Unfortunately no one can be told what FluxBB is - you have to see it for yourself.
Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: 1
Marcin z Frysztaka
i
Osioł prawi
08. #10 Słowo wstępne.
Osioł myśli, że już jest na mecie. A jaka prawda, się dowiecie. Jest inaczej, głębiej, pewniej. Nostalgicznie, w noce we dnie. I tak spina, się zawczasu. I nagina, drzewo z lasu. Przypomina, co tu woli. Śmiech, wiadomość, nie pozwoli. I się streszcza, osioł cały. I jak wieszcza, dyrdymały. Jak w tym ośle, pochowane. Będzie dalej otwierane. No to spór, i immunitet. Jak ten bór, dobrze zeszyte. Jak ta sprawa, i płodności. Wymiar dalszy, pewnych kości. No więc odwyk, i zdarzenie. Jaki człon, i przyłożenie. Jaki ton, i wierne życie. Poznasz, zrozumiesz, znakomicie. I ten opór, co się zdaje. Osioł kłopotów sobie przydaje. I wątpliwość, taka sroga. Jest to osła piąta noga. No więc gracja, i dostanie. Jak narracja, przekonanie. I się spina, tak dowodzi. Jawna kpina, nie przywodzi. Ale streszcza się bokami. Mania wieszcza, z pomysłami. Nie w tych deszczach, i konkluzji. Wartość wieszcza widać w fuzji. Ale spryt, i mania osła. Koordynacja daleko zaniosła. I ten wytłok, Boże drogi. Kategorie, i te nogi. No więc dalej, z wartościami. Jak te żale, między nami. I ta spójność, cała zmięta. Pamiętliwie tu wycięta. No to daj, komu zbawienie. Jaki raj, i upodlenie. Swoje znaj, ośle uszy. Jak ten kraj, pośrodku głuszy. I ten wytłok, co się rodzi. Jak wiadomość wyswobodzi. I pozycję, całą miłą. Kompozycję, tak wykpiłą. No i spód, co się rości, jak ten powód do zazdrości. Jak na nogach, same ości. I wiadomość, dla tych gości. Można dalej, no i trzeba. Jak te żale, ta potrzeba. Doskonale, i z przytupem. Jak wspaniale, znaleźć zupę. I te macki, co odstają. Jakie formy się nadają. Kiedy ruszyć tutaj z miejsca. Jak przemienić, mania miejska. No i styk, tych alegorii. Kompozycja, tych teorii. Koalicja, i wydane. Będzie dobrze pokazane. Ale dalej, chwila droga. Jak te żale, tu w nałogach. Doskonale, i się rości. Oto koniec wiadomości. A tu teraz, chill świadomy. Nie tak bardzo, opóźniony. Nie na darmo, i te złości. Powód, opcja, tych zaszłości. No więc dalej, i tak wspólnie. Moje żale, wszystko u mnie. I te słowa, osła mówią. Jak po słowach, i z zasuwą. Trzyma pion, a poziom pada. Osioł, oto moja rada. Jak wygarnąć, stąd marzenia. Oto ośle przyłożenia. Ale dalej, i tak wspólnie. Jakie żale, wszystko u mnie. Doskonale, i w wytłoku. Pozostaniesz w zdatnym szoku. I ten, wartość, i kryminał. I ta, zaszłość, się zaczyna. Jak zagadki i te wpadki. Nie poszukuj dalej matki. Masz tu wszystko z nieba dane. Masz odpowiedź, i dobrane. Jak ta spowiedź, same susy. Podlej w końcu te kaktusy. Bo to nie jest tak, że susza. Bo to oddech Twój osusza. I zostaje, wszystko zdjęte. Jak te żale, tu wyjęte. I ta mądrość, pozostanie. Wiarygodność, tak się stanie. I dobytki, wszystkie piękne. Będzie mądrze tu ujęte. No to spór, i założenie. Jak ten otwór, i życzenie. Jak ten potwór, można srogo. Byleby nie żegnać się nogą. Ale dalej i w stworzeniu. Jak te żale, w przyłożeniu. I zadanie, co tu czeka. To wybranie, miska mleka. Ale wartość, się unosi. Jak służalczość, o coś prosi. I wyniki, się wydają. Jak początki, zaczynają. I tak spornie, można wiele. I dostojnie, przyjaciele. Się uniosło, i zostało. A dla osła pochowało. I ten spór, co wydaje. Jak wiadomość, się przydaje. I nęcenie, opcja droga. Masz spuszczenie, w tych nałogach. Ile spójnie, i z kontaktem. Jak ogólnie, będzie faktem. I te wszystkie, założenia. I wątpliwość tu patrzenia. Ale dalej, i się spina. Jak te żale, się zaczyna. Doskonale, i z wytłokiem. Okazale, dalszym szokiem. Powtórzenia są potrzebne. Jak te noce, całkiem zwiewne. Jak po nodze, i do głowy. System jest to wyjątkowy. I tak dalej, się dodaje. I nęcenie, te zwyczaje. Jak stracenie, dalsze szyki. A dla Ciebie to uniki. I tak spójnie, z zaszłościami. I ogólnie, między nami. Się przydaje, w dalszym sosie. I wynosi, muchy w nosie. No więc zajść, i się przydać. No więc napaść, może mi dać. I wytłoki, tak ogólne. Jak te szoki,
można wspólnie. I się rości, może nie da. W rytm zazdrości, więcej chleba. I się przyda z wynikami. Tak odrębnie, z przykładami. Ale wartość, lubi opór. Jak wiadomość, w zdatnym szoku. Jak opowieść z źrenicami. Masz tu spowiedź, między nami. I tak dobrze, oby dalej. I swobodnie, dalsze żale. Tak pogodnie, i się sprawia. Mundur tego tu żurawia. I do skutku, dalej można. I powody, chwila trwożna. Jak zawody, i zeznanie. Te powody, grzybobranie. Było, będzie, przyłożenie. Jak w urzędzie, to spełnienie. Jak na grzędzie, wynik, jajo. Przynajmniej mnie się to przydało.
Ooo.. JUŻ NIE
I się przydaje
Ta ośla zabawa
I tak zostaje
Znowu ważna sprawa
Jedno spocenie
I przyłożenie
Osła już nie ma
Takie zbawienie
Osioł prawi
Właściwe wybory, to nie tylko pozory. I zaznaczenie, kolejne upodlenie. W jakim spornym wyniku, w znacznym dalszym uniku. Tak zaprezentowane, by godnie było uznane. I płyniesz, i nie wiesz o co chodzi. W dziewczynie, to nie szkodzi. W przyczynie, albo zależności. Masz odpór i pomalowane kości. Sam barwisz je na siłę. Po co, czy to zabiegi miłe. Po co, i ten sentyment srogi. Wrogi, i dalsze te załogi. W przeciągnięciu, i zaznaczeniu. W pociągnięciu, i tu spolszczeniu. Jaka zasada Tobą przewodzi. Gdzie ten wybór, i komu nie szkodzi. Właściwy, poznać można po oczach. Sercem, a nie w przeróbka w roztoczach. Głowa tutaj całkiem zbędna. Wybór to nie żaden przybłęda. Nie wtóruje, i nie przekracza. Tak nie szczuje, taka praca. Nie tłumaczy się na papierosie. Nie dwuznaczy, z przesolonym sosie. I te zbytki, co się moszczą. I dobytki, co zazdroszczą. Jaki finał tej arterii. I ten znak, tu na prerii. Cisza wokół, jaka spina. To protokół, się dopina. W zajadłości, ktoś zaczyna. W zależności, czy to kpina. No i sprawa, ponowiona. Jak ustawa, tak sprawiona. I zabawa, co się mieni. Pewnie cały stos kamieni. Do przerzucenia, myślisz sobie. Do zarzucenia, tym co już w grobie. Że nam taki świat zostawili. Że tak to parszywie wszystko ułożyli. Ale nie do końca, tak to wygląda. Wszystko wina słońca, na nas spogląda. I to przebieranie, komu uznanie. I to dokonanie, wynik na planie. Tak tu zostaje, i wytwór wnętrzności. Tak się zadaje, bez kolorowych kości. Marne zwyczaje, i stronnictwo drogie. Ja się poddaję, tak dalej żyć nie mogę. A tu wybory, mnie przekonują. Może i Ciebie, razem wtórują. Na duszy pogrzebie, tylko czy naszej. Mojej, Twojej, słonecznik, czy kaszę. To nie problemy, nie Twórz idei. Z tego, co nijak się z życiem nie sklei. Z tego co znaczenia nie ma konkretnego. Lepiej odwracać się w stronę dobrego. I tak rości, dalej próbuje. Nie zazdrości, zmiana, się czuje. W wynikach ości, i dalsza zależność. Wszystko dla złości, wiadoma szybkobieżność. I tak się unosi, dalej próbuje. I tak meble wynosi, jak tutaj się czuje. W jednej zazdrości, co się znów rodzi. Narodziny i śmierć, tej to się powodzi. No to znaczenie, dalsze wytworzenie. I ten minerał, co przez dziurkę spozierał. Dalsze wytworzenie, co się nie zmienia, tylko zadaje się, i ma nas za lenia. A wybór czeka, taki rozczochrany. Jak tu z daleka, i wiadome plany. Jak porcja mleka, i te przeciągłości. Tylko po co tyle tu tych wszystkich ości. No więc się daje, co raz, zadaje. No więc się sprawia, i uśmiech żurawia. To tu sprawienie, i dalsze przetoczenie. Tak wystawienie, wiadome zjednoczenie. I się nanosi, wytwór wciąż prosi. I się zadaje, kolejność zwyczajem. W dalszym przyłożeniu, decyzyjnym zjednoczeniu. I w dalszej konkluzji. Furiat w czasie fuzji. No i zapomnienie, czy dobrze nam robi. Jak to przytoczenie, się w szarfę ozdobi. Ujednolicenie, i pływać potrzeba. Jak zapomniane zbawienie, nie mów że się nie da. I tak się sprawia, znowu rokuje. Decyzja młoda, a już oszukuje. W dalszych nałogach, i promieniach sprawczych. Jak to wypada, w zakładach poprawczych. Ale należytość, i wiadome skutki. Jak ta tu przeżytość, w narodzinach smutki. Ale po co, i dlaczego wtóruje. Ktoś podgląda, ktoś oszukuje. Tutaj. Wartość i doznania. Z buta, efekt przekonania. Z trupa, nie oderwiesz kości. Żeby sprawdzić, ile w nim zostało radości. No więc zadanie, i dalsze splamianie. No i trzymanie, potoczne doznanie. W tych tu kategoriach wspólnych. Tak jak w monotoniach ogólnych. I do brzegu, co go namalowali. I z rumieńcem, co się nim zachód chwali. Na, w podzięce. I wymogi srogie. Decyzyjność, a ktoś podstawia nogę. I zostaje, tak tutaj udaje. I się nosi, ten zapach rozkoszy.
W przekonaniu, i dalszym dokonaniu. Jak w uznaniu, i wiadomym zadaniu. No więc spokój, i co dalej będzie. Nie prowokuj, jak na stawie łabędzie. W zdatnym szoku, i wiadome treści. Są przewiny, i pytanie czy się zmieści. Czy wystarczy, tego gadania. Czy nastroszy, melodię spania. Jakie sprawy, i minerały. Dlaczego tak ważne, dla mnie te skały. I tak pobożnie, byle do inności. Tej co nie trwożnie, w zapachu porządności. Tej co zostaje, i miernie się nadaje. Tej co dodaje, i warunkiem sukcesu się staje. Przedobrzenie, mętlik mówisz. Przeznaczenie, je polubisz. I ten wykład, w należności. I ten zakład, samych kości. W tym wyborze, dokonane. W tym pozorze, i uznane. Jak na dworze, i w secesji. Było prędko, bez tej presji. I się rości, tak dodaje, bez litości, tu zostaje. Co wybierzesz, którą stronę. Wszystko ma dwie, pokropione. I ten sygnał, do ataku. Już ktoś przyznał, wina ptaków. Już mielizna, dokonanie. I kolejne twe zadanie. No więc próżno, z kokosami. Ale dłużno, z wymogami. Co odstaje, i się zgrywa. Co dodaje, jak obrywa. I się traci, mości znowu. I zatraci, w rytm nałogów. Więcej pracy, i dostatek. Dokąd płynie ten Twój statek. I czy bilet, opłacony. Jak zawody, czyjeś żony. Jak powody, i przekręty. Marne zwody, i zanęty. A się staje, i tu darzy. A zadaje, rytm żurawi. I przestaje, w tej pozycji. Nie udaje kontradycji. No więc zgranie, donoszenie. To doznanie, i spolszczenie. To uznanie, co się sprawia. Jak wymogi, tu poprawia. W jakim rytmie, odgadnieni. Co zakwitnie, w wiecznym cieniu. Co oddane, i zostanie. Takie marne tutaj panie. I się rości, nie zazdrości. Znowu umarła, powód litości. I te sygnał, do ataku. Jak się zbiera, klucz ten ptaków. No i dobrze, a wybory. I odpowiednie dla nich pory. Znowu, znów tu, zawracają. Powód, głód tu, i uznają. Że wypada, się należy. Że w tych spadach, wśród młodzieży. Ale przykład instytucji. Jak ten wykład, bez ablucji. Nic nie daje, wieczna szkoda. Jak zwyczaje i podłoga. Jak się staje, dalej sprawia. I zwyczaje, tu doprawia. Swym, sentyment pogrzebany. Tym, otwarte wszystkie bramy. I zażyłość, co sprawiła. I otyłość, miłą była. W tych wynikach, i stronieniu. Jak w uznaniu, i zburzeniu. Jak w zadaniu, i straceniu. Okazja, woli w przyłożeniu. No to spójność, tej narracji. Obopólność, wynik spacji. I ten zbór, co tu wykrada. Jak ten bór i neostrada. Na ten przykład, poskładane. Kolejny problem, i naddane. Kolejny żłobień, droga czysta. A Ty liczysz na igrzyska. I się sprawia, znów dodaje. I poprawa, bokiem staje. W tych tu nawach, zostawione. I odwroty, pokaż żonę. Na te przykład, i te sprawy. Marność, kiepskie tu zabawy. Zdarność, i ludy co wędrują. Jak te zdania, oszukują. Wszystko wynikiem jest decyzji. Jak tu unikiem, w hipokryzji. Jak tu przekwitem z wymogami. I się sprawia, tak bokami. No to temat, i zdarzenie. Jak ta sprawa, przyłożenie. I poprawa, co się rości. Wszystko wątpi, smak nicości. Ale zgoda, i szacunek. Traktowanie, podarunek. I wymogi, coś spawają. Jak ten odwrót, się nadają. I tak wszędzie, przekroczenie. Jak w urzędzie, stempel w cenie. I zdradliwe, błogostany. Jak wątpliwe te kurhany. Jak, dla kogo, i czy w zgodzie. Lewą nogą, tak w powodzie. I te zmiany, odgarnianie. Jak wymogi, tu uznane. Po co zaszłość, i przyczynek. Jak wydatnie, w kolor zginie. Jak przydatnie, z dobrobytem. Wszystko będzie tanim chwytem. Jeśli nie zrozumiesz puenty. Tej tu strony, tak zachęty. Jeśli nie ugościsz Boga. Kto zdecyduje, która to kłoda. I wariacje, poskładane. I narracje, tak uznane. W jednym zbiegu, i konkluzji. Dobra decyzja, oczekuje fuzji. Autorytetów, i przekonanie. Tak jak biletów, własnego zdania. Tak jak kompletów, i sława droga. Masz te odbiory, i skinienie na Boga. To Twój czas, życie czeka. Jak ten las, nie kaleka. Wszystko w nas, każda odpowiedź. Otacza nas, wiekuista spowiedź. Bez czystości, nie da rady. Jak w skromności tej, roszady. W zależności, i uznaniu. Portret, w dalszym nakładaniu. I ta porcja, tu zostanie. I na końcach, to wyznanie. Sprawa tląca, i poddanie. Nie
męcząca, jedno danie. Po co więcej, wszystko trzeba. Jest goręcej, szkoda chleba. Nie kombinuj, na co Ci to. Jedno danie, to nie żyto. Tylko karma jest dla duszy. Znowu słuchają tylko uszy. A ma serce, tu wtórować, i się daniem poczęstować. A później decyduj. A później graj. Życzę Ci przygód. Wszystko z siebie w życiu daj.
***POCZĄTEK***
#1
Co życie ma nam do powiedzenia
I czy jego słowo serce odmienia
#2
I się zbiera, i kotłuje
Łut miłości, odnajduje
#3
Takie to są losy
Co zbierają miłości kokosy
#4
Bardzo to piękne, że się unosi
Nie raz zaklęte, o nic nie prosi
#5
Chrystus się zbawił, ale zasmucił
Nas nie zabawił, lecz życia nauczył
#6
Muzyka gra, i nie przestaje
A nam się tylko inaczej wydaje
#7
Wspaniale jest widzieć
Choć każdemu zdarza się prze-wiedzieć
#8
I tak się składa, miłością włada
To przytępienie, na drobne rozpada
#9
Młodość doskwiera
Bo poniewiera
#10
I się styka, to wyznanie
I potyka, mości Damie
#11
Uśmiech dziecka jest bezcenny
Jak wymiary, drogocenny
#12
No to się dzieje, pewnie musi
Albo nadzieję, że się udusi
#13
Wzrastać, można, ale trzeba
Taka to jest ducha potrzeba
#14
Wspaniale jest kochać
Wzniośle, a nie szlochać
#15
Słowo i jego narodziny
Prawda to, a dla niektórych kpiny
#16
I tak się czasem oburza
Wyjątek Anioła Stróża
#17
Pierwsza gwiazdka, już wschód rodzi
Jak zachęta, wyswobodzi
Tak objęta, boską mocą
Nie myl „dzisiaj”, z Wielkanocą
(Życzenia Bożonarodzeniowe)
#18
Dobrze, że się nowe rozpoczyna
Tylko dlaczego po staremu przegina
#19
Czarny, też kolor
(odnośnie humoru)
#20
Blask nas postarza
Dusza się bez błyskotek wyraża
#21
Dotyk, spraw i przejrzystość
Nawiedziła spontaniczność
Uczy żeby się stosować
I co żywe tu szanować
#22
Doświadczenie, poznawanie
A nie wiedzą, zasłanianie
#23
Motyle żywią się uniesieniami
#24
Szczęśliwy poranek
Nie jest za sprawą skakanek
#25
Za darmo można dostać
Ale wyrzut sumienia musi odpłatny pozostać
#26
Weto nadane
Parodią zwane
(o wecie na pokaz, dla własnego zysku)
#27
Bo po co się przejmować szumem
Ja i Ty, żyć bez szumu umiem
#28
I o to dosięganie chodzi
Żeby móc, łapanie nie wyswobodzi
#29
Iść można pięknie, albo z rozsądku
Oby nie zgubić, serca porządku
#30
Fałszywi potrafią
Jednak do celu nie trafią
#31
Ostatnie spotkanie
To o więcej błaganie
#32
Jestem zagadką, co się gwiazdą mieni
Albo tą kładką, do przejścia dla jeleni
#33
Matka powie, i odpowie
Jedyna taka, prawdą się zowie
#34
Świetnie się sprawdza stara zasada
Że przedobrzenie, to znaczy zwada
#35
Szczęścia nie szuka się na półkach sklepowych
Wnosisz je do życia, w uśmiechach wciąż nowych
#36
Zacząć to skończyć bez patrzenia
#37
Pięknie, bo taniec odchylony
Zadanie, wywód już skończony
#38
Miłość nie pije przecież mleka
To skąd lekarstwo, jak podnieta
#39
No to już niewiele zostało
Czas, niektórzy zawsze mają go mało
(o tym że kończy się rok)
#40
Bez twierdzenia
Nie ma zaprzeczenia
#41
Bajerka naprędce już sklecona
A żona w kolejce rozeźlona
#42
Nie ma, że się nie da
Czasami odrobinkę ochoty trzeba
#43
Żeby zaczep działał
Musi być solidnie przytwierdzony
#44
I tak toczymy ten kamień, tylko nie wiemy gdzie i po co
#45
Kop ten pewny
A mina królewny
#46
Ciemność lubi błysk i blichtr
Szybko się zamienisz w skisł
#47
Za zasłoną niewiele widać
Zajrzeć bokiem, może się przydać
#48
Motyl powiedział mi kiedyś że
Nie wykorzystać latania to źle
#49
Gryzipiórka wynaturzyć
Jak podwórze to odkurzyć
#50
Trzeba odnajdywać w tym zgiełku siebie
#51
Pod kocem lepiej, ciepła Ci trzeba
A może to tylko otulenia potrzeba
#52
Wiara w sens, się przydaje
Bo bez sensu się nie udaje
#53
Prędkość zabija
Także w prędkości uderzenia kija
#54
Czas jest wiarygodny
Tylko wtedy, kiedy nie dokazuje
#55
I się nadaje, i się przydaje
Ryba z kieszeni zepsuta wystaje
#56
Czasami ktoś słucha
Czasami szkoda czyjegoś ucha
#57
Cień jak wierna kostucha linieje
Tylko dlaczego się z niego śmieje
#58
A kanary chodzą zdrowo
I sprawdzają, kolorowo
#59
Opieka nad kwiatem to wielkie wyzwanie
Nie ma tak, że kwitnie na zawołanie
#60
Zmiany, fany i intencje
Zarobione chciwe ręce
#61
Zaufanie, się powodzi
Odegranie, nie, nie szkodzi?
#62
Łzy te odwykłe od błogostanu
Chwile przywykłe, do tego rabanu
#63
Poszukiwania się przedłużają
Urok osobisty zatem odkrywają
#64
Mleko to nabytek drogi
O ile smarujesz nim tyko nogi
#65
Tak, na tyle się tylko zdało
Że się życie poruszało
#66
Drzewo ma duszę marną
Może ją ludzkie serca przygarną
#67
Nieświadomość dopatruje
Sensu, a sens tutaj psuje
#68
Kolorowo się zrobiło
Kolor z kwiatem pomyliło
#69
Bezpieczeństwo, komu go trzeba
To szaleństwo, diabla potrzeba
#70
Wytrwałość, czasem procentuje
Albo się między promieniami snuje
#71
Czasem się przydaje
Jak się człowiek pasji oddaje
#72
Odpoczynek się przydaje
Szczególnie, gdy nic innego nie zostaje
#73
To marzenie, to pragnienie
Lepsze chwile, albo chcenie
#74
Gubić drogę, odnajdywać
Skryte marzenia, górę zdobywać
#75
Patrzy, nie wierzy, o co tu chodzi
Może następny mnie wyswobodzi
#76
Bo nie jest wegetariański, tylko taki bardziej... pogański
(o bulionie)
#77
A iskierka płomień rodzi. A ten płomień, nie wychodzi
(o sercu)
#78
Wiatr co nie studzi
To tylko marudzi
#79
Przybity do ściany
Sprawdzasz co jest między nami
(miłosne wyznanie)
#80
Mieni się słowo
Gdy jest już na gotowo
(o gotowaniu słów)
#81
Dół zakopać kiedyś trzeba
Bo wyrównać, to ludzka potrzeba
#82
Nadzieja sprawdza jakie ma nadzienie
Moce wszelakie, kokosowe podniebienie
#83
Było, prawdą się zdarzyło
Trwało, i w legendę się zmieniło
(O starych czasach bogów i bogiń)
#84
Przepraszam się napatoczyło
Ale czy w całej wypowiedzi coś zmieniło?
#85
Krótko, znaczy że zostaje
Bo od długości się mnożą rozstaje
(w głowie)
#86
Czapka może i uszy zakrywa
Ale co z tego, jak pod nią głowa ledwie żywa
#87
Za dużo kolorów nie pomaga
W szarości ukryta rozwaga
#88
Poezja z rękodziełem ma wiele wspólnego
Jedno i drugie dążą do jednego
#89
Taka już natura ludzka
Że się bunt przechadza w onuckach
#90
Szkoła ma wiele wad
Ale jaki by bez niej był świat
#91
Na humory cierpiała kiedyś moja żona
Do teraz na mnie obrażona
#92
Ja tam nikogo w dupę nie całowałem
Bo sentyment, do innych pocałunków, taktycznie, miałem
#93
Dar, każdemu się przydarza
Czar, ten dar tutaj rozmnaża
#94
A zegarek godzinę wskazuje
Niewielu jednak się stratą przejmuje
#95
Trwa istnienie, przekroczenie
Jakie będzie nasze brzmienie
#96
Tłok się robi, czy przeszkodzi
Co miłości naszej szkodzi
#97
Owoc pestkę zawsze posiada
Gdy się zadławisz, mówisz- przesada
#98
Walec walca gra dostojnie
Rozjechany, taniec wspomnień
#99
Karmić głodnych kulami
To pomysł, który mądry zgani
#100
Serce nie jest łatwo stopić
Chyba łatwiej zamęt utopić
#101
Po co Ci dziecko, komputer stoi
Dziecko tylko niepotrzebnie biadoli
#102
Bez nieba się człowiek postarza
Bo dobre, się tylko zdarza
#103
Wszyscy jesteśmy rewolucjonistami
O ile nie mamy życia za nic
#104
Czy się nadaje to otwieranie
Jak kapsel bezpański w świecie zostanie
#105
Zdrowie wyłamuje schody
Bo pyta człowieka o jego rozchody
#106
Czasy się nie zmieniają, zmieniają się tylko wiersze
#107
Czasami z nielubienia wychodzi coś konstruktywnego
#108
Dobrze pamiętać jest zdrowe
A wyrzucać zepsutą połowę
#109
Od słów, dla słów, i po słowa
Prosta powinna być człowieka mowa
#110
Daleko a blisko, jedno skinienie
Było ognisko, dla niektórych potępienie
#111
Wybory, podejmujemy
Przeznaczenie, nie to które chcemy
#112
Piękne słowa są dodatkiem
Co życzymy duszą, statkiem
#113
Po co podziały, kobieta, mężczyzna
Skoro jest prosto, głębia, albo mielizna
#114
Dziecioróbstwo bez zachcenia
Brak pamięci perspektywę zmienia
#115
Zaufanie ważnym celem
Jak bieganie... za Przyjacielem
#116
Nagie fakty, i zdarzenia
Często powód... oparzenia
#117
Każdy świat jest do stworzenia
I wart, tego nowego istnienia
#118
Uroda, oponuje
Kiedy na żaby poluje
#119
I tak pięknie powiedziane
Tylko czy do życia będzie dodane
#120
Serce z kamienia niewiele czuje
Efekt pragnienia, go nie odnajduje
#121
Parkiet może być ażurowy
Ale problem kto tańczy, zawsze gotowy
#122
Przestrzeń potrafi wynikać z niechęci
Ale kto kogo przestrzenią nęci
#123
Nie da się być szczęśliwym przy 14 stopniach w domu
(o zepsutym grzejniku)
#124
Wietrzne przyśpiewki tak ciągle śpiewa
Byłyby deski z tego rosnącego drzewa
#125
Nająć, zapłacić, co zostaje
Miłość za drobne, oddychać przestaje
#126
A mnie się podoba, że żona walczy
O atencję, na jak długo jej starczy
#127
Pochwycone, rozochocone
Szczęście macha, niby-ogonem
#128
To się narodziło
Kiedy jako reklama w wyszukiwarce wyskoczyło
(o potrzebach)
#129
Sprawdziła, czy nie przepłaciłaś
(o kochance, do żony)
#130
Tak się to zbiera i streszcza zarazem
Nie zapychaj sobie życia, negatywnym przekazem
#131
Z pułapkami tak się zdarza
Że w okazję się przepoczwarza
#132
Dobrze, jest się z miarą schować
Jeśli chce się twarz zachować
#133
Wspomnienie o nocnej marze
To granie roli w koszmarze
#134
Oświetlony boskim blaskiem
A ognisko gada z trzaskiem
#135
Dzieje się pomiędzy ptakami
Jak tu z nami, wariatami
#136
Jest kategoria, i jest stracenie
Wybudowany to most, czy tylko marzenie
#137
Siedem przecznic, i Przyrynek
Każdy priorytet lubi inny rodzaj dziewczynek
#138
Bo przemiana, tak się skrada
A tu czasem, szybsza niż neostrada
#139
Zamieszanie, co się darzy
Co ciekawego tu się jeszcze wydarzy
#140
Lęk, co pozostaje w zwyczaju
To jak pozostać na życia skraju
#141
Zamyślone ideały
Nie chciały, ale myśleć przestały
#142
Czy tak huczy, czy tak składa
Generał się z generałem zakłada
#143
Wymóg, odpór, sprostowanie
To świadome jest działanie
#144
Ile wartościuje prawda
Jaka cena, ta pogarda
#145
I ta tu cisza, już zostanie
Takie to marne, obdarowanie
#146
Ważne żeby życzyć szczerze
A nie jak wrogowi, uzbrojeni żołnierze
#147
Wolność nas nie sponiewiera
O ile kolejne drzwi nam otwiera
#148
I z milczenia się zostaje
Ktoś na drugą rękę daje
#149
Wyzerowanie, czasem się przydaje
A czasem tylko cyferką zostaje
#150
Łatwo utonąć, jak się nie pływa
Łatwo zapomnieć, jak się co nazywa
#151
No i tak się serce stara
Ale jak to zrobić, gdy nie para
#152
Gdy człowiek młody
Potrzebuje czasem ochłody
#153
Spać tak można, do cholery
Bo upominać sen, to złe maniery
(o spaniu do południa)
#154
Czy deszcz sprawi nam nadzieję
Znowu pada, co się dzieje
#155
Cząstka boga w tej energii
Śmieje się z oczywistej synergii
#156
Harmonia się po głowie drapie
Sama nie wie, po co człapie
#157
Ja do Paryża wracać nie zamierzam
Chyba że zawali się ta jego wieża
#158
Dobro dobru nie zaszkodzi
Co najwyżej, dobro urodzi
#159
Trochę się dzieje
Że dobrze mam nadzieję
#160
Motyl mi raz powiedział na ucho
Że w tym natłoku, lepiej wychodzi głucho
#161
Marzenia jak gacie
Tylko że w innym formacie
#162
Od tego błękitu, aż się w oczach mieni
Tylko kto zaplanował, tyle w błękicie zieleni
#163
Tylko „teraz”, ma znaczenie
Wszystko inne, podzielenie
#164
Świat ten nie znosi kontaktu
O ile nie dotyczy giełdowego spadku
#165
Ślepy nic nie musi
Ale jednak kusi
(o tym że ślepcy wskazują drogę)
#166
(ofiara spełniona)
Jest ofiara
Miejscem naznaczona
#167
Trumna to jest ważna sprawa
Bo przecież dla ludzi, liczy się zabawa
#168
Dusza, i jej wyjątkowość
To nie zwykła, bananowość
#169
Ile razy, powtórzenie
Ale musi być natchnienie
#170
Filmy grozy, i przystanki
Takie to są, dobieranki
#171
Woda, co przebrać się nie chciała
Woda, co zwykłością oszukała
#172
Jabłko, opowieść swą zaczyna
Że nie wie, dlaczego nie jest – koniczyna
#173
Komu głodu, irygacji
Taki wynik jest, frustracji
#174
Bez pszenicy nie ma ziarna
Bez różnicy, słota czarna
#175
Budowanie trwa, znienacka
Kokietowanie, tacka
I tak do stołu już podane
Wywar z kobiety, dokładane
#176
Ze słowa, dla słów, i po słowie
Tylko ten który słucha, się dowie
#177
Zapach budzi zmysły
Orient, nie zawsze czysty
To co obudzone
Różnie oznaczone
#178
Ile tak bez końca
W tej jednej podróży
Ile potrzeba słońca
Jemu się nie dłuży
#179
Pustynny klimat, i sprzymierzenia
Takie to w życiu są wyrzeczenia
#180
Wola jak szkatułka, raz tylko otwarta
Czasem to wystarczy, albo zależy od farta
#181
Jak to tabletkowo stroni
Od wyroku się nie obroni
//opieszałość
#182
Wstyd co bardzo się opierał
Ale żniwo swoje zbierał
#183
Dystans łączy a nie dzieli
By wypełnić, przy niedzieli
#184
Kurz, co fakty przysporzył
Element, ciągle się mnożył
#185
Co ta ziemia, co nam daje
Drobne rozmienia, niewiele zostaje
#186
Pożarowy zawrót głowy
Był wiecznie, na pożogę gotowy
#187
Siostry, szwindel pospolity
W genach akt łaski ukryty
#188
Szczęście tak już przekazane
Przez palestrę będzie uznane
#189
Wyjść tu z siebie, i nie zmądrzeć
Byle kolejną ustawę podrzeć
#190
Transmutacji Ci tu dostatek
Tylko gdzie płynie wybrany statek
#191
Dobry podatek, miłości nie szkodzi
A oprocentowanie, bokiem wychodzi
#192
Jedno spojrzenie i jedno westchnienie
A dla niektórych, tylko podniecenie
#193
Los wędrowca trudny
A plecak pusty złudny
#194
Jak z księżycem, już zostanie
Nasze błędne, przekonanie
#195
Z myślami to się zapowiada
Że różnie się w życiu układa
#196
I w różanym sosie dana
Okazja będzie, wyprzedana
#197
Takie to sklecanie babek
Wiarygodne, jak ten spadek
#198
Wena jak szkorbut, ślady zostawia
A człowiek się nad sensem, zastanawia
#199
Wzlatywanie, opadanie
Takie to człowieka.. gadanie
#200
Tak, żyć trzeba sobą
A fantazjować, zmyśloną osobą
#201
Wody potrzebują
Więc powodami się snują
(odnośnie „odeszły wody”)
#202
I się składa, przyznawanie
A miało być, fory dawanie
#203
Serce trzeba trzymać prosto
Żeby jego mowę daleko niosło
#204
Walka, na osły, i ta przegrana
Emocje, poniosły, skowyt od rana
#205
A przyjdzie, i pozwoli
A wyjdzie, w swej niedoli
#206
Spojrzeć można, i przegapić
Chwila trwożna, po co się gapić
#207
Od, do muszli, to zbawienie
I kolejne, przyłożenie
#208
Na umierać, musi być pora
Nie rozbierać, kolejna sprawdzona nora
#209
Poza czasem, poza legendą
A nazywają go psem-przybłędą
#210
Na kolory jest metoda
Jeden strumień, drugi woda
#211
Na darowane, darowanemu
Na przekazane, będzie bez celu
#212
Zaufanie chce, ale nie może
Czasami mowa duszy mu w tym pomoże
#213
A ona wędruje, i co ma z tego
Może choć kawałek, poznanego
#214
Droga i chwasty, na niej zostały
Jak ten ambaras, człowieka zmieniały
#215
Odszukanie, i poznanie
Takie jest to, dokowanie
#216
Kierunki, i strofy niedopowiedziane
Podarunki, i koty rozjechane
#217
Uśmiech w oczach, już zostaje
Energii drugiemu, do życia dodaje
#218
Mity opowiadają, i się czasem przydają
To nie jest tak, że nowe czasy je zjadają
#219
Prawda zbierana, i prawda oddana
Czy będzie z chęcią dalej przegryzana
#220
Z Tobą mogę więcej, hymn, tak zostanie
Czasem pocą się ręce, zjawisko, na poczekanie
#221
Pomyłki, i zgony, towar rozłożony
Elementy, wygody, będzie rachunek spełniony
#222
Objawienie, i powstanie
Takie to wiosenne granie
#223
Odpowiedzi, co się mnożą
A pytania, ulicą Hożą
#224
Kto spojrzy, i zobaczy
Kto sens spojrzenia straci
#225
Bo w klatkach, życie pochowane
A my myślimy, fajne, bo znane
#226
Na co, tak zostaje
Podbite serce, nie udaje
#227
I badanie, przeprowadzone
Serce na nowo, jest odgadnione
#228
Ogień swoje ma sumienie
A nam zostaje.. pocieszenie
#229
Na wygnaniu, i w poznaniu
Będzie w dalszym, dokonaniu
#230
Cudów świata, naznaczono
Umysłów kobiety, nie przerobiono
#231
I słowa się zaplątały
Więcej już nie powiedziały
#232
Taka melodia ta,
Która składa się, na dwa
#233
Tak, zawisłe pilnowanie
Kiedy Bóg jest na pierwszym planie
#234
Te momenty, i te pragnienia
Chwile, i ich ponowienia
#235
Kruk krukowi oka nie wydziobie
Bo na almanach, trzyma sęka w dziobie
#236
I w tym byciu człowiekiem
Trzeba polubić się ze zwykłym mlekiem
A nie szukać kokosów na palmie
Bo szukanie całe życie zajmie
#237
Gwiazdy błyszczą, przekonanie
Im dorównać, me zadanie
#238
Demon krewną ma nadzieję
Izolacja, i się śmieje
#239
Bo tylko dziś, w istnieniu tworzy
Bo to co jutro, się dziś rozłoży
#240
Na pożegnanie, jak na staranie
Tylko co nam po życiu tutaj zostanie...
#241
Bo nie ma co się sklejać ze światem
Sklejony zawsze zostanie wariatem
#242
I ta kobieta, wiele potrafi
Choć czasami, coś się przytrafi
#243
Niesłychany dar, w tej cegle stoi
Bo się samą sobą, tutaj być nie boi
#244
Tak, zmiany, zmiany
A świat wciąż zastany
#245
Bratnia dusza, to spełnienie
Takie nasze, pocieszenie
#246
I czujności każdemu potrzeba
Prosta droga, krok do nieba
#247
Takie to wiatru doradzanie
Słuchasz, nie, jedno skaranie
#248
Czasem tak jest, że serce nie stoi
Tylko się każdej kolejki wciąż boi
#249
Ważne, żeby w życie uwierzyć
A nie tylko, dać się uderzyć
#250
Pobudka czasem to spełnienie
Albo trwałe, niepocieszenie
#251
Dobre słowo, się przydaje
Kiedy element, nie udaje
#252
Z królami już tak bywa
Że się tylko pamięta, jak się nazywa
#253
Na pomniki srają ptaki
Taki wymóg, czas pstrokaty
#254
Z czasem wieczne problemy
Lepszy byłby bez czasu przemyt
#255
Znowu ten wiatr, co słowa kosi
Może ktoś go o radę poprosi
#256
Jest to ciągłe, przyciąganie
A dla niektórych, tylko gadanie
#257
Łza jednak czasami gada,
I nie przejmuje się, tym co wypada
#258
Wiemy, jak świat wygląda
Pytanie, czy jak na padlinę na nas spogląda
#259
Niejeden manekin kobietę zasłania
#260
Ciężko czasami bywa
Ale tylko ten kto się poddaje, przegrywa
#261
Utracona miłość, też może być piękna
#262
Rozmowa z kawą, lub przed nią uciekanie
Kawa i tak, ma zawsze swoje zdanie
#263
Tak to już jest z aniołami
Że się wymieniają, spostrzeżeniami
#264
O zapomnieniu, niedokonany
W jednym straceniu, będzie sprawdzany
#265
Smak życia, tak z człowiekiem zostaje
Dopóki oddech ten nie ustaje
#266
Bo dobro kwitnie, i nie przesadza
Nawet jeśli się ktoś na nie zasadza
#267
Co historia, to zdarzenie
Takie to.. upokorzenie
#268
Boskie sprawy, i zabawy
Są zdarzenia, i poprawy
#269
Ale i zasuwa końca
Tak rozbiegła, w stronę słońca
#270
Przy wolności spocząć trzeba
I zasmakować, jak tego chleba
#271
Taniec przegnania, zeszłych kontaktów
Jak pojednania, tych artefaktów
#272
By wierzyć, nie potrzeba skrzydeł
Chociaż je mamy, w zbiegu prawideł
#273
Ja bym prognozie tak do końca nie ufał
Ja mówię pass, ona mówi lufa
#274
Diagnoza już tak, zostawiona
Obrzęk dzyndzla, może skona
#275
Smutek zgiełku, i przydatek
Już odpływa, ostatni statek
#276
Przysięgi, jak ciało, zobowiązują
Ciągle im mało, i znów się mocują
#277
Z wihajstrami tak już bywa
Jeśli krzywo się używa
(o tym, że nie działa)
#278
Co ta noc, my zbieramy
I na nowo, zasiewamy
#279
Natarczywość, i doznanie
Takie to oczekiwanie
#280
Trudne chwile nie udają
Choć na próbę nas wystawiają
#281
Gwiazdy moc nam dodają
I o dowód nie pytają
#282
Dzieje się, i mroźna zima
Tylko myśl się słabo trzyma
#283
Takie zwodzenie, zranić potrafi
Choć zależy, na co człowiek trafi
#284
Krzywić się czasem potrzeba
Gdy nie ma wystarczająco chleba
#285
Na choroby najlepszy sokół
Znaczy się, nie krew w oku
#286
Wojenne sznyty, i zapoznania
Takie tu, na froncie działania
#287
Wieczne życie, co za strata
Napisała ciemna dezyderata
#288
Ważne że sprząta, tylko po co
Egzamin sporządza, każdą nocą
#289
Jaki cierń, takie przeznaczenie
Jaki dół, takie zbawienie
#290
Skrzydła tutaj, rozwinięte
Jak historie, stare, zmięte
#291
Prawda jak widzi to znaczenie
To popada w oniemienie
#292
Bez wschodu, nie ma zachodu
A bez najedzenia, głodu
#293
Na kochanka, darowanie
Takie piękne, to uznanie
#294
W uśmiechu prawda ta schowana
Że jest sprawa już wygrana
#295
Na balu tańczyć to zasada
A nie tańcząc, to jest zdrada
#296
Myśli, sprawozdanie prostują
Jak żałości, które nie ujmują
#297
I na tych narodzinach
Już tak zostaje
I taka ta przyczyna
Że się życie udaje
#298
Nie ma granic, pozostaną
Nie ma źrenic, się przydają
#299
I kolejne, uderzenia
I mozolne, te spełnienia
#300
Się przyzwyczaić, niewiele trzeba
Ziemię rozwalić, taka potrzeba
#301
Z rymowaniem, się udaje
Jak wiadome, te rozstaje
#302
Co Sokrates ma do powiedzenia?
Że każdy nasz gest, jest wykładnią sumienia
#303
Ciało ludzkie, się naciąga
Tylko po co, w tych przeciągach
#304
Wiarowanie, i przywary
Takie są to, te koszmary
#305
Na wymowie, się przydaje
Jak ten pejzaż, co zostaje
#306
Pomyłka stadna, i zatracenie
Historia banalna, to ponowienie
#307
Na mnożeniu, rozłożony
Takie były, obie strony
#308
I bezbronność, przyodziewa
Tylko kogo była, tamta macewa
#309
Odpowiedzi, się, zew, mnożą
Szybko, tu, się nie rozłożą
#310
Ze słowami tak się zaczyna
Oby nie, tylko, jedna popelina
#311
Na wywody, i rozstania
Takie są, me, przekonania
#312
Olbrzymy z oczu przemawiają
Bo ten mały świat, tak dobrze znają
#313
Polony
to nie
Zabobony
#314
Z lękiem, dalej nie przysporzy
Spytaj widmo, po co mnoży
#315
Na dogadanie, wspólne zostanie
Takie moje, połamane przekonanie
#316
Nastawienie, jak ta płoza
Tylko gdzie to koło od woza
#317
Sz. umowiny wnet zostają
Pewnie się tu nie nadają
#318
Czas co się sprawdza, i nie zostaje
Tylko co w tym życiu, nam się przydaje
#319
Z płomieniami różnie bywa
O niektórych lepiej zapomnieć
A niektóre warto wzniecać
#320
Od dociskania głowa boli
Kiedy człowiek ma za dużo swawoli
#321
Przytulanie jeszcze nikomu nie wyrządziło krzywdy
#322
Co drzwi, to przygoda
Albo kolejna kłoda
#323
Niewidzialne, nie znaczy że nie ma
Nierealne, to znaczy że ściema
#324
Między tym co się gniewa
Uśmiech nadzieję rozsiewa
#325
Na zatracenie, tak się wypada
I pogłębienie, to jedna zwada
#326
Spotykanie, przechodzenie
Tylko gdzie w tym, odrodzenie
#327
Z tymi szumami, to różnie bywa
Szczególnie, jeśli ktoś, za często ich przyzywa
#328
Czasem trzeba wskazać drogę
Nie zwracając uwagi na pogodę
#329
Zamieszanie, co się zdaje
I efekty, to zwyczaje
#330
Czasami warto posłuchać przypowieści
Nawet jeśli jest niewygodnej treści
#331
I się wnosi, i zanosi
Podstawiona noga, o nic nie prosi
#332
I miłością, nie wynagrodzisz
Jeśli bez niej, tylko słodzisz
#333
Bez ekstazy, nie ma zdarzeń
Estetycznych przeobrażeń
#334
Powrót do ustawień z fabryki
Czy pokrzyżuje przyszłości szyki
#335
I się sprawdza, te zwyczaje
Zamieszkałe, więc zostaje
#336
Tak to z tym klikaniem jest
Że pod skórę, wchodzi fest
#337
Z ogniem kłócić się nie warto
Z czasem książka, nią, podparto
#338
Płaczu trzeba, nam dostatek
Już odpływa, słony statek
#339
Czasem warto posłuchać, starego człowieka
Czasem na wysłuchanie, młodość tylko czeka
#340
I rozjaśnienie, co pogody dodaje
I naniesienie, człowiek się z nim nie rozstaje
#341
Śmierć co widzi, nie przestrasza
Negocjacje, się uprasza
#342
Być na czasie, i w ubraniu
W dzieci masie, poczekaniu
#343
Na spotkania, i rozmowy
Kategoria, cichej mowy
#344
Na wyznania, i dowody
Takie tu są wzięcia wzwody
#345
No i żuraw, rzut, zrobione
Tylko plecy, wyoblone
#346
Kto przewidzi, jakie troski
A może przemiana, to tylko pogłoski
#347
Kiedyś było, się darzyło
A my chcemy, niby miło
#348
Każdy dzień, nowa zasada
Swe życie zmień, początek- nie zdrada
#349
Jak wyrwany, z objęć motyla
Tylko dlaczego, przedwiośnie spyla
#350
Wykarmiony, i zostanie
Takie to oczekiwanie
#351
Ze świata, dla świata, i po świata końce
Zlicza kolejne lata, to wszechwiedzące słońce
#352
Pod prądem, kabel rozerwany
I z prądem przeznaczenia porwany
#353
Po co kończyć, jak zaczynać
Nie ma co, się dwa razy zginać
#354
Dla marzenia, warto tyć
Ale po co, od razu bić
#355
Bez obwiniania, co się wydarzy
Chwila wytchnienia, uśmiechem obdarzy
#356
Światło, co sprawia i uznaje
Znajomość z duszą, się czasem przydaje
#357
Co celu strzelać, i cel ten bronić
Jak z sensem rzeczy się można gonić
#358
I kolorowo, tak wypatrzone
I patrzę, co mówią moje dłonie
#359
Na głodzie, się życie poznaje
A przynajmniej głodnemu się tak wydaje
#360
Dla miłości, i jej sprawy
W okazałości, te zabawy
#361
Bo po co dbać, skoro zostaje
Ze wzajemnością się człowiek rozstaje
#362
Z całusami, już tak biega
Znowu widzi, przebiśniega
#363
Załatana, i dodana
Przyszłość będzie, obeznana
#364
Złoto boli
Albo się stroi
#365
Z kolorami, nie dojdziesz skutku
Z marzeniami, lepiej się żyje, ludku
#366
Wieczność jest w chwili
Niech nikogo nie zmyli
#367
Pan obdarzył nas życiem
Nie po to, by zapełniać go wyciem
#368
Deszcz czy piasek, zatracenie
A może chodzi o jedno tchnienie
#369
Wymiar dostrzegania jest najważniejszy
(tego który czyta)
#370
Od miłości, ucho puchnie
Czeka na znak, który truchnie
#371
Za-ciszeni, tak w dostatku
Uniżeni, w parostatku
#372
Żeby przewidzieć następny krok
Trzeba prześwietlić ten cały mrok
#373
Tajemnicą jest nasze spełnienie
A czasem wystarczy, pocieszenie
#374
Palma, znaczy margaryna
Liści palmowych się nie ima
#375
Słońce ma inne zadania
Może niektórym, miłość zasłania
#376
W podróżniczej, to drobnostce
Nie ma się co przykryć, słabostce
#377
Bo to życie pisze wiersze
#378
Wyjałowienia, i ścisłe wazony
Jak przejawienia, i dobrane tony
#379
W prze-nagleniu moc dosadna
Była i będzie, na wieki ładna
#380
Podróż, co swoje ma zwyczaje
Eminencja, ale dlaczego się nią staje
#381
Tak, trzeba swoje odpowiadać
I bez wątpienia, na swoim miejscu siadać
#382
Na znaczenia, i wyznania
Oto termin, dokonania
#383
W więźniu tym wyzamykany
Bo gdzieś zgubił, klucz do bramy
#384
Od gorąca, głowy trzeba
Nie, nie chcąca, ta potrzeba
#385
Szkot w kratę ma koszulę
Bo spódnicę wkłada z bólem
#386
Widzieć to chcieć,
A nie tylko mieć
#387
Na dmuchanie, i chuchanie
Tylko, czy się krzywda stanie
#388
Na wyczekanie, i co się stanie
Takie to do lotu składanie
#389
I obchody, dnia motyla
Tylko dlaczego, solenizant spyla
#390
Co na ziemi, to na ziemi
A co w niebie, w miłość się zmieni
#391
Na wybory, i decyzje
Łatwo potknąć się o hipokryzję
#392
Na wybory, i stagnacje
Lepiej polubić nowe atrakcje
#393
Na kroczenie, długa droga
I się zawsze wita trwoga
Ale jest, i to ważne
Że ten sens, kroki odważne
#394
Na wybory, i te racje
Masz pozory, albo armaty atrakcje
#395
Z tymi sądami, te rozprawy
Jakby życie było tylko dla zabawy
#396
Z sercem czasem nie pogada
Jak się mu, za dużo uskłada
#397
Komu trwoga, się nadaje
Ten z uśmiechem się rozstaje
#398
Zrozumienie, i poznanie
Takie to.. oszukiwanie
#399
Na dodatek, tej histerii
Zabraknie życia, i energii
#400
Na kłopoty, tą i trwogę
Masz, tą, zamarzniętą wodę
#401
Dla społeczeństwa, to naznaczono
Znaczy się, mur nowy postawiono
#402
Śpiewać wiatr, tak zostanie
A wiatr ma zawsze inne zdanie
#403
Moczy się deszcz, tak nad ranem
Ale nazywa się, dorosłym panem
#404
Kolejki, i ich losy szerokie
To chwiejki, i potwory jednookie
#405
Wymarzone, piedestały
Stały, ale się malarzowi nie udały
#406
Na dostawie, już stracone
Tylko kogo, są te dłonie
#407
I zachwycony, koniec zostaje
Że mu się skończyć, w końcu udaje
#408
Wieczny cokół, odpoczynek
To nie miejsce, dla miłych dziewczynek
#409
Serce czuje, zostawione
To poczuje, gdy spełnione
#410
Jak z niewiedzy, utkać sidła
Wiedział, ale mu niewiedza zbrzydła
#411
W tych sprzecznościach, świat powolny
I odpowiedź, stan mimowolny
#412
Dla miłości, odnowione
To spojrzenie, już spełnione
#413
Na zgubienia, i rozstaje
Czasem się drogowskaz przydaje
#414
Serce, żyje i donosi
O uwagę, ciągle prosi
#415
Tak, ta dusza, cała w błękicie
Uczy nas, jak wygląda życie
#416
Strachy, łachy i te pachy
Sugerują nowe gachy
#417
Na strapienie, i rządzenie
Takie to, to upodlenie
#418
Jedna miłość, i zdarzenie
Takie to, uwypuklenie
#419
Czasem płomienie poprawiają samopoczucie
Ale jak płomień, ulotne to uczucie
#420
Każdy dzień, to dzień stracony
Jeśli nie wiemy, które dobre tony
#421
Oswojone, te marzenia
Same więdną, od zachcenia
#422
Na pobudkę, i strapienia
A może sen, to urojenia
#423
Na medytacje, i przedobrzenia
Bogate wakacje, i rachunek z przejedzenia
#424
Miłość nie przechodzi
O ile ją ktoś na nowo płodzi
#425
Każdy dzień jest piękny
Bo kolejny, jest formą zachęty
#426
Kościół się smuci, gdy prawdę słyszy
Że tylko bez włosów, są tutaj łysi
#427
W miłości, pewne zapewnienie
Że ma sens ludzkie istnienie
#428
Na żonkile, sprawozdanie
Dlaczego żółte ich gadanie
#429
Na powiedzenie, niedopowiedzenie
Żeby wytykać ludzkie istnienie
#430
Krzywa strona, i bariery
Takie życie ma maniery
#431
Metale sprawią, że świat wiruje
O ile metalem się człowiek czuje
#432
Sen na strapienie, niewiele pomoże
Trzeba spotkać duszę na polu, jak orze
#433
Coś się rodzi, coś rozdziera
Coś po świecie, poniewiera
#434
Dla świata, i wspólnych emocji
Nie trzeba szukać innych opcji
#435
Na wezbranie, dalsze wody
Nie jest to poziom, dla ochłody
#436
Na rozmowę, zawsze jest czas
Nawet kiedy nie ma już jednego z nas
#437
Pora na umieranie, to nie pora dostatku
Mamy swoje skaranie, i wykupione miejsce na statku
#438
Jawa, sen, i poskładanie
Do taktu, nie musi być tylko gadanie
#439
Na wskrzeszenia, ideały
Punkty oclenia, znaczy, banały
#440
Na ochoty, i strapienia
Są nie psoty, lecz pocieszenia
#441
Dla wilka, noc to zmora
Bo gubią się, która pora
#442
W piachu jeno na stracenie
A to życie, jest tu w cenie
#443
Z wiatrem tutaj rozzłoszczonym
Dalej można być spełnionym
#444
Na to słów tych umieranie
Czasem dobre jest.. wyznanie
#445
A za bramą, dwa przypadki
Jeden wolny, drugi wartki
#446
Poznaj siebie, mój przyjacielu
Nie bądź jak leń, jeden z wielu
#447
I kolejne, to odkrycie
Jak wspaniałe, jest to życie
#448
Bo to serce, dyryguje
O ile słyszymy, że czuje
#449
Dni co znikają
Za nic się mają
#450
Na ucieczce się wzbogacił
Bo tak bez niej, tylko tracił
Spis obrazów:
Grafika ze strony tytułowej: Grafika Marcina z Frysztaka, Duszek na wybiegu 10.
Wiersz ze wstępu. Marcin z Frysztaka, Ooo.. już nie.
Obraz końcowy: Marcin z Frysztaka,i.
Marcin z Frysztaka
ur. 2 grudnia 1986 – obecnie
Pości słowem aby móc dawać słowo. Ma wymowę, aby było kolorowo. Autor ośmiu 14-częściowych cyki. Ósmy nosi tytuł „Wierność która tworzy nadzieję”. Książki Marcina można przeczytać za darmo w internecie. Są dostępne na stronie internetowej: wilusz.org
Ósmy cykl to trzy opowieści mistyczne: „Jak wyprostować osła”, „Herbatka na poronienie” i „Terapia szokowa”. Niezwykle ciekawie prezentują się też cztery sztuki teatralne: miłosna „Odpowiednia perspektywa”, mądra „Gdy wschód spotyka zachód”, zabawna
„Spowiedź Boga” i kontrowersyjna „Diabeł oskarżony”. Mamy tu też uśmiechnięte „Dialogi więzienne”, trzeci wspólny tomik z Zieloną „JAK, który lubił powiedzenia” i wiele więcej. Odkryj to co wartościowego. Bo zły pyta, co Ci do tego.
Kontakt z Marcinem z Frysztaka: szulif@gmail.com
Szanowny Wydawco,
Jeśli masz chęć wydać „Osioł prawi” w wersji papierowej – drukuj śmiało!
Jako autor zachęcam do powielania, kopiowania i wydawania „Prawi” na wszystkie możliwe sposoby. Proszę tylko o zachowanie zgodności z oryginałem.
„Prawi” każdy może wydrukować i rozpowszechniać – dzieląc się wolnością.
Nie oczekuje wynagrodzenia, czy procentów od sprzedanych egzemplarzy. Będę się cieszył jeśli część zysków, które uzyskasz ze sprzedaży „Prawi”, przekażesz na cele charytatywne.
Nie potrzebujesz dodatkowych zgód, pozwoleń, czy umów.
Chcesz wydać „Osioł prawi”? To do dzieła!
Przyjaciele,
Niezwykle istotnym jest, aby „Osioł prawi” było w całości dostępne za darmo w internecie. Kopiujcie go z jednego serwisu z ebookami na kolejne. Ułatwiajcie dostęp do „Osioł prawi”. Udostępniajcie go bez pobierania opłat. Niech zyska nowe, elektroniczne życie. Niech karmi otwarte umysły tych, którzy porzucili papierowe wydania na rzecz cyfrowego świata.
Offline
Strony: 1