Unfortunately no one can be told what FluxBB is - you have to see it for yourself.
Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: 1
„Wspomnień ciąg dalszy”
Monika Żeromska
Wydawnictwo „Czytelnik”
Warszawa 1994
Pierwszy oddział Wermachtu w naszym domu w Konstancinie nie tylko niczego nie zrabował,
ale przeciwnie, zostawił pamiątkę. Na biurku w ojca pokoju znalazłam dwa ohydne niemieckie
kufle do piwa z ołowianymi klapami, a między nimi dużą fotografię, pamiątkę z promocji Bronka
w Grudziądzu, gdzie ci wszyscy śliczni podchorążowie ustawieni w efektowną piramidę w no-
wiutkich mundurach śmieją się do fotografa. Te kufle i ta fotografia to było cienkie świństwo ja-
kiegoś oficera niemieckiego. Ale nic się domowi nie stało, nic nie zginęło, Władek Socha siedzi w
domu i pilnuje wszystkiego, mogę spokojnie wracać do Warszawy. Ten dzień, 15 października,
był chyba ostatnim przed przeprowadzką na Brzozową. Po moim powrocie z Konstancina mama i
państwo Zielińscy każą mi zaraz biec na ulicę Smulikowskiego, niedaleko, gdzie mieszkają rodzi-
ce Bronka. Może jest jaka wiadomość. Ale to sam Bronek, przyszedł zza granicy sowieckiej. Szedł
tygodnie przez zamykające się granice i zacieśniające kontrole, starzec o kiju, z długą brodą, prze-
pasany sznurem. Wzięty do niewoli przez bolszewików, rozbrojony i załadowany do pociągu
jadącego do Starobielska - kiedy pociąg w jakichś Podwołoczyskach szedł nasypem bardzo wolno,
191
Bronek skoczył w dół i stoczył się do rowu. Tam przeleżał, aż pociąg z transportem jeńców prze-
szedł. Zobaczył wtedy idącego górą torami kolejarza, który kazał mu się czołgać rowem za sobą,
aż dotarł do budki dróżnika. Tam ten dobry człowiek dał Bronkowi ubranie, płaszcz i wskazał
drogę przeciwną do Starobielska, Kozielska i Katynia. Ta droga trwała tygodnie, aż dotarł do
Warszawy, do rodziców i do mnie. To było naprawdę cudowne uratowanie, tak jak i moje od
bomby. Postanowiliśmy się wobec tego prędko pobrać. Tymczasem, chodząc na puste rumowisko
na Czackiego, pewnego dnia zobaczyłam, że na wąskim trawniczku wzdłuż chodnika są świeże
groby. Był to grób Elżuni, wykopanej z piwnicy. Jeszcze jedna sprawa nie do pojęcia, nowy ból.
Dotąd wierzyłam, że w tej gmatwaninie faktów, spraw, nowin, bieganinie obłąkanej, braku ko-
munikacji, braku sposobu odszukania się, gdzie przypadek był jedyną możliwością porozumienia
się - znajdę pewnego dnia państwa Wilderów, zobaczę Elżunię, jej bratową Halę, jej matkę i
dziecko.
Elżunia, starsza pani i malutki chłopczyk leżeli teraz w płytkich rowkach, z tabliczkami z nazwi-
skiem, wetkniętymi w kruszącą się, marznącą ziemię. Wszyscy polecieli z tą pierwszą bombą, któ-
ra przeszła przez łazienki aż do piwnicy, w ten tłum tam siedzący, zabierając Elżunię, dziecko w
ramionach babci, a ja zostałam na progu, na skraju oberwanej podłogi, belek i wiszących odłamów
gruzu. Hala Wilderowa zrobiła jak i ja krok, ale w stronę łazienki, a ja na zewnątrz, ona szła do
swojej matki, a ja do swojej. Była ciężko ranna. Państwo Wilderowie nie zostawili na gruzach żad-
nej wiadomości o sobie, trochę później odnalazłam ich na Żoliborzu. Czuła, dobra, niewinna, z
najcieńszego materiału zrobiona Elżunia, zawsze jakby trochę przezroczysta przez tę fizyczną
złocistość - czym jest teraz? W nocy budzę się, myślę o tym grobie tam w ciemności. Często teraz
jeździmy do Konstancina. Wyszło rozporządzenie, w tysiącu innych nakazów, zakazów, gróźb,
nowych praw i ustaw, że nie wolno mieć aparatów radiowych, pod karą śmierci, oczywiście.
Przyjechał Włodek Socha i przewieźliśmy do Konstancina nasze radio warszawskie i ciotki Anieli.
W przybudówce domu, pod mieszkaniem Władka była mała piwniczka. W jej ścianie wykuliśmy
wielką dziurę przy schodkach i wtoczyliśmy tam, pod podłogę ich - Sochów - mieszkania, beczki,
wewnątrz wyłożone słomą, w których były radia. Dwa nasze philipsy, warszawski i konstanciń-
ski, aparat ciotki Anieli i Władka. W następne beczki, wyłożone także warkoczami ze słomy, a z
zewnątrz wysmołowane, weszły cztery skrzynki rękopisów ojca. Kiedyśmy się tymi sprawami
zajmowali, przybiegł do nas pan Wacław Gąsiorowski, który tu stale od lat mieszkał w willi
„Ukrainka”. Byłam kiedyś u nich i widziałam piękną kolekcję starej polskiej broni, zebraną przez
nich w ciągu długich lat. Pani Asta Gąsiorowska, szalenie miła Dunka, jego żona, bardzo mamę
lubiła. Lubiłyśmy ją i my, mówiła wesoło, szybko, ale takim językiem, który nie był ani duńskim,
ani polskim. Pan Wacław Gąsiorowski, wójt Konstancina, mógł spodziewać się wizyty Niemców,
a właśnie wyszedł zakaz, pod karą śmierci, oczywiście, posiadania jakiejkolwiek broni i nakaz
natychmiastowego jej zgłoszenia i oddania. Powiedzieliśmy mu wesoło, co tu się właśnie robi, i
zaraz Władek Socha razem z nim przywiózł na taczkach całą tę kolekcję. Ślicznie zabezpieczoną i
opakowaną broń, szable, miecze, rapiery, szpady, pistolety i Bóg wie co jeszcze poukładaliśmy w
kolejnych beczkach i wtoczyli pod podłogę. Potem ściana została zamurowana, pobielona, schod-
ki oczyszczone, a w sercu nareszcie poruszyło się coś pogodniejszego, bo sprawa opieki nad ręko-
pisami i niepokój o nie nie dawały mi spać. A dookoła sprawy niepojęte. Aresztowany profesor
Kot Krzeczkowski, aresztowany profesor Henryk Kołodziejski. Chodzimy do pani Romany, ona
wspaniała, dzielna i głucho zrozpaczona. Coraz głośniej mówi się, że będzie stworzone getto -
zamkną tam naszych przyjaciół? Wychodzi rozporządzenie o przedsiębiorstwach żydowskich.
Księgarnia i drukarnia, i składy na Starym Mieście są objęte tym zarządzeniem. Po naradach z
panią Janiną Mortkowiczową, Miriamem, panią Marią Dąbrowską, Lorentowiczem, zostaje zde-
192
cydowane, że trzeba ratować wydawnictwo, ludzi w nim zatrudnionych, autorów z nim związa-
nych i ogromny majątek materialny - składy, dom, kruda, książki, papier, matryce - przepisując
całe przedsiębiorstwo na mamę. Zostaje spisany w Hipotece akt prawny, antydatowany o trzy
lata, przekazujący mamie cały majątek ruchomy i nieruchomy, prawo dysponowania nim i zleca-
jący objęcie przez nią stanowiska kierownika księgarni „A. Żeromska Buchhandlung und Antiqu-
ariat -Blumenstrasse 12”. Całe to przedsiębiorstwo zostało mamie przekazane za długi, pozosta-
wione przez Mortkowicza, co było bardzo ściśle opisane w akcie prawnym, całkowicie fikcyjnym,
wystawionym przez rejenta w Hipotece. To znaczy, długi nie były fikcyjne, ale cała reszta tak.
Mama nie była nawet w części przygotowana do objęcia tej funkcji, ale musiała to zrobić.
Księgarnię trzeba było otworzyć, pracowników zatrudnić, bo musieli z czegoś żyć, a przede
wszystkim musieli posiadać tzw. Arbeitskarte czy Erlaubniskarte, która chroniła w pewnej mierze
podczas ulicznych zatrzymań albo rewizji. Pani Mortkowiczowa przestała przychodzić do księ-
garni do swojego gabinetu za sklepem, co było dla wszystkich nadzwyczaj przykre, ale nie było na
to rady. W pałacu Brhla zaczął funkcjonować Abteilung Propaganda, zwierzchnia władza
wszystkich księgarń. Na jego czele stanął Niemiec, który przed wojną był podobno lektorem języ-
ka niemieckiego na Uniwersytecie Lwowskim, a teraz był panem życia i śmierci - Dietrich. Wyszło
przez niego ogłoszone rozporządzenie o zapisywaniu się na listę wszystkich w Warszawie mala-
rzy, rzeźbiarzy i grafików. Niektórzy zgłosili się.
Błogosławieństwem dla mamy, dla księgarni i dla wszystkich od księgarni zależnych autorów
okazał się pan Henryk Nikodemski, księgarz z Katowic, który znalazł się z rodziną w Warszawie
w wyniku wielkiego wrześniowego exodusu ze Śląska. Zaproponował swoją pracę w księgarni i
przejął na siebie zaraz wszystkie najcięższe obowiązki, kłopoty i nawet niebezpieczeństwa, któ-
rym mama nie podołałaby na pewno. Był silny psychicznie i fizycznie, miał niebieskie niewinne
oczy, na które wielu dało się nabrać, był nieczęsto spotykanym typem Polaka - uczciwym i spryt-
nym równocześnie. Księgarnia zaczęła iść swoim trybem i okazała się nadzwyczaj potrzebna lu-
dziom w tym okropnym czasie. Nie tylko książki, ale reprodukcje i albumy służyły wtedy do od-
zyskania jakiej takiej równowagi. Przychodziły osoby wynędzniałe i oberwane i pytały, zastrzega-
jąc się, że nic nie kupią, czy mogłyby popatrzeć na malarstwo hiszpańskie albo album impresjoni-
stów, albo fotografie rzeźby greckiej. To były powroty do życia, odnajdywanie swoich miłości,
upewnienie się, że świat istnieje. Niemcy bardzo prędko zrobili kilka czystek w księgarni i skła-
dach, wyciągnęli wszystkich autorów żydowskich i bardzo wielu innych i zamknęli te zakazane
książki w drukarni pod naklejonymi na drzwi pieczęciami z gapą. Trzy specjalnie książki były
wściekle tropione po księgarniach: „Wiatr od morza” Żeromskiego, „Na tropach smętka” Wań-
kowicza i „Ziemia gromadzi prochy” Kisielewskiego. Zostali inni, którzy tymczasem szli jak wo-
da. Ja wtedy jakoś nie mogłam czytać, a ojca książek nie mogłam po prostu wziąć do ręki. Nie
wiedziałam nawet, dlaczego tak się stało, jakbym była czemuś winna, gdzieś było jakieś uczucie
zawiedzionej wiary i straszny smutek. Przebeczałam całą noc po wiadomości, że Niemcy prze-
mianowali Gdynię na Gotenhafen. Naszą Gdynię, jego Gdynię, gdzie każdy kamień, każdy frag-
ment portu był przez niego wymyślony, zanim powstał naprawdę. Te ciosy, upokorzenia, policzki
spotykały nas co dzień, co godzina, a wszyscy jeszcze byli słabi, rozbici na kawałki. Coraz głośniej
mówiło się o utworzeniu i zamknięciu getta. Pani Mortkowiczowa nie powinna była zostawać w
swoim mieszkaniu na Starym Mieście w drukarni, wszyscy ją tam znali, Hankę też. Po naradzie i
dokładnym wypisaniu możliwych miejsc, doszliśmy wszyscy do wniosku, że najlepszym miej-
scem będzie Żbikówek, mały mająteczek - resztówka doktora Zielińskiego, ojca Bronka. Ten dwo-
rek był wydzierżawiony siostrom niepokalankom, leżał na uboczu, na bagnistych łąkach i rozle-
193
wiskach Utraty, otoczony drzewami, niezbyt daleko od osady Żbików, a ten z kolei blisko Prusz-
kowa.
Dostać się tam nie było bardzo trudno, a siostry zgodziły się z łatwością. Mała Joasia, córeczka
Hanki, umieszczona została w jakimś klasztorze. Mama zobowiązała się odwiedzać panią Janinę i
przywozić od czasu do czasu Joasię. Utrzymanie zapewniały dochody z księgarni. Co miesiąc pan
Nikodemski z mamą obliczał część sum wpływających do kasy i dzielił ją na cztery równe części.
Jedna zawożona była do pani Janiny, jedna do pani Róży Beylinowej, która z Karolą, Stefą i ma-
łym Pawełkiem mieszkała w Milanówku, jedną otrzymywałyśmy my, a jedną pan Henryk Niko-
demski. Pozostałe sumy, główna ich część szła na opłacenie personelu, podatki i pomoc autorom,
związanym z wydawnictwem od dawna. Po pensje te przychodziła pani Maria Dąbrowska, Staff,
pani Strugowa, Brzechwa i wiele innych osób. Powoli ta sprawa księgarni rozwijała się, pomimo
niezliczonych utrudnień, kontroli, konfiskat, coraz innych przepisów i zakazów. Odpierał te
wszystkie sprawy, załatwiał je lub obchodził nasz błogosławiony, spokojny i dowcipny pan Hen-
ryk Nikodemski. Po przeprowadzce pani Janiny zamieszkał z rodziną na pierwszym piętrze dru-
karni na Rynku 11. Był w ten sposób blisko składów, miał oko na wszystko, co się tam i w księ-
garni działo, a równocześnie mieszkanie nasze na Brzozowej było stamtąd o dwa kroki. Stare Mia-
sto zaczynało się zmieniać, niewiele, ale zawsze.
Zniknęli Żydzi, ich małe odwieczne sklepiki, tak dobrze znane.
Rodzina szewca z Celnej, która hodowała cudowne bucharskie koty. Delikatna osoba, która łapała
oczka w pończochach w kamienicy Piotra Skargi na rogu Celnej. Także z Celnej zniknął tajemni-
czy stolarz Jóźko, który robił nam z Marysią blejtramy i ramy, badacz Pisma Świętego. Dla zdrow-
szego powietrza wymyślił sposób zabudowy Polski w pasy. Pas domów i pas lasów, pas domów i
pas łąk, i tak od Bałtyku do Tatr. Bałyśmy się go trochę, bo był to wariat, ale stolarz świetny. Za to
na rogu Celnej i Rynku rzeźnik od zawsze nam znany zrobił się folksdojczem, a jego dwaj syno-
wie, nasi rówieśnicy, ukazali się pewnego dnia w żółtych mundurach NSDAP. Mieszkałyśmy po
trosze to tu, to tam, bo jeszcze coś się tam podstemplowywało i naprawiało na Brzozowej. W po-
łowie listopada odbył się mój ślub z Bronkiem. Dawał go nam ksiądz prałat Kempiński w Kate-
drze, przed cudownym Chrystusem w Kaplicy Literackiej, w bocznej lewej nawie. Ślub trwał pie-
kielnie długo, bo matka Bronka zażądała mszy rzymskiej. Po ślubie odbył się obiad weselny u
teściów na Wilczej, gdzie zamieszkali po zbombardowaniu ich mieszkania na Hożej. Przyjęcie
składało się z zupełnie wigilijnej ilości ryb, bo mięsa nie było wcale można dostać. Zaraz potem
pojechaliśmy w podróż poślubną do Konstancina, do domu. Było tak okropnie zimno, że trudno
było wysiedzieć, pomimo że Helenka Sochowa co rano przychodziła palić w piecach. Paląc opo-
wiadała nam wesoło o ostatnich napadach bandyckich w okolicy. A to kościelnego, a to kogoś z
apteki, a to kogoś ze straży ogniowej bandyci zabili poprzedniej nocy.
„Uciekał nawet, uciekał, ale został na płocie” - mówiła żywo, a na mnie skóra cierpła przy każdym
nie rozpoznanym odgłosie w nocnym, pustym domu. Drugim inconvenient tego miesiąca mio-
dowego był Feluś Socha. Miał siedem lat i bardzo nas lubił. Prawie zawsze, kiedy zamykaliśmy się
już w pokoju, miłym i nagrzanym, gdzieś spod łóżka, zza szafy czy z parapetu okna pod firanką
rozlegał się jego zapraszający do zabawy głosik: „A gdzie ja jestem?” Poskładaliśmy trochę po-
ślubnych wizyt w okolicznych willach. Przede wszystkim poznaliśmy mieszkańców willi „Julia” -
rodzinę pastora Machleida. Jego młodszą córkę Krysię i jej męża też niedawno poślubionego,
Krzysztofa Henisza, znałam dawniej z Akademii Sztuk Pięknych, którą oboje kończyli. Ale panią
pastorową, Krystynę z domu Ulrych, i jej starszą córkę Halinę Herse poznałam dopiero teraz i
194
gorąco polubiłam. Pani Krystyna była tak bardzo miła, elegancka i dowcipna w sposób zupełnie
wyjątkowy, że każdy musiał się nią zachwycać. Halina Hersowa, której mąż Jan był gdzieś w woj-
sku we świecie, okazała się niezwykłym zjawiskiem, rajskim ptakiem, jak mówiła mama, a pastor
mówił podobno do pastorowej surowo: „Czyś ty jej nie miała czasem z księciem Monaco, moja
Krysiu?” Halina była prześliczna, delikatna jak profile na medalach Pisanella i w jakiś zabawny
sposób nie do życia. Mówiła mi serio: „Ja wiem, że Pan Bóg mnie teraz będzie karał, bo jak miesz-
kałam w hotelu „Negresco”, to zamiast grzać rurki do włosów na pastylkach „meta” w maszynce
spirytusowej, a tę „metę” było wstrętnie czuć, ja zapalałam w tej maszynce perfumy Guerlaina”.
Halina miała dwie córki, Jolę i Tereskę, ale sama była bardziej bezradna niż one. Byli jeszcze w tej
willi ukochani Jańciowie, ogrodnicy, i Mańcia gosposia, wszyscy się tam wzajemnie ubóstwiali.
Poznaliśmy też bliżej państwa Pratkowskich, panią Paschalską, wszystkie te osoby znała mama
już dawniej, ale teraz chciałam im pokazać Bronka, więc ciągle gdzieś byliśmy na herbatkach, któ-
re powoli przestawały być herbatami, a zaczynały być parzonymi obierzynami z jabłek albo che-
miczną substancją o nazwie „Herbol” czy „Herbatol”, kupowaną w buteleczkach. Pewnego wie-
czoru przyszedł do nas pułkownik Glabisz, który od jakiegoś czasu znikł z Warszawy. Ukrywał
się gdzieś tu w Skolimowie i miał zamiar przeprawiać się na Węgry. Przychodził często, zawsze
tak, żeby go Władek Socha nie zobaczył. Ale któregoś wieczoru Władek wszedł do nas nie pro-
szony i powiedział: „Pan pułkownik już nie może wracać do siebie, bo się o pana pułkownika
Niemcy pytali”. Przenocował, pożegnał się i poszedł, nie widziałam go więcej.
Po powrocie do Warszawy zamieszkaliśmy na Brzozowej, Bronek zajął wielki salon, wróciła do
nas Halina, tylko Bibcia nie było.
W połowie grudnia Niemcy rozstrzelali w Wawrze grupę ludzi, pierwszą egzekucję przeżyliśmy
jak ciężką chorobę. Uczyliśmy się dopiero naszego życia w Generalnej Guberni.
Zaczęły się wielkie zimna, kaloryfery nie grzały.
Odmroziłyśmy sobie obie z mamą ręce w mieszkaniu, sine i popękane palce bolały. Zaczęłam pi-
sać dziennik, wszystko, co zdarzyło się każdego dnia. Ceny, plotki, prawdy, dowcipy, zdarzenia
śmieszne i straszne. Odkryłyśmy, że nie możemy żyć bez psa, Bronek też zawsze psy miał, więc
kiedy aktorka, pani Gorczyńska zaproponowała nam czarnego jak kruk spaniela, suczkę, przyjęli-
śmy ją do domu czule, jak zawsze każde stworzenie. Ale to nie był pies, to był pies - świnia. Dała
się zaraz każdemu we znaki, gryzła nas i wszystko dookoła, nigdy nie załatwiła się na spacerze, a
zawsze w domu, nigdy się nie przytuliła ani nie dała przytulić. Bronek wsadzał w jej kupy rozsia-
ne po mieszkaniu wysokie patyczki z karteczkami z napisem „Attention, danger de merde”. Imię
też miała nieszczęśliwe, może to i z tego było, nazywała się Gaida, tak jak ten włoski minister od
siedmiu boleści. Kiedy zaczęła sikać po fotelach, oddaliśmy ją na krypę na Wisłę, gdzie podobno
czuła się doskonale. Chodziłam z Bronkiem do Biblioteki Publicznej, zbierał tam materiały do
swego odczytu czy referatu, który przygotowywał do wygłaszania na wieloosobowych zebra-
niach w domach prywatnych. Podobne zebrania odbywały się często i w wielu mieszkaniach. Raz
był to odczyt, raz koncert, raz recytacje poezji. Odczyt Bronka był na temat przyszłych układów i
stosunków z Anglią. Bardzo to było ciekawe i słuchałam tego wielokrotnie z zainteresowaniem.
Trzeba było jakoś zabezpieczyć się, więc Bronek przyjął posadę w biurze fabryki papy dachowej
na Pradze. Ta fabryka prowadzona była przez ojca Wandy do spółki z panem Borkiewiczem. Ja
zostałam ekspedientką w księgarni na Mazowieckiej. Nie spodziewałam się, że ta praca tak mnie
wciągnie i że się tak do niej zapalę. Grono kolegów ekspedientów, pracujących tam już od dawna,
przyjęło mnie mile, choć dziwne im się musiały wydawać niektóre moje zachowania. Każdego
klienta witałam zza lady wylewnie i serdecznie, jak znajomego i gościa. Kiedy jakiejś książki nie
195
było u nas, natychmiast podawałam adres innej księgarni, gdzie taką książkę widziałam. Kiedy
klient wybrał już coś sobie, mówiłam mu poufnie: „Niech pan tego nie bierze, ja to czytałam, to
głupie i nic niewarte, a w dodatku drogie. Niech pan kupi tę, jest śliczna, naprawdę, i tańsza o
wiele”. Kiedy ktoś chciał oglądać reprodukcje malarstwa, wygłaszałam młodzieńcze oceny, pew-
na swego po moich muzealnych podróżach i ukończonej historii sztuki. Kiedyś długo męczyłam
się z dwiema paniami, proponując im to malarstwo hiszpańskie, to angielskie, wynosząc i prze-
rzucając coraz to inne albumy i teki reprodukcji. Ale te panie grymasiły, nic im nie pasowało do
tego, co już u siebie miały. W końcu zmęczona zapytałam, do czego dobierają to malarstwo i jaki
jest tamten obraz, bo wszystko było nie takie, za duże albo za małe. „To jest plama na ścianie” -
powiedziały. Innym razem przyszedł pan i rozłożył szeroko ręce, przystawiając się tak do półki z
książkami. „Proszę tyle” - powiedział. Zamiast sprzedać mu te trzydzieści parę egzemplarzy jed-
nej książki, które miały wypełnić półkę w jego mieszkaniu, dobrałam mu ładną biblioteczkę i
mam nadzieję, że ją kiedyś przeczytał. Ta nadzwyczajna i niespotykana dbałość o klienta okazała
się jednak słuszna, bo wiele razy przychodzący do księgarni chcieli być obsłużeni tylko przeze
mnie. Nie paliłam też nigdy papierosa w ich obecności.
Składy na Starym Mieście były opieczętowane, ale te książki właśnie szły najlepiej, które zostały
tam zamknięte.
Toteż pieczęcie na drzwiach wytarły nam się doszczętnie od ciągłego odklejania i przyklejania.
Samego „Wiatru od morza” sprzedałam niezliczoną ilość egzemplarzy. Bałam się oczywiście, więc
kiedy ktoś przechylony przez ladę szeptem pytał mnie o tę książkę, wzdychałam, wlepiałam w
niego oczy i wyznawałam mu, co przeważnie wiedział, że to tatuś napisał, że nie wolno jej sprze-
dawać, że ja akurat mam dwa egzemplarze swoje, że jeden mu sprzedam, ale że nie przeprowa-
dzę pieniędzy przez kasę, bo to nasza prywatna transakcja na lewo. To było oczywiście kłamstwo,
pieniądze do kasy wpłacałam, ale w razie wpadki ja tylko byłabym odpowiedzialna. Trzeba po-
wiedzieć, że biegłam tam na Mazowiecką do księgarni zawsze z nową ciekawością ludzi, którzy
przyjdą, spraw, które się będą tego dnia rozwijać, rozmów i atmosfery, zapachu, widoku malar-
stwa, które powoli zaczęło mnie z dawną siłą zachwycać po tej śmierci pamięci, którą był wybuch
wojny, oblężenie i rok po nich. Po dawnemu beczałam w nocy na myśl nagłą przy obudzeniu o
tym, co się z nami stało. Ta myśl nieustanna, nawet we śnie, zjawiała się na moment przed obu-
dzeniem i czyhała, żeby wyskoczyć jako pierwsza i napełnić pamięć rozpaczą. Ale dzień był tak
wypełniony nieustannymi zabiegami o wszystko, pracą w księgarni, wściekłością na Niemców,
nowymi dla mnie sprawami małżeństwa, czekaniem na jakąś jaśniejszą wiadomość, nie wiadomo
skąd mającą nadejść - że dopiero wieczorem schodziliśmy się w domu. Czasem nie było światła i
wtedy przy lampie karbidowej Bronek czytał nam głośno „Trylogię”, mama stawiała pasjansa, a ja
robiłam na drutach swetry dla mamy albo dla Bronka. Bronka bardzo kochałam i pewnie z miłości
zrobiłam mu w swetrze rękawy dwa razy dłuższe niż ręka. Ale on nie dał ich spruć, tylko odwijał
z powrotem aż po pachy. Taka lampa karbidowa była w życiu rodzinnym miłym, ważnym, ale
nieobliczalnym stworzeniem. Cicho mruczała, wydawała dziwny, ale nie niemiły zapaszek, dość
jasno świeciła, ale mogła nagle wybuchnąć i o tym nie można było zapominać. Mrozy trwały
przez całe tygodnie, aż w końcu ktoś poradził nam, żeby sobie sprawić piecyki trocinowe. Był to
duży bęben blaszany wysokości ponad metr z popielnikiem i rurą wpuszczoną do wentylatora w
ścianie. Stał gdziekolwiek, na niewysokich nóżkach. W środku tego bębna umocowywało się bla-
szaną rurę z rączką u góry. Dookoła rury wsypywało się parę kubłów trocin, twardo je ubijając
drewnianym klocem i trochę trociny skrapiając. Potem wyciągało się ze środka rurę, po której zo-
stawał w ubitych trocinach okrągły luft. Wystarczyło od dołu zapalić kawałek gazety, aby trociny
wokół luftu zatliły się i przez 24 godziny piecyk siał rozkosznym ciepłem i ślicznym zapachem
196
płonącego drewna. A jeszcze na jego wierzchniej klapie stawiało się gorącą wodę, miednicę, pa-
rzyło się herbatę, a byli tacy, którzy całe obiady sobie na tym skarbie gotowali. Jeden taki stał w
stołowym, jeden u mamy, a jeden u Bronka. Halinka uwielbiała w tych piecykach palić, ubijała z
furią trociny i przemawiała czule do ognia i „cugu”. Paliło się też w wielkim kominku w salonie,
czyli u Bronka, ale tylko kiedy przychodzili goście, dla szyku, mimo wszystko. Moc było wtedy u
nas młodzieży, bo odnajdywali się koledzy Bronka z wojska i z wojny, moi niektórzy stareńcy, ale
niewielu. Adam Zawadzki, mój kuzyn, zginął w obronie Warszawy. Zygmunt Gosieniecki, wzięty
do niewoli przez bolszewików, został wywieziony gdzieś na wschód, inni zaginęli, inni odzywali
się powoli z obozów jenieckich. Zginął także Andrzej Rubinroth, kochany kolega. Śmierć stoi koło
nas tak blisko - codziennie znajome nazwisko zatrzymuje nas na moment, umarł Jan Lorentowicz,
mój opiekun prawny, umarł Kazimierz Przerwa-Tetmajer, umarł profesor Kot Krzeczkowski. Od-
dano go pani Romanie, połamanego na kawałki podczas badań w Gestapo, ale przynajmniej
umarł w domu, przy swoich.
Coraz zimniej, coraz okropniej. Żydom każą nosić gwiazdy na opaskach i zacieśniają ich na nie-
których tylko ulicach. Nie wolno piec ani sprzedawać białego pieczywa. Nie ma wody, bo z po-
wodu mrozów pękają rury. Marysia Skoczylasówna-Leszczyńska ma niedługo rodzić, ale na co to
dzieciątko tu przyjdzie, jak będzie się chować w tej rozpaczliwej sytuacji? Stefan Leszczyński
wpada do księgarni co jakiś czas, kupuje stertę książek i cicho mówi mi: „Nie mów nic Marysi, ja
to zaraz postawię na półce i powiem, że dawno kupione”. Często widujemy się, jeśli mróz nie jest
za wielki. Basia Lisowska sprzedaje jakieś ciastka w „Caf’ Clubie” na górze. Zaczęły się otwierać
tu i ówdzie kawiarenki, gdzie rozmaite panie przynoszą swoje wypieki, najbardziej domowe i
smakowite, wyrabiane z dawnych zapasów albo z produktów przywożonych spoza Warszawy.
Przydziały na niemieckie kartki są żadne. Trochę cukru, obrzydliwe powidła z buraków, jakiś
tłuszcz w znikomych ilościach. Jedliśmy mało. Na obiady chodziłam do teściów, tam spotykałam
się z Bronkiem, który wracał z pracy później, a potem szliśmy do domu na Brzozową. Przepada-
łam za doktorem Zielińskim, ale dziwną nudą napełniała mnie moja cnotliwa i bogobojna teścio-
wa. Rozmawiałyśmy bez końca o cenach, kartkach, kuchcie-złodziejce, leniwym stróżu. Poprosi-
łam ją w końcu, żebym mogła coś robić, czytać nie mogłam, bo to byłoby niegrzecznie, więc dosta-
łam od niej do prucia jakąś starą bundę myśliwską doktora czy Bronka. Te kilka długich, nudnych
godzin w środku dnia to była udręka. Z trudem opuszczałam księgarnię, żeby tam iść, a jeszcze
trudniej mi było, kiedy zaczęłam trochę malować. Zamieniałam się wtedy godzinami z którymś z
kolegów w księgarni i zostawałam rano w domu, chociaż zimno było stać przy ogromnym balko-
nie, przez który ciągnęło lodem od zamarzniętej Wisły i dalekich przestrzeni za nią. Malowałam
wtedy sporo portretów. Panią Polę Gojawiczyńską, która mieszkała w oficynie naszego domu i
którą lubiliśmy bardzo, mimo jej córki Wandzi. Portret był dobry, podobny, pani Pola siedziała z
przechyloną na bok głową i z nieodmiennym papierosem w palcach. Paliliśmy wtedy wszyscy,
mama, Bronek, ja - nie można się było bez tego obyć. Jakiś gdzieś krzyk czy strzał, ktoś biegnie - a
wszyscy łapią pudełka z papierosami, zapałki, czym prędzej zaciągają się, a potem dopiero roz-
glądają się w sytuacji. Były wtedy jakieś paskudne papierosy niemieckie - haudegeny albo m”ve,
które kupowało się od handlarzy na ulicy. Ale najczęściej paliliśmy papierosy robione w domu.
Jedno pudełko z gilzami, drugie z tytoniem, maszynka z patyczkami do upychania i całymi wie-
czorami robiłam to dla całego otoczenia. Potem zaczęliśmy zamawiać te domowej roboty papiero-
sy u pań, które przynosiły cały zapas na miesiąc i tylko z tego żyły. Bibułka była dość cienka, tek-
turowa tutka żółta, a tytoń jak tytoń, dał się palić, choć mówiło się, że nie jest to przedni turecki, a
raczej tylny koński.
197
Już zimą pojechaliśmy z Bronkiem do jego przyjaciół z wojska, młodych panów Sobańskich, do
Guzowa. Obaj wyszli z wojny cało i mieszkali tam razem z ogromną rodziną, ojcem Feliksem,
babką i wielką ilością sióstr. Śliczny pałac stał na wielkim trawniku, który ciągnął się daleko, aż do
alei wjazdowej.
Opowiedziano nam tam, że podczas oblężenia Warszawy we wrześniu kwaterował w Guzowie
sztab armii niemieckiej i mieszkał tu przez kilka dni Hitler. Zaraz za wielkim tarasem, na który
wchodziło się z podjazdu dwoma skrzydłami pięknych schodów, była wielka, wysoka na dwa
piętra sala jadalna. Dokoła stołu stały bardzo stare krzesła z prostymi wysokimi oparciami i obi-
ciami z tłoczonej i barwionej skóry. Na oparciach był herb Sobańskich. Każdy z oficerów sztabu
niemieckiego wyciął sobie na pamiątkę taki herb brzytwą czy żyletką, zostawiając w oparciu białe
puste okienko. Kiedy zrobiło się zimno, z parku za pałacem, połączonego z lasami, wyszły pod
pałac, pod te schody, na wpół oswojone stada jeleni, łań i danieli. Były głodne, nie dokarmiono ich
w porę tej zimy, więc podeszły do ludzi. Wtedy Niemcy wystawili na taras karabiny maszynowe i
zapolowali z góry.
Pewnego dnia przyszedł do pana Feliksa Sobańskiego wysoki rangą oficer, przedstawił mu się
jako graf jakiś tam i wywiódł w doskonałej francuszczyźnie swoje pokrewieństwo z gospodarzem.
Ubolewał nad fatalną sytuacją, w jakiej się obaj znaleźli, skarżył się na niski poziom umysłowy
swoich kolegów, na swoje osamotnienie, i prosił o pozwolenie odwiedzenia kuzyna od czasu do
czasu. Pan Sobański niechętnie zgodził się na wizyty niemieckiego intelektualisty, ale trudno było
odmówić. Gość, zawsze po francusku, opowiadał o swoich zainteresowaniach i zbiorach. Były to
stare szkła, pasja jego życia. Państwo Sobańscy mieli także swoje zbiory, które Niemiec z zachwy-
tem i znawstwem oglądał. Pewnego dnia zapytał, czy mógłby na pamiątkę tej znajomości wziąć
sobie jedną sztukę z serwantki. Pan Sobański zesztywniał i zimno powiedział, że w sytuacji, w
jakiej się znajdują, nie może przeszkodzić gościowi, zwycięzcy, w zabraniu nawet całej kolekcji.
Oficer podziękował i prędko sprowadził paki, trociny, wiórki, żołnierzy do pakowania, i zabrał
wszystko co do jednej sztuki.
Przyjechaliśmy do tego z lekka ogołoconego pałacu, za to pełnego rodziny, kuzynów, dalszych
krewnych i rozmaitych bezdomnych osób z Warszawy. Trzeba powiedzieć, że były to same bar-
dzo piękne nazwiska. Bronek miał dla nich wygłosić swój odczyt „Anglia a Polska”, więc zjechało
się z tej okazji jeszcze więcej gości. Było już popołudnie, ale wszyscy czekali na księcia Janusza
Radziwiłła, który miał przyjechać z niedalekiego Nieborowa. Popatrywaliśmy ciągle w daleką,
coraz bardziej niebieską zimową perspektywę wjazdowej alei. Wreszcie zobaczyliśmy lecące nią
sanie. Okrążyły wielki podjazd i stanęły przed tarasem, konie posiwiałe od mrozu szarpały gło-
wami. Służący zeskoczyli z sań i odrzucili wielką skórę wilczą, przypiętą do poręczy. Książę Ja-
nusz Radziwiłł wyskoczył z sań, wbiegł na schody i wszedł szybko przez wielkie, szklane, otwarte
przed nim drzwi razem z kłębem mroźnego powietrza. Miał wielką okrągłą futrzaną czapę, roz-
wiane długie do ziemi futro, mufkę na rzemieniu, zwisającą luźno na brzuchu, i miękkie wysokie
buty.
Przebiegł między dwoma szeregami oczekujących go, machając ręką w przepraszającym za spóź-
nienie geście, z miłym uśmiechem i słowami tłumaczenia. Miałam wtedy przez chwilę bardzo
dziwne uczucie, sama do siebie powiedziałam: „Oto widziałaś scenę z „Popiołów”, obraz z prze-
szłości, ostatnie mgnienie kończącej się epoki, widok, który nigdy się już nie powtórzy, polski czas
miniony, ta aleja, konie, sanie, ta piękna polska osoba”. Zostaliśmy w Guzowie kilka dni, ale po-
tem mniej nam się tam już podobało, bo wieczorem tańczyło się, a my oboje obiecaliśmy sobie, że
198
przez czas wojny nie będziemy brali udziału w żadnych zabawach. Tylko pojechaliśmy parę razy
konno, co było prawdziwym szczęściem.
Zresztą nie można mieć pretensji o te tańce, tyle tam było młodzieży. Na Nowym Świecie w ni-
skich domkach naprzeciwko Świętokrzyskiej otwarto biuro rekrutacji ludności polskiej na roboty
do Niemiec. Nikogo się tam nie widzi. Nad wejściem biegnie wielki napis: „Jedźcie z nami do
Niemiec”. Prędko ktoś przemalował słowo „z nami” na „sami”. Coraz więcej aresztowań. Niemcy
robią na ulicach obławy na ludzi, wielka taka łapanka była na Zjeździe podczas okropnego mro-
zu. Wermacht zamyka wyloty ulic na pewnym odcinku i pcha zatrzymanych ludzi do bud, kry-
tych brezentem. Gdzie ich wiozą? Na nasze podwórze przyszła grupka dzieci i śpiewała balladę o
Warszawie:
Dnia pierwszego września Roku pamiętnego Napadł wróg na Polskę Z nieba wysokiego.
Najwięcej się zawziął Na naszą Warszawę. O Warszawo biedna, Tyś jest miasto krwawe.
Byłaś kiedyś piękna, Wielka i wspaniała, Dzisiaj z ciebie kupa Gruzów pozostała.
Lecą bomby z nieba Od wieczora do dnia, Nie ma kropli wody Do gaszenia ognia.
Domy popalone, Szpitale zburzone, Gdzie się mają podziać Ludzie poranione.
Takeś się broniła Przez cztery tygodnie, Pomści Pan Bóg kiedyś Taką straszną zbrodnię.
Nie bójcie się ludzie, Z nami łaska boża, Odbudujem Polskę Od morza do morza.
Była to pieśń najbardziej popularna wtedy w Warszawie.
Chodziły i większe orkiestry, które grały piosenki wojskowe i często „Warszawiankę”, a ludzie
płakali. Spotkała mnie pewnego razu okropna rzecz. Jedenastego listopada byłam po południu,
już o zmierzchu, przy Grobie Nieznanego Żołnierza na placu Saskim. Stali tam ludzie, stawiali
świeczki, kładli jakieś zielone gałązki. Wracałam przez Traugutta do Krakowskiego Przedmieścia.
W połowie ulicy przyczepił się do mnie oficer niemiecki, mówił dobrze i dużo po francusku o
swojej samotności i tym podobne. Szłam coraz szybciej i ogarnęła mnie taka wściekłość i rozpacz,
że zaczęłam płakać coraz głośniej, aż wreszcie odwróciłam się i płacząc trzasnęłam go pięściami w
ten znienawidzony mundur, sztywny pod płaszczem od orderów. Ale odszedł, a ja płakałam aż
do Brzozowej ulicy, jakby mnie ktoś jakąś ohydą umazał. Jak to się długo da wytrzymać, jak zno-
sić myśl o bliskich w więzieniu albo o tych, którzy nagle znikli i nic się o nich nie wie, tak straszna
ilość ludzi w obozach, co dzień nowe aresztowania, rewizje.
W księgarni ciągle nowe, tajemne sprawy, o których ja wiem, ale mama nie, i słusznie, bo ona jest
odpowiedzialna za nas wszystkich. Każdy z pracowników ma coś do przechowania, ukrycia, do-
starczenia, a księgarnia to nie dom i pełno tu zakamarków, szuflad, teczek, półek pod samym sufi-
tem. Wszędzie coś leży, czego nie należy ruszać, chyba żeby przyszła pani w szarym palcie i zie-
lonym berecie, której zaraz należy to dać. Zaczęli się pokazywać w księgarni pierwsi prowokato-
rzy. Przeważnie bladzi, krościaci młodzieńcy, z paczką pod pachą, zawiniętą w gazetę. Po cichu i
w kącie mówili nam, że mają do sprzedania jeden z tych trzech tytułów: „Wiatr od morza”, „Na
tropach Smętka” albo „Ziemia gromadzi prochy”. Że potrzebują pieniędzy, więc wzięli tę książkę
po cichu z domowej biblioteki. Braliśmy wtedy chłopczynę za ramię i podprowadzając go do
drzwi, mówiliśmy dobrotliwie: „Niech pan zaraz idzie na most Poniatowskiego i wrzuci to do
Wisły, to bardzo niebezpieczne nosić się z czymś takim. Tego nie wolno sprzedawać ani kupo-
wać”. Oczywiście ze znajomych pewnych rąk kupowaliśmy te książki dość często. Naloty na księ-
garnie, polskie księgarnie w Warszawie, kontrole i rewizje odbywały się przynajmniej raz w mie-
199
siącu. Dietrich, Grundman albo Kostrzewa, trzy psy z Propaganda AMT, wpadały, szukając zaka-
zanych autorów, map czy publikacji przez nich skreślonych. Pan Nikodemski, a czasem mama
wzywani byli do pałacu Brhla, co zawsze mogło skończyć się źle. W zależności od tego, w jakiej
przypuszczalnie sprawie jest wezwanie, szedł Nikodemski, który znał doskonale niemiecki i
umiał się wykręcać i wykłócać, albo mama, nie znająca ani słowa, nie odpowiadająca na żadne
wrzaski, potrząsająca tylko głową ze smutkiem.
Trzeba było ukryć sporo rzeczy w drukarni na Starym Mieście. Przede wszystkim matryce, a poza
tym maszyny drukarskie i papier, bele wspaniałego papieru, sprowadzanego jeszcze przed wojną
przez Jakuba Mortkowicza. Część tego papieru szła do podziemnych drukarni, które powstawały
coraz gęściej.
Postanowione zostało, że parter drukarni wynajmie się Spółdzielni „Ład”. Potrzebowali oni skła-
du na drzewo, wielkie suche bale pięknego drewna, przeznaczone na meble ładowskie, wielkie
ilości materiałów i tkanin obiciowych i gotowe już meble. Cały ten majdan wniesiony został i roz-
stawiony tak, żeby jak najmniej widać było maszyny i papier. To był parter. Na pierwszym piętrze
mieszkał pan Nikodemski i woźny z księgarni, Pliwka z rodziną, a wyżej już były składy książek i
krudów, skąd czerpało się zapasy do księgarni, legalne i nielegalne. Co dzień mały dwukołowy
wózeczek pchany przez drugiego woźnego, Michała, przywoził do pakamery księgarni potrzebne
książki. Zaczęłam trochę przynosić swoje obrazy do księgarni, ale czekałam na lato, żeby zabrać
się do pejzażu i kwiatów.
To lato, pierwsze wojenne lato, znów trudna do wyobrażenia sprawa. W Konstancinie pełno
Niemców, wybrali sobie to miejsce na mieszkania. Cała Królewska Góra ogrodzona, a i w samym
Konstancinie mieszka Leist i pełnomocnik wojskowy gubernator Fischer. Pierwszy mieszka w
willi państwa Krausharów „Słoneczna” na Batorego, a drugi w tej pięknej rezydencji państwa
Wertheimów, gdzie miały tak dobrze być ukryte rękopisy. Już właścicieli nie ma na świecie. Nasz
dom został tymczasem wytargowany przez Władka Sochę. Kiedy komendant, Niemiec, przyszedł
oglądać cały dom, zachwycił się reprodukcją „Obrzędów” Zosi Stryjeńskiej wiszącą w hallu na
górze. Władek Socha zdjął obraz ze ściany i powtarzając bez przerwy: „oryginal, oryginal” - wrę-
czył Niemcowi, który uszczęśliwiony zwolnił dom z rekwizycji. Więc lato czekało nas w domu i
wśród przyjaciół, to jedno było dobre, o ile piorun nie strzeli w nas wcześniej z którejś strony.
Bronek zaczął znikać z domu i nie chciał nigdy powiedzieć, gdzie idzie. Było to niepokojące i nie-
znośne, a ja byłam na tyle głupia, że podejrzewałam go o najobrzydliwsze zdrady. Wreszcie wy-
śledziłam, że chodzi bardzo niedaleko, na sąsiednią klatkę schodową, do sąsiadującego z naszym
mieszkania na Brzozowej. Wcale nie uspokojona, wydusiłam z niego wreszcie, że nie ma tam żad-
nej cudownej kobiety, tylko rotmistrz Pierwszego Pułku Szwoleżerów, u którego odbywają się
spotkania młodych oficerów, Bronka kolegów, ściąganych przez tego rotmistrza Czyhiryna i wią-
zanych w pewne tajne jednostki wojskowe. Na wszelki wypadek zmusiłam Bronka, aby zaprosił
się tam kiedyś wraz ze mną na herbatkę, żeby tym państwu złożyć sąsiedzką wizytę. To uspokoiło
mnie zupełnie, pan był miły, miał piękne oczy i hodował kanarki, a pani nie zwróciła mojej uwagi.
Więcej tam nie byłam, każde z nas miało w końcu swoje zajęcia bardziej lub mniej jawne.
Zaczęłam pracować w RGO przy rozdawaniu żywności potrzebującym mieszkańcom Starego
Miasta. Ten punkt znajdował się na rogu placu Zamkowego i Świętojańskiej w kamienicy Kościel-
skich. Praca była monotonna, godzinami rozlewałam zupę, bo byłam od zupy. Wielką warzą-
chwią nalewałam na talerz dwa razy - raz z dołu gęste, raz z wierzchu rzadkie.
200
Dopiero teraz dochodzą do nas wiadomości albo szczegóły śmierci ludzi znajomych i bliskich.
Wyjątkowo tragiczna i żałosna była wiadomość o samobójstwie Witkacego. Gdzieś w lasach, w
leśniczówce, kiedy dowiedział się o wkroczeniu do Polski Sowietów i znał postępy armii niemiec-
kiej, poczuł się w tych kleszczach tak nie do zniesienia zgnieciony, że to było jedyne dla niego
wyjście, jedyny ratunek. Tego dramatu jego szalona wyobraźnia nie zdołała objąć ani przetrzy-
mać. Śmierci zjawiają się w naszych dniach wstrząsem i zaraz zapadają gdzieś, chyba, strach po-
wiedzieć - zapominamy o nich, bo idą już inne straszne sprawy, musi dla nich być w naszych
głowach i nerwach, i sercach nowe miejsce, inaczej nie dałoby się zachować, i tak już niepełnej,
normalności. A musimy o nią dbać. Hanka Mickiewiczowa zobaczyła kiedyś, że mam umalowane
usta i paznokcie i bluznęła na mnie falą pogardliwych wymówek. Naturalnie pokłóciłyśmy się
zaraz, jak zawsze, pryncypialnie i nieustępliwie. Kochana Haneczka, zawsze wzbudzała we mnie
chęć wywołania jakiejś zasadniczej awantury.
Dawniej kłóciłyśmy się o Piłsudskiego, a nawet w czasach szkolnych kończyło się to bójką. Teraz
ona uważała, że malowanie paznokci w tych czasach jest niedopuszczalne, a ja przeciwnie, chcia-
łam się trzymać resztek normalności. Wydawało mi się, że trzeba się starannie ubierać wychodząc
na ulicę, a nawet, wstyd to przyznać, perfumy, które miałam zawsze przed wojną, teraz wydziela-
łam sobie po kropli przed wyjściem z domu, bo ten zapach, tak mój i prywatny, chronił mnie jakoś
przed strasznym i obco-nowym światem. Wracałam czasem do domu, kiedy zapomniałam tego
pachnącego, niewidocznego, obronnego pancerza. Po prostu mniej się bałam Niemców, mając
koło siebie ten zapach znajomy, ciepły i pewny. Nazywały się te perfumy „Un Air Embaum’” fir-
my Rigeaud, bardzo starej i trochę niemodnej. Nie bardzo miałam czas na jakiekolwiek przyjem-
niejsze chwile poza wieczornymi posiedzeniami w stołowym, spotkaniami z przyjaciółmi czy cza-
sem spacerem z nowym mężem po zawalonych ulicach, na których przy powoli odgrzebywanych
chodnikach otwierały się w zachowanych parterach sklepiki, a na samych chodnikach trwał od
rana do godziny policyjnej burzliwy, przedziwny i interesujący handel wszystkim możliwym.
Zawsze uwielbiałam targi i bazary i chociaż te nasze obecne warszawskie targi były wynikiem
ogólnej katastrofy, to przyciągały zawsze jednakowo.
Czasem, czasem wchodziliśmy do „Caf’ Clubu” na pierwsze piętro, gdzie została otwarta kawiar-
nia z dosyć dobrą kawą - „Bohema”. Basia Lisowska, Hanka Jaraczówna, znakomity Mariusz Ma-
szyński podawali tam tę kawę, a Regamey i Maklakiewicz grali miłe melodyjki; Bogucki i jego
żona Godlewska, Zosia Sykulska-Szancerowa i inne osoby śpiewały stare piosenki. Były tam także
dwie panie, aktorki, matka i córka. Ta czarująca córka poznała gdzieś jakimś trafem cudnej urody
gestapowca. Opowiadali jej koledzy z „Bohemy”, że była coraz smutniejsza, ciągle płakała, skar-
żyła się rozpaczliwie, że go kocha, a on ją, że on ją biedaczkę obdarowuje częściami złotego zam-
kowego serwisu, a wszyscy patrzyli na tę rozpacz z obrzydzeniem. Rozterka dziewczyny trwała
parę miesięcy, aż spakowała pewnie te prezenty i wyjechała z ukochanym do Rzeszy. I słuch po
niej zaginął. Występowała tam także pewna tłustawa blondyna śpiewająca ospale, z przymknię-
tymi oczami hiszpański tekst:
Ja jestem z Barcelony, Temperament mam szalony, Carmen ol’!
Patrzyliśmy na nią z zachwytem. Przy „Carmen olŠ” podnosiła nad głową powoli zgiętą rękę i tak
zamierała. Kiedyś siedziałyśmy przy stoliku, mama, Basia, ja i pani Życka, znajoma Basi. Ta pani
opowiadała nam szalenie długo swoje piekło oblężeniowe, bo każdy miał wtedy na końcu języka
tę najstraszniejszą swoją historię i na opowiadaniu jej opierały się przeważnie rozmowy towarzy-
skie. My z Bronkiem, którzy uważaliśmy nasze historie wrześniowe za najstraszniejsze, nazywali-
śmy te opowiadania: „piekłośmy przeszli, na słomieśmy spali”. Ale nie było w tym racji, bo
201
wszystkie te przeżycia były na pewno straszne. Więc pani Życka, która nie miała daru lapidarne-
go formułowania zdań i zamykania ich pointą, opowiadała historię ataku woreczka żółciowego
swojego męża, kiedy właśnie Niemcy bombardowali Śródmieście, a nie było innego sposobu wy-
wiezienia chorego, jak na wozie z kapustą. Historia cierpień męża i własnych na tej kapuście za-
brała pani Życkiej tyle czasu, że zauważyłam z niepokojem bezmiernie czułe i wzruszone oczy
mamy wpatrzone w panią Życką. Mama, wiedziałam o tym, potrafiła wyłączyć się zupełnie, nie
odbierając rozmówcy ani na chwilę uczucia, że jest słuchany z największym przejęciem. Kiedy
ostatecznie pani Życka dowiozła na tej furze chorego męża aż do Rembertowa i zamilkła, mama
powiedziała ciepło: „Biedna kobieta, tyle się nacierpiała, ale teraz, mam nadzieję, już ten woreczek
żółciowy jej nie dokucza?” Działy się potem z Basią i ze mną rzeczy nie do opisania.
W tych strasznych czasach, które na nas teraz przyszły, ze wstydem zauważyłam, że czasami na-
pada mnie ochota nie do opanowania wyśmiania się, naśmiania się za to wszystko, śmiechu aż do
gardła, bez powstrzymania. Potrzebny był mi ten śmiech jak woda przy pragnieniu, jak witamina.
Zwłaszcza że skupiały się ze sobą, zbijały w jedno - okropność i śmieszność, bzdura i koszmar. Na
pewno nie był to nerwowy chichot z niczego, ale reakcja na te czasy i potrzeba organizmu.
Chodziliśmy często do pani Romany Krzeczkowskiej, gdzie nadal schodziło się sporo ludzi. Pani
Romana była wysoka, ciężkawa, z siwym koczkiem skręconych włosów i ślicznym w mowie gło-
sem, z tym pięknie wymawianym „ł”. Bywali u niej państwo Kołodziejscy, pani Zofia Małynicz,
szczupła, zgrabna i bardzo „dama”, młody Jan Ekier i jego żona Danuta Szaflarska - ładni oboje i
bardzo, jak my, przywiązani do pani Romany. Ekier grał, ja bardzo lubiłam, kiedy grał Mozarta
albo Bacha, a o wiele mniej, kiedy zmieniał repertuar na romantyków, chyba z tym się już czło-
wiek rodzi, tak jak babcia urodziła się szopenistką. Muzyka była nam wtedy bardzo potrzebna.
Miałyśmy dobry patefon i ładną kolekcję płyt, bardzo dużo muzyki hiszpańskiej, Granadosa
zwłaszcza i Albeniza, a także muzyki ludowej hiszpańskiej, mama te płyty przywiozła jeszcze z
Hiszpanii. Te wieczory z muzyką bardzo były ważne, czekało się na nie.
Godzina policyjna zamykała nas w domu, czasem z gośćmi, którzy by już nie zdążyli do siebie.
Często nocowała ciotka Aniela i wtedy namawialiśmy ją na deklamacje wierszy, z którymi wystę-
powała w ubiegłym stuleciu na wieczorkach artystycznych w Siedlcach, urządzanych przez tę
olbrzymią, rozgałęzioną masę krewnych, powinowatych, przyjaciół i znajomych, w Siedlcach i
okolicy zamieszkałych. Anielcia była „utalentowana”, miała doskonałą pamięć, swadę, dowcip i
temperament i wybierała się nieodwołalnie do teatru. Toteż chcąc nie chcąc pozwalano jej już de-
klamować wiersze bardziej odważne, a nawet frywolne, takie jak ten, który zaczynał się tak:
Z wąsikami wielka bieda, Lecz bez wąsów żyć się nie da.
Potem było mnóstwo figlarnych stwierdzeń, a kończyło się to tak:
Z mężczyznami wielka bieda, Lecz bez mężczyzn żyć się nie da.
Był także inny wiersz, który zaczynał się zagadkowo:
Że wachlarz u Hiszpanki Jest zabójczą bronią - Powiedział Disraeli -
Czasem każde z nas deklamowało jakiś wiersz, a reszta musiała zgadywać, co to takiego. Lubili-
śmy ogromnie te wieczorne zabawy, czasem urozmaicone jeszcze „awanturami” ciotki Anieli.
Ona miała niektóre swoje przekonania o niezłomnej sile i dużo rzeczy w nas ją złościło. Mówiła do
Bronka i do mnie: „Imperia rozpadają się, granice pękają, Europa ginie, a oni ręce myją”.
Istotnie, pod wpływem moich teściów i Bronka-higienisty wystrzegałam się przez pewien czas
wszelkich mikrobów i wirusów z wielką starannością. Ale przeszło mi to, kiedy znalazłam na
202
schodach człowieka nieprzytomnego z gorączki i starałam się go podnieść, posadzić, zaprowadzi-
łam go do Deca, a on wyrzucił go za drzwi i zawiadomił pogotowie, bo okazało się, że roiło się na
tym biednym od wszy i że to był istotnie tyfus, którym straszyli nas Niemcy na każdym kroku.
Bali się tego tyfusu plamistego panicznie. Były wypadki, że ludzie obawiający się rewizji przyle-
piali sobie na drzwiach fikcyjne zawiadomienia o tej chorobie w domu i to ich nieźle chroniło.
Trwają od dość dawna łapanki na ulicach. To są polowania na ludzi, zwyczajne polowania. Wi-
działam dwa. Szłam Krakowskim Przedmieściem i kiedy dochodziłam do Trębackiej, jakiś czło-
wiek złapał mnie za rękaw i wciągnął do bramy po kilku schodkach. Stałam tam na zewnątrz
drzwi i widziałam wyskakujących z bud Niemców, biegiem zamykających wyjścia ulic Trębackiej
i Koziej, przecinających kordonem jezdnie przy pomniku Mickiewicza i dalej przy „Bristolu”. Lu-
dzie zamknięci w tym kwadracie uciekali i zawracali, próbowali przebiec w stronę Dziekanki i
dostać się do Karmelitów. Zaganiani wrzaskiem i psami stawali wreszcie zbitą grupką i, wpychani
do bud przez odwalone z tyłu klapy, odjeżdżali stojąc w ciemnej przestrzeni pod plandeką, świe-
cąc białymi twarzami.
Drugą łapankę zobaczyłam idąc Królewską do Krakowskiego.
Patrzyłam na śliczną fasadę Wizytek, widoczną przez ledwo rozwijające się listki starych lip, które
jeszcze kościoła nie zasłaniały, a tylko dodawały mu miękkości jak widziane przez zielony muślin.
Właśnie myślałam, że można by malować tak przemglony na zielono kościół, z czarnymi pniami
drzew, najbardziej wyraźnymi w tym widoku. Nagle zobaczyłam szeregi pustych bud ustawio-
nych w kwadrat, było ich kilkadziesiąt. Niemcy zamykali jezdnie, leciał stamtąd od razu ten
szczekający wrzask, pojedyncze strzały, warkot motorów. Ludzie z rękami na głowach stali nieru-
chomo i czekali na swoją kolej przy budach, a brzegami tej przestrzeni odbywała się pogoń, ło-
wienie, pościg uciekających i zaganianie ich do środka kotła. Ja z innymi osobami wpadłam na
klatkę schodową domu na rogu Królewskiej i Krakowskiego i do jakiegoś mieszkania, gdzie był
balkon. Właściciele mieszkania błagali, żeby na balkon nie wychodzić, bo ściągnie się strzały, ale
staliśmy tam i patrzyli na ten straszny, nieopisanie straszny i haniebny widok. Wiosenny, chłodny
wiatr przynosił zapach rozwijających się liści.
Niemcy ruszyli na zachód. Czytamy w gazetach o okrucieństwach podczas przemarszu przez
Belgię, powtarza się historia z Wielkiej Wojny. Belgia skapitulowała, Norwegia zawładnięta,
Niemcy zbliżają się do Paryża, co się to dzieje? Ale jest w tym wszystkim jakaś kropla, jakieś ziar-
no żałosnej radości, nie, nie radości, ale uspokojenia, że w końcu nie tylko my, że widać nikt się im
w tej chwili oprzeć nie może.
Wracając do domu, wstępuję zawsze do malutkiego sklepiku na Świętojańskiej, zaraz za Jezuita-
mi. Właścicielką jest pani Rucińska, baba jak piec, z ogromnym brzuchem. Ma w swoim sklepiku
ogórki kwaszone, kapustę w beczkach, jakieś podejrzane cukierki, jabłka i wszystkie najświeższe
wiadomości polityczne z całego świata, z całej Polski, z Warszawy i całej Świętojańskiej. Ja też
mam zawsze swoje, bo wracając do domu zachodzę codziennie do państwa Chowańczaków, wła-
ścicieli firmy futrzarskiej na Krakowskim, w skrzydle pałacu Potockich. Tam w otchłaniach i za-
kamarkach magazynów i przechowalni futer ukryte zostało radio, przy którym dyżuruje kolejno
cała rodzina państwa Chowańczaków, rodzice i dzieci. Więc z babą Rucińską wymieniamy i
sprawdzamy co dzień nasze wiadomości. Ale pewnego dnia wchodząc do niej widzę tuż za pro-
giem rozciągnięte na ziemi jej olbrzymie ciało, wielki brzuch w niebieskim fartuchu i przewrócone
oczy. Cucę ją jak mogę wodą sodową z syfonu. Otwiera wreszcie przytomne spojrzenie i z naj-
głębszą rozpaczą mówi: „Pani, Francja skapitulowała”.
203
Kiedyś, zaraz po wejściu Niemców, kiedy zaczęłam dopiero chodzić po Warszawie, miałam na
placu Zamkowym zupełnie fizyczne uczucie zaciągania się nad moją głową żelaznej klapy, która,
wiedziałam to, pozostanie nade mną tak długo, jak długo zostaną tu Niemcy. Teraz, po upadku
Francji, ta żelazna przykrywa zacisnęła się już do ostatka. Kiedy powiedziałam o tym w domu,
mama podniosła ręce i zaplotła je z tyłu głowy, w tym wiecznym jej, bezwiednym geście rozpa-
czy, i tak spacerowała bez słowa wiele godzin przez ciemny korytarz, stołowy, przedpokój i z po-
wrotem. Było tego dnia i następnych bardzo dużo samobójstw.
Kolega Bronka z Grudziądza i z wojska, młody pan Nakonecznikow-Klukowski, okazał się konfi-
dentem Gestapo.
To lato jest ciężkie, rozpaczliwie ciężkie do przeżycia.
Toczy się nieustająca bitwa powietrzna nad Londynem. Cóż myśleć teraz o muzeach, które tam są,
o ludziach bliskich, kiedy grozi nam stojąca na wprost Anglii armia Hitlera. Jeśli się ruszy i przej-
dzie Kanał, będzie to koniec naszego świata i nieodwołalny koniec nas wszystkich, każdy dzień
może być naszym dniem ostatnim. A tu obok setki tysięcy Żydów zamykają za murami, nam od-
bierają prawo do spokojnej godziny w dzień i snu bez koszmarów w nocy, zabijają nam przyjaciół,
zostawiając nas jeszcze dziś przy życiu, na jak długo? Już rok mija od początku wojny.
Nasz dom w Konstancinie zajęty przez kwaterunek wojskowy niemiecki. Meble, obrazy, wszyst-
ko rozniesione po znajomych, którzy tam jeszcze mieszkają. Panie Machleid i Herse wzięły do
siebie obrazy, portrety ojca, te sześć ślicznych Stanisławskiego pejzaży, a lżejsze meble złożone są
u państwa Pratkowskich i w przybudówce willi „Moja”. U nas pobudowane dwupiętrowe prycze
drewniane pod sam sufit w każdym pokoju. Władek Socha pilnuje jak może. Każą mu rąbać brzo-
zy w ogrodzie do palenia w piecach w zimie. Kiedy daje nam znać, że jakiś kolejny oddział od-
szedł z domu - jedziemy tam zaraz wszyscy troje i szorujemy kwasem solnym łazienkę i wychod-
ki, jakby to mogło zetrzeć ślad Niemców choć trochę. W środku zimy jedziemy tam znów i wi-
dzimy ze zgrozą, że wyrwana jest drewniana szafa w murze na przedstrychu. Przed wyjazdem
stąd, rok temu, mama wyjęła jedną z szerokich desek w plecach tej szafy i wrzuciła między te de-
ski a mur, wpuściła tam pionowo czerwoną safianową teczkę, w której były 734 listy ojca do niej.
Nikt ich nigdy nie czytał poza panią Janiną Mortkowiczową. Tylko jej mama je pokazała. Pani
Janina powiedziała kiedyś do mnie: „Nigdy twój ojciec nic piękniejszego nie napisał”. Wydawało
się, że ta szafa, na głucho umocowana w murze, będzie dobrą osłoną dla teczki z listami. Teraz
ziała w tym miejscu pusta przestrzeń, a listy posłużyły za podpałkę do pieców. Mama powiedzia-
ła: „To jest największa strata w moim życiu. Ale Niemcy zrobili za mnie tę straszną robotę”. Ta
druga zima dla nas samych jest może fizycznie, materialnie łatwiejsza, bo dzięki piecykom troci-
nowym nie marzniemy tak, a okna i balkony sensownie są opatrzone. Aprowizacja kuchni dzięki
cudownie rozwijającej się instytucji szmuglerów jest o wiele łatwiejsza.
Mamy mięso, mleko, jaja i jarzyny. Wszystko to przyjeżdża pociągami z bliższych i dalszych oko-
lic. Bez tych ludzi przywożących do miasta codziennie, w mróz, deszcz, przy nieustannej walce z
polującymi na nich Niemcami, żywność, Warszawa musiałaby zginąć z głodu. Są to baby i chłopy
dzielne i sprytne, dla których nie jest to tylko sprawa zarobku. To jest także jakaś gra, w której
wyobraźnia, odwaga i dowcip dają im przewagę nad bahnschutzami obstawiającymi dworce, tory
i wyjścia ze stacji. Każda jazda do miasta z towarem jest loterią, a sposobów wygrania, wyprowa-
dzenia w pole Niemców, wymknięcia się z łapanki jest nieskończona ilość. Na Dworcu Wschod-
nim Niemcy polowali na ludzi z towarem, z psami. Te psy niemieckie, wielkie owczarki alzackie,
płowe od spodu, a siodłate czarno, z otwartymi pyskami, ziejące na krótkich pejczach, na zawsze
już nie pozwolą lubić tej rasy. Kiedy pociąg zimowym świtem zajechał na Dworzec Gdański, a
204
czarni bahnschutze z psami ciasno obstawili perony, z wagonów najpierw wysiedli mężczyźni z
walizkami. W natychmiast powstałym tumulcie, wrzasku i szczekaniu, mężczyźni nagle wszyscy
otworzyli walizki. A z walizek wyskoczyła chmara uwięzionych tam kotów. Koty rzuciły się do
ucieczki, a psy niemieckie za nimi. Za psami pognali bahnschutze, a wtedy z wagonów wysypały
się baby z towarem i bezpiecznie przez tory na przełaj przedostały się do miasta. Kiedy Niemcy
wsiadali do pociągu wcześniej i tam rewidowali ludzi, mogli się natknąć na bardzo grubą i starą
kobietę, owiniętą i okutaną w chusty, podtrzymywaną przez liczną rodzinę. Ta nieruchomo sie-
dząca kobieta, bardzo chora, jak zapewniała rodzina, była wieziona do szpitala. Niemcy bardzo
bali się chorób, więc dali spokój babie, która wywleczona na stacji z wagonu, przeniesiona została
na czekającą rikszę. Ta chora krewna była ogromnym zarżniętym wieprzem, ubranym w kiecki i
chusty.
Baby wszystkie były bardzo grube, bo ciasno zawsze pookładane słoniną, szynkami i opasane
kiełbasami. Przywożono też bimber, potem sprzedawany z koszyka na ulicy. Opowiadano o ta-
kim ulicznym sprzedawcy bimbru, monotonnie półgłosem zachwalającym swój towar i cenę. Na-
gle na murze za jego plecami rozlepiono nowe zarządzenie, jedno z tysiąca, zabraniające pod karą
śmierci sprzedaży bimbru. Handlarz obejrzał się, przeczytał, poprawił na swoim stołeczku i zaczął
od nowa swoje: „Bimber sprzedaję, bimber” - podnosząc cenę o kilkadziesiąt złotych na litrze.
Wkalkulował po prostu tę karę śmierci w cenę, nie przerywając handlu. Tych opowieści było tyle,
tyle dowcipów codziennie, tak cienkich, celnych, pomocnych, tak niewiele było nam trzeba, żeby
porozumieć się z obcym człowiekiem na ulicy - spojrzeniem, uśmiechem, melodią zagwizdaną
przez kogoś w tramwaju. Jazda tramwajem była niebezpieczna o tyle, że można było dostać się
nagle w łapankę i wtedy czasem wygarniali wszystkich prosto do bud. Ale tramwajarze, motorni-
czowie na ogół uprzedzali jadących o niebezpieczeństwie i stawali albo hamowali, żeby można
było wyskoczyć w porę. Tłok był zwykle w tramwajach wielki. Opowiadano o młodym człowie-
ku, który ściśnięty tak ciasno, że nie mógł się zupełnie ruszyć, zaczął wołać rozpaczliwie: „Ludzie,
nie pchajcie się, bo mi jajka pognieciecie, jajka wiozę!” Jajka były rzeczą cenną i trudno dostępną,
więc wszyscy się nim zainteresowali i chcieli je od niego kupić, ale on, odsapnąwszy, rozpiął wa-
towaną kurteczkę i pokazał misternie pouczepiane wewnątrz granaty w sporej ilości. Cały tram-
waj razem z konduktorem uśmiał się setnie z udanego dowcipu. Konduktor jeździł w tramwaju,
ale nie sprzedawał ani nie kontrolował biletów, bo jeździło się prawie zawsze na gapę, a jeśli się
już bilet miało, to wysiadając wręczało się go konduktorowi, a on sprzedawał ten bilet w nieskoń-
czoność następnym pasażerom.
Dowiedzieliśmy się o nowym miejscu udręki. Po Szucha, Pawiaku, getcie, Palmirach, gdzie roz-
strzelano Rataja, Niedziałkowskiego i tylu innych, teraz pojawiła się nowa groźna nazwa. Ulica
Skaryszewska, gdzie przywożono budami ludzi z łapanek i trzymano aż do wywiezienia z rampy
pobliskiej kolei. W wielkim gmachu szkoły trzymano te tłumy w nieludzkich warunkach. Uciec
stamtąd nie było można, a wyreklamować bardzo trudno. Niemcy zwalniali czasem za bardzo
wysokie łapówki albo i wcale nie chcieli szukać w tym tłumie określonej osoby. Czasem łatwiej
było wyrwać się w pierwszym momencie po złapaniu, jeszcze przed wepchnięciem do budy. Ła-
paczami byli żołnierze Wehrmachtu, którzy brali okup. My z Basią Lisowską kupiłyśmy sobie
fałszywe pierścionki z ogromnymi brylantami, ładnie nawet zrobione, i nosiłyśmy je stale, żeby w
razie czego wsunąć taki klejnot żołnierzowi do ręki. Basia znalazła się w trudnej sytuacji. Tadeusz
jest internowany w Szwajcarii, gdzie przedostał się po klęsce Francji. Basia jedna musi utrzymać
matkę i siebie. Czarująca, delikatna pani Bardzka robi na drutach rękawiczki, wypieka ciasteczka,
a tam gdzie Basia dotąd pracowała jako kelnerka - w „Caf’ Clubie” na górze - Niemcy zrobili swo-
205
ją kawiarnię i zatrzymali wszystkich tam pracujących pod groźbą oskarżenia ich o sabotaż, gdyby
rzucili pracę. Basia ma dzięki temu nocną przepustkę, ale powroty wieczorem do domu przez
całkowicie puste miasto są okropne. Można spotkać tylko wachę.
Czasem zdarza się tak, że wacha złożona z pięciu czy sześciu żandarmów natknie się na kilku
młodych ludzi, którzy nie mają przepustek. Opowiadał mi młody chłopak, że kiedy muszą iść
przez miasto w nocy, niosąc ze sobą papiery czy broń, co nie bywa oczywiście często, ale zdarza
się - najlepiej jest wtedy udawać pijanego. To nieomylnie rozbawia i rozczula Niemców, kiedy
widzą zataczających się, bełkoczących, padających w kupy śniegu, i którym się odbija na całą uli-
cę. Można nawet popłukać usta albo uperfumować się wódką przed wyjściem na wszelki wypa-
dek.
W mieście działa skutecznie mały sabotaż. Dzieci, harcerze, chłopcy nie należący do innych zgru-
powań wykonują zadania tak bardzo potrzebne, bo ułatwiające przetrwanie dnia. Widziałam
dzieciaka, który szedł spokojnie wzdłuż „domu bez kantów” na Krakowskim Przedmieściu. W
zaciśniętej pięści miał dwa kawałki kredy, białej i czerwonej. Jechał tym po ścianie zostawiając na
niej równy, ładny, wyraźny biało-czerwony pas. Inni rysowali żółwie albo sprzedawali je na ulicy.
Te żółwie przywozili z Grecji niemieccy żołnierze, nieświadomi symbolu formy sabotażu - „pracuj
powoli”. Dzieci także wyspecjalizowały się w rzucaniu na druty tramwajowe małych biało-
czerwonych chorągiewek na sznureczku zakończonym ciężarkiem z ołowiu. Szalenie trudno było
potem te sznureczki odkręcić. Mówiło się powszechnie, że nasze telefony są na podsłuchu. Było
tak najpewniej, ale nie wszędzie i nie wszystkie, pewnie ten podsłuch był raczej przypadkowy. W
każdym razie rozmowy telefoniczne odbywały się zawsze z obustronną tego podsłuchu świado-
mością. Znane były w Warszawie anegdoty o paniach, które chcąc uprzedzić przyjaciółkę na Żoli-
borzu o łapance w Śródmieściu, dzwoniły w upalne południe i mówiły: „Nie wychodź dzisiaj,
kochanie, bo tu u nas okropna śnieżyca”. Albo o pani handlującej zagranicznymi kuponami mate-
riałów. Zawiadamiała klienta o okazji, mówiąc dla niepoznaki: „Mam dla pana granat angielski,
piękny, niedrogo”. Nasze rozmowy telefoniczne także, oczywiście, odbywały się na tej zasadzie,
zwłaszcza te z panią Zosią Tramontano, obywatelką włoską, która razem z rodziną nie odlepiała
się po całych dniach od swojego wspaniałego philipsa, zawiadamiając zaraz oczywiście przyjaciół
o usłyszanych wiadomościach. Mieliśmy opracowany z góry szyfr. Podstawą jego była anato-
miczna budowa pani Zosi, a zwłaszcza jej dolne kończyny. Lewa jej noga była frontem wschod-
nim, a prawa wojną na Bałkanach. Jeśli bolała ją i darła lewa noga, wiadomo było, że ruchy wojsk
na wschodzie ożywiają się, a stopnie gorączki, oznaczające liczbę kilometrów przesuniętego fron-
tu, były wręcz fantastyczne. Front na Bałkanach szarpał i doskwierał jej prawej nodze. Wiadomo-
ści z Londynu podawane nam były jako wizyty doktora Kościelskiego, czyli Churchilla, którego
recepty, zalecenia i diagnozy łatwo odczytywaliśmy właściwie z ust pani Zosi. Pewnego dnia bar-
dzo wcześnie rano pani Zosia zatelefonowała tak zdenerwowana, że prawie mówić nie mogła. Na
nasze gwałtowne pytania o jej stan zdrowia odpowiadała niejasno i dziwnie. Że przydarza jej się
coś, czego nie umie powiedzieć, że chyba tego nie wytłumaczy żaden lekarz, że trudno w to uwie-
rzyć, aż wreszcie na nasze błagania o dokładne dane o jej samopoczuciu powiedziała: „No więc
dobrze, powiem, wyrosła mi trzecia noga”. Była to wiadomość zaskakująca, ale przeczuwaliśmy,
że radosna. Istotnie alianci wylądowali w Afryce i na tym trzecim froncie rozpoczęła się ciężka
wojna, tocząca się ze zmiennym szczęściem. Pani Zosia słuchała stale, a mama bardzo często no-
cowała tam, kiedy działo się coś ważnego.
Raz pani Zosia zatelefonowała z inną nowiną. Był to czas, kiedy w naszych domach nie było to
wody, to światła, to gazu, życie było naprawdę utrudnione także przez te drobne, mało ważne, ale
206
przykre sprawy. Wesołym głosem pani Zosia zawiadomiła mnie, że ma dobry gaz. Dość ponuro
odpowiedziałam jej, że u nas nie ma go od paru tygodni. Pani Zosia była wesoła i parokrotnie
powtarzała: „Mam dobry gaz, Monisiu, wiesz, mam dobry gaz”. - „U nas ledwo ciurka zimna
woda, więc może mogłabym przyjść i wykąpać się u pani, marzę o długiej i ciepłej kąpieli” - po-
wiedziałam z nadzieją. Pani Zosia powtórzyła jeszcze raz: „Mam dobry gaz” - i zaraz wybrałam
się tam z mydłem i ręcznikiem. Po przyjściu dowiedziałam się, że twierdza Benghazi została zdo-
byta przez aliantów. A gazu jak nie było, tak nie ma. Bardzo śliczną historię miała Mira Zimińska i
Sygietyński, zaprzyjaźnieni również z domem pań Kempińskich i czekający jak i my nieustannie
na te szyfrowane wiadomości od doktora Kościelskiego. Zatelefonowała do nich pani Zosia, pro-
sząc Mirę Zimińską o znalezienie kolorowych wstążeczek potrzebnych do uszycia kostiumu kra-
kowianki dla małej Joasi Tramontano na dziecinny bal. Na pytanie, w jakich kolorach mają być te
wstążeczki, pani Zosia powiedziała, że mogą być każde, na przykład: niebieskie, zielone i czerwo-
ne. Państwo Sygietyńscy powiedzieli: „Rozumiemy” i spędzili noc na wertowaniu atlasów i Laro-
usse’a, aż znaleźli jakieś państwo w Ameryce Południowej, które miało właśnie takie kolory naro-
dowego sztandaru. I bardzo się dziwili, po co ten kraik zaplątał się w wojnę światową. A Joasi
naprawdę potrzebne były te wstążeczki do wianuszka. Byliśmy wszyscy bezustannie szarpani
prawdziwymi albo fałszywymi wiadomościami z frontów. Kiedyś wleciał do księgarni staruszek,
który raptem zażądał sprzedania mu mapy Indii. Ta nowa wiadomość była tak zaskakująca, że
wciągnęłam staruszka na zaplecze, żeby powiedział, co się w tych Indiach dzieje, co się stało.
„Nic” - powiedział staruszek.00. - „ale na pewno prędzej czy później ktoś tam polezie, jakaś tam
będzie wojna, a ja już będę miał swoją mapę, bo na pewno wtedy zabraknie”. Z tymi mapami był
kłopot, bo Niemcy wydali absolutny zakaz ich sprzedawania, a te, które były w księgarniach, ka-
zali oddawać oczywiście, jak zwykle, pod najwyższymi karami. U nas w księgarni mapy szły jak
woda, leżały na okrągłym stole między najrozmaitszymi antykwarycznymi broszurami. Od czasu
do czasu wpadał na kontrolę pewien mniejszy piesek z Propaganda Amt, ostatnia świnia i cham,
nazwiskiem Kostrzewa. Przewracał książki, węszył po kątach, wrzeszczał i groził. Wleciał tak raz
przed samym zamknięciem sklepu, a na stole leżały porozkładane mapy. Mama, która już się
ubierała, rzuciła na te mapy płaszcz, parasol, kapelusz, torbę i chodząc za nim krok w krok,
wszystko mu uprzejmie pokazywała, nie rozumiejąc nic z tego, co on po niemiecku wywrzaski-
wał.
Nieznajomość niemieckiego bardzo była pomocna, kiedy się miało nieszczęście zetknąć z nimi
bezpośrednio. Także kiedy drugi drań, Grundman z Propaganda Amt, przyszedł do drukarni na
Starym Mieście z rewizją, a były tam maszyny drukarskie i papier - tylko mama asystowała przy
rewizji, odpowiadając na wszystkie pytania rozkładaniem ramion i kręcąc przecząco głową.
Grundman był wściekły, mama powiedziała potem: „On wszystkie drzwi otwierał kopniakiem w
klamkę”. Te maszyny drukarskie nie stały. Baba Rucińska mówiła, że sąsiedzi z domów obok py-
tali ją, co się tak tam w nocy trzęsie. Nigdy nikt z tych drukujących tam nie wpadł, ale przyszedł
taki dzień, kiedy Grundman wywiózł z drukarni maszyny i papier i zostały tylko składy książek i
kruda na górnych piętrach. Z początku pomieszczenia parterowe stały puste, bo zostały tam tylko
materiały „Ładu”; wszystko było legalne z wyjątkiem tego, że bardzo prędko przybył tam skład
broni akowskiej, za wiedzą Nikodemskiego i moją. Doskonale ulokowało się tam, w tych materia-
łach, chodnikach i kilimach, skrzyniach i balach drewna, wszystko co trzeba było ukryć. I znów
wszystko było dobrze, dopóki nie przyleciał kiedyś zdyszany woźny Pliwka, który mieszkał na
górze z rodziną. Powiedział, że widział w nocy, jak się tam ktoś rusza, i że to na pewno złodzieje
kradną rzeczy ładowskie, a to w końcu my za nie odpowiadamy. Jakoś Nikodemski i ja zbagateli-
zowaliśmy tę nowinę, wiedząc, że mieszkają tam strażnicy tej broni. Ale uczciwy Pliwka nie da-
207
rował, podglądał, ciągle coś mu się tam ruszało i postanowił zawiadomić policję z własnej inicja-
tywy. Musieliśmy mu w końcu powiedzieć, kto się tam rusza i sypia na tych kilimach, boby na-
prawdę sprowadził nam policję. Zresztą mniejsze to na nim zrobiło wrażenie niż myśl o bezkar-
nych złodziejach. Był to duży skład broni. Drugi, jeszcze większy, był piętro wyżej nad naszym
mieszkaniem na Brzozowej. Dom na Brzozowej był w ogóle dziwnym mrowiskiem. Przez to, że
miał dwa wejścia, od Brzozowej i od Bugaju, bardzo był wygodny w wielu wypadkach. W każ-
dym z mieszkań na jego trzech kondygnacjach działo się co innego. Tajne komplety, punkty woj-
skowych kontaktów, meliny ludzi zbiegłych z więzień i obozów, ukrywający się Żydzi i małe
drukarenki lewych dokumentów, wszystko to działało sprawnie. Mieliśmy tam nawet folksdojcz-
kę, panią Lewandowską, wdowę po rzeźbiarzu, która odnajmowała pokoje oficerom niemieckim.
Zachwycała się ich delikatnością, opowiadała dozorcy Decowi, jak to oni w skarpetkach chodzą
po mieszkaniu, żeby jej nie przeszkadzać. Dec zgrzytał zębami, ale ci Niemcy nie przeszkadzali, a
nawet dobrze czasem było mieć ich tak blisko, bo Dec z uwagi na nich często włączał światło. Dec
był dowódcą i kapitanem tego dziwnego domu. Przychodził do nas często na rozmowy, kończąc
każdą enigmatycznym zdaniem: „Oj, zagdaczą tu niedługo kaczki, zagdaczą”. Albo stawał na
podwórzu i ryczał wieczorem: „Pani Żeromska, panią zaciemnienia nie obowiązują?!” Czasem
wszystko się komuś myliło i do Poli Gojawiczyńskiej przychodzili ludzie na przykład kupować
żarówki, co oznaczało, że piętro wyżej jest konspiracyjne zebranie.
W naszym skrzydle od Brzozowej mieszkał pan Henryk Blow. Pewnego razu zadzwonił do nie-
go z hotelu „Bristol” wyższy oficer niemiecki, baron von Blow, i prosił o możliwość złożenia wi-
zyty. Nasz pan Blow, istotnie kuzyn tamtego, nie mogąc odmówić zgodził się, ale zaprosił do
siebie również Deca jako świadka i każde słowo mu tłumaczył. Nie zrażony Niemiec przyszedł po
raz drugi, a kiedy przyszedł trzeci raz - zastał mieszkanie puste, pan Blow wyniósł się w ogóle z
Warszawy.
Obok nas za ścianą, zresztą pękniętą, mieszkał znajomy Bronka, rotmistrz Czyhiryn. Okna jego
mieszkania, a właściwie balkony, wychodziły, tak jak nasze, na Wisłę. Przedzielone były od na-
szych wielkimi kolumnami. Dochodził do nas stamtąd nieustanny śpiew kanarków, które ten pan
hodował. Poza tym ukrywał się tam przez jakiś czas, o czym wiedziałam od Bronka, dowódca I
Pułku Szwoleżerów pułkownik Albrecht i odbywały się nadal zbiórki i posiedzenia ZWZ i akow-
skie, na które Bronek chodził. Tamten pan siał na swoich balkonach maciejkę, a u nas także w
skrzynkach maciejka była, poza innymi kwiatami, zawsze, tak że wieczorem, kiedy wyszło się z
pokoju na ten ciemny świat, zaciemnione miasto, gdzie w Wiśle tylko gwiazda mogła się odbijać,
to nagle uroda pachnącej nocy objawiała się z tym większą siłą, im straszniejszy i okrutniejszy był
dzień. Zastrzelono blisko nas, na Mazowieckiej, Igo Syma, przedwojennego aktora, skazanego
wyrokiem sądów podziemnych na śmierć za zdradę. Poszli za to do więzienia najlepsi aktorzy,
represje były wyjątkowe - Barszczewska, Jaracz, Haneczka Jaraczówna, Wyrzykowski, Sawan, a
przede wszystkim Damięcki i jego żona, którzy o to wykonanie wyroku zostali oskarżeni. Listy
gończe z ich fotografiami wisiały rozlepione na każdej niemal ulicy. Ona, biedactwo, była wtedy
w ciąży. Po kilku miesiącach wrócił z Oświęcimia Jaracz, wydobyty stamtąd dzięki staraniom
Maurycego Potockiego. Jaracz był chory i bardzo wynędzniały. Przykazano mu, aby nie pokazy-
wał się specjalnie w mieście, więc zostało zdecydowane, że zamieszka u pani Poli Gojawiczyń-
skiej, naprzeciwko nas, w podwórzu Brzozowa 2. Wtedy nasze wieczory stały się momentem wy-
czekiwanym z niecierpliwością przez cały dzień. Zresztą tak przez nas, jak i przez Jaracza, dla
którego staliśmy się jego jedyną widownią i publicznością, jakże wdzięczną. Albo u pani Poli, albo
u nas schodziliśmy się dookoła stołu i Jaracz albo czytał nam głośno, o ile było światło, albo, jeśli
paliła się tylko karbidówka - opowiadał nam swoje historie teatralne, anegdoty o aktorach, przy-
208
gody śmieszne i smętne. Grał to wszystko dla nas, deklamował, starał się, był wspaniały. Przy-
chodziła ciotka Aniela i razem odgrywali sceny. Naśladowali aktorów, przypominali sobie zna-
komite kawały, przypadki i sypnięcia. Jaracz opowiadał, jak kiedyś, grając w „Upiorach” Ibsena,
zobaczył w jednym z pierwszych rzędów grubego szlagona, czerwonego na gębie, z wąsiskami do
uszu. Siedział wychylony do przodu i uważnie słuchał, ale po pewnym czasie zaczął się kręcić,
krzesło pod nim trzeszczało i wzdychał coraz głośniej. Najwyraźniej zwiódł go tytuł sztuki, chciał
zobaczyć prawdziwego upiora. Zaczął wydawać po każdej kwestii pogardliwe „e”, aż wreszcie
ziewnął na całą widownię, powtórzył wielokrotnie: „Ej, nudy, nudy, nudy, nudy, nudy” - wstał i
gniotąc siedzących w rzędzie, wyszedł. Wiecznym tematem opowiadań był aktor Józef Kotarbiń-
ski, ten sam, który wypluł szczękę w „Przepióreczce” przy słowie „fircyk”. Znane są jego zmyłki i
przejęzyczenia, jak kiedy zamiast „wady i zalety” powiedział „zady i walety”, albo dziwna na-
prawdę omyłka w wierszu o Idalii: „Której święto nam przypada piętnastego października”. Albo
opowiadał Jaracz, że grali razem w jakiejś salonowej sztuce, zdaje się Scribe’a. Scena przedstawia-
jąca salon pełna była hrabin, baronowych i księżnych.
Kiedy Kotarbiński wszedł i stanął w pełnych światłach na środku sceny, zobaczono ze zgrozą, że
ma fatalnie i zupełnie nie zapięte spodnie. Jedna z hrabin zerwała się z kanapki i przebiegła obok
niego rzucając zza wachlarza jedno słowo - „rozporek”. I tu się stała rzecz zachwycająca, dowód
wspaniałego, całkowitego zagrania się aktora, wchłonięcia go zupełnie przez rolę. Kotarbiński
szybko przeszedł przez scenę, stanął twarzą do publiczności na wprost loży prosceniowej i tam
zapiął wszystkie guziki. Bo tam był róg salonu, dla niego tam było to miejsce schowane przed
oczami obecnych.
My opowiadaliśmy za to ostatnie historyjki o aktorze Władysławie Grabowskim. Pijał od rana w
najrozmaitszych knajpach i restauracjach, a pijąc nabierał coraz gwałtowniejszego wstrętu do
Niemców. Wyszedł kiedyś z restauracji na Jasnej prosto na idącą naprzeciwko całą szerokością
wachę, czyli sztrajfę, czyli pięciu czy sześciu żandarmów z bronią gotową do strzału, z wielkimi
metalowymi blachami na piersiach i w hełmach opadłych aż do brody. Grabowski stanął na
wprost nich na rozkraczonych nogach, podniósł lewą zgiętą rękę przed twarzą, a prawą wycelo-
wał na wachę i dwoma palcami bodąc w nich wrzasnął: „ta, ta, ta, ta, ta”. Niemcy stanęli i osłupie-
li, bo to przerosło ich rozeznanie sytuacji. Nie miał broni, więc nie strzelał, ale gdyby ją miał, toby
strzelał. Czy zostali zaatakowani, czy nie? On ich tymczasem minął i zniknął, zostawiając rozba-
wionych widzów. Innym razem wyniosło go, zalanego, z knajpy na Trębackiej. Biegnąc wielkim
łukiem po chodniku i starając się, zgięty wpół, utrzymać równowagę, wyrżnął głową, tak zwanym
bykiem, prosto w brzuch idącego naprzeciwko oficera niemieckiego. Oficer chwycił za pistolet, ale
Grabowski bardzo grzecznie uchylił zmiętego kapelusika i powiedział rozkładając ręce: A la guer-
re, comme … la guerre”. Przychodził do nas często do księgarni, stawał na baczność, salutował i
żądał najbardziej zakazanych i ściganych przez Niemców książek. Wpadał czasem parę razy
dziennie, mając blisko do nas z restauracji Wróbla, gdzie przesiadywał. Jaracz opowiadał o Gra-
bowskim, że grając w jednej ze sztuk Szekspira, był na scenie, popiwszy przedtem, nieznośny, bo
każdą swoją kwestię poprzedzał, zwracając się do publiczności i wskazując na siebie, słówkiem:
„Tiepier ja”.
Drugiego lata wojny zaczęłam trochę malować pejzaż. Kwiaty malowałam stale, i raz zostałam
nagrodzona najpiękniejszą recenzją. Wystawiłam zimą w oknie księgarni wielki bukiet jaśminu.
Zawsze lubiłam malować jaśmin, tę zielonkawą biel, świeżość i bogactwo gałęzi, które choćby
najbardziej rosochate - zawsze ułożą się w każdym słoju czy wazonie w harmonijną strukturę.
Była czarna i błotnista zima, kiedy pewnego dnia zobaczyłam z wewnątrz przez wąską przestrzeń
209
przy wystawie stojących za szybą dwoje starszych państwa. Patrzyli na mój obraz i uśmiechali się
do niego. Coś do siebie o nim mówili, a potem zrobili oboje śliczny gest, jakby ręką przywiewali
do siebie zapach tych kwiatów. Nie wiedzieli, że ja na nich patrzę z wnętrza księgarni i że im naj-
czulej dziękuję i cieszę się.
Wiosną, na wiadomość daną przez Władka Sochę, że Niemców nie ma w domu, jechałyśmy z
mamą do Konstancina i po sprzątaniu, a raczej dezynfekowaniu domu, zabierałam się do rękopi-
sów. Władek Socha rozbijał ceglany murek przy schodkach do piwniczki pod swoim mieszkaniem
i spod podłogi wytaczaliśmy beczki ze skrzynkami. Wyjęte skrzynki nieśliśmy na taras i zostawia-
liśmy je na kilka godzin otwarte, wycierając je terpentyną i wykładając świeżymi gazetami. A
wszystkie kajety rozkładałam na stole i ławkach w lekkim cieniu młodych liści dębu i pozwala-
łam, żeby wiatr przewracał kartki i powietrze przepływało przez nie swobodnie. Cały dzień tak
się one tam wietrzyły i oddychały, chociaż nie było w nich cienia wilgoci. Potem beczki wyściełali-
śmy nową suchą słomą i znów zamurowywane były pod podłogą, a mur z powrotem zabielony
wapnem. Pod koniec lata robiliśmy to jeszcze raz i nigdy nie zauważyłam ani cienia wilgoci choć-
by tylko na powierzchni beczek. Dobre to było schronienie, a dobry stróż Władek Socha nie ruszał
się prawie z domu, wiedząc, czego pilnuje. Beczek z radioaparatami nie ruszaliśmy, bo w końcu
nie było to takie ważne, a broń pana Wacława Gąsiorowskiego znakomicie była wysmarowana
tłuszczami i owinięta w szmaty. W środku lata, kiedy oddziały niemieckie szły prosto na wschód,
dom był wolny. Chodziłam wtedy malować pejzaż, daleko, na drogę do Obór albo w stronę starej
cegielni. Były tam przy drodze bardzo stare białodrzewy i wierzby, a sama droga różowawa od
piasku i ginąca falistą linią między zielenią trawy i gęstwą kwitnących chwastów w rowach. Lubo
mi było malować tę spokojną, łagodną nieruchomość, niezmienność świata. Znalazłam jeszcze
inne miejsce w tej samej stronie. Na skrzyżowaniu dróg rosła bardzo stara wierzba, pokręcona i z
wielką koroną, powiewnym kłębowiskiem gałęzi, witek i liści. Kiedy tam przyszłam pierwszy raz
ze sztalugami, niebo nad Maryninem wisiało nisko czarnymi burzowymi chmurami. Jaskrawo
oświetlone popołudniowym słońcem chmury wydawały się tym czarniejsze, a za wierzbą ciągnęło
się aż do nieba pole szmaragdowej saradeli. Wiał wiatr i liście wierzby, odwrócone za nim, świeci-
ły srebrną i białą spodnią stroną. Może przejeżdżający wóz albo może ktoś umyślnie oddarł z ni-
skiego pnia wielki płat kory i żywe drewno świeciło mokro, boleśnie i różowo. Namalowałam
prędko, ile się tylko dało, pierwszego dnia, żeby nie stracić tej gwałtowności koloru i czegoś jesz-
cze poza kolorem, co mi się ukazało w tym szamocącym się, zranionym drzewie. Przez następne
dni malowałam spokojniej, rozstawiając swój warsztacik - sztalugi polowe i stołeczek na kasetę i
paletę - na małej łączce w widłach ścieżek i polnych dróg. Kiedy tak tam kiedyś stałam, usłysza-
łam za sobą dudnienie kopyt w galopie, a po chwili koń zatrzymał się tuż za mną, opierając mi na
szyi miękki, dyszący pysk. Koń właściwie nie ma pyska, tylko najcudowniej miękkie nozdrza i
wargi. Ale zaraz wiedziałam, nie oglądając się, że na tym koniu siedzi gubernator wojskowy War-
szawy, szef okręgu doktor Fischer. Tak jak i Leist wybrał sobie Konstancin na mieszkanie, zajmu-
jąc willę Wertheimów. Wiedziałam, że to on, bo często jeździł konno, a obok biegły zawsze dwa
czarne dogi, tak samo czarne, jak i jego kary koń. Teraz te oba psy stanęły z wywalonymi jęzorami
po moich bokach.
Nie przestałam malować, ale bałam się, że mnie zastrzeli.
Niedawno przejeżdżał do siebie od strony Skolimowa przez tak zwany plac Sportowy, gdzie
chłopcy ustawili sobie siatkę i grali w piłkę. Było ich ośmiu czy dziesięciu. Fischer zatrzymał sa-
mochód, przyglądał im się przez chwilę i pojechał dalej. Po niedługim czasie nadjechało policyjne
auto, niewielka otwarta platforma bez drzwi, gdzie stał karabin maszynowy i siedzieli żołnierze
210
zieloną piramidą. To auto wzbudzało zawsze strach, bo zjawiało się nagle i żołnierze wysypywali
się z niego błyskawicznie. Z auta puszczono po grających chłopcach serię z karabinu maszynowe-
go. Wszystko trwało tylko chwilę. Była to kara za niedozwolone zbieranie się w grupy większe niż
pięć czy ileś tam osób. Ja teraz mogłam wywołać jego wściekłość samym moim spokojnym zaję-
ciem, tym beztroskim malowaniem, podczas kiedy żołnierz niemiecki na frontach albo kobieta
niemiecka i tak dalej, czytaliśmy przecież o tym poświęceniu i walce tysiące razy w szmatławcu.
Ta nieruchoma scena trwała dosyć długo, wreszcie Fischer zawrócił konia i odjechał. Obraz skoń-
czyłam i mokry jeszcze powiesiłam w księgarni. Kupił go zaraz jakiś pan, nie targował się ani nie
pytał, kto jest autorem. Od drzwi tylko zawrócił i zapytał mnie ostro: „To jest co - ranek czy wie-
czór?” - „Wieczór” - powiedziałam i przypomniało mi się, jak kiedyś przed wojną kupowałam
farby czy blejtramy u Burofa na Krakowskim Przedmieściu. Wisiały tam nad ladą gotowe pejzaże,
róże Marechal-Niel w kryształowych wazonach na mahoniowych stolikach i tym podobne. Stałam
przy ladzie, kiedy wszedł pan w meloniku, dobrze ubrany i powiedział do sprzedającego: „Po-
proszę o zachód słońca”.
- „Nad morzem czy w górach?” - zapytał subiekt, otrzymał odpowiedź, zdjął odpowiedni obraz,
zapakował, pan zapłacił i wyszedł. Teraz ja swój sprzedałam w trochę podobny sposób, ale żeby
można było w ten sam sposób załatwiać sprawę zamówienia na portret, toby dopiero było dobrze.
Witkacy swoim regulaminem trochę to unormował. Miałyśmy od niego książeczkę, w której za-
braniał klientom, czyli modelom, zaglądania mu przez ramię, zadawania pytań, wyrażania swoje-
go zdania na temat podobieństwa, sprowadzania rodziny i w ogóle mówienia czegokolwiek pod-
czas pozowania, a nawet po zakończeniu seansów. Malarz, a raczej Firma, jak się tam nazywał,
kończy malowanie, klient płaci, bierze portret i wynocha. A ja sama wiem, co to za udręka dla
malarza, zwłaszcza kiedy modelem jest kobieta, co gorsza starszawa, a już najgorsze - aktorka.
Malowałam panie w średnim wieku i znam te pełne nadziei pytania: „To dopiero początek, praw-
da?” - kiedy wydaje mi się, że skończyłam. Albo: „Czy ja naprawdę mam tę zmarszczkę między
nosem a ustami? Wydaje mi się, że to tylko cień. Czy ten podbródek musi tak wisieć? Jak podniosę
głowę, to go wcale nie widać”. Wtedy z kurczowym uśmiechem zamalowuje się zmarszczkę, fałdę
i podbródek i robi nam się na płótnie zupełnie obca osoba bez żadnego wyrazu - ku zadowoleniu
modela, a własnej rozpaczy. Kiedy byliśmy w Konstancinie, okazało się, że dłużej nie można wy-
trzymać bez psa. Ukochany Bibcio przepadł i strach było pomyśleć o jego losie. Właściwie nasze
najukochańsze psy - Puk i Bibcio - zginęły z tęsknoty i miłości do nas. Pukuś, zostawiony u pań-
stwa Skargów na przechowanie, kiedy wyjechałyśmy do Genewy po śmierci ojca - czekał na nas
bez ustanku pod drzwiami, a wreszcie wymknął się i wpadł prosto pod samochód. A Bibek, cho-
ciaż w domu i z Halinką, także podczas bombardowania wyrwał się i pognał nas szukać. Być bez
psa, żyć bez psa jest rzeczą trudną i smutną. Obiad bez niedopuszczalnego kręcenia się koło stołu,
malowanie przy sztalugach bez śpiącego tuż za nogami, rozciągniętego na podłodze psa, co jest
szalenie niewygodne, ale lube, drzemka poobiednia bez ciepłego cielska wklinowanego w zgięcie
kolan, to wszystko zuboża życie. Nie mówiąc o spacerach, które bez psa nie mają w ogóle sensu i
są zawsze smutne, jeśli samotne. Sytuacja dojrzała i właśnie urodziły się nowe pieski parze wielo-
krotnych medalistów złotych, jedynych w Polsce terierów tybetańskich - Lhassa terrier. Były wła-
snością Zosi Lindorf, ślicznej i eleganckiej, która była z nich nieskończenie dumna i po prostu je
uwielbiała. Pieski miały iść w same najlepsze domy, jeden do Maurycego Potockiego do Jabłonny,
jeden do nas i gdzieś tam jeszcze bardzo wykwintnie. W odpowiednim czasie piesek został przy-
wieziony do Konstancina z całą listą wskazówek, przestróg i opisów. Miał być czarny do roku,
potem miał zmienić włos na srebrzysty z błękitnym odcieniem, w drobne loczki, z grzywką, której
nie wolno było wiązać ani strzyc, aby nie razić delikatnego wzroku. Wielkość teriera ostrowłose-
211
go, ale o wiele mniej hałaśliwy, no i w ogóle hrabiowskie dziecko. Ponieważ Stanisław August
miał takiego Lhassa terriera, do którego pisywano panegiryki i madrygały, a jego portrety malo-
wali liczni dworscy malarze, aby się królowi podlizać, i ten jego piesek nazywał się Kiopek, więc
nasz także oczywiście tak został nazwany. Był miły i mądry, było nam razem dobrze, więc rósł i
rozwijał się zdrowo, tylko jakoś nie w tym typie, co powinien. Chociaż bardzo skudłaciał, nie
przestał być czarny, za to pojawiła się biała plamka - krawacik pod brodą, dwie żółte plamki nad
wyłupiastymi oczami, jedno ucho zawsze mu stało, a drugie wisiało w dół. Łapy były bardzo
krótkie i krzywe, a korpus niezwykle długi. Na domiar złego ogonek został obcięty trochę za
krótko, więc długie ciałko kończyło się jakoś nagle i pionowo. Jednym słowem nie było w nim
jednej rzeczy, która odpowiadałaby opisom tybetańczyka, za to mnóstwo podobnych psów latało
po Jeziornie i Powsinie, ale trzeba powiedzieć, że ładniejszych, bo Kiopek był naprawdę szkarad-
nej brzydoty. Ale był wesoły, miał wyobraźnię, kochał nas i umiał sam z siebie wszystko to, czego
się psy na ogół uczy mozolną tresurą. Witał każdego serdecznie i przyjaźnie, ale kiedy gość wy-
chodził, chwytał go milczkiem za tyłek i trzymał do chwili, kiedy powiedziałyśmy mu, że można
gościa wypuścić. Nie brał nigdy żadnego jedzenia od nikogo spoza domu, był typowym psem na
okupację, bo jadał kaszę, zupy i kartofle, a kiedy dało mu się coś słodkiego, to przewracał się na
plecy i błagał, żeby go nie zmuszać. Biegał sam po całym Starym Mieście, a nawet dalej. Bardzo
często chodziliśmy do malutkiej kawiarenki obok kościoła Świętej Anny. Była tam znakomita ka-
wa i wspaniałe ciasta i ciastka wypiekane przez rozmaite eleganckie panie. Prowadziła tę dziurkę
panna Moraczewska, miła znajoma, która od wejścia dawała znać okiem, czy można mówić swo-
bodnie, bo poza najrozmaitszymi działaczami, politykami i konspiratorami przychodzili tam,
zwiedziawszy się o tej kawie, także Niemcy albo osobniki nierozpoznawalne. Kawiarenka nazy-
wała się „IF”, zawsze zapominaliśmy, co to jest za skrót. Czasem panna Moraczewska, kiedy wra-
całyśmy do domu i zachodziły po „słodkie”, mówiła: „Był tu Kiopek, pytał o panie, ale to już z
godzinę temu”. Kiedy wyszłam raz ze Świętojańskiej na Rynek, zobaczyłam na szczycie usypanej
pośrodku wysokiej góry przeciwpożarowego piachu kształt dziwny, brzydki i zaskakujący.
To Kiopek z tej góry miał oko na cały Rynek i czekał na nasze przyjście. Był też piekielnie ambitny.
Podczas wielkich upałów jego szalenie gęsta sierść zaczęła się filcować i pies się męczył. Zapro-
wadziłam go wtedy do psiego golarza, który zapytał mnie, czy ma go ostrzyc „na lewka”. Bez-
myślnie zgodziłam się i ręce załamałam, kiedy go zobaczyłam. Jego gołe ciałko było całkiem nie-
bieskie, bo był silnym brunetem. Na nogach miał pompony długich włosów, a nie ostrzyżony łeb
na cienkiej szyjce wyglądał jak młot. Przyniosłam tego potwora na rękach do domu, bo się wsty-
dziłam postawić go na ziemi. W domu, kiedy wszyscy na jego widok dostawali ataków szalonego
śmiechu, Kiopek poszedł do kuchni i zamieszkał pod zlewem. Tam jadł, tam spał, a wychodził na
podwórze tylko wieczorem. Jeszcze jedną cechą różniącą go od Lhassa terrierów była jego nieopa-
nowana szczekliwość. Wylatywał wieczorem na swoje dłuższe spacery i awanturował się po
wszystkich zakamarkach podwórza. Po pewnym czasie na podwórzu ukazał się przylepiony na
widocznym miejscu duży plakat czy list: „Szanowny Panie Kiopku. My, mieszkańcy domu Brzo-
zowa 2, chodzimy wcześnie spać, jesteśmy ludzie pracy, więc prosimy Pana bardzo, niech Pan tak
nie szczeka wieczorami. Bardzo będziemy Panu wdzięczni”. Zaczęłam z nim chodzić dalej nad
Wisłę albo wcześniej, albo na podwórzu trzymałam go na smyczy. Ale pewnego wieczora zajecha-
ły przed dom auta Gestapo. Wtedy Kiopek narobił takiego piekielnego hałasu, wariował ze wście-
kłości, kiedy Dec otwierał bramę i szedł włączyć światło, że dom i mieszkanie zagrożone rewizją
zdołało się do niej przygotować, ktoś zwiał bramą i ruinami na Bugaj i Niemcy odjechali nie za-
brawszy nikogo. Kiopek zaczął reagować tylko na samochód, powtórzyło się to dwa razy jeszcze,
poza tamtym pierwszym. Kiedyś zobaczyliśmy nowy plakat w tym samym miejscu co poprzedni:
212
„Kochany Panie Kiopku, dziękujemy Panu, niech Pan szczeka”. Był to jedyny pies, który wymy-
ślał swoje zabawy. Upatrzył sobie drzwi w mieszkaniu między przedpokojem a salonem. Warczał,
kiedy były zamknięte, a on obok przechodził. Jeśli je ktoś otworzył, rzucał się na nie z udaną
wściekłością, gryzł listwę, skakał do klamki, a potem nagle spokojnie odchodził. Albo czekał obok
stołu, kiedy wieczorem zacznę stawiać pasjansa czy robić na drutach, a cień od mojej ręki zacznie
się poruszać po dywanie. Wtedy przyczajał się i zaczynał polowanie na cień, skoki i tańce nad tym
wyimaginowanym łupem. Kiedy siadałam na kanapie, układał mi się z tyłu na karku i na oparciu,
zwisał łbem i łapami po obu stronach jak srebrny lis na pani Zofii Nałkowskiej i tak spał, w tej
dosyć niewygodnej dla mnie i dla niego pozycji.
Zosia Lindorf nosiła wtedy piękny i elegancki płaszcz z kapturem. Kiedy widziała nas z daleka na
ulicy, idących z Kiopkiem, naciągała sobie ten kaptur na głowę i na twarz, żeby ukryć rumieniec
wstydu. Ale mówiła, że wygląd Kiopka jest rzeczą absolutnie niezrozumiałą i niewytłumaczalną, i
właściwie wykluczoną. Po wielokrotnym wystawianiu moich obrazów w witrynach i wnętrzu
księgarni zostałam pewnego dnia wezwana do pałacu Brhla, do Propaganda AMT. Urzędował
tam nadal pan Dietrich, mały ostry facecik, mówiący bezbłędnie po polsku. Napadł na mnie od
razu, że nie ma mnie na liście malarzy zarejestrowanych u nich, a ja maluję i wystawiam na
sprzedaż.
Powiedziałam, że nic nie maluję, że te wszystkie obrazy malowałam przed wojną, że teraz pracuję
w księgarni jako ekspedientka i bardzo mi ta praca odpowiada. Dowiedziałam się, że nie mam do
tego uprawnień, bo nie ukończyłam kursów księgarskich. Zapytałam go, kiedy mogłabym przy-
stąpić na tych kursach do egzaminów, bo czuję, że mogę zdać je dobrze. Dietrich właśnie ostatnio
zamknął te kursa księgarskie, więc warknął tylko: „Zobaczymy” - i jakoś nie miało to dalszych
konsekwencji. Praca w księgarni szła mi dobrze, trzynaście osób zatrudnionych tam używało tego
lokalu jako punktu kontaktowego, składu najrozmaitszych trefnych paczek, telefon stale był zajęty
rozmowami dziwnej treści. Na półkach leżały rulony z nutami lub rysunkami dzieci, nie należało
tych rulonów pod żadnym pozorem ruszać, bo było to alibi dla kogoś, kto w podobnym rulonie
nosił zupełnie coś innego. W razie wpadki złapany przysięgał, że niósł właśnie takie a takie nuty
lub rysunki i że ktoś widać zamienił te rulony przez omyłkę. My z kolei mieliśmy w razie czego
rozpoznać tę osobę i potwierdzić, że taki rulon zostawiła przez zapomnienie. Główną jednak
sprawą w księgarni był codzienny rozdział prasy podziemnej do kolportażu. Z rozmaitych dru-
karni przywożone były w południe na ręcznych wózkach ciasno powiązane sznurkiem paczki.
Wózki te lub ludzie, którzy paczki nieśli, wchodzili przez bramę z Mazowieckiej 12 do pakamery
mieszczącej się na tyłach księgarni.
Przed samą dwunastą wchodziło do księgarni kilku panów, najwidoczniej nie zainteresowanych
zupełnie kupnem książek.
Stawali oparci plecami o półki, zapalali papierosy i popatrywali na zegarki. O dwunastej ruszali
wszyscy żwawo do pakamery i zaraz wychodzili stamtąd, niosąc każdy swoją paczkę. Gdyby ktoś
parę razy poobserwował uważnie tę scenę - ale nic się nigdy nie stało.
Pan Roguski, kierownik księgarni sprzed wojny, chodził po niej bardzo niespokojny, a mama, od-
powiedzialna za to wszystko, ale właśnie dlatego utrzymywana przez nas w nieświadomości,
zapytała mnie kiedyś: „Dlaczego pan Roguski chodzi po księgarni, ręce zaciera i ciągle powtarza:
„Nasza księgarnia to wulkanik, wulkanik, jak kiedyś fuknie to wszystko w powietrze, jak fuknie”
- co to znaczy, moja droga?” Przychodzili do nas także i Niemcy. Nie z rewizją, ale po prostu
klienci. Przychodził jeden, który kradł książki, po prostu wpychał je pod ten ich wielki, koloru
mulistej żaby płaszcz z pelerynką. Nikodemski podczas jakiejś kontroli bąknął o tym temu dra-
213
niowi Kostrzewie. Kostrzewa podstawił pięść Nikodemskiemu pod nos i powiedział: „Żołnierz
niemiecki nie kradnie - zrozumiano?” Jeśli już na mnie popadło jakieś niemieckie zapytanie, roz-
kładałam ręce i proponowałam język francuski, włoski albo angielski. Kiedyś jeden z żołnierzy
czy oficerów, kiedy mu na migi wskazałam stół, na którym leżały albumy i broszury, żeby sobie
tam czego poszukał, podniósł palec do góry i ostrzegawczo powiedział: „Aber keine Politik, keine
Propaganda”. Z biegiem czasu księgarnia zmieniała się w antykwariat. Nowych wydań nie było,
oczywiście, a dawne zostały przez Niemców przetrzebione. Za to prawie co dzień ktoś przynosił
coś do sprzedania albo oferowano nam całe listy księgozbiorów. Jeździliśmy z Nikodemskim wy-
bierać i kupować te książki od ludzi. Często do moich rąk trafiały te same wydania, które pamię-
tam z biblioteki ojca przekazanej przed wojną Penklubowi. Rzewnie myślałam sobie wtedy: takie
same, jak w bibliotece tatusia. Ale nasunęła mi się myśl, żeby zobaczyć, co się też dzieje z tamtymi
zbiorami. Któregoś dnia poszłam na ulicę Foksal 16, gdzie w lokalu Penklubu mieściła się od wy-
buchu wojny stołówka dla inteligencji. W kasie siedziała pani Korniłłowiczowa, córka Sienkiewi-
cza, a kuchnią i stołówką zawiadywała pani Goetlowa. Prezesem Penklubu był Ferdynand Goetel,
obrzydliwa figura. Wszędzie stały stoliki, a pod ścianami w wielkich oszklonych szafach biblio-
tecznych było pusto. Ogarnęło mnie przerażenie.
Poszłam do kuchni, do pani Goetlowej, która wzruszywszy ramionami powiedziała: „A to już do
Goetla proszę mieć pretensje. On nie zamknął szaf na klucz i każdy kto zjadł obiad, to sobie na
pamiątkę brał książeczkę z biblioteki”. W szafach na dnie pozostało trochę broszur, trochę ksią-
żek, kilka teczek w marmurkowych okładkach zawiązywanych na kolorowe tasiemki.
Razemeśmy z ojcem te teczki w Konstancinie kleili. Zażądałam pokazania mi szafki z korespon-
dencją i ksiąg wycinków, które wraz z biblioteką tutaj zostały przekazane. „A to pewnie ta szafka
w spiżarni” - powiedziała pani Goetlowa. Goetel ją właśnie porzucił, więc nie miała dla niego
względów. Szafka stała istotnie w spiżarni, szuflady z korespondencją były powyciągane, na li-
stach stały worki z kaszą, cukrem i mąką, a na kołeczkach od szuflad wisiała kiełbasa i słonina. W
kącie leżało sześć ksiąg wycinków. Od razu tam napisałam list do Goetla. Zawiadomiłam go, że
to, co pozostało ze zbiorów Żeromskiego przekazanych, zgodnie z testamentem, przez nas Pen-
klubowi, zabieram do domu, a za straty wynikłe z jego zbrodniczego niedbania o te zbiory będzie
odpowiadał po wojnie. Odpisał mi bezczelnym listem, że zezwoli na zabranie tych rzeczy, jeśli
przekażę mu równocześnie powielacz, który jest gdzieś w Penklubie schowany. Jeszcze raz napi-
sałam do niego, że powielacz, o ile wiem, nie należał do Żeromskiego i jeśli chce, niech go zabiera
sam, a nie moimi rękami. Bezczelny, wiedział, że powielacz w tych czasach to tyle co karabin,
chciał go pewnie sprzedać. Przyjechałam na Foksal z woźnym Michałem odwiecznym dwukoło-
wym wózeczkiem z dyszlem do pchania. Do ilu już rzeczy i do jakich spraw ten wózeczek dru-
karniany służył! Załadowaliśmy resztę książek i broszur, szafkę z korespondencją i sześć ksiąg
wycinków i popchaliśmy wózek do nas do domu na Brzozową.
Pierwszy raz wtedy brałam do ręki te zespoły listów w koszulkach z białego papieru, gdzie u góry
z lewej strony napisane było tym cudownym, drobnym, równym i wyraźnym pismem ojca, czyje
to listy - nazwisko, imię, czasem tytuł naukowy. Niekiedy, jak przy zespole listów pewnego rolni-
ka, listów pełnych uwielbienia i miłości, pod jego nazwiskiem napisane było: „poczciwy człowiek
z Lubelskiego”. A pod nazwiskiem Juliana Marchlewskiego - „złodziej”. Nie czytałam tych listów,
ciągle jeszcze zdawało mi się, że to są sprawy prywatne tych ludzi, do których nie mam prawa
zaglądać. Czytałam tylko nazwiska na koszulkach z wyraźną myślą o Niemcach, którzy dorwali-
by się do listów w razie rewizji. Gruby zespół dokumentów Związku Obrony Kresów Zachodnich,
listy nazwisk członków, protokóły posiedzeń, projekty statutu, to mogło zagrozić wielu ludziom,
214
nie wolno mi było tego zniszczyć, a i zostawić niebezpiecznie, obcięłam więc tylko napis na ko-
szulce - „Związek Obrony Kresów Zachodnich”.
Było to trochę naiwne, ale można było zawsze liczyć na tępotę Niemców, mimo wszystko. Szafka
stała więc znów u nas, listy na szczęście nie uległy rozproszeniu jak biblioteka, także żadnej z
ksiąg wycinków nie brakowało. Wiedziałam tylko, że te książki, które przechodziły przez moje
ręce w księgarni, przynoszone do sprzedaży antykwarycznej, to nie były „jak u tatusia w bibliote-
ce”, tylko po prostu te same, ukradzione z szaf na Foksal. Niektóre, jak wszystkie tomy Norwida
wydane przez Miriama u Mortkowicza, ślicznie oprawne w białą skórę, kupiłam sobie z czystego
sentymentu. Takie czasem dziwne rzeczy w tej księgarni mi się zdarzały. Pewnego dnia weszła
tam malutka stara pani, bardzo dystyngowana, i zapytała najpierw, czy tu był wydawany przed
wojną Żeromski, a potem, czy interesowałby nas rękopis tego autora. Czułam, że skóra na mnie
cierpnie z wrażenia i cichutko odpowiedziałam jej, że owszem, interesuje. Tak to cicho powiedzia-
łam, żeby jej nie spłoszyć i żeby nie uciekła. I pierwsza rzecz, zapytałam, co to jest, a ona, że to
rękopis „Róży”. O Boże! Przyniosła go na drugi dzień. Nawet nie otwierając, wiedziałam, że to
prawda, bo teczka była z granatowego papieru naklejonego na tekturze i powiązana troczkami z
czerwonych wąskich tasiemek, jakby krajek. Sam tę teczkę zrobił, tak jak tyle innych. W środku
był pełny czystopis „Róży” na luźnych kartkach, już przepisany przez niego dla drukarni. Miałam
pieniądze za sprzedany ostatnio obraz i dałam tej pani, ile chciała. Potem dopiero zapytałam ją,
skąd go ma. Opowiedziała mi taką historię: podczas tamtej wojny ona z córką mieszkały w Zako-
panem, takie, domyślam się, kresowe damy. Miały dużo pieniędzy. I dowiedziały się, że Żerom-
ski, którego uwielbiały, jest w Zakopanem z rodziną, małym dzieckiem, i w bardzo złych warun-
kach materialnych. Więc poszła ta pani z córką do niego i zaproponowała mu pomoc pieniężną.
Opowiadając mi to, nie wiedziała, jak się nazywam, a mnie się serce ścisnęło za niego, takiego
ambitnego, w sprawach materialnych skrytego, takiego czułego na punkcie wszelkich rozliczeń,
bojącego się długu jak ognia. Powiedziała, że bardzo zimno jej podziękował i odmówił. Ale po
chwili, biedaczek, naprawdę bardzo musiał potrzebować pieniędzy, powiedział jej: „Chyba, że-
bym pani coś sprzedał, ale nic nie mam, tylko może mój rękopis”. I tak ten rękopis „Róży” był u
niej przez wiele lat, aż przyszła następna wojna i kolej na nią sprzedawać coś na życie. Tak mi się
ten śliczny, bez żadnej usterki rękopis wrócił w ręce. Wcale do końca nie powiedziałam jej, kto ja
jestem, bo znielubiłam ją po tym opowiadaniu. Powoli wracałam do książek ojca, ciągle bolało
mnie ich czytanie. Za straszne było to, co się stało, powrót okrutny do niewoli, z której się tak na-
miętnie wydzierał. Chociaż wyrastaliśmy powoli z poczucia winy i upokorzenia pierwszego okre-
su wojny, to jednak ciągle zdawało mi się, że jakoś go zawiodłam, nie ja sama oczywiście, ale jed-
nak. A równocześnie musiałam po raz pierwszy myśleć - co za szczęście, że umarł, że tego nie
dożył, że mogłoby go spotkać coś fizycznie strasznego, poza nieskończoną rozpaczą i cierpieniem.
Płakałam po nocach, słuchałam tej ciszy czarnego kraju rozciągniętego pod żelazną pokrywą, na-
słuchującego sygnału karetek Gestapo. To nie był płacz ze strachu, chociaż bałam się, jak wszyscy,
tysięcy grożących spraw, te nocne płacze były z żalu.
Czytanie oczywiście pomagało, zawsze pomaga na wszystko - w pewnym stopniu. Czytałam an-
tologie i zbiory poezji włoskiej, uczyłam się wierszy - od świętego Franciszka po Leopardiego,
wszelkie włoskie książki zbierałam w księgarni. To była dobra nauka i jakie cudowne zapoznanie
z tym językiem, najpiękniejszym, nieodmiennie od wieków jasnym i zrozumiałym:
Laudato si, mi Signore cum tucte le tue creature le quali lo jorno allumeni per nui - spetialmente
messer lo frate sole, et ellu Š bellu et radiante cum molto splendore - de te, altissimo, porta signifi-
catione, Laudato si, mi signore per sora luna et le stelle
215
in celu l’hai formate clarite et pretiose et belle, Laudato si, mi signore per frate vento et per aere et
nubito et sereno et onne tempo, per le quali alle tue creature dai sustentamento.
Laudato si, mi signore per sora acqua la quale Š multo utile et humele et pretiosa et casta, Laudato
si, mi signore per frate focu, per lo quale n’allumini la nocte, ed ello Š bello et jocundo et robustoso
et forte.
Jakiż on jest nieskończenie piękny, ten łagodny wesoły śpiew, chwalący Pana. A w tym samym
XII wieku inny poeta, Cecco Angiolieri, wybucha sonetem pełnym nienawiści do świata, zdumie-
wająco okrutnym:
S’io fossi foco, ardererei il mondo; S’io fossi vento, lo tempesterei; S’io fossi acqua, io l’annegherei;
S’io fossi Dio, l’manderei in profondo. S’io fossi morte, anderei da mio padre; S’io fossi vita, fuggi-
rei da lui; Similemente faria da mia madre.
Uczyłam się też na pamięć dziwacznego sonetu Niccoló Machiavellego:
Chi sei tu, che non par donna mortale? Di tanta grazia il ciel t’adorna e dota! PerchŠ non posi? e
perchŠ a’piedi, hai l’ale? - Io son L’Occasion, a pochi nota; E la cagion che sempre mi travagli, E
perchŠ io tengo un piŠ sopra una ruota - Gli sparsi miei capei dinanzi io tengo; Con essi mi ricopro
il petto, e l’volto, PerchŠ un non mi conosca quando io vengo. Dietro dal capo ogni capel m’Š tolto.
Onde invan si affatica un, negli avvienne Ch’io l’abbia trapassato o s’io mi volto. -
Zawsze mi się zdawało, że to ona, L’Occasione, biegnie w rozwianej szacie na szczycie gmachu La
Dogana w Wenecji na końcu Punta della Salute, ale naprawdę jest to chyba Fortuna, patrząca w
morze, skąd biegnie wiatr i przypływają statki.
Znalazłam w księgarni tomik tłumaczeń Leopardiego przez Edwarda Porębowicza. Wydają mi się
te tłumaczenia wprost doskonałe. Poemat „All’Italia” ściskający dzisiaj serce jest chyba bardziej
przejmujący po polsku niż w oryginale.
Si che sparte le chiome e senza velo Siede in terra negletta a sconsolata, Nascodendo la faccia Tra
le ginocchia, e piange. Piangi, che ben hai donde, Italia mia.
A po polsku tak:
Tak bez zasłony, z włosy rozwitemi, W mdłem opuszczeniu usiadła na ziemi, Skłoniła na kolana
Twarz swą i płacze. Płacz, bo masz czego, Italio.-
Pewne słowa, wiersze, muzyka nabierają teraz innego, a raczej nowego znaczenia, jakby je kto
otrzepał z kurzu, którym już na zawsze, zdawało się, były pokryte. Ten obraz płaczącej ojczyzny,
tak jak rysunki Grottgera czy niektóre utwory Szopena, czy słowa z prologu „Róży” - to było
dawniej bardzo ładne, nawet wzruszające, ale zamknięte w przeszłości, należące do historii. Teraz
nagle wyszło do nas prawdziwe, ważne i dzisiejsze.
Spaliłam w kuchni pod blachą mój dziennik, który prowadziłam od początku wojny. Było tam już
sporo zeszytów, codzienne zapisy cen, plotek, wiadomości z radia i gazetek, nieważne i ważne
zdarzenia i spotkania, rozpacze i śmieszności naszego życia. Ale nie mogłam go dłużej prowadzić.
Pan Nikodemski czasem nocował u nas, a czasem ja u nich albo u Basi, w miarę natężenia czy
słabnięcia niebezpieczeństwa, czy tylko czasem strachu przed nim. Wpaść można było każdego
dnia, a wtedy nie wiadomo, czyby się człowiek okazał bohaterem, czy słabym. Nie wolno mi było
pisać, co czytałam albo gdzie słuchałam radia, albo co gdzieś zaniosłam, a bez tego nie było to
nasze prawdziwe codzienne życie. Wszystko ciągle zależy od przypadku. Wygarną z tramwaju,
którym się jedzie, a z następnego już nie.
216
Mama kiedyś przyszła do księgarni cała w wapnie i kurzu, jej czarny kostium, a nawet czarny
okrągły kapelusik powalany był i zabrudzony. Przeraziłam się, że upadła czy ktoś ją potrącił. Ale
nie. Okazało się, że była w kawiarni, kiedy nagle zaczęła się strzelanina. „Nie było, wyobraź sobie,
drugiego wyjścia w tej dziurze, a kule siekły na wysokości głowy, więc musiałam się położyć przy
ścianie za stolikiem, a ta ściana była bielona”. Mama takich rzeczy się zupełnie nie bała, bała się
tylko straszliwie bomb lotniczych i zasypania w piwnicy. „Zastrzelona na ulicy - proszę bardzo”.
Myślę, że aresztowanie zniosłaby dużo łatwiej niż ja.
Obie z ciotką Anielą miały w sobie jakąś leciutką, ukrytą ciekawość wypadków, lubiły być świad-
kami zdarzeń. Bały się tylko nieprzytomnie o swoich najbliższych, stokroć bardziej niż o siebie.
Ciotka Aniela, wstyd to powiedzieć, dała się złapać w łapance ulicznej, po prostu wmieszała się w
tłum pchany do budy.
Chciała się przekonać, jak jest na Pawiaku „naprawdę”, tak nam to powiedziała potem. Myślę, że
jej optymizm, jakaś młodzieńcza wiara w to, że ludzie nie mogą być tak zupełnie źli, rodzaj zaufa-
nia do świata, to wszystko razem z usposobieniem wesołym i czułym dawało jej siłę, która przy-
ciągała, przywiązywała do niej wszystkich. O ile oczywiście nie pokłóciła się straszliwie o jakąś
sprawę, zawsze oderwaną od codziennego życia, bo w swoich sądach była apodyktyczna i uparta
i umiała się bronić i atakować z prawdziwą furią. Ja kłóciłam się z nią ciągle, to były wielkie i
wspaniałe dyskusje i awantury. A mama siedziała na kanapie w stołowym z Kiopkiem u boku i
śmiała się z nas, jak zawsze, bo dla niej kłótnia właściwie jako zjawisko nie istniała, można było
mieć odmienne zdanie niż ona, ale to była ożywiona rozmowa, może spór, ale nigdy, przenigdy
nie widziałam jej w złości czy zacietrzewieniu.
Mieliśmy w dalszym ciągu bardzo wielu znajomych i w domu prawie co popołudnie byli goście,
nieomal wszyscy lubiani i witani z radością. Troszkę było i innych. Przychodziła do nas czasem,
nigdy się nie zapowiadając, pewna pani, przez nas nazwana Szakalską, bo nigdy nie przyszła do
nas, żeby nie przynieść jakiejś niemiłej wiadomości albo plotki. „Tak się wczoraj pokłóciłam o pa-
nią” - mówiła do mamy - „bo tacy ludzie są niesprawiedliwi i takie rzeczy potrafią wygadywać”.
Pani Szakalska miała córkę z takim samym płaskim głosem, która mówiła do mnie: „Chciałabyś
skoczyć z mostu do Wisły?” I dziwiła się, kiedy jej odpowiadałam, że nie. To były uciążliwe wizy-
ty. Także długo trwały posiedzenia u nas księdza Nowackiego, który grał nam na skrzypcach,
bardzo ładnie zresztą. Innego typu były wizyty pana Malessy, współpracownika prezydenta
Gdyni - Sokoła. Pan Malessa był gwałtowny i kochał się w którejś z nas. Mama mówiła, że w niej,
a ja, że we mnie. Nigdy nie powiedział nam wyraźnie, jak to jest, ale łapał się za głowę, wyłamy-
wał palce, czasem śmiał się strasznie - na szczęście potrafił także pięknie mówić o Gdyni i jej roz-
budowie, naprawdę był do tych stron serdecznie przywiązany. Miałyśmy także wspólnego wiel-
biciela, sekretarza, a równocześnie opiekuna Miriama - pana Zbigniewa Zaniewickiego, złotego,
dobrego, uczynnego człowieka. Ale tu jednak chyba wyraźnie o mamę chodziło.
Kiedy byłam młodsza, tacy pretendenci do ręki mamy wywoływali u mnie ataki wściekłości, sama
myśl, że mogłaby wyjść za mąż, była niemożliwa do zniesienia. Wiem, że chciał się z nią żenić
Osterwa, piękny wujcio Józio Hałaciński, pułkownik, brat matki Basi Lisowskiej i owdowiały mąż
siostry pani Skoczylasowej. Wujcio Józio był naprawdę piękny i może bym się w nim zakochała
mając lat trzynaście, ale mnie zraził. Czytał kiedyś gazetę w pokoju Marysi, a ja chcąc zająć jego
uwagę i sprawić mu przyjemność powiedziałam, siedząc przy patefonie: „Zagram panu płytę z
Madame Buterfly, dobrze?” A on nie podnosząc głowy powiedział: „Nie mówi się Buterfly, tylko
Baterflaj”. Był też trzeci konkurent, także wdowiec, mecenas Tomaszewski, bardzo wspaniała i
godna postać, jeden z moich sześciu opiekunów prawnych.
217
Osoby dziwaczne czy mniej sympatyczne to były tylko nieliczne wyjątki w naszym licznym, bar-
dzo licznym kole kochanych znajomych i przyjaciół. Czasem jednak trzeba się było tak czy siak
wykręcić z towarzystwa. Więc kiedy zapraszano nas albo proponowano wizytę nie w porę, wtedy
z pomocą występowała zaraz uczynna rodzina Sierzputowskich. Nie znałyśmy nigdy nikogo no-
szącego to nazwisko, ale w razie potrzeby patrzyłyśmy na siebie ze smutkiem i mówiłyśmy: „Nie-
stety, w środę jesteśmy zajęte, mamy chrzest u kuzynów Sierzputowskich”. Chrzest, pogrzeb, ślu-
by, wyjazdy, przyjazdy, rocznice, urodziny i imieniny tej niezwykle rozbudowanej rodziny służy-
ły nam w niezliczonych wypadkach.
Zapraszane byłyśmy tam zawsze, nasza wyobraźnia poddawała nam najrozmaitsze warianty ich
rodzinnego życia. Czasem przeholowywała któraś z nas i kiedy zaczynała się opowieść o
chrzcie dziadka Sierzputowskiego, druga musiała ją zagadywać.
W Konstancinie poznaliśmy, poza czarującą willą „Julia” i jej mieszkańcami, jeszcze innych za-
chwycających ludzi. Był to pan Szura Karnicki i jego siostra Marusia Augustowska. Oboje przy-
wędrowali z Rosji w 1920 roku, ale nie byli Rosjanami. Ojciec ich był mieszkającym stale w Peters-
burgu Polakiem, wysokim urzędnikiem w biurach ubezpieczeń, a matka Angielką, z domu Shaw,
stryjeczną siostrą Bernarda Shaw. Po rewolucji, straciwszy wszystko łącznie z posiadłością na
Krymie, oparli się w Konstancinie. Byli oboje szalenie muzykalni, oczytani, znali oczywiście cały
świat i mówili znakomicie językami. Marusia była wysoka, mówiła niskim, ciepłym głosem prze-
ciągając z wdziękiem i plotąc prześmieszne głupstwa wynikające niby to z nieznajomości polskie-
go. Mówiła każdemu prawdę w oczy, opowiadała dowcipy, nigdy nie słyszałam jej skarżącej się
ani nie widziałam smutnej. Opiekowała się i ubóstwiała swojego brata Szurę, który miał najpięk-
niejsze oczy na świecie, długą zbrużdżoną twarz, był kulawy po dziecinnej chorobie Heinego-
Medina, a to lekkie utykanie jeszcze dodawało mu uroku. W salonie u pani Krystyny Machleido-
wej prześlicznie grał na fortepianie albo siadał w ogrodzie w altance na trzcinowym fotelu i ryso-
wał dookoła siebie na piasku wielkie koła swoją ogumioną laską. Kiedy przychodziłam do „Julii”
z wizytą, patrzyłam po drodze, czy wokół któregoś z foteli w ogrodzie nie ma tych rysunków na
piasku, które obiecywały, że Szura jest i że za chwilę go zobaczę. Halina Hersowa miała na swojej
górce w czarownym i pełnym śliczności mieszkanku bardzo dobry patefon i wszystkie pięć „Kon-
certów brandenburskich” Bacha, przepięknie nagranych. Teraz, podczas wojny, takie chwile, kie-
dy można było siedzieć na progu otwartego tarasu o zmierzchu i słuchać tej muzyki, mając obok
tak cudownie wrażliwego Szurę, to była łaska nieba. Szura zresztą nie zawsze poznawał się na
moich dowcipach. Kiedy raz na spacerze powiedziałam … propos czegoś tam: „Tak, tak, jak po-
wiedział jeden pan - rira bien qui rira par derriŠre” - Szura stropił się, ukrył ochotę do śmiechu i
powiedział łagodnie: „Ale to się tak nie mówi, tylko: „Rira bien qui rira le dernier”. Cały dowcip
oczywiście poległ, ale jakiś pan naprawdę kiedyś tak powiedział. Ale nie ja, u Boga Ojca.
W tym towarzystwie konstancińskim była także rodzina Zarańskich, matka i dwu z trzech jej sy-
nów, bo jeden był we świecie. Tutejsi dwaj, Stanisław i Jaś, byli obaj mili i weseli. Ich matka, pani
Zofia Zarańska, była nawet moją kuzynką, a co dziwniejsze, siostrzenicą. Miałyśmy wspólną pra-
babkę, nasze babki były siostrami, tylko że ja przeskoczyłam jedno pokolenie.
Wspólną prababką była pani Agnieszka Katerlina, a jej trzy córki wyszły za panów Nekanda-
Trepkę, Żeromskiego i Wierusz- Kowalskiego. Trochę to wszystko było zagmatwane, a ile razy
usiłowaliśmy dojść dokładniej, jak to nasze pokrewieństwo wygląda, obaj młodzi panowie Zarań-
scy, zwłaszcza Jaś, wybuchali dzikim śmiechem. Śmiech Jasia był przeraźliwy i zaraźliwy, słychać
go było na trzeciej posesji. Pani Zarańska, dystyngowana i kostyczna, nie przepadała za mną. Kie-
218
dy pani pastorowa mówiła o mnie miłe rzeczy, pani Zarańska odwracała suchy profil i mówiła
jedno słówko: „Czyż?” - podając tym w wątpliwość zalety mojego ducha i ciała.
Za to szalenie miła para, starsi już państwo Hutorowiczowie, lubili mnie. Pan Hutorowicz znał
świetnie okolice Konstancina, pokazał mi rozmaite spacery, których, o zgrozo, dotąd nie znałam.
Za gliniankami przy cegielni za miejscem moich dziecinnych zabaw, cudownymi rozpadlinami i
pagórkami porośniętymi plątaniną tarniny i trzmieliny, jałowcem i głogiem - zaczynał się las dę-
bowy. Płynęły przez niego powolne, na pół ukryte w borówkach, konwalii i zawilcach strumyki,
ginące gdzieś po drodze w zakisłych bagienkach. Tę pierwszą dąbrowę znałam, wiosną przynosi-
łam stamtąd zawilce i konwalie, pierwiosnki i przylaszczki, latem czarne jagody, a jesienią grzyby.
Ale za tą pierwszą dąbrową, która już i tak była dalekim celem spacerów, były jeszcze dwie dal-
sze, poprzedzielane polanami zarosłymi jeżyną i gdzieniegdzie z oczkami martwej wody ukryty-
mi w suchych sitowiach. Tamtej najdalszej nie znałam wcale, pokazał mi ją dopiero pan Hutoro-
wicz. Czasem zjawiał się nagle u nas z bukietem zebranym na tych swoich dalekich spacerach.
Tam, w tej trzeciej dąbrowie, rosły blade, pajączkowate storczyki i okrągłe złotogłowy. Kiedy pan
Hutorowicz wchodził z taką cudowną pachnącą strzępiastą miotłą leśnych kwiatów, musiałam
wszystko rzucać, odkładać, i zabierałam się do malowania, żeby tylko nie zwiędły, żebym zdążyła
uchwycić w porę ruch, gest każdej łodygi, zwrot czy nachylenie pięknej głowy kwiatu dzikiej
kampanuli czy strzelistość czerwonej kiści szczawiu.
Ale wciąż na widok tej urody przyplątywała się niespodziewanie myśl, siedząca gdzieś jak scho-
wana w załomie muru skolopendra, że te piękności byłyby takie same, tak samo zachwycająco
kwitłyby i pachniały, gdybym ja gniła, nieobecna, nie widząca, gdzieś pod gruzami. Inna jeszcze
myśl o niesprawiedliwości tego mojego uczucia: po prostu szczęście przy malowaniu, kiedy przez
chwilę wszystko idzie dobrze, kiedy ma się ochotę zatrąbić triumfalnie czy zaśpiewać: „Dobrze,
Monisiu, sei una brava figliuola, te dziesięć centymetrów jest wcale dobre, maluj dalej”. Jakie mam
prawo do tych radości, do oddychania lasem, do ciszy nocnej słuchanej na tarasie na ławce, z
psem opartym o mnie, do miłości? Wojna jest dookoła, cierpienie i krzywda jak ostre rafy tuż pod
powierzchnią naszego życia. Ale znów, co mówił ksiądz podczas kazania w Santa Prisca, dawno
temu, ale na zawsze - godere, godere, umieć położyć palec na chwili biegnącej i powiedzieć: ta
chwila jest szczęśliwa, ja jestem szczęśliwa, teraz, i wiem o tym. Godere la vita - taki cudowny
banał, którym mnie ten ksiądz z Santa Prisca dzisiaj rozgrzesza z odległości.
Szłam do domu Nowym Światem, kiedy tramwaje i ludzie na chodnikach zostali zatrzymani
przez Niemców, ale nie była to łapanka, bo nie gonili przechodzących ani nie było bud. Wszystko
stało się bardzo prędko. Przejechało i stanęło wzdłuż chodników kilka samochodów osobowych,
piramida uzbrojonych Niemców wysypała się z otwartego auta. Zaraz nadjechała buda, z której
wypchnięto kilkunastu mężczyzn z rękami powiązanymi z tyłu. Nie wiedzieliśmy, co im robią,
Niemcy kręcili się wokół nich, pchając ich pod mur kamienicy. Naprzeciwko, wzdłuż jezdni, na jej
środku rozciągnął się szereg żołnierzy, przez ich hełmy zobaczyłam głowy ludzi pod murem,
przekreślone wszystkie jak pasem czymś białym. Zaraz potem trzask strzałów i tamte głowy zni-
kły. Rozpędzono nas wrzaskiem i strzałami w powietrze, tramwaje ruszyły, ludzie biegli, ja z ni-
mi. Na drugi dzień szłam tamtędy. Pod murem egzekucji leżały kwiaty i paliły się lampki. Po obu
stronach w poprzek chodnika stały wielkie kozły hiszpańskie - kłębowisko namotanego na drew-
niane krzyżaki drutu kolczastego. Ściana zamalowana była wapnem, a na tym białym tle wielkimi
czarnymi literami, z których ściekała farba, napisane było trochę skośnie słowo „Chwała”. Chodzi-
łam tam potem codziennie. Widziałam, jak Niemcy nogami, buciorami rozgniatali te palące się
lampki i kwiaty. Codziennie słowo „Chwała” było zasmarowywane białą farbą i codziennie zja-
219
wiało się od nowa, codziennie nowe lampki stawiali i kwiaty rzucali szybko przebiegający na tam-
tą stronę ulicy ludzie. Włożyłam w dno słomianego kapelusza papier i wielokrotnie przechodząc
tamtędy szkicowałam prędkimi kreskami ten mur, kształt białej wapiennej plamy i napisu na niej,
pozycję kozłów hiszpańskich, a za murem porwane, utrącone ściany spalonych kamienic, gdzie
przez otwory okien widać białe niewinne chmurki. Wracałam do domu malować ten okrutny wi-
dok, te okrutne chmurki. Był to zresztą obraz malowany na zamówienie, a nawet z nakazu.
Na placu Trzech Krzyży Niemcy ustawili ogromny, piętrowy ekran z desek, frontem obrócony do
Nowego Światu. Z tyłu podpierało go rusztowanie z łat i desek. Na tym ekranie wymalowany był
obraz w gigantycznych rozmiarach Churchill w swoim półcylindrze na głowie i z cygarem, a za
nim skradający się tłum postaci bolszewików w szpiczastych czapkach z czerwoną gwiazdą, z
łapami ociekającymi krwią i z krwawymi nożami w zębach. Na górze olbrzymie czarne litery:
„Oto podpalacz świata”. Idąc przez plac zauważyłam, że ludzie oglądają to dzieło jakoś z bardzo
bliska i chętnie się tam gromadzą. Przepchnęłam się i ja i zobaczyłam, że w rogu na dole tego
ekranu ktoś przylepił małą, wyciętą z gazety fotografię Hitlera, a pod nią napisał wiecznym pió-
rem: „A tio ktio?” Właśnie tak pieszczotliwie: „tio ktio”.
Byłyśmy niedawno z Marysią z wizytą u Prusza, tak jakoś przypomniałyśmy sobie, że nic o nim
nie wiemy od dawna. Mieszkał na Lwowskiej, niedaleko moich teściów. Zastałyśmy go w szlafro-
ku, z zapuszczonymi siwymi włosami. Trochę malował, ale bardzo niedobre małe kobiece główki,
takie ślicznotki z pamięci, bez wyrazu, bez charakteru. Ucieszył się nami bardzo, w końcu były-
śmy obie jego gwiazdami i ulubienicami. Smutne na nas zrobiło wrażenie to życie w zamknięciu,
bo powiedział, że postanowił nie wychodzić z mieszkania do końca wojny. I cóż, niedługo potem
zabity został na Lwowskiej żołnierz niemiecki. W odwet wywleczeni zostali z domów główni lo-
katorzy, w tym Prusz. Gdyby go wtedy nie było w mieszkaniu, ocalałby, a tak został rozstrzelany
z innymi w ruinach getta. Nie wiadomo, co gdzie kogo dopadnie. Jak tę panią, która tak dokładnie
zamykała się w swoim mieszkaniu na dziesiątki zamków, a kiedy bomba przeleciała przez jej
klatkę schodową, podmuch wyrwał drzwi razem ze wszystkimi zamkami i zasuwami i drzwi le-
ciały za nią przez całe mieszkanie, aż ją w końcu korytarza dopadły i zabiły.
Pewnego razu odwiedził nas szalenie przystojny młody człowiek, pan Stanisław Kirchmayer z
Krakowa. Mile zawiadomił nas, że przywozi słoik powideł śliwkowych. Zdziwiłyśmy się, bo je-
chać specjalnie z Krakowa z takim prezentem wydało nam się lekkomyślne. Ale okazało się, że w
powidłach były ampułki ze szczepionką Weiglowską przeciwko tyfusowi. Był to anonimowy dar
dla nas od ludzi, którzy kochali ojca. Było to cenne i wzruszające i chroniące nie tylko ciało od
choroby, ale i serce od uczucia samotności i upadku.
U pani Poli Gojawiczyńskiej był od pewnego czasu młody oficer angielski, John Crawford, zbiegły
z innymi niedawno z obozu jenieckiego gdzieś na Pomorzu, na terenie Reichu oczywiście. Pani
Pola była niespokojna, bała się aresztowania i w pewnym momencie ten młody Anglik przeniósł
się do nas, na drugą stronę podwórza. Był bardzo wysoki, chudy, z ogromnymi zębami i rudy,
taką zupełnie różową rudością. Nie miał jeszcze papierów w zupełnym porządku, więc został w
domu sfotografowany i jego dokumenty mówiły, że nazywa się tak jakoś bardzo z polska, że jako
syn emigrantów przedwojennych przyjechał do starej ojczyzny tuż przed wybuchem wojny i już
został. Dlatego nie umie po polsku. Był pogodny i zgadzał się na wszystko. Na zamknięcie w do-
mu, na noszenie garniturów Bronka, w których nogawki nie zakrywały mu kostek, a rękawy nie
sięgały przegubów, na naukę polskiego ze mną, na zmianę papierosów i nazwiska - jednego tylko
odmówił stanowczo, a to przefarbowania włosów na jakiś kolor mniej rzucający się w oczy. O
spiłowaniu mu zębów nawet nie wspomnieliśmy. Pochodził z St. Andrews w Szkocji i te zęby i
220
żagiew na głowie na nic innego nie mogły wskazywać. Ponieważ mówiło się dość dużo przez tele-
fon na jego temat, więc przyszedł już do nas jako „Teresa” albo „Pikunio”. Kiedy wychodziliśmy z
domu, klucze oddawaliśmy Decowi, mówiąc: „Panie Dec, w domu nikogo nie ma, niech pan klu-
czy nikomu nie daje”. Na co Dec odpowiadał gderliwie: „Wiem, wiem, nikogo nie ma, tylko niech
se wygląda na Wisłę, a nie sterczy w oknie od podwórza”.
Pani Pola poleciła mi wiosną wyprowadzać Teresę na spacer.
Zgadzał się i na to, że wychodził ze mną na ten spacer jak pies.
Miał przykazane, że nie ma nic mówić ani oczywiście ja do niego. Na tych przechadzkach jego
czerwona głowa wystająca nad innych ludzi niepokoiła mnie, ale powoli dochodziliśmy coraz
dalej, a wreszcie docieraliśmy do SIM-u na kawę, bo to była dla niego jakaś rozrywka. Ale kiedyś
doszły mnie plotki powtarzane przez znajome eleganckie osoby, które były w SIM-ie kelnerkami:
„Monika znalazła sobie jakiegoś rudzielca. Siadają przy stoliku, siedzą godzinę, wypijają kawę,
ani słowa do siebie nie mówią, a w dodatku ona za niego płaci”. Bronek poprawiał jeszcze swój
znakomity angielski, ja uczyłam się trochę, nie było z nim w końcu źle. Był u nas niezbyt długo,
kilka miesięcy. Pod koniec rozzuchwalił się niebezpiecznie. Miał przyjaciela Sutherlanda, z któ-
rym zaczął sam latać po mieście i jeździli obaj w przedniej części tramwaju, nur fr Deutsche.
Wreszcie, kiedy pani Pola została aresztowana, zabrano Pikunia od nas i umieszczono u pani dok-
tor Garlickiej na Filtrowej. Niedługo stała się tam tragedia.
Podczas urodzin czy innego święta, które sobie ci chłopcy angielscy tam urządzili, przyjechało
Gestapo. Aresztowali panią doktor, jej córkę i jeszcze kogoś, ukrywającego się u nich.
Wszystkie te osoby zostały rozstrzelane w get-cie. Teresa i jego przyjaciele zostali także areszto-
wani, ale cóż im mogło grozić poza kilkoma miesiącami karnego obozu. Miałam wrażenie, że nie
zdawali sobie wcale sprawy ci świetni, weseli i bez problemów chłopcy, że dookoła nich dzieje się
coś piekielnie poważnego i niebezpiecznego. Dookoła nich i z ich powodu. Opowiadał nam Tere-
sa, jak po ucieczce z tego obozu, gdzie siedzieli, zostali przejęci przez AK działającą na terenie
Reichu i przetransportowani do Warszawy w sposób tak znakomicie zorganizowany, przekazy-
wani od chłopa do chłopa, od wsi do wsi, karmieni, przetrzymywani, potem przewożeni, a było
ich sześciu, jakimiś niemieckimi ciężarówkami przez granicę GG. Wszystko to ich cieszyło i bawi-
ło. Ale jak się bawił konwojent ich, oficer AK, który wiózł ich już na terenie GG pociągiem? Wśród
tłumu szmuglerek, bab z mięsem, jajami i wędliną, którym musiał odpowiadać na pytania: „Co to
za jedni, tacy ładni i nic nie mówią?” - „Wszystko niemowy”.
Z Pikuniem udała nam się jedna sprawa nadzwyczajnie podczas jego pobytu u nas. Powiedział
nam kiedyś, że u niego w St. Andrews, przed wojną, byli na wymianę studenci, młodzi Duńczycy.
Mamie przyszła do głowy pewna myśl. Poprosiła do nas panią Astę Gąsiorowską, która była
Dunką. Pani Asta zabrała od Teresy nazwiska tych jego znajomych i przez swoją rodzinę w Danii
odnalazła ich. I tak całym łańcuchem ludzi poszła do rodziców Teresy w Szkocji wiadomość o
tym, że żyje i gdzie jest, i tą samą drogą nadeszła z powrotem, krótka oczywiście, mglista, przez
wymyślne szyfry wieść od jego rodziców, że otrzymali i że są szczęśliwi. To był naprawdę maj-
stersztyk, z którego cieszyliśmy się wszyscy.
Kontaktów ze światem było tak mało, że nie bardzo już było wiadomo, czy on tam gdzieś jeszcze
istnieje. Przyszedł raz list z Kanady od Wiktora Podoskiego, rzewny, zasmarowany na czarno
przez cenzurę niemiecką. Prosił mnie w nim o przesłanie mu kłoska z polskich pól dla złagodze-
nia tęsknoty. Biedny, dobry Podoski, nigdy mnie bardziej nie rozzłościł, jak tym jednym kłoskiem.
221
Za to nasza złota Maria Pulcini przysłała raz i drugi wspaniałą, mądrą paczkę, pełną rzeczy luksu-
sowych, może nie najpotrzebniejszych materialnie, ale koniecznych dla przypomnienia o świecie,
do którego należało się kiedyś i może kiedyś jeszcze się dopłynie. W tych paczkach były jedwabne
pończochy, mgiełkowe szaliki, kupony cudnych jedwabi, to, o czym zupełnie się nie myślało, a co
było takie śliczne. W końcu miałam dwadzieścia parę lat. Wiem, co o tym myślała Haneczka
Szczepkowska, ale w tych sprawach nie zgadzałyśmy się.
Zaniedbanie siebie nikomu do niczego dobrego nie służyło. Zresztą w księgarni musiałam wyglą-
dać przyzwoicie. Było tam zawsze pełno ludzi, znanych i nie znanych, prawdziwych klientów,
którzy przychodzili kupować książki, kolporterów prasy i wydawnictw nielegalnych, inspekto-
rów z BIP, którzy przychodzili od czasu do czasu sprawdzać, co księgarnia ma z tych druków na
swoim składzie, szperaczy, którzy nic nie kupując, tkwili w książkach dla samej przyjemności
brania ich do ręki, przerzucania, przebywania w ich bliskości. Lubiłam bardzo tych, którzy nieru-
chomieli nad albumami i tekami reprodukcji, ci przychodzili tu ze swoimi tęsknotami, z pamięcią,
ze wspomnieniami dawnych zachwytów, dawnych podróży. Mamę zresztą widziałam nieraz nad
reprodukcją „L’Homme au gant dechirŠ” Tycjana. Ten cudowny portret młodzieńca oczarował ją
w pierwszej młodości. Mówiła mi: „Wiesz, tatuś był o niego zazdrosny”. Kiedyś przyjechała z
Krakowa Elżunia Osterwianka. Rozeszła się z Gutkiem Nowotnym, bo się zakochała bez pamięci
w muzyku Alojzym Klucznioku, bardzo zdolnym, Ślązaku z pochodzenia. Mówiła mi, że jest gru-
by, brzydki, ma tłustą cerę i że ona bez niego umrze. Mieszkali już razem, więc żyła i była szczę-
śliwa. Przyszła do księgarni i przyprowadziła ze sobą dość milczącego młodego człowieka, Jerze-
go Padlewskiego, bardzo, uderzająco pięknego. Miał oczy jak mokra emalia, takie oczy mają cza-
sem Rosjanie, Ormianie czy jacyś ludzie z Południa. Pani Beer miała takie mokre oczy. Okazało
się, że jego matką jest Rosjanka. Elżunia zostawiła mi go w księgarni, a on potem zaczął przycho-
dzić tam często. Czasem prędko stworzy się między ludźmi takie delikatne porozumienie, zgod-
ność, radość z rozpoznania wspólnego spojrzenia, i to może, ale nie musi być początkiem uczucia,
a nawet piękniej, jeśli pozostaje tylko przyjaźnią. Cieszyłam się, ile razy go zobaczyłam, mieliśmy
w tych podłych czasach zupełne do siebie zaufanie. Po pewnym czasie powiedział mi, że nie na-
zywa się Jerzy, tylko Roman. Brat jego Jerzy ukrywał się i zamiana dokumentów dawała obu ja-
kieś alibi. Jerzy był architektem, uczniem czy asystentem Pniewskiego, a Roman skończył kon-
serwatorium w Poznaniu, gdzie jego rodzice do wojny mieszkali. Jego matka, którą uwielbiał, była
doskonałą pianistką, teraz mieszkali wszyscy po wysiedleniu w Warszawie, poza Jerzym, oczywi-
ście. Prędko potem Jerzy został aresztowany, przypadkowo zresztą i nie w sprawie, z powodu
której się ukrywał, ale zaraz został rozpoznany i dołączony do procesu, który się przygotowywał.
Była to sprawa bardzo ciężka, wszyscy oskarżeni Polacy osadzeni zostali w Moabicie w Berlinie, a
proces miał się toczyć przed Najwyższym Trybunałem Rzeszy. Każdy z oskarżonych miał obrońcę
z urzędu, który nic pewnie nie mógł zmienić, ale nadawał procesowi pozory legalności. Obrońca
Jerzego przyjeżdżał do Warszawy kilkakrotnie i widział się z rodziną. Chodziło o przekazywanie
tajemnic wojskowych przez wyższych ofcerów sztabu niemieckiego poprzez Polaków - do Anglii.
Były tam oskarżone czterdzieści dwie osoby, w tym dwie kobiety. Roman nie miał nadziei na ura-
towanie brata. Sam był bardzo głęboko w konspiracji w Oddziałach Specjalnych, czyli „Osach”.
Zarabiał swoją muzyką, był członkiem sekstetu smyczkowego Eugenii Umińskiej, występującego
w kawiarni Woytowicza na Nowym Świecie. Chodziłam tam często, te strzępy muzyki usłyszane
to tu, to tam, na koncercie u Woytowicza albo z płyty, były szczęściem i świętem. Wiedziałam, że
Roman grał wieczorami w restauracji „Gastronomia”, ale on o tym taperskim graniu na fortepia-
nie nigdy mi nie mówił. Rozmawialiśmy godzinami, kiedy tylko on mógł przyjść do mnie, zawsze
albo o jego bracie w Moabicie, albo o wojnie, o wojnie, o wojnie.
222
Byliśmy wszyscy już nie pogrążeni w niej, ale ona nam się zamknęła nad głową zupełnie. Miesią-
ce, lata przebywaliśmy w niej, jak ktoś, kto pozostaje tak długo w ogłuszającym huku, że już go w
końcu nie słyszy i nie pamięta ani nie wyobraża sobie innego stanu. Churchill zapowiada kiedyś
jakieś jej zakończenie, ale to tak, jak w tym dowcipie ciotki Anieli: „Po wzburzonym morzu płynie
statek, a schorowany, zawymiotowany pasażer, uczepiony przy burcie, pyta słabym głosem prze-
chodzącego kapitana: „Panie kapitanie, czy to, co tam daleko widać, to już ląd?” - „Nie, proszę
pana - odpowiada kapitan - to horyzont”. - „Ach, horyzont - mówi udręczony pasażer - dzięki
Bogu i za to”.
Jaracz już nie mieszka u pani Poli, zakończył swoje wspaniałe występy wieczorne czytaniem nam
przez wiele wieczorów „Na skalnym Podhalu”. Trudno opisać urodę tego czytania.
Pani Pola została aresztowana, biedna, mała, chora na wątrobę pani Pola, staramy się podać na
Pawiak jakąś paczkę, pomaga w tym pani Szajerowa, która mieszka niedaleko na Brzozowej i tymi
paczkami się zajmuje.
Była u nas panna Stefania Sempołowska i zostawiła mamie swój testament. Źle się czuje i źle wy-
gląda, ale zawsze w swojej ogoniastej czarnej sukni. Wracałam niedawno do domu i na placu
Zamkowym na rogu Świętojańskiej kupowałam u baby z kosza precelki. Ręce miałam zgrabiałe
od mrozu i upuściłam pięćdziesiąt groszy, które gdzieś się po chodniku potoczyły. Jakiś pan po-
dał mi je i powiedział, że mieszkamy obok siebie, bo nawet byłam kiedyś u niego na herbacie z
Bronkiem. Nie poznałam go przez mój krótki wzrok, ale poszliśmy dalej do domu na Brzozową
razem. Bronek nocował wtedy u swoich rodziców na Lwowskiej, bo wielkie mrozy zmusiły nas
do zacieśnienia się w jednym pokoju stołowym, przy największym trociniaku. Paliło się tylko w
kuchni, gdzie spała Halina, i tu, gdzie my z mamą. Ten pan sąsiad przyszedł do nas wieczorem,
powiedział, że nasz Kiopek odwiedza go w jego mieszkaniu, przeciskając się za kolumną, dzielącą
nasze balkony. Dziwne miał oczy ten pan, raz niebieskie, a raz czarne.
Mrozy trwały, z Bronkiem zaczęło się coś w rodzaju nowego narzeczeństwa. Spotykaliśmy się w
dzień na obiedzie, szliśmy na spacer albo na koncert, albo czasem do kawiarni, potem odprowa-
dzał mnie do domu i przed godziną policyjną wracał do rodziców. A sąsiad przychodził wieczo-
rem na herbatę i moje życie zaczęło się komplikować.
Byłam kiedyś na Żoliborzu u Marysi i wracałam dość wcześnie, było jeszcze jasno, zobaczyłam z
wiaduktu nad Dworcem Gdańskim stojące w dole na peronach bardzo długie składy pociągów
towarowych i tłum ludzi na peronach. Bił stamtąd w górę wielki hałas głosów i krzyku i nieustan-
ne wrzaski niemieckie. Stałam oparta o balustradę i patrzyłam, i nie mogłam uwierzyć. Zbita masa
ludzi, Żydów, całe rodziny z walizami i tobołami, dzieci ciągnięte i niesione na rękach, małe
dziewczynki kolorowo ubrane w czapeczki i kokardy we włosach, starzy, siwi i brodaci, wszyscy
jedni za drugimi szybko posuwali się wzdłuż wagonów i wsiadali do nich, pchani i upychani
trzymanymi poziomo przez Niemców karabinami. A kiedy wagon napełnił się ludźmi tak, że nie
można było zasuwać drzwi, kiedy je wreszcie zatrzaśnięto i założono antabę, w szpary między
deskami żołnierze wsuwali bagnety i dźgali nimi tych wewnątrz zamkniętych. Widziałam małą
dziewczynkę ze splecionym czarnym warkoczykiem, którą wciągnięto ostatnią do zamykanego
wagonu i zaraz potem Niemiec wsadził w te drzwi białe ostrze, a przecież ona tam stała, tuż z
drugiej strony. Tych ludzi były tłumy, tłumy. Wiozą ich gdzieś na wschód, podobno wywieziono
doktora Korczaka z dziećmi.
Przyszedł do nas pewnego dnia nasz najmilszy doktór Marceli Landsberg. Nie mieliśmy o nim od
bardzo dawna, od początku wojny, żadnych wiadomości. Teraz był u nas i opowiedział swoją
223
historię. Przez pierwszy okres wojny był z rodziną we Lwowie, ale kiedy można było wrócić do
Warszawy, zrobił to. Opowiadano wtedy, że na jakimś moście ludzie idący do Lwowa do bolsze-
wików i ludzie idący ze Lwowa do Generalnej Guberni mijając się pukali się wszyscy bez wyjątku
w czoło. Kiedy zamykano getto, dwie córki doktora zostały po stronie aryjskiej, a on z żoną pozo-
stał w dzielnicy żydowskiej. Jego żona niedługo umarła z nędzy i rozpaczy, on został tam sam.
Chodził, włóczył się po tych strasznych ulicach, sypiał byle gdzie, aż pewnego dnia podszedł do
bramy getta i stanął tam, patrząc w stronę aryjską, gdzie były jego córki, których już nie miał zo-
baczyć. Kiedy tak stał, podszedł do niego strażnik szaulis i powiedział: „No co, chciałbyś tam
pójść, co?” A doktór Landsberg odpowiedział: „Chciałbym”. Nie bardzo się nawet zdziwił, jak
usłyszał, że tamten powiedział: „No to idź”, bo jasne było, że kiedy zrobi kilka kroków za bramę,
szaulis strzeli mu w plecy, czyli zabije przy próbie ucieczki, ale strażnik nie strzelił. Doktór szedł
przed siebie, ciągle czekając na strzał. Doszedł tak spokojnie do nas. Była to naprawdę wielka dla
nas radość.
Panie Kępińskie i pani Zosia Tramontano zabrały doktora do siebie, a do nas przychodził na obia-
dy. Mama częstowała go i namawiała do jedzenia, bo był bardzo chudy. Później doktór powie-
dział do mamy: „Pani Anno, pani mnie tak mile zapraszała: „Jeszcze kawałeczek kury, proszę”, a
ja bym całą tę kurę pożarł z łapami i z dziobem, gdyby było można”. Trzeba było jednak umieścić
go gdzieś na stałe, wyrobić kenkartę i znaleźć jakąś pracę. I znalazło się miejsce dobre i dość pew-
ne. Na Żoliborzu we własnej willi mieszkał bardzo bogaty stary pan, trochę zdziwaczały neura-
stenik. Doktór Landsberg został tego starucha pół felczerem, pół służącym, pół przybocznym le-
karzem. Ten stary musiał się domyślać prawdy i korzystał trochę nieładnie z sytuacji, ale w końcu
doktór Marceli miał dach nad głową, utrzymanie i papiery. A stary wspaniałą lekarską opiekę.
Była tam trochę niepewna kucharka, której doktór nie bardzo ufał, ale w końcu nic się nigdy złego
nie stało.
Wszyscy dawni pacjenci doktora Landsberga powoli dowiedzieli się o nim i od czasu do czasu u
pani Hali Skoczylasowej zaczęły się odbywać spotkania. Były to herbatki, na które zjawiali się
Szczepkowscy, pani Reymontowa, my, Osterwa, dopóki był w Warszawie, inne osoby potrzebują-
ce pomocy lekarza.
Wszyscy siedzieli przy stole i zjadali wspaniałe wypieki pani Hali, która nawet z fasoli potrafiła
upiec doskonały tort migdałowy. Przez płoty i ogródki Żoliborza przychodził doktór Landsberg.
Trzeba było przedtem zadzwonić do niego, do pana Marka, bo takie miał imię w papierach, i po-
prosić go, żeby się zwolnił i przyszedł. Kiedy już nacieszyliśmy się nim i narozmawiali, zabierał
każdego z nas po kolei na górę do pokoju Marysi, tam badał i wypisywał nazwy lekarstw na pa-
pierkach. Nie były to oczywiście recepty, ale mieliśmy na Rynku Starego Miasta, tuż przy rogu
Zapiecka i Świętojańskiej, zaprzyjaźnioną aptekę Skowrońskiego, a w niej najmilszą panią Funię
Urbańską, panią prowizor z bożej łaski, która wszystko realizowała i spod ziemi znalazła każdy
lek.
Pewnego razu, kiedy ja właśnie byłam badana przez doktora, bo miałam koszmarne uczulenie z
awitaminozy i puchłam nieoczekiwanie w rozmaitych miejscach, więc właśnie wtedy wszedł bla-
dawy Stefan Leszczyński, mąż Marysi, i powiedział, że trzy wozy Gestapo zatrzymały się przed
domem i żandarmi z cywilami wchodzą do ogródka. Ledwo zdążyliśmy zlecieć na dół i usiąść
przy podwieczorku, kiedy oni z wrzaskiem zaczęli nas legitymować. Pomyślałyśmy obie z Mary-
sią, że ze zdenerwowania nie pamiętamy nowego nazwiska doktora Landsberga, ale Niemcy roz-
lecieli się po domu szukając jakichś dwu osób nie znanych nam. Stefanowi przyszła do głowy ge-
nialna myśl - zapytał Niemców, a mówił, jedyny z nas, dobrze po niemiecku, czy wiedzą, że w
224
Warszawie są dwie, a może nawet trzy ulice Górskiego. Jedna tu właśnie, a inne w innych dzielni-
cach miasta. Niemcy powrzeszczeli i odjechali. Wtedy my wszyscy rzuciliśmy się do książki tele-
fonicznej szukać nazwiska tamtych i znaleźliśmy je, na ulicy Górskiego 4, tak samo jak tu. Stefan
nakręcił numer i powiedział tylko: „Proszę natychmiast wyjść z domu, jadą do panów goście”.
Któregoś dnia rano zadzwoniła pani Zosia i na moje pytanie o zdrowie zmienionym głosem po-
wiedziała: „Ach moja droga, dzieje się ze mną coś strasznego, mam dużą gorączkę, zupełnie nie
spałam”. „Czy była pani u doktora?” - zapytałam z bijącym sercem, mając oczywiście na myśli
Churchilla. „Naturalnie, zaraz jak się to zaczęło, powiedział, że mam w zębie ropę w kanale i że to
poważna historia”. Odłożyłam bez słowa słuchawkę, poszłam do mamy pokoju i naprawdę drżąc
i płacząc, powiedziałam jej: „No więc nareszcie, zaczęło się, rozpoczęli inwazję, płyną przez kanał
La Manche, ropa, rozumiesz, flota, Churchill o tym ogłosił, pani Zosia sama słuchała”. Ubrałyśmy
się czym prędzej i pognałyśmy do pani Zosi. Otworzyła nam zbolała i fatalnie spuchnięta, miała
naprawdę zapalenie okostnej i ropę w kanale trzonowego zęba.
Każdy ma teraz u siebie wielką mapę Europy i Rosji i wyznacza na niej szpileczkami ruchy wojsk
na froncie, a front cofa się, oblężenie i upadek VI Armii niemieckiej pod Stalingradem jest obcho-
dzone jak święto. „Kaputt” widzi się na każdej ulicy. Nasza mapa wisi na wewnętrznej stronie
drzwi spiżarni, jest doskonała, najmniejsze miejscowości odnajdujemy na niej z łatwością i wbija-
my z lubością szeregi szpileczek, cofające się, cofające się bez ustanku. Front jest jeszcze daleko,
ale zbliża się jednak, co widać po nocnych alarmach lotniczych. Zdarzają się coraz częściej. Wycie
syren wyciąga nas z łóżek, mama w szlafroku, z czarnym warkoczem na plecach, z papieroskiem
w troszkę drżących palcach spaceruje dookoła stołu, a papieros się nie pali, bo zapałka się trzęsie.
Od 1939 roku mama boi się bomb, z najwyższym trudem opanowuje się, kiedy to wycie się rozle-
ga. Nie pozwala mi wyjść na podwórze ani na balkon, gdzie odbywają się towarzyskie spotkania i
rozmowy. A ja mam zawsze ochotę wyjść, bo jest to jeszcze jedna dodatkowa okazja do zobacze-
nia się z panem rotmistrzem Czyhirynem, sąsiadem.
Wszystko komplikuje się coraz bardziej dla mnie i dla Bronka, który nie wie, co się dzieje. Ja też
nie wiem, tyle, że w tej strasznej plątaninie okrutnych spraw wojennych mam chwile błogosła-
wionej radości, nie znanej, zapomnianej od tak dawnych czasów, a nawet chwile szczęścia. Wiem
już, że pan ten pracuje w konspiracji bardzo głęboko, choć nic o tym nie mówi. Ale żegna się cza-
sem ze mną, wyjeżdżając „na kilka dni”, jakby się coś miało skończyć na zawsze, a powitanie jest
łaską i darem losu. Czasem wieczorem mówi mi, że chociaż będzie alarm, to mama może nie
wstawać. Te niegroźne alarmy to przeloty aliantów i naszych samolotów ze zrzutami ludzi i broni.
Leżę i słucham tego pulsowania gdzieś bardzo wysoko - co za szczęście wiedzieć, że to oni.
Bolszewicy też nadlatują na Warszawę, ci za to zrzucają bomby na dworce i mosty, ale ogromnie
niecelnie. Zawalili Krakowskie Przedmieście i aptekę Wendego z kilkoma kamienicami, celując
pewnie w most Kierbedzia i Zjazd. Ich bomby upadły także na plac Unii i róg Śniadeckich i Mar-
szałkowskiej.
Byłam raz w nocy na Rynku Starego Miasta, kiedy rozpoczął się ten ich nalot, w kamienicy Towa-
rzystwa Wydawniczego w mieszkaniu państwa Nikodemskich. Wszyscy postanowili zejść do
piwnicy, ale ja byłam bardzo przeziębiona i wolałam już nalot i niekonieczną bombę niż nieunik-
nione zapalenie płuc w zimnej i wilgotnej piwnicy. Zostałyśmy więc na górze. Przed nalotem bol-
szewicy zrzucali na miasto flary, jakby wiązki rakiet, które zawisały nieruchomo w powietrzu
niby przepiękne żyrandole, oświecając jaskrawo złotym światłem wielką przestrzeń miasta. Sta-
łam w oknie na pierwszym piętrze i patrzyłam na to zjawiskowo piękne widowisko. Okna Rynku
były zaciemnione, ale wszystkie złocenia, metalowe okucia, cała polichromia świeciła, drżała i
225
gorzała od światła flar, a to światło nie było nieruchome, więc i cienie poszerzały się i zmieniały
swoje miejsca, cała ta pusta przestrzeń, plac i kamienice żyły, lśniły i same dla siebie piękniały w
miarę powolnego przesuwania się flar. Bomby spadały gdzieś dalej, samoloty odleciały, artyleria
przeciwlotnicza umilkła, tylko czarne niebo przeciągnięte było bladymi smugami po wybuchach
pocisków, rozdmuchiwanymi przez wiatr. Powoli ten przepiękny królewski spektakl zaczął ga-
snąć, ale taki pokaz piękności samego miasta, bez ludzi, dla nikogo - tego nigdy nie da się zapo-
mnieć.
Zaczyna się coraz ciężej dziać w dzielnicy żydowskiej. Wybuchają tam co dzień strzelaniny, oni są
zorganizowani i zdecydowani na wszystko. Przerzuty broni idą stąd do nich kanałami. Dzieje się
coraz więcej, co dzień i co noc. Było odbicie więźniów z karetki Gestapo na Długiej pod Arsena-
łem. Ci, którzy się uratowali, zostali przeprowadzeni przez nasz dom na Brzozowej. Coraz cięższe
są walki w getcie, Niemcy rzucają tam coraz więcej wojska i nie mogą dać rady, ale to jest zagłada
tych ludzi i miasta. Stoi tam wielki czarny słup dymu, który pochyla się i kładzie na nas, kiedy
wiatr powieje z zachodu.
W tym gęstym burym powietrzu fruwają jak motyle większe i mniejsze skrawki spalonych papie-
rów, strzępy kart książek spadają chwiejąc się przed oczami, podmuch wiatru skręca je na chod-
nikach w czarne wiry. Jakże tu żyć, zachować te pozory normalności, o które dbam jak o coś bar-
dzo ważnego. Jak udawać, że nic się nie dzieje albo że nie wiem, że się coś dzieje, jak wstawać
rano z normalnego łóżka, myć się, ubierać, iść na śniadanie, kiedy tuż obok, w zasięgu wzroku,
węchu, słuchu toczy się ta okrutna i wspaniała wojna. Ludzie mówią, że widzieli, jak matki rzuca-
ły z okien płonących domów swoje malutkie dzieci. I wszędzie, gdzie Niemcy nogę postawią, mu-
si się toczyć z nimi wojna o godność i wolność, bo z nich, jak z ich miotaczy ognia, wybucha, wyla-
tuje natychmiast dziki kłąb nienawiści, zbrodni i pasji niszczenia. Niech mi nikt nie nazywa ich
faszystami, nazistami, hitlerowcami - to są Niemcy - zorganizowani, posłuszni, ochoczy morder-
cy.
Dawniej znałam rozmaite uczucia, ale nie wiedziałam, co to jest nienawiść. To było jak jakiś kraj, o
którym słyszałam, czytałam, ale którego nie znam i pewnie nigdy nie poznam, bo leży daleko i nic
mnie tam nie zaprowadzi. A teraz to jest we mnie, w środku, jak zapalny stan, choroba jakiegoś
narządu. Czy będzie można kiedyś wyzdrowieć, zapomnieć, przestanie to kiedyś jątrzyć się i
uwierać? Z każdym dniem tej nienawiści przybywa, ona pokrywa już ich wszystkich bez wyjątku,
ale co zrobić z ich muzyką? To ona właśnie, ich muzyka, daje nam dziś pomoc i siłę, i chwile ulgi,
a nawet czystej radości.
Roman Padlewski przyszedł i przyniósł rzeczy przekazane mu po bracie Jerzym po wykonaniu na
nim wyroku śmierci. Obrońca z urzędu obiecywał, że Jerzy Padlewski jako oficer nie będzie ścięty
toporem, lecz rozstrzelany, ale ta obietnica nie została dotrzymana. Te pamiątki to książka do na-
bożeństwa, na marginesach jej Jerzy codziennie pisał listy do rodziców i Romana. I jeszcze kalen-
darz, który sam sobie wyrysował, gdzie dzień po dniu skreślał daty zbliżające go do wykonania
wyroku. Roman nie chciał oddać tego od razu rodzicom i zostawił obie rzeczy u mnie.
Także nie powiedział im o ścięciu ich syna.
Kiedy siedział u mnie z twarzą zakrytą rękami, a ja nie odzywałam się, bo co mogłam mu powie-
dzieć na pociechę - wpadła do nas znajoma, której ojciec został aresztowany. Wrzeszczała, że Po-
lacy kradną paczki przekazywane na Pawiak, że przez Polaków ojciec jej nie dostaje nic, że tylko
Niemcy są uczciwi i solidni, że gdyby nie jej znajomi Niemcy, ojciec umarłby z głodu, że ona, cór-
ka, tylko do Niemców ma zaufanie, a w ogóle owija ich sobie wszystkich dookoła palca. Starałam
226
się ją uciszyć, potem zamknąć jej gębę, patrzyłam z rozpaczą na Romana, który u mnie, pod moim
dachem słuchał takich rzeczy. Ona wykrzykiwała nadal swoje świństwa, aż wypchnęłam ją za
drzwi. Roman powiedział: „Przepraszam, to ja powinienem był ją wyrzucić, przepraszam, że pani
tego słuchała”.
Potem ona przyszła do księgarni z prośbą, żeby pójść z nią do Maurycego Potockiego, który już
wiele osób skutecznie ratował i wyciągnął od Niemców. Chciała go prosić, żeby ratował ojca z
Pawiaka, nim go wywiozą. Poszłyśmy obie na Mazowiecką 4. Wyłożyłyśmy wszystko Potockie-
mu. A on odwrócony twarzą do mnie powiedział: „Zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby go
puścili, będę się z panią komunikował, ale pod jednym warunkiem, że będzie pani przychodziła
do mnie sama, bez tej osoby”. Tak też było. Niedługo potem przyszedł do księgarni nie znany mi
człowiek i powiedział, żebym się postarała, aby ona nie przychodziła do księgarni zbyt często,
żeby po prostu nie widywano jej u nas. Ojciec jej po kilku miesiącach wyszedł z więzienia, wymi-
zerowany i chory.
Roman Padlewski przyniósł mi do księgarni sporą paczkę.
Były tam broszury w szaroniebieskich okładkach napisane przez Narcyza Kwiatka. Tytuł był dość
nieefektowny i mało aktualny, coś w rodzaju kwestii nauczania podstawowego w powiatach li-
tewskich, a data wydania była z roku 1932. Słowem, broszurka, jakich miliony przeciągały przez
księgarnię w masie książek kupowanych całymi księgozbiorami z rąk prywatnych. Roman spie-
szył się, powiedział: „Schowaj to, ale jak masz kogoś zaufanego, to sprzedawaj, ale uważaj, mogą
tego szukać”. I poszedł. Nie zdążyłam paczki rozwiązać i przeczytać broszury, kiedy przyszedł do
księgarni pan w średnim wieku, godnie i miło wyglądający. Kiedy zapytałam, czym mogę mu
służyć, powiedział, że szuka broszury Narcyza Kwiatka i podał tytuł. Było to tak prędko po do-
staniu tej paczki, że pomyślałam, że to znajomy Romana. Ale Bóg czuwał nade mną i chociaż miał
inne sprawy na głowie, nie pozwolił mi się zawahać nawet na chwilę. Spojrzałam w czyste oczy
tego pana i zapytałam o datę wydania. Kiedy podał mi ją, powiedziałam, że wszystkie broszury
leżą na wielkim okrągłym stole, co prawda nie poukładane, ale niechby zechciał przejrzeć je, to
może i tę swoją znajdzie. Zobaczyłam, że nie jest zadowolony i powiedział, że tam jej na pewno
nie ma. Ta rozmowa trwała dosyć długo, ja bezradnie rozkładałam ręce, on upierał się, aż wresz-
cie poszedł.
Kiedy Roman znowu był w księgarni, zapytałam go, czy to on przysłał mi tego klienta. Zdener-
wował się szalenie i piętnaście razy pytał mnie, czy aby na pewno tamten nie domyślił się niczego.
Prowokator może mieć taką miłą twarz, okazuje się.
Przychodzili zresztą może i poczciwi ludzie, ale głupi. Wiele razy starsza pani albo zacny pan od-
prowadzali mnie w kąt księgarni i szeptem pytali: „Proszę pani, gdzie jest teraz pani Mortkowi-
czowa i jak można by się z nią zobaczyć?” Z drewnianą twarzą odpowiadałam im wtedy: „Nie
wiem, proszę pana, pewnie w getcie”.
Mama i pan Nikodemski jeździli do pani Janiny i Hanki co miesiąc, on z pieniędzmi i rozlicze-
niami księgarnianymi, a mama z przyjaźni i chęci rozerwania trochę jednostajnego trybu życia
tych pań. Ono było jednostajne między wpadkami, kiedy trzeba było na łeb, na szyję płacić szan-
tażystom i przenosić obie panie w inne miejsce, czasem zmieniając im także papiery. Sumy były
zwykle duże, faceci twardzi, ale nie związani z policją ani Gestapo. Większe sumy pożyczał pan
Czyhiryn, on też pomagał w papierach i kenkartach. Było też kilka kobiet, które odważnie i z czys-
tych i szlachetnych pobudek pomagały, przenosiły i znajdywały nowe schronienia dla pani Jani-
ny. Była to pani Grabowska z Piastowa, pani Muszka Jansowa, a przedtem te zacne siostry ze Żbi-
227
kówka. Ci ludzie, którzy chcieli się z paniami Mortkowiczowymi widzieć, mogli mieć najzacniej-
sze intencje, ale nie wolno było oczywiście narażać niepotrzebnie obu tych pań. Mama nie zawsze
mówiła mi, że do nich jedzie, raczej po powrocie albo wcale, dopiero od Nikodemskiego dowia-
dywałam się o tych wizytach. Mama to było właściwie co innego, bo wynikało to z dawnej przy-
jaźni i poczucia obowiązku. Ale pan Henryk Nikodemski, mało znając panią Janinę i Hankę, wziął
na siebie na całą wojnę opiekę nad nimi i dbał o nie niezmiennie.
Z moimi dawnymi przyjaciółkami widywałam się rzadziej. Nie bardzo rozumiały, co się ze mną
dzieje, tak zresztą jak i ja sama. Byłam, zdaje się, głęboko, szczęśliwie, niespokojnie, burzliwie za-
kochana. Telefon stał się dla mnie czymś w rodzaju bożka, okrutnego i błogosławionego równo-
cześnie. Te wyjazdy poza Warszawę, niewiadome sprawy, niebezpieczeństwo, chwile, które mo-
gły być zawsze ostatnie, i radości, i ulgi - to wszystko mieściło się jakoś w tej wojnie logicznie i
pasowało do niej. Człowiek stojący na boku tych spraw nie mógł być wtedy dla mnie ważny.
Widywałam czasem Marysię Leszczyńską i Basię Lisowską. Haneczka Mickiewiczowa mieszkała
w Milanówku z rodzicami i mężem, Adamem Mickiewiczem. Elżunia Osterwianka była w Kra-
kowie.
Haneczka opowiadała, że mieszka u nich teraz pan mecenas Leon Czeszer, ostatni mąż pani Lili
Reymontowej. Pan Czeszer był radcą prawnym pani Lili, która ubóstwiała interesy i miała do tych
rzeczy fantastyczne zdolności. Pamiętam, jak pani Hala Skoczylasowa jeszcze przed wojną dzwo-
niła do mamy i zawiadamiała ją, że Lila właśnie sprzedała z zyskiem majątek ziemski, a kupiła
cukrownię i hodowlę owiec, a po niedługim czasie już nie miała cukrowni, tylko kamienice w cen-
trum Warszawy, co potem zamieniała na młyny parowe. Adwokat był do tych spraw bezustannie
potrzebny, więc pani Lila wyszła za mąż za mecenasa Czeszera, zresztą przystojnego i eleganckie-
go pana. Wszyscy go lubili, chociaż troszkę to małżeństwo ludzi zdziwiło.
Ale w końcu nie każdy zaraz musi być narodową wdową do końca życia. Tyle tylko, że z wybu-
chem wojny pani Lila przypomniała sobie, że mecenas Czeszer jest Żydem. Wystąpiła wobec tego
do Sądu Arcybiskupiego przy Kurii Warszawskiej o unieważnienie małżeństwa. Jako powód po-
dała, że małżeństwo to było „non consumatum”, a na świadka podała panią Halę Skoczylasową.
Pani Hala przyszła do nas z rozprawy w Sądzie Arcybiskupim trzęsąc się ze wściekłości. „Na co ta
Lila mnie naraża, ja, starsza osoba, mam odpowiadać przed sześcioma klechami, czy Lila z Cze-
szerem „consumatum” czy nie! Para starych ludzi, już to małżeństwo było komiczne, a co dopiero,
czy „consumatum”!” Rzeczywiście było to wszystko dość niesmaczne, zwłaszcza z uwagi na czas
i okoliczności.
Pani Lila przywiozła Szczepkowskim chorującego Czeszera i, o ile wiem, nie odwiedzała go zbyt
często, dając mu czasem w prezencie słoik powideł czy butelkę soku. Grała przy okazji w bridża,
bo przepadała za tym. Opowiadała Haneczka, że raz podczas rozgrywania partii podeszła do sto-
lika i poprosiła, aby ten, kto wygra, przeznaczył pewną sumę na utrzymanie domu jakichś sierot
po oficerach czy podobny cel, na który Haneczka zbierała od wszystkich pieniądze, drobne prze-
ważnie sumy. Położyła, prosząc o datek, listę kwot uprzednio już zebranych na blacie stolika bri-
dżowego. Pani Lila, grubo wygrana, trzepnęła ręką w papier, zrzucając go na ziemię, i swoim
cienkim głosem zaczęła krzyczeć: „Nic ode mnie, żadnych wyłudzeń, co to jest, ja nie dam ani
grosza!” Żałowałam tylko, że nie było mnie przy tej scenie i nie widziałam tego, co potrafiła za-
grać Haneczka, rozdęte chrapy, zaciśnięte usta, płomienie w oczach. Hanka minęła się z powoła-
niem, babka Rywacka, dziadek Morozowicz, pani Marzunia, jej matka, także przecież aktorka -
ten cały aktorski spadek kłębił się w niej i burzył i przy każdej okazji wybuchał ze wspaniałą siłą.
Spokojny Adam patrzył na te teatra łagodnie i jakby z odległości.
228
Wracając do pani Lili, nosiła ona na sobie duży zamszowy worek, w którym były kamienie szla-
chetne. Wisiało to na długim rzemyczku pod suknią i zwisało aż między kolanami. Nigdy tego nie
zdejmowała. Ale inne walory i precjoza poumieszczała w skrzynkach z pelargoniami u państwa
Szczepkowskich, pod ziemią, a także w ogrodzie pod drzewami w ich willi przy ulicy Spacerowej
20. Kiedy dowiedziała się w Warszawie, że u Szczepkowskich i Mickiewiczów była rewizja, przy-
jechała natychmiast do Milanówka i nieprzytomna z niepokoju pytała od progu, czy aby jej złoto
nie zginęło. Haneczka odpowiedziała jej spokojnie, że ani ukrytego złota, ani broni na szczęście
nie znaleźli. Ale w końcu wszyscy tę panią Lilę, razem z jej złotymi loczkami, różowymi dziew-
częcymi sukienkami, skąpstwem i cieniutkim perlistym śmieszkiem, lubili.
Lato było upalne. Niemcy z naszego domu w Konstancinie wypatroszyli wszystko, zostały tam
tylko dwupiętrowe prycze i umywalki w każdym pokoju. Zresztą raz zwalali się tam całym od-
działem, raz nie było nikogo, potem znów mieszkało kilku oficerów, a kiedy indziej Gestapo. W
zasadzie nie wolno tam było wchodzić nikomu poza Władkiem Sochą, Helenką i Felusiem, ich
synem. Ale raz przechodząc wzdłuż płotu zobaczyłam, że róże na klombie mają liście pozwijane
przez mszyce i jakieś paskudne oprzędy. Weszłam więc do ogrodu, stanęłam na klombie i zaczę-
łam - chociaż tego nienawidzę - czyścić palcami zaatakowane przez mszyce liście i pędy. W pew-
nej chwili podniosłam głowę i zobaczyłam, że w otwartym oknie pokoju mojego ojca stoi oficer
niemiecki w siodłatej czapie, z piersią pełną orderów i złotymi naszyciami na ramionach i ręka-
wach. Stał tam i przyglądał mi się. Ten widok w ojca oknie był, jakby we mnie ktoś rzucił kamie-
niem i trafił. Ale zaraz pomyślałam: „Zginiesz, zdechniesz, nie było cię tu i nie będzie, przeklęty”.
Niemiec parzył sobie widocznie właśnie kawę, bo w ręku trzymał mały rondelek i coś tam w nim
mieszał. Robiłam swoje przy różach, czekając na wrzask czy inną reakcję na moją zakazaną obec-
ność. Ale on wybrał co innego, domyślając się, że widocznie jestem z tym domem związana, skoro
dbam o róże. Kiedy mimo woli podniosłam głowę, żeby zobaczyć, czy on tam jeszcze jest - wychy-
lił się, przechylił rondelek i czarna struga spłynęła od okna aż na sam dół, do ziemi, po białej ścia-
nie. „W tym wypadku nie jesteś zbrodniarz, jesteś po prostu świnia” - powiedziałam do niego po
cichu. Ta smuga została, bo kawa plami jasny tynk.
Czasem, kiedy Niemcy opuszczali dom, można było znów tam wpaść, wymyć wszystko kwasem
solnym i pobyć na tarasie wieczorem, posłuchać cichego, co chwila, szumu liści, a potem ciszy
zupełnej i nagłego, bolesnego krzyku sówki, dalej i bliżej.
Ale i to nie zawsze się udawało. Któregoś wieczora mama krzyknęła nagle, że ktoś dobija się do
okna. Istotnie, szyby drżały, ale drżały także z drugiej strony, od tarasu i w łazience także. Wybie-
gliśmy na taras, byli u nas wtedy rodzice Wandy Wieszczyckiej, państwo Zielińscy. Nad Warsza-
wą stała różowa łuna, niebo rozbłyskiwało co chwila wybuchami, a na różowym tle wisiały te
złote wspaniałe flary. Widok był oszałamiający, czarne drzewa w naszym ogrodzie świeciły
sztucznie liśćmi od zachodniej strony.
Ale tam w Warszawie był Mieczyś, bałam się o niego, musiałam się bać bez ustanku, tylko ten
strach, żeby go nie zabiła bolszewicka bomba, miał w sobie element ulgi, bo podczas nalotu Ge-
stapo nie wyjeżdżało po ludzi, był to wtedy moment odpowiedni do załatwienia ważnych spraw.
Kiedy czasem w Warszawie wieczorem siedzieliśmy dookoła stołu i nagle w ciszę miasta poza
domem zaczynał się z daleka wciskać, nasilać mruczący warkot, mama milkła i nieruchomiała
słuchając, a ja tak samo jak ona. Po chwili, jak puszczona z powrotem scena filmu, ożywałyśmy
obie i mama mówiła z ulgą: „Nie, to nie samolot, to samochód”. A ja z tym samym westchnieniem
mówiłam: „Nie, to nie samochód, to samolot”. Bo ona bała się samolotów i bomb, a ja oddychałam
podczas nalotów czy alarmów, wiedząc, że samochód niemiecki wtedy nie przyjedzie.
229
Tego lata chodziliśmy często z Konstancina pieszo do Zalesia Górnego. Mieszkała tam rodzina,
która dla jakichś niejasnych przyczyn miała pozwolenie na posiadanie radia. Ojciec, różowy gru-
bas, pracował jakoby w jakimś ważnym przedsiębiorstwie. Obawialiśmy się trochę, że oni wszy-
scy są po prostu folksdojcze.
Ale zgadzali się słuchać z nami Londynu, co ich także obciążało. Jak to się stało, że poznaliśmy ich
i że można było mieć do nich na tyle zaufanie, nie wiem, chyba byli to znajomi pani, która prowa-
dziła w Zalesiu pensjonat. Ten pensjonat służył głównie AK, zajmującej okoliczne Lasy Chojnow-
skie, jako szpitalik, pralnia i punkt kontaktowy z miastem. Chodziliśmy tam często z Romanem,
do tego radia i do pensjonatu.
Roman opowiadał o ślubie u Świętego Aleksandra, na którym był i cudem uniknął aresztowania.
Był to ślub jego znajomych. Cały kościół został wygarnięty, młoda para, rodzice i wszyscy goście.
Przyszła także wiadomość o aresztowaniu „Grota”. Jakie ciężkie bez ustanku wiadomości - teraz.
Kiedy wychodziłam z księgarni i stałam na progu, ktoś powiedział przechodząc, głośno i przed
siebie: „Generał Sikorski nie żyje”. Ludzie dookoła stawali bez ruchu, a ten ktoś szedł i powtarzał
to raz za razem.
Znów ta bezsilna rozpacz i złość przeciwko losowi, jak w 1939 roku, jak po upadku Francji, dla-
czego ciągle w nas coś bije, przygniata i stara się osłabić? Na szczęście spoza naszych granic, w
obrębie których aresztowania, rozstrzeliwania, wywożenie do obozów, egzekucje uliczne stają się
jedynymi wiadomościami, które możemy sobie przekazać - te wiadomości, które przychodzą ze
świata, są dobre, coraz lepsze, tylko ciągle tak daleko od nas. Front wschodni nieodparcie prze-
suwa się na zachód, a alianci piorunująco wylądowali na Sycylii. Ale ciesząc się, po cichu myślę -
a Agrigento, Segesta, Selinunte, co się działo i dzieje, czy to już ma być koniec świata?
We wrześniu, kiedy byłyśmy już w Warszawie, rano zaszedł do nas Mieczyś i powiedział, że bar-
dzo prosi, abym zamknęła dziś księgarnię o czwartej i rozpuściła wszystkich pracowników, a sa-
ma poszła prosto do domu. Słuchałam go bardzo i we wszystkim, więc trochę po czwartej wy-
szłam pierwsza i przeleciałam się po Mazowieckiej. Na obu jej końcach stały gęsto, jak nigdy, rik-
sze, do których mało kto wsiadał. Poszłyśmy z mamą do domu, a wieczorem dowiedziałam się, o
co chodziło. Na Mazowieckiej 4 była średniej jakości knajpka, a raczej bar kawowy, nazywało się
to „Za kotarą”. W tej wąskiej i ciemnej kawiarni siedzieli przemieszani Polacy i bardzo często wy-
żsi oficerowie niemieccy.
Niektórzy przychodzili stale. Tego dnia na kilku z nich został wykonany wyrok. Z drzwi pusz-
czono serię z karabinu maszynowego, która załatwiła ich wszystkich, ale niestety dosięgła także
Bogu ducha winną kawiarkę za barem. Była to Maria Malanowicz-
Niedzielska, pierwsza Smugoniowa z „Przepióreczki”, z prapremierowego wystawienia tej sztu-
ki. Tyle mam fotografii robionych podczas prób, z ojcem, Osterwą i z nią.
Nie żyje także, nawet nie wiemy, co się stało, pani Anielusia Zagórska, miła, ładna, wesoła, z
czarną kręconą grzywką, bardzo przez nas wszystkich lubiana. Znów ten podmuch, który zabiera
ludzi dobrze znajomych, chwila zdumienia i smutku, krótka i zapomniana, zasłonięta zaraz na-
stępną okrutną wiadomością. Jak długo jeszcze mamy wytrzymać te masakry, aresztowania, wy-
wożenia, straszne wieści o obozach, egzekucje na naszych oczach?
Mieczyś nic mi prawie nie mówi o swoich tajemniczych sprawach, ale ostatnio opowiedział mi
taką historię: przyszła wiadomość, że Niemcy wiedzą o pewnym dużym składzie broni. Trzeba
było natychmiast tę broń przerzucić w inne, przewidziane na wszelki wypadek miejsce. Pod za-
230
grożony skład sprowadzono wielki samochód ciężarowy, krytą budę z niemieckimi znakami.
Trzeba było przenieść cały skład na łeb, na szyję do wozu i wiać. Część obsady siedziała we-
wnątrz, a kierowca i jego towarzysz zdążyli tylko włożyć mundurowe kurtki niemieckie i fura-
żerki. Od pasa byli niewidoczni w szoferce, najzupełniej cywilni. Przejechali przez miasto nie za-
czepieni przez nikogo. Nowe miejsce na skład broni mieściło się w starej, dość zrujnowanej ka-
mienicy, której zaplecze tworzyły oficyny, przybudówki, podwórka i szopy, gdzieś w okolicy
Grójeckiej za placem Zawiszy. Wielka ciężarówka ustawiła się z trudem w poprzek ulicy, aby
czym prędzej minąć bramę i zniknąć w głębi podwórza, kiedy stało się coś strasznego. Po obu
stronach bramy od strony ulicy siedziały dwa żeliwne karły, przykryte jakby pancerzami, brodate
i w czapeczkach. W bardzo wielu domach warszawskich umieszczano w bramie te niby ozdoby,
niby odboje. Przednie koła ciężarówki wparły się między te figury i zablokowały na amen. Ludzie
zaczęli przystawać i przyglądać się, nawet chcieli radzić i pomagać, a czas naglił, trzeba było broń
zabrać spod plandeki i ukryć. Wreszcie zbudowano na gwałt coś w rodzaju pomostu z desek i
cegieł i nadludzkimi wysiłkami przepchnięta ciężarówka przetoczyła się przez bramę na podwó-
rze. Cud boski, że żadna wacha nie przechodziła wtedy tamtędy, a trwało to dosyć długo.
Innym razem, pod koniec spaceru nad Wisłą, gdzie chodziliśmy często przed godziną policyjną,
żeby Kiopek się wylatał, Mieczyś powiedział mi, że zabił poprzedniego dnia Niemca. Nic więcej o
tym już mi nie mówił. Te sprawy były w nim zamknięte, ale kiedy ja powiedziałam mu, że zapro-
ponowano mi wejście do komórki „Rodła”, w którym był Tadeusz Michalski, kuzyn Agi Massal-
skiej, wybuchnął takim gniewem, że nie mówiłam już o tym z nim więcej.
Czasem opowiadał mi o swoim dzieciństwie w domu pod Winnicą na Ukrainie, o cudownym kra-
ju, o roślinności, jarach, o koniach i polowaniach, o ciotkach, wujach i całej rodzinie tam rozsiadłej.
Kiedy wybuchła rewolucja, Mieczyś miał czternaście lat. Jego zacne ciotki, stryjenki i babki były
osobami światłymi, toteż w dworach pozakładały szpitaliki, szkoły, kursy rozmaitego rodzaju,
jednym słowem, szerzyły oświatę wśród ludu. Zaraz po wybuchu rewolucji wdzięczny lud pour-
zynał głowy wszystkim tym paniom i członkom ich rodzin, a dwory ograbił i spalił. Uratował się
tylko jeden wuj Mieczysia, stary dziwak. Nigdy nie chciał jechać pociągiem, bo mówił, że nie znie-
sie, żeby ktoś na niego gwizdał, a dla chłopów nie był dobry, mówił, że „hada” trzeba jedną ręką
prać, a drugą mu za wszystko. płacić, ale mało. Kiedy wielkim półkolem „hady” podeszły pod
jego dwór z siekierami i nożami, zobaczyli go siedzącego na fotelu na ganku. Zatrzymali się i pa-
trzyli na niego, a on na nich. Potem ryknął w głąb domu: „Zaprzęgaj”. Młody chłopak wypadł do
stajni i po chwili zajechał przed ganek otwartym powozem. Wuj wstał, tłum się cofnął, a kiedy
wsiadł do powozu, rozstąpił się przed nim i konie przeszły tym szpalerem na jego rozkaz: „Stę-
pa”. Za bramą polecieli „w konie”, aż do jakiejś stacji, gdzie jednak wuj musiał już pozwolić na to,
żeby na niego gwizdano. Po niezwykłych oczywiście tarapatach dojechał do Polski. Tam w przy-
granicznym miasteczku kupił dom, ustawił fotel przed oknem wychodzącym na wschód i na tym
fotelu przesiedział do śmierci, patrząc w swoją stronę.
We dworze Mieczysia był służący, dawny i kochany przez wszystkich, zaufany ojca i opiekun
chłopców. Kiedy przyszła kolej na dwór i rodzinę Mieczysia, matka jego z młodszymi braćmi wy-
biegła tylnymi drzwiami do ogrodu, stamtąd w szuwary nad stawem i tam zemdlała. Dwaj chłop-
cy trzymali jej głowę nad wodą, żeby nie utonęła, i tak przeczekali pościg i poszukiwania. Mieczyś
wybiegł z domu sam, a za nim ten dobry służący, i zaczęło się polowanie na chłopca. Miał być
schwytany żywcem, bo chociaż służący miał broń - nie strzelał. Mieczyś miał swoją myśliwską
dubeltówkę. Uciekał i kluczył, zsuwał się w jary i zapadał w zarośla, a tamten biegł za nim ze
sznurami jak pies za zwierzyną. Wreszcie kiedy tamten był na zboczu, a Mieczyś w dole, pozwolił
231
mu się trochę zbliżyć do siebie, strzelił i zabił go na miejscu. Odnalazł potem matkę i braci.
Przedarli się do znajomego dworu, gdzie wszyscy byli już gotowi do ucieczki, i z nimi dotarli do
Winnicy, a potem do Polski. Czasami wydawało mi się, że jest w nim coś okrutnego. Mówiłam
mu: „Moi dziadkowie, pradziadkowie słuchali muzyki i czytali poezje, kiedy twoi, te dzikie Tata-
ry, latali po stepie z osełedcami na głowach, na kudłatych mierzynkach”. A on mówił: „Tak, i do
siodeł mieli przytroczone na rzemieniach te twoje prababki”. Jego czułość i opieka nade mną były
niezmierne. Pierwszy raz miałam uczucie zupełnego zaufania, poddania się mocniejszej woli,
słusznej decyzji, nieustannej opiece, dorosłości. Przestałam sobie pozwalać na jakiekolwiek humo-
ry czy niespodziewane zmiany usposobienia, co dawniej zdarzało się aż nazbyt często.
Znów była rewizja w drukarni, ale nie chodziło o książki, tylko o papier, który zabrali. Tym razem
był z Propaganda AMT szef od drukarń, Hergl, straszny podobno drań. Papier był w belach na
samym froncie i dalej oni wcale nie zaglądali. Szkoda papieru, jeszcze Jakub Mortkowicz go
sprowadzał, między innymi kredowy na ilustracje. Ciężka to jesień, coraz okrutniejsze łapanki,
aresztowania i masowe egzekucje w ruinach getta i na ulicach. Panią Janinę i Hankę przeniosło się
do Warszawy na teren Politechniki.
Księgarnia zmieniła się już całkowicie w antykwariat, kupuje się poszczególne książki i całe księ-
gozbiory. Czytałam na zapleczu „Biuletyn Informacyjny”, kiedy zawołano mnie, że jest dużo
klientów. Wyszłam i stanęłam za ladą, a zwiniętą gazetkę bezmyślnie położyłam przed sobą. Nie
wiem zupełnie, jak to się mogło stać. Moi koledzy ekspedienci, kochany pan Ostrowski, Staś Ko-
zak, pan Roguski, Julcia Pliwka w kasie, wszyscy oczy mieli wbite w tę gazetkę, leżącą pośrodku
pustej lady, a po drugiej stronie sporo ludzi wybierało, przeglądało i płaciło za książki i nikt nic
nie widział, aż ktoś z nas strzepnął ją na ziemię za ladą. Bardzo się na mnie pan Nikodemski
gniewał, i najsłuszniej.
Wszyscy znaliśmy się dobrze i zaufanie między nami było zupełne, ale w pewnym momencie
zaczął u nas pracować pewien pan Różycki. Nikodemski go zaangażował, ale potem stracił do
niego serce i zaczął go podejrzewać o rozmaite sprawki. Przykre to było, bo dotąd mogliśmy o
wszystkim mówić swobodnie, a teraz milkliśmy przy nim i zaczęli bardzo ze wszystkim uważać.
Tak trwało dobrych parę miesięcy, wszyscy mieli go za wtyczkę, kiedy nagle okazało się, że jest to
najzacniejszy i bardzo głęboko w konspiracji siedzący człowiek na lewych papierach, zamelino-
wany w księgarni po jakiejś fatalnej wsypie. Taka to była radość i odmiana po tych napiętych mie-
siącach. Jak się ten człowiek naprawdę nazywał, nikt nie wiedział. Nosił baczki i wąsiki, co mu
jeszcze dodawało podejrzanego wyglądu i na pewno bardzo zmieniło mu twarz.
W końcu roku w „Ziemiańskiej” obok nas otwarto na górce kabaret. Kierowała nim Stanisława
Perzanowska, a teksty pisało kilku młodych satyryków. Pierwszy program miał piękny i dowcip-
ny tytuł: „Moczmy nogi”. Wywołało to naprawdę wielkie zgorszenie, nędzne bzdury wystawiane
w tak nieludzkich czasach. Było nam wstyd, że afisze wisiały tuż obok księgarni. Nie wydaje mi
się możliwe, aby ktokolwiek tam chodził.
Maryla Żabczyńska opowiedziała nam historię, której była naocznym świadkiem. Podawała jako
kelnerka w kawiarni w Alejach Jerozolimskich, blisko skrzyżowania z Marszałkowską. Widywała
dość często młodą ładną kobietę, która przychodziła tam na kawę. Rozmawiała z Marylą czasami i
skarżyła się na samotność i pustkę swego życia, mąż jej siedział w jakimś oflagu. Do tej kawiarni
przychodzili czasami Niemcy. Pewnego popołudnia Maryla zobaczyła oficera niemieckiego, który
nie mogąc znaleźć wolnego stolika, zapytał tę młodą panią, czy pozwoli zająć miejsce przy niej. To
się czasami w kawiarni mogło zdarzyć, ale osoba zagadnięta zawsze natychmiast wstawała i wy-
chodziła. Ta pani jednak nie wstała i Maryla ze zdziwieniem zobaczyła, że odpowiada Niemcowi i
232
uśmiecha się. W następnych dniach przychodzili oboje i Niemiec przysiadał się do niej codziennie.
Kiedy Maryla powiedziała, co o tej znajomości myśli, tamta odpowiedziała, że nic złego nie robi,
że po prostu oboje się nudzą, że on jest „kulturalny” i „inny”. Ale po jakimś czasie przyszła sama i
opowiedziała Maryli z oburzeniem koniec historii: w pewnym momencie zwierzywszy się Niem-
cowi z całego swego życia, zaprosiła go do siebie do domu na herbatkę. O oznaczonej godzinie
przyszedł nie on, ale jego ordynans z paczką i listem. W paczce była brudna i podarta bielizna, a
w liście taka rada: „Skoro się pani tak nudzi i nie ma nic do roboty, to niech pani wypierze i wyce-
ruje tę bieliznę i wyśle mężowi do obozu”.
Był zamach na Hergla, tego od drukarni, ostrzelano jego samochód, może go zabili? Działa w
Warszawie pewien wyjątkowy łotr, nazywa się Opęchowski. Był przed wojną dziennikarzem,
pracował w „Expressie”, był kolegą Karoli Beylin. Raz spotkał Karolę, kiedy szła się ze mną spo-
tkać u moich teściów na Lwowskiej. Poznał ją, zawołał granatowego policjanta i kazał mu ją aresz-
tować i doprowadzić do komisariatu na Poznańskiej. Udało nam się wtedy z Bronkiem pójść ra-
zem z nią i z tym policjantem do komisariatu i zaręczyć, że znamy Karolę od zawsze i wiemy, że
nazywa się Malinowska. Przodownik, który spisywał nasze zeznania i protokół, zamiast nas
wszystkich troje zatrzymać do przyjścia Opęchowskiego - podarł wypełnione papiery i powie-
dział do mnie: „Żeby pani wiedziała, że nie wszyscy granatowi policjanci to świnie. Wiem, kto był
pani ojcem”. I kazał nam po prostu wiać. Ale Opęchowski spotkał Karolę jeszcze raz i wtedy już
sam zaprowadził ją na Gestapo. Karola uciekła potem z więzienia w getcie i ukrywała się u pań-
stwa Knauffów, zarządzających cmentarzem ewangelicko-reformowanym na Żytniej. Potem wy-
jechała z Warszawy. Ale ten drań Opęchowski dalej obijał mi się o uszy.
Jak bardzo mało jest jednak kolaborantów. Na palcach można wyliczyć aktorów, którzy grają w
teatrze „Der Stadt Warschau” czy teatrzykach, czy rewiach typu „Moczmy nogi”. O malarzach nie
wiem nic. Ktoś tam musiał dla Niemców robić te śliczne plakaty: „Żydzi, wszy, tyfus plamisty”,
ale to się nie liczy. Literaci - ci średniego lotu, także bardzo nieliczni - Skiwski, Jeske-Choiński, ci
właśnie napadali najzajadlej na Żeromskiego przed wojną. Widocznie Niemcy mają naprawdę
pietra, bo zaczynają, przy wzmagającej się ciągle furii mordowania, tak jakby umizgać się do Po-
laków. Podobno mają zamiar tworzyć jakiś legion złożony z Polaków do walki z bolszewikami,
wychodzić ma jakieś pismo, właśnie przez Skiwskiego redagowane. Trzeba być naprawdę bez-
dennie głupim, żeby liczyć na to, że ktoś się na to złapie.
Jest bardzo zimno, kiedy nadchodzą transporty rannych z frontu wschodniego. Zwożą ich między
innymi na plac Trzech Krzyży, na wprost ulicy Książęcej. Stamtąd dopiero zabierają ich do szpita-
li. Spory tłum stoi tam i czeka na ten wyładunek. Gdyby ludzkie oczy mogły dobijać, toby z nich
tam nic nie zostało. Jest okrutny dowcip ostatnio: zajeżdżają budy z rannymi Niemcami. Jakaś
kobicina uspokaja wszystkich dookoła: „Cicho, ludzie, cicho, nie hałasujcie, nie gadajcie”. Ktoś
pyta: „A cóż to pani taka dbała o nich, że mówić głośno nie daje?” - „Ja nie dbała, ale jak taki ha-
łas, to nie słychać, jak jęczą”. Powiedział podobno jakiś Niemiec: „Polacy mają noże w oczach”. Na
początku roku umiera panna Sempołowska, smutno bardzo, taka wspaniała postać. Tak zajmująco
i przepięknie umiała opowiadać, kiedy byłam mała, zawsze chciałam, żeby przyszła, była jak
czarna, zakurzona, ale dobra czarodziejka czy czarownica, postać z innego świata. Smutno nam
obu z mamą.
Drugiego lutego dostajemy rankiem wiadomość o zamachu, udanym, na szefa Gestapo Kutscherę.
Jakie napięcie, jaka wspaniała ulga. Zaraz potem wycie samochodów policyjnych na moście Kier-
bedzia, ruch wstrzymany, coś się tam dzieje. Widzimy nagle, jak dwa ciała lecą z mostu w białawą
martwą wodę. Serie karabinów trzeszczą z daleka, a dwa czarne punkty, dwie głowy miarowo
233
odpływają od mostu z biegiem rzeki. Ale strzały nie ustają. Stoimy w otwartych drzwiach balkonu
i nie odrywamy ani na sekundę oczu od tych dwu czarnych punktów, żeby ich nie stracić, nie
przeoczyć. Ale najpierw jeden, a potem drugi po chwili znikają, daremnie ich szukamy, woda jest
ogromna, aż do praskiego brzegu biała i pusta.
Rozpętuje się w Warszawie prawdziwe piekło. Łapanki, rewizje, aresztowania, egzekucje wzma-
gają się do nieopisanego natężenia, godzina policyjna od szóstej po południu. Czwartego lutego
wpada do nas Dec i uprzedza, że mamy być gotowe do wyjścia. Zabrać nam wolno węzełek z
żywnością na jeden dzień. Mamy wyjść na Rynek, cała ludność Starówki, dalsze wskazówki
otrzymamy później. Wygląda to groźnie, podobno mają gnać nas gdzieś na Bielany. Trudno. W
domach zostają tylko dozorcy, którym zostawia się klucze, a mieszkania mają być otwarte. Cóż
robić - otwieram klatki kanarkom i po całym domu rozsypuję ziarna, żeby się żywiły jak najdłużej.
Z Kiopkiem żegnam się i zostawiam mu jedzenie w kilku miskach, a wodę w każdym pokoju. Czy
też jeszcze tu wrócimy?
Pchają nas, cały ten wielki tłum, przez Nowe Miasto, Żoliborz, gdzieś na Bielany i dalej, ale my we
dwie nie mamy zamiaru dać się zagnać do lasów Kampinosu i tam się zatracić bez śladu. Zresztą
ludzie pryskają na prawo i lewo, więc i my skręcamy za jakieś domki, warzywniki i opłotki, tam
czekamy trochę i zawracamy na Żoliborz do Skoczylasów. Stefan Leszczyński co chwila wyskaku-
je z domu po wiadomości. Okazuje się, że odbywa się właśnie pogrzeb Kutschery i wspaniały
kondukt przechodzi przez całą Warszawę, a tam gdzie przechodzi, ulice są zamknięte i wymie-
cione, kamienice puste. Widać, że oni idą dołem, nad Wisłą. Podobno wieczorem rozpuszczą zła-
panych i wypędzonych i pozwolą wracać do miasta. Siedzimy tymczasem tutaj, u Marysi, i radu-
jemy się, chociaż czeka nas za tę śmierć niejedno, ale jaka to wspaniała ulga, jakie rozkoszne uczu-
cie zemsty, jakie radosne choćby na chwilę zadośćuczynienie. Wieczorem w tłumie innych wra-
camy do domu. Przed bramą tłumek mieszkańców słucha opowiadania Deca o Kiopku. Kiedy
Niemcy weszli z kolei do naszego mieszkania i zaczęli otwierać szafy i tapczany, wywalać pościel
i ubrania na podłogę, obrywać palta z wieszaków - wtedy Kiopek, zamiast bronić dobytku, tak jak
bronił zawsze, wlazł pod łóżko w pokoju służącej, gdzie była długa kapa do ziemi, i tam w kącie
zaszyty przesiedział cicho niemiecką inwazję. Wylazł dopiero, kiedy go po ich wyjściu zawołał
Dec. Przez pół nocy w radosnym nastroju kładłyśmy na miejsca, sprzątały i układały powywalane
rzeczy. Ten zamach był najwspanialszą akcją, a nam udało się przeżyć jeszcze jeden dzień. Czas
teraz spycha się za siebie, jakby się wiosłowało, przecież każda godzina i dzień to wygrana z cza-
sem, o godzinę, o dzień bliżej chwili, kiedy się to skończy, a kto wie, może uda się przeżyć tę
przestrzeń od dziś do końca wojny?
Basia pracuje teraz w innej knajpie jako kelnerka.
Wydostała się jakoś z tego „CafŠ Clubu” „nur fr Deutsche”, chociaż i tu gdzie jest teraz, na ulicy
Ordynackiej, u jakiegoś Grzybowskiego, także Niemcy przychodzą, bo tam podobno świetne je-
dzenie. Basia mówi, że przychodzi tam często młodziutki oficer SS, naprawdę anielskiej urody,
złotowłosy, delikatny, błękitnooki i liryczny. Kiedy przyjdzie - idzie prosto do kuchni, prosi o nóż
i żywą kurę i obrzyna jej łeb. Potem siada do stołu. Inaczej nie miałby apetytu, ale kur nie jada.
Dziwny naród.
Pewnego razu spotkałam się z mamą we „Fregacie”, gdzie chodziłyśmy na zupkę w południe.
Zobaczyłam mamę schyloną pod stolik, a kiedy podeszłam, usłyszałam, że mama półgłosem, ale
nagląco woła: „Bibcio, Bibcio!” Przeraziłam się, bo Bibcia przecież nie było już z nami od lat. Ale
mama twardo powiedziała: „Tam pod stolikiem tych państwa siedzi nasz Bibcio, to on”. Rzeczy-
wiście siedział tam brązowy spaniel, trochę posiwiały na gębie. Pomyślałam, że tylko w jeden
234
sposób można sprawdzić, czy to on naprawdę. Bibcio gasił łapą zapałki, to była jego jedyna
sztuczka i ulubiona zabawa. Zapaliłam zapałkę i wyciągnęłam rękę pod stolikiem. Pies skoczył do
zapałki, zamarł i rzucił nam się z wrzaskiem w objęcia. Za nim podsunęli się bardzo eleganccy
państwo, cali we łzach. Powiedzieli, że widzą, że pies jest nasz, że nam go oddadzą, ale uprzedza-
ją, że on ma słabe serce i musi co dzień pić mokkę, że ma nieżyt kiszek i trzeba mu robić lewatyw-
ki z oliwy, że jest znerwicowany i nie znosi hałasów i jeszcze kilka takich zaleceń. Oni kupili ze
względu na to wszystko willę w Podkowie Leśnej i tam z nim mieszkają. Patrzyłyśmy na siebie z
mamą i powtarzałyśmy - mokka - oliwa - świeże powietrze - cisza - bardzo by nam się samym to
wszystko przydało. Ci państwo kupili Bibcia w 1939 roku po zawieszeniu broni od handlarza
psów jako szczeniaka. Bibcia dziesięcioletnia siwizna była ufarbowana i puściła w kąpieli. Zęby
mu się ruszały, a ten oszust powiedział im, że to mleczne. Miał kompleksy i nie chciał jeść z miski,
tylko karmiony był łyżką. Słowem ten pies nie nadawał się zupełnie do naszego życia, pozbawio-
nego mokki i oliwy, za to z conocnymi nalotami - a poza tym był Kiopek, najmilszy mój pies.
Umówiliśmy się, że Bibcio powróci do nich, do Podkowy Leśnej i tego trybu życia, a my będziemy
schodzić im z drogi w razie spotkania, żeby mu nie ranić serca. Ci państwo nie mieli dzieci, mu-
sieli mieć bardzo dużo pieniędzy i wszystko ulokowali w Bibciu.
Najważniejsze, to nie bać się za bardzo, to znaczy nie pozwolić się rozhulać przewidywaniom i
wyobraźni, poza tym nie dziwić się niczemu, i trzecie - nie utracić poczucia humoru. Wszystko to
jest bardzo trudne. Rzeczy straszne są teraz bardzo blisko spraw nieodparcie śmiesznych, które
wydają się wtedy jeszcze śmieszniejsze.
Po jednym z bombardowań, podczas którego zawalił się dom, wybudowany dla pracowników
PKO, poproszono mieszkańców domów ocalałych o przyjęcie do siebie tych bezdomnych pogo-
rzelców. Nasze mieszkanie było ogromne, wielki salon, w którym dawniej mieszkał Bronek, stał
pusty, więc zgłosiłyśmy do zarządu ten pokój i zaraz sprowadziła się do nas młoda urzędniczka
PKO. Była dość cicha i nawet miła, tylko nie umiała się powstrzymać od brania żywego udziału w
naszym życiu i starała się być uczynna. Kiedy dzwonili do nas goście, wyskakiwała ze swego po-
koju i biegła otwierać drzwi. Nie miała widać wiele do roboty, bo chodziła cały dzień w piekielnie
japońskim powiewnym szlafroczku, a na głowie miała złotą piramidę loków, niobów i pukli. Kie-
dy tak otwierała, cała w uśmiechach, drzwi naszym znajomym - oni cofali się przestraszeni,
sprawdzali numer mieszkania i z niepokojem upewniali się, czy tu jeszcze jesteśmy, bo rzeczywi-
ście, chociaż była to bardzo przyzwoita panienka, to wygląd miała niemożliwy.
Była też dosyć ciekawa z natury i czasem, kiedy zdawało mi się, że jesteśmy sami z Mieczysiem,
nagle bardzo blisko za drzwiami rozlegał się chichot albo kichnięcie. Ale w końcu nie było z nią
źle, a ona, jak wszyscy, przylepiła się sercem do mamy.
Czy ludzie na świecie, na tamtym świecie - poza granicami Generalnej Guberni - mogą sobie wy-
obrazić nasz dzień, naszą noc, bieg naszych myśli, sposób naszego reagowania na tę obłąkaną
rzeczywistość, czy nie okaże się potem, po skończonej wojnie, że już nie może być żadnego poro-
zumienia, a my zostaniemy po prostu jak jakieś stado żubrów czy koni Przewalskiego do ogląda-
nia i wymarcia. Czy ja mogłabym jeszcze, co to za bezczelna i niebezpieczna myśl, pojechać do
Włoch i zobaczyć etruskie konie z Tomba del Barone w Tarquinii albo Polimnię na Kapitolu, albo
Innocentego X w Palazzo Doria? I co wtedy? Co z tego? Nie trzeba w ogóle dopuszczać do głowy
takich myśli, bo to może ściągnąć coś złego na człowieka, ale z drugiej strony nie jest możliwe,
żeby życie tak się skończyło.
Przyszedł do nas ktoś, kto czytał niedawno list do krewnych tutaj, wysłany przez panią z rodziny
prezydenta Mościckiego. Było tam napisane, że prezydent miewa się dobrze, chodzi na dalekie
235
spacery, ma apetyt - „tylko jest jakiś smutny, nie wiemy dlaczego”. To tak jak z tym polskim kło-
skiem z naszych pól, o którego przysłanie prosił mnie z Kanady biedny Podoski. Trudne będzie
porozumienie.
W domu w Konstancinie mamy teraz nową mieszkankę. Niemcy cofają się bez ustanku, dom stoi
pusty. Władek Socha przyjechał i opowiedział, że pewnego dnia przybiegła pod furtkę osoba w
średnim wieku, Żydówka, zbiegła z obozu gdzieś pod Wilanowem. Szła, uciekała przez pola, aż
zmordowana doszła do naszego domu i pomyślała, że dalej nie pójdzie. Władek przyjął ją i teraz
ukrywa, a kiedy Niemcy robią łapankę wybierając z domów ludzi do budowania bunkrów i ko-
pania rowów przeciwczołgowych, wtedy oboje, ona i Władek, wchodzą pod schody na strych i
siedzą tam, trzymając od wewnątrz klapę z desek, która ten schowek zasłania. Wyobrażam sobie,
jak z tymi Niemcami rozmawia wesoła Helenka, żona Władka.
A my jesteśmy w Warszawie. Pewnego dnia rano na murach zostały rozlepione zawiadomienia w
języku niemieckim, uprzedzające Niemców i folksdojczów zamieszkałych w Warszawie o zarzą-
dzonej ich ewakuacji do Rzeszy wraz z rodzinami. Termin wyjazdu był bardzo krótki. Zarządze-
nie zostało wykonane genialnie, na ich urzędowym papierze, ich czcionką, w ogromnym nakła-
dzie. Podane zostały dworce, z których, w zależności od dzielnicy, miały odchodzić ewakuacyjne
pociągi. Co się zaczęło dziać w mieście i na dworcach, można sobie wyobrazić. Jeżeli wyprowa-
dzenie części ludności Warszawy podczas pogrzebu Kutschery miało być próbą generalną ewa-
kuacji miasta, to ten wspaniały dowcip był zapowiedzią, przepowiednią ucieczki Niemców, na
którą coraz niecierpliwiej się czekało i coraz wyraźniej przewidywało.
Front wschodni jest coraz bliżej, a alianci w ciężkich bitwach posuwają się przez Włochy. Piąty rok
trwania wojny. A my ciągle żyjemy, przewijając się i ocierając co chwila o śmierć, przypadkiem
uchodząc z życiem, pozbawieni decyzji i możliwości wyboru postępowania w tej tak okrutnej
walce.
Byłam dość blisko sprawy, która toczyła się przez kilka wojennych lat, a dotyczyła pewnej młodej,
wesołej, rozpieszczonej, flirtującej i przebierającej w kawalerach panny. Na początku wojny wy-
szła za mąż za pierwszego lepszego, który się w tym trudnym czasie bez karnawału, balów i wy-
jazdów nawinął. Zaraz po ślubie oboje zaczęli dostawać obrzydliwe anonimy. Ale nie tylko oni i
ich otoczenie dostawało te listy. Były one pisane do dozorcy i administracji domu, w którym
mieszkali, do granatowej policji, do Kripo, Schupo i Gestapo. Oskarżały nieszczęsną kobietę o
pracę w podziemiu, co najzupełniej było nieprawdą. Twierdziły, że ma stację odbiorczą, a nawet
nadawczą, że jest agentem angielskiego albo bolszewickiego wywiadu. Wiadomości o ich domu
łatwo było zebrać, bo znali mnóstwo ludzi.
Kiedy urodziło im się dziecko, bezustannie nadchodziły listy i ohydne telefony, obrażające i stra-
szące wyrokami. Niemcy oczywiście sprawdzali każdy donos, tak że ona biedna prześwietlona
była na wylot. Aresztowana nigdy nie była, bo oskarżenia były zbyt nachalne i prymitywne, ale
rewizje miewali dosyć często i wezwania do Gestapo. My z mamą także dostawałyśmy te anoni-
my z wymysłami na nią, a pełne fałszywie czołobitnych uniżoności w stosunku do nas. Sprawdza-
łam adresy i nazwiska autorów podawane w listach, ale zawsze były fałszywe. Zaproponowałam,
że aby uciec od tych prześladowań telefonicznych, pojadę z nią i z dzieckiem do naszego domu w
Konstancinie, gdzie będzie mogła uspokoić się i odpocząć. Dom był akurat wolny, więc pojechały-
śmy tam zaraz. Ale nie minęły trzy dni, kiedy spacerując wieczorem po ogrodzie zobaczyliśmy
światełka wielu rowerów jadące wzdłuż naszego płotu. Zamarliśmy pod drzewami, prosząc Boga,
żeby minęli furtkę. Ale cały ten oddziałek granatowej policji wkroczył do domu i ustawiwszy nas
w hallu pod ścianą, rozpoczął badania. Komendant był bardzo surowy i oskarżył mnie, że w do-
236
mu jest radiostacja. Wrzeszczał na nas okropnie, żądając podania naszych prawdziwych przedwo-
jennych nazwisk i strasząc Gestapo. Nagle zobaczył wiszący w hallu wielki portret ojca malowany
przez Augustynowicza. Poznał, że to Żeromski, i jeszcze bardziej się wściekł. Wtedy i ja zaczęłam
krzyczeć, że jest na ulicy Żeromskiego, w domu Żeromskiego i u jego córki. Speszył się i poprosił,
żebyśmy usiedli, i dalej była to już raczej towarzyska rozmowa. Wszystko to tak się udało tylko
dlatego, że nie było z nim ani jednego żandarma niemieckiego. Na koniec ja zmusiłam go do
przeprowadzenia rewizji w poszukiwaniu tej radiostacji, on bronił się i nie chciał za nic, a ja cią-
gnęłam go siłą z pokoju do pokoju i otwierałam przed nim szafy i wszystkie zakamarki.
Tymczasem sytuacja Teresy stawała się nie do zniesienia, była na dnie rozstroju nerwowego, po-
dejrzewała wszystkich dookoła, nie można było patrzeć na jej cierpienie i przerażenie o to dziecko
zagrożone i lżone od urodzenia. W jakiejś rozmowie z nią, kiedy spytała mnie bezradnie, jak ma
się bronić i ratować, a ja wiedziałam, że nikt nie jest w stanie jej pomóc - powiedziałam, że tylko
chyba wróżka mogłaby jej odkryć źródło i przyczynę tych okrutnych prześladowań. I Teresa po-
szła do wróżki.
Była wtedy w Warszawie sławna wróżka, pani Domańska. Wszyscy o niej mówili jak o fenomenie,
była to osoba wykształcona i miała dar widzenia rzeczy i spraw ukrytych. Siedziała podobno przy
biurku przed lustrem i patrząc w nie rysowała coś czy pisała prawie mechanicznie, a potem te
znaki odczytywała, układając je w zdania. Pożałowała tej ofiary od razu mówiąc, że taka śliczna,
zamożna i pozornie szczęśliwa - jest w gruncie rzeczy otoczona czarną chmurą, z której może w
każdej chwili wypaść piorun i spalić ją i wszystko dookoła niej. A potem opisała jej najdokładniej
dwie osoby, kobiety, dawne jej koleżanki, które opętane nienormalną zazdrością i nienawiścią do
ludzi, wysyłają listy, donosy, anonimy, nie tylko zresztą dotyczące jej, ale i innych osób. Jest to coś
w rodzaju psychopatycznej zabawy, połączonej z zemstą za doznane niepowodzenia. Teresa i jej
mąż przypomnieli sobie dwie siostry, każde z nich znało je w innym czasie i okolicznościach. Jed-
na z nich była starzejącą się panną, a druga miała jakieś nienormalne dziecko. Były mniej więcej z
tego samego kręgu ludzi co on, wyrzucone z siodła ziemianki. Słowem, pani Domańska opisała to
bardzo dokładnie, nawet z inicjałami imion. Teresa przyszła do mnie wstrząśnięta, ale nadal bez-
radna, bo czyż można było opierać się na tym, co mówi wróżka?
Mnie samej pewna pani jasnowidząca na przyjęciu u państwa Rzeckich wywróżyła z ręki, że wyj-
dę za mąż za kogoś, kto zaraz potem zostanie kaleką, będę miała z nim mnóstwo dzieci, będziemy
zawsze w nędzy, nigdy nie będziemy mieli domu, tylko takie, ot, życie, z pokoiku do pokoiku.
Wszystko to opowiedziała mi ta miła pani pełna uśmiechów, ślicznie przeciągając, a Bronek, kiedy
mnie znalazł w korytarzu we łzach, chciał ją zaraz pobić za takie wróżby. Nigdy przedtem ani
potem nie byłam u wróżki i nie dałam sobie wróżyć.
Ale z Teresą sprawa była inna, wszystko to wyglądało prawdziwie i zgadzało się z faktami. Tylko
co można zrobić? Iść do nich i błagać, żeby przestały, bo się wie od wróżki, że to one robią? Posta-
nowiłam więc i wbrew woli Teresy napisałam do nich list. Był to list - ostrzeżenie, podpisany
przez Wojskowe Sądy Podziemne. Wystukałam go na maszynie w księgarni, jednym palcem.
Brzmiał groźnie, bo zawiadamiał, że działalność obu tych pań w stosunku do rozmaitych osób jest
dokładnie Sądom znana, że są pod stałą obserwacją, że ten list jest ostrzeżeniem, po którym na-
stąpi tajna rozprawa, ogłoszenie wyroku i jego wykonanie. O ich ofierze oczywiście nie było tam
ani słowa. Ona błagała mnie, żebym tego listu nie wysyłała, bo sama wie, co to jest otrzymać coś
podobnego, że jeśli one są niewinne, to co wtedy i tak dalej. „No więc się przestraszą i trochę
przez pewien czas będą się bały, aż zapomną, bo nic się przecież nie stanie. Ty także wytrzymałaś
jak dotąd ten koszmar”. I wysłałam list, który nie miał przecież ani żadnego nagłówka, ani pieczę-
237
ci. Ale od tego dnia jak nożem uciął, skończyły się listy, pogróżki, telefony i donosy. Po pewnym
czasie opowiedziałam Mieczysiowi całą tę historię i przyznałam się do napisania listu. Takiego
gniewu nigdy dotąd u niego nie widziałam. Zostałam zbesztana groźnie i serio. Podszywanie się
pod taką instytucję jak Sąd Podziemny było istotnie niedopuszczalne i karygodne, tylko że udało
się to wspaniale i załatwiło sprawę raz na zawsze. Oczy Mieczysia w gniewie z ciemnoniebieskich
robiły się zawsze czarne jak węgiel.
Przyszła jeszcze jedna wiosna, zaciskała się na naszych szyjach coraz okrutniejsza pętla. Cudowna
Warszawa śpiewała i gwizdała:
Siekiera, motyka, Bimber, szklanka, W nocy nalot, W dzień łapanka -
ale jakże nam ciężko było żyć, jak strasznie czekaliśmy na koniec, który przecież zbliżał się, wie-
dzieliśmy to, widzieliśmy to po Niemcach, zaczynali być niespokojni, niektóre biura likwidowały
się, oddziały cofające się przed naporem bolszewickim przejeżdżały przez miasto już bez „Heili-
Heilo”. Coś musiało się stać i to niedługo, ale kto dożyje? Taki właśnie straszny dowcip krążył po
Warszawie: „Jeden pan mówi: - Jak przyjdą bolszewicy, to nas wszystkich wyrżną. A drugi pan
wzdycha: - Tak, ale kto tego dożyje?”
A ja malowałam kwiatki, kwiaty, bukiety i wiechy w słojach, dzbanach i garnkach i sprzedawałam
je, nim wyschły. Pewnego razu, jeszcze za Bronka, zdarzyła mi się dziwna historia. Do niektórych
kwiatów i portretów poszukiwałam starych ram, czasem je nawet postarzałam. Gdy rama zbyt
błyszczy nowym złotem, trzeba wziąć szczotkę od pasty do butów i pionowo postukać tą pastą w
kątach ramy i w zbyt jaskrawych miejscach. Potem przetrzeć ściereczką lekko i ramie przybywa
zaraz co najmniej sto lat. Rozgadywałam to tu, to tam, między znajomymi, że mi takie stare ramy
potrzebne. Kiedyś u państwa Pratkowskich w willi „Taira” w Konstancinie pewna szalenie dys-
tyngowana pani w aksamitce na zwiędłej szyi, naprawdę dystyngowana, aż klasnęła w ręce, kiedy
zaczęłam mówić o tych ramach. Ona właśnie, ku swojej rozpaczy, ma na strychu stertę starych
ram, które kupiła razem z umeblowanym mieszkaniem zaraz po tamtej wojnie. A teraz mieszka
po przeprowadzce na Żoliborzu w małej willi i te ramy jej szalenie przeszkadzają. Umówiłyśmy
się zaraz i ja poprosiłam ją, żeby wezwała przedtem do siebie jakiegoś stolarza i żeby on te ramy
wycenił, bo już od razu wiedziałam, że jest to osoba wzniosła, z tych co to: „fu pieniądze”, więc ja
zaraz zapłacę tyle, ile ten stolarz zdecyduje.
Niedługo wybrałam się do tej pani. Istotnie dookoła salonu, gdzie na ścianach wisiały piękne por-
trety tej damy malowane przez Axentowicza, z perłą w uchu i spiczastym pantofelkiem spod tre-
nu, na ziemi stały piękne, naprawdę stare ramy. Tylko, że w każdej ramie był obraz. Były tam por-
trety XVIII-wieczne, pejzaże włoskie, francuskie sceny w pejzażu, cudowna marina, długa i wąska
bitwa morska, z morzem w falki jak u Breughla, ze strzelającymi galionami na zachodnim niebie
złotoniebieskim. Było także kilka wedut Warszawy i wielki obraz Rosa da Tivoli, stado krów i
owiec i pasterze pod romantycznym, pochylonym drzewem. Stałam tam zgłupiała, przyglądałam
się tym obrazom i cenom na karteczkach powtykanych pod ramy, cenom zupełnie idiotycznym w
tym wypadku. Zapytałam: „Co pani robi?
Dlaczego pozbawia pani obrazy tych ram, przecież to są ramy odpowiednie i cenne i tych obra-
zów nie trzeba wyjmować, broń Boże”. Wtedy pani załamała ręce i powiedziała, że chyba jej tego
nie zrobię, żeby ją znów zostawić z tymi obrazami, że ona nie ma miejsca ani na strychu, ani w
piwnicy i że mnie błaga, żeby zabrać także te obrazy, mogą mi się przecież jeszcze przydać i one,
jako płótna. Nogi się pode mną ugięły pod ciężarem okrutnego losu, który mnie namawiał do
zrobienia takiego świństwa, a właściwie nie był to los, ale diabeł. Mówił mi, że babę należy karać
238
za głupotę i ograniczenie, ratować te obrazy od niewiadomego złego przeznaczenia, że sam ten
skarb pcha mi się w ręce - coś we mnie skowyczało, żeby załadować to wszystko na parę riksz,
zapłacić babie ceny wypisane na karteczkach i w nogi, ku jej zadowoleniu. Straszna walka toczyła
się wtedy we mnie, a ona przez ten czas zachwalała, prosiła i namawiała mnie do tego złodziej-
stwa. Powiedziałam jej, że te obrazy są tyle warte, ile w życiu nie widziała, że wezmę dwa - trzy
na próbę, sprzedam w pierwszym antykwariacie i przyniosę jej sumę, od której oko jej zbieleje.
Potrząsała tylko głową i z wyższością mówiła, że artysta stolarz, który wyznaczył ceny, jest świet-
nym znawcą, i powiedział, że obrazy są nic niewarte. Musiał to być zupełny idiota albo lepsza
świnia. Rozmowa trwała jeszcze jakiś czas, potem pojechałam do domu i zorganizowałam pienią-
dze, jakie się dało.
Zaraz razem z Bronkiem pojechaliśmy do niej i wybrali dla siebie - ja tę marinę, tę bitwę morską, a
on francuski pejzaż z młynem i ślicznym ruczajem pod drzewami i sceną zabawy na trawie. I trze-
ci obraz, wspaniałą hiszpańską martwą naturę, kwiaty spiętrzone jak chmura, marmurowy blat
stołu, owoce na cynowym talerzu, a po ciemnym tle latające nad tym wszystkim motyle, muszki,
pełzające żuczki, wijące się wąsy winorośli, coś przepięknego. Nie znaliśmy się na tym jeszcze
dość dobrze, żeby z pewnością określić, czy to na przykład martwa natura hiszpańska czy fla-
mandzka, toteż zaraz zawieźliśmy te obrazy do profesora Kucharskiego na Sewerynów do jego
pracowni. Obrazy były w świetnym stanie, strych doskonale im widać służył. O reszcie obrazów u
tej pani zawiadomiłam Danusię Dzieżgowską, która zajmowała się takimi rzeczami. Kupiła od
niej wszystko na pniu za szalone sumy i umieszczała potem kolejno w antykwariatach, bo widy-
wałam je czasem w witrynach, a ich ceny były jeszcze zwielokrotnione.
Profesor Kucharski lubił nas i nauczył kilku prostych sposobów odmywania czy czyszczenia ob-
razów. Nie zawsze zresztą robiliśmy to z powodzeniem. Raz na wizycie u pani Marii Dąbrowskiej
zobaczyliśmy dwa ładne portreciki jej dziadków. Były bardzo brudne, więc zaproponowaliśmy, że
je odnowimy. Zabraliśmy się do roboty, co chwila mówiąc przy wyciskaniu watek i szmatek: „O,
jakie brudne, proszę, ile brudu”. Ale dziadkowie zmyli się całkowicie. Nic praktycznie nie zostało,
a pani Maria pokazała, co to jest dobre wychowanie i dyscyplina, bo powiedziała, widząc nasze
przerażenie i rozpacz: „Nie martwcie się, dzieci, nic nie szkodzi”. Ale głos miała zupełnie zdła-
wiony.
Profesor Kucharski po obejrzeniu martwej natury hiszpańskiej stwierdził, że przemalował ją w
XIX wieku pewien polski malarz, maniak, który sam prawie nic nie stworzył, za to domalowywał
co się dało na istniejących obrazach. Nazywał się chyba Kolasiński. Oczywiście lepiej domalowy-
wać niż zmywać. Ten malarz dodał hiszpańskiej martwej naturze kilka motylków, sporo żucz-
ków, zmienił zielone winogrona na czarne cassis, a z włoskich orzechów porobił morele. Przerób-
ki były bardzo pięknie malowane, ale profesor Kucharski zmył to wszystko bezlitośnie, zostawia-
jąc po jednej moreli i motylku, a obraz zyskał na tym niewątpliwie.
Bronek w krótkim czasie wyprowadził się, zabierając Francuza i martwą naturę, ale zostawił mi
przepiękną bitwę morską.
Jeszcze na samym początku naszego małżeństwa, gdzieś w 1940 roku, napisał do nas jakiś Bronka
kuzyn ze wsi, że ma rodzinny święty obraz od pokoleń wiszący nad małżeńskimi łożami, który
podczas działań wojennych otrzymał od kogoś fatalny cios bagnetem. Kuzyn chciał, żeby mu ten
obraz w Warszawie naprawić i przysłał go nam. Obraz przedstawiał świętego Sebastiana bez ko-
ści, bardzo tłustego, gołego, naszpikowanego strzałami, z oczami wywróconymi do góry, całymi
w łzawych blikach. Rozdarcie było okrutne, ale świętemu nie mogło to już robić większej różnicy
przy tej ilości dziur w ciele. Była to dobra kopia jakiegoś Guido Reni, tak to wyglądało. Zanieśli-
239
śmy go do profesora Kucharskiego, który powiedział, że może załatać, zapunktować i odświeżyć
świętego bez śladu, nie będzie to dla niego żadnym problemem, ale ma inne co do niego wątpli-
wości. Wydaje mu się, że pod gołym cielskiem i nudnym oliwkowym tłem coś się kryje innego i że
można by to sprawdzić, odmywając w którymś miejscu niewielki kawałek płótna. A on gwarantu-
je, że później nikt nie pozna, gdzie to było, wszystko wróci do pierwotnego stanu. Zgodziliśmy się
zaraz z Bronkiem, bardzo tej operacji ciekawi. Była to istna alchemia, buteleczki z płynem, z któ-
rych ulatywał wątły dymek, lekkie muśnięcia pędzelkami, werniks i farba, które rozkładały się z
powrotem na płynną i świeżą substancję, delikatne zdejmowanie jej z płótna. I wreszcie z tych
gęstych, brudnych sosów na udzie świętego Sebastiana ukazała się przepięknie namalowana ręka
zwisająca z poręczy mebla, utopiona w masie wspaniałych koronek. Była tak wspaniała, że kiedy
Kucharski z uśmiechem zapytał nas: „No i co?” -zawrzasnęliśmy z Bronkiem zgodnie: „Zmywać,
zmywać wszystko, oczywiście!” Nie było mowy, żeby tę rękę znów schować na wieki w nudnym
obłym udzie i nie dowiedzieć się, jak wyglądała twarz od niej. Święty Sebastian i kuzyn wylecieli
nam zupełnie z głowy. Zaczęło się mozolne, bardzo długo trwające zdejmowanie jednego malo-
widła z drugiego. Profesor Kucharski zgadzał się, żebyśmy do niego ciągle wpadali, sam był tą
pracą przejęty i ciekawy rezultatu. Wreszcie właściciel ręki ukazał się w całej postaci. Siedział na
fotelu, niedbale rozwalony, z ręką zwisającą z poręczy i nogą w białej pończosze, przerzuconą
przez kolano. Miał niebieski frak i spodnie, a ich jedwab i czerwona podpięta aksamitna kotara za
nim namalowane były przez mistrza. Miał wysoką gładką białą perukę z kilkoma loczkami po
bokach, a na jedwabną kamizelkę wylewały się fale koronek. Jego twarz, gładko wygolona, miała
wyraz bezczelnej ironii, złośliwy uśmieszek i zimne oczy, pewność siebie wyrażoną w całej posta-
ci - to był naprawdę portret, psychologiczny portret klasy, stanu, pozycji socjalnej, obraz bogactwa
i okrucieństwa. Kto, kiedy i z jakiego powodu namalował na nim średnią kopię świętego męczen-
nika - nie wiadomo. Obraz był prawdopodobnie niemiecki, model w każdym razie był Niemcem,
sądząc po pewnych szczegółach stroju i peruce. Tak przypuszczał Kucharski, ale nigdzie śladu
sygnowania nie znalazł. Pozostała kwestia osierociałego po Sebastianie kuzyna. Wysłaliśmy do
niego depeszę, dość enigmatycznie zawiadamiając go, że Sebastiana nie ma.
Przyjechał bardzo wzburzony, bo to była najdroższa pamiątka rodzinna, ale kiedy dowiedział się,
jaką sumę dolarów może otrzymać za tego świetnego Prusaka, jego żal ucichł.
Z obrazami dzieją się rozmaite rzeczy. Opowiedziałam profesorowi Kucharskiemu, jak kiedyś
jeszcze przed wojną byłam zaproszona do majątku państwa Haacków na Kujawach. Pewnego
dnia pojechaliśmy końmi w sąsiedztwo na herbatkę do dworu należącego do półarystokratycznej
rodziny, bardzo snobistycznej, ale tylko w sprawach pochodzenia i tego, kto kogo rodził. Rodzina
była jak wymyślona przez złośliwego komediopisarza. Pan domu utopiony w wiecznych proce-
sach o zainstalowanie na jego ziemiach przystanku kolejki dojazdowej. Pani domu cierpiąca na
stałe migreny i naprawdę, pierwszy raz to widziałam nie w teatrze, przyjmująca nas z przepaską z
serwetki na czole, spod której wystawały krążki cytryny. Cztery córki, trzy świątobliwe, a czwarta
rozhulantyna. Pan domu oprowadzał mnie po dworze, pełnym zresztą pięknych mebli, i opowia-
dał, jaką świetną transakcję udało mu się załatwić: wymienił z jakimś antykwariuszem gdańskim
plik listów Sobieskiego na drzewo genealogiczne swojej rodziny. Chodząc tak po domu zobaczy-
łam przy drzwiach wiszący niewielki obraz, bardzo piękny. W fantastycznym pejzażu, pod dra-
matycznym niebem, śliczna postać kobieca przykuta do skały szarpała się, unikając paszczy
strasznego smoka. Smok jedną z paszcz sięgał już białych szat ofiary, kiedy inną przebijał włócz-
nią wspaniały młodzieniec na koniu. Urok tego obrazu był niezwykły, skały, drzewka, chmury
cudnie namalowane. Kiedy tak zachwycałam się nim, pan domu powiedział od niechcenia: „Tak,
byli tu u mnie handlarze z Wiednia, mówili, że to może być Giorgione, ale rozeszło się o to prze-
240
malowanie, bo ta postać kobieca była przedtem, wie pani, cała goła”. I nie zwracając uwagi na to,
że wyleciało ze mnie z jękiem słowo „Andromeda”, opowiadał dalej: „Moja babka, wie pani, nie
mogła się pogodzić z tą golizną, więc sprowadziła z Włocławka malarza i on ten obraz trochę
przemalował, dodał zbroję i tę koszulę i babka miała swoją świętą Urszulę. Bo babka była, proszę
pani, Urszula, a legenda się nadawała”. Profesor Kucharski mówił, że dość często zdarzają się
takie przypadki.
Front był coraz bliżej, mapa w spiżarni najeżona była szpileczkami w coraz bliższej odległości od
Warszawy. 4 maja, w moje smutne imieniny, rano zadzwonił Władek Socha, że Niemcy zajmują
cały Konstancin na sztab lotnictwa Wschód, otaczają go drutem kolczastym i wysiedlają wszyst-
kich mieszkańców gdzieś na Nowe Wierzbno czy dalej. On także, jak wszyscy, musi opuścić dom,
który zostanie zupełnie bez opieki. Trzeba więc na gwałt zabrać stamtąd rękopisy. Po wielogo-
dzinnym miotaniu się moim po mieście dla znalezienia jakiegoś środka lokomocji udaje mi się
dostać przez pana Wilczka, znajomego naszego od państwa Zielińskich, auto, właściwie furgonet-
kę z jakiejś fabryki. Jadę nią do Konstancina i w szalonym pośpiechu i popłochu odbijamy ścianę
piwniczki, wyciągamy skrzynki z rękopisami z beczek i ładujemy je do furgonetki. Zostawiamy
pod podłogą radia i broń Wacława Gąsiorowskiego, zamaskowując jako tako z powrotem otwór
w ścianie. Oni, jak tu przyjdą, będą znowu węszyć, może nie znajdą pozostawionych beczek, bo
gdyby znaleźli, koniec nas w Warszawie i domu. Ale nie ma możliwości wożenia tego wszystkie-
go, zresztą nasze mieszkanie warszawskie nie nadaje się obecnie do przechowywania broni i apa-
ratów radiowych.
Jazda z Konstancina do Warszawy także jest dość ryzykowna, nawet z samymi rękopisami. Niem-
cy kontrolują każdy z nielicznych kursujących samochodów i gdyby znaleźli te cztery skrzynki,
zabraliby je albo zniszczyli na miejscu. Boję się tego przejazdu i przez całą drogę modlę się do
świętego Tadeusza Judy, ostatniej, jak wiadomo, instancji od spraw beznadziejnych.
Przejeżdżamy tę trasę i całą Warszawę szczęśliwie i skrzynki z rękopisami lądują na Brzozowej.
Ale to nie jest miejsce pewne. Muszę coś innego wynaleźć, ale tymczasem to udane wydobycie ich
z zagrożonego Konstancina jest najwspanialszym w całym moim życiu prezentem imieninowym.
Jesteśmy wszyscy szalenie podnieceni zbliżającym się frontem. Rozmowy rozumne i przewidują-
ce naszą najbliższą przyszłość w sposób wielostronny i logiczny - z Mieczysiem, i szalone, pełne
dzikich przypuszczeń z Romanem Padlewskim, napełniają mnie na zmianę szczęściem, radością,
że Niemcy stąd wyjdą, że ten dzień ich ucieczki nadchodzi, i strachem przed niewiadomym dal-
szym ciągiem.
Przychodzi często do księgarni młody panek, syn przyjaciela mojego ojca, który umarł na począc-
ku wojny.
Przechodził przez ulicę i nieszczęśliwie zaszedł drogę niemieckiemu motocykliście. Niemiec za-
trzymał się, zsiadł i uderzył go pięścią w piersi, a potem odjechał. Pan Stanisław przyszedł do
domu, powiedział żonie, miłej pani Jance, że go Niemiec uderzył, położył się na kanapie i umarł.
Myślę, że nie od fizycznego uderzenia, ale od niemożności przeżycia tego ciosu. Był bardzo pięk-
ną postacią, jestem szczęśliwa, że go znałam.
Jego syn nie bardzo był podobny do swego ojca. Kiedyś tłumaczył mi długo, gdzieś w 1943 roku,
że jedynym sposobem przeżycia, dociągnięcia do końca wojny, jest kompromis. Ci, którzy nie
stosują kompromisu - muszą zginąć. Powiedziałam mu, że chyba nie rozumie, co oznacza to sło-
wo dzisiaj, i że nie chcę tego słuchać, bo czuję, że jego szlachetny ojciec obraca się w tym momen-
cie w grobie. Ale przychodził nadal, kiedy jadłam południową zupkę we „Fregacie”. Byłam tak
241
rozhuśtana nadchodzącymi czasami, tym coraz bliższym momentem wielkich zmian, że zapyta-
łam, co on o tym myśli i jak to widzi. „Ja? Eto stoł, eto stiena, uczę się po rosyjsku” - powiedział
spokojnie.
Ta knajpa „Fregata” to było dość dziwne miejsce. Jedzenie było dobre, serwowane przez bardzo,
przeważnie, utytułowane panie, które nie krępowały się przy wystawianiu rachunków. Wszystkie
były ładne, a właścicielka, pani Dziakiewiczowa, była dla wszystkich bardzo uprzejma. Podobno
dla wszystkich. Wandzia Gojawiczyńska tam także podawała, nie dla ładności, ale pani Dziakie-
wiczowej zależało na znanych nazwiskach. Kiedyś podczas mojej zupki pani Dziakiewiczowa
przysiadła się do mnie i zaproponowała mi u siebie posadę kawiarki. Powiedziałam, że mam po-
sadę ekspedientki w księgarni i nie chcę jej zmieniać. Pani Dziakiewiczowa machnęła tylko ręką i
zaproponowała mi pensję zupełnie niebotyczną. „Ale ja nie znam się na parzeniu kawy i potwor-
nie się boję zawsze, że ten ekspres wybuchnie”. Powiedziała mi, że to robiłby za mnie ktoś inny. Ja
bym tylko była za ladą - „taka miła i tak się ślicznie uśmiechała”. Tego już było za dużo, więc po-
wiedziałam, że to są kwalifikacje na innego rodzaju zajęcie i w innym zakładzie, a ona się na mnie
obraziła. Ale zupy miała zawiesiste i dobre.
Cała ta nasza ulica Mazowiecka - Blumenstrasse - była pełna ciekawych miejsc i interesujących
witryn sklepowych. Blisko Świętokrzyskiej były dwa wspaniałe antykwariaty. Pod numerem 4
„Krynolina” pani Zofii Chomentowskiej, którą nazywano Zośka Złota Rączka, ale było tam bar-
dzo dystyngowanie i drogo, nawet czasem zobaczyć można było młodych hrabiów leżących na
antycznej kanapie albo rekamierze. Byli to hrabiowie znajomi i krewni, nie na sprzedaż. Naprze-
ciwko był wielki antykwariat prowadzony także przez pewną panią, ale tam się nie chodziło, bo
miała złą opinię. Podobno przez swoich faktorów skupowała meble, obrazy i biżuterię z getta.
Potem była mała interesująca księgarenka pana Kuthana, byliśmy potem my pod numerem 12, a
naprzeciwko nas pod filarami domu numer 11 założył piękny antykwariat Staś Kolendo, nasz
dobry i dawny znajomy. Potem obok nas była kawiarnia „Ziemiańska”, a dalej zaraz znów mały
dobry antykwariat, na którego drzwiach umieszczone było niestety nazwisko właściciela - „Graf
von Mycielsky”. Potem była stara, dobra, niezbyt elegancka restauracja Wróbla, a za nim na sa-
mym rogu placu Małachowskiego ruina po zbombardowanej w 1939 roku kamienicy.
To miejsce, kiedy koło niego przechodziłam co dzień, zawsze zmuszało mnie do przypomnienia
sobie tego, co tu się kiedyś musiało dziać. W tym domu był wielki skład fortepianów i pianin
Herman i Grossman, zajmujący kilka pięter. We wrześniu 1939 roku, którejś strasznej nocy, kiedy
w pustych ulicach płonęły i waliły się domy, wielkie bomby upadły w ten dom, uderzyły i zawali-
ły, zgniotły i zapaliły piętra pełne fortepianów. W tej samotności, w pożarze, bez ludzi, fortepiany
musiały zjadane przez ogień same grać, wydawały ze siebie dźwięki, jakie? Jaka była ta muzyka,
co tu było wtedy słychać straszliwego, czego nikt nie słyszał i nigdy się nikt nie dowie? Czy mu-
zyk mógłby to wyobraźnią opisać? Powiedziałam o tym Romanowi. Miałam dla niego na po woj-
nie takie dwa zamówienia. Ta śmierć fortepianów i drugie - napisanie muzyki do wiersza wło-
skiego nieznanego autora, właściwie kołysanki - „ninna nanna”, która straciła swoją melodię, a
pozostały tylko czarujące strofki, śliczny śpiew z XIV czy XV wieku.
Właśnie Roman napisze mi te dwa utwory, takie różne, ale on to potrafi. Jest tak zdolny, wy-
kształcony, wrażliwy, można się z nim porozumieć jednym słowem, spojrzeniem, milczeniem.
Szkoda, że kocham kogo innego.
W mieście naloty bolszewickie powtarzają się bardzo często, my mieszkamy między dwoma mo-
stami, które są ich celem, więc często wszyscy mieszkańcy spotykają się wieczorem na wielkim
242
podwórzu, psy mają dodatkowe wyjście, właściwie jest to nawet przyjemne, tylko mama nie może
zapalić papierosa, tak jej ręka drży.
Wszyscy mówią, że inwazja aliantów zacznie się lada dzień. I rzeczywiście, zaczyna się, miasto
jest podniecone, na murach niemieckie napisy V mają dopisane „erloren”, „Deutschland kaputt, a
„Deutschland siegt an allen Fronten” przerabiane jest na „liegt”. Przegrywają, teraz to już jest
pewne, ale gryzą nas dalej, zabijają i wywożą. Aresztowali Tadeusza Michalskiego, kuzyna Agi z
„Rodła”.
Nadchodzi lato, ostatnie niemieckie. Nie mamy już, niestety, tak dogodnego radia, jak za czasów
pani Zosi, korzystamy z radia u państwa Chowańczaków i od czasu do czasu jeździmy do Zalesia
Górnego do tych państwa co zawsze. Pani Helena Zielińska przeniosła się do pensjonatu pani
Przemyskiej w Zalesiu. Jest to dobre i wygodne miejsce, w lasach. Dzieją się tam od rana do wie-
czora najrozmaitsze rzeczy. Jedna z ciekawszych, to sprawa bocznicy kolejowej, odchodzącej dość
głęboko w las. Kiedyś zwożono nią pewnie drewno. Teraz wokół tej bocznicy utworzone zostało
przedsiębiorstwo, a nawet konsorcjum złożone z wielu akcjonariuszy. Przez Zalesie idą pociągi
niemieckie na wschód, w stronę frontu, na Radom i dalej. Od każdego niemieckiego transportu
odczepiany jest na wysokości bocznicy ostatni wagon, który po przestawieniu zwrotnicy sam od-
tacza się w głąb lasu. Tam odbywa się druga część operacji. Po otwarciu wagonu okazuje się do-
piero, czy, ile i czego dorobiło się tym razem zainteresowane przedsiębiorstwo. Raz jest to trans-
port sardynek z Francji albo innego zaopatrzenia. Raz broń, raz mundury niemieckie, co oczywi-
ście przechodzi do AK w Lasach Chojnowskich. Raz wagon trumien i wtedy przedsiębiorstwo jest
stratne, a innym razem spadochrony albo wino. W zależności od rodzaju zdobyczy z wagonu,
okolica jest zalana odpowiednim towarem. Po spadochronach dziewczyny we wszystkich wsiach
mają cudne nowe jedwabne białe bluzki. Po winie wszyscy są pijani. Ja kupiłam sobie na szlafrok
ciemnoszafirowy, lekki jak piórko i puszysty materiał przeznaczony na wnętrza kombinezonów
lotniczych dla Luftwaffe.
Mama pojechała także do pani Przemyskiej, a ja często doskakiwałam tam z Warszawy i nocowa-
łam. Te noce były cudowne, siedzieliśmy na tarasie i patrzyli w gwiaździste niebo, nadsłuchując w
cichym, ciepłym powietrzu dalekiego pulsowania naszych zrzutowych samolotów, z sercem
przepełnionym radością, że już nareszcie inwazja stała się faktem, że już to, na co tak strasznie
czekaliśmy, tak strasznie długo, jest faktem, że teraz ma nadejść tylko ta ostatnia rozprawa i skoń-
czy się wojna. Z wpatrywania się w niebo gwiazdy zaczynały się poruszać, co chwilę ktoś mówił:
„Widzę, widzę, są, lecą”. Czasem naprawdę widzieliśmy ich. Tę cudowną ciszę rozbijał nagle
błysk i huk, to młodzi z małego sabotażu zdawali egzamin na wielki, wysadzając mosty i mostki,
wiadukty i przejazdy kolei radomskiej nad stawami Żabieńca. Nie było żadnych wiadomości z
Konstancina, Władek Socha także został wysiedlony, nawet Mieczyś nie mógł się przedostać do
starej leśniczówki, do której przyjeżdżał regularnie na spotkania.
Zamach na Hitlera! Wiadomości są sprzeczne, najpierw, że zginął. Chodzimy z Wandą po lipco-
wych łąkach tak szczęśliwe, że mówić nie możemy. Potem przychodzą przez gazetki i z radia
wiadomości dokładniejsze, ale to już i tak koniec, koniec tego psa. Dookoła tych mokrych łąk,
stawów i grobli stoją czarne Lasy Chojnowskie zamykające horyzont ze wszystkich stron, coraz
jaśniej niebieskie w oddaleniach. Niemcy wycięli szerokie na kilkanaście metrów pasy po obu
stronach torów kolejowych.
Gdziekolwiek jest ścieżka czy przecinka idąca w głąb, między drzewa, stoi przy niej solidnie ocio-
sany słup, a na nim przybita tablica z napisem: „Niemcom wstęp wzbroniony. Las zajęty przez
Wojsko Polskie”. Świeże koleiny wygniecionej trawy znaczą te ścieżki, widać, że ruch jest spory w
243
głębi lasu. Przychodzą stamtąd partyzanci, weseli i pewni siebie, do pani Przemyskiej i do nas, z
pocztą do wysłania, z praniem, szyciem, malowaniem napisów, po lekarstwa i z mniejszymi ra-
nami, przy których można chodzić.
Jaki luby nastrój spokoju i swobody, jakie spokojne noce, bo przelot czy wybuch tylko naszą siłę
oznacza. Ale widzenia z Mieczysiem są coraz krótsze, wpada do Zalesia, o ile tam jestem, na mo-
ment, chmurny i niespokojny. Częściej niż zwykle mówi mi teraz: „Przez trzy dni nie będziemy
się widzieli” - zdanie, od którego cierpnie we mnie wszystko i ten strach trwa aż do chwili jego
telefonu. Siedzę, wtedy kiedy go nie ma, w Warszawie, żeby prędzej się to skończyło, żeby zaraz
wiedzieć, kiedy wróci.
Warszawa coraz niespokojniejsza, ludzie opowiadają sobie, że Niemcy przed wyjściem wszyst-
kich mieszkańców wygnają, a miasto wysadzą w powietrze. Wielki ruch na ulicach, niektórzy
wyjeżdżają na wieś, wywożą rzeczy, inni sprowadzają się ze wszystkim do miasta, likwidują
podwarszawskie mieszkania, uważając, że kiedy przyjdą bolszewicy, lepiej być w wielkim skupi-
sku ludzi niż na wsi. Mnie wydaje się, że ostatnia Niemców godzina tutaj nie może się obejść bez
walki, a co do powracających zdań, że miasto otwarte nie będzie niszczone i bombardowane, to
już raz sama w 1939 roku zaznałam tej prawdy. Wielkie transporty wojska przewalają się ze
wschodu na zachód, a i z samej Warszawy ewakuują się już wyraźnie, dookoła biur niemieckich
walają się papiery, paki stoją na chodnikach, ładują meble i sprzęt. Ludzie przechodzą koło tego
bałaganu szczęśliwi, ale i niepokoi ich możliwość bezkarnej ucieczki Niemców. Z dnia na dzień
ten niepokój zamienia się we wściekłość, głośno mówi się na ulicach, że tak być nie może, obcy
ludzie zatrzymują się grupkami, obiecują sobie - ale właśnie, co? Czy można będzie tę siłę popro-
wadzić słusznym strumieniem? Nie mówię o wojsku, ale ludność, ta ludność „z nożami w
oczach”, a bez broni - czy tej broni w AK i zdobycznej wystarczy?
Siedzimy w Zalesiu, kiedy przyjeżdża Bodzio, miły chłopak z Warszawy, z wiadomością, że mło-
dzież ma być zgrupowana i gotowa do wystąpienia zbrojnie 26 lipca. Trzeba wracać do Warsza-
wy, ale nie ma już żadnej komunikacji. Stoimy na szosie i staramy się zatrzymać jakikolwiek sa-
mochód. Przystaje wreszcie olbrzymia cysterna z benzyną, szofer Niemiec bierze mamę do szo-
ferki, a ja okrakiem na obłym metalowym grzbiecie, trzymając się żelaznego przęsła, oglądam z
góry zawaloną samochodami i furmankami szosę. Jaki piękny dzień, zaczyna się coś wspaniałego
i strasznego. Słychać artylerię zza Wisły. Mamy imieniny, dostaje jednak moc kwiatów, przycho-
dzi trochę ludzi, balkony otwarte na Wisłę i na ten nieustanny grzmot za nią.
Mam się po zawiadomieniu natychmiast zameldować na Dworcu Gdańskim, tam jest moje miej-
sce. Zmieniają się rozkazy, zarządzenia i odwołania ich przychodzą kolejno. Niemcy kazali stawić
się wszystkim mężczyznom w mieście do kopania rowów przeciwczołgowych. Pod strasznymi,
oczywiście, karami. Rano wychodzimy na Rynek, gdzie miało się stawić ileś tam tysięcy chłopa z
łopatami, wyznaczonych na tę dzielnicę. Długie cienie kamienic dosięgały jeszcze prawie połowy
Rynku - pustego, jak wymiótł, a na środku stało sześciu nieszczęśliwych, wygłupionych, z łopa-
tami. We wszystkich oknach weseli ludzie przyglądali im się i wyśmiewali ich bezlitośnie.
Stare Miasto to było jakby cały czas inne miasto, rządzące się swoimi prawami, i wojna była tu
inna, okrutniejsza, ale w jakimś sensie łatwiejsza. Na przykład godzina policyjna. W całej War-
szawie naprawdę przestrzegana twardo - u nas w gruncie rzeczy nie obowiązywała. Biegłam do
domu przez miasto szybciej i szybciej, co chwila patrząc na zegarek, zdyszana i niespokojna, czy
zdążę, ulice wyludniały się i bramy zatrzaskiwały.
244
Przebiegałam jeszcze przez plac Zamkowy, ale kiedy skręcałam w Świętojańską, szłam już wolno i
spokojnie. Sklepiki były otwarte, przed bramami domów siedziały całe rodziny, dzieci, jak wróble
przed nocą, wrzeszcząc przelatywały z jednego końca ulicy w drugi, bawiąc się w łapanki, aresz-
towania i egzekucje.
Naśladowały znakomicie - chóralnie i solo - wycie syren fabrycznych i sygnał karetek policji. Te-
raz, latem, nie warto było iść spać, bo alarmy lotnicze i naloty i tak wyrywały ze snu, więc towa-
rzyskie spotkania, rozmowy i spacery trwały do późnej nocy przy świetle niedbale zaciemnionych
okien i nie zamkniętych bram. Idąc wolno, zatrzymywałam się jeszcze przy sklepie rękawicznika
albo u baby Rucińskiej dla wymiany ostatnich wiadomości i prasy. Na rynku także pełno było
ludzi spacerujących wokoło jaśniejącej pośrodku góry białego piasku przeciwpożarowego.
Kiedyś na tym piachu usadowił się żołnierz niemiecki ze sztalugami i farbami i na niewielkim
płócienku zaczął malować kamienicę Fukiera. Przyglądano mu się z pewnej odległości - malarz
zawsze wzbudza w plenerze ciekawość. Ale w pewnym momencie gibnął się i upadł. Nikt nawet
w dziennym hałasie nie słyszał strzału. Niemiec, jego rewolwer, mundur, przybory malarskie,
wszystko zostało bardzo prędko sprzątnięte, nawet nie wiadomo przez kogo. Innym razem wje-
chał w Świętojańską od placu Zamkowego motocykl wojskowy z przyczepą i trzema Niemcami.
Wjechał, ale nigdy nie wyjechał drugą stroną. Wszyscy trzej, ich broń i motocykl znikli gdzieś na
wysokości baby Rucińskiej, która przysięgała się, że nic nie słyszała ani nie widziała, poza tym, że
ktoś przez ulicę komuś drugiemu rzucił w pewnym momencie karabin, ale widziała to tylko ką-
tem oka, przez sekundę. Toteż pojedynczy Niemcy ani nawet w kilku nie zapuszczali się w te
uliczki, gdzie ciemne załomy murów, długie sienie, połączone podwórza były dla nich naprawdę
niebezpieczne.
Oczywiście od czasu do czasu odbywały się i u nas łapanki, ale wtedy wjeżdżały na Rynek dzie-
siątki bud, zamykały błyskawicznie wszystkie wyloty ulic, szeregi żołnierzy posuwały się wzdłuż
kamienic zgarniając ludzi ku środkowi i zamykając ich kordonem najeżonym karabinami. Byłam
na Rynku na wieczornym spacerku z Danusią Dzieżgowską, kiedy się to właśnie zaczęło.
Wjechali ze wszystkich stron naraz. Zaczęli od zgarnięcia bab z koszami owoców, precelków, do-
mowego wypieku ciasteczek i cukierków. Ludzie biegli we wszystkie strony. Byłyśmy obie na
wysokości jej domu, kamienicy pod nr 24, chciała, żebym pobiegła z nią razem do niej i tam prze-
czekała łapankę, ale pomyślałam, że nie mam przy sobie nic, żadnych dokumentów. A jeśli zaczną
chodzić po domach, to wtedy murowanie mnie zabiorą. Machnęłam ręką i pobiegłam w stronę
Kamiennych Schodków, bo obejrzawszy się, zobaczyłam, że zielony czworobok Niemców masze-
ruje w stronę rogu Rynku i Celnej, więc tędy miałam już drogę odciętą. Leciałam po tych stromych
i nierównych schodach na złamanie karku, a przeklęte drewniaki zaczepiały o wyrwy w kamie-
niach, odpadały od pięt i klekotały głośniej od wrzasków i pojedynczych strzałów z Rynku. To
były najważniejsze wyścigi w moim życiu. Czy ja pierwsza zbiegnę na Brzozową i dolecę do na-
szej bramy, czy oni zbiegną Celną i będą tam przede mną. Oni szli Celną w dół, a ja biegłam Brzo-
zową pod górę. Zmordowana dopadłam bramy, zamkniętej, ale kiedy walnęłam w nią pięściami,
czując ich już za sobą, brama uchyliła się i Dec, strasznie przeklinając Niemców i mnie, wciągnął
mnie do środka.
Kiedy opowiadałam potem o tym wyścigu Mieczysiowi, zostałam znów zbesztana, a dodatkowo
jeszcze za to, że jedyną, jak się okazało, rzeczą, jaką miałam w kieszeni, była mała chustka do no-
sa, a właściwie flaga angielska. Flaga w kształcie chustki czy chustka w kształcie flagi, nie wiado-
mo. W ogóle dziwny pomysł, żeby ze sztandaru narodowego robić coś do smarkania, ale ta chus-
245
teczka była zaskakującym efektem towarzyskim i bardzo ją lubiłam. Mieczyś łapał się za głowę, co
by to było, gdyby złapali mnie z nią w kieszeni.
Teraz, w tych dniach lipca, nie ma już mowy o łapankach, Niemcy przelatują przez Warszawę, a
ludzie stoją na chodnikach, cisną się do kolporterów gazetek, czekają na rozkaz rozpoczęcia akcji,
boją się, że nie zdążą zapłacić Niemcom za te pięć lat. Naloty coraz częstsze, teraz już w dzień
także, a grzmot artylerii zza Wisły czuje się już pod stopami. Ale na co czekamy? Mieczyś poże-
gnał się ze mną, ale nagle spotkałam go na Krakowskim Przedmieściu, znów wszystko odroczone.
W nocy 31 lipca przeżywam atak strachu, że nic się nie dzieje, że huczące z daleka, z pustych ulic
transporty wojska niemieckiego odjadą wreszcie, miasto ucichnie i nic się nie stanie, że oni uciek-
ną, umkną nam bez kary. Siedzę na łóżku, bo nie mogę nie tylko zasnąć, ale nawet położyć się, i
trzęsę się ze wściekłości i bezsilności. To nie miało być tak, żeby oni nam się wymknęli, przecież
musi się odbyć sąd, zemsta nad nimi, to, żebyśmy ich zobaczyli w rozsypce, w popłochu, każdy
swojego Niemca na własne oczy.
Rano idziemy jednak na Mazowiecką i otwieramy księgarnię. Wszyscy pracownicy ubrani jak na
turystyczną wycieczkę, półki założone zawiniątkami i pakunkami, każdy ma coś ze sobą.
O pierwszej przychodzi łącznik i zawiadamia, że początek wyznaczony jest na godzinę piątą po
południu. Wszyscy w księgarni zebrani pracownicy wchodzą do mamy gabinetu, mama żegna się
po kolei z nimi, każdego całuje w czoło, potem zamykamy księgarnię i idziemy we dwie do domu.
Mieczysia już nie ma, już nic nie będę wiedziała. Kiedy przebieram się w grube buty i pakuję,
wpada młodziutka łączniczka z zawiadomieniem, że Dworzec Gdański, gdzie miałam się stawić,
obsadzony jest od wczoraj wojskiem niemieckim i że zbiórka tam jest odwołana. Mam zostać na
miejscu i czekać. Równocześnie nasze mieszkanie zajęte zostaje przez dowództwo odcinka. Mamy
je zaraz opuścić.
Przenosimy się do domu drukarni, na drugie piętro w Rynku, nad mieszkaniem państwa Niko-
demskich. Rękopisy, księgi wycinków, szkatułki z papierami rodzinnymi i fotografiami przenoszę
w pierwszym rzędzie. Kilka dni temu Staś Dziewulski poszedł ze mną do piwnicy w drukarni i
zobaczył w ścianie, tak zwanej kapitalnej, dość głęboką niszę sklepioną łuczkiem, w której
umieszczam teraz cztery skrzynki z rękopisami ojca. Ta kapitalna ściana ma się nie zawalić nawet
od najcięższego pocisku, a skrzynki stoją w tej wnęce - jedna na drugiej, idealnie tam zmieszczone.
Czekam, a tymczasem przenoszę klatki z kanarkami, Kiopka, zajmuję się tą bieganiną z Brzozowej
na Rynek i z powrotem. Bardzo wiele osób przychodzi i pyta, czy ich przyjmiemy do domu i do
piwnicy, kiedy już się zacznie. Ale kiedy, czy na pewno? Czy znów nie zostanie odwołane? Pierw-
szy raz pada słowo - nie akcja, nie zbrojne wystąpienie, nie odwet - ale Powstanie. To słowo ude-
rza we mnie czule i boleśnie, jest to nagłe, mimo wszystko, o czym wiedziałam przedtem, jakaś
nowina, chyba tak się tego dotychczas nie nazywało. Pierwsze dalekie strzały z Miodowej, z Kra-
kowskiego. Więc to juź. Stoję w oknie i patrzę na pusty Rynek. Strzały powoli zbliżają się i gęst-
nieją. Rynek już nie jest pusty, widzę pierwsze opaski. Chodnikiem pod naszymi oknami biegnie
już tłum we wszystkich kierunkach, od Świętojańskiej zawracają, od Piekarskiej także, tam, sły-
chać, rozwija się już regularny obstrzał. Do nas co chwila przybywa ktoś nowy - Stefan Leszczyń-
ski, mąż Marysi, ciotka Aniela, która przedarła się tu do nas pomimo swojego złego stanu serca,
pani Wroczyńska z PKO, która przed chwilą pożegnała wszystkich swoich. Baba Rucińska z ro-
dziną i tobołami. Jakiś niewidomy ksiądz i sporo nie znanych ludzi z dziećmi. Wszystko, co się
dzieje, widzi się jakby przez mgłę czy szybę. Co chwila zalewa zdumienie, które zapiera oddech,
że już, że już! Że skończyło się wszystko, że to już przeszłość - strach, bezbronność, bezsilna nie-
246
nawiść. Mieczyś, kiedy żegnaliśmy się na ulicy po raz ostatni, powiedział mi, że idzie na Moko-
tów. I teraz ogarnia mnie przerażenie, jak tam teraz jest, czy tam też się już zaczęło?
Widzimy ludzi, którzy niosą, biegnąc, deski, meble, kamienie. Na lewo od nas, na rogu Świętojań-
skiej i Rynku, wszystko to zwalane jest bezładnie na kupę. Od tamtej strony, wzdłuż Świętojań-
skiej od Zamku, obstrzał nie ustaje - jest najsilniejszy. Trzeba natychmiast osłonić się przed nim.
Barykady zaczynają się budować zresztą na wszystkich rogach Rynku i dalej w głąb ulic. Wybie-
gamy wszyscy z domu. W kwadrans budowa jest już zorganizowana, praca harmonijnie rozłożo-
na. Barykada rośnie. Trudno o tym mówić, ale to właśnie jest uniesienie, ten uśmiech wszystkich
pracujących. Chodniki na Rynku nie są z fliz betonowych, ale z wielkich tafli kamiennych. Męż-
czyźni podważają i wyłupują z ziemi te płyty, a kobiety chwytają je w kilka, dźwigają z ziemi,
niosą pod barykadę, schylone pod ciężarem, rozhuśtują je i ciskają jedne na drugie, coraz wyżej i
wyżej. Poza płytami niosą ludzie łóżka, beczki, skrzynie, wózki dziecinne. My z domu wyrywamy
wszystko, co się da; ciężkie szafy z sieni, kilka betonowych kręgów od kanalizacji i rur z podwó-
rza, wózek do przewożenia książek ze składów, zacny, stary, zasłużony wózek. Płyty noszę za
każdym razem, tak nam się jakoś złożyło, z prostytutką z domu publicznego z Piekarskiej i z dru-
gą młodą kobietą, chyba w ostatnich chwilach ciąży. Widzę nagle, że ona ma twarz zalaną łzami.
Mówię do niej, przerażona: „Niech pani to zostawi, przecie jeszcze się tu pani co stanie”. Trzęsie
głową, a potem, ledwo łapiąc oddech, mokra od potu, uśmiechnięta, mówi: „Nie, ja tylko tak pła-
czę z radości, że ten dzieciak się już w wolnej Polsce urodzi”.
Powoli na zachodnim żółtym niebie wyrasta wielki, wysoki do środka nieba słup dymu. Inne dy-
my, z Miodowej chyba. Ten pierwszy, to PWPW się pali. Zaraz potem wiadomość - PWPW zdoby-
ta przez nas. Za barykadą kopiemy głęboki dół przeciwczołgowy. Ziemia z niego też na barykadę.
Z jej szczytu prosto w górę sterczy dyszel od naszego wózka. Mam dwie chorągwie biało-
czerwone, nasze przedwojenne z Konstancina. Przywiązujemy jedną z nich do dyszla. Barykada
skończona, można pod nią przechodzić nie schylając się, jesteśmy za nią bezpieczni, kochamy ją.
Strzelanina nie ustaje, już całe miasto, zdaje się, jest objęte Powstaniem, Niemcy usadowili się na
Zamku, tak wynika z kierunku ich obstrzału, pociski trafiają w narożnik domu na rogu Wąskiego
Dunaju, z daleka widać tam stały obłoczek rozbitego tynku. Zapada zmierzch, ale niebo jasne od
łun. W domu Nikodemski rozdziela obowiązki, wysyła posterunki, piach i wodę na strych, inne
kubły i wiadra do bramy, rozmieszcza legowiska w piwnicach, o ile ktoś chce, i w składach. Ale
nie można wrócić do domu, Rynek jest taki piękny i ludzie, i barykada. Nagle szczekaczka przed
Fukierem chrypi przez chwilę, rozlega się głos: „Achtung, Achtung!!!” Ludzie nieruchomieją z
wściekłości. Głos mówi: „Ogłaszam stan wyjątkowy w mieście Warszawie. Wzywam do zaprze-
stania wszelkiej akcji skierowanej przeciwko oddziałom niemieckim. Wszystkie domy, z których
strzelano do Niemców, będą zrównane z ziemią”. Mówi coś jeszcze czy powtarza to samo, ale już
tłum wali na latarnię, na której wisi szczekaczka, kilku mężczyzn wspina się na nią i zdziera żela-
zny kubeł megafonu.
Teraz rozchodzi się inna wiadomość. Dziś w nocy nadejdą pierwsze zrzuty z Anglii dla Warsza-
wy. Rynek wyznaczony jest jako jeden z punktów zrzutowych. Trzeba rozpalić pośrodku wielkie
ognisko jako znak. Meldujemy, że nasz dom, będący składami drukarni, po najwyższe piętra pe-
łen jest papieru. Ten papier, a raczej kruda i książki, wystarczą na podtrzymanie ognia choćby całą
noc. Natychmiast zaczyna się wynoszenie książek i
krudów. Stos rośnie. W mroku bieleje na środku Rynku dziwaczna biała góra, od której ku na-
szemu domowi ciągną się białe ścieżki i smugi kartek. Siedzę w oknie i chyba odmawiam jakieś
modlitwy dziękczynne, i uśmiecham się tak, jak ci wszyscy inni. Myślę nagle, że ten stos jest prze-
247
cież z Żeromskiego, ze wszystkich jego książek usypany. Obstrzał trwa. Czekamy, tak czekamy na
te zrzuty, tak błagalnie i w napięciu czekamy. Niebo nagle ciemnieje, gwiazdy, z których każda
wydawała nam się samolotem, nadlatującym stamtąd - znikają. Raptem z ciepłym powiewem i
szumem spada na miasto fala deszczu. Leje równy, gęsty i beznadziejny. Papier na stosie zamókł,
oni już dziś nie przylecą. Ludzie układają się jak mogą. Już późna noc. Leżę ubrana na łóżku i my-
ślę o nocy wczorajszej, kiedy przeżyłam najohydniejszy atak strachu o to, że Niemcy wyjdą, że już
wychodzą, że mogą nas zdusić bombami, gazami, czym zechcą, a my nic, czekamy, nic się nie
dzieje! A teraz, dziś, jest spokój, jest w porządku, już jest Powstanie, już nie uciekną. Cała noc bez
snu, ale w spokoju, w ciszy w środku we mnie.
Rano dalej deszcz, ulewa, nie deszcz. W tym deszczu bieganina na Rynku, organizuje się dowódz-
two i szpital u Książąt Mazowieckich, drugi - na rogu Krzywego Koła. Dziewczyny i chłopcy w
letnich sukienkach i kurtkach, przemoknięci do nitki. Już barykady obsadzone wszystkie. Tyle
flag biało-czerwonych, na każdym domu, w oknach. Stefan Leszczyński po wielu usiłowaniach
przedostania się na Żoliborz zrezygnował. Na wiadukcie od samego początku stoją czołgi, Dwo-
rzec Gdański odcina nas całkowicie. U Danusi Dzieżgowskiej działa telefon, można się jeszcze
porozumieć z Żoliborzem. Ale nie z Mokotowem. Dlaczego nie dałam Mieczysiowi Danusi telefo-
nu, może by mu się udało, może bym co wiedziała o nim. Są pierwsi ranni, płascy na noszach i
szarzy. Apteka Skowrońskiego od rana wydaje wszystko, co ma na składzie, do szpitala i punk-
tów sanitarnych. Inne sklepy także; to śmieszne, że pieniądz z dnia na dzień przestał istnieć.
Deszcz, deszcz, dziś też pewnie nic ze zrzutów.
Nasiąknięty i spłaszczony stos książek pośrodku Rynku.
Strzelanina od placu Zamkowego nie ustaje. Stoję przed naszą piękną barykadą, obok mnie stoi
dziewczyna z domu publicznego na Piekarskiej, znam je wszystkie mniej więcej, latami wysiady-
wały w słoneczne dni na kamiennych schodkach przed domem. Wczoraj budowałyśmy barykadę,
ta zwłaszcza pracowała bez wytchnienia. Jest blada, nie umalowana, włosy ma pozlepiane wap-
nem i deszczem, w czarnej jedwabnej sukni. Odwraca się do mnie i ze zgrozą w oczach mówi:
„Patrz pani, flagę nam przez noc ukradli”. No tak, wczoraj wieczorem wisiała na tym dyszlu, dziś
nie ma. Wściekłość nas ogarnia, bez słowa przełazimy bokiem za barykadę i pod murami Święto-
jańską przemykamy się w stronę Zamku. Gdzieś przed samą Katedrą, nad jakąś bramą, wisi nasza
flaga. Zabieramy ją oczywiście, jakżeż to! i zawieszamy z powrotem na dyszlu. Do domu na Ryn-
ku przybywa coraz więcej osób, zwłaszcza z PKO. Tam jest dowództwo odcinka, z mieszkań
wszyscy usunięci, zresztą na PKO skierowany jest duży ogień od domu Schichta na Zjeździe, z
kanonierki na Wiśle, znad Wisły i z koszar na Bugaju. Byłam tam, przez podwórza nie można
przejść, na schodach na Bugaj pod moim balkonem barykada, a na tarasie i w naszym salonie ce-
kaem i kaem. Decowa leży u nas w piwnicy na Rynku, bo chora, a u nich w mieszkaniu kuchnia
polowa. Dec przyszedł - Boże miły! Bluza wojskowa, na niej wszystkie jego odznaczenia i medale
legionowe, pas strażacki po pachy, za pasem topór, a na głowie furażerka z olbrzymią biało-
czerwoną kokardą na przodzie. O całym odcinku mówi: „moje chłopaki” i biada, że nie umieją się
obchodzić z cekaemem.
Jakie to szczęście, że skrzynki z rękopisami są już w piwnicy, w swoim łuczku w ścianie. Z po-
czątku myślałam, żeby je zamurować w piecu garncarskim na parterze „Ładu”. Ogień by nie
przeszedł i od odłamków byłyby zabezpieczone. Ale w końcu ta kapitalna ściana wytrzyma, a
nawet gdyby się stropy zawaliły, to gruz pójdzie po ścianie, a one idealnie pasują, nic nie wystaje.
248
Chyba tak jest dobrze. Moje szkatułki ze skarbami, to znaczy fotografiami, papierami rodzinnymi,
Polonia Restituta w czerwonym pudle ze wstęgą i dyplomem, ojca portfelem z liśćmi laurowymi i
dowodem osobistym - z tymi wszystkimi skarbami, stoją jednak luzem razem z księgami wycin-
ków; już drugiej takiej wnęki w murze nie znalazłam. Odłamki padają gęsto, właściwie kapią. Po
każdym pocisku, po huku jest chwila ciszy, przez którą ciągną się jakby coraz cieńsze niteczki
delikatnego dźwięku, a potem zaczyna kapać w dach, w blachę okna, w kamienie podwórza, bli-
żej i dalej. Są tak gorące, że sparzyłam sobie palce, kiedy je podniosłam z podłogi. Trzy wysypa-
łam dziś rano z butów, które stały przy oknie, noszę kilka w kieszeni, tych bliższych.
Przeprowadzili się do nas państwo Jarczyńscy z PKO. Ich mieszkanie rozbite jest pociskami z Wi-
sły. Przynieśli sześć klatek kanarków, razem z moimi i z młodymi jest ich szesnaście. Klatki wiszą
na drewnianym balkonie okalającym podwórze. Im gwałtowniejszy obstrzał, tym głośniej wszyst-
kie śpiewają, jest właściwie dziki hałas, nasz Kiopek szaleje także, tylu ludzi nowych, taki ruch.
Stefan swoim zwyczajem gdzieś stoi, byle gdzie, trzyma książkę wysoko przed oczami i czyta.
Proszę go: „Odejdź od okna, możesz dostać odłamkiem”, odchodzi w drugi koniec pokoju i czyta
dalej.
Dziś widziałam pierwszą opaskę AL. Mała Żydóweczka w skórzanej kurtce i wysokich butach,
ładna i zabawna. Zastanawiają nas strzały z dachów, słychać je od Świętojańskiej, z rogu Rynku, z
Kanonii, mówią, że to dywersanci niemieccy strzelają, wyborowi strzelcy. Po kilku godzinach
można już oznaczyć mniej więcej miejsca, gdzie siedzą. Ale łotry! Tu między nas wleźli! Pod wie-
czór jest rozkaz tropienia ich, każdy na swoim odcinku, i meldowania o każdym podejrzanym
fakcie w dowództwie. Wieczorem nasi goście układają się już na krzesłach na każdym piętrze;
gotuje się w kuchni państwa Nikodemskich na dwadzieścia kilka osób, reszta u Pliwków i na ma-
szynkach. Mają ludzie ze sobą jakieś zapasy, baba Rucińska wciąż coś przynosi, sklepiki staro-
miejskie wszystkie otwarte, piecze się chleb, pachnący najpiękniej między woniami mokrego roz-
bitego muru, dymu i spalenizny. Cudowny ludzki zapach.
Wiadomości znakomite. Większość miasta jest w polskich rękach i nasz stan posiadania się roz-
szerza. Oni chcą za wszelką cenę utrzymać arterie przelotowe przez miasto dla wycofywania swo-
ich wojsk z prawego brzegu Wisły. Stare Miasto leży im w tym fatalnie na drodze.
Noc, druga noc Powstania, szczęśliwa noc, błogosławiony czas. Gdyby tu był ze mną Mieczyś, ale
wierzę, że on tam gdzieś jest, tak samo myśli. Może to są najszczęśliwsze chwile mojego życia.
Pożary na Pradze, odbite w Wiśle. Pożary w stronie placu Teatralnego. Wielkie łuny, niebo różo-
we i białawe dymy na nim, czarne dachy Rynku i wieże Katedry i pojezuickiego kościoła tuż za
naszym domem. Nad Bielanami niebo drga od niewidocznych rakiet. Złocenia na domach i szyby
w mroku migocą lekko przy każdym cięższym wstrząsie. Stoimy w łuku sieni, patrzymy, milczy-
my, słuchamy. Drugi dzień Powstania minął, a w nas rozszerzyło się coś niezmiernie daleko, w
lewo i w prawo, w szczęście i w rozpacz równocześnie. Szczęście takie, że go żadnym słowem
nazwać nie można, szczęście wolności, i rozpacz, bo co chwila życie ludzkie gdzieś tu obok się
kończy. I żadnych wiadomości z Mokotowa, a przecież ludzie ze Śródmieścia przychodzą, chociaż
z trudem.
Rano wyciąga nas na Rynek daleki huk motorów; huk to złe słowo, to jest pulsowanie, które, za-
nim uchwytne słuchem, czuje się w palcach, w stopach, w tyle głowy. Ludzie wybiegają przed
domy albo lecą do piwnic, samoloty nadlatują nad miasto, widać je bardzo, bardzo wysoko, białe
kreseczki, które błyskają i nikną co chwilę. Nagle krzyk wielki podnosi się z Rynku - zrzucają coś,
obłoczki czegoś migocącego w słońcu. Ulotki! Całe stada spadają jak gołębie, kręcąc się w powie-
trzu. Wreszcie można schwytać. Czytamy - nie rozumiemy. Rozkaz zaprzestania walki - podpis
249
Bora. Ach, kłamstwo! Źle po polsku, głupio, niezdarnie sfałszowany tekst. Ludzie się śmieją, drą
te kartki. Rynek zalany słońcem, przed kamienicą Fukiera szereg żołnierzy ćwiczy się w rzucaniu
butelek z benzyną. Oficer nisko, płaskim ruchem puszcza butelkę, struga ognia biegnie po kamie-
niach. Przyszedł do nas Marek od Wroczyńskich i jego kolega z przedpotopowym karabinem i w
hełmie niemieckim. Przyszedł także Januszek, syn Nikodemskich, wydoroślały przez te dwa dni,
wyciągnięty, zdobył karabin. Broni mają bardzo mało. W dowództwie była awantura, Danusia
była przy tym. Chłopak jakiś zdobył sobie karabin od Niemca na barykadzie przy placu Zamko-
wym. Kiedy skończyła się jego służba, kapitan kazał mu karabin oddać koledze. Chłopak sczer-
wieniał, zaciął się, powiedział, że nie odda. Dostał za niesubordynację dzień paki, ale karabin mu
zostawili. Lata tu po Rynku żołnierz, może ma dwanaście lat. Nazywa się „Błyskawica”. W pele-
rynie niemieckiej do ziemi, w gazecie ma zawinięty rewolwer, wyczyszczony, świecący; zaczepił
mnie, czy nie mam naboi, bo mu tylko tego brak. Ogień bardzo gwałtowny. Koło południa wpada
do naszej bramy chłopak z nieprzytomnymi oczami, czegoś chce, nie można zrozumieć. Wreszcie
- że koniecznie musi mieć żerdź, musi być długa, najdłuższa: „Zamek zdobyty, flagę wywieszamy
na wieży”. Wracam ze strychu, na schodach spotykam mamę. Płacze, mówi szeptem: „Przez gło-
śnik na Rynku grają Boże, coś Polskę”. Cały ogromny plac pełen klęczących ludzi, podnoszą gło-
wy, ręce, płaczą, uśmiechają się, płaczą i śpiewają, śpiewają wielkim, olbrzymim chórem tę pieśń
wspaniałą, potem „Warszawiankę”. Nie ma dookoła mnie jednego człowieka, który by nie płakał,
który by nie był szczęśliwy. Jakże jestem najpokorniej wdzięczna za to wspólne szczęście, za to, że
tu jestem ze wszystkimi, że tego dożyłam, że to najpiękniejsze mogłam widzieć.
Po południu strzały z dachów wzmagają się, dużo rannych między idącymi z butelkami na bary-
kady, wśród ćwiczących na Rynku, wśród sanitariuszy. Na strychu domu przy Krzywym Kole
schwytali dwu ludzi, Żyda i Ukraińca, z całym arsenałem i dużym zapasem amunicji. Nam nad
głową ciągle trzeszczy karabin, gdzieś na domu, blisko. Podobno widzieli dywersanta za komi-
nem na rogu Świętojańskiej i Zapiecka. Postanawiamy wieczorem poobserwować nasz dach i są-
siednie. Strzela stamtąd ktoś świetlnymi pociskami.
Zgłosili się do nas, czy nie ma kogoś znającego języki do radia, na nasłuch. Idę tam zaraz, męczy
mnie mój brak przydziału, te doraźne zajęcia w domu i okolicy. Rynek 20, na parterze, doskonale
urządzona kabina, kilka świetnych aparatów, kupa ludzi. Muszę notować komunikaty na poda-
nych falach, angielskie, francuskie, włoskie, to, co uważam za ważne. Tłumaczę zaraz potem na
polski i wygładzam już do biuletynu. Trzeba to robić szybko, bo podają coraz inne fale i czekają na
materiał. Notuję skrótami, wszystko to, co o Powstaniu i o ruchach wojsk frontu w pierwszym
rzędzie.
Po południu po raz pierwszy bomby lotnicze blisko, na Piekarskiej cała kamienica, ludzie zasypa-
ni, baba Rucińska pierwsza odwala gruzy. Ona jest nadzwyczajna, cały dzień gotuje dla szpitala u
Książąt Mazowieckich ze swoich zapasów ze sklepu.
Druga bomba na Nowomiejskiej. Cały dom. Przez te dni dotąd nie myśleliśmy jakoś wcale o tym,
że nas mogą bombardować z góry. Wieczorem baba Rucińska w ciemnej chustce na głowie idzie
na strych na posterunek w dymniku, polować na dywersanta. Nie ma jej bardzo długo, zapomnie-
liśmy o niej. Nagle wpada z łomotem, gruba, dyszy, głos jej więźnie w gardle. Jest dywersant, na
naszym dachu, ruszał się! Równocześnie staje w drzwiach pani Nikodemska, blada, mówi szep-
tem. Była na dachu oficyny, widziała dywersanta w dymniku naprzeciwko. Kamieniejemy ze
zgrozy, a po chwili ryczymy wszyscy ze śmiechu, głośniej od obstrzału. Siedziały naprzeciwko
siebie przez parę godzin, aż się wreszcie dojrzały wzajemnie przez podwórko, ponad jego ciemną
250
czeluścią. Dobrze, że nie miały z czego strzelać, boby się wzajemnie pozabijały. Ale świetlne poci-
ski lecą dalej na ukos nad naszym domem przez nocne niebo.
Czwarty dzień. Zdobyty pierwszy czołg, wciągnięto go na Kanonię, chodzimy na niego popatrzeć,
ma wymalowanego na boku białego orła, ale uruchomić go nie można. Niemcy strzelają ohydną
bronią. Od razu po pierwszych paru seriach zostało to nazwane szafą, każdemu zresztą przyszła
ta nazwa do głowy. Najpierw jest rozdzierajacy zgrzyt, kilka zgrzytów, potem cisza i potem wy-
buchy, jeden po drugim. Uderza to przeważnie w górne piętra i jest dwojakiego rodzaju - burzące
i zapalające. Daje gwałtowny podmuch, mało odłamków. Ta cisza między „nakręcaniem”, jak lu-
dzie mówią, a uderzeniem, jest niemiła.
Chodzimy do Danusi, jej telefon jeszcze działa, korzysta z niego w głównej mierze dowództwo. Z
Żoliborzem nie można się porozumieć. Dziś cała Kanonia się pali. Poszłam tam ze Stefanem po
drodze na Brzozową przez bardzo wysokie barykady zawalone książkami, opalonymi i wdepta-
nymi w błoto. U wylotu Jezuickiej widok na Kanonię, ten widok znany od zawsze nie chce się
zmieścić w oczach, w mózgu. Wszystkie domy, gdzie mieszkał Gralewski, ksiądz prałat Kępiński,
kamienica Patka wdzięcznie brzuchato wygięta, wszystkie w czarnych i czerwonych jęzorach dy-
mu i ognia wywijających się z każdego okna, stojących sztywno do góry. Wszystko zapalone sza-
fami. Podobno zresztą kilka przeniosło i walnęło w ich własne koszary na dole nad Wisłą. Stoimy
ze Stefanem, patrzymy na ten widok nieprawdopodobny. Taka śliczna była Kanonia. I w domu
Patka palą się właśnie mamy rysunki, które on zbierał i włączał do swoich zbiorów. Wracamy,
schodzimy Celną do naszego domu, do mojego kochanego mieszkania. Przez podwórze trzeba
pełzać, bo strzelają z cekaemów znad Wisły do każdego, kto się pokaże w wielkiej bramie, która
jest pod moim pokojem. Schody zasypane łuskami i rozbitym gruzem. Drzwi wyrwane podmu-
chem. U panny Florczak, obok nas, nie ma już frontowej ściany, u nas jeszcze pomimo przestrza-
łów trzyma się. Stołowy nasz nietknięty, stół jesionowy, stół-stonoga stoi pośrodku, a dookoła
niego jasne hamburki z niebieskimi siedzeniami, dywan, trochę tylko zakurzony, serwantka i
druga mała z moimi etruskimi i rzymskimi skorupkami. Stefan bierze, poczciwy, jedną figurkę, tę
od Janikowskiego, do kieszeni. Jakie to wszystko dawne, stare, z innego życia! Futrzane nocne
pantofle stoją grzecznie i głupio koło fotela. Wyjmuję ze spiżarni wszystko, co może się przydać w
szpitalu, wino, cukier, sardynki, słoiczki topionego smalcu. Potem poduszki, też do szpitala, we-
sołe, kolorowe z tapczana.
Chcę wejść do pokoju mojej mamy, ale krzyczą z dołu, żeby się nie pokazywać w drzwiach nawet
na moment, bo natychmiast ściąga się ogień. Zresztą pokój mamy poprzedniego wieczoru spalony
został zapalającymi granatami. Dec ugasił wreszcie, tak że nie poszło dalej. Ale spalone oba nasze
portrety Witkacego, mamy śliczna toaleta między nimi i rozbity pociskami mój portret, wielka
głowa gipsowa Wnuka. Ale nikt jej nie lubił. Przez chwilę, przykucnięta na progu, patrzę w mój
pokój, śliczny był. Teraz, z wybitą wielką dziurą zamiast balkonu, stracił swoje kolory, biały jest
od pyłu. Zawsze myślę o samotności mebli, pozostawionych w pustce opuszczonego mieszkania.
Takie tu okrutne rzeczy się dzieją, huki, rozdarcia i błyski dzikie, a ich nikt nie broni. Trzeba wiać,
bo samoloty. Myślę przez chwilę, żeby wyjąć z biureczka listy, wiersze, nikomu oprócz mnie nie
znane i tę poetycką zalakowaną umowę Tuwima, ale musiałabym się wyprostować i podejść bliżej
tej wyrwy, trudno, Stefan wyniósł mój obrazek ze stołowego, taki ciasno związany bukiet, na de-
seczce, i zaniósł go do piwnicy, na Rynek. Trzeba było raczej zabrać tę prześliczną bitwę morską,
trudno. Takie kwiatki, myślę sobie, jeszcze mogę sto razy namalować. Ale co to za myśli dzikie -
wszystko się wali i pali dookoła, ludzie umierają tak okropnie często, a ja, nieszczęsna, myślę, że
jeszcze kiedyś będę malować kwiatki, presuntuosa - dlaczego akurat mnie ma się udać żyć?
251
Po południu przybiega Dec z wiadomością, że nasze mieszkanie zapaliło się od nowa, tym razem
już bardzo dokładnie. Biegnę tam i widzę z podwórza ogień wywalający się z okien stołowego.
Trudno wdrapać się po gruzowatej pochyłości, która była schodami kuchennymi. Można wejść do
pokoiku Haliny i korytarza. Tam stoi szafka z biblioteki ojca, odebrana Goetlowi z całą korespon-
dencją do ojca. Szafki nie zabiorę, zresztą krzyczą na mnie z dołu, żebym wracała. Rozkładam na
podłodze kapę ściągniętą z łóżka Halinki i wszystkie dwadzieścia sześć szufladek wysypuję do
niej jak trawę na łące. Wiążę mocno cztery rogi, spycham ten tobół nogami przed sobą po gruzach
i zarzucam sobie na plecy. Okropnie to ciężkie i wielkie, biegnę w górę Celną do Rynku, zatacza-
jąc się i obijając, bo mnie ten tobół ciśnie do ziemi. Na rogu Celnej i Jezuickiej pocisk z granatnika
odwala kawał muru nade mną i obsypuje mnie odłamkami, że aż przyklękam ze strachu i ciężaru.
Ale wszystkie odłamki poszły w papier, w tę masę, którą miałam na plecach, karku i głowie. Sito
by ze mnie było, a tak tylko wirujące haki i pazury żelaza wkręciły się w te listy i porobiły z nich
kule, piłki, ciasno, na okrągło zbite. Wpadam mokra do sieni, do piwnicy i zwalam ten ciężar na
ziemię. Całe szczęście.
Pod wieczór przychodzi do nas z wizytą Wiączek, taki pokątny księgarz, często bywał w księgarni
na Mazowieckiej, także podobno redaktor. Siadam z nim na balkonie obiegającym podwórze, pod
klatkami pełnymi kanarków. Śpiewają bez chwili przerwy jak nieprzytomne, wydają tony bardzo
podobne do świergotu, do przeciągłego czystego gwizdu bomby spadającej. Zupełnie im się głosy
popsują w tym wszystkim. Siedzę na starym koniu na biegunach Januszka Nikodemskiego, Wią-
czek na balustradzie. Góra podwórza oświetlona różowo zachodzącym słońcem, jest przyjemnie,
w miarę cicho. Zwracam się mile do Wiączka z tym samym, co zawsze, co mnie naprawdę prze-
pełnia - że „jakie to szczęśćie”.
Ale Wiączek przerywa mi. Nie, to nie jest szczęście. To jest straszne nieszczęście. Jesteśmy wszy-
scy skazani na śmierć, zamknięci jak w getcie. Nikt nam nie dopomoże, nikt nam nie przyjdzie z
pomocą. Przyjdą tu Niemcy za tę pani barykadę, zabiją panią, zabiją mnie, zabiją wszystkich. Ka-
mień na kamieniu nie zostanie z tego miasta. Nigdy nie będzie Warszawy. Mówi tak strasznie
przez godzinę, słucham go i uszom nie wierzę. Wreszcie wstaję i po prostu wyrzucam go, zabra-
niam mu wchodzić do nas, uważam go za dywersanta, takiego samego jak ci z dachu, nie miał
prawa mówić do mnie tego wszystkiego. Ale po jego wyjściu po raz pierwszy ogarnia mnie prze-
rażenie, słabość, strach przed śmiercią i przed Niemcami. Ohydna godzina - znów strach przed
Niemcami. Przeklęty Wiączek. Ale wieczorem znów jest dobrze, jest pewnie za barykadą, ode-
pchnięte są tamte myśli. Mija wieczór jakby wyrwany z innego życia. Siedzimy zwyczajnie dooko-
ła stołu - mama, ciotka Aniela, Nikodemscy, Stefan, inne jakieś miłe osoby i deklamujemy wiersze,
jakie kto umie. Po kolei jedno deklamuje, a wszyscy muszą zgadywać, czyje to, oczywiście coś
mniej znanego, niż „Powrót taty”. Obstrzał dość gwałtowny, ale w głębokim podwórzu bezpiecz-
nie. Ludzie w domu śpią, Kiopek tylko szczeka w sieni, ale i to jest swój, domowy głos. Mama jest
nadzwyczajna. Przecież od naszego zawalenia się w 1939 roku boi się panicznie bomb, a teraz taka
jest, trudno powiedzieć spokojna, bo moje każde wyjście z domu przeraża ją i udręcza, ale jest
opanowana, niezmiennie uprzejma i czuła dla wszystkich. O ileż jej jest trudniej w tych dniach niż
mnie, zabieganej, może bezsensownie ufnej w to, że wszystko idzie ku dobremu, obracającej się
wśród tych cudownych młodych, płynącej z tą falą entuzjazmu. Co ona myśli? Co przewiduje, o
czym milczy? Późnym wieczorem, siedząc jak co dzień w oknie, słyszę rozmowę żołnierzy na
chodniku przed naszą bramą. Że co po broni, jak amunicji nie ma. Jeden ma sześć naboi, a drugi
dwa, i że na czterech mają jeden granat.
252
Piąty dzień. Ciągle czekamy na te zrzuty. Gdzie indziej podobno były, ale u nas ani razu. Rano
wcześnie idę do Pliwków na ostatnie piętro zobaczyć, jak się pali kościół Kapucynów, a właściwie
jego wieża. Z boku jak wielki grzebień wystaje nieruchomy z daleka, ciemny na jasnym niebie
ogień. Schodzę i wychodząc z kuchni widzę w sieni Romana. Co za radość! Tak strasznie dobrze
mieć blisko siebie przyjaciół w tych cudownych dniach. Siedzimy u Nikodemskich, opowiadamy
sobie jedno przez drugie, co było przez ten czas. Roman przyszedł, już z wielkim trudem, z Ma-
tejki, całą prawie drogę piwnicami, przekopami. Opowiada o wspaniale zorganizowanej służbie
informacyjnej w piwnicach. O pożarze pałacu Tyszkiewiczów, podpalonego przez Niemców.
Swoim sposobem zaczynam znów, pytam go, co on myśli. Nie jest tak entuzjastycznie nastawio-
ny, jak mogłam przypuszczać.
Patrzy bardzo trzeźwo. Mówimy o podróży Mikołajczyka do Moskwy, o rozmowach ze Stalinem,
o PKWN. Roman nie wierzy, żeby wojska sowieckie uderzyły na Warszawę. „Posłuchaj - cisza.
Artyleria sowiecka milczy. Oni teraz stoją i wolą stać. My sobie sami musimy dać radę, a jak nie -
„Odprowadzam go potem na Krzywe Koło 4, gdzie jest jego dowództwo i szpital i gdzie ma się
zaraz zameldować”. Prawdopodobnie odejdą zaraz na Wolę. Tam się toczą teraz najcięższe walki
o arterie wylotowe na zachód i północ. Co się dzieje teraz na starym, pięknym cmentarzu ewange-
licko-
reformowanym, co się przetacza nad grobem ojca? W czyich rękach jest ten cmentarz? Idziemy
przez Rynek na ukos w kurzu i pyle wapiennym, prześwietlonym słońcem. Kule pojękują górą,
jest pusto, przed nami idą nasze dwa cienie. Roman bierze mnie za rękę, staje, uśmiecha się i mó-
wi:
Co nam zdrady! - Jest u nas kolumna w Warszawie, Na której usiadają podróżne żurawie, Spo-
tkawszy jej liściane czoło śród obłoka; Taka zda się odludna i taka wysoka!
I dalej mówi ten nieprawdopodobny na ten czas, na ten dzień wiersz, od którego skóra na głowie
cierpnie i dreszcze lecą po plecach.
Usłyszycie wy wtenczas, serc naszych złodzieje, Jaki wiatr z tej ulicy na miasto powieje -
Oto nasza ulica Świętojańska - idziemy dalej i razem kończymy to jawne proroctwo:
Jeśliż lada noc, a z niej wystrzeli powstanie, I w proch tego rozrzuci, kto na rychcie stanie -
Roman melduje się, a ja tam już zostanę w tym szpitalu.
Szósty dzień. Przyszedł Staś Dziewulski- „Poroniec”. Jest na Długiej. Zeszliśmy do piwnicy, jesz-
cze obejrzał ją dokładnie i uważa, że miejsce rękopisów jest doskonale wybrane. Ta niewielka
wnęka jest w samym środku domu. Tu na pewno lepiej niż w piecu garncarskim „Ładu”, bo piec
jest na podwórzu i w razie pożaru od samego gorąca mogłyby się papiery zatlić, a piwnica, przy
takich stropach prawie pieczara, to jednak dużo bezpieczniej. Ta piwnica zresztą to luksusowe
miejsce, wyłożona od ściany do ściany czerwonym kokosowym chodnikiem, z krzesełkami, wy-
godną kanapą z pościelą dla mamy, ma światło, beczkę dość cuchnącej wody, blisko schodów,
więc powietrze niezłe. Wlatuje się tam na ogół parę razy dziennie, podczas nalotu, ale tak przez
cały dzień siedzieć, jak niektórzy nasi lokatorzy, Boże miły! Po nalocie, który przebyłam właśnie
w tej piwnicy, wybrałam się z „Porońcem” odnieść zebrane butelki na róg Krzywego Koła i Ryn-
ku. I właśnie, kiedy idąc z powrotem byliśmy koło Baryczków, usłyszałam samolot od strony Wi-
sły. Oni latają nisko, nad samymi dachami, tak że wyskakują na człowieka dopiero w ostatnim
momencie i już się ich ma nad głową. Do ostatniej chwili ani ich nie widać, ani nie słychać. Myślę i
mówię do „Porońca”, że jeśli będzie rzucał, to lepiej być w domu niż w bramie, a poza tym, jak
253
mama zobaczy, że nas nie ma, to gotowa iść nas szukać w środku nalotu. Więc puszczamy się
przez puściuteńki Rynek prosto, byle dobiec przed samolotem. Głos silnika rośnie w uszach, serce
rośnie w gardle i czy on pierwszy wyskoczy zza dachów, czy my dopadniemy bramy? Kątem oka
widzę ohydny kształt nad domem Skargi, pikujący. Jednym susem przeskakujemy dwa schodki
do bramy i słyszymy za sobą praśnięcie o kamienie Rynku pierwszej serii z karabinu maszynowe-
go.
Panna Florczakówna wyszła od nas do PKO zabrać jakieś swoje rzeczy, ze swoją przyjaciółką i z
Almą, cudownym jej seterem, jedwabnym i rudym. Pies nie odstępuje panny Florczak na krok, boi
się straszliwie nalotów, siedzi w składzie „Ładu” i jęczy. Po chwili wracają, niosąc Almę na rę-
kach. Ciężki pocisk z kanonierki uderzył w dom na rogu Celnej i Brzozowej, kiedy tam przecho-
dziły, i odłamek przebił Almę na wylot przez płuca. To trochę dziwne martwić się teraz rannym
psem, ale wzruszające jest naprawdę, kiedy patrzy na nas mokrymi oczami i błaga o ratunek.
Przyjaciółce panny Florczak wpadł rozpalony odłamek prosto w dekolt, uwiązł w biusthalterze i
sparzył ją tak, że biedaczka wzywała wniebogłosy sanitariuszy, bo myślała w pierwszej chwili, że
jest ranna. Panna Florczak jest zupełnie sama na świecie i ta Alma jest jej jedynym skarbem. Nic
nie mówi, ale wiem, że martwi się psem okropnie. Chciała ją uśpić, żeby się nie męczyła, ale wy-
skrobaliśmy skądś weterynarza, który Almę opatrzył i powiedział, że będzie żyła.
Zaczęło wychodzić bardzo dobre pismo „Warszawianka”, redaguje Janek Rosner- „Piotr”. Podob-
no bolszewicy rozpoczęli marsz na Kraków. Za to pod Warszawą stoją. Niemcy zaczęli uderzenie,
a nawet jakoby ofensywę na prawym brzegu Wisły, i te ruchy rozwijają się pomyślnie. Ale czy to
jest przyczyna wstrzymania się pod Warszawą, czy raczej nie rozgrywki polityczne?
„Co nam przyjdzie z obietnic i frazesów na temat silnej, potężnej Polski, jeżeli dziś dopuszcza się
niepotrzebnie do przedłużania nierównej walki, w której giną najofiarniejsi bojownicy o niepodle-
głą Polskę. I w rozgoryczonym umyśle obywatela Warszawy budzi się mimo woli straszne przy-
puszczenie: a może właśnie o to chodzi? Może właśnie gorąca, ofiarna krew Warszawy wkalku-
lowana jest -„
A niech sobie! Niech kalkulują, niech czekają. Nie chcemy ich, nienawidzimy ich i sami damy so-
bie radę. Naloty kilka razy dziennie, najczęściej około pierwszej. Obstrzał coraz cięższy. Stojąc na
rogu Krzywego Koła widzę nagle, jak odszczepia się połowa domu na rogu Rynku i Jezuickiej. W
chmurze pyłu, powoli, godnie, odchyla się i odpada część ściany z oknami i kawałem dachu. Za-
raz potem nade mną wyrywa wielką dziurę, wracam do szpitala biała i głucha na jedno ucho. Ten
obstrzał z tylu stron równocześnie właściwie jest naprawdę ciężki, ale wolę to od bomb lotni-
czych. W nocy dyżur w bramie. Chłód, pustka, ciemne, gwiżdżące niebo, zaduch rozbitego wap-
na. Pierwszy raz uczucie ciężaru tego, co się dzieje. Myślę, że prawdziwej grozy jeszcze nie do-
tknęłam myślami. Gwizd jakiś inny niż zwykle, huk w powietrzu i nagle na moment z całej po-
wierzchni Rynku, z granitowej kostki wyskakuje ogień, małe niebieskie iskry, zjadliwe i straszne.
Pole iskier i znowu ciemno. To szrapnel prasnął milionami odłamków. Nie widziałam tego nigdy
przedtem. Co za szczęście, że noc i ludzi nie ma. Ta noc jest długa i męcząca, z napływającymi z
daleka falami strachu. Nic o Mokotowie, na Woli bardzo ciężkie walki.
Ranek czysty, piękny, słoneczny. Znów przyszedł Roman.
Około jedenastej słychać samoloty, ale inny jakiś ton, bardzo wysoko. Oczy się łzawią, tłumy na
Rynku z zadartymi głowami, to na pewno nasi! Znów błyskają w słońcu białe skrzydła, ludzie
krzyczą, pokazują sobie, ręce wyciągnięte w górę, samoloty przechodzą tam i z powrotem, tam i z
powrotem, falami. Wyrywamy sobie z Romanem moją wspaniałą lornetkę, którą kupiłam przed
254
samym Powstaniem od Niemca w księgarni. Roman coś widzi, ja nic nie mogę złapać, lornetka
lata z rąk do rąk, każdy mówi co innego, ten widział znaki alianckie, ten polskie. Wszyscy coś wi-
dzieli szczęśliwego dla nas, te znaki, zasobniki, ulotki. Wreszcie Roman nieruchomieje, patrzy
długo, zaciska usta. Spod okularów lornetki wypływają mu dwie strużki łez. To nasi, widział zna-
ki na pewno, zrzucają zasobniki. Wydzieram mu lornetkę, szukam, szukam - nareszcie! Od nie-
wyraźnego kształtu samolotu odrywają się jeden po drugim podłużne błyski, koziołkują w prze-
strzeni, giną mi i chwytam je znowu. Nie wiemy, co robić z radości, śmiejemy się i płaczemy,
wszyscy tak wariują dokoła. Ta parada samolotów trwa długo, a na Rynku odbywa się wielkie
święto. Znaki już wszyscy widzieli na własne oczy, przeważnie polskie. Ale powoli radosny hałas
przycicha, a głowy odwracają się w stronę Śródmieścia, w stronę Woli, w stronę zachodnią i pół-
nocną. Stamtąd powoli i nieubłaganie, czarne i siwe na pogodnym niebie, podnoszą się jeden po
drugim dymy olbrzymich nowych pożarów. Coraz więcej, dziesiątki słupów, które łączą się w
jeden rosnący do środka nieba mur. To nie były nasze samoloty, to nie były zasobniki. To były
bomby niemieckich dornierów. Ale znaki, widzieliśmy przecież, tak strasznie chcieliśmy widzieć
znaki!
Straciło się zupełnie rachubę, który to i jaki dzień tygodnia. Noce są równie niespokojne jak dnie.
Bez przerwy Niemcy atakują Świętojańską i Piwną, część Zamku jest w ich rękach, część w na-
szych. Ogień karabinów maszynowych stale ciągnie wzdłuż strony Fukiera, róg Nowomiejskiej
wciąż, jak dymem, otoczony jest pyłem z rozbitego muru kamienicy. Na wprost naszych okien, po
przeciwnej stronie, jest szpital AL. Na drugim krańcu, za Baryczkami, na rogu Krzywego Koła, w
dawnej lecznicy, jest szpital AK. Ranni leżą tam na noszach przed drzwiami, na schodach, w sieni,
czekając na wniesienie do środka, na opatrunek, kamienie zalane są krwią, lekarze potykają się ze
zmęczenia, nie śpiąc, nie jedząc, pracują noc i dzień. W domu punktu sanitarnego AL między do-
niczkami pelargonii siedzi lekarz i pali papierosa. Drzwi ma zamknięte, czeka na swoich rannych.
Te drzwi ma podobno zamknięte na klucz. Byłam na Wąskim Dunaju, stoję za rogiem kamienicy
Książąt Mazowieckich, bo zaczął się duży obstrzał i nie można przeskoczyć. Obok dwu doskonale
uzbrojonych alowców. Opasani są taśmami nabojów - nieczęsty widok. Jeden pyta: „No, nie bijesz
się?”, a drugi: „Co się będę bił, jak przyjdzie moje dowództwo, to wtedy tak”. Na Piwnej, Wąskim
Dunaju, Nowomiejskiej jest jakiś troszkę inny nastrój, ale może tak mi się tylko zdaje. Na rogu
Wąskiego Dunaju i Rynku jest barykada, przy której także składa się wszystkie butelki, jakie kto
gdzie ma - na benzynę. Całe niebieskie piramidy przezroczyste, lśniące w cieniu. Trzonem bary-
kady jest ogromny, nieforemny, wypolerowany od starości pień rzeźnicki. Musiał rzeźnikom sta-
romiejskim służyć od wieków. Z jakiego drzewa pochodzi, jakie liście nad nim szumiały - i jaki
przedziwny jest koniec jego żywota? Chodzimy tamtędy na Wąski Dunaj po naftę, bo światło ga-
śnie. Zza Wisły słychać znów artylerię sowiecką. Czytamy, że na placu Bankowym Niemcy oto-
czyli swoje czołgi ludźmi wybranymi z piwnic domów, które zdobyli, i tak atakowali nasze bary-
kady. Odnosimy znów do szpitala ostatnie zapasy i pościel.
Płasko na ziemi ranni wzdłuż ścian w korytarzach. Środkiem bieganina i ciągły ruch w obie stro-
ny, bo na górze jest dowództwo. Pierwszy raz uderza mnie ta obcość rannych, obojętność na do-
bre i złe, wyniosłość i spokój, który odgradza ich od świata, a raczej stwarza wokoło nich jakby
kokon, w którym leżą nieruchomo.
W południe zjawia się Bodzio. Dwa tygodnie temu w Zalesiu nie chciał powiedzieć, po co jedzie
do Warszawy. Miał wtedy taką wściekłą ochotę, żeby o tym mówić - mówił więc dużo o tym, że
absolutnie nie może powiedzieć. Dziś ma śliczną ciapiastą panterkę, równiutko zmarszczoną i
wyrzuconą na biodrach, olśniewająco białe wnętrze kaptura, kremową chusteczkę w czarno-
255
czerwone grochy na szyi, błyszczące oficerki, bawi się niedbale niekrępującym parabellum na
rzemyczku - jest modelem eleganckiego powstańca. Siedzi gdzieś w okolicach Bielańskiej, mieli
już kilka ciężkich starć, ale jest zdania, że fason trzeba trzymać. Pije kawę, trochę go martwi brak
amunicji. Widzę po chwili, że jest bardziej zmęczony i mniej beztroski niżby się wydawało w
pierwszej chwili. Poważnieje, kiedy mówi o Woli. O Mokotowie nic nie wie. Po jego wyjściu przy-
biega ojciec Tomasz od Jezuitów. Właśnie przybiega, bo on zawsze jest w biegu czy w locie. Jest
odrobinę podobny do Romana. Wpada tu do nas czasem „na kawkę” do mamy i po prostu po to,
żeby usiąść, wyciągnąć przed siebie nogi i chwilę pobyć w nieruchomości. Ojciec Tomasz jest
wszędzie; przy natarciu, przy odpieraniu, a także przy przenoszeniu rannych, w szpitalach, w
bunkrach, w dowództwach. Jest łagodny, pogodny, uśmiechnięty. Myślę, że nie może się przyda-
rzyć żaden strach przy nim ani temu, który idzie do ataku, ani podczas natarcia, ani cywilowi w
piwnicy. Jego sutanna jest powalana błotem i wapnem, przestrzelona i wystrzępiona, włosy białe
od tynku. Kiedy odwraca głowę do okna, widzę w jego oczach ten szczególny wyraz znany mi już
z ostatnich dni. Ta cudowna i straszna nieruchomość źrenic, której przyczyną jest równocześnie
nieustająca, płonąca radość walki, uniesienie wolnością i krańcowe, ostateczne zmęczenie, zmor-
dowanie, napięcie, które już nawet nie żąda snu, bo samo jest jakby snem, stan, w którym siły i
możność działania przekraczają daleko fizyczne, zwykłe możliwości. „Szczęście walki”, „uniesie-
nie wolnością” - jakie to dziwne, że nawet wartość słów się zmieniła. Cóż to dawniej znaczyło -
„szczęście walki”? Jakiś łatwy slogan, który się toczył w przeczytanym zdaniu jak wyślizgany,
gładki kamyczek. A teraz można położyć na jakiejś chwili, na jakimś zdarzeniu palec i nazwać je
tak właśnie i na pewno, i to ma wartość i prawdę nową i żywą. Wszystko teraz nabrało wartości,
może tu właśnie leży tajemnica. I to ostre widzenie może z tego samego źródła wynika. Wszystko
podpłynęło nowym znaczeniem, nowym kolorem. Z tym kolorem to jest naprawdę coś dziwnego.
Parę dni temu zginął dowódca odcinka, kapitan „Lawina”. Był na pierwszej barykadzie przy pla-
cu Zamkowym podczas natarcia czołgów. Pocisk uderzył w barykadę i rozpryśnięta cegła przebi-
ła kapitanowi grdykę. To był pierwszy pogrzeb na Rynku.
Jaskrawo żółta trumna niesiona na ukos przez cały plac; będą go chować u Jezuitów. Tłumy ludzi.
Wszystko jest teraz tak szalenie jaskrawe, wyraźnie widziane, odkąd Powstanie się zaczęło. Jak po
deszczu. W kamienicy Pod Murzynkiem pocisk, pewnie z tygrysa z placu Zamkowego, wyrwał
wielką prostokątną dziurę przez dwa piętra. Dziwnie to wygląda, takie olbrzymie czarne okno w
środku domu.
Na Rynku coraz więcej ofiar dywersantów z dachów. Dziś znów zdjęto ze strychu dziewczynę,
podobno Żydówkę, która miała tam cały spory arsenalik. Starała się zrobić ze siebie wariatkę.
Wrzeszczała, że musi wystrzelać wszystkich sanitariuszy, sanitariuszki i lekarzy, bo wtedy wojna
się skończy. Rzeczywiście strzelała do nich najczęściej, bo do białych fartuchów najłatwiej było jej
trafić. Widziałam ją potem, wchodząc do szpitala, jak ją wyprowadzali po rozprawie pod ręce.
Wydzierała się prowadzącym ją żołnierzom, wyginała do tyłu i padała na kolana, ogromnymi,
rozpuszczonymi rudymi włosami zamiatając kamienie to za sobą, to przed sobą. Była młoda i
ładna, i tak plugawie opętana strachem, że wstyd było na nią patrzeć. Krzyczała jednostajnie o
litości i o swoich dzieciach. W tym widoku było coś tak odległego, dawnego, że bez sensu pomy-
ślałam, że będą ją palić na stosie. Ale ją rozstrzelali na Piwnej.
Na placu Teatralnym bardzo ciężkie walki. Wola staje się dziwnym i strasznym słowem, które nie
budzi już właściwie żadnego w myślach obrazu czy wspomnienia - tylko grozę. Znów były ulotki
niemieckie, grożące bombardowaniem i wzywające ludność do opuszczenia miasta. Groźby bom-
bardowania trochę spóźnione, a reszta śmiechu warta. Bolszewicy ruszają się na północny zachód
256
od Warszawy. Rozmowy w Moskwie bez rezultatu. W gazetach odezwa Bora. Po południu doda-
tek nadzwyczajny. Tłumy latają za kolporterami, tłok przy każdym murze, gdzie przylepiony jest
dodatek. Wielkie litery wskakują w oczy: „Pomoc dla Warszawy nadchodzi”. Oświadczenie Kwa-
pińskiego: „Pomoc dla Warszawy już się rozpoczęła i mam dane na to, że będzie ona udzielona w
dostatecznych rozmiarach, aby być skuteczną”. Co za cudowny dzień, co za szczęście! Nasz stos
może jednak będzie zapalony! Czy to będą desanty, czy wielkie bombardowania punktów oporu
Niemców - a w każdym razie broń! To jest najważniejsze. Jeszcze w „Warszawiance” cytują, co
powiedział Churchill na drugi dzień po wybuchu Powstania: „Los włożył w nasze ręce obronę
Polski. Dziękuję Bogu, że jesteśmy dosyć silni, aby jej bronić do ostatniej kropli krwi”. Trudno o
tym pisać czy mówić, ale czy może być coś większego niż to, co my teraz przeżywamy? Jak to, że
mamy swobodę, możność walki i przyszłość, która nareszcie, nareszcie nie jest ciemna, żelazna i
nie do udźwignięcia. W 1939 roku w październiku miałam taką chwilę na placu Zamkowym, kie-
dy mi się zupełnie fizycznie naciągnęła nad głową straszna żelazna żaluzja, wzdęta kopuła, której
ciężar, wiedziałam to, będzie gniótł i wzbraniał oddychać. Ale wiedziałam też przez te wszystkie
lata, że będzie odsunięta pewnego dnia, i chciałam tego dożyć. I dożyłam, nie ma jej nad nami.
Nie będą już ci chłopcy liczyć naboi na dłoni, nie będą wymyślać pocisków przeciwczołgowych z
butelek i katapult ze starych opon - będą mieli nową, nowoczesną, wspaniałą broń na poparcie i
utwierdzenie swojego bohaterstwa. I nie będzie już nikogo, kto by mówił: „Kiedy ci bolszewicy
nareszcie przyjdą”.
Było nasze wielkie natarcie na Dworzec Gdański, nic o wynikach nie wiadomo. Niemcy atakują
Stawki. Te Stawki, to drugie takie słowo - treść bez formy. Ogień chyba coraz cięższy, pod wieczór
nie ustaje, pociski lecące właściwie ze wszystkich stron atakują równocześnie wszystkie cztery
strony Rynku. Przeczytałam zestaw atakujących nas formacji i rodzajów broni: batalion piechoty
(od strony Wisły) 2 bataliony saperów 20 tygrysów 20 dział 50 goliatów 6 dział 65 mm 1 pluton
miotaczy min i płomieni moździerze 1 pociąg pancerny 2 kolumny piechoty (plac Zamkowy) lot-
nictwo.
Siedzi się pod tą kratą wyjących pocisków - wyjących to jest złe określenie i brzydkie. Pocisk ma
głos falisty, jedwabisty, smutny, na przykład niewypał to tylko westchnienie w przestworzach.
Kule są miauknięciem, czułym, cichym cmoknięciem. Oczywiście efekt końcowy brutalnie psuje
całość. Dom Schichta na Zjeździe i most strzelają na stronę Baryczków. Kanonierka, artyleria cięż-
ka i czołgi z dołu trafiają w Fukiera, pociąg pancerny i Cytadela na nas, a jakieś tam odległe bate-
rie z cmentarzy i ruin getta na stronę wschodnią Rynku. Cała noc w łoskocie, hukach i wstrząsach.
Nad ranem dostaje pocisk dom obok nas, nr 9. Wysoki, cienki i gęsty dźwięk wypadających szyb,
przeciągły, cichnący wodospad cegieł. Wychodzimy o świcie na Rynek. Niebo bezbarwne i niskie
od dymów, przejmujący chłód w całym ciele, w oczach, w gardle ta nie przespana trudna noc.
Góra sąsiedniego domu zwaliła się na nasz dach, w którym otwarła się wielka, czarna jama. Da-
chy Baryczków i sąsiednie obsypane z dachówek, wiązania tylko sterczą. Dużo zmian przez tę
noc. Po stronie Skargi wiele domów poprzestrzelanych, w nocy palił się dom Skargi od strony
Brzozowej, ale ugaszony. Cały Rynek pokryty gruzem i dachówkami - różowy i szorstki dla oka.
Zdaje się, że już zawsze będę się bała tej godziny przed świtem, kiedy giną wszystkie kolory i cały
świat jest białawy i martwy. Rano zaczyna się atak koncentryczny na Starówkę; właściwie nie za-
czyna się, bo trwał od nocy. Atakują wszędzie, od Miodowej, Piwnej, Świętojańskiej. Trochę przy-
cicha koło południa, pewnie jedzą, szwaby.
Zjawiają się u nas dwaj młodzi ludzie, których często widuję na Rynku. Bardzo szykowni oficer-
kowie. Mówią mi, że przyszli od Romana, który jest na Woli, jakbym o tym nie wiedziała, i który
257
prosi o żywność, bo jest głodny. Wynoszę, co zostało z zapasów, chcę robić paczkę. Garnuszek
topionego masła, czarny chleb, kawał boczku, ale młodzi panowie kręcą nosami. Lepsze byłyby
sardynki i bułki, i może wino - nie mam, nie mam tego. Nagle przychodzi mi do głowy, że to nie
dla Romana, ale dla nich po prostu. Oni na pewno nie przyszli z Woli ani tam nie pójdą. Pytam ich
o Romana, czegoś więcej chcę się dowiedzieć, ale nic nie umieją dodać. Daję im to, co mam. Około
drugiej przychodzi profesor Kipa. Jest na placu Teatralnym. Pałac Blanka zawalony doszczętnie,
jakiś wyższy urzędnik niemiecki w magistracie, kiedy wkroczyła AK, wyskoczył oknem. Widział
to. Pozbierali go na dole i jeszcze odwieźli do szpitala. Profesor Kipa jest jakby zamyślony, ale
wydaje mi się dobrej myśli. Zresztą teraz, kiedy czekamy na pomoc, na zrzuty, z godziny na go-
dzinę! Pijemy kawę, przychodzi żona Bodzia, też gdzieś jest na Krzywym Kole. Kipa nic nie wie,
co się dzieje na Mokotowie, nikt nic nie wie!
Ciężki obstrzał trwa nadal. W drukarni są pięćdziesiąt dwie osoby, z tego trochę małych dzieci,
sporo staruszków, ślepy ksiądz, ciężko chora Decowa. Stefana już nie ma. Kilka dni temu znalazł
mnie w domu, jak zwykle spokojny i z książką pod pachą. Powiedział: „Weź igłę i przyszyj mi
guzik do marynarki, bo odleciał. Ja zaraz idę”. Wściekłam się, bo wiadomo, że na wiadukcie stoją
czołgi, przez Dworzec Gdański nie ma mowy i tak samo niemożliwe jest przedostanie się przez
ogródki działkowe, bo każdego wypatrzą. Już musi tu doczekać do końca. „Ale kiedy ja idę do
oddziału, a nie na Żoliborz, dziś będzie ćwiczenie, a jutro już z butelkami”. Przyszedł jeszcze na
noc do domu, a na drugi dzień rano w dużej grupie poszli dwójkami na pierwszą barykadę od
placu Zamkowego. Widziałam w słońcu za naszą barykadą jego okrągłą głowę, okulary i jasny
płaszcz nieprzemakalny. Teraz nie wiem, gdzie jest.
Około trzeciej zaczyna pulsować i róść, jak zwykle, powietrze, samoloty zrzucają gdzieś daleko
bomby. Słychać je, jak pikują i zawracają nad nami. Schodzimy do piwnicy. Przez otwartą bramę
widzę nad Rynkiem pikujące czarne stukasy. Siadamy w piwnicach, ten cały tłum, dzieci jak zwy-
kle dookoła ciotki Anieli, która wymyśla tak niestworzone historie i bajdy, żeby je zająć, że słu-
chać tego nie można. Każdą historię zaczyna tak jak zawsze, kiedy mnie opowiadała: „No i moi-
ściewy, co się nie dzieje”. Stoję między piwnicami niedaleko mamy i mimo woli śmieję się z tych
ciotki Anieli niestworzonych wymysłów, zawsze innych i zawsze dowcipnych. Ona jest wspaniała
ze swoją wyobraźnią i pogodą. Wszyscy słuchają i śmieją się. Właściwie powinnam iść na górę i
zabrać Kiopka, on się strasznie boi nalotu, a w piwnicy go nie ma. Ktoś musiał zamknąć któreś
drzwi i pies tam został. Słychać wycie motorów, oprócz tego rosnący, potrójny gwizd bomb. Se-
kunda ciszy. Dom nagle, czuć to wyraźnie, z przeraźliwym głosem wgniata się w ziemię. Światło
gaśnie i znika równocześnie powietrze w piwnicy. W grzmocie walących się na nas murów czuję,
że do ust, do płuc rozdętych do krzyku wpycha mi się tylko gruz, gruz i nic więcej. Twarz mam
zalaną łzami wyciśniętymi wysiłkiem. Smród amoniaku. Trzymam mamę za rękę z całej siły, lu-
dzie krzyczą rozpaczliwie, wymiotują, depcą po sobie, gniotą się w próżni i w ciasności. Trzyma-
jąc ręce przy ustach usiłujemy krzyczeć w kilka osób, żeby spokojnie, żeby po kolei, żeby do scho-
dów i do otworów przebitych w murach. Dzieci, potem kobiety, byle po kolei. Ktoś stara się zapa-
lić zapałkę, która gaśnie, bo nie ma tlenu. Ktoś ryczy: „Schody zasypane, tu gruz”. Ktoś wyje ra-
tunku. Jak to długo trwa, nie wiem. Mówimy sobie: „Oddychaj nosem, powoli. Zasłoń usta. Spo-
kojnie”. Potem przez wywaloną beczkę i błoto dookoła, przez barykadujące lawiną miejsce, gdzie
były schody na górę, docieramy do przebitego otworu. Płynie stamtąd powietrze. Po kolei, starzy,
dzieci, potem mama, potem ja kładę się, ktoś ciągnie mnie za ręce, ktoś inny pcha z tyłu w stopy i
przewlekam się do piwnicy numeru 9, nie zburzonej. Podają nam kwaterkę wody, płuczę nią usta
i oczy. Kilkoma przekopami i piwnicami, dysząc ciągle, krztusząc się i charkając wychodzimy na
jakąś klatkę schodową, sień i na powietrze na Rynek. Od strony Świętojańskiej wyłaniają się z ku-
258
rzu już inni z prowadzących tam otworów. Chwytamy się za ręce, liczymy, pytamy. Coraz inni
wychodzą.
Podnoszę oczy, jeszcze oślepione światłem dnia i pełne bolesnego piachu, na nasz dom. Ale domu
nie ma. Zmiażdżone rude wysypisko wypływa daleko na Rynek. Białe wielkie płaty papieru ze
składów jak śnieg w górach. W resztkach murów snują się i powiewają poszarpane firanki. Na
gruzowisko wdzierają się już ludzie, drą te firanki, drapią w cegłach, unoszą jakieś łupy. Naszych
z piwnicy coraz więcej. Stoimy wszyscy przed tą szczerbą, ciągle jeszcze sprawdzamy, liczymy.
To cud, wszyscy są, nikt nawet nieranny. Jest ciotka Aniela, ślepy ksiądz, Decowa, baba Rucińska i
wszystkie wrzeszczące dzieci. Patrzymy po sobie i nagle po wariacku wybuchamy śmiechem.
Musiała się nad nami w składach „Ładu” rozwalić jakaś farba, bo wszyscy mamy głowy, czoła,
nosy, brody i ramiona posypane pięknym, jaskrawym zielonym kolorem. Efekt niebywały, to bia-
ło-zielone stado z tamtego świata. Ale śmiech i radość z odzyskanego życia nie trwa długo, bo
gdzieś musimy się podziać i noc niedaleko, i obstrzał ostry. Rękopisy tam są, pod tą przeogromną,
przeciężką masą gruzu. Ale przecież strop piwnicy nie runął, my jesteśmy tego dowodem, więc i
one ocalały w swoim łuczku w ścianie.
Nie mamy już nic. Tylko mama ma w kieszeni swoją kenkartę, a ja ukochany kawałek bursztynu,
który mnie nigdy nie opuszcza. Różni sąsiedzi zabierają kolejno do siebie część naszych zielonych
ludzi. My idziemy w stronę Krzywego Koła. Miła córka architekta Rechowicza prosi nas, żeby
mama przyszła odpocząć do ich domu, do kwatery Romana, a mojego szpitala, gdzie przywożą
już pierwszych rannych z Woli. Wchodzimy do wielkiego, długiego pokoju na parterze. Ogromny
kominek, biblioteka, głębokie fotele, jaskrawe światło. Przy kominku, plecami do mnie odwróco-
na, siedzi pani, która mnie nie lubi. Masa innych ludzi. Ta pani odwraca głowę i widzę przez
moment w jej oczach wyraz, który rozumiem, jakby mi to powiedziała słowami. Żal i złość na
mnie, że jednak jestem, rozczarowanie, że wylazłam, że mnie nie przywaliło na amen. To trwa
sekundę. Czuję się przez chwilę bardzo zmęczona. Przy każdym ruchu sypie się z nas obu, z wło-
sów, z ubrania biały gruz. Wyglądamy z mamą jak dwie żony Lota, biało-zielone od stóp do głów,
tylko oczy czarne, widzę to w lustrze. Obfity w wydarzenia dzień, zasypało mnie nie po raz
pierwszy, ale to spojrzenie, chyba nikt mi tak źle nie życzył w życiu. Trzeba jednak zrobić sobie na
dziś jakieś legowisko, tu nie ma miejsca. Słyszę, jak mówią, że Niemcy zaorali lotnisko na Biela-
nach. Może boją się wielkich desantów albo już ewakuują się w rejonie Warszawy? Jedno i drugie
pomyślne. Przylatuje Danusia i siłą zabiera nas do jej domu obok, Rynek 24. Jej mieszkanie nie do
użytku, bo sufit ma zawalony, ale można się umieścić w piwnicy na węglu. Schodzimy tam, cała
piwnica poprzegradzana drewnianymi przepierzeniami, ciasne klitki nabite ludźmi, tobołami,
węglem, zaduch i okropna siostra właściciela domu, adwokata Szadurskiego, która ma ochotę nas
po prostu wyrzucić, bo się boi o swoje zapasy i miejsce. Mówię jej parę słów zimno i ordynarnie.
Mama kładzie się wyżej na węglu, na starej kołdrze Danusi. Ja siedzę obok, na wielkiej bryle wę-
gla w sąsiedniej komórce.
Widzę czyjeś nogi zbiegające nad moją głową po schodach i słyszę głos Romana. Klęka przy mnie
na węglu, ostry blask żarówki pada na jego twarz. Te same oczy, ten sam, co u ojca Tomasza, nie-
ruchomy, lśniący blask, źrenica uniesiona, nakryta do połowy powieką, wyraz nieustającego jakby
zachwycenia, nos ostry i naciągnięty, usta uśmiechnięte, głos ochrypły od krzyku i dymu. Siada
obok mnie i mówi, mówi, opowiada, jak jest na Woli. Zdobył czołg. Nie mógł go uruchomić, cho-
ciaż czołg nie był uszkodzony.
Jakże, myślę sobie, czołg uruchomić tymi palcami od klawiszy, smyczka i strun? A z drugiego
końca ulicy nadjeżdżał drugi i trzeba było albo ten zdobyczny opuścić, oddać, albo zniszczyć.
259
Ale wtedy przeskoczył przez ulicę Krzyś Tyszkiewicz. Razem we dwóch w minimalnym przecią-
gu czasu i czołg, i jego broń uruchomili. Tamten nadjeżdżający zniszczyli. Nagle przerywa opo-
wiadanie i czuję, jak jego głowa ciężko opiera się o moje ramię. Śpi. Zapadł się w ten sen, jakby się
potknął. Staram się wyjąć mu z rąk czarną „błyskawicę”, którą trzyma cały czas przyciśniętą do
siebie. Ale trzyma ją tak mocno, że nie można. Śpi tak może dwie minuty. Nagle, jakby żadnej
przerwy nie było, już opowiada mi dalej o czołgu. Taka miłość jest w słowach, których dobiera,
żeby mi opisać jego piękność. Taki żal, kiedy mówi, że musiał go w końcu spalić! Ale dwa dni
jeździł w nim, walczył w nim, nie opuszczał go. Po chwili śpi znowu, ciężkim martwym snem w
połowie zdania. Siedzę bez ruchu, chcę, żeby ten sen trwał, ale zaraz budzi się znów i dalej opo-
wiada o jakimś białym domku i o trudach natarcia, i o wspaniałym Wacku, i o Krzysiu, który
przyszedł do nich na Wolę we flanelowym garniturze i łosiowych rękawiczkach, jak na wizytę, a
potem był tak niebywale dzielny. Mówię mu po cichu: „Śpij, zaśnij jeszcze”. Śmieje się, a kiedyż to
on spał? Nie pamięta już, kiedy spał ostatni raz, i zupełnie snu nie potrzebuje. Jest zupełnie wypo-
częty i zaraz idzie znów tam, dziś jeszcze będzie duże natarcie. Nagle przypomina sobie coś. Dla-
czego właściwie ja tu jestem, powiedzieli mu, że tu, jak był na Krzywym Kole. „Bo nasz dom się
zawalił”. Patrzy na mnie przez chwilę, ogląda białe włosy. „A rękopisy?” „Zostały w piwnicy”.
Ale to wszystko nic, to wszystko nic, jeżeli my wygrywamy, jeżeli będą, już są, zrzuty, jeżeli bije
się Niemców. Każda minuta jest droga, jedyna, wspaniała, każdy strzał jest radością, każdy dzień
jest krokiem do zwycięstwa. Patrzę na niego jak na symbol tego Powstania, jego młodość, jego
zachwyt, nie zachwyt, ale zachwycenie, w którym przeżywa te dnie jak w obłoku. Jego czynna
nienawiść, jego wiara. Idzie w końcu, odchodzą całym oddziałem. Ja wybieram się z Nikodem-
skim do naszych nowych ruin, może jednak uda się dotrzeć do rękopisów, jakoś strasznie je tam
zostawić w tej ruinie, choć Nikodemski radzi zostawić. I może buty, bo mam na nogach sandały z
Rzymu. Może też coś do jedzenia. Idziemy chodnikiem przy ścianach domów, niebo czarne i
gwiaździste wysoko, niżej łuny. Kule pojękują górą. Mijamy w ciemnościach jakąś grupę ludzi,
nagle ktoś spomiędzy nich woła: „Monika!” To Roman odchodził. Przy domu szukamy jakiejś
dziury, żeby się zsunąć do piwnic, idziemy kawałek podziemiem, kiedy raptem coś wali się z hu-
kiem we wnętrzu tej góry gruzu. Jakaś nawiśnięta ściana musiała runąć. Znów ten sam dławiący
zaduch muru rozbitego na proch. Czy zdawało mi się, czy naprawdę słyszałam szczekanie psa,
czy to możliwe, żeby Kiopek został żywy? Ta myśl jest nieznośna. Nikodemski mówi, że tam jesz-
cze raz pójdzie, ale beze mnie. Wracam do dusznej, śmierdzącej piwnicy pod 24. Wstrętna noc.
Rano ludzie stłoczeni w wąskiej sieni powtarzają sobie najdziwniejsze wiadomości, po raz pierw-
szy właściwie są przestraszeni, i ten strach, a potem popłoch przepływa nad głową jak woda. Po-
dobno ma się ewakuować Świętojańską, Kanonię, Celną, Ukraińcy wdarli się do drukarni PKO na
Bugaju i atakują nasz dom na Brzozowej. Powietrze jest rude i gęste, atak koncentryczny trwa od
nocy. Nieprzerwany huk, wszystkie rodzaje huków kołaczą w kwadracie Rynku. Kule miauczą
jak koty. Jakaś broń, chyba czołgi, chlaszcze jakby ktoś strzepywał wielkie płachty mokrego płót-
na. Powoli, statecznie odchylają się odpadające kawały kamienic, śliczna karpiówka znika w
oczach z dachów, zapadając w głąb. Rynek zmienia kolor, niebieska dawniej od nieba, gładka
granitowa kostka przykryta jest teraz chropawą, matową warstwą różowej rozbitej cegły, wielkie
kawały blachy wiją się po niej, trudno chodzić. Ludzie przemykają się od bramy do bramy, pusto.
W bramie Krzywego Koła 4, gdzie już zostaję, bo przywożą rannych z Woli, słucham rozmów. Jest
nagły pęd do ucieczki, Niemcy wydają się nagle tuż, mogą dostać się na Rynek lada chwila, wszy-
scy wybierają się w stronę Długiej, Freta, Nowego Miasta. Po raz pierwszy nasze barykady nie
wydają się niezwyciężone, nie są osłoną.
260
Jakaś zła sprawa stała się z pierwszą barykadą od placu Zamkowego. Trzymało ją AL na ich wła-
sne usilne żądanie. Ale tylko do pierwszego ataku czołgów. Potem nagle barykada została pusta i
Niemcy ją zajęli. To stało się po raz pierwszy, odkąd istnieje. Zagrożona przez to jest Kanonia. Tak
samo atakowana jest Piwna i Miodowa. Także plac Teatralny, Bielańska, Daniłowiczowska. Myślę,
co z Bodziem i profesorem Kipą. Wielkie walki trwają o Stawki, podobno się palą, ale są w na-
szych rękach. Jakąś jeszcze straszną broń wprowadzili, słyszymy z daleka bardzo ciężkie detona-
cje, ale to nie bomby, chyba jakieś najcięższe działa, może te kolejowe. Stoję tak i patrzę na wieżę
Jezuitów, którą widać od wczoraj w całości spoza czerwonego osypiska naszego zgruzowanego
domu. Tu się mówi „zgruzowany”, co oznacza wyższy, dokładniejszy stopień zburzenia. Wieża
jest niebieskawa pod światło, przysnuta dymami, tylko złota kula na szczycie błyszczy w poran-
nym słońcu, przyciąga oczy gładkością, doskonałością, blaskiem. I nagle, kiedy patrzę na nią, coś
się z nią dzieje: od strony wschodniej kula nie jest już kulą, ale jak w zepsutej piłce wgnieciona
jama wypełnia się cieniem i lekki dymek wywija się stamtąd do góry.
Dymek po chwili gęstnieje, ciemne płomyki wystają coraz gęściej poniżej kuli. To pocisk trafił w
kulę, a od pocisku zapaliło się drewniane rusztowanie wewnątrz wieży. Już ludzie biegną do ga-
szenia, już ogień coraz niżej schodzi, po naszych ruinach też skaczą ratujący i podają sobie kubły
wody, bo iskry lecą, nasze gruzy tlą się i pożar może się przenieść na nr 9 i okoliczne. Ale wody
jest bardzo mało, a właściwie jej prawie nie ma. Wielki krzyk niesie się od Kanonii, tam odwraca-
my oczy. Wylot Jezuickiej zamknięty jest czarną wysoką na niebo ścianą dymu. Pod nią wre czer-
wona masa ognia, przykrywająca dach absydy Katedry. Kiedy to się zaczęło? Znów to uczucie, że
to przecież niemożliwe, co widzę, że to się nie mieści w oczach, że to się tylko śni. Dymy z Kate-
dry łączą się z dymami od Jezuitów, puchną, wydymają się i przewalają białawo w czarnym
swym wnętrzu, wstrzymują się na chwilę, aby się potem wywinąć jeszcze wyższym, jeszcze
straszniejszym kłębem. Rynek robi się rudy i ciemnawy, płaskie słońce biegnie przez bure chmury
dymu. Ludzie znikli. Z różowo-
białego kurzu wstają co sekunda gdzie indziej małe dymki od kul uderzających w bruk, jakby kto
palcem pstrykał. Patrzę w ten martwy i ponury obraz, niebo jest ciemniejsze od ziemi. Nagle od
tamtej strony, od pożaru, spod dymu i cienia widzę, że w naszą stronę idą niewyraźni ludzie.
Bardzo powoli idą poprzez tę mgłę, nakryci dymem, pośród kul i odłamków. Dlaczego nie scho-
dzą pod ściany, dlaczego idą środkiem, na skos przez odkryty plac, dlaczego nie biegną? Są na
środku Rynku, długi powolny pochód, są wszyscy czarni i dłudzy. Niosą na ramionach - już
wiem, to księża i zakonnicy z Katedry i od Jezuitów z płonących kościołów wynoszą trumnę świę-
tego Andrzeja Boboli i cudownego Chrystusa z kaplicy Baryczków. Idą w Krzywe Koło, przecho-
dzą przed nami, czarny korowód w miedzianym martwym świetle. Srebrna trumna nad ich gło-
wami błyszczy zimno, potem Chrystus odbity od Krzyża, wysoko na ich ramionach, z rozłożony-
mi w pustce rękami, żółte zakrzywione palce, długie Jego włosy gorący podmuch szarpie i rzuca
Mu na twarz. Niosą ich tak, wyprostowani i powolni, obojętni na to, co dookoła nich, przeciwni
temu. Idą do świętego Jacka. To, co widziałam w tej chwili, także, jak wszystko inne, nabrało in-
nego znaczenia, to też zbliżyło się do nas, pomimo że było nieznanym, nie namalowanym obra-
zem Goi. Tak samo tu przecież niosą trumny co chwila i tak samo niosą czyjeś nagie, obolałe ciało.
W szpitalu ranni bardzo prędko rozszyfrowują i odrzucają mój pseudonim Katerla, dlatego że
kiedy w momencie głębszej trochę ciszy jeden z nich powiedział mi: „Weź jaką książkę z biblioteki
i poczytaj nam”, a ja, stojąc twarzą do kompletu książek ojca na półce, powiedziałam grzecznie:
„Może Żeromskiego?” - wtedy któryś z nich krzyknął: „Nie - tylko nie to!” Podskoczyłam zła, że
niby dlaczego?! Głupie to było z mojej strony. Nie rozumiałam, że dlatego oni tu byli, że sami byli
261
przez niego wymyśleni, że byli już wypełnieni tym, o czym on im mówił. Ale na tę moją złość od-
powiedział mi chór - słyszeli, jak Roman mówił do mnie i o mnie Monika, więc teraz już wiedzą,
kto ja jestem. Nazywają mnie odtąd wszyscy po imieniu.
Po południu biegnę z biblioteki, gdzie szpital, do kuchni. W sieni, blisko bramy, coś mnie uderza z
boku i jadę przez kamienną podłogę nie mogąc się zatrzymać. To jakiś koszmarny podmuch
pchnął mnie i przesunął o kilkanaście metrów. Ale co to było - nie rozumiem, w nieustannym
grzmocie nie słyszałam huku. Mamy nie ma w całej kamienicy, jestem przerażona, ale po chwili
przybiega, z nią inni ludzie - świadkowie. Niemcy podesłali goliata, mały czołg wypełniony mate-
riałem wybuchowym. Kiedy czołg otoczony tłumem ludzi, dzieci, kobiet wyległych z domów,
znalazł się na ulicy Kilińskiego, wąskiej i ściśniętej wysokimi kamienicami - nastąpił wybuch.
Mama była gdzieś tam niedaleko, wybuch przewrócił ją, ale nie została ani ranna, ani zadeptana.
Z wielu setek ludzi pozostała krwawa miazga, ciała zostały rozniesione daleko, strzępy ludzkie
wisiały na drutach, na balkonach i dachach. Jesteśmy wszyscy wstrząśnięci tą zbrodnią.
Spalił się kościół Kanoniczek od zrzuconych bomb. Dziś chyba niedziela. Niemcy bombardują
kościoły specjalnie w niedziele, kiedy najwięcej tam ludzi. Kościoły w niedziele, a każdego dnia
miejsca oznaczone wielkimi flagami Czerwonego Krzyża. Ta flaga przyciąga myśliwce i bombow-
ce, teraz już szpitale nie rozciągają jej na dachach.
Dowództwo zgodziło się, aby mama została na Krzywym Kole w piwnicy. Także pani Nikodem-
ska z najmłodszym Mareczkiem i trochę innych osób. W piwnicy jest dużo węgla usypanego w
kopce. Na takim kopcu mama czy ktoś pomocny ułożył drzwi wyrwane z zawiasów. Mama chwa-
li sobie to legowisko. Kiedy wpadam tam na chwilę, słyszę, jak mama, ułożona na drzwiach w
pozie z renesansowego nagrobka, mówi do kogoś z sąsiedniego kopca swoim ślicznym głosem,
uprzedzająco grzecznie: „Czy nie byłaby pani łaskawa podać mi to polano, które leży obok pani,
troszkę mi nisko pod głową”. Zobaczyła mnie na schodach i wyciągając do mnie ręce prosi:
„Chodź tu, odpocznij sobie, pośpij trochę, te drzwi są bardzo dobre, tylko musisz położyć się na
prawym boku, bo inaczej klamka przeszkadza”. Przychodzi Roman. Na Stawkach zdobyli składy
niemieckie. Dostajemy w prezencie koszule wojskowe i materiał na te koszule, jeszcze nie zszyty,
w drobną zieloną krateczkę. Zaraz powlekamy tym mamie w piramidkę ułożone polana brzozo-
we, które służą jej za poduszkę. Ledwo przyszedł, już odszedł z powrotem, już nie na Wolę, ale na
te Stawki.
Noc w szpitalu. Leżą tam ranni, wstawiono kilka łóżek i na ziemi rozłożone są materace. Tym
szpitalem czy raczej punktem sanitarnym opiekuje się doktór „Przemysława”, pediatra. Pewnie
dlatego, że zawsze miała w swojej opiece dzieci, ma w sobie spokój, łagodność, czułość, jej gesty
są delikatne i obejmujące jakoś tych rannych, jakby ich chciała wziąć na kolana i pokołysać. Ma
drobne rysy, druciane okularki, czarną przepaskę we włosach, które chyba są trochę siwe, uśmie-
cha się i przemawia tak miękko, tak czule, że każdy odwraca za nią głowę i uśmiecha się do niej z
kolei.
Mamy ciężko rannego Wacka, przyjaciela Romana. Ma obie ręce unieruchomione, jedną dawniej,
w jakiejś akcji, a teraz drugą przestrzeloną. Przestrzelone też ma płuco i wiele innych ran. Jest też
inżynier, który zasłonił się rękami przed granatem wybuchającym tuż przed nim. Jest dosłownie
naszpikowany odłamkami, a ręce obie rozdarte ma wzdłuż palców aż do nasady dłoni. Znalazłam
w piwnicy dwie rakietki od pingponga i obie ręce zręcznie na nich rozpostarto i przybandażowa-
no. On także musi być umyty, nakarmiony, wysiusiany, bo nie może posługiwać się rękami, tak
jak i Wacek. Najgorsze jest to, że palą obaj bez przerwy, to znaczy, muszę im co chwila te papiero-
sy, ohydne niemieckie haudegeny, zapalać i podawać do ust. Jak nie jeden, to drugi woła o papie-
262
rosa. Leży też przy drzwiach „Radosław”, ranny kilkakrotnie. Z nim ma doktór „Przemysława”
kłopot przy zastrzykach dożylnych, bo po wbiciu igły żyła jak żywe stworzonko sama z tej igły
zeskakuje. Ja okręcam i trzymam gumę na przedramieniu, a doktór „Przemysława” raz za razem
walczy z tą żyłą. Dookoła jego łóżka pełno łączniczek, łączników, oficerów, narady i rozkazy. Tra-
cę trochę miarę czasu i pory dnia. Tylko kiedy co jakiś czas wyskakuję sama w drzwi sieni na pa-
pierosa, wtedy wiem, że to noc albo dzień, ale który? Leży także „Gałązka”, ogromny jasny chłop,
stale wściekły na swoje unieruchomienie.
Ciotka Aniela jest w tej samej piwnicy co mama. W swoich prunelowych pantoflach i jakimś cu-
dzym białym płaszczu co chwila wyprawia się w bliższe i dalsze rejony sprawdzić zasłyszane czy
przeczytane wiadomości. Rok temu leżała w szpitalu na jakieś sercowe migotania i pielęgniarki
obracały ją ostrożnie na łóżku.
Teraz ożywiona i z błyszczącym okiem wraca przysypana pyłem z któregoś wypadu, z Długiej
czy z Freta, i opowiada, co się tam dzieje. Myślę, że to świetne samopoczucie wynika z tego, że ma
nas obie na oku, a także z tego, że porządnie przygłuchła po naszym zawaleniu się, więc stale
wzmagającego się ognia nie słyszy, w każdym razie mniej wyraźnie.
Przestrzeń Starówki kurczy się. Ciężkie bardzo walki są wokół Zamku, mówi się, że Zamek padł,
pierwsze barykady także, i teraz bitwa idzie o Katedrę. Rannych u nas coraz więcej. Nikodemski
jest nieoceniony, wszystko, co dotyczy domu, ustala z „Radosławem”, gasi pożary zorganizowaną
przez siebie służbą porządkową, bo strychy i górne piętra domu palą się co jakiś czas. Pan Recho-
wicz, właściciel, poddał się posłusznie wszystkim zarządzeniom i uważa go za opiekuna domu.
Byłam świadkiem takiej sceny: mama była z panem inżynierem Rechowiczem w kuchni, gdzie w
szafach na oszklonych półkach stała prześliczna porcelana rodzinna. Pan Rechowicz już uprzed-
nio zabezpieczył okna kuchni przed odłamkami, bo bardzo o tę porcelanę dbał. Mama zapytała,
czy może wziąć wody do jednej ze ślicznych filiżanek, bo inne wszystkie naczynia zabrane zostały
do szpitala. Ale kiedy nagle coś bardziej niż zwykle huknęło, mamie ta filiżaneczka wyśliznęła się
z rąk i rozprysnęła się na ceglanej podłodze kuchni. Straszna to była przykrość dla mamy i biedna
załamała ręce, coś tam mówiąc do pana Rechowicza. „Niech się pani nic nie martwi”, powiedział,
wyjął następną filiżankę z szafy i prasnął nią o ziemię. Wieczorem jeden z chłopaków przyszedł
do mnie i powiedział, żeby pójść z nim na spalone górne piętra, bo coś chce mi pokazać. Weszli-
śmy aż na otwartą szeroko przestrzeń, do rozbitego pokoju jak na taras, pod wiecznie wygwież-
dżone wyjące niebo. Bodajby raz przyszły chmury, lunął deszcz, osłonił nas niepogodą przed nie-
ustannymi nalotami. Ale piękna, bezchmurna pogoda trwa niezmiennie, wspomaga ich, podsyca
pożary, sprzyja ich lotnikom.
Ten chłopak nie niebo chciał mi pokazać, ale most. „Słuchaj uważnie, posłuchaj dobrze, most
grzmi jak zawsze czołgami, jadą, idą transporty wojska, ale skąd dokąd? Zawsze wycofywały się
na zachód, szły ze wschodu, a teraz?” Ten grzmot na moście zawsze był pociechą, świadomością,
że uciekają, a teraz słyszę wyraźnie, że wojsko idzie z zachodu, że zatrzymali się i zawrócili, że
mają siły i zamiar staczać jeszcze bitwy na prawym brzegu, nie za nami, a przed nami. Tamci sto-
ją, a ci nie stracili widać jeszcze możliwości kontratakowania. Katedra nadal się pali, bitwa trwa
wewnątrz. Ogień jest wszędzie, u wylotu każdej ulicy, przegradza, przeskakuje z domu na dom,
gdziekolwiek się stanie, wszędzie pali się wielki pożar wokoło. Znów wczesnym rankiem stoję na
progu, przede mną pod ścianą w spulchnionej ziemi po wyrwanych płytach chodnika jak
wdzięczna grządka zakopane po szyjki rzędy butelek z benzyną pobłyskują błękitnie i gładko.
Patrzę w głąb Jezuickiej po drugiej stronie Rynku, gdzie wrze i buzuje olbrzymi płomień i dym do
szczytu nieba. Idzie stamtąd gorący dech, palący w twarz i w oczy. Patrzę bliżej wzdłuż chodnika,
263
co parę kamienic zawalonego gruzem aż do środka Rynku, i nagle widzę coś, co mi dech zapiera:
ze dwa domy ode mnie, za Kamiennymi Schodkami, na pierwszym piętrze stojącej jeszcze kamie-
niczki, na ładnie wygiętym balkoniku stoi grubawy pan w białej koszuli i w szelkach i zieloną
konewką podlewa pelargonie pięknie kwitnące w zielonej skrzynce. Podlewa je, bo gorąco, jakby
je słoneczko przygrzało, a nie ten straszny pożar tuż za nim, na którego tle jego biała koszula, zie-
lone skrzynki i czerwone pelargonie jeszcze są jaskrawsze w kolorze. Cudowny człowieku war-
szawski, za godzinę albo jutro zmiażdży cię lotnicza bomba, przyjdzie po ciebie i twoje pelargonie
ten ogień i pożre cię, ale dziś spokojnie robisz swoje, dzielisz się wodą z kwiatami i dajesz mi na
chwilę obraz pełen godności i równowagi. I niezrównanego komizmu przy tym.
Po południu szafy zawalają wiele domów, parzą ludzi, stukasy rzucają bomby z niewielkiej wy-
sokości, cała poza tym szeroka paleta broni artyleryjskiej ze wszystkich stron równocześnie. Poda-
ją w prasie wypowiedź nadzwyczaj dziwną Arciszewskiego: „Cóż mogę wam powiedzieć? Tylko
oddać wam hołd - armii i ludności cywilnej. Wiedzcie, że przeżywamy z wami każdą chwilę, że
znamy swój obowiązek i wasze położenie”. Ciekawa to pociecha. Znów wprowadzili goliata i
około stu osób zabitych zostało tym prostym sposobem. Popołudnie przy rannych, coraz bliżej
słychać atak na Starówkę od strony Bugaju.
Agencja TASS oświadczyła, że ZSRR nie został powiadomiony o rozpoczęciu Powstania. Alianci
wylądowali w południowej Francji. Czytam głośno prasę siedząc pod żarówką na środku pokoju,
żeby wszyscy słyszeli. Przerywa mi hałas, głosy i wołanie z sieni, nosze stukają o wąskie futryny
drzwi, słyszę słowo: „Skorupka”, to Roman. W twardym świetle elektrycznym widzę go tak
straszliwie bladego, stawiają nosze na ziemi, wyjmujemy go z nich przemoczonego od zasychają-
cej krwi. Nosze, podłoga, wszystko przesiąknięte krwią. Doktór „Przemysława”, ja, jeszcze ktoś,
układamy go na materacu na ziemi, nie ma wolnego łóżka, bada go pani doktór, tak delikatnie
zakłada opatrunki, bandażuje, stracił tak szalenie dużo krwi, że jest jak papier biały. Ma postrzał,
wlot i wylot, kula przeszła prawdopodobnie przez kręgosłup i nerki. Teraz już tak nie krwawi,
płynie tam tylko i przecieka różowawe osocze. Odzyskuje przytomność, ale dostaje gorączki, mó-
wi do nas: „Prędzej, prędzej, kiedy to się zagoi, ja tam muszę wracać, muszę tam być”. Noc jest
pełna huku, grzmotów, ziemia pod nami drży, przyszły zrzuty, nareszcie przyszły zrzuty. Siedzę
na brzegu materaca albo klęczę i mokrym tamponem wycieram mu co chwila usta. Chce mnie
trzymać za rękę, przeplata swoje palce z moimi i za coś się na mnie gniewa, że gdzieś byłam,
gdzieś poszłam, nie mogę zrozumieć, ale mówię mu po cichu: „Już tam nigdy nie pójdę, przysię-
gam ci, nigdy”. Trochę śpi, trochę majaczy. Ktoś za mną mówi, że kula trafiła go na Stawkach przy
remizie tramwajowej, że go wynieśli z natarcia na noszach i nieśli do najbliższego szpitala u Jana
Bożego. Tam była lekarka, doktór Zofia, chciała go zatrzymać, ale on żądał niesienia go dalej na
Krzywe Koło. Do Moniki. Do Moniki, mój Boże. Kiedy ma oczy przytomniejsze, mówię, że go
prędko wyleczymy, każę mu słuchać, samoloty krążą nad nami, nasze samoloty ze zrzutami.
Uśmiecha się, ale wykręca mi splecione palce, boli go. Nie odchodzę ani na chwilę, nikt dziś nie
jęczy ani nie cierpi głośno, wszyscy odwracają głowy w stronę tego posłania. Jest tak piękny, ręce
ma położone na piersiach, czarne z brudu walki, prześliczne ręce pianisty. Patrzę na niego, jest
symbolem, obrazem tego Powstania i wszystkich poprzednich, jest opisany przez ojca mojego.
Pierwszy raz noszę w sobie w środku ten ohydny drobny dreszcz, nie śmiem patrzeć na doktór
„Przemysławę”, ale ona wie, mówi mi prędko, po cichu, kiedy wynoszę te tampony - jeśli kula
ominęła nerki, może da się go uratować. Już jestem uczepiona tej myśli, tej wiary, pewności, że on
z tego wyjdzie. „Staraj się go namówić na siusiu, jeśli się to uda, to będzie szczęście”. Mama przy-
chodzi pod drzwi biblioteki, ma tak cierpiącą twarz. Mija ta noc, trzymam go lekko uniesionego,
264
bo mu tak łatwiej oddychać. Zmieniamy się z doktór „Przemysławą” co jakiś czas, to ona, to ja
kołyszemy go tak na naszych kolanach. Rano pani doktór idzie szukać dla niego soli fizjologicznej.
Nie ma jej długo, a bardzo silne natarcie trwa przez wiele godzin. Ja krążę od posłania do posła-
nia, podaję słój do siusiania, zmieniam lżejsze opatrunki, mierzę i zapisuję gorączkę. Kiedy klęczę
przy Romanie, staje w drzwiach doktór „Przemysława”, biała od pyłu, zdyszana, z butelką soli,
rurką i gumowym pojemnikiem w rękach. Wszystko zdobyła! Od drzwi jej dobre oczy padają na
stojący obok mnie słój, do połowy pełen moczu. Jej twarz, oczy, usta rozjaśniają się tak cudownym
uśmiechem, jakby pięknie oświetliło ją nagle słońce. Mówi cicho, aż przyduszonym głosem: „Zro-
bił?” Ach, nie, muszę zgasić tę radość, ten uśmiech, to nie jego, postawiłam ten słój obok siebie,
idąc od kogoś innego, na chwilę. Czekamy, czekamy, ale jego ciało jest nieruchome, a godziny,
groźne, mijają. Masuję mu nogi i pytam, co chwila: „Czujesz, czujesz?” Tak, coś czuje, może ten
kręgosłup nie jest przestrzelony. Zostaje przy nim pani doktór, a ja biegnę do szpitala u Fukiera.
Jest tam podobno znakomity chirurg, doktór „Rakieta”. Ciągle taki obstrzał z Zamku, że ostatni
kawałek mojej drogi do Fukiera przechodzę prawie na czworakach, bo kule miauczą tuż nade
mną. Przebiegam jakiś pokój czy sionkę już w środku, stoi tam stół pod ścianą, a na nim leży Wy-
spiańskiego portrecik dziewczynki z półotwartymi usteczkami, taki śliczny, jakie to spotkanie
dziwne. W piwnicy ogromny szpital, ale jakiś okropny. Wysoka ta piwnica i przez szpary świeci
niebo, niesolidnie to wygląda. Znajduję doktora „Rakietę”, który ma mnie z początku za wariatkę.
On tu ma cały szpital, a ja go wołam do jednego rannego gdzie indziej, na drugą stronę Rynku.
Ale błagam go, proszę, w doktór „Przemysławy” imieniu, „Radosława”, swoim. Wreszcie zgadza
się, co jest rzeczywiście czymś wyjątkowym. Biegniemy i cało dobiegamy do nas.
Doktór „Rakieta” bada Romana, rozwija z bandaży, sprawdza reakcje, rozmawia z naszą panią
doktór. Potem, odchodząc już, mówi mi: „W idealnych warunkach normalnego szpitala, przy na-
tychmiastowej operacji rdzenia, gdyby się dało uniknąć uremii - wtedy może by wyszedł, ale na
pewno sparaliżowany od pasa”. Roman sparaliżowany - bez władzy w nogach? Pianista, skrzy-
pek, na wózku? A ja temu nie wierzę. Powiedział jeszcze, że to, że on czuje to masowanie, to nic
nie znaczy, że to są jakieś nerwy powierzchniowe, a on jest całkowicie bezwładny. Idę jeszcze po
doktór Radlińską ze szpitala na rogu, obok Baryczków. Przychodzi, ale mówi właściwie to samo.
Trzymam go na kolanach, przeniosłyśmy go na łóżko pod okno, jest tam więcej powietrza. Noc się
zbliża, Roman jest taki słaby, ale podrywa go co jakiś czas myśl o tym, że ma się bić, ma iść na te
Stawki przeklęte. Albo drzemie, krótko oddychając. Dajemy mu sól fizjologiczną, to i tak cud, że
doktór „Przemysława” dostała ją, ale nic poza tym nie można mu pomóc. Kiedy coś do mnie szep-
tem mówi, nachylam się nad nim nisko, żeby usłyszeć, i wtedy kula rykoszetowa przebija szybę
półotwartego okna i wygryza okrągłą dziurę w murze na wysokości mojej głowy, obsypując nas
oboje szkłem i gruzem. Ta chwila, kiedy do mnie coś powiedział, uratowała mnie. Noc mija,
strasznie długa, słuchamy jego oddechu, jęku, słów szeptanych. Już nie ma na bandażach krwi,
tylko ten sok żółtawy i lepki. Ranek - zjawiają się nad nim roje much. Dokuczają mu, ktoś mi
przynosi z podwórza miękki pęd dzikiego wina. Trzymam go pod ramiona jedną ręką, a drugą
macham, odpędzam, poruszam bez ustanku tym wiechciem, przeraźliwe są te uparte, obsiadające
go roje. Chcę mu znów robić masaż, ale kiedy odkrywam prześcieradło, widzę, że jego nogi są
czarne, ciemnobrązowe, skóra jest błyszcząca i napięta. Doktór „Przemysława” nic nie mówi. Sie-
dzimy, odpędzam te muchy, kołyszemy go, to jedna, to druga, jak się dziecko do snu kołysze. Tak
go lulamy do snu, aż na moich kolanach, z moją ręką pod głową wydaje inne, głębokie westchnie-
nie, jak szloch. Doktór „Przemysława” ostro każe mi wyjść, idę na dół do mamy. Wracam, kiedy
leży płasko ułożony, z cudowną twarzą owiązaną bandażem pod brodę. Łóżko jego zajęte na-
tychmiast przez nowego rannego.
265
Ale obstrzał, bomby stukasów, szafy i pożary na górze domu zmuszają do przeniesienia szpitala
do piwnicy. Słychać znów wyraźnie artylerię za Wisłą, podobno bolszewicy są na przedmieściach
Pragi. W jakich kleszczach jesteśmy, nie po raz pierwszy. Delegat Rządu wydał odezwę w sprawie
oświadczenia TASSa. Nie mogę uwierzyć, że Romana nie ma.
Wieczorem wywołują mnie ze szpitala, że ktoś do mnie. W sieni stoi Stefan Leszczyński. Wychu-
dzony, długi, jeszcze wyższy w niemieckim oficerskim płaszczu z pelerynką ze sztywnej ceraty,
prawie do ziemi. Opowiadamy sobie o tych dniach. On jest nad Wisłą, Niemcy atakują ich stale,
spychają aż do ulicy Boleść, mają się podobno wycofać do PWPW, zadali jednak niemieckim czoł-
gom ciężkie straty, strzelając z czegoś w rodzaju katapulty czy ogromnej po prostu procy, zrobio-
nej z opony samochodowej. Niesie to butelkę z benzyną daleko, dalej niż rzut ręki. Stefan mówi o
tym z entuzjazmem, zdaje się, że się przyczynił do wynalezienia czy skonstruowania tej machiny.
Wraca zaraz do swoich, kiedy go obejmuję na pożegnanie, coś twardego ugniata mnie pod jego
ramieniem. „Co tam masz?” - pytam go. - „Książkę”. Myślałam, że to jakaś broń, a on, kochany
Stefan, książkę nosi ze sobą podczas tych okrutnych natarć. „Bardzo interesująca, o Napoleonie”.
Zaraz żegna się i odchodzi, może będzie bliżej nas, w PWPW. Ale martwię się, rano zaczyna się
bardzo gwałtowne i długotrwałe natarcie wszystkimi rodzajami broni, właśnie na PWPW.
Mamy szalenie niespokojnego rannego w piwnicy, „Gałązkę”. Wielki i silny, trudno sobie z nim
dać radę, bez przerwy zrywa się, wrzeszczy, źle znosi ból i rany. Chciałam dziś ostrzyc Wacka, bo
ma grzywę po oczy, wściekał się i sam to chciał robić, a obie ręce bezwładne. Nawet nie wiem,
gdzie jest Roman, jutro jego pogrzeb, będzie miał trumnę, jeszcze jakoś jego koledzy ją zdobyli, bo
na ogół grzebie się już zabitych w papierze.
Niemcy budują dwa mosty pontonowe, może dla wycofywania wojsk. Wielka bitwa toczy się
między bolszewikami a Niemcami pod Radzyminem i Wołominem. Słyszałam meldunek składa-
ny przez łącznika „Radosławowi”. Przerażające w sumie wiadomości, Starówka kurczy się, traci-
my ulice, barykady, straty w wojsku ogromne, walki prawdziwie zażarte w każdym punkcie do-
okoła nas. Jest nam w szpitalu bardzo trudno bez wody. Gdzieś dalej na Krzywym Kole jest stud-
nia, noszą nam wiadra, ale tylko do szpitala. Co ta mama właściwie je? Widuję ją w przelocie, ale
zawsze staram się wiedzieć, gdzie jest, po tym czołgu goliacie na Kilińskiego błagam ją, żeby nie
wychodziła z piwnicy. Wtedy najpierw dowiedziałam się o wybuchu, a potem dopiero ona wróci-
ła, była tam gdzieś niedaleko, nie mogę przeżywać takich przerażeń. Trzymają się razem z panią
Janką Nikodemską, a Nikodemski jest naprawdę nieopisanie dzielny, spokojny, czynny i obrotny.
„Radosław” parę razy dziennie woła go do swojego posłania. Podobno gdzieś Niemcy znów
wzywali ludność do wychodzenia z białymi chustkami. Ciekawe, czy ktoś poszedł. Dzieci tu tylko
szkoda, tych bardzo małych, bo trochę większe już są żołnierzami lub łącznikami. Ogień na nas
skierowany jest naprawdę nieustanny i bardzo ciężki. W nasze ruiny Rynku 11, w drukarnię, pa-
dło wiele pocisków i bomb, już nie ma mowy, żeby się dostać do rękopisów, dom, jego resztki, nie
są już górą gruzów, ale kraterem, widać to z progu naszego szpitala. Co z nimi będzie, jak się je
stamtąd wyjmie? Osiemnastego w południe na Nowomiejskiej pod murami po prawej stronie
chowamy Romana. Pogrzeb bardzo uroczysty pomimo ciężkiego obstrzału. Ksiądz i salwa hono-
rowa nad grobem. Papiery i dokumenty w butelce, włożonej obok jego głowy w tę żółtą trumnę.
Trzeba czasem padać na kolana, kiedy pociski idą nisko. Z tych jego dokumentów dowiedziałam
się, że dziś jest osiemnasty. Ranny był czternastego, a umarł szesnastego. Stawiamy mu krzyż z
nazwiskiem i pseudonimem. Powrót do szpitala już naprawdę na czworakach.
Doszedł do nas Komunikat Dowództwa AK. Tak wygląda: „Rejon Starego Miasta przez cały dzień
był bombardowany oraz ostrzeliwany z artylerii i moździerzy o bardzo silnym natężeniu. Nie-
266
przyjaciel po huraganowych nawałach ogniowych próbował nacierać, lecz wszędzie został odpar-
ty. Równocześnie rozszerzono i poprawiono własne stanowiska. Na odcinku Tłomackie zniszczo-
no 1 czołg, a czołg goliat rozbrojono, uzyskując 500 kg trotylu. Oddział 30 kałmuków pod do-
wództwem dwu podoficerów niemieckich nacierał na barykadę ulicy Boleść. Oddział ten został
prawie całkowicie zlikwidowany”. „Sytuacja na odcinku Starówka - Długa jest trudna, ale utrzy-
mujemy swój stan posiadania”. Tak opisują nas, śmiesznie jest czytać sprawozdania z sytuacji
siedząc w samym jej środku.
Mam przejść na Długą 29. To lepiej. Jest tam ogromny szpital, smutno tylko rozstać się z doktór
„Przemysławą”. Mogę zabrać mamę z ciotką Anielą. Przychodzą po nas Janek Rosner- „Piotr” i
„Poroniec” i przeprowadzają nas z dosyć wielkim trudem.
Na rogu Miodowej i placu Krasińskich leży zestrzelony samolot aliancki, strącony podczas noc-
nych zrzutów broni. Obok niego spaleni piloci, czarne ciała w resztkach mundurów. Bardzo wiele
trupów po drodze. Już się nie bardzo daje chować, nie ma prawie ludzi, cywilnych nie widać zu-
pełnie. Docieramy do Hotelu Polskiego. Wielka brama, na lewo wejście do dawnej portierni, gdzie
ciemna szafa z przegródkami na listy i klucze hotelowe jeszcze zachowuje resztę normalnego wy-
glądu, ale wyżej już gruzy i spalone piętra, zwisają podłogi i czarne, podziurawione resztki ścian,
bezustannie zawalające się do środka, wybuchające ogniem wznawianych pożarów. W tej bramie
ruch szalony, bieganina, ale tylko w jej obrębie; wyjście na zewnątrz, na Długą, grozi śmiercią
każdemu, bo strzelcy wyborowi usadzeni są na Bielańskiej i nad Pasażem Simonsa i mają cały ten
obszar w swojej nieustannej działalności. Sporo też trupów przed hotelem na jezdni i chodnikach.
Trochę dziwne się nawet wszystkim tam wydaje nasze wejście z ulicy do bramy, bo w końcu jest
nas pięcioro, ciotka Aniela w swoim białym płaszczu jest przecież znakomitym celem. Mam tu być
w sanitariacie i przy nasłuchu, tak jak tam. Radio jest na baterie, niemieckie zdobyczne z pałacu
Blanka. Działa świetnie. Mam podawać wiadomości z niego Jankowi i „Porońcowi” do redago-
wanego przez nich codziennego pisma „Warszawianka”. Redakcja jest w siedzibie syndykalistów,
naprzeciwko Hotelu Polskiego, w pałacu Pod Wiatrami. Szpital jest olbrzymi, w daleko ciągną-
cych się, rozległych piwnicach. Dalej pod fabryką „Koloryt” jest dowództwo odcinka, barykada
nazwana Redutą Matki Boskiej i piwniczne ciągi aż do pałacu Radziwiłła. Rannych ogromna ilość,
łóżek nie ma, leżą na ziemi, na siennikach, na workach, na plikach gazet. Przeważnie ranni bardzo
ciężko, w kręgosłup lub brzuch, tacy, których nie da się ze względu na ich stan transportować na
noszach dziurami piwnicznymi do innych szpitali na tyłach, w głębi ulicy Długiej. Bombardowa-
nia lotnicze odbywają się bez ustanku, a właściwie z przerwą godzinną na ich obiad między
pierwszą a drugą. Nie ma żadnej naszej broni przeciwlotniczej, więc latają nisko, rzucając bomby,
wiązki granatów i polując z broni pokładowej. Wszelkie inne rodzaje broni koncentrują się coraz
gęściej na coraz ciaśniejszej przestrzeni, w której w środku jest Długa i jej liczne szpitale. Niemcy
zbombardowali oczywiście Kościół Garnizonowy. Jak każdej niedzieli, ważnym ich celem są ko-
ścioły. Także kościół św. Jacka na Freta, gdzie przeniesiono relikwie z Katedry i od Jezuitów.
Wchodzę w zajęcia, poznaję ludzi, spotykam znajomych. Jest Kazik Płużański, brat Stefana, ma
rusznikarski warsztat w tej piwnicy, gdzie ja słucham przez parę godzin dziennie radia. Co jakiś
czas wstaję, podchodzę do niego i wkładając palec w lufę zepsutego karabinu, którym on szczęka
niebezpiecznie za moimi plecami - odwodzę tę lufę w inną stronę, tłumacząc mu, że przykro by
było, gdyby broń nagle zadziałała, a ja zginęła z bratniej ręki. Ale główne wysiłki wszystkich skie-
rowane są na szpital, tę ogromną masę rannych. Powoli dowiaduję się o rozmaitych tutejszych
sprawach. Nie ma tu, na przykład, lekarza. Jest miły, łagodny chłopak - Kuba. Kuba ma stryja le-
karza, własną brzytwę i lekką chorobę schronową. Nie ma co posyłać go z patrolem czy na bary-
267
kadę. Został więc lekarzem i radzi sobie. Kilka sanitariuszek pomaga mu. Jedna z nich miała pę-
setkę do depilowania brwi. Tą brzytwą i tą pęsetką robi się tu ciężkie operacje, wyjęcia, na przy-
kład, odłamków z kręgosłupa. Ciekawe, że nie zdarzają się wypadki zakażeń. W jednej z piwnic
jest izba porodowa, na ziemi, na gazetach rodzą się zdrowe dzieci i nie było jeszcze wypadku za-
każenia popołogowego. Wody na miejscu nie ma. Nosi się ją kubłami, piwnicami z jakiegoś czyn-
nego kranu na Hipotecznej. Ze środków opatrunkowych jest wata, plastry i maść tranowa. Ranę
zasmarowuje się tą maścią, zalepia plastrem i przechodzi do następnego rannego. Dziewczyny, a
właściwie wszyscy, mają ten znajomy wyraz oczu, jakby nieruchomych. Mama i ciotka Aniela
siedzą w małej piwnicy niedaleko śmietnika. Jest tam kilka łóżek ściągniętych z góry. Na tych bla-
szanych łóżkach kładzie się najciężej rannych. A kiedy umierają, wolno się na nich położyć komuś
z „cywil-bandy”, jak mi powiedział młody żołnierz, który miał widocznie matkę w mundurze.
Amatorów na takie łóżko jest kilku.
Przyczepił się do nas jak pies bardzo miły Żyd grecki z Salonik, odbity przez AK z brygad mię-
dzynarodowych Żydów, budujących na terenie getta krematoria. Wybrani zostali do tych brygad
silni i zdrowi. Po ukończeniu budowy mieli być oczywiście straceni. Nasz Chaim z Salonik skoń-
czył biologię na Sorbonie, mówił po francusku znakomicie i na moment nie odstępował mamy i
ciotki Anieli albo chodził za mną. Rozmawiali, zwłaszcza ciotka Aniela, bez końca o Francji, o Pa-
ryżu, o wszystkich tam ulicach, teatrach i kawiarniach. Mnie za to zasypywał pytaniami o to, co
się tu właściwie dzieje dookoła. Chodząc za mną mówił: „On vous tue, on massacre, la ville et la
population, vous n’avez rien … manger, pas d’eau, pas d’armes, pas d’aide ni d’espoir - qu’est-ce
que c’est ce qui vous permet de supporter tout cela?” Trudno było mu to tłumaczyć, bo ani czasu,
ani argumentów nie miałam za dużo, więc powiedziałam mu przez ramię: „C’est l’amour de la
Patrie, probablement”. Bardzo go to zastanowiło i powiedział jakby do siebie: „C’est bizarre, pour
moi, ma patrie est la ou je bouffe”. Ale prędko zaraził się tym czymś, czego nie rozumiał, i chciał
pracować, więc dałam mu słój, w który wysadzał rannych. Stawał pośrodku piwnicy między ran-
nymi i pięknym głosem wyśpiewywał to jedyne zdanie, jakie znał po polsku: „Kto kce piszu-
piszu?”
Poza Chaimem mama miała jeszcze towarzystwo na tym łóżku: księcia Janusza Radziwiłła i jego
żony. Co wieczór na pałac, w którym nadal mieszkał, nacierali Niemcy i utrzymywali go do rana,
wypierając stamtąd nasze oddziały. Rano nasze natarcie wypędzało z pałacu Niemców. Ten
dziwny zwyczaj utarł się od wielu dni. W piwnicach pałacu koczowało ze dwieście kobiet z
dziećmi. Książę Janusz Radziwiłł trzymał te baby twardą ręką, była woda, czystość, a natarcia nie
zakłócały ich tam pobytu, bo ani Niemcy, ani Polacy do piwnic pałacu nie wpadali. Kiedy nad-
chodziła godzina ósma wieczór, przez dziurę prowadzącą do pałacu wchodził, a raczej wpełzał,
natychmiast się prostując i otrzepując z kurzu, książę w szarym garniturze i popielatym kapelu-
szu z szerokim rondem, obszytym perłową tasiemką. Za nim szła księżna w siateczce na głowie
dla przytrzymania starannie ułożonych włosów. Byli oboje nieodmiennie spokojni, uprzedzająco
grzeczni dla wszystkich, byli niepojętym zjawiskiem w tym wirze hałasu, śmierci, smrodu, nieu-
stannych wybuchów, niebezpieczeństwa. Jeśli mama miała swoje łóżko, układali się na nim w
poprzek, uprzejmie zwróceni do siebie twarzami: Chaim, księżna, mama i książę. Kiedy wpada-
łam tam czasem zobaczyć, co się dzieje, zastawałam ich rozmawiających prześliczną francuszczy-
zną o Florencji czy Mozarcie. Ciotka Aniela chodziła trochę swoimi drogami, strach powiedzieć -
ale zwiedzała jakby te piwnice, dziury i zakamarki.
Zostałam raz wezwana do dowództwa i tam ostro wypytana, czy ta starsza pani w białym płasz-
czu przyszła tu ze mną, bo widziano ją kilka razy spacerującą na zewnątrz piwnic w dzień, co
268
nieodmiennie ściąga ogień dywersantów z lunetami. Jeśli dalej będzie tak chodzić, to mnie wsa-
dzą do aresztu. Powiedziałam to ciotce Anieli, która najpierw rozzłościła się, bo nikt nie ma prawa
zmuszać jej do przebywania stale w piwnicznym smrodzie, a potem poszła dalekimi przekopami
do dowództwa i zapytała tam, dlaczego wszyscy cierpią głód, skoro na podwórzu leży piękny,
siwy zabity koń, którego ona znalazła. Istotnie ten koń, ściągnięty w nocy, zasilił to, co niby było
kuchnią, na długie dni. Nie bardzo było wiadomo, co my jadamy. Otworzyliśmy kiedyś puszki,
takie ostatnie racje żywnościowe, ale były w nich robaki, nie można było już tego jeść. Całą wła-
ściwie pomocą w głodzie był cukier, z którego były barykady, wielkie wory ze Stawek.
Poza pomieszczeniem, gdzie była cywil-banda, czyli mama i Radziwiłłowie, były jeszcze dalsze
piwnice, gdzie siedzieli i nie ruszali się stamtąd jacyś ludzie z Długiej. Przez dziury przebite w
murze dochodził z tych piwnic stały ni to śpiew, ni to mruczenie, słyszane ciągle, kiedy na chwilę
ogień i bombardowanie ucichało. Poszłam kiedyś zobaczyć, co to takiego. Znalazłam w dość wy-
godnie urządzonym schronie dwie starowiny, panią Neronowicz i jej gosposię. Przez cały dzień
odmawiały litanie i śpiewały pobożne pieśni. Przyjęły mnie mile, a nawet jakoś od razu polubiły,
bo na następną niedzielę zaprosiły mnie na obiad. Powiedziały mi, że mają worek pęcaku i jak
dostanę wodę, to ja będę u nich ten pęcak jadła. Kiedy przyszłam, zostałam poczęstowana czymś
potwornym. Zimny, rozmoczony, bez soli, bez cukru pęcak smakował jak skrzek żabi. Zaniosłam
trochę mamie, ale nie chciała tego tknąć. Po tym obiedzie zdarzyła mi się dziwna przygoda. Sie-
działam na kanapie czy tapczanie pani Neronowicz, ale byłam widać zmęczona, chociaż tego nie
czułam. Nagle w środku zdania zapadłam w sen czy coś w tym rodzaju. Nie wiem, ile czasu to
trwało. Otworzyłam oczy i zobaczyłam swoje ręce splecione na piersiach, nogi równo ułożone,
przy nich po obu stronach dwie świece, i obie staruszki klęczące w nogach tapczana i odmawiają-
ce zgodnie „wieczne odpoczywanie racz jej dać, Panie”. Życie pozagrobowe istnieje, pomyślałam
sobie, ale musiało mnie zabić błyskawicznie, bo nic nie czułam. Poruszyłam się jednak, a potem
wstałam. Zasnęłam, okazało się, tak nagle, że one mnie złapały i ułożyły, a same, żeby nie tracić
czasu, odmawiały tę modlitwę za kogoś innego. Jednak jadłam jeszcze parę razy te żaby, trzeba
było coś mieć w brzuchu.
Trzeba też było się kiedyś umyć. Chaim przyniósł mi trochę wody na lewo i poszliśmy na pierw-
sze piętro, gdzie stała ocalała kuchnia. Połamaliśmy jakiś fotel trzcinowy i podgrzali na tym w
kuble wodę. To była jedna z większych rozkoszy mojego życia. Ciepła woda, chociażby dla nie-
których części mojego ciała.
Wszystko to odbywało się na czworakach, bo kuchnia była poprzestrzelana na wszystkie strony
jak altana i kule przelatywały przez nią często. Mama była tam ze mną, nie chciała, żebym szła na
górę sama. Wydawało mi się, że jestem przeczysta i pachnąca, ale okazało się co innego. Któregoś
dnia zobaczyłam w kącie przy szpitalu kilku chłopaków, którzy odstawiwszy broń przy świeczce
oglądali, wytrzepywali i skubali swoje panterki i kombinezony, dużo przy tym dając sobie rad na
wszy. Oburzona powiedziałam do nich: „Wstydzilibyście się, jak można się tak zapuścić, dlaczego
wy macie wszy, a inni mogą nie mieć?” - „Inni nie mogą nie mieć” - powiedzieli mi z oddali, i że-
bym dobrze przeszukała swój granatowy kombinezon i biały fartuch, a nawet dali mi świecę i
odsunęli się od kąta, zostawiając mnie samą. To, co zobaczyłam, było dla mnie większym szokiem
niż wiele innych w ostatnich czasach. Kiedy człowiek dowiaduje się, że ma wszy, coś się w nim
załamuje bardzo istotnego. Dotychczas ani przez chwilę nie miałam poczucia fizycznego upadku
czy żalu nad sobą. Wydaje mi się, że dzięki Powstaniu każdy z nas, biorący w nim udział, mógł
poznać wszystkie swoje możliwości, dotknął jakby rozciągniętymi rękami granic wszelkiego prze-
życia, krańców własnych uczuć, poza które trudne albo już niemożliwe jest wyjście. Ja już wiem,
269
że nie można przeżyć gwałtowniejszej fali strachu, wyższego, czystszego szczęścia, poczucia swo-
body, ostrzejszego widzenia komizmu, smutniejszego żalu. Te moje możliwości poznałam tutaj i
poza te granice dalej wyjść nie mogłam bez zachwiania poczucia rzeczywistości i niebezpieczeń-
stwa utraty równowagi. Do tych doświadczeń przybyło jeszcze jedno - uczucie fizycznej nędzy,
poniżenia, przez te wszy, może zresztą uczucie przesadne, bo w końcu czy ja, za godzinę zabita,
będę je miała, czy nie, nie było to takie ważne. Ale widać miałam zamiar przeżyć, bo siedziałam
na schodkach i pierwszy raz płakałam, kiedy znalazł mnie Chaim, któremu wszystko powiedzia-
łam, oczywiście w starannej francuszczyźnie. Zacny Chaim. Wyprawił się gdzieś pod składy
Spiessa i przyniósł stamtąd butelkę płynu do tępienia pasożytów u bydła. Był na niej obrazek
przedstawiający zadowoloną, wolną od pasożytów krowę na zielonym pastwisku. Cały mój kom-
binezon został zlany tym środkiem i wszy znikły.
Rannych ciągle przybywa, operacje robi się przez cały dzień. Do znoszenia rannych i noszenia
wody używana jest grupa jeńców niemieckich, którzy na plecach mają wypisaną farbą wielką lite-
rę N. Są posłuszni i uniżeni. My, zdaje się, czyli Długa, Bielańska, Arsenał, jesteśmy głównym ce-
lem obstrzału i bombardowań. Jesteśmy wszyscy trochę głusi i trochę otruci granatami gazowymi,
które siedzący obok w piwnicach na Bielańskiej Niemcy wrzucają przez dziury w murach. Są tak
blisko, że też chyba muszą obrywać od swoich. Chłopak jeden, siedząc po zejściu z posterunku w
piwnicy, zaczął kuć ścianę dla usprawnienia przemarszu wojska. Kiedy przebił się dostatecznie,
powiedział do siedzących z tamtej strony: „Pomóżcie, koledzy, popracujcie i wy”. Ale natychmiast
potem zaczęła się obłędna strzelanina i wrzucanie wzajemnie granatów przez tę nową dziurę, bo
tam już byli Niemcy. Przybyło nam tylko dławiącego smrodu od tych gazowych granatów. Mama
i ja chrypimy bez przerwy, aż nas nazywają tygrysami, tak to jest podobne do zgrzytu czołgów.
Przyszedł do nas kanałem-burzowcem z Żoliborza oddział partyzantów z Kampinosu, żeby
wzmocnić nasze siły, ale niestety.
Walka w lesie to nie walka w mieście. W ciągu 24 godzin wszyscy byli ranni, nie znali przede
wszystkim rykoszetu i strzelców wyborowych. Jeden z nich, Rosjanin zbiegły z obozu, który przy-
łączył się do partyzantów w Kampinosie, leżał na łóżku mamy bardzo ciężko ranny. Ten Wania
miał dużą gorączkę i bez chwili przerwy, dzień i noc gadał o tym, że u nich wszystko lepsze,
większe, wyższe i piękniejsze, poczciwa chłopczyna. Mama wtedy spała, czy raczej leżała na sien-
niku. To łóżko mamy stało tak jakoś przy dziurze w murze, przez którą ciągle szły oddziały woj-
ska w jedną albo drugą stronę. Mama powiedziała, że nawet woli być na sienniku niż na tym łóż-
ku, bo przechodzący żołnierze po ciemku zaczepiali bronią o łóżko, wkładali karabiny między
pręty poręczy i mama bała się, że to kiedyś przypadkiem wystrzeli. Poza tym była drogowska-
zem, bo pytali ją bez ustanku: „Którędy na Długą, którędy na tyły, którędy do dowództwa, do
Reduty Matki Boskiej, do barykady na Bielańskiej?” Tych dziur było sporo i mama już wiedziała,
która gdzie prowadzi. Rannych od odłamków mieliśmy bardzo wielu i były to rany może gorsze
niż od kul, trudno to powiedzieć, ale jakoś rana od kuli jest czyściejsza i mniej poszarpana, o ile
oczywiście nie są to kule dum-dum, bo często i to się zdarzało. W tak wielkiej masie rannych bar-
dzo ważną rzeczą było, aby nie dopuścić do krzyku, bo jeśli jeden zaczynał krzyczeć, to wszyst-
kich zaczynało bardziej boleć, nadchodziły czasem chwile, kiedy włosy stawały na głowie od
krzyku „mamo”, od jęku „dobijcie”. Mogłyśmy tylko starać się każdemu osobno okazać pomoc i
czułość i każdemu wepchnąć do ust kostkę cukru nasączoną walerianą, bo tego od Spiessa miały-
śmy trochę. Czasem po długiej operacji wyjmowania odłamków, po zasmarowaniu ran maścią
tranową i nakarmieniu rannego walerianą zasypiał nam spokojnie, a po paru godzinach okazywa-
ło się, że nie żyje od jakiegoś wewnętrznego urazu.
270
Komunikat Dowództwa AK z dnia 22 sierpnia: „Na odcinku Starego Miasta nieustanny nacisk
nieprzyjaciela na kierunku Długa - plac Krasińskich. Barykada przy ul. Długiej utrzymana, mimo
że czołgi typu Tygrys oddały około 80 pocisków i że piechota nieprzyjaciela kilkakrotnie uderzała.
Na innych kierunkach bez zmian”. Góra Hotelu Polskiego pali się właściwie bez przerwy, gasi się
te pożary siennikami, bo wody nie ma, oczywiście.
Zaczynamy w kilku miejscach w piwnicach kopać, żeby się dostać do wody gruntowej, ale jakoś
bez rezultatu. Wychodzą od nas ataki na Bank Polski, także duże nasze straty. Siedzę parę godzin
codziennie przy radiu, notuję i zabierają to do redakcji „Warszawianki”. Sowieci są podobno na
Pradze, ich wojska postępują w rejonie Warki i Góry Kalwarii. Zwycięstwo lotnicze polskie pod
Beauvais we Francji. Memorandum Mikołajczyka. A u nas PWPW przechodzi z rąk do rąk. Ze-
strzelony został na Hipotecznej samolot niemiecki, Chaim to widział. Olbrzymie, nieustanne ataki
na Pasaż Simonsa. Zestrzelono im dywersanta z lunetą na domu Nalewki 4. Ten nam właśnie nie
dawał głowy wychylić poza piwnicę.
Zastrzelona łączniczka leży czwarty dzień przed okienkiem piwnicznym, próbują ją ściągnąć li-
nami i bosakami, ale nie udaje się, bo wstrzelani w to miejsce Niemcy z dachów tylko czekają, aby
się coś ruszyło. Księżna Radziwiłłowa zapytała mnie z wyraźnym skrępowaniem, jak ja, a raczej
jak się tu w ogóle załatwia pewne potrzeby. Z prawdziwą przyjemnością powiedziałam jej, że
mam mój własny słój i że bardzo proszę, aby swobodnie z niego korzystała. Podziękowała i zapy-
tała jeszcze: „Czy to jest słój, czy wek?” - „Słój” - powiedziałam zmartwiona. „Ah, c’est dommage”
- westchnęła. W nocy słychać było podobno zza Wisły to, co się nazywa organami Stalina, ale rano
znów cisza. Zacieśnia się wokół nas ten pancerz niemiecki. Zajęte wszystkie ulice idące od Wisły
na górę: Mostowa, Rybaki, Boleść. Dostaliśmy z Żoliborza piata. Przestałam wiedzieć cokolwiek o
czasie, właściwie przestał istnieć. Chociaż nakręcam zegarek i wiem, że, na przykład, jest dziewią-
ta, ale czy rano, czy wieczór, nie wiem. Kiedyś, żeby się przekonać naprawdę, czy to dzień, czy
noc, podeszłam do schodów z piwnicy na podwórze, na to, co kiedyś było podwórzem, a teraz jest
przestrzenią zgniecionych murów, chropawą i bez koloru w jaskrawym oślepiającym słońcu. Sta-
łam tam nie mogąc otworzyć oczu przed tym blaskiem nieba, a kiedy mogłam wreszcie spojrzeć,
zobaczyłam naprzeciwko siebie w tych gruzach stojące drzewo. Zapomniałam, nie wiedziałam od
tak dawna, że drzewa istnieją, znikły z mojej pamięci. To drzewo było gołe, oczywiście, obdarte z
liści przez pociski, z połamanymi gałęziami, ale miało pień, stało, miało jakiś zarys korony, było
znakiem czegoś z tamtego świata, gwałtownym przypomnieniem, nagłą radością i zdumieniem.
Któregoś dnia przyniesiono chłopca z przestrzelonymi nogami. Rana była szczęśliwa, bo kula
przeszła przez obie łydki, wlot-wylot, wlot-wylot, nie naruszając nigdzie kości. Prędko załatały-
śmy te dziury i został odniesiony z sanitariatu do piwnicy szpitalnej i ułożony na sienniku. Musia-
ło go to jednak bardzo boleć, bo z niepokojem zobaczyłam po chwili, że rzuca się na posłaniu i
pokrzykuje: „mamo” i „ja nie chcę żyć” i że dookoła niego zaczyna się już ten ruch, który prędko
może doprowadzić do zbiorowego wybuchu rozpaczy i głośnego cierpienia. W strachu i upadku
ducha wskoczyłam na chwilę do piwnicy mamy, żeby ją zobaczyć, i powiedziałam jej i Radziwił-
łom, jak bardzo się boję tego stanu rannych. Książę wstał i zapytał, czy pozwolę mu wejść ze sobą
do piwnic szpitalnych, bo może będzie mógł coś pomóc. Weszliśmy tam razem. Radziwiłł ukląkł
przy posłaniu rannego chłopca, który krzyczał już i zwijał się w istnym ataku, i wyjął z kieszonki
swojej szarej kamizelki śliczny stary zegarek, złotą grubą cebulę. Nakręcił zegarek kluczykiem i
przystawił go do ucha szalejącemu chłopcu. W tym krzyku, grzmocie, huku, drżeniu ziemi od
najcięższych pocisków - nagle rozsnuła się prześliczna delikatna muzyka, czarowny menuecik,
dźwięczna melodyjka jak orkiestra cichych dzwonków. Chłopak znieruchomiał, zamarł, oczy wy-
271
lazły mu z głowy, a potem zamknęły się, i zasnął. Pomyślałam, że może umarł, ale on spał, tylko
mocno. A może pomyślał sobie, że umarł, kiedy tę melodyjkę usłyszał? Był to wstrząs działający
bezbłędnie, wiele jeszcze razy prosiłam Radziwiłła o tę terapię, wołałam go w chwili napięcia.
Wielkie walki toczą się o Świętojańską, Niemcy zawalili Katedrę Świętego Jana. Coraz duszniej w
tym pierścieniu z ognia i pocisków. Ciągłe walki o Bank Polski i ranni stamtąd. Słucham radia
Lublin. Mówi się tam o nas „awantura warszawska”. Podobno Rosjanie mają udostępnić bazy
lotnicze dla samolotów alianckich i naszych, bo inaczej przelot jest zbyt długi. Lądowałyby te sa-
moloty, nabierały paliwa i dopiero wracały na zachód. Wtedy nasza sytuacja zmieniłaby się cał-
kowicie, dostalibyśmy broń i zniszczono by lotniska wokół Warszawy, żeby nie mogli tak latać
nad nami bezkarnie, bez ustanku. Poza jedną godziną w środku dnia bombardowanie trwa dzień i
noc. Podczas kiedy ja kręcę się, nie śpię, mam siły i ciągle coś robię strasznie ważnego, jestem cią-
gle wśród gromady młodych, młodszych nawet ode mnie ludzi - co wtedy po całych dniach robi
moja matka, tak piekielnie opanowana, a tak lękliwa, delikatna i rozumiejąca o wiele więcej z tego,
co się tu dzieje. Co myśli, kiedy opowiadam jej o kopaniu studni, o przygotowaniach do zimy w
tych piwnicach; ona nie zadaje mi żadnego pytania, które mogłoby odebrać mi tę wariacką siłę, tę
zduszoną radość, która ciągle jeszcze we mnie siedzi.
Wczesnym rankiem któregoś dnia wpadła nam ze schodków do sanitariatu paniusia. Jakim cu-
dem się tu dostała z zewnątrz, nie ustrzelona przez strzelców z dachów i przez wszystkie rodzaje
broni - nie wiadomo. Miała wyraźny atak histerii. Krzyczała bez ustanku, że jest ranna, że się wy-
krwawia, że nie zostanie kaleką, woli umrzeć zaraz, i żądała trucizny. Była bardzo głośna, a przez
to niebezpieczna dla reszty rannych. Przygotowane na te rany rozebrałyśmy ją prędko i ku na-
szemu zdumieniu zobaczyłyśmy na jej tłustych plecach lekkie, jak od kota, zadrapania odłam-
kiem. Przylepiłyśmy jej plaster, ale jej krzyki nie ustawały.
„Trucizny, trucizny, nie chcę żyć, nie zostanę kaleką, zabijcie mnie” - i takie inne propozycje. Na-
gle wszystkie rozzłościłyśmy się okropnie. Złapałam ją za ręce i bardzo ponuro, patrząc jej w oczy,
powiedziałam: „Chce pani umrzeć, na pewno chce pani trucizny? Dostanie ją pani”. Nalałam na
łyżkę trzydzieści kropel waleriany i wlałam jej to do gardła. Ucichła z wybałuszonymi oczami. „A
teraz won!” - wrzasnęłyśmy i siłą wepchnęłyśmy ją w dziurę do dalszych piwnic, prowadzących
na tyły. Ale zastanawiam się, czy ona po tej walerianie, będąc pewna, że dostała truciznę - nie
umarła po prostu. To był jedyny chyba atak histerii, kobiecy, jaki widziałam dotąd. „Gałązka” na
Krzywym Kole miewał takie nieopanowane napady.
Bitwa, która toczyła się od kilku dni pod Warką, została podobno wygrana przez Niemców. Pod-
wale i Kanonia zajęte definitywnie przez Niemców; ile właściwie zostało naszego terenu? Ale
ciężko im idzie, zniszczonych mają sto piętnaście czołgów i samochodów pancernych. Gdzieś tu
jacyś ludzie wyszli z białymi chustkami, ale może to plotki. Ciężkie walki o Bank Polski, ostatecz-
nie utrzymany przez nas. Radziwiłł zaproponował mi, żebym któregoś dnia przeszła pod „Kolo-
rytem”, przeskoczyła przez otwarty teren między nami a pałacem i w podziemiach pałacu umyła
się, umyła głowę, wyprasowała ubranie, że się tam już mną te jego podwładne baby zajmą i że mi
to nie zajmie wiele czasu. On wracał z księżną zawsze do siebie wczesnym rankiem, zaraz po pol-
skim natarciu na pałac, więc miał tam na mnie czekać. To była cudowna propozycja, ta woda, któ-
rą oni tam mieli w piwnicach, te żelazka, które na pewno uwolniłyby mnie od grozy wszy - umó-
wiłam się, że przeskoczę na drugi dzień rano, o ósmej. Ale rozpoczęło się bardzo gwałtowne na-
tarcie, ruszyć się nie było można z sanitariatu, było to chyba przygotowanie do jakiejś większej
akcji. Po paru godzinach okazało się, że natarcie nasze się załamało, Niemcy uderzyli na pałac,
272
zdobyli go, zajęli cały, księżnę i księcia zabrali ze sobą, a kobiety z piwnic pognali Bielańską przed
czołgami. Pałac przestał istnieć, a gdzie ja byłabym teraz, gdybym zdążyła tam przeskoczyć?
Utrzymanie Banku Polskiego było koniecznością dla przeprowadzenia próby przebicia się do
Śródmieścia. Miały tamtędy, przez Ogród Saski, przejść oddziały wojska, a jeśliby udało się
utrzymać tę wyrwę w pierścieniu niemieckim dość długą i dość szeroką, miano przeprowadzić
tamtędy i część ludności cywilnej. Tak się mówiło w koszarach od rana. Przyszły oddziały z „Pa-
rasola”, sanitariat przygotowywał się do tej akcji cały dzień, przysposabiałyśmy rannych, nosze,
opakowałyśmy się plastrami, maścią, buteleczkami, które trzeba było zabrać ze sobą. Byliśmy
wszyscy niespokojni, opuszczenie szpitala i koszar było czymś nowym i niewiadomym. Wieczo-
rem rozpoczęło się natarcie, wielka bitwa. Czekałyśmy przy noszach, każda na swoim miejscu,
mama i ciotka Aniela także coś niosły. Wreszcie rozkaz wyjścia z koszar.
Przez wielką bramę Hotelu Polskiego wychodzimy w
noc, gorącą od pożarów, cuchnącą trupami. Tak dawno nie byłam na dworze! Niebo rude, strzela-
ją w nie co chwila rakiety, bardzo wolno, drżąco opadają do ziemi. Kiedy opada, kapie blisko nas,
cienie zmieniają się, wszystko, co nieruchome, rusza się i zmienia. Ulica Długa jest lejem usypa-
nym z zawalonych kamienic, podziurawiona czarnymi kraterami, okrutny pejzaż, do niczego zna-
jomego niepodobny. Tak gorąco. Czekamy w bramie i na zewnątrz, nieruchoma masa ludzi i no-
szy, wszyscy zwróceni twarzami w lewo, w stronę Bielańskiej, Banku Polskiego, tej ciężkiej walki,
która się tam toczy. Tam mamy iść. Ale przychodzi rozkaz - mamy się cofnąć w prawo, w głąb
Długiej i tam, bliżej placu Krasińskich, czekać. Ten marsz z rannymi, z noszami jest straszny, po-
tykamy się, grzęzną nam nogi w gruzie, nosze się chwieją, przelatują nad nami pociski z moździe-
rzy, walą się jeszcze jakieś mury, kule jęczą i ranni mdleją i krzyczą. Dochodzimy do pustej prze-
strzeni po prawej stronie otoczonej resztkami murów, tam skręcamy. Jest to plac po jakimś zdru-
zgotanym podwórzu; stawiamy nosze, stoimy nad nimi, nikt nie wie, co dalej, jest to przestrzeń
zupełnie odkryta, otoczona cieniem, pod czerwonym trzęsącym się niebem. Mama mówi: „Chcę
usiąść”. W załomie muru sadzam ją, opieram o kamienie. Staram się być blisko niej; kiedy nachy-
lam się nad nią, widzę w świetle wolno opadającej rakiety, że ona się uśmiecha, nieustannie
uśmiecha. Przenika mnie tak straszne przerażenie, jak we śnie, to nie może być prawda, ona nie
może się uśmiechać, coś się dzieje, co wszystko przekracza. Trzymam ją za rękę, coś mówię, jakieś
zwyczajne zdania, żeby ją obudzić z tego uśmiechu. Godziny mijają, niebo z różowego robi się
martwe, szare, ta najstraszniejsza godzina przed świtem, kiedy nic nie ma żadnego koloru, a to, co
przerażające, widać coraz wyraźniej. Mama drzemie, ma oczy w czarnych kołach, ale ten uśmiech
znikł. Ona wtedy w nocy zwalczała w sobie coś, co podeszło do niej bardzo blisko, grozę, która
przekraczała wytrzymałość ludzką. Widzę, że siedzi na trupach, które ktoś poukładał pod murem
jedne na drugich, tu ją usadziłam w nocy jak na kanapie, z plecami wygodnie opartymi. Przycho-
dzi rozkaz powrotu do koszar. Podnoszę mamę, biorę w ręce drążki noszy i zaczyna się ta sama
droga z powrotem, nie wiadomo, czy gorsza niż w nocy, czy lepsza, ten siwy, dymiący świt i
marsz - widocznie nie udało się przebicie, jeśli wracamy do koszar, chyba że potem pójdziemy
dalej. Ale strzelanina jakby opadła, tylko niebo ryczy i wybucha nad nami. Wchodzimy znów do
szpitala na Długą 29. Ale to już nie jest szpital ani koszary, tylko piekło. Nikt nie krzyczy, nie ma
jęków, pod ścianami w piwnicach, w korytarzach leżą ściągnięci tu po natarciu żołnierze. Głowa-
mi do ściany, nogami na środek, jeden obok drugiego. Wracam do sanitariatu po świecę i idę
środkiem.
Oświetlając te szeregi nóg i butów, szukam rannego, szukam żywego, ale wszyscy są nieżywi. To
jest koniec... Ilu tu leży, nie wiem; co ja tu robię, jedna żywa? Ktoś mnie jednak z nich woła, przy-
273
wołuje ręką, jęczy. Nachylam się, jest przyrzucony płaszczem, oczy ma zapadnięte, pyta mnie:
„Siostro, czy ja jestem bardzo ranny, niech siostra zobaczy, bo ja się ożeniłem, boję się, czy ja je-
stem tam w porządku?” Podnoszę jego płaszcz i widzę pod spodem krwawą i niebieską plątaninę
flaków, leżącą na nim, na wierzchu, od piersi do kolan. Mówię mu: „Wszystko w porządku, nie
martw się, wszystko jest w porządku”. Siedzę przy nim, po półgodzinie umiera.
Ale dalej dzień się ciągnie, obstrzał nie zmniejsza się, przechodzą inne oddziały, przychodzą nowi
ranni, słucham radia. Mikołajczyk miał konferencję z Edenem w sprawie zwiększenia dostaw bro-
ni. Trwają pertraktacje o te bazy lotnicze. PWPW przechodzi z rąk do rąk. Świętojańska i gruzy
Katedry zajęte przez Niemców. Od strony Śródmieścia utrata Ratusza, pałacu Blanka i sióstr Ka-
noniczek. Rano radio podaje, że koła wojskowo-polityczne Wielkiej Brytanii wielokrotnie zwraca-
ły się do Rosji w sprawie pomocy dla Warszawy. Rosja wszelkiej pomocy odmawia. Rząd brytyj-
ski ogłosił oficjalnie: „Polska Armia Krajowa stanowi siłę kombatancką, tworzącą integralną część
Polskich Sił Zbrojnych”. W południe radio Londyn i Moskwa podały o wybuchu rewolucji w
Niemczech. Bombardowanie, jak nigdy dotąd, Pasażu Simonsa, zawalono tam batalion „Chro-
bry”, ogromne straty.
Dziwna rzecz się stała w naszych koszarach, w dowództwie jest pusto, podobno poszli do Śród-
mieścia kanałami, został porucznik „Żaba”, wielokrotnie ranny, także w głowę. Leży, ale obejmuje
nad nami dowództwo, przygotowuje nas chyba także do kanałów. Natarcia nie ustają, teraz już
naprawdę jesteśmy w środku tego ognia. Za barykadami odzywają się szczekaczki niemieckie,
znów złą polszczyzną straszą nas i namawiają do wychodzenia z białymi chustkami. Przesuwają
się do nas dziurami cywile, pytają, co robić, wychodzić czy zostawać. Przechodzą po nich jak
dreszcze ataki przerażenia albo nieruchomieją w apatii. Dużo dzieci. Była odprawa u Żaby”. Sani-
tariat idzie do kanałów, zabierając rannych od pasa w górę. Oddziały około trzydziestu osób, każ-
dy prowadzony przez łącznika. Możemy zabrać nosze z rannymi, nosze będą niosły siostry. Nie
wolno nic ze sobą zabierać poza środkami lekarskimi. Nie wolno w kanale mówić ani słowa, bo
Niemcy poodsuwali włazy i wrzucają granaty i zapaloną benzynę albo karbid, kiedy usłyszą w
kanale ruch. Już były straty. Idzie tylko wojsko z rannymi.
Zostaję u „Żaby” po zakończeniu odprawy. Mówię mu o mamie, proszę, żeby mogła iść z nami,
ale on odmawia kategorycznie. Nie proszę go, ale błagam, ta rozmowa jest okropna, bo co robić,
zostawić ją tu w pustych koszarach czy zostać z nią? On widzi widać moją rozpacz, bo w końcu,
wściekły, obolały i w gorączce zgadza się, polecając włożenie jej na rękaw opaski AK, żeby nie
zwracała uwagi. Całą noc pakujemy z dziewczynami te leki, resztki waty, gazy, plastrów i maści
tranowej, trochę cukru także i flaszeczki wody. Rannych przygotowujemy do drogi, nakładamy
podwójne opatrunki, jak tu wybierać tych z ranami od pasa w górę, a reszta? A te brzuchy, prze-
strzelone uda, zmiażdżone stopy? W końcu jeśli mamy ich nieść, to i tak wszystko jedno, kogo
możemy, to zabieramy. Każda z nas przeżywa jakieś okropne swoje udręki.
Chłopak z potrzaskanymi nogami chwyta mnie za fartuch i błaga o kij, gałąź, cokolwiek, bo wtedy
on sam pójdzie, da sobie radę, obiecuje, każe przysięgać, że nie zapomnę, że przyniosę. Nie, nie
zapomnę. Ale nie przyniosę. Ma już zgorzel w tych nogach, nie pożyje. Czekał na mnie, nie zapo-
mnę, do końca życia nie zapomnę! Ataki trwają bez ustanku, to są już lawiny ognia na ten mały,
coraz mniejszy skrawek ziemi. Noc mija, nad ranem wychodzimy znów z koszar, zostawiamy
ludzi, nie sposób o tym myśleć. Przesuwamy się, czołgamy, popychamy nosze, docieramy wresz-
cie do włazu. Ale czekać trzeba wiele godzin, zapadnięci w wyrwy, w leje, wlepieni w kawałki
stojących jeszcze murów, w tej nieludzkiej okolicy, do niczego na świecie niepodobnej. Wejście do
kanału odwleka się, ale wreszcie nadchodzi nasza kolej. Trzeba opuścić gruzy, przejść do włazu.
274
Zdejmują rannych z noszy i wpuszczają ich w otwór kanału pionowo, za nimi złożone wąsko no-
sze. Mama zaraz za mną. Przepasałam się mocno paskiem, mamę okręciłam w pasie sznurem i
przywiązałam z tyłu do paska. Tak mam obie ręce wolne, a ona się nie odłączy. Schodzę po żela-
znych klamrach w dół na wystający betonowy stopień czy podest, a z niego robię krok niżej i za-
nurzam się powyżej pasa w zimną ciecz. Łapie mnie od tego spazmatyczne jedno westchnienie,
jak podczas pierwszej kąpieli w morzu. Odbieram mamę, ustawiamy się wszyscy: łącznik, nazy-
wa się „Spartanin”, potem sanitariuszka w nogach, ja w głowach noszy, za mną mama, za nią
starszy brodaty dziennikarz z prasy, za nim profesor Skórewicz, nasz dawny znajomy z Zamku.
On także ma opaskę AK, jak mama. Potem znów sanitariuszki, nosze, ranni, resztki naszego dy-
wizjonu. Będziemy szli pod Miodową do Krakowskiego. Oddalamy się od włazu, jest cicho, ta
cisza wydaje się głuchotą. Zdaję sobie nagle sprawę, że cisza oznacza parę metrów ziemi i betonu
nad głową, że tu nie ma bomb, żadna się do nas nie przebije. Zimna ciecz, w której idziemy, nie
jest ani ciężka, ani śmierdząca, poruszamy się w niej wolno i łagodnie, czuję nagle ulgę, spokój,
moje oczy, moje uszy cieszą się ciemnością i ciszą. Kanał jest wysoki, muszę zaledwie pochylać
głowę, ale plecy mam proste, ręce wyciągnięte do uchwytów noszy. Trzeba tylko nauczyć się sta-
wiać nogi jedna za drugą, jak w piaszczystej koleinie, bo inaczej stopy ześlizgują się do środka z
owalnych ścianek kanału. Mama idzie za mną, utrzymuje krok, odwracam głowę i samym odde-
chem, najcichszym szeptem mówię: „Jak się masz?” Słyszę taki sam oddech: „Nie mów do mnie”.
Zbiera w sobie, magazynuje tę nadludzką siłę, mężną wytrwałość, potrzebną do przetrzymania,
do nieokazania niczego na zewnątrz. Ciemność jest zupełna, tak zupełna, że po jakimś czasie
przestaje być ciemnością. Mimo woli wzrok wytężony, a na niczym nie oparty realnym, zaczyna
widzieć przedziwne sprawy w głębi przed sobą. Kolorowe gwiazdy, smugi i koła, barwy przewi-
jające się przez siebie, niezwykłej urody fale i słońca. Oglądam te obrazy jakiś czas, ale powoli
zaczyna to męczyć, bo zdaję sobie sprawę, że mam oczy wytrzeszczone niepotrzebnie, a iść z za-
mkniętymi nie sposób. Profesor Skórewicz wszedł do kanału z laseczką i idąc postukuje nią o
ściany kanału, co w tej rurze odbija się w dwie strony głośnym echem. Ale w końcu nie mijaliśmy
żadnego otwartego włazu, błogosławione, bezpieczne kanały. Co jakiś czas stajemy, żeby dać od-
poczynek rękom. Tak idziemy, ale nie wiadomo, jak długo. „Spartanin” zatrzymuje nas w pew-
nym momencie, przepycha się wzdłuż nas, cicho mówiąc: „Skręcamy. Krakowskie, cisza”! Obra-
camy się w stronę starego niskiego kanału i wpełzamy w niego z trudem.
Nie ma metra wysokości, dno płaskie, ale cegły obejmują nas ciasno, góra leży na głowie, trzeba
kucać i tak w kucki przesuwać nogi do przodu, mając kolana przyciśnięte do piersi. Zaraz cierpną
nogi i napięte mięśnie pleców, wszystko boli. Nosze tamta w nogach podciąga, a ja w tym samym
momencie popycham. Co chwila ustajemy i z trudem obracamy się bokiem, siadając na piętach i
dając na moment odpoczynek plecom. Jesteśmy mokrzy do pach. Widzę nagle przed sobą daleko
coś realnego. Oślepiająco niebieski słup, rażąco jaskrawy i jasny. To światło dzienne z odsuniętego
włazu, ale jak się przemknąć bez szmeru, kiedy któryś ranny jęknie od czasu do czasu, a wtedy
reszta nie może się powstrzymać od wypuszczenia cichego „Pssst”, co w sumie daje niezły efekt.
Ktoś cicho błaga pana Skórewicza: „Laseczka, laseczka”. Przesuwamy się pod włazem zupełnie
oślepieni i znów wchodzimy w straszną i dobrą ciemność. Nie wiadomo, czy czas mija i czy się
tymi ślimaczymi ruchami posuwamy. Bardzo wszystko boli, właściwie boli nie do zniesienia. Jak
dzika lata po głowie myśl: „Muszę się wyprostować, muszę wstać”, a głowa wyciera włosami śli-
skie cegły. Gniecie mnie w biodro miniatura ojca w kieszeni kombinezonu, jedyna rzecz ze Sta-
rówki, uniesiona z zawalonego domu. Nie wyjęłam jej z szerokiej drewnianej ramki, jest duża i
ugniatają mnie jej kanty. Coś nagle hamuje moje poruszanie się, nie mogę przesuwać nogi, coś
mnie trzyma. Strach przelatuje po mnie, nic już przecież gorszego nie może, nie może się stać. Się-
275
gam ręką pod siebie i zdejmuję z buta jakąś czapkę, w którą wdepnęłam przypadkiem. Odwracam
się do mamy - słyszę to samo zdanie: „Nie mów do mnie”. Ona nie jest już taka młoda, czy to dla
niej takie sprawy; ale idzie, nie zostaje w tyle, sznurek między nami miarowo napina się i zwisa.
Chorzy pojękują, laseczka profesora stuka troszkę niepotrzebnie, czasem coś chrupnie pod kimś
albo zgrzytnie cegła pod obcasem. Ile godzin, nie wiadomo. Czasem zdarza się pustka w prawo
albo w lewo, szczęśliwy ten, kto na nią wypadł, komu się trafiła podczas zatrzymania. W kanał
odchodzący w bok można wyciągnąć nogi albo odchylić się na moment od tego nieustannego
zgięcia. Znów słup niebieski przed nami, ale to jeszcze nie wyjście. Pewnie nikt z nas, a już na
pewno nie ja, nie znosiliśmy nigdy takiej fizycznej udręki. Bólu całego ciała, nieustannego napięcia
wszystkich mięśni. Kiedy ta ciecz podnosi się wyżej, chwilami trzeba unosić w górę drążki ściśnię-
tych noszy, żeby nie zatopić rannego. Przystajemy coraz częściej, oczy bolą, pieką i łzawią od nie-
ustannego wysiłku zobaczenia czegoś poza tymi wściekłymi fajerwerkami wewnątrz głowy. Cie-
pławe podmuchy chodzą wzdłuż nas. Co to jest w końcu to, w czym idziemy. Nie jest to gówno,
bo nic właściwie nie śmierdzi, a nie woda, bo gęste i śliskie na ścianach; jak się ręką oprzeć, to się
zbiera grubą tego garść. Nie mogę ani mamy pogładzić, ani dotknąć jej ręką, ani nic do niej po-
wiedzieć poza tym: „Jak się czujesz?” Już gdzieś tu musi być koniec, to nie może dłużej trwać.
Zatrzymujemy się znów, słychać z daleka przed nami szum i chlupot wody. Łącznik „Spartanin”
przeciska się koło nas. Jesteśmy niedaleko wyjścia, ale właz zamknięty, bo na górze jest natarcie,
Niemcy zajęli tę część ulicy, trzeba czekać, aż ich odrzucą.
Czekamy. Ale nagle czuję świeży chłód, zimne dotknięcie na ciele wyżej niż dotąd, na piersiach i
pod pachami, pochylam głowę i brodą dotykam tej cieczy, która wartko przecieka przez nas,
przeciska się między naszymi ciałami. Jest tu gdzieś przed nami jakiś stopień, próg wodny, z któ-
rego spada ta mała kaskada i zatrzymuje się na nas, spiętrza się z minuty na minutę, już nie prze-
cieka, a wypełnia przestrzeń przed nami. Windujemy nosze do góry, trzymamy je tuż pod jajowa-
tym sklepieniem kanału; sięgam ręką do głowy rannego, odwracam ją ustami do góry, ale sama
muszę już głowę zadrzeć, a potem przekrzywić ją, żeby policzkiem dotykać powierzchni cieczy.
Tak z przekręconą głową, z rękami trzęsącymi się od ciężaru noszy, mówię do mamy: „To już jed-
nak teraz, zdaje się”. Mama mówi: „Tak”. Dziennikarz idący za mamą wybucha nagle wrzaskiem.
Cienkim głosem krzyczy: „Giniemy, topimy się jak szczury, jak szczury, jak szczury, topimy się,
giniemy jak szczury”. Przychodzi mi do głowy wariacka myśl, nie wiadomo skąd wyskakuje na-
gle pewność: nie zginiemy, bo pojadę jeszcze do Rzymu i pójdę do Polimnii, wejdę i zobaczę ją, na
pewno. Muszę tam jeszcze być i dlatego nie zginę. Słychać strzały, leci ten głos zduszony przez
kanał jak grzmot. Tamten za mamą płacze. Ta ciecz opływa mi szyję i ucho, ale nagle znów czuję
świeże zimno, podmuch dotyka mokrego ciała, zimno w szyję i ramiona, przesuwamy się trochę i
już jesteśmy przy stopniu, z którego zlewa się kaskada. Ktoś z tyłu krzyczy: „Wiosłować, wiosło-
wać za siebie, spychać wodę do tyłu”. Odsuwa się nad nami klapa włazu, wypuszczam ze zmar-
twiałych rąk drążki noszy, lecą gdzieś w górę razem z siostrą przede mną. Stawiam mamę na
stopniu, ktoś grzecznym głosem mówi do niej: „Czy pani sama wyjdzie, czy za pomocą pasa?” -
„Tak, pasa”. Zapinają na niej jakiś pas z linami i wyfruwa przede mną w otwór włazu. Wyłażę
powoli po żelaznych klamrach i staję prosto na chodniku. Na wprost mnie na końcu ulicy nisko
nad jezdnią zachodzi czerwone, nie do wytrzymania rażące słońce. Walę się jak długa na ziemię,
obejmuję głowę rękami, nic nie widzę, byle się przez chwilę nie ruszać. Czarno przed oczami i
szalony szum w głowie. Ale to mija po chwili.
Mama jest obok mnie, idziemy, ktoś nas prowadzi, także profesor jest z nami. To ulica Warecka.
Widzę już znów wyraźnie, te czarne chmury przeszły. Domy stoją, szyby świecą się jeszcze bla-
skiem po zachodzie, na balkonie kwiaty, ludzie chodzą, eleganccy oficerowie w wyczyszczonych
276
wysokich butach, w czystych panterkach, na jakimś balkonie gdaczą kury. Wchodzimy do bramy,
wszystko stoi, drzwi, schody zamiecione, tłum ludzi się kręci, to jest Warecka 7, redakcja „Robot-
nika”, żona redaktora jest córką profesora Skórewicza, możemy tu zostać tymczasem, nim się
znajdzie mój wojskowy dalszy ciąg. Nie możemy się napatrzeć temu cudownemu, normalnemu
życiu. Nasze ubrania po wyschnięciu nie nadają się do dalszego noszenia. Są sztywne i zupełnie
białe, ta ciecz, to przemacerowane gówno nie śmierdzi, ale jest jakby białą skorupą, która się kru-
szy i sypie miałkim prochem. Dają nam wszystko, jakąś bieliznę, ubrania, buty. Tatusia miniatura
jakimś cudem nie ucierpiała, dobrze, że nie była wyjęta z ramki. Mam jakąś niemiłą gorączkę, ma-
ją nawet termometry. Ojca termometr w metalowej pochewce został na Rynku w piwnicy. Strzela-
ją tu, owszem, są straty, zawalone domy, ale nam się to wydaje takie łagodne, spokojne, tak tu nic
nie wiedzą, że nawet niewielką ma się ochotę mówić o tamtym.
Mija kilka dni, coraz cięższe ataki. Strzela tu działo kolejowe z Dworca Gdańskiego, miotacze min,
szafy, czyli tutejsze krowy, stukasy nalatują coraz częściej. Po upadku Starówki teraz dopiero za-
bierają się do środka miasta. Ciężkie bomby zawalają pocztę na placu Napoleona, Warecka pali
się, oficyna domu, w którym jesteśmy, zwalona. Pali się wielkim płomieniem „Prudential”. Ten
spokój sprzed kilku dni już nie istnieje. Wszystko przysnute dymem, te błyszczące szyby kamie-
nic, które tak nas zaskoczyły po wyjściu, te kwiaty, gładkie mury, wszystko wypada, ginie, targa
się, jezdnie znikają pod gruzami, ludzie schodzą do piwnic, przenoszą się z tobołkami z miejsca
na miejsce, zapadają się w przekopane przejścia i tam tkwią.
„Robotnik” jeszcze wychodzi. Rosja odmówiła udzielenia baz lotniczych. Tu jakoś więcej mówi się
o możliwości wyjścia do Niemców, o wyprowadzeniu masowym ludności z miasta. Bomba trafia
nasz dom. Ile już miejsc od niedawnego czasu nazywam domem, naszym domem. Spotkałyśmy
na ulicy siostrę pani Potulickiej z Obór. Powiedziała nam, że z Konstancina nie został kamień na
kamieniu. „Kamień na kamieniu”. To znaczy, że i nasz dom, mój Boże.
Wychodzimy z Wareckiej. Jest nam o tyle łatwiej się poruszać, że w każdej chwili możemy iść da-
lej, bo nie mamy nic ze sobą poza miniaturą w kieszeni i mamy portfelikiem z kenkartą.
Mama ma przypiętą do sukni wewnątrz płócienną kopertkę zapinaną na guziczek, gdzie jest pier-
ścionek, łańcuszek od pani Romany Krzeczkowskiej, zegarek mój złoty, moje kolczyki z diamen-
tami, sygnet. Ja jakoś dziwnie się zachowuję, to mam chyba gorączkę, to bardzo jestem słaba. Cią-
gniemy w stronę Alei Ujazdowskich, tam powinnam znaleźć swoich. Przechodzimy przez Gór-
skiego, Szpitalną, Przeskok do Zgoda. Noc w piwnicy. Siedzi tam ogromna masa starych kobiet,
które odmawiają chórem litanię, wczoraj, dziś chyba napisaną, bardzo piękną. To litania powstań-
cza: za zabitych w natarciach, za zasypanych w piwnicach, za tych, co idą kanałami, za matki, któ-
re rodzą, za tych, którzy nie mają broni ani wody do gaszenia ognia. Ktoś przepięknie im to napi-
sał, a może ona sama powstała, z modłów, z rozpaczy, z tego wszystkiego dookoła. Gdyby był
czas, to powinno się ją zapisać, ale gdzież tam! Rano, zasnutym świtem przechodzimy domami,
podwórzami, gruzami na Widok. Dom Hartwigów stoi, wszystko otwarte, pusto, kusi nas, żeby
tam zostać, bo łóżka, nawet jakieś jedzenie, ale chcę się przedostać w Aleje Ujazdowskie. Podcho-
dzimy do Alei Sikorskiego, dawniej Jerozolimskich. Przy Kruczej wykop obłożony workami,
wielki i nieustanny obstrzał. Trzeba się przygiąć do ziemi i przebiec na rozkaz na drugą stronę.
Udaje się. Może teraz tutaj będę bliżej, może docierają tu wiadomości albo ludzie z Mokotowa,
może dowiem się czegoś o Mieczysiu, on mnie na pewno, jeśli zdoła, będzie szukał. Ta myśl, że
jestem bliżej niego, rozjaśnia trochę smutek po Romanie, po Starym Mieście, po zostawionych tam
rękopisach. Strach powiedzieć, ale tracę jakoś siły, mam złe przedpołudnia, bo bardzo słabe, a pod
wieczór ogarnia mnie niepokój, nie mogę usiedzieć, ciągnę mamę dalej, wydaje mi się, że nie po-
277
winnyśmy zostawać długo na jednym miejscu, bo coś się złego stanie. Wystarczy, żebym zamknę-
ła oczy na chwilę, a już mi się coś śni, nie mającego nic wspólnego z tym dookoła. Sypią nam
znów na głowy ulotki namawiające do wyjścia. Wielka berta, działo kolejowe, podobno zbudo-
wane dla rozbijania fortec morskich, wstrzelane jest w Śródmieście. Najpierw powywając leci coś
przez niebo, a potem zawala nie morską fortecę, ale biedną czteropiętrową kamienicę na Wspólnej
albo na Nowogrodzkiej. Z kamienicy zostaje na ogół brama, jej łuk pomalowany olejno, reszta
domu wali się dokładnie, a brama stoi do połowy w gruzach, najwyższa nagle i jedyna ocalała
pamiątka. Zniszczenie jest naprawdę całkowite od tej broni. Weszłyśmy z mamą na istniejące po-
dwórze jakiegoś domu między Kruczą a placem Trzech Krzyży, na Wspólnej. Trzeba mi było iść
do klozeciku, który znalazłam w głębi tego podwórza. Zamknęłam za sobą zasuwkę, kiedy usły-
szałam lot tego pocisku, huk walącego się domu i zobaczyłam drzwi z desek wyginające się jak
płótno, a zasuwkę, zacną zasuwkę, wytrzymującą dziki napór podmuchu. Wyskoczyłam jak z
procy i zobaczyłam mamę w całkowicie innej scenerii, w kłębach opadającego kurzu i w wolnej
okolicy. Ani oficyn, ani podwórza, ani frontu, tylko w tle ta wdzięcznie sklepiona brama. Przedo-
stałyśmy się po gruzach na ulicę, całe białe, ze sztywnymi włosami. Na Starówce nazywali nas
nasi bliscy bombociągami, bo naprawdę tak to wyglądało z początku, na szczęście nic się jak do-
tąd nikomu złego nie stało. Bombociągi albo tygrysy to dobre nazwy dla dwu łagodnych i dobrze
wychowanych pań. Brniemy przez Wspólną. Tu pod 25 mieszkaliśmy z ojcem. Teraz w tym domu
jest szpital, a naprzeciwko, pod 26, chodziłam do miłej dentystki pani Piętkowskiej. Spotykamy jej
męża, który zabiera nas do ich domu. Domu, co prawda, już nie ma, ale w rogu podwórza ocalała
mała drewniana budka czy przybudówka pełna ludzi i najrozmaitszych materiałów budowla-
nych. Beczki ze smołą, lepikiem, papą i materiały uszczelniające. Wszystko wspaniale łatwopalne,
ale co nie jest dzisiaj łatwopalne w tym mieście. Jesteśmy zmęczone i zostajemy z wdzięcznością.
Zwłaszcza że gorączka moja rośnie, tak że decydują się mnie położyć i przykryć, bo choć duszno
w tym domku, to i chłodno.
Jest na ziemi legowisko, właściwie materac, na którym już ktoś leży. Co za radość, to jest Bodzio,
ocalały ze Starówki, choć trochę w kawałkach. Był w obsadzaniu Banku Polskiego i wyleciał z nim
w powietrze. Cały jest w kontuzjach, zwichnięciach i nadłamaniach, leży tu i czeka na polepsze-
nie. Widziałam rano przez moment siostrę z Długiej. Powiedziała: „Podlecz się i przyjdź za parę
dni, z gorączką nie ma co pracować”. Więc leżę z Bodziem na waleta, trochę sobie opowiadamy te
ostatnie tygodnie.
Wszystkim dokucza w tej budce starszy pan Mazowiecki, właściciel lepików i papy. Spaliła mu się
wczoraj kamienica na Brackiej i obwinia o to AK, a że nas oboje ma najbliżej i raczej osłabionych,
więc co chwila wyłazi ze swojego kąta, staje nam, leżącym na ziemi, nad głową i wymyśla, prze-
platając to cytatami z pieśni. „O, rękę karaj, nie ślepy miecz” - to wy jesteście ta ręka zbrodnicza,
ręka podpalaczy, żeby nie wasze zabawy, toby kamienica stała!” Biedny połamany Bodzio - pod-
palacz i ja, jego pomocnik, odpowiadamy mu słabo z materaca: „Inni szatani byli tam czynni, my-
śmy niewinni, myśmy niewinni”. Ale przeklęty pan Mazowiecki stuka nam ogumioną laską w
podłogę koło głowy i dalej wymyśla. Kolejowe działo, ta berta, kładzie dom po domu, w nocy
słuchamy jej wycia w powietrzu, wszystkie rodzaje broni grzmocą teraz w Śródmieście, palą się
domy dookoła i bezustannie sypie się szklany wodospad wypadających szyb. W tym dzikim hała-
sie, w tej katastrofie dźwięków słyszę nagle coś, co mnie wyrywa z półsnu gorączki, w którym
mijają godziny nocne. Nim jeszcze świadomie usłyszałam ten dźwięk, coś poszerzyło się we mnie,
coś dobrego, jakieś pogodne przeczucie lepszego czasu, nadziei. Siadam na materacu i budzę Bo-
dzia: „Słuchaj, słyszysz? Coś budują, stukają młotki. Ktoś nie niszczy, nie rozwala, ale buduje, lu-
dzie robią coś dobrego, nowego”. Witam ten inny głos jak najlepszą wiadomość, jak znak nadziei.
278
Bodzio siada także, słucha chwilę, potem popycha mnie lekko i mówi: „Leż spokojnie, połóż się.
Trumnę zbijają na podwórzu”.
Rano słońce zalewa całą przestrzeń przed drzwiami budy, patrzę na to światło, kiedy nagle z nie-
ba spada wielka bryła kamienia, granitowa kostka z bruku ulicy, wyrwana gdzieś wielkim poci-
skiem i przerzucona przez dach domu. Leży rozłupana pośrodku podwórza, tak się to mówi:
„Żeby kamienie z nieba leciały”. Może się i nie mówi, ale lecą. Nad ranem gorączka spada, więc
idę coś zdobyć do jedzenia, nie możemy być na utrzymaniu tych państwa, oni i tak karmią całą
budę, ona chodzi co dzień piec podpłomyki w swojej zawalonej kuchni. Na Hożej spotykam pro-
fesora Kołodziejskiego. Mówi, że tu obok zginęła Haneczka Ratajówna z matką. Profesor jest chu-
dy i blady, twarz ma tak samo szarą jak włosy. Trochę pyta o Starówkę, o rękopisy, nie zadaję mu
żadnych pytań. Podobno Niemcy zajęli Warecką, co za szczęście, że wyszłyśmy stamtąd w porę.
Także Mazowiecka i Czackiego są w ich rękach. Coraz trudniej, bardzo ciężki obstrzał i bombar-
dowania. Znów rzucają ulotki, muszą mieć jednak bardzo ciężkie straty, że się tak spieszą. Jakieś
grupki ludzi wychodzą z chustkami. Powiśle upadło. W komunikacie „Bora” takie zdanie: „Walki
sięgają kresu wytrzymałości ludzkiej”. Runął cały róg Wspólnej i Marszałkowskiej, zawalony ko-
ściół Trzech Krzyży. Znów ten krąg zamyka się wokoło nas, czekamy na koniec, nasz koniec. Ro-
sjanie atakują Pragę, słychać, słychać to, jeśli nasz tutejszy nieustanny opętany ryk na sekundę
przycichnie. Taki deszcz pocisków leci na dom, że strach zostać w tej drewnianej budzie pełnej
łatwo palących się materiałów. W nocy przechodzimy do piwnicy od frontu i tam przeczekujemy
kilka godzin, ale wspólny niepokój wszystkich przenosi nas znów w głąb podwórza.
Rano nie jest ze mną dobrze, gorączka, jakiś kaszel i duszność, mama z panią Piętkowską sprowa-
dzają do mnie doktora „Grota” ze szpitala z przeciwka, który mimo piekielnego ognia chce zba-
dać moje płuca, co jest z jego strony bardzo szlachetne. Siedzę obok Bodzia na materacu, a doktór
„Grot” przykłada ucho do moich pleców, kiedy wali nam się na głowy cały dom. Znów ten sam
amoniak wygryzający oczy, dławienie i brak powietrza, zgrzyt walących się na siebie murów. Do-
któr „Grot” zsuwa się z moich pleców, ranny, ale żyje, podnosi się nawet sam. Wybiegamy, a ra-
czej wypełzamy z tej budy na podwórze w gruzach i dymie, płomienie sięgają daleko na środek.
Objęte z mamą posuwamy się po usypisku w stronę ulicy, kiedy chwyta mnie ktoś za ramię i
trzyma, zatrzymuje jak kleszczami. To spalona, ale żywa kobieta.
Czarna lśniąca czapa stopionych włosów nad głową, czarna skóra i krwawe w niej oczy bez po-
wiek, zęby bez warg, w ręku trzyma trupka, wiszącego jak czarny łachman. Trzyma mnie strasz-
nymi pazurami, szarpie i chrypi: „Pani, czy moje dziecko żyje? czy moje dziecko żyje?” Potem
gdzieś się zapada czy przewraca, już mnie nie trzyma. Jesteśmy znów na jakimś podwórzu. Mó-
wią nam, że ta berta, która nas zawaliła, wpadła w ślepy, wąski komin między murami, na który
wychodziły tylko małe ślepe okienka, przez to siła jej wybuchu była jeszcze gwałtowniejsza.
Przypominam sobie, że w nocy w piwnicy zostawiłam kurtkę od kombinezonu, w której w kie-
szeni była miniatura ojca. Wracamy tam, ale do piwnicy zejść nie można schodami, bo zawalone i
podwórze się pali. Ale okienko piwniczne od frontu jest otwarte, włażę tam, zjeżdżam po węglu i
gruzie i jest moja kurtka z miniaturą. Wyleźć trudniej niż zjechać, ale ktoś, może mama, pomaga
mi i mam zgubę. Noc na Wspólnej 16, znów berta i pożar, ale jesteśmy trochę dalej, tylko zasypa-
ne pyłem, coraz bielsze, ten pył jest na nas wszędzie. Rano jestem bardzo słaba, trudno mi prze-
dzierać się, wdrapywać i przekraczać te gruzy, chwilami zapominam, kto się z kim bije i o co, cią-
gle mimo to chcę iść dalej, jakby można było w ogóle do czegoś dojść. Mamy siły są nadludzkie,
od tamtych podpłomyków nie jadła przecież nic ani nie piła. Ja powinnam być bardziej wytrzy-
mała, ale to ona jest niezmożona. Porusza nas jedna siła czy jedna wola. Jeśli gdzieś siedzimy, za-
279
padłe w jakiś załom czy dziurę, to wstajemy nagle razem i obie idziemy dalej, obie chcemy robić
to samo, coś tam do siebie mówimy, ale to tak, jakby jedna osoba myślała, a nie dwie.
Ta ulica, którą idziemy, raczej przez którą skaczemy między pociskiem a pociskiem, serią a serią,
wybuchem a wybuchem, to chyba Mokotowska. Niski dom, nie zburzony, drzwi do sieni otwarte,
z sieni do wielkiego hallu, gdzie, głębokie klubowe fotele stoją dookoła niskiego, okrągłego stołu.
Znam ten dom, bywałam tu z Bronkiem. Mówię do mamy: „Siadamy tu i odpoczywamy”. Na-
prawdę, w tych fotelach można się zanurzyć jak w wannie. Mama mówi: „Ale czy to można tak,
trzeba ich zapytać, czy możemy zostać?” - ale siadamy obie i rozglądamy się. Dziwnie tu. Dokoła
całego pokoju stoją jak w sklepie ogromne wory pełne kaszy, cukru, mąki, skrzynki z jakimiś wo-
reczkami, walizy. Przez pokój przebiegają we wszystkie strony osoby męskie i żeńskie, niosące
rozmaite rzeczy. Mijają nas w wielkim zaaferowaniu i pośpiechu.
Wszyscy ubrani są szalenie sportowo, jak na wycieczkę wysokogórską, w grube buty, wełniane
skarpety, pumpy i
świetne grube swetry, szale i czapeczki. Wodzimy za nimi oczami, nieruchome w tych fotelach.
Wreszcie zatrzymuję którąś z tych osób i twardo pytam, gdzie jest łazienka. Pokazują mi to miej-
sce zupełnie nieprawdopodobne. Ręczniki wiszą na metalowych prętach, woda leci do porcela-
nowej umywalki. Zabieram tam mamę i myjemy się, myjemy się w wodzie! Wycieramy z siebie
kurz, nasze dziwne twarze ukazują się nam w lustrze spod warstwy wapna. Jakoś nie jesteśmy do
siebie podobne. Znów siadamy w tych błogich fotelach. Chwytam jednego z członków tego klubu
alpejskiego i pytam, czy są gospodarze domu. Są, tak, ale już wychodzą, wszyscy wychodzą, są
spakowani, nie mają ani chwili czasu. Ale dokąd, pytam się - no do Niemców, oczywiście, za ba-
rykady, wszyscy już mają tego dość, tego przecież nie można dłużej znieść, walizki i flagi już
przygotowane. Robimy głupio, bo zamiast zostać w tym całym domu, pustym i wygodnym, za-
miast zakopać się w tej kaszy i cukrze, wychodzimy jeszcze przed nimi i dalej wleczemy się pełną
ognia Mokotowską. Dalej w stronę placu Zbawiciela, po przekroczeniu placyku przy Pięknej,
gdzie koło klozetów miejskich tak zawsze cudnie wiosną pachniały czeremchy. Teraz nie mają
liści, a placyk cały podskakuje, tak jest bez przerwy ostrzeliwany ze wszystkich stron.
Spotykamy kogoś, kto nas wciąga do bramy, bo nas zna, pewnie dlatego nas poznał, żeśmy takie
umyte. W tym domu, nr 46, mieszka pani Zarańska, moja kuzynka przez wspólną prababkę Kater-
lę. Ten ktoś prowadzi nas na górę, już dawno nie byłyśmy tak wysoko, ale mieszkanie całe, tylko
pani Zarańska przeprowadza się właśnie do piwnicy, bo już tu trudno wytrzymać. Jej gosposia
zostaje na górze, bo ma pilnować mieszkania. Zacna gosposia mówi, że nie jest bojąca i żebyśmy
może zostały z nią w mieszkaniu. Pani Zarańska zgadza się, choć widocznie niepokoi się o swoje
zapasy, których ma także strzec gosposia. Ja na widok tapczana, poduszek i pledów nie mam siły
zrobić już dalej ani kroku. Mama zasypia na łóżku, obie śpimy, leżymy, co za słodkie chwile. Tym
bardziej, że gosposia karmi nas, wbrew nakazom, resztkami ze spiżarni. Niech ją Pan Bóg ocali z
tych opałów za to dobre serce i opiekę.
Noc w porównaniu do poprzednich bez bliskiej bomby i na łóżkach. Czy lepiej w kącie podwórza
albo w dusznej piwnicy w tłumie ludzi, czy na czwartym piętrze, trochę jak w ostrzeliwanym ba-
lonie, ale w samotności i wygodnie leżąc? Widać, że podowiadywano się, że tu właśnie jesteśmy.
Leżę, drzemię w gorączce, a co chwila ktoś przychodzi. Hanka Borkiewicz, ładna, przed wojną
dość zgrymaszona bogata jedynaczka, a teraz wytarmoszona przez los twarda i dzielna łącznicz-
ka, ma za sobą jakieś bardzo odważne sprawy. Przychodzi Zdziś Klimpel, miły, delikatny i ser-
deczny. Wiadomości jego może nie straszą, ale ciężko z niektórymi się pogodzić. Przypominamy
sobie jego przygodę podczas wojny. Dostał z kolportażu pakę pism do rozprowadzenia i inne ja-
280
kieś ważne dokumenty, kiedy zobaczył przez okno, że zajechały samochody z żandarmerią i cy-
wilami. Nie było czasu na jakiekolwiek pozbycie się paczki. W ostatniej minucie cisnął ją więc pod
bardzo ciężki kredens, wiedząc, że to nie na wiele się zda. Niemcy wpadli i rozpoczęli nie rewizję,
ale patroszenie mieszkania, z pruciem kanap i zdzieraniem tapet. Kiedy zabrali się do odsuwania
kredensu, Zdziś usiadł i zamknął oczy. Ale kiedy je otworzył, nic się gorszego nie działo, Niemcy
szukali dalej, a kredens stał odsunięty od ściany na środku pokoju. Poza tą paczką pokój był czy-
sty i Niemcy nic nie znaleźli. Kiedy po jakimś czasie Klimpel wrócił do mieszkania, okazało się, że
paczka zaczepiona o spód mebla wyjechała z nim razem na środek i tkwiła tam mocno. Tak to
można czasem się uratować, znamy te przypadki, każdy z własnego doświadczenia. Po Klimplu
przychodzi Bronek. Na opasce ma napis: „Prasa”. To też wkońcu ważne, nie każdy musi zaraz być
żołnierzem i bić się.
Mieszka u rodziców na Lwowskiej, przeprowadzili się do piwnicy i Lwowska jest w miarę spo-
kojna, podobno nie ma prawie zburzonych domów. Bronek jako prasa chce się ode mnie z pierw-
szej ręki dowiedzieć, jak wyglądały sprawy na Starówce, chce mieć w miarę dokładny obraz tych
czterech tygodni tam. Więc kiedy on siedzi i robi notatki, ja, leżąc, pierwszy raz głośno opowia-
dam, jemu i sobie, starając się zachować kolejność, układając fakty, szukając w pamięci, obejmując
to wszystko po raz pierwszy myślą jako czas zamknięty, jako czas, z którego wyszłam. Bronek jest
przejęty, wstrząśnięty, będzie to pamiętał na zawsze. Potem prosi mnie, żebym mu odpowiedziała
bardzo szczerze, czy mi czego nie potrzeba. Jest to pytanie tak zdumiewające, że mogę mu odpo-
wiedzieć jedynie, że nie, nic, bardzo dziękuję. Więc się rozstajemy, życząc sobie zdrowia. Zdrowie
jest mi potrzebne, jestem chora, moja gorączka idzie w górę, chodzą po mnie gorąca i zimna, drę-
czą jakieś niby sny z otwartymi oczami, dławią mnie mdłości i suchy kaszelek bez ustanku, jak-
bym piórko miała w gardle zaczepione. Kiedy budzę się znów, siedzi przy nas Zaniewicki, zleciał
tu jak anioł, opiekuńczy, zaradny, spokojny. Przyniósł świece, całą paczkę, to jest skarb. Zaraz za
część tych świec dozorca przynosi na górę kubeł wody, więc może być i herbata, i kasza. Przynosi
też karton haudegenów, tych strasznych papierosów, które pozwalają zaciągnąć się tylko raz, bo
następny haust zabija krtań czy tchawicę palącym czopem. Jest także woreczek soczewicy, to mo-
że być na wymianę. Jeśli stąd pójdziemy, to będziemy to nosić ze sobą jak pieniądze. Musimy
opuścić to miejsce wcześniej, niżby się chciało, pociski rozwalają część mieszkania nad nami.
W nocy latają inne jakieś samoloty. Niewysoko turkoczą, okazuje się, że to Sowieci przylecieli ze
zrzutami. Cuda ludzie opowiadają o tych zrzutach. Wory kaszy bez pojemników czy spadochro-
nów. Można chodzić po kolana w kaszy. Zasobniki powideł jak wyrżnęły w chodnik, to kamienica
po najwyższe piętra umazana była na czerwono. Broń jakaś także zrzucona została bez spado-
chronów. Ale zbombardowali jednak podobno lotniska niemieckie i pociąg pancerny. Niemcy
atakują od Piusa, ale barykada się trzyma.
Znów noc na dworze, wielkie ognie palą się na ulicach, ustawione dla zrzutów, czy je można roz-
poznać wśród tysiąca warszawskich pożarów? Spotykam mój dywizjon motorowy. Ciężką mają
sytuację w sanitariacie, ale sami mówią, że ja bardziej się nadaję do leżenia tam niż do roboty.
Znów to samo: „Podlecz się, a potem przyjdziesz”. Ale jak mam się leczyć, kiedy nie wiem, co mi
jest, jakaś choroba mnie żre, a nawet aspiryny nie mam. Spotkanie z „Porońcem”, bardziej niż kie-
dykolwiek wygląda jak chart, piękny rasowy chart. Podobno Niemcy zrzucają zatrute jedzenie,
cukierki czy inne smakołyki. Wielkie huki, Niemcy wysadzają mosty, to chyba bardzo dobry znak.
Zaczynają wykańczać Mokotów. Stamtąd tak mało było wiadomości, raczej o ludności cywilnej
niż o wojsku. Czerniaków także ma ciężkie bardzo walki.
281
To, co my z mamą robimy, to jest już błąkanie się bez żadnego planu czy namysłu. Siedzimy
gdzieś, a potem nagle wstajemy i idziemy do jakiegoś punktu, równie przypadkowego. Ale może
w tym wałęsaniu się wśród ognia i pocisków jest dla nas wytyczona jakaś droga, może gdzieś jest
wydawany jakiś rozkaz, który nas podnosi na nogi w tym strasznym zmęczeniu fizycznym, na-
kaz, którego słuchamy, nie wiedząc o tym? Bo przecież godziny i dni mijają, a my nie umieramy z
żadnego z niezliczonych dostępnych powodów. Odchodzimy z miejsc, w które uderza bomba,
wychodzimy z piwnicy, która się za nami zawala, odsuwamy się w bok od linii biegu kuli.
Mówią, że Praga zajęta jest przez Moskali. Przechodzimy przez Marszałkowską i drugą jej stroną
dochodzimy do zawalonych oficyn między Śniadeckich i Noakowskiego. Mama zostawia mnie na
cegłach pod szalenie wysoką ścianą kamienicy, całą w kraty kolorowe po odpadniętych pokojach.
Wiszą tam gdzieniegdzie wanny, białe klozety, srebrne kaloryfery, bardzo to urozmaicone i wła-
ściwie ładne. Kolory takie niewinne i czyste na tle niebieskiego nieba. Jak to ludzie sobie rozmaicie
malowali te wnętrza. Gdzieś niedaleko na gruzach ktoś zostawił nosze z rannym. Jeszcze takiego
krzyku nie słyszałam. Bez przerwy wydaje nie ludzki, nie zwierzęcy głos, jakby ryk tak donośny,
że odbija się po tym gruzowisku między ścianami jeszcze zwielokrotniony. Słucham tego, nie mo-
gę wytrzymać, tego nie można znieść dłużej. Rozumiem teraz zaraźliwość krzyku w szpitalu -
musi się zacząć krzyczeć z nim razem, ja także teraz muszę. Wraca mama, taka rozpogodzona,
widziała Ninkę Machleid, ma od niej wiadomości jakieś lepsze, jakieś słowa nadziei usłyszała tam
od ludzi, ta straszna moja chwila minęła. Zawracamy, idziemy przez Lwowską. Spotykamy panią
Massalską, matkę Agi. Jest poważna i spokojna jak zawsze. Jakieś bzdurne wspomnienia przecho-
dzą mi przez głowę. To na Lwowskiej, gdzie mieszkała z Agą, pani Massalska wyszła kiedyś z
domu w swoich wielkich, ciężkich i sztywnych karakułach, bo to była zima, przed wojną. Jakiś
pan bardzo grzecznie zapytał ją, czy „to” jej nie przeszkadza i pokazał jej na karku druciany za-
krętas od drewnianego wieszaka palta, który pani Massalska włożyła na siebie razem z futrem. Co
za bzdura, żeby się to teraz przypomniało i podbechtywało do śmiechu. To gorączka to robi. Przez
rozwaloną Mokotowską wracamy do pani Zarańskiej na górę. Jednak można się położyć, zasnąć,
napić wody, której strzeże dobra gosposia jak źrenicy oka. Leżymy objęte i śpimy kamiennym
snem.
Znajduje nas pani Pniewska i stanowczo zabiera do siebie, ma znakomite miejsce na Mokotow-
skiej 51, na parterze we wgłębieniu podwórza, będziemy razem, sprowadzi do nas doktora.
Schodzimy wobec tego z naszych pięter i znów pod barykadą na skwerku przemykamy się
wszystkie trzy tam do nich. Dom zwalisty i solidny stoi jakby nigdy nic. Po lewej stronie jest
schronienie Pniewskich. Okna zabite deskami, tylko górą zostawiona wąska przestrzeń, więc
prawie ciemno. Staję zachwycona, bo niespodziewanie widzę żywy autoportret starego Rem-
brandta.
Pniewski siedzi na ławce pod tym zabitym oknem, ma na głowie zawiązaną chustkę, której rogi
sterczą mu nad czołem, a na szyję i kark wymykają mu się kręcone siwe kosmyki. Pada na niego z
góry pionowy promień żółtego blasku, rozpylonego kurzu, a dookoła głęboki cień, jakieś przed-
mioty jak zwierzęta, coś niezwykłego.
Biedny Pniewski cierpi piekielne ischiasowe męki, ma jakieś zastrzyki na szczęście, Pniewska
mówi, że robi sobie sam te zastrzyki, ale że do szału doprowadza go brak papierosów. No, teraz
my okazujemy się zesłanymi z nieba aniołami. Dajemy mu w prezencie karton haudegenów, kró-
lewski dar, Rembrandt nie wierzy własnym oczom, nawet o bólu zapomina, kiedy zapala pierw-
szego śmierdziela. Oni oboje znali Romana, nie wiedzieli oczywiście o jego śmierci, muszę
wszystko opowiadać. Przez gorączkę widzę wszystko ostro w pamięci, ale chwilami łapie mnie
282
ten niby-sen, ciężko jest zachować równowagę, jasno rozumieć to, co się dzieje w tej chwili.
Pniewska mówi, że na górze mieszka jakiś świetny lekarz i że ona zaraz go do mnie sprowadzi.
Niezbyt dobrze wychodzą lekarze na badaniu mnie, jak ten biedny doktór „Grot”, Bóg wie, co się
z nim dalej działo, ale mama ręce składa, żeby można było tego doktora dostać. Więc przychodzi
bardzo stary pan i chyba bardzo głuchy. Zaczyna mnie badać, znów jak tam na Wspólnej ma ucho
na moich gołych plecach, kiedy wybucha tak piekielna kanonada, jakiej jeszcze nie słyszałam.
Wpada ktoś z ulicy i wrzeszczy, że to bolszewicy położyli ogień na ogród sejmowy i cały Czernia-
ków. Jakaś zapora ogniowa o niebywałej sile. Doktór spokojnie przesuwa po mnie ucho, a potem
prostuje się i mówi powoli: „No, słyszę ja tam u pani jakieś szmery w płucach”.
Przeczekujemy u Pniewskich te bolszewickie szmery, ale mamy zamiar iść w Aleje Ujazdowskie,
do Zosi Dobrodzickiej, kochanej, wesołej, jasnowłosej i jasnookiej wdowy po generale, która bar-
dzo nam podczas wojny przypadła do serca. Ona nas tu znalazła u Pniewskich i zaklina, żebyśmy
przyszły do państwa Bonich, miłych Włochów, u których ona mieszka. Jest miejsce, jedzenie, mo-
żemy spać pod jej opieką. Swoim zwyczajem wychodzimy w momencie względnej ciszy i idziemy
do Bonich, bo ich kamienica stoi jakoś podobno bezpiecznie. Wszyscy tam u nich mili, masa osób.
Zosia serdeczna i czuła. Pan Boni sam gotuje nam zupę z suszonych jarzyn, gęstą i pożywną, mam
na nią wielką ochotę, ale kiedy przyglądam się jej wyjątkowo różowej powierzchni, widzę, że to są
warstwy tłustych robaczków, które wypłynęły pośmiertnie z tych jarzynek. Jaka szkoda. Pan Boni
też im się przygląda, a potem bez słowa zabiera talerz. Nie mamy szczęścia.
Noc okropna, w piwnicy, nad ranem wali w dom pocisk i zawala mieszkanie państwa Bonich.
Niebo mgliste, idziemy, wleczemy się z powrotem do domu pani Zarańskiej, może tam uda się
choć parę godzin odpocząć. Nagle inny huk nad głową, są tacy, którzy rozpoznają, że to samoloty
angielskie. Stajemy pod murem, zadzieramy głowy, z nieba spływają powoli dziesiątki, może set-
ki prześlicznych kolorowych spadochronów. Angielskie zrzuty, znowu dzika radość podskakuje
w sercu, nierozumna nadzieja. Tak nam tej radości choć trochę potrzeba, wyglądało, że ona w nas
już na zawsze zdechła. Chmary zasobników spływają wolno, chwieją się wysoko nad głowami - i
z podmuchem wiatru odpływają jeden za drugim w stronę pozycji niemieckich, giną za dachami
domów w południowej stronie miasta. Jeszcze jeden zawód i rozczarowanie. Ale jest wiadomość o
desancie w Holandii, dzieje się wiele na Zachodzie, ale jak długo my wytrzymamy?
Na Mokotowskiej zmiana krajobrazu. Pocisk sowiecki rozwalił górę domu. Sprężyny z tapczana,
na którym miałam zamiar wypocząć, wiszą na drutach nad ulicą. Schodzimy do piwnicy pani
Zarańskiej. Są tam dywany i miękkie fotele, sporo osób i nieznośna pani tej piwnicy. Noc szalenie
niewygodna na jakichś twardych worach, okazuje się rano, że w nich są niezwykłe ilości sucha-
rów, zbieranych chyba latami. Kradnę tych sucharów tyle, ile mogę zmieścić w kieszeniach. Mama
je żuje, a ja nie mogę, bo mi trudno łykać. Coś się ze mną dzieje złego.
Niemcy teraz wykańczają definitywnie Mokotów, tak się strasznie boję o Mieczysia. Dzień spę-
dzamy w piwnicy domu, w którym mieszkała Wanda Wieszczycka z mężem i synkiem, który jest
moim chrześniakiem. Wanda z mężem została u rodziców na Powiślu, tutaj jest babcia, niańka i to
dziecko. Jest tu kwatera płk.
„Topora”, mówi się o głodzie w wojsku, o tym, że Niemcy umacniają swoje pozycje. Chwilami
tylko wiem, co się dookoła mnie dzieje, długie godziny mijają w bolesnym otumanieniu z głodu,
choroby, która mnie zjada, z gorączki. Ale mimo słabości czuwa we mnie ten sam co w mamie
jakby sygnał czy włączający się alarm. Wstajemy i wychodzimy nawet nie porozumiewając się, po
prostu wiemy, że trzeba iść dalej, może to lepiej, że nie zagnieżdżamy się w żadnej piwnicy. Do-
283
tąd nie jesteśmy ranne. Nowa wędrówka przez Kruczą, gruzy sprawiają, że pół dnia trwa droga z
Kruczej na Wilczą. Gruzy i obstrzał, oczywiście.
Noc na Wilczej 29. Korzystamy z jakiegoś legowiska. Nie ma światła, ale pełno jest ludzi, którzy
rozmawiają o jedzeniu. Ktoś opowiada o pierogach z kapustą i te pierogi urastają mi w gorączce
do wielkości monstrualnych. Leży obok mnie młody porucznik Sosabowski. Ma wystrzelone oczy
czy w każdym razie ciężko uszkodzone. To on był na Stawkach z Romanem i on pewnie uwolnił
Chaima, bo uwolnił grupę Żydów. Jest też jakiś pułkownik Tański, ale co tu robi w tej piwnicy, nie
wiadomo. Byli podobno jacyś skoczkowie sowieccy, jakieś oddziały przedostały się na lewy brzeg
Wisły. Ktoś przeprowadził mnie na pierwsze piętro tego domu i tam gdzieś położył. W nocy
straszliwa seria szaf w górę domu. Mama szuka dla mnie jakiejś pomocy, ale jaka może być po-
moc - nigdzie nie wyjdę. Leżę i słucham, czy mama wraca, boję się o nią tak strasznie, czego ona
szuka? Jej kroki na schodach słyszę pomimo tego bezustannego grzmotu ognia. Przychodzi co
jakiś czas pani Zaorska, przynosi mi rozmoczony w wodzie pokarm dla kanarków z rozbitego
sklepu. Ale ja nie mogę tego jeść, wymiotuję przy każdej próbie przełknięcia, coś się dzieje z moi-
mi wnętrznościami. Mokotów podobno wykończony. Ktoś znów zabiera mnie do piwnicy. Leżę
na węglu przykrytym kapą, właściwie jestem w nią zawinięta, bo zimno płynie z okienka nade
mną. Na podwórzu stoją ogonki po wodę, rozmowy tych ludzi przerażają mnie, słowo kapitula-
cja, ewakuacja, koniec, wychodzenie - oni się tam na górze już przygotowują do tego. Wydaje mi
się, że moje serce nie bije, ale się powoli i nieskładnie we mnie wałęsa. Źle widzę, nie mogę pod-
nieść się nawet na łokciu. Odnalazł mnie tu młody doktorek, zdaje się pseudonim „Ciotka”. Jest z
naszego dywizjonu, przychodzi do mnie poczciwie raz i drugi. Uważa, że ta moja choroba to od-
ra, tylko bardzo ciężka. Nie ma termometru, ale mówi: „Dziś masz chyba wyższą gorączkę niż
wczoraj”. Tak i mnie się zdaje. Słyszę z podwórka, że ma być wstrzymany obstrzał na czas ewa-
kuacji miasta. Potem Warszawa ma być oczyszczona z resztek ludności po piwnicach i spalona.
Jeszcze jedna próba, wysiłek nadludzki, żeby usiąść. Odwijam z siebie tę kapę i widzę leżące
przede mną dwa szkaradne przedmioty, moje nogi. Dwa kije z nieforemnymi gruzłami w miejscu
kolan. Ale muszę upaść na wznak, nie da się usiedzieć. Decydujemy się z mamą zostać, nie ma co
liczyć na własne siły albo cudzą pomoc. Teraz każdy myśli o sobie, chociaż przez całe Powstanie
ludzie byli bardzo dobrzy, jak rodzina. Roi mi się po głowie marzenie, żeby mama wyszła, ukła-
dają mi się w półjawie świetne przemówienia, argumenty i namowy, ale wiem, że to na nic, ona
zostanie tu ze mną. Myślę, że gdyby mnie nie było, toby wyszła, więc podczas następnej wizyty
doktora, kiedy mama błąka się, chodzi, zaczepia ludzi, szuka, szuka, szuka noszy dla mnie i ludzi,
którzy by mnie wynieśli, mówię doktorowi, jak sytuacja wygląda, i proszę go o coś skutecznego,
co by mi pomogło uniknąć ostatniego spotkania z Niemcami. Mówią na podwórku, że będą zabi-
jać pozostałych w piwnicach, będą wrzucać granaty, palić miotaczami - po co mi to, a mama może
wyjdzie z innymi, kiedy mnie nie będzie. Szepczemy do siebie jak ksiądz z penitentem, błagam go
o ten jakiś środek najgoręcej jak mogę. On mówi, że lekarzowi nigdy, w żadnym wypadku nie
wolno tego zrobić, a poza tym on nic takiego nie ma i nie będzie się starał. Ale na pociechę mówi,
że w tym stanie to i tak u mnie dłużej niż trzy dni nie potrwa. Leżę więc i czekam na ten koniec.
Mamy chodzenie i szukanie pomocy martwi mnie, boję się o nią błądzącą w pustoszejących gru-
zach. Jest w niej przeogromna siła, nie mająca nic wspólnego z wytrzymałością fizyczną. Ale co się
z nią stanie potem, po tym, o czym ja wiem, a czego ona nawet do swoich myśli nie dopuszcza,
skoro tak bez ustanku szuka pomocy.
Na podwórzu i w całym mieście coraz ciszej, artyleria milczy, lotnictwo znikło, ludzkie kroki i
głosy coraz rzadsze. Minął już jeden dzień. Ta poczciwa służąca z góry, która mi dała swoją kapę z
łóżka, żebym nie leżała na węglu, już odeszła. Pani Zaorska także. Nie widzę prawie, ale mam
284
uczucie, że i ogłuchłam, a to ta przerażająca cisza jak czapa nasadzona na głowę. Smutno umierać.
Noc mija, leżymy objęte, bo zimno chodzi po tej piwnicy, to już jesień pewnie, chyba październik.
Rano mama znów idzie, a ja myślę o jej powrocie, co ona tu zrobi sama, jak mnie nie zastanie, to
udręka te myśli, gorsze od samej śmierci. Taka cisza, że słyszę moje serce, chlupoczące się we
mnie bez rytmu, i szum w głowie, która się tacza po węglu. Znów staram się usiąść, kiwam się do
przodu i do tyłu, nic z tego. Mama wraca i odchodzi, chce mnie nakarmić tym „kanarem”, ale ja
naprawdę nie mogę łykać. Znów noc i ranek, ranki są najgorsze. Cały dzień w drzemce, wieczór,
noc, ciemność już jest bardzo długa, nim się okienko piwniczne rozjaśni. Czasem słychać jakieś
głosy, chyba z ulicy, staram się usłyszeć, czy to nie Niemcy, czy to już? Mija trzeci dzień, to miało
być dziś, ale nic się nie dzieje. Nie znałam dotąd takiej rozpaczy. Czekam, czekam. Na mamę, na
śmierć, na Niemców, na to, żeby nagle przyszedł Mieczyś, żebym go zobaczyła na tych schodach i
żeby mnie stąd zabrał w jakieś miejsce, gdzie nie będę taka nieszczęśliwa. Czwarty dzień. Przy-
chodzi doktór, zmusza mnie, żebym usiadła. Oboje z mamą wywlekają mnie z tej piwnicy, ktoś
mnie niby niesie, niby prowadzi, nogi nie chcą chodzić, a oczy bolą bardzo od blasku dnia. Muszę
iść, wyjść, musimy to obie zrobić. Idzie coraz więcej ludzi, pomagają sobie. Stajemy przy pionowej
prawie górze gruzu, dość wysoko jest wydrążona w tym usypisku jama, przy której na połama-
nym krzesełku siedzi starowinka. Mama mi to opowiada, bo ja nie widzę. Nad jamą jest krzyżyk,
a na nim deszczułka z wypisanym nazwiskiem i imieniem. Kilka osób woła do staruszki, żeby
zeszła, że jej pomogą, żeby się z ludźmi zabrała. Słyszę, jak cienkim głosikiem odmawia. Jej rodzi-
na wychodziła, a jej nie mogła wziąć ze sobą, bo jest za słaba. Więc przygotowali jej ten grobek,
napisali nazwisko, postawili krzyżyk i prosili, żeby kiedy poczuje się już bardzo źle, to się tu uło-
żyła.
Jest jakiś punkt na Śniadeckich, pewnie Czerwonego Krzyża, gdzie odpoczywamy, coś nam dają
do picia, potem znów wloką mnie dalej. Przy Politechnice podchodzi do mnie ktoś, klepie po ra-
mieniu - to Niemiec, pierwszy Niemiec, coś mówi, a ja wybucham nagle płaczem zupełnie nieo-
czekiwanie, nie mogę się nijak powstrzymać. Płaczę ciągle, kiedy idziemy dalej, skręcamy w Wa-
welską, idzie już zwarty pochód wypędzonych, siadają, ja także, co chwila na murkach willi po
prawej stronie. Dotykam liści, łodyg dzikiego wina, grzeje mnie w twarz słońce, przebijające przez
chmury. Mama ma w worku na plecach suchary, ale ciąży jej to i przeszkadza mnie trzymać, więc
wysypuje je do rowu. Tam po drugiej stronie ulicy są jakieś pola czy działki. Mama sadza mnie na
murku, a sama skacze na tamtą stronę i zrywa pozostałe na badylach niedojrzałe, nie wyrośnięte
pomidory, zielone i nadgniłe i zjada je, boję się o nią, to przecież straszne po takim głodzie.
Niemcy spędzają nas z murków, każą iść dalej, ale zawsze trochę można odpocząć. Obok mnie
idzie i przysiada jakaś osoba, która mówi do mnie cicho: „Proszę pani, ta pani co obok idzie, to jest
pani Żeromska, prawda? Ja dobrze znałam te panie, nie śmiem zapytać, czy córka pani Żeromskiej
żyje?” No - myślę sobie - toś ty ładna, biedna córko. Kiwam głową i mówię jej: „Troszkę żyje”. Ten
marsz trwa długo i nie jestem zupełnie świadoma tego, co się dzieje, ale idę, idę i możliwe, że mo-
gę tak iść do końca świata. Są w nas obu te nie przewidywane siły, wszystko można znieść i
przewalczyć. W wielkim tłumie wniesiona jestem sama nie wiem po jakim czasie i kiedy do wa-
gonu, a raczej na otwartą lorę, gdzie w ścisku i krzyku, pod szarym siąpiącym deszczykiem, je-
dziemy powoli. Siedzę na jakimś grubym panu dość wygodnie. Wszystko we śnie.
Ogromna hala pełna ludzi leżących na słomie, chorych, rannych, starców i dzieci, a drugie tyle
chodzi, przekracza tych leżących, szuka się, niesie jakieś naczynia czy papiery, siada i wstaje, dzi-
ki dookoła niepokój. Mama mówi, że jesteśmy w obozie w Pruszkowie w baraku numer 5.
285
Jęki i krzyk nieustanny. Smród z brudu, ropy i nieczystości, żelazne drzwi rozsunięte trochę, boby
się można było udusić, jeszcze pył ze stratowanej słomy, na której leżymy. Mama znów gdzieś
chodzi, a można się zgubić łatwo w tym ciemnym tłumie, ruszającym się nieustannie. O świcie
wychodzę, a raczej parę osób wytaszcza mnie i wszyscy siusiamy za bramą baraku, chociaż niby
nie wolno. Mama dowiedziała się, że gdzieś tu jest Hartwig, i szuka go. Spotyka także Eryka Li-
pińskiego, który obiecuje wyciągnąć nas z obozu. Potrzebne są jakieś papiery, mija dzień i noc, i
znów dzień. Każą mi wstać i iść w tłumie w stronę, gdzie podobno jest brama. Wszyscy powtarza-
ją nazwisko doktora K”niga, naczelnego lekarza obozu. Od niego zależą dalsze losy ludzi tu spę-
dzonych.
Pracują tu Polacy, polskie siostry Czerwonego Krzyża, które ratują ludzi od wywiezienia czy roz-
dzielenia. Wszystko to słyszę i widzę jak przez watę czy matową szybę, co chwilę siadam na zie-
mi, każde wstanie jest wysiłkiem, wydaje się, nie do pokonania. Przy bramie ryczący Niemiec od-
dziela mnie od mamy i przepycha nas karabinem do dwu oddzielnych grup, ale mama wychodzi
ze swojej, przechodzi przed nim na moją stronę i obejmując mnie, mówi do niego: „Tochter”. On
przez moment patrzy na nią i gestem karabinu pokazuje nam bramę. Dalej zdaje się, że jedziemy
kolejką EKD, coraz inni ludzie podpierają mnie i podnoszą.
Budzę się z tej półnieobecności w jakimś pokoju, siedzę na fotelu. Mówią mi, że to Milanówek, że
mama poszła do domu państwa Szczepkowskich, a mnie zostawiła w sklepie spożywczym pana
Poncyliusza. Siedzę w pokoju za sklepem, dalej jest chyba weranda czy ganek i ogródek. Przez
zaropiałe i bolące oczy widzę kolorowe kwiaty i liście świecące w słońcu, jeszcze kwitnące na po-
ręczach nasturcje i rząd słoneczników, cisza w tym ogródku, a w pokoju przy pianinie siedzi
dziewczynka, obok niej nauczycielka muzyki i ćwiczą gamy. Raptem rośnie we mnie żal, rozpacz,
niesprawiedliwa wściekłość, że te słoneczniki tu kwitły przez ten cały nieludzki czas, że tak jak
teraz wszystko tu było spokojne i niezmienne, ta mała grała swoje palcówki co dzień o tej samej
porze, ktoś smażył tu konfitury stojące w słoikach na parapecie okna - jak to może być, co to było
tam ze mną, co to się działo, co jest prawda - to czy tamto?
Mama wraca, zastaje mnie zupełnie rozbitą, coś jej usiłuję wytłumaczyć, biedna, nie może zrozu-
mieć, co ja jej opowiadam o nasturcjach, o tym, że zawsze tu spuszczała się woda w klozecie, o
konfiturach.
Dostaję się jakoś do domu Hanki, witają nas czule jej rodzice, pani Mara i profesor Jan Szczep-
kowski. Siedzę na krzesełku i czekam na łóżko, na doktora, na lekarstwo, na jedzenie, na spokój,
jakiś spokój dla mamy, na poddanie się nareszcie tej chorobie i na możliwość jej leczenia. Słychać
głosy powitania, wchodzi do pokoju Haneczka, właśnie oboje przyszli z Powstania z Adamem.
Hanka ogląda mnie przez chwilę, odwraca się i na progu mówi do kogoś w korytarzu: „No, Mo-
nika kona”. Ach, jak smutno, a ja właśnie myślałam, że może teraz wyżyję. Kładą mnie do łóżka,
umywszy przedtem jako tako. Czuję pod sobą i na sobie gładkie pachnące prześcieradła. Głowa
na poduszce. Ale ta głowa! Nie dziwię się teraz, że ta osoba na Wawelskiej pytała się, czy córka
pani Żeromskiej żyje. To, co zobaczyłam w lustrze, było wstrętną zjawą, twarz pokryta zeskoru-
piałą wysypką z tej odry, na tym warstwa węgla z piwnicy i wapno z ulic, wszystko sklejone stru-
gami łez i ropy płynącej z oczu. Moja biedna mama musiała na to patrzeć. Zrobiłam się na domiar
złego płaczliwa, oblewam łzami łóżko, własne łóżko profesora Szczepkowskiego, które mi oddał,
płaczę nad talerzem kartoflanki, której jednak nie mogę zjeść, płaczę, że Haneczka powiedziała, że
umieram, jednym słowem źle się ze mną dzieje.
Po dwudziestu czterech godzinach domowy nastrój, rajski odpoczynek kończy się. SS Herman
Goering Panzer Division zabiera dla siebie cały dom. Może zostać tylko najbliższa rodzina właści-
286
cieli, dla których oddają ogromną co prawda pracownię rzeźbiarską na parterze. Profesor przed-
stawia mamę i mnie rekwirującemu esesmanowi jako swoją siostrę i siostrzenicę, więc zostajemy i
zaraz wszyscy zwalają się na dół do tej pracowni. Oboje państwo Szczepkowscy, Hanka i Adam,
bardzo starzy rodzice Adama, państwo Mickiewiczowie, dwie siostrzenice Hanki, kilkunastolet-
nie dziewczynki, stary wuj Morozowicz i ciotka Hanki. I my dwie. Znoszą mnie razem z łóżkiem i
ustawiają między rzeźbami i szafami. Każdy umieszcza się, gdzie może, na kanapach, tapczanach
i zatyłkach od otoman. Dwie dziewczynki śpią w sarkofagu marszałka Piłsudskiego, Hanka z Ad-
amem na podeście dla modela, wyżej niż reszta podłogi. Pani Mara na łóżeczku blisko drzwi ze
dworu, tak że przy każdym ich otwarciu sporo suchych liści wmiata się na nią, ale ma kontrolę
nad ruchem mieszkańców.
Wuj i ciotka śpią w kuchni, a my dwie na mahoniowym łóżku profesora Szczepkowskiego w wą-
skim przesmyku między szafą a ścianą. Na tej ścianie, a raczej z niej, wystaje coś sterczącego, co
mnie bezustannie uwiera i odgniata mi rękę albo plecy, a zakryte jest wielkimi arkuszami papieru.
Kiedyś w lepszej chwili zapytałam profesora, co to być może. „A to nos, moje dziecko, nos Nie-
znanego Żołnierza z projektu płyty nagrobnej” - powiedział profesor łagodnie. Zawsze był łagod-
ny i pogodny, świecił wesołymi, szalenie niebieskimi oczami, rozdymał przepiękny nos, obracał
się spokojnie między tą chmarą osób tak zrozpaczonych, chorych, wytrąconych z życia, słabych
do ostateczności. Na zewnątrz, na parapetach wielkich weneckich okien, które sięgały prawie do
ziemi, siedzieli żołnierze niemieccy i przyglądali się z zainteresowaniem naszemu skomplikowa-
nemu życiu.
Zwłaszcza noce są burzliwe. Starsi państwo często odnoszą swoje słoiki do zlewu w kuchni,
przewracając się o sarkofagi i grobowce, bo nie wolno nikomu wychodzić poza pracownię bez
przepustki. Zamiast do zlewu wylewają zawartość przez pomyłkę do legowisk innych mieszkań-
ców pracowni. Ja płaczę, bo mam gorączkę, rozpacz w sercu i wszy. Te wszy rozłażą się ze mnie i
ciągle ktoś coś łapie, a Haneczka czyściocha - to nawet nie czyściocha, a szop-pracz - wymyśla
nam wszystkim za te wszy, przywleczone z Pruszkowa. Moja mama obiera kartofte na zalewajkę
dla wszystkich albo idzie na targ i sprzedaje tam mój zegarek albo łańcuszek od pani Romany - a
przywozi za to befsztyki, jaja i czerwone wino dla mnie. Tylko dla mnie, reszta osób je tę zalewaj-
kę, gotowaną przez profesora. Mnie trzeba odżywiać, bo ohydny doktór Fiderkiewicz, sam gruź-
lik, po zbadaniu mnie powiedział do mamy: „No cóż, ona ma przecież początki procesu gruźli-
czego, to jasne, nie może być inaczej”. Na szczęście dla mamy znalazł się doktór Hartwig, który
kazał mnie prześwietlić, ale zaręczył mamie, że to tylko zapalenie płuc i opłucnej, wynikłe z odry,
a że poza tym jestem zdrowa.
Mama, która nie miała ze mną jednego dnia odpoczynku czy spokoju od wybuchu Powstania ani
potem, poszła wtedy pieszo do Stawiska do Iwaszkiewicza prosić go o bryczkę i konia, żeby
przewieźć mnie do szpitala do Brwinowa na prześwietlenie, ale konie były zajęte. Po drodze spo-
tkała na polnej ścieżce nie znanego człowieka, który dał jej sto dolarów, mówiąc, że ma ich dużo
dla ludzi w potrzebie. Nie znał mamy ani ona jego, nie wiedział, jak się mama nazywa, i zaraz
odszedł w swoją stronę. Myślimy, że to był anioł.
To były pierwsze pieniądze, potem nadeszło parę tysięcy złotych od Gminy Ewangelicko-
Reformowanej z Krakowa. Znaleźli nas przez listy RGO i Czerwony Krzyż. Tam pracowali zna-
jomi ludzie, między innymi już znów czynny pan Nikodemski. On także przeszedł przez Prusz-
ków, a wydostał się z niego w dość niezwykły sposób. W najbardziej ruchliwym miejscu, między
barakami, gdzie przewalały się tysiące ludzi, położył się na ziemi z rozkrzyżowanymi szeroko
rękami. Wszyscy się przez niego przewracali, przekraczali go i potrącali, a on leżał tam i leżał.
287
Nadbiegły siostry, a potem lekarze, próbowali mu te ręce opuścić, przycisnąć do ciała, ale się nie
udawało, odskakiwały z powrotem. Pytali go, co to takiego, a on odpowiadał spokojnie, że nie
wie, tak mu się stało, widocznie z szoku w Powstaniu. Był już przeznaczony do wywózki do
Niemiec, ale sprowadzony niemiecki lekarz kazał go wynieść za bramę, bo tak niemożliwie dużo
miejsca zabierał i tyle było szumu koło tego dziwnego przypadku. Potem Nikodemski mówił:
„Przykro mi było, cztery pielęgniarki niosły mnie na noszach, te ręce tak sterczały, ale za bramą
wstałem, podziękowałem i poszedłem”.
Znalazł się także doktór Marceli Landsberg, dobry, mądry i delikatny. Opowiadał, że przed Po-
wstaniem, wtedy, kiedy straciłyśmy z nim kontakt i myślałyśmy, że musiał się gdzieś indziej
ukryć, on razem z kilkoma akowcami został zamknięty w bardzo głębokim lochu, wydrążonym
pod fortami obok Dworca Gdańskiego. Był to schron zbudowany na zasadzie łodzi podwodnej, z
powietrzem tłoczonym z zewnątrz, z zapasami żywności, radiem i krótkofalówką. Przebyli tam
całe Powstanie, działając w porozumieniu z dowództwem. Kiedy Żoliborz upadł, wyszli i zostali
złapani przez Niemców jako szabrownicy. Poszli do obozu w Pruszkowie i stamtąd on wydostał
się do Milanówka. Przychodził bardzo często i badał nas wszystkich, jak dawniej.
Przychodził także Alfons Karny, który sam wyszedłszy z Pruszkowa, wracał tam wielokrotnie,
aby wyławiać i wyprowadzać stamtąd ludzi. Nie miał żadnej przepustki, tylko kartkę pocztową,
którą miał w kieszeni, kiedy Powstanie wybuchło, z jakimiś pozdrowieniami. Wybierał sobie wa-
chę złożoną z własowców, wyciągał tę kartkę i mówił, wskazując znaczek i pieczątkę: „Gitler jest’?
- Jest’! Pieczat jest’? - Jest’! Alfons Karny - eto ja. A tut stoit napisano: Propustit’ - propustit’ - pro-
pustit’!”. Oni go bardzo szanowali, bo miał na znaczku tego Hitlera, i zawsze go puszczali.
Prześwietlił mnie w końcu profesor Zawadowski, który wszystkich synów stracił w Powstaniu.
Wyprowadził swój szpital z rentgenem kostnym do Milanówka i nadal pracował. Jakoś mnie tam
na tym kostnym aparacie prześwietlono i profesor Zawadowski kazał mamie przyjść po wynik za
dwa dni. Poniósł sam tak nie do udźwignięcia stratę, ale zrozumiał widać mamę i jej rozpacz i
strach o mnie, bo stał na schodkach willi o umówionej godzinie, kiedy mama nadchodziła, i pod-
nosząc w górę klisze rentgenowskie wołał do niej z daleka: „Wszystko dobrze, wszystko dobrze,
płuca jak złoto, to cały jej posag teraz”. Już na zawsze ten przezacny i dobry człowiek został w
naszych sercach. Ale choroba trwała nadal, spałam, płakałam i jadłam na zmianę. Raz jeszcze
wywleczono mnie z łóżka, żeby zrobić zdjęcie do fałszywego dokumentu, a przy okazji zważono
mnie, 42 kilo nie ucieszyło nikogo z kochanych moich bliskich. Bescheinigung, który otrzymałam,
miał poza nazwiskiem wszystko fałszywe, a fotografia przedstawiała smutnego Żeromskiego w
rozczochranej peruce.
Pani Mara czytywała nam wieczorami „Wesele”, ja płakałam, bo nie widziałam przed nami żadnej
przyszłości, nie miałyśmy ubrań ani butów, mama chodziła na ten targ w starych butach gosposi
Hartwigów, a i tak to było znakomite, bo spotkała raz jednego pana w smokingu i kapeluszu
Eden, ale boso, a już był październik. Dom w Konstancinie podobno nie istniał, a w końcu nie
mogłyśmy na zawsze zostać w tej pracowni i zajmować łóżka profesora Szczepkowskiego.
Powstanie upadło, Niemcy wrócili, Roman zginął, rękopisy zawalone na nie istniejącym Rynku,
Mieczyś przepadł, nadchodzi zima, mama przede wszystkim nie może dalej walczyć, musi odpo-
cząć, bo jej nadludzkie siły kiedyś się skończą. Znów przychodziła do mnie myśl, wynikająca ze
słabości i smutku nad tym wszystkim, co się stało i jeszcze stanie, że nie warto i nie można dalej
tego ciągnąć. Kiedyś w nocy, w gorączce powiedziałam to mamie, zapytałam, co ona o tym wyj-
ściu myśli. „Dobrze, moja droga - powiedziała - przyniosę ci jutro z targu gruby sznur, a w sionce
widziałam w ścianie mocny hak”. Zdębiałam jak chyba nigdy w życiu i obraziłam się na mamę,
288
wszystkiego mogłam się spodziewać, ale nie takiej odpowiedzi. Nie było o tym od tej chwili nigdy
więcej ani mowy, ani nawet myśli. Ale chora byłam dalej, tylko jadłam po każdym obudzeniu się -
befsztyki, zrobione z czerwonego wina i żółtek, jabłka - a reszta mieszkańców sarkofagów raz
dziennie miała miskę zalewajki z kartofli i kapusty. Zaczęła mnie boleć skóra na całym ciele i my-
ślałam, że to znów się na mnie rzuciła, jak na Hioba, jakaś następna choroba, szósta z rzędu, kiedy
Hartwig po zbadaniu mnie powiedział, że to jest tycie, skóra się na mnie rozciąga i boli. Tyłam, ale
byłam dalej na dnie smutku i słabości, kiedy przyszła do mnie Danusia Dzieżgowska i przyniosła
mi w prezencie malutką nicianą serweteczkę. Oblałam ją zaraz łzami, bo nie miałam ani domu, ani
mebla, ani nic, na czym by ta serwetka mogła kiedykolwiek być położona. Ale wtedy Danusia
powiedziała: „Proszę przestać płakać. Będzie pani jeszcze miała piękny dom, śliczne meble, zako-
chanych mężczyzn, modne suknie, dalekie podróże i drogie perfumy”. To była druga rzecz zdu-
miewająca, którą usłyszałam w tych pierwszych dniach powracania, dniach nędzy, słabości, braku
jakiejkolwiek nadziei, nieustannego smutku.
Robiło się coraz zimniej, kończył się październik, kiedy zaczęłam trochę siadać, lepiej widzieć, ale
znów udręką zaczęła być myśl o tym, co dalej ma być z nami, nie miałyśmy ani kołka, ani stołka, a
w pracowni nie można było liczyć na przebycie zimy.
Kiedyś wsadziwszy rękę do kieszeni wielkiego swetra profesora wyciągnęłam stamtąd list adre-
sowany do mamy. List był od pani Zofii Przypkowskiej, matki Tadeusza. Zapraszała nas w naj-
czulszych słowach do Jędrzejowa, obiecywała znaleźć nam miejsce w którymś z dworów na Kie-
lecczyźnie, które przyjmują warszawskich rozbitków, a jeśli się zgodzimy, chcą nas przyjąć u sie-
bie z otwartymi ramionami. Ta możliwość była wspaniała, dawne sprawy, awantury i fiksacje
Tadeusza po tym wszystkim, co przyszło potem, nie miały źdźbła znaczenia. Uszczęśliwiona za-
pytałam mamę, dlaczego mi tego listu od razu nie pokazała, a ona powiedziała, że może bym się
nie zgodziła, więc nie chciała o tym mówić. Od razu odpisałyśmy, że z wdzięcznością przyjmuje-
my jej chęć pomocy i że w tym dworze wszystko kiedyś, da Bóg, zwrócimy.
Niedługo potem siedziałam w południe na brzegu łóżka, kiedy ktoś w tumanie liści wszedł ze
dworu do pracowni. Mama spojrzała i krzyknęła do mnie: „Kładź się, kładź, nie wstawaj”. Zlękła
się biedna, że zemdleję, kiedy zobaczę Mieczysia. Ale nie mogłam zemdleć, byłam tak nieopisanie
szczęśliwa, wszystko zło odpłynęło, żył, nie był ranny, znalazł nas, nic się już nie mogło stać,
świat się poprawił. Przyjechał do Milanówka na furze, z karabinem pod słomą, bez dokumentów,
z Lasów Chojnowskich, gdzie się wycofali z Mokotowa. Zajechał do PCK i spotkał Nikodemskie-
go.
Do domu Szczepkowskich wjechał główną bramą na tej furze, obok wachy niemieckiej. Był chudy,
poczerniały, na skroniach siwy, z oczami szafirowymi jak odłamki szkła. Zaraz miał wracać do
tych lasów, gdzie się dalej bijał. Zostawił nam pieniądze, zwlókł ze siebie zrzutowy kanadyjski
niebieski sweter i ubrał mnie w to swoje lube ciepło. Na projekt wyjazdu do Jędrzejowa zgodził
się zaraz, a nawet bardzo namawiał, bo sam ze swoimi oddziałami miał się przedostawać w Góry
Świętokrzyskie. Jak cudownie było pomyśleć, że oboje pojedziemy w jedną stronę i że on przy-
najmniej będzie wiedział, gdzie my jesteśmy. Jego przyjazd do Milanówka był prawdziwym sza-
leństwem, ale jacy byliśmy oboje szczęśliwi przez te kilka godzin.
Zaczęłyśmy myśleć realnie o wyjeździe, choć nie było to proste. Trzeba było dojechać do Skier-
niewic, tam dostać się do pociągu, który szedł do Krakowa, a z Krakowa do Jędrzejowa znów po-
ciągiem.
289
Pociągami jeździło wojsko niemieckie, a GG podzielona była na dystrykty zamknięte dla podróż-
nych, tak przynajmniej było z Jędrzejowem. Ale od Przypkowskich przyszło pismo podpisane
przez Kreis Landwirta, z wieloma pieczęciami i podpisami, zezwalające „Witwe Żeromska mit
Tochter Monika” nie tylko na przyjazd do Jędrzejowa, ale i na podróżowanie niemieckimi woj-
skowymi pociągami. Byłam jeszcze za słaba na takie dalekie jazdy, ale zarysowała się jednak jakaś
realna przyszłość i możliwość przebycia zimy w normalnym domu. Chociaż nikt lepszy, czulszy i
bliższy od rodziny Haneczki nie mógł nam się w tej biedzie zdarzyć. Razem z obniżaniem się go-
rączki ginęły i moje wszy, miałam ich coraz mniej. Głównym moim zajęciem było teraz wyłapy-
wanie ich i tłuczenie na kartach pięknego wydania „Na skalnym Podhalu”. Kredowy jego papier
świetnie się do tego nadawał.
W tym czasie przyszła pierwsza wiadomość od ciotki Anieli z Krakowa, dowiedziała się od kogoś,
że żyjemy i gdzie jesteśmy. List był oszalały ze szczęścia i pełen nadzwyczajnych nowin.
Pisała, że po rozmaitych przejściach, które nam później opowie, jest w Krakowie, gdzie ma wspa-
niałą posadę babki klozetowej w podziemiach Sukiennic. Ma już wokół siebie grono stałych by-
walców, kwiat intelektu polskiego i śmietankę towarzystwa, są to codzienne czarujące reuniony,
lada dzień oczekuje wizyty kardynała Sapiehy, sprzedaje tam przy tym mydełka, grzebyki, luster-
ka, papier klozetowy i puder. Co za szczęście, że jest, że ocalała ta nieprawdopodobna istota, ciot-
ka Aniela, najgorętsze serce pełne miłości, zachwytu nad światem, wiary zaciekłej w to, że ten
świat jest dobry, a ludzie szlachetni, pełne najrozmaitszych pasji, gotowe do walki w obronie swo-
jej wiary i przekonań. Złośnica i dobroć chodząca, pełna wiedzy i wrażliwości młodzieńczej, umie-
jąca wyciągnąć z każdego to, co jest w nim talentem, zaletą, odwagą. Dowcipna i uparta, wesoła i
lekkomyślna, z zupełnie innym rodzajem dowcipu niż mama, której humor był cichutki i na dale-
ką czasem metę obliczony, a ciotki Anieli efektowny i teatralnie zagrany. W ciotce Anieli wszystko
skrzyło się i tańczyło, a jej starzenie się nie miało na to żadnego wpływu. W następnym liście z
Krakowa pisała, że Dunikowski oświadczył jej się, ale ona go odrzuciła, bo nie ma zamiaru opie-
kować się starym dziadem. Weszła w krakowskie towarzystwo teatralne, Osterwa opiekował się
nią bardzo serdecznie, była szczęśliwa znalazłszy się znów w Krakowie, mieście swojej młodości z
Janem.
My tymczasem czekałyśmy, żeby mama wypoczęła i żebym ja nabrała sił. Trochę bałyśmy się tej
jazdy i pobytu u nie znanych ludzi. Gdyby to można było wrócić do domu w Konstancinie - myśl
o tym, że jest zburzony, zatruwała mi każdą chwilę. Wreszcie 20 listopada, w rocznicę śmierci
ojca, ciemnym i ponurym rankiem odprowadzone przez rodzinę Szczepkowskich wsiadłyśmy do
pociągu idącego do Skierniewic. Wszyscy oni na peronie i my w oknie zatłoczonego wagonu byli-
śmy smutni i niespokojni, to pożegnanie było okropne. W Skierniewicach na dworcu działy się
rzeczy straszne, nikt nie wiedział, który pociąg i kiedy odjedzie w stronę Krakowa, tłumy przewa-
lały się i przepychały, wagony pełne były żołnierzy niemieckich. Kiedy z naszą przepustką od
Przypkowskiego docisnęłyśmy się do drzwi jakiegoś pociągu, stojący w nich na schodku żołnierz
niemiecki kopnął mnie w brzuch z rozmachem. Nie zrobiło to na mnie specjalnego wrażenia. Kil-
kakrotnie byłam kopnięta przez konia, a raz nawet obsikał mnie jeden pies, a nie obraziłam się ani
na konia, ani na psa. Jako cały bagaż miałyśmy mały tobołek z różowej flanelki w kwiatki. Tę fla-
nelkę mama dostała jeszcze w Powstaniu, kiedy szukała dla mnie ratunku w dowództwie odcin-
ka, pod sam już koniec, od jakiegoś wojskowego. W węzełku były suchary, miniatura ojca, majtki
zrobione na drutach przez panią Różę, matkę Karoli i Stefy Beylin, i malutka serweteczka od Da-
nusi Dzieżgowskiej. Nie miałyśmy - i nie było żadnej nadziei, żebyśmy kiedykolwiek miały jakiś
dom, a w tym domu mebel, na którym kładłoby się koronkową serwetkę. Wszystko, co było naszą
290
ulubioną własnością, nasze śliczne wnętrza pełne mebli i przedmiotów od wielu lat towarzyszą-
cych nam wiernie, wiążących z przeszłością, umilających życie - wszystko to poszło z dymem.
Ta koronkowa serwetka była niepotrzebnie irytującym nonsensem. Nic już nie chcę nigdy więcej
mieć, zbierać, nie chcę obrastać w rzeczy, które mają w sobie nieuchronną zapowiedź utraty i żalu.
Nie chcę ścierać kurzu i dotykać powierzchni różowego ze starości jesionu, nie chcę wkładać na
półkę jeszcze jednej książki ani namyślać się, w którym ze ślicznych wazonów będzie bukietowi
najśliczniej. Chcę mieć buty, które nie przemakają, własne papierosy i zapałki, na sobie nie cudze
ubranie i to wszystko, żadnych więcej zależności i obciążeń. Wyglądało na to, że te moje życzenia
się spełnią.
Jechałyśmy do Krakowa wciśnięte w twardą ławkę zapchanego wagonu. Naprzeciwko mnie sie-
dział cywil w białych grubych pończochach, sportowym zielonym garniturku i kapeluszu tyrol-
skim z piórkiem. Wstrętna postać, która nie spuszczała ze mnie żabich oczu. Zobaczyłam po pew-
nym czasie, że on się tak przygląda mojemu ubraniu. Pod rozpiętym płaszczem Wandy Wiesz-
czyckiej, który dostałam przy wychodzeniu z Warszawy od jej teściowej, miałam niemiecką woj-
skową koszulę ze Stawek i zrzutowy wojskowy kanadyjski sweter od Mieczysia z lasu, a na gło-
wie niemiecką chustkę bawełnianą, jaką nosili pod mundurem żołnierze. Ten typ naprzeciwko
wyraźnie zastanawiał się, czy ja jestem ta, co się biła na Starówce, czy ograbiłam może trupa nie-
mieckiego żołnierza. Nie można było od niego uciec w tym tłoku, więc się tylko powoli zapięłam
pod samą brodę. Mógł nas wtedy na pewno oddać żandarmerii obie, „Witwe Żeromska mit Toch-
ter Monika”.
Dojechałyśmy jednak w końcu do Krakowa. Zabrała nas Elżunia Osterwianka na ulicę Radziwił-
łowską do pani Maryli Rublowej. Pani Rublowa i oni oboje przyjęli nas najczulej i nie chcieli sły-
szeć o tym, żebyśmy zamieszkały gdzie indziej. Kiedy szłyśmy ze stacji, spokojna, pełna linia da-
chów nad ulicami na ciemniejącym niebie zrobiła na mnie wielkie wrażenie.
Zapomniałam, jak wygląda nie zburzone miasto. Ale w tym spokojnym, harmonijnym rysunku
zobaczyłam jednak nagle wyrwę, zawalony dach, sterczące resztki krokwi i kominów. Stanęłam
jak wryta i zawołałam do mamy: „Patrz, patrz, ruina, tu także ruina”. Jakiś człowieczyna prze-
chodzący obok spojrzał do góry, machnął ręką i powiedział jakby pogardliwie: „E, okazyją”.
Elżunia oddała nam swój tapczan, sami spali w kuchni na materacach na podłodze. Ciotka Aniela
trzymała nas ciągle obie objęte, płakała i nie chciała nas z tych objęć wypuścić. My byłyśmy na
pewno największą miłością w jej życiu. Znów zachwycenia pościelą, kranem, z którego leci woda,
klozecikiem i jego papierem i tym całym prawie normalnym życiem. Zaraz też zaczęły się i zdu-
mienia. Cała kamienica, uprzedzono nas, jutro o 5 rano wychodzi z łopatami na kopanie rowów
przeciwczołgowych. „Po co?” - zapytałam i okazało się, że takie było rozporządzenie i że Niemcy
tam na polu przybijają każdemu na jakimś papierze pieczątkę, że był i kopał. „No więc można
zebrać te papiery, jedna osoba niech pojedzie i za łapówkę niech Niemiec postawi wszystkim te
pieczątki - radziłam słusznie - albo niech ktoś zrobi taką pieczątkę i każdemu się przybije i spo-
kój”. Patrzyli na mnie jak na wariatkę i powtarzali swoje, że było przecież rozporządzenie. „Ale
nie myśl sobie, my tam sabotujemy, jedziemy, a potem stoimy w tych rowach i prawie nie kopie-
my”. Wrócili wieczorem. To nie Warszawa.
Zaczynałam już chodzić coraz pewniej, umyłam włosy, kąpałam się, straciłam ostatnie wszy. Wy-
glądałyśmy tylko ciągle jak zmory, nasze włosy, brwi i rzęsy były czarne jak sadze po tak długim
przebywaniu bez słońca i światła, a twarze białe i papierowe.
291
Kraków śliczny i luby dla oczu, ale miało się uczucie, że krakowianie troszeczkę się boją, żeby ci
rozhuśtani warszawiacy nie skroili tu jakiegoś szpasa. Dobry, drogi Osterwa dał nam na zimę
wspaniałe swoje futrzane rękawiczki, dostałyśmy od ludzi trochę ciepłych rzeczy, na razie
wszystko było na nas za duże.
Ciągle ciotce Anieli musiałyśmy opowiadać o tym, co się z nami działo od chwili rozstania z nią
na Długiej, ale jej losy, samotne, ściskały nam serce i napełniały przerażeniem. Ze Starego Miasta
wydostała się z całą masą cywilnej ludności, która wyszła do Niemców dopiero po upadku Sta-
rówki. Uniknęła cudem masakry wolskiej i wylądowała jak i my w Pruszkowie, tylko oczywiście
co najmniej o miesiąc wcześniej. Tam, kiedy błądziła po baraku, podeszła do niej jakaś pani i po-
wiedziała: „Czy pani wie, że obie panie Żeromskie” - i wtedy ciotka Aniela krzyknęła do niej roz-
paczliwie: „Milczeć!” - i uciekła od tej osoby jak najdalej. Wydało jej się, że tamta chciała jej po-
wiedzieć, że my nie żyjemy, że zginęłyśmy w kanałach czy w Śródmieściu, a ona za nic nie mogła
tego usłyszeć, bo musiałaby sama wtedy umrzeć.
Wydostała się po pewnym czasie z obozu, ale przez te wszystkie dni równocześnie szukała i bała
się spotkać tę osobę, bo chwilami wydawało jej się, że może to była dobra nowina, wiadomość, że
żyjemy? Ta pani chciała jej może po prostu powiedzieć, że widziała nas na Starym Mieście, tak
pewnie było. Aniela nie wiedziała, gdzie ma się podziać za bramą obozu, zaczęła więc iść przed
siebie, głodna, zrozpaczona, obolała tą jedyną myślą o nas i bosa. Jej prunelkowe czółenka, które
zawsze nosiła, skończyły się już na gruzach Starówki. Szła przez polne drogi i ścierniska, dosta-
wała czasem coś od ludzi, aż zaszła do miasteczka Przysucha. Nie wie sama, w ile czasu przebyła
tę niewiarygodną przestrzeń. W Przysusze poszła na plebanię, gdzie dostała od księdza jego buty,
za co zaproponowała mu, że będzie go uczyła włoskiego i francuskiego. Ksiądz się ucieszył i
Aniela została na plebanii, sumiennie prowadząc z nim co dzień te lekcje. To było we wrześniu i
październiku.
Ciotka Aniela suszyła w piątki przez całe życie na intencję mamy, to była tajemnica, nigdy nikomu
nie powiedziała, o co to chodziło w tej umowie z Bogiem, w każdym razie nie tylko nie jadła, ale i
nie piła co piątek przez większą część swojego życia. Siedziałyśmy na Krowoderskiej w jej miesz-
kaniu, piłyśmy kawę i ona opowiadała mi tę swoją historię: „Byłam tak nieskończenie nieszczę-
śliwa nic o was nie wiedząc, tak bez ustanku zrozpaczona i zbolała, że chodziłam w pola, daleko
od ludzi, i tam wyłam jak pies, modląc się i przeklinając na zmianę. I wiesz, co ci powiem, moje
złoto, do czego ci się przyznam? W piątki nie tylko nie pościłam, nie suszyłam jak zawsze, ale żar-
łam, po prostu żarłam z rozpaczy, z zemsty, z żalu”.
Pomyślałam sobie, najdroższa moja Anielu, twój wspaniały instynkt życia kazał ci wybrać tę for-
mę zemsty za krzywdę i okrutny los zesłany na ciebie. Ale nie powiedziałam tego, a ona, klep-
nąwszy mnie w kolano, powiedziała: „I teraz wyobraź sobie moją sytuację, kiedy ja się dowiaduję,
że wy żyjecie. No powiedz, jak ja wtedy wobec Niego wyglądałam?” I pokazała na niebo. Jej sto-
sunek do Boga był szalenie bezpośredni, po włosku łatwy i bliski, jej rozliczenia z Nim obywały
się doskonale bez pośrednictwa liturgii i księży. Nie chodziła chyba nigdy do spowiedzi, ale jej
modlitwy były na pewno wspaniale proste i gorące i doskonale słyszalne tam w górze. Co dzień
przychodziły nowe wiadomości o ludziach znajomych i bliskich, że zginęli albo że ocaleli, miałam
wiadomości, że Marynia jest z małym Jasiem i panią Halą Skoczylasową w Zakopanem, a Basia
Lisowska z matką w Rawie. Jakimś cudem wygląda na to, że wszystkie ocalałyśmy, Basia Wagne-
równa także znalazła się w Krakowie z rodziną.
W tym miłym i spokojnym Krakowie także ludzie siedzieli, były łapanki i pęczniał obóz w Pła-
szowie.
292
Środowisko teatralne krakowskie, bliskie nam przez Osterwę i ciotkę Anielę, postanowiło uczcić
pamięć Władysława Grabowskiego - o którego śmierci w Powstaniu ktoś przywiózł wiadomość z
Warszawy - uroczystą mszą żałobną u Najświętszej Marii Panny. Ciotka Aniela była na tej mszy.
Po jej zakończeniu, kiedy wszyscy odchodzili od głównego ołtarza, zobaczono, że ktoś leży krzy-
żem pośrodku głównej nawy, a potem wstaje i modli się klęcząc i bijąc się w piersi. Był to sam
Grabowski, który przyjechawszy do Krakowa tego dnia, przeczytał na kościele klepsydrę zawia-
damiającą o mszy za jego duszę i przyszedł na nią oczywiście.
Wszystkich nas zadręczały sprawy wojny, to były przecież już ostatnie spazmy tego ginącego po-
twora, wojna musiała się skończyć, ale Polska ciągle była we władzy Niemców, na tej podległej im
przestrzeni w samym środku Europy, a my w ich przeklętych łapach. Nie przestawałam myśleć o
Mieczysiu przedzierającym się gdzieś tam z Lasów Chojnowskich w Góry Świętokrzyskie, o
strasznej samotności grobów warszawskich, o rękopisach w zawalonym domu, o niewiadomym
losie Konstancina, o tym wszystkim, co się już beznadziejnie nie odwróci. Ta spalona kobieta na
Wspólnej wypływała do mnie na początku zasypiania, trzymała strasznymi pazurami i pytała:
„Pani, czy moje dziecko żyje?” Źle sypiałam, trzymał mnie jeszcze nieustanny kaszel, budziłam
mamę, Elżunię i wszystkich w domu kaszlem i płaczem nie do opanowania.
Musiałyśmy już jechać do tego Jędrzejowa, a potem pewnie gdzieś dalej, do zupełnie obcych lu-
dzi, tyle, że to miało być Kieleckie, jednak kraina ojca, a Mieczyś miał adres państwa Przypkow-
skich i przez nich mógł nas szukać. To jedno było jaśniejsze w tej czarnej przyszłości. Napisały-
śmy, że przyjeżdżamy, i żegnane przez ciotkę Anielę, Elżunię, panią Marylę, Alka Klucznioka i
inne osoby, znów z tym różowym flanelowym węzełkiem wsiadłyśmy, Witwe i Tochter, do po-
ciągu, który przez Tunel i Miechów dowlókł się do Jędrzejowa, a właściwie do jakiejś cukrowni
daleko od miasta, skąd chłopi furmankami wieźli ludzi, chcących się dostać do domów. Ta jazda
zmęczyła mnie nadspodziewanie, było zimno i chłop, ulokowawszy nas na furze wymoszczonej
słomą, przykrył mnie z głową końską derką. Drzemałam jadąc, a kiedy furka stanęła, odrzuciłam
derkę i usiadłam. Zobaczyłam obraz, widok ze snu, z moich wielu jednakowych snów, powtarza-
jących się od dzieciństwa, zawsze dokładnie takich samych. Ten sam rozległy rynek brukowany
kocimi łbami, niskie jednopiętrowe domki czy kamieniczki w kwadrat okalające plac, parkany i
rynsztoki bielone wapnem, parę gołych drzewek na chodnikach. We śnie był jeszcze zawsze po
lewej stronie za kamieniczkami na małym wzniesieniu brzydki, nowy, pseudogotycki, z cegły, nie
pobielony kościółek z blaszaną wieżyczką. Odwróciłam głowę i zobaczyłam go. Wszystko najdo-
kładniej było takie samo, jak w tych kolejnych snach, tak dziwnych zawsze dla mnie i przykrych,
bo była w nich atmosfera niezrozumiałego lęku, nawet strachu, groźby, żalu, bezradności. Nie
znałam na jawie takich prowincjonalnych miasteczek ani dawniej, kiedy się te sny zaczęły, tego
uczucia wiszącego nade mną zła. Teraz nagle to się spełniło, i miejsce, i nastrój. Byłam bezradna,
pełna rozpaczy, żalu, lęku.
Znalazłyśmy kamieniczkę w Rynku pod numerem 9, z apteką na parterze i kopułką obserwato-
rium astronomicznego nad dachem. W długiej sieni mama oparła mnie o ścianę, a sama poszła na
górę przedstawić się państwu Przypkowskim. Znały się już co prawda z panią Zofią od czasu
okropnej sceny u Starzyńskiego po awanturze skrojonej u nas przez Tadeusza przed wojną, ale to
była de l’histoire ancienne, zatarta bezpowrotnie przez te straszne lata późniejsze. Usłyszałam, że
ktoś zbiega z łomotem po schodach, Przypkowski stanął przede mną i zadał mi dziwne, jak na tę
sytuację, pytanie: „A gdzie beret?” Prowadząc mnie po schodach powiedział, że przyjazd nasz
śnił mu się dziesiątki razy, ale ja zawsze miałam w tym śnie na głowie beret. Naprawdę, dużo jak
na jeden dzień wieszczych snów i spełnień. Rodzina przyjęła nas tak czule, matka Tadeusza użali-
293
ła się nad moim wyglądem i mamy losem z matczyną serdecznością. Była malutka, miała jak an-
gora jedno oko niebieskie, a drugie szare, i żelazną ręką trzymała cały dom. Męża, doktora Feliksa,
lekarza i astronoma, dwoje dzieci: Hassę Makomaską i Tadeusza, małą wnuczkę, córkę Hassy,
Ewę, bosą Antosię w kuchni i jamniczkę Penny, spadek po Radziwiłłach z Oxy.
Tym czułym rządzeniem objęła także przygarniętych z Powstania - nas i malarkę Dziunię Umiń-
ską, siostrę skrzypaczki. Doktór był niezwykle podobny do Piłsudskiego, z siwą szczeciną nad
czołem, wielkimi brwiami i upartą brodą. Tadeusz był nie do poznania chudy, spokojny i bardzo
potulny wobec matki. Zostałyśmy umieszczone w małym pokoiku na piętrze, pod obserwatorium
astronomicznym. Był balkonik na południe i zawsze ciepły piec kaflowy. Śliczne meble i dywany
także były, jak Penny, depozytem Radziwiłłów. Pani Przypkowska powiedziała, że nigdzie nas
nie puści, zanim nie przyjdziemy jako tako do siebie. Ten błogosławiony pokoik miał jeszcze tę
nadzwyczajną zaletę, że strome schodki, które do niego prowadziły, zamykały się na dole szafą
umieszczoną na drzwiach, pełną ubrań. Ponieważ dość często wpadali tu Niemcy, szukając ludzi
z Powstania albo wyciągając na kopanie rowów przeciwczołgowych, a my nie miałyśmy żadnych
broniących nas ausweissów, było to dla nas miejsce wymarzone. Mama odpoczywała po raz
pierwszy naprawdę, dużo w dzień leżała, czytała, siedziała w głębokim wygodnym fotelu przy
balkonie i patrzyła przez szyby na dalekie pola za ogrodem, mgliste grupy nagich drzew przy
chłopskich zabudowaniach rozłożonych nisko w głębi pejzażu. Kiedy spadł pierwszy lekki śnie-
żek, te pola stały się pasiaste i jeszcze wyraźniej widać było ich falistość. Polubiła tych dobrych
ludzi i wdzięczna była za opiekę nad nami. Tadeusz siedział w nocy na schodach do naszego po-
koju i słuchał, czy ja nie płaczę albo nie kaszlę, a ciemnym świtem jechał na rowerze do jakiegoś
odległego klasztoru po nie zbierane mleko dla mnie. Byłyśmy obie jakby senne, powolne, to był
dobry, normalny okres. Tylko mama wieczorem, kiedy szłyśmy spać, rozbierała się, kładła koszu-
lę nocną, wsuwała się pod kołdrę, bez końca zachwycając się gładkością prześcieradeł, miękkością
poduszek, sprężystością materaców - potem, po dziesięciu minutach wstawała, ubierała się od
stóp do głów w suknię, pończochy, buty, rozkładała na pościeli kocyk i na nim układała się do
snu. Robiła to po cichu, ale ja słyszałam. Powiedziała mi, że nie może zasnąć inaczej, tylko zawsze
musi być gotowa na wszystko, nie może dać się zaskoczyć czemuś, co nadejdzie niespodziewanie.
To trwało długo, wiele tygodni i było jedynym śladem tych jej okrutnych, nieludzkich przejść
ostatnich czasów. Przed zgaszeniem światła idąc do łóżka klękałam i odczytywałam mamie wi-
szący na ścianie oprawny, śliczny w treści i formie sonet Plantina, ideał pięknego drukarstwa:
propre et belle, Un jardin tapisse d’espaliers odorants, Des fruits, d’excellent vin...
Mama wybuchała wtedy żałosnym głosem: „Nie czytaj mi tego, nie czytaj, nasz dom był taki, a
teraz co?” - ale to były takie żarty, trochę smutne, bo może jednak coś się z naszego domu ostało.
A może nic. Korespondowałyśmy z Krakowem, ale tam nikt nic nie wiedział o okolicach Warsza-
wy ani o niej samej - bolesnym punkcie na mapie Polski, wiszącej w gabinecie doktora. Patrzyłam
na tę mapę, na ten znak, a tam naprawdę nic nie było, serce się ściskało.
Pani doktorowa opiekowała się mną jak własnym dzieckiem, karmiła czym się dało, nigdy nie
byłam głodna, choć bardzo było w domu skąpo. Tadeusz i Zosia, czyli Hassa, starali się mnie roz-
śmieszyć i bawić. Tadeusz spod ziemi zdobył sztalugi i farby, pędzle i kasetę i przygotowywał to
wszystko na czas, kiedy będę mogła malować, choć mnie wydawało się to niemożliwe i bezsen-
sowne. Czekałam właściwie ciągle na znak od Mieczysia, ale nic z tych gór nie nadchodziło.
Powoli, samolubnie zamknięta we własnych wspomnieniach i przeżyciach, pewna, że one są je-
dynie i najgłębiej dramatyczne, zaczynałam się dowiadywać, co i jak inni gdzie indziej, tak jak tu
w Jędrzejowie, działali i przeżywali. Zapytałam raz Tadeusza, w jaki sposób zdobył od niemiec-
294
kich władz ten świetny ausweiss dla Witwe i Tochter. Zaczął się śmiać i powiedział, że zrobienie
tego papieru, sfabrykowanie pieczęci i podpisów zabrało mu dwie godziny zaledwie. W swojej
pracowni i ciemni fotograficznej fabrykował bez ustanku potrzebne dokumenty niemieckie dla
powiatów jędrzejowskiego, miechowskiego, kieleckiego i całych Gór Świętokrzyskich. Miał w
palcach tę genialną łatwość naśladowania pisma, wykrojenia pieczęci czy nadruku, spreparowa-
nia papieru. W jego rękach leżało zaopatrzenie AK w te wszystkie potrzebne dokumenty. Robił
nie tylko to. Ojciec jego, doktór Feliks Przypkowski, był od lat ordynatorem szpitala powiatowe-
go, ogromnego gmaszyska zbudowanego na wzgórzu trochę za miastem. Tam pracował w przy-
chodni czy oddziale rentgena Tadeusz, znający się na rzeczy od przed wojny znakomity fotograf.
Do jego ciemni przywożono chorych z najdalszej okolicy. Tadeusz robił zdjęcia i wywoływał je
sam. Zęby, złamania kości, wszelkie uszkodzenia, a także postrzały. Przywożono do szpitala i
Polaków, i Niemców ze starć, potyczek i bitew toczących się na tych terenach prawie nieustannie.
Przyjeżdżały chłopskie wozy wymoszczone słomą, a na nich obandażowani ranni, których od
razu kierowano do rentgena. Ale ci ranni byli bardzo często zdrowi jak rybki, zrzucani prosto z
Londynu z rozkazami, meldunkami, żołdem. Na innym wozie przywożono z owiązaną głową
dowódcę odcinka, a nawet okręgu, łącznik rozmawiał spokojnie w ciemni z wyznaczoną na spo-
tkanie osobą, a Tadeusz w białym fartuchu pilnował, żeby im nikt nie przeszkadzał. Szyfry telefo-
nicznie rozchodziły się ze szpitala jako prześwietlenia zębów, a najważniejsze rozkazy Tadeusz
wiózł sam do lasów, do dowództw odcinków. Jechał na rowerze, w grubej szarej kurtce uszytej z
koca przez panią Przypkowską, a na rękach miał czarne wełniane rękawiczki. Te rękawiczki były
znakiem dla czujek i wart, aby jadący był przepuszczany bez przeszkód.
Tadeusz zaczął mi się ukazywać teraz w zupełnie innym świetle, w ogóle to był kto inny - nie ten
gruby, wyfraczony, rozpuszczony do niemożliwości, mówiący tylko o herbach i pochodzeniu,
pozwalający sobie na wszystko snob, który każdym słowem irytował i zrażał sobie ludzi. Okazało
się, że pracował tutaj ciężko i niebezpiecznie w konspiracji od początku wojny. Musiał to być
wpływ jego matki, tak jak pod wpływem ojca przestał pić i schudł jak szkielet. Widok jakiejkol-
wiek butelki na stole był dla doktora nieznośny. Co prawda parę razy upiliśmy się zupełnie spiry-
tusem ściągniętym z jego gabinetu lekarskiego. Dziunia Umińska, Hassa, Tadeusz i ja wypijaliśmy
tego dużo za każdym razem, milczeliśmy potem przy stole albo mówiąc, usiłowaliśmy wciągać w
siebie powietrze, żeby tym spirytusem lekarskim nie chuchać. Tadeusz miał głowę najsłabszą i
doktorowa usłyszała raz piosenkę ułożoną przez niego, tak się zaczynającą:
Co za radość, co za śmiech, Zosia nam zdechła, Tadzio nam zdechł.
Doktór Feliks, spokojny i raczej małomówny, kiedy siadaliśmy do stołu, odmawiał krótką modli-
twę, zatykał serwetkę za kołnierzyk koszuli, zacierał ręce i rozpoczynając zalewajkę, odwieczną
zupę biednych wojennych Polaków - opowiadał nam pokrótce, co się tego dnia działo w szpitalu.
Że po starciu pod Pińczowem albo Chmielnikiem przywieziono rannego majora albo innego ofice-
ra niemieckiego, tylu i tylu żołnierzy czy żandarmów. Po obiedzie znów znikał, przyjmował cho-
rych w swoim gabinecie albo czytał w bibliotece. Zawsze po takim opowiadaniu przy stole w
dzień albo kilka potem doktór znów odmawiał modlitwę, zacierał ręce i mówił z westchnieniem:
„Niestety, nie udało nam się uratować pana majora”. Te dwie sceny przy stole powtarzały się z
zastanawiającą regularnością. Wiadomości o zgonie pacjenta oczekiwaliśmy z ufnością za każdym
razem.
Ale w każdej z tych bitew, okrążeń, pacyfikacji, wypadów i natarć mógł być mój Mieczyś, wypy-
tywałam Tadeusza i doktora o nazwiska i pseudonimy przywiezionych rannych Polaków. Wie-
295
działam, że najczęściej używanym nazwiskiem Mieczysia było „Brzozowski”, o to też pytałam
stale z drżeniem serca.
Wychodziłam na coraz dalsze spacery, mogłyśmy już wygodnie chodzić, bo zjawił się u nas pew-
nego dnia miły szewc, powiedział, że jest z lasu i że las dał mu rozkaz zrobienia nam dwu par
wysokich butów. Wziął miary i po paru dniach przyniósł cudownie udane buty, miękkie, lekkie,
zgrabne, tak piękne, jak moje wysokie przedwojenne do konnej jazdy, robione przez szewca o
znanym mi nazwisku Cedro. Ale te były jeszcze wspanialsze - nie dowiedziałam się nigdy, czy to
dzięki państwu Przypkowskim dostałyśmy je, a może, może, tak sobie myślałam, może ten las
dobroczynny tak nam o sobie dał znać? Poznałam już Jędrzejów, wyloty ulic z rynku, jedną na
szosę wodzisławską, drugą w stronę Chęcin i dwie inne jeszcze, drogę do stacji obok jedynego
hotelu, gdzie były największe pluskwy w Polsce, jak mówił doktór. Dochodziłam już do opactwa
Cystersów, gdzie był grób Kadłubka ze starego szkolnego dowcipu, zagadki nareszcie rozwiąza-
nej.
Dni są coraz krótsze i ciemniejsze, wieczorami gram z Tadeuszem w domino albo z Hassą w kar-
ty. Mama siedzi na górze pod lampą w miękkim fotelu i czyta, czyta, czyta, ma tu moc książek i
chyba jest teraz dopiero odprężona, bardziej wypoczęta, ma tyle obecności ludzi, ile chce, i tyle
samotności, ile jej potrzeba.
Troszkę także utyła.
Tadeusz zaczyna przymuszać mnie do malowania. Rozstawia jakieś polowe sztalugi, to nie do
wiary, skąd w Jędrzejowie znalazł farby olejne Talensa i dobre pędzle. Obija blejtramy i gruntuje
płótna, wszystko umie zrobić. Wreszcie sprowadza mi miejscowego rzeźnika, żebym za duże pie-
niądze namalowała jego portret. Muszę najpierw zobaczyć, czy jeszcze potrafię coś zrobić, więc na
małym płócienku maluję swój autoportret, samą właściwie głowę, w tej różowej flanelce, która
była workiem, a teraz, rozpruta, jest ciepłą chustką na głowę. Mimo różowości smutek leje się z
tego portretu, jakiś wyraz żałoby, taki sam, jak na fotografii z Milanówka. Maluję potem grubego
rzeźnika, duży portret, który się, o dziwo, modelowi podoba. Jest z tego zysk dla nas i dla kuchni
domowej. Mama może teraz od czasu do czasu przynieść coś naszym opiekunom, kwiatek albo
coś słodkiego. Mama zawsze w takich drobnych sprawach, jak prezenciki, kwiaty, purbuary była
bardzo rozrzutna. Na początku wojny powiedziała do mnie ze smutkiem: „Teraz już na pewno
skończyło się kupowanie kwiatów dla domu albo dla ludzi, a i napiwków nie będę mogła już da-
wać”. Moje przyjaciółki mówiły, że w kawiarni napiwki mamy wyższe były zawsze od należności.
Teraz miała trochę swoich pieniędzy, ale znów trudno je było wydać w Jędrzejowie.
Kiedyś rano wyszłam sama na rynek i obchodząc go wkoło, stanęłam przed wystawą, a raczej
brudną szybą sklepiku, malutkiego i na pewno dawniej żydowskiego, pełnego niepotrzebnych i
zakurzonych rzeczy. Patrzyłam na to, co tam za szybą leżało w nieładzie i opuszczeniu. Między
tymi przedmiotami zobaczyłam pomadkę do ust, ebonitową zieloną oprawkę. Coś we mnie pod-
niosło głowę i poruszyło się, od dawna zapomnianego. Weszłam, kupiłam sobie tę małą szminkę i
przyniosłam do domu jak skarb. Prędko, troszeczkę, pomalowałam sobie usta i lekko dotknęłam
policzków. Kiedy zeszłam na obiad, pani doktorowa, spojrzawszy na mnie przelotnie, klasnęła
nagle w dłonie i objęła mnie nieomal ze łzami: „Moje dziecko najmilsze, czy ja się mogłam spo-
dziewać, że ona nam się tu tak jednak poprawi! Przy takim głodzie, a popatrzcie na nią wszyscy,
jaką ma cerę, jak przyszła do siebie, przyjechała tak bladziutka, a teraz po prostu odmieniona, nie
wiadomo kiedy!” Cerę miałam naprawdę dobrą po odrze, bo cała skóra ze mnie zlazła i miałam
zupełnie nową, ale zawstydziłam się okropnie, radość pani Przypkowskiej była tak wzruszająca,
296
moje oszustwo było nie do ujawnienia. Powiedziałam wszystko mamie. „Trudno, maluj się teraz
dalej, nie ma rady” - powiedziała.
Któregoś dnia wcześnie rano przyszedł Mieczyś. Siedzieliśmy przez godzinę w pokoiku na górce i
trzymaliśmy się za ręce, nie mogliśmy mówić z radości i z tą zadrą równocześnie, że zaraz musi-
my się rozstać, znów na nie wiadomo jak długo. Ja mogę tylko czekać, a on zupełnie nie zależny
od siebie. Jechał zaraz do Kielc, a potem znów w góry. Powiedział, że znów będzie, ale kiedy? I
czy mu się nic nie stanie? Jakiż to los, że albo czekanie w nieustannym niepokoju, albo się żegnam
z nim i nigdy nie możemy sobie powiedzieć - do jutra.
Po jego wizycie, a może także po tej nagłej poprawie mojego wyglądu, w Tadeusza wstąpił dawny
diabeł. Skończyła się braterska dobroć i opieka nade mną, dobroć zmieniła się w natręctwo, a
opieka w podejrzliwość i szpiegowanie każdego mojego kroku. Wstyd powiedzieć, jakie niepraw-
dopodobne oskarżenia spadały na mnie codziennie, jego złość i zazdrość były naprawdę niewy-
tłumaczalne. Czytał moje listy, zanim ja je dostałam do rąk, wyrywał mi koperty, kiedy chciałam
je wrzucić do skrzynki, wyskakując na mnie jak spod ziemi. Udawał, że wyjeżdża na cały dzień, a
po paru godzinach wpadał do domu i pędził oglądać moje buty, czy nie ma na nich błota, które
bym przyniosła z moich tajemnych schadzek w okolicznych polach. Moim kochankiem mógł być
każdy chłopina napotkany na spacerze na szosie wodzisławskiej. Niektóre awantury kończyły się
moim płaczem. Wiązałam swoje rzeczy w niezastąpioną różową flanelkę i wychodziłam z domu,
gdzie oczy poniosą, zostawiając państwu Przypkowskim mamę, zamkniętą na górce. Nigdy nie
odeszłam daleko, bo doganiała mnie Hassa, zapewniając, że pani doktorowa już wyklęła Tadeu-
sza, bo ja, a nie on, jestem jej prawdziwym skrzywdzonym przez tego łotra dzieckiem. Atmosfera
w domu zrobiła się nieznośna. Kiedy Tadeusz w nocy płakał i bardzo głośno tłukł głową o ścianę,
jego ojciec mnie oskarżał o te hałasy. Raz nawet, powiedziała Hassa, nazwał mnie „gangryną”.
Wszyscy w domu, łącznie z Antosią w kuchni, zapewniali mnie, że Tadeusz nigdy się nie dowie,
gdyby pod jego nieobecność zjawił się nagle Mieczyś. Byłoby to wszystko bardzo zabawne, gdyby
nie mama, która zamykała się na górce i marzyła o przeniesieniu się gdzieś indziej, w mniej ro-
mansowe miejsce. Ale nikt nie chciał o tym słyszeć w całym domu, była już zima, nie miałyśmy
ubrań dość ciepłych i pani doktorowa pokochała nas naprawdę.
Zresztą Tadeusz, kiedy nie napadały go te zazdrości, potrafił być dobry i dbały. Kiedyś zapytane z
Hassą, na co miałybyśmy ochotę w tej chwili, odpowiedziałyśmy, że może podać nam Remy Mar-
tin i solone migdałki. Nie minęła godzina, a zobaczyłyśmy to wymyślone przez nas, wyciągnięte z
przeszłości bezsensowne marzenie, podane przez uszczęśliwionego Tadeusza. Skąd wziął migda-
ły i upiekł je w soli - nie wiem. A koniak zwędził niemieckiemu oficerowi z zarekwirowanego
przez niego pokoju w dalszej części domu. Namalowałam i portret Tadeusza, chudego, w tej wo-
jennej kurtce z koca i czarnych wełnianych konspiracyjnych rękawiczkach. Ale między rękawicz-
ką a rękawem kurtki wypuściłam mu oślepiająco biały mankiet frakowej koszuli jako znak prze-
szłości, a może i przyszłości.
Wiadomości z frontów szły tu do nas wolno, a i ruchy wojsk dla nas odbywały się przeraźliwie
ospale. Trzeba nam było przecież wracać jak najprędzej do Warszawy, każdy deszcz czy śnieżyca
padały mi przez gruzy prosto w rękopisy, nieustannie myślałam o tym, jak je będę odkopywać i w
jakim stanie je znajdę. Jeszcze tylko Niemcy musiały być pobite. Tymczasem front rosyjski jednak
ruszył i zbliżał się z każdym dniem. Walki toczyły się po drugiej stronie Wisły. Boże Narodzenie
smutne, dość głodne, pełne niepokoju, przeszło bez zwykłych wzruszeń, chociaż była choinka i
opłatek, i przyjazne twarze, i dach nad głową. Bardzo chciałyśmy przenieść się do Kielc, mama
297
pisała jakieś listy i w końcu miałyśmy zapewnione locum u jakichś państwa w centrum Kielc.
Trzeba było tylko przeczekać wielkie mrozy i śniegi.
13 stycznia zbudził nas wielki, nieustanny głos artylerii.
Jędrzejów został raz i drugi ostrzelany w sposób, który dla mieszkańców był końcem świata. Ta-
deusz zniósł do piwnicy drzewo genealogiczne i wszystkie zegary słoneczne, a na nie wrzucił całą
rodzinę i nas, mimo naszych protestów. Został trafiony garaż w końcu ogrodu, kilka bliższych i
dalszych wybuchów wstrząsnęło domami okolicznymi - potem zrobiło się cicho. Okropnie nie-
wygodnie było siedzieć w tej piwnicy, więc wydostałyśmy się stamtąd mimo protestów. Poszłam
na nasze pięterko i wyjrzałam oknem. Był szary dzień bez słońca i niskie chmury nad nieskończo-
nymi polami były o wiele ciemniejsze od śnieżnej ziemi. W niewielkiej odległości od domu sadził
przed siebie wielkimi skokami prosto w te puste pola oficer niemiecki w siodłatej czapie, obiema
rękami unosząc wysoko poły długiego zielonego płaszcza. Zapadał głęboko w śnieg przy każdym
kroku i zostawiał za sobą nieforemny ślad. Stałam i patrzyłam, jak malał w pustej odległości ten
przyszły trup, ostatni Niemiec na tej ziemi. Dożyłam tego. Wróciłam do wzburzonych mieszkań-
ców domu, mama tylko lekceważąco odnosi się do tego minioblężenia.
Zdumiewające uczucie - nie ma Niemców. Ta cała sześcioletnia przeszłość nagle się skurczyła,
zmalała, teraz jest uczucie oszołomienia, zdumienia, że to tak prędko się stało, dziś rano jeszcze
było jak przedtem, wiedzieliśmy oczywiście zawsze, że ten dzień nadejdzie, ale on nam spadł na
głowę chyba naprawdę niespodziewanie pomimo stałych wiadomości o zbliżającym się froncie,
pomimo map najeżonych szpileczkami, nazw coraz bliższych miejscowości i nawet mimo coraz
wyraźniejszego grzmotu artylerii. Właściwie wszystko, co było dawniej, odeszło gdzieś, a przy-
szłość odsunęła się wobec tej jedynej dzisiejszej myśli, że Niemcy uciekli.
Obstrzał ucichł, ludzie zaczynali wychodzić ze swoich schowków, piwniczek i rowów pokopa-
nych w głębi ogrodów. Oglądają te nieliczne szkody, coraz więcej osób na chodnikach przed do-
mami, Tadeusz wynosi już z piwnicy swoje zegary i wielki rulon z drzewem genealogicznym
wymalowanym na ogromnej płachcie. Stoimy przed bramą, tłum już gęsty dookoła, wszyscy się
uśmiechają, rozmawiają, cieszą - jeden tylko temat - nie ma Niemców, skończyło się, wylecieli z
miasteczka jak z procy, z urzędów, garnizonu, biur, z mieszkań i koszar. To jest właśnie ta pokry-
wa, fizycznie obecna nad głową przez tyle lat, która się teraz odsuwa.
Stoimy tak, nikomu nie chce się iść do domu, kiedy z czterech rogów rynku słyszymy wzmacnia-
jący się głos, chrobot czy zgrzyt, który się łączy i wypełnia ten wielki płaski plac. Patrzymy, krę-
cimy szyjami, bo to idzie zewsząd równocześnie.
Puste cztery rogi rynku, wyloty czterech ulic wypełniają się nagle burożółtą masą, która wlewa się
stamtąd i napełnia rynek gęstym tłumem ludzi i czołgów. Żołnierze - mali, żółci, z płaskimi twa-
rzami - idą i jadą na czołgach, a nawet wiszą na lufach dział. W czapkach z opadniętymi nauszni-
kami, w pikowanych fufajkach, portkach i walonkach, cali zaszyci w te ubrania koloru gliny, pę-
kaci przez to pikowanie. Trochę małych grzywiastych koników, żadnych wozów, kuchni ani
podwodów. Tylko czołgi zakurzone i oblepione tym drobnym tłumem jednakowego koloru. To
nie robi wrażenia marszu, tylko płynięcia ściśle wypełniającego przestrzeń. Stoimy obok siebie bez
ruchu, odwracam głowę, widzę, że o parę kroków ode mnie w tłumie Tadeusz patrzy na mnie i
wiem, co myśli. Ta masa przepływa wzdłuż chodników, a my stoimy i przyglądamy się im. Są
naprawdę wszyscy zupełnie jednakowi. W domu po powrocie jest niejaki niepokój, nie znamy
tych przybyszów, żeby wiedzieć - gwałcą czy nie gwałcą, czy mamy chować gdzieś córeczkę Has-
sy - Ewę, czy same także schodzić im z drogi. Noc także jest niespokojna, bo paliło się kilka do-
298
mów w rynku, ale jak się okazało rano, nie były to umyślne podpalenia. Nowi żołnierze wchodzili
do mieszkań w poszukiwaniu Niemców z pochodniami zrobionymi z czegokolwiek, bo elektrow-
nia przestała działać. Rzucali te pochodnie potem byle gdzie, a ludzie siedzący w piwnicach bali
się wychodzić gasić. Szukali Niemców w mniemaniu, że już weszli do Rzeszy, wiemy to stąd, że
wielu żołnierzy idąc w tej zbitej masie, wołało do nas, stojących na chodnikach: „Berlin? Eto Ber-
lin?” Po chwili niemego zdumienia, że ktoś mógł rynek w Jędrzejowie wziąć za Berlin, odkrzyki-
waliśmy gorliwie, że nie, że Berlin jest dalej, dalej, machaliśmy w zachodnią stronę rękami, bo
lepiej, żeby nas nie brali za niemieckich faszystów, mogłoby to nam zaszkodzić. Jedne grupy tego
wojska mijały Jędrzejów i szły dalej, inne zostawały na rynku i ulicach, odpoczywając na ziemi,
ale co jedli? Nie było przy nich widać żadnego zaopatrzenia, kuchni, podwodów. Niektórzy
wchodzili do mieszkań i prosili o kipiatok. Były to istotnie jakieś czukcze czy kamczadały, małe i
żółte. Rozglądali się po kuchni, przedpokoju, kiedy weszli do salonu zajmowanego do niedawna
przez Niemca oficera - wpadali w zdumienie i zachwyt przed wielkim lustrem wiszącym nad
kominkiem. Zaglądali w nie z boku, wyciągali ostrożnie rękę i kiedy odbicie ukazywało się zza
ramy, wybuchali szalonym dziecinnym śmiechem, robili to jeden przez drugiego, wołali następ-
nych. To samo było z parasolami w przedpokoju, otwierali je i zamykali, podskakiwali z nimi wy-
soko, widzieli widać spadochroniarzy. Było ich coraz więcej, bo z zachodu zaczęły napływać
transporty rannych, jesteśmy bezpośrednim zapleczem frontu.
Nasz pomysł wyjazdu do Kielc upadł, ktoś przywiózł wiadomość, że dom, w którym miałyśmy
zamieszkać, został zwalony jakąś okazjonalną bombą. To, że jesteśmy bombociągami, działa wi-
dać nadal nawet na odległość, ciekawe (jeśli przeżyjemy), jak to będzie wyglądało po wojnie? Za-
powiedziano mi, że na wszystkie pytania mam odpowiadać jedno: „Ja chudożnica”, bo oni arty-
stów szanują. Widać ja i doktór Feliks trafiamy zawsze wyjątkowo, bo ile razy udało mi się po-
wiedzieć swoje, mały żółty żołnierz odpowiadał mi nieodmiennie i naprawdę każdy: „Ja toże
chudożnik”, a doktór, kiedy mówił im: „Ja wracz”, zawsze dowiadywał się, że tamten jest „toże
wracz”. Raz zaciekawiony zapytał: „A jaka u was specjalność?”, a Rusek po chwilowym namyśle
odpowiedział: „Medicinskaja”. Niczego nam nie zabierają, martwią się tylko, że nie ma u nas pate-
fończyka. Trzeba powiedzieć, że wieczorem na rynku siedząc na chodnikach śpiewają bardzo me-
lodyjnie. Wchodzą i wychodzą od nas bez przerwy, można powiedzieć, że nas zwiedzają.
Jeden z nich wszedłszy do biblioteki ucieszył się, że przyszedł do czytelni i uściskał doktora. Kie-
dy doktór powiedział, że to jego własna biblioteka, Rusek rozgniewał się bardzo za to kłamstwo i
powiedział, że gdyby doktór prowadził czytelnię w Związku Radzieckim, toby może już miał i
rower, a on tu roweru nie widzi. Mamie oczywiście zaczęli się zaraz zwierzać, jeden z oficerów
rozpiął nawet koszulę i pokazał jej medalik, który mu jego babcia dała na wojnę. Przywieźli do
naszego domu rannego majora, miał odstrzeloną szczękę. Był chyba Gruzinem, w zamaskowanej
bandażami twarzy świeciły mu cudowne, mokre oczy z czarnej emalii. Wprowadził się z nim ra-
zem cały oddział podległych mu żołnierek, prawie wszystkie w ciąży. Był z nimi kucharz, gotują-
cy dla nich w naszej kuchni przedziwne rzeczy w zależności od tego, jaka amerykańska paka pu-
szek wpadła mu w ręce. Najczęściej były to konserwy śledziowe albo bardzo gęsta czarna czeko-
lada. Raz weszłam do kuchni do mamy, która coś tam robiła. Mama powiedziała nie odwracając
się: „Va dans ca chambre et ferme-toi … clef”. Zdziwiłam się, ale mama zmarszczyła brwi i ru-
chem głowy kazała mi wyjść. Okazało się, że chwilę przedtem kucharz zapytał, gdzie śpi ta młoda
w aczkach, bo on dziś będzie z nią spał. Po moim wyjściu mama powiedziała tylko twardo: „Eto
maja docz”. Kucharz gruchnął na kolana i całując mamę po rękach przysięgał, że to był tylko żart -
szutka, że nigdy, nigdy nie miał takiego zamiaru.
299
Zaraz zaczęło się mówić o zmianie pieniędzy, każdy miał ochotę pozbyć się młynarek okupacyj-
nych jak najszybciej, ale nie było nic do kupienia, miałam nawet trochę pieniędzy za portret rzeź-
nika, ale nikt nie chciał już ich brać. Któregoś dnia zdarzyła się rzecz nadzwyczajna. Przyszedł do
doktora chłop z babą z głębi Gór Świętokrzyskich, z bardzo odległej wsi. Przyszli oboje prosić
doktora o radę, czy mają trzymać pieniądze, czy je na co zamienić, bo coś słyszeli tam u siebie.
Kiedy wymotali z woreczków i gałganów porządnie poukładane banknoty, okazało się, że to są
pieniądze przedwojenne. Patrzyli na doktora i Tadeusza baranimi oczami, kiedy obaj tłumaczyli
im, że to są pieniądze dawno nieważne, że mogą zamienić, jak przyjdzie pora, pieniądze okupa-
cyjne, wojenne. Wojna? Nic o wojnie nie słyszeli, te pieniądze są dobre, chodziły tam u nich przez
wszystkie ostatnie lata. Pytałam ich sama na wszystkie możliwe sposoby, naprawdę nie wiedzieli
nic o Niemcach, o wojnie, o niczym, co się przez ten kraj przewalało przez sześć lat. Może lepiej
być ciemnym dzikim chłopem z głębi puszczy. Odeszli bez porady, kręcąc głowami.
Przyszła także do doktora cała rodzina Żydów Śledzików, przechowana przez piekarza w zamu-
rowanym piecu piekarskim. Ci spędzili wojnę pod ziemią, z wąskim otworem pozostawionym tuż
nad chodnikiem. Przez tę szparę wpływało powietrze i piekarz podawał im jedzenie. Piekarnia
była na peryferiach Jędrzejowa, widywali czasem przez ten otwór ludzkie nogi. Dziadka, kiedy
umarł, pochowali pod sobą. Wszyscy mieli gruźlicę i niepodobni byli do ludzi, jak wycięci z zielo-
nego papieru. Doktór leczył ich jak mógł, a doktorowa Przypkowska przechowała im rzeczy, któ-
re złożyli u niej, kiedy zamykało się getto w Jędrzejowie i oni szli do tego piekarza, do pieca na
tyle lat. Dość prędko po ich uratowaniu ktoś napadł na nich i podobno jednego z tej rodziny Śle-
dzików zabił. Ta wiadomość była nieprawdopodobna, zbyt okrutna i ohydna, żeby mogła być
prawdziwa, ale istotnie wszyscy oni gdzieś zaraz znikli.
Ukazały się pierwsze polskie plakaty, duże i bardzo kolorowe. Przedstawiały „prostego włościa-
nina”, jak mówiła ciotka Aniela o chłopach. Ten chłop z plakatu był wąsaty, ogorzały, w rozpiętej
koszuli, w słomianym kapeluszu i wysokich buciorach. W spracowanych dłoniach trzymał miotłę,
a dookoła niego na ziemi leżały pogniecione papiery i odpadki. Na każdym kawałku były inne
litery: NSDAP, SS, AK, NSZ, SA. Wielkimi literami napisane było u góry: „Chłop wymiecie z Pol-
ski śmiecie”. A na dole jakby tego chłopa podpis: „Jan Kos”. Pomijając nasze uczucia, podpis nie
był najszczęśliwiej wybrany, bo „Kos” był pseudonimem dowódcy AK wszystkich kieleckich
okręgów.
Któregoś dnia Tadeusz wpadł do domu z nieprzytomnym jak na nasze stosunki okrzykiem: „Pół
litra wódki, dajcie mi pół litra wódki”. Okazało się jednak, że chciał dobrze, bo na rynku stała cię-
żarówka wojskowa, a na niej sympatyczny żołnierz trzymał, potrząsając nimi dla zachęty, dwa
futra, cudowne, miękkie jak jedwab czarne brajtszwance i błam z szarych kotów dachowców. Oba
futra za tę właśnie cenę. Widziałam tę scenę z okna, to czarne, cudne paletko miało być dla mnie,
ale w abstynenckim domu nie znalazła się ani kropla wódki i samochód zaraz odjechał. Innym
razem ktoś opowiadał, że z takiej ciężarówki dostał sześć mikroskopów, bo przelotny właściciel
zaproponował ich sprzedaż jako przedmiotów ze złota. Przytomny nabywca powiedział biedne-
mu żołnierzowi, że jeśli istotnie są ze złota, to muszą mieć próbę. Długo razem na każdym tej pró-
by szukali, ale nie znaleźli.
Żołnierz się spieszył, machnął ręką i dał mu mikroskopy w
prezencie. Poszły zaraz do szpitala powiatowego.
Dziwne jest teraz nasze życie. Śpimy spokojniej, nie boimy się nocnych najść i ulicznych łapanek,
front oddala się na zachód, nikt nie bombarduje, równocześnie z każdym dniem silniej szarpie nas
300
potrzeba, mus powrotu do Warszawy, każda godzina jest zmarnowana, bo nie jest drogą w tamtą
stronę, a przynajmniej przygotowaniem do tej drogi. Warszawa już jest wolna od Niemców, ręko-
pisy leżą tam pod gruzami i śniegiem, każdy dzień, każdy mróz czy śnieg uszkadzać je może bar-
dziej. Zaczyna się znów jakaś nowa udręka, bezustanny niepokój, czekanie, dręczący nieruchomy
pośpiech. A musi być nieruchomy, bo pociągi jeszcze nie chodzą, mrozy wielkie, ubrań nie mamy,
a w domu czuję niemy opór przeciw tej mojej konieczności wyjazdu. Ciągle chodzę do biblioteki
doktora, patrzę na mapę, na ten punkt, na napis Warszawa, jakbym patrzyła na fotografię osoby,
do której tęsknię.
Przyszedł Mieczyś znów, kiedy Tadeusz usiłował przedostać się do Krakowa przez wysadzony
przez Niemców tunel pod Miechowem. Cały dzień razem. On oczywiście, jak i mama, nie pozwa-
la mi nawet myśleć o powrocie teraz, da mi znać kiedy - sam wraca w góry. Ale co to w końcu
znaczy - że przeżyliśmy tę wojnę? My obie z mamą i on - przeżyliśmy ją? Żeby jeszcze mieć wia-
domość o domu. Jeśli Mieczyś nie przyjdzie już tutaj, to znajdzie mnie w Warszawie, taka jest
umowa.
Spotkaliśmy przypadkiem na rynku zupełnie zagubione dwie panie Potockie, Brydzińską i jej cór-
kę Natalię. Jak to miło zrewanżować się za okazaną kiedyś pomoc jej męża w sprawie wydobycia
naszej znajomej z więzienia. Najedzone, wyspane, wypoczęte, uspokojone, że nikt ich nie będzie
mordował i gwałcił za to hrabiostwo - wyekspediowane zostały ciężarówką wojskową do Krako-
wa. Tadeusz zaopatrzył się już w półlitrowe flaszki wódki, która jest teraz ceną wszystkiego, także
transportu. Mama też ma swoje pół litra, martwię się i boję, bo ma zamiar, zdaje się, skoczyć do
Krakowa do ciotki Anieli „i w ogóle”. Już to cygańskie pochodzenie po Odyńcach pędzi ją w dro-
gę, nawet w odwrotną stronę niż mnie.
Czeka mnie bardzo ciężka sprawa. Od Brydzińskiej dowiedziałam się, że pani Padlewska żyje i
jest w Złotym Potoku u Potockich. Muszę teraz napisać do niej list, najstraszniejszy list w życiu, o
śmierci Romana. Czy można czekać, żeby jej to ktoś inny napisał czy powiedział, czy to jest mój
obowiązek, czy też mogę się od niego uchylić? Czy muszę być tym ptakiem nieszczęścia, który tę
ostatnią najstraszniejszą wiadomość wykracze? Co jest gorsze, czy jej nieustanne czekanie, zabija-
na upływającym czasem nadzieja, czy mój list? Nikt mi nie może poradzić, nawet mama. Układam
ten list w nocy, próbuję pisać w dzień, każde słowo jest złe, każde ją zabije, dobije po tamtych
śmierciach męża i Jerzego, wszyscy jej bliscy, ukochani zmieceni okrutnie, nie mogę o niej myśleć
bez rozpaczy w sercu. List napisałam.
W połowie lutego nieoczekiwana wizyta. Na cały dzień zatrzymują się u nas w przejeździe z Kra-
kowa do Podkowy Leśnej dwaj profesorowie - Lorentz i Zachwatowicz. Opowiadają o spaleniu
Warszawy dom po domu, już po naszym, ludności, wyjściu z miasta, o strasznych, nie objętych
myślą stratach, ale równocześnie pełni są siły gotowej do wielkich prac, które już rozpoczęli zresz-
tą, ratują od śmierci to prawie zabite miasto. Byli kilka godzin, a lżej teraz jakby oddychać, dali
nam zastrzyk nadziei. Profesor Lorentz także każe odczekać jeszcze trochę z jazdą do Warszawy,
nie można by nawet teraz kopać, bo gruzy zmarznięte, ale obiecuje pomóc przy rękopisach, jak
tylko przyjedziemy. Jakaż to ulga i radość, kiedy pomyślę, że odnalezienie rękopisów realnieje
jakoś, że jest nadzieja pomocy i podzielenia z kimś tak świetnym, jak profesor Lorentz, tego cięża-
ru i odpowiedzialności. Nie mogłam dotąd wyobrazić sobie nawet, w jaki sposób rozpocząć to
kopanie. Ale jak, mój Boże, stąd się wydostać, od tego przecież trzeba zacząć. Jakoś najmniej my-
ślę o tym, gdzie będziemy tam spać i co jeść.
Mama była jednak w Krakowie, chociaż droga ciężka, dojeżdżało się pociągiem do zawalonego,
wysadzonego w powietrze tunelu koło Miechowa, trzeba było przejść górą i wsiąść w drugi po-
301
ciąg, który czekał na dole. W Krakowie była Marysia Skoczylasówna, szukająca swojego męża
Stefana Leszczyńskiego, który od tamtej chwili na Krzywym Kole nie dał znaku życia. Była Basia
Lisowska z matką, Danusia Dzieżgowska, już wspaniale urządzona w poniemieckim mieszkaniu i
meblach, łącznie z fortepianem, Elżunia i jej Alek. Jakoś ocalałyśmy jak dotąd, ale zawsze można
utonąć przy brzegu. Jeszcze miesiąc, jeszcze parę tygodni i pojedziemy do Krakowa, a stamtąd
jakoś do Warszawy. Tadeusz Przypkowski chce jechać z nami, pilnować nas w drodze i pomagać
przy rękopisach. Od jego ojca dostaję tę „Puszczę jodłową” przepisaną przez Tadeusza pismem z
„Kazań świętokrzyskich”, którą odesłałyśmy do Starzyńskiego z innymi rzeczami. Starzyński
przekazał ją do rodziców Tadeusza, a teraz mogę to sobie zabrać. Nasz różowy flanelowy węzełek
nie zgrubiał specjalnie przez miesiące zimowe, mamy tylko te świetne akowskie buty z lasu, tro-
chę farb, parę pędzli i przepiękną „Puszczę jodłową”.
Zbliża się wiosna, a z nią niepokój coraz silniejszy. Mama znów wyrusza w podróż, tym razem do
Katowic, dostajemy list od pani Zielińskiej, matki Wandy Wieszczyckiej. Zaprasza nas „do siebie”,
dostali wspaniały poniemiecki dom w samych Katowicach, chociaż front nie odsunął się jeszcze
daleko, ale oni już tam siedzą, pan Zieliński jest specem od żelaza, stali, hut i złomu. Nie wiem,
czy to prawda, ale opowiadano nam, że po tamtej wojnie jako zupełnie młody człowiek pan Zie-
liński wydzierżawił od okolicznych farmerów całe pole bitwy pod Verdun z olbrzymią masą żela-
za i szmelcu, która te pola zalegała. I to był początek jego pieniędzy i kariery. Przedtem był w Ro-
sji i w Krzywym Rogu, także pracował już jako inżynier od żelaza i stali i tam urodziła się Wanda.
Kiedy rozmawiałyśmy, jak będziemy się nazywały, kiedy będziemy kanonizowane, ja jednak wy-
padałam o wiele szykowniej - Santa Monica da Firenze - niż ona - Santa Wanda da Krzywy Róg.
Mama wróciła z tej podróży zadowolona i ożywiona. Katowice prawie nie były zburzone, dom
państwa Zielińskich pełen dywanów, sreber i wszelkiego dobra - w wannach stała woda i leżały
porzucone ręczniki, na wieszakach wisiały siodłate wojskowe czapki SA, a na ziemi leżały opaski
ze swastyką - tak szybko mieszkańcy opuszczali ten dom. Rybnik, Chorzów czy Zabrze były cią-
gle bombardowane, front był jeszcze bardzo blisko. Mama była u fryzjera, dopiero co otwartego,
kiedy rozpoczął się nalot niemiecki na Katowice. U tego fryzjera pełno było żołnierzy rosyjskich,
którzy robili sobie wieczną ondulację pod aparatami. Musieli z niepełną ondulacją zbiegać do
piwnicy z wałkami na głowach. Zazdrościłam jej tego widoku, a ona nawet chyba nie bała się tak
tym razem bomb i nalotu. Przyjechała w kapelusie, który dostała od pani Zielińskiej, a ja miałam
obiecane sztalugi i kasetę, bo w tym domu mieszkali jacyś niemieccy artyści - malarska pracownia
i salon muzyczny z dwoma bechsteinami i cudowną biblioteką nut świadczyły o tym; razem z
opaskami SS i SA, ciekawe połączenie.
Trzeba było nareszcie zbierać się do drogi. Mama już miała trening: do Krakowa jechała koleją, do
Katowic ciężarówką. Ja nie ruszałam się dotychczas z Jędrzejowa, wydawało mi się, że jeśli wyja-
dę na parę dni, to właśnie wtedy przyjdzie Mieczyś. Ale on wiedział, że jeśli nie będzie nas obu w
Jędrzejowie, to może nas szukać tylko w Warszawie. Więc wreszcie pożegnanie z tymi przezac-
nymi, dobrymi, czułymi ludźmi. Wyjechaliśmy, znów przez zawalony tunel - mama, Tadeusz
Przypkowski i ja - do Krakowa. Mama zamieszkała u ciotki Anieli, a ja u Basi Lisowskiej i jej ko-
chanej mamy. Moja mama i ciotka Aniela nazywały panią Bardzką różowym puszkiem, taka była
jasna i delikatna.
Kraków był mały i zabłocony, ale uratowany od zniszczenia. Podobno we wszystkich jego piękno-
ściach, w Wawelu, Sukiennicach, w Barbakanie podrążone były w piwnicach i podziemiach dziu-
ry do założenia ładunków wybuchowych. Te dziury powinny zostać na wieczną hańbę Niemców,
z dokładnym opisem, do czego miały służyć.
302
Spotkałam Marysię Skoczylasównę. Nadal nic nie wiadomo o Stefanie, ona chce zostawić panią
Halę z małym Jasiem w Zakopanem, a sama ma zamiar dostać się do Warszawy, więc pewnie
pojedziemy razem, tylko tymczasem nie wiadomo jak, bo cywilne pociągi jeszcze nie chodzą. Ale
Przypkowski kręci się i stara, i obiecuje, że coś się wykroi, i to niedługo.
Mama spotkała kogoś, kto był w Konstancinie. Rozmawiała z nim, nie śmiejąc zapytać o nasz
dom, kiedy nagle powiedział, że w całym Konstancinie nie było żadnych strat ani bomb, poza
zwaleniem jakiejś niemieckiej garbarni nad rzeczką Jeziorką czy też zakładu szyjącego futra, poza
tym wszystko stoi. Niemcy tylko powycinali dużo drzew po ogrodach, jak budowali bunkry i ro-
wy przeciwczołgowe przed nadejściem bolszewików. To jest cudowna, najlepsza wiadomość, jaką
mogłyśmy dostać, jakby ktoś uważany przez nas za zmarłego zmartwychwstał. Teraz pęd do
Warszawy jest już tak silny, że każdy dzień w Krakowie jest udręką. Już jest kwiecień, już można
zacząć szukać rękopisów, a jeszcze w dodatku może się rozwijają listeczki na jaśminie wzdłuż
płotu? Jak to będzie, jak ja tam wejdę - już prawie rok, przez ten rok mogli Niemcy dużo znisz-
czyć, drzew wyciąć, ale to wszystko nic, skoro dom stoi, mój różowy dach z karpiówki, moje ścia-
ny, dotąd tak mnie udręczała wyobraźnia, złe sny o kupie rumowisk, belek i sterczących komi-
nów. Mamy się gdzie podziać, następna zima nie straszy nas już. W testamencie ojca napisane jest,
że nie wolno się nigdy tego domu pozbyć - „żeby moja córeczka miała schronienie na świecie”.
Teraz mogę mamie deklamować bez ściśnięcia serca: „Avoir une maison commode, propre et bel-
le”. W jakim by był stanie zniszczenia, doprowadzę go - i dom, i ogród - do dawnego stanu ślicz-
ności.
Jeszcze kilka dni spędzonych w najwyższej niecierpliwości. Wreszcie przylatuje Przypkowski z
cudowną wiadomością: jutro idzie pociąg do Warszawy, w którym są dla nas miejsca. Mamy być
na dworcu w południe, resztą on się zajmie. Już od rana, gotowe i zdenerwowane, pakujemy ja-
kieś pudełka i ten różowy węzełek, z którym już pewnie do końca życia będziemy jeździły. Jest z
nami Marysia, żegnamy się z ciotką Anielą, Basią, Tilą Osterwiną i Osterwą, z Elżunią i Alkiem.
Niektórzy odprowadzają nas na dworzec, żeby zobaczyć, jak będziemy jechali. Widok jest na-
prawdę wart tego. Pociąg towarowy, nieskończenie długi, a na jednym z wagonów przez całą jego
długość biegnie wielkimi literami, białą kredą napis: „Pani Anna Stefanowa Żeromska z Rodziną”.
Podsadzają nas po kolei, bo stopni nie ma. W ciemnym środku jest słoma i kilka cegieł na podło-
dze, a z góry wiszą łańcuchy do uwiązywania krów, które tu podróżowały poprzednio. Jesteśmy
szczęśliwi, cały ten wagon jest nasz, z cegieł można zrobić siedzenia pod ścianami, łańcuchów
można się trzymać podczas spaceru po wagonie. Jazda trwa pół dnia i noc, pociąg rano staje w
Skierniewicach i nie idzie dalej, ale chodzą jakieś wagoniki chyba do Dworca Zachodniego. W
strasznym ścisku, upchane w ubikacji dojeżdżamy do miasta, z którego zabierają pasażerów fury
jadące do centrum miasta. Do tego, co było miastem. Aleje Jerozolimskie już wyjeżdżone poprzez
gruzy, niektóre kamienice stoją, dziobate i osmalone, większość zwalona, pogięte szkielety i obe-
rwane połowy domów w kolorowe kwadraty ścian nie istniejących pokoi. Nieznośny zaduch
wszędzie mokrego muru, przez który przeszedł ogień.
Zimno nam i oczy pieką. Ogrom i obcość tych widoków przeraża nas, gdzie my się tu podzieje-
my? Przy krzywo zwalonym dworcu wysiadamy z fury i rozstajemy się, Marysia jedzie, nie je-
dzie, a idzie na Żoliborz zobaczyć, czy ich dom stoi i czy nie ma tam wiadomości od Stefana. Ścia-
ny na wysokości człowieka zalepione są kartkami, wszędzie powiewają te zawiadomienia, poszu-
kiwania, pytania na małych skrawkach papieru. To tu, to tam napis - „Min niet” - i podpis pod tą
informacją - „Kuś”. Dzięki, dobry panie Kusiu, ale i tak od czasu do czasu huka coś to tu, to tam, z
daleka i bliżej.
303
Idziemy prosto do Muzeum Narodowego, do profesora Lorentza. Jest na szczęście i zaraz obiecuje
mi dać samochód i żołnierza do pierwszego rozeznania się w sytuacji na Rynku i w naszych gru-
zach. Mam się zgłosić jutro o trzeciej po południu. Wychodzimy nie bardzo wiedząc, co dalej z
nami ma być, i tu nowy cud. Spotykamy przy Brackiej panią Helenę Turczyńską, tę natchnioną
krawcową, która szyła mi wszystkie moje balowe suknie przed wojną. Jest tak samo wesoła i peł-
na znakomitych pomysłów. Jednym z nich jest decyzja zabrania nas do siebie. Jej mieszkanie oca-
lało mniej więcej, spać można na poduszkach wyjętych z krzeseł i ułożonych obok siebie. Kapią na
nas z sufitu, z trzciny zwisającej spod opadniętego tynku całe kolonie pluskiew. Wybierają teraz
nie zburzone domy i przenoszą się do nich z gruzów. Kości bolą po takiej nocy, ale trudno. Jeste-
śmy w Warszawie i dziś, 16 kwietnia, rozpoczynam poszukiwania rękopisów. Właściwie nie po-
szukiwania, bo doskonale wiem, gdzie są - zaczynam stawiać pierwsze kroki w ich stronę. W sło-
neczne ciepłe popołudnie ruszamy samochodem z Muzeum. Ja, kierowca i bardzo młodziutki
żołnierz z karabinem. Na Stare Miasto można się dostać tylko od strony Freta i Długiej, podjeż-
dżamy jak najbliżej Nowomiejskiej, dalej już leżą gruzy, ulic nie widać, trzeba się wdrapać wyso-
ko i przedzierać krok za krokiem w stronę Rynku. Tu gdzieś leży pochowany Roman, ale otocze-
nie zupełnie zmienione, wysoka ściana zwaliła się w to miejsce, wypełniła fosę wzdłuż murów.
Docieramy we dwoje z żołnierzem do przestrzeni Rynku. Samochód odjechał, ma po nas wrócić
za trzy godziny. Pustka zupełna i cisza, jakieś ptaszyska zrywają się z łopotem na nasz widok.
Mam naprzeciwko siebie wielkie usypisko, olbrzymi wał gruzów, nasz zmiażdżony dom leży tam
na rękopisach, dziwaczny pejzaż, który tyle razy wyobrażałam sobie, a teraz nareszcie mam go
przed oczami. Przez Rynek przejść łatwiej.
Nie ma nawet schodków do naszej bramy ani okienek piwnicznych. Przepatruję, którędy by się
można dostać do piwnic.
Wreszcie dość daleko w stronę Celnej czarny otwór piwniczny ukazuje stromiznę idącą w głąb.
Trzeba się tam zsunąć, ale głową w dół leży tam trup zaczepiony nogami o resztki okienka. Od-
suwamy go trochę jakimiś drągami i spuszczamy się po pochyłości, spadając na nogi do piwnicy.
Cała wysłana jest pierzem. Chodzi się z trudem i miękko, ciągną jakieś ciepłe smrodliwe podmu-
chy, jakby zima nie wywiała jeszcze stąd gorąca pożarów. Piwnica ma przebite dziury w kilku
kierunkach, ale ja muszę iść w prawo, w stronę naszej. Mam kilka świec i zapałki. Nie mogłam
zdobyć latarki. Przepychamy się przez dziury, najpierw ja, a żołnierz trzyma świecę, potem on mi
podaje na tamtą stronę tę świecę i karabin i sam przełazi, ale widzę, że mu się to wszystko wcale
nie podoba, nawet się trochę trzęsie. Przeciągi gaszą mi świecę co chwila. Minęliśmy już kilka
piwnic, powinna być niedaleko nasza kamienica, ale zapałek mam coraz mniej. To fruwające pie-
rze włazi do ust, do oczu, kto tu tak pruł piernaty? Po kolejnej, którejś z rzędu dziurze znajdujemy
się w pomieszczeniu, z którego nie ma dalszego przejścia, a właściwie jest, bo wszystkie piwnice
na Rynku miały wykute przełazy z kamienicy do kamienicy, ale to następne zawalone jest masą
gruzu na amen. Żołnierzyna jawnie już chce uciekać i bez ustanku biadoli, że nie trafimy z powro-
tem, że już tu zostaniemy, że już się tam pewnie na świecie ściemniło i nie zobaczymy wyłazu, a
jak tam się wydostać pod górę i po tym trupie w dodatku. Ja też się boję, cholernie się boję, że się
ściemniło. Zapałki już liczę. On grzechocze karabinem o ściany i występy muru, jeszcze mnie tu
gdzie przypadkiem zastrzeli, bo mu się ręce trzęsą. Staram się na nos trafiać do tych dziur, którę-
dyśmy przyszli. Nie mam rozeznania, ile to czasu trwa, od tak dawna, od czasów Milanówka nie
mam zegarka, mama go sprzedała na targu. Mama. Znów ta nieznośna myśl o jej niepokoju, prze-
rażeniu, jeśli nie wrócę na noc. Ale w końcu będą nas szukać, szofer da przecież znać w Muzeum.
304
Nagle z lewej strony wysoko w górze błękitne półkole dodaje nam wigoru. Udało nam się na-
prawdę, mogliśmy tu krążyć długo w pierzu. Układamy stertę z połamanych krzeseł, trzeba się
przeciągnąć przez trupa, trudno. Stajemy na Rynku w niebieskim zmierzchu, pod ogromnym nie-
bem. Nie udała się ta wyprawa, jedno wiem, że gruzy sięgają naszej piwnicy, w każdym razie od
strony Rynku, może od Świętojańskiej jest inaczej. Wiadomo przynajmniej, jak się do tej roboty
zabierać. A miałam w głębi duszy nadzieję, że dotrę do rękopisów dziś jeszcze, że je przywiozę na
Zgoda do pani Turczyńskiej i postawię te skrzynki przed mamą. Ale to była głupia nadzieja, trze-
ba się zabrać do organizowania kopania poważnie.
Nie mam pieniędzy, nie mam ludzi do pracy, jedno od drugiego zależne. Zaczynam chodzić, a
właściwie przedzierać się przez tę Warszawę wydeptanymi na wysokości dawnego pierwszego
piętra dróżkami i przesmykami. Z każdym dniem przybywają ludzie, coraz więcej spotykam zna-
jomych. Była wiadomość, że zginęłyśmy na Starym Mieście, są nawet tacy, co przy tym byli, więc
teraz rozmaici ludzie rzucają mi się radośnie w objęcia: „Ach, to pani żyje, a mamusia?” - „Żyjemy
obie, proszę pana, ale nie mamy pieniędzy na kopanie rękopisów Żeromskiego, może by mi pan
coś pożyczył?” Spada na mnie deszcz pieniędzy, po prostu Danae, tylko że ona nie musiała od-
dawać. Ja wypisywałam kwitki, notowałam i nie myślałam, co będzie potem. Dostawałam dolary,
złotówki i inne waluty. Bardzo prędko uzbierałam grube sumy i mogłam zająć się wynajęciem
ludzi do kopania. Znalazł się znakomity pan Nikodemski, co było dla mnie olbrzymią ulgą i po-
mocą.
Nim przystąpiliśmy do prac, pojechałam do Konstancina.
Znów z drżeniem serca podchodziłam do domu, nie wiedząc, co tam zastanę. Ilość osób mieszka-
jących we wszystkich pokojach była zdumiewająca. Całe rodziny z dziećmi, tobołami, węglem,
jakimiś meblami, w niebywałej ciasnocie i nieładzie, gotujące na małych żelaznych piecykach,
przywitały mnie bez entuzjazmu. Rozpoznałam tylko panią prokurator Rudziewicz w pokoiku na
górze, Władka Sochę z Helenką i Felusiem i kozę, która mieszkała z jedną z rodzin w stołowym.
Był tam jeszcze jakiś starszy pan Duda z żoną, który zbijał wszystkim jakie takie meble z desek i
podobny był do proroka Izajasza. W pokoju ojca na ścianach można było pisać palcem, tak były
czarne od sadzy z piecyka. Byli to wszyscy ludzie zbiegli z Warszawy podczas jej wyburzania i
upadku, nie mający gdzie się podziać. Ten dom, dobry dom, dał im schronienie i oparcie w
ucieczce, byłam szczęśliwa, że tak właśnie go znalazłam. Jeszcze jedna wiadomość, niespodzie-
wana i dziwaczna. Podczas ostatnich miesięcy swojego w naszym domu pobytu Niemcy zerwali
podłogę w przybudówce, pod którą ukryte były zabrane przedtem rękopisy. Pozostały tam wtedy
tylko opakowane aparaty radiowe i broń Wacława Gąsiorowskiego. Dlaczego tę podłogę zerwali,
nie wiadomo. Może chcieli zakładać coś, łaźnię czy inne urządzenia, dość że znaleźli te aparaty i
broń, co byłoby wyrokiem śmierci dla nas i dla Władka Sochy - ale dom już był wtedy pusty, cały
Konstancin wysiedlony, Władek Socha gdzieś na wsi, a my zamknięte w Powstaniu na Starym
Mieście. Tak to Powstanie uratowało nam życie, dziwne to, ale prawdziwe. Panie z willi „Julia” -
pani pastorowa Machleidowa, Halinka Herse z córkami, młodzi Heniszowie - popowracali już do
siebie, witaliśmy się z radością. Niestety czarujący Szura Karnicki zginął, zabity przez własow-
ców, kiedy wypędzany z piwnicy na Marszałkowskiej z innymi mieszkańcami kamienicy nie dość
prędko szedł, kulejąc i niosąc swojego ukochanego pieska. Jest tylko w Konstancinie pani Marusia,
siostra Szury.
Opowiadano mi, że kiedy oddział rosyjski wszedł do domu pani Pate, a ona ukazała im się, uma-
lowana jak zwykle, w loczkach, kokardach i amerykańskich przedwojennych sukniach - żołnierz
padł przed nią na kolana i powiedział z uwielbieniem: „Stara ty - no karalewa”.
305
Bardzo krótko byłam w Konstancinie, zaraz musiałam wracać do Warszawy na Zgoda do pani
Turczyńskiej, gdzie umieszczone już byłyśmy jak w rodzinie. Cały dzień wszyscy biegali tam po
mieście, każdy w swoich ważnych pracach i interesach, a wieczorem w najmniej zburzonej kuchni
przy karbidówce siadaliśmy dookoła stołu, pani Turczyńska, jej brat Ludwik, bardzo stara, ale
żwawa babcia, mama, ja, inne jeszcze osoby, jedliśmy co się dało zdobyć, piliśmy herbatę z rumem
i opowiadali każdy swoją historię, rozważali wspólnie, omawiali sprawy wojny i jej rychłego za-
kończenia, i strach powiedzieć - w tym trupim mieście, w czarnych dookolnych gruzach, wobec
niewiadomej przyszłości - bawiliśmy się świetnie. Ten dom stał na rogu Zgoda i Chmielnej. Okna
oczywiście nie miały szyb, tak jak i w domu naprzeciwko, także cudem nie zwalonym. Tam na
trzecim piętrze co jakiś czas ktoś niespodziewanie z niesłychanym uporem rzucał się na rozkleko-
tane pianino i wykonywał fragment utworu „Do Elizy”, ale bez cienia liryzmu, raczej w tempie
szybkiego marsza. Zatrzymywał się zawsze w tym samym miejscu w środku i rezygnował na jakiś
czas, a potem znów atakował.
Kiedy uzbierałam już dużo pieniędzy, wyszukaliśmy z panem Nikodemskim majstra budowlane-
go i trzech wykwalifikowanych robotników do prowadzenia prac w piwnicach od strony ulicy
Świętojańskiej. Te piwnice miały naruszone stropy, więc trzeba je było podstemplować, żeby się
nie zawaliły, kiedy my zaczniemy roboty na szczycie gruzów na zewnątrz. Ja chodziłam po uli-
cach, głównie po Krakowskim Przedmieściu, i wdawałam się w rozmowy z kobietami z brygad
odgruzowujących jezdnie i chodniki. Pytałam, ile dostają za godzinę pracy, i zaraz proponowałam
im więcej.
Dość prędko zebrałam sobie grupę, która zobowiązała się pracować codziennie i nie zawodzić
mnie w miarę możliwości. Było ich 49, wszystkie fest warszawskie baby. Nie bardzo je obchodzi-
ło, czego szukają, wiedziały, że nie pieniędzy ani złota, słyszały, a może czytały Żeromskiego.
Ważne było, że każdej soboty wypłacałam im to, co się im należało, i że pracowałam razem z nimi.
Zaczęłyśmy od szczytu tej góry gruzów, starając się spłaszczyć ją, tworząc rodzaj najwyższej plat-
formy. Strącałyśmy na boki wielkie bryły murów, poskręcane żelazo, odrzucałyśmy cegły, belki i
spalone blachy. Bardzo prędko ujawniły się nam duże, największe przeszkody w tej naprawdę
bardzo ciężkiej pracy. Po pierwsze, kiedy zeszłyśmy do poziomu najwyższego piętra tego domu,
który przecież był jednym wielkim składem papieru - książek i krudów - każde poruszenie łopaty
powodowało fontannę bardzo miałkiego, lotnego, białego popiołu. Ten popiół ze spalonego pa-
pieru oblepiał nam twarze, zaklejał oczy i odbierał głos. Po przyjściu na Zgoda wieczorem nie
mogłam słowa wydobyć z gardła, suchego i odrapanego. Znalazł się na to jednak sposób. Każda z
nas miała jakieś stare pończochy. Moczyłyśmy te pończochy w kubełku z wodą i wilgotne zawią-
zywałyśmy na nosie i ustach jak maskę. Drugą trudnością, a właściwie strachem były niewypały,
wielkie i mniejsze, było ich dużo. Kiedy łopata zadzwoniła o metal, najpierw sprawdzało się, czy
to niewypał, czy tylko rozdarte i poskręcane żelastwo po pocisku. Odgarniałyśmy i odkładały na
boki rękami gruz, odsłaniały ostrożnie tę nową przeszkodę i jeśli to był niewypał, wołałyśmy ro-
botników, którzy pracowali pod nami w piwnicach, majstra i pana Nikodemskiego, który poma-
gał i nam, i na dole, i już oni odnosili z wszelkimi ostrożnościami ten pocisk w dalsze ruiny. Cza-
sem musiałyśmy schodzić czym prędzej z góry, kiedy robotnikom zatrzeszczało coś w stropach
piwnic albo zaczynał im się szparami sypać gruz drobny jak piasek. Nasza praca na górze polega-
ła na kopaniu jakby krateru czy tarasowatego leja. Krąg po kręgu lej pogłębiał się, te kobiety, które
stały niżej, wyrzucały łopatami gruz na taras wyższy, a stamtąd na jeszcze wyższy wyrzucała go
następna grupa stojąca wkoło, aż na górze wywalało się wszystko poza obręb krateru na ze-
wnątrz. Czasem łopata dźwięczała o coś nagle, ale nie było to żelastwo. Papier kredowy w ogniu
306
topił się na porcelanę. Wykopywałyśmy wielkie jakby cegły czy kafle stopionych razem ilustracji
do dwutomowego ozdobnego wydania „Popiołów”. Kolorowe ilustracje Borucińskiego tworzyły
bryłę, na której dość wyraźnie na wierzchu rysował się barwny wdzięczny obrazek.
Czasem także przeszkadzały nam w pracy wycieczki. Kiedy już było ciepło i dnie coraz dłuższe,
przedsiębiorczy ludzie wyprawiali się do Warszawy całą grupą, żeby zobaczyć, jak to naprawdę
wygląda. Z Rembertowa czy Falenicy pchali się w tę trupiarnię Starego Miasta i wzbudzali w nas
takie samo zdumienie, jak my w nich. Cała taka gromada weszła kiedyś na nasze gruzy pomimo
ostrzeżeń o niebezpieczeństwie zawalenia i zaczęła wypytywać, co kopiemy, czy tu leżą jakieś
skarby i co się spodziewamy znaleźć. Zła na nich powiedziałam: „Nic tu nie ma takiego, trochę
pamiątek rodzinnych”. Wywołało to niespodziewany atak wściekłości jakiegoś niewarszawiaka.
„Trochę pamiątek! Co za ludzie, przeklęte warszawskie plemię, najpierw zwalili tu wszystko, całe
miasto w puch obrócili, a teraz sobie kopią pamiątki rodzinne w sto osób!” Jakiś przesadny racjo-
nalista zza Wisły.
Ale na co dzień Stare Miasto było śmiertelnie puste. W moich oczach pejzaż jego zmieniał się,
ostre zwaliska gruzów spłaszczały się i łagodniały w pagóry, tu i tam zieleniało coś, bujały wyso-
kie słoneczniki, ptaki, wrony czy kawki, gnieździły się w dziurach okien i sterczących kominach.
Ich wrzask, nagły, drewniany skrzek, był jedynym głosem. Ktoś widział zdziczałego królika, ktoś
inny widział podobno żmiję. Taka była ta spokojna pustynia, rozległy niemy pejzaż. Ale wiedzie-
liśmy, że w piwnicach wszędzie gniją tysiące trupów. W kamienicy Książąt Mazowieckich woda z
pękniętych rur zalała tłum tak ciasno stłoczonych tam ludzi, że zostali utopieni stojąc. Wszystkie
piwnice były grobami, jak oko daleko sięgnęło - w stronę Brzozowej, Wąskiego Dunaju, Krzywego
Koła, dalej w stronę Podwala, Freta, Długiej czy Bugaju, czy Kanonii.
Czasem, kiedy przychodziliśmy rano do roboty, zastawaliśmy nie nasze wykopy, nowe doły i
rozgrzebane nasze kopanie z poprzedniego dnia. Ktoś nam przeszkadzał w pracy i kopał nocą na
własną rękę. Było to zrozumiałe, ten cały ruch w jednym miejscu, nasze wysiłki i widomy upór w
dostaniu się do zawalonych piwnic musiały podniecić szabrowników do szukania naszych skar-
bów. Nie było innej rady, trzeba było nocować w gruzach. Mama oczywiście stanowczo nie chcia-
ła się zgodzić na mój tam pobyt w nocy. Ale nocować tam mieli pan Nikodemski, majster i co kil-
ka dni Ludwik, brat pani Turczyńskiej. Więc, ponieważ noce były cieple i krótkie, i ja co jakiś czas
miałam tam swój dyżur. Paliło się małe ognisko, spało się na zmianę. Jaki dziwny los - tak nie-
dawno patrzyłam w tym samym miejscu w to wygwieżdżone niebo, w huku i ogniu, i łunach,
pogodzona ze śmiercią albo nie wierząca w nią, szczęśliwa i nieszczęśliwa równocześnie, a teraz
znów tu jestem, mimo wszystko, zagubiona w tysiącznych zmianach. Ciemne postacie przemyka-
ją się pod resztkami ścian, czasem zaskrzypi rozdeptane szkło albo posypie się pod nogą gruz, ale
raczej ta zupełna cisza szumi jednostajnie.
Codziennie czekam, kiedy dokopiemy się do tej kapitalnej ściany z łuczkiem, z wnęką, w której
stoją, jedna na drugiej, cztery skrzynki rękopisów. Po ścianie zejdziemy z kopaniem na sam dół, aż
do podłogi piwnicy. Na podłodze leży czerwony kokosowy chodnik i po nim poznam, że to wła-
śnie ta piwnica, a nie inna. Musi tam być także żelazne mamy łóżko z pościelą, szkatułki ze skar-
bami, sześć ksiąg wycinków prasowych ojca - tam to wszystko powinno być, na czerwonym
chodniku. Tymczasem kopiemy, kopiemy, kopiemy coraz głębiej, coraz niżej, lej wykopany jest
coraz węższy, a ścianki z wnęką nie widać. Już tygodnie to trwa. Przypkowski zamiast pomagać
ma tyfus i leży w szpitalu, mama tam do niego chodzi. Powstało Biuro Odbudowy Stolicy, tak
zwany BOS, mam podobno dostać stamtąd kogoś do pomocy w pracy przy kopaniu, bo niestety
307
mam przerwy, kiedy zabraknie mi pieniędzy i muszę szukać nowych pożyczek. Ale zacne baby
przychodzą nadal.
Wojna się kończy, Rosjanie są w Berlinie, lada dzień Niemcy skapitulują i co będzie? Kto to tę
wojnę wygrał? Chyba ze zmęczenia nie wiem. Mało mamy wiadomości z Zachodu, a specjalnie ja,
siedzę w tej dziurze cały dzień, a wieczorem zmordowana zasypiam przy stole, wypiwszy w do-
datku herbatki z rumem. Chyba nigdy tak dobrze nie sypiałam, jak na tych siedzeniach z krzese-
łek ułożonych na podłodze.
Jest Mieczyś! Spotkał go zaraz po wyjściu ze szpitala Przypkowski i musiał mu powiedzieć, gdzie
jesteśmy. Mieczyś nie może zostać w Warszawie, wraca w góry, mówi, że to konieczne. Ale to
znaczy, że myśmy wszyscy troje wyżyli? Że już nas nikt nie zabije w najbliższym czasie? Ciągle
nie chce mi się jeszcze w to uwierzyć. Po tym krótkim szczęściu z Mieczysiem, po jego wyjeździe
wracam znów na Rynek, ale baby przychodzą z przerwami albo nie wszystkie.
Czeka na mnie spotkanie z panią Padlewską. Zastałam od niej strzępek listu na Zgoda, ma
przyjść, przyjechała do Warszawy. Przychodzi tego samego dnia, chce zaraz iść na grób Romana,
chce go ekshumować i wieźć do Wilanowa na cmentarz, tam gdzie jest pochowany jej mąż. Udaje
mi się przekonać ją, że najpierw trzeba wszystko przygotować, załatwić z PCK, wydziałem sani-
tarnym, znaleźć jakiś transport, że muszę mieć chociaż jeden dzień na to. W PCK z tymi od eks-
humacji udaje mi się prędko, obiecują przyjść na miejsce i to zezwolenie wystawić. Znajduję także
chłopa z wozem, ma przyjechać na Podwale i tam czekać na mnie. Ranek zimny, deszcz drobny
siąpi, kiedy idziemy z nią na to miejsce pod murami staromiejskimi. Prowadzę ją, taką małą, słabą,
i serce we mnie staje z żalu nad nią i ze strachu, że mogę nie znaleźć wcale tego grobu, że tam się
przecież ściana potem zawaliła, widziałam to, kiedy szłam tamtędy. Spotykamy grupę inspekto-
rów sanitarnych, ustalam mniej więcej miejsce. Na szczęście warstwa gruzu nie jest gruba, razem
odrzucamy cegły, ci ludzie poczciwie pomagają. Znajdujemy krzyż i odkopujemy grób, odbijamy
trumnę. Ja mam potwierdzić, że to on. Rozbijam butelkę z dokumentami włożoną w
głowy trumny, wręczam je tym ludziom. Pani Padlewska słania się, nieszczęsna, klęka na gru-
zach. Inspektorzy sanitarni wypisują nam zezwolenie na ekshumację i wywiezienie trumny. Teraz
muszę zostawić ją tu samą, bo oni idą zaraz w swoich dalszych strasznych sprawach, a ja mam
sprowadzić tu chłopów do transportu. Sadzam panią Padlewską na wpół omdlałą w
jakimś załomie muru, trochę dalej od otwartego grobu, błagam, żeby się nie ruszała, obiecuję za-
raz być z powrotem. Biegnę prawie na Podwale, rozglądam się, czekam, chłopów nie ma. Po pro-
stu nie dotrzymali słowa, nie przyjechali. Wracam do rozkopanego grobu, do tej nieszczęsnej,
bezwładnie siedzącej we wnęce muru. Ogarnia mnie rozpacz, co robić z nim, z nią, jak to zrobić,
żeby ta okropna sprawa się skończyła. Mówię jej, że idę szukać kogoś do pomocy, że na pewno
sprowadzę wóz, ale wcale nie jestem tego taka pewna. Przez Nowomiejską przedostaję się na Ry-
nek i tam opuszcza mnie nagle cała siła, zaradność, wola zrobienia czegoś sensownego. Siadam na
środku tej kwadratowej pustyni na kupce cegieł, kładę głowę na kolanach i z głębi bezradności,
słabości i bezsilności płaczę głośno. Deszcz pada, myśl o jego grobie, o niej w pustce siedzącej, w
takiej olbrzymiej pustce - to wydziera ze mnie płacz nie do opanowania.
Siedzę z oczami wbitymi w rozbity, mokry gruz pod nogami i nagle tuż przede mną widzę na
ziemi zbłoconą i mokrą fotografę ojca. To pozostałość po stosie krudów wyniesionych pierwszego
wieczoru po wybuchu Powstania, resztka nie zapalonego ognia - znaku dla przyjęcia zrzutów.
Całą zimę leżała tu, czekając na mnie, żeby dać pomoc, podnieść mnie i pocieszyć. To fotografia z
„Międzymorza”, z nie zeszytych egzemplarzy, było ich dużo w składach drukarni. Wycieram ją z
308
błota, ze śladów jakichś butów - powstańców czy Niemców - i idę na plac Zamkowy i Zjazd przez
Świętojańską, tak wysoko po gruzach Katedry jak na górskich ścieżkach. Na Zjeździe z dołu jadą
czasem wozy. Łapię wreszcie wielką platformę, cud zupełny - zgadzają się pojechać ze mną na
Podwale, zabrać trumnę i zawieźć nas do Wilanowa.
Pani Padlewska zostaje tam u księdza, trumnę wstawiają do kościoła - Boże, co za szczęście, że ta
odpowiedzialność jest ze mnie zdjęta. Na odwrocie fotografii ojca zapisuję sobie, jak to było, kiedy
i gdzie ją znalazłam. Na drugi czy trzeci dzień byłam na drugim pogrzebie Romana. Jak ta kobieta
odarta z rodziny będzie dalej żyła? Kiedy tam siedziała w tej wnęce w murze, podniosła na mnie
oczy z odpłakanymi powiekami, wymyte przez łzy do szczętu, podobne mimo wszystko do oczu
Romana, i zapytała mnie: „Pani, czy on musiał umrzeć?” Która odpowiedź mogłaby być dla niej
mniej okrutna? Musiał - nie musiał? Powiedziałam: „Musiał”.
Dalej zbierałam pieniądze, płaciłam za pracę i kopałam. Krater pogłębiał się, ciężko było wydra-
pywać się z niego, z jednego kręgu na drugi, jak z piekła. Raz kiedyś idąc przez plac Zamkowy
przysiadłam na chwilę, żeby wysypać piach czy żwir z butów. Przede mną leżał na plecach król
Zygmunt, trochę wyszczerbiony. Patrzyłam na niego, na jego niecodzienną sytuację i zobaczyłam
nagle, że moja także jest dość niecodzienna. Siedziałam na zwalonym złomie kamiennym, który
był kapitelem kolumny, podstawą pod stopy posągu. Gdyby mi kiedyś przed wojną jakaś wróżka
pokazała tę kolumnę i powiedziała: „Przepowiadam pani, że przyjdzie taki dzień, kiedy usiądzie
pani na tym tam kapitelu, żeby sobie odpocząć” - no to co bym o tej wróżce pomyślała? Dziwnie
bywa.
Pojechałyśmy raz z mamą do Konstancina w letni prawie, ciepły dzień i nie zachodząc do domu,
bo nie było tam gdzie się zatrzymać, poszłyśmy do willi „Julia”, do pani pastorowej Machleido-
wej. Część jej rodziny już wróciła z powstańczego rozbicia. Siedzieliśmy razem w miłym ślicznie
otwartym na ogród pokoju, kiedy nagle ktoś wbiegł i cisnął nam wiadomość - wojna skończona,
Niemcy podpisały bezwarunkową kapitulację.
Wojna skończona. Wojna skończona.
Trzeba teraz te dwa słowa przykładać do siebie, do dalszego życia, do świata. Znów patrząc na
drzewa kwitnące, na prześliczny obłok czy na chwiejącą się na wietrze trawkę myślę - tak samo by
było wszystko, ale beze mnie, trawka by się chwiała, a ja leżałabym w kanale pod Krakowskim
Przedmieściem koło włazu i ludzie by przechodząc nosy chustkami zatykali. Takie skoki od pew-
ności śmierci do pewności życia są bardzo szerokie i męczące, a w dodatku na nic się to myślenie
nie zda. Trzeba kopać aż do czerwonego chodnika, to jest najważniejsze.
Mija drugi miesiąc kopania. Trochę mi pomagają rozmaici znajomi, ale najlepsza jest praca z ba-
bami. Dręczy mnie sprawa oddawania długów, które zaciągam, nawet u nie bardzo dobrze zna-
nych osób. Jak będzie się to oddawało? Zakończenie wojny niczego w naszym życiu specjalnie nie
zmieniło. Kopanie, spanie u pani Turczyńskiej, od rana znów kopanie. Głos mam przez ten kurz
jak z rozeschniętej beczki.
Robi się coraz cieplej, do Konstancina zaczęły chodzić ciężarówki z ławkami pod plandeką. Jeżdżą
przez Mirków, bo most na Jeziorce przy szmaciarni zerwany. Droga przez Mirków wysypana jest
miałem węglowym, więc wysiada się spod tej budy usmolonym na czarno. Ale oddech, pierwszy
oddech w Konstancicie jest samą rozkoszą, czystością, zapachem. Jak tylko można, jedziemy tam
na kilka godzin.
309
Jestem już pełna niepokoju, czemu jeszcze nie trafiamy na ściankę z wnęką, kiedy pewnego dnia
spod popiołu i gruzu ukazuje się nam pod łopatami skrawek czerwieni, pasemko kokosowego
chodnika. Jesteśmy tam, gdzie trzeba, w mamy piwnicy. Jest to fragment podłogi, mały i głęboki
jak dno studni, do którego zsypują się bezustannie, obsuwają i zwalają ściany wydrążonego przez
nas leja. Najcięższy teraz przyszedł moment odgarnięcia całego zarysu podłogi, utrzymania tych
małych lawin szalunkami z desek przesuwanych coraz szerzej, w tym już pomagają nam robotni-
cy. Jest także nowa trudność. Wpadły tu rozbite przez bomby maszyny drukarskie i wielkie kłody
i bale drewniane ze składów „Ładu”, czyli to, co było na parterze domu, nad piwnicą. Pod zmiaż-
dżoną maszyną drukarską widzę rozrzucone papiery i poznaję je, to korespondencja, listy do ojca,
ten tobół, który wrzuciłam tu któregoś dnia Powstania. Woda ani ogień tu nie dotarły, ale listy i
koszulki od nich trzeba bardzo delikatnie wyjmować jedną kartę po drugiej, zsypywać z nich
ostrożnie gruz, odkładać je i następne wyciągać spod żelastwa, wygrzebując pod nimi dołek, żeby
nie rozedrzeć. Wiele dni spędzamy na tej trudnej robocie. Ktoś przysyła nam kilku młodych ludzi
do pomocy, ale kiedy widzę, jak z przyjemnością biorą sobie na pamiątkę ten czy inny list Curie-
Skłodowskiej czy Sienkiewicza, dziękuję im pospiesznie za udział i żegnam się z nimi. Teraz już
pan Nikodemski całe noce spędza z robotnikami przy naszych gruzach. Niektóre listy zwinięte są
w twarde piguły, białe piłki z drobno posiekanych płatków. Tam wpadł, kiedy niosłam na plecach
tobół, wirujący odłamek pocisku i skręcił papier w twardą kulę. Każdą partię odkopanych listów
niosę co wieczór na Zgoda. Potem będzie się je rozpoznawało i odnajdywało przynależną im ko-
szulkę. Niektóre partie listów leżą ładnie poukładane, tak jak wypadły ze swojej szufladki do ka-
py z łóżka Halinki.
Odsłania nam się pewnego dnia zmiażdżone łóżko mamy, a na nim skarb - poduszka i cienki
wełniany koc. Zaraz potem znajduję swoją kasetę malarską. Farby powyłaziły ze zgniecionych
tub, sama kaseta i składana paleta połamane, ale ukochana giętka, miękka szpachla, przedłużenie
ręki w malowaniu, jest nietknięta, lśniąca niebieską stalą. Kupione to było kiedyś u Lefranca w
Paryżu. Przez chwilę przerażona widzę jakieś płaskie ciała rozkrzyżowane pod zwałami drewna.
Ale to nasze futra, mamy pelisa na fokach, moje barany i delikatne futerko z łapek reniferów, moje
pierwsze dorosłe futro. To jest skarb, przyszła zima zapewniona, ale wszystkie są tak zesztywniałe
od gorąca pożaru, że przyniósłszy do domu stawiam je przed mamą na podłodze jak małe namio-
ty.
Rodzina Turczyńskich wie, co trzeba na to radzić, co robić, żeby przesuszona skóra nie połamała
się jak tektura. Przez tygodnie futra wiszą na oberwanym balkonie, a co jakiś czas ktoś pryska na
nie wodą, tak jak się spryskuje bieliznę do prasowania. Co dzień nowe wykopaliska. Klatka Pupi-
nettiego ze zmumifikowanym płaskim ptaszkiem w środku, sprasowana, położona na arkuszu
papieru wygląda jak rysunek. Srebrna śliczna cukiernica babci.
Ale ciągle nie ma tego, czego szukam. Ani rękopisów, ani ksiąg wycinków, ani skrzynek z pa-
miątkami, skarbami, fotografiami. Robotnicy nasi pracujący w piwnicach od Świętojańskiej mó-
wią, że znaleźli tam dziury szabrownicze, nowsze od tych przebijanych podczas Powstania. Ktoś
się tam jednak dostał przed nami, może do piwnicy sąsiedniej. Ze ściany kapitalnej, w której był
łuczek ze skrzynkami rękopisów, pozostał jedynie ślad fundamentu. Z każdym dniem widzę wy-
raźniej, że rękopisów nie wykopię. Co się z nimi mogło stać - nie wiem. Ciągle nie ma żadnego
śladu pożaru na tej głębokości. Pod zwałem ciężkich ładowskich belek, które spadając utworzyły
jakby dach, stoi nietknięty kosz naszej starej porcelany. Każda sztuka zawinięta starannie w naj-
rozmaitsze najstarsze części naszej garderoby - podarte majtki, jakieś kaftaniki nocne czy koszule,
takie rzeczy przeznaczone kiedyś na szmatki, a teraz prawdziwe skarby. Mniejsza radość z tych
310
Meissen, Marcolini, starych Berlinów, Furstenbergów czy Baranówki - takie trochę podarte majtki
albo ciepły z cieniutkiej wełny powycierany trochę kaftanik, to dopiero bogactwo i dobytek nieza-
stąpiony. Noszę to po kolei w koszyku, cieszymy się, owszem, znajomymi ślicznymi kształtami,
elegancją i wdziękiem dzbanuszków, filiżanek, talerzy czy pater, ale co mamy z tymi ślicznościa-
mi robić, gdzie je stawiać, kiedy z nich korzystać. Zawsze wszystkich tych rzeczy używałyśmy
codziennie, nie zamykając ich w witrynkach do oglądania. Starałyśmy się obchodzić z nimi
ostrożnie, nasze gosposie mało na ogół tłukły, więc dużo przyjemniej było pić samej albo podawać
gościom w takiej wdzięcznej urodzie niż oglądać ją tylko z daleka za szybą. Ale teraz? Kiedy bę-
dziemy miały jakiś dom, zresztą to tylko dziwny przypadek, że te porcelany się uratowały i nie
tyle radość z nich, co kłopot. Żyję teraz tak, jak po Powstaniu myślałam. Żadnego posiadania. Bu-
ty, coś na grzbiecie i żadnych mebelków i przedmiocików do ścierania kurzów.
Coraz wyraźniej widzę, że to kopanie, ten cały wysiłek nic nie da. Rękopisy przepadły. Przycho-
dzi wreszcie taka sobota, kiedy trzeba wypłacić babom, rozliczyć się z robotnikami i pożegnać z
nimi, nie do następnego poniedziałku, ale w ogóle. Oni mnie nawet żałują, bo się w to szukanie
wciągnęli. Cały prostokąt wąski i długi tej piwnicy odsłonięty i zamieciony, ścian właściwie nie
ma, tylko zbocza naszego leja stromo idące do nieba. W niedzielę rano nie mogę usiedzieć w do-
mu, idę znów sama na Stare Miasto, schodzę na dno piwnicy, siedzę na paru cegłach i pozwalam
sobie popłakać trochę nad sobą. Wydawało mi się, że tak dobrze te rękopisy zostały umieszczone,
tyle pracy dla ich wydobycia, tyle pieniędzy dobrzy ludzie mi dawali, a teraz trzeba wszystko
zostawić, nic się nie udało. Siedzę tak i z żalu i bezradności mówię to, co zawsze się mówi w ta-
kich wypadkach:
Święty Antoni Padewski, Orędowniku niebieski, Niech się stanie wola Twoja, Niech się znajdzie
zguba moja.
Wstaję, chodzę, jeszcze dłubię w ścianach leja, w warstwach gruzu i popiołu, wkładam ręce w
lekki pył i piasek wypełniający rogi piwnicy, zsypujący się tam bezustannie wąskimi strużkami.
Palcami nagle dotykam czegoś, macam i nie chcę uwierzyć. To są grzbiety kajetów, równo usta-
wione w odartej z wieka skrzynce. Szare i zasypane, ale nie tknięte ogniem ani wilgocią. Wście-
kłym podmuchem wybuchu, który rozwalił ściankę z wnęką, ciśnięte zostały w sam kąt, we-
pchnięte tam i potrzaskane z wierzchu, ale są, są przed moimi oczami - niestety dwie tylko. Pozo-
stałych nie ma, chociaż rozgrzebuję cztery rogi, aż mi się wali na głowę z góry. Są tu „Popioły”,
sklejone ceratowymi okładkami od gorąca pożaru, ale papier nietknięty, zdrowy i elastyczny,
atrament nie wyblakły, nic nie zawilgocone. Jest „Duma o hetmanie”, „Wiatr od morza” - nie mo-
gę teraz tego przeglądać, muszę zorganizować jakiś wózek do przewiezienia ich na Zgoda. Za-
krywam je z powrotem, zastawiam cegłami, biegnę do mamy, naprawdę czuję, że mam skrzydła,
które mnie niosą, szczęśliwą, z tą cudowną nowiną. Jak to się stało właściwie, że te dwie skrzynki
poleciały w tę stronę, a tamte widać musiało przenieść na drugą stronę, do piwnicy obok. Ale tam
leży już olbrzymia masa gruzu, której nikt nie ruszy. Cały dom sąsiedni i część naszego. Jednak
kiedyś ktoś przecież zacznie odwalać, wywozić, i wtedy i tamte się znajdą. Mama co prawda mó-
wi, że trzeba pięćdziesięciu lat na wywiezienie gruzów ze Starego Miasta, ale ona zawsze mówi
bardziej pesymistycznie niż myśli, pewnie żeby nie zapeszyć. Szłyśmy niedawno, a raczej brnęły-
śmy Marszałkowską, kiedy spojrzawszy przypadkiem w bok w zwaloną Nowogrodzką zobaczy-
łam ze zdumieniem, że krzywo stercząca nad ulicą latarnia świeci się, po prostu świeci się! Na mój
wybuch radości i zachwytu mama powiedziała: „No tak, ten trup rzeczywiście mrugnął”. Ale
miała, tak jak i ja, łzy w oczach.
311
Na drugi dzień, w poniedziałek, popchaliśmy pod gruzy Świętojańskiej mały wózek na dwu kół-
kach z dyszelkiem. Na ten wózek przenieśliśmy po kolei jedną i drugą skrzynkę, na to położyli-
śmy zwinięty kokosowy chodnik, jakąś jeszcze odkopaną poduszkę, mamy szal wełniany, kosz z
resztkami gałganów i porcelany. Ruszyliśmy z placu Zamkowego, ciągnąc i pchając ten wózek z
panem Ludwikiem, bratem pani Turczyńskiej. Gdzieś na wysokości Dziekanki zatrzymuje nas
nagle uzbrojony po zęby patrol wojskowy. Pytają ponuro, co i skąd wieziemy. Na naszą odpo-
wiedź, że ze Starego Miasta wieziemy trochę rzeczy z własnych gruzów wykopanych, śmieją się
szyderczo. Nazywają nas szabrownikami, złodziejami opuszczonego mienia, hienami, każą oka-
zać dokumenty i to, co ukradliśmy. Z przerażeniem myślę, że zaczną grzebać w wózku, zobaczą
rękopisy i już nas nie puszczą, zresztą i tak grożą aresztowaniem. Wyjmuję mój papier wystawio-
ny w Milanówku, wszystko w nim jest fałszywe poza fotografą i nazwiskiem. Patrzę z nieśmiałą
nadzieją w oczy groźnej władzy, może to nazwisko...? ale nic, żadnego wrażenia. Nagle jakby
promień słońca padł na niego, rozjaśnia się cały i radośnie woła: „Wyście z Siedlec? Coś takiego!
Ja także z Siedlec! Z jakiej ulicy?” Nigdy w tych Siedlcach nie byłam, ale przytomnie myślę, że
musi tam być na pewno ulica Warszawska, więc też mówię, że z Warszawskiej.
Zdumienie coraz większe, on także z Warszawskiej. A spod którego ja numeru? Wplątuję się z
nim w siedleckie rozmowy, przypominam sobie mamy wspomnienia ze słynnej Sekuły, w
„Przedwiośniu” pani Barykowa także o stawie na Sekule i o rzece Muchawcu pamiętała, a ja za
nią, i tak stoimy z tym siedleckim żołnierzem, wózek w środku całego oddziału zupełnie zapo-
mniany. W końcu serdecznie się żegnamy, puszczają nas wolno. Siedlczanka przecież nie mogła
być hieną.
Przed samym zakończeniem kopania na Rynku miałam ciekawą propozycję. Zjawił się tam pew-
nego ranka młody panek, chciał ze mną mówić i opowiedział, że przed Powstaniem mieszkał w
kamienicy na rogu Rynku, Zapiecka i Świętojańskiej, tam gdzie apteka. Był zamożny i miał ulo-
kowane pieniądze w dywanach i w dolarach. Te swoje dobra zabezpieczył w słojach i metalowych
rurach zalanych pakiem i zakopał w swojej piwnicy pod węglem. Teraz mieszka i rozkręca już
interesa w Częstochowie, przyjechał zobaczyć swoje gruzy i bardzo mu się podoba nasz fachowy
sposób prowadzenia prac. Proponuje mi taki układ: ja ze swoimi babami, majstrem i robotnikami
przechodzę po zakończeniu naszych prac do jego piwnic i odkopuję mu jego skarb. Pokazał mi
dokładny spis i opis wszystkiego, co tam schował, i plany piwnic i miejsca. Po wydobyciu tych
rzeczy wszystko dzielimy po połowie. Same dolary wystarczyłyby mi na spłacenie długów i tro-
chę dobrego dalszego życia. Było to tak tentujące, że poszłam z majstrem i panem Nikodemskim
do tamtych piwnic. Dotarliśmy nawet do właściwej, ale stropy były wybrzuszone i pod ciężarem
masy gruzu leżącego na nich spękania bez przerwy przepuszczały strużki miału, coś bez ustanku
przesuwało się i trzeszczało w górze. Pomyślałam, że nie oddam życia za dolary, a nawet za dy-
wany. Majster również chciał wyjść stamtąd jak najprędzej, stemplowanie według niego nic by nie
dało. Tak mi bogactwo przeszło koło nosa. Ale jestem zmęczona, gruzy, łopaty, zapadające się
mury śnią mi się po nocach, a głos wychodzi ze mnie jak przykre krakanie.
Jedziemy obie do Konstancina, do „Julii”. Spokój, zieloność, godziny na trzcinowych fotelach w
ogrodzie. Ale w końcu co dalej? Ludzie z naszego domu bardzo wolno, ale jednak wyprowadzają
się. Helenka Sochowa chce, żebyśmy zamieszkały u nas, jak się jaki pokój zwolni, a ona nam bę-
dzie gotowała. To dobrzy ludzie, prawdziwi przyjaciele. Helenka gotowała nam już, kiedy przyje-
chaliśmy tu z Bronkiem w podróż poślubną na początku wojny. Miała zwyczaj zapowiadać przy-
gotowywanie każdego dania zaopatrując je słówkiem „cuś ala”: „Zrobię na jutro cuś ala kotlet
312
schabowy, cuś ala krupnik, cuś ala kapustę”. Z początku myśleliśmy, że te dania będą z czegoś
innego zrobione, ale okazało się, że był to po prostu ozdobnik.
Kiedy tak siedziałyśmy w miłym zawieszeniu w Konstancinie, nie bardzo wiedząc, co z nami ma
być dalej, przyszedł pewnego dnia na nasz tutejszy adres list z Sopotu od Zdzisława Grabskiego.
Oni już tam mieszkali, Zdzisław pojechał zaraz po końcu wojny organizować Politechnikę, badać
teren i możliwości zagospodarowania tych pustych miejscowości. Zdzisław i Halina pisali, żeby-
śmy koniecznie przyjechały do Sopotu, że możemy tam zamieszkać, domy stoją puste, trzeba je
zasiedlać, żeby nie niszczały, że lato w pełni, możemy odpocząć w dobrych warunkach, a co dalej,
to się okaże. W końcu nic nas już nie trzymało w Warszawie, w Konstancinie nie mogłyśmy
wiecznie siedzieć u pani Krystyny, a w domu ciągle jeszcze miejsca dosyć nie było.
Niewiele myśląc wsiadłyśmy, zdobywszy odpowiednie dokumenty na drogę, do ciężarówki
przykrytej plandeką i pojechałyśmy. To, że będę znów nad morzem, wydawało mi się cudem.
Przez te wszystkie lata wojny tęskniłam bardzo do morza, dusza we mnie wysychała, zapłakiwa-
łam się po nocach nad losem ukochanej Gdyni przemianowanej na Gotenhafen. Teraz ten wyjazd
był jakby nagrodą, prezentem, zadośćuczynieniem. Może w końcu Smętek jednak odejdzie stam-
tąd naprawdę, bo ta dedykacja przez wszystkie lata bolała mnie jak zadra.
Jechałyśmy strasznie długo, od świtu do wieczora. Wreszcie ciężarówka zatrzymała się naprzeciw
apteki na głównej ulicy Sopotu schodzącej prosto do mola. Na postoju czekali na nas Grabscy i
Funia aptekarka ze Starego Miasta z mężem. Oni także już tu osiedli i prowadzili aptekę. Był nie-
bieski, letni wieczór. Poszliśmy wszyscy trochę w górę i w lewo za czerwonym ceglanym kościo-
łem, cienistą ulicą. Potem znów w lewo w miłą, wysadzoną lipami uliczkę - Charlottenstrasse.
Przed jakąś ładną żelazną bramką zatrzymaliśmy się wszyscy i Zdzisław Grabski powiedział: „To
jest właśnie wasz dom”.
Od bramki zaczęły się sprawy z zupełnie innej niż dotychczas sztuki. Weszliśmy wszyscy razem
do ciemnego wewnętrznego hallu, z którego były drzwi do wielkiego stołowego. W dębową boa-
zerię wbudowane były kredensy i bufety, a w nich szkło, porcelana i sztućce. Obok był niewielki
salonik, a naprzeciwko kuchnia, cała w białych kafelkach. Wszystko w niej funkcjonowało dosko-
nale - kuchnia gazowa, lodówka, w kredensach i komodach ścierki, ręczniki, talerze, szkło i
wszelkie naczynia. Kręte dębowe schody z ładną balustradą, z chodnikiem pięknie przybitym
mosiężnymi prętami szły na górę do pokoi sypialnych, trzech, i do łazienki, trochę tylko prze-
strzelonej w okolicy gazowego pieca. Kiedy zobaczyłyśmy sypialnię z olbrzymim podwójnym
letto matrimoniale, całą z różanego drzewa, szafę trzydrzwiową z lustrami, toalety, fotele, dywa-
ny, poduszki, piernaty i puchowe kołdry - nie wytrzymałyśmy i zaczęłyśmy się śmiać, śmiać zu-
pełnie szalonym fou-rire’em, bo to było jak z najbardziej nieprawodopodobnego snu. Przenieść
nas z ruin na Zgoda, ze spania byle gdzie, z jedzenia byle gdzie, z tego całego życia ostatnich mie-
sięcy, które naprawdę było po prostu nędzą, z zupełnego braku jakiejkolwiek wygody, kiedy wy-
zbyłyśmy się najprymitywniejszych potrzeb, przyjmując to zresztą jako rzecz naturalną i ko-
nieczną i nie cierpiąc nad tym ponad miarę - i postawić nas w tym całym obcym luksusie, i jeszcze
w dodatku powiedzieć nam, że to nasze - to już było po prostu prześmieszne. Byłyśmy przy tym
szalenie zmęczone, naprawdę wydawało się, że obudzimy się zaraz na twardych, rozsuwających
się siedzeniach z krzesełek na podłodze u pani Turczyńskiej.
Zostałyśmy w tym domu same, ale niezupełnie. Była tam w pokoju służbowym za kuchnią służą-
ca, Emy šber, przynależna do tego domu. Bała się strasznie. Mówiła po polsku, źle, ale mówiła, bo
była Niemką z kolonii osiadłych pod Bydgoszczą. Kładąc się spać w tych puchach po kąpieli, już
pół przez sen, obiecywałam sobie bić tę Emy šber po pysku codziennie, za wszystko, za te sześć
313
lat. Rano, każda w swoim pokoju, zobaczyłyśmy na ścianach rozmaitych wielkości portrety mar-
szałka Ludendorffa. Musiał to być ktoś bardzo bliski rodzinie państwa Schlichtów, dawnych wła-
ścicieli tego domu. Jego dzieła i dzieła jego żony Frau Doktor Mathilde Ludendorff zapełniały
półki biblioteczne. U mamy na stole stał ogromny świecznik z brązu, cały z elementów SS i swa-
styk, z wygrawerowanym napisem ku czci Obersturmfhrera Schlichta.
Mama podejrzanie łatwo zaczęła się przywiązywać do tego domu. Wymawiałam jej te dwie żony
dziadka Wrotnowskiego, przywiezione przez niego kolejno z Lintzu. Pierwsze co zrobiłyśmy, po
pozbyciu się śladów Ludendorffa i wyrzuceniu z pokoju Emy šber fotografii jej brata esesmana -
to zgłosiłyśmy się do Okręgowego Urzędu Likwidacyjnego z prośbą o wycenienie domu i rucho-
mości w nim zawartych, bo nie byłoby inaczej możliwe siedzenie tu, chciałyśmy za wszystko za-
płacić. Nie szło to prędko, przychodziły komisje wyceniaczy, a my zastanawiałyśmy się, czym
zapłacimy, jak przyjdzie co do czego. Ale dostałyśmy list od Osterwy z Krakowa, że wystawia
„Przepióreczkę”, więc była jakaś nadzieja. Emy šber chodziła koło nas pełna strachu i dbałości.
Strach jej był zresztą coraz mniejszy, nie biłam jej jakoś, złapałam się raz ze zgrozą na tym, jak wo-
łałam do niej do kuchni, przechylona przez balustradę: „Pani Emy, może pani przyniesie mi na
górę filiżankę herbaty. Zresztą nie, zaraz po nią sama zejdę”. Toteż Emy pokochała mnie i opo-
wiadała mi swoje wojenne przygody. Z ostatnich czasów oczywiście. Kiedy Armia Czerwona mia-
ła zająć Sopot i wszyscy Niemcy już uciekli, Emy została i przeniosła się do swojej przyjaciółki,
która też była gdzieś pokojową i mieszkała ze swoją babcią staruszką. Babcia staruszka, aby
uchronić obie dziewczyny przed wkraczającymi i przeszukującymi domy żołnierzami radziecki-
mi, wesłała obie w łóżko, na sam spód, między kołdry i pierzyny, a sama ułożyła się na wierzchu.
Ale kiedy żołnierze zgwałcili babcię, pierzyny spadły i ukazały się dolne warstwy pościeli i
dziewczyny. Emy šber mówiła mi dalej ze szczęśliwym uśmiechem: „I patrz pani, jak mi się uda-
ło. Sześciu miałam i ani choroby wenerycznej nie dostałam, ani w ciążę nie zaszłam”. Babcia sta-
ruszka tylko nie wytrzymała.
Wielkim wstrząsem był dla nas pierwszy raz widok Gdańska, tak doszczętnie, tak metodycznie
zmasakrowanego, ulica po ulicy, gmach po gmachu. Ratusz, kościół Panny Marii odarty z dachu,
nagi i jasny wewnątrz. Znajome śliczne zaułki, wszystko świadomie zniszczone, martwe, zabite.
Jakież to straszne straty. Na szczęście Oliwa ocalała, jej przepiękna katedra, wąskie jak gęsty las
boczne nawy. I park, cudowne drzewa. Dobrze, że drzewom darowano. Drzewa w Sopocie także
piękne, buki mają pnie jak z niebieskiej lekko błyszczącej skóry, gładkiej dla oka i dla dłoni. W
domu mieszka nam się dobrze i niesłychanie wygodnie. Emy gotuje doskonale. Sopot nie jest
zniszczony, ludzi coraz więcej.
„Grand Hotel” zajęty przez wojsko. Ciekawy widok oglądałam wczoraj. Plaża przed hotelem była
pusta. Za to w morzu to tu, to tam, w pewnej odległości od brzegu stały ciężkie klubowe fotele, a
na nich, z nogawkami wysoko zawiniętymi, siedzieli nieruchomo żołnierze radzieccy i moczyli
nogi. Molo było otwarte i mama chodziła codziennie na boczną ostrogę, siadała na głębokich
drewnianych ławach i nieruchomo słuchała szumu morza, cichego chlupotu wody o słupy, pa-
trzyła przez szpary w deskach na prześwietloną słońcem wodę, pozbywała się powoli spięcia
wewnętrznego, w którym żyła przez tak długi czas. W Gdyni spotkałyśmy państwa Zielińskich,
byli tu, bo on dla hut na Śląsku załatwiał ekspediowanie złomu i wraków pozostałych po wojnie.
W pierwszym rzędzie z pancernika „Gneisenau”, którego olbrzymie cielsko zamykało wejście do
portu Gdyni. Zwiedzałyśmy ten wrak i oglądałyśmy metody cięcia gigantycznych płyt stalowych,
które rozstępowały się pod płomieniem jak miękkie masło. Patrzyłam na miasto i port, na wzgó-
rza za nimi. Ciągle nie mogę się nadziwić, że taki miękki, goły, różowy robak, słaby człowiek, mo-
314
że przeżyć to wszystko, co zrobione było, żeby go zabić. Na Wzgórzu Witomińskim nie górują już,
nie królują dwa buki, Sambor i Mestwin, widoczne zewsząd, o których jest ta prześliczna nowela.
Niemcy wycięli je. Nie ma także domku Plichty na Skwerze Kościuszki, gdzie mieszkaliśmy i
gdzie była tablica. Chodzimy po Gdyni i badamy ją, jak lekarz pacjenta. Czy tu wszystko w po-
rządku, czy tam wszystko na miejscu, czy nie ma jakiejś rany, jakiejś wyrwy w dawnym kształcie
miasta i portu. Ale na szczęście strat nie ma zbyt wiele. Jakieś tylko gdzieniegdzie bunkry, jeszcze
napisy, ale już życie zaczyna się wpychać w każdą wolną szczelinę, otwierają się sklepy, wielkie
targowiska, ludzie wracają do swoich mieszkań, port zaczyna działać powoli, pomimo pogniecio-
nych żurawi i dźwigów, wyszczerbionych nadbrzeży. Nasza ulica nie nazywa się już Charlotten-
strasse, tylko Wojska Polskiego. Wojska Polskiego 15 - bardzo ładny adres. Lato, a właściwie jego
koniec bardzo upalny. Sypią się już trochę liście z lip wzdłuż ulicy, więc któregoś dnia wzięłam
miotłę, zawiązałam głowę chustką i poszłam zamiatać chodnik przed domem. I zamyśliłam się na
tej miotle znów nad nie istniejącą zwariowaną wróżką, która by miała obłąkane widzenia mojej
przyszłości. Tym razem gdyby mi rok temu powiedziała, podczas Powstania, że widzi mnie za-
miatającą ulice w obcym mieście, na Charlottenstrasse - no to pewnie najpierw ucieszyłabym się,
że w ogóle widzi mnie żywą, ale potem jaki smutek: więc jestem w niewoli, pracuję u Niemców
zagnana do tej ciężkiej, fizycznej, poniżającej, niewolniczej harówki. A tu wróżka znów miałaby
rację, tylko trochę inaczej.
Najczęściej, jak tylko mam chwilę czasu, idę na molo, siadam i patrzę sobie, patrzę i możliwe, że
się trochę dziękczynnie modlę do tego, kto zdecydował, że mam to morze jeszcze zobaczyć. Kiedy
raz tak sobie siedziałam, nadeszła i usiadła obok mnie sympatyczna paniusia. Zaczęłyśmy roz-
mawiać. Ona przyjechała tu gdzieś z głębi lądu, pierwszy raz widzi morze. Bardzo mnie to zajęło.
Kiedy już sporo mi o sobie opowiedziała, zapytałam ją, jakie ten widok zrobił na niej wrażenie,
ciekawa byłam, jak to jest, jak się po raz pierwszy, w dorosłym wieku, zobaczy morze. „Myślałam,
że to jest większe” - powiedziała.
Przyszła do nas dziwna depesza od Osterwy z Krakowa. Było tam napisane: „Nic się nie martwcie
tym, co pisze to kocie prosię”. Myślałyśmy, że to pewnie jakaś omyłka na poczcie, ale nie. Chodzi-
ło o recenzję Jana Kotta z krakowskiej premiery „Przepióreczki”. Recenzja była podobno bardzo
zła. Nie podobała się Kottowi prywatna dobra księżniczka i za mało demokratyczni profesorowie,
i cała ta indywidualna dobroczynność. Ale mimo to ludzie ciągnęli na sztukę tłumami, a kochany,
najmilszy Osterwa, już nie bardzo zdrowy, zagrał jeszcze raz zachwycająco Przełęckiego.
Przemianowano nam ulicę na Żeromskiego, bardzo ładnie.
Znów jestem niespokojna o Mieczysia, nie pisze, nie odnajduje nas, jak zawsze nie ma jak go szu-
kać, żadnego adresu. Warszawa nie ma teraz adresów, las także nie ma. Wrzucono nam przez płot
kilka ulotek, jedna o Powstaniu, druga i następne zwięźle i jasno opisujące obecną polityczną sy-
tuację Polski, perspektywy i wskazania - mądre słowa napełniające w naszej zagmatwanej rze-
czywistości otuchą, że są między nami jeszcze umysły, uczciwe serca i działające ręce. Robi się
zimno, palimy w kotłowni w piwnicy stosami pism „Der Strmer” i „V”lkischer Beobachter”,
resztkami skrzyń i suchymi gałęziami z ogrodu. Ja się nie mogę przyzwyczaić do tego domu, ale
nie z powodu delikatnych myśli o wygnanych prawowitych właścicielach, chociaż ich obecność
włazi w oczy dość często. Na szczęście zabrali czy zniszczyli przed odejściem pamiątki rodzinne,
nie ma fotografii, listów, dokumentów. Ale biblioteka pełna partyjnych publikacji, dzieł hitlerow-
skich przywódców, portrety w mundurach tego Ludendorffa i innych, w piwnicy czapki, opaski i
flagi ze swastyką, tego jest sporo. Nie możemy jakoś, mimo wszystko, palić tymi książkami w pie-
cu centralnego ogrzewania. Fakt rozdarcia i wrzucenia do ognia książki, jakakolwiek by była, jest
315
czymś ohydnym i niemożliwym do spełnienia. Więc nie mam żadnych skrupułów ani niepewno-
ści wobec faktu mojej obecności w tym domu, jest to taka, a nie inna kolej rzeczy, słuszny skutek
dawniejszych spraw. A poza tym każdą rzecz, każdy mebel przykładam w myślach do domu w
Konstancinie, ustawiam je tam, zapełniam pokój po pokoju tymi rzeczami, kupionymi już od
Okręgowego Urzędu Likwidacyjnego za pierwsze pieniądze, jakie dostałyśmy z Krakowa, prze-
słane przez Osterwę tantiemy z „Przepióreczki”. Te meble także nie będą we mnie wywoływały
niemiłych uczuć. Każdy mebel stary, każda taka śliczność kupiona w antykwariacie i z radością
przyniesiona, wstawiona do naszego domu jest w końcu związana z jakąś smutną chwilą, ktoś się
z tym rozstał ze złej przyczyny, ze zbiednienia, śmierci, wyjazdu. Mama kiedyś dawno powie-
działa mi, że dlatego właśnie nie bardzo lubi tak zwane antyki, przeczuwa w nich ten nieznany
smutek. Ale trudno przecież mieszkać w meblach zbitych z desek, sfabrykowanych seryjnie, po-
zbawionych wdzięku starości, co by to było za życie. Tylko pokoju ojca nie odtworzę, nie zapełnię
tymi meblami stąd. Ile tam ocaleje w Konstancinie, tyle będzie. Jak dotąd są dwie kanapy, dwa
foteliki, fotel, stół. Resztę Niemcy spalili w piecach razem z brzozami i dębami z ogrodu. Ale ten
dom w Sopocie jest mi obcy, czy to te ciemne boazerie, belkowane sufity na dole, czy kolorowe
szybki w drzwiach, żwirek na ścieżkach w ogrodzie i pruski mur nad kamienną podmurówką -
nic mi się tu nie widzi, pomimo wygody, sensownego zaplanowania, nowoczesnej kuchni, wiel-
kości i wysokości pokoi.
Przyjechali już pierwsi goście, ciotka Aniela, Haneczka Szczepkowska z Adamem Mickiewiczem.
Chodzimy nad morze, Adam siedzi za szklanymi szybami półokrągłych promenad przy molo, bo
mówi, że zanadto wieje od morza, a my obie stoimy godzinami oparte o balustradę nad biegną-
cymi falami na samym końcu ostrogi i patrzymy, słuchamy, wąchamy, pozwalamy, żeby ten wiatr
dźwięczał nam w otwartych ustach, kiedy się głowę bokiem do niego odwróci. Kiedy wracamy,
wyszarpane wichrem, z oczami aż piekącymi i troszeczkę słonymi ustami - Adam mówi znudzo-
nym głosem: „No, skończyłyście już ten seans pod tytułem kocham cię, morze?” Ale to prawda,
całą tę wojnę wiatr z nas tu wywiewa.
Trzeba jechać do Konstancina, przygotować tam jakieś gniazdo na zimę. Nie możemy jej przebyć
tu, tam jest dom, przyjaciele, Warszawa, mimo że naprawdę fizycznie jej nie ma. Mama chce zo-
stać w Sopocie jeszcze trochę, ale ja muszę jechać. Ciotka Aniela zostaje z mamą i wprowadza się
do nas ta Stenia, co tak kiedyś strasznie rzygała na jachcie. Odnalazła się na Wybrzeżu, też ją tu
ciągnęło, dostaje u nas ładny pokój i znajduje sobie posadę w jakimś nowo powstałym biurze. Bę-
dzie się komu opiekować w zimie domem. Dół mama wynajęła także na jakieś biuro miłemu panu
Sobańskiemu, będzie więc dom ogrzany i pan Sobański płaci, więc będzie na podatki, opłaty czy
naprawy.
Spotkałam tu Staszka Likiernika, kolegę z Powstania, i z nim wyprawiam się w drogę do War-
szawy strasznie rozklekotanym i starym autobusem. Zabieramy ze sobą wielki starawy dywan.
Mam zamiar ocieplić nim pokój, w którym będziemy mieszkały w Konstancinie. Jest zakaz wy-
wożenia czegokolwiek z Ziem Odzyskanych, zakaz przez nikogo nie respektowany, także przez
nas. Ale nikt nie ośmiela się wieźć czegoś tak ogromnego, jak ta rura ułożona między siedzeniami
autobusu. Wszyscy się o nią przewracają, klną, jakieś okrutne straże i kontrole cholerują i żądają
zgłoszenia się właściciela, ale my patrzymy w okno przez cały czas, nikt tego przecież nie będzie
wyciągał. Droga trwa prawie dwa dni, bo autobus pod Brodnicą wpada na drzewo, a potem w
pole buraczane. Konie go wyciągają, a my, podróżni, nocujemy w jakiejś budzie przy ognisku.
Urządziłam jako tako dwa pokoje na górze w Konstancinie. Piece dobrze działają, jest trochę wę-
gla, na dole w salonie mieszkają Sochowie, Helenka gotuje, jadamy razem. W małym pokoiku
316
przy tarasie mieszkają dwie panie Rudziewicz, ta uratowana przez Władka Sochę, która uciekała
przed Niemcami, i jej siostra z obozu. Ta pierwsza jest prokuratorem od spraw niemieckich, do
ścigania i sądzenia zbrodniarzy hitlerowskich. Kiedyś wróciła do domu zupełnie roztrzęsiona i
blada jak płótno. Wsiadła do kolejki w Warszawie i zobaczyła, że naprzeciwko niej usiadł czło-
wiek, który wydał całą jej rodzinę i był winien śmierci ich wszystkich. Patrzyli na siebie, doskona-
le wiedząc i rozpoznając się wzajemnie. Ten zbrodniarz siedział nieruchomo, aż gdzieś w Powsi-
nie zerwał się i wyskoczył prawie w biegu. Pani Rudziewicz powiedziała, że była tak samo jak on
nieruchoma i jakby sparaliżowana. Kiedy wstawał i widziała, że ucieka, nie zrobiła żadnego gestu,
nie wydała głosu, przyszła do domu w tym samym dalej stanie zdrętwienia. Ta niepojęta historia
wytrąciła mnie z równowagi.
Mieszka tu jeszcze z nami starszy pan Duda z żoną. Robi prymitywne, ale bardzo potrzebne
sprzęty drewniane.
Pierwsza zima powojenna. Mama odzwyczaiła się już od kładzenia się spać w ubraniu, ale obie
zachowałyśmy i zachowamy już pewnie na zawsze zwyczaj okupacyjny układania wieczorem
ubrania i bielizny w taki sposób, żebyśmy mogły po ciemku czy nagłą przyczyną zerwane ubrać
się, bez szukania, w kolejne części garderoby.
Żadnej wiadomości od Mieczysia, nie ma go na pewno w Warszawie. Myślałam, że te pierwsze
powojenne Święta, biedne i trudne, i niewesołe, ale będą wspólne, i nic z tego.
Poznałyśmy tu miłych państwa Daszewskich, rodzinę dość skomplikowaną, bo powoli okazuje
się, że ich córka jest jego wnuczką, a jego żona nie jest jej matką, ale co nas to w końcu obchodzi.
On był właścicielem świetnie prowadzonego przed wojną majątku w Grójeckiem - Nowa Wieś, i
bardzo znanym pomologiem. Ona śliczna i z wrodzoną elegancją, z domu Korybut-Daszkiewicz.
Jest też Marusia Karnicka, siostra zabitego czarującego Szury, a poza tym zaczynają się pojawiać
we wszystkich trochę lepiej zachowanych willach całe rodziny angielskie. Warszawa jest zburzona
i poza jednym hotelem „Polonia”, gdzie gnieżdżą się wszystkie placówki dyplomatyczne i naj-
rozmaitsze przedstawicielstwa, nie ma się gdzie w niej pomieścić.
Więc jakoś specjalnie Anglicy upodobali sobie Konstancin. Najrozmaitsi wyżsi i niżsi oficerowie,
samotni albo już z rodzinami, zamieszkują dookoła nas. Ich opiekunką, tłumaczem, faktorem jest
Marusia, przez matkę Angielka, uczynna, energiczna, świetnie wychowana, taktowna, wesoła -
pomimo straty ukochanego Szury - i z niebywałym, cienkim poczuciem humoru. Ci Anglicy wy-
zyskują jej uczynność i po pierwszym naszym zachwycie, że w ogóle nareszcie są, że możemy ich
przyjąć, okazać im gościnność i naiwną serdeczność - powoli przestają się nam tak bardzo podo-
bać.
Stali mieszkańcy Konstancina opowiadają sobie o tym czy owym cudzoziemskim lokatorze, że jest
brudas, że żąda rozmaitych świadczeń, ale za nie nie płaci, że każdy z nich myśli, że mu się tu
wszystko należy. Może ta ogólna życzliwość, którą im wszyscy okazywali, tak na nich wpłynęła, a
może to są ich głębsze cechy charakteru.
Zima ciężka, w łazience tak zimno, że mamy w pokoju ustawioną prowizoryczną umywalkę przy
piecu i tu się myjemy. Ale powoli robi się lżej. Chodzę na dalekie spacery w pola, znów życie na-
biera tego normalnego rytmu, związku z przyrodą, z ziemią, z porą roku. Znów czuję te zmiany
delikatne i powolne - zapach ziemi, zapach kory na słońcu, pierwszy śpiew ptaka, pierwsze nowe
piórko trawy. Te przedwiośnia zawsze mijały w mieście prawie nie dostrzegane, teraz biorę w
tym udział bardzo ścisły.
317
Wczesną wiosną byłam w Warszawie i musiałam się w jakiejś sprawie zobaczyć z mężem Hassy,
siostry Przypkowskiego, panem Makomaskim, który po wojennych perypetiach właśnie przyje-
chał i został dyrektorem „Orbisu” w wyremontowanym domu na Brackiej. Kiedy weszłam do jego
gabinetu, zobaczyłam ze zdziwieniem, że na biurku stoi pies, przepiękny żywy jamniczek długo-
włosy, a właściwie jamniczka. Pan Makomaski, zły i zmieszany, powiedział, że jakieś dwie znajo-
me Hassy, pewnie wariatki, wpadły tu przed chwilą, zawróciły mu głowę historią tej bezdomnej
piękności, kazały się jemu psią dzieciną zająć, postawiły ją na biurku i wyleciały. Ten pan serio
traktował swoją pracę i stanowisko i nie mógł urzędować z jamniczką na dłuższą metę. Wzięłam
małą na ręce i poczułam, że nie oddam jej za żadne skarby. Pojechała ze mną, za pazuchą, do Kon-
stancina, ciężko chorując od trzęsienia jazdy.
Trochę się niepokoiłam, co mama powie, nie bez racji. Kiedy postawiłam ją bez słowa na progu
pokoju, słabą, malutką, chorą od tej jazdy - mama leżała na swojej kanapie. Rzuciła tylko okiem,
odwróciła głowę i powiedziała: „Uprzedzałam cię, moja droga, że nigdy więcej, po Kiopku, nie
chcę mieć psa. Nie mamy dość pieniędzy, nie mamy służącej, warunki się zmieniły, nie wiadomo,
co z nami będzie i gdzie będziemy mieszkały - no, połóż mi to tutaj koło mnie na tapczanie”. I tak
już oczywiście zostało. Uwielbiały się wzajemnie, wiadomo, że wszystkie jamniki sypiają w łóż-
kach swoich państwa, jeśli ktoś mówi coś innego, to kłamie. Bardzo długo nie mogłyśmy się zde-
cydować na imię dla tej rudej malutkiej śliczności, którą małe wiewiórki w ogrodzie brały za
krewniaczkę i zbiegały do niej po pniach. Tymczasem mówiło się o niej ta piesia, aż pewnego dnia
okazało się, że ona to już przyjęła za swoje imię własne i musiałyśmy się zgodzić, że zostanie Pie-
sią.
Pewnego razu, kiedy siedziałyśmy przy stole, my, ciotka Aniela i Hassa Makomaska, zobaczyły-
śmy, że wchodzi do nas po schodach niezwykłe zjawisko. Był to nadzwyczajnej piękności oficer w
angielskim mundurze. Wręczył nam swój bilet wizytowy, z którego wynikało, że jest to Lt.-
Colonel F.X. Zaleski, Head of the Polish Military Mission in the British Zone, z siedzibą w Bad
Salzuflen. Przywiózł także list polecający od swego kuzyna Kirchmayera z Krakowa. Zjadł obiad,
wyjaśnił, że F.X. oznacza Fran‡ois-Xavier, że od przed wojny nie był w Polsce, że Bad Salzuflen
leży bardzo blisko Dsseldorfu, a w dalszej rozmowie w cztery oczy zawiadomił, że ma się zamiar
ze mną ożenić, za namową swego kuzyna, bo dla niego nadeszła właśnie taka chwila, a dla mnie
będzie lepiej przeprowadzić się do Bad Salzuflen niż siedzieć w Konstancinie, przy zburzonej
Warszawie. Nic nie pomogły moje ciche uwagi, że Dsseldorf też pewnie jest zburzony, a ten Bad
musi być czymś w rodzaju Konstancina, tylko niemieckiego. Zaleski był rzeczywiście piękny,
zgrabny i pełen najlepszych chęci zbudowania mi gniazdka w Bad Salzuflen. Chciał tam nawet
zabrać mamę, ciotkę Anielę i Piesię. Brak mu było jednej tylko rzeczy, to jest poczucia humoru, a
poza tym lubił opowiadać stare filmy. Bardzo przy tym elegancko nie wymawiał r, więc opis fil-
mu „Car Iwan Groźny” wyglądał tak: „A jak ten cał na tłonie tych bojałów hałapem po mołdach
płał!” Ale nie o to przecież chodziło. Moje głupie dowcipki i nonsensowne figielki wywoływały w
nim smutne zdziwienie. Przysyłał mi całe klomby kwiatów i kiedy go nie było, bo był w Bad Sal-
zuflen, nadchodziły stamtąd długie smętne miłosne listy, niezmiennie namawiające mnie na prze-
niesienie się w to czarowne miejsce. W ogóle przepowiednia Danusi Dzierzgowskiej o moim przy-
szłym życiu, w którym będą jeszcze domy, perfumy, podróże, mężczyźni, pieniądze, zaczynała się
powoli sprawdzać. Nie we wszystkim, ale zawsze.
Pan Duda zrobił mi półkę na książki, bo już parę kupiłam na straganach i wózkach, gnieżdżących
się w ruinach Warszawy. Na tej półce leżały więc książki, ta serweteczka niciana od Danusi, jakiś
wazonik z targu w Gdyni. Zaczynało mi się chcieć, żeby było ładnie, od czego się odżegnywałam
318
zajadle zaraz po wojnie. Wtedy myślałam, że przedmioty, rzeczy domowe własne i kochane niosą
w sobie zadatek nieuchronnej przyszłej straty i żalu po nich. Teraz powoli zapominam o tym, że
trzeba mi tylko własnego płaszcza na grzbiecie, własnych papierosów i nie przemakających butów
- nawet w jednym barze kawowym w Sopocie kupiłam przepiękne krokodylowe czółenka na pie-
kielnie wysokich obcasach, a Maria Pulcini przysłała kilka materiałów na suknie dla mamy i dla
mnie, ślicznych włoskich jedwabi. Utyłam też dostatecznie na obiadach Helenki - „cuś ala krup-
nik, cuś ala befsztyk” - wszystko to było w sumie niezłe. Myślę o sobie.
Zimą zaczęłam jeździć do Warszawy do PCK, na Mokotowską. Trzeba tam było ludzi do pracy w
kartotekach poszukiwań, tych zgłoszeń były miliony. Zaczęło się od szukania dla Marysi śladów
Stefana Leszczyńskiego, a potem już tam zostałam. Trzeba było łączyć karty szukających ze zgło-
szeniami podanymi przez tych, co coś wiedzieli. Długie rynienki tych kolorowych kart, tam gdzie
była jakaś wiadomość, karta była wysunięta. Wiedziałam, jak Stefan był ubrany, kiedy go widzia-
łam ostatni raz na Krzywym Kole, i wiedziałam, że miał przejść do PWPW, znałam także pseudo-
nim - „Sas”. Ale to nic nie dało. Była cała masa zwłok odkopanych z PWPW, ubranych w te same
koszule niemieckie ze Stawek, takie same jak moja, te same płaszcze oficerskie niemieckie szaro-
zielone - które z nich były Stefanowe?
W dziale ekshumacji pracowała dawna aktorka filmowa, Jaga Boryta, siostra Sawana. Zawołała
mnie kiedyś i zapytała, czy miałam gdzieś ukryte jakieś pamiątki. Do jej drugiego brata, Malinow-
skiego, zgłosił się właśnie jego kolega z popowstaniowego obozu z propozycją sprzedania pamią-
tek po Żeromskim. Nie wiedziałam, czego by to mogło dotyczyć. Mogły to być równie dobrze
rzeczy z mieszkania na Brzozowej, dzienniki wywiezione przez Niemców z sejfu Biblioteki Naro-
dowej od profesora Grycza, jakieś pamiątki konstancińskie, jak i zawartość skrzynek ze Starego
Miasta, z piwnic drukarni. Zobaczyłam się czym prędzej z panem Malinowskim. Powiedział mi,
że ten znajomy z obozu rewindykował te rzeczy z Niemiec, znalazł je tam w skrzyniach z napisem
„Schloss Warschau”. Spytałam pana Malinowskiego, czy ma dużo pieniędzy, a kiedy zapewnił
mnie, że prowadzi jakieś garaże czy warsztaty samochodowe i zarabia świetnie, poprosiłam go,
żeby kupił wszystko za jakąkolwiek podaną cenę, ale żeby nie powiedział ani słowa tamtemu, że
załatwia to dla rodziny, na wypadek, gdyby sprzedający był szabrownikiem. I dobrze zrobiłam, w
ogromnej pace zawiniętej w gruby szary papier była zawartość wszystkich moich skrzynek ze
skarbami z piwnicy w Rynku. Sprzedający był szabrownikiem, który dostał się do piwnic przed
naszym kopaniem, a napisy na skrzyniach i rewindykację z Niemiec wymyślił sobie, i to głupio,
bo Zamek spalił się w 1939 r., a ja te wszystkie pamiątki przyniosłam do piwnicy przed samym
Powstaniem. Jakież to skarby dostałam z powrotem! Kilkaset fotografii, portfel z liśćmi laurowy-
mi, dwa paszporty, karta powołania do Legionów, gdzie w rubryce „szczególne kwalifikacje” po-
dał Żeromski dwa słowa: „jeździ konno”, Order Wielkiej Wstęgi „Polonia Restituta” z dyplomem
i szarfą. Zgniecioną harcerską manierkę Adasia. List Conrada, który tu był osobno, pióro z masy
perłowej i opis ojca, od kogo je dostał i że „Adaś kazał je zreperować”. Tyle rozmaitych rzeczy,
które brałam do ręki, znów z uczuciem, że coś zmartwychwstaje. Złodziej wysypał wszystko ze
szkatułek i tak przyniósł ten pakiet panu Malinowskiemu.
Rozmaici znajomi radzili mi, żebym, wziąwszy ze sobą milicjanta, poszła do tego złodzieja i zre-
widowała mu mieszkanie, bo mógł tam poza skrzyneczkami mieć jeszcze inne moje rzeczy z piw-
nicy. Ale łatwo powiedzieć: „Idź z milicjantem do cudzego mieszkania”. Zapłaciłam, co się należa-
ło panu Malinowskiemu i zamówiłam u tego samego co zawsze stolarza w Konstancinie nowe
skrzyneczki, drewniane, takie same, jak tamte rozbite - na rękopisy i odzyskane skarby.
319
W zeszłym roku, kiedy byłam w Sopocie, mama napisała do mnie, żebym pozwoliła zamieszkać
w naszym domu na górze pani Zdzisławowej Dębickiej, która nie ma się gdzie podziać na zimę,
pomimo sporej ilości synów, mieszkających również na Wybrzeżu. Pani Dębicka oczywiście
mieszkała w moim pokoju przez wiele miesięcy. Kiedy przyjechałyśmy do Sopotu z początkiem
lata, zdziwiłam się, że cały pokój, wszystkie meble są w małe okrągłe dziurki. Myślałam, że rzuci-
ły się tam jakieś korniki, ale Stenia, niezastąpiona Stenia, powiedziała, że nie, że te dziurki są od
ptaszków, które tu przylatywały do pani Dębickiej. Zdziwiłam się jeszcze bardziej, czyżby odwie-
dzały ją same dzięcioły? Stenia powiedziała, że to były sikorki, pani Dębicka trzymała okna otwar-
te i przybijała do wszystkich mebli gwoździami słoninkę dla zgłodniałych ptasząt, dobra dusza.
Ale mieszkała u nas dwie zimy, bo mama pisała z Konstancina: „Bardzo chcę jej pomóc, przecie to
moja koleżanka, wdowa po literacie”. Przez te pierwsze lata powojenne siedziałyśmy na zmianę,
to mama w Konstancinie, a ja w Sopocie, to na odwrót. Pisałyśmy do siebie bez przerwy kartki i
listy. Były to przede wszystkim przestrogi i niepokoje dotyczące zdrowia, sporo plotek o znajo-
mych, doniesienia o stanie finansów i opisy przebiegu remontu domu w Konstancinie, który trwał
przez dłuższy czas, trzeba było naprawiać dach, malować ściany, łatać rynny. Zaciągnęłyśmy na
to pożyczkę w BGK, dość prędko zresztą spłaconą, bo śmiertelnie bałyśmy się zawsze długów, a
tym bardziej obciążenia hipoteki, która musiała być „czysta jak łza”. Wspominałyśmy też często
dziadka. Ten dziadek, stryj Żeromski, stara dagerotypowa fotografia wykopana z gruzów i wiszą-
ca na ścianie tam gdzie dawniej, nad moim łóżkiem w pokoju ojca, służyła nam teraz za sejf. Moż-
na było w tym czasie łatwo kupić dolary, złote i papierowe. Często pewne niewielkie nadwyżki
naszych dochodów zamieniałyśmy na te pieniążki i wsuwałyśmy między ramkę i fotografię
dziadka. Toteż mama pisała do mnie czasem dziwne rzeczy: „Dziadek ma się dobrze, nawet bar-
dzo ostatnio utył, tak bardzo, że po prostu odstaje od ściany”. Albo: „Dziś mogłabym zakupić
trochę jedzenia dla dziadka, ale tak szalenie podrożało, że nie mam odwagi, niech czeka”. Albo:
„Boję się trochę o dziadka, więc trzymam go w tapczanie”.
Ja w Sopocie ekspediowałam część mebli mających zapełnić pusty dom w Konstancinie. Był tego
lata Władek Socha z synem Felusiem, musiałyśmy im pokazać morze, którego nigdy nie widzieli.
Ciotka Aniela siedziała ze mną, a mama pisała: „Z pożyczki część pożre znów dziadzio. Straszny
żarłok, ale to tak miło odżywiać takiego zacnego starca”.
Ale najważniejszą wiadomością było: „Piszę dlatego, aby ci donieść, że wczoraj, o 4 pp., zjawił się
Mieczyś. Był zdaje się bardzo zasmucony, że cię nie było. Prosił, aby ci powiedzieć, że na jesieni
przyjeżdża na stałe do Warszawy i żebyś była tak łaskawa zawiadomić go natychmiast, gdy przy-
jedziesz, na Hożą.
Jest chudy jak wiór, ale bardzo opalony, co bardzo ładnie wygląda przy jego szafirowych oczach i
różowej koszuli. Jest dość smutny, ale nie beznadziejny, a on jest przecie mądry”. To ostatnie zda-
nie odnosiło się już do ogólnej sytuacji. Ale dlaczego nie przyjechał do Sopotu?
A tymczasem przepowiednia Danusi spełniała się coraz bardziej. Przyjechał do mnie do Sopotu
pan Zdzisław Madeyski, wypuszczony z więzienia, z listem od Hassy Makomaskiej. Ten pan nie
dojechał na wiadome zebranie w Milanówku z Okulickim, Jankowskim, Stypułkowskim i innymi,
bo został w drodze zatrzymany, a miał ze sobą ostatni żołd z Londynu dla AK. Siedział w więzie-
niu w Łodzi dość długo i ciężko, ale nagle bez rozprawy został zwolniony, nie dostał tylko z po-
wrotem tego, co wiózł ze sobą. Zaczął pracować w PCK, do Sopotu wpadł na chwilę, ale zaczął do
mnie pisywać listy i tak się jakoś znajomość nawiązała i utrzymała. Był to dobry, szlachetny i cał-
kowicie oddany sprawom społecznym człowiek. I bardzo przystojny.
320
W Sopocie także poznałam kapitana Karola Borhardta. Jego wspaniała postać, niedźwiedzia siła,
bohaterska i wstrząsająca przeszłość, a przy tym wzruszająca łagodność zachwyciły mnie. Posta-
nowiłam namalować jego portret. Farby, kasetę zrobioną ze skrzynki, trochę pędzli jakoś sobie
przygotowałam. Gorzej było z płótnem. Portret musiał być wielki, bo on cały był wielki. Znala-
złam na strychu ogromną dyktę, oklejoną tapetą, jakiś fragment przepierzenia czy ścianki. Za-
gruntowałam to i namalowałam go nieomal en pied, z ręką opartą o kolano, w mundurze kapita-
na marynarki wojennej angielskiej, na co wskazywała liczba i rozmieszczenie złotych guzików.
Ponieważ był w tym czasie profesorem czy wykładowcą nawigacji wedle gwiazd - astronawigacji
- w Wyższej Szkole Morskiej w Gdyni, więc w tle miał piękną starą mapę nieba, którą kupiłam na
targu w Gdańsku. Podczas tego pozowania opowiedział mi kapitan historię swoich ostatnich, to
znaczy wojennych lat. Pływał w konwojach i podczas jednego nalotu niemieckiego na angielskie
okręty został wyrzucony siłą wybuchu z pokładu jednego okrętu na pokład innego. Został tak
poraniony i połamany, że lekarze angielscy bardzo długo nie wiedzieli, czy uda go się uratować.
Został odznaczony bardzo wysokimi orderami, leczono go na wszystkie sposoby, aż jego niezmo-
żona siła i zdrowie zwyciężyły. Wyszedł ze szpitala z jednym tylko urazem. Przestał w ogóle spać,
utracił tę zdolność tak zupełnie, że powoli zaczął dziczeć, nie mógł znieść widoku ludzi, tym sa-
mym nie mógł pływać, więc lekarze, bezsilni wobec tej koszmarnej bezsenności, pozwolili mu
pojechać samemu do Szkocji, w jakieś dzikie i puste góry. Tam zaszył się w pasterskiej kamiennej
chacie, ktoś donosił mu od czasu do czasu żywność, i tak spędził tam długi czas, studiując i upra-
wiając jogę. Powoli, powoli zaczął powracać do stanu sprzed katastrofy, a przede wszystkim od-
nalazł możność snu. Trudno to sobie nawet wyobrazić, jak można zupełnie nie spać, jeśli po jednej
nocy źle przespanej ma się piasek w oczach i w mózgu i cały dzień jest krzywy. Podczas pozowa-
nia mówił mi dużo o tej jodze, przynosił książki i namawiał na ich studiowanie. Ale to, co mówił,
nie było zachęcające. „Pani ciało nie jest w najmniejszym stopniu ważne.
Jest to tylko pani chwilowe mieszkanie”. Był bardzo delikatny i dobrze wychowany. Toteż na
pewno ordynarne wydało mu się to, co pod nosem powiedziałam, że chwilowe czy nie, niejeden
chciałby otrzymać na nie przydział i kwaterunek. Byłam w ogóle w tym okresie szarpana zmien-
nymi, a nawet sprzecznymi namowami, wskazaniami i pouczeniami.
Madeyski twardo krytykował moje rozpieszczenie, miękki charakter i brak właściwej postawy
wobec życia. „Moniko, nie bądź hedonistką!” - wołał do mnie z daleka.
Z jeszcze dalszych okolic, z Bad Salzuflen, Francois Xavier naglił, aby pozbyć się pozostałości
okupacyjnych rozpaczy, klasztornego tkwienia w twardym i smutnym życiu konstancińskim,
chciał, abym zaczęła nareszcie rozkwitać, z nim razem oczywiście, w radości i rozkoszach.
Kapitan Borhardt namawiał mnie do odrzucenia wszystkiego w ogóle, co nie jest kontemplacją i
absolutną ascezą.
Tak przerabiana i wychowywana, czekałam na mojego Mieczysia, którego metody wobec mnie
ograniczały się w razie potrzeby do zmarszczenia brwi i cichego zdania: „Spokojnie, córuchno”.
Zresztą i to nie było potrzebne, odkąd go znałam, mój charakter wybitnie zmienił się na lepsze.
Wszyscy do mnie pisali, bardzo się mną zajmowali, a on jeden gdzieś się obracał, ciągle w tych
niewiadomych i groźnych sprawach utopiony.
Portret udał się, wszyscy to mówią.
Byłam wieczorem na kolacji w „Grand Hotelu” z F.X., a po kolacji poszliśmy na spacer do parku
wzdłuż morza. W zupełnej ciemności nagle oślepiły nas ostre latarki i groźne głosy wrzasnęły:
„Stać, ręce do góry, okazać dokumenty!” Był to uzbrojony po zęby patrol WOP-u, strzegący plaży
321
przed desantem z morza sił wrogich socjalizmowi. Serce we mnie zamarło, kiedy przypomniałam
sobie mundur Lt.-Colonela angielskiego, który nosił F.X. Patrol strasznie krzyczał i groził sądem
polowym, a my słabo staraliśmy się wytłumaczyć, że nie jesteśmy z łodzi podwodnej, tylko z
„Grand Hotelu”, i że nijak nie możemy okazać dokumentów mając obie ręce podniesione do góry.
Okropna to była sytuacja.
Wielka jest nieufność władzy wobec ludności, mimo „3 razy tak” wymuszonego propagandą i
dość prymitywnie. Mamy niemiłe uczucie, że traktuje się nas wszystkich, tu zastanych, jak głup-
ców. W ogóle życie zmieniło nam się o tyle, że nikt nas nie zabija na ślepo, nikt nie poluje na nas
na ulicach, noce mijają spokojnie, nie wiem, czy dla wszystkich, ale raczej dla większości tak. Nie
ustaje w nas zdziwienie i radość, oczywiście, że żyjemy, tylko co ma być dalej, nie wiemy. Nad
głową istnieje innego rodzaju przykrywa, nie tak ciężka, pozornie bardziej przezroczysta. Urwał
się łatwy dawniej kontakt z ludźmi, jednolite myślenie. Rozmowy teraz są ostrożniejsze, zdziwie-
nie przy spotkaniach z dawnymi znajomymi głębsze.
Nasza osobista sytuacja układa się pozornie dobrze. Książki ojca są wydawane, sztuki wystawia-
ne. W zimie wezwał nas z Konstancina do Warszawy dyrektor czy prezes wydawnictwa „Czytel-
nik” - Jerzy Borejsza. Miewa do nas rozmaite interesy. Raz było to pytanie, co wolimy i co radzimy
przyjąć jako zasadę przy druku książek ojca - czy lepiej drukować pewne pozycje cenzurując je, to
znaczy wycinając fragmenty, czy nie drukować wcale. Nie wiem, jakiej odpowiedzi spodziewał
się Borejsza i jak mógł nas pytać, czy można okaleczać autora.
Innym razem zawiadomił nas, że w domu w Konstancinie zostanie zainstalowana stacja radiowa i
będą stamtąd nadawane wieczory literackie z udziałem naszym, oczywiście, i rozmaitych innych
osób, zapraszanych sukcesywnie - jak Marusia Kasprowiczowa, Nałkowska, Tuwim, który wła-
śnie przyjechał, innych jeszcze osób nie znanych nam nawet z nazwiska. Mieliśmy rozmawiać o
literaturze, polityce, przewidywaniach przyszłości i innych sprawach.
Wróciłyśmy po tej wizycie u Borejszy zmartwione, ale nie załamane. Mama powiedziała: „Ty je-
dziesz do Zakopanego, Bujak cię tam gdzieś umieści u górali, ja kładę się do szpitala, Walek Har-
twig przetrzyma mnie w łóżku, ile będzie trzeba. Dom w Konstancinie zostanie na łasce bożej i
Sochów, nie pierwszy raz. A Sopot niech licho porwie”. Na drugi dzień pojechałam jednak do
Tuwima prosić go o radę i ratunek. Tuwim wysłuchał relacji i trochę nawet wyśmiał nasz niepo-
kój: „To jest przecież wariat, któremu przez głowę przelatuje tysiąc szalonych i dziwacznych po-
mysłów na godzinę. Przelatuje i wylatuje bez śladu. Jutro nie będzie pamiętał o niczym, siedźcie
spokojnie w domu”. Istotnie tak się stało, tylko Marusia Kasprowiczowa pisała do nas przez jakiś
czas listy, pełne projektów i nadziei na te nasze występy.
Borejsza podczas naszych na szczęście nieczęstych wizyt u niego nazywał nas niezmiennie - jedną
Olimpią, a drugą Aurelią, co przyjmowałyśmy bez protestów. Czasem podczas naszej bytności w
gabinecie zaczynał telefonować do wszystkich ówczesnych dostojników państwowych i prowa-
dził z nimi rozmowy ważne i tajemnicze. Siedział przed nami za biurkiem, podnosił coraz to inną
słuchawkę telefoniczną, żądając połączenia z coraz to innym towarzyszem Wiesławem lub Osób-
ką, pocił się i krzyczał, z rozpiętej koszuli sterczała mu gęsta czarna wełna, a my czekałyśmy, aż
skończy, żeby dowiedzieć się, jaki ma do nas interes. Kiedyś zginął mu w trakcie naszej bytności
pies, czarny pudel, działy się wtedy koszmarne rzeczy w całym „Czytelniku”, a my ulotniłyśmy
się cichaczem. Właściwie był to człowiek niegroźny, ale zawsze trochę nas denerwował. Raz tylko
wszedł mi fatalnie w drogę.
322
W pierwszych latach w Gdańsku, w Sopocie i okolicznych miejscowościach pełno było po piwni-
cach i strychach niepotrzebnych nowym mieszkańcom rzeczy, a przede wszystkim książek. Ksią-
żek nie wynosiło się na targowiska, bo nikt albo prawie nikt ich nie kupował. Leżały i niszczały
albo palono nimi w kuchniach i piecach centralnego ogrzewania. Przyszło mi na myśl, że można
by rozmaite piękne wydawnictwa, starodruki i albumy ocalić od zagłady, jeśliby istniał antykwa-
riat, płacący cokolwiek za te rzeczy. Trochę tęskniłam do mojej pracy w księgarni podczas wojny,
czułam się na siłach poprowadzić taki sklep i wielką miałam na to ochotę. Poszłam do magistratu
na ulicy Kościuszki i bez trudności otrzymałam zgodę. I nie tylko zgodę, ale zaraz przyznano mi
lokal na ulicy Rokossowskiego, tej schodzącej do morza, w nie zburzonym domu, po słonecznej
lewej stronie, trochę niżej niż apteka Funi Urbańskiej. Podpisałam umowę w Zarządzie Miejskim z
Wydziałem Handlu, zgłosiłam poczciwą Stenię jako pracownicę i przygotowywałam się, zakasu-
jąc rękawy, do ogłoszenia w „Dzienniku Bałtyckim” i na słupach zawiadomień o otwarciu anty-
kwariatu, kiedy przyjechał Borejsza. Przyjechał zresztą w związku z utworzeniem pisma literac-
kiego, które miało się nazywać - o zgrozo, o idiotyzmie - „Wiatr od Morza”. Gorąco odmawiały-
śmy go od tego bezsensownego pomysłu, ale bezskutecznie. Borejsza dowiedział się, może nawet
ode mnie, o zamiarze otwarcia i prowadzenia przeze mnie antykwariatu. Natychmiast katego-
rycznie zabronił przyznania mi tych uprawnień. Zobaczyłam się z nim wściekła i doszło do bar-
dzo przykrej i głupiej rozmowy. Dowiedziałam się, że córka Żeromskiego nie będzie stała za ladą
w Polsce socjalistycznej, że byłaby to woda na młyn wrogiej propagandy radia Madryt, że ja pra-
cować nie muszę, bo mnie ten socjalizm utrzyma. Ja na to, że słyszałam, że żadna praca nie hańbi,
że mogłabym nawet sprzedawać śmietanę albo sznurowadła i także by nikomu korona z głowy
nie spadła, a już najmniej mnie, że jestem wykwalifikowanym pracownikiem księgarskim, bo pra-
cowałam w tym zawodzie całą wojnę. Na to Borejsza znów, że to właśnie jest argument przeciw
temu pomysłowi, słowem, utrącił całą sprawę, przydział lokalu, obiecane ulgi i zgodę na całą im-
prezę zaraz mi cofnięto - i tak nie było w Sopocie potem żadnego antykwariatu.
Był za to we Wrzeszczu, niedaleko stacji, znakomity antykwariat, prowadzony przez pana - chyba
Krawczyńskiego. Można tam było grzebać we wszystkich działach, chodzić po drabinach, można
było zadołować książkę wybraną w głębi półki, aby po nią wrócić później z większą ilością go-
tówki. Kiedyś z Szancerem grzebaliśmy tam dość długo, kiedy nagle usłyszałam ze szczytu drabi-
ny jego zdenerwowane sapanie. Kiedy zlazł na dół, miał w ręku świetny egzemplarz „Les Etoiles”
Granville’a, umieszczony w dziale astronomii. Szancer miał już prawie całego Granville’a, czego
mu bardzo zazdrościłam, z wyjątkiem tego właśnie czarującego tomu „Les Etoiles”. Innym razem
otworzyłam jakąś interesującą mnie książkę i wypadła z niej karteczka, a na niej jedno zdanie:
„Już tu byłem. Julian Tuwim”.
Z Tuwimem od jego powrotu widywaliśmy się bardzo często i coraz częściej. Powitanie naturalnie
odbyło się na kolanach, on ukląkł, kiedy weszłam, więc ja także oczywiście uklękłam i tak obejmu-
jąc się, popłakując i całując się na podłodze odbyliśmy tę uroczystość pod spokojnym okiem pani
Stefy. Właściwie byli oboje po tych latach zupełnie tacy sami, ona zwłaszcza, ładna, gładka i nie-
zmienna. Zamieszkali w domu „Czytelnika” na Wiejskiej, w pięknym mieszkaniu z tarasem, na
który Tuwim starał się nigdy nie wychodzić. Kiedy przyjechał z kolei Słonimski, opowiadali roz-
maici ludzie, że kiedy po tak wielu latach niewidzenia mieli się znów zobaczyć, Słonimski wie-
dząc o patetycznych, namiętnych i wylewnych scenach powitania, którym ulegał Tuwim - za-
dzwonił do drzwi tego mieszkania na Wiejskiej, a kiedy gospodarz otworzył drzwi i ramiona w
głębokim wzruszeniu, gość zapytał grzecznie: „Przepraszam, czy można skorzystać z ubikacji?”
Ach, Antoni, najdroższy Antoni, to było naprawdę wstrętne!
323
Zaczęliśmy chodzić razem do kawiarni. Najpierw do „Kopciuszka”, potem do „Lajkonika” na
placu Trzech Krzyży albo do klubu Związku Literatów. Tuwim przyjeżdżał przydzielonym mu na
stałe autem z kierowcą. Ten „Kopciuszek” to była niezwykła oaza intelektu, snobizmu, szyku,
miejsce spotkań ludzi ściągających ze wszystkich stron świata, odnajdujących się tutaj po latach,
równocześnie centrala handlu walutą, miejsce, gdzie można było na specjalnej półeczce zostawić
list, napić się znakomitej kawy, wysiusiać się w czystym klozeciku - wszystko to tkwiło w morzu
gruzów dookolnych, sterczących za czystymi szybami kawiarni. Przyjeżdżałyśmy z Konstancina
przeważnie na cały dzień, więc „Kopciuszek” był naszą przystanią, wytchnieniem, domem. Nad
nami czuwał właściciel, pan Unger, znający wszystkich i wszystko wiedzący. Kiwał głową i mówił
z zachwytem: „Ten Tuwim, co on ma już za bibliotekę, co on ma za książki, same białe króliki”.
Rzeczywiście, Tuwim zaraz po przyjeździe zaczął zbierać od nowa książki, stare roczniki czaso-
pism, poszczególne numery „Kłosów”, „Wędrowca” czy „Tygodnika Ilustrowanego”. Pytał nas
raz kiedyś przy stoliku w „Kopciuszku”, czy nie mamy przypadkiem takich rzeczy w domu.
Szancer i ja równocześnie odpowiedzieliśmy, że owszem, były, ale się spaliły. Tuwim spojrzał na
nas jakoś trochę nieprzytomnie i powiedział: „A co, był pożar?”
Tuwim, nie wiem dlaczego, wmawiał mi, że jestem skąpa, może dlatego zresztą, że mama powie-
działa mu kiedyś, że nie umiem utrzymać pieniędzy, a we Włoszech nazywali mnie u Marii „mani
bucate”, więc to było chyba przez przekorę. Za to Słonimski nazywał Tuwima skąpiradłem i mó-
wił do kelnerki przy stoliku: „Niech pani zaraz zainkasuje od tego pana za te trzy kawy, bo to jest
złodziej i on zaraz ucieknie i nie zapłaci”.
Kiedyś w zimie przyszłam do Literatów w nowej pelisie. Moje wykopane barany jednak się zaczę-
ły rozłazić i trzeba było uszyć mi coś nowego. Pod spodem były małpy, kupione okazyjnie, nie
pierwszej młodości, ale jeszcze piękne, a kołnierz był z wydry, także zachwycający. Usiadłam z
Tuwimem przy okrągłym stole w pierwszej salce, oczywiście pochwaliwszy się tym ślicznym
płaszczem. Zaczęły nadchodzić inne znajome osoby, wszyscy siadali dookoła stołu, a wtedy Tu-
wim zaczął odgrywać dziwne rzeczy. Pytał się wszystkich, jak im się moja pelisa podoba, i spusz-
czając oczy mówił: „Piękna, prawda? udała się”. Dawał mi wyraźnie znaki, żebym siedziała rów-
no, bo się materiał może zagnieść, łapał za klapę z wydry i potrząsał nią fachowo, żeby włos ład-
nie powstał, albo dmuchał w futro, żeby wszyscy widzieli jego gęstość. Kazał podziwiać świetny
gatunek materiału - słowem wszyscy musieli się domyślić, że to on mi to futro sprawił i tak się
nim teraz chwali.
Innym razem, kiedy siedzieliśmy tam we dwoje, wszedł do sali blady i nikły młody człowiek i z
daleka się nam ukłonił. „Kto to jest?” -zapytałam. „Jak by ci to powiedzieć. Żyd” - powiedział
Tuwim. „To widzę, ale kto to jest?” - „Jak by ci to powiedzieć. Słucki”. - „A on co robi?” - „Jak by
ci to powiedzieć. Poeta”. - „Zły czy dobry?” - „Jak by ci to powiedzieć. Zły”. Ale jeszcze innym
razem wypatrzył stojącego nieśmiało w drzwiach młodego człowieka, który wyraźnie był tu
pierwszy raz i nikogo nie znał. Tuwim przyglądał mu się przez chwilę, potem wstał i naprawdę
wziął tego młodego w ramiona i coś do niego czule i z uśmiechem zagadał. Potem wrócił i powie-
dział: „On tu przyjechał z prowincji, samotny i przestraszony, przedstawiłem mu się, może mu to
sprawi przyjemność”.
Zaraz po przyjeździe zaczęły przychodzić do Tuwima listy, całe stosy listów. Były to albo błagania
o pomoc, nie o pomoc materialną, chociaż pewnie i takie były, bo miał opinię bardzo bogatego, ale
o interwencje w sprawach politycznych, o ratowanie akowców skazywanych coraz częściej w pro-
cesach politycznych, listy od matek, błagające go o wstawiennictwo u władz. Inne, anonimowe,
obryzgiwały go najplugawszymi wyzwiskami, przeklinały i groziły. Czytałam te listy, bo nie
324
chciał pokazywać ich pani Stefie, żeby się nie denerwowała. Wiem, że chodził wielokrotnie, prosił
i wstawiał się, uzyskiwał zamianę kary śmierci na kary wieloletniego czy dożywotniego więzie-
nia. Raz zastałam go w rozpaczy, po prostu biegał po pokoju i łapał się za głowę. Przyszła do nie-
go matka jedynego syna, skazanego na karę śmierci. Klęczała przed nim i błagała: „Ratuj moje
dziecko, wstaw się, ratuj, nie daj go zabić”. - „Co ja mam robić, jak mam ratować, kiedy dowie-
działem się, że to dziecko rozwaliło trzech ubeków na dworcu z ręcznego karabinu maszynowe-
go”. Ale mimo swojej słabości, lęku, nieprzystosowania do tego naszego brutalnego życia tutaj -
jednak chodził, prosił, pisał, składał protesty, przekraczał granicę własnego spokoju, wygody,
zagłębiał się w te sprawy okrutne i ciemne, których nie mógł zrozumieć, bo był jak dziecko, któ-
remu powinno się mówić tylko trochę, tylko ostrożnie.
Wracało do Warszawy coraz więcej osób, miałam wobec nich wszystkich uczucie, jakbym przyj-
mowała gości, jakbym była trochę winna temu, co zastają, współczułam wstrząsom, jakie musieli
przeżywać, widząc to miasto zmasakrowane, i ciekawiły mnie też ich reakcje, bo wiele razy my-
ślałam przedtem, jak będą znosili ci ze świata wracający spotkanie z dniem tutejszym, z trybem
życia, z nami. Ale wiele razy okazywało się, że przesadziłam w tej troskliwej dbałości o ich prze-
życia. Janka Słonimska podczas pierwszego spotkania zapytana, co przeżyła widząc taką War-
szawę po raz pierwszy, powiedziała: „No, tu jest wszystko bardzo zabawne”. Bohdan Urbano-
wicz po powrocie z Murnau powiedział: „Jeśli mam być szczery, to to, co mnie w was uderza naj-
bardziej, to jakieś przykre zordynarnienie”. Pewien architekt powiedział mi, że Warszawa w zbyt
małym stopniu została zburzona, bo łatwiej i przyjemniej byłoby ją projektować i budować zupeł-
nie od nowa. Moja biedna, czuła, naiwna dusza trzęsła się jak galareta po takich spotkaniach, ale
oczywiście to były wyjątki.
Kiedy przyjechał Słonimski, zamieszkał u nas w Konstancinie na kilka dni. Były to dla niego, zdaje
się, dni pełne wzruszeń i szoków. Przyjechał z Londynu, gdzie w tym okresie były kartki na żyw-
ność, jedno jajko w proszku na tydzień i ogonki przed sklepami. U nas za to przelewało się od
wszelkiego dobra, zwłaszcza w Konstancinie, gdzie drzwi nie zamykały się od bab proponujących
mleko, masło, śmietanę, mięso wszelkiego rodzaju, jarzyny i owoce. Słonimski słabł z wrażenia,
kiedy mama mówiła: „Jakoś ta Piesiunia dziś bez apetytu, wbiję jej do mięsa dwa jajeczka, może
zje”. Ja rano pytałam go przez drzwi, czy woli herbatę z mlekiem, czy ze śmietanką. Podczas
pierwszego, świetnego obiadu nakryłyśmy stół jedynym posiadanym obrusem, który miał pięknie
wyhaftowany w rogu monogram A.S. Te rzeczy - obrusy, ścierki, ręczniki - kupowało się na tar-
gowisku rozciągniętym na chodnikach wzdłuż ulicy Poznańskiej, nie były one nowe, ale zawsze
można było znaleźć coś potrzebnego. Kiedy Słonimski zobaczył ten monogram, mama powiedzia-
ła, spuszczając oczy: „Tak, wszyscy goście mają u nas haftowane swoje monogramy, staramy się o
to”.
Któregoś dnia przyszła kartka z Genewy od Janka Rosnera, który tam pojechał do swojego Bureau
International du Travail.
Pisał, że Genewa śliczna jak zawsze, że odnajduje stare kąty i przyjaciół, ale że „brak gruzów
wpływa na mnie deprymująco”. Słonimski usłyszawszy to złapał się za głowę i przewrócił na ka-
napce, na której siedział. „Wszystko obłąkane, sami wariaci, nieprzytomne reakcje, co tu robić z
tym krajem” - jęczał.
Ale przeżywaliśmy także wzruszające chwile, siedząc na tarasie pod rozgwieżdżonym niebem
świecącym przez liście dębu i słuchając dalekiego szczekania psów. Albo w pokoju ojca, kiedy
rozkładałam przed nim rękopisy i opowiadałam - jemu i po trosze sobie - historię ich ukrywania i
ratowania. Przejmował się wszystkim, wzruszał i wzdychał: „Ach, mój Boże”. Przyniósł pierwszy,
325
wydany tutaj przez „Czytelnik” tom swoich wierszy z dedykacją: „Pani Monice z całą czułością -
ach, mój Boże”.
Ale przeżył i on swój wstrząs u nas w domu. Siedzieliśmy wszyscy po obiedzie na górze w hallu,
kiedy nagle ktoś otworzył drzwi na dole na schodach i weszło dwu panów, no, powiedzmy pa-
nów, w skórzanych kurtkach, z teczkami jasnożółtego koloru wygniatanymi w sztucznego kroko-
dyla i w czapeczkach z daszkiem, których nie zdjęli. A Antoni akurat wtedy mówił o znaczeniu
angielskiego powiedzenia: „My home is my castle”. I że my po tej wojnie nie doceniamy, że teraz
nareszcie możemy to mówić o sobie, bo nasze domy stały się znów spokojne i bezpieczne, a on
słyszy rozmaite inne grymasy. Ci panowie obejrzeli nas, skamieniałych przy stole, wywołali mnie
i zamknęli się ze mną w pokoju mamy. Tam ostro na mnie natarli, żądając okazania świadectwa
przemysłowego. Kiedy powiedziałam, że go nie mam, ironicznie się zaśmiali i powiedzieli, że i
karty rzemieślniczej też pewnie u mnie nie zobaczą. Dość długo się gniewali i straszyli mnie ka-
rami albo jeszcze czymś gorszym, a w końcu kazali się przyznać, ile osób zatrudniam. Kiedy przy-
sięgałam, że sama, wszystko sama maluję, spochmurnieli na tyle kłamstwa do reszty. „I sufity?” -
zapytali. Ja się już po drodze domyśliłam, o co chodzi, więc trochę ciągnęłam tę rozmowę, zwłasz-
cza że mama, strasznie niespokojna, zaglądała parę razy, a ja do niej puszczałam oko. Panowie
wyjaśniwszy sprawę pożałowali mnie nawet, że tak maluję te obrazki i wieszam potem na ścianie,
i co z tego mam? Ale Słonimski był przy stole zielony.
Malowałam zresztą sporo, martwe natury, portrety, kwiaty. Z Katowic od pani Heleny Zielińskiej
miałam kasetę i sztalugi. Zawiązywało się wtedy stowarzyszenie artystów plastyków i miała być
w Muzeum Narodowym pierwsza wystawa malarstwa, na którą, zapisawszy się do tego nowego
związku, przygotowywałam się, malując portret chrześniaka, małego Stefanka Wieszczyckiego,
syna Wandy, i kilka martwych natur.
Marysia z małym Jasiem, także moim chrześniakiem, miała tego lata przyjechać do nas do Sopotu
razem z Bohdanem Urbanowiczem. Chciała za niego wyjść za mąż, on ją ciągle i wiecznie kochał
od przedwojennych czasów. Marysia bezskutecznie szukała Stefana, ale nie było żadnego nigdzie
najmniejszego śladu. Ja pomagałam jej w PCK i wśród ludzi ze Starego Miasta, aż wreszcie skie-
rowano mnie do parafii na Żoliborzu, do księdza, który miał ustalić, kiedy można zaginionego bez
wieści uznać za zmarłego, co było dla Marysi i Bohdana konieczne. Byłam ostatnią osobą, która
widziała Stefana żywego, zgłosiłam się więc do tego księdza, który rozłożył przede mną na stole
wielką kartę. Na niej zakreślone było ogromne koło, a w nim coraz mniejsze kręgi, obejmujące
punkt centralny. Wyglądało to trochę jak tarcza strzelnicza. Była to mapa prawdopodobieństwa
utraty życia podczas ostatniej wojny. Czyj to był pomysł, czy był gdziekolwiek zatwierdzony czy
powtórzony, nie wiem.
Na zewnętrznym, najdalszym od centrum obwodzie był napis: obozy oficerskie - oflagi. Potem
kolejno szły stalagi, partyzantka leśna, sabotaż (wielki), lotnictwo, armia poza granicami Kraju,
wreszcie na bliskim środka kręgu obozy koncentracyjne i dalej Powstanie Warszawskie. Przy
środkowym punkcie, centrum tej mapy, był napis Starówka. Ksiądz powiedział: „Proszę pokazać,
gdzie go pani widziała ostatni raz”. Położyłam palec na tym najstraszniejszym, najbliższym
śmierci punkcie wykresu. Stefan został uznany za zmarłego bez dalszego odkładania.
Było już gorące lato, kiedy przyszło nam do głowy, żeby jechać do Sopotu nie koleją ani autobu-
sem, ale statkiem, Wisłą. Jechała Marysia, Jaś, Bohdan, Piesia i ja. Droga była piękna i koszmarna,
bo Marysię w ciąży mdliły fale Wisły, Jaś był nieznośny, Piesia, tak dobrze wychowana, nie chcia-
ła siusiać na pokładzie, więc wszędzie, gdzie się statek zatrzymywał, w dzień czy w nocy wyska-
kiwałam z nią na brzeg, zachęcając i namawiając, ale ona z nerwów nie mogła. Wody w Wiśle by-
326
ło mało, powyłaziły na niej długie złote łachy, na które statek władowywał się co chwila. Trwało
to bardzo długo.
W domu w Sopocie byłyśmy oczekiwane przez panią Halę Skoczylasową i ciotkę Anielę. Mogły-
śmy były przewidzieć, że usposobienia, charaktery i metody postępowania obu pań nie wróżą nic
dobrego. Marysia przysięgała się, że widziała ogniste pioruny w postaci kul, przelatujące między
tymi dwiema najmilszymi osobami.
Było to dość koszmarne lato, deszcz lał przez czterdzieści dni i nocy, trudno było nawet wyjść z
domu po zakupy, żywiliśmy się wyłącznie kukurydzą. Znów przyjechał F.X. i zamieszkał tuż ob-
ok, całymi dniami opowiadał mi treść starych filmów.
Ciotka Aniela uciekła wreszcie do Krakowa. Ja pojechałam za nią, żeby trochę zadać szyku no-
wymi kilkoma sukniami new-look, które w Krakowie na Plantach wzbudzały zgrozę i obrzydze-
nie, kiedy spacerowałyśmy tam z Basią, obie w fałdzistych, szerokich i długich spódnicach i obci-
słych w biuście staniczkach.
Spotkałam tam Przypkowskiego na Krupniczej w Domu Literatów, gdzie mieszkałam u pani Mor-
tkowiczowej. Pani Janina powiedziała mi z łagodnym wyrzutem, że ma do mnie żal za odsuwanie
od niej podczas wojny jej przyjaciół i życzliwych ludzi. Powtarzali jej po wojnie, że kiedy pytali
mnie o nią dyskretnie, ja zawsze odpowiadałam sztywno, że nie wiem, gdzie pani Janina może
być. Przez to uniemożliwiłam jej podczas wojny prowadzenie towarzyskiego życia. I okazuje się,
że można było przeżyć te straszne lata, będąc naprawdę w oku cyklonu i nie wiedzieć o tym, od-
być to jakoś bokiem i bez wiedzy o ogromie niebezpieczeństwa. Tym lepiej, nawet się nie starałam
tłumaczyć czegokolwiek. Były zresztą obie z Hanką miłe i serdeczne dla mnie. Chroniły mnie
przed Przypkowskim, który znowu zaczął pić, zrobił się z powrotem gruby i nieprzyjemny, awan-
turował się i wygadywał głupstwa w stołówce Domu Literatów, a nawet przeszedł kiedyś przez
zamknięte szklane drzwi, wywalając je doszczętnie.
Dosyć przeraziła mnie wiadomość, że Mieczyś miał jakiś wypadek, chyba samochodowy, gdzieś
znów w Kieleckiem. Dlaczego on do mnie nie pisze, dlaczego dowiaduję się od osób trzecich ja-
kichś niepewnych wiadomości, może to prawda, a może nie. Przypkowski powiedział mi to, do-
wiedział się podobno od Pniewskich, ale ich nie ma w Warszawie.
Mama pojechała do Wrocławia razem z panią Heleną Zielińską. Byłam w Konstancinie, kiedy
przyszła kartka od mamy, napisana jakby trzęsącą się ręką, parę tylko słów, krzywo i niewyraź-
nie, że była chora, ale już ma się lepiej, jakieś nie uspokajające uspokojenia. Tego samego dnia po-
jechałam do Wrocławia. Szukanie dzielnicy i ulicy w tym nieskończonym obcym rumowisku, w
okropnym niepokoju, niewyspanie, zmęczenie, to wszystko jak zły sen. Znajduję wreszcie tych
państwa, do których obie pojechały. Mama wycieńczona, słaba, doktór nie bardzo wie, co to było.
Gorączka, bóle, wymioty - może kolka wątrobiana, może co innego. Miała już kilka razy takie ata-
ki, które po paru dniach mijają. Potworny ten Wrocław, kiedy tylko można, zabieram mamę do
Katowic, potem do domu. W ogóle ciągle jeździmy, ale najczęściej razem albo na zmianę do Sopo-
tu.
Kilka razy jeździłam do Katowic do pani Padlewskiej. Ciężko mi patrzeć na nią, na te oczy wypła-
kane, rozmawiamy długie godziny o Romanie, ona gra mi etiudę Skriabina na lewą rękę, którą tak
Roman lubił grać. Muszę jej opowiadać o nim, jak przyszedł pierwszy raz na Stare Miasto, jake-
śmy szli przez Rynek w słońcu i kurzu i on deklamował „Uspokojenie”, jakeśmy je mówili razem,
tacy szczęśliwi. Jak przybiegał na Krzywe Koło, i potem minuta po minucie, czy go bolało, czy
jęczał, czy ją wspominał, czy wiedział? Któregoś razu zastałam ją po przyjeździe w strasznym
327
stanie, jej siostrzenica czy kuzynka, z którą mieszkała w Katowicach, pani Pelinka, ręce łamała, nie
mogąc nieszczęsnej uspokoić. Okazało się, że ktoś, musiała to być jakaś baba, mężczyzna by tego
nie zrobił, przyszła do pani Padlewskiej i „w imię prawdy” powiedziała jej, że Jerzy, brat Romana,
nie został w Moabicie z wyroku rozstrzelany, ale ścięty toporem. Czterdzieści dwie osoby zostały
wtedy tak stracone, w tym dwie kobiety. Ale Roman skłamał matce, zapewniając ją, że wyrok zo-
stał zamieniony na rozstrzelanie, tak jak zresztą obiecywał Niemiec - obrońca z urzędu. I teraz,
kiedy już tysiąc razy przeżyła tę scenę rozstrzelania, nauczyła się w swojej wyobraźni każdej
chwili, przepłakała każdą krwawymi łzami - przyszła do niej ta łajdacka świnia i wydarła z niej
stare cierpienie, żeby zadać w to miejsce nową ranę, żeby od nowa zaczęła oglądać, dotykać, upa-
dać pod tym strasznym obrazem. Gdybym dopadła tej osoby, tej prawdomównej łotrzycy, tobym
ją chyba przeklęła - bodajś takiego bólu doznała sama - chociaż wiem, że nie wolno nikogo prze-
kląć, bo się przekleństwo odwraca.
Mama się trochę gniewała za te jazdy i wizyty w Katowicach. Zresztą, nie tylko. Przesiadywałam
u pani Romany Krzeczkowskiej i znów rozmowy toczyły się wokół Bronka Krzeczkowskiego,
który zginął na początku Powstania gdzieś między Starym Miastem a Żoliborzem. Jedyny syn.
Mama mówiła: „Siedzisz w tym PCK, chodzisz do tych pań, mówisz ciągle o Powstaniu. Jesteś
młoda, a zagłębiasz się w te „Dziady”. Moi koledzy malarze narysowali kiedyś mój portret en
pied. Idę na wysokich obcasach, „cienka w pasie - przegina się”, prowadzę na lince ślicznego jam-
nika, przede mną buduje się i odbudowuje piękna nowa Warszawa, arkady, kandelabry i kolum-
nady, a ja mam głowę odkręconą zupełnie do tyłu i tam tylko gruzy, dymy i ruiny. Tak też i było.
W nocy zrywałam się albo co gorsza nie mogłam się obudzić, czarne samoloty pikowały znad da-
chów, chodziłam boso po chrzęszczącym szkle, trzymała mnie za rękę spalona kobieta ze Wspól-
nej, a ja nie mogłam się jej wyrwać, bo nogi moje wrośnięte były w ziemię.
Ale kiedy zaczynałam opowiadać czasem o tych sprawach wojennych, samo jakoś wybierało mi
się we wspomnieniach to, co nie było najstraszniejsze, a nawet, ku mojemu zdumieniu, moi słu-
chacze śmieli się wesoło, takie to były dowcipne opowiadania. Co prawda wystarczało ominąć
grozę, aby tuż obok niej, splątane z nią, znaleźć jadowite komizmy, zdumiewające figle i spięcia,
które nie zawsze widziałam wtedy, a które dopiero teraz ujawniały mi się jasno.
Nasze życie obecne było zupełnie podobne do normalnego.
Warunki materialne całkiem znośne, życie codzienne wygodne, możność poruszania się dość ła-
twego, przyjemne stosunki z ludźmi - oczywiście wybranymi, tylko wszystko jakby zwolnione
czy przymglone. Podczas wojny cały czas spieszyliśmy się, ścigali z bezustannym niebezpieczeń-
stwem, czas był spychany za siebie, jak to spychanie wody w kanałach, wiosłowanie rękami byle
prędzej, byle więcej odepchnąć do tyłu tego, co nas oddziela od wyjścia, od końca ciemności. A
teraz przestałam wiosłować.
Pani Romana Krzeczkowska aresztowana, siedzi na Mokotowie.
Przygotowuje się proces Pużaka, Szturm de Sztrema i jej. Są od niej wiadomości tylko takie, że
puchną jej bardzo nogi, prosi o miękkie pantofle, bo i tak ma zakaz spacerów. Jesteśmy w kontak-
cie z panią Witkiewiczową, która podaje paczki, ale nie wolno w nich umieścić pantofli. Chodzę
co parę dni do Borejszy, który jest bratem Różańskiego. Borejsza za każdym razem obiecuje inter-
wencję, pomoc, potakuje gorąco, kiedy mówię o hańbie, jaką się okrywa rząd, trzymając w wię-
zieniu taką kobietę, przypominam o profesorze Kocie zakatowanym przez Niemców na samym
początku wojny i o synu, który zginął w Powstaniu. On obiecuje z tygodnia na tydzień, podaje mi
terminy i daty, kiedy mam się zgłosić po ostateczną, na pewno pozytywną odpowiedź. Aż wresz-
328
cie, po wielu tygodniach, mówi mi któregoś dnia: „Niech pani się odczepi od tej sprawy, niech
pani nie przychodzi, nic z tego dobrego nie wyniknie”. Przychodzę jeszcze raz, żeby chociaż była
zgoda na te pantofle. „Nie”.
Władze są zupełnie pewne siebie po wyborach, przedtem jeszcze po referendum tak sprawnie
załatwionym, można teraz zabrać się do wytrzebiania przeciwników albo tych, których nazywa
się przeciwnikami. Z drugiej strony namawia się i mami, stwarza pozory swobody, obiecuje roz-
wój, bierze za hasła najpiękniejsze idee, a zmęczeni ludzie może i wierzą.
Przyczepił się do mnie jakiś Śliwa z MSZ. Nowego oczywiście. Komuś gdzieś przyszło do głowy,
żeby moje nazwisko wziąć sobie do pomocy, a że pod tym nazwiskiem ja siedzę, więc ten Śliwa
przyjeżdża do Konstancina wspaniałym samochodem, na którym nawet sterczy jakaś chorągiew-
ka, i za każdym razem zaczyna od nowa: że mam pojechać do Szwecji, tam mieszkanie, zarobki
znakomite, taki kraj, mamusię mogę zabrać i będę sobie attache kulturalnym, a całą robotę będzie
robił kto inny. Ale głupi taki, że mówi, dlaczego te wszystkie miody. Bo są tacy, co nie chcą wra-
cać, a jak się dowiedzą, że takie nazwisko współpracuje z rządem, to zgłoszą się do mnie, a ja im
tylko powiem, żeby wracali. Kiedy Śliwa przekonała się, że my nieśmiałe, ale uparte, to zapropo-
nowała Holandię, a wreszcie pracę w radiu Warszawa. Długo trwało, nim Śliwa ode mnie odstą-
pił. Pewnie, że bardzo wielu niepewnych powinno się zdecydować i wrócić, miejsce ich jest tu, ale
nie ja ich będę do tego namawiała.
Zaczęła się ponura, plugawa, nieustanna walka z naszą przeszłością, z AK, z okresem okupacji,
fałszowanie i lżenie najlepszych ludzi i ich przeszłości.
Tak daleko w czasie są od siebie dwa wiersze, Żeromskiego z Prologu „Róży” i nieznanego po-
wstańca poległego na Świętokrzyskiej, ale ciągle to samo się dzieje na tej ziemi. W „Róży”, na sto-
kach Cytadeli -
Niewola wieje przez sioła, Niewola idzie przez miasta, Szlak wasz szalejem zarasta. Nikt was nie
woła.
A w Powstaniu Warszawskim nieznany młody pisze -
A historia okłamie nas jutro, Groby nasze wyrówna znów obcy, My walczymy, nie mówiąc, że
smutno. I nie armia, nie wojsko - my - chłopcy.
Napisałabym jeden z tych wierszy na grobie Romana. Tak czasem gorzko, a z nienawiści nie da
się już myśli oczyścić.
Pani Romana wyszła po procesie z więzienia. To krótkie przejście z gmachu na Rakowiecką w
poprzek ulicy do domu w głębi terenu SGGW po tak długim czasie zamknięcia sprawiło, że całe
ciało wystawione na światło - twarz, szyja, ręce - pokryło się bąblami jak po oparzeniu ukropem.
Jest bardzo chora. Dała mi powstańczy z 1863 roku pierścionek swojej babki, czarna emalia i dia-
ment, mam go nosić na pamiątkę Bronka, jej syna i Powstania naszego. Jeżdżąc tak, to tu, to tam,
zimy jednak spędzamy w Konstancinie. Dół domu został wynajęty państwu Sadowskim i ich cór-
ce Wandzie, która właśnie rozwodzi się z Kazikiem Płużańskim, bratem Stefana, rusznikarzem z
Długiej 29. Pani Sadowska jest Rosjanką, a Wanda ma usposobienie wesołego hulaki, bardzo jest
zabawna. Ma narzeczonego, którego nazywa obkapaną gromnicą. Gra w karty, pali jak komin, jej
paroletni syn chowa się na łasce bożej, ale miło z nimi i wesoło.
Pojechałam tej zimy do Zakopanego pierwszy raz po tak długim czasie. Ale rozchorowałam się na
ciężką grypę, przyjechała do mnie mama i ona z kolei dostała znów tego tajemniczego ataku bó-
lów, który ją napada od kilku lat. Prędko wróciłyśmy do domu obie jak psu z gardła.
329
Jesienią odbyła się w Muzeum Narodowym wystawa Związku Polskich Artystów Plastyków.
Zawiozłam na nią dwa obrazy. Martwą naturę ułożoną z zabranych Władkowi Sosze przedmio-
tów z naszej ogrodniczej szopy, i portrecik dziecka z drewnianym samolocikiem w rękach. Przy
składaniu obrazów trzeba podać mały opis każdego płótna, który przylepia się z odwrotnej stro-
ny: nazwisko autora, rozmiar, technikę, tytuł, numer legitymacji związkowej i tak dalej. Panienka
przyjmująca obrazy i wypełniająca fiszkę drgnęła przy tytule dzieła. „Martwa natura? Martwa
natura - czy pani nie chce, żeby obraz był przyjęty na wystawę?” - „Owszem, bardzo chcę, po to
go tu przyniosłam”. „Martwa natura to jest nazwa, którą narzuca nam imperializm zachodni” -
powiedziała panienka ściszonym głosem. Tego się nie spodziewałam, ale odstąpiłam od mojego
obrazu o dwa kroki i przyjrzałam mu się uważnie. Był tam koszyk z sałatą, doniczka, sekator, ku-
bek z pęczkiem fiołków, szpulki rafii do podwiązywania roślinek, wszystko to stało na krześle,
ustawione dość bezładnie. Bez wątpienia nie była to martwa natura, ale „Krzesło ogrodnika”. Tak
też zostało zapisane. Czym prędzej portret dziecka z zabawką przerobiony został na „Małego mo-
delarza”. Muszę powiedzieć, że był to wynalazek, który zaoszczędził mi wielu kłopotów.
Zaraz potem namalowałam „Stół pszczelarza”, „Warsztat stolarza”, „Pracę bibliotekarza” i wiele
innych martwych natur, lubując się i ciesząc nieskończenie urokami materii, kształtu, cienia i
światła, relacji przedmiotów wobec siebie, przestrzeni wolnej między nimi, blaskiem i głębią po-
wierzchni dzbanów, owoców, kwiatu, materii i tła. Malowanie, skoro się już do niego zabrałam,
było dla mnie przeważnie rozkoszą i radością, właśnie ze względu na ten tajemny związek, który
się rodzi w chwili ustawiania przedmiotów, znoszenia, przymierzania, oglądania kolejnych moż-
liwości, jakby ta tworząca się całość ze mną razem pracowała nad swoim ostatecznym kształtem.
A potem, kiedy wyrasta powoli ten portret liścia, kwiatu, obraz światła i cienia na powierzchni
wybranej rzeczy, gra błysków, zaświeceń i ciemności ukrytej między nimi, przezroczystość szkła,
mokre wnętrze owocu, wszystko to daje godziny radości takiej, że noc jest porą niecierpliwie
przeczekiwaną, przykrą przerwą w tym czarującym zajęciu.
Nie zawsze tak jest, to prawda, czasem wszystko staje się martwe i oporne, z płótna robi się tępa
cerata, oczy jakby przestają widzieć to, co należy, pędzel i szpachla przestają być przedłużeniem
ręki. Tak czasem bywa z portretem, nawet częściej niż z martwą naturą. Miałam latem taki wła-
śnie wypadek.
Zosia Lindorf, nasza bardzo dawna znajoma, wyszła właśnie za mąż za dyrektora administracyj-
nego Teatru Polskiego. Była to szalona miłość z obu stron. Mąż Zosi, którego właśnie przedstawiła
nam, zamówił u mnie jej portret jako prezent ślubny.
Grała wtedy w „Wesołych kumoszkach z Windsoru”, więc portret miał być w kostiumie scenicz-
nym. Cieszyłam się na ten kolorowy portret ślicznej Zosi. Miałam go malować w rekwizytorni
Teatru Polskiego, na samej górze gmachu, gdzie było dobre światło i dużo miejsca. I zaraz od
pierwszego dnia okazało się to wszystko koszmarem. Były wielkie upały i pod blaszanym dachem
teatru farby lały się po palecie. Kostium Zosi z bliska okazał się ponurą i jaskrawą tandetą, fał-
szywe złota i hafty - nieznośne. Sama Zosia może i dałaby się namalować, gdyby nie rzesza garde-
robianych, krawców, perukarzy i sztukatorów za moimi plecami, którzy wychwalając urodę pani
dyrektorowej, dzielili się uwagami co do podobieństwa portretu od pierwszych dni. Mąż modelki
i ona sama ostrożnie zwracali mi uwagę na niepotrzebny podbródek czy zmarszczkę i owal twa-
rzy nie dość idealny. Na ogół nie przeszkadza mi obecność osób trzecich podczas malowania, na-
wet wolę twarz modela w rozmowie niż w zastygłej nieruchomości, ale tego naprawdę było za
dużo. Zaczęłam ciapać i skrobać, skrobać i przemalowywać, Zosia albo była śliczna, młoda i zu-
pełnie niepodobna, albo wszyscy głośniej albo ciszej protestowali, kiedy portret zaczynał być lep-
330
szy. Męczyliśmy się dość długo, aż wreszcie powiedziałam, że muszę jeszcze popracować nad
portretem sama, że wrócimy do niego później, zabrałam go do Konstancina i wrzuciłam z ulgą za
szafę. Niedługo potem wybuchła prawdziwa bomba.
Krysia Hartwigowa przyniosła wiadomość, że ten mąż Zosi, pan Martyka, jest autorem i sam wy-
głasza obmierzłe audycje, paszkwile najpodlejsze i plucia na wszystko, co nam wszystkim było
bliskie, w audycjach radiowych pod nazwą „Fala 49”. Nie chciałyśmy temu wierzyć. On był w
Reducie w Wilnie, wrócił stamtąd i przyszedł zaraz do Teatru Polskiego, to, co mówił, było zaw-
sze takie, że nie wzbudzało najmniejszego sprzeciwu, ta zacna Zosia tak do niego przywiązana.
Ale niestety, było to wszystko tylko maską, a jego rola wobec wileńskiego AK była zbrodnicza.
Znajomość urwała się, oczywiście, portret został za szafą.
Wiosną jakoś przyszła do nas Marusia Karnicka i opowiedziała, że jednemu z jej podopiecznych
Anglików, panu komandorowi Raqueen, przydarzyła się przykra historia, bo złamał nogę. Miesz-
kał obok nas, w willi „Zorza” na ulicy Matejki, i był attache morskim ambasady angielskiej. Teraz
siedzi z nogą w gipsie od biodra do pięty i trzyma Marusię przy sobie bez przerwy, bo się strasz-
liwie nudzi. Nagle Marusia powiedziała: „Pani, Moniczko, namaluje jego portret. On będzie miał
rozrywkę, a pani sobie zarobi”. Zaświtała mi pewna myśl i poszłam się z nim umawiać. Zapropo-
nowałam mu, że jeśli portret mu się spodoba, to zamiast pieniędzy sprowadzi mi dobre radio z
Anglii. Nie takie znów, żeby słuchać Australii, tylko z dobrymi czułymi głośnikami, żeby można
było posłuchać koncertu, bo bardzo byłyśmy spragnione dobrej muzyki po tych wszystkich latach.
Ten pomysł przypadł mu do gustu.
Zobaczywszy go, nabrałam wielkiej ochoty do malowania. Miał czerwoną twarz porośniętą siwie-
jącą brodą, właściwie całe policzki miał kosmate aż do oczu. Ten zarost przysługiwał tylko wyż-
szym oficerom marynarki. W żywej twarzy świeciły niebieskie oczy, tak niebieskie i błyszczące,
jak kawałki rozbitego syfonu, patrzące prosto i ostro. Mundur był następną przyjemnością do ma-
lowania, cały obszyty złotem, z ramienia zwisały sznury z szychu, złote guziki błyszczały wspa-
niale, a cała pierś obszyta była kolorowymi baretkami. Dalej było gorzej, spodnie od piżamy i ol-
brzymi kloc gipsowy, leżący na stołku, ale tego już nie miało być na portrecie. Cieszył się na ten
czas malowania jak dziecko, więc prędko jego służba, której miał masę, przeniosła moje sztalugi i
cały warsztat do niego i zaczęło się pozowanie. Płótno było ogromne, żeby nic nie stracić z tego
munduru, bo rękawy także kapały od złota. Zaraz po pierwszych dniach straciłam do niego serce.
Okazało się, że podczas wojny dowodził eskadrą destroyers, szybkich okrętów wojennych, któ-
rymi atakował Sycylię. Zapytałam go, czy wiedział, w co wypuszczał te pociski, czy słyszał o
Agrigento albo Selinunte, ale machnął tylko ręką i opowiadał dalej, jak go storpedowali Niemcy
przy Trapani i jak dopłynął wpław do brzegu. Z błyskiem w oku opowiadał, jak bombardował
Anzio. Ach, Soracte, zamglona Soracte, na co musiałaś patrzeć wtedy! Kiedy strzaskał fortecę
morską budowaną przez Bramantego w Civitavecchia, chciałam przerwać malowanie, tak mi
obrzydł ten wandal. Ale przemogłam się i pozowanie odbywało się dalej, wypijaliśmy dużo whi-
sky, a on objaśniał każdą baretkę przyczepioną do jego munduru, upamiętniającą i nagradzającą
jego udział w bitwach. Jeśli baretka była żółta, ale miała po brzegach wypustki niebieskie i czer-
wone, to znaczyło, że bitwa toczyła się na pustyni, nad brzegiem morza i z udziałem lotnictwa.
Jeśli miała paseczek zielony, to była tam oaza.
Portret dobrze mi szedł, modelowi się podobał. W tle namalowałam mu starą pożółkłą mapę Sy-
cylii, bardzo śliczną. W gratach przywiezionych z Sopotu była wielka złota rama, chyba od lustra,
bo szalenie ozdobna, z girlandami i wolutkami, pasowała znakomicie do blejtramu tego portretu.
331
Wszystko razem było piekielnie żywe i bogate. Żeby go zachęcić do kupienia naprawdę dobrego
radia, obiecałam mu tę mapę Sycylii dać w
prezencie i czekałam, aż wyzdrowieje i pojedzie po nie do Anglii.
Tymczasem, kiedy skończyłam malowanie, przybiegła do nas Marusia Karnicka szalenie wzbu-
rzona. Mnóstwo razy powiedziała, że nie może nam nic powiedzieć, ale widać było, że powie, bo
się inaczej udusi. Wreszcie opowiedziała taką historię: Raqueen miał przepisane masaże tej nogi
po zdjęciu gipsu. Marusia przyprowadziła mu ze szpitala dziewczynę, która miała twarz spaloną
wybuchem szafy w Powstaniu, była niewidoma, ale nauczono ją w szpitalu masażu i tym sobie
dorabiała po trochu. Po kilku seansach Raqueen ją zgwałcił. Marusia trafiła na okropną scenę, kie-
dy dziewczyna, ten potwór z ohydną maską zamiast twarzy - żądała, żeby jej zapłacił za tę
krzywdę, a on uważał, że żąda za dużo. Marusia powiedziała, że bliska wymiotów z obrzydzenia
i zgorszenia powiedziała mu tylko, żeby płacił natychmiast, ile tylko ona zażąda, bo może ta
sprawa stać się ruiną jego kariery wojskowej i dyplomatycznej, i uciekła, nie chcąc go więcej wi-
dzieć. Wieczorem dostała od niego list na papierze listowym z nadrukiem ambasady. W tym liście
pisał, że przyznaje Marusi rację, ale na swoje usprawiedliwienie chce dodać, że twarz jak twarz,
ale ciało miała ta dziewczyna bardzo piękne.
W parę tygodni później, po powrocie z Anglii, przysłał mi małe radyjko z demobilu, wymonto-
wane z auta. Radyjko skrzypiało jak zardzewiałe zawiasy, tyle że zasięg miało na pół świata. Na-
pisałam mu w odpowiedzi, że tym radiem płaci mi za ramę, a portret wobec tego zechce ode mnie
przyjąć w prezencie. Przełknął to łatwo i więcej nie miałam z nim do czynienia.
Kiedy następni Anglicy, państwo Morgan, postanowili zamówić u mnie portret swojej czterolet-
niej córeczki Caroline, nauczona smutnym doświadczeniem poprosiłam o wypłacenie mi połowy
należności, kiedy portret był w połowie gotowy. Po skończeniu i oddaniu nadaremnie czekałam
na resztę sumy. Nagle opuścili Konstancin, zapomniawszy dopłacić, co trzeba. Byli nawet mili,
mama lubiła panią Morgan, która zawsze na widok naszej Piesiuni kręciła głową i nie mogła się
nadziwić, że mogą się w tym kraju znajdować psy tak rasowe.
Jerzy Michałowski, który został mianowany ambasadorem w Londynie, napisał do mnie list o
projekcie wystawienia w Anglii „Przepióreczki”. Ktoś, pewnie Łopalewski, przetłumaczył ją, po-
dobno dobrze, i angielski sławny aktor polskiego pochodzenia, John Gielgud, po przeczytaniu
sztuki chce ją realizować i grać Przełęckiego. Jerzy pisał, że trzeba koniecznie, żebym przyjechała
do Londynu finalizować sprawę, podpisać umowę i tak dalej. Pomysł był niesłychanie tentujący,
więc zaraz zabrałam się do wstępnych działań, to znaczy uzyskania zgody na wyjazd, paszportu,
przygotowania papierów zezwalających mi na zawarcie umowy. Pieniądze na pobyt miałam tam.
Wydawane były w Ameryce, w Szkocji, w Anglii książki ojca w tłumaczeniach i po polsku, prawa
autorskie działały wszędzie jednakowo, podjęcie należności autorskich, a właściwie uzyskanie ich
z londyńskiego, emigracyjnego Ministerstwa Oświaty, które przejęło sumy likwidujących się wy-
dawnictw, było łatwiejsze tam na miejscu. Poskładałam wszystkie potrzebne formularze, życiorys,
zaproszenie Jerzego, upoważnienia Zaiksu i czekałam na wynik pełna nadziei.
Po pewnym czasie zostałam wezwana na rozmowę do pewnego pana w pewnym biurze. Ten pan
zadał mi kilka pytań, między innymi, co tam będę mówiła, jak już pojadę. Powiedziałam, nie mo-
gę obiecać, że przez trzy miesiące nic nie będę mówiła, bo jestem z natury dość gadatliwa, ale za-
pewniam go, że nie jestem głupia. Podziękował i kazał czekać. Po jakimś czasie znów zostałam
wezwana i ten pan zapytał mnie, czy wrócę i jak mogę to zagwarantować. Powiedziałam, że mo-
gę, jeśli chce, dać mu na to słowo honoru. Podziękował i kazał czekać. Znów po pewnym czasie
332
zostałam wezwana na jakąś krótką rozmowę, a po kilku tygodniach dostałam pocztą wszystkie
moje podania, zaświadczenia, formularze i zaproszenie w największym porządku, bez słowa wy-
tłumaczenia czy odmowy. Ale to trwało i tak już tak bardzo długo, że odzwyczaiłam się od myśli
o wyjeździe.
Odnalazła się Jadwiga, mieszka nadal w swoim domku w Białołęce, pisujemy do siebie i odwie-
dziłyśmy ją z mamą.
Pewnego wieczoru zatrzymał się przed naszą furtką wojskowy aliancki jeep i wysiadła z niego
czarująca i śliczna para: młodszy brat Ksawerego Pruszyńskiego, Mieczysław - Miś, i jego mło-
dziutka, niedawno poślubiona żona francuska - Marie-Lise. Przyjechali z Rzymu, nikogo w War-
szawie nie znają, a w biurze MSZ poradzono im, żeby pojechali do Konstancina i poszukali pani
Anny Żeromskiej, ona im tam na pewno coś znajdzie.
Nasz dom był wtedy do niemożliwości zapchany ze względu na ciągłe ataki biura kwaterunko-
wego w Skolimowie, które węszyło wszędzie wolny, a niedozwolony kawałek pokoju, ukryty
przed ich okiem. Niedawno była u nas kolejna komisja, której powiedziałam, że w narożnym po-
koju na piętrze nikt nie może zamieszkać, bo to pokój mojego ojca. Komisja w całości zbaraniała,
jeszcze nikt im tak bezczelnego motywu nie podał. Więc cały dom był zajęty, przyjechała do nas
jeszcze ciocia Wandzia Bereza, z domu Wojewódzka, mamy cioteczna siostra, ze swoją córką Ha-
nią. Tą, która się kiedyś dziwiła, dlaczego mama nie ma korony, skoro mieszka w Zamku.
Państwo Pruszyńscy po prostu nie mieli gdzie spać, poszłyśmy więc z nimi do Halinki Hersowej
do willi „Julia” i tam zamieszkała ta czarująca młoda para. On był lotnikiem podczas wojny, a ona,
panna De Solier-Fontaine, wyszła za niego, bo sprawdziła się przepowiednia wróżki, która zapo-
wiedziała, że obcy człowiek wyjdzie z morza, a on wysiadł z desantu wprost na piękny pałac jej
mamy. Wszystko ta wróżka przepowiedziała, co zaraz zostało nam opowiedziane. Bardzo zaprzy-
jaźniliśmy się wszyscy z tą parą.
Była to zima, kiedy coraz to inny dom i rodzina urządzała tak zwane bale, składane pikniki, gdzie
każdy przynosił, co mógł. Młodzi państwo Wardyńscy, nasi lokatorzy z dołu, Heniszowie, Krzy-
sia i Krzyś, moi koledzy z Akademii, państwo Rothowie mieszkający na ulicy Batorego z bladą
córeczką i strasznym, podobnym do świni białym bull-terrierem, pani Paschalska z dwiema cór-
kami, Izą i Halą, Marusia Karnicka, państwo Daszewscy, nowo przybyli Pruszyńscy i cała grupa
Anglików, kilka par małżeńskich i osobnych oficerów różnych stopni i broni.
Jeden z takich szalonych bali odbywał się u pani Paschalskiej. Zabawa była udana, ale w pewnym
momencie zabrakło alkoholu i wszyscy postanowiliśmy się przenieść na dół do nas, czyli do War-
dyńskich. Ale Wardyński zginął i nie można go było odnaleźć. Dopiero kiedy wszyscy ubrali się
już w swoje palta, pelisy i kożuchy, okazało się, że Jerzunio wisi na pierwszym piętrze, przerzu-
cony przez balustardę i przywalony tym całym nagromadzonym ubraniem. Szliśmy wszyscy ulicą
Sienkiewicza, a po drugiej stronie ulicy krzaki szeleściły i chwiały się od przesuwających się rów-
nolegle z nami funkcjonariuszy Urzędu. Niespokojny Pruszyński całą drogę przeszedł trzymając
mnie za rękę na zgiętych kolanach, udając kogoś innego, malutkiego. W domu prędko zamknęli-
śmy okiennice, ale w szparach świeciły i tak ciekawe oczka zainteresowanych. A było na co pa-
trzeć. Anglicy tańczyli oberka i mazura, my gigę i inne szkockie marynarskie tańce. Mamy nalew-
ka z czarnych porzeczek poszła cała, niedawno zlana z wielkiego gąsiora. Trwało to do rana. Wy-
szłam przed dom już w pełnym świetle dnia, dla zaczerpnięcia powietrza. Zobaczyłam Jerzunia
owiniętego o pień sosny przed drzwiami. Wyciągnął palec w moją stronę i zapytał: „Pamiętasz bój
333
pod Tudelą?” Po czym odwinął się z pnia i miękko opadł w zamarznięte badyle szałwi przysypa-
ne śniegiem.
Po długiej zimie, podczas której częściej już jeździłyśmy do Warszawy dzięki jeepowi Misia Pru-
szyńskiego, przyszła wiosna od razu ciepła, „rosyjska”, jak mówi mama. Kiedy była z babcią w
Niżnym Nowgorodzie, także prosto z ciężkiej zimy wskakiwało się któregoś dnia w pełną wiosnę,
bez tego łagodnego, długiego przedwiośnia, kiedy co dzień dzieje się coś ślicznego, nowego, na co
się czeka i co się wita po kolei.
Któregoś ranka mama dostała znowu swojego ataku bólów, tak gwałtownych, że przerażona jej
stanem pognałam przez las do Skolimowa, gdzie mieszkał świetny podobno doktór czy profesor
Sieramski. Początkowo odmówił przyjścia, pytał, kto leczy, więc powiedziałam, że jest powinowa-
tą Hartwiga, pod którego opieką leżała nawet niedawno u Dzieciątka Jezus na obserwacji i bada-
niach. Ale wtedy nic nie wykryto, wyrwano jej jeden ząb i odesłano do domu, namęczywszy ją
potężnie. Doktór Sieramski zgodził się w końcu przyjść do mamy. Po zbadaniu stwierdził, że jest
to zator kałowy, który trzeba przepchnąć, i polecił olej rycynowy i lewatywę. I w ten sposób, zro-
biwszy, co kazał, własnymi rękami byłabym zamordowała mamę, gdyby nie jej cudowny, zdro-
wy, niczym nie zniszczony organizm. Po tych zabiegach w kilka godzin twarz mamy zrobiła się
zielonawa i jakby wessana do środka, bóle objęły cały bok, ramię i plecy, gorączka skakała do 40
stopni. Pojechałam do Warszawy do Hartwiga, chorego na tyfus poronny. Kiedy opowiedziałam
mu o objawach, złapał się za głowę, przerażony i bezradny. Było to zapalenie otrzewnej po pęk-
nięciu ślepej kiszki. Sam nie mógł się ruszyć, uprosił Feliksa Lotha, który bywał w Konstancinie,
żeby ratował mamę. Mnie nakazał kłaść okłady z lodu i szukać za wszelką cenę penicyliny, która
dopiero zaczęła się w Polsce pokazywać. W aptekach było o nią trudno, miewali ją raczej prywatni
lekarze, którzy dostawali ją w paczkach i przesyłkach z Zachodu. Wysłałam depeszę do Słonim-
skiego do Londynu, a sama żebrałam po ludziach, modląc się i błagając o każdą następną dawkę.
Feliks Loth przychodził stale, zostawiał mi przerażające polecenia: „Ma pani co godzinę podnosić
prześcieradło i sprawdzać, czy brzuch nie robi się czerwony i błyszczący, wtedy trzeba ją natych-
miast zabierać”. Ale zabierać jej przecież nie było można, nawet dotknięcie prześcieradła było nie-
znośne. Leżała bez ruchu jęcząc, a co nakazany czas robiło się jej zastrzyk z tej penicyliny, to w
jedno udo, to w drugie.
Feliks Loth rysował codziennie lekko piórem wiecznym mapę olbrzymiego nacieku na jej twar-
dym jak drewno brzuchu.
Siedziałyśmy przy niej na zmianę, Wanda Wardyńska, jej przyjaciółka Dziunia Goszczyńska i ja.
Te dni i noce były koszmarem. Dziunia, dobra, przyjazna, gotowa do bezustannej pomocy, przyje-
chała do naszego domu ze swoim synkiem, który miał wrodzoną wadę serca, był tak zwanym
enfant bleu. Mały, skulony, z rozklepanymi na końcu paluszkami, niebieskimi wargami, podobny
do biednej chorej żabki, wodził smutnymi oczami za biegającymi po ogrodzie dziećmi - synkami
Wandy i córkami Hartwigów. Odzywał się tylko, żeby powiedzieć: „Mama, będę miał atak”.
Okrutna to była wiosna i początek lata. Powoli, powoli zarysy nacieku zaczęły się zmniejszać,
przenosiliśmy już mamę, my trzy i Socha, na naprężonym prześcieradle na moje łóżko, dla prze-
słania jej kanapy. Ta zielona kanapa ojca była jej najlepszym, ulubionym spaniem. Przez cały czas
choroby Piesia mieszkała za kanapą, nigdy nie wskoczyła do mamy, czego się z początku bałam,
tylko podczas zastrzyków i badań rozlegały się zza kanapy westchnienia, warknięcia i popiskiwa-
nia. Doktór Loth powiedział kiedyś pod nosem: „Wszystko zrobiła medycyna, żeby panią Annę
zabić, i wszystko zrobił jej organizm, żeby ją ratować. I zwyciężył”.
334
Jeślibym się nie bała przeklinać, to przeklęłabym doktora Sieramskiego. Te wszystkie mamy ata-
ki, trwające od lat, powtarzające się co parę miesięcy, to były ataki ślepej kiszki, nie rozpoznane z
powodu nieprawidłowego położenia, tak uważa doktór Feliks, chociaż inny tutejszy lekarz inter-
nista napuścił mi do serca nowych strachów, że to może być gruźlica kiszek albo jeszcze coś inne-
go. Ale przezacny doktór Feliks, stojąc za nim, pukał się w czoło, co mnie jednak pocieszało.
Zaczęłam spać w swoim łóżku. Kiedy mama jeszcze się nie obudziła, leżałam twarzą do otwartego
okna, przez które wpychały się, wlewały gałęzie kwitnącej akacji. Rosła tak blisko, że żeby za-
mknąć okno, trzeba było odpychać tę pachnącą słodko, biało-zieloną chmurę. A kiedy padał
deszcz, to liście akacji uginały się pod kroplami, to tu, to tam, jak klawisze pod palcami grającego.
Zaczęłam znów widzieć świat dookoła, puściło we mnie to napięte, nieustanne, silne pragnienie,
żądanie uratowania jej, jedyna myśl wbita w głowę jak hak. Zrobiłam się słaba i czułam się jak
kura, która obsycha z wody, prostuje skrzydła, wyciąga pióra, potrząsa sobą, suszy się na słońcu.
Jakie piękne wydaje mi się to lato. Władek Socha postawił w ogrodzie dziesięć uli, tuż przed ok-
nem mojego pokoju. Ten pokój jest ojca, ale ja w nim teraz jestem, nie trzeba, żeby był tylko mar-
twym miejscem po nim. Będę tu mieszkać do śmierci, o ile na to pozwoli oczywiście komisja kwa-
terunkowa.
Niedawno znów panowie w kaszkietach, skórzanych kurteczkach i z teczkami, w których mają
pewnie drugie śniadanie, weszli w naszą furtkę. Tym razem mniej się ich bałam, bo cały dom pe-
łen był ludzi, pomeldowanych i zakwaterowanych jak najbardziej legalnie. Kiedy powiedziałam
to z radością tym panom, popatrzyli na mnie ponuro: „Bardzo źle, że tyle ludzi tu mieszka.
Wszystkich wyprowadzim, bo muzeum będziem tu robić. Pisarz tu jeden mieszkał”. Znów trzeba
będzie składać podania, pisać milutkie prośby do ministerstw, dobijać się jakichś chroniących pa-
pierów z pieczątkami. Ale to wszystko nic.
Mama zdrowieje. Wolno jej już jeść niektóre rzeczy, specjalnie kury. Ja po te kury jeżdżę na targ i
do Warszawy. Mama słabym głosem poucza mnie, nie znającej się nic na kuchni, jakie te kury ma-
ją być. „Żeby ci baby nie wepchnęły byle czego, pamiętaj, że masz wybierać, wąchać kurę pod
ogonem. Będzie wiadomo, że się znasz”. Wąchałam te kury, wszystkie mniej więcej jednakowo
śmierdziały. Kiedy przywiozłam je do domu, mama ze spuszczonymi oczami zapytała: „Wącha-
łaś? Patrzyli się na ciebie?” To już był dowód, że mama naprawdę zdrowieje. Tylko że bardzo ma-
ło je, więc ja muszę kończyć te kury, tym się tylko żywię. Kiedyś pani Zielińska, matka Wandy,
zaprosiła mnie na obiad.
„Zrobię dla ciebie doskonałą kurkę”. Dobra dusza.
Mamy także własne warzywa z ogrodu i własny miód. Przychodzi do nas z przeciwka reuma-
tyczny staruszek. Ma umowę z Władkiem, że nasze pszczoły będą go żądliły codziennie po trochu
na tę chorobę.
Nadchodzi w połowie czerwca taki jeden dzień, ciepły, jasny, cichy, kiedy wszyscy w domu za-
czynają nie wiadomo kiedy czuć nieokreślony niepokój, lekkie poruszenie bez przyczyny, nastrój
jak przed podróżą. Tak jest od rana, aż Władek zaczyna wołać z ogrodu: „Roją się, roją się pszczo-
ły!” Czy to powietrze zaczyna drżeć i wibrować, czy ich niepokój przebiega przez nas - nie wia-
domo. Z okien widać złotą chmurę, lśniące wstążki nad ulem, nowy, pusty ul już czeka, a one po
kilku godzinach tego tańca i zamętu formują się wreszcie w ciemny ciężki obłok, który falistą linią
wsnuwa się między drzewa, błądzi, odlatuje i nawraca, aby wreszcie osiąść bardzo wysoko mię-
dzy gałęziami sosny jak wielka, ciężka grucha, ciężki worek, nic już nie mający z przezroczystości,
złocistości poprzedniej. To bardzo szczęśliwie, że nie zechciały polecieć nigdzie dalej, że nie trzeba
335
ich ścigać albo i w ogóle stracić. Władek wiąże drabiny, sztukuje je czym może. My wszyscy stoi-
my wkoło pod sosną i hałasujemy, czym się da. Pokrywki od garnków, puste rondle, moździerz,
młotki o kawałki żelaza, wszystkie te gwałtowne odgłosy oszałamiają pszczoły i zatrzymują ich
chęć odlotu. Zamieramy, kiedy Władek już w koronie sosny zanurza rękę w wiszącą masę. Długo
to trwa. Musi tam wymacać między nimi królową, inną, wielką, siedzącą w samym środku roju.
Powoli wkłada ją do pudełka od zapałek i schodzi z drabiny. Długim wężem spływają za nim
poddane królowej, ręka Władka łagodnymi ruchami otwiera wieko ula i umieszcza tam nową
królową. Pszczoły wchodzą za nią do środka, zaczyna się nowe życie. One zresztą mają rozmaite
charaktery. Są roje pracowite, są łagodne, są leniwe i są napastliwe, a są i takie, które zamiast pra-
cować napadają na sąsiedni rój, rabują mu miód i przenoszą go do swojego ula. Władka one nie
żądlą, ale mnie dostało się kilka razy w rozmaite części ciała.
Chodzę teraz z bukietami kwiatów do osób, które pomagały w mamy chorobie. Do apteki, do
państwa, którzy mają telefon, do pana Berentowicza, który dawał co dzień lód do okładów. Peni-
cylinę w miarę możliwości staram się zwrócić. Słonimski przysłał sporo w kilku partiach.
Pewnego razu wpadł rano pan Hutowicz z przepięknym bukietem, zebranym daleko, w trzeciej
dębinie. Kwiaty czarowne, blade, leśne, trawy wiotkie, lekkie - wszystko urzekające i tajemnicze.
Tak piękny był ten bukiet, że zachciało mi się szalenie namalować go, ale nie miałam gotowego
płótna. Nagle przypomniał mi się portret Zosi Lindorf stojący za szafą. W pośpiechu zeskrobałam
nudne i nieudane malowidło i z radością, lekko i łatwo namalowałam na nim w kilka dni tę wil-
gotną, zielonawą śliczność leśną. Niedługo potem na jakąś wystawę dałam ten obraz i poszedł, jak
inne, w obce ręce.
Zbliżała się dwudziesta piąta rocznica śmierci ojca, ale nic nie zapowiadało jakichkolwiek obcho-
dów, nie był w tej chwili ceniony przez władze, nie bardzo zdecydowane, czy pozostawić go w
literaturze polskiej, czy raczej skreślić. Był podobno, tak mi mówiono, specjalnie nie lubiany przez
prezydenta Bieruta. Kielce jednak twardo chciały uczcić swojego Żeromskiego i dość wcześnie
uzyskały zezwolenie na urządzenie lokalnej wystawy, ale tylko pod tytułem „Żeromski - piewca
regionu”. Był tam zespół ludzi światłych, naprawdę oddanych i kochających swój zawód, pracę
dla Kielecczyzny i Gór Świętokrzyskich, patriotów miejscowych, wiernych historii dawnej i naj-
nowszej i uważających Żeromskiego za swego patrona i mistrza.
Pan profesor Edmund Massalski znał każdy kamień na gołoborzu, każdy kwiatek i rodzaj mchu
tu rosnący, historię tych gór, ich język i legendy. Zaczęłam z nim chodzić na dalekie wycieczki i
słuchałam z zachwytem tego, co mówił. Te góry, leżące w środku Europy i w środku Polski, pozo-
stały do dziś krainą tajemniczą i właściwie nieznaną, ich wnętrze omijane przez drogi ciągnące
przez Polskę zachowało w sobie najstarszy i najczystszy język. Profesor Nitsch przysyłał swoich
studentów, żeby zbierali tu słowa dawne, zagubione gdzie indziej do szczętu. Botanicy odnajdo-
wali rośliny w innych miejscach nie znane. Geolodzy odkrywali dziwne układy ziemi, bo te góry
tak stare, starte ze starości miały warstwę ziemi wyjątkowo cienką nad podspodnią magmą. Wi-
działam raz profesora Massalskiego, tak zwykle łagodnego - w ataku prawie wściekłości na widok
rozłupanego na połowę głazu na gołoborzu. Profesor przeszedł, pomstując, aż do tego świecącego
różowym świeżym wnętrzem kamienia i złożył go ściśle z powrotem, aby zatrzeć ślad czynu
wandala.
W Muzeum Świętokrzyskim pracowała także pani Aleksandra Dobro-wolska, polonistka, kocha-
jąca Żeromskiego wzruszającą miłością. Przyjechała do nas po raz pierwszy do Konstancina jesz-
cze przed chorobą mamy, tak przejęta, że mówić prawie nie mogła. Od tej pory korespondencja i
336
kontakty osobiste trwały stale, dla przygotowania tej wystawy, którą postanowiliśmy uczcić ojca
na przekór wszystkim.
Jeździłam do Kielc coraz częściej, byli tam także Byrscy, prowadzący dobry i mądry teatr, a przy
nim studium teatralne dla młodych aktorów. Przyjeżdżali tam rozmaici ludzie na tak zwane wie-
czory przy kominku, podczas których wykładali albo po prostu opowiadali tym młodym, każdy
ze swojej dziedziny - Parandowski o antyku, Zagórski o poezji, ja także opowiadałam o Etruskach.
Mieszkałam zwykle u matki pani Dobrowolskiej, pani Zasuszyny, w starym mrocznym mieszka-
niu na Słowackiego.
Były w Kielcach także dwie Zosie, Zosia duża - Dobrodzicka, znana nam już dawniej, która po
Powstaniu wylądowała w Kielcach u przyjaciół - Zosi małej i jej męża, doktora Gąsiorowskiego.
Bardzo prędko wydostałam się spod władzy pani Zasuszyny, która stale umierając, terroryzowała
z łóżka całą swoją rodzinę, a mnie do przesady błogosławiła, co nie jest przecież możliwe … la-
longue. Zaczęłam się wyrywać do Kielc przy każdej okazji. Dom państwa Gąsiorowskich, a wła-
ściwie dom obu Zoś, bo doktora prawie nie było widać, był miejscem zupełnie czarownym. Przy-
jeżdżałam tam witana szeroko otwartymi ramionami, wiedziałam, że jestem naprawdę lubiana i
oczekiwana. Zosie układały już z góry plan najrozmaitszych rozrywek i przyjemności. Były obie
wesołe, dowcipne, śmiały się łatwo, lubiły dobrze jeść, zapraszać gości i zagrać z nimi czasem w
pokera, chociaż doktór Gąsiorowski uważał to za „naganne”. Latałyśmy wszystkie trzy na targi na
placu Bazary, gdzie można było znaleźć coś zupełnie ślicznego.
A dom był jak z innego niż nasze warszawskie czy podwarszawskie życia. Meble były nie jak na-
sze, kupione dopiero co w jakimś Urzędzie Likwidacyjnym, ale z dawien dawna własne, wiejskie,
ze dworów rodzinnych małej Zosi. Tak samo prześliczne dywany, małe modlitewniki jak zachwy-
cające i tajemnicze kolorowe utwory. Nad łóżkiem, na którym spałam w gościnnym pokoju, wisiał
prastary przetarty i cerowany przez Zosię niewielki dywan, którego środek miał przestrzenie tak
cudownego głębokiego błękitu, że witałam ten kolor budząc się codziennie z jednakowym za-
chwytem i radością. Cisowy stół z klapami. Na konsolach przed lustrami w pokojach obu Zoś sta-
ły dwa francuskie zegary z brązu złoconego, jeden z pasterzem, a drugi z jakąś muzą. Dzwoniły
cicho i wdzięcznie, ale kiedy byłam w domu, zatrzymywane były, żeby mi we śnie nie przeszka-
dzać, na całą noc.
Mieszkanie zajmowało całe piętro, bo doktór miał tu swój gabinet gdzieś w głębi. Kiedy przyjeż-
dżałam w lecie, okna i balkony zasłonięte były od słońca cienkimi płóciennymi storami, a wszyst-
kie pokoje wypełniało łagodne, miodowe, rozpylone światło, w którym pobłyskiwały ciepło kolo-
ry dywanów i gładkiego drzewa, srebro i ramy obrazów. Wydawało mi się, że tam zawsze świeci
słońce, ale w zimie, we wczesnym zmierzchu kaflowe białe piece grzały czule i pachnąco i mru-
czały jak koty.
Tutaj jakby czas nie przebiegał, ten straszny czas wojny, chociaż Zosie i goście rozmawiali o niej,
wspominali i drżeli jeszcze od tych wspomnień, jak wszyscy. Tylko forma życia, prywatność,
swoboda dysponowania swoim czasem, wygodna zamożność sprawiły, że pozostało tu wiele z
naszego dawnego losu. Duża Zosia zajmowała się sprawami domu, trzymała pewną ręką rachun-
ki i dziedzinę kuchni i spiżarni. Była tam Jadzia, kucharka i pokojówka w jednej osobie, wyszko-
lona w podawaniu do stołu i chociaż przyszła tu przed laty gdzieś spod Świętej Katarzyny, teraz
lubiła ubierać się w biały czepek i fartuszek i wnosiła pierwsze śniadanie na srebrnej tacy, która
ustawiona była obok łóżka, jak w kinie. Był to jedyny dom po wojnie, gdzie zupę podawało się na
stół w wazie. Poznawałam tam moc ludzi miłych, mądrych i ciekawych, bo Kielce są prowincją
inną od innych, tak jak cała ta kraina. Usłyszałam tam raz w rozmowie zdanie, które zachwyciło
337
mnie i odebrało na chwilę mowę. „Tak, tak, szanowna pani, ogiery poszły w las, jak powiedział
nasz kielecki wielki dziejopis”. Przywiozłam to zdanie stamtąd jak skarb. W Kielcach udawało mi
się znajdować świetne egzemplarze pierwszych wydań ojca. Czasem z antykwariatów, czasem z
rąk prywatnych, a czasem z bibliotek szkolnych, gdzie wymieniałam te pierwsze zaczytane na
lepsze, ale późniejsze. Tak dostałam cztery pierwsze wydania „Wiernej rzeki”, z mamy frontispi-
sowym rysunkiem. Dwa ocenzurowane, a dwa pełne, jedne drukowane w zaborze austriackim, a
drugie w zaborze rosyjskim. Także nowy zupełnie, oprawny egzemplarz pierwszego wydania
„Dziejów grzechu” został przy mnie wyjęty w pewnym mieszkaniu z kanapy i oddany mi z wes-
tchnieniem ulgi. Ja i tak byłam już dostatecznie widocznie zepsuta, można to było zrobić bez oba-
wy.
Z Kielc czasem jeździłam do Krakowa zobaczyć Basię, panią Mortkowiczową i przede wszystkim
ciotkę Anielę. Mieszkała na Karmelickiej i jak zawsze otoczona była gęsto znajomymi i przyja-
ciółmi, którzy ją naprawdę uwielbiali. Raz przyszłam do niej rano i zmartwiłam się, bo powiedzia-
ła, że przez całą noc nie zmrużyła oka. Zapytałam, czy źle się czuła, a ona tylko wzruszyła ramio-
nami. „Siedziałam całą noc na balkonie, były tak cudowne gwiazdy, takie włoskie niebo, było tak
pięknie, że nie mogłam przecież zostawić tego i iść spać, moja droga”.
Kraków mnie zawsze wzrusza i zawsze trochę złości. Jest inny niż wszystkie miasta, pozostawio-
ny gdzieś w tyle, zajęty sobą. Szłam kiedyś, a właściwie lazłam powoli, w wielkim upale ulicą
Grodzką, zmęczona oglądaniem muzeum w Sukiennicach, a także sklepów, pełnych wspaniałych
rzeczy, których nie było w Warszawie. Oślepiało mnie słońce i ogłuszał ruch uliczny. Nagle z
bramy wywinął się do mnie, owionął mnie mocną smugą cudowny zapach czarnej kawy. Pocią-
gnięta, wciągnięta tym zapachem skręciłam w ciemną bramę i zupełnie oślepiona ze słońca minę-
łam czarne podwórze, idąc za nosem, i weszłam w czeluść małego barku.
Namacałam stolik i pełna szczęścia zamówiłam kawę u niewidocznej osoby. Siedziałam wygod-
nie, w chłodzie, ciemności i spokoju popijając tę nieodzowną, wspaniałą kawę, i rozkosznie odpo-
czywałam. Prawie nikogo nie było, tylko przy jednym stoliku dwaj panowie, a właściwie tylko ich
dwa głosy, wyliczali po kolei wszystkie muzy. Spokojnymi głosami mówili: „No więc zaraz, pro-
szę pana. Euterpe, tak, Klio, Melpomene, Talia, Terpsychora, oczywiście, to pięć, Erato, Kaliope,
Urania, ale to osiem. Kochany panie, a ta ostatnia? Zaraz policzmy jeszcze raz. Klio, Erato, Kalio-
pe...” Znów rachunek im się mylił, powtarzali razem te śliczne imiona w niedalekiej ciemności,
trochę zmartwieni, że nie mogą jej przywołać w pamięci. Wreszcie, kiedy odpoczęłam i wypiłam
kawę, powiedziałam w ich stronę niegłośno: „Polihymnia”. Ich uradowane podziękowania goniły
mnie jeszcze w bramie.
Ale jesienią spotkał nas największy smutek. Umarła ciotka Aniela. Przyjechała do nas do Konstan-
cina i pewnego wieczoru, kiedy zerwała się od stołu, jak zawsze szybko i lekko, zachwiała się na-
gle i jakby troszkę okulała. Uspokoiła nas, że to zaraz przejdzie, ale zawroty głowy nie ustały.
Przyjechał Hartwig i powiedział nam, że jest to bardzo lekki wylew, który może na lata cofnąć się
bez śladu, może także w ciągu kilku dni dojść do ostateczności, a może pozostawić ją niesprawną
także na lata. Zdecydował, że trzeba ją zabrać do szpitala, co miało się zdecydować w najbliższym
czasie. Tymczasem leżała w swoim niebieskim pokoju przy tarasie i czytała Balzaka. „Jeśli mam
taką ochotę go czytać, to znaczy, że nie jestem taka chora, ale jeślibym umarła, to proszę napisać
mi na grobie nie osiemdziesiąt, tylko siedemdziesiąt lat, żądam tego stanowczo”.
Jednak coś w niej Hartwiga niepokoiło, bo po trzech dniach zabrał ją karetką do szpitala. Na drugi
dzień rano, kiedy weszłyśmy do pokoju, w którym leżała, zobaczyłyśmy łóżko puste. Umarła w
nocy na błyskawiczny obrzęk płuc, sama, nie widząc swojej ukochanej Haniusi, największej miło-
338
ści jej życia. Nie miała dzieci, ale my byłyśmy obie jej córkami i obie, jak córki, przeżyłyśmy to
osierocenie. Ona była każdemu potrzebna, tak czule każdym zainteresowana, gotowa do pomocy,
pociechy, rozweselenia.
Odnajdowała ukryte zalety, a lekceważyła wady, zdaje się, że tak naprawdę nie wierzyła w zło.
Wszyscy, którzy ją znali, mówią teraz o niej z czułą serdecznością, każdy ma jej coś dobrego do
zawdzięczenia. I wszyscy wspominają jej wdzięk i dowcip, cienki, ale nie raniący. Pochowana
została na Powązkach, obok babci. Nie można sobie wyobrazić świata bez jej śmiechu, zdumień i
zachwytów, bez jej gry na pianinie z półgłośną melodeklamacją włoskich poezji, jej wołania, już
zza płotu, kiedy przyjeżdżała do Konstancina: „Haniusiu, Moniko, moje najdroższe!” Zimniej się
zrobiło bez niej, mamy już tylko siebie.
Ciotka Natalia mieszka teraz w Nowym Sączu. Właściwie zawsze była daleko. Mieszkała prze-
ważnie w Neapolu, pisywała zwykle wtedy, kiedy było tam większe trzęsienie ziemi. Coś ją tam
łączyło z nie znanym nam pisarzem Ugo Ojetti. Poza tym tłumaczyła, podobno doskonale, auto-
rów włoskich, między innymi Silvio Pellico „Mie Prigioni”. Była kiedyś w jej życiu jakaś tragedia,
nieudane małżeństwo z podejrzanym typem, panem Daniłłowicz-Strzelbickim, który ją porzucił,
kiedy była chora, a jego nazwisko wzbudzało zawsze postrach w rodzinie mamy, bo ile razy się
pojawiał, to zawsze w sposób genialny ponaciągał każdego. Babcia, Aniela, mama uważały, że on
był sprawcą nieudanego życia ciotki Natalii i tak na pewno było.
Czekały mnie teraz dwa ważne zadania. Znalezienie w Warszawie mieszkania, bo mama czekała
na operację swojej ślepej kiszki, dopiero za dziesięć miesięcy, co prawda, ale musiała być pod stałą
obserwacją i opieką profesora Mannteuffla, który miał ją operować. Mieszkanie w Konstancinie,
bez telefonu, bez natychmiastowej pomocy lekarskiej, nie było możliwe. Drugą sprawą było przy-
gotowanie wystawy Żeromskiego w Kielcach. Wszystko zależało od Ministerstwa Kultury i Sztu-
ki, a ściślej, od pewnej towarzyszki, pani Szancerowej. Ta pani nie wiedziała, co to uśmiech. Na
moje pytanie, czy są przewidziane jakieś obchody w Warszawie w związku z rocznicą śmierci
ojca, ta śnięta ryba powiedziała: „Dość, że pozwalamy na wystawę w Kielcach. Tutaj może będzie
wzmianka w radio”. W końcu Żeromskiemu było wszystko jedno, więc z pasją zabrałam się do
przygotowywania mojej części eksponatów.
W lecie byłam w Sopocie, tam także było zawsze sporo spraw do załatwienia, domowych, podat-
kowych i związanych ze zbliżającą się okrągłą rocznicą śmierci.
Pewnego ranka siedząc w pokoju usłyszałam, że po schodach wchodzi kilka osób. Byli to znów
panowie w skórzanych kurtkach, w kaszkietach i z nowymi teczkami ze świńskiej wygniatanej w
krokodyla żółtej skóry, co nic dobrego nie wróżyło. Usiedli, sprawdzili, że ja to ja, i powiedzieli:
„Wyszło rozporządzenie, że na Wybrzeżu mogą zamieszkiwać tylko osoby nieodzowne dla od-
budowy portów”. - „Wiem” - powiedziałam smutno, bo już domyślałam się, czym to pachnie. „A
te osoby, co nie są nieodzowne, będą przymusowo wysiedlone”. - „Tak” - powiedziałam zwiesza-
jąc głowę. „Pani także nie jest nieodzowna do odbudowy portów”. - „Nie jestem” - powiedziałam
myśląc, jak bardzo mama, także nie nieodzowna, zmartwi się, kiedy straci ten dom, który tak po-
lubiła. Ale nagle panowie uśmiechnęli się i jeden z nich podnosząc palec powiedział uroczyście:
„Ale ponieważ szanowny tatuś był poniekąd demokratą - pani zostanie”. Pożegnali się i poszli. W
ogóle władze w Sopocie obchodziły się z nami wyjątkowo łagodnie, raz nawet zwrócono nam
jakąś sporą sumę nadpłaconego podatku, a pan wojewoda Zrałek troszczył się sam o wywiezienie
naszych śmieci. Był naprawdę sympatyczny, tylko miał nieszczęśliwe nazwisko. Istniał wtedy w
Sopocie klub literacko-artystyczny, bardzo aktywny, w którym często urządzane były odczyty i
spotkania z pisarzami czy malarzami, miejscowymi i przyjezdnymi. Pewnego razu ogłoszono, że
339
odbędzie się wieczór Jerzego Zawieyskiego. Miał czytać swoją nową sztukę, która nazywała się
„Masław”. W dużej salce klubu ustawione były wokoło wygodne fotele, a autor siedział pośrodku
przy stoliczku i czytał tego „Masława”. Czytał i czytał, aż nagle elektrownia wyłączyła światło, co
się często wtedy w Sopocie zdarzało. Prędko wniesiono kilka świec i ustawiono je na stoliku, i
Zawieyski dalej czytał i czytał, przy tym nikłym pełganiu. To długo trwało, aż nagle elektrownia
włączyła światło. Straszny był widok śpiących słuchaczy, bez wyjątku wszystkich, wygodnie po-
układanych dookoła autora. Ja mam lekki sen, więc byłam jedną z pierwszych osób, która się wy-
prostowała.
Znów zabrałam się do malowania portretów. Dość dobry był duży portret Panufnika. Mieszkał
wtedy w Oborach, które właśnie zostały otwarte jako Dom Pracy Twórczej Związku Literatów.
Byłam na tej uroczystości. Wnętrza umeblowane zostały wspaniałymi antykami, znikł olbrzymi
wypchany niedźwiedź, który stał dawniej w sieni na wprost głównego wejścia z tarasu. Były sza-
lone tłumy, wystawne bufety i tak zwane drinki. Iwaszkiewicz zaczął mowę otwierającą uroczy-
stość rozwlekłym: „Drodzy moi, pozwólcie, że opowiem wam historię powstania tego Domu Pra-
cy Twórczej” - ale Słonimski powiedział nagle: „Co tu opowiadać, ukradliście Potulickim i tyle”.
Pod jesień, słotną i zimną, został w Oborach tylko Panufnik i Zuzanna Rabska. Poza tym była tam
kierowniczka, pani Dobiecka z matką, bardzo starą panią Karską. Chodziłam tam często z Panuf-
nikiem po pozowaniu i we czworo z tymi dwiema paniami, Rabską i Karską, rżnęliśmy do późna
w pokera, coś niecoś zjadając na kolację.
Ale pewnego razu pani Karska powiedziała: „Kochani, dziś na kolację nic nie ma, kucharka poszła
na zebranie - i tu pani Karska zniżyła głos do najcichszego szeptu i zasłoniła usta ręką - komuni-
styczne”.
Nagle udało mi się znaleźć locum w Warszawie. Była to jakaś piekielna kombinacja, nawet nigdy
do końca nie wiedziałam, na czym polegająca. Kilka zamian, kilka nie znanych osób, komuś wpła-
cono jakieś odstępne i zamieszkałyśmy we trzy z Piesiunią na Poznańskiej 12 m 50, w długim wą-
skim pokoju - kawalerce, z łazienką i maleńką kuchenką we wnęce. Było tam dość cicho, bo od
podwórza, ale za to wszystko, co się działo u sąsiadów z góry, z dołu i z obu boków, słychać było
znakomicie. Po ciszy domu w Konstancinie, a także w Sopocie, gdzie za oknami były drzewa i tyle
powietrza w pokojach, tutaj wydawało mi się, że jestem książką wstawioną na półkę między inne
książki, ciasno i niewygodnie. Kiedy rozłożyło się moją amerykankę, skakałyśmy przez nią z Pie-
sią, żeby się dostać do okna.
Ale mamy zdrowie było najważniejsze. Zresztą mama bardzo w ogóle chciała przenieść się do
Warszawy, bo uważała, że ja murszeję i obrastam mchem siedząc w Konstancinie. Mama zawsze
wolała chyba miasto od wsi. Nazywałam ją szlifibrukiem, miejskim łykiem, a ona mnie parafianką
i hreczkosiejem. Ja rzeczywiście tam gdzie osiadłam, miałam już ochotę zostać, przywiązywałam
się do miejsca, zaczynałam tęsknić po wyjeździe, a mama o wiele bardziej lubiła zmiany, łatwiej
przenosiła się z miejsca na miejsce, zawsze korciło ją, żeby gdzieś poskoczyć. To te Cygany Odyń-
ców tak w niej się odzywały, a we mnie siedziały nieruchawe, przywiązane do miejsca stare Że-
romskie pradziadki.
Wystawę w Kielcach projektował architekt Staniszkis, ozdabiał ją bardzo pięknie Przypkowski
ogromnymi fotogramami, literacką stronę ekspozycji opracowywała pani Aleksandra Dobrowol-
ska, a nad wszystkim miał czuwać i wszystko firmować literat Marian Toporowski. Ja miałam głos
po trosze we wszystkich działach i dostarczałam eksponatów. Muzeum Świętokrzyskie na placu
Partyzantów miało ciąg pięknych niewielkich sal. Śliczna stara kamieniczka ze sklepioną wielką
sienią dała nam możność rozbudowania tej wystawy szeroko. Pracowaliśmy zgodnie i z radością,
340
kłopoty były tylko z panem Toporowskim, który bał się własnego cienia w sensie politycznym. Do
każdego naszego zamierzenia czy projektu przykładał miarę radia Madryt, postrachu partyjnych.
Co na to powie radio Madryt - to była pierwsza myśl tego biedaka. Zmorą jego był Przypkowski.
Zniknął nam kiedyś na dwa tygodnie, a potem okazało się, że siedział w Sandomierzu w Zamku,
strasznym więzieniu, aresztowany za wznoszenie w knajpie okrzyków i toastów „na cześć nasze-
go wodza w Londynie”. Nim się wytłumaczył, że miał na myśli profesora Lorentza, a nie Ander-
sa, już go UB zabrało i zamknęło. Istotnie profesor Lorentz pojechał wtedy do Londynu, ale kto to
miał sprawdzać. Wypuszczono go jednak, bo, jak mówił, załamał w więzieniu podłogę, ucząc
ubeków tańczyć nowy taniec Korea-hop. Jednego się tylko bał, żeby się jego matka nie dowiedzia-
ła o tej sprawie ostatniej, boby na pewno znów dostał za swoje. „Przysięgam ci, nie siedziałem już
przez całe ostatnie dwa miesiące”.
Wyprawiał w ogóle po całej Polsce, odgrywając się za poważne i ponure lata okupacji niemieckiej.
U pani Szancerowej w ministerstwie zjawił się spóźniony o pół godziny, co było karygodne wobec
tak wysokiej władzy, w krawacie ZMP czerwonym, ale zahaftowanym w małe herbiki Przypkow-
skich. Pani Szancer nie odrywała od tego krawata jaszczurczych oczu. Tłumaczył się, że został
zatrzymany podczas fotografowania fragmentów architektonicznych kościoła Karmelitów na-
przeciwko ministerstwa, bo przypadkiem zdjął jakiegoś wychodzącego łysonia, a jacyś cywilni
panowie pokazywali mu swoje legitymacje, które on wziął i schował do kieszeni, bo myślał, że oni
mu je dają, ale oni mówili, że nie wolno fotografować premiera, a skąd on może wiedzieć, jak wy-
gląda premier? Pani Szancer słuchała tego wszystkiego skamieniała ze wstrętu, a ja żegnałam się
w myślach z wystawą w Kielcach, zupełnie bezsilna.
Opowiadano mi, że niedawno przyszła na ręce rektora Uniwersytetu Warszawskiego przesyłka z
Jędrzejowa. Była to śliczna duża fotografia bramy Uniwersytetu, na której napisane było kredą
„Precz z PPR”. Przy fotografii Przypkowski przysłał list, w którym zwracał się do Jego Magnifi-
cencji Rektora, Prorektora, Profesorów i całego ciała naukowego uczelni z najuprzejmiejszymi
wyrazami uznania dla wysokiego poziomu specjalistycznego wykładanych tam przedmiotów, ale
wyrażał równocześnie obawę, czy młodzież szkolona jest ideologicznie wystarczająco dokładnie.
Zwracał uwagę Jego Magnificencji Rektora, Prorektora, Profesorów i całego ciała naukowego na
fakt, że w grudniu 1948 roku nastąpiło połączenie się stronnictw, wobec czego na Uniwersytecie
powinien widnieć nie napis „Precz z PPR”, ale „Precz z PZPR”.
Jednak prace przy wystawie posuwały się naprzód, ściągaliśmy z całej Polski dostępne eksponaty.
Przypkowski zaprojektował na jednej ze ścian prześliczną ogromną fotografię romantycznego
cmentarza. Biedny Toporowski nie mógł się dopytać, w którym zakątku Kielecczyzny mieści się
ten cmentarz. Przypkowski powiedział nam: „Wy mu tego nie mówcie, że to cmentarz na Rossie
w Wilnie, bo się zdenerwuje”. Nie mieliśmy właściwie żadnego dobrego portretu Żeromskiego.
Nasze wszystkie spaliły się przecież. Przypomniałem sobie o znakomitym portrecie Eligiusza
Niewiadomskiego. Mama zwróciła go po śmierci ojca Nałęczowowi, pomimo że ojciec przywiózł
go do Konstancina.
Uważała, że w Nałęczowie jest jego miejsce i nie należy Chaty z niego ogałacać. Teraz, kiedy z
Nałęczowa przyjechać miało sporo eksponatów, wpisałyśmy z panią Dobrowolską na ich listę
także ten portret. Żeromski siedzi prawie plecami do widza, zwrócony tym przepięknym, roman-
tycznym profilem, z opuszczonymi powiekami, a samo malarstwo jest zupełnie wyjątkowej pięk-
ności. Cieszyłam się, że ten portret ozdobi naszą wystawę.
Nagle w Toporowskiego trzasnął piorun. Przypomniał sobie, że Niewiadomski zastrzelił Naruto-
wicza. Madryt mógł się dowiedzieć, że my tu w Kielcach takie rzeczy wystawiamy. Portret po-
341
szedł nie rozpakowany na strych, a ja i zdaje się Toporowski równocześnie napisaliśmy do mini-
sterstwa zupełnie sprzeczne listy. Zaczęły krążyć najrozmaitsze pisma w tej sprawie między War-
szawą, Nałęczowem, Lublinem, bo tamtejsze muzeum też zabrało głos, Kielcami i mną. Wreszcie
Warszawa zdecydowała, że my mamy zabrać ten portret do Konstancina, do prywatnego domu,
bo nie może on wisieć w żadnym publicznym miejscu. Ta sprawa była jedną z milionów bzdur,
które zaczynały się toczyć przez kraj. Nałęczów obraził się na nas, że korzystamy z okazji i zabie-
ramy im najważniejszy eksponat z Chaty Żeromskiego. Wreszcie poszłam do ministra i jeszcze raz
wysłuchawszy historii zamachu na Narutowicza, zapytałam, czy gdyby zamachowiec był na
przykład nie malarzem, ale architektem, który zbudował wspaniały i piękny most, to czy pan mi-
nister podjąłby się wysadzenia tego mostu w powietrze? Powiedziałam także, że my tego portretu
stanowczo nie zabierzemy, bo jego miejsce jest w Nałęczowie. Trochę mnie serce bolało, bo wła-
ściwie miałam ogromną ochotę powiesić go w Konstancinie, teraz, kiedy nie było tam, po wojnie,
żadnego z dawnych portretów ojca, ale nie byłoby dobrze ulegać idiotom. Portretu na wystawie
nie było, ale i tak była to świetna, pełna, nadzwyczajnie interesująca ekspozycja. Był tam między
innymi mały obrazek, akwarela, przedstawiająca róże w wąskim wazoniku, lekko, swobodnie
namalowana, podpisana S. Żeromski. Ktoś ją przysłał z jakiegoś miasta na Śląsku jako depozyt.
Chciałam to koniecznie kupić, ale właściciel odmówił, chociaż go kilkakrotnie serdecznie listami o
to prosiłam. Tak mi czasem coś przejdzie blisko i zniknie.
Tak było kiedyś podczas wojny. W czarny, zaciemniony wieczór przed samą godziną policyjną, w
deszcz i błoto, skręcałam z placu Zamkowego w świętojańską, kiedy jakaś starsza, drobna osoba,
której twarzy nie widziałam po ciemku, zapytała, czy może mnie wziąć pod rękę, bo niepewnie
chodzi, a mieszka w naszym domu na Brzozowej. Szłyśmy więc dalej razem, kiedy ona zaczęła
mówić wiersz. O słowiku i róży, o piękności tego kwiatu w świetle księżyca, o zachwyceniu sło-
wika tą nocą, kwiatem, o jego śpiewie.
Stanęłam i słuchałam tej piękności, czar poezji zasłonił to wszystko okropne, co było dookoła. „Co
to jest?” - zapytałam tę osobę, a ona powiedziała: „To jest tłumaczenie pani ojca z Shelleya, taki
fragment, ja to mam przez niego zapisane w albumie”. Ten cudny wiersz spadł na mnie tak nie-
spodziewanie, jak jakiś prezent, bogactwo nieoczekiwane. Poprosiłam tę panią, żeby mi pozwoliła
zobaczyć, przepisać ten wiersz, że będę jej za to, nieskończenie wdzięczna. „Nie” - powiedziała
twardo - „to jest moje, i gdzieś mi się podziała w ciemnej sieni, skąd rozchodziły się wyjścia na
podwórze i klatki schodowe. Zostałam tam z okropnym uczuciem krzywdy i smutku. Szukałam
jej od rana po znajomych mieszkaniach, pytałam Deca, ale nawet opisać jej dokładnie nie mogłam,
a Dec powiedział, że cholera wie, kto się przez cały dom nie przewija. Znalazłam potem ten poe-
mat u Shelleya, ale cóż z tego, kto by mi to mógł przetłumaczyć tak pięknie. To by już nie było to
samo
The wandering airs they faint On the dark, the silent stream - The Champak odours fail Like sweet
thoughts in a dream: The nightingale’s complaint, It dies upon her heart -
Ale czy to na pewno to?
Tuwim chciał, żebym namalowała jego portret, ja także chciałam, więc przeniosłam sztalugi i cały
majdan na Wiejską i zabraliśmy się do roboty. Było to rozkoszne i okropne równocześnie. Prze-
stawanie z nim, słuchanie go, wzruszenia i dzikie śmiechy, jego świetlista wyobraźnia - to były
zachwycające godziny, ale równocześnie jako model był potwornie nieposłuszny, w bezustannym
ruchu fizycznym i wewnętrznym, co się odbijało na mnie, oczywiście. Tu go trzymasz, tu go nie
masz, ściganie go bezustanne oczami, zabawianie jak dziecka, żeby przez chwilę popatrzał, nie
wstawał, nie zachmurzał się i rozjaśniał. Deklamowałam mu całą „Złotą Ruszczkę”, zasłyszane od
342
dzieci, a nie znane mu wyliczanki, znosiłam brzydkie polityczne dowcipy i śpiewałam piosenki, te
dawne, mamy. On za to mówił do mnie wierszami, które odnosiły się do mojego malowania.
„Ona nad jego twarzą męczy się srodze, a on myśli o jej nodze” - na przykład. „Pamiętaj, że z tego
portretu musi patrzeć na widza czterdzieści wieków żydostwa” - to było codzienne zalecenie. Ni-
gdy nie wiedziałam, czy, jeśli na moment odwrócę od niego oczy - zastanę go na fotelu, czy już
będzie stał za moimi plecami. Czy rano przychodząc zastanę go w chmurze chandry, skurczonego
od jakichś tajnych rozpaczy, czy gotowego rozśmieszać mnie najbezsensowniejszymi figlasami.
Miał teraz przy sobie adoptowaną córeczkę Ewunię, śliczne dziecko, jego nową miłość i radość.
Ale i w tym potrafił znaleźć nagłe udręki i zmory. „Co będzie, powiedz, jeśli nagle ktoś zadzwoni
do drzwi, ja otworzę, a tam jakaś pani powie - jestem prawdziwą matką Ewuni. Co wtedy?” -
„Wtedy powie jej pan, żeby zamieszkała z wami i będziecie ją we troje wychowywać. Najważniej-
sze żeby miała ojca, a pan jest jej ojcem. A poza tym nie przyjdzie. Na pewno”. Czytałam też listy,
które dostawał, anonimowe i błagalne, ale zdaje się, że w pewnym momencie zwrócono mu dość
twardo i dość z wysoka uwagę, żeby za często nie wtrącał się do wydawanych wyroków i nie
wstawiał się za akowskimi bandytami, bo nie po to tu przyjechał. Miałam uczucie, malując go, że
mam do czynienia z ptakiem, który raz siada nieruchomo, a raz fruwa pod sufitem, raz śpiewa, a
raz tłucze skrzydłami i krzyczy.
Bardzo się zresztą w nim coś zmieniło od przyjazdu, powoli poprzez wszystkie miody, którymi
go smarowano, zaczynał dowiadywać się prawdy. Mówił mi co prawda dalej, że mam czarne
podniebienie, okropną cechę u takiej miłej dziewczyny, ale czasem robił gest łapania się za gardło,
duszenia własnymi rękami, gest przerażenia i bezradności. Dostawałam od niego tomy jego poezji
z prześlicznymi dedykacjami, a także, pomimo że widywaliśmy się ciągle, pisywaliśmy do siebie
listy, wysyłane ekspresem pocztą albo przynoszone przez jego sekretarkę, panią Koskową. Na
ostatnio wydanym „Pegazie dęba” napisał mi swoim ślicznym, drobnym pismem: „Czarującej,
czule, oczarowany J.T.” Na „Kwiatach polskich”: „Mojej prześlicznej miłej dobrej przyjaciółce
Monice Żeromskiej J.T.” Na „Polskiej noweli fantastycznej” - „Polskiej Monice Fantastycznej Jej
Fantastyczny Przyjaciel J.T.” i tak dalej, a na „Lokomotywie” - „Monisi - z prośbą o wolny wjazd
do jej serca - maszynista tej lokomotywy - Julian Tuwim”. Najdziwniejsza była jednak pewna de-
dykacja napisana w Aninie. Oglądałam tam jego bibliotekę i znalazłam w niej dość oberwany tom
pod tytułem „I grandi lirici d’Italia”, antologię poezji od Dantego do Carducciego. Powiedziałam
Tuwimowi, że chyba mu to nie bardzo potrzebne, a ja bardzo bym to chciała mieć, ze względu na
Leopardiego zwłaszcza. Tuwim bardzo się ucieszył i zaraz mi tę książkę dał. Na karcie tytułowej
skośnie i zamaszyście napisany był przez kogoś dość długi i pompatyczny cytat: „L’umanit… si
arresta un istante, tanto che basti, a pesare il sangue versato, poi divora i satelliti, il tiranno e i car-
nefici”. Podpisane „Giuseppe Mazzini”. Dalej była druga, tą samą ręką napisana dedykacja dla
Tuwima od jakiegoś Mario Angeli, „con ammirazione e devozione”. Tuwim odebrał mi książkę,
żeby na niej napisać dedykację dla mnie, i pod tekstem Mazziniego, w rogu karty tytułowej napi-
sał:
A mia carissima Monicina Giulio Tuwimino Anino. Primavera di bellezza Ventesimo Caprilo An-
no Santo pardon MCMXLI (tu przekreślił) MCML Mamo, mamo, Io t’amo, Błagamo O to samo!
Przeczytałam to i powiedziałam, że nie jestem dla niego żadna mama i że dobrze wie, że nazy-
wam się Muma.
„Ach, cóż to za trudność dla poety, zaraz zmienimy” -powiedział i przerobił ostatni czterowiersz
tak:
Mumo, Mumo, Io t’umo, Błagumo O to sumo!
343
Ten dom w Aninie był ładny i wygodny, ogród bardzo, może trochę za bardzo starannie utrzy-
many, a Tuwim wydawał się szczęśliwy, że pani Stefania i Ewunia dobrze się tam czują. To była
ta dobra, miodowa strona jego życia - dom, samochód, bardzo duże pieniądze, ale brnął równo-
cześnie przez problemy nie do rozwiązania, a jeszcze ta diabelska choroba.
Byliśmy kiedyś w odbudowanym Teatrze Narodowym i w przerwie wyszliśmy do foyer. Tak się
jakoś stało, że weszliśmy tam pierwsi i ogromna, pusta, lśniąca przestrzeń podłogi tej sali otwo-
rzyła się przed nami od progu. Tuwim schwycił mnie pod rękę, zamknął na chwilę oczy, a potem
powiedział: „Ale przejdę, muszę przejść, to straszne, ale przejdę, tylko mnie trzymaj” - i przeszli-
śmy, chociaż ja chciałam się cofnąć.
Kiedy nie było mnie w Warszawie, a nawet kiedy byłam, ale widywaliśmy się trochę rzadziej,
zaczynaliśmy zaraz pisywać do siebie listy. Trudno opisać kretyństwa i wygłupy, wysyłane w
obie strony ekspresem albo przez kogoś z dopiskiem „Pilne” na kopercie. Mam nadzieję, że Tu-
wim moje listy wyrzucał, strach pomyśleć o tym badaczu literatury w przyszłości, który by miał to
kiedyś czytać. Jego listy były krótkie, czasem bardzo krótkie. Na kartce papieru napisane było
Anin i data, pośrodku duży wykrzyknik, a u dołu jego śliczny podpis.
Po jakiejś nagrodzie, którą mu właśnie przyznano, dostałam taki list:
Dlaczego nie odzywasz się Smarkata, Do przyjaciela tudzież laureata?
Obiecał mi kiedyś dać znalezioną przez siebie starą fotografię dziadzia Odyńca i przysłał mi ją
listem poleconym. Na fotografii była dedykacja od Odyńca: „Pannie Olimpii von Brockausen na
pamiątkę. Stary przyjaciel - A. E. Odyniec”.
Tuwim pisał: „Miła Monisiu! Posyłam Ci obiecanego pradziadziusia. Czy nie wiesz, kto była pan-
na Olimpia von Brockausen? Jeżeli wiesz, nie zawiadamiaj mnie o tym, bo mnie to nic nie obcho-
dzi. Z wielkim uszanowaniem J.T.” Przysyłał też listy z rozmaitymi naklejankami, wycięte obrazki
ze starych pism i papierki od cukierków z wypisanym na nich maczkiem wierszykiem Asnyka.
Były śmieszne parodie listów miłosnych albo biała kartka na górze miała napisane: „(Wpisz sama
płomienny list miłosny, bo nie mam czasu na takie głupstwa)”, a u dołu kartki „Twój -
Stęskniony”. Wszystkie te listy były czułe i żartobliwe, pełne figli i bzdurek. Jeden tylko był serio,
wysłany jeszcze z Nowego Jorku, zapowiadający przyjazd i jakby torujący mu drogę do tego po-
wrotu, pisany w smutku i strachu, ale cała reszta była jedną wielką zabawą.
Kiedyś przyszedł do Konstancina list taki:
„Szanowna Pani! 4 V rb., więc równo 3 miesiące temu, przebywając już w Aninie, poleciłem Ob.
Halinie Koskowej, W-wa Saska Kępa, Irlandzka 3 m 3, aby posłała Pani nieco kwiatów, a to w
związku z przypadającą tego dnia uroczystością imienin Pani. Kwiaty, jak się po paru dniach do-
wiedziałem, okazały się być narcyzami, w którym to fakcie nie widzę nic ubliżającego, gdyż po-
wyższe kwiaty były podówczas nowalią i świadczyły o wiośnie.
Jednocześnie zaś posiadały tę wyższość nad innymi kwiatami, że odznaczały się przystępną ceną.
Jak już zaznaczyłem, 3 miesiące minęły od posłania Pani wyżej wymienionego bukietu, ale żeby
się pani choć słówkiem do mnie odezwała, to nie. Przypisuję to milczenie skromności upominku.
Nie wątpię, że na orchideje czy magnolie, zwłaszcza zaś, znając Panią, na bombonierę cukrów czy
też flakon paryskich pachnideł, nie mówiąc już, znając Panią, o jakimś jubilerskim klejnocie,
względnie, znając Panią, o szęszylach, nieco inaczej by Pani zareagowała... To wszystko, co chcia-
łem Pani powiedzieć. Bukiet proszę odesłać, gdyż będzie mi potrzebny na Zuzannę (11 VIII rb.). Z
344
należytym poważaniem J. T.” Na odwrocie kartki przekreślony, ale tak, żeby można było przeczy-
tać, był początek listu do tej mojej rywalki Zuzanny: „Zuziu moja, Zuzieńko najsło...
Przyjechali do nas do Konstancina państwo Grabscy z córeczką Elżbietą. Porzucili Sopot i przenie-
śli się do Warszawy, ale ich mieszkanie na Freta nie było jeszcze gotowe, więc zamieszkali u nas.
Mama bardzo była przywiązana do pani Haliny, którą znała od jej urodzenia, z czasów paryskich,
znała także jej rodziców: Bronisławę Ostrowską i ojca Stanisława, rzeźbiarza. Było nam miło, że
oni mieszkają u nas.
My za to siedziałyśmy w Warszawie na Poznańskiej. Rocznica śmierci ojca była już blisko, kiedy
któregoś dnia rano rozpoczął się nagle istny nalot na naszą małą kawalerkę. Drzwi się nie zamy-
kały. Najrozmaitsze osoby zupełnie nam nie znane wpadały zdyszane i pytały o rozmaite daty,
fakty z życia, wyjątki z książek, błagały o cytaty, o fotografie i opinie innych ludzi o Żeromskim.
Znany rzeźbiarz miał wykonać w ciągu dwu dni dwumetrową głowę pisarza z gipsu, znana ak-
torka miała wyrecytować ogromne fragmenty utworu, którego dotąd nie znała. Patrzyłyśmy na
ten nieoczekiwany wicher zainteresowania zupełnie zdębiałe, bo przecież pani Szancerowa wy-
raźnie powiedziała, że żadnych obchodów ma nie być. Ale cóż się okazało. Akademia Nauk w
Moskwie zapowiedziała uroczystą sesję naukową poświęconą Żeromskiemu. Tak jak przedtem
nie chciano broń Boże wyskoczyć z czymś, co by go zbytnio upamiętniało, tak teraz na czynniki
padł blady strach, że może za mało będzie uczczony. Zapowiedziano wspaniałą akademię w Tea-
trze Polskim. Dostałyśmy zaproszenia do loży, ale o mały figiel nie przestałyśmy całej uroczysto-
ści na schodach, bo mur potężnych funkcjonariuszy bezpieczeństwa za nic nie chciał nas przepu-
ścić na nasze miejsca. Program był dość jednostajnie dobrany. Ja miałam wtedy akurat bardzo
bolesne zapalenie stawu prawego barku, z wysiękiem. Kiedy w przerwie uroczystości dziesiątki
osób przyszło do naszej loży uścisnąć nam rękę - od tego potrząsania łzy zaczęły mi z bólu płynąć
strumieniem, co wszyscy przyjmowali jako objaw trochę może przesadnego wzruszenia. Obok w
loży na fotelach siedziały dwie zupełnie nieruchome postacie, prezydent Bierut i marszałek Ro-
kossowskij. Mama nachyliła się do mnie i szepnęła: „To są tylko makiety, oni są z drewna”. Bolało
mnie tak strasznie, że po powrocie na Poznańską mama musiała rozciąć mi nożyczkami rękaw
czarnej sukni z mory, kupionej na ciuchach specjalnie na tę okazję.
W tym mniej więcej czasie mama poszła do szpitala umawiać się już na swoją operację ślepej kisz-
ki, którą miał robić profesor Manteuffel w szpitalu na Płockiej. Trzeba było odczekać tyle miesię-
cy, żeby wszystko wygoiło się po tym okropnym zapaleniu otrzewnej. Profesor badał mamę co
jakiś czas, a ja zadręczałam go najrozmaitszymi pytaniami, niepewna tego, co się może okazać po
operacji. Wreszcie zmęczony mną profesor zatrzymał się kiedyś na korytarzu i stanąwszy przy
oknie powiedział cichym głosem, ze spuszczoną głową, tak jakoś do pierwszego guzika swojej
kamizelki: „Moje dziecko, to przecież ja mam robić dziurę w brzuchu pani matce, a nie pani
mnie”. A potem, żeby mnie pocieszyć, dodał: „Bo ja, proszę pani, jestem chirurg, a nie internista”.
Przy słowie „internista” wykonał rękami jakby długi pasaż na klawiaturze fortepianu. „Ja, proszę
pani, otworzę, wyjmę, co trzeba, opłuczę, obejrzę, wytnę, co trzeba, wsadzę z powrotem, zaszyję i
wtedy pani powiem dokładnie, co tam było”. Tak też i zrobił, a była tam zupełnie zropiała ślepa
kiszka, nieprawidłowo ułożona i tak otoczona zrostami po tych wszystkich atakach, że one wła-
śnie, te zrosty, uratowały mamie życie. W tym szpitalu znalazłyśmy lekarkę, panią Misiewicz,
która mieszkała w Konstancinie podczas ostatniej choroby ojca, razem z doktorem Kaczyńskim.
Mama była jeszcze w szpitalu, kiedy przybiegła do mnie pani Zofia Schielowa z Konstancina.
Mieszkała z mężem od zawsze w willi „Urocza”, ale była to nieszczęśliwa rodzina, syna rozstrze-
lali Niemcy w egzekucji ulicznej, w co oni nigdy nie uwierzyli i czekali na niego nieustannie, córkę
345
aresztowało UB i siedziała w więzieniu, a pan Olo Schiele, mąż pani Zofii, rozchorował się ciężko i
leżał od dawna w łóżku. Otóż to łóżko razem z panem Olem milicja na zarządzenie tego przeklę-
tego urzędu kwaterunkowego wyniosła właśnie do ogrodu, bo gmina postanowiła przyznać dom
komu innemu. Wyrzucono tam ich meble i cały dobytek, kiedy pani Schiele do mnie wpadła. Tak
mnie to wściekło, że złapałam ją i poleciałyśmy do Urzędu Rady Ministrów, bo wiedziałam, że
tam się mieści urząd do spraw lokalowych. Szefem tego biura był bardzo brzydki, łysy i szalenie
miły pan Gross, ale to się okazało dopiero później. Pan Gross wysłuchał mojej relacji, bo uprzedzi-
łam panią Zofię, żeby nic nie mówiła, tylko bez przerwy płakała. Zawsze lepiej, jak przedstawia
sprawę ktoś postronny, a osoba zainteresowana nic się nie odzywa, tylko leje łzy. Pan Gross rap-
tem trzasnął ręką w biurko, wrzasnął: „Skończę z tym bagnem” - i wyleciał, każąc nam czekać.
Nie minęła godzina, a już był z powrotem, rozpędziwszy skolimowski urząd kwaterunkowy na
cztery wiatry, a pana Ola wstawiwszy z łóżkiem i rzeczami do domu.
W kilka dni potem poszłam do pana Grossa podziękować mu za tak błyskawiczne i sprawiedliwe
załatwienie tej sprawy. Rozmawialiśmy mile, kiedy on zapytał mnie nagle, gdzie mieszkamy.
Powiedziałam, że na Poznańskiej, a on zdziwił się, jak ja tam maluję i że mamie pewnie niewy-
godnie. Ja na to, że to jest tylko pied-…-terre, bo mamy przecież dom w Konstancinie. O Sopocie
wolałam w ogóle nie mówić. Pan Gross zamachał rękami. Należy mi się pracownia, mama to star-
sza osoba po chorobie - i mam oddać kawalerkę, a wziąć normalne mieszkanie. Ja na to, że dzięku-
ję, ale skoro mamy Konstancin, to nie mogę, i pożegnałam się. Ale pan Gross biegł za mną po ko-
rytarzu i krzyczał, że muszę, a jego sekretarka powiedziała mi potem, że zupełnie zbaraniała, bo
się tu ludzie tłoczą i biją nieomal, i błagają o mieszkania, ale żeby pan dyrektor na siłę wpychał je
komuś, kto odmawia i nie chce, to przechodzi urzędnicze wyobrażenie. Ale oczywiście uległam.
Tak się strasznie cieszyłam na myśl, że wprowadzę mamę do nowego mieszkania, że jej o tym
powiem w szpitalu. Dostałyśmy do wyboru trzy możliwości. Na Odyńca, co było ładnie ze
względu na pradziadzia, ale mama powiedziała, że za nic nie będzie jeździć znów czymś do cen-
trum, że chce być w środku miasta, a drzew przed oknami miała dość przez sześć lat. Potem miał
być Nowy Świat na rogu Świętokrzyskiej, ale Staff, który mieszkał na Ordynackiej, gorąco nam
odradzał, bo hałas i kurz bezustanny, wszystko się dookoła odbudowuje. Wreszcie trzecie na
Wspólnej, najbardziej wykończone, w wypalonym, ale nie zburzonym domu. Mama się cała rozja-
śniła na słowo Wspólna, bo tam mieszkała jako dziecko z babcią. No i tak zostało.
Tyle się działo, a Mieczysia jak nie było, tak nie było. Żadnego znaku życia ani pamięci. Schowa-
łam to w sercu, zapakowane w żal i bolesną złość.
Lato przeszło w Konstancinie. Chodziłam na ogromne spacery do dębiny albo prosto w las za
nową leśniczówkę, albo, i to najczęściej, grzbietem grapy, gdzie las spadający stromo w dół do pól
oborskich, obrzeżony zbitą gęstwą tarniny, głogu, trzmieliny, leszczyny i dzikich gruszek grani-
czył z polami zboża. Szło się tędy do Marynina nawet nie ścieżką, ale niewygodną bruzdą, ale to
już była prawdziwa wieś, daleko od wszystkich zabudowań. Wielkimi, łagodnymi zakolami, wlo-
kąc ręką po kłosach zboża, szło się długo, a marynińskie wiązy to ukazywały się, to znikały za
następnym leśnym występem, coraz bliższe, coraz mniej mgliste. Piesia szalała w zbożu, polowała
na myszy, i tylko od czasu do czasu wyskakiwała pionowo w górę, żeby zobaczyć, gdzie jestem, a
jej długie jedwabne uszy przez moment sterczały nad nią jak nad zającem.
Jaki dziwny los związał się z tym Maryninem. Kiedy Niemcy przyszli i zobaczyli, że leży tu na
tym wojennym cmentarzu 29 Deutsche, zaraz zrobili na nim swój porządek. Wyrwali wszystkie
kwiaty, trawy i zioła, powoje, chmiel, dziewanny, wrotycze, skabiozy i gruszeczniki, które oplata-
ły nagrobne kamienie od dziesiątków lat, zgwałcili ten prześliczny boży ogród, wygrabili i wysy-
346
pali żółtym piachem miejsca między grobami. Zwalili stary, przechylony, poczerniały brzozowy
krzyż, który stał między wiązami nad głazem z napisem i postawili nowy, pomalowany na żółto.
Drzewa tylko zostały i kamienie. Ale lata wojny mijały, nikt tu nie zaglądał i powoli, powoli
wpełzły tu znów, oplotły wszystko znów chmiele i powoje, zasiały się same miodowniki i dzie-
wanny, wysoka trawa i fioletowe dzwonki, i skabioza. Co roku przychodziłam tu i patrzyłam z
radością, jak to miejsce, moje najukochańsze miejsce staje się powoli znów czarującycm uroczy-
skiem.
Ale wojna się skończyła i przyszli Rosjanie. Przyszli i zobaczyli, że na cmentarzu leży 37 Russen.
Pierwszego zaraz lata zabrali się do roboty. Wyrwali znów te uparte zioła, wykarczowali młode
drzewka, wygracowali puste miejsca, wysypali żółtym piachem, krzyż, który zdążył poczernieć,
sprzątnęli. Porządnie znów stały niewysokie kamienie nagrobne samotne i całe widoczne, a na
nich te nazwiska Deutsche i Russen, jak je ojciec zapisał w „Pomyłkach”: Moczyński, Rogoziński,
Fabiński, Kornowski, Krajewski, Zakrzewski - Wąsowicz, Zabielski, Galewski, Wiktor, Szczerbiń-
ski. Tego lata pójdę tam jak zawsze, niepewna, jak zawsze, co zobaczę. Ale może już nie będzie
dalszego ciągu, może zostanie w polach samotne kamienne koło, zasnuwające się znów powoli
powojami i chmielem.
Wypłynęła nam teraz nowa, a właściwie bardzo stara, bo jeszcze przedwojenna historia. W 1935
roku przyszedł do nas list z Kielc, a właściwie z Leszczyn, od nowego proboszcza, który przesłał
nam notatkę znalezioną w papierach swojego zmarłego poprzednika. Notatka była tej treści:
„Stefan Żeromski na krótko przed swą śmiercią napisał do mnie o zajęcie się wmurowaniem tabli-
cy w kościele w Leszczynach ku uczczeniu pamięci rodziców jego, zmarłych w Ciekotach należą-
cych do parafii leszczyńskiej.
Na skutek tego listu pojechałem do Leszczyn. Na cmentarzu w Leszczynach grobu rodziców Że-
romskiego nie znalazłem. Proboszcz w Leszczynach wyjaśnił mi, że na wmurowanie tablicy w
kościele potrzebne jest zezwolenie Kurii Biskupiej. Biskup Kielecki ks. Łosiński zgodził się na
umieszczenie w kościele tablicy i zażądał, aby uprzednio przed wmurowaniem przedstawiony
został Kurii Biskupiej do zatwierdzenia tekst napisu na tablicy, jak tego wymagają przepisy ko-
ścielne. O sporządzenie tego napisu napisałem do Żeromskiego, ale list mój przyszedł do War-
szawy już po śmierci Żeromskiego, jak poinformował mnie o tym Zygmunt Wasilewski, redaktor
„Myśli Narodowej”, i kwestia wmurowania tablicy poszła w zapomnienie”. Istotnie poszła w za-
pomnienie, bo w momencie śmierci ojca mama nawet tego listu nie miała w rękach. Dopiero w
dziesięć lat potem, kiedy nowy proboszcz przysłał nam tę notatkę, dowiedziałyśmy się o życzeniu
i zamiarze ojca. Treść napisu i kompozycja całości została przesłana do Kurii Kieleckiej z prośbą o
wyrażenie zgody i opisem całej sprawy. Została znaleziona i zakupiona piękna płyta kieleckiego
marmuru, czarnozielonawego, a na niej śliczną antykwą umieszczony napis: „D. O. M. Pamięci
Wincentego 29 III 1819 - 23 IX 1883 i Józefy z Karterlów 29 I 1833 - 15 VIII 1879 Żeromskich”. Sam
układ napisu zaprojektował Tadeusz Przypkowski, więc w rogach płyty znalazły się maleńkie
herby Jelita, które wyglądają jak zwyczajne gwiazdeczki. Płyta została oddana do wykucia napisu
staremu znakomitemu kamieniarzowi kieleckiemu. Wszystko to trwało dość długo, aż wreszcie
płyta była gotowa. I wtedy wybuchła wojna. Taki piękny kawał marmuru był łakomym kąskiem
dla Niemców, którzy rekwirowali i zabierali warsztaty i materiały. Kamieniarz zakopał płytę ci-
chcem, nic nikomu nie mówiąc. Przeleżała w ziemi całą wojnę. Przed wyjazdem naszym z Jędrze-
jowa było umówione z Tadeuszem, że zaraz, jak tylko będzie można, tablicę wmurujemy. Ale
okazało się, że stary kamieniarz umarł. Dobrych parę lat trwało, nim Tadeusz, pani Dobrowolska,
dyrektor Massalski odnaleźli kogoś, kto coś wiedział o miejscu ukrycia płyty. Ale w końcu, po tak
347
długich jej dziejach, na szczęście odnalazła się i zobaczyłam ją, równie piękną jak przedtem, nawet
złoto w cienkich wcięciach liter pobłyskiwało jak przedtem.
Kiedy już wszystko było przygotowane i omówione z księdzem w Leszczynach, miejsce w kruch-
cie kościoła wybrane, szkoły z okolicznych wsi, władze gmin, uczniowie gimnazjów kieleckich
zaproszeni, kiedy miała się już odbyć w najbliższą niedzielę ta uroczystość, o której szeroko po
całej tutejszej krainie rozeszły się wieści - przyszedł zakaz brania w niej udziału. Miała prawo być
obecna tylko najbliższa rodzina, ponieważ rzecz miała się odbyć w kościele. Dyrektor gimnazjum
imienia Żeromskiego pan Bieżanek był prawdziwie zmartwiony, ale zakaz był wyraźny, młodzie-
ży nie wolno jechać do Leszczyn tego dnia. W dziwnych czasach wypadło mi żyć, trzeba przy-
znać, coraz dziwniejszych. Przyszła ta niedziela, pojechałam wczesnym rankiem do Leszczyn.
Kiedy skręcając z głównej szosy na drogę prowadzącą w lewo do wsi rozejrzałam się po szerokich
polach, zobaczyłam, że drogami, dróżkami, miedzami ciągną, idą, jadą wozami i rowerami tłumy
ludzi. Jechali z Kielc, młodzież i dzieci ze szkół, chłopi ze wsi bliskich i bardzo dalekich, kobiety w
sztywnych kieleckich zapaskach i miejscy ludzie. Wszyscy spływali wąskimi stróżkami pod portal
kościoła, wypełniali cmentarz dookoła, szeroko stali tłumem głowa przy głowie. Ksiądz kazał mi
odsłonić już wmurowaną tablicę i poświęcił ją. Potem była uroczysta msza i tłumy przystępowały
do komunii. To, co się tu stało, ta cudowna własna wola tych ludzi, ich nie namówiony, zabronio-
ny z góry postępek, przeciwstawienie się powszechne, jaka to pociecha niesłychana.
Po wyjściu mamy ze szpitala ja dalej mieszkałam na Poznańskiej z Piesią, ale mamę dla wygody
zabrała do siebie pani Zielińska, która po dość niespodziewanej i nagłej śmierci męża przeniosła
się do Warszawy. Miała ze sobą starą swoją gosposię, która dać mogła mamie dużo więcej wygo-
dy i starań dietetycznych niż ta moja gospodarka.
Jadwiga bardzo źle robiła przepędzając mnie zawsze z kuchni, zamiast nauczyć mnie choć trochę
gotować. Mama też nic nie umiała, poza wspaniałymi befsztykami z polędwicy i sałatą z kartofli z
winegretem. Tylko ciotka Aniela była świetną kucharką, a nawet wynalazcą swoich własnych po-
traw, bardzo tajemniczych i wykwintnych.
Chodziłam teraz ciągle na Wspólną, gdzie kończono odbudowywać dom, w którym miałyśmy
mieszkać. Widok z okien był trochę krakowski, bo naprzeciwko rosły wielkie topole, wiązy i stare
kasztany, przez które widać było kościół Piotra i Pawła, dopiero co odbudowany, jeszcze bez ko-
puły, ale ładny w proporcjach. Mama będzie miała pokój od podwórza, cichszy i słoneczny, także
z drzewami przed samym oknem. Mój był długi i wąski, ale sztalugi da się tam postawić blisko
okna i modela także, a tym bardziej martwą naturę, bo pomimo nadciągającego coraz wyraźniej
socrealizmu ja dalej malowałam różowe, cudowne wnętrza przekrojonych arbuzów, brzuchy pę-
katych starych miedzianych naczyń świecących inną różowością, przezroczyste zielonawe słoje,
przez które jaśnieją niewyraźnie zatopione łodygi bukietów. Widocznie uważano, że te bukiety są
dla przodowników pracy i trójek murarskich, bo nikt mi nigdy nie proponował namalowania por-
tretu Bieruta albo Dzierżyńskiego. A jakże cierpieli musząc to robić moi koledzy.
Jest Mieczyś. Siedział przez dwa lata w więzieniu w Rawiczu. W czterdziestu w celi na kilkunastu.
Kiedy spali na cementowej podłodze, kładli się równocześnie, wszyscy na tym samym boku, uło-
żeni kolana w kolana, piersi oparte o plecy następnego, z oddechem tego za nim na karku.
Zaproszony został jako ekspert z biura na jakąś budowę przez trzech panów i już nie wrócił. Był
początkowo trzymany na Wilczej w piwnicy domu, o którym nikt nie wiedział, że jest biurem
Urzędu Bezpieczeństwa, a potem przewieziony w Aleje Ujazdowskie, gdzie z piwnicy wyprowa-
dzano go na przesłuchania do gabinetu miłego pana z bródką, o wyglądzie profesora gimnazjum,
348
który proponował mu kawę i papierosa, rozmawiał cicho i inteligentnie, ale od czasu do czasu, nie
przerywając zdania, zadawał piekielny cios szpicem buta w piszczel siedzącemu z drugiej strony
biurka. Mieczyś mówił o tym mało. Zawsze to, co go bolało, przez co przeszedł, zamyka w mil-
czeniu. Oczy ma tylko czarne, kiedy cokolwiek wspomina i bruzdy dokoła ust pogłębiły mu się
twardo. Strażnicy więzienni w Rawiczu byli wszyscy fachowcami, pracowali tam przed wojną za
Polaka, pracowali za Niemca, teraz pracują za Ruska. Mieczyś mało mnie widuje, nie ma mojej
żadnej fotografii, nie mam pisać do niego, dzwoni krótko. Kiedy się spotykamy, jest czuły i dbały
jak zawsze, radzi mądrze i myśli o nas.
W lecie niespodziewanie zawalił nam się płot w Konstancinie i to wymagało podjęcia dużej sumy
na raz z naszego konta w „Czytelniku”. Ponieważ od kilku lat Żeromski został z kilkoma innymi
kolegami upaństwowiony, nasze dochody autorskie zmniejszyły się do 15 procent. Poza tym zo-
stałyśmy zaszeregowane w tabeli w najwyższej stopie podatków, tam gdzie byli właściciele skle-
pów prywatnych i chłopi-kułaki, czyli w zależności od pobranej z konta sumy do 85 procent po-
trącenia. Było to bardzo męczące, bo co miesiąc, starając się zresztą, żeby kwoty brane przez nas
nie były wysokie, musiałyśmy mozolnie obliczać te procenty, wypełniać wielkie formularze ze-
znań dla Ministerstwa Finansów, dodawać i odejmować, a co najgorsze dzielić. Nie umiałyśmy
tego robić, zabierało nam to strasznie dużo czasu i zabijało w nas radość życia, więc wzięłyśmy
adwokata, bardzo sympatycznego i grubego mecenasa Franio i on zaczął za nas to robić, choć
uważał to za głupie zajęcie.
Więc kiedy zawalił się ten płot, trzeba było wydać na raz dużo pieniędzy, kupić słupki, siatkę,
cement i zaangażować chłopów do roboty. Od tej dużej sumy wziętej z „Czytelnika” poleciał nam
w następnym miesiącu podatek niewiele od niej mniejszy. Po jego zapłaceniu, na co oczywiście
wzięłyśmy pieniądze z „Czytelnika”, znów podatek został odniesiony do urzędu skarbowego, i
tak przez wiele miesięcy biegałyśmy tam z podatkiem od podatku od podatku od podatku, aż na
naszym koncie w „Czytelniku” nic nie zostało, a płot kosztował tyle pewnie, co wybudowanie
ładnej willi. I wtedy właśnie weszła w życie nowa ustawa sejmowa, ustalająca trwanie praw au-
torskich do lat dwudziestu, a nie pięćdziesięciu, jak w obowiązującej na całym świecie konwencji
berneńskiej.
W ten sposób znów, jak już wiele razy w życiu, z bogatych zrobiłyśmy się biedne, z tym tylko, że
w przeciwieństwie do większości ludzi w Polsce, którzy raczej mieli pieniądze, ale nie mieli gdzie
mieszkać, my nie miałyśmy teraz żadnych pieniędzy, ale za to trzy domy. W Konstancinie, w So-
pocie i w Warszawie. Te trzy domy było to nawet wygodne, bo wszelkie braki można było zwalić
na rozstrzelenie tych trzech posiadłości. „Nie ma dość łyżeczek do herbaty? Widocznie zostały w
Sopocie. Mam tylko cztery prześcieradła? Reszta jest w Konstancinie” - i tak dalej.
Te trzy domy można było na szczęście umeblować jako tako rzeczami kupionymi w Okręgowym
Urzędzie Likwidacyjnym w Sopocie, a wszędzie, w Warszawie, w Piasecznie czy na Wybrzeżu
istniały cudowne, bogate, pasjonujące ciuchy. Przynosiliśmy z nich z Mieczysiem albo z dziew-
czynami za każdym razem znakomite zdobycze, porcelanki, śliczne szkiełko, zegar z kukułką,
lampę naftową, nawet trzy krzesełka, lustro albo suknię z paczek amerykańskich, ciepły płaszcz z
ładnego tweedu czy ramy do obrazu. Jakie wspaniałe były baby siedzące nad górą nieprawdopo-
dobnych, pięknych i starych rzeczy, ubrań, butów, koszmarnych obrazów, tego całego chłamu.
Siedziały szeroko na tobołach ciuchów, opalone na kolor chleba, w „Trybunie Ludu” na głowie
przywiązanej pod brodą parą rajstop dla osłonięcia oczu w lecie, a kiedy nadchodziła jesień, to
wszystkie grubiały, bo każda miała na sobie po pięć-sześć swetrów. Część opłacająca placowe
miała swoje stałe miejsce, jak pani Maria, która nas oboje z Mieczysiem kochała, córkę nazwała
349
Moniką, a oboje nas częstowała wodą święconą z Jasnej Góry, co nas utrzymywało w dobrym
zdrowiu. Inne handlarki stały blisko wejścia długim szpalerem „na ręczniaku”. One nie miały
straganów ani stałego miejsca, nie płaciły placowego, więc rozpierzchały się łatwo, krążyły po
placu z kupami ubrań przewieszonych przez ramię, kolorowe, krzykliwe, kłótliwe, kupujące i
sprzedające między sobą, wesołe i pełne dowcipów.
Kiedyś, kiedy już nasze domy obrosły trochę, a szafy miały swoją zawartość, postanowiłyśmy z
Haneczką Mickiewiczową przebrać te rzeczy i co nie podobało nam się już, zanieść na ciuchy i
sprzedać, a za to kupić sobie coś ślicznego i nowego. Zwłaszcza Hanka, ze swoim nie spalonym
domem w Milanówku, przyjechała z ogromnym tobołem wybranych ubrań. Ja miałam mniej, ale
jakieś suknie letnie, jakiś płaszcz czy kostium zabrałam i pojechałyśmy na Skaryszewską. Było
rozkosznie. Jadłyśmy wspaniałe pyzy roznoszone przez baby w wielkich garach, targowałyśmy
się do zdechu o każdy grosz, szarpałyśmy i potrząsały każdy nasz łach, żeby pokazać jego zna-
komity stan i gatunek. Kiedy tak stałyśmy i handlowały w szeregu ruchliwych i wesołych ręcznia-
rek, zobaczyłyśmy nadchodzące dwie osoby dobrze nam znajome - panią Marię Dąbrowską i pa-
nią Annę Kowalską. Zobaczyły nas z daleka, podeszły z uśmiechem i powiedziały: „No co, dziew-
czynki, kupiłyście sobie coś ładnego?” Tak jakoś równocześnie przyszło nam to samo do głowy z
Hanką. Obie spuściłyśmy głowy i smutno i cicho powiedziałyśmy: „My sobie nie kupujemy, my
sprzedajemy”.
To zrobiło na tych paniach piekielne wrażenie. Żeby córka Żeromskiego i córka Jana Szczepkow-
skiego musiały handlować na targu starzyzną, wynosić ubrania dla zdobycia nędznego grosza, to
był skandal i zgroza. Nie powiedziały nic, ale patrzyły na siebie oczami pełnymi wzburzenia, a na
nas ze współczuciem, i odeszły, żeby nas nad miarę nie upokarzać swoją obecnością.
Panią Marię Dąbrowską lubiłam, choć to, co pisała ostatnio, mniej mi się podobało. Za to „Noce i
dnie” są dla mnie arcydziełem, które zawsze mogę otworzyć na pierwszej lepszej stronie i zacząć
czytać dalej z zachwytem, aż do końca i znów od początku. To ciekawe, że nie spotkałam mężczy-
zny, któremu by się ta książka podobała.
Chodziłam często do pani Marii Dąbrowskiej na Polną, żeby z nimi porozmawiać, posłuchać, co
myślą o tych czasach dziwnych i strasznych. Zwłaszcza pan Stanisław Stempowski, takie szczę-
ście, że istnieje i można się z nim zobaczyć i zapytać o tyle spraw.
Poszłam pewnego razu do Ministerstwa Kultury zobaczyć się z panem mecenasem Drapienką.
Chciałam go zapytać, z czego będzie teraz żyła moja matka po utracie naszych praw autorskich.
Jeśli żona autora przeżyje go o dwadzieścia lat, to już właśnie robi się stara i trudno jej podjąć pra-
cę. Co innego dziecko, to jest zrozumiałe. Dorosło, zdobyło zawód, nawet gdyby urodziło się tuż
przed śmiercią ojca, i może sobie pracować na siebie. Więc zapytałam pana mecenasa Drapienkę,
czy ta ustawa musi dotyczyć starszej i słabej po chorobie matki, może dałoby się to jakoś w sto-
sunku do niej przedłużyć. Pan Drapienko powiedział zimno: „Nie będziemy w naszym ustroju
robić z pań Żeromskich nowych kapitalistek, proszę pani. Tu się żyje z pracy rąk własnych”. Więc
wstałam, powiedziałam grzecznie: „Dziękuję panu” i wyszłam. On sam był autorem nowego
prawa autorskiego i tych ustaw, więc wiedział, co mówi.
Ale „co się nie dzieje”, jak mówiła ciotka Aniela. Mama znów jest w szpitalu na jakiś krótki czas,
kiedy pewnego ranka, już na Wspólnej, przychodzi pan komornik opisać meble za ostatnią ratę
podatku, na którą nie było w „Czytelniku” pieniędzy ani nawet z dziadka na ścianie nic już nie
można było wycisnąć. Mówię: „Trudno, opisuj pan”, a komornik w płacz, że jemu strasznie przy-
kro i wstyd, że wie, co to za rodzina i nazwisko i że jak tu będą te ogromne i stare graty wynosić,
350
po prostu mu nie sposób. Mnie też smutno bardzo, ale pocieszam go, że to nie on winien, tylko ta
świnia minister finansów, więc do roboty. Nie wolno opisać ani tapczana, ani futra, ani zegarka. A
obrazy? Obrazy wolno. Miałam właśnie przygotowane i oprawione cztery moje obrazy przezna-
czone na wystawę ogólnopolską czy okręgową. Bardzośmy wszyscy skrupulatnie te wystawy
obsyłali, bo minister Sokorski szalenie tępił i piętnował absencję. Absencja zaraz wskazywała na
to, że się malarz czy rzeźbiarz przechyla w stronę imperlializmu zachodniego. Więc wypisaliśmy
starannie razem ze spłakanym komornikiem cztery ogromne sekwestry na te obrazy i ja zaniosłam
je ministrowi Sokorskiemu. Położyłam sekwestry na biurku i powiedziałam, że można je powiesić
zamiast obrazów na ścianie w Zachęcie, bo obrazy już nie są moje, tylko ministra finansów.
Straszne rzeczy się potem działy, Sokorski wymyślał przez telefon temu ministrowi ohydnie, a ja
tylko cicho z boku mówiłam, że się martwię, żeby się o tym wszystkim nie dowiedziało radio Ma-
dryt, bo ja oczywiście nic nie powiem, ale tajemnicy pewnie nie da się zachować. W rezultacie
cofnięto nam to zajęcie obrazów i darowano ostatnią ratę podatku. Mama po pewnym czasie do-
stała rentę, 5 tysięcy. Była to tak duża suma, że musiała być wypłacana nie przez ZUS, ale mama
została wciągnięta na listę płac „Czytelnika” jako pracownica w dziale korekty szczotkowej.
Szczotkowej? To pewnie jako sprzątaczka, powiedziała, chociaż naprawdę dobrze wiedziała, co to
jest.
Zjawił się u mnie Bronek Zieliński z serdeczną prośbą, żebym się zgodziła na przeprowadzenie
unieważnienia naszego małżeństwa. Nie miałam w najmniejszym stopniu nic przeciwko temu.
Rozwód prawny przeszedł nam łatwo już dawno i ja oficjalnie wróciłam do panieńskiego nazwi-
ska. Teraz miało to być trudniejsze, ale jego matka, bigotka, bardzo tego chciała, więc tylko za-
strzegłam się, że nie będzie mnie to nic kosztowało, ale poza tym będę wszystko robić, co trzeba.
Bronek miał adwokata, mecenasa Kornackiego, a ja raz tylko poszłam do bardzo miłego adwokata
od spraw rozwodowych, ale kiedy powiedział, że nie podejmie się niczego, bo to rzecz nie do
przeprowadzenia i zupełnie beznadziejna, zaczęłam chodzić sama na wezwania z konsystorza do
Sądu Arcybiskupiego w „Romie” na Nowogrodzkiej. Raz z Bronkiem, to znów sama przesiady-
wałam przed długim stołem, za którym siedziało sześciu księży wyższych szarżą, a jeden z nich,
ksiądz promotor, był czymś w rodzaju prokuratora. Dowiedziałam się od nich, że adwokat Bron-
ka jako powód do rozwiązania małżeństwa podał moje wątpliwości co do nierozerwalności tego
sakramentu, jako że mój ojciec także się rozwiódł, co było zupełną bzdurą. Powoli zaprzyjaźnili-
śmy się, wszyscy ci księża kończyli studia w Rzymie i nasze rozmowy schodziły zawsze na ten
ukochany temat. Bronek denerwował się, słysząc z korytarza nasze rozmowy i śmiechy. Po mie-
siącach tego bywania tam, kiedyśmy się wszyscy serdecznie polubili, bo Bronek także im się po-
dobał, zapytali mnie kiedyś, dlaczego naprawdę nie chcemy się pogodzić i jaka jest prawdziwa
przyczyna mojej odmowy. No dobrze, powiedziałam im wtedy prawdę: nudziło mi się z nim. W
nocy nie, ale w dzień tak. To ich zdumiało do tego stopnia, że przyznali, że na to rzeczywiście nie
ma rady. Ksiądz prokurator powiedział na koniec, że chodzi na grób ojca pomodlić się tam. Po
kilku miesiącach dostaliśmy wyrok oddalający naszą skargę i tak się ta niepotrzebna sprawa, któ-
ra zabrała wszystkim wiele czasu, skończyła, a ja pozostałam w oczach mojej byłej teściowej pra-
wowitą i jedyną żoną Bronka, chociaż on miał już dzieci albo miał zamiar je mieć, z miłą Basią. A
ja miałam Mieczysia.
Lekarze zalecili mamie pobyt w Krynicy. Mieszkałyśmy w Nowym Domu Zdrojowym, gdzie
wszystkie potrawy były z marchewki. Była tam Wanda Zielińska ze swoim Piotrem, jakaś straszna
przyczepiająca się do nas stara Lampe i nasz z kompletów jeszcze profesor rysunków, Władysław
351
Daszewski. On głównie dotrzymywał mi towarzystwa. Krynica brzydka, spacery w jedną stronę
albo na górę i z powrotem.
Wracając stamtąd zatrzymałam się na trochę u Basi Lisowskiej w Krakowie. U niej wiele zmian,
wrócił już jakiś czas temu Tadeusz, a jej śliczna, delikatna matka umarła. Basia będzie miała
dziecko. Polatałyśmy po Krakowie, po sklepach, do kina, do teatrów i na wystawy. Jakie cudowne
muzeum etnograficzne, właściwie nie cierpię sztuki ludowej, ale to z winy tych fałszywych, cwa-
nych niby-twórców ludowych. Tych frasobliwych chrystusików, madonn z wytrzeszczonymi
oczami, diabłów i aniołów produkowanych seryjnie, nachalnie prymitywnych. Ale to muzeum
jest prawdziwe i piękne.
Profesor Daszewski nie odstępuje mnie po moim powrocie do Warszawy i wcale mi to nie jest
niemiłe. Jest oczytany i nieskończenie wiele wie o malarstwie, ma poczucie humoru. Jest tylko
piekielnie na wszystko wrażliwy, naprawdę obdarty ze skóry. Jestem zadowolona, że mam teraz
koło siebie malarzy, Daszewskiego, Szancera, Henisza, Marysię oczywiście i Bogdana, zdolnych i
wszystkich umiejących mówić o sztuce interesująco i cienko. Choćbym się nawet nie zgadzała z
wieloma poglądami czy sądami, to kłótnia z nimi jest żywa i owocna. Mam oczywiście także poe-
tów: Słonimskiego i Tuwima. Są obaj moimi przyjaciółmi, lubią mnie, przebywanie ze mną ich
cieszy, a mnie także napełnia radością.
Często też widzę koło siebie Broniewskiego, dzwoni do mnie po nocy, jak do wszystkich, ale moja
sytuacja jest o tyle gorsza, że nie tylko czyta mi swoje stare wiersze, udając, że je dopiero napisał,
ale budzi mnie o czwartej nad ranem i każe zapisywać wiersz do mnie, wymyślony po pijanemu.
Pijany jest chyba stale, więc te wiersze, dyktowane albo wpychane mi do ręki, albo przesyłane z
Obór do Konstancina przez chłopaka, nie podobają mi się wcale:
A do Pani to trzeba na palcach chodzić i uważać, czy dusza słucha, a ja chciałbym z domu nie wy-
chodzić, od poduszki nie odrywać ucha, ja bym chciał... ba! Chcę za dużo, a lata miną, ale wiem,
komu służą kwiaty jaśminu.
Podpisane - „nie mojej, i właśnie z tym sercem W.” Wróble świergocą na Mokotowie, leżę. Prawie
marazm. Coś tam w sercu, coś tam w głowie. Zaraz. Zaraz napiszę, ukochana (Pierwszy raz w
życiu tak piszę) Wiersz, który będzie dla nas, Nim wzrośnie w ciszę. A ten wiersz schowaj w klat-
ce serca jak ptaka, Przyjdę, otworzę.
Broniewski lato spędzał w Oborach, latał na rowerze do Jeziorny do knajpy „Zacisze”, wracał
kompletnie ululany, układał się na chodniku pod naszym domem, plecami oparty o furtkę, i za-
sypiał kamiennym snem, tak że nie można było tej furtki otworzyć. A potem wręczał mi wiersz
taki:
Ja, Monisiu, taki wiersz napiszę, Że zapamiętasz, A potem wrosnę w ciszę, W cmentarz. No bo za
późno, za późno Na to, o czym marzę, A myśli sobie bluźnią, A ja łażę Po moim byłem życiu, Któ-
rego już nie chcę... Chciałbym nauczyć się wycia, A pies nauczyć nie zechce.
Nawet zakończenie nie było takie złe, ale wszystko spływało mu z pióra w jakiś taki sposób przy-
padkowy, może to ten alkohol robił. Właściwie to był bardzo nieszczęśliwy człowiek. Siedziało w
nim dwu przeciwników, którzy się wzajemnie obserwowali, każdy z nich chciał czego innego i
czego innego się wstydził i bał.
Po jakimś zebraniu Związku Literatów, na którym byłam, wychodząc wcześniej natknęłam się w
szatni na Broniewskiego, jakoś trzeźwego, i poszłam z nim do kawiarni w „Bristolu” na górze.
Nikogo prawie nie było, taka pora obiadowa. Broniewski zamówił dwa kieliszki czerwonego wi-
352
na. Zaczął mówić nagle o wojnie z bolszewikami w 1920 roku, mówić, a potem prawie wrzesz-
czeć: „Wara od świętych prochów moich poległych przyjaciół, precz, brudne łapy moskiewskie,
ode mnie. Tu, tej piersi dotykały ręce Komendanta, kiedy mnie tam dekorował Krzyżem Virtuti! Ja
jestem Jego żołnierz i taki pozostanę!” Wtedy naprawdę było mi go żal. Powiedziałam tylko, żeby
nie krzyczał, bo kelnerki słuchają, i zostawiłam go płaczącego. Kiedyś obraził się na mnie na-
prawdę, bo powiedziałam, że lubię jego wiersze liryczne i lepiej, żeby zostawił już tę rewolucyj-
ność. Ale on musiał spłacać długi. Jeszcze coś okropnego przytrafiło się temu nieszczęśliwemu
człowiekowi. Przypkowski przypiął się do niego jak kleszcz. Zaczął mu wmawiać, z początku
pewnie dla zabawy, że Broniewscy to magnacka rodzina, wielcy panowie blisko spokrewnieni z
Firlejami. Tamten rewolucyjny biedaczyna nie tylko uwierzył, ale zapalił się szaleńczo do myśli,
że jest arystokratą. Przypkowski woził go do jakiejś miejscowości w Sandomierskiem i pokazywał
leżącą tam w szklanej trumnie zmumifikowaną ślicznie pannę Firlejównę jako jego praprababkę.
Robił mu, ten diablo zręczny w palcach figlarz, pieczątki, herbowne papiery listowe, nadruki
rozmaite z klejnotem Firlejów. Ja o tym z początku nic nie wiedziałam i bardzo się zdziwiłam,
kiedy Broniewski zapytał mnie, jakiego herbu są Żeromscy, i jak sądzę, co ważniejsze, czy Jelita,
czy Firlej? To było naprawdę nieładne ze strony Przypkowskiego, ale dało dużo szczęścia Bro-
niewskiemu pod koniec jego smutnego życia. Jeszcze bardziej musiał poczuć się związany i zo-
bowiązany, kiedy dostał od Cyrankiewicza willę na Mokotowie. Uroczyste otwarcie tej willi, na
którym była „cała Warszawa”, było czymś okropnym ze względu na straszliwe upicie się gospo-
darza i jawną niechęć okazywaną przez niego własnej żonie. Mam też taki jego wiersz:
Jeśli jesteś tak piękna Jak jesteś, Jeśli przebaczam, Co mi się nie podoba, Jeśli jesteś jak kwiaty W
najpiękniejszym mieście, A jesteś po prostu ozdobą Najpiękniejszych moich myśli, To pójdziemy
razem Do Polski, Jak poemat o Wiśle, Który pierwej niż ja Napisał Żeromski.
Takie wiersze właśnie, wiersze bez sensu pisywał po pijanemu i dyktował mi je po nocach, aż za-
łożyłam sobie telefon z wtyczką do wyłączania wieczorem, jak robili wtedy wszyscy jego znajomi.
Nie zawsze zresztą wydawałam mu się taka piękna. Raz zadzwonił, kiedy mnie nie było, i telefon
odebrała Marianna, nasza nowa gosposia. Kiedy zapytał o panią Żeromską, Marianna z kolei spy-
tała grzecznie: „Czy pani starsza, czy młoda?” - „Obie stare” - powiedział Broniewski i położył
słuchawkę.
Właściwie nie było nigdy stosunków towarzyskich tylko z jednym Iwaszkiewiczem, nie umiem
powiedzieć, dlaczego. A może i umiem. Opowiadano o nim straszną anegdotkę. Całe towarzy-
stwo siedziało w redakcji „Wiadomości Literackich”, kiedy wpadł ktoś i powiedział, że przed
chwilą był świadkiem okropnego wypadku. Tramwaj przejechał i zabił na miejscu młodego
chłopca. „Ładny?” - zapytał Iwaszkiewicz.
Po wojnie przez okres dość długi przeżywałyśmy, jeszcze mieszkając w Konstancinie, niezwykle
częste wizyty Konstantego Gałczyńskiego i S.R. Dobrowolskiego. Oni wtedy pili razem siedząc w
Oborach. Brali bryczuszkę, zaprzężoną w tłustego oborskiego konia Pomidora, i przyjeżdżali na
kawę i herbatę do nas. Mama była znaną specjalistką od parzenia kawy, a ja od herbaty. Poza tym
znałyśmy obie włoski, mama wyśmienicie, ja bardzo dobrze, a Gałczyński wtedy właśnie chciał
słuchać bez ustanku poezji włoskiej. Siedziałam na kanapie, a on chodził po pokoju, ja czytałam
głośno sonety Petrarki, po kolei i od początku, a on powtarzał po cichu słowa i dyrygował ręką
rytm i miękkość tego wiersza podkreślając. Da’ be’ rami scendea (Dolce ne la memoria) Una piog-
gia di fior sovra l’suo grembo; Ed ella si sedea Umile in tanta gloria, Coverta gi… de l’amoroso
nembo. Qual fior cadea sul lembo, Qual su le treccie bionde -
353
S.R. Dobrowolski równocześnie deklamował w hallu mamie swoje wiersze, co już było gorszym
losem. Przez ten czas, w okropny mróz, biedny Pomidor niczym nie przykryty wchodził razem z
bryczką do kuchni na dole. Przeważnie byli obaj trzeźwi, bo zahaczali o nas w drodze do „Zaci-
sza”, ale czasem droga wypadała im odwrotnie. Raz wróciłam z Warszawy i mama powiedziała,
że był Gałczyński. „No i co?” - „Nic. Nic nie mówił, tylko od czasu do czasu wyrywał sobie trochę
włosów z głowy”. Co za okropna to musiała być scena, ale mamy specjalnie nie przejmowała. „Bo
to jeden wyrywał sobie przy mnie włosy z głowy” - powiedziała spokojnie.
Potem w Warszawie poznałyśmy prześliczną panią Natalię. Miała oczy jak z czarnej mokrej ema-
lii, była łagodna, tymi oczami przypominała mi trochę panią Nadzieję Padlewską i także oczy
Romana, a może i najdroższą panią Beer z Genewy. Tam w Armenii czy Gruzji mają takie mokre
słodkie oczy.
Przyszła wiosna i przydarzyło mi się coś okropnego.
Czepnęło się mnie UB. Przyszli dwaj panowie, tacy właśnie: w kurtkach, kaszkietach i z teczkami
ze świńskiej nowej żółtej skóry, wygniatanej w krokodyla. Takie ubranka od dawna przejmowały
mnie dreszczem. Teraz panowie z tego urzędu, młodzi, miewali starannie ułożone w fale fryzury,
lekko utlenione, bo zakłady fryzjerskie były podobno u nich darmowe. Ci moi byli starsi i powo-
ływali się na jakiegoś szefa. „Szef” kazał zapytać, „szef” chce wiedzieć, „szef” kazał przyjść znów
w następny wtorek. Tylko, że jak zapowiedzieli wtorek, to nie przychodzili, aż dopiero w czwar-
tek. Dwa, trzy razy na tydzień wchodzili do mojego pokoju, zamykali drzwi, siadali na moim tap-
czanie i zaczynali zadawać pytania dotyczące wszystkich możliwych dziedzin. Nigdy nie zabrali
mnie ani nie wezwali do Urzędu. Kiedy uciekłam do Konstancina, przyjechali na drugi dzień. Za-
częły się dla mnie tygodnie męczarni. Męczarni strachu i obrzydzenia, nawet do domu na Wspól-
nej, do którego wchodzili tak swobodnie, siadali na tapczanie bez pytania. Moje przyjaciółki za-
dręczały mnie pytaniami o dietę-cud, dzięki której chudłam w tak fenomenalny sposób i tak bły-
skawicznie. Przestałam spać, każdy dzwonek do drzwi przeszywał mnie dreszczem. Zawsze je-
dyna rzecz, której bałam się wariacko, to była utrata wolności, uwięzienie, przemoc bezpośrednia
człowieka nade mną. Naprawdę nie bardzo bałam się bomb, nawet zawalenia czy ran. Przez to
wszystko przeszłam i zniosłam to raczej godnie, chyba tak. Ale ta groza, ta władza niewiadoma i
chamska, to włażenie w moje sprawy i decydowanie o mnie, nie mogłam tego znieść i byłam
zrozpaczona. Na szczęście miałam mamę i Mieczysia. Mieczyś dawał rady fachowe: nie dać się
wciągnąć w żadne rozmowy, ograniczać do minimum odpowiedzi, jeśli da się, nie odpowiadać
wcale. Nie bronić się logicznymi argumentami, nie okazywać inteligencji. Mama, kiedy pewnego
razu powiedziałam, że się tak boję aresztowania, że nie mam siły na to bezustanne oczekiwanie,
znów powiedziała jedno ze swoich zdumiewających zdań, którymi potrząsała mną, jakby mnie za
włosy garścią chwyciła: „No więc aresztują cię, i co z tego. To bardzo szykownie nawet, przesie-
dzieć się teraz w więzieniu, wszyscy siedzą, a ja obiecuję ci, że wszystko zrobię, co w mojej mocy,
żeby cię jak najprędzej wydostać, wiesz o tym”. Zdębiałam i cały strach jakby się ze mnie ześli-
zgnął. Użyć słowa „szykownie” w tym wypadku było tak przeraźliwe i śmieszne, że zaczęłam się
mniej bać. Oni sami także mi pomogli, kiedy raz po przyjściu powiedzieli: „Myżeśmy przyśli, bo
szef powiedział” - i tak dalej. Ach, wy, pomyślałam, „myżeśmy”? Nie mogę się was bać poważnie,
bo nie mogę się bać ćwoków - ćwierćinteligentów.
Do końca nie wiedziałam, o co chodziło. Między innymi zaproponowali mi, że będą siedzieć w
mamy pokoju, po prostu mieszkać tam, mama ma pojechać do Konstancina, a ja tu mam być nor-
malnie, przyjmować gości i mówić, że kwaterunek zabrał nam pokój. To jedno było jasne z tej całej
siatki pytań i insynuacji, którą na mnie przez cały czas zarzucali. Powiedziałam, że z chęcią od-
354
dam im ten pokój, tylko muszę zapytać o zgodę pana premiera Cyrankiewicza, bo to od niego z
Urzędu Rady Ministrów mieszkanie zostało nam przydzielone i nie mogę nim dysponować sama.
Tu się jakoś stropili, poszli zapytać pewnie „szefa” i ich wizyty stały się rzadsze, aż ustały cał-
kiem. Wszystko to razem trwało wiele tygodni, kiedyś jeszcze przyszedł jeden, żebym podpisała
oświadczenie o zachowaniu przeze mnie całkowitej dyskrecji o naszych rozmowach, co zrobiłam,
oczywiście. Bardzo wiele osób miało takie lub podobne doświadczenia w tym czasie.
Mnie na szczęście nie zaproponował nikt nigdy współpracy, poza ofertami pana Śliwy, ale sporo
osób było zapraszanych na przykład do kawiarni albo do prywatnych mieszkań i tam nakłania-
nych do pracy donosicielskiej. Miś Pruszyński opowiadał, że u niego w biurze nastraszono tak
jedną panią, która była w AK, a mąż oficer pozostał w Londynie, że zgodziła się współpracować.
Ale musieli ją po pewnym czasie sami zwolnić, bo chodziła po biurze cały czas zalewając się łza-
mi, a jak się do niej ktoś odezwał, to wyciągała ręce w obronnym geście i wołała: „Ze mną ostroż-
nie, do mnie ani słowa, bo ja zaraz muszę wszystko donieść do UB”.
Dom był teraz u nas w lecie pełen dzieci, były dwie dziewczynki Hartwigów, mama bardzo była
przywiązana do Krysi, swojej siostrzenicy od strony Wojewódzkich, Wanda Wardyńska mieszka-
jąca na dole miała synka starszego z Kazikiem Płużańskim i maluszka z drugim mężem. Był Feluś
Socha, a także jak zawsze jakieś dzieci okoliczne, tak że na spacery chodziło się w gromadzie, co
bardzo lubiłam.
Nie było tylko już małej Maryni Osterwianki, która jakiś czas po śmierci Osterwy mieszkała u nas
z matką i boną. Miała wtedy cztery lata i była zachwycająco zabawna. Tila Osterwina opowiadała,
że kiedy przyszedł do nich w Krakowie na Pijarską kardynał Sapieha, stryj Tili, matka kazała Ma-
ryni dotrzymać dziadkowi kardynałowi towarzystwa, kiedy ona będzie parzyć herbatę. Marysia
siedziała grzecznie z gościem, aż po dłuższej chwili zapytała: „Proszę dziadzia kardynała, czy Pan
Bóg jest wszędzie?” - „Tak, moje dziecko, wszędzie i zawsze”. - „A tu, w tym pokoju On jest tak-
że?” - „Tak, oczywiście, jest tutaj.” - „No to porozmawiaj sobie z Nim troszkę, a ja idę do swojego
pokoju” - powiedziało dociekliwe dziecko.
Lubimy bardzo Tilę, jest dowcipna, prosta, szczera w sądach. Wynika to zresztą, jak u większości
osób z jej otoczenia, z tej naturalnej świadomości faktu, że im więcej wolno niż komu innemu. Że
wolno im użyć ordynarnego słowa albo brutalnie osmarować własną rodzinę, bo to jest ich spra-
wa. Trzeba tylko do tego oczywiście, aby byli idealnie i na pewno dobrze wychowani, wtedy ma
to wiele wdzięku.
Zaczęłam malować portret ambasadora angielskiego, Sir Erica Berthoud. Była to sprawa bardzo
odpowiedzialna, bo portret miał zawisnąć w galerii rodzinnej w rezydencji rodu Berthoud na wsi
w Anglii. Malowałam go w pełnej gali, w mundurze ambasadorskim starego typu, to znaczy, że
haft ze złotego szychu pokrywał cały przód paradnego fraka, od pachy do pachy i od kołnierza do
pasa. Na tym wisiały wszystkie ordery na wstęgach i kokardach. Sam pan ambasador był szalenie
przystojny, tak że blask od tego wszystkiego bił nadzwyczajny. Malowanie sprawiało mi napraw-
dę przyjemność, te wszystkie złota, lśnienia i kolory były zadaniem trudnym, ale wdzięcznym.
Tylko że seanse odbywały się w niewielkim pokoju na ostatnim piętrze rezydencji na Narbutta, a
upały zaczęły się niezwykłe, tak że ambasador, ja i farby roztapialiśmy się po prostu, a podobno
dla ochłody wypijaliśmy szalone ilości whisky. Tak wielkie naprawdę ilości, że przychodząc na-
stępnego dnia nie pamiętałam, jak mi się namalowało to, co było namalowane. Nigdy chyba dotąd
nie pracowałam mając w sobie tyle alkoholu. Ale jakoś to szło, bo portret był żywy i zadowolił nie
tylko jego, ale i wymagającą i sztywną żonę. Bardzośmy się zaprzyjaźnili i Sir Eric zaczął do nas
często przychodzić, bardzo chwaląc naszą kawę, a co ważniejsza herbatę. Jego wizyty robiły sza-
355
lone wrażenie na gosposi, Mariannie Bazylak, która była nie bardzo piśmienna, ale pożerały ją
wielorakie snobizmy. Wyrywała nam i zanosiła do kuchni numery „Paris Match” i „Jours de
France” i zamierała tam nad nimi zapominając o świecie i garnkach. Wiedziała bardzo wiele i nie
wiadomo skąd o królowej angielskiej, szachu i Sorai, gardziła nadal panią Simpson i nie uznawała
jej, bardzo też nie lubiła Juliany, królowej holenderskiej. Jednym słowem trony i alkowy nie miały
dla niej tajemnic, a że ambasador angielski był trochę do tych spraw zbliżony, więc ile razy miał
przyjść, wkładała biały fartuszek i wnosiła herbatę na tacy, składając od drzwi trzy dygi, nim po-
stawiła tacę na stoliczku. Przeważnie jednak ambasador odbierał jej tacę i witał ją bardzo ceremo-
nialnie.
W Konstancinie nie było już u nas Władka Sochy.
Kupili grunt za wodociągiem, przy dawnym torze kolejki cegielnianej, i założyli gospodarstwo i
ogrodnictwo. Byli oboje z Helenką bardzo pracowici, więc wszystko im kwitło i rosło w rękach.
Tylko, jak powiedziała Helenka, po wyprowadzce od nas słoneczko się od nich odwróciło. Wła-
dek zakochał się do szaleństwa w suchej, małej i całej jakby sczerniałej i wypłowiałej od słońca
kobicinie, która się do nich wynajmowała do pielenia. Znienawidził Helenkę, zobojętniał dla syna,
kochał tylko tamtą i jej dzieci. Mama była powiernicą i sędzią w tych dramatycznych sprawach.
Do nas po nich na dozorcę i ogrodnika przyszedł niemrawy chłop z niemrawą rodziną. Niemrawe
tłuste bliźniaczki bawiły się w ogrodzie i mówiły do siebie bez ustanku: „Poczekaj, powiem ma-
muni, ty gnoju”. Nic nie robili, o wiele później jedni z pierwszych kupili sobie telewizor. To już ich
zupełnie unieruchomiło. Kiedy pytałam się ich rano, co było w programie wieczorem, odpowiada-
li nieodmiennie: „Ruchało się”.
Tak się to nasze życie toczy, jakby normalnie, ale tylko „jakby”. Bo wszystko jest przedzielone na
dwoje. To co codziennie się dookoła dzieje, a to co w środku się myśli, to są dwa różne światy.
Nadal, jak dawniej, to co napisane jest w gazecie, że biało, przez nas wszystkich czytane jest, że
czarno. Przy jednych ludziach można głośno myśleć, a przy innych, także znajomych i sympa-
tycznych - nie. Ten podział nie jest teraz tak wyraźny, jak dawniej. Niektórzy zaczęli robić karierę
i mają jakby dwie strony księżyca, ta oświetlona, prosta i zrozumiała, jest dla nas, ale ta druga,
ciemna, jest pełna nieznanych zależności, powiązań i dominujących nad nimi obowiązków.
Raz Szancer powiedział: „Chcesz, powiem ci mowę marksistowską do głębi, oddaną bez reszty
sprawie partii i rewolucji. Mowę prawdziwego marksisty-leninisty”. I zrobił to istotnie w sposób
pełen ognia i wiary. „A teraz będzie mowa przeciwnika reżimu, człowieka prawdziwie nienawi-
dzącego tego ustroju”. To przemówienie było równie świetne, argumenty nie do obalenia i wiara
w słuszność ich szczera do głębi. Słuchałam tego świetnego dowcipu z najwyższym obrzydze-
niem, bo był w gruncie rzeczy przykładem tego, co się z ludźmi teraz dzieje naprawdę. Trzeba
bardzo uważać, żeby nie uwierzyć w to, że to nasze życie jest takie, jak powinno być.
Odbudowywana Warszawa wydaje mi się ciągle makietą, teatralną dekoracją, ale po jednym po-
koleniu stanie się dla ogółu czymś zwyczajnym, prawdziwym i niezmiennym. Nie daj Boże tylko,
żeby tak się miało stać z wewnętrzną postawą Polaków w następnym pokoleniu. Znalazłam kar-
teczkę z wierszem, strofką wiersza przepisaną nie wiem skąd, kiedy ani przez kogo: Nie upodle-
nie to, kto w walce pada, czyli zwyciężon przemocą, czy zdradą; lecz ci, podobni do owczego sta-
da, co stopę cudzą na kark własny kładą.
Znów w lecie byłyśmy w Sopocie. Była tam także Haneczka Mickiewiczowa z panią Marzunią i
niedawno urodzoną Ewunią. Mąż Haneczki, Adam Mickiewicz, przesiedział się przez kilka lat
ostatnich na Mokotowie i niedawno wypuszczono go właśnie, nawet zdaje się bez rozprawy.
356
Szłam ulicą, uradowana niezmiernie tą dobrą wiadomością, kiedy spotkałam Słonimskiego, który
znał całą rodzinę Szczepkowskich. „Wiesz - powiedziałam - wyszedł Adam Mickiewicz!” Słonim-
ski westchnął po swojemu: „Ach, Boże, Boże, pewnie w jednym zupełnie wyczerpanym egzem-
plarzu”.
Ale teraz było lato i wszyscy siedzieliśmy na plaży, a czasem w brzydszą pogodę jeździłyśmy z
Haneczką na targ albo do sklepów w Gdyni albo we Wrzeszczu, gdzie otworzył się właśnie wielki
dom towarowy. Potrzebne nam były obrusy, więc obie kupiłyśmy sobie po wielkim kwadracie
pięknego płótna w kratę zieloną i różową, z metra. Trzeba to było obrębić. Powiedziałam Hanecz-
ce, że widziałam w Sopocie szyld małego zakładu pod tytułem „Plisomereż” czy „Mereżoplis”,
gdzie na pewno nam to ładnie zrobią. Poszłam tam zaraz na drugi dzień z moim sprawunkiem.
Młody właściciel rozmawiał ze mną długo o tym, czy na okrętkę, czy z mereżką, czy się nie będzie
zbiegać i czy nie będzie farbować, ustaliliśmy cenę usługi i pan zaczął wypisywanie kwitu od na-
zwiska klientki. „Piękne nazwisko, takie więcej historyczne”. Pokiwałam głową. „To może pani
jest jakaś krewna?” - „Córka” - powiedziałam. „E tam, jak to, kiedy ten pisarz umarł, a pani jesz-
cze młoda przecie”. Pomyślałam, że dla tych jeszcze młodszych czas przedwojenny oddalił się tak
bardzo, że to jest de l’histoire ancienne. „No, ale tak jest, Stefan Żeromski to mój ojciec”. „To jakoś
chyba nie tak” - powiedział ten miły człowiek nieufnie, a mnie się zrobiło przykro, że on myśli, że
ja go dla jakiegoś powodu nabieram. Wzruszył ramionami i powiedział: „Zawołam żonę”. Przed-
stawił jej sprawę, a jej się to także wydawało wątpliwe. Było to właściwie dość pochlebne dla mo-
jego wyglądu, więc starałam się ich przekonać, że nie kłamię. Zawołali jeszcze chłopaków z ogro-
du, ale w końcu wszyscy jednak uwierzyli mi. Rozśmieszona i zadowolona poszłam na plażę
opowiedzieć tę historię Haneczce. Ale nagle straszna myśl przeleciała mi przez głowę. Teraz ona
pójdzie obrębiać swój obrus i powie im swoje nazwisko: Mickiewiczowa. A może jeszcze Ada-
mowa. Co pomyślą ci mili prości ludzie o tych babach, które nachodzą ich nie wiadomo dlaczego.
Błagałam Haneczkę, żeby tam nie chodziła, obiecywałam, że zaniosę jej obrus, zapłacę i przyniosę
jej z powrotem, byle tylko nie podawała im swego nazwiska. Ale Haneczka, która lubiła sytuacje
napięte, powiedziała, że pójdzie i nawet się ich zapyta, czy uważają, że ona się jeszcze dobrze
trzyma. Nie wiem, co było dalej, starałam się tylko nie chodzić ulicą, przy której mieszkali ci z
„Plisomereżu”.
Jesienią pierwszy raz po wojnie sadziliśmy z Mieczysiem w Konstancinie róże. Długi pas czerwo-
nych, niskich polianta przed werandą i całe pólko najrozmaitszych wielokwiatowych krzewów, z
których najlepsze pewnie będą Super Star, Queen Elisabeth, różowa i zupełnie bez kolców, a
przede wszystkim znana mi królowa róż - Madame Meilland, ogromna, pachnąca, blado-, bardzo
bladoróżowa, właściwie złotaworóżowa z brzeżkiem płatków obwiedzionym smużką jasnego
różu weneckiego. Jej historia jest bardzo piękna. Holendrzy uważali ją za swoją wielką zdobycz w
dziedzinie hodowli róż, a kiedy wybuchła wojna i Niemcy wkroczyli do Holandii - wszystkie
krzewy tej odmiany zostały zniszczone, żeby się nie dostały w ręce wroga. Kilka tylko zostało wy-
słanych do Ameryki i tam odtworzonych. Kiedy powstała ONZ, na pierwszym inauguracyjnym
jej posiedzeniu wszyscy uczestniczący w nim otrzymali kwiat tej róży jako dar i znak od walczącej
Europy. Nosiła ona od tej pory nazwę Peace.
W sadzeniu róż i w rojeniu się pszczół jest coś wspólnego, nie wiem dobrze co, ale czuję to wyraź-
nie. Obie te czynności są tajemnicze i radosne, dają biorącemu w nich udział uczucie podniecają-
cego oczekiwania, spełniania jakby obrzędu, dzień spędzony przy tych pracach jest inny od in-
nych, poważny, jasny i świąteczny. Mieczyś jest jak zawsze opiekuńczy i nieskończenie dobry,
tylko trochę dalej ode mnie, ale to nie on się oddala, to moja wina, nie było nigdy między nami
357
kłamstwa, więc i teraz nie ma, co robić, j’ai un peu perdu la tte, może to przejdzie. Mieczyś wie-
rzy, że to przejdzie. Ale to poważniejsza sprawa, nie da się załatwić zwykłymi sposobami, trochę
błazeńskimi, a trochę czułymi, jak dotąd.
Zawsze radziłam je stosować moim przyjaciółkom, kiedy miały coś na sumieniu wobec swoich
mężczyzn: trzeba wybrać moment, kiedy kłótnia się wzmaga i mężczyzna jest bliski zwycięstwa w
argumentach i gadaniu. Trzeba wtedy niespodziewanie paść przed nim na kolana i złapawszy go
za nogę usiłować postawić ją sobie na głowie. To daje efekt wstrząsający. Przerywa mu się tok
myślenia, daje w następnej chwili, po wyjściu ze stanu szoku, uczucie całkowitego zwycięstwa, a
przy tym rozśmiesza go, co go oczywiście osłabia, i zawstydza, co z kolei doprowadza do poczu-
cia winy i prośby o przebaczenie. To jest dobre. Jeśli sprawa jest poważniejsza i należy przypusz-
czać, że jego argumenty będą lepsze, trzeba wtedy usiąść na osobności i napisać długi, spokojny,
chłodny list, w którym będą wszystkie własne świetne zdania, których by nie dało się powiedzieć
w rozmowie, bo nigdy nie wiadomo, co druga strona wymyśli i czym zbije z tropu. Ten list wrę-
cza się mężczyźnie do przeczytania, przyglądając mu się tylko. Kiedy skończy, list trzeba mu za-
raz odebrać i natychmiast wyjść. On się trochę podusi własnymi odpowiedziami, ale czas robi
swoje. Jest jeszcze sporo innych sposobów, na przykład w takiej przykrej scenie nic nie mówić,
tylko siedzieć bez ruchu, najlepiej w cieniu, a potem nagle pokazać mu twarz zalaną cichymi łza-
mi. To także jest dobre, ale nie każda umie płakać, kiedy trzeba. Oczywiście, czasem można spo-
tkać się z czymś najgorszym, to znaczy z płaczącym mężczyzną, co jest okropne i nie do zniesie-
nia. Byłam tego świadkiem, żeby nie powiedzieć przyczyną, kilka razy, i trzeba naprawdę silnych
nerwów, żeby to wytrzymać, można stracić głowę ze wstydu i strachu.
Odnalazł się w Londynie pułkownik, a teraz już chyba generał Glabisz. Zaczął pisać śliczne, ser-
deczne listy, szalenie ostrożnie ze względu na cenzurę. Nazwisko i adres jego były inne niż na-
prawdę. Kazał do siebie pisać jako do Kazimierza Granowskiego. Ta korespondencja zaczęła się
toczyć jak lawina. Ledwo napisałam do niego długi list i z ulgą zaniosłam go na pocztę, już przy-
chodziła odpowiedź z dziesiątkami pytań. Ciągle ze względu na cenzurę i na jego generalskie
stanowisko, i ten Londyn, nasze listy stawały się coraz gorętsze, żeby wyglądały na czysto miło-
sne. Ponieważ byłam pewna, że nigdy do Londynu nie pojadę, a on tym bardziej tu nie wróci,
posłałam mu przez Krysię Kęplicz swoją fotografię, na której wyglądałam jak gwiazda filmowa.
Taką serię fotografii zrobił mi brat Walentego Hartwiga, Edward. Świetny był od zdjęć pejzażu,
ale to co zrobił ze mnie, przechodziło ludzkie pojęcie. Przymglone oczy, upojny uśmiech, zęby jak
perły, rzęsy jak miotły, wszystko spowite w cudownej mgle. Pomyślałam, że nikomu nie mogę
tych fotografli pokazać, boby się uśmiał, ale do Kazia, co mi szkodzi, niech się zachwyca. Kiedy
mu Krysia tę fotografię tam dała, on zasłonił twarz rękami i zapytał: „To ona teraz jest aż taka?”
Na co Krysia machnęła tylko ręką, co miało oznaczać, że to w ogóle jeszcze jest nic. Więc biedny
Kazio zakochał się do reszty i pisał do mnie listy tak często, że żadne teczki już nie wystarczały,
wypełniałam nimi dużą szufladę. Ale nie mogłam pisać tak szalenie miłośnie, jakby on chciał,
więc opisywałam mu, co gdzie stoi w moim pokoju, co gdzie posiałam i posadziłam w ogrodzie,
ile było ostatnio dni deszczowych i jaka była treść przeczytanej ostatnio książki. On się gniewał,
zwłaszcza za te sadzonki i siania w ogrodzie. To było szalenie męczące, ale co miałam robić. Po-
czciwy, przysyłał mi rozmaite książki o różach i katalogi, i wiersze o różach i o mnie, to znaczy o
tym, że jestem podobna do róży.
Róża zawsze była dla mnie najpiękniejszym kwiatem. Tuwim pisał:
358
Przypatrując się jej kształtom, Barwie, płatkom, pączkom, listkom, Nawet cierniom - myślę: gwał-
tu! Jakież to prześliczne wszystko! Jakież to bez skazy wszystko! Jaka w niej perfekcja sroga! Różo,
różo formalistko! Różo, różo, bój się Boga!
Anglicy mówią, że nie wolno stawiać wazonu z różami, bukietu róż przed lustrem, bo one, wi-
dząc tyle piękności, zwiędną zaraz, ścięte przez zazdrość.
Czekam teraz na wiosnę, na czerwiec, żeby zobaczyć te świeżo posadzone krzewy, wydające nie
znane mi jeszcze kształty, niewiadome kolory i zapachy.
Zaproponowano mi zrobienie ilustracji do „Syzyfowych prac”. Będzie zbiorowe wydanie, ale
śmiech pomyśleć, jakie to będzie zbiorowe, skoro profesor Pigoń do tej pory nie może przeprowa-
dzić wydania „Snobizmu i postępu”, nie mówiąc już o innych tomach, jak na przykład „Inter ar-
ma”. Uporządkowałam powoli te wykopane listy, które mi życie uratowały podczas Powstania,
jak je niosłam w tobole na plecach przez Celną. To układanie nie było łatwe, bo czasem zawartość
koszulki była rozsypana, a sama koszulka osobno. Ponumerowałam teczki i tak jak dawniej w
szufladach szafki, tak teraz w teczkach A, B, C i tak dalej umieszczałam zespoły listów. Jestem w
stałej korespondencji z profesorem Pigoniem. Każdą teczkę po kolei, tak jak je porządkuję, wożę
do Krakowa do profesora na Słowackiego. Nie chcę tego nikomu dawać do wożenia, tak samo
przywożę je sama z powrotem. Bardzo się przywiązałam do obojga państwa Pigoniów, tacy są
niezachwianie czyści, prości i szlachetni. Tylko Kraków nadaje swoim mieszkańcom przedwcze-
śnie jakąś starożytną powagę czy nieruchomość. Za każdym spotkaniem z profesorem chciałam
go ze czcią pocałować w rękę i zdawało mi się, że ma sto lat. Nie śmiałam głośno się roześmiać
czy czegoś mu głupiego, ale wesołego opowiedzieć.
Poza tymi ilustracjami, które rozrastają się i na inne książki ojca, na przykład „Dzieje grzechu”,
„Wiatr od morza” a także dawniej przeze mnie zrobiona „Wierna rzeka”, mam jeszcze jedno za-
mówienie. Pani Mira Zimińska i jej mąż Sygietyński zakładają nowy zespół pieśni i tańca pod na-
zwą „Warszawa”. Podobno można wygrzebać z zapomnienia niezliczoną ilość pieśni i piosenek
czysto warszawskich, a także z najbliższych jej okolic. W czasie ma się to zamknąć od Powstania
Kościuszkowskiego do początku XX wieku. Ja mam zrobić dla tego zespołu dokumentację ko-
stiumu z tego czasu. Bardzo wdzięczna i interesująca praca, trzeba grzebać w archiwach, w sta-
rych pismach, w muzeach regionalnych, takich jak etnograficzne w Łowiczu. Mamy to robić ra-
zem ze świetnym fotografem, panem Sempolińskim. Ja znajduję, on fotografuje, ja opisuję, on
wywołuje, razem robimy z tego album.
Ale to była zabawa w porównaniu z tym, co się stało niedługo potem. Ja już dawno pozostawia-
łam w biurach BOS-u i w pracowniach na Starym Mieście karteczki z prośbą, aby, jeśli rozpoczę-
łoby się odgruzowywanie Starego Miasta, a przede wszystkim Rynku po naszej stronie, to znaczy,
w okolicy numeru 11 - zwracać uwagę na jakiekolwiek znalezione tam papiery, skrzynki z auto-
grafami czy ich resztki. I oto dostaję wiadomość, żebym przyszła na Rynek do kamienicy Barycz-
ków, gdzie siedzieli już dość dawno architekci nad planami odbudowy Starego Miasta i nad reje-
strowaniem wszystkiego, co się tam jeszcze udawało ocalić.
Wywożenie gruzów trwało już od pewnego czasu. Ja starałam się tam wpadać od czasu do czasu,
ale jak dotąd nic się nie znalazło, dopiero teraz jakaś nadzieja. Biegnę tam oczywiście z bijącym
sercem. W biurze na parterze na kreślarskim stole leży wielka płachta trochę zwilgotniałego bure-
go papieru, a w niej coś, co wygląda jak szczątki, jak trup zgnieciony i poprzebijany ostrymi strza-
łami drewnianych drzazg. To rękopisy, to skrzynki zmiażdżone, gdzieniegdzie gładka po-
wierzchnia kawałka okładki kajetu. Biorę to do ręki, boję się rozdzielać, mokre, lepiące się frag-
359
menty kajetów ślisko przywierają mi do palców. Idzie od tej masy odór pleśni, wilgotny zaduch
piwniczny. Ktoś mi radzi, żeby iść do Zachęty, jest tam pracownia konserwacji papieru, prowa-
dzona przez profesora Lenarta. Zawijam wszystko w ten bury papier, owijam dokładnie i jak
ciężko chore dziecko niosę do Zachęty. Zawsze wierzyłam, że się znajdą, ale jaki straszny jest ich
stan.
W wielkich salach z ogromnymi oknami na parterze przy wielkich stołach pracują asystenci i stu-
denci profesora Lenarta. Sam profesor na widok tego, co położyłam właśnie na jednym z tych sto-
łów, dostaje ataku furii. Tupie na mnie i krzyczy, że przyniosłam mu tu zarazę, która się rozniesie
na wszystkie obiekty będące właśnie w konserwacji, że to jest źródło pleśni, grzybniaków, fermen-
tów gnilnych i innych strasznych chorób papieru. A oni właśnie pracują nad Grottgerem - „Woj-
ną”, która otrzymana ze Lwowa została powieszona na mokrych ścianach jakiegoś odbudowane-
go muzeum i teraz ginie od tej wilgoci. Że na tamtym stole leży „Vade mecum” Norwida, a dalej
jeszcze coś bardziej cennego. Ale w następnej chwili zacny, malutki, rozzłoszczony profesor za-
czyna działać. Wszystko ma być usunięte z pracowni, zostaje tylko Żeromski. Trzeba najpierw
zobaczyć i oddzielić to, co jest do uratowania. Zaraz potem zacząć te rękopisy suszyć, potem je
odkażać. Mam iść do ministerstwa i złożyć podanie o zezwolenie pracowni na podjęcie tych prac,
drugie o przydział specjalnej bibuły produkowanej przez Mirków i blachy cynkowej do przekła-
dania arkuszy bibuły, do suszenia kart rękopisów. Tymczasem wiadomo już, że rękopis „Wiernej
rzeki”, fragment „Promienia” i część „Sułkowskiego” są nie do uratowania. Dotykam kościanym
nożem tej sklejonej masy, która była kartami rękopisu. Można nawet odczytać gdzieniegdzie to
prześliczne pismo, atrament jest trwalszy niż papier, ale jeśli nacisnąć lekko, to ta masa rozstępuje
się i maże jak ser. Widać niewyraźnie mamy rysunek, który ojciec wkleił na wewnętrznej stronie
okładki. Profesor Lenart proponuje dwa wyjścia. Albo zamknąć hermetycznie w słoju ten szczą-
tek, a on się tam pokryje zieloną pleśnią jak gęstym włosem, albo spalić w kotłowni Zachęty. „Spa-
lić” - mówię i myślę sobie znów o tej szalonej, obłąkanej wróżce, która by mi w przeszłości wy-
wróżyła, że ja kiedyś wypowiem takie słowo: „Spalić rękopis „Wiernej rzeki”. Stoję potem w tej
kotłowni i patrzę na to, i płaczę. Ale tak jest chyba lepiej. Czyściej, godniej. Nie można by przecież
znieść widoku tego słoja.
W ministerstwie, kiedy przyszłam z tymi podaniami, zapytano mnie przytomnie, dla kogo ta cała
praca ma być wykonana.
Więc ja też zaraz, jak ta matka przed królem Salomonem, odpowiedziałam - bierzcie to dziecię,
byle było całe, i w ten sposób zrzekłam się praw do połowy rękopisów. Ale to nie ma znaczenia.
Ważne jest, że prace konserwujące będą prowadzone, materiały potrzebne dostaniemy, a ja zosta-
łam zaangażowana do ekipy, która będzie wykonywała te czynności. Jestem teraz członkiem PKZ.
Musieli mnie do tego ratowania przyjąć, bo znam treść i charakter pisma. Będę robić tak zwane
kolacjonowanie, a tymczasem rozdzielam karty mokrych kajetów, przecinając ich środkowe prze-
szycie, bardzo delikatnie przenoszę taką podwójną kartę na stół, na którym leży blacha cynkowa,
a na niej arkusz bibuły. Wilgotną, pozaciekaną, zzieleniałą kartę przykrywa się znów arkuszem
bibuły, na niej kładzie się blachę, na niej bibułę, na bibule następną kartę kajetu, znów bibułę,
znów blachę i tak stos rośnie, przyłożony wreszcie ciężarem. Bibuła wypija pierwszą wilgoć z pa-
pieru i powstrzymuje proces gnicia i rozrostu tych najrozmaitszych pleśni, glonów, grzybni i
drobnoustrojów pleniących się na papierze w sposób błyskawiczny - po wydobyciu go na powie-
trze i światło. Po wyschnięciu, rozłożone karty umieszczamy w próżni tymolowej, zaprojektowa-
nej i skonstruowanej przez profesora. Były to gęste napięte kratki ze sznurka, umieszczone w ro-
dzaju piecyka na nóżkach, w którym na dole, na maszynce elektrycznej prażył się tymol. Jego ga-
360
zy szły do góry przenikając leżące na kratkach arkusze rękopisu i odkażając je w ten sposób. Su-
che i odkażone karty były z kolei bardzo lekkimi dotknięciami kościanych noży pozbawiane czę-
ści, które straciły swoją spoistość i elastyczność, po prostu struchlały. Czasami po tym lekkim ob-
stukiwaniu pozostawał tylko niewielki skrawek zdrowego papieru, a reszta, cieniutka, pozielenia-
ła i wiotka jak płatek zasuszonego kwiatu, sypała się i łamała krucho i łatwo. Trzeba było nabrać
do tego obstukiwania specjalnej lekkości kiści i palców, nauczyć się tej miary, która potrzebna
była, żeby nie uszkodzić obiektu ani nie pozostawić na nim części niepotrzebnych, martwych.
Prace te wykonywała cała ekipa ludzi, studentów profesora i dwu asystentów, Tuszewski i Pila-
wa.
Kiedyś w Akademii Sztuk Pięknych wyrwałam się ze szponów profesora Lenarta, tłumacząc się
moim krótkim wzrokiem. Po pięciu latach pisania u niego na arkuszach liter alfabetu lub powta-
rzanego bez końca fragmentu jakiegoś wiersza dowiedziałam się od niego, że moja kreska jest,
owszem, świeża, ale powinnam popracować jeszcze dłużej nad literą L. Nie, pomyślałam, szkoda
młodego życia, rzucam profesora, zastrugane „narządko”, literę L, i nigdy już nie chcę mieć z nim
do czynienia. Tak zresztą zrobiła większość moich kolegów, utrudzona nad miarę nieskończony-
mi szeregami liter na stosach arkuszy papieru, z których żaden nigdy nie zadowolił profesora. Ale
los jest przekorny i złośliwy. Ląduję teraz na lata jako podwładna profesora, codziennie o dziewią-
tej mam być w pracowni i słuchać go ślepo, bo ma mnie dopiero nauczyć tego cudownego fachu,
który przywróci życie rękopisom. Cieszę się co wieczór, że rano będę znów mogła zabrać się do
robienia czegoś, co jest postępem w ratowaniu. Ale profesor jest twardym szefem, nawet tyranem.
Zaraz na początku pokazał palcem moje starannie utrzymane i ślicznie na różowo pomalowane
paznokcie, które chłopcy w Rzymie nazywali muszelkami z Anzio, i powiedział: „A te rogi nie
pofarbują rękopisów? Proszę to zmyć zaraz czy zeskrobać, tego nie może być”. Kiedy, nieświa-
doma, wyjęłam paczkę papierosów, skoczył do góry, jakby zobaczył węża: „Precz, precz z tym, na
korytarz, na schody, na ulicę”. Krzyczał, aż mnie wymiotło. Kiedy kaszlnęłam, mówił ponuro:
„Pani kaszlnęła”, a o kichnięciu w ogóle nie mogło być mowy, trzeba z tym było wylecieć na kory-
tarz. Przychodziłam do domu przesycona zapachem tymolu, czego mama po prostu nie znosiła.
Praca przy rękopisach jest rozłożona równomiernie między nas wszystkich i idzie sprawnie, ręce
tego malutkiego, rozczochranego, trochę zdziwaczałego staruszka są cudownie delikatne i zręcz-
ne, a jego mądrość i wiedza w sprawach materii, technik i sposobów pracy nad papierem, skórą
czy włóknem - nieskończone. Pokazał nam kiedyś kawałek spłowiałego safianu, mały ścinek, któ-
ry miał przy sobie pięćdziesiąt lat, poddając go wszystkim możliwym działaniom. Wystawiał go
na słońce, moczył w wodzie, suszył i mroził. „Teraz już mogę powiedzieć, jak skóra zachowa się
w tych rozmaitych warunkach, a każda z tych prób trwała zawsze bardzo długo. Książka opra-
wiona przeze mnie w skórę przetrwa długo”. Samo oprawianie przez niego książki istotnie trwało
długo. Kiedyś, po ukazaniu się „Wisły” ojca, profesor Lenart zabrał egzemplarz i obiecał oprawić
go pięknie. To było w 1918 roku. Teraz, któregoś dnia w przerwie południowej, opowiedział nam,
jak to było, kiedy pracę ukończył i przyniósł książeczkę do Zamku. „Czcigodnego tatusia nie było,
była tylko czcigodna mamusia, która właśnie coś takiego maluśkiego tak lulała, tak lulała - i jej
książeczkę oprawną oddałem”. - „A co mamusia tak lulała, panie profesorze?” - zapytałam, bo w
Zamku podczas tej wizyty profesora miałam jedenaście lat. Profesor mrugnął do mnie figlarnie i
pokazał na mnie palcem. „Panie profesorze” - powiedziałam bardzo poważnie - „czy kto będzie
chciał słuchać, czy nie, bardzo proszę wszystkim dookoła opowiadać tę historię. To szalenie dla
mnie ważne, abym miała naocznego świadka, który widział mnie lulaną w objęciach mojej matki
w 1924 roku”. Kiedyś siedząc nad opracowywaną kartą „Dumy o hetmanie” westchnęłam na-
prawdę radośnie i powiedziałam: „Co to za szczęście, panie profesorze, że my to ratujemy, że to
361
zostanie dla tych, którzy będą chcieli zobaczyć te rękopisy, pracować nad nimi. Że to zostanie oca-
lone na przyszłość, przekazane następnym badaczom”. Profesor parsknął aż ze złości: „Przekaza-
ne, ocalone, głupstwa. Papier skończył się w końcu XVII wieku, atrament na początku XVIII.
Wszystko, co przyszło potem, to namiastka. A to, co my robimy, to po prostu prowizorka. Dłużej
jak czterysta lat to nie potrwa”.
Kiedyś opowiadałam Lenartowi o moich pobytach w Rzymie i przeżywanych tam zachwytach,
ale profesor słuchał mnie milcząc i trochę jakby zirytowany. Kiedy przestałam, opowiedział nam
taką historię: Kiedy był bardzo młody, jeszcze w Wilnie, zakochał się nieskończenie w antykwie
rzymskiej. Ta litera oczarowała go do tego stopnia, że zdecydował, że musi ją poznać u samego
źródła, w najdoskonalszym jej kształcie, to znaczy na Łuku Tytusa w Rzymie. Ale ponieważ był
bardzo biedny, postanowił pójść z Wilna do Rzymu pieszo. Spakował plecak i poszedł. Opowia-
dał o trudach, jakie znosił, o nędznych noclegach, o zimnie, o biednych posiłkach. Przeszedł Alpy,
szedł przez przełęcz Furka, widział, skąd Rodan wypływa, wreszcie minął te straszne góry i
zszedł na ziemię włoską. Był coraz bliżej Łuku Tytusa, spieszył się do tej wymarzonej antykwy,
mijał miasta sławne i piękne, ale nie oglądał ich, chciał tylko nareszcie być w Rzymie. Wszedł tam
wieczorem i znalazł tanią locandę, gdzie miał mieć nocleg i posiłki. Złożył w swojej izbie bagaż i
zszedł na dół, zmęczony i zgłodniały - na wieczorne jedzenie. Siadł przy stole i la padrona posta-
wiła przed nim talerz dymiącego, tłustego rosołu. Młody uczony spojrzał i zdrętwiał. W rosole
pływała gęsto makaronowa antykwa. Potworny pomysł sfabrykowania antykwy z ciasta napełnił
go taką zgrozą i obrzydzeniem, że jeszcze dziś wspominając ten ohydny włoski grzech po prostu
wzdrygał się i o narodzie włoskim wyrażał się z najwyższą pogardą: „Oka, tłuste oka, żółta zupa,
a w środku antykwa” - mówił sepleniąc ze złości. Poświęcił się pracy nad rękopisami bez reszty i
od nas wszystkich tego samego wymagał. Obmyślał sposoby i kształt ostateczny uratowanych
kart, zabezpieczenia ich od wilgoci, światła, pasożytów i nieodpowiedniej temperatury. Zakończył
się bardzo długi okres pracy nad poszczególnymi kartami i wiadomo było, że nie pozostał w nich
ani jeden fragment chorego papieru, że są jałowe, suche i mogą być zamknięte w jakiś kształt
wspólny, przywrócone w formę dawnego kajetu. Profesor Lenart miał już swój pomysł, ale uwa-
żał, że dobrze by było dowiedzieć się, jakie są po tej wojnie sposoby konserwacji papieru na świe-
cie. Toteż postanowiłam znów postarać się o zezwolenie na wyjazd do Londynu i rozpoczęłam w
tę stronę stawiać powolne kroki, chociaż wielkiej nadziei na to nie miałam.
Tymczasem jednak trochę malowałam, głównie martwe natury. W moim pokoju na Wspólnej stał
w wielkiej donicy pięknie rozrośnięty woskowiec, roślina z liśćmi jak z grubej ciemnozielonej skó-
ry, która od czasu do czasu zakwitała całymi pękami bladoróżowych aksamitnych kwiateczków
odwróconych ku dołowi, a z każdego kwiateczka zwisała kropla gęstego miodu o tak oszałamia-
jącym zapachu, że spać w pokoju, w którym kwitła, nie można było. Mój woskowiec opleciony był
wielokrotnie dokoła tęgiego pałąka z drutu, czepiał się i wił wokół niego w najwdzięczniejszy
sposób i tworzył przepiękny, gęsty, lśniący wieniec tych bogatych liści. Stał na półce z książkami,
dosięgając ramy kolorowego sztychu, a obok niego stał zawsze bardzo stary ołowiany lichtarzyk.
Ściana była gładka, chłodna i kładł się na niej pięknie cień woskowca i lichtarza. Pomyślałam, że
właśnie ten Iśniący, czysty chłód można by namalować i zaraz się do tego zabrałam, kładąc z dru-
giej strony donicy zamkniętą książkę oprawną w szare płótno. Książka miała na okładce rudy ini-
cjał, czerwonawą plamę w tych wszystkich szarościach, ten akcent ciepły był konieczny. Książką
była „Alchemia słowa”, Parandowski dał mi ją dość dawno. Ostatnio w ramach zarządzeń, któ-
rych nikt nie rozumiał, została wstrzymana jej sprzedaż i zakazany następny nakład. Jakoś ta mar-
twa natura dobrze mi się malowała. Nawet Marianna Bazylak, nasza gosposia, powiedziała swoje
słowo, które zwykle było najwyższą pochwałą: „Żywe - przylepione”. Nadeszła kolejna wystawa
362
ogólnopolska, na którą posłałam mój Woskowiec. Daszewski był w jury i przynosił mi stamtąd
oczywiście po każdej eliminacji najtajniejsze zdania jurorów. Ale z moim obrazem działy się
dziwne rzeczy. Przy pierwszej eliminacji obraz przeszedł, przy drugiej został odrzucony, stawiano
przy nim jakieś znaki zapytania, miało go nie być, aż ostatecznie i nieoczekiwanie na wystawie się
znalazł. W jakiś czas po wernisażu siedziałam u Szancerów przy stole obok pewnego urzędnika
Ministerstwa Kultury. Ta prymitywna, ale jeszcze nie najgorsza chłopina powiedział do mnie na-
gle: „Ale myśmy się nie dali nabrać, niech pani nie myśli, myśmy dobrze odczytali ten pani ukryty
symbol”. Zdziwiłam się bardzo, gdzie też ja mogłam ukryć symbol i symbol czego? Ale urzędnik
z przebiegłym uśmiechem mówił dalej: „My doskonale rozumiemy, co to za wieniec i dla kogo,
my wiemy, co to za książka tam leży, a tę świecę w lichtarzu to też rozumiemy, kto zgasił i dla-
czego jej tam nie ma”. Najpierw zbaraniałam, potem się uśmiechnęłam, potem się zmartwiłam,
jakich to czasów dożyliśmy, a w końcu ucieszyłam się, że mój łagodny, tak wyjątkowo „z natury”
namalowany obraz, fragment mojego pokoju, zdobył sobie w oczach nieufnego jury ukryty poli-
tyczny sens, drugie dno, tajny hołd złożony Parandowskiemu. Zaraz opowiedziałam mu tę histo-
rię, śmieliśmy się i kiwali nad tym głowami, ale Parandowski był zadowolony, prosił, żeby mu
dać fotografię tego obrazu, co zaraz zrobiłam. Na ogół jestem bardzo niechlujna, jeśli idzie o do-
kumentację tego, co maluję. Widzę u swoich kolegów księgi wycinków prasowych, reprodukcji,
fotografii i zanotowanych adresów nabywców. A ja maluję, sprzedaję i do widzenia, obraz po-
szedł i przepada. Jak umrę i dobrzy ludzie zechcą zrobić mi pośmiertną wystawę, to się grubo
namęczą, naszukają, naogłaszają, nim coś zbiorą. Szkoda, że mnie nie będzie na tej wystawie,
chciałabym zobaczyć tak raz wszystko w kupie, co namalowałam, jest tego właściwie dużo, a Bóg
da, będzie jeszcze więcej, ale nawet nie zapisane przeze mnie w jakim kajecie.
Zaproponowało mi wydawnictwo „Kraj”, żebym im zrobiła serię kwiatów na pocztówki. To mi
się nawet podoba, na zagruntowanym kartonie ładnie się maluje olejno, to przyjemne zajęcie i
bardzo dobrze chcą płacić. Poproszono mnie do podpisania umowy, mam się zgłosić u pana me-
cenasa, radcy prawnego wydawnictwa. Kiedy weszłam do gabinetu i powiedziałam swoje nazwi-
sko, pan mecenas aż ręce złożył i nie wiedział już, gdzie mnie posadzić, był naprawdę wzruszony.
„Czy pani jest może jakąś krewną?” Na wiadomość, że córką, wzruszył się jeszcze bardziej. „Cór-
ką - naszego wielkiego?” Tak, kiwałam głową. „Naszego ukochanego, wspaniałego...” - byłam
równie wzruszona jak on - „naszego opiekuna, wielkiego wychowawcy, ojca duchowego naszej
młodzieży?” - tak, tak, mówiłam cicho - „naszego niezapomnianego mecenasa Stanisława Żerom-
skiego z Kijowa?” - „Nie” - powiedziałam i poczułam się jak przekłuty balon. „Ach, nie?”-
powiedział pan mecenas - „a więc w sprawie pani pracy - spiszemy tę umowę w trzech egzempla-
rzach...”
W jesieni okazało się, że mamy rozpocząć kurs nauki o ideologii marksistowskiej w Związku Pla-
styków. Z początku uważaliśmy, że to nas nie dotyczy, że będą musieli chodzić na te wykłady
tylko nie douczeni partyjni, ale po pewnym czasie okazało się, że rzecz jest przymusowa, z listą
obecności, że muszą to robić wszyscy członkowie Związku, że mamy zakupić całą listę książek -
pomocy naukowych, w których powtarzał się najczęściej skrót WKP(b); przy czym to małe be na
końcu było dla nas zagadką. Mieliśmy mieć zeszyty i pióra do notatek, a na końcu kursu czeka nas
egzamin. Zaczęliśmy solidnie uczęszczać na te wykłady. Na szczęście bardzo prędko okazało się,
że nasz wykładowca i kolega jest kompletnym idiotą, co nas napełniło otuchą, że te wykłady da-
dzą nam trochę radości. Tak się też i stało. Na wykłady przychodzili zgryźliwi dowcipnisie,
okrutni figlarze, którzy zęby zjedli na wyciągnięciu dowcipu z każdej sytuacji. Grunwald, Szan-
cer, Miklaszewski zabrali się żwawo do słuchania wykładów, a ja po kilku seansach postanowiłam
notować dokładnie to, co mówił kolega wykładowca. Moje notatki rosły, biblioteka również, coraz
363
więcej miałam książek w rodzaju: Plechanow, „Przyczynek do monistycznego pojmowania dzie-
jów” lub „Teoria wartości dodatkowej”, notatki drobnym pismem wypełniały kajety, po nocach
zadawałam sobie pytania: Czy marksizm i materializm to synonimy?
Jakie są części teorii wartości dodatkowej i ile jest definicji nadbudowy? Niestety, bardzo często,
po prostu z wykładu na wykład okazywało się, że ostatnio nabyty podręcznik jest już niedobry i
nieważny i trzeba kupić inny. Koledzy naprawdę przeszkadzali naszemu wykładowcy, który był
delikatny i łatwo wybuchał płaczem. Kiedy z płomieniem w oczach wołał do nas: „Zastanówmy
się, koledzy, zastanówmy się, dlaczego partia komunistyczna jest partią przewodzącą w pań-
stwie!?” - z kąta sali odzywał się spokojny głos: „Właśnie?” Kiedy opowiadał nam, jak artyści w
dawnych wiekach cierpieli pod uciskiem władców i Kościoła, w przeciwieństwie do naszej rado-
snej swobody tworzenia, mówił: „Taki Miszelangelo, weźmy na przykład, był zmuszany do rzeź-
bienia sarkofagów i nagrobków przez papieża Filipa II Mądrego. A dzisiaj nic podobnego”. Wsta-
łam wtedy i poprosiłam o głos w sprawie formalnej. Powiedziałam: „Kolego. Chcę wiedzieć, kto
to był Miszelangelo. Czy to ten sam, co Michel Ange, Michelangelo czy Michał Anioł. Po drugie -
ten papież. Drugi on był, mądry on był, ale czy na pewno Filip?” - „Będziemy o tym mówić na
następnym wykładzie” - mówił nauczyciel. Po wykładzie na temat filozofii materialistycznej czy
materializmu filozoficznego i zastosowaniu dialektyki do badania jego trzech tez, kiedy już wy-
kładowca zadowolony zabierał się do wyjścia, Grunwald zerwał się i powiedział gorąco: „Kolego,
chwileczkę. Chciałem wam wyrazić moją prawdziwą wdzięczność za wyjaśnienie mi waszym
wykładem zagadnienia, które dręczyło mnie od dawna. Powiem po prostu. Zawsze wątpiłem w
to, czy dusza jest nieśmiertelna, nie było to dla mnie pewne. Ale od dziś, od waszego wykładu,
uwierzyłem, zrozumiałem - dusza jest nieśmiertelna! Dziękuję wam!” Wykładowcy oczy się ze-
szkliły i wybełkotał z rozpaczą: „Ja tego nie powiedziałem”. Grunwald odwrócił się do całej sali i
zapytał nas, jak my wszyscy zrozumieliśmy objaśnienia kolegi. Odpowiedzieliśmy zgodnym chó-
rem, że oczywiście wykład jasno dowiódł nam, że dusza nasza jest nieśmiertelna i że wszyscy
odczuwamy z tego powodu błogą ulgę. Biedak we łzach wybiegł z sali i wykład się nie skończył.
Nasz Związek mieścił się na końcu ulicy Foksal, która chwilowo nazywała się ulicą Wdzięczności
Młodzieży Jugosłowiańskiej, w pięknym pałacu Zamoyskich. Kiedy przychodziliśmy na te wy-
kłady, kolega nie wiadomo dlaczego robił tam przed nami honory domu, chwalił się pałacem jak
czymś własnym. Kiedyś zapytał mnie, jak mi się nasz Związek i jego siedziba podoba i czy dobrze
się czuję w tym pięknym gmachu. Powiedziałam, że jest mi tu specjalnie miło, bo na każdej klam-
ce i antabce okna widzę swoje herby - Jelita, wspólne z klejnotami Zamoyskich. Naprawdę doku-
czaliśmy mu na wszystkie bezpartyjne sposoby, a Szlekys, który skończył jakąś komsomolską
szkołę, łamał go na każdym wykładzie swoją fachową partyjną wiedzą. W maju odbył się egza-
min. Obkułam się na pamięć tych wszystkich mądrości ekonomii marksistowsko-leninowskiej,
zdałam na piątkę przed całym stołem zielonych paprotek, za którymi widać było obce twarze to-
warzyszy doprowadzonych na egzamin, i na końcu nota została mi obniżona za odpowiedź na
pytanie o Powstaniu Warszawskim. Egzaminator nie powinien był tego pytania ryzykować,
gdzieś kończy się zabawa, a zaczynają się schody. Został wreszcie wylany ze Związku, a ktoś
mówił, że i z partii.
Tego pięknego upalnego lata, nim pojechałyśmy do Sopotu, malowałam swój duży autoportret w
niebieskim fartuchu. Sztalugi stały przed lustrem w ojca, a teraz moim pokoju. W tę cudowną po-
godę strasznie nie chciało mi się pracować, ale musiałam, bo mama zamykała mnie na klucz. Co
najmniej trzy godziny dziennie stałam przed tym wielkim płótnem, zawywając „Bandoskę”: „Za-
364
chódźze słunecko, kiedy mas zachodzić, bo nas rance bolu na tem polu robić”. Ale mama była
nieczuła.
Przyjechała do nas pani Helena Zielińska i opowiedziała okropną historię. Była z wnukiem Ste-
fankiem, moim chrześniakiem, w Sopocie, gdzie spotkała na molo Zosię Lindorf, która zaczęła się
pokazywać ludziom po długim okresie unikania świata. Ta cała historia z Martyką, którego ona
naprawdę kochała wielką ostatnią miłością, złamała ją, a okres, który nastąpił po zamachu, był dla
niej koszmarem. Inna rzecz, że musiała mieć nerwy z żelaza, żeby pozostać w tym samym miesz-
kaniu, w tych ścianach, które schlapane zostały w jej oczach krwią łotra, którego tak kochała.
Przez długi czas nikt nie wiedział, co się z nią dzieje, ale kiedyś odezwała się do mnie. Była udrę-
czona, niepewna, pogrążona w rozpaczy. Rozmawiała ze mną bardzo szczerze, tak przynajmniej
myślę. Opowiadała o swoim życiu, nie bardzo, jeśli chodziło o sprawy małżeńskie, szczęśliwym, i
o tym krótkim cudownym ostatnim okresie małżeństwa z Martyką, tak straszliwie zakończonym.
Słuchałam tego dosyć stężała, nie wiedząc, dlaczego mi to wszystko opowiada, ale zaraz się do-
wiedziałam. Pamiątką, wspomnieniem, materialnym dowodem tego minionego czasu był portret,
który malowałam w rekwizytorni, ten jej okropny, najbardziej nieudany portret, nie dokończony,
ale dla niej skarb nieoceniony. Bardzo gorąco prosiła mnie, żebym jej ten obraz dała. I tu coś zrobi-
ło się okropnego - zamiast powiedzieć jej po prostu: portret był zły, nie ma go, niestety nie ma o
czym mówić - ja, może z tchórzostwa czy z żalu nad nią, zaczęłam się motać w kłamstwo za kłam-
stwem, że jest, ale zniszczony, że trzeba go oprawić, że się gdzieś zagubił, ale go znajdę, wykręca-
łam się nie wiadomo po co, ona co jakiś czas odzywała się, pytając i prosząc, aż wreszcie przestała,
a ja miałam cały czas niemiłe uczucie paskudnego niezałatwienia tej sprawy, właściwie wyrzutów
sumienia. Wreszcie Zosia Lindorf zaczęła pokazywać się częściej i właśnie przyjechała do Sopotu.
Stały tak i rozmawiały z panią Zielińską, a mały Stefanek przyglądał jej się uważnie. Wreszcie
powiedział: „Ja panią znam, pani była namalowana u Monisi na portrecie”. Zosia ucieszyła się i
spytała, kiedy ten portret widział. „Jak Monisia wyjęła go zza szafy, potem dobrze zeskrobała i
namalowała na nim taki wielki bukiet” - powiedziało to prawdomówne i na ogół nie gadatliwe
dziecko. Zosia położyła mu rękę na głowie i poleciła, aby zawsze mówił prawdę, bo kłamstwo
nigdy nie popłaca. Myślałam, że już nigdy nie zechce ze mną mówić, ale jakoś po pewnym czasie
wybaczyła mi tę okropną i szkaradną historię.
Malowałam nadal martwe natury i kwiaty, rozkładałam bogactwa owoców i jarzyn, szkieł i garn-
ków glinianych i cynowych - ich kolorowe okrągłości odbijały się w sobie wzajemnie, leżały w
ciepłych cieniach rzucanych na miodowe deski stolnicy, na której te wszystkie zachwycające
przedmioty układały się same wdzięcznie i bez trudu. Jaką szaloną przyjemnością było malowa-
nie plecionego z zielonawej, pociemniałej wikliny koszyka, szorstkich liści ogórków, prawie czar-
nej, z grubego szkła butelki, w której głębi świeci kropla światła, jabłka do połowy obranego ze
wstęgi zielono-czerwonej skórki albo jedwabnych płatków szafirowej ostróżki. Nic mnie nie ob-
chodzi, że to jest powtarzanie natury, epigonizm, brak twórczych poszukiwań czy jak się tam na-
zwie to, co robię. Gdyby to tylko mnie sprawiało przyjemność, może by to było trochę mało. Ale
jeśli się ludzie uśmiechają do moich obrazów, jak ci państwo podczas wojny na ulicy do mojego
jaśminu w oknie księgarni, których nigdy nie zapomnę, to będę tak malowała. Zresztą inaczej nie
potrafię. Moi koledzy ze Związku malują ogromne płótna, ale jakież smutne. W nijakich wnę-
trzach i ubogich pejzażach sztywne postacie siedzą albo stoją. Ale tytuł jest zawsze ważny: „Stalin
przekracza granicę pod Michałowicami”, „Hanka Sawicka na zebraniu koła ZMW”, „Feliks Dzier-
żyński na Syberii”. Nawet Cybis wystawia obraz „Spójniacy u Lenina”, a jeden ze świetnych ma-
larzy i uroczy, inteligentny człowiek pokazuje nam portret pod tytułem „Kopernik - bojownik
365
postępu”. Nawet jeśli ktoś namaluje martwą naturę złożoną z kilku ryb i przekrojonej dyni, to
gdzieś pośrodku leży zwinięta gazeta, na której wyraźnie widać początek jej tytułu „Trybuna Lu”.
Aj, smutne, smutne te wystawy ogólnopolskie i okręgowe. Ktoś o jednej z nich powiedział po
wernisażu: „Wszystko szare, nudne i mdłe, tylko jedna martwa natura Żeromskiej zeskakuje ze
ściany i lata po sali”. Oprawiam teraz wszystko w grube, głębokie, niczym nie pociągnięte ramy z
listwy, które po pewnym czasie nasiąkają własnym gęstym złotym kolorem. Czasem dla figla sęki
i smugi z takiej listwy przeciągam malując ich dalszy ciąg na desce, na której stoi bukiet czy leży
martwa natura. Wtedy obraz jakby wychodzi, zstępuje niżej i staje się żywy. Miałam swoją pierw-
szą dużą wystawę indywidualną w Związku Literatów na Krakowskim Przedmieściu. W dwu
salach z bardzo ładnym światłem powiesiliśmy z Daszewskim kilkanaście portretów i martwych
natur, w tym dwa czy trzy wielkie, jak na mnie, portret Borhardta, mój autoportret w niebieskim
fartuchu, portret Panufnika i inne. Dobrze to tam wyglądało. Podczas kiedy wieszaliśmy te obra-
zy, przyszła pani Zofia Nałkowska i bardzo mnie wychwaliła, ale poszła potem do siebie na górę i
zaraz umarła. Dziwne.
Mama dość dobrze znała panią Zofię Nałkowską i nadzwyczajnie lubiła i szanowała jej rodziców,
a ciotka Aniela znała ją dawniej i lepiej. Ciotka Aniela opowiadała nam kiedyś, że poprzedniego
dnia przybiegła do niej Nałkowska, aby jej powiedzieć, co przeżyła podczas ubiegłego wieczoru.
Była w teatrze, a obok siedział nadzwyczaj interesujący mężczyzna. W pewnym momencie jej
zsunął się z kolan program i upadł na podłogę. Wtedy ten pan schylił się, podniósł i podał jej ten
program i spojrzał przy tym tak jakoś wyjątkowo. Ciotka Aniela, która ubóstwiała romansowe
historie i znała się na tym nieźle, rozsiadła się wygodnie czekając na pasjonujący dalszy ciąg. „No
i co, moja droga, no i co?” - „No i nic, ale to było coś zupełnie wyjątkowego” - powiedziała pani
Zofia.
Kiedy byłyśmy dorastającymi dziewuchami, Marysia zwłaszcza i ja, miałyśmy obrzydliwy nałóg
naśladowania i przedrzeźniania znajomych naszych matek. Przez dłuższy czas przy każdej okazji
zamierałyśmy w
nieruchomym wyszczerzonym uśmiechu, z głową odrzuconą nieco do tyłu. Był to „uśmiech Nał-
kowskiej”. Potem przyszła moda na mówienie jak ciocia Solska. Pani Irena Solska kochała się w
wuju Marysi, Edwardzie, bardzo często bywała u państwa Skoczylasów, a my zaczęłyśmy mówić
tak jak ona, wysokim, drżącym falsetem. Rozmawiałyśmy tak między sobą, odzywałyśmy się tak
do matek, które na nas za to krzyczały. Wreszcie stało się coś strasznego. Odebrałam telefon i sły-
sząc ten głos, myślałam, że to Marysia i tak samo odpowiedziałam jej, a na krzyki o „bezczelnej
smarkacie” odpowiedziałam tym samym. Było mi potem szalenie przykro, a cóż dopiero mamie.
Pracowałam nadal u profesora Lenarta przy rękopisach.
Teraz na bardzo długim stole rozkładałam na bibułach szczątki kart albo całe karty, obok egzem-
plarz utworu i kościanymi nożami i szczypcami układałam w kształt karty małe skrawki zapisane
po obu stronach, pociemniałe, rozmyte i ze śladami kolorowych zacieków. Czasem było to na-
prawdę bardzo trudne, istniał tylko fragment słowa, urywek zdania, który musiałam odszukać w
egzemplarzu książki, dołączyć do zdania na strzępach, ułożyć brzegami, dopasować kolorem za-
cieków, ale kiedy udało mi się to, kiedy na pewno wiedziałam, że nie ma tam żadnej omyłki ani
braku - jaka radość i satysfakcja. Czekały nas jeszcze lata pracy, a profesor Lenart obmyślał już
ostateczny jej kształt, wykończenie i zabezpieczenie, martwił się o miejsce, gdzie owoce naszych
starań zostaną złożone. Bo wszystko się w Warszawie odbudowuje albo jest zniszczone i zawilgo-
cone, wszystkie mury przez to są mokre, archiwa, biblioteki i muzea nie będą jeszcze gotowe na
przyjęcie tak delikatnych obiektów. Ja się tak bardzo nie martwiłam, wiedziałam, że mamy jeszcze
366
przed sobą lata roboty, na pewno do tej pory znajdzie się jakieś zdrowe i godne pomieszczenie.
Ale myśl profesora Lenarta nie obracała się w kategoriach lat, ale stuleci, a równocześnie jego do-
kładność, staranność i dociekliwe dążenie do absolutnej doskonałości uczyły nas wielkiej solidno-
ści i dobrej, naprawdę dobrej roboty.
Przychodzili do naszej pracowni często profesor Lorentz i profesor Marconi, obaj bardzo naszą
pracą zainteresowani.
Uważali, że dobrze by było, żebym pojechała do Londynu i z ich polecenia dostała się do pracow-
ni konserwatorskich National Gallery, żeby dowiedzieć się tam o pewnych metodach konserwacji
papieru, a zwłaszcza zabezpieczania go już po konserwacji. Ale sytuacja w Polsce zagęszczała się
aż do utrudniania oddechu, efekty stalinizmu gniotły nas na każdym kroku, obce, nonsensowne i
groźne. Coraz trudniej było porozumieć się z ludźmi, którzy, choć nieliczni, uważali z racji swoje-
go stanowiska albo przekonań, których uparcie bronili, bo o nie kiedyś walczyli i nie chcieli teraz
przyznać się do przegranej - że to, co się teraz dzieje, nie jest bezpośrednią groźbą dla naszego
istnienia narodowego. Te podziały stawały się coraz głębsze. Moje skomplikowane ostatnio życie
wyprostowało się nagle, nie bez bólu, z pomocą jak zawsze Mieczysia.
W marcu 1953 pojechałyśmy na kilka dni do Konstancina, gdzie dalej mieszkali państwo Grabscy.
Siedzieliśmy wszyscy w hallu przy kawie, kiedy zadzwoniła Krysia Hartwigowa. Usłyszałam jej
zmieniony głos i słowa przerywane płaczem: „Monisiu, umarł Stalin, jestem taka szczęśliwa, taka
szczęśliwa!” I rzuciła słuchawkę. Zaraz potem przyjechała córka naszych przyjaciół. Tu już łzy
były wynikiem szczerego żalu, a słowa o tym, że straciła ojca, bardzo speszyły obecnych. Wszyst-
ko się zagotowało, zaczęły się odbywać masówki, pochody i wiece. Rozmaici zacni ludzie, potra-
ciwszy głowy, pisali artykuły o tym osieroceniu i stracie. Członkowie Związku Plastyków we-
zwani na masówkę jak zwykle „pod rygorem administracyjnym”, stali zgnieceni ciasno w sali
Związku i śpiewali „Międzynarodówkę”. Kolega wykładowca obserwujący nas uważnie wyłowił
mnie z tłoku i surowo powiedział: „Obserwowałem was, koleżanko, nie śpiewaliście”. Wiedzia-
łam, że można go łatwo zaskoczyć byle czym, więc powiedziałam smutno: „Nie śpiewałam, bo nie
umiem”. Nie zapytał mnie nawet, czego nie umiem, „Międzynarodówki” czy śpiewać w ogóle.
Alejami Jerozolimskimi szedł olbrzymi pochód w stronę Wisły. Wszyscy mieli pochodnie, bo
rzecz się działa wieczorem. Tadeusz Przypkowski także miał pochodnię, tylko że przepychał się w
tym tłumie w przeciwną stronę, z wielkim trudem i przeprosinami. Wiele osób zwracało mu
uwagę i krzyczało na niego, żeby zawrócił, że pochód idzie w stronę mostu. Tadeusz parł przed
siebie pokrzykując wesoło: „Gówna tylko płyną z prądem, ludzie przeciwnie, ludzie przeciwnie!”
Jak to zwykle w Polsce bywa, zaraz wszyscy w takiej napiętej i niewyraźnej sytuacji stali się we-
selsi, przyjaźniejsi i szczersi, zaufali i polubili się wzajemnie. W Rosji działy się jakieś sprawy mało
dla nas zrozumiałe.
Byłam w Zakopanem w „Halamie”, gdzie siedziałam po rozwaleniu sobie kolana i czekałam, aż
się wygoi i przestanie boleć. Przy kolacji wpadło do jadalni małe dziecko jakiegoś bardzo ważnego
dostojnika i krzyknęło: „Tata, bum, bum, bum, bum! Tu mówi blondyn! Prędko, bo nie zdążysz!”
Z tą moją nogą trudno mi było chodzić. Równocześnie w jakimś pensjonacie niedaleko mieszkał
Adam Mickiewicz, mąż Haneczki Szczepkowskiej, także z jakimś reumatycznym felerem kolana,
więc takeśmy sobie oboje chromali na niedalekie spacerki albo do kina. Telefon w „Halamie” miał
naprzeciwko ławeczkę, na której zawsze ktoś siedział. Tym razem siedział tam Minkiewicz, Staś
Dygat, Eryk Lipiński, ktoś jeszcze z takich zawodowych prześmiewców i dowcipnisiów. Miałam
się umówić z Adamem, więc zadzwoniłam do jego pensjonatu i grzecznie powiedziałam: „Tu
mówi Żeromska, czy mogłabym prosić pana Adama” - i przerwałam, powiedziałam „przepra-
367
szam” i powiesiłam słuchawkę. Nie mogłam tym starym złośliwcom dać takiego dowcipu do
opowiadania, wyobrażam sobie te chichoty. Nie mogę się nadziwić rodzicom Adama, że go tak
wrobili na całe życie.
Wczesnym latem doktór powiedział mamie, że świetnie by jej zrobiły wody Karlovych Varów, a
mnie także by się przydały. Ktoś nam poradził, żeby się doczepić do jakiegoś związku zawodo-
wego, który ma swoje turnusy wysyłane na kurację właśnie tam. Poszłam do ministra Sokorskiego
i załatwiło się to dość łatwo. Podróż koleją była trudna, bo bardzo długa i trzęsąca, ale w Kar-
lovych Varach szalenie nam się podobało, a wody i najrozmaitsze zabiegi zachwycały nas. Brałam
żywy udział w życiu turnusu. Śpiewałam w chórze, malowałam plakaty na turnusowe imprezy i
starałam się trochę nauczyć po czesku. Ciekawe, jak wszystko tam jest i podobne, i równocześnie
odwrotne niż w polskim języku. Niektóre rzeczy pięknie się wyjaśniają, na przykład sprawa palca:
palec - prst. Nigdy nie zastanowiłam się, skąd się wziął pierścionek czy naparstek, a to prstenek i
naprstek. Za to, kiedy opowiadano mi legendę o uwięzionym w wieży księciu, szlachetnym i nie-
winnym, i ja się ucieszyłam, kiedy na końcu poprawiono go, Czesi się zdziwili, bo poprawić go, to
znaczy uciąć mu głowę. Miałam tam w Karlovych Varach wielbiciela, przystojnego lekarza z Mo-
raw. Wracając kiedyś do sanatorium z dołu, z miasta, zastałam go na tarasie. Czekał na mnie i
serdecznie zapytał: „Skąd pani wraca, z wichodka? Milo bylo?” - „Milo, milo” - powiedziałam
wściekła, tam istotnie ciągle się człowiek po tych wodach rozglądał i szukał tych urządzeń, ale
jakże można o tym tak jawnie mówić, pomyślałam, że oni są naprawdę czasem nieznośnie prymi-
tywni. Skąd mogłam wiedzieć, że ten wichodek to jest spacer. Oczywiście o słowie „szukać” by-
łam uprzedzona, wiedziałam, że oznacza w bardzo ordynarny sposób męsko-damskie sprawy.
Kiedy przyjechała do Pragi Opera Warszawska i nieszczęsna Halka zaśpiewała: „A ja go szukam,
szukam naokół” - to cała publiczność spadła z krzeseł. Ale i ja w końcu przestałam się pilnować i
kiedy weszłam do składu przyborów malarskich po miękki czarny ołówek-tuszkę Koch-I-Noor nr
8B i dowiedziałam się, że go nie mają, powiedziałam do subiekta: „No właśnie, a ja chodzę i cho-
dzę, i szukam, i szukam po wszystkich sklepach”. Kiedy zobaczyłam, że młody subiekt kamienieje
za ladą, zrozumiałam, co mu powiedziałam: że ja to właśnie robię ciągle i w dodatku w piwni-
cach, bo sklep to po czesku piwnica. Zapach to smród, a spodnie to gacie, ale tu mają raczej rację.
To są zresztą detale, te różnice językowe. Oni są serdeczni, życzliwi, uczciwi, pracowici i z nieby-
wałą jakąś dyscypliną i rozumnym rozkładem czasu pracy i odpoczynku. Byłam którejś soboty na
zabawie ludowej, bardzo popularnej, gdzie okoliczni chłopi, pracownicy zakładów leczniczych,
żołnierze, młodzież i starzy jeździli na karuzelach, tańczyli, popijali piwo i śpiewali chórem. Nie
widziałam ani jednego pijaka, chociaż wszyscy to piwo mocno ciągnęli. Nie słyszałam ordynar-
nych krzyków ani nie widziałam zaczepek, po prostu zdrowa, prosta wesołość wszystkich ich
łączyła w jedno wielkie towarzystwo.
Pewnego razu dostałam zaproszenie od związku czeskich plastyków na kilkudniowy pobyt w
Pradze jako ich gość. Pewnie od Heleny Teigovej i jej przyjaciela Karela Malka ktoś w tym ich
związku dowiedział się o naszej bytności w Karlovych Varach.
Spędziłam w Pradze prawie tydzień, goszczona, wożona, zapraszana do pracowni malarskich
Lieslera, Boudy czy innych znakomitych grafików i ilustratorów. Podziwiać można ich olbrzymią
pracowitość. Ilustrują ogromne dzieła, robią wystawy, scenografie, mają też czas na dom i waka-
cje. Moi koledzy po zrobieniu jakiejś książki, kilkunastu ilustracji zaraz mają stan przedzawałowy.
Jest na Hradczanach galeria impresjonistów, kilka sal tak pięknych, że trudno się oderwać,
zwłaszcza że są to obrazy mniej nam znane, bo nie tak często reprodukowane. Niezwykły Dau-
mier i zupełnie cudowny pejzaż van Gogha, czarne cyprysy jak płomienie wystające z dzikich fal
368
żółtego zboża. Przeszedł mi trochę zachwyt nad van Goghiem, ale tej dzikości malowania nie
można zapomnieć, wszystko inne jest mdłe i grzeczne przy nim. Taka ta Praga prześliczna, Mala
Strana ma w sobie urodę każdego szczegółu, naturalną i wykwintną równocześnie. Mieszkałam w
Hotelu Palace, cichym i eleganckim, a na wyjezdnym dostałam od nich świetną, pojemną, lekką
kasetę ze składaną paletą, znakomicie wyposażoną w komplet farb i pędzli, a poza tym zestaw
ślicznych kieliszków do wina i wódki Mosera. Odwieźli mnie potem do Karlovych Varów, gdzie
znów zaczęłam pić wody, brać masaże podwodne, po których człowieka niosą anielskie skrzydła,
i robić coś, co się nazywa strasznie - ustni irygace, a jest masażem zębów i dziąseł bardzo poży-
tecznym. Spacery cudne w głąb lasów i na wysokie polany, skąd się otwierają dalekie widoki, gó-
ry za górami, każda bardziej niebieska i bledsza. Chodzimy do kawiarni „Elefant”, staroświeckiej i
ślicznej, na znakomitą kawę i ciastka, które się nazywają krabiczki, czyli trumienki, i rzeczywiście
takie są w kształcie.
Mamy tu znajomą panią Ilse Rodzińską, pierwszą żonę dyrygenta Artura Rodzińskiego. Ona jest,
a raczej była pianistką, teraz jest w tutejszej szkole muzycznej profesorem. Pełna tęsknot, goryczy,
wspaniałych wspomnień, żalów i tajemniczych uśmiechów, osiadła tu jakoś przypadkiem. Matkę
miała Czarnogórkę, ojca Niemca, pastora, ma syna, który równocześnie spełnia jej ambicje i zawo-
dzi jej matczyną miłość. Bardzo ją właściwie lubimy, jest okrutnie samotna. Wracając do Warsza-
wy zatrzymałyśmy się na jakieś dziesięć dni w Pradze, żeby jeszcze się napatrzyć i nacieszyć jej
urodą i miłymi ludźmi - Heleną Teigovą i panem Malkiem, i szalenie sympatycznymi dwiema
siostrami niedawno poznanymi, paniami Marią i Roźenką Stedra. Mieszkają w zupełnie urzekają-
cym miejscu, wysoko nad Pragą, na stromej skale, w bardzo starym zameczku, należącym do nich
od pokoleń. Przed domem jest taras okolony murem i widok stamtąd na miasto i rzekę jak z nieba
spod rozrośniętej, bardzo starej oliwki. Za domem nagle sad, zupełnie wiejski, z trawą bujną pod
drzewami. Nazywa się to miejsce w dodatku Troia na Jablonce. Mebli mnóstwo ślicznych, one
same obie nieduże, staroświeckie, w starannych niobach i uśmiechach, gościnne i bardzo wy-
kształcone, zupełna rozkosz tam być. Pieką jakieś wymyślne ciasteczka i ciasta i hodują dwa nie-
zwykłe stworzenia. Psa nowofundlandczyka, Mirko, który jest wielkości największego niedźwie-
dzia, czarny, lśniący, łagodny, przewraca je na podłogę przy każdej próbie okazania im swojej
miłości. Kiedy opiera mi łapy na ramionach, także nie mogę się na nogach utrzymać i twarz tonie
mi w jego cudownym futrze. Drugi zwierzak to mała dzika kuna, która przyszła z sadu i zamiesz-
kała u nich. Cała ich ogromna kuchnia poprzegradzana jest sznurkami przeciągniętymi na roz-
maitych wysokościach. Kuna-gimnastyk tańczy, wiesza się, przeskakuje z linki na linkę, zwisa
nieruchomo głową na dół, a już kiedy przyjdą goście, daje prawdziwy popis tych pozycji baleto-
wych, skoków i najwdzięczniejszych umiejętności. Sypia na głowie Mirka. Wjeżdża się tam do tej
Troi krętą, ostro pod górę idącą drogą. Na jednym z tych zakrętów dokonany był zamach na Hei-
dricha, kata hitlerowskiego. To także przyciąga mnie do tego miejsca, bo wiele takich w Czecho-
słowacji by się nie znalazło. Widziałam w Pradze na murach srebrne wianuszki umieszczone tam,
gdzie uderzyła kula podczas ich powstania. Mój Boże.
Przed naszym wyjazdem do Czechosłowacji, jeszcze wiosną, zadzwoniła do nas jakaś nie znana
nam pani i zapytała, czy oczekujemy kogoś, kogo bardzo dawno nie widziałyśmy, bo właśnie z
daleka ona dostała wiadomość, że taka osoba wraca i poleciła jej dowiedzieć się, czy żyjemy i czy
jesteśmy w kraju. Bardzo to było zagmatwane i tajemniczo przez telefon, z wiadomych powodów,
mówione. Nie domyślałyśmy się, o kogo to może chodzić, więc można było tylko czekać. Po ja-
kimś czasie wszystko się wyjaśniło. Była to pani Żenia Makow, dawna nasza znajoma jeszcze z
Rzymu, bardzo inteligentna i muzykalna osoba, drobna, elegancka, nieładna może, ale z wielkim
urokiem. W Rzymie pracowała w FAO jako tłumaczka, bo znała języki jak mało kto, wielką na-
369
prawdę liczbę. To ją zgubiło. Kiedy FAO przeniosło się do Berlina i wojna się skończyła, pani Że-
nia została zatrudniona nadal jako tłumaczka w biurach radzieckich w radzieckiej strefie. Praco-
wała jak zawsze doskonale, aż komuś jednak wydało się nagle podejrzane, że ona tyle i tak dobrze
te języki zna. Przestała pracować, po małej chwili wsadzono ją do Moabitu na dwa lata, a potem
wywieziono i ślad po niej zaginął. Minęło dziesięć lat i oto z jakimś transportem wróciła do Polski.
Przyjaźniła się z panią Zosią Tramontano i jej rodziną jeszcze przed wojną, więc znalazła tu nasze
dwa domy, na początku, które przyjęły ją z otwartymi ramionami. Te dziesięć lat przebyła, po
Moabicie, w Workucie na zesłaniu. Były tam wielkie lasy, więc niezbyt cierpiała od straszliwych
mrozów, bo można było drewnem palić. Żywiła się i smarowała ciało i włosy tranem, mieszkała w
baraku na czterdzieści osób. Pracowała. Nie widziała nigdy żadnego zwierzęcia. Jej opowiadania
były skąpe i bez jakiejkolwiek skargi.
Rozpłakała się raz na widok pościeli i koszuli nocnej przygotowanej dla niej pierwszej nocy. Nie
miała nic. Pytała, czy mogłaby pojeździć tramwajem, nie dla odnalezienia dawnych miejsc, ale dla
tramwaju. Wracała z tych wycieczek szczęśliwa. „Wsiadłam sobie, jeździłam, a potem wysiadłam,
gdzie chciałam” - mówiła rozjaśniona. Jej nie kończącą się radością była nasza jamniczka, Piesia.
Żenia siadała koło niej na tapczanie, na podłodze, na poręczy fotela, obejmowała ją i przytulała,
brała na kolana, a Piesia, na ogół niewylewna i rzadko okazująca swoje uczucia, jej wyraźnie ofia-
rowała swoją przyjaźń. Kiedy miałyśmy jechać już do Karlovych Varów, zapytałyśmy panią Że-
nię, czy nie zechciałaby na miesiąc zostać w naszym mieszkaniu z Piesią. Nasza Marianna przy-
chodziłaby tu, ile razy byłoby to pani Żeni wygodne. Okazało się, że to był właśnie najwspanial-
szy prezent, jaki mogłyśmy jej ofiarować. Te lata spędzone w nieustannym tłumie zostawiły w niej
głód samotności. Pies, cisza i wygoda, to było spełnione marzenie. „I szafa”. Przez cały tamten
czas miała jeden gwóźdź w ścianie, którego strzegła i który uważała za swoją własność. Wisiał na
nim czasem zdobyty obrazek z „Ogonioka” i ubranie. „Będę tu słuchała muzyki, czytała i rozma-
wiała z Piesią”. Oto szczęścia, o których już zapomniałam, że mogą być tak wielkie.
Dowiedziałyśmy się ostatnio o dalszych losach tablicy wmurowanej przed wojną w dom Plichty
w Gdyni. Zdawało się, że dalszych jej losów w ogóle nie ma. Niemcy po wkroczeniu do Gdyni w
1939 roku tablicę rozbili. Ale ktoś, nie wiemy kto, zebrał z czułością ten napis, tę rozbitą w odłamy
twarz i ukrył wszystko, licząc, że nadejdzie czas wydobycia. Teraz miasto Gdynia, Związek Nau-
czycielstwa, Zarząd Portu i inne rozmaite instytucje postanowiły znów tablicę umieścić jak daw-
niej, a ponieważ na Skwerze Kościuszki domu Plichty już nie ma, więc ma tam stanąć na jego
miejscu pomnik Żeromskiego. Proponowałam panu, który przyjechał omówić tę uroczystość, aby
nie robić nowej tablicy na wzór poprzedniej, ale w jakiś obelisk, głaz wysoki czy fragment muru
wtopić ocalałe odłamki dawnej i dać napis, gdzie była tamta umieszczona i jakie były jej losy - że
tam, na miejscu, pod Niemcami została przez Polaka uratowana. Tak mi się wydaje, że powinien
być uczczony równocześnie i ojciec, i ten człowiek, co tablicę ocalił. Ale moje projekty i pomysły
nie przeszły. Kiedy przyjechałam do Gdyni, był zimny ponury dzień, chorągwie na masztach kla-
skały jak zenitówki w gwałtownym lodowatym wichrze, a linki cienko dzwoniły z wysoka. Po-
mnik nie podobał mi się, na bardzo niskim kamieniu przymocowany odlew dawnej tablicy w ca-
łości, tyle że kamień wydobyty z morza to jeden z tych, które Smętek rzucał w zatokę z redłow-
skich wzgórz. Ale mimo że mi się nie wydał dobry sam pomnik, byłam, stojąc tam, najgłębiej
wzruszona. Tak sobie przypomniałam moje nocne rozpacze, płacz nad tą Gdynią biedną, moją
wojenną niemożność - z żalu - czytania „Wiatru od morza”, wysychanie duszy bez widoku tej
przestrzeni szarej pod szarym niebem, długich, poziomo ułożonych chmur z białymi smugami
mgieł po brzegach, powtarzających obraz fal ze smugami pian. Patrzałam teraz na ten widok, słu-
chając zacnych przemówień, i chociaż pełnego szczęścia być nie może, dziękowałam w duszy za
370
tę chwilę. Wielkie tłumy przyszły na tę uroczystość, cały plac udekorowany i aż grzmiący od tych
flag łopoczących.
Po zakończeniu miał się odbyć bankiet na moją intencję z udziałem delegatów wszystkich instytu-
cji z Gdyni i Gdańska, w znakomitej restauracji Georges’a. Byłam zupełnie skostniała z zimna i
wiatru, bardzo się bałam, żeby się to nie skończyło chorobą. Po ostatnich przemówieniach i sal-
wach honorowych wsiedliśmy do samochodów i pojechali na bankiet. Tam było już rozkosznie
ciepło, stoły ustawione w olbrzymią podkowę, nakryte przeobiecująco na kilkadziesiąt osób. Za-
siedliśmy i zaraz zaczęło się znakomite i najrozmaitsze jedzenie i picie, a po pewnym czasie roz-
poczęły się toasty i przemówienia. Coraz to wstawał delegat jakiegoś urzędu czy przedstawiciel
instytucji i wygłaszał toast do mnie, serdecznie i z godnością witając mnie, a ja wstawałam z kolei
dziękując i ciesząc się razem z nimi. Bankiet trwał, było mi teraz rozkosznie ciepło i miło, jedzenie
było świetne. Każdy z przemawiających kończył swój toast składając na moje ręce wyrazy naj-
głębszego szacunku dla nieobecnej czcigodnej matki mojej, przezacnej małżonki naszego wiesz-
cza. Przy każdym toaście na cześć moją, a przede wszystkim mamy, wypijaliśmy dużo, a zdrowia
i życzeń było coraz więcej. Podchodzono do mnie, wstawaliśmy i siadali. W Pewnej chwili prze-
stałam wstawać, a potem i rozumieć dokładnie kolejne wyrazy toastów o zacnej córce i czcigodnej
małżonce. Cały bankiet zniknął mi z oczu, wszystko mi się utopiło w błogiej nieobecności. Nie
wiem, po jakim czasie zobaczyłam obraz bardzo zmieniony. Z towarzyszy stołu została połowa.
Siedzieli luźno i niedbale poodsuwani. Naprzeciwko mnie starszy godny pan wyciągnął do mnie
rękę z kieliszkiem i uśmiechając się powiedział niewyraźnie: „Cyk pod mamuśkie”.
Nie zaziębiłam się.
W Sopocie mieszkała od wojny kuzynka mamy, a właściwie cioteczno-cioteczna siostra-ciocia Zo-
fia Brodzka. Pochodziła z Wilna i była córką aktora, podobno znakomitego i bardzo pięknego i
dobrego człowieka, Mariana Prażmowskiego. Była to panna z tak zwanej „bardzo dobrej rodzi-
ny”, bardzo zamożna i ładna. Ale zakochała się w panu Brodzkim, Żydzie, i wyszła za niego za
mąż wbrew woli wszystkich, a przede wszystkim ojca, który jej tego całe życie nie chciał wyba-
czyć. Było to jedno z najlepszych, najbardziej kochających się i szczęśliwych małżeństw, jakie zna-
łyśmy. Przeszli bardzo ciężkie lata okupacji, spędzili je częściowo w partyzantce w lesie. Stracili
wszystko. Po wojnie pan Brodzki został jakąś dość ważną osobą w zarządzie kolei w Gdańsku.
Byli oboje szalenie życzliwi i dobrzy. Ciocia Brodzka założyła u siebie w domu, kiedy już nie mo-
gła się ruszać z powodu choroby serca i okropnie spuchniętych nóg, biuro pisania podań. Ale nie
tylko pisała podania - natychmiast zaczynała załatwiać sprawy w tych podaniach poruszane. Peł-
no tam zawsze było ludzi dookoła stołu, siedzących w świetle lampy. Ciocia Brodzka pisała po-
dania, telefonowała, interweniowała, piekła ciasteczka, poiła herbatą, pocieszała i załatwiała tysią-
ce spraw cudzych. Pan Brodzki równie żywo przejmował się problemami kolejowego węzła
gdańskiego. Kiedy martwił się, ciocia Brodzka patrzyła na niego z miłością i lekko przedrzeźniając
jego nie bardzo ładny akcent, mówiła: „Biedny Ignac, cały Lwów na mój głów”.
Miałyśmy tam naprawdę dobrych przyjaciół w tym Sopocie. Ja przepadałam za Ireną i Stasiem
Suchorzewskimi. Oboje mieli czarujące poczucie humoru, co nie było łatwe, bo matka Stasia miała
ohydny charakter i dokuczała Irenie. Kiedy powiedziało się przy niej, że jest dziś cudowna wiosna
i świeże listeczki błyszczą w słońcu zachwycająco, ona zaraz odpowiadała: „A potem zżółkną,
spadną, zgniją i zrobi się z nich błoto”. Zresztą pomimo ich dobrego małżeństwa i dwu udanych
córeczek, ciągle chciała Stasia z kimś swatać i wynajdywała mu narzeczone. Ale wydaje mi się, że
sporo jest takich osób na świecie, co nie umieją godere i przez to jest tak w nich kwaśno. Była jesz-
cze w Sopocie Stenia, ta, co tak szalenie wymiotowała na jachcie. Stenia była z urody tak zwana
371
„milutka”, poczciwa była nawet i mama ją lubiła, umieściła ją w ślicznym pokoju z balkonem i
spokojnie wysłuchiwała tego, co Stenia opowiadała o swojej psyche. Nie wiem, gdzie ta psyche
mogła w niej siedzieć, zawsze przekonywałam mamę, że Stenia istnieje naprawdę tylko między
przełykiem a przeponą. Ani wyżej, ani niżej nic się w niej właściwie nie działo. Miała nawet kie-
dyś jakiegoś przystojnego męża, ale chlapał na podłogę w łazience, więc go spakowała i wystawiła
na schody. Teraz była jedną z pań wypełniających wszystkie pokoje biurowe we wszystkich insty-
tucjach tego kraju. Umarł Tuwim.
Nadal u profesora Lenarta trwała intensywna wspólna praca nad rękopisami, codziennie rano
szłam do Zachęty i kościanymi nożami oczyszczałam i układałam poszarpane i rozsypane karty
kajetów. Teraz dopiero mama powiedziała mi, jak bardzo przerażający jest dla niej zapach tymolu,
którym było przesiąknięte moje ubranie, włosy i skóra, kiedy wracałam po pracy z pracowni do
domu. Ten zapach wypełniał nasze mieszkanie na Zamku zaraz po śmierci ojca, miało to związek
z nim i tymi strasznymi dniami między jego śmiercią a pogrzebem. Byłam zrozpaczona, że przy-
noszę jej na sobie to okrutne wspomnienie, ale próżnia tymolowa działała w pracowni bez ustan-
ku i nie było na to rady.
Katalog dla profesora Pigonia także spisywałam sumiennie i woziłam do Krakowa litera po lite-
rze. Pewnego razu zabrałam się do dokładnego i szczegółowego przeglądu rękopisów, tych, które
odkopane przeze mnie w 1945 roku, stały w dwu takich samych, jak dawne, skrzynkach przez
tego samego stolarza zrobionych, na tym samym co dawniej miejscu w Konstancinie. Niedawno
zawiozłam te rękopisy do profesora Lenarta, aby jak dobry doktór zbadał je i wydał diagnozę o
ich stanie. Na szczęście powiedział, że są całkowicie zdrowe, papier nie utracił nic ze swoich wła-
ściwości, gorąco pożaru ani wilgoć nie przeniknęły do wnętrza kajetów. Jednego tylko profesor
nie radził, rozdzielania poszczególnych zeszytów, które pod wpływem gorąca posklejały się cera-
towymi okładkami, tworząc jedną spoistą cegłę. Ojciec często pisał także na wewnętrznej stronie
okładki i te właśnie fragmenty pisma można by było uszkodzić mimo woli. W tym grubym jakby
bloku zeszytów, złączonych ze sobą, mieściło się mnóstwo karteczek, drobnych skrawków papie-
ru, luźnych notatek, zapisanych drobniutko tym cudownym pismem i powkładanych między kar-
ty rękopisu. Dodatkowe fragmenty tekstu, wypisy z archiwów i bibliotek, uzupełnienia, listy
nazw czy nazwisk powkładane tam były przez ojca, jedne wklejone, a inne luźno leżące w tekście
na swoich miejscach. Trzeba było bardzo uważać, czytając czy przeglądając rękopis, żeby któraś z
tych małych kartek nie wysunęła się albo nie zmieniła miejsca. Dlatego teraz dopiero dokładnie
czytałam rękopis razem z tekstem ostatecznym zawartym w książce. Nie robiłam tego dla nikogo,
tylko dla siebie samej. W pewnym momencie, przerzuciwszy wiele kart nie zapisanych, zobaczy-
łam ze zdziwieniem, że tekst jest odwrócony, a zaraz potem, że nie jest to dialog powieściowy, a
teatralny, i co jeszcze dziwniejsze, toczący się między postaciami nie znanymi mi nigdy dotąd.
Można sobie wyobrazić, jak rzuciłam się na ten fragment. Był to akt jakiegoś dramatu, bez tytułu,
początek sztuki nigdy nie wydanej ani nawet nikomu nie znanej. Mama także nigdy nie słyszała
tych nazwisk - Henryk Olszyniec, Paweł Smugowski, Gorycki, Ewa, jego córka. Musiała być ta
sztuka zaczęta bardzo wcześnie, przed pisaniem „Popiołów”, bo w pierwszym ich tomie zawarta.
Wygląda to tak, że zaczął pisać tę sztukę, a potem zabrakło mu kajetu, kiedy już pisał „Popioły”, i
rozpoczął od drugiego końca tamtą powieść. Ale dlaczego sztuki nie skończył? Krótka scena miło-
sna jest tak śliczna i tak „żeromska”, że gdyby mi ją ktoś przeczytał bez żadnego wyjaśnienia, po-
wiedziałabym od razu, że to nie mógł nikt inny pisać, tylko on. Naturalnie natychmiast poleciałam
z tym do Krakowa, do profesora Pigonia. Szalenie się przejął, ucieszył i wzruszył. Zaraz też napi-
sał do tego aktu wstęp pełen zachwytu, wybrał tytuł - „Dramatu akt pierwszy”, zupełnie słusznie,
bo chociaż ten utwór można uważać za zamkniętą całość, to jednak ojciec po zakończeniu aktu
372
pierwszego napisał na następnej stronie - „Akt II”. Ale tego już nigdy nie było. Irena Grywińska
chce wystawić u siebie w Teatrze Ludowym spektakl złożony z trzech jednoaktówek, w tym wła-
śnie ten „Dramatu akt pierwszy”.
Tymczasem po śmierci Stalina, po obaleniu Berii, po tym, co zaczęło się dziać w Rosji w związku z
XX Zjazdem ich partii, w Polsce zaczyna się gotować jak w garnku. Gomułka, uwięziony dotąd,
po wypuszczeniu zaczyna wypływać, dochodzą nas mętne słuchy o rozróbach i walkach w KC.
Pojawiają się jakieś nowe postacie, nowe nazwiska, tylko jeden Cyrankiewicz niezmiennie tkwi na
posadzie premiera. Jest to osoba wyjątkowo abominacyjna, podobno inteligentny, ma na sumieniu
proces i zniszczenie ludzi jak Szturm de Sztrem, Pużak i pani Romana, a to byli jego wychowawcy
i opiekunowie w PPS. Dopuścił i milczał podczas procesu. Ale wykręci się zawsze i jak kot spad-
nie na cztery łapy. Wystawiono sztukę Zagórskiego i Andrzejewskiego „Święto Winkelrida”.
Wszyscy na to biegają. Pomijając treść pełną aluzji politycznych, jest tam przedstawiona para -
premier owego państwa i jego żona - na widok których sala wybucha śmiechem. Ona to portret
Andryczówny, przeciągająca z rosyjska, demoniczna i śmieszna piękność, bez przerwy szczotku-
jąca włosy przed lustrem, a on - postać Cyrankiewicza w ogromnej czarnej kudłatej peruce. W
sztuce postać ta, jak jej prototyp, spada na cztery łapy i przechwytuje władzę w trakcie rozwijają-
cego się przewrotu. Kiedy pod pałacem grzmi gniew ludu, premier wybiega z balkonu, wołając
do szczotkującej włosy żony: „Idę zapoznać się z ideologią ruchu, na czele którego stanąłem”.
To, co się stało na Węgrzech, co się tam nadal dzieje, płomień, który stamtąd buchnął, osmalił nas i
obudził. Może, może nadejść jednak znów taka chwila! Może nie będę słuchała w nocy ponurej,
martwej ciszy tego miasta, wiedząc, że nic się w nim nie dzieje. Możliwe, że to grzech tak myśleć,
mówi się, że Polska osiągnęła granicę rozlewu krwi, której nie wolno narodowi przekroczyć bez
obawy o utratę biologicznych i intelektualnych sił. Pewnie, że tak jest, jeślibym miała wyliczyć
powiedzmy dziesięć osób z moich bliskich znajomych i przyjaciół, których zdolności, prawość,
zalety duszy i ciała ceniłam najwyżej - to taka lista składałaby się z osób, które zginęły, umarły,
poległy podczas tej wojny. Straszne to. A jednak w głębi serca czekam, że kiedyś w tej warszaw-
skiej pustej, nieżywej nocy rozlegną się strzały, tylko nikomu o tym nie mówię. Raz przyznałam
się mamie, że daleki, niski, idący ziemią głos odległego frontu, bitwy artyleryjskiej, ma dla mnie
coś w sobie porywającego, fascynującego. Mama złapała się za głowę, zatkała uszy i z przeraże-
niem krzyknęła: „Nie mów, nie mów tego, nie wolno mówić takich rzeczy!” Ale naprawdę coś jest
w tym wspaniałego.
Ciekawa rzecz, że wszyscy uważają mnie, i ja sama także mam się za lenia. A w gruncie rzeczy ja
przecież bez przerwy coś robię, tylko to polega na tym słusznym założeniu, że trzeba pilnować,
aby zajęcie nigdy nie zmieniło się w pracę. Bo zajęcia można mieć takie i inne, mogą być wszystkie
lubiane i przyjemne, a z pracą to już rozmaicie bywa. Ja mam zajęć naprawdę mnóstwo w gruncie
rzeczy.
Brak mi ciągle Tuwima, trudno uwierzyć, że go nie ma. Mam ciągle ochotę coś mu opowiedzieć,
przynieść coś zabawnego, z czego się będzie cieszyć.
Robię jedną po drugiej scenografię u Grywińskiej i u Byrskich w Kielcach. Tam zrobiłam „Brata
marnotrawnego” Wilde’a.
Jest to jedna z najczarowniejszych sztuk, jakie znam, i praca przy niej była rozkoszą, i ze względu
na treść, i epokę, i na wielką przyjemność przebywania w teatrze Byrskich. Dla scenografa, które-
mu autor podpowiada, bawiąc się doskonale, samym tekstem, jak osoby występujące powinny
wyglądać, być ubrane, jak się mają ruszać - projektowanie tych kostiumów jest także cudowną
373
zabawą. Trochę aktorki miały do mnie pretensji o gorsety, ale sztuka, kostium nie może się obyć
bez gorsetu. Aktorka bez gorsetu usiądzie na fotelu czy kanapie tak, jak siada dzisiaj, wsuwając
się w mebel całą pupą, podczas kiedy dawniej kobiety przysiadały wyprostowane dzięki gorseto-
wi, boczkiem, trochę jak na damskim siodle, z lekko sztywnym wdziękiem, co zaraz umieszczało
je wyraźnie w epoce. Byrscy traktowali mnie trochę jak asystenta reżysera, więc mogłam podczas
prób pisać do nich swoje uwagi, które oni potem omawiali z aktorami. Dialog w tej sztuce jest jak
gra w ping-ponga albo w serso, słowa lekko skaczą między partnerami albo lecą wesoło w powie-
trze, a nigdy nie przypominają meczu piłki nożnej. Dekoracje i kostiumy opracowywałam w War-
szawie i jeździłam z nimi potem do Kielc, mieszkając zawsze u moich ukochanych dwu Zoś.
Przy tym „Bracie marnotrawnym” zdarzyła mi się okropna rzecz. Wymyśliłam dekorację, która w
drugim akcie przedstawiała ogród, taras i wejście do wielkiego living-roomu, a w akcie trzecim,
po obrocie sceny, rzecz działa się już wewnątrz domu z tymi samymi drzwiami na taras, z wido-
kiem ogrodu w tle. Było to chytre i ładne, no i łatwe, unikało się przestawiania dekoracji, bardzo
byłam zadowolona. Ale kiedy pokazałam Byrskim dokładnie opracowany projekt - spojrzeli na
siebie ze smutkiem i powiedzieli: „To ładne, tylko że my nie mamy obrotowej sceny”. I wszystko
trzeba było obmyślać od nowa.
Z Grywińską robiłam także „Komedię” Apolla Korzeniowskiego, wdzięczną sztuczkę. Tam wy-
myśliłam kominek i dla stolarzy musiałam zrobić rysunek techniczny na milimetrowym papierze,
co przekraczało moje umiejętności. To skutki tego zawracania głowy profesorowi smarami do nart
i rodzajami wiązań na wykładach w Akademii Sztuk Pięknych. Trzeba się było wtedy uczyć. Ro-
biliśmy tę sztuczkę w teatrze na Czackiego, tuż obok bocznej ślepej ulicy, gdzie runął dom, który
miał mnie pogrzebać, a pogrzebał Elżunię. Coś tam teraz stawiają, kopią, nikt nic już nie pamięta,
a wąski pasek zeschłej trawy między chodnikiem a jezdnią był jej grobem przez długie miesiące,
kiedy ją wreszcie wydobyto z piwnicy. Chodzę teraz czasem do państwa Wilderów. Mieszkają na
Żoliborzu z Halą Wilderową, matką tego zabitego dzieciątka, córką zabitej matki, nieszczęsną,
połamaną, beznogą piękną istotą. Kiedy dzwonię do parterowego ich mieszkania, wołam głośno
pod drzwiami: „To ja, Monika, to Monika” - i słyszę wtedy uciekający w głąb mieszkania nierów-
ny stukot jej kuli. Ona nie może mnie znieść, nie może znieść mojej twarzy, mojego głosu, tego, że
ja żyję, że wyszłam stamtąd, kiedy oni zginęli.
Warszawa tymczasem odbudowuje się, a co najdziwniejsze istnieje znów Stare Miasto, Rynek za-
czyna błyszczeć znów kolorowymi murami, sgrafittem i złoceniami, ludzie zaczynają tam miesz-
kać, stoi wszystko znów jak dawniej.
Poszłam kiedyś z Tuwimem zaproszona przez niego do Fukiera na wino. Siedzieliśmy sobie spo-
kojnie i nagle nadleciała na mnie przerażająca myśl, że to chyba nie jestem ja, nie mogę być ta sa-
ma, która widziała tu ogień i dym, i padające domy, naprawdę przewracające się jak zabici ludzie,
która brała udział w tym miejscu w rzeczach obłąkanych ze szczęścia i udręki. Nie mogło być,
zawalić się i znów stanąć to wszystko dookoła, a ja, nie zmieniona, z tą samą skórą, z tym samym
pierścionkiem na palcu.
Co ja pamiętam? Czy to prawda, co pamiętam, albo czy to prawda, że to ja? Wstałam, powiedzia-
łam „przepraszam” i uciekłam z tej miłej winiarni, z której piwnic wył do mnie i jęczał znajomy
powstańczy szpital, taki odległy i taki obecny. Staram się, żeby nie chodzić na Stare Miasto. Ta
makieta powstała na tamtym pejzażu, tyle faz kolejnych - dawne miasto, śliczne i żywe, potem
śmierć każdego domu, każdego widoku, każdego znanego kształtu i koloru, potem na tym sa-
mym miejscu okolica znów inna, nieruchome i ciche, i puste przestrzenie gruzowisk przez lata
popowstaniowe, kiedy tam nie było nic poza trupiarnią - a teraz, jakby nic się nie stało, wszystko
374
jest, stoi, żyje niby to samo. To co to było, to co pamiętam? Śniło mi się to, czy to nie ja widziałam?
Ohydne uczucie. Już lepiej siedzieć na Wspólnej, chodzić do kawiarni na plac Trzech Krzyży, na
wystawy do Zachęty, na koncerty do Filharmonii.
Mama wykupuje co roku abonament w Filharmonii, mamy tam dwa stałe swoje krzesła. Chodzę
albo z mamą, albo oddajemy sobie wzajemnie swój bilet dla kogoś znajomego, kogo mamy ochotę
zabrać na koncert.
Nie wiem, czy ja umiem słuchać muzyki, jak należy. Roman Padlewski powiedział, że muzyka nie
powinna wywoływać w człowieku obrazów, plastycznych skojarzeń, wrażeń wizualnych. Obru-
szył się bardzo, kiedy mu opowiedziałam, że byłam kiedyś przed wojną w Genewie na recitalu
Cortota, który grając 24 preludia Chopina, nadał każdemu z nich w programie bardzo literackie
tytuły, takie: „Jeunes filles jouant au bord d’un ruisseau” albo „Vol des papillons au-dessus d’une
prairie en fleurs” albo coś w każdym razie w tym rodzaju. Mnie się to także bardzo nie podobało,
bo było wtrącaniem się jego pozamuzycznej wyobraźni między muzykę a mnie. Ale nic nie mogę
poradzić na to, że pewne utwory muzyczne wywołują czy wywabiają ze mnie określone obrazy
plastyczne. Zresztą na ogół abstrakcyjne. Jest śliczny, prosty utwór Bacha - „Aria na strunie G”.
Słyszałam go wiele razy, bo jest dosyć popularny. Zawsze wtedy wyrasta przede mną na ciem-
nym, nawet czarnym tle ta sama wznosząca się do góry falista, świetlista linia, jak łodyga czy pa-
smo dymu. Zachwiania się, zawahania i unoszenie się coraz wyżej tej linii są zawsze takie same,
znane mi nie znajomością melodii, tylko tego właśnie świetlistego zjawiska. „Piąty koncert bran-
denburski” Bacha jest i będzie zawsze olbrzymim drzewem o wielkim pniu i potężnej okrągłej
koronie, w której widać, co jest cudem, równocześnie dokładnie wszystkie liście i wszystkie gałę-
zie. I nic na to nie poradzę, tylko oczywiście nie wmawiałabym nigdy nikomu, że to jest na pewno
drzewo, bo może to być na przykład koń dla pana siedzącego obok. A dla Romana ani koń, ani
linia świecąca, ani drzewo, to nie może w ogóle być nic poza muzyką. Ja się zawsze tam gdzieś
obracam w muzyce baroku, a Vivaldi, Pergolesi, Scarlatti, Boccherini - to są dla mnie najmilsze
światy. Do słuchania romantyków jestem od dziecka nawykła, Chopina przez babcię znałam wła-
ściwie, nim się nauczyłam mówić. Teraz co cztery lata czy pięć zalewa nas nieznośna fala Chopina
dzięki tym okropnym konkursom.
Przez wiele dni i tygodni leje się nam w uszy ten biedny maltretowany Chopineau z każdego ok-
na i na każdej klatce schodowej. Dzięki radiu i teraz telewizji koncert stracił swój odświętny wy-
jątkowy sens. Tylko jeszcze w piątki w Filharmonii da się widzieć ludzi, którzy naprawdę przy-
szli, żeby słuchać. Ładnie ubrane panie z zamkniętymi oczami i panów, którzy siedzą nieruchomo
trzymając się dwoma palcami lewej ręki za nasadę nosa. Ja także tak lubię słuchać muzyki, ale nie
zawsze mi się to udaje. Przeczytałam gdzieś, że istnieje w Japonii złośliwe bóstwo rodzaju żeń-
skiego, nazywające się Binaiakia. Jej głównym zajęciem jest przeszkadzanie w modlitwie, wkrada-
nie się w myśli wiernych skupionych w świątyni i odwracanie ich uwagi od przebiegu nabożeń-
stwa. Wydaje mi się, że Binaiakia wkrada się nie tylko w myśli modlących się w świątyniach. Ona
po prostu szaleje w salach koncertowych także. Niedawno przyjechał do Warszawy Jehudi Menu-
hin. Miał dać chyba tylko jeden recital, zaczęło się piekło i walka o zdobycie biletów, nasze abo-
namenty były nieważne, ale cudem, protekcjami i prezentami dostałyśmy dwa bilety. Koncert się
rozpoczął, a na mnie od pierwszego tonu cudownych skrzypiec rzuciła się ta Binaiakia. Nie sły-
szałam, nie rozumiałam nic, myślałam o stu rzeczach nie mających nic wspólnego z muzyką, mar-
nowałam minuta po minucie każdą chwilę koncertu. Bardzo zmartwiona słuchałam, jak się wszy-
scy dookoła potem zachwycali. Ale kiedy indziej, kiedy Binaiakia ominie mnie - muzyka wpływa
we mnie z błogosławioną łatwością, jak święte malarstwo Giotta.
375
Coraz częściej, coraz gwałtowniej dzieje się u nas. W Poznaniu podnieśli się robotnicy, ten łysy
tłuścioch ośmielił się powiedzieć, że odrąbie rękę, która zwróci się przeciw władzy. Jakoś się
wszyscy jednoczą, okazuje się, że myślimy jednakowo, jak lekko oddychać! Wróciłam z wiecu pod
Politechniką. Tłumy przeolbrzymie, plac, wszystkie gmachy Politechniki, skwery przy Polnej i
Koszykowej, wszystko wypełnione gęstą masą twarzy, odwróconych w stronę głównego gmachu,
skąd przez głośniki nadają mowę Gomułki. Bardzo prosto, godnie, odważnie mówi do nas o tym,
jak ma teraz być w Polsce, odpowiada na nasze pragnienia, rozumie gnijące w nas przez tyle lat
wściekłości. Wracam do domu na skrzydłach, jak obmyta z tych wieloletnich smutków i ponurej
złości. W domu opowiadam mamie i Mieczysiowi o tej godzinie, tak ważnej, którą tam przeżyłam.
Mieczyś patrzy na mnie swoimi przepięknymi oczami, nie ma w nim mojej radości. Mówi spokoj-
nie i smutno: „Śmierć frajerom”.
Monika Żeromska
Wspomnienia
Wydawnictwo „Czytelnik”
Warszawa 1994
Pierwsze nasze mieszkanie, jakie najmgliściej pamiętam, a może mi się tylko zdaje, było w Zako-
panem na Kasprusiach, w pensjonacie „Lubień”. Dom stał na ostrym stoku nad potokiem, po dru-
giej stronie za mostkiem było wejście na górę, w stronę Krupówek, które się nazywało Gęsia Szyja.
Mieszkała z nami babcia, matka mamy, która przyjechała z nami z Włoch. Przyjechaliśmy wtedy
furką z Fels”-Hagi na Węgrzech, to była nazwa, która mi się często o uszy obijała. Przyszedł wte-
dy za nami przez góry przewodnik z Zakopanego Jakub Wawrytko, który za pazuchą przeniósł
przez granicę rękopis „Walki z szatanem”, ale o tym dowiedziałam się później, choć go widywa-
łam w domu.
Niewiele z tego „Lubienia” pamiętam. Moi rodzice wynajęli dom, stojący trochę dalej, po tej samej
stronie Kasprusi, większy i wygodniejszy - „Władysławkę”. Tam zajmowaliśmy całe piętro, było
pianino dla babci i niańka dla mnie, mała dziewczyna góralska Helcia Zumera. Z „Władysławki”
są moje najdawniejsze wspomnienia, już wyraźne. Dom był drewniany, na ogromnych kamie-
niach podmurówki, cały pachniał drzewem, ściany, schody i podłogi. Biała z desek podłoga w
wielkiej kuchni - te deski były bliżej moich oczu niż wszystko inne. Przy wielkim stole siedziała
mama i słuchała głośnego czytania ojca, który chodził dookoła, a ja stałam na jego bucie obiema
nogami, trzymając go mocno pod kolano. Schody były bardzo strome, a Helcia Zumera uczyła
mnie po nich chodzić. Kucając na dole wyciągała do mnie, stojącej na górze, ręce i wołała wesoło:
„No, chibaj do mnie, Monisia, chibaj do mnie”. W domu słychać było zawsze muzykę - babcia
grała i ćwiczyła stale - i szum potoku w dole. Ogród schodził stromo do rwącej po kamieniach
wody, a w wysokiej trawie kwitły kępami pierwsze fioletowe wiosenne szafirki z wąskimi listecz-
kami. Nie był to właściwie ogród, wysokie drzewa rosły dookoła domu, trawa i te kwiaty, które
tam same chciały być. Od ulicy i od sąsiadów był drewniany płot, a czwartą stronę zamykał po-
tok. Za płotem, w starym góralskim domu mieszkali państwo Skoczylasowie z córeczką Marysią o
rok młodszą ode mnie. Dalej, gdzie droga wychodziła już spomiędzy zagród i drzew w stronę
Doliny Strążyskiej, w ostatnim domu mieszkała rodzina Tabeau. Ich mała córeczka Ewa była na-
szą towarzyszką pierwszych zabaw, chociaż bałam się jej trochę, bo była chora, miała nóżkę w
stalowym aparacie. Naprzeciwko nas mieszkał góral szewc i jego trzech chłopaczków, mniej wię-
cej w moim wieku.
Najdawniejsze moje spotkanie z Marysią odbyło się jeszcze na rękach naszych matek, ale może
dlatego, że ja miałam rude włosy, a może dlatego, że ona miała kokardę, a ja nie, rzuciłyśmy się na
siebie z pazurami. Biedne śliczne matki musiały być okropnie speszone. Później przechodziłyśmy
do siebie przez dziurę w płocie. Kopałyśmy się w piachu z dołów pod stawiane na ulicy słupy,
pewnie zakładano wtedy elektryczność. Upijałyśmy się winkiem zrobionym z czerwonej bibułki
rozmoczonej w deszczówce z rynny. Elektryczności jeszcze we „Władysławce” nie było, nad sto-
łem w stołowym i w kuchni wisiały lampy naftowe z wielkimi abażurami, inne stały przy łóżkach
i na pianinie. Pianino miało oprócz tego ruchome lichtarze, w których paliły się świece, ich pło-
myki trzęsły się i skakały lekko, kiedy babcia grała. Czasem babcia wybuchała gwałtownym
okrzykiem: „Filuje, filuje, filuje!”, machając ręką od lampy do siebie, a z lampy wypływał po szkle
do góry czarny wąs.
Była wtedy wojna, w Zakopanem był głód, ojciec jeździł do Nowego Targu do młyna po mąkę,
którą w worach znosił z furki czy sanek na plecach. Przywoziło się także do domu melasę, gruby
jak żwir, ciemnożółty cukier. Mama z babcią rozkładały w kuchni na stole wilgotne lniane płach-
ty, wysypywały na nie stożek tego żółtego żwiru i zawijając wałkowały, aż melasa jaśniała, a płót-
no płukały w wiadrach. Po takim kilkakrotnym wałkowaniu cukier stawał się o wiele jaśniejszy i
nie zostawiał osadu w herbacie.
3
We „Władysławce” na dole mieszkali państwo Towarniccy, on był chudy, a ona gruba, od nich
zdaje się dostawała mama czasem w tajemnicy jakieś wędliny. Pamiętam te rozmowy o brakach,
drożyźnie, paskarzach, nafcie i kaszy, szepty, że Helcia „wynosi”, ale nie czułam braku niczego,
czego nie znałam. Pierwszą pomarańczę zobaczyłam, kiedy miałam sześć lat, nie wiedziałam, co
to jest. Tę pomarańczę dostałam pewnie od pani Grünkraut, która zaczęła się nazywać Greniew-
ska, uwielbiała moich rodziców i babcię i przywoziła mi wspaniałe prezenty, za wspaniałe jak na
moje góralskie gusta. Raz jeden miałam lalkę właśnie od niej. Nie lubiłam lalek i nie chciałam się
nimi bawić, ale ta była cudowna, z Wiednia. Był to chłopczyk z czarną grzywką, miał śliczne
ubranka na zmianę, wesołą buzię i zamykane oczka. Ale dość prędko w zabawach z góralskimi
dziećmi głowa się stłukła. Martwiłam się bardzo, więc ojciec zabrał lalkę i obiecał, że na pewno da
się ją naprawić. Rzeczywiście niedługo przywiózł ją z powrotem, ale strasznie zmienioną. Do ka-
dłuba zgrabnego chłopczyka przytwierdził niedbały naprawiacz ogromny łeb idiotki w złotych
lokach, które wisiały jej do pięt. Wrażenie robiła okropne, mama gniewała się na ojca, że tego po-
twora przyniósł do domu i dziecko się przestraszyło, ciotka Aniela zanosiła się od śmiechu, lalka
zniknęła bez powrotu, ojciec tłumaczył się, że była zapakowana.
Oczywiście najlepiej z tamtych czasów pamiętam mamę. Ona była piękna, wiedziałam o tym, była
piękna spokojną, łagodną pięknością, miała białą, ale nie bladą cerę, bez rumieńca. Miała czarne
oczy i tak niebieskie białka, że jej spojrzenie było niebieskie, zawsze się sprzeczano o kolor jej
oczu, bo we wspomnieniu każdemu pozostawał błękit. Jej śliczne brwi miały, tak pisał ojciec w
swoich powieściach, śniadą smużkę biegnącą ku skroni. Ale czy ta smużka nie była delikatnym
śladem miękkiego ołówka, tego ani on, ani ja nigdyśmy się nie dowiedzieli. Ale jeśli tak było, to
był to jedyny niewinny zabieg kosmetyczny, nigdy się nie malowała, nie używała żadnych kre-
mów ani pudru. Miała ogromny czarny warkocz, który zawiązywała w węzeł na karku.
Kiedy go rozwijała, wyciągając szylkretowe szpilki, warkocz opadał jej przez plecy tak nisko, że
na nim siadała, a pewien nasz pies łapał w zęby koniec tego warkocza i chodził za mamą oparty o
nią, na dwu łapach. Ten ciężki węzeł był przyczyną jej częstych migren. Wtedy w domu wszystko
cichło, ciemniało, mama leżała jęcząc w pokoju z zasłoniętymi firankami, z olbrzymimi czarnymi
włosami odrzuconymi na poduszkach, każde drzwi były zamknięte, żeby z kuchni albo ze stoło-
wego nie dobiegło do niej żadne szczęknięcie naczyń ani zapach. Ojciec siedział obok niej na łóżku
i bardzo lekko, prędko, palcami dotykał jej czoła. Ten masaż pomagał jej, ale migreny trwały go-
dzinami. Po nich mama wstawała „ze szklaną głową”, jeszcze śliczniejsza niż zwykle. Poza mi-
grenami była całkowicie, nieodmiennie zdrowa i silna i nie pamiętam u niej nigdy złego nastroju
okazanego komukolwiek czy irytacji albo kaprysu. Była zresztą bardzo skryta. Śmiała się ślicznym
krótkim śmiechem, chodziła lekko, nosiła tę swoją piękność jakby nieświadomie czy nieśmiało.
Ktoś mi kiedyś powiedział, że w dzień wyglądała jak oblana światłem księżyca. Bo i skóra, i wło-
sy, i oczy miały ten niebieskawy blask. Nad czołem z prawej strony odsuwało jej się zawsze niżej
jedno pasemko włosów, lekko faliste, które nawijała na palec, kiedy była zamyślona albo czytała.
Kiedy się bała albo martwiła, zakładała splecione dłonie na tył głowy.
Miała niezwykły dar wywoływania zwierzeń, jej oczy były czułe i uważne, ale umiała, podejrze-
wam, wyłączyć się całkowicie ze słuchania, jeśli nie było warto. Śmieliśmy się, że kiedy mama
wsiada do tramwaju albo przysiądzie na ławce w parku, to już po chwili ktoś jej opowiada
wszystko o swoich porodach, rozwodach i niedobrych dzieciach. Potrafiła być w swoich sądach
bardzo surowa, a w decyzjach nieugięta, ale nigdy niesprawiedliwa. Miała w sobie jakąś starą
mądrość, rozeznanie staranne i trafne. Jej dowcip był cichy i celny, potrafiła i lubiła płatać figle,
4
przygotowywać je i obmyślać, nie były one jednak nigdy złośliwe. Zdaje się, że naprawdę nie było
w niej złości, może dlatego, że wypełniała ją bez reszty miłość do nas trojga, ojca, babci i mnie.
Ojca nie pamiętam wcześniej niż z „Władysławki”. Jego ręce i szorstki materiał na moim policzku
przyciśniętym do jego ramienia czy do nogi podczas tych spacerów na jego bucie. To nie mogło
trwać długo, bo rosłam szybko i chodziłam trzymając go za rękę. Jego ręce były blisko, zawsze
ciepłe, mocne i białe. Nigdy, nawet podczas tęgiej zimy, nie nosił rękawiczek. Wkładał tylko cza-
sem ręce do kieszeni, a laskę przewieszał przez ramię. Zajmował się podobno mną od mego uro-
dzenia, wstawał w nocy, nosił, przewijał, grzał mleko, a wszystko to robił z nadzwyczajną zręcz-
nością. Zdaje się, że się trochę bał, aby mama, lekka, szybka i niedoświadczona, tego dziecka nie
upuściła albo czegoś nie zapomniała. Kiedy wyjeżdżał z Florencji czy z Castiglioncello pierwszego
lata, nakazał mojej mamce Izolinie wysyłać do siebie codziennie depesze i karty o moim zdrowiu,
poza całą korespondencją między mamą a nim. Te telegramy i karty to spory plik, biegły w nich
przez granice i fronty wiadomości, że: „La bimba a dormito bene, si Š svegliata tutta sporca, ma la
cacca era gialla e dobra”.
Najwcześniejsza nasza wspólna fotografia, to ja pośrodku na dziwnym postumencie, kompletnie
łysa, z jednej strony mama z tym ślicznym pochyleniem głowy, a z drugiej ojciec trzyma mnie
mocno. Wtedy jeszcze nosił wąsy, zgolił je w 1923 roku. Był wysoki, miał 182 cm wzrostu, lekko
pochylony, dość ciężki, ale bez śladu otyłości ani brzucha. Jego oczy były chyba najważniejsze we
wspaniałej twarzy i najpiękniejsze. Były tak czarne, że nie było widać różnicy między źrenicą a
tęczówką, przysłonięte ciężkimi powiekami. Te oczy smutne i gdzieś dalej niż na rozmówcę pa-
trzące potrafiły strzelić błyskiem gniewu wprost strasznym, ale zdarzało się to bardzo rzadko. Ja
byłam świadkiem takiego wybuchu gniewu dwa albo trzy razy, nigdy oczywiście w domu, doty-
czyły one zawsze czyjegoś ordynarnego albo niesprawiedliwego zachowania się. Jego postępowa-
nie wobec ludzi było nieodmiennie pełne uprzejmości naprawdę wyjątkowej, zwroty, których
używał wobec ludzi, zwłaszcza ludzi prostych, ogrodnika, gosposi, tragarza czy kelnera były wy-
szukanie grzeczne, tak samo zwracał się do dziecka. Nie pamiętam innej formy, jak: „Czy byłby
pan tak uprzejmy, czy mógłbym cię prosić, czy byłaby pani łaskawa” - oczywiście była to zdaw-
kowa forma, ale nie słyszałam nigdy innego odezwania się z jego ust. Skromność była chyba jedną
z jego cech bardzo ważnych.
Jego wychowawcze metody wobec małego dziecka - trudno zresztą nazwać metodami to, co pa-
miętam z tych pierwszych lat mojego życia - były nadzwyczaj rozmaite i załamywały się raczej w
połowie. Były to czasem czułe prośby wszeptywane do ucha i kończące się śmiechem i pieszczo-
tami. Pamiętam też, że w odpowiedzi na moje upory zapowiedział, że zerwie deskę nad bramką z
napisem „Władysławka” i napisze tam wielkimi literami: „Tutaj mieszka panna NIE”. Tego się
zlękłam. Raz, za jakieś moje wielkie przewinienie wobec babci, którą on otaczał wyjątkową miło-
ścią, zaprowadził mnie za ramię w kąt ogrodu, gdzie stał stary, pusty, drewniany kurnik, zamknął
mnie tam na skobel i odszedł, zapowiadając, że nie wyjdę, dopóki nie okażę skruchy i nie prze-
proszę babci. Ale zaraz wrócił, żeby zapytać, czy już będę grzeczna. Nie chciałam i ta scena po-
wtarzała się wiele razy, czułam to, że on jest u kresu wytrzymałości. Wreszcie wypuścił mnie, kie-
dy krzyknęłam, że nie będę jajek znosić, choćby mnie tu zawsze trzymali. Dostałam też od niego
dwa czy trzy razy w skórę, niezbyt, trzeba powiedzieć, mocno, zawsze za niegrzeczne zachowanie
się wobec starszych. Pamiętam, jak gniewał się, kiedy powiedziałam o mamie „ona”. Kiedy do-
stawałam od mamy po łapach, co zdarzało się częściej, on wtedy przymykał jakby porozumie-
wawczo oczy, co znaczyło dla mnie „przeczekajmy” i było bardzo niepedagogiczne. Ale ogólnie
rzecz biorąc, zostawiali mi bardzo wiele swobody, a kiedy wyszłam spod opieki Helci Zumery,
5
mogłam na długo przepadać w ogrodzie naszym i sąsiednich z gromadą dzieci okolicznych. Przy-
szłam kiedyś do ojca i powiedziałam mu, że nie będę się już bawić z synami szewca, wesołymi
góralikami, bo oni brzydko mówią po polsku. Ojciec powiedział do mamy: „Widzisz, jak to dziec-
ko już jest czułe na te sprawy”, ale wyjaśniłam, że oni mówią „gównios”, a ja wiem, że się mówi
„gówniarz”. Obie z Marysią Skoczylasówną mówiłyśmy zresztą wtedy po góralsku.
Ojciec lubił się śmiać, wbrew opinii ludzi, którzy uważali go za zamkniętego i raczej ponurego.
Jego śmiech był wyjątkowy -najpierw wydawał jedno krótkie „Ha!” jak okrzyk, a potem śmiał się
dalej dźwięcznym strumieniem. Głos miał niski, bardzo wyraźnie i pięknie wymawiał literę ł, tak
zresztą, jak i mama. Lubił opowiadać, ale umiał też wspaniale słuchać i żywo reagować w gronie
ludzi.
Do naszego domu przychodziło stale wiele osób, poza rodzicami była przecież jeszcze babcia i jej
cudowna muzyka.
Serdeczna przyjaźń łączyła mamę i ojca z państwem Skoczylasami, którzy zresztą mieszkali naj-
bliżej. Trochę niżej na Kasprusiach stała willa „Zawrat”, którą zajmował malarz Mieczysław Jaki-
mowicz, cichy, blady, z długimi włosami, robił piękne miniatury, których nie wolno mi było doty-
kać. Jego żona, Inga, była siostrą Maurycego i Leopolda Gottliebów. Leopold, „Lipek”, był zawsze
przez nas wszystkich radośnie witany. Był, jak mówił mój ojciec, najdowcipniejszym człowiekiem,
jakiego znał. Wszyscy go lubili i on wszystkich. Wspaniałe dowcipy, a właściwie długie rosyjsko-
żydowskie historie, które odgrywał, były cudownie śmieszne, miał ruchliwą twarz, ogromny nos i
wesołe oczy. Niestety, nie pamiętam tych historii, zresztą tylko on umiał je zagrać w taki jedyny
sposób. Była tam jakaś opowieść o cyrku w Kiszyniowie, a nazywała się „Bengalska tigra”, którą
ubóstwiałam. Lipek sam śmiał się i wszystkich tym śmiechem pociągał, a zdaje się, że rozśmiesza-
nie ojca sprawiało mu wyjątkową przyjemność. Malował nas kilkakrotnie, cienką, delikatną kre-
ską i lekkimi kolorami. Pani Inga Jakimowiczowa miała ogromne, mokre, czarne oczy, jak cała
rodzina Gottliebów. Była drobna, zgrabna, elegancka i wesoła. Była zawsze pełna opowieści, plo-
tek i wiadomości zakopiańskich. Jej córka Dzidzia była starsza ode mnie i nie chciała się z nami
zadawać, chodziła już zresztą do szkoły, zazdrościłam jej długich, prostych, jasnych włosów. Moje
były kręcone i rude.
Przychodził do nas także bardzo często Rosjanin, Borys Wigilew, emigrant. Chodził po górach,
miał zawsze rozpiętą koszulę, owijacze i podkute buty, spacerował z ojcem przed domem albo po
ogrodzie, wypijał moc szklanek herbaty. Lubiłam go, jego sposób mówienia. Przychodził często
malarz Alfred Terlecki, malował nas albo mgliste góry pod słońcem, albo łąki z wysokimi ostami,
bardzo mi się podobały jego obrazy. Dużo było w domu przypiętych do desek albo do ścian, albo
zwiniętych w rulon portretów ojca, studiów i szkiców robionych przez Witkacego, były to wielkie
kartony, czarno-białe, kredą rysowane, było ich około dziesięciu chyba. Robił także fotografie ojca,
dziwaczne, same oczy albo usta i broda, albo czoło. Ale nie lubiłam tych fotografii, bo było widać
na nich smutek czy zmęczenie. Ale Witkacego z tego najdawniejszego okresu z „Władysławki” nie
pamiętam.
Bywali też u nas często dwaj zakopiańscy lekarze, dr Kraszewski i dr Januszkowski. Ten został
kiedyś do nas gwałtownie wezwany, bo dostałam jakiejś wysypki i gorączki. Miałam wtedy może
trzy albo cztery lata. Doktór Januszkowski powiedział rodzicom, że dopiero po kilku dniach oka-
że się, czy to jest jakaś poważna choroba zakaźna, czy tylko nieważna dziecinna przypadłość. W
ciągu tych kilku dni mój ojciec, który dużo palił i lubił papierosy, postanowił, że o ile nic mi nie
będzie, to on przestanie na zawsze palić. Ja byłam zdrowa bardzo prędko, a on do końca życia nie
zapalił papierosa. Obaj doktorzy uważali, że nie należy przerywać palenia tak gwałtownie, że to
6
będzie wstrząs zbyt duży dla jego organizmu, ale ojciec nie zmienił nigdy tego postanowienia. Do
końca życia pamiętam go ze szklaną fajeczką, w której był mentol, trzymał ją w zębach, bawił się
nią, ale papierosa nigdy więcej nie zapalił, pomimo że mama paliła.
Myślę, że to dziwne, ale nie było u nas we „Władysławce” psa. Pewnie ze względu na małe dziec-
ko. Bo opieka nad moim zdrowiem była bezustanna, choć nie krępująca mnie w sposób natarczy-
wy. Pamiętam jednak te lekkie dotknięcia mojego czoła czy policzków, palec przelotnie wsuwają-
cy się na karku w wycięcie sukienki, pytania skierowane do mamy nad moją głową: „Czemu ona
taka osowiała?” albo „Czy nie wydaje ci się, że ona jest jakaś blada?” Kiedyś powiedziałam im po
jakimś moim przewinieniu: „Bo się wam rozchoruję” i pamiętam, jakie to wywarło wrażenie. Ale
byłam zdrowym dzieckiem i nie chorowałam na żadne straszne dziecinne szkarlatyny. Myślę, że
jedną z cech naszej rodziny było nieustanne myślenie wzajemne o sobie, dbałość i powiązanie
wewnętrzne, ukryty niepokój, kiedy nie byliśmy wszyscy razem. Rodzice najczęściej zostawiali
mnie z babcią albo z innymi okolicznymi dziećmi. Sami chodzili do kawiarni, na zebrania, z wizy-
tami albo na dalekie spacery w głąb dolin. Raz, kiedy nie wracali bardzo długo, babcia w rozpa-
czy, że zginęli w górach, dała znać do Pogotowia Tatrzańskiego, które zostało w całości postawio-
ne w stan alarmu. Żeromski był wtedy w Zakopanem postacią nadzwyczaj ważną. Trzeba było
potem przepraszać i odwoływać wszystko, kiedy oni, weseli, z bukietami kwiatów, przyszli pod
wieczór z głębi Doliny Strążyskiej. Ja także lubiłam chodzić z nimi właśnie do Strążyskiej. Mama
opowiadała, że w potoku leżą tam kamienie, które pachną fiołkami, a nad wodą latają motyle,
jakich nie ma nigdzie indziej na świecie. Ale ja ich nigdy nie widziałam.
Czasami zabierali mnie ze sobą do kawiarni, do Trzaski albo do Karpowicza. Mama Marysi Sko-
czylasówny przyprowadzała ją tam czasem także, ale kiedy Marysi, w białym futerku i białych
kapcach, przytrafiło się z czekania i gorąca zrobić siusiu przy stoliku, nie chodziłyśmy już tam
więcej. Zresztą to było w czasach najdawniejszych.
Raz mama, wróciwszy do domu w zimie, opowiedziała, jak idąc z ojcem pod rękę po oblodzonym
chodniku na Krupówkach, koło sklepu Pająka, poślizgnęła się i upadła, pociągając go za sobą.
Zaczęli się oboje śmiać i tak osłabli z tego śmiechu, że żadne nie mogło się podnieść przez długą
chwilę. „A jak się ludzie patrzyli na nas, stojąc dookoła!” Babcia była zgorszona.
Jeżeli najdalej sięgnę wspomnieniem, to pamiętam ich zawsze razem, zawsze blisko siebie. W po-
kojach, po których biegałam, zastawałam ich nagle stojących pośrodku, jakby się tam przypad-
kiem spotkali, ciasno objętych z policzkiem przy policzku, zupełnie znieruchomiałych. Biegłam
wtedy do kuchni po malutki stołeczek, wpychałam go między ich kolana i stawałam na nim, wci-
śnięta ciasno między ich ciała, stękając i prosząc: „Kochajcie mnie, kochajcie mnie”.
Oprócz muzyki babci było jeszcze w tym domu śpiewanie piosenek, najrozmaitszych. Najczęściej
śpiewała mama, jedne lubiliśmy bardzo, inne mniej.
Ojciec lubił smutne:
Non, tu ne sauras jamais Oh toi, qu’aujourd’hui j’adore, Si je t’aime, ou si je te hais, Si je t’aime, ou
si je raille encore.
Ja lubiłam:
Caroline, Caroline Prend ton chapeau fleuri, Ta robe blanche de dimanche Et tes souliers vernis.
Nie rozumiałam słów, ale melodia była wesoła, powtarzałam za mamą „Caroline, Caroline”.
Wesoła była także inna, włoska:
7
Io conosco un biondino, Allo squardo assassino.
Wieczorem do snu mama albo babcia śpiewały mi kołysankę, która napełniała mnie smutkiem i
niepokojem:
Śpij dziecinko już, Czarne oczka zmruż, Słyszysz, deszczyk pada tam, Piesek szczeka, ham, ham,
ham, W bramie dziad wyciąga rękę, Pies potargał mu sukienkę, A nad tobą Anioł Stróż, Śpij dzie-
cinko już.
Jak ja mogłam spać, skoro w bramie stał dziad, miał na sobie sukienkę, różową, z szarfą, jak na
obrazkach w moich książeczkach. Stał na deszczu z wyciągniętą ręką i był targany przez psa. I
dlaczego ja miałam swojego Anioła Stróża, a ten dziad nie miał? Nie było to łatwe.
Mama śpiewała jeszcze mnóstwo innych piosenek:
Smutna, smutna, smutna jest dola ma. Bo moja mama nie zrozumiała czego mi trzeba. Córuś, có-
ruś, czego ty jeszcze chcesz - Sukienka nowa, wisi gotowa, bierz ją sobie, bierz!
Córuś ciągle była smutna, aż kiedy po wielu propozycjach mama zawiadomiła ją, że:
Kawaler młody, stoi u wody, bierz go sobie, bierz
- wtedy dopiero córuś zaśpiewała wesoło:
Szczęsna, szczęsna, szczęsna jest dola ma, bo moja mama już zrozumiała, czego mi trzeba.
Była też dziwna piosenka o niegrzecznej córce:
Mama już wstała, Ja jeszcze leżę, Mama się gniewa, Ja w to nie wierzę, Mama się gniewa, Rączka-
mi macha, A ja śmieję cha cha cha cha cha.
Dalej było jeszcze gorzej:
Pójdę do szafy, Potłukę szklanki, Wezmę nożyczki, Potnę firanki, Wyjdę na schody, Wyleję wody -
itd.
Babcia śpiewała:
Na Podolu biały kamień, Podolanka siedzi na niem. Siedzi, siedzi, wianki toczy Zapłakała modre
oczy.
Mama miała też czysto regionalną piosenkę z Siedlec. Wszystko zresztą, co było z Siedlec czy z
okolic Siedlec, czyli z jej dzieciństwa, było świetne, najlepsze i najbardziej wzruszające. Wspo-
mnienia mamy i babci z Sekuły, znad Muchawca z tych ich dawnych czasów były ciągle powraca-
jącym tematem ich rozmów, przyczyną śmiechów i wzruszeń. Mama bardzo często, kiedy mówiło
się o kimś bardzo wybitnym, utalentowanym lub pięknym, zadawała mimochodem pytanie, czy
on czasem nie z Siedlec? Potem weszło to nawet do domowego, rodzinnego, tajnego języka. „Czy
on czasem nie z Siedlec?”
Więc mama śpiewała tak:
Na siedleckiem polu Stoją duże dęby, A siedleckie chłopce Wyszczekały zęby. Wyszczekały zęby,
Jeszcze pieńki mają, Jak przyjdzie niedziela I te wyszczekają.
Inna była jeszcze gorsza:
U mojej mamy niebogi, U mojej mamy - empciu, pempciu - Pływają w zupie sto-no-gi.
Ja lubiłam słuchać:
8
Guarda il mare quant’ bello Spira tanto sentimento - itd.
Ale także:
Nawariła, napekła, A dla kogo, dla Petra. Ej, łycho ne Petrus’, Białe łyczko, czernyj wus.
Ojciec wtórował im niskim mruczeniem, podśpiewywał z cicha albo gwizdał, gwizdem zaczynała
się zawsze śpiewana przez niego aria z Fausta:
Kwiatki, powiedzcie jej Cel duszy mej.
Arię tę śpiewał, kiedy było mu coś potrzebne w domu, nawet wtedy, kiedy zobaczył, że domowy
kot paskudnie się zachował w pokoju. Także kiedy ja grymasiłam przy stole, śpiewał coś, co miało
jego własną melodię: „To złe, to niedobre, to mnie kłuje w zęby, tego nie wezmę do gęby”.
Kiedy rano zaczynały się opowiadania, co się komu śniło, ojciec podśpiewywał cicho: „Sny wiesz-
cze, przepowiednie, to istne brednie!” Za to pogniewali się na mnie, kiedy przyniosłam nie wia-
domo skąd wierszyk na ten sam temat: „A mnie się śniło, że mi oko wygniło, a teraz mi się marzy,
że mi drugie wyłaży”.
Powoli od słuchania piosenek przeszłam do pierwszych książeczek, czytanych mi głośno przez
wszystkich po kolei. Te książeczki, małe Zuckerkandla z jaskrawymi okładkami, miały obrazki
bardzo kolorowe, na których dziewczynki w kokardach, plisowanych sukienkach z szarfami i
trzewiczkach zapinanych na guziczki - były albo grzeczne, albo niegrzeczne. Znalazła się też w
domu jedna z najważniejszych książek mojego dzieciństwa, a może i całego życia. Była to „Złota
Rószczka” wydana w Petersburgu. Były tam wierszowane historie o dzieciach zbrodniarzach i
rodzicach idiotach. Każda kończyła się twardym morałem i prawie zawsze śmiercią niegrzecz-
nych dzieci, a przynajmniej okrutnym okaleczeniem. Ojciec nie pozwalał, aby mi czytano te
okropności, ale książka istniała i umiałam ją na pamięć, chociaż leżała wysoko na szafie, razem z
„Lekarzem domowym” babci, gdzie także były straszne kolorowe obrazki. Historia o Michasiu,
który nie chciał jeść zupy, o Pawełku, który się kiwał na krzesełku, „a mamunia w strachu cała,
tylko drżała i milczała, tylko z boku na Pawełka spoglądała przez dwa szkiełka”, o Kasi, spalonej
na kupkę proszku, o obciętych paluszkach niegrzecznego Julka - weszły na zawsze do rodzinnego
języka.
Kto nie je zupy, ten umrzeć musi, Tak i z Michasiem. Był zdrów i tłusty, Przez pięć dni nie jadł,
Umarł na szósty.
Trochę później zaczęłam dostawać wydawane przez Mortkowicza tomy bajek Andersena z ilu-
stracjami Rackhama i Duleca, przesmutną historię o Piotrusiu Panie. Pierwszy prawdziwy ból
serca, który przyszedł do mnie z książki, to scena, kiedy Piotruś przyfrunąwszy z parku wieczo-
rem zastaje okno zamknięte i widzi, że jego mama śpi z innym dzieciątkiem w ramionach. Zresztą
od tamtego czasu nie cierpię wron i chryzantem. Baśnie Andersena z ilustracjami Dulaca ogląda-
łam ciągle, nie obchodziła mnie tyle ich treść, ile ta delikatna piękność. Ukochaną książką był
„Gucio zaczarowny”, podarty na strzępy od ciągłego oglądania. „Calineczka” - lubiłam zawsze
bardziej bajki o zwierzętach i roślinach, niż o królewnach i czarownicach. „Kocia Mama ijej przy-
gody” Buyno-Arctowej także była mi stale czytana. Przepadałam za „Doktorem Muchołapskim”
Erazma Majewskiego i jego dokładnymi ilustracjami, a potem dostałam od ojca „Z naszej przyro-
dy” Dyakowskiego. Ten gruby tom, gdzie kolorowe karty pełne były jaszczurek, liszek, motyli,
ślimaków, ziół i traw, które rozpoznawałam potem w ogrodzie i na łąkach albo na odwrót, szuka-
łam w tej książce znanego mi z wyglądu grzyba albo ptaka - to była moja pierwsza nauka przyro-
dy, powiązana ściśle ze spacerami z ojcem. On znał nazwę każdego najmarniejszego kwiatka ro-
9
snącego w przydrożnym rowie, każdego źdźbła i chwastu, każdej trawinki pleniącej się między
kamieniami. Ten tom „Z naszej przyrody” należał kiedyś do Adasia i przez niego był trochę pory-
sowany i popisany nieskładnymi literami, kolorową kredką, ale ja nic jeszcze wtedy o Adasiu nie
wiedziałam.
Mój dom, mój świat składał się z mamy, ojca i babci, którą wszyscy ubóstwiali. Babcia grała, nieza-
leżnie od miejsca i pory, ćwiczyła i grała znów, ojciec siedział i słuchał, mama mówiła, żeby babci
„nie zadręczał” o to granie, ale jej nie trzeba było prosić. Muzyka była jej życiem, gdziekolwiek się
zjawiła, czy to był dom, czy pensjonat, czy hotel, zawsze zresztą podczas ich podróży takie były
wybierane, gdzie był instrument - gdy tylko usiadła do fortepianu, gromadziło się wkoło niej gro-
no ludzi zasłuchanych i zakochanych w tej ślicznej, drobnej, delikatnej, eleganckiej kobiecie. Nie
mogła tylko nigdy występować publicznie, bo, jak mama raz powiedziała, „pożerała ją trema”.
Musiało to być coś strasznego. Babcia kochała nas wszystkich, ale mama i muzyka, te dwie spra-
wy były dla niej najważniejsze. Babcia jedna z całej rodziny była blondynką o jasnych oczach,
mówiliśmy, że była zrobiona z innego ciasta. Straciła męża bardzo wcześnie, dziadek Antoni Za-
wadzki umarł na polowaniu, kiedy mama miała dwa lata. Babcia miała jeszcze dwie córki, Anielę
i Natalię. Gdzieś w połowie wojny przyjechała do nas do Zakopanego prosto z Capri ciotka Anie-
la. Była od mamy o wiele starsza i ubóstwiała mamę nieskończenie. Nie miała dzieci i mama była
dla niej i ukochaną siostrą, i dzieckiem, i zjawiskiem zdumiewająco utalentowanym. Ciotka Aniela
była inna od mamy, bardzo ruchliwa, miała twarz zmieniającą się co chwila, wpadała w zachwyt
albo w gniew z niezbyt ważnych przyczyn. Jej oczy, bardzo piękne, były czarne i wesołe, wysokie
okrągłe policzki i zabawnie zwężająca się broda nadawały jej jakiś koci wyraz, miała czarne włosy
lekko kręcone.
Nosiła szale z frędzlami i spódnice z falbanami, a chodziła tak prosto i lekko jak Cyganka, każda
suknia na niej tańczyła i poruszała się wdzięcznie. Nie znosiła bezruchu, nie mogła usiedzieć na
miejscu, lubiła kawiarnie, paliła papierosy, tak jak i mama, ale obie robiły to jakoś dziwnie, wcią-
gały dym do ust i natychmiast go wypuszczały, wydymając policzki. Ciotka Aniela także grała na
fortepianie, deklamując równocześnie rozdzierające i tajemnicze wiersze, albo przebiegała pokój
nucąc bolero i wciągała mnie w ten szalony taniec. Jej każdy ruch był wdzięczny i zgrabny, a jej
opowiadania pełne dowcipu. Drugiej siostry mamy, Natalii, wtedy nie znałam, mieszkała prze-
ważnie we Włoszech, prawie jej nie pamiętam z dzieciństwa. Była podobno kiedyś bardzo piękna,
ale potem utyła, miała nieporządnie upięte włosy i najładniejszy z trzech sióstr nos. Miała być
śpiewaczką, ale jakieś choroby i bardzo nieszczęśliwe małżeństwo przeszkodziły jej w tym. W
Zakopanem podczas wojny nie było jej.
Nie wiem, w którym roku pojechałam z mamą do Rabki na kilka miesięcy. Musiał to być dla nas
obu bardzo nudny pobyt. Mama pisała ciągle listy, miała tam jakąś swoją znajomą, która nazywa-
ła się Gibcia, co mnie bardzo śmieszyło, ale okazało się, że jej nazwisko było inne. Była to pani
Gibalska i była żoną wojskowego, ale nic poza tym o niej nie wiedziałam. Ja bawiłam się z chłop-
czykiem w moim wieku, który miał chore stawy i był poetą. Pierwszy w życiu wiersz, jaki powstał
przy mnie, był właśnie przez niego ułożony i brzmiał:
Leciał chłopczyk, leciał, Aż upadł pod piecem. Żeby ja upadłem, To by się stłukecem.
To było piękne, bo jego własne, i powtarzałam to bez końca.
Z tego pierwszego okresu mojego życia nie pamiętam oczywiście dat ani miesięcy, ani lat. Były
tylko zimy i wiosny, wiosenna trawa i te fiołkowe pierwsze kwiatki nad rozrosłym, prędkim,
szumiącym potokiem, zapach mokrych gałązek olch, potem w lecie kurz na drodze do Strążysk i
10
żywica, lepka na palcach, w dolinie. Zimy, kiedy płoty robiły się o połowę niższe, bo zasypane po
pas śniegiem, a każdy kołek miał stożkowatą czapeczkę ze śniegu. Ściany ścieżek przekopywa-
nych w śniegu z domu do domu wyższe były ode mnie. Rzucałam się w ten śnieg na wznak z
rozkrzyżowanymi rękami i zostawiałam po sobie głęboki odciśnięty ślad. Pamiętam smak sopla
lodowego urwanego z dachu i mokrą szorstkość naciągniętej na usta czapki kominiarki. Pamiętam
dudniące, groźne echo burzy letniej, kiedy zdawało się, że grzmot nigdy się nie skończy. Pamię-
tam przerażenie, kiedy halny uderzał nagle w dom i dziko łomotał i skakał po dachu w czarnej
nocy, albo kiedy ogromna masa śniegu w ciemności ruszała z tego dachu i zjeżdżała z rozdzierają-
cym gwałtownym świstem, który się kończył głuchym stęknięciem na dole. Ale chyba innych
strachów wtedy w moim życiu nie było. Nie bałam się ani złych ludzi, ani bajek, nikt mi niczym
nie groził ani nie przestrzegał przed złem. Byłam na pewno trochę samowolna, ale nie musiałam
niczego zdobywać, o nic prosić, za niczym tęsknić, moje wszystkie dziecinne potrzeby czy pra-
gnienia wypełniała i zaspokajała nieskończona miłość do mnie moich rodziców. Chociaż bawiłam
się z innymi dziećmi i ginęłam na długie godziny w ogrodzie czy na wiejskich drogach albo ścież-
kach, to jednak dużo i często byłam ze starszymi, domowymi albo gośćmi. Rozmowy, przy któ-
rych asystowałam, które pamiętam z najdawniejszego dzieciństwa, obracały się bardzo często
wokół tematów, które nudziły mnie ogromnie. Były to wspomnienia, zwłaszcza mamy z ojcem, o
Paryżu, wyliczanie ulic, placów, parków, jakichś adresów, sporów, którędy trzeba iść, aby gdzieś
dojść, sprawy, w których dla mnie nie było miejsca. Przypominali sobie teatry, wspólne spacery
po parkach i ulicach, kawiarnie, w których się spotykali. Ten jakiś Parc Monceau, Rue Vaugirard
czy Boulevard Raspail - same nazwy nudziły mnie i nie lubiłam ich. Z babcią mówiła mama o
koncertach. Nazwiska uwielbiane przez mamę, powtarzane przez nią w zachwycie - Battistini,
Kruszelnicka, Bellincioni, Anzelmi, wspomnienia tych czarodziejskich wieczorów, kiedy o nich
słuchałam, także wywoływały we mnie zazdrość i złość przeciw samym dźwiękom. Isadora Dun-
can także była tematem ich rozmów i była „boska”. Z ciotką Anielą mama wspominała Włochy i
co gorsza mówiła z nią po włosku. Do mnie także mówiła po włosku, ale tylko, kiedy się na mnie
gniewała. Marszczyła wtedy śliczne brwi i niegłośno wymawiała dwa słowa: „brutta cattiva”. To
było straszne, może gorsze od klapsa. Ale za to kiedy zaczynały się opowieści z mamy dzieciń-
stwa, z tej Sekuły, o zabawach i przedstawieniach, o figlach i awanturach, które wyprawiały jej
ukochane cztery cioteczne siostry i ona sama, tego mogłam słuchać bez końca. Albo opowiadania
ciotki Anieli o jej występach w teatrze, albo jeszcze dawniejsze, z Litwy, kiedy jeszcze żył pra-
dziadek Antoni Edward Odyniec. Ciotka Aniela deklamowała jego wierszyki, zwłaszcza jeden,
bardzo długi, nazywał się „Rubelek Teciuni”, ale ja ucząc się go od niej uważałam, że nie może to
być niezrozumiały rubelek, który dobra Teciunia dała ubogiemu, mówiłam więc wróbelek.
Nigdy, o ile pamiętam, nie byłam wołana do starszych, aby coś zaśpiewać albo zadeklamować,
chociaż powoli uczyłam się już tego i owego. Ale były to przeważnie piosenki góralskie przynie-
sione z pola od dzieci albo te, które śpiewała mama. Wierszyki były jeszcze ciągle z Zuckerkandla,
ale dostałam „Dzieci Pana Majstra” Rogoszówny i te umiałam na pamięć.
Pamiętajcie gawronięta: Cudza własność to rzecz święta.
Chyba jesienią wyjechaliśmy z Zakopanego do Krakowa. To był mój pierwszy pobyt w mieście.
Pierwszy raz byłam w takich wielkich i wysokich kościołach. Ulice były smutne, brudne i szare,
zamknięte murami, kwaśne powietrze wychodziło z okienek piwnicznych, wszystko było brzyd-
kie, zwłaszcza ta ulica Zyblikiewicza, bez wylotu na nic, bez jednej gałązki. Z tej szarości, smutku,
wojny pochorowaliśmy się wszyscy, to znaczy mama bardzo lekko, a potem ojciec na najgorszą
groźną hiszpankę, a ja na tyfus. Mieszkaliśmy w pensjonacie, który albo prowadziła, albo miesz-
11
kała tam pani Inga Jakimowiczowa, bo ona pomagała mamie zajmować się nami, pamiętam ją tam
cały czas. Była też jakaś głupia dziewucha służąca, która opowiadała mi niestworzone bajki, które
mi potem rosły w głowie podczas wielkiej gorączki. To był okropny czas. W czasie tej choroby
urosłam i zmieniłam się, bo ogolono mi głowę do skóry. Włosy odrosły mi potem twardsze i
ciemne, nie były już rude i miękkie jak przedtem.
Dość prędko po tych chorobach wróciliśmy do Zakopanego do babci, która starała się przywrócić
nas do dawnego stanu. Tej ostatniej naszej wiosny w Zakopanem spadły ogromne śniegi i trzymał
mróz przez długi czas, aż do maja. Byłam z rodzicami na pierwszym chyba uroczyście obchodzo-
nym święcie 3 Maja na placu przed gmachem „Sokoła”. Tłumy zebrały się nieprzeliczone, ojciec
postawił mnie na ławce, żebym wszystko dobrze widziała. Na południowej stronie tego placu, na
tle gór i Giewontu stał ołtarz zbudowany z wielkich bloków lodu. Ksiądz odprawiał mszę i
wszystko było białe, i ten ksiądz, i ołtarz, i góry. Tłum cały śpiewał, wszystko to wielkie zrobiło na
mnie wrażenie, zwłaszcza msza pod niebem i to, że to była już przecież wiosna, maj, a wszystko
było zamarzłe i lodowe.
Powoli moi rodzice przygotowywali się do wyjazdu do Warszawy. Trzeba było żegnać się ze
wszystkim, z dziećmi, z codziennymi gośćmi, z serdecznymi góralami. Zwłaszcza z gaździnką,
która od lat przynosiła nam z Gubałówki mleko i za którą cały dom przepadał. Kiedyś siedząc w
kuchni poprosiła ojca, żeby jej powiedział, jak to właściwie jest z tą wojną, z Legionami, z tą Pol-
ską, co powstaje. Ojciec usiadł przy stole i długo i dokładnie odpowiadał jej na te pytania. Ona
westchnęła w końcu i powiedziała z uznaniem: „Ale wy, panie, fajną główkę macie, żeście się tak
wszystkiego dorozumieli”. To potem weszło do domowego języka i często w rozmaitych okolicz-
nościach mówiło się do ojca: „Ale wy, panie, fajną główkę macie”.
Na jesieni wreszcie przenieśliśmy się wszyscy do Warszawy. Wcześniej zamieszkała tam już ciot-
ka Aniela ze swoim mężem Janem Kleczyńskim. My nie mieliśmy żadnego mieszkania w War-
szawie, więc trzeba było znów umieścić się w pensjonacie. Prowadziła go pani Bilińska na ulicy
Żurawiej 15. Ta pani miała córkę Wacię, która była garbata i nosiła straszny, żelazny, watowany
kołnierz po samą brodę. Pierwszy raz spotkałam się wtedy z takim rozpaczliwym kalectwem,
widywanie jej codzienne było dla mnie straszne i udręczające. Na szczęście naprzeciwko na tym
samym piętrze mieszkała duża, wesoła rodzina państwa Wagnerów. Były tam dwie córki, Krysia i
Basia, i rój kuzynek Krzyżanowskich i ich kawalerów. Basia była o rok ode mnie młodsza. Jeszcze
nasze babki się znały, a matki przyjaźniły, bo rodzina pani Lucyny pochodziła oczywiście z Sie-
dlec, co samo już wyróżniało i było godne szacunku. Było tam zawsze głośno i wesoło, od rana
ktoś grał na pianinie albo śpiewał, a ojciec Basi, pan Wagner, był sławnym mazurzystą, wodzire-
jem, niezwykle towarzyskim współbiesiadnikiem nieustannie urządzanych tam kolacji czy pod-
wieczorków. Akompaniując sobie, śpiewał przyjemnym głosem: „Gdzie wiosłem poruszę, tam
pali, tam pali się toń”. „Tampali” wydawało mi się jednym słowem, niezrozumiałym. Podobno
powiedziałam kiedyś ze smutkiem: „Ojciec Basi tańczy, śpiewa, przynosi z zabaw baloniki i koty-
liony, a mój nic, tylko pisze i pisze”. Basia była moją drugą, po Marysi, towarzyszką zabaw i spa-
cerów. Była cała okrągła i rumiana, miała policzki jak jabłka i śmiejące się oczy pod równą grzyw-
ką. Na spacerach ojciec wzdychał, idąc za nami z mamą: „Popatrz, jakie ta Basia ma rumieńce,
jakie ma łydki, ona na pewno o wiele więcej waży, a ta Mumcia taka zielona i nogi ma jak patyki”.
Bo ja rosłam wtedy bardzo prędko i właściwie byłam zdrowa, tyle, że rzeczywiście zielonawa.
Bardzo lubiłam chodzić do sklepów z mamą albo z ojcem.
Pewnego razu poszłam z nim do sklepu Szelechowa na Nowym Świecie. Weszliśmy w ten świat
wspaniałych rzeczy do jedzenia, świat kolorów, kształtów, a przede wszystkim zapachów. Ojciec
12
coś kupował, pakowano mu to zawiązując sznureczek na mały drewniany kołeczek, żeby było
łatwiej nieść. Kiedy wyszliśmy ze sklepu, pociągnęłam ojca za rękaw i z chytrym uśmiechem po-
kazałam mu na dłoni orzech włoski. Ojciec stanął i zapytał: „Kto ci to dał?” Powiedziałam, że nikt,
sama wzięłam z wielkiego wora, który tam stał. Ojciec powiedział: „Ukradłaś. Teraz pójdziesz do
tego pana za ladą i powiesz mu, że oddajesz, bo wzięłaś to, co nie twoje. Marsz”. Z rykiem błaga-
łam go, żebym nie musiała tego robić. Wreszcie ojciec zgodził się, żebym tylko wróciła sama do
sklepu i odłożyła tam orzech, bez słowa, do tego worka. Ojciec nazywał mnie Mumcią albo Mu-
mą, to była pozostałość po włoskim Mumettina, tak mnie nazywały we Florencji niańka i kuchar-
ka. Mało brakowało, a nazywałabym się Florencja, tak chciała mnie ochrzcić babcia, ale rodzice
zdecydowali, że byłabym na co dzień Florka, a to im się nie podobało. We Florencji widzieli z da-
leka kopułę Santa Monica, śliczną pod zachodnim niebem, i tak mnie nazwali, dając mi za patron-
kę wspaniałą i mądrą kobietę, matkę świętego Augustyna. Potem na drugie imię dodali mi jeszcze
Wincentynę, po dziadku, Wincentym Żeromskim.
Pobyt w pensjonacie pani Bilińskiej nie trwał długo. Ciotka Aniela wyjechała z mężem na Śląsk na
plebiscyt i zostawiła nam swoje mieszkanie na ulicy Wspólnej 25. Przeprowadziliśmy się tam, ale
prędko okazało się, że to mieszkanie jest właściwie okropne. W oficynie na czwartym piętrze,
wchodziło się tam po stromych i wysokich schodach pomalowanych na odrażający brązowy ko-
lor. Pokoje były małe, ciasne, wychodzące na odrapane podwórko, a na dole, na parterze pod na-
mi, była piekarnia. Bez przerwy dzień i noc jeździły tam małe żelazne wagoniki, turkocąc i zgrzy-
tając, a przed oknami sterczał cienki blaszany dymiący komin. Ta piekarnia musiała być udręką
dla mojego ojca, który zawsze źle, mało i lekko sypiał. Toteż rodzice starali się za wszelką cenę
znaleźć jakieś inne mieszkanie, ale tymczasem i ten dom zapełniał się ludźmi, tak jak w Zakopa-
nem.
Po raz pierwszy przyszedł tu Juliusz Osterwa z córeczką Elżunią, która była jasna, chuda, także z
tych długich, za szybko rosnących. Jej oboje rodzice byli tak piękni, że nie można było oczu od
nich oderwać. Pani Wanda Osterwina miała twarz anielsko gładką, fiołkowe oczy i śliczny, jakby
troszkę gardłowy głos. Zaczął do nas przychodzić bardzo często Mieczysław Limanowski, prze-
siadywał do późnej nocy, biegając po pokojach, perorując, gestykulując, przegadywał nasze posił-
ki, zjadając je mimochodem. Miał szpiczasty nos i przy każdym gwałtownym ruchu wiecheć do
przodu rosnących włosów spadał mu na twarz. Był zawsze chyba głodny. Pamiętam także dobrze
Jana Żyznowskiego, chudego, z wielkimi zębami i okropnie, przedwcześnie pobrużdżoną twarzą.
Stawał zawsze przy ciepłym, białym, kaflowym piecu i jeździł po nim plecami w prawo i w lewo,
rozmawiając z ojcem całymi godzinami. Miał wielkie, mokre i zimne ręce. Nie lubiłam ich obu
specjalnie, bo byli zawsze za długo. Przychodził także mały czarny pan Kuruliszwili, Gruzin,
przychodził pan Gloor, Szwajcar, który czasem przynosił puszkę skondensowanego mleka, a na-
wet pomarańcze. Pracował w Misji Czerwonego Krzyża. Stałymi gośćmi byli państwo Mortkowi-
czowie. Pani Janina przyjaźniła się z mamą, była od niej o wiele starsza, a w stosunku do mnie
miała system zadawania takich pytań, które miały w sobie jakiś pedagogiczny haczyk, wymagały
inteligentnej, „wyjątkowej” odpowiedzi. Zdaje się, że nie bardzo lubiłam ją z początku i unikałam
tych rozmów. Jakub Mortkowicz nosił siwiejącą kwadratową brodę i długawe włosy i co chwila
powtarzał słowo „wszak”, od niego zaczynał zdanie, tak że nawet nazywaliśmy go „wszakiem”,
ale bardzo był przez nas lubiany. Co prawda ojciec nucił czasem pod nosem:
Nie mam portek ani gaci, bo mi Kuba mało płaci.
Ale to był dowcip, bo był to bardzo uczciwy człowiek. Pani Janina przychodziła do nas często z
panną Stefanią Sempołowską, która była witana zawsze z radością, zwłaszcza jej wygląd zachwy-
13
cał mnie, była jak ktoś z bajki - piękna, miała ciemną, bardzo nieporządnie upiętą masę włosów,
które tworzyły wysoki wał nad czołem, nosiła zawsze czarne suknie do ziemi, z długim ogonem,
dość zakurzonym, co było tym dziwniejsze, że suknie noszone wtedy zaledwie sięgały kolan.
Pachniała także czymś przedziwnym, jakby zwiędłymi bukietami. Opowiadała mi niezwykłe hi-
storie o pobycie swoim w Tokio w czasie wielkiego trzęsienia ziemi. Nie można się tam było wte-
dy utrzymać na nogach, wszyscy koczowali w ogrodach, ziemia pochłaniała pociągi, mosty i do-
my. Uwielbiałam te opowiadania, zwłaszcza lubiłam sobie wyobrażać, jak się ona przewraca co
chwila na ziemię w tej ogoniastej sukni. Przywiozła mi stamtąd małego drewnianego ptaszka,
ślicznie malowanego. Z Japonii były też inne zabawki, których już później nigdy nie widziałam.
Były to jakby malutkie, pocięte patyczki, szare sęczki, które wrzucało się do miednicy z ciepłą
wodą. Po chwili te bezbarwne kawałeczki zaczynały się w wodzie rozwijać, rozklejać, otwierać i
wynikały z nich całe prześliczne bukiety kwiatów, ludziki z parasolami, pagody nad mostkami,
delikatne i precyzyjne w rysunku i w kolorze. Nigdy nie było wiadomo, co się zobaczy, rozmai-
tość ich była ogromna. Pływały w wodzie te małe zjawiska, póki się ich nie wyciągnęło, wtedy
zostawała na palcu mała, smutna, mokra bibułkowa szmatka.
Moje zabawy, nie zabawki, których miałam niewiele, ale zabawy, wynikały w tym czasie z tego,
że byliśmy w mieście - i z inflacji. Bawiłam się w sklep, w kupowanie i sprzedawanie garści gro-
chu, kaszy czy fasoli. Miałam małą wagę, papierowe torebki i pudełka, i mnóstwo pieniędzy. Oj-
ciec zawołał mnie kiedyś i powiedział: „Masz tu, Mumciu, siedemnaście milionów marek”. Więc
wszystko było prawdziwe w tym sklepie, w którym Basia, Marysia, Elżunia i ja byłyśmy na zmia-
nę kupującymi i kupcowymi, targującymi się zaciekle o każdy milion. Trochę później, kiedy na-
stąpił w moim życiu okres teatralny, przyszedł czas innych zabaw. Przebierania się, odgrywania
scen, najrozmaitszych min i póz przed lustrem, i kupcowe poszły w kąt. Teatr zaczął się od prób
„Ponad śnieg” w Reducie. Nikt nam nie zabraniał przebywania za kulisami, kiedy miałyśmy na to
ochotę, i na całej przestrzeni zajmowanej przez Redutę w prawym skrzydle Teatru Wielkiego.
Myślę, że nasi ojcowie, Osterwa i Żeromski, zgadzali się na tę naszą tam obecność, w każdym ra-
zie nie przeszkadzałyśmy im.
Pewnie także w tym czasie poszłam z ojcem pierwszy raz na pełne przedstawienie teatralne. Mu-
siała to być jakaś popołudniówka. To było zupełnie co innego, niż próby „Ponad śnieg” widziane
od strony kulis, w dzień i ze wszystkimi znajomymi aktorami w zwyczajnych ubraniach. Siedzie-
liśmy obok siebie w fotelach, po ciemku, a na scenie „Skąpiec”, którego grał Kamiński, był tak
przerażający, że przez długi czas nie mogłam zapomnieć jego okropnej chudości, okrutnej twarzy
i szponiastych rąk jaskrawo oświetlonych pośrodku ciemnej sceny. Nie było to najlepiej wybrane
przedstawienie. Byłam niedługo potem w teatrze, także w Reducie, na sztuce „Czupurek” Bene-
dykta Hertza. Było to bardzo ładne przedstawienie dla dzieci, a działo się wśród ptactwa domo-
wego. Jaracz grał koguta, był we wspaniałym kolorowym kostiumie z przepięknym ogonem,
grzebieniem i dziobem. Kiedy wszedł na scenę, malutka Hania Jaraczówna poznała go i krzyknę-
ła: „A to mój tatuś”. Byłam także na „Pastorałkach” Schillera. Ale najlepiej z oglądanych wtedy
przedstawień pamiętam, „Sułkowskiego”, wystawianego jako popołudniówka niedzielna dla
młodzieży w teatrze Bogusławskiego. Zabrał mnie na to przedstawienie ojciec. Nie pamiętam, czy
robiło na mnie jakieś wrażenie, że to on napisał, chociaż oczywiście wiedziałam o tym. Ale naj-
ważniejsze, co zapamiętałam, to uczucie zachwytu wobec piękności Osterwy i pani Wandy
Osterwiny - byli oboje tak olśniewający, że chociaż mała, pierwszy raz poczułam, co to jest być
oczarowaną zjawiskiem, oglądaniem, pojawieniem się piękności. Zaczęłam zdaje się wtedy rea-
14
gować gwałtowniej na czytane mi książki, słuchać uważniej rozmów i opowiadań, zobaczyłam,
jaka śliczna jest madonna Filipina Lippi nad moim łóżkiem.
Na początku lata 1920 roku wyjechaliśmy, ale bez babci, która była chora, do Orłowa. Pierwszy
raz zobaczyłam wtedy morze świadomymi oczami, bo tamtego z Castiglioncello ani z Lido nie
mogłam przecież pamiętać. To morze, kiedy przyjechaliśmy, było szare, smutne, wlokły się nad
nim od strony lądu płynące, niekończące się niskie, ciemne chmury, piasek na plaży był mokry.
Ale nasz różowy domek, oparty o gęsty, zwarty las, dochodzący urwiskiem do brzegu, przezro-
czysta, na drobnych kamyczkach rzeczka Kacza, to było ładne. Jadaliśmy w tak zwanym „Kur-
hausie”, na długiej oszklonej werandzie, szło się tam po stromych schodkach w zboczu góry, tuż
za naszym domkiem. Jedliśmy ciągle ryby i pili mleko przywożone dla nas z majątku Kolibki,
koło małego Kacka. Ojciec nie pozwalał mi samej biegać po drewnianym molo ani oddalać się od
niego zanadto na plaży. Zbieraliśmy razem małe bursztyny i dziwne, podłużne, jakby szklane
kamyki z rowkiem pośrodku, nazywaliśmy je piorunami, bo - nie wiem czy słusznie - myśleliśmy,
że jest to piasek stopiony przez piorun. Ale może były to jakieś skamieniałe żyjątka. Znalazłam
tam też kiedyś między plażą a skrajem lasu gładki oszlifowany młoteczek z czarnego kamienia z
dziurką u szerszego końca. Było to moje pierwsze znalezisko archeologiczne, ojciec ten młoteczek
nosił odtąd zawsze przy sobie w kieszonce kamizelki, przekładał go z ubrania do ubrania, chociaż
mama nie lubiła, kiedy się kamienie nosiło przy sobie albo przynosiło do domu. Opowiadał mi
wtedy, jak rozkopywał stare mogiły przedhistoryczne pod Nałęczowem i jakie tam znajdywał
urny, naczynia i skorupki. Od tej pory stałam się poszukiwaczem nieznanych starożytności, kopa-
łam, szukając zapomnianych tajemnic, nadsłuchiwałam pod nogą głuchego echa tajnych przejść i
lochów. Zostało mi to.
Przyjechał tam wtedy do Orłowa Lechoń, chyba po jakiejś chorobie. Chodził z nami na spacery po
molo albo w głąb bukowego lasu, albo wzdłuż plaży. Pamiętam, jak trzymali mnie obaj za ręce na
tym molo albo, idąc po twardym mokrym piasku tuż przy wodzie, rozmawiali ponad moją głową,
obaj bardzo wysocy, Lechoń okropnie chudy, z długim nosem, w cienkich drucianych okularkach,
z włosami opadającymi na oko, z długimi rękami i nogami, w łopoczącym na wietrze, za dużym
jakby płaszczu. Musieli kończyć jakąś długą rozmowę, kiedy ojciec stanął nagle i powiedział do
mnie: „Pamiętaj, Mumciu, jeśli ci ktoś kiedyś powie, że twój ojciec wymyślał, stwarzał jakieś nowe
słowo, to nie wierz, ja tylko te słowa stare, zapomniane odnajduję, wyciągam je na świat i one
znowu żyją”. Ojciec kilka razy wyjeżdżał z Orłowa „na plebiscyt”, zostawałam wtedy sama z
mamą, czytałyśmy bez końca „Kocią Mamę”, strasznie chciałam mieć jakieś zwierzęta, zbierałam
nawet liszki i gąsienice i hodowałam je w pudełkach. Mama była smutna, bo przychodziły złe
wiadomości od babci, która była w Warszawie, bardzo chora. Po kilku tygodniach mama wezwa-
na przez ciotkę Anielę wróciła do Warszawy, a po niedługim czasie przyszła wiadomość o śmierci
babci. Ale ojciec mi tego wtedy nie powiedział. Pamiętam jednak smutek i strach, ponury koniec
tego pobytu w Orłowie, niekończące się rozmowy o wojnie. Wracaliśmy z ojcem nocą koszmarnie
zapchanym pociągiem, a ja na dodatek rozchorowałam się na żołądek i ojciec co chwila przeciskał
się przez tłum na korytarzu z wiadomym naczyniem, przepraszając na prawo i lewo i uśmiechając
się najuprzejmiej.
Ta jesień była okropna, ale ja nic nie wiedziałam, że w lecie tego roku ojciec kupił dom w Kon-
stancinie. Był to prezent, akt kupna został mamie wręczony na jej imieniny 26 lipca. Nie pamię-
tam, kiedy pojechaliśmy do Konstancina po raz pierwszy razem, wiem tylko, że dom nie był jesz-
cze zupełnie wykończony, na dole była posadzka i piękne mosiężne klamki, a na górze pokoje
miały deski na biało zheblowane i zwykłe klamki żelazne. A przede wszystkim stał w ogromnym,
15
jak mi się wtedy zdawało, ogrodzie. Właściwie to był trochę ogród, a trochę las, z drzewami, jakie
rosły wszędzie, gdziekolwiek się poszło na spacer, a dookoła były lasy i lasy. Ale w ogrodzie były
wytyczone ścieżki, trochę krzewów, były gotowe grzędy pod ogród warzywny. Dom był kupiony
od malarza Zdzisława Jasińskiego, a projektowany przez Leona Chrzanowskiego, bardzo jak na
czas, w którym powstał projekt, nowoczesny, prosty, z ogromnymi prawie weneckimi oknami,
wielkim tarasem. Zupełnie inny od willi okolicznych, pełnych wieżyczek, ozdób i gotycko-
mauretańskich detali. Ulica, przy której stał, nazywała się wtedy Witolda, drugi bok ogrodu przy-
legał do ulicy Sienkiewicza, która prowadziła do stacji kolejki. Obok był wodociąg. Zawiadywał
nim pan Koźmiński, który umiał wszystko zrobić i naprawić w domu, był bardzo zawsze pomoc-
ny. Kiedy wody było w wodociągu za dużo, przez szeroką rurę u szczytu zaczynał się lać z szu-
mem i pluskiem strumień wody, pod którym, kiedy się udało, można było przebiec.
Dom miał dziewięć pokoi. Na górze urządziliśmy się zaraz.
Pokój ojca, narożny, był oddzielony od schodów i hallu przez dwa pokoje - mamy i mój i bibliote-
kę. Miał on więc tam idealny spokój, o ile przez okno nie dochodziły krzyki i bieganina dzieci. Ale
to mu chyba nie przeszkadzało, bo często stawał w oknie i przyglądał się nam i naszym zabawom.
Zaczęliśmy się więc teraz urządzać w tym naszym pierwszym, prawdziwie własnym domu. Jeź-
dziliśmy do Warszawy i kupowaliśmy, i zwozili do domu potrzebne meble i drobne rzeczy go-
spodarskie, bo przybyła nam razem z domem gosposia Ludwika. Ona także urządzała się w swo-
im pokoiku na dole, ładnie przy tym śpiewając cienkim głosem:
W Pariżu być, W Pariżu żyć, Pariskie panne Za żone mieć.
Śpiewała także: „Rosła kalina z liściem szerokim” i również coś, co zaczynało się: „Piękna Hele-
na”, ale co dalej, nie pamiętam, wiem tylko, że powstała z tego inna pieśń śpiewana przeze mnie,
a ulubiona przez mojego ojca. Urządzanie się nasze było trochę utrudnione przez to, że w domu
stały jeszcze wszędzie meble i kufry jakiegoś Schmidta. Ten Schmidt, zagadkowa postać, podobno
„biały” rosyjski generał, zajął przed nami na jakiś czas ten dom, a potem, uciekając, pozostawił po
sobie te rzeczy i legendę wśród okolicznych mieszkańców o „skarbach” w tych kufrach zawar-
tych. Była to udręka nieustająca dla mamy, która bała się zawsze bandytów i złodziei, którzy tam
zresztą grasowali w tym powojennym czasie. Światła jeszcze nie było i biedna mama co wieczór
ustawiała w każdym pokoju miednicę z wodą, a w miednicy palące się świece, bo tak jak bandy-
tów, bała się też pożaru. Dopiero nad ranem te świece gasiła. Zresztą po pewnym czasie ten
Schmidt się zjawił, i co jego było - zabrał.
Ojciec zabierał mnie często do Warszawy na poszukiwanie jakiegoś mebla. Jechaliśmy kolejką, a
ze stacji szliśmy na Świętokrzyską albo na Bagno. Tam spacerowaliśmy od sklepu do sklepu
trzymając się za ręce i oglądaliśmy meble. Potrzebne nam były komody, komódki, fotele i krzesła,
mieliśmy już dla tych wymarzonych i potrzebnych wybrane w domu miejsce. Kiedy zobaczyliśmy
coś, co nam przypadło do serca, ściskaliśmy się za ręce i ojciec rozpoczynał grzeczną z kupcem
rozmowę. Pytał o cenę, a potem z uśmiechem dziękował za informację i upominając mnie, abym
„grzecznie powiedziała panu do widzenia”, szliśmy oboje w stronę wyjścia. Kupiec baraniał, a
potem wpadał we wściekłość, krzycząc, że tak się nie handluje, że nic nie wie o naszej cenie, że
targowanie musi być, że tak sobie wychodzić bez targu nie wolno. Ojciec przyznawał, że mebelek
jest ładny i pewnie wart tyle, ale nie dla nas jest, bo drogi. Zawracaliśmy szarpani trochę przez
kupca i powoli dobijaliśmy targu, wszyscy bardzo zadowoleni.
Mebli przybywało, w bibliotece stały czeczotkowe fotele o półokrągłych oparciach i czeczotkowy
stół. Ściany obudował miejscowy stolarz półkami do sufitu. Na samym dole stały na tych półkach
16
encyklopedie, słowniki, leksykony długimi, jednakowymi szeregami. Wyżej leżały teczki, klejone
przez ojca z marmurkowego kartonu, wiązane na kolorowe tasiemki. W nich były drobne druki i
broszury. Tam także leżało sześć grubych, oprawnych w płótno tomów wycinków prasowych.
Było tu wklejane wszystko od najdawniejszych czasów, co gdziekolwiek było drukowane o ojcu,
ale wklejał także fotografie, winiety i okładki pierwszych wydań, a nawet był tam mój śliczny ry-
sunek przedstawiający domek z płotkiem i żółtym słoneczkiem z promieniami jak patyki.
Wszystkie dzieci na świecie taki rysunek kredkami malują, ale ten najpierw długo wisiał nad ojca
łóżkiem, a potem był wklejony do księgi.
Recenzje wszystkich książek, polemiki, noty, wszystko w tych księgach było. Pomagałam mu w
tym wklejaniu czy robieniu teczek, świetne to były zajęcia. Zresztą ojciec był nie tylko dobrym
introligatorem. Umiał naprawdę po tapicersku obić fotel czy krzesło, wykończyć je pięknie tor-
sadką. Te domowe roboty musiały mu sprawiać przyjemność. Wszystkie okna, parapety, okienni-
ce, balustrady na tarasie i balkoniku, siatkę i słupki ogrodzenia ogrodu malował sam, przygoto-
wując wszystko szpachlówką i podkładem. Lata całe nie trzeba było w domu niczego przemalo-
wywać, tak to było po mistrzowsku zrobione. W jednym rogu biblioteki stała szafka z jasnego
dębu, zaprojektowana i popokostowana przez ojca, a wykonana przez miejscowego stolarza. Mia-
ła ta szafka dwadzieścia sześć głębokich szuflad w dwu rzędach pionowych, a w nich całą zacho-
waną korespondencję do ojca, alfabetycznie ułożoną. Każdy zespół listów miał osobną koszulkę z
napisanym u góry nazwiskiem korespondenta, czasem z kilkoma słowami komentarza, i umiesz-
czony był w szufladzie pod swoją literą. Na tej szafce stała ozdobna góralska szkatułka, a raczej
skrzynka, z szachami zrobionymi przez zakopiańskiego rzeźbiarza Wojciecha Brzegę. Wolno mi
było czasem tymi szachami się bawić. Byli to bacowie, góraliki i gaździny, mieli świetne twarze,
byli portretami górali żywo i pięknie wyciętymi w miękkim drzewie. W drugim rogu pokoju, koło
pieca, stała czworoboczna, obracana etażerka, na której były ustawiane książki grafomanów. Na
ścianach nad półkami wysoko wisiały sztychy przedstawiające sceny batalistyczne, między nimi
reprodukcja portretu Sułkowskiego. Naprzeciwko, nad kanapą z zielonego prążkowanego aksa-
mitu wisiał wielki obraz Okunia, oryginał okładki do „Dumy o hetmanie”. Ogromnie nie lubiłam
tego obrazu. Za to dookoła niego wisiało sześć małych obrazków Stanisławskiego, ślicznych, ła-
godnych, chmurzastych pejzaży. Jeden z nich był z Wenecji, z cudnie namalowaną wodą, w której
odbijały się czarno-białe słupy przystani. Jeden z obrazków, największy, był namalowany na de-
sce po obu jej stronach. Z jednej była zima, a z drugiej jesień z czarnymi drzewami. Ten obraz
trzymał się na trzech hakach, tak że można go było z nich wysunąć. Zawsze wiadomo było, kto
był ostatni w bibliotece, bo mama wolała jesień, a ojciec lubił tę zimę, więc zawsze któreś z nich
wskakiwało na kanapę i prędko odwracało Stanisławskiego na swoją stronę. Wisiał tam jeszcze
najlepszy ze szkiców Witkacego, oprawny, przedstawiający ojca z profilu.
Przy drzwiach do hallu był pojedynczy wieszak, gdzie wisiały zawsze kapelusz i laska ojca, przy-
gotowane do spaceru. W pokoju ojca stanął pod oknem stół do pracy, z podnoszonymi klapami i
szufladami, a przed nim wygodny fotel. Po prawej stronie stała jego szafa, półka na najpotrzeb-
niejsze książki, a w głębi wielkie metalowe łóżko, którego pręty zakończone były błyszczącymi
gałkami, w których spotworniała moja twarz z olbrzymim nosem odbijała się jak w lustrze. Nad
łóżkiem wisiały miniatury pradziadka Józefata Żeromskiego i jego żony Klary w ślicznym czepcu.
Portreciki wuja Katerli i stryja Żeromskiego, fotografia dziadka mojego Wincentego i duża, po-
większona fotografia Adasia. Na pozostałych ścianach wisiały rysunki mamy oprawne w szerokie
passe-partout i czarne ramy. Mamy i mój pokój miał szafę z wielkim lustrem, toaletę, miękkie fote-
le, dwa łóżka, jedno większe, drugie mniejsze. Na ścianie wisiał portret ojca ze mną na kolanach
malowany przez Lipka Gottlieba. Nad moim łóżkiem miałam madonnę Filippino Lippi i fotogra-
17
fie Wilsona i Focha, których dość długo uważałam za moich rodzonych dziadków. Była jeszcze
łazienka z olbrzymią wanną na lwich łapach i z pięknym miedzianym piecem do grzania wody.
W hallu, do którego wchodziło się po schodach, był stół, kanapka, fotel na biegunach, na ścianie
wisiał stary kilim wołyński, bardzo kolorowy na czarnym tle, kilka sztychów, między innymi je-
den kolorowy przedstawiający, nie wiem dlaczego, Wilhelma Tella. Nad schodami, na wprost
wejścia, rodzice powiesili śliczny kolorowy drzeworyt, madonnę Skoczylasa. Był jeszcze mały
pokoik gościnny przy tarasie, w którym ojciec zajmował się moją edukacją. Nie trwało to długo.
Dyktanda były piekielnie trudne, kazał mi na przykład pisać: „Cicho dziś zamiera w blasku morze
jednym rąbkiem piany. Odblask szklany i różany...” itd. Tak mi to szło, że ojciec wyrwał mi kie-
dyś pióro z ręki i powiedział do mnie „oślica”.
Sprowadzono wtedy do domu pierwszą moją nauczycielkę i umieszczono ją w tym małym pokoi-
ku, ale była tak nieśmiała, że też niewiele z tej nauki wyszło. Nazywała się, pamiętam, panna Fiuk.
Wszystkie pokoje miały skrzyżowane białe batystowe firanki i wszędzie, o co bardzo dbała mama,
stały bukiety kwiatów. Olbrzymi taras był miejscem najczęściej odwiedzanym, tam przyjmowało
się gości, piło herbatę, tam także było miejsce naszych zabaw. Jedna strona tarasu była słoneczna,
a druga ocieniona gałęziami dębu, który rósł najbliżej domu. W tym rogu ojciec siadał na wycią-
gniętym z hallu fotelu na biegunach, aby odpoczywać albo czytać. Taras był pokryty papą i
wgniecionym w nią drobnym żwirkiem. Kiedy leżałam już w łóżku wieczorem, słyszałam, jak
ojciec chodził tam i z powrotem, tam i z powrotem po tarasie, a potem przychodziła do niego
mama i chodzili razem, objęci, cicho rozmawiając, a ten żwirek leciutko skrzypiał pod ich nogami.
W zielonych skrzynkach przy balustradach tarasu i balkoniku były posadzone czerwone pelargo-
nie, świeciły z daleka między liśćmi ogrodu, kiedy się podchodziło do domu. Była w tym domu
jakaś wesołość i spokój, wszystkie okna, poza łazienką i kuchnią na dole, wychodziły na południe,
dlatego w każdym pokoju leżał na podłodze prostokąt słońca i było tam zawsze ciepło, w lecie od
tego słońca, a w zimie od ogromnych kaflowych białych pieców, w których cudownie huczał
ogień. Poza tyloma nowymi przedmiotami i meblami, które pojawiły się wtedy w naszym nowym
domu, znalazł się jeden, mój własny, mnie dotyczący. Była to półka na książki, z solidnych desek,
pomalowanych bejcą na dość dziwny czerwonawy kolor. Stanęła nad schodami w hallu, przy wej-
ściu na przedstrych i zaczęła się prędko zapełniać książkami, tylko moimi. Były tam i te dawne,
czytane mi głośno, przywiezione z Zakopanego, i nowe, które już czytałam sama, choć z trudem, a
nawet takie, które miałam czytać później, które dostawałam od rodziców, ich gości albo państwa
Mortkowiczów. Ale wśród takich, jak „Na jagody” Konopnickiej czy „O sierotce Marysi”, znalazła
się książka straszna, nie wiadomo skąd do nas przybyła. Nazywała się „Pamiętnik psotnego Jur-
ka”. Mało, że opisywała koszmarne towarzyskie wybryki tego Jurka, ale napisana była zmasa-
krowanym ortograficznie językiem. Ojciec był wstrząśnięty, zabrał mi tę ohydę i ukrył ją, bo prze-
cież właśnie wpajał we mnie ten „odblask szklany i różany” z dyktand, które dla mnie wybierał.
Kto przetłumaczył z angielskiego tę książkę i zadał sobie tyle trudu, aby każde słowo ubrać w
najgorsze błędy, nie mam pojęcia. Ale była ona dla mnie zakazanym owocem i kiedy dopadłam jej
czasem, z zachwytem, nie wiedząc nic o błędach, czytałam, jak Jurek wysadza most.
Dostałam w tym czasie „Cudowną podróż” Selmy Lagerl”f od pani Mortkowiczowej, a od mala-
rza Kamila Mackiewicza, który często do nas przyjeżdżał, „Bohaterskiego misia” z jego ilustra-
cjami i dedykacją. Był u nas kiedyś profesor Stanisław Noakowski i przypadkiem chyba wpadł
mu w ręce mały kalendarzyk, który miał na każdej kartce nad dniami miesiąca puste miejsce.
Rozmawiając z ojcem profesor Noakowski narysował piórem na tych pustych miejscach dwana-
ście małych rysuneczków, ślicznych szkiców architektonicznych. Na początku napisał: „Małej
18
Mumie, żeby wszystkie te miesiące były szczęśliwe”. Ale ten kalendarzyk ojciec schował, powie-
dział, że jest bardzo cenny i dostanę go, jak dorosnę. Miałam na mojej półce „Małego lorda” i „Ma-
łą księżniczkę”, „Tajemniczy ogród”, „Gwiazdę przewodnią”, „Małą Dorrit”, „Chłopców z placu
Broni”, książek przybywało, nawet takich, których dopiero po paru dobrych latach dotknęłam po
raz pierwszy, „Złoty wiek Peryklesa”, a potem „Małe kobietki”, „Mali mężczyźni” i „U progu
życia” Ludwiki Alcott, ukochana potem moja książka przez lata. Nad tą półką wisiał wielki por-
tret ojca namalowany przez Augustynowicza.
Mieszkało nam się dobrze na piętrze domu, ale był jeszcze dół, dwa wielkie pokoje z weneckimi
oknami, stołowy, z którego przez werandę wychodziło się do ogrodu, i duży salon z kominkiem,
który był częścią ogromnego ciemnozielonego pieca. Między wielką kuchnią a stołowym był kre-
densowy i pokój gosposi, Ludwiki. Oba wielkie pokoje i weranda także wychodziły na południe.
W stołowym wisiał piękny ogromny portret ojca w czarnej ramie malowany przez Eligiusza Nie-
wiadomskiego, przywieziony z Nałęczowa z Chaty. Ale mama uważała, że ten portret powinien
był zostać w Nałęczowie.
Jadaliśmy na dole, okna i drzwi werandy były otwarte na ogród, tak łatwo było znaleźć się tam,
tak cudowna swoboda czekała na mnie w zaroślach, w trawie, między drzewami i na ich gałę-
ziach, po jednakowych warszawskich spacerach ze Wspólnej ulicami do przenudnego Parku
Ujazdowskiego, gdzie miałam „sobie pobiegać”. Mama kiedyś powiedziała, siedząc na ławce w
tym parku: „Ja także przychodziłam tu z babcią, a babcia mówiła: „Pobiegaj sobie, Haniusiu, po-
biegaj sobie”.
Po tej nudzie Konstancin był rajem. Dom nasz został kupiony razem z psem. Była to brzydka do-
syć suczka, Figa, czarna, podpalana, na krzywych nóżkach i szczenna. Dość prędko urodziło się
sześć szczeniaków, a Figa zginęła gwałtowną śmiercią. Zostało te sześć malutkich piesków i wtedy
kiedy myśleliśmy, że mimo dokarmiania muszą one zginąć - zaopiekował się nimi z naprawdę
macierzyńską czułością kot, wielki, biały, z ogonem w żółte paski, dość dziki, który był nie tyle
kotem domowym, co przydomowym. Ten Bielas - tak się nazywał - zamieszkał w kojcu szczenia-
ków, mył je i lizał, jęczał, kiedy drapały go i męczyły, leżał i grzał je w nocy i we dnie, nie odcho-
dził od nich i wychował je na tęgie, zdrowe pieski. Ja je zresztą wszystkie co rano zabierałam z
kuchni i niosłam w fartuchu, aby je wsypać do łóżka ojca, takeśmy się nimi wszyscy zawsze chwi-
lę bawili. Pieski poszły po pewnym czasie do ludzi, po okrutnej operacji obcięcia ogonów. Zrobił
to pan Lewandowski, dozorca z sąsiedniej willi „Maryla”, który był powstańcem z 1863 roku i
chodził w granatowym mundurze ze srebrnymi guzikami. Ale oczywiście jeden piesek został.
Pierwszy mój pies - Puk. Został tak nazwany, bo ojciec miał kiedyś takiego psa, jamnika, którego
bardzo kochał. Jak przez mgłę pamiętam opowiadanie, jak ojciec odpływał łodzią przez jakąś rze-
kę, a ten jego Puk zostawał na brzegu, ale nigdy nie chciałam słuchać tego do końca i nigdy nie
dowiedziałam się, czy wrócili do siebie. Nie mogłam. Nasz Puk nie był podobny do swojej matki,
był bardzo zgrabny, lśniąco czarny, za mały na dobermana, ale w tym typie. Był wesoły, mądry,
umiał bawić się z dziećmi w chowanego i udawał, że nie może ich znaleźć. Ale prawdziwym jego
panem był ojciec. Oni naprawdę rozmawiali ze sobą. Tylko ogromnie gniewało ojca, że Puk ciągle
biegał na jakieś wesela i często nie nocował w domu. Domowe dzieci klęczały kiedyś wczesnym
rankiem pod werandą, aby, kiedy ojciec wyjdzie do ogrodu, błagać go o darowanie winy Pukowi,
który w nocy wrócił z hulanek. Puk przyjaźnił się z kotką, wielką, czarno-białą Myzią. Tak się dla-
czegoś nazywała, nie Myzia, a Mizia. Wychowywany przez Bielasa pokochał tę Myzię, a ona po-
kochała jego. Myzia była bojowa, biła się po drzewach z wiewiórkami i kiedyś przywlokła się do
domu z rozerwanym bokiem i nie mogła się ruszać. Puk leczył ją, lizał ranę, wygryzał pchły i
19
tkwił przy niej, aż wyzdrowiała. Za to ona nie poszła spać, jeśli jego nie było w domu, i budziła
Ludwikę awanturami, żeby mu, gdy wrócił, drzwi otwierała.
Moi rodzice bardzo dbali o to, żebym się nie chowała tylko z dorosłymi. Usłyszałam kiedyś, że nie
chcą, żebym „wyrosła na sobka”. Przeraziłam się, wydało mi się, że to coś w rodzaju snopka, wy-
sokie, strzępiaste i rozczochrane. Do domu od początku przyjeżdżały Basia i Elżunia, naprzeciwko
w willi „Pod Wieżą” państwa Święcickich mieszkał śliczny Bob Próchnicki, trochę młodszy od
nas, były inne dzieci okoliczne, a przede wszystkim była rodzina naszego dozorcy i ogrodnika,
Józefa Kępki. Ojciec przepadał za Józefem Kępką. Siadywali razem na murku naprzeciwko furtki
naszego domu, po drugiej stronie ulicy, albo na okrągłej ławce pomalowanej na zielono, obejmują-
cej pień dębu przy werandzie, i obaj oparci na laskach rozmawiali. Kępka nie był chyba zbyt pra-
cowity, a już nadzwyczajnie leniwa była jego żona, Kępczycha. Kiedy mama zachodziła do nich
czasem do przybudówki, aby Kępczychę leżącą stale w łóżku namówić do zgotowania czegoś
godziwego Józefowi, Kępczycha odpowiadała niezmiennie: „A miałby on ta co jeść, żebym się o to
cięgiem nie modliła? Modlę się”.
Józef nosił się z wiejska, miał długą, ciemną kapotę obszytą tasiemkami, wysokie pomarszczone
buty i szeroki czarny kapelusz. Mieli dwie córki zamężne, a te córki z kolei miały ciągle rosnącą
liczbę dzieci, które bez względu na płeć nazywały przeważnie Niunie. Moją wybraną przyjaciółką
była Marta Batorowska, wnuczka Józefa, która się urodziła tego samego roku, miesiąca i dnia, co
ja.
Poza zabawami zaczęły się dla mnie od razu pierwszej wiosny zajęcia, których dotąd nie znałam.
Ojciec przywiózł do nas kiedyś Miriama Przesmyckiego, który miał dom ze wspaniałym ogrodem
w Chyliczkach. Jeździliśmy tam potem wielokrotnie, kolejką było tam od nas bardzo niedaleko.
To był dziwny dom, wielki, ciemny wewnątrz i pomalowany na czerwony kolor, otoczony pięk-
nym parkiem i ogromnym ogrodem owocowym. Nazywał się „Samotnia”. Tam, bliżej rzeczki
Jeziorki, była bez porównania lepsza ziemia niż u nas, gdzie wszędzie, gdzie się kopało, był złoci-
sty piasek. Ale nasz ogród trzeba było jednak urządzić, chociaż rosło tam już trochę ozdobnych
krzewów. Toteż pod jesień ojciec od Miriama zaczął przywozić drzewka owocowe, na specjalną
mamy prośbę szary wiotki turecki bez i inny, ciemnofiołkowy z grubszymi, skórzastymi liśćmi,
krzaki jaśminu do obsadzenia płotu, veigelię z różowymi kieliszkami i białą spireę. Drzewa owo-
cowe sadził ojciec z tyłu domu, było tam kilka jabłoni, grusze wysokopienne i karłowate, różowa
czereśnia i złota renkloda. Przed oknami posadził nawet dwa włoskie orzechy. Jakoś się te
wszystkie drzewka przyjęły, mimo sąsiedztwa brzóz, dębów i sosen. Kupowaliśmy też, aby je siać
wiosną, nasiona maciejki i rezedy, miały być posadzone wszędzie floksy, balsaminy i biały tytoń
pachnący. Całą zimę cieszyliśmy się na to, co nam nasze własne, u nas urodzone wzejdzie wiosną
i zakwitnie. Pośrodku klombu był krzak piennej czerwonej róży z maleńkimi kwiatami w takiej
masie, że ciężkie gałęzie zwisały do ziemi i tworzyły okrągłą kopułę. Mama ponad wszystko
uwielbiała róże, więc posadziliśmy je, pnące, różowe, rozpięte na zielonych drewnianych kratach
przy murach. Była także brzoskwinia między oknami stołowego na południowej ścianie, ale nie
pamiętam, aby dała kiedykolwiek owoce.
Ale to już była wiosna następnego roku, tymczasem pierwszą naszą zimę spędzaliśmy w tym do-
mu. Piece grzały, Ludwika rozmawiała co rano z ogniem, „który ją lubił”. Pamiętam wieczór, a
raczej zmierzch przed Wigilią tego roku. Światła nie zapalono jeszcze, więc ośnieżony ogród za
oknami widać było wyraźnie w szafirowym zmroku. Siedziałam na podłodze w bibliotece i usi-
łowałam oglądać znane na pamięć ilustracje wielkiej księgi w niebieskiej oprawie - „Napoleon,
Legiony, Księstwo Warszawskie”. Nie mogłam się już doczekać tej Gwiazdki, tej Wigilii, tej cho-
20
inki. Było coraz ciemniej i nic się nie działo. Nagle drzwi otworzyły się i stanął w nich ojciec. Pod-
niósł mnie lekko w powietrze za łokcie i powiedział swoim niskim, czułym głosem: „Zostaw to,
chodź, będziemy sobie teraz chwilkę czytali „Pierścień i różę”, chcesz?”
Było dobrze, wygodnie i ślicznie w tym domu, tylko już muzyki babci w nim nie było, jej czarne
pianino z mosiężnymi ruchomymi lichtarzami stało nieme w naszym pokoju. Goście przyjeżdżali,
rodzice jeździli do Warszawy, a ja odprowadzałam ich na stację kolejki. Parowozik z wysokim
kominem wjeżdżał ciągnąc wagony i bezustannie gwiżdżąc manewrował, aby się przyczepić z
przeciwnej strony, bo Konstancin był ostatnią stacją. Pan zawiadowca także gwizdał, bilety po-
zwalał mi ojciec kupować dla nich w kasie. Cały przewiewny budynek opleciony był bardzo sta-
rym, pachnącym winem, tak że wchodziło się tam jak do zielonej, cienistej altany. Dookoła rosły
kasztany, które jesienią także były jeszcze jedną atrakcją tego miejsca. Słodki zapach kwitnącego
wina, dymu i świetnych rzeczy, które gotowała żona zawiadowcy stacji, to wszystko było nad-
zwyczaj pociągające. Kiedy wracali pod wieczór, szliśmy do domu trzymając się za ręce długą,
prostą ulicą Sienkiewicza, którą ocieniały gęsto posadzone kuliste akacje, a na końcu świecił ró-
żowo w zachodzącym słońcu ceglany wodociąg. Kiedy padał deszcz, można było suchą nogą
przejść od nas do stacji, tak gęste i stykające się koronami były te akacje. Idąc tak, ojciec mówił do
mamy: „Żadne Capri, żadne Nervi, żadna Nicea nie pachną tak, jak Konstancin”. Zapach rozwija-
jących się listeczków topoli po deszczu albo nagrzanej w słońcu sosny - uważał za najpiękniejsze
na świecie. Mówił, że ten kilometr od stacji do domu ściera z niego całodniowe zmęczenie War-
szawą. A kiedy już był w domu, to jeszcze widziałyśmy go z okna, spacerującego wolno po ścież-
kach i trzymającego przy twarzy opadłe niedojrzałe jabłuszko, źdźbło maciejki czy rezedy albo
roztarty w palcach liść orzecha włoskiego, które jeszcze po przyjściu do domu wąchał z rozkoszą.
Naprzeciwko stacji miała swój sklepik pani Moczydłowska, wielka ojca wielbicielka. W sklepiku
były ogórki i kapusta, chleb i ser, wszystkiego po troszku i dość nędzne to było, ale pani Moczy-
dłowska miała nam zawsze coś wesołego i ciekawego do opowiadania, głównie o swoim pobycie
w Kijowie, gdzie otwierała raz bal z księciem Meszczerskim w pierwszą parę, cała w piórach.
Uważała, że ojciec wszystko może, więc często prosiła go, aby spowodował założenie w Konstan-
cinie przed kasynem „tryskającej fontanny”, bez której ta miejscowość nie mogła istnieć. Do mnie
mówiła: „Takie mądre dziecko, jak dorośnie, to pojedzie na studia do Sambora”. Ojciec łagodnie
odpowiadał, że na pewno tak będzie, aż raz mama domyśliła się, że pani Moczydłowska ma na
myśli Sorbonę.
Ja także jeździłam z nimi czasem do Warszawy. Czasem były to wyjazdy wspaniałe, jak na odsło-
nięcie pomnika księcia Józefa Poniatowskiego na placu Saskim. Siedzieliśmy na trybunach, w
słońcu wszystko świeciło, wojsko, chorągwie, cylindry, oglądałam z bliska marszałka Focha, ale
wiedziałam już, że nie jest moim prawdziwym dziadkiem. Czasem było źle. Poszłam z rodzicami
do lecznicy, gdzie siostra zakonna powiedziała do ojca: „A, to ta dziewczynka na wycięcie migda-
łów”, a ojciec słabo odpowiedział „nie” i równocześnie potakująco kiwnął głową. W końcu nie
było to takie straszne. Doktor nazywał się Pieniążek, był miły, dostałam potem mnóstwo lodów,
rodzice oboje ciężej przeszli to niż ja.
Rosłam wtedy ogromnie szybko, żadne już sukienki z Zakopanego nie nadawały się do niczego.
Trzeba było często szyć nowe. Co kilka miesięcy przychodziła do nas wędrowna handlarka - Ży-
dówka. Wchodziła do kuchni, niosła na ramieniu drewniany metr z wyślizganą gałką na końcu, a
na nim nadziany ogromny tobół.
Zrzucała ten tobół na środku, rozwiązywała węzeł z czterech rogów płachty i rozkładała ułożone
w nim porządnie materiały najrozmaitszego rodzaju: kretony, batysty, szorstkie wełniane woaliki,
21
madapolam, ciepłe miękkie baje, czerwony imlet na wsypy. Całą kuchnię wypełniał zapach tych
drukowanych świeżo sztuk materiału. Mama kupowała od niej płótno, barchany na fartuchy, baje
na szlafroki i rozmaite materiały na sukienki dla mnie. Czasem był to cieniutki woal wełniany w
malutkie kwiatki, śliczny. Ale czasem wybór był mniej szczęśliwy, dostałam sukienkę tak jaskra-
wą, przeraźliwie czerwoną, że po spojrzeniu na nią cały świat wydawał się przez chwilę zielony.
Była na dodatek „obrzucona lasse”, czarną tasiemką. Te sukienki szyła mi pani Ozimek, krawco-
wa mieszkająca niedaleko. Nie były to arcydzieła. Mama wzdychała i przypominała sobie, jak to
było u babci, kiedy w razie potrzeby sprowadzało się do domu pewną pannę Leokadię, która za-
instalowana w małym pokoiku z maszyną przez wiele dni szyła, przerabiała i naprawiała. Ta
panna Leokadia była małomówna i nieufnie nastawiona do świata. Szyjąc wzdychała i od czasu
do czasu mówiła ponuro: „Oj, będzie tu, będzie, oj, przyjdą tu jakie persy albo krakowiaki”. To
zdanie weszło do naszego rodzinnego słownika i było w rozmaitych sytuacjach wygłaszane.
Nasz dom tak jak nasz ogród rozrastał się, przybywało w nim rzeczy, obrazów, w bibliotece ma-
my książki, przeważnie francuskie, zajmowały coraz więcej miejsca, przybywali modni pisarze,
rozmowy o nich, ich nazwiska - Paul Morand, Andr’ Maurois, Fran‡ois Mauriac, Joseph Kessel -
obijały mi się o uszy. Mama abonowała „L’Ilustration”, które oglądałam z nią razem. Był tam tak-
że co miesiąc powieściowy dodatek z ilustracjami. „Les Nouvelles Litt’raires” i „Les Annales”
przynosił listonosz regularnie.
Mama opowiadała, jak w Rzymie jako młoda panienka „bezgranicznie” uwielbiała D’Annunzia,
nawet ze swoją przyjaciółką Argentynką, która, notabene, nazywała się Rosita Govnalez, chodziły
pod murem willi, gdzie D’Annunzio mieszkał, i przerzucały przez ten mur kwiaty dla niego. Ja
także chciałam go uwielbiać, chociaż nie wiedziałam za co. Ale potem z rozmów mamy z ciotką
Anielą dowiedziałam się, że D’Annunzio postąpił niezwykle podle wobec Eleonory Duse, która
także w naszym domu była otoczona uwielbieniem - i gwiazda jego zgasła. Moje kontakty z za-
chodnią literaturą zaczęły się od „Pinocchia” Collodiego po włosku. Ślicznie wydana z koloro-
wymi ilustracjami wielka książka, którą czytali mi i tłumaczyli na zmianę oboje rodzice, ucząc
mnie po trosze przy tym słów włoskich. Bardzo, bardzo lubiłam tę historię, mogłam jej słuchać
stale, zwłaszcza, że każde z nich tłumaczyło na swój sposób, troszeczkę inaczej.
Ojciec miał dla mnie zawsze czas, myślę, że gdybym o jakiejkolwiek porze, kiedy pisał, weszła do
jego pokoju i zechciała czegoś, choćby żeby poszedł ze mną na spacer, na pewno zrobiłby to bez
gniewu, a wprost przeciwnie, z radością, z tą stałą u niego uprzejmością i uśmiechem. Ale nawet
przez myśl mi nie przeszło nigdy zrobić coś podobnego. Bez zakazów czy pouczeń wiedziałam, że
te jego godziny, kiedy jest zamknięty u siebie, są dla mnie niedostępne, że tylko mama może tam
wchodzić zawsze.
Pisał od rana, po śniadaniu, od godziny dziewiątej do trzeciej, kiedy wychodził od siebie popro-
szony na obiad, zawsze w porę, nigdy nie pozwalając czekać na siebie. Tylko choroba mogła mu
przeszkodzić w tym programie dnia. Po obiedzie odpoczywał trochę na kanapie, która stała w
jego pokoju, a potem czytał mamie głośno to, co pisane było rano. Czytając chodził w bibliotece
dokoła stołu, a mama słuchała kręcąc na palcu to długie pasemko włosów. Zresztą nie zawsze
czytał jej to, co napisał. Pamiętam, że siedziałam z nimi i też słuchałam, i bardzo mi się podobała
ta historia, kiedy ku mojemu zdumieniu zobaczyłam, że oni oboje się śmieją, że się po prostu za-
noszą od śmiechu, że ojciec co chwila przerywa czytanie, powtarza jakieś zdania i dalej śmieją się
jak szaleni. Poszłam potem do biblioteki zobaczyć, co to była za książka. Nazywała się „Na ustach
grzechu”.
22
Po tych poobiednich czytaniach w bibliotece już ojciec był dla wszystkich. Pracował w ogrodzie,
sadził coś albo podlewał razem z Kępką, chodził na spacer, przyjmował gości, którzy przyjeżdżali
z Warszawy. Często przyjeżdżała do nas miła pani Anielusia Zagórska, rodzice bardzo ją lubili,
przyjeżdżał z Chyliczek Miriam z żoną, malutką, opiętą w gorset, z wiecznym żabocikiem z
broszką, Jan Lorentowicz, pani Karolina Bielańska, architekt Bogumił Rogaczewski i jego gruba
żona Ernestina, Włoszka, która, jak mama mówiła, nie nauczyła się po polsku, a zapomniała po
włosku i mówiła swoim własnym, śmiesznym bardzo językiem. Byli i miejscowi, sąsiedzi, pań-
stwo Karwosieccy, on w zarządzie Konstancina sprawował jakieś funkcje, a poza tym miał willę
„Leliwa”, gdzie był pensjonat. Przychodził także pewien pan Bełcikowski. Przynosił ojcu swoje
utwory, wydane i nie wydane, ale one chyba były odkładane na tę kwadratową obracaną etażerkę
w rogu biblioteki. Goście siedzieli w hallu albo w bibliotece, a jak była pogoda, to na tarasie na
trzcinowych fotelach.
Do pokoju ojca raczej się nie wchodziło. Na stole, na którym pisał, było zawsze bardzo starannie
przez niego wszystko ułożone, nie pamiętam tam nigdy nieładu, tak zresztą jak w całym pokoju.
Na stole stała drewniana galeryjka na listy, suszka drewniana z często zmienianą bibułą, butelka
czarnego albo fioletowego atramentu, jakieś oczywiście książki i kilka obsadek drewnianych,
grubszych przy stalówce, ścieniających się do góry.
Stalówka była zawsze jednakowa, krzyżówka. Pośrodku stołu leżał kajet, a właściwie gruby bru-
lion, w którym pisał. Te kajety były z początku zwyczajne, w czarnych ceratowych okładkach,
grube, przeważnie w kratkę. Potem weszło w zwyczaj, że kupowałyśmy mu z mamą na najrozma-
itsze okazje, imieniny, Gwiazdkę albo po prostu z potrzeby serca bruliony bardziej ozdobnie
oprawne, nawet ze złoconymi brzegami albo z napisem „Brouillon” na sztywnej okładce. W takim
właśnie napisane jest całe „Przedwiośnie”. Z jednym z takich kajetów stała się rzecz dziwna. Jest
on cienki i zawiera V akt sztuki „Biała rękawiczka”. Ale na każdej stronie nasmarowane ołówkiem
są moje rysunki, przedstawiające ludzi, choinkę z aniołami, psy i kwiatki w wazonach, dziecko w
powijakach i moją obrysowaną dziecinną rękę, szalenie upierścienioną, na całej stronie rękopisu.
Jest zupełnie wykluczone, abym zabrała mu jego kajet do moich rysunków. Więc raczej on w na-
głym braku papieru zabrał mi mój i na tym, co tam było, pisał. Ale to jedyny wypadek, na ogół
jego autografy są przykładem najśliczniejszego, starannego, równego i czystego pisania. Zresztą
zawsze i wszędzie chciał, aby panował ład i aby wszystko było na swoim miejscu - czy to w poko-
ju, w bibliotece na półkach czy w moich książkach, w całym domu. Nawet krawaty w jego szafie
wisiały równo obok siebie. Ale nie był to nigdy jakiś rygor czy nacisk, czy żądanie, jego obecność
była w domu lekka, było z nim łatwo żyć, każdy to czuł - i dorośli, i dzieci. Zresztą mamy ręka,
delikatna i spokojna, niepostrzeżenie prowadziła ten dom, z pomocą oczywiście Ludwiki i Kępki.
Ojciec zdaje się lubił dobre jedzenie, bardzo się czasem czymś dobrym umiał zachwycać przy sto-
le. A kiedy wchodził do domu, w którym rozniósł się właśnie donośny zapach kalafiora albo
brukselki, mówił z miłym, ale troszeczkę złośliwym uśmiechem: „Ach, jaki śliczny, zapach do-
mowego ogniska”. Nie miał też nigdy nic przeciwko temu, aby stado dzieci przebiegło z tupotem
pod jego oknem z indiańskimi okrzykami albo chóralną pieśnią, która nie odstępowała nas przez
jakiś czas:
Służyłem u pana na pierwsze lato, Dał ci mnie, dał ci mnie Kaczuszkę za to. A ta kaczka robi
kwak, Sypie jej się z dzióbka mak.
Potem było:
Dał ci mnie, dał ci mnie Gąseczkę za to. A ta gęś Nogą trzęś, A ta kura Złotopióra, A ta przepió-
reczka Latała, skakała Wkoło ogródeczka.
23
Wychodziliśmy często z domu na spacery, także w deszcz, przykryci włochatą peleryną. Czasem
z dziećmi, czasem we troje, czasem sami, zawsze z Pukiem. W rozmaite strony były te spacery,
czasem potrzebne, na pocztę do Skolimowa, czasem do Jeziorny, do sklepików, do pani Golczo-
wej, do jej ciemnego, pełnego zapachów sklepu. A czasem po prostu daleko do lasów albo w pola,
albo w stronę Mirkowa, gdzie po zejściu ze skarpy z piaszczystego urwiska Grapy wchodziło się
w niebezpieczne, grząskie, podeszłe wodą łąki. Trzeba tam było skakać z kępy na kępę, czasem
ciemna woda cmoknęła pod nogą, ale można było uzbierać bukiety różowych smółek, lepkich i
wiotkich, białych wełnianek, żółtych, drobnych jaskrów, a czasem nawet znaleźć blady, zielonka-
wy, trochę przezroczysty storczyk. Niedaleko tych łąk był las, którego się trochę bałam, bo był
dziwnie zawsze nieruchomy, bardzo wilgotny, stała tam też gdzieniegdzie czarna woda i kiedyś
zobaczyłam tam na pół zanurzony w niej szkielet konia. Ale wiosną w tym lesie dochodzącym
prawie do Obór najpiękniej śpiewały słowiki, nie tylko wieczorem, ale przez cały dzień. Z Obór
pod górę szedł przez zarośnięte zbocze głęboki wąwóz, zamknięty ciasno od góry drzewami. Po-
środku drogi w zielonym cieniu biło małe źródełko, woda płynęła tam zawsze koleinami wyjeż-
dżonymi w żółtej glinie.
Na dole, gdzie się wąwóz zaczynał wspinać ku górze, rosła wyższa od wszystkich innych drzew
lipa, pod którą było siedlisko fiołków, a po obu stronach na stromych ścianach kwitły pierwiosnki
z aksamitnymi liśćmi i sasanki. Kiedy wychodziło się z wąwozu na ogromne płaskie pole na gó-
rze, słońce uderzało w oczy, a nad głową huczała olbrzymia aleja białodrzewów. Dalej były
wierzby, które od wiatru odwracały liście na lewą białą stronę i odmieniały swój wygląd. Po lewej
stronie była cegielnia, do niej prowadziły wąskie szyny kolejki wożącej cegły i jeździła tamtędy
czasem drezyna, marzenie wszystkich dzieci. Przy dobrym humorze prowadzącego drezynę
można było pędzić nią przez cały Konstancin i przez pola aż do osiedla strycharzy przy cegielni.
Dalej za cegielnią było miejsce wyjątkowo piękne i dzikie. Po dawnych gliniankach, głębokich
wyrobiskach pozostały rozpadliny, w których stała wiecznie zielona woda, wąwozy, ciemne jary,
w które rzuciła się roślinność tak gwałtowna i bujna, jak nigdzie indziej. Młode brzozy i sosny,
białodrzew i dębczaki, kalina, dziki bez, głogi i trzmielina, kwiaty i zioła, w których można było
nurzać się, błądzić, biegać i leżeć bez ruchu. To było ukochane moje miejsce. Dalej już zaczynały
się wielkie lasy. Sosnowe, poryte jeszcze okopami, a dalej dwie wielkie dębiny przedzielone pola-
ną. Tam już rosły storczyki, złotogłowy, olbrzymie dzwonki, a wczesną wiosną naprawdę było
tam biało, tyle kwitło zawilców i konwalii. Tam w głębi lasu była też nagle się objawiająca cu-
downa, biała aleja brzozowa, a przy drodze rosło kilka lip o nieobjętych przez nas dwoje pniach.
Czasem jeździliśmy bryczką, którą przysyłały po nas dwie stare panny mieszkające w mająteczku
Kawęczyn. Stał tam stary dwór. Była też wielka papuga w klatce, przy której przesiadywałam
godziny całe. Od tych pań kupowaliśmy chyba kartofle czy jabłka, jakieś tam były interesy zała-
twiane przy słodkich podwieczorkach. Od szosy do Słomczyna w bok polami dochodziliśmy do
miejsca, gdzie był kiedyś majątek Marynin. Dwór i zabudowania zniszczone zostały podczas
wielkiej bitwy, która tu się przetoczyła. Został na stromym zboczu, spadającym tarasami do pól,
zdziczały sad, olśniewający pięknością na wiosnę, a jesienią pełen małych cierpkich gruszeczek i
drobniutkich jabłek. Tam także pełno było fiołków, a potem słodko pachnącego gruszecznika i nie
dającej się zrywać niebieskiej cykorii. Ojciec nazywał ją podróżniczkiem. Powyżej sadu, gdzie
dawniej stał dwór, pełno jeszcze leżało cegieł, kawałków dachówek i w gęstej trawie błyskało
szkło. Jeszcze dalej, pośrodku pola, rosły cztery niebotyczne topole w kamiennym kręgu. We-
wnątrz tego koła stały dwa szeregi nagrobków z piaskowca, a pośrodku między topolami leżał
głaz z napisem o żołnierzach tu pochowanych po bitwie. Tu nikt chyba nie chodził, bo ścieżki i
24
groby owinięte były powojami, chmielem i dzikim głogiem i porośnięte dziewanną, wrotyczem i
ślazem. Nie można było przedrzeć się prawie przez te pnące się i kolące gęstwiny.
Na słońcu, na kamieniach leżały zaskrońce i ptaki śpiewały wysoko w gałęziach czterech topól.
Potem można było stamtąd, z Marynina zejść podobnym do oborskiego wąwozem, gdzie także
biło źródełko w cembrowinie pozostałej po zburzonym dworze. Tu także rosły po obu stronach
drogi wielkie białodrzewy, spód ich liści był aksamitny i biały i te liście chwiały się, szeleściły i
migotały, nawet kiedy nie było wiatru. Przez pola, zostawiając za sobą drogę „na Gwoździe” i
majątek Obory, wracało się pod górę Grapy do domu. To były dalekie spacery, szczęśliwe space-
ry, po których ojciec siadał na fotelu na tarasie, Puk leżał przy nim i „czuć go było wiatrem”, a ja
w kuchni zjadałam najlepszą rzecz na świecie - wielką, ukrajaną przez cały bochen pajdę chleba,
posmarowaną masłem i grubo posypaną cukrem, w to masło wciśniętym.
Czasem chodziliśmy na spacery całym domem, to znaczy mama, ojciec, ja i te dzieci, które akurat
były u nas. Rozmaite bywały wtedy zabawy, na przykład każde z nas miało opowiedzieć, czym
dla niego jest chmura czy obłok stojący nad polami, do czego wydaje mu się podobny. Albo jak
nazywa się kwiatek czy ziółko, to znaczy jak my je nazywamy, a nie, naturalnie, jak brzmi jego
nazwa botaniczna. To były zabawy na spacerach. Zabawy w ogrodzie i laskach obok domu były
najrozmaitsze, siedzieliśmy na przykład na drzewach i naśladowaliśmy głosy ptaków albo na ta-
rasie na zestawionych ławkach, przykryci kocem, najlepiej kiedy padał deszcz, przeżywaliśmy
rozbicie okrętu, tratwa unosiła nas po rozszalałym morzu aż do zupełnego przemoknięcia. Wła-
ściwie, tak jak to pamiętam, ciągle nas ktoś wołał, to na obiad, to na mycie, to do łóżka, zawsze w
momencie, kiedy nieodzowne i konieczne było właśnie bycie gdzie indziej. Wieczorem, kiedy w
ogrodzie było ciemno, zaczynała się zabawa, dość straszna, w czarownicę Kikicę. Czarownica Ki-
kica mieszkała przez cały dzień w kominku w zielonym piecu w salonie, ale wieczorem wylaty-
wała do ogrodu. Oczami Kikicy były reflektory samochodów, które skręcając na rogu Witolda i
Sienkiewicza omiatały przez moment drzewa i krzaki w ogrodzie. Lataliśmy jak szaleni po ciem-
ku czekając na ten straszny, zabijający błysk. Światło nie mogło nas dotknąć, trzeba było upaść,
przylepić się do pnia, kucnąć w krzaku bzu, byle pozostać w ciemności. Ten oświetlony, złapany
przez Kikicę, leżał zniszczony na ziemi, właściwie pogardzany przez resztę. To było naprawdę
głupie, ale do tej ostatniej zabawy, zwłaszcza w niedzielne wieczory, kiedy samochodów było
więcej, wyrywaliśmy się wbrew wszelkim zakazom. Jeszcze jedną dziwną zabawą, a właściwie
pasją, było zbieranie skorupek potłuczonych naczyń. Im mniejsza była skorupka, a im bogatszy na
niej fragment ornamentu, kolorowy szlaczek czy część kwiatka, tym cenniejsze było znalezisko.
Znajdowaliśmy te skarby na przekopywanych grządkach, w bliskości domów okolicznych i
oczywiście w otoczeniu śmietników. Mieliśmy tego bogate i urozmaicone kolekcje.
Raz zdarzyła się rzecz bardzo dla mnie ciężka i nieoczekiwana. Chcąc ojcu zrobić niespodziankę,
przez kilka dni z trudem i starannie wycinałam scyzorykiem w korze dwu brzóz rosnących w
ogrodzie obok siebie jego imię i nazwisko i moje imię i nazwisko. Potem, któregoś rana, kiedy ro-
bota była skończona, zaprowadziłam go do tych brzóz i pokazałam napisy. Z wyciętych liter wy-
pływał czerwonawy sok. Gniew ojca był tak dla mnie nieoczekiwany, jego wzburzenie tak gwał-
towne, podniesiony jak nigdy głos przeraził mnie do głębi. Mówił, że nigdy, przenigdy, nigdzie,
nie wolno tego robić, że „jeśli chcesz, żeby o tobie pamiętano, to w inny sposób pracuj na to w
życiu, a w dodatku te drzewa, żywe zranione drzewa, które teraz płaczą, czy możesz na to pa-
trzeć?” Chyba ten gniew zrozumiałam, błagałam o przebaczenie jego i te dwie brzozy.
25
Wracając do tych zabaw, wydaje mi się, że nie mogły one zachwycać pani Janiny Mortkowiczo-
wej, która przyjeżdżała do nas często i z uwagą obserwowała mnie. W dodatku ugryzłam jej sio-
strzeńca Janka, którego kiedyś przywiozła do Konstancina.
Bardziej lubiłam wtedy siostrę Jakuba Mortkowicza Edzię i obie panny Beylinówny, Karolę i Stefę.
Przepadałam za wyjazdami do Warszawy do księgarni Mortkowiczów na Mazowieckiej 12. W
wielkim pomieszczeniu, o ścianach pomalowanych na ciemnoszafirowy kolor, stały dookoła szafy
i półki pełne najwspanialszych książek, jedna ściana zawieszona była reprodukcjami, a pośrodku
niej stał wielki odlew „Dawida” Donatella, w okrągłym kapelusiku ocieniającym młodzieńczą
twarz. Przed ladą stały dwa okrągłe stoły z najnowszymi wydawnictwami. Wiedziałam już, gdzie
stoją książki napisane przez ojca. Księgarnia miała dwie wielkie wystawy pełne wspaniale opraw-
nych wydawnictw i obrazów. Za księgarnią, obok kasy, przy której siedziała uśmiechnięta Edzia,
wchodziło się do małego gabinetu, gdzie urzędował Jakub Mortkowicz i gdzie zawsze pełno było
gości, ale głównymi gośćmi byliśmy my. Okna tego gabinetu wychodziły na malutki ogródek,
właściwie kilka starych krzewów bzu, tam była kawiarnia „Ziemiańska”, gdzie ojciec i mama bar-
dzo często chodzili, mnie raczej zostawiając w księgarni na oglądaniu i już po trosze wczytywaniu
się w najrozmaitsze wydawnictwa polskie i zagraniczne, albumy reprodukcji i teki grafiki. Ale
czasem zabierali mnie do „Ziemiańskiej”, kiedy, chyba na ostatki czy z jakichś innych okazji,
można było znaleźć w pączku pieniążek. Bez pieniążka ciastka tam i tak były wspaniałe, ustawio-
ne na stoliku w piramidę na obracanej wielopiętrowej paterze. A może te patery były u „Lour-
se’a”. Tam także chodziłam, z mamą i z ojcem, na lody. Czasem jadaliśmy obiad w Hotelu Angiel-
skim na Wierzbowej. Były tam cudowne krzesła z wysokimi drewnianymi oparciami, w które
pośrodku wprawione było owalne, ciemnozielone szkło, wypukłe oko, źródło mojego zachwytu i
pożądania. Ale umocowane to było doskonale, nie było żadnej nadziei, aby którekolwiek wypadło
czy dało się wydłubać. Wszystko w tym Hotelu Angielskim było ciemnozielone, obicia ścian i
krzeseł, gładkie dywany i zasłony w drzwiach i oknach. Na zawsze słowo „angielski” jest dla
mnie takie właśnie, ciemnozielone.
Zaczęły mnie interesować wystawy sklepowe, ciągnęłam do nich mamę. Był taki sklepik na Żu-
rawiej, malutki, zagracony śmieciami, bez, chyba, żadnej specjalności. Wystawy, bardzo zakurzo-
nej, nigdy nie zmieniano, a na tej wystawie na nitce czy gumce wisiał mały porcelanowy aniołek
ze skrzydłami. Na pewno by mi go kupili, gdybym o to poprosiła, ale jakoś wolałam do niego tę-
sknić i myśleć o nim, jak on tam fruwa za tą brudną szybą, niż go mieć na własność. Były i prze-
piękne sklepy z sukniami, fryzjerzy z cudnymi paniami z wosku, które miały maleńkie usteczka i
bardzo czarne brwi, jubilerzy i antykwariusze, gdzie przyglądałam się pierścieniom i umieszcza-
łam je potem na swojej małej ręce, której kontur obrysowywałam ołówkiem. Lubiłam chodzić po
ulicach i jeździć dorożką, ale powrót kolejką do domu wieczorem był najmilszy.
Nadeszło jednak lato i mieliśmy jechać nad morze. Tym razem nie do Orłowa, ale do wioseczki
rybackiej, dalej w głąb zatoki położonej, która się nazywała Gdynia. Przygotowania do drogi
trwały dość długo, bo jechaliśmy na całe lato i całym domem. My, Ludwika, Puk, zabierało się
pościel i garnki, nieskończoną ilość pakunków nadało się na bagaż, a my wreszcie wsiedliśmy do
pierwszej klasy, bardzo eleganckiej, gdzie nad każdym siedzeniem była przypięta koronkowa
serwetka. Jechaliśmy wygodnie aż do Torunia. Tam nagle do naszego przedziału wszedł młody
panek, a ponieważ wszystkie miejsca były zajęte, powiedział do ojca: „Niech pan dzieciaka weź-
mie na kolana”. Na tego „dzieciaka” wszyscyśmy zesztywnieli, bo tak przecież nikt nigdy nie
mówił, ale ojciec cicho i grzecznie powiedział, że dziecko ma swój bilet i tym samym prawo do
swojego miejsca. Co się potem rozpętało, nie sposób opisać. Ten pan wrzeszczał i wymyślał, ma-
26
ma siedziała, nieruchomym, cudownym profilem obrócona do okna, jakby nas nigdy nie znała,
Puk szczekał bez ustanku, a ojciec grzmiał strasznymi, groźnymi słowami, w pasji, jakiej nigdy nie
widziałam. To było straszne i wspaniałe, siedziałam na tym swoim miejscu tak cudownie bronio-
na, ale i przerażona. Po pewnym czasie ktoś wysiadł, ten typ dostał miejsce, ale do samej Gdyni
trwała między nimi ta oddalająca się burza, pomruki o tym, że ci, co powinni jeździć bydlęcymi
wagonami, pchają się teraz do pierwszej klasy, że na dobrą sprawę można by oddać kogoś do są-
du za zniewagi i tak dalej.
W końcu w Gdyni wysiedliśmy i wszystkie nasze bagaże i my sami pojechaliśmy do domku pana
Plichty, szewca, gdzie były wynajęte te pokoje dla nas. Był to domek ceglany, jeden z nielicznych
murowanych, niedaleko od zatoki i ładnej czystej plaży. W prawo z daleka widać było urwisko
tuż nad wodą, za nim było Orłowo. Spacery były tu mniej ładne niż tam, najbliższy las rósł na
Kamiennej Górze, ale trzeba się tam było dość ostro wspinać. Czasem drogą, która okrążała Ka-
mienną Górę albo samym brzegiem morza można było dojść do ślicznej doliny na Redłowie, gdzie
były trawy i kwiaty bardzo bujne, bo osłonięte lasami od wiatru. Tam chodziliśmy bardzo często,
jeśli w Gdyni i na plaży dął wiatr, który męczył ojca. I tutaj, jak wszędzie, zaraz zaczęliśmy mieć
gości. Przychodziła pani Schmidtowa, miała jedyny w Gdyni pensjonat, stary pan Abraham, pan
Kozikowski, a przede wszystkim bardzo wielu młodych, bo w Gdyni były wtedy dwa obozy, har-
cerski i studencki. Chodziliśmy tam do nich często, z nimi także czasami gromadą na plażę albo
na spacer, oni po prostu, gdyby mama nie broniła ojca, przychodziliby do niego stale, ale oczywi-
ście jego samotność, czyli praca i odpoczynek, i sen były zawsze i wszędzie najważniejsze na
świecie.
W kilka dni po przyjeździe dostali rodzice zaproszenie do Wejherowa na uroczystość mojemu
ojcu poświęconą. Przysłano po nas wczesnym rankiem bryczkę zaprzężoną w parę świetnych ko-
ni, była śliczna pogoda, a droga długa, ale piękna, przez rzeczkę Redę i jej rozlewiska, przez tor-
fowiska i lasy. Ojciec zachwycał się tą okolicą, postanowił kupić tu, za Kępą Oksywską, jakiś mały
mająteczek, gdzie mieszkalibyśmy sobie, jeżdżąc nad morze bryczuszką zaprzężoną w kuca.
Opowiadaliśmy sobie już, jaki on będzie, jak się będzie nazywał i jak nam się tam będzie żyło.
Wreszcie dojechaliśmy do Wejherowa. Tam w sali „Sokoła”, umajonej wieńcami i chorągwiami,
powitano nas uroczyście orkiestrą i weszliśmy do środka, gdzie na sali siedział zbity tłum ludzi.
Ojciec, który w drugiej części uroczystości miał wygłosić przemówienie, poszedł zaraz gdzieś za
kulisy, a my z mamą zostałyśmy posadzone w pierwszym rzędzie krzeseł. Pierwszym punktem
programu miało być powitanie pisarza. Wszyscy się uciszyli i z dwu stron sceny weszli dwaj pa-
nowie - ojciec, a naprzeciwko niego ten awanturnik z pociągu. Nim zdążyłam cokolwiek wykrztu-
sić, mama zamknęła mi usta dłonią i strasznym spojrzeniem nakazała milczenie, ale wiedziałam,
że wszystko się w niej trzęsie od śmiechu. Obaj panowie po sekundzie znieruchomienia wyciągnę-
li do siebie ręce i potrząsając nimi bardzo długo, wyrażać zaczęli swoją radość z poznania się. Pan
ten był działaczem kultury, który jechał właśnie wtedy, aby zorganizować w Wejherowie uroczy-
stość ku czci Żeromskiego. Ile szczęścia, jaki zaszczyt, jakie wzniosłe uczucia przeżywał podczas
swego przemówienia - trudno opisać. Ojciec podziękował równie pięknie. Potem była część arty-
styczna, podczas której obaj siedzący obok siebie uśmiechali się i dzielili wrażeniami. Potem ojciec
miał odczyt i tak się ta piękna uroczystość skończyła, był doskonały obiad i wróciliśmy do Gdyni,
do domu.
Ojciec co rano, kiedy jeszcze nie byłyśmy gotowe, chodził nad morze, gdzie robotnicy pracowali
nad budową pierwszego mola. Coraz dalej od brzegu wbijali w dno wielkie drewniane bale, przy-
krywając je potem deskami. Tym pierwszym gdyńskim pomostem szedł za nimi krok w krok, stał
27
oparty na lasce, patrzył na tę pracę, pytał i dowiadywał się o szczegóły budowy. Wreszcie zaczęli
nazywać go panem inżynierem, myśleli pewnie, że ich nadzoruje czy sprawdza. Zwiedzaliśmy
także okręty wojenne, zapraszani przez komandorów na herbatki, a nawet raz odbyliśmy prze-
jażdżkę po morzu kontrtorpedowcem, nazywał się chyba „Józef Piłsudski”. Ale to nie była dla nas
taka nowina, bo po zatoce pływaliśmy często do Gdańska albo na Hel. Do tego nowego mola
przybijały na zmianę dwa stateczki pasażerskie. Jeden nazywał się „Monika”, a drugi „Paul Be-
necke”. „Monika” dla mnie oczywiście była ładniejsza, chociaż trochę krzywa. Zawsze przy naj-
spokojniejszym morzu szła przechylona wyraźnie na prawy bok.
Hel podobał nam się bardzo, jego śliczna ulica z rybackimi domkami, cała w zieleni, bo dachy
domów porośnięte były ściśle kamienną różą, rośliną płaską i mięsistą, która obrastała dachówki,
tak że ich wcale nie było widać. A środkiem rosły gęste drzewa, czysto tam było i jakoś jak w baj-
ce, za domami rozciągnięte sieci mglisto zasłaniały zatokę, a zaraz dalej zaczynał się las sosnowy,
bardzo stary, przechylony cały od zachodniego wiatru we wschodnią stronę. W lesie były dró-
żeczki bardzo wąskie w zwartym poszyciu borówek, ten las ciągnął się aż do cudownej, rozległej,
nie kończącej się plaży, oddzielonej od lasu tylko pasmem wydm i ostrą szarą trawą. Plaża była
cała przez wiatr pofalowana drobniutko, tak samo, jak pofalowane było dno morza przez wodę.
Ślady stóp zostawały na piasku aż do twardej ciemnej smugi omywanej przez fale. Ale to były tam
na Helu tylko wizyty, wracaliśmy do Gdyni „Moniką”, patrząc pod zachód na wzgórze witomiń-
skie i na widoczne z daleka dwa wielkie buki, wyższe o wiele od wszystkiego, co rosło dookoła.
Gdyński pobyt nie bardzo był udany. Ojciec nie czuł się dobrze, męczyła go niepewna pogoda,
częste burze. Pamiętam jedną, w nocy, kiedy biało było od błyskawic, a piorun rozwalił stojącą
niedaleko od naszego domu stajnię. Rano oglądaliśmy ten budynek rozłupany po prostu na dwoje
jak siekierą. Także tego roku Puk zginął nagle i wbrew przewidywaniom nie wracał przez wiele
dni.
Szukaliśmy go wszędzie, aż wreszcie przyszła od kogoś poufna wiadomość, że widziano, jak Pu-
ka porwali marynarze okrętu wojennego i na szalupie zabrali ze sobą na morze. Ten okręt, poła-
wiacz min, odszedł z gdyńskiej redy i dopiero po pewnym czasie zobaczyliśmy go znowu. Ojciec i
mama podpłynęli wtedy łodzią do burty okrętu i zażądali widzenia się z dowódcą. Targi i wykrę-
ty trwały jakiś czas, aż wreszcie Puk został im oddany.
Ten pies miał w sobie jakiś, widać, tajemny psi czar, bo ciągle go nam kradli, przyznawali się do
niego albo po prostu porywali go brutalnie, jak pewna pani, która w Konstancinie podeszła do
mnie, kiedy trzymałam go na rękach, czyhając z innymi dziećmi na drezynę przy plancie. Ta pani
wyrwała mi Puka, przemawiając do niego czułym obcym imieniem, i uciekła. Wszystkie dzieci
poleciały z rykiem do domu, ojciec wybiegł, za nim mama, Ludwika i reszta mieszkańców, i dzie-
ci. Dogoniliśmy tę panią już na stacji kolejki i odbiliśmy Puka. Innym razem nie było go kilka mie-
sięcy, bo także był u kogoś w niewoli. Trzeba powiedzieć, że był to wyjątkowo śliczny i wdzięcz-
ny pies i bardzo nas kochający, chociaż usposobienie miał Casanovy.
Po powrocie z Gdyni przygotowywaliśmy się spokojnie do zimy. Sadziło się jeszcze rozmaite
krzewy w ogródku, grabiło liście na kompost, sprowadzało węgiel. Ojciec pisał jak zawsze każde-
go rana aż do obiadu. Ale nagle przyszła bardzo ciężka jego choroba. Nie było u nas telefonu, ap-
teka nie była pewnie jeszcze tak bardzo dobrze zaopatrzona, a kochany nasz tamtejszy doktór
Buczkiewicz, który leczył wszystkich w okolicy, nie mógł sobie dać rady i zatamować gwałtow-
nych krwotoków z nosa ani ustalić ich przyczyny. W końcu okazało się, że była to forma grypy
czy hiszpanki, ale trzeba było ojca prędko przewieźć do Warszawy. Jak przez mgłę pamiętam, że
był to samochód użyczony przez pana Pfeiffra z willi „Polski dworek”, ale czy tak było na pewno?
28
A może był to samochód pastora Machleida? Dość, że po kilku dniach pobytu w „Omedze”, gdzie
ojciec nie chciał zostać, wszyscy zamieszkaliśmy u państwa Mortkowiczów na Okólniku 5. Mieli-
śmy tam dwa pokoje, tak że ojciec miał dobre warunki do pracy, a pisał wtedy „Wiatr od morza”.
Jego stan zdrowia poprawił się na tyle, że wychodziliśmy na spacery, a on chodził obok do Biblio-
teki Krasińskich. Raz, kiedy wszyscy troje wsiedliśmy do windy, ta nagle zatrzymała się między
piętrami i otoczyły nas kłęby dymu. Jak to długo trwało, nie wiem, nim nas ściągnięto na dół, ale
oboje woleli już bardzo powoli wchodzić na piąte czy szóste piętro, niż wsiadać do tej piekielnej
klatki.
Zaczęły się dla mnie tej zimy pierwsze lekcje, chociaż już po trosze pisałam i czytałam nieźle.
Mama z panią Wagnerową, matką Basi, znalazła nam pewną starą pannę, Franię Dąbrowską, któ-
ra przychodziła na Okólnik na te lekcje. Ale ich program ubożał i kurczył się, aż w prędkim czasie
zostały nam z bezradną i zrozpaczoną panną Franią tylko lekcje muzyki. Zapamiętałam z nich
piosenkę śpiewaną na głosy:
Przez góry, przez lasy, lecimy tu, Już skrzydła omdlały, już brak nam tchu, Witajcie, witajcie, do
gniazdek wracajcie, Po trudach podróży spocznijcie tu.
My z Basią śpiewałyśmy zawsze na zakończenie: „Spocznijcie tam”, co doprowadzało pannę Fra-
nię do łez, ale było logiczniejsze, zwłaszcza, że miałyśmy sobie akompaniować gestami, więc po-
kazywałyśmy „tam”, czyli na drzewach. Drugi utwór był gamą ze Szkoły Różyckiego, ale miał
tytuł „Skarga sieroty”. Kiedy zaczynałam klepać tę wprawkę, mama mówiła: „Przestań, przestań,
to takie rozdzierające”. I tak skończyła się niepostrzeżenie nauka muzyki, razem z panną Franią
Dąbrowską. Zresztą zawsze uważałam, że Lipek miał świętą rację mówiąc, że granie na fortepia-
nie byłoby rzeczą nadzwyczajnie dla niego miłą i łatwą, gdyby się nie okazało, że każdą ręką trze-
ba grać co innego.
Poza tymi zajęciami były jeszcze częste i męczące wizyty pana Janusza Korczaka. Jego sposób
rozmowy z dzieckiem, nawiązujący w treści do wyobrażeń czy wyobraźni dziecinnej, krępował
mnie i dziwnie zawstydzał. Nie było nigdy między nami żadnego porozumienia, miałam zawsze
ochotę odpowiedzieć mu co innego, niż to, czego się spodziewał, ale jak mogłam wiedzieć, czego
się spodziewał? To samo uczucie przekory, uporu miałam przy pani Mortkowiczowej, kiedy za-
dawała mi swoje pytania z haczykiem.
Dość lubiłam Hankę Mortkowiczównę, ale kiedyś zapytana przeze mnie, co czyta, odpowiedziała,
że jest to dzieło filozofa, który mówi, że świat, że wszystko, co jest dookoła nas, nie istnieje na-
prawdę, a jest tylko naszym wymysłem. Bardzo długo nie dawało mi to spokoju. Oglądałam swo-
ją rękę - tej ręki nie ma? To dlaczego widzę ją zawsze taką samą? A mama, brzozy w ogrodzie,
sukienka, którą noszę? Nic nie istnieje, wszystko jest wyobrażone i na niby? Te myśli były właści-
wie nie do zniesienia.
Zima była długa, znów wróciły okropne spacery do Parku Ujazdowskiego - „Pobiegaj sobie,
Mumciu, pobiegaj sobie” - więc biegłam przez wydeptaną góreczkę, przez kamienie na sztucznym
strumyku, gdzie było tylko trochę lodu, dookoła ogromnego pustego gazonu przy bramie, a dla
wiadomości rodziców byłam ważona u pana w bramie, który miał dziwną wagę w budce, jak fo-
tel, na którym się siadało. Ciągle ważyłam za mało, bo przy każdym jedzeniu słyszałam: „Jeszcze
troszkę, no, pogryź prędzej”. Przed śniadaniem brałam ferrofitynę w długich kapsułkach, a przed
obiadem tran. To już była groza. Miałam to pogryzać czarnym chlebem z solą, ale przy każdej
łyżce, każdego dnia wybuchały sceny, prośby i groźby obustronne, aż wreszcie za każdą butelkę
tranu zaczęłam dostawać prezenty - małe mebelki wielkości pudełka od butów. Było tam małe
29
pianino, białe, z klawiszami, na których można było coś cymbałkowo zagrać, była kuchnia z fajer-
kami i komplet garnuszków, i stolik z fotelikami. Wszystko ładnie i starannie wykonane, nie były
to właściwie mebelki dla lalek, zresztą nie miałam ani lalek, ani misiów, raczej można było wyob-
rażać sobie siebie samą, zmniejszoną jak Doktór Muchołapski, zasiadającą do pianina na malutkim
foteliku. To przepłacanie mnie za tran nie było może bardzo pedagogiczne, ale załatwiało jakoś
sprawę. Basia za to przepadała za tranem i wylizywała ze smakiem każdą łyżkę. Wszystkieśmy
zresztą ten tran brały.
Rodzice nasi zaczęli się poważnie zastanawiać nad stworzeniem jakichś lekcji czy kompletów, na
których uczyłybyśmy się czegoś rozsądnego, ale to już miało nastąpić od przyszłego roku.
Tymczasem nadeszła wiosna i znów przenieśliśmy się do Konstancina, ojciec był zdrowy, znów
chodziliśmy na nasze spacery, ale zmieniło się w domu o tyle, że na dole mieszkali teraz lokato-
rzy. Pewnie żeby dom nie był tak pusty podczas naszych wyjazdów. Byli to bardzo mili państwo
Skargowie, rodzina z Litwy, z dwiema dziewczynkami trochę młodszymi ode mnie, Hanią i Basią.
Przybyło tym samym w domu dzieci, mama miała na dole szalenie miłą i wesołą panią Halinę
Skarżynę, z którą bardzo się zaprzyjaźniła. Ojciec dziewczynek, pan Piotr Skarga, był bardzo wy-
soki, gruby, z ogromnymi wąsami. Przyjechała także z Litwy pani Świętorzecka z drugim wnucz-
kiem, małym Ziukiem. Wszyscy oni mówili ślicznymi śpiewnymi głosami, było nam z nimi bar-
dzo dobrze, zupełnie wystarczająco mieściliśmy się w pięciu pokojach na górze. Obie dziewczynki
włączyły się zaraz we wszystkie dziecinne zabawy, wieczorami w ogrodzie jeszcze więcej było
tupotu i okrzyków, kiedy pojawiała się Kikica, handlarka, wędrowna Żydówka jeszcze więcej
sprzedawała w naszym domu perkalików, batystów i kretonów, a ojciec nie wzdychał z zazdro-
ścią nad moimi chudymi nogami, bo i Hania, i Basia były chudsze ode mnie. Państwo Skargowie
byli chyba znajomymi rodziców Basi Wagnerówny, bo obaj ojcowie, pan Wagner i pan Skarga,
bardzo często przyjeżdżali do Konstancina taksówką z Warszawy i wepchnąwszy do niej ile się
dało dzieci, zabierali nas na przejażdżki nad Wisłę, do Piaseczna albo na maliny do Słomczyna.
Ale lato nadchodziło i znów zaczęliśmy się wybierać nad morze, tym razem nie do Gdyni ani Or-
łowa, ale na Hel.
Dojechaliśmy tam prosto koleją, nie zatrzymując się nigdzie, po niesłychanie długiej i męczącej
podróży. W tej podróży zdarzyła mi się rzecz przerażająca. Spałam twardo w wagonie sypialnym,
kiedy pociąg zatrzymał się w nocy na długo we Wrzeszczu. Rodzice zmęczeni nocną jazdą i bez-
sennością wysiedli oboje i spacerowali po peronie, zostawiwszy mnie samą w przedziale. Obudzi-
łam się nagle i zobaczyłam za oknem napis oświetlony lampami, budynek stacyjny i rodziców
spacerujących niedaleko. Leżałam nie śpiąc, kiedy nagle pociąg szarpnął, ruszył i nabierając szyb-
kości zostawił za sobą stację, peron i rodziców. Było to zwykłe na tej stacji węzłowej przetoczenie
pociągu z jednego peronu na drugi i po pewnym czasie zobaczyłam znów światła, stację i rodzi-
ców. Pewnie niedługo to trwało, ale przez ten czas przeżyłam w ciemności pierwsze przerażenie,
zagubienie, samotność, myślałam, że już ich straciłam, że nie odnajdziemy się nigdy, pierwszy raz
byłam sama. Kiedy wsiedli do pociągu, nie powiedziałam im nic o tej strasznej chwili, ale oni się
domyślili, bo zasnęłam potem między nimi, trzymając ich za ręce.
Ale rano okazało się, że pociąg toczy się między dwoma morzami po wąskim skraweczku ziemi,
blask bije od drobnych fal po obu stronach i tylko szare, ostre trawy przysłaniają tę śliczną, bliską
wodę. Wysiedliśmy na Helu i przez znajomą zachwycającą wioseczkę, w zapachu dymu z wę-
dzarni i świeżego chleba pieczonego z samego rana, dotarliśmy poprzedzani przez wózek wiozą-
cy nasze walizki do „Kurhausu”. Tam rodzice zajęli dwa pokoje na pierwszym piętrze, a poza tym
ojciec dostał rodzaj pracowni w wieżyczce, gdzie miał spokój do pisania i widok na cały Hel od
30
nasady jego aż po zagięty cypel, gdzie zbiegały się dwie fale, z pełnego morza i z zatoki, za zwar-
tą, czarną zielenią sosnowego lasu. Tuż przed „Kurhausem” była plaża i molo z nagrzanych słoń-
cem srebrnych desek, między którymi widać było dno, drobne fale i stada maleńkich, lśniących
rybek, prawie przezroczystych, które zwracały się nagle wszystkie w prawo lub w lewo albo nie-
ruchomiały między powiewającymi wodorostami przy palach wbitych w dno.
Hel był cudowny. Białe dróżeczki prowadziły w lesie na drugą stronę cypla, gdzie plaża, szeroka i
oślepiająca, rozciągała się nad pełnym morzem w nieskończoność w obie strony. W lesie sosny,
zwłaszcza jedna, były jak okręty porozkładane przez wiatr olbrzymimi pniami nisko w zieleni
borówek, zbitej i równej jak woda. W tych borówkach były żmije, które straszyły naszych rodzi-
ców, a nam dodawały podniecającego niepokoju w zabawach. Ale nikt nigdy nie był przez żmiję
napadnięty, trzeba było tylko uważać na ścieżce na plamach słońca, gdzie się mogły wygrzewać.
Ten las i dwa morza wypełniały nam dnie. Rano nad pełnym morzem, między kąpielą a susze-
niem się w ciepłym piasku i znów kąpielą. A popołudnie nad łagodną, przezroczystą zatoką, nie-
skończone brodzenia i wyprawy w morze po kolana w wodzie, bo płycizny ciągnęły się daleko.
Zabawy na plaży i molo trwały aż do chwili, kiedy słońce czerwone i wielkie zatapiało się w wo-
dzie.
Dzieci było tam dużo. Tego roku zaprzyjaźniłam się z Hanką Ratajówną. Wszyscy troje podobali
mi się bardzo. Pani Ratajowa była jasna, miała naprawdę złote włosy i była cała różowa, a jej mąż,
marszałek Maciej Rataj, chudy, wysoki, z piękną pobrużdżoną twarzą, miał włosy bardzo krótko
obcięte, stały te włosy ładną, równą szczoteczką nad jego ptasimi oczami. Hanka miała pewnie
tyle lat co ja, była podobna do matki, taka sama jasna, i nosiła gruby, ciasno spleciony ogromny
złoty warkocz, a dokoła czoła latały jej małe, skręcone promyki włosów.
Aktor Kazimierz Kamiński mieszkał w „Kurhausie” obok nas z żoną i dwoma chłopcami. Miesz-
kali tam także z rodzicami Danusia i Staś Dygatowie. Oboje chudzi i powyciągani szybkim rośnię-
ciem. Trochę potem przyjechał doktór Zieliński z żoną i synem Bronkiem. Myśmy wszyscy byli
chyba trochę gorzej wychowani od Bronka, bo już dawniej dziczeliśmy po trochu w tych lasach i
na plażach. Nasze włosy, Haneczki Ratajówny warkocz ze złota, rudawe kręcone Danusi Dyga-
tówny, moja ciemna kręcona „szopa”, jak mówił ojciec, pełne były zawsze piasku. Chłopcy byli
przezornie strzyżeni przy samej skórze, co też natychmiast zrobiła z Bronkiem jego mama. Byli-
śmy wszyscy opaleni na czarno, chudzi i ubrani w wypłowiałe od słońca szmatki. Nie wszyscy z
mieszkańców „Kurhausu” mieli dzieci. Była tam młoda para, Bohdan Pniewski i jego nowo po-
ślubiona żona, bardzo piękni, biegający razem daleko wzdłuż morza, tacy zgrabni i zapatrzeni w
siebie, jakby nikogo nie było naokoło.
Ojciec chodził na dalekie spacery samym brzegiem, gdzie bose stopy nie zostawiały śladu. Miał
białe albo bardzo jasne płócienne ubranie i na wielkim słońcu osłaniał głowę miękką białą macie-
jówką z daszkiem. Dzieci czasem ciągnęły za nim, a czasem ginął nam w oddaleniu. Nosił ze sobą
mały notes, przystawał i pisał w tym notesie, a że zabrakło mu kiedyś jego ołówka, zabrał sobie
moją zieloną kredkę i nią pisał aż do zupełnego wypisania, kiedy już nie zatemperowane dre-
wienko drapało papier notesu.
Potem wracał z tego pustego oddalenia, gdzie już tylko mewy krzyczały nad nim kręgiem, i siadał
na wzgóreczku nad plażą w cieniu sosny, gdzie mama czytała, rozmawiała z kimś, kto nadszedł,
ale cały czas nie odrywała uwagi ode mnie w gromadzie dzieci na dole i od czasu do czasu wy-
dawała ostrzegawczy krzyk, kiedy zobaczyła mnie zbyt daleko w wodzie. Ale sama zrobiła nam
kiedyś okropną rzecz. Całe towarzystwo wybrało się łodzią rybacką na pełne morze. Kilka osób
wiosłowało na zmianę, mama pojechała z nimi. Była pogoda, ale nagle ściemniło się i lunął deszcz,
31
od którego morze robi się białe i matowe, a kiedy przeleciał, podniosła się z wody mgła, tak gęsta,
że ci w łodzi stracili zupełnie orientację. My z ojcem niepokoiliśmy się, a wreszcie rozpaczali z
każdą chwilą bardziej. Staliśmy na cyplu bezradni, nie wiem jak długo, była to męka i rozpacz
najgłębsza. Wreszcie w tej mgle usłyszeliśmy łódź i głosy. Biegliśmy plażą wzdłuż zatoki do mola,
gdzie oni wreszcie przybili. Dużo później mama opowiedziała nam, że kiedy się tak błąkali w tej
mgle na pełnym morzu, nagle tuż nad nimi zupełnie blisko ukazał się dziób białego statku, który
mógł ich rozbić i zatopić, nawet tego nie zauważywszy. Ledwo się na tej łodzi mogli utrzymać w
głębokich falach przez statek zostawionych. Ojciec przy tym opowiadaniu siedział z twarzą zasło-
niętą rękami, a potem jeszcze raz wybuchnął okrutnym gniewem na tych, którzy mamę na tę wy-
cieczkę namówili. Ale to była jedyna zła przygoda. Bo nawet kiedy zanosiło się na deszcz, biegli-
śmy nad zatokę i czekaliśmy na niego. Nadlatywał białą wspaniałą ścianą, był ciepły i dzwonił
rosnącym, lecącym po wodzie dźwiękiem, a my biegliśmy naprzeciwko niego krzycząc: „Dzwoni,
dzwoni, dzwoni”.
Jadalnia „Kurhausu” była tuż nad plażą, cała oszklona, obiady były wspaniałe, ciągle jedliśmy
ogromne flądry, na wszystkie sposoby przyrządzane, ale najlepsze chyba były wędzone, chropa-
wa brązowa skóra łatwo ściągała się z różowawego wnętrza. Czasem chodziliśmy na obiady do
jedynej na Helu restauracji „L”ven Grube”. Miała nad drzwiami, które otwierały się w połowie
(żeby wejść, trzeba było odepchnąć górę i dół), wielkiego złotego lwa. W środku było ciemnawo,
pachniało rybami i piwem, z okien po drugiej stronie widać było port rybacki, zatokę i sieci, kutry
i przewrócone stare czarne łodzie. Ojciec brał do obiadu butelkę czarnego porteru i trochę zawsze
dostawałam ja pierwsza, samą właściwie pianę. Mama mówiła, że od porteru się tyje, pewnie dla-
tego ojciec chytrze pozwalał mi to pić. Na deser były ciasteczka z różowej piany, lekko przypie-
czone od góry, słodkie piramidy na spodzie z kruchego ciasta z konfiturami. Bardzo te obiady tam
lubiłam, byliśmy wtedy sami we troje. Późnym popołudniem ojciec i mama spacerowali tam i z
powrotem po molo w towarzystwie państwa Ratajów, doktora Zielińskiego, państwa Kamińskich
i innych osób, a dzieci na piachu pod deskami mola jeszcze kończyły, już nie w wodzie, swoje
zabawy, krzycząc jak stado ptaków pod wieczór. I znów następnego dnia leżeliśmy na końcu mo-
la, z twarzami przylepionymi do ciepłego drewna, żeby przez szpary patrzeć na różowe meduzy,
łagodnie unoszące się i opadające w cichej wodzie prześwietlonej słońcem. Chyba przez całe tam-
to lato nie było dłuższej niepogody czy chłodu, tylko te dzwoniące deszcze, przebiegające przez
zatokę, prędko, a bez wiatru.
Pod koniec tych trzech miesięcy wróciliśmy na jesień do Konstancina. Ojciec pisał, bo czuł się do-
brze, jeździł na próby do teatru i do wydawnictwa, na zebrania i odczyty, ale gdy nadeszła zima,
znów zaczął się czuć gorzej, kilka razy przeziębił się i trzeba było umieścić się w Warszawie u
ciotki Anieli na Wspólnej. Przychodził do nas wtedy doktór Leon Zieliński, który zaprzyjaźnił się
bardzo z naszą rodziną, leczył po trosze nas wszystkich na takie drobne niedomagania. Ciotki
Anieli nie było, bo wyjechała z wujem Janem Kleczyńskim na placówkę dyplomatyczną do Essen.
U nas tej zimy chyba nastąpiła bardzo ważna zmiana w życiu domowym. Przyszła do nas nowa
gosposia, pani Jadwiga Górska. Była grubawa, bardzo starannie zawsze ubrana, nosiła pod brodą
śliczną starą broszkę z turkusów, a w niedzielę wkładała jeszcze kolczyki i pierścionek z tych ka-
mieni. Pochodziła z rodziny drobnej szlachty, wyzutej ze wszystkiego po Powstaniu 63 roku i tro-
chę potem schłopiałej. Wychowywała się od dziecka w rodzinie Trapszów, gdy dorosła, została
panną służącą gdzieś w Rosji, a po powrocie była garderobianą Mieczysławy Ćwiklińskiej i objeź-
dziła z nią całą Europę. Mówiła nieźle po francusku i kiedy baba przynosiła do kuchni masło czy
śmietanę, Jadwiga naradzała się z mamą nad jakością tego towaru właśnie po francusku. Początek
32
był trudny, bo kiedy ojciec zobaczył ją po raz pierwszy, wywołał mamę do drugiego pokoju i po-
wiedział: „Jakże ja, moja Haniusiu, powiem tej damie, żeby mi koszulę uprasowała?” Ale Jadwiga
okazała się bardzo prędko ideałem gosposi, była silna, wszystko umiała zrobić, cudownie gotowa-
ła, była zawsze wtedy pod ręką, kiedy była potrzebna, nie za wiele mówiła, ale uśmiechała się
dyskretnie, kiedy mowa była o tym czy innym aktorze czy aktorce, bo znała całe to środowisko
doskonale z okresu swojego pobytu u Ćwiklińskiej. Miała jeszcze jedną cechę bardzo cenną. Ile
razy weszło się do kuchni, choćby nie wiem kto i ile osób miało być na obiedzie czy kolacji, w
kuchni panował zawsze ład, tak jakby ona właśnie skończyła robotę. A gdy ją rzeczywiście skoń-
czyła, wieczorem siadała przy stole pod lampą i czytała polskie albo francuskie romanse, wciera-
jąc sobie równocześnie w ręce glicerynę z cytryną, bo o ręce bardzo dbała. Często w tym czasie
ukazywały się w prasie wywiady z moim ojcem, zaczynające się zdaniem opisującym czcigodną
teściową Mistrza palącą w piecu lub ścierającą kurze. Jadwiga uwielbiała ojca, a mamę i mnie ota-
czała jednakową czułą opieką. Ojciec wyjątkowo ją polubił, ufał jej zupełnie, zwłaszcza jeśli cho-
dziło o mnie i jej nad domem opiekę. Bo przypominam sobie, że przez bardzo krótki czas, przed
Jadwigą, była u nas na Wspólnej jakaś koszmarna Eleonora, czarna, zębata i ponura, która przyła-
pana na wyłamywaniu drzwi szafy czy komody powiedziała: „No to co, że kradnę? Kradnę i za-
raz się spowiadam, i spokój”. I dodawała jeszcze, żeby jej nie denerwować, bo ją kiedyś wściekły
pies pogryzł. To już nie miało właściwie sensu, ale zrobiło straszne wrażenie na rodzicach. Zosta-
wiali przecież dziecko samo z taką wściekłą Eleonorą. Więc Jadwiga była błogosławieństwem i ja
po trosze poszłam pod jej władzę. Miała ona dla mnie jeszcze jeden urok nieprzeparty. Przyjechała
do nas z ogromnym kufrem z wypukłym wiekiem, a w tym kufrze były takie cudowne rzeczy, że
uproszona przeze mnie czasem, kiedy rodziców nie było, wieczorem, otwierała go i pokazywała
jego zawartość. Tam było to, co dostawała od Ćwiklińskiej przez te lata u niej.
Pióra strusie, długie rękawiczki zapinane na maleńkie okrągłe perełki, gorsety obszyte koronkami,
suknie z ogonami, sztywne u góry od fiszbinów, majtasy na tasiemki z rozporkiem z tyłu, torebki
na długich łańcuszkach haftowane „petit point”, jak mówiła Jadwiga, wachlarze ze ślicznie malo-
wanym obrazkiem pośrodku albo koronkowe. Jadwiga wyjmowała wszystko po kolei, rozkładała
na łóżku, przekładała cieniutkimi bibułkami, a ja oglądałam to w zachwycie. Ale kiedy raz nieo-
patrznie i głupio poprosiłam ją, czy mogłybyśmy się poprzebierać w te rzeczy z Marysią, Elżunią i
Basią, Jadwiga obraziła się i rozgniewała na mnie i bardzo długo nie chciała mi nic pokazywać. To
nie były rzeczy do zabawy.
Tej zimy chodziliśmy wielokrotnie z ojcem i mamą oglądać, jak rozbierają sobór na placu Saskim.
Stawaliśmy w głębi przy Krakowskim Przedmieściu obok „Lourse’a” albo poprzez kolumnadę z
Ogrodu Saskiego wpatrywaliśmy się wszyscy troje, jak ta budowla kurczy się i topnieje w ciągu
tygodni. Wydaje mi się, że robota szła niezmiernie szybko. Potem zawsze szliśmy do „Lourse’a”
na czekoladę, przynajmniej ja na czekoladę. Wszystko tam wydawało mi się olbrzymie. I kolumny
z marmuru, i palmy, i lustra, i kelnerzy.
Ja miałam tego roku pierwsze futerko. W środku były jakieś ciepłe i miękkie skóreczki, a na wierz-
chu ciemnozielone sukno z dużym kołnierzem i mankietami z prawdziwego gronostaja z czarny-
mi gdzieniegdzie ogonkami. Wyszedł wtedy „Wiatr od morza”, w którym przeczytałam niezu-
pełnie zrozumiałą dla mnie dedykację. Basia także dostała egzemplarz, w którym ojciec napisał:
„Basi Wagnerównie, koleżance i przyjaciółce Monisi, ofiaruję tę książkę na pamiątkę zabaw oby-
dwu przyjaciółek podczas pisania tego „Wiatru” - Stefan Żeromski”. Ale nie tylko „Wiatru”, bo
asystowałyśmy i przy pisaniu „Turonia”, i „Snobizmu i postępu”, i tylu innych prac, które się
wtedy ukazywały czy były w próbach.
33
Kiedy kupowałyśmy pewnego razu z mamą skarpetki dla ojca, postanowiłam mu je zadedyko-
wać. Na cienkiej bibułce czerwoną kredką napisane jest: „Ofiaruję te skarpetki Ojcu memu z gorą-
cym życzeniem, by się jak najdłużej nosiły”. Potem jest czerwony kwiatek z listkami i podpis -
„Monika”. Pisywałam wtedy dość często listy do mamy albo do ojca z pokoju do pokoju. Liniowa-
łam papier, adresowałam kopertę: „Wielmożny Pan Stefan Żeromski w Konstancinie, dom wła-
sny”. Albo na dużych arkuszach co roku, odkąd zaczęłam jako tako składać litery, pisałam na 2
września piękne imieninowe laurki, ozdobione kwiatkami, które mama kazała mi rysować i ma-
lować z natury. Tekst był pewnie mamy, ale pisałam i malowałam ja. Podpisane były zawsze
„Twoja kochająca cię nad wszystko córka Monika Żeromska”. Przy słowie córka było zawsze tro-
chę wątpliwości, ó czy u.
Po tej złej jesieni i zimie, kiedy ojciec zaziębiał się raz po raz, zdecydowane zostało, że wczesną
wiosną pojedziemy do Włoch. Rodzice wybrali na pobyt niewielką miejscowość nad Zatoką Ligu-
ryjską - Santa Margherita Ligure - i w marcu wyjechaliśmy razem z Jakubem Mortkowiczem. Byli-
śmy tą jazdą bardzo przejęci i trochę zdenerwowani w momencie odjazdu. Kiedy już pociąg ru-
szył, zaraz wszyscy się uspokoili i wygodnie rozsiedli przed całonocną drogą. Ale nagle pan Mor-
tkowicz wyjął z kieszonki scyzoryk, z walizki cytrynę i siedząc naprzeciwko nas zaczął ją obierać,
krajać i powoli zjadać. Patrzyliśmy na niego i na jego cytrynę cali ścierpnięci, mama nagle wyszła
pierwsza na korytarz, potem my oboje, i tam do ciemnej nocy przeczekaliśmy ten jego apetyt, bo
co pewien czas wyciągał nowy zielonkawy owoc. Ale rano byliśmy w Wiedniu i w restauracji na
dworcu zjedliśmy najlepsze na świecie śniadanie. Były jajka w szklance, rogaliki z masłem, biała
kawa, wszystko zupełnie przepyszne. Potem w ciągu dnia jechaliśmy przez góry tak olbrzymie i
urwiste, że mama, nie znosząca widoku przepaści, stała w drzwiach przedziału, nie mogąc się
zbliżyć do okna ani z jednej strony, ani z drugiej. Ja także się bałam, bo wydawało się, że pociąg
się przechylał nad tymi otchłaniami albo łomotał przez galerie, gdzie co sekunda wyskakiwał
przed oczy nieobjęty widok i znikał w ciemności. Potem była granica i już Włochy, noc zapadała
łagodniejsza. W nocy było miasto Pavia. Ojciec powiedział do mnie cicho, że tu jest chyba tysiąc
kościołów. Rano byliśmy na miejscu, po jeszcze jakichś przesiadkach.
W Santa Margherita zamieszkaliśmy w hotelu o tej samej nazwie. Ale ku naszemu zdumieniu by-
ło tu tak samo zimno jak w Warszawie, padał deszcz i wiał zimny wiatr. Tylko za oknami wzdłuż
drogi stał szereg daktylowych palm i ogromne kiście małych owocków miotały się w szeleszczą-
cych liściach. Złościliśmy się na tę niepogodę, ale niedługo. Kiedy zaświeciło słońce, zaczęliśmy
chodzić nad morze, ale nie było tu przepięknej plaży jak na Helu. Między szosą, po której leciały
sznurem samochody, a morzem leżały olbrzymie głazy, po których trzeba było się wspinać albo
przeciskać między nimi, żeby spojrzeć w wodę. Ta woda była przezroczysta, świetlista, było przez
nią widać aż do dna, a tam na skałach i kamieniach siedziały przyczepione czarne jeże morskie,
biegały i chowały się w szczelinach małe kraby, a raz złapaliśmy ślicznego konika morskiego,
przedziwne stworzonko z idealnie skręconym ogonkiem. Chciałam go hodować w słoiku, ale nie
udało się i zdechł, zasuszył się w dziwny i tajemniczy przedmiocik.
Jeździliśmy na wycieczki do Rapallo i Portofino, ale najpiękniejsze spacery były w głąb, do sadów
i ogrodów, gdzie młoda trawa pełna była kwiatów pod prastarymi pniami oliwek. Kwitły olean-
dry, magnolie, małe białe kwiatki gelsomino w żywopłotach jak białe krzyżyki w czarnych li-
ściach. Kwitły równocześnie i owocowały mandarynki i pomarańcze, wszystko to pachniało, aż
pokój wypełniał się tą słodyczą. W tych sadach pomarańczowych siedzieliśmy najchętniej, bo były
daleko od szos i samochodów. Ojca męczył ten ruch, więc przenieśliśmy się na dalszy pobyt w
spokojniejsze miejsce do „Pensione Laurin”, prowadzonego przez bardzo miłą panią. Obie one z
34
mamą doszły do wniosku, że trzeba mnie zacząć czegoś uczyć, myślę, że musiałam ich męczyć
swoją obecnością i sama się po trosze nudziłam.
Dostałam więc nauczycielkę, Włoszkę oczywiście. Nazywała się signora Quaquaro, miała w sobie
coś bardzo dobrego i dała się od razu polubić. Mój włoski dzięki niej poprawiał się z dnia na
dzień. Opowiadała szalenie ciekawe historie o swoim ojcu, który był antykwariuszem-meblarzem
w Santa Margherita. Ja zawsze uwielbiałam historie o ukrytych skarbach, tajemnych schowkach i
starych znaleziskach. Więc kiedy pani Quaquaro pomagając sobie gestami i rysunkami zaczynała
mi opowiadać, jak jej ojciec znalazł w odkręconej nodze fotela sto złotych monet, ukrytych tam
przez poprzednich właścicieli, albo jak z rozebranej kanapy wysypały się brylanty - byłam tak tym
przejęta, że każdy mebel, zdawało mi się, ukrywał w sobie taką wspaniałą tajemnicę.
Zaczęłam prędko mówić po włosku, ale byłam bardzo nieśmiała. Ojciec bardzo często posyłał
mnie do sąsiedniego stolika w restauracji albo w pensjonacie, abym to lub owo przyniosła: „Idź,
Mumciu, do tej pani i powiedz: „Signora, pregn sale”. To było przełamywanie strasznych oporów.
Umiałam to przecież powiedzieć, ale się bardzo wstydziłam. Za to bardzo prędko zauważyłam, że
ojciec mówi inaczej po włosku niż mama i pani Quaquaro. W jego włoskim przeszkadzała mu
łacina. Mówił na przykład qvanto zamiast quanto, albo acva zamiast aqua. Toteż poprawiałam go:
„Nie mówi się - Qvanto costa -„, a on mówił potulnie: „Tak, tak, wiem” - i poprawiał się zaraz.
Pan Mortkowicz był z nami przez jakiś czas w Santa Margherita i na spacerach w sadach, gdzie
rosły drzewa cytrynowe, zjadał bardzo dużo tych owoców, obierając je jak jabłka swoim kozikiem,
ale powoli przyzwyczailiśmy się do tego.
Ponieważ ojciec nie bardzo dobrze znosił morskie wiatry i szalony ruch w Santa Margherita, ro-
dzice postanowili przenieść się w spokojniejsze jakieś miejsce. Ale przedtem została zamówiona w
Mediolanie wizyta u doskonałego lekarza, profesora Cesa-Bianchi, który miał ojca zbadać. W Me-
diolanie zamieszkaliśmy u państwa Teoplitzów w ich wspaniałym domu. Pani Jadwiga Teoplit-
zowa pokazywała mi rozwieszone wszędzie swoje niebywałe trofea myśliwskie, rogi, łby dzikich
zwierząt, skóry na ścianach i na podłogach, a w albumach tysiące fotografii swoich z polowań. Na
tych fotografiach wszędzie stała jedną nogą na tygrysie, na słoniu albo na bawole, w ręku trzyma-
jąc karabin. Wydała mi się potworem, choć była bardzo ładna. On był gruby i mały, wolałam go
od niej. Profesor Cesa-Bianchi powiedział na szczęście ojcu dobre rzeczy o jego sercu i ogólnym
stanie, więc zrobiliśmy kilka spacerów po Mediolanie. Wjechaliśmy między innymi na płaski dach
Duomo, ukryty w lesie rzeźb. Spacerowaliśmy w tym dziwnym świecie, a nawet byliśmy w kloze-
ciku, których tam było kilka, co mnie niezmiernie zadziwiło, a nawet zgorszyło.
Nie wiem, jak długo trwała nasza wizyta w Mediolanie. Zdaje się, że za namową państwa Teoplit-
zów rodzice wybrali na dalszy pobyt Gardone nad Lago di Garda. Tu w przeciwieństwie do Santa
Margherita było cicho, łagodnie, pływanie po gładkim jeziorze łodzią albo stateczkiem było bar-
dzo miłe, choć tęskno mi było do pani Quaquaro. Zamieszkaliśmy w „Albergo Nazionale”, w
ślicznym ogrodzie, w rododendronach, kameliach i azaliach wszystkich kolorów. Chodziliśmy po
miasteczku i oglądaliśmy w każdym oknie sklepowym fotografię dziwnego pana w białym jakby
mundurze, z klapką na oku, w wysokich białych butach. Na każdej z tych fotografii, w zależności
od tego czym sklep handlował, była dedykacja, dziękująca właścicielom za najlepsze jajka lub ser
albo chwaląca wysoką jakość chleba w piekarni. Każda była podpisana wysokim skośnym pi-
smem: Gabriele D’Annunzio.
W Gardone było nam bardzo dobrze. Rodzice byli uspokojeni wynikiem wizyty u profesora Cesa-
Bianchi, pogoda była śliczna i wszystko dookoła kwitło i tak pachniało, że do mieszkania przyno-
siło się jeszcze te zapachy w nosie, we włosach i w gardle.
35
Ojciec chodził ciągle z jakimś kwiatkiem gelsomino albo cytryny, który wąchał, albo w dłoni roz-
cierał liść lauru, włoskiego orzecha albo tui czy cyprysa i wdychał te śliczności z lubością na każ-
dym spacerze. Na jednej z takich wycieczek usiedliśmy, żeby odpocząć na niskim murku z niefo-
remnych kamieni, dzielącym sad oliwny od ścieżki, która szła w górę. Za murkiem rosło wielkie,
gęste, ciemne drzewo laurowe. Zerwałam sporo pachnących jego liści i przepinając je ostrą trawką
przy łodyżkach uwiłam z nich piękny laurowy wieniec, który włożyłam ojcu na głowę. Dotknął
go ręką, nie zdjął i powiedział do mnie: „To jest najpiękniejszy wieniec, tylko ten jest ważny dla
mnie, moja córuchno”. Chodził w nim aż do końca spaceru, a potem schował listki do przegródki
w swoim ciemnozielonym portfelu, gdzie były najważniejsze papiery i pieniądze i który zawsze
miał przy sobie, w kieszeni marynarki. Te liście z wieńca laurowego zostały tam na zawsze.
Pewnego razu pojechaliśmy na górę nad Gardone, gdzie w pięknym ogrodzie stał dom Gabriela
D’Annunzio. Nie wiem, kto tę wizytę zaaranżował, może Aleksander Kołtoński, znajomy rodzi-
ców z dawnych florenckich czasów, a może Aleksander Kociemski, wysoki, z długą brodą pan,
również stale mieszkający we Włoszech. Obaj oni przyjeżdżali do nas do Gardone. Słowem które-
goś popołudnia przyjechaliśmy powozikiem przed bramę domu i weszliśmy do środka. Od razu
w wielkim hallu na wprost wejścia, kiedy witaliśmy się z D’Annunziem, zobaczyłam olbrzymi
obraz przedstawiający gospodarza goluteńkiego, z rozstawionymi rękami i oczami wzniesionymi
do nieba, klęczącego w ponurym pejzażu, jako świętego Franciszka przyjmującego stygmaty. Pro-
sto z nieba biegły do jego rąk i nóg ogniste promienie. Jeszcze nigdy nie widziałam obrazu przed-
stawiającego tak dokładnie goliznę, zawsze nawet święte Sebastiany albo Apolla miały tam coś na
sobie. Mama zręcznie obróciła mnie w inną stronę i wtedy nad otwartymi drzwiami do mrocznej
jadalni zobaczyłam napis: „Qui non si mangia”. Zaprowadzeni do salonu, kątem oka przeczytali-
śmy inny napis nad drzwiami do sypialni: „Qui non si dorme”. Siedziałam cicho i dziwiłam się.
Zapytałam tylko mamy po cichu, co może być napisane nad drzwiami klozetu, ale mama tylko
potrząsnęła głową i podniosła brwi. D’Annunzio wyprowadził nas pod koniec wizyty, żeby poka-
zać ogród. Na szczycie góry, na której był dom, między drzewami stał spory okręt wojenny, chyba
kanonierka, którą wciągnięto tu dla niego, a na której kiedyś pływał. Zawsze w południe wchodził
na pokład i oddawał jeden strzał armatni, wedle którego wszyscy na dole w mieście regulowali
zegarki. My także oczywiście, nie wiedząc, kto to strzela, ani że strzela z okrętu na szczycie góry.
Bardzo mi się tam podobało, co myśleli moi rodzice, nie wiem, mama go przecież kiedyś „uwiel-
biała”, a teraz się śmiała, śmieli się oboje.
Po tym długim i miłym, właściwie jakby na wsi, pobycie w Gardone, wyjechaliśmy do Wenecji.
Zamieszkaliśmy na Riva degli Schiavoni w małym hoteliku, z którego było wszędzie blisko. Sie-
dzieliśmy u Floriana i czekaliśmy, aż dwa wielkoludy „I Mori” na wieży zegarowej poruszą swoje
brązowe ręce z młotami i uderzą w dzwon. Czekałam zawsze na ten moment z niepokojem.
Uwielbialiśmy razem z ojcem konie na frontonie świętego Marka, oglądaliśmy je ze wszystkich
stron.
Pewnego dnia rozgniewałam strasznie ojca. Zwiedzaliśmy Pałac Dożów, sala za salą, oni oboje
stali, siadali na kanapkach, odchodzili i wracali do każdego z olbrzymich obrazów, które tam wi-
siały, rozmawiali, nie zwracając na mnie uwagi. Pokładałam się na tych kanapkach, nudziłam się,
prosiłam ich, żeby już wyjść, więc wreszcie zeszliśmy po schodach na ogromne podwórze i znów
zaczęło się to oglądanie każdego kawałka ściany. Ja oparłam się o brązowe ocembrowanie studni,
zaglądałam do swojego odbicia na dnie, a w końcu plunęłam do środka. Ojciec to zobaczył,
szorstko oderwał mnie od studni i bardzo ostrym głosem powiedział, że zrobiłam rzecz ohydną i
niegodną, że plucie w wodę do studni jest grzechem, bo woda do picia jest święta. Przysięgłam, że
36
nigdy więcej tego nie zrobię, więc przebaczył mi. Opowiadał, dlaczego Ponte dei Sospiri tak się
nazywa, chodziliśmy po stu mostach i stu uliczkach, aby wreszcie dobrnąć do Colleoniego, które-
go znałam z fotografii w bibliotece w Konstancinie. Mama chciała koniecznie pojechać na Lido,
gdzie dzieci jeździły na ślicznych osiołkach i gdzie nareszcie była piękna plaża i morze. Lubiłam
jazdę vaporettem, niedalekie odcinki między przystaniami po obu stronach Canale Grande. Mama
przypominała sobie każde miejsce, gdzie była z babcią, i opowiadała mi historie o mnie tu, kiedy
byłam bardzo mała.
Ale słoneczna pogoda skończyła się i zaraz ojciec i ja dostaliśmy kataru. Mnie zapakowano do
łóżka, a ojciec nie wychodził. Mieliśmy tylko jedną książkę dla mnie, „W pustyni i w puszczy”,
którą ojciec czytał mi głośno, a kiedy kończył, to zaczynał czytać od nowa. Umieliśmy ją już na
pamięć, więc ojciec trochę zmieniał treść, ale ja poprawiałam go zaraz, to było okropnie nudne.
Mama wychodziła na dalsze zwiedzanie i do muzeów. Pamiętam, jak któregoś dnia ojciec nagle
przerwał czytanie i zapytał mnie, czy nie pamiętam, czy mama czasem nie mówiła, że ma zamiar
wejść na Campanilę. Wstał i zaczął bokiem patrzeć przez okno na szczyt tej wieży, szalenie zde-
nerwowany. „Mama, wiesz, może się przechylić, trzeba było ją prosić, żeby tam nie wchodziła,
żeby uważała, bo tam może być niska balustrada”. Nie mógł się powstrzymać, żeby o tym do
mnie nie mówić, oboje nas mama zastała po powrocie w okropnym stanie nerwów.
W Wenecji dostałam śliczną lalkę Lenci i równie śliczną sukienkę z tej samej firmy Lenci. Sukienka
była bardzo szeroka, zielona z cienkiego sukna, z czarnym aksamitnym paseczkiem. Dla ojca ku-
piłyśmy z mamą owalne lusterko podróżne, całe obszyte i oprawne w ciemnoczerwony safian.
Mama dostała czarną krokodylową torbę, o jakiej zawsze marzyła, a wszyscy nasi przyjaciele
rozmaite drobne prezenty. Ja wybierałam przepiękne według mnie broszeczki i wisiorki z wenec-
kich drobniutkich szkiełek. Zawsze fascynowały mnie skorupki.
Jeszcze w Gardone zamarzyłam sobie, żeby mieć w doniczce małą agawę i zabrać ją do Warsza-
wy. Nie pamiętam, czyśmy ją kupili, czy po prostu wykopali gdzieś i posadzili w doniczce. W
każdym razie miałam ten upragniony skarb i w drodze powrotnej nie wypuszczałam agawy z
ręki. W granicznym mieście austriackim Willach mieliśmy kilka godzin postoju i wyszliśmy z
dworca na spacer. Szliśmy przez jakiś bardzo wysoki most nad torami i chyba brzegiem rzeki,
kiedy oparłam się o balustradę i doniczka z agawą poleciała nagle w przepaść pod nami. Byłam
tak zrozpaczona, że nawet płakać nie mogłam. Ojcu zrobiło się widocznie bardzo mnie żal, bo
zawróciliśmy wszyscy troje, i kupując po drodze jakiś kubek odnaleźliśmy na dole miejsce, gdzie
leżała roztrzaskana doniczka z moim ukochaniem. Szalenie się śpiesząc, zdrapaliśmy wątłą ziemię
spomiędzy podkładów kolejowych, żeby agawa znowu rosła. Dziwna rzecz, ale nic jej się nie stało
i szczęśliwie dojechała do Warszawy, gdzie sterczała w jakiejś doniczce na oknie przez lata.
Wreszcie podróż się skończyła i wróciliśmy do Konstancina, a zaraz potem znów wyjechaliśmy na
Hel. Był to już środek lata, równie upalny i słoneczny jak poprzedni rok. Zastaliśmy w „Kurhau-
sie” dawnych znajomych i przyjaciół, byli jeszcze państwo Szererowie z dwiema córeczkami, ale
one miały bonę i były o wiele lepiej wychowane od reszty dzieci. (W drodze na Hel przez jeden
dzień, a właściwie noc zatrzymaliśmy się u państwa Szererów w Warszawie. Rano, kiedy mama
wyszła z pokoju, gdzie spaliśmy, zobaczyła na stole, przepięknie nakrytym do śniadania, naszego
Puka, który obsikiwał cukiernicę. Nigdy mu się to ani przedtem, ani potem nie zdarzyło.) Na Helu
obok „Kurhausu” było kilka willi, gdzie także mieszkali letnicy. Jeden z takich domów zajmowała
niesłychanie liczna rodzina Czetwertyńskich. Były tam dzieci w rozmaitym wieku, od bardzo ma-
łych do prawie dorosłych kawalerów. Te średnie bardzo nam przypadły do gustu. Któregoś dnia
przybiegłam szalenie przejęta do ojca i w wielkim podnieceniu powiedziałam mu: „Wiesz, oni są
37
książęta. Powiedzieli mi to”. Ojciec jakoś obojętnie na mnie spojrzał i powiedział: „No to co?” To
mnie zaskoczyło. Książęta byli w książkach, był książę Bulbo i książę Lulejko w „Pierścieniu i ró-
ży”, była księżniczka Pirlipata w „Dziadku do orzechów”, była nawet w teatrze księżniczka Gon-
zaga w „Sułkowskim”, ale żeby prawdziwi książęta tarzali się z nami w piasku i włazili na drze-
wa, i ciskali kamieniami? Ale coś się tu ojcu nie podobało, nie wiedziałam co. Nie podnosząc gło-
wy znad książki powiedział w powietrze: „Sejm zniósł tytuły”. Zgodziłam się z Sejmem natych-
miast, bo Sejm to był marszałek Rataj, a wszystko, co on zrobił, było dobre i słuszne, wyjątkowo
ich wszystkich troje lubiłam, a już jego najbardziej.
Tego lata miałam wypadek, który popsuł mi trochę koniec wakacji. Skoczyłam z wysokiego kosza
na plaży, będąc kapitanem tonącego okrętu i krzycząc: „Toniemy, wszyscy do szalup” - i trafiłam
bosą stopą na kawał rozbitego szkła, które przecięło mi głęboko nogę. Na krzyk reszty topielców
nadbiegł pan Rataj i niósł mnie do domu. Kiedy mama ukazała się w oknie, wtedy on zaczął wo-
łać: „Nic się Monisi nie stało, nic się nie stało”, ale mama wybiegła do nas blada jak ściana i wcale
nie uspokojona. Doktór Zieliński opatrzył i chyba zeszył mi tę stopę. Nie mogłam już się kąpać ani
biegać po plaży, ale byłam za to heroiną „wypadku”, o którym wszyscy mówili. Zrobiliśmy tego
lata kilka wycieczek - do Rozewia, żeby zwiedzić latarnię morską, tak samo byliśmy w latarni na
Helu. 1 sierpnia pojechaliśmy na Oksywie, do malutkiego starego kościółka, gdzie była zamówio-
na msza za dusze babci i Adasia, jak co roku.
Wracaliśmy do Warszawy już do nowego mieszkania. Kilka miesięcy przedtem rodzice otrzymali
od prezydenta Wojciechowskiego propozycję zamieszkania na Zamku w Warszawie.
Kiedy poszliśmy tam po raz pierwszy, mama, myślę, musiała się poczuć dość wstrząśnięta, zoba-
czywszy, że mieszkanie na drugim piętrze Zamku znajduje się w zupełnie pustym skrzydle, gdzie
w obie strony ciągną się szeregi sal i pokoi z zerwanymi posadzkami, odbitym tynkiem i trzciną
zwisającą z sufitów. Ale mieszkanie było śliczne, własne, duże, nawet bardzo duże, a mimo to
zaciszne, wygodne i ze świetnym powietrzem. Pierwsze, co uderzało w tym mieszkaniu, to nie-
zwykła wysokość pokoi, wielkie w grubych murach okna i cudowny, daleki, jasny widok ponad
czubami drzew w ogrodzie zamkowym na Wisłę i nieskończoną odległość za nią. Kiedy jesienią
opadły liście, widać było z prawej strony taras na pałacu Pod Blachą, most Kierbedzia, a za Wisłą
kopuły cerkwi i dwie ostre wieże kościoła św. Floriana. Wchodziło się do nas z pierwszego zam-
kowego podwórza na schody w Wieży Władysławowskiej. Zaraz zresztą okazało się, że nie jeste-
śmy na tym piętrze sami, 9obok nas zamieszkali mili sąsiedzi z roczną córeczką, państwo Kuź-
mińscy. On był lotnikiem, jego żona, wesoła i miła, była siostrzenicą prezydenta Wojciechowskie-
go.
To nasze mieszkanie było niezwykłe i wszyscy, nawet Jadwiga, polubiliśmy je zaraz i z pasją za-
częliśmy je urządzać. Wchodziło się tam przez ciemny korytarz, obok kuchni, do stołowego, w
którego ogromie zmieściła się i część „salonowa”. Stołowy miał dwa okna, a po prawej stronie
były drzwi do pokoju ojca. Po lewej, naprzeciwko tamtych, z niewielkiego jakby pokoiku wcho-
dziło się na siedem krętych schodków z grubą, ślicznie rzeźbioną poręczą, które prowadziły do
„pokoiku na górce”. To był pokój mamy i mój. Mieścił się w wieży, więc był prawie okrągły, niski,
z oknami do podłogi w szalenie głębokich wykuszach. Zaczęliśmy znów chodzić na Bagno i na
Świętokrzyską do sklepów i składów mebli, ciągle coś nowego sprowadzając, aż wreszcie miesz-
kanie zostało urządzone następująco: pośrodku stołowego, pod świecznikiem z orłem i ptaszkami
stał okrągły jesionowy stół, a dookoła także jesionowe krzesła obite ciemnoszafirowym aksami-
tem. Ten stół miał straszliwą ilość nóg, bo był jakoby do rozsuwania, ale nie rozsuwał się nigdy, za
to te wszystkie nogi tworzyły wprost palisadę. Po lewej stronie stało pianino babci, a na nim stara
38
szkatułka rodziny Katerlów, którą ojciec zawsze miał, inkrustowana masą perłową i metalem, a
obok w owalnej ramce stara zżółkła fotografia Francesco Nullo. Między oknami było jesionowe
zielonkawe lustro długie prawie do sufitu, z maleńkim półokrągłym stoliczkiem z szufladami.
Róg po prawej stronie zajmowała wielka, wygodna, ciemnoczerwona aksamitna kanapa, przed
nią owalny mahoniowy stół i kilka krzeseł i foteli zimmlerowskich, także ciemnym czerwonym
aksamitem krytych. Wszystkie drzwi ze stołowego pokoju miały u góry owalne futryny. Tapety w
tym stołowym były ciemnoszafirowe, imitujące jedwab, jakby tkane. Między czerwoną kanapą a
drzwiami do pokoju ojca stała mała komódka i ogromny, biały kaflowy piec.
W pokoju ojca było o wiele przestronniej. Pokój miał jedno okno z białymi firankami puszczonymi
luźno, a nie skrzyżowanymi, jak w reszcie okien. Przed oknem stał ciężki, dębowy kwadratowy
stół na grubych nogach, przykryty niebieskim suknem. Przed nim fotel z okrągłym niewysokim
oparciem, wyściełany, obity materiałem w drobny niewyraźny deseń. Koło okna w rogu stała
wielka i wysoka komoda, na której leżały rozmaite przybory toaletowe, szczotki, grzebienie i to
lusterko kupione w Wenecji.
Pod ścianą dłuższą, na wprost drzwi, był tapczan przykryty cienkim jedwabnym dywanem, a nad
nim wąskie ciemne lustro. Na wprost okna mahoniowa szafa na ubrania, w której na dole miesz-
kał domowy kot, a przy czwartej ścianie wielkie metalowe łóżko, takie samo jak w Konstancinie, z
gałkami przy poręczach. Na stoliku nocnym przy łóżku leżały książki, lekarstwa, lampka nocna,
składany zegarek i mały ręczny dzwonek. Kilka krzeseł o wysokich drewnianych oparciach, półka
na książki, a na stole pełnym książek, papierów i kajetów, pięknie poukładanych, stała lampa,
metalowa kolumienka z zielonym jedwabnym abażurem. Tu ojciec zaczął od razu pracować ze
swoją codzienną regularnością i dyscypliną.
My do naszego pokoiku „na górce” przechodziłyśmy przez ten dziwaczny ciemny załomek muru
ze schodkami. Tu wisiał telefon z korbką i widełkami, w które trzeba było stukać, nim odezwała
się telefonistka. Miał numer 16-55. Nasz pokój był tak niski, że nie mógł mieć górnego światła,
tylko kinkiety na ścianach. Miał trzy okna z płytkimi balkonikami. Firanki, białe, skrzyżowane,
przysłaniały wnęki okienne, tworząc tam wspaniałe miejsce do zabaw. Tu tapeta była biała w nie-
bieskie gałązki, ptaszki i maleńkie sceny pasterskie. Wszystkie meble były tu mniejsze. Komódka
mahoniowa z otwartym blatem. Zawsze, kiedy się ten blacik podniosło, wypływał stamtąd nikły,
lekki zapach kamfory. Obok była kanapka i wyplatane mahoniowe krzesełka „hamburki”, jak
mówiła mama. Między oknami toaleta, a na niej srebrne owalne lustro. I tu jak we wszystkich po-
kojach stał biały kaflowy piec, tylko tak niski, że prawie kwadratowy.
Tryb naszego życia ułożył się podobnie jak w Konstancinie czy na Wspólnej. Rano od dziewiątej
do trzeciej ojciec pisał. Po obiedzie czytał mamie głośno to, co napisał rano, chodząc po pokoju,
poprawiając, wracając do biurka, aby coś skreślić czy sprawdzić. Później aż do wieczora, po jego
krótkim odpoczynku na tapczanie, było już rozmaicie. Goście, zebrania, odczyty, spacer, posie-
dzenia, teatr albo kino, za którym przepadali oboje. Oczywiście bywały przedpołudnia, kiedy wy-
chodził do którejś z bibliotek albo do teatru na próby. Wychodziliśmy także razem, wtedy po spa-
cerze albo przed dalszymi poszukiwaniami staroci w sklepach szliśmy do kawiarni. Szukaliśmy
zwłaszcza starych skrzyneczek, szkatułek, podobnych do tej babcinej na pianinie. Kupiliśmy ich
kilka, zwłaszcza jedna była piękna, moja własna. W środku była wyściełana czerwonym pikowa-
nym w kratę aksamitem, na którym odcisnęły się kiedyś słabo jakieś tajemnicze kształty, których
znaczenie staraliśmy się odgadnąć. Miała taką samą aksamitną kołderkę. Jej palisandrowe wieko i
boki były intarsjonowane mahoniem. Trzymałam tam swoje skarby: ptaszka drewnianego od
39
panny Sempołowskiej, zasuszonego konika morskiego z Santa Margherita, jakieś korale, jakieś
nasionka. Powoli zawartość tej skrzynki zmieniła się, zaczęłam tam chować fotografie.
Przybywało nam także obrazów. W ojca pokoju wisiało ich kilka, a wszystkie przedstawiały ko-
nie, przeważnie stojące w stajni, najczęściej malowane od zadu. Był to efekt dobrego serca ojca.
Autorem tych obrazów był jakiś pan Holler czy Heller, który zjawiał się u nas dość regularnie,
oznajmiając, że nie ma z czego żyć, i sprzedawał ojcu kolejne zady końskie. Zady było mu na
pewno łatwiej malować niż łby. Ojciec kupował obrazy i wieszał w swoim pokoju, w ciemniej-
szych miejscach, ale nigdy mu nie odmówił. Do Zamku zaczęli przychodzić dawni i nowi przyja-
ciele i znajomi. Miriam Przesmycki, Reymont, Lorentowicz, Osterwa, Jaracz, Strug, Skoczylas,
Stryjeński, Słonimski, Tuwim, Wierzyński i Lechoń. Poza tym przychodzili do nas najrozmaitsi
maniacy, wynalazcy i wariaci, grafomani i wielbiciele, przed którymi mama i Jadwiga w miarę
swoich sił broniły ojca i jego spokoju. Pamiętam przedziwną postać, nazywał się Kurcyusz, blady,
biało ubrany, wysoki i chudy, siedział w przedpokoju albo na schodach, aby przyłapać ojca i wrę-
czyć mu jakieś tajemne pismo albo memoriał. Był też starzec, który rozwiązał kwadraturę koła, był
autor wierszy, które ojciec miał przeczytać, ocenić i wydać. Przychodzili też do nas malarze i
rzeźbiarze, ojca malowała Mela Muter, rzeźbiła go, rozstawiwszy w jego pokoju stelaż i kubły z
wodą i z gliną, pani Zofia Trzcińska-Kamińska. To pozowanie trwało bardzo długo. Wstyd po-
wiedzieć, ale czasem odkręcaliśmy wszyscy troje mokre szmaty z zaczętej rzeźby i troszeńkę po-
prawiali. Ja nie, oczywiście, ja lepiłam tylko z tej gliny ludzików, którymi obstawiałam główną
rzeźbę, a rodzice potem je stamtąd zabierali.
W zimie przyjechał do nas młody malarz Antoni Michalak i na zamówienie ojca namalował mój
ogromny portret. Stałam do pozowania na komódce między piecem a drzwiami do pokoju ojca. W
zielonej sukience Lenci z Wenecji, w czarnych lakierkach, z grzywą po oczy, w ręku trzymałam
smycz, a przy moich nogach leżał Puk, lśniący i uważny, i patrzył na widza. Oprócz smyczy
trzymałam jeszcze w palcach łodyżkę kwitnącej kamelii, różowej, z zielonymi listkami jak ze skó-
ry. Mama krzywiła się trochę na ten kwiat, ale on właśnie pięknie zakwitł u nas w doniczce na
oknie. Mama uważała, że kamelia nie przynosi szczęścia, tak jak hortensja i oleander, i że ich nie
należy trzymać w domu, ale ta nasza kamelia była taka piękna. Portret był dobry, wszystkim się
podobał i zawisł w Konstancinie w hallu nad schodami, gdzie zajął całą ścianę, bo był naturalnej
wielkości plus pies.
Rodzice dość często wychodzili z domu wieczorem. Nie znosiłam tego, chociaż zostawałam z Ja-
dwigą i z Pukiem, a i tak kładłam się wcześnie spać. Jadwiga wtedy czasem otwierała swój czaro-
dziejski kufer albo opowiadała mi rozmaite historie teatralne czy o pobycie w Paryżu, w Peters-
burgu lub w Wiedniu. Ale ja miałam naturę psa owczarza i lubiłam, żeby wszyscy byli w stadzie.
Mama gdzieś na początku zimy zrobiła sobie, pewnie u Zmigrydera, wieczorową suknię. Była
zupełnie prosta, z okrągłym wycięciem pod szyją, z czarnego lejącego się, lśniącego jedwabiu.
Ta idealna prostota ozdobiona była z przodu szerokim, luźno przyczepionym po bokach pasem,
który lekko opadał na brzuchu i był naszyty bardzo gęsto złotymi, drobnymi cekinami, jak łuska
rybia. To było proste, wykwintne i piekielnie bogate równocześnie. Mama, wąska i długa, z gład-
ką głową obarczoną ogromnym węzłem z warkocza, z długą szyją, która jakby przeginała się do
tyłu pod ciężarem tych włosów, z tą bladą, a równocześnie prześlicznie kolorową twarzą, bo oczy
patrzyły na niebiesko, a usta były naturalnie różowe - była po prostu cudowna. Oboje byli tacy
piękni, ojciec o głowę wyższy od niej, w czarnym ubraniu czy może smokingu, z głową lwa i
wspaniałymi oczami. Wpatrywałam się w nich z zachwytem i dumą, byli na pewno zawsze naj-
piękniejsi ze wszystkich, nie tylko w moich dziecinnych oczach. Ale ta suknia potrafiła być i zło-
40
wroga. Czasem szłam spać, oni oboje byli w domu, nagle zaczynałam słyszeć ciche dzwonienie
tych cekinów, kiedy mama lekko poruszała się na dole, cekiny tańczyły na niej i wydawały meta-
liczny dźwięk, cichy i okrutny. Potem wszystko cichło, już ich nie było w domu, a ja leżałam aż do
późnego zaśnięcia, myśląc o tym, że mnie zostawili, że nic nie powiedzieli przedtem. Ale to nie
był strach, nigdy nie bałam się zostać sama, sama w pokoju, sama w ciemności. Sama bez nich, to
jedno było przerażające. Na drugi dzień byli oboje i wszystko było zapomniane.
Ale nie tylko oni chodzili na bale. Nasze matki zdecydowały urządzić w zimie dziecinny bal ko-
stiumowy. Dzieci była moc, a mieszkanie zostało na ten cel wybrane największe, u państwa Bujal-
skich, wujostwa Marysi Skoczylasówny, na ulicy Marszałkowskiej. Wszystkie dzieci miały być
przebrane za kwiatki.
Marysia była słonecznikiem i w przekrzywionej koronie żółtych płatków wyglądała jak mały ba-
chusek. Elżunia była konwalią, w białej sukience z opadającymi na twarz drobnymi kwiatkami.
Basia była bławatkiem, Hania Skarżanka makiem, a Basia Skarżanka stokrotką. Były tam jeszcze
dzwonki, groszki, mały ogrodnik w zielonym fartuchu z grabiami i koszykiem. Był też zaplątany
w te kwiatki mały markiz w białej peruce i krasnoludek z brodą. Ja byłam winogronkiem, sukien-
ka była zielona, bibułkowa, jak wszystkie inne kostiumy. Po tej sukience wiły się liście winorośli i
zwisały między nimi zielone i fioletowe winogrona chyba z cieniutkiego szkła. Jedno z gron przy-
pięte było na pupie i przez cały czas trwania balu musiałam stać. Na głowie miałam wianek z tych
winogron i liści. Byli też dwaj chłopacy już doroślejsi, którzy widać nie chcieli być kwiatami i
przyszli w mundurkach szkolnych. Jednym z nich był ostrzyżony na jeża Rysiek Manteuffel. Bar-
dzo mi się podobał, pewnie przez ten mundur. Juliusz Osterwa, który przyszedł z Elżunią, sie-
dział na kanapie między wieloma mamami i przyglądał się nam przez pożyczone lorgnon jako
jedna z mam. Potem tańczył mazura z nami wszystkimi po kolei.
Ale nie tylko zabawy były tej zimy. Zaczęła się poważna nauka. Czytać i pisać umiałyśmy już
dawno, ale arytmetyka i ortografia prawie dla nas nie istniały. Ojciec z panem Skoczylasem i Oste-
rwą wybrali nam jako nauczyciela młodego studenta polonistyki, który równocześnie zaczął pra-
cować w Reducie, Dobiesława Damięckiego. Rozpoczęła się także nauka religii, tego przedmiotu
uczyła nas młoda blondynka, ale nazwisko jej wyleciało mi całkowicie z pamięci. Były także lekcje
rytmiki i plastyki, a nauczycielką była panna Jadwiga Hryniewiecka, wtedy chyba narzeczona
Dobiesława Damięckiego. Lekcje odbywały się u nas w stołowym. Nasz profesor był bardzo su-
rowy i trzymał nas twardą ręką. Dyktanda, które kazał nam pisać, były koszmarami trudności nie
do przeskoczenia. Wymyślał zdania wprost okrutne: „Rycerze wjeżdżali przez krużganki na po-
dwórzec”. Albo: „Córka zamknęła drzwi na zasuwkę i położyła ogórek na półce”.
Siedziałyśmy nieruchomo nad tymi zdaniami, gryząc obsadki piór, wpatrzone w okna, i bezsilnie
nienawidziłyśmy tej tajemniczej córki z ogórkiem. Lekcje arytmetyki były jeszcze gorsze, zwłasz-
cza dla mnie: „Jeżeli z Konstancina do Warszawy jest dwadzieścia kilometrów, w każdym kilome-
trze dwa tysiące kroków, a Muma będzie szła i co trzy kroki będzie rzucała papierek, to ile pa-
pierków rzuci między Konstancinem a Warszawą?” Albo coś w tym rodzaju. Religia też była mę-
cząca, zwłaszcza Stary Testament.
„Skąd się Żydzi wzięli w Egipcie?” - pytała Marysię pani od religii. Marysia nie wiedziała, ale ci-
chutko powiedziała: „Bo się rozmnożyli”. Nie wiem, czy nasi nauczyciele wiedzieli, że niejedno-
krotnie ojciec zamiast pisać, stał za zamkniętymi drzwiami swojego pokoju i podsłuchiwał pod-
czas tych lekcji, co wygadywały te cztery uczennice: Basia, Marysia, Elżunia i ja, na temat historii,
przyrody czy Starego Testamentu. Czasem słyszałam za drzwiami jego zduszone „Ha” i cichy
41
śmiech mamy. Miałyśmy także lekcje rysunku, ustawiał nam martwe natury młody student Szko-
ły Sztuk Pięknych Władysław Daszewski, przyprowadzony przez ojca Marysi.
Właściwie te lekcje, chociaż czasem trudne i niczym nie przypominające normalnych programów
nauczania, nigdy nie były nudne, a młody aktor Damięcki umiał się z nami czasem doskonale
bawić. Lekcje rytmiki i plastyki miały w nas wyrobić lekkość ruchów i wdzięk, byłyśmy w tym
okresie wyrośnięte, płaskie i bez żadnego nigdzie wcięcia. Kiedy raz przyszła na taką lekcję pani
Hala Skoczylasowa, postała chwilę w drzwiach, a potem odwróciła się z westchnieniem do mamy
i powiedziała: „Widziała pani te nasze umierające łabędzie?” Lubiłyśmy te lekcje, wszystkie, bo
było to coś nowego.
Ale najwspanialszy był sam Zamek. Był miejscem wymarzonym do zabaw. Jego piętra, ogród i
podwórza były zamkniętym światem. Zwłaszcza ogród był przepiękny. Stromymi, wąskimi tara-
sami schodził w dół po skarpie wiślanej. Olbrzymie drzewa, zarośnięte ścieżki i połamane mar-
murowe schodki i progi w nie koszonej wysokiej trawie pod splątanymi krzewami zdziczałego
bzu, berberysu i jaśminu. Znałam tam każde miejsce i wiedziałam, gdzie rosną najpiękniejsze po-
letka fiołków w kącie ogrodu przy pałacu Pod Blachą i gdzie najlepiej zbudować szałas w krza-
kach jaśminu, i gdzie Puk będzie się podkopywał pod zapadnięte płyty kamienne w poszukiwa-
niu myszy. Ktoś tam niby coś robił w tym ogrodzie, grabił liście jesienią czy usuwał połamane
gałęzie, ale nie sadzono tam kwiatów, a jeśli były, to same się pleniące, wielkie stokrotki, fiołki i
konwalie. Do ogrodu mieli wstęp tylko pracownicy zatrudnieni w Zamku, woźni, urzędnicy,
stangreci czy stajenni, a właściwie głównie ich dzieci. Toteż ten ogród był nasz, tak jak i cały kom-
pleks tych gmachów, i zabawy tutaj były rozmaite, inne od wszystkich i pasjonujące. Były tam
zejścia do piwnic, wąskie schodki kamienne prowadzące w stęchłe ciemności, były też puste sale
na piętrach i rozległe trzy podwórza.
Oczywiście najbardziej pochłaniającym i stałym zajęciem było poszukiwanie skarbów. Raz nawet
udało się to nam, choć tylko częściowo. Zimą we wnęce muru przy samej ziemi od strony ogrodu,
pod zeschłymi liśćmi, znalazłyśmy z Marysią Skoczylasówną sporą paczkę w grubym, woskowa-
nym niebieskim papierze, wielokrotnie osznurowaną i raz przy razie opieczętowaną czarnym
lakiem.
Musiała już tam leżeć bardzo dawno. W środku była skrzynka drewniana, a w niej, ku naszemu
rozczarowaniu, sześć metalowych rur, wypełnionych galaretą, całkowicie niejadalną. Pomimo że
nie był to prawdziwy skarb, podzieliłyśmy się jednak sprawiedliwie tymi bezużytecznymi
przedmiotami. Schowałam je za lustrem na mamy toalecie, Marysia zabrała do domu swoje. Za-
pomniałyśmy o tym zupełnie, kiedy po pewnym czasie zadzwonił do ojca pan Skoczylas i powie-
dział cichym, martwym głosem: „Panie Stefanie, znalazłem u Marysi trzy bomby, takie same stoją
u pani Hani na toalecie, idę do Wisły je tam wrzucić, niech pan zrobi to samo, tylko ostrożnie, na
miłość boską”. Z niezwykłymi istotnie ostrożnościami ojciec ze swoimi bombami poszedł nad Wi-
słę i tam je utopił.
Bezpośrednio pod naszym mieszkaniem były sale stanisławowskie. Królewskie pierwsze piętro z
salą tronową, salą balową, prześlicznym małym pokoikiem ambasadorów, gdzie była najpiękniej-
sza posadzka, a nad którym był nasz, mamy i mój pokój. W tych salach poznawaliśmy po raz
pierwszy obrazy i rzeźby, których wyrazu, koloru, gestu uczyliśmy się na pamięć i na zawsze,
obcując z nimi prawie codziennie. Oprowadzający i woźni nie zabraniali nam, dzieciom zamko-
wym, wchodzenia do sal muzealnych z grupami zwiedzających, a nawet w dni zamknięte. Pew-
nego dnia znaleziono Puka śpiącego na dywanie na stopniach tronu. Wszystkie dzieci miejscowe
zbierały namiętnie bilety wstępu do sal zamkowych, które porzucali wychodząc zwiedzający. By-
42
ły to bilety normalne - różowe i ulgowe - żółte, podłużne kartoniki, które były naszymi pieniędz-
mi i obiektem kolekcjonerskim.
Trzy wielkie, niezupełnie regularne przestrzenie dziedzińców, połączone sklepionymi bramami,
w których grzmiące echa powtarzały każdy krok i słowo, były jeszcze innym światem zamko-
wym. Wszystkie były dość odrapane i obstawione rusztowaniami. Pierwszy i drugi dziedziniec
wykładane były płytami kamiennymi, a trzecie podwórze, od strony Kanonii, brukowane było
okrągłymi kocimi łbami. Tu i ówdzie ściany obrośnięte były dzikim winem, które pięło się aż do
trzeciego piętra. W tym ostatnim podwórzu były stajnie i wozownie. Stały tam konie i powozy
belwederskie, a także prastare karety pikowane wewnątrz atłasem, szerokie landa i inne stare po-
jazdy, których nikt już nie wytaczał od lat i nikt do nich nie wsiadał poza nami. Jeździliśmy po
tym podwórzu oklep na spasionych siwych arabach z zaprzęgu prezydenckiego, na co nam po-
zwalali czasem stangreci w zamian za papierosy wynoszone przez nas z domu. Pierwsze podwó-
rze, z zegarem na wieży, miało obie bramy otwarte do miasta, na Plac Zamkowy i na Zjazd. W
rogu przy wieży zegarowej, koło wejścia do biur zamkowych, stała dziwna w tym miejscu rzeźba.
Był to żubr czy tur olbrzymiej wielkości, odlany z brązu, wrośnięty w swoją płytę, którą posta-
wiono prosto na ziemi bez żadnego cokołu. Zwierz ten miał opuszczony łeb, odsadzony ogon,
zjeżoną grzywę na olbrzymim garbie i straszliwe rogi, na których odbywaliśmy swoje pokazy
gimnastyczne. Od wiecznego wieszania się na nich i siadania błyszczały jak złoto.
Teraz wolne godziny zabawy przeplatały się z nauką, a i po obiedzie musiałam odrabiać lekcje.
Wszyscy cieszyli się, że się już naprawdę poważnie wszystkiego uczymy. Tylko jedna ciotka Anie-
la, która uważała, że nauka jest zabijaniem talentu i wyobraźni, kiedy była u nas, wpędzała nas,
uczennice, w wątpliwości i wywoływała niepokój, zadając nam nagle pytania w rodzaju: „Ile
imiesłów ma pręcików?”, co było wyrazem pogardy dla ustalonych programem naszych studiów.
Ciotka Aniela była kochana albo nie cierpiana. Miała czar, który nie tylko uwodził, ale wyzwalał
w ludziach ich ukryte zdolności, polot i wiarę we własne możliwości. Trochę zresztą czasem na
wyrost zapalała się sama do czyjegoś talentu, a może po prostu widziała w ludziach to, co bez jej
entuzjazmu nigdy by się nie ujawniło. Miała zawsze koło siebie jakieś gwiazdy lub perły - akto-
rów, poetów, filozofów, uwielbiała kawiarnie i siedziała tam co dzień w kapeluszu z woaleczką, z
papierosem i czarną kawą, otoczona kręgiem ludzi wpatrzonych w nią i czujących dzięki niej, jak
im skrzydła rosną. Trzeba przyznać, że więcej zawsze było tam mężczyzn niż kobiet. Była pełna
wdzięku i życia, przy całej inteligencji była w niej jakaś trochę dziecinna wiara w to, że świat musi
jednak iść ku lepszemu, a ludzie są w gruncie rzeczy mądrzy, tylko nie zawsze o tym wiedzą. W
niektórych sprawach była uparta i umiała bronić swoich poglądów. Czasem te poglądy zmieniały
się, na przykład raz uważała, że za dużo jemy i zginiemy zatyci, a innym razem wpadała w roz-
pacz, że Jadwiga nas, zupełnie zmarniałych, głodzi. Wszystko to, co dotyczyło mamy, a tuż potem
mnie, było najważniejsze na świecie. Wiedzieliśmy, że co piątek suszy na jakąś intencję odnoszącą
się do mamy, ale nikt nie wiedział nic bliższego. Miała zresztą jakieś swoje sprawy i umowy z
Panem Bogiem, o których milczała.
Czasem zabierała mnie na spacery do ogrodu sejmowego i mówiła mi tam wiersze i całe partie
swoich ról z czasów, kiedy była w teatrze u Pawlikowskiego w Krakowie. Babcia opowiadała, że
była kiedyś z trzyletnią mamą w tym teatrze na przedstawieniu „Kościuszko pod Racławicami”,
gdzie ciotka Aniela grała, bardzo niewielką zresztą, rólkę pięknej dziewczyny, podającej Ko-
ściuszce klucze od miasta Krakowa. W najpodnioślejszym momencie ryknęły triumfalnie działa, a
wtedy mama wrzasnęła przejmującym głosikiem: „A-niel-cia-u-cie-kaj!” i cała widownia, i Ko-
ściuszko, i kosynierzy, i cały lud Krakowa ryknął śmiechem. Nic to zresztą nikomu nie szkodziło
43
w tym teatrze, gdzie publiczność uwielbiała swoich aktorów, a oni bawili się na scenie wyśmieni-
cie. Ciotka Aniela, w której kochał się wtedy zdaje się dyrektor Pawlikowski, grając w „Fauście”
miała do powiedzenia tylko jedno słowo: „zbawiona”, jako anioł, w odpowiedzi szatanowi, który
pognębiał Małgorzatę słowem: „potępiona”. Aniela stała bardzo wysoko na drabinie wśród
chmur jako chwilowe cudowne zjawisko. Ale po tym słowie „zbawiona” spadła z drabiny na ma-
terace, na szczęście zabezpieczona sznurami, więc jej się nic nie stało, ale efekt przepadł, bo wy-
glądało na to, że anioł się mylił i poleciał do piekła razem z Małgorzatą. Innym razem ciotka Anie-
la grała rolę młodej narzeczonej, której ukochany przedstawia w pierwszym akcie swego przyja-
ciela. Jedno spojrzenie wystarcza, aby przyjaciel zakochał się w narzeczonej, a ona w nim, z czego
oczywiście wynikało mnóstwo dalszych komplikacji na trzy akty. Ale kiedy narzeczony wprowa-
dził przyjaciela na scenę, gdzie siedziała na kanapce Aniela i przedstawiwszy go powiedział: „A
oto moja narzeczona” - przyjaciel, zamiast, oczarowany, wyszeptać szereg komplementów - cofnął
się o krok, przekrzywił głowę i przyjrzawszy się Anieli powiedział zimno: „Dziwny gust”.
Narzeczony także popatrzył na Anielę i powiedział: „W samej rzeczy”. Oczywiście, nie było po co
grać dalszego ciągu, cała scena i jej zaplecze konało ze śmiechu, publiczność zbaraniała, ale biła
brawo, spuszczono kurtynę, przeproszono publiczność, zaczęto od nowa i wszyscy byli szczęśli-
wi.
Ciotka Aniela umiała wspaniale opowiadać, ale zdaje się, że przy całym jej polocie, wyobraźni i
kulturze odjęte jej było tworzenie. Toteż jej życie wypełnione było wiarą w talenty innych i chęcią
pomocy każdemu, kto był twórcą. Jej zacny mąż Jan Kleczyński uwielbiał ją, ale myślę, że nie było
mu czasem łatwo. Mama mówiła, że jeśli Aniela nie zrobi od czasu do czasu straszliwej awantury
na temat sztuki lub polityki, to zaczyna źle sypiać. Aż dziwne, jak ciotka Aniela była inna od ma-
my, zawsze równej, spokojnej i przyjmującej wszystkie sprawy i przekonania ludzkie z tolerancją i
łagodnością nie pozbawioną cienia delikatnego dystansu.
Ciotka Aniela miała angorę, kota uwielbianego przez nią nie tylko dla jego cech charakteru, ale
dlatego także, że była to angora fenomen, jedyny na świecie kot różowego koloru. Rzeczywiście
był przepiękny, miał oczy niebieskie w tym różowym futrze, wszyscy o nim wiedzieli i przycho-
dzili go oglądać, kot przyjmował zachwyty, a ciotka Aniela była z niego dumna. Ale kiedyś, kiedy
przyszłam do ciotki Anieli i weszłam do kuchni, zobaczyłam, że kot leży pod piecem na podłodze,
wymalowanej na czerwony kolor farbą Tempo. Coś strasznego przyszło mi do głowy i powiedzia-
łam ciotce Anieli, że on się po prostu farbuje od tej podłogi. „Oczywiście” powiedziała i nie było o
tym więcej mowy, a kot fenomen żył sobie dalej uwielbiany i podziwiany, aż kiedyś w starości
popełnił samobójstwo po którymś wyjeździe ciotki Anieli do Włoch.
Ciotka w ogóle wyjeżdżała i przyjeżdżała z nadzwyczajną łatwością, przenosiła się z miejsca na
miejsce i przez rozmaite granice, jakby to był jeden powiat. Włochy, a właściwie Italię, bo słowo
Włochy uważała za wulgarne, uwielbiała z całą gwałtownością, która była zawsze w jej uczuciach.
Znała doskonale język, znała literaturę, a zwłaszcza poezję, znała cały kraj, spędzając tam długie
miesiące. Była blisko związana z grupą Papiniego, nazwisko to słyszałam często. Właściwie była
zawsze rozdarta między Włochami a Polską i wszędzie tęskniła. Długi czas mieszkała także w
Paryżu. Wydawała pieniądze na podróże, ale potrafiła podczas tych pobytów, kiedy pieniądze się
skończyły, jakoś poruszać się po Europie i egzystować do nowego dopływu gotówki. Mama uwa-
żała ją pod tym względem za lekkomyślną, bo ona sama prowadziła zawsze ze starannym mozo-
łem swoje i domu sprawy finansowe, nigdy nie pożyczała od nikogo ani grosza i jak ognia bała się
długów albo pozostania bez gotówki.
44
Jakie one były niepodobne, chociaż obie brunetki. Mama z ogromnym węzłem włosów nad kar-
kiem, z równym rozdziałkiem idącym od wąskiego i niewysokiego czoła jak u Leonarda da Vinci,
z łagodnością w pochyleniu głowy i w spokojnych gestach, zawsze ciemno i prosto ubrana, nie-
głośno mówiąca i cicho wesoła. A Aniela z roziskrzonymi śmiechem oczami pod kręconą grzyw-
ką, zawsze się gdzieś śpiesząca, coś nowego właśnie „ubóstwiająca”, w ruchliwych szalach, woal-
kach i falbankach, w czarnych prunelkach z kokardkami. Ale obie miały jedną cechę wspólną,
odziedziczoną, jak mówiła ciotka Aniela, po prababce Odyńcowej, która była przywieziona przez
jakiegoś oficera napoleońskiego z Hiszpanii.
Zawsze smutkiem mnie napełniała ta historia. Hiszpanka, a właściwie Cyganka-gitana, miała 14
albo 15 lat, kiedy jako żonę przywiózł ją ten Odyniec do swojego oszmiańskiego powiatu. Powiat
oszmiański w mojej wyobraźni był niezmierzoną, wiecznie śnieżną pustynią, w której się ta Hisz-
paneczka z ciepłych krajów znalazła. Musiała tam więc zamarznąć, dając przedtem swemu Odyń-
cowi dużo dzieci. A ich potomkom dała właśnie te dwie cechy, które łączyły obie siostry Zawadz-
kie: niebieskie białka oczu i nieodpartą chęć do zmiany otoczenia. Ojciec mówił, że ciotka Aniela
jest tylko wtedy szczęśliwa, kiedy się pod nią toczą kółka, a mama lubiła szalenie coś przestawiać,
zmieniać umeblowanie pokoju, coś przesuwać. To były te cygańskie natury, a my z ojcem, co po-
stawiliśmy w jakimś wybranym miejscu, to już na amen, tak miało stać przez trzydzieści lat.
Nie pamiętam prawie zupełnie z tych czasów mojej drugiej ciotki, Natalii. Ona stale mieszkała w
Neapolu i od czasu do czasu pisała do nas o nowym wybuchu Wezuwiusza i trzęsieniu ziemi w
mieście. Przysyłała piękne błyszczące karty pocztowe zawsze z tym Wezuwiuszem. Chciałam
bardzo przeżyć raz trzęsienie ziemi. Mama przeżyła je we Florencji, kiedy była tam z babcią w
jednej z ich podróży do Włoch jako młoda panienka. Było to podczas strasznego trzęsienia ziemi
na Sycylii w 1908 roku, które zniszczyło Messynę. Babcia z mamą mieszkały wtedy u pewnego
księdza, który wynajmował im dwa pokoje. Wieczorem przyszła do babci wystraszona gospodyni
księdza. Wyprowadziła ją na balkon i pokazała księżyc, który chociaż już wysoko na niebie, był
płaski, rudy i otoczony czerwonym kręgiem. Powiedziała, że zdarzy się coś strasznego, bo pies nie
chciał jeść przez cały dzień i siedzi pod fotelem, a kanarek na dnie klatki, napuszony, chyba zdy-
cha. Mimo to babcia i mama położyły się spać i czytały przed zaśnięciem, kiedy nagle mama zoba-
czyła, że jej lampa jedzie powoli po stoliku, a w tym momencie babcia krzyknęła, że „coś” jest pod
jej łóżkiem, bo ona razem z nim unosi się do góry. Wybiegły obie na balkon, a tam już cały plac
zapełniał się ludźmi uciekającymi z domów. Ziemia trzęsła się długo w noc, a rano zaczęły nad-
chodzić straszne wiadomości z Messyny. Także ciotka Aniela przeżyła trzęsienie ziemi we Floren-
cji, w innym czasie, kiedy całe miasteczko Desenzano zostało pożarte przez nagle rozwartą ziemię.
Zostali ludzie pracujący w winnicy, a ziemia zamknęła się z powrotem. Ciotka Aniela mieszkała
wtedy w hotelu przerobionym z klasztoru, gdzie mury były potężne i drzwi miały łukowate skle-
pienia. Nakazano wtedy ciotce nie wybiegać z domu, tylko przeczekać to straszne kołysanie w
łuku drzwi, rozpierając się rękami dla utrzymania równowagi. Stropy zapadają się, powiedziano,
ale łuk zostaje.
W ciągu tego roku często słyszałam rozmowy o nagrodzie Nobla, o Szwecji, tłumaczeniach na
szwedzki książek ojca. Przyjeżdżały do nas rozmaite osoby zajmujące się tą sprawą. Pamiętam
doskonale, jak w jesieni na Zamku ojciec przyszedł do swojego pokoju, w którym byłyśmy obie z
mamą, i otwierając szeroko obie połowy drzwi zatrzymał się na chwilę na progu i powiedział:
„Haniusiu! nie dostałem nagrody Nobla, ale ty i tak pojedziesz do Paryża”. I mama pojechała,
dość prędko potem, a myśmy zostali, mieszkała u nas wtedy tylko Basia Wagnerówna.
45
Nastrój był w domu okropny, ojciec mało mówił i bardzo często stał przy oknie, a kiedy zabierał
nas na spacer, to zamiast do parku szliśmy na dworzec w Aleje Jerozolimskie, chociaż do mamy
powrotu było jeszcze daleko.
Mama tam w Paryżu miała swoją dawną przyjaciółkę, jeszcze z florenckich czasów, Fufę Ordyń-
ską. Ona mieszkała w Paryżu stale i robiła przepiękne lalki, w rozmaitych kostiumach, z twarzami
pełnymi wyrazu. Na tych lalkach, które kupowały wielkie domy mody, Fufa robiła szalone pie-
niądze. Byli także wtedy w Paryżu Lipek Gottlieb ze swoją żoną Aurelią, malarz Zak, malarz Bo-
rowski z żoną, która była córką hrabiny Grnekraut-Greniewskiej. O nich wszystkich mama pisała
codziennie listy, ale jeśli listonosz się spóźniał, to ojciec znów z czołem opartym o szybę stał i pa-
trzał na ogród i Wisłę. Mama w końcu przyjechała o jeden dzień później, i te kilkanaście godzin
było wprost okropne.
Drugi raz mama zrobiła rzecz jeszcze gorszą niż to spóźnienie. Wróciła kiedyś do domu w połu-
dnie z obciętymi włosami. Ten ogromny warkocz, ciasny węzeł z niego upięty na karku, te
wszystkie szpilki, przyprawiały ją o częste migreny. Wszystkie jej przyjaciółki, pani Hala Skoczy-
lasowa, Lila Reymontowa, Fela Szererowa i Lola Treterowa miały krótko obcięte włosy i bardzo to
sobie chwaliły. Mama też w końcu zapragnęła być modna, tak chciała mieć taką lekką, łatwą do
uczesania głowę, że zrobiła to, nic nam nie mówiąc. Kiedy stanęła przed ojcem, taka inna, nie ona,
niepewnie uśmiechnięta, znów śliczna - ojciec odwrócił się do okna bez słowa i z najwyższym
przerażeniem zobaczyłyśmy, że płacze. Zamknęli się potem w pokoju ojca i po chwili mama wy-
szła i powiedziała: „One mi bardzo prędko odrosną, zobaczycie, przysięgam, że już nigdy, nigdy
tego nie zrobię”. Miała potem ten warkocz taki sam wspaniały i ciężki.
Te mamy przyjaciółki były wszystkie bardzo miłe, może najmniej pani Reymontowa, bo była sza-
lenie roztrzepana, pełna śmieszków i okrzyków, i ubierała się jak młodziutka dziewczyna, w lek-
kie kolorowe sukienki, puszyste jasne futerka, malutkie kolorowe kapelusiki, kiedy reszta tych
pań nosiła sztywne czarne karakuły i raczej niekrzyczące kolory. Ojciec mówił, bardzo niespra-
wiedliwie, tak uważała mama, że te cztery panie spotykają się w „Ziemiańskiej” albo u „Lour-
se’a”, Fela, Lila, Lola i Hala, siedzą godzinami przy stoliku i rozmawiają o agrafce. To naprawdę
było niesprawiedliwe, przecież mama także z nimi siedziała.
Dość często chodziłyśmy z mamą z wizytą do babci Brońci Pauli, która mieszkała bardzo niedale-
ko nas, na Krakowskim Przedmieściu w gmachu przy kościele Świętej Anny - „Res Sacra Miser”,
u swoich bratanków czy siostrzeńców - Janikowskich, z których jeden był dyrektorem Muzeum
Etnograficznego, które się tam mieściło. Babcia Brońcia, a właściwie Wrońcia, tak ją cała rodzina
nazywała, bo była brunetką, miała sto lat. Była malutka, wesoła, dowcipna, mówiła lepiej po fran-
cusku niż po polsku, bo się w Paryżu wychowywała, nim wyszła za mąż za pana Pauli, oczywi-
ście z Siedlec. Ale od niepamiętnych czasów była wdową.
Kiedy skończyła sto lat, przyszłyśmy do niej z kwiatami, ale gosposia powiedziała nam: „Pani nie
ma, pani poleciała do kina „Urania” na poranek”. Kino „Urania” było tuż obok na Krakowskim
Przedmieściu, na wprost figury Matki Boskiej. Wyświetlano tam filmy dla młodzieży, przeważnie
westerny. Babcia Wrońcia przepadała za tymi Indianami goniącymi dyliżanse. Prawie zawsze,
kiedy tam u niej byłyśmy, babcia Wrońcia mówiła do mamy z odrobinkę złośliwym uśmieszkiem:
„No cóż, moja Haniusiu, cóż tam twój Żeromski, może znów jakieś „Dzieje grzechu” napisał?”
Bardzo kochała mamę, ale kiedy mama jako szesnastoletnia panienka przyszła się pożegnać z
babcią przed swoim pierwszym wyjazdem do Paryża, babcia Wrońcia westchnęła nad mamą
ciężko i powiedziała: „Do Paryża? Jedziesz do Paryża, moje biedactwo? A cóż to za Paryż bez ce-
sarstwa?” Jako młoda panienka babcia znała w „swoim” Paryżu wszystkich. Mówiła nam na
46
przykład: „Jules Słowacki to był uroczy chłopiec, elegancki, świetnie wychowany, obyty w towa-
rzystwie, znał języki. Ale Mickiewicz? Przyszedł do nas kiedyś w pierwszy dzień Wielkiej Nocy,
rozczochrany, w surducie poplamionym, cały zasypany tabaką, i nie chcę mówić tego przy dziec-
ku” - i tu babcia zasłaniała usta dłonią i mówiła szeptem przechylając się do mamy - „jestem pra-
wie pewna, że czuć go było alkoholem”. Na ostatku babcia Wrońcia dodawała zdanie straszne i
dość dla mnie niezrozumiałe: „A ten wasz cały Norwid, to u nas w kuchni jadał”.
Lubiła także bardzo ciotkę Anielę, która znowu z kolei obgadywała dziadzia Odyńca. Powtarzała
często brzydki wierszyk, który ułożyły wnuki i pociotki tego dziadzia: „Kto to idzie przez dzie-
dziniec, czy to świnia? Tak, Odyniec”. Mama dziadzia Odyńca chyba nie pamiętała, ale poznała tę
rodzinę, kiedy pojechała z babcią, jako mała dziewczynka, sprzedawać po śmierci ojca, a mojego
dziadka, Antoniego Zawadzkiego, jakieś folwarki po nim pozostałe na Litwie. Własności ziemskie
wolno było sprzedawać wtedy tylko albo Rosjanom, albo rodzinie. Babcia wobec tego te folwarki
sprzedawała Odyńcom. Dziwnie się i rozmaicie te folwarki nazywały - jeden z nich na przykład
nosił miano Trzęsieszczenięta. Mama opowiadała, że mieszkały wtedy w majątku panny Anetki
Odyńcówny, która sama zarządzała wszystkim, chodziła w wysokich butach, z ogromnym czar-
nym warkoczem puszczonym po plecach, z papieroskiem w zębach i pejczem w ręku i wszystko
tam u niej szło jak w zegarku. Babcia właśnie jej sprzedała tę Świłówkę, Kumelany, Holszany,
Trzęsieszczenięta i inne folwarki i powróciła do swoich ukochanych Siedlec.
Babcia nie lubiła rodziny dziadka, a głównie Antoniego Edwarda. Po śmierci rodziców i zesłaniu
dwu starszych braci mojego dziadka na Sybir, Antoni Edward Odyniec wziął na wychowanie
swojego siostrzeńca, małego Antoniego Zawadzkiego.
Oddał go do zakładu wychowawczego braci bazylianów w Borunach, ale aby złamać jego pew-
ność siebie i wyrobić w nim pokorę, przez cały czas studiów zapewniał go, że bracia bazylianie
trzymają go w zakładzie darmo i z łaski. A płacił za niego jak wszyscy. Na szczęście to nie wywo-
łało w dziadku kompleksu niższości, skończył prawo i został rejentem w Siedlcach. Był podobno
bardzo piękny, miał smolistoczarne falujące włosy, które usiłował szczotkować i prostować bez-
skutecznie. Był wielkim krótkowidzem, więc spojrzenie miał aksamitne i poetyczne. Śliczna bab-
cia, bardzo o niego zazdrosna, kazała mu na bale nosić okulary, po pierwsze, żeby był brzydszy, a
poza tym, żeby wyraźnie widział wszystkie wady urody pań okolicznych. Babcia i dziadek
mieszkali pod samymi Siedlcami we dworze, gdzie była równocześnie kancelaria. Dziadek pro-
wadząc moc spraw najrozmaitszych jako rejent, nigdy nie pozwolił babci nawet pokazać się z da-
leka, jeśli był u niego w jakiejś sprawie Rosjanin. Natomiast okolicznych Żydów babcia przyjmo-
wała chętnie, zapraszała do kredensowego i grzecznie pytała: „Czy Żyd nie napiłby się herbaty?
Może Żyd usiądzie”. Kiedyś, już w Warszawie, poznawszy jakichś państwa w towarzystwie, po-
wiedziała do ciotki Anieli ze zdumieniem: „Wiesz, oni mi się przedstawili, powiedzieli jakieś na-
zwisko, ja Żydów dotąd znałam tylko z imienia”. Oczywiście były to stosunki wiejskie, zresztą
życzliwe, a nawet przyjacielskie.
W towarzystwie, w którym moi dziadkowie obracali się, znalazł się pewien pan Kosiński. Trochę
patrzano na niego krzywym okiem, bo jakoby służył kiedyś w wojsku rosyjskim, ale dla jego nie-
zwykłych zdolności, dowcipu i doskonałej gry w winta jakoś go tolerowano. A zdolności polegały
na tym, że był brzuchomówcą. Zawsze błagałam mamę, żeby mi jeszcze coś nowego opowiedziała
o panu Kosińskim. Siedział on sobie na przykład pogrążony w modlitwie w ławkach kościelnych
w dzień targowy. A kiedy baby po targu wstępowały do kościoła, Pan Jezus z ołtarza mówił na-
gle: „Słuchaj, Zakliczyna, coś ty zrobiła z tą śmietaną? Starej dolałaś i za świeżą sprzedawałaś?”
Baby mdlały, a Pan Jezus po kolei im wszystkie oszustwa wypominał. Kiedy pan Kosiński prze-
47
grywał w karty, nagle rozlegało się stukanie w okno i ktoś krzyczał: „Stodoła pana Wojewódzkie-
go się pali!” Wszyscy oczywiście rzucali karty i lecieli na ratunek, o wszystkim zapominając. Albo
sam pan Kosiński nagle przerywał grę, nadstawiał ucha i wołał: „Rzeka wylała, przerwała groblę,
woda zalewa ogród, podchodzi pod okna dworu” i wskakiwał na krzesło, a za nim wszystkie pa-
nie zbierając dokoła siebie falbany i halki. Ale po chwili pan Kosiński mówił spokojnie: „Przecież
tu, proszę państwa, wcale nie ma rzeki”.
Najpiękniejsza historia była z psem pana Kosińskiego, ogromnym, żółtym, spokojnym labrado-
rem. Pies i pan chodzili często na kolację do restauracji dworcowej, dosyć eleganckiej, gdzie bywa-
li również oficerowie rosyjscy z pułku gwardyjskiego stacjonującego w Siedlcach. Kiedyś, siedząc
przy stoliku obok dużego towarzystwa tych oficerów, pan Kosiński zapytał swojego psa: „Może
byś coś zjadł, proszę, możesz wybrać, może chcesz kawałek dobrej wołowiny?” Ale pies odpo-
wiedział krótko: „Nie, dziękuję, nie jestem głodny”. Oficerowie zamarli, pan Kosiński jadł ze sma-
kiem, ale pod koniec kolacji zapytał psa: „Może jednak coś zjesz, może deser?” - na co pies odpo-
wiedział sucho: „Dziękuję, wiesz, że nie znoszę słodyczy”. Oficerowie wtedy oszaleli, rzucili się
chmarą na pana Kosińskiego, chcąc się czegoś więcej dowiedzieć, a przede wszystkim chcąc psa
kupić. Ale pan Kosiński tylko uśmiechał się i mówił: „Takiego psa?
sprzedać?” Zresztą pies powiedział cicho, żeby tego nie robił. Na drugi i trzeci dzień scena w re-
stauracji powtarzała się, i oficerowie wariowali, dając panu Kosińskiemu za psa bajońskie sumy.
Któregoś wieczoru wreszcie pan Kosiński rozpłakał się, uściskał psa, wziął jakąś opętaną sumę
rubli i oddał przyjaciela w ręce gwardyjskiego oficera. Na drugi dzień grupa oficerów z nowym
właścicielem psa czekała w restauracji na pana Kosińskiego, żądając zwrotu pieniędzy. Zdziwiony
pan Kosiński zapytał wtedy przy wszystkich psa, dlaczego nie chciał mówić, a pies z godnością
odpowiedział, że może rozmawiać z każdym, ale nie z Moskalami. Takie historie trochę popra-
wiały nie najlepszą opinię pana Kosińskiego. Jeszcze jedno opowiadano o nim, ale przy tym nikt
już nie był i nie wiadomo, czy on sam nie zmyślił tej historii. Był on podobno, służąc w rosyjskim
wojsku w Rosji, ustawiony kiedyś na warcie w carskim parku, gdzie bawiły się dzieci cara. Kiedy
dzieci zbliżyły się do niego, pan Kosiński wyciągnął bagnet, a potem wywiesił niezmierzonej dłu-
gości jęzor i zaczął bagnet na nim ostrzyć. Był to widok okropny i dzieci cara podostawały kon-
wulsji, a pana Kosińskiego po jakichś karach wylano z armii. W każdym razie był to człowiek nie-
zwykle utalentowany, a ja zanudzałam mamę, żeby sobie coś jeszcze o nim przypomniała, nie
przestając żałować, że nie mogłam go znać osobiście.
Znałam za to bardzo dużo innych interesujących osób, co prawda nie brzuchomówców. Pewnego
razu słuchałam rozmowy rodziców o Antonim Słonimskim i jego wierszach. Nie był jeszcze u nas
nigdy, ale był poetą i to było coś bardzo ważnego. Zapytałam mamę, jak on wygląda, a mama
powiedziała, że wygląda tak, jak każdy poeta: ma długie blond włosy opadające na ramiona, błę-
kitne oczy z długimi rzęsami, które rzucają cień na policzki i tak dalej. Po południu zadzwonił
dzwonek i ja pobiegłam otworzyć. Zobaczyłam łysawego pana w binoklach z dość otyłą twarzą,
który mile powiedział, że nazywa się Słonimski i na pewno zdziwił się bardzo, kiedy zatrzasnę-
łam mu drzwi przed nosem. Mamy trzymały się takie figle, to samo powtórzyło się z opowiada-
niem o braciach Pronaszkach i ich urodzie.
Wczesną wiosną zaczęto nas przygotowywać do pierwszej spowiedzi i komunii. Chodziłyśmy we
cztery: Basia, Marysia, Elżunia i ja na naukę do miłej starej pani katechetki, a w czerwcu odbyła się
ta pierwsza spowiedź. Miałyśmy wszystkie napisane ściągaczki z grzechami, zwinięte w rurki i
wyuczone na pamięć. Naszym spowiednikiem był ksiądz Mauersberger, wojskowy kapelan z
grzmiącym głosem i ogromnego wzrostu. Spowiadałyśmy się z tych naszych grzechów po kolei,
48
ale zaraz po odejściu od konfesjonału ze stosownym rozgrzeszeniem przypominałyśmy sobie jakiś
ominięty grzech, bardzo ważny, więc klękałyśmy na końcu naszego krótkiego szeregu i znów
wyszeptywałyśmy księdzu ten dalszy ciąg przewin. Po pewnym czasie ksiądz wyskoczył z konfe-
sjonału i wrzasnął: „Ile was tu w końcu jest? Długo to jeszcze będzie trwało? Przebaczam wam
wszystko i dajcie mi święty spokój!” Więc już spokojne, oczyszczone i święte, w białych sukniach i
długich welonach przystąpiłyśmy na drugi dzień do komunii, a zaraz potem Osterwa zabrał nas
do Dakowskiego na Bagateli na poziomki ze śmietaną, a następnie otwartą taksówką obwoził nas
po Warszawie, a długie białe welony wiały za nami w powietrzu. Musiał to być pełen wdzięku i
śmieszny widok, ten kabriolet pełen białych dziewic. Potem jeszcze zostałyśmy zawiezione do
fotografa Malarskiego i tam sfotografowane wszystkie razem i każda z osobna.
Ojciec nie był zdrów. Pierwszy raz zaczęłam wtedy myśleć o moich rodzicach i o sobie w sposób
mniej dziecinny. Powiedziałam wtedy mamie, że ja jestem jak mały ogródek na ciemnej i pustej
przestrzeni, a oni oboje są jak wysokie, ciepłe i bezpieczne mury, które ten ogródek ze wszystkich
stron otaczają, zasłaniają i chronią. Nie mogłam myśleć, co by się stało, gdyby część tych murów
upadła nagle i ta ciemność dostała się do środka. To mi się chyba musiało śnić, bo przecież cóż ja
wiedziałam wtedy o ciemności świata? Pierwszy raz też zastanawiałam się, kogo bardziej kocham,
może na skutek czyjegoś głupiego pytania. Ale pomyślałam o nich obojgu jak o dwu połowach
jabłka, tego samego jabłka. Nie można powiedzieć, że jedzenie jednej z tych dwu części lepiej
smakuje, że wolę jedną z nich, skoro jest to jeden owoc.
Tak myślałam i tak im to opowiadałam, ale zrobiłam wtedy coś, co boli mnie do dziś tak samo.
Pewnego popołudnia biegałyśmy z dziewczynami rozbawione, gonione przez szczekającego Pu-
ka, po całej tamtej części mieszkania, w stołowym, na schodach i na górce. W pewnej chwili ucie-
kając wpadłam do pokoju ojca. Zielona lampa paliła się na biurku, reszta pokoju była ciemna. Oj-
ciec siedział na fotelu, trochę odsunięty od biurka, w brązowej wełnianej bonżurce obszytej taśmą.
Mama tę bonżurkę przywiozła mu z Paryża. Nogi miał przykryte pledem. Kiedy wbiegłam, wy-
ciągnął do mnie ręce, posadził sobie na kolanach, objął mocno i powiedział mi we włosy: „Po-
wiedz, będziesz zawsze kochała swojego tatusia, powiedz, czy będziesz zawsze kochała?” A ja,
śpiesząc się do zabawy, do tamtych moich dziecinnych wesołości, wysunęłam się, wyrwałam się z
jego objęcia, powiedziałam prędko: „Będę, będę” i wróciłam do zabawy, zamykając za sobą drzwi.
I tak na całe życie zostawiłam w sobie to okrutne wspomnienie jako zadrę, której nigdy już nie
można wyjąć. Ile mogłam mu powiedzieć, ile potrafiłabym dać mu słów uwielbienia i miłości,
gdybym była choć trochę starsza. Tymczasem wyrastałam na chudą i grzywiastą dziewczynkę,
trochę bardziej niezależną przez lekcje i przez nieograniczoną swobodę naszych zabaw w ogro-
dzie i podwórzach zamkowych.
Już minęły czasy, kiedy ojciec, który sam kiedyś doskonale jeździł konno, chciał mnie tej cudownej
rzeczy nauczyć od dziecka. Chciał, ale bał się o mnie równocześnie. Wynajmował więc w Kon-
stancinie siwego kuca. Klacz, niemożliwie zapasiona, nazywała się Bianka. Sadzał mnie na tej
Biance, która idąc ziewała i zasypiała, a sam szedł obok i trzymał mnie za nogę. To były moje
pierwsze jazdy konne. Ale w Zamku nie wiedział, że stangreci i stajenni od belwederskich koni
stojących w podwórzu od Kanonii pozwalali nam naprawdę jeździć oklep na tych potężnych,
świetnie utrzymanych koniach. Przynosiłam stamtąd do domu cudowny zapach stajni, a z domu
wynosiłam dla stajennych papierosy i cukier.
W domu też zdarzały się czasem rzeczy specjalnie ciekawe.
Kiedyś przyszedł do nas podczas obiadu Miriam Przesmycki. Nasze krzesła stojące przy stole-
stonodze były bardzo ładne, ale czasem wypadały z nich wyściełane niebieskie siedzenia. Po pro-
49
stu wpadało się do środka. Miriam usiadł przy stole na takim krzesełku i nagle właśnie się to sta-
ło. Siedzenie wypadło, a Miriam złożył się i uwiązł w pustej ramie, całą środkową swoją częścią
dotykając prawie podłogi. Zachował jakoś równowagę i stanął nawet na nogi, ale krzesełko z nie-
go nie zeszło. To był okropny widok. Ojciec obiegł stół i próbował zdjąć ten mebel z Miriama, a
mama dusząc się mówiła do mnie: „Nie śmiej się, no - nie śmiej się”. Chyba dopiero Jadwiga, jak
zawsze spokojna i na miejscu, zakończyła tę okropną scenę. Ale odtąd gdy widziałam Miriama, a
przecież był bardzo poważny, prawie tak poważny jak Jan Lorentowicz, zawsze dostawałam fou-
rire’u, jak mówiła ciotka Aniela. Myślę, że wszyscy w domu dużo i łatwo się śmieli.
Ojciec chodził czasem do „Ziemiańskiej”, która była obok księgarni Mortkowicza. Zawsze potem
opowiadał o tym niezwykłym nastroju, który tam przy stoliku Skamandrytów panował, o ich
dowcipie i zabawach. Oni także przychodzili do nas, Tuwim, Słonimski, Wierzyński - jednego
tylko Iwaszkiewicza chyba nigdy u nas nie widziałam.
Tej zimy odbyła się premiera „Przepióreczki” po długim okresie prób, w których i my z Elżunią
oczywiście brałyśmy cichy udział. Smugoniową grała śliczna pani Malanowicz-Niedzielska,
wszyscy aktorzy biorący w tym przedstawieniu udział przychodzili do nas do domu. Ja lubiłam
specjalnie Jaracza i starego pana Chmielińskiego. Z napięciem, siedząc z Elżunią za kulisami pod-
czas prób, wpatrywałyśmy się w pana Kotarbińskiego, bo kiedyś w ostatnim akcie, kiedy profesor
Wilkosz rzuca w twarz Przełęckiemu okrutne słowo „fircyk”, panu Kotarbińskiemu wypadła cała
szczęka, a on błyskawicznym ruchem złapał ją w powietrzu i wrzucił z powrotem na miejsce. Ale
to było tylko raz.
Na premierze „Przepióreczki” siedziałyśmy z mamą w loży prosceniowej. Ojca z nami nie było,
cały czas był za kulisami, a po pierwszym akcie aktorzy wyprowadzili go na scenę. Cały teatr
grzmiał od braw, to była zupełnie entuzjastyczna owacja, wszyscy stali, drugi akt nie mógł się
zacząć, wszyscy na scenie byli szczęśliwi, ojciec na pewno także, my naturalnie też, ja siedząc tak
blisko sceny zobaczyłam, że ojcu rozwiązało się sznurowadło. Mama pozwoliła mi iść za kulisy i
prędko mu to sznurowadło zawiązać. Po drugim i trzecim akcie powtarzała się taka sama owacja.
Po przedstawieniu siedzieliśmy wszyscy za kulisami, chodzili po lożach, trudno naprawdę opisać
radość całego zespołu. Było już bardzo późno, kiedy całe ogromne towarzystwo, aktorzy i przyja-
ciele, zdecydowali, że idą na kolację do „Oazy”, tuż obok teatru, na Wierzbowej. Ale ja nie mo-
głam tam oczywiście iść i ojciec powiedział, że mnie odprowadzi do domu i zaraz wróci. Z placu
Teatralnego do Zamku było bardzo blisko. Przyłączył się do nas Lechoń i wszyscy troje już pu-
stawymi ulicami szliśmy sobie wolno, szczęśliwi, pod wygwieżdżonym niebem. Ojciec, który
uważał, że to szalone powodzenie sztuka zyskała głównie dzięki Osterwie, powiedział w pewnym
momencie do Lechonia: „Ach, cóż to za aktor wspaniały - gdybym był kobietą, kochałbym się w
nim na zabój”. Wszystko nagle stało się dla mnie jasne: jestem kobietą, muszę więc kochać się w
Osterwie. I zakochałam się w nim na dobrych kilka lat cichą i tragiczną miłością. Nosiłam jego
fotografię z „Sułkowskiego” w rękawie sukienki aż do zupełnego jej zatarcia i połamania. Przy-
kładałam policzki do klamki, której dotknął, zamierałam, kiedy całował mnie w czoło i, trzeba
przyznać, nie myłam twarzy tego dnia. Zazdrościłam Elżuni, że widuje go co dzień, ale nikt o tym
uczuciu nie wiedział.
Kiedyś mimo woli wyrządziłyśmy mu, my dziewczyny, wielką szkodę. Byłyśmy wszystkie cztery
same w mieszkaniu u Elżuni w Alejach Ujazdowskich i bawiłyśmy się jak zwykle w teatr. Grze-
biąc w szafach w poszukiwaniu kostiumowych potrzebnych nam części - znalazłyśmy w bieliź-
niarce ładną ciemną butelkę, na której starym pisemeczkiem na pożółkłej karteczce napisane było
„Miód”.
50
Ucieszyłyśmy się i chociaż ten miód był rzadki, mimo to bardzo nam smakował i został wypity do
ostatniej kropli. Potem stało się coś strasznego. Byłyśmy sparaliżowane od pasa i kiedy Osterwa
wrócił do domu, zastał nas wszystkie cztery siedzące na kanapie, śmiejące się głupio i dość prze-
rażone równocześnie. Kiedy Osterwa zobaczył pustą butelkę, a nas tak okropnie pijane, rozzłościł
się jak nigdy. Okazało się, że tę butelkę bardzo starego miodu dostał w dowód przyjaźni od Ra-
dziwiłła Rudego, z jego piwnic, jako wielką rzadkość. To było pierwsze pijaństwo w moim życiu,
w naszym życiu, wszystkich dziewczyn.
Całą zimę uczyłyśmy się uczciwie na tych kompletach z Damięckim i prawie stale, jak potem mó-
wiła mama, ojciec podsłuchiwał pod drzwiami z ciekawości, jak też ta nauka idzie. Ciotka Aniela
za to nadal uważała, że biednym dzieciom nabija się głowę niepotrzebnymi nudami, zamiast zo-
stawić im ich nie skażoną wyobraźnię i świętą dziecięcą fantazję. Muzykalność, uwielbienie dla
poezji i literatury, wszelkie zdolności artystyczne, oto jedyne elementy rozwoju godne poparcia i
pomocy dorosłych. Wszystko inne zamula duszę dziecka. Ciekawe, jakim dziwacznym stworem
byłoby dziecko urodzone i wychowane przez ciotkę Anielę. Ona zresztą swoją macierzyńską
opieką i czułością otaczała dziesiątki ludzi, szukających u niej oparcia, poparcia, utwierdzenia
wiary w siebie, zachęty do tworzenia, szczerego zachwytu nad tworem już gotowym. Zdaje się, że
w tym okresie zaczynała już szukać we mnie z niepokojem znaków jakiegoś talentu, możliwe, że
przez chwilę wierzyła, że będę Anną Pawłową albo Isadorą Duncan, ale wyglądałyśmy wtedy
wszystkie na zupełne słupy bez śladu wdzięku ani jakiegokolwiek wcięcia czy wypukłości w na-
szych postaciach. Zresztą mógłby to być tylko teatr.
Osterwa zapowiedział, że musimy wydorośleć tylko trochę, a wtedy on wystawia w Reducie
„Śluby panieńskie” z Elżunią i Monisią w rolach Anieli i Klary. Uczył nas też już dykcji, prze-
strzegał ładnego wymawiania słowa jabłko, a nie japko, powtarzał z nami zdanie „podły padół
płaczu i łez” z tym pięknym, nieosiągalnym „ł”, tak naturalnie brzmiącym u mamy i ojca. Męczy-
łam się z tym padołem nawet w łazience. Dostałam wtedy od Osterwy śliczną jego fotografię z
Elżunią, na której napisał: „Przyszłej Redutóweczce, Monisi dzieweczce”! To było jakby miano-
wanie mnie, byłam wtedy przekonana, że zostanę aktorką.
Zaczęłam też wtedy coraz więcej, coraz namiętniej czytać książki, które od dawna czekały już na
mnie na mojej półce. Dostałam wtedy dwa tomiki Żeromskiego „Dla młodzieży”, wydane przez
Mortkowicza. Te były pierwsze, potem dopiero, po pewnym czasie przeczytałam „Syzyfowe pra-
ce”.
Przyszedł wtedy na mnie okres uczuć patriotycznych i poza aktorstwem chciałam być jeszcze
Emilią Plater. Chciałam, żeby była straszna wojna, a ja, dzielna, miałam odgrywać w niej jakieś
wielkie i ważne sceny. Pewnego razu w Konstancinie zwabiłam Martę, moją przyjaciółkę, wnucz-
kę Kępki, do piwnicy i tam wepchnąwszy ją w kąt, kazałam jej uklęknąć i podniósłszy dwa palce
do góry przysiąc, że nigdy, przenigdy, choćby ją mordowali, nie powie tych strasznych słów
„Deutschland, Deutschland ber alles”. Marta nie wiedziała, co to jest, ale przysięgła, jak Boga
jedynego kocha, że przenigdy. Myślę, że dotrzymała słowa.
Śpiewałam z nią także często: „Nie dbam, jaka spadnie kara, mina, Sybir czy kajdany - Zawsze ja,
wierny poddany, pracować będę dla cara”. Tu sens i ironię rozumiałam, bo mi to wytłumaczono,
tylko słowo mina oznaczała dla mnie pływającą bombę, ale to nie miało wielkiego znaczenia, wia-
ło od niego także grozą.
W związku z moją przyszłością aktorsko-patriotyczną zaczęłam się sobie przyglądać w lustrze.
Oczy miałam ładne, od najmłodszych lat słyszałam jedno zdanie, przyjmowane przeze mnie z
51
pogardą jako głupotę dorosłych: „Jakie ładne oczki, ale dlaczego takie czarne, pewnie nie umyte?”
Zęby były równe i białe, z przodu dwa były większe, ale to nie przeszkadzało. Za to nos - ojciec
mówił: „W tym nosie można obrócić karetą w cztery konie”. Zaczęłam w samotności nosić na nim
drewniane szczypce do wieszania bielizny na sznurze. To bolało, nos był potem czerwony, ale
szlachetniejszy. Miałam trochę wystające kości policzkowe i trochę skośne brwi. Mama, patrząc na
mnie w zamyśleniu, mówiła czasem: „Ciekawam, skąd w naszej rodzinie Mongoł?” I spoglądała
na ojca. A on odpowiadał: „Ja jestem z Kieleckiego, Haniusiu, ale na tej twojej Litwie...” Więc w
sumie to nie było najgorsze, tylko strasznie kanciaste i raczej chude wszystko.
Zastanawiałam się, co to jest ta piękność, to piękno, o którym tyle się mówi. Piękno muzyki, pięk-
ny pejzaż, piękne ręce. Mama na pewno była piękna. Ona sama opowiadała, że kiedy była w
Rzymie z babcią, poznała tam najpiękniejszą kobietę świata, księżniczkę Rava Russpoli Piccolo-
mini. Ta cudowna principessa mieszkała w pensjonacie, tym samym co one, porzucona przez
młodego męża, który wróciwszy do pałacu po zapomniane przez żonę rękawiczki, w jej szyfonie-
rze zamiast rękawiczek znalazł listy od kochanka. Czekając zbyt długo w karecie wróciła do pała-
cu, i tu z kolei ona zamiast męża znalazła list z nazwiskiem adwokata, mającego prowadzić spra-
wę rozwodową. Właśnie w tym pensjonacie siedziała bez pieniędzy, czekając na rozprawę. Mama
mówiła, że kiedy księżniczka Rava szła ulicą, każdy się zatrzymywał i wszyscy byli w niej zako-
chani, a ona przepłakiwała całe dnie i noce z powodu tego rozwodu, a także dlatego, że jak po-
wiedziała mamie, kiedy patrzy w lustro, to widzi tylko swój zbyt długi nos. Więc nikt nie może
wiedzieć na pewno, co jest idealnie piękne.
Wybierałam sobie to, co dla mnie było piękne bez wątpienia w ciągu mojego dotychczasowego
życia. Brzoza na wiosnę, cała przezroczysta i cudowna, a w niej ciemne, bardziej gęste kule zielo-
nej jemioły. Zapach kwiatka cytryny i jej roztartego liścia, który pamiętam z Gardone. Piasek na
dnie morza pofalowany drobno przez ruch wody. Wspaniały, nieruchomy biały obłok, stojący na
wschodniej stronie nieba, w południe, kiedy leżałam na ławce na tarasie, twarzą do niego. Kwiat
naparstnicy, cętkowany, delikatną wargą zwrócony w dół, i jego liście, jedwabne i puszyste, roz-
postarte na ziemi. Kolor nieba i ogrodu w zimie, niebieski, kiedy zapada wieczór i światła jeszcze
się nie zapala. Chwila po zachodzie słońca, kiedy przed nadejściem zmierzchu wszystko staje się
na moment jaskrawe, ostre i wyraźniejsze od rzeczywistości, jakby na chwilę czas stanął i zapalił
się tą jaskrawością. Czasem zresztą bez przyczyny zalewało mnie nagle uczucie radości i piękno-
ści świata tak silne, że musiałam zatrzymać się albo kucnąć, opierając głowę o kolana, bo wydawa-
ło mi się, że tej radości, tej piękności nie uniosę. Nie pamiętam za to wcale swoich smutków z tego
czasu. Jakaś śmierć wiewiórki i jej pogrzeb w blaszanym pudełku po biszkoptach między korze-
niami krzaku jaśminu w rogu ogrodu. Może w nocy daleki gwizd pociągu, od którego przypływał
smutek i strach równie pozbawiony przyczyny, jak tamte nagłe dzienne radości. Także krótko-
trwałe przerażenia przed dorośnięciem, które, powiedziane mamie, znikały zaraz.
Tej wiosny nie wiedziałam nawet, że ojciec jest coraz bardziej chory. Dopiero, kiedy już nie mógł
wchodzić na schody, kiedy jego łóżko zostało zniesione na dół do pokoju z kominkiem, kiedy
przestał się z tego łóżka podnosić, dotarło do mnie zrozumienie, że coś się dzieje strasznego. Ma-
ma zmieniła się i nie widywałam jej często, bo mało wychodziła z pokoju ojca albo rozmawiała z
doktorami, którzy przyjeżdżali co dzień, a co parę dni odbywali konsylia po kilku. Był to profesor
Semerau-Siemianowski, profesor Landau, doktór Stefanowski, stale byli doktór Misiewiczówna i
doktór Kaczyński. Mieszkały też na zmianę dwie pielęgniarki. W pokoju ojca i w stołowym stały
szeregiem wielkie butle z tlenem, a dom napełniał się zapachem lekarstw i taką inną dziwną ciszą.
My, wszystkie dzieci, przeniosłyśmy się na górę albo do ogrodu. Czasem stawałam przy oknie,
52
żeby chociaż z daleka zobaczyć ojca. Był blady, nawet żółty, a jego piękne ręce były jakby zgrubia-
łe czy obrzękłe. Stolik nocny i cały parapet okna zastawione były lekarstwami. Kiedy słońce wpa-
dało do pokoju, przymykano okiennice i wtedy już zupełnie, także przez ciągłe wizyty doktorów -
traciłam go z oczu na całe dnie.
Nie mogłam znaleźć na tę rozpacz żadnej rady, postanowiłam więc modlić się. Ale zwykła moja
wieczorna modlitwa nie wydawała mi się dość ważna. Chciałam, żeby te prośby były lepiej sły-
szane, żeby szły prosto do nieba godniejsze i poważniejsze. Postanowiłam zbudować ołtarz w
domu. W pokoju ojca na pustym miejscu po jego łóżku ustawiliśmy ze skrzynek opartych o ścianę
prawdziwy ołtarz, nakryty kapą. Na szczycie umieszczona była reprodukcja głowy madonny Fi-
lippino Lippi, po bokach stały kwiaty. Poszliśmy do księdza i poprosiliśmy o poświęconą oliwę
do lampki. Ksiądz wzruszony naszą pobożnością dał nam lampkę z czerwonego szkła, z knotem.
Modliłam się przed tym ołtarzem bardzo żarliwie i wszystkie dzieci domowe i okoliczne razem ze
mną. Ale w którymś momencie modlitwa sama przestała mi wystarczać i powoli zaczęłam zmie-
niać się w kapłana, a modlitwę wzbogacać o ceremoniał mszy, oglądanej co niedziela w kościele.
Wszystkie dzieci klęczały na podłodze, a ja, w sukni mamy narzuconej na ramiona, ze stułą z sza-
lika odprawiałam modły, przyklękając, żegnając się, odwracając i mamrocząc pod nosem. Zmieni-
ło się to powoli w bluźniercze widowisko, kiedy zaczęłam na dodatek udawać, że mówię po łaci-
nie. Tego już dziewczyny nie wytrzymały i pokładały się ze śmiechu, zwłaszcza chichotka Basia.
A ja naprawdę modliłam się wtedy. Najdziwniejsze było to, że przeszłyśmy już przecież okres
pogadanek pani katechetki i związany z nim napad płytkiej bigoterii, ale te nasze modlitwy były
szczere i prawdziwie płynące z serca, chociaż przerywane czasem wariackim śmiechem. Myślę, że
gdyby mama albo Jadwiga, tak nieustannie zajęte na dole, zobaczyły kiedyś te obrzędy odprawia-
ne przez nas, bardzo by się rozgniewały. Ale nikt się nami wtedy specjalnie nie zajmował.
Mama z Jadwigą w tajemnicy przed profesorami, którzy nieustannie przepisywali i stosowali ojcu
nowe leki, parzyły moczopędne ziółka i usiłowały pomóc ojcu domowymi sposobami. Pewnego
dnia, kiedy było bardzo źle i mama siedziała jak zwykle przy łóżku, zobaczyła, że on nagle usiłuje
usiąść, a potem wstać.
Kiedy próbowała go zatrzymać i uspokoić, ojciec powiedział w wielkim podnieceniu, że musi
pojechać do Warszawy, bo chce koniecznie zobaczyć doktora Zielińskiego. Dotąd doktór Zieliński
był naszym kochanym doktorem domowym, który przybiegał, kiedy któreś z nas przeziębiło się
albo miało zaburzenia żołądkowe, ale przy tej strasznej, ciężkiej chorobie jakoś nikt go do Kon-
stancina nie poprosił. Teraz natychmiast pojechał po niego Mortkowicz i przywiózł do ojca. Do-
któr Zieliński wszedł do pokoju i po prostu zaczął tupać nogami ze wściekłości i rozpaczy: „Czy
nikt nie widzi, nie czuje, że ten człowiek jest zatruty moczem?” Lekami nasercowymi ojciec został
po prostu wpędzony w uremię, a nikt tych spraw nie kontrolował, poza mamą i Jadwigą. Ich ziół-
ka i napary przynosiły pewne osłabienie tej choroby. Doktór Zieliński przepisał natychmiastowe
stosowanie zupełnie nowego, jeszcze nieznanego w Polsce - salirganu. Zdaje się, że lek ten został
błyskawicznie sprowadzony z Londynu z pomocą marszałka Rataja, tak że już w dwadzieścia
cztery godziny zaczęło się go stosować w zastrzykach. Efekt był niezwykły. Zaczęło się oddawa-
nie zatrzymanego moczu w takich ilościach, że z godziny na godzinę ojciec odzyskiwał spokój i
pełną świadomość, obrzęki ustępowały i po prostu wracało zdrowie, powoli, ale wracało.
2 września napisałam i namalowałam dla niego laurkę, już bez niczyjej pomocy: „Drogi mój Tatu-
siu! Smutne są w tym roku Twoje imieniny, ale wierzę w to, że co dzień modląc się za Ciebie
uproszę Boga o zdrowie i szczęście Twoje. Życzę ci, mój najdroższy Tatusiu, abyś był zdrów, we-
sół i zadowolony ze mnie jeszcze 100 lat. Twoja oddana Ci córka Monika”. Ta oddana córka może
53
nie była zupełnie przeze mnie wymyślona, ale kwiatki żółte i różowe udały mi się, a ojciec był
zachwycony. Wracał znów do domu spokój i prywatne życie, pozostali tylko jeszcze doktór Ka-
czyński i pielęgniarka, a reszta doktorów przyjeżdżała co jakiś czas. Ojciec zaczął chodzić, siedział
na werandzie na fotelu albo na ławce pod dębem, spacerował powoli, opierając się na mamie albo
na mnie, z laską, krok za krokiem, wymizerowany, ale uśmiechnięty, a Puk i ja nie odstępowali-
śmy go na krok. Mama znów śmiała się często i śpiewała. Ojciec powolutku zaczął pisać. Mówiło
się znów o jakiejś podróży do Włoch, może znów do profesora Cesa-Bianchi. Ojciec był tak wy-
cieńczony po tej ciężkiej chorobie, że trzeba mu było oszczędzać wszystkiego, czym mógłby się
przejąć czy wzburzyć. Toteż mama bardzo dokładnie przeglądała wszystko, co przychodziło do
domu - gazety, czasopisma, listy czy paczki wycinków prasowych, przysyłanych regularnie przez
Agencję Prasową, a wszystko to po ukazaniu się w druku „Przedwiośnia”. Mama odkładała to
wszystko, co było napaścią, paszkwilem czy obelgą, nie mogło się to dostać teraz do jego rąk.
Znów zaczęli się zjeżdżać do nas goście, także przez mamę przesiewani, jedni na krótko wprowa-
dzani do ojca, inni przyjmowani przez nią tylko. Bardzo smutne było, kiedy przyjechał do Kon-
stancina Borys Wigilew, a ojciec odmówił przyjęcia go. Ale miał widać swoje racje, na które trzeba
się było zgodzić. Jesienią po imieninach, kiedy zrobiło się zimno, wróciliśmy całym domem do
Zamku, przewiezieni samochodem przez marszałka Rataja.
Znowu rozpoczęły się nasze komplety, ale teraz nie u nas w Zamku, a u państwa Skoczylasów,
którzy przenieśli się właśnie z ulicy Królewskiej na Stare Miasto, na ulicę Brzozową 2/4. Mieli tam
ogromne mieszkanie od strony ulicy Brzozowej, z balkonem wychodzącym na wielkie podwórze.
Cały dom składał się z trzech kondygnacji i zajmował przestrzeń między ulicą Celną i Brzozową a
ulicą Bugaj na dole. Marysia miała już w tym mieszkaniu swój pokój i tam właśnie odbywały się
lekcje. Co dzień Jadwiga odprowadzała mnie rano i przyprowadzała z powrotem na obiad. Na
przerwy między lekcjami mogłyśmy wybiegać na to podwórze albo na ogromne tarasy, które były
dachami trzeciej kondygnacji, tej od Bugaja. Stąd było widać nasz ogród zamkowy, Wisłę, Pragę,
most Kierbedzia z prawej i most kolejowy z lewej strony. Cały dom należał do PKO, ale mieszkali
tam nie tylko urzędnicy. Poza państwem Skoczylasami mieszkali tam także Stanisław Ostrowski,
rzeźbiarz, z żoną Bronisławą Ostrowską - poetką i córeczką Halinką, Kornel Makuszyński z żoną
Emcią, rzeźbiarz Lewandowski i moc innych rodzin z nieskończoną ilością dzieci.
Nadchodziła zima, wszyscy byli szczęśliwi, że ojcu jest coraz lepiej. Pisał „Puszczę jodłową”. Na-
pisał też nowelę „Wilga”. Panna Stefania Sempołowska poprosiła ojca, aby dał jej tę nowelę do
pisemka „W słońcu”, dwutygodnika dla dzieci i wychowawców, tak się ono nazywało, które ona
wydawała razem z panią Mortkowiczową. Ojciec oczywiście zgodził się i goniec z redakcji zabrał
rękopis. Ale nagle ojciec przypomniał sobie coś i zadzwonił do panny Stefanii, aby na chwilę jesz-
cze odesłała mu ten rękopis, bo musi tam coś dodać. Kiedy mu go przyniesiono, dopisał tę bez-
sensowną piosenkę: „Piękna Helena z liściem szerokiem, nad modrym gajem rosła potokiem”,
którą ja śpiewałam, poplątawszy dwie pieśni.
Lubiłam czytać „W słońcu”, było tam zawsze dużo o roślinach, drzewach i zwierzętach. Zaczyna-
łyśmy się na naszych kompletach uczyć botaniki. Ojciec Marysi miał wspaniałe dzieło „Świat
zwierząt” Brehma, trzy tomy pełne kolorowych ilustracji, ale nie wolno nam było brać tego sa-
mym z biblioteki do oglądania. Pół dnia spędzałam teraz na lekcjach, a drugie pół w domu. Ojciec
pisał i czytał jak dawniej, przynoszono mu tylko książki z bibliotek, a przed chorobą chodził tam
na długie godziny. Mama pilnowała, żeby goście nie siedzieli za długo. Dziewiętnastego listopada
był u ojca po obiedzie Antoni Słonimski i na moment wpadł Tuwim z bukietem pięknych róż i
biletem, w którym, pozdrawiając ojca, łączył wyrazy radości z jego powrotu do zdrowia.
54
Dwudziestego listopada poszłam jak zawsze rano na lekcje do państwa Skoczylasów. Około jede-
nastej wszedł do pokoju ojciec Marysi i coś do niej cicho powiedział. Potem wyszłam z nim razem
do domu, ale jeszcze nie wiedziałam, co się stało. W domu ktoś, nie wiem kto, powiedział mi, że
ojciec umarł. Mama siedziała nieruchomo na jakimś krześle. Pokój stołowy był pełen ludzi, a
drzwi do pokoju ojca zamknięte. Nie pamiętam, co było dalej. Wieczorem wróciłam do państwa
Skoczylasów. Ojciec Marysi wyjął trzy tomy. „Świata zwierząt” Brehma i rozłożył je przed nami
na stole pod lampą.
Jeszcze przez kilka dni wracałam tam na noc. Mama była przerażająca. Zupełnie bez ruchu sie-
działa patrząc przed siebie na tym samym przypadkowym krześle, nie kładła się ani rozbierała,
wydawało mi się, że mnie nie widzi, że mnie wcale nie ma. Na drugi dzień dom stał się jeszcze
bardziej obcy, przez ludzi i przez zapach jakby kadzidła. Ci ludzie i ten zapach był straszny i no-
wy. Trzeciego dnia ojciec był w kaplicy, w świecach, na katafalku, ale ja go nie widziałam i nie
mogę sobie przypomnieć, już na zawsze nie wiem, kiedy go widziałam ostatni raz, jak to było tego
ostatniego wieczoru, ta chwila minęła nie zauważona, nie zapamiętana. Nie pamiętam siebie, co
robiłam, gdzie byłam przez te wszystkie dni do pogrzebu. Pogrzeb zaczął się na podwórzu zam-
kowym, a potem przez ulice szłyśmy z mamą za trumną ustawioną bardzo wysoko nad nami.
Mama nie powiedziała ani słowa, twarz miała zasłoniętą, padał drobny deszcz, woda stała między
kamieniami bruku. Na cmentarzu zamknięto za nim podwójne żelazne drzwi w ziemi.
Potem mama bardzo ciężko zachorowała. Doktór Zieliński mówił, że wolałby, żeby płakała, roz-
paczała i głową o mur biła, niż to nieruchome milczenie bez jednej łzy. Dostała piekącej wysypki
na całym ciele, z wielką gorączką. Leżała na łóżku i nie można jej było nakryć nawet prześciera-
dłem ani koszulą, taki jej to sprawiało ból. Jadwiga siedziała przy niej dzień i noc, delikatnie zwil-
żała jej ciało spirytusem salicylowym i posypywała talkiem, to dawało mamie chwilową ulgę.
Trwało to wiele dni. Kiedy wreszcie mogłam do niej wejść, powiedziała niby do mnie, ale patrząc
przed siebie: „Gdybym nie miała dziecka, nie żyłabym ani chwili dłużej niż on”. To zdanie prze-
raziło mnie, jakby coś było moją winą, a to słowo „dziecko” było nowe i obce. Nikt mnie tak nie
nazywał, byłam Mumi, córeńką, Mumcią, skarbem, ale nie dzieckiem. Zajmowała się mną teraz
głównie Jadwiga.
W środku zimy przyjechała do nas ciocia Wandzia Bereza, cioteczna siostra mamy, jedna z czte-
rech córek babci Wojewódzkiej. Babcia Sabcia była ukochaną przyrodnią siostrą babci naszej. Cio-
cia Wandzia mieszkała z mężem w Puławach, była świetnym fotografem, jako pierwsza kobieta w
Polsce skończyła zawodową szkołę fotograficzną w Monachium, robiła wszystkie śliczne nasze
zdjęcia, którymi się ludzie zachwycali. Ciocia Wandzia przywiozła do nas do Zamku swoją cztero-
letnią córeczkę Hanię. Kiedy po raz pierwszy weszły do naszego mieszkania, mama z ciocią objęły
się i witały czule, a mała Hania stała jak słup i wpatrywała się nieruchomo w mamę. Ciocia Wan-
dzia powiedziała: „No, przywitajże się, Haniusiu, z ciocią”. A mała Hania obejrzawszy mamę
uważnie powiedziała surowo: „A gdzie korona?” Bo wiedząc, że mama mieszka w Zamku, uwa-
żała, że jedzie do królowej. W zimie, chodząc po ogrodzie, znalazłam w śniegu i liściach prze-
mokniętą ulotkę jak klepsydrę w czarnej ramce: „Hołd Nieśmiertelnej Pamięci Stefana Żeromskie-
go składa Liga Obrony Powietrznej Państwa”. Nawet nie wiedziałyśmy, że podczas pogrzebu
samoloty zrzucały na miasto takie ulotki.
Ta zima była dla nas straszna, samotna i rozpaczliwie smutna, chociaż otaczali nas ludzie kochają-
cy i przyjaźni. Pani Skoczylasowa opiekowała się mamą, ciotka Aniela była u nas ciągle, widywa-
łam moje koleżanki, ale nie ustawało we mnie zdumienie i rozpacz, i bezustanne oczekiwanie, i
wiara, że on jeszcze wróci, że to przecież nie może być na zawsze. Pisywałam wtedy częste listy
55
do księdza Teodora Czerwińskiego z Kielc, dawnego prefekta w gimnazjum ojca w Kielcach. Na
krótko przed śmiercią ojciec napisał do niego list z prośbą „o błogosławieństwo na życie cnotliwe
dla mojej jedynej pociechy, córeczki Moniki”. Było to wyciągnięcie ręki do człowieka, który w na-
pastliwy sposób zaatakował kiedyś ojca z pozycji kościoła katolickiego. Ksiądz prałat Czerwiński
odpowiedział ojcu pięknym listem, moja korespondencja z prałatem trwała aż do jego śmierci.
Listy jego do mnie były serdeczne i czułe. Przysyłał mi też swoje utwory wierszowane.
Ja byłam zajęta, uczyłam się, czytałam, modliłam się, ale jakie były wtedy te dni i miesiące mamy?
Moje życie mimo wszystko zaczynało się, a mamy w trzydziestym piątym roku życia skończyło
się definitywnie i na zawsze. Tak jak nigdy nie zdjęła po ojcu żałoby, czarnych czy szarych sukien,
tak nosiła ten żywy ból w sobie zawsze. Była strasznie chuda i blada, a jej ogromne włosy, które
już znów zaplatała w gruby warkocz, wydawały się przy tej bladości aż granatowe. Siedziała go-
dzinami na kanapie albo na fotelu z podwiniętymi nogami, patrzyła przed siebie i nakręcała, na-
wijała na palec to jedno czarne pasemko włosów opuszczające się na czoło.
Ja, kiedy nie widziała, chodziłam do pokoju ojca. Łóżko było płasko przykryte brązowym pledem,
na nocnym stoliku stały lekarstwa, metalowe pudełeczko do zastrzyków ze strzykawką i igłami w
środku, leżał portfel ojca z ciemnozielonej skóry. W przegródkach był paszport, trochę pieniędzy,
kilka kwitów z poczty od listów poleconych i w osobnej kieszonce liście laurowe z wieńca uple-
cionego w Gardone. Zawsze je miał przy sobie. Otwierałam szafę z jego ubraniami i wtedy wy-
pływał stamtąd nikły i bolesny zapach, jego zapach, jakby terpentyny czy świeżego drzewa. Ten
zapach był zawsze, bardzo słaby, ale był w jego pokoju, i tam, w szafie, także pozostał. Na
drzwiach wewnątrz, na jedwabnym sznureczku wisiały jego krawaty, jedwabne i wełniane, ku-
powane przeważnie przez nas obie. Brałam do ręki jego szczotki, jego grzebienie, lusterko, stojące
na wysokiej komodzie. Puk siedział przy łóżku, z łbem opartym o zwisający koc, czasem wspinał
się i patrzył na poduszkę. Kiedy drzwi były zamknięte, układał się pod nimi.
Nie mówiłam o tym z mamą, ale ona wiedziała, że w tym moim wymyślonym ogródku ze snu
zawaliła się połowa murów, że ta ciemność z zewnątrz podeszła bliżej. I jak życie mogło być tak
jakoś źle wymyślone, niedbale zakończone. Dziecko zaczynało się w brzuchu matki, było tam,
rosło bezpieczne i kochane, a nagle przychodziło jakieś pęknięcie czegoś w człowieku albo czegoś
tam niedostateczna ilość i ten kochany, kochający kończy się w okrutny sposób, a po tym końcu
dzieją się z nim rzeczy potworne, o których nie można myśleć. Taki piękny początek i taki okrut-
ny, byle jaki koniec. A jeszcze jedno mnie dręczyło. Wiedziałam, że my będziemy kochać ojca
zawsze, tak jak dotąd, i tu nie było problemu. Ale co się stało z jego miłością? Znikła? Zawaliła się
jak ten mur w ogródku? Niezbyt wyraźnie myślałam o tym wszystkim, nie myślałam, ale czułam.
Tak się to stało tej zimy, że spotkałam się prawie równocześnie z narodzinami i śmiercią. Bo ciocia
Wandzia, kiedy przyjechała do nas, była w dość zaawansowanej ciąży. Zapytałam mamy, dlacze-
go ona jest taka gruba, i mama pewnie wtedy spostrzegła, że nikt mnie nigdy nie starał się uświa-
domić i że mój brak wiadomości w tej dziedzinie jest naprawdę stuprocentowy.
Że dziecko, tak jak szczeniaki czy kocięta, siedzi w brzuchu matki, to wiedziałam, ale nic co
przedtem ani potem specjalnie mnie nie interesowało. Basia i Marysia były pod tym względem na
tym samym poziomie wiedzy. Elżunia czasem robiła tajemnicze miny, bo jej mama ją uświada-
miała, jak mówiła, a Marta, która miała masę rodzeństwa i wiedziała na pewno więcej, była bar-
dzo dyskretna. Zresztą te tematy jakoś nas nie ciekawiły. Ani mama, ani Jadwiga, ani my między
sobą, ani książki czytane wtedy, nic i nikt tych problemów w naszych głowach nie poruszał i tak
rosłyśmy, głupie i niewinne. A rosłyśmy prędko, wszystko było w nas niezgrabne i za duże, ręce,
56
nogi były długie, włosy sterczały i nie dały się w nic ładnego uczesać. Mnie we mnie podobały się
właściwie tylko stopy.
Zaczęłam wtedy czytać wszystkie książki Jules Verne’a po kolei, te cudowne przygody, od któ-
rych nie mogłam się oderwać, zwłaszcza „Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi”. Kapitan
Nemo był wtedy moim bohaterem. Oczywiście z twarzą Osterwy.
Pierwsze Boże Narodzenie bez ojca było dla nas czymś okropnym. Mama i pani Skoczylasowa
zdecydowały, żeby pojechać do Zakopanego i tam spędzić ten czas między obcymi ludźmi i w
zupełnie innym otoczeniu. Zresztą trzeba było wywieźć gdzieś mamę, która marniała i szarzała
coraz bardziej. Puk został z Jadwigą w Zamku, a my z panią Halą i Marysią pojechałyśmy do „Sa-
nato”, ogromnego pensjonatu na stoku Antałówki. Miałyśmy piękny słoneczny pokój, mama we-
randowała albo chodziła na spacery, a ja jeździłam na sankach albo saniami wyjeżdżałyśmy na
dalekie spacery w doliny. Zaprzyjaźniłyśmy się serdecznie ze starym góralem z Żywczańskiego,
Józefem Gąsienicą-Gładczanem. Chodziłam do nich często na Żywczańskie. Było tam prawdziwie
wiejsko. Były owce, krowy i piękne konie, śliczne sanki i wspaniała w nich czarna baranica podbi-
ta czerwonym suknem, w której można się było schować w największy, skrzący mróz i jechać,
oddychając zapachem śniegu i potu końskiego, słuchając brzęku dzwonków, pogrywania wątroby
w koniach i ich miarowego purkania w biegu. Na sanki chodziłyśmy na Lipki albo na stoki wokół
„Sanato”. Obiady jadało się przy stolikach, my byłyśmy we cztery, ale mieszkało tam moc znajo-
mych osób.
Był Kornel Makuszyński, owdowiały po śmierci pani Emci, była Ewa Bandrowska-Turska, która
wtedy albo wcale nie mówiła, albo najcichszym szeptem, bo chorowała bardzo na gardło. Było
sporo jakichś dzieci, z którymi też było można latać po długich korytarzach, schodach i balkonach.
Utarło się, że Kornel Makuszyński całe dnie spędzał nie z dorosłymi, a z nami.
Wieczorem tylko, kiedy myśmy szli spać, on siadał do brydża w palarni. Zabawy, a właściwie
figle z nim, były dość ostre. Kiedy, na przykład, jego buty narciarskie stały po oczyszczeniu przed
jego drzwiami, a wiadomo było, że on ich zaraz nie włoży, bo była odwilż, wkładałyśmy mu z
Marysią do tych butów dwa jabłka nadgniłe. Kiedy po kilku dniach wsadzał nogi do butów, moż-
na sobie wyobrazić, w jaką obrzydliwość wdeptywał. On nam za to pod prześcieradła naszych
łóżek wkładał najrozmaitsze rzeczy: szczotkę, nasiąknięty wodą ręcznik albo wyciętego z papieru
pająka. My zapychałyśmy mu dziurkę od klucza w jego pokoju skórką od mandarynki i z ukrycia
przyglądałyśmy się, jak się męczy, nie mogąc drzwi otworzyć. On zasadzał się na nas w naszych
pokojach w szafie, ubrany w prześcieradło, i wylatywał na którąś z nas o zmierzchu z okrutnym
wyciem. Nasze matki patrzyły na te zabawy z zupełną obojętnością, pewnie były zadowolone, że
ktoś z dorosłych jest z nami na sankach. Kiedy miał wyjechać do Warszawy, a nam było smutno
rozstawać się z nim, namówiłyśmy pewną młodą panienkę, aby swoim wyrobionym pismem wy-
smażyła, podyktowany w części przez nas, list miłosny, pełen smutku i namiętności, w którym
nieznana wielbicielka błagała go o pozostanie w Zakopanem. Makuszyński został, ale dla nas był
stracony, bo najpierw szukał, a potem, zdaje się, znalazł nawet tę tajemniczą nieznajomą.
Mój przyjaciel Gąsienica-Gładczan lubił mnie bardzo, chociaż do mamy mówił czasem wzdycha-
jąc: „Ale wy, pani, wymyślną córkę macie”. Chciałam mieć wtedy koniecznie prawdziwy zbójnic-
ki pas. Szukał go dla mnie Gąsienica bardzo długo, ale nie znalazł. Przyniósł mi za to bardzo
piękną starą zbójnicką torbę na rzemiennym pasie przez pierś, zapiętym na śliczną klamrę meta-
lową. Na klapie torby przytwierdzane były przez pokolenia guziki wojskowe wszystkich armii,
jakie się przez te krainy przewalały. Z boku wisiała prastara opalona fajeczka, huba i skórzany
woreczek na tytoń. Dodał mi jeszcze do tego sowę, jakiś bardzo rzadki okaz tatrzański. Bo powoli
57
wylazło szydło z worka. Józef Gładczan-Gąsienica był kłusownikiem na całe Tatry. Tę sowę mia-
łam, póki jej nie zobaczyła ciotka Aniela i nie zrobiła okropnej awantury, że to ptaszysko przynosi
nieszczęście, że wypchanej sowy nie wolno trzymać w domu - i sowa znikła. Nikt jej zresztą nie
lubił.
Po powrocie do Warszawy mama i pani Mortkowiczowa powoli zaczęły się zajmować sprawami
spadkowymi, pojawili się u nas nowi znajomi - mecenasowie Bursche, Nagórski i Tomaszewski,
przychodził profesor Borowy i pani Aniela Przesmycka, żona Miriama, dyrektorka pensji. Osoby
te i na pewno inne jeszcze ustanowiły dla mnie radę familijną złożoną z sześciu osób. Byli to: me-
cenas Adam Nagórski, mecenas Tomaszewski, architekt Rogaczewski, Miriam Przesmycki, Jan
Lorentowicz i Władysław Skoczylas. Na pewno były to osoby zaaprobowane wcześniej przez mo-
jego ojca. Jakub Mortkowicz miał być tej rady doradcą finansowym. Czy ta rada miała kiedykol-
wiek coś do roboty, nie wiem, nigdy o tym nie słyszałam. Byli to w każdym razie bardzo mili pa-
nowie, którzy za każdym razem przy spotkaniu stwierdzali, że urosłam. Trzech z nich miało bro-
dy, a trzech nie. Trzech, tych z brodami, widywałam kilkakrotnie w cylindrach.
Na początku maja, dwunastego, poszłyśmy z mamą na Mazowiecką do państwa Przesmyckich. W
trakcie wizyty usłyszałyśmy strzały, przybiegła służąca i powiedziała, że w mieście są rozruchy.
Postanowiłyśmy wracać do domu, do Zamku. Biegłyśmy przez zadymione ulice wpadając do
bram, zawracając przed głosem strzałów, trzymając się za ręce. Dopiero kiedy się ściemniło, dotar-
łyśmy do Zamku. Brama była zamknięta, ale zobaczył nas stary woźny i uchylił ją dla nas. Na po-
dwórzu położył mi ręce na ramionach i obracając mną, pokazywał ślady odłamków na murach od
bomb, które tu upadły. Dopiero w domu usłyszałam, jak Jadwiga opowiadała mamie, że pod
przeciwległą do naszych schodów ścianą ułożono trupy zabitych na Zjeździe i na podwórzach.
Dlatego ten zacny woźny tak mną kręcił, żebym tego strasznego widoku nie zobaczyła. Noc minę-
ła jako tako spokojnie, ale rano wcześnie znów usłyszałyśmy samolot i znów spadły bomby. Ma-
ma wrzuciła mnie do klozetu i zamknęła na klucz. A sama, po telefonie do pani Skoczylasowej,
wyszła spotkać się z nią na placu Zamkowym, aby zobaczyć, co się dzieje. Nasze matki były rów-
nie ciekawe wszystkiego, jak my, i równie nieostrożne.
Po kilku dniach niepokoju, strachu, nie sprawdzonych wiadomości, nieustannych telefonów, mo-
jego strachu o mamę, kiedy wychodziła - powoli miasto wróciło do dawnego stanu. Prezydent
Wojciechowski ustąpił, na jego miejsce miał przyjść profesor Mościcki. Nie bardzo się w tych poli-
tycznych przemianach rozeznawałam, wiedziałam tylko z rozmów starszych, że były jakieś ostre
różnice zdań między ojcem a Piłsudskim i że Piłsudski nie był na pogrzebie ojca. Toteż stanowczo
nie lubiłam go, tak postanowiłam.
Przyszedł tej wiosny taki moment, kiedy mama zdecydowała, że musimy wyjechać gdziekolwiek,
nie mogła dłużej być w domu. Chudła ciągle i nie sypiała, wyglądała straszliwie mizernie. Wszy-
scy przyjaciele, ciotka Aniela, a może i moja rada opiekuńcza postanowili wyprawić nas w podróż
do Francji. Podróż była długa, wylądowałyśmy wreszcie w Nicei. Siedząc tam robiłyśmy wyciecz-
ki we wszystkie strony. Nicea nie podobała mi się wcale, jej plaża z małych okrągłych kamieni nie
nadawała się ani do siedzenia, ani do spacerów brzegiem, a chodzenie po Promenade des Anglais
nudziło mnie niepomiernie. Za to cudne Grasse, z nieobeszłymi polami kwitnących goździków,
których zapach zostawał w nosie na całe godziny, zachwyciło nas. Mama kupiła mi tam małą bu-
teleczkę perfum z tych właśnie goździków, pierwsze w życiu perfumy moje, nigdy ich nie uży-
łam, wąchałam je tylko przez korek. Szalenie mi się podobało Monte Carlo. Przewspaniałe akwa-
rium, piękność i groza, i zdumienie na widok tych stworów morskich zapierały mi dech. Gdybym
58
mogła, siedziałabym tam całymi dniami, zielony półciemny świat, jego tajemnicze życie, doskona-
łość ruchów i kształtów, to było dla mnie zupełne objawienie.
Mama spotkała w Monte Carlo całą rodzinę państwa Rajchmanów. On był szefem Sekcji Higieny
przy Lidze Narodów. Mieszkali stale w Genewie, byli mili i serdeczni, mieli troje dzieci starszych
ode mnie. Te dzieci, dwie dziewczyny: Irena i Marta i młodszy Janek, chodziły swoimi drogami.
Ja zawsze byłam uczepiona mamy. Ale pewnego razu mama namówiona przez panią Marynę
postanowiła zagrać w kasynie w Monte Carlo. Dzieciom oczywiście nie wolno tam było wchodzić,
więc zostało postanowione, że ja poczekam na mamę w podziemnych niesłychanie luksusowych
toaletach kasyna. Zostałam tam z chęcią, wszystko błyszczało tam i pachniało, babki klozetowe
były szalenie dla mnie miłe, zabawiały mnie i częstowały dobrymi rzeczami. Ściany były zielone i
ich glazura wyobrażała również dno morza, co mi przypominało ukochane akwarium. Tylko że
mama zapomniała o mnie na cały dzień, grając na górze we wszystko możliwe. Pod wieczór do-
piero odebrała mnie stamtąd, trochę speszona, ale bardzo protestowała, kiedy opowiadałam po-
tem dramatycznie, jak mnie matka zostawiała na całe dnie w klozetach, aby grać w ruletkę. Wy-
szła zresztą z tej zabawy na zero, przegrawszy i wygrawszy te same sumy.
Z zakurzonej i gorącej Nicei przeniosłyśmy się do Saint Rapha‰l, gdzie było o wiele więcej ziele-
ni, kwiatów, morze jakoś było bliżej, można było wynająć łódkę i popłynąć na leżącą w morzu Ile
du Lion, dziką i piękną, naprawdę bezludną. Znów jeździłyśmy na wycieczki do Cap Ferrat, do
Juan les Pins, Fr’jus albo Cannes, gdzie także pomieszkałyśmy sobie trochę. Kwitły wtedy mimo-
zy, wszędzie snuł się ten zapach lekki i suchy, morze było ciepłe i gładkie, kąpałyśmy się co dzień,
bo w Cannes i w Saint Rapha‰l plaże były miękkie i białe, a hotele, w których mieszkałyśmy,
stały nad samą plażą. W pewnym momencie okazało się, że pani Inga Jakimowiczowa, która od
pewnego czasu była we Francji, jest bardzo niedaleko nas, w La Ciotat pod Marsylią, i że prowa-
dzi tam pensjonat. Mama naturalnie zaraz zdecydowała, że jedziemy tam i zamieszkamy w tym
pensjonacie. La Ciotat było maleńkim portowym miasteczkiem wciśniętym w ostre skały i ciasne
zatoczki. Z miasta pojechałyśmy w górę w zupełną wieś, drogą otoczoną wąskimi kamiennymi
murkami. Po obu stronach były oliwne sady i gęsto rozsiane hodowle świń. Trochę daleko od mo-
rza, za to w starym pięknym sadzie drzew migdałowych i oliwek stała ferma z kamienia, szeroko
rozbudowana, z małymi okienkami w grubych murach. Pani Inga wydzierżawiła ją od dawnego
żołnierza Legii Cudzoziemskiej i jego żony, która uprzedzała każdego, że mąż po przebytej kiedyś
malarii miewa ataki szału. Pensjonat dopiero się rozwijał. Mieszkała tam pani Inga z córką Dzi-
dzią i jej przyjaciółką Francuzką RenŠe, jakiś pan Duch, Polak, z tłustą żoną i dzieckiem i malarz,
Mojżesz Olej, znający zdaje się tylko jidysz, strasznie kudłaty i brudny. Pani Inga gotowała sama,
a pomagała jej w gospodarstwie piętnastoletnia miejscowa TherŠse. Jedzenie było cudowne, okien
nie można było otwierać ze względu na komary i odór z tych okolicznych hodowli świń. Mnie
było tam świetnie, bo TherŠse przestała zajmować się domem i przepadałyśmy na całe dnie na
skałach nadbrzeżnych albo w sadach. Pani Duchowa, jak się okazało, kochała się w Lipku Gottlie-
bie i pani Inga trzymała ją obietnicami rychłego jego przyjazdu. Dzidzia i Ren’e były już dorosłe,
zwłaszcza Ren’e. Miała zły wpływ na Dzidzię, wyciągała ją z domu do Bandol na tańce. Miały
swoje tajemnice, bo Ren’e, śliczna, ciemnowłosa i wesoła, była przyjaciółką Foujity, który ciągle na
fermę przyjeżdżał. Bardzo go lubiłam, bo był cichy, grzeczny i cały jakiś gładki. Mojżesz Olej, kie-
dy zobaczył mamę, strasznie się w niej zakochał, ale pani Inga przepędzała go zewsząd, bo był
cały umazany farbami. Był bardzo biedny i nic nie płacił.
Całe to towarzystwo w ogóle, poza nami i tymi może Duchami, nie dawało żadnego dochodu i
pani Inga błagała mamę, żeby ściągnąć na fermę państwa Rajchmanów. Mama napisała do nich,
59
zachęcając ich do przyjazdu, i pewnego dnia przyszła wiadomość, że cała ich rodzina, pięć osób,
przyjeżdża do La Ciotat. Przygotowania były gorączkowe, wspaniała kolacja nakryta na tarasie
pod pergolą, były nawet lampiony i suflet na deser. Mojżesz Olej miał jeść w kuchni, wszyscy by-
liśmy odświętnie ubrani.
Zaczęło się źle i źle było cały czas. Ogromne auto państwa Rajchmanów wklinowało się między
dwa mury stromej drogi prowadzącej do nas i tylko dlatego, że dach się otwierał, można ich było
stamtąd wydostać razem z bagażami. Okna ich pokojów ktoś zapomniał zamknąć i gęsto tam było
od moskitów i strasznego zapachu fly-toxu. Kiedy oszołomieni zeszli na kolację, na głównym
miejscu przeznaczonym dla Rajchmana siedział Mojżesz Olej nieopisanie brudny i włochaty i z
rozpaczą licząc talerze, powtarzał: „Nie ma miejsca dla pani Żeromskiej”. Pani Inga suknię włoży-
ła przez pomyłkę na lewą stronę, a ja posłana do kuchni po suflet potknęłam się i cała legumina
upadła mi na ceglaną podłogę w sieni. Blada ze strachu wszeptałam to mamie do ucha. Ale ona
odpowiedziała szeptem ze spokojem: „Zbierz to wszystko, połóż na półmisku i przynieś do stołu.
Tylko nie jedz”, dodała po chwili. Tak się stało. Ale nic nie pomogło. Po strasznej nocy z moskita-
mi i po rozebraniu dwu murów dla wydobycia auta, państwo Rajchmanowie odjechali, tak że fi-
nanse pani Ingi nie poprawiły się. Pocieszałyśmy ją, że przecież legionista mógł jeszcze na doda-
tek dostać akurat ataku szału.
Lato było piękne, gorące i niebieskie, ta zupełna swoboda zachwycała mnie, nie byłam już taka
chuda, jedzenie było wspaniałe, oliwa, owoce i słońce zrobiły ze mnie inną dziewczynę, nie tak
zieloną i patykowatą. „Tatuś by się cieszył”, ale tylko ze mnie, bo mama była nadal nieodmiennie
smutna i zapadająca ciągle w swoje okrutne myśli. Mówiłyśmy o tym, jak by to było z nim, co by
mu się podobało, co by lubił, z czego by się śmiał. Tęskniłam do niego, tęskniłam do domu, do nas
tam wszystkich trojga, ale świat dookoła był codziennie piękny i ciekawy.
Zaczynała się jesień, trzeba było wyjeżdżać w końcu z La Ciotat i wtedy mama, widocznie po
rozmowach i namowach pani Rajchmanowej, zdecydowała, że nie wrócimy do Warszawy, ale
pojedziemy do Genewy. Tam ja miałam być oddana do szkoły, pierwszy raz do prawdziwej szko-
ły. Przy Lidze Narodów istniała szkoła dla dzieci pracowników tej instytucji i przy poparciu pana
Ludwika, „Lulu” Rajchmana zostałam tam przyjęta. Wszystko to stało się bardzo szybko. Znale-
ziono dla mnie bardzo wykwintny internat „Les Hirondelles”, na Bout du Monde, w pięknym
domu, w pięknym parku, zbiegającym trawnikami do Arve, dopływu Rodanu. Genewy prawie
nie znałam, poza tą dzielnicą Champel i drogą do szkoły. We wszystkich ogrodach okolicznych
grabiono i palono opadłe liście i nikły, rozdzierająco smutny zapach tego niebieskiego dymu snuł
się wszędzie, wchodził we włosy, w nos i w ubranie, nie opuszczał mnie ani na chwilę. Pewnie
również namówiona przez panią Rajchmanową mama, prawdopodobnie ze względów pedago-
gicznych, wyjechała do Paryża.
Zostałam sama w swoim zimnym pokoju w „Les Hirondelles”, w mundurku granatowym na bia-
łej bluzce z wyhaftowaną literą H.
Wszystkie dziewczyny były starsze ode mnie i wszystkie nosiły w sercu żałobę po Rudolfie Valen-
tino. Ja nie znałam prawie francuskiego, tyle co od TherŠse z fermy. Dwie dyrektorki Angielki
uważały widać, że najlepszą potrawą jest baranina w sosie miętowym, a najlepszym sposobem
hartowania - kąpiel w zimnej wannie. Byłam bardzo nieszczęśliwa. Zostałam oderwana od
wszystkiego, od ojca, od mamy, od domu, od znajomych twarzy, od wszelkiego ciepła. Ze szkoły
wracałam do tego obcego zimnego gmaszyska, a i ta szkoła była dzika i obca. Miało to być coś
zupełnie innego i nowocześniejszego od wszelkich zasad pedagogiki. W klasach w zależności od
znajomości języka byli uczniowie od lat pięciu do dwudziestu. Pięcioletnie Francuzy siedziały
60
obok dorosłych dryblasów amerykańskich, którzy żuli gumę i strzelali z procy śrutem do profeso-
rów, i wszyscy razem uczyli się na przykład kosmografii. To znaczy uczyli się, jeśli chcieli. Wielki
nacisk kładziony był na wychowanie fizyczne, gimnastyka na łąkach w okolicy Grange Canal od-
bywała się codziennie.
Tam, na tych łąkach, znalazłam przyjaciół. Był to przede wszystkim bardzo stary, z siwą długą
brodą profesor Dupuy, botanik. Moim nieporadnym francuskim rozmawiałam z nim o roślinach,
o kwiatach, które rozpoznawaliśmy razem, powoli było mi coraz łatwiej porozumiewać się z nim.
Kiedy zrobiła się zima, mogłam już słuchać jego lekcji geografii, astronomii i byłam jego praw-
dziwą uczennicą. A oprócz niego bardzo prędko znalazłam trzy przyjaciółki, a ich dom stał się dla
mnie czymś w rodzaju mojego dawnego. Były to trzy Japonki, Hide, Kazu i Ko, córeczki ambasa-
dora Japonii przy Lidze Narodów, pana Sugimura. Pan był wielki, gruby i wesoły, pani serdeczna
i czuła dla mnie tak samo, jak dla swoich córek. Kiedy tylko mogłam wyrwać się z koszmarnych
„Hirondelles”, jechałam do nich, a w szkole także trzymałyśmy się razem, zawsze w trwodze
przed wrzeszczącymi, grubiańskimi dryblasami amerykańskimi.
Miałam dużo zajęć w ciągu dnia, ale w nocy zalewałam się łzami i wreszcie napisałam do mamy
list, zawiadamiając ją, że postanowiłam rzucić się do Arvy. Mama przyjechała natychmiast. Ta
odległość i samotność nie zdała jednak egzaminu, to było dla nas za ciężkie doświadczenie i zbyt
nagła zmiana. Zostało postanowione, że ja będę w internacie, ale innym, a mama zostanie w Ge-
newie. We wszystkich tych pedagogicznych posunięciach czułam fatalny wpływ pani Rajchma-
nowej, która uważała, że dzieci należy trzymać krótko i z daleka, zwłaszcza tak rozpieszczone
przez dotychczasowe życie, jak ja. Więc znalazłyśmy z mamą nowy pensjonat pour jeunes filles,
„Villa R’camier” na Champel. Dyrektorka nazywała się mademoiselle Paszkowicz. Ściany były
tam zawieszone portretami Kościuszki, królowej Jadwigi, Staszica i Kopernika, a w jadalni wisiał
wielki Orzeł Biały. Okazało się, że panna Paszkowicz jest wnuczką emigranta z 1831 roku, nie
mówi po polsku, ale Polskę uwielbia.
Tak jak nikt o mnie nie dbał w „Les Hirondelles”, tak tu byłam pupilką trzymaną na kolanach i
obsypywaną wszelkim dobrem, za co moje koleżanki z literą R na mundurkach nie lubiły mnie,
zresztą tu także byłam najmłodsza. Były tam tylko dwie miłe dziewczyny, siostry o trochę dziw-
nym kolorze skóry, o mocno różowych dłoniach i prostych, czarnych, twardych włosach. Mówiły,
że są Amerykankami, ale inne dziewczyny powiedziały mi, że ich matka była Indianką. Polubiłam
je i one mnie, ale chodziłyśmy do innych szkół, więc widywałam je tylko wieczorem. Mówiłam już
dobrze po francusku, w szkole było lepiej dzięki opiece pana Dupuy, z którym chodziłam na da-
lekie spacery po okolicy. Poza tym napisałam dwa wypracowania, które kolejno w odstępie kilku
miesięcy były czytane przed całą szkołą. Jedno o Sacco i Vanzettim, a drugie o przelocie Lindber-
gha przez Atlantyk. Mama była ze mnie bardzo dumna, pan profesor Dupuy także, ale myślę, że
doskonałość tych moich wypracowań wynikała z ogólnego bardzo niskiego poziomu nauki w
szkole. Nikt tam nie miał ochoty słuchać wykładów ani uczyć się języka. Ja przeszłam w ciągu
roku wszystkie klasy, kiedy ci prawie dorośli Amerykanie siedzieli ciągle jeszcze w pierwszej.
Mama zamieszkała w Genewie na rue Ferdinand Hodler u pani Piguet, która pozostawiona przez
męża z córeczką, zaczęła wynajmować pokoje z utrzymaniem. Było tam mamie wygodnie i do-
brze, widywałyśmy się często, zwłaszcza, że mama poznała właśnie wtedy parę cudownych mala-
rzy, którzy w swojej pracowni gromadzili artystów i uczniów. Obie z mamą zaczęłyśmy tam regu-
larnie przychodzić. Mama zaczęła trochę próbować grafiki, technik suchej igły, akwatinty i akwa-
forty, a dla mnie państwo Beer ułożyli specjalny program nauki rysunku. Pani Beer z domu Zo-
rian była córką armeńskiego księcia i działacza niepodległościowego. Była malutka, wszystko w
61
niej było okrągłe, miała najpiękniejsze gwiaździste oczy i była świetną artystką. Malowała, robiła
ceramikę, batiki i emalie, a przy tym miała olbrzymi talent pedagogiczny. Jej mąż, Żyd węgierski,
delikatny i czuły dla wszystkich, malował śliczne impresjonistyczne pejzaże.
Mieszkała z nimi matka pani Beer, której babka była Chinką. Był to dom zupełnie niezwykły, chy-
ba święty trochę, czysty w uczuciach i pełen dobroci, która obejmowała wszystkich. Przy tym byli
sprawiedliwi, prości i mądrzy w każdym swoim słowie. Mama przylgnęła do nich, a oni, jakby
wszystko wiedzieli, otoczyli ją i mnie specjalnymi uczuciami i opieką. Ich dom był jedną wielką
zaniedbaną pracownią, stoły, przy których siedzieli uczniowie, zawalone były papierami, farbami,
narzędziami, w powietrzu pachniało woskiem, terpentyną i wszystkimi potrawami armeńsko-
węgiersko-chińskimi. Uczniów była dziesiątka, wszyscy zdolni i każdy z nich miał ustawiony
program i plan nauki. Każdy też był kochany i ważny, toteż kiedy ktoś coś zrobił albo powiedział
dobrego, Beerowie cieszyli się niewymownie. Rozwój tych uczniów nie polegał tylko na stopniu
postępów w nauce rysunku czy jakiejkolwiek z dyscyplin. Głęboka mądrość i sprawiedliwy sąd o
świecie i sztuce promieniował z nich jak gorące światło. Nie było w nich przy tym nic ze skompli-
kowanego bełkotu, który sieją często artyści, oni mówili proste prawdy, wieczne prawdy, des
v’rit’s premiŠres, o których każdy w gruncie rzeczy wiedział, trzeba było tylko usłyszeć to powie-
dziane głośno w paru słowach. Do tej pracowni chodziła także Georgine Piguet, córka pani Piguet,
o parę lat starsza ode mnie.
Na szczęście dla mnie mama za namową pani Piguet doszła do wniosku, że nie ma sensu trzymać
mnie w internacie u mademoiselle Paszkowicz i z uczuciem największej radości przeniosłam się
na rue Ferdinand Hodler do mamy. Stąd chodziłam do Ecole Internationale i razem z mamą do
Beerów. Zaczęłam jeździć na nartach, na każde święta wyjeżdżałyśmy do Ballegues albo gdzieś w
okolice Chamonix, do Sabaudii albo w Jurę.
Byłam teraz znów wesoła, dobrze mi było, ale mama ciągle zanurzona w swoim smutku znalazła
się w całkiem nowym niebezpieczeństwie. Ktoś, nie wiem nawet kto, wciągać ją zaczął w towa-
rzystwo teozofów, bardzo wtedy w Genewie kwitnące. Myślę, że mama tam także szukała dla
siebie pociechy. Zaczęła chodzić na jakieś zebrania, na spotkania z Krishna Murti, nowym teozo-
ficznym objawieniem. Pani Piguet patrzyła na to towarzystwo i jego wpływ na mamę z niezado-
woleniem, aż wreszcie, kiedy mama znów szła do swojego koła teozofów, powiedziała stanowczo,
że się tam mama do reszty zmarnuje, że dalej nie sypia i nie jada i że zamiast na zebranie, mama
pójdzie z nią i zapisze się do pana Brechbul, który prowadzi szkołę Culture Physique na Champel.
Tak się też stało. Pan Brechbul zabrał się do mamy ostro, kazał jej ćwiczyć oddechy, gimnastyko-
wać się na drabinkach, pływać w basenie i jeździć na sztucznym rowerze. Po paru tygodniach już
w mamie widać było różnicę, ku radości i dumie pani Piguet. Teozofia została na szczęście odsta-
wiona, a była wielkim niebezpieczeństwem w tym stanie załamania i niedoli. Nadeszła przy tym
szwajcarska wiosna, powolna, spokojnie rozkwitająca. Łąki na Voirons pokryte dzikimi narcyzami
i hiacyntami, strumienie i mgliste góry zachwycały nas co niedziela. Robiłyśmy obie gimnastykę i
głębokie oddechy i wracałyśmy z bukietami, zmęczone i opalone.
Po powrocie do Warszawy zastałyśmy wiele zmian, ogromnych zmian. Puk, oddany na okres
naszej nieobecności na przechowanie do państwa Skargów, wybiegł z domu na ulicy Mokotow-
skiej, gdzie mieszkali, i został zabity przez przejeżdżający samochód. Dowiedziałyśmy się również
ku naszemu zdumieniu i przerażeniu, że nie mieszkamy już w Zamku. Ponieważ prezydent Mo-
ścicki zdecydował, że Zamek, a nie Belweder będzie jego siedzibą - wszystkie osoby cywilne zo-
stały z Zamku usunięte. Nasze mieszkanie zlikwidowała Jadwiga, rzeczy popakowała do kufrów i
koszy, a meble zostały przewiezione do Łazienek, na pierwsze piętro domku pani Grabowskiej,
62
które przeznaczono na nasze nowe mieszkanie. Tam też wszystko stało w wielkich stosach od
kilku miesięcy. Pani Piłsudska spotkawszy mamę ostrzegła ją, że w tym domku, jak w całych Ła-
zienkach, jest szalona wilgoć, komary i grzyb, co też można było zaraz stwierdzić otwierając kufry
i paki, gdzie już wszystko powoli zieleniało. Zresztą mama za nic, powiedziała, nie zamieszka w
tym pustym ogromnym parku, zamykanym na noc, z daleka od wszystkiego. Biedna mama, wy-
chowana na Wspólnej, zawsze popadała w raczej samotne ustronne miejsca, jak Konstancin,
mieszkanie w Zamku, a teraz te Łazienki. Toteż nawet nie próbując tam zamieszkać, wynajęła
przed zimą pokój w pensjonacie na Nowym Świecie 31, tuż przy rogu Chmielnej.
Zima była mroźna tego roku jak nigdy. Piękna, dorodna czereśnia w naszym ogrodzie sadzona
przez ojca pękła pewnej nocy od góry do dołu z armatnim hukiem. Tak opowiadała Marta.
Gdzieś około Nowego Roku zaczęłam chodzić na pensję do pani Hoene-Przesmyckiej na Mazo-
wieckiej 4. Pani przełożona była żoną Miriama. Mieszkali w tej samej kamienicy. Ta szkoła wydała
mi się równie dziwna jak Ecole Internationale, tyle, że wszystko tu było na odwrót niż tam. Pa-
nienki siedziały parami w ławkach i parami chodziły podczas pauzy na korytarzu. Okien nie
otwierało się nigdy. Gimnastykę odbywałyśmy w dziwnych długawych majtkach i bluzach z dłu-
gimi rękawami. Nauczycielki i wychowawczynie klasowe nosiły długie czarne suknie z tego sa-
mego okresu, co strój panny Stefanii Sempołowskiej. Pani przełożona, malutka, w gorsecie, z ża-
bocikiem przypiętym ametystową broszką na wypchanym biuście, podawała nam rękę do poca-
łowania, a niektóre wyróżniane chwytała z tyłu za włosy i, wbijając nam twarze w żabocik, cało-
wała w czółko. Ja należałam do wyróżnianych, co miało swoje dobre i złe strony. Wszystkie
dziewczyny bały się przełożonej okropnie. Zofia Nałkowska, która w czasach przedhistorycznych
także chodziła na pensję pani Przesmyckiej, powiedziała mi kiedyś, że nogi się pod nią uginają i
trzęsie się cała, kiedy zobaczy przełożoną po drugiej stronie ulicy. Złe strony mojego tam pobytu
polegały na tym, że znałam dobrze francuski, którego uczyła przełożona. Przy każdej pomyłce
czyjejś byłam wywoływana dla poprawienia błędu, musiałam ciągle coś czytać głośno, musiałam
deklamować „Le Soir d’une Bataille” Victora Hugo, stale grałam we francuskich inscenizacjach
bajek La Fontaine’a. Nie były to moje pierwsze występy. W Ecole Internationale graliśmy nowelę
„Le Cur’ de Cucugnant” Daudeta przerobioną na scenę. Ja grałam tam anioła w czyśćcu, z wiel-
kim kluczem od garażu w dłoni i ze skrzydłami.
Na pensji przeszkadzało mi nazwisko, które znów w Genewie nie robiło na nikim żadnego wra-
żenia. Tu nauczycielka historii, pani Serafina Jocz, każde moje potknięcie, zawahanie albo nieu-
wagę kwitowała tym samym zawsze zdaniem: „Żeromska, twoje nazwisko wymaga” - i tak dalej,
albo co gorsza: „Gdyby twój ojciec wiedział, że ty tylko tyle umiesz powiedzieć o Statutach wiślic-
kich”. Właściwie lubiłam tylko lekcje przyrody i fizyki. Za to matematyka była dla mnie udręką
nieustającą strachu i upokorzenia. Lekcje rysunku po pracowni państwa Beer były czymś zupełnie
nieważnym, a pani profesorce od geografii dokuczałyśmy w sposób wyrafinowany i obrzydliwy.
Za to przedziwne były lekcje polskiego. Nasz nauczyciel miał zupełnie nowy system wbijania nam
do głowy utworów naszych wielkich poetów, zresztą system wspaniale działający. Na karcie pa-
pieru na przykład rysowałyśmy pośrodku poziomą kreskę, która była progiem świadomości po-
staci z „Konrada Wallenroda”. Nad tym progiem u góry z lewej strony pływał balonik wyobraża-
jący Aldonę, całą wypełnioną ideą poświęcenia, z wyjątkiem małego bąbelka z boku, który był z
kolei wypełniony miłością do Konrada Wallenroda. Z tego bąbelka wychodziła cienka nitka, która
dochodziła do takiego balona na dole z prawej strony, który był Konradem, całkowicie wypełnio-
nym ideą zemsty, z wyjątkiem oczywiście małego pęcherzyka z boku, gdzie była miłość do Aldo-
ny. To było jasne, a nawet ładne. Uczucia Kochanowskiego w „Trenach” wyobrażone były pozio-
63
mymi liniami, po których wspinał się wykres gorączki uczuciowej, od śmierci Urszulki na dole po
punkt szczytowy bluźnierstwa, aż do najniższej kreski rezygnacji.
Szłam kiedyś Mazowiecką po lekcjach do księgarni Mortkowicza, gdzie czekała na mnie mama, i
spotkałam Słonimskiego. Poszedł ze mną kawałek i grzecznie wypytywał, czego się teraz uczę i co
przerabiamy z polskiego. Wyjęłam z tornistra kajet i pokazałam mu z dumą te wykresy, bo bardzo
ładnie je rysowałam. Słonimski zupełnie oszalał. Łapał się za głowę, śmiał się jak wariat i wściekał
równocześnie. Powiedział, że mi tego kajetu nie odda, że napisze o tym artykuł, że ogłosi to w
„Wiadomościach Literackich” i inne jeszcze groźby, które mnie przeraziły. Zrobiła się po prostu
awantura, ja mu mój kajet wyrywałam, on nie chciał oddać, ale w końcu ubłagałam go, ku jego
chyba ogromnemu żalowi. Wiem, że potem jeszcze pobiłam w klasie rekord wybierania w „Be-
niowskim”, z kilku pierwszych ksiąg - dygresji. Miałam ich 52, czego żadna z dziewczyn w klasie
nie upolowała. Ale to było później.
Miałam też raz straszną przygodę. Była spowiedź wielkanocna i cała pensja poszła do kościoła
Świętego Krzyża.
Kiedy przyszła moja kolej, ksiądz w konfesjonale zapytał, czy nie czytałam jakich zakazanych
książek. Nieszczęście chciało, że właśnie przeczytałam jakieś fragmenty „Dziejów grzechu” i
przyznałam się do tego. Ksiądz żachnął się i powiedział ostro: „A skąd się u was w domu takie
świństwa biorą?” Dotknęło mnie to bardzo, ale powiedziałam grzecznie: „Bo to mój tatuś napisał”.
Ksiądz otworzył konfesjonał, wystawił głowę, spojrzał na mnie wściekle i wrzasnął: „Tatuś jej
napisał! „Dzieje grzechu”! Bezczelna smarkula, mało, że takie książki czyta, jeszcze kłamie przy
spowiedzi! A Napoleonem nie był twój tatuś? A może ty wariatka, co?” Miałam wtedy czternaście
lat, wyglądałam na dwanaście, jakieś to się temu księdzu wydało niemożliwe. Kazał mi odejść od
spowiedzi, uspokoić się i wrócić. Zalana łzami pobiegłam do przełożonej, zupełnie zrozpaczona.
Trzeba było księdzu pokazać legitymację i przełożona zaręczyła za mnie, wtedy wreszcie uwie-
rzył. Ale nie był zbyt taktowny, bo dopiero z jego pytań dowiedziałam się, że ojciec zmienił wiarę.
To nie był szczęśliwy okres, ten pobyt w szkole. Niektóre koleżanki były już bardzo dorosłe, miały
swoje sekrety, chociaż to była ta sama klasa. Inne były miłe, jak Marysia Kawlikowska, Irena La
Pierre i jedna, która nazywała się Olympia Wasiak. Właśnie Olympia przez ygrek. Ale mama po-
wiedziała, że miała jeszcze lepszą koleżankę na pensji u pani Porazińskiej. Nazywała się Kleopatra
Szatanek, a koleżanki nazywały ją Pacia.
Mama też miała, kiedy była na pensji, przykrość z księdzem, bo przy spowiedzi nie dał jej roz-
grzeszenia. Tak jak i ja, poszła z bekiem do przełożonej, pani Porazińskiej, która była jej ciotką.
Pani Porazińska powiedziała, że ten ksiądz jest głupiec i posłała mamę, która miała mniej więcej
tyle lat co ja, dziesięć czy dwanaście, do innego konfesjonału. Tam ksiądz staruszek, po wysłucha-
niu grzechów mamy, powiedział do niej: „Moja dziecino, to ty powinnaś usiąść na moim miejscu,
a ja, stary grzesznik, powinienem ci się wyspowiadać”.
Nadeszło lato, wakacje i pojechałyśmy z całym towarzystwem do Rymanowa, które to uzdrowi-
sko było mamie potrzebne. Został wynajęty cały dom drewniany z wieżyczkami, balkonami, gan-
kami, ogromną kuchnią. Pojechała cała rodzina państwa Wagnerów, Basia, Krysia, siostra pani
Lucyny Wagnerowej pani Krzyżanowska, ciotka Aniela, tak że wszystkie wycieczki czy spacery
po porośniętych jeżynami górach odbywały się w gromadzie. Jeździliśmy też do Krosna i do Jasła.
Po raz pierwszy widziałam takie polskie małe miasta. Po raz pierwszy także widziałam tam na
ulicach starych wspaniałych Żydów, chasydów w lisich czapach, długich atłasowych surdutach,
białych pończochach i trzewikach z klamrami. Byli godni i piękni, poruszali się powoli i rozma-
64
wiali spokojnie. Nie mogłam się im napatrzeć, siedząc w sklepiku pod podcieniami u znajomego
krawca, czekając na miarę peleryny. Parę razy odwiedzałyśmy tego miłego człowieka, nazywał się
Menasze Pistrąg.
Chodziło się też w Rymanowie na koncerty na deptak, a nawet na tańce. W Krysi Wagnerównie
zakochał się wtedy jeden młodzieniec, bo Krysia była śliczna jak marzenie. Ten narzeczony cu-
downie pachniał, ciągleśmy się zastanawiali nad nim, a on przynosił bukiety i zapraszał na tańce.
Dawał też do zrozumienia, że jest hrabią i współwłaścicielem Rymanowa. Aż raz pan Wagner
poszedł do fryzjera i zastał tam młodego hrabiego z ręcznikiem i miotełką, stąd były te cudne za-
pachy, i Krysia zerwała z tym apprenti Figaro. Ja nie miałam jeszcze wielbicieli, ale lato było ciepłe
i wesołe, tylko skończyło się smutno, bo ukochany jeż, który mieszkał z nami w tym domu, wlazł
raz w chłodną noc do piekarnika w kuchni i upiekł się na amen.
Po powrocie czekała nas nowa przeprowadzka. Dostałyśmy mieszkanie w domu PKO na Brzo-
zowej, ale w niższej części, przy schodach na Bugaj. Mieszkanie było ładne, ale trochę ciemne,
więc żeby je ożywić i rozjaśnić, mama kupiła u Franaszka tapety do wszystkich pokojów w bukie-
ty, kwitnące gałęzie i rozwinięte pędy jabłoni. Po pewnym czasie musiała przyznać, że to całe
kwieciwo jest nie do zniesienia na dłuższą metę. Była tam na Bugaju u nas prześliczna suczka Pu-
nia, mała jamniczka koloru myszy, bardzo urocza, i był kanarek, którego dostałam na imieniny od
Tuwima. Kanarek był trudny w pożyciu. Zupełnie nie śpiewał, dziobał i bił skrzydłami każdego,
kto się zbliżył do klatki. Uznawał tylko Jadwigę, ale też miała ona z nim mnóstwo zajęcia. Jadał
bardzo dużo, miał zatwardzenie i odciski. Trzeba mu było robić słomką lewatywki i moczyć mu
nogi w ciepłej oliwie. Po dobrych paru latach okazało się, że to w ogóle samiczka. Żyła bardzo
długo. Nazywała się niesłusznie Pupinetti, jak wszystkie u nas kanarki, po tym pierwszym, które-
go mama miała w Paryżu, a którego dostała od ojca. Ale dlaczego Pupinetti, tego nikt już nie wie-
dział, nawet mama.
W mieszkaniu na Bugaju nie zostałyśmy długo, zresztą nie było wygodne. Zakochane pary, scho-
dząc po schodach, siadały na parapetach naszych okien, zmęczeni wchodzeniem ludzie również.
Jadwiga ciągle kogoś albo prosiła, żeby nie siedział, albo przepędzała ostro.
Jadwiga była bardzo surowa dla mnie, pilnowała lekcji, wyprawiała mnie do szkoły i prowadziła
cały dom twardą ręką, w idealnej czystości i znakomicie gotując. Była właściwie jak ktoś starszy z
rodziny i dla mamy, i dla mnie, ale równocześnie była bardzo dyskretna i to, co się nazywa na
swoim miejscu. Nigdy nie pamiętam żadnej scysji, o ile nie wchodziła w grę ciotka Aniela, której
poglądy na wiele spraw, zwłaszcza dotyczących wychowania dzieci, były inne niż większości lu-
dzi. Mama przeważnie nie zabierała głosu, chociaż dziecko było jej, a tamte dwie osoby nigdy
dzieci nie miały. Ale z mamą w ogóle nie sposób się było pokłócić, bo kiedy ktoś naprawdę wpa-
dał w złość, to mama zaczynała się śmiać, a śmiała się ślicznie. Nigdy nie pamiętam jej zacietrze-
wionej czy złej, nigdy nie powiedziała „jestem wściekła”, to by było po prostu niemożliwe usły-
szeć jej podniesiony głos.
Tej zimy umarła pani Wanda Osterwina, matka Elżuni. Ponieważ Reduta była w stałych objaz-
dach, Elżunia przeprowadziła się do nas. Chodziłyśmy razem do szkoły, Ela była o klasę niżej ode
mnie. Z nią razem chodziła Basia Wagnerówna, tak że byłyśmy razem, tylko Marysia chodziła do
gimnazjum Słowackiego.
Za to w lecie po pobycie w Konstancinie pojechaliśmy, państwo Skoczylasowie i my, na Hel, gdzie
mieszkaliśmy w rybackiej chałupie we wsi. Byli tam także państwo Szczepkowscy, Jan, rzeźbiarz,
pani Mara Morozowicz-Szczepkowska i ich jasnowłosa córka Hanka, o dwa lata młodsza od nas.
65
Była tam także pani Massalska z córką Agą, Marysi koleżanką z gimnazjum. Pani Mara ubierała
się jasno i dość młodzieżowo, ale nasze trzy matki - pani Hala Skoczylasowa, pani Massalska i
moja mama - siedziały na plaży w czarnych sukniach, pod czarnymi parasolkami, jak trzy czarne
wrony. A kiedy któraś z nas wypływała zbyt daleko za sznury, z plaży podnosiły się trzy czarne
parasole, w górę i w dół, w górę i w dół, jako nakaz powrotu.
To lato było i przyjemne, i smutne, bo na Helu byłyśmy ostatni raz z ojcem. Ale na szczęście ma-
ma lepiej się miała, lepiej sypiała, a ja pilnowałam, żeby robiła głębokie oddechy, jak nas tego nau-
czył pan Brechbul w Genewie. Miała miłe towarzystwo tych pań, zwłaszcza z panią Marą Szczep-
kowską bardzo się zaprzyjaźniła. Właściwie nie wiem, czy to jest odpowiednie słowo, bo przyjaźń
mamy miała zawsze jakiś dyskretny odstęp, mogła kogoś bardzo lubić, ale nigdy chyba nie zwie-
rzała się nikomu. Nigdy też do żadnej z tych swoich pań nie mówiła „ty”.
Była zdaje się bardzo lubiana, także przez młodszych i zupełnie młodych. Miała czuły i uważny
sposób wysłuchiwania cudzych spraw i zwierzeń, ale nie było w tym nigdy cienia ciekawości.
Była też niezwykle dyskretna, można było - i robiono to ciągle - powierzać jej swoje sprawy „jak w
studnię”. Moje przyjaciółki wszeptywały w nią rozmaite swoje tajemnice. Ja raczej nie, mama i tak
wiedziała wszystko, rozumiałyśmy się, wystarczyło spojrzenie, smutek albo radość, ale słów nie
trzeba nam było wiele. Mama już wtedy, kiedy byłam podlotkiem, jeśli zapytałam ją, jak mam
postąpić albo co zrobić z tą czy inną moją sprawą - odpowiadała zawsze: „Pomyśl i zrób tak, żeby
było w porządku, jesteś przecież rozumną dziewczynką”. To mnie okropnie zobowiązywało, a
byłam dość rozpuszczona w zasadzie, ale w sposób dziecinny i łobuzerski raczej. W zimie jechali-
śmy wszyscy do Zakopanego na narty. W jednym sypialnym przedziale jechały matki, a w dru-
gim my dziewczyny, Marysia, Hanka Szczepkowska, Elżunia, ja i Aga Massalska. Umieściłyśmy
się jakoś, wszystkie już w wiatrówkach, spodniach i butach narciarskich. W nocy z jakiegoś po-
wodu wybuchła między nami awantura i nawet bijatyka. Hanka przysięgała, że dostała moim
butem narciarskim w czoło, sypały się narty, walizki i kijki. Matki nie ruszyły się ze swojego
przedziału. Na drugi dzień spotkały już w Zakopanem znajomego eleganckiego starszego pana,
który opowiedział im o koszmarnej nocy przeżytej w pociągu. Obok niego w przedziale jechała
banda zwyrodniałych łobuzów, dzikich barbarzyńców, cały czas trwały wrzaski i awantury, on
oka nie zmrużył i jeszcze nie przyszedł do siebie. Matki wzdychały współczująco, kiwały głowami
nad upadkiem kultury i obyczajów i nie przyznały się wcale, że to były ich córeczki - jedynaczki.
W Zakopanem zamieszkałyśmy wszystkie u pani Ingi Jakimowiczowej, która znów prowadziła
pensjonat w willi „Zawrat” na Kasprusiach. Całymi dniami jeździłyśmy na nartach, już o sanecz-
kach nie było wtedy mowy. Ja po Szwajcarii jeździłam na nartach zupełnie nieźle, choć może tro-
chę mniej odważnie od innych dziewczyn, z powodu krótkiego wzroku. Wieczorem schodzili się
do „Zawratu” goście. Pani Zofia Stryjeńska i jej mąż Karol, Lipek, Witkacy, Kornel Makuszyński,
pan Mora-Brzeziński, którego wszyscy nazywali Zmora. Robił piękne kilimy, miałyśmy kilka jego
projektów - jeden w bukiety kwiatów na czarnym tle, drugi w rudo-
zielone liście, nazywał się „Jesień”. My dziewczyny siedziałyśmy zasłuchane i zachwycone, kiedy
Zofia Stryjeńska opowiadała, jak z zemsty i z zazdrości, że nie została zaproszona razem z Karo-
lem na jakiś bankiet i raut do Krakowa, przed spakowaniem jego walizki wycięła mu nożyczkami
we fraku kilkadziesiąt małych okrągłych dziurek. Zresztą sama przyszła do naszego pokoju kie-
dyś rano prosto z całonocnego balu u Trzaski, w sukni z trenem ze złotej lamy, ale cały tył tej suk-
ni miała doszczętnie spalony. Kiedy mama z przerażeniem powiedziała jej o tej wypalonej na tył-
ku dziurze, pani Zofia obojętnie stwierdziła, że się to pewnie stało wtedy, kiedy się grzała przy
kominku poprzedniego wieczoru. Przez krótki czas pani Zosia mówiła wszystkim, że się kocha w
66
Witkacym, na dowód czego nosiła na czole przepaskę, za którą zatknięta była fotografia Witkace-
go. Była to widać miłość szczęśliwa, bo Witkacy nosił wtedy również przepaskę z fotografią pani
Zofii. Ale nie było to uczucie trwałe.
Lubiłyśmy szalenie, kiedy Witkacy przychodził wieczorem. Siedzieliśmy wszyscy pod lampą do-
okoła stołu i śmiałyśmy się razem z dorosłymi z ich opowiadań, dowcipów i błazeństw. Nagle
Witkacy milkł, nadstawiał ucha, kładł palec na ustach i zduszonym szeptem mówił: „Już są. Są za
drzwiami. Sześciu. Będą się włamywać. Trzeba podeprzeć drzwi, już wchodzą!” Zrywał się i przy
drzwiach zaczynał z sapaniem, wysiłkiem i szarpaniem powstrzymywać napierających z tamtej
strony. Drzwi trzeszczały, wyginały się, mogłyśmy na to przysiąc, ogromny Witkacy walczył jak
lew, wydawało się, że za chwilę drzwi otworzą się z trzaskiem i straszna banda wpadnie do środ-
ka. Wreszcie obrońca padał na krzesło z okrzykiem: „Odeszli! Zwyciężyłem”. Powtarzał nam ten
numer wiele razy, zawsze z pełnym efektem. Albo też, kiedy już było późno, wstawał od stołu,
żegnał się ze wszystkimi i szedł w stronę drzwi, odwracając się jeszcze do nas z uśmiechem, i kie-
dy już miał przekroczyć próg, trafiał niby głową w futrynę. Rozlegał się straszny trzask i Witkacy
padał jak pień na wznak na ziemię i zostawał tam zabity i nieruchomy, z tą rozwaloną o framugę
czaszką. Tak mi kiedyś powiedział w największej tajemnicy: „Pamiętaj, Muma, zawsze jak idziesz
do dentysty, to przed jego gabinetem padnij na czworaki i tak do niego wejdź. Dentyści szalenie
boją się pacjentów na czworakach, a jak dentysta się boi, to już wszystko nie jest takie straszne, ja
to zawsze robię”. Nie chodziłam jeszcze wtedy do dentysty, ale coś z tego sposobu zostało mi w
pamięci na całe życie.
Są z tego okresu z Zakopanego fotografie robione u Schabenbeka, miejscowego fotografa. Oster-
wa młody i piękny pośrodku, a po bokach cztery dziewczyny, nagle na tej fotografii wyrośnięte,
wyzgrabniałe i wyładniałe, wszystkie zupełnie jednakowego wzrostu. Zaczęli się też wtedy poja-
wiać wokół nas jacyś chłopacy, których traktowałyśmy z najgłębszą pogardą i drwiną. Zresztą nie
chłopaki były mi wtedy w głowie.
Zaczynałam wychodzić z lektur „Ani z Zielonego Wzgórza” czy „Małych kobietek”, „Syzyfowe
prace” także już były przeczytane, jak i te nieszczęsne zaczęte „Dzieje grzechu”. Teraz zaczęłam
„Popioły”, a równocześnie przeczytałam „Szaleństwo Almayera” i zupełnie na temat tej książki
oszalałam. Widziałam każdy moment, każdą scenę jako obrazy pełne koloru i o absolutnie pew-
nym dla mnie układzie i ruchu. Zachwyciłam się nie fabułą ani pięknością języka, tylko tą pla-
styczną, barwną gwałtownością, która mi się narzuciła w sposób niezależny zupełnie od literatu-
ry. Pierwszy raz „widziałam” książkę czytając ją i to w tak bezwzględnie pewny sposób. Nie mia-
łam najmniejszej wątpliwości, jak wygląda czółno i brzeg, do którego przybija, i co na tym brzegu
rośnie. Przy powtórnym czytaniu te obrazy nie zmieniały się, powracały jak klisza, raz na zawsze
utrwalona. Dopiero później zaczęłam się zachwycać nieskończoną pięknością i mądrością „Smugi
cienia” czy „Tajfunu”. Dziwne to, ale nie ojciec, ale właśnie Conrad był tym pierwszym pisarzem
mojej pierwszej młodości. Czytanie książek ojca zaczęło się później. To prawdziwe, w głąb czyta-
nie.
Zresztą kiedy pierwszy raz przeczytałam „Wiatr od morza”, poczułam ten sam zachwyt nad ob-
razem, kolorem, widzeniem, co przy Conradzie. Opis morza na wiosnę i gór nadbrzeżnych poro-
słych kwitnącym janowcem, opis tańca Smętka w Dolinie Redłowskiej - wchodziły we mnie pro-
sto, jakby nie poprzez karty książki, litery i ten przekazany przez druk opis, ale omijając to
wszystko były od razu we mnie albo ja w nich. I zawsze kolor wypływał mi najłaskawiej z biało-
czarnej książki. Wtedy dopiero pewnie pomyślałam, że nie ma innej rady, trzeba to malować, tyl-
67
ko że ciągle jeszcze miałam być aktorką, a u Beerów w Genewie rysowałam, ale z kolorem miałam
właściwie mniej do czynienia.
Czytając pierwszy raz „Wierną rzekę” odnalazłam w Salomei mamę. Na każdej stronie, ku mojej
radości, zachwytowi i zdumieniu, bo nikt mi o tym nigdy nie mówił, a już mama sama najmniej.
Były to mamy ruchy, piosneczki, kanarek Pupinetti, jej śmiech i włosy z niebieskim błyskiem
światła na nich, jej drugie imię Salomea. To był jej przepiękny portret w tej cudnej powieści. Ale
mama raczej uważała, że im później zacznę całego Żeromskiego, tym lepiej dla mnie, bo trzeba
doczekać, abym była mądrzejsza.
Zimą przeprowadziłyśmy się z mieszkania przy schodach ulicy Bugaj na górę, do tego samego
gmachu PKO na ulicę Brzozową 2. Było to bardzo piękne mieszkanie, w przeciwieństwie do tam-
tego pełne światła, bo wszystkie pokoje miały balkony z widokiem na Wisłę. Widok był właściwie
prawie taki sam jak z Zamku, tylko że trochę przesunięty na zachód. Między nami a Wisłą były
koszary, z jednej strony most Kierbedzia, a z drugiej most kolejowy. Naprzeciwko kopuły cerkwi
za Wisłą i skłębiona zieleń ogrodu zoologicznego. Kiedy rano i wieczorem karmiono lwy w zoo,
ryk niósł się po wodzie i można było według niego regulować zegarki. Kiedy mnie pytano, gdzie
mieszkam, odpowiadałam, że tam, gdzie słychać stale syreny statków, karabin maszynowy i ryk
lwów. Strzały były oczywiście z koszar na dole. Tylko stołowy był od podwórza, ale miał dwa
okna, przez które widać było, co się dzieje u państwa Skoczylasów, bo podwórze nie było szero-
kie. Miałyśmy z mamą zwyczaj podczas poważnej rozmowy spacerować dookoła okrągłego stołu-
stonogi. Kiedyś pani Skoczylasowa zatelefonowała do mamy wieczorem i powiedziała: „Jeżeli w
tej chwili nie przestaniecie chodzić w kółko, to ustawiam na balkonie armatę i będę do was strze-
lać. Nic nie mogę robić, bo ciągle patrzę, jak łazicie”. Za to my z Marysią miałyśmy przez to po-
dwórze nieustanny kontakt, nasze psy także, aż Makuszyński, który również miał okna na po-
dwórze, wyskakiwał na balkon, krzycząc na nas strasznie za nieustanne hałasy.
Nasze mieszkanie było piękne, zmieściły się w nim doskonale wszystkie meble zamkowe, znów
były skrzyżowane białe muślinowe firanki, w salonie był kominek, który świetnie i miło ogrzewał
i tak ciepły pokój. Jadwiga miała wielką jasną kuchnię i swój pokoik przy niej, a w nim oczywiście
swój wielki tajemniczy kufer. W mamy pokoju po dwu stronach toalety potrzebne były obrazy,
więc mama zamówiła u Witkacego nasze portrety. Witkacy miał pracownię na Brackiej 18. Tam
chodziłyśmy pozować. Miły Witkacy powiedział mamie: „Ona, Muma, jest młoda, to jej namaluję
z przodu kwiaty i owoce, a pani jest stara, to z tyłu będą ruiny”. Mama śliczna i promieniejąca
młodością, mimo czarnego zawsze ubrania, zgodziła się oczywiście grzecznie na te ruiny i tak też
nas obie namalował. Czasem na pozowanie przychodziłam sama. Była to nieustanna męka. Wit-
kacy zapowiedział, że jeśli się ruszę albo będę mrugała, to mnie zastrzeli, i ustawiał opartą o szta-
lugi dubeltówkę. Kiedy indziej mazał sobie twarz białą farbą, dla przyciągnięcia fluidów, co wy-
glądało okropnie. Gadał do siebie straszne rzeczy, a ja mając go za wariata bałam się okrutnie. W
końcu „firma przyjęła należność”, obrazy zostały oprawione i powieszone na swoich miejscach.
Oba poza podpisem miały zieloną farbą dodane: N Pi + COF., co oznaczało, że nie pił podczas
malowania nic poza czarną kawą.
Rozgościłyśmy się w tym nowym mieszkaniu bardzo wygodnie. Tapety były zupełnie gładkie po
tej orgii kwiecia na dole, dostałam od mamy na imieniny śliczne biureczko, stare, z mnóstwem
szufladek i nawet skrytką.
Tej zimy mama pojechała na trzy miesiące w podróż do Paryża i Hiszpanii, beze mnie, bo ja mu-
siałam chodzić do szkoły. Zostałyśmy we dwie z Elżunią pod opieką Jadwigi. Były to ciężkie cza-
68
sy, bo Jadwiga pilnowała nas strasznie. Jak małe dzieci musiałyśmy ją zapewniać, że umyłyśmy
zęby i uszy, że lekcje mamy odrobione - i pytała za każdym razem, kto do nas dzwoni.
Mamy podróż odbywała się tymczasem wspaniale. Znalazła w Madrycie krewnych od strony
swego ojca, Guzmanów, miała miłe towarzystwo pana Perłowskiego z ambasady polskiej i zwie-
dzała dzięki nim naprawdę cały kraj. Pisała do mnie bardzo dokładne sprawozdania, raz tylko
była przerwa w jej korespondencji i właśnie wtedy przeczytałam, że wydarzyła się w Hiszpanii
katastrofa, pociąg spadł z jakiegoś wiaduktu do przepaści. Naturalnie wyobraziłam sobie, że ma-
ma tam była, wysyłałyśmy z ciotką Anielą i z Jadwigą depesze do wszystkich możliwych punk-
tów, gdzie miała się zatrzymać. Byłam w nieopisanej rozpaczy. Ale wszystko minęło, kiedy nade-
szła fotografia zrobiona u ulicznego fotografa, z okropnie namalowaną panoramą Toledo w tle, z
mamą w mantyli i z wysokim grzebieniem we włosach, śliczną i szalenie hiszpańską. W liście była
wiadomość, że Hiszpania jej przypadła do gustu, krewnych tu ma, więc zostaje i właśnie tak się
nosi, jak na tej fotografii.
Ale wreszcie wróciła i po radości i powitaniach nastąpiła chwila otwierania waliz, na którą oczy-
wiście z Elżunią bardzośmy czekały. Mama zresztą powiedziała, że ma dla nas obu piękne pre-
zenty z Hiszpanii - i ku naszemu zdumieniu i najgłębszemu oburzeniu wręczyła nam dwa maleń-
kie porcelanowe nocniczki. W jednym siedziały trzy pomalowane żelazne pieski, w drugim trzy
kotki, a na nocniczkach napisane było Riquerdo di Madrid. Była to najgorszego typu niemiecka
galanteria pamiątkowa. Zaniemówiłyśmy na ten widok, a mama pytała nas, czy się cieszymy z
prezentów, i bawiła się widocznie świetnie. Zaraz potem okazało się, że ma dla nas śliczne suknie
z Paryża, moc płyt z cudownymi pieśniami ludowymi, dostałyśmy kastaniety i piękny, haftowany
czarny jedwabny szal w kwiaty z długimi frędzlami, podzieliła między nas śliczne dzbanki i miski
ludowe. Były i lalki w strojach ludowych. A te pieski i kotki w nocnikach kupiła dla nas tylko po
to, żeby zobaczyć nasze miny.
Miała tam i zmartwienia, bo jadąc francuskim pociągiem z Paryża do Madrytu zostawiła w prze-
dziale sypialnym płaszcz jesienny z dużym kołnierzem z szynszyli. Kiedy zorientowała się, że go
zostawiła, i wróciła do pociągu, już płaszcza nie było. Dała o tym znać kierownikowi pociągu, bez
żadnej oczywiście nadziei na odzyskanie zguby. Minął cały jej pobyt w Hiszpanii, potem w Pary-
żu, gdzie też dowiadywała się, dla porządku, czy go nie znaleźli. Po powrocie do Warszawy, w
jakieś dwa tygodnie, nadszedł z zarządu kolei francuskich przekaz pieniężny i list, zawiadamiają-
cy o przyznanym odszkodowaniu, którego wysokość ustalona została na podstawie mamy opisu
płaszcza.
Nasze mieszkanie na Brzozowej było coraz ładniejsze. Mama przywiozła z Paryża śliczną wielką
reprodukcję bulwarów paryskich Renoira, którą powiesiłyśmy nad kanapą w stołowym. Chociaż
ten stołowy był ciemniejszy od reszty, bo od podwórza, mimo to miał masę wdzięku. Od frontu
na wszystkich balkonach kwitły kwiaty, te okna były jeszcze jedną urodą pokoi, bo przez białe
firanki i kwiaty widziało się bardzo mglisty i niebieski świat za Wisłą.
Jadwiga miała teraz o wiele więcej roboty i o wiele dalej do otwierania frontowych drzwi, toteż
my z mamą chodziłyśmy przez kuchenne, bo jakoś nie miałyśmy chyba kluczy. Ja w każdym razie
nie. Do telefonu także z kuchni było daleko, a coraz częściej się odzywał, bo moje koleżanki ciągle
do mnie dzwoniły, a i chłopaki zaczynały.
Matki uważały, że na rytmikę czy plastykę jesteśmy już za stare i przebąkiwało się coś, że na
przyszłą zimę trzeba będzie dla nas zorganizować lekcje tańca. Nie chciałyśmy tego za nic w świe-
cie, uważałyśmy to za głupią i niegodną stratę czasu, ale podobno trzeba w nas było wyrobić tro-
69
chę wdzięku i lekkości. Uważałyśmy, że narty i konna jazda wystarczą. Ja na wiosnę zaczęłam
solidnie jeździć konno w maneżu na Litewskiej. Z początku było to o tyle nudne, że cała uwaga
musiała być skupiona na tym, co wykrzykiwał do mnie pan Stanisław, dawny podoficer austriacki
z wąsami sterczącymi jak patyki, który prowadził ten „taterzal”, jak się mówiło. Krzyczał na mnie,
kazał pamiętać równocześnie o plecach, łokciach, tyłku i piętach, a znudzony koń krążył stępa,
kłusem i galopem po miękkich trocinach, po wielkim owalu, wzdłuż ścian wyłożonych zapotnia-
łymi lustrami. Najprzyjemniejszy z tego wszystkiego był cudowny koński zapach.
Dostałam piękne buty do konnej jazdy, robione przez pana Cedro, który miał zakład na Krakow-
skim Przedmieściu. Skóra tych butów też pachniała przepięknie, a wciągało się je specjalnymi me-
talowymi hakami, zaczepianymi za uszy wewnątrz cholewy, tak były obcisłe w łydce, za to w
kostce marszczyły się miękko i drobniutko. Bryczesy uszył mi słynny Karton z Belwederskiej, któ-
ry szył spodnie całemu pierwszemu pułkowi szwoleżerów. Rajtrok i dżokejka były czarne. Powoli
te wszystkie nakazy pana Stanisława stawały się naturalnymi czynnościami, moje ciało jakby zra-
stało się w jedno, nie musiałam już pamiętać osobno o piętach, a osobno o łokciach, wszystko za-
częło wspólnie działać bez mojej woli. Koń stał się częścią tej radości jazdy, ruchu, a nie wysoko-
ścią, z której można spaść. Po pewnym czasie zaczęłam wyjeżdżać z panem Stanisławem na spa-
cery Alejami, boczną miękką trasą dla jeźdźców, potem do Łazienek, a wreszcie na dalekie zamiej-
skie rajdy wałem wiślanym do Wilanowa albo w Lasy Kabackie. Naturalnie spadałam wiele razy,
ale pan Stanisław był ze mnie zadowolony.
Jazda konna stała się dla mnie najcudowniejszą rzeczą pod słońcem. Mój krótki wzrok nie prze-
szkadzał mi tu zupełnie, w przeciwieństwie do nart, gdzie się jednak zawsze trochę bałam, a moja
jazda była zawsze nieostrożna. Z tymi oczami było zmartwienie, wzrok mi się nie poprawiał, oku-
lista doktor Sobański powiedział mamie, że jeśli do dwudziestego roku życia nie ustabilizuje mi
się on, to będzie ze mną kłopot. Ten dwudziesty rok życia był jeszcze tak daleko.
Tymczasem w szkole uczyłam się nieźle, z wyjątkiem matematyki, ponurej i zamkniętej dziedzi-
ny. Każda lekcja była dla mnie męczarnią, wywołanie do tablicy upokorzeniem, a klasówka zmo-
rą, nie dającą zasnąć w nocy. Fizyka, nawet chemia, biologia, historia i geografia, to były dziedzi-
ny ciekawe, które lubiłam.
Pewne zdziwienie wywołała we wszystkich ocena 3-, którą dostałam za wypracowanie pod tytu-
łem „Charakterystyka Judyma”. Ciotka Aniela triumfowała, uważała to, co napisałam, za wyjąt-
kowo piękne, a moją szkołę nazwała siedliskiem ciemnoty. Za to bardzo byłam chwalona na lek-
cjach śpiewu, moje piosenki, które przywiozłam z Ecole Internationale, zostały włączone przez
naszego nauczyciela śpiewu, pana Rzepkę, do programu nauki: Allons danser sous les ormeaux,
Animez-vous jeunes fillettes, Allons danser sous les ormeaux, Gallants prenez vos chalumeaux.
Była to piosenka, a właściwie wiersz J. J. Rousseau, do której muzykę napisał Jauques Dalcrose, a
genewski Saint-Pierre wydzwania ją z wieży co godzinę.
Albo bardzo stara i śliczna piosenka:
Si le roy m’avait donn’ Paris - sa grande ville Et, qu’il m’eut fallu quitter L’amour de ma mie -
J’aurai dis au roy Henri Reprenez votre Paris J’aime mieux ma mie, o gu’ J’aime mieux ma mie.
Albo jeszcze inna, o jakimś Comte de Gruyere, który rano wstał i „voulu voir ses vaches”, ale nie
umiał tańczyć na „pturage et culbuta sur la pr’”. Przełożona przychodziła na lekcje śpiewu, a
potem zimnym głosem wzywała mnie do siebie do mieszkania, gdzie dostawałam kakao i byłam
czule całowana w czółko, a tłuste wielkie jamniki chodziły po biurku Miriama.
70
Pewnego razu przyszło rozporządzenie z kuratorium, aby wszystkie dzieci ze szkół napisały
kartki z życzeniami do marszałka Piłsudskiego na Maderę, gdzie spędzał urlop.
Powiedziałam pani przełożonej, że nie napiszę tej kartki, przełożona gniewała się, potem prosiła,
a wreszcie wezwała mamę, bo okazało się, że ma podawać do kuratorium nazwiska dzieci, które
odmówią pisania. Przełożona martwiła się o moją rentę, którą dostałam w tym czasie od prezy-
denta Mościckiego: 250 złotych, które miałam otrzymywać do końca studiów. Mama rozłożyła
ręce i powiedziała, że jeśli nie chcę napisać, to cóż można na to poradzić. Bardzo tam zresztą obie
wzdychały i wznosiły oczy do nieba nad tym pomysłem pisania. Nie wiem, jak to tam przełożona
załatwiła, ale ten mój postępek był przyczyną pierwszej wielkiej awantury politycznej między
Haneczką Szczepkowską a mną. Haneczka uwielbiała, tak jak jej rodzice, Piłsudskiego, ja wyda-
wałam jej się polityczną czarną owcą. A że była zwinniejsza i mniejsza ode mnie, rzucała się na
mnie z wściekłością i biłyśmy się po prostu. Jeszcze pół biedy, kiedy zdarzało się to w szkole, ale
na plaży w lecie potrafiła skoczyć mi na kark i wkopać mnie po prostu w piach.
Nad morze tego lata pojechaliśmy wszyscy nie na Hel, a do Orłowa, do ładnego domu „Pod Słoń-
cem” stojącego na brzegu lasu, pod górą. Znów było to samo miejsce bez ojca. Ta rzeczka Kacza,
„Kurhaus”, molo z szarych, aż srebrnych desek, spacery brzegiem do urwiska, gdzie las na cyplu
zasłaniającym Gdynię schodził, spadał aż do wody. Serce nam się ściskało, że on nie widzi, jak ta
Gdynia rośnie z roku na rok, jaki piękny i mądry jest port, jak się to wszystko dzieje według jego
marzeń, woli, według jego jasnowidzenia. Jeździłyśmy wszędzie tam, gdzie byłyśmy z nim: na
witomińskie wzgórze do dwu buków, Sambora i Mestwina, do Małego Kacka i Kolibek, do mająt-
ku Krokowo. Chodziłyśmy brzegiem albo ścieżkami leśnymi, wśród tych bukowych pni, gładkich
i niebieskich, żeby dojść aż na Kamienną Górę i spojrzeć stamtąd na Gdynię, która się rozrastała
pod nogami coraz szerzej, przecięta teraz prostą ulicą Świętojańską z nowo zbudowanym kościół-
kiem, jasna w planie i śliczna.
Rano zawsze - wszyscy byli na plaży, ogromne grajdoły wykopane w piasku pełne były znajo-
mych. Przybyli nam chłopcy, których jakoś nie wyśmiewałyśmy, ale z którymi toczyłyśmy po-
ważne rozmowy i grałyśmy w siatkówkę. Był tam Henryk Swolkień z siostrą Janeczką, był Staś
Suchorzewski, byli młodzi Szpunarowie.
Jeździliśmy czasem do Gdańska po jakieś zakupy, śliczne filiżaneczki Rosenthala w ogromnym
fabrycznym sklepie pod łukami Zbrojowni albo materiał na firanki do nowego mieszkania, albo
pantofle i piłki tenisowe. Nikt z nas chyba nie mówił po niemiecku, ale to nikomu nie przeszka-
dzało. W lecie może mniej czułam brak ojca, mimo tych samych miejsc przez niego opuszczonych,
bo wszystkie dziewczyny były tu tylko z matkami.
W jesieni po powrocie do Warszawy zostałyśmy zmuszone do chodzenia na lekcje tańca. Miały-
śmy już cienkie pończochy i jedwabne sukienki z tafty albo mousseline de soie, ale to nie była
żadna pociecha. Zwłaszcza, że to było zupełnie inne otoczenie niż nasze dotychczasowe, domy
raczej bogatego mieszczaństwa, znanych adwokatów czy przemysłowców, ich wnętrza, umeblo-
wanie, ich dzieci były inne i inaczej, na pewno lepiej wychowane niż my. Były to szalenie grzeczne
panienki z warkoczami i kawalerowie z idealnym rozdziałkiem z boku głowy. Na fortepianie grał
taper, a pan Sobiszewski, mistrz tańca, pokazywał nam na środku salonu, co mamy robić.
Wszystko było szalenie eleganckie i zupełnie inne niż w pensjonacie i u pani Ingi Jakimowiczowej.
Znosiłyśmy męki wstydu, zwłaszcza my dwie z Marysią, Haneczka Szczepkowska, chociaż młod-
sza, znalazła sobie od razu wspaniałego wielbiciela, w którym się zakochała, pana Adama Mic-
kiewicza. My we dwie siadałyśmy w najciemniejszym kącie i udawałyśmy szalenie zajęte rozmo-
wą, żeby odstraszyć tych tancerzy. Ale że nic specjalnego nie miałyśmy sobie akurat do powie-
71
dzenia, więc z wielkim ożywieniem, zwrócona do Marysi, pytałam: „Czemu, Cieniu, odjeżdżasz,
ręce złamawszy na pancerz, przy pochodniach, co skrami grają około twych kolan?” Na co Mary-
sia, cała w uśmiechach, odpowiadała: „O rge, o d’sespoir, o vieillesse ennemie, n’ai-je donc tant
v’cu, que pour cette infamie?” Więc grzeczni młodzi ludzie nie chcąc przerywać tak ożywionej
rozmowy omijali nas raczej, co było wielką ulgą. Te lekcje tańca odbywały się co sobota gdzie in-
dziej, tylko u nas nigdy ani u Marysi, co było bardzo ładne ze strony naszych matek.
Święta Bożego Narodzenia były cudowną przerwą w ponurych miesiącach chodzenia do szkoły i
dotkliwej nudzie lekcji tańca. W Zakopanem było towarzystwo nasze, znajome, były Kalatówki i
skieringi dalekie za saniami, długie zjazdy spod Regli prosto na gorącą czekoladę do Trzaski. Na
Krupówkach stały kotły z pieczonymi słodkimi maronami, których zapach ciągnął się daleko w
mroźnym powietrzu i które parzyły zmarznięte ręce. Mieszkaliśmy w „Oazie”, na drodze do Bia-
łego. Co rano przed domem odbywało się ogólne smarowanie nart. Pewien pan zaczepił mnie
kiedyś i zapytał: „Żeromska, Żeromscy, Żeromscy - czyście wy nie mieli majątku na Wołyniu?”
Odpowiedziałam ze smutkiem, że nie, a ten pan machnął ręką i odszedł.
Wiosną trzeba się było przygotować na mękę zdania matury z matematyki, bo inne przedmioty
nie sprawiały mi trudności. Te same niepokoje dręczyły widać i przełożoną, bo w dniu egzaminu
z matematyki zabrała mnie z klasy do swojego gabinetu pod pozorem moich delikatnych nerwów
i tam przy jej biurku miałam rozwiązywać maturalne zadania. Siedziałam nad tymi arkuszami
papieru, patrzyłam w okno, a przełożona z korytarza pytała szeptem: „Napisałaś coś?” Kiedy któ-
ryś tam raz odpowiedziałam, że nic, ktoś bez słowa wsunął pod drzwi kartkę z rozwiązaniem.
Była to wielka moja hańba, ale innego wyjścia nie było, a reszta moich ocen była dobra i bardzo się
zresztą starałam. Nawet pan Granzow, nasz nauczyciel rysunku, był ze mnie zadowolony, chociaż
na ogół nie był zachwycony tym, co robiłam.
Z ulgą, z radością rozstałam się ze szkołą, zwłaszcza, że od zimy nic mnie w gruncie rzeczy nie
zajmowało, tylko malowanie.
To się zaczęło nagle, w sposób prosty, bez problemów zaczęłam ilustrować Conrada, książka po
książce, rozdział po rozdziale. W wielkich szkicownikach temperą malowałam te sceny, które we
mnie nie zmienione siedziały od pierwszego przeczytania. Było to bezczelne i niewinne, każda
książka miała swój ogólny kolor, który mi był od początku narzucony. Byłam szczęśliwa malując
te ilustracje, nie było już mowy o teatrze, wiedziałam, że już tylko to będę robiła przez całe życie.
Mama zgadzała się, ciotka Aniela była zachwycona, zabierała mi te szkicowniki spod ręki, nosząc
je ze sobą, jak kiedyś nosiła szkicowniki mamy, kiedy mama miała tyle lat co ja i rysowała te cu-
downe, dziwaczne i tajemnicze sceny, wyprowadzone z jej nieznanej dziewiczej wyobraźni. Zde-
cydowałyśmy z mamą, że pójdę do Szkoły Sztuk Pięknych, ale przedtem pojadę na rok do na-
szych najdroższych, świętych Beerów do Genewy. Nie miałam przecież pojęcia o rysunku, nie
znałam aktu ani zaczątków choćby perspektywy, nie wiedziałam, co to farba olejna. Przed wyjaz-
dem pojechałyśmy jak zwykle nad morze po wiosennym pobycie w Konstancinie.
Tam w domu wiosna była najpiękniejsza, ciepłe powietrze pełne było jak zawsze zapachu lepkich,
rozwijających się listeczków topoli, w wąwozie schodzącym do Obór, w krzakach tarniny i lesz-
czyny kwitły poletka fiołków.
Ale po maturze ciągnęło nas nad morze, więc matki wybrały tym razem Jastarnię i to krótkie lato
udało nam się spędzić w zupełnym oderwaniu od wszelkich obowiązków i kłopotów, na plaży, w
lesie, z rozkoszną perspektywą niechodzenia do szkoły na jesieni. Dorastałyśmy już teraz zupełnie
serio, Hanka kochała się w Adamie Mickiewiczu pierwszą wśród nas prawdziwą i poważną miło-
72
ścią. Reszta, każda z nas, miała koło siebie rój chłopaków, tak zwanych pachołów cumowych, co
było wzięte ze słownictwa morskiego i bardzo nam odpowiadało.
Wakacje były udane, ale na świecie i u nas zaczynał się wielki kryzys, który miał się i na nas odbić
bardzo wyraźnie.
Interesy księgarni Towarzystwa Wydawniczego, które jak dotąd szły doskonale, a o których ma-
ma i pani Janina Mortkowiczowa miały mętne pojęcie, załamały się dość nagle. Jakub Mortkowicz
wydawał od lat stale nowe, bardzo piękne edycje, za które otrzymywał zwykle pierwsze nagrody
na najrozmaitszych międzynarodowych targach i wystawach książek w Lipsku, Mediolanie czy
Wiedniu. Ale równocześnie z pogarszaniem się stanu zdrowia pana Jakuba pogarszał się i stan
finansowy wydawnictwa, aż wreszcie okazało się, że nie otrzymywał on nigdy żadnych subwencji
od państwa ani ministerstwa, a wszystkie koszta wydawnictw i wystaw pokrywał z własnej kie-
szeni. Zresztą nie tylko własnej, bo udziałowcami Towarzystwa Wydawniczego byli pisarze i poe-
ci z tym wydawnictwem związani swoimi dziełami. Z przerażeniem i najgłębszym smutkiem
przyjęłyśmy wiadomość o jego samobójczej śmierci. Był to prawdziwy przyjaciel twórców i bar-
dzo uczciwy wydawca, co nieczęsto się zdarza. Niemniej, a może i po trosze dlatego, wydawnic-
two i księgarnia stanęły przed groźbą bankructwa i likwidacji. Miał być ustanowiony zarząd ko-
misaryczny do momentu spłaty długów i rozwikłania wszystkich spraw majątkowych.
Była to katastrofa dla wielu świetnych postaci literatury, jak profesor Tadeusz Zieliński, Maria
Dąbrowska, Strug, Staff, młodzi Skamandryci, Korczak, Kaden, Nałkowska i wielu innych. Pani
Janina, nie orientująca się z początku zupełnie w sprawach drukarni i księgarni, bo raczej zajęta
tłumaczeniem, pisaniem książek dla dzieci i pedagogiczną stroną pisemka „W słońcu” - zabrała
się z pasją do ratowania wydawnictwa, pisarzy i pracowników drukarni i księgarni, którym grozi-
ło bezrobocie.
Razem z mamą i kilkoma innymi członkami zarządu, wspomagana przez mecenasa Burschego,
mecenasa Klossa i dwu adwokatów z mojej rady familijnej, mecenasów Nagórskiego i Tomaszew-
skiego, postanowiła wyprowadzić Towarzystwo Wydawnicze z katastrofy i uratować tę tak waż-
ną placówkę.
Mamy rolą było chodzenie do wysokich osobistości i czynników z podaniami i prośbami o pro-
longaty, umorzenia i zawieszenia nakazów i sekwestrów. Ona także nie znała się na interesach,
ale widać jej osoba i nazwisko wpływały na te czynniki w taki sposób, że wspólnymi siłami udało
się wreszcie firmę uratować. Był to jedyny raz, kiedy mama chodziła do urzędów, występowała z
prośbami i podaniami i nie mierziło jej chyba powoływanie się na nazwisko.
Całe życie nie umiała i nie chciała prosić o cokolwiek, był w niej zawsze opór przeciw korzystaniu
z jej pozycji i nazwiska, antysnobizm, który wywoływał w niej zawstydzenie i zdumienie wobec
zachowania się czy wystąpień niektórych „wdów literackich”. W swoich prywatnych sprawach,
we wspomnieniach o ojcu była nieopisanie dyskretna, nawet zamknięta. Słowo „zwierzenia” bu-
dziło w niej niechęć, propozycje rozmów czy wywiadów odsuwała zawsze delikatnie, ale stanow-
czo. Była za to niezwykle uczynna i gotowa do pomocy innym i wtedy nie krępowało jej chodze-
nie czy proszenie, ale nigdy w swojej sprawie. Toteż nasze sprawy czasem nie stały najlepiej, bo o
tym, abym ja poszła gdziekolwiek, bardzo długo nie było mowy. Ojciec zresztą miał tę samą ce-
chę. W urzędach, u lekarza czy w bibliotekach czekał zawsze swojej kolei, do głowy by mu nie
przyszło powoływać się na cokolwiek. Karola Beylin opowiadała, że kiedyś w Bibliotece Uniwer-
syteckiej zobaczyła ojca, jak przysiadłszy na parapecie okna notował coś i czytał, a kiedy podeszła
do niego, prosząc, żeby usiadł wygodnie, odpowiedział, że wszystkie stoły i miejsca są przecież
73
zajęte przez studentów, a on sobie tu daje dobrze radę. Nie była to fałszywa skromność, z której
ojciec wyśmiewał się i wszyscy nazywaliśmy ten sposób bycia „cóż ja”. „Cóż ja”, znaczyło fałszy-
we „cóż ja znaczę”, „cóż ja jestem”. W domu mówiło się czasem, „wiesz, on jest taki cóż ja”. Oboj-
ga skromność i prostota nie oznaczały zresztą wcale nieśmiałości czy braku poczucia własnej war-
tości. Były po prostu dyskrecją i dobrym wychowaniem.
Tak więc w rezultacie Towarzystwo Wydawnicze zostało uratowane przed bankructwem i wszy-
scy jego pracownicy, drukarze, kierownik, sprzedawcy i woźni mogli pozostać na swoich daw-
nych posadach. Nasze pieniądze umieszczone w placach przy Alejach Jerozolimskich przepadły,
reszta została zabezpieczona na nieruchomości i maszynach drukarni przy Rynku 11.
Mama martwiła się trochę, ale pocieszał ją nasz krawiec, pan Grynszpan. Pan Grynszpan z rodzi-
ną miał zakład krawiecki na szóstym piętrze strasznej, czarnej żydowskiej kamienicy przy ulicy
Dzikiej. Kiedy zaczęła się nasza znajomość z tą rodziną, nie wiem. Może przez panią Janinę Mort-
kowiczową. Do Grynszpana szło się wyłącznie z poprawkami. Kiedy trzeba było skrócić płaszcz,
poszerzyć coś albo zwęzić, szło się wtedy oczywiście do Grynszpana. Był on bardzo uparty. Kiedy
mówiło mu się: „Naprawdę, panie Grynszpan, ja bym chciała, żeby to było dłuższe” - pan
Grynszpan wzruszał ramionami i mówił jedno bezapelacyjne krótkie zdanie: „Takie pokazują”.
Kiedy zapytałam go kiedyś, gdzie pokazują, bo nie widziałam u niego nigdy żadnego żurnala,
odpowiedział: „Idzie się na róg Chmielnej i Nowego Świata. Się postoi. Mnie wystarczy”. Uzna-
wał w mowie tylko jeden rodzaj - męski. Mówił ten ramion, ten spódnic, ten plis, ten plec. Mamę
wielbił jak świętość. Zamykał oczy i mówił: „Pani Żeromska to jedwab, nie kobieta”. Nie umiał
chyba ani czytać, ani pisać po polsku, ale był wprowadzony we wszystkie kryzysowe sprawy i on
właśnie pocieszył kiedyś mamę. Kiedy wyszła od niego i szła przez to straszne czarne podwórko,
otworzyło się wysoko okno i pan Grynszpan wrzasnął do mamy: „Pani Żeromska, nic się pani o
interesa nie martw, trzymaj pani tylko mocno tę hipitakie”. Bardzo byłyśmy przywiązane do pana
Grynszpana i jego grubej żony w czarnej peruce, przeszytej białą nitką.
Oczywiście suknie czy płaszcze były szyte gdzie indziej albo kupowane w magazynach z gotową
konfekcją z Wiednia. Ale to chyba było trochę później, a zresztą mama nosiła swoje czarne albo
pepitkowe kostiumy zawsze i niezmiennie, a latem miała suknie z lekkich materiałów, czarne w
małe białe kropeczki. Kiedyś powiedziałam do mamy: „Czy nie mogłabyś sobie czasem sprawić
sukni w jakiś inny wzorek albo na przykład w większe kropeczki, żebym wiedziała, że masz na
sobie coś nowego”. Ale mama odpowiedziała z oburzeniem: „W większe kropeczki? Czy chcesz,
żebym wyglądała jak kurtyzana?”
Jesienią wyjechałyśmy do Genewy. Już nie było kochanego domu pani Piguet na rue Ferdinand
Hodler, więc wynajęłyśmy pokój z utrzymaniem u państwa Mirimanoff, na górze obok cerkwi, na
rue Toepffer 11 Bis. Pan Mirimanoff był profesorem biologii na Uniwersytecie Genewskim, Rosja-
ninem z pochodzenia, miłym, milczącym starszym panem. Jego pokaźna żona pochodziła z Mar-
sylii. Mieli dwóch jednakowych, łysiejących synów. Mieszkało tam parę osób, przeważnie studen-
tów, wszyscy tak zwani „bien”. Ja teraz zaprzyjaźniłam się z Angielką, Anitą Willis, córką profe-
sora z Oxfordu, która była ruda i nosiła wszystko zielone, od beretu do butów. Często płakała, bo
niedawno straciła matkę, i była trochę tak jak ja przedtem w tej Genewie, tyle że dużo starsza.
Była smutna i delikatna, bardzo ją lubiłam, jeździłyśmy za miasto w niedzielę i na narty w święta,
czasem w Alpy do Sabaudii. Mieszkał tam też elegancki chłopak Hubert de Saint-Senoc, który się
też trzymał z nami. Jedzenie było podłe, te łysawe konie nudziły przy stole, ale wszystko razem
znośne, więc mama znów wymknęła się do Paryża do swojej Fufy Ordyńskiej, zostawiając mnie
74
pod opieką pani Mirimanoff i naturalnie ukochanych Beerów, którym tymczasem urodził się sy-
nek Pista, co, po węgiersku znaczy Stefan.
Chodziłam do nich co dzień i rysowałam, rysowałam, rysowałam. Był tam już model, ale były i
gipsy, Beerowie nie odżegnywali się od tego. Na wielkich arkuszach musiałam rysować jeden ob-
ok drugiego tak zwane przez nich ‘l’ments conventionnels, czyli symbole pewnych pojęć, ujęte w
syntetyczny, a koniecznie czytelny znak. Na przykład mówili mi: „Jeśli symbolem poczty jest
trąbka, miłości serce, elektryczności dwie błyskawice, a śmierci czaszka, to ty wymyśl coś innego,
co by było równie łatwe do zrozumienia i wydrukowania jako znak, stempel, oznaka, - ‘l’ment
conventionnel”. Zresztą pojęcia czy treść tych znaków również ja miałam wymyślić. Przywiozłam
ze sobą moje ilustracje do Conrada i Beerowie zdecydowali, że muszę się uczyć kompozycji. Ry-
sowałam więc ilustrując rozmaite zadania - teatr, cyrk, ulicę, więzienie, sport. Równocześnie robi-
łam jakby rozbiór kompozycyjny obrazów, patrząc na reprodukcje odnaleźć musiałam kierunek,
ruch, impuls działający w wielkich kompozycjach figuralnych, a nawet w pejzażu czy martwej
naturze. Poza tym zdecydowali, że pora już pozwolić mi zacząć malować olejno. Dostałam piękną,
lekką, wąską kasetę Lefranca ze składaną paletą. Ustawiali mi proste martwe natury, dawali mi
tylko proste, techniczne rady. Wyrzucili od razu z mojej kasety czerń i kraplak.
Kiedyś przyniosłam do pracowni bukiet bzu i chciałam go namalować. Beerowie westchnęli i
przestrzegli mnie, abym nigdy tego nie robiła, bo to się nigdy nikomu nie udało. Bez, powiedzieli,
jest równocześnie całością i detalem, bryłą i drobiną, maluj każdy inny kwiat, ale nie bez. To co
Beerowie mówili o malarstwie było proste, słuszne i jakby święte. Wierzyłam im, uczyłam się tego
i wiedziałam, że to są prawdy na całe życie. Byłam u nich bardzo szczęśliwa i z najwyższą rado-
ścią co rano myślałam, że tam będę, że znów ich zobaczę, będę rysować, malować, słuchać ich i
ufać im całkowicie.
Szłam do nich przez Plaine de Plain palais, zieloną i ustrojoną gdzieniegdzie przez wozy i namio-
ty wędrownych cyrków. Dochodziłam do Rue Patru 1, na samym rogu placu, wchodziłam na sza-
lenie strome i wysokie schody i otwierały się przede mną drzwi tego raju, pachnącego werniksem,
terpentyną, farbami, czosnkiem i liśćmi laurowymi. Siadałam na chwilę na czerwonej kanapie tak
zawalonej pośrodku ze starości, że zapadało się w nią prawie do podłogi. Słuchałam przez chwilę,
co oboje, wieczorem rozmawiając o każdym uczniu i oglądając jego pracę, wymyślili dla mnie na
ten dzień nowego i pasjonującego. A potem zabierałam się do roboty, a oni od czasu do czasu za-
glądali mi przez ramię, on delikatny i jasny, a ona gwałtowna i błyszcząca cudownymi oczami z
emalii i aksamitu. Wiem, że byli oboje po cichu przeciwni temu, abym szła do Szkoły Sztuk Pięk-
nych. Najchętniej na wiele lat zostawiliby mnie u siebie w pracowni, ale wiedzieli, że to nie jest
możliwe. Tymczasem wpływało we mnie to wszystko, co chcieli mi przekazać, wiedza i wiara w
ważność sztuki ponad wszystko, miłość do niej, to wszystko, co u nich było szczere i naturalne, i
ważne jak oddychanie, chociaż nie byli wcale pięknoduchami oderwanymi od życia ani teoretyzu-
jącymi estetami, ani złotoustymi krytykami. Wszystko było podane w prostych, skromnych, nie
rozgadanych zdaniach, jakby mi delikatnie na coś zwracali uwagę w paru słowach.
Mama przyjechała do mnie po pewnym czasie z Paryża i mieszkałyśmy u państwa Mirimanoff.
Mówiłam już swobodnie po francusku i trzeba było zacząć się uczyć po angielsku. Ale że nie mia-
łam dosyć czasu na regularne lekcje, wynaleziono mi młodą Angielkę Kathleen Woodley, z którą
jeździłam na nartach, chodziłam na spacery i u której często bywałyśmy w domu. Miała szalenie
miłych młodych rodziców, którzy bardzo lubili, kiedy całe towarzystwo kolegów z uniwersytetu
Kathleen urządzało im w nocy tak zwane surprise-party, czyli nie zapowiedziany nagły najazd na
dom, podczas którego przewracano wszystko do góry nogami, aby zorganizować zabawę w sza-
75
rady, tańczyć i wyjadać doszczętnie to, co było do zjedzenia. Nauka angielskiego nie szła z
Kathleen najlepiej, bo żeby było prędzej, mówiłyśmy po francusku. Była to pogodna, kochająca się
i delikatna rodzina, miły, trochę bezładny dom, pełen wesołości. Ojciec Kathleen był urzędnikiem
konsulatu angielskiego w Genewie. Tym razem było mi w Genewie dobrze, nawet jesienią i zimą
palone w ogrodach liście i niebieski dym snujący się wszędzie nie pachniały mi tak smutno i bez-
nadziejnie jak dawniej, kiedy byłam tu dzieckiem.
Miałyśmy teraz dużo znajomych z Ligi Narodów, poza Rajchmanami byli jeszcze państwo Soka-
lowie, dwie stare panny Gordon, do których chodziło się na herbatki, a właściwie na cały zestaw
najrozmaitszych tisanes, trawek, ziółek i owocków parzonych w srebrnych kubeczkach i ogromnie
niedobrych, ale bardzo zdrowych. Była panna Boutroux i bardzo mili młodzi państwo Rosnerowie
z BIT. Był też nasz kuzyn od strony mamy, Antoni Baliński, brat Stanisława.
Z nimi właśnie we czworo pojechaliśmy raz, na kilka dni, bardzo wysoko w Alpy na przełęcz - col
de Vozas, na garbie Mont Blanc, gdzie zatrzymywał się lodowiec schodzący ze szczytu - le glacier
de Bionnassey. Stało tam schronisko, a właściwie pusty szalet, gdzie wszystko było przygotowane
dla narciarzy, tak, aby mogli tam wygodnie spać i jadać. Śliczna kuchnia zaopatrzona we wszyst-
kie konserwy i przyprawy, dobre łóżka i pościel, smary do nart, słowem raj sportowca. Wjechali-
śmy do pewnej wysokości kolejką linową, potem już było bardzo ostre i długie podejście. Było to
podczas Świąt Wielkanocnych, słońce prażyło w tęgim mrozie ziającym od lodowca. Jeździliśmy
po całych dniach w kostiumach kąpielowych i spodniach narciarskich. W nocy schodziły z góry
lawiny, wydając przy końcu swego biegu rozdzierający, rozpaczliwy krzyk, wysoki, straszny głos,
odbijający się echami dookoła. W dole, pionowo pod nami świeciło i migotało Chamonix, ale tu
było wysoko, pusto, niebo było w dzień granatowe. To odbite od śniegu słońce spaliło mnie aż do
gorączki i opuchlizny, tak że kiedy zjechaliśmy do Genewy, mama nie poznała mnie, bo wygląda-
łam jak błyszczący, okrągły pomidor. Kiedy wszystka skóra zlazła mi wreszcie z twarzy, nigdy nie
miałam tak pięknej cery.
Znów widywaliśmy się z panią Piguet i jej córką Georginą. Była teraz zaręczona z bardzo uro-
czym panem Confino, szefem sekcji tłumaczy przy Lidze Narodów. Rozwinął tamże i udoskonalił
system tłumaczenia symultanicznego przemówień na obradach. Dzięki naszym znajomym cho-
dziłyśmy z mamą często na rozmaite, o ile były interesujące, posiedzenia Societ’ de Nations, do
gmachu na Quai Wilson nad jeziorem, z pięknym widokiem na białą Mont Blanc, daleko między
stokami Voirons i SelŠve. Zawsze chodziłyśmy na posiedzenia, kiedy występował Briand, bo
mówił mądrze i bardzo pięknie po francusku, wszyscy to zawsze podkreślali, nie zapominając
dodać, że ma on najbrudniejsze ręce i najczarniejsze paznokcie na świecie.
Cała ta zima była pracowita i pełna interesujących spotkań i dobrych zabaw u państwa Woodley.
Obiecałyśmy sobie pisywać do siebie i nie tracić kontaktu po moim powrocie do Warszawy.
Wiosna znów była powolna i pachnąca, jeździłyśmy z mamą wzdłuż jeziora do małych miaste-
czek uczepionych wysoko wśród winnic albo oblanych Lemanem jak Chexbres, gdzie rysowałam
starą śliczną architekturę, albo do Saint-Sergues, gdzie zimowe długie zjazdy narciarskie zamie-
niały się w pola pełne narcyzów i drobnych hiacyntów. Wiosna jest w Szwajcarii bardzo piękna,
choć potrafi być zimna. Czasem nad Genewą ustawi się, a właściwie rozłoży gruba kołdra burych
chmur, opartych jednym brzegiem o SelŠve, a drugim o Jurę. Te mgły i chmury tkwią tak tygo-
dniami, a w Genewie wtedy wybucha epidemia grypy, aż nadleci lodowata biza albo cieplejszy
foen i odsłoni wreszcie słońce i niebo. Tak było właśnie i tej zimy i wszyscy u państwa Mirima-
noff, z nami włącznie, chorowali na tę grypę.
76
Genewa ma nie tylko ten niemiły klimat. Ma także swoją inną niż w innych miastach Szwajcarii
pewnego rodzaju arystokrację. Ta grupa ludzi mieszkająca właściwie na jednej ulicy, Grand’rue,
nad ogrodem uniwersyteckim, jest ze sobą skoligacona wielokrotnie, lekko zdegenerowana i bez-
czelnie snobistyczna. Widocznie przez ciągły napływ cudzoziemców do Genewy ludzie z
Grand’rue odcięli się od przybyszów, żeniąc się tylko między sobą, obracając się w swoim światku
i gardząc resztą mieszkańców Genewy. Kathleen Woodley chodziła do szkoły i przyjaźniła się z
dwiema panienkami z Grand’rue, ale w niedzielę w kościele, kiedy ona z rodzicami spotykała tam
te dwie, także z rodzicami, wychodzące po mszy, nie było mowy o wymienianiu ukłonów, tamte
patrzyły na nią jak na powietrze. Pani Mirimanoff opowiadała, że kiedy jako młoda żona nowo
mianowanego profesora poszła złożyć wizyty żonom starszych kolegów męża, była czasem odsy-
łana z kwitkiem przez służącego, który mówił: „Madame ne peut pas vous recevoir, parce qu’elle
a du monde”. Ale to było dawno, a tymczasem na Grand’rue miał być w pewnym domu wielki
bal, na który został ku naszemu wielkiemu zdumieniu zaproszony przez rodziców pewnej panny
nasz Hubert de Saint-Senoc. Hubert był hrabią, miał swój jacht na jeziorze, więc w końcu nie było
to zaproszenie przez państwa Dubois czy Dupont takim dziwem. W przygotowaniach Huberta na
bal cały dom brał czynny udział. Koszula frakowa, gardenia do butonierki, wszystko było spraw-
dzane przez nas i omawiane. Na godzinę przed balem przyszedł służący i przyniósł krótki bilecik
od pani domu, że dziękują za obietnicę przybycia, ale nie jest to już potrzebne, bo młody człowiek,
którego Hubert miał zastąpić, jednak przyjechał, wobec tego jego, Huberta, obecność nie jest ko-
nieczna. Jedna dziewczyna z Grand’rue chodziła na rysunek do Beerów i nawet była dość miła,
przyjaźniła się z Georgine Piguet, ale nigdy nie zaprosiła jej do siebie. Nie ma chyba w żadnym
mieście na świecie tak ciasnej sfery, kasty tak zamkniętej, jak ta jedna mała uliczka, zabudowana
po jednej stronie kilkunastoma domami.
Ale dookoła jest miasto śliczne, nie za wielkie, zielone i niebieskie od jeziora i Rodanu, gdzie w
lecie ciągnie rześki chłód od lodowatej wody. Polubiłam to miasto tym razem, chociaż nie ma w
nim żadnej tajemnicy, żadnych zakamarków, żadnej smugi romantyzmu. Mama mówiła, że to
najnudniejsze miasto na świecie i pewnie tak jest, jeśli się w nim nie pracuje. Bo obejść Quai des
Berges, Quai du Mont Blanc, rue Basse, przejść przez Grand Passage, wypić czekoladę w „Cosy
Corner” między stuletnimi Angielkami o piątej po południu, iść do kina i wrócić do domu o
dziewiątej, to jest program na zwyczajny dzień w Genewie. Nie ma tam stałego teatru ani nic, co
by się odbywało wieczorem. Jest jeszcze na Place Molard piwiarnia, „Caf’ du Commerce”, skąd na
ulicę bucha interesujący zapach piwa i cygar, razem z kłębem ciepłego powietrza i pary, w mroź-
ne powietrze od jeziora.
Chodziłyśmy tam na wspaniałe petits pains au fois gras. I jeszcze „Caf’ Bavaria” czarna i zady-
miona, z politycznymi tradycjami. Raz w roku w zimie odbywa się la Fte de I’Escalade, na pa-
miątkę zdobywania Genewy przez Sabaudczyków, kiedy to oblegających oblewano wrzątkiem i
wrzącą oliwą. Na tę pamiątkę cała Genewa zawalona jest czekoladowymi marmittes i wszyscy się
cieszą z dzielności genewczyków. Wtedy jest w mieście weselej. Ale ja to miasto już uważam za
trochę swoje i nudy jego nie widzę. Przeżyłam tu swoje pierwsze wielkie smutki i samotność, ale
zapominam o nich w złotym świetle domu Beerów. Nigdy o nich obojgu nie zapomnę. Ale trzeba
było wydostać się spod ich skrzydeł.
Pożegnałyśmy Genewę, Beerów, wszystkich przyjaciół i wyjechałyśmy do Paryża, który mama
chciała mi koniecznie pokazać. Zamieszkałyśmy u pani Marii, siostry pani Janiny Mortkowiczo-
wej, bardzo elegancko, bo w XVI arrondissement, na rue Saint-Didier. Rozpoczęło się zwiedzanie.
Całe przedpołudnia byłyśmy w muzeach. Paryż migał mi przed oczami między jedną galerią a
77
drugą, jednym kościołem a drugim, naznaczony punktami, w których albo mama, albo ojciec kie-
dyś mieszkali. Było tych adresów sporo. Jednego z pierwszych wieczorów mama zaprowadziła
mnie na Boulevard Montparnasse i patrzyła uważnie, jakie to cudowne miejsce zrobi na mnie
wrażenie. Wrażenie było okropne. Ciemna przydługa ulica z poucinanymi drzewami, brzydka i
zaniedbana. Mamie wydałam się potworem bez serca, kiedy powtarzałam, wzdychając: „Gdzie tu
porównanie z Genewą, tęskno mi do Genewy”. Francuzi też mi się nie podobali. Poszłyśmy na
jakąś obskurną Rue Blanche, gdzie była restauracja, pamiętająca ojca. Kiedy siedziałyśmy w pustej
sali niezdecydowane nad kartą dań, kelner oparł się mamie na ramieniu i czytał menu z nią ra-
zem. Kiedy mama zaproponowała kurę, ten bezczelny człowiek powiedział: „Pour vous, oui, mais
pour la petite, je ne vous conseille pas”.
Naturalnie codzienne nurzanie się w malarstwie, pierwsze właściwie spotkanie z tą wielką sztuką,
było dla mnie wstrząsem. Ale naprawdę nieskończonym zachwytem i uwielbieniem, i szokiem
stała się dla mnie rzeźba starożytna, cały dół Luwru, Egipt i Grecja. Zobaczyć to własnymi oczami,
zbliżyć się na wyciągnięcie ręki, widzieć w świetle dziennym, a potem wieczorem - to było na-
prawdę szczęście i właściwie nic innego nie było mi potrzebne. Czasem tylko mama prowadziła
mnie do jakiegoś parku, do jej tylko wiadomej ławki, do ich wspólnej ławki, ich spotkań. Znałam
już historię ich miłości, miłości Xeni i Nienaskiego, czytałam tę książkę, wracałam do niej jak do
żadnej innej.
Mama po paru tygodniach tego szalonego zwiedzania przypomniała sobie, że trzeba mi pokazać
jeszcze Paryż nocny i szampański. Poszłyśmy do olbrzymiej hali, zatłoczonej i zadymionej do
ostateczności, na występ słynnej pieśniarki Marie Dubas. Było to męczące i monotonne, śpiewała
zdartym schrypłym głosem: „Je t’ai dans les nerfs, je t’ai dans le sang, je t’ai dans la peau”. Jej pły-
ta, którą sobie kupiłam, była lepsza od tego występu na żywo. Nie byłyśmy chyba w żadnym tea-
trze, zbyt zmęczone dniami pełnymi po brzegi. Chyba, żeby za teatr uznać wizytę u Antoine’a,
który mieszkał naprzeciwko pani Marii.
Kamienica, w której mieszkał, miała bramę obmurowaną lustrami, a wzdłuż ścian rosły białe lilie.
Pani Maria znała go, więc byłyśmy u niego na herbatce. Pośrodku wielkiego pokoju stała szklana
trumna, w której ten skromniś sypiał, wszystko było tam białe.
Mama odwiedzała swoich dawnych znajomych, Fufę, Lipków, Zaka, Melę Muter, ale jeśli tylko
spotykałyśmy się z Francuzami, zaraz ktoś mówił: „Mais quel dr“le d’accent elle a, cette petite”. A
to był akcent z Genewy, z Carouge i z Plain palais, bardzo w gruncie rzeczy nieładny, ale na zaw-
sze już przeze mnie przyjęty. Była wiosna i Paryż był na pewno przepiękny, ale ja jakoś tego nie
zobaczyłam, to znaczy widziałam oczami, ale nie wzruszeniem, pewnie byłam w nim za krótko,
nie zamieszkałam w nim, nie przylgnęłam. Z radością wróciłam do Warszawy, do Konstancina,
do własnych pokoi i dawnych przyjaciół.
Posiedziałyśmy trochę tu, trochę tam, a trochę w Jastarni, gdzie wieczorami chodziło się na tańce
na molo nad zatoką. Nosiłyśmy szalenie szerokie majtasy w kraty i kwiaty, ogromne kapelusze,
byłyśmy już ładnymi pannami, ale szalenie jeszcze głupimi. Z Haneczką Szczepkowską bijałam
się jeszcze czasem na tematy polityczne. Ale już przygotowywałam się, jak i Marysia, do egzami-
nu w Szkole Sztuk Pięknych. Ustnego egzaminu nie bałam się, po Beerach i Paryżu byłam na-
pęczniała od wiadomości o malarstwie i rzeźbie. Przeczytałam w lecie całego Chłędowskiego,
miałam już swoje gusty artystyczne, w księgarni na Mazowieckiej wszystkie wspaniałe wydaw-
nictwa i teki znakomitych reprodukcji barwnych były dla mnie zawsze dostępne. El Greco i Goya,
oni byli najwięksi, ponad wszystkim innym malarstwem.
78
Miałyśmy obie pójść do pracowni profesora Pruszkowskiego. Zdawała z nami masa młodzieży.
Pierwszy był rysunek z natury, głowa, a potem kompozycja. Coś strasznego jako temat strzeliło
mi do głowy i postanowiłam z podanych możliwości wybrać sport, a tym sportem była gra w po-
lo. Plątanina koni, jeźdźców, kijów, którą usiłowałam umieścić w kompozycji krzyża czy litery X,
to było zadanie piekielnie trudne i to z mojej winy. W dodatku nigdy nie widziałam gry w polo,
ale przynajmniej pozycja jeźdźca i ruch konia nie były może najgorsze. Zdałyśmy obie i rozpoczę-
łyśmy naukę.
Malarstwo prowadził Tadeusz Pruszkowski, rysunek wieczorny Gotard, kompozycję brył i płasz-
czyzn profesor Wojciech Jastrzębowski, grafikę pierwszego roku profesor Władysław Skoczylas,
potem Czerwiński. Asystentem Pruszkowskiego był Edward Kokoszko. Przez pierwszy rok rysu-
nek prowadził profesor Zimek Kamiński, mąż pani Zofii Trzcińskiej-Kamińskiej, która rzeźbiła w
Zamku ojca. Koledzy, którzy zdawali z nami, rozeszli się po innych pracowniach - profesora Ti-
chego, Kotarbińskiego, Kowarskiego, Bartłomiejczyka w pracowni grafiki użytkowej. Rzeźbę
prowadził profesor Breyer. Szkoła była olbrzymim gmachem, pracownie były wielkie, ale bardzo
zapchane, zwłaszcza nasza. Rysunek wieczorny odbywał się na korytarzu, gdzie sztalugi stały tak
blisko siebie, że można się było cofnąć zaledwie o krok. A Gotard żądał wielkich arkuszy, na któ-
rych człowiek, złożony, jak mówił, z samych cylindrów, ledwo się mieścił. Przed południem za-
częliśmy od razu malować olejno.
Profesor Pruszkowski był uroczym, wesołym, pełnym dowcipu i młodzieńczych pomysłów pa-
nem, wciągnął nas zaraz we wszystkie zwyczaje pracowniane, czuliśmy się tam świetnie, ale czy
był dobrym pedagogiem? Przy pierwszej mojej martwej naturze, którą malowałam, starając się
wiernie oddać butelkę, dwie cebule i zwiniętą gazetę, profesor powiedział: „Będzie lepiej, jeśli w
tle położysz taką mocno szafirową plamę”. Powiedziałam zgodnie z prawdą, że tam żadnej szafi-
rowej plamy przecież nie ma, na co profesor odpowiedział: „No to co? ale to będzie dobrze wy-
glądało, wiesz” - i wykonał palcami znany ruch oznaczający smak, plastyczną pochlebną ocenę
obrazu. Pomyślałam sobie, co by mi też Beerowie powiedzieli za taką szafirową plamę dodaną dla
ozdoby. Prusz, czyli Grubas, zjawiał się w pracowni nie na długo, mówił na przykład: „Pędzel to
nie kiełbasa” i znikał, albo: „Maluj tak, jak dobierasz wstążkę do kapelusza”, albo: „Maluj tak, jak
jaskółka lepi gniazdko”. To nam naprawdę na pierwszym roku nie wystarczało, śmieliśmy się i
bawili z nim razem, ale pełni byliśmy chęci usłyszenia czegoś po prostu solidniejszego.
Na szczęście był profesor Skoczylas, znakomity poważny pedagog, łączący w sobie, co się prawie
nigdy nie zdarza, wspaniały talent właśnie pedagogiczny z własną świetną twórczością. Profesor
Kamiński dawał nam proste i mądre wiadomości o budowie szkieletu i jego ruchach pod skórą, o
świetle leżącym tam, gdzie kość przylega do skóry ciaśniej, o czym nigdy nie wolno zapomnieć, o
zależności kierunków barków i miednicy, rysował przy tym czyste, czytelne i piękne schematy,
lekkie postacie, prostą kreską.
Zaczęliśmy też chodzić na liternictwo do profesora Bonawentury Lenarta, co stało się dla więk-
szości, w tym dla mnie, bardzo prędko istną udręką. Profesor Lenart, malutki, łysy, z dwiema
kępkami włosów po bokach głowy, najwspanialszy specjalista od spraw papieru, druku, grafiki,
znawca najlepszy ich konserwowania, znakomity introligator. Oprawiał kiedyś maleńką książecz-
kę, pierwsze wydanie „Wisły” ojca, przez cztery lata. Miał od młodości jakieś skrawki papieru czy
pergaminu i kawałek skórki safianowej, które przez całe życie poddawał działaniu światła, wilgo-
ci, gorąca i w ten sposób, na przestrzeni dziesięcioleci, obserwując te strzępki, docierał do najgłęb-
szej wiedzy o ich cechach, trwałości i zmianach w nich zachodzących.
79
Był piekielnym perfekcjonistą, co się odbijało na jego nieszczęsnych uczniach. Siedzieliśmy mie-
siącami nad jednym arkuszem papieru, ćwicząc jedną literę zaciętym specjalnie „narządkiem” z
trzciny. Przepisywaliśmy dziesiątki razy jakiś tekst, a profesor grzecznie i cicho mówił z lekka
sepleniąc: „Ładnie, ładnie, tylko litera L jeszcze troszkę nie dopracowana” - i wszystko zaczynało
się od nowa. Ja przepisywałam wiersze Tuwima, którego zaczęłam uwielbiać wtedy: „Trawo,
trawo do kolan! Podnieś mi się do czoła”. Ale moja antykwa nie była dość piękna, moja pałka nie
była godna antykwy, straszne to było wszystko. Zarzekaliśmy się, że nigdy więcej nie będziemy
mieli do czynienia z okrutnym Lenartem i po trosze uciekaliśmy z jego pracowni, ja pod pozorem
słabego wzroku.
Za to pracownia profesora Jastrzębowskiego była cudowną zabawą. Poznawaliśmy najrozmaitsze
techniki, naszej wyobraźni dana była pełna swoboda, stykaliśmy się z materiałami, z których
można było wszystko zrobić. Jakie piękne kukły i maski robiliśmy z rozmoczonych gazet nakła-
danych na siebie warstwami.
Była tam także trygonometria wykładana przez profesora Rowińskiego, zapalonego narciarza.
Kiedy miałam jakieś trudności z wykresami, zamyślałam się głęboko nad rajzbretem, rajszyną i
ekierkami. Kiedy profesor siadał obok mnie, mówiłam: „Zaraz to skończę, panie profesorze, tylko
tak się zastanawiam, jakiego użyć smaru, kiedy jest firn?” Profesor zaczynał uroczy wykład o
śniegu, nartach, smarach i foczych skórach, a mimochodem kończył szybko moje zadanie na rajz-
brecie. Nie ja jedna tego firnu używałam w potrzebie.
Historii sztuki słuchaliśmy na wykładach profesora Michała Walickiego. Nie byłam tylko w pra-
cowni grafiki użytkowej profesora Bartłomiejczyka, gdzie poszli wszyscy najmilsi koledzy. Był
tam Roman Szałas, Władek Szomański, Czesław Szpakowicz, Adam Zawadzki, Zygmunt Gosie-
niecki, potem przybyła z grupą studentów lwowskiej Politechniki śliczna Basia Bardska. W tej
naszej gromadzie najbliższych „stareńkich” był jeszcze Andrzej Rubinroth, Ela Czerwińska, Inka
Stankiewicz, Ewa Lukas. Było nam ze sobą dobrze i wesoło. Chłopcy byli dobrze wychowani, nie
było między nami wcale tak zwanego przez Żeromskiego „zdradliwego amoroso”, a tylko czasem
jakieś bardzo głębokie gdzieś tam ukryte niewinne oczarowanie pod warstwą serdecznej przyjaź-
ni i dobrego koleżeństwa. Była wtedy w Szkole grupa starszych od nas dziewcząt, przed których
dowcipami czy słownictwem nasi koledzy nas chronili. Pamiętam, jak jedna z nich przyniosła i
pokazywała w stołówce zrobione przez siebie trochę pornograficzne karty do gry. Roman Szałas i
Władek odpędzili nas stanowczo od oglądania tego. Dbali o nas, kiedy na tak zwanych „czarnych
kawach” w Szkole inni koledzy namawiali nas do wypijania alkoholu w nadmiernej ilości. Zaczę-
łam wtedy palić papierosy, dlatego, że wszyscy palili, a także dlatego, że byłam bardzo nieśmiała,
więc pudełko papierosów, zapałki, popielniczka - wszystko to pomagało mi w zajęciu rąk i oczu,
kiedy siedziałam gdzieś sama.
Rodzaj dowcipu, który śmieszył nas najbardziej, był zupełnie nonsensowny. Pewne dowcipy
wchodziły do naszego stałego języka i wystarczało jedno słowo, żeby wywołać wybuchy szalone-
go śmiechu. Wystawialiśmy się wciąż wzajemnie na próby odwagi cywilnej. Ofiarami byłyśmy
przeważnie my, dziewczyny. Kiedyś stanąć musiałam na niewysokiej podstawie pod cokołem
pomnika księcia Józefa Poniatowskiego przed kolumnadą na placu Saskim i stamtąd przemówi-
łam do nielicznych, na szczęście, przechodniów. Mowa zaczynała się od zdania: „Obywatele, nie
lekceważcie posterunkowych”, a dalej był już zupełny, bezsensowny bełkot. Ale mowa była, bo
koledzy powiedzieli, że nie będę miała na to dość odwagi cywilnej. Było to typowe „zaginanie”.
Inne niewinne dowcipy polegały na ustawieniu się w sporej grupce gdzieś na ulicy z zadartymi
głowami. Staliśmy tak, że aż ludzie zatrzymywali się razem z nami wpatrując się w niebo, a kiedy
80
zebrał się spory tłumek, odchodziliśmy cicho. Kiedy przy świętach narodowych wszystkie wy-
stawy sklepowe udekorowane były fotografiami marszałka Piłsudskiego, stawaliśmy przed szybą
i pytali jedno drugiego: „Kto to może być ten miły pan z wąsami, nie wiesz?”, ale nikt z nas nie
wiedział, a ludzie dookoła wściekali się na dzisiejszą młodzież.
To były zabawy na ulicach, ale w domu były na przykład zabawy w operę. Władek Szomański, ale
i wszyscy inni także, był piekielnie muzykalny. Wszyscy grali na fortepianie i mieli ładne głosy.
„Aida” w ich wykonaniu była wprost cudowna. Nigdy chyba nie śmiałam się tyle co wtedy. Pa-
miętam przysięgę Kościuszki złożoną przez Władka w noc księżycową na środku Kanonii. Było to
genialne, bezsensowne i urocze przedstawienie, a my wszyscy siedzieliśmy na krawężnikach pła-
cząc ze śmiechu. Były to szczęśliwe i wesołe czasy, mieliśmy bardzo dużo pracy i bardzo dużo
dobrej, prostej przyjaźni.
Oczywiście było i życie poza Szkołą. Weszłam wtedy w grono ludzi należących do TUR-u, poma-
gałam grupie robotników, którzy stworzyli amatorski zespół teatralny. Wystawili kiedyś opraco-
waną przez siebie „Różę” Żeromskiego i dali kilka przedstawień. Nie widziałam nigdy przedsta-
wienia zagranego z taką namiętnością i prostotą. Scena katowania Czarowica w ochranie była tak
przejmująca, że mróz szedł po plecach. Plątałyśmy się też z Marysią po kilku zebraniach Klubu S,
ale nie podobało nam się to specjalnie.
Polityka nie odgrywała dla nas wtedy wielkiej roli. Miałyśmy kolegów komunistów i endeków.
Nie znosiliśmy tylko facetów z Obozu Wielkiej Polski. Ja wtedy zaczęłam czuć się pacyfistką, było
to takie jasne i godne wiary, ale groźba wojny była dla nas mglista i właściwie nieprawdopodob-
na. Raczej interesowałam się tym, co się dzieje wkoło nas, w kraju, byłam dumna z Gdyni, a
wściekła na próby wprowadzania numerus clausus, zresztą u nas w Szkole Sztuk Pięknych ta
sprawa nie istniała. Nasi koledzy, niektórzy, byli Żydami, ale najmniejszego znaczenia to nie mia-
ło. Ścisła przyjaźń łączyła nas z nimi, byli „stareńcy”, zdolni, dowcipni, inteligentni.
To była świetna grupa studentów, ten nasz rocznik, ale i starsi koledzy ciągnęli do nas. Józek Na-
tanson na przykład, w którego obrazach śliczne panienki fruwały po niebie. Miał już swoją pra-
cownię, a w niej piękny, stary rzeźbiony klęcznik. Na nim leżały równie piękne i stare „Żywoty
świętych”. Józek podrywał zaproszone koleżanki, otwierając księgę na żywocie świętej patronki
odnośnej panienki. Jego kolega i przyjaciel Stefan Płużański był specjalistą od gruntowania płó-
cien i desek, sam kręcił sobie farby i malował jeden obraz przez kilka lat, przecierając, laserując i
przemalowując bez końca. Postąpiłam z nim kiedyś niegodnie. Malował wtedy scenę z polowania
na zające. Myśliwi stali wokół brzózki o podwójnym pniu, mierząc do zająca. Byli w kolorowych
ubraniach, na białym śniegu, kompozycja była śliczna, przez miesiące Stefan opowiadał o tej swo-
jej pracy, aż wreszcie zaprosił mnie do siebie, aby pokazać skończone dzieło. Spojrzałam na ten
obraz, podobał mi się bardzo, ale pod wpływem głupiej myśli powiedziałam: „Za pięć dwunasta”.
Bo rzeczywiście tak to trochę wyglądało, ta podwójna brzózka otoczona może właśnie dwuna-
stoma myśliwymi. Stefan zmartwiał, złapał się za głowę i chlusnął na obraz czymś czarnym. Nic
nie dało się uratować. Była to nie złośliwość, oczywiście, z mojej strony, ale bezmyślność.
Dwaj bracia bliźniacy, Menasze i Efraim Zajdenbeutel, byli żywą legendą Szkoły. Bardzo nieza-
możni, nie mogli opłacać czesnego za każdego z osobna, a że byli do siebie podobni jak dwie kro-
ple wody - zaczęli chodzić do pracowni na zmianę, malując co drugi dzień ten sam obraz. Trwało
to dość długo, aż raz profesor Pruszkowski, zrobiwszy w pracowni korektę jednemu, spotkał na-
tychmiast potem na Tamce drugiego. Sprawa się wydała, ale rektor i Bratniak zdecydowali, że
nadal, chodząc obaj, będą płacili jedno czesne. To było bardzo ciekawe, że będąc bliźniakami mieli
identyczną budowę oka i jednakowo reagowali na kolor. Malowali u nas w domu mój portret,
81
wielkie płótno. Przychodzili obaj, i wtedy podchodzili i cofali się od sztalug na zmianę, co było
szalenie męczące dla modela, widzieć kątem oka czworonoga malującego. Albo jeden przychodził,
malował jakiś czas, potem nagle odkładał paletę i pędzle i mówił: „Do nosa przyjdzie brat”. I wy-
chodził.
O Zajdenbeutlach opowiadano mnóstwo historii, jedne wesołe, a inne dramatyczne. Oczywiście
ich najprostszym numerem było chodzenie do nieznanego fryzjera. Jeden z nich prosił, aby go
ogolić, ale bardzo starannie, bo ma bardzo silny zarost. Po pół godzinie wchodził drugi z cztero-
dniową szczeciną i niezadowolony stwierdzał, że go źle i niedokładnie ogolono, chociaż uprze-
dzał. W Kazimierzu na plenerze, podczas zabaw urządzanych na Rynku przez malarzy dla całej
ludności miasteczka, ustawiano na estradzie dwie skrzynie. Do jednej z wieloma gestami i zaklę-
ciami pakowano jednego Zajdenbeutla i zabijano skrzynię gwoździami, deskami, na krzyż i w
poprzek. Poczem brat wychodził z odbitej drugiej skrzyni w drugim rogu estrady. Ale to było
śmieszne. Mniej za to śmieszne było, kiedy jeden z braci nawiązał gwałtowny romans z pewną
panią z Łodzi. U szczytu wzajemnej miłości pani ta spotkała na ulicy drugiego brata, a kiedy rzu-
ciła mu się uszczęśliwiona w ramiona, drugi brat powiedział zimno: „Przepraszam, ja pani nie
znam”. I zaraz dostał straszliwie po gębie.
Szkoła nasza została w trakcie naszych studiów przemianowana na Akademię, a profesor Prusz-
kowski został mianowany rektorem. Nie zmieniło to faktu, że w swoje imieniny zasiadał na tronie
z drabin i pak pracownianych, w czerwonej szacie, koronie na głowie i z dwiema połówkami piłe-
czek pingpongowych wstawionych w oczodoły jak dwa monokle, co dawało straszliwy efekt. Tak
przyjmował nasze życzenia i hołdy, spisane na nieskończonej długości rulonach. Na któreś imie-
niny ofiarowałyśmy mu z Marysią piękną gęś. Wprowadziłyśmy ją uroczyście do pracowni na
obroży i łańcuszku od klozetowego rezerwuaru. Kilka dni spędziła przedtem w kotłowni Akade-
mii, więc na dodatek była czarna. Zachowała się bardzo godnie, wskoczyła profesorowi na kolana
i uznała go za swojego pana. Nie było mowy, aby mogła być zabita i zjedzona, okazało się zresztą
potem, że jest gąsiorem. Nazywała się Dyluś i poleciała z profesorem jego awionetką do Kazimie-
rza, mdlejąc podobno raz po raz w czasie drogi. Ale doleciała i zamieszkała w domu nad rzeczką,
gdzie cały plener jadał obiady.
Tego lata w Jastarni byłyśmy niedługo, bo wybrałyśmy się z mamą w podróż morską. Był to
pierwszy rejs M/s „Kościuszko”, bardzo starego już statku, na Islandię i na Wyspy Owcze, wzdłuż
całej Norwegii. Ten rejs był w połowie turystyczny, a w połowie handlowy, bo po raz pierwszy
statek polski miał zawinąć do Reykjaviku, przywożąc propozycję wymiany, zdaje się, kaloszy na
śledzie. Kapitanem statku był dawny kapitan marynarki rosyjskiej Borkowski. Był to niezwykły
człowiek. Mówił kilkunastoma językami, które mu się stale myliły, pił jak smok, nigdy chyba nie
dochodząc do stanu całkowitej trzeźwości. Grał na gitarze, leżąc na stercie poduszek w swojej
kajucie przy mostku kapitańskim, gdzie zapraszał wybrane osoby. Na ścianie miał wielką fotogra-
fię Żeromskiego. Jego oficerowie mówili, że jeśli kiedyś nagle wytrzeźwieje zupełnie, to statek
czeka pewna katastrofa. Podczas toastów przy stole kapitańskim rozpoczynał swoją przemowę od
słów: „Piję w ręce naszej ukochanej Gwiazdy Morza, Matki Boskiej”. Przepadałam za nim, i on
mnie lubił.
Opowiadał mi niezwykłe historie. Woził przed objęciem „Kościuszki” Żydów, którzy płynęli do
Palestyny, emigrantów z Polski - na statku „Polonia”. Kapitan jest wszystkim na statku, więc on
dawał śluby, rozwodził, chrzcił swoich pasażerów, sądził i karał. Dając śluby miał do nowożeń-
ców zawsze mowę. Tę mowę, całą i bardzo długą, wygłaszał przede mną w mieszaninie hebraj-
skiego, francuskiego, rosyjskiego i jidysz. To było naprawdę piękne.
82
Siedziałyśmy przy stole kapitańskim. Płynął z nami profesor Kętrzyński z synem, dwaj młodzi
chłopcy Leszek i Wojciech Meyerowie, sporo osób z Gdyni, trzej panowie, którzy nazywali się
jeden Podkański, drugi Kański, a trzeci Nadkański. W Kopenhadze wsiadł na statek Michał So-
kolnicki, dawny dobry znajomy ojca, z którym ojciec potem raczej rozluźnił stosunki. Ten stary
pan, zobaczywszy mnie na pokładzie, rozpłakał się na widok, jak mówił, ogromnego mojego po-
dobieństwa do ojca.
Kopenhagę zwiedzaliśmy przez kilka dni. Pinakotekę przede wszystkim. Wielkie naprawdę wra-
żenie zrobili na mnie Rodina „Ler Bourgeois de Calais”. Znałam ich dobrze z Paryża, z muzeum
Rodina, ale rzeźba, tu ustawiona w szerokiej alei nisko nad ziemią, wspanialsza była i wstrząsają-
ca. Oczywiście byliśmy także w „Tivoli”, gdzie starsi panowie w czarnych surdutach i meloni-
kach, odstawiwszy parasole, tłukli gumowymi piłkami w sterty ustawionych fajansowych talerzy.
Co za ulga, jaka mądrość w tej zabawie, jacy oni potem dobrzy i spokojni idą do domu. Ja też za-
fundowałam sobie jedną stertę tych talerzy. Spędziliśmy tam wiele godzin i stracili dużo pienię-
dzy, strzelając, łowiąc na wędki celuloidowe kaczusie, jeżdżąc na karuzeli i w strasznych tunelach,
gdzie kościotrupy zwisają nad głową. Przy mdłej syrence w parku nadbrzeżnym widzieliśmy
starszą panią w czerni, pedałującą, jak wszyscy, na rowerze, z koszyczkiem pełnym zakupów
przed sobą. Ale zauważyliśmy, że tej pani wszyscy się kłaniają. Była to, okazało się, Królowa Mat-
ka. W Kopenhadze najpiękniejsze są dachy i wieże, te wieże skręcone i zaplatane jak warkocz,
jaskrawozielone, cienko wbite w niebo.
Na noc zmęczeni wracaliśmy na statek do naszych wygodnych, lśniących drzewem i metalem
kajut, zasypiając w poskrzypywaniu i popluskiwaniu statku i wody za burtą. Po kilku dniach ru-
szyliśmy w dalszą drogę. Morze było ruchliwe, fala spora, statek z niewielkim ładunkiem prze-
chylał się tak, że przy stole trzeba było cały czas patrzeć w talerze, bo jedzenie jeździło po nich,
zupa wyskakiwała. Chwytaliśmy to za jeden brzeg talerza, to za drugi, aby go odpowiednio w
porę przechylić. Krzesła przytwierdzono do podłogi, a ze schodów trudno było schodzić, bo sto-
pień uciekał nagle spod stopy. Ale wszystko było piękne, usta słone, twarz opalona nawet bez
słońca, noce coraz jaśniejsze.
Obie nie tylko znosiłyśmy tę podróż doskonale - słowo znosiłyśmy jest w tym wypadku ogromnie
głupie - nie tylko podróż ta służyła nam wspaniale, spałyśmy świetnie i miałyśmy doskonały ape-
tyt, ale cieszyłyśmy się każdą chwilą, każdą zmianą pogody, każdym kolorem na niebie i morzu.
Miałyśmy towarzystwo, a ja po raz pierwszy byłam obiektem miłego uwielbienia pewnego star-
szego, tak mi się przynajmniej wydawało wtedy, dyrektora firmy spedycyjnej z Gdyni. Bardzo mi
to imponowało, bo dotąd miałam koło siebie zawsze swoich kolegów czy znajomych w moim
mniej więcej wieku, którzy traktowali mnie, a ja ich, jak „stareńkich” wesołych kompanów. Teraz
po raz pierwszy słuchałam zachwycających słów o moich oczach, rękach czy włosach i po raz
pierwszy zamazywała się różnica między „dorosłymi” a mną. Ale reszta mojego młodego towa-
rzystwa, ci właśnie moi rówieśnicy, wszeptywali mi w uszy okropne wiadomości o tym, że mój
wielbiciel ma sztuczne zęby albo że nosi perukę. Tak, że kiedyś schodząc za nim po stromych
schodkach na pokładzie udałam, że spadam i z całej siły złapałam go garścią za włosy, ale nie pu-
ściło nic i te włosy były śliczne.
Kiedy po wielu dniach zaczęliśmy się zbliżać do Islandii, kapitan Borkowski powiedział nam przy
obiedzie, że postanowił przedłużyć dla nas pobyt na wyspie i w tym celu zamiast wielkim kołem
okrążać ją, płynąc pełnym morzem, przedostanie się do Reykjaviku ciasnymi przesmykami mię-
dzy wyspą a pasem ostrych skał przybrzeżnych. To miało nam zaoszczędzić co najmniej trzy dni.
Nie wiem, czy ktoś zapytał kapitana, czy był tam kiedykolwiek przedtem. Zbliżyliśmy się do tej
83
dzikiej, pustej, czarnej i poszarpanej wyspy i wpłynęliśmy w labirynt skał, zatoczek i stromych
urwisk spadających w grzmiącą wodę. I nagle nadeszła mgła. Było to dziwne i straszne widowi-
sko, bo mgła jak ruchoma ściana szła po wodzie, zbliżała się do ledwo poruszającego się statku i
połykała po drodze wszystko. Znaleźliśmy się w białej gęstwie, maszyny stanęły, kotwice z rumo-
rem spadły w morze i zrobiła się po tym ostatnim hałasie cisza, jakby się świat skończył. Statek
poruszał się w tej ciszy bezwładnie i przykro na martwej fali. Ale zaraz zaczęła jęczeć syrena, co
chwilę, wzywając pilota i dając znać, że tu jesteśmy. Myśl, że wszędzie w tej bieli i pod nami w
morzu sterczą skały ostre jak zęby, nie była miła. Staliśmy tam trzy czy cztery dni, jęcząc wciąż
rozpaczliwie. Nadeszła wiadomość, że płynie do nas holownikiem pilot z Reykjaviku. Bardzo
wszyscy na niego czekali, bo szalenie byliśmy ciekawi, jaki też nam się okaże ten pecheur
d’Islande, pierwszy mieszkaniec tej egzotycznej wyspy. Zgromadziliśmy się na pokładzie, kiedy
mały holownik przybił do boku „Kościuszki” i pilot zaczął wchodzić na trap. I zdębieliśmy, kiedy
nad burtą ukazał się pan w meloniku, w binoklach i czarnym garniturze, z dewizką na brzuchu.
Bardzo mozolnie i powoli ten pan wyprowadził nas z kamiennego potrzasku na pełne morze i
dopłynął z nami do portu w Reykjaviku.
Stanęliśmy wreszcie na redzie, gdzie rozpoczęły się uroczystości powitalne. Cały rząd Islandii,
kilkanaście osób, przybył na nasz statek, ale okazało się, że mają oni tu prohibicję, a przyjmował
ich nasz kapitan Borkowski. Cały rząd, wszyscy ministrowie przepadli na dwa dni we wnętrzu
statku, a potem kolejno byli wynoszeni przez naszych marynarzy, sztywni i nieprzytomni z prze-
picia. My tymczasem zwiedzaliśmy miasto, okolice i gejzery.
Miasto jest całe parterowe, szerokie ulice otoczone domami, których dachy obsiane są wysoką
trawą, bo kiedy ich wspaniały wulkan Hekla wybucha, to niskie domy nie walą się, a gorące ka-
mienie i popiół gasną w gęstej trawie na dachach, nie wywołując pożarów. Domy, pływalnie, całe
centralne ogrzewanie w mieście pobiera gorącą wodę z gejzerów. Ale gejzery nie strzelają wodą z
dokładną regularnością, więc w niewielki otwór wrzuca się kilka kilo mydła, które otwór zatyka
na chwilę. Robi to się wtedy, kiedy zjawiają się turyści. Zaklejony gejzer bulgocze przez chwilę, a
potem przebija mydło i wystrzela wspaniałym słupem wrzącej pary i wody na wielką wysokość.
Po obejrzeniu miasta i gejzerów zaczęliśmy robić dalsze wycieczki. Zawieziono nas w głąb wyspy.
Ten pejzaż jest wspaniały i czarujący. Składa się jak gdyby z wielu odmiennych światów. Bo na
wulkanicznym pyle rosną łąki, jakich nie ma nigdzie. Trawy, kwiaty - ogromne rumianki i
dzwonki wielkie jak kampanule, a wszystko jaskrawe, trawa aż niebieska, uczucie bujności i do-
rodności tych łąk. A nagle kończy się ta uroda i rozlewa się nieskończona przestrzeń skamieniałej
lawy, czarnej i szarej od popiołu, jak cielska przewalające się strasznych zwierząt. Te buły, bulwy i
wzdęcia spiętrzone i zastygłe wyglądają jak odsłonięte piekło. Daleko na horyzoncie stoją czarne
góry, z których jak nitki spływają białe potoki z gorących źródeł, białe falbany pary w zimnym
powietrzu tkwią nad tymi strumieniami. Pokazano nam także małą, otoczoną płotkiem brzózkę,
nie większą ode mnie, jedyne drzewo w tym kraju. Co by czuł Islandczyk w puszczy?
W naszej podróży brała udział grupa polskich lekarzy. Przyjechała zwiedzać wzorowe islandzkie
szpitale. Zaproponowano nam zwiedzenie któregoś z nich, ale od szofera samochodu, który został
nam przydzielony, dowiedziałam się, że szpitale te są tylko dwojakiego rodzaju, bo mieszkańcy są
na ogół zdrowi. Są to szpitale dla wariatów albo dla trędowatych. My albo jedno, albo drugie,
powiedział wesoło ten miły kierowca. Zastanowiłam się przez chwilę, czy lepiej siedzieć w aucie
koło kierowcy wariata czy trędowatego, ale nie było już na to rady, bo jechaliśmy właśnie na ten
czynny wulkan Hekla, który wybucha dość nieregularnie, więc można się po nim niejednego spo-
dziewać. Odjechaliśmy już daleko i czarna sfałdowana skorupa zaczęła się stromo wznosić, droga
84
biegła zakosami coraz ciaśniejszymi, żadnej już roślinności na tej ponurej wyniosłości nie było.
Mama zachwycała się specjalnie niebem, a właściwie nieprawdopodobnie dramatycznymi chmu-
rami. Przyrównywała je do nieba hiszpańskiego, do wspaniałości, bogactwa, rozmaitości i grozy
dziejących się na niebie i tu, i tam. Dla mnie zawsze chmury i obłoki były zupełnie specjalnym
przedmiotem zachwytu i nieskończonych zapatrzeń. Tutaj, przy tej czarnej zdziczałej ziemi, od-
bierającej blaski, ciemności i kolory spływające z dramatycznego nieba, było się w środku czegoś
wspaniałego, co działo się samo dla siebie w nieobjętej piękności.
Było to cudowne i niezwykłe, ale droga szła coraz stromiej i wyżej, czarne przepaście otwierały się
co chwila z jednej i drugiej strony otwartego auta, mama zamilkła, oczy podkrążyły jej się niebie-
skimi cieniami i objął ją okrutny, zawsze na wysokościach zjawiający się lęk przestrzeni. Nie lubiła
nawet podchodzić do balkonów na wysokich piętrach, a cóż dopiero mówić o szczycie czynnego
wulkanu na Islandii. Poprosiłyśmy więc kierowcę, żeby stanął, i wysiadłyśmy, a auto z resztą to-
warzystwa pojechało dalej. Mama, jak tylko wysiadła, odzyskała swobodę i zainteresowanie pej-
zażem, więc spacerowałyśmy sobie w górę i w dół po czarnej szosie z wulkanicznego pyłu, z da-
leka od calusieńkiego świata. Fotografowałam przy jaskrawych przebłyskach słońca między czar-
nymi i złotymi chmurami. Mój kodak, kupiony w „Stabilimento” na Lido, spisywał się wspaniale.
Zwinięta błona na drewnianym kołeczku to było wszystko, co miał w środku. Właściwie było to
puste pudełko bez żadnego urządzenia, które by regulowało cokolwiek. Nie potrzebował żadnych
filtrów, aby wspaniale robić zarówno portrety, jak odległe pasma gór i chmury nad nimi. Po kilku
godzinach auto zjechało ze szczytu i zabrało nas z powrotem do Reykjaviku.
Po pobycie, który trwał koło tygodnia, a podczas którego braliśmy udział w festynie na naszą, to
znaczy tych śledzi i kaloszy, cześć, po wycieczkach dokoła wyspy po kraju zupełnie dzikim i pu-
stym, po kąpielach we wspaniałych basenach z gorącą wodą z gejzerów, opuściliśmy wreszcie
Islandię, spiwszy po raz ostatni rząd i wszystkie władze tego kraju. Zdaje się, że przez cały czas
naszego tam pobytu nikt z tych dygnitarzy nie wytrzeźwiał ani razu, nie mówiąc już o kapitanie
Borkowskim, który ich podejmował.
Żegnani flagami, salwami i tłumem ludności Reykjaviku odpływaliśmy, już nie wybierając krót-
szych dróg i pod opieką pilota, w stronę Wysp Owczych. Bardzo to dzikie i smutne wysepki, tak
skaliste, że z trudem znajduje się miejsce na pogrzebanie zmarłych. Było lato, więc dość ciepło,
nocy nie było wcale, słońce opuszczało się, wielkie i czerwone, nad sam horyzont, a potem podno-
siło się w górę. Prawie wszyscy na statku przestali spać, a wiele osób źle się czuło, bo nawet pod
pokładem, w dolnych kabinach, czuło się to nienormalne światło. My zasłaniałyśmy szczelnie
okno w kajucie, ale nawet wtedy przeciekało do nas to dziwne nocne słońce. Wszyscy na Wyspach
Owczych kupili sobie kolorowe wełniane czapeczki z pomponami, obejrzeli oczywiście stada
wspaniałych owiec i odpłynęliśmy w stronę brzegów Norwegii. Dziwna to była właściwie podróż,
wyglądało na to, że nikomu się nigdzie nie spieszy, a kapitan nie ma żadnego wiążącego go w
czasie programu.
Norwegia od razu oczarowała nas zupełnie. Wypływaliśmy z jednego fiordu, aby zaraz wpłynąć
do następnego, przesunąć się między czarnymi pionowymi skałami albo minąć opadające do fior-
du łagodne zielone zbocza, aby w końcu stanąć pośrodku cudownej nieruchomej wody, przezro-
czystej i równie zielonej. W górze wysoko białe szczyty i lodowce nachylały się nad wstążkami
fiordów zamkniętych zakosami od pełnego morza. Jakby nieskończona czystość była w tych wi-
dokach. Każdy był inny i każdy piękny.
Wysiadaliśmy często, żeby zwiedzać śliczne miasta - Troms, Bod, Narvik, przepłynęliśmy między
Lofotami, rozsiadłymi we mgle na białej wodzie, jakby się unosiły w powietrzu. Zostawiając sta-
85
tek na środku fiordu jak śmieszną zabawkę, wjeżdżaliśmy wysoko w śniegi i zimne nieruchome
powietrze. Do Djuppvashytta, gdzie zatrzymuje się lodowiec, Trondhjem, Romsdalsfiord. Cu-
downy lecący z góry wodospad - Siedem Sióstr, Sognefiord i Bergen, prześliczne miasto, tam stali-
śmy kilka dni, wreszcie Stavanger. To są miejsca, do których pamięć i chęć powrotu przypina się
jak pluskiewką.
Wreszcie, znów przez Kopenhagę, wróciliśmy do Gdyni. Miałyśmy tu wielu przyjaciół, a ja, kiedy
tylko mogłam, choć na parę dni jechałam do Gdyni, czy to na jesieni, czy zimą, czy wiosną. Miesz-
kali tam dawni znajomi ojca, państwo Thorowie. Oboje byli typami prawdziwych społeczników,
oboje jakby wymyśleni przez Żeromskiego, sporo zresztą takich ludzi spotykałam, właściwie roz-
poznawałam. Pan Stanisław Thor był dyrektorem ogromnego przedsiębiorstwa handlu i eksportu
drewna - „Pagedu”. U stóp Kępy Oksywskiej powstał wielki port drzewny, gdzie przybijały statki
i składowane były wysokie jak miasto masy drewna, przygotowanego do ładowania. Pracowały
tam setki ludzi, ściągających do Gdyni z całej Polski. Ale Gdynia nie rozwijała się tak gwałtownie
jak port, więc powstawały wokół niej slumsy, miasta zbudowane z lepianek, z bud skleconych z
kradzionych desek i papy, wyklejanych starymi gazetami. Środkiem spływały ścieki, w których
bawiły się dzieci, te miejsca były hańbą i rozpaczą ślicznego nowego miasta. Było ich kilka, Pekin,
Witomino, Drewniana Warszawa, jedno nędzniejsze od drugiego. Kiedy byłam tam po raz pierw-
szy z panem Thorem, ogarnęła mnie rozpacz i wstyd wobec tych złych, ponurych i podejrzliwych
ludzi i wielki smutek wobec ojca, jakbym z nim to widziała. Tak to się rozwija, tak rozkwita ten
jego wymarzony, przepowiedziany, oczekiwany port i miasto, które opisał, nim powstał pierwszy
jego zarys, zamysł. Ci ludzie przyjechali tu po pracę, ale mieli znaleźć także czyste powietrze, mo-
rze nigdy nie widziane, odmianę na lepsze życie, a znaleźli nędzę, nawet jeśli nie byli bezrobot-
nymi. Wchodziłam na te góry oblepione gęsto budami, norami, śmietnikami, nigdy nie usuwa-
nymi kupami wszelkich odpadków i brudu, zrozpaczona i bezradna, zawstydzona i jakoś odpo-
wiedzialna, obca i współczująca.
Ja byłam bezradna, ale pan Stanisław Thor nie. Budował dla tych ludzi na Kępie Oksywskiej, tuż
powyżej portu drzewnego, ogromne osiedle, złożone z wielu niezbyt wysokich bloków, przedzie-
lanych zieleńcami. Tam po ukończeniu kolejnych domów przenosił robotników „Pagedu”, w
pierwszym rzędzie tych z najgorszych warunków mieszkalnych. Zaproponował mi, żebym robiła
wśród tych rodzin z Pekinu, Witomina czy Drewnianej Warszawy pierwszy wstępny wywiad,
nawiązywała z kobietami rozmowy o dzieciach, o mężach, typowała jakoś te rodziny najbardziej
potrzebujące natychmiastowej zmiany warunków. Pierwsze moje wyprawy tam nie najlepiej się
udawały, dzieci uciekały, kobiety nie chciały ze mną mówić, mężczyźni podejrzewali, że przy-
chodzę przepatrywać czy szukać tej kradzionej papy czy desek. Nie wiem, czy pan Thor dobrze
sobie wybrał pomocnicę, bardzo młodą i dość nieśmiałą, ale widocznie jakoś sobie to obmyślił w
końcu słusznie, bo powoli przekonano się, że nie przychodzę ani ich podglądać, ani oglądać.
Zaczęto przenosić pierwsze rodziny do nowych domów. System obmyślony przez pana Thora był
prosty i słuszny. Każda nowo przybyła rodzina dostawała mieszkanie między dwiema dawniej
zasiedziałymi. Tak, że jeśli dzieci były zawszone, to te matki z sąsiedztwa nie dawały się swoim
bawić z nimi, nim wszy nie zostały wytępione. Mieszkania zbudowane były tak sensownie, że w
kuchni nijak nie można było ustawić łóżka, aby uniknąć gnieżdżenia się tam całej rodziny, pod-
czas gdy pozostałe pokoje stałyby odświętnie nie używane. Zarząd bloków stwierdził, że pralnie,
suszarnie i magle, znajdujące się w suterenach i oddane do bezpłatnego użytku mieszkańcom,
stoją puste, a kobiety piorą po dawnemu u siebie w kuchniach. Wtedy pan Thor ogłosił, że od tego
i tego dnia za korzystanie z pralni czy magla ma się płacić 50 groszy za godzinę. Wszystkie kobie-
86
ty zaczęły prać w pralniach i skrupulatnie obliczały swoje tam godziny. Naturalnie przenosiny
rodzin odbywały się przy pomocy i zgodnie z planem zarządu. Pan Thor z daleka i dyskretnie
obserwował przebieg spraw. Przychodził taki moment, kiedy na drzwiach nowo zamieszkałej
rodziny przybijano metalową tabliczkę z nazwiskiem. To był sygnał, że wstrząsy przenosin i in-
stalowania się w nowym środowisku już minęły, że zaczął się inny, nowy, lepszy okres w życiu
rodziny. Wtedy przy jakiejś okazji pan Thor spotykał męża albo żonę i pytał, czy nie można by
kiedyś wpaść do nich na małą wizytę.
Byłam na wielu takich wizytach, siedzieliśmy przy stołach nakrytych serwetkami z nicianej ko-
ronki i pili herbatę z ciasteczkami. To była dla wszystkich chwila szczęśliwa, zakończenie i reali-
zacja myśli społecznej tego nadzwyczajnego człowieka, a jeszcze to było piękne, że nie było w tym
jego działaniu ani śladu filantropijnej dobroci, wszystko było mądre i celowe, i opłacalne dla każ-
dego.
Jeździłam wtedy do Gdyni, kiedy tylko mogłam, poza wakacjami w Jastarni czy wyjazdami na
podróże morskie. Po prostu wyrywałam się z Warszawy w zimie albo wiosną.
Następna nasza morska podróż, także „Kościuszką”, była do Anglii, Szkocji, Belgii i znów Danii.
Była to wyprawa spokojna, przez Kanał Kiloński przepłynęliśmy łatwo dzięki temu, że kapitan
Borkowski był ciężko zalany. Miałam tam również towarzystwo młodych, tych co w poprzedniej
podróży. Londyn podobał mi się po stokroć bardziej niż Paryż, National Gallery i Tate Gallery, o
tyle piękniej urządzone od Luwru, można było naprawdę zostać sam na sam z jednym obrazem,
bez natłoku innych z dołu, z góry i z boków. Wszystko mi się w tym mieście podobało, myślę, że
mogłabym tam mieszkać przez jakiś czas, nie tęskniąc. Nakupiłam sobie tam farb, pędzli, chociaż
wszystko to miałam w Warszawie, tu te sklepy były takie piękne. Jedna pani z naszego statku ku-
piła bardzo piękną, bardzo luksusową torbę, w której po dokładnym przeglądzie znalazła kar-
teczkę, że torba została made in Poland. Dlatego była taka droga.
Mój angielski, chociaż w Warszawie brałam lekcje u miłej panny O’Bloomer, nie był najświetniej-
szy, Anglicy, kiedy widzą, że mają do czynienia z cudzoziemcem, nie starają się mówić krócej czy
prościej, mówią tylko wolniej i po wielekroć powtarzają swoje zdanie, co nic nie pomaga, jeśli się
tego zdania nie rozumie. Ale uśmiechają się mile i nie daj Boże zapytać ich o drogę, bo odprowa-
dzają na miejsce, choćby to było bardzo, bardzo daleko. Policjant regulujący ruch na Picadilly
Circus zatrzymał dłonią cały strumień samochodowy płynący w jedną i drugą stronę i trzymał nas
na wysepce, a autobusy piętrowe wiszące nad nami jak czerwone góry czekały cierpliwie, aż on
dowie się od nas, jak nam się Londyn podoba, cośmy widziały i poradził, co jeszcze mamy zwie-
dzać.
Z Londynu wypłynęliśmy znów na Morze Północne, aby dostać się do Edynburga. Wspaniała
przedługa ulica, nad którą sterczy na pionowej skale zamek oświetlony w nocy na czarnym niebie,
zupełnie niesłychane zjawisko. Na tej ulicy znajduje się dom towarowy, w którym utonęliśmy na
wiele godzin. W tym domu towarowym sprawdziłam legendę o skąpstwie Szkotów. Po wielu
godzinach zwiedzania miasta i krążenia po tym wspaniałym wielopiętrowym magazynie trzeba
było wreszcie znaleźć toalety. W końcu bardzo długiego korytarza mieściły się drzwi do ubikacji,
zamykane na zatrzask, do którego trzeba było wsunąć pięć pensów, aby drzwi się otworzyły. Kie-
dy zadowolona i odświeżona wychodziłam stamtąd, zobaczyłam nagle elegancką panią, która z
rozwianym włosem, wyciągniętymi rękami i przerażonym wzrokiem biegła w moją stronę tym
korytarzem, coś krzycząc. Przemknęło mi przez głowę, że dom się pali albo że coś innego strasz-
nego się stało, a mama była gdzieś na innym piętrze. Stałam jak wryta w drzwiach, kiedy ta pani
87
mnie dopadła i dysząc podziękowała mi, że nie zatrzasnęłam za sobą drzwi, i spokojnie już we-
szła za moje 5 pensów do toalety.
Zwiedziliśmy potem Glasgow, a dalej pojechaliśmy w głąb kraju, gdzie góry wyłaniają się za doli-
nami, a doliny za górami, coraz bardziej mgliste i bledsze, coraz jaśniej niebieskie od góry, a zielo-
ne i szorstkie dołem, pejzaż dziwnie nieruchomy, jakby ospały. W dole między górami leżą białe
jeziora, snują się wody i tak jakoś wygląda, jakby ludzi w tym kraju wcale nie było. Przejechawszy
dużo gór i dolin dojechaliśmy do Loch Ness, gdzie, znieruchomiawszy na brzegu, czekaliśmy na
potwora bardzo długo i bezskutecznie. Co jakiś czas komuś wydawało się, że go widzi, z samego
natężenia wzroku. Zwiedziliśmy jeszcze Inverness, a potem z Aberdeen brzegiem wracaliśmy do
Edynburga. Chyba przez cały ten czas nie widzieliśmy słońca.
Przepłynęliśmy Morze Północne i wąskim pasmem wody weszliśmy do portu Antwerpii. Odby-
wała się wtedy w Belgii międzynarodowa wystawa, którą oczywiście trzeba było zwiedzić. Tam
widziałam pierwsze próby telewizji, małe skaczące niebieskie obrazy, mało interesujące. Znów
muzea i miasto z cudownym kościołem Sainte Gudule. Potem Bruksela i znów na morzu, co jest
zawsze najwspanialsze ze wszystkiego. To jest dziwne, że ani mama, ani ja nigdy nie miałyśmy
najmniejszego strachu przed tą przepaścią pod nami, nawet myśli o ogromie czarności i straszno-
ści tej masy wody. Przeciwnie, mama, która bała się balkonu i jazdy samochodem na wirażach
zbocza górskiego, tutaj na statku czuła się bezpieczna i swobodna.
Za to co innego było, kiedy przypłynęłyśmy już do Gdyni i po niedługim pobycie nad morzem
miałyśmy wracać do Warszawy. Postanowiłam, że zamiast tłuc się pociągiem przez wiele godzin,
lepiej będzie lecieć samolotem. Przekonałam mamę, nie bez oporów, kupiłyśmy bilety i pojechały-
śmy z bagażem na lotnisko do Wrzeszcza, który wtedy należał do Gdańska. Sporo osób znajo-
mych odprowadzało nas, nie wszyscy uważali ten lot za sensowny, bo lał deszcz, a samolot okazał
się małym aparacikiem sportowym. Ale pożegnane czule przez wszystkich, wsiadłyśmy do samo-
lotu, przypięto nam pasy, odstawiono schodki i zapuszczono motor.
Wszyscy machali chusteczkami i wtedy mama zapukała w szybę. Znów otwarto drzwi, a mama
powiedziała, że nie poleci za żadne skarby świata. Nasi przyjaciele chcieli ją siłą prawie przeko-
nać, żeby leciała, ja wściekła, bo to miał być mój pierwszy lot, błagałam mamę, żeby została w sa-
molocie, pilot złościł się i denerwował, bo lot się opóźniał, a pogoda była coraz gorsza. Wtedy ura-
tował mamę hitlerowiec ze swastyką na rękawie żółtego munduru. Wskoczył do samolotu, odpiął
mamę i wyprowadził z powrotem na ziemię, krzycząc przy tym, że nie wolno mamy zmuszać, bo
jest delikatna i może jej to zaszkodzić. To było nasze pierwsze bezpośrednie spotkanie z hitlerow-
cem. Zostałyśmy na zalanym deszczem lotnisku, samolot odleciał z naszymi bagażami, całą noc
jechałyśmy pociągiem, obie w okropnym nastroju. W Warszawie okazało się, że to nie był hitle-
rowiec, tylko anioł stróż, bo samolot zabłądził we mgle i deszczu, nie mógł lądować w Warszawie,
dopiero po kilku dniach odzyskałyśmy nasze walizki.
Dalszą część wakacji przebyłyśmy w Konstancinie. Bardzo dużo jeździłam wtedy konno. Pani
Hania Strasburgerowa, wspaniała sportsmenka i znakomity jeździec, miała niedaleko nas stajnię i
w niej kilka koni, bardzo dobrych pod siodło, z których mogłam zawsze korzystać. Z panią Hanią,
z rotmistrzem Likiernikiem, z panią Millerową z domu Ulrich jeździliśmy w Lasy Kabackie albo w
stronę Wisły przez Słomczyn, skąd spod kościoła otwierał się w dole olbrzymi widok na pola i
smugę rzeki, i niebieskie przestrzenie za nią. Wracało się przez Obory i głębokim wąwozem pod
górę, gdzie ciekły w lepkiej glinie wąskie strumyczki ze źródełek bijących na stoku Grapy, daw-
nego brzegu Wisły. Wąwóz zamknięty był wielkimi drzewami, które huczały w górze w wieczor-
nym wietrze. Ptaki krzyczały przed snem, cienki pazur księżyca stał na jeszcze jasnym niebie. Sio-
88
dło poskrzypywało cicho, zgrzany koń boczył się i strzygł uszami na szelesty wieczorne w krza-
kach tarniny, chmielu i jeżyn po bokach drogi, jego pot pachniał na moich rękach. Bywały wtedy
te momenty zupełnego szczęścia, świadomość szczęścia.
Chodziłam na pejzaż, rozstawiałam sztalugi gdzieś na drodze polnej i malowałam ją, lekko, fali-
ście biegnącą koleinami, różowymi w zielonych trawach pod ogromnym niebem.
Ale raczej malowałam wtedy kompozycje. Męczyłam się nad dużym obrazem, przedstawiającym
Dafne uciekającą przed Apollem.
Jej ciało zmieniało się już w górze w pień i gałęzie laurowe, a bieg przystawał i wrastał w ziemię.
Niebo było pochmurne, a Apollo zawzięty i okrutny. Druga kompozycja przedstawiała walkę
Jakuba z Aniołem. Trzecia arenę cyrkową i na niej tańczących i gimnastykujących się ludzi. Cyrk
był tematem niezwykle modnym w malarstwie i grafice. Pewnie po „Saltimbanques” Picassa, któż
nie malował i nie rysował cyrku. Zabrałam się także jesienią, już w Warszawie, do namalowania
sceny z „Wiatru od morza”: święty Wojciech na wzgórzu wśród świętych dębów, przy śpiących
na ziemi swoich zakonnikach, słucha Smętka, grającego na wioli. Nie istniejący Smętek, duch, me-
lodia-kuszenie, widzenie raczej, niż realna scena, wszystko to było trudne i malowałam ten obraz
bardzo długo, nie mogąc znaleźć dość dobrego sposobu opisania nagiego ciała młodzieńca -
Smętka. I cóż się stało. Wróciwszy kiedyś do pustego domu, zobaczyłam, że Smętek ma na sobie
czerwony wcięty rajtroczek, ładnie i lekko namalowany, w którym wygląda na angielskiego
jeźdźca ze sztychu, jeźdźca, który zgubił spodnie. Mama mi to domalowała wychodząc z domu, w
przelocie, i trzeba przyznać, że to było bardzo śmieszne. Ale ja obraziłam się straszliwie, mama
przepraszała mnie, mówiąc, że istotnie postąpiła ohydnie, że coś ją tak podkusiło, że nie mogła się
oprzeć, że nigdy więcej nic mi nie domaluje, a w środku zaśmiewała się, wiem o tym, i ja także.
W Akademii Sztuk Pięknych bardzo często odbywały się kawy, które przeciągały się długo w noc
i były raczej podlewane alkoholem niż kawą. Obie z Marysią także piłyśmy po trosze tę wódkę,
ale nigdy do stanu upicia. Chłopcy za to czasem pili za dużo. Na przykład Zygmunt Gosieniecki,
bardzo dobrze wychowany, dość małomówny, kiedy wypił dostatecznie dużo, ponieważ odsłu-
giwał wojsko w broni pancernej, włączał nagle biegi, wykonywał cały szereg gestów, których
wymagało uruchomienie czołgu, i rycząc strasznie odjeżdżał, a znajdował się dopiero na drugi
dzień rano. Władek Szomański miał nieskończoną ilość wariantów „Przysięgi Kościuszki” albo
śpiewał „Radames, zdradziłeś ojczyznę swą” i wybuchał płaczem. Adam Zawadzki, delikatny i
zdolny, z którym zgadzaliśmy się, że jesteśmy kuzynami przez wspólnych przodków od strony
mamy, Rogala-Zawadzkich, po dłuższej kawie zaczynał wyciągać naszych przodków, włączając
w nich i tych Guzmanów z Hiszpanii. Ja oczywiście potwierdzałam to, choć za każdym razem
nasi wszyscy koledzy chórem stwierdzali, że ci nasi Guzmanowie mieli rzeźnię rytualną we Wło-
cławku, i to z całą pewnością.
Już dawno zapomniane zostały nasze lekcje tańca, ale dalej z Marysią byłyśmy zapraszane na
„wieczorki” do pewnych bliźniaczek, bardzo brzydkich i nieinteresujących. Ich rodzice i cały dom
był przykładem jakiegoś zamierzchłego kołtuństwa, naprawdę z poprzedniego stulecia. Chodziły-
śmy tam siłą bezwładu, właściwie nie wiadomo dlaczego, matki uważały, że to porządni ludzie i
że nie wypada odmawiać. Ale trzeba było z tym skończyć. Na jednym z „wieczorków” przy kola-
cji, kiedy na chwilę zrobiło się cicho, jedna z nas powiedziała nagle spokojnie: „A my malujemy
gołych chłopów”. Zrobiło się jeszcze ciszej, cała rodzina strasznie zbladła, potem wszyscy zaczęli
ze sztucznym ożywieniem rozmawiać i już nigdy więcej nie byłyśmy tam zaproszone.
89
Poza kawami w Akademii w karnawale odbywały się wielkie bale. Nie były to już te szalone bale
kostiumowe z czasów Bractwa Świętego Łukasza, o których legendy krążyły dotąd po Akademii.
Dziewczyny miały na tych balach za naszych czasów po prostu suknie balowe. Ja dowiedziałam
się od mamy, że kiedyś ojciec powiedział jej: „Kiedy Mumcia dorośnie i zacznie chodzić na bale, ja
z nią wtedy będę chodził, a suknię będzie miała szeroką, zawsze białą i czerwone kwiaty przy tej
sukni”. Może kiedyś kogoś widział tak ubranego, może ta biała suknia z czerwonymi kwiatami
inne miała mieć znaczenie, w każdym razie wszystkie moje pierwsze suknie balowe były właśnie
takie. Z białej tafty albo mory, szeroko wycięte na ramionach i z tymi kwiatami. Potem miałam
wiele innych, ale zawsze była taka jedna biała.
Bal w Akademii był na wszystkich piętrach, grały co najmniej dwie orkiestry, a w kreślarni, we-
dług dawnej tradycji, ustawione były rajzbrety do układania zalanych w trupa. Na drzwiach kre-
ślarni napisane było „Morga”. To było bardzo praktyczne, bo wyniesieni tam nie psuli widoku
reszcie. Na piersiach każdego zalanego umieszczano kartkę z nazwiskiem. Na jeden z balów przy-
szło kilku eleganckich oficerków z I Pułku Szwoleżerów. Bawili się bardzo ładnie, tańczyli i pili,
aż zobaczyli jednego z Zajdenbeutlów. Kiedy poszli na górę, zobaczyli drugiego, zeszli na dół,
znów zobaczyli tego samego. Pobiegli na górę i znów go zobaczyli. Pogniewali się bardzo, że ten
facet ciągle ich prześladuje, i dali mu po gębie. Na drugi dzień przez profesorów, o których spra-
wa się oparła, dowiedzieli się prawdy i przyszli całą grupą do Akademii przeprosić wszystkich
oficjalnie, a Zajdenbeutlów specjalnie.
Urządzaliśmy wtedy bale także w rozmaitych domach. U nas, bo było ogromne mieszkanie, u
pani Skoczylasowej, u Inki Stankiewicz, u Czesia Szpakowicza. U niego był bal grecki. Dziewczy-
ny były przeważnie bachantkami albo menadami. Chłopaki mieli stroje najrozmaitsze, Andrzej
Rubinroth zwyczajny granatowy kostium gimnastyczny pomalował w sceny mitologiczne, tak
szalenie nieprzyzwoite, że nie można było się do niego zbliżyć. Jeden Adam Zawadzki pomylił się
i przyszedł w wieńcu z kłosów i kwiatów na głowie, w długiej, zgrzebnej, płóciennej koszuli do
ziemi i w sandałach, a była ciężka, śnieżna zima, i przedstawił nam się jako Rzepicha. Przyjęliśmy
go mimo wszystko do grona Greków. Kiedy po kolacji i przepiciu naszła go senność, poszedł spać
do wanny. Po jakimś czasie obudził się, zobaczył narty, zniósł je na dół i wyjechał na nich z domu.
Nikt tego jakoś nie zauważył, ale po pewnym czasie do drzwi zadzwonił policjant i powiedział, że
domyśla się po hałasie, że ten pan w wieńcu i na nartach jest stąd, ale nie ma dokumentów i upie-
ra się, że się nazywa Rzepicha. Zaprosiliśmy policjanta, który został spity i rozebrany jako Grek.
Bardzo późno zjawił się mąż Basi, pan Lisowski, starszy od nas, we fraku i dość sztywny, żeby
zabrać swoją bachantkę do domu. Kiedy po pewnym czasie zobaczyłam go znowu, stał w salonie
goły, w slipach, owinięty maglownikiem, z wielkim wazonem na ramieniu.
Na tych mniejszych balach lubiliśmy przebieranie. Grażyna Frybes, szalenie szykowna dziewczy-
na z niezwykle pięknymi nogami, przyszła kiedyś na bal jako córka karawaniarza. Miała na gło-
wie czarny pieróg, w ręku latarnię na kiju, w pasie sztywny wieniec i siatkowe czarne pończochy
pod króciutką spódniczką. Ale bawiliśmy się nie tylko sami, my z Akademii. Do naszej gromady
należał także Wojtek Meyer z Politechniki, Wiktor Podoski z MSZ-etu, który minął się z powoła-
niem, bo był fantastycznie uzdolnionym aktorem, a właściwie mimem i wspaniałym organizato-
rem szop, zabaw i przedstawień.
Pamiętam dwa jego występy, jeden w MSZ-ecie, gdzie odegrał sam jeden scenę przyjęcia w amba-
sadzie. Był równocześnie panią domu i ambasadorem, wszystkimi gośćmi, lokajami roznoszącymi
alkohole, widziało się drzwi otwierające się do bufetu i tłum zaproszonych, rzucających się na
stoły. Każdy jego gest był czytelny, dowcipny, złośliwy i cienki. Drugi raz odegrał dla nas, gości,
90
podczas letniego balu w Królikarni, sam na tarasie, historię malarza, któremu urwał się guzik od
marynarki. Była to długa i piękna niema historia nawlekania nitki, zawiązywania na niej supełka,
przyszywania tego guzika. Nitka się plątała i rwała, malarz omotywał się nią bezradnie, był to
piękny i skomplikowany taniec, ale każdy gest był jasny i szalenie zabawny. Na koniec okazywało
się, kiedy już nitka była bardzo krótka, a guzik mocno przyszyty i igła wpięta w klapę, że malarz
ten guzik przyszył do wewnętrznej strony klapy marynarki. Właśnie ten zawsze elegancki i
świetnie wychowany i ubrany nienagannie Wiktor Podoski przyszedł raz na bal malarzy jako że-
lazny piecyk. Cały mieścił się w blaszanym walcu, z którego wystawała rura stercząca do góry, z
ręką w środku, a z tyłu były drzwiczki od pieca, na których napisane było: „nie otwierać”. Oczy-
wiście wszyscy otwierali, a w środku była goła pupa. Kiedy zabawy odbywały się u nas, nasze
matki raczej znikały z domu. Ale pamiętam raz, jak któryś z chłopców wyskoczył z łazienki prze-
rażony, bo zobaczył tam siedzącą na małym taboreciku w suchej wannie Halę Skoczylasową. Mia-
ła na poprzek wanny położoną przed sobą deskę do prasowania i stawiała sobie pasjansa.
Na jednym z balów w Akademii profesor Pruszkowski przedstawił mi dość opasłego i bladego
młodego pana w okularach, zapowiadając, że jest to największy snob na świecie, który ze względu
na moje nazwisko zakocha się we mnie, potem ze mną zaręczy, a potem zerwie, żeby tylko móc
opowiadać wszystkim wokoło o tych kolejnych wypadkach. Był to młody pan Tadeusz Przy-
pkowski, historyk sztuki, doktor filozofii, specjalista od budowy zegarów słonecznych, czyli gno-
moniki, i astronom. Niedawno został przyjęty przez prezydenta Starzyńskiego do grona jego
współpracowników od zabytków i upiększania Warszawy. To samo stanowisko zajmował w Kra-
kowie przy prezydencie miasta, który, nim został panem Kaplickim, nazywał się Kapelner. Otóż
jego prawa ręka Tadeusz Przypkowski na jakimś bankiecie wskoczył nagle po toastach na stół i
zaśpiewał: „Kaplicki, Kaplicki, gdzieś podział icki? - Odpiąłem od pyska, przypiąłem do nazwi-
ska”. Icki, jak wiadomo, to były pejsy. Przypkowski wyleciał z posady tego samego dnia i prze-
chwycony został przez Starzyńskiego. W Warszawie jednocześnie zachwycał i irytował wszyst-
kich. Był renesansowo wielostronny i prawdziwie wykształcony, a równocześnie pewny siebie i
nieopisanie snobistyczny.
Słowa profesora Pruszkowskiego sprawdziły się o tyle, że Przypkowski uznał, że ponieważ Że-
romscy i Przypkowscy spotkali się na jakimś moście przy jakiejś okazji w XII wieku, więc należy
teraz te dwa rody połączyć, zwłaszcza że nasze dwa pola herbowe odpowiadały sobie kolorem. Ja
bałam się go trochę, bo miał cienki i przeraźliwy śmiech, od którego ciarki leciały po plecach. Za-
czął nazywać nas z mamą „swoimi paniami” i stał się prędko bardzo uciążliwie zazdrosny. Do-
prowadziło to do przykrych i głupich sytuacji. Równocześnie, dzięki tym jego fenomenalnym
zdolnościom, otrzymywałam od niego cudowne prezenty, które musiały mnie wzruszać, bo były
zawsze związane z Żeromskim.
Rodzina Przypkowskiego mieszkała stale w Jędrzejowie, on sam związany był z Kielcami, znał
historię mojej rodziny lepiej ode mnie. Dostałam od niego na przykład „Puszczę jodłową”,
ogromną księgę, gdzie na czerpanym ręcznie w jakiejś papierni w Kieleckiem papierze Przypkow-
ski przepisał całą książkę, kopiując każdą literę wedle tekstu „Kazań świętokrzyskich” i umiesz-
czając zdania w wyciśniętych pasemkach tej długości i szerokości, co te „Kazania”. Przeszedł całe
pasmo Gór Świętokrzyskich z „Puszczą jodłową” w ręku i fotografował kolejno opisywane tam
miejsca.
Paseczki tekstu w księdze odnosiły się do tych przepięknych fotografii - przetłoków. Cała księga
oprawna była w skórę kozła ubitego w górach. Na okładce Przypkowski umieścił jak zwykle herb
Żeromskiego, Jelita, w kształcie gałązek jodłowych, bo ja podobno byłam tak kłująca jak te gałązki.
91
Między gałązkami były wkoło litery „Monice”. Była to naprawdę praca mnicha i trwała kilka lat.
Innym razem dostałam pudło z zielonego safianu, znów z tym jodłowym herbem na wierzchu.
Pod wiekiem była na czerwonym aksamicie wyciśnięta jak do biżuterii forma - wgłębienie, a w
nim leżała sczerniała drzazga jodłowa. Napis na białym jedwabiu wewnątrz wieka mówił, że to
drzazga odszczepiona piorunem od jodły, pod którą Rafał Olbromski stał podczas polowania w
pierwszym rozdziale „Popiołów”. Kiedy uniosło się część tego etui, pod spodem była płytka
kryształowa, a pod nią zielona i świeża zupełnie gałązka jodły, znów na aksamicie. Nie można by
było wyobrazić sobie piękniej podanej kolii czy diademu. Był też kiedyś bardzo stary sztych kolo-
rowany czy może drzeworyt, przedstawiający świętą Monikę, oprawiony przez Przypkowskiego
w prześliczną ramę, przez niego obmyśloną i wykonaną, pełną symboli, aluzji i herbów, oczywi-
ście. Był to dziwny człowiek, ten Przypkowski, potrafił rozdrażnić każdego, a nawet doprowadzić
do takiej złości, że miało się go dość na wieki, a potem umiał okazać czułość i delikatność, która
rozbrajała i wzruszała.
Drugim moim znajomym i „pachołem cumowym”, jak nazywałyśmy naszych wielbicieli spoza
Akademii, był Wiktor Podoski. Ten zaproponował mi małżeństwo w tak skomplikowany i zawoa-
lowany sposób, że nie będąc pewna, o co mu chodziło, powiedziałam, że się zgadzam, myśląc, że
to może ma być jakiś występ czy zabawa wymyślona przez niego. Kiedy okazało się, że istotnie
chodzi mu o to, abym wyszła za niego za mąż, zaczął się dla mnie okropny okres, w nocy zalewa-
łam się łzami, a kiedy go widziałam, starałam mu się wydać jak najbardziej antypatyczna. A on
poczciwie prowadzał mnie na odczyty o Himalajach albo w Łazienkach siedział ze mną godzina-
mi na ławce z orzeszkiem w ręku w oczekiwaniu na wiewiórkę. Oboje byliśmy przy tym coraz
smutniejsi. Wreszcie któregoś dnia po kilku tygodniach tej męki wyznał mi, że jest w rozpaczy, bo
doszedł do wniosku, że nie może się ze mną ożenić, bo jest dla mnie za stary. Kamień spadł mi z
serca, bo go naprawdę bardzo lubiłam i od tej pory byliśmy ze sobą w prawdziwej przyjaźni. Co
prawda męczyło mnie trochę niejasne uczucie, że to on ze mną zerwał, ale ulga była wielka.
Rozmaici chłopacy przewijali się wtedy, jedni od nart, inni znad morza, inni od jazdy konnej.
Najważniejszymi oczywiście byli „stareńcy” z Akademii. Oni też akceptowali albo odrzucali tych
chłopaków z zewnątrz. Drugim sitem była Jadwiga, która swoim własnym nosem wiedziona, po
pierwszym telefonie jakiegoś nowego pachoła cumowego mówiła twardo: „Dzwonił jakiś blon-
dyn, ale powiedziałam mu, że wyjechałaś, nie będziesz się z nim widywała”. Kiedy słabo pytałam,
skąd wie, że był blondynem, wzruszała tylko ramionami i mówiła: „No, no, już ja wiem, nic z te-
go”.
Ale mama, Jadwiga i „stareńcy” nie wiedzieli, że groźniejsi byli dla mnie w tym czasie starsi pa-
nowie, którzy byli o wiele bardziej interesujący od chłopaków. Zawarłam wtedy przyjaźń na zaw-
sze z Tuwimem, który znał mnie od dziecka, ale nagle zobaczył, że wyrosła ze mnie łodyga, jak
mówił. Tak mnie wtedy nazywał, łodyga. Był to jego zły okres, bał się wychodzić z domu, miał te
swoje lęki i towarzystwo takiej zwyczajnej, zdrowej, wesołej dziewczyny było dla niego, widać,
czymś potrzebnym. Dzwonił do mnie, pisał bardzo smutne listy i bardzo piękne wiersze, które
przychodziły pocztą albo ze ślicznymi kwiatami. Po pewnym czasie przestał mnie nazywać łody-
gą, a zaczął mówić do mnie Waleriana. Kiedy nie wychodził z domu, dzwonił i mówił: „Waleria-
na, musisz przyjść, nie daję sobie rady”. Jechałam wtedy na Mazowiecką, zasiadaliśmy w fotelach
w jego gabinecie i on czytał mi swoje wiersze, dawne i nowe. Czasem pani Stefania wchodziła do
pokoju i pytała: „Czy mamusia wie, że pani jest u nas?” Oczywiście, że zawsze wiedziała, nie było
w tym żadnej tajemnicy, a mama, zaopatrzywszy mnie raz na zawsze w swoje: „Wiesz, co robisz”,
92
zostawiała mi zupełną swobodę. Były to spotkania i przyjaźń bardzo czuła i serdeczna, i bardzo
niewinna, a ja traktowałam swoją rolę Waleriany bardzo poważnie.
Pewnego razu Tuwim powiedział: „Musimy zawrzeć umowę. O naszych wzajemnych obowiąz-
kach i przyrzeczeniach musi być wszystko jasno powiedziane”. Na podstawie normalnej rejental-
nej umowy napisał prawnie ścisły tekst, podzielony na części, paragrafy, punkty i podpunkty,
działy i uzupełnienia. Istniały dwa egzemplarze tej umowy, jeden wypełniał on, drugi ja. Zaczy-
nało się to od prezentacji stron. Tuwim pisał o sobie w swoim egzemplarzu, a ja o sobie w swoim.
To, co on umieścił w opisie swojej osoby, było bardzo pięknym, poważnym i wzruszającym ujaw-
nieniem jego charakteru i usposobienia, jego zachwytów i nienawiści, pasji i lęków, wad i czułości,
wspomnień i przyzwyczajeń. Pomyślałam, że to jest właściwie najpiękniej napisany wstęp do jego
wierszy. Ja w swojej części umowy opisałam siebie, możliwie najuczciwiej. Potem następowały
paragrafy umowy, poetycka zabawa, uzupełniająca się między jego a moim tekstem. On na przy-
kład zobowiązywał mnie do tego, abym mu się śniła co noc, po czym następowały punkty a, b, c -
w jakich to okolicznościach mam mu się śnić. On przyrzekał stać co wieczór pod moją bramą, a ja
miałam udawać, że go nie widzę. Miałam także w momentach jego niepokoju czy rozpaczy zobo-
wiązać się do kładzenia chłodnej dłoni na jego czole, ale dłoń nie mogła być broń Boże zimna. Był
to śliczny i zabawny, czuły i dowcipny utwór. Mojej części zupełnie nie pamiętam. Kiedy nasze
prace nad tekstem umowy zostały ukończone, w bardzo uroczysty sposób odczytaliśmy sobie ich
treść, on swoją część, ja swoją. Rękopisy zostały umieszczone w kopertach, koperty zalakowane i
wręczone sobie wzajemnie, z zastrzeżeniem zachowania absolutnej tajemnicy. Jego koperta zosta-
ła umieszczona w skrytce mojego biureczka i nikt jej istotnie nigdy nie oglądał. Od tej pory byli-
śmy naprawdę w przyjaźni, bo wiedzieliśmy o sobie bardzo wiele.
Pewnego razu znalazłam w starym zielniku ojca, a właściwie w bibulastym albumie w oprawie z
florenckiego wytłaczanego safianu, zaklejoną kopertę, w której widać było pod światło półokrą-
gły, sierpowaty, wąski kształt. Na kopercie napisane było ręką ojca: „Liść eukaliptusowy zerwany
przeze mnie na grobie Shelleya na cmentarzu ewangelickim w Rzymie”. Wydało mi się, że pójdzie
to w godne ręce, jeśli powierzę tę kopertę Tuwimowi. Mama także zgodziła się na to. Wiem, że
ojciec uważał Tuwima za wielkie i świetne zjawisko poetyckie w literaturze polskiej.
Kiedy bardzo młody Tuwim przyjechał do Warszawy z pierwszym tomem swoich wierszy „Czy-
hanie na Boga”, przyszedł z tym tomikiem do ojca do Zamku, aby mu go ofiarować z dedykacją
pełną uwielbienia. Ale ojca nie było w domu i Tuwim książkę z biletem wizytowym zostawił.
Mieszkał wtedy zdaje się u swojej ciotki gdzieś na Królewskiej. Kiedy wrócił wieczorem do domu,
dowiedział się, że był u niego Żeromski i przyniósł mu swoją książkę, chyba „Wiatr od morza”, z
dedykacją, w której witał z radością w młodym poecie nowego świetnego twórcę. Tuwim miał
wtedy dwadzieścia parę lat.
Ojciec zawsze witał uszczęśliwiony każdego zdolnego twórcę i gotów był pomagać i popierać go
wszelkimi sposobami, czy to poetów, czy prozaików, czy samorodne talenty, jak ślepy chłop Ku-
raś, który przysłał ojcu swoje pamiętniki, a ojciec napisał do nich przedmowę i opiekował się nim
na wszelkie sposoby. Toteż obie z mamą wiedziałyśmy, że mamy dookoła siebie oddanych i do-
brych przyjaciół. W naszym życiu nie było komet ani meteorów, na naszym niebie przyjaźni świe-
ciły raczej gwiazdy stałe. Naturalnie zdarzały się znajomości przelotne, bardzo czasem miłe, ale
nie zawierałyśmy ich chętnie, a słowo przyjaźń było u nas w wielkiej cenie, niezbyt często używa-
ne.
Ja zresztą przeszłam wtedy pewien okres niezbyt miły, kiedy wydawało mi się, że ludzie nie są ze
mną zupełnie swobodni. Musiało to wyniknąć z jakichś faktów zewnętrznych. Zdawało mi się, że
93
jedni zbliżają się do mnie z ciekawości, inni z pewnego rodzaju snobizmu. Była to z mojej strony
przesada i zbytnia drażliwość, ale istotnie zdarzało się, że ktoś oglądał mnie trochę jak eksponat,
jaka też jest ta właśnie dorosła córka Żeromskiego, inni rzucali mi się ostentacyjnie na szyję, usiłu-
jąc się ze mną zaprzyjaźnić na siłę. Ale nie powinnam była tego uogólniać. Zrozumiałam po pew-
nym czasie, że zamiast się boczyć czy obwąchiwać ludzi mnie otaczających, powinnam się cieszyć
i grzać się w tym świetle odbitym, w ludzkim zainteresowaniu, życzliwości i przyjaźni, oddawa-
nych mnie pośrednio, poprzez ojca, przeznaczonych dla niego z wdzięczności za to, co on im dał.
Ale to nie było zaraz, przez długi czas, nawet jeśli jakiś chłopak mówił mi czułe słowa, pytałam go
ze złością, czy gdybym się nazywała Genia Fiedosiukówna, to też by mnie tak wyróżniał.
W lecie 1934 pojechaliśmy całą pracownią Pruszkowskiego do Kazimierza na plener. Zamieszka-
łyśmy z Marysią w małym wynajętym domku, gdzie właściwie tylko przychodziłyśmy na spanie.
Cały dzień było malowanie pejzażu albo plaża i pływanie w Wiśle i po Wiśle, dalekie spacery i
wspólne posiedzenia na kawie. Jadaliśmy wszyscy w domu, do którego prowadziła kładka przez
rzeczkę. Przy tym domku koło rzeczki mieszkał Dyluś, upiorny gąsior profesora.
To ptaszysko miało ohydny charakter, było złośliwe, podstępne i agresywne. Kupiono mu żonę,
miłą kulawą gąskę, w nadziei, że to złagodzi jego obyczaje, ale stało się przeciwnie. Bronił teraz tej
żony ze wściekłą zazdrością. Szłam raz przez kładkę na obiad, a wszyscy koledzy siedzieli już
przy stołach na ganku, kiedy ten Dyluś napadł na mnie nagle na środku kładki. Rzucił się na
mnie, bił skrzydłami, sięgał twarzy dziobem i usiłował drapać szponami, a ja trzymałam go na
odległość wyciągniętych rąk, dusząc za szyję. Ta scena podobno była tak śmieszna, że oni wszyscy
pokładali się ze śmiechu, wołając do mnie: „Nie daj się, Ledo, broń się, Ledo”. Było to piękne, go-
rące lato, malowałam wtedy długi rząd wysokich topól nad płaską, niską ziemią, oczywiście farę
widzianą z góry, zielony wąwóz, bladą Wisłę z jeszcze bledszą smugą plaży i spichrze, piękne i
dostojne.
Tego lata odbyło się w Kazimierzu wesele pary naszych trochę starszych kolegów, Karolaków.
Wszystkie dziewczyny miały piękne ogromne wieńce z kłosów, liści i kwiatów, szerokie kolorowe
suknie i sznury szklanych paciorków ze straganów, wielobarwnych i złotych. Chłopcy byli w
wielkich słomianych kapeluszach też przybranych kwiatami i zielskiem. Po ślubie pod wieczór
zaczęła się uczta weselna, urządzona przez profesora w jego domu i ogrodzie, oświetlonym latar-
niami i lampionami. Cały dzień nic prawie się nie jadło, przez urządzanie wesela i uroczystości
ślubnej, więc kiedy wreszcie zaczęliśmy jeść, a zwłaszcza pić toasty weselne, jedna po drugiej
dziewczyna znikała na górce, gdzie bez ducha leżały wszystkie pokotem. Marysia, Irena Wilczyń-
ska, Elżunia Wilderówna, która bez przerwy pytała płaczliwie: „Czy ja jestem rozpustna, bo mi
mama zabroniła”, Ewa Passakas, sama panna młoda w welonie, bardzo źle znosząca alkohol, ję-
cząca bez przerwy: „Trzymajcie sztuczne rzęsy, one są pożyczone, pilnujcie ich, leżą na kominku”,
piękna Helena, ukochana profesora, mała Ela Czerwińska, inne jeszcze dziewczyny, powalone
tym alkoholem na pusty żołądek wypitym. Mnie także oczywiście dosięgło to samo, tylko że we
mnie w krytycznych momentach budzi się zawsze siostra miłosierdzia, więc znalazłszy w łazience
buteleczkę amoniaku i mogąc się jakoś poruszać, z całym sercem podstawiałam każdej ten amo-
niak pod nos dla ocucenia. Strasznie było patrzeć, co się potem z nimi działo. Marysia uczepiona
jakiegoś pana zabrudziła mu całą kamizelkę, ale on się właśnie w niej zakochał, więc bardzo go to
wzruszyło. Na drugi dzień zaręczyli się, był to Stefan Leszczyński. Ja miałam długie przerwy w
świadomości, ale kiedy mijały, byłam całkiem dorzeczna. Odbyła się jakaś wielka scena, kolosalna
kłótnia między mną a Stefanem Płużańskim, po której on zniknął w krzakach jaśminu, obiecując
się powiesić. Irenie Wilczyńskiej zawaliła się na głowę stara spróchniała altana i nawet miała
94
wstrząs mózgu, ale przeszło jej to bez śladu. Cały Kazimierz trząsł się od plotek i opowiadań na
temat tego weseliska. Mój przyjaciel szewc, stary Żyd, który robił mi trepy, wzdychał: „Ach, pa-
nowie malarze, panowie artyści”, trzymając moją nogę w ręce. Potem spojrzał na nią i powiedział
ponuro: „Takiej nogi to nie ma”. Bo był przyzwyczajony do szerszych i rozdeptanych od chodze-
nia boso stóp okolicznych dziewczyn. Ale oni wszyscy nas w gruncie rzeczy lubili i znali od daw-
na, od pokoleń malarzy, którzy przyjeżdżali tu i wyprawiali brewerie. Byli z nas nawet jakoś
dumni, malowaliśmy te ich przybudówki, schodki, daszki i całą tę nieprawdopodobną architektu-
rę wklejoną, wciśniętą między renesansowe miasto i mówiliśmy im, że to jest piękne, bo było. Pro-
fesor Pruszkowski robił sam swoje zabawne korekty, nie bardzo już po kilku latach w Akademii
słuchaliśmy się tych rad, ale lubiliśmy go, i dobrześmy się z nim czuli i bawili. Zapraszał co ład-
niejsze dziewczyny do siebie, żeby je malować, z miernym skutkiem w każdym kierunku.
Po powrocie z Kazimierza byłyśmy w Konstancinie i znów jeździłam konno. Spadłam kilka razy,
ale zawsze szczęśliwie, w miękkie koleiny piaszczystej drogi albo w lesie na ścieżkę porośniętą
wysoką gęstą trawą. Jest pięknie spaść tak miękko z konia, poczuć, że nic się nie stało, i przez
chwilę poleżeć bez ruchu w ciepłym rowie szerokiej koleiny, patrząc z ziemi prosto na wspaniałe
olbrzymie niebo z białymi, nieruchomymi, spiętrzonymi obłokami. Patrzenie na chmury i obłoki
jest wiecznie pasjonujące, nieodparcie ciekawe. Nawet kiedy się leży pośrodku drogi. Leży się, a
koń, zawróciwszy, zwolniwszy, staje nad głową i nieskończenie miękkimi nozdrzami i wargami
dotyka włosów i czoła, dmucha ciepło i czule w oczy i szyję. Tylko jeden pan, kiedy zobaczył mnie
nieruchomą na ziemi i konia grzebiącego nóżką nade mną, o mało nie dostał ataku serca.
Nadeszła zima i wybierałyśmy się jak zwykle do Zakopanego na święta, kiedy przyszli do nas na
kilka dni przed wyjazdem nasi bardzo mili znajomi Szwajcarzy, państwo Lugeon. On był dyrekto-
rem i organizatorem PIM - Polskiego Instytutu Meteorologicznego. Urządzał poza tym wyprawy
na Wyspę Niedźwiedzią z polskimi polarnikami. Miał żonę, Margheritę, która w sposób aż za-
bawny była podobna do mnie, czy ja do niej. Pan Bóg ma właściwie nie tak wiele szufladek z wzo-
rami ludzi. My byłyśmy z jednej. Jednego wzrostu, z ciemnymi kręconymi włosami, z krótkim
nosem i wystającymi kośćmi policzkowymi. Miałyśmy obie bardzo krótki wzrok i jak mówił Jean
Lugeon, nawet płaszcze wkładałyśmy w jednakowy sposób, zarzucając je jak peleryny na plecy.
Więc przyszli do nas na herbatę i powiedzieli, że za dwa dni jadą do jej rodziców do Lozanny, a
potem gdzieś w góry na narty i żebym pojechała z nimi. Bardzo mi się zachciało odwiedzić przy
okazji Beerów i Katheleen Woodley, więc pobiegłam do magistratu na plac Teatralny po paszport,
a stamtąd do ambasady szwajcarskiej po wizę. Spakowanie też nie zabrało mi dużo czasu, więc na
trzeci dzień pojechałam.
Biedny Lugeon wystraszył się szalenie, kiedy w pociągu pokazałam im fotografię Ireny Wilczyń-
skiej w całej postaci, przebranej za Hitlera. Jechaliśmy przez Niemcy, gdzie już Hitler to nie było
nic do śmiechu, a fotografia była nadzwyczaj komiczna. Irena stała na balkonie, z jedną ręką wy-
ciągniętą w hitlerowskim pozdrowieniu, drugą za pasem, z kosmykiem włosów na czole, pompo-
nem pod nosem i opaską na rękawie. Była straszliwie do niego podobna i szalenie śmieszna, Jean
kazał mi przed granicą podrzeć tę fotografię, czego oczywiście nie zrobiłam, i w dalszym ciągu
wszystkim się bardzo podobała.
W Lozannie wpadłam w bardzo miłą rodzinę Margherity.
Nazywali się państwo Faes, co ja wymawiałam tak jak się pisze, a oni poprawiali mnie za każdym
razem, że się wymawiają Fesse, co mnie dziwiło, ale to ostatecznie była ich sprawa. Wigilia była
bardzo uroczysta i liczna, bo był tam ojciec, matka i nieskończona ilość braci Margherity, czyli
młodych Faesów. Cała ta męska część rodziny (i Margherita także) była urodzonymi narciarzami,
95
tak zwanymi moniteurs, zwycięzcami biegów, znakomitymi sportowcami. Zaraz po świętach wy-
jechaliśmy do Gstaad w Alpach Berneńskich. Spadły właśnie wielkie śniegi, a droga prowadząca
wysoko na zboczu górskim nad leżącym w dole jeziorem tak była pod śniegiem oblodzona, że
nagle podczas jazdy obraz widoczny przed nami śmignął nam w oczach wkoło, i znaleźliśmy się
w kierunku odwrotnym do zamierzonego, oparci ciężkim wozem o betonową barierę nad przepa-
ścią. Siedzieliśmy przez chwilę bez słowa i bez ruchu, ale barierka wytrzymała i młode Faesy wy-
prowadziły auto na drogę. W Gstaad zaczęło się natychmiast narciarskie szaleństwo. Ponieważ
nosiłam znaczek członkowski Club Alpin Suisse, do którego zapisałam się jeszcze podczas po-
przedniego pobytu w Szwajcarii, wszyscy uważali, że jestem równie dobrą narciarką jak oni, i
narzucili mi swoje tempo i możliwości. Wychodziliśmy rano i wracali wieczorem. Wjeżdżaliśmy
kolejkami linowymi albo wyciągami po wielekroć w ciągu dnia, a wieczorem siedzieliśmy w ba-
rze hotelowym przy ogromnym kominku i wypijali wielkie ilości kirschu, diabelnie mocnego.
Było to urocze towarzystwo, ci młodzi i ich ojciec, słynny narciarz. Ale dla mnie trochę jednak za
znakomici.
Ciągle przygotowywaliśmy się na wycieczkę na szczyt Hornberg, z którego zjazd, sławny z dłu-
gości i rozmaitości terenu, był tu największą atrakcją. Wreszcie przyszedł ten dzień mglisty i
mleczny. Przez kolejkę linową, wyciąg i podejścia wydostaliśmy się na szczyt tej piekielnej góry.
Wiedziałam, że nikt mnie stamtąd nie zdejmie, Faesy jeden po drugim szusowali w tę białą ot-
chłań. Przeżegnałam się, zdjęłam okulary, które i tak w tej bieli na nic by się nie zdały, i polecia-
łam za nimi w dół, prosto przed siebie, nie stosując żadnych narciarskich znanych mi manewrów.
Od czasu do czasu padałam w śnieg, wbijałam się raczej i leżałam bez ruchu, czekając, że oni mnie
znajdą i wyciągną, potem leciałam dalej. Było to właściwie coś wspaniałego, ale nie przypuszcza-
łam, że wyjdę z tego żywa. Kiedy odnaleźliśmy się wszyscy o zmierzchu na dole w Gstaad, zosta-
łam przez nich wychwalona za dzielność i doskonały system jazdy. Położyłam się do łóżka i prosi-
łam, żeby mnie nikt pod żadnym pozorem nie budził i nie ruszał przez cały dzień następny. Po
powrocie z gór pojechałam do Genewy odwiedzić moich przyjaciół. Beerowie przyjęli mnie jak
własne dziecko, przywiozłam im fotografie moich obrazów wystawionych na pokazach, odbywa-
jących się w Akademii na koniec każdego roku. Beerowie pochwalili w miarę, zrobili surową ko-
rektę i dali znów wiele mądrych, prostych, wiecznie słusznych rad i przestróg. W ich pracowni, w
ich obecności czuło się, jakby powietrze było czystsze i cieplejsze.
Potem poszłam odwiedzić moją kochaną Kathleen Woodley. Kochaną, ale z którą korespondencja
przez te kilka lat słabła, aż się urwała. Kiedy weszłam do nich, bez zapowiedzi telefonicznej, bo
przecież przepadali zawsze za surprise-party, Kathleen i jej matka zbladły i wybuchnęły płaczem.
Okazało się, że tego dnia rano pękło szkło na mojej fotografii stojącej na fortepianie.
Ponieważ pękło samo, one doszły do wniosku, że ja właśnie w tym momencie umarłam i taki
znak im o tym dałam. Zaraz potem ja weszłam, a to już było zbyt wiele wzruszeń jak na wierzące
w duchy angielskie serca. Spłakane, czule objęte siedziałyśmy przy kominku pijąc herbatę. I wte-
dy Kathleen opowiedziała mi historię swojej rodziny, o której nikt w Genewie nie wiedział. Otóż
Kathleen nie była jedynaczką, jak zawsze myślałam. Rodzice jej przed nią mieli sześcioro dzieci,
ale te wszystkie dzieci to były karzełki. Ta zgrabna, wysoka, wspaniała, wysportowana para ro-
dziła jedno po drugim dzieci, które nie rosły, a oni wciąż próbowali i próbowali, aż urodziła się
siódma Kathleen, taka sama zgrabna, wysoka i ładna jak rodzice. Wtedy tamtych sześcioro już
dorosłych zostało w Anglii, a oni we troje wyjechali na stałe do Szwajcarii. Kathleen opowiedziała
mi tę historię, dając mi tym dowód przyjaźni i zaufania. Ale cała sprawa była dla mnie dość prze-
rażająca i pomyślałam, że Anglicy są jednak bardzo inną i zagadkową nacją. Czy Słowianie zo-
96
stawiliby za sobą taką gromadkę własnych krasnoludków i uciekli od nich na zawsze? Nie wiem.
W dodatku wszyscy troje byli zawsze weseli, gotowi do zabaw i bardzo się kochający. Może się
tak po prostu cieszyli, że ta ostatnia tak im dobrze wypadła.
Opuściłam kochaną Genewę i przyjaciół i wracałam z Margheritą do Warszawy, zostawiając Jeana
w Szwajcarii. Ale ponieważ nie było z nami jego rozsądku i sensownego działania, zapakowały-
śmy dziesiątki bagaży, składających się głównie z rzeczy zabronionych do wywozu, jak kirsch w
wielkich butlach, robiony przez ojca Faes, mnóstwo płyt, papierosów, a ja w każdej walizce
upchałam po kilka karczochów. Wsiadłyśmy do pociągu sypialnego, ale w środku nocy obudzone
przez celników dowiedziałyśmy się, że jedziemy nie tym pociągiem i w zupełnie inną stronę. Mu-
siałyśmy wysiąść i spędzić cały dzień w miasteczku Brug nad Aarem, gdzie nic nie było ciekawe-
go poza największym w Szwajcarii zakładem dla wariatów. A o to w Szwajcarii nietrudno. Po-
nieważ trzeba było kupić inne bilety, pieniędzy wystarczyło nam tylko do granicy polskiej. Stam-
tąd, po depeszach wysyłanych z drogi do domu, wykupiła nas mama, przysławszy dalsze bilety.
Kirsch i karczochy wzbudzały wściekłość wszystkich celników, ale do Szwajcarów i Niemców
przemawiałyśmy po polsku, a do Polaków Margherita odzywała się w schwyzerdtsch. W sumie
była to miła podróż.
W tym mniej więcej czasie spotkała mamę niezwykła propozycja, a właściwie nawet nazwać by to
było można nakazem.
Zjawił się u nas pan Dziadosz, dawniej wojewoda kielecki, a potem ważna jakaś figura we wła-
dzach centralnych. Oświadczył mamie, że zostało zdecydowane odgórnie, że mama zostanie
przywódczynią „Strzelca” kobiecego. Kiedyś mama przez jakiś czas pracowała w Legionach w
intendenturze w Krakowie, podczas wojny. Zupełnie biedaczka nie dawała sobie rady z rachun-
kowością i ojciec zakradał się tam wieczorami, żeby sprawdzać i poprawiać jej obliczenia ilości
onuc, gaci i koszul wojskowych. Prędko się to skończyło i nie pozostawiło śladów w mamy prze-
konaniach. Teraz mama dowiedziała się, że ma objąć tę funkcję po pani doktór Lewickiej, zmarłej
w dość niejasnych okolicznościach. Pan Dziadosz zażądał twardo rychłej odpowiedzi i to pozy-
tywnej, dodając na końcu nieładne zdanie: „Proszę nie zapominać, łaskawa pani, że kto nie jest z
nami, jest przeciw nam”. Z początku widziałam tylko śmieszną stronę tej sprawy, strasząc mamę
obrazem przyszłej defilady na Polu Mokotowskim, kiedy ona, w spodniach z szarego drelichu i z
karabinem, maszeruje przed trybuną Piłsudskiego na czele tych nieprzebranych oddziałów kobie-
cego wojska. Ale potem przekonałam się, że mama naprawdę jest wystraszona. Było wtedy w
Polsce kilka tajemniczych i nie wyjaśnionych afer, mama, która bała się zawsze przede wszystkim
o mnie, kazała mi się meldować teraz, z kim i dokąd idę, dwa czy trzy razy zastałam je z Jadwigą,
kiedy topiły w klozecie czekoladki Wedla, które dostawałam czasem od nieznajomych wielbicieli.
Niektóre telefony przerażały ją, aż wreszcie postanowiła wyjechać ze mną za granicę, po prostu
uciec na jakiś czas. Ale w oznaczonym terminie, kiedy Dziadosz przyszedł po odpowiedź, odmó-
wiła krótko i twardo, przeprosiwszy go, że nie może go dłużej zatrzymywać. Czyj był ten szatań-
ski i idiotyczny pomysł, nie dowiedziałyśmy się nigdy. Zadzwonił tylko w kilka dni potem do
mamy Walery Sławek, którego nie znałyśmy osobiście, i prosił mamę o przyjęcie wyrazów sza-
cunku i czci za okazaną postawę i odwagę. Ta historia była bardzo dla mamy typowa.
Mama bardzo wielu rzeczy się bała, łatwo ją można było spłoszyć czy nastraszyć, drżała bezu-
stannie o mnie, ale równocześnie była w niej w głębi stałość jej przekonań i twarda postawa wobec
spraw, które kto inny obszedłby jakoś, „załatwił” czy pominął. Ja wiedziałam, że to, co się o niej
mówiło, że jest samą słodyczą, łagodnością i miękkością, jest prawdą, ale nie całą. W głębi w niej
istniało to coś, co zwyciężało lęki i czułość - rodzaj odwagi, która się rodzi z nienawiści do kom-
97
promisów, ze szlachetności. Mama była wtedy bardzo piękna, wróciła częściowo jej naturalna
wesołość i wiem, że było kilku mężczyzn, którzy bardzo zabiegali o jej względy, chociaż nigdy
nawet w żartach nie powiedziała na ten temat ani słowa. Myślę, że gdyby się zgodziła, Osterwa
zostałby moim ojczymem, także mecenas Tomaszewski z mojej rady opiekuńczej; pani Walentynie
Nagórskiej, matce Adama Nagórskiego, bardzo zależało na skojarzeniu małżeństwa syna z moją
mamą. Kiedyś zapytałam mamę, czy nigdy nie myślała o nowym mężu, o odbudowaniu domu, o
ojcu dla dziecka, o tych wszystkich sprawach, które usprawiedliwiałyby taką decyzję. Była prze-
cież taka młoda i taka śliczna, dziewczęco młoda i śliczna. Spojrzała na mnie ze zdumieniem i tro-
chę zgorszona i powiedziała: „Po tatusiu?”
Wiosną odbyła się jak zwykle wystawa w Akademii, na której wystawialiśmy swoje obrazy. Ja
miałam wielki swój portret, w którym wbrew przestrogom Beerów użyłam kraplaku, co w połą-
czeniu z ultramaryną daje wspaniały efekt głębi i żywej czerni, dopóki nie popęka w drobną siat-
kę. Ale autoportret był efektowny i, jak mówią malarze, którzy nie wiedzą, co powiedzieć - „dra-
pieżny”. Marysia wystawiła portret naszej koleżanki „Rudej”, świetny - i tak sobie świeciłyśmy w
tej pracowni, dwie gwiazdy Pruszkowskiego bardzo ze siebie zadowolone.
Państwo Szczepkowscy w niedawno powstałych „Morzanach”, wielkim gmaszysku, zbudowa-
nym między Jastarnią a Borem od strony Zatoki, zgromadzili tego lata moc znajomych. Właściwie
prawie wyłącznie znajomych, bo choć był to pensjonat, pani Mara wybierała sobie tylko tych loka-
torów, którzy jej się podobali. Przyjechała pani Skoczylasowa z Marysią, pani Massalska z Agą,
Jaracz z córeczką Hanką, Pola Gojawiczyńska z piekielną Wandzią, młodszą od nas, ale rozpusz-
czoną jak dziadowski bicz, Karola i Stefa Beylinówny, Tymon Terlecki, Zosia Stryjeńska ze swoim
nowym mężem aktorem Arturem Sochą. W „Morzanach” było mnóstwo pokoi i ogromna oszklo-
na weranda na dole, gdzie się jadało. Zatoka szumiała albo cicho chlupała w nocy, bo dom stał
nad samą wodą. Obok był na górze bardzo stary rybacki cmentarzyk ze starą krzywą jarzębiną na
szczycie. Rano wszyscy młodzi i ci, którzy lubili się opalać i pływać, chodzili na plażę na pełne
morze i tam siedzieli w ogromnych grajdołach wygrzebywanych w piasku dla osłony przed wia-
trem.
Karola i Stefa pisały wtedy kryminalną powieść w odcinkach do „Expressu Wieczornego”, co-
dziennie wysyłając do redakcji fragment napisany w ciągu dnia. Właściwie pisaliśmy tę powieść
wszyscy, żeby było prędzej. Każdy dorzucał swój koszmarny szczegół, one to tylko jako tako wią-
zały w całość. Kiedyś podczas burzy i deszczu, późnym wieczorem, siedzieliśmy na dole przy
świecach, bo elektrownia wysiadła, kiedy zjawiła się nowa lokatorka z dwojgiem podrosłych
dzieci. Pani Mara umieściła ją litościwie w wolnym pokoju i poprosiła, aby zeszli na kolację. Sie-
dzieli cicho i jedli, kiedy weszła Karola i zacierając ręce powiedziała: „No, skończyłam z tym ad-
wokatem”. „Trup?” - zapytał Jaracz, a reszta towarzystwa zaczęła Karolę wypytywać o szczegóły,
trochę zniżając głos: „Czy jak zwykle przez szafę? Czy klapa funkcjonowała? Czy krzyczał? Czy tę
Francuzkę załatwi się w ten sam sposób, czy zwyczajnie arszenikiem?” Nowo przybyła rodzina
przestała jeść. Błyskało się, kąty werandy ginęły w mroku, tylko my, upiornie oświetleni świeca-
mi, szeptaliśmy dalej. Matka trzymając dzieci za ręce wstała i z daleka kłaniając się pani Marze
wyszła w deszcz i burzę.
Ale nie można powiedzieć, żeby pani Mara nie dbała o swoich pensjonariuszy, o ich wygody i
spokój. Między „Morzanami” a zatoką była łączka, właściwie pastwisko dla pewnej krowy z są-
siedztwa przywiązanej pośrodku łączki do kołka wbitego w ziemię. Ta krowa nudziła się i ryczała
jednostajnie całymi godzinami, co denerwowało tych, którzy pracowali w swoich pokojach pisząc
czy ucząc się roli. Żeby krowę jakoś zająć i rozerwać, pani Mara siadała na malutkim składanym
98
krzesełku na wprost krowy i czytała jej głośno „Beniowskiego”. Krowa nieruchomiała, nie spusz-
czała z pani Mary oczu i milczała. Było zresztą na co patrzeć, bo lektorka miała wspaniałe rude
włosy i bardzo bogato haftowany chiński szlafrok w smoki. Jeśli choćby na chwilę czytanie umil-
kło, krowa ryczała. Ten seans trwał codziennie, wszyscy się do tego widoku przyzwyczaili, nawet
ponaglali wołając: „Marzuniu, Beniowski, krowa już jest”.
Pewnego razu Jaracz zaproponował, żeby zrobić wycieczkę do Rozewia, gdzie właśnie niedawno
otwarte zostało w latarni morskiej Muzeum Stefana Żeromskiego. Miałam pewien udział w urzą-
dzaniu, a raczej projektowaniu tego muzeum, bo kilka miesięcy przedtem przyjechał do nas do
Konstancina pewien literat, prezes Oddziału Literatów Marynistów. Opowiedział o projekcie
utworzenia takiego muzeum właśnie w latarni na Rozewiu. Był to piękny pomysł i zapytana
przez tego pana, jak wyobrażam sobie wnętrze, powiedziałam, że chyba trzeba by tam zgroma-
dzić wszystko, co dotyczy Żeromskiego, począwszy od całości wydanych dzieł, poprzez wszyst-
kie wydania „Wiatru od morza”, „Wisły” i „Międzymorza”, aż do kolekcji pięknych fotografii
dotyczących miejsc związanych z pobytem ojca na Wybrzeżu, a było przecież ich bardzo wiele.
Orłowo, Gdynia, Krokowo, gdzie rozgrywał się romans oficera łodzi podwodnej z „Wiatru od
morza”, Sambor i Mestwin, dwa wspaniałe buki opisane w pięknym utworze, sosna na Helu, pod
którą odpoczywał, wszystko to przecież istniało i było dostępne. Na koniec naszej rozmowy da-
łam temu panu pierwszą stronę czystopisu, przepisywanego przez ojca na osobnych kartkach -
„Wiatru od morza”, aby umieścić ją pod szkłem czy w gablocie jako główny skarb tego muzeum.
Potem wyjeżdżałyśmy, otwarcie odbyło się bez nas i teraz właśnie jechaliśmy to muzeum zwie-
dzić.
Malutki pokoik odgrodzony był od schodów czerwonym sznurem, a wewnątrz zobaczyłam zu-
pełnie koszmarną scenografię. Stało tam zasłane łóżko z poduszką, jasieczkiem i piernatem, umy-
walka ze szklanką do zębów i ręcznikiem, biureczko z krzesełkiem, kałamarzem, piórem, papie-
rem i suszką, firaneczki, serwetki i dywanik - wszystko szalenie gemtlich. Mój ojciec na pewno
zwiedzał tę latarnię, bo wszystko go na Wybrzeżu interesowało, ale nie mieszkał tam nigdy, tak
jak nie mógłby mieszkać w fabryce, nigdy się z nami podczas pobytów na Wybrzeżu nie rozsta-
wał, zresztą nie było to pomieszczenie mieszkalne. Oczywiście nie było tu śladu ofiarowanej prze-
ze mnie karty. Zapytałam poczciwego oprowadzacza, blada ze wściekłości, czy istotnie Żeromski
tu mieszkał. Odpowiedział mi, że naturalnie, pamięta go doskonale, jak „stał tu przy oknie, tak się
podpierał ręką i mówił: Ten nasz kochany szary Bałtyk, to nasze kochane polskie morze”. Posta-
nowiłam nie dopuścić do tej blagi, istniało przecież tyle miejsc prawdziwych, gdzie on mieszkał,
pisał, gdzie go pamiętają. W różowym domku w Orłowie, w Gdyni w domu Plichty, na Helu jego
pokój w „Kurhausie”, tam wszędzie on był, a tu powinno być tylko miejsce, gdzie się o nim przy-
pomni, gdzie się do niego zbliży poprzez myśl, a nie te graty, zabrane pani latarnikowej.
Kiedy tam stałam i obmyślałam te moje sprostowania i wyjaśnienia rozżalona i wściekła - weszła
do tego pokoiku jakaś pani z synem, może piętnastoletnim. Miała łzy w oczach i mówiła do niego
po cichu: „Patrz i zapamiętaj na całe życie. On tu był, tu pracował, pisał tu, spał, na tej poduszce
leżała jego głowa. Będziesz go czytał i będziesz wiedział, jak to było, boś to zobaczył”.
Stałam koło tej pani, patrzyłam na jej wzruszenie, na załzawione oczy i pomyślałam sobie - już się
stało. Wszystko tu jest fałszywe, ale te łzy i ich przejęcie, i wzruszenie już jest prawdziwe i nikt nie
ma prawa tej pani tego odebrać, a już ja najmniej. I tak już zostało. Mama oczywiście myślała tak
samo, a tego literata jakoś nigdy więcej nie spotkałam.
Nasz pobyt w „Morzanach” przedłużał się, bo lato było piękne. Robiliśmy dalekie spacery lasami
albo brzegiem przez Bór, Juratę aż prawie do Helu albo siedzieliśmy w naszych grajdołach. Kie-
99
dyś do naszego grajdoła wpadła nagle piłka, a zaraz za nią na szczycie piaszczystego wykopu
stanął cudny, nagusieńki, może czteroletni chłopczyk. Wtedy dobra Stefa Beylin podniosła i poda-
ła chłopczykowi jego piłkę, mówiąc: „Masz, córeńko, tu jest twoja piłeczka”. Od tej pory Jaracz, ile
razy na plaży pokazał się młody wspaniały mężczyzna, bardzo wszędzie włochaty i w slipach,
pytał Stefy: „Stefa, prędko, mów, chłopiec czy dziewczynka?” Wieczorami, kiedy nie było kogo
straszyć, Jaracz czytał nam głośno albo deklamował. Pamiętam, że słuchaliśmy kiedyś w jego wy-
konaniu „Ojca zadżumionych”. Ale była to interpretacja trochę dziwna. Wyglądało na to, że ten
ojciec nieszczęsnej rodziny wcale się nie martwi tym, co się dzieje, a raczej przeciwnie. Robił się
coraz weselszy w miarę postępowania tych okropnych wypadków, a wreszcie, zacierając ręce, z
paskudnym uśmieszkiem mówił: „Trzech synów, trzy córki - cała rodzina dzisiaj pogrzebiona”.
Okropne to robiło wrażenie.
Nasze matki jak zwykle siedziały na plaży pod czarnymi parasolami, a my jak zwykle wypływa-
łyśmy za sznury. Chodziłyśmy też na tańce na molo od zatoki, nosiłyśmy wtedy jak każdego lata
ogromne kapelusze i kolorowe plażowe piżamy z majtasami szerokimi jak spódnice. Kiedy zbliża-
ła się jesień, a pogoda była jeszcze piękna i ciepła, część pensjonariuszy pani Mary wyjechała,
między innymi nasze matki, które już miały dość tych wakacji. Zostali właściwie sami młodzi.
Chłopcy mieszkali w okolicznych domach, a dziewczyny w „Morzanach”. Zdarzyła się wtedy
straszna historia. Dwóch chłopców z naszego towarzystwa popłynęło kajakiem na Zatokę w pięk-
ne popołudnie i nie wrócili na wieczór, a w nocy była bardzo gwałtowna burza. Myśleliśmy, że
oni gdzieś na Helu czy w Juracie przybili do brzegu, aby tę burzę przeczekać, ale nie wrócili przez
cały następny dzień. Następnego jeszcze dnia rano fale wyrzuciły przewrócony kajak, a trochę
później wypłynął jeden z nich, wreszcie drugi. Byli tak zmasakrowani, jakby fale rozwalały ich o
skały, ale w Zatoce skał nie ma. Nikt się nie dowiedział, co ich spotkało, czy napadł ich ktoś, czy
była między nimi jakaś walka. To piękne lato skończyło się tragicznie. Zawiadamianie rodziców,
ich przyjazd, zabieranie ciał. Nigdy nie dowiedzieliśmy się niczego.
Nadeszła zima i z nią zjawiła się w naszym domu pani Mara. Albo jakieś nieporozumienie ro-
dzinne, zawsze zresztą przejściowe, albo chęć znalezienia sobie spokojnego kąta poza domem
sprawiły, że pani Mara zamieszkała w naszym wielkim salonie ze swoją maszyną do pisania. Było
to już po kolosalnym sukcesie sztuki pani Mary „Sprawa Moniki”. Teraz miała to być wielotomo-
wa powieść cykliczna, opisująca historię rodu Morozowiczów od czasu Dyrektoriatu do dni obec-
nych. Z salonu słychać było po całych nocach stuk maszyny do pisania, a pani Mara nie zdejmo-
wała prawie swojego szlafroka w chińskie smoki.
W naszym domu PKO na Brzozowej mieszkali wśród innych znajomych również państwo Nagle-
rowie, on sympatyczny, gruby i bez szyi, był chyba szefem policji, a ona znaną wtedy pisarką, o
wdzięcznym imieniu Herminia. Malowałam wtedy jej portret, więc często u nas bywała, przyjaź-
niła się zresztą z panią Marą. Ich rozmowy były zawsze interesujące i na wysokie tematy, z któ-
rych głównym była przeważnie dyskusja na temat twórczości Słowackiego i Mickiewicza, bo pani
Mara uwielbiała nad wszystko Słowackiego, a pani Herminia Mickiewicza. Zresztą obie coś zdaje
się pisały o tych dwu wieszczach. Siedziałyśmy pewnego razu we cztery w stołowym przy stole-
ośmiornicy i obie z mamą słuchałyśmy uważnie sporu literackiego, jaki te dwie panie toczyły.
Było to bardzo interesujące, każda z nich broniła swojego bohatera w sposób subtelny i uczony,
cytując krytyków literatury i historyków, przytaczając fragmenty dowodzące wielkości i przewagi
swojego ukochanego poety. Mało wtrącałyśmy się do dyskusji, zostawiając tym paniom pełną
swobodę wypowiedzi, ale po pewnym czasie zauważyłyśmy, że ich argumenty opadają jakoś w
swoim locie. Ataki stawały się ostrzejsze i bardziej osobiste, z analizy twórczości przechodziły na
100
analizę osób i ich poczynań. Aż wreszcie pani Mara zerwawszy się z krzesła krzyknęła: „Wiesz,
moja Herminio, kto on był, twój Mickiewicz? Dziwkarz”. Na co blada pani Herminia odpowie-
działa lodowato: „Lepszy dziwkarz niż impotent”.
W takich sytuacjach starałyśmy się z mamą na siebie nie patrzeć, bo nie można przecież było się
śmiać. Czasem tylko lubiłam trącić mamę pod stołem nogą dla zwrócenia uwagi, ale mama potra-
fiła wtedy przerwać w pół słowa i podnosząc brwi powiedzieć do mnie: „Co?” I cała konspiracja
leżała. Ale to zawsze było specjalnie na mój benefis, bo mama była zawsze taktowna i nigdy nie
powiedziała o jedno słowo za dużo. W ogóle nie mówiła wiele, w przeciwieństwie do mnie. Kiedy
do kogoś szłam sama, mama mówiła: „Tylko nie zagaduj się i nie wychodź ostatnia, moja kocha-
na”. I złościła się, kiedy po powrocie mówiłam: „Było bardzo interesująco i przyjemnie, opowiada-
łam takie ciekawe rzeczy”.
Ale to nie zawsze tak było, bo czasem okazywało się, nie wiadomo dlaczego, że nie mam nic do
powiedzenia, jestem tępa i nudna i wychodziłam w kompletnym upadku ducha, myśląc o sobie
najgorsze rzeczy. Byłam w ogóle bardzo mało pewna siebie. Kiedy na ulicy ktoś na mnie spojrzał
uważniej, robiłam zaraz zeza, żeby zobaczyć, czy nie mam na nosie sadzy. Ale często mówiono mi
jednak, że jestem ładna.
Tej zimy dostałam kilka sukien, które naprawdę były prześliczne, wielkie balowe suknie z
ogromnymi ogonami i dekoltami. Wśród nich była oczywiście i biała z czerwonymi kwiatami, jak
zawsze. Miałyśmy wtedy zaprzyjaźnioną krawcową, panią Turczyńską, która kiedy trzeba mi
było szyć nową suknię balową, padała na kanapę, zasłaniała twarz rękami i miała widzenie tej
nowej sukni. Zresztą te seanse udawały jej się, bo szalenie wszystkie były piękne i do innych nie-
podobne. Potrafiła wymyślić luźną, bardzo ciemno pąsową przyczepioną na ramionach suknię z
mousseline de soie, całą naszywaną małymi brylancikami, a na niej był płaszcz luźny z tego sa-
mego muślinu, przez który te brylanciki słabo poświecały. Albo inna była z ciężkiego jedwabiu
czarnego z zielonym pasem u dołu, w który wciągnięty był sznur, tak że suknia rozkładała się
dołem szeroko i wężowo, a na biuście był bukiet różowych kamelii z masą zielonych liści.
W tej właśnie sukni byłam na balu w ambasadzie amerykańskiej u pana Drexell-Biddle, w pałacu
Raczyńskich na Krakowskim Przedmieściu. Był to bal bardzo trudno dostępny, zaproszenia dosta-
ły wybrane osoby. Na pierwszym piętrze był stół zastawiony znakomitymi rzeczami, a ubrany
wzdłuż brzegu obrusa przypiętym grubym pasem fioletowych orchidei, katlei. Ja byłam z Wikto-
rem Podoskim, ale właściwie wszyscy byli mniej więcej znajomi. Kiedy po kolacji tańczyliśmy w
salonie, nagle otworzyło się okno i stanął w nim we fraku Tadeusz Przypkowski, który wspiął się
po dzikim winie na pierwsze piętro. Był zupełnie pijany i wcale nie zaproszony. Podbiegł do
mnie, wrzasnął niewyraźnie jakąś obelgę i przebiegłszy między znieruchomiałymi tancerzami,
runął schodami w dół, a na parterze w szatni rzucił się na marmurową ławę, na której stało rzę-
dem kilkadziesiąt cylindrów, i zgniótł je wszystkie doszczętnie, poczem wyrwawszy się służbie
wypadł w mroźną noc i znikł. Ale w końcu wszyscy go znali i ambasador żałował, że go nie za-
trzymał ani nie zaprosił wcześniej.
Właściwie miałyśmy bardzo dużo przyjaciół, ale bardzo mało rodziny. Ze strony ojca nie było
nikogo, a ze strony mamy bardzo niewiele. Dwie mamy siostry, Aniela i Natalia, nie miały dzieci,
tylko cioteczne mamy siostry, ciotki Mania i Wanda, miały po dwoje, ale młodszych ode mnie.
Ciocia Mania Kostecka była matką Krysi i Jerzyka, a Wanda Berezowa miała Hanię i Stefana.
Ale nagle, pewnego dnia, dostałyśmy zupełnie nowych kuzynów. Otworzyłam drzwi parze star-
szych państwa szalenie dystyngowanych, którzy, nie czekając długo, rzucili się mamie i mnie na
101
szyję. Nazywali się Van der Maesen de Sombreff, byli Holendrami, pan był konsulem holender-
skim w Gdańsku. Część ich rodziny mieszkała w Brabancie. Ale skąd się tam wzięli? Z Litwy. I
byli częścią rodziny ze strony mamy, Bieberstein-Zawadzkich herbu Rogala, która w odległych
czasach, chyba w XVII wieku, wyemigrowała na zachód. Od tej pory bogacili się, zdaje się, nieu-
stannie, głównie zakładając szlifiernie diamentów, a za to kupując zamki i ziemie w Belgii i Ho-
landii. Kiedy mieli już wszystkiego bardzo dużo, okazało się, że jedyne, czego im jeszcze brak, to
pochodzenia, herbów i drzewa genealogicznego. I wtedy doszli do tych litewskich przodków, a
po nich do mamy.
Ale mama nigdy zbytnio nie interesowała się tymi sprawami. Od tego była ciotka Natalia. „Cóż
po tytule, gdy pustki w szkatule”, jak mawiał dziadek Antoni Zawadzki, ojciec mamy.
Ciotka Natalia za to wiedziała wszystko aż do bardzo odległej przeszłości, ze wszystkich doku-
mentów sporządzała kopie, miała do tego specjalnych malarzy, którzy jej odtwarzali drzewa ge-
nealogiczne wedle przez nią posiadanych oryginałów. Te oryginalne dokumenty wypożyczał od
babci Sienkiewicz, kiedy pisał „Trylogię”, a potem ciotka Natalia zdeponowała to wszystko w
Bibliotece Krasińskich na Okólniku. Toteż kiedy państwo Van der Maesen de Sombreff przyjechali
tu dowiedzieć się czegoś o swojej przeszłości, to mieli naprawdę wszystko, o czym tylko mogli
zamarzyć. Znów kopiści i malarze poszli w ruch, zrobiło im się dokładne repliki każdego doku-
mentu, wyjaśniło wiele niejasnych spraw rodzinnych czy rodowych, wywiodło przyczyny i daty
ich emigracji do Holandii, słowem uszczęśliwiło się nie tylko ich, ale całą ogromną rodzinę w Ho-
landii i w Brabancie, która od tej pory przysyłała nam przez wiele lat życzenia, fotografie niezna-
nych dzidziusiów, zawiadomienia o ślubach i pogrzebach i listy opisujące szczegóły tych wyda-
rzeń.
Ciotka Natalia wracając z któregoś z długich pobytów we Włoszech skręciła do tego Brabantu i
odwiedziła w pewnym zamku dwu kuzynów, staruszków bliźniaków, starych kawalerów, panów
Rheikevoorzel, oczywiście Von. Na kominkach i fortepianach stały tam fotografie mamy i moje,
nadesłane przez państwa Van der Maesen. Ja korespondowałam długo z pewną starą damą, także
chŠre cousine, mieszkającą w swoim zamku, która przysyłała mi regularnie tę samą pocztówkę
przedstawiającą fragment tego zamku z fosą, zwodzonym mostem i łabędziami. Miałam bardzo
dużo tych pocztówek.
Mama sięgała pamięcią tylko do czasów, o których opowiadała babcia Wrońcia Pauli, trzej mamy
kuzyni Suzinowie, babcia nasza i kuzynka Odyńcówna, bo te trzy rodziny - Zawadzkich, Odyń-
ców i Suzinów były blisko spokrewnione i serdecznie współżyjące. Oto wyciąg ze starych doku-
mentów dotyczący tej rodziny mamy:
POWIAT OSZMIAŃSKI. „Materiały do dzijów ziemi i ludzi”, zebrał i wydał Czesław Jankowski.
Część pierwsza, Petersburg, Księgarnia K. Grendyszyńskiego, Kraków - G. Gebethner i Spółka,
1896 r.
s. 63-66:
W sąsiedztwie Bijuciszek nieduży folwark: Świłówka. Dworek schludny, ziemia dobra, położenie
ładne, okolica cała w gaikach, we wdzięcznych do uprawy polach, w nadrzeczułkowych łąkach.
Świłówka jest dziś własnością Zawadzkich, nie bez racji i słuszności piszących się: z Wielkich Za-
wad Rogala Zawadzkimi. Przed laty, wielu laty, Mikołaj Kazimierz, właściciel Wielkich Zawad
położonych w województwie płockiem w powiecie drogickim, przybył w 1655 r. z Polski na Li-
twę, nabywszy posiadłości ziemskie w Oszmiańskiem. Służył on wojskowo pod „Złotym zna-
kiem” Hetmana Wielkiego Litewskiego Janusza Radziwiłła i znajdował się w Wilnie czasu spale-
102
nia i zrujnowania miasta. Wywodził się on z Rogala Zawadzkich, sięgających korzeniami genea-
logicznymi drzewa w rok 1103, wywodzących pokrewieństwo z Guzmanami i Odrowążami, z
matką Alfonsa XI króla Kastylii itd. itd., o czem Niesiecki nie wspomina i o co z potomkami Imć
pana Mikołaja Kazimierza spierać się nie będziemy. Syn Mikołaja, Krzysztof, nabył od Karpiów
Chaniewicze w Słonimskiem. Wnuk jego, Józef horodniczy słonimski, przesiedlił się do oszmiań-
skiego powiatu, nabywszy w 1748 r. od Karola i Stefana Boryczewskich braci rodzonych majęt-
ność Kamionkę (wł. ongi Leona Jana i Gabryjela Kołbów-Sieleckich), leżącą dziś powyżej kolei
libawsko-romeńskiej, niedaleko wsi Słobódki. Synowie Józefa: Tomasz, Antoni, Jan i Stanisław
dokupują do tej posiadłości od Róży z Dowgiałłów Brzoskowej 1757 r. folwarki Indrupie oraz
Owczaniszki alias Michałowszczyznę. Ów Stanisław Zawadzki, dziad dzisiejszego Świłówki wła-
ściciela, przesłużył w szeregach wojska polskiego lat dwadzieścia kilka, namiestnikiem był chorą-
gwi wojewody trockiego Ogińskiego, następnie chorążym brygady petyhorskiej kasztelana miń-
skiego Rokickiego (patent Stanisława Augusta 1778 r.) i doszedłszy do rangi najpierw porucznika
kawalerii narodowej w petyhorskiej brygadzie wojsk W.Ks.Lit. (patent królewski 1784 r.), następ-
nie majora tejże kawalerii narodowej - podał się w r. 1790 do dymisji, aby we dwa lata potem wró-
cić znów do szeregów. Czasu kampanii kościuszkowskiej nominowany został generał-majorem
/23/ powiatu oszmiańskiego i chlubnie odznaczywszy się na tem stanowisku, odbywszy następnie
w 1798 r. deputację na trybunał główny litewski z powiatu oszmiańskiego, umarł w 1802 r. w ma-
jętności swojej - Kamionce. Niedługo atoli miała Kamionka pozostać w Zawadzkich rękach.
Sprzedał ją wraz z attynencjami (Kiermielany, Indrupie itd.) za 205 000 zł brat Stanisława, Jan Za-
wadzki, Ignacemu Wańkowiczowi, dziedzicowi sąsiednich Olginian, położonych dziś u samej
granicy Oszmiańskiego - w wileńskim powiecie.
/23/ Odnośna nominacja brzmi dosłownie: „Michał Wielhorski, generał-leidenant całą siłą zbrojną
litewską, pod naczelnictwem Tadeusza Kościuszki komenderujący. Z mocy mi daney od Najwyż-
szego siły zbroyney narodowey Naczelnika, oznaymnię ninieyszym listem patentem moim
wszystkim obywatelom, wszystkim wyższey i niższey rangi woyskowym, iż będąc upewnionym
o gorliwey chęci bronienia Oyczyzny obywatela Stanisława Zawadzkiego, Maiora bywszego Ka-
waleryi Narodowey brygady 2-giey, nominuyę go (Generał Maiorem powiatu Oszmiańskiego. Co
wszystkim Generałom oraz wszystkim wyższey i niższey rangi oficyerom wiadomo czyniąc,
przykazuję, aby pomienionego obywatela Stanisława Zawadzkiego za aktualnego Generał Maiora
powiatu Oszmiańskiego znano, onemu co do prerogatyw szarży tey właściwych zadość czyniono
było; z tym iednak warunkiem, iż Generał Maior powiatu pod komendą Generała Maiora woyska
liniowego iść będzie powinien. Co do lepszey wiary przy wyciśnięciu pieczęci Związku Narodo-
wego, własną podpisuię się ręką. Dan w Wilnie dnia 20 miesiąca Czerwca 1794 r. M. Wielhorski”.
Pieczęć „Komendy siły zbroyney litewskiey” z napisem w pośrodku: „Wolność. Całość. Niepod-
ległość”.
Sprzedanym również został w 1815 r. folwark Poholsza, pod Holszanami leżący - Jankowskiemu.
Świłówka natomiast przeszła w ręce Zawadzkich zbiegiem następujących okoliczności. Folwar-
ków, liczący 28 dusz obojej płci, stanowił z dawien dawna attynencję Bijuciszek i losy ich dzielił.
Na początku bieżącego wieku należały Bijuciszki wraz ze Świłówką do Teodora Wańkowicza,
ożenionego z Izabellą z Gąsowskich, zaś w r. 1804 do Wincentego Wańkowicza, brata Teodora,
ożenionego z Kajetaną też córką Gąsowskich, właścicieli przedanej Teodorowi Wańkowiczowi
majętności Trzeszeczenięta. W 1814 r. nastąpiła ex-dywizja Bijuciszek. Folwark Świłówka przy-
padł w udziale Kajetanie z Gąsowskich Wańkowiczowej, która wyszedłszy powtórnie za mąż za
syna Stanisława Zawadzkiego, Dawida, sędziego ziemskiego oszmiańskiego, wniosła w 1816 r. tę
posiadłość w dom Zawadzkich. Tenże Dawid Zawadzki wyzbył się ostatniej attynencji Kamionki,
103
przedając Ignacemu Wańkowiczowi Wiaże. Za drugą żonę miał siostrę Antoniego Edwarda
Odyńca, Alojzę, i dziś właścicielami Świłówki są dwaj synowie Dawida i Allojzy Zawadzkich -
Henryk i Stanisław.
Posuwając się dalej na południe, wzdłuż boruńskiego traktu, oto w jednej ławie: Kumelany, nie-
gdyś attynencja Giejstun, na samoistną własność ziemską wykierowana dzięki staraniom i zami-
łowaniu do niej brata Antoniego Edwarda Odyńca, Ignacego, stanowiące dziś nieduży, ale staran-
nie zagospodarzony i ślicznie położony folwark. Na wzgórzu stoi dworek sam, zabudowaniami
gospodarskiemi otoczony: przed nim sad owocowy, założony niedawno, za nim stary sad owo-
cowy, miejsce niegdyś popisu pszczelniczych i ogrodniczych ambicji Ignacego Odyńca; dookoła
wzgórza poletki polne, opięte mniejszymi i większymi laskami, za laskami półokrąg łąk, a całość
jak sznurkiem migotliwym obwiedziona z trzech stron małą, ale bystrą rzeczką Tarakanką. Ostat-
nia to resztka własności ziemskiej Odyńców w oszmiańskim powiecie, ocalała w rękach trzech
braci: Jana, Tadeusza i Pawła, którzy, jest nadzieja, nie zechcą się z nią rozstać. Od dworku na
wprost przez sad schodzi się w parów przez Tarakankę utworzony i minąwszy świeżo usypaną
grobelkę, stajemy na wzgórku, gdzie domniemanie cmentarz był niegdyś, a gdzie dziś krzyż wy-
soki stoi. Przed nami, widne jak na dłoni, może w prostej linii wiorstę niespełna odlegle, owym
krzyżem na wzgórku niejako od Kumelan odgraniczone - Giejstuny... Zniszczenie i poniewierka.
Nowonabywcy Odyńców siedziby rozdzielili ją między siebie...
s. 72:
Sąsiadami Bijuciszek i Giejstun byli w owym czasie niejacy Naruszowie, siedzący na rozdrobnio-
nej między trzech braci niewielkiej ziemskiej posiadłości, zwanej Łostaje, graniczącej oprócz z Bi-
juciszkami i Giejstunami jeszcze z dobrami Wiszniew... Bracia Naruszowie postanowili wyzbyć się
posiadłości swojej...
sprzedając w l. 1571-1575 Imć p. Bartoszowi Mikołajewiczowi Czyżowi i małżonce jego, Urszuli z
Naruszów. Od Czyżów przechodzą Łostaje do Menżyków, Menżykowie zaś dokupują do nich
Zaprudzie od Abrahima Jahicza i Jahi Isupowicza (ożenionego z Achmatówną) Zawadzkich, Tata-
rów; dokupują Łukaszowszczyznę i Zahorje nad rzeką Łostają od Wojciecha Łastowskiego - i tak
pomnożone dobra swoje Jan i Dorota Menżykowie przedają w r. 1628 ostatniemu Kierdejowi pisa-
rzowi grodzkiemu i podstolemu grodzieńskiemu.
Ostafij Kierdej w następstwie starosta rosieński ożeniony z Chrapowicką. Spodobała mu się okoli-
ca, grunt był żyzny, o possesorów nietrudno; nie namyślając się długo w 1629 r. od Abrahima Ja-
hicza Zawadzkiego, chorążego tatarskiego mereszlańskiego i żony jego Chatmy Bohdanówny,
dziedziców, Kojacieniąt, nabywa za 800 kop groszy litew. - Kumelany. Kumelany (Kumelalany)
stanowiły attynencję posiadłości ziemskiej, zwanej Kojacienięta (Kojacianiata), nadanej przez
W.Ks. Litewskich Tatarom. Siedzieli tam różnemi czasy i Zawadzcy, i Arazowiczowie, i Glińscy, i
Ułanowie, i Moszyńscy...
s. 212:
Przypis
118/ W parafi holszańskiej między 1838 a 1842 r. znajduje się: miasteczek trzy (Holszany, Boruny,
Bohdanów), wsi 40, okolic 5, zaścianków 64, dworów 18, a mianowicie:..... Giejstuny (Ignacy Ody-
niec), Świłówka (dziedzic Dawid Zawadzki) - folwarków 18, a mianowicie: Anielin, Bałwaniszki,
Dynapol, Goreckowszczyzna, Markienięta, Katerympol, Kurhany, Kurowszczyzna, Małyszkowsz-
czyzna, Milwinów (Fr. Milewski), Pawlinów, Plebańce, Podolin, Popowszczyzna (W. Nowickiej),
104
Rodiowszczyzna, Sakocięta, Woysznaryszki, Wojgiany. Dymów szlacheckich było w parafii ogó-
łem 246, dymów włościańskich 650. Liczba parafian wynosiła w 1838 r.
- 5720 dusz, w 1824 r. - 6298 dusz. (Z ksiąg holszańskiego kościoła). s. 222:
Posapieżyńska Poholsza, malowniczo w północnej stronie Holszańszczyzny sytuowana; własno-
ścią była w 1763 r. Ignacego Radzymińskiego-Frąckiewicza rotmistrza lidzkiego, który darował ją
Janowi Łastowskiemu rotmistrzowi oszmiańskiemu. Drogą sukcesji przez Justynę z Łastowskich
Zawadzką przeszła Poholsza w posiadanie Stanisława Zawadzkiego, a po śmierci tego zasłużone-
go obywatela, w 1802 r. nastąpionej, na jego synów. Zawadzcy „potrzebą interesów znagleni” w
1815 r. przedali Poholszę, liczącą 54 dusze płci męskiej, za 10 000 rs Walentemu Jankowskiemu.
Obecnie własność Pławskich.
s. 83-84:
Tadeusz Odyniec z Giejstun (zm. 1833 r.).... Ożeniony z Teresą z domu Gnatowską miał Tadeusz
Odyniec czterech synów: Antoniego Edwarda, autora „Felicyty” i „Listów z podróży”, urodzone-
go w Giejstunach w 1804 r., Ignacego, Hipolita i Waleriana oraz trzy córki: Angelę, Karolinę i
Alojzę poślubioną Dawidowi Zawadzkiemu.
POWIAT OSZMIAŃSKl. „Materiały do dzijów ziemi i ludzi”.
Część druga, 1897 r.
s. 264-265:
Akt generalny stanów W.Ks. Litewskiego konfederacji zawiązanej w Wilnie 16 kwietnia 1764 r.,
czasu bezkrólewia po śmierci Augusta III, pokryły liczne podpisy szlachty oszmiańskiej. Konfede-
racja ta, jak wiadomo, zawiązana pod marszałkostwem Michała Brzostowskiego, koniuszego li-
tewskiego, w celu utrzymania w kraju porządku, zwłaszcza w sprawach sądowych, przeszła pod
egidę Czartoryskich, którzy uczynili z niej narzędzie dla przeprowadzenia elekcji Poniatowskiego.
Rzeczony akt podpisali z oszmiańskiego powiatu:... Zawadzki Karol...
Słuchałam więc opowieści o moim pradziadku Dawidzie Zawadzkim żonatym z Alojzą Odyń-
cówną, Adamie Suzinie żonatym także z Odyńcówną Karoliną z Zaleszan, oczywiście o Antonim
Edwardzie Odyńcu, którego żona, Mackiewiczówna z Giejstun, spokrewniała nas kolejno z Cho-
mentowskimi i Balińskimi. Nie bardzo się w tych wszystkich dziadkach i babciach rozeznawałam.
Najwięcej dzieci mieli Dawid i Alojza, a jedna z ich córek, Anna Dalecka, w opowiadaniach ciotki
Anieli i mamy nazywana ciocią Anusią, miała ich sześcioro. Mama bardzo kochała to cioteczne
swoje rodzeństwo i często się z nimi widywała, zwłaszcza z Piotrem Daleckim, doktorem, z Anną
Hubertową, Janiną Hebdową i z żoną aktora Prażmowskiego, Felicją. Była jeszcze jakaś babcia
Buchowiecka, siostra mojego dziadka Antoniego. Wiem, że jedna z tych babć, tylko nie wiem któ-
ra, bardzo stara i widocznie nieruchawa, tak długo siedziała w fotelu, aż ten fotel obrósł blusz-
czem, z którego trzeba było tę babcię wyłuskiwać na noc. Ale czy one nie blagowały? Ta i jeszcze
wiele innych osób to była rodzina dziadka.
Od strony babci, której ojciec rejent Wrotnowski mieszkał stale w Siedlcach lub pod Siedlcami,
rodzina także była liczna. Pradziad Wrotnowski pierwszą żonę przywiózł sobie z Linzu, delikatną
i chorowitą Austriaczkę, która urodziwszy mu kilkoro dzieci, między innymi babcię Sabinę, umar-
ła. Wtedy pradziadek pojechał po raz drugi do Linzu i przywiózł sobie drugą żonę, z którą rów-
nież miał dwoje czy troje dzieci, w tym moją babkę Marię. Rejent Wrotnowski uwielbiał muzykę i
chciał, żeby jego wszystkie dzieci zostały wirtuozami. Z moją babką udało mu się to nadzwyczaj-
105
nie, bo została naprawdę wspaniałą pianistką i nic się dla niej nie liczyło poza muzyką i mamą
oczywiście, którą ubóstwiała.
Dwaj bracia pradziadka mieszkali w Warszawie. Jeden był współzałożycielem Filharmonii War-
szawskiej, a drugi przyczynił się do budowy „Zachęty”. Kiedy dziadek Antoni Zawadzki ożenił
się z panną Marią Wrotnowską, obie rodziny były już dość zbiedniałe po powstaniach, z wyjąt-
kiem przyrodniej siostry babci, Sabiny, która wyszła za bogatego inżyniera Wojewódzkiego, bu-
dującego mosty na Wołdze. Obie przyrodnie siostry kochały się nadzwyczajnie, więc kiedy pań-
stwo Wojewódzcy z czterema dziewczynkami, mamy ciotecznymi siostrami, pojechali do Niżnego
Nowgorodu, babcia z mamą odwiedzały ich tam kilkakrotnie. Mama pamiętała pękanie lodów na
Wołdze, co zrobiło na niej wstrząsające wrażenie, ten huk jakby tysięcy armat, który szedł z rzeki
niebem i ziemią. Daleko mniejsze wrażenie zrobił na niej pewien kupiec, który zobaczywszy ma-
mę w przelocie przyszedł do babci kupić tę czternastoletnią dziewczynkę i wysypał przed nią skó-
rzany worek drogich kamieni, popychając ten stos ręką w stronę oniemiałej babci.
Zresztą Rosjanie, których po raz pierwszy w życiu babcia tam poznała, byli podobno całkowicie
inni niż ci, których musiał znać dziadek w Polsce z racji swojego urzędu. Oni sami mówili do bab-
ci, że do Polski jedzie najnędzniejszy element, wyrzutki społeczeństwa i swołocz.
Mama z babcią mieszkały już wtedy stale w Warszawie, na Wspólnej przy placu Trzech Krzyży.
Było to ogromne mieszkanie, z którego babcia wynajmowała zawsze jeden pokój. W pewnym
momencie lokatorką babci została panna Maria Rodziewiczówna, już wtedy sławna pisarka.
Chciała w tym pokoju pracować w spokoju i ciszy. Ale mama nudziła się bardzo, jeśli babcia nie
zabierała jej na swoje partie wista, gdzie mama przysypiała na jakichś kanapach. Więc kiedy pan-
na Rodziewiczówna pracowała w swoim pokoju, mama w prześcieradle naciągniętym na szczot-
kę, ze straszną maską wyciętą z papieru, stanęła cicho w drzwiach pokoju lokatorki. Kiedy ta
podniosła głowę, zobaczyła w lustrze odbicie tej maszkary i zemdlała. Na drugi dzień, po wielkiej
scenie z babcią, wyprowadziła się.
Ale mama nigdy nie była karana ani nawet karcona za to, co zrobiła, zresztą były to wszystko fi-
gle, zwłaszcza jeśli były z nią cztery panny Wojewódzkie. Kiedy raz babcia z babcią Sabcią, która
przyjechała do Warszawy z dziewczynkami, poszły do teatru czy opery, gdzie dziadek Wrotnow-
ski miał na sezon zawsze wykupioną lożę, po powrocie zastały przybity do frontowych drzwi
wielki karton, na którym czarnymi literami wypisane było straszne zdanie: „Dzieci pani Zawadz-
kiej i Wojewódzkiej wyzdychali z głodu”. A w środku w przedpokoju leżało na podłodze pięć
dziewczynek w okropnych, poskręcanych pozach.
W Siedlcach, w domu rodzinnym państwa Wojewódzkich, zabawy były może trochę dziwne, a
umiejętności jeszcze dziwniejsze. Wszystkie dziewczynki potrafiły na przykład brać kostki cukru
z cukiernicy nogą albo zawiązywać w ustach językiem na supeł ogonek od czereśni. Urządzały
przedstawienia na polanach w tej Sekule, do której jeździli wszyscy na lato. Kochały się w Eleono-
rze Duse i w wierszach d’Annunzia, uwielbiały Isadorę Duncan, której sława wtedy rosła, i tań-
czyły tak jak ona.
Mama zaczynała wtedy rysować, a ciotka Aniela porywała i zbierała jej rysunki, zachwycała się
nimi, istotnie rysunki te były zdumiewająco dojrzałe, pełne tajemniczego znaczenia, dziwacznych
skojarzeń, o wiele doroślejsze niż ta okrągła, wesoła dziewczynka z czarnym warkoczem, grubym
jak ręka. Wyobraźnia jej szła tajemnymi drogami, zagłębiała się w pejzaże, których ani ona, ani
nikt nie znał. Były to duże kartony, rysunki czarną i białą kredą, trochę puste, a w których bardzo
dużo się działo. Ciotka Aniela miała tych rysunków całą tekę i strzegła ich jak źrenicy oka. Wia-
106
domo już było, że mama pójdzie do szkoły malarskiej, ale tymczasem kończyła pensję stryjecznej
siostry babci, pani Porazińskiej, na rogu placu Trzech Krzyży i Brackiej. Kiedy skończyła tę pensję,
nie była już tamtą okrągłą rozbrykaną Haniusią. Zeszczuplała, wyrosła i wypiękniała, stała się
małomówna i trochę nieśmiała. Rysowała ciągle. Wyjechała do Włoch raz z babcią, a raz z ciotką
Anielą i Janem Kleczyńskim. Była potem z nimi także w Paryżu. Wtedy właśnie babcia Brońcia
pożałowała ją tak smutno, że jedzie do Paryża, w którym nie ma już cesarstwa.
Ciotka Aniela była wtedy w centrum grupy malarzy, literatów, dziennikarzy i rzeźbiarzy, którzy
spotykali się codziennie w kawiarni „Udziałowej”, na rogu Alei Jerozolimskich i Nowego Światu.
Mieli oni tam wszyscy swoje stoliki i zawsze coś się tam interesującego działo. Przychodził też
dość często Żeromski. Był piękny i małomówny i straszliwie podobał się ciotce Anieli. Nie jej jed-
nej zresztą. Pewnego razu ciotka Aniela przyniosła ze sobą tekę rysunków mamy. Te rysunki
wywołały zachwyt i zdumienie, że ich autorem jest osiemnastoletnia dziewczyna. Ojciec oglądał
także te rysunki. Ciotka Aniela, szczęśliwa i dumna ze swojej Haniusi, obiecała przyjść z nią kie-
dyś do „Udziałowej” i rzeczywiście po kilku dniach obie usiadły przy stoliku ciotki Anieli. Mama
była onieśmielona i nastroszona, bo komplementy i zachwyty nad jej rysunkami nie wzbudzały w
niej zadowolenia. Rysowanie było czymś jej bardzo osobistym, prywatnym.
Tak jak nie były obie z ciotką Anielą podobne do siebie fizycznie, tak i usposobieniami różniły się
bardzo. Ciotka była gwałtowna, objawiała swoje uczucia wybuchami zachwytu, złości czy żalu, jej
dowcip był ostry, a radość głośna. Mama natomiast dyskretna, nawet skryta w swoich uczuciach,
na pewno równie gwałtownych, była raczej milcząca, bardzo opanowana, łagodna, ale nie bardzo
dopuszczająca ludzi do swoich spraw, spokojnie pogodna, jej dowcip był cichy i od niechcenia
jakby, nigdy nie raniący.
Spotkali się więc z Żeromskim, zobaczyli wzajemnie w tej kawiarni, nie zamienili słowa i poże-
gnali. Na drugi czy trzeci dzień ciotka Aniela zastała samego Żeromskiego, siedzącego przy stoli-
ku. Kiedy usiadła, Żeromski podniósł na nią swoje wspaniałe smoliste oczy pod ciężkimi powie-
kami i powiedział: „Proszę pani, muszę to pani powiedzieć, jestem śmiertelnie zakochany”. Ciotka
Aniela powiedziała mi potem, że w tym momencie wydało jej się, że strzelił w nią piorun i że leci
w otchłań razem z krzesełkiem. Ale to trwało tylko przez szczęśliwą chwilę, kiedy myślała, że to
ona, że on jej to mówi. Musiał zobaczyć, co się z nią dzieje, bo prędko okrutnie dodał: „Ale nie w
pani. W pani siostrze, pannie Annie”. I ona to natychmiast zrozumiała, zgodziła się, wyśmiała w
duszy samą siebie, że mogła przez chwilę nawet pomyśleć, że to mogło chodzić o kogo innego, niż
o Haniusię. Ale Haniusia dostała „Popioły”, kiedy przeszła z czwartej do piątej klasy, było między
nimi 26 lat różnicy, on był przecież żonaty.
Co było dalej, po tym pierwszym niemym spotkaniu, nikt już nie wie. Mama powiedziała mi tylko
kiedyś na spacerze w Łazienkach: „To na tej ławce siedziałam z tatusiem i on miał zakurzone bu-
ty. A ja mu trawką na tych butach napisałam cieniutko - kocham pana. Schyliłam się i tak napisa-
łam”. Jacy musieli być oboje piękni wtedy.
Potem mama pojechała do Paryża do Grande ChaumiŠre uczyć się rysunku. Biegała do pracowni
z wielką kartonową teczką pod pachą, a ojciec spotykał ją po drodze. Albo, jak mi opowiadał ktoś,
kto obserwował tę scenę z daleka, ojciec siedział sam na ławce w parku Monceau, oparty na lasce,
nieruchomy i chmurny. Nagle nadeszła mama, usiadła obok niego, a on się cały rozjaśnił, rozpro-
mienił, uśmiechali się rozmawiając żywo, zwróceni do siebie, oboje młodzi i tak szczęśliwi, że
świat dla nich przestał istnieć.
107
Tak to było od pierwszego dnia ich spotkania do ostatniego słowa, jakie powiedział umierając:
„Haniusiu”. Dla mamy nigdy nie przestał być żywy, nie oddalił się w przeszłości, nie stworzyła
mu kapliczki, w której byłby odległym obiektem uwielbienia. Kochała go nadal gwałtownie i
wiernie, słuchała się go i przymierzała wszystkie sprawy do jego zdania i sądu. Ja robiłam tak
samo, wierząc w jego wzrok, miłość, jego rękę, czuwającą nad nami. Miałam w swoim pokoju jego
miniaturę, robioną przez Kazimierę Dąbrowską. Ta miniatura, jego twarz, raz uśmiechała się do
mnie, a czasem pochmurniała, patrzyłam na nią zawsze, kiedy zjawiały się jakieś problemy czy
wątpliwości. Zawsze wszędzie ze mną jeździła i odbyła kilka pięknych podróży.
Właśnie wczesnym latem 1936 roku postanowiłyśmy popłynąć nowym polskim statkiem M/s „Ba-
tory”. Był to nowo zbudowany motorowiec, zamówiony w stoczni Monfalcone pcid Triestem,
nowoczesny, piękny w linii, zabierający razem z załogą niepełny tysiąc osób. Była to dziewicza
podróż, czysto turystyczna, bez żadnych celów handlowych, tylko żeby ten nasz śliczny nabytek
pokazać w wielu portach. Koleją pojechałyśmy do Triestu, a stamtąd do Monfalcone, gdzie wspa-
niały nasz statek stał już na redzie. Wypłynęliśmy od razu, żegnani syrenami i flagami całego por-
tu. Kapitanem był nasz kapitan Borkowski. Na pierwszym wieczorze kapitańskim, przy stole,
podczas przemowy bardzo uroczystej do pasażerów wypił kielich szampana, jak zwykle, w ręce
naszej Kochanej Gwiazdy Morza, Matki Boskiej, a drugi kielich wypił za zdrowie marszałka Pił-
sudskiego, który już od roku nie żył.
Był potem wspaniały bal, dopiero poznawaliśmy się wszyscy. Było mnóstwo znajomych, także z
poprzednich podróży. Irena Eichlerówna z nowo poślubionym mężem Stypińskim, wszyscy mó-
wili, że jesteśmy do siebie podobne. Mili państwo Kindermanowie z Łodzi, Arkady Fiedler, pań-
stwo Strugowie, mecenas Minkiewicz, ojciec Janusza, Tadeusz Przypkowski, udręczający mnie
swoją złośliwą zazdrością, śliczna pani Hoffmanowa z trzema córkami, Melchior Wańkowicz i
wielu innych panów i pań szalenie zesnobiałych.
Przepłynęliśmy wzdłuż poszarpanych wysepkami wybrzeży Adriatyku i zatrzymaliśmy się na
redzie Dubrownika. Zwiedzałyśmy to cudowne miasto z zachwytem. Oprowadzał nas po murach
człowiek, który miał zmasakrowaną twarz, ciało w bliznach, ręce i nogi krzywe i kulawe i był
strasznym wyjątkiem w tej całej otaczającej nas piękności. Kiedy przypadkiem spojrzałam na nie-
go, powiedział do mnie: „C’est la grande Guerre, mademoiselle, regardez-moi bien”. Przeszedł
mnie wtedy mróz i właściwie pozostał. Od pewnego czasu zaczęłam się bać wojny, tego, co może
się stać. Czytałam i słuchałam o tym, co się dzieje w Niemczech, wszystko, co mnie spotykało,
radości nadzwyczajnego życia, jakie w gruncie rzeczy prowadziłam, podlane były gdzieś od spo-
du myślą, że to się skończy, że to ostatni raz, że wszystko jest tylko do czasu. Wojny gdzieś się
przecież stale toczyły jak dalekie grzmoty, ale to mogło nadlecieć, a ten człowiek w Dubrowniku
był jak pierwsza błyskawica, widziana własnymi oczami, więcej znaczył niż „Na Zachodzie bez
zmian” i wszystkie inne książki o wojnie, które czytałam.
Ale tu była wiosna, ciepłe łagodne morze, wesołe towarzystwo, bale, uśmiechy dookoła mnie,
piękna podróż, dni wypełnione od rana do późnej nocy przyjemnościami i zabawą.
Niektóre uśmiechy co prawda bywały raczej kwaśne, bo było na tym statku bardzo wiele pań ład-
nych i bardzo tego świadomych, a pewien starszy, wtedy dla mnie starszy, pan stał się od razu
moim pachołem cumowym, co mi bardzo pochlebiało, bo był szalenie przystojny.
Opłynęliśmy obcas włoskiego buta i minąwszy Scyllę i Charybdę wypłynęliśmy na Morze Śród-
ziemne. Tam wbrew przewidywaniom morze stało się złe, statek bez ładunku siedział wysoko na
falach i w nocy trzeba się było dobrze trzymać brzegów koi, żeby nie wypaść. Trudno było wcho-
108
dzić, a tym bardziej schodzić po schodach, bo stopnie uciekały spod nogi, bardzo mało osób sie-
działo w barze, jeszcze mniej tańczyło wieczorem, za to mnóstwo bladych postaci leżało bezwład-
nie na leżakach. Kapitan bardzo chwalił mamę i mnie, bo rzeczywiście kołysanie nie robiło na nas
najmniejszego wrażenia, a w gazecie pokładowej wydawanej codziennie przez pana Kołłupajłę
napisane było pewnego dnia, że zauważono, że panna M. Ż. po zjedzeniu obiadu w pierwszej
grupie wkrada się do jadalni z drugą grupą i zjada drugi obiad. To było oczywistą nieprawdą.
Była i dość niebezpieczna przygoda. Pijany Melchior Wańkowicz wszedł jakoś na wierzchołek
masztu i kiedy tam na górze odzyskał przytomność i zobaczył, jak się strasznie kiwa, oczywiście
odmówił zejścia. Z wielkim trudem ściągnęli go stamtąd wreszcie marynarze, ale trwało to bardzo
długo i groźnie wyglądało. Biedna pani Eichlerówna leżała w swojej kajucie obłożnie chora. Nam
ta pogoda ciepła i morze wzburzone bardzo odpowiadały. Państwo Strugowie także dobrze znosi-
li kiwanie, pani Nelly w przepasce na czole wyglądała jak indiański wódz, a on, z ptasimi oczami i
profilem, był bardzo piękny.
Naprawdę biedny był Arkady Fiedler. Zakochała się w nim od samego początku podróży przera-
żająca Czajka, czyli pani Bela Gelbard. Zakochała się tak namiętnie, że przez cały dzień słychać
było jej przeciągłe wołanie: „Arkady, Arkady” w rozmaitych miejscach statku. Po pewnym czasie,
jak mówiono, Fiedler ukrył się w maszynowni czy w magazynach „Batorego”, wychodząc tylko
nocą na żer.
Pewnego razu ja stałam się przypadkowym uczestnikiem, a o mało nie ofiarą tajemniczej miłosnej
historii. Okno naszej kabiny wychodziło na pokład spacerowy. Kiedy leżałyśmy już obie w łóż-
kach, ktoś pod naszym oknem, otwartym dla przewiewu, zaczął wściekłym głosem wzywać ja-
kiejś Zosi, zarzucając jej zdradę i grożąc śmiercią, jeśli nie wyjdzie natychmiast. Nie ruszałyśmy
się z mamą myśląc, że chodzi o którąś kabinę sąsiednią, kiedy zazdrosny mąż wygarnął z pistole-
tu w moje łóżko. Miałam zaciągniętą firankę i kule uderzywszy w luźno wiszącą materię nie prze-
biły jej, ale upadły na podłogę, gdzie zostały potem znalezione. Kapitan Borkowski przeprowadził
śledztwo i wsadził męża do aresztu. Zosia, nawet kilka Zoś, chodziło po statku z minami, które
można było rozmaicie rozumieć, mama była wprost przerażona, bo w końcu mogłam zginąć za
cudze grzechy przed czasem. Cała sprawa została zduszona i w końcu nie wiem, kto to był ten
zdradzony, kto kochanek, a kto Zosia. Ale zdaje się, że mama wiedziała.
Powoli zbliżaliśmy się do Gibraltaru, który miał się nam ukazać o świcie. Naturalnie z okazji
przepłynięcia z Morza Śródziemnego na Atlantyk kapitan wydał bal tak nadzwyczajnie udany, że
prawie nikt Gibraltaru nie widział. Ja umówiłam się ze stewardem, że mnie obudzi na pewno, i
zrobił to, ale po ubraniu się w płaszcz i w beret runęłam z powrotem do łóżka i przespałam jedyną
okazję zobaczenia tej dziwacznej skały. Ocean był o wiele spokojniejszy od Morza Śródziemnego,
ale kiwało nas mimo to bardzo, bo znów okazało się, że długość kadłuba „Batorego” obliczona jest
na rozstęp fal śródziemnomorskich, a nie atlantyckich, tak że ci, co mieli chorować, chorowali na-
dal.
Po kilku pięknych dniach na morzu wpłynęliśmy do portu Casablanki. Wydała mi się śliczna i
interesująca, jak starsza siostra Gdyni, tylko ciepła i pachnąca pomarańczami i smażoną oliwą. Tu
mieliśmy do wyboru wyjazd w głąb lądu do Marrakeszu, Fezu lub Rabatu. Wybrałyśmy Marra-
kesz, najbardziej w głębi lądu leżący i, wydawało nam się, najbardziej egzotyczny. Miasto podzie-
lone jest na ville europ’enne i ville indigŠne, okolone murami i bramami zamykanymi na noc.
Zamieszkałyśmy we wspaniałym hotelu o swojskiej nazwie „Mamunia”, oczywiście w części eu-
ropejskiej, ale całe dnie spędzałyśmy w ville indigŠne, na olbrzymim placu Dżemma-el-Fna.
Strzeże tego placu pałac królów 9saudyjskich i wyniosła, wspaniała wieża Coutoubia. Plac otacza-
109
ją promieniście rozchodzące się souks, przysłonięte matami wąziutkie uliczki, wrące od nieustan-
nego handlu, tak jak i cały plac. W nieopisanym ścisku, w tłoku, z którego wyciągają się setki rąk,
aby dotknąć naszych ubrań, twarzy, włosów, aby pociągnąć w swoją stronę albo wetknąć coś w
rękę na siłę, przepychaliśmy się tu i tam, przystając przy leczących zaklinaczach, przy opowiada-
czach bajek, przy handlujących ziołami, sprzedających amulety, przy tancerzach czy siedzących
nieruchomo na ziemi kobietach z zasłoniętymi twarzami, którym tylko cudowne oczy błyskają
spomiędzy złotych monet ozdabiających czoła. Na tym placu jest cała Afryka, począwszy od czar-
nych, nagich, piekielnie wysokich Murzynów z wypukłymi tatuażami na policzkach i z włosami
zlepionymi błotem, aż po białych, przepięknych Tuaregów w czarnych jak żagle opończach, które
rozpięte są na długim kiju, niesionym na barkach. Chodzą lekko i prosto, ta postawa z rozpostar-
tymi rękami jest podobno potrzebna do chodzenia po piasku. Ich kobiety, jedynie kobiety Tuare-
gów, nie zasłaniają twarzy, za to mężczyźni tak samo czarną materią kryją całą twarz, tylko oczy
świecą w wąskim pasie, pięknie i strasznie. Ten napierający tłum, życzliwy, ale piekielnie agre-
sywny i gwałtownie żądający zwrócenia na siebie uwagi, męczy po pewnym czasie, a jeszcze
później po prostu przeraża.
Biedny Arkady Fiedler poczuł się słabo i przedarłszy się przez to mrowisko wylądował, a my z
nim, w europejskiej kawiarni z tarasem wysuniętym trochę nad poziom placu. Siedział tu francu-
ski generał z kilkoma paniami. Kiedy chmary dzieci wiszących na balustradzie tarasu zbyt gwał-
townie szczypały, łapały za suknie i macały to całe towarzystwo, generał brał syfon ze stolika i
puszczał na tę chmarę strumień wody sodowej, a wtedy na chwilę dzieci z wrzaskiem radości
odlatywały. W pierwszej chwili dziwiło mnie, że wszystkie noszą czarne okulary, ale przyjrzaw-
szy im się z bliska, zobaczyłam, że to muchy obsiadały tak gęsto zropiałe oczy, tworząc dwa czar-
ne placki na twarzy.
Wszystkie zresztą choroby, rany, kalectwa i deformacje ciała były tu wystawiane na pokaz, zachę-
cały do zatrzymania się i wywołania współczucia i jałmużny. Mieliśmy tam wszyscy uczucia bar-
dzo zmieszane - strachu, obrzydzenia, ciekawości, zachwytu nawet nad tym dzikim życiem kłę-
biącym się tam bez ustanku, chęć wydostania się za wszelką cenę spomiędzy tej bliskości, tych
rąk, ciał, ostrych głosów i zapachów, a równocześnie ciągnęła nas ochota do zagłębiania się dalej i
dalej, zobaczenia więcej tego obcego życia. W południe, o siódmej wieczór i o świcie rozlegał się
wystrzał armatni. Ten wieczorny oznaczał koniec handlowania i wtedy ci, którzy stali przez cały
dzień trzymając w wyciągniętej dłoni jakiś korzeń, owoc czy torebkę czegoś nieokreślonego, po
prostu siadali na ziemi, zawijając się szczelnie w wełnianą dżelabbę, zasłaniali głowę czymkol-
wiek przed blaskiem księżyca i zasypiali tak aż do porannego wystrzału. Wtedy wstawali, zatyka-
li za ucho świeżą gałązkę mięty i od nowa zaczynali handlować. Ale Europejczykom nie pozwala-
no zostawać na noc w ville indigŠne, nie było to bezpieczne.
Kiedy zwiedziłyśmy już dokładnie miasto, zaproponowano nam wycieczkę do ruin antycznej
osady arabskiej, leżącej już w górach Atlasu, o pół dnia drogi od Marrakeszu. Zamówiliśmy wielki
otwarty samochód i wyruszyliśmy bardzo wcześnie rano: państwo Strugowie, Arkady Fiedler,
mama i ja, no i szofer, oczywiście. Ogromnie długo jechało się przez płaski i równy bled, porośnię-
ty suchą trawą, na którego krawędzi świeciły biało i martwo wznoszące się ostro zbocza Atlasu.
W miarę zbliżania się do nich widać było, jak nagle i stromo wyrasta ten masyw z płaskiego ble-
du. Wreszcie dotarliśmy do pierwszych wzniesień i zakosami droga zaczęła zwijać się nad coraz
bardziej stromymi urwiskami. Ziemia była ruda i łysa, białe kamienie zsypywały się z góry,
gdzieniegdzie rosły tylko łopaciaste opuncje, kolczaste i szare.
110
W miarę jak wjeżdżaliśmy coraz wyżej, mama milkła i bladła, odwracała głowę od przepaści, oczy
podkrążyły jej się na niebiesko, aż wreszcie powiedziała, że nie może dłużej jechać, że przeprasza,
ale ta jazda jest ponad jej siły. Zdecydowaliśmy, że reszta towarzystwa pojedzie dalej, a my zosta-
niemy i będziemy czekać na ich powrót na tej drodze, rezygnując ze zwiedzania ruin kazby. Dro-
ga była tylko jedna, więc nie mogli wracać inaczej. Samochód odjechał, a my z mamą znalazłyśmy
się nagle w takiej ciszy, w takim martwym świecie, że białe obsypujące się kamyczki w skalnych
żlebach słychać było z bardzo daleka. Powietrze było lekkie i świetliste, słońce grzało, mama na-
tychmiast odzyskała humor. Spacerowałyśmy sobie po tym Atlasie, ja w różowej sukience, mama
w kropeczki, jak zwykle, pod parasolkami, z kodakiem, jak po Promenade des Anglais. W pewnej
chwili zobaczyłyśmy wokół siebie na ziemi ruchome cienie, a kiedy odchyliłyśmy parasolki, zoba-
czyłyśmy na oślepiającym niebie twarde i piękne krążące nad nami olbrzymie orły. Musiałyśmy
dla nich być dziwacznym zjawiskiem, bo towarzyszyły nam bez ustanku, ciche i groźne. Przysia-
dałyśmy na kamieniach, ja fotografowałam coraz dalsze i dalsze szczyty, siwe i czerwonawe, w
smugi od białych osypisk, był to męczący trochę, ale bardzo piękny spacer.
W pewnym momencie usłyszałyśmy samochód jadący z góry. Nie byli to nasi, ale wojskowy
otwarty wóz i dwu oficerów Legii Cudzoziemskiej. Zatrzymali się przy nas, wyskoczyli z minami
zupełnie osłupiałymi i zaczęli nas wypytywać, co się stało, kto my jesteśmy i skąd mogłyśmy się
tu znaleźć. Widać nasza tu obecność robiła niezwykłe wrażenie na każdym żywym stworzeniu.
Kazali nam natychmiast wsiadać i zabierać się z nimi do Marrakeszu. Ale twardo odmówiłyśmy,
tłumacząc, że jeśli nasi współtowarzysze nas nie znajdą, to wszystko się szalenie skomplikuje. Ci
dwaj młodzi oficerowie mieli nas wyraźnie za wariatki, tłumaczyli, że taki spacer po górach w
pustkowiu, o dzień drogi od najbliższego miasta, jest niebezpiecznym szaleństwem, że Arabowie
nie są przychylnie usposobieni do Europejczyków, a nawet bardzo wrogo są do nich nastawieni,
że już jest popołudnie, a noc zapada szybko. Ale nie chciałyśmy z nimi jechać ze względu na tam-
tych. Oficerowie po namyśle i wielkim wzruszaniu ramionami wreszcie odjechali, a my zostały-
śmy znów w tej ciszy, która nie wydawała nam się już taka urocza. Zaczęłyśmy się po prostu tro-
chę bać. Ale po jakiejś jeszcze godzinie usłyszałyśmy nasz samochód i zobaczyłyśmy naszych
przyjaciół, opalonych i zachwyconych wycieczką i ruinami.
Bardzo późną nocą dotarliśmy do hotelu „Mamunia”, do nowoczesności i luksusu, oświetlonych
basenów i pachnących ogrodów, łazienki i jadalni jak z kina. Ale zastałyśmy też w tym hotelu
ogólne wzburzenie. Wszyscy opowiadali sobie, że dwie cudzoziemskie panie były widziane w
górach Atlasu bez broni, eskorty i przewodników, że panie te na pewno zostały porwane i zgła-
dzone, jak pewna Angielka sprzed miesiąca, która mimo całej karawany, którą zabrała ze sobą,
znikła raz na zawsze bez wieści. Opowieści, jakimi nas karmiono tego wieczora, były przerażające.
Marszałek Lyeutey, wprowadziwszy tu protektorat, rządził tak twardą ręką, że bunty wybuchały
niemal bez przerwy, po nich następowały pacyfikacje, co z kolei wywoływało krwawe odwety.
Sytuacja więc między Francuzami a Arabami była stale napięta i ten generał w kawiarni, strzelają-
cy do nich wodą sodową z syfonu, nie był postacią tak idylliczną, jak by się zdawało. Słowem po-
szłyśmy spać dopiero teraz dokładnie uświadomione co do stosunków panujących tutaj. O świcie
obudziły nas dzikie i przeraźliwe wrzaski. Wyskoczyłyśmy z łóżek przekonane, że teraz dopiero
zginiemy z ręki mściwych Arabów. Ale była to tylko karawana osłów, która się zatrzymała przed
hotelem, czekając na turystów.
Chodziłyśmy jeszcze wiele razy do pałaców królów saudyjskich, żeby zachwycać się kolorami
majolik i azuleios i ciszą, jaka tam panuje po nieopisanym, nieustannym hałasie Dżemma-el-Fna.
Na końcu pobytu kupiłam dwa stare przepiękne naszyjniki: jeden z czterech sznurów korali nabi-
111
janych maleńkimi turkusikami i połączonych w jedno srebrnymi kulami wyłożonymi emalią kolo-
ru tych azuleios. Drugi był bardzo dziwny i dziki.
Składał się z najrozmaitszych elementów. Były tam bardzo stare wisiorki z uprzęży końskich, wy-
sadzane półszlachetnymi kamieniami, małe srebrne mains de Fatma, były białe zęby zwierząt i
wielkie kolorowe paciorki, jakimi biali obdarowywali tubylców, a nawet był misternie przycze-
piony srebrnym drucikiem biały bieliźniany guzik z masy perłowej. To wszystko razem, zbierane
widać przez lata i dodawane do tej ozdoby, było bardzo piękne i egzotyczne, ale zatruło mi życie
na długo, bo umywszy oba naszyjniki wodą z mydłem zaczęłam je nosić na zmianę, aż ktoś zapy-
tał mnie od niechcenia, czy zdezynfekowałam je dość dokładnie, bo najpospolitszą tutaj chorobą
jest trąd, a obie rzeczy były noszone przez pokolenia. Cała radość prysnęła, a wstępne objawy
trądu odnajdywałam w sobie bardzo długo. Ale obie te rzeczy były najpiękniejszymi, jakie na na-
szym statku zostały zakupione.
Przeważnie kupowano szerokie, kute w srebrze arabskie bransolety, długie kolczyki i naszyjniki
made in Czechoslovakia. Jednemu tylko panu udało się kupić w sukach bardzo piękny ogromny
dywan wschodni. Wniosło go na statek kilku Arabów i po ciasnym zwinięciu został umieszczony
w kabinie tego pana, wypełniając ją bez reszty. Szczęśliwy spał na pokładzie, ale z każdego portu
wysyłał do żony do kraju depesze, aby mobilizowała pieniądze na opłatę celną i czekała z nimi w
porcie w Gdyni.
Po powrocie do Casablanki zastaliśmy na „Batorym” kilku brydżystów, zupełnie uwędzonych,
którzy nie opuścili w ogóle statku i palarni, korzystając ze spokoju i pustki, aby rozgrywać swoje
partie. Płynęliśmy teraz w słońcu i rozkosznym morskim cieple, które nie męczy i owija miękko
ciało jak jedwab. Wszystko na statku szło gładko. Stałam kiedyś z kapitanem Borkowskim na jego
mostku kapitańskim, kiedy on przywołał przechodzącego oficera i wydał mu jakiś rozkaz w swo-
im przedziwnym polsko-
rosyjsko-francusko-hebrajskim języku, szalenie szybko i niewyraźnie. Oficer zasalutował, powie-
dział: „Tak jest” i odbiegł. Po paru godzinach zapytałam tego oficera, czy zrozumiał rozkaz kapi-
tana i co ten mu powiedział. „Nie mam pojęcia”, powiedział uśmiechnięty oficer, „ale to nic, on
jest wspaniałym kapitanem”.
Następnym naszym celem była Madera. Przedziwna stroma wyspa, cała szeleszcząca wielkimi
liśćmi bananów na plantacjach. Tak cudownych ogrodów nie widziałam jeszcze. Wielkie drzewa
paulonii gęsto, jak liśćmi, pokryte fiołkowymi kwiatami. Drzewa pelargoniowe i drzewa fuksjo-
we, zapach najrozmaitszych kwiatów kwitnących naraz, a wszystkie jakby widziane przez szkło
powiększające, bujne i ogromne. Białe powolne woły ciągnęły kolorowe sanie, których płozy śli-
zgały się po równie białych obłych kamyczkach, wciśniętych w ziemię na sztorc i wyślizganych od
wieków. Spokój, powolność, łagodność była tu w powietrzu wszędzie razem z zapachem kwiatów
i morza. Przyjechaliśmy tam 3 maja i gubernator wyspy wydał na cześć „Batorego” bal w kasynie
gry. Wielka sala balowa, której ściany były z luster, została przybrana cała białymi i czerwonymi
kameliami, całe krzaki okryte kwiatami przymocowane były do luster, tak że ten gaj kwiatów ni-
gdzie się nie kończył, otaczał nas, tańczących, ze wszystkich stron w nieskończoność. Bardzo to
było piękne, a pan gubernator oświadczył się mamie o moją rękę, co nie byłoby najgorszą karierą,
choć Madera leży trochę na uboczu. Graliśmy w kasynie, a ja do spółki z Wańkowiczem przegra-
łam moc escudów.
W Funchalu nie ma wiele do zwiedzania poza bardzo malowniczym portem i tymi cudownymi
ogrodami. W jednym z nich, odpoczywając na ławce, zobaczyłam kątem oka przepiękną rękę oso-
112
by siedzącej obok. Palce i różowe paznokcie były jak wymyślone przez manierycznego malarza.
Spojrzałam na tę kobietę ukradkiem i ku mojemu naiwnemu zdumieniu zobaczyłam, że to męż-
czyzna. Był piękny, młody, miał niebiesko podcienione oczy, uróżowane usta, cienkie brwi i dłu-
gie umalowane rzęsy. Było to śliczne i przerażające, jak obraz Magritte’a przedstawiający równo-
cześnie w pejzażu czas dnia i nocy. Przyszłam do mamy wzburzona, pierwszy raz widziałam coś
takiego. Wiedziałam oczywiście, że istnieją homoseksualiści, może nawet znałam ich, ale to było
mgliste i niejasne. Mama jak zwykle stropiła się, kiedy ujawniała się moja naiwność czy niewie-
dza, ale powiedziała do mnie: „Jesteś jak twój ojciec, on także kiedyś przyznał się, że wie, że ta
rzecz istnieje, zna świat i jego sprawy, zna także tych ludzi, ale, powiedział: - Mimo wszystko nie
mogę w to uwierzyć -„.
Po paru dniach opuściliśmy tę rajską wyspę-ogród i popłynęliśmy do Lizbony. Bardzo to dziwne
miasto, zbudowane na pagórkach, wąskie uliczki spadające w dół, otwierająee się u nóg widokiem
portu i morza. Jeździliśmy dużo na wycieczki w rozmaite strony, podziwiając wszędzie w Coim-
bra, Estramadura czy Cintra przedziwny styl tam wyrosły, XVI-wieczny gotyk powstały za jakie-
goś króla Manoela i nazwany na jego cześć manolesco. Ten zbzikowany król, widać żeglarz i miło-
śnik morza, wprowadził do tego fałszywego gotyku jeszcze elementy z morzem i żeglarstwem
związane. Widać tam liny, kotwice, węzły, sieci i fale, wszystko splątane i szalenie ozdobne, a tak-
że nieodparcie komiczne. Obchodziliśmy w Lizbonie w placówce polskiej moje spóźnione trochę
imieniny, dostałam w prezencie niezliczoną ilość butelek madery, wina, którego smaku nie zno-
szę.
Z Lizbony popłynęliśmy już prosto na północ długim rejsem do Londynu, gdzie „Batory” nie
mógł wpłynąć do Tamizy, bo była za płytka i ma przypływy i odpływy. Ale i tak masy Anglików
przyjeżdżały go zwiedzać w Greenwich i jego fotografie i opisy ukazywały się w gazetach. Znów
było wielkie przyjęcie w ambasadzie. Miałam na sobie naszyjnik ze sztucznych pereł Tecla, ku-
piony jeszcze w Paryżu, różowy i śliczny. Kiedy tańczyłam z ambasadorem Raczyńskim, moje
perły wzbudziły zachwyt. Powiedział: „Jestem wielkim znawcą pereł, ale muszę powiedzieć, że
tak pięknych, równych i dobranych kolorem jeszcze nie widziałem”. Była to wspaniała naiwność
człowieka, który w ogóle nie znał innych pereł poza prawdziwymi, ale ja zmartwiłam się, odnala-
złam mamę i zapytałam ją, czy mam mu powiedzieć prawdę. Mama zmarszczyła brwi i powie-
działa tylko: „Zwariowałaś, moja droga”.
Mama była wtedy taka piękna w swoich czarnych sukniach, wszyscy mówili o niej jako o Salomei
Brynickiej z „Wiernej rzeki”, nawet nie wiedząc, że ona istotnie nią była. O mnie też czasem mó-
wiono, że mogłabym być dziewczyną z powieści Żeromskiego, to był najwspanialszy komple-
ment, jaki mogłam usłyszeć. Wszyscyśmy widać byli po trosze z tych powieści, bo opowiadała mi
mama, że kiedyś wybrali się we dwoje w Paryżu do teatru. Mama czekała w hallu, a ojciec stanął
w kolejce do kasy po bilety. Przed ojcem stały w tej kolejce jakieś eleganckie dwie panie, mówiące
po polsku. Mimo woli, słysząc ten język, ojciec odwrócił do nich głowę czy może trochę nadstawił
ucha. Wtedy jedna z pań powiedziała do drugiej: „Kochanie, uważaj, bo tu jakiś Pochroń za tobą
stoi”.
W Londynie było nam bardzo dobrze. Chodziłam do Victoria and Albert Museum, nie mogłam się
oderwać od miniatur wschodnich i starych szkieł, Wallace Collection zachwyciła mnie, także w
Tate Gallery przesiadywałyśmy przed Turnerem. Kupiłam tam w Londynie moc farb i pędzli,
choć nie można powiedzieć, aby w sklepie Burofa albo u Siudeckiego czegokolwiek brakowało.
Ale miło było kupować Windsor and Newton na miejscu w firmie.
113
Nudny był tylko poranny i wieczorny przejazd nie kończącymi się szeregami domków zupełnie
do siebie podobnych, na jednakowych ulicach, z „Batorego” do miasta i z powrotem. Starałyśmy
się siadać na górze w piętrowych busach, żeby zaglądać do okien tych domków, ale i to nie było
rozrywką, bo wewnątrz także wszystko było jednakowe, kominek po tej samej stronie i fotele
przed kominkiem. Takie podglądanie było ohydne z naszej strony, na pewno żadnemu Anglikowi
nie przyszłoby to do głowy, najlepszy dowód, że w oknach nigdzie nie było zasłon ani firanek.
Podobno raz jeden pan z takiego domku przyszedł wieczorem do siebie, rozebrał się, wykąpał i
położył spać obok żony. Dopiero rano, przy śniadaniu, gdy podała mu ona „The Guardian” za-
miast codziennego, „Timesa”, zorientował się, że to nie jego dom.
Z Londynu popłynęliśmy do Kopenhagi. Bardzo dziwnie się płynie tak wielkim statkiem przez
Kanał Kiloński. Płaskie trawiaste brzegi suną gładko tuż za burtą, a na nich na wyciągnięcie ręki
stoją zadumane krowy, tęskniące do dalekich podróży. Kopenhagę powitaliśmy jak starą znajomą,
jej śliczne wieże, cudowną zieleń jej dachów, syrenkę spiżowym tyłeczkiem przyrośniętą do ka-
mienia, Tivoli i przeczysty plac przed pałacem królewskim. Jak we wszystkich portach, tak i tu
przyjmowano nas galą flagową i syrenami okrętowymi, wszyscy się naszym pięknym „Batorym”
zachwycali, zwiedzali go i wypijali morza alkoholu z gościnnym kapitanem Borkowskim.
Ale już wszyscy spieszyli się do domu, do Gdyni. Z wyjątkiem pana z dywanem z Marrakeszu,
który przeżywał z nim męki niewygody i niepokoju o koszmarne cło, czekające go na Dworcu
Morskim w Gdyni.
Była piękna pogoda, kiedy wpływaliśmy do portu, Gdynia jaśniała i świeciła pod wzgórzami,
rozciągnięta szeroko od Redłowa aż po port i Kępę Oksywską. Kochałam, znałam ją od jej uro-
dzenia, każdy nowy dom, każdą nowo wytyczoną ulicę, nowe nadbrzeże i dźwig w porcie, stary
rybacki kościółek na Oksywiu, gdzie jeździliśmy co roku na mszę zamawianą za dusze babci i
Adasia i nowy kościół na Świętojańskiej, piękne sklepy na 10 Lutego i starą, wrośniętą w ziemię
chałupkę, gdzie mieszkał Abraham. Wszystko rosło na moich oczach szybko, sprawnie i wielko-
miejsko. Ceglany domek Plichty, w którym mieszkaliśmy w 1921 roku, znalazł się teraz na Skwe-
rze Kościuszki, ozdobiony tablicą wmurowaną równocześnie z uroczystością otwarcia nowego
Dworca Morskiego. Tablica upamiętniała pobyt Żeromskiego w tym domu. Byłam zaproszona na
obie uroczystości i Słonimski opisał tę moją wizytę we wzruszającym wierszu „Wiatr od morza”.
Teraz wchodziliśmy do tego wspaniałego nowoczesnego portu, witało nas całe miasto, świątecz-
nie i w gali, to była chwila wzruszająca i radosna, ja jakoś specjalnie byłam szczęśliwa, myślałam,
jakby ojciec patrzył ze mną na to miasto, port, statek, on to wszystko przecież wymyślił, przewi-
dział, przepowiedział, jeszcze kiedy niczego tu nie było, nawet planów. Pomyślałam, nie ma tu
Smętka, odjechał jednak naprawdę, porzucił ten kraj, tak jak chciałeś, mój najdroższy.
Wysiadaliśmy powoli, trudno było rozstać się ze statkiem, z rozkosznym czasem na nim spędzo-
nym, z nowymi przyjaciółmi, tak miłymi. Ostatni chyba wytoczył się właściciel wschodniego dy-
wanu, stewardzi i marynarze nieśli ogromny ciężar i rozwinęli go na podłodze w hali odpraw
celnych. Dywan był piękny, mąż i żona z gotówką stali na jego krańcach. Celnicy popatrzyli,
machnęli ręką i powiedzieli: „Nic pan nie płaci, to łódzki wyrób na eksport”.
Pojechałyśmy do Warszawy i do Konstancina, podróż nasza była bardzo długa, trzeba było zoba-
czyć starych przyjaciół, dom, Jadwigę i Bibcia. Jadwiga była już bardzo stara, kupiła sobie domek
w Białołęce i tam postanowiła się przenieść. Było nam bardzo ciężko rozstać się z nią, więc ciągle
przeprowadzka jej odkładała się na później. Kochałyśmy ją bardzo, a Bibcio, który dzięki swoim
długim falistym uszom i długiemu nosowi całe życie podobny był do Ludwika XIV, teraz zrobił
się portretem Jadwigi. Zwłaszcza na fotografiach było to widać szalenie wyraźnie. Bibcio był
114
pięknym, głupim i sentymentalnym pieskiem koloru świeżo wyłuskanego kasztana. Kochał
wszystkich bez wyjątku i umiał tylko jedną sztuczkę, przez siebie wymyśloną. Jeśli ktoś zapalał
papierosa zapałką, nadbiegał i gasił ją łapą, opalając sobie długie pasma włosów na łapach. Dawał
się pieścić wszystkim, z każdym gotów był iść na spacer.
Poznałam, a właściwie odnowiłam tej jesieni znajomość z synem doktora Zielińskiego, Bronkiem,
z którym podczas pobytów na Helu bawiliśmy się jako dzieci. Bronek pokazał mi śliczną pamią-
teczkę z tamtych czasów. Była to moja fotografia, wycięta z jakiegoś pisma, malutka, wystrzyżona
w kształcie serca i oklejona złotymi choinkowymi gwiazdeczkami. Na odwrocie napisane było
dziecinnymi literami: „Monisia, najukochańsza ze wszystkich dziewczynek”. Bardzo mnie to
wzruszyło. Nie byłam przecież wtedy dla niego dobra. Skakałam mu z mola na brzuch albo na
plecy, kiedy się tego nie spodziewał, a on to znosił i nie skarżył na mnie nikomu. Teraz był bardzo
przystojny i elegancki, miał piękne zamszowe buty i specjalne do nich szczoteczki. Znał się na
malarstwie, wiedział, kiedy się który malarz urodził i czyim był uczniem. Został prędko jednym z
moich pachołów cumowych, jeździłam z nim na dalekie konne spacery, chodziłam na dancingi i
na bale, mama była zadowolona, że tacy przyzwoici chłopcy są koło mnie, Bronek, Wojtek Meyer
z Politechniki, młody pan Ślewiński, bratanek malarza. No, naturalnie nasi koledzy „stareńcy” z
Akademii byli zawsze najważniejsi, oni nie mówili nam tych słodkich rzeczy, co tamci, ale z nimi
była zawsze najświetniejsza, najweselsza zabawa, podnieta do dowcipów i śmiechu.
Istniała wtedy ponura sprawa na uczelniach, wywołująca w nas najwyższy wstręt, „numerus
clausus”, która była dla nas, studentów Akademii, niepojęta. Byli wśród nas komuniści i endecy,
wiedzieliśmy, kto jest kto, ale tyle to dla nas znaczyło, jak to, czy ktoś jest blondyn czy brunet.
Mówię o naszej grupie i naszych pracowniach. Pomoc kolegom niezamożnym odbywała się
oczywiście przez Bratniaka, ale nie tylko. Jakoś to szło naturalnie, że można było pożyczyć, potem
się miało oddane i nie było to problemem dla żadnej ze stron.
Podczas ferii Bożego Narodzenia pojechaliśmy jak zwykle do Zakopanego na narty. Pani Inga
Jakimowiczowa nie miała już pensjonatu w „Zawracie”, który był stary i rozlatywał się, ale wy-
dzierżawiła nowo zbudowaną drewnianą góralską willę pod Reglami, między drogą do Białego a
drogą pod Skocznię na stromym zboczu pod lasem. Ta willa „Madzia” była ślicznie urządzona i
cała pachniała świeżym drewnem i żywicą, czasem palcem natrafiło się w deskach na lepką łezkę.
Mieszkaliśmy tam wszyscy i jadali znakomicie, prowansalsko-galicyjską kuchnię pani Inga pro-
wadziła genialną ręką. Jakie suflety na kruchym cieście z konfiturami malinowymi, różowe i złote
po wierzchu - ach, jakie to były suflety!
Kiedy zbliżał się sylwester, zatelefonowała z Krakowa Elżunia Osterwianka, która właśnie wyszła
za mąż, pierwsza z nas wszystkich, za Gutka Nowotnego, syna zakopiańskiego chirurga, który
tysiącami sklejał połamane ręce i nogi narciarskie przez całe lata, a po cichu wiedziało się, że jest
bohaterem „Zazdrości i medycyny” Choromańskiego. Elżunia zapraszała mnie do nich na sylwe-
stra do Krakowa, gdzie z Gutkiem mieszkała w domku na Kolonii Urzędniczej. Zostawiłam mamę
i pojechałam. Okazało się, że sylwester nie będzie w domu, ale w knajpie „Feniks”, potem gdzie
Bóg da. Towarzystwo było olbrzymie, przeważnie teatralne krakowskie, zupełnie mi nie znane i
nieopisanie chętne do picia. Pierwszy raz byłam na takiej pijackiej rozdobędzie, przenoszącej się z
knajpy do knajpy. Gutek opiekował się mną, bo byłam obca i czuł się za mnie odpowiedzialny. W
pewnej chwili znalazł się między nami zupełnie nieznany osobnik, ale było to już wtedy, kiedy
wszyscy mówili sobie po imieniu. Kiedy tańczyłam z tym człowiekiem, powiedział do mnie po-
ważnie: „Proszę pani, czy może pani za mnie wyjść za mąż?” Powiedziałam: „Czy ja wiem? Trze-
ba się zapytać pana Nowotnego, bo to on decyduje”. Poszliśmy do Gutka, który potraktował
115
sprawę poważnie: „A kto pan jest i czym pan dysponuje?” Pretendent odpowiedział, że jest mły-
narzem, nazywa się Czałczyński, ma trzy młyny pod Krakowem, a odziedziczy jeszcze duże go-
spodarstwo. Gutek zapytał go jeszcze, czy wie, że ja nazywam się Żeromska, na co młynarz od-
powiedział, że to nic nie szkodzi. Zapytana, co o tym wszystkim sądzę, odpowiedziałam, że nie
widzę przeszkód, i od tej pory dalsza zabawa sylwestrowa była już fetą zaręczynową.
O świcie piliśmy białą kawę z bułeczkami w kawiarni Grand Hotelu, wykończeni tą nocą, papie-
rosami, piciem i tańcami, pod zimnymi błyskami binokli starszych panów, którzy czytali tam przy
kawie poranne gazety sprzed dwu dni na kijach sterczących nad stolikami. Gruby aktor Woźnik
deklamował „Bema pamięci żałobny-rapsod”, a ja z nim razem. Wreszcie narzeczony odwiózł nas
do domu, poukładał na kanapach i zostawił z zimnymi okładami na skołatanych sercach. Pod
wieczór, kiedy przyszliśmy jako tako do siebie, zjawił się znowu, ku naszemu zdumieniu, bo za-
pomnieliśmy już o jego istnieniu. Przywiózł kosz róż dla narzeczonej i bilety do loży u Słowackie-
go. Trochę nam było głupio, traktował z takim szacunkiem Gutka i mnie, nic nie wiedząc, że jest
naszą ofiarą. Nie odstępował mnie na krok jeszcze przez cały następny dzień, zaprowadził na
Wawel i do Kościoła Mariackiego, a kiedy wyjeżdżałam do Zakopanego, na dworcu przykro było
patrzeć na niego zza olbrzymiego bukietu róż, kiedy stał na peronie i rozstawał się ze mną, choćby
na niedługo. Ciekawe, co też się z nim stało, z zacnym Czałczyńskim.
Po powrocie do Warszawy wypadło nam z Marysią urządzić wielkie przyjęcie, trochę innego typu
niż zabawy dla kolegów z Akademii. W Marysi, kiedy była w Paryżu, zakochał się młody Jaś Jar-
kowski, który tam się urodził. Był synem przyjaciół państwa Skoczylasów i znajomych mamy z
dawnych czasów. Ten młody człowiek przyjeżdżał po raz pierwszy do Polski, trochę obcy i nieuf-
ny, i Marysi piekielnie zależało, żeby go przyjąć bardzo elegancko i pokazać mu, że w tej Polsce to
w końcu nie Azja. Kolacja miała być u nas, bo mieszkanie było większe i Jadwiga cudownie goto-
wała. Obrus był pani Skoczylasowej, świeczniki nasze, sztućce ich, a porcelana nasza, słowem
wszystko co było najlepszego wyciągnięte było na cześć tego Jasia. Zaprosiłyśmy najelegantszych
chłopaków i najśliczniejsze dziewczyny i wszystko rozwijało się bardzo wykwintnie, aż Marysia
odebrała telefon i powiedziała, że Przypkowski pytał, czy może przyjść, a ona nieszczęsna powie-
działa mu, że może. Siedliśmy do kolacji i wtedy wszedł Przypkowski w swoim amoku zazdrości
i pijany. Siadł przy stole, wyciągnął pistolet, zagarnął nóż i widelec i zapowiedział, że mnie za-
strzeli pierwszą, potem nieszczęsnego Bronka, potem siebie, bo nie warto żyć. Potem płacząc wy-
jął wieczne pióro i wysikał cały atrament w sos majonezowy. Jaś Jarkowski zsunął się z krzesła i
klęczał pod stołem, reszta oniemiałych gości tkwiła nieruchomo na swoich krzesełkach. To trwało
wieki, aż weszła Jadwiga i zręcznie zabrała pod fartuch pistolet, wynosząc go do kuchni. Przy-
pkowski zerwał się, poszedł do mojego pokoju i wyrzucił przez okno wszystko to, co było od nie-
go, „Puszczę jodłową”, świętą Monikę, drzazgę w safianowym pudle, książki oprawiane przez
siebie, a przez pomyłkę także płytę z nagranym głosem mojego ojca. Chłopcy ocknąwszy się
wreszcie dopadli go, chwycili pod ręce i siłą wyprowadzili na schody, na podwórze i na Brzozo-
wą, gdzie czekała na niego taksówka. Ale Jaś Jarkowski zdaje się prędko wyjechał i nigdy już chy-
ba nie wrócił do Polski.
Mama na drugi dzień rano była u prezydenta Starzyńskiego, oddała mu wszystkie pozbierane
spod okna rzeczy i zażądała usunięcia Przypkowskiego z Warszawy. Odbyły się dwa takie spo-
tkania u Starzyńskiego, drugie ze sprowadzoną z Jędrzejowa matką Przypkowskiego. Zaraz po
tym Przypkowski wyjechał do Egiptu z jakąś niby oficjalną misją do króla Faruka.
Nie wszyscy na szczęście wielbiciele byli tak niebezpieczni dla mojego życia, żeby aż mama mu-
siała się zdobywać na takie radykalne gesty. Byli na przykład dwaj panowie, pan Malessa, działa-
116
jący w Gdyni przy ministrze Kwiatkowskim i komisarzu miasta Gdyni, Sokole, i Zbigniew Za-
niewicki, sekretarz i współpracownik Miriama Przesmyckiego. Obaj mili i wyraźnie zakochani,
tylko nie wiadomo w kim. Czy w mamie, czy we mnie. Każda z nas spuszczała oczy i mówiła, że
to jednak o nią chodzi. Nigdy się to naprawdę nie wyjaśniło. Ja zresztą nie byłam nigdy pewna
siebie, w komplementy nie bardzo wierzyłam, a mama nie chwaliła mnie prawie nigdy. Kiedyś
weszłam do jej pokoju przed jakimś balem. Miałam jedną z tych wspaniałych sukien szytych
przez panią Turczyńską, wielki ogon, ogromny dekolt, kwiaty we włosach i na biuście, wszystko
to było kolorowe, szerokie, szumiące. Rozwinęłam ten ogon przed mamą, okręciłam się przed nią
i zapytałam: „No jak?” Mama podniosła na mnie spokojne oczy znad książki, przyjrzała mi się i
powiedziała: „Dziecko dla matki zawsze ładne”. Nie to co ciotka Aniela, która swoją Monikę ubó-
stwiała głośno i wobec wszystkich wychwalając mnie, czy kto chciał słuchać, czy nie.
Tej wiosny malowałyśmy z Marysią Franca Fiszera, przyjaciela ciotki i jej męża. Widywałam go u
nich często, bo przychodził do nich na obiady. Pamiętam, jak kiedyś siedzieliśmy przy stole i ciot-
ka Aniela na drugie danie podała półmisek kotletów. Było ich tyle, że miało wystarczyć po kilka
na nas czworo. Franc Fiszer zgarnął na swój talerz prawie wszystkie, spojrzał ponuro na pusty
półmisek i powiedział surowo: „Pani Anielo, pani głodzi Jana”. Na pozowanie przychodził do nas
przed południem, bardzo punktualnie. Lubił bardzo jajecznicę i mama częstowała go nią na dru-
gie śniadanie. Była to góra z jajecznicy i druga kartofli. Przed jedzeniem szedł myć ręce i w łazien-
ce wymydlał pół mydła i moczył, jak z balii, cały ręcznik. We wszystkim był maksymalistą. Pew-
nego razu podczas pozowania zasnął. Kiedy się obudził, powiedział do nas: „Dziewuchy, nie
dziwcie się, przez całą noc nie zmrużyłem oka. Odkryłem genialne dzieło. Cudowna poezja, bo-
skie natchnienie. Nazywa się to „Sonety krymskie”. Uczyłem się tego do świtu”. I deklamował
nam do końca seansu sonet po sonecie. Zrobiłam mu kiedyś na drutach sweter, był tak wielki, że
obie z Marysią wchodziłyśmy w ten sweter z łatwością. Został w nim pochowany.
Mama wczesnym latem pojechała na kurację do Truskawca, a ja zostałam w domu z Jadwigą i z
Bibciem. Pewnego ranka przeczytałam w gazecie, że Teatr Narodowy przystąpił do prób sztuki
Jerzego Zawieyskiego pod tytułem „Powrót Przełęckiego”. Przypomniałam sobie, że kilka lat te-
mu przyszedł do nas młody człowiek, bardzo nieśmiały, blady, o dziwnie żółtych włosach, i
przyniósł swój utwór pod takim właśnie tytułem, napisany z pietyzmu, jak mówił, z prośbą o oce-
nę. Sztuka była okropna, mama przeczytała jeden akt i oddała mi do przeczytania resztę. Okrop-
ność tej sztuki miała kilka przyczyn: dotyczyła osób, sytuacji, scenerii i spraw definitywnie przez
Żeromskiego zamkniętych w jego sztuce „Uciekła mi przepióreczka”. Nie dodawała nic, co by
sprawę Przełęckiego posuwało naprzód, o ile to w ogóle byłoby możliwe. Te osoby, które u Że-
romskiego żyły, działały, przez co sprawa rozwijała się logicznie, u Zawieyskiego snuły się po
scenie przez trzy akty bez celu, a co najgorsze przemawiały językiem Żeromskiego, co robiło wra-
żenie nieznośnego pastiszu. Kiedy młody autor przyszedł odebrać swój utwór i jego ocenę, po-
wiedziałyśmy mu przy herbacie kilka zdawkowych słów o pietyzmie, wzruszającym wpływie
pisarza i nadziei na przyszłe dzieła młodego autora. Cóż można było mu powiedzieć u nas w do-
mu?
Że w Konstancinie stała cała etażerka takich utworów, grafomańskich naśladownictw, smutnych
„wyrostków robaczkowych Żeromskiego”, jak mówił Mortkowicz? Takich wizyt miewałyśmy
wiele, czasem wzruszających, czasem irytujących. Ileż to osób próbowało przerabiać, dopisywać,
naśladować Żeromskiego, kiedy nie mogły wydobyć ze siebie własnego głosu. Tak było i w tym
wypadku. Teraz nagle zaskoczyła mnie i wzburzyła wiadomość o tych próbach w Narodowym.
Zadzwoniłam do Kadena, który był wtedy dyrektorem TKKT. Powiedział, że sztuka będzie grana
117
w dekoracjach identycznych jak w „Przepióreczce”, że niektórzy aktorzy będą ci sami, między
innymi Osterwa będzie grał Przełęckiego. Wydawało mi się to wszystko zupełnie niemożliwe, ale
nie wiedziałam, jak ta sprawa wygląda z zewnątrz, nie przez moje osobiste opory widziana. Poje-
chałam do Miriama, który był współautorem niedawno wydanego nowego prawa autorskiego.
Tam dowiedziałam się, że to prawo broni autora dzieła przed korzystaniem ze stworzonych przez
niego postaci, sytuacji, nazwisk, że z chwilą jego śmierci dzieło jego jest zamknięte i nikt nie ma
prawa umieszczać jego bohaterów w swoich utworach czy dopisywać dalszych ciągów. Specjalnie
w tej sztuce, tak definitywnie zakończonej słowami Przełęckiego: „Odchodzę i oko wasze mnie nie
zobaczy”. Powiedziałam Kadenowi, co o tym myślę i co mi powiedział Miriam o prawnej stronie
całej sprawy. Kaden wybuchnął wściekłością, powiedział, że chcę burzyć pomnik stawiany Że-
romskiemu i tym podobne bzdury. Zapowiedziałam wysłanie listu do TKKT z protestem prze-
ciwko wystawianiu tej sztuki. Zaraz potem zadzwonił Solski, sepleniący jak do dziecka: „Psijdzie
na plóbę, odwoła plotest, wsistko będzie ładnie”. List napisałam wedle wskazówek Miriama i Gu-
stawa Beylina, specjalisty od prawa autorskiego. Wynikało z tego listu, że jestem w prawie przy-
słać na premierę komornika i zająć sztukę, co by naturalnie położyło teatr finansowo i prestiżowo.
List wysłałam i czekałam, co dalej. Oczywiście chodziło mi nie o ten krańcowy fakt sekwestru
sztuki i nigdy bym się na to nie zgodziła. Miałam nadzieję, że teatr jednak opamięta się i zdejmie
sztukę z prób, nie dopuszczając do żadnego skandalu.
Minął dzień, a następnego ranka, kiedy byłam sama w domu, wszedł Zawieyski. Był spłakany.
„Wracam z grobu pani ojca” - powiedział na wstępie, a potem padłszy na kolana zaczął łkając
krzyczeć, że to on jest synem duchowym Żeromskiego, że go kocha bardziej niż ktokolwiek, że ja
mu łamię życie, że zagradzam mu drogę do literatury i inne rzeczy, których słuchałam z najwyż-
szym zawstydzeniem za niego, a już mężczyzna lejący łzy w tak nieopanowany, histeryczny spo-
sób wydał mi się obrzydliwy. Byłam poza tym przestraszona tym wybuchem, nigdy nie widzia-
łam jeszcze mężczyzny w takim stanie. Uspokajałam go jak mogłam, łagodnym głosem i słowami.
Mówiłam, że tak czasem w życiu bywa, że nawet jak ktoś kogoś kocha, to to jakoś źle wychodzi,
że on kocha Żeromskiego i ja go kocham, a jednak on chce tę sztukę wystawić, a ja myślę, że nie
powinien. Zaproponował mi, ciągle szlochając, że zmieni w tej sztuce nazwiska Przełęcki na Łęcki,
Ciechocki na Kocki, a ja prosiłam go, żeby tego nie robił, bo to już będzie zupełnie fatalnie wyglą-
dało. Nagle jego nieznośny płacz ustał.
Wstał z podłogi i zupełnie innym, normalnym głosem powiedział: „Po raz ostatni pytam panią.
Cofa pani ten list czy nie?” Powiedziałam, że naprawdę ten list jest wyrazem mojego najgłębszego
przekonania i nie po to go napisałam i wysłałam, żeby go po dwu dniach wycofać. „Dobrze”, po-
wiedział wtedy, „dziś wieczór odbieram sobie życie i moja krew spadnie na pani głowę i pani
dzieci”. Nie miałam dzieci, ale sama świadomość tej krwi na mojej głowie była okropna. Kiedy
Jadwiga wróciła z miasta z zakupami, zastała mnie w stanie skrajnej rozpaczy. Widziałam Za-
wieyskiego utopionego, płynącego Wisłą pod naszymi oknami, przejechanego na kawałki przez
tramwaj i wiszącego na haku.
Jadwiga sama zadzwoniła do Miriama, który trochę mnie uspokoił, zapewniając, że denat jest na
pewno na próbie w teatrze. Tak też i było. Ale noc miałam znów okropną, przepłakaną na biuście
Jadwigi. TKKT, czyli Kaden, nie tylko nie wycofał sztuki z prób, ale ogłosił w prasie mój list doda-
jąc tym całej sprawie smaczku sensacji. W komentarzu napisał, że mama jest zachwycona sztuką,
tylko ja rozrabiam jak pijany zając. Kiedy doszło do premiery, oczywiście żadnego komornika nie
było, a sztuka zawaliła się z hukiem sama po dwu czy trzech przedstawieniach. Ludzie wychodzi-
li podobno trzaskając krzesłami w połowie aktu. Mnie chodziło tylko o to, żeby się te dwie sztuki,
118
dobra i mądra z głupią i niepotrzebną, nie poplątały, żeby nikt nie tykał tego, co ojciec napisał i
zamknął na zawsze.
W jakiś czas potem byłam, żeby zobaczyć, co on dalej pisze, na sztuce Zawieyskiego pod tytułem
„Życie Anny”. Tak się to chyba nazywało. Cały czas miałam uczucie, słuchając tej sztuki, że jakoś
nie jest mi obca, że już tę opowieść skądś znam. Nagle przypomniałam sobie, że jest to powieść,
którą czytałam kilka lat temu - „Dziwna historia Anny Spragg”, nie wiem, czy amerykańskiego
autora Louisa Bromfielda, w każdym razie tytuł tej powieści był taki. Od tej afery z „Powrotem
Przełęckiego” Zawieyski nie kłaniał mi się. Do mamy do Truskawca dochodziły dramatyczne słu-
chy od ludzi przyjeżdżających z Warszawy, ale po powrocie przyznała mi rację, że trzeba było
jakoś zaprotestować.
Natomiast w innej sprawie widziałam mamę prawdziwie oburzoną. Wyszła w tym okresie chyba
druga po „Białych braciach” książka Choromańskiego „Zazdrość i medycyna”, która narobiła wie-
le hałasu i z powodu swoich literackich wartości, i trochę plotkarskiego smaczku, bo pod postacie
bohaterów ludzie podkładali nazwiska znanych nam wszystkim osób. Rozeszła się wiadomość, że
Bohdziewicz chce kręcić film oparty na tej powieści. I przyszło mu do głowy, żeby zapytać mamę,
czy pozwoli mi zagrać w tym filmie rolę zdradzającej męża, operowanej przez pięknego chirurga-
kochanka młodej damy. Był to pomysł wariacki i mama bardzo ostro odstawiła Bohdziewicza.
Mama miała usposobienie łagodne i równe, toteż jej gniew był czymś niezwykłym i dziwacznym.
Jej wygląd także oddychał spokojem, symetria włosów rozdzielonych nad czołem, proste brwi,
łagodne różowe usta, głowa lekko uniesiona, jakby ten ciężki warkocz zwinięty na karku odchylał
jej twarz do góry, spadziste ramiona i śliczne ręce spokojne i delikatne, wszystko w niej musiało
zachwycać.
Opowiadano mi, że pewnego razu byli oboje z ojcem na wielkim przyjęciu i przy stole siedzieli
daleko od siebie. Obok ojca siedziała pani - kokietka, która przez całą kolację zabawiała go swoją
osobą, rozwijając wszelkie możliwe stratagŠmes uwodzenia. Ojciec, grzeczny i elegancki, przyj-
mował te awanse spokojnie, a kiedy ta pani przechylając główkę zapytała go: „A czy ja się panu
podobam? Czy ja jestem ładna?” - ojciec powiedział poważnie: „Cóż mam pani odpowiedzieć,
tam naprzeciwko pani wisi lustro, proszę w nie spojrzeć. Sama pani osądzi. A tam siedzi moja
żona” - dodał po chwilce.
Byli o siebie bardzo zazdrośni. Opowiadał mi tak pewien pan, który w młodości bywał w towa-
rzystwie tych właśnie znajomych rodziców, którzy tworzyli często spotykające się grono: na ja-
kimś przyjęciu u państwa Szererów siedział ten pan w grupie osób obok mamy, którą się w głębi
duszy nadzwyczajnie zachwycał. Było bardzo wesoło, ale ten pan w pewnym momencie poczuł
wynikający nie wiadomo skąd niepokój, potem po prostu strach, dziwne uczucie zagrożenia, tak
silne, że rozejrzał się dookoła, nie rozumiejąc, co się z nim dzieje. W drugim pokoju siedział mój
ojciec i przez otwarte drzwi nieruchomo patrzył na niego. Było w tym spojrzeniu coś takiego, że
ten pan wstał i przesiadł się gdzie indziej i już raczej unikał spotkania z rodzicami. Opowiedział
mi to, kiedy po wielu latach byliśmy gdzieś razem na przyjęciu.
Mama za to często wstawała smutna i zmęczona rano i mówiła: „Znów miałam straszny sen o
tatusiu. Że wchodzę do jakiejś kawiarni i widzę, że on siedzi przy stoliku, ja do niego podbiegam i
płaczę, i mówię mu - Stefciu, jak ty mogłeś mnie tak zostawić bez wiadomości, na tak długo, a
teraz mnie nie szukasz, tylko tu spokojnie siedzisz. A on mija mnie wzrokiem i mówi obojętnie: -
Jakoś nie miałem czasu”. Ten jej sen powtarzał się zawsze, w wiele lat po jego śmierci, zawsze
bolesny i dręczący, że on gdzieś jest na świecie, tylko nie przy niej, że zapomniał. A przecież było
119
właśnie na odwrót. Nie było go na świecie, ale kochał i czuwał, i gdzieś tam był, skąd patrzył na
nas. Ta niewidzialna obecność była surową miarą postępowania, razem ze zdaniem mamy tak
często słyszanym: „Zrobisz tak, jak powinnaś, sama wiesz dobrze, co wolno, a czego nie”.
Tymczasem powoli zbliżał się koniec studiów w Akademii, nie mogłam sobie wyobrazić, jak to
będzie bez pracowni, bez stareńkich kolegów, bez śmiechu, który nas łączył, durnych dowcipów,
wzajemnej korekty, bardzo ulotnych i niewinnych spraw uczuciowych. Co prawda były i uczucia
poważne. Władek Szomański kochał się w Marysi, Olga, rzeźbiarka, która przyjechała do nas do
Akademii znad Niemna, jasna i nieśmiała, kochała Zygmunta Gosienieckiego, a on ją. Mieli się
pobrać po skończeniu Akademii. Zygmunt był trochę zamyślony, trochę marzyciel. Szedł kiedyś
ulicą z Romanem Szałasem, który zapytał go: „Ile ty właściwie masz sióstr, stareńki?” „Trzy”,
powiedział Zygmunt, poczem się rozstali. Ale po jakiejś chwili Zygmunt dogonił Romana i po-
wiedział: „Przepraszam cię, Romciu, cztery”, i odszedł. W Ince Stankiewiczównie kochał się sza-
lenie przystojny, nie bardzo z nami związany kolega. Byli nad morzem i kiedy ten kolega dowie-
dział się, że Inka go nie pokocha nigdy, powiedział jej, że odbiera sobie życie i poszedł molem
daleko, daleko w głąb zatoki i skoczył. Ale tam była płycizna i stanął w wodzie po kolana. Zdaje
się, że przestał chodzić potem do pracowni, bo Inka nam to powiedziała. Basia Lisowska i ja kłóci-
łyśmy się zawsze o Romana, bo ją podobno częściej odprowadzał do domu, ale w podchorążówce
we Włodzimierzu Wołyńskim w swojej szafce miał fotografię moją.
Dobrze nam było ze sobą i dobrze w pracowniach, poza pracownią liternictwa profesora Lenarta,
który dręczył nas swoimi wymaganiami. Przepadaliśmy za to za profesorem Jastrzębowskim, jego
elegancją, dowcipem, świetnymi pomysłami zadań, które nam proponował, jego zręcznymi ręka-
mi i kocim uśmiechem. Nie należałam do pracowni profesora Bartłomiejczyka, wszyscy najlepsi
stareńcy tam byli i robili świetne rzeczy, plakaty, papieroplastykę, grafikę użytkową na znakomi-
tym poziomie. Nie chciałam się z nimi za nic rozstawać. Tak jak nie znosiłam w gruncie rzeczy
mojej pensji, tak Akademia była mi bliska, cieszyłam się idąc tam co rano.
Niestety polityka właziła nam w rozmowy i myśli coraz natarczywiej. Hitler przestawał nas po-
woli śmieszyć, ludzie, którzy wracali z Niemiec, opowiadali zdumiewające rzeczy, jakiś pan był
na wiecu kobiet, do których przemawiał Hitler. Było to w gigantycznej hali, wypełnionej głowa
przy głowie przez matki, żony, siostry czy córki tych, którzy polegli na wojnie. Ten fircyk z wąsi-
kiem ryczał do nich o nowej wojnie, o tym, że mają oddać dla Rzeszy wszystko, co mają najdroż-
szego, ze swoim i swoich życiem włącznie, a one wszystkie jak w transie, jak w obłąkaniu wycią-
gały do niego ręce, błogosławiły go, płakały ze szczęścia, że go widzą, ryczały z nim razem, od-
dawały mu się na śmierć i życie. Co to było, nie można było zrozumieć. A w Hiszpanii toczyła się
wojna, ludzie wyrzynali się, bombardowali otwarte miasta, bombardowali Prado w jakiejś niezro-
zumiałej okrutnej próbie sił, ale przed czym?
W tym czasie mama bardzo często widywała się z profesorem Konstantym-Kotem Krzeczkow-
skim i jego żoną panią Romaną. My chodziłyśmy do nich, do ich ślicznego mieszkania na terenie
ogrodów WSH, której rektorem był profesor Krzeczkowski. Pani Romana pokochała naprawdę
mamę, a i mnie chyba, bo była dla nas czuła jak matka. To byli niezwykli, święci ludzie, inni
oczywiście niż Beerowie, ale z tej samej rodziny przezroczystych, prostych, czystych, których sło-
wa były mądre, ważne, uczucia wierne i poważne, przekonania raz powzięte i uznane za słuszne
były oddane na zawsze dobrej sprawie. Każde spotkanie z nimi było dla nas radością, a oni przy-
chodzili do nas na Brzozową albo przyjeżdżali do Konstancina, żeby posiedzieć na tarasie, poo-
glądać fotografie, popatrzeć na rękopisy ich ukochanego Żeromskiego, mówić o nim z miłością jak
o wzorze i nauczycielu. Czasem przyjeżdżał z nimi ich syn Bronek, sympatyczny, małomówny i
120
bardzo harcerski. Ich mieszkanie na ostatnim piętrze jednego z domów WSH, otoczone tarasami,
wesołe, ciasne od książek i kwiatów, było zwykle pełne ludzi, którzy wszyscy lgnęli do państwa
Krzeczkowskich. Aktorzy, młodzi muzycy grali tam i deklamowali, a oni czuli i uśmiechnięci
przyjmowali wszystkich z radością.
U nich poznałyśmy profesora Henryka Kołodziejskiego, dyrektora Biblioteki Sejmowej, i jego
niewyraźną żonę Julię. Profesor Kołodziejski miał równo ostrzyżoną siwawą szczotkę nad nastro-
szonymi brwiami, był bardzo sympatyczny. Kiedyś, kiedy byli u nas wszyscy - państwo Krzecz-
kowscy, Kołodziejscy i chyba państwo Kipowie, poproszono mnie, żebym pokazała im zawartość
moich szkatułek, w których były teraz już tylko ważne rzeczy - fotografie, papiery rodzinne, nie-
które listy, paszporty, dowód osobisty i portfel ojca z tymi liśćmi laurowymi z wieńca uplecionego
dla niego przeze mnie kiedyś we Włoszech, testament, Polonia Restituta ze wstęgą i inne papiery i
dokumenty, które były u nas albo dopłynęły do mnie w ciągu lat. Między innymi była tam mała
broszurka, a raczej kajecik, zapisany wyblakłym, prawie żółtym atramentem, dotycząca wolno-
mularstwa, prawdopodobnie służąca ojcu przy pisaniu „Popiołów” jako materiał i pomoc w roz-
dziale o loży masońskiej. Wzięłam tę książeczkę i podając ją panu Kołodziejskiemu powiedziałam
grzecznie: „A to pana pewnie specjalnie zainteresuje”. Gafa była duża, bo nie powinnam była
wiedzieć, czym on jest poza tą Biblioteką Sejmową. Na szczęście wszyscy zaczęli się śmiać, a pan
Kołodziejski chwycił kajecik i nie oderwał się już od niego ani na chwilę do końca wizyty.
Państwo Krzeczkowscy wrócili właśnie z Włoch, a my wybierałyśmy się tam, właściwie pierwszy
raz za mojego dorosłego życia, nie licząc urodzin i rocznego tam wtedy pobytu, podróży z ojcem
w 1923 roku i krótkiego pobytu w Wenecji i na Lido z mamą w drodze powrotnej z Genewy.
Przygotowałam się solidnie do tego wyjazdu. Kończyłam historię sztuki u profesora Walickiego w
Akademii i pożerałam „Żywoty cezarów” Swetoniusza jak najbardziej sensacyjną lekturę. Cieszy-
łyśmy się na tę podróż nadzwyczajnie. Mama tak kochała Włochy, mówiła po włosku najczyst-
szym toskańskim akcentem, znała miasta, znała literaturę, lubiła klimat i cieszyła się na to, że
mnie będzie to wszystko pokazywać, otwierać przede mną ten cudowny kraj. Ja mówiłam już jako
tako po włosku i może trochę śmiesznie, bo zamiast czytać „Promessi Sposi” Manzoniego, uczy-
łam się na pamięć poetów włoskich, poczynając od „Hymnu” do „sora luna i frate sole” świętego
Franciszka. Rozmawiałam po włosku z mamą i ciotką Anielą, zapisałam się do Instutito Dante
Alighieri, którego dyrektorem był pan Verdiani, przyjaciel ciotki Anieli.
Dowiedziałam się wtedy o dramacie, jaki przeżyła ciotka Aniela podczas swojego pobytu we Wło-
szech na samym początku wojny. Znała ona tam i przyjaźniła się z grupą artystów, związanych z
Papinim. Wśród nich był młody skrzypek niezwykle utalentowany, ulubieniec wszystkich, piękny
i wrażliwy, nazywał się Vanicola. Ten Vanicola zakochał się w ciotce Anieli, tak jak Włoch może
się zakochać - na zawsze i śmiertelnie. Nie był obojętny ciotce Anieli i wszystko było dobrze, póki
nie rozwinęła się wojna. Wtedy ciotka porwała się i zostawiwszy Włochy i Vanicolę pojechała do
Polski przez najrozmaitsze skomplikowane granice, żeby być z babcią, mamą i swoim mężem Ja-
nem. A Vanicola zastrzelił się na Capri na ławce, gdzie się żegnali, wysoko na skałach nad mo-
rzem. Czytałam listy Vanicoli, listy miłosne do tej starszej od niego, na zawsze odbiegłej kobiety i
pomyślałam, że chciałabym choć jeden taki list dostać kiedyś. Ciotka Aniela nie mówiła o nim
prawie nigdy i to, że mi te listy pokazała, było dla mnie cenne i byłam jej za to wdzięczna.
Ja ją bardzo kochałam, nie można się z nią było ani przez moment nudzić, a i kłócić się z nią moż-
na było, jak z nikim. O malarstwo, o politykę, o książki, o ludzi, kłóciłyśmy się do pasji, aż kiedy ja
zaczynałam ryczeć, a ona dostawała czerwonych placków na policzkach i szyi. Mama nie brała
prawie nigdy udziału w tych pryncypialnych awanturach, raczej się śmiała, a ciotka Aniela miała
121
nieznośny zwyczaj wychodzić nagle trzaskając drzwiami w momencie, kiedy miało się na końcu
języka najlepsze, nie do odparcia argumenty.
Namalowałam kiedyś jej portret w białym płaszczu i czarnym kapelusiku z białym kwiatem i wo-
aleczką, z papierosem w palcach, nad filiżanką czarnej kawy przy okrągłym, marmurowym ka-
wiarnianym stoliku. Wydobywałam się już wtedy po trosze z tych wdzięczuniów pracowni
Pruszkowskiego, z tych sosików perłowomajonezowych, lekkich gustownych przecierek i sztucz-
nie niedbałego nadmiaru oleju, siódmej wodzie po pracowni Krzyżanowskiego, wspaniałego ma-
larza i portrecisty.
Mama, kiedy była w Szkole Sztuk Pięknych, chodziła właśnie do Krzyżanowskiego, razem zresztą
z Pruszkowskim, zanim pojechała do Paryża, do Grande ChaumiŠre. Tam poznała Picassa, który
ją kilkakrotnie malował i rysował. Był od niej o jakieś dziesięć lat starszy. Wszyscy się tam wtedy
wzajemnie malowali, mama mówiła, że jeden z tych portretów przez Picassa malowanych nawet
jej się podobał, siedziała bokiem z grubym czarnym warkoczem przewieszonym przez ramię. Ale
nie poprosiła go o któryś z tych portretów czy rysunków - „jakoś nie” - mówiła. Na złość mnie, bo
się wtedy za każdym razem łapałam za głowę z rozpaczą i zgrozą, myśląc oczywiście o pienią-
dzach, o fortunie, co ją z kolei oburzało, jako dowód wstrętnej chytrości i materializmu jej dziecka.
Podobno ten portret z warkoczem istnieje gdzieś w Ameryce, ktoś nam o tym mówił, o reproduk-
cji w jakimś katalogu, ale to nic pewnego. Mama nigdy później nie dawała się malować, znając
tylu malarzy. Mnie także nie chciała pozować, mimo że ją o to wiele razy prosiłam.
W pierwszej połowie marca wyjechałyśmy wreszcie do Włoch. Oczywiście nie samolotem, bo to z
mamą nie wchodziło w grę, ale pociągiem, jak kiedyś z ojcem przez Wiedeń, Semering i Tarvisio
do Wenecji. Przyjechałyśmy tam w nocy, wielki księżyc w pełni odbijał się w kanale przed stacją.
Nie chciało nam się szukać gdzieś dalej hotelu, więc zaraz blisko zawiózł nas tragarz do locandy,
zajazdu, gdzie zjadłyśmy świetną kolację i zaraz poszły spać w czystym i miłym pokoju na górze.
Ale rano trzeba się było przenieść gdzieś bliżej centrum, czyli placu Świętego Marka, a nie wracać
aż pod stację, zresztą mama zdecydowała, że locanda to nie miejsce na dłuższy pobyt. Żal mi było
trochę tych uliczek bliżej stacji, gdzie w każdym oknie śpiewają kanarki, a w nos biją co chwila
inne cudowne zapachy, smażonej oliwy, morza ze sklepów rybnych i skóry z warsztatów rymar-
skich. Ale znalazłyśmy miły hotel na Piazzetta del Leoni, właściwie w załomku placu Świętego
Marka, na wprost baru „Americano”, gdzie w gorące dni chodziłyśmy na ice-cream-soda, a w
chłodniejsze na zabaione, cudowny napój z jajek i marsali, gorący i musujący. Dzwony z Bazyliki
co prawda biły nam jakby w naszym pokoju hotelowym, ale za to jak blisko było wszędzie. Zaczę-
łyśmy bardzo solidnie zwiedzanie muzeów i kościołów na zmianę z flanowaniem po uliczkach,
mostach, nadbrzeżach kanałów. Zagłębiałyśmy się w ten gąszcz przejść, przesmyków właściwie
nad czarną wodą, w wiecznym cieniu, pod zatrzaśniętymi na głucho okiennicami domów.
Powoli moje mniemanie o Wenecji zmieniało się, przestawałam zachwycać się nią jak cudownym,
radosnym zjawiskiem, nieprawdopodobną bajką, przebogatym wybuchem piękności. Zaczynała
mi się pokazywać inna, czarna, niema i jakoś groźna. Zasypiając nie myślałam już tylko o tym
placu zalanym słońcem, różowych murach odbitych w niebieskiej wodzie, o obrazach widzianych
w ciągu dnia. Siedząc u Floriana czułam ją za sobą, obcą tej całej piękności, inną i tajemniczą. Ale
przeżywałam nieopisane zachwyty przed aksamitną purpurową szatą u Tintoretta, przed Tiepolo
i jego genialnym pomysłem namalowania całego szeregu osób od tyłu. Zielone nieba Tycjana, bla-
ski między chmurami, cudowna mała burza Giorgione, szczyt chyba kompozycji. Z trudem zaw-
sze jednakowym, myląc drogę wielokrotnie, przekraczając po parę razy te same mostki, dociera-
122
łam wreszcie do Colleoniego. Wspaniały, na koniu równie pysznym jak on sam, okrutny - piękny i
bezczelny, sam zupełnie. Zapatrzyłam się, zakochałam w nim na zawsze.
Chodziłyśmy też oglądać wiele razy Carpaccia, niezwykłą historię świętej Urszuli i jej 40 tysięcy
dziewic. W środku tych dramatycznych przygód wzruszały mnie niezmiennie pantofelki świętej,
ustawione grzecznie obok siebie pod łóżkiem, na którym ona spoczywa.
Najmniej lubiłam wchodzić do San Marco, tak oślepiająco złotego, chociaż falista kamienna pod-
łoga, wyżłobiona falami morskimi i stopami ludzi, jest czymś przedziwnym. Za to konie, konie
nad głównym portalem, ukochane konie ojca, nauczył mnie wtedy zachwycać się nimi i tak zosta-
ło, że gdziekolwiek byłam na placu czy na Piazzetta, czy pod Procuratoriami, zawsze do nich oczy
obracałam. Mama opowiadała mi, kiedy siedziałyśmy u Floriana, że ciotka Aniela była w Wenecji,
kiedy Campanila, ta stara, runęła w 1902 roku. Runęła na skos przez plac, tak, że poza Logiettą
Sansovina nic nie uszkodziła. Oczywiście ciotki nie było wtedy na placu, bo nic by z niej nie zosta-
ło.
Byłoby cudownie w Wenecji, gdyby nie wiadomość o Anschlussie, która spadła jak grom i przera-
ziła świat. Ale ciągle jeszcze, ciągle jeszcze te Niemcy, ten Hitler nie był traktowany zupełnie po-
ważnie, mieliśmy, poza wyjątkami jak Słonimski, ciągle uczucie, że to przecież nie może być trwa-
łe, nie może być serio, że się przecież świat nie może zgodzić na istnienie takich rzeczy w środku
Europy, w środku XX wieku, że same Niemcy muszą się ocknąć i zrzucić z siebie tę bzdurną ohy-
dę.
Nasz pobyt w tajemniczej, dwuznacznej Wenecji kończył się.
Chciałyśmy być w Padwie, a potem zostać dłużej we Florencji. Padwa w deszczu, ale można spa-
cerować i przyglądać się jej spod nie kończących się arkad. Przyjechałyśmy tu właściwie dla fre-
sków Giotta, które oglądane po szalonych niebach i latających po nich postaciach Tycjana, Tinto-
retta i Veronese’a, po ich rozwianych szatach i gwałtownych gestach, po tym odurzającym bogac-
twie - przenikają nagle skromnością, spokojem, matowością i tym uczuciem, które wtedy po raz
pierwszy poznałam - że może istnieć kontakt między malarzem a patrzącym, który pomija którąś
z faz tworzenia. Jest to jakby przechodzenie bezpośrednie od myśli, zamysłu malarza, do oczu i
uczuć patrzącego, jak gdyby to patrzący był po części twórcą, jakby ten święty, prosty opis tej czy
innej sceny był wspólny. To bardzo trudne do powiedzenia, ale zawsze i tylko przed Giottem
mam to uczucie przybliżania się, skracania drogi, omijania spraw tematu i warsztatu. To uczucie
ma zresztą ze sprawą warsztatu bardzo mało wspólnego.
Oprócz kaplicy degli Scrovegni byłyśmy oczywiście przy grobie świętego Antoniego, do którego
zawsze ma się jakiś interes, bo w końcu ciągle się coś gubi i wtedy on jest ostatnią nadzieją. Gęsty
tłum wolno posuwa się wzdłuż absydy, gdzie za czarną wygładzoną jak atłas płytą z czarnego
kamienia leżą relikwie tego zacnego świętego. Modliłam się tam gorąco, aby znalazło się to, co
zgubię w przyszłości, bo akurat teraz nic mi się takiego nie zdarzyło. No i po kilku dniach w
Padwie ruszyłyśmy nareszcie do mojego rodzinnego miasta, do Florencji.
Urodziłam się właściwie trochę poza miastem, w San Gervasio, w połowie drogi między Florencją
a Fiesole. Tam w ślicznym ogrodzie stała klinika, casa di cura, której fotografia wklejona była w
księgę wycinków ojca.
Zatrzymałyśmy się zaraz blisko stacji, na placu przed Santa Maria Novella, w hotelu, który może i
byłby wygodny, gdyby nie to, że tuż obok na jego tyłach było kino, oczywiście dźwiękowe, i strze-
laniny westernów zaczynały się już od południa i trwały do północy. Byłam przeziębiona i musia-
123
łam kilka dni poleżeć. Nie widząc filmu znałam go po paru seansach na pamięć i nienawidziłam z
całej duszy. Mama szukała przez ten czas czegoś innego i znalazła prędko zupełnie uroczy hotel -
Palazzo Feroni na rogu Lungarno Acciaioli. Okna nasze wychodziły na Ponte Trinit…, piękny,
potężny most ozdobiony szeregami białych figur, a pod tym mostem płynęło wąskim korytkiem
żółte Arno, całe w piaskach i łachach. Hotel był świetny, wygodny i spokojny.
Na drugi dzień po naszym wprowadzeniu się tam zobaczyłam przez okno Tadeusza Przypkow-
skiego, opartego o balustradę Lungarno i rysującego nasz Palazzo Feroni. Myślałam przez chwilę,
że to niemożliwe, bo miał być przecież w tej chwili gdzieś przy katarakcie Nilu, posłany tam przez
Starzyńskiego, ale kiedy wniesiono nam do pokoju bukiet goździków wielkości sporego dębczaka
i przy nim maleńki kwadracik pergaminu ze znakiem zapytania pośrodku, wiedziałam, że to on.
Złapał nas na dole, jakby nigdy nie było tej okropnej awantury w Warszawie. Nie chciałyśmy go
widzieć, ale nie wytrzymałam i zapytałam go, skąd wiedział, że jesteśmy we Włoszech, we Flo-
rencji i w Palazzo Feroni. Odpowiedział, że nie doceniamy włoskiej policji. Zawsze powiedział coś
takiego, co musiało go w moich oczach obrzydzić, bo w końcu świadomość, że się było poszuki-
wanymi przez faszystowską policję, nie była miła. Dokuczał mi jeszcze przez kilka dni, ale potem
znikł, odwołany do Warszawy przez Starzyńskiego.
Zaczęło się lube, powolne zwiedzanie Florencji. Mama była tu jak w domu, znała nazwę każdej
uliczki, znała sklepy, znała nawet piosenki śpiewane w pewnych dzielnicach miasta, na przykład
wesołą - „Le ragazze di San Frediano”, chociaż mówiła, że to niezbyt elegancka dzielnica, te ra-
gazze trochę malfamate. Chodziłyśmy i spacerowały, a wszędzie była z nami myśl i rozmowa, i
opowiadania o ojcu, w muzeach, na ulicach, w kawiarniach i parkach. Z naszego pierwszego
mieszkania po moim urodzeniu, na Piazza d’Azeglio 6, mama chodziła z wózkiem do Giardini
Boboli na pewną ławkę, z której był najpiękniejszy widok na cuppolone, różową w niebieskim
mieście. Na tej ławce kiedyś usiadło dwu Polaków, jeden świeżo z kraju, a drugi miejscowy. Ten
miejscowy opowiadał dużo o życiu we Włoszech, o stosunkach i zwyczajach. „Na przykład, po-
wiedział, spójrz na tę dziewczynę, co tu siedzi obok, one się tu rozwijają o wiele wcześniej. To nie
do pomyślenia u nas, by taka młodziutka dziewczyna jak ta już miała dziecko, a tutaj, sam wi-
dzisz”. Mama miała wtedy już skończone, co prawda niedawno, dwadzieścia lat, ale jej wygląd
istotnie był dziewczęcy. Mama nic nie powiedziała, ale bardzo zadowolona przyszła do domu.
Pokazała mi także kino, w którym kiedyś byli z ojcem. Film był przeraźliwy, wielka małpa zakra-
dała się przez balkon do mieszkania, w którym spało malutkie dziecko, i porwała je. Nagle oboje
moi rodzice, nie mówiąc nic do siebie, zerwali się ze swoich miejsc i przepychając się przez rzędy,
każde w swoją stronę, wybiegli z kina i co sił w nogach pobiegli do domu. Ja, zupełnie nie porwa-
na, spałam pod opieką babci, Isoliny mamki i Arduiny kucharki. Nie przyznali się babci wcale,
dlaczego tak nagle wpadli, tacy przerażeni.
W Battistero oglądałam chrzcielnicę po prawej stronie, gdzie mnie obmyto z grzechu pierworod-
nego, a w Municipio zapis mojego urodzenia z formułą „Cittadina di Firenze”. Siadywałyśmy i w
„Giube Rosse” i w „Birra Paszkowski”, dwu bardzo starych kawiarniach, jeszcze z czasów ojca i
ciotki Anieli i pobytów mamy z babcią. Albo przy stolikach na chodniku na Piazza del Duomo czy
na Piazza Signoria, twarzą do Palazzo Vecchio i tego białego Dawida, którego nigdy nie lubiłam.
Wspaniałe cassate albo spremuta, albo kawa czarna, dla mamy malutkie diabelskie espresso, a dla
mnie cafe lungo, powoli spokojnie wypijane po wielogodzinnym chodzeniu, kiedy w muzeum
zaczyna nagle boleć kark i ramiona, jakby się niosło ciężkie koromysła. Co to za przyjemność sie-
dzieć tak sobie wtedy, nigdzie się nie spieszyć, oglądać ludzi, niebo, jakąś architekturę śliczną po
124
drugiej stronie ulicy. A żeby się ochłodzić, podstawić ręce pod strumień wody przy Porcellino na
Mercato Nuovo.
Przy Ospedale dei Innocenti mama mówiła, że Isolina i Arduina tak samo zawijały mnie w długie
lniane pasy, nie w pieluchy ani powijaki, ale tak jak te dzieci Della Robbia, i nosiły mnie, związaną
tak sztywno i prosto, trzymając mnie jedną ręką pod pachą. Na dodatek karmiły mnie czarnym
chlebem rozmoczonym w gorącej oliwie, na co już ani babcia, ani ojciec nie godzili się absolutnie,
kiedy to widzieli.
Naturalnie muzea były najważniejsze i tam byłam codziennie. Robiłam notatki, zapisywałam co-
raz obszerniej, co widziałam i co na mnie największe w dniu zrobiło wrażenie. Marysia Skoczyla-
sówna nazywała te moje kajety „Doznania i impresje Moniki”, ale pisałam stale. Spotkanie z Boti-
cellim, Piero della Francesca, z „Koncertem” Giorgione, z portretem Juliusza II, z Fra Angelico - z
tysiącami obrazów, których każdy gest, wyraz twarzy, układ szat znałam od lat na pamięć - robiło
na mnie wrażenie nowe i często wstrząsające. Cóż znaczą w gruncie rzeczy reprodukcje, nawet
najlepsze. „Chrzest Chrystusa” Leonarda da Vinci i Verocchia był kiedyś zadanym mi przez Bee-
rów tematem do rozmaitych opracowań kompozycyjnych i poszukiwań architektury tego obrazu.
Teraz mogłam na niego patrzeć bez końca i niewinnie, po prostu zachwycać się nim. Był tam też
skarb, do którego wracałam ciągle. W „Adoracji pasterzy” Van der Goesa stoi na ziemi mała mar-
twa natura, kwiatek orlika we flakoniku, wiązka słomy, rozsypane drobne, nie związane ze sobą
przedmioty, na które nikt w tym tryptyku nie patrzy, a są samą pięknością.
Po kolei chodziłam do Benozzo Gorroli w Palazzo Ricardi, do San Marco, żeby znów i znów sie-
dzieć przed Fra Angelico, i do San Lorenzo. To chyba najpiękniejszy kościół świata, ta prawie śle-
pa ściana, tak cudownie równocześnie żywa. A w środku Lorenzo z zasłoniętą twarzą:
Quant’Š bella giovinezza che si fugge tuttavia Chi vuol esser lieto-sia Di doman non ce certezza.
I Noc, skręcona dziwnie, śpiąca na pięści, z sową pod kolanem:
Caro m’Š il sonno Eppur l’esser di sasso Mentre che il danno e la vergogna dura Non veder, non
sentir m’Š gran ventura Pero non mi destar. Deh, parla basso.
Dreszcze chodziły mi po plecach, kiedy patrząc na nią powtarzałam te słowa, zimne, tragiczne i
odpychające.
Dwie książki towarzyszyły mi w tej podróży. Tom poezji włoskiej i „Dziennik podróży” Żerom-
skiego, wydany przez Mortkowicza, a opracowany przez Hankę Mortkowicz-Olczakową, źle
zresztą i z nieskończoną i niezrozumiałą ilością błędów w każdej prawie cudzoziemskiej nazwie,
cytacie czy nazwisku. Ale to nie było ważne, można sobie to było samemu poprawić. Najważniej-
sze było to, że chodząc po mieście czy po muzeach, stając przed obrazem czy rzeźbą, wiedziałam,
co myślał, co czuł, czy się zachwycał, czy nie, tak jakbyśmy stawali przed tym dziełem sztuki we
dwoje, jakbyśmy się trzymali za ręce i razem patrzyli. Zresztą nie zawsze zgadzaliśmy się i to jesz-
cze wzmagało tę bliskość. A wszystko, każdy dzień tej jego podróży, czy zachwycał się pejzażem,
czy zwiedzał muzea, czy słuchał muzyki, wszystko jest jakby nasiąknięte jedną myślą, przysłonię-
te jak dymem sprawami kraju, niepokojem, bólem, tą nieprzerwaną drążącą polskością.
„Przebywane odległe światy, kraje słońca, morza, suchego powietrza, oliw i róż, cyprysów i kame-
lii, drzew, których nie ma w moim płaskim, świerkowym kraju. Niosę w mózgu ziarenko szaleju,
małą zapomnianą myśl o tym kraju. Nie tęsknię za nim, lecz go mam w sobie, jakbym miał w mó-
zgu ziarenko szaleju.
125
Ludzie mojego kraju! Iluż z nich nienawidzę i jak ich nienawidzę! Nigdy tak cudzoziemca niena-
widzieć nie można, jak się nienawidzi podłego rodaka”.
Dlaczego tak strasznie dla mnie się stało, że go straciłam właśnie wtedy, kiedy zaczęłam dorastać.
Gdybyśmy tu teraz byli razem, nie musiałby już tego ziarenka szaleju w sobie czuć, nie dręczyłaby
go niewola, nie ma Smętka przecież, bylibyśmy szczęśliwi. Ale musiałby mi wytłumaczyć jaśniej,
czemu w kaplicy Medyceuszów, widząc piękność nieopisaną tych kilku rzeźb, nazywając je cu-
dem, napisał, że równocześnie doznał uczucia odrazy i nazwał tę kaplicę siedliskiem pychy. Czy
nie wszystko jedno, z czyjego rozkazu i dla kogo powstały, skoro są i istnieją i świecić będą
wiecznie najczystszym światłem piękności? Czy nie mógł nigdy zapomnieć, nie mógł zachwycić
się bez reszty obrazem Boticellego, zapachem kwiatu pomarańczy czy uśmiechem etruskim tak
zupełnie, żeby nic nie istniało poza tym choć przez chwilę, do łez, do dreszczu, który spływa po
plecach ze szczęścia, że się żyje i że się to może widzieć i czuć. Był tak strasznie wrażliwy, ale
zawsze były w nim te dwie równocześnie płynące rzeki. Ale gdyby był tu teraz z nami, zanurzy-
łby się w tym wszystkim otaczającym nas i nie byłby już „chory na Moskali”. Bo nasz kraj jest
wolny, wolny ze swoimi wszystkimi wadami, głupotą, tysiącem niedoskonałości, które on widział
zawsze tak boleśnie dokładnie. Ale jest wolny i silny, czujemy go za sobą, z daleka, jak mocne
oparcie. Jakaż to zmiana szczęśliwa od tamtych czasów, kiedy ojciec musiał co krok w tych swoich
notesach pisać, patrząc na Florencję i Fiesole z San Miniato:
„Lasek cyprysów bardzo starych i wysokich dookoła kościółka na podgórzu. Cudne to, lecz oto
coś nieznośnie tęsknieje do lip u nas”.
W kwietniu zapisał: „Na wystawie nowoczesnej sztuki. Polskiego działu wcale nie ma, podobnie
jak nie ma Polski”. A 1 maja: „Dziś wieczór do Fiume. Uczucie tęsknoty do kraju. To pierwszy
maja. Cóż to jest, cóż to jest”. A potem: „Morze wzburzone, wicher dmie. Wszystkie wieści z kraju
złe”.
Gdybyż wiedział, jak ja w tych samych miejscach mogę być szczęśliwa, szczęśliwa całkowicie.
Myślę czasem, że to są moje najszczęśliwsze dni w życiu, ale ta świadomość uchroni mnie może w
przyszłości od kwaśnego bólu, zazdrosnego wspominania dobrej przeszłości. Teraz jestem szczę-
śliwa i wiem o tym. Być młodą, zdrową, ładną, być po raz pierwszy we Włoszech, wszystko to co
dzień widzieć, wybierać sobie, przebierać w tych pięknościach, móc się tym wszystkim podzielić z
młodą, mądrą, delikatną matką, być w zgodzie ze światem, w przyjaźni z ludźmi spotkanymi na-
wet na krótko, cóż to jest innego, jak nie dar losu?
Przebiega po mnie czasem strach przed tymi wojnami, myśl o tym, co się dzieje w Hiszpanii,
uczucie niedowierzania przy czytaniu gazet i słuchaniu tego, co wywrzaskują ci dwaj szaleńcy.
Zdumienie, że świat poważnie traktuje obu tych błaznów.
Kiedyś od rana byłam w Duomo. W chłodnym świetle patrzyłam, siedząc w ławce, na obu kondo-
tierów, Ucella i Andrea del Castagno, kiedy w ciszę prawie zupełną tego kościoła, poranny spokój
i chłód kamienia, gruchnął znienacka i ze wszystkich stron równocześnie, przez wszystkie drzwi,
przerażający, dudniący wrzask mowy Mussoliniego. Echo tych krzyków leciało po całym kościele,
głośniki z zewnątrz, dookoła Duomo, powtarzały niezrozumiale ten zwielokrotniony ryk. Warcza-
ło w nim jedno dosłyszalne wyraźnie słowo - guerra, guerra, guerra. To było obrzydliwe i brutal-
ne wdarcie się w nerwy, w uszy, w ten spokój dookoła. Przeraziłam się nagle, nie było ucieczki od
tego, kiedy zbliżałam się do kolejnych drzwi, ryk wybuchał z jeszcze większą siłą.
Mieszkałyśmy we Florencji przez miesiąc, tak jakoś powoli, spokojnie, nie po turystycznemu, cho-
ciaż ciągle zwiedzając, ale bez żadnego pośpiechu, zaliczania i gwiazdek w „Guide Bleu”. Ale
126
czekał nas Rzym. Trochę nam było żal zostawiać Florencję i ten nasz tryb życia tutaj, jej parne cie-
pło, różowe zachody słońca z przezroczystym Monte Morello i bliższą, cudowną, bardziej różową
cuppolone, śliczne ulice z najpiękniejszymi sklepami z bielizną i biżuterią, ukochanych bliskich w
muzeach, z którymi trzeba się było żegnać.
Przyjechałyśmy do Rzymu wieczorem i zamieszkałyśmy w hotelu „Santa Chiara” na tyłach Pan-
teonu. Rozpakowałyśmy się, zjadłyśmy kolację i mama, zmęczona, została w pokoju, a ja na chwi-
lę wyszłam na niewielki plac przed hotelem. Nie było tam dużo świateł, pośrodku stał kamienny
słoń niosący na plecach obelisk.
Szumiała i pluskała gdzieś niedaleko fontanna. Stanęłam bez ruchu i nagle poczułam, że dotarłam
do jakiegoś celu. Już nigdzie dalej nie chcę jechać. Straciłam tyle czasu w tamtych miastach, za-
miast lecieć, biec tutaj czym prędzej, być tu od początku. Dwa uczucia miałam w sobie równocze-
śnie. Spokój i radość, że już dojechałam, takie zakończenie biegu, a przy tym niecierpliwość, po-
pędzanie czasu, złość na tę noc tak głęboką i długą, która mi przeszkadza teraz, zaraz iść tu wszę-
dzie, w każdą ulicę, w każdą stronę, zacząć od razu zjadać, pić, wąchać ten Rzym, tak, okazało się,
upragniony. Zakochałam się w nim od pierwszego oddechu, nie widząc go. Wróciłam do hotelu i
jakoś przebyłam tę noc do rana, licząc godziny do wyjścia.
Ale trzeba było umieścić się gdzieś na dłużej. „Albergo Santa Chiara”, pełne szalonego ruchu
księży rozmaitych szarż, którzy tam mieszkali, nie nadawało się na dłuższy pobyt. Nie byłyśmy tu
same, mieszkał wtedy w Rzymie pan Aleksander Kociemski, Maciej Loret z rodziną, bywał często
pan Kołtoński, wszystko znajomi jeszcze ojca z dawnych czasów i oni może pomogli mamie w
znalezieniu czegoś wygodnego.
W końcu zamieszkałyśmy na viale Regina Margherita, tuż za mostem, na rogu Federico Cesi. Była
to dzielnica elegancka, tylko bardzo hałaśliwa, bo przechodziły tamtędy tramwaje, skręcające ze
zgrzytem w stronę mostu. Ale nie tylko dzielnica była elegancka. Apartament należał do bardzo
starej damy, hrabiny Roero di Cartanze. Jej rodzina, jedna z najstarszych w Piemoncie, została
pozbawiona przez Mussoliniego wszelkich dóbr ziemskich, zamków i dominiów należących do
nich od jakiegoś tysiąca lat. Wszystko, co jej pozostało, to ten apartament, w którym wynajmowała
pokoje, i bratanek, który był Wielkim Koniuszym Koronnym w Casa di Savoia i mieszkał w pała-
cach kwirynalskich. Pani Roero była malutka, szalenie elegancka i nie przyznająca się za nic do
ruiny, w jaką popadła dzięki Mussoliniemu. Powtarzała stale, ślicznie się uśmiechając, że jest zu-
pełnie zrozumiałe, że wszyscy powinni być równi, że niemożliwe było ich bogactwo, nieskończo-
ne posiadłości, których przestrzeni nawet nie znała, podczas gdy inni, obok, cierpieli biedę i nic
nie mieli własnego. Mussolini miał stokrotnie rację, konfiskując im te dobra. Potem oglądała się,
czy służąca nie słyszy, i mówiła z czarującym wdziękiem: „Mais que voulez vous, on voit bien
qu’il est fils d’un paysan, le pauvre cher homme”. Przepadała za coca-colą, która wtedy właśnie
wchodziła w modę, i wieczorami grała ze mną w crapette, bardzo zmyślną grę karcianą.
Opowiedziała mi kiedyś pewną historię ze swojej młodości, bardzo typową dla Włochów. Mając
dwadzieścia lat zakochała się do szaleństwa w jakimś swoim kuzynie i aby zdobyć jego wzajem-
ność, poszła do kościoła San Agostino, gdzie jest cudami słynąca „Madonna del Parto” Sansovina.
Nie jest to tylko patronka szczęśliwego połogu, ale opiekunka wszystkich w ogóle spraw kobie-
cych, zwłaszcza sercowych, miłosnych. Rzeźba jest cudowna, z żółtego ciepłego marmuru, matka
silna i pogodna trzyma na rozstawionych kolanach sporego chłopaczka. Oboje promienieją zdro-
wiem i siłą. Cały kościół San Agostino, wszystkie kolumny, ściany, ołtarze obwieszone są szkla-
nymi szafkami i najpiękniejszą biżuterią świata, składaną tu przez wieki jako wota dla tej cudow-
nej Madonny. Ona sama iskrzy się cała i lśni w światłach świec, wydaje się, że porusza się i oddy-
127
cha. Na każdym palcu ma pierścionek, na ramionach bransoletki, na piersi najcudowniejsze kolie i
naszyjniki, na głowie diademy i przepaski z kamieni. Otóż panna zakochana w kuzynie poszła do
braci zakonnych tego kościoła i na intencję spełnienia swojej prośby ofiarowała Madonnie naszyj-
nik z pereł, który, powiedziała spuszczając oczy, był istotnie bardzo piękny. Był widocznie tak
piękny, że podczas uroczystej mszy został zawieszony na szyi cudownego posągu. Madonna wy-
słuchała błagania panienki i spełniła prośbę. Młody kuzyn zakochał się w pani Roero, tylko że
tymczasem jej się odmieniło, spodobał jej się ktoś inny i nie zależało jej już tak bardzo na tym wła-
śnie panu. Poszła wobec tego do kościoła San Agostino i zażądała od braci zakonnych zwrotu pe-
reł. Moja słowiańska pokorna wiara zbaraniała. Tak jakby ktoś ofiarował wotum Matce Boskiej
Częstochowskiej, a potem chciał je z niej zdjąć, bo mu się odwróciły chęci. Powiedziałam pani Ro-
ero, że mi się to wydaje zupełnie niemożliwe, a ona zwyczajnie rozzłościła się, nie tyle na mnie, co
na Madonnę. Trzepnęła ręką w stół i powiedziała: „Dałam, bo byłam głupia, ale ona powinna była
wiedzieć lepiej, co jest dla mnie dobre. On nie był odpowiedni, po co zrobiła, że się zakochał?”
Jeszcze na ostatek zapytałam, czy bracia jezuici oddali jej te perły. „Nie” - powiedziała ponuro.
Tej wiosny przyjechał do Rzymu Hitler. Trudno opisać, co się w mieście działo. Na via Nazionale
było wtedy sporo domów wyburzonych albo częściowo rozebranych dla rekonstrukcji. Te miejsca
zostały zastawione płóciennymi ekranami, na których wymalowane były bramy, okna i balkony.
Ulice, którymi miał przejeżdżać, zostały opróżnione z ludzi mieszkających od frontu.
Podwójne kordony wojska i policji oddzielać miały chodniki od jezdni. Wszędzie ryczały głośniki
nadające tysiączne rozkazy i zarządzenia. Dużo było aresztowań, a grupy studentów i Żydów
wywiezione zostały do baraków poza miasto. Hitler miał przyjechać pociągiem na stację zbudo-
waną specjalnie w tym celu gdzieś w okolicy Ostii, wieczorem. Siedziałyśmy w dużym towarzy-
stwie na kamiennym tarasie po lewej stronie Pałacu Kwirynalskiego, w skrzydle, gdzie mieszkał
bratanek koniuszy. On sam był w pałacu w świcie króla, ale cała rodzina siedziała z nami, żeby
zobaczyć ten przyjazd. Cały plac i pałac oświetlone były oślepiająco reflektorami, a pośrodku, w
czarnych szykach, zmieniające co chwila układ grupy Fascio i Balila, pokaz zmechanizowanej
sprawności, bezmyślnej, doskonałej musztry. Żółte mury pałacu obciągnięte przez wszystkie pię-
tra czerwonymi pasami płótna ze swastyką w białym kole pośrodku. Cały Rzym oblepiony zresz-
tą tymi sztandarami, tym koszmarnym znakiem. Widziałam to już parę razy w Gdańsku w lecie,
kiedyśmy jeździły nad morze. Z każdym rokiem było tego coraz więcej, coraz swobodniej rozwie-
szały się wszędzie te wstrętne czerwone pasy zabijające architekturę i wszelki kolor miasta. Ale tu
w Rzymie to było po prostu nie do zniesienia. W pewnym momencie, kiedy, jak nam powiedzia-
no, pociąg Hitlera wjechał na stację i on sam stanął na rzymskiej ziemi, gruchnęły armaty i zaczęły
bić wszystkie dzwony w Rzymie. To było wprost okropne, upokarzało to miasto, nie mogłyśmy
sobie wyobrazić, żeby ktoś mógł się ośmielić wydać takie zarządzenie. Tylko Święty Piotr i kościo-
ły Watykanu milczały. Wreszcie przy wrzaskach komend, błyskach nożów wzniesionych przez
oddziały dziecięce Balili, w huku armatnim wjechał na plac samochód z Hitlerem. Mała królina,
Vittorio Emanuele III, wyskoczyła przed portone na dole i tam powitała tego błazna. Mussolini
czekał na niego na górze w salonach, które było widać przez otwarte balkony. Po wielokrotnym
machaniu rękami w faszystowskim pozdrowieniu padli sobie w objęcia, a potem wyszli wszyscy
trzej na balkon, aby przywitać się z ludem Rzymu, dokładnie wyselekcjonowanym. Widzieliśmy
ich bardzo dokładnie, nasze balkony były na tej samej wysokości. Ci dwaj panowie naprawdę ro-
bili miny. Dwaj aktorzy z nie wiadomo jakiej złej sztuki, robiący przygnębiające wrażenie.
Na drugi czy trzeci dzień mama została zaaresztowana na rogu via Condotti i Piazza di Spagna
przez karabinierów i policję w cywilu. Zaprowadzono ją do bramy i tam ostro zażądano przyzna-
128
nia się, co niesie w paczce, skąd idzie i dokąd. Mama z początku nie bardzo chciała się przyznać,
ale wobec nacisku policji wyznała, że w paczce jest nugat. Co było prawdą. Wobec tego puszczono
ją wolno, ale jak to mama, została w tłumie ludzi zepchniętych pod ściany i ściśniętych tam przez
karabinierów. Okazało się, że w sklepie z luksusową bielizną dziecięcą na Piazza di Spagna Hitler
ze świtą kupuje wyprawkę dla właśnie urodzonej córki Goeringa. Przyjrzała się Adolfowi do-
kładnie. Okazało się, że był wyraźnie rudawy i jeszcze bardziej blady i paskudny. Dni jego pobytu
w Rzymie były stracone dla zwiedzania, ulice pozamykane, policja wariowała, można było tylko
łatwiej dostawać się do najbliższych kościołów albo krążyć po dalszych od centrum dzielnicach.
Moje zachwycenie Rzymem rosło. Miałam dużo czasu, nie układałam sobie specjalnego planu,
wsiadałam w tramwaj i jechałam tam, gdzie mnie zawiózł. Circolare Destra i Circolare Sinistra
wiozły mnie do San Paolo Fuori Le Mura albo na Trastevere, żeby gdziekolwiek wysiąść i chodzić,
gubiąc się zupełnie. Jazdy i spacery były najpierw, zanim zaczęłam układać sobie jakikolwiek plan
zwiedzania muzeów. Wchodziłam tylko do kościołów i wybierałam je do późniejszego dokładne-
go poznania. Ale już zaczynałam mieć miejsca od razu ulubione, wybrane, do których wracałam
co kilka dni. Jednym z najpiękniejszych był park Celimontana tak blisko Colosseum, wysoko nad
termami Caracalli, pusty i trochę dziki, zarośnięty ogromnymi liśćmi akantu, pachnący rozgrza-
nymi igłami pinii i kwiatem pomarańczy. Tam na ławce przy murze odpoczywałam po olbrzy-
mich spacerach, układałam dalsze, grzałam się w lekkim wietrze po chłodzie kościołów.
Gianicolo nie było już takie piękne, chociaż widok był zachwycający. A raczej, gdyby nie kosz-
marny monument Vittorio Emanuele II, ta biała niezmierna kupa marmuru, la torta, która leżała
pośrodku rozłożystego miasta, tak w oddaleniu delikatnego w kolorze i rysunku kopuł. Jak to się
mogło stać właśnie tutaj i w bliskości Kapitolu i Forum Romanum?
Na Forum znalazłam miejsce przecudne, małe źródło bijące w pobliżu domu westalek. Źródło
Juturny, nimfy, zarośnięte było krzewami lauru i oleandrów tak gęsto, że trudno je było znaleźć,
trzeba było cicho stanąć i poznać je po głosie wody. Jeden z posągów westalek miał zatarte na co-
kole imię, bo je zhańbiła, ale posąg był zbyt piękny, aby go zniszczyć z zemsty za niegodny czyn.
Więc stoi wśród swych towarzyszek pięknie na wieki uczczonych niema i nieznana.
Często też chodziłam od Porta San Paolo na Monte Cestio, do dziwacznej piramidy i dalej za nią
leżącego cmentarza ewangelickiego, tak samo cichego i szumiącego eukaliptusami. Jest tu grób
Shelleya, z którego ojciec miał na pamiątkę wąski i ostry liść eukaliptusu zamknięty w kopercie.
Ale jeszcze bardziej wzruszył mnie grób Keatsa, kamień w wysokiej trawie, na którym napisane są
słowa, o które prosił przed śmiercią. „Here lies one whose name was writ in water”. I nic więcej.
Niedaleko są cudowne kościoły, Santa Sabina, Santa Saba i Santa Prisca. U dominikanów w Santa
Sabina są wieczorem o szóstej odprawiane codziennie nieszpory, podczas których dwa szeregi
czarno-białych braci dominikanów śpiewają pieśni gregoriańskie. W tym prostym, surowym ko-
ściele, niczym prawie nie przyozdobionym, cudownym tylko swoją własną architektoniczną pięk-
nością, jak nagi piękny człowiek, ta muzyka święta i niewinna jest darem bożym, który przyjmuje
się z pokorą i łzami. Popołudnia i wieczory tam przebyte, wyjście potem i widok na ciemniejący
Rzym pod zielonym zachodnim niebem, kiedy słońca już nie ma, ale powietrze jest jeszcze ja-
skrawe i czarne palmy i cyprysy szeleszczą i chwieją się w powiewie ponentino, cóż może być
lepszego na świecie. Kiedy odwrócić się od miasta w dole, twarzą do ciemnego nieba nad Palaty-
nem, wschodzi tam już księżyc. Nie są potrzebne modlitwy. Powtarzam sobie: „Cosa fai tu, luna,
in ciel, dimmi che fai silenziosa luna?” Wszystko to jest jedno: muzyka, niebo, księżyc, Leopardi,
dzień dzisiejszy, dzień jutrzejszy, może jeszcze piękniejszy.
129
Moje zwiedzanie jest właściwie błądzeniem, wychodzę rano bez planu, tyle że nie wchodzę jesz-
cze do muzeów, nadal jadę albo idę przed siebie. Co za spotkania! Taka uliczka Pie’di Marmo,
wąska i kręta, na końcu której stoi marmurowa stopa giganta, przejścia, vicolo wokoło takie, że
można dotknąć rękami obu czarnych, grubo ciosanych kamieni domów. A trochę dalej minąwszy
Panteon wychodzi się nagle na idealny owal Piazza Navona, minąwszy uliczkę Cinque Lune, aby
w drugim końcu zobaczyć tajemniczego Pasquina, od którego ciężarne kobiety odwracać się po-
winny, jeśli nie chcą urodzić kalekiego potwora. Idąc do Santa Maria in Trastevere miło zatrzymać
się na wyspie na Tybrze przy klasztorze Fate Bene Fratelli, skąd jest widok na obie strony miasta.
A w końcu jak rozkosznie jest przeciągnąć się przez całe Corso od Piazza Venezia do Piazza del
Popolo, stać przed wystawami sklepów, przed wylotami ulic, albo skręcić w via Condotti i mając
przed oczami koniec jej, zamknięty schodami Trinit… dei Monti, w słońcu i kwiatach na końcu tej
przebogatej i ciemnej ulicy - wejść do „CafŠ Greco” na cudowną cafe con panna montata.
Mama nie chodziła po mieście tyle co ja. Lubiła zawsze dłużej poleżeć, poczytać w łóżku po śnia-
daniu, poza tym miałyśmy tu dość dużo nowo poznanych albo dawniejszych znajomych. Kuzy-
nami mamy byli państwo Janikowscy. On był charg’ d’affaires rządu polskiego przy Watykanie, a
babcia Brońcia była jego chyba ciotką. Była to sympatyczna para, zbierali namiętnie małe brąziki
etruskie, posążki, fibule, drobne fragmenty rzeźb. To był bardzo piękny zbiór i niełatwo było do
niego dojść.
Opowiadał mi pan Janikowski, co mu się kiedyś przydarzyło na początku jego kariery zbieracza,
niedługo po ich przyjeździe do Włoch. Zjawił się u niego pewnego dnia chłop gdzieś z okolic
Rzymu, który miał kawałek ziemi i uprawiał tam swoją winnicę.
Powiedział panu Janikowskiemu, że kopiąc w tej winnicy wygrzebał coś, co może mu się spodoba
albo przyda. Była to przepiękna biała marmurowa ręka, oczywiście część jakiegoś posągu. Jani-
kowski oszalał, ale naturalnie nie mógł zacząć tam szukać, bo wszystkie wykopaliska objęte były
ochroną, było to prawo wydane niedawno przez Mussoliniego. Wszystko, co zostało wykopane
czy znalezione, stanowiło własność państwa. Aby upewnić się, że chłopina nie pójdzie gdzie in-
dziej, Janikowski oczywiście kupił fragment rzeźby, a poza tym wydzierżawił od chłopa całe pole
z winnicą. Znalazłszy zaufanych i dobrze opłacanych ludzi, pewnej nocy, rozstawiwszy warty,
przy świetle latarni rozpoczął kopanie we wskazanym miejscu. Istotnie, on i jego pomocnicy wy-
dobyli z ziemi cudnej piękności posąg bogini. Wszystko to kosztowało fortunę, ale rzeźba stała
ukryta w mieszkaniu państwa Janikowskich i napełniała ich tajnym szczęściem, dopóki pan Jani-
kowski nie spotkał pewnego rzeźbiarza, który w zaufaniu opowiedział mu o swoich zarobkach,
które ma do spółki z właścicielem winnicy. Rzeźbiarz, zdolny niezwykle, przez parę miesięcy kuł
swoją Wenus, potem na rok co najmniej, albo i dłużej, zakopywali ją w ziemi, utrąciwszy jej przed
tym jakąś część ciała, poczem chłopina szedł do upatrzonego zbieracza-neofity i ryba zawsze bra-
ła. To było na początku, teraz pan Janikowski był prawdziwym specem od brązów etruskich i
swój zbiór miał zamiar oddać jakiemuś muzeum.
Byłyśmy, wielokrotnie u Janikowskich na przyjęciach, na których bywał zawsze podsekretarz sta-
nu przy Santa Sede, Monsignore Pacelli. Miał cudownej urody ręce i oczy tak przenikliwie czarne i
palące, że wydawało się, że może nimi wypalić dziurki w człowieku. Pani Janikowska poświęciła
się całkowicie sprawie beatyfikacji czy może kanonizacji królowej Jadwigi. Toteż na mniejszych
zebraniach bywało tam grono pań tak pobożnych i uduchowionych, że nie dziwiłabym się, gdyby
co pewien czas miewały stygmaty.
Poznałyśmy także państwa Loretów, dawnych znajomych ojca. Stale mieszkali w Rzymie w pięk-
nym mieszkaniu na via Vittoria i mieli jedynego syna, od którego urody można było dostać za-
130
wrotów głowy. Ten syn coś robił w ambasadzie polskiej na via delle Botteghe Oscure, gdzie także
byłyśmy wiele razy na rozmaitych rautach i herbatkach. Nasz ambasador pan Wysocki niespecjal-
nie przypadł nam do gustu. Chyba nie nauczył się włoskiego, nie bardzo znał nazwy dzienników
wychodzących we Włoszech i powiedział nam w zaufaniu, że kiedy umarł marszałek Piłsudski, to
on musiał wstawać w nocy do rozmaitych telefonów, a on takiego wstawania po prostu nie znosi.
Bóg z nim, miał za to znakomitych urzędników, którzy stali się moimi miłymi towarzyszami wy-
cieczek, balów i zwiedzania. Zwłaszcza bardzo polubiłam Jana Szeliskiego. Był szalenie, a nawet
trochę przesadnie elegancki, świetnie zawsze ubrany, bardzo muzykalny i oczytany. Troszkę mu
dokuczałam, bo jego biały buick, w którym się raczej leżało niż siedziało, jego białe jedwabne
ubrania, białe panamy i zamszowe buty odrobinę mnie śmieszyły i męczyły, ale wiedziałam, że
jest wprost znakomitym autorem raportów i świetnie w tej ambasadzie pracuje. Był tam też weso-
ły attach’ wojskowy, Romeyko, ten mniej mi się znów podobał z przeciwnych niż u Szeliskiego
powodów. Żaden z tych panów oczywiście nie mógł się równać z naszymi stareńkimi z Akademii,
ale było z nimi przyjemnie.
Kiedyś wracałam do domu z jakiegoś wieczornego przyjęcia, odwożona przez Szeliskiego. Prze-
jeżdżaliśmy koło Colosseum, w którym jeszcze nie byłam, bo jakoś nie pociągała mnie ta szczerba-
ta skorupa. Ale była pełnia księżyca i pomyślałam, że teraz trzeba to właśnie zobaczyć. Poprosi-
łam Szeliskiego, żeby stanął, a ja zajrzę do wnętrza i zaraz wrócę. Uważał to za głupie, ale zatrzy-
mał się i zostawiłam go. Weszłam między pierwsze łuki, w pasy cienia i światła księżyca i głębiej,
nad czarną studnię areny. Okrążyłam ją i weszłam wyżej i dalej od wejścia, i jeszcze wyżej, aż zna-
lazłam miejsce, skąd widok był nieopisany, ta nieruchomość, białe światło i czarne otchłanie, i
cisza, to odebrało mi dech po prostu. Usiadłam i patrzyłam, jakbym wsiąkała w ten ogrom bez
ludzi, jakby cały świat zamknął się w tym tylko miejscu. Usłyszałam z daleka głos Szeliskiego. Raz
i drugi zawołał mnie z zewnątrz, ale nie odezwałam się, a kiedy wpadł do środka, wysiadł już z
tego białego wygodnego samochodu i wycierał swój biały smoking o kamienie i ciemne przejścia,
pomyślałam, że dobrze mu zrobi szok wywołany myślą, że zginęłam w Colosseum jak pierwsi
chrześcijanie. Biegał i hukał jak sowa wyżej i niżej, coraz bardziej przeraźliwie, dosyć długo, aż
poszłam cicho do auta i dałam mu znać klaksonem, że jestem. Kiedy wyszedł, wyglądał o wiele
mniej nieskazitelnie, ale o wiele milej, chociaż nie mógł mówić z wściekłości.
Zastałam tu w Rzymie Elżunię Wilderównę, naszą kochaną koleżankę z Akademii, która przyje-
chała trochę wcześniej i chodziła na rysunek do pracowni pewnego rzeźbiarza i profesora. Był to
pan Eleuterio Riccardi, przyjaciel i towarzysz z tej samej grupy malarskiej, co Carr… i Sironi. Oni
przeszli z okresu futuryzmu w ten wspaniały, surowy, wzbogacony realizm, a profesor Riccardi
zaczął rzeźbić, opętany kompletnie techniką, tajemnicą, doskonałością wyrazu rzeźby etruskiej.
Pracownia jego była mniej więcej w połowie via Margutta, w domu opartym o ostry stok Pincio.
Okazało się, że ma żonę Polkę i córkę Gemmę, także ucząca się u niego rysunku.
Elżunia mieszkała na samym początku via Margutta, na wprost wylotu krótkiej via Aliberti na via
del Babuino. Znalazłam tam pensjonat na drugim piętrze u pani Marii Pulcini. Namawiała nas
bardzo na przeniesienie od Marchesa Roero di Cortanze, gdzie nam się, prawdę mówiąc, trochę
nudziło, na tę via Margutta, do dzielnicy i do nazwiska trochę mniej wykwintnego. Via Margutta
była wąska, ciemna, pełna warsztatów stolarskich, zakładów odlewniczych, stolarzy fabrykują-
cych sztuczne antyki, pieców ceramicznych ukrytych w głębokim cieniu pomieszczeń, otwartych
szeroko tylko od strony ulicy. Wyżej były pracownie malarskie, w głębi wysoko zbudowanych
cortile stały przed pracowniami rzeźbiarskimi najrozmaitsze twory i bloki kamienia i marmuru.
Ulica była głośna od tej nieustannej pracy, ruchliwa i wesoła.
131
Maria Pulcini przyjęła nas, jakby tylko nas brakowało jej do zupełnego szczęścia. Miała ponad
czterdzieści lat, była wysoka, ciężkawa, ale zgrabna, miała piękną poważną twarz rzymskiego
senatora i syna równie wysokiego jak ona, 16-letniego Franco, dla swojej wielkości nazywanego
Francone, bardzo poważnego. Natomiast Maria, z tą twarzą i postacią, skłonna była do wszelkich
błazeństw, szop i wygłupów. Prowadziła pensjonat także dla zabawy, przyjmując tylko osoby,
które jej odpowiadały.
Mieszkało tam z dziesięciu lokatorów, przeważnie malarzy, studentów architektury, jeden mu-
zyk, jeden młody lekarz. Wszyscy właściwie byli młodzi i nieustannie skłonni do popierania jej w
tych niewinnych rozrywkach. Nieśmiała Elżunia rozkwitła tam nadzwyczajnie, a my nadałyśmy
się od razu, zajmując ogromny pokój z ceglaną podłogą i wielką pośrodku stufą, piecem nafto-
wym, na którym wspaniale upiekły się moje nowe buty. Były tam dwie dziewczyny do pomocy,
Gina i Lina, które nic nie umiały, ciągle dusiły się od śmiechu i wszystko w kuchni przypalały. Ale
Maria gotowała cudownie, wszystko właściwie robiła sama, a kiedy stawała wielka i matczyna
nad dużym stołem, gdzie siedzieliśmy wszyscy dookoła, i z olbrzymiej michy stojącej przed nią
wyciągała wysoko, wysoko do góry nie kończącą się, złotą dymiącą kaskadę spaghetti, wszyscy
wzdychali, jedni ze szczęścia, a inni, jak ja, z rozpaczy, że przecież nie mogą tego wszystkiego
zjadać. Ale Maria mówiła do dziewczyn: „Senta, un filo solo” i waliła nam na talerze górę pachną-
cą basilico, czosnkiem i pomidorami.
Było to towarzystwo bardzo przypominające stareńkich z Akademii. Przede wszystkim prawie
wszyscy uczyli się jeszcze i mieli poza tym to samo niewinne poczucie humoru, ochotę stałą do
zabaw, ale i młodzieńczą powagę w pewnych sprawach i zajadłość w bronieniu swoich przeko-
nań. Nie było tam chyba ani jednego obojętnego głupca. Przejmowaliśmy się swoimi wzajemnymi
działaniami, jeden drugiemu robił korektę jego prac, egzaminy przeżywane były wspólnie. Kiedy
Mimi La Cavera, młody Sycylijczyk, jedyny chyba bardzo bogaty z domu, miał zdawać kolejny
ważny egzamin na architekturze, odprowadziliśmy go wszyscy do tramwaju i oblepiliśmy amule-
tami i świętymi obrazkami. Ale zaraz wrócił. Okazało się, że w tramwaju zupełnie pustym, bo
wszyscy z niego uciekli, siedział stary książę Massimo, który miał mal’occhio i był porta-sfortuna,
nieszczęśliwy starzec z siwą brodą, którego syn odebrał sobie życie. Koło pustego pałacu na Corso
Vittorio Emanuele, gdzie mieszkał sam, nikt nie przechodził po tej stronie ulicy. Cały Rzym go
znał i wiedział „to” o nim. Mimi zobaczył go, wysiadł i wrócił do domu. Nie mógł przecież po
tym spotkaniu ryzykować zdawania egzaminu, wszyscy to rozumieli.
Kiedy zamieszkałyśmy na via Margutta, przyjechała tam do nas niespodziewanie, jak zwykle,
ciotka Aniela. Szczęśliwa, że znów była z nami i znów w Rzymie. Bardzo prędko po jej przyjeź-
dzie zjawiła się jej dawna znajoma, osoba o tak niezwykłej brzydocie, że od samego patrzenia na
nią można było dostać migreny. Była rzeźbiarką, mieszkała trochę w Rzymie, trochę w Paryżu.
Nie wiem, jak było w Paryżu, ale w Rzymie, niestety, ona także znana była wszystkim jako porta-
sfortuna. Może z powodu tej szkaradnej twarzy, chyba tak, bo nie była to zła osoba, nawet bardzo
z siebie zadowolona. Musiała nie wiedzieć, że jest porta-sfortuna, bo ten, kto o tym wie, musi być
bardzo nieszczęśliwy.
Jej pierwsze przyjście do nas pewnego wieczora wywołało popłoch w całym domu. Kiedy Lina
weszła z tacą i zobaczyła ją siedzącą przy stole, postawiła tacę na ziemi, uciekła do kuchni i od-
mówiła wejścia do stołowego, a kiedy ja z Szeliskim wyjeżdżałam po kolacji do pracowni rzeźbia-
rza Paszyna, a ta osoba życzyła nam dobrej zabawy, stuknęliśmy się natychmiast z innym samo-
chodem i cały kosz pełen szklanek, kieliszków i butelek, który wieźliśmy na to party, roztrzaskał
się w drobny mak. W kilka dni później siedziałam z tą panią w „CafŠ Greco” na kawie, w pierw-
132
szej sali, pełna słowiańskiej beztroski. W pewnym momencie coś mi zaczęło przeszkadzać, jakiś w
powietrzu dźwięk, nieznany i dziwaczny. Odwróciłam od niej głowę i zobaczyłam, że wszyscy
mężczyźni w pierwszej i drugiej sali siedzą i patrzą na nas, a każdy z nich kręci na palcu pęk klu-
czy, co w sumie powodowało ten dziwny hałas. We Włoszech dotknięcie kluczy albo jakiegokol-
wiek metalowego przedmiotu, jak wiadomo, odczynia urok. Wszyscy oni, łącznie oczywiście ze
starymi kelnerami, kręcili te klucze na palcach, patrząc na mnie z żalem i politowaniem, a niektó-
rzy stukali się nieznacznie palcami w skroń. Żal im było mojego życia i młodości. Kiedy spotyka
się nagle kogoś takiego z mal’occhio, a nie ma się kluczy, trzeba zrobić palcem tajemniczy znak,
wysunąć ze zwiniętej pięści drugi i piąty palec i skierować je do ziemi, strząsając kilkakrotnie. Złe
fluidy złapane w ten sposób idą wtedy do ziemi. Bardzo też dobrze jest nosić na sobie coś czerwo-
nego. Maria nosiła czerwone halki, a kiedy ktoś wydał jej się podejrzany na ulicy, łapała oburącz
za spódnicę i machnąwszy nią błyskawicznie pokazywała rąbek tej halki. Mnie, kiedy się urodzi-
łam, natychmiast zawiązały Izolina z Arduiną czerwoną tasiemkę na przegubie ręki. Pomaga też
oczywiście noszenie un corno, rożka z korala czy kości. Trzeba się jednak wystrzegać zrobienia
tego gestu palcami w widoczny sposób wobec mężczyzny, bo może to być zrozumiane, że się go
ma za cornuto, czyli rogacza, a jest to najcięższa obraza w świecie. Włoskim świecie.
Powoli zmieniałam tryb życia w Rzymie. Było to życie zresztą podzielone na kilka drobnych, nie-
podobnych do siebie okresów, nawet w ciągu dnia. Rano chodziłam do muzeów, włócząc się
zresztą po drodze przez dzielnice i kościoły, których jeszcze nie znałam. Po południu szłam do
pracowni profesora Riccardi, gdzie nie zważając na moje triumfy warszawskie, zasadzona zosta-
łam do rysunku aktu, a nawet gipsów, rysowania ucha albo ręki kolegi siedzącego obok. Słucha-
łam przy tym rozmaitych opowieści profesora o jego poszukiwaniach, odkryciach i domysłach na
temat technik w malarstwie, rzeźbie i garncarstwie etruskim. Profesor Riccardi chciał za wszelką
cenę otrzymać z pieca ceramicznego czarną glinkę, z której wypalane są buccheri etruskie, ta czar-
ność nie dawała mu spokoju. Sam lepił swoje rzeźby tak jak oni, z jedną pięścią wewnątrz rzeźby,
a drugą wyciągając formę. Zrobił właśnie i wypalił znakomity portret Elżuni. Ale czarności swoim
wazom nie mógł dać, pomimo że jeździł po glinkę w rozmaite etruskie zakątki i dodawał do niej
to, co tam właśnie i wtedy mogło się znajdować. Jego pracownia przypominała mi nastrojem pra-
cownię ukochanych Beerów. Tylko że tu ogromna ściana z brudnych szyb szeroko otwierała się na
wąski pasek jakby tarasu czy ogródka wysypanego żwirem, a naprzeciwko zbity mur prastarego
bluszczu szedł do góry, aż do skraju Pincio. W tym bluszczu, pod nim, była jakaś rzeźba, z której
do malutkiej vasca ciekła cienkim strumyczkiem woda. Naokoło stały wielkie donice ze starymi
oleandrami i gardeniami. Wszystko tam było bardzo stare, a na szafach, w ogródku nad wodą, na
progu i na stołach siedziały ogromne, nieruchome, wieczne koty, patrzące na coś, czego my nie
widzimy, słyszące nieznane głosy. Te koty niepokoiły mnie tam zawsze, poza tym było dobrze.
Riccardi i jego żona byli czuli dla nas wszystkich, pracowaliśmy naprawdę.
Przychodziły tam czasem porysować rozmaite osoby, ale stale była Elżunia, ja, pani Barberini,
Mario Motta, malarz, Giancarlo Airoldi, architekt.
Pewnego razu zjawił się bardzo młodziutki chłopak, nieśmiały i cały za duży. Przyjechał z Wene-
cji, gdzie jego ojciec miał sklep z papeterią. Przywiózł ze sobą tekę plansz, rysowanych piórem,
przeważnie kompozycji architektonicznych. Powiedział, że ojciec dawał mu te papiery, pióro i
atrament. Nazywał się Mario Vedova. Te rysunki były cudowne, jego wyobraźnia, przy tej
skromnej technice, tak szalona, pewność, mądrość, nieogarnięta swoboda - tylko Wenecja mogła
wydać takie dziecko, z jej architektury mogły się wysnuć te inne, nie istniejące miasta, pałace i
katedry. Oszaleliśmy zupełnie, Elżunia dostała gorączki, Riccardi powiedział mu, że może u niego
133
mieszkać w pracowni i pracować, ale że go niczego uczyć nie będzie, bo nie śmiałby uszkodzić tej
cudownej wyobraźni jakimikolwiek wskazaniami czy uwagami. Pani Riccardi karmiła go i opiera-
ła, wszyscy chodziliśmy koło niego ostrożnie, pełni podziwu i czułości. Okazało się, że przed
przyjściem do pracowni profesora Riccardi był w Akademii Sztuk Pięknych i na jakichś kursach
czy wykładach rysunku i malarstwa, ale nigdzie nie został, bo profesorowie uważali, że nie nau-
czą go niczego mądrego, a popsuć mogą łatwo. Więc siedział tu na via Margutta, rysował co
chciał, miał po prostu miejsce, spokój i atmosferę odpowiednią do pracy i takich życzliwych ludzi
dookoła. Był bardzo nieśmiały, trochę dziki, młodszy od nas wszystkich i młodzieńczo niezgrab-
ny. Trzymał się trochę z daleka od tego nieco zwariowanego towarzystwa, które się składało z
lokatorów Marii i uczniów profesora.
Od domu Marii do pracowni było zaledwie kilka starych kamienic, jak wszystkie na via Margutta
opartych o stromy stok Pincio. Cała ulica była jakby dalszym ciągiem pracowni. Przechodziło się
koło wystawionych na środek rzeźb, obrazów opartych o mur, wysuniętych z wewnątrz warszta-
tów, znało się po trosze wszystkich. W porcelanowym siusiadle wmurowanym w ścianę domu, z
bocznymi tylko zasłonkami, zawsze stał ktoś, bez pośpiechu załatwiający swoją potrzebę, w za-
myśleniu oparty ręką na bocznej zasłonie, kto spokojnie odprowadzał wzrokiem każdą przecho-
dzącą dziewczynę i posyłał za nią pochwalne stwierdzenie „bella pupa”, co, nim poznałam lepiej
język, peszyło mnie i martwiło, bo zawsze miałam się za za grubą, ale mama uspokoiła mnie. Pu-
pa to lalka, a nie tamto.
Ta grupka młodzieży świetnie się czuła i bawiła razem. Ale pewnego dnia Maria otrzymała tele-
fon, że chcą u niej wynająć pokój na dłużej pewni państwo, Anglicy, bardzo zamożni. Wiadomość
była od męża Marii, który był dyrektorem trzech największych hoteli w Rzymie: „Grand Hotelu”
na via Nazionale, „Ambasciatori” i „ABC” na via Veneto. Tego męża nigdy nikt nie widział, Maria
nigdy o nim nie mówiła, a jeśli już, to z najwyższym zachwytem.
Mieszkali osobno, Francone był z matką, musiał to być jakiś facet szalenie serio ten mąż i bardzo
zapracowany. Maria trochę się zmartwiła, że taka stara para Anglików, że może nie będzie się im
podobało albo nie będą pasowali. Państwo ci przyszli o umówionej godzinie, Gina i Lina wpro-
wadziły ich do hallu i wyszła do nich Maria. Miała na sobie ubranie z jakiegoś balu kostiumowe-
go, w rozpuszczonych włosach zawiązaną ogromną różową kokardę, króciutką sukienkę całą w
falbanki, nie zasłaniającą potężnych ud, białe skarpetki i lakierki zapinane na pasek na płaskich
obcasach. Był to widok potworny, przy tej twarzy Rzymianina, poważnej i ciężkiej, przy jej wzro-
ście i zgrabnej, ale zwalistej budowie, to ubranko dziewczynki było i straszne, i koszmarnie
śmieszne. Przy tym Maria bardzo uprzejmie i godnie powitała tych biedaków, chciała pokazać im
pokój, omawiać warunki i zwyczaje domu. Ale ewentualni lokatorzy, trzymając się blisko siebie,
bladzi i milczący, wstali i twarzami nie odwracając się od Marii, przesunęli się do korytarza i wy-
padli na schody.
Byliśmy dalej sami i swobodni. Często, kiedy Ginie i Linie nie udawał się obiad, bo na przykład
włożyły do garnka nie wypatroszoną kurę i dom wypełniał się zaduchem gotowanego łajna, szli-
śmy wszyscy do pobliskiej trattorii na via della Croce. Nazywała się „Re degli Amici”, miała zna-
komite i tanie jedzenie; duża salka prosto z ulicy za koralikową zasłoną w otwartych drzwiach,
bufet i z osiem stolików przykrytych czystym zawsze papierem. Podawał do stołu młody brat
właściciela trattorii - Peppino. Peppino był znawcą historii papieży, miał sporą bibliotekę dotyczą-
cą tego tematu, a poza tym kochał Polaków i chciał jechać do Polski. Kiedy zaczęliśmy tam przy-
chodzić - Elżunia, cosi bionda e fragile, ja, una bella pupa, Marysia Skoczylasówna z mężem Lesz-
czyńskim, Bohdan Urbanowicz, młody pan Rapacki, jakaś panna Zglińska, najmilszy stareńki
134
Romcio Szałas, którego znalazłam raz w hallu na krzesełku u Marii - wszyscy ci młodzi weseli
ludzie zajmujący prawie wszystkie stoliki tak zachwycili Peppina, że zaczął rujnować interesy
brata. Przynosił nam najdroższe potrawy wcale przez nas nie zamawiane i brał za nie idiotycznie
niskie ceny, napychał nam kieszenie owocami, siedział z nami przy stoliku zamiast obsługiwać
innych gości, nalewał wino z innych butelek do karafek na vino da tavola, niektórym z nas krajał
mięso na talerzu i karmił widelcem po kawałeczku. Bardzo go wszyscy kochali, a on uczył się od
każdego po polsku, una lingua molto strana, i powtarzał do siebie: proszę, troszkę, groszek,
broszka, brzuszek, gruszka, proszek. Wszyscy się świetnie tam zawsze czuli, jedna tylko ta panna
Zglińska odstawała jakoś od nas, mniej się śmiała i nawet siadała osobno. Ale kiedyś weszła, kie-
dyśmy już wszyscy byli, i przeszła przez salkę do swojego stolika. Nagle wszyscy zaczęli się sza-
lenie śmiać, a ja nie wiedziałam dlaczego. A to okazało się, że ta cicha pannica ma tak znakomity
talent imitatorski, taki zmyślny sposób podpatrywania, że to jej przejście przez salkę to byłam ja,
każdy mój krok i ruch, trzymanie głowy i rąk przy chodzeniu. Potem czekaliśmy już na nią za
każdym razem, żeby zobaczyć, co nam nowego, a właściwie kogo pokaże. Bohdan Urbanowicz
jak dawniej w Akademii przyglądał się nam poważnie i raczej smutno, im większe były wygłupy,
tym poważniej i smutniej. On także, tak jak mama, spotkał się z Hitlerem nos w nos, kiedy ryso-
wał na Palatynie, i przysięgał, że fhrer ma oczy wariata i jest rudy.
Tymczasem ten rudy wariat szalał po Europie, w cudownym wiosennym Rzymie przelatywał po
nas nagle dreszcz przerażenia przed tym co ma, co może się zdarzyć. Musio, jak czule mówiła o
Mussolinim Elżunia, zaczynał za Hitlerem wprowadzać antyżydowskie ustawy, ale Włosi nie
zwracali na to uwagi. Wiedzieliśmy, że jeden z naszych przyjaciół u Marii był Żydem, może naj-
mądrzejszy i najpoważniejszy z nas, młody lekarz, Faldini. Poza swoim fachem był mistrzem
Włoch w szabli i z rąk Musia otrzymał w nagrodę srebrną szablę.
Jedną z najlepszych rzymskich restauracji była „Ristorante da Piperno”, gdzie chodziliśmy na naj-
cudowniejsze jedzenie - carciofi alla giudea - nadziewane ziołami, smażone w oliwie i przesiąknię-
te do dna miękkiego i delikatnego serca żółtym zapachem basilico, estragonu i rozmarynu. Po
takiej kolacji, po winie dei Castelli, bladożółtym, aż zielonawym i pachnącym jak kwiat, wracali-
śmy do domu przez puste ulice, idąc środkiem i oglądając linie starych dachów, czarne na tle
gwieździstego nieba. Tej linii domów wzdłuż ulic na tle nieba nie można było oglądać inaczej, jak
w nocy, bo w dzień za duży był ruch i nie można było chodzić środkiem.
Na wracających późno czyhała w oknie na górze Maria i wylewała na nas dzbanek wody. Ale nie
robiła tego, kiedy wracałam z ambasady albo z pojedynczym pachołem cumowym. Miałam ich
kilku, najpiękniejszy był Loret, a najbardziej uparty, wyskakujący z ciemnego załomka bramy albo
zza rogu domu był pewien commandatore, nie najmłodszy i nie najładniejszy, ale za to zupełnie
opętany fascino slavo, słowiańskim czarem kobiet z dalekiej północy. Na mnie spadło trochę tego
czaru w spadku po pewnej Rosjance, którą kiedyś do szaleństwa kochał mój obecny commandato-
re. Ta kobieta-demon, opowiadał mi, była ruda, miała zielone oczy, paliła długie cygarety, który-
mi przypalała mu nos, mówiąc do niego równocześnie niskim głosem po rosyjsku: „Ja was glu-
glu”. Tak mówiła ta wampirzyca. Powtarzał mi te fascynujące słowa wiele razy, bo także byłam z
dalekiej północy i miałam fascino slavo.
Szeliski wybrzydzał na wszystkich moich pachołów, nawet na pięknego i arystokratycznego Bla-
sco Lanza, adiutanta Ciano, z którym jeździłam na nocne dansingi w „Ambasciatori” albo „Basili-
ca Ulpia”. Lubiłam jeździć późnym wieczorem na via Appia patrzeć na kołyszące się w ciemnej
głębi tysiące robaczków świętojańskich, pływające w górę i w dół, aż zaczynało się kręcić w gło-
wie. Trzeba także było odwiedzić posąg kobiety, stojący po prawej stronie drogi. Żeby mieć szczę-
135
ście w miłości, należało ją pocałować w usta, ale nie było to łatwe, bo stała dość wysoko, w drob-
nych krzakach i ziołach po kolana. Wspiąwszy się na jej kamienną podstawę musiało się ją chwy-
cić za szyję, żeby się utrzymać. Spacer po kamieniach via Appia, po głębokich koleinach wyjeż-
dżonych w tych głazach przez wieki, w ciszy i zapachu traw, z nie zagasłą jeszcze smugą zielone-
go zachodu za plecami, w wiaterku lekkim i mokrym, jakby z przeczuciem morza, jakie to było
cudowne. Szeliski tylko nigdy nie chciał ze mną tam jechać, bo bał się, że zechcę przelecieć się po
akwedukcie albo wleźć do środka Cecilli Metelli i znów nie będzie mnie mógł znaleźć.
Toteż do Ostii najmilej mi było jeździć samej. Miałam tam swoje miejsce ulubione, gdzie nie było
nikogo poza jaszczurkami. Na małej kwadratowej łączce, pachnącej rumiankami i miętą, między
szeregami zburzonych domów, z których zostały tylko wejścia i zarysy pokojów, stała sama jedna,
biała rzeźba. Może podtrzymywała coś, bo była prosta i wysoka. Ta postać bez głowy miała dwa
ogromne skrzydła, złożone, idące od szyi aż do pięt. W ich spokojnym geście, w ułożeniu piór był
wypoczynek i ład równocześnie, te pióra i fałdy sukni były lekkie i cienkie.
Siedziałam tam i rysowałam ją wiele razy, zawsze od nowa tknięta zachwytem przed tą samotną
pięknością pod ogromnym niebem. Rysowałam też teatr. Białe stojące kolumny i czarne twarde
korony pinii za nimi, piony i poziomy przeciwstawione sobie tak doskonale. Białe piony i czarne
poziomy. Znalazłam tam w Ostii pół rozbitej lampeczki oliwnej z okopconym dziobkiem na pło-
myk, śliczne, pasiaste, prążkowane szkiełko z rozbitej czareczki, kawał liścia akantu z białego
marmuru, najrozmaitsze skorupki i uszka, rodzaj ozdobnego glinianego jakby kieliszka do jajka i
dziwny okrągły przedmiocik, jakby płaską szpuleczkę z dziurką w środku. Janikowski powie-
dział, że może to być coś związane z przędzeniem. Z tym liściem marmurowym znalazł mnie cu-
stode i kazał to oddać, bo Mussolini zarządził, żeby wszystkie scavi rejestrować i chować, ale kie-
dy powiedziałam mu, że przecież lepiej, żeby to było u mnie, szanowane i kochane, niż żeby leża-
ło w pokrzywach z kupą innych odłamków, przyznał mi rację. Do nich zawsze można jakoś
przemówić. Ale nie do wszystkich.
Coraz częściej widywałam Mussoliniego wyskakującego na balkon w Palazzo Venezia. Niemożli-
wie śmieszna postać z tym gestem głowy, z wysuniętą szczęką, wsparty pod boki, z kiwającym
mu się nad brwią czarnym chwościkiem czapeczki. Mowy jego składały się głównie ze stwier-
dzeń: „Siamo di ferro” albo „vinceremo”, co potem można było spotkać na każdym kawałku mu-
ru, płocie i zakręcie drogi z dodatkiem: „Duce a sempre ragione”. Byłoby to komiczne, gdyby nie
to, co działo się w Abisynii i w Hiszpanii, gdyby nie podobał mu się tak bardzo Hitler, gdyby Bali-
la nie hodowała małych dzieci z nożami wzniesionymi w górę, gdyby nie zaczynał prześladować
Żydów i wysyłać intelektualistów na Lipari. Najważniejszą sprawą była dla niego od pewnego
czasu wystawa światowa w przyszłym 1939 roku, dla której zbudował całe nowe miasto między
Rzymem a morzem. Już można było oglądać plany i projekty tego EUR, a drugą sprawą był pod-
bój Albanii i przyłączenie jej do Włoch. Ta biedna malutka królina w wysokiej czapie wojskowej
zawsze spadającej na nos, spod której wystawały ostre kocie wąsiki - jakim jeszcze zostanie obcią-
żony tytułem po tym, kiedy został Imperatore d’Ethiopia? Za to Regina Elena, wyższa od niego o
głowę, biuściasta i to, co się nazywa frontowa, zniesie wszystko, skoro już nauczyła się jeść widel-
cem i nożem. Piękny ich syn Umberto był nie tak dawno przyczyną skandalu, kiedy zakochał się
w pięknej Polce, pani Helenie Makowskiej. Wciąż te niebezpieczne Polki, Słowianki, ze swoim
groźnym czarem. Umberto chciał się z nią żenić czy uciekać, aż ją wyrzucili z Włoch bez prawa
powrotu, a on ożenił się z brzydką i suchą, którą zdradzał na prawo i lewo. Tak to bywa.
Czytanie gazet robiło się coraz cięższe, mama niepokoiła się i kupowała całą dostępną prasę fran-
cuską i polską, ale nasza ambasada uspokajała ją, Szeliski i Romeyko nie wierzyli w wojnę, bale i
136
zabawy trwały, polska przyjaźń z Włochami trwała, z wielkimi uroczystościami nazwano jedną z
najwspanialszych alei na Pincio - viale Pilsudski.
Mniej teraz chodziłam po mieście, za to czas wydzielałam sobie, poza pracownią, na muzea, bo
teraz przyszła ich pora. Moje przyjaciółki i moje pachoły cumowe w kraju podejrzewali mnie, że
się w kimś w tym Rzymie zakochałam. A ja się zakochałam w nim samym, z przerażeniem myśla-
łam o rozstaniu, a ze szczęściem budziłam się co rano, że on jest dookoła mnie, że go zaraz zoba-
czę, że mój cały dzień jest dla niego.
Poza tą wielką miłością do Rzymu, całego, były poszczególne, równie silne. W Museo delle Terme
był Apollo znaleziony w Tybrze, żółtawy, z lekko rozchylonymi rękami, długie kosmyki włosów
wiły mu się cienko na karku i szyi aż do ramion, jakby naprawdę mokre. Linia jego pleców była
samą pięknością. Niedaleko niego głowa Minotaura, zbrużdżone czoło zwierza i oczy tak strasz-
nie bolesne, że strach na nie patrzeć. Młody, chytry i mądry, w niebieskiej czapeczce, Antonello da
Messina w Villa Borghese. Przecudowne Museo di Villa Giulia, objawienie etruskie, już na pewno
na całe życie zachwyt nad nimi, nad rysunkiem na wazach, urnach miedzianych i lustrach, malar-
stwem z najpiękniejszą zielenią świata - i rzeźba, ci panowie i panie uniesieni na swoich sarkofa-
gach z uśmieszkiem podwiniętym do góry i ręką zatrzymaną w pół gestu. A ponad wszystko
Apollo z Veio, idący z trochę pochyloną głową, z tajemnicą, z siłą, z jemu tylko wiadomą radością.
Na to muzeum przeznaczałam całe tygodnie. I na rozmowy z Riccardim, tyle o nich wiedzącym.
Jak żarłok, który ma przed sobą w perspektywie wspaniałe jedzenie, wstawałam co rano z tym
bogactwem możliwości w głowie.
Mogę iść do Villa Giulia i poświęcić całe rano na poznanie wszystkich zielonych lusterek, polero-
wanych z jednej strony, a z drugiej ozdobionych rysunkiem, cienką białą linią wtopionym w zie-
lony metal, tak zachwycająco prostym, niezachwianie doskonałym. Albo może odwiedzić inną
moją miłość tutaj - Innocentego X w Palazzo Doria. Najwspanialszy portret na świecie.
Kiedy byłyśmy tam we dwie z Elżunią, a żadnego custode ani turysty w okolicy nie było, przela-
złyśmy obie przez sznur, czerwony aksamitny wałek, który oddziela go i broni przed takimi jak
my. Stanęłyśmy przed nim bardzo blisko, mogłyśmy zobaczyć każde dotknięcie pędzla, jego dro-
gę po płótnie, kierunek położenia farby. Takie to genialnie proste, skromne, kolory nieliczne, czy-
ste - z tak bliska można się dowiedzieć tyle - nie o wyniku, jak z daleka patrząc, ale o chwili, kiedy
ręka pracowała. Bardzo długo, wodząc oczami po każdym centymetrze płótna, uczyłyśmy się od
tego największego na świecie nauczyciela. Potem obie z najgłębszym uwielbieniem pocałowały-
śmy bardzo lekko to święte płótno. To już było zupełnie niedopuszczalne.
Chodziłam też bardzo często do innego boga malarstwa. W Palazzo Barberini wisiały dwa małe
wąskie płótna El Greco: „Boże Narodzenie” i „Chrzest Chrystusa”. W jednym i drugim fruwają po
niebie anioły. Jeden z tych aniołów tak się w powietrzu wykręcił, że malarz, który go w tym mo-
mencie zobaczył, nie poddał się pokusie namalowania rozwiniętego, urodziwego skrzydła w całej
jego szerokiej piękności piór i koloru. Z pleców anioła wyrasta wąska prosta linia, przekreślająca
skośnie całe jego ciało, rzut pionowy tego skrzydła. On tego anioła widział. Żeby to namalować,
zobaczył go w tym jedynym momencie krótkiego uderzenia o powietrze. Jedno pociągnięcie pędz-
lem, jednym kolorem, bez wdzięku i idealnie prawdziwe.
Jednak droga wydeptana przeze mnie z domu prowadziła na Kapitol. Zawsze trochę biło mi ser-
ce, kiedy tam wchodziłam. Nie przez schody, tak łatwe i płaskie, ale raczej od widoku tych innych
wyrastających stromo, nago, groźnie, idących do Santa Maria in Aracoeli, z fasadą równie nagą i
szorstką. Ukazujący się w miarę wchodzenia Marek Aureliusz i ten jego koń w złote smugi, to
137
najpiękniejsza statua equestre świata. W domu na via Margutta istniały co prawda dwa klany,
ostro stale walczące. Jedna część lokatorów Marii stała po stronie Gattamelaty, druga po stronie
Colleoniego. Ja stałam na czele tej drugiej. Wymyślaliśmy sobie wzajemnie i tym dwóm wspania-
łym jeźdźcom i ich autorom. Kiedy rozmowa z byle jakiego powodu, co się bardzo często zdarza-
ło, schodziła na te dwa posągi, a nawet bez wyraźnej przyczyny, nagle ktoś brał się pod boki, wy-
suwał dolną wargę, wypinał pierś i robił ze siebie karykaturę Colleoniego, sycząc przy tym obraź-
liwe dla niego słowa: „Presuntuoso, arrogante, goffo”. A zaraz ktoś drugi łapał gazetę zwiniętą w
rulon, wyciągał rękę przed siebie, stawiał na palcach ugiętą nogę, jak ten koń Gattamelaty, i wołał:
„Venite colombe fare la cacca lassu”. Ale co do Marka Aureliusza byliśmy zgodni, on był niedo-
ścignioną doskonałością.
Ten cały plac zresztą jest doskonałością, oba pałace dei Conservatori i jego zamknięcie pałacem
Senatorów, to, że jest niewielki i tak niezwykle harmonijny. Na Kapitolu prawie nigdy nie skręca-
łam do Palazzo Nuovo po lewej stronie. Nie miałam tam nikogo, kto by mnie wołał i ciągnął.
Szłam w prawo na pierwsze piętro, mijając bazaltowego zielonego psa, bardzo pięknego. Ale
szłam prędko, żeby zaraz znaleźć się w małej, prawie pustej salce, gdzie pośrodku na wprost
otwartych na ogród wielkich drzwi stała Polimnia. Stała tam patrząc w tę pachnącą kwiatem cy-
tryny, mokrą trawą i liśćmi lauru pustą i cichą przestrzeń, pełną słońca. Oparta o ledwo ociosany
niewielki słup kamienny, pochylona lekko do przodu, z brodą wspartą na pięści prawej ręki, która
przytrzymuje tkaninę owijającą ją całą. Ta tkanina, drobne fałdki wybiegające z przytrzymującej ją
dłoni, obiega całą postać, zahacza o piętę, wraca prawą stroną i znów zbiega się, ściągnięta przy
piersiach prawą ręką, opartą o kamień. Nie można oczywiście opisać jej piękności. Włosy ma nie-
dbale zwinięte w węzeł na karku, drobne kosmyki wymykają się tam i biegną po szyi. Ma póło-
twarte usta, bo jest muzą dźwięku, echa i poezji lirycznej, więc słucha, przechyla się cała, ciągnie
w tym geście na sobie tę miękką szatę, jest z przodu wąziutka jak dziób okrętu, a z boku obła,
miękka i senna. Nic nie wywołało we mnie takiego zachwytu, nic piękniejszego nie ma w sztuce.
Tam w V wieku wszystko zostało stworzone. Najpierw siedziałam tam godzinami tylko patrząc
na nią z bliska i z głębi ogrodu, obchodziłam dookoła, przyglądałam się jakby mokrym zakład-
kom i fałdeczkom płynącym po tunice, rękom zwiniętym w pięści, tej stopie zaczepionej jedna o
drugą w geście odpoczynku i zatrzymania. Potem zabrałam się do rysowania jej, z coraz więk-
szym zachwytem odkrywałam harmonię, rytm, sens w tak pozornie niedbałej pozie, w chwilo-
wym zmiennym geście. Miałam tych rysunków wiele. Siedziałam na niskim pliant w kącie salki
prawie codziennie. Kiedyś weszło dwu Polaków, jeden oprowadzał drugiego.
Mówił inteligentnie i interesująco o rzeźbie greckiej V wieku, chwalił Polimnię, a wreszcie powie-
dział: „A ta panienka, co siedzi w kącie i rysuje, to wariatka. Ona tak tu siedzi codziennie i rysuje
tę Polimnię ze wszystkich stron”. Na koniec, kiedy już wychodzili, powiedziałam nie podnosząc
głowy: „Nie taka znów wariatka, sam pan powiedział, że to jedna z najwspanialszych rzeźb,
prawda?” Robiliśmy często wycieczki jedynym samochodem w całej rodzinie z via Margutta. To
był bardzo stary fiacik, topolino, najmniejszy, jaki był wyprodukowany. Ale tak niezwykle pojem-
ny, chyba rozciągliwy, bo wsiadaliśmy do niego wszyscy, a jego właściciel, Giorgio Faldini, nim
ruszyliśmy obchodził go wkoło i wciskał przez okna jakąś nogę czy ramię, czy głowę wystającą na
zewnątrz. Kiedy było mniej osób, mama jechała nim także, ale bardzo się bała i prosiła Faldiniego
o wolniejszą jazdę. Kiedyś, zjeżdżając z góry w powrotnej drodze z Villa d’Este prostą autostradą
z góry na łeb, zobaczyłam, że coś się przed nami toczy, podskakując i zataczając się. A to było na-
sze własne prawe przednie koło, które po prostu odleciało. Faldini zabronił o tym mówić w domu.
138
Byliśmy kilka razy w Civitavecchia. Niedaleko na polach, jaskrawo zielonych i aksamitnych pod
niską koniczyną, zmieniającą kolor od podmuchu wiatru z bliskiego morza, stoją jeden niedaleko
drugiego okrągłe kopce. Jedne mają już odsłonięte strome schody w głąb, inne są jeszcze tajemni-
cą. Tam są groby etruskie z freskami, tam, w Tarquinii, jest malarstwo, którego kolor objawia się
nagle w rozświetlonej ciemności jak święte przykazanie, jedyna najwyższa wiedza o tym, co to jest
zieleń - w Tomba del Barone, błękit - w szacie tancerki w Grobie Lwic, w byku z ludzką twarzą, w
koniu biało-niebieskim, trzymanym przez niebieskiego młodzieńca, w ubiorze tancerza z uniesio-
ną ręką. Albo czerń w ubiorach postaci składających ofiarę i ich gorące czerwone ciała. Pod ziemią
nie przestała istnieć przez wieki cudowna czystość, gwałtowność, limpidita tych kolorów. Oni tam
zostawiali zmarłym wesołość, ruch, piękność świata - ptaków, koni, drzew i kobiet. To cudowne.
Jak tylko można było, jechałam tam, patrząc ze zgrozą, pożądaniem, dziką ciekawością na pozo-
stałe, nie otwarte kopce, na których kołysała się spokojnie koniczyna. A tam stoją sarkofagi,
uśmiechają się, unosząc rękę, mieszkańcy tych grobów, tańczą na ścianach konie i ofiarnicy, latają
niebieskie ptaki, kwitną drzewka w girlandach.
Wychodząc raz z któregoś grobu po wąskich stromych schodach, przy następnym kroku cofnęłam
się gwałtownie. Na gliną zawalonym kamiennym stopniu leżał, a raczej stał z uniesionym do góry
odwłokiem duży żółty skorpion, dziwaczny, odwieczny, tajemniczy kształt, piękny i obrzydliwy
równocześnie.
Przestraszyłam się, zaskoczyło mnie to, że w tej całej piękności, w miejscu taki zachwyt wywołu-
jącym, może nagle czekać po cichu ten jad, to zło, które już z góry podnosi na mnie swoją niena-
wiść.
Chodziłam dalej po Rzymie z „Dziennikiem podróży” ojca. On mówi, że jeśli się uśmiechać do
Inocentego X Velazqueza, to i on się uśmiecha. Nareszcie poszłam do Muzeum Watykańskiego.
Zaczęłam od „Sądu Ostatecznego”. Ten Chrystus chyba się na ludzi gniewa, a Matka Boska się
boi. Co za potęga. A z lewej strony Chrystusa, przy jego nodze, siedzi ktoś i skrobie kozikiem skó-
rę zdartą ze smutnego pana z wąsami. Uwielbiam Michała Anioła. Izajasza i Jeremiasza, scenę
potopu, młodzieńców nad prorokami. Czy wspanialsze malarstwo, czy rzeźba? W rzeźbie najcu-
downiejsze niedokończone postaci jeńców, schiavi i niedokończona Pieta, pionowa i zwarta. Pieta
w San Pietro „zimną mnie pozostawia”, jak również rogaty Mojżesz.
Ojciec zachwycał się mozaikami w Santa Sabina, Santa Maria Maggiore, Santa Prasseda, San Cle-
mente i Santa Pudenzianna, w nich także jest ta zapomniana potem przez wszystkich malarzy
krótka, prosta droga od malarza do widza, świętość wewnętrzna twórcy przekazana wierze pa-
trzącego nie dla zachwytu i podziwu, ale dla wzruszenia i potrzeby modlitwy.
Stanze Rafaela, poza jednym „Uwolnieniem Świętego Piotra”, nie zrobiły na mnie żadnego wra-
żenia. Od anioła wyprowadzającego świętego bije blask, który świeciłby nawet, gdyby było zu-
pełnie ciemno. „Radość w świętości”, pisze ojciec. „Święty idzie tajemniczo radosny nie dlatego,
że zostanie wolny, lecz dlatego, że idzie z aniołem”. Ojciec obrzydza się na to, co wniosło do bazy-
lik papiestwo, freski, malowidła, posągi, pomniki. „Bogactwo, przepych, marmury: złoto, pycha,
wspaniałość - i kurz nudy na posągach i pomnikach (ohydnych) papieży, kardynałów, panów
itp.” Zgadzam się z nim najzupełniej, koszmarny szkielecik na przykład, cały złocony, poddziera-
jący figlarnie olbrzymią kotarę z marmuru u Świętego Piotra po lewej stronie zawsze mnie roz-
śmieszał i złościł. Ale, najdroższy - dlaczego podobał ci się kościół Santa Maria della Vittoria i ten
zdumiewający ołtarz Świętej Teresy? „Anioł przebijający ją strzałą ma wyraz nieskończenie lu-
bieżny”. A ona sama? Ten bezczelny Bernini pokazał coś, czego nikt w taki sposób nie opisał. Jej
wyraz twarzy mówi o czymś, czego młoda panienka nawet domyślać się nie powinna. Siedziałam
139
tam w ławkach i nie śmiałam oczu podnieść na to, co się tam w ołtarzu działo. W ogóle może mi
to potem przejdzie, ale tymczasem barok, a w nim Bernini jest czymś, co mnie po prostu odpycha.
Pojechałyśmy z mamą do cudnego miasteczka Subiaco usypanego z rudo-białych domów na
szczycie góry, według odwiecznego planu: na szczycie obronne castello, plac pod platanami i
kasztanami, gdzie dzieje się wszystko najważniejsze w mieście, i uliczki rozbiegające się stromo w
dół, których wylot otwiera się na niebieską, mglistą, nieogarniętą niską ziemię. Istnieje tam od
niepamiętnych czasów wielki klasztor Benedyktynów, założony przez świętego Benedykta i jego
siostrę Scholastykę. Zwiedzając to, co jest dostępne dla turystów, schodziłyśmy coraz niżej w głąb
ziemi, do wykutych w litej skale cel, dziur i pieczar, bez światła i świeżego powiewu, strasznych i
odciętych od świata. I nagle w najgłębszej, najniższej dziurze w głębi góry, na nie okrzesanym, jak
i ściany, odłamie skalnym pośrodku, klęczy święty Benedykt, biały jak mleko, z marmuru, w
sztucznym, manierycznym geście cały wykręcony. A obok niego szykowny koszyczek ze śniada-
niem, również z marmuru, i kruk również z marmuru, biały oczywiście, który świętego zamknię-
tego w tej pieczarze karmił i utrzymywał - i to był cud, bo święty Benedykt był w ten sposób kar-
miony latami. Bernini dowiedział się o tym cudzie i zmajdrował tę scenę, naprawdę nieodparcie
śmieszną i nieznośną. Nic a nic mi się nie podoba, co jest jego. Te rozwiane szaty, nogi, ręce,
skrzydła, odstawione paluszki, wykręcone szyje, okropny niepokój tego wszystkiego jest mi prze-
ciwny. Ale po co patrzeć na Berniniego, kiedy można, trzeba, musi się powrócić znów do Polim-
nii, poddać się jej spokojowi, zasłuchaniu, odpoczywaniu, ciszy.
Jeszcze jedno miejsce, do którego idę z radością. Santa Maria in Cosmedin, może najpiękniejszy
kościół Rzymu? Te dwie świątyńki na placu i on sam, ta cudna campanila i wnętrze wypełnione
martwym światłem z alabastrowych okien, płaski strop i tajemnicza, straszna Bocca della Verita.
Byłam do niej przyprowadzona parokrotnie przez niektórych pachołów cumowych na złożenie
przysięgi, czy mówię prawdę. Wkładałam rękę w tę okrutną paszczę, nie bez lęku, trzeba przy-
znać.
Na Campo dei Fiori chodziłyśmy po kwiaty i owoce. Raz zobaczyłam tam obrazek malowany na
blasze, w bardzo ślicznej zniszczonej ramie. W ciemnej jaskini płakała nad książką półnaga Maria
Magdalena, okryta złocistą, słomianą, plecioną w kratkę rogóżką i wielkimi rozpuszczonymi wło-
sami. Taka była śliczna, załamane ręce tak były pięknie namalowane, że postanowiłam ją kupić i
chodziłam kilka razy z rzędu do tego straganu najrozmaitszych rupieci, części maszyn do szycia,
starych kaloszy, kół rowerowych, wyliniałych miotełek, nadtłuczonych talerzy. A między nimi
złociła się ramą, słomianą rogóżką i złotymi włosami moja Magdalena. Targowałam się z twar-
dym łotrem o jej cenę, a on nie ustępował, czekał na mnie ze swoimi minami, westchnieniami po-
gardy i złością, na pewno po to tylko, żeby przedłużać przyjemność targowania się, handlowania i
całego tego teatru, który zawsze odbywa się przy włoskim straganie. Wreszcie spotkaliśmy się
gdzieś w połowie ceny i przyniosłam swoją Magdalenę do domu, zostawiwszy sprzedawcę biją-
cego się pięściami po głowie w scenie rozpaczy nad własną ustępliwością.
Naprawdę był to piękny i cenny obrazek, nie za tanio zresztą kupiony, ale ja także nadzwyczaj
lubię tak namiętnie i wspaniale targować się na straganach z tymi urodzonymi aktorami. Ich ko-
lejne miny, okazujące wyniosłość, obojętność, rozpacz, wściekłość, upadek ducha, liryczny smutek
przy rozstaniu się z każdym najgłupszym sprzedanym przedmiotem, a na końcu serdeczna życz-
liwość i radość nie tyle z udanej transakcji, co z przyjemności, jaką dało mu spotkanie z partne-
rem, który go docenił i dotrzymał kroku w tej doskonałej zabawie. Ich kłótnie zresztą są tak samo
odgrywane i udawane przed publicznością, wymysły są skomplikowane i bogate, gesty szerokie i
patetyczne, pauzy pełne napięcia dramatycznego. Sceny te zawsze odbywają się w większym gro-
140
nie, bo szybkie spojrzenia rzucane ukradkiem w bok są sprawdzianem, czy na pewno jest ktoś
stojący obok, dość blisko, aby mógł rozdzielić w porę wrogów, gdyby sprawy zaszły zbyt daleko.
Widziałam takie wielkie teatralne sceny wiele razy, kiedy obie strony dotykały się prawie nosami,
gotowe przegryźć sobie wzajemnie gardła w następnej sekundzie, a straszne obelgi wymieniane
były z piekielną szybkością. Ale bójki nie widziałam nigdy.
Repertuar ich wymysłów jest olbrzymi. Mama opowiadała, że kiedy pierwszy raz była z babcią
we Włoszech, a znała już język, kiedy przechodziły koło tego czy innego kościoła, babcia nagle
obracała mamę w przeciwną od muru kościelnego stronę, bo wypisane tam kredą bluźniercze
wymysły na Madonnę, jej Syna i wszystkich świętych były wprost nie do zniesienia. To były rze-
czy potworne dla czystej, pobożnej, słowiańskiej duszy babci. Co prawda, kiedy się o tym w domu
mówiło, ciotka Aniela opowiadała, że kiedyś w kościele Świętego Ducha w Krakowie siedząc w
ławce usłyszała, jak zacny chłopina, zapalając ofiarną świeczkę przed ołtarzem, modlił się: „Naj-
świętsza Panienko, daj, żeby moja żona skapiała, jak ta świeczka skapieje”.
Patronem Neapolu jest San Gennaro, od którego dobrej woli i przychylności dla miasta i miesz-
kańców zależą ich losy i przyszłość. San Gennaro daje ludziom znać o swoich zamiarach w dzień
swojego święta. Podczas nadzwyczaj uroczystej mszy, która gromadzi całą ludność Neapolu,
krew świętego zawarta w ampułce w relikwiarzu może zawrzeć albo nie. Wtedy na miasto przy-
chodzą czarne dni, klęski i wszelkie biedy. Lud w kościele i na placu błaga świętego o doroczny
cud, leżąc twarzą w prochu, płacząc, modląc się i czekając. Opowiadał mi Janikowski, że był tam
kiedyś i że robiło to niebywałe wrażenie. Ale jakoś tym razem święty ociągał się, krew w ampułce
nie chciała wzburzyć się, plac ogarnął jeden wielki jęk i płacz. Ciągle nic się nie działo. Wtedy lu-
dzie zaczęli powoli wstawać z ziemi. Ich postawa zmieniała się. Coraz częściej zaczęły wyciągać
się w kierunku ołtarza i kościoła zaciśnięte pięści. Ludzie grozili mu, ku swojemu zdumieniu Jani-
kowski zaczął słyszeć wyrazy bardzo brzydkie pod adresem matki świętego Januarego i całej jego
rodziny. Plac grzmiał wściekłością. Janikowski, bardzo dobrze wychowany, powiedział, że jedy-
ne, co może powtórzyć z tego, co słyszał, to zdanie: „Ty czarna mordo”. Ale nagle krew w ampuł-
ce zabulgotała, święty znów kochał Neapol i opiekował się nim, nic już nikomu nie groziło. Wszy-
scy padli krzyżem, płakali i posyłali mu pocałunki i błogosławieństwa, i przyszłość miasta i ludzi
Neapolu była uratowana. Nasza pani Roero nie była znów tak od ludzi z Neapolu daleka.
Maria, kiedy wiadoma osoba z mal’occhio napisała do nas kartkę z pozdrowieniami, pokazała ją
tylko z daleka, podarła potem na bardzo drobne strzępki, wrzuciła do klozetu i klęcząc przy nim z
Liną i Giną odmówiła głośno litanię, aby odczynić złe uroki. Tam dystans jest o wiele krótszy
między świętymi patronami a ich podopiecznymi, a modlitwy i prośby są po trosze wymaganiami
i rozsądną perswazją. Wiele razy widziałam koty i psy śpiące spokojnie na ławkach i krzesłach w
kościele przed ołtarzem. Ale za to z odkrytą głową wejść kobiecie do kościoła nie wolno. Wystar-
czy zresztą chustka do nosa albo rękawiczka. To, co mnie bardzo raziło, to oklaski i okrzyki u
Świętego Piotra, kiedy wnoszono papieża, wysoko trzymanego nad głowami, całego białego, w
białych rękawiczkach haftowanych diamentami. Było to wspaniałe zawsze i dzikie przedstawie-
nie, brakowało tylko tego, żeby wjeżdżał na białym słoniu. Ale ten olbrzymi krzyk „bravo, Papa”,
oklaski i machanie chustkami do nosa, z tym nie mogłam się pogodzić. Brzmiałoby to absolutnie
tak samo, gdyby zamiast papieża był torreador, a zamiast Świętego Piotra - arena.
Byłyśmy z mamą na kanonizacji świętego Andrzeja Boboli, długiej i wspaniałej ceremonii, kiedy
odbywa się jakby proces, podczas którego obrońca i oskarżyciel - advocatus diaboli - kolejno wy-
dzierają sobie tę świętość, która ma się dopiero utwierdzić. Dwa razy byłyśmy na takiej ceremonii,
bo jeszcze asystowałyśmy przy beatyfikacji jakiejś chyba Hiszpanki.
141
Wszystkie te uroczystości oglądałyśmy ze wspaniałych miejsc, przeznaczonych dla korpusu dy-
plomatycznego przy Watykanie. Widok pierwszego rzędu stall przy samym grobie świętego Pio-
tra, gdzie siedzieli kardynałowie w gronostajach i purpurowych aksamitach, był galerią portretów
Tintoretta. Czerwienie, fiolety, czerń, błyski w pierścieniach i infułach, biel matowa futer w za-
mglonych, mydlanych od kadzideł promieniach słońca wąsko opadających z góry, co za widok
przepyszny. Kobiety wszystkie w czerni - i te z zakonów, i my świeckie, w czarnych mantylach na
głowach.
To bywanie u Świętego Piotra miałyśmy zapewnione przez państwa Janikowskich. Często też
bywałyśmy na przyjęciach u nich. Nie były to zabawy specjalnie divertente, z powodu wielkiej
ilości wysokiego rangą kleru polskiego i włoskiego, przeorysz i orędowniczek beatyfikacji królo-
wej Jadwigi. Kiedyś podszedł do mnie na takim przyjęciu smutnawy, bladawy i łysawy pan, uści-
snął mi rękę jakoś znacząco i powiedział: „Rozdziobią nas kruki, wrony”. Smutno mi się zrobiło,
on pomilczał chwilę i dodał: „Jestem synem „Pochodni chrześcijaństwa” i odszedł. Zmartwiłam
się jeszcze bardziej, bo nijak nie mogłam sobie przypomnieć, co to takiego, chociaż wiedziałam, że
powinnam wiedzieć. Dopiero później, kiedy zostałyśmy przez niego zaproszone do pracowni
Siemiradzkiego, jego ojca, przypomniałam sobie ten dość okropny obraz. Pracownia była wspa-
niała i pełna starego wdzięku. Były tam dywany, draperie, zbroje, kopie rzeźb antycznych,
wszystko w wystudiowanym zamarłym nieładzie. To może była jedyna pracownia tego typu, a
pewnie i ostatnia, jaką widziałam. Pracownie Beerów i Riccardiego były już inne, także zagracone,
nieporządne i zakurzone, ale w jakiś żywy, ludzki sposób, tworzyły część ich mieszkania i w naj-
mniejszym stopniu nie były „urządzone” dla przybysza z zewnątrz. Oczywiście zmieniła się epo-
ka i styl życia.
Z profesorem Riccardi albo sama chodziłam do Villa Giulia i coraz bardziej, coraz głębiej zatapia-
łam się w Etruskach. Czytałam wszystko, co mogłam, jeździłam do Cerveteri i Tarquinii.
Tam w muzeum był sarkofag młodej dziewczyny, jej postać nie była uniesiona na łokciu, ale leżała
płasko, spała uśmiechnięta. Ale to, co mnie przejęło i wzruszyło aż do dreszczów, to paseczek jej
sukni, przewiązujący ją w pasie. Były to dwa długie paski gliny, ukręcone w dłoniach, tak jak
dzieci to robią, potem trochę spłaszczone i przylepione z obu stron jej ciała kciukami, tak że glina
wklęsła się w tym miejscu i zachowała kształt palca i rysunek jego linii. Jeszcze potem rzeźbiarz
przewinął oba końce i pozostawił je luźno leżące na ciele dziewczyny. Patrzyłam z bliska i widzia-
łam każdy kolejny ruch rąk tego rzeźbiarza, jego pomysł i tego pomysłu wykonanie, każdy gest
po kolei, ostrożny i spokojny, właściwie widziałam jego ręce, ciemniejsze na pewno od jasnej gli-
ny. Niewinna prostota tego paseczka, którego właściwie mogło nie być, i odcisk palców, uczucie
bliskości poprzez tę otchłań czasu, wstrząsnęły mną. I jeszcze jedna sprawa - niedoskonałość, dro-
ga, a nie osiągnięcie idealnego celu, szukanie, a nie ostateczne zwycięstwo i pewność. Niedosko-
nałość wzrusza mnie bardziej niż wszystko. Ale co wtedy powiedzieć o Innocentym X, który jest
doskonałością?
Miło powitałyśmy w Rzymie państwa Zielińskich z córką Wandzią, którzy przyjechali na mię-
dzynarodowy kongres hutnictwa, żelaza i innych twardych rzeczy. Z Wandzią znałam się bardzo
dawno, była pod każdym względem niepodobna do mnie. Była ładna i miła, zdominowana przez
rodziców, zwłaszcza matkę, piękną panią Helenę. Wandzia była „partią”, trzeba ją było dobrze
wydać za mąż, miała zresztą tych konkurentów na kopy. Właśnie tu była różnica. Ona miała kon-
kurentów, a ja stareńkich i pachołów cumowych. Odbywały się u tych państwa rauty i bale, na
które byłyśmy z mamą zawsze w Warszawie usilnie zapraszane dla ozdoby bukietu ułożonego z
kilku generałów, prezesów banku, czasem prałata lub cudzoziemca. Była to sfera ludzi zupełnie
142
odmienna od tych, których myśmy znały. Ale byli mili i kiedy przyjechali do Rzymu, umieścili się
u Marii na via Margutta. Wandzia prędko zakochała się w Faldinim, a on w niej, bardzo mocno.
Chodziłyśmy trochę innymi drogami, chociaż raz zaproszono nas z mamą na wielkie przyjęcie
urządzone dla tych międzynarodowych rekinów od żelaza i stali. Był to cudowny wieczór, bo
bankiet i bal potem odbywały się w Ostii, w ruinie rzymskiego domu, w girlandach i kwiatach w
światłach ukrytych, pod niebem czarnym jak smoła, po którym płynęły przedziwnie jasne obłoki,
w ciepłym powietrzu, jeszcze teraz ogrzanym przez mury, które zachowały w sobie żar cało-
dziennego słońca, a powiew od morza, tak bliskiego, pachniał mokrym piaskiem i wodorostami.
Te wszystkie okoliczności, tak poetyczne, wzmocnione jeszcze były zupełnie wspaniałym jedze-
niem, na które zaczynałam być coraz bardziej wrażliwa.
Dobre jedzenie to rzecz w życiu bardzo ważna, godna szacunku i uwagi. Nauczyłam się odróżniać
dobre restauracje od gorszych, wybierać potrawy starannie i z namysłem. A nawet mieć złe
mniemanie o domach, które karmiły gości byle jakimi potrawami. Miałam co prawda dobre pod-
stawy, bo Jadwiga gotowała jak anioł gastronomiczny. Osterwa zawsze po obiedzie szedł do
kuchni uścisnąć rączki, które te niebiańskie pierożki ulepiły. I Jadwiga rozpuszczała się ze szczę-
ścia, bo jak wszyscy, kochała się w nim. Ale wielką miłością jej życia był Redo, operetkowy aktor.
Kiedyś mama przeczytawszy, że gdzieś jeszcze małą rólkę gra Redo, przyniosła bilety na to
przedstawienie i poszłyśmy na nie we dwie z Jadwigą. Przedstawienie było tandetne, a ten Redo
mizerny. Kiedy spojrzałam ukradkiem na Jadwigę, zobaczyłam, jak łzy płynęły jej po twarzy.
Jadwiga była dyskretna i niewiele opowiadała o sobie, a jeśli już, to mamie. Wiedziałyśmy o żalu,
jaki miała do Ćwiklińskiej za to, że pozostawiła Jadwigę chorą w szpitalu, ale niewiele mówiła o
swoim pobycie w Rosji w młodości. Po wielu latach pobytu u nas wreszcie opowiedziała mamie w
tajemnicy, że tam w Petersburgu była w służbie u Jussupowów jako panna służąca księżnej. Zo-
stała wprowadzona w cały plan zgładzenia Rasputina i ona właśnie, nasza Jadwiga, upiekła sław-
ne ciasteczka z arszenikiem, które mu nie zaszkodziły. Samo nazwisko Rasputina było dla niej
straszne i niebezpieczne. Bała się go do końca życia i nie bardzo wierzyła w jego śmierć. Kiedy
dorosłam, mama opowiedziała mi tę historię, prosząc bardzo, żebym się z tym nie wydała. Ale ja,
głupia, przy okazji jakichś wypieków Jadwigi znakomitych jak zawsze, zapytałam, czym te cia-
steczka są nadziewane, i zrobiłam do niej oko. To było z mojej strony podłe, bo ona naprawdę się
bała, toteż obraziła się na mnie, a i trochę na mamę. Ale przebaczyła nam, bo bardzo nas kochała.
Trzymała mnie krótko. Nad naszym stołem-stonogą w stołowym wisiał symboliczny zupełnie
dzwonek, bo Jadwiga zawsze w porę podawała, a ja najczęściej odnosiłam do kuchni talerze. Ale
kiedy ktoś ze znajomych zadzwonił na Jadwigę podczas obiadu, nie znając naszych zwyczajów,
Jadwiga weszła, spojrzała na kiwający się nad stołem dzwonek i powiedziała: „Idź, Monisiu,
otworzyć drzwi, ktoś tam dzwonił”.
Ale Jadwiga siedziała w domu z Bibciem, a my byłyśmy we Włoszech, coraz piękniejszych, coraz
bliższych, coraz wspanialsze tajemnice przede mną otwierających. Odkryłam na przykład rzecz,
chyba nie zaznaczoną w przewodnikach, zresztą nie wiem, bo raczej ich nie miałam ze sobą, cho-
dząc po Rzymie. Otóż w San Giovanni in Laterano w zakrystii są drzwi brązowe, używane do
dzisiaj, wielkie i bardzo ciężkie. Wyjęte były z jednej ze świątyń na Forum. Otworzyć je można
było tylko poprosiwszy zakrystiana. A one są zawieszone na swoich, ze świątyni, zawiasach.
Zawsze mnie to dręczyło. Że zna się cudownie antyczną architekturę, zna się rzeźbę, malarstwo,
można z rozkoszą pomyśleć, że na to samo właśnie oni patrzyli, zupełnie to samo widzieli i może
nawet tak samo się zachwycali. Ale co z dźwiękami? Czy odtworzone instrumenty tak samo
brzmiały, jak wtedy? W tym miejscu historia jest chyba głucha. Jakie były melodie, co słyszeli,
143
jakie były głosy ich miasta? I tu właśnie odsłania się przeszłość i przychodzi do nas dźwięk, to, co
najbardziej ulotne, bo nawet zapach przetrwa i powróci i powie prawdę, ale głos się nie zachowa.
A ten głos ogromnych drzwi i ich zawiasów pozostał, ten sam, którego oni słuchali. Czysty i lekki
z początku, a potem rosnący w melodię, dziwny i do żadnego instrumentu niepodobny, potężny i
otwarty głos, śpiew wzrastający falistą linią. Tu nareszcie potrzeba dotarcia do dźwięku, do głosu,
została mi ofiarowana i zaspokojona.
Ale miałam jeszcze jedną rzecz, którą znów tylko muzyk mógł załatwić. Znałam od dawna słowa
włoskiej kołysanki z XVI wieku. Ale tylko słowa. Muszę kiedyś poznać muzyka, kompozytora,
światłego i zdolnego, który mi napisze, opierając się na znajomości historii muzyki, do tych słów
melodię:
Figlio dormi, dormi figlio, Figlio bello mio vermiglio - Core caro della mamma Del mio petto dolce
fiamma Mio bambino piccinino Fa la ninna, fa la nanna Figliolino.
Śliczne to przecież jest nad wyraz i do śpiewania koniecznie, ta kołysanka po włosku - ninna-
nanna. Ale skąd brać muzyka do pisania? Sami malarze. Nawet u Marii nie było żadnego kompo-
zytora. W ogóle muzyki nie było za dużo w tym czasie, poza tym, że śpiewaliśmy rozmaite pio-
senki, czasem wieczorem przy gitarze, te, które były wtedy modne, na przykład taka:
Non dimenticar le mie parole Bimba, tu non sai cos’Š l’amor E una cosa bella pi— del sole, Pi—
del sole da calor.
I każdy z chłopców patrzył wtedy na inną dziewczynę. Albo Maria wyciągała z pamięci bardzo
stare piosenki ludowe ze swojego dzieciństwa z Piemontu. Mama także znała stare włoskie pio-
senki od Isoliny i Arduiny i śpiewała:
Quando Rosa scende dall’villagio Sola, sola, mesta in volto, Io la seguo, ma non ho coraggio Di
pregar’la dar mi ascolto. Arde il mio cuore ma pura Š fiamma Amo la mia Rosa, la casa, la mam-
ma.
A Maria znów śpiewała:
Bella ragazza Dalla trecccia bionda Tutti gli fanciulli Ti fanno la ronda. Mamma non vuole Babbo
nemmeno Come faremo Fare l’amor? Potem wszyscy śpiewali bardzo długo balladę o Rosin’. Bal-
lada miała melodię dość grobową, a każda strofka kończyła się niskim głuchym tonem. Ale środ-
ka tej pieśni nikt nie pamiętał, więc mruczeliśmy tam tylko, choć było to miejsce w historii Rosin’
najważniejsze.
La mamma di Rosin’ Era gelosa La mamma di Rosin’ Era gelosa - Nemmeno la mandava Con gli
occhi bianchi e neri Nemmeno la mandava Al mulino Ando Rosin’ da sola Al mulino (bis) Trova-
va il mulinaro Con gli occhi bianchi e neri Trovava il mulinaro Che dormiva Si sveglia mulinaro -
I tu w najważniejszym momencie tekstu brakowało, więc mruczeliśmy przewracając oczami. Ale
dalej Rosin’ śpiewała:
Stai zitto mulinaro Con le mani Stai zitto mulinaro Con gli occhi bianchi e neri Io ho sei fratelli
Con gli occhi bianchi e neri Io ho sei fratelli Macellai.
Koniec ballady był zaskakujący, bo rzadko zdarzają się ballady, w których występowałoby aż sze-
ściu rzeźników. Siedzieliśmy tak na tarasie w ciepłym powietrzu, stały tam wielkie donice, w któ-
rych kwitły róże i rosły gęste krzewy basilico, potrzebnego Marii do każdej potrawy, a jego roz-
144
grzane słońcem liście pachniały jeszcze wieczorem. Dookoła były dachy domów via Margutta,
balkony, kominy, okna mansard, balustrady tarasów, dalej kopuły kościołów - wszystko oświe-
tlone księżycem.
Mówiliśmy wiersze, ja Leopardiego, Airoldi Carducciego, naturalnie wybuchały kłótnie, który
większy, jak przy tym Verocchiu i Donatellu - ale kto piękniej przemówił do księżyca, niż Leopar-
di -
Che fai tu, luna, in ciel Dimmi, che fai Silenziosa luna?
Przyznawałam Airoldiemu rację, w „Odach barbarzyńskich” są bardzo piękne strofy, jest też taki
wiersz o burzy w Apeninach, gdzie ta burza naprawdę grzmi, schodzi z gór - rombolando il tem-
porale - ale gdzie mu do śpiewu „Ody” Leopardiego:
Oscuro Š il ciel, nell’ onde La Luna gi… nasconde Ed in seno al mar le Pleiadi Gi… discendendo
van.
E mezza notte, a ora Passa frattanto, e sola Qui sulle piume ancora Veglio e attendo invan.
Rano, po śniadaniu, przy wyjściu z bramy trzeba było uważać, żeby Maria nie wylała na głowę
szklanki wody, bo bardzo lubiła to czasem zrobić. A potem gdzie nogi poniosą. Na Celimontanę
przez uliczkę do góry, via della Navicella, ze śliczną navicella pełną przeczystej wody. Jest tam
niedaleko kościół, do którego niebacznie kiedyś zaszłam. Działał tam w zupełnej swobodzie ma-
larz-sadysta, nikt go nie zatrzymał i wymalował na ścianach historię niebywałej ilości świętych
męczenników, opisując z detalami tak wymyślne tortury, że była to chyba tylko jego wyobraźnia.
Katy i siepacze takich widoków by nie znieśli.
Albo idzie się w inną stronę, na Trastevere za Ponte Sisto, żeby wypić kawę na ślicznym placyku -
Piazza Trilussa, a potem chodzić po uliczkach dookoła Santa Maria in Trastevere, z kolumnami
przywleczonymi z Egiptu. Są tak olbrzymie, że wydają się wgniatać w posadzkę swoje cokoły.
Albo przejść się przez via Sistina, w cieniu, gdzie trochę eleganckich hoteli, eleganckich boutiques,
aż trochę pod górkę do via delle Quatro Fontane, tam krótki odpoczynek przy tych czterech rze-
kach, a potem w dół do wesołej, głośnej via Nazionale, gdzie świetne sklepy, nie tak drogie jak na
via Condotti, potem przez Piazza Venezia i Corso Umberto do via della Vittoria na obiad do Pep-
pina. A po obiedzie do pracowni. Tam wchodziło się przez prastare strome kamienne schody z
poziomu ulicy i podwórza, sklepione, zawsze wilgotne i ciemnawe. Szłam zawsze środkiem tych
schodów, bo wiedziałam, że w szczelinach między kamieniami ścian mieszkają wielkie białe sto-
nogi, skolopendry długie na palec. Ale na górze, w ogródku Riccardich nie było ich, może te ta-
jemnicze koty na nie polowały.
Wieczorem za to zmiana życia i osoby. Via Veneto, whisky on the rocks, białe smokingi dookoła,
ja was gluglu, rozklekotane topolino Faldiniego zamienione na białego buicka, moje ulubione per-
fumy „Un Air Embaum’”, zawsze te same. Te perfumy, czasem, tylko jedną kroplę oczywiście,
podstępnie umieszczałam pod klapą płaszcza któregoś pachoła cumowego. Potem pachoł mówił
mi z baranią zadumą w oczach: „Cały dzień myślałem wczoraj o pani, nie wiem dlaczego”. Jest
teoria, która mówi, że mężczyźni nie mają węchu. Ale trochę widać jednak mają, tylko bez roze-
znania.
Rodzice Wandzi pojechali do Montecatini na kurację, a ją zostawili mamie, żeby się nią opiekowa-
ła. Wandzia była przyzwoitą panienką, ale balowała z bukietami gardenii przy sukniach i we wło-
sach pod opieką Faldiniego. Od tych gardenii zaczęła ją codziennie coraz bardziej boleć głowa, aż
pewnego dnia okazało się, że ma 40 stopni gorączki i że to jest tyfus z ostryg, które jadła w Neapo-
145
lu u „Zi’ Teresa”. Równocześnie jej ojciec także zachorował i oboje poszli do szpitala, dalej pod
opieką Faldiniego, który będąc lekarzem kochał i ratował Wandzię wzruszająco. Mama przerażo-
na tym tyfusem spakowała co prędzej walizki i wyjechałyśmy do Neapolu, nie po to, rzecz jasna,
żeby jeść ostrygi u „Zi’ Teresa”. Zamieszkałyśmy na via Chiaia, bardzo blisko morza.
Zaczęły się nowe oczarowania. Muzeum, to pławienie się w najpiękniejszym, co wydało malar-
stwo europejskie, w rzeźbie greckiej i jej rzymskich replikach, a przede wszystkim to, co na mnie
tu zrobiło największe wrażenie, to malarstwo rzymskie, a w nim portrety nagrobne i pejzaże, wła-
ściwie prawie abstrakcyjne. Te chimeryczne architektury w błękitnych przestrzeniach, nie istnieją-
ce drzewa i ludzie ponaznaczani umownymi kreseczkami. Takie nagromadzenie cudowności do
zachwycania, do zakochania. Jak w każdym muzeum znajduje mi się jedna, najwyżej dwie rzeczy,
które są ponad wszystko inne. Tutaj w rzeźbie, pomimo Venus Callipygos i Afrodyty z Simessa, i
Psyche z tak przepięknym pochyleniem głowy, jednak najbardziej mnie przejął koń brązowy, z
dumną wspaniałą głową, naprawdę sam w sobie zwycięski, bez jeźdźca, tak pyszny, a od połowy
załamany, zgnieciony przez jakąś straszną siłę, coś, co się na niego powaliło, odebrało mu dosko-
nałą piękność jego ciała, brutalny cios zadany mu kiedyś w ciągu historii. Teraz stoi tu, piękny i
kaleki.
Każdej części tego muzeum trzeba by poświęcić miesiące.
Dlatego też musi być dokonany wybór. Do czego się wraca w rzeźbie, do czego w malarstwie an-
tycznym i do czego w galerii malarstwa europejskiego, gdzie Breughla „Parabola ślepców” i por-
trety Tycjana ciągnęły mnie do siebie najbardziej. Ale nad wszystko piękniejszy wydał mi się ko-
rowód tańczących kobiet z Ruvo, taniec żałobny, taniec właśnie, a nie płacz. Idą jedna za drugą,
trzymając się za ręce, lekkie i poważne w rozwianych szatach kolorowych, gwałtownie nawet ko-
lorowych, z chustami narzuconymi na głowy. Tańczą niekończącym się korowodem wokół zmar-
łego, powiązane rękami. Jest to obraz inny od wszystkich dotychczas widzianych przeze mnie.
Cokolwiek spotkam z V wieku, oszałamia mnie i zachwyca. Ten fresk jest sprzed rzymskich cza-
sów, a nie ma nic wspólnego z malarstwem, ze sztuką etruską, jest to Wielka Grecja, takie było
widocznie malarstwo greckie. Podobnie postać kobiety składającej ofiarę z Paestum czy martwa
natura z ofiarnymi wazami.
Nie zawsze oczywiście siedziałam w muzeum. Odkryłam po paru dniach akwarium, z którego nie
mogłam wyjść, ile razy tam weszłam. W chłodzie i mroku, niebiesko oświetlone za ogromnymi
szybami, pływały istoty piękne, dziwne, przerażające, o kształtach wymyślonych przez oszalałą
wyobraźnię. Ryby z głową człowieka, kolczaste kule, olbrzymie płaszczki z falistymi brzegami,
przylegające miękko do dna i zrywające się nagle w obłoku wzburzonego piasku. Tajemne prze-
zroczyste istoty, w których ciele płynie precyzyjnymi liniami srebrna jasność.
Tańczące nieustanny balet, zaplatające się ramionami pulpy i ośmiornice. Ich ramiona wykonują
ruchy, które powinny być niedościgłym wzorem dla tancerzy. Są samą delikatnością i miękkością,
ale należą do straszliwej głowy z martwym ponurym okiem i ohydną gębą. Meduzy z cudownym
rysunkiem na ciele, płynące skośnie i sennie. Hippocampusy, czarne, zagadkowe, stojące nieru-
chomo w wodzie, a nagle jednym drgnięciem zmieniające swój kształt i miejsce. Jakie źródło nie-
skończone pomysłów dla każdego artysty. Malarza, rzeźbiarza, tancerza, a może i muzyka, bo
świetliste linie płynące przez te istoty, ich zmienność nieoczekiwana, może być przyrównywana
do linii melodii, jak dźwięk skrzypiec w „Arii na strunie B” Bacha układa się we wznoszącą się
wyraźną, nawet precyzyjną linię światła.
146
Zwiedzanie przerywałyśmy z mamą wyjazdami poza miasto. Pojechałyśmy sobie kiedyś na cały
dzień do Pozzuoli i cały ranek przesiedziałyśmy leniwie na plaży. Był ciepły mglisty dzień bez
słońca, morze było białe i łączyło się gdzieś niewidocznie z białym niebem. Patrzyłyśmy na daleką
w morzu łódź rybacką, która wolno płynęła to tu, to tam, a rybak pochylał się, sprawdzał sieci i
zarzucał je z powrotem. Wreszcie przypłynął do brzegu, wyciągnął łódź na piasek i usiadł obok
nas. Zapytałyśmy, czy połów się udał. Odpowiedział, że on nic nie łowi. Ma tam daleko w morzu
rozciągnięte druty, a na nich nanizane najrozmaitsze drobne przedmiociki z brązu. Małe amfory,
figurki, urny i fibule, pokrywki, małe fragmenty rzeźb albo broni. Ma układ z dwoma zakładami.
Jedni dostarczają mu te przedmioty przez siebie sfabrykowane, a druga firma, antykwariat, po
pewnym czasie odbiera je od niego. Do niego należy tylko umieszczenie towaru w morzu na dru-
tach i sprawdzanie, czy dość obrosły muszelkami i wodorostami i spatynowały się dostatecznie.
Ten proces trwa około dwu lat.
Kilka dni przesiedziałyśmy też w Pompei. Zwiedzałyśmy dom po domu, a zewsząd przez okna,
na końcu ulic, z placów, z amfiteatru i między kolumnami widać było dziwaczny stożek Wezu-
wiusza z odwianą poziomo smugą czarną na niebieskim niebie i słyszało się co chwila, jakby we-
wnątrz siebie czy nogami z wnętrza ziemi, tępe stęknięcie, głuchy cios od dołu, bo wulkan był
akurat dosyć ożywiony. Pompeja pełna piękności, ale nie to, co Ostia dzika i pachnąca, wyłaniają-
ca się z ziemi jak coś żywego, nie do końca poznana, w części zaledwie dotknięta okiem.
Pustka Ostii nie jest martwa, a Pompeja czeka jakoś na turystów, a sama nie żyje.
Jeździłyśmy do Castellamare, Torre Annunziata, Posilippo.
Chciałam koniecznie dostać się do klasztoru Kartuzów na Vomero, gdzie w skarbcu mnisi trzyma-
ją obraz Ribery, „Świętą Magdalenę” - „najbardziej święty z obrazów”, który tak zachwycił, tak
wstrząsnął ojcem, kiedy go tu oglądał. Były trudności z dostaniem się do skarbca, ale wreszcie
dotarłam do niej i mogłam spokojnie przeczytać to, co o niej pisał w „Dzienniku podróży”: „To, co
jest męczeńskiego najbardziej w ludzkości - matka, patrząca na trupa zabitego syna, kobieta miłu-
jąca, która przywarła do nogi uwielbionego, bohater zamordowany przez sołdacką przemoc - to
zawiera ten obraz”. I dalej: „Cóż ten wizerunek męczeństwa ludzkiego robi w tym skarbcu mni-
chów zbogaconych na doskonałym likierze”. Po tysiąckroć miał rację, mówiąc o wielkości malarza
i o niesprawiedliwości, jaką jest zamknięcie tego obrazu w niedostępnym skarbcu w otoczeniu
bogactw, które poniżają, niewolą go. Jakże to ważne, wiedzieć, co myślał ten mój wspaniały ojciec,
stanąć na tym samym miejscu, gdzie stał, zgadzać się z nim, jakby to była rozmowa, nieomal sły-
szeć jego głos. Ważne, ale i okrutne, przecież to by mogło być naprawdę. Taką podróż, ze mną
dorosłą, mógł odbyć, mógł nas obie prowadzić do tych swoich ważnych miejsc, mogliśmy się ra-
zem wszyscy zachwycać, podróżować, odpoczywać. Mógł ze mną naprawdę iść na bal, żeby mnie
zobaczyć w tej białej sukni z czerwonymi kwiatami, tak jak to sobie wymyślił. A tymczasem
wszystko było za wcześnie. Byliśmy przecież wszyscy razem w Wenecji, a ja się wtedy nudziłam i
plułam do studni w Pałacu Dożów i nic mnie nie obchodziło, czy mu się podoba „Raj” Tintoretta,
czy nie.
My z mamą za to oglądałyśmy, zwiedzałyśmy, wszystkie pieniądze wydawałyśmy na podróże,
nie kupując sobie nigdy nic specjalnie drogiego. Albo bardzo rzadko. Ale ani samochodu, ani spe-
cjalnie wspaniałych futer, ani takich piór, jakie miewała Wandzia na kapeluszu. Te nasze hotele
też nie były takie znów „Negresco”, w Wenecji nie mieszkałyśmy w „Danieli”. Ale nie były też
byle jakie. Byłyśmy na pewno to, co się nazywa zamożne, nakłady książek ojca były przecież wy-
sokie i ciągle nowe. Kiedy byłyśmy w podróży, księgarnia przysyłała nam potrzebne pieniądze z
sum, należnych nam z wpływów autorskich. Ale nigdy nie było nam potrzeba tych pieniędzy
147
bardzo dużo i nie były to dla nas sprawy pierwszej wagi. Dlatego też pewnie pieniądze nigdy się
do nas nie kleiły. Było ich więcej albo mniej, po śmierci Mortkowicza nie było ich na przykład
wcale przez dłuższy czas i nie robiło nam to wielkiej różnicy. Ale, jak mówią: „L’argent aime faire
les petits”, w naszej rodzinie jakoś nie było to tak wyraźne.
Mama opowiadała, że byli kiedyś na jakiejś „bibie” czy „szopie”, jak ojciec mówił, u Reymontów.
Kiedy już wychodzili, w przedpokoju Reymont, podając ojcu palto, pomacał je od środka i z
wierzchu i powiedział zdumiony: „Panie Stefanie, a cóż to za paletko takie? Nie macie futra? Po-
patrzcie, jaką ja mam szubę, to są cybety i angielski kort”. Ojciec miał bardzo dobry zimowy
płaszcz - „paltot”, jak mówił, i na pewno było mu ciepło. A potem pani Lila powiedziała mamie,
że to futro to prezent. Takich prezentów Reymont dostawał mnóstwo, dywanów, obrazów i ser-
wisów.
Niech mu ta be, jak mówią górale, ale nie wyobrażam sobie, żeby ojciec dostał i przyjął od kogoś
futro albo dywan. To już takie usposobienie było i zostało w rodzinie. Babcia po śmierci dziadka
Antoniego też nie miała dużo pieniędzy, mamę wychowywała skromnie, więc mama podobnie
chowała i mnie, bez fanaberii i fum, tyle, że lubiła ubierać mnie ładnie.
Mieszkałyśmy więc w Neapolu. Wieczorem ciągnęłam mamę nad morze, na via Caracciolo. Było
tam miejsce, gdzie niżej, za ocembrowaniem brzegu, stały na czarnej nocnej wodzie przylepione
do siebie bokami łodzie żaglowe i małe jachty, świecące w sztucznym świetle lamp kolorowymi
kadłubami, z plątaniną masztów rei i olinowania, wszystko aż twarde, tak wyraźne i jaskrawe na
tej czerni nieruchomej wody i nieba. Chciałam to zapamiętać i namalować potem w domu, chociaż
wiedziałam, że będzie to bardzo trudne, ta czerń, która nie może być ani noir d’ ivoire z tuby,
oczywista, ani mieszaniną kraplaku z ultramaryną ciemną, bo po kilku latach wszystko by się
pięknie spękało. Ten kraplak, tak kuszący, trzeba zawsze trzymać od siebie z daleka. Robiłam so-
bie tam szkice do tej przyszłej kompozycji.
Było gorąco, więc postanowiłyśmy pojechać i pobyć na Capri, choć trudno było rozstać się z mu-
zeum i akwarium, dwoma źródłami oczarowań. Ale czekało nas jeszcze trzecie. Pewnego dnia
pojechałyśmy pociągiem do Paestum. Wysiadłyśmy na pustej stacyjce, stało tam kilka domów,
ktoś pokazał nam, jak mamy iść do świątyń. Rzadka pineta odsłoniła nam prędko morze. Prze-
strzeń bardzo szeroka porośnięta była suchą trawą, ziołami - tamaryszkiem, rozmarynem, dziką
szałwią. Biegały w nich szeleszcząc jaszczurki, jakieś owady brzękały, na białym piasku pełno
było morskich muszelek. W tej pustce, ciszy i świetle stały trzy świątynie. Zwrócone frontami do
morza, olbrzymie i harmonijne. Ich proporcje są samą czystością, samą pięknością. Stoją nisko
przy ziemi, ich kolor nie jest biały, są złote jak ciało ludzkie, trawertyn jest złoty i ciepły, i miękki.
Tak miękki, że kolumny od strony morza, tam gdzie wiatr niósł ostry nadbrzeżny piasek, zostały
przez wieki wygładzone, kanelury zatarte są prawie zupełnie. Ich samotność i potęga trwająca na
wprost potęgi i samotności morza jest czymś, co oniemia. Będę do tego miejsca tęskniła zawsze.
Teraz wiem, że czeka mnie Grecja. Chodzimy z mamą od świątyni do świątyni, patrzymy przez
kolumny jednej za drugą w oddaleniu, oglądamy ich cienie, od strony morza ciepły powiew
pachnie solą i rozgrzanymi ziołami. Stoimy oparte o tę gładkość pozostałą po kanelurach, grzeje
nas w plecy rozgrzany trawertyn. Nic nie trzeba w życiu więcej, jeśli można przeżyć taki dzień,
móc wejść w taką ciszę, zobaczyć najwyższą piękność pejzażu połączonego z architekturą. A jesz-
cze, żeby radość była zupełna, w płytkim prostokątnym wgłębieniu czy grobie, w piasku i traw-
kach wypełniających dno, znajduję mały pieniążek, prawie czarny, ale na którym widać zarys
głowy, chyba męski profil z przepaską we włosach. Po drugiej stronie jakieś zwierzę, koń albo
148
byk, a nad nim lecąca postać z rozwiniętym skrzydłem i wyciągniętą ręką. Paestum, Paestum, za-
bieram ten dar, nie opuści mnie nigdy. To było najwspanialsze, co widziałam w życiu.
Zrobiłyśmy jeszcze jedną wycieczkę, tę już wynajętym na cały dzień samochodem. Cały czas
brzegiem morza, którego nie przerwany niczym szafir zaczyna po pewnym czasie męczyć i nu-
dzić, zwłaszcza widziany z góry, przeogromny, gładki i to, co ciotka Aniela nazywała „pojedyn-
czy”. Ona co prawda mówiła to raczej o ludziach, ale można i o Morzu Śródziemnym. Zwiedzamy
Torre Del Greco, Torre Annunziata, Castellamare, Sorrento, gdzie odpoczywamy w zachwycają-
cym gaju pomarańcz i cytryn. Kwiaty i owoce świecą w czarnych prawie, tak zielonych, sztyw-
nych z zachwytu nad własną pięknością i zapachem, liściach. Zawsze to najbardziej wydawało mi
się śliczne: sad, wszystko jedno jaki, a pod drzewami owocowymi gęsta, niewysoka trawa i słońce
na niej. A cóż dopiero, jeśli to sad pomarańczowy. Zwyczajem ojca rozcieramy w palcach liść cy-
tryny, rozgniatamy go na dłoni i głęboko wąchamy. On tak zawsze urwał sobie jakieś ździebełko i
wąchał - liść orzecha włoskiego, lauru, tui, macierzanki czy mięty.
To Sorrento upamiętniło się u nas głównie małżeńską przygodą pani Zosi Kępińskiej, która przez
wiele lat pracowała w księgarni Mortkowicza. Jej rodzina, bardzo wykształcona i muzykalna, cała
rodzina Wertheimów była taka, zdecydowała kiedyś, że Zosia musi spędzić urlop we Włoszech.
Po pięknej podróży, samotna, z bardzo błękitnymi oczami pani Zosia wylądowała w Sorrento.
Tam na plaży poznała młodego Włocha, spokrewnionego z największym w Sorrento hotelem -
„Albergo Tramontano”. Wiadomo, jak to u nich przebiega - „cosi bionda e cosi sola” - młody Leo-
poldo Tramontano zakochał się do szaleństwa. Ale pani Zosia musiała wracać, urlop się kończył.
Leopoldo zaczął pisać miłosne listy, ale pani Zosia po włosku nie umiała. Wobec tego przychodzi-
ła do mamy z tymi listami, mama tłumaczyła i odpisywała równie gwałtownie. Leopoldo wreszcie
przyjechał i odbył się ślub z panią Zosią, poczem oboje wyjechali do Sorrento. Urodziła się
Giovanna, bardzo ładne dziecko o dość gwałtownym charakterze. Ale Leopoldo po pewnym cza-
sie zmienił się, nie nazywał już pani Zosi „fata del Golfo di Napoli”, a potem pani Zosia wróciła
do domu i do rodziny. My widziałyśmy już tylko „Albergo Tramontano”, ale bez Leopolda.
Z Sorrento do Amalfi, gdzie czarujący mały port rozkłada się u stóp miasta, rosnącego prawie
pionowo, jakby wkutego w skały. Wreszcie Ravello, ciągle to cudowne, męcząco cudowne morze i
pałac upamiętniony, co nam powiedziało z dziesięć osób, pobytem i romansem Grety Garbo z
dyrygentem Stokowskim. W parku tej dość pretensjonalnej budowli klomby i kwietniki z samych
cynerarii, najprzeróżniejszych kolorów. To był dzień męczący.
Toteż zaraz zabrałyśmy się i małym, szalenie kiwającym stateczkiem przepłynęłyśmy na Capri. To
dziwaczne, a nawet magiczne miejsce, chciałam tu być. Umieściłyśmy się w hoteliku na piazzale,
ale po kilku nocach nieprzespanych, bo hałas nieustanny, śpiewy, muzyka, krzyki, dzwony z
campanili, przeniosłyśmy się za poradą starego Spadaro do hotelu na via di Punta Tragara po le-
wej stronie, niedaleko już Faraglioni. Było to tym bardziej miłe miejsce, że wielki wygodny pokój
miał duży taras, zupełnie opleciony glicynią, gdzie można było odpocząć w chłodzie i cieniu, o ile
nie zwracało się uwagi na małe zielone jaszczureczki, goniące się bez przerwy po gałęziach, słup-
kach i balustradzie.
Ten stary, malowniczy Spadaro, osoba nieodzowna na rynku, siedział tam stale na murku, w nie-
zwykłym kostiumie „caprese” przez siebie wymyślonym, śpiewał, akompaniując sobie na mando-
linie to, co chcieli usłyszeć oczarowani Niemcy - „Santa Lucia” albo „Marechiaro”. Podobno był to
już czwarty albo piąty z kolei Spadaro, przyuczany do zawodu. Ale był tak pittoresque, przy
czym życzliwy i wesoły, że czy był Spadaro, czy nie, był tam nieodzowny.
149
Znalazłyśmy na Capri znajomych Polaków, państwa Okuniów, malarza z żoną. Mieli tu willę i
większość czasu przebywali tutaj. On właśnie był autorem okropnego obrazu, który wisiał w Kon-
stancinie w bibliotece nad kanapą między sześcioma ślicznymi Stanisławskimi. Ten obraz był po-
tem okładką „Dumy o hetmanie”. Był to niby góral, bo choć siedział na koniu, portki miał w pa-
rzenice. W ziemię dookoła wbite były strzały, a z tej ziemi ciekła krew. Były tam też węże. To się
przecież ojcu nie mogło chyba podobać? Państwo Okuniowie byli jacyś bladawi, zwłaszcza ona,
nalana, z wodnistymi oczami i kotletami z blond włosów na uszach. Ale szalenie serdecznie nas
przyjmowali i zapraszali na herbatki. Pełno tam było obrazów przedstawiających panią Okuniową
przeważnie w pozycji poziomej, rozciągniętą na kwiatach i motylach.
Zaczęły się spacery po wyspie w dół do Marina Piccola albo do Marina Grande, albo w górę do
Punta Tragara, albo przynajmniej kawałek schodami Saracenów w stronę Anacapri. Raz pojecha-
łyśmy aż do Villa San Michele, ale ponieważ bardzo nie lubiłam tej książki, to i dom wydał mi się
fałszywy. Zresztą nie bez przyczyny. Miałyśmy tam znajomego rybaka z łodzią, który pływał z
nami dookoła Capri, do grot i zatoczek, i pozwalał mi wiosłować, a sam gadał z mamą. Raz, kiedy
z Marina Grande opływaliśmy strome czarne skały i dla odpoczynku wcisnęliśmy się do skalnego
załomu, małej zatoki, czarnej i cichej, nasz rybak, który zresztą miał głowę Rzymianina z galerii
portretów marmurowych w termach Dioklecjana, opowiedział nam ładną historię. Miał brata,
który bardzo pięknie rzeźbił. Il Dottore Axel Munthe zwrócił się do tego brata, aby mu wyrzeźbił
głowę Gorgony z białego marmuru. Zdolny brat wykonał zamówienie bardzo udatnie, a wtedy Il
Dottore wrzucił Gorgonę w tę właśnie zatoczkę. Przez kilka lat nic się nie działo, aż Il Dottore
Munthe miał sen, w którym ukazał mu się pewnie Tyberiusz albo inny ktoś bardzo znaczny na
Capri i kazał mu szukać czegoś na dnie zatoczki. Wielu młodych rybaków dobrze opłacanych
nurkowało w zatoczce, aż wyciągnięto rzymską Gorgonę, która, o ile wiem, ozdabia teraz Villa
San Michele, a ten stary blagier opisał swój wielki sen w tej swojej książce dla starszych Angielek.
Ale Capri jest wyspą czarodziejską, nie tylko od czaru, ale od czarów, tajemniczości, tajemnic i
magii. Ojca napełniała zachwytem nie tyle wyspa, co morze. To, co pisze o nim, jak się codziennie
nie może napatrzeć falom, skałom, rysunkowi wiatru na wodzie, kolorom i głosom - z tego widać,
jak łatwo byłoby mu cieszyć się, zachwycać, pławić się w piękności świata, gdyby nie ta „choroba
na Moskali”, ta wieczna udręka, polskimi sprawami wywołana. Czasem, czasem napisze: „Tak
rzadkie w moim sercu uczucie szczęścia sprawia mi radość jeszcze z tego względu, że jest jak
gość, któregom się już spodziewać zaprzestał”. A to rzadkie uczucie szczęścia, to widok jego syn-
ka. Ale ten synek, jak i ja, za wcześnie był z nim, żeby móc to szczęście z nim dzielić. Tylko mama
była przy nim w porę, młoda, a już dorosła, rozumiejąca i razem czująca, ale pamięć o tym tak
głęboko, milcząco była w niej schowana.
Pewnego dnia schodziłyśmy na spacer z góry do Marina Grande, przed południem, w przepiękny
słoneczny dzień. Droga stromo schodząca w dół wije się i zakręca między murkami i ogrodze-
niami domów odsuniętych w głąb ogrodów. Było już bardzo gorąco, szłyśmy wolno, zatrzymując
się, żeby zajrzeć przez żywopłoty do pachnących, cienistych, odgrodzonych od pylnej i gorącej
drogi ogrodów. W murze zobaczyłyśmy bardzo starą kapliczkę, właściwie niszę w kamieniu, a w
głębi niej światełko oliwne i posąg Madonny, ledwo widoczny. W tym momencie spostrzegłyśmy,
że ktoś idzie uliczką z dołu naprzeciwko nas. Było tak gorąco, że zdziwiłyśmy się, że się komuś
chciało iść tyli kawał drogi pieszo pod górę, zamiast wjechać funicolare.
Kiedy ta osoba zbliżyła się do nas, zdumiałyśmy się. Był to mężczyzna szalenie wysoki, chudy,
ciemny, w ogromnym czerwonym płaszczu, róg tego płaszcza zarzucony miał na tył głowy, a
długie czarne włosy wisiały mu po obu stronach twarzy. Był tak dziwny, że przystanęłyśmy, on
150
nas minął, a przechodząc, spojrzał na nas przerażającymi oczami. To spojrzenie nie wiadomo
czemu, bo ani nie zatrzymał się, ani nic nie powiedział, wywołało w nas obu uczucie strachu tak
okropnego, że złapałyśmy się za ręce i wskoczyłyśmy do tej kapliczki, chociaż on obojętnie po-
szedł, nie oglądając się, dalej pod górę. Czy to, że byłyśmy zupełnie same na tej drodze, czy ten
wygląd dziwaczny, czy raczej to spojrzenie - nie byłyśmy znów takie strachliwe, żeby obie prze-
żyć równocześnie, w końcu bez powodu, taki nagły atak prawie przerażenia. Capri, wiadomo,
pełne jest dziwaków, maniaków, wariatów zasiedziałych tam i ściągających z całego świata. Po
chwili wyszłyśmy z tej niszy w murze i trochę zawstydzone, trochę rozśmieszone, a jeszcze trochę
nieswoje, poszłyśmy w swoją drogę w dół do Marina Grande do kawiarenki nad morzem na
espresso.
Właściwie całe dnie spędzałyśmy na spacerach albo na pływaniu łodzią z naszym rybakiem Rzy-
mianinem. Jego głowa była naprawdę do rzeźby, nawet nie do malowania, a do kamienia. Był
wesoły, rozmowny, jego rodzina znała Gorkiego, więc może i ojca, który tu z Gorkim i Andreje-
wem utrzymywał dość ścisłe stosunki. Woził on nas po kolei do wszystkich grot. Najwspanialsza
była Grotta del Cannone, wpaść tam można było tylko razem z falą, która strzelała w skały istot-
nie jak piorun, a w środku ten strzał rozlegał się jeszcze stokrotnym echem. Schodziłyśmy także,
kiedy morze było ciche i fale powolne i niskie, w dół przez via Krupp, stromymi zakosami w zio-
łach pachnących i łopacistych kolących opuncjach aż do Marina Piccola i tam w ciepłej wodzie
układałyśmy się na wyślizganych przez morze głazach. Fale przepływały łagodnie przez kamienie
i ciało, spływały w dół strumyczkami, a w załomach i miskach skalnych zostawiały nieruchome
lusterka przeczystej wody.
Na obiad wracałyśmy na górę, a po sjeście na tarasie znów szłyśmy gdzieś na spacer albo na Piaz-
zale na lody, albo do państwa Okuniów na herbatę. Podczas wizyty u nich mama opowiedziała o
dziwnym człowieku w czerwonej szacie, spotkanym przez nas na drodze do Marina Grande. W
trakcie naszego opowiadania i zapytań, kto to być może i czy go znają, oboje państwo Okuniowie
dziwne, coraz dziwniejsze mieli miny. Patrzyli na siebie i na nas, jakby nie wierzyli naszym sło-
wom i własnym uszom. Wreszcie pan Okuń poszedł do biblioteki i przyniósł kilka książek opisu-
jących wyspę, jej historię, legendy, najstarsze mity i wszystko, co dotyczy tego skrawka ziemi i
jego tajemnic. Jedna z tych książek, trzytomowa „Aria di Capri”, pasjonująca, zaraz została przez
nas kupiona w antykwariacie. W tych wszystkich książkach powtarza się i opisywana jest jedna-
kowo postać demona zamieszkującego tę wyspę od prawieków. Demon Capri opisany tam jest
dosłownie tak, jak osoba spotkana przez nas, w najdokładniejszych szczegółach. Zwłaszcza jego
przerażające spojrzenie i niepokój ogarniający ludzi, którym się ukazuje. Opisy tej postaci, tak
dokładne w książkach i zapisach sprzed stu lat, zadziwiały nas, ale śmiejąc się, raczej byłyśmy
pewne, że ktoś się tu na Capri tak zabawia, przebierając się za miejscowego demona.
Ja opowiadałam państwu Okuniom o Montalku-Potockim - łagodnym dziwaku, uważającym się
za króla Polski, który również chodzi w długich szatach, ma rozpuszczone włosy, trepy na bosych
nogach i tak spaceruje po Warszawie. Ale państwo Okuniowie byli przekonani, jak zresztą inni
mieszkańcy Capri, między innymi nasz rybak, którego dziadek widział demona kilkakrotnie, że
nie był to żaden przebieraniec. To był demon, nasza reakcja na niego na to wskazywała. Ale dla-
czego właśnie wybrał sobie nas? A może właśnie wtedy nadszedł dla niego czas ukazania się, my
byłyśmy tam przypadkiem. Wiadomość o tym, żeśmy go widziały, rozeszła się szybko, musiały-
śmy opowiadać o tym spotkaniu wiele razy. Ale nikt w tym czasie więcej go nie widział, a książki
mówiły o nim serio.
151
Mieszkałyśmy nadal na via di Punta Tragara. Było coraz goręcej, noce także były bardzo duszne.
Jednej nocy, kiedy obudziłam się i nie mogłam długo zasnąć, wstałam i wyszłam na taras pod
dach z glicynii, przez które widać było gwiazdy i cienki zachodzący księżyc. Było tam czarno i
chłodniej. Usiadłam na leżaku i przez cichy ruch liści nad głową słyszałam od strony Faraglionów
słaby szum morza. W pewnej chwili bardzo daleko usłyszałam śpiew. Ktoś szedł z głębi wyspy
ulicą do morza i śpiewał coraz bliżej, młodym, silnym, pięknym, zupełnie nieuczonym głosem.
Nie znałam tej melodii, była smutna, głos łamał się chwilami jak od płaczu. Nie rozumiałam słów,
było to jakieś narzecze, ale melodia wyrywała się z gardła śpiewaka tak dramatycznie, boleśnie i
żałośnie na zmianę, rosła w miarę, jak przechodził koło naszego domu, a kiedy minął i oddalał się,
ciągle śpiewał, coraz dalej i ciszej. Z daleka tylko, kiedy odszedł, zobaczyłam go na jasnej drodze,
zarys postaci. Niósł wiosła i jakieś inne rybackie narzędzia i śpiewał, śpiewał, wyśpiewywał żal i
miłość, i cierpienie na tej pustej drodze w nocy, płakał i śpiewał sam dla siebie.
Trzeba było wreszcie wracać do Rzymu. Wandzia z tyfusem została przeniesiona przez Faldiniego
do świetnego szpitala prowadzonego przez jakiś zakon. Dochodziła tam do zdrowia i do decyzji
wyjścia za Faldiniego, co wszyscy popierali, z wyjątkiem jej matki.
Wszystko było jak dawniej na via Margutta - i u Marii, i w pracowni profesora Riccardi. Znów
chodziłam tam rysować, siedzieliśmy tam wszyscy - Elżunia, znakomicie portretowana przez pro-
fesora, Vedova, pani Barberini, Gemma, cicha, prawie niema córka państwa Riccardi - i tajemnicze
nieruchome koty, zwłaszcza ten z oberwanym uchem, siedzący wysoko na zrębie szafy, egipski,
patrzący na coś, co widział w otchłaniach czasu.
Serce mi się ściskało, kiedy pomyślałam, że mam wyjechać, zostawić to wszystko, zostawić Rzym.
Poza tym fakt, że mój wyjazd niczego nie zmieni, że wszystko będzie tu beze mnie tak samo, że
któregoś dnia ktoś wyjdzie z via Condotti na Piazza di Spagna, spojrzy na navicellę, na schody za
nią, na czerwony dom po lewej stronie z wiecznie zamkniętymi okiennicami - ten fakt, że to nie
będę ja, że ja już nie będę mogła tu być, ten fakt był nieznośny i uwierający jak kamyk w bucie.
Ale mama coraz częściej mówiła o tym, że powinna wracać do pracy, do której się zobowiązała i
którą wykonywała sumiennie w Warszawie, na Annopolu, gdzie zajmowała się gromadzeniem i
rozdziałem jedzenia i odzieży podczas dyżurów, wciągnięta w to przez panią Aleksandrę Piłsud-
ską. Przez całą wiosnę i lato nie było jej tam i teraz już chciała wracać. Ja zostawiałam w Rzymie
najmilszych przyjaciół, kilka lekko ponaddzieranych serc, świadomość, że to moje najpiękniejsze
chwile w życiu.
Tę świadomość ugruntował we mnie pewien wieczór na Awentynie. Schodziłam od Santa Sabina
w dół i poczułam się nagle zmęczona, trzeba mi było koniecznie gdzieś usiąść i odpocząć, choćby
na chwilę. Przechodziłam koło małego kościoła Santa Prisca, już był wieczór, a w kościele, oświe-
tlonym świecami, stały pustawe ławki. Usiadłam i patrzyłam na młodego księdza, który na am-
bonie, rzucając za siebie ogromny ruchliwy cień, miał kazanie do niezbyt tłumnych słuchaczy. Z
początku przyglądałam mu się tylko, żywości jego gestów, młodzieńczemu zapałowi i cieniowi
tańczącemu za nim. Potem zaczęłam go słuchać. A on chwalił radość życia, piękność świata, urodę
każdej chwili. Wołał do nas, żebyśmy się cieszyli czasem teraźniejszym, żebyśmy się nauczyli go-
dere, to słowo godere biegło przez kościół, echo odbrzmiewało je od płaskiego stropu, godere dzi-
siaj, a nie potem, we wspomnieniu tylko, trzeba umieć godere tę chwilę, kiedy radość się staje, bo
będzie ona wtedy jawna i pełna. Słuchałam tej nauki zachwycona i wdzięczna. Ale kiedy chciałam
potem znaleźć to słowo w moim bogatym polskim języku, nie bardzo mi się to udało. Takie ono
po włosku śliczne, szerokie, jak uśmiech i rozpostarcie ramion. Pewnych słów, znamienne to, nie
152
ma u nas, zawsze to mama mówiła za ojcem: nie ma suivre i nie ma continuer. I nie ma godere,
słowa, które na pewno będzie mi towarzyszyło przez całe życie, w małych rzeczach i dużych.
Zaczął się okres pożegnalnych wizyt, u państwa Loretów, w ambasadzie, u Janikowskich, u bar-
dzo starej pani Radziwiłłowej, przeciwniczki Mussoliniego. Wspaniała to była dama, która kocha-
ła Rzym i uważała, że Mussolini go paskudzi. Pojechała kiedyś na Foro Mussolini zwiedzić tę mo-
numentalną budowlę, obstawioną olbrzymimi posągami, przedstawicielami wszystkich dyscyplin
sportu. Wróciła oburzona. Stukając laseczką w podłogę na przyjęciu u Janikowskich, mówiła:
„Obeszłam to dookoła i same dupy widziałam, moi drodzy”.
Chodziłam jeszcze po raz ostatni do Polimnii, na Celimontanę, do Villa Giulia, do Apolla z Tybru,
na Piazza del Popolo i na Piazza di Spagna, i do źródła Juturny, żegnałam się z przyjaciółmi i
miejscami i było mi bardzo smutno, bardzo smutno.
Aż wreszcie nadszedł dzień wyjazdu, portier z via Margutta i jego chuda żona znosili na dół nasze
bagaże. On niósł parasole i płaszcz mamy, a żona po jednej ciężkiej walizie w każdej ręce i wielki
zasuwany wór podróżny na głowie, niezwykle zresztą zręcznie go tam utrzymując. Powiedzia-
łam, żeby zabrał od niej te ciężary, na co odpowiedział mi zdumiony: „Ma come signorina, che
dice, Š troppo pesante, Š lavoro di donna”.
Naszym następnym postojem była znów Wenecja. Chciałyśmy ją jeszcze zobaczyć w środku lata i
pogody. Postanowiłyśmy zamieszkać inaczej niż wszyscy, po drugiej stronie kanału, w mniej zna-
nej części miasta, ale niedaleko od placu Świętego Marka. Po niedługich poszukiwaniach znala-
złyśmy uroczy mały hotel mniej więcej w połowie wąskiej części miasta, między Canale Grande a
laguną, dwa kroki od Santa Maria della Salute. Dzwony tego kościoła w pierwszych dniach pod-
rywały nas z łóżek, ale prędko przyzwyczaiłyśmy się do nich. Tuż blisko miałam do Accademii, a
tam do „Burzy” Giorgione, jednego z moich ukochań. Hotel stał przy Fondamento Ca’ Bala, wą-
skim tarasikiem z kilkoma stolikami pod pergolą oddzielony od czarnej wody kanału. Wąziutkim
chodniczkiem można się tam było dostać, idąc od strony Canale Grande pod murami albo też do-
bić do schodków hotelu prosto z Fondamento. Nigdy ani mama, ani ja nie mieszkałyśmy jeszcze
po tej stronie. Bardzo nam się tu podobało. Pod wieczór szłyśmy na spacer brzegiem aż do Doga-
na di Mare, mając przed sobą całą nieopisaną panoramę Wenecji pod zachodnim niebem, a okrą-
żywszy budynek Dogany, oglądało się początek nocy wstającej z morza, z laguny, Giudecca leżała
na wodzie płaska i jaskrawa, czerwona na szafirowym morzu i niebie.
Kiedyś wcześnie rano wyszłam z hotelu i po krótkim spacerze usiadłam na schodach Santa Maria
della Salute. Siedziałam tam z lenistwa i zachwytu, mając przed oczami całą różową we wcze-
snym słońcu Wenecję, wszystkie te kształty wryte w pamięć i w oko na zawsze - Campanilę, ko-
puły Świętego Marka, Pałac Dożów, słupy czarno-białe i krzywo stojące w niebieskiej wodzie przy
Piazzetta. Mały był jeszcze ruch na Canale Grande, tylko vaporetta przychodziły pokrzykując z
jednej strony kanału na drugą. Naprzeciwko mnie, za wodą, świecił czerwonymi murami „Hotel
Luna”. Z obu jego stron kłębiła się czarna zieloność ocieniająca tarasy restauracji. Okiennice były
jeszcze pozamykane, goście hotelowi spali. Na pierwszym piętrze ciągnął się kamienny balkon z
białą balustradą. W pewnej chwili jedne z drzwi na ten balkon wychodzących otworzyły się i z
ciemnego wnętrza wyszła na światło słoneczne młoda kobieta w różowej sukni. Oparła się na ba-
lustradzie, patrzyła chwilę i odwracając głowę mówiła coś w głąb pokoju. Po chwili wyszedł za
nią mężczyzna i oboje stojąc koło siebie oglądali ten poranek, tak świeży i świetlisty, tak piękny i
radosny. Zrobiło mi się przez chwilę smutno i pewnie była to dziewczyńska zazdrość wobec ich
młodej, pełnej dorosłości. Ale pomyślałam sobie - całe życie przed tobą. Obiecuję ci, że ty także
staniesz kiedyś na balkonie „Hotelu Luna” w różowej sukni, w piękny ranek letni. Obiecuję ci to
153
bardzo solennie i bardzo serio. W tym przyrzeczeniu najmniej może ważnym elementem i bardzo
mglistym był ten pan, który miał stanąć obok mnie. Najważniejsza była różowa suknia i „Hotel
Luna”, i cały nastrój, powietrze tego poranka.
Niedługo po przyjeździe spotkałam niedaleko Dogany na nie ogrodzonym ocembrowaniu space-
rującego Józka Natansona. Lubiliśmy się bardzo, pisywaliśmy do siebie długie listy, kiedy on sie-
dział na Korsyce w jakiejś kotlinie w górach i sadził chłopom pomidory. I malował oczywiście.
Teraz chodził po wielkich kamiennych płytach i roztrzaskiwał obcasem pestki czereśni. Zaczęli-
śmy to robić razem, jakbyśmy się wczoraj rozstali, nie zwracając uwagi na karabiniera, który za-
czął nas podglądać od załomka do załomka muru. Wydaliśmy mu się z daleka podejrzani i bzi-
kowaci, co chwila podnoszący nogę i tupiący w ziemię, bez wyraźnej kłótni ani rytmu. Kiedy od-
chodziliśmy, widać było z daleka, że podjął swoją spokojną wartę na nadbrzeżu, ale od czasu do
czasu trzaskał nogą w znalezioną pestkę, odkrywszy, na czym polegała nasza kretyńska zabawa.
Józek był już w Wenecji dawno. Poznał tu pewnego księdza, historyka sztuki, wenecjanina. Z nim
razem penetrowali to miasto naprawdę do głębi. A głębię, a nawet wiele głębi ma Wenecja, miasto
tajemnicze i straszne. Teraz prowadzali mnie obaj w najodleglejsze dzielnice, po rozpadających się
mostkach nad nieruchomymi kanałami, gdzie zamknięte na głucho persiane zgniłych domów nie
wiadomo co osłaniają - pustkę czy jakieś życie trudne do wyobrażenia. Drzwi zielone dołem od
wodorostów oblepiających kamienne schodki, a schodki giną pod czarną wodą, na której kołyszą
się tam i z powrotem śmiecie, trawa morska i zdechłe ryby. I nagle placyk, kościół, zjawisko urody
w tej strasznej pustce.
Kiedyś Józek z księdzem zapowiedzieli, że jestem zaproszona przez ich przyjaciół wieczorem na
spotkanie. Późno, ciemnymi fondamenta, calle, vico, lista i rio poszliśmy gdzieś bardzo daleko, aż
wreszcie doszliśmy do placu, gdzie przed zamkniętym na głucho pałacem po dwu stronach wiel-
kich drzwi stały, a właściwie siedziały wyprostowane dwa kamienne lwy, o dość chyba wschod-
nim rodowodzie. Okazało się, że to one są tymi ukochanymi i bliskimi przyjaciółmi. Józek przed-
stawił mnie im, zresztą bardzo pochlebnie, a potem gładził je, drapał za uszami i całował w
straszne pyski. Miały to być najpiękniejsze kamienne lwy na świecie, widziałam je tylko w świetle
księżyca, ale Józek na pewno miał rację. Ksiądz wenecjanin zachowywał się w stosunku do nich
podobnie, przemawiał do nich słodko, prozą i wierszami. Chodziliśmy oczywiście i do muzeów, i
do kościołów, ale głównym naszym celem była zawsze właściwie sama Wenecja.
Mama miała też towarzystwo, bo zjawiła się nagle w Wenecji ciotka Aniela. Ona naprawdę zaw-
sze zjawiała się, a nie przyjeżdżała. Żadnej zapowiedzi nigdy nie było, nie wiem, czy kiedykol-
wiek miała wszystkie papiery potrzebne do wyjazdu. Znana była w rodzinie historia jej podróży z
Krakowa do Warszawy, jeszcze za Ruska. Ciotka Aniela pożyczyła paszport od swojej koleżanki
teatralnej i pojechała. Na granicy odebrano od wszystkich paszporty, a podróżni czekali w pocze-
kalni dworcowej. Ciotka Aniela spokojnie czytała książkę, kiedy wszedł żandarm i wrzasnął: „Go-
spaża Mikuckaja nie możet jechat’!” Ciotka Aniela nie drgnęła, bo zapomniała, że to właśnie ona
jest ta Mikuckaja. Wstrząsała się tylko z żalu nad tą biedną kobietą, kiedy żandarm po raz trzeci
wzywał Mikucką coraz wścieklejszym głosem. Aż nagle przypomniała sobie, skoczyła i okazało
się, że tam naturalnie nie ma jakiejś pieczątki czy opłaty, ale ciotka Aniela zawsze załatwiła
wszystko wdziękiem i wymową.
W Wenecji zamieszkała z nami, przesiadywała u Floriana, spacerowała po Placu, odwiedzała
sklepy, słuchała z nami wieczornych koncertów na estradzie pośrodku Piazza. Miałam na te kon-
certy granatową suknię z przezroczystej plisowanej żorżety i dostałam od mamy naszyjnik z
154
drobno ciętych dymnych kryształów górskich, które robiły się na ciemnym materiale prawie czar-
ne, a na ciele różowe.
Jeździłyśmy też często na Lido na herbatę po południu albo rano na plażę. Mama pokazywała mi
dom i ogród, gdzie mieszkałyśmy z babcią i Isoliną w pierwszym roku mojego życia. Stąd także
Isolina pisała kartki, wysyłała telegramy i listy do ojca o stanie mojego żołądka, poza tymi
wszystkimi biuletynami, które mama mu od siebie podawała. Biedna Isolina nie bardzo umiała
pisać, a z geografii znała tylko najbliższe okolice Florencji. Bo kiedy tam w lecie zrobiło się zbyt
gorąco i rodzice postanowili pojechać na Lido, Isolina załamała ręce - jak ona sobie tam na tym
Lido da radę, skoro nie umie po polsku? Trafiła do tej dziwnej rodziny prosto ze wsi, pokochała
wszystkich gorąco, ale nigdy nie mogła zrozumieć, dlaczego oni jedzą zepsute mleko, nie chcą jeść
rzodkiewek, które ona przyniosła z targu, specjalnie wybrane, miękkie i dojrzałe. Ostatni list od
Isoliny mama dostała po śmierci ojca, pisała, że jest ze swoim synem, z tym, który był nieślubny,
Gianpiero, questo „ma”, to „ale” w przeszłości dziewczyny. Miała męża i jakieś inne dziecko, już
ślubne. Dlaczego nie odnalazłyśmy jej we Florencji podczas naszego pobytu tam? Zrobię to kiedyś
na pewno.
Tymczasem Wenecja przygotowywała się do swojego największego święta, które - tylko Włosi
mogą wymyślić coś takiego - nazywa się Baccanale di Santissimo Redentore. Jest to święto każde-
go mieszkańca Wenecji. Nikt wtedy nie może zostać w domu. Wszyscy wsiadają wieczorem do
łodzi, gondol, motorówek, tratw, wszystko co pływa ubrane lampionami, girlandami, kwiatami,
latarniami odbija od brzegu i łącząc się po kilka, przyciągnięte do siebie, spływa na Canale Gran-
de i lagunę. W stronę Giardini Pubblici płyną barki z orkiestrami, a z lądu rozpoczyna się o dwu-
nastej w nocy wielkie widowisko ogni sztucznych. Na łodziach wszyscy śpiewają, na większych
tańczą, jest to całonocna festa na wodzie. Już na wiele dni przed świętem nie było mowy o dosta-
niu jakiejkolwiek łodzi i Józek zamartwiał się, że nie będziemy brali w tym święcie udziału. Ale
tak bardzo zależało mu na tym, żeby nam zrobić przyjemność, że tego dnia podczas kolacji pod-
płynął do naszego hotelu na Fondamento Ca’Bala, gdzie jadłyśmy na tarasie pod pergolą, i zacu-
mował przy schodkach. To, czym przypłynął, a co wytargował z trudem aż w Mestre, było dziw-
ną, płaskodenną, bardzo szeroką łodzią o niskich burtach. W środku leżało w poprzek kilka desek,
a para strasznie wielkich i ciężkich wioseł wisiała na bokach. Ciotka Aniela wzdrygnęła się, kiedy
zobaczyła to pudło z mokrym dnem, ale mama i ja wskoczyłyśmy z radością, więc i ona, oczywi-
ście, wsiadła. Wydostaliśmy się z naszego kanału na lagunę i zaraz otoczyły nas śpiewające,
oświetlone łodzie. Na każdej ktoś grał na gitarze, śmiał się głośno, zagadywano do nas, częstowa-
no winem, ochlapywano trochę wodą.
Józek przepychając się przez ten tłok, pracując ciężko, powiedział nagle: „Szkoda, byłoby łatwiej,
gdybym umiał wiosłować” - a ciotka Aniela wzdrygnęła się po raz drugi. Ale ponieważ kochała
Włochów i Italię, bo tak zawsze mówiła, nigdy Włochy, tylko Italia, więc ta zabawa, to święto na
wodzie zaraz i ją zachwyciło. Popychani, kołysani, poruszani wiosłowaniem Józka wypłynęliśmy
daleko na lagunę i stamtąd poprzez lampiony, girlandy kolorowych żaróweczek, czarne zarysy
gondol i łodzi patrzyliśmy oczarowani na nieprawdopodobne, przezroczyste, jarzące się miasto
rozpostarte z daleka na wodzie. A od strony Giardini Pubblici zaczęła się tymczasem nowa nie-
bywała bajka. Wszystkich kolorów ognie sztuczne, złote palmy, wachlarze i fontanny wylatywały
w czarne niebo bez chwili przerwy, oślepiały, zapalały wodę, nieustanny grzmot i trzask leciał
stamtąd i zagłuszał okrzyki i śpiewy w łodziach. Była to szalona i piękna zabawa, czas mijał, a my
przepływaliśmy ogromnymi, połączonymi grupami łodzi, gdzie wszyscy się cieszyli razem.
155
Ale w pewnej chwili wydało mi się, że błyski, blaski i trzask fajerwerków dochodzą do nas z kilku
stron, nie tylko od Giardini Pubblici. Odwróciłam oczy od tego wspaniałego widoku i zobaczyłam
coś równie, a może o wiele bardziej efektownego. Z przeciwnej strony nadchodziła burza, straszne
nieustanne błyskawice strzelały w morze, rozdzierały potworne chmury, niebo co sekunda stawa-
ło się białe, grzmot toczył się górą i wodą bez chwili przerwy. Na łodziach ludzie zaczęli krzyczeć
i zawracać do brzegu. Cała ta masa wątłych drewnianych barek, łodzi, małych stateczków gniotła
się, trzeszczała i pchała. Uderzył pierwszy gwałtowny wiatr, podniósł fale, z daleka po wodzie
leciał deszcz dzwoniąc elektrycznie. W oślepiającym blasku i zupełnej czerni, zalani wodą z góry i
boków, nie wiedząc, w którą stronę się ciągniemy, zbliżyliśmy się jednak do nadbrzeży, ale
wszystkie wejścia do kanałów zablokowane były łodziami, które usiłowały tam wpłynąć. Nie uda-
ło nam się wpłynąć do żadnego. Pchani na ocembrowania ogromnymi falami, z coraz większą
ilością wody w łodzi, ledwo żywi z wysiłku utrzymania się w równowadze, przyczepiliśmy się
wreszcie do lin zwisających z jakiegoś holownika stojącego przy nadbrzeżu. Na szczęście byli na
nim ludzie, którzy nas usłyszeli. Po tych linach i z ich pomocą wydostaliśmy się na pokład. Józek
zachował się całkiem jak bohater, wiosłował, wylewał wodę i pomagał nas wyciągać z morza.
Trzeba jeszcze było wykonać wielki skok z holownika na nadbrzeże. Byliśmy wszyscy oblepieni
ubraniami, woda lała się nam po twarzach. Marynarze z holownika zaopiekowali się nami jak
bracia. Wprowadzili nas natychmiast do baru, który zrządzeniem bożym stał oświetlony, ciepły i
suchy na rogu, naprzeciwko holownika. Tam przy stołach nakrytych papierowymi obrusami ma-
rynarze wlali w nas takie ilości gorącego czerwonego wina z korzeniami, zabaione, marsali i in-
nych nie rozpoznanych już alkoholi, że nie wiadomo jak znalazłyśmy się w domu, a gdzie pozo-
stał Józek? Łódź zatonęła. Ciotka Aniela trzęsła się ze wściekłości na Józka, na Baccanale, przez
parę dni nie mogła się uspokoić, dopóki nie okazało się, że ani mamie, ani mnie nic się nie stało,
nie mamy ani szoku nerwowego, ani kataru. Ciotka Aniela suszyła w każdy piątek, żeby nie wiem
jaka gastronomiczna okazja stanęła na jej drodze. Sama w przeciwieństwie do mamy świetnie go-
towała, z talentem i wyobraźnią. Łączyła przedziwne elementy i wychodziło z tego coś doskona-
łego, a co dziwniejsze, ładnego kolorystycznie na półmisku. Co prawda potrafiła też podać coś
bardzo dziwnego.
Kiedyś wydało jej się, że jej mąż Jan zdradza ją z pewną osobą, która była troszkę żydowskiego
pochodzenia. Ciotka Aniela kochała swego Jana i była o niego zazdrosna, chociaż on mógłby nie
bez powodu odpłacać jej tym samym. Więc pewnego razu Jan wracając na obiad do domu z re-
dakcji „Kuriera Warszawskiego”, gdzie pracował od wielu lat, poczuł już na schodach bardzo
silny zapach smażonej cebuli. Kiedy wszedł do stołowego, znalazł obficie zastawiony stół. Były
tam gęsie pipki, ryba po żydowsku, mace, małe klopsiki z koszernego mięsa, wszystko suto do-
prawione cebulą i czosnkiem. Pośrodku stołu menu w języku jidysz, które Aniela zwędziła z ży-
dowskiej restauracji. Ona sama siedziała na swoim miejscu przy stole, dość niedbale ubrana. Po-
wiedziała mu słodko, że postarała się to wszystko przygotować mu jak najlepiej, bo zna jego gusta
i chciała mu zrobić przyjemność. Zdaje się, że jak zwykle udało jej się doskonale.
Jan Kleczyński był bardzo pięknym mężczyzną o gołębim sercu. W ich krakowskich czasach przy-
jaźnili się z Przybyszewskim i tworzyli grupę otaczającą go uwielbieniem. Zwłaszcza Jan, pięknie
grający na fortepianie, był Przybyszewskiego ulubieńcem. Potem po powrocie z plebiscytu na
Śląsku i następnie z Zagłębia Saary zamieszkali w Warszawie, przyjaźnili się z malarzami, rzeź-
biarzami i aktorami, których zawsze pełno było w ich domu. Ściany zawieszone były obrazami
Kędzierskiego, Żukowskiego, Nartowskiego, Masłowskiego, Pieńkowskiego, oczywiście także
mamy rysunkami.
156
Sama ciotka Aniela robiła bardzo dziwne rzeczy. Wymyśliła coś zupełnie nowego i ślicznego. Z
kolorowych włóczek dartych na bardzo cienkie pasemka układała kwiaty, gałęzie, bukiety lekkie
jak puch i umieszczała je między dwiema warstwami czarnego tiulu, bardzo lekko je tam przymo-
cowując. Taki wielki szal obciążony czarną frędzlą, włożony na czarną suknię, stwarzał wrażenie,
że jest się oplecionym na przykład wiotkimi gałęziami mimozy albo liści wina, albo pękami jaśmi-
nu. To był jej wynalazek, który się szalenie podobał. Zmigryder kupował od niej te szale i wysyłał
je za granicę, głównie do Włoch i do Paryża. Było to trwałe, lekkie jak mgła i piekielnie efektowne
na balowych sukniach. Miała kilka swoich pomocnic, bo to darcie włóczki było męczące i drażniło
jej skórę, ale sam układ, rysunek, całą kompozycję stwarzała sama, zawsze inną i jedyną. Te jej
panny pamiętam doskonale, starszawą Jankę albo ładną Emilcię Maciejkę. Ciotka Aniela wypro-
wadzała je na ludzi, pomagała im, wydawała je za mąż i wyposażała, poza pieniędzmi, w najroz-
maitsze znakomite talenta. „Ciotka Aniela znalazła nową gwiazdę” mówiło się, ale to było dobre.
Budziła w ludziach niespodziewane, uśpione chęci rozwoju, wiarę w swoje siły, może nawet roz-
wijała istotne uzdolnienia. Właściwie każdy, kto się z nią zetknął, prędko wydawał się sobie waż-
niejszy, godniejszy i lepszy, bo ona wierzyła prawdziwie w głębokie dobro świata, sens i porządek
światem rządzący i tym optymizmem ogrzewała ludzi. Potrafiła bronić tego swego stanowiska
zaciekle, toteż kłótnie wybuchały między nami często, hałaśliwe i gwałtowne, mama słuchała i
śmiała się, a ciotka Aniela nagle wstawała i trzasnąwszy drzwiami wychodziła, co było ohydne
wobec kogoś, kto miał jeszcze w zanadrzu parę świetnych argumentów.
Toteż raz, trudno się do tego nawet przyznać, po takim nagłym zakończeniu, a właściwie urwaniu
jakiejś grzmiącej awantury na tematy polityczne, kiedy zobaczyłam, że idzie przez podwórze tym
swoim lekkim cygańskim krokiem, zadowolona i odprężona, a we mnie wszystko jeszcze się go-
towało, otworzyłam okno i cisnęłam w nią tortem, który stał na stole.
Takie rzeczy zdarzały mi się bardzo rzadko, bardzo, bardzo rzadko. Ojciec czasem, wiem, wpadał
w złość, widziałam to dwa albo trzy razy. Na pewno nie mama przekazała mi takie objawy szew-
skiej pasji. Ale co możemy wiedzieć o dziadku? A nawet o słodkiej, łagodnej, niebieskookiej babci?
Albo jej babciach? O tych starych damach, o których w Siedlcach i okolicy deklamowało się taki,
zapamiętany przez mamę wierszyk:
W mieście Siedlcach, Pośród lasów Trzy podpory Dawnych czasów Szyją, prują, reperują, W bezi-
ka gdzie mogą kują, Na chłopców już nie polują.
To były pewnie jakieś ciotki babci. Z tej Sekuły, o której ciągle jeszcze z ciotką Anielą i swoimi
ciotecznymi siostrami Wojewódzkimi rozmawiały i nawspominać się nie mogły. I o rzeczce Mu-
chawcu, takiej cudnej. Parę już razy natknęłam się w rozmaitych pracach o „Przedwiośniu” na
przyklejenie się autorów do postaci Baryki, a ich matek do tej kochanej pani Barykowej, która
mówiła po rosyjsku „kakaja u was krasnaja roża” albo „kakije u was płochije briuki”. To była moja
babcia, mamy mama, kiedy po raz pierwszy spotkała się z Rosjanami podczas swojej podróży z
mamą do Niżnego Nowgorodu, do Wojewódzkich. A Baryków doliczyłam się jedenastu. Zawsze
tak samo to się zaczynało. Ktoś mnie odprowadzał w kąt i mówił: „Pani jednej to powiem, nikt o
tym nie wie. Baryka to ja”. Głupio wtedy chichotałam, chociaż wiedziałam, że losy powtarzały się
i były klasyczne w tym pokoleniu.
Nasz pobyt we Włoszech kończył się, ku mojej rozpaczy.
Spacery, wycieczki, zwiedzanie, muzea - wszystko zostawało. A tak lubiłyśmy zwiedzać. Nie tyl-
ko galerie i muzea, zwiedzałyśmy często także najelegantsze hotele, żeby zobaczyć, jak są urzą-
dzone apartamenty. Wchodziłyśmy na przykład do hotelu „Danieli” w Wenecji i w recepcji pyta-
157
łyśmy, czy „Principessa Kleczyńska Š gi… arrivata”. Jeśli okazywało się, że jej jeszcze nie ma, py-
tałyśmy, który apartament dyrekcja dla niej przeznaczy i oglądałyśmy go starannie, naradzając
się, czy aby przypadnie principessie do gustu. Ale teraz te zabawy i rozkosze kończyły się. Z War-
szawy przychodziły listy od rozmaitych chłopaków, że wakacje mijają i powinnam wracać. Więc
spakowawszy się, pożegnałyśmy Wenecję, miły hotelik na Fondamento Ca’Bala, Józka i księdza i
pojechałyśmy do domu.
Trochę byłyśmy w Warszawie, ślicznej i pustej w sierpniu, ukwieconej i podświetlanej w nocy, co
było zasługą Przypkowskiego, teraz prawej ręki prezydenta Starzyńskiego od tych upiększeń.
„Warszawa w kwiatach” - takie było hasło, a że pobudowano także, chyba po raz pierwszy, sporo
szaletów miejskich, więc mówiło się „Warszawa w kwiatach, mieszkańcy w klozetach”, ale jedno i
drugie było dobre i słuszne i wzbogacało to piękniejące miasto. W tych latach dwa miasta, War-
szawa i Gdynia - jak dziewczyny, które dorastają i zmieniają się z niezdarnych i bez wdzięku w
śliczne i wdzięczne - stawały się coraz piękniejsze, ozdabiały się nowymi tynkami, kwiatami, wy-
stawami bogatych sklepów, kolorowymi i estetycznymi neonami. Po przyjeździe widziałyśmy to
wszystko jakby nowymi oczami i naprawdę można się było tymi miastami zachwycać.
Zostawiłam mamę w Konstancinie, a sama pojechałam pod opieką Bronka Zielińskiego do Juraty.
W pociągu siedziałam cały czas naprzeciwko Zawieyskiego, który udawał, że mnie nie zna po
tamtej awanturze.
W Juracie było miło, chociaż cały czas byliśmy w drodze, bo dla przyzwoitości Bronek zamieszkał
na drugim końcu bardzo rozciągniętej Juraty.
Wróciliśmy do Warszawy, bo w tym czasie miał być bal „Latarni”, który zawsze był najlepszym
letnim balem i najelegantszym, a tym razem odbywał się w Łazienkach, co dodawało mu jeszcze
uroku. „Latarnia” była towarzystwem opieki nad ociemniałymi żołnierzami, założona także chyba
przy współudziale ojca.
Łazienki oświetlono zawieszonymi w gałęziach lampionami, a Pałac jarzył się, przezroczysty i
lekki na wodzie, milionami świec w żyrandolach i kandelabrach. Poza świecami innego oświetle-
nia nie było, więc wszystkie kobiety wyglądały prześlicznie, a mężczyźni starali się nie przecho-
dzić ani nie tańczyć pod żyrandolami. Ale każda świeca miała profitkę, więc nie kapało. Suknie
powiewały i przesuwały się na tarasach i nad wodą w tym ruchomym, żywym świetle, bijącym ze
wszystkich okien i drzwi otwartych na ciepłą noc. W ciasnym tłoku siedział na czerwonej kanapce
Rydz-Śmigły, korpus dyplomatyczny lśnił i świecił wstęgami, orderami i złotem haftowanych
paradnych uniformów. Ciężki, czarniawy Leon No‰l, ambasador francuski, Drexell-Biddle, ame-
rykański, elegancki i chudy. Beck z chudą żoną i tłum osób znanych i nie znanych mi osobiście, ale
raczej wiedziało się prawie o każdym, kto jest kto. Była tam naprawdę la cr’me de cr’me de cr’me
Warszawy. Miałam suknię uszytą w Rzymie z organdyny w biało-czerwone paseczki, z tym, że
białe były nieprzezroczyste, a czerwone tak. Pod spodem była sztywna halka czerwona z falbanek,
więc suknia była ogromną krynoliną, przy bardzo ciasnej i wydekoltowanej górze.
Moi dwaj znajomi, obaj bardzo piękni i interesujący, Jerzy Giżycki, autor kilku książek o Afryce, i
Bohomolec, zaciągnęli mnie na kanapę w bocznym saloniku i tam, a byli już po wielu szampanach
i koniakach, wyznali mi chichocząc i w wielkiej tajemnicy, że obaj są w wywiadzie. Co dziwniej-
sze, zdaje się, że to była prawda. Kiedy bal zaczął przygasać, większa część gości przeniosła się do
baru w „Bristolu”, gdzie tańczyło się do momentu, kiedy dzieci idą do szkoły. Kiedy wracałam
czasem o bardzo późnych porach nocnych do domu na Brzozową, otwierał mi ogromną bramę
nasz dozorca Dec. Patrzył na mnie ponuro i mówił: „No, dobra, Monika już jest, a Marysi nie ma i
158
nie ma”. Dec służył w Legionach, miał wojskową postawę, dom trzymał w czystości i wszystko o
wszystkich wiedział. W święta ubierał się w dość dziwaczny mundur i przypinał rzędy orderów
zdobytych na wojnie.
Pod koniec lata pomyślało mi się, że trzeba koniecznie odwiedzić Gdynię, zobaczyć, co nowego
zbudowano w porcie i w mieście. Zresztą była okazja, bo miasto Gdynia postanowiło mianować
nas obie swymi obywatelkami honorowymi i dla pełnego utwierdzania tego faktu ofiarować nam
kawałek ziemi, czyli działkę przy którejś z ulic. Przedstawiono nam w gmachu Komisariatu Rzą-
du plan miasta i poproszono o wybranie miejsca. Zaraz zdecydowałyśmy, że będzie to na Wzgó-
rzu Redłowskim, nad dolinką, w której Smętek tańczył swój cudowny, samotny, wiosenny taniec
w najpiękniejszym rozdziale „Wiatru od morza”. Pojechałyśmy tam zaraz z miłym panem Soko-
łem, komisarzem Gdyni, z dziwnym człowiekiem, panem Malessą, fanatykiem budowy Gdyni,
lekko stukniętym, i z innymi jeszcze oficjalnymi osobami, odczytano akt nadania nam na wiecz-
ność tej ziemi i wbito kołki zaznaczające granice. Było stąd widać morze w rozchyleniu lesistych
stoków doliny, rosły bujne trawy przetkane niebieskimi mikołajkami. Było tu bardzo pięknie. By-
łoby, gdyby nie kilka krów, które tam pasły się nie przywiązane do niczego. Ja się krów nie boję,
po prostu ich nie lubię, a mama, którą kiedyś w dzieciństwie na tej sławnej Sekule krowa goniła i
o mało nie przybiła jej do płotu - mama niczego chyba nie bała się tak panicznie, jak krowy. Więc
jednym wzniesionym okiem patrzyłyśmy na ojców miasta, ofiarowujących nam ten wspaniały
dar, a drugiego nie spuszczałyśmy z krów, które niedbale chodziły to tu, to tam, ciągle za blisko
nas. Ponieważ plany tej części miasta dopiero powstawały i projekty ulic nie miały jeszcze nazw,
zapytano nas, jak chcemy, aby się nasza ulica nazywała. Poprosiłam, żeby to była ulica Piotra Roz-
łuckiego, na co się wszyscy zgodzili.
Mama zaraz potem wróciła do Warszawy, a ja, ponieważ była piękna pogoda, zostałam jeszcze
trochę u państwa Thorów. Pewnej ślicznej niedzieli bardzo wcześnie rano wybraliśmy się całym
towarzystwem jachtem na zatokę z zamiarem zjedzenia obiadu w Pucku, gdzie była znakomita
restauracja, i powrotu do Gdyni na podwieczorek, bo to był już wrzesień i noc zapadała wcześniej.
Jacht był trochę stary, ale dobrze utrzymany i odmalowany, niewielki. Było nas pięć czy sześć
osób, dwie dziewczyny - Stenia Moszczeńska i ja, a z chłopców znałam Janusza Thora i długiego,
chudego, czarniawego Giedroycia. Poza tym byli tam jeszcze jacyś dwaj harcerze, raczej do obsłu-
gi tego stateczku. Byliśmy wszyscy biało ubrani i wypływając z Basenu Prezydenta i wzdłuż nad-
brzeży musieliśmy wyglądać bardzo sportowo i szykownie. Obiad w Pucku był świetny, ale zaraz
po wypłynięciu z tamtejszego portu uderzył w nas nagły cios wiatru tak gwałtownego, że żagiel
w moich oczach rozpruł się od góry do dołu tak dokładnie, jakby się ktoś z drugiej jego strony
uwiesił na nożu i zjechał na nim na sam dół.
Załoga najpierw zbaraniała, ale potem, zwinąwszy bezużyteczny żagiel, uruchomiła mały moto-
rek pod schodami do kajuty, na których siedziałam. Wzniosły się wielkie fale, więc w kajucie na
podłodze taczała się tam i z powrotem bardzo chora i jęcząca Stenia. Wpłynęliśmy w tak zwaną
Depkę, wąski, sztucznie utrzymywany pas głębi kilometrowej mniej więcej długości, przekopany
w płyciźnie ciągnącej się przez wody zatoki między Rewą a Chałupami. Ta Deplca jest, a raczej
powinna być, wyznaczona bojami świetlnymi, ale boje te się nie paliły. Tylko światła nawigacyjne
z lądu zachodząc na niebie pokazywały nam kierunek, bo napływały chmury i noc prędko nade-
szła. Ten odcinek drogi był naprawdę niebezpieczny, bo każda wielka fala mogła posadzić nas
kilem na płyciźnie. Woda przelatywała przez pokład i co chwila coś innego wylatywało z niego do
morza. Między innymi złożył się i zniknął za burtą krzyżak, na którym leżał bom czy reja, to coś
prostopadle umieszczonego przy maszcie i diabelnie ruchliwego tuż nad moją głową. Wszystkie
159
cztery chłopaki miotały się po pokładzie bez żadnego rozsądku. Byliśmy wszyscy mokrzy, mnie
było najlepiej, bo na motorku, przynajmniej w mojej dolnej części było mi ciepło. Coraz zresztą
cieplej, aż dookoła mnie nagle buchnęły płomienie. Motorek zapalił się, jego materiały izolacyjne
również, ale woda prędko zalała wszystko, tylko że paliwa również już nie było. Zaczęliśmy pły-
wać tam i sam w ogromnych przechyłach, które tłukły Stenią o podłogę i ściany kajuty, ale ona
była już prawie i tak nieżywa. Wreszcie rzuciliśmy ocalałą jakoś kotwicę i zaczęła się ponura szar-
panina, trwająca przez wiele godzin nocnych. Siedziałam dalej na schodkach trzymając się ich
kurczowo i patrzyłam bez ustanku w błyskającą co chwila po trzykroć latarnię morską w Roze-
wiu. Latarnię imienia Stefana Żeromskiego. Myślałam, co też on by powiedział, gdyby wiedział,
że ja się właśnie topię, patrząc na ten daleki błysk.
Podmuchy wiatru wzmogły się i lunął deszcz, a błyskawice oświetlały ogromne rowy między
grzbietami fal, całe dziobate i matowe od dzwoniącego i bijącego w nie deszczu. Nie miałam nic
do roboty, tyle, żeby nie wypaść za burtę. Zobaczyłam wtedy w sobie szereg warstw, jakby ko-
modę z wieloma szufladami. W pierwszej szufladzie od góry był sam strach, ślepy i oniemiały
strach przed śmiercią, ciemnością, tą wodą przewalającą się dokoła. W drugiej szufladzie modli-
łam się bardzo żarliwie i prosto do nieba, żeby się to nie stało. W jeszcze innej leżały wszystkie
wspomnienia, urocze przeszłe życie, żal i wściekłość, że tak głupio to wszystko tracę. Ale na sa-
mym dole w najniższej szufladzie leżało spokojnie przekonanie, że nic mi się stać nie może, że
wszystko dobrze się skończy. Jednego tylko nie mogłam dotknąć myślą, to mamy, kiedy dostanie
tę wiadomość. Omijałam tę sprawę, nie mogłam znieść myśli, że to przeze mnie, że to ja jej zadam
ten ból.
Burza poszła dalej na pełne morze, fale uspokoiły się i biały mglisty świt wstawał nad wodą, a my
tkwiliśmy prawie bez ruchu na kotwicy gdzieś na wysokości Babiego Dołu, pośrodku pustej zato-
ki, sztywni z wilgoci i zimna mokrych ubrań. Godziny mijały, usiłowaliśmy postawić choć kawa-
łek ocalałego żagla, co się w końcu udało, ale wiatr opadł zupełnie i biała gęstość wody i powie-
trza usypiała nas. Zapadł znów zmierzch i noc. Ktoś znalazł ocalałą rakietnicę i zrobiliśmy naradę,
czy strzelać o pomoc, czy nie. I większością głosów zdecydowaliśmy, dzięki niezmierzonej głupo-
cie, że wstyd byłby to tak olbrzymi, być wyławianym z morza przez holownik z kapitanatu portu,
że lepiej siedzieć i starać się uratować samym, a zachować sportowy honor. Trzeba powiedzieć, że
niestety i ja, dzięki pewnie tej najniższej szufladzie, byłam za niestrzelaniem rakiety.
Noc przeszła, szarpani na martwej fali nie czuliśmy, przynajmniej ja, żadnych cielesnych dolegli-
wości, nawet zmęczenia ani głodu. Ogarnęła mnie tępa sztywność. O świcie poruszyło się powie-
trze, zaczęły powiewać krótkie, opadające co chwila szkwaliki, rozsuwające mgłę. Ukazała nam
się z daleka Kępa Oksywska, a jeszcze dalej za nią zarys urwiska w Orłowie. Nasz ogryzek żagla
chwytał te podmuchy, ale manewrować nim nie było można, więc płynęliśmy to tu, to tam, ale
jednak stale w stronę brzegu.
Wreszcie przepchnięci raczej falą niż wiatrem zbliżyliśmy się do Gdyni i cudem wsunęliśmy się
do Basenu Prezydenta. Ktoś nam tam pomógł przycumować to, co pozostało z jachtu, do nabrzeża
i wysiedliśmy po kolei na brzeg, niosąc ze sobą Stenię jak kawał drewna, nieprzytomną i sztywną.
Piękny budynek przy basenie pełen palm, luster i czerwonych dywanów był już otwarty. We-
szłam tam i stanęłam jak wryta przed lustrem. Zobaczyłam osobę szarego koloru, razem z twarzą,
włosami i ubraniem, z oczami na pół twarzy i szalenie długim nosem. Ten nos był najdziwniejszy.
Giedroyć z tamtymi chłopakami odniósł Stenię do jej domu, a ja z Januszem pojechałam do jego
rodziców. Byłam steroryzowana myślą, że zawiadomiono już mamę o naszym zaginięciu. Weszli-
śmy właśnie do mieszkania, kiedy otworzyły się drzwi od łazienki i wyszedł pan Stanisław Thor,
160
świeżo ogolony i pachnący pastą do zębów. Rzucił na nas obojętnym okiem i powiedział: „Jak to
ładnie wstać tak rano, prawda? Dzień jest dłuższy i więcej ma się czasu na jakąś przyjemną wy-
cieczkę”. Nikt nie zauważył naszego wyglądu ani nieobecności od dwu dni. Zaprzysięgłam Janu-
sza, że nigdy nikomu nie opowie o tej przygodzie, ale sama tego wieczoru rozmawiając z mamą
opowiedziałam przez telefon całą historię, tylko trochę ją bagatelizując.
Po doprowadzeniu się do normalnego wyglądu wyszłam zaraz do kościółka na Świętojańskiej,
tuż naprzeciwko gmachu „Pagedu”, podziękować Panu Bogu za powrót do życia. Potem na ulicy
10 Lutego, w znajomym dużym sklepie z instrumentami muzycznymi i płytami, poprosiłam wła-
ściciela o pozwolenie posłuchania kilku moich ulubionych kwartetów smyczkowych Beethovena i
koncertu na trąbkę Mozarta, dla radości z tego powrotu. Ale kiedy przyszłam na obiad i pani Jan-
ka Thorowa podała wspaniałą zupę pomidorową, zerwałam się nagle od stołu, przeprosiłam i
uciekłam do siebie na górę, bo jeść jeszcze nie mogłam. Biedna Stenia przez kilka dni była bardzo
chora i nie chciała na nas patrzeć. Wszystko to było nauką, że nie należy wierzyć Zatoce we wrze-
śniu. Nigdy nie byłam u wróżki, a może trzeba było, boby mnie ostrzegła, żebym się w tym roku
nie zbliżała do wody.
Wróciłam do Warszawy i zaczęłam bardzo tęsknić do Rzymu.
Jakiś smuteczek się po mnie ciągnął i strach, czy jeszcze tam będę mogła pojechać. Nasza pozycja
w Europie niby była dobra, nikt w wojnę nie wierzył, Hitler na zmianę mizdrzył się i groził, ale to
wszystko było gdzieś dalej od nas. Mówiło się naturalnie o wojnie w Hiszpanii, padały tam bom-
by, ginęli ludzie, gazety podawały opisy bombardowań i przerażenie ogarniało na myśl o Prado -
niewiarygodną myśl o bombardowaniu Velazqueza. Jeden Słonimski uprzedzał, ostrzegał, prze-
powiadał groźne nadchodzące zło, czytałam jego artykuły, kroniki tygodniowe i słuchałam tego,
co mówił, przejmowałam się i wierzyłam mu, ale mówiło się o nim „pacyfista”, co nie było wtedy
komplementem ani pochwałą. Polska była silna, miała doskonałe sojusze i choć wstrętem napeł-
niały nas wizyty i przyjazne stosunki nawiązywane przez nasz rząd z Niemcami - to stanowisko
Polaków było podobne do tego francuskiego powiedzonka: „La mort, ‡a n’arrive qu’aux autres”.
Z Konstancina przyjechałyśmy do Warszawy. Nasza najmilsza Jadwiga kupiła sobie domek w
Białołęce i przeniosła się tam, a do nas nastała znaleziona przez ciotkę Anielę gwiazda, Bronia.
Ponieważ koło mnie coraz bliżej krążył Bronek Zieliński, ciotka przerobiła Bronię na Halinkę, że-
by się nic nie myliło i tak już ta Halinka została. Była z Wileńszczyzny, ładnie przeciągała, co mile
brzmiało w uchu mamy. Dobrze gotowała, tylko często mdlała z rozmaitych powodów i padała
wtedy ze stukiem jak słup na podłogę, nic sobie przy tym złego nie robiąc. Pokochała nas i Bibcia i
była naprawdę miłą i wesołą dziewczyną.
Dostałam pewnego dnia list od pana Zygmunta Wasilewskiego, redaktora „Myśli Narodowej”,
endeckiego pisma. Wasilewski był kiedyś, za czasów raperswilskich, w przyjaźni z ojcem, ale po-
tem ich drogi radykalnie się rozeszły, tak że przez dziesiątki lat nie mieli ze sobą żadnych kontak-
tów. Ten list zaskoczył mnie, Wasilewski chciał, żebym przyszła do niego do redakcji. Było to
gdzieś na ulicy Zgoda, stary, ciemny, zakurzony lokal redakcji. Siedział w nim bardzo wiekowy,
prawie ślepy, prawie się nie poruszający Wasilewski. Okazało się, że chce mi pokazać sześć obra-
zów olejnych, które namalował mój ojciec, mieszkając w Raperswilu. Powiedział mi, że widząc,
jak ojciec nieustannie, boleśnie tęskni do kraju, mówi o swoich Górach Świętokrzyskich, o tamtych
pejzażach, wciąż do tego powraca - kupił mu wreszcie farby, płótna na blejtramach i namówił do
malowania. Ojciec namalował wtedy te sześć obrazów - puszczę, Święty Krzyż, Łysicę, a nawet, co
jest nieskończenie trudne i ryzykowne - noc z księżycem nad Radostową. Byłam wzburzona i
wzruszona. Zdejmowałam po kolei te płótna ze ścian, przenosiłam je pod okno, do światła, żeby je
161
jak najlepiej zobaczyć. Patrzyłam na nie z najwyższą czułością, a równocześnie starałam się zoba-
czyć je okiem malarza. A malarz bardzo młody, świeżo i doskonale wszystko wiedzący, wedle
swego mniemania, jest surowym sędzią. Ale te obrazy były skromnie i czysto malowane, bez tej
zabawy kolorami, bez nadużycia rozkosznych możliwości, które kuszą zawsze malarzy nieprofe-
sjonalnych, dostających do rąk farby po raz pierwszy. Obrazy ojca były przezroczyste, spokojne,
właśnie skromne, ale nie szare. Ściskało mi się serce nad tym smutkiem i tęsknotą tak jawnie i pro-
sto powiedzianą. Jak strasznie chciałabym mieć choć jeden z tych pejzaży. Ale byłam zbyt nie-
śmiała i zbyt młoda, żeby po prostu powiedzieć temu staruchowi, który ich nawet nie widział,
żeby mi oddał któryś z nich. Wyszłam stamtąd i nic nie powiedziałam, tylko potem zaczęłam
układać w głowie przemowy, rozmowy i sposoby, które miały namówić go czy uprosić o taki dar.
Jakie to dziwne i wzruszające, że mając w Szwajcarii przed oczami najwspanialsze góry, królew-
skie szczyty - ojciec malował tę Radostową czy Kamień. On był tak zawsze zwrócony w jedną,
swoją polską stronę, jakby mu serce i wszystkie myśli przybito do tego kraju i jakby to bardzo na
zawsze bolało.
Bronek Zieliński odsługiwał właśnie wojsko w podchorążówce kawalerii w Grudziądzu. Prosił
mnie, żebym do niego tam przyjechała i umówiliśmy się, że spotkamy się w kościele garnizono-
wym na mszy niedzielnej. Przyjechałam do tego nie znanego mi miasta i po nocy spędzonej po raz
pierwszy w życiu samej w hotelu, niebywałym, secesyjnym, staroświecko ozdobnym „Królew-
skim Dworze” - poszłam rano do kościoła. Trochę się spóźniłam i po wejściu zobaczyłam ze czte-
rysta jednakowych zielonych pleców i jednakowych ogolonych, okrągłych głów. Miałam uczucie,
jakby mi ktoś nagle zrobił obrzydliwy, złośliwy kawał. Co ja tu robię, do kogo przyjechałam, czy
go w ogóle znajdę i poznam, dlaczego to ma być ten, a nie inny? Nie mogłam na tę jednakową
zieloną marmoladę patrzeć. Wyszłam przed kościół i tam stałam, aż się te wszystkie jednakowe
chłopaki wysypały i jeden z nich podleciał do mnie, i to był właśnie Bronek. Potem otoczyła nas
grupka identycznych Bronków i jeden z nich powiedział do niego: „Je vous f’licite, elle est trŠs
belle”. Pewnie, żebym nie zrozumiała, bo był to hrabia.
Jedyna pociecha w tym wyjeździe to była noc w „Królewskim Dworze”, kiedy byłam zupełnie
sama i mogłam się bawić w wymyśloną przeze mnie dawno zabawę w „nikt mnie nie zna”. W to
można się bawić tylko wtedy, kiedy się jest kochanym i otoczonym czułymi myślami. Jest wtedy
miło wyślizgnąć się, uciec w miejsca nie znane tym kochającym, snuć się po obcych stronach, no-
wych ulicach i myśleć sobie - nikt nie wie, gdzie jestem w tej chwili. Dobra to jest zabawa, kiedy
się czuje, że szuka mnie czyjaś tęsknota i nie może znaleźć. Ale oblatywał mnie czasem strach,
żeby nie przesadzić, przeczucie końca tej zabawy. No, tymczasem była dobra i często się w nią
bawiłam.
Po powrocie do Warszawy zaczęła mnie dusić coraz mocniej konieczność pojechania do Rzymu.
Tęskniłam do wszystkiego tam tak gwałtownie, że zdecydowałyśmy z mamą, żebym tam pojecha-
ła, ale już tym razem sama, pod czułą, choć trochę szaloną opiekę Marii Pulcini, Janikowskich,
profesora Riccardi. I dodatkowy jeszcze patronat Wieniawy, który właśnie został mianowany am-
basadorem w Rzymie na miejsce nieruchawego Wysockiego. Miałam jechać zaraz po Nowym Ro-
ku i zacząć znów chodzić do pracowni na via Margutta. Elżunia Wilderówna pozostała w Rzymie
coraz bardziej zakochana, bliska już zaręczyn, wszyscy byli jak dawniej i czekali na mnie. Bronek
Zieliński był zgorszony i wściekły, mówił, że może wybuchnąć wojna, co mnie jeszcze bardziej
podrywało do drogi. Jeśli ta wojna ma być, to trzeba mi zobaczyć Rzym po raz ostatni, pożegnać
się ze wszystkim tym, co tam jest najważniejszego i najdroższego, jeszcze raz na Celimontana
wdychać zmieszany zapach kwiatu i liści pomarańczy, laurów i akantów, mokrych od żywicy
162
szyszek pinii, słuchać z zamkniętymi oczami sucho szeleszczących eukaliptusów, patrzeć na nie-
ruchome zwarte jak kamień cyprysy, których sam czubek wykonuje pod wiatrem powolny, lekki,
wdzięczny taniec. Ta powiewna cisza podszyta jest dalekim, jednostajnym, niegłośnym szumem,
a to szumi tam niżej, za mną przecudowny Rzym. Za murem widać szczyty łuków Termów Cara-
calli, na których pochylają się trawy, srebrne z daleka pod słońcem. Potem mogę zejść w dół i iść
do Polimnii.
Siedziałam w Warszawie i modliłam się, żeby czas prędzej mijał. Czytałam wszystkie, jakie były,
książki Huxleya i zachwycałam się nimi, bo on także uwielbiał Włochy. „Those Barren Leaves”,
„Crome Yellow”, „Two or Three Graces”, „Point Counter Point”, „Jesting Pilate”, „Breaf Candles”
i inne uczyły mnie i cieszyły cienkim ironicznym dowcipem, mądrym widzeniem ludzi, troszkę
sztucznym i bardzo eleganckim wdziękiem. To była moja wybrana lektura w tym czasie. Ale czy-
tałam, choć z oporami i za usilną namową mamy -Balzaka i Dostojewskiego, a z wielkim zachwy-
tem Prousta. Jest tam opis stołu w kuchni, na którym leży wiązka szparagów. Jest to arcydzieło
malarskie wyłożone słowami, ta martwa natura miesza ze sobą obie dyscypliny - literaturę i ma-
larstwo tak dokładnie, że nie można przypomnieć sobie potem, czy się tę delikatną piękność wi-
działo, czy się ją czytało.
Miałyśmy z mamą jak zawsze abonament w Filharmonii. Co do jednej tylko sprawy nigdy nie
było między nami zgody - to opera. Mama wzdychała i zasłaniała oczy zawsze, kiedy usłyszała
trzeci akt „Traviaty”, a nas wypsykano kiedyś z Marysią z loży w operze, bo zachowywałyśmy się
niegodnie. Ale nie można przecież dociągać gestu do długości oddechu, a tekstu do rozciągnięte-
go gestu. Byłyśmy raz z Marysią zaproszone przez dwie bliźniaczki z dawnych lekcji tańca, które
znów chciały z nami nawiązać przyjazne kontakty - do opery na, właśnie, „Traviatę”. Bliźniaczki
słuchały z partyturą rozłożoną na kolanach, trzymały się palcami za nasadę nosów, co, zauważy-
łam, oznacza prawdziwą muzykalność, a drugą ręką lekko poruszały w takt muzyki. Patrzyłyśmy
na nie z zazdrością, starałyśmy się też tak trzymać za nos, ale im było łatwiej, bo miały nosy jak
tukany. W przerwie poszłam kupić coś do rozłożenia na kolanach i kupiłam dwa egzemplarze
libretta. Co się zaczęło z nami dziać potem w tej loży przy czytaniu - trudno opisać.
To samo zdarzyło nam się kiedyś z Elżunią Wilderówną w Rzymie na „Tosce” w „Teatro Argenti-
na”. Miałyśmy wtedy dwu wielbicieli, polskich tenorów, którzy chcieli nas umuzykalnić. Siedzie-
liśmy bardzo wysoko i kiedy Tosca krzyknęła strasznie - „Mario” i skoczyła w dół z Castello
Sant’Angelo - zobaczyłyśmy jak ona biedna na czworakach wypełza za kulisy po rozłożonych
materacach. Znów dostałyśmy ataku śmiechu nie do opanowania, a nasze tenory martwiły się
nami, bo chcieli się w nas kochać, a przez nasze zachowanie nie mogli. Miałyśmy wtedy z Elżunią
zabawę w kolory. Trzeba było szybko określić barwę, a nawet odcień pewnych słów, cyfr czy po-
jęć, imion czy idei. Rzucałyśmy w siebie takie słówko i zaciekle kłóciły, albo, ku wspólnej radości,
nasze odpowiedzi były zgodne. Przy naszych tenorach nie można się właściwie było w to bawić,
bo patrzyli na nas baranimi oczami, kiedy jedna wołała nagle - „tradycja”, a druga odpowiadała
od razu - „jasny błękit pruski”. Albo na słowo „wtorek” odpowiedź była „ugier”, a właściwie „róż
wenecki”. W końcu jednak coś zrozumieli, bo jeden krzyknął „mak”, a drugi zaraz odpowiedział
„czerwony” i bardzo byli z siebie zadowoleni. I tacy już pozostali, porzuceni przez nas. Nie moż-
na wychodzić poza swoich „stareńkich”, czy to polskich, czy włoskich.
Późna jesień, a potem początek zimy i święta Bożego Narodzenia. Byłyśmy w Konstancinie i w
Warszawie, w naszych dwu domach tak miłych i bliskich, tak wygodnych, swobodnych, pełnych
ładnych mebli i rzeczy, jasnych i obszernych. Ten rodzaj urządzania, a raczej rozrastania się i wy-
pełniania domu przedmiotami, które nam się podobały, przybywały z biegiem lat - był jakoś spe-
163
cyficzny dla nas. Może sposób upinania firanek, wysokość zawieszania obrazów i lamp, rodzaj i
rozstawienie mebli nadawały naszym wszystkim pokojom podobny, na pół wiejski, wdzięczny
charakter. To musiało wchodzić do tych mieszkań razem ze wspomnieniami o babciach, prabab-
ciach, dziadkach z oszmiańskiego powiatu i Podlasia od strony mamy i podobnych do nich
dziadkach i babciach z Kieleckiego po ojcu. Czy to mieszkanie w Konstancinie, w Zamku czy na
Brzozowej, były to zawsze wnętrza w jakiś sposób do siebie podobne, chociaż meble i kształt po-
koi były rozmaite. Były jednak zawsze wnętrzami z tej samej sztuki. Ale na szczęście nie było w
ich urządzeniu nic sztucznego. Zresztą mama przepadała za „przemeblowaniem”. W moim poko-
ju za to nic się nie ruszało. Może to wynikało z mojego krótkiego wzroku, lubiłam trafić od razu
do przedmiotu czy książki, która była na swoim miejscu. Miałam w swoim pokoju toaletkę w sta-
rej komódce z podnoszonym blatem, w którym było lustro. Wszystkie dziewczyny podmalowy-
wały się trochę. Rzęsy, policzki i usta zajmowały nam sporo czasu. Trzeba przyznać, że wszystkie
byłyśmy ładne, wysokie i zgrabne. Jednak usilne starania matek, żeby za pomocą lekcji tańca,
rytmiki i sportów wykrzesać z niezgrabnych słupów naszego dorastania pewien wdzięk i tak
zwaną gibkość - te starania dały pewne rezultaty.
Hanka Szczepkowska pierwsza z nas wszystkich wyszła za swojego Adama Mickiewicza, chociaż
była najmłodsza. Adam przyjechał kiedyś po mnie, żeby mnie zawieźć na bal korporacji, nie wiem
już jakiej, który odbywał się w gmachu Res Saca Miser, przy kościele Świętej Anny na Krakow-
skim Przedmieściu. Przy wejściu do sal balowych stał stolik z rozłożoną księgą, gdzie goście
wchodzący wpisywali swoje nazwiska. Obok stał śliczny jak marzenie korporant przepasany
wstęgą, przy szpadzie i w tak zwanym dekielku na głowie. Na pustej stronie w księdze gości na-
pisaliśmy kolejno: Monika Żeromska - Adam Mickiewicz. Korporant cały w uśmiechach zerknął
na to, cośmy napisali i twarz skurczyła mu się jak u psa. „Tylko bez grandy, dobra? pisać nazwi-
sko albo wynocha” - zawarczał na nas, Bogu ducha winnych.
Wielkie bale dopiero się zaczynały. Otwierało je wszystkie wielkie noworoczne przyjęcie na Zam-
ku u prezydenta Mościckiego. Było to przyjęcie monstre, ale bardzo ekskluzywne, dla całego kor-
pusu dyplomatycznego i całej tak zwanej elity. Otrzymać zaproszenie było bardzo trudno, bo lista
gości ustalana była i zamykana dość wcześnie, a każda osoba otrzymywała imienne zaproszenie.
Niektórzy nasi znajomi stali od dość dawna na głowie, aby wcisnąć się na listę Kancelarii Zamko-
wej. Matka jednej mojej znajomej, nie mogąc wepchnąć na tę fetę swojej córki, usiłowała ubrać
mnie chociaż w jej etolę, naszyjnik czy piórka, aby choć kawałek tej biednej dziewczyny był tam
obecny. Ale to nie było możliwe, bo miałam tam mieć na sobie najpiękniejszą suknię, jaką pamię-
tam. Była to suknia z poziomych pasów jedwabnych, farbowanych od najciemniejszego fioletu do
różowych jak ciało, rozszywanych tej samej szerokości delikatną szaroróżową koronką, której
prawie nie było widać. Tak to wyglądało, jakby dół osoby był w cieniu, a kolor rozjaśniał się coraz
wyżej, przez wszystkie odcienie fioletu. Na to wkładało się płaszcz bardzo surowy w kroju, ama-
rantowy, z wielkim ogonem, długimi wąskimi rękawami, tysiącem guziczków i małym stojącym
kołnierzykiem pod brodą. Te wszystkie purpury i fiolety były razem cudownie wymyślone przez
genialną panią Turczyńską, z moją skromną malarską pomocą.
Bal zaczynał się przed północą. Samochody zajeżdżały przez główne wejście zamkowe z pierw-
szego podwórza przed czerwony chodnik. Na dole była szatnia i zaraz wszyscy wchodzący usta-
wiali się po dwoje, aby schodami wejść do miejsca, gdzie prezydent witał każdego przy wejściu
do sal zamkowych. Zaraz przy wejściu zgubiłyśmy się w tłoku z mamą, ona stanęła z kim innym.
W światłach i gwarze wchodziłam na schody w swoim płaszczu, podtrzymując jego ogon. Zau-
ważyłam, że ci przede mną i ci za mną ślicznie się do mnie uśmiechają i bardzo zwracają na mnie
164
uwagę. W pewnej chwili spojrzałam, z kim idę w parze, i zmartwiałam. Był to nuncjusz papieski
Monsignore Marmaggi. Miał na sobie taki sam ubiór jak ja. Ten sam amarantowy płaszcz na tysiąc
guziczków zapięty, ten sam stojący kołnierzyk, ten sam wspaniały kolor, takie same amarantowe
trzewiki, jak moje jedwabne. On także, idąc po schodach i witając się na prawo i lewo, dopiero
teraz mnie zobaczył. Stanął jak wryty, a potem zaczął się śmiać bez żadnego opamiętania, a z nim
wszyscy dookoła, bo musieliśmy być niezłą parą. Monsignore chwycił mnie pod rękę i pokrzyku-
jąc: „Infine, infine, ecco la papessa” wkroczył do sal balowych. Po przywitaniu z prezydentem
chciałam mu uciec, ale on tak się doskonale bawił, że nie puszczał mnie od siebie, kazał siedzieć
obok na kanapce, żądał całowania mnie w pierścień i ledwo wreszcie pozwolił zdjąć płaszcz,
abym mogła pokazać cudowną suknię pod spodem. Wszystkich bawiło to nadzwyczajnie, mnie
najmniej, bo przebijała przeze mnie jeszcze moja nieśmiałość, choć wiedziałam, jakie to musiało
być śmieszne. Piliśmy kawę ze złotego serwisu zamkowego, koło którego stało murem kilkunastu
panów, nie biorących żadnego udziału w przyjęciu i nie spuszczających z oka każdej ze sztuk tej
zastawy.
Przyjęcie było naprawdę piękne, wykwintne, jedzenie znakomite, ale z radością jeszcze większą
znaleźliśmy się, całe ogromne towarzystwo, późną nocą w „Bristolu”. Mama była tam także, co
było wyjątkowym świętem dla mnie. Był też Bronek Zieliński, w mundurze, zły na moje coraz
bliższe terminy wyjazdu do Rzymu. Uważał, że sytuacja polityczna nie pozwala na dalekie po-
dróże nie wiadomo na jak długo, bo pod tym względem byłam zupełnie vague. Ale mnie właśnie
wydawało się, że ta niepewna sytuacja polityczna zmusza mnie do wyjazdu, może po raz ostatni.
Była ostra zima, kiedy wyjeżdżałam do Rzymu, wioząc ze sobą wuja Marysi, Kazia Osmólskiego,
nie bardzo przytomnego pana, który zaraz przed granicą niemiecką zgubił w pociągu bilet, pasz-
port i wszystkie papiery. Ale jakoś przejechał i zginął mi z oczu.
Na via Margutta przyjęto mnie jak córkę marnotrawną. W pracowni u profesora Riccardiego cze-
kały na mnie moje sztalugi, on sam i jego cudowne wykłady o Etruskach, jego miła żona i córka,
koledzy i nieruchome tajemnicze koty. Czekał także Szeliski i Loret i ambasada na via delle Bote-
ghe Oscure, ale jakże odmieniona, odmłodzona, rozkwitła, ożywiona. Wieniawa wprowadził tam
nowy styl i życie. W polskiej ambasadzie było teraz elegancko bywać, tam było świetne jedzenie i
bywało najlepsze towarzystwo, ambasador był rozrywany, dostanie zaproszenia na obiad czy
przyjęcie, czy cocktail było wyróżnieniem i zaszczytem. Mówiło się: „Kto jest ten gruby, łysy, któ-
ry siedział w loży Wieniawy na konkursach hippicznych? A to może Mussolini?” Wieniawa nie
pił, grał na fortepianie, tłumaczył starym hrabinom Baudelaire’a z francuskiego na włoski, koja-
rzył na swoich przyjęciach niesłychanie umiejętnie dyplomatycznych gości, wysyłał znakomite
raporty do Warszawy i świetnie się przy tym bawił, a my z nim. Czasem po skończonym raucie
czy kolacji, kiedy goście się już rozjechali, zatrzymywał nas, Szeliskiego, Romeykę, mnie, Loreta i
mówił swoim ślicznym, przeciągającym głosem: „Kochani, mam tam w kasie ogniotrwałej na dnie
butelki odrobinę jarzębiaczku, to już to sobie wypijemy razem”. Ale nigdy nie widziałam, żeby pił
cokolwiek poza koniecznym przy stole winem i szampanem przy toastach. Po włosku uczył się od
Loreta, ale ten jego włoski był śpiewny i przeciągający się z lwowska, co było czarowne i wielkie
rzymskie damy szalały za nim. Jego śmiertelnie blada żona, z twarzą jak skorupka jajka, nigdy się
chyba w odróżnieniu od niego nie śmiała. Zresztą nie do śmiechu jej było, papież przepadał za
Wieniawą, a jej nigdy nie przyjął w Watykanie.
Moje życie zostało już zupełnie przez ciągłą obecność w ambasadzie rozdarte na dwoje. Albo jada-
łam tam wspaniałe soupers podawane przez lokai w białych rękawiczkach, albo w „Re degli Ami-
ci” na papierowych serwetach karmiona byłam przez Pippina spaghetti alla bolognese. Kiedy po-
165
szliśmy do „Piperno” na carciofi alla giudea, okazało się, że nawet tu Mussolini wsadził łapę. Kar-
czochy nie nazywały się już alla giudea, tylko all’ariana. Faldini oddał swoją srebrną szpadę
otrzymaną od Duce, bo był Żydem. Odesłał ją po jednym z kolejnych idiotycznych zarządzeń an-
tysemickich ogłoszonych tego roku. Wandzia zaręczyła się z nim po swoim tyfusie, z którego on ją
tak czule wyciągał. Elżunia Wilderówna zaręczyła się z Airoldim, wyśliczniała i pozbyła się dzie-
cinnej nieśmiałości. Dobrze jej w pracowni Riccardiego, zresztą każdemu tam dobrze. Vedova i
pani Barberini siedzą tam stale, nadal.
Dowiedziałam się od pani Riccardi, że matka pani Barberini mieszka z nią na trzecim piętrze Pa-
lazzo Barberini, że przyjaźni się z panią Riccardi i że zaprasza nas obie na herbatkę do siebie. Kie-
dy przyszłyśmy tam któregoś popołudnia, nie bardzo wiedziałam, jak mam się zachować, bo ścia-
ny aż po sufity zawieszone były takimi obrazami, że trudno mi było zacząć elegancką towarzyską
rozmowę. I jak pić herbatę i zjadać stare kruche ciasteczka, kiedy naprzeciwko nad kominkiem
wisi rodzinny portret malowany przez Tintoretta, z jednego boku Bassano, z drugiego Bronzino, a
z tyłu między oknami Tycjan. Co chwila chciałam wstać z fotela, bo trudno siedzieć wobec Tinto-
retta, a w dodatku tyłem do Tycjana.
Starsza pani była podobno żoną Jamesa Joyce’a, ale się z nim rozwiodła. Bardzo miła, serdeczna i
naturalna, ale nim ochłonęłam z tych Bassanów i Joyce’ów, wylazło szydło z worka, dlaczego wła-
śnie mnie i to tak usilnie zapraszała pani Joyce. Ona się mianowicie już dawno zakochała w Ada-
mie Mickiewiczu. Przeczytała „Księgi pielgrzymstwa” i co jeszcze było tłumaczone, bo przecież
nie umiała ani słowa po polsku, i pokochała go tak silnie, że jej córka mówiła do nas w pracowni:
„Mamma non si muove dal letto da tre giorni, sempre con il suo carrissimo Adamo”. Nikt specjal-
nie z rodziny Barberinich nie chciał słuchać tych jej bezwstydnych zachwytów, więc kiedy dowie-
działa się, że w pracowni Riccardiego jest Polka, nie mogła się mnie doczekać.
Pierwsza wizyta przeszła jeszcze jako tako, ale podczas następnych rozmowa kręciła się wyłącznie
wokół Adama. Wydobywałam ze siebie wszystko, co o nim wiedziałam, ale pani Joyce wiedziała
więcej i chyba dokładniej. Jej zachwyt nade mną wzrósł niezmiernie, kiedy powiedziałam, że ma-
ma pochodzi z Wileńszczyzny, a wiadomość, że jestem prawnuczką Antoniego Edwarda Odyńca,
przyprawiła ją prawie o spazmy. Byłam mniej więcej przyzwyczajona do tego, że to, że jestem
córką Żeromskiego, wywoływało odruch zaciekawienia, ale żeby tak piorunujący efekt dała wia-
domość o tym, że pradziadkiem był Odyniec - i to tu, w Rzymie, i w Palazzo Barberini, i żeby to
tak podziałało na żonę Jamesa Joyce’a - to już naprawdę było nieoczekiwane.
Kiedyś nasza przyjaźń o mało nie załamała się, i to z mojej winy. Na jednej z herbatek, kiedy sie-
działyśmy jak zwykle pod okiem licznych Barberinich, kochana pani Joyce powiedziała z pobłaż-
liwym uśmieszkiem: „Ce pauvre Jules Słowacki, un poŠte, j’admets, de talent, mais quelle compa-
raison avec Adam. Et puis cette jalousie qui le d’vorait, une jalousie envers Adam, vraiment mor-
telle”. Zupełnie bezmyślnie, nie pamiętając o pasji, jaka pożerała panią Joyce w stosunku do Ada-
ma, zaczęłam mówić lekko: „Oui, mais qui sait, si Adam aussi, n”tait pas, lui, de son c“te” - i prze-
rwałam widząc rozpaczliwe znaki i czując pod stołem kopniaki, jakie dawała mi dobra pani Ric-
cardi, przerażona okropnością mojego nietaktu. Gdybym nie przerwała i dokończyła zdanie lżące
Adama posądzeniem o zazdrość wobec ce pauvre Jules, kto wie, czy nasza przyjaźń utrzymałaby
się. Ale byłam dla pani Joyce zbyt cennym obiektem. Toteż po pewnym czasie wyszło na jaw, choć
w wielkiej tajemnicy, że pani Joyce napisała powieść o Adamie. Dała mi ją do przeczytania. Były
to trzy grube tomy w maszynopisie, chyba coś najgorszego, co czytałam w życiu. Adam z Marylą
pływali tam ciągle łodzią po Świtezi, zrywali nenufary, mówili do siebie koszmarne banały miło-
sne, a dookoła szumiały po francusku litewskie puszcze. Pani Joyce telefonowała do mnie co
166
dzień, pytając, w którym miejscu romansu jestem i co o nim myślę. Był to okropny okres. Zrozpa-
czona zapytałam ją, czy mogę pokazać ten utwór ambasadorowi Wieniawie. Jednak mimo
wszystkich okropności tego siłą rzeczy bezsensownego powieścidła było coś wzruszającego w
tym zachwycie, w miłości do poety, którego znała przecież tylko poprzez gęstą mgłę nieznajomo-
ści języka. Rozumieliśmy to oboje z Wieniawą, choć zupełnie nie wiadomo było, co się ma z tym w
końcu dalej robić. Pani Joyce musiała właściwie albo umrzeć, albo wydać to własnym kosztem.
Tymczasem stało się coś najgorszego, Wieniawa zgubił maszynopis gdzieś na terenie ogromnej
ambasady. Przez trzy tygodnie wszyscy szukali zguby, a ja opowiadałam pani Joyce ambaje, jak to
się ambasador zachwyca i oderwać od czytania nie może. W końcu powieść się znalazła i Wie-
niawa złożył pani Joyce wizytę, w ciągu pierwszego kwadransa uwiódłszy ją zupełnie i na zaw-
sze. Snuliśmy razem rozmaite nierealne projekty, dotyczące tego dzieła.
A przez ten czas wojna zbliżała się i oddalała, krążyła bliżej albo z daleka. Chwilami zdawało mi
się, że muszę zrywać się i lecieć do Warszawy, bo przerażenie, że nie zdążę, budziło mnie nagle w
nocy, a potem, kiedy na schodach na Piazza di Spagna kupowałam spokojnie bukiet, dobierając
powoli kwiaty ze straganu - mimozy, różowe goździki, żółte i szafirowe irysy, sztywne błyszczące
liście, które dodawały miękkiemu powiewnemu bukietowi siły i podkreślały swoją czarnością
jego wdzięk - wtedy te nocne strachy wydawały mi się bezsensowne.
Opowiadaliśmy sobie przezabawną przygodę Adama Nagórskiego, który zawsze elegancki i zna-
komicie z angielska ubrany, kupił sobie od kwiaciarki na scalinata czerwony goździk i wpiął go w
klapę świetnie skrojonej marynarki. Nagle wyrosło przed nim dwu smutnych panów w ciemnym
cywilu, ze złożonymi gazetami w kieszeniach. Po tym zawsze można poznać cywilnych agentów
policji, których setki kręciły się w tłumie na Piazza Venezia. Panowie ci dość brutalnie wzięli
Adziusia pod ręce i zaprowadzili do najbliższej bramy. Tam zaczęła się rewizja dokumentów i
dość ordynarne przesłuchanie. Adziuś został posądzony o to, że jest szpiegiem sowieckim, zagro-
żono mu więzieniem Regina Coeli i za pomocą szturchania w brzuch pistoletem zmuszano do
przyznania się do rozmaitych zbrodni przeciwko Italii i Duce. Adziuś Nagórski błagał tylko o jed-
no: aby mu powiedzieli, dlaczego właśnie na niego padły te straszne podejrzenia. Władza zmęczy-
ła się wreszcie, bo była to jednak władza włoska. Pokazali wtedy ten goździk pachnący w jego
klapie. Powiedzieli, że taki goździk jest symbolem przynależności do partii komunistycznej, że oni
dobrze widzieli, jak wybierał ten kwiatek, właśnie czerwony, więc go aresztują i basta, za komu-
nizm. Adziuś wtedy wyrwał goździk z klapy i wręczył go im, jako dowód zmiany poglądów. Po
krótkiej naradzie agenci zdecydowali, że to wystarczy i puścili go wolno. Bardzo się ta historia
wszystkim podobała jako zupełnie surrealistyczna. Nie wiedzieliśmy, że zmiana nazwy przyrzą-
dzania karczochów albo aresztowanie za czerwony goździk to pierwsze podmuchy chmury groź-
nego, śmiertelnego absurdu, nadciągającej na nasz świat.
A ten świat taki śliczny, wiosna tak zachwycająca. W Niedzielę Palmową wyjechaliśmy - Wienia-
wowie, Loret, Szeliski i ja - na wycieczkę w stronę morza. Kwitły migdały całymi różowymi obło-
kami na stokach poprzedzielanych kamiennymi murkami. Szare oliwki odwracały się za lekkim
wiatrem i świeciły srebrno. Niebo także było mgliste i srebrne. Prosiłam, żebyśmy pojechali do
Civitavecchia do grobów etruskich. Jeszcze i jeszcze mogłam patrzeć na te konie, czarne, cienkie,
tańczące na delikatnie stawianych nóżkach między zielonymi listkami drzewek w Tomba del Ba-
rone, albo na niezwykłego biało-niebieskiego konia ze zdziczałym okiem, trzymanego za szyję
przez młodzieńca, w Tomba del Letto Funebre. Jaka wesołość, ile życia w tych grobach. Ptaszki,
delfiny, trytony, ludzie w tańcu, skokach, muzyce, girlandach i wieńcach. A po wyjściu na powie-
trze znów widok tych łagodnych kopców równo i gęsto porosłych niską koniczyną - nie otwar-
167
tych, nie widzianych grobów, pełnych nieznanych piękności, to nie do wytrzymania, nie do wy-
trzymania. Ach, zdobyć skądś miliony, zjawić się u Mussoliniego i powiedzieć mu: Masz tu pie-
niądze, daj mi archeologów i pozwól mi rozkopać te pagóry, a potem zabieraj wszystko do muze-
ów, rób z tym co chcesz, tylko pozwól wejść tam na tę pierwszą chwilę przez zwrócone na wschód
drzwi grobu, oświetlić po raz pierwszy ściany, zobaczyć, co tam jest! Nigdy nie marzyłam o pie-
niądzach, ale w tym jednym wypadku były to sny na jawie piekielnie gwałtowne.
Po zwiedzeniu Tarquinii pojechaliśmy do Civitavecchia nad samo morze, do sterczącej olbrzymim
zwaliskiem twierdzy morskiej budowanej przez Bramantego. W jej nieskończonych załomach,
rozwalonych salach i otwartych na przeogromny widok morza i nieba arkadach umieściła się
znakomita ristorante dei frutti di mare.
Pachniało tam cudownie gorącą oliwą, ziołami i rybą. W głębi, na otwartym palenisku olbrzymiej
kuchni dymiły i pryskały dania proponowane nam przez padrone. Całe towarzystwo na początek
zamówiło zuppa di pesche, ale ja wolałam ostrożnie zamówić spaghetti, za namową padrone - con
vongole, chociaż nie wiedziałam, co to takiego. Byliśmy głodni, ale to, co zobaczyliśmy, co działo
się na talerzach tej ich zupy, przeszło moje najgorsze przewidywania. Między gamberi, scampi,
mulami i zielonymi wodorostami wiły się trochę jeszcze żywe ramiona czarnych calamari. Wszy-
scy odstawili talerze, pobladli i patrzyli gdzie indziej. Ja jedna wesoło czekałam na moje spaghetti.
Ale kiedy padrone odkrył pokrywę mojej wazy, spomiędzy makaronu spojrzały na mnie dziesiąt-
ki jakby smutnych oczu bladych ślimaków, właśnie vongole. Może to nie były oczy, a ich nogi,
wszystko jedno. Nie jedliśmy tam już nic.
Innej niedzieli pojechaliśmy do Neapolu. Na via Chiaia był niewielki antykwariat pełen świetnych
rzeczy. Grzebiąc w rozmaitych cudownościach i rozmawiając z właścicielem po francusku, co on
uważał za bardziej eleganckie, znalazłam ślicznego małego amorino z brązu, ze skrzydełkami i
wywierconą na wylot w brzuszku dziurą. Był zachwycający, ale jego cena nie była dla mnie moż-
liwa. Odkładając go z żalem zapytałam antykwariusza, czy jest to naprawdę amorek rzymski.
Właściciel zesztywniał, zamknął oczy i powiedział powoli: „Mademoiselle, je ne tiens pas du nou-
veau, c’est grec”. Istotnie, jak się potem dowiedziałam od Janikowskiego, takie amorki z dziurką
w brzuchu były rzucane jako wota przed świątynią Venus w Paestum dla zdobycia czyjejś miłości.
Był jedną z rzeczy najbardziej przeze mnie pożądanych w moim dotychczasowym życiu.
To napięcie wzmagające się coraz bardziej w międzynarodowych stosunkach wywoływało coraz
bardziej ożywione kontakty dyplomatyczne. Polska ambasada była w tych miesiącach miejscem
nieustannych spotkań i wymiany poglądów na niby czysto towarzyskich rautach, balach, kola-
cjach i śniadaniach. Wieniawa umiał kojarzyć osoby, odpowiednio zapraszać zespoły ludzi, na-
dawał tym spotkaniom lekkość i swobodną przypadkowość, bardzo mądrze pomyślaną. Brałam
w tych niby zabawach bezustannie udział, zaledwie się domyślając albo dowiadując od Szeliskie-
go niektórych przyczyn czy skutków takich czy innych zaprosin, obecności czy nieobecności pew-
nych postaci politycznych. Pewnego razu dowiedziałam się, że mam być na obiedzie i raucie po
nim, ale bez tańców, tenue de soir’e, bardzo jakimś ważnym. Zaproszony był Ciano z żoną, książę
Colonna, ambasador francuski, węgierski, monsignore podsekretarz stanu przy Watykanie. Od
monsignore postanowiłam trzymać się z wiadomych powodów z daleka, choć suknia była zupeł-
nie inna, z mousseline de soie koloru bleu-nuit, długa i powiewna. Po obiedzie bardzo młody pia-
nista z Polski Jan Ekier grał w wielkim salonie Chopina. Po Chopinie zaczęła się właściwa gra.
Pewne osoby wychodziły do przyległych saloników, zaraz potem znajdowała się inna osoba
przypadkowo najzupełniej tam zaglądająca, obie osoby oparte o kominek ze szklankami ballanti-
168
ne albo kieliszkiem remy martin w ręku przez kwadrans rozmawiały ze sobą, aby się zaraz rozejść
po innych salonach.
Domyślałam się, że te niedługie rozmowy były bardzo ważne.
Krążył tam po ambasadzie stary jeszcze znajomy ojca, pan Aleksander Kociemski, suchy, z szarą
brodą, dość tajemniczy, emminence grise ambasady, jak mówiono. Lubił mnie chyba, bo pamiętał,
jak się urodziłam. Ale lubił mi mówić: „Europa trzeszczy, śliczna panienko, może trzaśnie już ju-
tro”. Trochę go się bałam, bo wiedziałam, że wie więcej niż inni. Niemcy zagarnęli właśnie całą
Czechosłowację, a świat ciągle patrzył na Hitlera jak na wariata, któremu nic przecież nie może się
naprawdę udać.
Na tym ważnym raucie zajmowałam się po trosze gośćmi jako przybrana córka domu i bawiłam
się równocześnie doskonale, kiedy Wieniawa, którego widziałam wciąż z daleka to tu, to tam, w
rozmowach, uśmiechach, uważnym zajmowaniu się każdym gościem, przechodząc szybko przez
salon zatrzymał mnie na środku idącą w przeciwną stronę i powiedział półgłosem i dość twardo:
„Proszę przejść do saloniku z lustrami i poczekać tam na mnie. Zaraz”. Przeraziłam się tak, że
odebrało mi mowę. Co ja zrobiłam? Czy coś powiedziałam, co było gafą? Czy opadły mi majtki?
Czy się czymś umazałam? Czy ktoś mu coś o mnie powiedział, co go rozzłościło? Na nogach z
waty powlokłam się do tego saloniku i czekałam tam na niego przez nieskończenie długą chwilę.
Wreszcie wpadł, podbiegł prawie do mnie i złapawszy za oba łokcie powiedział: „Nie mogę już
tego dłużej znieść. Powiedzmy sobie prędko gówno, gówno, dupa, dupa i będę mógł tam znowu
wrócić”. Zrobiliśmy to, wielokrotnie, i pełni uśmiechów, kurtuazyjnych słówek, eleganckich ski-
nień wróciliśmy do gości.
W Rzymie było coraz dziwaczniej i coraz smutniej, bo coraz wyraźniej widziałam i wiedziałam, że
to koniec jakiegoś życia. Nastrój niepokoju i zabawy, cowieczorne wyjazdy do znakomitych re-
stauracji, jak „Basilica Ulpia”, gdzie śpiewało się stare piosenki ze ślepym gitarzystą. Ale którejś
nocy przyszła tam zgraja oficerów niemieckich, zajęła długie ławy przy stołach i trzymając się pod
łokcie i kiwając na boki usiłowała śpiewać, ryczeć te śliczne piosenki. Ślepy śpiewak wstał, trza-
snął gitarą o ziemię i odmówił śpiewu. Zamknięto wtedy „Ulpię”.
Mussolini wykrzykiwał swoje „vinceremo” na balkonie Palazzo Venezia, ale ludzie szeptali pa-
skudnie o Clarze Petacci i jej bogactwach i o przygotowanej inwazji na Albanię, czego nikt w ca-
łych Włoszech nie chciał za nic. Ale wreszcie ta inwazja nadeszła. Stałam na Corso Umberto w
oślepiającym słońcu, a jezdnią zamkniętą dla ruchu maszerowało wojsko, szare, w hełmach i owi-
jaczach, jak każde wojsko na świecie. Tylko że to wojsko całe płakało, każdy żołnierz miał twarz
zalaną łzami rozpaczy, że musi tam iść, że tam będą strzelali, że może być zabity. A żegnające ich
tłumy na chodnikach płakały razem z nimi. Bo kto w końcu chciałby się bić, iść na wojnę, w ogóle
służyć w wojsku przy takim złotym słońcu, kwitnących drzewach, ślicznych dziewczynach?
Chwała Bogu tej armii nic się nie stało, nikt chyba nie zginął, bo Albania poddała się od razu. Za
to triumfalne obchody zwycięstwa były naprawdę wspaniałe, Mussolini pęczniał z dumy, dodatki
nadzwyczajne wychodziły parę razy na dzień. Pan profesor Riccardi był antyfaszystą, nasza naj-
droższa Maria Pulcini także, chłopcy, Faldini, Airoldi, La Cavera i reszta wyśmiewała się po cichu
i ohydnie przedrzeźniała Duce, tylko Elżunia, która była dobra dla całego świata, broniła go i dalej
nazywała go Musio.
Wieniawa wrócił z Warszawy, gdzie był na odsłonięciu pomnika Nullo na Frascati, widział na tej
uroczystości mamę. Był tam i Ciano z Eddą. Ona była naprawdę jak obgryziony gnat wołowy,
twarda, sucha, biaława i czerniawa. A on za to nalany i bladawy, wypomadowany, pachnący i
169
szalenie źle wychowany. Tańczyłam z nim parę razy w ambasadzie i poziom jego komplementów
był naprawdę denny. Za to jego - i mój - adiutant, hrabia Blasco Lanza był piękny, cała jego głowa
i twarz, oczy i włosy były jakby aksamitne. Postanowił się ze mną ożenić, ale Wieniawa mi nie
pozwolił. Tak samo jak z tym młynarzem, zawsze ktoś za mnie decyduje.
O Wieniawie opowiadano mi śliczną historię, jedną z jego ostatnich przed śmiercią Piłsudskiego.
Chyba opowiadał mi to Kazio Glabisz, bo on wtedy pracował w GISZ-u. Więc Wieniawa skroił w
jakiejś knajpie taką awanturę, poobrażał wszystkich, rozbijał się i szalał, że doszło to od razu do
Piłsudskiego, który się wściekł na serio, powiedział, że wywali go z armii, wyśle z kraju, że osta-
tecznie dość ma burd i dzikich wybryków Wieniawy, skarg i skandali, od których Polska się trzę-
sie. Kazał go natychmiast przyprowadzić do swego gabinetu, a jego wściekłość była prawdziwa.
Kilku oficerów sztabowych pojechało natychmiast do domu Wieniawy. Odsypiał noc, ale kazali
mu ubierać się i jechać do starego. Kiedy po chwili wyszedł do nich już ubrany, struchleli do resz-
ty. Miał na sobie frak, lakiery, czarną kapę, biały szal i cylinder. Chcieli go odwieść od tego nowe-
go błazeństwa, ale machnął tylko ręką i pojechali. W GISZ-u wpuścili go do gabinetu Piłsudskie-
go, a sami czekali w kancelarii, przygotowani na najgorsze. Po długiej chwili, podczas której sły-
chać było podniesiony głos starego, potem rozmowę, a wreszcie śmiech - Wieniawa wyszedł i
pojechał do domu. Piłsudski opowiedział im później, że kiedy zobaczył stojącego przed nim na
baczność Wieniawę w tym szalu, fraku i białym gorsie, myślał, że trafi go apopleksja. Ryczał i
wymyślał mu za wszystko, a dodatkowo za tę bezczelną maskaradę. Wtedy Wieniawa powie-
dział: „Musiałem tak się ubrać, Panie Marszałku, bo przecież pan mi musi za to wszystko dać w
pysk. Gdybym był w mundurze, musiałbym za to natychmiast pana zastrzelić”. Więc jeszcze raz
Piłsudski musiał mu przebaczyć, zwłaszcza, że go naprawdę kochał.
Ale w Warszawie były to niewinne igraszki w porównaniu z tym, co się zdarzało, kiedy Wieniawa
przyjeżdżał na wielodniowe wizyty do majątków swoich przyjaciół. Opowiadał mi pewien młody
pan z Kieleckiego, że kiedy Wieniawa zapowiadał swój przyjazd do dworu, wszystkie kobiety z
rodziny wynosiły się w sąsiedztwo, a dwór popadał w wielodniowe męskie pijane szaleństwo.
Wieniawa miał dar uwodzenia i dar pociągania za sobą ludzi tak w dobrą, jak i w piekielną stronę.
Panowie zacni i poważni zabawiali się w szatańską kukawkę, czyli strzelanie po ciemku po jadal-
niach i salonach do kolegów przebiegających to tu, to tam, i kukających zza mebli. Albo wiosną w
topniejących stawach urządzali konkursy pływania w bekieszach i kożuszkach lub w mundurach
i przy szabli.
Syn, z dużym obrzydzeniem - w przeciwieństwie do ojca, któremu te zabawy lubo jakoś się przy-
pominały - opowiadał, że kiedyś podczas wielkanocnego pobytu Wieniawy we dworze zajrzał,
podkradłszy się, w okna jadalni. Zobaczył tam ohydną scenę, kiedy pijany Wieniawa w obrusie na
plecach udzielał sakramentu Komunii pierogami klęczącemu przed nim pijanemu księdzu pro-
boszczowi. Straszne to zrobiło wrażenie na młodym i niewinnym obserwatorze.
Ale w Rzymie o tych figlach wspominać nawet nie śmiało się, ambasador był czarujący, cudownie
wychowany, miał też czasem tylko spotykaną cechę czy zaletę, czy dar, że choćby w towarzystwie
ludzie byli mili i niemili, znani i mniej znani, to każdemu wydawało się nagle, że on jest dla niego
najważniejszy, najulubieńszy i bardzo wyróżniony. Tę cechę czy dar miały trzy osoby, które zna-
łam: Osterwa, Tuwim i Wieniawa. Z tym, że u Wieniawy było to najbardziej spontaniczne, na pół
tylko świadome, naturalne. U Osterwy wsparty był ten urok umiejętnością stworzenia nastroju,
wynikającą z wiedzy absolutnej o grze aktorskiej. U Tuwima za to było to uwodzenie dla pozy-
skania uczucia wszystkich, z niepokoju, czy jest dość kochany.
170
Moje dnie podzielone na rysowanie w pracowni, muzea, wycieczki nagłe za miasto topolinem
Faldiniego gdzieś do knajpek w Castelli Romani, uczepionych nad Lago di Nemi albo Lago di
Bracciano, skąd wracaliśmy do domu napchani spaghetti, tagliatelle albo lasagne - ravioli nie lubi-
łam - i nalani bladym, pachnącym winem dei Castelli albo winem z Bracciano czarnym od wulka-
nicznej ziemi winnic tamtejszych. A wieczorem niente tagliatelle, wymyślna i mało porywająca
kuchnia francuska i wszystkie wielkoświatowe szopy, jak mówił ojciec, ale które podobały mi się
także nadzwyczajnie. Był to czas, kiedy nie znałam prawie kobiet i prawdę mówiąc nie zwracałam
na nie żadnej uwagi. Mężczyźni zwracali uwagę na mnie i to było najważniejsze. Jeśli zresztą cho-
dzi o zwyczajne codzienne niewinne napastliwości Włochów, o wiele mniej miałam powodzenia
niż Elżunia, bo miałam ciemne włosy i oczy. Ona biedna wracała do domu codziennie pojękując i
oglądając na sobie coraz to nowe siniaki. Miała lekkie rozwiane nad całą głową złote, miedziane w
słońcu włosy i jasne, niewinne, święte prawdziwą, dziecinną niewinnością oczy ze złotymi rzęsa-
mi. Toteż na ulicy prawie każdy, a w autobusie każdy, nie wyłączając księży, może nawet wbrew
własnej woli, musiał ją uszczypnąć. „Ja mam naprawdę taką wrażliwą skórę, że każde uszczyp-
nięcie robi mi siniak” - skarżyło się biedactwo.
Zresztą gniewać się czy odsuwać ze wstrętem, czy obrzucić wyniosłym wzrokiem nie miało sensu,
bo to nie były oznaki ordynarnej zaczepki, a wyrazy uznania, a nawet hołdu. Fryzjer, który mnie
czesał, kazał mi czekać un momentino solo i zaraz będzie mógł odprowadzić mnie do domu. Pan,
który szedł obok mnie przez pół miasta ofiarowując mi siebie i wszystkie skarby ziemi, kiedy nie
odzywałam się do niego i nie patrzyłam w jego stronę, zaszedł mi wreszcie drogę i z zaciśniętymi
pięściami powiedział groźnie, że jeśli nie odezwę się do niego natychmiast, to on odejdzie. Po pro-
stu odejdzie. Czerniawy i kudłaty mały meridionale w okienku na Posta Centrale przy Piazza San
Silvestro zaczął po pewnym czasie robić sceny zazdrości o listy, po które przychodziłam do niego
na poste restante. Po prostu i zwyczajnie każdy ma prawo, a nawet obowiązek powiedzieć kobie-
cie, co o niej myśli ładnego, podziały klasowe nie istnieją w tych wypadkach i w ogóle jest to
wszystko o wiele prostsze, naturalniejsze i mniej ordynarne niż gdzie indziej. Obcy fryzjer propo-
nujący mi odprowadzenie do domu byłby wszędzie indziej nie do pomyślenia.
Mój meridionale na poczcie miał ze mną zresztą sporo niewygody, bo Przypkowski pisywał wte-
dy do mnie listy na pergaminach, ale bardzo niedokładnie wyprawionych, może w Jędrzejowie
nie bardzo znano te techniki, dość, że jego listy śmierdziały na całą Posta Centrale i zazdrośnik
podawał mi je w dwu palcach, zatykając nos, z odwróconą głową. Oprócz tego Przypkowski pisał
te listy od prawa do lewa, do czytania w lustrze, zielonym atramentem, słowo miłość było czer-
wone, a groźby czarne. Nie mówiąc o żółtej zazdrości. Jeśli nie miał tych przeklętych pergaminów,
pisywał na papierze czerwonym, od którego potem cały świat wydawał się jaskrawo zielony. Cza-
sem arkusze bardzo pięknego papieru czerpanego składał w misterny kwadracik tak pozaginany,
że nigdy nie udało mi się złożyć go z powrotem. Tak zapinane były, podobno, listy tajne na dwo-
rze japońskim czy chińskim.
Listy z Polski napełniały mnie strachem i wyrzutami sumienia, bo Bronek i inni chłopcy uważali,
że powinnam wracać, że mogę zostać zaskoczona czymś strasznym z daleka od domu. Ale dwie
osoby, z których zdaniem liczyłam się jedynie, to jest mama i Wieniawa, nie tylko nie wywierali
na mnie żadnego nacisku, ale radzili spokojnie czekać w Rzymie na dalszy polityczny rozwój
spraw. Mama pisała: „Bądź tam, skarbie, jak można najdłużej, ucz się i baw się, zawsze zdążysz
przyjechać, jeśliby się sprawy pogorszyły. Ja cię wezwę, gdy będzie trzeba”. A Wieniawa mówił:
„Jesteś pod moją i ambasady opieką”. Wydaje mi się, że jednak trochę się podkochiwałam w tym
prześlicznym Lorecie. Siadywaliśmy na Forum Romanum koło fontanny Juturny, w chłodzie i
171
szeleście wody i drzewka laurowego, które tam samo wyrosło dla jeszcze większej piękności
wszystkiego dookoła. Mówiliśmy sobie smutne, czułe słowa, trzymaliśmy się za ręce, a wieczorem
przy rozstaniu przez ciężkie drewniane drzwi bramy, stojąc po jej obu stronach, żegnaliśmy się
boleśnie i miłośnie. Zdaje się, że odgrywałam przed sobą smętny dramat zaręczonej z kim innym,
co było nieprawdą, ale jednak przysięgłam Bronkowi przed wyjazdem, że mu będę całkowicie
wierna i dotrzymywałam tego skrupulatnie. Zażądał ode mnie słowa honoru, a to była przysięga
święta.
Pewnego razu zaproponowano mi wycieczkę autem dwu- czy trzydniową poprzez Umbrię, Vi-
terbo, Orvieto, brzegami jezior Bolsena, Trasimeno do Peruggi, Asyżu, Gubbio aż do nieznanego
mi zupełnie Pesaro na brzegu Adriatyku. Właścicielem auta i organizatorem wycieczki był kolega
Wieniawy, pułkownik z żoną i jeszcze jedną parą małżeńską, również z rodziny wojskowej. Poje-
chaliśmy w dwa samochody, w ostatnim momencie przyłączył się do nas Romeyko. Cieszyłam się
na tę wycieczkę szalenie, znałam dobrze okolice Rzymu, Toskanię także, jeszcze z przeszłego ro-
ku, kiedy jeździłyśmy z mamą do Sieny i San Gimignano, ale Umbria najbardziej mnie zawsze
ciągnęła. Umbria jest dzika, rudo-biała od ziemi przysypanej od czoła pagórków głazami białymi
jak kość. Czasem tylko jak chmurka różowa kwitnie na dzikim zboczu drzewko migdałowe. W
samochodzie było szalenie wesoło, panowie sypali dowcipami, panie śmiały się perliście, roz-
kosznie i bez ustanku. Znalazł się maleńki barek ze znakomitą zawartością, radio grało wesołą
muzykę. Było tak doskonale, że zaczęło być nieznośnie.
Znalazłam się na dnie dziury, w którą czasem towarzysko wpadałam. Nie umiałam nic powie-
dzieć zabawnego, stawałam się z każdą chwilą tępsza i bez wdzięku. Cudowny kraj za oknem,
pejzaże, które były tłem stu obrazów znajomych i ulubionych. W Perugii ledwo zdążyłam prze-
biec miasto, bo trzeba było zjeść obiad i jechać dalej. Wszędzie po drodze składałam w duchu
przysięgi, że zaraz znów tu przyjadę. Między Perugią a Asyżem na przełęczy złapała nas mgła,
ale nie poprawiło to mojego humoru ani im nie popsuło. O zachodzie na wschodniej, ciemniejącej
stronie wyrósł różowy obłok, przeolbrzymi różowy cumulus, sam na całej przestrzeni nieba. Ta
piękność twarda w nieruchomym kształcie, zdawało się, że niezmienna na zawsze, przepełniła
mnie takim zachwytem, jakiego dawno od świata nie zaznałam. Kiedy droga wykręciła się i traci-
łam go z oczu, prawie prosiłam go, żeby mi się jeszcze ukazał. Dojechaliśmy wieczorem do Asyżu.
Po znalezieniu dobrego hotelu zjedliśmy kolację i poszliśmy spać, bo rano wcześnie mieliśmy je-
chać dalej. Dalej - a Asyż?
Wstałam przed świtem, kiedy wszyscy spali. Obeszłam całe cudowne miasteczko w rannej lekkiej
mgle, a kiedy dostałam się do bazyliki, postanowiłam zostać tam tyle czasu, ile mi będzie trzeba,
żeby zobaczyć to, czego nie mogę przecież ominąć. Spokojnie siedziałam przed Cimabue, Simone
Martini i Lorenzettim. Te święte twarze Simone Martini mają między brwiami małe pionowe
zmarszczki, proste bruzdy, które nadają im wyraz niechęci czy niezadowolenia z własnej święto-
ści, jakby nie wszystko było w porządku czy ich doskonałość niepełna. Od czasu do czasu słysza-
łam z zewnątrz wywoływane na różne głosy moje imię i nawoływania, ale siedziałam cicho, a
nawet przedostałam się do Santa Chiara, klucząc bocznymi uliczkami. Tam posiedziałam trochę w
ławkach, ale już nie na malarstwo patrzyłam. Pośrodku kościoła klęczał młody chłop w spłowia-
łym ubraniu. Kapelusz położył na podłodze obok siebie, a ręce trzymał złożone dłońmi przed so-
bą jak orante na wotywnych obrazach. Był tak idealnie piękny, tak cudownie doskonały, że nie
mogłam oderwać od niego oczu, bo nie widziałam dotąd nigdy tak nieskazitelnej urody. A rów-
nocześnie wstyd mi było patrzeć na niego, podglądać go w tej modlitwie tak głębokiej, w jego
172
rozmowie ze świętą w ołtarzu, ta modlitwa nadawała mu wyraz zachwycenia i błagania. Może
był to anioł?
Wyszłam z kościoła i poszłam do hotelu, gdzie wściekli i zaniepokojeni moi towarzysze miotali
się dookoła samochodu. Kiedy znaleźli się wszyscy poszukiwacze i opadła ich irytacja, powiedzia-
łam, że się zgubiłam, bo nie znałam miasta. Jedno i drugie było prawdziwe. Dalsza droga, omija-
jąc Gubbio, gdzie tylko z daleka zobaczyłam górę znów jak z tła Pisanello albo Domenico Vene-
ziano, po której wstępowały na tle nieba szeregi czarnych cyprysów jak korowód mnichów - napi-
sałabym, gdyby tego już nie napisało dwieście pięćdziesiąt innych osób przede mną.
Zatrzymując się po drodze na jadło i napitek dojechaliśmy wreszcie do Pesaro na samą noc, gdzie
ku mojemu zdumieniu dowiedziałam się wreszcie, po cośmy tu tak jechali. Otóż w Pesaro jest
największa we Włoszech fabryka fałszywych fajansów i majolik, powtarzająca dawne wzory,
zwłaszcza tak zwany styl rafaelesco, dość paskudny sam w sobie, a cóż dopiero kopiowany dzi-
siaj. Oto teraz moi uszczęśliwieni towarzysze podróży dopadli wreszcie celu i pławiąc się w kom-
pletach filiżanek, pater, spodków i imbryczków kupowali je całymi serwisami, mającymi im słu-
żyć rano, w południe i wieczorem. Mdło mi się robiło od tych ozdobnych gryfów, chimer, tryto-
nów i rogów obfitości oplątanych misternymi figlasami. Poszłam nad morze, bo to było w Pesaro
najładniejsze, i tam doczekałam, aż oni, syci chwały, załadowali swoje zakupy do samochodów i
pojechaliśmy z powrotem do Rzymu.
Nieczęsto zdarzało mi się pozostawać na wieczór w domu, ale lubiłam czasem po kolacji usiąść
przy stole, z wielką lampą oświetlającą tylko środek pokoju. Część osób wychodziła, a kilkoro
zostawało na mniejsze rozmowy, czytanie czy pisanie. Od pewnego czasu mieszkały u Marii w
pokojach na górze, należących do pensjonatu, dwie dość dziwne osoby. Była to para Rosjan, na-
zwiskiem Szeremietiew, emigrantów bardzo, zdaje się, niezamożnych, zwłaszcza, że żona upijała
się regularnie. On ukrywał to picie. Kiedy wtaczał ją na schody i przychodził sam do stołu, mówił
nam, że żona źle się czuje i została w łóżku. Nie byli młodzi i nie pasowali do tej naszej tak bardzo
zaprzyjaźnionej i rozumiejącej się, i wesołej kompanii. Ale Maria przewąchała ich trudną sytuację
i wzięła ich pod swoje szerokie ciepłe skrzydła.
Jednego wieczoru zostałam w domu, bo mama przysłała tego dnia z Warszawy paczkę z książ-
kami dla pani Riccardi. Pani Riccardi była Polką z pochodzenia i postanowiła czytać polskie
książki, prosząc o którąś z powieści Żeromskiego. Mama przysłała trzy tomy „Walki z szatanem”,
a ja wieczorem przyniosłam te książki do stołu i czytałam je, przypominając sobie ten czy inny
fragment. Pan Szeremietiew siedział naprzeciwko mnie i robił, jak co wieczór, na drutach ogrom-
ny czerwony sweter. Od czasu do czasu uśmiechał się do nas nieśmiało i smutno źle zrobionymi
sztucznymi zębami. W ostatnich rozdziałach tomu „Charitas” opisane są straszne losy pana Gra-
nowskiego podczas ofensywy rosyjskiej w Galicji i okrutne rządy wojskowe Moskala Szeremie-
tiewa. Podniosłam głowę i powiedziałam: „Znalazłam nazwisko pana rodziny w książce, którą
czytam”. Uśmiechnął się do mnie i kiwnął głową: „Je connais la Pologne, j”tais pendant la guerre
gouverneur militaire de la Galicie”. Czy to jest przypadek, że wszystko się nagle zbiega razem - ja,
ten człowiek opisany przez ojca z nienawiścią i wstrętem, ta książka przez mamę przypadkowo
wybrana i wysłana, ten wieczór, ten rozdział otwarty przeze mnie na chybił trafił? Jaki musi być
szczęśliwy mój ojciec w tej chwili, jeśli mnie widzi, mnie, obywatelkę wolnego kraju, swobodnie
decydującą o swoim losie i tego nieszczęsnego, śmiesznego, pobitego wygnańca, który był panem
życia i śmierci Polaków, którego nazwisko wzbudzało w ojcu odrazę i grozę.
Nikomu nie powiedziałam o tym wieczornym spotkaniu, tylko Elżuni, bo ona jedna, delikatna i
tyle rozumiejąca, mimo swojego zachowanego w dorosłości dzieciństwa, zdumiała się razem ze
173
mną i zamyśliła. Wszyscy ją na via Margutta kochali, bo była właśnie dziecinna, bezbronna i mą-
dra. Jej brat, Antek Wilder, ożenił się niedawno z miłą Halą Rajską i właśnie urodziło się tam
dziecko, czym Elżunia była piekielnie przejęta. Była to bardzo kochająca się rodzina, a państwo
Wilderowie starsi byli naprawdę czarujący.
Ich dom urządzony był pięknie, w taki sposób jaki lubiłam, nie zanadto zagracony, tak, że każda
rzecz miała wokoło siebie dość powietrza, każdy dywan dość przestrzeni do leżenia i każdy obraz
swoje miejsce bez tłoku. Elżunia w dzieciństwie była słabowitym niejadkiem, utrzymywanym w
jakim takim zdrowiu przez doktora Zielińskiego. Do Rzymu pozwolono jej jechać pod opieką
mamy, a potem już zajmowali się nią wszyscy: i państwo Riccardi, i Maria, i Airoldi, zakochany w
niej na wieki i oficjalnie zaręczony.
Miałam jeszcze jedną rzecz do zrobienia w Rzymie. Chciałam odnaleźć, jeśli żyje, Giulia Guerrieri,
pięknego Ernesto Fosca z „Pavoncella”. Była to historia, która ciągnęła się od pradawnych czasów,
kiedy mama miała może siedemnaście lat i wybierała się z babcią w podróż do Włoch. Babcia
wzięła ze sobą dwie panienki, bo miała z nimi jechać mamy rówieśnica i najbliższa przyjaciółka,
córka babci Sabci Wojewódzkiej, Wanda. Przed samym wyjazdem obie panienki wybrały się do
wróżki, słynnej wtedy w Warszawie, pani Mirty Noel. Pani Mirta naopowiadała mamie prze-
dziwnych i przerażających historii. Mama miała wyjść za garbusa, miała szybko zostać wdową z
dzieckiem, a garbus nieboszczyk pozostawiał ją w strasznych długach i nędzy. Prędko potem
mama ginęła w katastrofie kolejowej, zostawiając dziecku jeszcze większe długi. Inna sprawa była
z Wandzią. Ta w bliskiej podróży poznać miała cudzoziemca przepięknej urody, pokochać go i
być kochaną. Ale wedrzeć się miała w tę miłość podstępna przyjaciółka, zniszczyć uczucie obojga i
zabrać ukochanego. Kiedy wszystkie trzy przyjechały do Florencji, poznały tam młodą Polkę, miłą
i wesołą panią Fufę Ordyńską. We cztery zwiedzały i jeździły na wycieczki, ale mama zauważyła,
że jej ukochana Wandzia trochę się od niej odsuwa i powoli dowiedziała się, że Wandzia zapo-
mnieć nie może tego, co powiedziała Mirta Noel, zwłaszcza, że mama była jednak ładniejsza. Za
to z Fufą Wandzia była w prawdziwej przyjaźni. W pewnym momencie panie poznały ślicznego i
wykształconego młodego Włocha, który z miejsca zakochał się w jasnej i powiewnej Wandzi.
Wtedy już babcia z mamą zupełnie odpadły, a powiernicą sekretów, towarzyszką spacerów, opie-
kunką Wandzi i jej miłości została Fufa. Babcia, odpowiedzialna za siostrzenicę, pisała bardzo
niezadowolone i niespokojne listy do babci Sabci, opuszczona mama martwiła się zdradą Wandzi,
a tamta trójka czuła się i bawiła świetnie. Miłość Wandy i Giulia skończyłaby się może szczęśli-
wym małżeństwem, gdyby Fufa nie uwiodła go brutalnie i definitywnie, zabierając go ze sobą
pewnego ranka do Paryża. Wandzia przeżyła tę podwójną zdradę bardzo tragicznie i wróciła do
domu ciężko załamana.
Po kilku latach ciotka Aniela spotkała w Rzymie pięknego Giulia. Był ciągle zakochany w Wandzi,
o Fufie nie było już mowy.
Kiedy z kolei my wszyscy, babcia, mama, ojciec i ja świeżo urodzona, znaleźliśmy się we Florencji,
odnowiła się znajomość z Giuliem Guerrieri. Ciocia Wandzia wyszła już wtedy za mąż za pana
Berezę, babcia przebaczyła Giuliowi jego głupią zdradę, a ojciec wysłuchał zwierzeń z całego jego
życia, a wśród nich historii jego romansu z pewną piękną Rosjanką. Ja go nie pamiętam, oczywi-
ście, ale jego przeplatanie się przez te sprawy i nowela „Pavoncello” sprawiły, że chciałam go od-
naleźć. Ciotka Aniela i mama mówiły, że jego uroda i dobroć graniczące z głupotą były nieopisa-
nie wzruszające. Nie pamiętam, czy rzeczywiście był muzykiem. Ktoś mi powiedział, że był jakiś
Giulio Guerrieri, pułkownik, ale gdzie go miałam szukać. Zresztą pewnie zjadły go ze szczętem
jakieś baby, taka była ta jego piękność. „Qui finische l’avventura di Signor Bonaventura”.
174
Kiedy byłam mała, czytano mi, a potem sama czytałam „Corrieredei Piccoli”, niedzielny dodatek
do pisma „Domenica del Corriere”. Tam zaczęły się może właśnie komiksy. Co tydzień występo-
wał tam w małych obrazkach signor Bonaventura, chudy, w czapeczce w kratkę i z jamnikiem i
miał nieprawdopodobne przygody. Zresztą nie tylko on był początkiem. W Genewie, a potem w
Warszawie czytałam namiętnie kolejne wielkie tomy przygód Becassine, głupiej dziewczynki bre-
tońskiej. Było to świetnie rysowane i malowane, złośliwie przedstawiało mieszczaństwo i arysto-
krację francuską, u których służyła śmieszna i milutka Becassine. Miałam chyba wszystkie tomy,
zamawiane i odbierane kolejno u Gebethnera i Wolffa na rogu Krakowskiego Przedmieścia i Osso-
lińskich. Jej rozmaite powiedzonka wchodziły do naszego z mamą rodzinnego języka.
Pewnie każda rodzina ma na własny użytek taki tajemny język, słówka czy cytaty, powiedzonka
niezrozumiałe dla nikogo innego. U nas na przykład, kiedy ktoś zapytał: „O czym myślisz, kocha-
nie?” - odpowiadało się zawsze: „O miodu”. Bo tak odpowiedział ojcu mały chłopczyk siedzący
na przyzbie chałupy w Bochotnicy, oparty na rączce i zamyślony. Wyraz jego oczu, poetyczność
twarzyczki tak wzruszyły ojca, że zatrzymał się i zadał mu właśnie to pytanie. Kiedy kogoś spo-
tkał zawód albo coś się nie udało, mówiło się wtedy: „Ja patse i on patsy, ja go cap, a on fru”. Było
to płaczliwe opowiadanie jakiegoś innego chłopca o wróblu w stodole, którego chciał złapać ko-
niecznie. Kiedy pogoda była niepewna i zmienna, mama mówiła: „Niby ciepło, ale fondeler syry”.
Na zapytanie czasem nam stawiane w sprawach, które mało nas interesowały, odpowiadałyśmy
pod nosem tekstem biletów, które kazał sobie wydrukować Courteline: „J’ai l’honneur de vous
informer, que je m’en fous complŠtement”. Ojciec po każdym przeziębieniu nie wychodził prędko
na dwór. Mama mówiła: „Stefciu, dzisiaj mógłbyś już chyba pójść na Wysoki Zamek”. Ojciec wte-
dy wkładał płaszcz, szalik i kapelusz, otwierało się szeroko okna i pierwszy spacer i spotkanie z
powietrzem odbywało się dookoła stołu w stołowym, jak u państwa Dulskich.
Kiedyś ojciec opowiadał, jak na jednym ze swoich spacerów wokół Nałęczowa, w mglistym i za-
snutym deszczykiem pejzażu usłyszał z daleka ni to monotonną śpiewkę, ni to skargę bardzo ża-
łosną. Wreszcie zobaczył siedzącą wysoko nad drogą na piaszczystym stoku dziewczynkę. Pasła
krowę, przykryta z głową fartuchem czy workiem, przemoknięta i skulona. Uderzała rytmicznie
cienką witką w ziemię i cienko śpiewała: „Zieleni się, zieleni - zieleni się, zieleni - zieleni się, ziele-
ni -„ Te słowa powtarzały się bez końca. Kiedy już ojciec minął ją dość daleko, usłyszał kodę tej
dziwnej piosenki: „gęsie łajno na ziemi”. To „zieleni się, zieleni” dość często było przez nas nuco-
ne przy pewnych nudnych wizytach beznadziejnych gadaczy. Cichutko, oczywiście.
Opowiadała mi kiedyś mama historię, która rozegrała się naturalnie w Siedlcach, mieście ponad
wszystkie inne interesującym i gdzie ludzie i ich życie było zawsze ciekawe i wyjątkowe. Pewna
panna, Janina Dyżewska, była starsza i brzydsza od tych wszystkich panienek, mamy i jej kuzy-
nek, ale jakoś chyba spokrewniona, bo obracała się w tym samym towarzystwie. Miała długi nos i
szarą cerę, ale poetyczna, wykształcona i oczytana była nadzwyczajnie. W tym czasie wszystkie
panienki kochały się w d’Annunziu, ale jedna Janka Dyżewska kochała go tak, że nauczyła się
dość prędko po włosku i zaczęła do niego pisać listy.
Te listy z tak dalekiego kraju od młodej, zakochanej i inteligentnej kobiety zainteresowały go na
tyle, że jej odpisał i zaczęła się regularna korespondencja. Całe Siedlce się trzęsły. Janka Dyżewska
zaczęła się czesać, ubierać i układać w pozy z obrazów Dante Gabriela Rosettiego. Listonosz mó-
wił szeptem po domach: „Znów jest list od Danunca”. Żydówki w sklepach pytały ją, jak się mie-
wa pan Danunc, a ona uśmiechała się tylko i knuła straszny zamiar w tajemnicy przed rodziną.
Kiedy d’Annunzio, rzecz jasna po pewnym czasie, zaproponował jej spotkanie i zażądał przysła-
nia fotografii, Janka Dyżewska zrobiła u miejscowego fotografa cudnie wyretuszowane zdjęcie i
175
wysławszy, powiedziała matce, że jedzie do Wenecji. Wybuchł olbrzymi skandal. Siedlce podzieli-
ły się na dwa obozy, przez jednych była potępiana jako jawnogrzesznica, dla innych stała się hero-
iną. Zwłaszcza dla młodszych. Wbrew zakazom matki wyjechała do Wenecji, gdzie na stacji mieli
się spotkać. Panna Janka wysiadła na peronie i zobaczyła z daleka biegnącego d’Annunzia. Stanę-
ła na jego drodze, ale on minął ją i pobiegł szukając dalej wzdłuż pociągu. Nawet mu na myśl nie
przyszło, że ta brzydka, szara, nosiasta osoba, to może być jego przyszła kochanka. Więc ona ku-
piła bilet powrotny i nie widząc Wenecji ani d’Annunzia wróciła do Siedlec, nigdy nie wyszła za
mąż, nigdy chyba już tych Siedlec nie opuściła.
Mama zresztą też kochała się w d’Annunziu, pokazała mi kiedyś w Rzymie mur, chyba na via
Nomentana, za którym w ogrodzie stał dom d’Annunzia. Przez ten mur mama przerzuciła parę
razy bukiet kwiatów. Miała wtedy szesnaście lat i uwielbiała jego poezje i powieści. Pod jej naci-
skiem przeczytałam okropność pod tytułem „Il Fuoco”. Mama chichotała, ale dalej utrzymywała,
że to arcydzieło. Zresztą przyznawała, że z Eleonorą Duse postąpił jak łajdak. Tę historię Janki
Dyżewskiej mama opowiedziała kiedyś pewnej autorce powieści, która, i słusznie, uznała to za
znakomity temat literacki. Ale cóż, napisała coś zupełnie nieudanego. Szkoda, że ojciec tego nie
zrobił wcześniej, tylko że nie byłoby to możliwe. Jego kobiety były takie wszystkie prześliczne, a
gdyby panna Dyżewska była prześliczna, to nie ułożyłby się dramat. Słowem temat zmarnowany.
Pamiętam przecież d’Annunzia z dzieciństwa z Gardone, z klapką na oku i w białym mundurze i
butach, na siwym koniu i na tej górze w jego ogrodzie, gdzie stała kanonierka. Komiczna postać.
Myślę, że i mamie musiał się taki wydać, mody szalenie się zmieniają, łatwo zaczyna się widzieć
coś śmiesznego tam, gdzie był poprzednio tylko obiekt zachwytu. Już teraz Rudolf Valentino jest
niemożliwy, z pomadą na głowie, bakami i umalowanymi oczami. Jeśli dziś miałabym się kochać
w aktorze filmowym, to byłby to Leslie Howard, delikatny i cienki, dyskretny i znakomicie ubra-
ny.
Ciekawam, czy ojciec był elegancki? Figurę miał świetną, długie nogi i bardzo piękne ręce, zawsze
białe i ciepłe. Nosił buty od Kielmana, a w jego kapeluszu małymi złotymi literkami na wąskiej
skóreczce napisane było „Borsalino”. Jego krawaty wisiały w szafie na wewnętrznej stronie drzwi
na jedwabnym sznureczku, wszystkie ciemne i raczej bez wyraźnych deseni, wełniane i jedwabne.
Miał bardzo ciemny płaszcz zimowy z czarnym barankowym kołnierzem, a granatowy na porę
przejściową. Frak tak rzadko był noszony, że wbrew wszelkim zasadom leżał złożony na dnie jego
ogromnej szafy i kotka się na nim okociła. Ale smoking nosił dość często.
Tak bym chciała wiedzieć, jak wyglądał w Paryżu, jak go mama widziała na dworcu, kiedy wy-
jeżdżała do Warszawy, a on zostawał. Odprowadził ją, umieścił w przedziale i przyniósł ze sobą
ogromny bukiet tuberoz. Mama stała z tymi tuberozami w oknie, ale kiedy pociąg ruszył, poczuła,
że od ich zapachu natychmiast dostanie migreny, co było jej wieczną zmorą. Więc ojciec zobaczył,
jak z oddalającego się pociągu, za którym ciągle jeszcze patrzył, wylatuje przez okno jego bukiet
tuberoz. Kiedy mama dojechała do Warszawy, zastała już w domu pięć telegramów pełnych roz-
paczy, pytań, błagań o wyjaśnienie, o przyczynę tego okropnego gestu. Ja mamę rozumiałam, bo
od zapachu jednego kwiatka gardenii, który wpinałam sobie w klapę kostiumiku w szaro-białą
pepitkę, też potrafiłam dostać migreny, która marnowała mi cały dzień. A pewna pani podobno
odebrała sobie życie, układając się w grzędzie maciejki. Opowiadała mi to jedna służąca, może to
niemożliwe. Ale ładne.
W Rzymie kwitły gardenie, azalie, ogromne drzewa magnoliowe na Pincio, na Viale delle Magno-
lie, wzdłuż Galoppatoio. W nocy spomiędzy swoich czarnych skórzastych liści świeciły białymi
ogromnymi kwiatami. Ich płatki wielkie jak dłonie wewnątrz były zielonkawobiałe, a po ze-
176
wnętrznej wypukłej stronie ciepło smużyły się różowym kolorem. Słychać było, kiedy spadały na
asfalt, tak były ciężkie. Sztachety ogrodów, wysokie żywopłoty, murki i ogrodzenia obrośnięte
były gęstym wąskolistnym gelsomino, które jeśli nie strzyżone, kwitło drobnymi białymi gwiaz-
deczkami, upajająco pachnącymi. Ta chmura wiosennych zapachów ciągnęła się, zmienna i czaru-
jąca, przez ulice i place. A na via Appia w nocy, nad łąkami, gdzie leżało zżęte pierwsze, rozgrza-
ne słońcem siano, wisiały chmury luccioli, robaczków świętojańskich, unoszących się i opadają-
cych unisono, wedle kanonów tajemnego tańca. Od tego widoku kręciło się w głowie i człowiek
po chwili tracił wszelkie poczucie rzeczywistości. To już była moja druga wiosna w Rzymie, może
jeszcze piękniejsza. Pewnie dlatego, że już nie na oślep rzucałam się w jego piękności, wiedziałam,
co wybrać, gdzie iść wedle nastroju, pogody czy ochoty. Były miejsca wspaniałe, ale do których
wystarczyło pójść raz, a inne może mniej ważne, ale ukochane i potrzebne.
Pomimo tej całej urody bałam się ciągle, że jestem tak daleko od domu, że może się coś nagle stać,
że nie zdążę wrócić i ta wojna mnie tu gdzieś zaskoczy. Wreszcie poszłam do Wieniawy na naradę
z tymi wszystkimi wątpliwościami. Wysłuchał mnie spokojnie, a potem powiedział: „Co ty sobie,
moja kochana, myślisz, że ja jestem ambasador, że ja jestem dyplomata? Ja jestem polski żołnierz,
polski generał. Z chwilą jakiegokolwiek niebezpieczeństwa, skąd by ono nadeszło, rzucam
wszystko i wracam do Polski. A jako ambasadorowi, Niemcy dadzą mi pociąg na przejazd przez
ich terytorium, nawet już po wybuchu wojny, dla mnie i członków ambasady. Ty jesteś pod moją
opieką i zabieram cię wtedy ze sobą. Więc widzisz, że możesz tu siedzieć spokojnie, miej do mnie
zaufanie”. Uspokoiło mnie to na kilka następnych dni. Listy z Warszawy były pełne nadziei na
pokojowe załatwienie zaostrzonej poprzednio sytuacji. Przez tyle trudnych spraw przeszliśmy:
Austria, Monachium, zajęcie Sudetów, Pragi - tyle ustępstw, ale teraz Hitler musiał zrozumieć, że
skończyła się nieporadność czy obojętność świata. Zresztą my wsparci przez aliantów inną siłę
stanowimy.
W ambasadzie słyszałam rozmaite zdania. Wbrew beztroskiemu optymizmowi, przynajmniej ze-
wnętrznemu, Wieniawy, pan Kociemski dalej powtarzał swoje „Europa trzeszczy”. Szeliski bar-
dzo był zasumowany, także miły pan Mańkowski, któremu podlegał wydział szyfrów. Ten młody
człowiek był od niedawna żonaty i kłopotał się, było to widoczne, tym co wiedział, choć mało w
ogóle mówił. Inni uważali, że Hitler blefuje. Słynna „Barbanera”, doroczna drukowana przepo-
wiednia na cały rok następny, mała, niechlujnie wydana książeczka, w której każde słowo wierzy-
ły całe Włochy jak w Ewangelię, także nic złego na ten 1939 rok nie przewidywała.
Ta poprzednia wojna przygotowywała się jednak przez długi czas, nim wybuchła, a ojciec pisał w
dedykacji dla Bronisławy Ostrowskiej na „Echach leśnych”: „Z prośbą, aby westchnęła Pani do
kogoś potężnego - aby wybuchła wojna fancusko-niemiecko-austriacko-włosko-angielsko-
japońsko-rosyjsko-socjalistyczna”. Czekali na nią, pragnęli jej i wreszcie przyszła - wielka rozwa-
lająca siła, wielkie rozwiązanie. Ale dziś? Tylko Niemcy jej chcą i prą do niej groźbami i prowoka-
cją, ale cały świat jest przeciw nim i zna ich już dobrze. Dlaczego pozwolono, aby ich ofiarami
stała się Austria i Czechy, nie mogę tego zrozumieć, ale na tym koniec.
Złym znakiem było to, że zbiłam swoje duże lusterko z neseseru. Wypuściłam je z ręki 30 kwiet-
nia. Na drugi dzień rano dowiedzieliśmy się o zerwaniu paktu o nieagresji z Polską i paktu mor-
skiego z Anglią. Cały świat zadrżał ze zgrozy, nie chcieliśmy wierzyć, ta wiadomość wydała nam
się niemożliwa, nieprawdziwa. Groza wojny przyskoczyła do każdego jak wilk, o którym wie-
działo się, że gdzieś tam jest, gdzieś daleko krąży i nagle jego straszna postać znalazła się tuż
przed naszymi oczami. Wszystko nagle stało się nieważne, tylko wracać, wracać czym prędzej.
177
Krótka wizyta w ambasadzie, krótkie bez znaczenia pożegnania z bliskimi. Ostatni raz na Piazza
di Spagna. Kupiłam tam ogromny bukiet róż i zaniosłam do Polimnii na Kapitol. Położyłam jej te
kwiaty na ziemi, przy nogach, nie tylko dla niej, ale z wdzięczności dla całego Rzymu. Wszystko
w takim pośpiechu, że nawet żalu się nie czuje, czasem przez chwilę na ulicy, której każdą płytę
chodnika i każdy załom muru zna się na pamięć, przez chwilę myśli się - ostatni raz. Gnał nas z
Elżunią taki pośpiech i niepokój, że dziwne to, ale jedynym pragnieniem było, żeby stąd już wyje-
chać jak najprędzej. Bilety dostałyśmy bezpośrednie, Rzym-Warszawa. Moje imieniny - 4 maja,
jaki smutek. Bardzo niemiły kilkugodzinny pobyt w Berlinie na dworcu. Moc mundurów żółtozie-
lonych NSDAP, bardzo młodzi w rozkrzyczanych oddziałach.
Więc jestem z powrotem w Warszawie. Nasz nastrój pośpiesznego niepokoju, strachu przed
czymś bliskim a strasznym mija tu zupełnie. Nikt ze znajomych nie wierzy w wojnę, mobilizacja
odwołana. Spotkany w kawiarni malutki pan Herbaczewski, astrolog i jasnowidz, znajomy pań-
stwa Wilderów, przepowiada Elżuni szybki powrót do Włoch i bardzo niedługo potem małżeń-
stwo, oczywiście z Airoldim. Tymczasem jedziemy do Konstancina, maj jest śliczny i ciepły. Za-
praszamy do nas Elżunię. Bronek Zieliński, jego koledzy z podchorążówki i I Pułku Szwoleżerów,
moi stareńcy z Akademii, wszyscy ciągle przyjeżdżają do nas. Mnóstwo tej wiosny jeździłam
konno, z Bronkiem, z miłym majorem Likiernikiem, z panią Hanią Strasburgerową i panią Mille-
rową, doskonałymi amazonkami. Jakież urocze dni.
Ta huśtawka strachu i ulgi minęła zupełnie i całe grono przyjaciół postanowiło, że pojedziemy
razem na ładny rejs nowym motorowcem „Piłsudski”, bratem bliźniakiem „Batorego”. Te strony
znałyśmy już z mamą z poprzednich podróży, fiordy, które znów z radością odwiedzamy, miasta
jak Bergen na początku i Troms› na końcu tego dziwacznego połączenia gór i morza, kiedy jedno z
drugiego wyrasta, zielone i czarne ściany i zielona i czarna woda. Ja zwłaszcza lubię Bergen z tym
wdzięcznym, niewielkim kolorowym portem. Naszym celem był tym razem Nord Cap, zimne i
puste miejsce, reny i kolorowi ludzie w ubraniach i czapeczkach jak dla dzieci. Jest lato, więc słoń-
ce nie zachodzi wcale, ale i tak więcej tańczymy czy siedzimy w barach, niż śpimy.
Jest Marysia Skoczylasówna ze Stefanem Leszczyńskim, swoim mężem. Marysia jest w ciąży, więc
przy największej gładzi, kiedy morze jest jak lustro, Marysia podnosi palec i mówi: „Oho, kiwa”. I
znika. A Stefan także znika, ale on jest „cytok”. Czyta mnóstwo i bez przerwy. Na ten rejs zabrał
całą bibliotekę. Kiedy siedzieliśmy kiedyś w sali kinowej na filmie, gdzie straszni Indianie gonili i
doganiali dyliżans, w którym bohaterce rodziło się właśnie dziecko, a my musieliśmy się trzymać
krzeseł, bo zła, długa atlantycka fala rzeczywiście kiwała pustym statkiem bardzo głęboko - Mary-
sia powiedziała z westchnieniem: „A Stefan czyta”. Bo on naprawdę czytał nieustannie, a jeśli wy-
szedł do nas czasem, to by zapytać nas, czy wiemy z ilu jednostek, na przykład wodoru, składa się
człowiek.
Kapitanem „Piłsudskiego” był Mamert Stankiewicz, bardzo przystojny, poważny i elegancki, zu-
pełne przeciwieństwo naszego kapitana Borkowskiego z „Kościuszki” i „Batorego”. Ale i on był
miły, a statek ślicznie był ozdobiony przez naszych starszych kolegów z Akademii. Znów w roz-
maitych portach przyjmowani byliśmy galą flagową i balami u kapitanów portów. Pobyt w Ko-
penhadze w drodze powrotnej jak zawsze cieszył. Dzieliło się dni na Pinakotekę i Tivoli, oprowa-
dzaliśmy z radością Elżunię Wilderównę, która tu była po raz pierwszy, tak wrażliwa i tak nie-
zwykle delikatnie, mądrze i żywo reagująca na wszystko.
Mama i ja wysyłałyśmy do ciotki Anieli uspokajające kartki ze wszystkich miejsc, gdzie była pocz-
ta, bo ona, choć tak zawsze w rozjazdach, zawsze albo wyjeżdżająca, albo wracająca z jakiejś po-
dróży - teraz uważała, że w tak niepewnej sytuacji politycznej nie należało jechać za koło biegu-
178
nowe. Poza tym niepokoiła się także obecnością na statku Przypkowskiego, który się tam znalazł
w ostatniej chwili przed wypłynięciem z Gdyni. Ale musiał być widać przytemperowany trochę
przez Starzyńskiego, bo nie dokuczał mi za bardzo i nie pił, chociaż miał okazję od rana do nocy
w barach na statku. Cała podróż była wyjątkowo miła, bo taka jakaś bardziej odbywająca się we-
wnątrz statku, mniej było biegania, zwiedzania, a więcej leniwego trochę, spokojnego pobytu na
morzu.
Był środek lata, więc postanowiłyśmy po powrocie zostać jeszcze trochę nad morzem. Nie w Ja-
starni, w „Morzanach” u pani Mary Szczepkowskiej, ale w Juracie, gdzie jeszcze nigdy dotąd nie
byłyśmy. W wielkim pensjonacie nad samym morzem pełno było znajomych, także dużo osób
miało swoje wille pobudowane w lesie, byłyśmy całymi dniami w towarzystwie, nawet trochę za
gęsto. Na plaży albo w lesie należy czasem być samemu. Były tam śliczne rozmaite kobiety, ale
moja mama w swojej wiecznie jednakowej lekkiej czarnej sukni w nikły jakiś biały desenik, z wło-
sami upiętymi na karku z ciasno splecionego warkocza, jasna, ale nie blada, z kosmykiem lekko
falistym wysuniętym na czoło przez wiatr, lekka, szczupła, ze ślicznymi nogami, tak bez wysiłku
elegancka - mama była wszędzie najpiękniejsza. Wszystkie zawsze wydawały się przy niej zro-
bione z innej, gorszej, grubszej skóry.
Siedziałyśmy tam sobie przyjemnie. Ale nagle raz za razem zaczęły na ten półwysep dochodzić
wiadomości groźne, co dzień groźniejsze, jakby jakaś fala gdzieś się podniosła, już o niczym się
nie mówiło, tylko o wojnie, zerwanych rokowaniach, o Hitlerze i mobilizacji, o tym, że możemy
przez jakieś zarządzenia być tu odcięci od centrum kraju. Ludzie wyjeżdżali, z dnia na dzień robi-
ło się coraz puściej, pociągi chodziły rzadziej i szalenie zatłoczone. Nas także porwał ten po-
wszechny strach. Z trudem wielkim dostałyśmy miejsce w jednym z ostatnich pociągów, bo rze-
czywiście zaczęły one kursować inaczej. Jazda nasza przypominała podróż z ojcem w 1920 roku z
Gdyni do Warszawy, kiedy ruszyła nawała bolszewicka. Kiedy wreszcie po tysiącznych postojach,
w tłoku i niewiedzy, co dalej z nami będzie, dojechałyśmy do Warszawy - zobaczyłyśmy ją inną,
jakby zziajaną, zakurzoną i tłoczną. Ale byłyśmy już w domu. Znów na chwilę przez to, że wróci-
łyśmy do naszego normalnego otoczenia, wydało nam się, że ten okropny paniczny powrót był
snem, że wszystko musi się uspokoić, musi być jak przedtem. Ale od kilku dni Bronek Zieliński
był już poza domem, wszyscy młodzi mężczyźni powołani zostali do wojska, mobilizacja była
faktem dokonanym. Nad Warszawą odbywały się codzienne ćwiczenia lotnicze.
Okna zaczęto zalepiać paskami papieru, co miało zabezpieczyć szyby przed wypadnięciem. Skądś
wzięła się u nas maska gazowa, straszny zielonkawy ryj z plątaniną pasków i sznurków. O gazach
trujących mówiło się wszędzie, podawano sobie doskonałe rozmaite sposoby na to, aby się od
nich uratować.
Szwadron Bronka czy większe jakieś zgrupowanie I Pułku Szwoleżerów zakwaterowane zostało
w małej, miłej wsi Augustówka tuż nad Wisłą pod Wilanowem. Po kilku dniach, w ciągu których
odwiedzałam go tam, dowiedzieliśmy się, jego rodzice i ja, że odchodzą z Augustówki w inne, nie
znane już miejsce. Rodzice Bronka zabrali mnie ze sobą na pożegnanie ich oddziału do Czernia-
kowa, koło starego kościoła pobernardyńskiego. Było ciepłe popołudnie, pachniało siano z łąk za
kościołem, pot koński i skóra siodeł. Rotmistrz Flatau, dowódca szwadronu Bronka, i wszyscy
młodzi podchorążowie nie zsiadali już z koni, cały ten piękny tłum krążył i tańczył w miejscu,
odprowadzające rodziny wmieszane w ten koński tłok przekrzykiwały się, jeszcze rozmawiały,
trzymając jeźdźca za strzemię, uciekając przed następującym zadem. W tym gwarze, tupocie, par-
skaniu, jak lód stało w głowie pytanie, gdzie oni jadą, co to za widowisko, czego to jest początek.
Nagle cały ten nieład uporządkował się, sformował, żegnający odsunęli się na boki, a oni, nagle
179
wszyscy podobni do siebie, powtarzający ten sam kształt, ruszyli stępa i zniknęli prędko w ob-
łoczku kurzu i zapadającym wieczorze. Milczący powrót wielkim czarnym chevroletem doktora
Zielińskiego.
On jest dobry i mądry, chciałabym, żeby mnie lubił.
Wieczorem przychodzi Kazio Glabisz. Mówi, że sytuacja jest bardzo ciężka i on bardzo prosi, że-
byśmy zabrały to, co mamy najcenniejszego, a on jutro przyjedzie po nas i zawiezie do Konstanci-
na. Może tylko na kilka dni, ale musimy, wyraźnie musimy go posłuchać. Powraca w tym mo-
mencie pamięć o śnie, który miewałam wielokrotnie. Zawsze była to jedna scena i zawsze budzi-
łam się w przerażeniu i z ulgą, że to tylko sen. Była to jakaś ucieczka z domu na Brzozowej,
ucieczka przed straszną groźbą. Mam ratować rękopisy ojca, mam zabrać skrzynki, ale nie mogę
ich unieść w rękach, wyślizgują mi się i rozpadają, uciekam i wracam, bo ciągle któraś skrzynka
zostaje. Teraz nagle mam je wywozić, właśnie uciekać z nimi przed czymś przerażającym, co nad-
chodzi.
Dwa mam takie sny, które się powtarzają od bardzo dawnego czasu, od dzieciństwa. Jeden o tych
skrzynkach, które zawsze w domu były i o okropnej, trudnej ucieczce z nimi. Drugi, że się znajdu-
ję nagle czy budzę na rynku jakiegoś nie znanego miasteczka. Nic mi się złego niby nie dzieje, ale
nastrój rozpaczy, zagrożenia, strachu, wypełnia to obce miejsce. Rynek wybrukowany jest okrą-
głymi kamieniami, wzdłuż chodników ścieki wybielone wapnem, małe kamieniczki z zamknię-
tymi oknami, nad rynkiem na górce nowy, neogotycki brzydki kościółek z czerwonej cegły. Te
dwa ponure sny dręczyły mnie, kiedy miałam gorączkę albo było mi duszno. Teraz nagle mam
uczucie powrotu do tego snu z rękopisami - na jawie, w środku dnia. Glabisz tak nalega, że tele-
fonujemy do ciotki Anieli, żeby się także przygotowała do wyjazdu. Nasza gosposia Halinka za
nic nie chce z nami jechać do Konstancina. Decyduje się zostać w domu na Brzozowej, prosi tylko,
żeby zostawić jej Bibcia. Mama także właściwie nie ma ochoty ulegać namowom Glabisza, ale jest
wystraszona i pod wieczór wyjeżdżamy wielkim samochodem z czterema skrzynkami rękopisów,
ciotką Anielą i Glabiszem. Właściwie cieszę się, że będę w Konstancinie, tam jest prawdziwy mój
dom, mój dach, tam się nam nic złego stać nie może.
Wieczorem ciotka Aniela wraca jednak jakimś złapanym samochodem do Warszawy i do Jana na
Wspólną. My zostajemy z mamą. Słuchamy radia. Hitler ogłasza swoje punkty żądające od pol-
skiego rządu rzeczy niemożliwych. Czy to jest wypowiedzenie wojny? Czy Niemcy liczą na to, że
jakieś rozmowy jeszcze będą prowadzone?
Czy to jest gra, która ma zastraszyć Europę i zmusić polityków zachodnich do jakichś mediacji,
czy on może się, po ogłoszeniu tych punktów, jeszcze cofnąć? Noc jest cicha, ciepła i gwiaździsta,
drzewa stoją nieruchomo, nic nie szeleści. Chodzę po ogrodzie, po ścieżkach, patrzę na te gwiazdy
przez gałęzie i liście brzóz i pierwszy raz popadam w rozpacz i strach, jakich nie znałam dotąd.
Słyszę mamy kroki na tarasie na górze, nie widzę jej, ale wiem, że ma na pewno ręce podniesione i
zaplecione z tyłu głowy gestem, który znam u niej od dziecka, zawsze powtarzającym się, kiedy
jest zrozpaczona czy bezbronna. Ja także mimo woli podnoszę ręce i wydaje mi się, że nie mogę
rozpleść palców, że głowa siedzi w rękach jak w kleszczach. Nie możemy obie wrócić do wnętrza
domu, zacząć powtarzać codzienne, zwyczajne gesty, wobec tego, co się dzieje, już się może dzie-
je, gdzieś tam daleko od naszego cichego, łagodnie oświetlonego domu. Kładziemy się w końcu
jednak i zasypiamy.
Ranek śliczny, słoneczny, trochę przymglone niebo. Nocne strachy wydają mi się nie bardzo
prawdziwe, przesadzone. Stoję na mamy balkoniku i oglądam, jak codziennie ostatnio, manewry
180
naszych samolotów. Chodzą tam, strasznie wysoko, maleńkie, jaśniejsze od nieba krzyżyki, bły-
skające co chwila w słońcu ostrym mgnieniem blasku. Tak patrzę, patrzę, rozmawiając z mamą,
kiedy nagle z jednego z tych lśniących punktów wycieka z początku cienka, a potem rozszerzająca
się czarna linia, łukowato przekreślająca niebo. To nie manewry, to bitwa, to wojna. Zestrzelony
samolot jak nadziany na czarną strzałę znika za szczytami brzóz. Wszystko się w tej chwili zmie-
nia. Nasze życie, nasz świat i my już jesteśmy kim innym, zupełnie niewiadomym.
Straszny dzień, pełen zdarzeń, które nie mieszczą się w głowie. Warszawa była już bombardowa-
na z samego rana. Okęcie - jak to się stało, że nie słyszałyśmy nic? Bombardowali także Otwock,
jakiś dom dziecka czy sierociniec. Nad nami kilkakrotnie przelatują samoloty niemieckie i ścigają-
cy ich lotnicy polscy. Niemcy zabili podobno chłopca na polu w Powsinie zrzucając w ucieczce
balast bomb na łąki nad Wisłą. Zrzucają je także w Konstancinie na las w okolicy starej leśniczów-
ki, gdzie stała willa ambasadora Drexell-Biddle. Stałam wtedy przed domem i okrutny świst i po-
dmuch wgniótł mnie pomiędzy kratki pnących róż rozpięte na ścianie. Ten głos spadającej bomby
jest wysoki i drżący, nie świst, a tryl raczej. Telefony działają, Konstancin pełen jest cudzoziem-
ców, ambasady, biura i konsulaty przeniosły się tu od razu, ale równie szybko wyniosły się po
tym zrzuceniu bomb na willę Amerykanów. Gdzie jest teraz Bronek, gdzie są wszyscy nasi chłop-
cy, co się dzieje dookoła nas poza naszym cichym, lubym ogrodem?
Wieczór, tuż po zachodzie żółty, niebo złociste i gładkie nad Warszawą. Stoję przy naszej furtce i
patrzę w tę złotą wspaniałość, kiedy nagle słyszę głos przedziwny, rosnący, napełniający powie-
trze, wysoki, jaskrawy i przeraźliwy. Jakby to niebo żółte taki dziki głos wydawało. Stoję przera-
żona, wczepiona w pręty furtki, kiedy raptem widzę czarną chmurę ptaków nadlatującą znad
Warszawy. Całe niebo przykryte jest tym wrzeszczącym tłumem, wielki krzyk stoi w powietrzu,
chociaż lecą coraz inne fale. One uciekają z miasta, z Warszawy, po zachodzie, zamiast układać się
do snu, poderwały się do ucieczki wszystkie, wrzeszcząc z przerażenia przed pierwszymi bom-
bami. Przeleciały wreszcie i zapadły gdzieś daleko w lasach oborskich, razem ze zgaśnięciem nie-
ba.
W nocy, rano i przez cały dzień co jakiś czas zaczyna pulsować powietrze, jeszcze nim usłyszy się
huczące motory.
Formacja za formacją lecą nad nami niemieckie samoloty na Warszawę. Ciągle ucho mamy nasta-
wione na ten głuchy rytm, który czuje się w sobie czy w ziemi, którego narastanie obezwładnia i
nie daje myśleć o niczym innym. Co się stało z niebem? Nienawidzi się go teraz, wypełnione jest
wrogością, groźbą i śmiercią. Była wiadomość, że polskie oddziały przekroczyły granicę i wkro-
czyły do Prus. Ale naloty są coraz częstsze, głos spikera radiowego ogłaszającego „alarm dla mia-
sta Warszawy”, przeplata się co chwila z wesołą dziarską muzyką wojskową.
Nasz pobyt w Konstancinie coraz jest trudniejszy. Niewiele wiemy w gruncie rzeczy, co się dzieje
w Warszawie, wszyscy są tam, a my tkwimy w domu, na tarasie albo w ogrodzie, dzień i noc słu-
chając nieba, czy znów odezwie się tym strasznym pulsowaniem. Mama jest roztrzęsiona, ale to
dziwne, nie przelotami czy dalekim bombardowaniem, ale ciszą, czekaniem, nadsłuchiwaniem,
zmyłkami słuchu, który nam podaje fałszywe głosy z nieba.
Przychodzi do nas pan Gustaw Wertheim, sąsiad z Królewskiej Góry. Nie tak dawno zbudował
sobie tam wspaniałą willę z rosarium, basenami i głębokimi podziemiami, w których miał dotąd
bar, pokój myśliwski i inne snobistyczne pomieszczenia, a teraz zamienia te swawole na schrony.
Przyszedł, wiedząc o rękopisach, zaproponował ukrycie ich w tych właśnie piwnicach. Poprosił,
żebyśmy wieczorem przyjechały do nich te piwnice zobaczyć. Jego samochodem ze zgaszonymi
181
światłami pojechałyśmy na Królewską Górę. Nagle parę godzin jak z innej sztuki. Ciepła noc, peł-
nia księżyca, przepięknie urządzony salon muzyczny, ciemny, bo drzwi otwarte na pachnący
ogród, światło księżyca wlewa się do wnętrza i cudowna muzyka. „Trio” Schuberta, znakomicie
nagrane. Nikt nic nie mówi, tylko siedzimy i słuchamy, i patrzymy na to przepięknie urządzone
wnętrze, gdzie lśnią się, złocą i srebrzą słabo rozmaite śliczne przedmioty. Jakaś ofiarowana nagle
łaska ciszy i muzyki.
Ale mama wychodząc prosi pana Wertheima, żeby nas jutro rano zabrał autem do Warszawy.
Choć trochę, parę godzin, chce tam pobyć, nie może znieść siedzenia w Konstancinie. Mamy z nim
jechać rano i albo wrócić wieczorem, albo zostać w domu na Brzozowej. Po drodze do Warszawy
pierwszy raz widok zbombardowanego domu na skarpie koło kościółka na Ursynowie. W dachu
z czerwonych dachówek czarna okrągła jama jak otwarte usta, przedziwny obraz gwałtu.
W Warszawie do naszego domu na Brzozowej wejść nie można, bo cały zajęty przez wojsko, na
balkonie mojego pokoju obsługa działka przeciwlotniczego. Nasza Halinka mieszka u Deca, który
jednak opiekuje się całym domem, a nawet trochę dowodzi, bo przecież był w Legionach. Bibcio
także jest u Deców. Nie bardzo wiem, co mamy zrobić ze sobą. Idziemy w stronę Mazowieckiej.
Miasto żyje swoim życiem, sklepy otwarte, nawet kina czynne, wszystkie tylko szyby pozaklejane
na krzyż paskami i plakaty z Rydzem i żołnierzem. Ale można kupić prawie wszystko i nie znać
popłochu. Mama, widzę, odżywa i odpręża się, patrzy na mnie błagalnymi oczami - żeby tylko tu
zostać, nie wracać do Konstancina. Na moje przypuszczenia, że naloty mogą się wzmóc, odpo-
wiada, że z pewnością centrum otwartego miasta nie może być bombardowane, że wojna toczy się
daleko, a że zostały zbombardowane lotniska, węzły kolejowe i fabryki - to przecież nie ludność
cywilna. Że tu mamy wszystkich bliskich, więc łatwiej przebyć ten czas ciężki, ale że to nie może
trwać długo. Anglia i Francja wypowiedziały wojnę Niemcom, a w mieście powstała Straż Oby-
watelska, która zadba o porządek. Tak, tak, mama ma rację, tu jest o wiele raźniej, zwłaszcza, że
spotkana na placu Małachowskiego miła pani Wilderowa, matka Elżuni, zaprasza nas do siebie
serdecznie. Mają ogromne mieszkanie w samym centrum, więc bezpieczne, na ślepym załomku
ulicy Czackiego, który to załomek nazywa się optymistycznie Dowcip.
Idziemy tam zaraz. Ogromna solidna kamienica nr 9 wzbudza zaufanie. Na drugim piętrze spo-
tykamy Elżunię, jej ojca, pana Hieronima Wildera, jej śliczną młodą bratową, żonę Antka i jej mat-
kę, która nie wypuszcza z objęć pięciomiesięcznego syna Hali Wilderowej. Jest bardzo dużo miej-
sca w tym mieszkaniu, więc doskonale się tam rozmieszczamy. Cieszą się, że jesteśmy z nimi, nie
ma tu żadnych panikarskich nastrojów.
Pierwsza noc mija spokojnie, ale wiadomości groźne. Bardzo ciężkie walki na frontach. Teraz do-
piero dowiadujemy się o zawartym między Niemcami a Rosją pakcie. Nad miastem zestrzelonych
kilka samolotów, jeden spadł na Dynasach. Ciągle przepiękna, nawet upalna pogoda, bez chmur-
ki. Widziałam żołnierzy polskich z rozbitych oddziałów i innych, którzy szukają swojego oddzia-
łu. Widziałam żołnierzy bez butów. Co to znaczy?
Spotkałam się z Wiktorem Podoskim, ku mojemu zdumieniu dowiaduję się, że wyjeżdża po połu-
dniu razem z całym Ministerstwem Spraw Zagranicznych. Idziemy do „Ziemiańskiej” na Mazo-
wieckiej i tam przeżywam pierwszy nalot gdzieś niedaleko. Podoski trzyma mnie za ręce, ma łzy
w oczach i powtarza wielokrotnie „wytrwajcie, wytrwajcie”. No, wytrwamy, co mamy robić. Czu-
ję lekką złość, ale nie wiem dobrze o co. Wieczorem radio odzywa się krótkim pożegnaniem. Po-
tem milknie i zostaje tylko co chwila powtarzany sygnał wywoławczy, te kilka taktów „Poloneza”.
I znów cisza. Zaczyna się znów coś z koszmaru. Czy to możliwe, żeby nas zostawili? Ale koszmar
182
się pogłębia. Odzywa się pułkownik Umiastowski i nakazuje wszystkim młodym mężczyznom
opuszczenie miasta i marsz na wschód, czyli za Wisłę. To jest, jakby się coś spod nóg usuwało.
Chodzimy po pokojach, mama i ja zaplatamy ręce na głowę i chodzimy po wielkim czerwonym
dywanie w salonie, wkoło i wkoło, potrącając się łokciami. Podobno odjechała z miasta także Straż
Ogniowa, a wezwania do pożarów słyszy się z ulicy coraz częściej. Radio odezwało się znowu, a
w nim głos Starzyńskiego poważny i spokojny.
Ta noc była pewnie najgorsza w moim życiu. Ale ile razy jeszcze będę chciała to powiedzieć?
Zaczyna się organizować nasze życie w tym domu. Na wszelki wypadek zostało wybrane miejsce
pod kapitalną ścianą, w stołowym pokoju od podwórza, i tam ułożone posłania dla wszystkich,
gdyby bombardowania miały się nasilić. Nasilają się dość szybko, dzień układa się według nich.
Nabieramy wiadomości, jak padają bomby, że jest ich zawsze sześć, po ryku pikowania poznaje-
my kierunek ich wybuchów i odległość od nas. Na szczęście nikt z nas nie ma ochoty na zejście do
piwnic. Zresztą jest podobno w tych schronach cała masa Cyganów, którzy się tu właśnie oparli.
Dom jest nabity ludźmi. Nad nami mieszkają państwo Lewi, rodzice mojej koleżanki z Akademii,
na dole, na parterze wdowa po profesorze Askenazym z córką. Jakoś żyjemy. O wychodzeniu z
domu nie bardzo można myśleć. Woda coraz rzadziej pokazuje się w kranach, łapie się ją wtedy
do wanny i po troszeczku używa w kuchni. To małe, pięciomiesięczne dzieciątko Hali Wilderowej
drży bez przerwy, kiedy tylko słyszy samoloty. Trudno na to biedactwo patrzeć, o praniu przecież
nie ma mowy. Staramy się utrzymać jakoś fason jedni przed drugimi. Złapałam pewnej nocy w
radio Rzym. Rzym - co to za słowo, ten język najmilszy, to miejsce w jakimś świecie nie moim. Ale
zamykam zaraz radio ze zgrozą i wściekłością. Ich włoski minister czegoś tam mówi: „E morto,
nonesiste pi— questo fantoccio artificiale ch’era la Polonia”. Nie zapomnimy mu tego słówka. Na-
zywa się Gaida. Przyszłyśmy tu tak, jak stałyśmy, bez ubrań zapasowych ani jedzenia, ale wszy-
scy się teraz dzielą tym co mają, a tych zapasów w każdym domu jest sporo, więc tylko rozumnie i
oszczędnie gospodaruje się, pożyczając i wymieniając z innymi paniami. Z wodą coraz gorzej, to
co w wannie, to właściwie jest wszystko, więc po szklance każdy dostaje dziennie, pali się pod
kuchnią i grzeje.
Podobno Anglicy bombardują Berlin. Czekamy na nich. Ciszy już nie ma. Siedzimy najczęściej
pod tą kapitalną ścianą, bo artyleria i lotnictwo przykrywają miasto piekielną czapą. Walki toczą
się już blisko Warszawy, bardzo blisko. Jeśli jest mały moment przerwy w wielkim grzmocie, to
słychać jękliwy, falisty przelot pocisków artyleryjskich, po ogłuszającym wybuchu cienki trzask
wypadających szyb, a potem dopiero gruchot lecących ścian. Nie wiadomo właściwie, czy śpimy,
bo w tym śnie jest niezapominana rozpacz i czujna uwaga. Radio ciągle jeszcze działa, Starzyński
mówi do nas często. To jest najważniejsze, ta wspólna z nim wola, z nim zgoda.
Z każdym dniem cięższy jest obstrzał i nieustanne naloty. Nasze matki nie pozwalają nam wy-
chodzić na ulicę. Widziałam pierwszych zabitych, nie pochowanych, szarych i płaskich. Przed
domem leży siwy zabity koń. Wszystko, co widzę teraz, widzę po raz pierwszy. Powietrze, któ-
rym oddychamy, jest ciężkie od kurzu, pyłu ceglanego i jakiegoś chemicznego smrodu, który nie-
którzy biorą za gaz, ale o gazach mówi się coraz mniej. Słońce jest ciągle, nie ma chmur, stoi pła-
skie w zwijających się dymach. Właściwie przestają istnieć powoli nasze ciała. Nikogo nic nie boli,
nie chce się jeść, nie pamięta się przeszłości, tylko ta dzika aktualność dzisiejszego dnia, która mo-
że zawsze była albo zawsze będzie. Czasu też nie ma, bo noc nie jest cezurą, a ten nieustanny
ogłuszający huk szarpie nami bezwolnymi. Około pierwszej w południe tylko trochę ustają naloty
i artyleria, wtedy pewnie jedzą obiad. Ale ta myśl jest jeszcze dziwaczniejsza od innych. Kto je
obiad? To, co się z nami dzieje od wielu dni, jest jakby klęską elementarną, czymś wynikającym z
183
sił innych, nie ludzkich. Nie można sobie szerzej wyobrazić tego, co się dzieje, tak jak nie można
sobie wyobrazić świata poza naszym kręgiem piekła. Zapomnieliśmy, że istnieją drzewa, muzyka,
cisza. Place są cmentarzami, na małym skwerze u zbiegu Zgody i Złotej przed gmachem Banku
Narodowego widziałam grób ledwo zasypany, z którego wystawała ręka w różowym rękawie.
Jemy coś bardzo dobrego, po tak długim poście. Mama mówi, że nie wie, co to jest, ale ja wiem i
ona wie. To ten siwy koń przed domem, widziałam wycięte w nim zgrabne kwadraty. Nasze mat-
ki myślą, że na nas zrobi złe wrażenie, jak się dowiemy. Ale bardzo się mylą.
Starzyński żąda od Anglii i Francji szybkiej odpowiedzi, kiedy nadejdzie do nas od nich pomoc.
Armia Poznań rozbita. Zaciska się obręcz dokoła Warszawy, w Warszawie samej. Przez szpary
między zaciemnieniami a futrynami widać rude światło pożarów, które obejmuje całe niebo. Sta-
ramy się, żeby każdy był normalny, nie wolno nikomu rozpaczać, każde słowo Starzyńskiego jest
przyjmowane z uśmiechem i potwierdza tylko to, co myślimy. Trzeba tak się trzymać dalej. Przy-
chodzi do państwa Wilderów pewna pani u kresu wytrzymałości i mówi, że Warszawę trzeba
poddać, że ta walka jest niemożliwa i niepotrzebna, i że na co czekają Starzyński i Rómmel, i
Czuma. Rzucamy się na nią z Elżunią jak psy, wymyślamy jej i właściwie wyrzucamy ją za drzwi.
Tak musi być, jak jest.
Któregoś wieczoru przychodzi wiadomość, że wojska sowieckie przekroczyły granice Polski na
całej jej długości. To jest piorun. Wściekłość i rozpacz trudna do przetrzymania. Coraz głębiej, da-
lej rozszerza się dookoła nas nieszczęście. Rząd, Rydz-Śmigły, Prezydent uciekli do Rumunii. Co
się stanie, co się stało z Polską? Ale za nic, za nic nie można poddać Warszawy, cokolwiek by się
działo. Starzyńskiego słychać coraz słabiej, a jego głos wypełniony jest chrypą jak żwirem. Wy-
chodzą jeszcze niektóre gazety, z których co nieco można się dowiedzieć. Gdzieś jeszcze sprzedają
chleb, ale nie tu w pobliżu. Teraz centrum jest bombardowane bezlitośnie, niszczone są całe ulice,
kwartały domów walą się i płoną. Ludzie wędrują niosąc dzieci, toboły, widziałam babinę z deską
do prasowania, może tylko to jej z domu zostało. Niemcy rzucają ulotki pełne kłamstw i błędów
gramatycznych. Wzywają do poddania się. Rozróżniamy już, kiedy odzywa się nasza artyleria
przeciwlotnicza, płaski głos, jakby kto strzepnął mokre płótno. Mało właściwie z sobą rozmawia-
my, ale na ten głos naszej artylerii popatrujemy na siebie, zadowoleni. Ale niestety nie za często, a
w gruncie rzeczy coraz rzadziej.
Nie wiadomo, jak mija ten czas, bo jest to równocześnie bezrealne trwanie, a także najwyższe na-
pięcie oczekiwania tego, co przecież musi nadejść, w końcu musi nadejść i przerwać to, co się
dzieje, bo myśmy tylko jakby zapomnieli, że to jest nie do zniesienia. My jeszcze żyjemy, ale czy
jeszcze godzinę, czy jeszcze aż dzień - dookoła śmierć i ogień. Nie ma już wody, telefonu, jedze-
nia, światła. Siedzimy skuleni pod tą ścianą kapitalną, na materacach i kołdrach, ściśnięci na pod-
łodze. Dzień, noc, dzień, ale który to dzień, nie wiemy. Wstaje ranek przykryty dymami. Jeszcze
ciemno, kiedy rozlega się nad nami grzmot inny, zwielokrotniony ryk motorów olbrzymiej masy
samolotów. Mury drżą, nie słyszymy się wzajemnie. Wstajemy powoli, żadne działko przeciwlot-
nicze nie odzywa się, nasza artyleria milczy. Czy to możliwe - czy to wreszcie ta pomoc, ta odsiecz
wymodlona - każdy z nas najpierw szeptem, a potem głośno, a potem krzykiem, wrzaskiem, ze
łzami: „To nasi, to nasi, to Anglicy!” Całujemy się, obejmujemy, płaczemy, a ta straszna masa nad
naszymi głowami przetacza się, defiluje, ryczy, grzmi.
Biegamy po białym od pyłu mieszkaniu, pani Wilderowa mówi do nas, a raczej krzyczy: „Teraz
już koniec koszmaru, już będzie woda, będzie wszystko, możecie iść do łazienki, umyjcie się tro-
chę, przynieście do kuchni, możecie już jej nie żałować”. Jedna przez drugą pchamy się do tej
upragnionej, tak długo zakazanej wody, do łazienki. Elżunia, ja przez jedne drzwi, a przez drugie
184
matka Hali Wilderowej z dzieckiem na ręku i Hala. Elżunia i ja przysiadamy na brzegu wanny,
jedna przez drugą mówimy, tak, skończyło się to straszne, przeżyliśmy, to cud, ale zwyciężyli-
śmy, wykrzykujemy do siebie w tym strasznym szumie nad nami, który nas ocala, wyzwala.
Śmiejemy się ze szczęścia, pierwszy raz się śmieję od niepamiętnego czasu.
I w tym momencie z nieustannego, grzmiącego ryku motorów nad nami wywija się ohydny, zna-
ny, cienki i drżący świst spadającej bomby. Drugi bliżej, trzeciego nie słyszę. Trzy myśli naraz jak
błyski - gdzie jest mama, to Niemcy są nad nami, ta trzecia, której nie słychać, jest dla nas. Robię
krok w stronę drzwi i w momencie strasznego uderzenia przypływa mi z daleka wspomnienie
opowiadania, że podczas trzęsienia ziemi trzeba stać we framudze czy łuku drzwi, bo stropy się
zawalają, a ściana pionowa trzyma. Ta zapomniana opowieść teraz zatrzymuje mnie na progu.
Wszystko dookoła wali się, gruz bije mnie w głowę, ramiona, plecy, zarzucam, zaciskam ręce na
głowie i twarzy. Czarno i strasznie duszno, ohydny żrący odór amoniaku ściska gardło. Wymiotu-
ję tym smrodem. Nic nie widzę. Mama jest gdzieś w tej ciemności. Chcę krzyczeć, chyba krzyczę:
„Mamo, mamo”, wspinam się na jakąś górę, spadam z niej i natrafiam na ręce wyciągnięte mamy -
krzyczy: „Monisia, Monisia”. W głębi zaczyna majaczyć jakiś otwór, okno czy wyrwa. Ten piekący
smród pali oczy, usta, gardło. Robi się jaśniej, ale bardzo źle widzę. Mam oczy zalane krwią, cała
jestem mokra od tej krwi. Trzymamy się silnie z mamą, tak jakbyśmy były jedną osobą, a nie
dwiema. Elżuni nie ma koło mnie. Jej matka, potem ojciec wynikają i giną w gęstym pyle i dymie,
podłoga w stronę drzwi na schody istnieje, idziemy tam, ale zawracamy jeszcze, skąd przyszłam.
Za zwałem gruzu belki i deski sterczące w dół i w górę, a dalej nic, buchające kłęby szarego dymu
i pyłu. Ale Elżunia gdzieś tu musi być, może z rodzicami poszła na dół, klatka schodowa chyba
istnieje. Jakoś zsuwamy się na dół, tam ktoś mi podaje serwetkę z białego adamaszku i mama
przewiązuje mi głowę. Krew powoli krzepnie na mnie. Brama, dół schodów zawalone, przez par-
terowe okno pomagają nam wyjść na podstawione na chodniku krzesło. Ulica czarna, niebo czar-
ne, połowy domu nie ma, nie widzę nigdzie Elżuni ani jej rodziny, może odeszli gdzieś dalej.
Idziemy przed siebie, przez wyłom w murze przedostajemy się na Mazowiecką.
Myślę, że trzeba się obudzić, niechże mi się to już przestanie śnić, te ręce umazane krwią, nogi w
pończochach idące po ziemi pokrytej gęsto stłuczonym szkłem, huk nieustanny w głowie i poza
nią. Ten monstrualny nalot nie ustaje ani na chwilę, miażdży miasto doszczętnie, ogień olbrzymi
stoi na całej przestrzeni, a nad nim jak czarny brzuch zwisa niebo, przewala się powoli, rośnie i
rośnie czarny dym. Idziemy Mazowiecką przylepiając się do ścian i do siebie wzajemnie, kiedy
słychać bliski świst bomby i jej wybuch tuż potem. Mama osłania mi ranę, jakby to co miało po-
móc. Jakaś seria bomb wrzuca nas w bramę numeru 4, tu mieszka Miriam, ale na pewno go nie ma
na wysokim piętrze. Przyjmuje nas mieszkanie na parterze. Tłum ludzi ze zburzonych domów.
Między nimi pani tego mieszkania, spokojna, uprzejma, zachowuje się, jakby przyjmowała gości.
Nazywa się ta starsza pani - Górska, i jej opanowanie czy dyscyplina dobrego wychowania za-
chwycają mnie. Ale ten tłumek dookoła, przerażony, zrozpaczony, płaczący, na granicy wariacji,
tu dopiero trudno wytrzymać, chyba lepiej na ulicę. Teraz sufit, piętra, dach przestały być osłoną i
schronieniem, stały się groźbą, czyhającą śmiercią. Siedzimy jednak dalej, bardzo słabe, ja mam
chyba gorączkę, bo lata po mnie zimno, mimo że płomień z podwórza stoi za oknem jak kurtyna i
zieje przez okna bez szyb. Mama nie odwraca ode mnie oczu, czarnych jak jamy. Jakiś starszy pan
uczepił nas się i za każdym praśnięciem serii artyleryjskiej pyta, pokazując na sufit: „Czy to tak,
proszę pani, czy tak?” I kreśli w powietrzu przypuszczalny bieg pocisków. Może ma jakieś wyli-
czenia, że z południa na północ lecąca seria lepsza jest, bezpieczniejsza, niż ta z zachodu na
wschód. Jest koło nas babcia z wnuczkiem z tego domu, która biadoli i ręce łamie, że na górze
zostawiła kasetkę z biżuterią. Pyta wszystkich, czy powinna, czy może iść po nią. Ale wnuczek,
185
dobrze wyrośnięty dryblas, dostaje ataku histerii, czepia się i trzyma tę babcię, wrzeszczy i szlo-
cha. Jego krzyki zaczynają mnie denerwować, a potem i straszyć, wydaje mi się, że za chwilę i ja
zacznę wrzeszczeć, że nie zdołam zachowywać się i mówić rozsądnie. Ohydne uczucie, że się sa-
ma sobie jakoś wymykam z rąk. Jakby bez zamierzenia nagle wstaję i daję z całej siły chłopakowi
w gębę. Pierwszy raz w życiu uderzyłam kogoś. Tak mocno i z taką nienawiścią, że zbaraniałe
chłopaczysko upadło na fotel i znieruchomiało. Przez moment pomyślałam, że go zabiłam, ale on
po prostu błyskawicznie zasnął. Wyswobodzona babcia pognała na górę i zaraz wróciła ze swoją
szkatułką. Pani Górska ma buteleczkę cudownej wody z Lourdes. Pokazuje ją wszystkim i błogo-
sławi nią, a mnie daje się odrobinę napić. To jest jedyna woda, wypiłabym ją całą, ale wiem, że ona
ma mi pomóc na ranę, a nie na pragnienie. Już noc, ale jasno od pożarów. Pani Górska gromadzi
wszystkich koło siebie i mówi, że ogień zamyka się wokoło tak szczelnie, że musimy starać się
przedostać na ulicę, zanim to się stanie zupełnie niemożliwe. Ona sama zostaje. Jest stara, to jest jej
dom i nie ma sił na ucieczkę. Pożegnanie z nią jest wstrząsające.
Wychodzimy po kolei we wrzące płomienie. Wydaje się, że przejścia nie ma, ale gdzieniegdzie
gruzy czy blachy, czy wypalone już doszczętnie głownie tworzą ciemniejsze miejsca i przez te
miejsca przebiegamy. Mam na nogach czyjeś buty, ale kto mi je dał? Może ta święta pani Górska.
Opalone i zduszone dymem i gorącem znajdujemy się na Świętokrzyskiej przy rogu placu Napo-
leona. Posuwamy się coraz wolniej, nad nami z wnętrza płonącej poczty z każdego okna stoją ję-
zory ognia. Ten mur zasłania nas trochę od pocisków lecących ze wschodu. Docieramy do jakiejś
bramy obok rogu Górskiego. Chyba to dom gdzie był lombard, ale teraz została tylko brama, a w
niej dwie wnęki z drzwiami naprzeciwko siebie. Są w każdej trzy schodki i na nich stoi po kilka-
naście osób, wciśniętych w siebie i w mur, bo przez bramę co regularny odstęp czasu praska seria
pocisków artyleryjskich. Dalej, bliżej, przed bramą, za bramą, bliżej, dalej. I znów, z powrotem.
Parzący podmuch pełen odłamków przelatuje przez tę bramę. Straszne miejsce. Wciskamy się tam
jeszcze my. Stoimy twarzami do siebie, objęte, oparte czołami, a na głowie mamy poduszkę, którą
mama gdzieś podniosła i niosła. Ta pozycja, ta poduszka, ta bliskość, nie ma nas uratować. Ma
nam zapewnić wspólną śmierć i uchronienie głów przed anonimowym zmiażdżeniem. Poduszka
jest twarda, pewnie z jakiegoś fotela, dobra jest. Mija czas, zupełnie nie wiadomo, ile to trwa, mo-
że nawet to jest sen, niezupełnie świadome trwanie. Nagle ktoś zaczyna krzyczeć w tym zbitym,
zgniecionym, milczącym tłumku: „Gdzie jest babcia, zgubiliśmy babcię, gdzie babcia została, o
Jezu”. Na to gdzieś spod naszych nóg odzywa się cienki dziecinny głosik: „Jest tu babcia, ja siedzę
na babci”. Chryste Panie, czy mnie to śmieszy?
Świta, chyba nie możemy dłużej tu być, w chwili rytmicznej pauzy wyskakujemy za jakiś mur,
widać już pikujące samoloty, przelatują nad samymi ruinami, strzelają do tych ludzi, do tych pu-
stych ulic, do tych leżących trupów, do tych grobów. Sznurki dymków wyskakują z pyłu uliczne-
go. Idziemy, kucamy, padamy, zamykamy i otwieramy oczy, stajemy objęte z poduszką na gło-
wie. Moja głowa boli i jakby się ruszała cała razem z czapą, którą mam na niej, zrobioną z zakrze-
płych włosów, krwi, gruzu. Nic nie czuję, kiedy dotykam tej czapy z wierzchu, ale w środku pul-
suje, boli i piecze. Serwetka, którą mama co chwilę poprawia, już nie jest biała. Zapadamy w jakieś
schody do piwnicy, chyba na Sienkiewicza. Ciągle jeszcze żyjemy. Tu też siedzi sporo ludzi na
stopniach. Jakiś ksiądz, jakaś zrozpaczona osoba opowiada mi, że wszystkich swoich gdzieś po-
gubiła, gada i zasypia mi co chwilę na ramieniu. Mam jej obiecać, że jak ich spotkam, to powiem
im, że ona tu była. Obiecuję, ale przytomnie pytam ją, jak się nazywa. „Niepogoda”. Mało wszyst-
kiego, jeszcze Niepogoda się nazywa.
186
Słyszę o kilka stopni niżej rozmowę rodziny, która tam siedzi. Pani mówi: „To jest nie do zniesie-
nia, ja tu dłużej nie mogę siedzieć, wracamy do domu”. - „Nie ma domu, kochanie, rozleciał się”.
„No to do hotelu”. „Hotele także zburzone, nie ma hoteli”. - „Ale zawołaj dorożkę, gdzieś muszę
pojechać, mówię ci”. - „Dorożek nie ma, kochanie, spalone. Dorożkarzy też nie ma”. Tu już ta pani
naprawdę się zirytowała i powiedziała: „Jak się da purbuarek, to się wszystko znajdzie”. Towa-
rzyszył tym państwu dorosły, opasły i wielki syn, który nic nie mówił. Poznałam ich po chwili,
byli to państwo Wehrowie, a ten synuncio nazywany był ogólnie Wiciowerem.
Po pewnym czasie niepokój ogarnął część ludzi siedzących na schodach. Ten niepokój, który i my
czułyśmy, kazał się ludziom przenosić z miejsca na miejsce, nagle budził z tego nieruchomego
trwania i wypychał w dalsze wędrowanie mimo zmęczenia i niebezpieczeństwa. Zaczęłyśmy się
nagle zbierać, a z nami państwo Wehrowie. Taszczyli mnóstwo bagażu, neseserów i waliz, bardzo
ciężkich. Ona także niosła walizkę, więc odebrałam ją i zaczęłam wlec za sobą, ale byłam słaba i
mama zażądała, żebym ją zostawiła. Zapytałam panią Wehrową, co tam jest tak ciężkiego i czy
bardzo cenne. „Świece”, powiedziała, „i spodnie Wicia”. Postawiłam walizkę na kawale gruzu i
odeszłyśmy obie z mamą.
Dzień znów gdzieś w bramie na ziemi. Zaczęłam jakoś źle widzieć, jednym okiem jasno, a drugim
zupełnie inaczej. Mama jest niezmienna, wytrzymała bez zachwiania, bardzo mało mówi, taka
cienka w czarnej, zasypanej jak mąką wapiennym pyłem sukni. Twarz ma zupełnie białą. Może
postanowiła, że nie zginiemy, że mnie uratuje z tej rany. I tej siły w sobie, tego zdecydowania że-
laznego nie chce okazać ani rozdrobnić. Nie przeszło przez głowę ani jej, ani mnie, że mogłaby
zginąć jedna z nas. Zresztą ta poduszka była dowodem. Kiedy coś waliło się i leciało na nas, wte-
dy te złączone czoła i poduszka tworzyły jedną głowę, jedno życie.
Ciągnęłyśmy w stronę Wspólnej, do ciotki Anieli, ale dzień minął, znów noc, a my ciągle w pobli-
żu Filharmonii, na Jasnej. Jasna była ta ulica jak w dzień, czerwona i skaczące po niej czarne cienie.
Pewnie nie bardzo mogłam iść, siedziałyśmy pod murem, kiedy przysiadł koło nas pan profesor
Henryk Kołodziejski. „Idę do Czumy, żeby błagać go, żeby poddał Warszawę”. Co za niemożliwe,
przerażające słowa. Jak on mógł to pomyśleć, powiedzieć, co oni tam postanawiają bez zgody
ludności. Przecież Starzyński nie zgodzi się na to. Odszedł potem. Mama nic nie powiedziała.
Wiem, że pod tym spokojem, wytrzymywaniem naprawdę kamiennym, ona się boi straszliwie
każdej bomby, każdego wybuchu, każdego z tych rozdzierających trzasków. Boi się piwnic, zasy-
pania, nawiśniętych stropów, urwanych sufitów. Nie ma dla niej nigdzie miejsca. Mnie za to jedno
tylko nie może się pomieścić w rannej głowie, to, co ma nastąpić potem, jeśliby Warszawę oddano.
Znów ranek, ale nie można poznać, gdzie jesteśmy, w tym pejzażu obcym i dzikim. Czy to były
Aleje Jerozolimskie? Zdaje się, że znów idziemy z powrotem, kiedy zaczynamy widzieć więcej
ludzi. Wyglądają tak samo pewnie jak my - włosy, twarze, ubranie, wszystko jak na jednokoloro-
wej fotografii. Coś mówią, coś krzyczą i nagle ich głosy słychać wyraźnie, powietrze jak wata, coś
się zupełnie zmienia - to cisza. Zawieszenie broni, przerwa w nalotach, w ostrzeliwaniu artyleryj-
skim, w huku lecących ścian, nic nie ma, a głowa robi się od tej ciszy olbrzymia. Ma to trwać dwa-
dzieścia cztery godziny, ciągniemy się znów w stronę Mazowieckiej i Czackiego. Tam może wró-
cili państwo Wilderowie, Elżunia, chcę się dowiedzieć, co tam się dzieje, może ciotka Aniela się
znajdzie, może z kimś bliskim da się być.
Ale po drodze spotykamy rodziców Wandy Zielińskiej. Zabierają nas siłą prawie na Kredytową,
gdzie jest ich legowisko w biurze pana Wilczka, ich przyjaciela. Dom mało uszkodzony, trochę
wody, gosposia coś tam gotuje. Leżę na materacu, życzliwi ludzie dookoła, cicho, mama siedzi w
fotelu, rozmawia. Nie wiem, ile razy budzę się i zasypiam, mija chyba noc. Rano siadam na krze-
187
śle przy stoliku, a Wanda ogląda mi tę głowę. Na stoliku stoi owalne lustro. Widzę tam siebie,
bardzo ciekawe. Widzę także za mną poważną twarz Wandy. Mówi: „Mam ci do powiedzenia coś
bardzo złego”. „Czy wiadomość o Bronku? Czy Elżunia zginęła?” - „Nie, nie to. Monisiu, to nie
jest zawieszenie broni. To kapitulacja”.
Kapitulacja. Przyglądam się temu słowu, jakby to było jakieś dziwo, nie rozumiem, co to oznacza,
bo tego nie można objąć myślą. Może dlatego, że mam już ogromną gorączkę albo że nigdy to
słowo nie spotkało się z nami. To znaczy, że Niemcy tu będą, zostaną, że nie będzie już wojny,
walki, że zacznie się jakieś życie inne, potworne. Tracę głowę, ciągle to słowo jak jakiś żywy stwór
krąży dookoła mnie, raz jestem przytomna, raz nie bardzo. Przecież Modlin i Hel jeszcze się bro-
nią, więc dlaczego Warszawa nie. Przez te ciągłe sny słucham rozmów z pułkownikiem Riedlem i
Strzeleckim, którzy przyszli do rodziców Wandy. Mówią, że Niemcy będą zamykali oficerów do
obozów. Karol Riedl był w Modlinie z rozkazem poddania się. Radzą, siedząc przy stole przy
świecy, czy rzucać mundur i ukryć się, czy iść z szablą do obozu. Patrzę na nich z tego materaca,
tacy piękni, świetni oficerowie, moi niedawni tancerze. Teraz w pustej, wymiecionej z pamięci
głowie rodzą się jak pojedyncze grzyby to tu, to tam przypomnienia o tamtym życiu. Że może być
na przykład las albo taniec w jakiejś sali, albo muzyka - Mozart, albo że ktoś może czytać książkę.
Decydują nade mną, że trzeba mnie zanieść czy zaprowadzić do jakiegoś szpitala. Mam przerwy
w rzeczywistości. Najbliższy szpital jest u Wizytek w klasztorze na Krakowskim. Jakoś się tam
znajduję. Na Traugutta w dwu miejscach żołnierze polscy składają broń. Podchodzą niekończą-
cymi się szeregami i jeden za drugim rzucają, takim dziwnym gestem, karabiny na ogromne stosy.
Ten gest jest - jakby karabin odpychali od siebie, spada z ich wyciągniętych rąk z trzaskiem i ło-
motem. Wielu płacze.
Pierwsi Niemcy, z karabinami w poprzek brzucha, w długich płaszczach, twarzy nie widać spod
hełmów. Ciągle jest to sen, który się skończy. U Wizytek jakiś młody w mundurze porucznika
zrywa mi ten strup wielkości czapy, który już tam się pięknie umocował. Niby coś czyści czy de-
zynfekuje, lepiej by było, gdyby się tego nie ruszało. Boli teraz bardzo. Bardziej. Wieczorem już
gorączka odbiera mi przytomność. Boli mnie wszystko, cała płonąca skóra. W pachwinach, pod
pachami, na szyi pod szczękami mam twarde gruzły i gule. Jest gdzieś drugi szpital na 6 Sierpnia,
ale to bardzo daleko z Kredytowej. Ulice są zawalone, domy leżą na nich górami gruzów, zwalo-
nymi na nie z obu stron. Ciągle coś w tej koszmarnej ciszy wali się jeszcze i zapada, dymią spalone
wnętrza. Okna frontowych ścian, które nie runęły, mają nad sobą każde czarny znak pożaru, po-
zostałość płomienia, który z tego okna wystawał. Idzie się po trudnym, osuwającym się, najeżo-
nym szkłem i pociętą blachą dzikim terenie. Nie idzie się, mama i Wanda brną stawiając ostrożnie
każdy krok i ciągną mnie pod ręce, to podtrzymując, to popychając. W miejscu, gdzie był plac
Trzech Krzyży, na wprost kościoła stoi samotna brama po zburzonym domu. Była tam kiedyś
firma - Wynajem Karet i Powozów, chyba numer 13. Proszę, żeby mnie posadziły na paru schod-
kach w tej bramie, naprawdę nie mogę dalej. Przy tym mam smutne uczucie, że umieram, nawet
pewność. Mama też to widzi. Siedzi koło mnie, trzyma mnie w objęciach i kołysze, kołysze.
Nagle zostawia mnie, wybiega przed bramę, woła coś, za chwilę wraca z mecenasem Alfredem
Bursche, naszym od lat radcą prawnym, przezacnym i znakomitym adwokatem. Dzieje się zupeł-
ny cud, zjawia się dorożka, zwyczajny dorożkarz na koźle i przez Aleje Ujazdowskie, nie tak za-
sypane jak inne ulice, dojeżdżamy do ulicy 6 Sierpnia, do szpitala, gdzie w swojej dawnej klinice
operuje ludzi doktór Szerszyński. Operuje mi tę głowę bardzo boleśnie. Mam ochotę krzyczeć, ale
obok leży pani z obciętą nogą, straszny widok przypominający rozkrojoną szynkę z białą kością
188
pośrodku. Ta pani leży spokojnie i mówi półgłosem „Ojcze nasz”. Co ja jestem wobec niej, przy-
szłam tu właściwie prawie na własnych nogach. Doktór mruczy: „Ja od trzech tygodni nie spałem.
Nie mam wody, nie mam nic do dezynfekcji ran. Nie mam drenu, ale wsadzę pani kawałek mojej
gumowej rękawiczki, skręconej w rurkę, chociaż ona brudna. Niech pani przyjdzie za dziesięć
dni”. Z tą serwetką od pani Askenazy, też już bardzo brudną, ze świeżą raną, ogoloną głową i tym
wątpliwym drenem dowlekają mnie jakoś do Kredytowej.
Parę dni ciężkiej choroby i cierpień, ale to powoli mija. Ohydne opuchnięcia znikają, chce mi się
jeść. Zostało podpisane poddanie Warszawy, którego nikt jednak nie nazywa kapitulacją, tylko
zawieszeniem broni. Niemcy podobno rozdają na ulicy chleb i zupę z samochodów, a ludzie to
biorą. Nie wiem, jak znalazła się ciotka Aniela. Ich mieszkanie ocalało, ale Jan Kleczyński był ran-
ny, dostał w piwnicy zapalenia płuc i umarł. Pochowany na skwerze na placu Trzech Krzyży.
Aniela mówi, że jakiś chłopina pytał o nas na podwórku ich domu na Wspólnej. Może to Bronek?
Przygniata nas wszystkich okrutne uczucie - złamania naszej wiary, zawodu, utraty wszystkiego,
co było naszym zaufaniem. Ze wszystkich stron jesteśmy ofiarami. I wojny, i przemocy, i kłam-
stwa, i głupoty. Co myśleć o naszych władzach? Najpierw - „ani guzika od munduru”, a potem się
wszystko zostawia i ucieka? To takie ciężkie uczucie, taki smutek, z którym się zasypia i budzi.
Ale i ponura wściekłość, nie tylko smutek.
Mama była na Czackiego, dom zawalony, nikogo, podobno w piwnicy leży masa ludzi. Państwo
Zielińscy wracają do swego mieszkania na szóstym piętrze w Alei 3 Maja 2. Chcą nas zabrać ze
sobą, my byśmy wolały u ciotki Anieli na Wspólnej, ale tam tłum ludzi i trochę zawalone. Po paru
dniach idziemy więc do Wandy na tę 3 Maja. Nic nie wiadomo o naszych obu domach, podobno
PKO na Brzozowej zawalone, o Konstancinie nikt nic nie wie. Energiczny pan Stanisław Zieliński
nosi na szóste piętro kubły wody i napełnia nimi wielki pojemnik w kuchni, a kucharka Kasia coś
dla nas wszystkich gotuje, przeważnie koninę. Pewnego razu Kasia zobaczyła, że w pojemniku
pływa ludzka ręka i cała woda była do niczego.
Mama po paru dniach wyprawia się na Brzozową. Cała część gmachu przed naszymi oknami, ta
stojąca na Bugaju, rozpruta jest ciężką bombą aż do dna. Nasza część stoi, ale nie wolno do niej
wchodzić, bo przechylona jest niebezpiecznie i może zawalić się w każdej chwili. Jest u siebie na
miejscu Dec i odzywa się nasza Halinka. Bibcio tylko wyleciał podczas nalotu i zaginął. Pewnie go
i zjedli. Ale podobno nasze rzeczy, szafy, pościel, wszystko jest na miejscu. To cud prawdziwy, tak
blisko obu mostów - Kierbedzia i kolejowego.
Zaczynam wychodzić, znów na Czackiego. W kawiarni „Ziemiańskiej” na Mazowieckiej 12 dają
raz na dzień wielką pajdę czarnego chleba z powidłami. Jesteśmy ciągle głodne, więc chodzimy
tam często. Można także wejść do księgarni Mortkowicza. Gruz, połamane półki, książki, szkło,
wszystko leży na ziemi, tylko wielki okrągły stół na jednej solidnej nodze stoi pośrodku. Były na
nim wykładane zawsze nowości wydawnictwa, a teraz wszystko zmiecione jest z niego podmu-
chami wybuchów. Leży na nim w czerwonej okładce jedna tylko książka, widzę ją z daleka. Chcę
ją podnieść i nie mogę. Jest przybita do stołu długim, wąskim, zakrzywionym odłamkiem pocisku,
który przebił ją jak pazur na wylot i przygwoździł do blatu. Bardzo ostrożnie podważam wszyst-
ko razem, wyjmuję i zabieram tę przebitą, ranną książkę. To „Treść gorejąca” Tuwima. Oddam
mu ją, kiedy go zobaczę.
Wchodząc do „Ziemiańskiej” zobaczyłyśmy pewnego razu Ferdynanda Goetla, siedzącego przy
stoliku. Zerwał się na nasz widok i rozłożywszy ręce powiedział: „No, stało się. Nie ma Polski i
nie będzie”.
189
Niemcy rządzą w Warszawie, pełno na murach rozporządzeń, bekanntmachung, plakatów,
zwłaszcza jeden wszędzie, z ruinami, skrwawionym żołnierzem i odwróconym od niego Cham-
berlainem, z napisem: „Anglio, twoje dzieło”. Ma być uruchomiona elektrownia i filtry, ale nie
zaraz. Tymczasem odgrzebuje się środek każdej ulicy i tamtędy ciągną tłumy, a chodniki, sklepy,
bramy zawalone są coraz wyżej.
W dziesięć dni po operacji poszłam do doktora Szerszyńskiego pokazać się, jak mi polecił. Zdziwił
się tak bardzo, kiedy mnie zobaczył, że aż się wystraszyłam. Powiedział, że nie miał nadziei na
moje wyzdrowienie, i że się na mnie zagoiło jak na psie tylko dlatego, że to była głowa, a nie każ-
de inne miejsce, gdzie byłaby zgorzel. Odrasta mi za to teraz zakręcony, krótki kaczy czubek.
Spotkałam Basię Lisowską, która we własnej piwnicy na Królewskiej została z matką zawalona
żywcem. Miały jedną porcję trucizny na dwie i żadna nie chciała drugiej oddać, aż po trzech
dniach zostały odkopane.
Zaczynam chodzić po ulicach, chociaż jeszcze jestem słaba. Chcemy jednak wrócić do naszego
domu na Brzozowej. Zawsze się ten dom po trosze walił, przechylał i zjeżdżał z Gnojowej Góry,
na której został lekkomyślnie postawiony przez pana Lalewicza. Może się nie zawali, a musimy
przecież mieć dach nad głową.
Wyłaniają się teraz co dzień inne osoby znajome, każdy „przeżył piekło”, ale nie ma się co śmiać z
tego, tak było. Wyszliśmy z tego cało, ale to dopiero początek, przecież Niemcy są w Warszawie,
podzielili Polskę, mamy być jakąś Generalną Gubernią, okrojonym skrawkiem, a reszta to Reich.
Gdyby nienawiść, jaką każdy z nich wzbudza w nas, kiedy przechodzą ulicą albo przejeżdżają,
mogła zabijać, toby padali jak muchy. Aresztują ludzi. Złapali młodą dziewczynę, pannę Grochol-
ską, jak zdzierała z murów ich zarządzenia, podobno zabili ją. Kazali zgłosić się wszystkim ofice-
rom pod karą śmierci. Chyba jest bardzo niewielu, którzy zameldują się u nich dobrowolnie. Prze-
chodzimy wszyscy jakby jakąś ciężką chorobę, spotkało nas nieszczęście, przy którym strata War-
szawy, udręka oblężenia, dzisiejsza nędza są niczym. Utraciliśmy swobodne nasze życie. Choćby
to miało trwać tylko trzy miesiące, tak jak mówi Bohdan Pniewski, to coś się w nas zawaliło i nie
będzie się mogło odbudować tak prędko, jak odbudujemy to miasto.
Poznaję nowe uczucie. Tyle lat przeżyłam i nie wiedziałam, jakie ono jest i że istnieje, to znaczy, że
może istnieć we mnie. To uczucie nienawiści. Nie znałam go jeszcze nawet wtedy, kiedy rzucali
na nas bomby i zabijali nas tak okrutnie. Wtedy to była jakaś klęska elementarna, która na nas
spadła. Ale teraz widzę ich co dzień, z ich twarzami, kolorem mundurów, zwyczajnie stawiają-
cych nogi na naszych chodnikach. Ciągle także uczucie straszliwego zawodu, oszukanie nas przez
nasz rząd, jego ucieczka, czy musieli, wszystko to przewraca się w głowie po całych nocach aż do
płaczu, do ostatecznego, nieustannego smutku.
Spotkałam tego chłopinę, który się o nas pytał na Wspólnej. To Kazio Glabisz. W kożuchu, w cza-
pie baraniej. Nie może się pokazywać w Warszawie, mieszka gdzieś za miastem, w jego mieszka-
niu w domu na Krakowskim Przedmieściu Gestapo było zaraz po wkroczeniu ich tutaj. Ale cho-
dzimy z nim po ulicach, zaglądamy w twarze idących do niewoli polskich żołnierzy. Niekończące
się szeregi zmęczonych, przybitych, rannych, przygarbionych młodych ludzi. Zaczynają się bar-
dzo zimne poranki. Jaka będzie ta zima dla nas wszystkich? Nie ma szyb, nie ma węgla, nie ma
jedzenia, nawet jeśli komuś, tak jak nam, ocalał dom. Bo zamieszkamy w nim jednak. Widok z
mojego balkonu dalej na Wisłę, za Wisłę, prawie nie zmieniony. Ale tuż przed oczami otwiera się
olbrzymia szczerba, cały środek domu od Bugaju zniknął, zwalony wielką bombą. Na ścianie na
190
wysokości czwartego piętra powiewa rozwinięta w części rolka papieru klozetowego, długa wstę-
ga wskazująca kierunek wiatru, fruwająca po białych kafelkach nad przepaścią.
Postanowiłam przed przeniesieniem się do domu od państwa Zielińskich pojechać czy przedostać
się do Konstancina. Podobno kolejka chodzi, gdzieś od Czerniakowa. Jakimś wozem dostaję się
tam, potem jadę, a w miarę zbliżania się do Konstancina serce staje mi i aż trudno przełykać i od-
dychać od strasznego niepokoju o dom i rękopisy. Co będzie, kiedy zobaczę między brzozami
stertę gruzu i belek? Koło willi pani Paschalskiej staję i zastanawiam się, czy nie wrócić, jeszcze mi
ciężko i trudno unieść nowe rozpacze. Już widzę nasze akacje i dęby przechylone przez jaśmino-
wy żywopłot. A za nim dom, jasne ściany, błyszczące szyby, okrągły klomb jeszcze pełen koloro-
wych wielokwiatowych begonii, ostatnie wysokie kępy solidago, żółtej nawłoci. Nasz dach z ró-
żowych dachówek, nie brakuje ani jednej. Teraz dopiero robi mi się mętnie i słabo.
Władek Socha, nasz ogrodnik, Helenka i ich Feluś witają mnie tak serdecznie, popłakują nad na-
mi, wyrzucają sobie, że nas nie zatrzymali tutaj. Niemcy weszli do Konstancina 8 września i zaraz
zajęli dom. Teraz nie ma nikogo i gdybym o nich nie wiedziała, nie znalazłabym śladu. Rękopisy
stoją na swoim miejscu, pokoje nie tknięte. Czy to możliwe, że wyjechałyśmy stąd miesiąc temu,
trochę więcej niż miesiąc, a wydaje się, że to nie tylko otchłań czasu, ale że kto inny tu był, nie ja.
Patrzę z drugiego brzegu tej otchłani na tę miłą panienkę, która nic nie wiedziała. Nie znała stra-
chu, śmierci, nienawiści. Tak jak pewnie wszyscy młodzi, myślałam, że oczywiście jestem nie-
śmiertelna, a teraz wiem, jak blisko, łatwo, prędko można się ze śmiercią spotkać. Już wiem, jak
się umiera. Co pewien czas podpływa do mnie uczucie, czy ja wiem, jak je nazwać - przypadko-
wości tego, że żyję, bliskości przeminięcia bez śladu, pozostania mimo tego całego świata bez
zmiany. Patrzę na kwiat w ogrodzie. On byłby tu, tak samo rósłby, światło przepływałoby przez
jego płatki, liście poruszałyby się i nieruchomiały - ale beze mnie, nigdzie by mnie nie było. Na-
pada mnie teraz to poczucie podwójności, bycia i niebycia, bardzo często.
Jakie będzie moje dalsze życie?
Fot.: domena publiczna. Collage: Piotr Rajczyk
USA . 4.70 USD; CANADA . 5.50 CAD; UK . 3.60 GBP; EUROPA . 4.50 EUR; LITWA . 1.30 EUR
WARSZAWA-CHICAGO-DORTMUND-TORONTO-NOWY JORK-WILNO Nr 11 (1813) Rok XXXVI 16 marca 2025 r. Cena 10 z. (w tym 8% VAT)
www.angora.com.pl, angora24.pl, m.angora.pl
Nak.ad: 275 430 egz.
ISSN 0867 8162 Nr indeksu 378739 K 45850
PRZEGL.D
PRASY
KRAJOWEJ
I .WIATOWEJ
Wydanie w sprzeda.y do 16 marca
Collage z obrazow Eugenefa Delacroix .Wolno.. wiod.ca lud na barykadyh i .Osierocona dziewczyna na cmentarzuh (Luwr)
800 miliardow euro na obronno.. Europa si. zbroi . str. 12 . 19, 69 . 71
2 ANGORA nr 11 (16 III 2025)
8 Krzysztof Skiba, Antoni Szpak
9 Henryk Martenka, S.awomir Pietras
AKTUALNO.CI
11 Brzytw. po mediach
Komentarz Marka Palczewskiego.
12 Wszyscy do wojska!
W Sejmie odby.a si. debata o bezpiecze.stwie.
14 Nie ka.dy musi wk.ada. mundur
...zapewnia senator Miros.aw Ro.a.ski,
genera. broni rezerwy.
17 Jestem Polakiem . wi.c mam obowi.zki
polskie
Rozmowa z Jackiem Bartosiakiem, za.o.ycielem think
tanku Strategy & Future.
18 Polska strategia na czas wojny .wiatowej
Fragment ksi..ki Jacka Bartosiaka.
19 O. pokoju, o. wojny (Liberte!)
Dzia.ania Donalda Trumpa wzmagaj. informacyjny chaos.
20 Komu op.aca si. trwaj.ca wojna w Ukrainie?
(Rzeczpospolita)
Impas jest korzystny dla Polski.
21 Corka Trumpa siedzia.a w fotelu Putina
(SE.PL)
Rozmowa z Krystyn. Kurczab-Redlich.
SPO.ECZE.STWO
22 Ziszcza si. czarny sen prezesa PiS
(Rzeczpospolita)
Rozmowa z dr hab. Barbar. Brodzi.sk.-Mirowsk.,
politolo.k..
23 Zakonnica wchodzi na przej.cie
...czyli kampania b..dow.
24 100 lat temu kobiety zacz..y s.u.y. w policji
(G.os Wielkopolski)
26 Hindusi o Polsce
27 Wbrew s.dom i logice
Pan Pawe. walczy z toru.skimi urz.dnikami.
28 Polski pacjent . Pieni.dzy nie ma i nie b.dzie
(Angora)
33 Pornografia wp.dza m..czyzn w problemy,
a u kobiet zwi.ksza zadowolenie z .ycia
intymnego (WP.PL)
POZA PRAWEM
34 Czarna dziura (Angora)
Po wyj.ciu z wi.zienia zamordowa. przyjacio.k..
ANGORKA
39 . 46 Tygodnik nie tylko dla dzieci
OBYCZAJE
48 Dramy mamy
.Angorah na salonach.
50 Zostawione (Wysokie Obcasy)
Co si. dzieje ze zwierz.tami, gdy zabraknie opiekunow?
52 Ziemie zyskane
O ksi..ce S.awomira Sochaja .Niedopolska. Nowe
spojrzenie na Ziemie Odzyskaneh.
54 Jestem szcz..ciar. (Gazeta Krakowska)
Fragmenty rozmowy z Tatian. Okupnik.
56 S.awomira Pietrasa listy do nie.yj.cych
57 Szukamy ci.gu dalszego
. Nasze Moulin Rouge
Gda.ski Kabaret Ewan wci.. wabi.
58 Nie taka zima straszna... (Angora)
Audi e-tron GT, Audi A6 e-tron, VW ID.7 i Cupra Born VZ.
59 Ewa Wachowicz i Marek Brzezi.ski
o gotowaniu
PERYSKOP
69 Europa si. zbroi
70 Samouwielbienie
...prezydenta Stanow Zjednoczonych.
71 Trump idzie na wojn. handlow.
72 Wielka draka w parlamencie
...czyli burdy w serbskiej Skupsztinie.
73 .wiat modli si. za Franciszka
74 .Noblistah architektury
Liu Jiakun zdoby. Nagrod. Pritzkera 2025.
75 Na szcz..cie Szcz.sny
Kibice Barcelony uwielbiaj. polskiego bramkarza.
76 Oscar w kaga.cu
Prawie nie by.o polityki.
78 Pozna. i zrozumie. .wiat . List z zaj.tego
domu...
Hiszpania.
79 Hymny narodow .wiata (363)
Mato Grosso do Sul.
80 Rado.. .ycia
Paryski nie-co-dziennik Leszka Turkiewicza.
81 Sto lat tygodnika
.The New Yorkerh obchodzi jubileusz.
82 Prosz. wsta.! Nauka idzi AB
KTO CZYTA, NIE B..DZI
TYGODNIK ANGORA dzia.a na podstawie art. 25, 26,
29 (zamieszczaj.c tak.e wypisy dla celow dydaktycznych),
33 i 49 ust. 2 ustawy o prawie autorskim z 4 lutego 1994 r.
Sprostowania i odpowiedzi drukujemy po opublikowaniu
w pismach, sk.d dokonali.my przedruku. Nie zwracamy
niezamowionych materia.ow. Zastrzegamy sobie prawo
do skrotow i opracowa. tekstow. Tygodnik ANGORA p.aci
autorom za przedruki.
Przekazuj.c zdj.cie do redakcji, autor o.wiadcza, .e nie narusza ono
przepisow prawa ani chronionych dobr osob trzecich, co oznacza,
.e osoba przedstawiona na zdj.ciu wyrazi.a zgod. na publikacj.
wizerunku. Autor o.wiadcza rownie., .e jest w pe.ni uprawniony
do dysponowania zdj.ciem zgodnie z prawem autorskim i godzi si.
na jego bezp.atn. publikacj. w Tygodniku .Angorah.
Redakcja nie ponosi odpowiedzialno.ci za tre.. og.osze.
i reklam opublikowanych zgodnie z art. 36 Prawa Prasowego.
DYREKTOR . Danuta Kotkowska
DYREKTOR WYDAWNICTWA . Jerzy Wyrozumski
REDAKTOR WYDAWCA . Anna Kuli.
REDAKTOR NACZELNY . Pawe. Woldan
ZAST.PCA RED. NACZELNEGO . Katarzyna Gorzkiewicz
SEKRETARZ REDAKCJI . Agnieszka Freus
SEKRETARIAT . El.bieta Bia.kowska, El.bieta Walecka ZESPO.
. Gra.yna Anczewska, Wojciech Andrzejewski, Tomasz Bara.ski,
Andrzej Berestowski, Katarzyna Binkowska, Jacek Binkowski,
Przemys.aw Bogusz, Marek Brzezi.ski, Wojciech Ch.dzy.ski, Tomasz
Gawi.ski, Janusz Glanc-Szyma.ski, Aleksander Janik, Ma.gorzata
Kope., Ma.gorzata Kruczkowska, Tomasz Kuli., Maciej Malinowski,
Andrzej Marciniak, Henryk Martenka, Bohdan C. Melka, Wojciech
Nomejko, Micha. Ogorek, Agnieszka Pacho, Marek Palczewski,
S.awomir Pietras, Krzysztof Ro.ycki, Adam Sumera, Antoni Szpak,
Marek Szpak, Ewa Weso.owska, Maciej Wilczek, Marcin Wilczek,
Beata Woldan, Maciej Woldan.
FOTOEDYTOR . Piotr Kamionka. FOTOSK.AD . Zbigniew Galant
(kierownik), Anna O.ga, Grzegorz O.ga. RYSOWNICY . Jolanta
Piekart-Barcz (kierownik), Piotr Rajczyk, Miros.aw Stankiewicz, Jaros.aw
Szyma.ski, Pawe. Waku.a, Tomasz Wilczkiewicz, Katarzyna Zalepa.
REKLAMA . Robert Kuli. PROMOCJA . Adam Owczarek. BIURO
REKLAMY TYGODNIKA ANGORA . tel./fax 42 632-07-
67 Reklamacje dotycz.ce reklam prosimy zg.asza.: listownie, mail
. reklama-reklamacje@angora.com.pl, telefon . 42 632 07 67 DZIA.
SPRZEDA.Y . Mariusz Witkowski (kierownik), Krzysztof Kosi.ski,
Adam Piotrowski. DZIA. ..CZNO.CI Z CZYTELNIKAMI
. Mateusz Koprowski. KSI.GOWO.. . Magdalena Kamionka,
Zuzanna Romanowska.
Redaktor wydania: Adam Owczarek
Redakcja Tygodnika ANGORA, 90-007 .OD., pl. Komuny
Paryskiej 5a, tel. 42 632-61-79, fax 42 632-07-59; www.angora.com.
pl, www.angorka.com.pl; e-mail: redakcja@angora.com.pl;
Wydawca: Wydawnictwo Westa-Druk Sp. z o.o., 90-007 .OD.,
pl. Komuny Paryskiej 5a, tel. 42 632-61-79; Druk: Drukarnia
Prasowa SA w .odzi, al. Pi.sudskiego 82; Nak.ad: 275 430 egz.;
Nr indeksu 37-87-39, ISSN 0867-8162, BDO: 000017993.
Herausgeber in Deutschland: Verlag Matuszczyk KG,
Luisental 2, 51399 Burscheid, tel. 0049 2174 8941155,
angora.vertrieb@t-online.de
Zamowienie prenumeraty prasy DLA FIRM
z dostaw. na terenie ca.ego kraju, na okresy
miesi.czne, kwartalne oraz roczne,
przyjmuje firma: Garmond Press SA,
31-034 Krakow, ul. Lubicz 3. Kontakt telefoniczny:
numer infolinii: 12 422 14 85.
Informacje i formularz zamowienia na stronie
www.poczyta.pl w zak.adce: Prenumerata prasy/
Zamowienia/. Prenumerat. indywidualn. i dla firm prowadzi
Poczta Polska. Zamowienia przez stron. www: prenumerata.
poczta-polska.pl oraz w urz.dach pocztowych. Ceny prenumeraty
za granicznej . priorytet . wysy.anej przez redakcj. (kwartalnie):
Europa 300 z. (75 euro), USA 300 z. (80 USD), Australia 325 z.
(135 AUD). Wp.at nale.y dokona. na konto: Wydawnictwo
Westa-Druk sp. z o.o., Bank PEKAO XI O/.od. 24 1240 3073
1111 0010 1196 7072. Kod BIC: PKOPPLPW. IBAN: PL
Prenumerat. dostarczono do Urz.du Przewozu Poczty
w .odzi 9 marca 2025 r. o godz. 11.00
S.uchaj naszego podcastu: SKARBIEC ANGORY
PODCAST TYGODNIKA ANGORA
Poniedzia.ek 10.03. Dzie. M..czyzn
40 M.czennikow
Cyprian, Marceli, Makary
Wtorek 11.03. Dzie. So.tysa
Konstanty, Benedykt
.roda 12.03. Grzegorz, Bernard, Jozefina
Czwartek 13.03. Bo.ena, Krystyna, Rodryg
Pi.tek 14.03. Dzie. Liczby Pi
Leon, Matylda, Jakub
Sobota 15.03. Klemens, Ludwika, Longin
Niedziela 16.03. Izabela, Oktawia, Herbert, Henryka
W tym tygodniu imieniny obchodz.:
Ma.gorzata Nasi.owska. Cz.onkini Zwi.zku Artystow
Plastykow. Laureatka drugiej nagrody
w Ogolnopolskim Przegl.dzie Sztuki XXII Salon
Wielkopolski 2023. Warsztat doskonali na kursach
malarstwa przy Akademii Sztuk Pi.knych
w Warszawie. .Dziewczynka z ba.kamih, olej na
p.otnie (55 x 70 cm). Cena 2400 z..
www.mnasilowska.pl
malgo.nasilowska@interia.eu
GALERIA ANGORY
FOTO KAMIONKI
Rys. Katarzyna Zalepa
KRESK. ZALEPY
Rys. Henryk Sawka
. Kto wie, jak nazywa si. to, czym Iwan
s.ucha?
. Uchowani.
***
. Jak mowimy na piwne domki za miastem?
. Brodacze.
***
. Jakie japo.skie miasto chodzi bez
gaci?
. Nagoya.
***
. Jak nazywa si. kontuzja na jedn. liter.?
. Uraz.
***
. Ada spyta.a, jak jest inaczej .barwah.
Co us.ysza.a?
. Kolorado!
***
. Jak nazywa si. sztuka o.wietlenia?
. Lampart.
Wanda Berger
Wiosna... Zakochani... Dla tych z Pa.stwa, ktorzy chcieliby zna. odpowied. na pytanie, co tak
naprawd. znaczy prawdziwa mi.o.., przywo.uj. obraz zapami.tany przez Andrzeja Kruszewicza,
dyrektora warszawskiego zoo. To wspomnienie z czasow bada. ornitologicznych na jednym
z jezior Polesia. Dotyczy gniazda niemych .ab.dzi ukrytego w g.stwinie szuwar. Woko. pe.no pior,
obok gniazda le.y martwa .ab.dzica, a nad wszystkim czuwa samiec... Pan Andrzej przep.ywa.
obok tego miejsca niemal codziennie, a on zawsze tam stercza....
.ab.dzie ..cz. si. w pary na ca.e .ycie. M.. nie mog. zrozumie. straty, nie mog. poj.. braku
.ony. Pilnowa. gniazda, pilnowa. truch.a ukochanej od czerwca do sierpnia. A. do odlotow.
Piotrek
OGOREK NA TYDZIE.
Bezpieczniej zrobi.o si. od razu
po tym, jak wiceminister Cezary Tomczyk
poinformowa., .e Ministerstwo
Obrony Narodowej zorganizuje szkolenie
wojskowe dla parlamentarzystow.
Przewiduje si., .e praktycznego strzelania,
udzielania pierwszej pomocy oraz
ca.ej teorii naucz. si. oni w dwa dni,
a wi.c . szczegolnie znaj.c poziom
naszych pos.ow i senatorow . nie mo.e
to by. takie trudne. Kompetencji ministra
nabiera si. zreszt. od razu w jeden
dzie.: swojego mianowania. Tak.
sprawno.. wojskow., jak okopywanie
si. na zdobytej pozycji, kursanci przyswoili
ju. wcze.niej.
MICHA. OGOREK
SU CHA RY 11/2025
Du.y mo.e
wi.cej
Nie nad..a umys. wiotki
Za tym, co si. w .wiecie
dzieje;
Zanim temat cz.ek ogarnie,
Do ostatka og.upieje.
I to nawet, gdy bez przerwy
Mo.nym patrzy si. na r.ce.
Po co .zdziwkoh?
Po co nerwy?!
Du.y mo.e wi.cej.
Kiedy du.y jest bogaty,
Czy Chicago, czy te. Radzy.,
Gdy go ju. nie cieszy kasa,
Wtedy potrzebuje w.adzy.
Nie wystarczy stolec z.oty
I z szampanem bar
w beemce.
Kusi w.adza jak erotyk .
Du.y mo.e wi.cej.
Na my.l sam. o wielko.ci
Chowa brzuch
i pr..y mi..nie,
Licz.c, .e tym innym du.ym
Na sam widok wszystko
wkl..nie.
Stwierdzam z niek.amanym
.alem,
Sporo prawdy w tej piosence:
Ma.y chcia.by du.o, ale
Du.y mo.e wi.cej.
Ale kiedy sytym w.adz.
Du.ym biznes si. nie sk.ada,
W naszym pi.knym
.wiecie burdel
Mo.e by., .e prosz. siada.;
Mali mog. gry.. po kostkach,
Wzgl.dnie narcyzm mie.
w .azience,
Lecz uwierzcie . sprawa
prosta:
Du.y mo.e wi.cej.
Mali? Niech co. sobie
dziobi.,
Mo.e jestem niedzisiejszy:
Duzi sobie nic nie zrobi. .
.ba nie urwie gejsza gejszy.
MAURYCY POLASKI
@MaurycyPolaski1
Takie cuda
FOTOSZOPA
Zdj.cia prosimy nadsy.a. poczt. lub na adres: fotoszopa@
angora.com.pl wraz z danymi autora oraz z dopiskiem,
gdzie i kiedy zosta.y zrobione. Wybra.a: A.P.
Grudniowe kurki . zdj.cie
zrobione 23.12.2024 r.
w okolicach S.awna
(woj. zachodniopomorskie)
Autor: Jacek Nawrocki
RAJCZYKI
GRA W MIASTA. W 2024 roku bud.et Warszawy (1,862 mln mieszka.cow) wynios. ponad 17 mld z., Krakowa
(807,6 tys. mieszka.cow) . 8 mld z., Gda.ska (487,8 tys. mieszka.cow) . 4,6 mld z., Wroc.awia (oficjalnie
mieszka tam 675 tys. ludzi) . 6,7 mld z., Poznania (716 tys. mieszka.cow) . 6,25 mld z., a .odzi (648 tys.
mieszka.cow) . ok. 6 mld z.. W przeliczeniu na jednego mieszka.ca kwoty te wynosz.: Wroc.aw . 9,9 tys. z.,
Krakow . 9,9 tys. z., Gda.sk . 9,4 tys. z., .od. . 9,3 tys. z., Warszawa . 9,13 tys. z., Pozna. . 8,7 tys. z..
TURCJA. Stambu.. Widok po.ksi..yca nad meczetem su.tana Ahmeda.
Fot. Abaca/East News
GAZA. Tel al-Hawa. Ludzie gromadz. si. przy gruzach zniszczonych budynkow na wspolny iftar . posi.ek przerywaj.cy post.
Fot. Omar Al-Qattaa/AFP/East News
AUSTRALIA. Rekordowo wysokie fale spowodowane
przez cyklon .Alfredh w Point Danger.
Fot. David Gray/AFP/East News
4 PRASOWE ZDJ.CIA TYGODNIA ANGORA nr 11 (16 III 2025)
Opracowa.a: KATARZYNA GORZKIEWICZ, kgorzkiewicz@angora.com.pl
WIELKA BRYTANIA. Wystawa psow Crufts w National Exhibition Centre w Birmingham. Fot. Oli Scarff/AFP/East News
W.OCHY. Ostatni dzie. karnawa.u w Wenecji. Fot. Rex Features/East News
ISLANDIA. Seljalandsfoss . jeden z najs.ynniejszych wodospadow kraju.
Jest ich tam oko.o 10 tys. Fot. Abaca/East News
ANGORA nr 11 (16 III 2025) PRASOWE ZDJ.CIA TYGODNIA 5
6 NA SKROTY ANGORA nr 11 (16 III 2025)
BEZDOMNY KSI.DZ GEJ
. Przed matur. pojecha.em na Jasn.
Gor.. Ale nie prosi.em o zdanie egzaminow,
tylko o wyleczenie z homoseksualizmu
(...) . mowi Pawe. Rakowski,
jezuita, ktory odszed. z zakonu, ale
wci.. pozostaje katolickim ksi.dzem.
Czy trudno mu by.o zaakceptowa.
swoj. orientacj.? . To by. absolutny
szok. Do ko.ca nie wierzy.em w to,
co odkrywa.em. W okresie dojrzewania
zda.em sobie spraw., .e chyba
jestem tym, z kogo si. .artuje. To
by.y jeszcze lata 90., wi.c dost.pne
by.y szcz.tkowe informacje, g.ownie
homofobiczne. Jako m.ody cz.owiek
pomy.la.em, .e z tym po prostu nie
da si. .y., pojawi.y si. my.li samobojcze
(...). W liceum pojecha.em na rekolekcje
z jezuitami i zachwyci.o mnie,
.e mogli.my si. modli. w milczeniu.
Uczestniczy.em ju. troch. w .yciu
parafialnym, by.em w grupie m.odzie.owej
i zacz..em si. odnajdywa.
w takich oko.oko.cielnych klimatach.
Fajne by.o te. to, .e mog.em znale..
tam przyjacio.. Ale kiedy ju. czu.em,
.e co. jest ze mn. inaczej, izolowa.em
si.. Szuka.em odpowiedzi na pytanie,
kim jestem. To nie by.o .atwe. Z jednej
strony spotka.em w Ko.ciele m.odych
ludzi i pozwoli.o mi to poczu. wspolnot..
Jednak z drugiej . poniewa.
Ko.cio. rzymskokatolicki jest homofobiczny
. przyj..em narracj., .e to
ze mn. jest co. nie tak. Orientacja nie
przeszkodzi.a mu wst.pi. do zakonu.
. Wszystko dzia.o si. w tym rozumieniu,
ktore wtedy mia.em . nie mowi.em
o orientacji seksualnej, tylko o tendencjach
homoseksualnych czy o l.kach
homoseksualnych. To s. straszne s.owa,
ale mia.em wtedy 19 lat i po prostu
bardzo mocno zaufa.em temu, co
mi powiedziano. Bardzo szybko uwierzy.em
komukolwiek, kto wskaza., .e
mi pomo.e ze zdj.ciem tego napi.cia
i l.ku. Za.o.y.em te., .e skoro
wst.puj. do zakonu, to moja seksualno..
tak naprawd. si. za bardzo nie
liczy, bo mam .y. w czysto.ci i celibacie,
wi.c mog. o tym nie my.le. (...).
By.em zafascynowany tym, jak ksi..a
pracuj. z lud.mi. Jestem wra.liwy
i dobrze odnajdowa.em si. w s.uchaniu
drugiego cz.owieka (...). Rakowski
w ko.cu odszed. z zakonu jezuitow
i dokona. coming outu. . Teraz jestem
wi.c troch. bezdomnym ksi.dzem,
bo nie mam parafii, nie mam misji, nie
b.d. mia. .adnego biskupa nad sob.
albo prze.o.onego. Jest to rzeczywisto..,
w ktorej si. probuj. odnale..,
i nie do ko.ca rozumiem, jak to si. ma
potoczy. (...).
TOK FM, .Jest gejem
i katolickim ksi.dzem. Nazywam
to w.z.em gordyjskimh
Opr. (KGB)
W SEJMIE O... TATARZE
Jak poda.a .Rzeczpospolitah, ponad
200 zespo.ow parlamentarnych funkcjonuje
w Sejmie, w tym nawet absurdalny
Zespo. ds. Obrony Polskiego Tatara i Prawa
do Spo.ywania Mi.sa. To jeden z najnowszych,
ktory tworz. czterej pos.owie
Konfederacji. Zdaniem marsza.ka Szymona
Ho.owni i wicemarsza.kow tego typu
organow jest za du.o, a niektore .nara.aj.
na szwank powag. Sejmuh. Jak z kolei
zauwa.y.a wicemarsza.ek Dorota Niedziela
z KO, dochodzi do sytuacji, gdy pos.owie
tworz. zespo. tylko po to, by wydrukowa.
wizytowki z tytu.em przewodnicz.cego.
Inni usi.uj. dzi.ki temu prowadzi.... polityk.
zagraniczn.. Dlatego sejmowe prezydium
planuje zmiany w regulaminie, .eby
ukroci. tego typu praktyki.
No i dobrze! To jest symbol sprzeciwu.
Powinni do..czy. do tego jeszcze golonk.,
schabowego i .eberka... Bo ja akurat
nie mam ochoty na grillowan. marchewk.
z sosem musztardowym. Nie wspominaj.c
o .wierszczach w panierce... (krokiet
z mi.sem)
I jeszcze trzeba powo.a. zespo.
do spraw gotowania na gazie. (ola)
A jakby tak Zespo. ds. Kontaktu z Rzeczywisto.ci.?
(SideKick)
G.osowali.cie na knajpiarzy, to teraz
macie g.upawk. w Sejmie. (andrzej)
Czy cz.onkowie tych zespo.ow bior.
pieni.dze za posiedzenia? (pela)
Na pewno bior.. I za nadgodziny te..
A w Sejmie na .awach pustki... (kondziu)
W ko.cu to grupy powo.ane do spraw
niepotrzebnych. (zespo. w zespo....)
A co to za zespo. sk.adaj.cy si. z czterech
pos.ow? Powinno by. co najmniej 20.
Czterech to chyba tylko do wypicia po.litrowki.
(daga)
Wed.ug mnie Zespo. Downa ma najwi.cej
cz.onkow i najwi.cej spotka.. (Xyz)
A czy nadal istnieje pr..nie dzia.aj.cy
zespo. do spraw kontaktow z takim mocarstwem
jak San Escobar? (Lukullus)
Proponuj. utworzy. kolejny zespo. parlamentarny
do spraw zespo.ow parlamentarnych
oraz 260. zespo. parlamentarny
do spraw sadzonych jajek. (balcerek_65)
Kwintesencja dzia.a. partii Konfederacji
(...). To ju. mniej z.y by. ich za.o.yciel
i duchowy ojciec Janusz Korwin-Mikke,
ktory w pracy spa. i chrapa. na sali. Ten
przynajmniej wystawia. .wiadectwo tylko
sobie. (dla nich typowe)
Co., ka.da partia ma swoich Macierewiczow.
(Szczerba)
A teraz wyobra.cie sobie, jak wygl.daj.
takie komisje w europarlamencie.
Daleko od domu za 50 tysi.cy miesi.cznie
netto. (sss)
Tak to jest z leniami, .lizgaczami i karierowiczami.
(czezare)
Polskie zoo wiecznie trwa. (tadek)
www.gazeta.pl, www.bielsko.info.pl,
www.money.pl
(bin)
Prze czy ta ne Obej rza ne Us.y sza ne Z.a pa ne w sie ci
KAJ TO MI.OWANIE BLI.NIEGO?
.l.ska Cieszy.skiego .lizn..emh wiele
lat temu par. razy. St.d wiem, .e to obszar
zasiedlony przez ewangelikow. Te. czytaj.cych
Bibli., te. znaj.cych oba Testamenty,
te. ponad wszystko wyznaj.cych
m.cze.stwo Chrystusa.
Jest jednak rzecz, ktorej ewangelicy
z za.o.enia nie akceptuj.: to prymat
papie.a. Dogmatu jego nieomylno.ci (bo
papie. jest tylko cz.owiekiem). Nie uznaj.
te. .wi.tych, bo tylko Bog wie, o czym
wynoszony na o.tarze my.la. i kim by.
naprawd..
Dlatego w XVI wieku odmowili Watykanowi
czo.obitno.ci. Na znak protestu przeciw
rozwi.z.o.ci kleru, przeciw panosz.cemu
si. w Ko.ciele kultowi mamony...
Ten sam Bog, ta sama Biblia, dwa ro.ne
spojrzenia...
To wystarczy teraz, po kilkuset latach,
by si. nadal nienawidzi..
Opowie.. zawarta w .Magazynie Ekspresu
Reporterowh dosadnie to ilustruje.
Pan Leszek mia. za oknem widok cmentarza.
Chcia. czy nie, widywa. ceremonie
pogrzebowe odprawiane przez miejscowego
katolickiego proboszcza. Wiedzia.,
.e kiedy. tam spocznie. Rodzina mia.a tylko
poprosi. o obrz.dek ewangelicki.
Kiedy umar., zdruzgotana .ona (bo tak
szybko to posz.o) zwroci.a si. do proboszcza
o pogrzeb ewangelicki.
. Kto umar.? Aaa... Rusz. Nie b.dzie
pogrzebu . orzek. ksi.dz, bo na jego
cmentarzu nie odprawia si. ceremonii
innych wyzna..
Wyja.nijmy: mog. odmowi. udzia.u
w ceremonii, nie mia. prawa odmawia.
pogrzebu. To wynika wprost z ustawy.
B.aga. syn, b.aga.a .ona... niech przynajmniej
otworzy kaplic., w ktorej odb.dzie
si. po.egnanie. Bez udzia.u proboszcza.
Proboszcz nie musi si. tam modli..
NIE!
Pochowali pana Leszka trzydzie.ci kilometrow
od domu. . Syn mnie tam podwozi,
bo ja lubi. porozmawia. przy grobie
ze zmar.ymi . mowi .ona. . U nas mia.by
rodzinny grob, bo tu ju. .pi moja matka
i babka. Razem bym z nimi rozmawia.a.
Ustawa dyktuje, .e je.li na cmentarzu
znajduje si. rodzinny grob, nie mo.na
odmowi. pochowku nast.pnego cz.onka
tej samej rodziny. Syn nie odpuszcza.
Wynaj.ci przez niego pe.nomocnicy przygotowuj.
pozew. W wypowiedziach czuje
si. merytoryczne przygotowanie. Raczej
w s.dzie nie przegraj..
A co z gospodarzem cmentarza?
. Ksi.dza nie ma. Wroci za tydzie.
. oznajmia ko.cielny, poinformowany, .e
chodzi o Rusza. Proboszcz po tygodniu:
. Nie b.d. rozmawia.. Sprawa jest w rozpoznaniu
kurii.
Rodzina przygotowuje wniosek o ekshumacj.
i przeniesienie cia.a.
Chyba b.dzie mia. wielebny bur..
W.adys.aw Rybi.ski, .Ostatnia pos.ugah
. .Magazyn Ekspresu Reporterowh,
TVP2
WOJCIECH BARCZAK
PO.OWA GLOBALNYCH EMISJI CO2
TO ZAS.UGA 36 FIRM!
Baza Carbon Majors prowadzona
od 2013 roku przez brytyjski think tank
InfluenceMap zbiera dane o emisjach
gazow cieplarnianych, za ktore odpowiadaj.
przedsi.biorstwa na ca.ym
.wiecie. Z najnowszego raportu dowiadujemy
si., .e w 2023 roku 36 najwi.kszych
gigantow paliwowych . w tym
Saudi Aramco, Coal India, ExxonMobil,
Shell oraz liczne mniejsze przedsi.biorstwa
chi.skie . wyprodukowa.y
w.giel, rop. i gaz, ktore odpowiadaj.
za ponad 20 miliardow ton emisji CO2!
.Wielkim problemem jest to, .e cho.
zmiana klimatu zbiera coraz wi.ksze
.niwo, emisje ze strony tych przedsi.biorstw
ca.y czas rosn.. Spo.rod
169 firm w bazie emisj. zwi.kszy.y
a. 93 z nich, a zmniejszy.o 50, reszta
pozosta.a bez zmian. . To naprawd.
alarmuj.ce, .e najwi.ksze firmy paliw
kopalnych nadal zwi.kszaj. swoje
emisje w obliczu pogarszaj.cych si.
kl.sk .ywio.owych spowodowanych
przez zmian. klimatu . uwa.a Tzeporah
Berman, wspo.za.o.ycielka Uk.adu
o Nierozprzestrzenianiu Paliw Kopalnych.
I dodaje: . Jest bardziej oczywiste
ni. kiedykolwiek, .e nap.dzane
zyskami prywatne firmy nigdy nie
zdecyduj. si. na samoregulacj.. Rz.dy
na ca.ym .wiecie musz. wykorzysta.
swoj. w.adz., aby zako.czy. ekspansj.
paliw kopalnych i przekszta.ci.
swoje gospodarki, zanim firmy paliw
kopalnych zniszcz. planet.h. W tegorocznej
analizie po raz pierwszy przypisano
emisje Polski nie ca.emu sektorowi
paliwowemu, lecz konkretnym
spo.kom. I tak w 2023 roku Polska Grupa
Gornicza odpowiada.a za 0,15 proc.
globalnych emisji z sektora paliw, grupa
PGE za 0,14 proc., JSW za 0,10 proc.,
LW Bogdanka za 0,5 proc., Po.udniowy
Koncern W.glowy . za 0,4 proc. .Te
pi.. firm odpowiada za 75 proc. krajowej
produkcji w.gla.
Baza Carbon Majors co roku jest
udoskonalana, a ustalenia jej analitykow
coraz cz..ciej wykorzystywane s.
w pozwach przeciwko koncernom energetycznym.
Na jej dane powo.uje si. na
przyk.ad grupa prawnikow z Public Citizen
i Fair and Just Prosecution. Zastanawiaj.
si., w jaki sposob na mocy
nowojorskich przepisow mo.na postawi.
zarzuty karne szefom ExxonMobil,
BP, Shella czy Chevrona. Koncerny te
od lat wiedzia.y, .e ich produkty spowoduj.,
jak same to okre.la.y, katastrofalne
szkody klimatyczne, wielk. i nieodwracaln.
szkod. naszej planecie oraz
cierpienie i .mier. z powodu ekstremalnych
warunkow termicznych (...)h.
OkoPress, Rzeczpospolita,
strefabiznesu.pl
Opr. (EW)
R E K L A M A
Pami.taj! Redakcja nie jest w stanie sprawdzi., czy reklamowany produkt posiada obiecywane w.a.ciwo.ci lub dzia.anie. W razie w.tpliwo.ci skonsultuj si. z lekarzem.
8 FELIETONY NIEKONTROLOWANE ANGORA nr 11 (16 III 2025)
Niedziela
Hakerzy zaatakowali infrastruktur.
teleinformatyczn.
Polskiej Agencji Kosmicznej.
. W celu zabezpieczenia
danych po w.amaniu sie. POLSA zosta.a
natychmiast od..czona od internetu . poda.a
agencja. Nie ustalono, czy atak zosta. dokonany
z kraju, czy z zagranicy. S.u.by ustalaj.,
czy i jakie dane wyciek.y.
Poniedzia.ek
Orlen i norweski koncern Equinor podpisa.y
memorandum o wspo.pracy w zakresie
technologii wychwytu i sk.adowania dwutlenku
w.gla. Jego celem jest analiza potencja.u tej
technologii w Polsce, mo.liwo.ci eksportu CO2
do Norwegii oraz jego sk.adowania w Polsce.
Wtorek
Prawna procedura zmiany p.ci powinna
nast.powa. na zasadzie sprostowania aktu
stanu cywilnego w trybie post.powania nieprocesowego
. orzek. S.d Najwy.szy. Ponadto
w post.powaniu przed s.dem nie b.d. ju.
uczestniczy. rodzice osoby zmieniaj.cej p.e.
ani jej dzieci.
.roda
Orlen Deutschland utworzy na rynku niemieckim
ponad 200 punktow szybkiego .adowania
Orlen Charge co najmniej w 30 atrakcyjnych
lokalizacjach w Niemczech. Inwestycja
ma zosta. uko.czona do ko.ca 2026 roku.
Czwartek
Przed siedzibami Polskiej Grupy Gorniczej
i Ministerstwa Przemys.u w Katowicach
demonstrowali gornicy. Protest dotyczy. przygotowywanej
restrukturyzacji kopalni Ruda,
w tym likwidacji niektorych cz..ci. Kopalnia
ma zosta. wygaszona w 2034 roku.
Pi.tek
Prezydent Andrzej Duda z.o.y. w Sejmie
poprawk. do konstytucji, w ktorej wpisany
jest obowi.zek wydatkowania przynajmniej
4 proc. PKB na obronno... . Zapis w konstytucji
zobowi.zywa.by przysz.e rz.dy . gdyby
w procesie demokratycznym kiedy. zosta.
wybrany taki, ktory nie chcia.by kontynuowa.
tych wydatkow . zauwa.y..
* * *
Ministerstwo Obrony Narodowej podpisa.o
umow. na dostaw. za 50 mln z. 96 mobilnych
bezza.ogowych pojazdow rozpoznawczych
.Tarantulah. Armia ma je otrzyma. w latach
2026 . 2027.
* * *
Ukrai.ska pa.stwowa spo.ka Naftohaz i koncern
Orlen podpisa.y porozumienie o wspo.pracy
w sektorze skroplonego gazu ziemnego
i pomocy Ukrainie w dywersyfikacji dostaw
gazu. Naftohaz zakontraktowa. oko.o 100 mln
metrow sze.ciennych gazu, ktory zostanie
dostarczony przez terminal LNG na Litwie.
* * *
Nie b.dzie naboru wnioskow o wsparcie na
usuwanie azbestowych dachow ze .rodkow
KPO . poinformowa. Adam Nowak, wiceminister
rolnictwa. Limit zosta. wyczerpany i nie
wszystkie ju. z.o.one wnioski b.d. mog.y
zosta. rozpatrzone. Zgodnie z prawem dachy
z azbestu maj. znikn.. do 2032 r.
BOHDAN MELKA
PRZECZYTANE
W PIWNICY
Robi.c zaplanowany, ale od czterech lat
odk.adany porz.dek w piwnicy, natrafi.em na
stert. starych gazet i tygodnikow. Widok zgromadzonej
w tym miejscu prasy zdziwi. mnie
ogromnie. Dalibog, nie wiem, sk.d znalaz.a
si. ona w piwnicy, a nie w .mietniku! No co.,
ewidentnie pami.. zaczyna mi szwankowa.
. mniejsza z tym! W pobie.nie przegl.danych
czasopismach znalaz.em zamieszczony
w .Gazecie Polskiejh (23.05.2016) ciekawy
. wart przypomnienia w obecnych czasach
. artyku. Ryszarda Obatela Czarneckiego na
temat Ukrainy. Czyta.em ow tekst i oczy przeciera.em
ze zdumienia. Nie mog.em uwierzy.
w to, .e Rychu, ten wielki entuzjasta Majdanu,
niestrudzony propagator rewolucyjnych zmian
dokonuj.cych si. w Kijowie, sam z w.asnej,
nieprzymuszonej przez kacapow woli, co.
takiego napisa., cyt.: .Dramatyczny stan
ukrai.skich drog jest podobny do stanu
ukrai.skiej gospodarki. Ujemny wzrost
gospodarczy, dramatyczny spadek produkcji,
upadek wielu fabryk i firm, olbrzymie
bezrobocie . to sprzyja kilkumilionowej
emigracji, kryzysowih. Nie ukrywam,
.e z ka.dym kolejnym przeczytanym zdaniem
zastanawia.em si. coraz bardziej nad
Rycha owczesnym stanem umys.u . szaleju
si. najad. czy co?! Kto to widzia. rzuca.
takie kalumnie na Ukrain. . zaprzyja.nion.
z Polsk. od wiekow naddnieprza.sk. krain.!
Przecie. to nie kto inny, tylko Czarnecki
i jego partyjni towarzysze twierdzili, .e b.dzie
wspaniale . Unia Europejska i NATO stoj.
przed Ukrain. otworem! Ze sceny na Majdanie
zapewniali wszem wobec, .e wystarczy
pogoni. proruskiego prezydenta Janukowycza,
przej.. w.adz., pokaza. wa.a Putinowi
i podupad.a Ukraina w try miga zamieni
si. w kraj mlekiem i miodem p.yn.cy. A tu
masz, kicha! Taka niepryjatno..! Wszystko
si. wali! Katastrofa wy.ania si. zza horyzontu!
Na pytanie, co si. sta.o, obatel tak odpowiedzia.:
.Powodem jest nie tylko zaanga.owanie
Kijowa w wojn. z Moskw. i, co
za tym idzie, strata bardzo du.ego rosyjskiego
rynku zbytu. To tak.e OPLECENIE
gospodarki naszego wschodniego
s.siada OLIGARCHICZN. PAJ.CZYN.
powi.za. i uk.adow hamuj.cych zdrowy
rozwoj ekonomii narodowej. Do tego
dochodzi GIGANTYCZNA korupcja!h. .e
te. Rychu wcze.niej nie wiedzia., i. ci ukrai.scy,
szemrani, spod znaku lewych interesow
biznesmeni, ktorych niebotyczne maj.tki
zrodzi.y si. na kamieniu . zwani oligarchami
. usadowi. si. po Majdanie na szczytach
w.adzy. Ale, jak tylko si. zorientowa.,
natychmiast da. temu wyraz w cytowanym
artykule. Otwarcie napisa., .e rz.dy na Ukrainie
naznaczone s. partyjniactwem, kolesiostwem
i nepotyzmem. W.adza ustawodawcza,
wykonawcza i s.downicza to jedna
wielka, nietykalna, bezkarna sitwa. Szkoda,
.e Rychu nie przej.. si. zbytnio tym, i.
ukrai.scy wybra.cy narodu unikali p.acenia
podatkow we w.asnym kraju. Ukrywali swoje
dochody. Wyprowadzali setki milionow dolarow
do takich rajow podatkowych jak Panama,
przyczyniaj.c si. w ten sposob do rujnowania
finansow pa.stwa. Nie oburzy. Rycha
te. przy.apany na tym przest.pczym procederze
prezydent Poroszenko! Ukraina pogr..a.a
si. w kryzysie, a mo.ni tego .wiata tylko
si. temu przygl.dali!
ANTONI SZPAK
PS Politycy UE wiedzieli, do czego
to doprowadzi! Nie zrobili jednak niczego,
co by mog.o tej tragedii zapobiec!
PRZEGL.D TYGODNIA
.Ferdydurkeh czyta.em
pod .awk.
w szkole z wypiekami
na twarzy, w czasach
gdy Witold
Gombrowicz by.
w Polsce zakazany.
A by.o tak przez lata
w PRL.
Gombrowicz,
uznany za renegata i zdrajc., za wroga
komunizmu i Polski pod butem bolszewickich
wyzwolicieli, przez dziesi.tki lat Polski
Ludowej by. na topowej li.cie autorow
niedrukowanych. Mo.na by.o o nim milcze.
lub pisa. .le.
Egzemplarz ksi..ki by. wydany
przez Instytut Literacki w Pary.u, co jeszcze
bardziej kr.ci.o mnie jako m.odego czytelnika,
gdy. wydawnictwa tego Instytutu
by.y rekwirowane przez S.u.b. Bezpiecze.stwa
i milicj.. .Ferdydurkeh nie jest powie.ci.
polityczn. i nie ma tam nic o komunistach
i najpi.kniejszym z ustrojow, ale
sam autor znany by. z krytycznych opinii
o rz.dach nad Wis.., ktore drukowa.
chocia.by w swoich pysznych .Dziennikachh
. i to wystarcza.o, .eby skaza. go
na zapomnienie.
Tworczo.. Gombrowicza wymyka si.
prostym zakazom i wy.azi z ka.dej polskiej
szpary, jak prawda o nas, ktorej si.
boimy. O wiele gorszym ni. komunistyczne
zakazy by.o ju. w wolnej Polsce uczynienie
z .Ferdydurkeh lektury szkolnej. To dopiero
zabi.o autora i pogrzeba.o do cna jego
literackie prowokacje. Gombrowicz, ktory
podnieca. moje pokolenie, bo by. zakazany
i pisa. o Polsce oraz naturze cz.owieka rzeczy
nies.ychane (.Trans-Atlantykh), sta. si.
w systemie edukacji szkolnej niczym wi.cej
jak autorem z zakurzonej po.ki. Nudnym
i ma.o zrozumia.ym.
M.odzie. zmuszana do czytania przygod
Jozia, Mi.talskiego, Syfona, M.odziakowej
i Pimki nabra.a do niego prawdziwej
niech.ci pomieszanej z pogard., i to
o wiele wi.kszej ni. wy.miewane w .Ferdydurkeh
sposoby nauczania o wielko.ci
S.owackiego.
Przedstawienie w warszawskim Och-Teatrze
mo.e by. ratunkiem dla dziatwy szkolnej
i jest w stanie odczarowa. Gombrowicza
z pozycji zas.u.onej mumii literackiej.
Spektakl zrobiony jest w fascynuj.cym tempie
i ze .wietn. muzyk. (brawa Karim Martusewicz),
a aktorzy graj. na pe.nych i uroczo
tanecznych obrotach. Spektakl nie ma
s.abych punktow, cho. mo.e jeden by si.
znalaz.: brakuje mi w nim sceny z pokoju
nauczycielskiego, gdy pozbawione osobowo.ci
grono pedagogiczne deliberuje martwym
j.zykiem ludzi bez w.a.ciwo.ci o tym,
co stania.o i o tym, co zdro.a.o.
W adaptacjach ju. tak bywa, .e trzeba
wybiera. i nie wszystko da si. umie.ci.
na scenie. Wybrano najwa.niejsze zdarzenia,
dialogi i perypetie, podaj.c nam
na tacy Gombrowicza soczystego, dynamicznego
i przyrz.dzonego po mistrzowsku,
z problemem .g.byh i .pupyh jako tre.ci
zasadniczej.
Uniwersalne odkrycie Gombrowicza (ktory
chyba tylko przez wrodzon. skleroz. profesorow
Akademii Szwedzkiej nie dosta.
Nagrody Nobla), czyli .e ci..ko uciec od
w.asnej g.by, a co najwy.ej mo.na w inn.
g.b. si. przyodzia., pozostaje z nami po
spektaklu jako temat do przemy.le..
A samo .Ferdydurkeh, mimo up.ywu lat,
nie staje si. ramot. nie do strawienia, lecz
dzi.ki spektaklowi takiemu jak przedstawienie
Mariusza Malca jest palcem wsadzonym
we wszystkie polskie rany i pozy.
.Ferdydurkeh. Autor: Witold Gombrowicz.
Spektakl Och-Teatru, Warszawa.
Premiera: 28.02.2025. Re.yseria:
Mariusz Malec. Kostiumy: Zofia de Ines.
Choreografia: Sara Janicka. Muzyka:
Karim Martusewicz. Graj. m.in.: Ma.gorzata
Biela, Maria K.usek, Lidia Sadowa,
Maria Seweryn, Tomasz Borkowski, S.awomir
Pacek, Sebastian Perdek, Robert
Czebotar, Krzysztof Szczepaniak. Ocena:
Wysoka fala.
Skala ocen: Sztorm, Wysoka fala, Na fali
wzrostu, .rednia fala, P.ycizna, Dno
SKIBA
KULTURALNIE
Fot. Materia.y promocyjne Och-Teatru
Z g.b. i z pup.
ANGORA nr 11 (16 III 2025) PISANE PO .NIADANIU 9
Im cz.owiek starszy, im bli.ej mu do kresu,
im czas trudniejszy i l.k wywo.uj.cy, tym
bardziej budzi si. t.sknota za przesz.o.ci.,
za tym, co rezonuje pi.knym wspomnieniem
i niezatart. emocj.. Wehiku.em, ktory
pomaga w drodze wstecz naszej pami.ci,
jest cz.sto muzyka, kojarzona z prze.ytymi
uczuciami. Muzyka, ktora staje si. tak.e
psychoterapi., pomagaj.c. upora.
si. z presj. wspo.czesno.ci. Mechanizm
powrotu do wspomnie. zna szo.biznes, ktory
wychodzi naprzeciw potrzebom milionow
ludzi z konkretn. ofert..
Podda.em si. tej psychoterapii, id.c na
koncert .Pasion de Buena Vistah. To w.a.ciwie
rewia, jak. do Polski po raz drugi
przywie.li muzycy kuba.scy, nawi.zuj.ca
w tytule do legendarnego hawa.skiego
zespo.u, rozs.awionego filmem dokumentalnym
(nominowanym w swej kategorii
do Oscara) Wima Wendersa, Holendra,
ktory u schy.ku epoki Fidela Castro
sp.dzi. na Kubie d.u.szy czas i si.gn..
do tradycji s.ynnego hawa.skiego klubu
z lat 30. By.aby to czysta archeologia,
gdyby nie fakt, .e starzy arty.ci nadal
g..boko fascynowali: charyzm., talentem,
muzykalno.ci.. Wenders pokaza. ich
w codziennym .yciu, na probach, koncertach...
Sfilmowa. ich przyjmowane owacyjnie
wyst.py w Amsterdamie i nowojorskiej
Carnegie Hall. Pokaza. magi., jaka
z zamkni.tej dawno i brutalnie epoki przetrwa.a
w ich g.osach, rado.ci .ycia, postawach.
Artyzmie wreszcie. S.uchaj.c Omary
Portuondo, Compaya Segundy, a przede
wszystkim Ibrahima Ferrera, w ich g.osach
s.ysza.o si. sztuk., czyli uniwersalne
prawd. i pi.kno. Film Wendersa wyprodukowano
w 1997 roku i obejrza.em go kilkadziesi.t
razy. Co najmniej.
Obejrzany, masywnie reklamowany program
.Pasion de...h musia. rozczarowa..
Po pierwsze, nic nie przebije .ywych, osobistych
wspomnie., a po drugie, skal.
talentow Kuba.czycy reprezentowali odleg.y
poziom, co bole.nie wychodzi.o na jaw
podczas ich wykona. .Chan chanh, .Dos
gardenias para tih czy .Candelah. Bli.ej im
by.o do przyzwoitego, wieczornego show
w dobrym hotelu w Varadero ni. programu,
ktory wywo.ywa.by ciarki na skorze. Publiczno..
jednak bawi.a si. w najlepsze, pewnie
nie kojarz.c nawet zespo.u, do ktorego
odwo.ywa. si. tytu.. I niewiele pomog.o,
.e najstarszy z wykonawcow nosi. kaszkiet
identyczny jak Ibrahim Ferrer.
Szo.biznes p.ka w szwach od propozycji
koncertowych odwo.uj.cych si. do wspomnie..
Najcz..ciej z efektem jak wy.ej.
Polsk. obje.d.aj. w.a.nie dwie du.e
musicalowe produkcje francuskie oparte
na piosenkach Jacquesfa Brela i Edith Piaf.
Czy znajd. si. ch.tni na nietanie bilety? Na
pewno! Ali.ci to jazda po bandzie, bo kto.
jest w stanie zmierzy. si. z legendami, cho.
uda.o si. to Celine Dion podczas olimpiady,
gdy porywaj.co za.piewa.a wielki song
Edith Piaf .Lfhymne a lfamourh.
Nie raz (bo 26 razy!) tysi.czn. publiczno..
.ci.ga. w Polsce na koncert zespo. pod
nazw. Australijski Pink Floyd, od 1988 roku
zarabiaj.cy na odtwarzaniu na .ywo piosenek
kultowego brytyjskiego zespo.u. To
swego rodzaju fenomen, bo Australijski Pink
Floyd grywa. rownolegle do wyst.puj.cego
prawdziwego Pink Floyd. Superpopularno..
osi.gn.. niegdy. szwedzki zespo. ABBA,
ktory z czasem z.ar.y konflikty wewn.trzne
i mimo ssania rynku nie wyst.pi. ju. razem,
za. .egnaj.c si. w latach 20. naszego wieku
z kochaj.c. go ci.gle publiczno.ci., zagra.
koncert ze swoimi awatarami. Mo.e to lepsze
ni. propozycja, jak. dzi. zgotowa. nam
mo.e sztuczna inteligencja?
Bywa, .e wspomnienie wra.e. wywo.anych
wyst.pami na przyk.ad Andrei Bocellego,
w Polsce ci.gle niezmiernie popularnego,
podbija potomek. Akurat przypadek
Bocellego nie jest z.y, gdy. jego syn, utalentowany
Matteo, .piewa. ju. z ojcem
wielokro. i zdoby. uznanie, co rokuje
jego indywidualnej karierze. Koncert Mattea
zapowiadany jest na maj w .odzkiej
Arenie. Takiej przepustki do s.awy nie zdoby.
syn Stinga, sympatyczny rockandrollowiec
Joe Sumner, ktory cho. kilkakrotnie
gra. z ojcem w Polsce, niczym nie zapad.
w pami.. widowni. Czy podbije serca polskiej
publiczno.ci Julien Dassin, syn Joe
Dassina? W latach 70. tamtego stulecia
s.ynny ameryka.ski piosenkarz .piewa. po
francusku niezapomniany przez moje pokolenie
hit .Et si tu nfexistais pash, bez ktorego
nie mog.a si. obej.. .adna prywatka...
Na polskim rynku pojawiaj. si. te. postacie
przywo.uj.ce s.awne zespo.y, co nap.dza
publik., ale to tylko trik marketingowy.
Jedna z telewizji, rzucaj.c si. na nie.atwe
zadanie zorganizowania koncertu sylwestrowego,
zan.ci.a telewidowni. has.em:
Sensacja! Zagra z nami Boney M.! To niemiecki
zespo. sprzed po.wieku, bardzo
wtedy popularny (.Rivers Of Babylonh czy
.Rasputinh, o moj Bo.e!), o ktorym dzi.
pami.taj. tylko najstarsi did.eje. I do Che.ma,
bo rzecz dzia.a si. na .cianie wschodniej,
zjecha.a czarnoskora Sheyla Bonnick,
ktora dawno, dawno temu wyst.powa.a
(pono.) w jakim. sk.adzie Boney M.,
cho. nie by.a nigdy wymieniana z nazwiska
ani nie brano jej do nagra.. Niemniej
pe.na temperamentu kobiecina z Jamajki,
czuj.c z.otono.n. presj. polskiego rynku
nostalgii, wymy.li.a projekt .D.wi.ki Boney
M.h i zdoby.a kontrakty na koncerty! Mi.dzy
innymi w Szamotu.ach, Bielsku-Bia.ej,
a nawet w .yrardowie. Czyli nostalgiczny
czar ci.gle dzia.a na Polakow...
Potyczki z nostalgi.
Po raz pierwszy Moniuszkowska Halka
zagrana zosta.a na .l.sku przez Oper. Warszawsk.
pod dyr. Emila M.ynarskiego w roku
1920, w okresie szczytowych zmaga. o polsko..
tego regionu. Wyst.powali w Bytomiu,
Gliwicach, Zabrzu, Krolewskiej Hucie i Katowicach.
W tym samym mie.cie, dok.adnie
14 czerwca 1945 r., Adam Didur zapocz.tkowa.
dzieje Opery .l.skiej premier. Halki, ktor.
dyrygowa. Zbigniew Dymek (niegdysiejszy
asystent Artura Toscaniniego), a re.yserowa.
Adam Dobosz, tote. na 10-lecie bytomskiego
Teatru postanowiono rownie. zagra.
Halk., tym razem pod muzycznym kierownictwem
Zygmunta Szczepa.skiego, w re.yserii
Antoniego Majaka.
10 lat po.niej Napoleon Siess (kierownictwo
muzyczne) i S.awomir .erdzicki (re.yseria)
uczcili 20-lecie Opery .l.skiej Halk.,
a na 30-lecie Maria Fo.tyn i Napoleon
Siess rownie. zrealizowali Halk. (1975), aby
w roku 1985 kolejny jubileusz uczci. now.
inscenizacj. tego moniuszkowskiego dzie.a
i zaprezentowa. je w Stanach Zjednoczonych.
Rownie. 50-lecie Opery .l.skiej uczczono
Halk. w re.yserii S.awomira .erdzickiego,
pod kierownictwem muzycznym
Tadeusza Serafina (1995). Natomiast w roku
2005 re.yserem by. Marek Weiss-Grzesi.ski,
a 10 lat po.niej spektakl ten powtorzono,
mimo .e nie wszystkim si. to podoba.o.
Parti. tytu.ow. .piewa.o na .l.sku mnostwo
sopranow. Pocz.wszy od historycznych
ju. nazwisk Wiktorii Calmy, Jadwigi
Lachetowny, Zofii Czepielowny, poprzez
Mari. Vardi, Janin. Rozelown., Ann. Poraj,
m.odsz. generacj. . Stanis.aw. Marciniak,
Ann. Ko.cielniak, jeszcze m.odsze . Krystyn.
Kujawi.sk., Ew. Kara.kiewicz, Aleksandr.
Strugacz, Jadwig. Papiernik, po najm.odsze
(jak na standardy operowe) . Ann.
Wi.niewsk.-Szop., Jolant. Wyszkowsk.,
Mari. Zi.tek, Ann. Lorenc, Joann. K.ciuczyk
i Jolant. Wagner.
Plejad. tenorow .piewaj.cych Jontka
otwieraj. Les.aw Finze, Franciszek Arno,
Wac.aw Domieniecki, Bogdan Paprocki,
Zbigniew Platt, S.awomir .erdzicki (nazwiska
historyczne), Jozef Chomik, Boles.aw
Pawlus, Jozef Kolesi.ski, Sylwester
Kostecki (m.odsza generacja) oraz . wed.ug
nomenklatury operowej . najm.odsi: Maciej
Komandera, Juliusz Niemcewicz, Janusz
Wenz i Dominik Sutowicz.
W roku 2025 przypada 80. rocznica
istnienia Opery .l.skiej. Oczywi.cie
b.dzie ona uczczona kolejn. now. premier.
Halki. Wiadomo ju., .e jej re.yseri.
i choreografi. powierzono Emilowi
Weso.owskiemu. To bardzo dobry wybor.
Zawsze uwa.a.em, .e profesjonalny choreograf
posiada umiej.tno.ci tworzenia
scenicznych elementow re.yserii. Weso.owski
potwierdzi. to nie tylko swymi wybitnymi
choreografiami, ale rownie. interesuj.cymi
i tworczymi inscenizacjami takich
tytu.ow jak Straszny dwor, Semiramida,
Baron cyga.ski, Skrzypek na dachu czy
Krakowiacy i Gorale. Odebra. dog..bn.
edukacj. od takich mistrzow jak Conrad
Drzewiecki i Teresa Kujawa, a w dziedzinie
teatralnej od takich re.yserow, jak
Adam Hanuszkiewicz, Kazimierz Dejmek,
Jerzy Gruza, Maciej Prus, Jerzy Grzegorzewski,
Ryszard Peryt, Krzysztof Zanussi
oraz Marek Weiss-Grzesi.ski. W zakresie
ruchu scenicznego, konstrukcji scen
zbiorowych i detali sylwetek czo.owych
bohaterow wspo.tworzy. w kraju i za granic.
takie spektakle jak Madama Butterfly,
Krol Roger, Eugeniusz Oniegin, Don Giovanni,
Aida, Cyganeria, Dama pikowa czy
Andrea Chenier.
Pisz. o tym dlatego, .e etos Halki,
naszej czo.owej opery narodowej, poha.bili
ostatnio swymi idiotyzmami Pawe. Passini
w Poznaniu i Mariusz Treli.ski w Wiedniu
i Warszawie. Temu ostatniemu sekundowa.
jako scenograf Borys Kudli.ka, co powinni
wzi.. pod uwag. ci.gle nieog.aszani jurorzy
zamkni.tego, ale . jak g.osi stug.bna plotka
. ju. .ustawionegoh konkursu na stanowisko
dyrektora Opery Narodowej.
Wracaj.c do Bytomia . kierownictwo
muzyczne powierzono Piotrowi Mazurkowi,
nowemu szefowi artystycznemu Opery
.l.skiej, poza dyrygowaniem uprawiaj.cemu
rownie. gr. na wiolonczeli
i kompozycj.. Niedawno podczas spektaklu
Luizy Miller obserwowa.em jego prac.
przy pulpicie dyrygenckim. By.a interesuj.ca,
wi.c b.dziemy trzyma. kciuki rownie.
za Halk..
Pocz.wszy od lat 50. uczestniczy.em
w spektaklach Halki, bo mia.em blisko
z rodzinnego Zag..bia, najpierw jako ucze.
z wycieczkami szkolnymi, potem b.d.c
studentem i porownuj.c je (na korzy..!)
z realizacjami krakowskimi i pozna.skimi.
Wreszcie, ju. w moich operowych gospodarstwach
we Wroc.awiu, .odzi, Warszawie
i Poznaniu, ulubionymi odtworczyniami
postaci tej goralskiej dziewczyny by.y Halina
S.oniowska i Zofia Konrad (Wroc.aw), Ewa
Kara.kiewicz i Barbara Rusin-Knap (.od.)
oraz Hanna Rumowska i Barbara Zagorzanka
(Warszawa).
A poniewa. wszed.em w etap operowego
nestorstwa w s.u.bie opery polskiej,
przypominam, .e dwie legendarne Halki
mojego ca.ego .ycia to Antonina Kawecka
i Maria Fo.tyn. Obie zreszt. tak.e zaczyna.y
w Bytomiu!
WEJ.CIE .l.skie Halki na ka.dy jubileusz
DLA
ARTYSTOW
S.awomir Pietras
Z .YCIA
SFER
POLSKICH
Henryk
Martenka
hen ryk.mar ten ka@an go ra.com.pl
10 ANGORA nr 11 (16 III 2025)
D.bica,
Sanok
.Obserwator Lokalnyh
informuje o zawodach,
ktore zorganizowa.a m.odzie..
Pierwsze dwa zdania relacji brzmi. tak:
.W II Liceum Ogolnokszta.c.cym w D.bicy
odby.y si. czwarty raz zawody w uk.adaniu
kostki Rubika na czas. Impreza trwa.a
trzy dni (...)h. To rozumiem! Takie sporty
bym uprawia.! Na bie.ni . podchodzi s.dzia
i mowi: .Panie Arturze, spokojnie, po co tak
szybko? Pan si. na chwil. po.o.y, ostatnie
dwie.cie metrow przebiegnie pan jutroh.
Przejrza.em og.oszenia i reklamy. Pewna
firma oponiarska z D.bicy poszukuje pracownikow.
Podane s. przewidywane zarobki,
s. zach.ty dodatkowe, a w.rod nich: .Du.e
zni.ki na zakup opon dla pracownikowh czy
.Dofinansowanie do posi.kow i okularow
korekcyjnychh. .Informator Medycznyh to
ca.a strona .Obserwatora Lokalnegoh zadrukowana
og.oszeniami przychodni, laboratoriow
i gabinetow lekarskich. Znalaz.em na
przyk.ad takie, w ktorym pojawia si. propozycja:
.Pracownia USG. Doro.li i dzieci
w ka.dym wiekuh. No to wyobra.my sobie,
.e w D.bicy mieszka Krystyna i przygotowuje
si. do imienin, a te przygotowania obserwuje
jej m.., Dzir.yterg (jest takie imi.!), ktory
b.dzie .wi.towa. trzy dni po.niej.
.ona gotuje ry. na mleku,
Bo dzi. przyje.d.a .ony brat,
A brat ma dzieci w ka.dym wieku,
Od roku do czterdziestu lat.
To jest najstarszy z braci .ony,
.ona uwielbia brata Henia,
Henio ma zni.ki na opony
I okulary do jedzenia.
.ona upiecze na zakwasie,
Chleb ziemniaczano-orkiszowy,
Kostki Rubika dzieciom da si.,
I na trzy dni je mamy z g.owy.
Tu. obok informacji o zawodach w uk.adaniu
kostki Rubika na czas wydrukowano
listy do redakcji. .Maria z D.bicyh pyta:
.Na co pojd. oszcz.dno.ci?h. Z tre.ci listu
wynika, .e pani Maria jest czujn. mieszkank.
i woli trzyma. r.k. na pulsie samorz.dowych
wydatkow: .W tym roku zimy prawie
.e nie by.o, wi.c w.adze miasta i powiatu
na pewno zaoszcz.dzi.y sporo pieni.dzy
na od.nie.aniu i posypywaniu drog sol.
i piaskiem. W zwi.zku z tym w bud.etach
na pewno zostan. .adne sumki pieni.dzy,
a ludzi interesuje, na co zostan. przeznaczoneh.
Prosz., okazuje si., .e pani Maria
o ..adne sumkih pyta nie tylko w imieniu w.asnym,
ale i .ludzih. Ale je.li kto. podejrzewa
pani. Mari. o z.o.liwo.., moim zdaniem si.
myli. Ja w tym li.cie odnajduj. nut. liryzmu
i czu.o... No, prawie.
Niech pragmatyzmu nie przes.ania
Fakt, .e ogolnie jest nam mi.o.
Gdzie s. pieni.dze z od.nie.ania,
Jak zimy prawie .e nie by.o?!
Piasku zosta.a prawie tona,
Powiedz mi prawd.! Wszystko znios.!
Gdzie s. pieni.dze za nasiona,
Jak prawie .e ju. nie ma wiosen?!
Prawie .e te. nie b.dzie lata,
Wi.c kiedy ju. nadejdzie lipiec,
Na pla.e w Rowach i Juratach,
Ten piasek z zimy si. wysypie.
A kiedy li.cie spadn. w lesie,
Z tych oszcz.dno.ci, moj kochany,
Chocia. to prawie .e nie jesie.,
Kupi. ci ciep.y p.aszcz we.niany.
W moim rodzinnym Sanoku ods.oni.to
tablic. pami.tkow. po.wi.con. pani Czes.awie.
By.a .wietn. kobiet.. Spo.eczniczk.,
wolontariuszk., zach.ca.a seniorow
do aktywno.ci. Ca.e .ycie po.wi.ci.a dla
innych. Teraz ma swoj. tablic. na sanockim
Rynku. A ja w takich sytuacjach, kiedy
widz., .e powstaje miejsce po.wi.cone
komu. naprawd. dobremu, mam ochot.
zrobi. co., .eby ono kojarzy.o si. ludziom
jak najlepiej. Nie tylko oficjalnie, ale i prywatnie.
Na przyk.ad mo.e by wprowadzi. taki
zwyczaj, .e drugi poca.unek zakochanych
Sanoczan (tury.ci te. mog.) ma miejsce
zawsze pod tablic. pani Czesi? Dlaczego
nie pierwszy? Bo z moich do.wiadcze.
wynika, .e pierwszy nas dopada w ro.nych
zaskakuj.cych miejscach, cz.owiek
nie jest na ten pierwszy odpowiednio przygotowany.
Drugi ju. mo.na zaplanowa..
I takie zaproszenie:
Ka.dy ma do mi.o.ci prawo,
Mi.o.. to nie jest z.y uczynek,
Chod. si. ca.owa. pod Czes.aw.
Na sanocki Rynek
by.oby tylko potwierdzeniem trwa.o.ci
uczu. i odpowiedzialno.ci w mi.o.ci. .e
jak ju. zapraszam pod pani. Czesi., to
znaczy, .e mam naprawd. powa.ne plany.
Ludzie powinni sobie okazywa. czu.o...
A je.li jeszcze b.d. to robili w miejscach
po.wi.conych ich ulubionym bohaterom?
B.dzie pi.knie!
Moj los si. z..czy. z twoim losem,
A twoja troska z moj. trosk.,
Chod. si. ca.owa. pod Witosem
Albo, jak wolisz, pod Sk.odowsk..
Nie chcia.bym, .eby wysz.o nieskromnie,
ale tylko podpowiem, .e w Szklarskiej
Por.bie, w samym centrum, tu. przy dworcu
PKS, jest skwer Radiowej Trojki, a na nim
odci.ni.te wiele lat temu usta. Mi.dzy innymi
moje. Nie narzucam si., ale polecam.
EKS-CYTACJE
Do najchlubniejszych kart
polskiej historii nale.y ofiarno..
spo.ecze.stwa w przededniu drugiej
wojny .wiatowej, ktore . do.. przecie. ubogie
. masowo oddawa.o obr.czki .lubne i inne
kosztowno.ci z przeznaczeniem na zakup
broni dla wojska. Powtorzenie takiej zbiorki
by.oby dzi. trudne o tyle, .e ma.o kto ma
ju. obr.czk., aby j. na taki cel przeznaczy..
Mo.na jednak uzna., .e pa.stwo niejako
wyr.cza w tym obywateli i robi to za
nich: odda.o na zakup broni ca.e z.oto, jakie
mogliby.my mie. przez najbli.sze trzydzie.ci
lat, bo na tyle plus minus zad.u.yli.my
si. po uszy; w tej sytuacji na pewno bez
kolczykow.
Zapocz.tkowa. to minister B.aszczak,
ktory kupowa. na kredyt wszystko jak leci,
co akurat przy wyborze samolotow jest
wyj.tkowo trafnym opisem. Nic si. tam nie
zgadza z niczym: wojsko b.dzie mie. na
wyposa.eniu tyle ro.nych czo.gow, ile tylko
kto. zdo.a. na .wiecie wymy.li.; tako.
.mig.owcow. Kiedy teraz nowa w.adza tak
obezw.adniaj.co bezskutecznie stara si.
znale.. na PiS jaki. kij, aby go mie. czym
uderzy., a. dziwi, .e nie chwyta si. tego
najprawdziwszego akurat zarzutu: zgubnego
uzale.nienia Ministerstwa Obrony
od shoppingu i ogo.ocenia wszystkich kont.
Nie robi si. tego jednak, bowiem nowe
kierownictwo Ministerstwa Obrony probuje
w tym stare przebi. i naobiecywa.o ju.
tyle nast.pnych zakupow, .e nie wiem, czy
nawet obce wywiady zdo.a.y si. w tym
zorientowa., a co dopiero nasz. Tym sposobem
B.aszczak . jako zaledwie prekursor
. uratowa. si. i jak ma.o kto z dawnej ekipy
nie ma zarzutow karnych, chocia. zamowi.
o wiele wi.cej wozow bojowych ni. jego
koledzy stra.ackich na wybory.
Takie zad.u.enie te. ma niestety w naszej
historii analogi.: Polska przedwojenna
przed sam. wojn. dosta.a od rz.du francuskiego
gigantyczny kredyt na zakup broni,
ktorego nigdy by nie sp.aci.a, gdyby ta
wojna nie wybuch.a. Szybko jednak pa.stwa,
ktore mia.o go odda., nie by.o, i by.
to chyba jedyny dobry skutek tragicznego
Wrze.nia 1939 roku.
Obecna doktryna obronna, polegaj.ca
na przeznaczaniu jak najwy.szego procentu
PKB na wojsko, w czym zostali.my prymusem
chwalonym przez samego Donalda
Trumpa, wygl.da na ob..d zakupoholika.
Wsz.dzie musi si. co. naby., a potem si.
zobaczy, co z tym zrobi.. Mo.e da.oby si.
chocia. w charakterze sprz.tu wojskowego,
zaliczanego do limitu, kupowa. te. co.
bardziej praktycznego.
Wszyscy woko. tak odmieniaj. s.owo
.bezpiecze.stwoh, .e a. przypomina si.
jeszcze inny okres z historii: .bezpiecze.stwemh
okre.lano co. najniebezpieczniejszego,
co istnia.o w okresie stalinowskim.
Od nazwy Urz.du Bezpiecze.stwa, zwanego
te. bezpiek., wzi..a si. najwi.ksza
owczesna groza i postrach. Takie s.owa
zakl.cia cz.sto zamieniaj. si. znaczeniem:
w Zwi.zku Radzieckim chocia.by
najbardziej po..dane towary nazywano
.deficyth.
Dla j.zykoznawcy, ale i dla Freuda, ciekawe
jest te. to, .e sama konstrukcja s.owa
.bezpiecze.stwoh zak.ada, .e jest ono
.bezh czego.. I mo.na si. tylko domy.la.,
czemu od razu zak.ada braki.
Je.li nie pieni.dzy . ktorych przeznaczamy
na to najwi.cej w NATO . to czego
nam do owego BEZ-piecze.stwa w.a.ciwie
brakuje? Ostatnio okaza.o si., .e adresu
mejlowego.
Ujawniono, .e informacja o tym, .e
szcz.tki rakiety kosmicznej spadn. nam
na g.owy, nie dotar.a do Ministerstwa Obrony
Narodowej ani przed tym, ani po tym.
Pewnie nie ma to a. takiego znaczenia,
bo i tak nie wiedzia.oby ono, co z nimi zrobi..
Raport w tej sprawie Polskiej Agencji
Kosmicznej (bo i taka, ju. w skali kosmicznej
czuwa nad naszym BEZpiecze.stwem)
by. mo.e zosta. dostarczony nieskutecznie
. oceni. rzecznik prasowy ministerstwa. Po
drobiazgowym .ledztwie w urz.dach centralnych
okaza.o si., .e mejl w tej sprawie
wys.a.o na nieaktualny od po. roku adres
mejlowy. Je.li Polska Agencja Kosmiczna
ma tak. orientacj. w ca.ym kosmosie, jak
w naszym kraju, to bardzo prawdopodobne,
.e obce cywilizacje dawno ju. zawiadomi.y
j. o swoim istnieniu, tylko na niew.a.ciwy
mejl i to z tego powodu nie wiemy nic
o ich istnieniu.
Polska Agencja Kosmiczna t.umaczy, .e
swoje raporty o tym incydencie kosmicznym
wys.a.a te. do innych ministerstw, na przyk.ad
edukacji. Co w Ministerstwie Edukacji
miano by zrobi. ze spadaj.c. rakiet., nie
bardzo wiadomo; mo.e uczniowie mogliby
j. .apa. w ramach lekcji WF-u.
Nie.atwo tak.e zrozumie., jak da.o
si. niepostrze.enie tej rakiecie do Polski
wtarg n.., poniewa. wa.y.a 4 tony i spad.a
w terenie zabudowanym pod Poznaniem.
Najdziwniejsze jednak jest to, .e kiedy
cz..ci ameryka.skiej rakiety spadaj. nam
z nieba za darmo, nie tylko si. nie cieszymy,
ale w ogole nie potrafimy si. o tym dowiedzie..
Ka.de wojsko cieszy.oby si. z takiego
prezentu, ktory mo.na przecie. rozebra.,
przyjrze. si. nowym technologiom, mo.e je
skopiowa. itd.; w sprzyjaj.cych okoliczno.ciach
mogliby.my tak. rakiet. albo podobn.
zbudowa. na tej podstawie sobie sami.
Takie my.lenie w ogole nie wyst.puje.
Ministerstwo Obrony raczej wybierze si.
do Stanow tak. rakiet. kupi.. Kiedy dojdzie
do odbioru, us.yszy w Waszyngtonie,
.e le.y ona pod Poznaniem.
Antylopa z Podbeskidzia,
czyli momentami rymowany przegl.d prasy Artura Andrusa
Obrona procentami
Micha. Ogorek przeczyta wszystko
ANGORA nr 11 (16 III 2025) 11
Magdalena Biejat trafi.a na list. kandydatow
startuj.cych w wyborach na
prezydenta RP z .apanki! Nowa Lewica
. rachityczna partia, pozbawiona charakteru
i wyrazisto.ci . bliska upadku
i zej.cia ze sceny politycznej na wieki
wiekow amen . bez wahania i skrupu.ow
wrzuci.a na g..bok. wod. przygarni.t.
uciekinierk. z partii Razem
i ze spokojem przygl.da si., jak tonie!
Szanse Madzi na zrobienie przyzwoitego
wyniku wyborczego . utrzymania
si. na powierzchni . s. minimalne,
.eby nie powiedzie. zerowe! Biejat
nie potrafi, nie jest w stanie zainteresowa.,
przekona. do siebie wyborcow.
Jest md.a, nijaka! Nie ma w sobie
za grosz charyzmy! Marny z niej
mowca i .aden lider, przywodca! W jej
wyborczych wyst.pieniach nie ma niczego
ciekawego, frapuj.cego, wartego
uwagi . bana. bana.em bana.y
pogania! Wymownym przyk.adem,
takiej paplaniny jest has.o wyborcze
Madzi: ..czy nas wi.cej. Wspaniale,
.e wi.cej, a nie mniej. Wypada.oby
jednak przy tej okazji powiedzie.
rodakom, CO konkretnie nas ..czy,
o ile WI.CEJ, od kogo i czego?! Ale
tym Biejat g.owy sobie nie zaprz.ta!
Za to z uporem godnym lepszej sprawy
przypomina rodakom, .e lepiej jest
budowa. porozumienie, ni. tworzy.
podzia.y! Szkoda, .e Madzia poprzesta.a
na odkryciu owej prawdy. Mog.a
.mia.o dorzuci. jeszcze kilka podobnych
komuna.ow; lepiej by. m.odym,
zdrowym i bogatym ni. starym, chorym
i biednym, lepiej byle jak siedzie., ni.
dobrze sta., czy lepiej mie. co zdj..,
ni. nie mie. czego za.o.y.! Z uwag.
ws.uchuj. si. w g.os Madzi, gdy probuje
znale.. przyczyny spadaj.cych notowa.
Nowej Lewicy i gdy g.o.no zastanawia
si., jak zatrzyma. ow trend,
zej.. z rowni pochy.ej! Generalnie kandydatka
Biejat upatruje ratunku w odpowiedzi
towarzyszy i towarzyszek na
proste, ale istotne pytania: Jak mowi.
do swoich wyborcow? O czym
do nich mowi.? Co jest dla partii
priorytetem? Czy potrafimy dobrze
te priorytety sprzeda.? Z tego, co
twierdzi Biejat, za.arta dyskusja w .onie
partii i poza ni. TRWA i trwa ma.,
a. do wyprowadzenia sztandaru Nowej
Lewicy!
SZKLANA POGODA
TELEWIZOR
POD GRUSZ.
ANTONI SZPAK
Dzban Roku Przemys.aw
Czarnek nazwa.
prezydenta Ukrainy
g.upkiem z powodu
jego zachowania w Gabinecie
Owalnym na spotkaniu z Trumpem.
Co trzeba mie. w g.owie, .eby powiedzie.
tak o bohaterze wojny z Rosj.?
Ostatnie wydarzenia nie pozostawiaj. w.tpliwo.ci,
.e Amerykanie oddaj. Ukrain.
w r.ce Rosji! Takie stwierdzenie to nie histeria,
tylko trze.wa ocena faktow. Ukraina
nie dosta.a .adnych gwarancji bezpiecze.stwa,
ktorych domaga. si. Ze.enski! Tymczasem
kto., kto o nie zabiega, nazwany
zosta. g.upkiem...
S.usznie zarzuca si. Trumpowi, .e od razu
wy.o.y. swoje karty na sto. i pozbawi.
si. wszystkich atutow: Ukraina nie wejdzie
do NATO, odda Rosji wszystkie podbite tereny,
zmieni w.adze w Kijowie na prorosyjskie,
a sankcje wobec Rosji zostan. zniesione.
Ale mo.e o to w.a.nie chodzi, .eby
Rosjanie nie mieli w.tpliwo.ci, po czyjej
stronie jest ameryka.ski prezydent. Trwaj.
zakulisowe rozmowy, w ktorych Ukraina
jest kart. przetargow.. Kilka tygodni
temu Donald Trump w wywiadzie udzielonym
Fox News powiedzia.: .Mog. zawrze.
umow., mog. nie zawrze. umowy. Mog.
pewnego dnia by. Rosjanami, a mog. nie
by. Rosjanamih. To jest szanta.: albo oddacie
500 mld dolarow (w istocie Amerykanie
wydali 3 razy mniej, bo ok. 150 mld), albo
b.dziecie w przysz.o.ci Rosjanami. Co
sta.oby si. po podpisaniu umowy o z.o.ach
metali ziem rzadkich? Tego nie wiemy,
ale mo.e wchodzi. w gr. deal Ameryki
z Rosj.: odpu..cie sobie poparcie dla
Iranu, to my wam damy na tacy Ukrain..
Powinni.my sobie u.wiadomi., .e cho.
wydaje nam si., .e Ameryk. rz.dz. dzi.
infantylni politycy w krotkich majteczkach,
to z ich punktu widzenia piaskownica ze
z.otem jest gdzie indziej, ni. my.limy. Dla
nich owym z.otem b.dzie d.ugotrwa.y sojusz
z Rosj., ktory da im atuty w rywalizacji
z Chinami i na Bliskim Wschodzie oraz zapewni
milcz.ce wsparcie dla aneksji Grenlandii.
Tak zwane pokojowe porozumienie
w sprawie Ukrainy (na razie zupe.nie nie
wiadomo, na czym mia.oby polega., bo
Moskwa najwyra.niej go nie chce i prawdopodobnie
..da wi.cej) jest tylko pretekstem
do nowego podzia.u interesow .wiatowych
mocarstw. Ale politycy PiS i Konfederacji
wci.. nie chc. tego zrozumie. i mocno
tkwi. w zabetonowanych ba.kach. Polityk
g.upi przed dealami Trumpa b.dzie jeszcze
g.upszy po nich i jeden z drugim b.d. powtarza.
g.upoty, .e Niemcy oddadz. nas
w .apy Rosji. Najdalej w pod.o.ci zabrn..
pose. Janusz Kowalski, ktory napisa., .e
.Polska powinna wystawi. bardzo wysoki
rachunek Ukrainie za pomoch i .uprawia.
realn. polityk., jak USAh. Czyli co, Polska
mia.aby dogada. si. z Putinem i wbi. no.
w plecy s.siadowi? Ohyda!
Trump, nie konsultuj.c tego z .adnym
z dotychczasowych sojusznikow, wstrzyma.
pomoc wojskow. dla Ukrainy, odci.. j.
od danych wywiadowczych oraz zapowiedzia.
reset z Rosj.. To jest zdrada Ukrainy
. Putin triumfuje. Jednocze.nie Amerykanie
przyznali 4 mld dolarow na pomoc dla
Izraela. Mowi. te. o zniesieniu sankcji wobec
Rosji. O czym to .wiadczy? Praktycznie
nie ma znaczenia, co zrobi Ukraina, bo karty
wydaj. si. znaczone i ju. rozdane; Ukraina
zosta.a skazana na po.arcie, a dokona
si. to ostatecznie przy stole ameryka.sko-
-rosyjskich rokowa.. Naiwno.ci. jest uwa.a.,
.e USA trwa. b.d. przy Ukrainie, gdy
Ze.enski podpisze umow. ws. metali ziem
rzadkich. W Polsce politycy za.lepieni mi.o.ci.
do Trumpa nie mog. tego poj.. i wci..
si. .udz., .e Trump nas kocha i .stoi za nami
muremh.
G.upkow na .wiecie i w Polsce nie brakuje.
Ale media nie mog. im przyklaskiwa..
Media musz. nazywa. rzeczy po imieniu;
ostrzega., przywo.ywa. do rozumu, a kiedy
trzeba, grzmie. i pi.tnowa.. Nie mo.na
spokojnie przechodzi. nad s.owami
b. ministra edukacji Czarnka o prezydencie
Ze.enskim czy nad antyukrai.skimi,
wr.cz prorosyjskimi, bo zgodnymi z narracj.
Kremla wypowiedziami innych politykow
PiS i Konfederacji. Trzeba im powiedzie.
krotko i dosadnie: przesta.cie robi.
za po.ytecznych idiotow Putina i Trumpa!
MAREK PALCZEWSKI
Brzytw. po mediach(42)
Z teczki Mleczki
www.sklep.mleczko.pl, www.mleczko.pl
12 NA WIEJSKIEJ ANGORA nr 11 (16 III 2025)
Po zapowiedzi Donalda Tuska, .e
Europa, w tym Polska, musi przyst.pi.
do wy.cigu zbroje., i deklaracji ministra
rozwoju i technologii Krzysztofa
Paszyka (PSL), .e polska gospodarka
przestawia si. w tryb wojenny, do Sejmu
zawita. nawet prezydent Andrzej
Duda, ktory zaapelowa., by do konstytucji
wpisa. zobowi.zanie do wydawania
rocznie 4 proc. PKB na obronno...
Plan na Putina
Premier Donald Tusk zacz.. spokojnie.
Mowi. o transatlantyckich i europejskich
fundamentach naszego bezpiecze.stwa.
Rzadko, jak na siebie,
robi.c polityczne wycieczki do oponentow.
. Jedno nie ulega w.tpliwo.ci: .e
w sprawach fundamentalnych dla bezpiecze.stwa
Rzeczypospolitej od wielu
lat, w.a.ciwie ju. dekad, panuje w Polsce
konsensus, chocia. dzisiaj coraz wyra.niejsze
s. g.osy w Europie, w Stanach
Zjednoczonych, tak.e w Polsce, ktore
ten konsensus mog. naruszy., g.osy,
ktore np. w kontek.cie wojny rosyjsko-
-ukrai.skiej przechylaj. si. w stron.
Putina i rosyjskiej narracji. Ale ci.gle
w .wiecie Zachodu . i z ca.. pewno.ci.
w Polsce . to jest polityczny margines.
Du.y, na pewno niebezpieczny,
bior.c pod uwag. kontekst mi.dzynarodowy,
ale wci.. jednak margines. Premier
dowodzi., .e nie mo.emy obra.a.
si. na rzeczywisto.., .e Amerykanie
mog. podejmowa. autonomiczne decyzje,
a Europa musi w tym zamieszaniu,
trzymaj.c si. swoich warto.ci, jeszcze
bardziej zacie.nia. wi.zi. Sala w spokoju
s.ucha.a szefa rz.du do czasu, kiedy ten,
mowi.c o szczycie w Londynie, wypali.:
. Nie b.d. was zanudza. efektami
tego szczytu. Konkluzje dotycz.ce efektow
s. dost.pne na ka.dej stronie internetowej...
Ale je.li pa.stwo jeste.cie
zainteresowani. To wyra.nie obudzi.o
audytorium, ktore od tej chwili zacz..o
dogadywa. premierowi. Gdy mowi.
o nowych instrumentach po.yczkowych,
przypominaj.cych te z czasu pandemii,
pose. W.odzimierz Skalik z Konfederacji
krzykn..: . Tak, w.a.nie, du.e podobie.stwo!
. a jego kolega Roman Fritz
z rado.ci. dorzuci.: . Covid wroci.
Gdy premier chwali. si. negocjacjami
w sprawie wy..czenia wydatkow
obronnych spod unijnych regu. fiskalnych,
pose. Anna Kwiecie. z PiS dopowiada.a:
. Mateusz Morawiecki pierwszy
si. domaga.. Najwi.cej konkretow pojawi.o
si. pod koniec czterdziestopi.ciominutowego
wyst.pienia Donalda Tuska.
Proba powo.ania nowego europejskiego
banku, cho. nieunijnego, ktory b.dzie
mog. finansowa. zbrojeniowe pomys.y
poszczegolnych krajow. Wypowiedzenie
konwencji ottawskiej o nieu.ywaniu min
przeciwpiechotnych i konwencji dubli.skiej
dotycz.cej amunicji kasetowej (tu
premier pomyli. si., bo Polska nigdy jej
nie ratyfikowa.a). W ko.cu zapowied.
szkole. wojskowych dla wszystkich Polakow.
Do ko.ca roku mamy pozna. plan,
w jakiej formie mia.oby si. to odbywa..
. To s. prace przygotowuj.ce na wielk.
skal. szkolenia wojskowe ka.dego doros.ego
m..czyzny w Polsce. Kobiety te.,
ale wiecie, wojna to jednak jest ci.gle
w wi.kszym stopniu domena m..czyzn.
Stalinorozumiejcy
Po zako.czeniu swojego wyst.pienia
premier opu.ci. sal. i ju. na ni. nie
wroci.. Nie chcia. s.ucha. tego, co przygotowali
dla niego inni pos.owie. Zacz..
Marcin Ociepa z PiS: . Panie premierze,
spo.ni. si. pan ze swoimi diagnozami
dotycz.cymi sytuacji bezpiecze.stwa
Rzeczypospolitej przynajmniej o 17 lat.
Wypomina. Tuskowi hipokryzj., mowienie
o jedno.ci i jednoczesne dzielenie
spo.ecze.stwa zgodnie z rosyjskim scenariuszem.
. Rosyjskie s.u.by p.aci.y za
popularyzacj. has.a o.miu gwiazdek, by
roznieca. fal. wulgarnej agresji w stosunku
do partii rz.dz.cej. Wielu z obecnych
tutaj na sali pos.ow Platformy popularyzowa.o
to has.o. Apel Paw.a Kowala (KO)
odbija. si. ju. od pustych foteli. . Ro.nie
liczba putinorozumiejcow i b.dzie z tego
du.y problem. Dlatego zaczynam od tego
wezwania do prawdy i apeluj. do kierownictwa
PiS. Porozmawiajcie ze swoimi
pos.ankami i pos.ami, .eby nie przekraczali
tej cienkiej granicy. Bo za przekroczenie
tej cienkiej granicy, za to putino- i stalinorozumiejstwo,
panie Gli.ski, Polacy
p.acili krwi. i pan to dobrze wie . grzmia.
Kowal, przypominaj.c, .e kilka dni wcze.niej
pos.anka PiS Teresa Pamu.a pytana,
czy Wo.odymyr Ze.enski jest dyktatorem,
odpowiedzia.a: . A nie jest? Pawe.
.liz z Polski 2050 mowi. co. o prawie wilka,
porownywaniu wielko.ci armat i je.dzie
w poci.gu, ktory si. trz.sie, a widok
za oknem nie napawa nas nadziej..
Urszula Pas.awska (PSL) pochwali.a
swojego ministra W.adys.awa Kosiniaka-
Kamysza, og.osi.a koniec czasow
romantycznych, czas pozytywistycznej
pracy i zako.czy.a cytatem z Witosa:
. .A Polska winna trwa. wiecznieh.
Anna Maria .ukowska z Lewicy dowodzi.a,
.e zbrojenia s. wa.ne, ale budowa
mieszka. i rowno.. ma..e.ska (czytaj
ma..e.stwa jednop.ciowe) te.. . Bo dlaczego
m.odzi geje mieliby gin.. za ojczyzn.,
kiedy polska ojczyzna w.a.ciwie nie
dostrzega, .e chcieliby normalnie funkcjonowa.
w zwi.zkach, tak jak wszyscy
inni? . pyta.a i na koniec dorzuci.a: . Nie
mo.na ju. .lepo wierzy. Trumpowi, nie
mo.na go chwali. za wszystko, nie mo.na
t.umaczy. ka.dego jednego jego s.owa,
.e si. przej.zyczy., .e ma specyficzny
sposob mowienia. Nie, przetrzyjcie oczy,
otworzcie je szeroko i dostrze.cie, .e to,
co mowi Trump, jest bardzo cz.sto s.owo
w s.owo, jak to mowi., toczka w toczk.,
narracj. Putina. Klubowe wyst.py ko.czyli
Krzysztof Bosak i Przemys.aw
Wipler z Konfederacji. Pierwszy ubolewa.,
.e tak wa.na debata odbywa si. bez
udzia.u premiera. . To jest sytuacja niepowa.na.
Ona pokazuje, .e premier obecnej
sytuacji nie traktuje jako kryzysowej.
Po tym jak Trump wstrz.sn.. .wiatowym .adem,
Szymon Ho.ownia zarz.dzi. w Sejmie debat. o bezpiecze.stwie Wszyscy do wojska!
R E K L A M A
Rys. Katarzyna Zalepa
ANGORA nr 11 (16 III 2025) NA WIEJSKIEJ 13
Pokazuje, .e jest to sytuacja propagandowa,
w ktorej g.osy opozycji, wszystkich
klubow, nie licz. si.. Odpowiedzia.
mu pose. Tomasz Zimoch: . A gdzie
Mentzen? Mentzena nie by.o.
VAT na .ywno..,
gaz i pr.d
Nie b.dzie powrotu do ni.szych stawek
podatku od towarow i us.ug. PiS proponowa.
odpowiednio 0 proc., 8 proc.
i 8 proc. . Jakby oni kiedy. jeszcze
do was przychodzili i mowili co. o zamra.arce,
to bardzo polecam si. .askawej
pami.ci . ironizowa. Szymon Ho.ownia
podczas swojej konferencji prasowej
przed posiedzeniem. Faktycznie,
trzy opozycyjne projekty autorstwa Prawa
i Sprawiedliwo.ci czeka.y na rozpatrzenie
zaledwie dwa miesi.ce, co jak
na pisowskie standardy jest rzeczywi.cie
okresem krotkim, ale i tak sko.czy.y
w niszczarce, bo w ekspresowym
tempie, na wniosek Koalicji Obywatelskiej
przy poparciu PL2050, PSL i Lewicy,
zosta.y przez pos.ow odrzucone
w pierwszym czytaniu. . Rz.dz.cy
nie chc. da. Polakom ulgi, ktora realnie
pomog.aby przetrwa. trudne czasy
. wytyka.a z mownicy pose. Olga
Semeniuk-Patkowska, ale rozdzieranie
szat przez Prawo i Sprawiedliwo..
trafnie skwitowa. prowadz.cy debat.
wicemarsza.ek Krzysztof Bosak z Konfederacji.
. Ciesz. si., .e pani do tego
wzywa, bo to moje postulaty z okresu,
kiedy rz.dzili.cie i kiedy podnie.li.cie
VAT na no.niki energii. Sytuacj. probowa.
ratowa. Zbigniew Ku.miuk z PiS,
dowodz.c, .e rz.d premiera Mateusza
Morawieckiego obni.y. wskazane podatki,
ale to tylko zach.ci.o Bosaka do precyzyjnego
wypunktowania pisowskiej
hipokryzji. . Tak, .eby.my stali w prawdzie,
chc. poda., .e obni.one stawki
by.y do 2022 r. i rz.d Mateusza Morawieckiego
podnios. je z dniem 1 stycznia
2023 r.: na gaz z zera do 23 proc.,
na pr.d z 5 proc. do 23 proc. i na ogrzewanie
z 5 proc. do 23 proc. Dodatkowo
wowczas pan premier i pani minister
Moskwa k.amali, .e by.o to motywowane
wymogami Komisji Europejskiej, co
by.o k.amstwem, poniewa. Unia Europejska
wymaga wy..cznie 5-procentowej
stawki, wi.c chc.c by. w zgodzie
z przepisami unijnymi, jedyne, co rz.d
PiS wowczas musia. zrobi., to podnie..
stawk. na gaz z 0 do 5 proc. Podniesienie
stawki VAT na pr.d i na ogrzewanie
do 23 proc. to by.a polityka waszego rz.du,
panie po.le. Z.o.liwo.ciom Krzysztofa
Bosaka wtorowa., co mog.o dziwi.,
by.y minister z Lewicy Dariusz Wieczorek,
twierdz.c, .e propozycja PiS to element
kampanii wyborczej niezale.nego
kandydata Prawa i Sprawiedliwo.ci.
Ale akurat to, .e 0 proc. i 5 proc. kojarz.
si. Lewicy z wyborami prezydenckimi,
nie dziwi. Ich kandydatka, wicemarsza.ek
Senatu Magdalena Biejat
w ostatnich sonda.ach celuje w.a.nie
w poparcie plasuj.ce si. mi.dzy tymi
cyframi, a wyprzedza j. ju. nawet Grzegorz
Braun.
Czy ta .ajza ju. zrzek.a si.
immunitetu?
Zaostrza si. walka mi.dzy S.awomirem
Mentzenem z Konfederacji
(3. w sonda.u CBOS, poparcie
ok. 17 proc.) a marsza.kiem Szymonem
Ho.owni. (4. w sonda.u CBOS, poparcie
ok. 5 proc.). Drugi nazwa. ostatnio
pierwszego paso.ytem, za co ten pierwszy
odgryz. si. stwierdzeniem, .e Ho.ownia
to skaml.ca chihuahua, czyli ma.y,
acz temperamentny pies ozdobny. Konflikt
mi.dzy politykami przenios. si. na
sal. plenarn. i sta. si. elementem utajnionego
posiedzenia Sejmu. Jak twierdzi
Rados.aw Fogiel z PiS, najpowa.niejsz.
informacj., ktora mia.a pa.. podczas
tych obrad za zamkni.tymi drzwiami,
by.o przyznanie marsza.ka, .e by.
mo.e chihuahu. jest. Prawo i Sprawiedliwo..
przyj..o strategi. o.mieszania
niejawnej cz..ci posiedzenia, bo zarzut,
ktory przeciw Mariuszowi B.aszczakowi
formu.uje prokurator ds. wojskowych
i koalicja rz.dz.ca, jest powa.ny. Wed.ug
nich by.y szef MON w 2023 roku, ujawniaj.c
cz... archiwalnego planu obrony
naszego kraju, wyrz.dzi. szkod. Polsce,
zagra.aj.c naszej niepodleg.o.ci, suwerenno.ci,
integralno.ci terytorialnej, pozycji
mi.dzynarodowej i spojno.ci NATO.
Wed.ug B.aszczaka to poprzednia koalicja
PO-PSL (2007 . 2015) chcia.a odda.
po. Polski Ruskim, a on jeszcze raz zrobi.by
to samo i plan .Wartah (zak.adaj.cy
w przypadku ataku ze Wschodu obron.
na linii Wis.y i czekanie na pomoc
sojusznikow) by odtajni.. Teraz swoich
racji b.dzie mog. dowodzi. przed s.dem.
Sejmu nie przekona.. Spo.rod 438 g.osuj.cych
pos.ow 245 by.o za odebraniem
mu immunitetu, 187 przeciw, 6 wstrzyma.o
si. od g.osu. . Czy ta .ajza ju. zrzek.a
si. immunitetu? Takimi s.owami dzie.
wcze.niej pani minister z Lewicy uraczy.a
jedn. z dziennikarek na sejmowym korytarzu,
pytaj.c o decyzj. Dariusza Mateckiego.
Pikanterii sprawie dodaje fakt, .e
na sali plenarnej trwa.o w.a.nie drugie
czytanie nowelizacji ustawy o mowie nienawi.ci.
Ustawa zaostrzaj.ca Kodeks
karny forsowana przez Lewic. zosta.a
przyj.ta przy sprzeciwie PiS i Konfederacji,
a dok.ada do katalogu przes.anek
przest.pstwa motywowanego nienawi.ci.
orientacj. seksualn., p.e., wiek i niepe.nosprawno...
Nad odebraniem immunitetu Dariuszowi
Mateckiemu g.osowanie nie by.o potrzebne.
Sejm skupi. si. jedynie na wyra.eniu
zgody na zatrzymanie i tymczasowe aresztowanie
pos.a PiS. Wcze.niej Matecki,
ktoremu prokuratura zarzuca ustawianie
konkursow w Funduszu Sprawiedliwo.ci,
pranie pieni.dzy i fikcyjne zatrudnienie
w Lasach Pa.stwowych, zrzek. si. ochrony,
ale najpierw wykorzysta. maksymalnie
mo.liwo.. obrony na posiedzeniu komisji
regulaminowej i na sali plenarnej. Odpowiadaj.c
na wywod prokuratora Dariusza
.lepokury, Matecki przez ponad po.torej
godziny udowadnia., .e w Lasach Pa.stwowych
pracowa.. Pokazywa. dokumenty,
raporty, zdj.cia i filmy. Dowodzi., .e
prokurator nie jest osob. bezstronn., bo
w internecie podaje dalej wpisy politykow
Koalicji Obywatelskiej i bra. udzia. w politycznych
manifestacjach. To z kolei znu.y.o
przewodnicz.cego komisji Jaros.awa
Urbaniaka, ktory najpierw chcia. mu
wy..czy. mikrofon, a ostatecznie . upomniany
przez by.. marsza.ek Sejmu El.biet.
Witek . pozwoli. Mateckiemu mowi.
jeszcze przez 10 minut. To akurat by.o na
r.k. oskar.onemu pos.owi, bo mog. bez
wchodzenia w szczego.y mowi. o najpowa.niejszych
zarzutach dotycz.cych
Funduszu Sprawiedliwo.ci. Skupi. si. na
przepisach, ktore ministrowi sprawiedliwo.ci
dawa.y (i nadal daj.) mo.liwo..
wyp.acania pieni.dzy z Funduszu uznaniowo
i z pomini.ciem rekomendacji komisji
konkursowej. Na sali plenarnej Dariusz
Matecki mia. ju. ograniczony czas, wi.c
w klimacie internetowego nagrania z szybkim
monta.em wy.o.y. swoje racje. Zak.adaj.c
na r.ce kajdanki, zadeklarowa., .e
nie b.dzie ani mdla., ani ucieka. za granic..
Wyst.pienie przed prawie pust. sal.
zako.czy. parafraz. z .o.nierza wykl.tego,
kapitana Romualda Rajsa ps. Bury:
. Ja jestem Polak i katolik, a wy jeste.cie
moskiewskie, berli.skie i brukselskie pieski.
Nast.pnego dnia Sejm zag.osowa. za
zgod. na zatrzymanie i tymczasowe aresztowanie
Mateckiego (240 za, 199 przeciw,
nikt si. nie wstrzyma.), a w pi.tek o godzinie
8.40 na ul. Towarowej w Warszawie, na
wysoko.ci ul. Srebrnej, samochody Agencji
Bezpiecze.stwa Wewn.trznego zajecha.y
drog. pojazdowi, ktorym pose. wraz
z zaprzyja.nionymi dziennikarzami jecha.
do prokuratury. W sobot. s.d zdecydowa.
o tymczasowym aresztowaniu Dariusza M.
na 2 miesi.ce.
4bs
R E K L A M A
MO.ESZ POKONA. BOL BARKOW
Choroba zwyrodnieniowa stawow
Reumatoidalne zapalenie stawow (rzs)
Zesztywniaj.ce zapalenie stawow kr.gos.upa (zzsk)
Stany pourazowe narz.du ruchu
Bole i obrz.ki po st.uczeniach i zwichni.ciach
Bolowe zespo.y: szyjne, barkowe i l.d.wiowo-krzy.owe
Sk.ad: w 100 g produktu leczniczego znajduje si. substancja czynna:
96,5 g 2,1% wody chlorkowo-sodowej (solanki) siarczkowej, jodkowej z Szybu Soleckiego
Uzdrowiska Solec-Zdroj Sp. j. Posta. farmaceutyczna: .el. Pozwolenie Ministra Zdrowia nr R/3545.
To jest lek. Dla bezpiecze.stwa stosuj go zgodnie z ulotk. do..czon.
do opakowania i tylko wtedy, gdy jest to konieczne. W przypadku
w.tpliwo.ci skonsultuj si. z lekarzem lub farmaceut..
Podmiot odpowiedzialny: Przedsi.biorstwo Farmaceutyczne Sulphur Zdroj Exim Sp. z o.o.,
28-100 Busko-Zdroj, ul. Boh. Warszawy 116a
www.sulphur.com.pl, tel. 41-378-78-93
BALS SULPHUR .EL SIARCZKOWY
LEK BEZ RECEPTY DOST.PNY W APTEKACH
ZASTOSUJ LEK
Z UZDROWISKA BUSKO-ZDROJ!
14 WOJNA ANGORA nr 11 (16 III 2025)
. Premier Donald Tusk zapowiedzia.
w Sejmie szkolenia wojskowe
dla ka.dego doros.ego m..czyzny.
. Idea bardzo s.uszna. Szkolenie wojskowe
to potoczne okre.lenie, ktore
funkcjonuje od wielu lat . ka.dy m..czyzna
powinien je przej... Wed.ug
mnie nie mo.na jednak szkolenia zaw.zi.
wy..cznie do m..czyzn. Kobiety s.
przecie. immanentn. cz..ci. naszego
spo.ecze.stwa, nie wolno ich pomija..
. Na ile prawdziwe jest okre.lenie,
.e wojny wygrywa si. szeroko
rozumianymi rezerwami?
. Potwierdzenie tych s.ow znajdujemy
od trzech lat za nasz. wschodni. granic..
Heroiczna obrona Ukrainy nie spoczywa
tylko w r.kach .o.nierzy. Teza jest
wi.c jak najbardziej uzasadniona i powinna
by. impulsem do tego, aby zadba.
w Polsce o to, by rezerwy by.y odtwarzane.
Je.li bowiem wyst.pi.aby sytuacja
najbardziej krytyczna, to b.dziemy mieli
przygotowane zaplecze, ale w tym zakresie
jest naprawd. wiele do zrobienia.
. Jak nale.y rozumie. dzisiaj
nasze bezpiecze.stwo?
. Obecna sytuacja jest mocno turbulentna,
napi.ta. Rosja jest tym krajem,
ktory stanowi zagro.enie dla naszej cz..ci
Europy, ale chyba i .wiata. Wed.ug
mnie bezpiecze.stwo narodowe to
stan uzyskany w rezultacie przemy.lanej
i w.a.ciwie zorganizowanej obrony
i ochrony przed wszystkimi zagro.eniami,
nie tylko wojskowymi, zewn.trznymi
i wewn.trznymi, przy u.yciu .rodkow
pochodz.cych z ro.nych dziedzin
dzia.alno.ci pa.stwa. Dlatego szkolenie
powinno obj.. absolutnie wszystkich,
nie tylko m..czyzn.
. Powinno za nie odpowiada.
wy..cznie wojsko?
. Z.ym rozwi.zaniem by.oby, je.li
idea szkole. pozosta.aby w r.kach
tylko wojskowych. W czasach rz.dow
Zjednoczonej Prawicy w ramach
.nowatorskichh rozwi.za. organizowano
weekendowe szkolenia, cywile
mogli przyj.. do jednostki wojskowej.
Mam daleko id.ce w.tpliwo.ci, czy
to przynosi.o jakikolwiek efekt, mo.e
poza fascynacj. i zrozumieniem, .e
wojsko jest fajne i potrzebne. Dlatego
bardziej bym si. skupi. na tym, aby
budowa. .wiadomo.., .e o bezpiecze.stwo
naszego kraju zabiegaj. i s.
za nie odpowiedzialni nie tylko .o.nierze.
Bezpiecze.stwa nie mo.na przecie.
uto.samia. tylko z si.. militarn..
Wojna w Ukrainie pokazuje, .e obrona
mo.e by. efektywnie realizowana wtedy,
kiedy walcz.cy .o.nierze s. wspierani
przez zaplecze cywilne. W czasie
wojny ci.gle potrzebni s. in.ynierowie,
naukowcy, energetycy, rzemie.lnicy,
drogowcy, pracownicy ochrony zdrowia.
. Nie wszyscy musz. wk.ada.
mundury.
. By.oby .le, gdyby przyj.to takie
za.o.enie, .e kiedy wszystkich w Polsce
przeszkolimy, to b.dziemy bezpieczni.
Wa.ne jest w.a.nie budowanie .wiadomo.ci,
.e dla ka.dego jest miejsce,
to b.dzie racjonalne podej.cie. Przyk.adowo,
nierozs.dne by.oby, gdyby
ludzie przewidziani do ochrony ludno.ci,
a w czasie wojny obrony cywilnej,
musieli odbywa. przeszkolenia stricte
wojskowe. Ratownicy powinni dalej si.
szkoli. w umiej.tno.ciach, ktore s. przypisane
w przyj.tej niedawno ustawie
o ochronie ludno.ci i obronie cywilnej.
Dlatego wielka odpowiedzialno.. pa.stwa,
by dokona. logicznej agregacji,
kto do czego jest przewidziany. Szkolenia
powinny by. prowadzone dla danych
grup.
. Kto powinien by. odpowiedzialny
za ich prowadzenie?
. Moim zdaniem ogromnym b..dem
by.oby powierzenie ich centrom rekrutacyjnym.
Niestety, pod rz.dami Antoniego
Macierewicza i Mariusza B.aszczaka
ludzie w tych centrach zostali nauczeni
wype.niania statystyk. Z ca.. odpowiedzialno.ci.
podkre.l., .e brak tam
racjonalnego my.lenia. Zdarza si. przecie.,
.e ludzie o okre.lonej profesji s.
kierowani na zupe.nie inne stanowiska
w ramach przydzia.ow mobilizacyjnych.
Wojna czy stan zagro.enia, a taki obecnie
istnieje, dezorganizuje funkcjonowanie
pa.stwa, ale rol. rz.dz.cych jest
zagwarantowanie, aby pa.stwo funkcjonowa.o
nawet w ekstremalnie trudnych
Nie ka.dy musi wk.ada. mundur
Rozmowa z senatorem MIROS.AWEM RO.A.SKIM, genera.em broni rezerwy,
przewodnicz.cym senackiej Komisji Obrony Narodowej
ANGORA nr 11 (16 III 2025) WOJNA 15
warunkach. Dlatego szkolenie, o ktorym
wspomnia. w Sejmie Donald Tusk, nie
mo.e sta. si. nieprzemy.lan. kampani.,
tylko musi by. wyj.tkowo dobrze
zaprogramowane. Przyk.adowo, lekarze
niech dalej pracuj. w swoich szpitalach,
niech b.dzie stworzony dla nich
sensowny przydzia. zada. na wypadek
kryzysu. Nie trzeba ich powo.ywa. na
kilkunastodniowe szkolenia poligonowe,
nie musz. wk.ada. munduru i trzyma.
karabinu w r.ku, bo zdecydowanie
lepiej, je.li b.d. wykorzystywa. instrumenty
medyczne.
. Gdyby premier Tusk zwroci. si.
do pana z pro.b. o podpowiedzi, to...
. Przez lata pa.stwo inwestowa.o
we mnie ogromne .rodki, jestem propa.stwowcem,
dlatego je.li pan premier
zwroci.by si. z tak. pro.b., to
natychmiast zg.osi.bym swoj. gotowo...
Zacz..bym od uporz.dkowania
pewnych poj.. i wskazania, kto za co
powinien odpowiada.. Nale.y skupi.
si. na zbudowaniu zaplecza po to, by
w razie konieczno.ci obrony Polski ka.dy,
od urz.dnika po robotnika, wiedzia.,
co ma robi.. Podkre.lam, .e podstaw.
winno sta. si. odbudowanie .wiadomo.ci.
Cz.sto w naszym spo.ecze.stwie
to, co staje si. dyrektywne, spotyka si.
z niemal natychmiastowym oporem.
Tworzymy wspolnot. narodow. i dla
wszystkich, bez wzgl.du na wyznanie,
orientacj., przekonania, musi znale..
si. miejsce w zakresie budowania bezpiecze.stwa.
To musi by. jasno przedstawione.
Wa.ne, by nie pope.ni. b..du,
by wszystkich od lewa do prawa
prze.wiczy. w ramach tygodniowych
pobytow na poligonie . potrzymaniem
karabinka, rzutem granatem, prezentacj.
pomocy medycznej. W statystyce
okre.li si. wtedy, .e kto. zosta. przeszkolony,
a przecie. nie zawsze odbywa
si. to w odpowiedni sposob. To
musi by. celowe szkolenie, dedykowane
odpowiednim grupom zawodowym
i nawet tematyka zaj.. powinna by.
dostosowana do przydatno.ci danych
osob w przysz.ej sytuacji kryzysowej
czy wojennej. Wa.ne jest podnoszenie
kompetencji, ale by by.o to uzupe.nieniem
wykszta.cenia, a nie restrykcyjnego
pobytu na poligonie. W czasie
wojny niezwykle istotne jest zapewnienie
komunikacji, mo.liwo.ci przemieszczania
si.. Mamy przecie. agendy, ktore
s. odpowiedzialne za utrzymanie
drog i autostrad, sieci kolejowej. Nie ma
potrzeby przeistacza. kolejarzy i drogowcow
w .o.nierzy. Powinni zosta.
przeszkoleni, by wiedzieli, jakie b.d.
ci..y.y na nich obowi.zki w sytuacji
kryzysowej, w zakresie umiej.tno.ci
utrzymania szlakow komunikacyjnych,
kiedy by.yby obiektem atakow rakietowych
czy lotniczych. Musimy zbudowa.
prze.wiadczenie, .e ka.dy z nas
jest niezb.dny i potrzebny. Oczywi.cie
jest potrzebna okre.lona grupa .o.nierzy
i niezb.dne jest rownie. szkolenie
rezerwistow. Trzeba przygotowa. ich
do pos.ugiwania si. nowym sprz.tem.
Wierz., .e pan premier ma w swoim
otoczeniu osoby, ktore bior. to wszystko
pod uwag. i widz. potrzeb. budowania
naszego bezpiecze.stwa nie tylko
w my.l . ka.dy m..czyzna powinien
odby. szkolenie wojskowe.
. Nie ka.dy b.dzie chcia. s.u.y.
w wojsku.
. Przypomina mi si., kiedy panowie
Macierewicz i B.aszczak apelowali, by
m.odzi ludzie byli gotowi na najwy.sze
po.wi.cenie, na najwy.sz. ofiar..
Przera.a.y mnie takie wypowiedzi politykow.
Wystarczaj.cy jest bowiem zapis
w rocie przysi.gi wojskowej . .Za spraw.
mojej Ojczyzny krwi w.asnej ani .ycia nie
szcz.dzi.h. Natomiast spo.ecze.stwo
powinno by. w.a.nie przekonywane
do tego, .e nasz. racj. stanu jest obrona
Rzeczypospolitej i ka.dy mo.e wype.ni.
t. misj., niekoniecznie wk.adaj.c mundur.
Zagro.enie ze strony Rosji istnieje.
Ju. jest bardzo widoczne w cyberprzestrzeni,
w zakresie wp.ywania na nastroje
spo.ecze.stwa poprzez ro.nego rodzaju
komunikaty. Moim zdaniem odczuwalne
jest oddzia.ywanie s.u.b specjalnych
Federacji Rosyjskiej. Nie nale.y
oczywi.cie rezygnowa. z budowania
potencja.u militarnego, bo odstraszanie
jest absolutnie konieczne. O zagro.eniach
powinni.my jednak mowi. z du.ym
wyprzedzeniem, po to s. takie instytucje
jak Sztab Generalny Wojska Polskiego
czy Biuro Bezpiecze.stwa Narodowego.
Chc. uzmys.owi., .e zagro.enia
powinny by. ocenione w perspektywie,
z kilkuletnim wyprzedzeniem i adekwatnie
do tego powinny by. podejmowane
w.a.ciwe dzia.ania. Ze smutkiem stwierdzam,
.e dzisiaj obrady Rady Bezpiecze.stwa
Narodowego to tak naprawd.
tylko komunikacja, co zrobi. prezydent,
albo co by.o jego udzia.em, np. podczas
zagranicznej wizyty.
TOMASZ ZIMOCH
Donald Tusk poinformowa. w pi.tek
w Sejmie, .e trwaj. prace przygotowuj.ce
na wielk. skal. szkolenia wojskowe
dla ka.dego doros.ego m..czyzny
w Polsce. W szkoleniach b.d. mog.y
bra. udzia. tak.e kobiety. . Do ko.ca
roku chcemy mie. gotowy model
. zapowiada. premier w trakcie pi.tkowego
wyst.pienia w Sejmie.
. Mowimy o potrzebie armii po.milionowej
w Polsce. Kiedy patrzymy na liczby
na realnym froncie walki, to wydaje
si., .e je.li m.drze to zorganizujemy,
to b.dziemy musieli u.y. kilku sposobow
dzia.ania. To s. rezerwi.ci, ale to
b.d. tak.e intensywne szkolenia, ktore
powinny pozwoli. z tych, ktorzy nie id.
do wojska, uczyni. pe.noprawnych .o.nierzy
w sytuacji konfliktu . mowi. premier.
. Nie jest to powrot do zasadniczej
s.u.by wojskowej. Gdybym proponowa.
powrot do zasadniczej s.u.by, tobym to
powiedzia. . zaznaczy. Tusk. . Ka.dy
zdrowy m..czyzna powinien chcie. si.
przeszkoli., .eby moc broni. ojczyzny
w razie potrzeby. Przygotujemy to w taki
sposob, by nie by.o to udr.k. dla ludzi.
.eby chcieli . doda. premier.
. No wreszcie! Wszyscy konfiarze,
pisowcy i inni wielcy patrioci b.d. mieli
szans. si. wykaza.! Itfs your lucky
day! . pisa.a Marta (threads.net/@muhikoon).
. Bardzo dobry pomys.! Zrobmy nie
przymusow., ale ochotnicz., 30-milionow.
armi. i poka.my ruskim kacapom,
.e nie maj. tu czego szuka.! Raz
w miesi.cu weekend szkoleniowy dla
wszystkich b.dzie bardzo spoko! Ludzie
si. zintegruj. i przestan. my.le. o kupnie
plecaka ewakuacyjnego za 3 tys. z.
na Allegro, tylko b.d. wiedzieli, do czego
s.u.y bro., jak si. ni. pos.ugiwa..
Na szkolenia powinni by. zapraszani ju.
15-latkowie kisz.cy si. w swoich smartfonach.
One ich nie naucz. obrony (...)
. pisa. Jan III Sobieski (WP.pl).
. Nigdzie si. k!, nie wybieram! Nie
b.d. nadstawia. g.owy za urojenia kolesi
w garniturach ani traci. czasu na bieganie
i tarzanie si. w b.ocie. Mam firm.,
.on. i kredyty. A pracowa. mog. z ka.dego
miejsca na .wiecie . skomentowa.
Banjo (Gazeta.pl).
. Szkolenia wojskowe to doskona.y
pomys.. Wojny wygrywa si. rezerwami lub
przegrywa ich brakiem. Je.eli ju. wydarzy
si. najgorsze, to nie b.dzie czasu na szkolenia,
a wowczas zrobicie broni. krzywd.
sobie lub kolegom, a nie napastnikom.
Naprawd. lepiej by. dobrze przygotowanym
. skomentowa. Jakub Wende
(x.com/JakubWende).
. Super, tylko .e znowu na takie przeszkolenie
trafi. najbiedniejsi i mniej zaradni
.yciowo (tak jak i na front). Bogaci i w jaki.
tam sposob uprzywilejowani wymigaj. si.
od tego obowi.zku... . pisa. Zibi Rosa
(x.com/zirrosso).
. Jak kto. chce si. szkoli., to niech
idzie do Obrony Terytorialnej czy s.u.by
zasadniczej, czasy pospolitego ruszenia
to nie XXI wiek . skomentowa. Silver
Market Fan (x.com/SilverMarketFan).
. Premier zapowiada szkolenia wojskowe
.ka.dego doros.ego m..czyzny
w Polsceh. OK, mo.e by., ale na
model szwajcarski . przekonuje Matsafi
(threads.net/@matsafi_official).
. Po szkoleniu mo.esz ubiega. si.
o zatrzymanie tej broni po spe.nieniu
pewnych obowi.zkow. Jeste.my jednym
z najbardziej rozbrojonych krajow
.wiata. Tam, gdzie cywile maj.
bro., du.o mniej ch.tnie napada si.
na takie kraje.
. Bardzo dobry pomys.! Ka.dy obywatel
musi wiedzie., .e ma nie tylko prawa,
ale i obowi.zki. Jednym z nich jest
obrona kraju, w ktorym .yje. Wszyscy
chcieliby tylko prawa, ale gdy te prawa
s. zagro.one, to m.odzi ludzie potrafi.
tylko lamentowa. i oczekiwa., a nie dzia.a..
Pa.stwo musi wymaga., ale i nagradza.
za udzia. w gotowo.ci do obrony
. pisa. Kmici. (Gazeta.pl).
. Jako m..czyzna po przeszkoleniu
wojskowym jestem przeciwny poborowi
do wojska, ale granicz.c z Rosj.
i Bia.orusi., wiem, .e jest potrzebny.
Jednak szkolenie powinno trwa. miesi.c
lub dwa, a nie dziewi... W wojsku
ogarnia si. wszystko na pocz.tku
szkolenia, a po.niej przez kilka miesi.cy
jedyne, co robisz, to uczysz si.
.cieli. .o.ko, obierasz ziemniaki oraz
latasz kapralom po wodk.... . podsumowa.
Marcin Stopka (threads.net/@
marcinsx).
. Reakcja na powszechne szkolenia
wojskowe b.dzie te. recenzj. stanu
pa.stwa. W latach 90. ucieczka przed
poborem . .been there, done thath . bra.a
si. te. z tego, .e marnowanie czasu
dla atroficznego tworu z poklejonej na
.lin. bibu.y wydawa.o si. absurdem.
Ciekawe, ile si. zmieni.o? . zastanawia.
si. Micha. Danielewski (x.com/
synczeslawa).
. (...) Skoro osoby nieheteronormatywne
s. traktowane w kraju jako obywatele/
ki drugiej kategorii, to czy to ma stanowi.
motywacj. do oddania .ycia dla Ojczyzny?
Obywatele/ki b.d. walczy. o Polsk.! Ale
Polska ma te. walczy. o nich! . grzmia.a
pos.anka Anna Maria .ukowska (x.com/
AM_Zukowska).
. Na razie powszechnego przeszkolenia
wojskowego ani dla jednej, ani dla
dwoch p.ci nie ma i pewnie jeszcze d.ugo
nie b.dzie (.atwo rzuca. has.a, trudno
je zrealizowa.). Natomiast je.li pose.
Anna Maria .ukowska naprawd. chce
rownouprawnienia, to mo.e naciska.,
.eby wyrowna. wymagania dla obu p.ci
na testach fizycznych w wojsku i s.u.bach.
Albo przynajmniej dostosowa. je
do u.rednionych mo.liwo.ci fizycznych
obu p.ci. Obecnie tak nie jest . skomentowa.
Krzysztof Bosak (x.com/krzysztofbosak).
. Panie Marsza.ku Bosak, nikt
nie kwestionuje ro.nic w umiej.tno.ciach
fizycznych kobiet i m..czyzn
(cho. to czasem tak.e indywidualna
sprawa). A szkolenia wojskowe
powinny by. obowi.zkowe zarowno
dla kobiet, jak i dla m..czyzn. Dla
ka.dego patrioty i ka.dej patriotki to
powinno by. oczywiste . odpowiedzia.a
pos.anka Katarzyna Kotula
(x.com/KotulaKat).
Zebra.: (WA)
Blogi i blagi.pl
Wszyscy pojdziemy w kamasze?
16 WOJNA ANGORA nr 11 (16 III 2025)
Do ko.ca bie..cego roku do ka.dego domu w Polsce ma trafi. specjalny
poradnik na czas kryzysu. B.dzie dost.pny w j.zykach: polskim, angielskim
i ukrai.skim. Przygotuje go MSWiA wspolnie z MON i Rz.dowym Centrum
Bezpiecze.stwa. Autorzy publikacji przeanalizowali wcze.niej podobne broszury
wydane w 23 krajach, w tym w Szwecji i Norwegii. Robert Klonowski
z Ministerstwa Spraw Wewn.trznych i Administracji mowi, .e rz.dowi nie chodzi
o straszenie obywateli wojn.. . To ma by. poradnik, nie straszownik. Chodzi
o pokazanie, w sposob przyst.pny, jak radzi. sobie w sytuacjach ro.nych
zagro.e.. W.rod u.ytecznych informacji znajdziemy mi.dzy innymi wskazowki
dotycz.ce tego, jak przygotowa. si. np. na kilkudniowy brak pr.du, jakie
zapasy zgromadzi., aby moc przetrwa. w domu trzy dni, jak udziela. pierwszej
pomocy. Osobn. wersj. otrzymaj. dzieci, poradnik b.dzie dostosowany
do ich wieku.
Poradnik na czas kryzysu
Samorz.dowe media
Europejski akt o wolno.ci
mediow jest w trakcie
implementacji w Polsce. Ministerstwo
Kultury i Dziedzictwa Narodowego
prowadzi prace nad wdro.eniem rozporz.dzenia
ustanawiaj.cego wspolne
ramy dla us.ug medialnych. Poinformowa.
o tym wiceminister Maciej
Wrobel podczas posiedzenia Komisji
Kultury i .rodkow Przekazu oraz
Samorz.du Terytorialnego i Polityki
Regionalnej. Podkre.li. rol. mediow
wydawanych przez samorz.dy i zwroci.
uwag. na wp.yw publicznych pieni.dzy
przeznaczanych na kszta.t rynku
mediow lokalnych.
. Funkcjonowanie na dotychczasowych
zasadach prasy wydawanej
przez jednostki samorz.du terytorialnego
prowadzi do nierownej konkurencji
mi.dzy niezale.nymi mediami
lokalnymi a tymi, ktore korzystaj.
z samorz.dowych .rodkow publicznych.
Obecno.. mediow samorz.dowych
znacz.co utrudnia, a cz.sto
uniemo.liwia istnienie pluralistycznych,
niezale.nych mediow lokalnych. Taka
dzia.alno.. jednostek samorz.du terytorialnego
powoduje, .e spo.eczno.ci
lokalne s. pozbawione mediow,
ktore realizuj. podstawowy obowi.zek
okre. lony w art. 1 ustawy Prawo
prasowe, polegaj.cy na urzeczywistnianiu
prawa obywateli do ich rzetelnego
informowania, jawno.ci .ycia
publicznego, kontroli i krytyki prasowej
. powiedzia. wiceminister. Wyja.ni.
te., jakie s. nowe propozycje rozwi.za.
prawnych.
. Zaproponowano, aby jednostki
samorz.du terytorialnego mog.y informowa.
o swojej dzia.alno.ci w ramach
samorz.dowych biuletynow informacyjnych,
ktorych szczego.owe zasady
zostan. okre.lone w ustawie. By.
mo.e b.dzie to sugerowana zawarto..,
nie b.dzie tam publikacji o charakterze
agitacji politycznej czy reklam,
by. mo.e okre.lona zostanie cz.stotliwo..
wydawnicza. W toku prac jest
mowa o 6, a mo.e o 12 wydaniach
w ci.gu roku . wyja.ni. Maciej Wrobel.
Oczywi.cie w trakcie dyskusji podczas
komisji sejmowych pojawi.y si.
zarowno g.osy popieraj.ce proponowane
rozwi.zania, jak te. neguj.ce.
. Propozycje te wpisuj. si. w niepokoj.cy
trend nie tylko regulowania
funkcjonowania samorz.du, ale przedstawiania
go jako negatywnej jednostki
czy instytucji, ktora szkodzi spo.ecze.stwu
obywatelskiemu . podkre. li.
Tomasz Krupski, burmistrz Grodziska
Mazowieckiego.
. Media samorz.dowe s. nie tylko
narz.dziem informacyjnym, ale przede
wszystkim platform. integruj.c. mieszka.cow
woko. lokalnych inicjatyw, tradycji
i warto.ci. Dzi.ki nim mieszka.cy
s. na bie..co informowani o dzia.aniach
w.adz lokalnych, planowanych
inwestycjach czy wydarzeniach kulturalnych.
Pe.ni. te. funkcje edukacyjne
promuj.ce lokaln. histori., kultur.
i osi.gni.cia spo.eczno.ci . powiedzia.
Rafa. Rutka ze Zwi.zku Powiatow
Polskich.
. Wydawanie prasy przez samorz.d
mo.na rozwa.y. w kategoriach
nadu.ywania pozycji dominuj.cej na
rynku przede wszystkim dlatego, .e
ze wzgl.du na specyficzn. sytuacj.
finansow. samorz.dow oraz cz.ste
wykorzystywanie do tego celu pieni.dzy
publicznych mog. tego typu
pras. sprzedawa. poni.ej kosztow
produkcji, a tak.e rozdawa. j. nieodp.atnie
. zauwa.y.a Zuzanna Nowicka
z Helsi.skiej Fundacji Praw Cz.owieka.
. Wydawanie prasy samorz.dowej
narusza Konstytucj. RP. Przede
wszystkim wolno.. wypowiedzi,
poniewa. istnienie swoistej niezdrowej
konkurencji pomi.dzy pras. samorz.dow.
a niezale.n., ktora realizuje ten
cel w postaci kontroli, krytyki w.adzy
publicznej, utrudnia mo.liwo.. korzystania
z wolno.ci . to zdanie Adama
Ploszki z Amnesty International.
WOJCIECH NOMEJKO
Mikrofon ANGORY
Fot. J. Domi.ski/Reporter, M. W.odarski/Reporter (2). Collage: Katarzyna Zalepa
Ok.adki alternatywne
Fot. Wojciech Olku.nik/East News. Oprac. Katarzyna Zalepa
Rys. Tomasz Wilczkiewicz
Zalepa/ANGORA Zalepa/ANGORA Wilczkiewicz/ANGORA
ANGORA nr 11 (16 III 2025) WOJNA 17
. Czyta.em kilka pa.skich ksi..ek,
s.ucha.em wypowiedzi w mediach, przeprowadzi.em
swego czasu du.y wywiad
i zaskoczy.o mnie, .e najnowsza pana
pozycja, .Oczy szeroko otwarte. Polska
strategia na czas wojny .wiatowejh, jest
w swojej wymowie do.. antyameryka.ska.
. Swoj. my.l. intelektualn. obs.uguj. polskie
interesy, ktore s. dla mnie niezmienne.
Dlatego chc., .eby Waszyngton, Bruksela,
Berlin prowadzi.y polityk. zgodn. z nasz.
racj. stanu. Je.eli Amerykanie zmieniaj.
swoj. polityk., to mo.e si. okaza., .e nie
s.u.y ona naszym interesom. Gdy szkodzi
to Polsce, staram si. to opisywa.. Je.eli
kto. jest lojalny wobec swojego kraju, to
nie mo.e mie. na sta.e pogl.dow proameryka.skich,
proeuropejskich czy proukrai.skich.
One musz. by. zmienne w zale.no.ci
od interesow Polski.
. Niestety, wi.kszo.. naszej klasy
politycznej to politycy zwi.zani z opcj.
proniemieck., proameryka.sk. albo
nadal prorosyjsk..
. To prawda. Ale ja nie mam klientelistycznego
podej.cia do .ywotnych spraw
polskich. Kieruj. si. tylko polsk. racj. stanu,
a dwa najwa.niejsze, fundamentalne
interesy Rzeczpospolitej to trzymanie Rosji
poza systemem europejskim i wyj.cie Polski
z peryferyjno.ci.
. Ameryka od czasow pierwszej prezydentury
Trumpa przygotowuje si.
do konfrontacji z Chinami. Teraz ten
proces bardzo przyspieszy.. Czy dojdzie
do kinetycznej, czyli militarnej wojny
ameryka.sko-chi.skiej?
. Jeste.my na dobrej drodze do takiej wojny,
je.eli Amerykanie b.d. post.powali tak
jak teraz i podporz.dkuj. sobie ekonomicznie
i strategicznie Europ..
. Ale sam pan mowi. swego czasu, .e
gdy Stany Zjednoczone tego nie zrobi.,
to mog. przegra. wy.cig gospodarczy
z Chinami. Wi.c nie maj. wyj.cia.
. Mog. odpu.ci. i unikn.. wojny.
. Ale tak nie post.puj. supermocarstwa,
gdy. takie odpuszczenie b.dzie
oznacza.o, .e .wiatowym hegemonem
numer jeden b.d. Chiny.
. To nieprawda. Odpuszczenie b.dzie
oznacza.o, .e powstanie koncert mocarstw.
Amerykanie nie b.d. ju. hegemonem, ale
pozostan. bardzo silnym mocarstwem na
zachodniej po.kuli, ktore po okresie zbiednienia
b.dzie mog.o zapewni. swojemu spo.ecze.stwu
dostatek. Chiny nigdy nie b.d.
.wiatowym hegemonem, bo w Eurazji jest
woko. Chin za du.o wielkich pa.stw, a nawet
mocarstw. Ale b.d. sercem systemu globalnej
zmiany towarowej.
. Koncepcja koncertu mocarstw
. uk.adu, ktory po kongresie wiede.skim
w 1815 r. zawar.y Wielka Brytania, Rosja,
Prusy i Austria . zapewni.o Europie pokoj
na po. wieku. Ale w .adnym razie nie by.o
to korzystne dla Polski, ktorej wowczas
nie by.o na mapie Europy.
. Nawet je.eli Amerykanie wygraj. wojn.
systemow., to i tak ju. nigdy nie b.d. mieli
.wiatowego prymatu, nie b.d. hegemonem.
Po pierwsze dlatego, .e za takie ewentualne
zwyci.stwo zap.ac. ogromn. cen.. Po
drugie, b.d. pami.ta., .e poprzedni system
doprowadzi. Ameryk. na skraj wojny.
Stany Zjednoczone ju. nie s. w stanie broni.
status quo.
. W swojej ksi..ce pisze pan, .e przysz.e
wojny mi.dzy mocarstwami, w przeciwie.stwie
do drugiej wojny .wiatowej,
nie zako.cz. si. pokojem po bezwarunkowej
kapitulacji jednej ze stron ze
wzgl.du na posiadanie przez walcz.cych
broni atomowej. Czy to znaczy, .e
ewentualna wojna ameryka.sko-chi.ska
b.dzie ograniczona do cz..ci Pacyfiku?
. Przewidywanych jest kilka wersji tej wojny,
w zale.no.ci od ustawienia strategicznego.
Ta najbardziej prawdopodobna zapewne
powinna by. ograniczona do obszaru woko.
Tajwanu i b.dzie trwa.a przez krotki czas.
. Pan uwa.a, .e to pierwsze starcie
Ameryka przegra.
. Je.eli to b.dzie wojna woko. Tajwanu,
Ameryka nie ma szans na zwyci.stwo.
. A Tajwan ma szanse si. obroni.
przed ewentualn. inwazj.?
. Moim zdaniem Chiny nie dokonaj. inwazji
na Tajwan, gdy. by.aby to z wojskowego
punktu widzenia bardzo trudna operacja,
ktor. Pekin mog.by przegra.. Dlatego bardziej
prawdopodobne jest powtorzenie scenariusza
z 1962 r., z kryzysu kuba.skiego.
Wowczas ameryka.skie okr.ty zablokowa.y
wysp., uniemo.liwiaj.c Zwi.zkowi Radzieckiemu
dostarczenie rakiet, ktore z terenu
Kuby mia.y by. wymierzone w Stany Zjednoczone.
Teraz sytuacja by.aby odwrotna.
Chiny s. znacznie bli.ej Tajwanu ni. USA
(Tajwan od Chin kontynentalnych dzieli zaledwie
160 km . przyp. autora) i maj. ogromn.
przewag. liczebn.. Flota ameryka.ska mo.e
wi.c nie by. w stanie prze.ama. takiej blokady
i wowczas Waszyngton odpu.ci. Wywo.a.oby
to ogromne reperkusje, bo Chi.czycy
udowodniliby, .e Amerykanie nie s. w stanie
przyj.. z pomoc. swoim sojusznikom.
Ta utrata wiarygodno.ci podkopa.aby pozycj.
USA jako .wiatowego hegemona. Mog.oby
to spowodowa. p.kni.cie ca.ego systemu
.wiatowego handlu opartego na dolarze.
. Swego czasu prezydent Duda by.
przyjmowany w Pekinie jak krol. Chi.czycy
wyra.nie puszczali oko do Polski,
ale nasz rz.d nie odwzajemnia.
tych wyrazow sympatii. Byli.my najwierniejszym
z wiernych sojusznikow
Ameryki nawet wowczas, gdy pozwalaj.c
na doko.czenie Nord Stream 2,
prezydent Biden zgodzi. si., .eby Polska
znalaz.a si. w niemieckiej strefie
wp.ywow.
. Z jednej strony nasze owczesne w.adze
ba.y si. Amerykanow. Z drugiej . patrzyli.my
na Chiny przez pryzmat ideologii. Skoro s.
komunistami, to musz. by. gorsi. Poza tym
nasze polityczne elity mia.y i chyba maj.
przekonanie, .e w konfrontacji USA z Chinami
Amerykanie wygraj.. Nie zak.adaj., .e
mog. przegra..
. Mowi. pan o konieczno.ci trzymania
Rosji poza systemem europejskim, ale
jak to mo.na zrobi.?
. Gdyby Ukraina wygra.a wojn., a na
pocz.tku by.o to mo.liwe, wowczas istnia.a
taka mo.liwo... Nasze po.o.enie sprawia,
.e jest to bardzo trudne zadanie, ale w pewnych
sprzyjaj.cych warunkach realne. I dlatego
napisa.em t. ksi..k..
. Czy Unia, obok USA, Chin i Rosji,
mo.e sta. si. czwart. si.. polityczno-
-militarn.?
. Mo.e, ale musi mie. odpowiednich przywodcow
i zacz.. konsolidowa. swoje si.y.
Na razie to tylko teoria.
. Ale nie ma pan chyba na my.li armii
europejskiej, o ktorej pa.ski kolega
Marek Budzisz mowi, .e to mrzonka.
. Te. tak uwa.am. Mo.na mie. odpowiedni
potencja., ale nie umie. go wykorzysta.
i tak w.a.nie jest w Unii.
. Gdyby jednak nast.pi. cud i zjednoczona
Unia mia.a w.asn. armi. europejsk.,
to by.aby to troch. rozszerzona
wersja koncepcji Mitteleuropy, ktor.
w po.owie XIX wieku stworzy. austriacki
premier ksi... Felix zu Schwarzenberg,
a ktor. usi.uj. zrealizowa. Niemcy
kosztem mniejszych narodow od 110 lat.
. Dlatego pod wzgl.dem obronno.ci Polska
powinna wspo.dzia.a. przede wszystkim
z pa.stwami, ktore maj. realne wojsko
i zagro.enia podobne do naszego. Nie trzeba
by. teoretykiem wojskowo.ci. Wystarczy
spojrze. na map., .eby wiedzie., .e takimi
partnerami Polski powinny by.: Szwecja, Finlandia,
Ukraina i Turcja. .aden z tych krajow
nie chce, .eby Rosja wygra.a wojn.. Ich si.y
razem z nami wystarczy.yby w razie konwencjonalnej
wojny do powstrzymania Rosji. Te
kraje maj. nie tylko realne wojsko, ale realny
i silny przemys. wojskowy, w przeciwie.stwie
do Niemiec i Francji. Nie wiem, dlaczego
nasi politycy od dekad patrz. na map.
tylko rownole.nikowo. Nawet pan, zadaj.c
to pytanie, ma kalk. my.low., .e Europa to
Francja, Niemcy i Wielka Brytania.
. Sojusz z odleg.. Turcj., ktora ma
swoje interesy na Bliskim Wschodzie,
a nawet w po.nocnej Afryce, mo.e wyda.
si. do.. egzotyczny.
. Turcja prowadzi agresywn. polityk.
antyrosyjsk.. Na Kaukazie to dzi.ki jej
wsparciu Azerbejd.an wygra. wojn. z popieran.
przez Rosj. Armeni.. Tak.e w Syrii
dochodzi.o do proby si. mi.dzy Turcj.
a Rosj. (w 2015 r. Turcy zestrzelili rosyjski
samolot . przyp. autora). Turcja sprzeciwia
si. zagarni.ciu przez Rosj. Krymu, Donbasu,
nie mowi.c o reszcie Ukrainy, bo nie chce
dopu.ci. do dominacji Rosji nad Morzem
Czarnym. Ma jedn. z najwi.kszych armii na
.wiecie (750 tys., w tym 380 tys. rezerwistow
. przyp. autora), a Ukraina ma nie tylko najwi.ksz.
armi. w Europie (nie licz.c Rosji),
ale i najlepsz..
. Niektorzy polscy politycy, i to ze
wszystkich ugrupowa., w kuluarowych
rozmowach mowi., .e za silna Ukraina
mo.e by. niebezpieczna dla Polski. Dlatego
nie przejmuj. si. utrat. przez Kijow
jednej pi.tej terytorium.
. Takie pogl.dy dowodz. absolutnej g.upoty.
Mam wra.enie, .e niektorzy nasi politycy
uwa.aj., .e skoro sami nie potrafili ukara.
Ukrainy za eksport p.odow rolnych i nierozwi.zan.
kwesti. pochowkow na Wo.yniu,
to ciesz. si., .e Ukrain. ukarze Rosja.
Jak d.ugo Ukraina nie b.dzie silniejsza od
Rosji, tak d.ugo b.dzie naszym sojusznikiem.
Jestem Polakiem . wi.c mam obowi.zki polskie(*)
Rozmowa z JACKIEM BARTOSIAKIEM, adwokatem, w.a.cicielem i za.o.ycielem think tanku
Strategy & Future, ekspertem w dziedzinie geopolityki i geostrategii
Fot. Wojciech Stro.yk/Reporter
18
18 WOJNA ANGORA nr 11 (16 III 2025)
Dopiero jak przegoni Rosj., b.d. si. martwi.,
co zrobi. z Ukrain.. Na razie martwi.
si., co zrobi. z Rosj.. Osobiste sympatie czy
antypatie naszych politykow wobec Ukrai.cow
nie mog. mie. wp.ywu na polsk. racj.
stanu. Ukraina z siln. armi. daje szanse
na powstrzymanie Rosji. Gdyby zabrak.o
ich 100 brygad, a Amerykanie nie przyszliby
Europie z pomoc., to 200 brygad rosyjskich
b.dzie mog.o do woli hasa. sobie po
wschodniej flance NATO.
. W swojej ksi..ce stawia pan tez., .e
w d.u.szej perspektywie Polska powinna
mie. w.asn. bro. atomow. jako polis.
bezpiecze.stwa. Nim to jednak b.dzie
mo.liwe, trzeba rozwija. nasz przemys.,
energetyk. atomow., instytuty naukowo-
badawcze, tak .eby . gdyby Amerykanie
wycofali si. z Europy . w szybkim
tempie zbudowa. w.asn. si.. nuklearn.,
jak zrobi.y to Izrael oraz Pakistan.
Przy obecnym potencjale tak.e Japonia
i Korea Po.udniowa bardzo szybko by.yby
w stanie do..czy. do grupy pa.stw
dysponuj.cych broni. atomow..
. W ksi..ce opisuj., .e jest to mo.liwe
tylko w jednym dyskusyjnym i ma.o prawdopodobnym
scenariuszu, zw.aszcza .e
mamy traktat o nieproliferacji. Wspomniane
przez pana Izrael i Pakistan zbudowa.y
swoj atomowy arsena. pod krysz. (ochron.
. przyp. autora) ameryka.sk.. Stany Zjednoczone
zamkn..y oczy i udawa.y, .e o niczym
nie wiedz.. Nie przeszkadza.y Pakistanowi
i Izraelowi w budowie broni atomowej.
. Moim zdaniem nie jest to scenariusz
tak bardzo nieprawdopodobny. W Strategy
& Future opracowali.cie koncepcj.
armii nowego wzoru. By.aby ona
w stanie powstrzyma. rosyjsk. agresj.,
czy jednak lepiej spisa.aby si. wi.ksza,
licz.ca 300 tysi.cy .o.nierzy armia,
jak. chcia. zbudowa. PiS?
. Koncepcja armii nowego wzoru powsta.a
we wspo.pracy z polskimi genera.ami. Mia.a
ona powstrzyma. Rosjan przez dwa tygodnie,
gdyby po pokonaniu Ukrainy wjechali
do Polski. Ta koncepcja sprawdzi.a si. na
polach Ukrainy. Ci genera.owie, ktorzy nas
krytykowali, niech si. lepiej wezm. do reformy
wojska polskiego, udronowienia, bo ich
brygada nie wytrzyma.aby w starciu z ukrai.sk.
brygad. dwoch dni.
. Wiele kontrowersji wywo.a.a kwestia,
czy w czasach rz.dow Platformy
nasza armia rzeczywi.cie mia.a broni.
si. na linii Wis.y, czy te. mia.a to by. jedna
z ostatnich linii obrony. Ale po 1989 r.
nie s.ysza.em, aby nasi decydenci zak.adali,
.eby walk. z ewentualn. agresj. ze
wschodu prowadzi. nie na naszym, ale
na terytorium agresora.
. Tak by. powinno, ale do tego potrzeba
mie. odpowiednie zdolno.ci, kompetentnych
decydentow politycznych i nowoczes ne wojsko,
ktore umie dzia.a. w ramach tzw. aktywnej
wysuni.tej obrony. Ale dzi. nie mamy
takich mo.liwo.ci.
KRZYSZTOF RO.YCKI
(*) Roman Dmowski
Fragment ksi..ki
W roku 2018 wybuch.a wojna .wiatowa
(...). Okre.lenie .wybuch.ah nie
jest najbardziej fortunne i precyzyjne,
bo mo.e lepiej b.dzie powiedzie.
.rozpocz..a si.h. Poniewa. rozpocz..a
si. wojna systemowa, zmieniaj.ca
zasady, na jakich dzia.a .wiat.
Tak. wojn. nazywamy wojn. systemow.
w.a.nie dlatego, .e zmienia
system, w jakim .yjemy. W toku
tej wojny zostan. ustalone nowe
regu.y. To one decyduj. o warunkach
wymiany mi.dzy narodami
i o zasadach wszelkiej wspo.pracy,
czyli w istocie o takim, a nie innym
podziale pracy i rozdziale jej owocow.
Taka jest natura .wiata: to duzi, a na
pewno bardzo duzi i pot..ni ustalaj.
zasady gry mi.dzynarodowej, a mniejsi
musz. za tymi regu.ami pod..a. i si.
dostosowywa.. Gorzej, gdy ci pot..ni
nie mog. si. mi.dzy sob. porozumie.
i zaczynaj. szuka. wzgl.dem siebie
przewag, ktore pozwol. im wybi. si.
ponad innych. Pocz.tkowo dzieje si.
to niemal niezauwa.alnie, lecz potem
. ju. z otwart. przy.bic., i to w licznych
dziedzinach, w ramach zaz.biaj.cych
si. relacji mi.dzy pa.stwami, przede
wszystkim dotycz.cych produktywno.ci
i bezpiecze.stwa. Obie te dziedziny
s. ze sob. wprost powi.zane (...).
Gdy wielcy tego .wiata w sposob jawny
nie pozostaj. zgodni co do tego, jak
mo.na ze sob. wspo.pracowa., wtedy
mamy w.a.nie systemowy konflikt (...).
G.own. osi. obecnej konfrontacji jest
walka Stanow Zjednoczonych i Chin
o to, kto ma przewag. w produktywno.ci
i w rynkach zbytu oraz wynikaj.cej
z tego mar.y, czyli ostatecznie o to, kto
ma w swoim r.ku commanding power of
capital . jak si. mowi w .wiecie anglosaskim
. czyli kto ma w.adz. nad pieni.dzem
i kszta.towaniem stosunkow
kapita.owych w .wiecie, co niesie za
sob. w.adz. polityczn.. Reszta .wiata
trz.sie si. w posadach, probuj.c dostosowa.
si. do kolejnych ods.on systemowej
rywalizacji dwoch najwa.niejszych
gospodarek i pa.stw tworz.cych
woko. siebie swoiste pola grawitacyjne
oddzia.uj.ce na innych. Kiedy to starcie
si. zako.czy, wraz z pomrukami temu
towarzysz.cymi, nast.pi okres pokoju
na zasadach zwyci.zcy (...).
***
(...) W trakcie trwaj.cej wojny systemowej
Polska nieb.d.ca mocarstwem
winna pami.ta., .e o ile wojna systemowa
mi.dzy wielkimi tego .wiata
ze swojej natury dotyczy bardziej
tego, .e .co. im w bankach nie sztymujeh,
ni. czegokolwiek innego, to mo.e
sprowadzi. na pa.stwa ma.e i .rednie
(zw.aszcza po.o.one w tak wra.liwym
geopolitycznie miejscu jak Polska) za.amanie
bezpiecze.stwa, ktore prowadzi
do konieczno.ci obrony zagro.onej
ojczyzny. Dlatego Polska winna si.
kierowa. jedynie s w o i m interesem,
bo ka.dy niejasno okre.lony . w i a t
o w y interes jest miazmatem, ideologiczn.
po.ywk. i narracj., ktore mog.
s.u.y. Polsce w okre.lonym scenariuszu
albo z kolei w ogole Polsce nie
s.u.y.. Wszystko zale.y od tego, czy
w danym momencie ten.e interes .wiatowy
tudzie. interesy naszych sojusznikow
w NATO, a nawet interesy bliskich
partnerow w Unii Europejskiej,
obs.uguj. dwa g.owne za.o.enia wielkiej
strategii Rzeczypospolitej. Uwa.am,
.e umiej.tne i nieust.pliwe trzymanie
si. tych dwoch za.o.e. wielkiej strategii
wyznaczy. powinno polskim elitom
drog. przez wojn. systemow.. Nie dajmy
si. omami. gornolotnymi has.ami
wspolnej cywilizacji, solidarno.ci europejskiej
itd. Trzymajmy si. dwoch zasad
wielkiej strategii Rzeczypospolitej, ktore
s. niezmienne od kilkuset lat.
Pierwsza zasada jest nast.puj.ca:
rozwoj i bezpiecze.stwo Polski
s. mo.liwe, je.li na ka.dy mo.liwy
sposob utrzymujemy Rosj. poza systemem
europejskim. Czyli Rosja nie
ma takiego wp.ywu na sprawy europejskie,
ktory ogranicza.by podmiotowo..
i decyzyjno.. pa.stwa polskiego.
Specjalnie nie u.ywam s.owa .niepodleg.o..h,
gdy. uwa.am, .e niepodleg.o..
jest zjawiskiem wzgl.dnym . zarowno
w .yciu pa.stw, jak i ludzi. Mo.na
samemu odda. spor. cz... tradycyjnie
postrzeganej niepodleg.o.ci, je.li s.u.y
to rozwojowi kraju i spo.ecze.stwa
(jak nasze przyst.pienie do Unii Europejskiej
w 2004 roku) oraz spot.gowaniu
jego bezpiecze.stwa (wst.pienie
do NATO w 1999 roku i przyj.cie ameryka.skich
gwarancji nuklearnych). Samo
s.owo jest wy.wiechtane, bo nie chodzi
o jak.. abstrakcyjn. niepodleg.o.., lecz
o posiadanie przez Polsk. mo.liwie szerokiej
gamy opcji rozwojowych i mechanizmow
zapewniaj.cych bezpiecze.stwo
oraz, co wa.ne, o mo.liwie najdalej
id.c. samodzielno.. w ich wyborze. To
jest w istocie realna niepodleg.o.., ktor.
inne pa.stwa w zale.no.ci od czasu
i okoliczno.ci mog. chcie. nam ograniczy.
dla swoich celow i interesow rozwojowych
oraz zwi.kszenia w.asnego
bezpiecze.stwa. Dotyczy.o i dotyczy
to autorytarnej, carskiej, bolszewickiej
czy w przysz.o.ci chocia.by demokratycznej
albo ka.dej innej Rosji, bowiem
demokratyczn. Rosj. chcia.oby widzie.
zbyt wielu na Zachodzie, ze szkod. dla
interesow polskich. Taka Rosja rownie.
b.dzie chcia.a podporz.dkowa.
interesy polskie swoim w.asnym. Ka.de
pa.stwo niezale.nie od ustroju d..y
do zwi.kszenia swojej pot.gi, by mie.
wi.ksz. sprawczo.. w systemie mi.dzynarodowym
i dzi.ki temu sprawniej
obs.ugiwa. swoje subiektywnie postrzegane
poczucie bezpiecze.stwa. Geografia
i los postawi.y nas w tym miejscu
.wiata, jako s.siada Rosji, w kluczowym
dla historii .wiata mi.dzymorzu
ba.tycko-czarnomorskim, ktore, niestety,
w obecnej dobie decyduje o stabilno.ci
rownowagi mi.dzy mocarstwami
w Eurazji.
Dlatego konflikt interesow geopolitycznych
Polski z Rosj. jest nieusuwalny
i niezale.ny od ustroju. Mo.e by.
tylko wy..cznie mitygowany w swoich
konfliktowych symptomach zmiennymi
w czasie pot.gami Polski i Rosji, gdy
ktore. z tych pa.stw osi.ga znacz.c.
przewag. geopolityczn. nad drugim,
samodzielnie lub dzi.ki konstelacjom
sojuszniczym Polski wobec Rosji,
daj.c nam przestrze. rozwojow., czego
do.wiadczyli.my po rozpadzie Zwi.zku
Sowieckiego w 1991 roku.
Druga zasada wielkiej strategii
Rzeczypospolitej to eliminacja naszego
zapo.nienia spo.ecznego i ekonomicznego
wobec bardziej rozwini.tych
pa.stw zachodniej Europy, czyli ostateczne
po.egnanie peryferyjno.ci Polski
w .wiatowym i europejskim gmachu
kapitalizmu. Oznacza to zmian.
miejsca w europejskim podziale mar.y
z pracy ludzi na Starym Kontynencie.
Taka zmiana to nie lada wyczyn. Kiedy.
to zapo.nienie nazywano bardziej tradycyjnie
zjawiskiem dualizmu na .abie
i straszono nim licealistow zainteresowanych
histori. w polskiej szkole, ktorzy
nie znali jeszcze .ycia i pracy z w.asnego
do.wiadczenia, ale zapami.tali
na zawsze, .e dualizm na .abie sprowadzi.
na Polsk. kolejne katastrofy i kolejne
fale emigracyjne, ugruntowuj.c kompleksy
wobec Zachodu.
To s. nasze dwa g.owne cele w wojnie
systemowej. Pozornie odr.bne,
zaskakuj.co zaz.biaj. si. i wpisuj. tym
samym w k.opotliwe po.o.enie naszego
kraju mi.dzy Rosj. a Niemcami. Polska
ogranicza sprawczo.. obu tych pa.stw
w systemie mi.dzynarodowym samym
swoim istnieniem. Realizacja obu tych
zasad jednocze.nie jest i b.dzie bardzo
trudna. Niemniej jednak obecna wojna
systemowa stanowi dobr. sposobno..,
by sprobowa.. Zreszt. nie mamy innego
wyboru. I tak musimy i.. dzielnie t.
drog.... (...).
JACEK
BARTOSIAK
.OCZY SZEROKO OTWARTE.
POLSKA STRATEGIA NA
CZAS WOJNY .WIATOWEJh,
WYDAWNICTWO LITERACKIE,
Krakow 2025. Cena 69 z..
Zmieniaj. si. zasady, na jakich dzia.a .wiat
Polska strategia na czas wojny .wiatowej
Jestem Polakiem...
17
ANGORA nr 11 (16 III 2025) CZY JESTE.MY BEZPIECZNI? 19
Polskie bezpiecze.stwo, czyli
mowi.c wprost to, .e Rosja nas nie zaatakuje,
jest wypadkow. trzech czynnikow:
w.asnej si.y i zdolno.ci wojskowych, ktore
Rosjanie lekcewa.., gwarancji USA, ktore
dotychczas Rosjanie traktowali absolutnie
serio, oraz zaanga.owania rosyjskiej
armii w Ukrainie.
Te trzy czynniki decyduj. o tym, .e Rosja
Polski nie atakuje. To jest esencja polskiej racji
stanu, zrozumia.ej, przynajmniej do niedawna,
nawet dla skonfliktowanych politykow z PO i PiS.
Mo.na naszkicowa. dwie osie czasu. Pierwsza
to o. wojny, przybli.aj.ca nas do zagro.enia.
Jest na niej naniesione wycofywanie si. USA
z Europy, z nieznanym jeszcze punktem ko.cowym,
gdy ameryka.skie gwarancje bezpiecze.stwa
de facto lub de iure przestan. obowi.zywa..
Jest na niej odbudowa zasobow Rosji,
ktora odtworzy w pewnym momencie potencja.
niezb.dny do przeprowadzenia kolejnej .specjalnej
operacjih. W bardzo okre.lonym, cho.
nieznanym nam punkcie w przysz.o.ci zarowno
ameryka.ska obecno.., jak i rosyjska s.abo..
przestan. nas chroni..
Druga o. to o. pokoju, zale.na w wielu
wymiarach od osi wojny. Na ktorej Polska
i jej europejscy sojusznicy .cigaj. si. z czasem
w celu uzyskania zdolno.ci do aktywnej
obrony w.asnego terytorium i to bez istotnego
wsparcia ameryka.skiego sojusznika. Na tej
osi znajduje si. wiele znakow zapytania. Jakie
si.y b.d. realnie potrzebne? To w du.ej mierze
zale.y od tego, w jakim czasie Rosja odbuduje
czy nawet rozbuduje swoj potencja.. Czy
mowimy o zdolno.ciach samej Polski i innych
krajow w bezpo.rednim s.siedztwie Rosji, czy
te. ca.ego kontynentu? Tu s. dzia.ania, ktore
mo.emy podejmowa. samodzielnie, jak rownie.
z sojusznikami w ramach NATO i Unii. Na
t. o. mamy realny wp.yw. Na osi wojny czas
p.dzi. Trump dokona. tu radykalnego przyspieszenia.
Jakby wcisn.. przycisk fast forward. Na
osi pokoju czas p.ynie niespiesznie. Jakby nie
w paradygmacie realnego zagro.enia wojennego,
ale politycznych dyskusji i ogranicze.
instytucjonalnych.
Artyku. 5
Trwaj.ce rozmowy o pokoju w Ukrainie mi.dzy
Moskw. i Waszyngtonem gro.. Polsce
usuni.ciem obiektywnych przes.anek, ktore
uniemo.liwiaj. powa.ny atak ze strony Rosji.
Otwarcie nowego frontu w trakcie trwaj.cej
wojny, bez zarz.dzenia generalnej mobilizacji,
oznacza.oby dla Rosjan poniesienie powa.nych
strat i utracenie cz..ci lub ca.o.ci zagrabionych
ziem ukrai.skich. Generalna mobilizacja
jest oczywi.cie mo.liwa, ale je.li NATO
w pe.ni si. zaanga.uje, wowczas Rosja przegra
wojn., a Putin straci w.adz.. I by. mo.e .ycie.
Dopoki Ukraina jest w stanie prowadzi.
dzia.ania defensywne, dla Polski jest to lepsza
alternatywa ni. zawieszenie broni z odbudowuj.c.
si. Rosj. i bezbronn., s.abn.c. Ukrain..
Lepiej dla nas, .eby nie drenowa. w.asnych
zasobow, ale Polsce nadal op.aca si. Ukrain.
wspiera., nawet je.li inne pa.stwa si. wzbraniaj..
Lepiej gdy wojna trwa na cudzym terytorium
ni. na naszym.
Ci, ktorzy staraj. si. Ukrain. os.abi. i przyspieszy.
jej kapitulacj., dzia.aj. wbrew polskim
interesom. Zawieszenie broni, ale z powa.nymi
si.ami ukrai.skimi, gotowymi na wypadek
eskalacji konfliktu do odzyskania utraconych
terytoriow, oznacza, .e Rosja ma ograniczone
mo.liwo.ci oddzia.ywania wojskowego na
kraje natowskie. Gdyby Rosja podj..a atak na
Polsk. lub inny kraj NATO, Ukraina mo.e (cho.
nie musi, je.li nie podpiszemy z ni. stosownego
traktatu) uderzy. na Rosj., w celu odzyskania
utraconych terytoriow. Putin o tym wie,
dlatego chce zabezpieczy. si. przed podobn.
ewentualno.ci. w narzuconym Ukrainie pokoju,
gdzie nie tylko pozbawi j. wojska, ale rownie.
suwerennej w.adzy politycznej w wyborach,
ktore Rosja b.dzie stara.a si. zmanipulowa. na
swoj. korzy...
Zawieszenie broni nie mo.e rowna. si. kapitulacji.
Politycznie i moralnie kl.ska Ukrainy by.aby
dewastuj.ca dla kraju, ktory tyle po.wi.ci.,
.eby obroni. suwerenno... Trudno przewidzie.
konsekwencje decyzji, ktore zosta.yby przyj.te
w kategoriach dyktatu, drugiej Ja.ty. Destabilizacja
Ukrainy, w ktorej dost.p do broni jest
powszechny, z jednoczesnymi hybrydowymi
dzia.aniami Rosji by.yby potencjalnie tragiczne
w skutkach, rownie. dla jej s.siadow.
Polska domaga.a si. potwierdzania 5 artyku.u
NATO od kolejnych prezydentow USA, jak
rownie. wys.ania znacz.cych si. ameryka.skich
do Polski, w imi. znanego stwierdzenia
przypisywanego Churchillowi, .e .wszystko,
czego potrzebuj. dla zapewnienia bezpiecze.stwa
Europie, to jeden ameryka.ski .o.nierz,
najlepiej martwyh. Oczywi.cie deklaracje ameryka.skich
prezydentow s. wa.ne, bo oznaczaj.,
.e gotowi s. ponie.. pewien polityczny koszt
zwi.zany z takim stanowiskiem w imi. relacji
z Polsk.. Nie nale.y jednak ich mitologizowa..
Najwi.ksz. si.. artyku.u pi.tego jest wiara
w jego obowi.zywanie. Dopoki wrogowie NATO
s. przekonani, .e USA z ca.. pot.g. stan.
w obronie Europejczykow, dopoty sojusznicy
USA s. bezpieczni. W momencie gdy Trump
i jego otoczenie pytaj.: A co z tego b.dziemy
mieli? Gdy mowi. o potrzebie wycofania si.
z Europy, i o tym, .e Unia Europejska stwarza
zagro.enie dla interesow USA, ca.a ta kalkulacja
przestaje obowi.zywa..
Ka.dy, kto podwa.a zobowi.zania USA
wobec Europy i os.abia prewencyjn. si.. artyku.u
pi.tego, dzia.a wbrew polskim interesom.
Kupowanie czasu
Na o. wojny wp.yw mamy ograniczony. Mo.emy
w naszym otoczeniu pewne procesy spowalnia.,
ale nie ca.kowicie powstrzyma.. To, co
robi. mo.emy, to odsuwa. konflikt intensyfikacj.
dzia.a. na osi pokoju.
To zbrojenia, ale te. dzia.ania poza aren.
czysto wojskow.: tworzenie infrastruktury
podwojnego zastosowania, adaptacja budynkow
mieszkalnych i biurowych, przygotowanie
infrastruktury krytycznej. Kluczem jest wspo.praca
i w.a.ciwe zachowanie ludno.ci cywilnej.
Wojn. prowadz., wygrywaj. i przegrywaj. spo.ecze.stwa.
Potrzebna s. odpowiedzialno..,
dyscyplina i hart ducha. Poczucie, .e ka.dy jest
na w.a.ciwym miejscu i wykonuje swoje zadania:
jak Brytyjczycy w Battle of Britain w 1940
roku. Czy nad Wis.., przy powszechnej pogardzie
dla procedur i przekonaniu, .e .pa.stwo
nie dzia.ah, w razie powa.nego kryzysu tradycyjnie
posi.kowa. b.dziemy si. improwizacj.
i heroicznymi czynami? Jak wiemy z historii, to
nie zawsze wystarcza.
Ale sama Polska to za ma.o. Niezb.dne jest
przyspieszenie zbroje. i integracji pod k.tem
wspolnego odpierania zagro.e. w ca.ej Europie,
nie tylko w Unii, ale rownie. z europejskimi
cz.onkami NATO, takimi jak Wielka Brytania
czy Norwegia. By. mo.e nadszed. czas powrotu
do idei Planu Plevena i Europejskiej Unii Obronnej
sprzed 75 lat. Nie tyle wspolnej europejskiej
armii, co unii krajow traktuj.cych powa.nie
zagro.enie rosyjskie i gotowych do bliskiej
wspo.pracy i solidarno.ci, integracji przemys.ow
zbrojeniowych, energetyki, ale te. post.puj.cej
integracji politycznej.
Je.li chcemy w szybkim tempie uzyska. efekty,
musimy jednoczy. dzia.ania na rzecz wspolnej
obrony. Ale to nie jest kwestia tylko techniczna
czy prawna. To fundamentalna zmiana
w porz.dku europejskim, gdy cz... zaufania
dotycz.cego naszej obrony opiera. b.dziemy
na wspo.pracy z innymi krajami. Dlatego
niezb.dna jest rownie. daleko id.ca integracja
polityczna.
Ci, ktorzy oddalaj. nas od Europy, i ci, ktorzy
oddalaj. Europ. od integracji obliczonej na
odparcie Rosji, dzia.aj. wbrew polskiemu interesowi
narodowemu.
Czas jest wa.nym czynnikiem w geostrategicznej
kalkulacji i nie nale.y go lekcewa.y..
Putin mo.e umrze., ceny ropy mog. spa..,
rosyjska gospodarka mo.e wpa.. w powa.ne
tarapaty i przede wszystkim Polska i jej europejscy
sojusznicy b.d. za kilka lat . miejmy
nadziej. . du.o lepiej przygotowani do samodzielnego
odstraszania, a w razie czego odparcia,
rosyjskiej inwazji.
Dlatego kupowanie sobie czasu przez Polsk.
jest dzi. absolutnie kluczowe.
LESZEK JA.D.EWSKI
Redaktor naczelny Liberte!, wspo.tworca
Igrzysk Wolno.ci w .odzi
Dzia.ania Donalda Trumpa wzmagaj. informacyjny chaos i wywo.uj. sprzeczne oceny.
Nie wiadomo, kto jest sojusznikiem, a kto zdrajc., komu ufa., a kogo si. ba. O. pokoju, o. wojny
O G . O S Z E N I E
20 CYNIZM CZY PRAGMATYZM? ANGORA nr 11 (16 III 2025)
(5 III)
Obecny impas w sprawie
konfliktu ukrai.sko-
-rosyjskiego jest, wbrew
pozorom, bardzo korzystny
dla Polski. Z trzech
co najmniej powodow.
Po pierwsze . i by. mo.e szokuj.ce
. rych.e zawarcie pokoju wcale
nie musi by. dla nas dobre. Przecie.
ka.dego dnia na froncie gin. .o.nierze
Putina. Ka.dy zabity przez Ukrai.cow
rosyjski so.dat jest tym so.datem,
ktory ju. nigdy nie zaatakuje Polski.
Jakkolwiek cynicznie to brzmi, ka.dego
dnia armia rosyjska staje si. s.absza,
co znaczy, .e jest mniej gotowa
do naruszenia naszych granic. Wed.ug
ostro.nych szacunkow w ci.gu trzech
lat zgin..o na froncie oko.o 200 tysi.cy
rosyjskich .o.nierzy. Z punktu widzenia
interesow Polski to bardzo dobra wiadomo...
Po co zatem zamyka. proces,
ktory jest dla nas korzystny? Niech .o.nierze
Putina gin. nadal.
Rosja uwik.ana w nieko.cz.cy
si. konflikt zbrojny z Ukrain. jest
z naszego punktu widzenia lepsza
Co wi.cej, dzia.ania wojenne skutkuj.
nie tylko .mierci. Rosjan, ale tak.e
ich okaleczaniem. Ju. kilkaset tysi.cy
z nich wroci.o do domow jako inwalidzi
wojenni. To tak.e bardzo dobra wiadomo..
dla nas. Ci ludzie s. obci..eniem
dla Federacji Rosyjskiej, bowiem
musi ona na nich wydawa. pieni.dze,
leczy. ich, zapewnia. minimalne
przynajmniej .wiadczenia socjalne.
W dodatku ci ludzie mog. demoralizowa.
spo.ecze.stwo rosyjskie i wprowadza.
w nim ferment oraz wzmacnia.
nastroje antykremlowskie. Pozwolmy
rosn.. liczbowo tej grupie spo.ecznej.
Ju. za chwil. prawie 1 procent doros.ej
populacji Federacji Rosyjskiej (czyli
oko.o 2 procent wszystkich rosyjskich
m..czyzn) b.dzie albo martwy, albo
raniony, co na pewno nie czyni jej silniejsz..
Wreszcie, Rosja obj.ta sankcjami,
z zamro.onymi za granic. miliardami
dolarow, zaniedbuj.ca rozwoj
i inwestycje, zmuszona do ci.g.ego produkowania
(ale tak.e zu.ywania) sprz.tu
wojskowego i amunicji, jest coraz s.absza.
Zawarcie rozejmu pozwoli Putinowi
wroci. na salony .wiatowe, mo.e nawet
do grupy G8, odblokowa. gospodark.,
wzmocni. j., zasili. bud.et kolejnymi
miliardami petrodolarow. To za. oznacza.oby
wzmocnienie Kremla i zwi.kszenie
. tym samym . naszego zagro.enia.
Rosja uwik.ana w nieko.cz.cy si.
konflikt zbrojny z Ukrain. jest z naszego
punktu widzenia lepsza ni. Rosja pokojowo
rozwijaj.ca si. ekonomicznie i obmy.laj.ca
plany inwazji na Zachod.
Je.li polska dyplomacja dobrze si.
postara, nasz kraj mo.e by. jednym
z najwi.kszych beneficjentow umowy
USA z Ukrain.
Po drugie, zerwanie rozmow ukrai.sko-
ameryka.skich jest najlepszym, co
mog.o nas spotka. przede wszystkim
dlatego, .e pozwala naszemu rz.dowi
mobilizowa. partnerow europejskich
do zwi.kszenia nak.adow na obronno..,
w tym szczegolnie na umocnienie flanki
wschodniej NATO. Czyli polskich granic.
Za unijne (i nie tylko) .rodki b.dziemy
mogli w najbli.szych miesi.cach dofinansowa.,
.Tarcz. Wschodh. Wida.
wyra.nie, .e uczestnicy londy.skiego
szczytu, ktory mia. miejsce w niedziel.,
s. gotowi do zintensyfikowania dzia.a.
de facto b.d.cych w naszym narodowym
interesie. Wystarczy tylko ich
do tego umiej.tnie zach.ci., przedstawiaj.c
owe dzia.ania jako zapewniaj.ce
bezpiecze.stwo ca.emu kontynentowi
(co zreszt. jest prawd.).
Ponadto, gdyby nie zesz.otygodniowa
awantura w Bia.ym Domu, Ze.enski
podpisa.by umow. z Trumpem o eksploatacji
z.o. naturalnych, w ktorej to
umowie Amerykanie byliby uprzywilejowani,
a Europejczykom zosta.aby
wyznaczona rola stra.nikow tego
.dealuh. Polska nie mog.aby w.a.ciwie
liczy. na cokolwiek. Na szcz..cie dla
nas dosz.o do owej karczemnej k.otni
i dzi. to Europejczycy (wraz z Kanadyjczykami
i Turkami) mog. zaoferowa.
Ukrai.com to, czego nie chcia.
da. im Trump. I oczekiwa. podobnych
zyskow z tego uk.adu. Je.li polska
dyplomacja dobrze si. postara, nasz
kraj mo.e by. jednym z najwi.kszych
beneficjentow tej umowy. To chyba nie
powod do narzeka., prawda?
Dodatkowym bonusem tej sytuacji
jest i to, .e to Ameryka jest w tej chwili
.na musikuh. To Trump obiecywa., .e
jest tak silny, i. zaprowadzi pokoj w ci.gu
jednej doby od chwili obj.cia urz.du.
I co? I nic. Zamiast obiecanego pokoju
i wymy.lonych 500 miliardow dolarow
ma spadaj.ce notowania w kraju
i odwrocenie si. sympatii na .wiecie
od USA. Je.li Europa wykorzysta
obecn. sytuacj. oraz dostarczy Ukrai.com
potrzebn. bro., sprz.t, amunicj.
i kredyty przynajmniej na po. roku,
to prezydent Stanow Zjednoczonych
b.dzie musia. pokornie usi... ponownie
do sto.u rokowa. lub po prostu nie
za.apie si. na dobry interes. Do tego
jednak trzeba, by wojna potrwa.a jeszcze
kilka, kilkana.cie miesi.cy.
Gabinet Donalda Tuska wcale nie
musi by. zrozpaczony obecnym stanem
rzeczy
Jest i trzeci powod, dla ktorego wcale
nieoczywisty dla naszego interesu
jest rych.y pokoj. Jest to powod ju.
czysto wewn.trzny i polityczno-partyjny.
Je.li rzeczywi.cie wojna by si.
sko.czy.a, do naszego kraju przyjedzie
kilkaset tysi.cy ukrai.skich m..czyzn,
ktorych dzisiaj w kraju trzyma
zakaz jego opuszczania. Je.li nastanie
pokoj, nie b.dzie .adnego powodu,
by w.adze w Kijowie mia.y go przed.u.a..
Taka nowa fala imigracji nie
musi by. dla nas korzystna. Ukrai.cy
s. normalnym narodem, takim jak my,
wi.c nie ma powodow, by my.le., .e
nie ma w.rod nich przest.pcow, oszustow,
mordercow. Obecnie w Polsce
przebywaj. g.ownie ukrai.skie kobiety
i dzieci, a ju. nastroje nacjonalistyczne
wzrastaj.. Mo.na sobie wyobrazi.,
co b.dzie si. dzia.o w g.owach du.ej
cz..ci naszych rodakow, gdy do..cz.
do nich m.odzi m..czy.ni, ktorzy
wed.ug wszelkich bada. s. najbardziej
agresywn. grup. we wszystkich znanych
antropologom spo.ecze.stwach.
Taka masowa m.ska imigracja mo.e
zmieni. nastroje i zwi.kszy. spo.eczne
problemy. Oraz . co stanowi. b.dzie
wyzwanie dla obecnego rz.du . da.
wiatr w .agle PiS, a tak.e . zw.aszcza
. Konfederacji.
Jak wida., gabinet Donalda Tuska
wcale nie musi by. zrozpaczony obecnym
stanem rzeczy . za.amaniem si.
rozmow ukrai.sko-ameryka.skich
oraz od.o.eniem na jaki. czas szans
na zawarcie trwa.ego pokoju. Jakkolwiek
cynicznie to wygl.da, Polska mo.e
na trwaniu wojny w jej obecnym stadium
zyska., a nie straci.. Nie brzmi
to bardzo moralistycznie i sympatycznie.
Pytanie jedynie, czy odpowiada
prawdzie.
MAREK MIGALSKI
Komu op.aca si. trwaj.ca wojna w Ukrainie?
R E K L A M A
Ameryka.ski
ko. troja.ski w Unii
Nr 10 (3 . 9 III). Cena 9,80 z.
Co rusz s.ysz., .e .wiat musi si.
nauczy. rozmawia. z Trumpem. Bo
taka jest potrzeba i racja stanu. A Trump
taki jest, .e trzeba mu grzecznie potakiwa..
I nieustannie schlebia., bo to lubi.
Orszak pochlebcow ma alibi dla swojej
s.u.alczo.ci. Bo Trump jest najpot..niejszym
cz.owiekiem na .wiecie.
Bo przecie. mo.e wszystko. Cho. nic
z tego nie jest prawd., w te mity bardzo
ch.tnie uwierzy.a cz... polskich
politykow. G.ownie z PiS, ale podobnej
klasy my.liciele s. te. w innych partiach
i w mediach.
Na czele stawki bezkrytycznych apologetow
Trumpa plasuje si. prezydent Duda.
.mia. mi si. chce, jak widz. te ma.lane
ocz.ta i gotowo.. stania si. cho.by na
moment podno.kiem Amerykanina. Bo a nu.
rzuci jak.. kosteczk., poklepie po plecach
i nazwie najwi.kszym przyjacielem. Oczywi.cie
poklepie, bo dlaczego mia.by tego gestu
.a.owa. komu. tak przymilnemu. Dla Trumpa
zachowanie Dudy i jego gotowo.. s.u.enia
jest .wietnym interesem. Ma wreszcie
kogo., kto w Unii Europejskiej ochoczo
wyst.pi w roli ameryka.skiego konia troja.skiego.
Nikt inny mu tego za bezdurno
nie zrobi.
S.u.alcze postawy politykow PiS nie
mog. zaskakiwa.. Je.li kto. tak bezczelnie
i na ogromn. skal. okrada. w.asny kraj
i rodakow, to zrobi kolejny krok i ch.tnie
wlezie pod parasol gwarantuj.cy mu bezkarno...
Nawet chwilow..
Podtapianie u Trumpa obecnego rz.du
i samego Tuska jest dla nich czym. normalnym.
Chwal. si. tym. S. zdesperowani,
a Trump to dla nich jedyna szansa na
szybszy powrot do w.adzy. Ich zachowanie
jest tak obrzydliwe, .e musi odepchn..
nawet cz... .elaznego elektoratu. Proameryka.skie
nastroje Polakow z powodu polityki
Trumpa mog. tylko s.abn... Za rok czy
dwa bycie najwi.kszym przyjacielem Trumpa
mo.e mie. urok gwo.dzia w bucie.
Fanom budowania bezpiecze.stwa Polski
na niewzruszonym sojuszu z USA, ktore
maj. nas obroni. przed Rosj., sprawiony
zosta. bardzo zimny prysznic. Jeden
ameryka.ski prezydent zapewnia. Ukrai.cow,
.e ich nie opu.ci i .e mog. liczy. na
tak. pomoc, ktora pozwoli im si. obroni.
przed Rosj.. A drugi potraktowa. prezydenta
Ze.enskiego w sposob obra.liwy i ur.gaj.cy
cywilizowanym normom. Dla Trumpa Ukraina
tyle znaczy, ile mo.e zap.aci.. A nawet
jak zap.aci, niczego nie mo.e by. pewna.
Czy przekonawszy si., jak USA traktuj.
naszego s.siada, polscy politycy ci.gle
wierz., .e w razie czego przyjd. ch.opcy
z Dakoty czy Alabamy? Je.li tak, to mo.na
powiedzie., .e w Polsce naiwno.. nigdy
nie umrze. Podobnie jak wiara w nadchodz.cy
pokoj w Ukrainie. Ta wojna szybko
si. nie sko.czy. Przejdzie tylko w kolejne
fazy i etapy.
JERZY DOMA.SKI
................................................................................
..................................
..........
............................................
....................................
..................................................................................
........................................................
........................................................................
..................................................................
................................................................................................................................
............................................
........................................................................................
ANGORA nr 11 (16 III 2025) ICH CZ.OWIEK? 21
(4 III)
. Ma pani swoj. teori. na temat tego,
co kilka dni temu wydarzy.o si. w Bia.ym
Domu podczas spotkania prezydentow
Trumpa i Ze.enskiego?
. Ludzie o wiele m.drzejsi ode mnie,
np. by.y ameryka.ski ambasador w Moskwie,
powiedzieli ju., .e to by.a ustawka. To nie by.
przypadek. Przecie. najpierw mia.y si. odby.
rozmowy, a po.niej wspolna konferencja prasowa
w Gabinecie Owalnym.
. A w mi.dzyczasie podpisanie umowy
ws. minera.ow ziem rzadkich.
. Tymczasem .adnych rozmow nie by.o.
15 minut po przyje.dzie Ze.enskiego wprowadzono
go na sal., od razu pod ogie. ro.nych
pyta.. W przyj.ciu Ze.enskiego w Bia.ym
Domu ze strony Trumpa nie by.o niczego przyjaznego.
Zacz..o si. od g.upiej uwagi dotycz.cej
ubrania, mimo .e Ze.enski od pocz.tku
wojny mowi., .e garnituru nie w.o.y a.
do czasu jej zako.czenia.
. Nie pierwszy w historii, tak ju. robi.
Churchill.
. Ca.y ten atak by. sprowokowany przecie.
nie przez Ze.enskiego, tylko przez wiceprezydenta
Vancefa. S.owa o tym braku wdzi.czno.ci...
to wszystko by.o postawieniem Ze.enskiego
pod .cian..
. Wielu jednak mowi, .e dla dobra sprawy,
dla dobra swojego kraju powinien by.
si. pohamowa., spu.ci. g.ow. i nie ulega.
emocjom. Co im pani odpowie?
. Ciekawa jestem, jak oni by si. zachowali
na miejscu prezydenta walcz.cego i wykrwawiaj.cego
si. od trzech lat kraju, ktory zostaje
postawiony w pozycji ch.opczyka maj.cego
ukl.kn.. i ca.owa. w r.k. prezydenta Trumpa.
Przecie. to, .e Trump gra w rosyjskiej dru.ynie,
jest bardzo widoczne.
. Jak to si. sta.o, .e ameryka.ski prezydent
gra w dru.ynie z Rosj.?
. Nie wiem, czemu milczy si. na temat tego,
.e by.y szef kazachskiego KGB powiedzia.
wprost, .e od 1987 roku Donald Trump jest
uwzgl.dniony w rejestrach jako ich cz.owiek.
. Mamy traktowa. Trumpa jako agenta
rosyjskiego wp.ywu?
. Tak, co zaraz udowodni.. Do Ja.ty doprowadzi.y
dzia.ania agentow GRU, ktorymi otoczony
by. nie.wiadomy tego Roosevelt. W tej
chwili jednak wygl.da na to, .e otoczenia nie
potrzeba. .e Trump jest bardzo silnie zwi.zany
z Moskw.. Ju. w 1986 roku zosta. zaproszony
przez radzieckiego ambasadora Jurija
Dubinina do Moskwy nie przez przypadek (...).
Do wizyty dochodzi rok po.niej i zostaje ona
w ca.o.ci op.acona przez Zwi.zek Radziecki.
Od tego momentu stosunki Trumpa z Rosj. s.
coraz silniejsze. Mi.dzy Rosjanami a lud.mi
Trumpa dosz.o do ponad 140 kontaktow, tak.e
poprzez jego dzieci. Dosz.o nawet do tego,
.e Ivanka Trump, corka, mia.a prawo sfotografowa.
si. w fotelu prezydenckim Putina
na Kremlu, co wymaga.o wielkich zabiegow.
Poza tym wielki rosyjski bank finansuje budow.
jednego z budynkow Trump Tower.
. Ostatnio Trump mowi. nawet, .e zna
wielu rosyjskich oligarchow, .e to mili
ludzie i b.d. mogli si. osiedla. w Ameryce
po zakupie tzw. z.otych kart.
. I zadajmy sobie pytanie, dlaczego Pam
Bondi, nowa prokurator generalna USA, w trzy
dni po obj.ciu urz.du przez Trumpa likwiduje
zarz.d zajmuj.cy si. kontaktami z Rosj.,
a mowi.c dok.adnie, zespo. ds. wp.ywow
zagranicznych i sankcji wobec Rosji?
. Do tego zespo. zajmuj.cy si. naruszeniami
przy rejestracji zagranicznych
agentow.
. Poza tym mamy zwolnienia w FBI i w CIA,
na pierwszy ogie. poszli zajmuj.cy si. badaniem
rosyjskich wp.ywow na wybory.
. Pami.tamy te., jak podczas pierwszej
kadencji Trump wprawi. w zdumienie ca.y
.wiat, mowi.c, .e bardziej ufa Rosjanom
ni. swoim w.asnym s.u.bom.
. To by.o podczas spotkania z Putinem. Nie
.ud.my si., .e cokolwiek, co robi Trump, b.dzie
niezgodne z tym, czego chce Putin. Jeste.my
w tej chwili w bardzo trudnej sytuacji. Widzimy,
co si. wydarzy.o, je.li chodzi o wstrzymanie
pomocy wojskowej dla Ukrainy. Do czego to ma
doprowadzi.? Putinowi zale.y na tym, aby dzi.ki
zawieszeniu broni dosz.o do zniesienia stanu
wojennego w Ukrainie, a dzi.ki temu do wyborow
i ponownego posadzenia Janukowycza.
. Czyli pierwsza rzecz to obalenie Ze.enskiego?
. Oczywi.cie.
. I teraz pojawia si. pytanie, jak Europa
powinna si. odnosi. do Putina? Siada.
z nim do sto.u? Stosowa. wy..cznie j.zyk
si.y czy jednak metod. kija i marchewki?
. .adnej marchewki! Bo co my mo.emy
przed.o.y. Putinowi, ktory traktuje nas jak
bardzo smaczn. zwierzyn., na ktor. od dawna
poluje? Marzeniem i d..eniem Putina jest
w gruncie rzeczy pozbawienie Polski mo.liwo.ci
obronnych. Wi.c nie przez przypadek
tak du.o mowi si. ostatnio o obronie Polski.
Powtarzane w ko.ko .bezpiecze.stwoh to nie
jest tylko has.o. To jest nasze by. albo nie by..
Wojska Putina nie napadn. na Polsk. od razu,
bo je.li b.dzie mia. tak. mo.liwo.., to najpierw
zajmie si. pa.stwami ba.tyckimi, ktore by.y
rosyjskimi republikami i o.mieli.y si. wyj.. na
niepodleg.o... Tego Putin im nigdy nie darowa..
A czy siada. z nim do sto.u? Oczywi.cie,
.e tak. Z wrogami siada si. do sto.u, bo inaczej
zostawia si. im otwarte pole. Ale kto siada
z Putinem do sto.u, musi by. przygotowany,
bo on stosuje star. strategi. dyplomacji.
. To znaczy?
. Jedn. r.k. g.aszcze pieska i mowi, .e jest
dobry, a w drugiej trzyma kij, .eby przetr.ci.
mu nogi. I tylko w taki sposob z Putinem nale.y
rozmawia..
KAMILA BIEDRZYCKA
Tytu. oryginalny: .Trump nie zrobi nic
niezgodnego z wol. Putinah
Corka Trumpa siedzia.a
w fotelu Putina
Rozmowa z KRYSTYN. KURCZAB-REDLICH, wieloletni.
korespondentk. w Rosji, autork. biografii Putina
Herosi biznesu
. Wychowa.am si. w czasach, gdy
naprzeciwko naszych szko. otwierano
sklepy z dopalaczami. Z kolegami
z gimnazjum walili.my wod. przed lekcjami.
Nowe pokolenie z tym sko.czy.o.
To dla nich jest ten bar . mowi Kamila
Pacu.a, za.o.ycielka pierwszego bezalkoholowego
baru w Polsce.
.Dromader Dry Barh na gda.sk. Starowk.
przyci.ga klientow zapachem
kardamonu, imbiru, cynamonu i pieczonych
jab.ek. Pacu.a sama jest niepij.c.
alkoholiczk.. . Drugiego wrze.nia min..
rok, od kiedy jestem trze.wa. Do bezalkoholowego
baru chodz. osoby, ktore
nie lubi. pi., nie mog. ..czy. alkoholu
z lekami lub maj. problemy zdrowotne.
. Od 12 lat pracuj. na barach i zawsze
by.y one alkoholowe, natomiast ta grupa
go.ci, ktora pojawia si. u nas, jest
fantastyczna. Ka.dy dzie. w pracy jest
nowym odkryciem. Przychodz. ludzie
bez agresji, zadowoleni. Pytana o to,
czy zdarzy.o si., .e kto. nie wiedzia.,
.e w jej barze nie kupi alkoholu, opowiedzia.a
o klientach, ktorzy d.ugo siedzieli
i na koniec jeden z nich wypi. na
szybko dwa szoty wi.niowki bezalkoholowej.
. Wtedy za.wieci.a mi si. lampka
w g.owie i zacz..am si. zastanawia.,
czy oni w ogole wiedz., .e tam
nie ma alkoholu. I faktycznie na drugi
dzie. dosta.y.my opini. na Google,
.e sp.oniemy w piekle za oszukiwanie
ludzi. A na drzwiach jest przecie. informacja,
.e nie sprzedaj. alkoholu. Jak
na prowadzony przez ni. biznes reaguje
rodzina? . Rodzice i brat s. zachwyceni
barem, wspieraj. mnie w postanowieniach.
Widz., .e s. wreszcie ze
mnie dumni i spokojni o moje zdrowie,
bo w czasach, kiedy pi.am, potrafi.am
znika. na ca.e tygodnie i si. nie odzywa.
do nikogo. Sk.d si. wzi.. pomys.
za.o.enia baru bezalkoholowego w kraju,
gdzie kultura picia jest nadal do..
silnie zakorzeniona? . Zauwa.y.am, .e
coraz wi.cej du.ych firm zacz..o oferowa.
napoje bezalkoholowe, bo pojawi.o
si. na nie zapotrzebowanie. Bardzo
du.o influencerow, osob publicznych,
aktorow zacz..o wypowiada. si. na
temat zerwania z alkoholem, a tak.e
jego szkodliwo.ci. Poczu.am, .e
to jest moment, gdy ludzie mog. szuka.
miejsc oferuj.cych napoje bezalkoholowe.
Chcia.am stworzy. miejsce,
gdzie b.d. naprawd. dobre mocktajle.
Ich sk.ad jest wa.ny nie tylko dla klientow,
ktorzy nie pij. przez uzale.nienie,
lecz tak.e dla kobiet w ci..y oraz
np. cukrzykow.
noizz.pl, mycompanypolska.pl i wp.pl
Wybra.a i oprac. E.W.
Jeste.my grup. aktywistow proklimatycznych
tworz.cych w polskich miastach sklepy zero waste.
Do..cz do nas w walce o zrownowa.ony handel!
wi.cej na www.nagramy.pl/wiedza
Kampania informacyjna Akademii Na Gramy
Nasze ubrania za.miecaj.
afryka.skie wysypiska
Dziennikarze hiszpa.skiej gazety
.El Paish zaszyli odbiorniki GPS
w zu.ytych ubraniach, aby prze.ledzi.,
gdzie tak naprawd. trafia
niechciana przez nas odzie..
.ledztwo trwa.o prawie rok.
Cz... ubra. wyl.dowa.a w hiszpa.skich
magazynach, wi.kszo..
trafi.a jednak na gigantyczne afryka.skie
wysypiska. To smutny efekt tzw.
fast fashion. Niestety, strumie. .mieci
z Europy do Afryki wci.. narasta. Problemem
jest spadaj.ca jako.. ubra..
Przez to du.o szybciej staj. si. one
.mieciem. Rocznie w Unii Europejskiej
wytwarzamy ok. 16 kg odpadow
tekstylnych na osob.! Z tego tylko
ok. 4 kg trafia do recyklingu. Za gor.
odzie.owych .mieci odpowiadaj.
cz..ciowo praktyki gigantow odzie.owych.
Poprzez agresywny marketing
zmuszaj. nas do kolejnych zakupow,
natomiast niesprzedane ubrania ze
starych kolekcji bardzo cz.sto wyrzucaj.,
zamiast recyklingowa.. Na praktykach
.fast fashionh przy.apano takie
marki jak chi.ski gigant Shein, a tak.e
Zara, H&M oraz Zalando.
Eksperci zalecaj. kupowanie mniejszej
ilo.ci ubra., ale lepszych jako.ciowo.
Dobrym trendem jest tworzenie
tzw. szafy kapsu.owej. Warto te.
rozwa.y. kupowanie ubra. z drugiej
r.ki. Polecamy!
Rys. Tomasz Wilczkiewicz
22 SONDA.E I SCENARIUSZE ANGORA nr 11 (16 III 2025)
Nr 51 (3 III). Cena 11 z.
. W sonda.ach prezydenckich to, co
najciekawsze, dzieje si. w walce o trzecie
miejsce. To, .e S.awomir Mentzen
b.dzie o nie walczy., by.o do przewidzenia,
ale tego, .e tak bardzo zdystansuje
Szymona Ho.owni., nikt si. chyba
nie spodziewa..
. Rzeczywi.cie, by.y dwa pewniaki, je.li
chodzi o t. kampani.. Pierwszym by.o to,
.e b.dzie na pewno w czo.owce kandydat
PiS i Rafa. Trzaskowski, przygotowany
do walki o prezydentur. od wielu lat. A drugim
pewniakiem by.o to, .e Szymon Ho.ownia
b.dzie trzeci. To, co si. dzieje w Konfederacji,
moim zdaniem zdecyduje nie tylko
o prezydenturze, lecz tak.e o tym, jak b.dzie
si. polska scena polityczna uk.ada.a w najbli.szych
latach. Dzieje si. co., co wywo.uje
du.e zamieszanie w PiS. I to z kilku
powodow. Pierwszym powodem jest oczywi.cie
to, .e kampania Karola Nawrockiego
jest bardzo s.aba. Zwykle PiS mia. dobre
kampanie, tym razem i kampania jest s.aba,
i kandydat jest bardzo s.aby, co .wiadczy te.
o tym, co dzieje si. w PiS. Na tym korzystaj.
Mentzen i Konfederacja. Realizuje si.
powoli czarny sen Jaros.awa Kaczy.skiego,
w ktorym to ro.nie inna si.a prawicowa.
Ten trend wzrostowy Konfederacji wynika,
moim zdaniem, z dwoch rzeczy. Po pierwsze,
z du.ego kryzysu w PiS, a po drugie, z trendow
globalnych. Na .wiecie wzmacniaj. si.
bardzo radykalizmy prawicowe. To zreszt.
by.o do przewidzenia: wygrana Joe Bidena
par. lat temu wcale nie wie.ci.a ko.ca tego
populizmu. Towarzyszy temu du.y niepokoj,
ludzie zaczynaj. oczekiwa. pragmatycznego
podej.cia do polityki, poniewa. maj. poczucie
niestabilnej przysz.o.ci. Plus oczywi.cie
trzeba powiedzie., .e Mentzen pracuje od
wielu miesi.cy, bardzo intensywnie, w terenie.
Nie ma jednak w tej kampanii potencja.u
na wygran. wyborow.
. Badania pokazuj. te. znacz.ce
przep.ywy elektoratu Trzeciej Drogi
do Konfederacji i S.awomira Mentzena.
Czy Konfederacja nie sta.a si. now.
.trzeci. drog.h?
. Na razie, pomimo tych tendencji, w najbli.szej
przysz.o.ci nie szykuje si. zmiana,
ktora by mia.a ten duopol zniszczy.. Natomiast
rzeczywi.cie ciekawe jest, .e dzi.
wyborca Trzeciej Drogi jest tym wyborc.
najbardziej chwiejnym, niezadowolonym,
sfrustrowanym, wahaj.cym si.. I przek.ada
swoje poparcie albo na Trzaskowskiego,
albo w jakiej. cz..ci na Mentzena. To pokazuje,
.e Konfederacja zyskuje tak.e w sytuacji,
w ktorej narastaj. frustracja i potrzeba
zmiany.
. Sonda.e sugeruj., .e Konfederacja
przebi.a swoj sufit poparcia . Mentzen
osi.ga w sonda.ach nawet 18 proc.,
Konfederacja . ok. 15 proc. Mo.e partii
pomog.o to, .e pozby.a si. budz.cych
najwi.ksze kontrowersje politykow
. Janusza Korwin-Mikkego i Grzegorza
Brauna?
. To troch. pomaga, dlatego .e Braun
nie pomaga. w budowaniu wizerunku Konfederacji.
Ale moim zdaniem dzia.a tu jeszcze
jeden mechanizm znany w teorii komunikacji.
Je.li trend wzrostowy Konfederacji
w sonda.ach jest wyra.ny, to zaczynamy
o tym wi.cej dyskutowa. i Konfederacja
zaczyna si. robi. atrakcyjna, wchodzi
do mainstreamu dyskusji publicznej.
Zaczyna dzia.a. mechanizm przy..czania
si. do tych, ktorym si. lepiej wiedzie. Tu
dzia.a ten element . przestaje by. obciachem
g.osowanie na Konfederacj.. Uruchamia
si. spo.eczny dowod s.uszno.ci: skoro
jest coraz wi.cej ludzi, ktorzy rozpatruj.
t. opcj., to mo.e si. przyjrz..
. A co si. sta.o z Szymonem Ho.owni.?
W lutym 2024 roku w sonda.ach
by. blisko drugiego miejsca, dzi. w niektorych
badaniach uzyskuje zaledwie
4 proc. poparcia.
. Efekt .wie.o.ci Szymona Ho.owni, jak
to zwykle bywa, by. krotkotrwa.y. Ho.ownia
by. bardzo sprawny retorycznie, wpisa.
si. w trend troch. .artobliwego przedstawiania
polityki . to by. show, wydarzenie
medialne. My.l., .e pocz.tek ko.ca tego
efektu .wie.o.ci Ho.owni by. wtedy, gdy
Szymon Ho.ownia przyj.. na siebie odpowiedzialno..
za zablokowanie liberalizacji
przepisow antyaborcyjnych. To nie jest
dzi. priorytet dla ludzi, ale ma to warto..
symboliczn. w ocenie skuteczno.ci rz.du.
I moim zdaniem wtedy zacz..a si. tendencja
spadkowa. Potem doszed. do tego
element rozgrywek koalicyjnych, w ktorych
wskazywano Trzeci. Drog. jako tych, ktorzy
blokuj. pewne rozwi.zania, uniemo.liwiaj.
konstruktywne dzia.anie. Dzisiejsza pozycja
Ho.owni wynika z jednej strony pewnie
z problemow organizacyjnych Polski 2050,
z drugiej . z niezrealizowania postulatow
koalicji rz.dz.cej. Brak skuteczno.ci rz.du
b.dzie si. odbija. na wszystkich podmiotach
rz.d tworz.cych. Poza tym mam
wra.enie, .e Polska 2050 i Trzecia Droga
jako koalicja maj. problem, .eby uzasadni.,
po co oni w ogole s., poza tym, .e musz.
by., aby tworzy. rz.d i aby Koalicja Obywatelska
i Lewica mia.y wi.kszo.. w Sejmie.
W chaosie politycznym wygrywa ten,
kto ma jasny przekaz. I okazuje si., .e Mentzen
potrafi to lepiej zrobi. ni. Ho.ownia.
. Zw.aszcza .e Ho.ownia, przekonuj.c,
.e jest trzeci. drog., alternatyw.,
jest mniej wiarygodny ni. w 2020 roku,
bo dzi. jest cz..ci. obozu w.adzy.
. To jest jedna sprawa. Poza tym Ho.ownia
te. popad. w pu.apk. .plucia w swoje
gniazdoh. W pewnym momencie zacz.. si.
pozycjonowa. jako ten .trzeci wyborh. Ale
inna by.a sytuacja, gdy nie tworzy. rz.du
i mog. si. kreowa. na trzeci. opcj., a zupe.nie
inna jest sytuacja wtedy, gdy jest w rz.dzie,
wi.c nie mo.e by. ju. trzeci. drog..
. Czy Polska 2050 przetrwa wynik
Szymona Ho.owni na poziomie
4 . 5 proc.?
. B.dzie to trudne. To jest partia, ktora
nie jest jeszcze ustrukturyzowana, zinstytucjonalizowana
ani mocno osadzona.
I mo.e by. efekt odp.ywu do aktora mocniejszego...
. ...czyli Koalicji Obywatelskiej.
. Tak. Wcale bym si. nie zdziwi.a, gdyby
zrealizowa.y si. dwa scenariusze. Po pierwsze:
rozpad.aby si. koalicja Trzeciej Drogi,
bo jaki jest sens jej politycznego istnienia?
A po drugie: .e by. mo.e nast.pi szybciej
ni. przewidywano wch.oni.cie Polski 2050
przez Koalicj. Obywatelsk.. Donald Tusk
z ca.. pewno.ci. wykorzysta s.abo.. Polski
2050 i wch.oni.cie tej partii b.dzie opcj.
najdelikatniejsz..
. Wracaj.c do S.awomira Mentzena
. czy pani zdaniem ma on szans.
wyprzedzi. Karola Nawrockiego?
. Sonda.e wskazuj., .e jego elektorat
jest m.ody, a m.odzi wyborcy s. tymi,
ktorych zachowania s. najmniej pewne,
frekwencja wyborcza w.rod nich zazwyczaj
jest ni.sza. Wydaje mi si., .e . summa
summarum . on b.dzie bardzo depta.
Nawrockiemu po pi.tach, ale na ten
moment, cho. mo.e by. relatywnie blisko,
to jednak do drugiej tury wejdzie Nawrocki.
To jednak wymusi na PiS zmian. strategii,
bo okazuje si., .e Nawrocki nie walczy
ju. tylko z Rafa.em Trzaskowskim, lecz tak.e
z Mentzenem. A to zmienia posta. rzeczy
w kampanii.
. T. walk. o wyborc. Konfederacji
ju. wida..
. To prawda, ale PiS musi jeszcze
zmobilizowa. swoj umiarkowany elektorat.
Bo .elazny elektorat b.dzie i jest
zmobilizowany . i poparcie Nawrockiego
jest w.a.nie na tym poziomie. Z kolei
umiarkowany elektorat PiS wcale nie ma
ochoty na Nawrockiego g.osowa.. Mimo
to wej.cie Mentzena do II tury mo.e
by. rzeczywi.cie trudne ze wzgl.du na
struktur. jego elektoratu, jego uk.ad
socjodemograficzny. M.odzi ludzie nie
stanowi. wi.kszo.ci, tej cz..ci populacji,
ktora by przewa.a.a. Bywa te., .e
s. bardziej chwiejni, je.li chodzi o motywacj.
do udzia.u w wyborach. Pytanie
te., czy przed II tur. Mentzen, je.li
do niej nie wejdzie, przeka.e poparcie
Nawrockiemu.
. Pojawiaj. si. sygna.y, .e Krzysztof
Bosak wezwie w takiej sytuacji do g.osowania
na Nawrockiego. Ale czy tak
samo zrobi Mentzen?
. Sama jestem ciekawa. Z dwoch powodow:
Konfederacja budowa.a si. mocno na
wizerunku antypisowym. Moim zdaniem
du.o b.dzie zale.a.o od tego, jak politycy
Konfederacji b.d. oceniali to, co dzieje
si. z PiS. Mog. by. dwa rozwi.zania: je.li
Mentzen poprze Nawrockiego, to nale.a.oby
interpretowa. jako uk.on Konfederacji
w stron. PiS, co otwiera.oby pole do przysz.ej
koalicji parlamentarnej. Natomiast bardziej
prawdopodobne jest, .e Konfederacja
wstrzyma si. od przekazania poparcia, co
b.dzie mo.na interpretowa. jako sygna.,
.e wyczekuje, co si. stanie z PiS i b.dzie
chcia.a politycznie skorzysta. na ich s.abo.ci.
ARTUR BARTKIEWICZ
Ziszcza si. czarny sen prezesa PiS
Rozmowa z dr hab. BARBAR. BRODZI.SK.-MIROWSK., politolo.k.
z Uniwersytetu Miko.aja Kopernika w Toruniu
Fot. Artur Szczepa.ski/Reporter
ANGORA nr 11 (16 III 2025) SONDA.E I SCENARIUSZE 23
Gdy pod koniec listopada
poznali.my wynik prawyborow
w Koalicji Obywatelskiej
wskazuj.cy Rafa.a Trzaskowskiego
jako kandydata na prezydenta,
by.em niemal pewien, .e kampania
oka.e si. b.ahostk., a w.odarz
stolicy wygran. ma w kieszeni.
Przecie. pi.. lat temu tak niewiele
brakowa.o, aby w ekstremalnie trudnych
warunkach pokona. Andrzeja
Dud.. Niestety, rzeczywisto.. okaza.a
si. brutalna i z ka.dym kolejnym
tygodniem kampania Trzaskowskiego,
zamiast dawa. wiar. w wygran.,
coraz bardziej przera.a i ka.e bra.
pod uwag. najczarniejsze scenariusze.
A przecie. mia.o by. tak g.adko.
Prezydent nowoczesnej stolicy europejskiego
kraju . w sile wieku, o szerokich,
inkluzywnych pogl.dach, ciesz.cy
si. zaufaniem spo.ecznym . na pewno
pokona wystawionego przez toczony
aferami PiS, maj.cego niejasn. przesz.o..,
konserwatywnego bardziej ni.
sam trzon partii obywatelskiego kandydata
Karola Nawrockiego.
Z pocz.tku wszystko sz.o wed.ug
napisanego w g.owach wielu scenariusza:
spotkania kandydata KO w wi.kszych
miastach, deklaracje dotycz.ce
cho.by kwestii wymagaj.cych natychmiastowej
naprawy, jak prawo do aborcji
czy prawa osob LGBTQ+. Z drugiej
strony by. nie do ko.ca rozpoznawalny
Nawrocki, ktory pope.nia. b..dy
i zaostrza. swoj przekaz, kwestionowany
nawet przez twardy elektorat prawicy.
I gdy ju. wydawa.o si., .e pomimo
zapowiedzi o trudnej i ci..kiej kampanii
Trzaskowski mo.e by. spokojny, bo
przecie. nie ma pisowskiej TVP, a obywatele
ka.dego dnia poznaj. nowe fakty
na temat nadu.y. poprzedniej w.adzy,
nasta. dzie. oficjalnego startu
kampanii i zacz..o si. psu..
Wyjazdy w teren, do mniejszych miejscowo.ci,
pokaza.y, jak bardzo nienaturalnie
wypada w nich Rafa. Trzaskowski,
relacje ze spotka. z ko.ami
gospody. wiejskich czy lokalnymi
przedsi.biorcami wygl.daj. sztucznie,
a sam kandydat jak .wstawionyh
w nie na si.., bez .adnego pomys.u.
Jednym z najbardziej jaskrawych dowodow
jest kuriozalne spotkanie z krolem
polskiego disco Zenkiem Martyniukiem.
Przyznam, .e nie dowierza.em w.asnym
oczom, a tym bardziej uszom. Rozmowa
o s.uchaniu przez obu panow
w m.odo.ci radiowej Trojki (na marginesie,
Martyniuk by. ulubie.cem w.adzy,
ktora zniszczy.a t. stacj.) mo.e
by. pokazywana jako przyk.ad sabota.u
w.asnej kampanii. To wydarzenie
okaza.o si. pocz.tkiem serii wpadek
daj.cych wra.enie, .e dobrze rozpocz.ta
kampania zaczyna zwalnia., a co
najgorsze, zamiast przyci.ga. nowych
wyborcow, odpycha. Doprowadzi.o to
do tego, .e kampania gospodarza stolicy
znik.a z przekazu medialnego i gdyby
nie social media, wielu by nie wiedzia.o,
.e ona w ogole jeszcze trwa.
Nie pomaga w niej coraz trudniejsza
sytuacja w koalicji rz.dz.cej, ktorej
brak spektakularnych osi.gni..,
jakie mog.yby pomoc Trzaskowskiemu.
I chocia. do wyborow jeszcze ponad
dwa miesi.ce, to tej kampanii potrzeba
natychmiastowego dop.ywu .wie.ej
energii, ktora pozwoli.aby na nowo
rozp.dzi. t. machin. i znowu zobaczy.
autentyzm Trzaskowskiego. To pozwoli
uwierzy., .e tylko on mo.e wygra.
te wybory. W przeciwnym razie nawet
najbardziej wierni wyborcy postanowi.
zosta. w domu, co mog.oby sko.czy.
si. jeszcze bardziej mrocznymi czasami
ni. dwie kadencje Dudy.
Uwa.am, .e sposobem na to jest
bardziej aktywne w..czenie si. politykow
KO . z premierem Tuskiem na
czele . by ta formacja znowu nabra.a
wiatru w .agle i poczu.a si.. wspolnoty,
ktora pozwoli na zwyci.stwo. Tylko
tak mog. zawalczy. skutecznie o odzyskanie
Pa.acu Prezydenckiego i przeprowadzenie
realnych zmian w naszym
kraju.
Na koniec warto przytoczy. star.
prawd. o tym, .e historia lubi si. powtarza.,
a zbytnia wiara w sonda.e oraz
lekcewa.enie przeciwnika mog. doprowadzi.
do bolesnej pora.ki. Na ni.
w obecnej sytuacji geopolitycznej nie
mo.na sobie pozwoli.. Pora, by Rafa.
Trzaskowski przesta. udawa. kogo.,
kim nie jest, i postawi. na sprawdzone
w poprzednich kampaniach rozwi.zania
i akcenty. Tak by zakonnica przesta.a
zbli.a. si. do przej.cia.
HUBERT M.ODZIK
Kampania b..dow, czyli...
Zakonnica wchodzi na przej.cie
R E K L A M A
24 NA POSTERUNKU ANGORA nr 11 (16 III 2025)
(24 II)
Bezdzietna panna lub wdowa w wieku
20 . 45 lat. Obowi.zkowo krotkie
w.osy i zero makija.u . 26 lutego
1925 roku w Polsce utworzono Policj.
Kobiec.. Cho. wymagania wobec
kandydatek do policji by.y niezwykle
surowe, ch.tnych nie brakowa.o. Policjantki
przez lata .ama.y stereotypy
i udowadnia.y, .e s. rownie dobre, jak
m..czy.ni. Odwa.nie przeciera.y szlaki
swoim nast.pczyniom . ambitnym
kobietom, .onom i matkom z... pomalowanymi
paznokciami.
Monika skoczy.a z helikoptera do wody
i wy.awia.a trupy z rzek. Przez prac.
rozpad.o si. jej pierwsze ma..e.stwo.
Agnieszka przez tydzie. pracowa.a ze
z.aman. stop., na ktor. nadepn.. jej ko.,
a kiedy by.a w.rod rozjuszonego t.umu
kibicow w Warszawie, w domu czeka. na
ni. synek. Daria przez lata konwojowa.a
niebezpiecznych przest.pcow, a w sali
rozpraw s.ucha.a, jak kobieta, ktor. chwil.
wcze.niej doprowadzi.a do s.du, zabi.a
swoje dziecko. Natalia bra.a udzia. w trudnych
interwencjach domowych z udzia.em
dzieci i w tych, gdzie jeden krok decydowa.
o .yciu lub .mierci. Emilia na miejscu
najci..szych zbrodni pomaga.a typowa.
i zabezpiecza. .lady DNA, ktore po.niej
analizowa.a, wskazuj.c sprawcow
zabojstw. Takich kobiet jest w ca.ej Polsce
oko.o 20 tysi.cy. Cho. ka.da z nich
jest inna, ..czy je jedno . s.u.ba w policji.
Tylko bezdzietne
26 lutego 1925 roku, decyzj. ministra
spraw wewn.trznych Cyryla Ratajskiego,
powo.ano do .ycia Policj. Kobiec..
.W r. 1924 zorganizowano przy Komendzie
G.ownej P.P. w Warszawie specjalny
kurs dla policjantek, a niespe.na rok
po.niej policja kobieca rozpocz..a sw.
dzia.alno.. pod kierownictwem áaspiranta
â policyjnego w kobiecej sukni . pani
Stanis.awy Paleolog . pierwszej i jedynej
kobiety . oficera policyjnego w Polsce.
Wywiadowcow m..czyzn, zatrudnionych
przedtem w tzw. policji obyczajowej, usuni.to,
a z 18 odpowiednio wyszkolonych
policjantek powsta.a obecna VI brygada
urz.du .ledczego m. Warszawyh . donosi.
6 grudnia 1931 roku ilustrowany tygodnik
kryminalno-s.dowy .Tajny Detektywh.
W sk.ad pierwszej tzw. policji obyczajowej
wesz.o 18 kobiet. Zajmowa.y si. zwalczaniem
prostytucji, sutenerstwa i str.czycielstwa,
zapobiega.y rozprzestrzenianiu
si. chorob wenerycznych, walczy.y z narkotykami
oraz handlarzami kobiet i dzieci.
Prowadzi.y tak.e dochodzenia w sprawach
o gwa.ty i czyny lubie.ne.
Kandydatki na policjantki musia.y
spe.nia. surowe kryteria. Wymagano, by
by.y pannami lub wdowami w wieku od
20 do 45 lat . zam..poj.cie oznacza.o
wykluczenie ze s.u.by. Obowi.zkowe
by.o posiadanie co najmniej 164 cm wzrostu,
wykszta.cenia .redniego i nienagannej
opinii. Restrykcje dotyczy.y rownie.
wygl.du funkcjonariuszek . obowi.zywa.
absolutny zakaz makija.u, a w.osy musia.y
by. krotkie. Mimo tak wielu obostrze.
kobiety ch.tnie wst.powa.y do s.u.by.
Pierwsze policjantki nie mia.y problemu
z umundurowaniem, poniewa. mundurow
dla nich... nie by.o. Pracowa.y w cywilnych
ubraniach. Musia.o min.. kolejnych
dziesi.. lat, aby to si. zmieni.o. W 1935
roku na mocy rozporz.dzenia okre.lono,
jak powinno wygl.da. umundurowanie
funkcjonariuszek. Stroj .e.ski od m.skiego
ro.ni. si. krojem . kobiety nosi.y kurtki
z ko.nierzem i d.ugie spodnice. Do tego
obowi.zywa.y czarne trzewiki z wysok.
cholewk. oraz p.aszcz, taki sam jak
u m..czyzn. Policjantki mia.y tak.e odr.bne
dystynkcje i odznaki.
Spo.ecze.stwo podchodzi.o do .e.skiej
policji krytycznie i z du.. nieufno.ci..
Policjantki musia.y mierzy. si. z drwinami
i szykanami, a niejednokrotnie napotyka.y
trudno.ci w wykonywaniu swoich
obowi.zkow. W ko.cu zawod policjanta
uchodzi. za m.sk. profesj.. Kobiety jednak
si. nie zrazi.y. Nie zwa.a.y na krytyk.,
odwa.nie realizowa.y swoje zadania
i coraz liczniej wst.powa.y w szeregi policji,
przecieraj.c szlaki kolejnym pokoleniom
funkcjonariuszek.
Przez sto lat s.u.by kobiet w policji wiele
si. zmieni.o. Liczba funkcjonariuszek
znacz.co wzros.a . dzi. stanowi. jedn.
pi.t. wszystkich stro.ow prawa.
Rekrutacja odbywa si. na tych samych
zasadach, niezale.nie od p.ci i wieku
. ka.dy musi zda. te same testy. Wspo.czesne
policjantki to nie tylko funkcjonariuszki,
lecz tak.e matki i .ony. Wykonuj.
tak samo odpowiedzialne i wymagaj.ce
zadania jak ich koledzy, rozwijaj. si.
zawodowo, awansuj. i obejmuj. kierownicze
stanowiska.
S.u.. we wszystkich jednostkach i na
ka.dym szczeblu, dowodz. akcjami zwi.zanymi
z zapewnieniem bezpiecze.stwa
i porz.dku, prowadz. dochodzenia
i .ledztwa z dociekliwo.ci., zarz.dzaj.
skomplikowanymi operacjami kryminalnymi
oraz negocjuj. w sytuacjach kryzysowych.
S. ekspertkami w laboratoriach
kryminalistycznych, patroluj. ulice i podejmuj.
najbardziej wymagaj.ce interwencje.
Co musia.y po.wi.ci.? Z czym si. mierz.?
Czy .a.uj. wyboru tej .cie.ki zawodowej?
Kobiety chc. wi.cej
Nadkom. Magdalena Pilarska-Rost,
ktora obecnie jest ju. na emeryturze, s.u.b.
w policji pe.ni.a przez 30 lat. Zacz..a
w 1991 roku w prewencji, kiedy policjantek
by.o niewiele. . By.y.my bardzo przestraszone,
gdy po raz pierwszy posz.y.my
z innymi dziewczynami na patrol
z dzielnicowym. Powiedzia.: .Idziecie ze
mn. i wszystko obserwujecieh. W pewnym
momencie natrafili.my na grupk.
.sta.ych bywalcowh, siedz.cych na .awce
i pij.cych piwo. Kiedy nas zobaczyli, wstali
i poszli zrywa. nam kwiatki . .mieje si..
Z prewencji policjantka szybko przesz.a
do K17, czyli pionu przest.pczo.ci gospodarczej,
gdzie zajmowa.a si. piractwem,
by nast.pnie trafi. do Wydzia.u Wywiadu
Kryminalnego Komendy Wojewodzkiej
Policji w Poznaniu. Kiedy dosta.a propozycj.
obj.cia stanowiska zast.pcy tego
wydzia.u, zastanawia.a si., czy da rad.
by. szefow. dla tych, z ktorymi pracowa.a
przez lata. . Martwi.am si., jak to
b.dzie, kiedy nagle stan. si. ich prze.o.on..
Jako kobieta na takim stanowisku
mia.am pod sob. wielu m..czyzn. Nie
ukrywam, .e pocz.tki by.y trudne, ale moj
zespo. zawsze mnie wspiera. . mowi (...).
Empatia? Niekoniecznie
Niemal od 20 lat w strukturach dochodzeniowo-
.ledczych s.u.y nadkom. dr Anna
Kami.ska. Pocz.tkowo zajmowa.a si. prowadzeniem
post.powa. przygotowawczych,
obecnie jest kierownikiem Sekcji
Zespo.u Nadzoru nad Post.powaniami
Przygotowawczymi w Wydziale Dochodzeniowo-
.ledczym KWP. . Kiedy zaczyna.am
s.u.b., obecno.. kobiet w policji
wydawa.a mi si. czym. naturalnym. Otacza.y
mnie inne policjantki, co sprawia.o,
.e nie dostrzega.am ich niewielkiej liczby.
Dopiero z perspektywy czasu zauwa.y.am,
.e kobiet w policji by.o stosunkowo ma.o.
.wiadczy o tym m.in. fakt, .e nieustannie
by.y.my wzywane do tzw. dy.urow dla
kobiet. Zgodnie z przepisami przeszukania
danej osoby musi dokonywa. funkcjonariusz
tej samej p.ci, potrzeba przeszukiwania
kobiet by.a du.a lecz nas . policjantek
. by.o niewiele . stwierdza.
Ka.dy policjant ma cechy, ktore pomagaj.
mu w pracy. Kobiety . jak wskazuje
Kami.ska . maj. wi.ksz. empati.. . Wiadomo,
.e tam, gdzie mamy do czynienia
z osobami zatrzymanymi, ktore maj. dzieci
i trzeba je doprowadzi. do o.rodkow opieku.czych,
to intuicyjnie jad. kobiety. Wi.kszo..
z nas jest matkami . to naturalne, .e
przejmujemy si. losem tych dzieci . mowi.
Zaznacza jednak, .e emocjonalno..
kobiet mo.e by. przeszkod.. . Mog. mie.
wielk. empati. wobec pokrzywdzonego,
pewne ciep.o i zrozumienie, ale to nie
oznacza, .e mam p.aka. razem z nim.
.eby by. pomocna, musz. sta. stabilnie
na dwoch nogach . jednej, opartej na zrozumieniu
i emocjach, i drugiej, reprezentuj.cej
profesjonalizm i zdolno.. podejmowania
konkretnych dzia.a.. Sama
emocjonalno.., samo pochylanie si. nad
czyj.. krzywd. to za ma.o . podkre.la.
.Pokaza.am,
na co mnie sta.h
Podkomisarz Monika Murawska by.a
pierwsz. kobiet. w Komisariacie Wodnym
Policji w Poznaniu. Pracuje tam od 11 lat,
Pracuj. we wszystkich jednostkach i na ka.dym szczeblu
100 lat temu kobiety zacz..y s.u.y. w policji
Rys. Katarzyna Zalepa
ANGORA nr 11 (16 III 2025) NA POSTERUNKU 25
a obecnie jest kierownikiem ogniwa patrolowo-
interwencyjnego. Jak mowi, droga
do tego stanowiska nie by.a .atwa. Dlaczego?
. Bo jestem kobiet.. W przesz.o.ci
spotyka.am si. z opiniami prze.o.onych,
ktorzy nie wyobra.ali sobie kobiety w Komisariacie
Wodnym ze wzgl.du na du.. ilo..
pracy fizycznej, zwi.zanej m.in. z obs.ug.
i wodowaniem .odzi. By.am .wiadoma tych
wyzwa., ale si. nie podda.am i uda.o mi
si. osi.gn.. cel . t.umaczy.
(...) Policjantka dodaje, .e najtrudniejsze
dla niej by.o prze.amanie stereotypow.
. Chcia.am udowodni., .e kobieta rownie.
mo.e tu pracowa.. Pokaza.am, na co
mnie sta. . .e jestem sprawna fizycznie
i doskonale radz. sobie z prowadzeniem
.odzi . wskazuje.
Murawska .mieje si., .e zaimponowa.a
swoim kolegom, kiedy podczas pokazow
nad Jeziorem Lusowskim skoczy.a z helikoptera
do wody. . To by.o niezapomniane
prze.ycie . wspomina.
A jak ludzie reagowali na policjantk.
na .odzi? . Pocz.tkowo by.am rozpoznawalna
w.rod ludzi. By.am blondynk. na
.odce . ka.dy od razu wiedzia., kto p.ynie.
Na Jeziorze Kierskim ludzie machali
mi z daleka, co by.o bardzo mi.e. Odbior
by. pozytywny, cho. nie brakowa.o te.
.artow i porowna. do Pameli Anderson
. .mieje si..
(...) Zapewnia, .e w pracy p.e. te. nie
ma ju. znaczenia. . Mo.emy wzajemnie
na siebie liczy. . wyje.d.amy razem, asekurujemy
si., musimy mie. do siebie pe.ne
zaufanie i by. pewni, .e ta druga osoba
stoi za nami, a nie ucieka. Cho. raz
zdarzy.o mi si., .e moj wspo.patrolowiec
dos.ownie uciek. . przed w..em! Wiadomo,
.e u nas wyst.puj. jedynie zaskro.ce,
nic gro.nego, ale jednak go to zaskoczy.o.
Ka.dy ma swoje fobie. W domu boj.
si. paj.kow, ale w pracy zupe.nie mi to
nie przeszkadza . .mieje si..
Koniara z krzyw. stop.
Szlaki przeciera.a te. asp. Agnieszka
Idczak-Mazur . pierwsza kobieta w Ogniwie
Konnym Komendy Miejskiej Policji w Poznaniu.
. Musia.am udowodni., .e sobie poradz.
. .e podnios. siod.o, wyrzuc. obornik.
Koledzy nie chcieli je.dzi. z kobiet. i mowili
to otwarcie . wspomina. . Tak samo by.o
w patrolu, kiedy zaczyna.am prac. w policji.
Jecha.am na interwencj. i ludzie byli
zdziwieni, .e przyjecha.a kobieta. S.ysza.am
teksty w stylu: .Co tu baba b.dzie
mi przyje.d.a. i mowi., co mam robi.?h.
(...) Ogniwo konne to ma.e gospodarstwo,
w ktorym o wypadki nietrudno.
. Na szkoleniu ko. nadepn.. na mnie
i z.ama. mi stop.. Nie zrobi. tego specjalnie
. drugi ko. chcia. go kopn.., a ja
akurat czy.ci.am mu kopyta. Pojecha.am
do szpitala, lekarz stwierdzi., .e wszystko
jest w porz.dku. Przez tydzie. chodzi.am
z potwornym bolem. Po kolejnej
wizycie okaza.o si., .e stopa jednak
by.a z.amana. Lekarz powiedzia. mi wtedy:
.Mam dwie wiadomo.ci. Dobra jest
taka, .e ju. si. zrasta, a z.a . .e krzywoh.
Nie zgodzi.am si. na operacj., bo
to oznacza.oby przerw. w pracy, wi.c
teraz mam krzyw. stop. . .mieje si..
(...) Agnieszka Idczak-Mazur dodaje, .e
zdarzaj. si. niebezpieczne i nieprzewidywalne
sytuacje. . To by.o kilka lat temu. Byli.my
na zabezpieczeniu meczu w Warszawie, gdy
zaatakowali nas kibice. Jeden z naszych
policjantow niefortunnie spad. z konia i trafi.
do szpitala, a ko. uciek.. Jako jego prze.o.ona
by.am przera.ona. Przez trzy minuty,
dopoki ko. si. nie znalaz. . a wiedzia.am ju.,
.e policjantowi nic powa.nego si. nie sta.o
. naprawd. ba.am si., .e zwierz. stworzy
zagro.enie dla cywilow. Odetchn..am
z ogromn. ulg., kiedy wszystko dobrze si.
sko.czy.o . wspomina.
Najwi.kszym wyzwaniem dla policjantki
by.o pogodzenie macierzy.stwa z prac..
. Chcia.am by. i z ko.mi, i z dzieckiem
w domu. Bardzo szybko wroci.am
do pracy, a z m..em, policjantem, wymieniali.my
si. opiek. nad synem. Na szcz..cie
uda.o si. to pogodzi., cho. .al by.
ogromny, kiedy przegapia.am pierwsze
razy mojego dziecka . podkre.la. Dodaje,
.e w opiece nad synem mog.a liczy.
te. na wsparcie rodziny. . Pami.tam rok
2015 i mistrzostwo Lecha Pozna.. Wtedy
konie by.y intensywnie wykorzystywane
do rozp.dzania t.umu. Z m..em byli.my
wtedy w pracy, a moja mama przyjecha.a
do dziecka. Wroci.am dopiero rano, kiedy
po.o.y.am si. na .o.ku, syn otworzy.
oczy i zapyta.: .Mama, ty ju. jeste. ubrana,
idziemy do przedszkola?h . .mieje
si. policjantka.
To nie wojna p.ci
Kobiety w policji maj. wiele mo.liwo.ci
zawodowych i kierunkow rozwoju,
a powi.kszenie rodziny i narodziny
dziecka nie s. ju. przeszkod.. Tak by.o
w przypadku m.. asp. Pauliny .wierkowskiej,
zwi.zanej z Wydzia.em Ruchu
Drogowego KMP w Poznaniu od 15 lat.
Przed urodzeniem dziecka pe.ni.a s.u.b.
na drogach, kontrolowa.a ruch drogowy,
a od trzech lat pracuje w referacie organizacji
s.u.by. Policjantka mowi, .e kobiety
w drogowce s. bardzo potrzebne. . Mo.na
powiedzie., .e obecno.. policjantek
bywa zbawienna . moi koledzy z drogowki
zauwa.yli, .e gdy na patrolu jest
kobieta, to zawsze istnieje wi.ksza szansa
na za.agodzenie sporu. Cz.sto potrafimy
roz.adowa. konfliktow. sytuacj.
i zachowa. zimn. krew podczas interwencji,
co jest bardzo wa.ne, bo przecie.
to s. momenty, w ktorych .adna ze
stron nie jest zadowolona . zauwa.a.
Podkre.la jednocze.nie, .e najwa.niejsze
jest jednak zachowanie rownowagi,
bo zdarza si., .e potrzebna jest fizyczna
si.a, a ta jest g.ownie domen. m..czyzn.
O rownowadze i wzajemnym uzupe.nianiu
si. w pracy mowi te. sierz. Natalia
Jaro.ska, s.u..ca od czterech lat w referacie
patrolowo-interwencyjnym KMP
w Poznaniu. . W pracy wszyscy jeste.my
rowni. Wspo.patrolowcy niezale.nie
od p.ci wzajemnie si. wspieraj. i mog.
na siebie liczy. . podkre.la. Dodaje, .e
na ulicy bywa ju. ro.nie. . Zdarza si.,
.e s.ysz. nieprzyjemne komentarze od
osob, wobec ktorych podejmuj. interwencj..
Nawet koledzy pytaj. mnie, jak
to robi., .e niekiedy potrafi. takie rzeczy
przemilcze.. Jest to ci..kie, nieraz
musz. ugry.. si. w j.zyk, ale tak. prac.
wybra.am i nie zamieni.abym jej na
.adn. inn. . zapewnia.
Praca w .patrolowceh jest bardzo
wymagaj.ca, cz.sto niebezpieczna. Policjanci
musz. by. gotowi na wszystko. Raz
b.d. spokojnie patrolowa. ulice miasta,
by za chwil. obezw.adni. agresywnego
cz.owieka. Jaro.ska przyznaje, .e silna
psychika to podstawa. . Ka.da interwencja
jest pod jakim. wzgl.dem emocjonalna.
Trzeba jednak pami.ta., .e nie mo.e
by. ona kluczowa w naszym .yciu, bo nie
byliby.my w stanie pe.ni. dalej tej s.u.by
. podkre.la. . S.ysza.am opowie.ci
od starszych policjantow, .e jak jest problem,
to trzeba si. zrestartowa.. Dla mnie
tym restartem jest to, .e wroc. w.a.nie
do domu, usi.d., dostan. ciep.. herbat.
od narzeczonego i g.owa jest czysta.
Jaro.ska zwraca te. uwag., .e w ci.gu
ostatniego po.tora roku nast.pi. znaczny
wzrost liczby kobiet w policji. . My.l.,
.e do wst.pienia w szeregi policji sk.ania
je odwaga. Jeste.my ju. pewnymi siebie
kobietami. Wida. te. zmian. w postrzeganiu
kobiet przez samych policjantow. Na
14 przyj.tych ostatnio kobiet by.o zaledwie
trzech m..czyzn. Kobiety goruj.. U nas
w wydziale, ktory zajmuje si. wykroczeniami,
jest 90 proc. kobiet, i one to wszystko
ogarniaj.! . cieszy si. policjantka.
Nie tylko s.u.ba
Dla m.. asp. Darii Saukens i podkom.
Emilii Korbanek s.u.ba w policji to nie tylko
praca. Obie rozwijaj. te. swoje pasje.
. Od pocz.tku dzia.alno.ci Dru.yny Wielkopolskiej
Policji Kobiet w Pi.ce No.nej,
a wi.c od 2016 roku, jestem jedn. z jej
zawodniczek . mowi Saukens. . Gra
w pi.k. jest dla mnie takim katalizatorem
emocji. Cz.owiek m.czy si. fizycznie, ale
odpoczywa psychicznie, a .e trenujemy
regularnie, to ca.y czas mam mo.liwo..
roz.adowywania napi.., ktore towarzysz.
mi w pracy.
A praca jest wymagaj.ca. Policjantka od
dziewi.ciu lat jest w Wydziale Konwojowym
KWP. Przez pierwsze siedem zajmowa.a
si. m.in. transportowaniem wi..niow
z zak.adow karnych i aresztow .ledczych
do miejsc docelowych, czyli s.dow i prokuratury.
. Jako konwojenci mamy do czynienia
z osobami z kar. pozbawienia wolno.ci,
ktore przebywaj. w zak.adach zamkni.tych,
i trzeba przyzna., .e niektorym przychodz.
do g.owy naprawd. bardzo ro.ne
pomys.y. Zdarza.y si. nam ucieczki, by.y
sytuacje, .e jaka. osoba zbieg.a konwojentom,
oddali.a si. . przyznaje.
Dodaje, .e w pracy najbardziej zaskoczy.a
j. brutalno.. tego .wiata. . Uczestnicz.c
w rozprawach, mamy mo.liwo..
z pierwszej r.ki obserwowa. ca.y jej
przebieg. By.o wiele spraw, ktore bardzo
zapad.y mi w pami... Szczegolnie
takie, w ktorych kobieta jest oskar.ona
o zabojstwo swojego dziecka. To rusza
mnie szczegolnie jako kobiet. . mowi.
Dla podkom. Emilii Korbanek, pracuj.cej
w Laboratorium Kryminalistycznym
KWP, odskoczni. od pracy te. jest sport
. biega i uprawia triatlon. . Zawsze mia.am
zami.owanie do przygod. Bakcyla
do sportu z.apa.am jaki. czas po rozpocz.ciu
pracy. W ubieg.ym roku uko.czy.am
pe.nego Iron Mana na pe.nym dystansie
w Malborku . mowi.
Policjantka pracuje w sekcji biologii
i genetyki. . Jako genetyk je.d.. na
miejsca najci..szych zbrodni, by pomoc
w typowaniu i zabezpieczaniu .ladow
DNA, ktore mog. by. kluczowe dla dalszych
bada. . wyja.nia. Korbanek analizuje
te. materia.y na zlecenie m.in. prokuratury
i jako bieg.a wydaje opinie. . To na
jej podstawie prokurator podejmuje decyzj.,
czy postawi. zarzuty, a jej warto..
dowodowa cz.sto przewy.sza zeznania
.wiadkow . dodaje.
Prawie idealnie
Kobiety przeby.y d.ug. drog., aby
doceniono ich s.u.b. w policji. Musia.y
wiele udowodni., niejednokrotnie te.
po.wi.ci.. Dzi. stoj. w szeregu rami.
w rami. z m..czyznami. Wiele z nich jest
te. .onami i matkami, co sto lat temu by.o
niemo.liwe. Mog. przychodzi. do pracy
w makija.u i mie. pomalowane paznokcie.
Mimo .e s. elementy, nad ktorymi trzeba
by popracowa., jak cho.by mundur, ktory
nadal jest m.ski (oprocz oficjalnego)
i niedostosowany do anatomii kobiet, to
ka.da z moich rozmowczy. zapewnia, .e
nie zamieni.aby pracy na .adn. inn. (...).
JUSTYNA
PIASECKA-GABRYEL
(Skroty pochodz. od redakcji .Angoryh)
Tytu. oryginalny: .100 lat kobiet
w policji! Gdzie diabe. nie mo.e,
tam po.le... policjantk.. áMusia.am
udowodni., .e sobie poradz.âh
R E K L A M A
Nowy w .odzi
Ma.a ul. BILETY: WWW.SCENAIMPRO.PL KOMEDIA IMPRO!
Prima Aprilis: .arty si. nie ko.cz.!
komedia improwizowana
5 KWIETNIA
GODZ. 21:30
IMPRO Shoty!
komedia improwizowana
29 MARCA
GODZ. 21:30
Romanszmorderc.
improwizowana komedia kryminalna
26 KWIETNIA
GODZ. 21:15
Teatr Scena
l Z h d i 93
PrimaAprilis:.artysi.nieko.cz.!
KWIET
2
IMPROShoty!
MAR
2
KWIET
2
Zachodnia TNIA
1:RCA
1:TNIA
1:
26 JAK NAS WIDZ. ANGORA nr 11 (16 III 2025)
Maharad.a Vinod wybra. si. do Polski.
. Chcia.em zrobi. co. nowego
i dlatego tu jestem. Nikt z jego rodziny,
ktora liczy oko.o tysi.ca osob,
nigdy nie by. w Europie. . My nie
podro.ujemy wiele. Jestem jedyn.
w rodzinie osob., ktora mog.a skorzysta.
z okazji wyjazdu tak daleko.
* * *
Tu. po wyl.dowaniu na lotnisku nast.pi.o
pierwsze mi.e zaskoczenie: . My.la.em,
.e kupno karty SIM w Polsce b.dzie
drogie i skomplikowane. Tymczasem?
. Nic podobnego, zaj..o mi to ze dwie
minuty. I zap.aci. zaledwie 5 z. za prawie
700 gigabajtow. . Bardzo tanio.
* * *
Przyjecha. z bardzo konkretnymi
marzeniami. Na przyk.ad: zje.. pierogi.
. Nie mog. si. doczeka., kiedy
ich sprobuj.. W barze mlecznym znalaz.
zadowalaj.cy asortyment . ukrai.skie
i z jagodami. B.yskawicznie opro.ni.
talerz. . Pychota!
* * *
Gorzej z pogod., plus 25 stopni,
a jemu zimno. . W Delhi by.o lepiej . .artuje.
. 53 stopnie.
* * *
Ruch na ulicach, jego zdaniem, .aden,
ma.o ludzi, nie to, co w Indiach. . Nawet
aut nie ma. Mo.esz chodzi. swobodnie
i si. wyluzowa.. W moim mie.cie nie ma
na to szans. Mo.na nawet mie. s.uchawki
na uszach. Na ulicy w Delhi cz.owiek ze
s.uchawkami zgin..by w sekund.. Vinod
coraz to zatrzymuje si. i podziwia . jakie
.adne domy, jak cicho, jak czysto. . Jest
niesamowicie. Na rynku Starego Miasta
wpada w zachwyt: . Ca.kowicie powy.ej
moich oczekiwa.. Jedyna rzecz, ktora
w Polsce jest podobna do Indii, to ta
r.czna pompa do wody.
* * *
Pierwsze ogolne wra.enia: . Wszystko
jest tutaj zorganizowane, u.o.one.
Jest pi.knie. Wiedziecie spokojne .ycie.
Lepsze powietrze, bardzo dobrej jako.ci.
Mimo .e chodzi.em dwie godziny,
nie czuj. zm.czenia. Nie chodzi.em
dwie godziny od dwoch lat. Takie spacery
s. niemo.liwe w Indiach. Wszystko
przez ha.as i wsz.dobylskie tuk-tuki
(trojko.owe motocykle).
* * *
Drugiego dnia pobytu w stolicy Vinod
zauwa.a: . Tutaj park jest co 10 minut
spacerem. Macie niesamowit. natur..
A to pomaga by. m.odym i zdrowym.
W New Delhi, jak twierdzi, s. dwa, trzy
parki na ponad 20 milionow mieszka.cow.
. To jest moj drugi dzie. i zakochuj.
si. w tym pa.stwie, kulturze i w tym mie.cie.
Uwielbiam Warszaw.. Na pytanie,
czego si. obawia. w zwi.zku z t. podro..,
odpowiada: . Zwyczajow, odprawy
paszportowej. Na lotnisku w Delhi zadali
mi prawie pi..dziesi.t pyta.. Na lotnisku
w Warszawie tylko dwa. A potem
powitali mnie w kraju. Wieczorem Vinod
do.wiadczy. jeszcze jednego objawienia
kulinarnego . zapiekanki. Polski
fast food. . Ostre. Wybra.em europejski
poziom ostro.ci. Nie powiedzieli, .e
to hinduski poziom. A nawet ostrzejszy.
* * *
W pierwsz. podro. poci.giem wybra.
si. do Trojmiasta. . Bardzo wygodnie.
Trzysta kilometrow poci.giem w Indiach
to nie mniej ni. 6,5 do 7 godzin. Tu zlecia.o
szybko. Nie czuj. si., jakbym by.
po podro.y. Ogl.da opuszczone budynki
stoczni przerobione na lokale gastronomiczne
i rozrywkowe, .ciany pokryte
graffiti, w gorze pot..ne sylwetki .urawi.
. Zawsze marzy.em, .eby uda. si.
do takiego miejsca jak to. Jak wroc.
do Indii, musz. porozmawia. z jakim.
politykiem, poniewa. mamy wiele takich
opuszczonych miejsc. Restauracja,
do ktorej mo.na wej.. z psem, nieco
go zaskoczy.a. . Jest inaczej, ale fajnie.
W Gda.sku podoba.o mu si. jeszcze bardziej
ni. w Warszawie. Ale przechodzenie
przez jezdni. na pasach wci.. jest dla
niego traumatycznym do.wiadczeniem.
. My.la.em, .e auto mnie uderzy. . Gdy
jeste. na pasach, zobaczysz, .e auta
zwalniaj. i nie ma si. o co martwi. . uspokaja
go polski towarzysz. . Wi.c mam po
prostu i..? To dziwne, bo w Indiach przechodzenie
jest przera.aj.ce, a tutaj .atwe.
Vinod wspomina, jak w Warszawie podszed.
do przej.cia. . Zauwa.y.em migaj.ce
.wiat.o. By.em ju. w po.owie, ale szybko
zawroci.em. Dlaczego zawroci.em?
Ludzie .miali si. ze mnie, gdy zobaczyli,
.e biegn. z powrotem. .miali si., jakby
pomy.leli, sk.d pochodzi ta ma.pa.
* * *
Vinod sta. si. najpopularniejszym przewodnikiem
w Delhi dzi.ki Polakom, ktorzy
wypromowali go w sieci. . Po spotkaniach
z Polakami dostawa.em bardzo
dobre opinie. Znalaz. si. na szczycie rankingu
serwisu turystycznego Airbnb. Od
tego czasu tylko w ci.gu jednego roku
pozna. oko.o 500 Polakow. . By.em bardzo
zaj.ty przez was. W ko.cu przesta.em
patrze. na list., z kim mam jutro
wycieczk., bo by.em pewny na 99 proc.,
.e to b.dzie kto. z Polski. Wraz z moj.
rodzin. przeprowadzi.em si. do lepszej
i bezpieczniejszej dzielnicy. Teraz mog.
sobie na to pozwoli.. Chc. podzi.kowa.
moim polskim klientom. Dzi.ki wam
buduj. teraz dom i spe.niam marzenie
mojej mamy. Uwielbiam wasz kraj.
Vlog Casha/YouTube.com
Wybra.a i oprac. E.W.
Hindusi o Polsce
ANGORA nr 11 (16 III 2025) WALKA Z WIATRAKAMI 27
Pan Pawe. od kilkunastu lat probuje
udowodni. p.ockiemu O.rodkowi
Pomocy Spo.ecznej, .e nie jest wielb..dem.
Bez skutku, bo urz.dnicy z P.ocka
s. impregnowani na logik. i prawomocne
s.dowe wyroki.
Gdy poprosi.em Paw.a Ku.mi.skiego
o zdj.cie z pierwsz. .on., pojawi. si. problem.
. Mo.e u mojej mamy co. zosta.o. Ja
nie mam nic, chcia.em to wypali. z pami.ci,
rozpocz.. nowe .ycie, oderwa. si. od
tego, co by.o . t.umaczy. Kasi. [imi. zmienione
. aut.], pierwsz. mi.o.., pozna. jeszcze
w podstawowce. Gor.cy zwi.zek zwie.czy.
w 2001 r. .lub. Potem rok po roku Kasia
urodzi.a dwojk. dzieci, Natali. i Kacpra. Jak
cz.sto jednak z gor.cymi zwi.zkami bywa,
ogie. zaburzy. zdrowy ogl.d sytuacji. . Nie
uk.ada.o nam si.. Okaza.o si., .e Kasia nie
dba o dom, o dzieci . opowiada Pawe..
. Wola.a do kole.anek, s.siadek i.., .eby
to one zrobi.y dzieciakom np. obiad. Zacz..y
si. imprezy, a nawet libacje.
W ko.cu para powiedzia.a sobie .do..h.
Wygl.da.o na to, .e rozstanie przebiega
w cywilizowany sposob: jeszcze przed orzeczeniem
rozwodu Pawe. i Kasia zawarli
w p.ockim s.dzie tzw. ugod. alimentacyjn.,
na mocy ktorej m..czyzna p.aci. .onie
miesi.cznie niespe.na 800 z. na utrzymanie
dzieci. Zgodnie z decyzj. s.du przekazywa.
Kasi pieni.dze do r.k w.asnych,
a wp.aty kwitowano w specjalnym zeszycie.
Zeszycie, ktory przechowywa.a ona sama.
Pawe.: . I tu zacz.. si. moj dramat. W pewnym
momencie zeszyt po prostu znikn..,
a moja .ona posz.a do komornika, twierdz.c,
.e nic jej nie p.aci.em.
Prawo dzia.a w Polsce tak, .e komornik
w tego typu sytuacjach nie weryfikuje
tego, co mowi wierzyciel, a do natychmiastowego
wszcz.cia egzekucji wystarcza
o.wiadczenie kobiety, .e m..czyzna alimentow
nie p.aci. Tak by.o i tu: komornik
zaj.. konto bankowe Paw.a i .ci.gn..
z niego wszystko, co m..czyzna mia. . niespe.na
10 tys. z.. Reszt. rzekomych zaleg.o.ci
wyp.aci. kobiecie Fundusz Alimentacyjny.
W praktyce dzia.a to tak, .e pieni.dze
. w imieniu Funduszu . wyp.aca miejscowy
Miejski O.rodek Pomocy Spo.ecznej, ktory
potem dba o to, by .ci.gn.. wyp.acone
.rodki od rzeczywistego d.u.nika. Pawe.:
. To by. czas, kiedy te sprawy odpu.ci.em.
Powiedzia.em sobie: .Trudno, zajm.
si. tym po.niejh, bo mia.em pilniejsze problemy
na g.owie.
Te problemy to trwaj.cy rozwodowy proces
oraz troska o zaniedbane przez Kasi.
. jak twierdzi Pawe. . wspolne dzieci.
Batali. w 2015 r. m..czyzna wygra.: Natalia
i Kacper trafili pod jego opiek., a s.d
orzek., .e teraz to Kasia ma p.aci. Paw.owi
alimenty na ich utrzymanie. Pawe. u.o.y.
sobie .ycie. Z Ani. . drug. .on. . maj.
dzi. dwojk. w.asnych dzieci, Kacper i Natalia
mieszkaj. razem z nimi. Jedynym nierozwi.zanym
problemem . cho. min..o
kilkana.cie lat . jest sprawa rzekomo
niep.aconych w dawnych czasach alimentow.
Pawe.: . Nie mam .adnego maj.tku,
wi.c komornik mia. ograniczone mo.liwo.ci
.ci.gania ode mnie pieni.dzy, ale zosta.em
przez MOPS wpisany na list. d.u.nikow we
wszystkich mo.liwych rejestrach, a to bardzo
przeszkadza w .yciu i chcia.em zrobi.
z tym porz.dek.
Problem polega. na tym, .e MOPS
w P.ocku . bo tam mieszka Pawe. z rodzin.
. nie chcia. s.ucha. t.umacze. m..czyzny,
a on sam nie by. w stanie odpiera.
atakow, a nawet zrozumie. kolejnych
pism napisanych urz.dniczo-prawniczym
slangiem. . Pracowa.em d.ugo na budowie,
dzi. jako kierowca . t.umaczy Pawe..
. Z czasem coraz lepiej orientowa.em si.
w tym be.kocie, ale wci.. przegrywa.em.
Sytuacja zmieni.a si., gdy dotar.em do Tomka
z Lublina, ktory mia. problem podobny
do mojego i po wielu latach walki wygra..
Histori. Tomasza Staniszewskiego, bo
o nim mowa, opisywali.my w .Angorzeh
przed laty. M..czyzna zosta. . podobnie jak
Pawe. . pos.dzony przez by.. .on. o niep.acenie
alimentow i wskutek jej interwencji
u komornika pad. ofiar. egzekucji. Cho.
mia. pisemne dowody wp.aty pieni.dzy na
konto by.ej .ony, kilkana.cie lat (!) zaj..o mu
dowodzenie przed s.dami, .e jest niewinny.
W ko.cu wygra.. Kiedy przeczyta. list od
pana Paw.a, bez wahania wsiad. do samochodu
i pojecha. do P.ocka. Odt.d, od wielu
ju. lat, pomaga Paw.owi w walce z wiatrakami.
. Zasta.em cz.owieka zdruzgotanego
i zrozpaczonego, ktoremu odechcia.o si.
.y. . opowiada Tomasz. . Cz.owieka, ktory
co rano wstawa. ze strachem, jakie pismo
przyniesie listonosz, i czy komornik nie wejdzie
do wynajmowanego przeze. mieszkania,
by zabra. .o.ko czy telewizor.
Zaprawiony w s.dowych bojach Tomasz
pomog. Paw.owi w walce. Przez kilka lat
razem pisali pozwy, pisma i wnioski, ktore
mog.y zatrzyma. egzekucj.. W 2018 r.
wspolnie osi.gn.li pierwszy sukces. S.d
prawomocnie uwzgl.dni. tzw. powodztwo
przeciwegzekucyjne, a komornik umorzy.
egzekucj. wobec Paw.a. Jednocze.nie
poradzi. urz.dnikom, by zwrocili si.
do Kasi o zwrot pieni.dzy, ktore pobra.a,
cho. jej si. nie nale.a.y. . Katarzyna Ku.mi.ska
nadu.y.a przepisow prawa i wykorzysta.a
prawo w sposob sprzeczny z liter.
prawa . napisali w uzasadnieniu s.dziowie.
O dziwo, urz.dnicy z MOPS nie zmienili
jednak swojej strategii i nadal probowali .ci.gn..
pieni.dze od Paw.a. . Us.ysza.em od
nich, .e kto. te .rodki b.dzie musia. zwroci.
. relacjonuje m..czyzna. . I odt.d by.o
dla mnie jasne, .e b.d. mnie n.ka. do upad.ego,
bo moja by.a .ona nie ma .adnych
dochodow i od dawna jest niewyp.acalna.
Gdy urz.dnicy wyst.pili do komornika
z kolejnym wnioskiem o egzekucj., argumentuj.c,
.e wyrok ich nie dotyczy, bo swoje
decyzje, na podstawie ktorych .cigali
Paw.a, wydali wcze.niej, Pawe. z Tomaszem
rozpocz.li nast.pny etap s.dowej
walki. Lata spotka. i pism zaowocowa.y
tym, .e w czerwcu 2022 r. uzyskali kolejny
prawomocny wyrok, ktory nie mog. budzi.
najmniejszych w.tpliwo.ci. M..czyzna udowodni.
w procesie, .e uczciwie p.aci. alimenty,
a s.d w P.ocku uzna., .e ugoda alimentacyjna
z 2011 r. nie obowi.zuje i dawny
obowi.zek p.acenia alimentow ze strony
pana Paw.a po prostu znikn... Co wi.cej,
wyrok wydano z dat. wsteczn., co zdawa.o
si. przes.dza., .e MOPS nie mo.e
domaga. si. zap.aty pieni.dzy. . Skoro
w wyroku jest napisane, .e ugody nigdy nie
by.o, to nie mo.na na jej podstawie ..da.
zwrotu wyp.aconych .wiadcze. . podsumowuje
Tomasz. Jego wnioski potwierdzi.a
rzeczniczka p.ockiego S.du Okr.gowego.
. Czy wydane wcze.niej w oparciu
o ugod. alimentacyjn. decyzje urz.dnikow
powinny zosta. zmienione? . zapyta.em.
. Taki powinien by. skutek tego wyroku
. potwierdzi.a s.dzia Iwona Wi.niewska-
-Bartoszewska.
Problem w tym, .e to, co jasne dla s.du,
nie sta.o si. jasne dla gminnych urz.dnikow.
Ci bowiem nadal probowali .ci.gn.. od
Paw.a pieni.dze. W sumie ok. 56 tys. z. tytu.em
alimentow z lat 2012 . 2015, do tego
odsetki. . .adnego kredytu, nawet telefonu
na raty, bo zaraz wychodzisz w rejestrach
jako d.u.nik. W robocie komornik zabiera
kas. i wszyscy patrz. na ciebie jak na z.odzieja
. w oczach Paw.a, na pozor twardego
m..czyzny, pojawiaj. si. .zy. . Nawet
cz... dalszej rodziny ci nie wierzy: .Jak
to? Masz s.dowe wyroki i to nic nie znaczy?
Jak to mo.liwe?h.
Z urz.dowych pism kierowanych do s.du
i innych organow wynika, .e linia obrony
MOPS by.a tyle. prosta, co kompletnie niezrozumia.a:
wyroki zosta.y uchylone, ale my
wydali.my w.asne decyzje administracyjne
zobowi.zuj.ce do zwrotu pieni.dzy i decyzje
te nadal obowi.zuj.. Cho. Pawe. ju.
trzy lata temu z.o.y. wniosek o ich uchylenie,
p.ocki MOPS zawiesi. post.powanie
w tej sprawie i nast.pi.a cisza. Zdesperowany
Pawe. z pomoc. Tomasza wpad. wi.c
na kolejny pomys., by przycisn.. MOPS
do muru. Jeszcze raz poszed. do s.du,
ale z do.. osobliwym pozwem. Zarzuci.
urz.dnikom miejskim z P.ocka, .e naruszyli
jego dobre imi. i wiarygodno.., wpisuj.c
go bezprawnie na list. d.u.nikow. W grudniu
zesz.ego roku Pawe. wygra. ten proces,
a s.d nakaza. gminie wykre.lenie go
ze wszystkich tego typu rejestrow.
Czy da.o to urz.dnikom do my.lenia?
Oczywi.cie nie. Tomasz Staniszewski:
. Musz. przyzna., .e nawet ja mia.em
w Lublinie .atwiej, bo kiedy w ko.cu mia.em
wyroki, moi przeciwnicy si. poddali. Ci
z P.ocka s. jednak szczegolnie impregnowani.
Dlaczego? My.l., .e odpowied. jest
banalna: bezczelno.. i arogancja wynikaj.ca
z tego, .e pozostaj. bezkarni.
Od Iwony Szkopek, rzeczniczki p.ockiego
MOPS, probowa.em dowiedzie. si., na
jakiej podstawie urz.d wci.. domaga si.
sp.aty przez Paw.a nieistniej.cego d.ugu.
Odpowied. by.a zawsze ta sama: . Na podstawie
naszych decyzji administracyjnych,
ktore wci.. obowi.zuj.. . Ale te decyzje
wydali.cie sami w oparciu o ugod. alimentacyjn.,
ktora, jak uzna. s.d trzy lata temu,
nigdy nie obowi.zywa.a . ripostowa.em, ale
odpowied. rzeczniczki, by.a wci.. ta sama:
. Nasze decyzje obowi.zuj..
Tu. przed moj. wizyt. w urz.dzie pojawi.a
si. iskierka nadziei. Gdy umowi.em
si. na rozmow., nagle . po prawie trzech
latach . MOPS podj.. zawieszone post.powanie
w sprawie Paw.a. Cho. wydawa.o
si., .e to preludium do wycofania si. rakiem
z absurdalnej argumentacji, zagrywka by.a
tylko zas.on. dymn.. Kilka dni temu Pawe.
dosta. pismo, z ktorego wynika, .e urz.dnicy
nadal domagaj. si. od niego sp.aty
pieni.dzy. . Jakie znaczenie maj. wyroki?
. pyta retorycznie wzburzony Pawe.. . Co
z tego, .e ustawodawca co. przewidzia.,
skoro na ko.cu jest urz.d, ktory powie:
mamy to w d...e! Dlaczego wszyscy maj.
w d...e to, .e ja i moja rodzina od kilkunastu
lat musimy .y. t. spraw., cho. dawno
udowodni.em sw. niewinno..!
TOMASZ PATORA
PS Losy sprawy Paw.a i jego dalszej walki
z p.ockim MOPS b.dziemy .ledzi.. M..czyzna
walczy o .ycie: nie ma .adnego maj.tku,
je.li wi.c urz.dowi uda si. .ci.gn.. blisko
60 tys. z., oznacza to bankructwo ca.ej
jego rodziny.
Wbrew s.dom i logice
Pawe. i Tomasz (z lewej) przygotowuj. kolejne pismo,
by wymusi. na urz.dnikach przestrzeganie wyrokow
28 PRAWO I MEDYCYNA ANGORA nr 11 (16 III 2025)
. W przeciwie.stwie do bud.etu
pa.stwa bud.et Narodowego Funduszu
Zdrowia przez lata si. bilansowa..
Tymczasem, jak wynika z artyku.u
zamieszczonego na stronach Federacji
Pracodawcow Polskich, istnieje
niebezpiecze.stwo, .e do ko.ca
2028 roku luka finansowa w funduszu
mo.e wynie.. .wier. biliona z.otych!
Taki scenariusz oznacza.by katastrof.
naszego systemu ochrony zdrowia,
z czego nie zdaje sobie sprawy 99 proc.
Polakow.
. Przez d.ugi czas NFZ z naszych sk.adek
by. w stanie pokry. 90 . 95 proc. swoich
wydatkow. To zacz..o si. zmienia.
w 2023 r. Sta.o si. tak, gdy. uchwalono
ustaw. nakazuj.c. wydawanie 7 proc. PKB
na publiczn. s.u.b. zdrowia. Ustawodawca
nie odpowiedzia. jednak na pytanie, sk.d
wzi.. na to pieni.dze, poniewa. wysoko..
sk.adki zdrowotnej si. nie zmieni.a, oczywi.cie
poza Polskim .adem, czyli sk.adk.
zdrowotn. dla przedsi.biorcow. Pojawi.a
si. wi.c luka finansowa, ktor. trzeba
by.o pokry. dotacj. z bud.etu pa.stwa.
Sama ustawa nie jest jedyn. przyczyn.
takiego stanu rzeczy. Jednocze.nie zacz..y
rosn.. koszty wynagrodze., przede wszystkim
lekarzy.
. Jaki procent bud.etu funduszu jest
przeznaczony na wynagrodzenia?
. Tego nie da si. wprost ustali.. Ale mo.na
zobaczy., ile na te cele wydaj. szpitale.
Wed.ug ostatnich danych przekroczono ju.
70 proc., gdy jeszcze nie tak dawno by.o
to 60 . 65 proc.
. Mimo coraz wi.kszych nak.adow
wyd.u.y. si. czas oczekiwania na wizyty
u specjalisty i na .wiadczenia w wielu
dziedzinach medycyny. S. te. specjalno.ci,
w ktorych poziom us.ug obni.y.
si. w ostatnich latach i to mimo post.pu
technologicznego. Dotyczy to przede
wszystkim po.o.nictwa i ginekologii.
. Obowi.zuj.ce regulacje gwarantuj.
podwy.ki proporcjonalne do przeci.tnego
wynagrodzenia w gospodarce narodowej.
Wed.ug ustawy nalicza si. je ka.dego roku
od 1 lipca. To oznacza, .e przy projektowaniu
bud.etu funduszu nie wiemy, ile mamy
wyda. przez ca.y rok. Trzeba opiera. si.
na prognozach, a te s. zani.one o oko.o
15 proc. W 2023 roku jeszcze nie by.o problemow.
Teraz ju. nie p.aci si. szpitalom za
nadwykonania (procedury medyczne, ktore
przekraczaj. liczb. zawart. w kontrakcie
z NFZ . przyp. autora). W 2023 roku
istnia. te. fundusz zapasowy w wysoko.ci
26 mln z., ktory stanowi. poduszk. bezpiecze.stwa,
pozwalaj.cy na pokrycie deficytu.
W 2024 roku trzeba by.o do.o.y. do systemu
ju. 10 mld. W tym zabraknie co najmniej
30 mld z..
. Sytuacja finansowa w systemie jest
coraz gorsza, ale lekarze zarabiaj. coraz
wi.cej. Minister Leszczyna o.wiadczy.a,
.e zna przypadek, gdy lekarz w publicznej
s.u.bie zdrowia osi.ga. dochody
na poziomie 300 tys. z. miesi.cznie.
Takich, ktorzy zarabiaj. co najmniej
50 tys., czyli dwa razy wi.cej ni. prezydent
RP, s. setki, a mo.e i tysi.ce.
Czy lekarze zarabiaj. za du.o?
. Lekarze powinni dobrze zarabia..
Ale w pewnych rozwi.zaniach poszli.my
o krok za daleko. Wydaje si. te., .e niektore
.wiadczenia s. zbyt wysoko wyceniane.
Co roku prezes Agencji Oceny Technologii
Medycznych i Taryfikacji przygotowuje
rekomendacje dla ministra zdrowia dotycz.ce
wyceny .wiadcze.. S. trzy warianty.
Pierwszy przewiduje podwy.ki o 7,5 mld,
a trzeci o 15 mld z. i minister wybiera najdro.szy
wariant waloryzacji. Podwy.ki dla
pracownikow medycznych s. finansowane
poprzez wzrost wyceny .wiadcze. medycznych.
Naszym zdaniem kominy p.acowe
powinny zosta. ograniczone do rozs.dnych
rozmiarow. Wed.ug FPP wynagrodzenia
w publicznej s.u.bie zdrowia nie powinny
przekracza. czterokrotno.ci .redniej pensji.
Dzi. to by.oby oko.o 33 tys. z. brutto. To
i tak s. .wietne pieni.dze, nieosi.galne dla
bardzo wielu zawodow wymagaj.cych nie
mniejszej wiedzy, ni. maj. lekarze. Moim
zdaniem nie jest w interesie spo.ecznym,
.eby lekarze w publicznej s.u.bie zdrowia
zarabiali gigantyczne pieni.dze.
. Dzi. lekarz bez specjalizacji, pracuj.c
tylko jeden dzie. w tygodniu (podczas
dy.uru), zarabia tyle co wiceminister
zdrowia. Dla mnie to patologia.
. Wiceministrowie, ktorzy faktycznie
kieruj. swoimi resortami, zarabiaj. bardzo
ma.o nie tylko na tle lekarzy, lecz tak.e
innych zawodow.
. 99 proc. naszych politykow ma tylko
jedn. recept. na poprawienie sytuacji
w s.u.bie zdrowia: zwi.kszenie wydatkow,
czyli podwy.szenie sk.adki zdrowotnej.
Ale nie dolewa si. wody do dziurawego
naczynia. Obecny system jest
dziurawy i patologiczny, wi.c podwy.ki
mog. tylko na krotki czas nieznacznie
poprawi. sytuacj..
. Nie jestem specjalist. od zarz.dzania
s.u.b. zdrowia, dlatego skupi.em si. tylko
na tym, co mo.na poprawi. w ramach
obowi.zuj.cego systemu. Podwy.szenie
sk.adki zdrowotnej jest konieczne, gdy. ta
na obecnym poziomie funkcjonuje od 2007
roku i wynosi 9 proc. Nasz plan ratunkowy
dla s.u.by zdrowia sk.ada si. z dwoch
cz..ci. Pierwsz. jest racjonalizacja po stronie
kosztowej, ograniczenie nadmiernych
wydatkow. Drugi element to zapewnienie
.rode. finansowania.
. Przed kilku laty razem z nie.yj.cym
ju. dr. Adamem Sandauerem, honorowym
prezesem Stowarzyszenia Praw
Pacjenta Primum Non Nocere, liczyli.my,
ile Polacy wydaj. na opiek. zdrowotn..
Procz oficjalnych nak.adow
wowczas w wysoko.ci 6 proc. PKB,
wydawali.my ogromne sumy w ramach
prywatnego leczenia. Nie zapominajmy
te. o szarej strefie. Mimo .e lekarze
zarabiaj. bardzo du.o, to nadal obecne
jest branie .koperth jako .dowodow
wdzi.czno.cih, ktore oczywi.cie
s. nieopodatkowane. W wielu krajach
do kosztow systemu opieki zdrowotnej
wlicza si. tak.e pieni.dze, jakie s.
wyp.acane w ramach zwolnie. lekarskich.
W sumie to 10,5 proc. PKB, wi.cej,
ni. maj. W.ochy (9), Hiszpania
(9,7) i tylko troch. mniej ni. Francja
(11,9 proc.). Ale o tym si. nie mowi
w debacie publicznej.
. Sama podwy.ka wysoko.ci sk.adki nie
daje gwarancji poprawy jako.ci i dost.pno.ci
us.ug medycznych. Dlatego zmianie
finansowania musi towarzyszy. zmiana
sposobu wydatkowania. Od dawna wida.,
.e automatyzm podwy.ek zwi.zanych ze
.rednim wynagrodzeniem mo.e tylko pog..bi.
istniej.ce problemy. Proponujemy zwi.kszenie
sk.adki o 0,5 proc., to niewiele, ale
b.dzie oznacza. przyp.yw konkretnych, tak
potrzebnych .rodkow.
. Polscy przedsi.biorcy za spraw.
Polskiego .adu p.ac. prawdopodobnie
najwy.sz. sk.adk. zdrowotn. w Europie
i jeszcze chcecie j. zwi.kszy.?
. W obecnej sytuacji by.oby bardzo trudno
j. obni.y., co proponuj. niektore ugrupowania.
Powinni.my prze.o.y. t. dyskusj.
na lepszy czas. Uwa.amy jednak, .e podwy.ka
nie powinna obj.. przedsi.biorcow.
. Lepszego czasu mo.e nie by..
Je.eli co. jest ewidentnie niesprawiedliwe,
to trzeba to zmieni., nie patrz.c
na koszty.
. Proponujemy te. po..czenie sk.adki
chorobowej ze zdrowotn., a wi.c .wiadczenia
rzeczowego i pieni..nego. To spowoduje,
.e mo.na by.oby poszerzy. baz.
sk.adkow., gdy. dzi. nie wszyscy zatrudnieni
p.ac. sk.adk. chorobow. i z tego tytu.u
mogliby.my uzyska. 16 mld z. wi.cej,
a z podwy.ki o 0,5 procent . 9 mld. Uwa.amy,
.e wy.sz. sk.adk. powinni tak.e p.aci.
rolnicy z 1 do 5 z. za hektar, co nie by.oby
.adn. zmian. rewolucyjn., tylko symboliczn.,
bo wszystkie grupy spo.eczne powinny
uczestniczy. w tej reformie.
. Jak mo.na jeszcze ci.. koszty?
. Normy zatrudnienia s. powi.zane
z liczb. .o.ek szpitalnych. Tymczasem na
niektorych oddzia.ach przez d.ugi czas s.
one puste.
. Je.eli w tym roku NFZ zabraknie
30 mld, to jeszcze nie wyja.nia, w jaki
sposob przez kolejne trzy lata d.ug
mo.e wzrosn.. do .wier. biliona z.otych?
. Wzrostowi wynagrodze. i wycen nie
b.dzie towarzyszy. wzrost finansowania.
Tylko w 2028 roku zabraknie nam 90 mld z..
Z powodu z.ej sytuacji naszych finansow
publicznych Polska zosta.a obj.ta procedur.
nadmiernego deficytu przez Rad. Unii
Europejskiej. Oznacza to, .e znajd. si. one
pod .cis.ym nadzorem Komisji Europejskiej.
Odczujemy to w przysz.ym roku, przy tworzeniu
bud.etu na rok 2027. To spowoduje,
.e do bud.etu NFZ nie b.dzie mo.na dosypywa.
kolejnych miliardow z bud.etu pa.stwa.
A w.a.ciwie b.dzie to mo.na robi., ale
tylko wowczas, gdy o t. kwot. obetniemy
wydatki w innych sektorach. Tylko w jakich?
Na inwestycje, na edukacj., na wojsko?
KRZYSZTOF RO.YCKI
Raport ANGORY . Polski pacjent (819)
Pieni.dzy nie ma i nie b.dzie
Rozmowa z .UKASZEM KOZ.OWSKIM, g.ownym ekonomist.
Federacji Pracodawcow Polskich
R E K L A M A
ANGORA nr 11 (16 III 2025) 29
Jakie polskie miasto przedstawia powy.sze zdj.cie? Odpowiedzi przesy.ajcie
do nas na kartkach pocztowych na adres redakcji lub e-mailem:
redakcja@angora.com.pl. Na odpowiedzi czekamy do 20 marca.
Rozwi.zanie zagadki za dwa tygodnie. W 9. numerze .Angoryh pokazali.my
Strzegom (panorama miasta z widokiem na bazylik. kolegiack.).
Autorem zdj.cia jest Castigatio. Przys.ano ..cznie 166 odpowiedzi,
z tego 163 poprawne.
Nagrod. ksi..kow. otrzymuje pani Anna Wachowiak z Koszalina.
Gratulujemy!
Zach.camy Pa.stwa do przysy.ania zdj.. polskich miast z w.asnych
zbiorow na adres redakcji. Najciekawsze opublikujemy w konkursie!
Mi.ej zabawy! TEQ
A TO POLSKA W.A.NIE Pozna. . schron piechoty J21Va,
ul. Abrahama. Przeznaczony by. jako ukrycie
dla etatowej pruskiej kompanii piechoty.
Obecnie jest zarz.dzany przez Stowarzyszenie
.Pododcinek Po.noch. W.rod
zgromadzonych tam licznych eksponatow
militarnych najwi.ksze wra.enie na zwiedzaj.cych
robi ekspozycja misternie wykonanych
pami.tek wojennych ze zu.ytych
.usek pociskow artyleryjskich. Kunszt wyrytych
napisow, symboli jednostek oraz kowalskich
dzia.a. zmieniaj.cych .uski w twor
artystyczny zas.uguje na najwy.sze uznanie.
Fot. Antoni Bajbak
Marta Magdalena Abakanowicz-Kosmowska
(1930 . 2017) to s.awna rze.biarka, ktorej
prace znane s. na ca.ym .wiecie. Mo.emy
je spotka. tak.e w centrum Poznania,
a s. to tzw. krocz.ce figury. Maszeruj.
dostojnie po Dziedzi.cu Ro.anym w pobli.u
Centrum Kultury, a czasami odpoczywaj.
w cieniu zamku cesarskiego. Rze.by
powsta.y w odlewni .eliwa w .remie, maj.
ok. 3 m wysoko.ci i wa.. ponad po. tony.
W czasie wieczornych spacerow mo.na si.
ich pewnie z lekka wystraszy..
Fot. Roman Jagoda
Ulica D.uga to najbardziej reprezentacyjna
ul. Gda.ska. By.a miejscem parad,
wa.nych uroczysto.ci i triumfalnych wjazdow
polskich krolow do miasta. Tu zamieszkiwa.y
wp.ywowe i najbogatsze rodziny
gda.skiego patrycjatu. Najstarsze domy
powsta.y ju. w .redniowieczu, wi.kszo..
pochodzi z czasow nowo.ytnych. Kamienice
o w.skich fasadach zdobione s. herbami
i postaciami antycznych bohaterow. Wystarczy
raz tu by., a .Powrocisz tuh...
Fot. Ewa Nowakowska
Warto zobaczy.
By .e. w cie ka wym miej scu, na pisz:
przemekb@angora.com.pl
Konkurs: Co to za miasto? (642)
Fot. PK
(26 II)
S.d Okr.gowy w Kaliszu zmieni.
wyrok pierwszej instancji i uniewinni.
kobiet. oskar.on. o zn.canie si. nad
zwierz.tami ze szczegolnym okrucie.stwem.
Trzy lata temu zakopa.a ona .ywcem
trojk. szczeni.t. Niewykluczone,
.e sprawa trafi do S.du Najwy.szego.
Do bulwersuj.cego zdarzenia dosz.o
w czerwcu 2022 roku w Zalesiu ko.o
Ostrowa Wielkopolskiego. Na jednej
z dzia.ek zakopano szczeni.ta. Kto.
z przypadkowych przechodniow us.ysza.
piski. Dzi.ki szybkiej reakcji uda.o si.
wydoby. trzy szczeni.ta znajduj.ce si.
pod powierzchni. ziemi. Zwierz.ta by.y
os.abione. Zosta.y natychmiast zawiezione
do weterynarza. Dwa pieski prze.y.y,
a potem trafi.y do nowych rodzin, ktore
zapewni.y im w.a.ciw. opiek.. Trzeciego,
najg..biej zakopanego zwierzaka nie
uda.o si., niestety, uratowa..
O ca.ej sprawie poinformowa.o na
portalu spo.eczno.ciowym Ostrowskie
Stowarzyszenie Mi.o.nikow Zwierz.t.
Sprawa zosta.a zg.oszona na policj.,
ktora bardzo szybko ustali.a podejrzan..
Kobieta wyja.nia.a organom .cigania
podczas przes.uchania, .e szczeni.ta
by.y martwe w chwili zakopywania,
co jednak przeczy.o dokonanym ustaleniom.
Na pocz.tku pa.dziernika 2023 roku
S.d Rejonowy w Ostrowie Wielkopolskim,
posi.kuj.c si. opini. bieg.ego,
uzna. j. za winn. zn.cania si. nad zwierz.tami
ze szczegolnym okrucie.stwem.
Wymierzy. jej kar. czterech tysi.cy z.otych
grzywny, zakaz posiadania zwierz.t
na okres dwoch lat oraz nawi.zk. na
rzecz ostrowskiego schroniska w wysoko.ci
dwoch tysi.cy z.otych. To i tak do..
.agodny wyrok, zwa.ywszy, .e czyn taki
jest zagro.ony kar. nawet do trzech lat
pozbawienia wolno.ci.
Kobieta odwo.a.a si. od niekorzystnego
dla niej wyroku. W drugiej
instancji nad spraw. pochyli. si. S.d
Okr.gowy w Kaliszu, ktory podj.. ca.kowicie
odmienn. decyzj.. Uchyli. wyrok
z Ostrowa i uniewinni. kobiet. od zarzucanych
jej czynow. Uzna., .e w pierwszej
instancji dosz.o do b..dow w ustaleniach
faktycznych, a przedstawiona
przez mieszkank. powiatu ostrowskiego
wersja zdarzenia jest wiarygodna, czyli
.e zakopa.a martwe ju. pieski.
Niewykluczone, .e ta bulwersuj.ca
historia jednak b.dzie mia.a dalszy ci.g.
Prokuratura skierowa.a wniosek o pisemne
uzasadnienie wyroku. Po jego otrzymaniu
podejmie decyzj. o ewentualnym z.o.eniu
kasacji do S.du Najwy.szego. By.
mo.e na taki krok zdecyduje si. rownie.
Ostrowskie Stowarzyszenie Mi.o.nikow
Zwierz.t, ktore w tym post.powaniu wyst.powa.o
w roli oskar.yciela posi.kowego.
MAREK WEISS
S.d uniewinni. kobiet., ktora zakopa.a psy .ywcem
30 A TO POLSKA W.A.NIE ANGORA nr 11 (16 III 2025)
Ofiara
.czystego
powietrzah
Pan Krzysztof opiekuje
si. matk., ktora nie jest
ju. w stanie wsta. z .o.ka.
Jej dom znajdowa. si.
w stanie surowym i mia.
od..czony pr.d, kiedy syn
zdecydowa. si. zamieszka. z kobiet..
Pop.aci. rachunki i troch. mieszkanie
przystosowa. do swoich i matki
potrzeb. Wtedy kominiarz podczas
przegl.du pieca centralnego ogrzewania
stwierdzi., .e wesz.y nowe przepisy
i na kolejnym przegl.dzie nie b.dzie
mog. tego pieca zatwierdzi.. Podpowiedzia.
mu, .eby zamieni. piec w.glowy
na gazowy i skorzysta. z dop.aty na termomodernizacj.
z Pa.stwowego Funduszu
Ochrony .rodowiska. W ramach
prowadzonego przez Fundusz programu
dop.acano 90 proc. do inwestycji.
Poszed. w to. Nie mia. wyj.cia.
Na pocz.tku, .eby otrzyma. dop.at.,
musia. wszystko wykona. w.asnymi
.rodkami, wi.c si. pozapo.ycza.,
ale jako. da. rad.. Program jednak
nie wzi.. pod uwag. faktu, .e by.
boom mieszkaniowy i ceny materia.ow
budowlanych ros.y lawinowo. Maksymalna
kwota dop.aty mog.a wynie..
60 tys. z., a on na ca.. inwestycj. wyda.
150 tys. z.. Na ka.dym etapie termomodernizacji
kontrolowano jego prac..
A. w ko.cu zaakceptowano rezultat
i wyp.acono mu owe 60 tys. z.. Tyle
.e nie by.o to ju. 90 proc. kosztow, tylko
jakie. 40 proc.
Uszczelni. dach, okna, pokry. .ciany
styropianem i . co najwa.niejsze
. jedyne .rod.o ciep.a zmieni. z w.glowego
na gazowe. I wtedy Fundusz
przys.a. kontrol.. Pan Krzysztof si. na
ni. cieszy., bo by. dumny z tego, czego
dokona.. Dom nareszcie by. ciep.y.
Tylko .e kontrolerzy nie przyszli podziwia.
tego, co zrobi., tylko szukali .dziury
w ca.ymh. Pan Krzysztof trzyma. si.
.ci.le wszelkich wskazowek od Funduszu
i czyta. uwa.nie wszelkie zalecenia
i instrukcje i .ci.le si. do nich stosowa..
Ale to nie wystarczy.o. Przyczepili
si. do kominka, ktory stanowi. ju. tylko
element dekoracyjny i nie pe.ni. .adnej
funkcji przy ogrzewaniu domu. Szukali,
szukali, a. znale.li pretekst, by za..da.
zwrotu dotacji.
Od tego czasu pan Krzysztof pisze
odwo.ania, dzwoni i je.dzi do Warszawy,
by uzyska. cofni.cie decyzji.
Na pro.no. Cz.owiek zad.u.y. si., by
wed.ug zalece. Funduszu Ochrony
.rodowiska chroni. planet., a mo.e si.
to sko.czy. zlicytowaniem domu z chor.
matk. w .rodku.
Kan ce la ria Spra wie dli wo .ci Spo .ecz nej
PIOTR IKONOWICZ
(4 III)
Uda.o si. zebra. zawrotn. kwot.
16 mln z. na leczenie sze.cioletniego
Brunona Os.owskiego. Ch.opiec
dostanie w USA lek Elevidys, czyli
terapi. genow. na dystrofi. mi..niow.
Duchennefa (w skrocie DMD). Jest
pierwszym ch.opcem w regionie i drugim
w Polsce, ktoremu to si. uda.o.
. Nie ma s.ow, ktore odda.yby to, co
teraz czujemy. Mo.emy tylko obieca.,
.e nigdy nie zapomnimy tego, co dla
nas zrobili.cie. Na zawsze pozostaniecie
w naszych sercach i modlitwach . napisali
rodzice w o.wiadczeniu na portalu siepomaga.
pl, gdzie prowadzili zbiork..
Rodzice Brunona musieli zmierzy. si.
z jedn. z najgorszych diagnoz, jakie mo.e
mie. dziecko, czyli DMD. To .miertelna,
genetyczna choroba, ktora dotyka niemal
wy..cznie ch.opcow. Umieraj. oni bardzo
m.odo, najpo.niej we wczesnej doros.o.ci.
Przedtem kolejno trac. umiej.tno.ci
chodzenia, prze.ykania, a nawet oddychania.
Powodem jest uszkodzenie genu
produkuj.cego niezb.dne dla mi..ni bia.ko
zwane dystrofin.. Do niedawna choroba
by.a praktycznie nieuleczalna, jednak
rok temu pojawi.a si. pierwsza terapia
genowa przeciw DMD. Lek Elevidys koncernu
Sarepta umo.liwia produkcj. bia.ka
i w zauwa.alny sposob zatrzymuje post.p
choroby. Chocia. lek jest nowy, to du.a
nadzieja dla chorych.
Jednak terapia ta na razie nie jest
dopuszczona w Europie, dlatego nie mo.e
by. mowy o jej refundacji. Cena leku to
oko.o 3,2 mln dolarow, do tego dochodz.
koszty opieki medycznej w USA. Tymczasem
w leczeniu kluczowy jest czas. Dlatego
rodzice Brunona Os.owskiego zdecydowali
si. na zbiork. (...).
W zbieranie pieni.dzy zaanga.owa.o
si. wielu mieszka.cow .odzi i regionu.
Dla ma.ego Brunona organizowano
koncerty, wydarzenia i aukcje. W pomoc
w..czyli si. m.in. kibice Widzewa, ktorzy
wrzucili na muraw. swojego stadionu prawie
120 tys. pluszowych misiow, oraz Miss
Polonia 2023 Ewa Jakubiec, ktora wyjecha.a
z mam. Brunona w autostopow.
eskapad., w ramach ktorej zosta.y wywiezione
1,6 tys. kilometrow od Polski i musia.y
wroci. niemal bez pieni.dzy. By.y te.
mniejsze akcje, koncerty i drobne datki.
W sumie zbiork. wspar.o prawie 266 tys.
osob, trwa.a ona ponad rok.
Wymarzon. kwot. 16 mln z. uda.o si.
zebra. 24 lutego. Teraz rodzice czekaj.
na wyznaczenie optymalnego terminu
podania leku. Bruno bierze jeszcze
udzia. w badaniach klinicznych w Gda.sku
i podanie leku musi to uwzgl.dni.. .Jako
rodzice Brunka ka.d. decyzj. podejmujemy,
maj.c na uwadze jedynie dobro i zdrowie
naszego synah . napisali w mediach
spo.eczno.ciowych.
Dla Brunona odb.dzie si. jeszcze jeden
koncert . zaplanowany na 19 marca koncert
fina.owy wie.cz.cy zbiork.. Wyst.pi.
na nim m.in. Micha. Wi.niewski, Czadoman,
Rafa. Pacze. i .odzka Orkiestra
Filmowa. B.dzie to podzi.kowanie dla
wspieraj.cych po..czone ze zbieraniem
pieni.dzy na rehabilitacj. ch.opca.
MATYLDA WITKOWSKA
Zebrano zawrotn. sum.
6-letni Bruno poleci na terapi. do USA
(27 II)
Na Westerplatte dokonano kilku
wa.nych i nieoczekiwanych odkry..
To m.in. dowody niemieckiej zbrodni
dokonanej na polskich je.cach cywilnych
w pocz.tkowym okresie wojny.
Muzeum II Wojny .wiatowej w Gda.sku
podsumowa.o w.a.nie ostatni sezon
bada. archeologicznych. Wiosn. 2025
roku rozpocznie si. kolejny etap bada..
Wraz z pocz.tkiem wiosny archeolodzy
wroc. na Westerplatte, aby dalej
odkrywa. tajemnice po.wyspu. W swoim
podsumowaniu XI sezonu bada.
Muzeum II Wojny .wiatowej opisa.o
dotychczasowe osi.gni.cia naukowcow.
Badania trwa.y od 10 maja do 7 listopada
i obejmowa.y obszar 1709 m2. Z kolei
w zakresie prac saperskich i poszukiwania
zabytkow obj.to powierzchni. prawie
25 tys. m2. W ramach prac pozyskano
niemal 14 tys. artefaktow, a ponad
6,3 tys. uznano za przedmioty o du.ej
warto.ci wystawienniczej i naukowej.
W.rod tych wszystkich cennych zabytkow
znalaz.y si. nie tylko te z czasow drugiej
wojny .wiatowej, znaleziono bowiem
tak.e m.in. kule armatnie i pociski muszkietowe
z okresu pruskiego i wojen napoleo.skich.
Archeolodzy odkryli rownie. ceramik.
z czasu funkcjonowania kurortu oraz
przedmioty zwi.zane z codziennym .yciem
w okresie WST i wrze.niowymi walkami. Co
ciekawe, podczas badania ujawniono te.
drewnian. terkotk. s.u..c. do og.aszania
alarmu gazowego. Zosta.a znaleziona
w leju po eksplozji bomby.
Jedno z odkry. by.o szczegolnie prze.omowe
dla kolejnych prac badawczych na
Westerplatte i wi..e si. z odnalezieniem
szcz.tkow czterech ofiar zbrodni niemieckiej.
Archeolodzy, badaj.c schrony stanowiska
polskiej armaty polowej wz. 1902 kal.
76,2 mm (tzw. puti.owki), znale.li na ich dnie
szcz.tki czterech osob. Odkryte przy nich
przedmioty .wiadcz. o polskim pochodzeniu
ofiar, a .uski i pociski wskazuj. na Niemcow
jako sprawcow. Na podstawie analizy
archeologicznej i antropologicznej ustalono,
.e ofiary zaprowadzono do zag..bionych
w ziemi pozosta.o.ci po schronach,
gdzie wykonano egzekucj., a nast.pnie
zw.oki zasypano. Z uwagi na okoliczno.ci
zbrodni ekshumacja szcz.tkow odbywa.a
si. pod nadzorem prokuratora IPN . czytamy
w podsumowaniu MIIW..
To odkrycie da.o dowody na niemieck.
zbrodni. na polskich je.cach cywilnych
nie w 1940 ani w 1942 roku, ale na samym
pocz.tku wojny. To jednak nie wszystko,
poniewa. dzi.ki znalezieniu schronow
uda.o si. tak.e ustali. lokalizacj. stanowiska
polskiej armaty polowej i rozpoznanie
szczego.ow jego konstrukcji.
Podczas minionego sezonu bada. skupiono
si. tak.e na przeszukaniu jednego
z lejow po eksplozji bomby lotniczej zrzuconej
przez Luftwaffe 2 wrze. nia 1939 roku.
Tam archeolodzy znale.li mnostwo cennych
przedmiotow. Zarowno pod wzgl.dem
naukowym, jak i historycznym (...).
Z wa.niejszych odkry. archeologom
uda.o si. rownie. zlokalizowa. miejsce,
w ktorym polscy obro.cy doprowadzili
do eksplozji cysterny wype.nionej .atwopalnym
benzolem, udaremniaj.c niemiecki
plan podpalenia Sk.adnicy. To wa.ne osi.gni.cie
dla przysz.ych prac na Westerplatte.
Podczas XI sezonu bada. archeolo
gicznych zneutralizowano rownie.
356 przedmiotow wybuchowych i niebezpiecznych
pochodzenia wojskowego.
W.rod nich by.y m.in. pociski artyleryjskie
kal. 20 . 88 mm, pocisk rakietowy kal.
150 mm, granaty r.czne i mo.dzierzowe
oraz elementy amunicji strzeleckiej.
ANDRZEJ KOWALSKI
(Skrot pochodzi od redakcji .Angoryh)
Archeolodzy znale.li 26 tysi.cy artefaktow
Wykopaliska na Westerplatte
(Skrot pochodzi od redakcji .Angoryh)
Fundacja Chaber Polski pod patronatem
medialnym Tygodnika .Angorah rozpocz..a
IX edycj. konkursu fotograficznego
.Kapliczki polskie . w ro.a.cu ro.a
ukryta rozkwitah. Organizatorzy zapraszaj.
do udzia.u wszystkich, ktorzy lubi. uwiecznia.
na zdj.ciach kapliczki, krzy.e i figury
przydro.ne. .Nie musisz by. profesjonalnym
fotografem . wystarczy pasja i wra.liwo..
na detale. Mo.esz uchwyci. niezwyk.e
uj.cia: malownicze kapliczki o poranku
i o zachodzie s.o.ca, ukryte w.rod drzew
i pol, zapomniane, ale wci.. pe.ne magii,
bogato zdobione lub skromne, ale o g..bokim
znaczeniuh . zach.caj.. Konkurs
podzielony jest na trzy grupy wiekowe:
0 . 17 lat, 18 . 60 lat i 61+ lat; kapliczki
dzielimy za. na: kolejowe, le.ne, miejskie,
przydro.ne i rolnicze. Prace mo.na nadsy.a.
do 30 wrze.nia 2025 roku, wi.cej informacji
na przydroznekapliczki.pl
ADO
Uchwy. pi.kno kapliczek w obiektywie
ANGORA nr 11 (16 III 2025) A TO POLSKA W.A.NIE 31
Taka gmina!
Sztuka nieu.ytkowa
Umys.owo.. ludzka nie zna granic. Dowiod.
tego tajemniczy artysta w Nadle.nictwie
Trzcianka w woj. wielkopolskim, w powiecie
czarnkowsko-trzcianeckim, ..cz.c w sposob
tworczy to, co znalaz. nad brzegiem jeziora.
Inspiracj. dla. by. kto. niezwykle pracowity,
komu chcia.o si. zatarga. w g..b lasu szklane
akwarium, .eby wyrzuci. je tam, gdzie w Polsce
wyrzuca si. .mieci . na .ono przyrody.
Kto. inny wypatrzy. zbiornik, wype.ni. pustymi
butelkami porozrzucanymi, jak przysta.o,
woko. jeziora i zala. wod.. .Instalacj.h znale.li
le.nicy i spodoba.a im si. do tego stopnia, .e
uwiecznili j. na filmiku, ktory zamie.cili w sieci,
a.eby poruszy. u.ytkownikow sieci do czucia
i my.lenia. . Nad brzegiem jeziora stra.nicy
le.ni odkryli .nowyh gatunek: butelki akwariowe.
My, doro.li, odpowiadamy za te widoki. Ilo.ci
odkrytych w ostatnich miesi.cach dzikich
wysypisk s. pora.aj.ce . komentuje nadle.nictwo
pod swoim postem. W 2023 r. Lasy
Pa.stwowe zebra.y w polskich lasach 80,6 tys.
metrow sze.ciennych .mieci. Gdyby za.adowa.
je na tiry i ustawi. w przestrzeni miejskiej,
np. w Warszawie, to powsta.by korek od Pa.acu
Kultury i Nauki do Muzeum w Wilanowie
. informuje agencja w sposob, ktory dotrze
do ka.dego, nawet najmniejszego s.oika.
Nawiedzenie pa.skie
Biskup Antoni D.ugosz odwiedzi. Sanktuarium
Matki Boskiej Objawiaj.cej Cudowny
Medalik w Zakopanem. Duchowny wpad.
do stolicy polskich Tatr niczym halny i porwa.
miejscowe dzieci do .piewow unisono. Zacz..
jednak nie od pie.ni religijnych, lecz od .l.skiej
pie.ni ludowej. Na pierwszy ogie. posz.a
bowiem .Karolinka do Gogolinah. Wspolne
wykonanie zosta.o zarejestrowane i wrzucone
do internetu. No i si. zacz..o. Jednym spodoba.o
si. to, .e ksi.dz jest ludzki, ma prawid.owe
relacje z wiernymi i dobry kontakt z m.odzie...
Drugich za. wbi.a w szok .flaszeczka winah.
.Co to ma by.?h, .To robienie cyrku z ko.cio.ah,
.Ale w ko.ciele .piewa. takie piosenki
(O Karolinie)... Nie przystoih, .Ko.cio. to miejsce
modlitwy, ciszy, zadumy, powagi i refleksjih,
.Ta, w ko.ciele takie piosenki...h . pisz. prawdziwi
chrze.cijanie w komentarzach. Najwa.niejsze
jednak, .e dzieci na nagraniu wygl.daj.
na zadowolone.
MATEUSZ KOPROWSKI
(4 III)
So.tys K.tow Rybackich, ktory
zosta. zatrzymany przez policj. za bojk.
na drodze, by. lubiany przez mieszka.cow.
Mia. organizowa. wyjazdy na
ferie czy miko.ajki. Teraz m..czyzna
zostanie odwo.any z funkcji (...).
Ca.a Polska zobaczy.a nagranie, na
ktorym Jacek Z. wyci.ga z auta kierowc.
opla i zaczyna go bi.. Brutalnego wideo
zdecydowali.my si. nie publikowa.. So.tys
K.tow Rybackich zareagowa. agresywnie,
bo jego ofiara wykona.a jaki. gest
w kierunku .ony Z.
Z relacji pokrzywdzonego wynika, .e
kobieta chwil. wcze.niej wyprzedza.a
trzy auta na podwojnej linii ci.g.ej
i mog.a doprowadzi. do drogowej tragedii.
Nast.pnie, co pokazuje wideo, kobieta
zajecha.a drog. kierowcy osobowego
opla. Wtedy w.a.nie dosz.o do bojki.
Poszkodowany m..czyzna dozna. rozleg.ych
obra.e. twarzoczaszki. Na razie
policja czeka na dok.adn. opini. lekarza,
aby postawi. Z. zarzuty. Jak przekaza.a
nam m.. asp. Karolina Figiel z zespo.u prasowego
Komendy Policji w Nowym Dworze
Gda.skim, sprawca zdarzenia ca.y
czas przebywa w policyjnym areszcie.
Mieszka.cy K.tow Rybackich s. zszokowani,
.e Jacek Z. mog. dopu.ci. si.
takiego czynu. M..czyzna by. dotychczas
lubiany przez lokaln. spo.eczno.., chocia.
mieszka. we wsi tylko kilka lat.
. Ja znam go jako spokojnego i sympatycznego
cz.owieka, sama jestem zszokowana
tym wczorajszym incydentem . mowi
nam mieszkanka K.tow Rybackich, ktora
prosi o anonimowo... Mieszka.cy wskazuj.,
.e .nie chc. teraz wypowiada. si.
pod nazwiskiem, bo nie wiedz., co mo.e
Jackowi Z. strzeli. do g.owyh.
Z. by. so.tysem K.tow Rybackich od
jesieni 2024 roku. Przez ten krotki czas
zd..y. zorganizowa. kilka wydarze. dla
lokalnej spo.eczno.ci. By.y m.in. wyjazdy
na ferie dla dzieci i atrakcje na miko.ajki.
Mieszka.cy podkre.laj., .e wybrali go, bo
sprawia. wra.enie osoby obrotnej i aktywnej
spo.ecznie (...), ale nie maj. w.tpliwo.ci,
.e sprawa zako.czy si. odwo.aniem
so.tysa. T.umacz., .e .sytuacja z bojk.
jest nie do zaakceptowaniah. Wyra.nie
wstyd im, .e musz. mowi. o przedstawicielu
ich wsi w takich okoliczno.ciach.
Wstydu nie ukrywa te. wojt gminy Sztutowo
Robert Zieli.ski. W rozmowie z o2.pl
wyja.nia, .e rozpocz..a si. ju. procedura
odwo.ania Jacka Z. z funkcji so.tysa. Proces
jednak potrwa (...).
MARCIN LEWICKI
(Skroty pochodz. od redakcji .Angoryh)
Tytu. oryginalny: .Ca.a Polska zobaczy.a,
co zrobi. na drodze. Tak. opini. mia. so.tys
K.tow Rybackichh
(3 III)
W mediach spo.eczno.ciowych
pojawi.y si. szokuj.ce zdj.cia ukazuj.ce
skal. marnotrawstwa zwi.zan.
z t.ustym czwartkiem. Na ty.ach
jednego z punktow handlowych na
warszawskim Bemowie w Warszawie
sfotografowano ca.e gory niesprzedanych
p.czkow.
.To jest dopiero marnowanie .ywno.cih
. podsumowuje jeden z komentuj.cych.
Zdj.cia wie. sk.adaj.cych si. z kartonow
wype.nionych p.czkami pojawi.y si.
w poniedzia.ek na warszawskich grupach
zwi.zanych z ruchem freeganizmu, b.d.cym
odpowiedzi. na ogromn. skal. marnotrawstwa
jedzenia w krajach rozwini.tych
(...).
Z ich relacji w mediach spo.eczno.ciowych
wynika, .e p.czki w poniedzia.ek
by.y jeszcze zdatne do spo.ycia, mimo
.e zapewne zosta.y usma.one lub rozmro.one
w t.usty czwartek.
Najwi.ksze wra.enie robi jednak skala
marnotrawstwa przedstawiona na
zdj.ciach. Wida. na nich co najmniej kilka
palet p.czkow, ka.da z nich po kilkadziesi.t
kartonow. To oznacza, .e tylko
w tym jednym miejscu porzucono kilkaset,
a mo.e i kilka tysi.cy s.odkich przek.sek.
Nie jest do ko.ca jasne, sk.d wzi..y si.
akurat w tym miejscu. Internauci podejrzewaj.,
.e palety maj. zwi.zek z dzia.alno.ci.
pobliskich firm (...).
Napisy, ktore mo.na dostrzec na pude.kach
z p.czkami, sugeruj., .e mog. one
pochodzi. z ktorej. sieci cukierni. Z boku
kartonow s. napisy z nazwami ulic w Warszawie
oraz typem nadzienia.
Oprac. JAKUB WOJACZYK
(Skroty pochodz. od redakcji .Angoryh)
Ca.a Polska zobaczy.a, co zrobi. na drodze
Krewki so.tys
W Warszawie kto. wyrzuci. tysi.ce p.czkow
Nr 9 (27 II). Cena 5,50 z.
Policjanci na skrzy.owaniu w Gaworzycach
wypatrzyli zaparkowany
pojazd. Kiedy podeszli, .eby zobaczy.,
co si. sta.o kierowcy, zobaczyli
za kierownic.... .pi.cego m..czyzn..
Spa. jak niemowl.. Musieli go obudzi.,
.eby go wylegitymowa. i oczywi.cie
sprawdzi., czy przypadkiem nie jest
pijany. . Po odzyskaniu kontaktu z rzeczywisto.ci.
m..czyzna zosta. przebadany
alkomatem, a urz.dzenie wykaza.o
warto.. pomiaru w wysoko.ci 3,7 promila
alkoholu . relacjonuje podkom. Przemys.aw
Rybikowski, oficer prasowy KPP
w Polkowicach. Zatrzymano mu prawo
jazdy, a nast.pnie samochod. Pojazd marki
Volkswagen wyceniono na ok. 20 tysi.cy
z.otych. Przyjecha.a po niego laweta
i trafi. na policyjny parking, gdzie zosta.
zabezpieczony na poczet przysz.ej kary.
.pi.cym za kierownic. z 3,7 promila
alkoholu w organizmie okaza. si. 54-letni
mieszkaniec Gaworzyc. Po wytrze.wieniu
i nocy sp.dzonej w policyjnej celi us.ysza.
zarzut kierowania pojazdem w stanie
nietrze.wo.ci . doda. funkcjonariusz.
Grozi mu kara do 3 lat wi.zienia, wysoka
grzywna, zakaz prowadzenia pojazdow,
a tak.e przepadek mienia o rownowarto.ci
zabezpieczonego pojazdu (...).
DON
Zasn.. na .rodku skrzy.owania
Rys. Miros.aw Stankiewicz
ZNAJD. 10 RO.NIC W PRZERWIE
NA REKLAM.c
. ROZWI.ZANIE ZE STR. 84
Rys. Katarzyna Zalepa
32 A TO POLSKA W.A.NIE ANGORA nr 11 (16 III 2025)
W zasadzie misia .o klapni.tym uszkuh
widzowie poznali du.o wcze.niej
. w 1962 i 1968 roku powsta.y dwa, niezale.ne
od po.niejszego serialu, filmy.
By.y to .Mi. Uszatekh oraz .Zaproszenieh,
oba do scenariusza Czes.awa Janczarskiego
i Lucjana Dembi.skiego. Produkcje
nie zosta.y ciep.o przyj.te. Nic dziwnego
. ich bohater ro.ni. si. od Uszatka,
ktorego znamy; nie mowi., nie nosi. swojej
s.ynnej pi.amki i, co chyba najbardziej
karygodne, nie mia. klapni.tego uszka!
Najpierw by.y ksi..ki
Mimo to w 1975 roku (ju. po .mierci
Janczarskiego) zdecydowano o nakr.ceniu
regularnego cyklu o przygodach Misia
Uszatka. Jednak w tym miejscu nale.y
podkre.li., .e to nie telewizyjny ekran by.
miejscem narodzin nied.wiadka, ale karty
ksi..ek wspomnianego Janczarskiego.
To on, w 1957 roku, wraz z ilustratorem
Zbigniewem Rychlickim powo.a. do .ycia
Misia Uszatka. Pocz.tkowo opowiadania
o nim zamieszczane by.y w pisemku dla
najm.odszych .Mi.h, ktorego Uszatek by.
zreszt. patronem, a nast.pnie w osobnych
ksi..kach. Za. jego imi. wymy.li.y
dzieci, w drodze konkursu. By.y wprawdzie
tak.e inne propozycje, np. .W.cibonosekh,
.Podro.niczekh czy .K..buszekh.
Dlaczego stan..o na .Uszatkuh? . Poniewa.
historia o pluszowym misiu zaczyna
si. na po.ce sklepu z zabawkami. Uszatek
siedzi tam bardzo smutny, bo nikt nie
zwraca na niego uwagi i nikt nie zabiera
go do domu. Ze smutku oklapnie mu jedno
ucho (dopiero po.niej dowiemy si., .e
potrafi ono zatrzymywa. bajki). Ale Uszatek
nie chce d.u.ej czeka.. Chwyta wi.c
wielki czerwony parasol i ju. po chwili
znajduje si. na ulicy. Tam poznaje pierwszych
przyjacio. . Zosi. i Jacka. A po.niej
kolejnych: Prosiaczka, Kroliczka,
Zaj.czka i psa Kruczka . pisze Marzanna
Kuszy.ska na stronie akcji .Ca.a Polska
czyta dzieciomh (...).
.Uszatkih
szybko si. zu.ywa.y
Ale wro.my do Uszatka z telewizji. Na
potrzeby serialu stworzono oko.o trzysta
specjalnych figurek wzmocnionych stalowymi
szkieletami i wypchanych zwyk..
wat.. .eby wyprodukowa. jeden odcinek,
potrzeba by.o dwoch lub nawet trzech
lalek przedstawiaj.cych Uszatka, ktore
podczas pracy brudzi.y si. i niszczy.y,
przez co wci.. zmieniano je na nowe.
Te zu.yte by.y cz.sto rozdawane jako
prezenty dla redaktorow z telewizji lub...
urz.dnikow Ministerstwa Kultury, ktorzy
decydowali o przysz.o.ci serialu.
. Podczas jednego dnia zdj.ciowego
powstaje 10 . 20 sekund filmu. Przy
szybkim ruchu animator bierze lalk.
w r.ce 24 razy na sekund. filmu. Jedna
minuta to niejednokrotnie 1440 faz ruchu
i nawet najlepszy materia. d.ugo tego nie
wytrzymuje . t.umaczy. Zbigniew .mudzki,
owczesny producent studia Se-Ma-
-For. Nieliczne zachowane oryginalne lalki
Misia Uszatka mo.na zobaczy. mi.dzy
innymi w Muzeum Dobranocek w Rzeszowie
czy Muzeum Kinematografii w .odzi.
Stanowi. one do dzi. niema.. atrakcj.,
zreszt. nie tylko w ojczy.nie Uszatka
. oto bowiem w 1980 roku dwie przedstawiaj.ce
go lalki znikn..y z wystawy
w Finlandii. W 2005 roku podobn. figurk.
skradziono na ekspozycji w .odzi, ta
na szcz..cie si. odnalaz.a.
Najlepszy towar
eksportowy
Za projekty postaci odpowiada. Zbigniew
Rychlicki, czyli ilustrator ksi..kowych
historii o Uszatku. Pierwotnie bohaterowie
mieli wygl.da. inaczej . Uszatek
mia. by. szczuplejszy, w dodatku mia.
klapni.te prawe uszko, a nie, jak po.niej
wida., lewe. Rychlicki bardzo dba.
o ka.dy szczego.. Postanowi. sobie, .e
w ka.dym odcinku Mi. Uszatek, przekazuj.c
dzieciom obowi.zkowy mora.,
b.dzie si. z nimi .egna. w innym stroju.
Maluchy pokocha.y swojego misiowego
bohatera. I nic dziwnego. . Z jednej
strony przypomina. on dost.pn. wszystkim
pluszow. zabawk., z drugiej . by.
.powa.nymh partnerem, koleg. z przedszkola.
By. przy tym bohaterem na wskro.
wspo.czesnym . nie tylko w zachowaniu
czy w j.zyku, ale i w ubiorze . czytamy
na portalu Nostalgia.pl.
W latach 1975 . 1987 powsta.y 104
odcinki .Przygod Misia Uszatkah (taki by.
oryginalny tytu.). Nakr.cono te. 38 krotkich
filmow z Misiem Uszatkiem, ktore
zapowiada.y telewizyjne programy dobranockowe.
W 1980 roku wyprodukowano
cztery epizody pod wspolnym tytu.em
.Nowe przygody Misia Uszatkah, tym
razem przeznaczone dla kin, na poranne
seanse dla dzieci. W filmach tych mi. nie
.egna. dzieci w pi.amce, nie by.o te. ko.cowej
piosenki. Za. na pocz.tku zamiast
s.ow: .Na dobranoc . dobry wieczor, mi.
pluszowy .piewa wamh widzowie us.yszeli:
.Kto pami.ta moje imi.? Kto zapomnia.?
Powiem wamh.
Nied.wiadka oraz jego przyjacio.:
Prosiaczka i cioci. Chrum-Chrum, psa
Kruczka, Zaj.czka oraz Kroliki pokocha.y
dzieci nie tylko nad Wis... Serial zosta.
sprzedany do wielu krajow na ca.ym
.wiecie. Kupi.a go prawie ca.a Europa,
a tak.e Kanada, prawie ca.a Afryka,
Japonia i Nowa Zelandia. W.rod narodow,
ktore najbardziej ukocha.y Uszatka,
s. Finowie, a nazwali go Nalle Luppakorva.
Nie mniej egzotyczne imi.
funkcjonuje w Japonii . w Kraju Kwitn.cej
Wi.ni Mi. Uszatek to Oyasumi
Kuma-chan, na W.grzech . Fules Macko,
a w Holandii zw. go Teddy Hangoor.
. .Mi. Uszatekh by. najlepszym towarem
eksportowym TVP . wspomina. .mudzki.
Mi. . mistrz Czechowicz
Jednak .Mi. Uszatekh nie by.by sob.,
gdyby nie u.yczaj.cy mu g.osu Mieczys.aw
Czechowicz. Ten wybitny aktor
fenomenalnie zdubbingowa. misia i jego
przyjacio. (nadaj.c ka.demu z nich praktycznie
inny charakter), pe.ni. te. rol.
narratora. Jak to si. sta.o, .e Czechowicz
zosta. Uszatkiem? Po prostu uznano,
.e si. nada, gdy. wcze.niej .wietnie
poradzi. sobie na radiowej antenie jako
inny .misiowyh bohater, a mianowicie
Kubu. Puchatek.
Mieczys.aw Czechowicz .piewa te.
obie piosenki Uszatka skomponowane
przez Piotra Hertla do s.ow Janusza
Galewicza (wspomnian. wy.ej pocz.tkow.
oraz ko.cow., zaczynaj.c. si. od
s.ow: .Pora na dobranoc, bo ju. ksi..yc
.wiecih). W serialu brzmi te. par. innych
utworow, np. .Deszczh i .Noc parasol
otworzy.ah.
To w zwi.zku z piosenkami Uszatka
powsta.o kilka dowcipow na jego temat.
Jak cho.by: Dlaczego Mi. Uszatek .pi
na pod.odze? Bo klapni.te .o.ko ma.
Albo: Co je Uszatek na kolacj.? Pora na
dobranoc.
Monety, pomnik,
ulice i przedszkola
Popularno.. najs.ynniejszego rodzimego
misia nie maleje, nie tylko zreszt.
u nas. Jeszcze w latach siedemdziesi.tych
mo.na by.o kupi. pocztowki z sympatycznym
nied.wiadkiem, a w czerwcu
2010 roku Mennica Polska, na zlecenie
wyspy Niue (le..cej na terytorium stowarzyszonym
Nowej Zelandii), wybi.a 8 tys.
sztuk wykonanych ze stopu srebra monet
jednodolarowych z wizerunkiem Misia
Uszatka i jego przyjacio.. Moneta wchodzi
w sk.ad emitowanej na wyspie serii
.Bohaterowie kres kowekh. . Mi. Uszatek
i jego przyjaciele zostali uwiecznieni
za pomoc. oryginalnego designu, a technologia
tampodruku pozwoli.a podkre.li.
wyj.tkowy wizerunek s.ynnego misia
. zaznacza Mennica Polska.
24 pa.dziernika 2009 roku (w ramach
projektu .od. Bajkowa) przy ulicy Piotrkowskiej
w .odzi ods.oni.to pomnik
Misia Uszatka, a przy okazji wyemitowano
dukata ..odk.h, na ktorym widnieje
s.ynny nied.wiadek (...).
WOJCIECH OBREMSKI
Mi. Uszatek .zna si. z dzie.mih ju. po. wieku
Pomnik s.ynnego misia na .odzkiej ulicy Piotrkowskiej
Fot. Piotr Kamionka/Angora
Nadzwyczaj grzeczny, zawsze s.u..cy rad., dobrze ubrany,
dbaj.cy o higien. . niemal idea. bohatera dla dzieci,
ktore zawsze mog.y liczy. u niego nie tylko na pouczaj.cy mora.,
ale i dobr. (i m.dr.) rozrywk. . w tym roku mija 50 lat,
odk.d na ekranie pojawi. si. .Mi. Uszatekh.
Zaprosili nas
Stowarzyszenie Klub Dziennikarzy
MEDIA zaprasza na 47. Halowe Mistrzostwa
Polski Dziennikarzy w Tenisie.
Turniej odb.dzie si. w Kozerkach (Mazowieckie),
w dniach 14 . 16 marca br. (pi.tek
. niedziela). Gry toczy. si. b.d. na
pi.ciu kortach typu hard. Informacje
i zapisy: mail: media.zawody@gmail.com,
www.mediatenis.pl (tb)
ANGORA nr 11 (16 III 2025) TO NIE KWESTIA GENOW 33
(22 II)
. Kiedy ogl.danie pornografii staje
si. problemem i mo.emy mowi. o uzale.nieniu?
. Gdy nast.puje subiektywna utrata kontroli.
Korzystamy wowczas z pornografii
d.u.ej i cz..ciej, ni. by.my chcieli, albo
nie z takich tre.ci, jakie nam si. podobaj..
A po wszystkim czujemy obrzydzenie
i niesmak. Drugi moment to ten, gdy podejmujemy
decyzj. o ograniczeniu albo rzuceniu
pornografii, ale nie jeste.my w stanie
dotrzyma. danego sobie s.owa. Trzeci:
widzimy ju. konsekwencje ogl.dania pornografii
. rozpad relacji, zaniedbywanie
obowi.zkow szkolnych lub zawodowych,
niedosypianie, porzucanie obszarow, ktore
wcze.niej by.y dla nas wa.ne. Nie jeste.my
w stanie zmieni. naszego zachowania.
Ogl.danie s.u.y jedynie odci.ciu si.
od emocji i ukojeniu bolu.
. Czy s. osoby bardziej podatne na
uzale.nienie od pornografii?
. Istnieje zbior cech predysponuj.cych
do problemow z porno i ogolnie uzale.nie..
Takie osoby charakteryzuje silny
l.k, ktory mo.e wynika. z cech osobowo.ciowych
(wysoka wra.liwo.., neurotyzm,
przejmowanie si. opini. innych) albo trudnych
do.wiadcze.: przemoc fizyczna czy
psychiczna w domu, traumatyczne sytuacje.
Natomiast specyficzny dla problemowego
korzystania z pornografii jest pozabezpieczny
styl przywi.zania, odnosz.cy
si. do sposobu, w jaki jednostka reaguje
na blisko.. emocjonaln. w relacjach. Charakteryzuje
go l.k przed odrzuceniem, obawa
o brak akceptacji z drugiej strony. S.
osoby, ktore boj. si. blisko.ci, bo kojarzy
im si. z cierpieniem czy krytyk.. Maj. z.e
do.wiadczenia seksualne. Kontakt z drug.
osob. traktuj. jak egzamin. Inn. specyficzn.
cech. jest unikowy sposob radzenia
sobie z problemami. Osoby te nie rozwi.zuj.
problemu, tylko probuj. zniwelowa.
napi.cie i trudne emocje, ktore temu towarzysz..
Odwlekaj. i przeci.gaj. moment
konfrontacji z problemem w niesko.czono...
Pornografia pomaga im prokrastynowa.
i odp.yn...
. Kwestie genetyczne maj. tu znaczenie?
. To kolejny aspekt. Predyspozycje biologiczno-
genetyczne do uzale.nie. i w ogole
trudno.ci psychicznych. Mo.emy tutaj
wyro.ni. m.in. zespo. deficytu nagrody,
ktory sprawia, .e zwyk.e rzeczy nie ciesz.,
zani.ony jest poziom dopaminy w mozgu.
By poczu. satysfakcj., takie osoby potrzebuj.
silniejszych bod.cow. S. impulsywne,
ci.gle szukaj. nowo.ci i maj. tendencj.
do przekraczania granic. Gonienie kroliczka
sprawia im wi.ksz. satysfakcj. ni. z.apanie
go. Je.li w rodzinie by.y historie uzale.nie.,
ryzyko popadni.cia w uzale.nienie od pornografii
jest wi.ksze. Badania na ten temat
wci.. s. prowadzone, jednak mam hipotez.,
.e w przypadku osob uzale.nienia
od pornografii i gier komputerowych odgrywaj.
mniejsz. rol. ni. przy uzale.nieniach
od substancji czy hazardu.
. Ktore historie najbardziej wstrz.sn..y
panem jako psychoterapeut.?
. By.o ich sporo. Wielu pacjentow, z ktorymi
pracowa.em, musia.o robi. sobie
przerwy w pracy na ogl.danie pornografii
w toalecie, bo nie byli w stanie inaczej
poradzi. sobie ze stresem i poczuciem
presji. Oczywi.cie ten sposob dzia.a. tylko
dora.nie, a w szerszej perspektywie nasila.
objawy. Jednego z panow pobudzi. widok
atrakcyjnej kobiety na pasach, wi.c jad.c
samochodem, zacz.. ogl.da. pornografi.
i si. masturbowa.. Sko.czy.o si. to bardzo
niebezpiecznym wypadkiem. Znam te.
szereg innych sytuacji, gdy ludzie doprowadzali
do mniej gro.nych st.uczek. Te sytuacje
pokazuj., jak dramatyczne zmiany
zachodz. w mozgu w wyniku uzale.nienia
od pornografii, jak s. uporczywe i uruchamiane
wbrew woli. Znam mnostwo historii
rozpadu bliskich relacji, ma..e.stw, zaprzepaszczonych
karier, przerwanych studiow
czy utraconych biznesow przez problem
z pornografi.. W Polsce do ogl.dania pornografii
przynajmniej raz w miesi.cu przyznaje
si. dwie trzecie m..czyzn i jedna
trzecia kobiet. Z ka.dym rokiem ro.nie rownie.
liczba dzieci w wieku 7 .12 lat ogl.daj.cych
pornografi. i . co ciekawe . podnosi
si. wiek inicjacji, czyli wielu m.odych
ludzi zostaje przy pornografii i nie inicjuje
zbli.e.. Szacuje si., .e uzale.nionych od
pornografii w Polsce jest od 4 . 6 proc.
m..czyzn i ok. 2 proc. kobiet. Badania
wci.. trwaj..
. Przytacza pan ciekawe badania,
z ktorych wynika, .e ogl.danie
przez kobiety porno nie wp.ywa negatywnie
na zwi.zek, a wr.cz .zwi.ksza
kompetencjeh. Natomiast m..czyzn
pornografia zawsze wp.dza w problemy.
. Wyniki bada. pokazuj., .e pornografia
zwi.ksza zadowolenie kobiet z .ycia intymnego
lub ma neutralny wp.yw na relacj..
Dzi.ki niej seks staje si. bardziej ro.norodny,
mniej powtarzalny i daj.cy wi.kszy
wachlarz zaspokojenia potrzeb seksualnych.
Znacznie rzadziej ni. m..czy.ni
korzystaj. jednak z pornografii kompulsywnie.
Z kolei m..czy.ni im wi.cej
ogl.daj. pornografii, tym rzadziej uprawiaj.
seks w zwi.zku i maj. mniejsz. motywacj.
do inicjowania zbli.e.. Za pomoc.
.atwo dost.pnej pornografii radz. sobie
ze stresem i trudnymi emocjami. Potrafi.
masturbowa. si. kilka razy w ci.gu dnia
i wieczorem nie mie. ochoty na seks. Im
wi.cej korzystaj. z porno, tym mniej s.
zadowoleni z relacji.
. O swoich upodobaniach wiele par
zaczyna rozmawia. dopiero na terapii.
. Osoby, ktore maj. problem z pornografi.,
cz.sto nie potrafi. komunikowa.
swoich potrzeb drugiej stronie, mimo .e
wiedz., co je poci.ga w seksie. Dopiero
na terapii dowiaduj. si., .e partnerka
jest otwarta na zmiany. Sytuacja staje si.
trudna do naprawienia, gdy dochodzi ju.
do zdrady, przygodnego seksu poza relacj.
albo gdy mamy do czynienia z fetyszami
utrwalonymi przez porno. Jedn.
ze stron pobudzaj. rzeczy, ktore dla drugiej
s. nie do zaakceptowania, takie jak
np. ostre BDSM czy seks grupowy. Takiej
osobie trudno wowczas osi.gn.. orgazm
bez konkretnych elementow. Nie mo.e
spe.ni. fantazji z partnerk., korzysta wi.c
z pornografii, a podczas seksu wyobra.a
sobie sceny z filmow. Dla wielu par to
trudna sytuacja, ktora czasem prowadzi
do rozstania.
. Co w d.ugoletnich zwi.zkach jest
tym zapalnikiem do na.ogowego si.gania
po pornografi.?
. Zazwyczaj w pierwszych miesi.cach
zwi.zku wszystko buzuje, dopiero po czterech
latach relacji .ycie seksualne osi.ga
zni.k., wkrada si. rutyna, zmieniaj.
potrzeby seksualne: jednej stronie zaczyna
wystarcza. seks raz w tygodniu, druga
potrzebuje go trzy razy. Dochodz. zm.czenie
i stres. Problemy z seksualno.ci.
pojawiaj. si. te. w ostatnim okresie ci..y,
po urodzeniu dziecka czy po.niej w czasie
deprywacji snu, w pierwszych miesi.cach
jego wychowania. Potrzeby seksualne
partnerow mocno si. rozje.d.aj..
Wed.ug bada. najwi.cej rozwodow jest
w.a.nie w ci.gu pierwszego roku po narodzinach
dziecka.
. W takiej sytuacji jedna ze stron
zaczyna coraz cz..ciej wspomaga.
si. pornografi., rozbudza fantazje, ktorych
druga strona nie jest w stanie zrealizowa..
. Mo.liwo.ci pornografii s. nieograniczone.
M..czyznom np. zaczynaj. podoba.
si. tre.ci z udzia.em du.o m.odszych
kobiet albo tych bardziej egzotycznych,
czarnoskorych czy pochodzenia azjatyckiego,
odkrywaj. specyficzne preferencje,
ktorym partnerka nie ma szans sprosta.,
bo nie zmieni magicznie swojego
wygl.du. Rozbie.no.. mi.dzy fantazjami
a rzeczywisto.ci. bardzo szybko mo.e si.
pog..bi., bo algorytmy na stronach porno
podsuwaj. coraz wi.cej podobnych tre.ci,
tworz.c iluzj., .e .ycie seksualne tak
wygl.da i wszyscy maj. lepiej ni. ja. Porno
staje si. coraz bardziej sexy, a seks
z partnerk. coraz mniej. Zwi.zek trafia
w .lep. uliczk..
. Jakie jest wyj.cie z sytuacji, gdy
pornografia staje si. atrakcyjniejsza
ni. seks?
. To, niestety, cz.sta sytuacja. Proponuj.
zaprzestanie ogl.dania pornografii
i zaniechania masturbacji na miesi.c, wowczas
mozg zacznie ustawia. poprzeczki
w bardziej realistyczny sposob, powroci
erekcja podczas seksu (je.li by. z ni.
problem) i satysfakcja z partnerskich
do.wiadcze.. Je.li ten miesi.c bez pornografii
oka.e si. zadaniem niewykonalnym
lub karko.omnym, powinna za.wieci.
si. czerwona lampka. Warto wowczas
poszuka. pomocy.
PIOTR PARZYSZ
Tytu. oryginalny: .Leczy pornoholikow.
Wskazuje trzy objawy uzale.nieniah
Pornografia wp.dza m..czyzn w problemy,
a u kobiet zwi.ksza zadowolenie z .ycia intymnego
Rozmowa z prof. dr. hab. MATEUSZEM GOL., psychoterapeut. i autorem ksi..ki .Gdy porno przestaje by. sexyh
Rys. Tomasz Wilczkiewicz
34 Z WOKANDY ANGORA nr 11 (16 III 2025)
Nigdy nie kwestionowa. swojej winy.
Do zabojstwa Arletty K. przyzna. si.
w trakcie pierwszego przes.uchania.
Doda. jednak, .e po wypiciu du.ej ilo.ci
wodki i za.yciu kryszta.u niczego
nie pami.ta.
Robert O. nie musia. si. przedstawia.
policjantom, ktorzy przyszli go zatrzyma.
15 grudnia 2023 roku. Kilka razy by. karany
za kradzie.e i w.amania, a kilkana.cie
lat temu za rozboj. Odbywanie ostatniego
wyroku zako.czy. 27 pa.dziernika 2023
roku. To wtedy wyszed. z wi.zienia w .owiczu.
Dwa dni po.niej spotka. si. z Arlett.
K. Mieli planowa. wspoln. przysz.o...
Wyjazd za granic.. Tyle .e zdaniem .ledczych
kobieta zosta.a zamordowana podczas
tego spotkania.
Niezbite dowody
14 grudnia 2023 roku mieszka.cy jednego
z wie.owcow na .odzkim osiedlu poprosili
policj. o interwencj.. Ich zdaniem z jednego
z mieszka. wydobywa. si. fetor przypominaj.cy
rozk.adaj.ce si. ludzkie zw.oki, a kobieta,
ktora tam mieszka.a, nie by.a widziana
przez nich przynajmniej od kilkunastu dni.
Nie mylili si.. Pod wskazanym adresem policja
znalaz.a cia.o Arletty K. Zgin..a od ciosow
no.em w szyj.. Mia.a te. po.amane
.ebra i rany t.uczone g.owy. By.o jasne, .e to
zabojstwo. Zebranie dowodow zaj..o zaledwie
kilka godzin. W mieszkaniu pokrzywdzonej
znaleziono odciski palcow i DNA
Roberta O. Monitoring zarejestrowa. wspolne
zakupy w sklepie i jazd. wind. do mieszkania,
ktore sta.o si. miejscem zbrodni. By.y
jeszcze telefony i SMS-y, ktore potwierdza.y
spotkanie obojga. Po zatrzymaniu Roberta
O. zbadano jego ubranie i buty. Zabezpieczono
krew ofiary.
Robert O. to postawny, dobrze zbudowany
m..czyzna. Chocia. jest krotko ostrzy.ony,
wida., .e siwieje. Policjanci w protokole
zatrzymania wpisali, .e ma na ca.ym
ciele tatua.e. To fakt, rzucaj. si. w oczy
nawet z daleka i to tylko te na d.oniach, bo
reszta przykryta jest ubraniem. Po odczytaniu
aktu oskar.enia Robert O. sam wstaje.
Zna s.dowe procedury. I od razu zaznacza,
.e chce sk.ada. wyja.nienia:
. Przyznaj. si. do winy . mowi szybko
i g.o.no. A potem rozpoczyna opowie...
. Spo.ywa.em z Arlett. alkohol i narkotyki.
W pewnym momencie mnie odci..o.
Nie pami.tam niczego. Nawet tego,
jak znalaz.em si. w swoim mieszkaniu.
Potem funkcjonowa.em normalnie. By.em
w s.dzie za.atwi. formalno.ci. Poszed.em
do po.redniaka. My z Arlett. byli.my par.
od 2018 roku. Mieli.my wspolne plany.
Chcieli.my w styczniu wyjecha. do Holandii.
Ja nie zaciera.em .adnych .ladow. Probowa.em
si. nawet z ni. skontaktowa..
Pisa.em do niej SMS-y, dzwoni.em. Ja
nawet nie wiedzia.em, .e co. takiego si.
sta.o. My.la.em, .e po prostu zablokowa.a
telefony ode mnie. Wcze.niej wiele razy
tak by.o. Czeka.em, a. sama zadzwoni, bo
przecie. razem mieli.my do Holandii jecha..
Z dowodow wynika, .e to ja zrobi.em, wi.c
dlatego si. przyznaj., ale naprawd. tego nie
pami.tam. Dla mnie najgorsz. kar. jest to,
.e nie ma ju. osoby, ktor. kocham. Strasznie
tego .a.uj.. Od chwili kiedy doprowadzono
mnie do aresztu, jestem pod opiek.
psychologa i psychiatry. Bior. leki.
. A pami.ta oskar.ony, ile wypili.cie tego
alkoholu? . dopytuje s.d.
. Na pewno wypili.my 0,7 i po.owk..
Potem, pami.tam, rozsypa.a kryszta. i ja
to za.y.em. Arletta mia.a problem z alkoholem,
to samo by.o z narkotykami. By.a uzale.niona
od amfetaminy. Nie dziwi.o mnie,
.e si. nie odzywa, bo cz.sto tak by.o. Czeka.em
na informacje z jej strony.
. I nic oskar.onego nie dziwi.o, jak si.
obudzi. w swoim mieszkaniu?
. Obudzi.em si. normalnie, rano. Mama
mi wtedy pokaza.a, .e mam spodnie pobrudzone
krwi.. My.la.em, .e si. przewroci.em.
Nie wyklucza.em te., .e dosta.em od
kogo. w nos. Z tego, co wiem, na moich
butach te. by.y .lady krwi. Wcze.niej
z Arlett. pili.my ju. takie ilo.ci alkoholu,
ale bez narkotykow. Ten kryszta. za.ywa.em
pierwszy raz w .yciu. Pami.tam tyle, .e
normalnie rozmawiali.my. Nie k.ocili.my si..
Przeciwnie, kochali.my si., nawet par. razy.
Oskar.ony z niedowierzaniem kiwa
g.ow.:
. Mam czarn. dziur.. Sam si. zdziwi.em,
kiedy obudzi.em si. w domu. Gdy opuszcza.em
zak.ad karny, jako swoj adres wpisa.em
.poza granicami RPh. Wiedzia.em,
.e za chwil. wyjedziemy z Arlett.. Przecie.
ona by.a wpisana w zak.adzie, jak siedzia.em,
jako moja konkubina.
Kochali.my si.,
pili.my, .pali.my
S.dzia Ma.gorzata P..ko odczytuje wyja.nienia
Roberta O., ktore z.o.y. w trakcie
.ledztwa. Od chwili zatrzymania m..czyzna
przyznawa. si. do stawianego mu zarzutu
zabojstwa:
. Chcia.bym zacz.. od tego, .e ja nie
jecha.em do Arletty z zamiarem jej zabicia.
Bardzo .a.uj. tego, co si. sta.o. Ja j.
kocham ca.y czas. Chcia.bym przeprosi. jej
rodzin. za jej .mier.. Znali.my si. pi.. lat.
Razem byli.my w Holandii zarobkowo. Byli.my
sprawdzonym zwi.zkiem. Ona czeka.a
Dwa dni po wyj.ciu z wi.zienia
zamordowa. swoj. przyjacio.k.. Twierdzi,
.e nie ma poj.cia, jak do tego dosz.o Czarna dziura
Urlop przeciwmacierzy.ski
Niby .matka jest tylko jednah
. tak jakby ojcow by.o dwoch . ale
nie musi by. w porz.dku. Dwudziestolatk.
z Pomorza rodzicielka irytowa.a, i to ju.
tak ostro, .e donios.a sama na siebie, .eby
od niej uciec. Zadzwoni.a na komend.
w Miastku, powiedzia.a, .e ma narkotyki
i poprosi.a o aresztowanie. Po czym przyzna.a
si., .e nie ma narkotykow, ale za to
ma zaleg.y mandat 500 z., ktory mo.e
odsiedzie. i skoro tak, to chce zacz.. od
razu, bo pok.oci.a si. z mam. po alkoholu
i nie mo.e z ni. wytrzyma.. Poskutkowa.o.
Ale nie upragnion. wolno.ci. w wi.zieniu,
lecz drugim mandatem 500 z. za wprowadzanie
policji w b..d.
Na podst. www.pomorska.policja.gov.pl
La familia-da
G.od rzuci. si. do garde. braci
z Mi.kowa i sta. si. zarzewiem kolejnego
konfliktu w rodzinie. Nie zwa.aj.c na
popiskiwania resztek zdrowego rozs.dku,
braciszkowie wezwali policj., .eby rozs.dzi.a
kwesti.: ktory z nich ma usma.y.
frytki tym razem? Ale tym razem czara
t.ustej goryczy si. przela.a, bo nie by. to
pierwszy raz, kiedy bracia wzywali pomocy
przy zagwozdce tej wagi. W ten oto sposob
bodaj pierwszy raz w historii polskiego
s.downictwa na wokandzie legnie
sprawa rozbratu nad nieupieczonymi ziemniakami,
za ktore s.ono zap.ac..
Na podst. www.se.pl
Przemin..o z Watem
Dwudziestotrzyletniemu kierowcy
z powiatu k.odzkiego zdawa.o
si. chyba, .e jak ma elektryczn. tesl., to
mo.e je.dzi. na... bani. Bo przyjecha. ktorego.
ranka na komend. w Miliczu, zbada.
si. alkomatem, upewni., .e jest na... bani
i uspokojony tym faktem wskoczy. za ko.ko,
.eby mkn.. dalej. Na szcz..cie gliniarze
byli przytomniejsi od niego i nie
pomkn.. za daleko. Kolejne badania ujawni.y,
.e st..enie wody w nim wzrasta
i przekroczy.o 1 promil. W wyniku reakcji
.a.cuchowej ogniw elektrycznych z alkoholem
jego prawko wyparowa.o, .adnych
par. tysi.cy polecia.o na mandaty i .wiadczenia,
a on sam mo.e twardo wyl.dowa.
za kratami nawet na trzy lata.
Na podst. www.eska.pl
Kto. o bardzo ma.ym rozumku
Kto by pomy.la., .e chuligani
maj. durnowate pomys.y tak.e nad
Tamiz.? Jacy. idioci zdewastowali figurk.
sympatycznego misia Paddingtona siedz.cego
na .aweczce parkowej w swym
rodzinnym Newbury. Dranie przeci.li go
na po. i zabrali przedni. cz..., tyln.
zostawiaj.c na pastw. losu. Gliniarze od
razu rzucili si. w wir roboty z i.cie angielsk.
flegm.. Sprawcow zatrzymali nie nadmiernie
d.ugo po trzeciej herbacie z odrobin.
mleka, jeszcze tego samego
popo.udnia, ju. o godzinie 19. Za naruszenie
niezwykle cennego mienia dwaj 22-letni
m..czy.ni z Basingstoke odpowiedz.
przed S.dem Rejonowym w Reading we
wtorek 25 marca 2025 roku.
Na podst. www.g.pl
ZSYP
SZPE RACZ
Oskar.ony: Robert O. (43 l.)
O: zabojstwo w warunkach recydywy
Ofiara: Arletta K. (39 l. przyjacio.ka
oskar.onego)
Miejsce przest.pstwa: .od., mieszkanie
ofiary
Obrona: mecenas Marta Niewiadomska
(z urz.du)
Oskar.enie: prokurator Maciej Ziele.kiewicz,
Prokuratura Rejonowa .od.-
-Polesie
S.d: s.dzia Piotr Wzorek . przewodnicz.cy
sk.adu orzekaj.cego, Ma.gorzata
P..ko . druga s.dzia zawodowa, S.d
Okr.gowy w .odzi
Jak zapisali policjanci, ca.e cia.o oskar.onego jest pokryte
tatua.ami Fot. Piotr Kamionka/Angora
ANGORA nr 11 (16 III 2025) Z WOKANDY 35
R E K L A M A
na mnie po moim wyj.ciu z zak.adu karnego.
Mieszkali.my razem przed moj. odsiadk..
Mo.na powiedzie., .e my si. kochali.my.
To by.a dobra kobieta. Wysy.a.a mi
pieni.dze do zak.adu karnego. Tamtego
dnia spotkali.my si., .eby omowi. nasz
wspolny wyjazd do Holandii.
Tak.e w czasie tego przes.uchania padaj.
pytania o alkohol.
. Przed tym spotkaniem ju. byli.my troch.
napici i na.pani. Od razu po wej.ciu
do mieszkania wypili.my po szklance wodki.
Wzi.li.my te. te narkotyki, ten kryszta..
Kochali.my si., pili.my, .pali.my. Mam
teraz przeb.yski, .e dosz.o mi.dzy nami
do k.otni. Arletta zacz..a mi wypomina.
wcze.niejsze dziwki, prostytutki. Podczas
tej k.otni ona uderzy.a mnie w g.ow.. Je.eli
chodzi o dalszy przebieg zdarze., to ja mam
dziur. w g.owie. Mam przeb.yski z tego zdarzenia,
nie wykluczam, .e zrobi.em to, u.ywaj.c
no.a.
Robert O. twierdzi, .e nic wi.cej z tamtego
spotkania z przyjacio.k. nie pami.ta.
. O .mierci Arletty dowiedzia.em si. od
policjantow, ktorzy mnie zatrzymali. Dla
mnie najwy.sz. kar. jest to, .e ona nie .yje.
W protokole przes.uchania .ledczy zapisali,
.e w tym momencie przes.uchiwany
zacz.. p.aka..
. Ch.tnie bym cofn.. czas, .eby to si.
nie sta.o. Od razu si. przyzna.em do zabojstwa,
bo nie chc. tego utrudnia..
Niew.tpliwie to, co dzisiaj powiedzia.
oskar.ony w s.dzie, ro.ni si. od tego, co
us.yszeli .ledczy zaraz po zatrzymaniu.
Dlatego s.d czeka na dalsze wyja.nienia
Roberta O.
. Wyja.ni pan, sk.d te ro.nice? . dopytuje
s.d.
. Ostatnie, co pami.tam z tamtej nocy,
to ten kryszta., ktory za.y.em. I to, .e ona
o tych dziwkach zacz..a mowi.. Policjanci
mi wtedy du.o podpowiadali, bo wielu
rzeczy to ja nie pami.ta.em. To policjanci
pomogli mi to odtworzy.. Ja nawet
do ko.ca nie pami.tam, w ktorym dniu
u niej by.em.
25 lat pozbawienia wolno.ci
.odzki S.d Okr.gowy nie potrzebowa.
du.o czasu, aby wyda. wyrok w sprawie
Roberta O. Jego proces trwa. niespe.na
cztery miesi.ce, co jak na polskie
warunki nale.y uzna. za tryb ekspresowy.
Oskar.ony chwil. przed zamkni.ciem
przewodu s.dowego i rozpocz.ciem mow
ko.cowych sygnalizuje, .e chce jeszcze
zabra. g.os:
. Nigdy nie stosowa.em przemocy
wobec Arletty. Nigdy jej nie uderzy.em.
Strasznie .a.uj. tego, co si. sta.o, ja tego
nie planowa.em. Nie ukrywa.em si., czeka.em
na kontakt od niej. Chcia.em przeprosi.
ca.. jej rodzin.. Ja nic nie pami.tam.
Strasznie tego .a.uj..
Robert O. wygl.da na zdesperowanego.
Kiedy po raz kolejny mowi o .alu i ponownie
przeprasza, s.dzia Piotr Wzorek przerywa
jego wypowied.:
. Ju. pan to wszystko mowi.. Czy ma pan
jeszcze co. nowego do dodania?
Oskar.ony kiwa tylko g.ow. na znak, .e
sko.czy., i siada ci..ko na swoim miejscu.
Teraz czas na mow. ko.cow. prokuratora
Macieja Ziele.kiewicza: . Oskar.ony
przyznaje si. do zarzutu zabojstwa, cho.
zas.ania si. brakiem pami.ci. Zebrane
dowody potwierdzaj. jego win., za. wyja.nienia
s. niewiarygodne. W mojej ocenie
to nie jest kwestia braku pami.ci. Oskar.ony
po prostu si. przestraszy. tego, co zrobi..
A co zrobi., to wiemy. Zada. pi.. ciosow
no.em w szyj. ofiary. Nie pomog. jej
w .aden sposob i po prostu wyszed. z jej
mieszkania. Nie interesowa. si. jej losem.
Prokurator ..da dla Roberta O. 25 lat
pozbawienia wolno.ci. Tymczasem broni.ca
go mecenas Marta Niewiadomska
sk.ada w trakcie swojej mowy ko.cowej
dwa wnioski.
. Z jednej strony oskar.ony przyznaje si.
do zarzutu, z drugiej nic nie pami.ta, wi.c
jako obro.ca, po pierwsze, z.o.. wniosek
o uniewinnienie mojego klienta.
W drugim wniosku mecenas Niewiadomska
prosi s.d o wymierzenie .agodnego
wyroku w dolnych granicach przewidywanej
kary:
. Oskar.ony zapozna. si. z materia.em
dowodowym i nie unika odpowiedzialno.ci.
Wyrazi. skruch. i .al. Oskar.ony
i pokrzywdzona wspolnie tego dnia pili
alkohol, za.ywali narkotyki. Robert O. nigdy
nie mia. zamiaru zabi. Arletty K. Je.li to zrobi.,
to podczas awantury sprowokowanej
przez pokrzywdzon..
Robert O. w swoim ostatnim s.owie raz
jeszcze przeprasza i wyra.a skruch.: . Prosz.
o sprawiedliwy wymiar kary . stwierdza
na koniec.
S.d ju. po godzinie wydaje wyrok. 25 lat
pozbawienia wolno.ci. Robert O., ktory by.
do tej pory spokojny, a wygl.da. nawet na
zrezygnowanego, zaczyna si. o.ywia..
Wyra.nie wida., .e jest zdziwiony wysoko.ci.
wyroku i raczej nie jest z niego zadowolony.
. S.d nie da. wiary wyja.nieniom oskar.onego,
ktory zas.ania. si. brakiem pami.ci
. s.dzia Ma.gorzata P..ko krotko uzasadnia
wyrok. . Oskar.ony po przebudzeniu
zobaczy. krew na swoim ubraniu. Pami.ta.
k.otni. z pokrzywdzon., a mimo to nie
sprawdzi., co si. sta.o, i to trzy dni po wyj.ciu
z zak.adu karnego. Obrona podkre.la,
.e awantur. wywo.a.a pokrzywdzona. To
w .aden sposob nie usprawiedliwia czynu,
jakiego dopu.ci. si. oskar.ony.
Wyrok jest nieprawomocny.
KATARZYNA BINKOWSKA
W poprzednim ustroju,
podobnie jak po przemianach
roku 1989, zabojstwa policjantow
(milicjantow) nale.a.y do rzadko.ci.
Zdecydowana wi.kszo.. zosta.a wyja.niona,
a ich sprawcy os.dzeni. W moim
archiwum pozosta.y trzy niewyja.nione
sprawy, ale .adna, je.li chodzi o motyw,
nie mia.a zwi.zku z zawodem ofiary.
Dzi. o jednej z nich . zabojstwie by.ego
milicjanta w Szczecinie.
28 maja 1990 roku mieszkaniec ostatniego
pi.tra wie.owca przy ul. Unis.awy,
zaniepokojony pot.guj.cym si. od kilku
dni odorem na korytarzu, skierowa. swoje
podejrzenia na lokal nr 43, bo od kilku
dni nie widzia. mieszkaj.cego tam s.siada,
Ludwika E. Zna. go s.abo, mimo .e
mieszka. tu od lat, zdecydowa. si. jednak
sprawdzi., czy nie wydarzy.o si. co. z.ego.
Zadzwoni. kilkukrotnie do drzwi, ale nikt nie
otwiera.. Po naci.ni.ciu klamki okaza.o si.,
.e mieszkanie nie jest zamkni.te na klucz.
Kiedy uchyli. drzwi, natychmiast si. wycofa.
z powodu straszliwego smrodu i ogromnego
ba.aganu wewn.trz i zawiadomi. Komisariat
II Policji w Szczecinie.
Wys.any patrol znalaz. w mieszkaniu
zw.oki gospodarza w daleko posuni.tym
rozk.adzie. Z ogl.dzin i sekcji zw.ok wynika.o,
.e .mier. nast.pi.a w wyniku poder.ni.cia
gard.a. Poharatana twarz i r.ce .wiadczy.y
o tym, .e pan Ludwik przed .mierci.
stoczy. walk. z napastnikami. Ujawnione
.lady krwi na tapczanie w ma.ym pokoju
sugerowa.y, .e atak mordercow mog.
nast.pi. podczas snu ofiary. Nie do ko.ca
by.o jasne, dlaczego po zabojstwie sprawcy
przenie.li zw.oki do .azienki i wrzucili je
do wanny. Wyrwany rygiel jednego z zamkow
mog. .wiadczy. o tym, .e napastnicy
w.amali si. do mieszkania, gdy gospodarz
spa.. Warto zauwa.y., .e zw.oki ujawniono
13 dni po zabojstwie, co cz..ciowo utrudni.o
ogl.dziny. Nie by.o w.tpliwo.ci, .e
zbrodnia nie by.a przypadkowa, a agresorzy
zjawili si. tam, aby zamordowa. Ludwika
E. Poniewa. mieszka. sam, trudno by.o
ustali., co zgin..o z mieszkania. Najprawdopodobniej
skradziono radiomagnetofon
japo.ski JVC, radiomagnetofon marki Grundig
i czarn. torb. turystyczn. produkcji
bu.garskiej.
Tego samego dnia przes.uchano wst.pnie
mieszka.cow wie.owca. Z zezna. wynika.o,
.e Ludwik E. ostatni raz by. widziany
15 maja, a jak ustalono, zabojstwo mia.o miejsce
w nocy z 15 na 16, ok. godz. 1 w nocy.
Co istotne, dzie. wcze.niej by.y milicjant
zwierzy. si. jednemu z s.siadow, .e zgin..y
mu klucze od mieszkania i b.dzie musia.
zmieni. zamki. Z zezna. innego .wiadka
wynika.o, .e dwa dni przed zbrodni.,
13 maja ok. godz. 7, Ludwik w towarzystwie
dwoch m..czyzn i kobiety wynosi. ze
swojego mieszkania pakunki, ktore .adowa.
do samochodu osobowego, prawdopodobnie
Mercedesa. Wst.pnie za.o.ono, .e
mamy do czynienia ze zbrodni. na tle rozlicze.
lub rabunku.
Po kilku dniach .ledczy poznali .yciorys
i wydarzenia z ostatnich miesi.cy .ycia ofiary.
Ludwik E. od wielu lat, od kiedy opu.ci.a
go .ona z trojk. dzieci, mieszka. samotnie.
Bliscy wyjechali do RFN i tam uzyskali
obywatelstwo niemieckie. Polsk. odwiedzali
sporadycznie. Analiza milicyjnych akt
zamordowanego z okresu, kiedy do 1977
roku pracowa. jako funkcjonariusz Milicji
Obywatelskiej, nie wykaza.a, aby to zabojstwo
mia.o jakikolwiek zwi.zek z jego
owczesn. s.u.b.. Natomiast prawie pewne
by.o, .e z t. tragedi. wi..e si. nowe
zaj.cie, ktorego podj.. si., przechodz.c
na emerytur.. Od lat by. bywalcem gie.d
samochodowych, gdzie handlowa. akcesoriami
do aut, ale trudno by.o ustali. .rod.o
pochodzenia tych towarow. Do marca 1990
roku Ludwik E. pozostawa. w konkubinacie
z niejak. Danut., ktora obraca.a si. w .rodowisku
przest.pczym i takich ludzi sprowadza.a
do mieszkania partnera.
W.rod swoich znajomych Ludwik E.
uchodzi. za cz.owieka bogatego i nader
chytrego. Przy sobie i w domu nie mia. wi.kszej
gotowki, ca.e oszcz.dno.ci ulokowa.
na koncie w PKO, je.dzi. passatem. Wspo..ycie
z s.siadami uk.ada.o si. bezkonfliktowo,
ale z nikim nie by. w za.y.ych stosunkach.
Mia. s.abo.. do alkoholu, po rozstaniu
z .on. nawi.za. te. wiele intymnych relacji
z kobietami. Z policyjnych ustale. wynika.o,
.e by. cz.owiekiem ostro.nym i nieufnym.
W sypialni pod poduszk. trzyma. pistolet
gazowy.
.ledczy nie zdo.ali dotrze. do wszystkich
osob, ktore prowadzi.y interesy z Ludwikiem
E., i zapewne dlatego nie uda.o si.
wpa.. na trop zabojcow.
Zabojstwo by.ego gliny
Fajbusiewicz na tropie(711)
O.rodek wypoczynkowy .Kamah
w Dar.owie . prawie nad samym morzem
. zaprasza na:
wiosenn. promocj.:
wczasow, obozow, zielonych szko.
RABAT 10%
OD CENNIKA!
Dowolne pobyty grup, osob indywidualnych
w okresie od 26.04.2025 do 7.06.2025
www.wczasyldm.pl
e-mail: ewa.sobieraj69@wp.pl
tel. +48 509-757-166
250 metrow od morza 800 metrow od zespo.u basenow
2500 metrow od zabytkow Krolewskiego Miasta Dar.owa
znakomite mo.liwo.ci wypoczynku, szkole., rekreacji
bardzo dobre wy.ywienie (bufet) zwarta zabudowa
o.rodka wypoczynkowego wysoki standard (windy, balkony,
tarasy) ekologia: pompy ciep.a, fotowoltaika
czyste powietrze nasycone jodem bezp.atne parkingi
sale wielofunkcyjne (w tym do nauki ta.ca)
Mi.o nam poinformowa., .e cykl .Fajbusiewicz.
Zbrodnie, ktore nie daj. mu
spokojuh red. Micha.a Fajbusiewicza
zdoby. I nagrod. w kategorii .Podcastyh
w plebiscycie Bestsellery Empiku 2024.
Gratulujemy!
36 POD LUP. ANGORA nr 11 (16 III 2025)
Inspektor Nerak ko.czy. akurat
pisa. raport, kiedy zadzwoni.a jego
komorka. Policjant odebra. po..czenie
i us.ysza. g.os swojego znajomego,
dyrektora teatru muzycznego:
. Panie inspektorze, mam pewien
problem i chcia.bym prosi., aby przyjecha.
pan do mnie do teatru.
. Ale. oczywi.cie . odpowiedzia.
inspektor i po. godziny po.niej,
popijaj.c aromatyczn. kaw.,
s.ucha. dyrektora.
. Tydzie. temu odwiedzi. mnie znajomy,
ktory na sta.e mieszka w Pary.u,
i przynios. mi w prezencie bardzo
cenny r.kopis fragmentu koncertu
skrzypcowego Henryka Wieniawskiego,
ktory kupi. okazyjnie od znajomego
antykwariusza w Tuluzie. Z pewno.ci.
pan wie, .e Henryk Wieniawski
jest jednym z najwybitniejszych polskich
skrzypkow i kompozytorow
w historii. W roku 1860 obj.. funkcj.
pierwszego skrzypka dworu cesarskiego
i solisty Rosyjskiego Towarzystwa
Muzycznego. W roku 1872
pojecha. do Stanow Zjednoczonych
i da. tam dwie.cie pi.tna.cie koncertow.
Dzi. uwa.any jest za ostatniego
wirtuoza skrzypiec, ktory przeszed.
do historii muzyki rownie. jako
kompozytor. Jego najwi.kszym dzie.em
jest Koncert skrzypcowy d-moll
op. 22, ktory po koncertach Paganiniego
jest najcz..ciej nagrywanym
i wykonywanym dzi. koncertem
skrzypcowym napisanym przez wirtuoza.
Pod koniec .ycia, na skutek
choroby serca i nadmiernej oty.o.ci,
koncertowa. ju. tylko na siedz.co.
Zmar. 31 marca 1880 roku i zosta.
pochowany na cmentarzu Pow.zkowskim.
Z tego, co uda.o mi si.
znale.. w historycznych dokumentach,
w jego pogrzebie uczestniczy.o
oko.o 40 tysi.cy osob. Tyle historii,
a teraz wro.my do r.kopisu. Wczoraj
pochwali.em si. tym wspania.ym
zabytkiem naszemu pierwszemu
skrzypkowi, panu Tomaszowi Lewandowskiemu.
Ten poprosi., abym mu
go po.yczy. na kilka dni, bo chcia. go
pokaza. swoim znajomym. Dzi. rano
pan Tomasz zjawi. si. w moim gabinecie
i oznajmi., .e kto. w nocy w.ama.
si. do jego domu i ukrad. ten cenny
r.kopis. Podejrzewam, .e k.amie,
ale nie potrafi. mu tego udowodni..
Dlatego, korzystaj.c z naszej znajomo.ci,
prosz. pana o pomoc.
. W takim razie prosz. zaprosi.
pana Lewandowskiego i pozostawi.
nas samych.
Chwil. potem do pokoju wszed.
szczup.y, wysoki m..czyzna. Kiedy
inspektor poprosi., aby opowiedzia.
o w.amaniu, ten oznajmi.:
. Po przyje.dzie do domu schowa.em
r.kopis do szafki stoj.cej w salonie.
Po obejrzeniu filmu w telewizji,
oko.o godziny dwudziestej trzeciej,
po.o.y.em si. spa. w sypialni znajduj.cej
si. na pi.trze. Gdy ju. spa.em,
obudzi. mnie dobiegaj.cy z do.u brz.k
t.uczonej szyby. Zerwa.em si. b.yskawicznie,
zbieg.em na parter, zapali.em
.wiat.o w holu i przez otwarte
drzwi zobaczy.em w salonie jakiego.
m..czyzn. w kominiarce na g.owie
i ze .wiec.c. latark. w r.ku. Widz.c
mnie, facet uciek. przez drzwi prowadz.ce
na taras. Kiedy wszed.em
do pokoju, zobaczy.em zbit. szyb.
w drzwiach tarasowych oraz otwart.
szafk.. Kiedy podszed.em, stwierdzi.em,
.e nie ma w niej r.kopisu.
. Czy co. jeszcze zabra. w.amywacz?
. Nie, tylko r.kopis.
. Mieszka pan sam?
. Tak, od czasu, gdy dwa lata
temu rozsta.em si. z .on..
. Czy kto. pana wczoraj odwiedzi.
w domu?
. Nie.
Nerak chwil. pomy.la. i o.wiadczy.:
. Po tym, co mi pan powiedzia.,
jestem w stu procentach przekonany,
.e nie by.o .adnego w.amania.
Wymy.li. je pan i to w dodatku bardzo
nieudolnie.
S.ysz.c to, m..czyzna zrezygnowanym
g.osem zapyta.:
. Jak si. pan tego domy.li.?
No w.a.nie, na jakiej podstawie
inspektor Nerak zorientowa.
si., .e m..czyzna k.amie?
Uciek. przez drzwi prowadz.ce na taras
R E K L A M A
Informacje: Wydawnictwo Westa-Druk sp. z o.o.,
............................................................................
..................................
Konto:
24 1240 3073 1111 0010 1196 7072
A....................................................................................................................................................................
....................................................................................................................................................................
................................................................................................................................................................................
............................................................................................
BIBLIOTEKA TYGODNIKA
.ANGORAh POLECA!
..........................................................................................................................
......................................................................................................................
32 .... 37 ....
Opowie.ci .odzkiego
adwokata Ponad sto przepisow
na szybkie i pyszne dania
Seria felietonow operowych
48 ....
50 lat pracy w dziennikarstwie,
zapisane setkami nazwisk ludzi,
ktorych zna. osobi.cie
Andrzej Bober
obi.cie
37 ....
Ksi..ka odpowiada na najcz..ciej
zadawane przez Czytelnikow pytania
oraz wzory pism i pozwow
Jan Paragraf
33 ....
Niezwyk.e studium uzale.nienia
i walki z na.ogiem
Marek Koprowski
Jerzy Szczepaniak Miros.aw Kalici.ski
59,90....
Dziennikarz sportowy przedstawia
100 wyj.tkowych zawodnikow
.odzkiego Widzewa
Bogus.aw Kuku.
49,90....
.ladami dawnych gwiazd
i niezwyk.ych ludzi
Tomasz Gawi.ski
40 ....
Tragiczne losy 15 tys.
dzieci i starcow
z getta .odzkiego
Marek Miller
fe
65 ....
onow 60 ....
S.awomir Pietras
TVP jako narz.dzie
propagandy i manipulacji
w okresie rz.dow PiS
Marek Palczewski
35 ....
Zbior felietonow
artystycznych
S.awomir Pietras
70 ....
NOWO..
Rozwi.zanie zagadki za dwa tygodnie. Na odpowiedzi Czytelnikow detektywow
czekamy do 20 marca. W.rod osob, ktore udziel. poprawnej odpowiedzi,
rozlosujemy nagrod. ksi..kow..
Odpowiedzi prosimy przesy.a. pod adresem: redakcja@angora.com.pl
lub na kartkach pocztowych: Tygodnik .Angorah, 90-007 .od., pl. Komuny
Paryskiej 5a.
Rozwi.zanie zagadki sprzed dwoch tygodni .Zabrali zegarki oraz sporo
bi.uteriih: Kaczmarek, pisz.c .Tabletki na odrobaczanie nale.y mu podawa.
codziennie dok.adnie za kwadrans dwunastah, poinformowa., .e szyfr do otwierania
skrytki baga.owej to 1,1,4,5. Nerek wpad. na to, poniewa. wiedzia., .e
tabletek na odrobaczanie nie podaje si. codziennie, a raz na kilka miesi.cy.
Wp.yn..o 8 prawid.owych odpowiedzi na kartkach pocztowych i 44 e-mailem.
Ksi..k. Bo.eny Mazalik .Z.odziejski spadekh (wydawnictwo Zysk
i S-ka) wylosowa.a pani Ewa Sejbuk ze Szczecina.
Gratulujemy! Nagrod. wy.lemy poczt..
Rys. Miros.aw Stankiewicz
ZAGADKA
KRYMINALNA(804)
Wojciecha
Ch.dzy.skiego
ANGORA nr 11 (16 III 2025) WARTO WIEDZIE. 37
emerytur. b.d. mog. przej.. w wieku
65 lat. Co si. stanie z moimi sk.adkami
i okresem emerytalnym wypracowanym
w Niemczech, je.li teraz lub za rok wroc.
do pracy w Polsce?
. Marek Cholewa (e-mail)
W opisanej sytuacji zastosowanie znajd.
przepisy rozporz.dzenia Parlamentu Europejskiego
i Rady (WE) nr 883/2004, ktore
dotyczy koordynacji systemow zabezpieczenia
spo.ecznego w krajach UE. Prawo
do niemieckiej emerytury wymaga przepracowania
w RFN co najmniej 12 miesi.cy
i op.acania tam sk.adek emerytalnych
przez tzw. okres oczekiwania, ktory wynosi
minimum 5 lat.
Je.li okres pracy i oczekiwania w Niemczech
nie wystarczy Panu do uzyskania
tam emerytury, to okres ubezpieczenia
w RFN mo.e zosta. doliczony do okresu
ubezpieczenia wymaganego do uzyskania
emerytury w Polsce, ale nie b.dzie wp.ywa.
na jej wysoko.., gdy. ta zostanie wyliczona
tylko w oparciu o sk.adki na ubezpieczenie
spo.eczne op.acone w Polsce.
W takiej sytuacji, tzn. gdy nie uzyska Pan
w RFN prawa do otrzymania tam emerytury,
mo.e Pan wnioskowa. o zwrot zap.aconych
w Niemczech sk.adek na ubezpieczenie
emerytalne.
Samodzielne obmierzenie
powierzchni u.ytkowej
Jak. powierzchni. stanowi.cego
moj. w.asno.. mieszkania powinienem
poda. do podatku od nieruchomo.ci?
Czy mog. sam j. pomierzy., czy musz.
poda. powierzchni. z ksi.gi wieczystej
lub ewidencji lokali?
. Piotr Stasiak (e-mail)
Mo.e Pan sam dokona. obmiaru
powierzchni u.ytkowej lokalu i wskaza. j.
jako podstaw. do wydania decyzji o wysoko.ci
podatku od nieruchomo.ci.
Wed.ug art. 1a ust. 1 pkt 5 ustawy
z 12 stycznia 1991 r. .O podatkach i op.atach
lokalnychh (tekst jedn. Dz.U. z 2023 r.,
poz. 70 z po.n. zm.), u.yte w ustawie
okre.lenie powierzchnia u.ytkowa budynku
lub jego cz..ci oznacza powierzchni.
mierzon. po wewn.trznej d.ugo.ci .cian
na wszystkich kondygnacjach, z wyj.tkiem
powierzchni klatek schodowych oraz szybow
d.wigowych; za kondygnacj. uwa.a
si. rownie. gara.e podziemne, piwnice,
sutereny i poddasza u.ytkowe.
W wyroku z 11 grudnia 2007 r.
(sygn. I SA/Gd 818/07) Wojewodzki S.d
Administracyjny w Gda.sku podkre.li.,
.e dane dotycz.ce powierzchni u.ytkowej
mog. by. ustalane na podstawie
fizycznego obmiaru powierzchni budynku
po wewn.trznej d.ugo.ci .cian. Podobnie
orzek. WSA w Szczecinie w wyroku
z 19 marca 2018 r. (sygn. I SA/Sz 101/18),
wskazuj.c, .e .dane dotycz.ce powierzchni
u.ytkowej budynku (lub cz..ci budynkow)
mog. by. ustalane na podstawie
fizycznego obmiaru jego powierzchni po
wewn.trznej d.ugo.ci .cian. Obmiaru
dokonuje podatnik i wykazuje powierzchni.
u.ytkow. w informacji o nieruchomo.ciach
b.d. deklaracjih. Z kolei Naczelny
S.d Administracyjny w wyroku z 9 sierpnia
2023 r. (sygn. III FSK 1536/22) orzek.,
.e przy ustalaniu powierzchni u.ytkowej
budynku nie s. przydatne dane z ewidencji
gruntow i budynkow, cho. ewidencja mo.e
stanowi. podstaw. do ustalenia podstawy
opodatkowania lokali.
Nauczyciele maj. mie.
p.acone za nadgodziny
Jestem nauczycielk. z kilkunastoletnim
sta.em pracy. Z racji posiadania
szeregu ro.nych kompetencji jestem
.delegowanah do zajmowania si. ro.nymi
dodatkowymi obowi.zkami. W ten
sposob rocznie przepracowuj. nieco
ponad 100 godzin ponad 40-godzinny
tydzie. pracy. S.ysza.am, .e spraw.
nadgodzin nauczycieli zaj.. si. S.d
Najwy.szy. Czy mo.na przybli.y. to
zagadnienie?
. Beata Przybylska (e-mail)
26 lutego 2025 r. S.d Najwy.szy w poszerzonym
sk.adzie (7 s.dziow) podj.. uchwa..
(sygn. III PZP 3/24), wed.ug ktorej praca
wykonywana przez nauczyciela ponad
normy czasu pracy z art. 42 ust. 1 ustawy
z 26 stycznia 1982 r. . Karta nauczyciela
(tekst jedn. Dz.U. z 2024 r. poz. 986 z po.n.
zm.) jest prac. w godzinach nadliczbowych
w rozumieniu przepisow Kodeksu pracy.
SN podkre.li., .e w ustawie z 26 stycznia
1982 r. Karta nauczyciela (tekst jedn.
Dz.U. z 2024 r., poz. 986 z po.n. zm.)
nie ma przepisow reguluj.cych dotycz.cych
p.atno.ci za nadgodziny, a sama KN
nie przewiduje zatrudnienia nauczyciela
w wymiarze ponad 40 godzin tygodniowo,
gdy. zgodnie z tre.ci. art. 42 ust. 1 KN:
czas pracy nauczyciela zatrudnionego
w pe.nym wymiarze zaj.. nie mo.e przekracza.
40 godzin na tydzie.. W tej sytuacji,
wed.ug art. 91c par. 1 KN zastosowanie
maj. przepisy Kodeksu pracy.
W konsekwencji nauczyciel wykonuj.cy
prac. ponad ustawowo okre.lony limit
ma prawo do rekompensaty tych godzin
w ramach godzin ponadwymiarowych,
a po przekroczeniu tych limitow, jak za
godziny nadliczbowe, w oparciu o przepisy
Kodeksu pracy.
S.d Najwy.szy zaznaczy., .e wszelkie
zadania wykonywane przez nauczyciela
w ramach zada. statutowych szko.y
nale.y kwalifikowa. jako nale..ce
do jego czasu pracy, zatem mo.e znale..
zastosowanie art. 151 par. 1 pkt KP,
na podstawie ktorego praca wykonywana
ponad obowi.zuj.ce pracownika normy
czasu pracy, a tak.e praca wykonywana
ponad przed.u.ony dobowy wymiar
czasu pracy wynikaj.cy z obowi.zuj.cego
pracownika systemu i rozk.adu czasu
pracy, stanowi prac. w godzinach nadliczbowych,
dopuszczaln. w razie szczegolnych
potrzeb pracodawcy.
Rys. Pawe. Waku.a
Prawnik radzi (1101)
Me ce nas JAN PA RA GRAF
Pytania, z dopiskiem .Prawnik radzih, prosimy
wysy.a. pod adresem redakcji lub elektronicznym:
redakcja@angora.com.pl. Z uwa gi
na ogrom n. liczb. pyta. prosi my o cierpliwo...
Odpowiedzi na pytania udzielamy wy..cznie
na stronie .Prawnik radzih.
Egzamin na cz.onka RN
W lipcu ubieg.ego roku zdawa.em egzamin dla kandydatow do rad nadzorczych
spo.ek Skarbu Pa.stwa w Ministerstwie Aktywow Pa.stwowych. W cz..ci pisemnej
(te.cie) uzyska.em 21 pkt mniej, ni. wymagano do cz..ci ustnej. Nie mia.em szans
na wi.cej, gdy. dopiero wtedy zorientowa.em si., .e organizator nie poinformowa.
o pe.nym zakresie tematycznym egzaminu (kilka dodatkowych ustaw), a wiele pyta.
by.o nie na temat. Nie podwa.am wyniku cz..ci pisemnej, ale czuj. si. oszukany
organizacj., wi.c zg.osi.em pisemnie zastrze.enia do MAP, KPRM, NIK i RPO . bezskutecznie.
MAP odpowiedzia. mi, .e przygotowanie do egzaminu to moja prywatna
sprawa i sam powinienem wiedzie., co umie.. Uwa.am takie post.powanie za nieuczciwe
i naruszaj.ce art. 60 i 61 Konstytucji RP. Nie chc. odpu.ci. sprawy, bo egzamin
kosztowa. mnie 850 z.. Czy mam racj.? Co jeszcze mog. zrobi.?
. Adam Jozefiak (e-mail)
W zasadzie nic. Zakres zagadnie. egzaminacyjnych na egzamin dla kandydatow
na cz.onkow organow nadzorczych, przeprowadzany przez komisj. egzaminacyjn.
wyznaczan. przez ministra w.a.ciwego do spraw aktywow pa.stwowych, jest opisany
w art. 21 ust. 2 ustawy z 16 grudnia 2016 r. .O zasadach zarz.dzania mieniem pa.stwowymh
(tekst jedn. Dz.U. z 2024 r., poz. 125 z po.n. zm.). Wed.ug ww. przepisu egzamin ten
jest sprawdzianem teoretycznego przygotowania kandydatow z nast.puj.cych dziedzin:
1) prawa gospodarczego publicznego, ze szczegolnym uwzgl.dnieniem niniejszej ustawy,
ustawy z 9 czerwca 2016 r. .O zasadach kszta.towania wynagrodze. osob kieruj.cych
niektorymi spo.kamih, ustawy z 18 marca 2010 r. .O szczegolnych uprawnieniach ministra
w.a.ciwego do spraw aktywow pa.stwowych oraz ich wykonywaniu w niektorych spo.kach
kapita.owych lub grupach kapita.owych prowadz.cych dzia.alno.. w sektorach energii
elektrycznej, ropy naftowej oraz paliw gazowychh oraz ustawy z 24 lipca 2015 r. .O kontroli
niektorych inwestycjih;
2) prawa gospodarczego prywatnego, ze szczegolnym uwzgl.dnieniem prawa spo.ek
kapita.owych;
3) prawa pracy;
4) prawa rynku kapita.owego;
5) podstaw ekonomii;
6) podstaw zarz.dzania;
7) finansow przedsi.biorstw;
8) rewizji finansowej oraz analizy sprawozda. finansowych;
9) zasad .adu korporacyjnego w Rzeczypospolitej Polskiej, w Europie i na .wiecie;
10) prawa gospodarczego Unii Europejskiej . w zakresie zwi.zanym z pe.nieniem funkcji
cz.onka organu nadzorczego.
Zgodnie z tre.ci. art. 31 ust. 3b ww. ustawy, w cz..ci pisemnej egzaminu stosuje si.
pytania egzaminacyjne pochodz.ce ze zbioru pyta. tworzonego przez urz.d obs.uguj.cy
ministra w.a.ciwego do spraw aktywow pa.stwowych. Zbior pyta. oraz pytania egzaminacyjne
nie stanowi. informacji publicznej oraz informacji sektora publicznego w rozumieniu
przepisow o dost.pie do informacji publicznej (...).
Zgodnie z par. 14 ust. 2 regulaminu przeprowadzania egzaminu (wydanego na podstawie
rozporz.dzenia Ministra Aktywow Pa.stwowych z 25 marca 2024 r. w sprawie egzaminu
dla kandydatow na cz.onkow organow nadzorczych, Dz.U. z 2024 r., poz. 462) wynik
egzaminu ustalony przez komisj. i wskazany w protokole jest ostateczny.
Zaliczenie pracy w RFN
do emerytury
Od dwoch lat pracuj. w Niemczech.
Z tamtejszego urz.du . odpowiednika
naszego ZUS . otrzyma.em pismo
informuj.ce, .e prawa emerytalnego
w Niemczech nab.d. po przepracowaniu
tam co najmniej 5 lat. W Polsce
mam przepracowane 35 lat i na
38 PROSIMY POWTARZA. ANGORA nr 11 (16 III 2025)
Karol Nawrocki (42 l.), obywatelski
kandydat Prawa i Sprawiedliwo.ci
na prezydenta, 3 marca obchodzi. urodziny.
Jego .ona Marta, ktora niedawno
do..czy.a do .wiata mediow spo.eczno.ciowych,
coraz aktywniej anga.uje si.
w kampani. m..a. Tym razem podzieli.a
si. na Instagramie rodzinnym zdj.ciem,
na ktorym pozuje wraz z Karolem
i ich najm.odsz. cork. Katarzyn..
Do fotografii do..czy.a opis: . Moj ulubiony
cz.owiek ma dzi. urodziny. Czego
mo.na mu .yczy.? Wygranej! . napisa.a.
.Za.o.enie profilu w mediach spo.eczno.ciowych
przez Nawrock. wywo.a.o
spore zainteresowanie. Od tego czasu
.ledzi j. ju. blisko cztery tysi.ce osob.
Jak zauwa.y.a specjalistka ds. wizerunku
politycznego online Agata Krypczyk,
taki ruch mo.e pomoc w budowaniu
emocjonalnej relacji z wyborcami.
. Kandydatka na pierwsz. dam. pe.ni
symboliczn., ale istotn. rol., szczegolnie
w Polsce, gdzie tradycyjnie postrzega
si. prezydenta nie tylko jako polityka,
ale te. jako osob. reprezentuj.c. warto.ci
rodzinne i spo.eczne. Ekspertka
doda.a rownie., .e strategia Nawrockich
mo.e by. inspirowana sukcesem Ma.gorzaty
Trzaskowskiej, ktorej aktywno..
w mediach spo.eczno.ciowych pomog.a
ociepli. wizerunek Rafa.a Trzaskowskiego
podczas jego kampanii prezydenckiej.
Nawroccy s. ma..e.stwem od wielu
lat i maj. troje dzieci: Daniela, Antoniego
oraz Katarzyn. (...)h . czytamy w Fakcie.
* * *
Lech Wa..sa (81 l.) zdecydowa. si.
wystosowa. list otwarty do ameryka.skiego
prezydenta Donalda Trumpa
(78 l.). . Szanowny Panie Prezydencie.
Relacj. z Pa.skiej rozmowy z Prezydentem
Ukrainy Wo.odymyrem Ze.enskim
ogl.dali.my z przera.eniem i niesmakiem.
Pa.skie oczekiwania, co do
okazywania szacunku i wdzi.czno.ci za
pomoc materialn. udzielon. przez Stany
Zjednoczone walcz.cej z Rosj. Ukrainie,
uwa.amy za obra.liwe. Wdzi.czno..
nale.y si. bohaterskim .o.nierzom ukrai.skim,
ktorzy przelewaj. krew w obronie
warto.ci wolnego .wiata. To oni od
ponad 11 lat gin. na froncie w imi. tych
warto.ci i niepodleg.o.ci swojej Ojczyzny
zaatakowanej przez putinowsk. Rosj..
Nie rozumiemy, jak przywodca pa.stwa,
ktore jest symbolem wolnego .wiata,
mo.e tego nie widzie.. Nasze przera.enie
wywo.a.o tak.e to, .e atmosfera
w Gabinecie Owalnym podczas tej
rozmowy przypomina.a nam t., ktor.
dobrze pami.tamy z przes.ucha. przez
S.u.b. Bezpiecze.stwa i z sal rozpraw
w komunistycznych s.dach. Prokuratorzy
i s.dziowie na zlecenie wszechw.adnej
komunistycznej policji politycznej te.
nam t.umaczyli, .e to oni maj. w r.ku
wszystkie karty, a my .adnych. Domagali
si. od nas zaprzestania dzia.alno.ci,
argumentuj.c, .e z naszego powodu
cierpi. tysi.ce niewinnych ludzi. Pozbawili
nas wolno.ci i praw obywatelskich,
poniewa. nie godzili.my si. na wspo.prac.
z w.adz. i nie okazywali.my jej
wdzi.czno.ci. Jeste.my zszokowani, .e
podobnie potraktowa. Pan Prezydenta
Wo.odymyra Ze.enskiego. Panie Prezydencie,
pomoc materialna . wojskowa
i finansowa . nie mo.e by. ekwiwalentem
za krew przelan. w imi. niepodleg.o.ci
i wolno.ci Ukrainy, Europy, a tak.e
ca.ego wolnego .wiata. .ycie ludzkie jest
bezcenne, nie da si. zmierzy. jego warto.ci
pieni.dzmi. Wdzi.czno.. nale.y si.
tym, ktorzy ponosz. ofiar. krwi i wolno.ci.
Dla nas, ludzi .Solidarno.cih, by.ych
wi..niow politycznych komunistycznego
re.imu s.u..cego sowieckiej Rosji, jest
to oczywiste.
Apelujemy o wywi.zanie si. Stanow
Zjednoczonych z gwarancji, jakich udzieli.y
wraz z Wielk. Brytani. w memorandum
budapeszte.skim w 1994 roku,
w ktorym zapisano wprost zobowi.zanie
do obrony nienaruszalno.ci granic Ukrainy
w zamian za oddanie przez ni. swoich
zasobow broni nuklearnej. Te gwarancje
s. bezwarunkowe: nie ma tam
ani s.owa o traktowaniu takiej pomocy
jako wymiany gospodarczej. Pod listem
podpisali si. m.in.: Bogdan Borusewicz,
W.adys.aw Frasyniuk, Bronis.aw
Komorowski, Adam Michnik,
Andrzej Seweryn, Stanis.aw Niesio.owski
oraz Jaros.aw Kurski.
* * *
Super Express donosi, .e ca.y .wiat
patrzy na to, co dzieje si. w ostatnim
czasie w kontek.cie wojny w Ukrainie.
Bia.y Dom potwierdzi. w o.wiadczeniu,
.e wstrzyma. wszelk. pomoc
wojskow. dla tego kraju. .(...) Znana
polska dziennikarka i wieloletnia korespondentka
Telewizji Polskiej w Rosji
Barbara W.odarczyk (64 l.) napisa.a:
. Trudno si. oprze. wra.eniu, .e Putinowi
nie zale.y na szybkim zako.czeniu
wojny. Putin gra o legitymizacj. swojej
w.adzy w USA i na Zachodzie. #Ze.enski
jest poza gr. . wybija dzi. w tytule
popularna ros. Komsomolskaja Prawda.
Gazeta cytuje republika.skiego senatora
z Alabamy Tommyfego Tubervillefa,
ktory w tv Newsmax powiedzia., .e tylko
Rosja i USA b.d. decydowa. o losie
Ukrainy (...)h.
* * *
Politycy Prawa i Sprawiedliwo.ci, ktorzy
przychylnie wypowiadaj. si. o Trumpie,
bardzo zdenerwowali Romana Giertycha
(54 l.). Fakt odkry., .e pose.
Koalicji Obywatelskiej zwroci. uwag. na
to, co powiedzia. Elon Musk, ktory uwa.a,
.e Stany Zjednoczone powinny wyj..
z NATO. . Skoro najbli.szy wspo.pracownik
Trumpa chce, aby USA wysz.y
z NATO, a PiS i Duda chce, aby.my si.
trzymali Trumpa, czy to oznacza, .e PiS
chce, aby.my opu.cili NATO? . pyta.
prawnik. Na tym Giertych nie poprzesta..
Kilka godzin po.niej zwroci. uwag. na...
barwy kampanijne Karola Nawrockiego.
. To niewiarygodne. PiS ustali. barwy
kampanii Nawrockiego w barwy flagi
narodowej Rosji. Oni ju. otwarcie si.
szykuj.. W ko.cu postanowi. bezpo.rednio
zwroci. si. do prezesa PiS. . Jarku!
Jestem z .yj.cych najwy.szym rang.
cz.onkiem Rady Ministrow powo.anych
przez twego brata na twoj wniosek.
Powiem ci, .e twoje umizgi do Trumpa
i Putina stanowi. zaprzeczenie polityki
Leszka. Zdradzi.e. idea.y g.oszone przez
w.asnego brata. Ha.ba ci (...)h!
Zebra.a: KATARZYNA
GORZKIEWICZ
Barbara W.odarczyk Fot. Piotr Molecki/East News
Zebra.: RK
Supereksfakty
O .l.zakach
Stara Pieczkowo idzie w niedziela
do ko.cio.a. Mia.a jeszcze k.s drogi,
jak naroz zatrzyma.o si. przed ni. auto
i s.siad, co w nim jecho., pada:
. Pieczkowo, siednijcie se, podwioz.
wos do ko.cio.a!
. Mo.e kiedy indziej, dzi. mi si. bardzo
spieszy!
* * *
. Karlik, powiedz, co by. zrobi. z pieni.dzmi,
jakby. by. taki bogaty jak cesarz?
. Jo by wiedzio., ale powiedz ty mi, co by
cesorz zrobi., jakby by. taki biedny jak jo.
* * *
Antek spotko. po dziesi.ciu latach Francika.
Rado.. by.a wielko:
. Francik, co robisz? Kaj przebywosz?
Jak ci idzie?
. Ano, grom w zespole jazzowym i je.d.a
z nim po kraju!
. Ty?! Przeca. ty nigdy na .odnym
instrumencie gro. nie umio.!
. Cicho by.! Oni sie jeszcze w tym larmie
na tym nie poznali!
* * *
Pado Antek do Francika:
. Ci padom, jaki ten moj pies jest m.dry.
Jak ino ciepna czopka do stawu, to on fuk
za ni. i tak d.ugo nurkuje, a. j. na wierzch
wyniesie.
. To jeszcze nic . pado Francik . moj
pies to dopiero m.drala. Jo wciepuja
do stawu sto z.otych, on wskakuje i przynosi
na wierzch kilo karpia i reszta z tych stu.
* * *
Raz poszed. Francik kra.. kapust..
Nakry. go jednak ch.op i nie mog. si.
nadziwi., dlaczego bierze tylko z rz.du
sze.., a siodm. g.owk. zawsze zostawia.
A na to Francik:
. Nie znasz dziesi.cioro przykaza.?
Przecie. mowi si. w nich: .Siodme nie
kradnijh!
* * *
W s.dzie raz s.dzili z.odzieja. S.dzia
powiado:
. Ze .ledztwa wynika, .e oskar.ony
w ci.gu tygodnia napad. na bank a. siedem
razy!
. Ano widzicie, wysoki s.dzie! Z.odziej
to ani niedzieli nie mo! Ani chwili odpoczynku!
* * *
. Francik, widzio. to .wiat, aby gorzo.a
je.. .y.k.! . pado Karlik.
. A co mom robi., jak.ech w spowiedzi
przysi.go., .e wi.cej kieliszka do r.ki
nie wezna?
* * *
Roz przyszo. pijany ch.op do dom,
a baba z.o, .e ju. za. pi., z g.b. na niego.
On nic, ino s.ucho, a potym pado:
. Gustla, dy. jo sie z mi.o.ci do ciebie
upijom, bo wtedy cie podwojnie widza,
moja ty babeczko ukochano!
* * *
By.a ju. jedenasta w nocy, kiedy naroz
do Andzi wpad.a roze.lona somsiadka i ju.
od proga wo.o:
. Byd.cie tacy dobrzy i po.yczcie mi
wa.ka!
. Nie moga. Te. na ch.opa czekom.
.Humor polskih, wybor Agata H.cia
.wiat Ksi..ki, Warszawa 2003
ANGORA nr 11 (16 III 2025) 47
. Dlaczego politycy oszukuj. ludzi,
ktorzy im ufaj.?
. Bo tych, ktorzy im nie ufaj., trudniej
oszuka..
.G.os Tygodnik Nowohuckih nr 9
* * *
. Uprawiamy z m..em seks trzy,
cztery razy w tygodniu.
. A my tylko raz.
. Przecie. ty nie masz m..a?!
. My.la.am, .e ca.y czas mowimy
o twoim...
..ycie Kaliszah nr 9
* * *
. Moj Marian jest najbardziej romantycznym
m..czyzn. na .wiecie!
. Dlaczego tak uwa.asz?
. Wczoraj, jak wyry.am serce na
masce jego samochodu, to a. zap.aka..
.ABCh nr 7
* * *
Dziennikarz pyta koleg.:
. Czyta.e. moj ostatni artyku.?
. Nie czyta.em, ale ciesz. si., .e by.
ostatni...
.Gazeta Ko.obrzeskah nr 8
* * *
Pani w szkole mowi do ucznia:
. Nie zaczynaj zdania od s.ow: .Ja
my.l.h, bo dobrze wiesz, .e k.amstwa
nie znosz..
..ycie Bytomskieh nr 6
* * *
Rozmowa w urz.dzie pracy:
. Prosz. pana, nie my.la. pan o rozpocz.ciu
dzia.alno.ci?
. Nie.
. Co mog.by pan otworzy., dysponuj.c
pieni.dzmi, ktore ma pan
obecnie?
. Okno.
.Samo .ycieh nr 3
* * *
W sklepie u jubilera:
. W czym panu mog. pomoc?
. Musz. wybra. jaki. prezent na
8 marca.
. Rozumiem, .e co. dro.szego?
. Dlaczego pani tak uwa.a?
. Poniewa. dzi. jest dwudziesty pi.ty.
.Na Luzieh
* * *
. Kochanie, na razie potrafi. tylko
dobrze upiec ciasto i usma.y. ryb..
. Oczywi.cie, kochanie, z czasem
nauczysz si. gotowa. wszystko.
A w mi.dzyczasie powiedz mi,
co jem teraz . ciasto czy sma.on.
ryb.?
* * *
Przychodzi facet do warzywniaka
i mowi:
. Poprosz. kilogram robaczywych
jab.ek.
. A po co panu robaczywe?
. Id. jutro na ryby i nie chce mi si.
kopa. w ogrodku.
.Fakth nr 33
PROSIMY POWTARZA.
Maciej Musia. (30 l.) wspar.
33. Fina. Wielkiej Orkiestry .wi.tecznej
Pomocy w nietypowy sposob.
Aktor zaoferowa. sprz.tanie mieszkania
zwyci.zcy licytacji, czym wzbudzi.
ogromne zainteresowanie. Aukcja
zako.czy.a si. spektakularnym sukcesem,
osi.gaj.c zawrotn. kwot.
136 tys. z.. 4 marca filmowy amant
podzieli. si. z fanami filmem z realizacji
swojego zobowi.zania. Okaza.o si.,
.e kwot. wp.aci. anonimowy darczy.ca
z Krakowa zwi.zany z Fundacj.
Zrobmy Sobie Krakow. Zamiast w.asnego
mieszkania, przekaza. .us.ug.h
sprz.tania na rzecz oddzia.u onkologii
dzieci.cej w Uniwersyteckim Szpitalu
Dzieci.cym w Krakowie, ujawnia
TVN24. . Dobro zatoczy.o ko.o
. podkre.li. aktor. Na udost.pnionym
przez niego nagraniu widzimy
go w towarzystwie duetu DJ-ow Kalwiego
i Remiego id.cych przez szpital
przy d.wi.kach ich hitu .Explosionh,
do ktorego w licytacji zobowi.za. si.
sprz.ta.. Na nagraniu nie wida., jak
aktor pracuje na oddziale. . Ze zrozumia.ych
wzgl.dow nie mo.emy tutaj
nagrywa. ani robi. live. Musimy uszanowa.
prywatno.. dzieci i ich rodzicow
. powiedzia. Musia., stoj.c przed
oddzia.em. . Pewnie samo sprz.tanie
b.dzie mia.o charakter symboliczny.
Chodzi o sp.dzenie czasu z podopiecznymi.
Bardzo wam dzi.kujemy,
bo to te. dzi.ki wam ta licytacja trafi.a
tutaj . podsumowa..
Jedna z najpopularniejszych tancerek
.Ta.ca z gwiazdamih Ewa Szabatin
(46 l.) opowiedzia.a fanom
o swoich trudnych do.wiadczeniach
z biznesem. Okazuje si. bowiem, .e po
zako.czeniu kariery tanecznej za.o.y.a
mark. modow., ktora mimo sprzeda.y
w wielu butikach na ca.ym .wiecie
przynosi.a jej wci.. rosn.ce straty.
W efekcie straci.a milion z.otych i zmuszona
by.a zamkn.. firm.. . Nigdy
o tym nie opowiada.am, bo wstydzi.am
si. swojej pora.ki. Po 5 latach musia.am
zamkn.. biznes modowy. To by.o
najgorsze rozczarowanie mojego .ycia,
bo my.la.am, .e po mi.dzynarodowych
sukcesach w ta.cu uda mi si. tak
samo osi.gn.. sukces w modzie. Myli.am
si. . wyzna.a by.a tancerka. Jak
zauwa.a Pudelek, Szabatin nie podda.a
si. i znalaz.a sposob na odbicie si.
finansowe, m.in. dzi.ki medytacyjnym
sesjom. Podkre.la, .e pora.ki ucz. najwi.cej,
ale mog. te. hamowa. przed
kolejnymi probami. . Mimo tak wielkiej
pora.ki nie podda.am si., a w zesz.ym
roku odrobi.am wszystkie straty! Jak to
zrobi.am? W maju posz.am na swoj.
pierwsz. sesj. KAP, wypu.ci.am swoj
pierwszy program online i w dwa tygodnie
zarobi.am 100 tysi.cy . chwali si.
Ewa.
Natasza Urba.ska (47 l.) zdecydowa.a
si. zabra. g.os na temat swoich
zdj.. w bikini i bieli.nie, ktore regularnie
wrzuca na Instagrama. . Mam
wra.enie, .e ja z wiekiem coraz bardziej
odwa.na si. staj.. .e jako nastolatka
pewnych rzeczy bym nie zrobi.a,
bo my.la.abym o swoich kompleksach
. wyzna.a szczerze w rozmowie
z Show News. . Je.eli mam na
co. ochot., robi. to . i postanowi.am
w ten sposob my.le. o sobie. I to jest
fajne, bo tak. wolno.. w sobie mam.
I muzyczn., i artystyczn., i te. osobist.
. stwierdzi.a. A co o jej fotkach
s.dzi Janusz Jozefowicz, z ktorym
jest ju. od .wier. wieku. Wszak
o 18 lat starszy choreograf i dyrektor
Teatru Studio Buffo znany jest ze swego
stanowczego charakteru i konserwatywnego
podej.cia do wielu kwestii.
. Jest zachwycony. Moj m.. jest
kochany, on rzeczywi.cie wspiera mnie
bardzo, dopinguje i nawet ostatnio mi
powiedzia.: .Wiesz, podoba mi si. to,
jak dzia.asz artystycznie, poza Buffoh.
Wi.c mam z jego strony ogromne
wsparcie, ogromn. mi.o.. . deklaruje.
Znany z wyst.pow w Kabarecie
Moralnego Niepokoju Przemys.aw
Borkowski (52 l.) zwi.zany
jest z m.odsz. o 14 lat Gabriel.. Para
pozna.a si. ponad dwadzie.cia lat
temu podczas jednego z wyst.pow. Na
.lub zdecydowali si. dopiero w 2022
roku. Ich relacja przesz.a w.a.nie na
kolejny etap, albowiem ma..onkowie
zostali rodzicami . donosi Pudelek.
.wie.o upieczeni rodzice podzielili si.
swoj. rado.ci. w mediach spo.eczno.ciowych.
Na Instagramie udost.pnili
zdj.cie z porodowki oraz podali kilka
szczego.ow na temat narodzin corki.
Dziewczynka przysz.a na .wiat 4 marca
rano i otrzyma.a nietypowe imi..
. Dok.adnie o 8.20 przysz.a na .wiat
najwa.niejsza kobieta w naszym .yciu.
10 pkt Apgar, 3670 g, 55 cm. Panie
i Panowie, zrobcie ha.as dla Florentyny
Borkowskiej! . napisali dumni rodzice
w mediach spo.eczno.ciowych.
Kilkana.cie lat temu ca.a Polska
mowi.a o ok.adce .Playboyah z Ann.
Much. (44 l.). Aktorka wroci.a pami.ci.
do ikonicznej sesji zdj.ciowej
i ujawni.a zaskakuj.ce kulisy wspo.pracy
z magazynem dla doros.ych. . Dwie
ok.adki w dwoch ro.nych klimatach,
ten sam miesi.c, co. fantastycznego.
Obie ok.adki sprzeda.y si. w trzy dni
czy maksymalnie tydzie., fizycznie nie
by.o mo.liwo.ci, .eby je kupi.. Ja si.
spodziewa.am tego, .e teraz drukarnie
b.d. sz.y 24 godziny na dob. i dodrukowywa.y
kolejne numery . wyzna.a
w rozmowie ze .wiatem Gwiazd.
Jednak by.y to tylko czcze .yczenia
gwiazdy. . Tymczasem okaza.o si.,
.e na poziomie wydawnictwa podj.to
decyzj., .e absolutnie nie dodrukowuj.
.adnego egzemplarza ze mn., poniewa.
gdyby Amerykanie zorientowali
si., .e mo.liwo.. sprzeda.y jest na
poziomie przyk.adowo nie 100 tysi.cy
egzemplarzy, lecz 500 tysi.cy, to .rubka
zosta.aby przekr.cona tak, .eby za
ka.dym razem .y.owa. ich co najmniej
do 300 tysi.cy. A standardem by.o to,
.e sprzedawa.o si. na poziomie, nie
wiem, 10 . 15 tysi.cy. Nie znale.liby
takich bohaterek i nie mogliby te.
wyt.umaczy. Amerykanom, .e sorry,
Winnetou, ale Mucha jest tylko jedna
. wyja.ni.a Ania.
MA.GORZATA KOPE.
Zebra.: RK
SPODPRASY
Maciej Musia. sprz.ta oddzia. onkologiczny w krakowskim
szpitalu Fot. screen z IG Macieja Musia.a
48 ANGORA nr 11 (16 III 2025)
.Two Point Museumh
W Chorwacji istnieje
muzeum o nazwie
Froggyland. To
miejsce po.wi.cone
wyj.tkowo nietypowemu
tematowi,
a konkretnie... wypchanym
.abom. Je.eli kto. marzy
o zarz.dzaniu takim miejscem, powinien
zainteresowa. si. nowym tytu.em
z serii .Two Pointh. Tym razem
wcielimy si. w administratora
tytu.owych muzeow. Musz. przyzna.,
.e podchodzi.em do tej produkcji
nieco niepewnie. Po .wietnym
.Two Point Hospitalh, pojawi.
si. .Two Point Campush, ktory niestety
mocno rozczarowa.. Jak jest
tym razem? Najwa.niejszymi elementami
s. oczywi.cie eksponaty.
Trzeba je zdoby. na wyprawie, nast.pnie
umie.ci. w budynku i uzupe.ni.
go o elementy dekoracyjne
oraz informacyjne. Spora cz...
przedmiotow wchodzi w interakcj.
ze zwiedzaj.cymi, zwykle w zabawny
sposob. Dla przyk.adu: mi.so.erne
ro.liny potrafi. po.kn.. okolicznych
ludzi (na szcz..cie zaraz
ich wypluwaj.). Wszystko jest utrzymane
w lekkim, humorystycznym
tonie, a same eksponaty s. ca.kowicie
zmy.lone, przez co tworcy
mogli pofantazjowa. (mo.emy
np. kolekcjonowa. duchy). Do tego
dochodz. inne kwestie zwi.zane
z zarz.dzaniem. Trzeba dba.
o dozorcow, sprzedawcow, ochroniarzy
oraz ekspertow, ktorzy poza
udzia.em w wyprawach mog. te.
oprowadza. wycieczki. Jest tego
naprawd. sporo i co najwa.niejsze
. to wszystko wci.ga ju. od pierwszych
minut. Ka.da mechanika jest
wprowadzana w odpowiednim czasie,
dzi.ki czemu mo.na sprawnie
ogarn.. nawet mocno rozbudowan.
placowk.. .Two Point Museumh
to kolejna udana ods.ona pe.nej humoru
serii. Czas wraca. po nowe
eksponaty!
Two Point Studios
.Avowedh
Studio Obsidian
ponownie zabiera
nas do popularnego
uniwersum .Pillars
of Eternityh. .Avowedh
to RPG akcji,
w ktorym wcielamy
si. w boskiego wys.annika badaj.cego
tajemnicz. zaraz.. Na pierwszy
rzut oka gra obiecuje ciekaw.
przygod., jednak szybko okazuje
si. przeci.tnym tytu.em. Fabu.a
nie wci.ga, dialogi pozostawiaj.
wiele do .yczenia, a walka jest dr.twa
i ma.o satysfakcjonuj.ca. Mo.na
pogra., ale po co?
Obsidian
Wchodzenie w doros.o.. bywa
m.cz.ce i trudne, a je.li jeszcze
zatruwa je w.asna matka, potrafi
zrobi. si. niezno.ne. Jeszcze si.
taka nie urodzi.a, ktora nie uprzykrza.aby
.ycia w.asnemu dziecku,
ale niektore s. w tym po prostu
mistrzyniami.
Allan Krupa (20 l.) rozsta. si.
z dziewczyn.. Nie by.oby o czym mowi.
i pisa., gdyby nie znana mama tego m.odego
celebryty. Edyta Gorniak (52 l.)
swoim zwyczajem urz.dzi.a bowiem
publiczn. dram. z tego wydarzenia,
wydawa.oby si. przecie., .e prywatnego.
Gwoli .cis.o.ci musimy tu odnotowa.,
.e pierwszy .popisa. si.h tatu.
by.ej ju. dziewczyny Allana. To w.a.nie
niejaki Bart Pniewski (35 l.) postanowi.
upubliczni. informacje, .e jego corka
Nicol (17 l.) nie jest ju. dziewczyn.
Krupy. A przecie. jako mened.er powinien
wiedzie., .e nie na ka.de zadane
pytanie nale.y odpowiada.. Kiedy jednak
Pudelek zwroci. si. do niego z pro.b.
o potwierdzenie plotek, ktore rzekomo
dotar.y do redakcji (taka przynajmniej
jest oficjalna wersja), tata Pniewski nie
gryz. si. w j.zyk: .Mieli.my nadziej., .e
to szybko nie zostanie upublicznione. Ale
skoro ju. kto. zadba. o to, by wszystko
wysz.o na jaw, niestety, musz. przyzna.,
.e to prawda. Potwierdzam, .e
Allan i Nicol rozstali si. jaki. czas temuh.
Z jakich. sobie tylko wiadomych powodow
postanowi. jednak zaczepi. te. przy
okazji niedosz.. te.ciow. corki. .Pozostaj.
w dobrych relacjach i mam nadziej.,
.e je.li jego mama nie zepsuje teraz
ich relacji, to wszystko nadal b.dzie
OK. Allan i Nicol za.o.yli razem studio
muzyczne i on ca.y czas w nim nagrywa.
To doro.li i dojrzali ludzieh. Oni mo.e
i tak, ale o rodzicach obojga z pewno.ci.
nie da si. tego powiedzie.. By.o
wi.c niemal od pocz.tku pewne, .e ta
historia nie ma prawa si. szybko sko.czy..
W tym momencie drama dopiero
si. rozkr.ca.a. Do szturmu przyst.pi.a
wi.c mama Edyta i ca.kiem s.usznie
zarzuci.a Pniewskiemu nieuszanowanie
prywatno.ci .dziecih. Potem jednak
sama postanowi.a omawia. wszystko
i upublicznia. w internecie. Dowiedzieli.my
si. wi.c, .e jej syn .prze.y. ju. zdrad.
swojego ojca, prze.yje i t.h. Jej zdaniem
ojcu Nicol chodzi tylko i wy..cznie
o promocj. samego siebie, nawet przy
takiej okazji jak rozstanie w.asnej corki
z ch.opakiem. I znow sprawy nabieraj.
tempa: Allan, ktory jest DJ-em, postanawia
zrezygnowa. z us.ug Pniewskiego
jako mened.era. .Allan zawsze b.dzie
w moim sercu. Niestety, od momentu,
w ktorym ponownie zacz.. wspo.pracowa.
z mam., jego stosunek do mnie
uleg. zmianie. Dlatego te. nie chcia.bym
wypowiada. si. na temat naszych relacji.
Sp.dzili.my dwa bardzo fajne (rodzinne)
lata .ycia i nic ani nikt nam tego nie zabierze.
My.l., .e w g..bi serca on czuje to
samoh . komentowa. w Pudelku . a jak.e!
. Pniewski. Po drodze g.os w jednym
z internetowych tabloidow zabiera
Nicol (Allan wci.. milczy): .Przykro mi,
.e taty troska zosta.a odebrana negatywnie
przez mam. Allana, co doprowadzi.o
do niepotrzebnej k.otni. My.l.,
.e po dwoch latach, ktore Allan sp.dzi.
przy moim tacie, nikt nie powinien w.tpi.
w jego dobre intencjeh . o.wiadczy.a
Nicol w rozmowie z Plotkiem. I znow
nadchodzi pora na ruch Edyty i jej syna:
postanawiaj. bowiem wynie.. ktorego.
poranka sprz.t ze studia zaaran.owanego
w piwnicy w domu Pniewskich. .Moj
syn po rozstaniu zabra. swoj. w.asno..,
czyli ca.y swoj sprz.t muzyczny kupowany
przez lata, z obawy przed lud.mi,
ktorzy zacz.li go agresywnie atakowa.h
. wyja.nia niezapowiedzian. wizyt. piosenkarka.
.Jej syn, ktory jeszcze niedawno
by. wystarczaj.co doros.y, .eby spotyka.
si. z dziewczynami, teraz pozwala
. jak dziecko . by wszystko w jego imieniu
mowi.a mamusiah. Pan Bart nie
odpuszcza: wyci.ga nagrania z monitoringu
i publikuje je w sieci. Na samodzielnie
zrobionym filmie pokazuje puste
.ciany i .lady po jakich. sprz.tach. Nie
zapomina opublikowa. te. zdj.. p.acz.cej
corki, .wspo.w.a.cicielki studiah,
i stawia powa.ne zarzuty: .Tak wygl.da
nasze studio nagraniowe po wizycie pani
Gorniak z jej synem o pi.tej dwadzie.cia
rano, w nocy w.a.ciwieh. .To ewidentnie
dewastacjah . podsumowuje Pniewski
i zapowiada kolejne nagrania z monitoringu.
Potem g.os znow zabiera Nicol:
.Jest mi po prostu przykro, bo mo.na
by.o to wszystko zrobi. jak doro.li, szanuj.cy
si. ludzieh . mowi rozczarowana
rozwojem wydarze.. Mamy w tym miejscu
smutn. wiadomo.. dla wszystkich
zainteresowanych: na bycie doros.ymi
jest ju. za po.no, rodzice dwojki tych
nieszcz..liwych dzieciakow na pewno
im na to nie pozwol.. Sami zachowuj.
si. niepowa.nie i niedojrzale, przedk.adaj.c
w.asne, narcystyczne ambicje
nad spokoj swoich dzieci. Pewnie jeszcze
d.ugo b.dziemy .wiadkami ok.adania
si. przez Gorniak i Pniewskiego
obelgami i insynuacjami. Niewa.ne, kto
mowi prawd. ani kto ma racj.. Bo nikt
nie ma. I ka.dy wyjdzie z tego poobijany
w najgorszy mo.liwy sposob . w sercu.
A najbardziej b.d. cierpieli Allan i Nicol,
kiedy dotrze do nich wreszcie, jak nielojalnie
wobec w.asnych dzieci zachowali
si. ich rodzice i ile wyrz.dzili im krzywdy.
PLOTKARA
.WIATOWE .YCIE
ANGORA
NA SALONACH
Nicol i Allan Fot. Artur Zawadzki/Reporter
Dramy mamy
MAREK SZPAK
ANGORA nr 11 (16 III 2025) NA CZERWONYM DYWANIE 49
MUZYKA Z FILMU . .VAIANA 2h
Tylko poprawnie
Jak przysta.o na filmy
Disneya, tak.e ten
jest niemal perfekcyjny.
Ma atrakcyjn. fabu..,
daj.ce si. lubi. postaci
i przyjemne dla oka animacje. Pierwsza
cz... by.a rewelacyjna. W du.ej
mierze sukces zawdzi.cza.a muzyce,
piosenkom. Niestety, tak jak w przypadku
kontynuacji .Krainy Loduh, tak
i tutaj s. one co najwy.ej poprawne.
Melodyjne, ale trudne do zanucenia.
Zw.aszcza .e du.o w nich orientalnych
brzmie. . b.bnow, tupania. Zagraniczni
wykonawcy oraz polska obsada
robi., co mog.. Ca.o.. ratuje urocza
patetyczna kompozycja .Nowy
l.dh w wykonaniu Weroniki Bochat-
-Piotrowskiej i Doroty Stali.skiej, lecz
reszta, cho. przyjemna, wypada blado.
Szkoda.
Universal. Cena CD ok. 60 z..
IGGY POP . .MONTREUX JAZZ
FESTIVAL 2023h
Koncertowo
Nie ma ju. w.rod
nas Freddiego Mercuryfego,
Davida Bowiego...
Artystow, ktorzy
zmienili oblicze muzyki
rozrywkowej. Z tych wielkich, legendarnych
pozosta. jeszcze On (i Mick
Jagger). Facet o niespo.ytej energii
i si.ach witalnych, rocznik 1947! Nazywa
si. go .ojcem chrzestnym punk rockah,
ale ma w dorobku do.wiadczenia
z pochodnymi gatunkami. Zarejestrowany
i wydany na CD i Blu-Ray koncert
mia. miejsce 6 lipca 2023 roku
w Montreux. Wraz z siedmioosobowym
zespo.em zaprezentowa. utwory
ze swojego repertuaru oraz nagrane
z zespo.em The Stooges. Nie zabrak.o
kultowego .The Passengerh. Zazdroszcz.
kondycji.
EAR Music. Cena CD ok. 70 z..
MARCIN PAJ.K . .SPACE TRAVELh
Hipnotyzer
Wyst.powa. w zespo.ach,
w ktorych muzyczn.
przygod. zaczyna.
od grania heavy metalu.
Zarowno w Polsce, jak
i w Londynie, w ktorym w 2005 roku
zamieszka.. W 2014 roku ukaza. si.
solowy album Paj.ka. Tu ju. artysta
sk.ania. si. ku progrockowym brzmieniom.
Eksperymentowa. te. z art rockiem,
industrialem, zahacza. o jazz.
Dwie ostatnie p.yty multiinstrumentalisty,
.The Mazeh i .In The Spaceh, to
po..czenie tych stylow. 20 pa.dziernika
2024 roku w warszawskim Domu Kultury
wraz z pi.cioma kolegami da. nietuzinkowy
koncert. Razem hipnotyzowali
publiczno... Czego i Pa.stwu .ycz..
Marcin Paj.k. Cena CD ok. 40 z..
Wys.ucha.:
PRZEMYS.AW BOGUSZ
Gala nagrod Akademii Filmowej bez
piosenek nominowanych, za to z Mickiem
Jaggerem (we w.asnej osobie)
i Paulem McCartneyem (w roli autora).
Je.li dodamy do nich .piewaj.cego
gospodarza wieczoru, ktorym by.
telewizyjny prezenter Conan OfBrien,
to oscarowa gala mia.a w sobie wi.cej
muzyki, ni. wynika.oby z jej przeznaczenia.
Potwierdzi.o si., .e o warto.ci filmow
decyduj. nie tylko re.yserzy i aktorzy, ale
te. wykorzystane w nich kompozycje.
Nie tylko buduj. nastroj, ale tak.e przyci.gaj.
uwag. przebojowymi piosenkami.
Te ostatnie nadawa.y ton tegorocznej gali.
Otworzy.y j. Cynthia Erivo i Ariana
Grande, .piewaj.c melodie z filmu
.Czarnoksi..nik z krainy Ozh i podobnego
tematycznie musicalu .Wickedh.
Po pierwszych nagrodach zabrzmia.y
piosenki przewodnie z thrillerow o agencie
007. Zaprezentowa.y je Doja Cat (.Diamenty
s. wieczneh) . tu r.k. do wydarzenia
przy.o.y. wspomniany McCartney,
bo to on skomponowa. utwor przewodni
do tego filmu . oraz RAYE (.Skyfallh)
i Lisa z .e.skiej grupy Blackpink (..yj
i pozwol umrze.h). Wreszcie Queen Latifah
z.o.y.a muzyczny ho.d Quincyfemu
Jonesowi, ktory zmar. 3 listopada ubieg.ego
roku w wieku 91 lat, pozostawiaj.c
po sobie blisko 30 p.yt solowych i niezliczon.
ilo.. utworow, ktore zarejestrowa.
z innymi wykonawcami.
Muzyk ten zapami.tany zosta. przede
wszystkim jako producent albumu .Thrillerh
(1982), najs.ynniejszej p.yty Michaela
Jacksona, ktora jest .wiatow. rekordzistk.
pod wzgl.dem sprzeda.y. Rozesz.o
si. na .wiecie ponad 50 milionow egzemplarzy
tego kr..ka. .Ma zami.owanie
do perfekcjih . mowi. Jackson o Jonesie,
ktory nie tylko wyprodukowa. jego
przebojowy longplay, ale te. by. wspo.autorem
wydanej na nim piosenki .Pretty
Young Thingh. . .Zmusza. mnie do robienia
wszystkiego tak d.ugo, a. b.dzie
idealnieh.
Ale to nie p.yta .Thrillerh sk.oni.a organizatorow
oscarowej gali do z.o.enia Jonesowi
ho.du i nagrodzenia go po.miertnie
honorow. nagrod.. W 1964 roku artysta
zadebiutowa. w roli kompozytora muzyki
filmowej, tworz.c .cie.k. d.wi.kow.
filmu .Lombardzistah, wyre.yserowanego
przez Sidneya Lumeta. Cztery lata
po.niej zosta. pierwszym ciemnoskorym
Amerykaninem nominowanym do Oscara
za muzyk. do obrazu .Z zimn. krwi.h i za
piosenk. .The Eyes Of Loveh z dramatu
.Banningh. W 1971 roku zaproszono go
do dyrygowania orkiestr. podczas oscarowej
gali. By. pierwszym Afroamerykaninem
w tej roli. Pracowa. nad .cie.kami
d.wi.kowymi do blisko 50 filmow. Jego
muzyka rozbrzmiewa m.in. w obrazach
.W upaln. noch (1967), .W.oska robotah
(1969) i .Kolor purpuryh (1985).
Fragment gali po.wi.cony pami.ci
Jonesa zapowiedzia.y Whoopi Goldberg
i Oprah Winfrey . obydwie graj.ce w filmie
.Kolor purpuryh. Na cze.. legendarnego
muzyka Queen Latifah za.piewa.a
utwor .Ease on Down the Roadh, ktory
w filmowej wersji, pochodz.cej z musicalu
.The Wizh (1978), a wyprodukowanej
przez Jonesa, .piewali w duecie Diana
Ross i Michael Jackson.
O ile tylko duch Quincyfego Jonesa
mog. kr..y. nad g.owami go.ci oscarowej
gali, ktora odby.a si. 2 marca
w hollywoodzkim Dolby Theatre, o tyle
Mick Jagger zjawi. si. na scenie osobi.cie.
Jego grupa bawi melomanow
zaledwie o nieca.. dekad. krocej ni.
tworczo.. producenta .Thrillerah i niedawno
otrzyma.a Grammy za 24. studyjny
album, zatytu.owany .Hackney
Diamondsh. Hity Stonesow go.ci.y w filmach
.Czas apokalipsyh (.Satisfactionh),
.Infiltracjah (.Gimme Shelterh), .Jerry
Maguireh (.Bitchh), .Nocny jastrz.bh
(.Brown Sugarh), .Wielki ch.odh (.You
Canft Always Get What You Wanth),
.Christineh (.Beast Of Burdenh) i wielu
innych. Obecno.. Jaggera na gali by.a
wi.c jak najbardziej uzasadniona. Kiedy
muzyk wszed. na scen., widzowie
wstali z miejsc i nagrodzili go hucznymi
brawami. A przecie. 60 lat temu nikt
by pewnie cz.onka niegrzecznych Stonesow
na tak. uroczysto.. nie wpu.ci..
A teraz . prosz.! Nawet .wiatowej s.awy
filmowcy k.aniaj. si. w pas legendarnemu
rockmanowi.
.Jeste.cie milih . zareagowa. Jagger
na ciep.e przyj.cie. . .To dla mnie
zaszczyt wr.cza. nagrod.. Z przyjemno.ci.
obdaruj. ni. laureata. Nie by.em jednak
pierwsz. osob., ktor. o to poproszono.
Producenci naprawd. chcieli, .eby
zrobi. to Bob Dylan, ale odmowi., bo
uwa.a, .e najlepsze w tym roku filmowe
piosenki by.y w dramacie áKompletnie
nieznanyâh.
Kiedy ca.a sala wybuch.a .miechem,
wokalista Stonesow . na.laduj.c g.os
Dylana . doda.: .Powinni.cie znale..
kogo. m.odszegoh. Po czym ju. swoim
g.osem powiedzia. tak, jakby zwraca.
si. do organizatorow oscarowej gali:
.Pozwolcie mi wr.czy. nagrod., jestem
m.odszy od Dylana!h. Tu znow .miech
na sali, bowiem Jagger rzeczywi.cie ma
mniej lat ni. 83-letni Dylan, ale jest od
niego zaledwie 2 lata m.odszy.
A figurki z.otego rycerza stoj.cego
na rolce ta.my filmowej i opieraj.cego
si. o miecz za najlepsz. oryginaln. piosenk.
otrzymali Clement Ducol, Camille
i Jacques Audiard, autorzy kompozycji
.El Malh, ktora rozbrzmiewa w filmie .Emilia
Perezh. .eby uhonorowa. Jaggera,
Camille . gdy tylko podesz.a do mikrofonu
. zaintonowa.a wokaliz. z hitu
.Sympathy For the Devilh z repertuaru
The Rolling Stones, po czym powiedzia.a:
.Napisali.my áEl Malâ, .eby pot.pi.
korupcj. i mamy nadziej., .e przes.anie
piosenki do wszystkich trafi.o. Muzyka
i sztuka mog. gra. wa.n. rol. w propagowaniu
dobra i post.pu na .wiecieh.
Ducol doda.: .Utwor mia. brzmie., jakby
pochodzi. z piekielnego kabaretuh.
Na zako.czenie krotkiego pobytu na
scenie on i Camille zanucili w duecie
imi. .Emiliah.
Niewiele brakowa.o, .eby oboje otrzymali
rownie. Oscary za .cie.k. d.wi.kow.
do filmu .Emilia Perezh. Zwyci..y.
jednak Daniel Blumberg, autor melodyjnego
t.a do dramatu .Brutalistah, ktory
pokona. kompozytorow muzyki wykorzystanej
w filmach .Wickedh (autorzy
John Powell i Stephen Schwartz), .Konklaweh
(Volker Bertelmann) oraz .Dziki
Roboth (Kris Bowers). Blumberg to brytyjski
muzyk znany z wyst.pow w rockowej
grupie Yuck, ktora powsta.a w Londynie
w 2009 roku. Nie dzia.a. w niej d.ugo,
bo tylko do 2013 roku. Wtedy zdecydowa.
si. rozpocz.. karier. solow.. Wzi..
si. te. za muzyk. filmow.. Najwyra.niej
s.usznie, skoro przynios.a mu Oscara.
GRZEGORZ WALENDA
Muzyczne Oscary
Cynthia Erivo i Ariana Grande Fot. Chris Pizzello/Invision/East News
50 MI.O.. BEZWARUNKOWA ANGORA nr 11 (16 III 2025)
Generalne porz.dki
Wiosna tu.-tu.. Zaczynaj. kwitn..
krokusy i cebulice. Najwy.szy czas
na przygotowanie ogrodu na kolejny
sezon. Zaczynamy od ostrego sekatora
i tniemy. Na pocz.tku hortensje bukietowe.
Ga..zki przycinamy nad 2. lub 3.
oczkiem. Nie ma co si. ba. . im solidniej
tniemy, tym pi.kniej b.d. kwit.y.
Wycinamy cienkie i suche ga..zki. Tniemy
rownie. trawy ozdobne . na wysoko..
10 . 20 centymetrow. Przycinamy
wszystkie krzewy kwitn.ce latem,
np. budleje. Nie tniemy krzewow kwitn.cych
wiosn. . takie s. najprostsze
zasady.
Tniemy rownie. krzewy i drzewa
owocowe.
Przyst.pujemy do usuwania
wszelkich resztek organicznych ro.lin
. zaschni.te li.cie i .odygi, ktore ju.
szpec., a mog. te. by. siedliskiem chorob
i szkodnikow.
Po zimie regeneracji i porz.dku
wymaga trawnik. Dok.adnie wygrabiamy
go ostrymi grabiami z resztek li.ci
i suchej trawy. Pisz. ostrymi i mam na
my.li metalowe grabie, ktorymi przy okazji
napowietrzymy muraw..
Planujemy warzywnik i rabaty. Mo.e
jakie. nowo.ci zagoszcz. w ogrodzie
lub na tarasie?
Dzie. dobry, w za..czeniu zdj.cie
lagerstroemii indyjskiej (tzw. bez
po.udnia) uwa.anej za najd.u.ej kwitn.cy
krzew .wiata. Ro.nie od pocz.tku
w gruncie i uda.o si. . zakwit.a.
Pozdrawiam, Agnieszka
A czy do Was przysz.a ju. wiosna?
Czekam na pierwsze oznaki najpi.kniejszej
pory roku. Do mnie (.odzkie)
ju. przysz.a . kwitn. nie.mia.o krokusy,
cebulice i stokrotki . trzeba uwa.a., by
ich nie zdepta..
Tydzie. na dzia.ce
JO LA PIE KART -BARCZ
jo la.b@an go ra.com.pl
Nr 3. Cena 14,99 z.
Nieotynkowany, zamiast szyby deska,
drzwi ledwo trzymaj. si. w futrynie.
W domu mieszka.a samotna, blisko
90-letnia kobieta. Ju. os.ab.a jej
pami.., ale nadal sama przerzuca.a
obornik. Codziennie gotowa.a gar
jedzenia dla zwierz.t, nie protestowa.a,
gdy podrzucano jej nowe. Traktowa.a
je jak rodzin..
Pusty dom
Ktorego. dnia wolontariuszka, ktora od
lat odwiedza.a staruszk., nie zastaje kobiety.
Po podworku biegaj. psy. Jeden niewidomy,
inny ma guza na grzbiecie, typowe
kundle. Bury kocur, ktory lubi. spa. na piecu,
siedzi na parapecie okna, przez ktore
zwyk. wchodzi. do domu.
Teraz dom jest zamkni.ty. Psy .pi. na
zimnych schodach. Opiekunka decyzj.
s.du zosta.a zabrana do domu pomocy
spo.ecznej.
Wolontariuszka organizuje wi.c dokarmianie,
szuka dla zwierz.t domow. Przy..czaj.
si. inne osoby. Telefony, og.oszenia
w mediach spo.eczno.ciowych.
Jeden z postow publikuje w.a.cicielka
hotelu dla psow: .Mieszkam bram. od
prywatnego domu opieki. Ludzie w wieku
40 . 50 lat oddaj. tam swoich rodzicow
lub dziadkow, a po.niej przyje.d.aj.
do mnie. Pytaj., czy mog. odda. psa
swoich krewnych, âbo babcia ju. b.dzie
do.ywotnio w domu opieki, a z pieskiem
nie mamy co zrobi.áh.
W dzia.ania w..cza si. urz.d gminy.
Pracownicy gminy stawiaj. klatki .apki,
chc. umie.ci. psy w przej.ciowym kojcu,
ktory znajduje si. na terenie urz.du. Psy
staj. si. nieufne. Kilka .api. wolontariusze.
Przy ostatnich czterech potrzebna jest
pomoc Artura, ktory profesjonalnie zajmuje
si. od.awianiem psow. Wykorzystuje m.in.
kamery termowizyjne, czujki, wabiki, specjalistyczne
siatki i chwytaki. Prac. wycenia
na kilka tysi.cy z.otych. Na linii wolontariusze
. gmina narasta konflikt.
Wolontariusze wydaj. prywatne pieni.dze
na jedzenie i transport zwierz.t. Twierdz.,
.e gmina nie chce partycypowa.
w kosztach. Urz.dnicy argumentuj., .e
brakuje im .rodkow. Staraj. si., rozmawiaj.
z fundacj., do ktorej . dzi.ki zaanga.owaniu
wolontariuszy . trafi.a cz... zwierz.t.
Kot dalej siedzi na dworze. Dopiero gdy
udaje si. otworzy. dom, wbiega do .rodka.
Kto. zamyka go w pokoju, co u.atwia od.owienie.
Znajduje ciep.y k.t u jednej z wolontariuszek,
ale ga.nie w oczach, przestaje
je... Weterynarz doradza eutanazj..
Nie tylko zwierz.ta t.skni.. Starsza
kobieta podejmuje proby ucieczki z domu
opieki. Uspokaja si., gdy dociera do niej
wiadomo.., .e wszystkie psy znalaz.y dom.
Nie(mo.liwe)
Wed.ug raportu Otodom .Szcz..liwy
Dom Mieszkanie na osi czasuh blisko
siedmiu na dziesi.ciu mieszka.cow Polski
mieszka ze zwierz.tami. Najcz..ciej z psami,
ale w najstarszych grupach wiekowych
preferowane s. koty. Zwierz.ta towarzysz.
po.owie osob powy.ej 66. roku .ycia.
Co si. z nimi stanie, gdy opiekunowie trafi.
do domow pomocy spo.ecznej?
Na pytanie o zwierz.ta w DPS-ach mo.na
uzyska. zbli.one odpowiedzi:
.Zamieszkanie z pupilem jest niemo.liwe,
g.ownym powodem jest bezpiecze.stwo
wszystkich mieszka.cow, poza tym
zasoby kadrowe nie pozwalaj. na opiek.
nad zwierz.tamih (Warszawa).
.W naszym domu nie ma mo.liwo.ci
zamieszkania wraz ze swoim pupilemh
(Lublin).
.Nie mamy takiej mo.liwo.ci, przebywaj.
tutaj osoby schorowane, starsze, wymagaj.ce
24-godzinnej opiekih (Pozna.).
Nieliczne o.rodki, ktore s. otwarte na
przyj.cie zwierz.t, podkre.laj., .e takie
decyzje s. podejmowane indywidualnie
i zale.. od spe.nienia okre.lonych warunkow.
Dorota Szkolak z DPS-u przy ul. Kluzeka
w Krakowie wskazuje na zapisy regulaminu
organizacji .ycia mieszka.cow,
ktory mowi, .e warunkiem posiadania
zwierz.cia jest samodzielne zajmowanie
si. nim, a tak.e op.acanie wy.ywienia,
leczenia czy szczepienia. W pokojach
dwuosobowych potrzebna jest rownie.
zgoda wspo.lokatora. W wypadku
.mierci opiekuna placowka zobowi.zuje
si. do znalezienia opieki dla zwierz.cia.
Pierwsze.stwo maj. inni podopieczni,
a je.eli to si. nie udaje, zwierz. przekazywane
jest do schroniska. Krakowski
DPS pozwala rownie., aby osoby odwiedzaj.ce
mieszka.cow przyprowadza.y ze
sob. zwierz.ta.
W placowce przy ul. Podgornej w .odzi
zdarza.o si., .e mieszka.cy decydowali
si. na adopcj. zwierz.t w trakcie pobytu.
.odzki DPS dostrzega korzystny wp.yw
zwierz.t na podopiecznych. Szuka nawet
specjalistow od dogoterapii. Jednak te formy
terapii s. p.atne, a o.rodek nie ma na
to funduszy.
S.siadki
Sonia trafi.a do ma..e.stwa starszych
ludzi, gdy zmar. ich s.siad, jej poprzedni
opiekun. Siedemnastoletnia suczka ma ca.kiem
sporo energii. Gdy .ona jest w szpitalu,
psem zajmuje si. m... Choruje na reumatyzm,
z drugiego pi.tra schodzi powoli.
Gdy otwiera drzwi od klatki schodowej,
Sonia wybiega na trawnik. Bez smyczy.
Niestety, skora do szukania w.asnych .cie.ek,
ucieka.
Przez dwa tygodnie Soni szuka ca.a
dzielnica i Fundacja TROP Warszawa.
Przeczesuj. Las Biela.ski, Lindego i okolice
Wis.y, zagl.daj. do dziur i opuszczonych
budynkow. Br.zowa z siwym
pyskiem . czasem jest widywana, ale nie
pozwala si. z.apa.. Wreszcie zauwa.aj.
j. Justyna i Marcella. Zm.czona, nie stawia
oporu. Z grubego psa zmieni.a si.
w chudzin..
U weterynarza przechodzi podstawowe
badania, podano jej kroplowk.. Gdy opiekunka
wychodzi ze szpitala, Soni. zajmuj.
si. s.siadki z parteru. Okazuje si., .e tak
ju. zostanie. Starsze ma..e.stwo zdecydowa.o,
.e nie jest w stanie d.u.ej opiekowa.
si. psem.
Sonia chodzi ju. tylko na smyczy. S.abo
s.yszy i widzi.
Wi.zienie
Schronisko nie mo.e przyjmowa. zwierz.t
w.a.cicielskich. S. jednak sytuacje,
gdy pracownicy nie maj. innego wyj.cia.
Do takich nale.. choroba, pobyt w domu
opieki czy .mier. w.a.ciciela. W trzecim
przypadku zwierz. staje si. cz..ci. masy
spadkowej, jak mieszkanie lub inne materialne
dobra. Spadkobiercy jednak nie
zawsze chc. lub mog. zaopiekowa. si.
zwierz.ciem.
Co si. dzieje ze zwierz.tami, gdy zabraknie opiekunow?
Zostawione
Rys. Miros.aw Stankiewicz
ANGORA nr 11 (16 III 2025) MI.O.. BEZWARUNKOWA 51
Ma.a, cenna rada
Szuflady w regale
warsztatowym
W piwnicach oraz w warsztacie posiadamy
cz.sto rega.y metalowe, najcz..ciej
z czterema lub pi.cioma po.kami
i do tego skr.cone .rubami. Bardziej
zaawansowani majsterkowicze marz.
o posiadaniu wozka narz.dziowego
o kilku szufladach, w ktorym mo.na
ukry. wszystkie drobne narz.dzia,
np. klucze monta.owe, wiert.a, obc.gi
i inne drobiazgi. Cena takich wozkow
jest zaporowa. Nic nie stoi jednak
na przeszkodzie, aby w regale metalowym
zamontowa. szuflady we w.asnym
zakresie. Zaczynamy:
. do nog (s.upow) przykr.camy poziomo
beleczki z drewna o d.ugo.ci g..boko.ci
rega.u oraz grubo.ci wi.kszej
o 3 mm od szeroko.ci s.upa;
. do zamontowanej beleczki przykr.camy
prowadnic. szuflady systemu
Metabox. System ten nale.y do najta.szego
i najbardziej prostego wykonania
szuflad. Sk.ada si. z prowadnic rolkowych
oraz dwoch .cianek bocznych
wykonanych z metalu. Szuflady mo.emy
wykona. w ro.nych wysoko.ciach . 54,
86, 118, 150 mm . oraz g..boko.ciach;
. docinamy elementy szuflady . d.ugo..
dna oraz ty.u musi by. mniejsza
o 32 mm od wymiarow szeroko.ci
korpusu (odleg.o.. mi.dzy bocznymi
beleczkami). Szeroko.. dna uzale.niamy
od rozmiarow .cianek bocznych;
. front szuflady wykonujemy o dowolnej
wysoko.ci, a szeroko.. uzale.niamy
od tego, czy szuflada ma chowa. si.
w korpusie szafki czy te. nachodzi. na
nogi rega.u.
Dno szuflady wy.cie.amy mat. antypo.lizgow..
ALEK SAN DER JA NIK
ja nik@an go ra.com.pl
Schronisko Na Paluchu im. Jana Lity.skiego
korzysta w takich sytuacjach
z wypracowanej wraz z Biurem Ochrony
.rodowiska m.st. Warszawy procedury,
ktora umo.liwia przej.cie opieki nad zwierz.ciem.
W latach 2020 . 2024 dzi.ki niej
do schroniska trafi.o ponad 140 psow i 120
kotow. Zwierz.t pozostawionych bez opieki
jest prawdopodobnie wi.cej. Wed.ug Tomasza
Kopera, prezesa Fundacji TROP Warszawa,
cz... .apanych i przekazywanych
przez niego do schroniska psow znalaz.a si.
na ulicy wyrzucona przez rodzin. zmar.ych
opiekunow. Nelly Bieniek, prezeska warszawskiego
oddzia.u Towarzystwa Opieki
nad Zwierz.tami, nieraz s.ysza.a od rodzin
opiekunow zwierz.t, .e im uciek.y. Uwa.a,
.e prawda jest inna: zosta.y porzucone.
. Gdy otrzymujemy pismo, czy to od policji,
czy od pracownika opieki spo.ecznej,
o chorobie, .mierci, pobycie w domu opieki
spo.ecznej, mamy podstawy, aby przyj..
zwierz. . wyja.nia Izabela Ulicka, inspektorka
ds. promocji, dydaktyki i wolontariatu
w schronisku Na Paluchu.
. Po dwoch tygodniach przebywania na
kwarantannie zwierz. staje si. w.asno.ci.
schroniska. Gdy w.a.ciciel zwierz.cia .yje,
a nie mo.e trwale sprawowa. opieki, musi
si. jej zrzec.
W ramach tej samej procedury przyjmowane
s. te. zwierz.ta przyprowadzane
przez rodzin. ich w.a.cicieli.
. Mierzymy si. z niezrozumieniem z ich
strony. Uwa.aj., .e przekazuj.c psa lub
kota do schroniska, zapewniaj. mu opiek..
Dla ich dobra przyjmujemy je . mowi
Ulicka.
Najcz..ciej s. to starsze zwierz.ta.
W schronisku trafiaj. na geriatri., gdzie
pracownicy i wolontariusze staraj. si.
stworzy. im jak najbardziej komfortowe
warunki. Mimo to zwierz.ta cz.sto s. przera.one,
apatyczne, zestresowane i popadaj.
w depresj.. W domu mia.y spokoj
i ciep.o, w schronisku jest g.o.no, inne psy
ci.gle szczekaj..
. To tak, jakby wyci.gn.. cz.owieka
z domu i zawie.. do wi.zienia . porownuje
Ulicka. . A te zwierz.ta siedz. za niewinno...
One nic nie zrobi.y.
Czarna suczka
. Znalaz.am j. w lesie . wyja.nia m.oda
kobieta, ktora przywioz.a do schroniska
starsz. czarn. suczk.. Pies zostaje przyj.ty.
Wolontariusze odkrywaj., .e lubi wod..
Wchodzi w ka.u.e, lubi si. tapla. w plastikowych
basenikach, wk.ada .apy do miski
z wod.. Czasem rozje.d.aj. si. jej .apy. Ma
s.ab. kondycj.. Wida., .e mia.a dom.
Jej histori. uda.o si. odtworzy. dzi.ki
postom w mediach spo.eczno.ciowych.
Kiedy zmar.a jej opiekunka, zamieszka.a
z kim. z rodziny. Do wakacji. Nowa osoba,
wyje.d.aj.c, nie wiedzia.a, co zrobi.
z psem, wi.c zaprowadzi.a go do przychodni
weterynaryjnej. Chcia.a u.pi.. Lekarze
odmowili, zostawili psa w przychodni.
Szukanie domu przynios.o rezultaty na
krotko. W.a.ciciel mieszkania, ktore wynajmuj.
nowi opiekunowie, nie zgodzi. si. na
psa. Znow wi.c w ruch posz.y media spo.eczno.ciowe.
Kto. ze schroniska rozpozna. w suczce
znalezionej w lesie t. ze zdj.. w internecie.
Wolontariuszka przypomnia.a sobie,
.e wcze.niej odebra.a wiadomo.. z pytaniem,
czy schronisko przyjmie psa. Po kilku
dniach pojawi.a si. m.oda kobieta...
Dopytana przyzna.a, .e zmy.li.a histori.
o lesie. Suczka po kilku tygodniach
w schronisku ci.gle jest zestresowana,
odmawia spacerow.
Dyzio
W 2018 roku do wybranych pozna.skich
domow pomocy spo.ecznej trafi.y chomiki,
kroliki, papugi, rybki i agama brodata.
Dzia.aczy Stowarzyszenia Centrum Rozwoju
Edukacji Obywatelskiej CREO zainspirowa.
o.rodek w stanie Arizona, ktory
po..czy. si.y z lokalnym schroniskiem dla
zwierz.t . seniorzy opiekowali si. nowo
narodzonymi kotkami.
Okaza.o si., .e obecno.. zwierz.t pozytywnie
wp.yn..a na ich samopoczucie, wi.c
spo.ecznicy opracowali projekt .Zwierzaki
prawdziwymi przyjacio.mi seniorowh
i w pozna.skich DPS-ach zamieszka.y
zwierz.ta.
Projekt ju. si. sko.czy., ale placowki
wci.. mog. liczy. na wsparcie CREO
przy opiece nad zwierz.tami oraz w zakupie
wy.ywienia i op.acaniu leczenia weterynaryjnego.
W przestrzeni wspolnej DPS Bukowska
pojawi.y si. papugi, kroliki oraz agama
brodata. Opiek. nad nimi g.ownie sprawuj.
wolontariusze i animatorzy. Pomagaj.
pracownicy.
W k.ciku z klatkami i terrarium ustawiono
dwa krzes.a. Seniorzy ch.tnie przysiadaj.,
przygl.daj. si. zwierz.tom, rozmawiaj.
z nimi.
W DPS Ugory w cz..ci wspolnej ustawiono
akwarium. Dwie osoby zdecydowa.y
si. na przygarni.cie zwierz.t do siebie.
Wac.aw poprosi. o wstawienie
do pokoju ma.ego akwarium z rybkami.
Jacek kupi. chomika. Nazwa. go Dyzio.
DARIA GRZESIEK
Morze .rodziemne . quiz
Wi.kszo.ci z nas Morze .rodziemne
kojarzy si. z urlopem, wakacjami,
b..kitem wody, z.otym
s.o.cem i oczywi.cie dobrym jedzeniem.
S.usznie. Ale pami.tajmy, .e
to region trzech kontynentow, kolebka
wielu kultur i cywilizacji o niezwykle
bogatej historii, fascynuj.cej
wspo.czesno.ci, zamieszkany
przez miliony ludzi w ponad dwudziestu
krajach. Napisano o nim
tomy. Poni.ej zaledwie kilka informacji,
ktore warto pozna. lub sobie
przypomnie..
1. Morze .rodziemne jest cz..ci.
Oceanu:
A. Spokojnego
B. Atlantyckiego
C. Arktycznego
D. Indyjskiego
2. Najwi.ksz. wysp. na Morzu
.rodziemnym jest:
A. Kreta
B. Korsyka
C. Sycylia
D. Sardynia
3. Lewant znajduje si. na wybrze.u
Morza .rodziemnego:
A. Wschodnim
B. Zachodnim
C. Po.nocnym
D. Po.udniowym
4. Napoleon Bonaparte (1769
. 1821) urodzi. si. na:
A. Malcie
B. Korsyce
C. Sardynii
D. Majorce
5. Najwi.kszym pa.stwem po.o.onym
nad Morzem .rodziemnym
jest:
A. Hiszpania
B. Libia
C. Francja
D. Algieria
6. Zatoka, nad ktor. le.y Marsylia
to:
A. Antalya
B. Wielka Syrta
C. Zatoka Lwia
D. Kabis
7. Inna nazwa cie.niny Dardanele
to:
A. Hellespont
B. Bosfor
C. Sycylijska
D. Otranto
8. Do Morza .rodziemnego nie
ma dost.pu:
A. Bo.nia i Hercegowina
B. Monako
C. Czarnogora
D. Macedonia Po.nocna
9. Najdalej na po.noc wysuni.ty
punkt Afryki znajduje si.:
A. W Tunezji
B. W Maroku
C. W Egipcie
D. W Libii
10. Na okre.lenie Morza .rodziemnego
staro.ytni Rzymianie
u.ywali rownie. nazwy:
A. Morze Burz
B. Morze Czarne
C. Nasze Morze
D. Morze Czerwone
Odpowiedzi:
1. B . Oceanu Atlantyckiego. Jest z nim
po..czone Cie.nin. Gibraltarsk..
2. C . Sycylia. Powierzchnia tej nale..cej
do W.och wyspy wynosi
ponad 25 tys. km2.
3. A . Wschodnim. Ta u.ywana,
szczegolnie dawniej, nazwa okre.la
m.in. terytorium Syrii, Libanu,
Izraela, a w szerszym znaczeniu
tak.e Turcji i Egiptu.
4. B . Korsyce. Napoleon przyszed.
na .wiat 15 sierpnia 1769 r.
w Ajaccio po.o.onym na zachodnim
wybrze.u wyspy.
5. D . Algieria. Powierzchnia Algierii
to nieco ponad 2 380 000 km2.
Jest to tym samym najwi.kszy
kraj Afryki.
6. C . Zatoka Lwia. Marsylia to drugie
co do wielko.ci miasto Francji
i rownie. wa.ny port. Za.o.ona
przez Grekow oko.o 600 r. p.n.e.
jest jednym z najstarszych miast
Francji.
7. A . Hellespont. Cie.nina ..czy
morza Egejskie i Marmara. Obie
jej nazwy pochodz. od imion Dardanosa
i Helle . postaci z greckiego
mitu o z.otym runie.
8. D . Macedonia Po.nocna. Obecna
nazwa tego ba.ka.skiego pa.stwa
obowi.zuje od 2019 r. Wybrze.e
Bo.ni i Hercegowiny to zaledwie
kilkana.cie kilometrow.
9. A . W Tunezji. To wcinaj.cy si.
w Morze .rodziemne Przyl.dek
Ras al-Ghiran. Jest po.o.ony kilka
kilometrow od Przyl.dka Bia.ego,
uwa.anego dawniej za
skrajny po.nocny punkt kontynentu
afryka.skiego.
10. C . Nasze Morze. .aci.ska nazwa
. Mare Nostrum . by.a w pe.ni
uzasadniona, gdy. w czasach
Cesarstwa Rzymskiego ca.e wybrze.e
europejskie, azjatyckie
i afryka.skie znajdowa.o si.
w granicach imperium.
(Quiz przygotowa. dr Sebastian
Adamkiewicz
z Muzeum Tradycji
Niepodleg.o.ciowych
w .odzi)
52 WITRYNA ANGORA nr 11 (16 III 2025)
Czytelnicy o ksi..ce
Nadzieja chorych
Czy ksi..ka uczonego o genach
mo.e by. zrozumia.a, a nawet ciekawa,
dla medycznych laikow? Dr Euan
Angus Ashley udowadnia, .e tak.
***
Odkrycie kodu genetycznego mia.o
miejsce w latach 50., a nast.pnie
w latach 80. nast.pi. prze.om w in.ynierii
genetycznej. Kilka kolejnych dekad
po.niej poczynili.my post.py w sekwencjonowaniu
ludzkiego genomu. Kiedy my.l. o wszystkich
genialnych umys.ach, ktore zaprowadzi.y nas tu, gdzie
jeste.my dzisiaj i gdzie b.dziemy w przysz.o.ci, czuj. si.
zaszczycona.
Mackenzie (USA)
Pierwsze kompletne sekwencjonowanie ludzkiego
genomu kosztowa.o 3 miliardy dolarow. Obecnie cena
spad.a do 1000 dolarow. Istnieje nadzieja, .e procedura
mo.e sta. si. powszechna. Zalet. pe.nego sekwencjonowania
jest mo.liwo.. diagnozowania rzadkich chorob genetycznych,
ale nie tylko (...). Genom mo.e ujawni. choroby,
do jakich mamy predyspozycje, mo.na wi.c podj.. dzia.ania
. zmieni. diet., za.ywa. leki lub podda. si. operacji.
Mircea Petcu (Rumunia)
Fantastyczna ksi..ka o wykorzystaniu DNA do opracowywania
spersonalizowanych metod leczenia
pacjentow z rzadkimi chorobami. Dr Ashley z pomoc.
medycyny genomicznej przewiduje, jakie metody leczenia
s. najlepsze. Wykorzystuje DNA pacjenta, jego rodziny
i baz. danych, ktor. pomog. opracowa.. Jedn. z wielkich
zalet genomiki (analizy i zrozumienia genomu) jest fakt, .e
pomaga ona udowodni. przyczyn. i skutek. To nieoceniona
pomoc w opracowywaniu nowych lekow. Ksi..ka zawiera
doskona.. dyskusj. na temat dychotomii mi.dzy korelacj.
a przyczynowo.ci.. Wiele z naszych za.o.e. medycznych
jest b..dnych. Na przyk.ad autor pokazuje, dlaczego przyjmowanie
lekow w celu zwi.kszenia poziomu cholesterolu
HDL, a tym samym obni.enia stosunku LDL/HDL, nie zapobiega
chorobom serca. Istnieje korelacja mi.dzy niskim stosunkiem
LDL/HDL a ni.szym ryzykiem chorob serca, ale nie
ma tu mechanizmu przyczynowego. Ta nowa wiedza pochodzi
w.a.nie z masowych bada. genomicznych.
David Rubinstein (USA)
Ksi..ka wykracza troch. poza moje zainteresowania,
ale zaintrygowa. mnie jej opis i nie zawiod.em
si.. S. tu nawet zaskakuj.ce humorystyczne momenty.
I anegdoty pe.ne postaci, z ktorymi mo.na si. uto.sami..
Fascynuj.ce by.o .ledzenie ogromnych post.pow, jakie
zrobi.a nauka w ci.gu zaledwie kilku ostatnich dekad.
Mallory (USA)
.atwo si. czyta.o, mimo .e temat nie jest powszechnie
znany. Dr Ashley jest fantastycznym pisarzem, co wida.
w sposobie wyja.niania trudnych lub niejasnych poj...
Renee (Jonesboro, USA)
Jak na ksi..k. naukow., to fascynuj.ca lektura.
Pasj. dra Ashleya czuje si. na ka.dej stronie. Czyta si.
jak thriller, po prostu nie mo.esz doczeka. si. rozwi.zania
tajemnic medycznych przypadkow.
Nursebookie
Wybra.a i oprac. E.W.
Na podst.: goodreads.com
EUAN ANGUS ASHLEY. GENY. MEDYCZNE TAJEMNICE
I NIESAMOWITA OPOWIE.. O ICH WYJA.NIANIU
(The Genome Odyssey: Medical Mysteries and
the Incredible Quest to Solve Them). Prze.. Joanna
Grabarek. Wydawnictwo FILIA, Pozna. 2025.
Za dwa tygodnie: Casper W. Erichsen, David Olusoga.
.Ludobojstwo w Afryce. Niemieckie zbrodnie kolonialneh.
Koniec wojny przynios. Polsce wielki
paradoks: przez to, .e dosta.a si. pod
dominacj. wschodni., ogromnie przesun..a
si. na zachod. Ca.y kraj przetoczono jak
wagon o 300 kilometrow . patrz.c na map.
. w lewo. W wyniku tego Warszawa znalaz.a
si. nieoczekiwanie na wschodzie Polski,
a Berlin . tu. przy polskiej granicy. Wilno,
Lwow, Stanis.awow i dziesi.tki polskich
miast przesta.y by. polskie, za. w zamian
naszymi miastami sta.y si. takie, ktore
nawet nie mia.y ustalonych polskich nazw,
jak cho.by Legnica, nazywana pocz.tkowo
Lignic.. Operacja niemaj.ca odpowiednika
w historii pa.stw, ktore owszem, rozpada.y
si. albo dzieli.y, ale raczej nie bywa.y przenoszone
w inne miejsce.
Utracona cz... (.adna cz...: by.a to jedna
trzecia dawnej Polski) pod wzgl.dem infrastruktury,
poziomu materialnego i kultury .ycia sta.a
nieporownanie ni.ej od tej, ktor. dostali.my
w zamian. Zachowane powiedzonka w rodzaju
.Anglik z Ko.omyih czy .pisz na Berdyczowh
(oba to miasteczka na dalekich Kresach Wschodnich)
pokazuj., .e zawsze ziemie te by.y zapad..
prowincj.. Fakt, .e ich nazwy przetrwa.y do dzisiaj
w naszym j.zyku, wskazuje, .e s. dla nas jak
odci.ta r.ka, ktor. si. dalej czuje.
Bowiem ta amputacja . dokonana na .ywca
i bez znieczulenia . by.a dla Polakow ogromnie
bolesna. Niezale.nie od ewentualnych zyskow,
jakie mia.a przynie.., oznacza.a bowiem wcale
niedobrowolne wysiedlenie milionow ludzi z ich
miejsc urodzenia i skazanie ich na poniewierk..
Niemcy wyje.d.ali i tracili swoje domy przynajmniej
.za kar.h: za wywo.an. i prowadzon.
przez siebie wojn., za swoje zbiorowe winy. Polakow
zza Buga taki sam los spotka. w nagrod..
Tracili swoje rodzinne okolice za to, .e w tej wojnie
poniek.d zwyci..yli.
Duchy niemieckich mieszka.cow
wy.a.. ze .cian
Dojmuj.ce poczucie obco.ci towarzyszy.
b.dzie nowym mieszka.com Dolnego .l.ska
oraz Pomorza Zachodniego jeszcze przez dziesi.ciolecia.
Z miejsc, gdzie znali ka.dy kamie.,
przenie.li si. w okolice, gdzie nie znali ani jednej
kamienicy. Wszystko, co ich otacza.o, spad.o im
z nieba i by.o te. kompletnie ksi..ycowe. Zwiedzali
oni .swojeh ulice, .swojeh miejscowo.ci jak
tury.ci, nie wiedz.c, sk.d si. to wszystko wzi..o
i nawet nie maj.c o to kogo spyta.. To dlatego
powsta.o . i do dzisiaj kr..y . tyle fantastycznych
historii o ukrytych skarbach na Dolnym .l.sku,
.e ka.da najnormalniej istniej.ca rzecz by.a tam
znaleziskiem, a ka.da pozostawiona w niemieckim
gotyku zwyk.a informacja by.a nie do odczytania
jak hieroglify egipskie.
Wszyscy mieszka.cy Ziem Zachodnich chodzili
po swoim terenie jak detektywi badaj.cy wydarzenia
zaledwie sprzed kilku lat, a ju. ton.ce w mroku
dziejow. Jednak . przynajmniej pocz.tkowo
. detektywi odwrotni. Tacy, co zacieraj. .lady
i chc. je w.a.nie pozaciera.. Dopiero wiele lat po
wojnie zacz..o si. to nastawienie do.. radykalnie
zmienia.. Pojawi.a si. i zrobi.a prawdziw. furor.
chocia.by seria powie.ci kryminalnych Marka
Krajewskiego o inspektorze Eberhardzie Mocku,
dawne sekrety nieistniej.cego Breslau w.a. nie
mozolnie odkrywaj.cym. Krymina.y te, jak rzadko
ktore, trafi.y do polskich czytelnikow, bo przecie.
ka.dy mieszkaniec Wroc.awia by. takim detektywem
Mockiem na w.asn. r.k..
Niejasne echa tego zepchni.tego w niepami..
.wiata prze.laduj. nas do dzi.. Powie.. urodzonego
w S.upsku pisarza Daniela Odii . .Kronika
umar.ychh . zawiera portret dziewczyny, do ktorej
przychodz. duchy dawnych niemieckich mieszka.cow
i noc. wy.a.. ze .cian, w ktorych trzeba
mieszka.. Ciekawe, .e przychodz. dopiero
do niej, a nie do jej rodzicow, ktorym jako. dawa.y
spokoj i to mimo .e za .ycia byli gestapowcami.
Przez dziesi.ciolecia mieszka.cy Ziem Zachodnich
czuli si. i zachowywali tak, jakby je tylko tymczasowo
wynajmowali i to nie wiedz.c od kogo.
Osadnicy zacz.li prowadzi. swoje nowe .ycie jakby
w dekoracjach zbudowanych do innego przedstawienia.
Scalenie Ziem Zachodnich z reszt. Polski
odbywa.o si. wi.c raczej przez upodabnianie
zdobytych terenow do starych. Przez lata istniej.ce
tam rzeczy i sprz.t raczej z Dolnego .l.ska czy
Pomorza tylko wywo.ono. Cz... swojego dobytku
zabrali ze sob. od razu wysiedlani Niemcy,
potem metodycznie rabowa.y specjalne oddzia.y
rewindykacyjne Armii Czerwonej, a wreszcie
nap.ywaj.cy z ca.ej Polski szabrownicy. Istnia.
rownie. szaber instytucjonalny na wielk. skal..
Nie wszystkiemu, co si. s.yszy, mo.na wprawdzie
do ko.ca wierzy., bowiem w ka.dej miejscowo.ci
na Dolnym .l.sku us.yszy si. opowie.. o tym, jak
wywo.ono z nich marmury czy cho.by ceg.y na
budow. Pa.acu Kultury w Warszawie. Gdyby jednak
tak by.o, Pa.ac Kultury musia.by mie. nie trzydzie.ci,
ale minimum trzysta pi.ter.
Mieszka.cy s.usznie mogli mie. poczucie, .e
znale.li si. w .rodku jakiego. kartograficznego
pomieszania zmys.ow. Poniemiecka, ale ju. polska
Legnica sta.a si. jednocze.nie miastem garnizonowym
rosyjskiej Armii Czerwonej . i to a.
do 1992 roku. Mimo .e sta.a si. nawet w pewnym
momencie siedzib. w.adz wojewodztwa,
du.a cz... jej mieszka.cow i tak im nie podlega.a,
bo nie byli obywatelami PRL, tylko ZSRR.
Daje to poj.cie o stopniu trudno.ci opanowania
tak du.ej po.aci przez ledwo funkcjonuj.ce pa.stwo.
Wolno zreszt. przypuszcza., .e przyznanie
s.abej Polsce tak du.ego k.sa by.o kolejnym
chytrym zagraniem Stalina, ktory liczy., .e nasz
kraj si. nim ud.awi.
Wylewno.. i bezinteresowno..
wilniukow i lwowian
Niech mi b.dzie wolno pos.u.y. si. swoimi
wspomnieniami reportera, ktory od ko.ca lat 70.
regularnie tam je.dzi.. Za ka.d. wizyt., szczegolnie
po podro.y samolotem, spada.o na mnie
poczucie inno.ci i obco.ci. Ale uwielbia.em tam
je.dzi. ze wzgl.du na to, jak fantastycznie si.
tam pracowa.o. O ile w Wielkopolsce czy na
moim rodzinnym Gornym .l.sku wobec obcych
mieszka.cy byli nieufni i przyczajeni, na Ziemiach
Zachodnich co i rusz napotyka.o si. ludzi z sercem
na d.oni. Ro.nice mentalno.ciowe by.y uderzaj.ce.
Kiedy napisa.em reporta. .Dobrze urodzi.
si. w Kowarachh (o ginekologu-entuzja.cie,
Ziemie zyskane
ANGORA nr 11 (16 III 2025) 53
ktory wbrew wszystkiemu utworzy. tam szpital
z niczego), dosta. on we Wroc.awiu nagrod. miesi.cznika
.Odrah, ale w Warszawie jego tytu. by.
odczytywany raczej jako szyderstwo.
Nigdy nie mia.em w.tpliwo.ci, co by.o .sol.h
tej Ziemi Odzyskanej: ludzie ze Wschodu. Jaki.
doprawdy specjalny materia. ludzki, zahartowany
po.rod jak.e licznych przeciwno.ci losu, a ca.y
sk.adaj.cy si. z serdeczno.ci. Rzadko gdzie
mo.na spotka. tyle wylewno.ci i bezinteresowno.ci,
ile w.rod lwowian czy wilniukow.
Tyle .e przesiedlenie kresowian by.o w.a.ciwie
ich ko.cem jako odr.bnego kr.gu kulturowego
i osza.amiaj.cej bogactwem i urod. mowy. Owo
wschodnie zaci.ganie okaza.o si. rzecz. nie
do podrobienia. Potwierdzi.y to w pe.ni nast.pne
pokolenia . nawet te wychowywane w domach
zabu.an . ktore .piewno.. swej mowy stopniowo
traci.y. Dzi. zachowa.a si. ona tylko u tych Polakow,
ktorzy nie wyjechali, ale pozostali i mieszkaj.
dalej w Wilnie czy we Lwowie, co dowodzi, .e
by.a i jest na swoim miejscu tylko tam.
Autochtonami nazywano tych nielicznych
mieszka.cow poniemieckich terenow, ktorym
specjalne komisje (w ktorych zasiadali rownie....
przedstawiciele sowieckiej armii) wydawa.y certyfikat
Polaka. Wszyscy oni . co zrozumia.e po
tylu latach okupacji . mowili ledwo po polsku, ale
i tak nieraz lepiej od przyby.ych z Rosji cz.onkow
komisji, ktorzy to oceniali. Tak jak si. to ustali.o na
pocz.tku, byli traktowani w PRL zawsze jak ludzie
drugiej kategorii. Kolejne fale emigracji obywateli
pochodzenia niemieckiego ogo.oci.y z nich Polsk.
od Mazur po Opolszczyzn.: wsz.dzie tam,
gdzie jeszcze w 1945 roku stanowili wi.kszo..
mieszka.cow.
Emblematyczna dla tych ziem komedia
.Sami swoih, ktorej jako jedynej w tamtym czasie
pozwolono podj.. t. tematyk., pozostaj.c.
d.ugo jakim. tabu (to jedna z przyczyn osza.amiaj.cego
sukcesu filmu), ich sytuacj. ilustruje,
wykorzystuj.c stary jak .wiat pomys. filmowy,
jakim jest retrospekcja. Tyle .e pe.ni ona w nim
funkcj. odwrotn. do tej, dla ktorej j. wymy.lono,
czyli skrotowego pokazania zmian zachodz.cych
w miar. up.ywu czasu. W .Samych swoichh
mamy retrospekcj. pokazuj.c., .e przez 20 lat
nic si. w.a.nie nie zmieni.o. Scenerii przyjazdu
bohaterow z roku 1945 i potem . w po.owie lat
60. . nic mi.dzy sob. nie ro.ni. Zmieni.o si. niby
wszystko, tyle .e dzieje si. w tym samym krajobrazie.
Nie sposob pokaza. wyra.niej kilkudziesi.ciu
lat bezruchu, stagnacji i zastoju, ni. robi
to film, jak na komedi. ze sporym nawet okrucie.stwem.
Motorem zmian pozostaje
katastrofa
Otwarcie granicy z Niemcami wydoby.o te ziemie
z jakiego. zamkni.tego worka, w ktorym latami
przechowywano je jak kota, ktory powoli ju.
zacz.. .lepn... Nie zapomn. atmosfery S.ubic,
przygranicznych, a pogr..onych w .lepym zau.ku.
Nie wszystkie nadzieje zwi.zane z otwarciem
si. spe.ni.y. Nawet Szczecin, ktory najpierw
dosta. wiatru w .agle, z czasem wyra.nie wyhamowa..
W tyle zostawi. go Wroc.aw, dla ktorego
prawdziwym impulsem rozwojowym okaza.a
si.... powod. z 1997 roku. Tak to potwierdzi.a si.
zasada, .e najwi.kszym motorem zmian pozostaje
tu katastrofa.
Autor .Niedopolskih (premia za tytu.!) S.awomir
Sochaj probuje .agodnie wpisa. temat w nowe
mody zachodniej socjologii, ale na szcz..cie sam
widzi, .e mu to nie wychodzi. .Jednym z karko.omnych
zada. jest rozwi.zanie w.z.a gordyjskiego,
ktory splot. na Ziemiach Odzyskanych figur.
kolonizatora i kolonizowanegoh . pisze, usi.uj.c
zmie.ci. je jako. w szablonie zachodniej systematyki,
co prowadzi do takiego nonsensu, jakoby
mo.na by.o by. rownocze.nie jednym i drugim.
Wi.c mo.e nie ma potrzeby na kolejnej oszala.ej
mapie ich tam umieszcza.?
.Nowe spojrzenie na Ziemie Odzyskaneh
zatrzymuje si. zreszt. w po.owie drogi, albowiem
przypadaj.ce w tym roku osiemdziesi.ciolecie
ich przynale.no.ci do Polski to najwy.szy
czas na bardziej gruntown. rewizj. naszego spojrzenia.
Je.li od 1945, roku ich nowego pocz.tku,
odj.. .do ty.uh osiemdziesi.t lat, otrzymamy ju.
rok 1865 . a wi.c okres, w ktorym jeszcze nie
by.o Niemiec jako pa.stwa! Czyli ca.a .odwieczna
to.samo..h tego miejsca zacz..a dopiero si.
kszta.towa.! Kompleks nuworysza warto skonfrontowa.
z tym, .e nie ma czego. takiego jak
jaka. sta.o.. tych terenow, ktor. zak.ocili.my;
przeciwnie, zawsze wszystko by.o w ruchu.
Nie ma potrzeby usprawiedliwiania naszej tam
obecno.ci w sytuacji, gdy lata polsko.ci to jeden
z najd.u.szych nieprzerwanych okresow stabilno.ci.
Mo.e nie .y.o si. tam, jak si. chcia.o . nie
wiedz.c nawet, czy by.o si. kolonizowanym czy
kolonizatorem . ale innych przynajmniej osiemdziesi.ciu
lat ju. nie b.dzie.
Po latach okaza.o si., .e zrealizowa. si. tam
jeden z uwielbianych jeszcze w PRL dowcipow
z serii, jak to Polak, Rusek i Niemiec lecieli samolotem.
Musieli co. z niego wyrzuci., bo spada..
Niemiec wyrzuci. swoj. walizk., Rusek wyrzuci.
Niemca, a Polak z.apa. walizk. i wyrzuci. Ruska.
Zosta. na pok.adzie sam z niemieck.
walizk. . jak na Ziemiach
Zachodnich.
MICHA. OGOREK
S.AWOMIR SOCHAJ .NIEDOPOLSKA.
NOWE SPOJRZENIE NA ZIEMIE
ODZYSKANEh. Wydawnictwo FILTRY,
Warszawa 2024, s. 252. Cena 64,90 z..
WITRYNA
Da. g.os ofiarom wojny
Mowi. pozwoli.a im rosyjska reporterka
Katierina Gordiejewa, ktora po pierwszym
ataku militarnym swojego kraju na Ukrain.
(2014 rok, Krym) opu.ci.a Rosj.. Od tamtego
czasu dokumentuje skutki agresji Putina
u .rode. . rozmawia z lud.mi. Je.dzi
do obozow uchod.czych i spisuje relacje
tych, ktorzy byli w centrum wydarze. i uda.o
im si. uratowa.. Efektem tych spotka.
jest ksi..ka .Zabierz moje cierpienieh. Na tyle wa.na, .e mo.e
stanowi. .rod.o informacji dla historykow badaj.cych losy ludno.ci
cywilnej w czasie tej wojny.
Gordiejewa zebra.a w niej dwadzie.cia cztery historie. Co
wa.ne . s. to g.osy ludzi z dwoch stron, poniewa. reporterka
rozmawia o agresji Rosji na Ukrain. i z Ukrai.cami,
i z Rosjanami w miejscach, w ktorych wojna ich po..czy.a. S.
to i uciekinierzy, i przesiedle.cy . dobrowolni lub przymusowi
. ktorzy znale.li si. rownie. w obozach przej.ciowych dla
Ukrai.cow na terenie Rosji. Opiekuj. si. nimi zwykli Rosjanie
o ro.nych pogl.dach politycznych i historycznych. Gordiejewa
pyta obydwie strony . ofiary i naje.d.cow . o przyczyny
wybuchu wojny, jej przebieg i skutki. W ten sposob d..y
do uprawiania dziennikarstwa bezstronnego, nigdy jednak nie
traci rozeznania, kto tu jest napadni.tym, a kto napad..
W 2020 roku Katierina Gordiejewa za.o.y.a swoj kana. na
YouTubie, gdzie relacjonuje wydarzenia zwi.zane z napa.ci.
Putina. Obserwuje j. ponad milion osob. Latem 2022 roku
otrzyma.a Mi.dzynarodow. Nagrod. Dziennikarsk. im. Anny
Politkowskiej, a .wiat uzna. j. za jedn. z dziesi.ciu najbardziej
wp.ywowych niezale.nych dziennikarzy Rosji.
Najwi.ksz. si.. .Zabierz moje cierpienieh jest autentyczno..
odnotowanych historii. .ycie i .mier. tych ludzi. Nie da
si. tego czyta. ci.giem.
AGNIESZKA FREUS
KATIERINA GORDIEJEWA. ZABIERZ MOJE CIERPIENIE.
(„T„N„E„R„I „S„\ „M„O„F „C„O„Q„E). Prze.. Agnieszka Lubomira
Piotrowska. Wydawnictwo POST FACTUM, Katowice
2024. Cena 54 z..
Nowe oblicze Twardocha
Emerytowany gornik Erwin Piontek ma
73 lata i chce spe.ni. marzenie swojego
.ycia. Pomys. jest niebanalny: zamierza
odby. rejs dooko.a .wiata i nie zawija.
do .adnego portu przez 29 tysi.cy mil. Na
starej .aglowce p.ywa wi.c w ko.ko po...
Zalewie Rybnickim. Kolejnego Piontka
poznajemy le..cego na czerwonej ziemi
w dalekiej Deutsch-Sudwestafrika. Nie ma
na sobie sztormiaka, tylko bluz. mundurow., pas z szelkami,
.adownic. na amunicj. i zegarek marki Girard-Perregaux. Ma
37 lat, a przyp.yn.. tutaj 20 lat wcze.niej, po tym, jak mia.
dosy. lania od ojca i postanowi. ukra.. mu pieni.dze, pojecha.
do Berlina, stamt.d do Bremy, a nast.pnie zaokr.towa.
si. na statek p.yn.cy do Afryki. Nie wiedzia. jeszcze, jak d.ugo
tam pozostanie i .e b.dzie s.u.y. w szeregach armii Cesarstwa
Niemieckiego, ktore kolonizowa.o dzisiejsz. Namibi..
B.dzie jeszcze inny Piontek. Tym razem pe.ni. b.dzie rol.
sobowtora dyktatora Zenona Wilka, naczelnika Ludowego
Pa.stwa Polskiego, ktory wyzwoli. kraj od ..epolakow i podporz.dkowa.
go Rosji.
Co ..czy Erwinow Piontkow pojawiaj.cych si. w ro.nych
miejscach i w innych czasach? I dlaczego w powie.ciowy dyskurs
wchodzi sam Szczepan Twardoch? Bez w.tpienia w ten
sposob autor b.yskotliwie opowiada nam o kondycji ludzkiej
i wyborach moralnych, a tak.e prezentuje na swoj sposob
spojrzenie na nasz. histori., rownie. alternatywn.. Eksperymentuj.c
zarowno form., jak i j.zykiem i fabu.., prowadzi literack.
zabaw. z czytelnikiem. Pytanie tylko, czy Twardoch nie
rozczarowuje tych, ktorzy zachwycali si. klarown. narracj.
znan. z .Drachah, .Morfinyh, .Krolah czy .Krolestwah?
Powiedzmy, .e nie...
JACEK BINKOWSKI
SZCZEPAN TWARDOCH. POWIEDZMY, .E PIONTEK.
WYDAWNICTWO LITERACKIE, Krakow 2024. Cena
49,90 z..
Rys. Katarzyna Zalepa
54 ZNOWU W FORMIE, ZNOWU NA SCENIE ANGORA nr 11 (16 III 2025)
Nr 37 (14 II). Cena 6 z.
. Trzyna.cie lat temu by.a. jurork.
.X Factorah, a teraz . .The Voice Seniorh.
To podobne do.wiadczenia czy zupe.nie
co. innego?
. Zupe.nie co. innego. Kiedy zdecydowa.am
si. na udzia. w .The Voice Seniorh, my.la.am,
.e to podobny format. I zosta.am pozytywnie
zaskoczona. To by.a ca.kowicie inna
przygoda . spokojna, bez wi.kszych napi..,
a to si. rzadko w tej bran.y zdarza. .X Factorh
by. energetyczny i mocny, tam by. wy.cig po
sukces. To wi.za.o si. z tym, .e brali w nim
udzia. ludzie m.odzi, ktorzy chcieli .piewa.
i zarabia. tym na .ycie. To by.y wi.c inne
emocje. Tutaj byli ludzie w jesieni swego .ycia,
co wi.za.o si. ze spokojem i .agodno.ci..
. Musia.a. ocenia. starszych od siebie
uczestnikow. Jak si. z tym czu.a.?
. Ten wiek 60+ mia. znaczenie. Na pocz.tku
by.o mi z tym dziwnie, ale z up.ywem czasu
si. przyzwyczai.am. Wi.kszo.. osob w programie
przysz.a do niego, aby spe.ni. swoje
marzenia . od.o.one kiedy. na po.k. albo
takie, ktore poczuli ju. jako dojrza.e osoby.
Kiedy ma si. ponad 60 lat, przychodzi
do cz.owieka .yciowa m.dro.., ktora pozwala
odro.nia. i przesiewa. to, co wa.ne i warto.ciowe.
Oni doceniali t. przygod. i wida. by.o
z odcinka na odcinek, jak rosn. im skrzyd.a.
Je.li czekasz na realizacj. swojego marzenia
30 czy 40 lat i w ko.cu decydujesz si. zrobi.
co. dla siebie, to musi smakowa. wyj.tkowo.
Uczestnicy przechodz.cy do kolejnych etapow
cieszyli si. z tego, bo dostawali od trenerow
stempel jako.ci i czuli, .e staj. przed
najwi.ksz. w ich .yciu publiczno.ci.. A ja cieszy.am
si., .e mog. patrze. na to z bliska,
i na tym si. skupia.am.
. By. taki moment, .e p.aka.a. na wizji.
Jurorowanie w tym show to s. tak mocne
emocje?
. W wielu przypadkach mieli.my takie wra.enie,
.e szkoda, i. tym ludziom nie otworzy.y
si. drzwi do kariery wtedy, kiedy byli m.odzi
i zaczynali. U.wiadomili.my sobie, .e siedz.c
w fotelach trenerow, tak naprawd. jeste.my
szcz..ciarzami. Bo to, .e si. tam znale.li.my,
to nie tylko efekt naszego talentu i pracy, ale
te. szcz..liwych przypadkow, tego, .e kto.
nam poda. r.k., zauwa.y. nas i jakie. drzwi
si. przed nami otworzy.y. Albo .e w naszym
.yciu nie wydarzy.o si. nic takiego, co odstawi.o
nas na d.u.ej na boczny tor. Uczestnicy
przychodzili z ro.nymi historiami: albo kto. bliski
si. rozchorowa. i trzeba by.o opiekowa.
si. nim dzie. i noc, albo m.. nie chcia., .eby
.ona rozwija.a karier. wokalistki. Takie historie
robi.y na mnie du.e wra.enie. St.d te .zy.
. Jakie znalaz.a. porozumienie z pozosta.ymi
trenerami?
. Wszyscy si. po prostu polubili.my.
Z Andrzejem Piasecznym znamy si. od lat
i bardzo sobie ceni. t. znajomo... Natomiast
Roberta Janowskiego i Ma.gosi. Ostrowsk.
pozna.am lepiej dzi.ki programowi. Na
koniec wszyscy zgodnie stwierdzili.my, .e
kto. wpad. na dobry pomys., ..cz.c nas ze
sob.. Na pocz.tku nie wiedzieli.my, .e b.dzie
nam razem dobrze w pracy i prywatnie. Nasze
spotkania nie ko.czy.y si. na planie, jedli.my
razem obiady, sp.dzali.my wspolnie
czas w przerwach. To wygl.da.o troch. tak
jak dawniej w Opolu, kiedy nikt si. nie zamyka.
w garderobie, tylko wszyscy sp.dzali czas
razem.
. W twojej dru.ynie znale.li si. prawie
sami m..czy.ni. To przypadek czy wolisz
m.skie g.osy?
. Kilka osob na Instagramie i Face booku
pyta.o mnie o to samo. Chcia.abym wi.c podkre.li.,
.e to przecie. uczestnicy nas wybieraj..
Ja si. odwraca.am w fotelu do wielu kobiet,
ale one wybiera.y raczej Andrzeja i Roberta.
Tylko jako jedna jedyna wybra.a mnie Ewa
Ihalainen. Bardzo si. z tego ciesz., poniewa.
okaza.a si. prawdziw. pere.k..
. Co ci. w niej urzek.o?
. Przede wszystkim g.os. Ale te. jej zdolno.ci
i postawa. Ona ma fajne poczucie humoru.
To kobieta, ktora wie, co potrafi, ale jest
te. otwarta na nauk.. A to nie zawsze idzie
w parze z wiekiem. Kiedy ma si. 60 lat albo
wi.cej, to ju. idzie si. raczej utartymi .cie.kami.
Tymczasem Ewa by.a bardzo otwarta
na podpowiedzi moje i couchow wokalnych,
z ktorymi pracowali uczestnicy. Wszyscy
mowili o tym, .e Ewa jest bardzo profesjonalna,
mimo tej d.ugoletniej przerwy w .piewaniu.
W jej wypadku wynika.a ona z pro.by m..a,
ktory ba. si. o ni., .e b.dzie je.dzi.a po .wiecie
i podbija.a serca publiczno.ci. Dlatego
zamiast .piewa., otworzy.a... zak.ad pogrzebowy
i kwiaciarni.. W ten sposob znalaz.a si.
z dala od muzyki na wiele lat. Kiedy wybra.am
jej trudny utwor Ewy Bem ..yj kolorowoh, ona,
siedz.c sobie na sofie, za.piewa.a go ot tak,
lekko i bez wysi.ku, jakby nie mia.a tej przerwy.
Potem okaza.o si., .e zrobi.a w programie
wielki post.p, s.uchaj.c uwag trenerow i przerabiaj.c
je w domu przed lustrem. Na ka.de
kolejne warsztaty Ewa przychodzi.a ze swoj.
wersj. piosenki. Czu. by.o, .e ma w sobie
swing. Mnie .atwo by.o zrozumie. jej t.sknot.
do swej od.o.onej na bok pasji, bo przecie.
sama mia.am przerw. w .piewaniu. Co prawda
8 lat, a nie 30, ale zawsze. Wybieraj.c j.
do fina.u, wiedzia.am, .e bardzo du.o zrobi
to dla jej g.owy i umocni jej wiar. w siebie (...).
. A co tobie da.o jurorowanie w .The
Voice Seniorh?
. Kiedy siedzia.am na tym fotelu trenera,
jeszcze bardziej doceni.am to, .e mog. robi.
to, co robi.. Tak jak wspomnia.am . ja te. wroci.am
do muzyki po kilku latach przerwy. Oczywi.cie
zdawa.am sobie spraw., .e podobne
prze.ycia u uczestnikow b.d. mnie wzrusza.y.
Bo przecie. w naturalny sposob empatyzujemy
z tymi lud.mi, ktorzy maj. podobne
do.wiadczenia do naszych. I faktycznie:
niektore historie uczestnikow robi.y na mnie
ogromne wra.enie. Bo w moim przypadku te.
wcale nie by.o pewne, .e wroc. do koncertowania
czy nagrywania. Wypad.am na wiele lat
z bran.y i przez ten czas du.o si. zmieni.o.
Kiedy bra.am urlop macierzy.ski, Spotify nie
dzia.a. jeszcze jak teraz, a Instagram nie by.
tak rozkr.cony. Przez te 8 lat wydarzy.o si.
mnostwo rzeczy. Dlatego wcale nie by.o wiadomo,
.e znow uda mi si. wroci. na rynek.
Uda.o si. jednak i .The Voice Seniorh da. mi
jeszcze wi.ksz. rado.. i satysfakcj. z tego,
co mog. dzi. robi.. Po prostu zrozumia.am,
.e jestem szcz..ciar., bo trafi.am na osoby,
ktore ponownie otworzy.y mi drzwi i poda.y
pomocn. d.o..
. Tu. przed rozpocz.ciem .The Voice
Seniorh wyst.pi.a. na Sylwestrze z Dwojk.
na Stadionie .l.skim. Dawno chyba nie
.piewa.a. przed tak du.. publiczno.ci..
By.y du.e emocje?
. Jasne. Przed takim wyst.pem zawsze
jest wielka ekscytacja. Ale dzisiaj po prostu
si. dobrze bawi. takimi koncertami. Od pewnego
momentu postanowi.am bowiem robi.
na swej muzycznej drodze wszystko to, co
b.dzie mnie ciekawi.o, co b.dzie mi dawa.o
frajd.. Je.li tylko co. b.dzie mi sprawia.
przyjemno.., to pojd. w to, czy si. to komu.
podoba, czy nie. I okaza.o si., .e ten sylwester
da. mi wielk. rado..: nie tylko z przygotowania
nowych wersji piosenek, ale te.
z tego, jak szykowa.am stroj. Cieszy.o mnie
to, .e ogl.da nas masa ludzi przed telewizorami
i .e wielki t.um bawi si. przed scen. na
stadionie. Pozna.am Bryana Adamsa i spotka.am
artystow, ktorych lubi. i z ktorymi d.ugo
si. nie widzia.am.
. Po wielu latach nieobecno.ci ponownie
jeste. w mediach w blasku fleszy
i reflektorow. Czujesz si. znow jak ryba
w wodzie?
. Najcudowniejszymi prze.yciami po
powrocie do pracy s. dla mnie koncerty i praca
w studiu. .The Voice Seniorh by. nowym
wyzwaniem. To by.o tak, .e wychodzi.am
z domu, zostawia.am moj. rodzin., wchodzi.am
do studia, tam mnie malowano i strojono,
zasiada.am w fotelu i mog.am ogl.da.
ludzi, ktorzy spe.niaj. swoje marzenia. W ten
sposob pozytywnie .adowa.am swoj. energi.
i jeszcze mi za to p.acili. Jak tu wi.c by.o nie
czu. si. fajnie? Super, .e mog. robi. rzeczy,
ktore kocham, ale mog. si. te. z nich utrzymywa.,
a przecie. nie ka.dy jest w takiej sytuacji.
Nic wi.c dziwnego, .e co niektorzy pisz. na
Facebooku: .Co ona si. tak ci.gle cieszy?h.
. Wycofa.a. si. z show biznesu
u szczytu swej popularno.ci. Nie .a.ujesz
teraz tego?
. Nie. Wszystko dzieje si. po co.. .wiadomie
podj..am t. decyzj., poniewa. zasz.am
Jestem szcz..ciar.
Fragmenty rozmowy z TATIAN. OKUPNIK, wokalistk., trenerk.
w talent show .The Voice Seniorh
Fot. Piotr Kamionka/Angora
ANGORA nr 11 (16 III 2025) ZNOWU W FORMIE, ZNOWU NA SCENIE 55
w ci... i nie wyobra.a.am sobie innego scenariusza.
Wiedzia.am, .e musz. si. schowa.
w cie., aby skupi. si. na intymnej stronie
mojego .ycia. Chcia.am te. po prostu
by. z dzie.mi. To moje wej.cie w macierzy.stwo
okaza.o si. dla mnie wyboiste. Pojawi.a
si. depresja i komplikacje poporodowe, ktore
wymog.y operacj.. Musia.am si. wi.c na
nowo posk.ada. psychicznie i fizycznie oraz
da. sobie czas, aby stan.. na nogi. Z drugiej
strony to by. te. pi.kny czas z moimi dzie.mi.
Sp.dza.am z nimi jak najwi.cej czasu, bo
wiem, .e .ycie sk.ada si. z szybko umykaj.cych
chwil, ktore trzeba .apa. do kieszeni.
By.am blisko swoich maluchow w pierwszych
latach ich .ycia . i absolutnie tego nie .a.uj..
. Czego ci najbardziej brakowa.o ze
.wiata muzyki w tym czasie przerwy?
. Wiedzia.am, .e kiedy. wroc. do .piewania,
ale fizycznie i psychicznie by.am w takim
stanie, .e skupia.am si. tylko na tym, aby
zadba. o siebie i bliskich. Probowa.am odnale..
si. w tej nowej sytuacji i nie w g.owie
by.o mi w ogole tworzenie muzyki. Gdybym
w tym ca.ym zawirowaniu mia.a ci.goty
i wen. do .piewania, to chybabym eksplodowa.a.
To by.a jaka. m.dro.. organizmu, .e
w tym czasie skupi. si. u mnie tylko na tym,
co by.o najwa.niejsze. Ka.dy, kto kiedy. chorowa.,
wie, .e wtedy wszystko si. przewarto.ciowuje.
Cz.owiek skupia si. na tym, .eby
sobie pomoc. A cz.sto jest tak, .e nie mo.e
si. to sta. od razu, tylko trwa to troch. czasu.
W moim przypadku zabra.o mi to kilka lat.
Dlatego nie mia.am takich my.li: .Jak ja t.skni.
za .piewaniem!h. Tym bardziej nie brakowa.o
mi .ycia w .wietle fleszy.
. Co by.o takim bezpo.rednim impulsem,
.e 3 lata temu wroci.a. z now. piosenk.?
. Zaopiekowanie si. tematami, ktore by.y
do zaopiekowania si.. Przesz.am operacj.,
ktora uratowa.a mnie od strony fizycznej i psychicznej.
Nabra.am wi.kszej pewno.ci siebie.
Wiedzia.am, .e skoro ten problem jest zaleczony,
moje cia.o mo.e skupi. si. na normalnym
funkcjonowaniu i nie musz. zastanawia.
si. nad tym, jak przetrwa. kolejny dzie..
By.am te. na terapii i wsparto mnie farmakologicznie.
Kiedy odstawi.am leki i stan..am na
nogi, moj organizm sam zacz.. my.le. o tworzeniu.
Najpierw zacz..am s.ucha. muzyki
. bo wcze.niej by.a cisza w moim domu. Dlatego
wiem, .e aby realizowa. swoje marzenia
i pasje, potrzebna jest na to przestrze.. A czasem
jej nie ma. Tak jak u niektorych uczestnikow
.The Voice Seniorh, ktorzy rezygnowali
z kariery muzycznej po to, aby na przyk.ad
zaj.. si. ci..ko chorym bliskim. Wtedy nie
jest si. w stanie fizycznie i psychicznie skupi.
na karierze. Ten program uzmys.owi. mi, jak.
drog. przesz.am i jak to dobrze, .e w moim
przypadku ta przestrze. si. znalaz.a i pojawi.y
si. osoby, ktore mi pomog.y w powrocie.
. Jak wypad.o twoje pierwsze po
powrocie zetkni.cie ze .piewaniem?
. To by. pierwszy koncert i ogromne prze.ycie.
Przede wszystkim dlatego, .e moi muzycy,
z ktorymi pracowa.am wcze.niej, zechcieli
ze mn. ponownie zagra. po tak d.ugiej
przerwie. Kiedy zadzwoni.am do nich, to nie
powiedzieli: .O Jezu, to znowu Okupnikh, tylko
bardzo pozytywnie zareagowali i dosta.am
od nich du.o ciep.a. I kiedy znale.li.my si.
na scenie, dali.my si. tak ponie.. muzyce,
.e kiedy zeszli.my do garderoby, wszyscy
si. pytali: .Czuli.cie te. to?h. Ja naprawd.
unosi.am si. kilka centymetrow nad ziemi..
Do tego po raz pierwszy w .yciu moje dzieci
widzia.y mnie na scenie. One ch.on..y ten
koncert ca.ymi sob.: syn siedzia. na kolanach
taty i babci i s.ucha. uwa.nie, a cork. prowadz.cy
ten koncert Olivier Janiak zagadywa.
z moj. mened.erk., .eby nie wskoczy.a na
scen.. Poza tym po raz pierwszy poczu.am
znow na tym koncercie, .e mam swoje cia.o.
Przez do.wiadczenia zwi.zane z porodem
i macierzy.stwem ono na d.ugo si. wy..czy.o.
Czu.am si. troch. tak, jakbym mia.a tylko
g.ow.. A na tym koncercie poczu.am, .e
znow mam nogi, biodra, piersi. Muzyka uruchomi.a
mnie ponownie od strony fizycznej.
. Takie s. twoje nowe piosenki, ktore
wyda.a. po przerwie: mocno rytmiczne,
troch. chropowate, bliskie bluesowi.
Z czego to wynika?
. Z tych do.wiadcze., ktore przesz.am. Ja
teraz nie chc., .eby moja muzyka brzmia.a
w laboratoryjny i wycyzelowany sposob. Kiedy
nagrywam wokale, robi. wszystko, .eby
by.o w nich wi.cej prawdy, dlatego skupiam
si. na emocjach i przekazie, a nie na technice.
Moje do.wiadczenia w ostatnich latach
by.y ro.ne: raz radosne, raz bolesne, tak jak to
bywa w .yciu. Dlatego czuj., .e trzeba do tych
moich piosenek wrzuci. troch. piachu, cho.by
w brzmieniu gitar czy w moim g.osie. Te
do.wiadczenia by.y bardzo mocne i sprawi.y,
.e dzi. chc. si. wyra.a. za pomoc. innych
d.wi.kow. Kiedy teraz tworz. nowe piosenki
z moimi muzykami, s.ucham swojej intuicji (...).
. Zanim znikn..a. ze sceny, mia.a.
wspania.. karier.: udane p.yty, kolejne
przeboje, ro.ne nagrody, wyst.py na festiwalach,
nawet za.piewa.a. przed The
Rolling Stones na S.u.ewcu. Odchodz.c
na urlop macierzy.ski, czu.a. si. ju. artystycznie
spe.niona?
. Marzenia nie powinny by. czym., na co
czekamy, a. si. samo wydarzy, tylko powinny
by. planami, ktorym sami pomagamy si.
zrealizowa.. Dlatego ca.y czas mam now.
list. marze.. Oczywi.cie, je.li uda mi si. zrobi.
co., na co mia.am ochot., to czuj. satysfakcj.
i spe.nienie. Mam jednak od razu my.l:
.A teraz tobym jeszcze chcia.a to!h. Ta rado..
jest wi.c krotka. Kiedy patrz. na uczestnikow
.The Voice Seniorh, ktorzy czekali na spe.nienie
swych marze. wiele lat, to wydaje mi si.,
.e trzeba si. stara. realizowa. po kolei plany.
Wtedy satysfakcj. daje nie samo spe.nienie,
ale droga prowadz.ca do niego. Jeszcze dwa
lata temu nie gra.am koncertow, nie by.am na
festiwalach, nie zasiada.am w fotelu trenerki
.The Voice Seniorh. Dlatego ostatnie miesi.ce
da.y mi poczucie, .e id. w dobrym kierunku,
aby realizowa. swe g.owne marzenie
. granie koncertow i tworzenie muzyki. Bez
wsparcia wytworni czy telewizji ci..ej by.oby
mi je spe.nia. po tak d.ugiej przerwie. Jestem
wi.c teraz ca.y czas w procesie realizowania
swoich marze. o .yciu w muzyce (...).
. Mo.e nie jeste. z tego zadowolona,
ale wiele osob wci.. pami.ta ci. jako
wokalistk. Blue Cafe. Ty sama wracasz
do tamtego czasu niech.tnie?
. Ja si. w ogole nie dziwi., .e wielu ludziom
kojarz. si. z przebojami Blue Cafe, bo wtedy
wr.cz wypadali.my z lodowki. Szczegolnie
pami.taj. to ci, ktorzy s. w podobnym wieku
do mojego. Te utwory mocno utkwi.y im
w pami.ci. Dlatego grywam te piosenki, cho.
na nowo zaaran.owane w wersjach, ktore
s. spojne z reszt. materia.u. Tak zaczyna.a
si. moja droga muzyczna i w zespole uczy.am
si. wielu rzeczy zwi.zanych ze scen.
i z kontaktem z publiczno.ci.. Dlatego absolutnie
nie obra.am si. i doceniam ten czas,
bo on mnie ukszta.towa. i wypu.ci. w szeroki
.wiat. To by. wa.ny stempel na mojej
muzycznej .cie.ce.
. Mimo .e jeste. ju. d.ugo w show-
-biznesie, trzymasz swoje .ycie prywatne
z dala od mediow. Sk.d taka taktyka?
. To naturalne i pasuje do mnie. Raz tylko
opowiedzia.am o prywatnym .yciu, kiedy
wroci.am do .piewania. Zale.a.o mi po prostu,
.eby pokaza., .e macierzy.stwo to nie
tylko ro.owe barwy. Rozmawiaj.c z innymi
kobietami, zrozumia.am bowiem, .e warto
powiedzie. o jego ciemnych stronach, aby
inne dziewczyny, ktore je planuj., .atwiej
sobie potem z nimi poradzi.y. Mo.e gdybym
ja us.ysza.a od innej kobiety, .e mo.e by. tak
i tak, nie by.abym taka zagubiona, jaka by.am
przez pewien czas. To by. jedyny moment,
kiedy ods.oni.am troch. swej prywatno.ci.
Poza tym chc. zachowa. ten fragment .ycia
dla siebie.
. Zapytam jednak: dobrze mie. m..a
spoza show-biznesu?
. Wydaje mi si., .e to nie ma znaczenia.
Wa.niejsze jest to, czy jest mi.dzy lud.mi
ni. porozumienia. A jaki zawod wykonuj.?
To chyba nie jest a. tak wa.ne.
. Twoje dzieciaki by.y trzy lata temu
na twoim pierwszym koncercie. Dzisiaj
nadal kibicuj. twym muzycznym poczynaniom?
. Bardzo szybko zapami.tuj. s.owa i melodie
moich piosenek. Nawet je.li nie puszczam
ich im intencjonalnie. Wystarczy, .e
co. us.ysz., b.d.c w drugim pokoju, nagle
dzie. po.niej nuc. mi t. melodi.. .Jakim
cudem?h . my.l. wtedy. To bardzo mi.e.
Zreszt. podobnie, kiedy dzieciaki z klasy
mojej corki albo dzieci znajomych .piewaj.
mi moj utwor. Robi. sobie wyst.py i wo.aj.:
.Ciociu, ciociu, pos.uchaj!h. To bardzo
mi.e. Moje dzieci s. te. do bolu szczere. Kiedy
s.ysz. jak.. now. wersj. mojej piosenki,
mowi. czasem: .To nam si. nie podoba.
Tamta by.a fajniejszah albo .Melodia fajna,
ale podk.ad nie za bardzoh. Najgorzej jest
z moimi wyjazdami. Matylda i Tymon najbardziej
by byli zadowoleni, gdybym dawa.a
koncerty przez komputer z domu. By.am
z nimi w domu przez tak d.ugi czas, .e trudno
im si. przyzwyczai. do moich wyjazdow.
Zdaj. sobie jednak spraw., .e takie odp.powienie
od mamy jest dla ich dalszego rozwoju
korzystne.
PAWE. GZYL
Tytu. oryginalny: .áThe Voice Seniorâ da. mi
jeszcze wi.ksz. satysfakcj.h
R E K L A M A
REPERTUAR
TEATRKOMEDIIIMPRO.PL TEL. 66 54 777 54
pi.tek 14 marca, godz. 20.00 . .Wilko.akih . horror improwizowany
sobota 15 marca, godz. 20.00 . .Wy.cigi i po.cigi, czyli impro bez hamulcowh
niedziela 16 marca, godz. 12.00 . .Chopin+h |Recital fortepianowy Leny Ledoff
niedziela 16 marca, godz. 16.00 . .Wymy.lankah . bajka improwizowana
niedziela 16 marca, godz. 19.00 . .IMPRO Atak!h
czwartek 20 marca, godz. 19.00 . .Improkracja pierze Twoje brudy . .od. editionh
pi.tek 21 marca, godz. 20.00 . .Gangsterskie porachunkih
sobota 22 marca, godz. 20.00 . .Seks, impro, rockfnfroll, czyli historia pewnego zespo.uh
niedziela 23 marca, godz. 12.00 . .Chopin+h |Recital fortepianowy Leny Ledoff
niedziela 23 marca, godz. 16.00 . .Wymy.lankah . bajka improwizowana
niedziela 23 marca, godz. 19.00 . .IMPRO Swing!, czyli para na parzeh
pi.tek 28 marca, godz. 20.00 . .IMPRO! Kamerac akcjah
sobota 29 marca, godz. 20.00 . .IMPRO Atak!h
niedziela 30 marca, godz. 12.00 . .Chopin+h |Recital fortepianowy Leny Ledoff
niedziela 30 marca, godz. 16.00 . .Wymy.lankah . bajka improwizowana
niedziela 30 marca, godz. 19.00 . .Krymina. improwizowanyh
wtorek 11 marca, godz. 19.30 . .Krymina. improwizowanyh
sobota 15 marca, godz. 11.00 . .Wymy.lankah . bajka improwizowana
sobota 22 marca, godz. 11.00 . .Wymy.lankah . bajka improwizowana
sobota 29 marca, godz. 11.00 . .Wymy.lankah . bajka improwizowana
SCENA WARSZAWSKA Warszawa, ul. Wiolinowa 14
SCENA .ODZKA .od., ul. Piotrkowska 138/140
56 KAWA. HISTORII ANGORA nr 11 (16 III 2025)
Fot. Juliusz Multarzy.ski
Jeden z bohaterow
telewizyjnego .Sanatorium
mi.o.cih w trakcie rozmowy zapoznawczej
otwarcie zadeklarowa. si.
swojej rozmowczyni jako osoba niewierz.ca:
.By.em bardzo proko.cielny.
Nosi.em baldachim podczas ko.cielnych
uroczysto.ci, aktywnie udziela.em
si. w trakcie niedzielnych nabo.e.stw,
zbiera.em ofiary na tac. w czasie mszy
.wi.tych, a w tygodniu nawet sprz.ta.em
ko.cielne obej.cie i by.em zawsze
ch.tny do wspo.pracy z pos.uguj.cymi
w naszej parafii kap.anami. Po latach
jednak doszed.em do przekonania, .e
to wszystko nie ma sensu, bo Boga
zwyczajnie nie mah.
Pewnie ten pan nie powiedzia.
wszystkiego, o czym .wiadczy ostatnie
zdanie z jego monologu. Swoj. przemian.
w kwestii religijno.ci zamkn..
w jednym lapidarnym zdaniu, jakby ba.
si. sam przed sob. uzasadnienia podj.tej
decyzji.
Po okresie realnego dyskryminowania
osob deklaruj.cych swoje
przywi.zanie do warto.ci religijnych,
jakie dane nam by.o prze.ywa. w czasie
s.usznie minionego komunistycznego
.rajuh wolnego od religijnego
.opiumh, popadli.my w kolejn. skrajno...
To, czego nie zdo.ali dokona.
ateistyczni aktywi.ci, sta.o si. faktem,
gdy nadrabiaj.c kulturowe kompleksy,
poddali.my si. modzie na .ycie bez
korzeni wiary, ktore do tej pory stanowi.y
o naszych przodkach i o nas samych
tak.e.
Laicyzacja . popierana przez liberalne
ruchy lansuj.ce nowy styl .ycia,
wolny od ko.cielnego kaga.ca . trafi.a
na podatny grunt, zw.aszcza w.rod
m.odych ludzi spragnionych nowego
.ycia bez jakichkolwiek ogranicze..
I z tym nie mo.na dyskutowa..
Ko.cio. w ostatnich latach prze.y.
co. na kszta.t oszo.omienia . niczym
bokser, ktory w czasie walki otrzyma.
pot..ny cios zwalaj.cy go z nog,
i teraz, s.aniaj.c si. na nogach, uda.
si. do naro.nika w nadziei, .e chwila
oddechu przywroci mu nadziej..
Odej.cia z ko.cielnych wspolnot to nieod..czny
element tej rzeczywisto.ci.
Tak by.o, jest i b.dzie w przysz.o.ci.
Trzeba jednak decyzj. o wyborze
drogi poza Ko.cio.em, gdy takimi decyzjami
karmi si. wiatr laicyzacji, odro.ni.
od otwartego aktu negacji samej
istoty wiary w Boga, tak jak to zamanifestowa.
starszy pan w telewizyjnym
programie.
Ko.cio. z pewno.ci. potrzebuje swoistego
oddechu w walce o rz.d dusz
i musi przeprowadzi. swoisty rozrachunek
dotycz.cy jego b..dow, ktore
doprowadzaj. do kolejnych pora.ek.
Potrzeba te. intensywnej ewangelizacji,
i to nie tylko na nowych obszarach,
czyli ziemi dot.d nieznanej. Trzeba jej
tak.e na obszarach dalece bli.szych.
Tak. potrzeb. zauwa.y. z pewno.ci.
proboszcz ma.ej wiejskiej parafii,
ktory zapytany o liczb. dusz w jego
owczarni stwierdzi.: . Mam w swojej
parafii ponad tysi.c osob, ale wierz.cych
policzy.bym na kilkaset. Reszta
to wierni z tradycji, bez pog..bionej
gorliwo.ci, wi.c musz. po.wi.ca. wiele
energii, aby w tej grupie prowadzi.
ci.g.y proces ewangelizacji. Dlatego
w naszej wspolnocie systematycznie
odbywamy co. na kszta.t szko.ki
niedzielnej. Co tydzie. spotykamy si.
w grupach, aby w otwartych dysputach
rozwi.zywa. problemy, z ktorymi
musz. si. mierzy. nie tylko ci, ktorych
religijne .ycie wystyg.o. Nie ustajemy
te. w d..eniu do podsycania p.omienia
wiary w.rod tych, ktorzy na pierwszy
rzut oka zdaj. si. by. poza obszarem
kryzysow. W swojej duszpasterskiej
pos.udze mam ograniczone zaufanie
tak.e do tych, ktorzy pozostaj. w parafialnej
awangardzie, aktywnie udzielaj.c
si. w sprawach oko.oko.cielnych.
Oni tak.e wymagaj. wsparcia swojej
wiary i tak.e dla nich prowadzimy
niedzielne spotkania, podczas ktorych
staramy si. wspiera. wzajemnie . podsumowa.
duchowny.
Ko.cio. to wspolnota wspieraj.ca si.
w kwestiach najbardziej istotnych dla
wiary ka.dego cz.owieka i tu jest pole
do powszechnej akcji ewangelizacyjnej
realizowanej w ka.dej parafii.
KRYSPIN KRYSTEK
(kryspinkrystek@onet.eu)
Wierz., w.tpi., odchodz.
Ksi.dz w cywilu
Do
Alojzego Andrzeja .uczaka
Prezesa Prezesow i nie tylko!
Drogi Panie Prezesie,
Moj Mistrzu!
Tak nazwa.em Ci. w nekrologu w .G.osie Wielkopolskimh
29 marca 2011 r., dodaj.c, .e odszed. na
zawsze moj wychowawca i wielki przyjaciel. By.e.
o jedno pokolenie starszym dzia.aczem Zrzeszenia
Studentow Polskich, ktory porzuci. swe profesjonalne
wykszta.cenie, by zaj.. si. bez reszty muzyk..
Uczyni.em to samo i mam to po Tobie.
Wcze.nie zacz..e. probowa. tworczo.ci literackiej,
pocz.tkowo ..cz.c to z kierowaniem instytucjami
kultury, co mnie o.mieli.o do podobnego
dzia.ania, czyli uprawiania publicystyki rownolegle
z prac. w teatrach operowych. Osi.gn..e. liczb.
ponad 40 ksi..ek, napisa.e. ponad 300 esejow, krytyk
literackich, recenzji i opowiada.. Mnie uda.o si.
dot.d wyda. tylko pi.. pozycji ksi..kowych, napisa.
kilkaset felietonow i esejow, dawniej w .Gazecie
Pozna.skiejh, .Nurcieh, .G.osie Robotniczymh i ..yciu
Warszawyh, a od kilkunastu lat w .odzkim tygodniku
.Angorah. Obecnie przygotowuj. do druku dwie
nast.pne pozycje, jestem w trakcie pisania kolejnych
i zastanawiam si., jak by tu zabra. si. do wi.kszej
pracy wspomnieniowo-beletrystycznej, czego.
takiego jak Twoja wybitna powie.. z okresu okupacji
. .G.odnyh.
Pocz.wszy od dyrekcji Filharmonii Pozna.skiej
(1967 . 1973), a. po ostatnie chwile aktywno.ci
tworczej, zajmowa.e. si. ro.nymi formami promowania,
popularyzowania i rozpowszechniania szeroko
poj.tych spraw muzycznych, z czego powsta.a
.Pro Sinfonicah, m.odzie.owy ruch mi.o.nikow muzyki
w Poznaniu . z Tob. jako za.o.ycielem i wieloletnim
Prezesem Prezesow.
Jeszcze w czasach studenckich, b.d.c w grupie,
z ktor. konsultowa.e. te poczynania, wzorowane
poniek.d na studenckim ruchu .Pro Musicah,
przenios.em podobne do instytucji, ktore mi powierzono.
Tak powsta.y .odzkie i Pozna.skie Warsztaty
Operowe, Warszawska Opera Viva czy studenckie
spektakle we Wroc.awiu oraz wieczory po.wi.cone
operze w tamtejszym Klubie Muzyki i Literatury.
Od wczesnych lat mojej pracy w teatrach operowych
by.e. mi cz.stym konsultantem, doradc.,
powiernikiem i krytycznym cenzorem moich dyrekcyjnych
poczyna.. Czyni.e. to zawsze z dyskrecj.,
tolerancj., zrozumieniem i ostro.no.ci.. Tote. kiedy
Ci. zabrak.o, podobn. rol. wzi..em na siebie, podpowiadaj.c
m.odszym kolegom kieruj.cym teatrami
ro.ne inicjatywy i rozwi.zania, ale tylko wowczas, gdy
mnie o to poprosili, co czyni. dot.d wed.ug poznanych
u Ciebie zasad.
W czasie wielu lat naszych zwi.zkow, wspo.dzia.a.
i przyja.ni zdo.a.em zdoby. Twoje zaufanie, zrozumienie,
z czasem nawet uznanie dla rezultatow
podejmowanych przeze mnie przedsi.wzi.., a nawet
otrzyma. . co rzadkie! . pochwa.y za to czy tamto,
w ktorych rozdawaniu nigdy nie by.e. zbyt szczodry.
Zawsze imponowa.o mi Twoje poczucie humoru,
pogodne usposobienie, odwa.ne zmierzanie si.
z przeciwno.ciami, a zw.aszcza pe.ne charyzmy
i optymizmu oddzia.ywanie na otoczenie. Nie ukrywam
. Mistrzu . .e w wielu sprawach usi.owa.em Ci.
na.ladowa. i cz.sto kierowa.em si. wieloma przyj.tymi
od Ciebie sposobami my.lenia.
Patrz.c na niektore poczynania moich m.odszych
kolegow i kole.anek kieruj.cych obecnie teatrami,
wspo.czuj. im, .e na swej drodze zawodowej nie
spotkali takiej osobowo.ci, jak. dla mnie by.e. i na
zawsze pozosta.e. Ty.
.ywi. nadziej., .e docenia.e. we mnie wyznawc.
i ucznia, skoro w ostatniej drodze, przed czternastu
laty, pozwoli.e. po.egna. si. tylko prezydentowi
Poznania Andrzejowi Wituskiemu i w.a.nie mnie.
Uczyni.em to na junikowskim cmentarzu w g..bokim
prze.wiadczeniu, .e maj.c takiego przyjaciela,
nauczyciela i wychowawc., powinienem jego nauki
i przes.anie przekazywa. nast.pnym pokoleniom.
Czyni. to, staraj.c si., by posz.y w dobre r.ce...
Fot. Juliusz Multarzy.s ki
S.awomir Pietras
LISTY
DO
NIE.YJ.CYCH(20)
S.AWOMIR PIETRAS
ANGORA nr 11 (16 III 2025) TANIEC I EROTYKA 57
Ciekawe i barwne wyst.py przyci.gaj.
zarowno mieszka.cow Trojmiasta,
jak i zagranicznych turystow. Nie
tylko panow, bo kobiety rownie. przychodz..
I tak ju. jest od blisko .wier.
wieku. Zainspirowany sztuk. burleski
klub sta. si. po..czeniem lokalu nocnego
i dyskoteki dla doros.ych. Przez
lata na scenie Kabaretu Ewan pojawi.o
si. ponad trzysta dziewcz.t. Kilka
z nich ta.czy do dzisiaj. Wiele znikn..o
bez .ladu, nie brakowa.o i takich,
co zrobi.y potem kariery.
Lokalizacja wr.cz idealna. Klub dzia.a
w samym centrum G.ownego Miasta,
w historycznych piwnicach jednej
z kamienic. Nale.y do legendarnych
lokali Trojmiasta. Wej.cie do.. w.skie,
strome schody prowadz. w do.. Na
.cianach dziesi.tki zdj.. tancerek zwi.zanych
z lokalem. Dziewcz.t z ro.nych
miejsc, w ro.nych pozach, strojach,
tudzie. bez. Dalej du.a sala, wiele stolikow
z nastrojowym czerwonym pod.wietleniem,
pod .cianami kanapy, bar i scena.
Mo.e nie taka jak w Moulin Rouge, ale
jak na tego typu miejsce wystarczaj.ca.
Klub od pocz.tku prowadzi para wspolnikow
Joanna Okroj i Andrzej Chorosz.
Gdy otwierali lokal, mieli ju. za sob.
wieloletnie do.wiadczenie wyniesione
z innych klubow o podobnym charakterze.
S.ynny Hades w Hotelu Posejdon
w Gda.sku, sopocki Joker czy Amazonka
w Oliwie prowadzone by.y w latach 90.
przez Andrzeja Chorosza. Organizowa.
w nich m.in. wybory Miss Mokrego Podkoszulka,
Miss Topless, walki w kisielu,
kobiecy boks itp. W.a.cicielka Amazonki
za ma.o jego zdaniem p.aci.a, wi.c
z kole.ank., ktora te. tam pracowa.a,
zacz.li rozgl.da. si. za innym miejscem.
. Pomog. kolega. Utworzyli.my z Asi.
spo.k. i weszli.my w to troch. w ciemno.
W dwa miesi.ce zagospodarowa.em dwie
kondygnacje piwnicy i zacz.li.my dzia.alno...
Do.. szybko zainteresowa.y si.
nami miesi.cznik .Catsh i Telewizja Polsat.
Mieli spor. promocj., klienci przyje.d.ali
z g..bi kraju, szukaj.ce pracy
dziewczyny rownie.. W tamtym czasie
by. spory popyt na tego typu rozrywk..
. Nie by.o internetu, ludzie chodzili
do takich lokali . mowi Chorosz. . Najcz..ciej
wyro.nia.y si. one rur.. My
marzyli.my o scenie, o burlesce. Takiej
rozbieranej. Nie zale.a.o nam na goli.nie,
raczej na erotyce w dobrym tonie.
Wszak w burlesce jest wi.cej teatru. Nie
brakowa.o te. programow artystycznych,
wokalistow, gitarzystow, tancerzy. By.
i Kabaret Moralnego Niepokoju. Staramy
si. urozmaica. nasz program.
W ci.gu ponad 20 lat przez klub
nazwany kabaretem przewin..o si.
ponad 300 dziewcz.t w ro.nym wieku.
Na pocz.tku by.y 23 tancerki, najm.odsza
mia.a 18 lat, ale z czasem zacz..a
si. rotacja. Jedne odchodzi.y, inne przychodzi.y.
Wi.kszo.. zostawa.a na d.u.ej,
ale zdarza.y si. i takie, ktore po jednej
nocy w pracy rezygnowa.y. . To ci..ka
praca, a one liczy.y na szybkie pieni.dze
. mowi Andrzej Chorosz. . Nazywam
je marzycielkami. Dziewczyny potrafi.
dobrze zarobi., ale na to potrzeba czasu,
cierpliwo.ci i determinacji. Pracuj. nocami,
a w dzie. przychodz. i trenuj. ta.ce.
Ka.da chce dobrze wygl.da., musi dba.
o siebie, wydaj. sporo na kosmetyki, na
si.owni.. Na krotkie wyst.py wpadaj.
te, ktore maj. jakie. problemy i szukaj.
szybkiego zarobku. Bo te, ktore otar.y
si. ju. o taniec, wiedz., o co chodzi,
i nie robi. fochow. Niedawno pracowa.a
dziewczyna, ktora ma dwa warzywniaki
w innym mie.cie. . Chcia.a szybko
dorobi., aby moc st.d je.dzi. od razu
na gie.d. po towar. D.ugo nie wytrzyma.a.
Organizm nie da. rady.
Odchodz. te. dlatego, .e zakochiwa.y
si. w klientach, a klienci w nich.
. By. przypadek, .e dziewczyny z Ukrainy
.ci.g n..y do nas m.od. kole.ank.
ze wsi. Zgrabn., ale amatork. . opowiada
Swieta, Bia.orusinka, ktora ma 46 lat,
a w klubie ta.czy z przerwami od pocz.tku.
. Po dwoch dniach przyszed. facet,
ktory stwierdzi., .e ona si. tu nie nadaje
i .e on chce si. z ni. o.eni.. Wzi.li .lub.
Do dzi. mieszkaj. w Gdyni.
.rednio na sta.e w klubie pracuje
15 tancerek. S. w.rod nich Polki, Bia.orusinki
i Ukrainki. Przeci.tnie ta.cz.
10 lat. Najstarsza mia.a 56 lat. .rednia
wieku to lat 30. Pochodz. z ro.nych
stron, rodzin, czasem patologicznych.
Maj. ro.ne wykszta.cenie. Niektore
zarabiaj. na studia. Ta praca jest dla
nich szans.. Niekiedy, incydentalnie,
wy..cznie dla pa. ta.cz. te. panowie,
bo przez wiele lat organizowano wieczory
tylko dla kobiet. Brakowa.o miejsc,
a klub najcz..ciej odwiedza.y Skandynawki.
Bywa.y ro.ne sytuacje. . Ta.czy.a .adna,
m.oda dziewczyna, ale by.a alkoholiczk.
. mowi Swieta. . Wszyscy chcieli
jej pomoc, probowali j. z tego wyci.gn..,
jednak ona by.a na nie. Nie da.o si. jej
wyleczy., odesz.a po kilku miesi.cach.
. Pracowa.y te. matka z cork. . dodaje
Chorosz. . Swoj. drog., mama by.a
ciekawsza od corki. A m.. i ojciec przebywa.
w wi.zieniu. I w wiadomy sobie tylko
sposob przesy.a. mi sygna.y, .e to mu
si. nie podoba, zw.aszcza to, .e w klubie
pracuje corka, bo .on. si. nie przejmowa..
Uznali.my, .e nie ma co ryzykowa.
i si. rozstali.my.
Kabaretem Ewan interesowa.y si.
media. . Kr.ci. u nas Polsat . wspomina
szef klubu. . Wybrali jedn. z dziewcz.t.
Zapowiada.a st.d programy erotyczne
prawie przez rok. Uciek.a po.niej
z jakim. bankowcem do Szwecji. By.a te.
tancerka, ktora bra.a udzia. w programie
.Chc. by. pi.knah.
Z TVN-u szukali z kolei dziewczyny
do programu .Druga twarzh. . Wybrali jedn.,
ktora przez miesi.c uczy.a si. w stadninie
Karoliny Ferenstein-Kra.ko na Mazurach
jazdy konnej i skokow przez przeszkody.
Wygl.da.a jak Brigitte Bardot. Pozna.em
j., jak mia.a 18 lat. Potem wroci.a do nas
i dalej ta.czy.a.
Swieta zauwa.a, .e z niektorymi
z dziewcz.t, ktore odesz.y, kontakt jest
do dzi.. . Maj. rodziny, poko.czy.y studia,
ro.ne kursy, prowadz. interesy, maj.
butiki, salony, kluby fitness, si.ownie itp.
Jedna z kole.anek wyjecha.a do Norwegii,
szybko nauczy.a si. j.zyka, prowadzi.a
sklep, potem uko.czy.a z wyro.nieniem
kurs rehabilitacji i prowadzi w.asny gabinet.
Inna podobnie .yje w Niemczech.
. By.a i taka, co wyjecha.a do Warszawy.
Pracuje w korporacji, dzi. jest ju.
dyrektorem . kontynuuje Swieta. . Kolejna
po 10 latach te. wyjecha.a do stolicy,
ponownie wysz.a za m.., sko.czy.a
kurs fotograficzny i prowadzi.a firm. w tej
bran.y. Zosta.a blogerk., organizuje kursy
doradcze dla kobiet.
Jedna z by.ych tancerek jest gwiazd.
filmow porno we W.oszech, a inna zosta.a
jedn. z najbardziej znanych did.ejek
w Europie. . Pracowa.a u nas wiele
lat . mowi Chorosz. . Pozna.a did.eja
w Berlinie, zakochali si.. On du.o gra.
na Ibizie i j. wci.gn...
. Nie planowa.am, .e b.d. tu pracowa.
tak d.ugo . opowiada Kasia, gda.szczanka,
lat 44, ktora w klubie te. ta.czy od pocz.tku.
. Kabaret jest tylko jeden! To ju. pewne
uzale.nienie. By.am .wiadoma, .e nie
b.d. mie. .ycia osobistego. Je.li wybierasz
prac. nocnej tancerki, jeste. bardzo
samotna. Wszystko ma swoj. cen..
Swieta te. przyznaje, .e ta praca nie
pomaga w .yciu osobistym. . Dlatego
odchodzi.am i wraca.am. Bo nie ka.dy
facet wytrzyma to, .e jego dziewczyna
si. rozbiera. Ka.dy ma swoj los, a ja nie
wyobra.am sobie pracowa. od 8 do 16.
Jestem nocnym markiem.
Z up.ywem lat sporo si. pozmienia.o.
Obecnie rzadziej prezentowane s.
programy artystyczne. . Kiedy. tancerki
dawa.y co. od siebie . stwierdza
Chorosz. . Dzi. jest inne pokolenie, inne
warto.ci. Liczy si. tylko kasa. .atwiej
potowarzyszy. go.ciom przy stoliku,
rozebra. si. na scenie, ni. nauczy. si.
dobrze ta.czy..
W pandemii lokal by. zamkni.ty, ale
po jej zako.czeniu wi.kszo.. dziewczyn
wroci.a. Klientow nie brakuje, ostatnio
lokal odwiedzaj. osoby coraz m.odsze,
wi.c bramkarze sprawdzaj. dowody.
Przyby.o te. konkurencji. . Powsta.y
du.e lokale, w niektorych oszukiwano
klientow, wi.c cudzoziemcy zacz.li ba.
si. odwiedza. nocne kluby. My.l., .e
raz b.dzie lepiej, a raz gorzej, ale popyt
b.dzie zawsze.
Tekst i fot.:
TOMASZ GAWI.SKI
togaw@tlen.pl
By. to jeden z pierwszych, je.li nie pierwszy, takich lokali w Polsce.
Gda.ski Kabaret Ewan, to... Nasze Moulin Rouge
SZUKAMY
CI.GU
DALSZEGO
TOMASZ
GAWI.SKI
58 WALCZ.C O KILOWATOGODZINY ANGORA nr 11 (16 III 2025)
...dla samochodow elektrycznych,
jak maluj. j. ich najwi.ksi przeciwnicy.
O realiach je.d.enia autami na pr.d przy
niskich temperaturach przekona.em si.
podczas specjalnych warsztatow, ktorych
bohaterami by.y modele z grupy Volkswagena.
Audi e-tron GT, Audi A6 e-tron, VW
ID.7 i Cupra Born VZ. Wnioski? Par. rad
i wskazowek u.atwia codzienno.. z elektrykiem,
cho. przyzwyczajeni do tradycyjnej,
spalinowej motoryzacji i tak znajd.
powody do malkontenctwa. I w niektorych
kwestiach trudno odmowi. im racji.
Przekonywanie w stylu telezakupow, .e
samochody elektryczne s. o niebo lepsze
od .mierdz.cych, z.ych spalinowek, ktore dla
dobra planety powinny czym pr.dzej znikn..
z naszego .ycia? Nic z tych rzeczy. Warsztaty
z najnowszymi elektrykami na po.udniu
Polski w .rodku zimy nie na tym polega.y, bo
najzwyczajniej nie ma potrzeby, .eby .apa.
si. takich chwytow. Technologia zwi.zana
z autami na pr.d na tyle si. rozwija i z roku
na rok staje bardziej przyst.pna, .e coraz
cz..ciej broni si. sama. Niemniej wci.. kr..y
woko. niej wiele mitow i b..dnych przekona.,
z ktorymi warto si. rozprawi..
Zasi.g, zasi.g, zasi.g... Nie ma debaty
o aucie elektrycznym bez rozprawy, ile
taki woz przejedzie przy w pe.ni na.adowanych
akumulatorach. Robi to chyba ka.dy,
kto obcuje z elektrykami, co nie jest niczym
dziwnym, bo to akurat podstawowy parametr.
Najistotniejsze, najbardziej praktyczne
dane. Wa.niejsze od budz.cych chwilowy
podziw raptem kilku sekund potrzebnych
na sprint do pierwszej setki, w czym lwia
cz... tego typu pojazdow si. wyspecjalizowa.a...
Punktem odniesienia jest zasi.g
wed.ug WLTP, czyli zharmonizowanej na
ca.ym .wiecie procedury badania pojazdow.
Podczas testowego odcinka samochody je.d..
z wy..czon. klimatyzacj. czy ogrzewaniem,
a wyniki, ktore najcz..ciej serwowane
s. nam w reklamach, dotycz. bazowych
wersji poszczegolnego modelu, a nie tych
.wypasionychh, jakie najcz..ciej pojawiaj.
si. cho.by w prasowych recenzjach. .adna
ro.nica? Wcale nie. Opcjonalnym wyposa.eniem,
czyli np. du.ymi felgami z szerokimi
oponami o wi.kszych oporach toczenia,
.na dzie. dobryh tracimy kilkadziesi.t kilometrow
zasi.gu. Stawiaj.c na szklany dach,
dodajemy kilkadziesi.t kilogramow ekstra
do masy w.asnej auta, co rownie. obni.a
mo.liwy do przejechania dystans bez postoju
na .adowanie. Przyk.ady mo.na mno.y.,
co sprowadza si. potem do nie.cis.o.ci mi.dzy
tym, co mamy w WLTP, a w rzeczywisto.ci.
Co istotne, w internetowych konfiguratorach
grupy Volkswagena, gdy zag..bimy
si. w specyfikacj. interesuj.cego nas auta,
dostaniemy dane o zasi.gu WLTP dla skrojonego
.pod siebieh samochodu.
Liczby z WLTP mo.na w.o.y. mi.dzy bajki
nie tylko, gdy nie trzymamy si. limitow pr.dko.ci
na autostradzie (lub jedziemy akurat
niemieckimi odcinkami bez takowych ogranicze.),
ale te. podczas panuj.cego mrozu.
Tak ju. musi by., niby to oczywista
oczywisto..... Wiele razy otwiera.em szeroko
oczy, .ledz.c, w jakim tempie elektryki
.po.eraj.h pr.d zim.. Da si. jednak unikn..
rozczarowania, gdy uruchomimy samochod
po ch.odnej nocy. .eby plan idealny wypali.,
trzeba spe.ni. pewne rownie idealne dla
posiadania elektryka warunki. Nie chodzi
wcale o najprostsz. rzecz, czyli ogrzewany
gara., ale podpi.cie na noc auta do .adowania
i zaprogramowanie w specjalnej aplikacji
w..czenia ogrzewania kabiny na kilkana.cie
minut przed planowanym wyjazdem.
Wowczas nie stracimy nic z zasi.gu, bo pr.d
.dostaniemyh z sieci, a zyskamy przyjemnie
nagrzany, gotowy do jazdy woz. Bez tego
ogrzanie wn.trza poch.onie sporo energii, bo
instalacja elektryczna b.dzie zaj.ta nie tylko
nap.dzaniem ko., ale te. wprowadzeniem
sensownej temperatury powietrza wewn.trz
auta. Kolejna sprawa, pompa ciep.a zamiast
zwyk.ej grza.ki. Warto dop.aci. do tej opcji,
bo oszcz.dno.ci przy zu.yciu pr.du zim.
na ogrzanie kabiny i utrzymanie optymalnej
temperatury podczas podro.y s. niebagatelne.
Najtrudniejsze s. pierwsze kilometry
pokonywane zim. zmro.onym wozem, kiedy
faktycznie mo.na z.apa. si. za g.ow.,
patrz.c na komputer pok.adowy, podaj.cy
bardzo odleg.e rezultaty od deklarowanych
przez WLTP. Takie przyniesie cho.by krotka
przeja.d.ka z dzieckiem do przedszkola
i z powrotem. Natomiast im wyprawa jest
d.u.sza, tym mniejsze pora roku b.dzie mia.a
znaczenie dla zasi.gu, bo samo podtrzymanie
temperatury, gdy korzystamy z pompy
ciep.a, nie obci..a ju. akumulatorow w wielkim
stopniu.
W d.u.szych podro.ach dobrym pomys.em
jest korzystanie z fabrycznej nawigacji, ktora
w autach z grupy VW zaplanuje drog. tak,
.eby zatrzymywa. si. przy wybranej szybkiej
.adowarce, doje.d.aj.c na ni. z automatycznie
podgrzanymi bateriami. Dzi.ki temu
samochod b.dzie przygotowany, .eby od razu
przyjmowa. pot..n. porcj. energii. W wypadku
e-trona GT mowa nawet o ponad 300 kW.
Tym w.a.nie modelem wzi..em udzia. w konkursie
ekonomicznej jazdy po gorzystych okolicach
na po.udniu naszego kraju. Zadanie by.o
proste. Kierowa. tak, .eby osi.gn.. dane jak
najbli.sze tych z WLTP. Rekuperacja, czyli
odzyskiwanie energii elektrycznej podczas
zje.d.ania ze wzniesie. przy pomocy .opatek
umieszczonych za kierownic., by.a nie tyle
konieczno.ci., co przyjemn. zabaw.. Aczkolwiek
jazda byle tylko muska. peda. gazu nie
le.y w mojej naturze (zw.aszcza gdy prowadzi.em
679-konne Audi!), zatem po kr.tych
.cie.kach jecha.em normalnie. Bez szale.stw,
ale i bez kuriozalnych wyrzecze.. Wystarczy.o,
.eby uzyska. na dystansie ponad 60 kilometrow
zu.ycie niemal identyczne jak z WLTP
(19,6 kWh/100 km zamiast deklarowanych
19,3 kWh/100 km). Przyjemne zaskoczenie.
Inni dziennikarze, ktorzy bardziej przy.o.yli
si. do zawodow, zeszli poni.ej warto.ci
z WLTP. Najlepiej z wyzwaniem poradzi. sobie
Volkswagen ID.7 (14,6 kWh/100 km). Najbardziej
ciekawi.a mnie Cupra Born VZ, z ktor.
nie mia.em wcze.niej do czynienia. Teoretycznie
nie jest niczym innym ni. przebranym
w inne szaty Volkswagenem ID.3. W praktyce,
poprzez kilka stylistycznych smaczkow, sprawia
ciekawsze wra.enie. Magia wci.. nieoczywistej
marki, jak. jest Cupra, maj.ca kojarzy.
si. ze sportowymi autami, robi swoje. 326-konne
szybkie, zwinne i zwrotne autko okaza.o si.
te. bardzo oszcz.dne. Ju. poza konkursem,
kiedy jecha.em nim z Polanicy-Zdroju do Wroc.awia
zu.y.o 13,5 kWh/100 km.
Wyliczenia, kalkulacje, planowania... To
sta.y punkt programu w wypadku elektrykow,
je.li chcemy traktowa. je jako pe.noprawne
samochody. Nie tylko na co dzie., .dooko.a
kominah, ale i przy d.u.szych, np. wakacyjnych,
podro.ach. Czy da si.? Pewnie,
.e tak. Gorzej ze spontaniczno.ci., gdzie
elektrykom wci.. daleko do zapewnienia
poczucia nieograniczonej wolno.ci za ko.kiem,
jak. daj. samochody tankowane na
.normalnychh stacjach. Z drugiej strony sytuacja
jest dynamiczna jak nigdy wcze.niej.
.adowarek przybywa, auta s. lepsze, baterie
wi.ksze... Wielce prawdopodobne, .e
niech.. do wozow na pr.d coraz mocniej
tkwi w g.owach ni. w rzeczywistych trudno.ciach.
Szczerze przyznaj., .e w mojej
wci.. tkwi, bo ruszaj.c w d.u.sz. tras., niezmiennie
postawi.bym na mocnego diesla
czy samo.aduj.c. hybryd.. A .eby przekona.
si. do samochodow elektrycznych
i wci.. dla wi.kszo.ci .kosmicznejh technologii,
trzeba mie. pozytywne nastawienie. Nic
na si... Bez tego wady zawsze b.d. gorowa.
nad zaletami aut na pr.d. Za. pora roku, jak
si. okazuje, ma akurat w ca.ej debacie nad
elektromobilno.ci. marginalne znaczenie...
Fot. Maciej Woldan
ZA KIEROWNIC.
Maciej Woldan
juror
konkursu
Nie taka zima straszna...
VW ID.7, Cupra Born, Audi e-tron GT
Cupra Born
ANGORA nr 11 (16 III 2025) SMACZNEGO! 59
Ten rodzaj mi.sa nie nale.y
do najbardziej popularnych we
Francji, bo te. nie jest najta.szy.
Jagni.cina, cho. kosztuje
wi.cej, jest znacznie bardziej
lubiana. Rzecz jasna, zale.y to
od regionu . pod Pirenejami
jagni. owszem, ale w Normandii
ju. owoce morza, a w Bretanii,
pod Mont Saint-Michele, na
po.miskach pojawia si. .jagni.cina
pre-saleh, czyli wcze.niej
solona. Chodzi o sol, jaka zostaje
po odp.ywie na trawach, na
ktorych wypasaj. si. owce. Ciel.cina
te. si. przytrafi, cho.
sporo kosztuje.
Najbardziej znanym daniem
z tego gatunku mi.sa jest blanquette
de veau . na polski dosy.
nieszcz..liwie t.umaczony jako
blankiet ciel.cy. Znale.. mo.na
i inne interpretacje, np. gulasz ciel.cy
po francusku . rownie pomylony
pomys. na nazw. jak poprzednie.
Faktem jest, .e istnieje kilka wersji
owego blanquette. Ta tradycyjna
zak.ada marynowanie kawa.kow
ciel.ciny, ..czonej potem z .o.tkami
i z sosem warzywnym osobno
gotowanymi. Klasyczny przepis
francuskich bab. zak.ada, .e
kawa.ki ciel.ciny bez t.uszczu oraz
.y.ek wk.adamy do zimnej wody i je
zagotowujemy. A do tego poci.te
w plastry kawa.ki zielonego selera,
cebuli . uwaga! . co najmniej
24 sztuki .redniej wielko.ci, z wbitymi
w nie g.owkami go.dzikow, troch.
pietruszki szerokolistnej, listka
laurowego, dwie .y.ki mas.a,
szczypta cukru trzcinowego, trzy
.y.ki m.ki pszennej, .wier. kilograma
ma.ych pieczarek, we Francji
zwanych paryskimi, chocia.
najpierw pochodzi.y z grot nad
Loar. . tam je hodowano, a teraz
w wi.kszo.ci to jest import z Polski.
Przyda si. nam sok z jednej
cytryny i dwie .ychy t.ustej .mietany,
a tak.e odrobina ga.ki muszkato.owej.
W takim towarzystwie
duszone mi.so w sosie kremowym
podajemy najcz..ciej z ry.em.
Inne wersje . mi.so faszerowane
startym lub pokruszonym piernikiem,
z dodatkiem tymianku, rozmarynu
i duszone w bia.ym winie.
W Normandii podadz. nam pru.ony
w calvadosie kotlet ciel.cy z pieczarkami,
w .mietanie. Natomiast
veau gratine to ciel.cina sma.ona
w mleku i w wi.niowce. Francuzi
do gotowania dodaj. ka.dy rodzaj
alkoholu. A to .gratineh bierze si.
st.d, .e na koniec mi.so posypuj.
tartym .o.tym serem. Mo.na robi.
ciel.ce kotleciki mielone z szynk.
w.dzon., polewan. cydrem albo
kotleciki w sosie kurkowym.
Teraz no.e w d.o.. Pi.kny kawa.ek
ciel.ciny obieramy z b.ony. Delikatnie
j. kroimy w bruzdy, ale tylko
sam wierzch. W powsta.e .szczelinyh
wk.adamy pieprz syczua.ski. Posypujemy
czosnkiem nied.wiedzim
i marynujemy przez kwadrans w bia.ym
winie. Mo.emy do tej zalewy
doda. par. kropli whisky, wcale nie
single malt, blended te. nada .wietny
aromat. Na osobnej patelni, na
rozgrzanym ma.le skropionym olejem
s.onecznikowym, zarumieniamy
male.kie g.owki pieczarek. W innym
garnuszku te. na tej samej mieszance
mas.owo-olejowej podsma.amy
cebul. krojon. w kr..ki. Trzy z.bki
czosnku. Du.o tymianku. Gruba sol
morska. Pieprz indonezyjski . niezwykle
aromatyczny. Espelette nadaj.ca
potrawie blask i zapach. Teraz
pomidorki . te male.kie, krojone na
.wiartki. Poszatkowane paski papryki.
Ciel.cina na patelni.. Trzy minuty
z jednej strony . pi.. z drugiej,
.eby skorka si. zarumieni.a. I do
tego warzywa. Ga..zka .wie.ego
rozmarynu. Poezja. Do takiej bajki
kulinarnej dobierzmy zacny trunek.
W kielichach zatrzeszczy bia.e
. w ko.cu to ciel.cina, bia.e mi.so
. wytrawne, rzecz jasna, wino.
S.odkie, po.s.odkie, po.wytrawne
. te zostawmy sobie do deserow,
owocow czy serow. A zatem co
takiego? Nic wielkiego. Ot, Sauvignon
Blanc z bordoskich winnic.
Kuchnia w.oska kojarzy
si. przede wszystkim z pizz.
i makaronem, czyli past.. Najpopularniejsze
dania to spaghetti
carbonara, aglio e olio i bolognese.
Dzi. jednak chcia.abym
zaprezentowa. co. mniej typowego
. makaron z sosem cebulowym.
Cho. mo.e to brzmie.
zaskakuj.co, to po..czenie prostoty,
smaku i aromatu, ktore
idealnie wpisuje si. we w.osk.
tradycj. kulinarn..
Kuchnia w.oska to prawdziwa
uczta dla zmys.ow, ktorej sercem
s. .wie.e sk.adniki i prostota przygotowania.
Zamiast szuka. skomplikowanych
przepisow, W.osi stawiaj.
na jako.. i naturalny smak
produktow, ktore tworz. ich dania.
Od po.nocy po po.udnie ka.dy
region ma swoje kulinarne tradycje
. od risotto w Lombardii po
makarony w Kampanii i na Sycylii.
Makaron w kuchni w.oskiej
to nie tylko kwestia smaku, ale
i odpowiedniego dopasowania
kszta.tu do sosu. D.ugie makarony,
jak spaghetti, idealnie komponuj.
si. z l.ejszymi, emulsyjnymi
sosami, a te o bardziej z.o.onych
kszta.tach, jak penne czy rigatoni,
doskonale pasuj. do g.stszych
i ci..szych sosow. W przypadku
cebulowego, ktory ma intensywny,
s.odkawo-pikantny smak, warto
wybra. makaron, ktory dobrze
.oblepi si.h sosem . .wietnie
sprawdzi si. tutaj spaghetti.
Sos cebulowy jest prosty, ale
niezwykle aromatyczny. Cebula
to warzywo, ktore odgrywa
kluczow. rol. w wielu kuchniach
.wiata, a w kuchni w.oskiej
szczegolnie wykorzystywana jest
w nieskomplikowanych, ale smacznych
daniach. Jej intensywny smak,
ktory mo.e by. zarowno ostry, jak
i s.odkawy, zmienia si. w zale.no.ci
od sposobu przygotowania.
W przypadku sosu cebulowego
cebula po duszeniu na wolnym
ogniu staje si. mi.kka, lekko z.ocista.
Chocia. danie wydaje si.
skromne, to dzi.ki delikatnemu
karmelizowaniu cebuli i odpowiedniemu
po..czeniu smakow zyskuje
wyj.tkowy charakter. Mo.na je
urozmaici. zio.ami czy dodatkami,
takimi jak boczek lub parmezan,
co jeszcze bardziej podkre.li
jego w.oski rodowod.
Makaron z sosem cebulowym
to doskona.a alternatywa dla
tradycyjnych w.oskich da.. Proste,
ale pe.ne smaku po..czenie, ktore
warto wyprobowa., by poczu. w.oski
klimat w nieco innym wydaniu.
Sk.adniki:
. 400 g razowego makaronu spaghetti
. 200 g surowego boczku w.dzonego
. natka pietruszki
. parmezan
Sos:
. 6 du.ych cebul
. 2 .y.ki oleju z pestek winogron
. .y.ka mas.a
. szklanka bia.ego wina wytrawnego
. sol
. pieprz
Przygotowanie:
1. Cebul. posieka., prze.o.y.
do garnka z rozgrzanym olejem
i podsma.y.. Gdy si. zeszkli,
doda. mas.o i zala. winem.
Przykry. i dusi. do mi.kko.ci (pod
pokryw. szybkowarow. wystarczy
15 minut). Cebul. zmiksowa. na
sos, w razie potrzeby odparowa..
2. Boczek pokroi. w paski.
Wysma.y. na suchej patelni.
T.uszcz przela. do miseczki.
3. Makaron ugotowa. al dente
w osolonym wrz.tku. Przela. zimn.
wod. i prze.o.y. na patelni.
z boczkiem. Na.o.y. sos, przyprawi.
sol. i .wie.o zmielonym pieprzem.
Wymiesza.. Posypa. natk.
pietruszki.
4. Na.o.y. na talerze. Udekorowa.
p.atkami parmezanu.
Marek
Brzezi.ski
PROPONUJE (738)
Francja
W kuchni Ewy Wachowicz (325)
Makaron z sosem
cebulowym
Fot. Marek Brzezi.ski
Blankiet ciel.cy
Fot. A. Chmielowski
60 WYBIERZ ZDROWIE! ANGORA nr 11 (16 III 2025)
. Wkrotce powinny zosta. opublikowane
nowe rekomendacje dotycz.ce oceny
tzw. profilu lipidowego. Wyja.nijmy mo.e,
co si. kryje pod tym okre.leniem.
. Kiedy. profil lipidowy by. rozpatrywany
w.a.ciwie tylko jako cholesterol ca.kowity, natomiast
wed.ug obecnych wytycznych kluczow.
rol. odgrywa cholesterol LDL, zwany z.ym,
bo jest najbardziej promia.d.ycowy. Do tego
panelu dochodzi oczywi.cie cholesterol ca.kowity,
triglicerydy, cholesterol HDL, postrzegany
jako dobry, oraz cholesterol nie-HDL.
. Co si. zmieni w nowych rekomendacjach?
. B.dziemy chcieli jeszcze bardziej uszczego.owi.
profil lipidowy. Chcemy doda. tam
oznaczenie apolipoproteiny B oraz jeszcze bardziej
zwroci. uwag. na lipoprotein. (a), bo maj.
one znacz.cy wp.yw na ocen. ryzyka sercowo-
naczyniowego, skutkuj.cego np. przedwczesnym
zawa.em serca. A podwy.szone
warto.ci lipoproteiny (a) mog. wyst.powa.
u ponad 6 mln Polakow. Do tej pory cz.steczka
ta jest jednak rzadko oznaczana. W nowych
rekomendacjach po.o.ymy te. nacisk na stosowanie
terapii skojarzonej u pacjentow z grupy
wysokiego ryzyka sercowo-naczyniowego.
Dotyczy to np. osob po zawale. Przypomn.,
.e rocznie dochodzi w naszym kraju do ponad
80 tys. przypadkow zawa.u serca.
. Czemu w ogole s.u.y ocena profilu
lipidowego?
. To jeden z najwa.niejszych czynnikow
wspomnianego ryzyka sercowo-naczyniowego,
co dotyczy nawet 21 mln Polakow. Pod
uwag. bierze si. te. inne elementy, np.: palenie
papierosow, p.e., wiek, ci.nienie t.tnicze
czy wska.nik BMI.
. Jak. rol. pe.ni w naszym organizmie
cholesterol, bo dla wi.kszo.ci osob jest on
jednym ze .rode. problemow ze zdrowiem?
. To tylko jedna strona medalu. Cholesterol,
podobnie jak cukier, to ogromny rezerwuar
naszej energii. Bez niego nie mo.emy funkcjonowa.,
poniewa. jest on niezb.dny w wielu
procesach fizjologicznych, takich jak transport
ro.nych substancji, synteza enzymow, hormonow
czy witamin oraz budowa b.on komorkowych.
.eby zabezpieczy. te procesy, doros.y
cz.owiek potrzebuje 70 . 85 mg/dl cholesterolu
ca.kowitego. Problem jednak w tym, .e
mamy go zbyt du.o. Szacuje si., .e wi.kszo..
naszej populacji ma warto.ci przekraczaj.ce
160 mg/dl. Nadmiar cholesterolu odk.ada
si. w ro.nych miejscach w organizmie, co nie
jest zjawiskiem po..danym. Wi.kszo.. cholesterolu,
ktory wykorzystujemy do procesow
fizjologicznych, stanowi cholesterol endogenny,
czyli wytworzony przez organizm. Jednak
30 . 40 proc. cholesterolu stanowi cholesterol
egzogenny, najcz..ciej wyst.puj.cy w nadmiarze.
Nie pe.ni on ju. tak korzystnych funkcji.
. Jak gro.ne jest wspomniane odk.adanie
si. cholesterolu?
. Mo.e, w wyniku ro.nych procesow, prowadzi.
m.in. do insulinooporno.ci czy problemow
z nerkami. Niezwykle istotne jednak jest, .e
nadmiar cholesterolu we krwi dzia.a toksycznie
i uszkadza .rodb.onek naczy. krwiono.nych.
Pojawia si. wtedy stan zapalny, ktorego konsekwencj.
jest powstawanie blaszki mia.d.ycowej.
Jej nadmiar prowadzi z czasem do zawa.u
mi..nia sercowego, udaru mozgu, krytycznego
niedokrwienia ko.czyn dolnych czy nag.ego
zgonu sercowego.
. W jaki sposob rozpozna. pocz.tkowe
zmiany mia.d.ycowe?
. I z tym jest problem. W przeciwie.stwie
bowiem do nadci.nienia t.tniczego czy cukrzycy
wspomniane odk.adanie si. cholesterolu
przez lata nie wywo.uje .adnych konkretnych
objawow. Pojawiaj. si. one dopiero wtedy,
gdy dojdzie do istotnego zw..enia naczynia
krwiono.nego. Wowczas pacjent odczuwa.
mo.e ro.nego rodzaju bole, zmniejsza si. te.
tolerancja wysi.ku fizycznego. Tymczasem
wczesne rozpoznanie zmian mia.d.ycowych
pozwoli.oby zapobiec nawet 60 proc. przypadkow
chorob sercowo-naczyniowych i wywo.ywanym
przez nie powik.aniom. A w Polsce
notujemy rocznie ok. 30 tys. zgonow zwi.zanych
wy..cznie z podwy.szonym st..eniem
cholesterolu LDL.
. Od czego zale.y poziom cholesterolu
we krwi?
. Na jego wy.szy poziom w najwi.kszym
stopniu wp.ywaj. przyjmowane z po.ywieniem
t.uszcze. Warto jednak wspomnie., .e
s. te. pewne choroby uwarunkowane genetycznie.
Przyk.adem jest rodzinna hipercholesterolemia,
ktora w Polsce dotyczy ok. 150 tys.
osob. Maj. one od urodzenia podwy.szone
warto.ci cholesterolu LDL. Dlatego zasadne
jest wprowadzenie badania profilu lipidowego
ju. w bilansie sze.ciolatka, co zacznie
obowi.zywa. za kilka tygodni. Takie post.powanie
pozwoli bardzo wcze.nie rozpozna.
rodzinn. hipercholesterolemi. i obj.. opiek.
ca.. rodzin.. Je.li chodzi o cholesterol HDL,
to u zdrowych osob uwa.any jest za dobry.
Jednak jego funkcje zostaj. zaburzone, gdy
palimy, jeste.my otyli czy mamy choroby sercowo-
naczyniowe. I wowczas HDL, podobnie
jak LDL, mo.e prowokowa. proces mia.d.ycowy.
Najcz..ciej powielana przez pacjentow
nieprawda g.osi, .e przy podwy.szonym LDL
i wysokim HDL mo.emy czu. si. bezpiecznie.
Zbyt wysokie, jak i bardzo niskie warto.ci
HDL nie s. korzystne i mog. np. przewidywa.
ryzyko zgonu czy procesow nowotworowych.
Przyczyn. zwi.kszonego st..enia cholesterolu
LDL i ca.kowitego mog. by. tak.e ro.ne schorzenia,
jak cho.by przewlek.a choroba nerek,
niedoczynno.. tarczycy czy choroby w.troby.
. Jakie s. najwa.niejsze, poza wysokim
LDL, czynniki ryzyka sercowo-naczyniowego?
. Mo.emy mowi. o czynnikach niemodyfikowalnych,
jak i modyfikowalnych. Do tych
pierwszych zaliczamy wiek (m..czy.ni powy.ej
45 lat, kobiety powy.ej 55 lat), p.e. (cz..ciej
dotyczy to m..czyzn), .rodowisko, w ktorym
.yjemy, i obci..enia genetyczne. O wiele
istotniejsza jest druga grupa czynnikow, do ktorej
zalicza si. niezdrow. diet., palenie tytoniu,
ma.. aktywno.. fizyczn., podwy.szone ci.nienie
t.tnicze, nadwag. lub oty.o.., alkohol. To
wszystko okre.la nasz styl .ycia.
. I, jak rozumiem, modyfikacja wspomnianych
czynnikow mo.e sprawi., .e
nie b.dziemy musieli przyjmowa. lekow?
. Je.li do gabinetu trafia pacjent z nieznacznie
przekroczonymi warto.ciami profilu lipidowego,
to w pierwszej kolejno.ci wskazujemy
na potrzeb. podj.cia dzia.a. niefarmakologicznych.
Chodzi tu w.a.nie o przej.cie na dobrze
zbilansowan. zdrow. diet., typu DASH, .rodziemnomorska
czy nordycka. Dzi.ki temu,
wraz z dobrze dobranym wysi.kiem fizycznym,
mo.na obni.y. cholesterol LDL nawet
o 25 proc. Niezwykle wa.ny jest regularny wysi.ek
fizyczny. Tymczasem podejmuje go jedynie
ok. 8 proc. Polakow. Aktywno.. fizyczna
obni.a triglicerydy, poprawia funkcj. .rodb.onka,
w ktorej tworzy si. blaszka mia.d.ycowa,
zmniejsza zapalenie, obni.a ci.nienie t.tnicze
krwi. Nie wp.ywa bezpo.rednio na cholesterol
LDL, ale sprzyja zmniejszeniu masy cia.a,
co po.niej przek.ada si. na jego poziom. Leki
w..czamy dopiero wtedy, gdy sama modyfikacja
stylu .ycia okaza.a si. niewystarczaj.ca.
. W walce z cholesterolem stosuje si.
statyny, ktore maj. wielu przeciwnikow.
. Ca.kowicie nies.usznie. Mowimy bowiem
o jednych z najlepiej przebadanych i najbezpieczniejszych
lekow. W 2022 roku opublikowali.my
analiz. dotycz.c. ponad 4 mln osob
i wykazali.my, .e ca.kowita nietolerancja statyn
dotyczy zaledwie 3 proc. pacjentow, a cz..ciowa
7 . 9 proc. Oznacza to, .e 91 pacjentow
na 100 mo.e przyjmowa. statyny bez .adnych
dzia.a. niepo..danych. Te leki wyd.u.aj.
.ycie, bo nie tylko zmniejszaj. cholesterol
LDL, ale tak.e dzia.aj. przeciwzapalnie
i przeciwzakrzepowo. Dzia.ania niepo..dane
zdarzaj. si. wyj.tkowo rzadko i statystycznie
na 100 osob mog. dotyczy. 7 m..czyzn
i 11 kobiet. Pami.tajmy, .e d.ugotrwa.e, zwykle
trwaj.ce ca.e .ycie leczenie farmakologiczne
to jedyna metoda gwarantuj.ca spowolnienie
tempa rozwoju mia.d.ycy.
. Ale s. te. inne metody, np. LDL-afereza.
Czy mo.e by. ona stosowana na
szersz. skal.?
. Wskazania do LDL-aferezy dotycz. przypadkow
ci..kiej hipercholesterolemii, co oznacza
warto.ci cholesterolu LDL 200 . 300 mg/dl
pomimo prowadzonego leczenia. Dotyczy to
wi.c g.ownie wspomnianych wcze.niej pacjentow
z genetycznie uwarunkowan. hipercholesterolemi..
W Polsce takiej terapii poddawanych
jest ok. 50 osob.
. Co w takim razie pozostaje reszcie?
. Przede wszystkim profilaktyka, o czym
mowi.em, i leczenie statynami oraz innymi
bardzo skutecznymi lekami niestatynowymi.
Dodam tylko, .e z przeprowadzonych
przez nas bada. wynika, .e zaczynaj.c od
4 tys. krokow dziennie i powoli to zwi.kszaj.c,
jeste.my w stanie zmniejszy. ryzyko zgonu
z przyczyn sercowo-naczyniowych o 40 proc.
Trzeba te. rzuci. palenie, bo nikotyna uszkadza
.rodb.onek naczy. krwiono.nych, co sprzyja
rozwojowi mia.d.ycy. Tymczasem wci.. pali
8 . 9 mln Polakow. Wspomn. na koniec o alkoholu,
ktorego ka.da ilo.. jest szkodliwa dla
naszego zdrowia. Ka.dy z nas powinien zna.
swoje ryzyko sercowo-naczyniowe, by utrzymywa.
optymalne st..enie cholesterolu. W wielu
badaniach wykazano, .e im wy.sze ryzyko
rozwoju choroby sercowo-naczyniowej, tym
bardziej nale.y obni.y. st..enie cholesterolu.
ANDRZEJ MARCINIAK
Jak zapanowa. nad cholesterolem?
Rozmowa z prof. dr. hab. n. med. MACIEJEM BANACHEM, przewodnicz.cym Polskiego Towarzystwa
Lipidologicznego, prorektorem ds. Collegium Medicum Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego
Fot. archiwum prywatne
Normy st..enia cholesterolu we krwi:
cholesterol ca.kowity: < 190 mg/dl
cholesterol HDL: kobiety > 45 mg/dl, m..czy.ni > 40 mg/dl
triglicerydy na czczo < 100 mg/dl, nie na czczo < 125 mg/dl
cholesterol LDL w zale.no.ci od ryzyka sercowo-naczyniowego:
ekstremalne < 40 mg/dl
bardzo du.e < 55 mg/dl
du.e < 70 mg/dl
umiarkowane < 100 mg/dl
ma.e < 115 mg/dl
cholesterol nie-HDL w zale.no.ci od ryzyka sercowo-naczyniowego:
ekstremalne < 70 mg/dl
bardzo du.e < 85 mg/dl
du.e < 100 mg/dl
umiarkowane < 130 mg/dl
ANGORA nr 11 (16 III 2025) 61
Rytm
kranio-sakralny
Rytm kranio-sakralny to
subtelny, cykliczny ruch p.ynu
mozgowo-rdzeniowego
w obr.bie czaszki i kr.gos.upa,
ktory odgrywa kluczow.
rol. w osteopatii kranio-
sakralnej. Ta dziedzina
terapii manualnej, opracowana w latach 70.
XX wieku przez Johna Upledgera, opiera si.
na za.o.eniu, .e delikatna manipulacja struktur
czaszkowo-krzy.owych mo.e przynie..
korzy.ci zdrowotne dla ca.ego organizmu.
Osteopaci specjalizuj.cy si. w terapii kranio-
sakralnej uwa.aj., .e rytm ten jest wynikiem
produkcji i resorpcji p.ynu mozgowo-
-rdzeniowego, a tak.e subtelnych ruchow
ko.ci czaszki. Wed.ug tej teorii rytm kranio-
sakralny mo.na wyczu. na ca.ym ciele,
a jego zaburzenia mog. prowadzi. do ro.norodnych
dolegliwo.ci.
Terapia kranio-sakralna polega na delikatnym
badaniu palpacyjnym i manipulacji
struktur czaszkowo-krzy.owych w celu
przywrocenia prawid.owego rytmu i funkcji
uk.adu. Osteopaci twierdz., .e techniki te
mog. pomoc w leczeniu szerokiego spektrum
problemow zdrowotnych: od bolow g.owy
i migren, przez zaburzenia uk.adu nerwowego,
po problemy ze snem i stres.
Jednak nale.y zaznaczy., .e koncepcja
rytmu kranio-sakralnego jest kontrowersyjna
w .rodowisku medycznym. Krytycy wskazuj.
na brak solidnych dowodow naukowych
potwierdzaj.cych istnienie tego rytmu oraz
skuteczno.. terapii kranio-sakralnej.
Mimo to wielu pacjentow i terapeutow
zg.asza pozytywne efekty terapii kranio-sakralnej.
Zwolennicy tej metody twierdz., .e
jej delikatno.. i nieinwazyjno.. sprawiaj., .e
jest ona bezpieczna i mo.e by. stosowana
u pacjentow w ka.dym wieku: od noworodkow
po osoby starsze.
W praktyce, osteopaci wykorzystuj.cy
terapi. kranio-sakraln. skupiaj. si. na bardzo
delikatnym dotyku. Terapeuci twierdz.,
.e s. w stanie wyczu. subtelne zmiany
w rytmie kranio-sakralnym i pracowa. nad
przywroceniem jego prawid.owego przep.ywu.
Terapia kranio-sakralna jest cz.sto stosowana
jako uzupe.nienie innych form leczenia,
zarowno konwencjonalnych, jak i alternatywnych.
Pacjenci zg.aszaj. popraw. w zakresie
bolow g.owy, napi.cia mi..niowego, a tak.e
ogolne uczucie relaksacji i dobrostanu po
sesjach terapeutycznych.
Podsumowuj.c, rytm kranio-sakralny
i zwi.zana z nim terapia pozostaj. tematem
dyskusji. Podczas gdy zwolennicy tej
metody podkre.laj. jej potencjalne korzy.ci,
krytycy wskazuj. na brak solidnych dowodow
naukowych. Niezale.nie od kontrowersji,
terapia kranio-sakralna zyskuje popularno..
jako forma leczenia komplementarnego,
oferuj.c pacjentom alternatywne podej.cie
do zdrowia i dobrostanu.
WYBIERZ ZDROWIE!
Osteopata Piotr Cywi.ski radzi...(57)
Cdn.
www.piotrcywinski.pl
Detronizacja
wiadomo.ci telewizyjnych
Gdy pojawi.a si. telewizja, powszechnie mowi.o si., .e b.dzie
to koniec kina. Tak si. nie sta.o. Ale te. kino nie sta.o w miejscu,
tylko ca.y czas si. zmienia.o i wci.. dostosowywa.o do nowych
czasow. Jednak teraz serwisy informacyjne w internecie skutecznie
odci.gaj. ludzi od wiadomo.ci telewizyjnych. Bo co
TV mo.e nam powiedzie. w ci.gu po. godziny? W dodatku
na koniec wypada nam wys.ucha. nudnej rozmowy z jakim.
go.ciem dnia. Porusza si. tam zaledwie kilka tematow i w rezultacie
niewiele si. dowiadujemy o tym, co aktualnie dzieje si. na
.wiecie. Ca.ym .wiecie. .atwo.. podro.owania mocno skurczy.a
Ziemi.. Azja to nasz s.siad, masa Europejczykow lata
na po.udniowy wschod tego kontynentu. A Stany Zjednoczone
le.. tu. za oceanem. Afryk. mamy zaraz za Morzem .rodziemnym.
Do Ameryki Po.udniowej te. wiele osob dociera.
Co prawda nieliczni, ale s. i tacy, ktorzy zdobywaj. bieguny.
I wsz.dzie si. co. dzieje. I jak kto. chce jak najwi.cej wiedzie.,
to wchodzi do sieci i w ci.gu do.. krotkiego czasu zapoznaje
si. z wieloma tematami. Du.o wi.cej zyskuje ni. z TV. Trzeba
tylko bra. poprawk. na to, .e wie.ci te cz.sto s. pisane
na kolanie, zawieraj. b..dy i bywaj. .le przet.umaczone. Cz.sto
nadawane s. sensacyjne tytu.y, a po przeczytaniu okazuje
si., .e tre.. jest mia.ka (w tytule jest s.o., a w tek.cie ledwie
mrowka). Jednak nawet cz... seniorow woli sobie spokojnie
przejrze. serwisy o wybranej przez siebie porze, bez ogl.dania
si. na godzin. okre.lon. przez telewizj.. W zwi.zku z tym
w wielu domach telewizory nie s. w..czane, a du.a liczba ludzi
w .rednim i m.odym wieku nie ma ich wcale. Albo ewentualnie
robi. za du.e monitory, na ktorych ogl.da si. filmy. Zatem wiadomo.ci
telewizyjne, je.li chc. dalej trwa. jako .rod.o informacji,
musz. si. zmieni.. Cho. konkurowanie z internetem jest
trudne. Ale mo.e m.ode pokolenie dziennikarzy b.dzie mia.o
jakie. nowe pomys.y. Powodzenia .yczy kominiarz.
MIROS.AWA KAMI.SKA
mkaminska@angora.com.pl
Przypadki starszej pani (251)
Rys. Katarzyna Zalepa
Kolumny opracowa.: ANDRZEJ MARCINIAK, a.marciniak@angora.com.pl
Ostrze.enie dla palaczy
Systematycznie ro.nie zapadalno..
na raka p.cherza moczowego.
Ka.dego roku rejestruje si. ponad
7000 zachorowa. i prawie 4500 zgonow
z powodu tego nowotworu. Tymczasem
spo.eczna .wiadomo.. na ten
temat wci.. jest niewystarczaj.ca.
Zdaniem Poli Krol, prezeski Fundacji
.ycie z Rakiem, .w porownaniu z innymi
chorobami onkologicznymi ma.o o nim
rozmawiamy. A to b..d! Im wi.cej ka.dy
z nas b.dzie wiedzia., tym ma wi.ksze
szanse na zapobie.enie chorobie lub
szybsze rozpoznanie objawow u.atwiaj.cych
diagnostyk.h. Co zatem warto wiedzie.
na ten temat?
Kto najcz..ciej choruje? . Wspomniany
nowotwor rozpoznawany jest g.ownie
u m..czyzn powy.ej 45. roku .ycia,
a szczyt zachorowa. przypada po 65. roku
.ycia. Nie oznacza to jednak, .e nie choruj.
kobiety. Spo.rod wszystkich nowotworow
wyst.puj.cych w.rod kobiet rak
p.cherza moczowego stanowi 2,2 proc.
przypadkow. Generalnie m..czy.ni choruj.
2,5 razy cz..ciej ni. kobiety, cho. wska.nik
zgonow z powodu tej choroby jest na
podobnym poziomie dla obu p.ci.
Przyczyny choroby . Dane Krajowego
Rejestru Nowotworow pokazuj., .e
50 . 65 proc. przypadkow zachorowa.
na raka p.cherza moczowego u m..czyzn
i 20 . 30 proc. u kobiet spowodowanych
jest paleniem papierosow. Wp.yw ma rownie.
ekspozycja na pochodne sk.adnikow
chemicznych (szczegolnie w przemy.le
rafineryjnym, wulkanizacyjnym i garbarskim).
Niepokoj.ce objawy . Sygna.em dla
pacjenta do pilnej wizyty u lekarza powinna
by. nawet jednorazowa obecno.. krwi
w moczu. Nie zawsze musi towarzyszy.
temu bol. Mo.e to by. jednorazowa sytuacja,
ktor. pacjent uzna za incydentaln..
Tymczasem, nawet je.li krwiomocz ust.pi.
czy nie towarzyszy. mu bol, powinien
zawsze zosta. skonsultowany ze specjalist..
Bagatelizowanie tej sytuacji opo.nia
rozpoznanie choroby, a tym samym
zmniejsza mo.liwo.ci skutecznego leczenia.
Do innych, niespecyficznych dla raka
p.cherza moczowego, ale mog.cych pojawi.
si. objawow, nale..: cz.ste oddawanie
moczu, bol, pieczenie podczas oddawania
moczu, uczucie niepe.nego opro.nienia
p.cherza moczowego (parcie nagl.ce),
zatrzymanie moczu.
Jakie leczenie? . Fa.szywe jest
przekonanie, .e podstaw. leczenia raka
p.cherza moczowego jest jego radykalne
usuni.cie (cystektomia). Wspomniany
zabieg jest post.powaniem z wyboru
jedynie u 20 . 30 proc. pacjentow. Nowotwory
wczesne najcz..ciej daje si. leczy.
metod. endoskopow., z zaoszcz.dzeniem
p.cherza moczowego. Lekarz dostaje
si. do niego przez cewk., wycina guz
i wyp.ukuje skrawki. W przypadku guza
naciekaj.cego mi.sie. p.cherza leczenia
oszcz.dzaj.ce nie jest mo.liwe. U wi.kszo.ci
pacjentow standardem post.powania
b.dzie podanie bezpo.rednio po
zabiegu TURBT (przezcewkowa resekcja
guza p.cherza moczowego) pojedynczej
wlewki chemioterapeutyku do p.cherza,
co pozwoli uchroni. przed nawrotem choroby
i w wi.kszo.ci przypadkow oznacza
zako.czenie leczenia.
Nowoczesne terapie . Ostatnie lata
przynios.y dost.p do nowoczesnych, skutecznych
terapii stosowanych w zaawansowanej
fazie tego nowotworu. Jedn.
z nich jest immunoterapia, ktor. mo.na
w..czy. ju. na etapie leczenia oko.ooperacyjnego.
Wykorzystuje ona uk.ad
odporno.ciowy pacjenta do niszczenia
komorek nowotworowych. W ramach
programu lekowego B.141.FM pacjenci
z ekspresj. PD-L1 > 1 proc. mog. otrzyma.
leczenie niwolumabem. Wymaga to
dodatkowej diagnostyki . oceny ekspresji
PD-L1 na etapie chemioterapii neoadjuwantowej
i kwalifikacji do cystektomii.
Niestety, nie wszystkie o.rodki lecz.ce
raka p.cherza zlec. tak. diagnostyk..
W konsekwencji, mimo dost.pu do skutecznego
leczenia, wielu pacjentow straci
szans. na d.u.sze .ycie.
Profilaktyka . Ka.dy z nas mo.e stara.
si. przeciwdzia.a. chorobie, podejmuj.c
.wiadome decyzje w zakresie swojego
stylu .ycia. Trzeba sobie u.wiadomi.,
.e najwa.niejszym czynnikiem wp.ywaj.cym
na obni.enie ryzyka zachorowania na
raka p.cherza moczowego jest zaprzestanie
palenia tytoniu. . Wyniki bada. bezsprzecznie
wskazuj. na spadek ryzyka
zachorowania wraz z up.ywem czasu
od zako.czenia palenia . przyznaje
prof. dr hab. med. Piotr L. Ch.osta
z Katedry i Kliniki Urologii Collegium
Medicum Uniwersytetu Jagiello.skiego
w Krakowie. . Kolejnym istotnym
aspektem profilaktyki raka p.cherza
moczowego jest zmniejszenie ekspozycji
na chemiczne kancerogeny
o znanym zwi.zku przyczynowo-
-skutkowym, w szczegolno.ci redukcja
nara.enia w zwi.zku z wykonywanym
zawodem*.
A.M.
* Komentarz do raportu .Rak p.cherza
moczowego. .cie.ka pacjenta i algorytm
post.powania terapeutycznegoh. Raport
powsta. w 2024 roku z inicjatywy Fundacji
.Wygrajmy Zdrowieh.
62 LUDZIE LISTY PISZ. ANGORA nr 11 (16 III 2025)
.Mi.o.. na p.otnach mistrzowh
.Udo w udo w tramwajuh
Popporn . czyli
.szczego.y anatomiczneh
....wszyscy rozpoznawali na obrazach
mistrza szczego.y anatomiczne modelki...h
. pisze Beata Szuszwedyk-Sadurska
w artykule .Mi.o.. na p.otnach mistrzowh
w numerze 7. ANGORY. Wszyscy? Jakie
.szczego.y anatomiczneh? Mo.na si. chyba
domy.la., .e owym .wszystkimh nie
chodzi.o o kszta.t nosa! A przecie. autorka
zdradza w swoim tek.cie prawdziwe
imi. i nazwisko tej niegdysiejszej modelki
mistrza Jacka Malczewskiego. I nie
jest tu . przynajmniej dla mnie . wa.ne,
.e wszystko to by.o dawno temu oraz .e
modelk., .on. innego, po..czy. z mistrzem
romans. Co . oczywi.cie . spowodowa.o
skandal .w towarzyskich kr.gachh.
Skandal skandalem, ale od skandalu
droga jeszcze daleka do mo.liwo.ci rozpoznawania
przez gawied. (wszystkich?)
szczego.ow anatomicznych modelki podczas
ogl.dania tego czy innego obrazu.
Pachnie to wr.cz pos.dzeniem kobiety
o powszechnie uprawiany . przynajmniej
w ramach .kr.gow towarzyskichh
. nierz.d (...)!
Daje si. w naszym kraju do.. cz.sto
zauwa.y. zjawisko hipokryzji .w temacie
tym, co wieszh. Roboczo nazwa.em
je sobie: popporn. Nie jestem .wi.toszkiem
i nie krytykuj. pornografii sensu stricto.
A nie krytykuj. dlatego, .e w wypadku
.czystegoh porno umowa z ewentualnym
widzem jest jasna jak w wypadku ka.dej
tworczo.ci gatunkowej. Lubisz, kr.ci ci.
to . odbierasz. Nie lubisz, gorszy ci., brzydzi
lub nudzi . nie odbierasz (...). Natomiast
popporn, pod przykrywk. cho.by
popularyzacji .wielkiej sztukih, przemyca
elementy dyskursu niemaj.ce ze sztuk.
nic wspolnego!
Niezdrowo.. krajowej hipokryzji .w temacie
cielesno.cih jeszcze wyra.niej da.a
zna. o sobie w dalszej cz..ci artyku.u
Barbary Szuszwedyk-Sadurskiej (.Krolowa
jawnogrzesznicah). Tym razem mowa
o obrazie Jeana Fouqueta .Madonna
z Dzieci.tkiem w.rod Anio.owh, na ktorym
Matka Boska wyst.puje z ca.kowicie
ods.oni.t. piersi.. Autorka powo.uje
si. na . niewymienionych z imienia i nazwiska
. .historykow, duchownych i badaczy
.redniowieczah, ktorzy w obrazie
tym .widz. (...) dzie.o skrajnie bezbo.neh.
Gotow jestem jednak uwierzy., .e
niektorzy duchowni po.rod nich mogli tak
mowi. czy pisa.. Niektorzy, gdy. znane
s. . zw.aszcza w obrz.dowo.ci ludowej
. formy kultu piersi Maryi. Ko.cio. w zasadzie
ich nie zwalcza, a czasem mo.e
nawet poniek.d propaguje (...). Podczas
moich studiow wspomina. o tym owczesny
docent. Oczywi.cie w krotkim tek.cie
nie sposob przedstawi. wszystkich
za i przeciw. Lecz jako. dziwnie w takich
krotkich tekstach lubi. si. przebi. . pod
ro.nymi pretekstami . g.ownie wiadomo.ci
o .szczego.ach anatomicznychh. Najlepiej
. bezbo.nych!
W s.siedztwie .Mi.o.ci na p.otnachh
ANGORA przedrukowa.a wcale d.ugi artyku.
z .Gazety Wyborczejh pt. .Udo w udo
w tramwajuh zapowiedziany na ok.adce
sensacyjn. enuncjacj.: .84 procent Polek
jest molestowanych w miejscach publicznych!h.
Rzekomo dowodz. tego badania.
Przykro mi, ale . jako socjologa
z wykszta.cenia . raczej nie .udoh si. mnie
przekona. o trafno.ci wynikow tych bada.!
Cho. mog.y one by. przeprowadzane
z dobr. wol..
Dobr. wol. kierowa. si. te. mog.a Milena
Kuchnia, autorka artyku.u o udach.
Chcia.a przestrzec, zapobiec, doradzi.?
Wyst.puj.ca w jej tek.cie policjantka
s.usznie doradza zg.aszanie na policj.
traumatycznych i gorsz.cych incydentow
z tramwajowymi i autobusowymi .zalotnikamih.
Gdy jednak j. sam. to spotka.o,
to po prostu... .uderzy.a oprawc. torebk.
w krocze. Krzykn.. i zwia.h. Zwia.,
wi.c mo.e grasuje nadal? Dziennikarka
nigdzie w swoim tek.cie nie wyra.a nawet
krztyny zdziwienia ra..c. sprzeczno.ci.
pomi.dzy dobrotliwymi napomnieniami
policji a stosowan. przez ni. praktyk.
. sprzeczno.ci. a. nadto widoczn. w naszej
rzeczywisto.ci!
Mo.e to budzi. podejrzenie, .e chodzi.o
nie tyle o zbli.enie do rozwi.zania
spo.ecznego problemu, ile o .no.ny temath,
z kroczem i nie zawsze kumatymi
niewiastami w roli g.ownej!
Co., jedne panie przedstawi.y drugie
panie w niezbyt mi.ym .wietle. Nie taki to
znow rzadki przypadek...
ALEKSANDER BUKOWIECKI (adres internetowy
do wiadomo.ci redakcji)
.No i... mamy!h
A mo.e i ja mam racj.?
Pan Ryszard w swoim li.cie .No i... mamy!h
(ANGORA nr 8) wyrazi. swoje oburzenie
i trosk. o .pi.kny krajh. Ten .pi.kny
krajh urz.dzali.my wszyscy, ka.dy na
miar. swoich mo.liwo.ci. To ludzie pracy
swoj. krwawic. budowali to, co dzisiaj
cieszy. Budowali w Polsce Ludowej
na wy.rubowanych akordach, w okresie
transformacji, buduj. i dzisiaj w du.o .atwiejszych
warunkach. Maszyny wypar.y
cz.owieka, czyni.c jego prac. du.o
.atwiejsz.. Tym ludziom nale.y si. g..boki
szacunek. Oni tak.e na swoich barkach
wyhodowali to, co dzisiaj w kraju
mamy. Mowiono, .e to komuchy do foteli
si. przyspawa.y i w.adzy nie chc. odda..
A co dzisiaj mamy? Jak ta w.adza do foteli
si. przyspawa.a: i europos.owie, pos.owie
i senatorowie!
Niestety, szanowny Panie Ryszardzie,
Pan si. te. w t. .gnojowk.h zabawia, zion.c
jadem w kierunku PiS-owskiej opozycji.
Moim pragnieniem jest .y. w normalnym
kraju, w ktorym nikt mi nie b.dzie mowi.,
jak. telewizj. mam ogl.da., jakich
dziennikarzy s.ucha., jak. pras. czyta.
czy z kim mam i.. do .o.ka. Nie chc. by.
ubezw.asnowolniony ani fizycznie, ani psychicznie.
Mam niezbywalne prawo do powiedzenia
komu., .e jest k.amc., nawet
je.li jest premierem. Wygra. wybory i ja
to szanuj.. Za. przy tym, co zrobi. z praworz.dno.ci.
rozumian. tak, jak on to rozumie,
Ziobro jest .piku.h.
Je.li chodzi o Jurka Owsiaka . szefa
WO.P-u, to powiem, .e zacz.. gra. z pami.ci.
Dla mnie to nie jest charyzmatyczny
cz.owiek. Za.o.on. przez siebie Fundacj.
rozwija. i stworzy. co., co prosperuje
jak .wietne przedsi.biorstwo, tak.e przy
u.yciu pa.stwowych pieni.dzy i ro.nych
podmiotow gospodarczych. Dziesi.. procent
zebranych funduszy idzie na obs.ug.
Fundacji zgodnie z prawem, ale trzeba
o tym ludziom, ktorzy pytaj., powiedzie.,
a nie pokazywa. plecy. 10 procent z zebranych
300 milionow to jest jaka. kwota,
a gdy podliczy. 33 lata, to... Sam na aukcj.
wystawia.em moje szkice. Za. to, co
jest w szpitalach, to nie dar Owsiaka, to
dar ca.ego narodu, pojedynczych obywateli,
najcz..ciej tych niemaj.tnych. Owsiak
jest po prostu supermened.erem i tyle.
Kampania prezydencka wkracza w decyduj.c.
faz.. Nie mam swego konia. Czekam
na kandydata, ktory powie, czego
robi. nie b.dzie, w czym b.dzie inny od
obecnego prezydenta. A tak na koniec,
ciesz. si. bardzo, .e mam poparcie mi.dzy
innymi pana W.adys.awa Gorskiego
i pana Jerzego Sandurskiego w kwestii
.owiectwa szeroko rozumianego. My.l.,
.e nie tylko tych panow. Jako nie my.liwy,
ale przyrodnik, jak najbardziej chyl.
czo.a przed tym hobby. I to by.oby na tyle.
GRZEGORZ KONIECZNY, Radzewice (adres
internetowy do wiadomo.ci redakcji)
39 minut
Prezydent Ukrainy jest troch. oderwany
od rzeczywisto.ci i to jego wypowiedzi
spowodowa.y w ko.cu mocniejsze s.owa
liderow USA. Takie wra.enie odnios.em,
obserwuj.c jego zachowanie i wywody
w czasie pierwszych 39 minut spotkania,
ktore Ze.enski wraz z prezydentem i wiceprezydentem
USA odbyli z dziennikarzami
w Gabinecie Owalnym Bia.ego Domu
w pi.tek 28 lutego. .eby zrozumie. moj.
ocen., konieczne jest obejrzenie ca.ego
nagrania tego spotkania w Gabinecie
Owalnym . trwa.o ono 49 minut i 47 sekund
. a nie tylko jego kilkunastominutowej
czy nawet kilkuminutowej ko.cowki
rozreklamowanej przez media.
W trakcie tych 39 minut prezydent Ukrainy
kilkakrotnie przerywa. wypowiedzi prezydentowi
Trumpowi, a nawet zaprzecza.
jego s.owom. Przez ponad po. godziny prezydent
Trump ani razu nie przerwa. Ze.enskiemu
i uwa.nie s.ucha.. Gdy Trump
mowi. o pokoju i o tysi.cach .o.nierzy
Ukrainy i Rosji gin.cych co tydzie. na froncie,
Ze.enski odpowiada., mowi.c o prowadzeniu
wojny i o potrzebach militarnych
Ukrainy. Od samego pocz.tku tego
mityngu Ze.enski wypowiada. si., prowadz.c
w.asn. gr. propagandow.. Jego celem
raczej nie by.o dogadanie si. z USA
i podpisanie porozumienia, ktore oba kraje
ju. ustali.y, ale pokazanie .wiatu, .e on
ma zupe.nie inne zdanie ni. prezydent
Trump. Prezydent Ukrainy prawie ca.y
czas wysy.a. te. negatywne, niewerbalne
sygna.y w kierunku prezydenta USA.
Wiceprezydent USA odezwa. si. po raz
pierwszy dopiero w 36. minucie, odpowiadaj.c
spokojnie na pytanie dziennikarza.
Tak to w.a.nie wygl.da.o i ka.dy mo.e
sobie to obejrze. na YouTubie.
My.l., .e wypowiedzi, mimika i ruchy r.k
prezydenta Ukrainy, szczegolnie w ci.gu
39 minut poprzedzaj.cych zdecydowan.
reakcj. przywodcow USA, nie by.y spowodowane
jego emocjonalno.ci., ale raczej
jego megalomani. i niech.ci. do zawarcia
pokoju ze znienawidzon. Rosj.. My.l., .e
prezydent Ze.enski sam uwierzy. w swoje
przes.anie, ktore powtarza wszystkim
liderom w Europie, .e to on broni Polski,
Francji, Niemiec, Europy, a nawet Ameryki
i .wiata, przed brutaln. agresj. Rosji.
Wszyscy europejscy politycy zapewniaj.
go, .e w to wierz. i z aprobat. poklepuj.
go po plecach.
Pewnie z powodu tego poklepywania
prezydent Ukrainy tak bardzo uwierzy.
w to, .e jest przedmurzem pokoju i chroni
nawet Ameryk. przed przysz.ym atakiem
Rosji. W ow pi.tek tak poinstruowa. prezydenta
USA: ....You have a nice ocean
and you donft feel (it) now, but you will fill
(it) in the future... God bless, you will not
have a warh (...Macie .adny ocean i wy
tego nie czujecie teraz, ale poczujecie to
w przysz.o.ci... Dzi.ki Bogu nie b.dziecie
mieli wojnyh).
Prezydent Ukrainy chyba zapomnia.,
.e rozmawia z prezydentem mocarstwa
atomowego, ktorego takie propagandowe
chwyty o rzekomym ataku Rosji nie przestrasz..
Przecie. atak Rosji (6 tys. g.owic
atomowych) na USA (6 tys. g.owic atomowych)
sko.czy si. zniszczeniem obu
mocarstw i ca.ego .wiata, wi.c oczywiste
jest, .e .aden z tych krajow nie zaatakuje
drugiego.
Dopiero proba straszenia prezydenta
Trumpa Rosj. spowodowa.a mocniejsz.
reakcj. tak wiceprezydenta, jak i prezydenta
USA. W ko.cu dopiero po 39 minutach
niezrozumia.ego dla mnie zachowania prezydenta
Ze.enskiego Amerykanie postanowili
pokaza. mu jego miejsce w szeregu.
Szkoda, .e media na .wiecie zajmuj.
si. tylko ostatnimi minutami tego spotkania,
pomijaj.c ca.kowicie to, co wydarzy.o
si. w Gabinecie Owalnym w trakcie pierwszych
39 minut i wypaczaj.c w ten sposob
to, co naprawd. tam si. wydarzy.o.
ROBERT, Szwajcaria (nazwisko i adres
internetowy do wiadomo.ci redakcji)
Brawo, Pani Marsza.ek
Niedziela!
Do tego, .e w tak zwanych mediach
spo.eczno.ciowych mamy do czynienia
z zalewem hejtu, zd..yli.my si. ju. przyzwyczai..
Okre.lenie .spo.eczno.cioweh
sugerowa.oby, .e te media maj. s.u.y.
90-007 .od.
pl. Komuny Paryskiej 5a
ANGORA nr 11 (16 III 2025) LUDZIE LISTY PISZ. 63
budowaniu i podtrzymywaniu wi.zi spo.ecznych.
Jednak s.owo .znajomyh oznacza
teraz ju. najcz..ciej osob., z ktor.
nigdy w .yciu fizycznie si. dot.d nie spotkali.my
i pewnie nie spotkamy.
Media te wi.zy mi.dzyludzkie nie tylko
buduj.. One te kontakty . zast.puj.c
osobiste . wypaczaj., a tak.e cz.sto
burz.. Mam na my.li przede wszystkim
hejt lej.cy si. tam strumieniami porownywalnymi
ze wszystkimi wodospadami
.wiata razem wzi.tymi. Jerzy Owsiak i jego
Wielka Orkiestra .wi.tecznej Pomocy
s. najbardziej jaskrawym i dobitnym
przyk.adem tego, co media spo.eczno.ciowe
mog. zrobi. z jedn. z najpi.kniejszych
inicjatyw w naszych dziejach.
Nawet .mier. takiej postaci jak Marian
Turski jest dla wielu okazj., by da. upust
swojemu plugawemu j.zykowi. I tak jest
ka.dego dnia.
Mo.na odnie.. wra.enie, .e tysi.ce
osob tylko czekaj. na to, by si. wypowiedzie.,
a jeszcze ch.tniej, by komu.
przy.o.y.. Jak w przypadku po.aru wystarczy
iskierka, by spali.o si. kilkaset
hektarow lasu, tak tu wystarczy wiadomo..,
nie musi by. . a nawet lepiej, gdy
nie jest . prawdziwa, by otworzy. spust
.ciekom. Kiedy. by. magiel, gdzie mo.na
by.o dyskutowa. o wszystkim i rzuca.
ro.ne oskar.enia. Jednak w maglu
cz.owiek by. w pe.ni identyfikowalny (...).
Dzi. mo.na rzuca. oskar.enia lekk. r.k..
Zupe.nie bezkarnie i jedynie dla swojej
satysfakcji mo.na da. wyraz braku sympatii
do kogo. lub czego.. I do tego ten
plugawy j.zyk! S.dz., .e niektorzy internauci
w codziennej mowie nie u.ywaj.
takich wulgaryzmow, jak robi. to w sieci.
Nawet je.li jaki. promil tak zwanej mowy
nienawi.ci czy hejtu jest .cigany, to
tylko potwierdza regu.. rz.dz.c. mediami,
ktore w swej nazwie maj. okre.lenie
.spo.eczno.cioweh. Mo.na odnie.. wra.enie,
.e s. ludzie, ktorzy, wstaj.c rano,
my.l.: Komu by tu dzi. do.o.y.? Na pytanie:
Dlaczego, odpowiedz.: Bo mog.!
Ale co tam media spo.eczno.ciowe. Je.li
w Sejmie RP pose. (oczywi.cie chrze.cijanin,
bo nawet by. w Partii Chrze.cija.skich
Demokratow!) potrafi krzykn..
w kierunku premiera: .Kula w .ebh, jego
kole.anka klubowa mowi, .e czuje si.
z tym dobrze, a by.y minister sprawiedliwo.ci
t.umaczy takie s.owa poetyckim
porywem chamskiego pos.a, to . pytam
. gdzie my .yjemy? W tej sytuacji nale..
si. brawa Pani Marsza.ek Dorocie Niedzieli,
ktora zachowa.a si. zupe.nie inaczej
ni. wspomniana pos.anka i wymusi.a
b.kni.cie s.owa .przepraszamh od gbura
z poselskiej .awy. Powiedzenie, .e kobiety
.agodz. obyczaje, okaza.o si. w tym wypadku
cz..ciowo prawdziwe, bo jednak
. w odro.nieniu od chamid.a w spodnicy
z sali . Pani Marsza.ek zareagowa.a
natychmiast i zdecydowanie. Teraz rozpoczn.
si. pewnie procedury komisyjne
i immunitetowe, pojawi. si. obro.cy utalentowanego
poetycko pos.a, rownie jak
on przesi.kni.ci jadem nienawi.ci.
Czasem dla okre.lenia ludzi dopuszczaj.cych
si. chamskich zachowa. u.ywa si.
okre.lenia .byd.oh. Oto. jako cz.owiek od
lat zwi.zany z bran.. rolnicz. chc. zaprotestowa..
Poczciwych krowek, a nawet
m.odych byczkow, nie sta. na zachowanie,
z jakim mo.emy spotka. si.
w.rod ludzi. Zapytajcie, prosz., byd.a,
czy chcia.oby mie. w swoich szeregach
pos.a Siark.. Jestem pewien, .e odpowied.
b.dzie przecz.ca.
ALEKSANDER POPOWSKI (adres internetowy
do wiadomo.ci redakcji)
Trump rozumie Putina
W.a.nie zako.czy. si. szczyt w Monachium
i, jak mo.na by.o .atwo przewidzie.,
prezydent Trump wywroci. stolik
z napisem STABILNY .WIATOWY .AD.
Jego najwa.niejsze stwierdzenie to takie,
w ktorym mowi, .e rozumie Putina i ma
pe.ne zaufanie do niego. Rozumie pa.stwo
zbojeckie, rozumie pobudki agresora,
ktory napad. na s.siedni kraj, bo nie
podoba. mu si. jego prezydent. Chcia.bym
us.ysze., co by powiedzia. Trump,
gdyby armia meksyka.ska zaatakowa.a
USA, zajmuj.c np. cz... Teksasu,
a osiedla mieszkaniowe, centra handlowe
i szpitale w Dallas obrzuci.a bombami
i ostrzela.a rakietami. Dlaczego? No
bo nie podoba si. im sposob traktowania
Meksykanow w USA! Naprawd., bardzo
chcia.bym us.ysze.! Czy powiedzia.by,
.e rozumie prezydenta Meksyku i ma
pe.ne zaufanie? Zast.pca Trumpa, niejaki
Vance, nie widzi z kolei zagro.enia dla Europy
ze strony Rosji. Bardziej niepokoj.
go .prze.ladowania chrze.cijanh w Europie.
Ci dwaj oderwani od rzeczywisto.ci
ludzie, ktorym religia i nadmiar gotowki
poprzestawia.y klepki w g.owach, mog.
doprowadzi. do ogolno.wiatowej katastrofy.
I niepotrzebne b.dzie uderzenie
asteroidy. Ludzko.. sama si. unicestwi
na w.asne .yczenie.
A co na to wszystko nasi opozycjoni.ci,
ktorzy zgotowali gor.c. owacj. w Sejmie
na wie.. o wyborze Trumpa na prezydenta?
Czy w .lad za swoim idolem te. zaczn.
uznawa. racje Putina? Co powiedz., gdy
Trump wymusi na Ze.enskim pokoj w zamian
za zagrabione przez Rosj. ziemie?
To bardzo mo.liwe. Jestem przekonany,
.e ta nasza rodzima ob.udna formacja b.dzie
gotowa przyzna., .e to nie Putin sta.
za katastrof. smole.sk., tylko dokona.
tego Tusk na w.asn. r.k.. Na razie brn.
w ko.lawe narracje, usi.uj.c wyt.umaczy.
prorosyjsko.. Trumpa i pogodzi. to z w.asn.
protrumpowsk. orientacj..
Je.li chodzi o sam. Ukrain., to wygl.da
na to, .e Ze.enski ma tylko jedno wyj.cie
z sytuacji. Odda. po.ow. z.o. surowcow
naturalnych we w.adanie ameryka.skim
koncernom w zamian za nieprzerwane
dostawy ameryka.skiego sprz.tu wojskowego.
Inaczej pr.dzej czy po.niej i tak
wpadn. w .apy Rosjan. Lepiej mie. robi.cych
biznes Amerykanow na swoim terytorium
ni. hordy rosyjskich .o.dakow nios.cych
.mier. i po.og..
JACEK M. (nazwisko i adres internetowy
do wiadomo.ci redakcji)
Kolumny opracowa.a: MA.GORZATA KRUCZKOWSKA, mkruczkowska@angora.com.pl
Od lat w podro.y zawsze z ANGOR..
Tym razem dotar.y.my do Key
West-Floryda na pla.. na Bahia Honda
State Park, kierunek Key West. Pozdrawiam
s.onecznie
Czytelniczka ELIZA
Pog l.dy i opi nie wy ra .a ne w li stach Czy tel ni kow nie za wsze s. zgod ne z po gl.dami
re dak cji. Ze wzgl.du na ogra ni czo n. ilo.. miej sca pro si my Czy tel ni kow o zwi.z.e
wy po wie dzi (1 . 1,5 kart ki . 2 . 3 tys. znakow). Re dak cja za strze ga so bie prawo
do skro tow.
Podbijamy Ameryk.!
O.ywi. szare komorki, poki czas!
Nazywam si. Jan Cieluch, mieszkam w Stro.ach w powiecie nowos.deckim i mam
96 lat (grudzie. 1924 r.). W tak po.nym wieku dopad.a mnie wena pisania i rysowania
kalamburow i innych zagadek. Mam .mia.o.. przes.a. redakcji dwie strony moich
.opracowa.h. Rysunki prymitywne, ale wiadomo, o co chodzi. Prosz. o rozpropagowanie
ich na .amach Waszego poczytnego pisma. Mo.e dzi.ki temu niejeden
Czytelnik (Czytelniczka) sprobuje tej sztuki. Warto o.ywi. szare komorki, poki czas!
Wszystko, co jest narysowane i napisane, jest wytworem mojej wyobra.ni, a przedstawione
historie s. prawdziwe. Podkre.lam . wszystko rysowa.a i pisa.a moja stara
r.ka.
Prosz. nie .mia. si. z mojej naiwno.ci.
Pe.en szacunku
JAN CIELUCH (adres do wiadomo.ci redakcji)
64 ANGORA nr 11 (16 III 2025)
Przes.anie
Spod nog usun.. si. piedesta.... korona dawno
spad.a z g.owy
...do ko.ca nie gra ju. orkiestra . z.otej nie zgubi.
ko. podkowy.
Osmy gdzie. zgin.. dzie. tygodnia i trzecia strona
te. medalu
....ycie przez palce niknie co dnia na pozor
z odrobin. .alu.
A maskarada trwa przez lata... kto. powie rzecz
to oczywista
...my aktorami na scenie .wiata . mo.e i ze mnie
te. artysta?
WIKTOR ROLL, .od. w46101@gmail.com
Dzban z dusz.
Dzban do czego s.u.y .
ka.dy wie
Ale jak ka.da rzecz
ma instrukcj. u.ywania
b.dzie nosi. wod. d.ugo
na w.asnych zasadach
Je.li jednak wbrew woli
Przeci..ymy wn.trze
Mo.e doj.. do buntu i ucho odrzuci
b.d. od spodu na po. p.knie
Kto. zapomnia. o normach
ten kto. nie my.la. o dzbanie .
resztkami si. wod. nosi.
przeczuwa., .e ucho odpadnie
W pracowni odnowy posklejany
b.dzie s.u.y. jak dawniej
niewidoczne b.d. zabli.nione rany
tylko cierpi uszkodzona wewn.trz dusza
Ju. nie b.dzie nigdy
tym samym dzbanem.
REGINA CZYRNEK, Sobotka
W absurdzie ko.ca
przera.one ryby w r.kach k.usownikow zamyka.y
wrota obydwu jezior
w.dkarze . nie mieli z.bow ich dzi.s.a wype.ni.y
.uski z wypatroszonych p.oci
wcze.niej . przymru.onymi oczyma odprowadzali
haczyki na .rodek stawu
woda nie chroni.a ro.norodno.ci ktora wci..
nabiera.a si. na robaka
co jaki. czas kto. wbija. zardzewia.e gwo.dzie
w deski sprochnia.ego mostku ..cz.cego tych
i tamtych
wzd.u. grobli ko.ysa.y si. p.acz.ce wierzby
noc zamienia.a je w straszyd.a
aplauz wci.. wzrasta. i rz.dzi. si. swoimi prawami
podczas picia bimbru zjadano kaszank. na zimno
rzodkiew . p.odzi.a bli.niacze warzywa
drzewko . robaczywe papierowki ktore spada.y
z ci..arnej jab.onki
SEBASTIAN SIERKA, Klucze, sebastian.3@wp.pl
Zielony .ad
Nie lubi., kiedy
jedzenie patrzy.
A oni ka..
je.. nam robaki.
Ro.liny czuj..
I wie sa.ata...
.e wnet jej koniec.
W paszczy wariata.
A mleko mamy
z gwa.tu na krowie.
I ju. nie krzepi,
nie samo zdrowie.
Dzisiaj koniecznie
musi by. eko.
Jab.ka na wymiar.
I dom nad rzek..
Broni. golonki,
jajek, ryb, chleba.
Pewnie nam ka..
wraca. na drzewa.
IRENA RZYTKI, Gliwice rzytkiirena@gmail.com
WIERSZOWKA
BARAN 21.03. . 19.04. OSEMKA MIECZY
Pierwsza wro.ba . zostaniesz doceniony przez prze.o.onych,
pochwalony, stawiany za wzor i... zasypany dodatkowymi
obowi.zkami. A druga mowi, .e te wszystkie .zaszczytyh
niekoniecznie prze.o.. si. na gotowk.. Niestety, Osemka Mieczy
zapowiada konieczno.. zaci.ni.cia pasa i skrupulatnego liczenia si.
z ka.dym groszem. Totolotka zostaw innym . niech si. z.o.. na Twoj.
wygran. w przysz.o.ci (niestety, daty tarot nie podaje). Warto zaprzyja.ni.
si. z jakim. zagranicznym j.zykiem, za kilka dni ta wiedza b.dzie
dla Ciebie bardzo wa.na. W uczuciach spotkanie po latach i...
BYK 20.04. . 20.05. AS MONET
Wspania.y tydzie. dla biznesmenow, ktorzy niedawno rozpocz.li
dzia.alno... Mog. liczy. na korzystne kontrakty i...
dziury w przepisach, o ktorych skarbowka zapomnia.a. Ale As
Monet nie zapomina o niebiznesmenach i obiecuje im wyj.cie z finansowych
k.opotow. Je.li jeste. w.rod nich . b.dziesz zaskoczony, jak wspania.e
s. Twoje pomys.y na zape.nienie portfela. Je.li musisz . przespaceruj
si. do kolektury, ale nie jest to konieczne... Kondycja coraz lepsza.
W uczuciach pieni.dze nie maj. znaczenia, pod warunkiem .e... s..
BLI.NI.TA 21.05. . 21.06. SIODEMKA KIELICHOW
Marzysz sobie czasami, co by. zrobi., gdyby na Twoj
kupon pad.a g.owna wygrana? No to mo.e zacznij od
wype.nienia i wys.ania tego. kuponu! Siodemka Kielichow
proponuje przesta. buja. w ob.okach i zaj.. si.
konkretnymi zadaniami. W nadchodz.cych dniach wiele osob
b.dzie sk.onnych Ci pomoc, a przynajmniej... nie przeszkadza..
Nie odk.adaj koniecznych napraw . tych, ktore dotycz. mieszkania,
ale przede wszystkim tych zdrowotnych (dentysta si. k.ania?).
Sprawy zawodowe powoli si. stabilizuj. . pod koniec tygodnia
wyja.nisz nieporozumienia. W mi.o.ci . te. niczego nie odk.adaj...
RAK 22.06. . 22.07. KROLOWA PA.EK
Twoja fizyczna atrakcyjno.. osi.gnie niebywa.y
poziom. Zobaczysz to w oczach zazdrosnych znajomych
i us.yszysz w komplementach, jakich nie b.d. Ci sk.pili
przyjaciele. Krolowa Pa.ek wzmocni tak.e Twoj. pewno.. siebie.
Mo.esz w tym tygodniu za.atwi. kilka spraw, ktore wydawa.y
si. nie do za.atwienia. W pracy pow.ci.gnij j.zyk i nie opowiadaj
wszystkim o swoich pomys.ach, bo kto. wykorzysta je za Twoimi
plecami. Zdrowie w porz.dku, ale rozs.dniejsza dieta bardzo by
si. przyda.a. W sercowych sprawach uwierz, .e jeste. kochany
i potrzebny, wi.c nie udawaj kogo., kim nie jeste....
LEW 23.07. . 22.08. ARCYKAP.ANKA
Twoj. najsilniejsz. stron. b.dzie w tym tygodniu
zarowno intuicja (nikt Ci nie dorowna we w.a.ciwej ocenie
nowo poznanych ludzi), jak i umiej.tno.. doradzania
innym (k.opoty z prac. m.odszego cz.onka rodziny to niemal
powtorka tego, co sam kiedy. prze.ywa.e.). Finanse zwy.kuj., ale
potrzeby bliskich rosn. jeszcze szybciej. Je.li jakie. dzia.anie nie
przynosi efektow, Arcykap.anka radzi cierpliwie przemy.le. swoje
post.powanie i... zacz.. od nowa. W sercowych sprawach tak.e
przyda si. wi.cej cierpliwo.ci . Tobie te. zdarzaj. si. gorsze dni...
PANNA 23.08. . 22.09. CESARZ
Nie.atwy tydzie.! Cesarz nie pozwoli Ci na kompromisy
w osi.ganiu wyznaczonych celow. B.dziesz gotow
walczy. z ka.dym, kto nie podziela Twoich pogl.dow.
Cierpliwo.. otaczaj.cych Ci. ludzi b.dzie wystawiona
na prob.. Pod koniec tygodnia mo.esz mie. kilku znajomych
mniej... Ale towarzystwo Cesarza mo.na wykorzysta. w karierze
zawodowej i w inwestowaniu gotowki (tej nie swojej rownie.!).
Kariera przyspieszy, cho. mo.e si. to wi.za. z czasow. zmian.
miejsca pracy. W mi.o.ci oka. zrozumienie, gdy partner skar.y
si. na bol g.owy...
WAGA 23.09. . 22.10. PI.TKA MONET
Pi.tka Monet wro.y spor. (a nawet lepiej ni. spor....)
gotowk., ktora wpadnie Ci w r.ce w najbli.szych
dniach. Ale . jak szybko wpadnie, tak szybko wypadnie,
je.li dasz si. skusi. znajomemu na wspolny .biznesikh.
W dodatku mo.e si. okaza., .e .biznesikh by. nie do ko.ca zgodny
z przepisami. Inn. szans. na pozbycie si. kasy b.dzie udzielenie
bezzwrotnej po.yczki znajomemu. Twoje zawodowe pomys.y
oka.. si. bardzo korzystne dla firmy i... wspo.pracownikow. A Ty?
B.dziesz mia. jeszcze lepsz. opini. w oczach szefa. W mi.o.ci rozkwit
uczu. i... wymaga. ukochanej osoby.
SKORPION 23.10. . 21.11. DZIESI.TKA MONET
Dziesi.. Monet to niezupe.nie g.owna wygrana w totolotku,
ale da si. odczu. w najbli.szym czasie znaczn.
popraw. finansow. Mo.esz zaplanowa. wi.ksze zakupy,
a mo.e nawet pomy.le. o kilkudniowym wypoczynku
z dala od codziennych trosk. Tarot podpowiada, .e warto zainteresowa.
si. problemami m.odszych cz.onkow rodziny. Gdy wreszcie
sami zdecyduj. si. Ci o nich opowiedzie., mo.e by. za po.no
na skuteczn. pomoc. W pracy warto si. postara. o sympati.
kolegow . kilka komplementow, jaka. drobna przys.uga... W mi.o.ci
emocje pokonaj. rozs.dek.
STRZELEC 22.11. . 21.12. PUSTELNIK
W.rod otaczaj.cych Ci. ludzi jest coraz wi.cej takich,
ktorzy uwa.aj. Ci. za wyroczni. w swoich k.opotach.
B.dziesz proszony o rady w bardzo osobistych sprawach,
ale w finansowych tak.e. Pustelnik radzi pow.ci.gliwie traktowa.
cudze problemy i uwa.a. na s.owa, bo w razie niepowodzenia
ca.a wina spadnie na Ciebie. Czas pomy.le. o odpoczynku . kondycja
coraz g.o.niej wo.a o pomoc. Finanse pozwol. Ci na relaks
z gornej po.ki. W sercowych sprawach udawanie samotnego eremity
mo.e by. doskona.ym... afrodyzjakiem.
KOZIORO.EC 22.12. . 19.01. SZOSTKA PA.EK
Warto w najbli.szych dniach .odkurzy.h znajomo.ci
z dawnych czasow. Szostka Pa.ek wro.y tydzie. wype.niony
towarzyskimi obowi.zkami. Mo.e nie wszystkie
b.d. mi.e (wizyta u marudnego krewnego...), ale niektore mog.
przynie.. Ci wiele rado.ci. Zdrowie niez.e, na razie wirusy omijaj.
Ci. z daleka. Finanse stabilne, cho. nadal trzeba pilnowa. wydatkow.
Sprawy zawodowe Szostka Pa.ek radzi od.o.y. na kolejny
tydzie. . na razie nie ma sensu si. wychyla. z nowymi pomys.ami.
W mi.o.ci niespodziewana burza o... byle co.
WODNIK 20.01. . 18.02. KROL PA.EK
Kto. ze znajomych ch.tnie widzia.by Ci. w roli sponsora
swoich biznesowych planow. Krol Pa.ek ostrzega, .e
to nie jest dla Ciebie najlepszy sposob na zainwestowanie
gotowki (a ta w.a.nie zmierza w Twoim kierunku, mo.e nawet z pomoc.
kolektury). Twoje rady i do.wiadczenie zawodowe mog. si. przyczyni.
do awansu kogo. z m.odszych przyjacio.. Je.li czujesz si.
os.abiony po zimowych miesi.cach . popro. o rad. lekarza, zamiast
korzysta. z medykamentow reklamowanych w telewizji. W sercowych
sprawach kto. ma Ci co. bardzo wa.nego do powiedzenia.
RYBY 19.02. . 20.03. DZIEWI.TKA MIECZY
W pracy atmosfera nie sprzyja przedstawianiu nowych
pomys.ow ani wnioskow o podwy.k. (cho. nale.y Ci si.
na pewno!). Dziewi.tka Mieczy radzi, by. nie pokazywa.,
.e dotkn..y Ci. jakie. niepowodzenia . poka. si. .wiatu jako cz.owiek
sukcesu, ktoremu nikt nie .mie odmowi. wspo.pracy i z ktorym
ka.dy powinien si. liczy.. To dzia.a! Z tak. opini. bez trudu rozwi..esz
ka.dy zawodowy problem, a mo.e i domownicy zaczn. Ci.
s.ucha. z nale.nym szacunkiem. Kondycja dopisuje wbrew kapry.nej
aurze. A z kaprysami ukochanej osoby poradzisz sobie jakim.
mi.ym podarunkiem...
Kochani nasi Poeci i Wierszokleci!
Ujawniajcie si. (nadsy.aj.c wiersz, uwzgl.dniajcie rozmiary
naszej rubryki). Najlepsze utwory nagrodzimy publikacj.. Nades.anych
wierszy redakcja nie zwraca. .yczymy weny!
Wybra.: MATEUSZ KOPROWSKI
Horoskop z tarotem
MA. GO RZA TA KA BA .A
Wro. by spe. nia j. si. wy ..cz nie od 10 do 16 marca 2025 r.
ANGORA nr 11 (16 III 2025) 65
. Gdy czytam nekrologi w prasie, za
ka.dym razem zastanawiam si., czy
pos.u.enie si. zwrotem po.egnania
.spoczywaj w pokojuh jest form. prawid.ow..
Ja bym raczej u.y.a s.ow .spoczywaj
w spokojuh, tzn. .eby .adne kataklizmy
nie zak.oci.y ju. spokoju zmar.ego
(np. powod., trz.sienie ziemi, bezmy.lny
wybryk wandali, ekshumacje). .Spoczywaj
w pokojuh brzmi dla mnie dos.ownie
. w pokoju w mieszkaniu, a nie w grobie
na cmentarzu. Czy mam racj. (list w formie
tradycyjnej nades.any przez czytelniczk.
z Krakowa).
Opinia korespondentki na temat
niepoprawno.ci formu.ki modlitewnej
i inskrypcji spotykanej na nagrobkach
spoczywaj w pokoju (tak.e niech spoczywa
w pokoju) . jakoby by.y one sformu.owaniami
b..dnymi . nie znajduje
uzasadnienia w normatywnych .rod.ach
leksykograficznych polszczyzny.
Przytoczony wy.ej zwrot nie mo.e
budzi. najmniejszych w.tpliwo.ci od
strony semantycznej, dlatego .e obecny
w nim rzeczownik pokoj odpowiada
dawnemu znaczeniu tego s.owa, czyli
ecisza, ukojenie, spoczynekf.
Z tego wzgl.du znan. .aci.sk.
inskrypcj. nagrobn. Requiescat
in pace [wym. rekwieskat in pace]
. w skrocie R.I.P. . przek.ada si. na
j.zyk polski w tekstach religijnych,
przywo.uj.c s.owo pokoj tak w.a.nie
rozumiane . jako Niech spoczywa
w pokoju (pace to forma V przypadka
. ablatywu . w funkcji miejscownika
s.owa pax epokojf).
W przesz.o.ci pokoj w takim znaczeniu
wyst.powa. w polszczy.nie naszych
przodkow bardzo cz.sto. Kiedy mawiali
oni, .e za.ywaj. pokoju lub .e pragn.
pokoju, lub .e chc. .y. w pokoju, to mieli
na my.li dobry stan ducha, samopoczucia,
brak zmartwie. czy dolegliwo.ci
zdrowotnych.
Podczas rodzinnych albo s.siedzkich
wizyt u kogo. w domu witano si.
s.owami pokoj wam, pokoj temu domowi,
pokoj ludziom dobrej woli albo niech
si. domowi temu pokoj stanie. Niekiedy
proszono w gniewie: daj mi, kumie,
.wi.ty pokoj, dajcie, kumo, temu pokoj,
tzn. enie m.cz mnie d.u.ej, cz.owieku,
kobieto, nie przeszkadzaj mi w pracy,
w odpoczynkuf.
Dzisiaj wielu osobom (w tym . jak
wida. . czytelniczce) taki sens wyrazu
pokoj w powiedzeniu spoczywaj w pokoju
wydaje si. nie na miejscu, gdy. przyzwyczajeni
s. do innego znaczenia
tego rzeczownika, czyli epomieszczenie,
cz... mieszkaniaf. I dlatego .poprawiaj.h
je na sensowniejsz. ich zdaniem
wersj. spoczywaj w spokoju, niech
spoczywa w spokoju. Oczywi.cie, owa
nowa formu.a te. jest poprawna.
Warto wiedzie., .e etymologicznie
wyraz pokoj ma .cis.y zwi.zek z czasownikiem
koi. (e.agodzi., uspokaja.,
u.mierza.f) i z zapomnianym ju.
czasownikiem przedrostkowym pokoi.
(eukoi. jedno po drugimf) oraz jego
wariantem zwrotnym pokoi. si. (euspokoi.
si.f).
Po.niej nasi przodkowie utworzyli
sobie czasownik spokoi. (spokoi. si.)
przez dodanie do pokoi. (pokoi. si.)
przedrostka s-, a nast.pnie jego posta.
dokonan. uspokoi. (uspokoi. si.)
. przez do..czenie do spokoi. (spokoi.
si.) jeszcze jednego przedrostka, u-
. eprzesta. by. zdenerwowanym, wyciszy.
si., doj.. do siebief.
I w.a.nie od czasownika spokoi.
(spokoi. si.) powsta. rzeczownik
spokoj, ktory z czasem przej.. pierwotny
sens wyrazu pokoj, ten za.
zacz.. nazywa. espokoj w pa.stwie,
na .wiecie, brak wojenf. A jeszcze po.niej
pokoj nabra. dodatkowej definicji
. emiejsce, gdzie cz.owiek odpoczywa,
nabiera si. do dalszej pracy, gdzie
za.ywa pokoju, tzn. wyciszenia, snu,
ukojeniaf. Do dzisiaj pokoj pozostaje
s.owem polisemicznym.
O tym, .e ow wyraz oznacza. kiedy.
co. innego ni. wspo.cze.nie, .wiadczy
jego forma zaprzeczona . niepokoj.
Istnia.y dwa przeciwstawne wyrazy:
pokoj (ecisza, ukojenief) i niepokoj
(eobawa, l.kf).
Szanowny Panie Janie,
Od jakiego. czasu probujemy z .on.
rozszyfrowa. pochodzenie jej panie.skiego
nazwiska . Anysz. Niestety, bez powodzenia.
To rzadkie nazwisko. W wykazach
PESEL zarejestrowanych jest w Polsce tylko
100 m..czyzn i 102 kobiety o tym nazwisku,
a w opracowaniu .Nazwiska polskieh
Instytutu J.zyka Polskiego PAN nazwisko
to w ogole nie wyst.puje. Czy mog.by Pan
pomoc nam w rozwi.zaniu tej zagadki?
Janusz .wita.a
Panie Januszu, nazwisko mog.o
powsta. dwojako. Mo.e mie. charakter
przezwiskowy od pospolitego rzeczownika
any., jak nazywano ro.lin.
wykorzystywan. do dzi. w kuchni oraz
w zio.olecznictwie. Pami.tajmy, .e g.oska
d.wi.czna zawsze w wyg.osie traci
sw. d.wi.czno.., dlatego zapisano
j. tak, jak us.yszano. Drugie potencjalne
.rod.o to pochodzenie odimienne, od
nazwy osobowej Hanysz, z d.wi.cznym
nag.osowym H-, ktore zanik.o. Hanysz
to spolszczona wersja niemieckich imion
Johann lub Johannes. Obecnie w bazie
PESEL mamy tylko 183 Anyszow.
Chcia.bym si. dowiedzie. co. o historii
mojego nazwiska Jacyno-Onuszkiewicz.
Takie podwojne nazwisko odziedziczy.em
po ojcu, ktory wraz z rodzin.
przyjecha. do Polski w ramach przymusowych
przesiedle. ludno.ci z dawnych
wschodnich terenow II Rzeczypospolitej.
By.o to wtedy wojewodztwo wile.skie.
Zbigniew
Mamy tu do czynienia z nazwiskiem z.o.onym,
wynikaj.cym z do..czenia nazwiska
m..a (albo .ony) do w.asnego, rodowego.
S. wi.c do obja.nienia dwa ro.ne
nazwiska, tworz.ce jedno, oficjalne. Jacyno
to nazwisko odimienne, pochodz.ce
od skroconych form imion zaczynaj.cych
si. na Jac-, Jacz- jak Jacek albo starsze
pras.owia.skie Jaczemir (przymiotnik
jacze to silny, mocny). Z kolei Onuszkiewicz,
nazwisko w polskim zasobie wyst.puj.ce
rzadko, jest te. odimienne i pochodzi
od imion zaczynaj.cych si. na On- jak
Onufry czy Ondrzej. Pochodzi st.d spora
liczba nazwisk, takich jak Onuszek,
Onuszczyk, Onuszkanicz, Onuszko.
mlkin sow@an go ra.com.pl
www.ob cy je zyk pol ski.pl
JAN CHRY ZO STOM PRZY DO MEK
hen ryk.mar ten ka@an go ra.com.pl
http://nazwisko.blogspot.com
P.odne imiona
OBCY J.ZYK
POLSKI (1208)
Maciej
Malinowski
OJCZYZNA POLSZCZYZNA PODST.PNE S.OWKA
marcin.wilczek@gmail.com
facebook.com/podstepne.slowka
Spoczywaj w pokoju to poprawnie
Poczet nazwisk polskich (1046)
Orzechowe nakr.tki
Cho. owoce stanowi. jedn. z podstaw
zdrowej diety, to w komunikacji potrafi. mocno
namiesza.. A nigdzie nie wida. tego tak
dobrze, jak na przyk.adzie j.zyka angielskiego.
Tym samym s.owem date nazwiemy nie
tylko daktyl, ale i dat. oraz randk.. Do tego
jako czasownik opisze spotykanie si. z kim.
oraz sprawdzanie wieku czego. (They
dated the painting of the two dating lovebirds
enjoying a plate of dates and were able
to pinpoint the exact date it was painted.
. Zweryfikowali wiek obrazu przedstawiaj.cego
dwoje randkuj.cych kochankow delektuj.cych
si. talerzem daktyli i byli w stanie
okre.li. dok.adn. dat. jego namalowania.).
Inny s.odki owoc, brzoskwinia, czyli peach,
nazwie te. niezwykle atrakcyjn. osob. lub
rzecz (I know a peach sounds like the perfect
deal given the money we have, but I tell
you the other dealfs the real peach here.
. Wiem, .e brzoskwinia brzmi jak idealna
oferta, bior.c pod uwag. pieni.dze, ktore
mamy, ale powiem ci, .e druga opcja jest
tutaj naprawd. korzystna.).
Ciekawe s. rownie. zwi.zki owocow
z... szale.stwem. Kogo., kto nie do ko.ca
panuje nad w.asnym umys.em, nazwiemy
bowiem tak samo jak banany, czyli bananas
(If he thinks wefll accept bananas as a fair
deal, he must be bananas himself. . Je.li
my.li, .e zaakceptujemy banany jako uczciwy
uk.ad, to znaczy, .e chyba oszala..). Ba,
poniewa. szale.stwo ..czymy cz.sto z niepohamowanym
gniewem, to i kogo. opanowanego
przez taki gniew rownie. okre.limy
epitetem bananas (He went completely
bananas when the clothes we wore to the
meeting didnft quite meet his standards.
. Kompletnie oszala., gdy okaza.o si., .e
ubrania, ktore w.o.yli.my na spotkanie,
nie spe.niaj. jego standardow.). I nie jest
to jedyny owoc, ktorym opiszemy zarowno
szale.stwo, jak i gniew, bo podobn. funkcj.
spe.niaj. orzechy, czyli nuts (Theyfll think
wefre nuts if we donft go nuts in response
to their ludicrous offer. . Pomy.l., .e zwariowali.my,
je.li w odpowiedzi na ich niedorzeczn.
ofert. nie wpadniemy w sza..).
Problem w tym, .e nuts to nie tylko przymiotnik
o znaczeniu mocno metaforycznym,
ale rzeczownik. A w tej formie opisze
te. nakr.tki (The order specified literal
tons of bolts, but failed to mention a single
nut. . Zamowienie opiewa.o dos.ownie na
tony .rub, ale nie uwzgl.dnia.o ani jednej
nakr.tki.). A w kontek.cie potoczno-anatomicznym
nuts opisze j.dra. Od nuts niedaleko,
przynajmniej etymologicznie, do peanuts,
czyli orzeszkow, ktore w mowie mniej formalnej
opisz. ma.. ilo.. pieni.dzy (I remember
a time when a bag of peanuts cost peanuts
and not a fortune like it does now. . Pami.tam
czasy, kiedy torba orzeszkow ziemnych
kosztowa.a grosze, a nie fortun. jak teraz.).
Wi.cej o pieni.dzach . wkrotce.
MARCIN WILCZEK
Peanuts for bananas
Sk.d si. wzi..o?
Jachyra . pochodz.ce z j.zyka niemieckiego
od nazwy osobowej Jacher,
skroconej formy germa.skiego imienia
z.o.onego jagon (polowa.) i heri
(dowodca). Mo.liwy te. rodzimy rodowod
od popularnego imienia m.skiego
Jach (posta. odmienna od Jana).
451 nazwisk.
Ta.aj . przezwiskowe, mo.e pochodzi.
od czasownika tala. lub zwrotnego
tala. si., czyli toczy. si., tarza.
si., przewraca. si.. Ale mo.liwe te.,
.e nazwisko powsta.o od rzeczownika
pospolitego talej, czyli d.ugi kaftan
si.gaj.cy poza kolana, p.otnianka.
549 nazwisk.
.agan . powsta.o od gwarowego
rzeczownika pospolitego .agan, a tak
okre.lano legar, drewnian. belk. podk.adan.
pod koryto, na ktorym fermentuje
piwo w beczkach. 461 nazwisk.
Walasek . nazwisko mo.e pochodzi.
od czasownika wali., ale mo.e
mie. rodowod odimienny, od Walentego
czy Waleriana. Z punktu widzenia
s.owotworczego Walasek to forma
zdrobniona od wyj.ciowego Wal-.
3427 nazwisk.
66 NIE TYLKO DLA OR.OW ANGORA nr 11 (16 III 2025)
.Ro.a i Narcyzh
Krzy .ow ka z przy mru .e niem oka nr 11
Na gro da: PAROWNICA DO UBRA.
Znaczenia wyrazow (w zmienionej kolejno.ci):
Julia, ameryka.ska aktorka (.Pretty
Womanh)
smaczna ryba morska
miasto s.yn.ce z wyrobu samowarow
przychod minus koszty
taniec w tytule popularnej sztuki
S.awomira Mro.ka
warzywo znane jako gruszka mi.osna
lub ober.yna
my.l przewodnia
niezbyt du.y model marki Daewoo
g.sty roztwor m.czki kartoflanej
do usztywniania tkanin
truj.cy alkaloid zawarty
w papierosach
sta.e, ciek.e lub gazowe
.artobliwy wierszyk o pi.ciu linijkach,
z uk.adem rymow aabba
drewno, koks albo brykiety
muskularni m..czy.ni o wielkiej sile
w.oski wulkan, najwy.szy w Europie
strumyk
unoszone w zdziwieniu
tylko by jad. i jad.
uczy si. poza szko.. i jedynie zdaje
egzaminy
ro.lina porastaj.ca brzegi jezior; ajer
grube przewody elektryczne
w izolacji
meble dla parlamentarzystow
gruba tkanina we.niana, ciemnoszara
lub czarna z ja.niejszymi nitkami
.Dialogi na cztery ...h, cykl Jonasza
Kofty i Stefana Friedmanna
cz..ci d.u.szej sztuki teatralnej
promieniotworczy pierwiastek
chemiczny o symbolu Am
poci.g do czego.; ochota
Cyprian Kamil ..., polski poeta
(.Fortepian Szopenah)
element maj.cy upi.ksza.
nauka francuskiego na uniwersytecie
miasto nad Narwi., z tablicami
rejestracyjnymi BL
ci.gnie dalej dzie.o rozpocz.te
przez kogo. innego
gdy zegar stoj.cy nie stoi
Johann Wolfgang ..., autor .Faustah
serial z Markiem Kondratem w roli
nadkomisarza Halskiego
... Walii, tytu. Diany, pierwszej .ony
obecnego krola Karola III
.Gdy zegar stoj.cy nie stoih
Jol ka nr 211
Nagroda: S.UCHAWKI BEZPRZEWODOWE
Rozwi.zanie krzy.owki nr 8. Poziomo: koneser, cebulki, ochroniarz, metr, atrakcja,
pliki, obwod, konewka, any.ek, prace, szafa, kl.twa, tkanie, sny, zamie., szelest, mansarda,
fis, co., pogaduszki, rega.y, rzepak. Pionowo: heraldyka, niedosyt, ..czenie,
surowce, wy.erka, klapa, rolada, ost.py, cherubin, wymog, znicz, s.up, sagan, rdza,
czepek, szafir, odrzut, bulion, kamasze, liniowce, intencja, okaziciel.
Gra.yna Anczewska
P
M
’
D
T
U
K
L
P
P
POZIOMO:
A1 ten umie zamiesza. w garach!
A16 dorobek i dziedzictwo ludzko.ci
B7 sprawia, .e nie tylko dolar spada
C2 gra nim mim
D7 dotar. do niezbadanego
D16 kr.g.ousta .rybah podobna
do w.gorza
E3 dyrektywa nim bywa
F16 nalewki z prababcinego barku
G1 100% badanych zna to s.owo
H16 przydaje si. w robocie Go.ocie
I4 dodatkowa rozgrywka sportowa
K1 czu.o.ci z przesz.o.ci
K17 .uliczkih w.rod rabatek
.7 miejsca a. nadto
.16 stolicac pachn.ca .ywic.
M1 .jednostkah elektoratu
M9 nak.ania do g.osowania
N16 ogrodzenie do przypierania
N20 stos so.niny w pos.gu
O7 sztuka zrobienia .wi.tka z konara
P2 kultowa rzecz
P16 du.o my.li, du.o spraw
PIONOWO:
1D opuszczone klapki u zimowej
czapki
3A ..czy morze z morzem
3J melodyjne... perypetie?
5A czcionka jak litery spod piora
5K straci.y g.owy i da.y si.
zapuszkowa.
6G mo.na je stroi.
7A co. okropnego!
7L wybielaj.cy puder acani
9A zarabiaj. na tym, czego brak
na rynku
9L i stare, i dobre
12A .okie., biodro i kolano
12M kupuj.cy i sprzedaj.cy go dobijaj.
14A krzew zc wdzi.kiem
14M tak dzieci. powie do rodziciela
16A zgrzany kryszta.
16L mo.e by. adrenalina
17F Ro.a i Narcyz
18A tkanina z organem kontroli
i dzier.awca gotowy
18K mistrz s.owa i piora
20A pos.usze.stwo i pokora w jednym
20J empiryczny fakt i fenomen
22D tekst r.cznie i poprawnie
napisany
Rozwi.zanie jolki nr 208: graficy, garnki.
Wp.yn..y: 144 prawid.owe rozwi.zania na kartkach pocztowych.
94 odpowiedzi nades.ano SMS-em.
Nagrod., TERMOWENTYLATOR, wylosowa. p. Marian Gorski z Kozienic.
W rozwi.zaniu nale.y poda. wyrazy rozpoczynaj.ce
si. liter. R.
Adam Sumera
(D-16, N-21, G-4, A-6, N-3, D-3, H-20) (.-5, N-3, L-5, F-19, P-17, F-16, P-17)
(A-19, A-6, F-19, P-17, H-20) (B-5, P-17, D-16, D-17, H-18, A-19, B-5, N-3, D-3, H-20)
(I-8, F-22, H-20)
Rozwi.zanie krzy.owki nr 8: Dzieci powinny rosn.., a doro.li dorasta..
(Wies.aw Malicki)
Wp.yn..o: 199 prawid.owych rozwi.za. na kartkach pocztowych.
164 odpowiedzi nades.ano SMS-em.
Nagrod., RADIOODTWARZACZ, wylosowa. p. Andrzej Brzostowicz
z .odzi.
ANGORA nr 11 (16 III 2025) NIE TYLKO DLA OR.OW 67
bakru
Na gro da mie si. ca nr 609
Aby wzi.. udzia. w jej lo so wa niu, na le.y
na de s.a. do re dak cji pi.. ko lejnych
ku po now do 8 kwietnia 2025
ro ku. UWA GA!!! Mo. na te. prze s.a.
(do 8 kwietnia 2025 r.) roz wi. za nie
SMS -em pod numer 73550 (koszt
3 z.+VAT). Po da je my ha s.o, na kto re
z.o .y si. pi.. ko lej nych li ter za mieszczo
nych w ko lej nych pi. ciu nu me rach
.An go ryh, o tre .ci: KRANG.609.ha s.o
.Co. na z.bh
Krzy .ow ka z ha s.em nr 111
Nagroda: SUSZARKA DO W.OSOW
POZIOMO: PIONOWO:
1. 2 pionowo plus 3 poziomo
3. 15 poziomo minus 13 poziomo
4. 63 . 21
6. 9 pionowo minus 10 pionowo
8. 6 poziomo razy 0,5
10. 11 pionowo minus 8 poziomo
12. 13 poziomo razy 4 poziomo
13. 4 poziomo podzieli.
przez 1,3375
15. 3 pionowo plus 4 poziomo
17. 10 pionowo plus 13 poziomo
19. 18 pionowo minus 17 poziomo
20. 1 pionowo plus 19 poziomo
21. 17 pionowo minus 10 poziomo
1. 2 pionowo plus 6 poziomo
2. (4 poziomo minus 8 pionowo)
razy 2
3. 1 pionowo minus 8 pionowo
5. 9 pionowo plus 10 poziomo
7. 12 poziomo razy 0,65
8. 17 poziomo minus 8 poziomo
9. 17 poziomo razy 1,25
10. 7 pionowo podzieli.
przez 4 poziomo
11. 1 pionowo minus 16 pionowo
14. 10 pionowo plus 20 poziomo
16. 1 poziomo minus 17 poziomo
17. 5 pionowo minus 3 pionowo
18. 9 pionowo plus 21 poziomo
W roz wi. za niu pro si my po da. nu mer krzy .ow ki oraz licz b.
.jedynekh wy st. pu j. cych w dia gra mie. rk
Uwa ga: cy fra .0h nie stoi na pocz.tku .adnej liczby.
Roz wi. za nie krzy .ow ki nr 308: liczba pi.tek: 5.
Wp.y n..o: 61 prawid.owych rozwi.za. na kart kach pocz to wych.
43 od po wie dzi na de s.a no SMS -em.
Na gro d., KAL KU LA TOR i KSI..K., wylosowa.a p. Wies.awa
Borek z B.dzina.
.9 pionowo plus 21 poziomoh
Plus minus nr 311
Na gro da: KALKULATOR I KSI..KA
Nagrod. marca jest
TABLET
.yczymy szcz..cia w losowaniu!
Rozwi.zania KRZY.OWEK, SUDOKU, LOGICZNEJ UK.ADANKI . same has.a . prosimy nadsy.a. na kartkach pocztowych
do 25 marca 2025 r. pod adresem: Tygodnik ANGORA, 90-007 .OD., pl. Komuny Paryskiej 5a. Rozwi.zania krzy.owek mo.na nadsy.a.
rownie. SMS-em. Mo.esz zwielokrotni. szans. wygranej, wysy.aj.c wi.cej ni. jeden SMS. W.rod osob, ktore nade.l. prawid.owe rozwi.zania
krzy.owek, rozlosujemy nagrody, ktore prze.lemy poczt.. (Nagrody rzeczowe wysy.amy poczt. w terminie miesi.ca od ich og.oszenia).
ABY PRZES.A. HAS.O KRZY.OWKI, trzeba napisa. SMS o tre.ci: KRANG.XXX.HAS.O KRZY.OWKI. (W miejsce XXX wpisujemy
numer krzy.owki. Uwaga, stosowa. tylko litery, cyfry i kropki. Wielko.. liter nie ma znaczenia). Dla przyk.adu: je.eli has.em krzy.owki jest
.Weso.ych .wi.th, a numer krzy.owki 40, to SMS b.dzie wygl.da. nast.puj.co . KRANG.40.WESOLYCH SWIAT. SMS-y nale.y wysy.a.
pod numer 72550 (p.atny 2 PLN+VAT). Odpowiedzi przyjmujemy do 25 marca 2025 r. W przypadku wylosowania nagrody czytelnik
otrzyma SMS-a wys.anego przez program komputerowy z pro.b. o oddzwonienie w ci.gu godziny.
W.rod osob, ktore nade.l. rozwi.zania SMS-em, dodatkowo rozlosujemy
VOUCHER . SKIEROWANIE O WARTO.CI 2 TYS. Z. NA WCZASY W POLSCE.
W tym tygodniu voucher wylosowa.a p. Hanna Leszczuk z Warszawy.
Nagrody rzeczowe wysy.amy poczt. w terminie miesi.ca. Przesy.k. op.aca redakcja. Zgodnie z obowi.zuj.cymi przepisami
nagrody s. obci..one 10-procentowym podatkiem. Wylosowane nagrody nie podlegaj. zamianie na rownowarto.. w gotowce.
Nagroda marca
Trzecia litera has.a: D 3
Medal
o wartooeci
zabytkowej
Dwuko
3owa
taczka
Z wyd
3u.onym
i wygietym
noskiem
Polski
motocykl
lat 60.
Rodzi
siemie
Pierwiastek niew1tpliwie
gastronomiczny
Zwienczenie dendrologiczno-
stomatologiczne
Biblijny
nieszczeoenik
Zabawa
acana
Sportowa
walka
na pieoeci
Model
kompozycji
przestrzennej
Paul od .Dianyh
Jednostka masy rowna
jednej tysiecznej
czeoeci grama
Parzysty narz1d
Lisia jama
Sprzedawca
w budce
z gazetami
Kururu
Miejsce
przymusowego
pobytu
Napoleona
I
August II
Mocny ...
Tytu3 Mussoliniego
Szczebel
administracyjnej
drabiny
Znawca
minera3ow
Baryczny
do3ek
... Kurosawa, jego
.Siedmiu samurajowh
Garbate
byd3o
Polska
tenisistka
OEwi1tek
Imie pani
Bovary
Czumiza
4046,86 m2
Miasto
w prefekturze
Hiroszimy
Tanka
Drugie imie
Norwida
Cooe na z1b Syberyjska rzeka
Sala awiczen
karate,
judo
Pywi3 j1
pamietliwy
asan
Ma3y
nasyp
kryj1cy
groby
Stolica
Wietnamu
Erozja
ska3 wapiennych
M3odooea
dnia
G3owny
port
Ghany
Zatoka
na Morzu
Czerwonym
Akademicki
Zwi1-
zek Sportowy
5
9
22
19
24
14
2
1
12
23
21
7
4
6
10
17
3
15
13
20
18
11
8
16
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21 22 23 24
Rozwi.zanie krzy.owki numer 108: Nawet mucha ma swego bzika.
Wp.y n..y: 163 prawid.owe rozwi.zania na kart kach pocz to wych.
208 od po wie dzi na de s.a no SMS -em.
Na gro d., TOSTER, wy lo so wa. p. Grzegorz Konieczny z Radzewic.
68 NIE TYLKO DLA OR.OW ANGORA nr 11 (16 III 2025)
WYGRAJ W LOTKA Z .ANGOR\h (1196)
losowanie w czwartek
6. 03. 2025
KIEDY OSTATNI RAZ PAD’A LICZBA, KTOR\ CHCESZ SKREOELIA?
przyk3ad
Liczby 21 i 35
ostatni raz
pad3y
9 losowan
wstecz
13 15 17
8
11
1 2 3 4 5 6 7 9
18 19 25 31 35 40
14 47 27 41
12
16
43 34 28 25
35
21
9
53
12
26
32
45
22
8
42
19
4
20
36
5
39
2
17
15
44
40
46
7
29
37
1
38
6
49
23
10
3
11
13
18
33
31
30
48
24
9
Logiczna uk.adanka
Krzy.owka nr 411
Nagroda ksi..kowa
Aby rozwi.za. nasz. logiczn. uk.adank., nale.y zaczerni. odpowiednie
pola diagramu, w my.l regu. zakodowanych ci.giem cyfr umieszczonych
z jego boku. I tak: przyk.adowy szereg cyfr .2, 4, 3, 5h w pionie oznacza,
.e w odpowiedniej kolumnie nale.y kolejno zaczerni. ci.g . dwoch,
czterech, trzech i pi.ciu pol (analogicznie post.pujemy w wierszach).
Oczywi.cie, liczba zaczernionych pol musi nam si. zgadza. w .pionie
i w poziomieh. Utworzony w ten sposob rysunek stanowi rozwi.zanie
.amig.owki. Do redakcji wystarczy przes.a. nazw. obrazka.
Roz wi. za nie krzy .ow ki nr 408:
mysz.
Wp.yn..o: 17 prawid.owych
rozwi.za.
na kartkach
pocztowych.
46 od po wie dzi
nades.ano SMS -em.
Na gro d. ksi.. ko w. (dwie ksi..ki) wy lo so wa.a p. Amelia Che.mo.ska
z Filipionki.
Zgoda na przetwarzanie
danych osobowych
Przesy.aj.c rozwi.zania konkursu/krzy.owki,
wyra.am zgod. na przetwarzanie moich danych
osobowych (imi., nazwisko, adres, adres
e-mail lub nr telefonu) przez Administratora
w celu przeprowadzenia konkursu/krzy.owki,
w tym publikacji w Tygodniku .Angorah imienia,
nazwiska i miejscowo.ci zwyci.zcy. Dane
podaj. dobrowolnie, wiedz.c, .e przys.uguje
mi prawo do wgl.du, uzupe.nienia, sprostowania,
usuni.cia, ograniczenia przetwarzania
i przenoszenia oraz wniesienia sprzeciwu.
* * *
Dane osob, ktore wygra.y nagrod. .Tygodniowe
wczasyh, zostan. przekazane Regionalnej
Agencji Turystyki .Grand Tourh w celu
realizacji nagrody.
* * *
Dane zwyci.zcow b.d. przetwarzane do 6 lat.
* * *
Administrator: Wydawnictwo .Westa-Drukh
sp. z o.o., pl. Komuny Paryskiej 5a, 90-007 .od.,
www.angora.com.pl (tu wi.cej informacji o ochronie
danych osobowych).
Kontakt: ido@angora.com.pl lub listownie
pod powy.szym adresem z dopiskiem .IDOh.
1 2 3
4 1 5
6 7 8 2
2 8 4 7
9 7 6 8
5 1 6 3
7 3 8 1
3 6 9
5 4 2
4 5 9 2
3 1
7 8
9 8 7
5
4 9 6
1 5 4
8 3
6 7
Zadanie nr 511/01 Zadanie nr 511/02
Sudoku Zadanie nr 511
Nagroda: DZBANEK DO FILTROWANIA
WODY
Sudoku to proste i przyjazne puzzle. W grze obowi.zuje
tylko jedna prosta zasada: uzupe.ni. puste pola diagramu
w taki sposob, aby ka.dy wiersz, ka.da kolumna oraz
ka.dy kwadrat 3 x 3 zawiera. wszystkie cyfry od 1 do 9.
Aby wzi.. udzia. w losowaniu nagrody, wystarczy przepisa.
na kartk. pocztow. pierwszy od gory wiersz z rozwi.zanego
diagramu wraz z numerem zadania, umie.ci. swoje dane osobowe
i wys.a. (mo.na rownie. SMS-em, np. KRANG.503/01.
rozwi.zanie) pod adresem redakcji z dopiskiem .Sudokuh.
Rozwi.zanie dwoch zada. zwi.kszy szans. na wygran..
Rozwi.zanie sudoku numer 508:
508/01 6 8 1 2 7 4 3 5 9 508/02 9 6 3 7 4 2 1 5 8
Wp.yn..o: 81 prawid.owych rozwi.za.
na kartkach pocztowych.
31 odpowiedzi nades.ano SMS-em.
Nagrod., PROSTOWNIC. DO W.OSOW, wylosowa.a
p. Ewa Gabor z O.awy.
. Nigdy nie uda.o mi si. wygra. w .adnej loterii.
Probowa.em w Polsce, w Stanach Zjednoczonych,
we W.oszech. Gra.em, jak wszyscy, w celu
realizacji marze., aby zdoby. to, na co w danej
chwili nie mog.em sobie pozwoli.. Jakie to by.y
marzenia, niech zostanie moj. tajemnic.. Los nie
pozwoli. mi i.. na skroty. Wszystko, co w .yciu
osi.gn..em, mam dzi.ki mojej pracy.
Moje liczby:
1, 5, 13, 21, 22, 23
Not. Z.H. Fot. P. Kamionka
Micha. Bajor
Aktor, wokalista, kompozytor
rk
Nie mo.emy ju. polega. wy..cznie
na militarnej ochronie Stanow Zjednoczonych
w sytuacji, gdy Donald
Trump uk.ada si. z Kremlem ponad
naszymi g.owami.
Prezydent USA w ci.gu zaledwie kilku
tygodni od zaprzysi..enia poda. w w.tpliwo..
trwa.o.. sojuszu transatlantyckiego,
a jego najwy.si rang. urz.dnicy jasno
dali do zrozumienia, .e ameryka.skie interesy
le.. gdzie indziej, wi.c Europejczycy
powinni zadba. o siebie sami. . Musimy
przyzna., .e nasz najwa.niejszy sojusznik
nie zachowuje si. ju. jak sojusznik, lecz
staje si. zagro.eniem dla bezpiecze.stwa
Europy . twierdzi Claudia Major z Niemieckiego
Instytutu Spraw Mi.dzynarodowych.
Przywodcy krajow cz.onkow Unii
zamierzaj. wzi.. sprawy w swoje r.ce.
. Przysz.o.. Europy nie musi by. rozstrzygana
w Waszyngtonie czy Moskwie . mowi
prezydent Francji Emmanuel Macron.
Premier Danii Mette Frederiksen apeluje:
. (Musimy) ponownie uzbroi. Europ..
Wydawa., wydawa., wydawa. na obron.
i odstraszanie. Rownie. zagorza.y zwolennik
NATO, przysz.y kanclerz Niemiec Friedrich
Merz, jak najszybsze wzmocnienie
Europy uznaje za absolutny priorytet.
Lekcewa..cy stosunek do Starego Kontynentu
Trump prezentowa. ju. podczas
pierwszej kadencji. Teraz sta.o si. oczywiste,
.e jego cel to zbli.enie z Moskw..
Przed Europejczykami stoj. zatem dwa
ogromne zadania . zapewnienie pomocy
wojskowej Ukrainie oraz budowanie w.asnego
systemu bezpiecze.stwa. Wed.ug
szacunkow brukselskiego think tanku Bruegel
Europa . by odstraszy. Rosj. bez
pomocy USA . potrzebuje corocznego
wzrostu wydatkow co najmniej o 250
miliardow euro. . Trudno.. polega na tym,
.e musimy zrobi. to bardzo szybko. Trzeba
naprawi. samolot b.d.cy w powietrzu
. t.umaczy jeden z unijnych dyplomatow.
W czwartek, 6 marca, przywodcy pa.stw
Unii spotkali si. w Brukseli. Mowi.: to
moment prze.omowy zmieniaj.cy wszystko
. od podej.cia do obrony po relacje
z Ameryk.. Przybywaj.c na szczyt, premier
Donald Tusk o.wiadczy.: . Europa jako
ca.o.. jest naprawd. zdolna do wygrania
ka.dej konfrontacji militarnej, finansowej,
gospodarczej z Rosj. . po prostu
jeste.my silniejsi. Si.. pokazuje w liczbach
szef francuskiego rz.du Francois Bayrou:
. Porownuj.c arsena.y, przekonamy
si., .e armie europejskie to 2,6 mln .o.nierzy,
ponad dwa razy wi.cej ni. mo.e wystawi.
Federacja Rosyjska. Mamy 15 tysi.cy
samolotow, podczas gdy Rosja ma ich
5 tysi.cy. Nie ma tu nierownowagi, jednak
nie mobilizujemy tej si.y i nie wiemy, .e ona
istnieje. Niestety, liczy si. rownie. zdolno..
do dzia.ania. Jak pisz. komentatorzy
.Guardianah, w trakcie wojny w Ukrainie
przywodcy Europy twardo mowi. o obronie
oraz odstraszaniu, cho. wielokrotnie nie
uda.o im si. tego zrealizowa..
O zwolnione przez Ameryk. miejsce
g.ownodowodz.cego ubiegaj. si. szefowie
trzech najsilniejszych krajow. Premier
Wielkiej Brytanii Keir Starmer probuje by.
mediatorem mi.dzy USA i Uni.. Macron
rozwa.a rozpi.cie francuskiego parasola
nuklearnego nad ca.ym kontynentem.
. Moim absolutnym priorytetem b.dzie
jak najszybsze wzmocnienie Europy, aby.my
mogli krok po kroku osi.gn.. prawdziw.
niezale.no.. od Stanow Zjednoczonych
. deklaruje Friedrich Merz, przysz.y
kanclerz Niemiec. Niemcy chc. zainwestowa.
500 miliardow euro. Merz twierdzi,
.e to niespotykane w powojennej historii
kraju zwi.kszenie potencja.u militarnego
musi zosta. zrealizowane za wszelk. cen..
Szefowa Komisji Europejskiej przedstawia
plan finansowy uwzgl.dniaj.cy po.yczki
dla krajow cz.onkowskich w wysoko.ci
do 150 mld euro, wy..czenie wydatkow na
obron. z unijnych regu. fiskalnych, wykorzystanie
pieni.dzy z funduszu spojno.ci
oraz z Europejskiego Banku Inwestycyjnego.
Ca.o.. pakietu mo.e osi.gn.. 800
mld euro. Ursula von der Leyen ostrzega:
. Europa stoi w obliczu wyra.nego niebezpiecze.stwa
na skal., jakiej .aden z nas
nie widzia. w swoim doros.ym .yciu.
Na projekt zbrojenia Europy reaguje
Rosja. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow
oznajmia: . Unia aktywnie omawia
obecnie kwesti. militaryzacji. Ta militaryzacja
jest skierowana g.ownie przeciwko
Federacji Rosyjskiej. Potencjalnie mo.e
to by. dla nas przedmiotem g..bokiego
zaniepokojenia i spowodowa., .e podejmiemy
odpowiednie wzajemne .rodki
w celu zapewnienia naszego bezpiecze.stwa.
A W.adimir Putin drwi z prezydenta
Francji: . Niektorzy ludzie nadal nie potrafi.
usiedzie. na miejscu. Chc. powroci.
do czasow napoleo.skich. Zapominaj.,
jak si. to sko.czy.o. (Ef-Ka)
Na podst.: Deutsche Welle, Le Monde,
The Spectator, The Guardian,
Konsomolskaja Prawda
Europa si. zbroi
W Mannheim (Niemcy)
prawdopodobnie
cho ry psychicznie m..czyzna,
kieruj.c samochodem
osobowym, wjecha.
w t.um ludzi na ulicy. .wiadkowie
twierdz., .e stara. si. wcelowa. w jak
najwi.ksz. liczb. osob. Zabi. kobiet.
i m..czyzn., kilku innych przechodniow
ci..ko zrani..
Kreml w ramach retorsji za sankcje
na.o.one na Rosj. zapowiedzia., .e
minister spraw zagranicznych Japonii
Takeshi Iwaya oraz kilku przedstawicieli
w.adz i biznesu otrzyma zakaz wjazdu
na teren Federacji Rosyjskiej.
W Rumunii zatrzymano sze..
osob podejrzanych o kontakty z rosyjskimi
agentami i zdrad. stanu. Celem
ich dzia.ania mia.o by. obalenie rz.du
i wyprowadzenie kraju z NATO. Jednym
z cz.onkow tej grupy jest s.dziwy
101-letni emerytowany genera. Radu
Theodoru.
Obywatel Zjednoczonego Krolestwa
James Scott Anderson zosta. skazany
przez rosyjski s.d na 19 lat wi.zienia.
Walczy. po stronie Ukrainy.
Szwedzka policja prowadzi .ledztwo
w sprawie aktu sabota.u dokonanego
w stacji pomp na Gotlandii. Kto.
celowo na tej ba.tyckiej wyspie uszkodzi.
zasilanie i cz... instalacji wodoci.gowej,
co mog.o powa.nie zak.oci.
zaopatrzenie ludno.ci w wodz..
Litwin Aurimas Mockus probowa.
przep.yn.. .odzi. wios.ow. Pacyfik,
pokonuj.c 12 tys. km z San Diego
w USA do Brisbane w Australii. Wyprawa
mia.a na celu uczczenie Ukrai.cow
zabitych w czasie rosyjskiej agresji.
Niestety, na przeszkodzie stan..
cyklon i .mia.ek musia. przerwa. swoj.
podro..
Do dziwnej sytuacji dosz.o na stepie
w Kazachstanie. Odkryto na nim
dziesi.tki fok z gatunku nerpa kaspijska,
na co dzie. zamieszkuj.cych w.a.nie
akwen Morza Kaspijskiego. M.ode
zwierz.ta znalaz.y si. daleko od wody,
prawdopodobnie zmylone przez zawiej.
.nie.n. lub zosta.y porwane przez silny
wiatr.
Sztuczn. inteligencj. mo.na wykorzysta.
w najro.niejszy sposob. Kilku
studentow uniwersytetu w Lecce (W.ochy)
dokona.o przy u.yciu AI analizy
prawdopodobie.stwa numerow padaj.cych
w loterii. Dzia.anie okaza.o si. na
tyle skuteczne, .e w dwoch losowaniach
wygrali prawie 50 tys. euro.
Trwa napi.cie mi.dzy ludno.ci.
maorysk. a rz.dem Nowej Zelandii.
Chodzi o spor, jaki toczy. si. w parlamencie,
a dotyczy. oficjalnej nazwy kraju,
ktora w j.zyku rdzennych mieszka.cow
brzmi Aotearoa. Upierali si. przy niej
niektorzy pos.owie. W ko.cu spiker Izby
Reprezentantow poczu. si. w obowi.zku
przerwa. t. dyskusj., orzekaj.c, .e ka.dy
mo.e u.ywa. tej nazwy, ktorej chce.
ANDRZEJ BERESTOWSKI
W pierwszym rz.dzie od lewej: prezydent Finlandii Alexander Stubb, prezydent Francji Emmanuel
Macron, premier Wielkiej Brytanii Keir Starmer, prezydent Ukrainy Wo.odymyr Ze.enski
i premier Polski Donald Tusk, Bruksela, 6 marca Fot. Justin Tallis/AFP/East News
ANGORA . PERYSKOP nr 11 (16 III 2025) PRZEGL.D TYGODNIA 69
Nr 11. Rok XXV 16 marca 2025 r.
Donald Trump przemawia na
Kapitolu przed obiema izbami Kongresu
Stanow Zjednoczonych.
Wyst.pienie trwa ponad 90 minut,
jest najd.u.sze ze wszystkich
wyg.oszonych co najmniej od 60 lat
i ma jeden cel . przedstawi. mowc.
jako m..a opatrzno.ciowego Ameryki.
. Osi.gn.li.my wi.cej w 43 dni ni.
wi.kszo.. innych administracji w ci.gu
czterech albo o.miu lat. A dopiero
si. rozkr.camy. Trump tryska samouwielbieniem:
. Podpisa.em prawie
100 zarz.dze. wykonawczych i podj..em
ponad 400 dzia.a. wykonawczych
(...). Ludzie wybrali mnie do tej
pracy i robi. to. Wielu stwierdzi.o, .e
pierwszy miesi.c mojej prezydentury
jest najbardziej udany w historii narodu.
Tych .wieluh, jak mowi, porowna.o go
do Georgefa Washingtona i uzna.o,
.e Trump jest lepszy. Geniusz wyprzedzaj.cy
w rankingu pierwszego prezydenta
USA nie mo.e rowna. si. z Joe
Bidenem, najgorszym prezydentem,
ktorego spu.cizna to totalny ba.agan.
. Za poprzedniej kadencji kraj by.
ograbiany; znacznie mniej bezpieczny
i ca.kiem nieprzyst.pny finansowo (...).
Do.wiadczyli.my najgorszej inflacji od
48 lat (...). Biden pozwoli., aby ceny jaj
wymkn..y si. spod kontroli.
Po jednej stronie sali wiwaty: .USAh,
USAh, oklaski i owacje na stoj.co, po
drugiej . gwizdy, krzyki, protesty. Te
ostatnie Trumpa nie pesz.. . Kolejny
raz patrz. na demokratow przede mn.
i zdaj. sobie spraw., .e nie mog. powiedzie.
absolutnie nic, by ich uszcz..liwi.,
sprawi., aby wstali, u.miechali si.,
klaskali. Mog.bym znale.. lekarstwo na
najbardziej niszczycielsk. chorob. (...).
Albo obni.y. przest.pczo.. do najni.szego
poziomu, jaki kiedykolwiek odnotowano.
A i tak ci ludzie nie b.d. klaska.,
nie wstan. i na pewno nie b.d.
kibicowa. tym astronomicznym osi.gni.ciom
(...). Nie powinno tak by..
Demokraci okazali si. ma.o wspo.czuj.cy.
Kilka kobiet na znak protestu przysz.o
w ro.owych ubraniach, w.rod nich
by.a przewodnicz.ca Izby Reprezentantow
Nancy Pelosi. Inni w.o.yli czarne
koszulki z napisem .Oporh i machali
transparentami: .Bez krolah, .To nie
jest normalneh, .Fa.szh. 77-letni kongresmen
z Teksasu Al Green przerwa.
Trumpowi, krzycz.c: . Nie masz mandatu!,
a poniewa. nie chcia. si. uspokoi.,
wyprowadzono go z sali. Wielu
jego kolegow dobrowolnie opu.ci.o
zgromadzenie. Po cudach, jakie obieca.
Ameryce, po pochwale dzia.alno.ci
Elona Muska oraz w.asnej .ony
Melanii, pot.pieniu okupacji imigrantow,
programow rowno.ciowych i polityki
klimatycznej, czyli zielonego oszustwa,
Trump przyst.pi. do omawiania
polityki zagranicznej. Wyrazi. zamiar
na.o.enia kolejnych ce., co nie spotka.o
si. z uznaniem wszystkich republikanow.
Wielu z nich tym razem nie podnios.o
si. z krzese.. O Ukrainie sk.ama.,
twierdz.c, jakoby otrzyma. list od Wo.odymyra
Ze.enskiego z deklaracj. gotowo.ci
do wspo.pracy. Tymczasem .adnego
listu nie by.o, tylko wpis w mediach
spo.eczno.ciowych.
Przy okazji Trump wyzna., .e prowadzi
powa.ne rozmowy z Rosj.: . Otrzymali.my
silne sygna.y, .e s. gotowi na
pokoj. Czy to nie by.oby pi.kne? O konflikcie
na Bliskim Wschodzie powiedzia.:
. Trudny teren i wiele si. tam dzieje. Po
czym skierowa. uwag. na Grenlandi..
Potwierdzi., .e chce, aby wyspa, b.d.ca
integraln. cz..ci. Krolestwa Danii,
do..czy.a do USA: . My.l., .e zrobimy
to w taki czy inny sposob. Na os.od.
przyrzek. Grenlandczykom: . B.dziemy
was chroni.. Uczynimy was bogatymi
i razem wyniesiemy na wy.yny.
W ko.cu roztoczy. wizj. raju pod swoim
dowodztwem: . W ci.gu najbli.szych
czterech lat b.dziemy prowadzi.
ten narod jeszcze wy.ej i stworzymy
najbardziej woln., najbardziej zaawansowan.,
najbardziej dynamiczn. i najbardziej
dominuj.c. cywilizacj., jaka
kiedykolwiek istnia.a na powierzchni tej
Ziemi (...). Przygotujcie si. na niesamowit.
przysz.o.., bo z.oty wiek Ameryki
dopiero si. zacz... To b.dzie co., czego
nigdy wcze.niej nie widziano.
Znakomity komentarz do przemowienia
47. prezydenta USA wyg.osi.a
senator demokratow Elissa Slotkin:
. Jako dziecko zimnej wojny jestem
wdzi.czna, .e w latach 80. u w.adzy
by. Reagan, a nie Trump. Trump sprawi.by,
.e przegraliby.my zimn. wojn..
(EW)
Na podst.: CNN, Finanz und Wirtschaft,
npr.org
Samouwielbienie
USA
Fot. Alex Brandon/Associated Press/East News
Po nieudanych negocjacjach
z Wo.odymyrem Ze.enskim Donald
Trump krok po kroku os.abia zdolno.ci
militarne Ukrainy, by osi.gn..
efekt, ktory nazywa pokojem
przez si...
Najpierw wstrzymanie dostaw broni,
nast.pnie zawieszenie wymiany
informacji wywiadowczych. Poza tym
urz.dnicy Trumpa odbyli tajne spotkania
z politycznymi przeciwnikami
Ze.enskiego . Juli. Tymoszenko
i przedstawicielami Petra Poroszenki
. by przedyskutowa. mo.liwo.. przeprowadzenia
wyborow prezydenckich
w Ukrainie. To kolejny sygna., .e Ameryka
probuje i.. na r.k. Kremlowi, ktory
chcia.by zast.pi. Ze.enskiego osob.
bardziej podatn. na rosyjskie wp.ywy.
Zarowno Tymoszenko, jak i Poroszenko
sprzeciwili si. organizowaniu
wyborow przed zako.czeniem wojny.
. Ludzie musz. mie. jasno.. . USA
probuj. zmusi. Ukrain. do kapitulacji
. mowi emerytowany podpu.kownik
armii brytyjskiej Glen Grant, ktory
niedawno odwiedzi. Kijow. . Powod
jest do.. prosty: Trump nie jest w stanie
. lub mo.e nie chce . zrobi. nic
przeciwko Rosji, ale czuje, .e Ukraina
to s.abe ogniwo w grze, wi.c probuje
zastraszy. Ze.enskiego . a nawet zmusi.
go do ust.pienia. Nie s.dz., .eby
Ze.enski to zrobi..
Im mocniej Ameryka naciska i upokarza,
tym energiczniej Ze.enski zabiega
o poparcie w Europie. W czwartek
6 marca na szczyt Rady Europejskiej
do Brukseli przyjecha. zaledwie kilka
godzin po tym, jak fala rosyjskich dronow
i rakiet uderzy.a w jego rodzinne
miasto Krzywy Rog. Dzi.kowa. za
pomoc: . Od wszystkich Ukrai.cow,
od ca.ego naszego narodu: wielkie
uznanie. Jeste.my bardzo wdzi.czni,
.e nie jeste.my sami. To nie tylko
s.owa . my to czujemy. Na razie
otrzyma. wsparcie w postaci deklaracji.
U.ciski. Sesje zdj.ciowe. Przyrzeczenie
dalszego uzbrajania . pisze
.Politicoh. . To mniej wi.cej tyle przywodcy
Unii mieli do zaoferowania
(...). Nie uda.o im si. uzgodni. .adnych
nowych zobowi.za. maj.cych
na celu wzmocnienie pozycji Ukrainy
w najbli.szej przysz.o.ci.
Wynikiem spotkania unijnych szefow
rz.dow jest dokument wzywaj.cy
do zawarcia porozumienia pokojowego,
ktore szanuje niepodleg.o..,
suwerenno.. i integralno.. terytorialn.
Ukrainy. Tekst podpisa.o 26 krajow,
bez W.gier. Victor Orban stwierdzi.,
.e Unia nie mo.e niszczy. swojej
gospodarki, wspieraj.c militarnie
Ukrain. i jednocze.nie si. zbroj.c.
Rada Europejska zaapelowa.a te.
o w..czenie Ukrai.cow do rozmow
pokojowych. Ursula von der Leyen
zapytana, w jaki sposob przekona.
do tego USA, odpar.a: . To le.y
rownie. w interesie prezydenta Trumpa.
On jednak prowadzi swoj. gr.
osobno z Rosj. i Ukrain..
W przysz.ym tygodniu ma rozmawia.
z ukrai.skimi dyplomatami w Rijadzie,
bez Ze.enskiego. Trump twierdzi,
.e trudniej mu wspo.pracowa. z Kijowem
ni. z Moskw., jednak rosyjska
ofensywa miesza mu szyki, wi.c 7 marca
napisa. na swoim portalu spo.eczno.ciowym:
. Bior.c pod uwag. fakt,
.e Rosja obecnie absolutnie .bijeh Ukrain.
na polu walki, powa.nie rozwa.am
wprowadzenie na szerok. skal. sankcji,
sankcji bankowych i taryf na Rosj.,
dopoki nie zostanie osi.gni.te zawieszenie
broni i OSTATECZNE POROZUMIENIE
O POKOJU. Do Rosji i Ukrainy:
do sto.u ju. teraz, zanim b.dzie za po.no.
G.owny doradca Ze.enskiego Andrij
Jermak zgodzi. si. ze s.owami Trumpa:
. Popieramy surowsze sankcje wobec
Moskwy ze strony Zachodu (...). Je.li
Rosja naprawd. chce sko.czy. wojn.,
ataki na Ukrain. musz. usta. natychmiast.
(EW)
Na podst.: The Spectator, Politico, CNN,
truthsocial.com
Pokoj przez si..
USA
Ukraina
70 W KONGRESIE ANGORA . PERYSKOP nr 11 (16 III 2025)
Kandyduj.c na urz.d prezydenta,
przedstawia. si. jako pacyfista.
Nie min..y dwa tygodnie od zaprzysi..enia
i wywo.a. konflikt. 1 lutego
na.o.y. taryfy celne na towary importowane
z trzech krajow, zapocz.tkowuj.c
wojn. handlow..
C.a na Kanad. i Meksyk nie zd..y.y
jeszcze wej.. w .ycie, gdy nagle je
zawiesi.. Wydawa.o si., .e jest sk.onny
negocjowa.. Jednak po miesi.cu temat
powroci.. 1 marca Trump og.osi., .e przywraca
25-procentowe c.o dla obu s.siadow,
nak.ada 10 procent na kanadyjski
eksport energii i zwi.ksza sankcje
dla produktow chi.skich z 10 do 20 procent.
W mi.dzyczasie ob.o.y. taryfami
ca.y import stali i aluminium, co dotyka
rownie. Uni. Europejsk.. Uzasadnienia
kar handlowych wobec Chi.czykow
nie musia. podawa.. Konkurent Ameryki
w walce o przysz.. hegemoni. musia.
oberwa.. Argumenty za c.ami na Kanad.
i Meksyk brzmi. natomiast absurdalnie.
W zale.no.ci od potrzeb chwili i humoru
autokraty w grze s. dwie narracje. Pierwsza
. c.a jako kara za umo.liwianie nielegalnej
imigracji oraz przemytu fentanylu.
Druga . zagraniczne firmy oszukuj. Stany
Zjednoczone, dlatego nale.y przywroci.
sprawiedliwo.. w kontaktach gospodarczych.
O ile w lutym rz.dy Kanady
i Meksyku, a nawet Chin protestowa.y
raczej ogl.dnie, teraz zdecydowa.y si.
na twardy opor.
Premier Justin Trudeau stwierdzi.,
.e celem g.upiej wojny handlowej
jest doprowadzenie do ca.kowitego
za.amania kanadyjskiej gospodarki,
co u.atwi.oby Trumpowi aneksj. Kanady.
Zdemaskowa. te. Trumpowego fake
newsa o fentanylu, nazywaj.c go ca.kowicie
fa.szywym, poniewa. tak ma.o
tego opioidu trafia do USA z Kanady,
.e ameryka.ska Agencja ds. Zwalczania
Narkotykow w swoim raporcie
nawet o Kanadzie nie wspomina. Prezydent
Meksyku Claudia Sheinbaum
powiedzia.a, .e nie ma .adnego powodu,
uzasadnienia ani podstawy dla
decyzji, ktora zaszkodzi naszym spo.ecze.stwom
i narodom. Da.a rownie.
do zrozumienia, .e nie b.dzie tolerowa.a
jakiejkolwiek formy podporz.dkowania
lub interwencjonizmu. Pekin, zwykle
pow.ci.gliwy, zareagowa. jeszcze mocniej.
. Taktyka zastraszania nie jest w.a.ciwym
sposobem post.powania z Chinami
. oznajmi. rzecznik Ministerstwa
Spraw Zagranicznych Lin Jian. . Je.li
USA naprawd. chc. rozwi.za. problem
fentanylu, powinny podj.. konsultacje
oparte na zasadach rowno.ci, szacunku
i wzajemnych korzy.ci. A je.li maj.
inne zamiary i s. zdecydowane na wojn.
taryfow., wojn. handlow. lub jak.kolwiek
inn. wojn., Chiny odpowiedz.
w ten sam sposob.
Wszyscy kontrahenci USA postanowili
wzi.. odwet. Sheinbaum zapowiedzia.a
og.oszenie listy produktow obj.tych
meksyka.skimi c.ami w niedziel.
9 marca. Trudeau zadeklarowa. natychmiastowe
c.a na produkty ameryka.skie
warte 30 miliardow dolarow i nast.pne,
w ci.gu trzech tygodni, na towary
o warto.ci 125 miliardow dolarow. Chiny
wprowadzi.y zakaz eksportu dla niektorych
ameryka.skich firm zbrojeniowych
i 15-procentowe c.a na ameryka.sk.
.ywno.. oraz produkty rolne. Wojny
handlowej przestraszy.y si. ameryka.skie
gie.dy, notowania akcji zanurkowa.y,
dolar zacz.. traci.. Trump wi.c znow
cofn.. si. o krok . zawiesi. cz... ce. dla
Meksyku i Kanady. Podobno po rozmowie
z przedstawicielami wielkich koncernow
. General Motors, Ford i Stellantis.
Jednocze.nie wci.. grozi c.ami
krajom Unii Europejskiej.
Z pomys.u opodatkowania importu
nie zrezygnuje .atwo. Zmniejszenie
ogromnego deficytu bud.etowego by.o
jego obietnic. wyborcz.. Zreszt. ro.nica
mi.dzy wydatkami i dochodami
pa.stwa, si.gaj.ca 2 bilionow dolarow,
to prosta droga do bankructwa, ktoremu
Trump stara si. zapobiec wszelkimi
metodami, nawet takimi, ktore burz.
podstawy .wiatowego handlu, biznesu,
dobrobytu ludzi i w ko.cu globalnego
bezpiecze.stwa. Du.o strac. sami
Amerykanie, zarowno konsumenci, jak
i przedsi.biorstwa, poniewa. ponad
40 procent towarow, jakie Stany importowa.y
w zesz.ym roku, pochodzi.o
z krajow obj.tych dzi. sankcjami. Trump
uspokaja rodakow . trzeba pocierpie.,
bo na d.u.sz. met. c.a przyczyni. si.
do podniesienia dobrobytu narodowego.
Wed.ug analizy Yale Budget Lab,
niezale.nego o.rodka badawczego,
wojna handlowa tylko w obecnej ograniczonej
formie mo.e podnie.. koszt
.ycia typowej ameryka.skiej rodziny
o 1600 do 2000 dolarow rocznie. (EW)
Na podst.: CBS, CNN, Canada Standard,
Global Times, The Guardian, Huffpost
Trump idzie na wojn. handlow.
USA
ANGORA . PERYSKOP nr 11 (16 III 2025) C.A 71
Awantura rozp.ta.a si. 4 marca
w serbskim parlamencie. Pos.owie
opozycji odpalili race, rzucali granaty
hukowe. Sala posiedze. wype.ni.a
si. ob.okami czarnego i ro.owego
dymu. Dosz.o do przepychanek
i szarpaniny z ochron.. Interweniowa.a
policja. W.adze oskar.aj. opozycyjnych
politykow o terroryzm
i zamiar wzniecenia wojny domowej.
Burdy w Skupsztinie (Zgromadzeniu
Narodowym) zosta.y sfilmowane i ca.y
.wiat patrzy. w os.upieniu na ten osobliwy
popis ba.ka.skiej kultury politycznej.
Przewodnicz.ca parlamentu Ana
Brnabi. poinformowa.a, .e trzy pos.anki
wi.kszo.ci rz.dowej odnios.y obra.enia.
Jedna z nich, Jasmina Obradovi.
z Serbskiej Partii Post.powej (SNS),
dozna.a udaru mozgu i w stanie krytycznym
przebywa w szpitalu.
Od 2017 roku Serbi. rz.dzi prezydent
Aleksandar Vu.i. z SNS. To przywodca
przyjazny Moskwie, oskar.any
przez przeciwnikow o dyktatorskie zap.dy.
W ba.ka.skim kraju panuje zam.t.
1 listopada 2024 roku run.. dach dworca
w mie.cie Nowy Sad. Pi.tna.cie osob
zgin..o w tej katastrofie. Oburzeni studenci
wszcz.li masowe protesty. Zarzucaj.
obozowi w.adzy korupcj., nadu.ycia,
nieudolno.., nieustanne .amanie prawa.
Do studentow przy..czyli si. rolnicy,
nauczyciele i inne grupy spo.eczne.
Wci.. urz.dzane s. wielkie antyrz.dowe
demonstracje. 28 stycznia premier Milo.
Vu.evi. poda. si. do dymisji. Opozycji to
nie wystarcza. Protestuj.cy domagaj. si.
ust.pienia prezydenta Vu.icia i powo.ania
rz.du tymczasowego, ktory przeprowadzi
wolne, uczciwe wybory.
4 marca odby.a si. pierwsza wiosenna
sesja parlamentu. Porz.dek obrad
obejmowa. 62 pozycje, w tym g.osowanie
nad formalnym przyj.ciem rezygnacji
szefa rz.du oraz zwi.kszeniem funduszy
dla uniwersytetow. Opozycja ..da.a,
aby g.osowano tylko sprawy szkolnictwa
wy.szego oraz dymisji rz.du, jako
.e w.adza, ktora odchodzi, nie powinna
dokonywa. tak licznych zmian w prawie.
Wi.kszo.. z obozu w.adzy nie wyrazi.a
na to zgody. Wtedy Skupsztina zmieni.a
si. w g.sto zadymione piek.o. Deputowani
opozycji rozwin.li transparent
z napisem .Serbia powstaje, .eby re.im
upad.h. Trzymali te. karty z napisami:
.Strajk generalnyh i .Korupcja zabijah.
Odpalili race i petardy, wystrzelili granaty
hukowe i dymne. Jeden z pos.ow
uruchomi. ga.nic. przeciwko swoim
adwersarzom. W stron. .aw parlamentarzystow
rz.dowych posypa.y si. butelki
i jaja. .Rzucili tyle jajek, .e 100 rodzin
mog.oby si. wy.ywi. nimi przez tydzie.h
. irytowa.a si. przewodnicz.ca Brnabi..
Wed.ug w.adz pose. Milo. Jovanovi.
zaatakowa. b.d.c. w osmym miesi.cu
ci..y parlamentarzystk. Sonj. Ili.
gazem .zawi.cym. Pos.anka Jasmina
Karana., trafiona granatem hukowym,
dozna.a obra.e. g.owy. Awanturuj.cy
si. politycy opozycji usi.owali dosta. si.
do przewodnicz.cej Brnabi., powstrzyma.a
ich ochrona. S.u.by bezpiecze.stwa
opro.ni.y sal.. Gdy wznowiono
obrady, pos.owie przeciwni rz.dowi usi.owali
je zag.uszy., dmuchaj.c w gwizdki
i w ha.a.liwe tr.bki kibica . wuwuzele.
Karczemne burdy w Skupsztinie
z pewno.ci. zaszkodz. przeciwnikom
systemu Aleksandara Vu.icia. W.adze
twierdz., .e protestuj.cy chcieli wznieci.
.kolorow. rewolucj.h z inspiracji
mrocznych si. zagranicznych, w tym
knuj.cych na zgub. Serbii Alba.czykow
z Kosowa. Prezydent Vu.i. odwiedzi.
w szpitalu poszkodowan. brzemienn.
pos.ank. Ili. i powiedzia., .e matka
i syn Gabriel w jej .onie maj. si. dobrze.
.Ma.y Gabriel urodzi si. wkrotce, b.dzie
symbolem oporu wobec kolorowej rewolucji
i wszystkich tych, ktorzy chcieliby
zniszczy. Serbi.h . oznajmi. pompatycznie
szef pa.stwa. Okre.li. zamieszki
w Skupsztinie jako .akt bandycki i chuliga.skih,
za..da. poci.gni.cia sprawcow
do odpowiedzialno.ci karnej. Pose.
Milo. Jovanovi., przewodnicz.cy opozycyjnej
Nowej Demokratycznej Partii Serbii,
o.wiadczy. natomiast: .Wszystko, co
widzieli.my w parlamencie, jest odzwierciedleniem
panuj.cego w kraju kryzysu
politycznego i spo.ecznegoh. (KK)
Na podst.: Politika, Ve.ernje novosti, Kurir,
Blic, CNN, Reuters, BalkanInsight
Wielka draka w parlamencie
Rosenmontag, czyli ostatni poniedzia.ek
karnawa.u, obchodzony jest
w Niemczech niezwykle hucznie. Na
ulice miast wychodz. setki tysi.cy
kolorowych przebiera.cow, zwanych
b.aznami. Rozdawane s. tony s.odyczy.
Najwa.niejsz. atrakcj. s. platformy
tematyczne na samochodach
z politycznym przes.aniem. Ich tworc.
jest artysta-prowokator Jacques
Tilly. 3 marca barwny pochod w Dusseldorfie
zwroci. uwag. .wiata.
W tym roku najbardziej wykpiony
zosta. Donald Trump. .Prezydent USA
zawdzi.cza to w.asnemu szale.stwu.
My, tworcy platform, po prostu nie mo.emy
za nim nad..y.h . wyja.nia Tilly.
Na jednej z platform przejecha.y groteskowe,
nagie figury Trumpa, Putina
oraz chi.skiego przywodcy Xi Jinpinga,
ktorzy, .tak tryskaj. m.sko.ci.,
.e prawie nie mog. chodzi.h, jak uj..
to subtelnie dziennikarz wiadomo.ci
telewizyjnych Tagesschau. .Wszystkie
trzy supermocarstwa s. w r.kach
antydemokratycznych despotowh . skomentowa.
swe dzie.o Jacques Tilly.
Inna platforma pokazuje Trumpa i Putina
podaj.cych sobie r.ce, w ktorych
mia.d.. ociekaj.cego krwi. Wo.odymyra
Ze.enskiego. Na ramionach maj. napis:
.Hitler-Stalin-Pakt 2.0h. .To, co wydarzy.o
si. w pi.tkowy wieczor w Bia.ym
Domu, zszokowa.o nas wszystkich. To
skandaliczna zdrada Ukrainy i liberalnego
Zachodu. Historycznym nawi.zaniem
jest podzia. Polski przez Hitlera i Stalina.
Wracamy do epoki pa.stw zbojeckich.
Obowi.zuje prawo pi..cih . wyja.nia.
artysta.
Inny samochod przewioz. wielk. podobizn.
wrzeszcz.cego prezydenta USA,
ktory podpala swoj kraj. Na p.omieniach
znajduj. si. napisy .Aneksjeh, .C.ah,
.Masowe deportacjeh, .Niszczenie klimatuh.
Na kolejnej platformie znalaz. si.
Putin z zakrwawionymi r.kami, w pasiaku
aresztanta, w kajdanach, przyt.oczony
wielk. kul., na ktorej znajduje si. napis
.Put-in-jailh . .wtr.ci. go do wi.zieniah.
W Dusseldorfie wykpiony zosta.
tak.e miliarder i bliski wspo.pracownik
Trumpa, Elon Musk. Przedstawiono
go jako niemowl. w czapce Napoleona,
z flag. Stanow Zjednoczonych
w kszta.cie swastyki, w pielusze
z napisem AfD (Alternatywa dla Niemiec,
nacjonalistyczno-populistyczna
partia wspierana przez Muska).
Ale ju. biegnie przera.ony piel.gniarz,
ktory zamierza za.o.y. najbogatszemu
cz.owiekowi .wiata kaftan
bezpiecze.stwa. .Musk zwariowa.
i zmutowa. w prawicowego ekstremistycznego
trollah . wskazuje Jacques
Tilly.
Przebiera.cy wy.miewali tak.e niemieckich
politykow. Przysz.y kanclerz
Friedrich Merz, pokazany jako smutny
osio., ci.gn.. ci..ki woz pe.en ro.nych
problemow. Szefowa AfD Alice Weidel
zosta.a wykpiona jako z.a czarownica,
ktora wygl.da z piernikowego domku
i wabi par. m.odych ludzi, g.osuj.cych
pierwszy raz, ciasteczkiem w kszta.cie
swastyki. Na domku umieszczone s.
nazwy popularnych portali spo.eczno.ciowych.
Rozw.cieczeni zwolennicy
AfD sk.adaj. skargi na policj. lub gro..
Tillyfemu .mierci.. (KK)
Na podst.: Der Spiegel, Tagesschau.de,
Deutsche Welle, WDR.de,
antenneduesseldorf.de
Trump i Putin w karnawale
Niemcy
Fot. AP/East News
Fot. Christopher Neundorf/PAP/DPA
Serbia
72 WIOSENNA SESJA ANGORA . PERYSKOP nr 11 (16 III 2025)
Do tej pory . 13 marca minie
dok.adnie dwana.cie lat . to papie.
modli. si. w intencjach .wiata, teraz
jednak .wiat trwa modlitewnie przy
Franciszku. W sobot. 8 marca, kiedy
globalnie obchodzono .wiatowy
Dzie. Kobiet, min..y trzy pe.ne
tygodnie hospitalizacji w klinice
Gemelli papie.a, leczonego tam na
zapalenie p.uc, ale ko.ca terapii
wci.. nie wida..
W tym czasie doby wzgl.dnie stabilnego
stanu ci..kiego przeplata.y
si. z dramatycznymi kryzysami oddechowymi.
By.o naprawd. krucho i ekipy
telewizyjne przygotowywa.y si. na
realizacj. smutnego materia.u na .ywo.
Dziennikarze zgromadzeni w okolicy
wymieniali si. newsami pozyskanymi
nieformalnie od personelu i by.y to
najczarniejsze sygna.y. Wypatrywano
nawet, czy na teren kliniki nie wjecha.
samochod do przewo.enia zw.ok! Policjanci
przed wej.ciem sprawiali wra.enie
zaniepokojonych, podminowanych,
jakby wiedzieli ju. co., czego publicznie
nie ujawniono, ale przynajmniej
pozwalali gromadzi. si. przed wej.ciem.
Wpatrywanie si. w okna wysokich
pi.ter kliniki, aby ustali., czy przy
zapalonych .wiat.ach da si. wypatrzy.
z zewn.trz, co si. dzieje w apartamencie
Franciszka, sta.o si. domen. korespondentow,
osob z grona rodzinnego
pacjentow i tych, ktorzy przyjechali
specjalnie dla papie.a, aby zapali.
.wieczk., po.o.y. kartk. z .yczeniami
szybkiego powrotu do zdrowia, za.piewa.,
zmowi. zdrowa.k..
Wiadomo.ci maj. szerok. amplitud..
Zdarza.y si. noce bez komplikacji, przespane,
spokojne, oraz dni, kiedy Franciszek
od.ywia. si. normalnie i zasiada.
w fotelu, a potem nagle przekazywano
informacje o alarmuj.cych wynikach,
zapa.ciach praktycznie przedagonalnych,
jak bez ogrodek interpretowano
w kr.gach szpitalnych. Czy karuzela
popraw i kryzysow zosta.a opanowana,
nikt nie podejmuje si. potwierdzi..
Wiernym musz. wystarczy. komunikaty
o tym, .e Franciszek cierpliwie wspo.pracuje
przy fizjoterapii oddechowej, nie
skar.y si. na trudy terapii, modli si. i pracuje.
Coraz rzadsze biuletyny medyczne
musz. by. podk.adk. nadziei dla
tych, ktorzy dobrze mu .ycz., a ka.dego
dnia okazuje si., .e jest ich bardzo
du.o, o wiele wi.cej ni. przeciwnikow
obawiaj.cych si. jego zbyt awangardowego,
reformatorskiego i niewystarczaj.co
teologicznego podej.cia.
Ojciec .wi.ty nie .yczy. sobie publikacji
zdj.. z oddzia.u, ale 6 marca zdo.a.
nagra. podzi.kowania za modlitwy.
Mowi. przejmuj.co, s.abym g.osem i nie
po w.osku, tylko w swoim ojczystym
j.zyku, co zdarza si. pacjentom cudzoziemcom
pod wp.ywem niedotlenienia,
ale mog.o to te. by., wed.ug informatorow
zza Spi.owej Bramy, cytowanych
przez agensir.ir, .prob. dotarcia do jak
najszerszego grona odbiorcow, poniewa.
hiszpa.ski to j.zyk, ktorym pos.uguje
si. wi.ksza liczba wierz.cychh.
Psycholodzy, do ktorych zwroci.a si.
agencja Adnkronos, po analizie materia.u
d.wi.kowego doszli do wniosku,
.e papieskie nagranie dokumentuje
.krucho.. cia.a i si.. duchah.
Audio by.o bardzo potrzebne,
.eby uciszy. pog.oski o ukrywaniu
przez Stolic. Apostolsk. zgonu pontyfika.
Nabra.y one takiej mocy i zasi.gow,
.e Il Messaggero po puszczeniu
w obieg g.osu Bergoglia komentowa.,
i. .Watykan ko.czy z k.amstwami
i uspokaja .wiat, ktory nie widzia.
papie.a przez 21 dnih. Wbrew dowodowi,
pewna grupa influencerow nie
uwierzy.a w jego autentyzm i dalej
dokarmia teorie spiskowe. TikToker
Er Bombolino pojawi. si. w szpitalu,
.eby zweryfikowa. fakty, szarpa. za
klamki i zagl.da. nerwowo przez szyby.
Podobnie celebryta Ottavo: przyjecha.
na miejsce i gor.czkowo wykrzykiwa.,
.e .ju. po papie.uh, bo .nie ma
eskorty, nic, zupe.nie nic, nigdy bym
tak daleko nie doszed., gdyby Franciszek
tu by.h.
Podczas gdy zarowno samozwa.czy
detektywi, jak i powa.ne redakcje
nie przestaj. rozgryza., co dalej
z Franciszkiem i Ko.cio.em, jedno sta.o
si. jasne: Jubileusz 2025, ktorego
przes.aniem jest nadzieja, sta. si.
wspania.. lekcj. empatii na mi.dzynarodow.
skal.. O zdrowie Jego .wi.tobliwo.ci
modlili si., pod ro.nymi szeroko.ciami
geograficznymi i na placu
.wi.tego Piotra, purpuraci, zwykli ksi..a,
siostry zakonne, wierni rozsiani po
kilku kontynentach, parafianie z ca.ych
W.och, i przede wszystkim rzesze dzieci,
ktore wykona.y rysunki maj.ce podtrzyma.
G.ow. Ko.cio.a na duchu.
W.a. ciwie jednocze.nie szukali boskiego
wstawiennictwa w intencji zdrowia
Bergoglia i fani, i wrogowie tego pontyfikatu.
Zauwa.y. to nawet uwielbiaj.cy
skandale portal Dagospia: .(...)
zobaczyli.my modl.cych si. w intencji
papie.a kardyna.ow, ktorzy przez lata
krytykowali go, atakowali bez .adnego
szacunku lub zawiedli, jak ameryka.ski
hierarcha Raymond Leo Burke,
Gerhard Ludwig Muller, Robert
Sarah, Angelo Becciuh.
By. mo.e, w perspektywie Jubileuszu
i wobec fali solidarno.ci, jaka
ogarn..a Ojca .wi.tego, z.o.one d.onie
antagonistow wyra.aj. szczere
wsparcie, a nie manewry przed konklawe.
W 2022 roku Bergoglio ujawni.
na .amach hiszpa.skiej gazety ABC,
.e na wzor Piusa XII i Paw.a VI podpisa.
papiery dotycz.ce rezygnacji
. do u.ycia w przypadku, gdyby zaistnia.y
w jego .yciu przeszkody natury
medycznej, jak np. d.ugotrwa.a .pi.czka.
Przekaza. je owczesnemu sekretarzowi
stanu, ktorym by. Tarcisio Bertone.
W tym samym czasie powiedzia.,
.e w ci.gu dwoch lat rz.dy w dykasterii
Kurii Rzymskiej obejmie kobieta i s.owa
dotrzyma.: siostra Simona Brambilla
stan..a na czele watyka.skiego .ministerstwah
ds. Instytutow .ycia Konsekrowanego
i Stowarzysze. .ycia Apostolskiego...
Na razie jednak papie. pozostaje
.wiadomy na tyle, .e nie tylko zasiada
w fotelu, lecz tak.e odbywa spotkania
. m.in. z aktualnym sekretarzem stanu
Pietro Parolinem . i kontynuuje
prac., podpisuj.c dokumenty, nominacje,
teksty do odczytania, wyznaczaj.c
zast.pcow, zabiegaj.c o ci.g.o..
Jubileuszu i Ko.cio. otwarty, bez
dyskryminacji. Jak na osob., ktora
w komunikatach Biura Prasowego
Stolicy Apostolskiej opisywana
jest jako pacjent, co do ktorego lekarze
nie maj. odwagi stawia. prognoz,
jest wyj.tkowo aktywny, zaznacza te.
niekiedy, .e decyzje zosta.y przypiecz.towane
w klinice Gemelli, .e stamt.d
sprawuje w.adz.. Ten styl wielu
komentatorom kojarzy si. z sytuacj.
Jana Paw.a II, z wol. kontynuacji misji
Piotrowej do granic fizycznej wytrzyma.o.ci
i zgodnie z zaanga.owaniem
cechuj.cym jezuitow.
Zbuntowani watykani.ci zwi.zani
z blogiem Stilum Curiae twierdz., .e
Franciszek na tym tak pe.nym znakow
zapytania, ci..kim do przewidzenia
etapie s.u.by troszczy si. o przysz.o..
tego, co zacz.. i przed odej.ciem, biologicznym
albo kanonicznym, d..y
do zmiany zasad organizacji konklawe,
aby g.osowanie odbywa.o si. wed.ug
schematu 50 proc. + 1, bo chcia.by
pozostawi. swoje dziedzictwo reform
i wizji w.oskiemu kardyna.owi Zuppiemu
albo Hollerichowi z Luksemburga,
a nie maj. oni wystarczaj.cej .wity,
aby przebi. si. przez obowi.zuj.cy
system wyborow.
Ludzie, ktorzy niestrudzenie pojawiaj.
si. pod pomnikiem Jana Paw.a
II na dziedzi.cu kliniki Gemelli, nie
zastanawiaj. si. wcale nad polityk.
Watykanu i gr. o interesy. Interesuje
ich tylko, aby ich ukochany Franciszek
. tym bardziej darzony uczuciem, im
jest s.abszy . pokona. niemoc i wroci.
do Domu .wi.tej Marty, pokazuj.c,
.e dla Opatrzno.ci najbardziej
skomplikowane scenariusze s. mo.liwe.
Te zatroskane osoby, obserwuj.c
dwa go..bie przysiadaj.ce na pos.gu,
s. przekonane, .e maj. do czynienia
ze znakiem wsparcia od pontyfika
Polaka dla walcz.cego o siebie jezuity
z Argentyny. Inni dopatruj. si. w tym
widoku zapowiedzi konklawe i kolejnej
epoki dwoch papie.y.
AGNIESZKA
NOWAK-SAMENGO
.wiat modli si. za Franciszka
Watykan
KRUCHO.. CIA.A I SI.A DUCHA 73
Fot. Agnieszka Nowak-Samengo
ANGORA . PERYSKOP nr 11 (16 III 2025)
Chi.ski architekt Liu Jiakun zdoby.
Nagrod. Pritzkera 2025, najwa.niejszy
mi.dzynarodowy laur
w bran.y dla .yj.cych mistrzow
projektowania i wznoszenia budowli,
.Nobel architekturyh. Przyznano
mu j. za to, .e .zachowuje delikatn.
rownowag., integruj.c wszystkie
wymiary .ycia miejskiegoh.
Chiny po raz drugi triumfuj. w wy.cigu
po przyznawane od 1979 roku trofeum.
Po Wang Shu w 2012 roku
. ktory wymaga. od studentow, by
uczyli si. ciesielstwa i murarstwa
i przez rok pracowali na budowie, by
zrozumie. natur. materia.ow . przysz.a
kolej na starszego od niego Liu
Jiakuna i .odpowiedni. architektur.h,
jak nazywa si. jego koncepcje przeciwne
rozdzielaniu funkcji. Laureat pochodzi
z rodziny lekarzy, ale zamiast bia.ego
fartucha wybra. cyrkiel i pioro, bo
jest nie tylko architektem, lecz tak.e
pisarzem. Ma 69 lat i przez ca.. karier.
pracowa. g.ownie w ojczy.nie, jednak
swoimi pracami wp.yn.. na sposob
my.lenia aktualnie czynnych zawodowo
architektow, jak Frank Gehry, Renzo
Piano, Tadao And., czy nie.yj.ca
ju. Zaha Hadid, staj.c si. dla nich
wzorem.
Mimo .e od zawsze proponuje minimalizm
w po..czeniu z humanizmem
i lokalnym kontekstem, to swoj unikalny
styl dopracowywa. stopniowo. Jego
rozwi.zania zosta.y docenione licznymi
nagrodami i zaciekawi.y poza Chinami
i Azj., by.y przyjmowane entuzjastycznie
w Wenecji. Wykreowa.
przestrzenie publiczne w zat.oczonych
metropoliach, tworz.c pozytywn.
relacj. mi.dzy g.sto.ci. zabudowy
a otwartym terenem. Jego wizytowk.
s. Muzeum Sztuki Wspo.czesnej
w Chengdu, znane jako MoCA, i jeden
z blokow siedziby firmy farmaceutycznej
Novartis w Szanghaju. Jest te.
autorem budynkow na potrzeby kultury,
edukacji i sportu. Na przestrzeni kilku
dekad jego pomys.y zyska.y uznanie
jeszcze wi.ksze ni. w fazie powstawania,
i wci.. zaskakuj..
W uzasadnieniu werdyktu jury pod
przewodnictwem Alejandra Araveny
wskaza.o, .e .w .wiecie, w ktorym
powstaj. nieko.cz.ce si. nudne
przedmie.cia, Liu Jiakun znalaz. sposob
na tworzenie miejsc, ktore s. jednocze.nie
budynkiem, infrastruktur.,
krajobrazem i przestrzeni. publiczn..
Jego praca mo.e da. wskazowki,
jak stawi. czo.a wyzwaniom urbanizacji
w dobie szybko rozwijaj.cych
si. miasth. Nagroda dla Chi.czyka
oznacza, .e przysz.o.. wymaga, .eby
integrowa. nowoczesn. architektur.
z kultur. regionaln., tradycyjnym rzemios.em
i ochron. .rodowiska. W trudnych
czasach konfliktow liczy si. te.
umiej.tno.. wykorzystania rodzimych
materia.ow i recyklingu budulca po
katastrofach naturalnych i szkodach
wojennych.
Liu Jiakun po trz.sieniu ziemi
w 2008 roku przekszta.ca. gruzy i ruiny
w nowe materia.y budowlane. Ufundowa.
te. sal. pami.ci Hu Huishan,
jednej z ofiar. Jej kszta.t nawi.zuje
do prowizorycznych namiotow, ktore
powszechnie rozstawia si. po trz.sieniu
ziemi. Zewn.trzna cz... jest otynkowana
na szaro, podczas gdy wn.trza
s. pomalowane na ro.owo, na
ulubiony kolor dziewczynek. Na .cianach
wisz. przedmioty dokumentuj.ce
nastoletnie .ycie zmar.ej uczennicy:
rakiety, plecak, ubranie. Okr.g.y .wietlik
wype.nia przestrze. .wiat.em, podkre.laj.c,
.e budowl. wzniesiono, by
uhonorowa. m.od. osob., ktora by.a
.wiat.em .ycia swoich rodzicow. W tym
w.a.nie projekcie szczegolnie wyro.nia
si. element humanizmu w tworczo.ci
architekta, a we wszystkich ..cznie
. holistyczne podej.cie do .rodowiska
zabudowanego. (ANS)
Na podst.: AD Italia, Arte Magazine,
Living Corriere, domusweb.it, ansa.it,
artribune.com, sky.it
.Noblistah architektury
Firma SpaceX nale..ca do miliardera
Elona Muska zaliczy.a kolejn.
pora.k.. Jej statek kosmiczny Starship
uleg. 6 marca awarii i eksplodowa.
w powietrzu.
Widowiskowy wybuch widziano z Florydy,
Jamajki i z wysp Bahamow. Ku Ziemi
pomkn..y .wietliste szcz.tki i od.amki
przypominaj.ce deszcz meteorow.
Federalna Administracja Lotnictwa
(FAA) wstrzyma.a loty z czterech lotnisk
na Florydzie (Miami, Orlando,
Palm Beach i Fort Lauderdale) na nieco
ponad godzin.. Do zak.oce. komunikacji
lotniczej dosz.o nawet w dalekiej Filadelfii.
Polski samolot Dreamliner, zmierzaj.cy
na Dominikan., maj.cy tylko
30 minut do l.dowania, musia., podobnie
jak inne maszyny kr..y. w powietrzu,
zanim sytuacja zosta.a uznana za
bezpieczn.. Lekko zaniepokojeni pasa.erowie
mogli obserwowa. z okien niezwyk.y
spektakl na niebie.
Starship jest najpot..niejsz. rakiet.
.wiata. Elon Musk zamierza urz.dzi.
na niej za.ogow. wypraw. na Marsa
ju. na prze.omie dekad. Agencja
kosmiczna NASA planuje wykorzystanie
zmodyfikowanego l.downika tego
systemu do wys.ania ludzi na Ksi..yc
w ramach misji Artemis, ktora ma si.
rozpocz.. w 2027 roku.
Starship to system dwustopniowy
o masie 5 tysi.cy ton, zbudowany
ze stali nierdzewnej, o wysoko.ci
121,3 metra i .rednicy 9 metrow. Pierwszy
stopie. to booster Super Heavy
nap.dzany przez 33 silniki typu Raptor.
Druga cz... to w.a.ciwy Starship, czyli
statek kosmiczny, ktory w za.o.eniu
b.dzie mog. przenie.. 200 ton .adunku
i do 100 cz.onkow za.ogi. Jeden start
tego kolosa kosztuje oko.o stu milionow
dolarow.
6 marca odby. si. ju. osmy lot testowy.
Starship wystartowa. ok. godziny
17.30 czasu miejscowego (7 marca
godzina 0.30 czasu polskiego) z bazy
kosmicznej SpaceX w Boca Chica
w stanie Teksas. Pocz.tkowo misja
przebiega.a pomy.lnie. Booster Super
Heavy zgrabnie oderwa. si. od statku
kosmicznego i powroci. do bazy. Zosta.
g.adko przechwycony przez mechaniczne
ramiona wie.y startowej.
Starship mia. umie.ci. na orbicie
atrapy satelitow Starlink, a potem, po
locie trwaj.cym 50 minut, przeprowadzi.
pionowo mi.kkie wodowanie na
Oceanie Indyjskim. Tak si. jednak nie
sta.o. Ponad 9 minut po starcie nast.pi.a
katastrofa.
Cztery silniki przesta.y dzia.a., stacja
straci.a kontrol. nad statkiem kosmicznym
mkn.cym z pr.dko.ci. 20 tysi.cy
kilometrow na godzin.. ..czno.. zosta.a
utracona. Starship zacz.. obraca. si.
w powietrzu, chwil. po.niej eksplodowa..
Prawdopodobnie uruchomiony
zosta. system samozniszczenia.
.Podczas wznoszenia si. statek
do.wiadczy. szybkiego nieplanowanego
demonta.u i kontakt z rakiet.
zosta. utracony. Nasz zespo. natychmiast
rozpocz.. dzia.ania koordynacyjne
z urz.dnikami ds. bezpiecze.stwa
w celu uruchomienia wcze.niej zaplanowanych
reakcji awaryjnychh . zakomunikowali
przedstawiciele SpaceX.
Rzecznik firmy Dan Huot podczas
transmisji na .ywo powiedzia.: .Oczywi.cie
wiele rzeczy jest do sprawdzenia.
Musimy dowiedzie. si. czego.
wi.cej o tym poje.dzieh.
Dan Huot z pewno.ci. ma racj., tym
bardziej .e nie by.a to pierwsza spektakularna
klapa systemu. Podczas siodmego
lotu testowego 16 stycznia br.
Starship eksplodowa. osiem i po. minuty
po starcie. Dochodzenie, ktore przeprowadzi.y
firma SpaceX i Federalna
Agencja Lotnictwa, wykaza.o, .e przyczyn.
wypadku by.y serie wyciekow
paliwa i po.arow w nap.dowej cz..ci
statku, ktore spowodowa.y, .e .wszystkie
silniki, oprocz jednego, wykona.y
kontrolowane sekwencje wy..czaniah.
Doprowadzi.o to do utraty ..czno.ci
i samozniszczenia pojazdu. Szcz.tki
rakiety spad.y wtedy na Karaiby i lekko
uszkodzi.y samochod na Wyspach
Turks i Caicos nale..cych do archipelagu
Bahamow.
Po marcowym niepowodzeniu SpaceX
zapewni.a, .e szcz.tki powinny
spa.. w zaplanowanym regionie,
a rakieta nie zawiera.a .adnych toksycznych
materia.ow. (JP)
Na podst.: Associated Press, CNN,
Reuters, BBC, USA Today, New York Times
Katastrofa megarakiety Muska
USA
Fot. Ng Han Guan/AP/East News
Chiny
74 MINIMALIZM Z HUMANIZMEM ANGORA . PERYSKOP nr 11 (16 III 2025)
Policja w Niderlandach odnios.a
b.yskotliwy sukces. Odnalaz.a cenny
obraz flamandzkiego malarza Pietera
Bruegla M.odszego .Kobieta nios.ca
.arh. P.otno zosta.o skradzione
z Muzeum Narodowego w Gda.sku
51 lat temu.
.ledczy wspo.pracowali z dziennikarzami
magazynu .Vindh oraz wybitnym detektywem
Arthurem Brandem, znanym
jako .Indiana Jones .wiata sztukih. Obraz
zosta. wytropiony na wystawie w muzeum
w niderlandzkim mie.cie Gouda.
Barokowy malarz Pieter Bruegel M.odszy
(1564/1565 . 1637/1638), syn Pietera
Bruegla Starszego, mia. przydomek
.Piekielnyh, poniewa. lubi. malowa. ogie.
i infernalne p.omienie. Spod jego p.dzla
wysz.o sze.. wersji obrazu .Kobieta nios.ca
.arh. Przedstawia on wie.niaczk.,
ktora w jednej r.ce trzyma kocio.ek
z wod., a w drugiej szczypce z tl.cymi
si. w.glami. Jest to alegoryczne przedstawienie
niderlandzkiego przys.owia:
.Nie ufaj cz.owiekowi, ktory w jednej r.ce
niesie wod., a w drugiej ogie.h, ostrzegaj.cego
przed dwulicowo.ci. i ob.ud..
Jedna z wersji znajdowa.a si. w Muzeum
Narodowym w Gda.sku. Okr.g.y obraz
(tondo), ktory powsta. oko.o 1625 roku,
ma .rednic. 17 cm i prawdopodobnie jest
wart miliony dolarow.
Wiosn. 1974 roku odbywa. si. remont
budynkow klasztornych, w ktorych mie.ci
si. gda.skie muzeum. Zapewne sprawcy
dostali si. do .rodka po rusztowaniach.
24 kwietnia 1974 pracownik muzeum
przypadkowo str.ci. obraz ze .ciany.
Z ramy zamiast orygina.u wypad.a wyci.ta
z czasopisma pokolorowana reprodukcja.
Okaza.o si., .e .upem z.odziei pad.
tak.e szkic .Ukrzy.owanieh Antona van
Dycka. Szybko rozesz.y si. wie.ci, .e
przest.pstwo jest dzie.em komunistycznej
S.u.by Bezpiecze.stwa.
Wed.ug relacji prasowych funkcjonariusz
s.u.by celnej Romuald Werner, ktory
alarmowa. Ministerstwo Kultury o wywozie
skradzionych dzie. sztuki przez port
w Gdyni, 26 kwietnia 1974 roku w po.udnie
mia. zosta. przes.uchany przez milicj..
Dwie godziny wcze.niej nieznani sprawcy
podpalili Romualda Wernera na Cmentarzu
.o.nierzy Radzieckich przy gdy.skiej
ulicy Legionow. Celnik zmar..
Detektyw Arthur Brand wskazuje: .Po
pierwsze, niewielu ludzi odwa.y.oby si.
ukra.. cokolwiek z muzeum w czasach
komunistycznej dyktatury. Po drugie,
tylko nieliczni mieli kontakty pozwalaj.ce
wywie.. .up za granic.. Gdy polska
policja w 2008 roku wznowi.a dochodzenie,
okaza.o si., .e wszystkie dokumenty
dotycz.ce kradzie.y zosta.y
zniszczone.
W 2024 roku muzeum w mie.cie Gouda
urz.dzi.o wystaw. .Gor.ce ognie
. skarby sztuki z Rijksh. Znalaz. si. na
niej obraz .Kobieta nios.ca .arh wypo.yczony
od prywatnego kolekcjonera.
Muzeum napisa.o, .e dzie.o wystawiane
jest po raz pierwszy od czterdziestu
lat. Pragn.cy zachowa. anonimowo..
w.a.ciciel powiedzia.: .Moj ojciec by.
restauratorem starych mistrzow i kiedy.
kupi. tego Bruegla od handlarza dzie.ami
sztukih.
Na malowid.o zwroci. uwag. John
Brozius z artystycznego magazynu
.Vindh. Odnalaz. w internecie polski artyku.
o kradzie.y z 1974 roku z bia.o-czarn.
reprodukcj. obrazu. Brozius zwroci. si.
z pro.b. o wsparcie do detektywa Branda,
ktory w przesz.o.ci odnalaz. zaginione
p.otna Picassa, van Gogha, Salvadora
Dalego. Detektyw porowna. wszystkie
znane wersje dzie.a. Decyduj.cy dowod,
.e tondo wystawione w Goudzie pochodzi
z gda.skiego muzeum, znalaz. na odwrocie
obrazu. .Kobiet. nios.c. .arh zabezpieczy.a
niderlandzka policja, ktora prowadzi
.ledztwo w celu ustalenia, w jaki
sposob Bruegel trafi. do jej kraju. Polska
z.o.y.a wniosek o pomoc prawn. w celu
odzyskania obrazu, ktory zapewne wkrotce
wroci do Gda.ska. (KK)
Na podst.: De Telegraaf, Vind, CBS News,
The Guardian, France 24, artsherlock.pl,
The Brussels Times, Dziennik Ba.tycki
Odnaleziono obraz Bruegla skradziony z Gda.ska
Wojciech Szcz.sny, od kiedy
do..czy. do s.ynnej FC Barcelony,
rozegra. najlepszy mecz, po ktorym
by. na ustach ca.ej pi.karskiej
Europy. Wielki wyst.p przypad. na
presti.owy i wa.ny mecz w Lidze
Mistrzow. Polak nie da. si. pokona.
zawodnikom Benfiki Lizbona, buduj.c
w bramce . jak pisz. hiszpa.skie
media . ..cian. nie do ruszeniah.
Tym samym na dobre zamkn..
usta krytykom podwa.aj.cym jego
gr. w pierwszym sk.adzie. Bilans
zespo.u ze stolicy Katalonii, gdy
w bramce stoi Szcz.sny, jest imponuj.cy,
a 34-latek cieszy si. coraz
wi.kszym uwielbieniem kibicow
i uchodzi za wyj.tkowy talizman
szcz..cia.
Od kilku tygodni FC Barcelona nabra.a
mocnego wiatru w .agle i powa.nie
liczy si. w walce o trzy najwa.niejsze
trofea w sezonie (krajowe mistrzostwo,
Puchar Krola, Liga Mistrzow). Ekipa
Hansiego Flicka potrafi gra. nie
tylko skutecznie, ale i widowiskowo,
strzelaj.c wiele goli po efektownych
akcjach. Inaczej by.o w .rodowy wieczor
w Lizbonie, gdzie ju. w 22. minucie
taktyczny plan niemieckiego trenera
ca.kiem si. zawali.. Pau Cubarsi
s.usznie zosta. wyrzucony z boiska
i Barca musia.a przej.. do defensywy.
W praktyce oznacza.o to mnostwo
roboty dla Wojciecha Szcz.snego,
ktory ze swojej pracy wywi.za. si.
bezb..dnie. . Szcz.sny staje na g.owie!
. mecz Barcy na .ywo relacjonowa.y
media spo.eczno.ciowe. W mi.dzyczasie
dru.ynie uda.o si. zdoby.
jednego gola, dzi.ki czemu z Lizbony
przywioz.a do Barcelony cenne zwyci.stwo,
b.d.ce niez.. zaliczk. przed
rewan.em.
. Wszyscy nasi zawodnicy spisali si.
dobrze, ale Szcz.sny by. fantastyczny!
Dlatego jest nasz. .jedynk.h w bramce
. komplementowa. urodzonego w Warszawie
bramkarza 60-letni szkoleniowiec.
.wietna postawa Szcz.snego
jest tak.e jego prywatnym sukcesem,
bowiem to Flick w niespodziewanym
momencie sezonu postanowi. posadzi.
na .awce rezerwowych Hiszpana
zwi.zanego z klubem od juniorskich
dru.yn. Inaki Pena by. rozczarowany,
kibice skonsternowani, a media zarzuca.y
trenerowi .gor.c. g.ow.h, gdy.
bezpo.rednim powodem decyzji mia.o
by.... spo.nienie 26-latka na jeden
z treningow. Czas pokaza., .e Flick
wiedzia., co robi, bo bilans Szcz.snego,
od kiedy zaj.. miejsce mi.dzy s.upkami
(4 stycznia 2025) do jego .wielkiego
meczu w Portugaliih (tak opisa.
wyst.p Polaka na ok.adce katalo.ski
dziennik .Sporth), jest kapitalny.
14 meczow, 12 wygranych, 2 remisy,
0 pora.ek.
Powszechne zdziwienie przynios.a
decyzja o nieprzyznaniu Szcz.snemu
tytu.u pi.karza meczu. UEFA wskaza.a
na Pedriego, jego koleg. z dru.yny.
Co ciekawe, nagrodzony bez wahania
przekaza. laur w.a.nie na r.ce do.wiadczonego
bramkarza. . Od razu w szatni
odda.em mu miano MVP. Zas.u.y.
na nie jak nikt inny, bo obroni. absolutnie
wszystko, co mo.liwe . stwierdzi.
roze.miany 22-letni pomocnik, pokazuj.c
tym samym, jak dobra atmosfera
panuje w zespole. Polski bramkarz
mia. przyj.. do legendarnego klubu
w awaryjnym trybie, wezwany z ledwo
co rozpocz.tej sportowej emerytury.
Tymczasem jego pozycja w dru.ynie
z meczu na mecz ro.nie. Trudno
sobie wyobrazi., .eby w czerwcu nie
dosz.o do rozmow o przed.u.eniu kontraktu.
Oczko dzia.aczom pu.ci. sam
zainteresowany, mowi.c dla .Mundo
Deportivoh: . Moja rodzina jest szcz..liwa,
moj syn uwielbia swoj. szko..,
.ona uwielbia tu by.. Jestem otwarty
na wszystko... Sytuacja z pewno.ci.
jest rozwojowa, cho. nie mo.na zapomnie.,
.e .emeryth Szcz.sny przyszed.
tu tylko na zast.pstwo. Co ciekawe,
Marc-Andre ter Stegen, a wi.c nominalnie
pierwszy bramkarz Barcelony,
wi.cej ni. sprawnie przechodzi rehabilitacj.
po z.apaniu powa.nej kontuzji.
Media donosz., .e rozpocz.. treningi
na pe.nych obrotach i prawdopodobnie
b.dzie gotowy do gry ju. za kilka
tygodni. By. mo.e nawet na ewentualne
.wier.fina.y Ligi Mistrzow. Co zdecyduje
nieprzewidywalny i niemal niemo.liwy
do rozczytania Hansi Flick? To
wie tylko on sam.
MACIEJ WOLDAN
Na szcz..cie Szcz.sny
Hiszpania
Niderlandy
Fot. Fred Ersnt/AFP/East News
Fot. Filipe Amorim/East News
ANGORA . PERYSKOP nr 11 (16 III 2025) BOHATER 75
97. ceremonia wr.czenia Oscarow
by.a jedn. z najmniej politycznych.
Przynajmniej w ostatnich
latach. Obecny przywodca USA
chce, aby ludzie filmu pozostawali
z dala od rzeczywisto.ci . jak
dawno temu, gdy wygwizdywano
tworcow, ktorzy w swoich mowach
zahaczali o polityk..
W 2017 roku Donald Trump po szeregu
atakow i kpin z jego osoby, jakie
pad.y ze sceny Dolby Theatre, orzek.,
.e zbytnie zainteresowanie sprawami
politycznymi odebra.o blask Oscarom.
Sugestia nadesz.a zatem z samej gory,
a Ameryka.ska Akademia Filmowa j.
zrozumia.a. Nie zaprosi.a jako gospodarza
uroczysto.ci .wietnego showmana
Jimmyfego Kamela, zagorza.ego
krytyka Trumpa, pomna opinii
prezydenta: Czy kiedykolwiek by. gorszy
prowadz.cy na Oscarach? Wybrano
Conana OfBriena. . To cudowna
osoba. Jest humanist.. Jest apolityczny
. t.umaczy. dyrektor generalny
Akademii Bill Kramer. Na pytanie, czy
chce, aby program by. wolny od polityki,
odpowiedzia. bez wahania: . Oczywi.cie.
Apolityczno.. Oscarow popar.o
wielu Amerykanow. Aktor Gabriel
Basso, zauroczony wiceprezydentem
Vancefem, strofowa. kolegow:
. Powinni.cie by. cicho, powinni.cie
wykonywa. swoj. prac., powinni.cie
zabawia. ludzi . a potem zamkn..
si., do cholery. Kathryn Rosenfield,
pisarka i felietonistka o liberalnych
pogl.dach, zaprzeczaj.ca, jakoby
by.a zwolenniczk. Trumpa, twierdzi,
.e dzisiejszym artystom brakuje pokory,
.eby powstrzyma. si. od aktywizmu
politycznego, poza tym obecno.. celebrytow
w polityce (...) nie jest czynnikiem
podsycaj.cym jedno.. narodow..
Jak.e wi.c daleka by.a tegoroczna
uroczysto.. od tej w 2003 roku, kiedy
Michael Moore protestowa. na
scenie przeciwko wojnie w Iraku, od
tej w 2016, gdy scenarzysta i re.yser
Adam McKay krzycza. do widowni:
. Nie g.osujcie na kandydatow bior.cych
pieni.dze od wielkich bankow,
ropy naftowej lub dziwacznych miliarderow.
A tak.e od gali w 2022, kiedy
na ekranie wy.wietlono hasztag
#StandWithUkraine (Sta. po stronie
Ukrainy) i apel: Zwracamy si. z pro.b.
o chwil. milczenia, by okaza. wsparcie
narodowi ukrai.skiemu mierz.cemu
si. z inwazj. (...). Miliony ukrai.skich
rodzin potrzebuj. jedzenia, opieki
zdrowotnej, czystej wody oraz s.u.b
ratowniczych. Zasoby s. ograniczone
i my wspolnie . jako mi.dzynarodowa
spo.eczno.. . mo.emy zrobi. wi.cej.
Tym razem zrobili mniej. Nawet bardzo
ma.o. Po.wi.cili si. innym istotnym
problemom wspo.czesno.ci.
Oddali ho.d filmom o Jamesie Bondzie,
mimo .e w ci.gu ostatnich trzech
lat nie ukaza. si. .aden nowy odcinek
serii. Pochylili si. nad dol. pracownic
seksualnych. Op.akali po.ary
w Los Angeles, ktore strawi.y ich
posiad.o.ci. Ceremoni. rozpocz.to
od. do miasta, a gospodarz wieczoru
oznajmi., .e jego mieszka.cy ewidentnie
przeszli przez druzgoc.c. prob.
i trzeba si. tym zaj... Nast.pnie wyrazi.
uznanie wobec rzemie.lnikow, technikow,
kostiumologow, ci..ko pracuj.cych
m..czyzn i kobiet za kamer.,
po.wi.caj.cych swoje .ycie tworzeniu
filmow. Nawet w obliczu strasznych
po.arow i podzia.ow politycznych,
praca, o ktorej tu mowa, trwa. Wypowied.
o podzia.ach to jedno z nielicznych
nawi.za. do rzeczywisto.ci poza
Dolby Theatre.
Nikt ani razu nie .mia. wypowiedzie.
nazwiska .Donald Trumph, nawet podczas
przedstawiania tworcow filmu
.The Apprenticeh (Wybraniec), b.d.cego
biografi. ameryka.skiego przywodcy.
Nie pad.o obrzydliwe dla Trumpa
s.owo .transh, cho. jeden z filmow
porusza. w.a.nie ten temat. Nazwa
.Ukrainah znikn..a. Kwestia imigrantow
zaistnia.a na krotko. Ataki prezydenta
na sojusznikow USA, bulwersuj.cy flirt
z Putinem wydawa.y si. wydarzeniami
z bardzo odleg.ej galaktyki, podobnie
jak rowno.. oraz ro.norodno.., silnie
promowane na Oscarach jeszcze
w ubieg.ym roku.
Nie.mia.e proby nawi.zania do polityki
by.y raczej inicjatyw. oddoln..
Daryl Hannah krzykn..a .Slava Ukraineh,
lecz jej g.os znikn.. w ogolnym
zam.cie, nie doczekawszy si. odzewu.
Wyro.niony jako najlepszy aktor
Adrien Brody wyzna.: . Modl. si.
o zdrowszy, szcz..liwszy i bardziej
inkluzywny .wiat i wierz., .e je.li przesz.o..
mo.e nas czego. nauczy., to
przypomnienia, aby nie pozwoli. nienawi.ci
pozosta. niekontrolowan.. Bardziej
wyrazi.cie wypad. Adam Sandler.
Zasiad. na widowni w dresowej
bluzie i krotkich spodenkach. Prowadz.cy
zwroci. mu uwag., .e wygl.da,
jakby gra. w pokera do drugiej w nocy.
Sandler odpar.: . Podoba mi si., jak
wygl.dam, bo jestem dobrym cz.owiekiem
(...). Czy moje szykowne spodenki
sportowe i bluza tak ci. urazi.y, .e
musia.e. mnie wy.mia. przed moimi
kolegami? A widzom stan.. przed
oczami Wo.odymyr Ze.enski w Gabinecie
Owalnym, ktory brakiem garnituru
nie uszanowa. majestatu ameryka.skiego
przywodcy.
Nie wszystkie aluzje by.y rownie
udane. Prowadz.cy Conan OfBrien,
komentuj.c triumf filmu .Anorah
. o tancerce erotycznej walcz.cej
o swoje szcz..cie z rosyjskim oligarch.
. rzuci. .art: . My.l., .e Amerykanie
s. w ko.cu gotowi na kogo., kto stanie
do walki z pot..nym Rosjaninem.
Pud.o. Wyro.nienie .Anoryh a. pi.cio-
Oscar w kaga.cu
USA
Wielki triumf filmu .Anorah Fot. Patrick T. Fallon/AFP/East News
Zoe Soldana Fot. Rex Features/East News Demi Moore Fot. Rex Features/East News
76 TAKIE KINO ANGORA . PERYSKOP nr 11 (16 III 2025)
ma nagrodami, w tym g.own. dla najlepszego
filmu, z rado.ci. powitano na
Kremlu jako wyraz ocieplenia stosunkow
z Ameryk.. . Rosyjskiej kultury nie
mo.na anulowa.. Samej Rosji nie mo.na
anulowa.. Wcze.niej czy po.niej
Zachod b.dzie musia. doj.. do porozumienia
z Rosj. . cieszy. si. na Telegramie
komentator polityczny Siergiej
Markow. Po raz pierwszy od inwazji na
Ukrain. Oscary omowiono w rosyjskich
wiadomo.ciach. Prezenterka telewizyjna
podkre.li.a z dum., .e w filmie wzi..o
udzia. wielu aktorow z Rosji, w tym
nominowany do nagrody za najlepsz.
rol. drugoplanow. Jurij Borisow.
. Borisow nie otrzyma. osobistego
Oscara, ale za swoj talent i profesjonalizm
dosta. pochwa.y od samego
Roberta Downeya Jr. . brzmia.a informacja.
Borisow i jego kolega z ekranu
Mark Eydelshteyn, przyjmuj.c statuetki,
milczeli o polityce. Chocia. mowi.
mogli, twierdzi .otewsko-ameryka.ski
pisarz i scenarzysta Michael Idov:
. Nie s. nara.eni na ryzyko, poniewa.
dzi.ki przyj.ciu filmu przez hollywoodzkie
.rodowisko, stali si. bohaterami
w swojej ojczy.nie.
Na wyg.oszenie przemowienia politycznego
zdobyli si. tylko tworcy .No
Other Landh (Nie chcemy innej ziemi),
laureaci Oscara dla najlepszego filmu
dokumentalnego. Kr.cony na Zachodnim
Brzegu powsta. we wspo.pracy
palesty.sko-izraelskiej w latach
2019 . 2023 i opowiada o przymusowych
wysiedleniach. Odbieraj.c
nagrod., jeden z re.yserow, Palesty.czyk
Basel Adra, wyzna., .e niedawno
zosta. ojcem i ma nadziej., i. .wiat
jego corki, w przeciwie.stwie do jego
.ycia, nie b.dzie wype.niony ci.g.ym
strachem przed przemoc.. Drugi re.yser,
Izraelczyk Yuval Abraham, odwa.y.
si. skrytykowa. USA: . Widzimy
obaj, .e okropne zniszczenie Gazy
i jej mieszka.cow musi si. sko.czy..
Istnieje inna droga. Rozwi.zanie polityczne.
Bez supremacji etnicznej,
z prawami dla obu naszych narodow.
A skoro tu jestem, musz. powiedzie.,
.e polityka zagraniczna w tym kraju
(Stanach Zjednoczonych) probuje blokowa.
t. drog.. Oscar jest drug. mi.dzynarodow.
nagrod., jak. zdoby.
.No Other Landh. Pierwszy raz uhonorowano
go w zesz.ym roku na festiwalu
filmowym w Berlinie. Jednak mimo
uznania, z powodow politycznych film
nie znalaz. firmy ch.tnej do dystrybucji
na terenie Stanow. Jest wy.wietlany
w niezale.nych kinach. Prawie stu
salom kinowym, do jakich trafi., zapewnia
pe.ne widownie. (EW)
Na podst.: Variety, CNN, The Guardian,
The Freepress
Najwa.niejsze nagrody
Ameryka.skiej Akademii Filmowej
Najlepszy film: .Anorah
Najlepszy re.yser: Sean Baker
. .Anorah
Najlepsza aktorka: Mikey Madison
. .Anorah
Najlepszy aktor: Adrien Brody
. .Brutalistah
Najlepsza aktorka drugoplanowa:
Zoe Saldana . .Emilia Perezh
Najlepszy aktor drugoplanowy:
Kieran Culkin . .Prawdziwy bolh
Najlepszy film mi.dzynarodowy:
.Ifm Still Hereh
Najlepszy film dokumentalny:
.The Other Landh
. Co uzyskasz, je.li nad plastrami
w.dzonej szynki po.o.ysz banana?
. Bardzo znan. twarz. Owaln..
(W.ochy, WhatsApp)
Pami.tajcie, panowie, .e perfumy
i kwiaty to prze.ytek. Na Dzie. Kobiet
najlepsze s. nar.cza pachn.cej gotowki!
(W.ochy, WhatsApp)
. Powiesz mi z okazji Dnia Kobiet, ile
mia.e. kochanek przede mn.?
. Trzy.
. My.la.am, .e w twoim wieku zaliczy.e.
ju. harem!
. Taki spokojny tydzie. akurat mi
wypad....
(W.ochy, WhatsApp)
Sycylijczyk kupuje w aptece leki na
gryp., gdy jego wzrok pada na viagr..
. Co to? . pyta farmaceut..
. To taka pigu.ka, po ktorej w nocy
fika si. dwa albo trzy razy.
. Jak na uspokojenie, to wezm.,
.eby si. wreszcie wyspa.!
(W.ochy, Facebook)
. Co robi ten gigantyczny TIR przed
ksi.garni. w Dniu Kobiet?
. B.d. wy.adowywa. z niego
ksi..k. .Propedeutyka psychologii
kobieth.
(W.ochy, WhatsApp)
Ja i .ona dzisiaj postanowili.my, .e
nie chcemy mie. dzieci. Powiemy im
o tym przy kolacji.
(W.ochy, Facebook)
. Dlaczego osoby nerwowe nie
powinny je.dzi. na .y.wach?
. Bo lod wyprowadza ludzi z rownowagi.
(W.ochy, Facebook)
. W lodowce by.a rolada, gdzie ona
jest?
. Ja wzi..em tylko jeden kawa.ek, ale
bez krojenia...
(W.ochy, Facebook)
. S.ysza.e.? Na Syberii -30 stopni!
. Chyba jak w domach grzej....
(W.ochy, WhatsApp)
W gabinecie okulistycznym:
. Prosz. powiedzie., jak. liter. teraz
wskazuj..
. A pan tu gdzie. jest, doktorze?
(W.ochy, WhatsApp)
Kurt le.y w szpitalu pod..czony
do sztucznego p.uca. Nagle do sali
wchodzi m..czyzna z narz.dziami
i powiada:
. Dzie. dobry! Jestem elektrykiem.
Prosz. teraz przez chwil. bardzo intensywnie
oddycha..
. Dlaczego? . pyta zaniepokojony
Kurt.
. B.d. musia. na jaki. kwadrans
wy..czy. pr.d . odpowiada elektryk.
(Niemcy, witze.net)
Rozmawiaj. dwie przyjacio.ki, Ingrid
i Gudrun.
. Wiesz, my, kobiety, potrzebujemy
do szcz..cia czterech zwierz.t! . mowi
Ingrid.
. Naprawd.? Jakie to zwierz.ta?
. dziwi si. Gudrun.
. Norka w szafie na ubrania, ogier
w .o.ku, jaguar przed domem i stary
osio., ktory za to wszystko zap.aci
. wyja.nia Ingrid.
(Niemcy, witze.net)
Stra.nik wi.zienny do skaza.ca Kurta:
. Dzi. przyjedzie w odwiedziny twoja
.ona.
. Ktora .ona? . pyta Kurt.
. Kpisz sobie ze mnie?!
. Panie stra.niku, siedz. za bigami..
(Niemcy, lachmeister.de)
Nie mog. si. doczeka., a. przejd.
na emerytur.. Wtedy b.d. mog. wstawa.
o szostej, je.dzi. autem naprawd.
wolno i sprawia., .e wszyscy spo.ni.
si. do pracy.
(W. Brytania, Dad Jokes)
.Rob to, co kochasz, a pieni.dze
same przyjd.h . tak mowi.. Zjad.em
pizz., zdrzemn..em si. i poogl.da.em
telewizj.. Czekam!
(W. Brytania, Dad Jokes)
Najlepszy sposob na oszcz.dzanie
pieni.dzy? Id. do domu i si. po.o.!
(W. Brytania, Dad Jokes)
Moja .ona mowi, .e jestem sk.py.
.eby udowodni., .e wcale nie, zabra.em
j. wczoraj na tabliczk. czekolady.
By.o ekscytuj.co. W ko.cu to pierwszy
raz, gdy oddawa.a krew!
(W. Brytania, Jokes UK)
My.l., .e moj pies zawsze chodzi
za mn. do .azienki, bo ja te. towarzysz.
mu w .tych sprawachh na dworze.
Widocznie my.li, .e tak powinno
by....
(W. Brytania, Dad Jokes)
Adrien Brody Fot. AMPAS / Zuma Press / Forum Adam Sandler Fot. Patrick T. Fallon/AFP/East News
ANGORA . PERYSKOP nr 11 (16 III 2025) TAKIE KINO 77
Jest wielu Hiszpanow poszkodowanych
przez intruzow zajmuj.cych
domy, przez co ich w.a.ciciele znale.li
si. w trudnej sytuacji. Jednak takich
przypadkow jest mniejszo.. w porownaniu
z zajmowaniem przez okupas
lokali nale..cych do bankow. Istnieje
tu ciche przyzwolenie na zajmowanie
domow nale..cych do bankow, czego
do.wiadczy.em na w.asnej skorze.
Wynika to z sytuacji powsta.ej w Hiszpanii
w 2008 roku w czasie kryzysu mieszkaniowego,
kiedy dosz.o do fali masowych
eksmisji osob, ktore nie by.y w stanie sp.aci.
kredytow mieszkaniowych. Wskutek
tego tysi.ce rodzin straci.o domy. Ruch
okupas, cho. zacz.. si. ju. wcze.niej,
przybra. wtedy na sile. By. form. odpowiedzi
na ten kryzys.
Tu nie doje.d.a .aden autobus,
a pracuje si. na pla.y
Zaczn. od tego, .e jestem jednym z tych
.strasznychh okupas. Pisz. ten tekst, siedz.c
w domu, ktory nale.y do jednego
z hiszpa.skich bankow. Dom znajduje si.
w gorskiej wiosce w Andaluzji, na po.udniu
kraju. Mieszka tu oko.o 70 osob. Do morza
i najbli.szego miasteczka mamy dziesi..
kilometrow. Jeste.my komunikacyjnie
wykluczeni. Brakuje transportu publicznego.
Ostatni autobus odjecha. st.d kilkana.cie
lat temu. Bez samochodu trudno
si. tu mieszka.
Przez wiele lat nie by.o mnie sta. na
auto. Doje.d.a.em do miasteczka rowerem,
przez gory, dolin. wyschni.tej rzeki.
Stary 25-letni samochod kupi.em kilka
miesi.cy temu. Potrzebuj. go, bo .yj.
z handlu. Od maja do pa.dziernika sprzedaj.
napoje na jednej z okolicznych pla.
albo pracuj. w Anglii na muzycznych festiwalach.
Przez ca.y rok w ka.dy weekend
je.d.. na targi w okolicznych miasteczkach.
Sprzedaj. ubrania, korale i okulary.
Mam te. niewielkie dochody z pisania
tekstow do gazet w Polsce. Taka dzia.alno..
pozwala na skromne .ycie. Oczywi.cie
pomaga mi te. oficjalnie nale..cy
do banku dom, ktorym opiekuj. si. od kilku
lat i za ktory nie p.ac. czynszu.
Jak wej.. do opuszczonego
i otwartego domu?
Do domu, w ktorym pisz. ten tekst,
mniej wi.cej dziesi.. lat temu wesz.a
moja siostra. Tak opowiada o tym, jak
do tego dosz.o. . Mieszka.am w okolicy
od wielu lat . mowi. . Zwykle wynajmowa.am
jaki. pokoj. Przez ten czas pozna.am
mnostwo osob. Mia.am i ci.gle mam tam
przyjacio.. Jednym z nich jest Paco. Jego
dziadkowie mieszkali w zaj.tym przeze
mnie domu od chwili jego wybudowania.
Sprzedali go dopiero na pocz.tku XXI wieku.
Wtedy kupi.a go inna osoba, ktora pod
zakup lokalu wzi..a kredyt i mia.a zamiar
postawi. kilka innych domow tu. obok,
ale popad.a w finansowe tarapaty i straci.a
do niego prawa. W ten sposob dom sta.
si. w.asno.ci. banku. Ale to nie koniec...
Zbankrutowa. bank, a dom przej.. od niego
inny bank. Podsumowuj.c: Przez wiele
lat dom sta. pusty, by. okradany, popada.
w coraz wi.ksz. ruin., a w tym czasie
przechodzi. we w.adanie ro.nych bankow.
A jednocze.nie, gdy wejdzie do takiego
lokalu okupas, wyremontuje go i zamieszka,
to wed.ug cz..ci spo.ecze.stwa jest
.le. Nie zgadzam si. z takim postawieniem
sprawy! I dodaje, co dok.adnie si.
sta.o, gdy dziesi.. lat temu podeszli przed
dom z Paco. . Zobaczy.am, .e drzwi by.y
otwarte. Potem dowiedzieli.my si. od
s.siadow, .e mieszkanie by.o opuszczone,
a drzwi otwarte od siedmiu lat. Dlatego
nikt ich nie wywa.a., a my pokojowo
weszli.my do .rodka, gdzie by.o mnostwo
kotow i jeden pies.
. Rozejrza.am si. wewn.trz i spyta.am,
czy mog.abym tu zamieszka. . opowiada
dalej siostra. . Paco opowiedzia.
mi histori. domu i doda., .e nie ma nic
przeciw. Potem zaprosili.my s.siadow.
Wszyscy ogl.dali wn.trza. Byli w szoku,
jak wiele przedmiotow przez te lata ukradziono,
a ca.o.. zniszczono. Powiedzieli
mi, .e bardzo si. ciesz., .e w ko.cu kto.
tu zamieszka i lokal przestanie zamienia.
si. w ruin.. Dodali, .e w okolicy jest wiele
podobnych domow zaj.tych przez banki
i opuszczonych przez nie. Dlatego nikt tu
za bardzo za bankami nie przepada.
Woda, gaz, pr.d
. niczego tu nie by.o
. Najtrudniejszy by. pierwszy rok . kontynuuje
siostra. . Budynek po d.ugim czasie,
jak sta. pusty, znajdowa. si. w op.akanym
stanie. W .rodku by.o mnostwo
.mieci, gruzu i odchodow zwierz.t. Przy
pomocy znajomych uda.o si. nam w kilka
tygodni posprz.ta. na tyle, .e mo.na
by.o si. wprowadzi.. Jednak tak naprawd.
nic tam nie by.o. Ani wody, ani pr.du,
ani gazu.
Najpierw musia.am zap.aci. za oczyszczenie
zbiornikow na wod., znajduj.cych
si. pod domem. Od tego czasu mo.na
by.o zamawia. cystern. z wod. i nape.nia.
ni. zbiorniki. To nie wszystko, bo
nast.pnie trzeba by.o naprawi. ca..
hydraulik.. Kupi.am pomp. i inne urz.dzenia.
Znowu przy pomocy znajomych
uda.o si. wszystko uruchomi..
Potem przysz.a kolej na pr.d. Zamontowali.my
panel s.oneczny, naprawili.my
stare kable i gniazdka. Gaz nie sprawi.
wi.kszej trudno.ci. Kupi.am kuchenk.,
ktora dzia.a.a pod..czona do butli
z gazem. By.o wi.c w miar. czysto i funkcjonowa.y
media.
Najtrudniejsze by.y pierwsze miesi.ce.
To ma.a wie., raz na godzin. przejedzie
samochod. Noc., pomimo wstawienia
zamkow, by.o troch. strasznie. Ciemno,
g.ucho i daleko od ludzi. W dzie. nigdy nie
by.o pewno.ci, .e nie przyjedzie policja.
Mo.e jaki. s.siad z.o.y zawiadomienie
i zaczn. si. problemy. Jednak by.o wr.cz
przeciwnie. Obeszli.my z Paco wi.kszo..
okolicznych domow. S.siedzi byli zadowoleni,
.e kto. si. wprowadzi., .e dom nie
b.dzie niszcza..
Wie. si. wyludnia.
Opuszczonych domow przybywa
Tak jest do dzi., gdy lokalem opiekuj.
si. ja. Stosunki z s.siadami uk.adaj. si.
bardzo dobrze. Zmieni.o si. tylko otoczenie.
To klasyczna, wyludniaj.ca si. andaluzyjska
wie.. Mieszka tu niewielu m.odych
ludzi. Dzieci prawie nie ma. S. za
to osoby starsze, ktore powoli umieraj.,
a domy po nich pozostaj. puste i niszczej..
Ich dzieci wyjecha.y za prac. do innych
cz..ci kraju albo za granic.. Cz... przenios.a
si. do miasteczka obok.
.adna kiedy. okolica wygl.da coraz
gorzej. W opuszczonym domu obok niedawno
zawali. si. dach. Druga cz... nie
ma drzwi i okien. Pi.kny ogrod woko.,
z drzewami figowymi i mandarynkami,
zaros. wysokimi trawami. Moj widok z okna
to wal.ce si. w oddali pozosta.o.ci innej
posiad.o.ci. W.a.ciciele zmarli ju. dawno.
Do dzi. zosta.y tylko mury i kilka desek
w dachu. Za to z ty.u mam inny opuszczony
dom. Jeszcze si. trzyma, chocia. ob.azi
z niego farba. W.a.ciciel zmar. kilka lat
temu. Pewnie nied.ugo zacznie si. wali.,
bo prawa do niego, jak si. dowiedzia.em,
ma 72 kuzynow, ktorych w rodzinie mia.
by.y w.a.ciciel. Za nic nie mog. si. dogada.,
jak si. podzieli. spadkiem.
Dom jest wyremontowany.
W .rodku jest czysto i spokojnie
Dom, w ktorym mieszkam, nie niszczeje.
Od czasu kiedy zaj..a go moja siostra,
dbamy o niego. Najpierw ona, a od kilku
lat ja, robimy niezb.dne remonty. Zabezpieczyli.my
dach. To by.o najwa.niejsze.
Cementem i specjaln. farb. zalali.my
go na tyle dobrze, .e nie kapie na g.ow.,
a wcze.niej zaczyna.o ju. przecieka..
Jestem pewien, .e gdyby.my nie zaj.li
tego domu, zamieni.by si. w ruin.. Mo.liwe,
.e z zawalonym dachem i powybijanymi
szybami w oknach. Pomalowali.my
go w .rodku i na zewn.trz. Dbamy o pr.d,
wod. i gaz. Instalacje s. bezpieczne.
Znam wielu podobnych okupas. Dlatego
nie zgadzam si. z mitem, .e okupas tylko
niszcz. zaj.te przez siebie domy. W wielu
przypadkach dzieje si. wr.cz przeciwnie.
Gdyby nie oni, te domy dawno przesta.yby
istnie..
Kolejny mit to alkohol, narkotyki, g.o.ne
imprezy czy mnostwo ludzi mieszkaj.cych
w zaj.tych domach. O tym wszystkim
mo.na przeczyta. w relacjach polskich
autorow na temat hiszpa.skich okupas.
Nie zgadzam si. z tym! U mnie w domu
jest spokojnie, nie pij. alkoholu, nie bior.
narkotykow. Mieszkam tu sam, czasami
odwiedzaj. mnie znajomi, latem doje.d.aj.
dwie osoby, ktore razem ze mn. handluj.
na pla.y. Te fakty mog. potwierdzi.
ludzie z wioski. Gdyby by.o inaczej, ju.
dawno wezwaliby policj. i mia.bym problemy.
Pomimo wszystko mieszkanie w domu
nale..cym do banku to ryzyko i .ycie na
walizkach. Nigdy nie wiadomo, czy bankierzy
nie przypomn. sobie o lokalu, nie
zatrudni. prawnikow, nie wezw. policji,
.eby nas st.d wyrzuci.. Wszystko si.
mo.e zdarzy.. Dlatego nie ma tu .adnych
drogich mebli ani sprz.tow domowych.
Jestem gotowy do opuszczenia mieszkania
w ci.gu 24 godzin. .o.ka w domu
zrobione s. z drewnianych palet. Le.. na
nich znalezione na ulicach materace. Sto.y
i krzes.a pochodz. z tzw. wystawek.
Wszystko jest odnowione, odmalowane.
W domu ca.y czas jest czysto. W patio
ro.nie mnostwo kwiatow, drzewo cytrynowe
i oliwne.
Miliony pustych mieszka.
w Hiszpanii
Jestem okupas, czyli mieszkam w domu
nale..cym do banku. Wed.ug cz..ci osob
powinienem zosta. stamt.d wyrzucony.
Wi.kszo.. Hiszpanow nie widzi jednak
nic z.ego w tym, .e kto. zajmie nale..ce
do banku mieszkanie czy dom. Ludzie
sprzeciwiaj. si. za to zajmowaniu lokali
List z zaj.tego domu...
Hiszpania
78 POZNA. I ZROZUMIE. .WIAT ANGORA . PERYSKOP nr 11 (16 III 2025)
To portugalskie
okre.lenia stylu .ycia
mieszka.cow Cabo
Verde, Wysp Zielonego
Przyl.dka. Archipelag,
kojarzony dzi.
g.ownie jako miejsce
pochodzenia Cesarii Evory, bosonogiej
pie.niarki, le.y na Atlantyku na wysoko.ci
Senegalu. Wyspy od pocz.tku nawigacji
europejskich .eglarzy by.y wa.nym
punktem na szlaku do Ameryki Po.udniowej,
po.udniowej Afryki i dalej do Azji.
Mieszka.cy wysp maj. .wiadomo.., .e
by.y one kluczowym punktem przerzutowym
w handlu niewolnikami z kontynentu,
ale wol. okazywa. dum. z tego,
.e stop. na ich ziemi stawia. Vasco da
Gama, Kolumb i Karol Darwin. Podro.e
atlantyckie podejmowane przez Europejczykow
sprawi.y, .e na wyspach pojawi.y
si. kukurydza, ry., winoro.l oraz ziemniaki.
Od XVI wieku kwitn.. miejscowy biznes
polegaj.cy na zaopatrywaniu statkow
w wod. i .ywno...
Dzi. Cabo Verde jest modnym kierunkiem
turystycznym, z niewielk. jeszcze
i ma.o ro.norodn. infrastruktur., daj.c
w zamian kontakt z dziewicz. przyrod.,
mo.liwo.. w.dkowania na oceanie,
spotka. ze spo.eczno.ci., ktorej morabeza,
czyli szczegolny styl .ycia oparty
na serdeczno.ci, .yczliwo.ci, celebracji
najprostszych .yciowych rado.ci,
daje zagonionemu Europejczykowi wiele
powodow do t.sknoty za utraconym
rajem.
Autorka opowie.ci o Cabo Verde,
Polka od lat mieszkaj.ca na wyspach
i znaj.ca je dobrze, nie kryje, .e .ycie
jest tu proste, ubogie, nie.atwe i, niestety,
drogie, a ka.da wyspa oferuje
inne mo.liwo.ci poznawcze. Lektura jej
ksi..ki jest obowi.zkowa dla chc.cych
pozna. wysp. Sal czy Sao Vincente, bo
aby pozna. dziesi.. wysp, s.abo zreszt.
ze sob. skomunikowanych, trzeba wi.cej
czasu ni. urlopowy standard.
.. Azik
KAROLINA KOWALEWSKA. WYSPY
ZIELONEGO PRZYL.DKA. PASCAL,
Bielsko-Bia.a 2025, s. 304. Cena
69,99 z..
Licz.ca trzy miliony mieszka.cow jednostka
federacyjna Brazylii le.y na po.udniu
kraju, granicz.c m.in. z Paragwajem i Boliwi.
od zachodu. Stolic. stanu jest Campo
Grande, miasto . dzi. milionowe . za.o.one
niegdy. przez gornikow, a w 1872 roku
na nowo przestronnie wytyczone z du.ymi
obszarami terenow zielonych. To jedno
z najbardziej zalesionych miast w Brazylii, ze
wzgl.du na kolor ziemi (fioletowy lub czerwony)
zwane te. Cidade Morena. Mieszka
tu typowa dla Brazylii mieszanka narodowo.ci
-potomkowie Hiszpanow, W.ochow, Portugalczykow,
Japo.czykow, Syryjczykow
i Liba.czykow, Ormian, Paragwajczykow
i Boliwijczykow. Miasto przyci.ga wysok.
jako.ci. .ycia, co stymuluje migracj. mi.dzy
stanami. Zachowano rdzenne nazewnictwo
stanu, szanuj.c dziedzictwo j.zykowe
. przede wszystkim ludu Guarani (Mato
Grosso pochodzi od kaaguazu . wielki las).
Pierwszym Europejczykiem, ktory si.
tu pojawi., by. Aleixo Garcia, Portugalczyk
w.druj.cy do Peru. By. rok 1524. W XVIII
wieku region sta. si. celem wielu ekspedycji
rzecznych, za. czynnikiem nap.dzaj.cym
nap.yw osadnikow i jego eksploracj.
sta.o si. odkrycie z.o. z.ota i diamentow.
Pierwsze osady w Mato Grosso powstawa.y
jako warowne forty. Od najazdu zbrojnego
s.siadow z po.udnia na ziemie Mato Grosso
(1864) rozpocz..a si. sze.cioletnia wojna
zwana paragwajsk..
Od pocz.tku XX wieku trwa.y zabiegi
o oderwanie Mato Grosso do Sul od Mato
Grosso, ale dopiero w latach 70. minionego
wieku wy.oniono z ogromnego terytorium
dzisiejszy stan (i tak znacz.co wi.kszy od
terytorium Polski), a w 1979 roku nadano mu
obecny status prawny. W intencji w.adz federalnych
podzia. Mato Grosso mia. u.atwi.
jego zarz.dzanie i rozwoj. Co nast.pi.o...
Gospodarczo stan opiera si. na rolnictwie,
w tym hodowli byd.a, przemy.le i turystyce.
Mato Grosso do Sul wyro.nia si. znacz.cym
eksportem cukru, soi, mro.onej wo.owiny,
pulpy drzewnej oraz kukurydzy. U progu
drugiej dekady XXI wieku stan by. pi.tym
producentem zbo.a w Brazylii i czwartym
trzciny cukrowej. Na sawannach wypasane
s. ogromne stada byd.a (ponad 21 milionow
sztuk). Eksploatowane s. z.o.a rud
.elaza i manganu. Elementem sprzyjaj.cym
koniunkturze ekonomicznej jest s.siedztwo
z silnymi gospodarczo regionami: Minas
Gerais, Sao Paulo i Parana. Do tego dochodz.
ch.onne rynki zagraniczne, Paragwaj,
Boliwia i Argentyna, za. delta La Platy u.atwia
dost.p do Atlantyku i krajow Europy.
Mato Grosso do Sul ma specyficzn.
kultur. kulinarn., religijn., w.asny folklor
i odr.bn. sztuk., ktora odzwierciedla inspiracje
ro.nych migracji. Typowy jest dla stanu
napoj zwany w guarani terere, a uznany
przez UNESCO za dziedzictwo niematerialne
ludzko.ci. To napoj oparty na yerba
mate, parzony z zio.ami leczniczymi, maj.cy
rodowod prekolumbijski.
To tylko wybrany przyk.ad transgresji
kultur i tradycji, warunku zmian zachodz.cych
tak.e wspo.cze.nie. Dzieje stanu
Mato Grosso, a potem Mato Grosso
do Sul ilustruje proces rozro.niania centrum
i peryferii. .Ameryka .aci.ska . pisze
John Charles Chasteen . jest i by.a ju. pod
koniec XVIII wieku regionem podlegaj.cym
sta.ej przemianie. Po trzech wiekach transkulturacji
nie mog.o by. inaczejh.
Hymn Mato Grosso do Sul wybrano
w publicznym konkursie. W 1979 roku zosta.
ustanowiony jako oficjalny. Powsta. do tekstu
autorstwa Jorge Antonia Siufiego (1933
. 2011) przy wspo.pracy Otavia Goncalvesa
Gomesa. Siufi by. prokuratorem i zarazem
cz.onkiem Akademii Literatury Mato Grosso
do Sul, profesorem prawa i pisarzem.
Muzyk. skomponowa. Radames Gnattali
(1906 . 1988) . uznany kompozytor i pianista.
W 1960 roku wzi.. udzia. w .Karawanie
brazylijskiejh, rz.dowym projekcie marketingowym,
promuj.cym muzyk. Brazylii w kilku
krajach Europy Zachodniej.
Hymn podkre.la . co eksponuj. historycy
. naturalne pi.kno ziemi Mato Grosso
do Sul i przedstawia kilka wa.nych dla stanu
postaci historycznych: Wespazjana Martinsa,
polityka walcz.cego o podzia. pa.stwa;
Camisao i Antonia Joao, bohaterow
wojny paragwajskiej, obro.cow Mato Grosso
do Sul; guaicurus, je.d.cow india.skich,
pami.tanych ze wzgl.du na oddanie heroicznej
walce i opieranie si. wp.ywom innych
ludow oraz Ricarda Franco . portugalskiego
in.yniera, XVIII-wiecznego, legendarnego
obro.cy fortu Novo do Coimbra.
Wed.ug niektorych badaczy hymn stanu
nie ma jeszcze pe.nej akceptacji spo.ecznej,
bo niewielu mieszka.cow zna s.owa
pie.ni. To wprawdzie nie buduje wyra.nej
to.samo.ci, ale pozwala wyrazi. przywi.zanie
do konkretnego terytorium: Mato
Grosso do Sul.
Hino de Mato Grosso do Sul
Os celeiros de farturas,
Sob um ceu de puro azul,
Reforjaram em Mato Grosso do Sul
Uma gente audaz.
Tuas matas e teus campos,
O esplendor do Pantanal,
E teus rios sao tao ricos
Que nao ha igual.
Hymn stanu Mato Grosso do Sul
Spichrze obfito.ci
Pod czystym b..kitnym niebem
Stworzyli w Mato Grosso do Sul
Odwa.ni ludzie.
Wasze lasy i pola,
Po.ysk mokrade.,
A twoje rzeki s. tak bogate,
.e nie maj. sobie rownych.
Si.a i wielko..
Urodzajnej ziemi
Jest dum. i pewno.ci.
Przysz.o.ci Brazylii.
Otoczone gorami
Wielkie pola, pe.ne krow,
Pami.taj. zdobywcow,
Walecznych Bohaterow!
Vespasiano, Camisao
I porucznik Antonio Joao,
Guaicurus, Ricardo Franco,
Chwa.a i tradycja!
Si.a i wielko..
Urodzajnej ziemi
Jest dum. i pewno.ci.
Przysz.o.ci Brazylii.
(T.um. Gabriele Silva-Rychlewska)
HENRYK MARTENKA
Hymny narodow .wiata (363)
Mato Grosso do Sul
Styl .ycia, czyli morabeza
nale..cych do osob prywatnych. A takich
zaj.. jest zdecydowanie mniej ni. zaj..
domow nale..cych do bankow. Tu tkwi
jedno z g.ownych nieporozumie..
Poruszaj.c temat okupas, autorzy tekstow
pisz. prawie wy..cznie o przypadkach
zajmowania domow przez osoby
prywatne. Prawie nigdy nie nag.a.niaj.
sytuacji, gdy kto. zajmie lokal nale..cy
do banku. Dlatego warto si. przyjrze.
statystykom, bo czasami po przeczytaniu
kilku tekstow wydaje si., .e niemal ka.da
rodzina w Hiszpanii zagro.ona jest zaj.ciem
jej domu przez okupas. Wystarczy,
.e na chwil. wyjdzie na spacer. Statystyki
pokazuj. co. zupe.nie innego.
Zacznijmy od tego, .e okupas zajmuj.
g.ownie puste domy nale..ce do bankow
i funduszy inwestycyjnych, w ktorych nikt
nie mieszka i nie s. u.ytkowane. W prawie
hiszpa.skim nazywamy to usurpaciones
(uzurpacja). Przeciwie.stwem tego jest
sytuacja, gdy kto. wchodzi do zamieszkanego
domu, czyli takiego, gdzie wyra.nie
wida., .e kto. mieszka. Takie dzia.anie
w hiszpa.skim prawie to zaj.cie cudzego
mienia i jest to uznawane za przest.pstwo.
Osoba, ktora dopu.ci si. takiego czynu,
mo.e by. od razu wyrzucona przez policj.
. nawet bez nakazu s.dowego.
Dlatego okupas w zdecydowanej wi.kszo.ci
zajmuj. lokale nale..ce do bankow
i funduszy inwestycyjnych. Bardzo
rzadko ktokolwiek decyduje si. zaj.. prywatne
mieszkanie, poniewa. policja mo.e
od razu usun.. stamt.d takiego intruza,
a ponadto grozi za to do czterech lat wi.zienia.
Kto chcia.by tak ryzykowa., skoro
w Hiszpanii stoj. miliony pustych domow
nale..cych do bankow?
Przez dziesi.. lat zaj.li
po. procent mieszka.
Narodowy Instytut Statystyczny Hiszpanii
podaje, .e pod koniec 2021 roku
w kraju by.o ponad 3 mln 837 tys. pustych
mieszka., co wobec ogolnej liczby 26 mln
623 tys. mieszka. stanowi oko.o 14 proc.
To samo .rod.o podaje, .e w latach
2014 . 2023 zaj.to 131 969 mieszka..
Na pierwszy rzut oka wydaje si. du.o.
Jednak gdy porownamy to z ogoln. liczb.
26 mln 623 tys. mieszka. w Hiszpanii,
okazuje si., .e przez dziesi.. lat zaj.to
mniej ni. po. procent domow. Wi.kszo..
z nich nale.y do bankow.
Jak .atwo obliczy., 99,5 proc. pozosta.o
nietkni.tych, dlatego zjawisko okupas
mo.na uzna. za marginalne. O wiele wi.kszym
problemem s. stale rosn.ce ceny
kupna i wynajmu mieszka.. Nie sta. na
nie zarowno m.odych ludzi, jak i emerytow
coraz cz..ciej poddawanych eksmisji.
Natomiast na straszeniu dzikimi lokatorami
zyskuj. g.ownie firmy ubezpieczeniowe,
ktore sprzedaj. polisy chroni.ce przed
okupas, i firmy ochroniarskie. Takie straszenie
to te. dobra metoda na zdobycie
politycznego poparcia przez prawicowe
partie, takie jak Partia Ludowa czy Vox.
Tekst i fot.:
MICHA. KUROWICKI
ANGORA . PERYSKOP nr 11 (16 III 2025) POZNA. I ZROZUMIE. .WIAT 79
Po francusku:
Joie de
vivre; ale i inne
obrazy o Gauguinowej
estetyce, jak Adam i Ewa,
Nagie kobiety czy Zarzucanie sieci,
zach.caj. pary.an do obejrzenia
w Centrum Pompidou wystawy
.Suzanne Valadonh, jednej z ostatnich
ekspozycji przed zamkni.ciem
tego przybytku sztuki, by go podda.
gruntownej renowacji.
A i ta tytu.owa rado.. to nie jest
sprawa b.aha, lecz niezwykle powa.na,
jak zauwa.y. ju. monsieur Seneka.
Nie tylko on, bo prawdziwa rado..
to matka wszystkich cnot (Goethe), or..
walki ze smutkiem. Rado.. jest potrzeb.,
si.., warto.ci. .ycia, .wiat.em, ktore
o.wietla .ycie. Ale zanim o.wietli.a tworczo..
Valadon, zanim zyska.a ona s.aw.
uznanej artystki, by.a pomywaczk.,
kelnerk., cyrkowk., pomocnic. na straganie,
w pracowni krawieckiej. Przez
dziesi.. lat pracowa.a te. jako modelka
o imieniu Maria, aby w ko.cu zosta.
malark. o imieniu Suzanne. Po obu
stronach sztalugi uczy.a si. artystycznego
fachu, obserwuj.c mistrzow (m.in.
Renoira). Urodzi.am si., aby by. artystk.
. mawia.a. I ni. zosta.a, i ani bieda,
ani brak wykszta.cenia artystycznego jej
w tym nie przeszkodzi.y.
Kariera tej jednej z najwa.niejszych
artystek swojego pokolenia by.a wyj.tkowa,
bez precedensu. Wystawa w Pompidou
to jej pierwsza retrospektywa
w Pary.u od 1967 roku. 200 prac pokazuje
jej drog. od modelowania do stania
si. s.awn. malark.. Wyodr.bniono pi..
sekcji tematycznych: nauka przez obserwacj.,
portrety rodzinne (matki, syna)
i innych, ktorych malowa.a, by lepiej ich
pozna. (Je peins les gens pour apprendre
a les connaitre), dalej akty, za jej czasow
zastrze.one g.ownie dla m..czyzn,
no i ta rado.., ktor. sama natura swym
pi.knem nam narzuca.
Zaczyna.a od techniki impresjonistow,
cho. do .adnych pr.dow estetycznych
nie przysta.a. Jej kompozycje maj. mocno
nasycone barwy otoczone ciemnym
konturem. Uczy.a si. rysunku i malarstwa
w kabaretach i atelier kochankow.
Nale.a. do nich i Toulouse-Lautrec,
wielki .brzydalh artystycznego po..wiatka
(Chcia.bym zobaczy. kobiet., ktorej
kochanek jest brzydszy ode mnie, tak
kpi. ze swej szpetoty, pracuj.c nad urod.
modelek). Pozowa.a mu do s.ynnego
obrazu .Pijaczkah i cz.sto towarzyszy.a
w wypadach do cyrku, gdzie arty.ci
robili szkice. To on wymy.li. dla niej biblijne
imi. Suzanne, czyni.c aluzj. do jej
intymnych zwi.zkow ze .starcemh Puvis
de Chavannesem, starszym od Marie
Clementine (tak wcze.niej si. nazywa.a)
o ponad 40 lat, ktoremu te. pozowa.a.
Pi.kna, wyzwolona, muza Montmartrefu.
Moja matka jest rownie pi.kna
jak dobra, a do tego natchniona talentem
przez Boga . pisa. jej syn Maurice
Utrillo, legendarny malarz, ktory zacz..
malowa. za rad. psychiatrow w ramach
antyalkoholowej terapii. Mi.dzy atakami
delirium tremens a probami podci.cia
sobie .y. nak.ada. no.em farby na
p.otno. Raz kieliszek, raz arcydzie.o,
mawiano o tym najwybitniejszym pejza.y.cie
Montmartrefu . motywy krusz.cych
si. fasad domow z uporczywie
czarnymi oknami, pustych ulic i zau.kow
pod o.owianym niebem, z ktorego
s.czy si. wci.. to samo .wiat.o, jakby
s.o.ce nigdy nie wschodzi.o i nigdy nie
zachodzi.o. W Centrum Pompidou o.y.a
ta dawna atmosfera Montmartrefu, ale
nie dzi.ki Utrillo, od ktorego .mierci mija
w tym roku 70 lat, a jego matce. I cho.
zafundowa.a mu trudne dzieci.stwo, to
uwielbia. j. i po synowsku idealizowa.;
w ho.dzie dla niej podpisywa. nawet swe
obrazy, dostawiaj.c do swojego nazwiska
liter. .Vh (Valadon).
Maurice przedstawi. mnie swej matce.
Ucieszy.a si.. Pewnie my.la.a, .e b.d.
mia. dobry wp.yw na jej syna. Pokaza.a
mi kilka swoich obrazow olejnych, pasteli,
rysunkow, akwaforty. By.em wniebowzi.ty
. pisa. Andre Utter, ktory zakocha.
si. w matce przyjaciela, od kilkunastu lat
.onie biznesmena Paula Mousisa. Rozwiod.a
si.. Straci.a finansow. stabilizacj.
i aby utrzyma. siebie, syna, star. matk.
i kochanka 21 lat m.odszego, zacz..a
jeszcze intensywnej malowa., zw.aszcza
akty, ktore obok portretow i autoportretow
sta.y si. centralnym tematem jej
tworczo.ci. I po.lubi.a najlepszego przyjaciela
syna.
Suzanne Valadon jak jej syn Utrillo
. adoptowany przez jednego z jej
kochankow, hiszpa.skiego malarza
Miguela Utrillo y Molina . by.a dzieckiem
ojca, ktorego nigdy nie pozna.a.
Po burzliwym .yciu, b.d.c ju. po pi..dziesi.tce,
stan..a u szczytu swej kariery
i s.awy. Przyja.ni.a si. z Degasem, zna.a
najwa.niejszych marszandow, wystawia.a
na salonach . Jesiennym i Niezale.nych,
i w najwa.niejszych galeriach Pary.a.
Zmar.a wiosn. 1938 roku w wieku
73 lat na atak apopleksji podczas malowania
obrazu.
Joie de vivre. Zostawi.a Rado.....
Rado.., ktora niczego tak nie po..da
jak .ycia. Nic nie manifestuje tak si.
witalnych; jest intensywniejsza od chimerycznej
przyjemno.ci, bardziej konkretna
od szcz..cia, za ktorym zwykle jak
cie. nieszcz..cie pod..a. To m.dro..
.ycia, ktora bierze na siebie wszystkie
bole egzystencji. Rownie. i te, bywa, .e
nieprzyjemne symptomy przesilenia wiosennego,
ktore tu.-tu.... A zatem wi.cej
nie tylko s.onecznego .wiat.a, ale przede
wszystkim r a d o . c i.
Serena Williams
Z kortu na parkiet
Jedna z najwybitniejszych
tenisistek
w historii po zako.czeniu
sportowej
kariery nie zamierza
si. nudzi.. Jak
podaje cnn.com,
43-latka zosta.a
wspo.w.a.cicielk.
klubu koszykarskiego. Chodzi o kobiecy
zespo. Toronto Tempo, kanadyjsk.
dru.yn., ktora od 2026 roku b.dzie
wyst.powa. w presti.owej WNBA. Jej
mecze b.d. si. odbywa. nie tylko
w Toronto, lecz tak.e w Montrealu i Vancouver.
. Nie chodzi o sam sport,
o sam. koszykowk.. Zale.y mi na pokazaniu,
jak wielki potencja. drzemie
w nas, kobietach! . komentuje swoj
nowy biznes Williams.
Keith Richards
Teraz wnuk
Wspo.za.o.yciel
i gitarzysta s.ynnego
zespo.u The Rolling
Stones znow
zosta. dziadkiem
. czytamy na femalefirst.
co.uk. Na
.wiat przysz.o drugie
dziecko jego
najm.odszej corki Alexandry. Tym razem
jest to ch.opiec. Nazywa si. Elvis Nova
Naude, czeka.a na niego starsza o trzy
lata siostra. 81-letni muzyk ma ju. spore
do.wiadczenie w roli dziadka,
bowiem male.stwo jest jego siodmym
wnukiem. Z kolei Richards jest ojcem a.
pi.tki dzieci z kilkoma kobietami.
. Kocham wszystkie swoje rodziny.
A mam ich kilka. Co najwa.niejsze, mi.dzy
nimi te. panuje wielka mi.o.., co
szalenie mnie cieszy . opowiada. artysta.
Justin Bieber
To tylko plotki?
. Wci.. s. razem
bardzo szcz..liwi,
a ich ma..e.stwo
jest na tyle silne, .e
poradzi sobie ze z.ymi
j.zykami . powiedzia.a
w rozmowie
z magazynem .Peopleh
anonimowo
oso ba z najbli.szego grona kanadyjskiego
piosenkarza. Wypowied. by.a kontr.
na pojawiaj.ce si. g.osy o kryzysie
w zwi.zku muzyka i jego .ony Hailey Bieber.
Para wychowuje wspolnie siedmiomiesi.cznego
synka Jacka Bluesa, ktory
jest ich najwi.ksz. dum.. Plotkarskie
portale donosi.y ostatnio o powrocie
31-latka do imprezowego trybu .ycia
i sp.dzania kolejnych wieczorow poza
domem. Nastroje podsyca. sam zainteresowany,
publikuj.c w sieci kolejne
zdj.cia i nagrania, na ktorych trudno nie
dostrzec u.ywek.
(MW)
KIEROWNIK DZIA.U ZAGRANICZNEGO:
Henryk Martenka . henryk.martenka@angora.com.pl,
Beata Woldan . beata.woldan@angora.com.pl
REDAKTOR WYDANIA: Beata Woldan
Korespondenci: Beata D.on-Ozimek (Austria), Zbigniew Kuczy.ski
(Szwecja), Agnieszka Nowak-Samengo (W.ochy), Joanna Orzechowska
(Francja), Ela Sidi (Izrael), Cezary Stolarczyk (USA), Leszek Turkiewicz
(Francja). T.umacze: Andrzej Berestowski (rosyjski), Cezary Goli.ski
(bia.oruski, ukrai.ski, rosyjski), Magdalena Herman (serbski),
Krzysztof K.ciek (niemiecki, angielski), Tomasz .ugowski (angielski),
Magdalena Sawczuk (francuski), Anna Siero. (niderlandzki, niemiecki),
Lidia Solarek (niemiecki), Patryk K. Urbaniak (niemiecki). Komentator:
Krzysztof Mroziewicz
Przegl.d funkcjonuje na podstawie umowy z wydawcami
zagranicznymi.
Paryski nie-co-dziennik
Rado.. .ycia
Fot. AKPA
Fot. Leszek Turkiewicz
80 ZNAD SEKWANY
LESZEK TURKIEWICZ
turkiewicz@free.fr
ANGORA . PERYSKOP nr 11 (16 III 2025)
Dooko.a .wiata
Pan Nikt
Przeciwko
Putinowi
Od rosyjskiej inwazji na Ukrain.
w szko.ach, na uczelniach, a nawet
w przedszkolach w ca.ej Rosji obowi.zuje
zmilitaryzowany program nauczania
wpajaj.cy dzieciom wojenn. ideologi..
Nauczyciel historii opowiada dwunastoletnim
uczniom: . Ekonomiczny komponent
wojny hybrydowej to s. sankcje
przeciwko naszemu krajowi. Ju. wiecie,
.e Europa, a nie Rosja, cierpi teraz najbardziej
z powodu tych sankcji... Nie ma
lokalnych produktow rolnych: pszenicy,
olejow itd. Co., OK, we Francji przywykli
do jedzenia ostryg i .ab. Wystarcz. na
jaki. czas. Ale co z innymi, co z Angli.?
Takie lekcje propagandy nakr.ci. pracownik
jednej ze szko. Pawe. Talankin.
Pracowa. na zamowienie Ministerstwa
Edukacji, ktore chcia.o mie. dowod
wdro.enia programu. Tyle .e Talankin
przekaza. materia. ameryka.skiemu filmowcowi
Davidowi Borensteinowi. I tak
powsta. dokument .Pan Nikt Przeciwko
Putinowih. Talankin uciek. z kraju, bo nie
chcia. by. propagandzist.. . Na pocz.tku
wojny odby.o si. wiele specjalnych
wydarze. maj.cych na celu wsparcie
.o.nierzy i wojska . wspomina. . Dzieci
musia.y .piewa. piosenki, czyta. wiersze,
wycina. go..bie i przykleja. je na
oknach. Moim zadaniem by.o sfotografowanie
tego wszystkiego i opublikowanie
z odpowiednimi hasztagami, aby
widzowie odnie.li wra.enie, .e wszyscy
masowo to popieraj.. W 2022 roku
szko.y musz. uwzgl.dnia. perspektyw.
geopolityczn. Kremla, dzia.aj.c
w my.l has.a Putina: Wojny wygrywaj.
nie dowodcy, lecz nauczyciele. Przed
lekcjami podniesienie flagi i od.piewanie
hymnu narodowego. . Najpierw odbywa.o
si. to w ka.dy poniedzia.ek . mowi
Talankin. . Po.niej tak.e w czwartki.
Zaj.cia by.y drobiazgowo zaplanowane,
od pocz.tku do ko.ca: co nauczyciel
powinien powiedzie. i kiedy, jakie
pytania zadawa. dzieciom, jakie prezentacje
stosowa.. Film pokazuje nauczyciela,
ktory gani grup. znudzonych
uczniow: . Je.li mieszkacie w naszym
kraju i go nie kochacie, to jeste.cie
paso.ytami. Wyje.d.ajcie. W nast.pnej
scenie dzieci, ubrane w stroje maskuj.ce,
uczestnicz. w prezentacji przygotowanej
przez najemnikow z grupy
Wagnera i przekazuj. sobie z r.k do r.k
min. l.dow.. W jeszcze innej nauczyciel
historii przyznaje si. do fascynacji
.awrientijem Beri.. . S. nauczyciele,
ktorzy stawiaj. lekki opor . twierdzi
Talankin. . Ale to rzadko... Naprawd.
mi ich szkoda. Przypominaj. zak.adnikow
w niewoli. (EW)
Na podst. Al Jazeera
21 lutego 1925 roku ukaza. si. pierwszy numer
ilustrowanego magazynu, ktory z biegiem czasu przekszta.ci.
si. ze zogniskowanej na Manhattanie pozycji
regionalnej za 15 centow w docenian. za rygor i uczciwo..,
wyrafinowan. pras. w cenie 10 dolarow, ci.gn.c
za sob. ameryka.sk. i .wiatow. kultur.. .The New
Yorkerh jest niezmiennie snobistyczny i opiniotworczy.
Na jego .amach publikowali m.in. John Cheever, Alice
Munro, Haruki Murakami, Nabokov, Roth, Salinger,
Updike.
Sto lat temu Harold Ross, pierwszy redaktor naczelny,
i jego .ona Jane Grant wyobrazili sobie drukowane lustro
.ycia metropolitalnego, takie z dog..bnie przygotowanymi
artyku.ami, reporta.ami, elementami fikcji, kultury, poezji,
krytyki i humoru. Dzi., w dobie bezwstydnego korzystania
ze sztucznej inteligencji, gdy nieznaj.cy specyfiki opisywanych
tematow autorzy tworz. byle jakie utwory, .The New
Yorkerh nadal zaskakuje i zachwyca sztuk. wiarygodnego
informowania, wywa.on. analiz. oraz wnikliwym spojrzeniem
na otaczaj.c. rzeczywisto...
Gdy w wi.kszo.ci redakcji nie ma warunkow ani bud.etu
na solidny research, ktory jest fundamentem warsztatu,
ameryka.ski jubilat nie traci koncentracji na dziennikarstwie
literackim, wycyzelowanym do ostatniej frazy, przecinka,
my.lnika, przechylonej kursyw. litery. Przyk.adowo
teraz, kiedy media szeroko komentuj. sprawy watyka.skie,
kulej.c przy rygorystycznej terminologii i zasadach
rz.dz.cych za Spi.ow. Bram., tym bardziej wybija si.
tekst o zmieniaj.cej si. roli papie.a w naszych czasach
i (nie) nad..aniu za tymi zmianami Ko.cio.a, jaki opublikowa.
Paul Elie.
Obecnie szefem zespo.u jest David Remnick, laureat
Nagrody Pulitzera, ktory pe.ni swoj. funkcj. od 1998 roku.
To on komentowa. .mier. Jana Paw.a II w pami.tnym numerze
z 11 kwietnia 2005 roku. Gdy w 2013 roku zrezygnowa.
Benedykt XVI, now. drog. dla papiestwa prognozowa.
Alexandre Stille, korespondent w.oskiego dziennika .La
Repubblicah, ekspert od polityki i mafii, syn by.ego naczelnego
i korespondenta ze Stanow dziennika .Il Corriere della
Serah, Uga Stillego. Pod tym pseudonimem dzia.a. urodzony
w Moskwie, ale wychowany w Italii Michai. Kamieniecki,
ktory wyratowa. si. przed prze.ladowaniami .ydow dzi.ki
pomocy przysz.ego papie.a Paw.a VI, uciekaj.c do Nowego
Jorku. Gazeta ma zupe.nie inny smak, je.li przy jej powstaniu
pracuj. osoby o biografiach godnych scenariusza filmowego.
W pierwszym roku pontyfikatu Franciszka .The New Yorkerh
przyszykowa. Ojcu .wi.temu ok.adk. inn. ni. wszystkie.
Barry Blitt przedstawi. go podczas dzieci.cej zabawy,
gdy robi .nie.nego anio.a (or.a). Wizja artystyczna nawi.zywa.a
do s.ynnej wypowiedzi Bergoglia .Kim ja jestem,
.eby os.dza.?h. Ok.adka, dzi.ki charakterystycznemu
stylowi i odzwierciedleniu aktualnego wydarzenia i nastrojow
spo.ecznych, sta.a si. kultowa, a podobnych sukcesow
by.o wiele na przestrzeni dziesi.cioleci. Najbardziej
ikoniczne dotyczy.y Nowego Jorku, atakow z 11 wrze.nia
i polityki, w tym wyborow prezydenckich i spo.ecznych kontrowersji.
Do tej pory w.rod intelektualistow trwa moda, aby na .cianach
mieszka. i biur zawiesza. oprawione w ramki tytu.owe
strony .Nowojorczykah . nawi.zuj.ce do daty urodzenia
kogo. z rodziny, wa.nego tematu lub motywu przewodniego,
jak cho.by ksi..ki . czy te. wysy.a. je sobie w formie pocztowek.
W Wiecznym Mie.cie, w pobli.u placu Weneckiego,
dzia.a uwielbiana przez turystow i lokalsow Fox Gallery, ktora
oferuje te w.a.nie ok.adki, kartki pocztowe z nimi i sam
magazyn w sta.ej sprzeda.y. Ch.tnych na ten asortyment
nigdy nie brakuje, bo jak tu si. oprze. zaczytanej w gazecie
postaci, jak. w scenkach rodzajowych wykreowa. holenderski
rysownik Joost Swarte, albo pogr..onej w lekturze
bywalczyni ksi.garni spod r.ki Arthura Getza? Kto poluje
na ilustracje, b.d.ce znakiem rozpoznawczym presti.owego
magazynu, znajdzie je zarowno w archiwum redakcyjnym,
jak i na innych stronach w sieci.
Wiekowemu pismu w bran.y wydawniczej uda.o si. to, co
najlepszym markom ze strefy biznesu. Oferuje nie produkt,
tylko emocje z nim zwi.zane i styl bycia. Tak jak Coca-Cola
nie sprzedaje napojow, ale szcz..cie, za. Volvo nie oferuje
samochodow, lecz bezpiecze.stwo, tak .The New Yorkerh
jest czym. wi.cej ni. gazet., zapewniaj.c komfort my.lenia
i poczucie przynale.no.ci do rozumnej elity. Bogata historia
czasopisma ma .cis.e powi.zanie z rozwojem ameryka.skiej
my.li, a tak.e niebotyczny wk.ad w kszta.towanie
opinii publicznej na rozmaitych frontach. Liczy si. te. ch..
wchodzenia w interakcje z czytelnikami.
Kolejne tytu.y upadaj., a tymczasem .The New Yorkerh
.wieci przyk.adem, jak. drog. doj.. do 100-lecia istnienia
i statusu jednego z najwa.niejszych .rode. refleksji nad
wspo.czesnym .wiatem, ..cz.c skrupulatne podej.cie
do dziennikarstwa z nowoczesnym ogl.dem, dobrym s.owem,
grafik. i sprytn. promocj., ktora skutecznie rozbudza
..dz. posiadania p.ociennej torby tygodnika. (ANS)
Na podst.: rivistastudio.com, fumettologica.it, ilfoglio.it
Tak jak Coca Cola nie sprzedaje napojow, a szcz..cie,
za. Volvo nie oferuje samochodow, lecz bezpiecze.stwo,
tak The New Yorker jest czym. wi.cej ni. gazet.
Sto lat tygodnika
Fot ANS
ANGORA . PERYSKOP nr 11 (16 III 2025) ZASKAKUJE I ZACHWYCA 81
82
Na sen: .wiczenia
Przedmiot sprawy: Jako.. snu ma
tendencj. do pogarszania si. wraz
z wiekiem, co wi..e si. z szeregiem
powa.nych problemow zdrowotnych
i upo.ledzeniem funkcji poznawczych.
Brytyjska analiza zbiorczych danych
z dost.pnych bada. wskazuje, .e .wiczenia
oporowe lub wzmacniaj.ce mi..nie,
z u.yciem ci..arkow b.d. mas.
w.asnego cia.a, mog. okaza. si. najlepsze
w walce z bezsenno.ci. u osob
starszych. Trening oporowy koncentruje
si. na budowaniu si.y mi..ni i wytrzyma.o.ci
poprzez ukierunkowane ruchy
i .wiczenia. Przysiady, wypady, pompki
i deski, a tak.e u.ywanie ta.m oporowych
lub lekkich ci..arkow do .wiczenia
okre.lonych grup mi..ni, potencjalnie
zwi.kszaj. naturaln. zdolno.. organizmu
do utrzymania zdrowego wzorca
snu. (MM)
Orzeczenie: Po konsultacji z lekarzem
warto opracowa. w.asny plan treningowy.
Oskar.ona: dieta o ADHD
Przedmiot sprawy: Analiza danych
ponad 60 tys. matek i ich dzieci wykaza.a
zwi.zek tzw. diety zachodniej (charakteryzuje
si. wysok. zawarto.ci. t.uszczow
i cukrow) u matek w ci..y ze zwi.kszonym
ryzykiem chorob rozwojowych, tj.
ADHD czy spektrum autyzmu u ich dzieci.
Du.scy naukowcy na podstawie m.in.
raportow o spo.ywanych przez kobiety
posi.kach oraz bada. metabolitow we
krwi w ro.nych momentach ci..y zidentyfikowali
43 zwi.zki bezpo.rednio zwi.zane
z metabolizmem w .diecie zachodniejh,
ktore wp.ywa.y na rozwoj uk.adu
nerwowego p.odu. 15 z tych metabolitow
by.o szczegolnie powi.zanych ze
zwi.kszonym a. o 66 proc. ryzykiem
wyst.pienia ADHD u dzieci. Wp.yw diety
by. szczegolnie istotny w pierwszym
i drugim semestrze ci..y, sugeruj.c, .e
w tym okresie rozwoj mozgu p.odu jest
wyj.tkowo wra.liwy na styl .ycia matki.
(MK)
Orzeczenie: Zdrowa dieta matki
sprzyja rozwojowi p.odu.
Na celowniku: alergia
Przedmiot sprawy: Kanadyjscy
naukowcy z University of British Columbia
sugeruj., .e wystawianie ma.ych
dzieci na niewielkie ilo.ci alergenow
pokarmowych (tzw. immunoterapia
doustna) jest bezpieczniejsze ni. .cis.e
ich unikanie. Takie podej.cie zmniejsza
nasilenie reakcji po przypadkowym nara.eniu
i zapobiega niepotrzebnym ograniczeniom
dietetycznym. Opo.nienie
wystawienia dziecka na alergen mo.e
prowadzi. do utraty okazji do bezpiecznego
odczulania i zwi.kszonego niepokoju
zwi.zanego z ponownym wprowadzaniem
pokarmow po.niej. Doustna
immunoterapia jest skuteczna u dzieci
w wieku przedszkolnym, chocia. potrzeba
wi.cej bada. nad d.ugoterminowymi
skutkami zdrowotnymi. Badanie oznacza
zmian. w leczeniu alergii, opowiadaj.c
si. za kontrolowanym nara.eniem
zamiast unikaniem w celu zmniejszenia
ryzyka i poprawy jako.ci .ycia. (PRJ)
Orzeczenie: Nowe pomys.y na zmniejszenie
alergii zawsze mile widziane.
Rozwik.any: ton g.osu
Przedmiot sprawy: Subtelne zmia -
ny wysoko.ci d.wi.ku wp.ywaj. na
sposob, w jaki ludzie rozumiej. nacisk
i intencj. rozmowcy. Do tej pory s.dzono,
.e za przetwarzanie prozodii
(brzmieniowe w.a.ciwo.ci mowy)
odpowiada gorny zakr.t skroniowy
b.d.cy g.ownym obszarem przetwarzania
d.wi.kow. Okazuje si., .e to
zakr.t skroniowy przedni poprzeczny
(tzw. zakr.ty Heschla), od dawna znany
z wczesnego przetwarzania s.uchowego,
odgrywa wi.ksz. rol. w interpretowaniu
mowy. Odkrycie podwa.aj.ce
d.ugotrwa.e za.o.enia dotycz.ce tego,
jak i gdzie mozg odbiera naturaln. melodi.
mowy, mo.e doprowadzi. do opracowania
nowych metod rehabilitacji oraz
leczenia zaburze. mowy i j.zyka, takich
jak autyzm czy dysprozodia u pacjentow
po udarze. (MM)
Orzeczenie: Kolejna tajemnica mozgu
rozwi.zana!
Zagro.enie dla ci..y:
bierne palenie
Przedmiot sprawy: Grupa japo.skich
naukowcow przeanalizowa.a
wp.yw palenia przez matk. (i to aktywne,
i bierne) na ryzyko odklejenia .o.yska,
ktore jest stanem potencjalnie zagra.aj.cym
.yciu zarowno matek, jak i dzieci.
Po przeanalizowaniu w ca.ej Japonii
danych oko.o 82 tys. kobiet w ci..y
okaza.o si., .e palenie odpowiada za
2,8 proc. przypadkow odklejenia .o.yska.
Ponadto w.rod niepal.cych kobiet
w ci..y bierne palenie przyczyni.o si.
do 3,0 proc. takich przypadkow. Nawet
je.li matka w ogole nie pali, jej partner
mo.e pali. w domu, my.l.c, .e to nie
problem. (ZK)
Orzeczenie: Bierne palenie tak samo
gro.ne jak aktywne.
Pod lup.: mikroplastik farb
Przedmiot sprawy: Zanieczyszczenie
powietrza, wod, a nawet jedzenia
mikroplastikiem jest faktem rozpoznanym
i badanym przez szerokie rzesze
naukowcow. Jednak do tej pory omijano
syntetyczne farby i wszechobecne
pomalowane powierzchnie jako
jedn. z przyczyn tego zanieczyszczenia.
Dog..bna analiza opublikowanych
do tej pory bada. dotycz.cych mikroplastiku
wskaza.a zaledwie 53 opracowania
wspominaj.ce o mo.liwo.ci
szkodliwego wp.ywu farb. Dodatkowo
wykazano, .e farby mog. by. przyczyn.
obecno.ci ponad 290 tys. cz.stek
mikroplastiku na kilogram osadow,
o ro.nym stopniu toksyczno.ci dla .rodowiska.
Na podstawie tej wst.pnej
analizy naukowcy apeluj., aby lepiej
przyjrze. si. szkodliwo.ci farb dla
.rodowiska i opracowa. sposoby na
zmniejszenie ich negatywnego wp.ywu.
(MK)
Orzeczenie: Ale nam farby zmalowa.y
problem!
Kontrolowane: tatua.e
Przedmiot sprawy: Cz.steczki tu -
szu z tatua.u nie pozostaj. wy..cznie
w skorze, lecz przemieszczaj. si.
do w.z.ow ch.onnych, ktore s. kluczowe
dla uk.adu odporno.ciowego. Du.scy
i fi.scy naukowcy przyjrzeli si.,
jakie mo.e to mie. konsekwencje zdrowotne.
Do bada. wykorzystali unikaln.
baz. danych .Danish Twin Tattoo
Cohorth, ktora obejmuje ponad 5900
bli.ni.t. Okaza.o si., .e tatua.e mog.
wi.za. si. z wy.szym ryzykiem wyst.pienia
m.in. nowotworow skory i ch.oniakow,
a ryzyko to wzrasta trzykrotnie
w przypadku du.ych tatua.y (wi.kszych
ni. d.o.). Uczeni podejrzewaj.,
.e organizm traktuje cz.steczki barwnika
jak substancje obce, co mo.e prowadzi.
do przewlek.ego stanu zapalnego
w w.z.ach ch.onnych. Dok.adny
mechanizm b.dzie przedmiotem kolejnych
bada.. (KR)
Orzeczenie: Cz.steczki tuszu
cichaczem okupuj.ce w.z.y ch.onne
mog. prowadzi. do koszmarnej niespodzianki.
MA.GORZATA URBA.SKA
i Naukowy Wydzia. .ledczy
nauka@angora.com.pl
.rod.a: MedicalXpress, Science Daily,
Phys.org and Environmental Toxicology
and Chemistry, EurekAlert
WIEDZA I .YCIE
Prosz. wsta.! Nauka idzie!
ANGORA . PERYSKOP nr 11 (16 III 2025)
W G.OWIE SI. NIE MIE.CI 83
Rys. Katarzyna Zalepa
EROSKOP
ANGORA . PERYSKOP nr 11 (16 III 2025)
Kolumn. opracowa.a: JOLANTA PIEKART-BARCZ
ZNAJD. 10 RO.NIC W PRZERWIE NA REKLAM.c
W SEJMIE PRACUJ.c Pos.owie z Konfederacji
tworz. Parlamentarny Zespo. ds. Obrony
Polskiego Tatarac . czytaj str. 6.
Rys. Tomasz Wilczkiewicz
84 DLA TYCH, CO NIE LUBI. CZYTA.
Rys. Katarzyna Zalepa
Rys. Tomasz Wilczkiewicz
Rozwi.zanie na str. 31.
Tygodniowka
ARESZTOWANY. Pose. PiS Dariusz Matecki zrzek. si. immunitetu. W Sejmie sam
zaku. si. w kajdanki, a nast.pnie zosta. zatrzymany i doprowadzony do prokuratury.
I TYLKO KONI .AL. Prokuratura Rejonowa w Przasnyszu umorzy.a
post.powanie w sprawie mycia konia myjk. ci.nieniow. na stacji paliwc
TRUMP CI.GLE ZASKAKUJE. Ameryka wstrzyma.a pomoc wojskow. dla Ukrainy
. czytaj str. 69 . 72.
BEZPIECZE.STWO POLSKI. Premier
zapowiedzia. dobrowolne szkolenie wojskowe
dla kobiet i m..czyzn . czytaj str. 12 . 15.
Rys. Katarzyna Zalepa
Rys. Tomasz Wilczkiewicz
Rys. Miros.aw Stankiewicz
ANGORA nr 11 (16 III 2025)
TYGODNIK NIE TYLKO DLA DZIECI www.angorka.com.pl ISSN 1425 3755
WARTO
WIEDZIE.
WI.CEJ
WARSZAWA-CHICAGO Nr 11 (1593) Rok XXXI 16 marca 2025 r. Kazik w Rzymie . czytaj str. 4 D.K.
Fot. Lisa Adler/East News
Napoj bardziej zdrowy ni. dotychczas uwa.ano
Li.cie herbaty poch.aniaj. toksyny!
. str. 3
Czu. wiosn.! Wcze.niej ni. zazwyczaj nied.wiedzie polarne wychodz. ze swoich nor pod .niegiem . str. 6
2 AKTUALNO.CI ANGORKA nr 11 (16 III 2025)
M.ode pokolenie wkracza na rynek
pracy w czasach dynamicznych zmian,
gdzie technologie, takie jak sztuczna
inteligencja, automatyzacja i praca zdalna,
zmieniaj. dotychczasowe standardy.
Pandemia COVID-19 udowodni.a, .e
praca biurowa nie jest konieczna, a m.odzi
doceniaj. elastyczno.. i mo.liwo..
pracy z dowolnego miejsca. Jednak praca
zdalna niesie wyzwania, takie jak izolacja
spo.eczna oraz trudno.ci w oddzieleniu
.ycia zawodowego od prywatnego.
Automatyzacja i AI eliminuj. powtarzalne
zadania, co m.odzi widz. jako szans.,
cho. wymaga to zdobycia nowych kompetencji
technologicznych. Gig economy
zyskuje popularno.. dzi.ki elastyczno.ci,
ale brak stabilno.ci finansowej
i zabezpiecze. pozostaje problemem.
M.odzi coraz bardziej ceni. work-life
balance, stawiaj.c na rozwoj osobisty,
pasje i zdrowie psychiczne. Rynek pracy
budzi jednocze.nie optymizm i niepokoj.
Pytanie: Czy to m.odzi dostosuj. si.
do .wiata, czy .wiat do ich oczekiwa.?
Krzysztof Wituszko, 15 lat
Przysz.o.. rynku pracy:
wyzwania i szanse dla m.odego pokolenia
OCZAMI NASTOLATKA
Felietony (od 1000 do 1200 znakow) prosimy nadsy.a. wy..cznie na adres: ela.walecka@angora.com.pl.
Za teksty opublikowane na .amach .Angorkih wyp.acamy autorom honorarium.
Drukujemy tylko prace osob, ktore nie sko.czy.y 18. roku .ycia. Redakcja zastrzega sobie prawo do skrotow.
Drodzy m.odzi Czytelnicy. Coraz cz..ciej docieraj. do nas wie.ci, .e zmagacie si.
z hejtem w internecie, a tak.e z mow. nienawi.ci w codziennym .yciu.
Napiszcie nam, jak walczy. z agresj.. Czekamy na Wasze felietony, szczegolnie o tej
w.a.nie tematyce. Telefon zaufania dla dzieci i m.odzie.y: 116 111
JAK WALCZY. Z AGRESJ.
Rzadka srebrna moneta z 1813 roku,
tzw. dziurawy dolar, skradziona z muzeum
wroci.a do Polski. Odnaleziono j. w Australii.
Zosta.a wybita w Meksyku. Stamt.d
dotar.a do Europy. W 1914 r. kupi. j.
w Amsterdamie kolekcjoner Walery Cy ryl
Amrogowicz. W 1931 r. przekaza. numizmat
Towarzystwu Naukowemu w Toruniu,
sk.d trafi. on do tamtejszego Muzeum
Okr.gowego.
W latach 2011 . 2018 z placowki znikn..o
400 cennych monet, w tym ta. Kupi.
j. za 319 tysi.cy euro mieszkaniec Perth.
Australijskiej policji uda.o si. skarb
odzyska.. Uroczysto.. przekazania odby.a
si. w Ambasadzie RP w Canberze.
Oz opr. na podst. www.dobre.info
Wroci. do polskiego muzeum
Dziurawy dolar wart fortun.
Aktor Jesse Eisenberg (41 l.) odebra.
w Nowym Jorku z r.k prezydenta Andrzeja
Dudy (52 l.) dokument potwierdzaj.cy polskie
obywatelstwo. Amerykanin wyst.pi.
o nie ze wzgl.du na to, .e . jak stwierdzi.
. czuje silne powi.zanie z naszym krajem.
Jego przodkowie byli mieszkaj.cymi w Polsce
.ydami, ktorzy wyemigrowali do USA.
Eisenberg problem ten poruszy. w wyre.yserowanym
przez siebie filmie .Prawdziwy
bolh, w ktorym rownie. wyst.pi.. Zdj.cia
do produkcji kr.cono m.in. w Warszawie
i Lublinie.
Graj.cy u jego boku Kieran Culkin
(42 l.) za swoj. drugoplanow. rol. odebra.
w minionym tygodniu nagrod. Oscara.
A.P. na podst. inform. prasowych
Fot. Adam Gray/Reuters/Forum
S.ynny aktor obywatelem naszego kraju
5 maja tego roku z u.ytkowania zostanie
wycofany popularny komunikator Skype.
Przez pewien czas z powodzeniem
s.u.y. jako narz.dzie do wideorozmow.
Jego miejsce zajmie Microsoft Teams.
Ma on by. doskonalszy i lepiej dostosowany
do wspo.czesnych odbiorcow.
Ci, ktorzy korzystaj. ze Skypefa, b.d.
mogli zalogowa. si. za pomoc. dotychczasowych
danych. Ich czaty i kontakty
do nowej aplikacji zostan. przeniesione
automatycznie.
M.K. opr. na podst. www.money.pl
Koniec komunikatora Skype
..apki na kierownic.h to specjalna akcja
policji, ktora ruszy.a 1 marca, a potrwa do
ko.ca tego miesi.ca. Celem programu
jest zwrocenie uwagi na to, jak niebezpieczne
jest rozmawianie przez telefon
podczas prowadzenia samochodu. .Kierowca
powinien wiedzie., .e korzystanie
z telefonu podczas prowadzenia pojazdu
wyra.nie obni.a koncentracj. i powoduje
utrat. kontroli nad sytuacj. na drodze.
Nawet kilka sekund nieuwagi za kierownic.
mo.e doprowadzi. do wielu
niebezpiecznych nast.pstwh . czytamy
na stronie Komendy G.ownej Policji.
Funkcjonariusze podkre.laj., .e zale.y
im na zmniejszeniu liczby wypadkow spowodowanych
z.ymi i nieodpowiedzialnymi
nawykami, ktore powoduj. rozkojarzenie.
M.K. opr. na podst. www.tvp.info
Bez telefonu za kierownic.!
In.ynierowie w Chile wykorzystuj. technologi.
inspirowan. fantastyk. naukow.,
aby zapewni. wod. tysi.com mieszka.cow
jednego z najsuchszych miejsc
na ziemi. Proste kolektory mg.y sk.adaj.ce
si. z bardzo drobnych siatek
trzymanych w gorze przez s.upy przywodz.
na my.l .zbieracze wilgocih z planety
Tatooine (przy ktorych pracowa.
Luke Skywalker) czy kombinezony bohaterow
powie.ci .Diunah. Wilgo. z powietrza
skrapla si. na materiale, a krople
nast.pnie sp.ywaj. do rynny i do zbiornika
na wod., co pozwala uzyska. od
0,2 litra do 5 litrow wody z mg.y na metr
kwadratowy dziennie. Badania przeprowadzono
w chilijskiej gminie Alto Hospicio,
gdzie mieszka oko.o 10 tysi.cy osob,
z ktorych tylko 1,6 proc. jest pod..czone
do sieci wodoci.gowych. Gmina po.o.ona
jest na skraju pustyni, co sprawia, .e
dost.p do wody staje si. coraz powa.niejszym
problemem.
G.K. opr. na podst. www.zielona.interia.pl
Science fiction w realnym .yciu
W ubieg.ym tygodniu poznali.my laureatow
97. edycji Oscarow. W.rod nagrodzonych
filmow znalaz.y si. tak.e dedykowane
m.odszym widzom. .otewska
produkcja .Flowh opowiadaj.ca o do..
niebezpiecznych przygodach zwierz.t
otrzyma.a statuetk. za najlepsz. pe.nometra.ow.
animacj.. Oscara za najlepsze
kostiumy dosta. Paul Tazewell (60 l.), ktory
stworzy. kreacje do musicalu .Wickedh.
Film nagrodzono rownie. za scenografi..
Tegoroczn. gal. w Los Angeles poprowadzi.
komik Conan OfBrien (61 l.).
A.P. na podst. inform. prasowych
***
Dwadzie.cia pi.. toreb upominkowych
trafi.o do nominowanych w g.ownych
kategoriach nagrod Oscara. Warto..
ukrytych w ka.dej z nich prezentow
to 216 190 dolarow. Cz... .drobiazgowh
rozdanych w Los Angeles to luksusowe
kosmetyki, witaminy, legowiska dla
zwierz.t, a pozosta.e to wycieczki oraz
oferty ro.nych atrakcji. W.rod nich stworzenie
drzewa genealogicznego na podstawie
testow DNA i iluzjonistyczny pokaz
na .ywo.
A.P. opr. na podst. www.tvp.info
Oscary i... prezenty rozdane!
ANGORKA nr 11 (16 III 2025) CIEKAWOSTKI 3
Davis-Monthan Boneyard (USA) to najwi.ksze
wrakowisko samolotow. Na powierzchni
tysi.ca ha znajduje si. ponad
4 tys. uziemionych lataj.cych maszyn.
Wiosna to sezon na smardze. Ceny tych
grzybow o niezwyk.ym wygl.dzie i smakowito.ci
dochodz. do 500 z. za kilogram.
Pomidory zosta.y uznane za najzdrowszy...
owoc .wiata. To ze wzgl.du na wytrawny
smak kwalifikowane s. do warzyw. Statystyczny
Polak zjada ich 10 kg rocznie.
S.ynny londy.ski stadion Wembley
mo.e pomie.ci. 90 tys. widzow i jest jednym
z najnowocze.niejszych obiektow
tego typu w Europie.
Oz
Li.cie herbaty podczas zaparzania wch.aniaj.
metale ci..kie (np. toksyczny o.ow
i kadm) zawarte w wodzie, czyni.c napoj
jeszcze zdrowszym. Odkryli to naukowcy
z Northwestern University (USA). Uczeni
prowadz.cy eksperymenty podkre.laj., .e
herbaty, niezale.nie od rodzaju (bia.a,
oolong, czarna, ale rownie. rumianek
i rooibos), poch.aniaj. po dobn. ilo.. toksyn.
Przy czym te bardziej rozdrobnione
. nieco lepiej. Liczy si. natomiast czas
parzenia . im d.u.szy, tym proces neutralizacji
by. bardziej efektywny. Specjali.ci orzekli
te., .e nie bez wp.ywu na zdrowie s. torebki
do zaparzania. Je.li s. one wykonane z celulozy,
to tak.e . i to bardzo wydajnie . absorbuj.
metale ci..kie. Natomiast te wykonane
z bawe.ny lub z tworzyw sztucznych . nieznacznie.
Na tych ostatnich specjali.ci nie
pozostawili suchej nitki, przestrzegaj.c, .e
s. one przyczyn. zanieczyszczenia naparu
ogromn. ilo.ci. cz.stek mikroplastiku.
Uczeni podkre.laj., .e herbata jest najcz..ciej
spo.ywanym napojem na .wiecie.
Oz opr. na podst. www.kopalniawiedzy.pl
Li.cie herbaty
poch.aniaj. toksyny
Ziemskie oceany nie zawsze wydawa.y
si. ciemnoniebieskie. Kwa.ne .rodowisko
i jony .elaza sprawia.y, .e Ziemia widziana
z kosmosu by.a... zielona . dowodz.
japo.scy naukowcy, ktorzy przeprowadzili
symulacje .rodowiska sprzed miliardow
lat. Kiedy. atmosfera mia.a wi.cej
pary wodnej i dwutlenku w.gla ni. dzisiaj,
przez co by.a bardziej kwa.na. Konsekwencj.
by.y znacznie intensywniejsze
procesy erozji, ktore doprowadzi.y
do wyp.ukiwania ogromnych ilo.ci .elaza
do wod morskich, co nadawa.o w.a.nie
tak. barw.. Zielony okres naszej planety
trwa. od 3 mld do 600 mln lat temu.
Oceany zajmowa.y w tym czasie wi.ksz.
powierzchni., a to sprawia.o, .e Ziemia
z daleka wygl.da.a na zielon. planet..
G.K. opr. na podst. www.geekweek.interia.pl
Zielona planeta
Mars jest czerwony, bo przed czterema
miliardami lat .elazo znajduj.ce
si. w jego ska.ach zareagowa.o z ciek..
wod. lub wod. z tlenem zawartym
w powietrzu. Wtedy rozpocz.. si. tam
proces rdzewienia. Tlenek .elaza rozk.ada.
si. na py. i pod wp.ywem wiatrow rozprzestrzenia.
si. po ca.ej planecie. Zjawisko
to trwa do dzi.. Naukowcy ustalili to,
analizuj.c dane przes.ane przez .azik Perseverance.
Nawet odtworzyli marsja.ski
py. w warunkach laboratoryjnych. U.yli
do tego nanominera.u o nazwie ferrihydryt
zmieszanego z bazaltem i ze ska.. wulkaniczn..
Tym samym lepiej poznali geologiczn.
przesz.o.. tego cia.a niebieskiego.
M.K. opr. na podst. www.tvn24.pl
Odkryto sekret Marsa
Piosenkarka Katy Perry (40 l.) pole ci
wraz z pi.cioma kobietami w kosmos.
Nietypow. wycieczk. odb.d. statkiem
New Shepard nale..cym do miliardera
Jeffa Bezosa. Na razie nie wiadomo,
na kiedy zaplanowany jest lot Blue Origin,
jednak prawdopodobnie stanie si. to
wiosn..
Do tej pory z komercyjnej wyprawy
w kosmos z ow. firm. skorzysta.y 52 osoby.
Wszyscy przekroczyli lini. Karmana
uwa.an. za granic. atmosfery ziemskiej.
A.P. opr. na podst. www.dlapilota.pl
Kobieca kosmiczna wyprawa
Morze Sargassowe, ktore nie dociera
do .adnego brzegu, a jego granice
wyznaczaj. pr.dy morskie (po.nocnoatlantycki,
kanaryjski, po.nocnorownikowy
i antylski), nazywane jest szostym
oceanem. Ma powierzchni. 6 . 7 mln km2
i zlokalizowane jest w po.nocnym rejonie
Atlantyku. Obszar ten jest niezwyk.ym ekosystemem
porownywanym z lasem deszczowym,
tyle .e p.ywaj.cym. Powodem
s. wyst.puj.ce tu licznie gronorosty (Sargassum)
. glony posiadaj.ce p.cherze
p.awne umo.liwiaj.ce im unoszenie si.
w wodzie. Akwen ten podlega te. specjalnej
ochronie, gdy. stanowi siedlisko dla wielu
zagro.onych gatunkow zwierz.t, np. rekina
.ledziowego, oraz jest miejscem tar.a w.gorzy:
europejskiego i ameryka.skiego.
Niestety, dzia.alno.. cz.owieka wp.ywa
na Morze Sargassowe negatywnie, chocia.by
poprzez kursuj.ce tamt.dy statki emituj.ce
ha.as i zanieczyszczenia oraz coraz wi.ksze
za.miecenie wody plastikiem.
Oz na podst. inform. prasowych
Niezwyk.e, nieznane,
nies.ychane
Szosty ocean
Neo Gamma norweskiej firmy 1X to
mechaniczna gosposia o wygl.dzie
cz.owieka i mi.ej .skorzeh z nylonowej
dzianiny. Maszyna zosta.a wyposa.ona
w zaawansowane systemy sztucznej
inteligencji. Zanim zostanie podj.ta decyzja,
.e mo.e by. bezpieczn. i u.yteczn.
pomoc. domow., musi przej.. jeszcze
d.ug. faz. testow. Neo Gamma jest
cicha i porusza si. do.. zgrabnie, a dzi.ki
zamontowanym czujnikom sprawnie
omija przeszkody. Firma pracuje te. nad
udoskonaleniem opcji teleoperacji (zdalne
sterowanie), umo.liwiaj.cej w razie
potrzeby szybkie przej.cie kontroli nad
humanoidem przez cz.owieka.
Zwykle roboty produkowane s. na po -
trzeby przemys.u i nie przypominaj. ludzi,
jednak bior.c pod uwag. fakt, .e spo.ecze.stwo
si. starzeje, a seniorzy wymagaj.
pomocy w wykonywaniu nawet prostych
czynno.ci .yciowych, humanoidalni asystenci
mog. si. w tej funkcji sprawdzi..
Oz opr. na podst. www.aidaily.pl
Wielkie i ma.e rzeczy
Humanoid gosposi.
4 TROCH. WIEDZY ANGORKA nr 11 (16 III 2025)
W Kazachstanie trwa akcja sadzenia
drzew na terenie wyschni.tego jeziora
nazywanego Morzem Aralskim. Jeszcze
w latach 60. XX wieku by.o ono
czwartym co do wielko.ci bezodp.ywowym
zbiornikiem s.onowodnym na
.wiecie. Niestety, na skutek dzia.alno.ci
cz.owieka dosz.o do katastrofy ekologicznej
na ogromn. skal. i zasilanie akwenu
w wod. z dwoch g.ownych dop.ywow spad.o
o 90 proc. Jezioro przekszta.ci.o si.
w ogromn. pustyni. Aralkum. .eby cho.
w cz..ci naprawi. dramatyczn. sytuacj.,
w.adze postanowi.y przeprowadzi.
zalesianie na gigantycznej powierzchni
1,1 mln ha, z czego na obszarze 475 tys.
ha proces ten jest zaawansowany.
Oz opr. na podst. www.dobrewiadomosci.net.pl
W Kazachstanie...
Sadz. las na jeziorze
To zwiedzanie z lekkim dreszczykiem.
Bo trzeba przej.. ok. 160 m
mrocznymi podziemnymi korytarzami
dawnej kopalni piasku kwarcowego
usytuowanej obecnie w po.udniowej cz..ci
Tomaszowa Mazowieckiego. Na labirynt
sk.adaj. si. te. sale, zau.ki i wn.ki.
Wyeksponowano w nich manekiny przedstawiaj.ce
ludzi, ktorzy kiedy. tam pracowali,
repliki narz.dzi gorniczych z epoki
oraz fragmenty zastygni.tej masy szklanej.
Niezapomnianych wra.e. dostarczaj.
odpowiednie o.wietlenie i efekty
akustyczne, ktore imituj. odg.osy wydobywania
piasku i r.enie koni pomagaj.cych
owczesnym gornikom. Wej.cie tam
mo.liwe jest tylko z przewodnikiem.
Kopalnia dzia.a.a od ko.ca XVIII do pocz.tku
XX wieku. Najpierw piasek wydobywano
na potrzeby okolicznych gospodarstw, a po.niej
dla hut szk.a. Po zamurowaniu wej..
o.rodek ten na d.ugo zosta. zapomniany.
Po przystosowaniu dla zwiedzaj.cych zosta.
otwarty dopiero w 2012 roku.
Tekst i fot.: M.K.
Warto zobaczy.
Groty Nagorzyckie
Kazik postanowi. wybra. si. do Rzymu,
by tam prze.y. kolejn. przygod.. Czeka.a
go prawdziwa podro. w czasie! Pierwsze
kroki skierowa. w stron. staro.ytnych
ruin. Najpierw zwiedzi. Koloseum
. wizytowk. Wiecznego Miasta. Najwi.kszy
rzymski amfiteatr zosta. wzniesiony
przez cesarzy Wespazjana i Tytusa
w latach 72 . 80 n.e. By. miejscem walk
gladiatorow (munera), inscenizacji bitew
morskich (naumachia) i polowa. na dzikie
zwierz.ta (venationes). Olbrzymie
wra.enie zrobi.a na Kaziku czterokondygnacyjna
konstrukcja amfiteatru . jego
wysoko.. osi.ga.a niemal 50 m, a obwod
. 545 m. Arena mia.a kszta.t owalu o d.ugo.ci
83 m, a pod ni. rozci.ga.y si. podziemia
z labiryntem korytarzy. Koloseum
mog.o pomie.ci. do 70 tys. widzow. .To
musia.o robi. wra.enieh . pomy.la. nasz
w.drowiec i skierowa. si. obok .uku
Konstantyna Wielkiego do dawnego serca
staro.ytnego Rzymu . na Forum
Romanum. Tutaj skupia.o si. .ycie miasta,
bo by. to najwi.kszy i najwa.niejszy
plac, miejsce spotka. i wszelakich
uroczysto.ci. Spaceruj.c antyczn. drog.
w.rod zachwycaj.cych pozosta.o.ci
po .wi.tyniach, bazylikach, .ukach triumfalnych,
kolumnadach i domach, Kazik
zastanawia. si., jak musia.o wygl.da.
to miejsce w czasach swojej .wietno.ci.
Wdrapa. si. nast.pnie na Palatyn (jedno
z siedmiu wzgorz Rzymu) uznawany za
prakolebk. miasta. To tutaj mi.dzy Forum
Romanum a Circus Maximus legendarny
Romulus za.o.y. miasto w po.owie
VIII w. p.n.e. Mit splata si. z histori. . na
wzgorzu rzeczywi.cie w epoce .elaza
powsta.a pierwsza rzymska osada. Przechodz.c
przez zachwycaj.cy Horti Farnesiani
(uwa.any za pierwszy publiczny
ogrod botaniczny), krolik dotar. do tarasu
widokowego, z ktorego rozpo.ciera si.
najlepszy widok na stanowiska archeologiczne
Forum Romanum. By. to idealny
moment na chwil. wytchnienia w cieniu
drzew pomara.czowych.
Na koniec dnia pe.nego wra.e. krolik
chcia. zobaczy. jeszcze jedno miejsce.
Dotar. do ruchliwego placu miejskiego,
na ktorym znajduje si. rozleg.y
kompleks ruin z okresu republiki . Largo
di Torre Argentina. Pad.y tu s.ynne
s.owa: .I ty, Brutusie, przeciwko mnieh
wypowiedziane chwil. przed .mierci.
przez Juliusza Cezara. Ciekawostk. jest,
.e na Largo Argentina znajduje si. rownie.
sanktuarium kotow, ktore powsta.o
w roku 1929. Mieszka tu kocia kolonia
licz.ca oko.o 100 osobnikow, ktorymi
opiekuj. si. wolontariusze. .Zawsze kiedy
jestem w Rzymie, zagl.dam do moich
miaucz.cych przyjacio.h . u.miechn.. si.
w my.lach Kazik i postawi. kotkom misk.
z such. karm..
Powoli nadchodzi. ju. wieczor, wi.c
zm.czony wielokilometrowym spacerem
w.oczkowy w.oczykij postanowi. odpocz..
i zaplanowa. kolejny dzie. w tym
fascynuj.cym mie.cie!
Tekst i fot.: D.K.
Kazik w podro.y(1)
W staro.ytnym Rzymie
Koloseum
Forum Romanum
Arena Koloseum
Ro.lin. o nieco dziwnym wygl.dzie
odkryli pracownicy Parku Narodowego
Big Bend w Teksasie (USA). Zrobiono
jej zdj.cia, a nast.pnie przeszukano ro.ne
naukowe bazy danych oraz sprawdzono
zapisy w zielnikach i innych .rod.ach.
Okaza.o si., .e na pewno jest to nowy
gatunek wymagaj.cy obserwacji.
Ro.nie w.rod pustynnych ska.. Ma niewielkie
rozmiary. Ka.dy kwiat tej ro.liny
ozdobiony jest dwoma promienistymi p.atkami,
a jej li.cie s. bardzo w.ochate. Dlatego
ochrzczono j. Ovicula biradiata. Pierwszy
cz.on nazwy oznacza male.k. owc.,
a drugi odnosi si. do jej kwiatow. Naukowcy
pieszczotliwie mowi. o niej: .we.niany
diabe.h.
M.K. opr. na podst. www.tvn24.pl
Dziwna ro.lina w Teksasie
Praca w kopalni piasku kwarcowego
A. 55 555 km pokona.a w 2024 roku
Kate.ina Rusa. Oznacza to, .e Czeszka
dziennie przeje.d.a.a .rednio 152 km.
To bardzo du.o . zawodowo trenuj.cy
kolarze niecz.sto przekraczaj. dystans
10 tys. km rocznie. Kobieta pobi.a swoj
w.asny rekord ustanowiony w 2023 roku
o ponad 5 tys km.
Aby tego dokona., Rusa musia.a zachowa.
.elazn. dyscyplin. . bez wzgl.du na
deszcz i minusow. temperatur..
A.P. opr. na podst. www.focus.pl
Rowerowy rekord
ANGORKA nr 11 (16 III 2025) RO.NORODNIE 5
R E K L A M A
Zach.camy wszystkich do czytania ksi..ek
i dzielenia si. ich tre.ci. z czytelnikami .Angorkih.
Si.gnij po lektur., przeczytaj j. i napisz jej krotk.
recenzj.. Dlaczego Ci si. podoba.a, czego Ci.
nauczy.a, komu j. polecasz? Nie zapomnij poda. tytu.u
ksi..ki oraz jej autora. Czekamy na Wasze recenzje.
Najciekawsze wydrukujemy na .amach .Angorkih
i nagrodzimy niespodziankami. Teksty nadsy.ajcie pod
adresem: kontaktangorka@gmail.com. Podpiszcie si.,
podajcie swoj wiek i adres korespondencyjny. Czekamy
tak.e na Wasze .zaczytaneh fotografie! Redakcja
Czytanie wzbogaca .ycie
Eksperci ostrzegaj., .e palenie papierosow
przy dzieciach nara.a je na wiele
chorob, bo dym tytoniowy powoduje
u nich zmiany w aktywno.ci genow.
W doros.ym .yciu n.ka. je mog. nie
tylko schorzenia uk.adu oddechowego
i kr..enia, ale te. problemy
neuro logiczne i zaburzenie odporno.ci.
Zmiany w organizmach tych
pociech s. takie same, jak w przypadku
ekspozycji na tyto. w .onie matki i osob
pal.cych. Wynika to z bada. przeprowadzonych
przez naukowcow z Barcelona
Institute for Global Health (Hiszpania).
Obj.to nimi ponad 2,5 tys. dzieci
w wieku od 7 do 10 lat pochodz.cych
nie tylko z Hiszpanii, ale i z Francji, Norwegii,
Litwy, Grecji, Wielkiej Brytanii
oraz ze Szwecji.
M.K. opr. na podst. www.radiozet.pl
Powiedz mamie, powiedz tacie
Gro.ne palenie przy dzieciach
Katarzyna Piter (34 l.)
i Egipcjanka Mayar Sherif
wygra.y z najwy.ej rozstawionymi Rosjank.
Irin. Chromaczow. i Ann. Danilin.
z Kazachstanu w finale debla tenisowego
turnieju WTA 500 na twardych kortach
w meksyka.skiej Meridzie. To najwi.kszy
sukces w karierze Polki i czwarty tytu.
w grze podwojnej.
Mija 150 lat od pierwszego meczu
hokeja. Osiemnastu .y.wiarzy z kijami
hokejowymi goni.cych za drewnianym
kr..kiem i t.um gapiow w Victoria
Hall w Montrealu. Mi.dzynarodowa Federacja
Hokeja na Lodzie uwa.a wydarzenie
z 3 marca 1875 r. za pierwszy oficjalny
mecz w tej dyscyplinie.
Szwedzki tyczkarz Armand Duplantis
(25 l.) konsekwentnie ucieka rywalom, osi.gaj.c
niedost.pne dla nich poziomy. Podczas
halowego mityngu .All Star Percheh
w Clermont-Ferrand urodzony w USA
zawodnik ustanowi. swoj kolejny rekord
.wiata w skoku o tyczce, uzyskuj.c 6,27 m.
Do Duplantisa nale.y ju. 11 najlepszych
wynikow w historii . od 6,17 do 6,27 m.
Podczas rozegranych w Spale halowych
mistrzostw Polski nies.ysz.cych w lekkoatletyce
dru.yna SKSG Korona Szczecin
w biegu sztafetowym 4 x 200 metrow kobiet
pobi.a halowy rekord .wiata. Natalia Nowaczyk,
Karolina J.drzejczyk, Sara Plewczy.ska
i Martyna Boguszewicz zako.czy.y
bieg z czasem 1.49.79. Nie by. to
jedyny sukces tego klubu, bo 26-osobowa ekipa
wywalczy.a a. 24 medale, w tym 9 z.otych!
21-letni Roman Bili.ski zadebiutuje
w Formule 3 w barwach zespo.u Rodin
Motorsport. Polak marzy o triumfach w Formule
1. . Do..czenie do ekipy Rodin jest
dla mnie niesamowit. szans.. To niezwyk.y
zespo., ktory w przesz.o.ci wygra. wiele
wy.cigow w ro.nych seriach . cieszy si.
sportowiec. G.K.
Sport
Og.aszamy kolejn. edycj. konkursu dla
m.odzie.y w wieku od 11 do 18 lat. Czekamy
na prace w dwoch kategoriach: indywidualnej
(wywiad, reporta.e oraz felietony na
dowolny temat przygotowane w formie tekstu,
audycji radiowej lub materia.u wideo) oraz grupowej
(gazetki szkolne). Na autork. lub autora najlepszej
pracy czeka tytu. Grand Prix, co wi..e si.
z mo.liwo.ci. bezp.atnego wyjazdu do Rewala
na tegoroczny oboz dziennikarski .Pot.ga Prasyh.
Pozostali laureaci . w tym redaktorzy naczelni
gazetek szkolnych . tak.e mog. liczy. na dofinansowanie,
np. 50-procentowe lub w kwocie
500 z.. Prace nale.y nadsy.a. do 27 kwietnia
pod adresem: Stowarzyszenie .Pot.ga Prasyh,
pl. Komuny Paryskiej 5a, 90-007 .od. lub elektronicznie:
stowarzyszenie@potegaprasy.pl. Tegoroczni
laureaci b.d. si. mogli spotka. w Rewalu
na jednym z dwoch turnusow obozow dziennikarskich,
aby tworzy. tam lokaln. gazet. .Rewalacjeh,
prowadzi. audycje w rozg.o.ni Rewal-
Stacja, jak rownie. przygotowywa. materia.y
dziennikarskie dla telewizji internetowej TeVaRewal.
Terminy turnusow: 7 . 22 lipca oraz 23 lipca
. 7 sierpnia. T.
Do wygrania pobyt na obozie dziennikarskim
Rusza kolejna .Pot.ga Prasyh
Marcin Patrza.ek (24 l.) to gitarzysta
z Kielc, ktory odnosi coraz wi.ksze sukcesy
na arenie .wiatowej. Muzyk sta. si.
rozpoznawalny w 2015 roku, wygrywaj.c
show .Must Be the Musich. Ostatnio
za. Patrza.ek nagra. utwor .First Loveh
z aktorem i piosenkarzem Willem
Smithem i piosenkark. Indi. Martinez.
Polak z ca.. pewno.ci. ma swoj unikalny
styl, ktory charakteryzuje wiele
perkusyjno.ci, ale i charyzm. imponuj.c.
s.uchaczom i bawi.c. t.umy. Jego
talent doceni.a tak.e japo.ska marka
gitar, wprowadzaj.c na rynek sygnowany
model instrumentu Ibanez.
Artysta od wrze.nia b.dzie promowa.
swoj album .Dragon In Harmonyh w Ameryce
Po.nocnej.
H.J. opr. na podst. www.dobrewiadomosci.net.pl
Sukcesy polskiego gitarzysty
Lektura w sam raz
dla kilkuletnich wielbicieli
psow, kotow
i innych zwierz.t. Bo
najwa.niejsz. postaci.
tej opowie.ci jest kundelek o g.adkiej
sier.ci. Jest zupe.nie zwyk.y, ale pewnej
nocy tajemniczy duch obdarza go wielk.
moc. wraz z czerwon. peleryn. superbohatera.
Wtedy staje si. Hero. Jego
zadanie to ratowanie swoich miejscowych
kolegow. Towarzyszy mu K..buszek
. .nie.nobia.y kot strachaj.o. Oczywi.cie
pojawiaj. si. problemy. Przyjaciele staraj.
si. je rozwi.za.. Przybywaj. nawet
kosmici. Jak .ycie innych psow si. zmieni?
Czy Buldo.er ju. zawsze b.dzie z.y
i czy sympatyczna para znajdzie wymarzony
dom?
Superhistoria z wieloma przygodami.
Momentami jest strasznie, a niekiedy
.miesznie i wzruszaj.co. Ksi..eczka
nie jest obszerna, ale to bardzo przyjemna
lektura. Mo.na si. doskonale bawi.
i zapozna. z wa.nymi m.dro.ciami.
Do czytania na kilka wieczorow. Szkoda
tylko, .e ilustracje s. czarno-bia.e. Ale
i tak dziecko wys.ucha tre.ci lub samo
przeczyta z rado.ci..
104 strony. Cena 9,90 z.. Wydawnictwo
SKRZAT; www.skrzat.com.pl
M.K.
Marek Regner
.Super Hero, czyli lataj.cy piesh
Tylko 5 dni objadania si. chipsami,
s.odyczami i innymi niewarto.ciowymi
produktami wystarczy, aby
w mozgu zasz.y negatywne zmiany.
Niemieccy naukowcy dowiedli, .e takie
od.ywianie zaburza prawid.ow. reakcj.
na insulin. i powoduje magazynowanie
t.uszczu w w.trobie. Te dwa czynniki
u.atwiaj. z kolei rozwoj oty.o.ci, a wraz
z ni. innych chorob. Do tej pory badania
przeprowadzono tylko na grupie zdrowych
m..czyzn. Podczas testu kazano
im je.. dodatkowe 1500 kcal w postaci
niezdrowego jedzenia i ograniczy.
aktywno.. fizyczn. do 4 tysi.cy krokow
dziennie. Mimo .e w czwartym dniu
bada. nie zauwa.ono u m..czyzn jeszcze
wzrostu wagi, to efekty wida. by.o
ju. we wska.nikach wra.liwo.ci na insulin.
i w ot.uszczeniu w.troby. Niekorzystne
reakcje organizmu utrzymywa.y si.
u badanych jeszcze przez tydzie. po
powrocie do zdrowego jedzenia.
H.J. opr. na podst. www.kopalniawiedzy.pl
Szkodliwa .mieciowa dieta
6 ZASADNICZO... PRZYRODNICZO ANGORKA nr 11 (16 III 2025)
Tamaraw, znany rownie. jako kar.owaty
bawo. z Mindoro, to niewielki ssak
kopytny wyst.puj.cy na wyspie o tej
nazwie na Filipinach. Jako jedyny endemiczny
gatunek byd.a w Filipinach nale.y
do rodziny Bovidae. Kiedy. wyst.powa.
licznie na Mindoro, lecz obecnie
.yje jedynie na kilku odizolowanych,
trawiastych rowninach. Jak wszystkie
kr.torogie, tamarawy s. prze.uwaczami.
Zwierz. to zas.uguje na uwag. rownie.
ze wzgl.du na swoj. samotnicz. natur..
Wyj.tkiem s. m.ode osobniki, ktore mog.
tworzy. ma.e grupy, aby nauczy. si.
ustala. hierarchi.. Tamarawy lubi. tarza.
si. w b.ocie, co pomaga im regulowa.
temperatur. cia.a i odstrasza. owady.
W kulturze filipi.skiej tamaraw ma znacz.c.
warto.. symboliczn., wi.c pojawia
si. na monetach i jako maskotka dru.yn
sportowych. Obecnie bawo. ten jest krytycznie
zagro.ony z powodu dzia.alno.ci
cz.owieka, w tym polowa., wycinki drzew
i niszczenia siedlisk zwierz.t. Wysi.ki na
rzecz ochrony tego unikalnego i zagro.onego
gatunku przynios.y pewne efekty,
a raporty wskazuj. na niewielki wzrost
liczby populacji w ostatnich latach.
E.W. na podst. inform. prasowych
Fot. Be&W
Zagro.one wymarciem
Tamaraw
Bociany, ktore zimowa.y w Afryce,
ruszy.y ju. do Europy. Potwierdzaj. to
najnowsze dane nap.ywaj.ce z nadajnikow
GPS za.o.onych dwunastu osobnikom.
Naukowcy .ledz. ich ruchy i wiedz.,
gdzie w danym momencie ptaki
te si. znajduj.. Zarejestrowano aktywno..
trzech z nich . Szybkiego, Zbysi
i Marsa. Pierwszy przez ostatnie dwa miesi.ce
przebywa. w Republice Po.udniowej
Afryki, a ostatnio pokona. 1350 km. Obecnie
jest w Zimbabwe i wci.. przemieszcza
si. na po.noc. Z kolei Zbysia tylko jednego
dnia przelecia.a 599 km i ci.gle jest
w drodze. Uczeni czekaj. na precyzyjne
sygna.y od reszty bocianow.
M.K. opr. na podst. www.tvn24.pl
Powrot bocianow z Afryki
G.uszce i cietrzewie zaczynaj. w Ta -
trach swoje toki. Pod tak. nazw. kryj.
si. zaloty tych ptakow w celu znalezienia
partnera do l.gow. Z tego
wzgl.du cz... szlakow w Tatrza.skim
Parku Narodowym zosta.a zamkni.ta dla
turystow. Na owym obszarze chronionym
mieszka tylko oko.o 40 osobnikow
cietrzewi i g.uszcow. S. one zagro.one
wygini.ciem, dlatego biolodzy tak bardzo
troszcz. si. o ich spokoj.
A.P. opr. na podst. www.tvn24.pl
Toki tatrza.skich ptakow
Dofinansowanie opieki nad adoptowanym
zwierz.ciem gwarantuje gmina Kamie.sk.
Skorzysta. z niego mog. wszyscy ci,
ktorzy przygarn. psa lub kota ze schroniska
.Psia Ostojah w Pieczyskach. Nie trzeba
by. mieszka.cem tego terenu, wystarczy
tylko adoptowa. do swojego domu czworonoga
z owej placowki.
Dotacja w kwocie 700 z.otych wyp.acana
jest jednak dopiero po okazaniu
rachunkow za zakup rzeczy przeznaczonych
dla pupila.
Decyzja o wzi.ciu zwierzaka zawsze
musi by. podj.ta wtedy, gdy jeste.my
w stanie po.wi.ci. mu swoj czas. Nierzadko
psy czy koty ze schroniska b.d.
wymaga.y od nas wi.kszej uwagi, wyrozumia.o.ci
i systematyczno.ci, aby zapewni.
im dobr. opiek..
A.P. opr. na podst. www.dobrewiadomosci.net.pl
Dofinansowanie opieki
Nied.wiedzie polarne wcze.niej, ni. dot.d
obserwowano, wychodz. ze swoich
nor usytuowanych pod .niegiem. Samice
wyposa.ono w nadajniki GPS rejestruj.ce
ich lokalizacj., temperatur. i aktywno...
Dzi.ki temu w gorach Svalbardu
(Norwegia) mo.na by.o odpowiednio rozstawi.
fotopu.apki i zdalne kamery wideo.
Teraz wiadomo, co i kiedy misie robi.. Niektore
rodziny najpierw pojawiaj. si.
poza gniazdem przez mniej ni. minut.,
a inne pozostaj. na zewn.trz du.o d.u.ej.
Cz... matek zmienia nory, przeprowadzaj.c
m.ode, ktore rodz. si. w okolicach
Nowego Roku, w nowe miejsca. Maluchy
rzadko opuszczaj. lokum samodzielnie.
M.K. opr. na podst. www.rmf24.pl
Pobudka nied.wiedzi polarnych
Zabieranie psow w plecakach w gory
to niem.dry pomys.. S.u.by Tatrza.skiego
Parku Narodowego prosz., aby zrezygnowa.
z takich wypraw i nie stara. si.
przemyca. czworonogow. Chodzi tu o bezpiecze.stwo
zarowno dzikich mieszka.cow
gor, ludzi, jak i pupili. Zamieszkuj.ce
Tatry zwierz.ta mog. wystraszy. si. psa
i potraktowa. go jak wilka. W takim wypadku
spotkanie na szlaku z nied.wiedziem
mo.e sko.czy. si. tragicznie, bo atakiem.
Zapach psow stresuje dzikie zwierz.ta,
a odchody pozostawione przez nasze
czworonogi mog. zarazi. sta.ych mieszka.cow
gor.
Zakaz wst.pu dla psow na teren Tatrza.skiego
Parku Narodowego nie dotyczy psow
ratowniczych, pasterskich i przewodnikow.
H.J. opr. na podst. www.podroze.onet.pl
Apel do turystow
Mozgi cz.owieka i psa sporo ..czy, ale
wyst.puj. mi.dzy nimi istotne ro.nice.
Cho.by zdolno.. do przewidywania i po -
dejmowania skomplikowanych decyzji. Pies
nie jest w stanie odczyta. (zrozumie.)
wszystkiego, co widzi i czego do.wiadcza,
w taki sposob jak my. Nie mo.emy wi.c od
niego tego wymaga.. .wiat wykreowany
przez ludzi i urz.dzony na nasz. miar. bywa
dla zwierz.t zbyt trudny do poj.cia.
Je.li chodzi o sprawno.. i mo.liwo.ci
mozgu, to mamy w tym zakresie znacznie
wi.kszy potencja.. .wiadczy o tym cho.by
liczba neuronow. U cz.owieka w obr.bie
kory mozgowej jest ich oko.o 16 miliardow
(a w ca.ej g.owie niemal 90 mld), za. u psa
to odpowiednio 530 mln i 2,2 mld.
Na funkcjonowanie organizmu, jak i na
zachowanie wp.yw maj. tak.e emocje.
U psa ka.dy bodziec p.yn.cy ze .rodowiska
w pierwszej kolejno.ci przechodzi przez
uk.ad w. chu, a dopiero po.niej przez o.rodki
zawiaduj.ce innymi zmys.ami. U ludzi kluczow.
rol. w odbiorze bod.cow z otoczenia
odgrywa wzrok. To bardzo istotna ro.nica.
W dniach 10 . 16 marca w ramach
.wiatowej kampanii obchodzimy Tydzie.
.wiadomo.ci Mozgu (Brain Awareness
Week). Warto po.wi.ci. chwil. na to, aby
dowiedzie. si., jak pracuje najwa.niejszy
organ naszych pupili. To pomo.e nam lepiej
je zrozumie..
Oz
Na czterech .apach
W g.owie si. mie.ci
.o. jest doskona.ym p.ywakiem. Potrafi
przep.yn.. kilka kilometrow bez odpoczynku
i nurkowa.. Mo.e pozosta. pod wod.
nawet przez minut.. Jego nozdrza zamykaj.
si. podczas nurkowania. U.atwia im to penetrowanie
dna jezior i rzek. .o. mo.e wa.y.
nawet po. tony.
Wiewiorki w koronach drzew przygotowuj.
gniazda z patykow i trawy.
Wyk.adaj. je mi.kkim mchem i porostami,
.eby maluchom by.o ciep.o. Na
mieszkanie wybieraj. te. opuszczone
dziuple lub domki na drzewach zawieszone
dla nich przez cz.owieka. A.P.
Tajemnice
natury
ANGORKA nr 11 (16 III 2025) KOGEL-MOGEL 7
Szefowa: Agnieszka Pacho (apacho@angorka.com.pl)
Ci.gi za numer zbiera: Ma.gorzata Kope.
Porz.dku pilnuje: Ma.gorzata Kope.
Pisz. dla Was: Agnieszka Pacho, Miros.awa Kami.ska, Anna O.ga,
Ma.gorzata Kope., Mateusz Koprowski, Hanna Jocek . tel. 42 632 61 79
Superrysunki: Jaros.aw Szyma.ski, Pawe. Waku.a,
Tomasz Wilczkiewicz, Piotr Rajczyk,
Katarzyna Zalepa, Miros.aw Stankiewicz, .aklina Gapi.ska
Cliparty: Corel Draw
Piszcie do nas: 90-007 .od., pl. Komuny Paryskiej 5a, fax 42 632 07 67
Adres internetowy: www.angorka.com.pl,
e-mail: redakcja@angorka.com.pl
Druk: Drukarnia Prasowa SA, .od., al. Pi.sudskiego 82
Redakcja zastrzega sobie prawo
do skracania nades.anych materia.ow.
Rys. Kasia Zalepa
Uwaga, Rodzice!
Zgoda na przetwarzanie danych osobowych
Przesy.aj.c rozwi.zania konkursu/krzy.owki, wyra .amy zgod. na przetwarzanie danych naszego dziecka (imi., nazwisko,
adres, adres e-mail lub nr telefonu) przez Administratora w celu przeprowadzenia konkursu/krzy.owki, w tym publikacji
w .Angorceh imienia, nazwiska i miejscowo.ci zwyci.zcy. Dane podajemy dobrowolnie, wiedz.c, .e przys.uguje nam prawo
do wgl.du, uzupe.nienia, sprostowania, usuni.cia, ograniczenia przetwarzania i przenoszenia oraz wniesienia sprzeciwu.
Dane zwyci.zcow b.d. przetwarzane do 6 lat. Administrator: Wydawnictwo .Westa-Drukh Sp. z o.o., pl. Komuny Paryskiej
5a, 90-007 .od., www.angora.com.pl (tu wi.cej informacji o ochronie danychosobowych). Kontakt: ido@angora.com.pl
lub listownie pod powy.szym adresem z dopiskiem .IDOh.
Czekamy na Wasze kolejne
zdj.cia, stylizacje, opisy
modnych zagadnie.. W tym numerze
prezentuje si. Zuzia.
Cze... Jestem Zuzia i mam dwa
lata. Mieszkam na Florydzie, dlatego najcz..ciej
wyst.puj. w letnich outfitach.
W takich te. najlepiej si. czuj.. Zwiewna
sukienka, ewentualnie koszulka i spodniczka
i mo.na si. bawi.. Oczywi.cie na
.wie.ym powietrzu. Pozdrawiam, .l.c
do Polski du.o s.o.ca!
A czy wiecie, .e...
Skarpetki to okrycie, ktore chroni stopy
przed zimnem (os.ania stopy od
ch.odu z zewn.trz i odprowadza pot
na zewn.trz), otarciami oraz izoluje je
od obuwia. Skarpety projektowane s.
w czterech podstawowych d.ugo.ciach:
bardzo d.ugie (tzw. zakolanowki), d.ugie
(tzw. podkolanowki), standardowe
(ok. 8 cm ponad kostk.) i tzw. stopki
. do po.owy kostki.
G.K.
Fot. archiwum domowe
Warunki zamieszczania zdj..
znajduj. si. w stopce .Angoryh
Modny k.cik
ZDJ.CIE TYGODNIA
Kajetan na grzbiecie czworono.nego
towarzysza Fot. archiwum domowe
W Globalnym Banku Nasion znajduj.cym
si. na wyspie Spitsbergen w norweskim
archipelagu Svalbard z.o.ono
ponad 14 tysi.cy probek nasion
z 21 bankow genow. Do tzw. skarbca
zag.ady trafi. cenny materia. z Sudanu,
Malawi, Filipin i Brazylii. W.rod nowych
probek znajduj. si. m.in. odmiany sorgo,
prosa per.owego i 13 gatunkow z kolekcji
w Sudanie, ktora niemal.e zosta.a
zniszczona w wyniku trwaj.cej tam wojny
domowej. Z Brazylii przekazano du..
kolekcj. ponad 3 tysi.cy odmian ry.u,
fasoli i kukurydzy, a z Malawi nasiona
fasoli aksamitnej.
Od momentu inauguracji w lutym
2008 r. do Globalnego Banku Nasion
trafi.y probki ze 123 bankow genow
z 85 krajow .wiata. Skarbiec ulokowany
jest w tunelu wydr..onym w wiecznej
zmarzlinie. Budynek dzia.a bez sta.ego
personelu.
G.K. opr. na podst. www.geekweek.interia.pl
Globalny Bank Nasion zasilony W pi.knej mowie
wielka si.a
To i te
Jedna pani w ktorym. radiu
Powiedzia.a takie zdanie:
. Ko.cz. i dzi.kuj. pa.stwu
Wszystkim dzi. za te spotkanie!
Inna pani . w telewizji .
Prawa si. zaj..a spraw.:
. On ma prawo do obrony!
Bardzo wa.ne jest te prawo.
Czy widzicie tutaj b..dy?
.atwo je ustali., bo
Panie w swoich wypowiedziach
Umie.ci.y .teh. Nie TO!
TO spotkanie i TO prawo!
Pami.tajcie, dzieci drogie:
S. TE prawa! TE spotkania.
Ale tylko w liczbie mnogiej.
Maurycy Polaski
Ten rodzaj ekstremalnej jazdy na nartach
by. pierwowzorem dla wspo.czesnego freestylefu
narciarskiego. Dyscyplina powsta.a
w latach 70. XX w. w USA. Obwarowana
kilkoma prostymi zasadami polega.a na jednej
g.ownej . zjecha. w do. zbocza w sposob
jak najbardziej widowiskowy. Zawodnicy
korzystali wi.c z ka.dej nierowno.ci,
przeszkody i muldy, .eby wybi. si. do gory
i wykona. w powietrzu jaki. trik, przy czym
obroty woko. w.asnej osi, graby, a nawet
salta cz.sto ust.powa.y wymy.lno.ci.
przed ewolucjami autorskimi . tworzonymi
przez najlepszych. Na pocz.tku lat 80. hot
dogging . podzielony na trzy konkurencje:
muldy, loty i balet na nartach . uros. do rangi
pe.noprawnej dyscypliny olimpijskiej.
TEK na podst. zagr. inform. prasowych
Hot dogging Fotograf
M.ody fotograf przynosi swoje zdj.cia
do znanej gazety codziennej. Redaktor
stwierdza:
. Nasza redakcja przyjmuje tylko zdj.cia
od fotografow o bardzo znanych
nazwiskach.
. To wspaniale! Nazywam si. Mickiewicz.
Na stacji kolejowej
Ch.opak kupuje bilet:
. Poprosz. bilet.
. Ale dok.d? . pyta kasjerka.
. A po co pani chce to wiedzie.?
. Ale ja musz. wiedzie., dok.d jedziesz.
. Dobrze. Powiem pani . jad. do kole.anki
na imieniny.
https://dowcipy.jeja.pl
Uda.o si. przywroci. do .ycia
mikroskopijnej wielko.ci organizmy
pochodz.ce sprzed oko.o 24 tysi.cy
lat. Wszystkie to wielokomorkowe zwierz.ta
wodne, ktore zachowa.y si. w syberyjskiej
wiecznej zmarzlinie. Obudzili je
rosyjscy naukowcy. W momencie gdy
wydobyty lod uleg. rozmro.eniu, znajduj.ce
si. w nim .yj.tka . wrotki . o.y.y,
a nawet zacz..y si. rozmna.a..
Zrozumienie, w jaki sposob organizmy
te zdo.a.y przetrwa. tyle czasu, a nast.pnie
po hibernacji zacz..y funkcjonowa.
ponownie, pomo.e w medycynie. B.dzie
to wa.na informacja dla transplantologow
przeszczepiaj.cych ludzkie organy i dla
tych, ktorzy badaj. proces starzenia si.
i regenerowania komorek.
H.J. opr. na podst. www.geekweek.interia.pl
Tysi.ce lat drzemki
8 TYLKO DLA ORL.T ANGORKA nr 11 (16 III 2025)
1. Bezceremonialnie, lekcewa..co
2. Cz.owiek w .achmanach
3. Przepowiednia ze znakami
zodiaku
4. Start, zacz.cie si. czego.
5. Po.o.ona na garnku
6. Wielki w.. dusiciel
7. Rdzenny mieszkaniec
Australii
8. Morze Chorwatow
Rys. Pawe. Waku.a
Rys. Tomasz Wilczkiewicz
Roz wi. za nia (wraz z po da niem adresu i wie ku) pro si my
nad sy .a. do 25 marca 2025 ro ku na kart kach pocz to wych
pod ad re sem re dak cji: .An gor kah, 90-007 .od., pl. Komuny
Paryskiej 5a lub pocz t. elek tro nicz n.: dkowal@angorka.
com.pl. Wiel ko.. li ter nie ma zna cze nia. Na au to row popraw
nych od po wie dzi czekaj. trzy na gro dy ksi.. ko we.
Rys. Tomasz Wilczkiewicz
Zagadka nr 511a
Znajd. 10 szczego.ow, ktorymi ro.ni. si. rysunki. Mo.esz zrobi. ich list. lub zaznaczy. je
na rysunku, wyci.. go, a nast.pnie przys.a. do redakcji.
ANGORKOWY POTWOREK
Rozwi.zania z nr. 8
Na kartkach pocztowych i drog.
elektroniczn. wp.yn..o:
Sylabowka 08a: kolasy
. 43 rozwi.zania.
Uko.nik 108a: dzwonek
. 51 rozwi.za..
Sudoku 208a: 536124
. 49 rozwi.za..
Rebus 308a: Pary.
. 65 rozwi.za..
Nagrody otrzymuj.: Justyna Wyr.bak
z Chrzanowa, Ernest Kozicki
z Mi.ska Mazowieckiego
i Krzysztof Chojnacki z Kwidzyna.
Rozwi.zanie zagadki nr 508a
Rys. J.S.
Opr. P.W.
Krzy.owka nr 11a
.Jedynka z par. zerh
Poziomo:
1. Skoszona i wysuszona trawa
4. Mi.dzy kromk. a w.dlin.
7. Spod morza
8. Barwa g.osu
10. Statek marynarki wojennej
13. Przyrzeczenie,
zobowi.zanie
16. Suchy kijek
19. Przeciwnik, konkurent
21. Od stycznia do stycznia
22. Kruchy placek z owocami
23. Doros.a Irenka
Pionowo:
1. Krolewskie ubranie
2. Do pary z Ew.
3. Bardzo brzydki zapach
4. Mundur na poligon
5. Kierownica kutra
6. Miasto na Litwie
nad Niemnem
9. S.awne placki z Wilna
11. Krawieckie wstawki
12. Jedynka z par. zer
14. Uprawiany wyczynowy
lub dla zdrowia
15. Szkolna sala
17. Tatrza.skie Ochotnicze
Pogotowie Ratunkowe
18. Powinna spotka. winnego
19. Krzyki lwow
20. Arktyczne wieloryby
Li te ry umiesz czo ne w po lach z krop ka mi,
czy ta ne po zio mo, utwo rz. rozwi.zanie.
Opr. M.K.
Pionowo i poziomo:
1. Siedzonko dla ma.ego pasa.era
2. Skwierczy na patelni
3. Solniczka dla saren
4. Zarys czego., forma
5. Cicho...!
Magiczna nr 211a
Ka.de odgadni.te s.owo wpisz poziomo i pionowo. Litery umieszczone
w polach oznaczonych niebieskimi cyframi utworz. rozwi.zanie.
Logogryf nr 111a
Zna cze nia ha se. wpisz do pio no wych ko lumn dia gra mu.
Li te ry w kolorowych po lach, czy ta ne ko lej no, utwo rz. roz wi. za nie.
5 8
6 2
4
3
1 9 7
Opr. TEK
Opr. M.K.
Rebus nr 311a
- A jakie jest największe kłamstwo świata? - To mianowicie, że nadchodzi taka chwila, kiedy tracimy całkowicie panowanie nad naszym życiem i zaczyna nim rządzić los. W tym tkwi największe kłamstwo świata. Paulo Coelho
- Miauczy kotek: miau! - Coś ty kotku miał? Julian Tuwim (1894 - 1953)
- Słabość natury, którą przypisujemy bliźniemu, jest tak samo urojona, jak słabość naszej natury. Marcel Proust (1871-1922)
Istota bytu ludzkiego zawarta jest w jego egzystencji. Martin Heidegger (1889 - 1976)
Lepiej z mądrym zgubić niż z głupim znaleźć - mówi przysłowie.
Mierz wysoko - wpajali mu wzniośli nauczyciele. Strzelił im w łeb. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Niemożliwe - to nie jest słowo francuskie. Napoleon I (Napoleon Buonaparte, 1769 - 1821)
Ojcze nasz składa się z 56 słów, Deklaracja Niepodległości - z 300, a ostatnio ogłoszone rozporządzenie rządu w sprawie cen jarzyn - z 26.911 słów. Bill Widnall
Pogrożę mu tylko palcem - rzekł, kładąc go na cynglu. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Uwaga, człowiek!. "Dziękuję, pójdę inną drogą. " Wiesław Leon Brudziński
(...) Światło spadało na stoki wzgórz, kładło cały swój żar na cyprysach i oliwkach, na białych domach o czerwonych dachach, potem ginęło w dymiącej słońcem równinie. I za każdym razem to samo poczucie ogołocenia. Albert Camus (1913-1960)
... A już najpiękniej mówił o cierpieniu. Że jedyną drogą do Boga jest cierpienie. Cierpienie i pokora. Że cała wielkość człowieka jest w jego pokorze przed Bogiem. I całe szczęście... Zofia Nałkowska
... bo umiem dziś na Naturę patrzeć nie jak w czasach Młodości, co jest bezmyślną, lecz słysząc spokojną, smutną muzykę ludzkości. Samuel Taylor Coleridge (1772-1834)
... czy kiedy się kogoś kocha, to się go poniża? Borys Pasternak
... gdybym przestał być "oszołomem", wówczas ojciec wstałby z grobu i dałby mi po pysku. Waldemar Łysiak
... jest we mnie miłość... cale mnóstwo... ale jest i gniew... nie uwierzyłbyś, gdybym ci powiedział ile gniewu... daj mi miłość, albo nie będę dłużej tłumił tego gniewu... Frankenstein
... Każdy z nas we wczesnej młodości wie dobrze jaka jest jego Własna Legenda. W tym okresie życia wszystko jest jasne, wszystko jest możliwe, ludzie nie boją się ani pragnień ani marzeń o tym, co chcieliby w życiu osiągnąć. Jednak w miarę upływu czasu jakaś tajemnicza siła stara się dowieść za wszelką cenę, że spełnienie Własnej Legendy jest niemożliwe. Paulo Coelho
... ludzie w różny sposób zdążają do celu, jaki każdy ma przed sobą, to jest do sławy i bogactwa, jeden oględnie, inny gwałtownie, jeden przemocą, inny podstępem, jeden cierpliwie, inny niecierpliwie - a każdy tymi różnymi sposobami może tam dojść. Henryk Sienkiewicz
... najlepszą polityką wojny jest zachowanie bez szwanku stanu swojego i wroga; niszczenie jest przeciwne tej zasadzie. Sun Tzu
... nie ma żadnego Pawła, ten człowiek nazywał się Szaweł i był Szawłem,i jako Szaweł opowiadał ludziom z Koryntu o niezmiernie tanich kiełbasach, które nazywał wiarą, nadzieją i miłością, które chwalił za lekkostrawność, które dziś jeszcze, pod postacią coraz to innego Szawła, potrafi ludziom wmówić. Gunter Grass
... niespokojne jest serce nasze, dopóki w Tobie nie spocznie. Św. Augustyn (Aurelius Augustianus 354-430)
... objawiły się zahartowane klęskami charaktery, ludzie nie zepsuci, bohaterscy, gotowi do czynów wielkich, desperackich, niezwykłych. Są to cechy bajeczne, oszałamiające, i one właśnie stanowią o moralnym obliczy pokolenia. Borys Pasternak
... przeczucia są nagłym skokiem duszy w ów kosmiczny nurt życia, w głębi którego dzieje wszystkich ludzi splatają się w jedno. I można tam dojrzeć wszystko, gdyż wszystko jest tam zapisane... Paulo Coelho
... przez całe stulecia wywyższał człowieka nad zwierzę i wznosił go ku wyżynom nie kij, ale muzyka: czar powabnej prawdy, powab jej wzorców. Borys Pasternak
... Stałem ze zdumieniem w oku, sny śniąc, jakich nikt z śmiertelnych nie śmiał śnić. Edgar Allan Poe - "Kruk"
... wielu miało i ma to przekonanie, że sprawy świata tak są kierowane przez los i Boga, iż ludzie swym rozumem nie mogą ich poprawić i są wobec nich bezradni; przeto mogliby sądzić, że nie warto zbytnio trudzić się tymi sprawami, lecz spuścić się na los. Henryk Sienkiewicz
... Z Bogiem i choćby mimo Boga. Adam Mickiewicz (1798-1855)
... w ostatnich latach wyraźnie zwycięża pogląd o wyższości liberalnej demokracji, która pokonała rywalizujące z nią monarchię dziedziczną, faszyzm i w końcu komunizm. Może ona wyznaczyć "ostatnią fazę ideologicznej ewolucji ludzkości", a tym samym ukonstytuować "ostateczną formę rządu", która stanowić będzie rzeczywisty "koniec historii". Francis Fukuyama, "Koniec historii"
1.Wszystko, co zaczyna się dobrze, kończy się źle. 2. Wszystko, co zaczyna się źle, kończy się jeszcze gorzej. Prawa Puddera
30 lat to końcówka. Już się zaczyna umieranie po kawałku. Witold Gombrowicz (1904-1969)
A biada milczącym o Tobie, że mając mowę, stali się niemymi. Augustyn (Augustyn Aureliusz, święty 354-430)
A Bóg odsłania przyszłość niesłychanie rzadko i tylko wtedy, gdy zapisana została po to, by odmienić jej bieg. Paulo Coelho
A cóż to jest za bajka? Wszystko to być może! Prawda, jednakże ja to między bajki włożę. Ignacy Krasicki 1735-1801
A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie ja jestem. J 14, 3
A gdy serce twe przytłoczy Myśl, że żyć nie warto, Z łez ocieraj cudze oczy, Chociaż twoich nie otarto. Maria Konopnicka (1842-1910)
A ja znam ich czyny i zamysły. Iz 66,18
A jakie było pytanie? Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
A jednak istnieje małżeństwo, które sprawia mężczyźnie niekłamaną radość - zaślubiny jego córki. Marcel Achard (1899-1974)
A jeśli komu droga otwarta do nieba, Tym co służą ojczyźnie. Jan Kochanowski (1530-1584)
A jeśli serce jest tylko mięśniem, cóż po urodzie wszechrzeczy. Maria Pawlikowska - Jasnorzewska (1891-1945)
A Jezus myśli o nas w liter ciemnym stuku jak trudno w niebo wstąpić spod robactwa druku. Jan Twardowski (ur. 1915)
A kto by chciał mi służyć, niech idzie za mną, a gdzie ja jestem, tam będzie i mój sługa. J 12,26
A kto się Boga boi, ten się nic nie boi. Adam Mickiewicz (1798-1855)
A ludzie rzekną, że nieba szaleją, a nieba rzekną: że przyszedł dzień Wiary. Cyprian Kamil Norwid (1821-1883)
A miłość daje to czego nie daje więcej niż myślisz bo cała jest Stamtąd a śmierć to ciekawostka że trzeba iść dalej. Ks. Twardowski
A może dopiero w świecie, który nie zna grawitacji, będzie opadanie na dno godne pogardy? Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
A najdzielniej biją króle, A najgęściej giną chłopy. Maria Konopnicka (1842 - 1910)
A nie bądźcie przygnębieni, gdyż radość w Panu jest waszą ostoją. Księga Nehemiasza 8,10
A niechaj narodowie wżdy postronni znają Iż Polacy nie gęsi, iż swój język mają! Mikołaj Rej (1505 - 1569)
A oni zachowali milczenie i w owym czasie nikomu nic nie oznajmili. Łk 9,36
A polski Salomon pełne wylał. Szargan Michał
A przecież wtedy [ podczas rewolucji] ton nadawały miernoty, a nie porządni ludzie. Borys Pasternak
A są rzeczy, których nie sposób zdobyć nawet magia. I są dary, których nie wolno przyjąć jeśli nie jest się w stanie odwzajemnić ich... czymś równie cennym. W przeciwnym razie taki dar przecieknie przez palce, stopi się niby okruch lodu, zaciśnięty w dłoni. Zostanie tylko żal, poczucie straty i krzywdy... A. Sapkowski
A szczęście tak jak skrzypce im starsze tym młodsze. Ks. Jan Twardowski
A tablice były zapisane na obu stronach, zapisane na jednej i na drugiej stronie. Wj 32,15
A ten, komu mało się odpuszcza, mało miłuje. Łk 7, 47
A to będę się śmiał, gdy nie zdążą ze zniszczeniem świata przed jego końcem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
A więc pamiętaj - w trudną porę marzeń masz być ambasadorem... Czesław Miłosz (ur. 1911)
A z wierszy napisanych chyba ten nie umrze, co nie bał się stać prawdą lub stał się muzyką. Jan Twardowski (ur. 1915)
Ab equis ad asinos - z koni na osły. (z pieca na łeb, z deszczu pod rynnę)
Absens carens - nieobecny sam sobie szkodzi.
Absolutna czystość nie jest z tego świata. Mieczysław Jastrun (1903-1983)
Abstynent - człowiek niepociągający. Dusza Karol
Absurd: Twierdzenie lub przekonanie jaskrawo niespójne z nasza opinią. Bierce Ambrose
Absurdem jest żądać pięciu rzeczy od pięciu osób: szacunku od głupiego, podarunku od biednego, dobra od wroga, dobrej rady od zawistnego i wierności od kobiety. Przysłowie arabskie
Aby budować Królestwo Chrystusowe, nie trzeba się oglądać wokół, trzeba zaczynać od razu od siebie, od swego serca.
Aby być kochany, nie rozstawaj się nigdy z ukochaną, nie wycisnąwszy jej trochę łez z oczu. Honoré de Balzac (1799-1850)
Aby być szczęśliwym z mężczyzną, trzeba go bardzo dobrze zrozumieć i trochę kochać. Aby być szczęśliwym z kobietą, trzeba ją bardzo kochać i w ogóle nie próbować zrozumieć. Witold Zechenter
Aby być wielkim, trzeba być kiedyś małym. Przysłowie francuskie
Aby długo i szczęśliwie żyć, oddychaj przez nos i miej zamknięte usta. Żydowska maksyma
Aby dzień przedniować, a noc przenocować.
Aby istnieć, trzeba uczestniczyć. Antoine de Saint-Exupéry (1900-1944)
Aby nas skłonić do ich przyjęcia głupie idee przytaczają jako dowód olbrzymią publiczność, która je wyznaje. Mikołaj Gomez Davilla
Aby osiągnąć szczęście, trzeba spełnić trzy warunki: być imbecylem, być egoistą i cieszyć się dobrym zdrowiem. Jeśli jednak nie spełnicie pierwszego warunku, wszystko jest stracone. Gustave Flaubert (1821-1880)
Aby oszukać kobietę, potrzebny był wąż, ale aby oszukać mężczyznę, wystarczyła kobieta. Ambroży św. (Ambrosius Aurelius, 340 - 397)
Aby pokochać jakąś rzecz, wystarczy sobie powiedzieć, że można ją utracić. Gilbert Keith Chesterton (1874-1936)
Aby poznać się z najdalsza rodziną, wystarczy się wzbogacić. Julian Tuwim (1894 - 1953)
Aby samemu stać się lepszym nie musisz czekać na lepszy świat. Phil Bosman
Aby Święta Bożego Narodzenia były Bliskością i Spokojem, a Nowy Rok - Dobrym Czasem. Konstanty Ildefons Gałczyński
Aby właściwie nacieszyć się psem, nie wystarczy po prostu nauczyć go być prawie człowiekiem. Chodzi o to, by otworzyć się na możliwość stania się po części psem. Edward Hoagland
Aby zdobywać wielkość, człowiek musi tworzyć, a nie odtwarzać. Antoine de Saint-Exupéry (1900-1944)
Aby znać człowieka, wystarczy poznać samego siebie; aby poznać ludzi, trzeba żyć pośród nich. Stendhal (Henri Beyle, 1783-1842)
Aby zostać świętym, wystarczy mało teorii, ale potrzeba dużo praktyki. św. Franciszek Salezy
Aby zrozumieć ludzi, trzeba starać się usłyszeć to, czego nigdy nie mówią i być może nigdy nie powiedzieliby. Autor nieznany
Abym wydał głos dziękczynienia i opowiadał wszystkie cuda Twoje. Ps 26, 7
Abyście posiedli tę piękną ziemię i przekazali na zawsze w dziedzictwie waszym synom. 1 Krn 28,8
Ach, co to była za męka! Dokoła same nagie kobiety, ubrane aż po szyję
Ach, ileż moli widnieje w dziełach kompozytorów.
Aczkolwiek mąż i żona śpią na tej samej poduszce, to mają jednak przecież sny różne. Przysłowie mongolskie
Ada, to nie wypada, Tak być nie może-trudna rada. Jerzy Jurandot (1911-1979)
Adresy się zapisuje, aby je zapomnieć. Stanisław Tym
Aequo pulsat pede - śmierć puka jednako. (do drzwi bogatych i biednych)
Aforyzm jest ostatnim ogniwem długiego łańcucha myśli.
Aforyzmem może się najeść tylko nasycony wiedza. Wróblewski
Agnes Twoim imieniem się pieszczę, Gdyby tak tobą jeszcze?
Aj, Mopsik malusi! Skoro szczeka na słonia, jak silny być musi. Karl Kraus (1874-1936)
Aktorstwo to okresowa przeprowadzka. Miszewski Mieczysław
Ala ma kota, ale kot ma dość Ali. Jagodziński H
Albo nie próbuj albo dokonaj. ( Aut ne tentaris aut perfice)
Albo wesz zwycięży rewolucję, albo rewolucja zwycięży wesz. Włodzimierz Iljicz Lenin (Uljanow, 1870-1924)
Albowiem nie mogę być wolny, jeśli wszyscy nie są wolni. Sartre
Albowiem według wiary, a nie dzięki widzeniu postępujemy. 2 Kor 5,7
Ale miejcie nadzieję, bo nadzieja przejdzie z was do przyszłych pokoleń i ożywi je; ale jeśli w was umrze, to przyszłe pokolenia będą z ludzi martwych. Juliusz Słowacki (1809-1849)
Ale najbardziej ja lubię Ciekawość, co z oczu ci tryska. Jan Kasprowicz (1860-1926)
Ale nie depczcie przeszłości ołtarzy, / Choć macie nowe, doskonalsze wznieść. Adam Asnyk (Jan Stożek, 1838-1897)
Ale są takie krzyże ogromne, gdy kochając za innych się kona / To z nich spada się, jak grona wyborne w Matki Bożej otwarte ramiona. Jan Twardowski (ur. 1915)
Ale Ty, o Panie, tarczą moją jesteś i chwałą moją, Ty moją głowę podnosisz. Ps 3,4
Alea iacta est - kości zostały rzucone.
Aliena nobis, nostra plus aliis placent - cudze bardziej podoba się nam, nasze innym.
Alimenty: podatek konsumpcyjny. Miszewski Mieczysław
Alkohol jest mostem - ale nie drogą. Alexander Sacher-Masoch
Alkohol nic nie stwarza tylko potęguje. Brandys Kazimierz
Alkoholik moralności: upija się błędami innych. Elias Canetti
Ambicja łatwiej chwyta się małych duszyczek niż dusz wielkich, jak ogień ima się snadniej strzech niż pałaców. Nicolas Sébastien Chamfort, właśc. Sébastien Roch Nicolas, zwany de Chamfort (1741-1794)
Ambicje łatwo się chwyta małych duszyczek niż dusz wielkich, jak ogień ima się łatwiej strzech niż pałaców. Nicolas de Chamfort
Ambicje, to coś takiego, co jedni starają się pokazać, zaś inni ukryć. Stefan Pacek
Amerykanie są narodem, który zbudzić można jedynie trzykrotnym kopaniem w drzwi; ale potem już nie mogą zasnąć. Aldous Leonard Huxley (1894-1963)
Amicus certus in re incerta cernitur - pewnego przyjaciela poznasz w sytuacji niepewnej (prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie). (prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie). (prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie)
Amor to jest naturalne lubi czyny amoralne. Sztaudynger Jan
Amplituda: Najmilsza amplituda - od uda do uda. Sztaudynger Jan
Analiza uryny może wykryć chorobę jednostki, analiza urny-chorobę całego społeczeństwa.
Anglia jest wyspą. Anglia nie jest temu winna-ale ja też nie. Charles de Gaulle
Anglia przegrywa bitwy, lecz wygrywa wojny. Przysłowie polskie
Anglicy przegrywają wszystkie wojny, oprócz ostatniej. Eleutherios Venizelos (1864 - 1936)
Ani głowa do rady, ani tył do krzesła. Przysłowie
Ani się woda wróci, która upłynęła, także ani godzina, która już minęła. Przysłowie
Anioł nigdy nie upada. Diabeł upada tak nisko, że nigdy się nie podniesie. Człowiek upada i powstaje. Dostojewski
Aniołom jest łatwo być aniołami; nie jedzą i są bezpłciowi. Gabriel Laub
Aniołowie mają język i głosu wydobyć nie mogą. Nikos Kazantzakis
Anonim jest tylko wtedy dopuszczalny, gdy piszący go rzeczywiście jest nikim. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Antropomorfizacja bajek? Przy tym zezwierzęceniu człowieka? Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Antyki to stare rzeczy po nowych cenach. Grudgens G
Apetyt przychodzi w miarę jedzenia. Francois Rabelais (1483 lub 1494 - 1533)
Apologeta, to nie poeta. Gicgier Tadeusz
Apostoł to ten, który żyje Bogiem i dla Boga. Tadeusz Śmiech
Apostołowie prosili Pana: Przymnóż nam wiary. Łk 17,5
Arbeit macht frei (Praca czyni wolnym) - napis na bramie obozu zagłady w Oświęcimiu.
Arcydzieło to partia szachów wygranych matem. Jean Cocteau
Argumentów nie należy liczyć, lecz ważyć. Cyceron (Cicero Marcus Tullius, 106-43 p.n.e)
Armia szwajcarska bojowo nie została sprawdzona, dlatego nadaje się na materiał do legendy. Max Frisch (1911-1991)
Ars longa, vita brevis - sztuka długa, życie krótkie.
Artysta jest twórcą piękna. Oscar Wilde
Artysta może wyrażać wszystko. Oscar Wilde
Artysta nie jest sługą ani kierownikiem, nie należy ani do narodu, ani do świata, nie służy żadnej idei ani żadnemu społeczeństwu. Przybyszewski "Confiteor"
Artysta stoi ponad życiem, jest Panem panów, nie kiełznany żadnym prawem, nie ograniczony żadną siłą. Przybyszewski "Confiteor"
Artysta, który sprzeniewierza się prawdzie, natychmiast traci talent.
Artystyczne są tylko zimne ekstazy. Mann Thomas
Arystokratka: Kawał to arystokratki, ta co w herbie ma pośladki. Gicgier Tadeusz
Asceta z cnoty czyni utrapienie. Fredrich Nietzsche (1844-1900)
Asinus asinorum - osioł nad osłami.
Atak nie musi być pomysłowy, ale musi być niezwykle szybki. Tu Yu
Ateiści denerwują mnie, bo ciągle mówią o Bogu. Heinrich Böll
Atrament: Atrament jest jak kanapa, kto go raz pokosztuje, ten do niego wraca. Boy-Żeleński Tadeusz
Audaces fortuna iuvat-śmiałym szczęście sprzyja. Wergiliusz (Publius Vergilius Maro, 70-19 p.n.e)
Aurea mediocritas - złoty środek. Horacy (Quintus Horatius Flaccus, 65-8 p.n.e)
Aureoli nie zostawia się w szatni. Czarny Jan
Aut bibat, aut abeat-niech pije albo niech sobie idzie. Cyceron (Marcus Tullius Cicero, 106-43 p.n.e)
Autentyczne słuchanie muzyki zakłada ciszę jako stan normalny. Gdzie całymi dniami gra muzyka (obojętnie jakiego rodzaju), nie może być mowy o prawdziwym słuchaniu. Arthur Brühlmeier: Edukacja humanistyczna, "Impuls", Kraków 1993
Auto - blaszany frak. Rochus Spieker
Autor powinien być w swoim dziele jak Bóg we wszechświecie: obecny we wszystkich jego częściach, ale w żadnej w sposób widzialny. Gustave Flaubert (1821-1880)
Autorytet rzecz śliska - trudno go zdobyć, łatwo stracić. Tadeusz Hipolit Czeżowski (1889-1981)
Autorytet to więcej niż rada i mniej niż rozkaz. Hans Heinrich Muchow
Autorytet: Na budowę autorytetu nie ma dokumentacji. Hołodiuk Zbigniew
Awans osiąga się sprytem, wytrwałością, zrządzeniem bożym lub przez diabelskie niedopatrzenie. Vonnegut Kurt
Azyl to też niewola. Opolski Dominik
Aż do dnia śmierci nie możemy być pewni swojej odwagi. Jean Anouilh (1919-1987)
Ażeby po nas zostały jedynie Ślady na piasku i kręgi na wodzie. Leopold Staff (1878-1957)
Baba z wozu - koniom lżej. Przysłowie polskie
Bać się śmierci jest tym samym, co mieć się za mądrego nim nie będąc. Sokrates
Badania w dziedzinie medycyny dokonały tak olbrzymiego postępu, że dziś - praktycznie biorąc - nikt już nie jest zdrowy. Bertrand Russell
Bal: Wszystkie bale są kostiumowe, nawet bal nudystów. Steinhaus Hugon
Bankier bez pieniędzy jest jak lekarz bez pigułek. George Woods
Bardziej interesują mnie prawa człowieka niż prawa kobiet. Madonna
Bardzo często okazuje się, że szczęściem jest nie wiedzieć wszystkiego. H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Bardzo dużo można zauważyć, gdy się patrzy. Prawa Murphy'ego
Bardzo mało modli się ten, co przywykł modlić się tylko wtedy, gdy klęczy. św. Jan Kasjan
Bardzo mnie boli, gdy umiera utalentowany człowiek, świat bowiem potrzebuje takich ludzi bardziej niż niebo.
Bardzo rzadko jakaś rzecz jest długo poważna. Erich Maria Remrque "Łuk Triumfalny"
Barmanka - matka chrzestna gorzałki. Gołębiowicz W
Bat: I bat puszcza pędy, gdy natrafi na podatny grunt. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Bawić się i śmiać z entuzjazmem i śpiewać radośnie, wiedzieć, że choćby jednej istocie żyje się lepiej, ponieważ ty żyjesz - to znaczy odnieść sukces. Ralph Waldo Emerson
Bądź altruistą. Szanuj egoizm drugich. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Bądź dobry - każdy, kogo spotkasz, prowadzi ciężki bój. John Watson
Bądź jak ptak, który spocząwszy w locie swym na gałązce, chociaż ona ugina się pod jego ciężarem, nie przestaje śpiewać, bo wie, że ma skrzydła, które go ustrzegą od zagłady. Victor Hugo
Bądź niczym bijące źródło, nie zaś jak staw, w którym zawsze stoi ta sama woda. Paulo Coelho
Bądź otwarty i dostępny. Następna spotkana osoba może zostać Twoim najlepszym przyjacielem
Bądź przesądny na wszelki wypadek.
Bądź takim, abyś nie musiał czerwienić się sam przed sobą... Victor Hugo (1802 - 1885)
Bądź wdzięczny za dobre chwile i z wdziękiem przyjmuj chwile próby. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Bądź zawsze wierny prawdzie, nawet kiedy jest dla ciebie niewygodna, bo stanie się jeszcze bardziej niewygodna, gdy ją spróbujesz ukryć. Bertrand Russel (1872-1970)
Bądźcie dobrzy, a resztę pozostawcie niebu. Combe
Bądźcie realistami. Dokonajcie niemożliwego. - jedno z haseł rewolty młodzieży paryskiej w maju 1968r
Bądźmy dobrej myśli pamiętając, że najgorsze nieszczęścia nigdy nie przychodzą. James Russel Lowell
Be yourself, no matter what they say! - Sting - "Englishman in New York"
Bez bólu i cierpień nie istniejemy. Sofokles
Bez Ciebie przeżycia są tylko martwym naskórkiem przeszłości. Hipolit
Bez cierpliwości i pilności nie ma nagrody. Niemieckie
Bez Judasza nie ma ukrzyżowania, bez ukrzyżowania nie ma zmartwychwstania. Nikos Kazantzakis
Bez politycznej kultury suwerenny naród jest dzieckiem, które bawi się ogniem i może w każdej chwili podpalić dom.
Bez pracy nie ma pełni radości życia. Antoni Pawłowicz Czechow (1860-1904)
Bez wątpienia byłbym chrześcijaninem, gdyby chrześcijanie byli nimi przez 24 godziny na dobę. Gandhi Mohandas Karamchand (Mahatma, 1869-1948)
Bez wiary potykamy się o źdźbło słomy, z wiarą przenosimy góry. Sören Kirkegaard
Bezczynność jest matka wszelkiego zła. Solon
Bezmyślność zabija. Innych. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Bezpieczniej jest mieć ptaka w ręku niż nad głową. Prawo Newtona
Bezsenność: Krach w snach. Monastyrski Andrzej
Bezużyteczną rzeczą jest uczyć się, lecz nie myśleć, a niebezpieczną myśleć, a nie uczyć się niczego. Przysłowie chińskie
Będę dostatecznie bogaty, jeśli zachowam dobre imię. Plautus
Będziecie silniejsze, o ile będziecie żyć w zgodzie. Jeśli zaś rozdzieli was niezgoda, łatwo ulegniecie wrogom. Ezop (VI w. p.n.e)
Biada krajowi gdzie prostak królem. Kohelet
Biada narodom, które kochają więcej wolność niż ojczyznę! Henryk Sienkiewicz (1846 - 1916)
Biada temu, kto zadowolony jest z siebie; taki człowiek nigdy nie nabędzie rozumu. Vincent van Gogh (1853-1890)
Biada, kto daje ojczyźnie pół duszy, / A drugie pół dla szczęścia zachowa. Juliusz Słowacki (1809 - 1849)
Bieda to najlepszy nauczyciel. Borys Pasternak
Biednemu zawsze wiatr w oczy. Przysłowie polskie
Biedny, kto gwiazd nie widzi bez uderzenia w zęby. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Biega, krzyczy pan Hilary: / - "Gdzie są moje okulary? " Julian Tuwim (1894 - 1953)
Bierz ochoczo swój krzyż i ucałuj go. Jak Pan Bóg zobaczy, że niesiesz go ochoczo, to może coś ci jeszcze dołoży. Jan Budziaszek
Bigamia polega na tym że ma się o jedną żonę za dużo. Monogamia też. Anonim
Bilety powrotne winny być droższe: ostatecznie można nie pojechać, ale musi się wrócić. Alfons Allais
Bis dat, qui cito dat - dwa razy daje, kto szybko daje.
Biurokracja to dobrze zorganizowana zaraza. Cyryl Parkinson
Bluszcz tuli się do pierwszego drzewa, jakie napotka; oto pokrótce historia miłości. Napoleon Bonaparte (1769-1821)
Błąd jest przywilejem filozofów, tylko głupcy nie mylą się nigdy. Sokrates
Błąd staje się błędem, gdy rodzi się jako prawda. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Błądzi człowiek, póki dąży. Johann Wolfgang Goethe
Błądzić jest rzeczą ludzką, kłamać demokratyczną. Mikołaj Gomez Davilla
Błędy to droga do prawdy. Fiodor Dostojewski
Błogosławieni będziecie wy, którzy umiecie strzec z wielką uwagą rzeczy błahych i ze spokojem rzeczy bardzo ważnych: zajdziecie daleko w życiu.
Błogosławieni smak posiadający, choćby to był nawet zły smak! Aforyzmy F. Nietsche
Błogosławieni wy, którzy umiecie tłumaczyć z wyrozumiałością, nawet wbrew pozorom, postawy innych: będziecie u znani za naiwnych, ale jest to cena miłości.
Błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia, trzymają język za zębami. Oscar Wilde
Błogosławieni, którzy umieją odróżniać mały kamień od wysokiej góry: unikną wielu przykrości.
Błogosławieni, którzy umieją śmiać się z samych siebie: nie przestaną nigdy się bawić.
Błogosławiony ten, co nie mając nic do powiedzenia, nie obleka tego faktu w słowa. Julian Tuwim (1894 - 1953)
Błogosławiony, który tak innych zachęca do biegu, że sam biec nie przestaje! (Kwiatki św. Franciszka) Brat Idzi
Bo to co przeszło wzrusza, jak ogonek w śniegu i można potem znaleźć nawet czego nie ma. Ks. Jan Twardowski
Bo widzisz, tu są tacy, którzy się kochają i muszą się spotkać, żeby się ominąć. ks. Jan Twardowski
Bo, panowie, myślmy najpierw o tym, ażeby podźwignąć nasz nieszczęśliwy kraj. Bolesław Prus (właśc. Aleksander Głowacki, 1847 - 1912)
Boga nie można oszukać. Ezop
Bogactwo może być źródłem przyjemności, ale nie jest godne pożądania samo dla siebie. Arystyp
Bogactwo wystroju drzwi frontowych biura, zmienia się odwrotnie proporcjonalnie do wypłacalności firmy. Prawo Instytucji
Bogacz rozdziera szaty, ubogi wychodzi ze skóry.
Bogaty człowiek nie umie wyobrazić sobie biedy.
Bogowie łakną krwi. Desmoulins C
Bogowie to spełnione pragnienia ludzkie. Feuerbach
Bohater: Dawniej mieliśmy zwyczaj kanonizowania naszych bohaterów, obecnie ich trywializujemy. Wilde Oscar
Boimy się nie śmierci, ale wyobrażenia, jakie mamy o niej. Seneka Młodszy
Boimy się późnego wieku, jakbyśmy mieli pewność, że go osiągniemy. George Sand
Boję się Greków, nawet gdy niosą dary. Laokoon
Boki: Boki można zrywać, gdy się ma dobre plecy. Leszczyński Jerzy
Boli brak pieniędzy; ale ich nadmiar stwarza jeszcze większe problemy.
Bonus animus in re mala dimidium est mali - dobra myśl w nieszczęściu - złego połowa.
Boże, strzeż mnie od przyjaciół, z wrogami poradzę sobie sam. Valdemar Baldhead (Łysiak), Konkwista
Bóg bardzo cię miłuje i pragnie mieć dla siebie, niezależnie od rodzaju drogi, którą będziesz musiała iść na ziemi. bł. Elżbieta
Bóg chrześcijan niszczy bogów i nie miesza się do ich gromady. Daniel Rops
Bóg i diabeł są z jednej gliny. Nikos Kazantzakis
Bóg jest bliżej nas, niż my siebie samych. Św. Augustyn
Bóg jest chlebem, którym Bóg dzieli się z ludźmi. Georges Bernanos
Bóg jest moją nieskończonością. W nim kocham i jestem kochana. W nim posiadam wszystko. bł. Elżbieta
Bóg jest prawdziwy - ale stworzony być może przez nas. Antoine de Saint-Exupery (1900-1944)
Bóg jest zawsze po stronie wielkich batalionów. Henri de Turenne (1611 - 1675)
Bóg jest źródłem, Jezus jest rzeką, która wypływa z tego źródła, a Duch Święty jest prądem tej rzeki.
Bóg ludziom, których chce wychować do kierowania innymi, daje zazwyczaj życie wewnętrzne trudne i ciężkie, bo za tę cenę przygotowuje sobie mądre naczynia swego działania w duszach braci naszych! Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Bóg mi przebaczy, to jest Jego fach. Heinrich Heine (1797 - 1856)
Bóg miłuje nas takimi, jakimi będziemy, a nie takimi, jakimi jesteśmy. Św. Augustyn
Bóg nas kocha nie dlatego, że jesteśmy tak wartościowi, lecz jesteśmy tak wartościowi dlatego, że On nas kocha. Helmut Thielecke
Bóg nie ma głupcom za złe, że się nie uczą, lecz ma za złe mądrym, że nie uczą głupców. Ali Ibn Abi Talib
Bóg nie zdejmuje ciężarów, wzmacnia tylko plecy. Franx Grillparzer
Bóg nigdy nie rezygnuje ze swoich dzieci, nawet takich, które stoją plecami do Niego. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Bóg przyjąwszy naszą naturę, wszystko odtąd czyni, aby uczynić nas "bogami". Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Bóg się rodzi, moc truchleje; Pan niebiosów - obnażony; Ogień - krzepnie; blask - ciemnieje; / Ma granice - nieskończony. Franciszek Karpiński (1741 - 1825)
Bóg stworzył człowieka, ponieważ rozczarował się małpą. Z dalszych eksperymentów zrezygnował. Mark Twain
Bóg stworzył kota, żeby człowiek mógł głaskać tygrysa. Victor Marie Hugo (1802-1885)
Bóg ukrył piękno w samym sercu raju, abyśmy nieustannie pozostali czujni, i w radosnym stanie łaski nie zapomnieli o potrzebie rygoru. Paulo Coelho
Bóg umarł. Friedrich Nietzsche (1844 - 1900)
Bóg wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić mędrców, wybrał to, co niemocne, aby mocnych poniżyć. 1 Kor 1:27
Bóg wysłuchuje tych, którzy błagają o łaskę zapomnienia dla nienawiści, lecz głuchy jest na głos tych, którzy pragną uciec przed miłością... Paulo Coelho
Bóg zesłał ludziom pożywienie, a diabeł kucharzy. Lew Tołstoj (1828-1919)
Bóg(...) stworzył pewną liczbę możliwości, w razie gdyby niektóre z prototypów zawiodły-oto znaczenie ewolucji. Graham Henry Green
Bóg, którego można dotknąć, nie jest już bogiem. Antoine de Saint-Exupery (1900-1944)
Bóg: Jeśli nie byłoby Boga trzeba by go wymyślić. Wolter
Ból jest ojcem - a miłość matką mądrości. Ludwig Börne
Ból może być przyczyna cierpienia, ale nie jest cierpieniem. Cierpienie jest bowiem uczuciem i wrażeniem. P. Ricoeur
Ból zęba lubi zaczynać się w sobotę wieczorem. Prawo Johnsona
Brak pieniędzy jest źródłem wszelkiego zła. Lack of money is root of all evil. Mark Twain
Brak to byt ze znakiem minus. Pogonowska Anna
Brakorób: I w kata roli wyrok spartoli. Monastyrski Andrzej
Bramy mądrości nigdy nie bywają zamknięte. Benjamin Franklin (1706-1790)
Bronisz się tylko wtedy, kiedy twoja siła nie jest porównywalna z siłą wroga, atakujesz kiedy masz przewagę. Sun Tzu
Brud, ciasnota, bezczeszczenie człowieka pracy, bezczeszczenie kobiety. Była szydercza, bezkarna bezczelność rozpusty, maminych synków, fircykowatych studentów i kupczyków. Żartem albo wybuchem wzgardliwego zniecierpliwienia kwitowano łzy i skargi okradzionych, pokrzywdzonych, oszukanych. Olimpijski spokój pasożytów, wyróżniających się tylko tym, że nic nie robili, niczego nie szukali, niczego nie dali światu! [o czasach przed rewolucją] Borys Pasternak
Brzuch mężczyzny i brzuch kobiety - to dwie różne rzeczy. Mężczyzna lubi, żeby oba były pełne. Przysłowie afrykańskie
Brzydka kobieta jest skarbem w domu, ale na ustach króluje piękna. Przysłowie chińskie
Buch - jak gorąco! Uch - jak gorąco! Puff - jak gorąco! Uff - jak gorąco! Julian Tuwim (1894 - 1953)
Budujcie dom (...) waszego życia osobistego i społecznego na skale! A skałą jest Chrystus (...) żyjący w swym Kościele, Chrystus, który trwa na tych ziemiach od tysiąca lat. Jan Paweł II (Pelplin, 6 czerwca 1999)
Budujcie przyszłość narodu na miłości Boga i braci, na poszanowaniu przykazań Bożych i na życiu łaski. Szczęśliwy jest bowiem człowiek, szczęśliwy jest naród, który ma upodobanie w Prawie Pana. Jan Paweł II (Gliwice, 15 czerwca 1999)
Budzić nadzieję w sobie i innych, oznacza: dodawać odwagi, dodawać życia. Phil Bosmans
Bunt nie przemija, bunt się ustatecznia. Stanisław Grochowiak
Burdel: Choćbyś użył haseł wielu, nie umoralnisz burdelu. Monastyrski Andrzej
Burząc pomniki, oszczędzajcie cokoły. Zawsze mogą się przydać. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Burzenie to naturalny etap początkowy zakrojonego na szeroką skalę planu tworzenia. [ poglądy bolszewików i anarchistów] Borys Pasternak
By dotrzeć do źródła, trzeba płynąć pod prąd. S. J. Lec
By poznać naturę wszechrzeczy należy poznać Stwórcę. Bonawentura
Być albo nie być. Oto jest pytanie. (To be or not to be, that is the question). William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Być człowiekiem - to właśnie być odpowiedzialnym. Antoine de Saint-Exupery (1900-1944)
Być człowiekiem, to czuć, kładąc swą cegłę, że bierze się udział w budowaniu świata. Antoine de Saint-Exupery (1900-1944)
Być kompozytorem i nie być muzykiem to tragedia. Oznacza, że jest się geniuszem bez talentu. Nadia Boulanger
Być może istnieją czasy piękniejsze, ale te są nasze. Sartre Jean Paul
Być może nie umiemy dobrze pracować czy handlować, ale bić się umiemy znakomicie. I niech inni o tym pamiętają - w 600-lecie porażki Serbów na Kosowym Polu. Slobodan Miloszewić (prezydent Jugosławii)
Być poetą - znaczy mówić światu "nie". Bo tylko to jest poezją: nieustające szukanie. Borowski Tadeusz (1922-1951)
Być rozumnym to największa cnota, a mądrość polega na tym, by mówić prawdę i postępować zgodnie z natura, słuchając jej głosu. Heraklit z Efezu
Być wolnym to móc nie kłamać. Albert Camus (1913-1960)
Bydląt wiele, ludzi mało. Fedorowicz
Był dzień co zmienił obraz świata pięknem wspaniałym. Był dzień co dał mi wreszcie czego nie miałem. Był dzień co mnie nauczył kochać co oczy zasnuł mgłą. Tą mgłą to byłaś Ty, Maleńka! Miłością mą
Był tyranem samego siebie. Całe życie tyrał. Lech Nawrocki
Była w sam raz na jeden raz. Sztaudynger Jan
Byłaby to nawet pewna pociecha, gdyby najgorsi byli odrobinę lepsi. Jerzy Andrzejewski
Byłem młody, odważny, był mi świat otwarty. Adam Mickiewicz (1798-1855)
Byłoby lato dłuższe, żeby nie zima. Przysłowie polskie
Były sobie świnki trzy, świnki trzy, świnki trzy, I był sobie wilk okrutnie zły, okrutnie zły. Ted Sears (1900 - 1958)
Byt dla siebie [...] jest tym, czym nie jest, nie będąc tym, czym jest. Jean Paul Sartre (filozof francuski, 1905 - 1980)
Byt ku śmierci. Martin Heidegger
Bytu nie ma nigdzie. Georges Bataille
Bywa, iż sobą zdumiewam siebie. Gombrowicz Witold
Bywają dwa rodzaje ministrów finansów: jedni odchodzą w hańbie, a drudzy - we właściwym czasie. James Callaghan
Bywają myśli tak głębokie, że pogrążają autora.
Bywają rozłąki, które łącza trwale. Włodzimierz Scisłowski
Bywają wędrowcy, którzy mylą kwiaty z gwiazdami. Guillaume Appolinaire
Cale życie filozofa nie jest niczym innym jak medytacją nad śmiercią. Cyceron (Cicero Marcus Tullius, 106-43 p.n.e)
Cała nasza działalność zdąża do tego, aby uwolnić się od cierpienia i niepokoju. Epikur z Samos
Całe życie czekamy na nadzwyczajnego człowieka, zamiast zwyczajnych ludzi przemieniać w niezwyczajnych. Hans Urs von Balthasaz
Całkowita wolność to zapomnienie o niej w ogóle. Kołda Eugeniusz
Całun - ostatni krzyk przeżytej mody. Łuczko S
Cały świat gra komedię. Petroniusz Arbiter (Titus Petronius,? - 66 n.e)
Cały świat zwierzęcy jest pasożytem roślinnego.
Cały twój. (Totus tuus). Św. Ludwik Maria Grignon de Montfort (1673 - 1716)
Cel to zadanie jakie wyznaczamy naszym marzeniom. Bierce Ambrose
Cel zamierzony a cel osiągnięty nigdy nie jest tym samym. Sofokles
Celem każdego zespołu politycznego jest zachowanie przyrodzonych i nie ulęgających przedawnieniu praw człowieka. Tymi prawami są wolność, własność, bezpieczeństwo i opieranie się uciskowi. Deklaracja praw człowieka i obywatela - 26. VIII. 1789r - Francja
Celem terroryzmu jest szerzenie terroryzmu. Władimir Lenin (właść. Władimir Uljanow, 1870 - 1924)
Cenimy ideał ale kochamy idealistki. Regulski Antoni
Cenzura to reklama na koszt państwa. Federico Fellini
Cera: Każda cera życiorys zawiera. Fangrat Tadeusz
Cezarów zabijają najczęściej przyjaciele. Bo są wrogami. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Charakter - zjawisko rzadziej spotykane niż bohaterstwo. Claudel Paul
Charakter partnera - to coś, co poznaje się najczęściej w ciągu dnia; zaś jego temperament - przeważnie w nocy. Stefan Pacek
Chcąc być czyimś przyjacielem, trzeba stać się godnym przyjaźni. Mikołaj Gogol
Chcąc wielkie dokonać rzeczy, trzeba tak żyć, jakbyśmy nigdy nie mieli umierać. Luc de Clapiers de Vauvenargues (1715 - 1747)
Chcesz być czymś w życiu, to się ucz, / Abyś nie zginął w tłumie; Nauka to potęgi klucz, / W tym moc, co więcej umie. Ignacy Baliński (1862 - 1951)
Chcesz się żenić? Winszuję, ale nie zazdroszczę. Józef Ignacy Kraszewski
Chcesz wiedzieć, kim będziesz - zważaj na to, co robisz. Budda
Chciałbym, być kiedyś ucząc swoje dzieci nie mówił im o pacierzu, ale o codziennym spotkaniu z Bogiem. Nie pytaj: czy zmówiłeś pacierz?, ale pytaj czy rozmawiałeś z Bogiem i o czym z Nim rozmawiałeś? Wtedy dziecko od początku łatwiej przejdzie z modlitwy dziecka do modlitwy człowieka dojrzałego. ks. E. Staniek, W trosce o głębszą wiarę
Chciałem zmienić świat. Doszedłem jednak do wniosku, że mogę jedynie zmieniać samego siebie. Aldous Huxley
Chcieliśmy jak najlepiej, a wyszło tak jak zawsze. Wiktor Czernomyrdin (premier Wspólnoty Niepodległych Państw 1992-98)
Chętnie się dzielę winą - z ładną dziewczyną. Jan Sztaudynger
Chleb zachowany w komorze na jutro ma większe znaczenie, gdy dziś uratuje głodnego od śmierci. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Chleba szukajmy pługiem. Juvennalis
Chłop potęgą jest i basta. Stanisław Wyspiański (1869 - 1907)
Chłop żywemu nie przepuści. Kazimierz Grześkowiak (ur. 1941)
Chmury nad nami rozpal w łune, / Uderz nam w serca złotym dzwonem, / Otwórz nam Polskę, jak piorunem / Otwierasz niebo zachmurzone. Julian Tuwim (1894 - 1953)
Chociaż żegnając kocha się najdłużej bliscy co potem wydają się obcy. Ks. Jan Twardowski
Choć nauka nie ma ojczyzny, uczony ją posiada. Louis Pasteur (1822 - 1895)
Choć to szaleństwo, jest w nim przecie metoda. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Choćbyś naturę widłami wypędzał, ona i tak powróci. Horacy
Chodzi mi o to, aby język giętki / Powiedział wszystko, co pomysli głowa. Juliusz Słowacki (1809 - 1849)
Choremu wychodzi na zdrowie radosna mina odwiedzającego. Francisco de Rojas
Choroba pozwala poznać słodycz zdrowia, zło - dobra, głód - sytości, zmęczenie - wypoczynku. Heraklit
Choroba ugniata człowieka w jedno ciasto. Romain Rolland
Chrystus wypędził handlarzy ze świątyni. Potem handlarze zmądrzeli: przywdziali szaty kapłańskie
Chwali się zazwyczaj tylko po to, aby być chwalonym. Francois de la Rochefoucauld (1613 - 1680)
Chwałą jednych jest, że piszą dobrze, a innych, że się do tego nie zabierają. Jean de La Bruyere
Ci co mają szerokie horyzonty mają znacznie mniejsze perspektywy.
Ci co potrafią, robią to. Ci co nie potrafią, uczą innych. Prawo Menckena
Ci, co poznali mrok, światło kochają;/ Oczekują świtu, nocy się lękając. Dean R. Koontz
Ci, co rozśmieszają ludzi, cenniejsi są od tych, co każą im płakać. sir Charles Spencer Chaplin (1889-1977)
Ci, co śnią, mają noce bezsenne. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Ci, którzy już mają, dostaną jeszcze więcej. Prawo Matthewsa
Ci, którzy mają ideę wciąż w gębie, mają ją zazwyczaj i w pobliskim nosie. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Ci, którzy po zwycięstwie spoczęli na laurach są już martwi. Antoine de Saint-Exupery (1990 - 1944)
Ci, którzy sądzą, że pieniądz wszystko może, są zdolni wszystko zrobić, by go mieć. Dante Alighieri
Ci, którzy znają miłość w jej bezmiarach, wiedzą, że nie sposób kosztować jej rozkoszy, nie przyswoiwszy sobie jej cnót. Balzac Honoré de (1799-1850)
Ci, którzy żyją nadzieją, widzą dalej. Ci, co żyją miłością, widzą głębiej. Ci, co żyją wiarą, widzą wszystko w innym świetle
Ciało jest narzędziem duszy. Plutarch
Ciało kobiety karmi się pieszczotami jak pszczoła nektarem kwiatów. A. France
Ciąg dalszy ja podpowiem. Po grzybobraniu zaś, czy dewastacji raczej! Ścisłowski Włodzimierz
Ciągle to jutro, jutro i znów jutro wije się w ciasnym kółku od dnia do dnia, aż do ostatniej głoski czasokresu. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Cicha woda brzegi rwie. Przysłowie polskie
Ciemne okna są czasem jasnym dowodem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Ciemność łapczywie dni jasne pożera. Ciemność żąda i wszędzie dociera. Ciemność słucha, patrzy i czeka. Ciemność dniem rządzi, z triumfem nie zwleka. Czasem w milczeniu ciemność nadchodzi. Czasem w radosnych werbli powodzi. Dean R. Koontz ( Księga Wszelkich Smutków z książki "Zmrok")
Cienia i wolności nie przydepniesz butem. Regulski Antoni
Cierpienie czyni człowieka przewidującym, a świat przejrzystym. Wiktor Frankl
Cierpienie jest czymś duchowym, jest najbardziej bezpośrednim objawem świadomości. Miguel de Unamuno
Cierpienie jest droga świadomości i to przezeń istoty żywe zyskują świadomość samych siebie. Miguel de Unamuno
Cierpienie jest jednym z bardziej dominujących doznań życiowych.
Cierpienie jest rzeczywistością straszną i czymś nieznośnym jest taki optymizm, który zło definiuje a priori jako mniejsze dobro. Henri Bergson
Cierpienie jest świątynią, w której Bóg chce być z człowiekiem sam na sam. Julius Schieder
Cierpienie musi być rozważone, rozpatrzone inaczej się go nie odczuwa. Władysław Tatarkiewicz
Cierpienie nie jest naszym celem ostatecznym. Szczęście jest naszym przeznaczeniem. Leon Bloy
Cierpienie przybliża się do uciekiniera tym bardziej, im szybciej on ucieka. Max Scheller
Cierpienie uczy odróżniać rzeczy istotne od nieistotnych. Henryk Elzenberg
Cierpienie, które rodzi się i nie zamyka nas w sobie, staje się źródłem życia i światła. Jean Guitton
Cierpliwości - trawa z czasem zamienia się w mleko.
Cierpliwość jest gorzka, ale jej owoce są słodkie. Jean Jacques Rousseau
Cierpliwość nie jest cnotą rewolucjonistów.
Cierpliwość wnosi w twoje życie pewną beztroskę i zgodę na to, co niesie los. Bez niej nie ma wewnętrznego spokoju. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Ciesz się tym, co masz i nie żądaj wszystkiego, co możliwe - jest to bowiem pozbawiona sensu pogoń za wiatrem.
Cięty język to jedyne ostre narzędzie, które nie tępi się przez ciągłe używanie. Washington Irwing
Ciężka sakiewka czyni serce lekkomyślnym. Andrew Johnson
Ciężko jest być we dwoje. Tylko jedno jest jeszcze trudniejsze - samotność
Cisza jest głosów zbieraniem. Cyprian Kamil Norwid (1821-1883)
Cisza może być wymowniejsza od słów.
Cisza, chwała silnych, schronienie słabych. Charles de Gaulle
Cnota jest w sercu, a nie gdzie indziej. Christian Friedrich Hebbel
Cnota skarb wieczny, cnota klejnot drogi. Jan Kochanowski (1530 - 1584)
Cnota to złoty środek między dwoma występkami. Arystoteles
Cnota z okazją razem noc przespały, cnoty nie było, kiedy rano wstały. Jan Sztaudynger
Cnotliwa kobieta nie goni za mężem, bo kto widział, by pułapka goniła mysz? Julian Tuwim (1894 - 1953)
Co będzie? Tylko Bóg na pewno "będzie", a Ty w Nim. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Co czas daje, z czasem się rujnuje. Stanisław Bielicki
Co do szczęścia to ma ono tylko tę użyteczność, że czyni możliwym nieszczęście. Marcel Proust (1871-1922)
Co innego dotrzymać słowa, co innego obiecać(Aliud est facere aliud est dicere). (Aliud est facere aliud est dicere). (Aliud est facere aliud est dicere)
Co jednoczyło epokę, co sprawiło, że wiek dziewiętnasty stał się jednym rozdziałem historii? Narodziny myśli socjalistycznej. Wybuchały rewolucje, ofiarni młodzi ludzie walczyli na barykadach. Publicyści łamali sobie głowy, jak okiełznać zwierzęcy bezwstyd pieniądza, podźwignąć i obronić godność ludzką biedaka. Pojawił się marksizm. Wskazał korzenie zła i środki lecznicze. Stał się potężną siłą stulecia. Stolicą (...) z brudem, z blaskami świetności, z rozpustą, z dzielnicami robotniczymi, z proklamacjami i barykadami. Borys Pasternak
Co jest rozumne, jest rzeczywiste; a co jest rzeczywiste, jest rozumne. Georg Hegel
Co ludzie zwykle nazywają swym losem, jest przeważnie ich własną głupotą. Artur Schopenhauer
Co masz zrobić dziś, nie odkładaj na jutro. Hezjod
Co mnie obchodziła Polska! Co to było - Polska? Gunter Grass
Co należy zrobić po upadku? To, co robią dzieci: podnieść się. Aldous Huxley
Co przystoi kobiecie? - Podobać się własnemu mężowi. Teano (pitagorejka, filozofka)
Co rozpoczyna się z myślą o korzyściach państwa, kończy się często z niekorzyścią dla świata. Karl Kraus
Co skraca mi czas? - Działanie! Co wydłuża go niemiłosiernie? - Bezczynność! Johann Wolfgang von Goethe (1749-1832)
Co to jest prawdziwa miłość, wiedzą tylko kobiety brzydkie, piękne - umieją zaledwie uwodzić. Audrey Hepburn, właśc. Edda van Heemstra Hepburn-Ruston (1929-1993)
Co to jest wielbłąd? Koń zaprojektowany przez komisję. Hans Friederichs
Co uchodzi Bogom, nie uchodzi krowom. Aksjomat Aquinasa
Co we mnie przeciętne, bardzo się ludziom podoba. Armand Salacrou
Co za dużo, to niezdrowo. Przysłowie polskie
Co? Nie umiesz całować? Po rozstaniu tak krótkim całować zapomniałeś? Czemuż to na twej piersi tak mi niespokojnie? Wszak dawniej z twych słów i spojrzeń niebo na mnie spływało, a tyś całował tak, jakbyś mnie chciał udusić. Całuj mnie! A jak nie, to ja cię pocałuję! J. W. Goethe
Cogito, ergo sum. Kartezjusz (Myślę, wiec jestem). Kartezjusz
Cokolwiek bym podczas pełnienia obowiązków zawodu mojego, a nawet poza obrębem czynności lekarskich, w życiu ludzkim zobaczył lub posłyszał, co rozgłaszanym być nie potrzebuje, przechowam w milczeniu, nigdy, nikomu, nie wypowiadając tego. Hipokrates (ok. 460 - 377 p.n.e)
Cokolwiek czynisz, czyń roztropnie i patrz końca! (Quidquid agis, prudenter agas et respice finem! ).
Cokolwiek potrafisz lub myślisz, że potrafisz, rozpocznij to. Odwaga ma w sobie geniusz, potęgę i magię. Johann Wolfgang von
Cokolwiek zostanie upuszczone na układ elektroniczny, spadnie zawsze tam gdzie wyrządzi najwięcej szkody. Prawa Murphy'ego
Consuetudo est altera natura - przyzwyczajenie jest drugą naturą.
Coraz więcej rzeczy rozumiem, lecz coraz trudniej mi przychodzi wyrazić to w słowach. Stefan Kisielewski
Cornix cornici nunquam confodit ocellum - kruk krukowi oka nie wykole.
Coś powstałe ze wszystkiego, najczęściej nie zawiera niczego, ale coś stworzone z niczego zawierać może prawie wszystko. Stefan Pacek
Coś ty Atenom zrobił, Sokratesie? Cyprian Norwid (1821 - 1883)
Cóż będę czynił w tak straszliwym boju, Wątły, niebaczny, rozdwojony w sobie? Mikołaj Sęp-Szarzyński (ok. 1550 - 1581)
Cóż może powiedzieć ktoś opuszczony przez słowa? Anna Kamieńska (1920 - 1986)
Cóż tam, panie, w polityce? Chińczyki trzymają się mocno?! Stanisław Wyspiański (1869 - 1907)
Cóż za prawdą świadczy bardziej niż to, ze błąd ma więcej czaru? Leopold Staff (1878-1957)
Cóż, że otwarta przyłbica, kiedy łeb zakuty.
Cudowne wonie wymyślamy dla własnej przyjemności i wygody... ale po co smrody? Stefan Pacek
Cudze chwalicie, Swego nie znacie, Sami nie wiecie, Co posiadacie. Stanisław Jachowicz (1796 - 1857)
Cudze zmartwienia są nudne.
Cuiusvis hominis est errare, nullius nisi insipientis in errore perseverare - każdy człowiek może się mylić, ale tylko głupiec trwa w błędzie.
Cum finis est licitus, etiam media sunt licita - gdy cel godziwy, godziwe i środki. (cel uświęca środki)
Cyfra: Nic nie ma tak zwodnego jak cyfra. Wańkowicz Melchior
Cynicy nie są twórcami. Calvin Coolidge (1872-1933)
Cynizm to przyjemna forma mówienia prawdy. Lillian Hellman
Cywilizacja to niekończący się ciąg potrzeb, których nie potrzebujemy. Mark Twain
Czar poznania byłby niewielki, gdyby na drodze do niego nie trzeba było tyle pokonywać wstydu. Friedrich Nietzsche
Czarne jest piękne. - slogan powtarzany przez Martina L. Kinga. Stokely Carmichael (bojownik o prawa czarnych w USA)
Czarnoloeskiej ja rzeczy chcę! Cyprian Norwid (1821 - 1883)
Czas - doktor każdemu. Jan Kochanowski (1530-1584)
Czas chandry nie jest najlepszą porą na to, aby dokonywać analizy naszego życia. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Czas goi wszelkie rany. / Czas zawsze prawdę ujawni. / Najlepszym nauczycielem jest czas. Menander (ok. 342 - ok. 291 p.n.e)
Czas jest jak moneta. Tylko ty powinieneś decydować, jak ją wydasz. Bacz,by inni nie zrobili tego za ciebie
Czas jest najlepszym nauczycielem, ale nieczęsto ma dobrych uczniów. Francois Mauriac
Czas jest po naszej stronie (Time is on our side). Willam Ewart Gladstone (1809 - 1898)
Czas ludzi łudzi. Jan Sztaudynger
Czas męczy i nuży tylko tych, co żyją zajęci jedyni błahymi troskami o swą osobę i swoje rozkosze, ale jest krótki i mija niepostrzeżenie dla tych, co zapominają o sobie, pracują nad czymś, co ich pochłania; mierzony wielkością śmiałego, nie dającego się zrealizować marzenia, prawie nie istnieje.
Czas najlepszy sędzia. Nowaczyński Adolf
Czas nie próżnuje. św. Augustyn
Czas oddaje sprawiedliwość bohaterom, ale jest zabójczy dla sław. Boorstin Daniel
Czas oznacza jedynie ucieczkę przedmiotów, które wydawały się prawdziwe. Georges Bataille
Czas pozostanie ludożercą. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Czas przeznaczony na życie jest niczym. Czymś jest dopiero to, co człowiek zrobi z owym czasem. Sami musimy nadać swemu życiu sens, gdyż sens ów nie towarzyszy życiu automatycznie. Chaim Potok: Wybrani
Czas przyspiesza z biegiem lat w pewnej funkcji stałej. Arthur Schopenhauer
Czas się nie śpieszy - to my nie nadążamy. Lew Tołstoj (pisarz rosyjski, 1828 - 1910)
Czas to dobry nauczyciel. Szkoda tylko, że uśmierca swoich uczniów. Goetz
Czas to najlepsza cenzura, a cierpliwość - najdoskonalszy nauczyciel. Fryderyk Chopin
Czas to pieniądz, a pieniądz to więcej niż czas. Edgar Allan Poe
Czas trwania posiedzenia wzrasta do kwadratu liczby osób na nim obecnych. Prawo Shanahana
Czas wzmaga przyjaźń, lecz osłabia miłość! Jean de la Bruyére (1645-1696)
Czas, pożerca rzeczy. Owidiusz (Publius Ovidius Naso, 43 p.n.e. - 17 lub 18 n.e)
Czas: Nad czas stracony nic bardziej nie boli. Michał Anioł
Czasami cierpimy, dlatego, że mamy zbyt wyszukane upodobania i sztuczne potrzeby. H. Bergson
Czasami człowiek przytuliłby się nawet do jeża. Jozef Bulatowicz
Czasami ludzie potkną się o prawdę. Ale prostują się i idą dalej, jakby nic się nie stało. Winston S. Churchill
Czasami nawet, gdy przegrywamy, jesteśmy wygrani, czasami, gdy wygrywamy, jesteśmy przegrani. Między piekłem a niebem
Czasami trzeba jako dobro oceniać mniejsze zło. Niccolo Machiavelli (1469 - 1527)
Czasami trzeba usiąść obok i czyjąś dłoń zamknąć w swojej dłoni, wtedy nawet łzy będą smakować jak szczęście. Buryła Wacław
Czasem aureola ma kształt zera. Ścisłowski Włodzimierz
Czasem chciało by się modlić o istnienie Boga! Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Czasem dialog zamienia się na nie kończący się monolog, monolog "głuchych ludzi". Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Czasem gdy wszystko / oddala się w głęboki sen / Przychodzi przebudzenie / a reszta jest prawdą. Jim Morrison
Czasem kilkadziesiąt milionów aspołecznych typów nazywamy społeczeństwem.
Czasem łatwiej przyznać nagrodę niż rację. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Czasem ot tak, mimochodem, Coś czegoś staje się powodem.
Czasem przyznanie się do tchórzostwa wymaga największej odwagi!
Czasem trzeba zamilknąć, żeby zostać wysłuchanym. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Czasem wchodzimy w ciemność, by ujrzeć najsłabsze światełka nadziei.
Czasy się zmieniają i my zmieniamy się z nimi. Lotar I (795 - 855)
Czego nie możesz załatwić głową, załatw sercem. Polivios Dimitrakopulos
Czego nie zabrania prawo, zabrania wstyd. Seneka
Czego oko nie widzi, tego sercu nie żal. Przysłowie ludowe
Czego szuka każdy człowiek? Aby być bezpiecznym, szczęśliwym i bez przymusu robić to, na co ma ochotę. Epitektus
Czekając na idealny moment, możesz nigdy nie rozpocząć dzieła. Zaczynaj już! Zaczynaj tam, gdzie jesteś i jako ten, kim jesteś [68] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Czekanie sprawia ból. Zapomnienie sprawia ból. Lecz nie móc podjąć żadnej decyzji jest najdotkliwszym cierpieniem. Paulo Coelho
Czerp radość z porządnego wykonania drobnych czynności. H. Jackson Brown
Czerwone maki na Monte Cassino Zamiast rosy piły polską krew. I wszystkie maki na Monte Cassino Czerwieńsze będą, bo z polskiej wzrosną krwi. Feliks Konarski (ur. 1907)
Często cierpienia dają ludziom pouczenie. Ezop, Aísopos (VI w. p.n.e)
Często dajemy naszym dzieciom to, czego nam brakowało. Kirk Douglas, Syn śmieciarza, Autobiografia
Często jesteśmy twardzi ze słabości i zuchwali z bojaźni. Rochefoucauld De La Francois
Często ludzie za kierownicami samochodów wyglądają tak, jakby siedzieli za karabinami maszynowymi. Mieczysław M. Szargan
Często najmądrzejszą odpowiedzią jest milczenie. Lew Tołstoj
Często przebywam sam ze sobą. Lubię towarzystwo ludzi inteligentnych
Często smak życia odbiera apetyt. Aldous Huxley
Często trzeba powiedzieć "nie", żeby siebie potwierdzić. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Często wybaczamy tym, którzy nas nudzą, lecz nie wybaczamy tym, których my nudzimy. Franciszek la Rochefoucald
Części składowe wysyła się osobno do losowych pododdziałów.
Część leczenia zależy od woli wyleczenia. Seneka
Człowiek - persona non grata. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Człowiek [...] stworzenie towarzyskie. Arystoteles (384 322 p.n.e)
Człowiek bez honoru to gorsze niż śmierć. Miguel Cervantes de Saavedra
Człowiek cnotliwy dobre wypowiada słowa, ale nie zawsze ten, kto dobre powiedział słowo, jest cnotliwy. Konfucjusz
Człowiek czynu zawsze wygląda niestosownie między gadułami.
Człowiek genialny nie myli się; jego pomyłki są zamierzone, są bramą prowadzącą do odkryć. James Joyce
Człowiek hołduje chętniej dobru niźli złu, ale warunki nie sprzyjają mu. Brecht Bertolt (1898-1956)
Człowiek jest arcydziełem Bożym, w którym miłość i mądrość wypowiedziały się najpełniej. Ks. Kardynał Stefan Wyszyński
Człowiek jest istotą kruchą: wystarczy odrąbać mu głowę, żeby przestał żyć.
Człowiek jest jedyna istota w przyrodzie zdolna do bezinteresownego świństwa. Andre Gide
Człowiek jest lepszy aniżeli jego własne czyny. Andrzej Szczypiorski
Człowiek jest miarą wszechrzeczy. Protagoras z Abdery (ok. 480 - ok. 410)
Człowiek jest najbardziej nieudanym zwierzęciem w przyrodzie. Max Scheler
Człowiek jest odpowiedzialny nie tylko za uczucia, które ma dla innych, ale i za te, które w innych budzi. Ks. Kardynał Stefan Wyszyński
Człowiek jest tylko tchnieniem i cieniem. Sofokles
Człowiek jest tym, co zje. Ludwig Feuerbach (1804 - 1872)
Człowiek jest uczniem, cierpienie jego nauczycielem. Alfred Musset (1810 - 1857)
Człowiek jest z natury zwierzęciem politycznym. Arystoteles (384 - 322 p.n.e)
Człowiek jest zdumiewający, ale arcydziełem nie jest. J Conrad
Człowiek jest: dla przeszłości - historykiem, dla przyszłości - poetą, dla teraźniejszości - komediantem. Polivios Dimitrakopulos
Człowiek ma jeszcze tą wyższość nad maszyną, że umie się sam sprzedać. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Człowiek ma w sobie milczenie morza, zgiełk ziemi i muzykę powietrza. Tagore Rabindranath
Człowiek miłujący spokój jest bardziej potrzebny niż mędrzec. Tomasz a Kempis
Człowiek może i powinien całym sercem cieszyć się swoim życiem. Jest ono przecież dobrym, Bożym darem, który stał się jego udziałem. Lecz trzeba pomyśleć także o tym, że nie mamy tutaj stałego miejsca i że wszelka wspaniałość tej ziemi, szczególnie bogactwo i sława, są przemijające. Adolf Kóberle
Człowiek musi mieszkać jak człowiek, żeby być człowiekiem. Zofia Kossak - Dziedzictwo
Człowiek na ziemi jest celem dla ukrytych strzelców. Antoine de Saint-Exupery (1900-1944)
Człowiek najgłośniej wydziera się w pieluszkach. Potem stopniowo spuszcza z tonu
Człowiek naprawdę posiada tylko to, co jest w nim. Oscar Wilde (1856 - 1900)
Człowiek nie jest ani aniołem, ani bydlęciem, nieszczęście w tym, iż kto chce być aniołem, bywa bydlęciem. Blaise Pascal
Człowiek nie jest aniołem ale winien być istotą kulturalną. Adolf Rudnicki
Człowiek nie jest stworzony do klęski. [...] Człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać. Ernest Hemingway (1899 - 1961)
Człowiek nie ma przyjaciół, przyjaciół ma tylko powodzenie. Napoleon I (Napoleon Buonaparte, 1769 - 1821)
Człowiek nie może niczego nauczyć drugiego człowieka. Może mu tylko dopomóc wyszukać prawdę we własnym sercu, jeżeli ją posiada. Św. Augustyn (Aurelius Augustianus 354-430)
Człowiek nie może pracować bez odpoczynku, ale odpoczynek bez pracy nie daje zadowolenia. Abchaskie
Człowiek nie może żyć bez nieustannej ufności w coś niezniszczalnego. Franz Kafka
Człowiek nie rozwinie w pełni swojego człowieczeństwa i swej osobowości, jeśli będzie tylko myślał dobrze i pragnął dobrze, a nie będzie czynił dobrze. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Człowiek nie żałuje tylko tych słów, których nie powiedział. Ks. Kardynał Stefan Wyszyński
Człowiek nigdy nie jest uodporniony. Może się tylko do wielu rzeczy przyzwyczaić. Erich Maria Remrque "Łuk Triumfalny"
Człowiek planuje, a knajpa plany psuje. Jaroslav Hasek
Człowiek pozbawiony złych nawyków może mieć gorsze. Mark Twain
Człowiek pracujący z komputerem, nie postępuje zgodnie z wymaganiami komputera. Prawa Murphy'ego
Człowiek przeciętny. Jacques Quetelet (1796 - 1874)
Człowiek robi się podobny do swojego losu. Zofia Nałkowska
Człowiek rozsądny dostosowuje się do świata. Człowiek nierozsądny usiłuje dostosować świat do siebie. Dlatego wielki postęp dokonuje się dzięki ludziom nierozsądnym. George Bernard Shaw
Człowiek stosujący przemoc jest większym niewolnikiem od tego, który cierpi z jej powodu. Lew Tołstoj (pisarz rosyjski, 1828 - 1910)
Człowiek szczęśliwy to taki, który nie chce tego, czego nie ma.
Człowiek szuka miłości, bo w głębi serca wie, że tylko miłość może uczynić go szczęśliwym. Jan Paweł II
Człowiek to istota pełna nadziei i pomysłow, które są zaprzeczeniem tezy, że nic nie możemy zmienić. Tom Clancy
Człowiek to psie wyobrażenie boga. Holbrook Jackson
Człowiek tylko wówczas jest szczęśliwy, kiedy interesuje się tym, co tworzy. Erich Fromm
Człowiek uczy się mówić bardzo wcześnie, milczeć - bardzo późno. Przysłowie żydowskie
Człowiek uczyni wiele, aby go kochano. Uczyni wszystko, aby mu zazdroszczono. Balzac Honoré de (1799-1850)
Człowiek w innych ludziach to właśnie jest dusza ludzka. Borys Pasternak
Człowiek we własnym życiu gra zaledwie mały epizod. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Człowiek winien tyleż wysiłku dać w upraszczanie swego życia, ile go daje w komplikowanie. Henri Bergson
Człowiek wolny idzie do nieba taką drogą, jaka mu się podoba. Voltaire (właśc. Francois-Marie Arouet, 1694 - 1778)
Człowiek współczesny jest bardziej wrażliwy na działanie miłości niż siły. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Człowiek z człowiekiem się nie zejdzie, ale góra z górą zawsze. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Człowiek z talentem jest biedny. Trzeba mu pomóc
Człowiek znacznie więcej wie, niż rozumie.
Człowiek zwycięży! Człowieka. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Człowiek! [...] to brzmi dumnie! Maksym Gorki (właść. Aleksiej Pieszkow, 1868 - 1936)
Człowiek, który dla interesu poświęca swój honor, traci i swój honor, i swój interes. Michel Montaigne
Człowiek, który nie boi się prawdy, nie musi wcale lękać się kłamstwa. Jefferson Thomas
Człowiek, który nie ma nic do powiedzenia, troszczy się bardzo o to, w jakiej formie to powiedzieć. Guy-de Maupassant (1850-1893)
Człowiek, który nie poczuł smaku swoich łez - nie jest prawdziwym człowiekiem. Wisława Szymborska. (ur. 1923)
Człowiek, który nikogo nie lubi, nieszczęśliwszy jest niż ten, którego nikt nie lubi.
Człowiek, który przerywa swój sen, staje się przede wszystkim igraszką swojej pamięci. Breton
Człowiek, który się zastanawia jest zwierzęciem wynaturzonym. Rousseau
Człowiek, który umie żyć w harmonii z samym sobą jest szczęśliwy. Oskar Wilde
Człowiek, który wie, że jest głupcem, nie jest taki głupi.
Człowiek, który zgadza się ze wszystkimi, nie zasługuje na to, by ktokolwiek się z nim zgadzał. Winston Churchill
Człowiek, na którym pochlebstwo robi wrażenie jest człowiekiem bezbronnym. Oskar Graf
Człowiek, tak jak nie może sam siebie stworzyć, tak nie może sam siebie uszczęśliwić. Święty Augustyn (354-430)
Człowiek, zgodnie ze swoją wewnętrzną naturą, jest stworzeniem, które nie tylko pracuje i myśli, ale także śpiewa, tańczy, modli się, opowiada historie i świętuje. Harvey Cox
Człowiek: Człowiek - produkt uboczny miłości. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Człowieka należy oceniać nie po słowach, lecz po czynach. Teofrast
Człowieka sprawiedliwego poznaje się z czasem, przewrotnego w ciągu jednego dnia. Sofokles
Człowieka trzeba mierzyć miarą serca. Jan Paweł II
Człowiekiem jestem i nic, co ludzkie, nie jest mi obce. Terencjusz
Człowiekowi konsekwentnemu łatwiej przychodzi zrezygnować z celu niż ze środków.
Człowiekowi nie jest potrzebne używanie, człowiekowi potrzebna jest świadomość, że gdyby chciał, mógłby używać. Stefan Kisielewski
Człowieku, świat stoi przed tobą otworem, więc uważaj byś zeń nie wyleciał. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Czterdzieści wieków patrzy na was. - do żołnierzy pod piramidami. Napoleon Bonaparte (1769-1821)
Cztery korzenie wszystkich rzeczy: ogień, powietrze, woda i ziemia. Empedokles (ok. 492 - 432 p.n.e)
Czucie i wiara silniej mówią do mnie Niż mędrca szkiełko i oko. Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Czujemy, że nasza działalność to tylko kropla w morzu. Ale bez niej ocean byłby uboższy. Matka Teresa z Kalkuty (1910-1997)
Czy biały, czy czarny niewolnik, czy pod przemocą niesprawiedliwego prawa, czy pod łańcuchami jęczy, człowiek jest i w niczym ok. od nas nie różni. Hugo Kołłątaj (1750 - 1812)
Czy chcesz mieć zawsze racje, czy wolisz być szczęśliwy? [69] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Czy człowiek narodził się po to, aby żyć w konwulsjach niepokoju i w letargu nudy?
Czy dlatego coś jest piękne, że się podoba, czy się podoba, że jest piękne? Św. Augustyn
Czy gwiazdy świecą tylko po to, aby każdy mógł znaleźć swoją? Antoine de Saint-Exupery (1900-1944)
Czy jestem wierzący? Bóg jeden raczy wiedzieć. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Czy kobieta, która wiedziała, że jest dobrze ubrana, kiedykolwiek się zaziębiła? Nietzsche
Czy ktoś mógłby mi wyjaśnić dla kogo właściwie są wywieszki "Psom wstęp wzbroniony. Nie dotyczy psów przewodników"? Dla psa czy niewidomego? Jerry Seinfeld
Czy masz pojęcie, przez ile wcieleń musieliśmy przejść, aby zrozumieć po raz pierwszy, że istnieje coś więcej niż jedzenie, walka, czy władza w stadzie? Tysiące istnień, Jonathanie, dziesięć tysięcy...Wybieramy nasz następny świat przez to, czego nauczymy się w tym...Ale ty, Jonathanie, nauczyłeś się tak wiele jednego razu, że nie musiałeś przechodzić przez tysiąc istnień, aby dotrzeć do tego. - "Mewa" Bach Richard
Czy może kochać kogoś ten, kto sam siebie nie cierpi? Czy może żyć w zgodzie z innymi, kto sam ze sobą jest niezgodny? Czy może być komuś miły, kto sam ze sobą jest przykry i uciążliwy? Erazm z Rotterdamu (1467-1536)
Czy nie lepiej byłoby, zamiast tępić zło, szerzyć dobro? Antoine de Saint-Exupery (1900-1944)
Czy nos dla tabakiery, czy ona dla nosa? Ignacy Krasicki (1735 - 1801)
Czy prawo do naprawienia maszyny ma tylko ten, kto ją popsuł? Artur Sandauer (ur. 1913)
Czy sądzicie, że dobrze odegrałem swoją rolę w tej życiowej farsie? Oktawian August (Caius Iulius Caesar Octavianus Augustus, 63 p.n.e. - 14 n.e)
Czy świat się wiele zmieni, gdy z młodych gniewnych wyrosną starzy wkurwieni. Jonasz Koffta
Czy to nie ironia losu, że uliczni żebracy mniej drżą o swój los, niż najbogatsi gwiazdorzy Holywoodu? Stefan Pacek
Czy trzeba umrzeć, aby zachować czyste ręce? Philpe
Czy weźmiesz ślepego przewodnika czy głupiego radcę - efekt ten sam. Isokrates
Czy wśród ludożerców są jarosze? Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Czyja władza tego religia. Przysłowie niemieckie
Czym byłoby życie bez nadziei? Iskrą odrywającą się od rozpalonego węgla i gasnącą natychmiast. Friedrich Holderlin
Czym dla ptaka są skrzydła, tym dla człowieka przyjaźń: wznosi go ponad proch ziemi. Zenta Maurina Raudive
Czym jest miłość, czym jest przyjaźń? Hej, nauczyciele, Dajcie ich określenie zwięzłe, a soczyste.
Czym jest stan trzeci? - Wszystkim. Czym był on dotąd? - Niczym. Czego żąda? - Być czymś. Emmanuel Sieyes (ksiądz)- z broszurki z 1789
Czym skorupka nasiąknie za młodu, tym na starość trąci.
Czym staje się diabeł, kiedy przestaje Wierzyc w Boga? Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Czymże jest życie, jeśli nie szeregiem natchnionych szaleństw? Trzeba tylko umieć je popełniać! A pierwszy warunek: nie pomijać żadnej sposobności, bo nie zdarzają się co dzień. George Bernard Shaw (1856 - 1950)
Czyn jest przedłużeniem modlitwy. Daniel Robs
Czyniąc dobrze, siejesz niewdzięczność! Agatha Christie (1891-1976)
Czyny są dobre, jeśli przyczyniają się do szczęścia, złe, jeśli przyczyniają się do czegoś przeciwnego. Przez szczęście rozumie się przyjemność i brak cierpienia, przez nieszczęście - cierpienie i brak przyjemności. John Stuart Mill
Czysta matematyka. A zera?
Czysto logiczne rozumowanie nie da nam żadnej wiedzy o realnym świecie. Albert Einstein (1879-1955)
Czytaj uważnie twoja umowę z wydawca. Pamiętaj, że duży druk daje, a mały zabiera [71] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Czytanie dobrych książek jest niczym rozmowa z najwspanialszymi ludźmi minionych czasów. Kartezjusz
Czytanie to jest odnajdywanie własnych bogactw i własnych możliwości przy pomocy cudzych słów.
Czyż ból i życie nie są sobie pokrewne? Zenon z Kition
Czyż nasza miłość mogłaby istnieć bez ofiary, bez rezygnacji z pragnienia posiadania wszystkiego? Beethoven Ludwig van (1770-1827)
Czyż nie wiesz, mój synu, jak mało trzeba rozumu do rządzenia światem? Juliusz III (Giovan Maria De'Ciocchi del Monte, 1487 - 1555)
Ćwiczenie batem; Po długich latach ćwiczenia sumienie w echo się zmienia! Sztaudynger Jan
Dać życie to również zgodzić się na cierpienie, przyjmując radość. Michel Quoist
Daj mi rząd dusz! Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Daj ujście w słowach: bezgłośny żal będzie drążyć cię szeptem, aż serce ci pęknie. Makbet - William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Daj, ać ja pobruszę, a ty skocz do piwnicy po piwo. Magik przegiął różdżkę ociupinkę. Andrzej Sapkowski (zwany ASem oraz Sapkiem)
Daje dobrze, daje dużo, kto wraz z podarkiem daje uśmiech.
Daję słowo, zatem ja już przeszło czterdzieści lat mówię prozą, nie mając o tym żywnego pojęcia! Moliere (właść. Jean Baptiste Poquelin, 1622 - 1673)
Dalsza krewna: Czy śmierć to krewna? - życia pytasz się kochanie, tak krewna, ale dalsza, już na ostatnim planie. Sztaudynger Jan
Dama pikowa: Dama pikowa jak to kobieta ma swego króla, asa i waleta. Konopiński Lech
Dar cierpienia to rozszerzenie horyzontu, bardziej wszechstronne wnikniecie w to, czym jest życie i czym są żyjące istoty. Henryk Elzenberg
Daremnie miłość próbuje objąć to, co przestaje istnieć. Georges Bataille
Daremny trud: Po co krowie mówić "na zdrowie" ? i tak nie odpowie. Sztaudynger Jan
Dary uczynione przez złego człowieka nie przynoszą korzyści. Eurypides
Dat bene, dat multum, qui dat cum munere vultum - daje dobrze, daje dużo, kto wraz z podarkiem daje uśmiech.
Daty są rodzynkami w historii.
Dawnej ludzie wiedzieli mało, ale to "mało" poruszało do głębi ich serca. Dzisiaj ludzie wiedzą wiele, ale to "wiele" porusza ich tylko powierzchownie i karykaturalnie. Sören Aabye Kierkegaard (1813 - 1855)
Dawniej domy przypominały kościoły. Obecnie kościoły robią wrażenie pospolitych domów. św. Jan Chryzostom
Dawniej kobiety piersiami żywiły niemowlęta - dziś producentów filmowych. Jean Cocteau
Dawniej oczekiwano w napięciu na nową książkę lub operę. Dziś ludzie oczekują w napięciu na nowy model samochodu. Sir Laurence Olivier
Dawniej podania przekazywano z ust do ust - dziś z biurka na biurko.
Dbałość o męża podkopuje intelekt żony. Agata Christie
De nihilo nihil fit - z niczego nic nie powstaje.
Deklaracja: Deklaracje są filtrem słów. ks. Władysław Sedlak
Deliberandum est saepe, statuendum semel - rozważać trzeba wiele razy, postanawiać raz.
Demagog to człowiek, który obiecuje coś, czego inni nie są w stanie spełnić. Paul Henri Spaak
Dementi to próba zastąpienia plotki kłamstwem. Roger Peyreffitte
Demokracja bywa fantastyczna tylko w żywiole rewolucji. Mikołaj Bierdiejew
Demokracja polega na tym, że trzeba innym pozwolić się wygadać. Pietro Nenni
Demokracja to kult szakali wyznawany przez osły. H.L.Mencken
Demokracja to rządy brutali, temperowane przez dziennikarzy. Ralph Waldo Emerson
Demokracja wynika z przeświadczenia, że w zwykłych ludziach tkwią niezwykłe możliwości.
Demokracja: mówisz, co chcesz, robisz, co ci każą. Geoffrey Berry
Demokratyczne wybory rozstrzygają o tym, kto będzie uciskany w majestacie prawa. Mikołaj Gomez Davilla
Deszcz - zbiorowe samobójstwo milionów kropel skaczących na ziemie z wysokości nieba.
Diabeł jest buntownikiem Kosmosu, niezależnym w imperium tyrana, sprzeciwem wobec jednolitości, dysonansem w uniwersalnej harmonii, wyjątkiem od reguły, osobliwością, tęsknotą za oryginalnością, która burzy porządek ustanowiony przez Boga; on obala monotonię, jaka by panowała w sferach niebieskich, gdyby każdy atom w nieświadomej prawości i z pobożnym posłuszeństwem niewolniczo trzymał się wyznaczonego sobie kursu. Paul Carus
Diabeł nie śpi, ale bogowie też...
Diabeł: wielki, czarny znak zapytania. Napierski Stefan
Diamond cuts diamond - trafiła kosa na kamień.
Dla cierpiącego fizycznie potrzebny jest lekarz, dla cierpiącego psychicznie - przyjaciel. Menander
Dla człowieka nie ma nic pewnego. Owidiusz (Publius Ovidius Naso, 43 p.n.e. - 17 lub 18 n.e)
Dla człowieka zacnego dług jest gorzka niewolą. Przysłowie łacińskie
Dla dzieci trzeba pisać tak, jak dla dorosłych, tylko lepiej. Gorki Maksym
Dla katolika nie może istnieć neutralność. Pan Bóg też nie jest neutralny. Richard Jeager
Dla kobiet miłość jest odpustem zupełnym; mężczyzna prawdziwie kochający może popełniać zbrodnie, a będzie zawsze jak śnieg biały w oczach tej, którą kocha, jeżeli kocha gorąco.
Dla kobiety piękno stanowią dzieci, dla mężczyzny - siła. Mongolskie
Dla komputera nie ma rzeczy niemożliwych z wyjątkiem tych, których od niego wymagamy. Prawa Murphy'ego
Dla krótkowidza i strach bywa drogowskazem. Safona
Dla ministra finansów najbardziej miękką pościelą jest twarda waluta. Antoine Pinay
Dla mnie samego godzina śmierci będzie godzina narodzin do nowego, wspanialszego życia. Johann Gottlieb Fichte
Dla moich Polaków nie ma rzeczy niemożliwych. Napoleon I (Napoleon Buonaparte, 1769 - 1821)
Dla niejednego człowieka łatwiej jest spełnić przysługę, niż ją przyjąć. Najczęściej wchodzi tu w grę podrażniona ambicja. Człowiek lubi być niezależny i jak najwięcej zawdzięczać sobie. Nie lubi prosić ani okazywać wdzięczności. Jest w tym po prostu brak poczucia rzeczywistości: nawet najbardziej niezależny człowiek na każdym kroku w swym bytowaniu i w swoim działaniu uzależniony jest od drugich. Tadeusz Olszański
Dla obrony wiary Kościół poświęci nawet wolność, ale dla zachowania wolności nie poświęci nigdy wiary. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Dla osiągnięcia celu politycznego można poświęcić w ofierze połowę ludzkości. Mao Zedong (przywódca komunistycznych Chin, 1893 - 1976)
Dla pokoju trzeba ryzykować tak samo, jak w trakcie wojny... Jeśli boisz się postawić sprawę na ostrzu noża, już przegrałeś. John Foster Dulles (1888-1959)
Dla Polaków można czasem coś dobrego zrobić, ale z Polakami nigdy. Aleksander Wielopolski (1803 - 1877)
Dla psa jego pan jest Napoleonem. Stąd się bierze nieustająca popularność psa. Aldous Leonard Huxley (pisarz angielski, 1894-1963)
Dla serc szlachetnych najwyższą rozkoszą, gdy drugim radość w niedoli przynoszą. Asnyk Adam, pseud. Jan Stożek (1838-1897)
Dla świata jesteś nikim, ale dla kogoś możesz być całym światem.
Dla większej chwały Bożej. św. Ignacy Loyola
Dla wydawców żaden autor nie jest geniuszem. Heinrich Heine
Dla zwierzęcia, które nie wpada w pułapkę ja, nie istnieje nic tragicznego. Georges Bataille
Dlaczego człowiek nie ma nic pewnego. Owidiusz
Dlaczego lepiej być bydlęciem, które ma pasożyty, niż pasożytem na grzbiecie bydlęcia? Louis Aragon
Dlaczego milczeć na temat śmierci? Od niej możemy się uczyć żyć spokojnie i w zadowoleniu
Dlaczego nie możemy byś szczęśliwi teraz, przecież jutro możemy już nie żyć... Tennessee Williams (1914-1983)
Dlaczego rezygnować? Tyle nieba mamy przecież nad nami. Raol Follerau
Dlaczego tak często zwierzę wychodzi z człowieka? Pewnie nie może z nim już dłużej wytrzymać. Lech Nawrocki
Dlaczego wszystko, co sprawia nam radość, wszystko, czemu przypisujemy urok piękna, wszystko, co odziewamy w szatę ideału, kończy się czymś brudnym, głupim, nędznym lub śmierdzącym, dlaczego nietrwałość jest cechą absolutu, a wzniosłość i triumf nie są jego finałem? Miłość kona w znudzeniu, upodleniu lub zazdrości, dobroć w spektakularnych filantropiach, książka w składzie makulatury, poezja w ocenach szkolnych belfrów, konie wyścigowe w jatkach rzeźników, demokracja w tłumie, wolność w ZOO, sława w megalomanii, wiedza w pysze, cacka na śmietniku. Valdemar Baldhead (Łysiak), Konkwista
Długa dysputa oznacza, że obie strony nie mają racji. Wolter (1694-1778)
Długi sen, krótkie życie. Przysłowie
Dniem czcić kobiety - po co? Ja czczę kobiety - nocą! ( Na Dzień Kobiet ) Jan Sztaudynger
Do all the work you can - pracuj tyle ile możesz.
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Do greckich kalend na czas nieokreślony. Oktawian August (Caius Iulius Caesar Octavianus Augustus, 63 p.n.e.-14 n.e)
Do każdej: Do każdej Ewy i Ewki, wszyscy smalimy cholewki. Monastyrski Andrzej
Do komunizmu nie dotarłem przez Marksa. To Ewangelia doprowadziła mnie do niego. Andre Gide (pisarz francuski)
Do młodych ludzi przyjaźń przychodzi w glorii wiosny, jako najwspanialszy cud piękna, misterium narodzin;. Ale i dla starszych jest ona równie pięknym kwiatem jesieni Black Hugh
Do nas należą tylko godziny. A godzina szczęścia znaczy wiele. Theodor Fontane
Do nieba patrzysz w górę, a nie spojrzysz w siebie; Nie znajdzie Boga, kto go szuka tylko w niebie. Adam Mickiewicz (1798-1855)
Do państw wchodzi najpierw zniewieściałość, potem przesyt, potem pycha i wreszcie zguba. Pitagoras
Do pomyślnych wiatrów trzeba umieć się ustawić. Katarzyński Władysław
Do przodka się nie pchać, na tyle nie zostawać, a i w środku za długo nie siedzieć. Jan Krzeptowski z Kościelisk (Sabała)
Do smaku(Ad gustum). (Ad gustum). (Ad gustum)
Do tego, by mądrze się działo, potrzebne są młode ręce i stare głowy. Jean Rigaux
Do własnego draństwa przywyknąć najłatwiej. Stefan Pacek
Do wyboru; Albo wianek, albo Janek. Sztaudynger Jan
Do wzniosłych (rzeczy) poprzez (rzeczy) trudne (ciasne). (Ad augusta per angusta)
Do zdolnej: Z zamkniętymi oczami, zdawaj ustny egzamin. Konopiński Lech
Do: Samo ciało to za mało. Fangrat Tadeusz
Dobra karykatura to prawda trawiona kwasem. Marvin
Dobra książa to rodzaj alkoholu - też idzie do głowy. Magdalena Samozwaniec
Dobra wola - to czasem: brak wszelkiej woli. Tristan Bernard
Dobra żona: Żona mi odpowiada, bo mi nie odpowiada. Sztaudynger Jan
Dobrą stroną życia w biedzie jest to, że nie trzeba się bać złodziei. Alphonse Allais
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet
Dobre ubranie otwiera wszelkie drzwi. Thomas Fuller
Dobre wino i ładna kobieta to dwie miłe trucizny. Przysłowie tureckie
Dobre wzruszenia, podniosłe nastroje nie lubią być samotne. Szukają otwartych ramion bodaj obcego człowieka. s.151 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne
Dobre, stare czasy, kiedy jazda samochodem była tańsza niż parkowanie. Fritz Hofmann
Dobrego nigdy za wiele. Miguel de Cervantes Saavedera (1547 - 1616)
Dobro i prawda są dla wszystkich ludzi te same - natomiast przyjemne jest dla jednego to, dla drugiego owo. Demokryt z Abdery (ok. 460 - 370 p.n.e)
Dobro i zło zawsze z sobą graniczą. Eurypides
Dobro ma równie wielką moc czynienia dobra, jak zło zła. Eckhart z Hochheim (1260-1327)
Dobro stoi wyżej niż piękno. Żeromski Stefan
Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne.
Dobroczynność i siła osobista to jedyne właściwe inwestycje. Walt Whitman
Dobroć jest cichym czynieniem tego, o czym inni głośno mówią. Friedl Beutelrock
Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin
Dobroć polega na szanowaniu i kochaniu ludzi bardziej niż na to zasługują. Joubert
Dobroć, która nie jest bezgraniczna, nie zasługuje na to miano. Jak bardzo trzeba być mądrym, by zawsze być dobrym! Marie van Ebner-Eschenbach
Dobrowolna zależność jest najpiękniejszym stanem, a czy byłby on możliwy bez miłości. Johann Wolfgang von Goethe
Dobry chrześcijanin gdy otrzyma policzek nastawia drugi. Do pocałunku. Rutkowska
Dobry człowiek jest wiecznym nowicjuszem. Marcjalis
Dobry komplement to nie ten, który słodki, lecz ten, który prawdziwy. Lewandowska Ewa
Dobry mąż czyni dobrą żonę. Robert Burton (1577 - 1640)
Dobry słuchacz ma więcej przyjaciół niż dobry mówca.
Dobry stan zdrowia jest lepszy niż największe bogactwo.
Dobry żart tynfa wart. Przysłowie polskie
Dobrym krytykiem jest ten, kto opowiada o przygodach swej duszy pośród arcydzieł. Anatole France, właśc. François Anatole Thibault (1844-1924)
Dobrze jest być sławnym, ale pewniejsze jest mieć pieniądze. Seneka
Dobrze jest, gdy cymbał odzywa się tylko od wielkiego dzwonu.
Dobrze pisać znaczy czynić myśl widzialną. Ambrose Bierce
Dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidzialne dla oczu. Antoine de Saint-Exupery (1900-1944)
Dobrze, że nie ma człowieka bez wad, bo taki człowiek nie miałby też przyjaciół. Hazlitt William
Dobrzy chrześcijanie wyobrażają sobie, że Pan Bóg ma największa kartotekę. Karol Irzykowski
Dobrzy ludzie nigdy o siebie nie dbają. Tak jakby naprawdę nie byli dla tego świata. Maria Dąbrowska
Dogmat to nic innego jak wyraźny zakaz myślenia.
Dokuczliwość małości; Bardziej potrafi nam psuć krew, pchła niźli lew. Sztaudynger Jan
Dom bez książek to dom bez okien.
Dom jest maszyną do mieszkania. Le Corbusier (właść. Charles-Edouard Jeannert, 1887 - 1965)
Dom to wynalazek, którego nikomu jeszcze nie udało się ulepszyć. Ann Douglas
Domieszka kilku kropel chrześcijaństwa do lewicowych poglądów zamienia głupca w głupca doskonałego. Mikołaj Gomez Davilla
Doniosłość teraźniejszości rzadko jest natychmiast rozpoznana; następuje to dopiero o wiele później. Arthur Schopenhauer
Dopiero kiedy człowiek zacznie się zastanawiać nad sobą samym, zrozumie jak bardzo niezdolny jest pojąć inne rzeczy. Blaise Pascal
Dopiero przy końcu roboty można poznać, od czego trzeba było zacząć. B. Pascal
Dopiero w samotności człowiek jest naprawdę sobą. Jose Ortego Y Gasset
Dopiero wtedy, gdy świat będzie na tyle uczciwy, aby nie nauczać dzieci religii, będziemy mogli mieć nadzieję na lepszą przyszłość. Arthur Schopenhauer
Dopiero, gdy los zabimba sobie z nas lub czeka nas próba sił, których się boimy, czy im sprostamy, zaczynamy temperować swoje wibratory i pocieszać się, że właśnie my, cisi, strwożeni, pokrzywdzeni, ciężko przestraszeni jesteśmy solą życia. s.151 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne
Dopóki będziesz szczęśliwy, wielu będziesz miał przyjaciół, Gdy los cię opuści, będziesz sam. Owidiusz (Publius Ovidius Naso, 43 p.n.e. - 17 lub 18 n.e)
Dopóki czas macie, dobro czyńcie. Św. Paweł z Tarsu
Dopóki dąży, błądzi człowiek. Johann Wolfgang von Goethe (1749-1832)
Dopóki walczysz - jesteś zwycięzcą. Augustyn z Hippony
Doprawdy, jak to miło coś umieć. Moliere (właść. Jean Baptiste Poquelin, 1622 - 1673)
Doradzając przyjacielowi, staraj się mu pomóc, a nie sprawić przyjemność. Solon
Dorośli to przeterminowane dzieci. Geisel Theodor Seuss
Doskonała demokracja to uniwersalizacja świńskiego sprytu. Günter Maschke
Doskonałe bezpieczeństwo i nietykalność własności i osoby: oto prawdziwa wolność społeczna. Rivarol
Doskonałość poznamy dopiero "w odległej krainie", w miejscu spotkania i wiecznej młodości. Zatem wszyscy spotkamy się w chwili ponownego połączenia tego, co przedtem było rozdzielone. Friedrich Hölderlin
Doskonały i nieomylny inżynier to taki, który unika drobnych błędów na drodze do wielkiej katastrofy. Prawa Murphy'ego
Dostosuj się do tempa natury: jej sekretem jest cierpliwość.
Doświadczenie - pożyteczny podarunek, który niczemu nie służy. Renard Jules
Doświadczenie jest bardzo kosztowną szkoła, niemniej istnieją głupcy, którzy w żadnej innej niczego nie umieją się nauczyć. Benjamin Franklin
Doświadczenie jest mistrzynią życia. Johann Wolfgang von Goethe (1749-1832)
Doświadczenie jest nauczycielem ignorantów. Liwiusz
Doświadczenie jest wprost proporcjonalne do stopnia zniszczenia sprzętu. Zasada Hornera
Doświadczenie nieszczęścia uczy pomagać nieszczęśliwym.
Doświadczenie powiększa naszą mądrość, nie zmniejsza jednak naszej głupoty. Billings J
Doświadczenie stworzyło sztukę, brak zaś doświadczenia - przypadek. Arystoteles
Doświadczenie to coś, co zdobywasz tuż po chwili w której go potrzebowałeś. Prawa Murphy'ego
Doświadczenie to nazwa, która każdy określa głupstwa, jakie zrobił w życiu. Oscar Wilde
Doświadczony żeglarz nie walczy z prądem ani z wiatrem, ale pozwala im się unosić w obranym przez siebie kierunku. Prus Bolesław
Dowcip czasem potrzebny, ale rozum zawsze. Bieniok H
Dowcip jest jedyną rzeczą, którą tym trudniej znaleźć, im gorliwiej szuka. Christian Friedrich Hebbel
Dowcipem nie należy celować tylko trafiać. Steinhaus Hugon
Dowodem geniuszu jest dwadzieścia lat później dostarczać idei kretynom. Louis Aragon
Dowód przestępstwa. (Corpus delicti). Prosper Farinacius (? - 1618)
Dozwolone jest uczenie się od nieprzyjaciela. Owidiusz
Dramatem naszych czasów jest to, że głupota zabrała się do myślenia. Jean Cocteau (1889-1963)
Drobne awarie nie istnieją, jeżeli miała jednak miejsce drobna awaria, oznacza to, że nie poznałeś jeszcze jej rzeczywistych rozmiarów. Prawa Murphy'ego
Drobne podłości pokrywają dzien. powszedni tak, jak liście okrywaj drzewa. H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Droga do prawdy wybrukowana jest paradoksami.
Droga prawdziwej miłości nigdy nie jest gładka. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Droga przebyta po raz drugi nigdy nie jest tak długa, jak za pierwszym razem. Rosalie Graham
Droga w górę jest drogą w dół. Heraklit z Efezu (ok. 540 - 480 p.n.e)
Drogi prowadzą zawsze do ludzi. Antoine de Saint-Exupery (1900-1944)
Druga strona( Altera pars). ( Altera pars). ( Altera pars)
Drugie ja. Cyceron (Marcus Tullius Cicero, 106-43 p.n.e)
Drzewa to kolumny ogłoszeń pór roku.
Drzwi muz są otwarte - każdy może wejść do krainy sztuki. (Aperte musarum ianuae)
Duch czasu: Duch czasu straszy nawet ateistów. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Duchowa doskonałość jest lepsza od fizycznej. Ezop
Duma jest cnotą narodu. Hugo Victor
Duobus litigantibus tertium gaudet - gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta.
Dura sex, sed sex. Julian Tuwim (1894 - 1953)
Dusza i ciało są jak małżeństwo. Muszą zestarzeć się jednocześnie. Inaczej dusza zamęczy ciało lub ciało dusze. Konstantinos Tsatsos
Dusza kobiety jest jak przejrzysta toń wody, najlżejszy ruch - a kręgi fal, biegnąc jedna za drugą, wprawią w ruch całą powierzchnię. Wilhelm von Humboldt
Dusza potępiona(Anima damnata). (Anima damnata). (Anima damnata)
Dusza przychodzi z zewnątrz do ludzkiego ciała jako do tymczasowego miejsca i opuszcza je, przechodząc do innych miejsc, ponieważ ona jest nieśmiertelna. Ralph Waldo Emerson (1803-1882) - Pamiętniki
Duża część przyjemności z robienia czegoś nowego wypływa z myśli, że będziemy mogli się tym pochwalić przyjacielowi. Linda Macfarlane
Dużo ludzi nie wie, co z czasem robić. Czas nie ma z ludźmi tego kłopotu. Magdalena Samozwaniec (1894-1972)
Dwa półgłówki nie tworzą całej głowy. Kotarbiński Tadeusz
Dwa razy daje, kto prędko daje. Syrus (Publilius Syrus, I w. p.n.e)
Dwa stołki to jeszcze nie fotel.
Dwadzieścia trzy lata przeżyłem, / I cóż zdziałałem dla nieśmiertelności? Friedrich Schiller (1759 - 1805)
Dwie mapy świata - z pierwszej i drugiej połowy XX wieku; z pierwszej połowy - państwa niepodległe stanowią nieliczną grupę. Poza ich granicami świat jest wielką kolonią..., władztwem kilku mocarstw-posiadaczy. Mapa z końca naszego wieku - to ponad 180 niepodległych (choć często tylko formalnie) państw. Kolonie zniknęły z mapy świata. Dominacja silniejszych nad słabszymi przybrała inne, bardziej subtelne i złożone formy. Ryszard Kapuściński - "Lapidarium II"
Dwie rzeczy łatwo się zaczepiają byle gdzie: stare suknie i młode, ładne kobiety. Przysłowie francuskie
Dwie są drogi, jedna droga życia, a druga śmierci i wielka jest różnica między nimi. Didache
Dwóch świadków trzeba dostać, aby móc bez świadków zostać. Stanisław Jeży Lec
Dyktatura to państwo, w którym wszyscy boją się jednego, a jeden wszystkich.
Dyplomacja jest to sposób na powiedzenia komuś że jest durniem w taki sposób aby wziął to za komplement.
Dyplomata - to taki człowiek, który pamięta o urodzinach żony, nie pamiętając jednocześnie jej wieku. sir Anthony Robert Eden (1897-1977)
Dyplomata jest zaszczepiony przeciw niedyskrecjom szampana. Ramón Gómez de la Serana
Dyplomata to człowiek, który dwukrotnie się zastanowi zanim nic nie powie. Winston S. Churchill
Dyplomata to dobrze płatny urzędnik, który szyfrem przekazuje do domu to, co przeczytał trzy dni temu w gazetach. Duncan Cook
Dyscyplina: Dyscyplina sztuki wymaga wolności. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Dyskusja to doskonały sposób, by przekonać samego siebie o słuszności tego, co się mówi. Paulo Coelho, Pielgrzym
Działaj zawsze na korzyść bliźniego. Czyń dobrze każdemu, jakbyś pragnął, aby tak tobie czyniono. Nie myśl o tym, co tobie jest kto winien, ale co ty jesteś winien innym. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Działanie jest najlepszym lekarstwem na rozpacz. Joan Baez
Działanie ucisku zależy od materiału. Jedni stają się mniejsi, drudzy więksi. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Dzieci często bywają tak okrutne w słowach, jak dorośli jedynie w myślach pozwalają sobie na to. Ivo Andrić
Dzieci najpierw kochają rodziców. Jak podrosną, osadzają ich. Czasami wybaczają. Oscar Wilde
Dzieci nie myślą ani o tym, co było, ani o tym, co będzie, ale cieszą się chwilą obecną, jak mało kto potrafi. de la Bruyere Jean (Vercors)
Dzieci nie są głupsze od dorosłych, tylko mają mniej doświadczenia. Janusz Korczak
Dzieci są naszymi najcenniejszymi zasobami naturalnymi. Herbert Clark Hoover
Dzieci trzeba pouczać publicznie, a żony - prywatnie. Przysłowie chińskie
Dzieci, pochłonięte jakąś fascynującą zabawą, tracą poczucie rzeczywistości. Zdolne są wtedy traktować swoje fantazje z całkowitą powagą. Postępowanie maniaków nacechowane jest zazwyczaj podobnym infantylizmem. J.J. Szczepański
Dzieciństwo pełne miłości pozwala przeżyć połowę życia w tym zimnym świecie. Paul Jean
Dziecko flegmatyka to potomek z niemrawego łoża. Posyniak
Dziecko jest chodzącym cudem, jedynym, wyjątkowym i niezastąpionym. Phil Bosmans
Dziecko poniżej pięciu lat to istota całkowicie szalona. Duras
Dziecko, które dojrzało i odwykło od matki, znajdzie ucieczkę, dopiero znalazłszy kochaną kobietę. Ona jedna da mu znowu wewnętrzną jedność. Antoine de Saint-Exupery (1900-1944)
Dziel i rządź. Filip II (383 -336 p.n.e)
Dzielił mieszkańców tego świata na dwie grupy: na tych, którzy kochali, i tych, którzy nie kochali. Był to podział arystokratyczny, bo uważał, że ci, co nie mają serca do miłości (albo raczej do cierpienia z miłości), w ogóle nie żyją i z pewnością nie będą żyli po śmierci. Są rodzajem marionetek, napełniających świat śmiechem, łzami i gadaniną bez znaczenia i znikają próżno we mgle niepamięci. Thornton Wilder
Dzielny nauczyciel umie innych uczyć nawet tego, na czym sam się nie zna. Tadeusz Kotarbiński
Dzieło jest przeważnie lepsze niż twórca. Henryk Elzenberg (1887-1967)
Dziewczęcym udkiem bronię się przed smutkiem. Jan Sztaudynger
Dziewczyna dojrzała do małżeństwa, jak sól z przemytu - trzeba ją dobrze schować.
Dziewczyna nic nie wie i wszystko rozumie.
Dziewczyna, której błyszczy oko, pewnie już nie jest dziewicą. Guillaume Bouchert
Dziewictwo jest najbogatszym skarbem dziewczyny, ale trudno jest długo bronić skarbu, do którego wszyscy mężczyźni mają klucz. Marszałek de Bassompierre
Dziewictwo jest siostrą aniołów, własnością dobra, klęską diabła, władaniem wiary. Udziela łaski i jest niezwyciężoną doskonałością. Emile Zola
Dziewięć dziesiątych naszego życia polega na zdrowiu. Arthur Schopenhauer
Dzięki miłości biedny jest bogaty. Z braku miłości bogaty jest biedny.
Dzięki szatańskiej pysze jednych nie słucham, drugich nie słyszę. Jan Sztaudynger
Dziękuj Bogu, że nie spełnia wszystkich twoich próśb. H. Jackson Brown
Dzisiaj jest uczniem wczoraj. Fuller Thomas
Dzisiejsi ludzie chcieliby pojutrzejsze życie kupić za przedwczorajszą cenę. Tennessee Williams (1914-1983)
Dziś rzeczywistą głową rodziny jest ten, kto decyduje, na jaki program nastawić telewizor. Peter Sellers
Dziwactwo: Dziwactwo jest dobroczynnym zmąceniem. Mann Thomas
Dziwne, jak często ostry język idzie w parze z tępym umysłem. Lech Nawrocki
Dziwne, że ludzie mogą myśleć o śmierci, kiedy jest tyle do zrobienia w życiu. Peter Sellers
Dzwon na trwogę musi mieć odważne serce. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Dźwignąłem pomnik swój, nie trudem rąk ciosany, Wydepcą ścieżki doń miliony ludzkich stóp. Aleksandr Puszkin (1799 - 1837)
Dżentelmen to człowiek, który ma szacunek dla tych, którzy nie mogą mu oddać żadnej przysługi.
Early to bed and early to rise makes a man healthy, wealthy and wise - kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje.
Echo: Ma własne zdanie na zawołanie. Sztaudynger Jan
Edukacja - to okres, w którym jesteś nauczany przez kogoś, kogo nie znasz, o czymś, czego nie chcesz wiedzieć. Gilbert Keith Chesterton
Egoista dobry sobie. Bilewicz Jerzy
Egzorcyzmy pomagają tylko tym, którzy wierzą w złego ducha.
Ekonomista czyta spis potraw od prawej strony. Kawusia
Ekspert to ktoś, kto ma coraz większą wiedzę w coraz mniejszym zakresie, aż wreszcie wie absolutnie wszystko o niczym. Bloch Augustyn (ur. 1929)
Eksperymenty powinny się powtarzać, wszystkie powinny zawodzić w ten sam sposób. Zasada Finagle'a
Ekstremista to facet, który rozbija brudną szybę, zamiast ją umyć. Konserwatysta to ktoś, kto broni istniejącego zła. Liberał to człowiek, który chciałby zastąpić istniejące zło innym złem. Robert Byrd
Element wybrany losowo z grupy o 99-procentowej wiarygodności, będzie należał do pozostałego procenta. Prawa Murphy'ego
Emancypacja jest macochą nowoczesnej kobiety. Szuman - Fikus R
Entuzjazm bez rozumu jest niebezpieczny i bezużyteczny. Novalis
Epitafium na grobie Dale Carnegie: Tu spoczywa ten, który wiedział, jak zgromadzić wokół siebie zdolniejszych niż on sam. Dale Carnegie
Epoki tworzy archeologia. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Etykieta to sztuka ziewania z zamkniętymi ustami. Ralph Emerson
Euforia jest parodią radości. Anna Jokai
Europa była zegarem świata. Ten zegar stoi. Harro Schulze-Boysen
Fajni faceci niefajnie kończą. Prawo Kelly'ego
Fakt to neutralna prawda. Gibran Khalil
Fala wynosi i pogrąża. Bunsch Karol
Fale: Fale - woda z grzywą. Regulski Antoni
Fałszywa skromność jest najprzyzwoitszym z kłamstw. Nicolas Sébastien Chamfort, właśc. Sébastien Roch Nicolas, zwany de Chamfort (1741-1794)
Fałszywy krok może zepsuć wszelkie dobro. Bł. Arnold Janssen
Fanatycy to ludzie, którzy intensywniej umierają, niż żyją.
Faszysta, to ktoś z kim się nie zgadzam, ale nie będę z nim polemizował, a to na skutek mojej ignorancji - lepiej wiec go kopnąć... Kolakowski
Fatałaszki - fatum laszki. Jokiel E
festina lente (łac). - spiesz się powoli, nie działaj pochopnie (Swetoniusz)
Figura: U figury coś wskóra tylko figura. Gaudyn J
Film powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, potem zaś napięcie ma nieprzerwanie rosnąć. Alfred Hitchcock
Film, który można opowiedzieć, to nie jest udany film. Michelangelo Antonioni
Filozofia jest zdrowym rozsądkiem w wyjściowym garniturze.
Filozofia to umiłowanie mądrości i dążenie do niej. Seneka
Filozofować to uczyć się umierać. Michel de Montaigne
Filozofowie ustanawiają wymyślone prawa i normy dla utopijnych społeczności. Ich myślenie jest podobne do gwiazd, które mają mało światła, ponieważ są zbyt oddalone od nas. Francis
Finis coronat opus - koniec wieńczy dzieło.
Formuła sztuki nowoczesnej stała się bardzo prosta: prowokacja plus reklama. Giorgio di Chirico
Fortuna boi się odważnych i uciska bojazliwych. Seneka
Fortuna jest ślepa i ślepymi czyni swoich wybranych. Cyceron, Marcus Tullius Cicero (106-43 p.n.e)
Francja - kraj, w którym strych nazywa się mansardą.
Francuzka: Zawsze modna i pogodna. Bułatowicz Józef
Frazes - skrzyżowanie małego człowieka z wielką sprawą.
Fundamentem gmachu doskonałości jest pokora. św. Teresa
Futro: Futro jest cmentarzem. Kobieta nie powinna nosić na sobie cmentarza. Bardot Brigitte
Gadał dziad do obrazu, a obraz do niego ani razu. Przysłowie polskie
Galilejczyku, zwyciężyłeś! (Galilaee, vicisti! ) Julian Apostata (Flavius Claudius Iulianus, 331 - 363)
Garb stanowi idealną podstawę idei. Grass G
Gardzę ludźmi, których mózg nie jest wstanie napełnić ich żołądka. Bertolt Brecht
Gdy będzie wam trudno, gdy będziecie w życiu przeżywać jakieś niepowodzenie czy zawód, niech myśl wasza biegnie ku Chrystusowi, który was miłuje, który jest wiernym towarzyszem i który pomaga przetrwać każdą trudność. Jan Paweł II (Łowicz, 14 czerwca 1999)
Gdy brak ci cierpliwości, twoja egzystencja przeradza się w niekończące się pasmo frustracji. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Gdy chcesz opisać prawdę, elegancję pozostaw krawcom. Albert Einstein (1879-1955)
Gdy Chrystus przyjdzie sądzić żywych i umarłych, to Jego Matka na progu nowego życia będzie odbierała westchnienie Rodziny ludzkiej: O łaskawa, o litościwa, o słodka Panno Maryjo... Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Gdy coś wiesz, wiedzieć, że to wiesz, a gdy nie wiesz, wiedzieć, że nie wiesz - to właśnie jest wiedza.
Gdy człowiek nie ceni czegoś bardziej od życia, to życie to niewiele jest warte.
Gdy człowiek patrzy za bardzo na siebie - nie dostrzega Boga; gdy zapomni o sobie - widzi Boga, a w Nim innych. Oto tajemnica rozwoju duchowego. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Gdy czujemy się osamotnieni, wtedy zamiast obchodzić nie kończący się labirynt drzwi, budynków, korytarzy - w poszukiwaniu przyjaciół, lepiej zwrócić się do Ducha Świętego i zająć się tym "Słodkim Gościem duszy", bo On nas najlepiej zrozumie. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Gdy dwaj robią to samo, to nie jest to samo. Terencjusz (Publius Terentius Afer, ok. 190 - ok. 159 p.n.e)
Gdy dziewczę prosi szczodrzy są jak Bogi, gdy dziewczę klęknie kiedy łzę wyleje każda jej prośba jest tylko rozkazem. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Gdy jest bardzo smutno, to kocha się zachody słońca.
Gdy jesteś na kogoś wściekły - napisz do niego list. Wyraz w nim swoje uczucia, opisz gniew i rozczarowanie. Nie hamuj się. Potem schowaj list do szuflady. Po dwóch dniach wyjmij go i przeczytaj. Czy wciąż chcesz go wysłać? [152] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Gdy język potrafi już tylko narzekać i krytykować, oznacza to, że chore jest serce. Weiss A. M
Gdy kobieta jest w gniewie, cztery małe pocałunki wystarczą, aby ją pocieszyć. C. Goldoni
Gdy kobieta odmawia miłości, a proponuje ci przyjaźń, nie bierz tego za odmowę; znaczy to, że chce postępować według kolejności.
Gdy kogoś kochasz, jesteś jak stworzyciel świata - na cokolwiek spojrzysz, nabiera to kształtu, wypełnia się barwą, światłem. Powietrze przytula się do ciebie, choćby był mróz, a ty masz w sobie tyle radości, że musisz ją rozdawać wokoło, bo się w tobie nie mieści
Gdy ktoś kogo wielce podziwiasz i szanujesz, zdaje się być pogrążony w głębokich myślach, prawdopodobnie myśli o obiedzie. Zasada Wielkości
Gdy lód rusza bałwany tracą głowę. Regulski Antoni
Gdy ludzie mają pełna swobodę postępowania, najczęściej naśladują siebie nawzajem. Hoffer
Gdy mężczyzna prosi dziś o rękę kobiety, to znaczy, że resztę miał już wcześniej. Alberto Sordi
Gdy mężczyźni zejdą się razem, to się słuchają; kobiety zaś nawzajem się oglądają. Przysłowie chińskie
Gdy na dziewczynę zawołają: żono! Już ją żywcem pogrzebiono! Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Gdy nadchodzi świt, trudno walczyć przeciw nocy, która przyjdzie. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Gdy nadejdzie okres twego powodzenia, staraj się nie wykorzystywać go do końca. Konfucjusz
Gdy nie potrafi się atakować myśli, atakujemy jego autora Paul Valery (1871-1945), francuski poeta i eseista.
Gdy odpędzimy Innego, poprzez słuchania swojego serca, stajemy się ludźmi, których zachwyca tajemnica życia, którzy dostrzegają cuda i czerpią radość z tego co robią. Paulo Coelho
Gdy pan jest w potrzebie, / to: "Mój Marcinku proszę ciebie". / A gdy potrzeba przeminie, / to: "Odejdź chamie Marcinie"
Gdy podchodzi się do drzwi, otwierają się automatycznie; gdy podchodzi się do człowieka, zamyka się automatycznie. Per Halvorsen
Gdy problemy odchodzą, wraz z nimi giną szanse [154] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Gdy przyjmujemy tylko słowa podziwu, a krytyką gardzimy, stajemy się podobni do róży bez kolców. Tak mocno nie pachniemy. Gawda Kamil
Gdy się całe życie poświęciło na szukanie prawdy, spostrzega się, że lepiej by było użyć je na czynienie dobrze. Henri Bergson
Gdy się człowiek spieszy, to się diabeł cieszy. Przysłowie polskie
Gdy się milczy, sytuacja staje się jasna. Albert Camus (1913-1960)
Gdy się zobaczyło tylko ran piękno szczęścia na twarzy ukochanej osoby, wiadomo już, że dla człowieka nie może być innego powołania, jak wzbudzanie tego światła na twarzach otaczających nas ludzi. Albert Camus (1913-1960)
Gdy słyszę słowo "kultura", odbezpieczam rewolwer. Hanns Johst - Słowa grafomańskiej sztuki Johsta, powtórzone przez marszałka III Rzeszy Hermanna Goringa
Gdy strach jest blady trzeba mu krwi. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Gdy tylko coś się nie udaje, to mówi się, że był to eksperyment. Robert Penn Warren
Gdy uczyć będziemy ludzi, jak powinni myśleć, a nie co powinni myśleć, to unikniemy wielu nieporozumień. Alec Guiness
Gdy umiera wola, umiera i ambicja. Stefan Pacek
Gdy widzimy już tylko to, co chcemy widzieć, osiągnęliśmy duchową ślepotę. Marie von Ebner-Eschenbach (1830-1916)
Gdy woda sięga ust, głowa do góry! Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Gdy zapraszasz kłopoty, zwykle chętnie przychodzą [26] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Gdy zrywa się wiatr wątpliwości, przestajemy latać. Lewandowska Ewa
Gdyby bohaterowie mieli czas do umysłu, nie byłoby żadnego bohaterstwa. Ustinow Peter
Gdyby cierpienie nie było najbliższym i bezpośrednim celem naszego życia, egzystencja nasza byłaby zupełnie bezsensowna. Artur Schopenhauer
Gdyby dureń zrozumiał, że jest durniem, automatycznie przestałby być durniem. Z tego wniosek, że durnie rekrutują się jedynie spośród ludzi pewnych, że nie są durniami. Stefan Kisielewski
Gdyby jajko miało inną formę, życie kury byłoby potworne. Tuwim Julian (1894 - 1953)
Gdyby ktoś nad jakąś sprawą stale się zastanawiał, rozstrzygnięcie przeciągnęłoby się w nieskończoność. Arystoteles (384-322 p.n.e)
Gdyby ludzie szczerze wyrażali swoje myśli, większość ich musiałaby się kończyć znakiem zapytania. Jerzy Andrzejewski
Gdyby Marsjanin czytał nasze gazety, doszedłby do wniosku, że Ziemianie składają się głównie z ministrów i morderców. Hermann Bondi
Gdyby mężczyźni wiedzieli, co można uzyskać za jedną łzę, byliby bardzo kochani... Aleksander Dumas - syn
Gdyby mieszkańcy Ameryki pospieszyli się z postępami nawigacji i pierwsi do Europy zawitali, wolno by było powiedzieć, ze Europę odkryli... Kolakowski
Gdyby można było tolerować u innych to wszystko, co wybacza się sobie, życie stałoby się nie do zniesienia. Georges Courteline (1899-1973)
Gdyby na wielkim świecie zabrakło uśmiechu dziecka, byłoby ciemno i mroczno, ciemniej i mroczniej niż podczas nocy bezgwiezdnej i bezksiężycowej - mimo wszystkich słońc, gwiazd i sztucznych reflektorów. Ten jeden mały uśmiech rozwidnia życie. Julian Ejsmond (1892-1930)
Gdyby nawet Boga nie było, należało by Go wymyślić. Voltaire (właśc. Francois-Marie Arouet, 1694 - 1778)
Gdyby nie było kobiet całe pieniądze świata nie miałyby znaczenia. Onassis A
Gdyby oddawać oko za oko świat by dawno oślepł. Miłością więcej się zwojuje niż nienawiścią. Mahatma Gandhi
Gdyby psy potrafiły mówić, posiadanie ich nie byłoby już tak przyjemne. Andy Rooney
Gdyby śmierci nie było nikt z nas by już nie żył przemijamy jak wszystko by w ten sposób przetrwać. Ks. Jan Twardowski
Gdyby trójkąty stworzyły sobie boga, zrobiłyby go o trzech bokach. Charles Louis de Secondat Montesquieu (Monteskiusz, 1689 - 1755)
Gdyby wszystkim głupcom zawiesić dzwonki na szyjach, ludzie mądrzy musieliby nosić watę w uszach.
Gdyby wynik wojny można było przewidzieć, żadnych by nie było. Hermann Bondi
Gdyby została ci tylko jedna godzina życia i mógłbyś zadzwonić tylko do jednej osoby, do kogo byś zadzwonił, co byś powiedział i dlaczego jeszcze zwlekasz? Stephen Levine
Gdybym był młodszy, dziewczyno, / Gdybym był młodszy / piłbym ach wtenczas nie wino / lecz spojrzeń twoich najsłodszy / nektar dziewczyno. Adam Asnyk (1838 1897)
Gdybym miał w tej sprawie coś do powiedzenia, uczyniłbym zaraźliwym zdrowie, a nie chorobę. Robert Gren Ingersoll
Gdybym nawet wiedział, że jutro świat przestanie istnieć, to jeszcze dziś zasadziłbym drzewko jabłoni. Marcin Luter (Martin Luther, 1483 - 1546)
Gdybym tylko wiedział, powinienem był zostać zegarmistrzem. - Albert Einstein (1879-1955) komentując swoją rolę w skonstruowaniu bomby atomowej
Gdybyś prawdziwie oczy swe otworzył i widział, ujrzałbyś swój wizerunek we wszystkich wizerunkach. A gdybyś uszy swe otworzył i słuchał, usłyszałbyś głos swój we wszystkich głosach. Khalil Gibran
Gdybyśmy czekali na spotkanie ideału, spędzilibyśmy całe życie w poczekalni. Pitigrilli
Gdybyśmy mieli więcej czasu na dyskusję, prawdopodobnie popełnilibyśmy znacznie więcej błędów. Lew Trocki (1897-1940)
Gdybyśmy wiedzieli, że wnukowie to taka radość, najpierw postaralibyśmy się o nich [16] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Gdzie Bóg nas posiał, tam mamy kwitnąć. Pastorelli F
Gdzie ci mężczyźni? Jan Pietrzak (ur. 1937)
Gdzie dobrze, tam ojczyzna. Arystofanes (ok. 446 - 385 p.n.e)
Gdzie dochodzi do miłości przed małżeństwem, tam może i dojść do miłości pozamałżeńskiej, czyli do tragedii.
Gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta. Przysłowie polskie
Gdzie ja się z tęsknym sercem obrócę. M. Romanowski
Gdzie kłamstwo kipi, tam prawda się przypala. Grzeszczyk Władysław
Gdzie kucharek sześć, tam nie co jeść. Przysłowie polskie
Gdzie mężczyźni są zniewieściali, tam ich rolę odgrywają kobiety.
Gdzie nie wystarcza wszelkie słowa, tam zbędne jest każde słowo. Wiktor Frankl
Gdzie początek tego końca, którym kończy się początek? Kuźma Prutkow
Gdzie rządzi siła, tam prawo bezsilne. Menander
Gdzie się pali książki, dojdzie w końcu do palenia ludzi. Heinrich Heine (1797 - 1856)
Gdzie stał posąg Newtona, z pryzmatem, w milczeniu. Marmurowy pomnik umysłu, zawsze samotnie podróżującego przez dziwne morza myśli. William Wordsworth
Gdziekolwiek się znajdujesz, twój świat tworzą twoi przyjaciele. William James
Gdzieś muszą być granice. Czas i tak każdemu dołoży, pamiętaj o tym. (Ptasiek) William Wharton
Gdzież jest, o śmierci, twoje zwycięstwo? Gdzież jest, o śmierci, twój oścień? 1 Kor 15, 55
Generał Mladić tu jest. Nikt was nie skrzywdzi. - do muzułmańskich dzieci w zdobytej Srebrenicy, tuż przed wymordowaniem 8 tysięcy ludzi. Radko Mladić (generał, dowódca wojsk bośniackich Serbów)
Geniusz jest inteligencją entuzjazmu. Hebbel F
Geniusz to 1 procent wzlotu i 99 procent potu. Thomas Alva Edison (1847-1931)
Geniusz usprawiedliwia każdą metodę pracy.
Giną dobre prawdy z braku dobrej obrony. Berent Wacław (1873-1940)
Ginę w służbie dla innych. ( Aliis inserviendo consumor). ( Aliis inserviendo consumor)
Gloryfikacja własnego narodu to akt pogardy dla innych. Stefan Kisielewski
Głaszcz chama, to cię kopnie. Kopnij chama, to cię pogłaszcze. Przysłowie ludowe
Głęboka rzeka nie huczy.
Głęboki upadek prowadzi często do wielkiego szczęścia. Johann Wolfgang von Goethe (1749 - 1832)
Głos ludu - to głos Boga. (Vox populi, vox Die) Alkuin (ok. 735 - 804)
Głos sumienia i głos honoru brzmią cichutko, gdy kiszki marsza grają. Denis Diderot
Głoszenie miłości bliźniego kojarzy się ludziom przede wszystkim z dwiema ideologiami: chrześcijaństwem i buddyzmem czy hinduizmem. Maria Ossowska
Głowa do góry! - rzekł kat zarzucając stryczek. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Głód nie ma ambicji. Seneka Młodszy (Filozof, Lucius Annaeus Seneca, ok. 3-65 p.n.e)
Głuchy mąż i ślepa żona zawsze tworzą szczęśliwą parę. Przysłowie duńskie
Głupcy dzielą się dyletantów i fachowców.
Głupcy nigdy nie zauważają, gdzie i kiedy są niepotrzebni. Philip Dormer Stanhope Chestsrfield
Głupcy wszędzie piszą swoje imię i tytuły.
Głupi dwakroć jest głupszym, gdy głupstw nie pamięta. Franciszek Zabłocki
Głupi niedźwiedziu! gdybyś w mateczniku siedział, Nigdy by się o tobie Wojski nie dowiedział. Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Głupi za całe mienie pokłonów nakupi. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Głupia rozmowa nie warta słowa. J. Sztaudynger
Głupiec jest jednak z czegoś zadowolony: zawsze jest zadowolony z siebie. Napoleon Bonaparte (1769-1821)
Głupiec tylko może być komentatorem dowcipów. Voltaire (właśc. Francois-Marie Arouet, 1694 - 1778)
Głupiec zawsze znajdzie głupszego od siebie, który będzie go uwielbiał. Nicolas Boileau-Despreaux (1636 - 1711)
Głupio wszędzie, cicho wszędzie Nic nie było, nic nie będzie. Ludwik Osiński (1775 - 1838)
Głupota jest matką zbrodni. Ale ojcowie są częstokroć genialni. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Głupota jest siostrą zbrodni. Sofokles
Głupota może istnieć i bez pychy, nie ma jednak pychy bez głupoty. Lew Tołstoj
Głupota nie zwalnia od myślenia. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Głupstwa można mówić, byle nie uroczystym tonem.
Głupszym od nieuka jest głupiec uczony. Moliere (właść. Jean Baptiste Poquelin, 1622 - 1673)
Gniew jest zaczynem niedorzeczności. Cyceron (Cicero Marcus Tullius, 106-43 p.n.e)
Gniew kochanków - odnowa miłości. (Amantium irae amoris integratio est). (Amantium irae amoris integratio est)
Gniew najbardziej szkodzi temu, kto się gniewa. Lew Tołstoj
Gniew nigdy nie bywa sprawiedliwy. Gogol Mikołaj
Gniewy kochanków są odnową miłości. Powiedzenie łacińskie
Godną litości rzeczą to myślenie, że się jest nauczycielem, jeśli nigdy nie było się uczniem. Francisco de Rojas
Godzi się i od wroga pobierać naukę. Owidiusz
Goły podróżnik nie boi się rozbójnika Juwenalis (ok. 60-130), satyryk rzymski
Gorszy od błędu jest strach przed błędem. Henryk Elzenberg (1887-1967)
Gorycz wiedzy jest zdrowym napojem. Kamieńska Anna
Gorzkie prawdy z trudem się połyka, ale za to później korzystnie się odbijają. Magdalena Samozwaniec
Goście to mili ludzie: Nie patrzą na zegar, mają apetyt i mówią wszyscy naraz. Seweryn Eugeniusz Barbag
Gość ma zwykle więcej czasu niż gospodarz. Tadeusz Kotarbiński
Gość: Dewizą jednej białogłowy, gość w dom byle dewizowy. Fangrat Tadeusz
Góralu, czy nie jest ci żal / Odchodzić od stron ojczystych? Michał Bałucki (1837 - 1901)
Gra miłosna jest z gier ruchowych stosunkowo najłatwiejsza.
Grabieże, strzelaniny, gwałty. Jak przy każdej zmianie władzy. [o rewolucji 1917r] Borys Pasternak
Grafoman pisze byle jak o pięknych rzeczach, talent - pięknie o byle czym.
Granice naszego słuchu. Słyszy się tylko te pytania, na które jest się w mocy znaleźć odpowiedź. Aforyzmy F. Nietsche
Gratulacje: najuprzejmiejsza forma zawiści. Julian Tuwim (1894 - 1953)
Grosz do grosza, a będzie kokosza. Przysłowie polskie
Gruboskórnych drażni najcieńsza aluzja. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Grzech ma tylko początek, nigdy końca. Polivios Dimitrakopulos
Grzech zwalczaj, z grzesznikami się jednaj. (Tołstoj). (Tołstoj)
Grzeczność jest jak poduszka powietrzna: niby nic w niej nie ma, a jednak z nią wygodnie. Ralph Emerson
Grzeczność nic nie kosztuje, a wygrywa wszystko. Ralph Emerson
Grzeczność została zdefiniowana trochę cynicznie jako sztuka ludzi inteligentnych mająca na celu utrzymanie głupich na pewien dystans. Ralph Emerson
Grzeszność jest dla człowieka tym, czym ciepło dla włosku. Arthur Schopenhauser
Grzybobranie: Na grzybobraniu raz cytował ktoś przysłowie: "Nie było nas - był las". Ścisłowski Włodzimierz
Gustaw umarł [...] narodził się Konrad. Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Gwarancja cnoty - to brak ochoty.
Gwiazdor to człowiek, który latami pracuje jak opętany, by zyskać popularność, a potem zakłada ciemne okulary, żeby go nie rozpoznano. Coco Chanel
Gwiazdy nie zmuszają, ale zachęcają. Tycho de Brache
Habent sua fata libelli - i książki mają swój los.
Hamlet: Słowa, słowa, słowa. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Hamulec: Trudno o hamulec, kiedy chce się ulec. Ścisłowski Włodzimierz
Harem - małżeństwo spółdzielcze. Górski L
Heureka! (Eureka! ) Archimedes z Syrakuz (ok. 287 - 212 p.n.e)
Hipoteka: Często teka zadłużeń wielkości hipopotama. Jokiel E
Historia jest najlepszym nauczycielem, ale ma najgorszych uczniów. Indira Gandhi
Historia jest to również suma tego, czego można było uniknąć. Konrad Adenauer
Historia ma zwyczaj zmieniać ludzi, którzy myślą, że ją zmieniają. Terry Pratchett
Historia pełna jest wojen, o których każdy wiedział, że nie wybuchną. Enoch Powell
Historia świata nie jest niczym innym jak biografią wielkich ludzi. Thomas Carlyle
Historia to uzgodniony zestaw kłamstw. Napoleon Bonaparte (1769-1821)
Historia wielkich wydarzeń na tym świecie zaledwie jest historią jego zbrodni. Francoise Marie Voltaire
Historii nikt nie tworzy, nie można jej zobaczyć, tak jak nie można zobaczyć, jak rośnie trawa. Borys Pasternak
Historycy to adwokaci, którzy bronią swoich klientów dopiero po ich śmierci. Harold Macmillan
Hitlerzy przychodzą i odchodzą, a naród niemiecki i państwo niemieckie pozostają. Iosif Stalin (właśc. Iosif Dżugaszwili, 1879 - 1953)
Homo homi lupus est. Przysłowie rzymskie
Honesta mors turpi vita potior - lepsza zaszczytna śmierć niż haniebne życie.
Honor i zysk nie sypiają w tym samym łożu. Miguel de Cervantes
Honor to stroma wyspa bez brzegów, nie można na nią wrócić, gdy ją już się opuściło. Nicolas Boileau
Hope for the best, prepare for the worst - spodziewaj się najlepszego, przygotuj się na najgorsze.
Humor i cierpliwość to dwa wielbłądy, na których przemierzyć można wszystkie pustynie. Phil Bosmans
Humor może być niezwykłą i zdumiewająco skuteczną bronią. Carl Hiaasen
Humor to najlepszy pas ratunkowy na oceanie życia. Werner Finck
I brak owoców rodzi fermenty. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
I byłem królem. Lecz sen przepadł rankiem. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
I co do wahania się należy podjąć decyzję. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
I cudzy analfabetyzm utrudnia pisanie. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
I czas Einsteina zależał od zegara miejskiego. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
I do zakutych łbów dostaje się woda sodowa.
I dziecko jest dla siebie kosmosem. Kępiński Antoni
I garderoba duszy ma swoje żurnale. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
I głupiec od czasu do czasu musi przez przypadek mieć rację.
I jak ten głupiec u mądrości wrót / Stoję - i tyle wiem, com wiedział wprzód. Johann Wolfgang von Goethe (1749 - 1832)
I Judasze nauczyli się nosić krzyże. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
I kiedy się rozpętała wojna, jej rzeczywiste okropności, realne niebezpieczeństwo i groźba realnej śmierci były dobrodziejstwem w porównaniu z nieludzką tyranią fikcji; przynosiły ulgę, albowiem ograniczały czarnoksięską moc martwej litery. Borys Pasternak
I kres ma jeszcze margines. Rajczak Feliks
I kura ma skrzydła jak orzeł , ale cóż z tego? Aleksander Fredro (1793 - 1876)
I masochiści wyznają wszystko na torturach. Z wdzięczności. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
I murzyn bywa oczerniony. Regulski Antoni
I nie ma nikogo i nic, i jeździ się po świecie z walizką i z pudłem książek i właściwie bez ciekawości. Co to właściwie za życie: bez domu, bez odziedziczonych rzeczy, bez psów. Gdyby się miało przynajmniej wspomnienia. Ale kto je ma? Gdyby dzieciństwo było, ale jest jak pogrzebane... Rainer Maria Rilke
I niepotrzebni są potrzebni. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
I oto, kiedy zaczął się walić ów złoty i marmurowy gmach złego smaku, przyszedł On, lekki, odziany w światłość, ostentacyjnie ludzki, umyślnie prowincjonalny, galilejski, i od tej chwili zniknęły narody i bogi, i ukazał się człowiek, człowiek - cieśla, człowiek - oracz, człowiek - pasterz. Wśród stada owiec o zachodzie słońca, człowiek, który nie brzmiał ani trochę dumnie, człowiek uwieczniony wdzięczną pamięcią we wszystkich matczynych kołyskach i we wszystkich malarskich galeriach świata. Borys Pasternak
I powiedzmy jeszcze raz. Opinie publiczne - osobiste lenistwo. Aforyzmy F. Nietsche
I skorumpowane idee krygują się w zwierciadle czasu.
I świat ten cały był giełdą bez Boga. Zygmunt Krasiński (1812 - 1859)
I tę przypowieść daję wam jeszcze: niejeden, co diabła wypędzić pragnął, sam przy tym w świnię wstąpił. Aforyzmy F. Nietsche
I ty, Brutusie, przeciwko mnie?! (Et tu, Brute, contra me?! ) Cezar (Caius Iulius Caesar, ok. 101 - 44 p.n.e)
I uboga matka ma złote serce. Regulski Antoni
I w którym momencie sięgnąć po żyletkę, by nie rozśmieszyć samego siebie?
I wielkim ludziom historia nie odmawia miłości.
I wszystkie maki na Monte Cassino / Czerwieńsze będą, bo z polskiej wzrosną krwi. Feliks Konarski (ur. 1907)
I ziemia naszym kosztem się kręci. Elitis Odisseas
I znowu człowiek wydaje pieniądze, których nie ma, na rzeczy, których nie potrzebuje, by imponować ludziom, których nie lubi. Danny Kaye
Idą czasy, których znamieniem będzie wyścig pracy, jak przedtem był wyścig żelaza, jak przedtem był wyścig krwi. Józef Piłsudski (1867 - 1935)
Idea na krótko przed obumarciem wygląda najzdrowiej. Fransois Mauriac
Idea rodzi się z formy. Flaubert Gustaw
Idealną żoną jest każda kobieta, która ma idealnego męża.
Idealny fachowiec wie absolutnie wszystko o niczym. Prawa Murphy'ego
Idealnych kobiet jest tak samo mało jak idealnych mężczyzn, ale spotyka się je częściej. Hildegard Klef
Ideał braku: Brak drak. Fangrat Tadeusz
Idee nie są odpowiedzialne za to, co z nich czynią ludzie. Werner Heisenberg
Idee, które powstają nagle, na ogół nie są prawdziwe. Herbert Spencer
Idioci i geniusze są wolni od obowiązku rozumienia dowcipów.
Idola tworzy plotka. Irena Dziedzic
Idziemy do Boga nie drogą, lecz miłością. Św. Augustyn
Idziesz przez świat i światu dajesz kształt przez twoje czyny. Spójrz w świat, we świata kształt, a ujrzysz twoje winy. Stanisław Wyspiański (1869 - 1907)
Idź, serdeńko, bo cię trzepnę. hrabia Aleksander Fredro
Ignoranci są wszechstronni.
Ignorancja nie jest niewinnością, jest grzechem. Browing R
Ile ludzi, tyle zdań. Terencjusz (Publius Terentius Afer, ok. 190 - ok. 159 p.n.e)
Ileż to szewców partaczy szyjąc buty historii.
Ilość wykonanej pracy jest odwrotnie-proporcjonalna do czasu spędzonego w biurze. Prawo Corpsa
Iluż mężczyzn nie umie inaczej poruszyć serca kobiety, jak tylko je raniąc. Stendhal
Im bardziej przyjaźnie są poufałe, tym bardziej narażone na rozbicie. Graham Greene (ur. 1904)
Im bardziej się śpieszę, tym bardziej nikt mi nie chce ustępować z drogi. Plaut
Im bardziej uszlachetniasz swe serce, tym oblicze twej sztuki bardziej prawe. L. Staff
Im bardziej wyszukany i delikatny jest kwiat radości, tym czulsza powinna być ręka, która go zrywa. Samuel Taylor Coleridge (1772-1834)
Im bliżsi są nam ludzie, tym bardziej jesteśmy ślepi. Andre Maleaux
Im człowiek żyje dłużej, tym krótsze pisze życiorysy.
Im dłużej się żyje, tym ranek jakby wcześniej przychodzi z każdym rokiem. John Steinbeck
Im doskonalszy jest przejaw woli, tym bardziej jawne staje się też cierpienie. Artur Schopenhauer
Im głupszy dowódca, tym trudniejsze zadania mu powierzają.
Im jestem starszy, tym bardziej chce mi się śmiać i tym mniej się śmieję. Zaś dowcipów nie opowiadam prawie nigdy. Sławomir Mrożek (1930-?)
Im ktoś mniej myśli o sobie samym, tym mniej jest nieszczęśliwy. Diane
Im ktoś wyżej jest postawiony przez Boga, w hierarchii społecznej, tym więcej musi wymagać od siebie. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Im lżejsza praca, tym cięższy odpoczynek.
Im mniej mówisz, tym lepiej się czujesz.
Im mniejszy rozum, tym większa zarozumiałość. Ezop
Im prawdziwsza jest prawda, tym bardziej kaleka nam się wydaje. Isaac B. Singer - Miłość i wygnanie
Im prostsze są ustawy podatkowe, tym bardziej są niesprawiedliwe. Franz Josef Strauss
Im szybciej przekażesz złe wiadomości, tym lepiej. Twierdzenie White'a
Im więcej jest przepisów tym mniej naród się bogaci. Claudel Paul
Im więcej kontrolerów, tym więcej złodziei. hrabia Aleksander Fredro
Im więcej ma się pieniędzy, tym więcej poznaje się ludzi, z którymi nie nas nic łączy prócz pieniędzy. Tennesee Williams (1914-1983)
Im więcej posiadamy radości, tym doskonalsi jesteśmy. Spinoza Baruch
Im więcej się dziś czyta książek, tym bardziej odnosi się wrażenie, że analfabetom nie dzieje się krzywda. Warren Brabrook
Im większa pomoc, tym większa niewdzięczność. Setanti
Im większe zero, tym bardziej nadęte. Zybura Urszula
Im większy rozum w młodości, tym mniejsza głupota na starość.
Imam się przedsięwzięcia, które dotychczas nie miało przykładu i nie będzie miało naśladowcy. Jean-Jacques Rosseau (1712 - 1778)
Imperare sibi maximum est imperium - panować nad sobą to najwyższa władza. Seneka Młodszy (Filozof, Lucius Annaeus Seneca, ok. 3 - 65 p.n.e)
Impotenci rozpuszczają wieści o kryzysie miłości.
Inflacja jest jak ciąża: w legalny sposób nie można jej przerwać. Leon Henderson
Inny nie może mnie zrozumieć ani nie może mi pomoc oto samotność cierpienia. Paul Ricoeur
Instynkt samozachowawczy jest czasem motorem samobójstwa. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Instytucja Króla, strażnika Praw i Tradycji, naczelnika Hierarchii państwowej ma być wiadomym znakiem solidarności społecznej. Julian Babiński
Intelektualista to człowiek, który patrzy na kiełbasę, a myśli o Picasso.
Inteligencja kobiety jest w jej urodzie; uroda mężczyzny jest w jego inteligencji. Przysłowie żydowskie
Inteligent jest to pasożyt wytwarzający kulturę.
Interaktywne, multimedialne aplikacje DOS'a zwieszają się same, podczas gdy interaktywne, multimedialne aplikacje Windows, zawieszają się natychmiast po dowolnej ingerencji użytkownika. Prawa Murphy'ego
Interpretacja zabija fakty.
Intryga wyższa jest od talentu; z niczego robi coś. Bałucki Michał, pseud. Elpidon, Załęga (1837-1901)
Ironia jest ostatnią fazą rozczarowania. Anatol France
Ironia prawie zawsze jest robieniem z niedostatku oznaki wyższości. Tomasz Mann
Istnieć, znaczy zmieniać się, zmieniać się to dojrzewać, dojrzewać zaś to nieskończenie zmieniać siebie samego. H. Bergson
Istnieją dwie pokojowe formy przemocy: prawo i przyzwoitość. Johann Wolfgang Goethe
Istnieją ekonomiczne bodźce seksualne. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Istnieją ludzie, którzy odnajdują swoją młodość dopiero u schyłku życia. Louis Charles de Boncourt (1781-1838)
Istnieją na świecie ludzie, którzy niezdolni są unieść się nawet cal wyżej, a chcą budować na ruinach innych. Giuseppe Giusti
Istnieją niewytłumaczone motywy postępków, które człowiek czyni na jawie, tak jakby czynił w niespokojnym śnie. Henryk Mann
Istnieją trzy rodzaje kłamstw: kłamstwa, okropne kłamstwa, statystyki. Benjamin Disraeli
Istnieją trzy strony każdej kwestii: twój punkt widzenia, jego punkt widzenia i - do diabła z tym wszystkim. Edward Morgan Forster (1879-1970)
Istnieje na przykład pięćdziesiąt sposobów wypowiedzenia słowa "tak" i pięćset sposobów wypowiedzenia "nie", lecz jest tylko jeden sposób ich zapisania. George Bernard Show
Istnieje pewien gatunek ludzi, wobec których trzeba mieć, jeśli nie poczucie humoru, co jest lepsze, to przynajmniej świętą cierpliwość. s.241 Zofia Kucówna - Zatrzymać czas
Istnieje potężny język - milczenie. Istnieje pojęcie "niemówienia", które nie jest wcale brakiem informacji. Jest aktem opozycji wobec świata. Negacja przez milczenie zewnętrzne nie jest nieobecnością. Jest alternatywą, czasem zaprzeczeniem. Jest monologiem z kimś. Niekiedy z Bogiem. A więc jest to milczenie znaczące. Zbigniew Trzaskowski (1933 - 1998)
Istnieje tyle rodzajów szczęścia, ile miar poszczególnych ludzi. Nikos Kazantzakis
Istnieje tylko jeden oryginał miłości, ale tysiąc różnych kopii. Anton Czechow
Istnieje tylko jedna grupa ludzi, która myśli o pieniądzach więcej niż bogaci, a mianowicie ubodzy.
Istota zmiennej, niespokojnej i wielokształtnej natury jest człowiek. Chaledejczycy
Istotną i konieczną cechą wolności jest to, iż jest usytuowana. Jean Paul Sartre (filozof francuski, 1905 - 1980)
Iść całe życie konsekwentnie do celu można tylko wtedy, gdy on się stale odsuwa. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Iść za marzeniem i znowu iść za marzeniem - i tak - wiecznie - aż do końca. Joseph Conrad, właśc. Teodor Józef Konrad Korzeniowski (1857-1924)
It is easy to bear the misfortunes of neighbours - łatwo jest znosić nieszczęścia sąsiadów.
It takes two to make a quarrel - do kłótni trzeba dwojga.
Izraelowi, bratu starszemu, uszanowanie, braterstwo, pomoc. Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Ja i ojczyzna to jedno, / Nazywam się Milijon - bo za milijony Kocham i cierpię katusze. Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Ja jestem Twoja i Ty jesteś mój, i tak trwamy razem. Przecież nie może być inaczej. Johann Wolfgang von Goethe (1749-1832)
Ja nie pochwalam ani nie potępiam, ja tylko opowiadam. Charles Maurice de Talleyrand-Perigord (1754 - 1838)
Ja rozumiem, że Polak może mieć tylko jedną ojczyznę, ale dlaczego to ma być Egipt? Antoni Słonimski - po przemówieniu Gomułki w 1967, w którym ten oskarżył Polaków żydowskiego pochodzenia o sympatyzowanie z Izraelem w wojnie izraelsko-arabskiej.
Ja tego, proszę pana, nie nazywam Konstytucją, ja to nazywam konstytutą. I wymyśliłem to słowo, bo ono najbliższe jest do prostituty. Józef Piłsudski (1867 - 1935)
Ja, Tadeusz Kościuszko, przysięgam w obliczu Boga całemu Narodowi Polskiemu, iż powierzonej mi władzy na niczyj prywatny ucisk nie użyję, lecz jedynie dla obrony całości granic, odzyskania samowładności Narodu i ugruntowania powszechnej wolności używać będę. Tadeusz Kościuszko (1746 - 1817)
Jadąc za morze klimat zmieniamy, nie siebie. Horacy (Quintus Horatius Flaccus, 65 - 8 p.n.e)
Jak ci idzie? - zapytał ślepy chromego. - Jak widzisz - brzmiała odpowiedź. Georg Christoph Lichtenberg (1742 - 1799)
Jak długo istnieje życie, tak długo istnieć będą nadzieje. Teokryt
Jak dobrze zrozumieć wreszcie, że życie nabiera dopiero wtedy sensu i znaczenia, gdy toczy się zgodnie z własnymi potrzebami, rytmem własnego oddechu, a przede wszystkim własnym wyobrażeniem o nim - a nie potrzebami, rytmem wyobrażeniem narzuconym przez otoczenie. Za wszelką cenę być sobą. s.227 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne
Jak książki owej sławnej wróżki Sybilli, tak są dni życia ludzkiego: im mniej ich zostaje, tym są droższe.
Jak można w tym zalewie wyjącej rąbaniny zdobyć się na czułość, tkliwość, serdeczność, skoro jest się najpierw poirytowanym, rozwibrowany, rozdygotanym, a zaraz potem otępiałym i zobojętniałym? s.207 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne
Jak pchły skaczą myśli z człowieka na człowieka. Ale nie każdego gryzą. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Jak piękne pogrzeby urządza czasem społeczeństwo tym, których zabiło. Nikolae Jorga
Jak powiew wiosny, jak kwiat wielobarwny jak...jak wszystko co najpiękniejsze - taką jest kobieta. Henryk Jurand
Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. Konrad Tom (właśc. Konrad Runowiecki, 1887 - 1957)
Jak świat światem bat źle współżyje z grzbietem. Jan Sztaudynger
Jak tam było, tak tam było, zawsze jakoś było. Jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było. Jaroslav Hasek (1883 - 1923)
Jak trudno jest miłować - ale jak warto jest miłować! Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Jak wielu jest niepoczytalnych autorów.
Jak zachować pokój, pozostaje niestety tajemnicą wojskową.
Jaka głowa taka mowa. Przysłowie łudowe
Jaka myśl, taki czyn. Św. Augustyn
Jaka szkoda, że tak krótki jest czas między okresami, gdy jest się za młodym, a gdy jest się za starym.
Jaka wina taka kara. Safona
Jakakolwiek byłaby szczęśliwa w małżeństwie, zawsze miłym jej będzie odkrycie, że istnieje jakiś sympatyczny mężczyzna, który życzyłby sobie, żeby była wolna. H. L. Mencken
Jakaż to cudowna rzecz, młodość! Ale co to za zbrodnia pozwolić ją marnować młodym! George Bernard Shaw
Jaki by nie był powód do łez, w końcu i tak trzeba wytrzeć nos. Heine Heinrich
Jaki kto jest wewnątrz, taki widzi świat zewnętrzny. Kempis Tomasz
Jaki Pan jest dobry! Oddajmy się Mu bez reszty, aby Go miłować i tak pełnić Jego wolę, aby ona była dla nas pokarmem. bł. Elżbieta
Jakie są główne cele małżeństwa? Pierwszy cel to dać obywateli państwu, dzieci Kościołowi, mieszkańców Niebu. Feline
Jakie to ma znaczenie, czy Bóg mówi do nas z krzaków ciernistych, czy z pachnących kwiatów! św. Franciszek Salezy
Jakiegoś mnie, Panie Boże, stworzył, takiego masz. Sabała (Jan Krzeptowski, 1809 - 1893)
Jakiż ten świat jest, gdy za tysiąc funtów najgorsze wady zowią zaletami. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Jako człowiek mądry, ukazuj swój rozum ze skromnym umiarem. Babilońska księga mądrości (ok. 700 r. p.n.e)
Jako katolik dziękuję Bogu za heretyków. Herezja to tylko inne określenie wolności myśli. Graham Greene
Jakże bardzo pochlebstwo przypomina przyjaźń! Seneka
Jakże dobrze niebo potrafi z naszych największych przeciwności wyciągać największe pożytki! Miguel Cervantes de Saavedra
Jakże piękny jest człowiek, gdy jest człowiekiem. Menander
Jakże uroczy jest człowiek, jeśli jest człowiekiem. Autor anonimowy
Jałmużna przynosi ulgę temu, kto ją daje, a wyrządza zło temu, kto ją otrzymuje. Anatol France
Jam jest posąg człowieka na posągu świata. Juliusz Słowacki (1809 - 1849)
Jam ze stopniów ostatnich zrzucony. Jan Kochanowski (1530-1584)
Jasiu, zostaw kobiety, a weź się do matematyki. Zulietta (XVIII w)
Jasne sytuacje czynią przyjaciół.
Jąkanie jest bardzo często fizycznym manifestowaniem frustracji, niemożnością podołania czemuś. Sidney Sheldon, Mistrzyni gry
Jeden dobry argument więcej jest wart niż kilka lepszych. Tristan Bernard
Jeden marzy o nieśmiertelności, drugi o emeryturze.
Jeden pocałunek mężczyzny może złamać całe życie kobiety. Oscar Wilde (1856-1900)
Jeden tam tylko jest porządny człowiek: prokurator; ale i ten, prawdę mówiąc, świnia. Nikołaj Gogol (1809 - 1852)
Jeden z moich profesorów powiedział mi kiedyś: - cokolwiek napiszesz - jedni powiedzą, że to, co napisałeś, jest dobre, inni, że takie sobie, jeszcze inni, że do niczego - i wszystkie oceny będą słuszne. ks. Jan Twardowski
Jedenaste przykazanie: Nie cudzosłów! Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Jedna godzina wystarczy do obalenia potęgi.
Jedna kropelka miłości jest więcej warta niż ocean dobrych chęci i rozumu.
Jedną z najbardziej rozpowszechnionych chorób jest diagnoza.
Jedni przez grzech się wznoszą, inni przez cnotę upadają. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Jedno z drugiego (Aliud ex aloi). (Aliud ex aloi). (Aliud ex aloi)
Jednostka doskonali się poprzez społeczeństwo, społeczeństwo doskonali się poprzez jednostkę. Blanqui Louis Auguste (1805-1881)
Jednym z największych cudów boskich jest umożliwienie zwykłym ludziom dokonywania niezwykłych rzeczy [149] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Jedwab wynaleziono po to, aby kobiety mogły w sukniach chodzić nago. Przysłowie arabskie
Jedyna miłość, która nas nigdy nie zdradzi, to miłość własna. Cyprian Kamil Norwid (1821-1883)
Jedyna władza na jakiej powinno nam zależeć, to panowanie nad samym sobą. Elie Wiezel
Jedyną prawdziwą cnotą jest rozsądek. Wiktor Hugo
Jedyną rzeczą, której powinniśmy się bać jest lęk. Frankin Delano Roosevelt (1882-1945)
Jedyne odpowiednie miejsce dla uczciwego obywatela w państwie, gdzie niewolnictwo jest uprawnione i popierane, to więzienie. Lew Tołstoj
Jedyne, na czym mi zależy, to być w zgodzie ze sobą. Julia Roberts (ur. 1967), amerykańska aktorka filmowa
Jedynie miłość nadaje sens życiu. Dlatego im bardziej zdolni będziemy do miłości i dawania siebie innym, tym bardziej sensowne będzie nasze życie. Hermann Hesse (1877-1962, laureat Nobla)
Jedynie pierwotny strój Ewy nigdy nie wychodzi z mody.
Jedynie woda jest w stanie odmienić pustynię. Woda to życie. Miłość jest tą wodą. Phil Bosmans
Jedyny przywilej, jakiego domagam się dla mojej płci... to móc kochać jak najdłużej, kiedy egzystencja albo nadzieja się skończy. J. Austen
Jedyny sposób, by odkryć granice możliwości, to przekroczyć je i sięgnąć po niemożliwe. Arthur C. Clarke
Jedynym pięknem w sztuce jest życie ludzkie. Sztuka rośnie, kiedy rosną ludzie, i ginie, gdy oni giną. George Bernard Show
Jedynym usprawiedliwieniem dla człowieka, który stwarza coś bezużytecznego jest wielki podziw jego dzieła. Oscar Wilde "Przedmowa"
Jedz mniej, bramy raju są wąskie. Anonim
Jego myśl jest czystą rozkoszą. Nikogo nie zapładnia. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Jemy, aby żyć, nie żyjemy, aby jeść. Sokrates (469 - 399 p.n.e)
Jest ciężar do dźwigania i droga do przebycia,/ Jest ciężar do dźwigania i cel, co nam umyka./ Jest ciężar do dźwigania wolno go złożyć nam./ Ten ciężar, to my sami, stąd tam, stąd tu, stąd tam. Dean R. Koontz
Jest jeden aspekt, pod którym zwierzęta przewyższają człowieka - ich łagodne, spokojne cieszenie się chwilą obecną. Arthur Schopenhauer
Jest małe nic i jest wielkie nic. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Jest możliwe, że życie jest o wiele większe niż my, jednak równie dobrze my możemy być o wiele więksi niż życie. Ardrey Robert
Jest naturą kobiet nie kochać nas, kiedy je kochamy, a kochać, gdy my ich nie kochamy. Saavedra Miguel de Cervantes (1547-1616
Jest niewiele cnót, których Polacy nie posiadają, i niewiele pomyłek, których udało im się uniknąć. (Winsotn Churchill). (Winsotn Churchill)
Jest przeciwne zdrowemu rozumowi używać zdrowego rozumu do kłótni z rozumem absolutnym. Kolakowski
Jest rzeczą niemożliwą, żeby człowiekowi wystarczyły rzeczy tego świata. Sadzik J
Jest rzeczą zdumiewającą, że istnieją biskupi gotowi błogosławić okręty wojenne, bombowce lub wojska przed bitwą, a którzy potępiają regulację urodzin. Harrison Matthews
Jest się wiernym, dopóki trwa miłość, a kochankiem, dopóki przedmiot miłości jest blisko. Carlo Goldoni (1707-1793)
Jest się zawsze samotnym i nie jest się nim nigdy. Erich Maria Remrque "Łuk Triumfalny"
Jest taka ogromna moc w człowieku, która każde ciało uniesie ku górze - to Miłość. Roman Mleczko
Jest taki gulasz - taki uniwersalny gulasz "na winie", co się nawinie, to do gara. Nie powiem ci, z czego jest zrobiony. sam zgadniesz. John Steinbeck
Jest to złota zasada w życiu: wymagać mało od świata, a dużo od siebie. Władysław Biegański, lekarz i filozof
Jest tylko jeden sposób, aby czuć się dobrze: należy nauczyć się być zadowolonym z tego, co się otrzymało, a nie dąrzyć do tego, czego akurat nie ma. Theodor Fontane
Jest tylko jedna rzecz głupsza od optymizmu - pesymizm. Tristian Bernard
Jest tylko jedno lekarstwo na duże kłopoty - małe radości. Karl H. Waggerl
Jest w nim olbrzymia pustka wypełniona po brzegi erudycją. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Jest wielka zaleta myśleć w nieszczęściu o powinności. Demokryt z Abdery
Jest zawsze trochę szaleństwa w miłości, ale też trochę rozumu w tym szaleństwie. Nietzsche Friedrich
Jestem Berlińczykiem. John F. Kennedy - rzekł w Berlinie Zachodnim w 1963
Jestem duchem wiecznego przeznaczenia. Johann Wolfgang von Goethe (1749-1832) - "Faust"
Jestem Misiem o Bardzo Małym Rozumku i długie słowa sprawiają mi wielką trudność. Alan Alexander Milne (1882 - 1956)
Jestem optymistą. Bycie kimkolwiek innym, zapewne nic nie daje. Winston S. Churchill
Jestem podległy błędom równie jak każdy inny, odrzucam jako błędne wszystkie racje, które wziąłem poprzednio za dowody. Kartezjusz
Jestem Polakiem - to słowo w głębszym rozumieniu wiele znaczy. Roman Dmowski
Jestem przekonany, że naprawdę istnieje ponowne życie, że życie wyrasta ze śmierci i że istnieją dusze zmarłych. Sokrates (469 - 399 p.n.e)
Jestem za, a nawet przeciw. Lech Wałęsa
Jesteś tutaj przez krótką chwilę. Smakuj moment, który przemija. To twoje "pięć minut"
Jesteś w średnim wieku wówczas, gdy nadal możesz robić to samo, że wolałbyś tego nie robić. Johann Reinhold Forster (1729-1798)
Jesteśmy ciągle więźniami komunizmu, a przecież dla nas w Rosji komunizm jest zdechłym psem, podczas gdy dla wielu ludzi na Zachodzie jest ciągle żyjącym lwem. Aleksander Sołżenicyn (rosyjski pisarz)
Jesteśmy dobrzy dla drugich, aby się sobie więcej podobać. Magdalena Samozwaniec
Jesteśmy jak mrówki - całe życie harujemy, aby później i tak być zadeptani. Kamil Ejsymont
Jesteśmy jedynie zagubionymi dziećmi na nieprzewidywalnej karuzeli życia - ale zawsze mamy możliwość przedzierzgnięcia się w dowolną, pełną magii postać i wiatr znów zacznie hulać smagając nas po roześmianej twarzy. zentsu
Jesteśmy okłamywani pozorami prawdy. Horacy
Jesteśmy sławniejsi od Chrystusa. John Lennon (lider The Beatles, zastrzelony przez szaleńca w 1980)
Jesteśmy tak ślepi, ze nie wiemy, kiedy się martwic, a kiedy cieszyć; oddajemy się prawie zawsze fałszywym radościom i smutkom. Monteskiusz
Jesteśmy tym, co o sobie myślimy. Wszystko, czym jesteśmy, wynika z naszych myśli. Naszymi myślami tworzymy świat. Budda
Jesteśmy z tego samego materiału, co nasze sny. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Jestże się poetą, czyli raczej tylko bywa się? Cyprian Norwid (1821 - 1883)
Jeszcze nie było geniusza bez domieszki szaleństwa.
Jeszcze nigdy w dziejach tak wielu nie mówiło tak wiele do tak wielu, mając do powiedzenia tak niewiele.
Jeszcze słychać śpiew i rżenie koni. Krzysztof Kamil Baczyński (1921 - 1944)
Jeśli będziemy patrzeć daleko w przyszłość sparaliżuje nas strach. William Wharton
Jeśli boisz się śmierci i trzymasz się kurczowo życia, to widzisz jak demony ci je wyrywają, ale jeśli pogodzisz się ze śmiercią, to demony staja się aniołami, które uwolnią cię od życia na ziemi. Erhard
Jeśli ból jest ludzki, nie jesteśmy ludźmi tylko, by cierpieć. Giorgos Seferis
Jeśli celnie rzucona, kobieta wraca jak bumerang.
Jeśli chcemy ofiarować siebie Bogu, musimy oddać wszystko, co mamy i czym jesteśmy. ks. Twardowski
Jeśli chcesz być kochany, kochaj sam. Seneka
Jeśli chcesz być szczęśliwy, musisz nauczyć się cierpieć.
Jeśli chcesz dostać od rodziców szczeniaka, najlepiej poproś o braciszka - zawsze zgadzają się na psa. Winston Pedleton
Jeśli chcesz naprawdę życia swego z sensem, odkryj pierwej, co w nim jest bezsensem. Stefan Pacek
Jeśli chcesz rozśmieszyć Pana Boga, to opowiedz Mu o swoich planach.
Jeśli chcesz widzieć Pana, patrz uważnie na stworzenie. Nie odrzucaj Go; nie rozmyślaj nad Nim. Po prostu patrz. Anthony de Mello SJ
Jeśli chcesz żyć długo musisz żyć, dla innych.
Jeśli chciałoby się być tylko szczęśliwym, cel osiągnie się szybko, jednak chciałoby się być szczęśliwszym niż inni. A to trudne, ponieważ zwykle uważamy ich za szczęśliwszych, niż są w rzeczywistości. Monteskiusz
Jeśli cokolwiek warto na świecie czynić, to tylko jedno - miłować. Stefan kard. Wyszyński
Jeśli coś się wydarza to znaczy, że jest to możliwe. Zatem w walce między tobą, a światem, stań po stronie świata. Prawa Murphy'ego
Jeśli czasem Polka się Panu Bogu uda, to już mówiąc po prostu, klękajcie narody! Henryk Sienkiewicz (1846 - 1916)
Jeśli człowiek obiecuje ci niebo na ziemi - bądź sceptykiem. Noack
Jeśli człowiek, idąc przez życie, nie zawiera nowych przyjaźni, wkrótce zostanie zupełnie sam. Przyjaźnie należy stale kultywować. Samuel Johnson (1709 - 1784)
Jeśli dysponujesz czasem dla bliźniego, nigdy nie spoglądaj na zegarek. Bosmans Phil
Jeśli jakaś dłoń ma miejsce w drugiej dłoni, to właśnie jest przyjaźń. Asnyk Adam, pseud. Jan Stożek (1838-1897)
Jeśli jakiś problem jest przyczyną wielu posiedzeń, to w końcu posiedzenia te stają się ważniejsze od samego problemu. Prawo Hendricksona
Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza - uśmiech. ks. Jan Twardowski
Jeśli jesteś człowiekiem, przypatruj się tym, którzy nauczyli się wielkich rzeczy, nawet jeśli dopadło ich nieszczęście. Seneka
Jeśli jesteś psem i twój właściciel zaproponuje ci włożenie gustownego sweterka - zasugeruj mu gustowny ogonek. Fran Lebowitz
Jeśli komuś jest źle to i z nim jest źle. Kotarbiński Tadeusz
Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Mt 16,24
Jeśli ktoś cierpi tylko, dlatego, żeby cierpieć, jest cierpiętnikiem. Jego cierpienie jest puste. ks. Twardowski
Jeśli ktoś nazwał coś sztuką, jest nią. Donald Judd (ur. 1928)
Jeśli ktoś postawi sobie zadanie zbadania wszystkich prawd, do których poznania rozum ludzki jest zdolny - a wydaje mi się, że to raz w życiu każdy musi uczynić, kto myśli poważnie nad tym, jak dojść do mądrości - ten zaiste za pomocą danych prawideł stwierdzi, że niczego nie można poznać pierwej od intelektu. Kartezjusz
Jeśli ktoś przed tobą obmawia kogoś, przed innymi obmówi ciebie. Denis Diderot
Jeśli któregoś dnia masz być szczęśliwy, dlaczego nie zaczniesz od dzisiaj?.
Jeśli mam być potępiony, wolę, by to było za zbytek miłosierdzia niż za nadmiar sprawiedliwości. Św. Odylon
Jeśli masz wątpliwości- mów prawdę. Mark Twain (1835-1910)
Jeśli mędrcy zawodzą, to nie znaczy, że głupcy zbawią świat.
Jeśli mieszkasz w szklanym domu, nie rzucaj kamieniami. Przysłowie amerykańskie
Jeśli miłość jest ożywczym słońcem ludzkiej natury, jakże niełaskawie rozdzieliła ona swe promienie między mnie i tę, którą kocham! Ją ozłociła całym światłem swoim i blaskiem, a moją istotę przenika tylko niewidzialnymi promieniami żaru. Ona jaśnieje, jest chłodna jak tropikalny świetlik. Ja, ciemny, nieurodziwy, podobny jestem świerszczowi w gorącym popiele. Samuel Taylor Coleridge (1772-1834)
Jeśli myślisz tylko o swoim znaczeniu - nie żyjesz miłością. ks. Twardowski
Jeśli myślisz, że wszystko jest łatwe, napotkasz tylko trudności. Lao-tse
Jeśli na najciemniejszą nawet chmurę padnie słońce, to i ona się rozświetli. C.E. Weigall: Światło w mroku
Jeśli nadarza się sposobność, by ulec pokusie, to niestety jej ulegamy. Każda istota ludzka na ziemi potrafi czynić zło, zależy to tylko od okoliczności. P. Coelho
Jeśli nauczymy się śmiać z samych siebie, nigdy nie zabraknie nam rozrywki. Jan Budziaszek
Jeśli nie chcesz być zapomnianym szybko, po śmierci albo zaraz pisz rzeczy warte przeczytania, albo czyń rzeczy warte opisania. Benjamin Franklin
Jeśli nie chcesz mojej zguby, / Krokodyla daj mi, luby. Aleksander Fredro (1793 - 1876)
Jeśli nie jesteś niewinna, udawaj, że jesteś. Balatasar Gracian
Jeśli nie masz nic do stracenia odpręż się. Komentarz Hilla
Jeśli nie możesz być z tym kogo kochasz, kochaj tego, z kim jesteś.
Jeśli nie narodzimy się na nowo, jeśli nie uda nam się spojrzeć na nasze życie jeszcze raz, z dziecinna prostotą i entuzjazmem - to gubimy sens życia. Paulo Coelho
Jeśli nie posiadasz psa, przynajmniej jednego, to niekoniecznie coś jest z tobą nie w porządku. Ale może coś jest nie w porządku z twoim życiem. Roger Caras
Jeśli nie wiesz dokąd iść Sama cię droga prowadzi. ks. Jan Twardowski
Jeśli nie wskażesz żonie jej braków, ona przypisze je tobie. Przysłowie arabskie
Jeśli pierwszy raz mnie oszukasz, wina będzie twoja. Za drugim razem będzie moja
Jeśli pięćdziesiąt milionów ludzi mówi głupstwa, nie przestają one być głupstwami. Bertrand Russell
Jeśli podejmujesz się roli ponad siły, nie tylko źle ją odegrasz, lecz również zaniechasz innej, którą mógłbyś dobrze odegrać. Epiktet
Jeśli pokój jest rzeczą dobrą, to ma swoją cenę. El Zayat
Jeśli posiadasz coś dostatecznie długo, możesz to wyrzucić - jeśli cokolwiek wyrzucisz, od razu będziesz tego potrzebować. Prawa Richarda
Jeśli potrafisz zmusić wroga do poddania się, nikt nie zaprzaczy twojej wartości. Cho Yen-hsi
Jeśli pozbawicie wasze serca umiłowania piękna, pozbawicie się całego piękna życia. Jean Jacques Rousseau
Jeśli przyjmiesz do siebie zabiedzonego psa i sprawisz, że zacznie mu się dobrze powodzić - nie ugryzie cię. Na tym polega zasadnicza różnica między psem a człowiekiem. Mark Twain
Jeśli reguł moralności nie nosisz w sercu, nie znajdziesz ich w książkach. Monteskiusz
Jeśli sądzisz, że nie masz szans osiągnąć to czego chcesz, najprawdopodobniej nie osiągniesz tego, ale jeśli wierzysz w siebie najprawdopodobniej, wcześniej czy później, osiągniesz to.
Jeśli się nie zna historii, Pozostaje zawsze dzieckiem. Cyceron (Cicero Marcus Tullius, 106-43 p.n.e)
Jeśli sprawimy, aby prawdy ugięły się przed trudnościami, skończymy z rzeczywistością.
Jeśli studnia jest bez dna to chyba nie ma w niej wody. Czarny Jan
Jeśli trzeba, żeby człowiek dotarł do kresu, żeby jego rozum omdlał, żeby Bóg umarł, słowa, ich najbardziej niezdrowe gry, nie mogą wystarczyć. Georges Bataille
Jeśli twoja przeszłość Cię nie zadowala, zapomnij teraz o niej. Wyobraź sobie nową historię swego życia i uwierz w nią. Skoncentruj się jedynie na chwilach, w których osiągałeś to, czego pragnąłeś - i ta siła pomoże ci zdobyć to, czego chcesz. Paulo Coelho
Jeśli utracimy świadomość, ze jest Bóg - pogubimy się, przerazi nas nasza świadomość. ks. Twardowski
Jeśli w ciągu kilku miesięcy odbywają się tylko trzy ważne towarzyskie wydarzenia, wszystkie przypadną na jeden wieczór. Prawo Johnsona
Jeśli wdajesz się w spory, dyskusje i kłótnie, możesz czasem osiągnąć zwycięstwo. Ale będzie to zwycięstwo próżne, ponieważ nigdy nie pozyskasz dobrej woli swojego oponenta. Benjamin Franklin (1706 - 1790)
Jeśli większość jest o czymś przekonana, to wcale nie znaczy, iż ma rację. Valdemar Baldhead (Łysiak), Konkwista
Jeśli wróg się nie poddaje, to się go unicestwia. Maksym Gorki (właść. Aleksiej Pieszkow, 1868 - 1936)
Jeśli wypowiesz coś dobrego, na tym się skończy. Jeśli wypowiesz coś złego, na pewno się spełni. Prawo Niewypowiadania
Jeśli zablokowało się - pchaj na siłę. Jeśli się rozleci, to znaczy, że i tak wymagało wymiany. Z praw Murphy'ego
Jeśli zapominamy, że być wolnym to poszukać sobie pana, któremu powinniśmy służyć, wówczas wolność nie jest niczym innym jak tylko absolutną szansą, że rozkazywać nam będzie pan najbardziej nikczemny. Mikołaj Gomez Davilla
Jeśli zechcemy zatrzymać piekło (lub choćby ziemię), nie ujrzymy nieba, a jeśli przyjmiemy niebo, nie zabierzemy z piekła nawet najmniejszych i najbardziej osobistych pamiątek. Clive Staples Lewis
Jeśli znajdziesz dobrą żonę, będziesz szczęśliwy, jeśli złą - zostaniesz filozofem. Sokrates
Jeśli zwróci ci się to w 5 procentach, będzie to i tak dobra inwestycja. Arnold Bennett
Jeśli żona śmieje się z twojego żartu, to znaczy, że jedno jest dobre - żart albo żona. Bernard Tristan, właśc. Paul Bernard (1866-1947)
Jezus jest Mistrzem rzeczy niemożliwych. Karol de Foucauld
Jeżeli będziemy mądrze wybierać między tym, o co warto walczyć, a tym, co nie ma znaczenia, o wiele częściej będziemy wygrywali naprawdę ważne dla nas bitwy. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Jeżeli Bóg mówi "dzisiaj", to diabeł powiada "jutro". Przysłowie niemieckie
Jeżeli chcesz kroczyć w wierze, nie oczekuj, że Twoja droga będzie zawsze wygodna. Hudson Taylor (1832-1905)
Jeżeli chodzi o twoje miejsce w życiu, to ważne jest, czy przeznaczasz je pod budowę czy na parking. Anonim
Jeżeli cię przestrasza praca, wspomnij na nagrodę. Św. Augustyn (Aurelius Augustianus 354-430)
Jeżeli coś jest warte zrobienia, na pewno zostanie przedobrzone. Prawo Rogersa
Jeżeli coś może się popsuć w wielu miejscach, to pierwsze uszkodzenie wystąpi tam, gdzie wyrządzi największe szkody. Prawa Murphy'ego
Jeżeli coś się może nie udać, to się nie uda. Murphy
Jeżeli czujesz się świetnie, nie martw się, to minie. Prawo Bolingsa
Jeżeli dasz mi sześć linijek napisanych przez najbardziej uczciwego człowieka i tak znajdę w nich przyczynę do powieszenia go. Armand Jean Du Plessis de Richelieu (1585 - 1642)
Jeżeli jesteś czegoś pewien, to spójrz na to z innej strony.
Jeżeli jesteś wierzący módl się jak najczęściej i daj się prowadzić Bogu, zaufaj Mu, On poprowadzi cię najwłaściwszą drogą, także w chwilach, gdy doznajesz cierpień i niepowodzeń.
Jeżeli już wdepniesz w gówno, to wykorzystaj to jako okazję, żeby się nauczyć dobrze czyścić buty.
Jeżeli kobieta kocha mężczyznę, odda mu się nawet przez szczelinę w drzwiach. Przysłowie arabskie
Jeżeli kobieta nie potrafi popełniać czarujących błedów, jest tylko samicą. Oscar Wilde (1856 - 1900)
Jeżeli ktoś jest niewierzący, nigdy nie wiadomo, w co uwierzy.
Jeżeli ktoś żyje z tego, że zwalcza wroga, jest zainteresowany tym, aby wróg pozostał przy życiu. Frederich Nietzsche (1844 - 1900)
Jeżeli małżeństwo jest szkołą życia, to uczniem w tej szkole jest najczęściej mąż. Bułatowicz Józef
Jeżeli masz wątpliwości - mów prawdę. Mark Twain
Jeżeli mnie oswoisz staniemy się sobie potrzebni. Antoine de Saint-Exupery (1900-1944)
Jeżeli na życie patrzy się jako na zadanie, wtedy zawsze potrafi się je znieść.
Jeżeli nie ma Boga, to wszystko jest dozwolone. Fiodor Dostojewski (1821 - 1881)
Jeżeli nie możesz uczynić nic dobrego, nie czyń przynajmniej nic złego. Lew Mikołajewicz Tołstoj (1828 - 1910)
Jeżeli opanowałeś już wszystkie wyjątki, to nie pamiętasz jakich reguł dotyczyły. Prawa Murphy'ego
Jeżeli poranek nie jest piękny, upiększ go swoim nastrojem. H. Jackson Brown
Jeżeli pragniemy, aby nasz kontakt z otoczeniem był owocny i zadawalający, przede wszystkim należy starać się zrozumieć ludzi, z którymi przestajemy. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Jeżeli przegapisz tylko jedno wydanie jakiegoś magazynu, na pewno będzie to właśnie to wydanie, które zawierało najbardziej interesujące cię rzeczy. Uzupełnienie: wszyscy twoi znajomi też je przegapili, zgubili lub wyrzucili. Prawo Johnsona
Jeżeli przy zderzeniu się książki i głowy powstaje pusty dźwięk, czy jest to zawsze winą książki? Georg Christoph Lichtenberg (1742 - 1799)
Jeżeli skrzywdzona kobieta się uśmiecha wobec krzywdziciela, to albo nie ma wstydu, albo jest pewna, że się dobrze zemścić potrafi. Przysłowie chińskie
Jeżeli spędzimy wystarczająco dużo czasu na uzasadnianiu potrzeby, to potrzeba ta zniknie. Hipoteza Petersa
Jeżeli to jest możliwe, o ile to od was zależy, żyjcie w zgodzie ze wszystkimi ludźmi! św. Paweł (Rz 12,18)
Jeżeli uczynisz komuś przysługę, to jesteś od zaraz trwale za to odpowiedzialny. Prawa Murphy'ego
Jeżeli udoskonalasz coś dostatecznie długo, na pewno to zepsujesz. Prawa Murphy'ego
Jeżeli widzisz tylko tyle, co objawia światło i słyszysz tylko tyle, co obwieszcza głos - to nigdy nie zobaczysz i nie usłyszysz prawdy. Gibran Khalil Gibran
Jeżeli wydaje ci się, że już gorzej być nie może - na pewno będzie. Prawa Murphy'ego
Jeżeli z dłoni Narodu wypadnie Ewangelia, nie uratują jego poziomu moralnego, społecznego i kulturalnego żadne manifesty czy programy polityczne. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Jeżeli zgłosisz jakiś patent zawsze okaże się, że ktoś już złożył podobny tydzień temu - stałość dat dostawy jest odwrotnie proporcjonalna do napiętości planu - silnik zawsze obraca się w złym kierunku - defekt przechodzi niezauważony przez wszystkie kontrole i ujawnia się dopiero w praktyce - po usunięciu ostatniej z 16 śrubek przytrzymujących pokrywę, okaże się, że usunąłeś niewłaściwą pokrywę - po przykręceniu ostatniej z 16 śrubek przytrzymujących pokrywę, okaże się, że zapomniałeś o uszczelce. Prawa Klipsteina
Jeżeli żona jest rozumna, nie należy się martwić brakiem dostatku w domu. Mandżurskie
Jeżeli, daj Boże, Pan Bóg jest, to chwała Bogu, ale natomiast jeśli, nie daj Bóg, Pana Boga nie ma, to niech was ręka boska broni. Jan Tadeusz
Języczek u wagi. Chwalą lub ganią zależnie od tego, czy jedno, czy drugie daje lepszą okazję błyśnięcia bystrością sądu. Aforyzmy F. Nietsche
Język jest potężniejszy od miecza. Eurypides
Język kłamie głosowi, a głos myślom kłamie. Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Język prawdy jest z natury prosty. Eurypides
Język to wirus z kosmosu. Burroghs William
Jutro zweryfikuje dziś. Bocheński Tadeusz
Jutrzenka przyjaciółką Muz(Aurora musis amica). (Aurora musis amica). (Aurora musis amica)
Już sam znak paragrafu wygląda jak narzędzie tortury. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Już taki jestem zimny drań I dobrze mi z tym bez dwóch zdań. Jerzy Nel (właść. Jerzy Zyms, zm. Jerzy Nel (właść. Jerzy Zyms, zm. 1956)
Kalambur jest żałosną formą dowcipu. Beyle Henri
Kanibale wolą tych, co nie mają kośćca. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Kapłan jest człowiekiem żyjącym samotnie po to, aby inni nie byli samotni. Jan Paweł II
Kara przychodzi zwykle w ten sposób, że wygląda jak krzywda. Bóg działa incognito, dzięki temu nie zmusza ofiary do milczenia, pozwala jej na złudzenia i skargi. Karol Irzykowski
Karą kłamcy nie jest to, że mu nikt nie wierzy, lecz to, że sam nie potrafi nikomu uwierzyć.
Kariera najchętniej pływa stylem zmiennym.
Karmieni nadzieją nigdy nie są syci.
Karty i kości są książkami diabła. Nie próbuj "grać" z przyjaciółmi. Lulio
Karykatura: Karykatura to panegiryk wykonany ręką satyryka. Podlewski R
Katar wodzi człowieka za nos. Magdalena Samozwaniec
Katusze: Sprzedał diabłu duszę, więc cierpi katusze. Wiekiera E
Każda akcja wywołuje równy i skierowany przeciw niej krytycyzm. Reguła Harrisona
Każda chwila, która mogłaby być wykorzystana lepiej, jest stracona. Jean Jacques Rousseau (1712-1778)
Każda dostatecznie zaawansowana technologia niczym nie różni się od magii. Zasada Clarke'a
Każda dyktatura ma tylko jeden cel: utrwalanie swej władzy.
Każda egzystencja jest klęską. Gombrowicz Witold
Każda epoka ma swe własne cele i zapomina o wczorajszych snach. Asnyk Adam (1838 - 1897)
Każda epoka ma własny obraz perwersji.
Każda gwiazdka jest łakoma Na bystrego astronoma.
Każda jej pozycja, to już propozycja. Jan Sztaudynger
Każda kochana kobieta jest księżniczką w oczach tego, kto się o nią ubiega, i w swoich własnych. Karel Čapek (pisarz czeski, 1890-1938)
Każda książka, jak głos podany przez radio, dociera tylko do tych, którzy mają tę samą długość fali.
Każda łza uczy nas jakiejś prawdy. Ugo Foscolo, właśc. Ugo Niccolň (1778-1827)
Każda miłość trwa tak długo, na ile zasługuje.
Każda młodość śpiewa, nie zajmując się analizą słów. s.306 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne
Każda nieuchronna zmiana jest tak głęboka, jak rana w duszy. Jonathan Caroll - Zaślubiny patyków
Każda prawda ma dwie strony: moją i twoją. Iason Evangelu
Każda propozycja jest niezręczna. Novalis
Każda radość, którą niesiemy zawsze do nas powróci Z. M. Raudive
Każda różnica w rzeczach i w ludziach wzbogaca życie. Karel Čapek (pisarz czeski, 1890-1938)
Każda rzecz ma dwie strony i tylko o to chodzi, po której jest się samemu. David Herbert Lawrence: Kochanek Lady Chatterley
Każda sowa głupia w dzień. Aleksander Fredro (1793 - 1876)
Każda sztuka jest bezużyteczna. Oscar Wilde (1856 - 1900)
Każda wojna jest ostatnią. Jean Giraudoux (1882-1944)
Każdą chwilę życia, pomyślną jak i niepomyślną, uczynić czymś jak najlepszym - oto sztuka życia i właściwy przywilej rozumnej istoty. Georg Christoph Lichtenbero (1742-1799)
Każdą rewolucyjną ideę można podsumować trzema fazami - to niemożliwe, nie będę marnować czasu - to możliwe ale nie warte zachodu - mówiłem przez cały czas, że to był dobry pomysł. Prawo Clarke'a
Każde doświadczenie może w życiu okazać się pożyteczne, że wszystkich wydarzeń - nawet tych bolesnych - można odnieść jakąś korzyść. William Goldman: Maratonczyk
Każde marzenie jest proroctwem, każdy żart jest zarodkiem myśli w łonie czasu. George Bernard Show
Każde narodziny są kolejnym dowodem nadziei. Eugeniusz Kołda
Każde określenie jest negacją. Baruch Spinoza (1632 - 1677)
Każde pokolenie powinno zdawać sobie sprawę, iż wolność nie polega na tym, żeby robić, co nam się żywnie podoba, ale na prawie do robienia tego, co należy. Jan Paweł II (Karol Wojtyła, ur. 1920)
Każde rozwiązanie rodzi nowe problemy. Prawa Murphy'ego
Każde urządzenie będzie działać lepiej, kiedy włożysz wtyczkę do gniazdka. Prawo Sattingera
Każdego dnia przeżywaj tylko jeden dzień. William Osler
Każdemu człowiekowi wydaje się, że jest dla kogoś bohaterem i wyrocznią.
Każdemu wydaje się, że na miejscu swego bliźniego mógłby przysporzyć światu wiele dobra, a nie przyjdzie mu do głowy, że mógłby to równie dobrze zrobić na swoim. Nikołaj Gogol (1809 - 1852)
Każdemu zostało powierzone zadanie czuwania nad samotnością drugiego. Autor anonimowy
Każdy absurd ma także swoja logikę. Kraus
Każdy autor sztuk komicznych wie, że większość widowni śmieje się, gdy kilku widzów zacznie rechotać... Cały problem sprowadza się zatem do tego, jak tych kilka osób zmusić do śmiechu
Każdy bohater staje się w końcu nudziarzem. Ralph Waldo Emerson
Każdy chłopak ma jakieś zalety. Trzeba mu je tylko nakazać. Erich Maria Remarque
Każdy człowiek jest innym kwiatem w ogrodzie wszechświata. Dlatego emanuje sobie tylko właściwym pięknem. Aldona Różanek
Każdy człowiek jest wart o połowę mniej, niż mu się samemu wydaje i wart dwa razy tyle, ile przyznaje mu ogół.
Każdy człowiek jest zobowiązany do tego, aby przyczynić się, ile w jego mocy do dobra drugich i zaiste nic nie wart ten, kto nikomu do niczego się nie przydaje. René Descartes, Kartezjusz (1596-1650)
Każdy człowiek ma do uiszczenia niezwykły dług, a mianowicie - za życie odpłacić musi życiem. Schweitzer Albert
Każdy człowiek ma jakieś dobre strony. Trzeba tylko przekartkować złe. Ernst Junger
Każdy człowiek ma trzy charaktery: ten, który ukazuje, ten, który ma i ten, w który wierzy, że ma. Karr
Każdy człowiek może się mylić, ale tylko głupiec trwa przy błędzie. Przysłowie łacińskie
Każdy człowiek może zbłądzić, uparcie trwać w błędzie - tylko głupi. Cyceron (Cicero Marcus Tullius, 106-43 p.n.e)
Każdy człowiek posiada własne poglądy na życie, które nie zawsze muszą się zgadzać z poglądami innych ludzi. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Każdy człowiek powienien mieć sporego rozmiaru cmentarz, na którym grzebałby wady swoich przyjaciół. Mark Twain (właśc. Samuel Langhorne Clemens, 1835-1910)
Każdy człowiek wie dokąd zmierza, tylko większość z nich o tym zapomina. Kamil Ejsymont
Każdy despota czujnie dźwiga swą władzę.
Każdy dobry film można opowiedzieć w jednym zdaniu.
Każdy działający program jest przestarzały - każdy program po każdym uruchomieniu drożej kosztuje i zabiera więcej czasu - jeżeli program jest użyteczny, to będzie musiał być zmieniany - pełną dokumentacje mają tylko programy bezużyteczne - każdy program rozszerzy się tak, aby zająć całą dostępną pamięć - wartość programu jest odwrotnie-proporcjonalna do jakości wyników jego pracy - duży, monolityczny program jest jak talerz makaronu, pociągnij za jedną nitkę, a z drugiej strony będzie się sypać - autor programu nigdy nie przetestuje go wiarygodnie - nie ma programów bezbłędnie działających, są najwyżej niedostatecznie przetestowane - dodanie urządzenia przyspieszającego do starego oprogramowania, spowolni działanie tego oprogramowania. Prawa Weilera
Każdy dzień jest pierwszy, każdy wieczór ostatni.
Każdy dzień mojego życia strzeżony jest w Twym sercu, mój Boże. Cały spoczywam w Twoich rękach. John H. Newman
Każdy gromadzi blizny w sercu. Paulo Coelho
Każdy inny program zawodzi tak samo dotkliwie. Prawa Murphy'ego
Każdy jest kowalem swego szczęścia. Apiusz Klaudiusz (Appius Claudius Caecus)
Każdy kompromis jest zgniły Władimir Lenin (właść. Władimir Uljanow, 1870 - 1924). (właść. Władimir Uljanow, 1870 - 1924)
Każdy ma prawo być szczęśliwym na swoich własnych warunkach. Frank Zappa (1940-1993), amerykański gitarzysta, kompozytor rockowy
Każdy ma prawo marzyć inaczej. Paulo Coelho
Każdy mężczyzna ma jakieś zalety. Trzeba mu je tylko wskazać. Erich Maria Remarque
Każdy mężczyzna, skoro tylko się zakocha, jest słaby, podatny, niedołężny, śmieszny, oddaje się w ręce kobiecie z pokorą, na klęczkach.
Każdy może ustalać nową regułę. Prawa Murphy'ego
Każdy na nas nosi dwie sakwy: jedną z przodu, drugą z tyłu. Do tej z przodu. składamy błędy innych, do tej z tyłu nasze własne i dlatego ich nie zauważamy. Ezop
Każdy nadmiar szkodzi. Przysłowie rzymskie
Każdy nosi w sobie i zawiłość dziejów, i możliwą, a nie spełnioną odmianę swego losu. Jan Parandowski (1895-1978)
Każdy obywatel ma obowiązek umrzeć za ojczyznę, nikt nie ma obowiązku kłamać dla niej. Charles Louis de Secondat Montesquieu (Monteskiusz, 1689 - 1755)
Każdy początek jest trudny. Przysłowie rzymskie
Każdy powinien złożyć w całość to, co w nim najlepsze, i rozdać innym. I zebrać się razem z tymi, których kocha, żeby odnowić radość. (s.99) Robert Fulghum
Każdy program w systemie Windows pracuje poprawnie do momentu niczym nieuzasadnionej utraty danych. Prawa Murphy'ego
Każdy programista przybywający z innego miasta jest fachowcem. Prawa Murphy'ego
Każdy prowadzi jakąś kalkulację, którą nazywamy nadzieją. Platon (właść. Arystokles, ok. 427 - 347 p.n.e)
Każdy przecież początek to tylko ciąg dalszy, a księga zdarzeń zawsze otwarta w połowie. Wisława Szymborska (ur. 1923)
Każdy przedmiot spada tak, aby spowodować jak największe szkody. Z praw Murphy'ego
Każdy rewolucjonista kończy jako ciemięzca lub heretyk - "Człowiek zbuntowany", 1951. Albert Camus (1913-1960)
Każdy rodzaj pokoju z naszymi współobywatelami wydaje mi się lepszy niż wojna domowa.
Każdy rozkaz, który może zostać źle zrozumiany, zostanie źle zrozumiany. Aksjomat Wojskowy
Każdy skomplikowany montaż wymaga trzech rąk. Prawa Murphy'ego
Każdy twój dzień stanie się lepszym dniem, jeśli spróbujesz swym życiem cieszyć się.
Każdy umarły odbierze swoje kości od ducha ziemi, swoją krew od wody, włosy od roślin, a życie od ognia. Andrzej Czcibor - Piotrowski
Każdy umiera bez kaskadera. Maksymkin
Każdy według swych zdolności, każdemu według jego potrzeb. Karol Marks (Karl Marx, 1818 - 1883)
Każdy wojownik światła bał się kiedyś podjąć walkę. Każdy wojownik światła zdradził i skłamał w przeszłości. Każdy wojownik światła utracił choć raz wiarę w przyszłość. Każdy wojownik światła cierpiał z powodu spraw, które nie były tego warte. Każdy wojownik światła wątpił w to, że jest wojownikiem światła. Każdy wojownik światła zaniedbywał swoje duchowe zobowiązania. Każdy wojownik światła mówił "tak", kiedy chciał powiedzieć "nie". Każdy wojownik światła zranił kogoś, kogo kochał . I dlatego jest wojownikiem światła. Bowiem doświadczył tego wszystkiego i nie utracił nadziei, że stanie się lepszym człowiekiem. Paulo Coelho
Każdy z nas jest jedyny i niezastąpiony jak unikatowy okaz w muzeum. Ernesto Cardenal
Każdy z nas mówi czasami głupstwa. Nieznośne są tylko głupstwa wygłaszane uroczyście. Michel de Montaigne
Każdy znajduje w swoim życiu jakiś porządek praw i wartości, które trzeba utrzymać i obronić. Obronić dla siebie i innych. Jan Paweł II
Każdy, kogo poznasz, wie cos, czego Ty nie wiesz, a powinieneś. Ucz się od innych [78] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Każdy, kto kiedykolwiek zbudował jakieś nowe niebo, znajdował moc do tego dopiero we własnym piekle. F. Nietsche
Każe nasz ksiądz z ambony, przyznać mu, że ładnie, ale cóż po tym, kiedy nie żyje przykładnie. Przysłowie
Kichanie powstrzymuje czkawkę. Hipokrates
Kiedy Bóg drzwi zamyka to otwiera okno. Ks. Jan Twardowski
Kiedy ciało słabnie, silniej czuje się duszę. Lew Tołstoj (1828 - 1910)
Kiedy człowiek chciał naśladować chód, wymyślił koło, które nie przypomina w niczym nogi. W ten sposób stworzył surrealizm, sam o tym nie wiedząc. Guillaume Appolinaire
Kiedy człowiek pokona przestrzeń międzyludzką? Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Kiedy człowiek zabije tygrysa, nazywa to sportem, ale jeśli tygrys zabija człowieka, nazywa się to okrucieństwem. George Bernard Shaw
Kiedy dyplomata mówi "tak", oznacza to "może"; kiedy mówi "może", ma na myśli "nie"; kiedy mówi "nie", nie jest dyplomatą. Henry Louis Mencken
Kiedy film zdobywa sukces, wówczas jest to interes, kiedy nie ma sukcesu - jest sztuką. Carlo Ponti
Kiedy gasną stosy, zaraz robi się jaśniej.
Kiedy Gniewu Dzień zadnieje, / w popiół runie czas i dzieje / Dawid rzekł - Sibilia pieje. Tomasz z Celano (? - 1250)
Kiedy jesteś kochany, stajesz się silny. Kiedy ty sam kochasz, stajesz się odważny. Laodzi
Kiedy jesteście szczęśliwi, spójrzcie w głąb waszych serc, a odkryjecie, że to, co sprawiło wam ból, teraz sprawia wam radość.
Kiedy już ponosisz sukienkę przez jakieś dwa lata, mąż wtedy powie: "O, jaka ładna, skarbie, to nowa? " Elizabeth Simms
Kiedy kobieta kocha, przebacza wszystko, nawet zbrodnie; kiedy nie kocha, nie przebacza niczego, nawet cnót. Balzac Honoré de (1799-1850)
Kiedy kochamy lub głęboko w coś wierzymy, czujemy się silniejsi od całego świata. Paulo Coelho, Pielgrzym
Kiedy krzyczysz, wszyscy cię słyszą. Kiedy szepczesz, tylko ci najbliżsi cię słyszą. Kiedy milczysz, słyszy cię twój najlepszy przyjaciel. Linda Macfarlane
Kiedy ludzie przestają narzekać, przestaję myśleć. Napoleon Bonaparte (1769-1821)
Kiedy ludzie stają się naprawdę źli, jedynym uczuciem, jakie im pozostaje, jest radość z cudzej krzywdy. Johann Wolfgang von Goethe (1749 - 1832)
Kiedy ma się wroga w środku, ma on nad nami przewagę. Przed samym sobą nie można uciec, a ja boję się nawet próbować. William Wharton
Kiedy mężczyzna mówi, że wyczerpał życie, to można zawsze być pewnym, iż życie go wyczerpało. Oscar Wilde (1856 - 1900)
Kiedy mówi się, że pieniądze szczęścia nie dają, z pewnością ma się na myśli pieniądze innych Sacha Guitry.
Kiedy mówisz kocham to kłamiesz. Miłość nie zna słów, jest grą oczu, duszy i ciała.
Kiedy nic się nie wiedzie, złoto zamienia się w żelazo; kiedy się powodzi żelazo zamienia się w złoto. Mądrość Wschodu
Kiedy nie można mieć, co się chce, warto spróbować chcieć tego, co się ma. Kathleen A. Sutton
Kiedy nie wiesz co zrobić - uśmiechnij się. H. Jackson Brown
Kiedy nieśmiały wchodzi do restauracji, sądzi, że wszystkie stoliki są zarezerwowane. G. de La Serna
Kiedy ofiarujemy innym swe serce, wtedy zawsze zdarza się cud Ernest Wiechert.
Kiedy osiągnie się pewien określony wiek, trzeba przestać się śpieszyć. Ze wszystkim. W przeciwnym razie traci się miarę i proporcje własnej godności i zaczynamy być śmieszni. Sami wystawiamy się na urągowisko. I zamiast na stare lata zbierać plony, trwonimy cały dorobek życia, a w dłoniach pozostają jedynie plewy i chwasty. Rzecz w tym, że tak trudno podjąć decyzję na ten pewien określony wiek. s.39 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne
Kiedy patrzysz na kobietę, myśl, że to Szatan. Kobieta jest jak przepaść piekielna. Papież Pius II
Kiedy pies zwróci się przeciw swojemu panu, jego żona powinna spakować walizki i wrócić do mamy. Mark Twain
Kiedy popełniasz pomyłkę zawsze wynika z tego cos dobrego.
Kiedy przestaje się kochać, to się nie płacze. Płacze się, kiedy ktoś przestaje nas kochać. Carla Lane
Kiedy przyjaciel znajduje coś ciekawego na targu i okazuje się, że może to okazyjnie - dwa w cenie jednego - nabyć, kupuje myśląc, że tobie pewnie też się przyda. I, o dziwo, przydaje się. Pam Brown
Kiedy reakcjonista mówi o 'nieuchronnej restauracji', to nie należy zapominać, że reakcjonista liczy w tysiącleciach. Mikołaj Gomez Davilla
Kiedy się chce robić omlety, trzeba stłuc jajka. Piotr Pahlen (1745 - 1826)
Kiedy się już uczyniło wszystko, by posiąść kobietę, a skutku to nie odniosło, pozostaje jeszcze jeden środek - oto trzeba zaprzestać zabiegów; wtedy właśnie sama się o ciebie upomni. Jean de la Bruyére (1645-1696)
Kiedy się modlisz - musisz zaczekać wszystko ma swój czas (...) trzeba wciąż prosząc przestać się spodziewać niewysłuchane w przyszłości dojrzewa to niespełnione dopiero się staje (...) miłość uwierzy przyjaźń zrozumie nie módl się skoro czekać nie umiesz. Ks. Jan Twardowski
Kiedy się żyje jak zwierzę, z nosem przy ziemi, trzeba mieć swój kącik kłamstwa, w którym można nasycić się tym wszystkim, czego nigdy nie posiądzie się naprawdę. Emile Zola
Kiedy skreślamy z naszej listy spraw do załatwienia kolejne pozycje, na ich miejsce pojawiają się inne. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Kiedy sprawy zbytnio się komplikują, ubarwiam życie fikcją, łagodzę linię pomiędzy rzeczywistością i fantazją. Kirk Douglas, Syn śmieciarza, Autobiografia
Kiedy starzy przyjaciele chodzą razem na zakupy, w tym samym momencie nogi odmawiają im posłuszeństwa. Wtedy zgodnym krokiem zmierzają do najbliższej kawiarni. Pam Brown
Kiedy świat zacieśnia się do rozmiaru pułapki, śmierć zdaje się być jedynym ratunkiem, ostatnią kartą, na którą stawia się własne życie. Paulo Coelho
Kiedy trzymamy się kurczowo zapiekłych urazów, wyolbrzymiamy równocześnie to, co w istocie jest drobiazgiem. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Kiedy umiera mężczyzna, ostatnie co przestaje się ruszać to serce. Kiedy umiera kobieta - język. Champan
Kiedy w polityce mądrzejszy ustępuje, popełnia nie tylko głupstwo, lecz i zbrodnię.
Kiedy wejrzysz w otchłań wejrzy również w głąb ciebie. Stephen King
Kiedy więc dajesz jałmużnę, nie trąb przed sobą. Mt 6,2
Kiedy wróg jest zjednoczony spróbuj go rozdzielić. Tu Mu
Kiedy wszyscy wokół są przerażeni twoim niewłaściwym zachowaniem, przyjaciele mają niesamowitą zdolność dostrzegania dobrych stron twojej osobowości. Charlotte Gray
Kiedy wszystko ogranicza ciemność, Bóg zapala gwiazdy, aby nas bezpiecznie przeprowadzić przez noc. Phil Bosmans
Kiedy zastanawiamy się nad swoim życiem, to właściwie sam fakt, że żyjemy, powinien nas najbardziej zadziwić. Reinhold Schneider
Kiedy zgasi się świece, wszystkie kobiety pięknieją. Plutarch
Kiedy znalazłem się na dnie, usłyszałem pukanie od spodu. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Kiedy żona chce mieć tyle płaszczy, ile ma ich cebula, mężowi płynie więcej łez niż od cebuli. Perskie
Kiedyś antysemitą był ten, kto nienawidził Żydów. Dzisiaj antysemitą jest ten, kogo nienawidzą Żydzi. Joseph Sorban
Kiepscy intelektualiści lubią być irracjonalni.
Kim jest przyjaciel? Powiem ci. Przyjaciel jest osobą, przy której masz śmiałość być sobą. Frank Crane
Kimkolwiek jesteś, możesz być tylko sobą. Aldona Różanek
Klasy to takie grupy ludzi, z których jedna może sobie przywłaszczać pracę innej z powodu różnicy miejsca zajmowanego przez nią w okraślonym systemie gospodarki społecznej. Władimir Lenin (właść. Władimir Uljanow, 1870 - 1924)
Klasyk to autor, którego się cytuje, ale nie czytuje. Sir Laurence Olivier
Klasyka, to to, co wszyscy chcieliby przeczytać i czego nikt nie czyta. Mark Twain
Klęska Twój uśmiech zwycięski, Był powodem mej klęski.
Klient nie kupuje dlatego, że coś jest w ogóle dobre, tylko dlatego, że jest to dobre właśnie dla niego. Adam P. Ygnasik
Klient, który najmniej płaci, marudzi najwięcej. Prawa Murphy'ego
Klucz sytuacji często tkwi w zamku sąsiada. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Kluczem do ludzkich serc nie jest nigdy nasza mądrość, lecz miłość. Bezzel Perman
Kłamca jest synem marnotrawnym w przysięganiu. Pierre Corneille
Kłamcy nie wierzy się nawet wtedy, gdy mówi prawdę. Przysłowie łacińskie
Kłamstwo głoszone jako prawda doprowadza do wściekłości. Mikołaj Gogol
Kłamstwo jest grzechem wtórnym, najczęściej popełnianym za strachu albo dla wątpliwej korzyści.
Kłamstwo nie ma nóg, kłamstwo ma krótkie nogi.
Kłamstwo zdąży obiec pół świata, zanim prawda włoży buty. James Callaghan
Kłopoty są sitem, przez które przesiewamy naszych znajomych. Ci, którzy są za duzi, żeby przejść przez to sito, są naszymi przyjaciółmi. Arlene Francis
Kłos: Kolebka chlebka. Fangrat Tadeusz
Kłótnie i sprzeczki nie trwałyby nigdy długo, gdyby wina leżała tylko po jednej stronie. Rochefoucauld De La Francois
Knajpa: miejsce, dokąd się co wieczór chodzi po raz ostatni w życiu.
Kobieca dusza łzami się karmi. Rozanow Wasilij
Kobiecość nie jest bynajmniej obroną kobiety naprawdę fascynującej, a raczej prowokacją do napaści. Oscar Wilde
Kobieta bez kokieterii, to jak kwiat bez woni. Zapolska Gabriela
Kobieta bez wstydu jest jak potrawa bez soli. Przysłowie arabskie
Kobieta chłodna to kobieta, która jeszcze nie spotkała mężczyzny, którego musi pokochać. Alfred Musset (1810 - 1857)
Kobieta i kraj gubią mężczyznę. Maoryjskie
Kobieta inspiruje mężczyznę do wielkich czynów, których spełnienie potem mu uniemożliwia. Aleksander Dumas, syn
Kobieta jest często natchnieniem do rzeczy wielkich, których spełnieniu przeszkadza. Alexandre Dumas, ojciec (1802-1870)
Kobieta jest czyśćcem dla sakiewki, rajem dla ciała i piekłem dla duszy. Włoskie
Kobieta jest jak książka. Przeglądając, zawsze się na coś natrafi. Anatole France, właśc. François Anatole Thibault (1844-1924)
Kobieta jest jak lilia: subtelny nie ośmieli się jej dotknąć - ale przyjdzie osioł i ją zeżre.
Kobieta jest jak róża-na to ma kolce, by je owijać płatkami. Julian Tuwim (1894 - 1953)
Kobieta jest jak zły mandaryn: im bardziej odstępuje od dobrych zasad, tym gorliwsza jest w słowach. Przysłowie chińskie
Kobieta jest mądrzejsza od mężczyzny, ale najwięcej rozumu musi zużyć na to, by ukryć ten fakt. Mary McCarthy
Kobieta jest przyszłością mężczyzny. Argon L
Kobieta jest twierdzą. Mężczyzna - jej więźniem. Przysłowie kurdyjskie
Kobieta jest wielbłądem, który ułatwia mężczyźnie przejście przez pustynię życia. Przysłowie arabskie
Kobieta która stara się upodobnić do mężczyzny, jest pozbawiona ambicji.
Kobieta może być przyjaciółką mężczyzny, lecz by uczucie to trwało, niezbędne jest wesprzeć je odrobiną fizycznej antypatii. Fryderyk Nietzsche
Kobieta naga jest zbrojna. Hugo Victor
Kobieta nie goni za mężczyzną, bo kto kiedy widział, żeby pułapka goniła mysz. Julian Tuwim (1894 - 1953)
Kobieta nie powinna być gorsza od anioła, mężczyzna zaś trochę lepszy od diabła. Mikołaj Gogol
Kobieta nigdy nie zauważa tego, co się dla niej robi; ona widzi tylko to, czego się nie robi.
Kobieta piękna jest co dzień taka sama, natomiast w ładnej kobiecie odkrywamy co dzień jakiś wdzięk, którego w przeddzień nie znaliśmy. Francois de la Rochefoucauld (1613 - 1680)
Kobieta piękna, lecz pozbawiona bystrości umysłu, nie daje kochankowi nic poza fizycznym delektowaniem się jej urodą. Brzydka, ale mądra może do tego stopnia rozkochać mężczyznę w swojej inteligencji, że nie pragnie niczego ponadto. Cóż może powiedzieć mężczyzna, któremu trafiła się kobieta piękna, inteligentna i wykształcona? Giovanni Ciacorno di Singalt
Kobieta pocałunkiem przezwyciężyć może nawet śmierć. Nikos Kazantzakis
Kobieta poskromiona kocha głębiej, niż kobieta zjednana wcześniej westchnieniami. Alfred Musset (1810 - 1857)
Kobieta powinna wydawać się bardziej pokorną i bardziej kobiecą, kiedy staje się małżonką. Miguel Cervantes de Saavedra
Kobieta rodzi się gwiazdom podległa i kwiatom. Juliusz Słowacki (1809 - 1849)
Kobieta rządzi się uczuciem i kaprysem. Bałucki Michał
Kobieta seksualizuje świat. Napierski Stefan
Kobieta to coctail zalet i wad. Kobra De Maurycy
Kobieta to jest coś, co się absolutnie nie da ogarnąć naszymi marnymi pięciu zmysłami. Adolf Nowaczyński (publicysta i pisarz związany z obozem narodowym)
Kobieta to taka rzecz, że w jakikolwiek sposób będziesz ją badał, zawsze będzie dla Ciebie nowością. Lew Tołstoj (pisarz rosyjski, 1828 - 1910)
Kobieta tworzy, kobieta niszczy. Przysłowie żydowskie
Kobieta udźwignie, każdy ciężar jeśli objuczył nim ją mężczyzna. Arystofanes
Kobieta ukryje miłość przez czterdzieści lat, ale nie potrafi ukryć złości i gniewu. Przysłowie arabskie
Kobieta wierzy, że 2 i 2 zmieni się w 5, jeśli będzie długo płakać i zrobi awanturę. George Eliot (Mary Ann Evans, 1819-1880)
Kobieta woli mężczyznę bez pieniędzy, niż pieniądze bez mężczyzny. Greckie
Kobieta zadowolona jest tylko w mogile. Jakuckie
Kobieta ze swym instynktem dręczenia jest i będzie zawsze zgubą mężczyzny. Balzac Honoré de (1799-1850)
Kobieta zrobi z niczego kapelusz, sałatkę i scenę małżeńską. Przysłowie francuskie
Kobieta, jak Księżyc, świeci światłem pożyczonym. Przysłowie niemieckie
Kobieta, która nie może być brzydka, nie jest piękna. Karl Kraus (1874 - 1936)
Kobieta: Kobieta-nienasycona stokrotka. Steinhaus Hugon
Kobietę naprzód trzyma się w ramionach, potem one trzymają nas pod rękę, a wreszcie włażą nam na głowę. Sacha Guitry
Kobietę trzeba kochać w każdym wieku - zwłaszcza dwudziestym. Maurice Chevalier, właśc. Maurice Edouard Saint-Léon Chevalier (1888-1972)
Kobiety bez towarzystwa mężczyzn więdną, a mężczyźni bez kobiet głupieją. Antoni Pawłowicz Czechow (1860-1904)
Kobiety czci, kto sam jest czci godzien; ten nimi gardzi, kto sam godzien wzgardy. Przysłowie arabskie
Kobiety i koty zawsze będą robić to, co chcą, a mężczyźni i psy powinni się zrelaksować i powoli oswajać z tą myślą. Robert A. Heinlein
Kobiety i słonie nigdy nie zapominają krzywdy. Munro H. H
Kobiety kochają z kaprysu, mężczyźni z porady. S. Marmion
Kobiety lubią, gdy się prosi. Propercjusz
Kobiety maja mnóstwo wad, Mężczyźni tylko dwie: Wszystko co mówią i robią, Mówią i robią źle. Leonard Strumpfenburg
Kobiety mogą uczynić milionerem tylko takiego mężczyznę, który jest miliarderem. Charlie Chaplin
Kobiety niczego by nie żądały, gdyby kochano je tak, jak pragną. Andre Maurois
Kobiety nie kłamią, ale szminkują trochę prawdę. David Kaye
Kobiety nikt nie zmoże.
Kobiety reprezentują tryumf materii nad myślą, tak jak mężczyźni reprezentują tryumf myśli nad moralnością. Oscar Wilde
Kobiety są bezlitosne wobec ludzi, których nie lubią. Alexander Dumas syn
Kobiety są jak przekład: piękne nie są wierne, wierne nie są piękne.
Kobiety są mądrzejsze od mężczyzn, ale większość rozumu zużywają na ukrycie tego faktu.
Kobiety są tak trudne do przejrzenia, ponieważ każda z nich stanowi wyjątek od reguły. Vittorio de Sica
Kobiety sądzą, że dwa razy dwa da pięć, jeśli wystarczająco długo będą płakać i dąsać się. George Eliot
Kobiety śmieją się, kiedy mogą i płaczą, kiedy chcą. Zbigniew Herbert
Kobiety umieją szaleć jedynie dla głupców. Honoriusz Balzak
Kobiety z reguły starają się sprawić, by mężczyzna się zmienił; Przerobiony zaś przestaje im się podobać. Marlena Dietrich
Kobiety zostały przez naturę obdarzone wszystkim, co potrzebne do szczęśliwego życia. Muszą się tylko nauczać jednego: nie sprzedawać się poniżej swej wartości. Susanna Kubelka
Kobiety żyją w przekonaniu, że mężczyźni, którzy umieją obchodzić się z pieniędzmi, umieją także obchodzić się z kobietami. Jean Paul Sartre (filozof francuski, 1905 - 1980)
Kobiety, które nie są sprzedajne, kosztują najwięcej. Francois Mauriac
Kocha się dopiero wtedy naprawdę, gdy między obojgiem nie stoi ani Bóg, ani moralność. Karol Irzykowski
Kocha się tylko to, od czego się cierpi. Gustave Flaubert (1821-1880)
Kochać bez reszty to zatracić siebie, żeby odnaleźć się bogatszym. Bogumił Buczyński
Kochać człowieka, to znaczy mieć czas, nie śpieszyć się, być obecnym dla niego. Bürki Hans
Kochać i kochanym być to wielkie szczęście, dla którego warto żyć.
Kochać jednego jest barbarzyństwem: gdyż dzieje się to ze szkoda dla wszystkich innych. Friedrich Nietzsche
Kochać kogoś, to przede wszystkim pozwalać komuś na to, żeby był, jaki jest. William Wharton
Kochać można nawet rzeczy martwe. Nienawidzić tylko człowieka
Kochać nie warto - lubić nie warto [...] / Jedno co warto - to upić się warto! Marian Hemar (właść. Marian Hescheles, 1901 - 1972)
Kochać to nie znaczy patrzeć na siebie, lecz patrzeć razem w tym samym kierunku. Saint-Exuprey Antoine De
Kochać - to znaczy narodzić się. Antoine de Saint - Exupery (1900-1944)
Kochaj bliźniego swego, Gdy rodzaju odmiennego.
Kochaj i baw się i łap życia ster, bo każdy, jak myszka, ma szanse na ser.
Kochaj żeby żyć i żyj, żeby kochać. Henrik Ibsen
Kochając nie myśli się, by coś zachować dla siebie. Romain Rolland
Kochająca żona to najcenniejsze, co mężczyzna posiadać może. Robert Burton
Kochajmy Boga - ale niech to będzie poprzez trud naszych rąk i w pocie czoła. św. Wincenty a Paulo
Kocham tego, co Boga swego gromi, ponieważ Boga swego kocha: gdyż on od gniewu swego Boga zginąć musi. Friedrich Nietzsche
Kochamy często drugich podług ich pozornej wartości. Bóg tylko według ich wartości rzeczywistej. Św. Tomasz z Akwinu
Kochamy nazbyt często, gdy kochać już nie można miłość im głupsza tym bardziej ostrożna. Ks. Jan Twardowski
Kochamy wciąż za mało i na próżno. Ks. Jan Twardowski
Kochanek to udoskonalony mąż.
Kochanka to królowa, żona to niewolnica. Przysłowie portugalskie
Kogo Bóg chce ukarać, temu najpierw odbiera rozum. Sofokles
Kogo byle co martwi, tego byle co pociesza. Chwalibóg Feliks
Kogo udajesz takim się stajesz. Garczyński Stefan
Kolejka: Najpierw boski czar kielicha, potem trosk i skarg do licha. Fangrat Tadeusz
Kolonie są jak banany: gdy tylko dojrzeją - odpadają. Michael Foot
Koło fortuny może się odwrócić, mimo to należy pozostać tym, kim się jest. Bez względu na okoliczności zawsze trzeba być sobą. Danielle Steel: Teraz i na zawsze (New and Forever)
Kołując coraz to szerszą spiralą, sokół przestaje słyszeć sokolnika; Wszystko w rozpadzie, w odśrodkowym wirze; czysta anarchia szaleje nad światem. Wzdyma się fala mętna od krwi, wszędzie wokół zatapiając obrzędy dawnej niewinności. William Butler Yeats
Komentatorzy to ludzie, którzy drapią innych, kiedy ich samych coś zaswędzi. Robert McNamara
Komisja to grupa ludzi nieprzygotowanych, powołana przez niekompetentnych, do wykonania zadań niepotrzebnych.
Komitet to stworzenie o trzech lub więcej nogach i bez mózgu. Robert Heinlein
Kompleks Edypa. Sigmund Freud (1856 - 1939)
Kompromis to sztuka podzielenia jednego ciasta tak, by każdy myślał, że dostał największy kawałek. Amintore Fantani
Komputer przewyższy człowieka, kiedy sam ułoży dowcip!
Komputery to najmądrzejsze kretyni. Norman Mailer
Komunikaty są jak stroje bikini: to, co ukazują, jest podniecające, ale to, co ukrywają, jest najważniejsze. Karl-Guenther von Hase
Koncert miał dziwnie nieskładne brzmienie: wpierw grały zmysły, potem sumienie. Jan Sztaudynger
Konia! konia! królestwo za konia! William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Koniec dowodzi czynów. Owidiusz
Koniec okresu sztuki. (Das Ende der Kunstperiode). Heinrich Heine
Koniec wieku. Fin de siecle. F. De Jouvenot i H. Micard
Koniec żartów, panowie, zaczynają się schody. Antoine Charles Louis de Lasalle (1775 - 1809)
Konieczność uwalnia od męki wyboru. Saul Bellow
Konsekwencje naszych czynów biegną szybciej, niż my przed nimi uciekamy. Jacques Deval
Konserwatysta winien być tym, który potrafi przetrwać wieki w oczekiwaniu nagłych narodu zmartwychwstań i lata tęsknić do górnej pobudki zwycięstwa; stać przy na pół zdeptanych już sztandarach i prężyć drzewca ich w niebo z ostatecznego zdawałoby się upadku, umieć jednodniowym zwycięzcom rzucić się dla światła. dr KM Morawski
Konserwatyzm nie jest przywracaniem tego, co było, ani trzymaniem się tego, co jest, lecz życiem z tego, co obowiązuje zawsze. A. E. Gunther
Kontroluj siebie i pozwól innym robić to, co chcą - nie oznacza to, że jesteś słaby. Kontroluj swoje serce i przestrzegaj zasad życia - nie oznacza to, że inni są silniejsi. Motto Kung Fu Stylu Smoka
Kończ... waść!... wstydu... oszczędź! Henryk Sienkiewicz (1846 - 1916)
Korona: Nie pomoże zeru korona z papieru. Czarny Jan
Korytarz - swoisty rytuał znaczący koniec jakiejś epoki, stracony czas, stanąć w miejscu, w którym nie mogło nic wyrosnąć. Paulo Coelho
Korzystaj z czasu, póki czas.
Korzystaj z dnia. Jutro jeszcze dniem nie jest. Horacy, Quintus Horatius Flaccus (65-8 p.n.e)
Korzystając z doświadczenia ornitologów. Żeby pisarze mogli rozwinąć skrzydła, muszą mieć swobodę korzystania z piór. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Kosmetyka - filozofia kobiet.
Kosz życia obfituje we wspaniałe dary. Roland Leonhardt
Kości zostały rzucone. Menander, a za nim Cezar (Caius Iulius Caesar, ok. 101 - 44 p.n.e)
Kościół jest jedyną dyktaturą, która z powodzeniem utrzymuje się przez stulecia. Erich Maria Remarque
Kościół jest w drodze. Choć idzie utartymi szlakami, to jednak zawsze do nowych czasów. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Kot nie porzuca łapania myszy mimo wynalezienia łapek. Irzykowski K
Kpimy z kiczów naszych rodziców, wyśmiewamy kicze naszych dziadków i podziwiamy kicze naszych pradziadków. Harold Nicholson
Krańcowa wolność prowadzi narody i jednostki do skrajnego niewolnictwa. Cyceron (Cicero Marcus Tullius, 106-43 p.n.e)
Krew to osobliwy płyn. Johann Wolfgang von Goethe (1749 - 1832)
Kropka: I kropka może być punktem widzenia. Katarzyński Władysław
Kropla drąży skałę, nie siłą lecz ciągłym kapaniem.
Król z narodem, naród z królem. Immanuel Kant
Królem jestem polskim i nie mam ochoty ani nie mogę dzielić z kimkolwiek władzy królewskiej. Zygmunt III Waza
Królestwo roślin tak łatwo sobie wyobrazić jako najbliższe sąsiedztwo królestwa śmierci. Tutaj, w zieleni ziemi, wśród cmentarnych drzew, wśród kiełkującego kwiecia, tkwi być może tajemnica przeobrażenia i zagadka życia, nad którymi się głowimy
Kruk krukowi oka nie wykole. Makrobiusz (Theodosius Macrobius, ok. 400 n.e)
Krytycy filmowi mają dziś ważną misję wyjaśnienia publiczności, dlaczego nigdy nie będzie ona w stanie zrozumieć żadnego filmu. Ren‚ Clair
Krytyczna faza w życiu młodego człowieka zaczyna się wtedy, gdy zrozumie, że nie stoi w centrum świata. Robert Lembke
Krytyk jest jak samochód: im gorszy, tym więcej robi szumu.
Krytyka jest czymś pośrednim pomiędzy plotką, denuncjacją a reklamą.
Krytyka to nic innego jak opinia drugiej osoby o nas i naszym postępowaniu, odmienna od naszego wyobrażenia o nas samych. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Krytykować łatwo, tworzyć trudno. Philippe Destouches (właść. Philippe Nericault, 1680 - 1754)
Krzyż jest odpowiedzią świata na miłość chrześcijańską. Ernst Bloch
Książek i muzyki nie można usunąć, gdyż tylko one pozwalają jako tako znieść obrzydliwą nudę domowego ogniska. George Bernard Show
Książka jest niczym ogród, który można włożyć do kieszeni. Przysłowie chińskie
Książka to przyjaciel, który nigdy nie zdradzi. Jacques Vallee des Barreaux (1599 - 1673)
Książki są jak towarzystwo, które sobie człowiek dobiera. Monteskiusz
Księżyc pożycza światło od słońca. Tales
Kto bardzo cierpi, milczy.
Kto bierze rzeczy zbyt cienko, gubi wątek. Francesco Petrarca (1304 - 1374)
Kto boi się zrobić błąd, ten nigdy nie będzie robić historii. Andre Maleaux
Kto by tam się wilka bał! Ted Sears (1900 - 1958)
Kto chce całować, niech całuje w usta; inaczej otrzyma tylko połowę przyjemności; nie twarz, nie szyję, rękę, pierś - tylko usta umieją oddać pocałunek. F. von Logau
Kto chce jednym spojrzeniem ująć wiele równocześnie przedmiotów, ten żadnego z nich nie widzi wyraźnie. Kartezjusz
Kto chce rozkoszować się radością - musi ją dzielić. Szczęście narodziło się bowiem jako jedno z bliźniąt. Lord Byron
Kto chce rozpoznać mędrca sam musi być mądry. Ksenofanes z Kolofontu
Kto chce się wzbogacić w ciągu jednego dnia, zostanie w ciągu roku powieszony.
Kto chce wiele dobrego uczynić dla swej Ojczyzny, nie może zasłaniać sobą Boga, ale musi współdziałąć z Bogiem, Ojcem Narodów. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Kto chce zatroszczyć się o przyszłość, ten przeszłość z pokorą, teraźniejszość zaś z nieufnością przyjmować musi. Joubert
Kto chce żyć spokojnie w małżeństwie, niech się nie żeni. Przysłowie
Kto czyta książki, żyje podwójnie. Umberto Eco
Kto dusze swą stracił - odnajdzie ją. ks. Twardowski
Kto flirtuje z inflacją, zostanie przez nią poślubiony. Otmar Emminger
Kto goni wiatr zostaje przez niego porwany.
kto ich nie ma jest jak dłoń mały.
Kto innych pomniejsza, nigdy nie będzie wielki.
Kto jest kochany przez bogów, młodo umiera. Menander
Kto jest najbiedniejszy na ziemi? Ten, który nie ma nic oprócz pieniędzy. John Rockefeller
Kto jest wdzięczny za dary, wyda bujne plony. W. Blake
Kto już nie kocha i nie błądzi, ten niech się da pogrzebać.
Kto kłopocze się tym co było, traci teraźniejszość i ryzykuje przyszłość. Francisco Quevedo
Kto kocha bardziej, jest zawsze podległy i musi cierpieć. Tadeusz Mann
Kto kocha mity, jest w jakimś stopniu filozofem. Antyfanes
Kto kocha ten surowo karze. Dumas Alexandre
Kto kogo miłuje wad jego nie czuje. Ernesti Jan
Kto ludźmi gardzi, ten też musi być przez ludzi wzgardzony.
Kto ma dobrą pamięć, temu łatwiej o wielu rzeczach zapomnieć. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Kto ma mieć kiedy serce, ma je zaraz z młodu. Pierre Corneille
Kto ma przeciwko sobie głupców, zasługuje na zaufanie. Jean Paul Sartre
Kto ma siłę, ma i prawo. Johann Wolfgang von Goethe (1749 - 1832)
Kto mało myśli - błądzi wiele. Leonardo da Vinci
Kto milczy - nie będzie zrozumiany.
Kto miłości żadnej nie zostawia po sobie, ten nie zostawił żadnego dziedzictwa i z niemiłowania umrze tak, jak z głodu. Juliusz Słowacki (1809 - 1849)
Kto może żyć bez życia i kto może kochać nie mając nic do dania? Michel Quoist
Kto mówi wszystko, co wie, wygada także to, czego nie wie. Bacon Francois
Kto nic nie wie, musi wierzyć we wszystko.
Kto nie ceni sam siebie, nie będzie ceniony przez innych. Zofia Kossak - Dziedzictwo
Kto nie czyni zła, jest z natury bogiem. Menander
Kto nie dba o konie, ten musi zabiegać o dobry bat.
Kto nie jest w stanie kochać i twierdzi, że nigdy się nie myli, ten pozwolił się już pogrzebać. Johann Wolfgang von Goethe (1749-1832)
Kto nie ma kobiety - nie ma duszy. Armeńskie
Kto nie ma odwagi starać się o swoje szczęście, tym samym udowadnia, że tego szczęścia nie jest wart. Carlo Goldoni (1707-1793)
Kto nie ma w głowie to ma w nogach.
Kto nie może mieć nadziei na nic, niech na nic nie traci nadziei. Seneka
Kto nie posiada pięknej żony, ten nie posiada cnoty męstwa; kto nie posiada dzieci, ten nie ma chwały na świecie; kto nie ma ich obu, ten nie ma trosk. Przysłowie arabskie
Kto nie potrafi się uczyć - naucza. George Bernard Shaw
Kto nie przeżył tego co ja, niechaj rad mi nie udziela. Sofokles
Kto nie spodziewa się niespodziewanego, ten nie odkryje go. Heraklit z Efezu (ok. 540-480 p.n.e)
Kto nie umie kochać, musi się uczyć pochlebstwa, inaczej nic nie zwojuje. Johann Wolfgang von Goethe (1749-1832)
Kto nie umie udawać, nie umie rządzić. Ludwig XI (1423 - 1483)
Kto nie zignoruje czynu, nie zignoruje jego autora. Seneka
Kto niewiasty obronić nie zdoła, niewart jej serca. Friedrich Schiller
Kto nigdy nie dotknął ziemi ni razu, ten nigdy nie może być w niebie. Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Kto nikogo nie kocha, ten przez nikogo nie jest kochany. Demokryt z Abdery
Kto obmawia przyjaciela, kto go nie broni wobec oskarżeń innych, kto cieszy się z wyśmiewań ludzkich i łowi plotki gadułów, kto potrafi zmyślać rzeczy nie widziane, a nie potrafi zmilczeć zawierzonej tajemnicy, jest czarnym charakterem, tego wystrzegaj się Rzymianinie! Horacy (Quintus Horatius Flaccus, 65-8 p.n.e)
Kto patriotę obcego kraju uważa za drania, jest zwykle głupcem własnego.
Kto pierwszy, ten lepszy. (Potior est, qui prior est). Terencjusz (Publius Terentius Afer, ok. 190 - ok. 159 p.n.e)
Kto po morzu pływa, temu kałuża nie straszna.
Kto pogodził się z własnym losem, nie może niczego więcej odeń chcieć. Stefan Pacek
Kto pomyślał tę przepaść i odrzucił w górę! Julian Przyboś (1901 - 1970)
Kto posiada kota, nie musi się obawiać samotności. Daniel Defoe
Kto pragnie oszukać, zawsze spotka takiego, który oszukać w żaden sposób nie pozwoli. Niccolo Machiavelli
Kto pragnie ujrzeć twarzą w twarz żywego Boga, niech nie szuka go na pustym fundamencie własnych myśli, lecz w miłości braterskiej. Fiodor Michajłowicz Dostojewski (1821-1881)
Kto prawdę mówi, ten niepokój wszczyna. Cyprian Kamil Norwid (1821-1883)
Kto przekazuje komuś dar, często go sam otrzymuje: ofiarowywanie bowiem przynosi radość; nauczmy się dawać! Roland Leonhardt
Kto przesypia okazje, ten się niczego nie dochrapie.
Kto przeżył tragedię, nie był jej bohaterem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909 - 1966)
Kto rano wstaje temu się źle zdaje. Joyce James
Kto raz okłamie, powinien przyzwyczaić się kłamać wiele razy, ponieważ aby ukryć jedno kłamstwo, potrzeba siedem innych. Ruckert
Kto robi z kogoś boga, niech się nie dziwi, gdy spostrzeże, że miał do czynienia tylko z człowiekiem. Michel Quoist
Kto rozprawia, powołując się na autorytet, nie posluguje się rozumem, lecz raczej pamięcią. Leonardo da Vinci (1452 - 1519)
Kto sam nie zarobił, nie zna ceny pieniądza. Powiedzenie azerbejdżańskie
Kto sieje żal, będzie zbierał gniew. Seneka
Kto się cieszy szacunkiem, ten może sobie pozwolić na wielkoduszność. H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Kto się obraca wśród hołoty, musi się liczyć z tym, że pewnego dnia zacznie śmierdzieć. H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Kto się śmieje, zawsze płaczących zwycięża. Juliusz Słowacki (1809-1849)
Kto się w opieke poda Panu swemu A całym prawie sercem ufa Jemu, Śmiele rzec może: "Mam obrońcę Boga, / Nie będzie u mnie strafszna żadna trwoga. " Jan Kochanowski (1530 - 1584)
Kto sięga głęboko, zawsze musi dojść do mętnej wody.
Kto służy Ojczyźnie, służy sobie. Skarga Piotr
Kto straci swój honor, już niczego więcej stracić nie może. P. Siro
Kto swój ideał osiąga, ten wyrasta już tym samym ponad niego. Friedrich Nietzsche
Kto szuka przyjaciela bez wad, pozostanie bez przyjaciela. Przysłowie wschodnie
Kto trzyma się kurczowo własnych ograniczeń, ten się nigdy od nich nie wyzwoli. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Kto ty jesteś? Polak mały. / Jaki znak twój? Orzeł biały. Władysław Bełza (1847 - 1913)
Kto ukochał ogół, a nie ukochał pojedynczo - to Robespierre.
Kto umiera, płaci swoje długi. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Kto upił się winem, otrzeźwieje, ale kto upił się bogactwem, trzeźwy nie będzie nigdy. Przysłowie afrykańskie
Kto w polityce rąbie pięścią w stół, powinien najpierw upewnić się, że nie leżą na nim pinezki. Harry Truman
Kto wiele przebywa z dziećmi, odkryje, że żaden nasz czyn nie pozostaje u nich bez oddźwięku. Johann Wolfgang Goethe
Kto wierzy w obecność dobra w drugim człowieku, rozbudza je w nim. Jean Paul Sartre (1905 - 1980)
Kto wierzy w wolność woli, ten nigdy nie kochał i nigdy nie nienawidził. Marie von Ebner-Eschenbach (1830-1916)
Kto wszystko chce, nie ma nic. Przysłowie włoskie
Kto za dużo obejmuje, słabo ściska.
Kto zacznie z dziadami pójdzie z torbami.
Kto zbyt długo walczy z głupotą, może na zawsze stracić z oczu prawdę. Ali Ibn Abi Talib
Kto znalazł echo, ten się powtarza. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Kto życia nie ceni, nie wart go. Leonardo da Vinci (1452 - 1519)
Kto żyje nadzieją, umrze głodny. Benjamin Franklin (1706-1790)
Kto żyje ze zwalczania wroga, zainteresowany jest tym, by wróg istniał jak najdłużej.
Ktokolwiek wierzy w sprawiedliwość na świecie ten jest fałszywie poinformowany. John F. Kennedy
Ktoś kto czuje się nikim używa pięści.
Ktoś nie śpi, aby spać mógł ktoś. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Ktoś, kto przekroczył 90 lat życia, jest już tylko Bożym darem, pożyczonym tym, co jeszcze muszą żyć i dar ten trzeba w końcu zwrócić. s.70 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne
Ktoś, kto tego co posiada nie uważa za największe bogactwo, będzie nieszczęśliwy nawet gdyby posiadł cały świat. Epikur
Któż by kiedykolwiek w tym życiu mógł żyć, mieć nadzieję i dążności, gdyby przestrzeń nie była napełniona miłością. Tagore Rabindanath
Któż gwoli swej dobrej opinii nie poświęcił już kiedyś - siebie samego? Friedrich Nietzsche
Któż nie chciałby stać się przez szczęście głupszy, zamiast być mądrzejszym przez szkodę? Cyprian Kamil Norwid (1821-1883)
Któż zmusi wiersze do milczenia. Vega Lopego Da
Ku celom pożądanym wiodą drogi trudne. Orzeszkowa Eliza
Kubuś zaś, iż jego kapitan mawiał, że wszystko co nas spotyka na świecie, dobrego i złego, zapisane jest w górze. Denis Diderot "Kubuś Fatalista i jego pan"
Kubuś: Czemu nie?... Wariat... to człowiek nieszczęśliwy; z czego wynika, iż człowiek szczęśliwy jest rozumny. Denis Diderot "Kubuś Fatalista i jego pan"
Kula u nogi - ziemia. Hugo Steinhaus (1887 - 1972)
Kulisy: Czasem kulisy działają dwustronnie. Kumor Aleksander
Kultura serca zaczyna się od wdzięczności. Meves Christa
Kulturę narodu mierzy się spożyciem mydła. Justus von Liebig (1803 - 1878)
Kupą tu, waszmościowie, kupą! Henryk Sienkiewicz (1846 - 1916)
Kupujesz zaocznie (kota w worku). /Aleam emis/
Kwiat jest uśmiechem rośliny. Peter Hille
Kwiat szczęścia najpiękniej rozkwita, gdy opromienia go światło miłości. A. Różanek
Kwiaty łagodzą kobiety. Szczepaniak Czesław
Kwiaty nie potrafią się wąchać. My - nie mamy z tym problemu. Stefan Pacek
Lakier: Gdzie sam lakier tam nie ma co rdzewieć. Szargan Michał
Latarnia morska: Latarnia morska ma wymowne tiki. Regulski Antoni
Lato, lato, lato czeka, / razem z latem czeka rzeka, / razem z rzeką czeka las, / a tam ciągle nia ma nas. Ludwik Jerzy Kern (ur. 1921)
Lawina bieg od tego zmienia, po jakich toczy się kamieniach... Czesław Miłosz (ur. 1911) - " Traktat moralny"
Lecz jeśli nie mamy narkotyku, pojawia się pustka, w której się dusimy. George Bataille
Lecz początki, potem i leki nie pomogą. Owidiusz
Lecz zaklinam - niech żywi nie tracą nadziei I przed narodem niosą oświaty kaganiec; A kiedy trzeba, na śmierć idą po kolei, Jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec! Juliusz Słowacki (1809 - 1849)
Lekarstwa nie zawsze są konieczne, ale wiara w wyzdrowienia jest niezbędna. Norman Cousins
Lekarstwo bywa gorsze od choroby. Francis Bacon
Lekarz leczy, natura uzdrawia.
Lekarz zna choroby człowieka, adwokat jego złe działania, a kapłan jego potrzeby. Arthur Schopenhauer
Lekarze wszczepiają narkotyki, których nie znają, w ciała, które znają jeszcze mniej. Francois Maria Voltaire
Lekarzu ulecz samego siebie. Wulgata
Lekko i bez wysiłku, jednym pchnięciem, otwierają się tylko drzwi do zguby. Lew Tołstoj
Lenie zawsze mają ochotę coś robić. Vauvenargues Luca De
Lenistwo idzie tak wolno, że nędza je dogania. Benjamin Franklin
Lenistwo przerasta nasze siły. Bułatowicz Józef
Leniwemu baranowi ciąży jego wełna. Przysłowie angielskie
Leniwy: człowiek, który nie udaje, że pracuje Alfons Allais.
Lepiej aby twoi krewni rządzili twoim domem, niż krewni twojej żony.
Lepiej by było, gdyby wszystkie arcydzieła sztuki przepadały, niż gdyby ptaki przestały się gnieździć na gałęziach. John Ruskin
Lepiej być mądrym przed szkodą, niż po szkodzie. Przysłowie
Lepiej być starą niż martwą. Brigitte Bardot
Lepiej dobrze nastraszyć niż udzielać dobrych rad.
Lepiej jest doznawać krzywd niż je wyrządzać( Accipere praestat quam inferre iniuriam). ( Accipere praestat quam inferre iniuriam). ( Accipere praestat quam inferre iniuriam)
Lepiej jest mieć częściowo rację, niż być całkowicie w błędzie. Warren Buffet
Lepiej jest w ostateczności uniewinnić zbrodniarza, niż skazać niewinnego. Voltaire (właśc. Francois-Marie Arouet, 1694 - 1778)
Lepiej kobietę oburzać niż nudzić. George Bernard Shaw
Lepiej kontrolować błędy swoje niż cudze. Demokryt
Lepiej mniej, ale lepiej. Władimir Lenin (właść. Władimir Uljanow, 1870 - 1924)
Lepiej nic nie mówić, niż głupio milczeć.
Lepiej od razu spłonąć niż tlić się powoli. Kurt Cobain
Lepiej pisać bez namysłu, niż namyślając się za mało. Tristan Bernard
Lepiej przemilczeć obelgi niż zwyciężać je odpowiadając na nie.
Lepiej rządzić w piekle, niż być pokojowym w niebie. Henry Fielding
Lepiej stracić minutę w życiu, niż życie w ciągu minuty.
Lepiej ucz się rzeczy pożytecznych niż podziwianych. św. Augustyn
Lepiej umrzeć stojąc niż żyć na kolanach. Dolores Ibarruri (pseud. La Pasionaria, ur. 1895)
Lepiej zapalić świeczkę niż przeklinać ciemności. Przysłowie chińskie
Lepiej zrozumieć mało niż zrozumieć źle. Anatole France, właśc. François Anatole Thibault (1844-1924)
Lepsza cnota w błocie niż niecnota w złocie. (Z programu TV "Życiowa szansa"). (Z programu TV "Życiowa szansa")
Lepsza śmierć w boju niż życie niewolnika. Emiliano Zapata
Lepsza zaszczytna śmierć niż haniebne życie.
Lepsze jest trochę jarzyn z miłością, niż tłusty wół z nieniawiścią. Księga Przysłów 15, 17
Lepsze kobietki niż tabletki.
Lepsze: Lepsze jest wrogiem dobrego. Wolter
Lepszy łut szczęścia, niż funt rozumu. Przysłowie
Lepszy własny jamnik niż wspólna żyrafa. Gandhi
Lew polując nie ryczy.
Lex retro non agit. (Ustawa nie działa wstecz) - zasada prawa rzymskiego
Lęk nie może istnieć bez nadziei, ani nadzieja bez lęku. Baruch Spinoza (1632-1677)
Lękliwy stokroć umiera przed śmiercią; / Mężny kosztuje jej tylko raz jeden. Cowards die many tiems before their deaths; / The valiant never taste of death but once. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Liberalna demokracja to reżim, w którym demokracja poniża wolność zanim ją zdławi. Mikołaj Gomez Davilla
Liberte, egalite, fraternite. Wolność, równość, braterstwo. - hasło Wielkiej Rewolucji Francuskiej, także umieszczone w konstytucji 1848r., figuruje na francuskich budynkach publicznych
Liczba osób w zespole programistycznym ma tendencje wzrastające, niezależnie od ilości pracy. Prawa Murphy'ego
Liczę się z tym, kto potrafi liczyć czas. Sławomir Wróblewski
Liga moich prześladowców ma zasięg światowy. Rousseau
Lis: Nawet lis w potrzasku zbaranieje. Miszewski Mieczysław
Listek figowy: Zasłona łona.
Liście laurowe to marne posłanie dla strudzonej głowy. Dorothy Rubinowicz
Literaci polscy nie czytają mnie - a ja nie czytam ich, moja zemsta jest w każdym razie ilościowo większa. Karol Irzykowski
Literatura polska jest jedna. Gdziekolwiek powstanie piękny wiersz w języku Norwida, należy do jej obszaru. Julian Przyboś (1901 - 1970)
Literatura to sumienie naszego świata. Iwanicki Eugeniusz
Litr to nie jest jeszcze ilość dla prawdziwego mężczyzny. Komar Władysław
Litwo! Ojczyzno moja! Ty jesteś jak zdrowie; Ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie, Kto cię stracił. Dziś piękność twą w całej ozdobie Widzę i opisuję, bo tęsknię po tobie. Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Logika serca jest niedorzeczna. Lespinasse Jule
Logika wstępuje do nieba po drabinie, fantazja sfruwa z góry na skrzydłach. Hans Kasper
Logiką tylko udowadniamy, odkrywamy intuicja. Henri Poincare
Los jest jak kameleon. Daj mu trochę czasu, a odmieni się [52] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Los ludzkości, jako całości będzie taki, na jaki ona zasługuje. Albert Einstein (1879-1955)
Los pożycza nie daje. Orzeszkowa Eliza
Losem ludzi wolnych jest świadoma uległość. Georges Bataille
Lubczyk: Napar dla par. Fangrat Tadeusz
Lubię mówić o niczym. Jest to jedyna rzecz, na której trochę się znam. Oscar Wilde
Lubię znać prawdę, nawet jeśli jest bolesna. sama przyznasz, że lepiej wiedzieć o sobie całą prawdę. John Steinbeck
Lud potrzebuje prawd naocznych, nie pojęciowych. Rivarol
Ludożerca nie gardzi człowiekiem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Ludzi nie obchodzi to, co ty wiesz, dopóki nie są przekonani, że ciebie obchodzi to, co oni wiedzą. Adam P. Ygnasik
Ludzi ocenia się nie według tego kim są, ale na kogo wyglądają. Money
Ludzi uczyć potrzeba tak, by nie wiedzieli; O nowych rzeczach mówić, że tylko zapomnieli. Aleksander Pope
Ludzie boją się tego, czego nie rozumieją.
Ludzie budują za dużo murów, a za mało mostów. Newton Izaak
Ludzie chcą być oszczędni - za wszelką cenę. Iacocca Lee
Ludzie dobrze wychowani unikają mówienia oczywistości. Slawomir Mrozek
Ludzie i narody będą działać racjonalnie wtedy i tylko wtedy, gdy wyczerpią już wszystkie inne możliwości. Prawo Katza
Ludzie którzy nigdy się nie śmieją, nie są poważnymi ludźmi. Allais Alphonse
Ludzie ludziom zgotowali ten los. Zofia Nałkowska (1884 - 1954)
Ludzie mali biorą zwykle swój duży cień za miarę swojej wielkości. Antoni Słonimski
Ludzie mali popełniają głupstwa. Ludzie wielcy popełniają błędy
Ludzie mówią: "Czas to pieniądz". A ja wam mówię: "Czas to miłość". Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Ludzie myślą, że wyrażają swoje myśli. Nie wiedzą, jak mało siebie maja w sobie. Konstantinos Tsatsos
Ludzie najczęściej uciekają przed swymi zmartwieniami w przyszłość. Wyobrażają sobie na drodze czasu linię, poza którą ich dzisiejsze zmartwienie przestaje istnieć
Ludzie nie dlatego przestają się bawić, że się starzeją, lecz starzeją się, bo przestają się bawić. Mark Twain
Ludzie nie robią tego, co chcą. Na szczęście! Jules Renard
Ludzie nie wiedzą, kim są i co czynią. Karol Marks
Ludzie nigdy nie są tak dobrzy ani tak źli jak ich opinie.
Ludzie odpłacają ci tym, czego mogą spodziewać się po tobie.
Ludzie potykają się nio o góry, lecz o kretowiska. Konfucjusz
Ludzie przestają myśleć, gdy przestają czytać. Denis Diderot (1713-1784)
Ludzie przypominają skarbonki - im mniej są napełnione, tym więcej robią hałasu. Achard Marcel (1899-1974)
Ludzie rozsądni nie bywają bohaterami. Bunsch Karol
Ludzie samolubni nie są zdolni kochać innych, ale tak na prawdę nie są tez zdolni kochać siebie. Erich Fromm
Ludzie są przewrotni nie tyle z powodu bogactwa, ile w powodu chęci posiadania go. Louis de Bonald
Ludzie są sobie bliżsi, świat się przeludnia. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Ludzie są zawsze chętni do pracy w czasie przeszłym. Prawo Zymurgyego
Ludzie się dziwią, jak im się ofiarowuje jaką rzecz, a nigdy jeśli daruje się - czas. Anna Kowalska
Ludzie stają się konserwatystami po obiedzie. Emerson Ralph Waldo
Ludzie tęsknią za całkowitą odmianą, a jednocześnie pragną, by wszystko pozostało takie jak dawniej. P. Coelho
Ludzie uczą się mówić bardzo wcześnie, milczeć - bardzo późno. Przysłowie żydowskie
Ludzie umierają i nie są szczęśliwi. Albert Camus (1913-1960)
Ludzie wiedzą, że są nieszczęśliwi, ale mało kto wie, że mógłby być szczęśliwy. Albert Schweitzer
Ludzie wstydzą się dziś, że ciągle jeszcze wstydzą się tego, czego wstydzili się dawniej. Jacques Tati
Ludzie zabijają czas, żeby czas ich nie zabił.
Ludzie złotego serca! Sprzedawajcie je drogo. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Ludzie zwani świętymi, im bardziej są porwani przez Boga, tym bliżsi są ludziom i ich sprawom. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Ludzie żyjący nadzieją widzą dalej, ludzie żyjący miłością widzą głębiej, ludzie żyjący wiarą widzą wszystko w nowym świetle. Zanetti Lothar
Ludzie, których kocha się z całego serca, nigdy się nie starzeją. Penzoldt Ernst
Ludzie, którzy nigdy nie mają czasu, najmniej pracują.
Ludzie, nie tylko ci, którzy jak ja byli na katordze, ale absolutnie wszyscy, na tyłach i na froncie, odetchnęli swobodniej, pełną piersią, i w upojeniu, z uczuciem prawdziwego szczęścia rzucili się w wir groźnej walki, śmiertelnej i zbawiennej. Borys Pasternak
Ludziom często wydaje się, że większa prawda musi leżeć w pobliżu większej nieprzyjemności. Karol Irzykowski
Ludziom wydaje się, że są lepsi, kiedy jest im lepiej.
Ludziom, którzy cierpią niesprawiedliwie, nie wystarczy sama sprawiedliwość. Chcą, żeby winowajcy też ucierpieli niesprawiedliwie. To odczują jako sprawiedliwość
Ludzką jest słabością, że nikt nie chce zadowolić się częścią a tylko całością. Stefan Pacek
Ludzkie oczy mówią czasem gorsze rzeczy niż usta. Brecht Bertolt (1898-1956)
Ludzkie umiłowanie fantazji bywa dziś zaspokajane zazwyczaj przez statystyków i buchalterów. George Hancock
Ludzkość stale kroczy naprzód, ale człowiek pozostaje ten sam. Johann Wofgang Goethe
Ludzkość to my, czy nam się to podoba czy nie. Samuel Beckett
Lustro ma zgagę, wszystko mu się odbija. Jan Sztaudynger
Lwica: Lwica jest lwem, który poszedł do fryzjera. Serna Gomez De La
Ładne czasy nastąpiły! Najpiękniejszym prezentem jest już, kiedy człowiekowi nic nie zabiorą. Żarko Petan
Łap za czuprynę gdy cos wisi na włosku. S. Trocki
Łatwe jest zejście do piekieł. Wergiliusz
Łatwiej jest być dobrym dla wszystkich niż dla kogoś. Alexandre Dumas, syn
Łatwiej jest kochać innych niż siebie samego, ponieważ znamy to, co jest w nich lepsze.
Łatwiej kochać wspomnienia niż żywego człowieka. Pierre la Mure
Łatwiej niektórym książkę napisać, niż drugim ją przeczytać. Alojzy Żółkiewski
Łatwiej powstrzymasz deszcz niż kobietę, która pragnie mężczyzny. Gruzińskie
Łatwiej się w kłótnie wdawać, niż się później z niej wycofywać. Francis Bacon
Łatwiej uciąć cudzą głowę, niż zmienić w niej chociażby najdrobniejszą myśl.
Łatwiej złamać nogę niż serce. Ale noga mniej boli
Łatwiej zniewagę przełknąć, niż ją strawić.
Łatwo ci zachować twarz, gdy kilka na zmianę masz. Jan Sztaudynger
Łatwo jest bezkrytycznie krytykować.
Łatwo obrócić się lepszym profilem do zwierciadła historii. Jonathan Caroll - Zaślubiny patyków
Łatwo wytrzymać próbę czasu, jeżeli nie jest to czas próby.
Łuk zbytnio naciągnięty pęka.
Łzy kobiety są jak perły, chyba dlatego, że nigdy nie wiadomo, czy są prawdziwe. Perskie
Łzy są kroplami krwi duszy. Św. Augustyn (Aurelius Augustianus 354-430)
Łzy słabej kobiety najsilniejszego mężczyznę zwyciężyć potrafią. Jean de la Bruyére (1645-1696)
M-3: Chata na lata. Fangrat Tadeusz
Ma własne zdanie na zawołanie. Jan Sztaudynger
Magik przegiął różdżkę ociupinkę. Andrzej Sapkowski (zwany ASem oraz Sapkiem)
Mając duszę szlachetną i dobrą, powinieneś być szczęśliwy. Henryk Sienkiewicz (1846 - 1916)
Mając takich przyjaciół, nie potrzebujemy już wrogów Obiecuje wam tylko krew, pot i łzy. Winston Churchill (1874 - 1965)
Majątek jest nieodzownym warunkiem szczęścia. C.E. Weigall: Światło w mroku
Majówka: Bas raz i las. Gorzelski Roman
Make love, not war. (Czyń miłość, nie wojnę) - hasło ruchów pokojowych z czasów interwencji USA w Wietnamie
Maksyma Macha: Głupiec na wysokim jest jak człowiek na szczycie wysokiej góry; wszystko wydaje mu się małe i on wszystkim wydaje się mały.
Malowidła nie powinny być zbyt malownicze. Ralph Waldo Emerson
Maluje się tylko po to, aby oszukać oczy. Michał Anioł
Mała odwaga walczy z przeciwnymi zamiarami, wielka odwaga walczy z faktami dokonanymi, z którymi większość ludzi się godzi. Antoni Słonimski
Małe jest piękne. Ernst Friedrich Schumacher (1911 - 1977)
Małe wielkie nieszczęścia potrzebne do szczęścia. Ks. Jan Twardowski
Małe złodziejaszki wieszacie, wielkim - nisko się kłaniacie. Mikołaj Rej
Mało co bywa staranniej zorganizowane niż tzw. spontaniczny bunt
Mało ludzi myśli, ale każdy chce mieć swoje zdanie. Jerzy Berkeley
Mało słów, dużo treści. Sofokles
Małość człowieka polega na jego pospolitości. Arystoteles
Małpa bez ogona to i tak tylko małpa. Przysłowie chińskie
Mały człowiek może mieć wielką duszę. Przysłowie
Mały dług stwarza dłużnika, duży wroga. Publiliusz Syrus (I wiek p.n.e)
Mały krok dla człowieka jest wielkim krokiem dla ludzkości. Irving Amstrong
Małżeństwa kojarzą się w niebie. Przysłowie
Małżeństwo bez miłości to czarna kawa bez cukru. Przysłowie
Małżeństwo jako długa rozmowa. Wstępując w związki małżeńskie należy postawić sobie pytanie: czy sądzisz, że będziesz mógł z tą kobietą do późnego wieku z przyjemnością prowadzić rozmowy? Wszystko inne jest w małżeństwie przejściowe, ale przeważna część obcowania przypada na rozmowę. Aforyzmy F. Nietsche
Małżeństwo jest szkołą średnią przyjemności i uniwersytetem rezygnacji. Tennessee Williams (1914-1983)
Małżeństwo można nazwać świętym, ponieważ wydało niezliczonych męczenników. Blatter
Małżeństwo to bardzo sprawiedliwe urządzenie: żona musi codziennie gotować, mąż musi codziennie jeść. Alberto Sordi
Małżeństwo to ostatni etap przed śmiercią. s. 5 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne
Małżeństwo, gdy się go miłość wyrzekła, jest największym nieszczęściem, jest obrazem piekła. Przysłowie
Małżeństwo: Ten pan, ta pani byli na siebie skazani. Monastyrski Andrzej
Mam ciebie, byś troszczył się o mnie, a ty masz mnie, bym troszczył się o ciebie... John Steinbeck
Mam takie uczucie, jakbyśmy w ogóle nie mieli nic do gadania we własnym życiu: jesteśmy po prosu modelami tego, czym powinniśmy być. (Ptasiek) William Wharton
Mam wielu przyjaciół i tysiące dobrych znajomych; są ludzie, których lubię bardzo i są ludzie, których lubię mniej: ale ponad wszystkimi jest tylko On. Catherine Cookson
Mam wszystkie przywary innych ludzi, a jednak wszystko to, co oni robią, wydaje mi się niepojęte. Emil Cioran
Mam zamiar przenieść się do Szwajcarii. Zawsze marzyłem o kraju, w którym góry są wyższe od podatków. Blaise Cendrars
Mama. Prawda jest taka, że przy całej mojej miłości nie mogłem żyć z tą cierpliwością ślepą, bez słów, bez projektów. Nie mogłem żyć jej nieświadomym życiem. I przebiegłem świat, budowałem, tworzyłem, spalałem istnienia. Moje dni były wypełnione po brzegi - ale nic nie wypełniło mi serca, jak... Albert Camus (1913-1960)
Mamy dość czasu, jeśli wykorzystujemy go właściwie. Johann Wolfgang Von goethe
Mamy głowę, aby zarabiać pieniądze i serce, aby je tracić.
Mania prześladowcza, Ludzie, rzucając bliźniemu kłady pod nogi, dodają: to nie kłady, to tylko twoja bujna wyobraźnia,. Karol Irzykowski
Mapa i kraj to nie to samo. Alfred Korzybski, hrabia
Marsz, marsz, Polacy, odpoczniecie po pracy. Stanisław Jachowicz (1796 - 1857)
Marz o rzeczach wielkich, to ci przynajmniej pozwoli zrobić kilka małych. Renard Jules
Marzenia o pieniądzach wzmagają przyciąganie ziemskie. Lewandowska Ewa
Marzenia to odpoczynek od słów. Hugo Victor
Marzenia, które trwają nazbyt długo, nigdy nie doprowadzą do celu. Ali Ibn Abi Talib
Marzenie to niedziela myśli.
Marzeniem współczesnego człowieka jest przenieść się ze wsi do miasta po to, by później móc przesiedlić się z miasta na wieś. Alec Guiness
Masochistyczne skłonności nie są wprawdzie warunkiem koniecznym do pracy w systemie Windows 95, są jednak bardzo pomocne. Prawa Murphy'ego
Masy szanują rząd tylko dlatego, że nie jest ich dziełem. Józef de Maistre
Masz szczęście - jesteś człowiekiem. Róża jest piękna, ale nie wie dlaczego i dla kogo jest piękna
Masz zmartwienie ? Załóż ciasne buty
Matematyka jest alfabetem, za pomocą którego Bóg opisał wszechświat. Galileusz
Matematyka zawiera w sobie nie tylko prawdę, ale i najwyższe piękno - piękno chłodne i surowe, podobne do piękna rzeźby. Bertrand Russell (1872 - 1970)
Matka jest geniuszem dziecka. Hegel Fryderyk
Matka, jak Pan Bóg, może kochać wszystkie swe dzieci, każde z osobna i każde najwięcej. Zofia Kossak - Dziedzictwo
Mądra krytyka oświeca, głupia gasi. Fredro Aleksander
Mądrości należy oczekiwać od tego, kto wydaje rozkazy, a nie od tego kto je wykonuje. św. Ignacy Loyola
Mądrość człowieka jest wprost proporcjonalna nie do jego doświadczenia, ale do umiejętności doświadczenia. George Bernard Shaw
Mądrość jest jedyna wartością, która nie dewaluuje się. Isokrates
Mądrość ludzi jest szaleństwem w oczach Boga. Jeśli posłuchamy głosu dziecka, które mieszka w naszej duszy, oczy nasze znowu nabiorą blasku. A jeśli nie utracimy więzi z tym dzieckiem, to nigdy nie utracimy więzi z życiem. Paulo Coelho
Mądrość sama sobie nie ufa, głupota sama sobie udziela kredytu bez granic. Tadeusz Kotarbiński (1886-1981)
Mądrość to najwyższa doskonałość duszy ludzkiej. Lucjusz Anneusz Seneka
Mądrość, która kieruje się despotyzmem wobec jednostki, jest głupotą. Fiodor Dostojewski
Mądry jest nie ten, który martwi się z powodu niedostatku, lecz ten, który cieszy się z tego, co ma. Demokryt z Abdery
Mądry zawsze więcej się uczy od głupiego, niż głupiec od mądrego.
Mądrym jest ten, który wie, kiedy zachować spokój.
Mądrzy zastanawiają się, głupcy decydują. Anakarsis
Mąż jest typowym facetem, który ma na wszystko logiczne wytłumaczenie, facetem, który nigdy nie okazuje swoich uczuć i tym, który płakał słysząc twoją odmowę, gdy po raz pierwszy poprosił się o rękę. Jenny Clemens
Mąż to mężczyzna, któremu wzrok psuje się akurat wtedy, gdy powinien widzieć torby i inne ciężary. Pam Brown
Mąż to mężczyzna, który w drugim dniu twojej grypy mówi, że wyglądasz już dużo lepiej (bo rośnie sterta naczyń do zmywania). Pam Brown
Mąż, to taki człowiek, który być może zapomni o twoich urodzinach, czy waszych rocznicach, ale zapomni także o twoich siwych włosach i zmarszczkach. Betty Morris
Mechanizm: Bez pomocy sznurka ani rusz figurka. Fangrat Tadeusz
Medycyna nie zna tajemnicy wyleczenia, ale zapewnia sobie umiejętność przedłużania choroby. Marcel Proust (1871-1922)
Medycyna składa się z trzech rzeczy: przesądów, empirii i nauki. Simon Flexner
Menedżerowie mają rozwiązanie dla każdego problemu. Urzędnik ma problem z każdym rozwiązaniem. Guenter Hartkopf
Meta: Meta nie start, mówi co kto wart. Fangrat Tadeusz
Mewy: Mewy-bielizna oddana do pralni morza. Serna Gomez De La
Mędrcami są ci, którzy dochodzą do prawdy przez błędy; ci, którzy upierają się przy błędach - są głupcami. Friedrich Rückert
Mędrzec jest mędrcem tylko dlatego, że kocha. Zaś głupiec jest głupcem, bo wydaje mu się, że miłość zrozumiał. Paulo Coelho
Mędrzec nie mówi tego co wie, głupiec nie wie co mówi. (przysłowie). (przysłowie)
Mędrzec zwyczajnych ludzi z rozmowy ocenia, A nadzwyczajnych mężów poznaje z milczenia.
Męstwo i radość to obowiązki życia. Selma Lagerlof
Mętnej wody i głupca lepiej nie ruszać. Isokrates
Mężczyzn możesz analizować, kobiety tylko podziwiać. Oscar Wilde
Mężczyzna ani w połowie nie potrafi tak kłamać i przysięgać jak kobieta. Geoffrey Chaucer
Mężczyzna bez kobiety jest jak tama bez wody. Fiodor Gładkow
Mężczyzna jest jak pieprz: gdy go rozgryziesz, poczujesz jak piecze. Przysłowie afrykańskie
Mężczyzna kieruje się w życiu zasadami, kobieta tylko uczuciem, jakie ją w danej chwili ogarnia.
Mężczyzna ma tyle lat, na ile się czuje, kobieta tyle, na ile wygląda. Joseph Unger (1828 - 1913)
Mężczyzna może dotąd kochać dwie kobiety, dokąd jedna z nich się nie zorientuje. Samuel Taylor Coleridge
Mężczyzna nie lubi, aby w domu był ktoś nudniejszy od niego. Trzeba na to bardzo uważać. Magdalena Samozwaniec
Mężczyzna patrzy daleko, kobieta głęboko. Grabbe Christian
Mężczyzna powinien być tylko troszkę ładniejszy od diabła, a panna tylko trochę brzydsza od anioła. Przysłowie
Mężczyzna pozostaje zazwyczaj bardzo długo pod wrażeniem, jakie zrobił na kobiecie. Julian Tuwim (1894 - 1953)
Mężczyzna rodzi się z chlebem w ręku; kobieta - z pustymi rękami. Przysłowie żydowskie
Mężczyzna szuka szczęścia, kobieta go oczekuje.
Mężczyzna to czyn, kobieta to istnienie. Kobieta jest niedzielą, mężczyzna - dniem powszednim. Peter Hille
Mężczyzna uczyni wszystko dla kobiety, którą niegdyś kochał, nigdy jednak nie zakocha się w niej powtórnie. Oscar Wilde (1856 - 1900)
Mężczyzna w swojej żonie wielbi siebie. Soren Aabye Kierkegaard
Mężczyzna wymyślił ogień, ale to kobieta wymyśliła wzniosłą sztukę gotowania. Allegrucci I
Mężczyzna zawsze musi rozczulać się nad sobą i odmalować siebie takim, jakim by chciał być. Andre Maurois
Mężczyzna żyje, aby osłodzić życie kobiecie, a umiera, aby jej było do twarzy w żałobie. Piotr Altenberg
Mężczyzna, któremu się wiedzie, to taki, który zarabia więcej, niż jego żona jest w stanie wydać.
Mężczyzna, który nigdy nie kłamie kobiecie, ma bardzo mało względów dla jej uczuć.
Mężczyzna, który żeni się z kobieta mądrzejszą od siebie, ogranicza swoja wolność. Pittakos
Mężczyzno! Puchy marny! Ty wietrzna istoto! Eliza Orzeszkowa
Mężczyźni chcą być zawsze pierwszą miłością kobiety, kobiety pragną być ostatnią namiętnością mężczyzny. Oskar Wilde
Mężczyźni mają takie głupie życie, ciągle bronią swej bezcennej nietykalności, śmiesznego terytorium. Najczęściej obawiają się, że ktoś mógłby odkryć pustkę panującą w środku. Żyją jak gdyby w dekoracjach filmowych, które zwiedzać można w studiach filmowych wytwórni Universal, budują piękne fasady, za którymi rozpościera się pustka, istnieje jedynie front dla turystów. William Wharton
Mężczyźni pragną być zawsze pierwszą miłością kobiety; kobiety mają subtelniejszy instynkt i wolą być zawsze ostatnią miłością mężczyzny. Oscar Wilde (1856 - 1900)
Mężczyźni są straszni - gdy kochają, nie można im nic wytłumaczyć. Anatol France
Mężczyźni starzeją się, lecz nigdy nie stają się lepszymi. Oscar Wilde (1856 - 1900)
Mężczyźni tylko czasami bywają panami swoich losów. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Mężczyźni uwielbiają czuć swoją przewagę, nie zdając sobie sprawy, iż w większości przypadków zachowują się w sposób całkowicie przewidywalny. P. Coelho
Mężczyźni zazdrośni są o tych, którzy ich poprzedzili, a kobiety o te, które przyjdą po nich. Achard Marcel (1899-1974)
Mężczyźnie trzeba przemawiać do rozumu, kobiecie do serca.
Miałem "nieszczęście" poznać człowieka tak mądrego, którego zastępcą - podczas jego nieobecności - mógł być tylko Pan Bóg.
Miałem sen, że pewnego dnia czworo moich małych dzieci będzie żyło w społeczeństwie, które nie będzie ich osądzało wedle koloru skóry, lecz wedle ich charakterów. Martin Luther King (zastrzelony w 1968)- podczas marszu na Waszyngton przeciw segregacji rasowej, 1963;
Miarą prawdy jest uczucie. Epikur z Samos
Mieć czas - znaczy być ze śmiercią na "ty". Frank Thiess (1890 - 1977)
Mieć wielu przyjaciół, to nie mieć żadnego. Arystoteles (384 322 p.n.e)
Miej nawet mały rozum, ale swój. J. W. Goethe
Miej serce i patrzaj w serce! Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Miej zawsze przed oczami koniec swego życia. Solon
Miejcie odwagę posługiwać się rozumem. Immanuel Kant (1724 - 1804)
Mierz siły na zamiary, Nie zamiar podług sił. Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Mierząc się z przeszkoda, człowiek poznaje siebie. Antoine de Saint-Exupery (1900-1944)
Mierzy się ponad cel, żeby trafić do celu.
Mieszkanie jest więzieniem panny i warsztatem mężatki.
Między domem a pracą są małe zakamarki szczęścia: ptak, ogród, powitanie sąsiada, uśmiech dziecka, kot wygrzewający się na słońcu... Pam Brown
Między umiejętnością, a działaniem leży całe morze, a na jego dnie często rozbita siła woli. Ebner-Eschenbach Marie Von
Mija szklanka nie jest duża, ale piję z mojej szklanki. Alfred de Musset (1810 - 1857)
Milcz albo powiedz coś takiego co jest lepsze od milczenia. Pitagoras
Milczący głupiec czyni korzystniejsze wrażenie niż gadający mędrzec. L. Konopiński
Milczenie dodaje kobiecie uroku. Sofokles
Milczenie jest czasem najlepszą odpowiedzią.
Milczenie jest skarbem polityki. Fredro Aleksander
Milczenie pokrywa zarówno wiedzę jak i niewiedzę. Fredro Aleksander
Milczenie stroi kobietę. Sofokles
Milczenie w odpowiednim momencie jest ważniejsze i lepsze od wszelkich słow. Plutarch
Milczeniem nigdy sobie kobieta sprawy nie popsuła. Przysłowie chińskie
Miłe cudze kraje, lecz milsza ojczyzna. Fredro Aleksander
Miło jest mieć pracę skończoną. (Acti labores iucundi). (Acti labores iucundi)
Miło jest szaleć, kiedy czas po temu. Jan Kochanowski (1530 - 1584)
Miłosierdzie zaczynamy od nas samych, sprawiedliwość - od innych. Dickens Karol
Miłośc jest źródłem nieporozumień i źródłem tego co w życiu najpiękniejsze. Kamil Ejsymont
Miłości trzeba się uczyć i jeszcze raz uczyć; ten proces nie ma końca.
Miłość - pożywienie zgłodniałego, woda czysta spragnionego... Michel Quoist
Miłość - to niekończąca się tajemnica, bo nie ma żadnej rozsądnej przyczyny, która mogłaby ją wytłumaczyć. Rabindranath Tagore
Miłość - wszędzie jej pełno, a każdemu jej brak. W. Bartoszewski
Miłość bez wzajemności jest zawsze najsilniejsza.
Miłość bliźniego nie byłaby tak utrudniona, gdyby ten bliźni nie był tak blisko. Norman Mailer
Miłość Boga jest wtedy czysta, kiedy równą wdzięczność budzi w nas radość i cierpienie. Simone Weil
Miłość czyni mężczyznę ślepym, a zaostrza wzrok kobiety. Erich Maria Remarque
Miłość dla wszystkich jednaka. Wergiliusz (Publius Vergilius Maro, 70-19 p.n.e)
Miłość duchowa jest wyższa od miłości cielesnej. Ksenofont
Miłość istniała przedtem i istnieć będzie zawsze. Miłość trwa wiecznie, to tylko ludzie się zmieniają. Paulo Coelho
Miłość jak i szczęście nie jest to coś, co przychodzi z zewnątrz, one są w nas, one tkwią w nas i tylko od nas zależy, czy w sprzyjających momentach wyzwalają się. s.65 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne
Miłość jednostronna jest tragedią, odwzajemniona komedią.
Miłość jest cnotą serca a nie rąk. Joseph Addison
Miłość jest czymś najmocniejszym na świecie, a jednak nie można wyobrazić sobie nic bardziej skromnego. Mohandas Karamchand Gandhi, przydomek Mahatma, czyli Wielki Duchem (1869-1948)
Miłość jest egoizmem we dwoje. Germaine de Stael-Holstein (1766 - 1817)
Miłość jest jak cień człowieka. Szkoda, kto dla niej wiek trwoni, Kiedy ja gonisz, ucieka, kiedy uciekasz, to goni. J. Niemcewicz
Miłość jest jak mydło, ubywa jej przy używaniu. Andrzejewski Jerzy (1909-1983)
Miłość jest jak polna mysz, trzeba dobrego kota, by ją złapać. Wojtek Bartoszewski
Miłość jest jak słońce. Ten, którym zawładnęła, może zrezygnować z wielu spraw. Komu jej brakuje, temu brakuje wszystkiego. Phil Bosmans
Miłość jest jak węgiel - kiedy płonie, parzy, kiedy zgaśnie, plami. Bolesław Szczęsny
Miłość jest jako nasionko leśne z wiatrem, szybko leci, ale gdy drzewem w sercu wyrośnie, to chyba tylko razem z sercem wyrwać je można.
Miłość jest męką, brak miłości śmiercią. Marie von Ebner-Eschenbach (1830-1916)
Miłość jest najbardziej dźwięczną ze wszystkich harmonii. H. Balzak
Miłość jest największą słodyczą i największą goryczą na Ziemi. Eurypides (ok. 480-407/406 p.n.e)
Miłość jest naszym osobistym dziełem. Marcel Proust (1871-1922)
Miłość jest niepojęta dla tych, co jej nie dzielą. François-René de Chateaubriand (1768-1848)
Miłość jest pełna pułapek. Kiedy chce dać znać o sobie - oślepia światłem i nie pozwala dojrzeć cieni, które to światło tworzy. Paulo Coelho
Miłość jest piękna lecz skuta w kajdany, bo człowiek kocha, a nie wie czy jest kochany.
Miłość jest pożądaniem fizycznym; miłość jest wtedy czysta, kiedy pożądanie czyichś kształtów kojarzy się z zapachem koniczyny i rozgrzanej ziemi, te rzeczy z duszą przychodzą dopiero później albo wcale. Stanisław Dygat (1914-1978)
Miłość jest radością świata, słońcem życia, wesołą melodią na pustyni. Prus Bolesław
Miłość jest skrzydłem, które Bóg dał człowiekowi, aby ten mógł wzlecieć do Niego. Michał Anioł
Miłość jest ślepa, a małżeństwo najlepszym okulistą.
Miłość jest ślepa, dlatego lubi ciemności.
Miłość jest tajemniczą drogą i rozkoszną potęgą, która nas porywa, gdzie sama chce.
Miłość jest tchnieniem nieskończonym, które przychodzi skądinąd i zmierza gdzie indziej. Michel Quoist
Miłość jest to jakieś nie wiadomo co, przychodzące nie wiadomo skąd i nie wiadomo jak, i sprawiające ból nie wiadomo dlaczego. Luís Vaz de Camőes (1525?-1580)
Miłość jest treścią naszego istnienia. Jeśli się jej wyrzekniemy, umrzemy z głodu pod drzewem życia, nie mając śmiałości, by zerwać jego owoce. Kiedy wyruszamy na poszukiwanie Miłości - ona zawsze wyjdzie nam naprzeciw. I nas wybawi. Paulo Coelho
Miłość jest tylko wymianą dwóch fantazji i zetknięciem dwóch naskórków. Nicolas de Chamfort
Miłość jest zawsze nowa. I bez względu na to, czy w życiu kochamy raz, dwa, czy dziesięć razy, zawsze stajemy w obliczu nieznanego. Paulo Coelho
Miłość jest życiem, jego największą wartością. To właśnie w niej rozkwitają wiersze, czyny i wszystko inne. Miłość jest sercem całości. Kiedy serce stanie, umiera wszystko inne, wszystko staje się zbędne, bezużyteczne... Włodzimierz Majakowski
Miłość kobiety polega na braniu. Strinberg Augustyn
Miłość kobiety uczyni z mężczyzny anioła, miłość zaś mężczyzny - uczyni z niej męczennicę. Oscar Wilde (1856 - 1900)
Miłość łączy serca, a przyjaźń umysły. Aldona Różanek
Miłość mężczyzny? Egzotyczny kwiat, złamany, skruszony w ciągu godziny. Miłość kobiety? Burzliwe morze falujące ku wieczności. E. M. Carroll
Miłość mierzy się termometrem cierpień. św. Faustyna Kowalska
Miłość może wiele, ale pieniądz wszystko. Przynajmniej pozornie
Miłość nie daje rozumu głupcom, ale najmędrszych otumania. Balzac Honoré de (1799-1850)
Miłość nie jest kochana. Franciszek z Asyżu, właśc. Giovanni di Bernardone, święty (1181 lub 1182-1226)
Miłość nie jest wynalazkiem ludzi. To wynalazek Boga. Phil Bosmans
Miłość nie polega na stałym patrzeniu na siebie, lecz na stałym patrzeniu we wspólnym kierunku. Antoine de Saint-Exupery (1900-1944)
Miłość nie potępia, miłość oczyszcza i dźwiga. Alfons Daudet
Miłość nie wyraża się w myślach. Miłość jest. Antoine De Saint-Exupery (1900-1944)
Miłość nie zna cnoty ni zasług. Ona znosi, przebacza i uświęca wszystko, bo takie jej przeznaczenie, taka rola w życiu ludzkim
Miłość niejedno ma imię. Pierre la Mure (1909 - 1976)
Miłość nigdy nie staje na przeszkodzie temu, kto pragnie żyć Własną Legendą. Jeśli się tak dzieje, znaczy to, że nie była to miłość prawdziwa, miłość, która przemawia Językiem Wszechświata. Paulo Coelho
Miłość od pierwszego wejrzenia należy traktować z przymrużeniem oka.
Miłość odkrywa się kochając. Paulo Coelho
Miłość ogranicza naturalną wrogość między kobietą i mężczyzną. Ch. Hebbel
Miłość oznacza być zupełnie blisko siebie, jednak bez chęci zawładnięcia drugim. Phil Bosmans
Miłość oznacza wzajemny stosunek dwojga ludzi, kobiety i mężczyzny, oparty znów na jakimś stosunku do dobra. Karol Wojtyla
Miłość podobna jest do wiary. Człowiek kocha, bo kocha, bez głębszej tego przyczyny
Miłość poznaje się tylko po cierpieniu. Zofia Nałkowska
Miłość przedstawia sobą zawsze coś idealnego, a małżeństwo coś realnego, i nigdy bezkarnie nie można pomieszać ze sobą obu tych składników. Jonann Wolfgang von Goethe
Miłość przemija. Tak, ale woda chrztu wysycha także. Czy mamy wobec tego lekceważyć świętość chrztu? Johann Wolfgang von Goethe (1749-1832)
Miłość równa się poświęceniu i zatraceniu sobie. Tadeusz Dołęga-Mostowicz
Miłość silniejsza jest od śmierci, ale zdarza się, że mizerny nałóg silniejszy jest od miłośći. Marie von Ebner-Eschenbach
Miłość sycić trzeba słodkimi słowy. Owidiusz
Miłość światło zapala nadzieja uczy czekać pomaleńku. Ks. Jan Twardowski
Miłość to dwie samotności, które spotykają się i wspierają. Rainer Maria Rilke
Miłość to morze, którego wybrzeżem jest kobieta. Victor Hugo
Miłość to przestrzeń i czas udostępnione dla serca. Dionisios Salomos
Miłość to tylko poetyczne określenie pożądania, ale pożądanie nie mające w sobie nic z poezji nie jest godne zwać się miłością. Akutagawa Ryunosuke
Miłość to znaczy, że nigdy nie trzeba mówić "przepraszam". Dimitros Kazandzakis
Miłość w każdym sercu kobiecym pragnie mieć wszystko, a nie cząstkę; to, według planu Natury, jest dla niej ważniejsze niż ambicja dla mężczyzny, to jej światło, jej życie, jej powietrze, których alternatywą jest tylko śmierć. H. W. Longfellow
Miłość własna jest najniebezpieczniejszym doradcą. Karl Kraus
Miłość wszystko zwycięża. I my ulegamy miłości. Wergiliusz (Publius Vergilius Maro, 70 - 19 p.n.e)
Miłość wybiera sobie małe miejsce, które rozjaśnia; wszystko pozostałe jest w cieniu. Pestalozzi Johan Heinrich
Miłość zaczyna się od wielkich uczuć, a kończy się na drobnych kłótniach. Andre Maurois
Miłość zależy od przypadku. Jednych Amor rani strzałą, innych łowi siecią. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Miłość, co wprawia w ruch słońce i gwiazdy. Dante Alighieri
Miłość, która znajduje swój wyraz w przyjaźni, jest szczególnie silna i trwała. Laurens van der Post
Miłość, na oko łagodna, w istocie bywa jak pantera głodna! I chociaż ślepa, drogi przyjacielu, najkrótszą drogą podąża do celu. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Miłość... proste słowo. Ale w nim ukryty jest cały romans życia. Amedea Villa
Miłość: Miłość sama stanowi o sobie. Molier
Miłość: rzeczywistość w krainie fantazji. Charles Maurice
Mimo wszystko życie jest dobre. Hendrik van Loon
Minister: Nie ma lepszego ministra niż przypadek. Cervantes Miguel De
Miód, chociaż słodki, nadmiarem słodyczy tłumi apetyt i sprowadza mdłości; kochaj z umiarem. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Mistrzostwo często uchodzi za egoizm. Goethe Johann Wolfgang Von
Mit choroby jest czasem gorszy od samej choroby. Susan Sontag
Mity są tym bardziej nieśmiertelne, im mniej sensowne.
Młoda osoba nie może uczciwemu mężczyźnie zabronić jej szanować. Beaumarchais Pierre Augustin Caron De
Młodości Bóg folguje, błędy starych karze zaraz, bo mieli czas nauczyć się. Jan Fedorowicz (1811-1870)
Młodość byłaby doskonała, gdyby przytrafiała się pod koniec życia. Herbert Henry Asquith
Młodość jest jak przedmowa do książki: czasem książka co innego zawiera, nie to, co obiecywała przedmowa. Alojzy Żółkowski
Młodość ma swoje prawa. hrabia Aleksander Fredro
Młodość połączona z łagodnością - to jak słoneczny dzień bez wiatru. Victor Hugo
Młodość to piękna rzecz. Nie dlatego, że pozwala robić głupstwa, lecz dlatego, że daje czas, by je naprawić. Jean Bernard
Młodość: Czas ludzi łudzi. Sztaudynger Jan
Młodym jest się tak długo, jak długo można się uczyć, nabywać nowych przyzwyczajeń i znosić sprzeciwy. Marie von Ebner-Eschenbach
Młodzi ludzie chcieliby być wierni, a nie są, starzy, chcieliby być niewierni, ale nie mogą. Oscar Wilde
Młodzi mężczyźni najwięcej popełniają szaleństw, udając dorosłych. Feliks Chwalibóg
Mniej należy obawiać się głodu niż złych myśli. Henryk Mann
Mniejsze zło jest zwykle trwalsze. Brudziński Wiesław
Moc i chęć działania mężczyzn płynie z przekonania, że są potrzebni.
Moc: Wiele jest mocy lecz nie ma większej nad człowieka. Sofokles
Moda damska była zawsze najdroższą sztuką opakowania. Ambrose Bierce
Modlić się to iść ku Bogu, który idzie ku nam. Michel Quoist
Modlitwa jest przyjacielskim spotkanie z Bogiem, o którym wiem, że mnie kocha. Nie polega ona na wielkim myśleniu, lecz na wielkiej miłości. św. Teresa z Avila
Modlitwa to podróż do własnego wnętrza.
Mogę podsumować wszystko, czego dowiedziałem się o życiu, w paru słowach: ono toczy się dalej. Robert Frost
Mogę wam powiedzieć, jak zarabiać pieniądze w gazetach: trzeba być ich właścicielem. Roy Thomson
Mogło być gorzej. Twój wróg mógł być twoim przyjacielem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Moim przyjacielem jest ten, kto lubi mnie za to, jaki jestem. Henry David Thoreau (1817-1862)
Moja sztuka jest łąką chaotycznych kwieci. Kazimiera Zawistowska
Moje doznania były tak wyjątkowe, ze trudno by zastosować do nich zwykłą miarę. Oskar A. H. Schmitz
Moje plany Moje życiowe plany? Kochać i być kochany
Moje serce obawia się cierpień... - Powiedz mu, że strach przed cierpieniem jest straszniejszy niż samo cierpienie, I że żadne serce nie cierpiało nigdy, gdy sięgało po swoje marzenia, bo każda chwila poszukiwań jest chwilą spotkania z Bogiem i Wiecznością. Paulo Coelho
Moje życie. Kotlet z białka i kosmicznego pyłu. Tadeusz Konwicki
Moralność jest niczym innym, jak zewnętrzną formą chytrości.
Moralność panów, moralność niewolników. Frederich Nietzsche (1844 - 1900)
Moralność w uczuciu? To wynalazek słabych. Erich Maria Remarque
Mowa słodsza niż miód. Homer (VIII w. p.n.e)
Może kiedyś znowu zaczną wydawać książki. [o rewolucji] Borys Pasternak
Może pomyłka jest przewidzianym z góry wynikiem pewnego mechanizmu. Karol Irzykowski
Może w każdym życiorysie obok działających w nim osób musi uczestniczyć nieznana tajemnicza siła, postać niemal symboliczna, która przybywa na pomoc nie wzywana (...). Borys Pasternak
Może z czasem zobaczymy rzeczy, których jak dotąd, nie możemy sobie wyobrazić. Galileusz
Możemy powiedzieć o człowieku, że bywa częściej dobry niż zły, częściej mądry niż głupi, częściej energiczny niż apatyczny, i na odwrót; ale będzie nieprawdą, jeśli powiemy o jakimś człowieku, że jest dobry albo mądry, a o innym, że jest zły albo głupi. A my zawsze w ten sposób dzielimy ludzi. I to jest niesłuszne. Ludzie są jak rzeki: woda jest we wszystkich jednakowa, wszędzie ta sama, ale rzeka bywa wąska, szeroka, spokojna, czysta, zimna, mętna, ciepła. Tak samo bywa z ludźmi. Każdy człowiek ma w sobie zalążki wszystkich ludzkich cech; czasami ujawnia te, czasami znów inne; bywa nieraz zupełnie do siebie niepodobny, pozostając jednakże wciąż sobą. Lew Tołstoj
Możesz mnie nienawidzić, byle byś mnie kochał. Cyceron (Cicero Marcus Tullius, 106-43 p.n.e)
Możesz zacząć życie nowe. Jeszcze raz przyjrzyj się sprawom tak, jak zwykłeś to czynić. Na tym bowiem polega odrodzenie życia. Marek Aureliusz (Marcus Aurelius Antoninus, 121 - 180)
Możliwości: Miłość to szachy jakbyś zgadł, raz dobra partia a raz mat. Ścisłowski Włodzimierz
Można kamień rzucić w powietrze. Przez to jednak nie urosną mu skrzydła
Można mieć różne zapatrywania [np. polityczne], a mimo to szanować się nawzajem. Emile Zola
Można mieć złoto księcia, można mieć władzę księcia, ale mając samego księcia, ma się wszystko. z baśni indyjskiej
Można naprawić głupstwa, które popełniamy, ale te, które mówimy nie są do naprawienia.
Można odejść od swoich bliskich, zaakceptować koniec istnienia, można pożegnać się z życiem, ale najciężej jest pożegnać się z muzyką. Coroner
Można popełnić podłość, nie będąc łajdakiem. Fiodor Dostojewski
Można przeżyć życie w sposób tak pełny, iż pod koniec jesteś gotów na śmierć, gdyż nie zostaje ci nic innego do roboty. Jonathan Caroll - Zaślubiny patyków
Można psu tylko pozazdrościć jego umysłu: pamięta miłe rzeczy, a wymazuje te nieprzyjemne. Barbara Woodehouse
Można sobie wyobrazić, że rzeka popłynie w górę, ale nie że w poprzek.
Można wybaczyć zasługi, nie wolno przebaczać intryg. Napoleon Bonaparte (1769-1821)
Można zgrzeszyć i nosem, kiedy się go wtyka w sprawy innych ludzi. Św. Filip Nereusz
Można żałować lepszych czasów, ale nie umykać przed dzisiejszymi. Michel de Montaigne
Módl się o to, abyś umiał się modlić. Vincent van Gogh (1853-1890)
Módl się. Jest w tym niezmierzona siła
Mój Bóg jest to Bóg wątpliwości... Karol Irzykowski
Mój środek się cofa, prawe skrzydło w odwrocie, sytuacja jest doskonałą. Będę atakował. - z telegramu w czasie bitwy nad Marną we wrześniu 1914. Ferdynand Foch (Marszałek Francji)
Mów mądrze - wróg podsłuchuje. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Mów szybko, czytaj powoli.
Mówca: Największym mówcą świata jest sukces. Napoleon Bonaparte (1769-1821)
Mówią, że miłość to zaślepienie serca... a ja powiadam, że nie kochać to jest jego ślepota.
Mówią, że się zgadzają. Nie lubię przeciwników, których nigdy nie ma w domu. Karol Irzykowski
Mówić, nie myśląc - to strzelać, nie celując. Cervantes Miguel De
Mówię ci, żeby spróbować kochać, trzeba być człowiekiem wyprostowanym, bogatym, panem samego siebie. Michel Quoist
Mózg człowieka to unerwiony wszechświat.
Mózg nie ma wstydu. Renard Jules
Musical to sztuka mówiona dla tych, co nie umieją śpiewać, a sztuka śpiewana dla tych, co nie umieją mówić. Charles Aznavour
Musimy nauczyć się żyć razem jak bracia, jeśli nie chcemy zginąć razem jak szaleńcy. Martin Luther King (zastrzelony w 1968)
Musimy się nauczyć tak znienawidzić wszelką złą pracę jak grzech.
Musimy sobie pomagać, przecież jedziemy na tym samym wózku - powiedział skazaniec do kata w drodze na szafot.
Musimy wierzyć w Boga bez względu na to co mówią kapłani. Banjamin Jowett
Musisz żyć dla innych, jeśli chcesz żyć z pożytkiem dla siebie. Seneka Młodszy (Filozof, Lucius Annaeus Seneca, ok. 3-65 p.n.e)
Muszę ich słuchać; jestem ich przywódcą. Andrew Bonar Law
Muszę pracować, aby istnieć. s.49 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne
Muzyka dziurawi niebo. Baudelaire Charles Pierre (1821-1867)
Muzyka łagodzi obyczaje. Arystoteles (384-322 p.n.e)
Muzyka powinna zapalać płomień w sercu mężczyzny, i napełniać łzami oczy kobiety. Beethoven Ludwig van (1770-1827)
Muzyka wpływa na uszlachetnienie obyczajów. Arystoteles (384 322 p.n.e)
Muzyka wyrasta z uczuć, ale nie może ich zastąpić. Z. Lewandowska
My house is my castle - mój dom jest moją twierdzą.
My jesteśmy tanie dranie. Dranie tanie niesłychanie. Jeremi Przybora (ur. 1915)
My ludzie umieramy na samą myśl o miłościach, które przepadły na zawsze, o chwilach które mogłyby być piękne a nie były, o skarbach, które mogłyby być odkryte, ale pozostały na zawsze niewidoczne pod piaskami. Obawiamy się sięgać po swoje największe marzenia, ponieważ wydaje nam się, że nie jesteśmy ich godni, lub że nigdy nam się to nie uda... Paulo Coelho
My pokażemy światu, że Polski jesteśmy warci, byleby but był mocny, byleby karabin był w garści. Broniewski Władysław (1897 - 1962)
My w Polsce nie znamy pojęcia pokoju za wszelką cenę. Jest jedyna tylko rzecz w życiu ludzi, narodów i państw, która jest bezcenna: tą rzeczą jest honor. Beck Józef (1894 - 1944, minister spraw zagr. II RP,)
My, którzy mamy przyjaciół , jesteśmy otuleni życzliwością, bezpieczni wobec zimnego ogromu przestrzeni. Pam Brown
My, ze spalonych wsi, My, z głodujących miast. Za głód, za krew, Za lata łez Już zemsty nadszedł czas. Wanda Zieleńczyk (1920 - 1943)
Myj ręce przed podaniem łapówki. Słomiński Kazimierz
Myl się zbiorowo. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Mylić się jest rzeczą ludzką. (Humanum est errare). Seneka Starszy (Lucius annaeus Seneca, ok. 55 p.n.e. - ok. 40 n.e)
Myśl dobrze o wszystkich - nie myśl źle o nikim. Staraj się nawet w najgorszym znaleźć coś dobrego. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Myśl i język są dla artysty tworzywem sztuki. Oscar Wilde "Przedmowa"
Myśl o przemijaniu wszelkich ziemskich spraw jest źródłem nieskończonych cierpień i nieskończonych pocieszeń. Marie von Ebner-Eschenbach
Myśl, że twoja własna egzystencja, twoje zdrowie i zdolności otrzymałeś w prezencie, przywiedzie cię do tego, że i ty kiedyś bez odpłaty coś dla innych uczynisz. Phil Bosmans
Myśleć to co prawdziwe, czuć to co piękne i kochać co dobre - w tym cel rozumnego życia. Platon
Myślenie to najcięższa praca i dlatego pewnie nie cieszy się zbytnią popularnością.
Myślenie: proces przetwarzania poznania w wiedzę. William Wharton
Myślę, więc jestem. Kartezjusz
Myślę, że prawdziwym "dziedzictwem" po śmierci ukochanej osoby jest większa odpowiedzialność. Czy odchodzący, nie zostawia swoich rzeczy, by mogli je kontynuować ci, którzy byli mu bliscy? Rainer M. Rilke
Myśli niektórych ludzi są tak płytkie, że nie sięgają nawet ich głowy. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Myśli oświetlają drogi czynów ale chodzą własnymi Karol Bunch (1898-1987). (1898-1987). (1898-1987)
Myśli pozostają mniej więcej w tym samym stosunku do mózgu, co żółć do wątroby lub mocz do nerek. Karl Vogt (1817 - 1895)
Myśli, że jest pomnikiem, bo zwapniał. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Myśmy tak odbiegli od innych narodów, że święcimy klęski, gdy tamte święcą zwycięstwa. Roman Dmowski
Na brzegu rzeki Piedry usiadłam i płakałam... Paulo Coelho
Na cudze błędy patrzymy jak na cudze żony. Mamy z nich dużo więcej radości niż z własnych. Charles Chaplin (1889-1977)
Na czym właściwie polega niezadowolenie? Jest ciepło, a mimo to trzęsie cię. Jesteś najedzony, a mimo to głód ci doskwiera. Jesteś kochany, a mimo to szukasz nowych wrażeń. A wszystko to wynika z prostego faktu, że istnieje czas, ten cholerny Czas. Koniec życia nie wydaje się taki odległy, widzisz go wyraźnie niczym linię namalowaną na mecie. Bez przerwy zadajesz sobie pytania: "Czy wszystko już zrobiłem?", "Czy wystarczająco kochałem?", "Czy zjadłem to, co było do zjedzenia?". Wszystko to mówi o największym przekleństwie człowieka, a może też stanowi jego nieprzemijającą chwałę. "Jakie znaczenie miało moje dotychczasowe życie i co jeszcze może ono znaczyć w czasie, który mi pozostał?". Dochodzimy tu do zatrutego przewrotnością sedna pytania: "Czy zapisałem się w Wielkiej Księdze Losu? Co jestem wart?". I nie jest to próżność ani ambicja. John Steinbeck
Na drzewie dobrych intencji jest wiele kwiatów, lecz mało owoców. Konfucjusz
Na dziesięć kobiet - dziewięć jest zazdrosnych. Przysłowie chińskie
Na każdą kobietę, która robi z mężczyzny durnia, przypada kobieta, która z durnia zrobi mężczyznę. Hezjod
Na końcu zawsze jest żniwo. Edith Sitwell
Na ludzką pamięć nie można liczyć. Niestety również na niepamięć. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Na modlitwie serce ma iść zawsze na przedzie, za nim usta. Nigdy nie uruchamiajcie ust, dopóki nie rozruszaliście serca. Adam Faudenom
Na najważniejszych skrzyżowaniach życiowych nie stoją żadne drogowskazy. Charles Chaplin
Na nic się zda twierdzić, że wszyscy ludzie rodzą się wolni, jeśli się zaprzecza, że rodzą się dobrzy. Zagwarantujcie dobroć człowieka, a wolność przyjdzie sama. George Bernard Show
Na nic zda się nasza wiedza teoretyczna, jeśli nie potrafimy przekształcić jej w czyn. Nikołaj Gogol (1809 - 1852)
Na obczyźnie tyle rzeczy mi się nie podoba, że czuję się prawie jak w domu.
Na ogół gorszy obmawia lepszego. Rose Kopiec
Na początku było Słowo - a na końcu Frazes. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Na polecenie "naciśnij dowolny klawisz", użytkownik naciska na klawisz "reset". Prawa Murphy'ego
Na polecenie "wciśnij Enter" użytkownik wpisuje "Enter". Prawa Murphy'ego
Na progu nowych czasów, które nadchodzą, pragnę wraz z moimi rodakami rozważyć wielką tajemnicę Bożej miłości i uwielbić Boga, który jest miłością. Jan Paweł II (Sopot, 5 czerwca 1999)
Na przynętę kłamstwa łowi się rybę prawdy. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Na rozpacz nie ma czasu. Dygasiński Adolf
Na sam widok muzeum nogi są już zmęczone. Nicolae Iorga
Na skąpym dworze komikiem jest sam król. Wróblewski Sławomir
Na starość diabeł zamienia się w mnicha. Nikos Kazantzakis
Na swoją dobrą opinię musimy pracować 20 lat. Wystarczy pięć minut, by ją utracić. Warren Buffet
Na szukanie lepszego świata nie jest jeszcze za późno. Alfred Tennyson
Na świecie istnieją tylko dwie piękne rzeczy: miłość i śmierć. Giacomo Leopardi
Na świecie jest dojść miejsca na wszystko, byle nie na ludzi. Erich Maria Remrque "Łuk Triumfalny"
Na świecie nie ma lepszego psychiatry od szczeniaka liżącego cię po twarzy. Edward Abbey
Na świecie nigdy nie zapanuje trwały i niewzruszony pokój, jeśli ludzie będą się bić, żeby mieć co jeść. ?
Na tym polega wartość życia, że płaci się za nie nawet życiem. Karel Čapek (pisarz czeski, 1890-1938)
Na tym świecie wszystko skazane jest na krótki żywot. Paulo Coelho, Pielgrzym
Na widok kapłana zgina kolana. Wiekiera E
Na większą chwałę Bożą. Grzegorz I Wielki Św. (ok. 540 - 604)
Na wojnie ten wygrywa, kto najmniej błędów popełnia. Napoleon Bonaparte (1769-1821)
Na wulkanie: Miłość jak wulkan w tobie tkwi kochanie, więc żyję z tobą tak jak na wulkanie. Monastyrski Andrzej
Na ziemi nie ma słabszego stworzenia niż człowiek. Homer
Na żadnym zegarze nie znajdziesz wskazówek do życia. S. J. Lec
Nabożny szacunek, zdumienie i radość kryją się gdzieś na strychu umysłu każdego człowieka i nie trzeba wiele wysiłku, żeby je odkryć. I często Boże Narodzenie zaskakuje nas, czy przychodzi do nas w grudniu, czy pod koniec sierpnia. (s.88-89) Robert Fulghum
Nad stracony czas nic bardziej nie boli. Michał Anioł
Nadaremnie traci czas, kto chce pouczyć człowieka rojącego sobie, że już jest mądry. Demokryt
Nadchodzi taki czas, kiedy problem jest dość duży, by go zauważyć, i dość mały, by można go było rozwiązać. Mike Leavitt
Nadmiar ambicji to choroba pychy i samouwielbienia, jej niedomiar to choroba lęku i niepełnej wartości. Stefan Pacek
Nadmiar zalet to duża wada.
Nadmiar zaufania jest głupotą, nadmiar nieufności nieszczęściem.
Nadszedł czas, aby zrozumieć, że przyroda bez człowieka będzie istniała, ale człowiek bez przyrody nie.
Nadziei każdy musi szukać sam dla siebie. Nie ma żadnej powszechnej recepty. Czesław Miłosz
Nadzieja - pożyczka, której udziela nam szczęście. Antoine Rivarol
Nadzieja jest dobrym śniadaniem, lecz kiepską wieczerzą. Bacon Francis, baron of Verulam (1561-1626)
Nadzieja jest nieodłącznym elementem życia. Aldona Różanek
Nadzieja jest rośliną trudną do wyplenienia. Można nie wiem ile odrąbać gałęzi i zniszczyć, a zawsze będzie wypuszczać nowe pędy. Isadora Duncan
Nadzieja jeszcze nie utracona. (At spes non fracta)
Nadzieja nie przywiązuje się do teraźniejszości, wybiega naprzód, by dotrzeć do celu. Pino Pellegrino
Nadzieja przychodzi do człowieka wraz z drugim człowiekiem. Dante Alighieri (1265 - 1321)
Nadzieja: Najmilsza ludziom nadzieja. Bias Z Prieny
Naga to ona nie była wcale, miała pończochy i korale. Sztaudynger Jan
Najbardziej ci do twarzy z uśmiechem. Leonardo da Vinci
Najbardziej straconym dla człowieka jest dzień, w którym się nie śmiał. Nicolas Sébastien Chamfort, właśc. Sébastien Roch Nicolas, zwany de Chamfort (1741-1794)
Najbardziej zawsze nadęci: kastraci i impotenci. Sztaudynger Jan
Najciężej w życiu ma ten, kto usiłuje unikać trudności. Bolesław Prus
Najdotkliwiej bywamy karani za nasze cnoty. Aforyzmy F. Nietsche
Najdroższą dla człowieka rzeczą jest życie. Dane jest raz człowiekowi i trzeba przeżyć je tak, aby nie płonąć ze wstydu za lata przeżyte bez celu. Mikołaj Ostrowski
Najgłębszym pragnieniem w sercu każdego człowieka, przed pragnieniem życia, jest pragnienie kochania i poczucie, że jest się kochanym. Michel Quoist
Najgorętsze miejsce w piekle szykowane jest nie tym, którzy zabijają, ale tym, którzy się bezczynnie temu przyglądają. Dante Alighieri
Najgorszą rzeczą jest głupota.
Najgorsze dla nas jest właśnie to, że wykazujemy starczą powagę, a dziecięce wady. Seneka Młodszy (4 r. p.n.e.-65 r. n.e)
Najgorszym naszym grzechem wobec bliźnich nie jest nienawiść, ale obojętność, bo jest nieludzka. George Bernard Show
Najjaśniejszy Panie, do prowadzenia wojny potrzebne są trzy rzeczy: pieniądze, pieniądze i jeszcze raz pieniądze. Gian-Jacopo Trivulzio (1448 - 1518)
Najkrwawsza to tragedia, gdy krew zalewa widzów. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Najlepiej nie urodzić się, lub też najprędzej przekroczyć wrota Hadesu. Homer
Najlepiej słyszy dłoń położona na sercu. J. Fik
Najlepsza literatura nie mówi o najlepszych momentach ludzkości.
Najlepszą kobietą jest ta, o której na zewnątrz domu nie słyszy się nic złego, ani dobrego... Tukidydes
Najlepszą odpowiedzią na kalumnię jest wykonywanie swoich obowiązków oraz zachowanie milczenia. George Washington
Najlepszą rzeczą jaką mogą zrobić rodzice, to dobrze wychować dzieci i pozwolić im wybrać własną drogę.
Najlepsze co może człowiek ofiarować po krwi, to łza. Alphonse de Lamartine
Najlepsze mienie - czyste sumienie. Przysłowie polskie
Najlepsze są wizyty krótkie. Isokrates
Najlepsze to życie, które łączy troskę z beztroską. Platon
Najlepszy jest ten, co zdrowe zdanie sam posiada. Hezjod
Najlepszy sposób zachowania zdrowia nie jeść, gdy się nie chce i przestać jeść, gdy jeszcze jest chęć do jedzenia. Saadi z Szirazu
Najlepszym lekarstwem na gniew jest zwłoka. Wrogość natychmiast znika, jeśli się jej wyrzeknie jedna ze stron. Seneka Młodszy (Lucius Annaeus Seneca, ok. 3 - 65)
Najlepszym przyjacielem jest ten, kto nie pytając o powód twego smutku, potrafi sprawić, że znów wraca radość. Bosco Jan, święty (1815-1888)
Najlepszym środkiem antykoncepcyjnym jest szklanka wody. Ani przed, ani po, tylko zamiast!
Najlepszymi lekarzami na świecie są: doktor dieta, doktor spokój i doktor dobry humor. Jonathan Swift
Najmądrzejszy człowiek w porównaniu z bogiem wydaje się małpą pod względem mądrości, piękna i pod innymi względami. Heraklit z Efezu
Najmniej chluby przynosi państwom sława wojenna. Tomasz Morus
Najmniejszą rzecz zrobić dobrze jest trudno. (Tomasz) Adolf Dygasiński (1839-1902)
Najniebezpieczniejsze kłamstwo to prawda nieco zniekształcona. Lichtenberg Georg Christoph
Najniebezpieczniejszy światopogląd mają ludzie, którzy nigdy nie przyglądali się światu. Hubmoldt
Najpamiętliwszą chwilą w życiu kobiety jest chwila zapomnienia. Przysłowie francuskie
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większość ludzi taki śmiech sprawia ból. Friedrich Nietzsche
Najpierw będą po mnie płakać, potem wspominać, a potem zapomną. Nemer Ibn El Barud
Najpierw powstała dusza, potem ciało. Platon
Najpierw tworzymy sami własne nawyki, potem nawyki tworzą nas. John Dryden
Najpiękniejsza przyjaźń istnieje między ludźmi, którzy wiele od drugich oczekują, ale nigdy nie żądają. Schweitzer Albert
Najpiękniejsze kwiaty kiełkują i więdną w ukryciu. Stefan Pacek
Najpiękniejsze są wspomnienia, które ma się jeszcze przed sobą. Moreau
Najpiękniejsze, co jest na świecie, to pogodne oblicze. Albert Einstein (1879 - 1955)
Najpiękniejszy uśmiech ma ten, kto wiele wycierpiał.
Najpiękniejszymi w pieśni są cierpień wyznania. Znam nawet nieśmiertelne łkania. Alfred de Musset (1810 - 1857)
Najprędzej starzeje się kobieta, która poślubiła przeciętnego mężczyznę. Oscar Wilde (1856 - 1900)
Najprzykrzejsza z manii prześladowczych - prześladowanie innych.
Najsilniejszym człowiekiem w świecie jest ten, kto jest zupełnie sam. Henrik Ibsen (1828 - 1906)
Najsprawiedliwsza opinia o większości kobiet jest obrazą dla ich wyjątków. Aleksander Świętochowski
Najstraszniejsze jest nienawidzić siebie, wstydzić się siebie, a jednak nie móc od siebie uciec, wciąż do siebie wracać i dlatego siebie przeklinać. Karol Irzykowski
Najszczęśliwsi są ci, których stworzono w jednym egzemplarzu.
Najszlachetniejsze dzieło Boga - człowiek. Kto to wymyślił? Mark Twain (właśc. Samuel Langhorne Clemens, 1835-1910)
Najszybszy sposób na zakończenie wojny to ją przegrać. George Orwell
Najtrudniej być posłusznym Bogu do końca. ks. Twardowski
Najtrudniej jest zadowolić wszystkich. Demostenes
Najtrudniej nauczyć się tego, że nawet głupcy mają czasami rację. Winston S. Churchill
Najtrudniej poznać samego siebie. Tales
Najtrudniejsze w poezji jest połączenie rzeczowości i natchnienia. Napierski Stefan
Najtrudniejszy jest koniec miesiąca. Zwłaszcza trzydzieści ostatnich dni. Alfons Allais
Najważniejszą częścią bagażu podróżnego jest i pozostanie radosne serce. Herman Lons
Najważniejsze - to być gotowym. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Najważniejsze w medycynie nie jest uratowanie od śmierci, lecz wyleczenie z choroby.
Najważniejsze w życiu nie jest kapitalizowanie naszych osiągnięć. To potrafi nawet głupiec. Najważniejsze jest w życiu czerpanie korzyści z porażek. Umiejętność ta wymaga inteligencji i odróżnia głupca od mędrca. William Bolitho
Najważniejszy w każdym działaniu jest początek. Platon
Najważniejszym obowiązkiem sztuki jest rozwijanie emocjonalnej strony psychiki człowieka. Ona tylko bowiem, sztuka, posiada zdolność nastrajania umysłu, przygotowania go do percepcji najbardziej skomplikowanych treści. Któż nie zna czarodziejskiej łatwości pojmowania, rodzącej się z wrażeń estetycznych, jakich dostarcza muzyka, barwy, kształty? Iwan Jefremow - "Mgławica Andromedy"
Najwięcej czasu ma człowiek, który niczego na później nie odkłada. Przysłowie chińskie
Najwięcej dostajesz zawsze tego, czego najmniej potrzebujesz. Z praw Murphy'ego
Najwięcej się szumi w zaciszu domowym. Karpacz Robert
Najwięksi wrogowie wywodzą się ze złych przyjaciół. Gracian
Największa rzecz na świecie, to umieć należeć do siebie. Michel de Montaigne
Największa wina jest w tym, kto nie chce słuchać prawdy. Cyceron (Cicero Marcus Tullius, 106-43 p.n.e)
Największą chorobą duszy jest jej chłód. Alexis de Tocqueville (1805 - 1859)
Największą głupotą jest uczenie się tego, co potem trzeba zapomnieć. Aleksander Dumas
Największą kobietą jest ta, o której najmniej mówią. Tucydydes
Największą mądrością jest czas, wszystko ujawni. Tales
Największą niewolą jest przywiązanie do zła.
Największą umiejętnością życia - i najrzadszą - jest uznanie tego, kim jesteśmy, robienie tego, co umiemy, i tylko tego - i znalezienie w tym szczęścia. Leclercq Jacques
Największe cierpienie w życiu powodują zgniecione płatki róż, a nie kolce. Jack Higgins
Największe powodzenie mają banały inaczej powiedziane.
Największe świnie wymagają zazwyczaj od ludzi, żeby byli aniołami.
Największe zło to tolerować krzywdę. Każdy prowadzi jakąś kalkulację, którą nazywamy nadzieją. Platon (właść. Arystokles, ok. 427 - 347 p.n.e)
Największy jest ból, gdy rany zadają najbliżsi. Ezop
Największy mędrzec zgłupieje, kiedy ze dwa dni nic nie je. Wojeciech Bogusławski
Największy rozum - do czasu milczeć i do czasu mówić. Maria Rodziewiczówna
Największym błędem człowieka jest udowodnić drugiemu jego głupotę.
Największym głupcem jest ten, kto sądzi, że poza nim wszyscy są głupcami. Baltasar Morales y Gracián (1601-1658)
Największym nieszczęściem porządnych ludzi jest tchórzostwo.
Największym wrogiem prawa jest przywilej.
Największym złem, na które cierpi świat, to nie siła złych, lecz słabość dobrych. Montesquieu
Najwspanialsze jest to, że w obecności starych przyjaciół możemy sobie pozwolić na głupie zachowanie. Ralph Waldo Emerson (1803-1882)
Najwstrętniejsza to rzecz, kiedy ktoś mówi za wiele o sobie. Giacomo Leopardi (1789 - 1837)
Najwyższą sztuką jest poezja cierpienia. Korycka
Najwyższym osiągnięciem jest pokonać wroga bez walki. Sun Tzu
Należy czynić wszystko najlepiej, jak to możliwe; kochać wolność nade wszystko i nigdy nie zdradzać prawdy. Beethoven Ludwig van (1770-1827)
Należy każdego dnia posłuchać krótkiej pieśni, przeczytać dobry wiersz, zobaczyć wspaniały obraz i - jeśli byłoby to możliwe - wypowiedzieć kilka rozsądnych słów. Johann Wolfgang von Goethe (1749-1832)
Należy ostro odróżniać arytmetyczną i polityczną większość w państwie. Rivarol
Należy spodziewać się tego co najlepsze; zło przyjdzie samo. Przysłowie austriackie
Należy tak zorganizować życie, aby każda chwila była ważna. Iwan S. Turgieniew
Należy w imię wielkiej miłości praktykować drobną życzliwość. Henryk Elzenberg
Nałożyliśmy sobie dobrowolnie pęta na fantazję. Od chwili, kiedy człowiek sam na prawdę zaczął latać, Pegaz musi orać. Karol Irzykowski
Napisał: "Pogłowie bydła wzrasta". Optymista? Pesymista? Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Naprawdę nie mogę pojąć, dlaczego do tej pory nie zamknęli cię w kiciu. To zbrodnia być szczęśliwym i nic nie posiadać. John Steinbeck
Naprawdę posiadamy tylko to, co mamy w sobie. Albert Jacguard
Naprawdę widzimy więcej, niż istnieje w rzeczywistości. Widzimy poprzez nasze uczucia, a nie tylko oczami. William Wharton
Nareszcie się porozumieli. Doszli do wniosku, że są wrogami. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Narodziliśmy się dla sprawiedliwości. Cyceron (Cicero Marcus Tullius, 106-43 p.n.e)
Naród ma jedynie prawo być jako Państwo.
Naród ma taką sztukę, na jaką zasłuży. Zegadłowicz Emil
Naród to coś więcej niż klub konsumentów. Charles de Gaulle
Naród żyje, dopóki język jego żyje. Karol Libelt (1807 - 1875)
Narzekanie mężczyzny oznacza, że zastanawia się nad spełnieniem kobiecej prośby. John Gray
Nas jak gdyby nauczono się całować w niebie i jako dzieci zesłano na ziemię w tym samym czasie, byśmy mogli na sobie wypróbować tę umiejętność. Borys Pasternak
Nasi politycy: amatorzy z zarobkami zawodowców. Żarko Petan
Nasz ból przedłuża się i zwiększa nieskończenie na skutek refleksji, jakiej nad nim dokonujemy. Henri Bergson
Nasz naród jak lawa, Z wierzchu zimna i twarda, sucha i plugawa; Lecz wewnętrznego ognia sto lat nie wyziębi, Plwajmy na tę skorupę i zstąpmy do głębi. Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Nasza miłość zaczyna się we własnym domu i niemal zawsze kończy się tam, gdzie się zaczęła. Adam Smith
Nasza swoboda sięga tak daleko, ten sam ma kres, co i nasze poczucie odpowiedzialności. Stanisław Leopold Brzozowski (pseud. Adam Czepiel, 1878-1911)
Nasze cnoty są bękartami naszych grzechów.
Nasze działanie kształtuje nas lub niszczy. Jesteśmy dziećmi naszych własnych uczynków. Victor Marie Hugo (1802-1885)
Nasze istnienie jest rozpaczliwą próbą dopełnienia bytu. Georges Bataille
Nasze narodziny nie są niczym innym niż snem i zapomnieniem. William Wordsworth - "Oznaki nieśmiertelności"
Nasze smutki są radościami naszych wrogów. Ajschylos
Nasze życie jest ciągłą walką. Eurypides (ok. 480-407/406 p.n.e)
Nasze życie można też ująć jako niepotrzebny epizod zakłucający błogi spokój nicości. Artur Schopenhauer
Nasze życie to wieczny rozbrat marzenia z rzeczywistością. Vincent van Gogh (1853-1890)
Naszym czasom przypadło odkrycie, że słowo jest rodzajem hałasu. Thornton Wilder
Naszym obowiązkiem jest kształtowanie charakteru. Godne życie jest naszym wielkim i wspaniałym arcydziełem. Michel de Montaigne
Natura czuje odrazę do bezmyślnych eksperymentów. Prawo Campbella
Natura dała nam dwoje oczu, dwoje uszu, ale tyko jeden język po to, abyśmy więcej patrzyli i słuchali, niż mówili. Sokrates
Natura jest napisana w języku matematycznym. Galileusz
Natura ludzka polega na nieustannym wysiłku przekraczania granic zwierzęcości tkwiącej w człowieku... Roman Ingarden
Natura ma swoje własne i nieodparte przyczyny dla wszystkiego, co czyni. Człowiek może czynić bez nich. Stefan Pacek
Natura nie łamie swych praw. Leonardo da Vinci
Natura nie znosi dziewictwa - zamrożonego kapitału. Clare Boothe Luce
Natura wydając na świat człowieka była umierającą matką; dawała byt temu, którego narodziny oznaczały jej własna śmierć. Georges Bataille
Natura zawsze stoi po stronie Zła. Prawa Murphy'ego
Naturalną religią człowieka jest immanentny symbolizm. W kontraście do symbolizmu dogmatycznego, który jest podstawą religii oficjalnych, ten zadowala się materiałem świata rzeczywistego i wypatruje w nim pewne linie, które przedłuża w nieskończoność jako drogi dla myśli, pytając, tęskniąc, zgadując. Karol Irzykowski
Naucz się rezygnować i godzić z nieuniknionym.
Naucz się żyć chwilą obecną. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Nauczanie ma miejsce przed faktem, pouczanie po fakcie. Grzeszczyk Władysław
Nauczycielem wszystkiego jest praktyka. Powiedzenie łacińskie
Nauka jest jak niezmierne morze [...] Im więcej jej pijesz, tym bardziej jesteś spragniony. Stefan Żeromski (1864 - 1925)
Nauka jest sprawą wielkich. Maluczkim dostają się nauczki. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nauka nie daje satysfakcji moralnej, albowiem nie udziela odpowiedzi na podstawowe pytania. Fiodor Dostojewski
Naukę buduje się z faktów tak jak dom buduje się z cegieł, ale samo nagromadzenie faktów nie jest jeszcze nauką, podobnie jak kupa cegieł nie jest domem. Henri Poincaré
Naukowa nazwa zwierzęcia, które nie ucieka ani nie walczy brzmi - lunch. Michael Friedman
Navigare necesse est, vivere non est necesse (Plutarch) - żeglowanie jest koniecznością, życie koniecznością nie jest.
Nawet Bóg nie oprze się pachnącej kobiecie wychodzącej z kąpieli. Nikos Kazantzakis
Nawet człowiek samotny nie mógłby się czuć samotnym bez tła, które tworzą inni ludzie. Karol Irzykowski
Nawet dla zmarłych litość jest ciężka i obraźliwa. Ivo Andrić
Nawet gdy uderzy kobieta, zaboli. Koreańskie
Nawet głos sumienia ma chrypkę. Kord Karol
Nawet jeśli czasem trochę się skarżę - mówiło serce - to tylko dlatego, że jestem sercem ludzkim, a one są właśnie takie. Obawiają się sięgnąć po swoje najwyższe marzenia, ponieważ wydaje im się że nie są ich godne, albo że nigdy im się to nie uda. My, serca, umieramy na samą myśl o miłościach, które przepadły na zawsze, o chwilach, które mogły być piękne, a nie były, o skarbach, które mogły być odkryte, ale pozostają na zawsze niewidoczne pod piaskiem. Gdy tak się dzieje, zawsze na koniec cierpimy straszliwe męki. Paulo Coelho
Nawet lis w potrzasku zbaranieje. Mieczysław Miszewski
Nawet na tronie wycierają się spodnie. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nawet najlepsi nie uczą się sami miłości: aby przejść do porządku nad zmiennością ludzi, ich wadami, a zwłaszcza głupotą, trzeba posiąść tajemnicę miłości, której świat dzisiejszy nie zna. I dopóki nie odnajdzie tej tajemnicy, na próżno będziecie usiłowali zmienić ludzkie losy. Francois Mauriac
Nawet najmniejsza ilość dobra nie jest zdolna eliminować zła ze świata samym swoim istnieniem. Tak jak aktywne jest zło - musi być aktywne i dobro: musi ono działać przez nasze słowa, czyny i przykład. ks. S. Olszański
Nawet najpiękniejsze nogi gdzieś się kończą.
Nawet najwznioślejsze idee, widziane od podszewki, są tylko bawidełkami wypchanymi trocinami za zręcznie ukrytą w środku sprężyną. Nikos Kazantzakis
Nawet statecznych ludzi poglądy mogą się zmienić. Homer
Nawet święta krowa potrzebuje byka. Harold Pinter
Nawet tak znakomity Homer czasem się zdrzemnie. Horacy (Quintus Horatius Flaccus, 65 - 8 p.n.e)
Nawet w umysłach najbardziej tępych i pustych widok kobiety budzi niepokój, zamęt, jakąś nieokreśloną aspirację. Gabriele D'Annunzio
Nawet z cudzych przykrości można mieć sporo radości. Stefan Pacek
Nawet z tonącego okrętu wysiada się w pewnej kolejności.
Nawyk jest albo najlepszym sługa, albo najgorszym panem. Nathaniel Emmons
Nazwać jakiś przedmiot, znaczy odebrać trzy czwarte przyjemności poetyckiej, która polega na stopniowym odgadywaniu; zasugerować - to dopiero ideał. Stephane Mallarme (1842 - 1898)
Nec Hercules contra plures - i Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Negatywne oczekiwania rodzą negatywne wyniki. Pozytywne oczekiwania rodzą negatywne wyniki. Prawo Oczekiwań
Nemo propheta in patria sua - nikt nie jest prorokiem we własnej ojczyźnie.
Nerwowa reakcja na krytykę wcale nie kładzie jej kresu; przeciwnie, rodzi w oceniającym przekonanie, że ma rację w tym, co mówi. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Nędza łamie ludzkie charaktery- nie sposób sprawić by pusty worek stał prosto. Beniamin Franklin
Nędza wynagradza lenistwo. Przysłowie niemieckie
Nic bardziej nie czyni człowieka tchórzliwym i pozbawionym sumienia niż chęć podobania się wszystkim. Marie van Ebner-Eschenbach
Nic bardziej nie wzmacnia człowieka, jak okazane mu zaufanie. Harnacki Adolf
Nic człowieka tak nie charakteryzuje jak rodzaj zabawy, jakiej szuka. Przerwa-Tetmajer Kazimierz (1865 - 1940)
Nic dziwnego, że po oddaniu głosu nie mamy już nic do powiedzenia.
Nic lepszego nad zwyciężenie lenistwa dobrą książką. Villamor
Nic łatwiejszego, niż zmienić kobietę przeciętną w wyjątkową. Wystarczy ją pokochać. M. G. Sarayon
Nic na świecie nie zastąpi wytrwałości. Nie zastąpi jej talent - nie ma nic powszechniejszego niż ludzie utalentowani, którzy nie odnoszą sukcesów. Nie uczyni niczego sam geniusz - nie nagradzany geniusz to już prawie przysłowie. Nie uczyni niczego też samo wykształcenie - świat jest pełen ludzi wykształconych o których zapomniano. Tylko wytrwałość i determinacja są wszechmocne. Calvin Coolidge
Nic nie czynić jest to niejako przestać żyć na świecie. W. Marewicz
Nic nie dzieje się wbrew naturze, lecz wbrew temu co o niej wiemy. - "Archiwum X" - serial telewizyjny
Nic nie jest bliższe kobiety zaczarowanej niż kobieta zakochana. Julien Green (1900-1998)
Nic nie jest prawdą, wszystko wolno. Friedrich Nietzsche (1844 - 1900)
Nic nie jest stałe na tym świecie, ale książki zbliżają się do tego ideału. Jonathan Caroll - Zaślubiny patyków
Nic nie jest tak miękkie i tak twarde jak serce. Lichtenberg Georg Christoph
Nic nie jest złe co zgodne z naturą. Epiktet
Nic nie kwitnie wiecznie. Cyceron (Cicero Marcus Tullius, 106-43 p.n.e)
Nic nie mija bez śladu, wszystko się odezwie (...). Aleksy Tołstoj
Nic nie może stanąć pomiędzy prawdziwymi przyjaciółmi. Eurypides (ok. 480-407/406 p.n.e)
Nic nie powstaje z niczego. Lukrecjusz
Nic nie przywiąże tak mocno, jak kobieta. Przysłowie francuskie
Nic nie rodzi się równie szybko jak uczucie antypatii. Alfred de Musset (1810 - 1857)
Nic nie starzeje się tak prędko jak szczęście. Oscar Wilde
Nic nie udaje się równie dobrze jak sukces. Aleksander Dumas
Nic nie zdziałasz dla świata, gdy na każdym kroku Ukochanej kobiety brak przy twoim boku. Mieczysław Czerwiński
Nic nigdy nie zostało zbudowane w zaplanowanym czasie, lub zgodnie z kosztorysem. Prawo Cheopa
Nic nowego pod słońcem. Ecclesiastes
Nic piękniejszego ponad życie, w życiu - nic ponad czar miłości. Carpio Lope De Vega
Nic się nie da zmienić: statystycznie wypada jedna śmierć na jednego człowieka. Krzysztof Mętrak
Nic się nie powtarza. To my powtarzamy samych siebie. Erich Maria Remrque "Łuk Triumfalny"
Nic się tak nie powtarza, jak ekscentryczność i oryginalność. Boy-Żeleński Tadeusz
Nic tak mężczyzny nie podnieca, jak niepewność zwycięstwa. Zofia Bystrzycka
Nic tak nie męczy jak cudzy wypoczynek.
Nic tak nie przeraża człowieka nowoczesnego jak perspektywa istnienia Boga. Emanuele Severino
Nic tak nie wzmacnia autorytetu jak milczenie. Gaulle Charles De
Nic tak nie zabija czasu jak książka. Mieczysław M. Szargan
Nic tak nie zakwasza potraw jak pesymizm kucharki. Malicki Wiesław
Nic tak nie zdobi kobiety jak wstyd i nic tak jej nie poniża jak bezwstyd.
Nic w przyrodzie nie ginie, jedynie spełnione nadzieje. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nic z dziejów narodu, co miało miejsce, wymazać się nie da. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Niczego nie można do końca przemyśleć, wszystko można do końca przetrwać. Karol Irzykowski
Niczym się nie różni śmierć od życia. Tales
Nie bądź cieśla swego krzyża.
Nie bądź snobem - mów prawdę kiedy to się bardziej opłaca. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nie bądź zgorzkniały, nie uważaj, że coś Ci się nie udało. Przecież i tak Pan Bóg zrobiłby to lepiej od nas i na pewno nie liczy na to, że uda nam się Go prześcignąć. Janusz Zathey
Nie będzie miał nigdy prawdziwych przyjaciół ten, kto nie lęka się robić sobie wrogów. William Hazlitt (1778-1830)
Nie będzie w Polsce wolności, postępu ani tolerancji, dopóki się nie wytłucze 30 milionów katolików, prawicowców i innych faszystów. M.J. Wiechowski, czerpiący pełnymi garściami z dorobku Andrzeja Szczypiorskiego
Nie bierz uwielbienia swojego psa za ostateczny dowód na to, że jesteś super. Ann Landers
Nie bogactwa czynią człowieka szczęśliwym, ale dobre ich używanie. Saavedra Miguel de Cervantes (1547-1616
Nie boję się wcale tych grubych i długowłosych ludzi. Boję się raczej tych innych, bladych i wysmukłych. Cezar (Caius Iulius Caesar, ok. 101 - 44 p.n.e)
Nie bój się kochać jeśli tylko wierzysz. Wspomnienia zostają na zawsze
Nie bój się wielkiego kroku. Nie przeskoczysz przepaści dwoma małymi. George David Loyd
Nie bój się, wierz tylko. Mk 5,36
Nie bójcie się, otwórzcie, otwórzcie na oścież drzwi Chrystusowi i Jego zbawczej władzy! Otwórzcie granice państw, systemów ekonomicznych i politycznych, szerokie dziedziny kultury, cywilizacji, rozwoju! Nie bójcie się! Jan Paweł II (Karol Wojtyła, ur. 1920)
Nie być kochaną - to nieszczęście; nie być już kochaną - to zniewaga. Monteskiusz
Nie byłoby wielkiego geniuszu bez przymieszki szaleństwa. Seneka
Nie całuje się tylko wargami, ale całym ciałem. R. Leonhard
Nie chcę chwalić, aby nie wydawać się pochlebcą. Cyceron (Cicero Marcus Tullius, 106-43 p.n.e)
Nie chodzi o to, by rozum "zdominował" ciało i serce, ale o to, by je zjednoczył. Quoist Michel
Nie chodzi się na żebry w koturnach. Karol Bunsch
Nie chowaj nienawiści po wieczne czasy, ty, który sam nie jesteś wieczny. Arystoteles (384 - 322 p.n.e)
Nie chwal nikogo przed śmiercią. Solon
Nie czas modlitwie po przegranej bitwie. Safona
Nie czuj się nigdy bezpieczny u boku kobiety którą kochasz, ponieważ natura kobieca kryje w sobie więcej niebezpieczeństw niż ci się wydaje.
Nie czyń bliźniemu tego, co chciałbyś, aby on uczynił tobie. Możliwe, że macie zupełnie różne gusty. George Bernard Shaw (1856 - 1950)
Nie da się kogoś wyprzedzić, jeśli się chodzi jego śladami.
Nie daj drzemać sokołom w kapturkach na grzbiecie. / Nie puszczaj pędem konia, co nie zaznał skoku. / Wielbłądom na pustyni nie dawaj obroku, / I nigdy słowa kocham nie powiedz kobiecie. Przysłowie arabskie
Nie daruj głodnemu ryby. Podaruj mu wędkę i naucz go łowić. Powiedzenie indiańskie
Nie dawaj za dużo, bo zbyt mało cię będą cenić.
Nie dialoguj z pokusą, bo przegrasz. Zbigniew Herbert
Nie do wiary jak często trudno jest obrócić czyn w myśl. Kraus
Nie dostaliśmy życia po to, by poznać się na wylot, lecz by sobie nawzajem pomagać. Peter de Vries
Nie dość zapewnić komuś zbawienie; trzeba mu jeszcze dać środki do życia.
Nie dzwoń kluczami do tajemnic. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nie gniewam się i choć się serce rwie, / Stracone szczęście me - nie gniewam się. Heinrich Heine (1797 - 1856)
Nie idź za namiętnościami, a znajdziesz pokój. Tomasz a Kempis
Nie istnieją kłamstwa, a jedynie kalekie prawdy. Spinoza - Etyka
Nie istnieje dom, gdy kobieta hula. Abisyńskie
Nie istnieje silniejsze pragnienie od pragnienia miłości. Graham Greene (ur. 1904)
Nie jedna mokra robota uchodzi na sucho. Czarny Jan
Nie jest czynem - rzeź dziecinna! Nie jest czynem - wyniszczenie! Zygmunt Krasiński (1812 - 1859)
Nie jest inteligentnym ten, kto nie potrafi ukryć braku inteligencji. Stefan Pacek
Nie jest mądry, kto nie jest cierpliwy.
Nie jest prawdziwie wolny ten, kto jest niewolnikiem swego ciała.
Nie jest ważne, czy w Polsce będzie kapitalizm, wolność słowa, czy będzie dobrobyt - najważniejsze, aby Polska była katolicka. Henryk Goryszewski
Nie jestem Chrystusem, ażeby poświęcać się całej ludzkości. Wokulski z "Lalki" Prusa
Nie jestem może winien, jeżeli mam wroga, ale jestem winien, jeżeli nie zrobię z niego przyjaciela. Ralph Waldo Trine
Nie każda klatka pozwala na swobodny oddech. Katarzyński Władysław
Nie każda noc kończy się świtem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nie każda przewrotka jest od razu upadkiem. Zbigniew Herbert
Nie każde bezprawie można naprawić, lecz każde prawo można zepsuć.
Nie każde stworzenie jest dla siebie stworzone. Samozwaniec Magdalena
Nie każdy i nie zawsze zapłakać może. Kraszewski Józef Ignacy
Nie każdy Michał jest aniołem. Kumor Aleksander
Nie każdy, kogo złapano w czasie zamieszek, jest buntownikiem. Ali Ibn Abi Talib
Nie każdy, kto stracił wiarę w raj, zaczyna wierzyć w piekło.
Nie kochaj nigdy nikogo, gdy Ci nie wyzna miłości, bo najokropniejszym bólem jest miłość bez wzajemności.
Nie konieczność, ale przypadek ma w sobie czar. Jeśli miłość ma być miłością niezapomnianą, od pierwszej chwili muszą się ku niej zlatywać przypadki jak ptaki na ramiona. św. Franciszka z Asyżu
Nie Kościół ma się przystosować do świata, tylko świat ma się przystosować do Ewangelii. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Nie kupuje się róż tym, które są tańsze od kwiatów.
Nie lekceważcie nigdy zjawisk, które wydają się wam niezwykłe. Zdarza się, że pozory mylą i że jest to fałszywy alarm, ale może też się zdarzyć, że będzie to odkrycie jakiejś ważnej prawdy. Alexander Fleming (1881-1955)
Nie lękajmy się o Kościół, że gdy za bardzo wejdzie w życie ludzkie, to się trochę przybrudzi. To jest Kościół grzeszników i świętych, Kościół pszenicy i kąkolu, Kościół wprawdzie Boży, ale ludzki. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Nie lubię czuć się jak u siebie w domu, gdy jestem za granicą. George Bernard Shaw (1856-1950), dramatopisarz angielski.
Nie lubię sprawiedliwych, którzy nie padają, nie potykają się. Ich cnota jest martwa i mało warta. Nie poznali piękna życia. Borys Pasternak
Nie łatwo być zielonym. Kermit Żaba
Nie ma ani jednej kobiety, która chociaż we śnie nie zdradziła swego małżonka. Gruzińskie
Nie ma człowieka tak małego, żeby jako nieprzyjaciel nie mógł szkodzić. Holl
Nie ma człowieka, który umiłowałby innego, uprawiającego ten sam zawód. Przysłowie żydowskie
Nie ma dotkliwszej boleści / Niźli dni szczęścia wspominać w niedoli. Dante Alighieri (1265 - 1321)
Nie ma geniuszu bez ziarna szaleństwa. Arystoteles
Nie ma gorszego zła od pięknych słow, które kłamią. Ajschylos
Nie ma groźniejszego potwora od człowieka. Plutarch
Nie ma jak u mamy, ciepły piec, cichy kąt. (Młynarski). (Młynarski)
Nie ma kobiet niezrozumiałych, są tylko mężczyźni niedomyślni.
Nie ma książek moralnych lub niemoralnych. Są książki napisane dobrze lub źle. Oscar Wilde (1856 - 1900)
Nie ma lekarstwa na nieznaną chorobę.
Nie ma lepszego sosu niż głód. Miguel de Cervantes
Nie ma lepszej zemsty niż zapomnieć o obeldze.
Nie ma mężczyzny, który byłby równie uczciwy w każdej sytuacji. George Bernard Shaw (1856 - 1950)
Nie ma miłości, są tylko dowody miłości. Pierre Reverdy
Nie ma na świecie milszej rzeczy niż miłość kobiety, gdy komu przypadnie w udziale. Gdy mężczyzna kobietę kocha, jest ona dla niego najpiękniejsza i najmilsza Marcin Luter (Martin Luther, 1483 - 1546)
Nie ma na świecie nic trudniejszego nad szczerość i nic łatwiejszego nad pochlebstwo. Fiodor Michajłowicz Dostojewski (1821-1881)
Nie ma nic bardziej niebezpiecznego nad złoto, zwłaszcza jeśli nie jest owocem własnej pracy.
Nie ma nic gorszego niż precyzyjne ujęcie zagmatwanej koncepcji. Ansel Adams
Nie ma nic lepszego nad wodę. Pindar
Nie ma nic lepszego od milczenia. Menander
Nie ma nic piękniejszego jak przysłuchiwanie się milczeniu głupca. Helmut Qualtinger
Nie ma nic straszniejszego niż czynna ignorancja.
Nie ma nic w umyśle, czego nie byłoby przedtem w zmysłach. Św. Tomasz z Akwinu (1225 lub 1226 - 1274)
Nie ma odwagi i nie ma lęku. Jest tylko świadomość i nieświadomość. Świadomość to lęk, nieświadomość to odwaga. Aberto Moravia (1907-1987)
Nie ma panienki tak młodej, żeby nie chciała być proszona.
Nie ma postępu bytu bez jakiejś tajemniczej daniny łez, krwi i grzechu. Pierre Teilhard de Chardin
Nie ma powiedzenia, tak w życiu publicznym jak prywatnym, które byłoby wolne od obowiązków. Cyceron (Cicero Marcus Tullius, 106-43 p.n.e)
Nie ma prawdziwej męskości bez deka delikatności.
Nie ma prawie takiej sprawy, w której nie poruszyłaby sporu kobieta. Juwenal (Decimus Iunius Iuvenalis, 55 - 130)
Nie ma radości bez smutku i goryczy.
Nie ma różnych rodzajów życia, jest jedno, a jego źródłem jest Miłość twojego Boga, który bez przerwy rodzi wszechświat i ludzkość. Michel Quoist
Nie ma rzeczy straszniejszej od wygranej bitwy z wyjątkiem bitwy przegranej. Wellington
Nie ma spraw, o których nie można by rozmawiać. Leszek Miller, premier
Nie ma tabu bez powabu. Ścisłowski Włodzimierz
Nie ma tak wysokiej góry, na którą nie wspiąłby się osioł obładowany złotem. Miguel Cervantes de Saavedra
Nie ma takiego cierpienia ciała, które nie mogłoby być wykorzystane przez duszę.
Nie ma takiego fortelu, do którego nie odwołałby się człowiek, aby uniknąć pracy zwanej myśleniem. Thomas Alva Edison (1847 - 1931)
Nie ma takiej absurdalnej rzeczy, której by człowiek nie zrobił, próbując nadać życiu jakiś sens. (Ptasiek) William Wharton
Nie ma takiej materii, którą by do dna wyczerpać można. Boccaccio Giovanni
Nie ma usłyszeć Ten, który ucho wszczepił, nie ma widzieć Ten, co stworzył oko!? Ps 94,9
Nie ma w życiu większej radości niż praca. Tylko pracując czuje się w sobie najwięcej wigoru. Każdy dzień przynosi nowe problemy, a każdy problem stanowi zagadkę, którą należy rozwiązać, nową grę, w której należy zwyciężyć. Sidney Sheldon, Mistrzyni gry
Nie ma ważniejszego zadania, jak być miłym i pełnym uroku. Krzewić radość, promieniować szczęściem, rozlewać jasność na ciemnych drogach życia... Czyż nie jest to największa przysługa dla innych? Victor Hugo
Nie ma wielkości gdzie nie ma prawdy. Lessing Gothold
Nie ma większego nieprzyjaciela niż własne pragnienie. Jose Zorrilla y Moral
Nie ma większego skarbu nad wartość dnia. Johann Wolfgang Goethe
Nie ma wolności dla wrogów wolności. Antoine Louis Leon de Saint-Just (1767 - 1794)
Nie ma złego tytoniu, tak jak nie ma brzydkich kobiet. Albert Einstein (1879-1955)
Nie ma znaczenia ile masz pieniędzy ani ile rzeczy, możesz być biedakiem, ale mając psa jesteś bogaty. Louis Sabin
Nie ma zwycięstwa, które by trwało. Antoine de Saint-Exupery (1990 - 1944)
Nie mam prawa robić ani mówić czegokolwiek, co pomniejsza człowieka w jego własnych oczach. Liczy się nie to, co ja myślę o nim, lecz to, co on myśli o sobie samym. Uwłaczanie godności człowieka jest przestępstwem. Antoine de Saint-Exupery (1990 - 1944)
Nie mamy cierpliwości dla tych, którzy nas kochają, ponieważ większą część cierpliwości przeznaczamy na znoszenie samych siebie.
Nie martw się że chociaż kochasz nie piszą do ciebie nie dzwonią. Ks. Jan Twardowski
Nie masz kobiety, której by nie skusiło. Linde S. B
Nie masz zasług: te co my zowiemy zasługi, Są tylko ku Ojczyźnie wypłacone długi. Stanisław Konarski (1700 - 1773)
Nie miecz, nie tarcz - bronią Języka,/ Lecz arcydzieła. Cyprian Kamil Norwid (1821-1883)
Nie mieliśmy szczęścia. Trafiliśmy do najstraszniejszego z obozów karnych. Tylko nieliczni przeżyli. Borys Pasternak
Nie mniemaj, ale wiedz. Fredro Aleksander
Nie mogę uwierzyć, że Bóg gra w kości z wszechświatem. Albert Einstein (1879 - 1955)
Nie możecie przeszkodzić, by was nie połknęli - postarajcie się przynajmniej, by was nie mogli strawić. Jean-Jacques Rosseau (1712 - 1778)
Nie możemy się zgodzić z tak jawnym dowodem nędzy naszej egzystencji, jakim jest powszechność cierpienia. Jan Szczepański
Nie możesz być silniejszy od przeznaczenia. Eurypides
Nie możesz iść do przodu, patrząc w tył. Kostis Palamas
Nie możesz wygrać - nie możesz zremisować - nie możesz nawet wycofać się z gry. Prawa Ginsberga
Nie można być dość wybrednym przy wyborze rodziców. Szczególne - o ile silniej uderzają ludzi słowa niż fakty
Nie można dobrze przeżyć dnia, nie robiąc czegoś dla osoby, która nigdy nie będzie w stanie się odpłacić. John Wooden
Nie można mówić o wolności na świecie, dopóki choć jeden kraj będzie jej pozbawiony. John F. Kennedy
Nie można pomóc ludziom poprzez nieustanne robienie za nich tego, co mogliby zrobić sami. William J. H. Boetcker
Nie można powiedzieć nic niedorzecznego, czego by już jaki filozof nie powiedział. Cyceron (Marcus Tullius Cicero, 106 - 43 p.n.e)
Nie można się najeść więcej niż do syta. Georg von Schlieben
Nie można spaść z podłogi. Prawo Paula
Nie można tworzyć dobra brudnymi rękami. Henryk Elzenberg (1887-1967)
Nie można uciec od pracy, która jest powołaniem. Julien Green
Nie można umocnić ludzkiego charakteru i odwagi poprzez nieustanne odbieranie ludziom inicjatywy i niezależności. William J. H. Boetcker
Nie można wyjść z kłopotów poprzez wydawanie więcej niż się zarabia. William J. H. Boetcker
Nie módlcie się o łatwe życie. Módlcie się, żebyście byli silniejszymi ludźmi. John F. Kennedy
Nie mów nic a tylko całuj, całuj dziewczę ukochane i uśmiechnij się gdy jutro zwiędną róże dziś zerwane.
Nie mów nikomu co się dzieje w domu. Tales
Nie mówić źle o umarłych. Chilon (VI w. p.n.e)
Nie musisz nic udowadniać komukolwiek. Cała rzecz w tym, czy to, co robiłeś, wykonałeś najlepiej jak umiałeś. [11] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Nie myśl o szczęściu. Nie przyjdzie - nie zrobi zawodu, przyjdzie - zrobi niespodziankę Bolesław Prus (1847-1912), pisarz i publicysta
Nie myśl, że wybaczenie jest zawodem Boga.
Nie należy chełpić się tym, że ma się słuszność, bo to nie nasza zasługa, lecz prawdy, z pomocą której zyskaliśmy przewagę. Stefan Kisielewski
Nie należy lekceważyć drobnostek, bo od nich zależy doskonałość. Michał Anioł
Nie należy nudy rozpraszać siłami policyjnymi. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nie należy przemilczać racji. Eurypides
Nie należy sądzić, że diabeł kusi jedynie ludzi genialnych. Gardzi zapewne głupcami, ale nie lekceważy ich pomocy. Przeciwnie, pokłada w nich wielkie nadzieje. Charles Baudelaire
Nie należy wspinać się na szczyt, jeśli się nie wie, co leży po jego drugiej stronie. Richard Nixon
Nie należy wynagradzać zabijania. Li Ch'üan
Nie należy zmieniać koni, gdy przejeżdża się przez bród. Abraham Lincoln (1809 - 1865)
Nie narzekajcie na pogodę. Gdyby co jakiś czas się nie zmieniała, większość ludzi nie wiedziałaby jak zacząć rozmowę. Kin Hubbard
Nie nowina, że głupi mądrego przegadał. Ignacy Krasicki
Nie obcowanie z pięknymi chłopcami i kobietami czynią życie przyjemnym, ale trzeźwy rozum, dociekający przyczyn wszelkiego wyboru i unikania. Epikur z Samos
Nie obiecujcie sobie zbyt wiele po końcu świata. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966) "Myśli nieuczesane"
Nie oczekuj zbyt wiele od upadłego człowieka. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Nie oczekuje niczego, nie boje się niczego, jestem wolny. Nikos Kazantzakis
Nie oddawaj czci tym, którzy ci ją zabrali. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nie oglądam się za siebie, chyba że po to, aby sprawdzić, czy zamknęłam drzwi na klucz. Jonathan Caroll - Zaślubiny patyków
Nie opowiadaj swej przyjaciółce o swoim szczęściu, aby nie obudzić w niej zazdrości. Nie opowiadaj też o swoich smutkach, aby nie sprawić jej radości. Madame de Deffaud
Nie otrzymujemy krótkiego życia, lecz je takim czynimy. Nie brakuje nam czasu, lecz trwonimy go. Seneka (Lucius Annaeus Seneca, ok. 3 - 65 n.e)
Nie pchaj się między psa a latarnię. John Peers
Nie pisz credo na parkanie. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nie płacz nad czymś, co nie płacze nas tobą. Sławomir Mrożek
Nie po to się żyje, aby pracować, lecz po to się pracuje, aby żyć.
Nie podcinaj gałęzi na której siedzisz, chyba że chcą cię na niej powiesić. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nie poddawaj się rozpaczy. Życie nie jest lepsze ani gorsze od naszych marzeń, jest tylko zupełnie inne. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Nie pokazuj zębów, gdy nimi dzwonisz. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nie polewaj, nie dmuchaj, gdy miłość się pali. Ks. Jan Twardowski
Nie popełnij błędu i nie traktuj swojego psa jak człowieka, albowiem on potraktuje cię jak psa. Martha Scott
Nie porzucaj nadzieje, Jakoć się kolwiek dzieje. Jan Kochanowski (1530 - 1584)
Nie potykają się tylko ci, co pełzają. V. Butulescu
Nie powiem źle o nikim, a będę mówił wszystko dobre, co wiem o każdym. Benjamin Franklin (1706 - 1790)
Nie powinieneś oczekiwać miłości, jeśli nie kochasz. Schleiermacher F
Nie powinniśmy gasić w sobie takich małych iskierek dobroci. To daje siłę na dobre życie. Erich Maria Remrque "Łuk Triumfalny"
Nie powinniśmy zapominać przyczyny nieszczęścia, którego byliśmy już tak blisko. Trygve Gulbranssen - A lasy wiecznie śpiewają
Nie powstałem w chwili narodzin ani w momencie poczęcia. Rosnę i rozwijam się przez niezliczone ilości tysiącleci...Wszystkie moje poprzednie jaźnie posiadają swoje głosy i echa, odzywające się we mnie...Och, będę się jeszcze rodził niezliczone razy. Jack London - Gwiezdna włóczęga
Nie pozwalaj, by podejrzenie rządziło tobą. Kleobulos
Nie pozwól, żeby język wyprzedzał myśl. Antoni Czechow
Nie pożądaj żony bliźniego swego na daremno.
Nie pragnij wiedzieć wszystkiego, bo we wszystkim będziesz nieukiem. Demokryt (ok. 460-370 p.n.e)., filozof grecki
Nie przegapiaj drobnych radości życia, goniąc za tymi wielkimi.
Nie przynosi wstydu śmiertelnym to, co konieczne. Eurypides (ok. 480-407/406 p.n.e)
Nie przyzwyczajać się, lecz w tym, co znane, odnajdywać nowe - oto droga wzbogacająca codzienność. Maria Szyszkowska
Nie pytaj próżno, bo nikt się nie dowie, Jaki nam koniec gotują bogowie. Horacy (Quintus Horatius Flaccus, 65 - 8 p.n.e)
Nie rodzimy się kobietami, stajemy się nimi. de Beauvoir S
Nie rozpaczaj, że przegrałeś bitwę - trzeba wiele odwagi, by dojść tam, gdzie się bitwy przegrywa.
Nie rozstrzygaj sporów pięścią zostaw to głupszym. Voltaire
Nie rób drugiemu co tobie niemiło - czy to znaczy: rób drugiemu co tobie miło? Karol Irzykowski (1873 - 1944)
Nie rób nic na siłę, weź większy młotek. Prawo Anthony'ego
Nie rób tego, co już zostało zrobione!( Actum ne agas! ). ( Actum ne agas!)
Nie rzeczywistość sama, ale serce, z jakim ku niej przystępujemy, daje rzeczom kształty i kolory. Henryk Sienkiewicz (1846 - 1916)
Nie rzucim ziemi skąd nasz ród, Nie damy pogrześć mowy! Polski my naród, polski lud, / Królewski szczep Piastowy. Nie damy, by nas zniemczył wróg, / - Tak nam dopomóż Bóg! Maria Konopnicka (1842 - 1910)
Nie są godni miłości ci, którzy w niczym nie ryzykują. Teokryt
Nie spodziewajcie się niczego po człowieku, który pracuje wyłącznie dla potrzeb własnego życia, a nie dla swego trwania w wieczności. Antoine de Saint - Exupéry (1900 - 1944)
Nie sposób ukryć miłości, która istnieje, jak też udawać miłość, której nie ma. Francois de La Rochefoucauld
Nie sprzedawaj skóry niedźwiedzia, zanim go nie upolujesz. Laurentius Abstemius (Lorenzo Bevilacque, XV/XVI w)
Nie staraj się zrozumieć wszystkiego, bo wszystko stanie się niezrozumiale. Demokryt z Abdery
Nie starzeje się ten, kto nie ma na to czasu. Benjamin Franklin (1706-1790)
Nie stawiam hipotez. Issac Newton (1642 - 1727)
Nie stwierdzisz jak głęboka jest kałuża, dopóki w nią nie wdepniesz. Prawo Millera
Nie szanuje się kodeksów niemożliwych do przestrzegania.
Nie szata zdobi męża, lecz mąż szatę.
Nie sztuka pokochać, znacznie trudniej wytrwać. Elizabeth Taylor
Nie sztukujcie życia letargiem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nie ściągaj na siebie ognia, to denerwuje sąsiadów w okopie.
Nie taki diabeł straszny, jak ci go malują. Urszula Żybura
Nie ten jest odważny, kto nie czuje strachu, ale ten, kto potrafi go pokonać.
Nie tłumacz się jeśli nie znasz języków. Józef Kuśmierek
Nie to samo wszystkim przystoi. Tacyt (Publius Cornelius Tacitus, ok. 55 - ok. 120)
Nie trzeba daleko szukać, by zobaczyć cud. Cóż może być bardziej nadprzyrodzonego niż larwa stająca się motylem, żółtko kurczakiem, żołądź potężnym dębem? [23] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Nie tylko fortuna jest ślepa; czyni ślepymi także tych, których głaszcze. Cyceron (Cicero Marcus Tullius, 106-43 p.n.e)
Nie tylko nie damy całej sukni, ale nawet guzika nie damy. Edward Śmigły-Rydz (marszałek Polski, 1886 - 1941)
Nie tylko przy stole smaczne myli się z dobrym. Grzeszczyk Władysław
Nie ucz małpy wspinania się po drzewach. Konfucjusz
Nie uczy się ludzi, jak być ludźmi, a uczy się ich wszystkiego {innego;} im zaś nigdy tyle nie zależy na reszcie, co na tym, aby być ludźmi. Blaise Pascal
Nie ufaj człowiekowi, który radzi ci nie ufać. Wilcox
Nie ufaj ludziom, którzy mało jedzą - w ogólności są to zazdrośnicy albo złośnicy.
Nie ufam uczuciom, które za prędko znajdują swój wyraz. Andre Gide
Nie umieć - nie ma grzechu. Ale wielki błąd: udawać, że się umie, czego się nie umie. hrabia Aleksander Fredro
Nie urodzić się, byłoby dla człowieka najlepszym. Teognis (2 poł. VI w. p.n.e)
Nie uznawaj żadnego zdania bez sumiennego przekonania się ojego prawdzie albo przynajmniej o jego prawdopodobieństwie. Józef Maria Bocheński, dominikanin
Nie wahaj się! Bywa, że trzeba wierzyć przeczuciom. Nawet eksperci czasem się mylą. Zgodnie z prawami aerodynamiki trzmiel nie może latać. Chyba nikt mu tego nie powiedział. [99] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Nie warto by żyć, gdyby się nie miało ani jednego dobrego przyjaciela. Demokryt z Abdery
Nie wie się nic o życiu, póki się nie zaakceptuje śmierci.
Nie wiedzą, co znaczy pamięć - woda i kobieta. Abisyńskie
Nie wiem jak mam to zrobić, ona zawstydza mnie, strach ma tak wielkie oczy, wokół ciemno jest! R. Riedel
Nie wiem na co będzie trzecia wojna światowa ale czwarta będzie na pewno na maczugi. Albert Einstein (1879 - 1955)
Nie wiem, czy Bóg stworzył kobietę, ale jeśli tak, to wiedział po co... Bardot Brigitte
Nie wiemy nic o człowieku, dopóki nie przybrał on formy zdania. Georges Bataille
Nie wierz uśmiechowi wroga. Przysłowie rosyjskie
Nie wierz wiadomościom pochodzącym od dziecka, głupiego, pijanego i niewiasty. Armeńskie
Nie wierzcie zegarom - czas wymyślił je dla zabawy. Wojciech Bartoszewski
Nie wiesz, dokąd prowadzi Twoja droga? Tego nie musisz wiedzieć. Zrób tylko następny krok. Potem Bóg znów wskaże Ci, gdzie postawić następny. Idź więc krok po kroku, aż w końcu stwierdzisz: "Bóg prowadził mnie według mądrego planu drogą wiodącą do wspaniałego celu". M. Basilea Schlink
Nie władza korumpuje. Korumpuje lęk przed utratą władzy
Nie wolno rozśmieszać bezzębnych tyranów. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nie wolno tracić nadziei, dopóki człowiek żyje z człowiekiem. Karl Jaspers
Nie wraca się nigdy na dobre tam, skąd się niegdyś wyszło. Maria Dąbrowska z domu Szumska (1889-1965)
Nie wskrzesi racja zguby. Fredro Aleksander
Nie wszystek umrę. Horacy (Quintus Horatius Flaccus, 65 - 8 p.n.e)
Nie wszystko co ludzkie jest wielkie, ale wszystko, co nieludzkie jest małe. Stefan Pacek
Nie wszystko można wytłumaczyć. Nie wszystko też można zrozumieć. Niech będzie błogosławiony ten kącik dżungli w każdym z nas. Erich Maria Remarque
Nie wściekaj się, tylko się zrewanżuj. Stała Kennedy'ego
Nie wyciągaj wniosków nie wysłuchawszy obydwu stron. Fokilides
Nie wyleczy się chorego, który nie wierzy w swoją chorobę. Henri Frederic Amiel
Nie wystarczy dużo wiedzieć, żeby być mądrym. Heraklit z Efezu
Nie wystarczy mieć sprawny umysł, trzeba go jeszcze dobrze używać. Kartezjusz (1596-1650)
Nie wystarczy powiedzieć "kocham cię", aby kochać całe życie. Quoist Michel
Nie wystarczy tylko posiadać dobry umysł. Najważniejsze jest, by go dobrze używać. Rene Descartes
Nie wystarczy w Boga wierzyć. Trzeba jeszcze Bogu... zawierzyć. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Nie wystarczy zdobywać zdolności, trzeba jeszcze z nich korzystać. Cycero (106-43 p.n.e)
Nie z każdego drzewa zrobisz posąg Minerwy. Erazm z Rotterdamu
Nie z obawy przed kara, lecz z poczucia obowiązku należy wystrzegać się złych uczynków. Demokryt z Abdery
Nie za pięćdziesiąt, nie za lat sto, lecz dziś Warszawa broniąca honoru Polski jest u szczytu swej wielkości i sławy. Stefan Starzyński (1893 - 1943)
Nie załamuj się, bo cię wyprostują! Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nie zapomnij jednak, że twoje serce jest tam, gdzie ukryłeś Twój skarb. I musisz ten skarb odnaleźć, by mogło nabrać prawdziwego sensu wszystko, co do tej pory odkryłeś na twej drodze. Paulo Coelho
Nie zasłaniaj mi słońca. Diogenes z Synopy (ok. 413 - 323 p.n.e)
Nie zawsze można świadczyć dobro całemu światu, ale całemu światu można okazywać dobroć. Charles Rollin
Nie zawsze nadchodzi to, czego się spodziewamy. Ważne jest to, co jest teraz. Stanisława Fleszarowa - Muskat: Czterech mężczyzn na brzegu lasu
Nie zawsze zwycięstwo przynosi radość. L. Teliga
Nie zgadza się z matematyką. Uważam, że suma zer daje groźną liczbę. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nie zna imienia pana a już randka rozbierana. Sztaudynger Jan
Nie znaliśmy dobrze utopii bądź wyleciały nam z pamięci, zbytnio też opłakiwano niemożliwość ich realizacji. Tymczasem okazały się łatwiejsze do urzeczywistnienia, niż sądzono dawniej. I dziś już co innego nas niepokoi: jak uniknąć ich definitywnej realizacji. Mikołaj Bierdiajew
Nie znam większego grzechu niż uciskanie słabszych w imieniu Boga.
Nie zostawiaj mnie, kochany, na pustyni bez Twej dłoni, którą można ścisnąć nocą, Twego głosu, który zbudzi mnie ze snu, Twej miłości, co owinie dzień czułością. Tul mnie, kochany, tul, i powiedz, jaka jestem młoda, i że czas uchroni mnie przed starością. Catherine Cookson
Nie zwalaj niczego na okoliczności, lecz zmieniaj je.
Nie żałować niczego - to początek wszelkiej wiedzy. Max Born
Nie żyję, aby jeść, lecz jem, aby żyć.
Niebezpieczeństwo w zwłoce. Liwiusz Tytus
Niebo leczy, a lekarz bierze honoraria. Benjamin Franklin
Niebo spada nam na głowę nie po to, a by się z nami bawić, ale po to, aby nas podziwiać kiedy się podnosimy...
Niebo zaczyna się na ziemi. Tam, gdzie ludzie stają się przyjaciółmi, a dobroć jest przekazywana. Phil Bosmans
Niech będzie błogosławiony człowiek, który nie mając nic do powiedzenia powstrzymuje się od ubrania tego faktu w słowa. George Eliot
Niech ci ziemia lekką będzie. Eurypides (ok. 480-407/406 p.n.e)
Niech inni się bawią w hodowanie kwiatów czy socjalizmu, czy czego innego w wychodkowej (nawet nie klozetowej) atmosferze - ja nie mogę! Chcę zwyciężyć, a bez walki, i to walki na ostre, jestem nie zapaśnikiem nawet, ale wprost bydlęciem, okładanym kijem czy nahajką. Ostatnią moją ideą jest konieczność wytworzenia w każdej partii, a tym bardziej naszej [PPS-Frakcja Rewolucyjna], funkcji siły fizycznej, przemocy brutalnej, że użyję tak nieznośnego dla uszu "humanitarystów" określenia (histeryczne panny, nie znoszące drapania po szkle, ale znoszące pranie ich po pysku). Józef Piłsudski (1867 - 1935) - w liście do Feliksa Perla, 1908
Niech mnie bogowie strzegą od przyjaciół. Z nieprzyjaciółmi sam sobie dam radę. Antygon III Doson (263 - 221 p.n.e)
Niech pociechą dla nas będzie to, iż żaden ból na świecie nie trwa wiecznie. Kończy się cierpienie, pojawia się radość i tak równoważą się nawzajem. Albert Camus (1913-1960)
Niech przepadną ci, którzy nasze uwagi wypowiedzieli już przed nami. Aelius Donatus
Niech są tacy, jacy są, albo niech ich nie będzie wcale. Lorenzo Ricci (1703 - 1775)
Niech skórę łoją, byle nie moją. Jan Sztaudynger
Niech sobie ten przypis przeczyta elita, że każda śmietanka na deser jest bita. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Niech władca umie powiedzieć: nie. Niech obywatel może powiedzieć: nie. Denis Diderot
Niech zobaczą, co zrobili. Jacqueline Kennedy - pokazując krew na sukni po śmierci męża Johna F. Kennedy`ego, 22 listopada 1963
Niech żyje Polak, jedyny obrońca Maryi! Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Niech żyje wesołość! Kto wie, czy świat potrwa jeszcze trzy tygodnie? Pierre Augustin Caron de Beumarchais (1932 - 1799)
Niechaj sądzone będą czyny ludzkie, nie godność, piastowane stanowisko.
Niechże owładnie dusza jakaś święta ambicja, byśmy niezadowoleni tym, co przeciętne, dążyli do tego, co najwyższe, wyteżając w tym celu wszystkie swe siły. Giovani Pico della Mirandela
Niedaleko pada jabłko od jabłoni.
Niedobrze gdy lud jest egoistą. Zola Emile
Niedobrze, gdy brudną sprawę ujawnia czysty przypadek.
Niedoceniona: Tyle lat nosi, a nikt nie prosi. Gicgier Tadeusz
Niedola ludzi jednoczy. Safona
Niedostatek pokazuje, jak mało człek potrzebuje.
Niedowiarstwo jest często grzechem głupca, zaś łatwowierność słabością wyższego umysłu. Denis Diderot
Niedziwienie się niczemu to oznaka głupoty, a nie mądrości.
Niegodziwość pije większą część własnej trucizny. Seneka
Niejeden bumerang nie wraca. Wybiera wolność. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Niejeden co pchał się na świecznik zawisł, na latarni. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Niejeden rekin sobie życzy, by dorodna szprotka wiodła go na smyczy. Przysłowie polskie
Niejedna gwiazda zgasła, kiedy zmieniono hasła. Czernik Cyprian
Niejednego fatalny stan obuwia uchronił przed podjęciem zdecydowanych kroków.
Niejednemu zeru wydaje się, że jest elipsą, po której świat się kręci. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Niekiedy słodkie słówka słono kosztują kobietę.
Niekoniecznie trzeba być bogiem, by mieć wyznawców. Witold Gombrowicz
Niektóre kalumnie brzmią dumnie. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Niektóre rany jątrzą się jeszcze bardziej z powodu zastosowanych lekarstw. Lepiej byłoby ich nie dotykać. Owidiusz
Niektóre szczeble kariery wiodą na szubienicę. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Niektórym i noc zawsze potrafi zaświtać. Jacek Wejroch
Niektórzy chwalą się, że mówią to, co myślą. Nie rozumieją, że nie umieją myśleć. Noel Coward
Niektórzy ludzie tak bardzo boją się śmierci, że nigdy nie zaczynają naprawdę żyć.
Niektórzy mężczyźni tak poważnie siebie traktują, iż wcale nie dostrzegają, jacy są komiczni. Harold MacMillan
Niektórzy najbardziej pomagają, gdy nie przeszkadzają.
Niektórzy politycy są jak małe dzieci: wierzą, że dostaną wszystko, jeśli tylko będą głośno krzyczeć. Lady Astor
Niektórzy są odważni dopiero wtedy, gdy już nie widzą żadnego innego wyjścia. William Harrison Faulkner (Falkner) (1897-1962)
Niektórzy wpadają na pomysł z takim impetem, że rozbijają go w puch.
Niełatwo jest się modlić. Jak się modlić, skoro nie wiemy, czy Bóg tego chce? Mikołaj Gogol
Nie ma chyba nic bardziej nieznośnego gdy ludzie, których się nie cierpi, dają tak zwane "dobre rady" i gdy rady te okazują się - naprawdę dobrymi. Andrzej Bobkowski
Niemądry to wędrowiec, który pociągnięty urokiem ukwieconych łąk zapomina dokąd miał zamiar skierować swe kroki. Grzegorz I Wielki (ok. 540 - 604)
Niemożliwe jest zbudowanie niezawodnego urządzenia - głupcy są zbyt pomysłowi. Prawa Murphy'ego
Nienawidzę demokracji, ponieważ kocham wolność. J.J Bachofen
Nienawiścią nie można zajechać daleko. Za daleko można. Kazimierz Przerwa Tetmajer (1865-1940)
Nienawiść nie potrzebuje instrukcji, wystarczy ją tylko sprowokować. Katherine Anne Porte
Nienawiść to jedynie porażka wyobraźni. Graham Greene (ur. 1904)
Nieobecność to najpospolitsze lekarstwo na miłość. Saavedra Miguel de Cervantes (1547-1616
Nieobecny traci.
Nieodwracalność przypomina nam, że życie jest tylko jedno. Lavelle
Niepochlebny sąd o ludzie, z którym się tak często spotykamy, pochodzi stąd, że o ludzie każdemu wolno mówić otwarcie i bez obawy, nawet w państwie przez niego rządzonym o władcach zaś zawsze mówi się niesłychanie ostrożnie i z wielkim strachem. Nicolô Machiavelli
Niepokoi nas to czego nie rozumiemy. Anatol France
Nieprzyjemne prawdy są zawsze lepsze od przyjemnych złudzeń. John F. Kennedy (1917-1963)
Nieraz zauważyłem, że właśnie rzeczy ledwie dostrzeżone w czasie dnia, nie sformułowane wyraźnie myśli, wypowiedziane mimochodem słowa, które przeszły bez echa, wracają w nocy w namacalnym kształcie, stają się tematem snów, jakby w zadośćuczynieniu za to, że wzgardzono nimi na jawie. Borys Pasternak
Nieroztropna dobroć może przemienić się w zło dla dobroczyńcy.
Nieskończenie wielu mężczyzn ma wygląd myślicieli, chociaż nigdy nie mieli ani jednej myśli. Christian Friedrich Hebel
Nieskończoność można zmierzyć jedynie ludzką głupotą.
Niesprzeciwianie się złu przemocą. Lew Tołstoj (pisarz rosyjski, 1828 - 1910)
Niestety nic co nieludzkie nie jest nam obce. Malicki Wiesław
Nieszczerość jest wrogiem każdej przyjaźni. św. Augustyn
Nieszczęście jest jak miłość, wiąże ludzi ze sobą. Zygmunt Krasiński
Nieszczęście ma to do siebie, iż stoi, a człowiek, czy chce, czy nie chce, musi iść w przyszłość, więc odchodzi od niego coraz dalej. Henryk Sienkiewicz
Nieszczęście polega na tym, że wszyscy mają rację. Charles de Gaule
Nieszczęśliwi najbardziej potrzebują ludzi mogących poświęcić im swoją uwagę. Simone Weil (1906-1943)
Nieszczęśliwy człowiek ratuje się nadzieją. Menander
Nieśmiałość jest wielkim grzechem przeciwko miłości.
Nieśmiertelność nie jest nagrodą ani karą, lecz przeznaczeniem, które musi się dopełnić. J.R.R. Tolkien "Silimarillion"
Nieudana komedia też może być niezłą zabawą.
Nieunikniona śmierć jednako wisi nad wszystkimi. Simonides
Nieważne co myślą o tobie ludzie. Ważne kim jesteś dla samego siebie.
Nieważne, kto głosuje, ważne, kto liczy głosy. Józef Stalin (właśc. Iosif Dżugaszwili, 1879 - 1953)
Niewdzięcznik podobny jest do pękniętego dzbana, z którego nawet najlepszy sok wycieknie. Kleobulos
Niewiele byłoby zła na świecie, gdyby nie można go było popełnić w imię dobra. Marie von Ebner-Eschenbach (1830-1916)
Niewielka sztuka mówić głuchym prosto w oczy.
Niewielu jest władców, którzy zaniedbując cnotliwych i lekceważąc uczonych, zdołaliby zachować władzę.
Niewielu zachowuje wdzięczność po otrzymaniu dobrodziejstwa. Wdzięczność dopóty pamięta o darach, dopóki z nich korzysta. Seneka
Niewinność jest instynktem moralnym.
Niewinność serca jest dziedzictwem i ozdobą kobiety. Matthias Claudius
Niezależnie od sytuacji pamiętaj, że nikt jeszcze nie stracił na uprzejmości. H. Jackson Brown
Niezależnie od tego, czy życie jest komedią, czy tragedią, wszyscy i tak dobijają się o role tytułowe.
Niezawodnie bardzo imponujące, bardzo szanowne i bardzo perspektywiczne jest to słowo: konieczność. A przede wszystkim wygodne. Daje jakąś złudę pewności wśród chaosu. Uspokaja. Zdejmuje odpowiedzialność. Udaje, że wszystko, choćby było najgorszym, jest przynajmniej w porządku. Jest najsubtelniejszym sposobem samobójstwa. A przy tym ma taki dźwięk spiżowy, nieubłagany. Karol Irzykowski
Niezbadane są drogi, na których Bóg odnajduje człowieka. Fiodor Michajłowicz Dostojewski (1821-1881)
Niezliczony jest ród głupców. Simonides
Nieznajomość zła nie jest cnotą, lecz głupotą; zachwycanie się nią to jakby nagradzanie za uczciwość człowieka, który nie ukradł ci zegarka, bo nie wiedział, że go masz. George Bernard Shaw (1856 - 1950)
Niezrównany jest wdzięk dzieci, dopóki nie nauczą się tańczyć! Samuel Taylor Coleridge
Nieżywy pies nie gryzie. Stefan Batory (1533 - 1586)
Nigdy człowiek nie jest tak wielki jak wtedy, gdy klęczy. Jan XXIII
Nigdy nie będzie szczęśliwy ten, kogo dręczy myśl, że ktoś jest szczęśliwszy od niego. Seneka
Nigdy nie czytaj książki, która nie ma przynajmniej roku. Ralph Emerson
Nigdy nie jest za późno na to, by się rozmyślić, odstąpić od decyzji. Borys Pasternak
Nigdy nie jesteś równie daleko od celu, jak wtedy, gdy nie wiesz, dokąd zmierzasz. Charles Maurice de Talleyrand
Nigdy nie kłóć się z głupcem, ludzie mogą nie dostrzec różnicy. Prawa Murphy'ego
Nigdy nie lubi się "innych". Ludzie dążą do unifikacji. s.163 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne
Nigdy nie należy podlizywać się sobie.
Nigdy nie napotkasz problemu, który jednocześnie nie eksplodowałby szansą. [142] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Nigdy nie popełniłem żadnego błędu w życiu w każdym razie żadnego, którego nie mógłbym potem usprawiedliwić. Rudyard Kipling (1865-1936)
Nigdy nie powtarzaj udanego doświadczenia. Prawo Fetta
Nigdy nie przegap okazji, żeby pomilczeć. Robert Newton Peck
Nigdy nie rozbieraj płotu, jeśli nie wiesz, po co go postawiono. Robert Lee Frost (1874-1963)
Nigdy nie stosuję się do godzin; godziny są zrobione dla człowieka, a nie człowiek dla godzin. Francois Rabelais (1483 lub 1494 - 1533)
Nigdy nie trać cierpliwości - to jest ostatni klucz, który otwiera drzwi. Antoine de Saint-Exupery (1900-1944)
Nigdy nie ufaj podwładnemu, który nie znajduje wad u swojego przełożonego.
Nigdy nie wiadomo, skąd przyjdzie dobry pomyśl, ani jak daleko Cię zaprowadzi. [29] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Nigdy nie wierz temu, kto zawsze mówi prawdę. Elias Canetti
Nigdy nie zapominaj najpiękniejszych chwil Twojego życia. Wracaj do nich ilekroć wszystko zaczyna się w nim walić.
Nigdy nie zapominaj, że oferujesz klientowi pomoc, a nie błagasz go o zamówienie. W większości wypadków to ty robisz mu przysługę. Służysz mu radą, której nikt inny nie jest w stanie udzielić. Jeżeli kupujący nie jest w stanie tego docenić, to tylko jego strata. Adam P. Ygnasik
Nigdy nie zaprzeczaj kobiecie, za chwilę ona sama sobie zaprzeczy. Przysłowie perskie
Nigdy nikomu, ani na żądanie, ani na prośby niczyje, nie podam trucizny. Hipokrates (ok. 460 - 377 p.n.e)
Nigdy się nie poddawaj. Walcz i strzeż swojej godności. Tom Clarke
Nigdy ton nie powraca do struny. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Nigdy z żadnym wypadku nie wolno wpadać w rozpacz. Mieć nadzieję i działać - oto nasz obowiązek w nieszczęściu. Bezczynna rozpacz to rezygnacja i złamanie obowiązku. Borys Pasternak
Nigdzie dobroć nie mówi do nas piękniej i dobitniej, niż w cichym świecie małych rzeczy. To wydaje się dziwne, ale jest łatwe do zrozumienia. Głos dobra mówi prawie zawsze cicho. I tylko w ciszy można dobrze zrozumieć ciche głosy. Hans Margolius
Nikczemne środki upodlają nawet najszlachetniejszy cel.
Nikogo nie przeraża myśl, że Boga nie ma; ludzie boją się raczej, że jest. Denis Diderot
Nikomu nie jest zagwarantowana radość życia. Od życia dostajemy tylko czas i przestrzeń. Do nas należy zapełnienie ich radością. [106] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Nikt jak aptekarka nie wie co to miarka. Kłosek I
Nikt nic nie czyta; jeśli czyta nie rozumie; jeśli rozumie natychmiast zapomina. Prawo Lema
Nikt nie jest bardziej konserwatywny, niż wyznawcy awangardy. George Braque
Nikt nie jest nieszczęśliwy bez winy. Seneka
Nikt nie jest samotną wyspą. John Donne (1572 - 1631)
Nikt nie jest tak bogaty, żeby pogardzić uśmiechem, ani tak biedny, żeby nie móc nim darzyć.
Nikt nie jest tak stary, aby nie mógł się jeszcze czegoś nowego nauczyć. Ajschylos (525-456 r. p.n.e)
Nikt nie jest zobowiązany do rzeczy niemożliwych. Publius Iuventius Celsus (I w. n.e)
Nikt nie miał czystego sumienia. Każdy miał podstawy, by czuć się wszystkiemu winnym, by czuć się nie wykrytym przestępcą, nie zdemaskowanym oszustem. [o ludziach podczas rewolucji] Borys Pasternak
Nikt nie może dać więcej od tego, co wszystko stracił.
Nikt nie może przekazać dzieciom niczego więcej niż to, co sam sobie przyswoił. Arthur Brühlmeier: Edukacja humanistyczna, "Impuls", Kraków 1993
Nikt nie może walczyć o jakąś sprawę, żeby sobie nie zyskać wrogów. Friedrich Engels (1820-1895)
Nikt nie może zmierzyć miłości żyjącej w sercu człowieka i jego odpowiedzialności za zmarnowaną miłość. Michel Quoist
Nikt nie podjąłby się zrobienia najprostszego zegara odmierzającego tylko godziny, a każdy podejmie się tworzenia praw regulujących wszystkie stosunki ludzkie. Antoni Słonimski
Nikt nie posiada Boga tak, aby na Niego nie musiał czekać. A jednak nikt by też na Niego nie czekał, gdyby nie wiedział, że On już od dawna na niego czeka. Dietrich Bonhoeffer (1906 - 1945)
Nikt nie potrafi tak solidnie zakopać swoich błędów jak cesarz. Agrypa Marek
Nikt nie powinien żyć bez przyjaciela, a już szczególnie bez niego umierać. Mike Yaconelli
Nikt nie spojrzał prawdzie w oczy, bo ona ma tylko oczodoły. S. J.Lec
Nikt nie wie, jak mi czasem żyć ciężko! A. Mickiewicz (1798-1855)
Nikt nie zwalcza wolności, zwalcza co najwyżej wolność innych. Karol Marks
Nikt nie żyje i nie umiera sam. Wszyscy razem wędrujemy drogami Pańskimi. Roland Leonhardt
Nikt nigdy nie wyrzekł się Boga na łożu śmierci; ten prosty fakt stanowi najlepszy argument w sporach z ateistami. Hannah More
Niszcz zło w zarodku. Owidiusz
No more Hiroshima - hasło obrońców pokoju po II wojnie światowej.
Każdy ma nos, ale nie każdy ma nosa. Bułatowicz Józef
Nowa znajomość jest jak nowa książka. Wolę ją, nawet gdy jest zła, od starej.
Nowe bogactwa i stare meble nieodparcie się przyciągają. Edouard Thielin
Nowe systemy produkują nowe błędy. Stare systemy produkują tak nowe, jak i stare błędy. Prawa Murphy'ego
Nowi poeci zbyt wiele wody wlewają do atramentu. Johann Wolfgang Goethe
Nowy ład dla narodu amerykańskiego. Franklin Delano Roosevelt (1882 - 1945)
Nuda jest czasem szatana.
Nudziarz pozbawia cię samotności, nie zapewniając towarzystwa.
Nutria: Mysz w damskim futrze. Serna Gomez De La
O głupcze! dobrze o sobie mów samym. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
O ile powiększycie i polepszycie duszę waszą, o tyle polepszycie prawa wasze i powiększycie granice wasze. Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
O kierunku sztuki można powiedzieć, że się wybił, dopiero wtedy, gdy stosują go dekoratorzy wystaw. Pablo Picasso (1881 - 1973)
O łotrze stary, stary łotrze, im młodsza się o ciebie otrze, tym do niej robisz oczy słodsze. Jan Sztaudynger
O miłość walczyć - wam, nie nam przystało, Nieść hołdy waszą, naszą zbierać chwałą. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
O niektórych mówią, że myślą, a oni się tylko namyślają.
O pewnych rzeczach się nie mówi, aby nie ranić drugiej osoby. Podstawą dobrego małżeństwa jest szacunek, a czasem przejawia się on właśnie tym, aby przemilczeć to, czego śiadomość niczego nie naprawi. Danielle Steel: Teraz i na zawsze (New and Forever)
O pieśni gminna! ty arko przymierza / Między dawnymi i młodszymi laty. Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
O pisowni: Nie masz morale bez ale. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
O radę pytaj tego kto sam sobie radzi. Leonardo da Vinci
O seksie: Sprawy seksu to bzdury - rzekł szpetnemu ponury. Konopiński Lech
O słowa, jakie zbrodnie popełnia się w imię wasze. (Ionesco). (Ionesco)
O tyle stajesz się z dnia na dzień piękniejszy, o ile wzrasta w tobie miłość. Bo miłość jest ozdobą duszy, jest jej pięknem. św. Augustyn
O upodobania i kolory nie należy się spierać.
O wiele łatwiej jest zjednoczyć Europę niż na nowo wprowadzić zgodę między dwie skłócone kobiety. Ludwig XVI
O wilku mowa. (Ecce tibi lupum in sermone). Titus Maccius Plautus (ok. 250 - 184 p.n.e)
O wolności! O wolności! Jakież zbrodnie popełnia się w twoim imieniu! Jeanne Marie Roland de la Platiere (zw. Manon, 1754 - 1793)
O zmarłych należy mówić dobrze albo wcale.
O, czasy! O, obyczaje! Cyceron (Cicero Marcus Tullius, 106-43 p.n.e)
O, gdybyś milczał! Byłbyś nadal filozofem. Boecjusz
O, luba zginąłem w niebie, Kiedym raz pierwszy pocałował ciebie! Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
O, święta naiwności! Jan Hus
Obaj lepsi! (Ambo meliores! ). (Ambo meliores!)
Obcowanie z karłami deformuje kręgosłup. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Obdziela i obdziera nas czas. Jan Sztaudynger
Obelgę się zapomina. Pozostaje obraza
Obfita lektura i życie bez ruchu czyni ludzi rozczarowanymi i tępymi. George Bernard Show
Obfitość zakazanych owoców dowodzi, że nie jesteśmy w raju. Karpacz Robert
Obiecuj tylko tyle, ile możesz dąć. I dawaj więcej, niż obiecałeś. [31] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Obietnica nie nakarmi. Włodzimierz Scisłowski
Obleczcie się w serdeczne miłosierdzie, dobroć, pokorę, cichość, cierpliwość, znosząc jedni drugich i wybaczając sobie nawzajem, jeśliby miał ktoś zarzut przeciw drugiemu: jak Pan wybaczył wam, tak i wy! św. Paweł (Kor 3,12-13)
Oblubienica: Przyłóż mię jako pieczęć do serca twego, jako pieczęć do ramienia twego; bo miłość jest mocna jak śmierć, a zazdrość twarda jak otchłań; pochodnie jej są z ognia i płomieni. Wody mnogie nie mogły ugasić miłości i rzeki nie zatopią jej; choćby człowiek dał za miłość wszystką majętność domu swego, wzgardzi nią jako nicością. Odpuszczone jej grzechy, których było wiele, bo wiele kochała. Biblia
Obłuda jest hołdem, jaki występek oddaje cnocie. Francois de la Rochefoucauld (1613 - 1680)
Obojętność jest jak lód polarny na biegunach: zabija wszystko. Balzac Honoré de (1799-1850)
Obojętność moralna to choroba bardzo kulturalnych ludzi. Henri Frederic Amiel
Obok bogów narodowych, bożków lokalnych są jeszcze bałwany epokowe. Adolf Nowaczyński (publicysta i pisarz związany z obozem narodowym)
Obowiązkowa przyjemność jest nieprzyjemnym obowiązkiem.
Obserwuj, słuchaj, rzadko osądzaj i nie chciej za dużo Platon.
Oby to nie było złym znakiem(Absit omen). (Absit omen). (Absit omen)
Ocalałeś nie po to aby żyć / masz mało czasu trzeba dać świadectwo [...] Bądź wierny Idź. Zbigniew Herbert (1924 - 1998)
Oceniając człwieka pomyśl, co byłby wart, gdyby nie był na stanowisku. Oskar Wilde
Och, na tym świecie Śmierć wszystko zmiecie, / Robak się lęgnie i w bujnym kwiecie. Antoni Malczewski
Ociec, prać? - Prać! Henryk Sienkiewicz (1846 - 1916)
Oczekiwanie. Pierwsza lekcja miłości. Dzień dłuższy w nieskończoność, snujemy tysiące planów, prowadzimy sami ze sobą wymyślone dialogi, przyrzekamy się zmienić - i trwamy w niepokoju, aż do nadejścia osoby, którą kochamy. A kiedy jest wreszcie obok, to brak nam słów. Bowiem długie godziny oczekiwania wywołują napięcie, napięcia przekształca się w lęk, a lęk sprawia, że wstydzimy się okazać własne uczucia. Paulo Coelho
Od człowieka nie można wymagać więcej, niż sam jest gotów dąć. Nie można zbierać pszenicy tam, gdzie rośnie trawa. H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Od fanatyzmu religijnego do barbarzyństwa już tylko jeden krok. Denis Diderot
od jaja, od początku.
Od jednego pocałunku kobieta się nie zepsuje. Gruzińskie
Od kobiet z płaczem drących szaty i od fal morskich nie wyglądajmy spokoju. Maoryjskie
Od męża do żony wiedzie most zwodzony. J. Sztaudynger
Od muzyki piękniejsza jest tylko cisza. Paul Claudel (1868 - 1955)
Od ostrzału nieprzyjaciela celniejszy jest tylko ostrzał własnej artylerii.
Od podatków ucieka za granicę co najmniej tylu ludzi, ilu ucieka od dyktatorów. James Newman
Od rangi meczu nie zależy ranga kibica. Kumor Aleksander
Od siebie uciekamy zawsze z sobą. Kumor Aleksander
Od słowa do słowa idzie człowiek czasem całe życie. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Od wszystkich uznanych wyjątków istnieją wyjątki. Prawa Murphy'ego
Od wzniosłości do śmieszności jest tylko jeden krok. Napoleon I (Napoleon Buonaparte, 1769 - 1821)
Od zbrodni nie płaci się podatku. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Od żartu krok tylko do waśni i gniewu. Horacy
Oddając się miłości dotykamy nieznanego. Flaubert
Odejdź szatanie! Diablica jest u mnie. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Odkąd egzystencjaliści odkryli, że człowiek umiera, już trudno nas czymkolwiek zaskoczyć.
Odkrycie polega na tym, aby zobaczyć to, co wszyscy widzieli, i pomyśleć to, czego nie pomyślał nikt. Albert Szent-Györgyi
Odkrywać nowe światy? A po co? By w nie wnosić stare cierpienia? Henryk Elzenberg
Odmienny obraz każde widzi oko/ I każde ucho inny słyszy śpiew,/ A każde serce, gdy wejrzeć głęboko,/ Ukaże własną sromotę i grzech./ Diabły ukryte pod ludzkim przebraniem/ Na koniec piekieł zasiedlą podziemia,/ Lecz dobroć, przyjaźń i miłość powstanie/ Z dna serca biednego stworzenia. Dean. R. Koontz
Odnajdziesz swoją drogę w "Księdze". Są w niej zebrane słowa Boga, by prowadzić ludzi i żywić ich w drodze. Michel Quoist
Odnaleźć swoja jaźń to zrozumieć ze 'ja' i śmierć to jedno...
Odpowiedzialni jesteśmy nie tylko za to, co robimy, lecz i za to, czego nie robimy.
Odpowiedzialność jest wygodna, spoczywa chętnie na takich, co są nietykalni. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Odrzucać pochwałę to zdradzać pragnienie usłyszenia jej ponownie. Francois de la Rochefoucauld (1613 - 1680)
Odrzucenie komunikowania jest sposobem komunikowania mniej przyjaznym, ale najpotężniejszym. Georges Bataille
Odwaga jest dobra, lecz wytrwałość lepsza. Fontane T
Odwaga prowadzi strach pogania. Grzeszczyk Władysław
Odwaga: Odwaga jest jedna, bohaterstw tysiące. Lechicki J
Odważnie i szczerze(Audacter et sincere). (Audacter et sincere). (Audacter et sincere)
Odwróciła się od lustra plecami, bo nie cierpiała próżności luster. Paul Celan
Ogień uczuć i sztuka kobieca / Najtwardsze serca zmiękcza i roznieca; / Lecz raz nagięte, zmianom nie ulegnie / I pierwej pęknie, niźli się odegnie. Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Ogromnie lubię kobiety, zwłaszcza kiedy są ładne i uległe.
Ojcowie zdolnych dzieci są gorącymi zwolennikami teorii dziedziczenia. Carlo Manzoni
Ojczyzna to ludzie, których rozumiemy i którzy nas rozumieją. Max Frisch (1911-1991)
Ojczyzna, nauka, cnota. Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Okazało się, że dla inspiratorów rewolucji cały ten zamęt przemian i przewartościowań to jedyny rodziny żywioł, że niczym się ich bardziej nie udelektuje niż wydarzeniami na miarę całej kuli ziemskiej. Ich cel to budowa światów, etapy przejściowe. Niczego innego się nie nauczyli, niczego nie umieją. (...). Człowiek się rodzi po to, aby żyć, a nie, by się przygotowywać do życia. I same zjawisko życia, dar życia są tak porywająco prawdziwe! [ocena rewolucji i jej przywódców] Borys Pasternak
Okazja: Okazja to perskie oko losu. Bułatowicz Józef
Okazywany człowiekowi szacunek czyni go lepszym.
Oko: Oko cyklonu nie roni łez. Regulski Antoni
Okrągłe rocznice są nonsensem- wynikają z przypadkowego stosowania systemu dziesiętnego. Stefana Kisielewski (1911-1991)
Okropnie przykro jest patrzeć, jak umiera nadzieja. Simone de Beauvoir
Ołówek: Ołówek pisze cienie słów. Serna Gomez De La
Omnia incipides, nihil absolvides - kto wiele zaczyna, niczego nie kończy.
Opiewam oręż i męża. Wergiliusz (Publius Vergilius Maro, 70-19 p.n.e)
Opinia publiczna powinna być zaalarmowana swoim nieistnieniem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Oportunista to człowiek, który nauczył się posiadać zdanie innych. Jean Cau
Opracowanie budżetu państwa to sztuka równomiernego rozłożenia rozczarowań. Maurice Stan
Optymista ogłasza, że żyjemy w najlepszym ze wszystkich możliwych światów, a pesymista obawia się, że to może być prawda.
Optymistę spotyka w życiu tyle samo niepowodzeń i tragedii, co pesymistę, ale optymista znosi to lepiej. Martin Seligman
Optymizm i pesymizm różnią się jedynie w dacie końca świata. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Optymizm jest zawsze wynikiem niedostatecznych informacji. Jacques Tati
Opuszczona kobieta ma zawsze sobie coś do zarzucenia. Wietnamskie
Ordery ułatwiają odróżnianie polityków od kelnerów. Erich Mende
Organizowanie chaosu kończy się chaosem organizacji.
Oryginalność jest to sumienność w obliczu źródeł. Cyprian Kamil Norwid (1821-1883)
Oryginalnym pisarzem nie jest ten, który nikogo nie naśladuje, ale ten, którego nikt nie potrafi naśladować. Francois Rene de Chateaubriand (1768 - 1848)
Osamotnienie mojego sławnego na całym świecie bohatera powinno przypominać czytelnikom o osamotnieniu duchowym, jakiego wszyscy doświadczamy nawet wówczas, gdy prowadzimy aktywne życie w środku zatłoczonego miasta. Daniel Defoe
Osioł najpiękniejszy wydaje się osłowi. Powiedzenie łacińskie
Osioł przy lirze; pasuje jak wół do karety.
Osobowość kobiety jest zawsze rozdwojona, podczas gdy u mężczyzny ma ona na względzie tylko samego siebie. de Stael
Ostateczne dzieje wszechświata zdają się historią porażki Bytu w starciu z Nicością. Kolakowski
Ostatecznie wszyscy mamy do opowiedzenia tylko jedną historię. Jonathan Caroll - Zaślubiny patyków
Ostatni stopień nieszczęścia jest pierwszym stopniem szczęścia.
Oszczędny śpi na słomce, którą widzi w swoim oku, a ogrzewa mieszkanie belką, którą widzi w oku bliźniego. Alfons Allais
Oszukujcie oszukujących. Owidiusz
Oszustwo: Udana prostota jest delikatnym oszustwem. La Rochefoucald
Ośmieszanie młodości to przywilej starości. Konopiński Lech
Otaczaj się towarzyszami broni - przeciwnik będzie miał wybór celów.
Oto jak nas, biednych ludzi, Rzeczywistość ze snu budzi. Tadeusz Żeleński-Boy (1874 - 1941)
Oto para idealna, on Amor, ona amoralna. Jan Sztaudynger
Otwarte serce jest zaproszeniem do przyjaźni. Aldona Różanek
Owca co miała złote runo nie była bogata. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Owocem ciszy jest modlitwa. Owocem modlitwy jest wiara. Owocem wiary jest miłość. Owocem miłości jest służba. Owocem służby jest pokój. Matka Teresa z Kalkuty
Owszem, można sobie wybierać drogę, ale nie ludzi, których się na niej spotyka.
Pajac: Każdy człowiek staje się pajacem byle go pociągnąć za odpowiednią nitkę. Boy-Żeleński Tadeusz
Pająk: Pająk ceruje powietrze. Serna Gomez De La
Palma pierwszeństwa: Nie każda palma pierwszeństwa rodzi kokosy. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Pamięć to pokarm dla wyobraźni. Amy Tan
Pamiętaj o tym, że twoje swobodne i wolne od zajęć chwile obciążone są największymi zadaniami i odpowiedzialnością. Św. Augustyn (Aurelius Augustianus 354-430)
Pamiętaj, nadejdzie czas odkupienia. Daab
Pamiętaj, nas jest troje, ja, ty i choroba. Ty musisz być po mojej stronie. We dwóch będzie nam łatwiej zwalczyć tę jedną. Ale jeśli ty sprzymierzysz się z nią - wtedy ja jeden nie dam wam obojgu rady... Abul Fardż
Pamiętaj, że jedynym głupim pytaniem jest to, które chciałeś zadać, ale nie zadałeś. H. Jackson Brown
Pamiętaj, że każda rzecz warta zrobienia zajmie ci więcej czasu niż myślisz. Michel Quoist
Pamiętaj, że najpiękniejsze chwile w życiu często przychodzą niezapowiedziane. H. Jackson Brown
Pamiętaj, że pech, podobnie jak szczęśliwa passa, rzadko trwa długo. H. Jackson Brown
Pamiętaj, że szczęśliwa przyszłość zaczyna się od teraz. H. Jackson Brown
Pamiętaj, że wszystko, co twórcze i nowatorskie, będzie naśladowane. H. Jackson Brown
Pamiętajcie o tym, że jeśli diabeł chce kogoś kopnąć, nie uczyni tego nigdy swym końskim kopytem, lecz swą ludzką nogą. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Pamiętniki są bombą atomową rencistów. Paul Reynaud
Pan Bóg świat stworzył, a potem zaczął się nim bawić. Karol Irzykowski
Pan jest bliski dla strapionych w sercu. Psalm 34, 18-19
Pani Bovary - to ja. Gustave Flaubert (1821 - 1880)
Panie! Proszę Cię dzisiaj nie o czas na to, bym mógł w nim uczynić jak najwięcej. Proszę Cię dziś o łaskę w tym czasie który mi dajesz, bym z pewnością i pokojem czynił to, czego Ty chcesz i co czynić powinienem. Michel Quoist
Panie, daj mi siłę, abym zmienił to, co zmienić mogę; daj mi cierpliwość, abym zniósł to, czego zmienić nie mogę; daj mi mądrość, abym odróżnił jedno od drugiego. Friedrich Christoph Oetinger
Panie, spraw bym nie mówił zawsze, wszędzie i na każdy temat Tomasz z Akwinu (1225-1274).
Panna i wiśnia malowane brzydsze. Przysłowie angielskie
Panowie... jesteście oficerami Armii Stanów Zjednoczonych. Oficerowie żadnej innej armii na świecie nie mogą tego o sobie powiedzieć. Zastanówcie się nad tym. Joseph Heller
Papież? Ile ma on dywizji? Józef Stalin (właśc. Iosif Dżugaszwili, 1879 - 1953)- na konferencji w Poczdamie, 1945, odpowiedź na słowa Churchilla, że papieżowi nie podoba się przejęcie władzy w Polsce przez komunistów
Para - woda w natchnieniu.
Paradoks człowieka. Często niewinni czują się winni
Paragraf jest rozkochany w swojej sprawiedliwości.
Parasol noś i przy pogodzie. Remigiusz Kwiatkowski (1884 - 1961)
Partia kieruje, a rząd rządzi. Edward Gierek (ur. 1913)
Paryż wart jest myszy nad. Henryk IV
Paryżanie nie czerpią nigdy ze swego miasta tyle przyjemności, ile daje ono prowincjuszom. Louis Aragon
Pasuje jak wół do karety.
Patrz w serce bez obawy zeza. Antoni Regulski
Paw: Paw ma dumę w ogonie. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Pchla: Owad co zszedł na psy. Tuwim Julian (1894 - 1953)
Pechowiec nawet przy kichnięciu może się zakrztusić. Stefan Pacek
Pedant: Niejeden pedant stoi na straży bałaganu. Brudziński Wiesław
Pekińczyk wcale nie jest psem do towarzystwa. To raczej niewyrośnięty lew. Alan Alexander Milne (1882 - 1956)
Pełne kieszenie rąk mają lenie. Stanisław Leszczyński
Pełny brzuch przeszkadza w pracy.
Per risum multum debes cognoscere stultum - po częstym śmiechu poznasz głupca (poznasz głupiego po śmiechu jego). (poznasz głupiego po śmiechu jego). (poznasz głupiego po śmiechu jego)
Perfidia: Przemycać prawicowe poglądy na lewo.
Perwersja: podpisywać cyrograf cudzą krwią.
Pesymista to człowiek, który z dwojga złego wybiera obydwa. Dorothy Parker
Pesymista to facet, który żyje z optymistką.
Pesymista twierdzi, że wszystkie kobiety to nierządnice. Optymista nie jest tego zdania, ale ma nadzieję. Julian Tuwim (1894 - 1953)
Pesymizm jest przywilejem młodych. W starszym wieku nie ma na to czasu. Winston Churchill (1874-1965)
Pewna bardzo porządna kobieta poślubiła rogacza. Od tego czasu puszcza się ze wszystkimi. Sacha Guitry
Pewna starsza pani zapytana przez dziecko, czy jest młoda, czy stara, odpowiedziała: "Drogie dziecko, jestem młoda od bardzo dawna". [125] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Pewnego przyjaciela poznaje się w sytuacji niepewnej. Cyceron (Marcus Tullius Cicero, 106-43 p.n.e)
Pewnie nie można być nawet starych znajomych. Franz Kafka
Pękło cne serce. Dobranoc, mój książę. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Piekło jest pełne dobrych zamiarów i chęci. George Herbert (1593 - 1633)
Piekło kobiet to starość. Rochefoucauld De La Francois
Piekło wzywa na pomoc piekła. Przysłowie rzymskie
Pielęgnuj swoje marzenia. Trzymaj się swoich ideałów. Maszeruj śmiało według muzyki, którą tylko Ty słyszysz. Wielkie biografie powstają z ruchu do przodu, a nie z oglądania się do tyłu. Paulo Coelho
Pieniądz jest dobry, ale w pomyśle, w portfelu, w banku, w handlu, w ruchu, nie w środku mózgu i serca. Pasierb Jasnusz St. - Ksiądz
Pieniądz jest nerwem wojny. Cyceron (Marcus Tullius Cicero, 106 - 43 p.n.e)
Pieniądz nigdy nie przychodzi nie w porę. Francis Drake
Pieniądz, który człowiek posiada to swoboda, ten, za którym goni, to niewola. Jean Jacques Rousseau
Pieniądze i książki tylko wtedy pożytek przynoszą, gdy są w obiegu. Friedrich Rűckert
Pieniądze nie śmierdzą. (Pecunia non olet). Cyceron (Marcus Tullius Cicero, 106 - 43 p.n.e)
Pieniądze są po to, aby je wydawać. A zatem oszczędzanie jest marnotractwem. Oskar Wilde
Pieniądze szczęścia nie dają dopiero zakupy. Marilyn Monroe
Pieniądze zdobywa się pracą, strzeże ze strachem i traci z wielkim bólem. Sacciodor
Pieniądze? Jak ćmy się rozlecą. / Sława? Nieraz płakał, kto cię miał. / Przyjaźń? Szukaj jej ze świecą / nocą, na wietrze, wśród skał. Konstanty Ildefons Gałczyński
Pieniądzom trzeba rozkazywać, nie służyć im. Seneca
Pieprzyk: Defekt na efekt. Fangrat Tadeusz
Pierwsza miłość wyciska tak głęboki ślad w sercu dziewczyny jak pieczęć w wosku. Miguel de Cervantes Saavedera (1547 - 1616)
Pierwsza rada kobieca - najrozumniejsza; ostatnie ich postanowienie - bardzo niebezpieczne. Przysłowie chińskie
Pierwszą cechą ordynarnego mężczyzny jest to, że nie spostrzega własnej ordynarności. Przerwa-Tetmajer Kazimierz (1865 - 1940)
Pierwsze westchnienie miłości, to ostatnie westchnienie rozumu. Kornel Makuszyński
Pierwszy pocałunek miłosny - kto go nie doznał, godny jest pożałowania. A. Hercen
Pierwszy rzadko kiedy rozumie ostatniego. Gogol Mikołaj
Pierwszym i najważniejszym zadaniem człowieka wobec talentów, jakie otrzymuje, jest otworzyć na nie swe ręce i przyjąć je dobrym sercem, a więc z radością i wdzięcznością wobec Dawcy. abp Stanisław Nowak
Pierwszym nauczycielem filozofii jakiego miała ludzkość, był wąż w raju. Baus
Pierwszym warunkiem nieśmiertelności jest śmierć. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Pies jedynym stworzeniem na ziemi, które kocha cię więcej niż siebie samego. Billings Josh
Pies ma w zwyczaju uważać, że koniecznie musi pojechać z tobą w samochodzie, tak na wypadek, gdyby zaistniała konieczność poujadania ci zupełnie bez powodu do ucha. Barry Dave
Pies poczciwszy od człowieka - nim ukąsi, pierwej szczeka. hrabia Aleksander Fredro
Pięć minut rozmowy z durniem wystarczy, by zidiocieć na rok. Ben Akiba
Piękna kobieta - to raj dla oczu, piekło dla duszy, a czyściec dla kieszeni. Helen Fielding
Piękna kobieta musi zająć drugie miejsce; pierwsze należy się kobiecie kochanej. Ona staje się panią naszych serc; nim zdamy sobie z tego sprawę, serce nasze popada w niewolę miłości. Iwan Aleksiejewicz Bunin (1870-1953)
Piękna kobieta zawsze słynie z urody, nie warto jej podkreślać przez nadmiar starań. Wietnamskie
Piękna, chociaż biedna dziewczyna, już ma swój posag. Apulejusz
Piękne jest to co podoba się całkiem bezinteresownie.
Piękne rzeczy wypracować można dzięki długiej i uciążliwej nauce, źle natomiast owocują same bez trudu. Demokryt z Abdery
Piękno jest formą dobroci. Adams Hellen
Piękno jest powierzchowne, ale brzydota przenika aż do kości. Prawo Parkera
Piękno tej ziemi skłania mnie do wołania o jej zachowanie dla przyszłych pokoleń. Jeśli kochacie tę ojczystą ziemię, niech to wołanie nie pozostanie bez odpowiedzi! Jan Paweł II (Zamość, 12 czerwca 1999)
Piękność bez wdzięku jest jak haczyk bez przynęty. Ralph Emerson
Piękność jest dla kobiety ważniejsza niż inteligencja, bo mężczyźnie łatwiej przychodzi patrzenie niż myślenie. Malena Bietrich
Piękność, gdy najbardziej rozebrana, jest najlepiej ubrana. P. Fletcher
Pięta Achillesowa ukryta jest często w bucie tyrana. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Pijąc cudze zdrowie, psujemy własne. Jerome
Piłsudski wysiadł z socjalistycznego tramwaju na przystanku "Niepodległość". Adolf Nowaczyński (publicysta i pisarz związany z obozem narodowym)
Piorun nigdy nie uderza dwa razy w to samo miejsce.
Pisać - znaczy to czynić się zrozumiałym. Karol Irzykowski
Pisanie mnóstwa książek i artykułów nie jest dowodem mądrości czy energii, lecz tylko przyzwyczajeniem do siedzącego trybu życia. H.G. Wells
Pisarz wie wszystko, chociaż nie zna się na niczym.
Pisz krwią, a dowiesz się, ze krew jest duchem. Friedrich Nietzsche
Pisząc nie trzeba tak wyczerpywać przedmiotu, aby nic nie pozostało dla czytelnika. Nie chodzi wszako o to, aby ludzie czytali, ale aby myśleli. Monteskiusz
Piwo bez chmielu, masło bez soli, koń bez ogona, kobieta bez cnoty mają jednakową wartość. Litewskie
Planuj straty moralne. Czernik Cyprian
Plaża - największe łóżko świata. Osiecka Agnieszka
Plecy po których cię klepią kończą się tyłkiem, w który możesz dostać kopa. Geri Halliwell
Plotka jest jak fałszywe pieniądze: porządni ludzie ich nie produkują, ale bezmyślnie przekazują dalej. Claire Booth Luce
Plotka rośnie w drodze.
Plotkarzy słucha się uważnie, ale patrzy się na nich z pogardą.
Płaćmy złotem modlitwy za kamienie nienawiści. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Płonący nie rzuca cienia.
Płyń za rekinem trafisz do ludzi. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Po co mieszkanie, jeśli tylko jeden człowiek ma się cieszyć jego ciepłem?
Po co tłuc pięścią w stół skoro ani pięść ani stół nie są winne. Bułatowicz Józef
Po czterdziestym roku życia każdy jest już odpowiedzialny za wygląd swojej twarzy. Abraham Lincoln (1809 - 1865)
Po dobrym obiedzie nie ma się pretensji do nikogo- nawet do własnej rodziny. Oscar Wilde (1856-1900)
Po każdym dniu trzeba odwrócić kartkę i zacząć od nowa.
Po możliwe nie warto wyciągać ręki. Pietrzak Włodzimierz
Po obiedzie nie stój, lecz przejdź tysiąc kroków.
Po opanowaniu sytuacji panuj nad sobą. Paszkowski Bolesław
Po pazurach poznajemy lwa. Alkajos z Mityleny (VII/VI w. p.n.e)
Po płaczu często serce się raduje. Lubomirski Stefan
Po rozłożeniu i złożeniu skomplikowanego mechanizmu zawsze pozostanie trochę części, a mechanizm prawdopodobnie i tak zadziała. Prawa Murphy'ego
Po szczęście warto bardzo nisko się schylić. Remarque Erich Maria
Po ślubie: A a a serca dwa jeszcze piszczą obydwa. ks. Jan Twardowski
Po to mam oczy, by samodzielnie oglądać świat, nie potrzebuję pomocy innych. John Steinbeck
Po ukończeniu pracochłonnej i starannej analizy jakiejś próbki, zawsze dowiesz się, że to nie ta próbka i nie ma nic wspólnego z problemem. Prawo Rewizji
Po wyciągnięciu zawleczki granat przestaje być twoim przyjacielem.
Pobłażliwość, jeśli nie chce pobudzić niesprawiedliwości, nie może być zbyt wielka. Jouvert
Pocałunek wymyślili mężczyźni, aby kobiecie nareszcie zamknąć usta.
Pocałunki są tym, co pozostało z języka raju. Joseph Conrad, właśc. Teodor Józef Konrad Korzeniowski (1857-1924)
Pochlebstwo jest fałszywą monetą istniejącą tylko dzięki naszej próżności. Francois Rochefoucauld
Pochlebstwo to potrawa, która wszystkim smakuje. Carlo Goldoni
Pochwała jest pożyteczniejsza od kary. Plaut (Titus Maccius Plautus, ok. 250 - 184 p.n.e)
Pocieszaj się jak umiesz. A jak nie umiesz, pocieszaj innych. Gandhi
Pociski smugowe - metoda sygnalizowania nieprzyjacielowi własnej pozycji.
Początek od Jowisza - zaczynać od osoby lub sprawy najważniejszej.
Początkiem wszechrzeczy jest woda. Tales z Miletu (VII / VI p.n.e)
Poczekaj miesiąc, zanim zaczniesz chwalić konia i rok zanim pochwalisz kobietę. Przysłowie czeskie
Poczucie dobrego i złego zależy w znacznej mierze od naszego o tym mniemania. Michel de Montaigne
Poczucie zdrowia zdobywamy tylko przez chorobę. Georg Christoph Lichtenberg (1742 - 1799)
Pod wieczór życia będą sądzić cię z miłości. Św. Jan od Krzyża
Podczas wyborów ludzie ekscytują się, męczą, jątrzą. Alexis De Tocqueville
Podejmując ryzyko, pamiętaj o złotym środku między maksymą o "nastawianiu drugiego policzka" i "jak dosyć, to dosyć". Robert Fulghum
Podejrzewam, że w sądach ludzkich niemałą rolę grają złudzenia, moda, kaprys. Voltaire (właśc. Francois-Marie Arouet, 1694 - 1778)
Podła dusza, nędzna istota.
Podnosisz głos, podczas gdy powinieneś wzmocnić swoje argumenty. Samuel Johnson (1709-1784)
Podobnie jak dla rzeźbiarza niezbędny jest kawał marmuru, tak dla duszy niezbędna jest wiedza. Thomas Alva Edison (1847-1931)
Podobnie jak twarze ludzi są różne, tak samo różnią się ich myśli i poglądy Majmonides.
Podobno seks jest to maksimum radości bez jednego uśmiechu.
Podróż 100 milowa zaczyna sie od pierwszego kroku.
Podróże kształcą wykształconych.
Podróżowanie wspólnie z PKP to jak odwiedziny po pijanemu wesołego miasteczka. Skiba
Podstawą sukcesu jest szczerość, jeżeli dasz radę ją podrobić, uda ci się! Prawo Glyme'a
Podstawowa zasada naszych czasów mówi, że człowiek sam nie poradzi sobie z tym cholernym światem. John Steinbeck
Podstawową siłą pedagogiczną jest dom rodzinny. Fiodor Michajłowicz Dostojewski (1821-1881)
Podwójne zabezpieczenie sukcesu: dotrzymywanie kroku naszym słowom i słowa naszym krokom. Władysław Grzeszczyk
Podziwiać należy czyny, a nie słowa. Demokryt z Abdery
Poeta zniesie wszystko, oprócz błędu drukarskiego. Oscar Wilde (Fingal O'Flahertie Wills, 1854-1900)
Poezja jest chorobą niektórych ludzi, podobnie jak perła jest cierpieniem ostrygi. Heinrich Heine
Poezja robi z łez perły. Alfred Musset (1810 - 1857)
Poezja to mówiące malarstwo, a malarstwo - milcząca poezja. Simonides
Poezja to tworzenie pięknych zdań. Peiper
Pogarda jest źródłem wszelkich niesprawiedliwości. Herbert George Wells
Pogardza się mężczyzną zazdrosnym o swą żonę, ponieważ jest to dowodem, że ma złe mniemanie o sobie lub o niej. René Descartes, Kartezjusz (1596-1650)
Pogląd, że mężczyzna nie może stale kochać tej samej kobiety, jest tak samo fałszywy jak pogląd, że skrzypek dla odegrania tego samego utworu musi mieć kilka instrumentów. Aleksander Spoerl
Pogódź się z tym, że nie jesteś doskonały. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Pojawią się procesy, które zaczną nas niszczyć i partia będzie musiała podjąć walkę. Andrzej Werblan, 30 sierpnia 1980
Pojedyncze dni uważaj za osobne żywoty. Seneka
Pokarm podany z sercem nie stanie w gardle; jeśli jest rzucony człowiekowi w twarz, nikt nie ma z niego pożytku - ani ten kto dostał, ani ten kto rzucił. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Pokonaj błędne przekonanie, że wszystko, na co poświęcasz swój czas i energię, jest szalenie ważne. Najprawdopodobniej za rok będzie to jedynie kolejny, nic nie znaczący szczegół w twoim życiu. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Pokonując innych zyskujesz władze. Pokonując siebie zyskujesz wiedze
Pokora i wstyd po uczynionym grzechu daleko są milsze Bogu niż pycha po spełnieniu dobrego uczynku Św. Augustyn (Aurelius Augustianus 354-430)
Pokora jest łatwiejsza dla tego, który w życiu coś zrobił, niż dla tego, który nie zrobił nic. Oskar Graf
Pokora nie jest słabością, ale wielka potęgą człowieka, dlatego, ze miłość jest potęgą. ks. Twardowski
Pokój - szczęśliwość, ale wojowanie / Byt nasz podniebny. Mikołaj Sęp-Szarzyński (ok. 1550 - 1581)
Pokój jest lepszy od najbardziej sprawiedliwej wojny.
Pokój jest wytchnieniem między dwoma kataklizmami.
Pokój wewnętrzny zawsze rodzi się w wyniku wypełnienia woli Bożej, do której mamy pełne zaufanie. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Polacy chcą niepodległości, lecz pragneliby, aby ta niepodległość kosztowała dwa grosze i dwie krople krwi - a niepodległość jest dobrem nie tylko cennym, ale i bardzo kosztownym. Józef Piłsudski (1867 - 1935)
Polacy są narodem idiotów. Józef Piłsudski (1867 - 1935)
Polacy są zbyt inteligentni jak na swe położenie geograficzne. Jarosław Iwaszkiewicz (1894 - 1980)
Polacy! Ośmielcie się, aby raz być narodem, a narodem prawdziwie wolnym. Hugo Kołłątaj (1750 - 1812)
Polak, jak mu przyjdzie fantazja do głowy, może być całkiem porządnym człowiekiem. Tadeusz Kotarbiński
Polemika z głupstwem nobilituje je bez potrzeby. Stefan Kisielewski
Politycy wydostają się na szczyty dlatego, że większość z nich nie ma zdolności, dla których chciano by ich zatrzymać trochę niżej. Peter Ustinov
Polityczni mówcy są jak automaty: górą wrzuca się pół myśli, a dołem wychodzi całe zdanie. Alberto Moravia
Polityk jest jak pies, który drapie się tam, gdzie go wcale nie swędzi. Ngame Buka
Polityka jest sprawą zbyt poważną, aby powierzać ją politykom. - odpowiedź na krytykę, że jest dobrym żołnierzem, a kiepskim politykiem; parafraza powiedzenia: "Wojna jest sprawą zbyt poważną, aby powierzać ją generałom". Charles de Gaulle (1890 - 1970)
Polityka nie jest sztuką tego, co możliwe, lecz tego, co niemożliwe. Vaclav Havel (ur. 1936)
Polityka to bezbarwna wojna, a wojna to krwawa polityka. Mao Tse-tung
Polityka to scena, z której czasami lepiej słychać suflerów niż aktorów. Ignazio Silone
Politykowi nigdy nie wolno mówić "nigdy". Lyndon B. Johnson
Polska jeszcze nie zginęła, potem niemal zginęła, wreszcie po słynnych osiemnastu dniach, zginęła: jak i dzisiaj, na przekór śląskim i wschodniopruskim ziemkostwom, Polska jeszcze nie zginęła. Gunter Grass
Polska Winkelriedem narodów! Juliusz Słowacki (1809 - 1849)
Polskę, którą zastał glinianą, drewnianą i brudną, zostawił murowaną. Jan Długosz (1415 - 1480)
Polub twoją pracę, nawet gdyby była mało znacząca i odpoczywaj przy niej. Marek Aureliusz (Marcus Aurelius Antoninus, 121 - 180)
Połowa zła na tym świecie wynika stąd, że ktoś chce się czuć ważnym. Eliot Thomas Stearns
Pomaga nam nie tyle pomoc przyjaciela, ile możność polegania na niej. Epikur (341-271 p.n.e)
Pomiędzy biedą a szczęściem istnieje głęboka przepaść. Nadzieja przerzuca przez nią most, ale wisi on w powietrzu. Heinrich Leuthold
Pomożecie? Edward Gierek (ur. 1913)
Pomyłki są nieuchronne między śmiertelnymi. Teognis (2 poł. VI w. p.n.e)
Pomyśl, zanim pomyślisz! Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Ponad 3/4 reklam uważa się dziś za dzieła artystyczne. Stają się one scenkami fabularyzowanymi, w których zwrócenie uwagi na reklamowany produkt nie jest dosłowne i najważniejsze. Liczy się zabawa z widzem, humor, efekt artystyczny. Jacek Chłopocki z Wyższej Szkoły Umiejętności Społecznych w Poznaniu
Ponaglenie "postaraj się bardziej" zawsze rozwiązywało i będzie rozwiązywać problemy rasy ludzkiej. Calvin Coolidge
Ponieważ nie możecie się modlić długo, postarajcie się modlić lepiej. Karol de Foucauld
Popatrz jak nam wiosna ubiera przyrodę i rozbiera panny, a zwłaszcza te młode. Konopiński Lech
Popularność jest jak księżyc. Jeśli się nie powiększa, to się zmniejsza
Pornografia: sztuka toaletowa.
Porządek jest rozmieszczeniem równych i nierównych rzeczy z wyznaczeniem odpowiedniego dla każdego z nich miejsca. św. Augustyn
Porzućcie wszelką nadzieję wy, którzy tu wstępujecie. Dante Alighieri
Posiadanie przyjaciela czyni nasze życie naprawdę szczęśliwym. Epikur (341-271 p.n.e)
Posiadasz mało - wygrasz. Posiadasz dużo - przepadniesz. Lao - Tzu
Post mortem est nulla voluptas - po śmierci nie ma już przyjemności Małgorzata Musierowicz: Nutria i Nerwus.
Postaraj się, aby każdy dzień stał się najpiękniejszym dniem twojego życia. Mark Twain
Postęp w rodzinie: najlepiej aby za głupotę rodziców płaciły dzieci nie narodzone. Najlepiej cenę życia. ks. Artur Katolo
Postępowy rozwój sztuki wiąże się z dwoistością żywiołów apollińskiego i dionizyjskiego. Frederich Nietzsche (1844 - 1900)
Postępuj zawsze tak, jakby to, co czynisz, miało być twoim ostatnim uczynkiem. Elias Canetti
Postępująca poprawność polityczna: dzieci rujnują gospodarczo rodziców i społeczeństwa. To przez nie w wielu państwach panuje kryzys i bieda. Lekarstwo: do szczęścia ludzkości po trupach dzieci nie narodzonych. ks. Artur Katolo
Pośpiech bywa ojcem powierzchowności. Jastrun Mieczysław
Pośpiech jest ojcem nieszczęścia. Herodot
Poświęciłam wszystkie marzenia w imię jednego, najważniejszego - spokoju ducha. Paulo Coelho
Pot to łzy pracy. Mille Piotr
Potencja nie czyni potentata.
Potężna jest miłość matki; gdyś uczynił coś złego, nie potrafi cię nienawidzić, bo jesteś owocem jej łona. Sofokles
Potrzeba aprobaty otoczenia jest chyba najgłębiej zakorzenionym instynktem człowieka cywilizowanego. William Somerset Maugham
Potrzeba matką dziwnych towarzyszy w łóżku. Prawo Farbera
Potrzeba mężczyzny na jeden dzień, psa na tydzień, kobiety na zawsze. Przysłowie skandynawskie
Potrzeba uchodzi za przyczynę powstawania: w rzeczywistości jest ona często tylko skutkiem tego, co powstało. Aforyzmy F. Nietsche
Potykając się można zajść daleko; nie wolno tylko upaść i nie podnieść się. Johann Wolfgang von Goethe (1749 - 1832)
Powaga jest obrządkiem ciała, wymyślonym dla pokrycia braków ducha. Francois de la Rochefoucauld (1613 - 1680)
Powiedz mi z kim przestajesz, powiem ci z kim zaczniesz. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Powiedz mi, a zapomnę, pokaż - a zapamiętam, pozwól mi działać, a zrozumiem!
Powiedz mi, kim są twoi przyjaciele, a powiem ci, kim jesteś. Hemingway Ernest
Powiedziały krety: "Ludzie są ciemni, potrzebne im światło". Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Powietrze, światło, odpoczynek uzdrawiają, lecz największe ukojenie płynie z kochającego serca. Theodor Fontane (1819-1898)
Powinniśmy również czasem przeciwko samym sobie, aby nie przyjąć od drugiego tego, czego nie powinien dać. Michel Quoist
Powinno być utworzone niepodległe państwo polskie, które winno obejmować ziemie zamieszkałe przez ludność bezspornie polską, mieć zapewniony wolny i bezpieczny dostęp do morza; jego niezawisłość polityczna, gospodarcza oraz całość terytorialna winna być zagwarantowana układem międzynarodowym. Thomas Woodrow Wilson (1856 - 1924)
Powinno się być jak chleb, który dla wszystkich leży na stole, z którego każdy może kęs sobie ukroić, nakarmić się, jeżeli jest się głodnym. brat Albert Chmielowski
Powodzenie rodzi niedbalstwo. Liwiusz
Powodzenie złych królów jest nieszczęściem dla narodów. Vauvenargues Luca De
Powołaniem człowieka jest budować świat przeciwko światu.
Powtarzaj ludziom, których kochasz, że ich kochasz. Miłość ludzi żywi się dobrymi słowami. Köhler Ludwig
Poza Kościołem nikt nie będzie zbawiony. Orygenes (ok. 185 - ok. 255)
Pozbądź się przyczyny, a zniknie skutek. Miguel De Cervantes
Poznaj samego siebie. A co dalej? Sławomir Mrożek (1930-?)
Poznasz głupiego po śmiechu jego.
Pozorom zawsze starcza twarzy. Waydyk Zbigniew
Pozostajesz na zawsze odpowiedzialny za to, co oswoiłeś. Antoine de Saint-Exupery (1900-1944)
Pozostańcie wierni doświadczeniu pokoleń, które żyły na tej ziemi z Bogiem w sercu i z modlitwą na ustach. (...) Zachowujcie jak skarb największy to, co było źródłem duchowej siły naszych ojców. Jan Paweł II (Gliwice, 15 czerwca 1999
Pozostawmy piękne kobiety mężczyznom bez wyobraźni. Marcel Proust (1871-1922)
Pozwoliłam, abyś mnie miłował. Nie pozwoliłam, abyś mnie znieważał. Juliusz Słowacki (1809 - 1849)
Pozwólcie sercom od czasu do czasu odpoczywać. Mahomet
Pożądanie silnej wiary nie jest dowodem silnej wiary, raczej jej przeciwieństwem. Kto ją posiada, ten może pozwolić sobie na piękny zbytek sceptycyzmu: gdyż jest dość pewny, dość mocny, dostatecznie do niej przywiązany. Aforyzmy F. Nietsche
Pożyczaj tylko od pesymistów. Oni i tak nie mają nadziei, że im oddasz. Tristan Bernard
Póki jesteśmy młodzi, wszystko jest przed nami. Juliusz Słowacki (1809 - 1849)
Półprawda + półprawda = dwa kłamstwa. Grzegorz J. Gigol
Późno już. Świta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Praca jest balsamem życia, praca jest źródłem cnót. Johann Gottfried Herder (1744-1803)
Praca jest źródłem cnót. Johann Gottfried Herder
Praca oddala od nas trzy wielkie niedole - nudę, występek i ubóstwo. Wolter
Praca rozumna i wytrwała, która nie myśli o zbieraniu owoców w tydzień po posiewie, nad przepaściami przerzuca mosty. Bolesław Prus
Praca uodparnia na ból. Cyceron (Cicero Marcus Tullius, 106-43 p.n.e)
Praca, to dobra rzecz dla tych, co nie mają nic do roboty. Jeanson Henri
Pracownicy specjalizują się w obszarach swojej najmniejszej wiedzy. Prawo Lipmana
Pracując dla samych dóbr materialnych, budujemy sobie więzienie. Zamykamy się w samotni ze złotem rozsypującym się w palcach, które nie daje nam nic, dla czego warto żyć. Antoine de Saint-Exupery (1900-1944)
Prać swoją brudną bieliznę w rodzinie. Giovanni Giacomo Casanova Di Seingalt (1725 - 1798)
Pragnienia mają tylko początek, nie mają zaś końca. Nie mogą się więc spełniać w całości. Stefan Pacek
Pragnienie śmierci i obawa przed życie mnie jest bynajmniej rzeczą godną - największą chwałą jest natomiast stawić czoło grożącym nieszczęściom. Boccaccio Giovanni (1313-1375)
Praktyka to najdzielniejsza nauczycielka wszechrzeczy. Pliniusz
Prasa musi mieć swobodę mówienia wszystkiego, by niektórzy ludzie nie mieli swobody robienia wszystkiego. Louis Terrenoire
Praw komplementy każdej kobiecie, jaka spotkasz.
Prawa umierają, książki nigdy. Leyton
Prawda działa jak gorzkie wino: jest przykra w smaku, lecz dobrze wpływa na trawienie. Przysłowie perskie
Prawda jest dla mędrca, piękno dla wrażliwego serca.
Prawda jest jak kobieta: im młodsza, tym głupsza; im starsza, tym pewniejsza.
Prawda jest naszym największym skarbem, musimy ją oszczędzać. Mark Twain (1835-1910)
Prawda jest pochodnią olbrzymią: dlatego właśnie usiłujemy wszyscy zbliżyć się do niej tylko na chwilę w obawie, by nie spłonąć. Johann Wolfgang Goethe
Prawda jest zawsze córką czasu. Powiedzenie łacińskie
Prawda kole w aureole. Sztaudynger Jan
Prawda leży pośrodku - może dlatego wszystkim zawadza.
Prawda ma charakter bezwzględny. Kartezjusz
Prawda ma tylko jedną twarz, ale wiele masek. Powiedzenie japońskie
Prawda musi być uszminkowana, inaczej nikt w nią nie uwierzy. Edgar Faure
Prawda nie jest tym, czego można dowieść, ale tym co upraszcza. Antoine De Saint-Exuprey
Prawda podobna jest do bóstwa - nie ukazuje się bezpośrednio, musimy odgadywać ją z przejawów. Johann Wolfgang von Goethe
Prawda to przykra, niestety prawdziwa, że i równość, i nierówność nie musi być sprawiedliwa. Stefan Pacek
Prawda was wyswobodzi. (Ew. wg. św. Jana). (Ew. wg. św. Jana)
Prawda wypowiadana w słowie - kosztuje. Tylko za plewy się nie placi. Za pszeniczne ziarno prawdy - trzeba płacić. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Prawda zawsze wychodzi na wierzch, dlatego zaraz musi dawać nura. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Prawda: Prawda ubrana w komentarze nie jest już goła. Wróblewski Sławomir
Prawdą jest: kochamy życie nie dla tego że do życia, lecz do kochania przywykliśmy. Aforyzmy F. Nietsche
Prawdę się przeżywa, a nie wykłada. Hermann Hesse (1877-1962, laureat Nobla)
Prawdę trzeba wyrazić prostymi słowami. Ajschylos
Prawdopodobieństwo każdego zdarzenia jest odwrotnie proporcjonalne do stopnia, w jakim jest ono pożądane. Prawo Gumpersona
Prawdopodobieństwo wyczerpania się baterii, jest wprost-proporcjonalne do zapotrzebowania na kalkulator. Prawa Murphy'ego
Prawdopodobieństwo, że młody mężczyzna spotka pociągającą dziewczynę wzrasta gwałtownie gdy jest on w towarzystwie, swojej dziewczyny, żony, przystojniejszego i bogatszego kolegi. Reguła Beifelda
Prawdziwa cnota krytyk się nie boi. Ignacy Krasicki (1735 - 1801)
Prawdziwa kobieta? posiada ona szczególny dar budzenia i rozwijania w mężczyźnie wszystkiego, co dobre i szlachetne. Tołstoj Lew
Prawdziwa mądrość nie opuszcza głowy. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Prawdziwa miłość jest chorobą, a czas lekarzem, który nie może przyjść, bo ma zajęte wszystkie terminy.
Prawdziwa miłość to akt całkowitego "zatopienia się" w drugiej osobie. Paulo Coelho
Prawdziwa miłość to nie popęd ciała, lecz poryw serca... John Cleland
Prawdziwa miłość zaczyna się tam, gdzie kochasz człowieka od którego nic nie potrzebujesz.
Prawdziwa miłość zaczyna się u kobiety tłumaczeniem wszystkiego na korzyść kochanego mężczyzny. Honoriusz Balzak
Prawdziwa miłość zawsze milczy: wyrazem prawdy są czyny, nie słowa. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Prawdziwa przyjaźń przychodzi wówczas, gdy cisza między dwojgiem ludzi nie jest męcząca. Dave Tyson Gentry
Prawdziwa radość ma dużo głębsze korzenie. Ona wyrasta z ducha miłości. Phil Bosmans
Prawdziwa sztuka jest zawsze współczesna. Fiodor Michajłowicz Dostojewski (1821-1881)
Prawdziwa władza stara się o to, by nie wpadać w oczy. Harold Nicholson
Prawdziwą radość można tu sobie przygotować, ale uzyskać ją można dopiero w przyszłym życiu. Św. Augustyn (Aurelius Augustianus 354-430)
Prawdziwą rządzą człowieka jest nie mieć dobrego wychowania. Kołłątaj Hugo
Prawdziwą, typową formą współżycia duchowego jest poezja. Karol Irzykowski
Prawdziwe serce rozpoznaje się nie po jego biciu, ale po jego miłości. Autor anonimowy
Prawdziwe szczęście trwa wiecznie i nie może być zniszczone. Wszystko, co nie posiada tych dwu właściwości, nie jest prawdziwym szczęściem. Epiktet z Hierapolis we Frygii (ok. 50-130)
Prawdziwi przyjaciele razem szukają samotności. Bonnard Abel
Prawdziwie wielki jest ten, kto posiada wielką miłość. Tomasz a Kempis
Prawdziwy czyn nie czyni wrzawy. Albert Schweitzer
Prawdziwy mędrzec zawsze jest ze swego losu zadowolony. H. Sienkiewicz (1846 - 1916)
Prawdziwy pechowiec nigdy nie ma pecha. ("Ptasiek") William Wharton
Prawdziwy postęp (to znaczy moralny) może dokonać się w jednostce i dzięki jednostce. Charles Baudelaire
Prawdziwy przyjaciel to ktoś, kto jest przy tobie nawet wtedy, gdy powinien być gdzie indziej. Linda Macfarlane
Prawdziwy przyjaciel to rzadki ptak(Amicus verus rara avis est).
Prawdziwy przyjaciel wnosi więcej w nasze szczęście niż tysiąc wrogów w nasze nieszczęście. Marie von Ebner-Eschenbach (1830-1916)
Prawdziwy wróg nigdy cię nie opuści. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie.
Prawdziwym bogactwem jest to, kim jesteś, nie to, co masz. [56] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Prawdziwym schronieniem dla człowieka jest drugi człowiek. przysł. irlandzkie
Prawie cala literatura, prawie cala poezja, prawie cala sztuka wyrosły z ludzkiego bólu i {cierpienia;} w niebie chyba sztuki nie ma. Kolakowski
Prawie wszystkie światopoglądy opierają się na kombinowaniu jakiś sprzeczności i są zawsze narażone na zarzut niekonsekwencji. Karol Irzykowski
Prawo bez przemocy jest bezsilne. Pascal
Prawo ludzkie nie może być nigdy przeciwne prawu Bożemu. Gdyby było przeciwne, w sumieniu nie obowiązuje. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Prawo stawia dobro ogółu ponad dobrem jednostki. Cyceron (Marcus Tullius Cicero, 106 - 43 p.n.e)
Prawo, gdy nie ma nic z boskiego daru, jest kamieniem u szyi. Kostis Palamas
Precz szatanie!(Apage satanas! ). (Apage satanas!)
Prędzej wybaczy ci ktoś podłość, której się wobec ciebie dopuścił, niż dobrodziejstwo, którego od ciebie doznał. Karl Kraus (1874 - 1936)
Prędzej złodziej przyzna się, że ukradł, niż profesor, że głupstwo powiedział. Aleksander Fredro (1793 - 1876)
Problem dobrze ujęty to problem w połowie rozwiązany. Charles Kettering
Prochem jesteś i w proch się obrócisz. Biblia Tysiąclecia, Księga Rodzaju, 3,19
Profesja hipokryty przynosi wspaniałe korzyści. Molier
Program kalkulacyjny, który daje właściwy i przyjazny wynik - kłamie. Prawa Murphy'ego
Propaganda jest matką wydarzeń. Albert Schweitzer
Prosta droga najlepsza. Demokryt z Abdery
Proste potrawy sprawiają nam tyleż przyjemności, co wystawne uczty, gdy tylko bolesne uczucie głodu zostaje usunięte. Epikur z Samos
Proszę nie strzelać do pianisty. Robi co może. Oscar Wilde (1856 - 1900)
Prośba o radę to w dziewięciu przypadkach na dziesięć domaganie się pochlebstwa. Joan Collins (1933-?)
Protokół: Pęta prominenta. Fangrat Tadeusz
Prowokacyjny jest każdy pisarz, który pokazuje rzeczywistość taką, jaka jest naprawdę. Siegfried Unseld
Prócz skrawka natychmiastowej chwili cały świat składa się z tego, co nie istnieje. Karol Irzykowski
Prócz tego, co jest możliwe, jest jeszcze to, co konieczne. Maria Dąbrowska z domu Szumska (1889-1965)
Próżniak zawsze z trudnościami walczy.
Przebaczaj swoim wrogom, ale nigdy nie zapominaj ich nazwisk. John Fitzgerald Kennedy
Przebaczanie jest przywróceniem sobie wolności, jest kluczem w naszym ręku od własnej celi więziennej. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Przebaczenie jest najtrudniejszą miłością. Albert Schweitzer
Przebywanie w samotności jest przeciwwagą dla zgiełku i zamieszania, które towarzyszą nam przez większą część dnia. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Przeciętny Amerykanin nie potrzebuje ani zegara, ani kalendarza. W czasie orientuje się według seriali telewizyjnych. Jerry Lewis
Przeciętny pies jest przyjemniejszym człowiekiem od przeciętnego człowieka. Andrew A. Rooney
Przeciw nieprzyjacielowi. Jakże dobrze brzmi licha muzyka i liche argumenty, gdy wyrusza się na nieprzyjaciela! Aforyzmy F. Nietsche
Przeciwieństwem prawdy płytkiej jest fałsz, przeciwieństwem prawdy głębokiej może być inna głęboka prawda. Albert Einstein (1879 - 1955)
Przeciwnicy ludożerstwa pożarli się nawzajem.
Przeciwność uczy rozsądku, dobrobyt go odbiera. Seneka
Przed prawami przyrody nigdzie się nie skryjesz. Menander
Przed ślubem mężczyzna oświadcza, że złoży u twych stóp swoje życie, aby ci służyć; po ślubie nie złoży nawet gazety, aby z tobą porozmawiać. Helen Rowland (1876 - 1905)
Przede wszystkim Kościół musi uczyć się pokory, tej o której sam naucza. Bernard Shaw
Przedmiot który miłujemy zda się nam piękniejszy niż jest. Montaigne M. De
Przedziwną tajemnicą w życiu człowieka jest, że rośnie nieznacznie, w ciszy, jak drzewo - trudno to dostrzec, a jednak wzrasta. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Przejrzałem go na wskroś, wiem, kto za nim stoi. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Przekonania każdego człowieka są jego świętą rzeczą i należy je szanować.
Przekonanie jest sumieniem umysłu. Nicolas Chanfort
Przelana krew może być tak samo symbole bezradności jak wybita szyba. Karol Irzykowski
Przemija tylko to, co jest kłamliwe i złudne, nieistotne, co właściwie nigdy nie miało rzeczywistego bytu... Dla prawdy śmierć nie istnieje. Aleksander Iwanowicz Hercen, pseud. Iskander (1812-1870)
Przemoc rodzi przemoc. - tekst piosenki Illusion "Vendeta"
Przepaści nie można pokonać dwoma skokami.
Przeprosiny to grzeczność poniewczasie.
Przerwać palenie? Nic łatwiejszego! Przerywałem już trzydzieści razy! Mark Twain (właśc. Samuel Langhorne Clemens, 1835 - 1910)
Przesądy są rozumem głupców.
Przestępstwo przeciwko wszystkim nie zagraża nikomu.
Przesyt rodzi niedosyt. Kumor Leszek
Przeszedłeś przez życie bez walki. Nikt się nie dowie, ani nawet ty sam, co potrafisz. Seneka
Przeszłość - jest to dziś, tylko cokolwiek dalej. Cyprian Kamil Norwid (1821-1883)
Przeszłość można medytować, przyszłość trzeba tworzyć. Edward Schillebeeck
Prześladując pisarza zwiększa się jego prestiż. Tacyt
Przez dziury w butach czuje się grunt pod nogami.
Przez telewizję świat stał się wsią, a spora część programów przypomina wsiowe plotki. Marshall McLuhan
Przez zdrowie rozumiem możność istnienia pełnym, dojrzałym, żywym, radosnym życiem, w ścisłym związku z tym, co kocham - ziemią i wszystkimi jej cudownościami. Katherine Mansfield
Przy białym winie myśli się o głupstwach; przy czerwonym winie mówi się głupstwa; przy szampanie robi się głupstwa. Henri Vidal
Przy największym państwa nierządzie najliczniejsze były prawa. Tacyt (Publius Cornelius Tacitus, ok. 55 - ok. 120)
Przy świetle łojówki nie należy dobierać sobie diamentów ani kobiet. Hebrajskie
Przybyłem, zobaczyłem, Bóg zwyciężył. Król Jan III Sobieski pod Wiedniem w czasie odsieczy
Przychodzimy z głębi mroków, dochodzimy do głębokich mroków, miedzy nimi jasna przestrzeń - życie. Nikos Kazantzakis
Przyczyną połowy naszych błędów życiowych jest to, że odczuwamy tam, gdzie powinniśmy myśleć, a myślimy tam, gdzie powinniśmy odczuwać. Collins John Churton
Przygoda jest w nas, a nie na zewnątrz. Michał Choromański (1904-1972)
Przyjaciel - to prezent, jaki robisz sobie samemu. Robert Louis Stevenson
Przyjaciel jest tą osobą, , którą przyjemnie jest ci zobaczyć w drzwiach, kiedy całą twarz masz w pryszczach, straszny katar i gorączkę. Możesz mówić: "Lepiej nie wchodź", ale masz nadzieję, że powie: "Nonsens. Wracaj do łóżka. Nastawię wodę na herbatę". Pam Brown (ur. W 1928)
Przyjaciel kocha zawsze: jest bratem w niepowodzeniach. Autor anonimowy
Przyjaciel na świeczniku - to przyjaciel stracony. Adams Henry Brooks
Przyjaciel to ktoś, do kogo możesz zadzwonić o trzeciej w nocy i powiedzieć: "Jestem w więzieniu w Meksyku". A on odpowiada: "Nie przejmuj się. Zaraz tam będę"
Przyjaciel to największy skarb w życiu.
Przyjaciel to zdumiewający dar, drogocenny klejnot, Ty i ja możemy pomagać słońcu, aby wschodziło każdego dnia. Autor anonimowy
Przyjaciel wie bardzo dobrze, kim naprawdę jesteś - przy nim niczego nie musisz udawać ani niczego się bać. Charlotte Gray
Przyjaciela poznaje się po miłości, obyczajach, obliczu i czynach. (Amicus cognoscitur amore, more, ore, re). (Amicus cognoscitur amore, more, ore, re)
Przyjaciele na tysiące sposobów potrafią przekształcić moje ograniczenia w atuty i sprawiać, że pogodna i szczęśliwa wychodzę z cienia mojej ułomności. Helen Keller
Przyjaciele nie oczekują od ciebie, że będziesz idealny. Tak naprawdę, są niezmiernie zaskoczeni, gdy okazuje się, że taki jesteś. Dugdale Pamela
Przyjaciele nie tylko żyją w harmonii, jak mawiają niektórzy, lecz współtworzą melodię. Henry David Thoreau (1817-1862)
Przyjaciele są jak kwiaty doniczkowe - wymagają regularnej pielęgnacji. [138] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Przyjaciele są wspaniałą wymówką, aby rzucić wszystko i biec im na spotkanie. Charlotte Gray
Przyjaciele spotykają się, aby się lepiej poznać i pokochać. Przyjaciele są szczęśliwi, gdy się spotykają, mówią sobie wszystko, kim są i czym żyją. Luciano Cian
Przyjaciele to nasi najbliżsi, którzy dobrze wiedzą, co dla nas znaczy życie; którzy czują do nas to, co sami czujemy do siebie; którzy są z nami w tryumfie i klęsce; którzy uwalniają nas od smutku naszej samotności. Henry Alonzo Myers
Przyjaciele, towarzysze, małżonkowie są z nami dla nas samych. Henry Alonzo Myers
Przyjacielem Plato, lecz większą przyjacółką prawda. Arystoteles (384-322 p.n.e)
Przyjacielu! Jeśli w odpowiedzi na twoje pytanie kobieta odpowiada - nie wierz jej, jeśli jednak milczy - nie wierz jej tym bardziej. Kornel Makuszynski
Przyjaciół można mieć w każdym czasie - pod warunkiem, że się ich nie potrzebuje. Winston Churchill (1874 - 1965)
Przyjaciół poznajemy w biedzie. Ale tylko biednych przyjaciół
Przyjaźnie łączą się i splatają, aż oplotą cały świat. Pam Brown
Przyjaźnie, które wytrzymały próbę czasu i zmian, są z pewnością najlepsze. Joseph Parry
Przyjaźń jak nieśmiertelnik - to blady kwiatek, ale nie więdnący nigdy. Henryk Sienkiewicz (1846 - 1916)
Przyjaźń jednego roztropnego człowieka jest bardziej wartościowa niż przyjaźń wszystkich głupców. Demokryt z Abdery
Przyjaźń jest jedynym cementem, który może spoić świat. Thomas Woodrow Wilson (1856 - 1924)
Przyjaźń jest najdelikatniejszym kwiatem, który rozwija się z wzajemnych kontaktów międzyludzkich. Jeżeli nie dbamy o niego cierpliwie i niestrudzenie, więdnie i usycha, zanim otworzy wszystkie swoje pączki. Zenta Maurina Raudive
Przyjaźń jest największym darem, jaki mądrość może ofiarować, aby uczynić całe życie szczęśliwym.
Przyjaźń jest subtelną rozkoszą szlachetnych dusz. Safona
Przyjaźń może oznaczać bycie razem, pisanie listów lub rozmowy telefoniczne. Może być wiotka, ulotna, trwała i silna, może trwać całe życie lub tydzień. Może zostawić nas z uczuciem goryczy albo zostać w pamięci jak ciepły, jasny klejnot. Nic nie zastąpi przyjaźni - ani pieniądze, ani władza, uroda, dobrobyt, ani sława. Rita Robinson
Przyjaźń nie jest czymś spontanicznym, automatycznym, jest natomiast owocem obopólnej zgody, decyzji, życiowej postawy, otwartości. Nie staje się, ani nie pozostaje przyjaciółmi przez przypadek. Prawdziwa harmonia jest najpiękniejszym darem wierności prawdzie, uczciwości, sprawiedliwości; jest zawsze zaskoczeniem i zadziwieniem. Tak jak światło gwiazd nie pojawia się jedynie wtedy, kiedy się je dostrzega, i nie znika, gdy zostało dostrzeżone. Dalmazio Mangillo
Przyjaźń podwaja radości, a połowę zmniejsza przykrości. Bacon Francis, baron of Verulam (1561-1626)
Przyjaźń powiększa szczęście i pomniejsza nieszczęście, podwajając naszą radość i dzieląc na pół smutek.
Przyjaźń przez współczucie i współudział łagodzi nieszczęście. (Adversas res leviores facit amicitia partiens communicansque). (Adversas res leviores facit amicitia partiens communicansque)
Przyjaźń to bardzo wyrozumiała miłość. Francis Gay
Przyjaźń to nie tylko wspaniały prezent, lecz także ustawiczna. Większość przyjaźni nie urywa się, tylko więdnie. Ernst Zacharias
Przyjaźń wymaga sporej cierpliwości. Jonathan Caroll - Zaślubiny patyków
Przyjaźń zawarta przy kielichu jest nietrwała(Amicitia inter pocula contracta vitrea est). (Amicitia inter pocula contracta vitrea est). (Amicitia inter pocula contracta vitrea est)
Przyjaźń, drogi balsam...Uśmiech pośród zachmurzonych twarzy; umiłowany promień słońca; uścisk w samotności; schronienie w trudnościach; radość w smutku. Percy Bysshe Shelley
Przyjaźń-mnożąc radości i dzieląc troski-zwiększa nasze szczęście i zmniejsza cierpienie. Addison Joseph
Przyjemne początki grzechu nigdy nie przypominają następującej po nim katastrofy. Owidiusz
Przyjemność dojrzewa tylko wtedy, gdy się ją pamięta. Ty, Hman, mówisz tak, jakby przyjemność była jedną rzeczą, a pamięć inną. A to jest jedna rzecz. (...) To, co nazywasz pamiętaniem, jest ostatnią częścią przyjemności (...). Kiedy się spotkaliśmy, ty i ja, spotkanie to było bardzo krótkie, było niczym. Teraz, kiedy je wspominamy, stało się czymś. Ale wciąż niewiele o nim wiemy. To, czym się stanie kiedy będę je wspominał kładąc się, by umrzeć, czym stanie się przez te wszystkie dni od dzisiaj; to jest nasze prawdziwe spotkanie. Tamto jest tylko początkiem. Clive Staples Lewis (ur. 1898) - Z milczącej planety
Przyjemność ma się do szczęścia mniej więcej tak, jak drzewo do ogrodu: nie ma ogrody bez drzew, ale drzewa, nawet w wielkiej ilości, nie stanowią jeszcze ogrodu. Władysław Tatarkiewicz (1886-1980)
Przyjmij każdego takim, jakim jest. Każdy ma wady, nawet najlepszy. Jesteśmy tylko ludźmi - nie aniołami. Casar Flaischeln
Przymiotnik: Przymiotnik jest wrogiem rzeczownika. Wolter
Przynieś mi szklankę mleka - będę ucztował. Epikur z Samos
Przypadek jest najlepszym detektywem. Agatha Christie (1891-1976)
Przypadek jest tym, co losowi wypada z rąk. Grzeszczyk Władysław
Przypadek to pseudonim Boga, gdy nie chce się On podpisać. Anatole France, właśc. François Anatole Thibault (1844-1924)
Przypadkowe odkrycia zdarzają się tylko umysłom przygotowanym. Blaise Pascal
Przyprawą potrawy jest głód / Głód jest najlepszym kucharzem.
Przyroda jest lekarzem dla wszelkich chorób. Hipokrates
Przyroda zawsze jest piękna nawet we łzach. Klapki Jerome
Przyrzekamy wedle swych nadziei, dotrzymujemy wedle swych obaw. Francois de la Rochefoucauld
Przyszedłem do Aten, a nikt mnie nie poznał. Demokryt z Abdery
Przyszłość jest prezentem, jaki robi nam przeszłość. Andre Maleaux
Przyszłość ludzi staje się jasna: będą lokajami robotów. Jules Romains
Przywarli do siebie tak blisko, że nie było już miejsca na żadne uczucia. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Przywożę wam pokój. - po powrocie z konferencji w Monachium 1938 r. Arthur Neville Chamberlain (1869-1940)
Przyzwoita niewiasta jest ukrytym skarbem i ten który go znalazł, lepiej żeby o nim nie mówił.
Psy kochają przyjaciół i gryzą wrogów, w odróżnieniu od ludzi, którzy niezdolni są do czystej miłości i zawsze muszą mieszać miłość z nienawiścią. Zygmunt Freud
Psychika kobiety to wielki, ciemny las. Wielu zbłądziło w nim śmiałków. Irving Stone
Ptak-gniazdo, pająk-sieć, człowiek-przyjaźń. Blake William (1757-1827)
Puenta: U impotenta cudem puenta. Fangrat Tadeusz
Pustą dyskietkę możesz przeszukiwać długo i bezskutecznie. Długo i bezskutecznie możesz przeszukiwać także pełną dyskietkę. Wniosek - każdą dyskietkę możesz przeszukiwać długo i bezskutecznie. Prawa Murphy'ego
Puste beczki i głupcy robią dużo hałasu. Plutarch
Puste worki nadyma wiatr, bezmyślnych ludzi - próżność. Sokrates
Pycha to karłów zbuntowanych siła. Krasiński Zygmunt
Pytać pisarza, co sądzi o krytykach, to jak pytać latarnię uliczną, co sądzi o pieskach. Christoper Hampton
Pytasz, co w moim życiu z wszystkich rzeczy główną, powiem ci: śmierć i miłość - obydwie zarówno. Jan Lechoń
Rachunek: Na stare lata za młode zapłata. Fangrat Tadeusz
Racje niekoniecznie musza być po lewej stronie.
Rada graniczy z naganą. Aleksander Fredro
Radio to cudowny wynalazek! Jeden ruch ręki - i nic nie słychać
Radosne usposobienie może przemienić śnieg w ogień. Przysłowie hiszpańskie
Radości życia rodzinnego są najpiękniejsze na świecie, a radość jakiej rodzice doświadczają na widok swych dzieci, jest najświętsza. Johann Heinrich Pestalozzi
Radość bywa początkiem naszego bólu. Owidiusz
Radość i uśmiech są jak okno i drzwi, którymi może przedostać się w życie człowieka nieskończone dobro. Christian Morgenstern
Radość jest jak kamień, który wrzucony do wody zatacza coraz większe kręgi. Adalbert Balling
Radość negatywna, radość z tego, że przeciwnik nie ma racji, cechuje ludzi małych, niezdolnych do wzięcia odpowiedzialności za całość. Stefan Kisielewski
Radość wewnętrzna jest najgroźniejszą bronią przeciw szatanowi, który jest smutny z urodzenia. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Rady i zasady Nie rób samemu, co można we dwoje, Takie są rady i zasady moje.
Radykalne hasła łagodzą radykalne nastroje.
Radź się swe żony, lecz uczyń według własnego rozsądku; radź się swej żony, lecz czyń przeciwnie do jej rad. Przysłowie arabskie
Raj na ziemi jest w księgach miłości, dziełach sztuki i w sercu kobiety. Przysłowie arabskie
Ranę zadałeś, ranę otrzymasz. Ajschylos
Rasiści! Nie dopuszczają czarnych myśli. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Raz obaliwszy prawdę nie podniesiesz jej własnymi rękami. Jerzy Zawieyski (1902 - 1969)
Rdza: Po pewnym czasie warstwa rdzy staje się warstwą ochronną. Butulescu V
Realista liczy się z mrzonkami. Garczyński Stefan
Recenzenci to policjanci w literaturze. Novalis
Reguła: Na szczęście nie ma jeszcze reguły od wyjątków. Wejroch Jacek
Reklama każe ci myśleć, że przez całe swoje życie marzyłeś o czymś, o czym wcześniej nigdy nawet nie słyszałeś.
Religia jest z konieczności zrzeczeniem się odpowiedzialności za życie. Stanisław Brzozowski
Religia została stworzona tylko po to, by wprowadzać ludzi w błąd, co do rzeczywistych sprawców ich nieszczęść. Paul Holbach
Religijny fanatyk to człowiek, który tak ukochał Boga, że zapomniał o bliźnim.
Rewolucja dokonuje gwałtu na wrogach ludu pracującego i sama dokonuje się prze ten gwałt. Aleksy Tołstoj
Rewolucje przeprowadzają ludzie aktywni, jednostronni fanatycy, geniusze samoograniczenia. Oni to w kilka godzin lub dni obalają stary porządek. Borys Pasternak
Robić tak żeby się nie narobić. Kipescy
Robię to czego by nie robił nikt, gdyby robił to, co ja robię. Karol Makuszyński
Rodzimy się równi, ale żyjemy po to, aby temu zapobiec. Stefan Pacek
Rogi - aureola ramola.
Rokoko. Maurice Quai (1779 - 1804)
Romantyzm: Romantyzm to bunt kwiatów przeciwko swym korzeniom. Brzozowski S
Rozczarowanie trzeba palić, a nie balsamować. Mark Twain (właśc. Samuel Langhorne Clemens, 1835 - 1910)
Rozdawaj radość, wylewaj ją z siebie... a jutro znów będziesz miał więcej radości. Pino Pellegrino
Rozkosze są niby fale i szczyty gór cierpienia - niby głębie i wąwozy i dopiero wszystkie one razem sprawiają, że życie jest piękne, gdyż rzeźbi się jak poszarpany łańcuch gór wschodnich, na które patrzymy z podziwem. (Faraon) Bolesław Prus
Rozłożenie dowolnego urządzenia na części jest proste, ponowne jego złożenie, tak żeby działało, jest niemożliwe. Prawa Murphy'ego
Rozmawiaj ze sobą, prowadź wewnętrzny dialog.
Rozmiary skaleczenia żyletką podczas golenia, są wprost proporcjonalne do doniosłości wydarzenia, które jest tego powodem. Prawa Murphy'ego
Rozmyślanie każdego ranka o sensie śmierci uczy nas właściwie cenić nowy dzień - nie za nisko, gdyż jest wspaniałym darem i nie za wysoko, gdyż jeszcze dzisiaj przeminie. Peter Rosegoer (1843-1918)
Rozpacz po stracie ukochanej osoby uświadamia nam, jak bardzo ją kochamy.
Rozporządzenia wykonawcze to wyjaśnienia do wyjaśnień, które wyjaśniają wyjaśnienie.
Rozrzutna miłość nie zna ceny czasu, beztrosko rzuca na wiatr całe lata. Panowa
Rozsądny człowiek nigdy niczego nie realizuje. Prawo Bucy'ego
Rozstrzygnięcia zasadnicze zachodzą często bez współdziałania ze strony zainteresowanych. Decyduje o nich ktoś, co trzyma w ręku nici losów ludzkich. Zofia Kossak - Dziedzictwo
Roztropność, sprawiedliwość, wstrzemięźliwość, męstwo. Św. Ambroży (Ambrosius Aurelius, 340 - 397)
Rozum dziesięciu kobiet zmieści się w jednej skorupie od orzecha i jeszcze wolne miejsce pozostanie. Gruzińskie
Rozum jest naszym przewodnikiem, często jednak pierwszy nas zdradza. Vincent van Gogh (1853-1890)
Rozum mistrzem wszechrzeczy, czas mistrzem rozumu. Wacław Potocki
Rozumiej, abyś mógł wierzyć, wierz, abyś mógł rozumieć. Augustyn, Aurelius Augustianus, święty (354-430)
Rozumiem kościół występujący przeciwko aborcji, ale nie rozumiem jego braku praktycznej odpowiedzialności za przybyłe na świat dzieci. s.99 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne
Rozumienie wyklucza nienawiść. Selma Lagerlőf
Rozumowe poznanie dobra prowadzi człowieka do zadowolenia i pogody ducha. Demokryt z Abdery
Rozwaga, męstwo, mądrość, sprawiedliwość. Platon (właść. Arystokles, ok. 427 - 347 p.n.e)
Rozważać trzeba wiele razy, postanawiać raz.
Rób coś dla innych, nie oczekując wzajemności. Każdy z nas powinien posądzić drzewa, w których cieniu nie będzie siedzieć. [44] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Również głupiec miewa czasami rozsądną myśl, tylko tego nie zauważa. Danny Kaye
Równości nie osiągnie się przez niwelowanie. Opolski Dominik
Róże pachną zawodowo. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Różnica między Bogiem a historykami, polega głównie na tym, że Bóg nie może zmieniać przeszłości. Butler
Różnice mogą się wzajemnie uzupełniać. Jonathan Caroll - Zaślubiny patyków
Rumieniec i brzydkich robi pięknymi. Lessing Gothold
Rwie się wątła nitka cnoty w labiryntach ochoty. Jan Sztaudynger
Rybom woda, ludziom zgoda. Fredro Aleksander
Rzadko kiedy czasy są surowsze niż ludzie. Norman Mailer
Rzadko nadwaga sercu pomaga. Edo Stanisław
Rzadkością jest, aby jakąkolwiek wolność stracono całkowicie od razu. David Hume
Rządy nie uczą się niczego. Tylko ludzie się uczą. Milton Friedmann
Rządzić to znaczy móc na wszystko powiedzieć: nie. Charles de Gaulle
Rzecz nie w tym, aby poznawać swój los, ale w tym, aby samemu go stwarzać. Stefan Pacek
Rzecz prawdziwa to rzecz niepowątpiewalna. Kartezjusz
Rzeczą czujności jest wyrażać protest w obliczu wszelkiego zła. Tadeusz Olszański
Rzecznik rządu to człowiek, który kicha, gdy rząd jest zaziębiony. Henri Tissot
Rzeczy proste są najbardziej niezwykłe i tylko mędrcy potrafią je pojąć. Paulo Coelho
Rzeczy się stają, idee istnieją. Platon
Rzeczy wielkie tworzy się mimo woli. Napierski Stefan
Rzeczy, które denerwują teriera, mogą nic nie znaczyć dla doga niemieckiego. Smiley Blanton
Rzeczywistość jest z tej samej przędzy co i marzenia. Władysław Stanisław Reymont (Stanisław Władysław Rejment, 1867 - 1925)
Rzeczywiście dogadaliśmy się tak jak Polak z Polakiem. Bez użycia siły. Lech Wałęsa - przed podpisaniem Porozumień Gdańskich, 31 sierpnia 1980
Rzekł krytyk tragikowi, że mało śmieszny. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Rzucić palenie? To łatwe. Robiłem to ze sto razy. Mark Twain
Rzym był targowiskiem zapożyczonych bogów i podbitych narodów (...). Borys Pasternak
Salto morale jest bardziej niebezpieczne niż salto mortale. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Sama dziewczyna jest najmniejszą częścią siebie samej.
Samica gatunku jest bardziej zawzięta niż samiec. Kipling R
Samotność - cóż po ludziach... Adam Mickiewicz (1798-1855)
Samotność jest dla mnie jak kobieta dla walczącego żołnierza. Nikos Kazantzakis
Samotność jest złudzeniem. Zofia Nałkowska
Samotność na pustkowiu od tej w tłumie różni się ciszą. Stanisław Gołąb
Satyra zabija, nie obraża. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Satyrycy winni ostrzyc swój język na kamieniu mądrości. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Satyryk: facet rzucający się na czołgi nonsensu z butelką atramentu.
Są aniołowie mający szatańskie pomysły, są szatani mający anielską cierpliwość. Lech Nawrocki
Są cnoty zastrzeżone wyłącznie dla bogactwa. Rivarol
Są cztery gatunki ludzi: tacy którzy siedzą cicho i nic nie robią, tacy którzy mówią żeby siedzieć cicho i nic nie robią, tacy którzy coś robią i tacy którzy wiele mówią o robieniu. Prawo Runamoka
Są dwa rodzaje ludzi - tacy, którym wszystko trzeba tłumaczyć i tacy, którzy i tak wszystko rozumieją. Tom Clancy
Są dwa wygodne sposoby patrzenia: z przymrużeniem oka i spode łba. Dobieski Lech
Są dziewczyny na serial i na jeden odcinek. Fornal Stanisław
Są hotele, w których nie ma pcheł tylko dlatego, że pluskwy by im żyć nie dały.
Są kobiety - kwiaty i kobiety - owoce, są też kobiety - pestki, trudne do rozgryzienia.
Są ludzie, którzy mówią, że najnudniejszym dniem tygodnia jest niedziela - tak przywykli do swego codziennego kieratu.
Są ludzie, którzy przez całe życie spoglądają na zegarek, a mimo to zawsze się spóźniają. Antoni Pawłowicz Czechow (1860-1904)
Są ludzie, którzy śpią sami, powołanie lub nieszczęście odcięło ich od innych, i ci śpią co dzień w jednym łóżku ze śmiercią. Albert Camus (1913-1960)
Są ludzie, którzy tyranizują nas samych tylko faktem swego istnienia. Na próżno odgradzamy się od nich setkami kilometrów, nic nie pomoże. Louis Aragon
Są mężczyźni, którzy w życiu dostali to, na co sobie zasłużyli. Reszta, to kawalerowie. Sacha Guitry
Są rzeczy znane i są rzeczy nieznane, a pomiędzy tymi rzeczami znajdują się drzwi. William Blake
Są rzeczy, w które trzeba wierzyć, aby je zobaczyć.
Są sytuacje, w których zło działa szybko, gwałtownie, z nagłą, miażdżącą siłą. Natomiast dobro z reguły działa wolniej, potrzebuje czasu, aby się objawić i dać świadectwo. Więc dobro często się spóźnia i - przegrywa. Ryszard Kapuściński
Są tacy co nigdy nie mieli nadziei i tacy, co ciągle ją tracą. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Są tacy którzy cię kochają, a ty nawet nie masz pojęcia o ich istnieniu.
Są takie chwile, kiedy potrzebuję powiedzieć komuś o moich obawach; chwile, kiedy potrzebuję kogoś, z kim mogłabym podzielić się sekretem; chwile, kiedy potrzebuję kogoś, kto razem ze mną będzie się cieszyć z moich osiągnięć. W takich chwilach taką osobą jest mój przyjaciel. Pam Brown
Są tylko dwie klasy ludzi: ci, którzy stale dzielą ludzi na dwie klasy, i ci, którzy tego nie robią. Robert Benchley
Są urodzeni mężowie stanu - wyjątkowego. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Są w życiu chwile, w których trzeba podjąć ryzyko i dać się ponieś szaleństwu. Paulo Coelho
Są westchnienia, uczucia, myśli święte i tkliwe, słowa i czyny szalone, pieszczoty nie wykonane, pomysły na wpół pomyślane, które wiecznie czekają nad jakimś brzegiem, czy i na nie przyjdzie kiedyś pora? Ale nikt nie próbuje wykrzyczeć się, wypłakać, wygadać, zapomina o tym swoim świecie, ogranicza jego rozrost, skazuje go wreszcie na zaumarcie. Karol Irzykowski
Sąd da się obalić, przesąd nigdy. Marie von Ebner-Eschenbach (1830-1916)
Sąd: grupa ludzi orzekająca, która strona miała lepszego adwokata.
Sądzić powinna tylko chłodna głowa, nigdy gorące serce. Bolesław Prus
Schlebianie przysparza przyjaciół, prawda - wrogów. Terencjusz (Publius Terentius Afer, ok. 190 - ok. 159 p.n.e)
Sekret "podbudowania" mężczyzny leży w tym, by pod żadnym pozorem nie starać się go zmienić. John Gray
Sekret bycia nudnym polega na tym, by powiedzieć wszystko.
Sekunda jest częścią minuty, minuta częścią godziny, godzina częścią zegara, a zegar częścią życia... Kamil Ejsymont
Sen mi rzekę przypomina / Ciągle zmienną w swoim pędzie. / Śnisz, a jesteś jak marynarz / Poddawany jej komendzie. / Doświadczenia łowisz w żagle / Wzorem innych poławiaczy, / Ale nigdy nie odgadniesz, / Co dla ciebie los przeznaczył. / I jak toczą się zapasy, / Trwają boje i zabiegi / Ażeby nie wypaść z trasy, / Lub nie rozbić się o brzegi. Victoria Shaw, Garth Brooks - "Rzeka"
Sen zadowolonego jak delikates. Biblia
Sen: Sen to furtka duszy. Napierski Stefan
Sensowne działanie nie zastanawia się najpierw nad przyszłością, lecz jest uszczęśliwiającą teraźniejszością, spełnieniem siebie; satysfakcja nie jest umiejscowiona poza działaniem, lecz w nim samym. Arthur Brühlmeier: Edukacja humanistyczna, "Impuls", Kraków 1993
Serca kobiet są jak owe sekretarzyki pełne szufladek zamkniętych jedna w drugiej; człowiek się wysila, lamie paznokcie i w końcu znajduje tylko zeschły kwiat, trochę kurzu albo i nic zgoła. Gustave Flaubert (1821-1880)
Serca, gdy się cieszą, stają otworem. Przysłowie łacińskie
Serce co kocha, równe lic ozdobie. Michał Anioł
Serce człowieka obmyśla drogę, lecz Pan utwierdza kroki. przysłowie
Serce kamieni drży czasem jak serce małych zwierząt. Zbigniew Herbert
Serce ludzkie bywa czasem tak zgłodniałe, że rzuca się nawet na kamienie, nie czując ich martwoty i chłodu. Feliks Chwalibóg
Serce ma swój porządek, rozum ma swój, płynące z zasad i dowodów; serce ma inny. Blaise Pascal (1623 - 1662)
Serce mędrca zwraca się ku prawej stronie, a serce głupca ku lewej. (Koh. 10:2). (Koh. 10:2)
Serce nie sługa, nie zna, co to pany, / Nie da się okuć przemocą w kajdany. Jan Nepomucen Kaminski (1777 - 1855)
Serce nigdy się nie starzeje, ma tylko coraz więcej blizn. Johann Wolfgang von Goethe (1749-1832)
Serce to najtwardsza część ciała. Najdelikatniejsze są ręce. Carolyn Forché
Serce: Serce samo stanowi o sobie. Molier
Sęki są siłą drzewa. Goczoł Jan
Siebie słuchać nie umiemy, innych - najczęściej nie chcemy. Stefan Pacek
Siedliskiem przyjaźni jest serce, ale dochodzimy do niej drogą zrozumienia. John Ching - hsiung Wu
Sięgaj po laur, ale nie z cudzej głowy. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Signum temporis: nikt nie wie, co to znaczy "signum temporis". Żarko Petan
Silny jest ten, kto potrafi przezwyciężyć swe szkodliwe przyzwyczajenia. Benjamin Franklin (1706-1790)
Silny rząd rządzi krajem, silna opozycja rządzi rządem. Alberto Moravia
Siła człowieka nie polega na tym ze nigdy nie upada ale na tym ze potrafi się podnosić. Konfucjusz
Siła jest dziwów, lecz przecież człowiek szczytem dziwów w świecie. Sofokles (496 - 406 p.n.e)
Siła kobiety - w jej języku. Przysłowie afrykańskie
Siła przekonań nie dowodzi ich słuszności.
Siłą napędową demokracji nie jest miłość do innych ludzi, ale nienawiść do wszystkiego spoza plemienia, spoza frakcji, partii czy narodu. 'Wola powszechna' głosi wojnę totalną, a nienawiść jest największą siłą rekrutów. generał J. F.C. Fuller
Sitem czerpie wodę, kto chce uczyć się bez książki. Przysłowie łacińskie
Skandali w Watykanie nie ma i być nie może. rzecznik prasowy Watykanu prof. Alessandrini, 1970
Skarb strzeżony przez męża skąpca w bezsenne dlań noce jest jak cnota wiekowej dziewicy. Hinduskie
Skąd przybywamy? Kim jesteśmy? Dokąd idziemy? Paul Gauguin (1848 - 1903)
Skoro nie znasz możliwości człowieka, jak możesz ocenić jego czyny? W końcu opinię urabia uczucie a nie rozum. Herbert Spencer
Skracać książki to przedłużać czytelnikom życie.
Skrót to najdłuższa droga pomiędzy dwoma punktami. Prawa Murphy'ego
Slogan - środek na wzmocnienie płuc, szkodliwy dla mózgu.
Słabi tylko giną w objęciach przeciwności - silni karmią się w jej piersi. Z. Hartingh
Słabości, twe imię kobieta. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Słabym pozostaje tylko jedna broń: błędy silnych. Georges Bidault
Sława ojców przechodzi na dzieci w postaci wysoko podniesionych głów i zdecydowanych gestów. s.251 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne
Sława za życia i sława po śmierci to czasem za dużo. Trzeba umieć poprzestać na jednej
Słodko i zaszczytnie jest umrzeć za ojczyznę. Horacy (Quintus Horatius Flaccus, 65 - 8 p.n.e)
Słońcu i miłości nigdy się w oczy nie patrzy. Przysłowie polskie
Słowa kobiety - wachlarz dziurawy / (tak stare brzmią przypowieści), / Dużo w nich szumu, zgiełku i wrzawy, / a próżno szukałbyś treści.
Słowa nie powinny być większe od czynów. Henryk Sienkiewicz (1846 - 1916)
Słowa są kanwą, na której oplatamy nasze słowa. Aldous Huxley
Słowa spisane, nieszczęście zasiane. Jan Grzegorczyk, Adieu - przypadki księdza Grosera
Słowa to najpoważniejsza broń. Kipling R
Słowa ulatują, pismo pozostaje.
Słowami świadczyć miłość, to nie miłość Sofokles (496 - 406 p. n.e).. (496 - 406 p.n.e)
Słowo - jest czynu testamentem. Cyprian Norwid (1821 - 1883)
Słowo jest cieniem uczynku. Demokryt z Abdery
Słowo raz wypowiedziane nie powraca. Horacy (Quintus Horatius Flaccus, 65 - 8 p.n.e)
Słowo, które jest wspaniałym darem Bożym, ma być słoneczne i lecznicze. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Słuchać Słowa - to wystawiać żagle na wiatr Ducha, nie wiedząc, do jakich brzegów człowiek dobije. Hieronim Święty
Słuchaj dużo mów mało (Audi multa loquere pauca). (Audi multa loquere pauca). (Audi multa loquere pauca)
Słuchanie jest jak pieszczota - to przyjęcie dotyku kogoś drugiego. Perrin Xarier
Słup z napisem <<Gułag 92JN90>> i nic więcej. Na początku w mróz gołymi rękami łamaliśmy gałęzie na szałasy. I nie uwierzysz, ale powoli sami się pobudowaliśmy. Postawiliśmy sobie baraki, ogrodzenie, zbudowaliśmy karcery, wieże strażnicze - wszystko sami. I zaczął się wyrąb, ścinanie drzewa. Po ośmiu wprzęgaliśmy się do sanek, woziliśmy pnie, po pierś zapadając się w śnieg. Długo nie wiedzieliśmy, że wybuchła wojna. Ukrywano to przed nami. I nagle - propozycja. Na ochotnika na front do batalionów karnych, a kto wyjdzie cało ze wszystkich bitew - będzie wolny. A potem ataki i ataki, kilometry kolczastego drutu pod prądem, miny, moździerze, całe miesiące huraganowego ognia. Nie bez powodu nazywano żołnierzy z naszych batalionów skazańcami. Kładło nas pokotem. Jak ja wyżyłem? Ależ wyobraź sobie, że to krwawe piekło było rajem w porównaniu z okropnościami obozu (...). Borys Pasternak
Służący ołtarzowi winien żyć z ołtarza. (Altari serviens, de altari vivere debet). (Altari serviens, de altari vivere debet)
Słysząc wołanie o pomoc - pomagamy... wołać. Dobke Radomir
Smoczek: Lek na bek. Fangrat Tadeusz
Smutek kochanków jest pełen rozkoszy. Montesquieu
Smutek to najgorsza pora dnia. Gojawiczyńska Pola
Sny chorego - Rojenia. (Aegri somnia). (Aegri somnia)
Sny są językiem Boga. Gdy Bóg przemawia językiem świata, mogę odgadnąć ich znaczenie. Jeśli zaś mówi językiem twojej duszy, to tylko ty jeden możesz je zrozumieć. Paulo Coelho
Sobie prawdę rzec - najwspanialsza prawda. hrabia Aleksander Fredro
Socjalizm albo śmierć! Fidel Castro
Socjalizm, który chwali się swoją młodością, jest starym matkobójcą. To on zawsze zabijał swoja matkę - Republikę, i swoja siostrę - Wolność. Honore de Balzac
Sonet: Sonet jest aksamitną kamizelką poezji. Serna Gomez De La
Spisałem prawa dla ludzi dobrych i złych nie kierując się niczyim życzeniem. Solon
Spokojem można niepokoić. Józef Bułatowicz
Spokojne sumienie to kolebka rozsądku. Kurczab Jan
Spokój zaczyna się właśnie tam, gdzie kończy się ambicja. Young Edward
Społeczeństwo przygotowuje przestępstwa, przestępcy je popełniają. Henry Thomas Buckl
Społeczeństwo syte, żyjące w dobrobycie, nie zadowala się kupowaniem książek; chce także kupować poetów. Leslie Fidler
Sport: Wentyl erotyzmu. Napierski Stefan
Sposobność do wyobrażania sobie, że wszystkie rzeczy (...) wynikają w taki sam sposób wzajemnie ze siebie, a także, że nie mogą istnieć tak odlegle, do których byśmy nie dotarli (...), byleby tylko nie przyjmować za prawdziwa żadnej rzeczy, która by prawdziwa nie była, i zachowywać zawsze należyty porządek przy wyprowadzaniu jednych z drugich. Kartezjusz
Sposób wręczania ma większa wartość od podarunku. Pittakos
Spośród tych, co oddychają i chodzą po ziemi, nie ma nikogo bardziej godnego pożałowania niż człowiek. Homer
Spotkać dobrego przyjaciela to jakby znaleźć się w domu, to tak jakby przytulić się do mamy. Przy nim czuję się bezpiecznie i nie muszę się bronić. Przy nim jest mi dobrze, bo wiem, że ktoś mnie kocha. Beisser Arnold R
Spotkania na szczycie nie są widokiem dla mieszkańców nizin. John Gunther
Spotykam trzy rodzaje ludzi: tych, którzy mnie potrzebują; tych, których ja potrzebuję i przyjaciół, z którymi lubię przebywać. Ewa Lewandowska
Spójrzmy na to; w głębi swojego rozumu nikt nie może wyobrazić sobie swojej własnej egzystencji bez przypuszczenia, że zawsze żył i będzie żył w przyszłości. Erik Erikson
Spraw, abym poznał siebie, spraw abym poznał Ciebie. Św. Augustyn
Sprawdzianem przyjaźni jest pomoc w przeciwnościach, i to bezwarunkowa. Mohandas Karamchand Gandhi, przydomek Mahatma, czyli Wielki Duchem (1869-1948)
Sprawiedliwość bez miłosierdzia jest z konieczności okrutna. (Jak miłosierdzie bez sprawiedliwości jest niemoralnym pobłażaniem złu). Zofia Kossak - Błogosławiona wina
Sprawiedliwość podnosi głos, ile może, ale trudno jej o posłuch w zgiełku namiętności. Montesquieu
Sprawy nie układają się same. Pomagamy im my lub przypadek. Stefan Pacek
Sprowadzenie do absurdu. (Ad absurdum reductio). (Ad absurdum reductio)
Spróbuj zapalić maleńką świeczkę zamiast przeklinać ciemność. Konfucjusz
Spuście kurtynę, farsa skończona. Francois Rabelais (1483 lub 1494 - 1533)
Stagnacja ma tendencję wzrostową. Prawo Wynne'a
Stało się (przegrałem) Acta haec res est.
Staraj się dostrzec potrzebujących wokół ciebie. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Staraj się odnaleźć ziarno prawdy w tym, co inni mówią o tobie. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Starajcie się dobrze czynić wobec wszystkich ludzi! Księga Przysłów 3, 4
Starajmy się tak postępować i tak żyć, by nikomu w naszej Ojczyźnie nie brakło dachu nad głową i chleba na stole, by nikt nie czuł się samotny, pozostawiony bez opieki. Jan Paweł II (Ełk, 8 czerwca 1999)
Stare grzechy mają długie cienie. Agatha Christie (1891-1976)
Stare wino, żona młoda, niejednemu życia doda. Przysłowie polskie
Starość jest smutna nie dlatego, że się skończyły przyjemności, lecz nadzieje. Jean Richter
Starość nie jest niczym innym, jak tylko powtórzeniem wieku dziecięcego. Antyfanes
Starość zamiast jutra posiada wczoraj. Konar A
Starsi panowie, starsi panowie, Starsi panowie dwaj, / Już szron na głowie, Już nie to zdrowie. / A w sercu - ciągle maj! Jeremi Przybora (ur. 1915)
Stary ale jary, lepszy czasem od młokosa. Fredro Aleksander
Starym sposobem i obyczajem (Antiquo modo, antoquo more). (Antiquo modo, antoquo more). (Antiquo modo, antoquo more)
Starzejący się mężczyzna całą noc zabiera się do tego, co niegdyś robił przez całą noc.
Starzy ludzie są niezwykle niebezpieczni. Przyszłość jest im obojętna
Statek: Krzew mew. Gorzelski Roman
Statystyka informuje, ile przypada wszystkiego na głowę... optymisty
Stawiam kropkę pod znakiem zapytania. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Stereotyp zawsze jest płaski, nie stereo. Konopiński Lech
Stoliku, nakryj się Bracia Grimm (Jacob 1785 - 1863, Wilhelm 1786 - 1859). (Jacob 1785 - 1863, Wilhelm 1786 - 1859). (Jacob 1785 - 1863, Wilhelm 1786 - 1859)
Stosunkowo łatwą rzeczą jest nawracać biednych, kiedy niesie im się Biblię w jednej ręce, a chleb w drugiej. George B. Shaw
Stosy nie rozświetlają ciemności. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Strach bywa różny, ale najgorszy jest strach przed wstydem. Roman Bratny
Strach jest oczekiwaniem zła. Platon
Stracić dobrego przyjaciela, to równoczesne z utratą własnego życia. Sofokles
Stracony dla człowieka jest dzień, w którym się nie śmiał. Chamfort
Straszną jest rzeczą, kiedy dusza szybciej zmęczy się niż ciało.
Strasznie mi niegdyś imponowali ludzie, którzy mi nie odpisywali na listy; uważałem ich za jakieś wyższe istoty. Karol Irzykowski
Straszny jest knebel posmarowany miodem. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Strategia wojny polega na przebiegłości i stwarzaniu złudzeń. Sun Tzu
Strip-tease jest to lekcja anatomii przy akompaniamencie muzyki. Frank Sinatra
Strona zewnętrzna człowieka jest stroną tytułową jego wnętrza. przysłowie perskie
Strumień łaski nie wspina się na wzgórza pychy, lecz spływa w doliny pokory. św. Augustyn
Strzeż się swych pierwszych odruchów, zazwyczaj są szlachetne. Talleyrand
Strzeż się złej kobiety i nie ufaj dobrej. Przysłowie hiszpańskie
Studentka: Zdobywa wiedzę o koledze. Sztaudynger Jan
Stwierdzono, że demokracja jest najgorszą formą rządu, jeśli nie liczyć wszystkich innych form, których próbowano od czasu do czasu. Winston Churchill (1874 - 1965)
Sufler: ten, który ocala od zapomnienia.
Sukces jest najgłośniejszym mówcą świata. Napoleon Bonaparte (1769-1821)
Sukces jest wynikiem właściwej decyzji. Eurypides (ok. 480-407/406 p.n.e)
Sukces polega na tym, że zdobywa się to co się chciało. Szczęście polega na tym, że podoba się to co się ma. Elbert Hubbard
Sukces w oczach ludzi jest bogiem. Ajschylos
Suma cierpień przewyższa u człowieka znacznie sumę rozkoszy. Arthur Schopenhauer
Suma kątów za którymi tęsknię, jest na pewno większa od 360. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Suma zer daje groźną liczbę.
Sumienie miał czyste. Nie używane. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Sumienie nie przeszkadza nam w popełnianiu grzechów, ale przeszkadza cieszyć się z ich popełnienia. Salvador de Madariaga
Sumienie: Ekranik panik. Sztaudynger Jan
Surowość jest wyrazem szacunku, wyrozumiałość - lekceważenia. Henryk Elzenberg
Swoją radość można znaleźć w radości innych; to właśnie jest tajemnicą szczęścia. Bernanos Georges (1888-1948)
Swoje powstanie zawdzięczają arcydzieła geniuszowi, wykończenie - pracowitość. Joseph Joubert
Syci niewolnicy są największymi wrogami wolności.
Symptomem śmierci naszych marzeń jest spokój: życie staje się niedzielnym popołudniem, nie żąda od nas niczego szczególnego, a i my nie mamy ochoty wiele z siebie dawać. Paulo Coelho, Pielgrzym
Systemy odporne na idiotów, obsługiwane są właśnie przez nich. Prawa Murphy'ego
Systemy złożone wykazują skłonność do zakłócania realizacji własnych funkcji. Prawa Murphy'ego
Szaleństwo znosi granice. Skibińska - Podbielska Jadwiga
Szalonemu; Tak było od początku świata, że pełza żółw a orzeł lata, że śpiewa słowik, a jaskółka na twoim czole kreśli kółka. Sztaudynger Jan
Szanuj każdego człowieka, bo mieszka w nim Chrystus. Bądź wrażliwy na drugiego człowieka, twojego brata. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Szanuję to, co trwa dłużej niż ludzie. Antoine de Saint-Exupery (1900-1944)
Szatan przechytrzył Boga - przebywa częściej na ziemi. Mieczysław Michał Szargan
Szczególnym znakiem macierzyńskiej obecności Bogurodzicy pośród nas jest Jasna Góra. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Szczery aż do bólu. Masochista czy sadysta? Stanisław Tym
Szczęścia nie buduje się na przyjemności; buduje się je na zwycięstwie. Harry Emerson Forsdick
Szczęścia szukaj blisko siebie, bo ono jest w drobnych, codziennych radościach. Jozeph Fohat
Szczęście człowieka na ziemi zaczyna się dlań wtedy, gdy zapominając o sobie, zacznie żyć dla innych. Vincent van Gogh (1853-1890)
Szczęście i nieszczęście wchodzą tymi samymi drzwiami. Iason Evangelu
Szczęście jest czymś, co przychodzi pod wieloma postaciami, więc któż je może rozpoznać? Ernest Hemingway (1899-1961)
Szczęście jest niepewne i nietrwałe. Obowiązek jest pewny i wieczny
Szczęście ma szklane nóżki: błyszczą, lecz są kruche. Syrus (Publilius Syrus, I w. p.n.e)
Szczęście nie jest ani dziełem przypadku, ani darem bogów. Szczęście to coś, co każdy z nas musi wypracować dla samego siebie. Erich Fromm (filozof, 1900-1980)
Szczęście nie polega na szczęściu, lecz na jego osiągnięciu. Fiodor Dostojewski
Szczęście robi dobrze ciału, ale smutek rozwija siłę umysłu. Proust Marcel (1871-1922)
Szczęście to jest to, czego prawdopodobnie w życiu nie osiągniemy, ale na szukanie go warto poświęcić życie. Stendhal
Szczęście to zdolność wykorzystania tego, co zostało ci dane. Milton Erickson
Szczęście w nieszczęściu. Josephus Flavius (37 - ok. 100)
Szczęście wybiera zaradnych, nie bezradnych. [119] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Szczęście znalazłem, ale jedynie w bzie i koniczynie. Sztaudynger Jan
Szczęściem jednego człowieka jest drugi człowiek. Jean Paul Sartre
Szczęśliwe małżeństwo to takie, w którym mąż rozumie każde słowo, którego żona... nie wypowiedziała. Alfred Hitchcock
Szczęśliwe znalezienie dobrej książki może zmienić przyszłość duszy. Marcel Prevost
Szczęśliwi, którzy nauczyli swoje dzieci cieszyć się małymi rzeczami. Jeremias Gotthelf, właśc. Albert Bitzius (1797-1854)
Szczęśliwy człek, co go cudze szkody uczą rozumu. W. Potocki
Szczęśliwy człowiek, w którego duszy nie kryje się podstęp. Psalm 32, 2
Szczęśliwy jest naród, którego historia jest nudna. Charles Louis de Secondat Montesquieu (Monteskiusz, 1689 - 1755)
Szczęśliwy lekarz, który przybywa kiedy choroba ustępuje. Powiedzenie ludowe
Szczęśliwy, kto nie chodził za radą bezbożnych i na drodze grzeszników nie postał. Z księgi Psalmów
Szczęśliwym jest dom, który gości przyjaciela. Ralph Waldo Emerson (1803-1882)
Szczyt głupoty zdobywa się bez wysiłku.
Szczyt prawa - to szczyt bezprawia. Terencjusz (Publius Terentius Afer, ok. 190 - ok. 159 p.n.e)
Szczyt roztargnienia: zgubić się w tłumie i przekazać policji swój rysopis. Alfons Allais
Szept ładnej dziewczyny roznosi się dalej niż ryk lwa.
Szerokie masy ludu łatwiej ulegają wielkiemu kłamstwu niż małemu. Hitler
Szklanka, z której piję, nie jest duża, ale przynajmniej moja własna. Alfred Musset (1810 - 1857)
Szkło i dziewica są zawsze w niebezpieczeństwie. Giovanni Torrian
Szkoda, że do raju jedzie się karawanem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Szkoda, że szczęścia nie można znaleźć na drodze do niego. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Szkoła to miejsce, w którym zaczynamy tracić naszą własną osobowość. Michel Tournier
Szlachetny człowiek mierzy swoje prawa według swoich obowiązków.
Szlachetny człowiek woli stracić swój honor niż świadomość. Michel Montaigne
Szlachetny jest ten, kto nie tylko nie krzywdzi, ale i nie chce krzywdzić. Demokryt z Abdery
Szli krzycząc: "Polska! Polska" [...] Wtem Bóg z Mojżeszowego pokazał się krzaka, Spojrzał na te krzyczące i zapytał: "Jaka? " Juliusz Słowacki (1809 - 1849)
Szopen, gdyby jeszcze żył, to by pił. Stanisław Wyspiański
Sztuczna inteligencja jest lepsza od naturalnej głupoty. Prawa Murphy'ego
Sztuka długotrwała, życie krótkie. Seneka Młodszy (Filozof, Lucius Annaeus Seneca, ok. 3-65 p.n.e)
Sztuka jak wiara jednego się tylko boi: letniości Witold Gombrowicz (1904 - 1969). (1904 - 1969). (1904 - 1969)
Sztuka jest cudownym zaklęciem... Jak czarodziejska fujarka potrafi nas od złego uwolnić. Nikos Kazantzakis
Sztuka jest niezbędna. Gdybym tylko wiedział do czego. Andre Maleaux
Sztuka jest samowolą geniusza. Adolf Loss
Sztuka lekarska leczy choroby ciała, a mądrość uwalnia dusze od namiętności. Demokryt z Abdery
Sztuka nie ma żadnego celu, jest celem sama w sobie, jest absolutem, bo jest odbiciem absolutu - duszy. Stanisław Przybyszewski (1868 - 1927)
Sztuka pobierania podatków porównywać można do skubania gęsi: należy wyrwać z niej jak najwięcej piór przy jak najmniejszym syczeniu ptaka. Jean Baptiste Colbert
Sztuka rządzenia polega na umiejętności przystosowania się do warunków. Iwaszkiewicz Jarosław
Sztuka stoi ponad życiem, wnika w istotę wszechrzeczy (...) Przybyszewski "Confiteor".
Sztuka to uruchamianie prawdy. Martin Heidegger
Sztuka w naszym pojęciu jest metafizyczną, tworzy nowe syntezy, dociera jądra wszechrzeczy, wnika we wszystkie tajnie i głębie. Przybyszewski "Confiteor"
Sztuka życia - to cieszyć się małym szczęściem. Phil Bosmans
Sztuka życia polega na tym, by cieszyć się małym, a wytrzymywać najgorsze. William Hazlitt (1778-1830)
Sztuka życia: móc zaspokoić głód zachowując apetyt. Anita Daniel
Sztuką i orężem. (Arte et Marte). (Arte et Marte)
Sztuką jest, nie szukając nigdy siebie, wciąż na nowo się odnajdywać. ks. Stanisław Jasionek
Szukać prawdy, kochać piękno, chcieć dobra, czynić najlepsze - to zadanie i cel człowieka. M. Mendelssohn
Szukając poparcia, łatwo zostać popychadłem.
Szukający szczęścia jest jak pijak, który nie może trafić do domu, ale wie, że ma dom. Wolter
Szukam człowieka. Diogenes z Synopy (ok. 413 - 323 p.n.e)
Ślepota nie jest nieszczęściem. Nieszczęściem jest nieumiejętność zniesienia jej. John Milton
Śmiać się często i serdecznie, zdobyć szacunek ludzi inteligentnych i sympatię dzieci - to znaczy odnieść sukces. Ralph Waldo Emerson
Śmiałym los sprzyja. Simonides z Keos (556 - 469 p.n.e)
Śmiech - to szczere królestwo człowieka. F Rabelais
Śmiech jest afektem, którego źródłem jest nagła przemiana napiętego oczekiwania w nicość. Immanuel Kant (1724 - 1804)
Śmiech jest lekarstwem, które każdy może sobie przepisać. Boller Reinhold
Śmiech to najmądrzejsza i najłatwiejsza odpowiedź na wszystko, co dziwaczne. Herman Melville
Śmiech, sen i nadzieja - to trzy rzeczy nam dane po to, aby osłodzić przykrości życia. Maria Dąbrowska z domu Szumska (1889-1965)
Śmiej się, a świat będzie się śmiał z tobą. Płacz, a będziesz płakał sam. Wilcox
Śmierci! Otwórz swe wrota, okaż mi krztę litości. Niech wiatr połamie życia mego filary srebrne
Śmierć - jedyna przyjemność, której nie można odczuć. Karol Irzykowski
Śmierć albo zwycięstwo! Tadeusz Kościuszko (1746 - 1817)
Śmierć jak kot / Wpadnie w lot. Alexander Bain
Śmierć jest moim rzemiosłem. Robert Merle
Śmierć jest najmniejszym złem z tego wszystkiego, co uważa za zło człowiek. Johann Gottlieb Fichte
Śmierć jest oddzieleniem duszy od ciała. Platon
Śmierć koi pragnienie nie-wiedzy. Georges Bataille
Śmierć mu więcej panować nie będzie. Rz 6,9
Śmierć nas nic nie obchodzi, bo zło i dobro jest tylko tam, gdzie można coś odczuwać zmysłami, śmierć zaś jest końcem zmysłowego odczuwania. Epikur z Samos
Śmierć nie istnieje. Śmierć nas nie dotyczy. (...) talent to inna rzecz, to należy do nas, zostało nam odkryte. A talent w najszerszym pojęciu to dar życia. Borys Pasternak
Śmierć otwiera drzwi sławy i zamyka drzwi zazdrości. Laurence Sterne
Śmierć pyta mnie każdego poranka:"na jaką żyjesz miarę? " Pino Pellegrino
Śmierć się wije u płotu / Szukająca kłopotu.
Śmierć to nieprzyjemna formalność, ale za to przyjmuje się wszystkich kandydatów.
Śmierć? Nieważne! / Żyć? Nieważne! / Ważne - zwyciężyć! Jan Brzechwa
Śniący na jawie starannie ukrywa swoje fantazje przed innymi, ponieważ wyczuwa powody, by się ich wstydzić. Zygmunt Freud
Śnił mi się Freud. Co to znaczy? Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Śpiesz się powoli, a unikniesz błędów. Sofokles
Śpieszę się kształtować moją duszę, zanim umrę. Nikos Kazantzakis
Świadomość [śmierci] to trucizna, to środek toksyczny dla osobnika, który stosuje go na samym sobie. Świadomość to światło, bijące na zewnątrz, świadomość oświetla nam drogę, abyśmy się nie potknęli. Świadomość to płonące reflektory pędzącego parowozu. Jeśli spróbujemy zwrócić je światłem do wnętrza, nastąpi katastrofa. Borys Pasternak
Świadomość, że nie dotrzemy do celu wędrówki, nie przeszkadza nam tak bardzo, jak brak towarzysza wędrówki. Frank Moore Colby
Świat bez kobiety byłby jak ogród bez kwiatów. Pierre de Brantome
Świat cały śpi spokojnie i wcale o tym nie wie, że nie jest tak na wojnie, / jak jest w żołnierskim śpiewie. Eugeniusz Małaczewski (1897 - 1922)
Świat dzisiejszy jest tak urządzony, że nawet przy najlepszej woli otoczenia dokonuje się bezimienna zbrodnia na każdej jednostce. Nikt nie winien i winni są wszyscy. Dzieje się wciąż to samo, co w ścisku podczas pożaru. Karol Irzykowski
Świat jest jakby pomostem: możesz go przejść, ale nie radzę ci na nim budować domu. Przysłowie indyjskie
Świat jest namiętnością, jest także wolą, ale nie mądrością. Henri Frederic Amiel
Świat jest piękny! I to jest właśnie takie smutne. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Świat jest tak wielki i bogaty, a życie tak pełne różnorodności, że nigdy nie brak okazji do wierszy. Goethe Johann Wolfgang Von
Świat jest zły i jeszcze mu się to ułatwia.
Świat nie jest dla ludzi normalnych. Jest dla znormalizowanych
Świat nie jest. Świat się wiecznie zaczyna. Julian Przyboś
Świat nigdy nie może przebaczyć tym, co nic nie zawinili. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Świat pełen jest drogich nieobecnych. Fiodor Michajłowicz Dostojewski (1821-1881)
Świat podobny jest do amatorskiego teatru, więc nieprzyzwoicie jest pchać się w nim do ról pierwszych, a odrzucać podrzędne. Wreszcie, każda rola jest dobra, byle grać ją z artyzmem i nie brać jej zbyt poważnie. Bolesław Prus
Świat przedstawiony w mediach to... pełnia możliwych doświadczeń dzisiejszego człowieka. Nie ma nic w umyśle, czego nie byłoby na ekranie... Mirosław Pęczak artykuł " Głos przedostatni - postmoderniści zmodernizowali się "
Świat staje się piękny w wymiarach serca. Elitis Odisseas
Świat wcale nie jest zwariowany, choć nie jest dla ludzi normalnych. Jest dla znormalizowanych. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Świat współczesnej reklamy to świat, w którym wydaje się miliardy na to, by ludzie kupowali rzeczy, na które nie mają pieniędzy i których wcale nie potrzebują. Fredenc Beigbeder, autor kultowej książki o świecie reklamy
Świat zwykł po niebiosa wychwalać ludzi przyzwoitych i hojnych li tylko dlatego, że na ich zgubie żeruje. Ivo Andrić
Światem rządzą młodzi, gdy się podstarzeją. George Bernard Shaw
Światło w tunelu to reflektory nadjeżdżającego pociągu. Murphy
Światu potrzeba więcej wrażliwych serc i mniej zimnej stali. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Święta miłości kochanej ojczyzny, / Czują cię tylko umysły poczciwe ! Dla ciebie zjadłe smakują trucizny, / Dla ciebie więzy, pęta niezelżywe. Kształcisz kalectwo przez chwalebne blizny, / Gnieździsz w umyśle rozkoszy prawdziwe. Byle cię można wspomóc, byle wspierać, / Nie żal żyć w nędzy, nie żal i umierać. Ignacy Krasicki (1735 - 1801)
Ta cicha duma w człowieku - śmierć broni się przed nami ale w końcu ulega. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Ta sama droga prowadzi pod gore i w dol. Heraklit z Efezu
Tablica czysta, płaska i gładka. (Tabula rasa et plana et polita) Albert Wielki (1193 - 1280)
Tajemną nadzieją robotów było to, że staną się ludźmi, a to ludzie stają się robotami. Dom Helder Camara
Tajemnica jest kurtyną zasłaniającą przed nami przyszłość. Tajemnica towarzyszy wszelkiej refleksji nad sensem życia i nad sensem istnienia w ogóle
Tajemnica znudzenia ludźmi polega na mówieniu im wszystkiego. Wolter
Tak chcę, tak rozkazuję; niech moja wola posłuży za rację. Juwenal (Decimus Iunius Iuvenalis, 55 - 130)
Tak długo przebaczamy, jak długo kochamy. François de la Rochefoucald (1613 - 1680)
Tak jak czymś naturalnym jest wierzyć w wiele rzeczy bez dowodów, tak też naturalnym jest wątpić w wiele innych wbrew dowodom.
Tak jak w naszym obecnym życiu miewamy tysiące snów, tak też nasze obecne życie jest jedynie jednym z wielu tysięcy takich istnień, do którego przychodzimy z innego, bardziej rzeczywistego życia...i następnie wracamy po śmierci. Nasze życie jest jedynie jednym ze snów tego bardziej rzeczywistego życia i tak już jest nieskończenie aż do ostatniego, najprawdziwszego życia - życia Boga. Lew Tołstoj (pisarz rosyjski, 1828 - 1910)
Tak lepiej Zakochani są ślepi! Ale to może dla nich lepiej
Tak mało wiemy o sobie. Całe szczęście, że inni wiedzą mniej. Bułatowicz Józef
Tak postępuj z przyjaciółmi, aby nie stali się nieprzyjaciółmi, a z nieprzyjaciółmi tak, żeby jak najprędzej stali się tobie przyjaciółmi. Pitagoras
Tak uderzaj, aby skazaniec czuł, że umiera. Kaligula (Caius Iulius Caesar Caligula, 12 - 41)
Tak zawsze tyranom ! (Sic semper tyrannis ! ). Brutus (Marcus Iunius Brutus, 85 - 42 p.n.e)
Taką samą przez się działającą formą, wywołującą estetyczne zadowolenie nazywam Czystą Formą. Nie jest to więc forma pozbawiona treści, bo takiej żaden żywy stwór stworzyć nie potrafi, tylko ta w której życiowe składniki stanowią element drugorzędny. Witkacy
Taki ma koniec, co piękne na ziemi! (Das ist das Los des Schonen auf der Erde! ). Friedrich Schiller
Takim jestem; takim być chcę; was niech diabli wezmą! Aforyzmy F. Nietsche
Takt jest rozumem serca. Gutzkow
Także my, pięćdziesięciolatkowie, mamy swoje szczęście nie za sobą, lecz przed sobą! Joseph Wlttlo (1879-1949)
Talent dodaje urodzie blasku. Sophia Loren
Talent może być czasem przebaczony, geniusz nigdy. Bayron George
Talent pracuje, geniusz tworzy. Schuman Robert
Talent to strach przed porażką. Andre Gide
Talent: Talent dodaje urodzie blasku. Loren Sophia
Tam gdzie chodzi o to co sprawiedliwe, piękne i dobre nie powinniśmy troszczyć się o opinie ogółu. Sokrates
Tam gdzie uciska but, bez niego chodzi lud. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Tam, gdzie jest nasza niemoc, tam też jest siła. Tam gdzie jest nasza nędza, tam też jest nasza wielkość. Tam, gdzie jest ciemność, tam także panuje światło... Jednak tylko wiara może nam o tym powiedzieć i jedynie nadzieja pozwala nam to usłyszeć. Jean Ladriere
Tam, gdzie nie ma wolności, nie ma ani praw, ani obowiązków. Napoleon Bonaparte (1769-1821)
Tam, gdzie wszyscy myślą to samo, w ogóle niewiele się myśli. Heiner Geissler
Taniec śmierci. Danse macabre. Temat malowideł i poematów
Tchórze zwiększają kryteria odwagi.
Technika zdominowana jest przez dwa typy ludzi, tych którzy rozumiej czym się kierują, oraz tych, którzy kierują się tym, czego nie rozumieją. Prawo Putta
Tego samego chcieć i tego samego nie chcieć - oto jest dopiero przyjaźń. Salustiusz
Ten cię kocha przez kogo płaczesz. Cervantes Miguel De
Ten dopiero jest nieszczęśliwy, kto nie potrafi ukryć swojej troski.
Ten jest najmędrszy, kto zna najwięcej głupstw, a najmniej ich popełnia. S. Witwicki
Ten kto Cię obraził jest albo silniejszy, albo słabszy od ciebie. Jeżeli jest słabszy, oszczędź go. Jeżeli silniejszy, oszczędź siebie
Ten kto ma odwagę sądzić samego siebie, staje się coraz lepszy. Albert Schweitzer
Ten kto żyje swoją Własną Legendą wie to wszystko, co wiedzieć powinien. I tylko jedno może unicestwić jego marzenie - strach przed porażką. Paulo Coelho
Ten moment naprawdę istnieje, to chwila, w której spływa na nas cała siła gwiazd i pozwala nam czynić cuda. Paulo Coelho
Ten najbardziej olśniewa talentami, kto więcej rozdaje, niż otrzymuje. Nikołaj Ostrowski
Ten osiągnął sukces, kto pracował dobrze, śmiał się często i kochał bardzo. Elbert Hubbard
Ten stąpa po różach, co po grządkach depce. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Ten tylko jest mężczyzną, kto podoba się kobiecie. Jean de la Fontaine
Ten zaś, co ni dla siebie mądry, ni drugiego przestróg nie słucha, nie jest zdatny do niczego. Platon
Ten zwycięża - choćby był powalony i zdeptany - kto miłuje, a nie ten, który w nienawiści depcze. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Ten, kto lubi uda koni, cieszy się pomyślnością, ten, kto lubi uda kobiet, nie żyje pomyślnie. Przysłowie arabskie
Ten, kto ma sojuszników, nie jest całkiem niezależny. Harold Wilson
Ten, kto nie słucha Boga, nie ma światu nic do powiedzenia. Hans Urs von Balthasar
Ten, kto nie zajmuje się literaturą piękną - nie jest humanista, lecz ten, co nie zajmuje się filozofia, nie jest w ogóle człowiekiem. Giovani Pico della Mirandela
Ten, kto potrafi poskromić swoje serce, potrafi podbić cały świat. Paulo Coelho
Ten, kto się śmieje ostatni, przeważnie nie ma jednego zęba na przodzie. Spinoza
Ten, kto traci pieniądze - traci dużo. Ten kto traci przyjaciela - traci więcej. Ten jednak, kto traci ducha - traci wszystko. przysł. hiszpańskie
Ten, kto wierzy, pozostaje wierny sobie zarówno w strapieniu, jak i rozpaczy. Hugo von Hofmannsthal
Ten, kto występuje w niewłaściwej sprawie, powoduje najwięcej hałasu. Sarah Margaret Fuller (1810-1850)
Ten, kto życzliwie wskazuje drogę błądzącemu, jest jak człowiek, który drugiemu pozwala zapalić pochodnię od swojej: wszak jego własna pochodnia nie będzie przez to świecić mniej jasno. Quintus Eniusz
Ten, który kocha staje się zaślepiony wobec przedmiotu swojej miłości. Platon (właść. Arystokles, ok. 427 - 347 p.n.e)
Teologia powoduje w religii mniej więcej to samo, co trucizna w środkach spożywczych. Napoleon I
Teraźniejszość to stan między dawnymi dobrymi czasami i piękniejszą przyszłością.
Tęcza: Tęcza jest szalikiem nieba. Serna Gomez De La
Tkwi w człowieku pewna mistyczna zaborczość, która "widzieć" utożsamia z "mieć". Karol Irzykowski
Tłum: Mechanik do panik. Fangrat Tadeusz
To co doskonałe, nie mogło mieć początku. Fryderyk Nietzsche
To co jest łatwe zawsze ktoś zrobi. Ipohorska Janina
To co jest zdrowe, jest najczęściej nudne, a to co jest nudne, jest najczęściej zdrowe. Tennessee Williams (1914-1983)
To co ludzie uważają za fantazję, jest często faktem, natomiast fakty bywają uznane za fantazję. Wszystko jest sprawą punktu widzenia. Peter Weir
To co najtrwalsze łatwo może zmienić się w nietrwałe, jeśli nie będzie pielęgnowane. Kamil Ejsymont
To co wygląda łatwo - jest trudne. To co wygląda trudno - jest niemożliwe. To co wygląda na niemożliwe - potrafi rozwiązać moja teściowa i to bez pomocy komputera. Prawa Murphy'ego
To cudowna rzecz widzieć, jak mąż i żona razem spostrzegają i czują, że zakochują się od nowa. To jest to, co nazywa się prawdziwym małżeństwem. Paul Tournier (1898 - 1986)
To czego szukasz, znajdziesz w ostatnim spośród możliwych miejsc. Prawa Murphy'ego
To człowiek jest człowiekowi najbardziej potrzebny do szczęścia. Paul Thiry Holbach
To dobrze, kiedy człowiek zawodzi nasze oczekiwania, kiedy nie odpowiada z góry powziętym wyobrażeniom. Typowość to koniec człowieka, to wyrok na niego. Jeżeli nie da się go podciągnąć pod żaden wzorzec, jeżeli nie jest typowy, to znaczy, że spełnia co najmniej połowę wymagań, jakie się stawia człowiekowi. Jest panem samego siebie, zdobył już szczyptę nieśmiertelności. Borys Pasternak
To dziwne, jak trudno wywołać echo w najbardziej pustych głowach. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
To jest ukryta zasada naszego życia: na naszej drodze, we właściwej godzinie właściwy człowiek, właściwe przeżycie, właściwe słowo. Lulu von Strauss
To kobieta wybiera mężczyznę, który ją wybierze. Paul Geraldy
To małe ptaki śpiewają najpiękniej. Autor anonimowy
To miłość każe żyć. Bez niej... człowiek umiera, ponieważ umiera z głodu. Michel Quoist
To możliwość spełniania marzeń sprawia, że życie jest takie fascynujące... Paulo Coelho
To nie bohaterowie, lecz żebracy obnażają swoje rany.
To nie jest koniec, to nawet nie jest początek końca, to dopiero koniec początku! Winston S. Churchill
To nie jest traktat pokojowy, to jest zawieszenie broni na 20 lat. - Ferdynand Foch (Marszałek Francji) o traktacie w Wersalu (1919)
To nie nasza biurokracja jest za duża na nasze państwo, tylko nasze państwo jest za małe na naszą biurokrację. Żarko Petan
To nie sprawy niepokoją ludzi, lecz poglądy na te sprawy. Eurypides
To nie w klatce zrodziła się idea latania. Jerzyna Zbigniew
To nie z myśli, mój drogi, robi się wiersze. Robi się je ze słów. Stephane Mallarme (1842 - 1898)
To nieprawda, że obcowanie z młodzieżą odmładza. Po kilku godzinach patrzenia na młode, gładkie twarze, wydaję się sobie dopiero stara i brzydka. s.299 Zofia Kucówna - Zatrzymać czas
To niesamowite, jak garść pieniędzy czyni nędzę znośną. George Bernard Shaw
To nieważne, czyje co je, / To je ważne, co je moje. Kazimierz Grześkowiak (ur. 1941)
To okropne, jak im się łatwo udaje przerobić człowieka, żeby był taki sam jak inni. (Ptasiek) William Wharton
To pocieszające wiedzieć, że bardzo stare i bardzo proste sposoby nadal się sprawdzają. (s.22-23) Robert Fulghum
To poligamia - kochać i śnić. Odisseas Elitis
To przyjemność słuchać jak ten człowiek milczy. Thomas Hardy
To sztuka być lwem mocnym, a schować pazury i owieczce nikczemnej nie potargać skóry. Drużbacka
To umysł zmienia zło w dobro, umysł czyni szczęśliwych bądź zdesperowanych, bogatych lub biednych. Edmund Spenser
To właśnie jest moralność: rzeczy, które później budzą w nas niesmak. Ernest Hemingway
To wszystkie dziewczyny umieją nim poznają alfabet. /mowa o miłości pieniądza/
To zawsze człowiek tworzył bogów, a nie bogowie tworzyli człowieka. Anton Shandor La Vey
To, co dziś stare, kiedyś było nowe (Antiqua, quae nunc sunt, fuerunt olim nova). (Antiqua, quae nunc sunt, fuerunt olim nova). (Antiqua, quae nunc sunt, fuerunt olim nova)
To, co jest prawdą w pewnej epoce, staje się błędem w innej. Wolter
To, co możesz uczynić jest tylko maleńką kroplą w ogromie oceanu, ale jest właśnie tym, co nadaje znaczenie twojemu życiu. Albert Schweitzer
To, co się pospolicie nazywa intelektualizmem, powinno się raczej nazywać szablonem. U nas ludzie myślą, że każdy, który myśli, tym samym już dobrze myśli. Karol Irzykowski
To, co wiecznie zawodzi, wiecznie też jest przedmiotem nadziei. Maria Dąbrowska z domu Szumska (1889-1965)
To, czym jesteśmy dla ludzi, jest ważniejsze niż to, czym jesteśmy we własnych oczach! Zofia Nałkowska
To, kim naprawdę jesteś, ujawnia się wtedy, gdy jesteś zły lub sfrustrowany. [54] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
To, skąd pochodzi prawda, nie ma dla mnie żadnego znaczenia. John Steinbeck
Tolerancja jest to gotowość przyznania przedstawicielowi innego światopoglądu tej samej dozy inteligencji i dobrej woli, co sobie. Karl Rahner
Tolerować nie znaczy zapomnieć, że to co tolerujemy na nic więcej nie zasługuje. Mikołaj Gomez Davilla
Ton pytania narzuca ton odpowiedzi. Nikołaj Gogol
Tonącym we łzach rzuca się koło ratunkowe. Grabosz
Trafiłeś w sedno sprawy. Dotknąłeś igłą rzeczy (Acu rem tetigisti)
Tragedia: miejsce, w którym tchórze umierają, a bohaterowie giną.
Tragedia: zakochać się w twarzy, a ożenić się z całą dziewczyną. Julian Tuwim (1894 - 1953)
Tragedią miłości nie jest śmierć. Tragedią miłości nie jest rozłąka. Tragedią miłośći jest obojętność. William S. Maugham
Traktowanie człowieka jako środka, a nie jako celu znaczy odmówienie mu prawa do życia. George Bernard Show
Tranzystor zabezpieczony przez szybko działający bezpiecznik, zabezpieczy go - paląc się w pierwszej kolejności. Prawa Murphy'ego
Trochę w tej mowie niegramatycznościów. Juliusz Słowacki (1809 - 1849)
Troski to połowa drogi do starości. Ali Ibn Abi Talib
Trud człowieka uczciwego zawsze zaowocuje. Menander
Trudne problemy pozostawione same sobie, staną się jeszcze trudniejsze. Prawa Murphy'ego
Trudniej czytać partyturę tym, co prowadzą podwójną grę.
Trudniej jest starzeć się, niż umierać, bo jednorazowa ofiara mniej kosztuje od powolnego zrzekania się każdego dobra po szczególe. Henri Frederic Amiel
Trudno jest iść przez życie wieloma drogami jednocześnie. Pitagoras
Trudno od ludzi wymagać wdzięczności, skoro wszyscy tacy jesteśmy niewdzięczni wobec Pana Boga. Ciągle utyskujemy, że nas nie dość obdarza, jakby się to nam należało. Zofia Kossak - Dziedzictwo
Trudno uciec od swego przeznaczenia. Menander
Trudno, słup telegraficzny nie pojmie idei telegrafu.
Trwaj tylko w słońcu, bo nic pięknego nie rośnie w ciemności. Schiller
Trzeba Boga prosić o dar prostoty, aby każdego dnia otrzymywać go z Jego ręki. Baden
Trzeba by stu oczu, by móc je na wszystko przymykać. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Trzeba być podobnym, aby się zrozumieć i innym, aby się pokochać. Trzeba być silnym aby wybaczyć. Eliza Orzeszkowa
Trzeba być tak szybkim, jak nadchodząca chwila. Edward Stachura
Trzeba całego życia, by nauczyć się żyć. Seneka
Trzeba działać jak człowiek myślący, trzeba myśleć jak człowiek czynu. Henri Bergson
Trzeba ludzi znosić, jeśli nie umie się ich poprawić. Marek Aureliusz (Marcus Aurelius Antoninus, 121 - 180)
Trzeba mieć wiele taktu i umiaru, by z miłości jak z mlecza, nie zdmuchnąć czaru. Jan Sztaudynger
Trzeba milczeć albo mówić rzeczy lepsze od milczenia. Pitagoras
Trzeba niekiedy wiedzieć, jak daleko można się posunąć za daleko. Tristan Bernard
Trzeba pamiętać o nieustannej wdzięczności za ten dar, jakim dla człowieka jest drugi człowiek. Jan Paweł II
Trzeba pilnie nauczyć dzieci, aby nienawidziły zła dla jego własnej ohydy i pokazać im naturalna jego szpetotę, izby go nie unikały nie tylko w uczynkach, ale zwłaszcza w sercu... Michel de Montaigne
Trzeba rozrywać rany polskie, żeby się nie zabliźniły błoną podłości. Stefan Żeromski (1864 - 1925)
Trzeba się upierać, że się szuka prawdy, a nie, że się ją znalazło. Denis Diderot
Trzeba śmiać się, nie czekając na szczęście, bo gotowiśmy umrzeć nie uśmiechnąwszy się ani razu. Jean de la Bruyére (1645-1696)
Trzeba udowodnić ponadfizyczną naturę człowieka. Joseph Banks Rhine
Trzeba umieścić się na zewnątrz siebie, na granicy łez i w orbicie głodowych klęsk jeżeli oczekujemy jakiejś rzeczy niezwykłej, dokonującej się tylko w nas. Char Réné
Trzeba uprawiać nasz ogródek. Voltaire (właśc. Francois-Marie Arouet, 1694 - 1778)
Trzeba wysłuchać i drugiej strony. Seneka Młodszy (Filozof, Lucius Annaeus Seneca, ok. 3-65 p.n.e)
Trzeba wziąć kawał marmuru i odrąbać wszystko, co w nim niepotrzebne. Auguste Rodin (1840 - 1917)
Trzeba żyć, a nie tylko istnieć. Plutarch
Trzeba, żebyś żył dla innych, jeżeli chcesz żyć dla siebie. Seneka
Trzech rzeczy nie nasycisz trzema innymi: ognia - drzewem, ziemi - wodą, kobiety - mężczyzną. Przysłowie arabskie
Trzech stanowi kolegium. Neratius Priscus (ok. 100 n.e)
Trzy dni mglistej pogody, a stałbym się panem Londynu. Napoleon Bonaparte (1769-1821)
Trzy rzeczy pozostały z raju: gwiazdy, kwiaty i oczy dziecka. Dante Alighieri
Trzy rzeczy wyczerpują siły człowieka. Oto one: strach, długie chodzenie, lubieżność. Przysłowie z Talmudu
Trzymaj się tematu, słowa podążą za nim. Katon Starszy (Marcus Porcius Cato Maior Censorius, ok. 234 - 149 p.n.e)
Tu leży Bielawski, szanujcie tę ciszę, Bo jak się obudzi, komedią napisze. Tomasz Kajetan Wegierski (1756 - 1787)
Tunika bliższa od płaszcza. Plaut Szaut
Twarde słowa ranią nawet wtedy, gdy są sprawiedliwe. Sofokles
Twarz to co wyrosło dokoła nosa. Tuwim Julian (1894 - 1953)
Twierdzenia matematyczne uważane są za prawdziwe, albowiem w niczyim interesie nie leży, by uważać je za fałszywe. Monteskiusz (1689-1755)
Twoim obowiązkiem jest być dobrym, a nie wytykanie innym zła.
Twoja ludzka wolność zobowiązuje cię do czynienia dobra.
Tworzyć znaczy zabijać śmierć. Romain Rolland
Twój dom może ci zastąpić cały świat. Cały świat nigdy nie zastąpi ci domu
Twój niepokój udziela się innym.
Ty możesz robić to, czego ja nie potrafię. Ja mogę robić to, co się tobie nie udaje. Wspólnie możemy dla Pana Boga dokonać czegoś zupełnie wspaniałego. Matka Teresa z Kalkuty
Ty sprawiasz, że rośnie trawa dla bydła i ziele dla pracy człowieka, aby z ziemi dobywał chleb. Ps 104,14
Ty, który wchodzisz, żegnaj się z nadzieją. Dante Alighieri (1265 - 1321)
Tyle jest możliwości i dróg do Boga, ile jest ludzi. Bo Bóg ma inną drogę dla każdego człowieka. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono. Wisława Szymborska
Tylko bardzo małe świeczki gasną od westchnień. Henryk Sienkiewicz (1846 - 1916)
Tylko Bóg wie, kim jest, i świadomość tego nie zabija Go. Fiodor Dostojewski
Tylko chwasty sieją się same i rosną w przyśpieszeniu. Wszystko inne, aby mogło rosnąć i żyć wymaga czasu i cierpliwości, mozołu i dbałości. Jak ludzkość istnieje, raz tylko manna spadła z nieba i też nie wiadomo, czy to prawda. s.49 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne
Tylko ci, którzy niczego nie oczekują od losu, są panami siebie. Matthew Arnold
Tylko człowiekowi właściwe jest to, że może rozsądnie ryzykować swoim życiem. Michel Quoist
Tylko Duch, jeśli tchnie na glinę, może stworzyć Człowieka. Antoine De Saint-Exuprey
Tylko dwie rzeczy są nieskończone: wszechświat oraz ludzka głupota. Albert Einstein (1879 - 1955)
Tylko głupcy się nie zmieniają. Gabriela Zapolska (1857-1921)
Tylko głupiec klęka przed kądzielą. Przysłowie francuskie
Tylko ja dobrze znam mój własny krzyż i tylko Bóg go rozumie. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Tylko jednego w życiu żałuję: że nie jestem kimś innym. Woody Allen
Tylko jeszcze jedna niezbędna masakra kapitalistów albo komunistów, lub faszystów, lub chrześcijan, lub heretyków, a już znajdziemy się w złotej przyszłości. Aldous Leonard Huxley (pisarz angielski, 1894-1963)
Tylko konkretne czyny pokazują się miłości. Johann Wolfgang von Goethe (1749-1832)
Tylko ktoś, kto jako dziecko doznał tak niewymiernej tęsknoty, potrafi zmierzyć spełnienie tej godziny siłą swych ówczesnych pragnień, przekraczających wszelkie realne porządanie miłosne. Oskar A. H. Schmitz
Tylko ludzie beznamiętni albo niewinni utrzymują, że przyzwyczajenie stępia zmysły... Georges Bataille
Tylko ludzie o wielkich zaletach serca mają przyjaciół. Voltaire (właśc. Francois-Marie Arouet, 1694 - 1778)
Tylko martwi nie mają nadziei. Teokryt
Tylko my ponosimy winę za to, co zdarza się w naszym życiu. Wielu ludzi przeszło przez te same trudności, co my, ale zareagowało inaczej. My wybraliśmy prostsze wyjście - własną rzeczywistość. Paulo Coelho
Tylko niekiedy szczęście bywa darem, najczęściej trzeba o nie walczyć. Paulo Coelho
Tylko niepotrzebny nikomu program, działa bez zakłóceń. Prawa Murphy'ego
Tylko niewielu ludzi, którzy cierpią na kaszel, idzie do lekarza. Większość idzie do teatru. Alec Guiness
Tylko ogień pożądania sprawia, że kobieta i mężczyzna tolerują się wzajemnie. David Herbert Lawrence: Kochanek Lady Chatterley
Tylko pieniądz jest władcą całego świata. Syrus (Publilius Syrus, I w. p.n.e)
Tylko popełniając głupstwa mamy chwile prawdziwego szczęścia. Marcel Jouhandeau
Tylko pożyteczna praca sprawia radość naszej duszy. Nikołaj Gogol
Tylko prawda obraża. Słabość nigdy na nic się nie zda. Rządzić można tylko siłą i przez siłę. Napoleon I (Napoleon Buonaparte, 1769 - 1821)
Tylko przyjaciel powie ci, że strzępią ci się nogawki, że masz twarz umazaną pastą do zębów albo że masz na nogach buty nie do pary. Charlotte Gray
Tylko skąpstwo z wiekiem się wzmaga. Krasicki Ignacy
Tylko szczęśliwy człowiek może innych obdarzyć szczęściem. Phil Bosmans
Tylko śmiech umie przybliżyć ludzi do ludzi. ks. Twardowski
Tylko ta praca daje siły, która i sił wymaga. Władysław Grzeszczyk
Tylko te drzwi pozostaną zamknięte, do których nie pukałeś.
Tylko ten nie popełnia błędów, kto nic nie robi. Władimir Lenin (właść. Władimir Uljanow, 1870 - 1924)
Tylko uczciwe życie jest szczęśliwe. Platon
Tylko w samotności myśli przyjmują swoje właściwe wymiary, tak jak szepty w ciszy nocy. Konstantinos Tsatsos
Tylko w złych powieściach ludzie są podzieleni na dwa obozy i nie stykają się ze sobą. A w rzeczywistości wszystko się tak przeplata! Jakimż trzeba być niepoprawnym zerem, żeby grać w życiu tylko jedną rolę, znaczyć zawsze jedno i to samo! Borys Pasternak
Tylko wzorowanie się na wielkich i kryształowo czystych charakterach rodzi piękne idee i szlachetne czyny. Albert Einstein (1879-1955)
Tylko życie poświecone innym warte jest przeżycia. Albert Einstein (1879 - 1955)
Tym mniej wszelako obawiam się zbłądzenia, ze na nie przystaje. Georges Bataille
Tym samym sercem kochamy i nienawidzimy - często te same osoby.
Tym wściekłość losów na siebie kruszę, że zawsze wolę to - co muszę. Jan Sztaudynger
Tym, co psuje powierzchnię ziemi jest ryj świni, tym, co psuje jednomyślność ludzi, są usta kobiety. Ordoskie
Tyrani ścinali ręce trzymane na pulsie. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Tytaniczne rewolty przeciw Bogu kończą się cotygodniowymi wizytami w burdelu za rogiem. Mikołaj Gomez Davilla
U granic człowieczeństwa przestaje chcieć być wszystkim i chce być wreszcie tym, kim jest, istota niedoskonała, niedokończona, dobra, o ile potrafi, aż po momenty okrucieństwa; i jasnowzroczna... aż po śmierć ślepca. Friedrich Nietzsche
U kobiety gniew jest bardziej gwałtowny niż u mężczyzny, ponieważ jest to gniew istoty niższej. Rej
U mężczyzny gdy zaczyna się próżność, kończy się rozum. Marie von Ebner-Eschenbach
U podstaw ludzkiego życia znajduje się zasada niewystarczalności. Georges Bataille
U przyjaciół wszystko jest wspólne. Pitagoras (ok. 572-497 p.n.e)
U starszych mężczyzn na widok pięknej dziewczyny budzą się wspomnienia, ale nie nadzieje.
Ubi tu Caius, ibi ego Caia. Gdzie ty Gajus, tam i ja Gaja. - słowa wypowiadane przez kobietę przy zawieraniu małżeństwa w starożytnym Rzymie
Ubodzy, cisi, zapłakani, cierpiący, miłosierni, naiwni, opluwani - to najwyższej miary ludzkość. Jezu Chryste, ale gdybyśmy wszyscy tacy byli lub tacy chcieli być jak wyglądałby świat i ludzkość. W świecie liczą się tylko zwycięzcy. Tych się szanuje, ich się chwali, zabiega o ich względy. s.151 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne
Ubóstwo wzbogaca. Konopiński Lech
Uciecha w starości. Myśliciel, a także artysta, który swoje najlepsze ja ukrył w swoich dziełach, widząc, jak czas powolnie kruszy i rujnuje jego ciało i ducha, odczuwa złośliwą niemal radość, jak gdyby, ukryty w kącie, patrzył na złodzieja dobierającego się do jego skarbca, świadomy, że skarbiec jest próżny i wszystkie skarby wyniesione. Aforyzmy F. Nietsche
Uciekam przed tym, co mnie goni i gonię tego, co przede mną ucieka. Owidiusz
Ucz swoje dzieci milczeć - mówić nauczą się same. B. Franklin
Uczciwośc w życiu narodu gra ważniejszą rolę niż genialny człowiek. Seweryn Goszczyński
Uczciwy człowiek nigdy się nie bogaci. Menander
Uczenie się jest rzeczą szlachetną nawet dla starca. Sofokles
Uczmy się na błędach. Są narody, które uczą się na osiągnięciach. Janina Ipohorska
Uczony zna dobrze wartość pieniądza, ale bogaty nie zna wartości wiedzy. Voltaire
Uczucia są to banknoty w stosunkach miedzy ludźmi. Wypuszcza się je, dopóki maszyna ta działa. W końcu reprezentują one już tylko fikcyjny metal. I człowiek żyje dalej za te asygnaty. Louis Aragon
Uczymy się nie dla szkoły, lecz dla życia. Seneka Młodszy (Lucius Annaeus Seneca, ok. 3 - 65)
Uczyniłem moje milczenie nieznośnym, ale to właśnie zwalniało mnie z obowiązku milczenia. Georges Bataille
Uczyń dobro i wrzuć je do morza, PAn Bóg pomyśli, jak je wyłowić. Pino Pellegrino
Uda: Czy są większe cuda niż dziewczyny uda? Perski Jakub
Udaję się na poszukiwanie wielkiego Być Może. Francois Rabelais (1483 lub 1494 - 1533)
Udany związek wymaga wielokrotnego zakochiwania się - ciągle w tej samej osobie. Mignon Mac Laughlin
Uderzony czas oddaje cios za cios. Joyce James
Udzielajmy azylu zbiegom... okoliczności. Alfons Allais
Ukaż mi się Panie, gdyż wszystko staje się ciężkie, kiedy traci się smak Boga. Antoine de Saint - Exupéry (1900 - 1944)
Układ ze mną zrób dzieweczko z oczywistym swoim zyskiem dam ci piosnkę za piosneczkę ty mi uścisk za uściskiem.
Ukłon niski fałszu bliski. Powiedzenie polskie
Ukochani przez bogów umierają młodo. Menander (ok. 342 - ok. 291 p.n.e)
Ukórz się, dumny człowieku, i przede wszystkim złam swoją dumę. Fiodor Dostojewski (1821 - 1881)
Uległość i łagodność są najpotężniejszą bronią kobiety. Balzac Honoré de (1799-1850)
Ulubione rośliny militarystów - okopowe, a zwłaszcza ziemniaki w mundurkach. Skirycki I
Umarli pozostają młodzi. Anna Seghers (właśc. Netty Radvanyi, 1900 - 1983)
Umiałeś obmyśleć i poprowadzić swoje życie? Dokonałeś tedy największego dzieła ze wszystkich. Michel de Montaigne
Umiarkowanie i praca są prawdziwymi lekarzami człowieka: praca wzmaga apetyt, zaś wstrzemięzliwość zabrania nadużywać go. Jean Jacques Rousseau
Umieć żyć to: żyć lekko bez lekkomyślności; być wesołym bez swawoli; mieć odwagę bez brawury, zaufanie i radosną rezygnację. Theodor Fontane
Umiejętność życia polega w 90% na zdolności życia w zgodzie z ludźmi, których nie możemy znieść. Samuel Goldwyn, właśc. Samuel Goldfisz (1884-1974)
Umiera się nie po to żeby przestać żyć, lecz po to by żyć inaczej.
Umieram dlatego, ze nie mogę umrzeć. św. Teresą
Umierasz, jeżeli umierają twoi bogowie. Bo żyjesz dzięki nim. A żyć możesz tylko dzięki temu, za co mógłbyć umrzeć. Antoine de Saint-Exupery (1900-1944)
Umowa dżentelmeńska to wzajemne zobowiązanie, które łamie się w nadziei, że druga strona go dotrzyma. Harold Pinter
Umrzeć - zasnąć. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Umrzyj, ale nie całuj bez miłości! N. Czernyszewski
Umysł bogów mniej ścisły niźli porachunki logiki ludzkiej. Bolesław Leśmian
Umysł ludzki rozwinięty nowym pomysłem, nigdy nie wraca do poprzednich wymiarów. Oliver Wendell Holmes
Umysł także może być sferą erogenną Raquel Welch (ur. 1932), aktorka filmowa
Uniwersytet rozwija wszystkie zdolności, między innymi głupotę.
Uogólnienie to śmierć dla sztuki. Boskie natchnienie żyje w szczegółach. Arthur Miller
Upartego dopiero bieda nauczy rozumu. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Upiór: Upiór nie ma duszy. Napierski Stefan
Uprawianie nonsensu niweczy zdolność jego rozumienia.
Uprzejmość męska: najwytworniejsza forma fałszu. Julian Tuwim (1894 - 1953)
Uprzejmość tak mało kosztuje, a tak wiele można za nią kupić. Talleyrand
Urazy mierzy się nie intencją kaleczącego, lecz wrażliwością kaleczonego.
Uroda cieszy tylko oczy, dobroć jest wartością trwałą. Safona
Uroda jest najlepszym listem polecającym. M. de Montagne
Usiłując poznać i wytłumaczyć przyrodę, zyskujemy najpewniejsze poznanie samych siebie, nawet wtedy, kiedy błądzimy w poznaniu prawdy. (Tomasz) Adolf Dygasiński (1839-1902)
Usposobienia człowieka są zmienne, jak fala nad głębią morską; jednak w tej głębi duszy jest niezmienny Bóg. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Usposobienie człowieka jest złe już od młodości. Biblia Tysiąclecia, Księga Rodzaju, 8,21
Ustąp z drogi stadu. Pittakos
Uśmiech bogaci obdarzonego, nie zubożając dającego. Stapulensis Jacobus Faber, właśc. Lefčvre d'Étaples Jacques (ok. 1460-1536)
Uśmiech jest najprawdziwszym, kiedy jednocześnie uśmiechają się oczy. ks. Twardowski
Uśmiech jest połową pocałunku... Podziękuj Bogu za te setki buziaków codziennie otrzymywanych
Uśmiech losu bywa drwiący. Miodrag Bułatowicz
Uśmiech to cała prawda smutku.
Uśmiech wędruje daleko. Joyce James
Ut, re, mi, fa, sol, la, si. Guido D'Arezzo (ok. 1000 - ok. 1050)
Utopista widzi raj, realista widzi raj plus węża. Walters Helmut
Utrata kogoś kogo kochamy jest jak utrata ręki, albo nogi: czas może zaleczyć ranę, ale strata jest bezpowrotna.
Uważajcie na ludzi, którzy się nie śmieją. Są niebezpieczni. Juliusz Cezar
Uważam za szczęśliwego tego, który szczęście swoje zawdzięcza naturze, ale podziwiam i szanuję tego, który szczęście stworzył sobie sam, który stworzył je silną wolą i energią.
Uwierz mi na słowo: najgłupsza kobieta potrafi kierować mądrym mężczyzną, ale trzeba bardzo mądrej kobiety, by kierować głupcem. Rudyard Kipling (1865-1936), pisarz angielski, laureat Nagrody Nobla 1907r
Uwolnij z siebie to co masz cennego. Biblia
Uznaj, pojmij, nie jesteś sobą, nigdy nie jesteś sobą, nigdy, z nikim, w żadnej sytuacji; być człowiekiem to znaczy być sztucznym. ("Testament") Witold Gombrowicz
Uznanie związku małżeńskiego za nierozerwalny to prowokacja do zbrodni. Napoleon Bonaparte (1769-1821)
Verba volant, scripta manent - słowa ulatują, pismo pozostaje.
W Ameryce nie chodzi o to co ile kosztuje, ale o to, ile można zaoszczędzić. Prawo Paulga
W biurokracji awansuje się za działalność, a nie za wyniki. Prawo Robinsona
W chaosie różnorodnych przeżyć, w mrocznym labiryncie naszych doznań otrzymujemy niekiedy w darze, niby jałmużnę, przebłysk poznania, którego ludzki rozum nie pojmie, nie uchwyci. Georg von Schlieben
W chwili, w której umiera w nas dziecko, zaczyna się starość.
W ciemności nie biec, sprawdzać otoczenie rękami, strzec się wybojów, drzew, kamieni, wymijać zygzakiem przedmioty - jest wbrew naturze, wbrew popędom, jak wszelka wiedza. Ciemność, przekreśliwszy oko, wymaga, żeby w niej mknąć, płynąć i rozpływać się. Karol Irzykowski
W co łatwo uwierzysz, nie zasługuje na to, by weń wierzyć. Alain
W czarnym aksamicie nieskończoności zwycięstwo będzie człowieka. Ajschylos
W czasie jej trwania będzie się wam wydawać, tak jak nam na wojnie, że życie ustało, że skończyło się wszystko, co osobiste, że na świecie nie dzieje się nic poza zabijaniem i umieraniem (...), przekonamy się, że w ciągu tych pięciu czy dziesięciu lat przeżyliśmy więcej niż inni przez całe stulecia. [na przemówieniu komunistycznym] Borys Pasternak
W czasie uczty nie opowiadaj, jak należy jeść, ale jedz, jak należy. Epiktet (ok. 50-130)
W człowieku spotykają się niebo i ziemia. Jak ziarnko piasku otoczone jest przestrzenią, tak nasza rzeczywistość pogrążona jest w wiecznej nieskończoności, pełnej blasku, mocy i czystości. Johann G. Herder
W demokracji mówisz to, co ci się podoba i płacisz tyle, ile od ciebie żądają. Kenneth Thompson
W demokratycznej krainie ślepców jednooki nie zostałby królem. W najlepszym razie byłby politycznym marginesem. Grzegorz J. Gigol
W dobrych czasach, gdy jeszcze nie było socjologów, ani badań opinii publicznej, większość z ochotą przyglądała się zabawnym widowiskom, jak łamanie kołem fałszerzy pieniędzy, grzebanie żywcem cudzołożnic i gotowanie we wrzątku złodziei. Kolakowski
W domu orzeł w szkole gorzej. Fangrat Tadeusz
W dotyku skóry czuć zasłonę gwiazd. Jerzyna Zbigniew
W dyplomacji ultimatum to stanowcze żądanie, po którym przechodzi się do ustępstw. Ambrose Bierce
W elegancji wyraża się gust innych. Schnitzler
W filmie sztuka i kasa muszą się zgadzać; jeśli konieczne są ustępstwa, to na rzecz kasy. Lucchino Visconti
W imieniu Rządu Rzeczypospolitej polecam Panom odnieśc trumnę Juliusza Słowackiego do krypty królewskiej, bo królom był równy. Józef Piłsudski (1867 - 1935)
W jeden dzień siostry z losu się poczęły. Miłość i Śmierć. Giacomo Leopardi (1789 - 1837)
W języku angielskim słowo "przyjaciel" ("friend") pochodzi od słowa "wolność" ("freedom"). Przyjaciel to ktoś, kto daje nam wolność i przestrzeń życiową. Alicen Debbie
W każdej organizacji jest jedna osoba, która wie o co chodzi, należy ją natychmiast wyrzucić. Prawo Conway'a
W każdym człowieku tkwią właściwie trzej ludzie: jeden, który mówi; drugi, który słucha; trzeci, który umie milczeć. Casanova Giovanni Giacomo
W każdym programie błędy wykazują skłonność do występowania w tym miejscu, które sprawdzasz jako ostatnie. Prawa Murphy'ego
W koalicji dzieje się tak jak w przepełnionym autokarze: samo wsiadanie jest już dość uciążliwe, ale wysiadanie jest prawie niemożliwe. Mario Scelba
W literaturze coś się jednak zmienia. Ludzie, którzy dziś piszą bestsellery, przed dwudziestu laty siedzieliby w więzieniu. Ben Hecht
W logice tkwi zawsze pierwiastek nudy. Fiodor Dostojewski
W małżeństwie powinno się walczyć bezustannie przeciw potworowi, który pożera wszystko: przyzwyczajeniu. Balzac Honoré de (1799-1850)
W miłości "wierność" jest tak długo, jak długo w uczuciu jest ów czuły przypływ i odpływ niepewności, podejrzeń... Jak długo człowiek czuje, że nie uwięził do końca w ramionach tego wroga, jakim jest kochanek. Istnieje, jak długo są dla siebie niebezpieczeństwem i niepewnością. Wtedy nie ma zdrady, gdy wszystko jest zdradą... Bratny Roman, właśc. Roman Mularczyk (ur. 1921)
W miłości irytujące jest to, że jest ona zbrodnią wymagającą wspólnika. Baudelaire Charles Pierre (1821-1867)
W miłości jak w rybołówstwie: jedną siecią wszystkich gatunków ryb łowić nie można.
W miłości milczenie lepsze jest niż mowa. Dobrze jest być zmieszanym. Jest wymowa milczenia, która przenika bardziej niż zdołałyby to uczynić słowa
W miłości nie ma żadnych reguł. Im bardziej kochamy, tym bardziej zbliżamy się od duchowego poznania. Paulo Coelho
W miłości to nie jest nieszczęście - raz wojna, raz pokój. Horacy
W miłości zapewnienia są tym samym, co oznajmianie o czymś wręcz przeciwnym. Elias Canetti
W młodości nasze szczęście jest nadzieją, w starości-rozpamiętywaniem nadziei młodości. Samuel Taylor Coleridge (1772-1834)
W moich posiadłościach słońce nie zachodzi. Karol V (1500 - 1558)
W mowie pewnych ludzi słychać błędy ortograficzne.
W nas - tłuszcze, nerwy, żyły, śluzy i sekretności. I jest nam odmówiony idiotyzm doskonałości. Wisława Szymborska (ur. 1923)
W nic innego nie wierzy się tak mocno jak w to, co nieznane i niezbadane. Francis Jeffrey
W niebie czeka na mnie miejsce. I nikt go nie zajmie, bo ono jest tylko dla mnie. Ks. Kardynał Stefan Wyszyński
W nienawiści jest strach. Johann Wolfgang von Goethe
W nieugiętym proteście przeciw złu kryje się cała sól życia. Antoni Pawłowicz Czechow (1860-1904)
W oczach naszych chłop urasta / do potęgi króla Piasta! Stanisław Wyspiański (1869 - 1907)
W ograniczeniu dopiero znać mistrza / I tylko prawo darzy nas swobodą. Johann Wolfgang von Goethe (1749 - 1832)
W olbrzymiej większości wypadków życiem jest właśnie to, że żyć nie można... Karol Irzykowski
W panteonie: Przydała by się kontrola - która prawdziwa aureola. Czernik Cyprian
W pełnym sercu jest miejsce na wszystko, a w pustym sercu nie ma miejsca na nic. Antonio Porchia
W piątek pobożni kanibale zjadają rybaków. Żarko Petan
W piekle nie eksponuj skrzydeł. Czarny Jan
W pogoni za ideałem, wszystkie świństwa popełniałem. Jan Sztaudynger
W polityce jest czasem jak w gramatyce: błąd, który popełniają wszyscy, zostaje w końcu uznany za zasadę. Andre Maleaux
W polityce nic nie dzieje się bez przyczyny, ale często - bez skutku. John Gunther
W Polsce zetknąłem się z piątym żywiołem: błotem. Napoleon I (Napoleon Buonaparte, 1769 - 1821)
W pracy twórczej pełno niepewności i tachykardii jak w miłości. Nikos Kazantzakis
W przeciwieństwie do ślepca człowiek widzący jest król Przysłowie angielskie.
W ramach pomocy krajom słabo rozwiniętym pieniądze biednych ludzi z bogatych krajów trafiają do kieszeni bogatych ludzi w biednych krajach. Alfred Mozer
W realnym świecie tak jak w snach,/ wszystko coraz to inną ma twarz.Dean R. Koontz - "Księga Wszelkich Smutków"
W religii człowiek kompensuje sobie to, czego nie potrafi osiągnąć, religia to projekcja doskonałej wizji człowieka (Bóg to ideał człowieka). (Bóg to ideał człowieka). (Bóg to ideał człowieka)
W rękach losu każdy to tylko persona non grata, a wmawia mu się, że w jego - leżą losy świata. Stefan Pacek
W rozpaczy też myślę. To trzyma mnie przy życiu i czyni człowiekiem. Ioannis Filimon
W rzeczywistości nie poznajemy niczego, ponieważ prawda kryje się w głębi. Demokryt z Abdery
W sprawie gehenny zwierząt nie wystarczy bić na alarm, trzeba bić po gębie.
W sytuacji bez wyjścia wyznacz sobie nowy kierunek.
W szczęściu zawsze znajdziesz kawałek domowych pantofli Aldous Huxley (1894-1963), pisarka angielska. Aldous Huxley (1894-1963)
W śmiechu jest klucz, którym jesteśmy w stanie rozszyfrować całego człowieka. Thomas Carlyle (1795 -1881)
W śmierci jest niewinne i naturalne piękno.
W świecie faktów , najszybciej urządza się abstrakcja. Wojciech Bartoszewski
W świetle prawdziwego znaczenia wszystko, co ważne, staje się trywialne, tak jak całe życie wydaje się niczym wobec śmierci. ("Ptasiek") William Wharton
W trudzie, w bólu, w cierpieniu odnajdujemy na powrót w czystym stanie ostateczność, jaką jest tragedia samotności. Emanuel Levinas
W twarzy narodu widnieją twarze wszystkich ludzi. Przerwa - Tetmajer Kazimierz
W uśmiechu jest coś dziecięcego. ks. Twardowski
W walce o serce kobiety nie wolno się spóźnić. Romain Hereux
W większości przypadków trudności ludzkie są córkami lenistwa. Andrew Johnson
W winie leży prawda. Alkajos z Mityleny (VII/VI w. p.n.e)
W wojnie, po którejkolwiek stronie będzie wygrana, nie będzie zwycięzców, ale wszyscy będą pokonani. Arthur Neville Chemberlain (1869 - 1940)
W zabawie ujawniamy, jakimi jesteśmy ludźmi. Owidiusz
W zasadzie nie istnieje nic beznadziejnego z wyjątkiem słow. , z którymi wiąże nas nieuczciwość. Georges Bataille
W zdrowiu i w chorobie niosą nas dni i noce ku wielkiemu celowi. Pozwólmy się objąć życiem wiecznym w Jezusie Chrystusie. Johann Albrecht Bengel
W zespole programistów każdy ma genialny plan rozwiązania problemu. Wszystkie plany się wzajemnie wykluczają i żaden nie prowadzi do poprawnego rozwiązania. Prawa Murphy'ego
W życia wędrówce, na połowie czasu. Dante Alighieri (1265 - 1321)
W życiu (...) istnieją rzeczy, o które warto walczyć do samego końca. Borys Pasternak
W życiu chodzi o to, by być trochę niemożliwym. Oscar Wilde (1856 - 1900)
W życiu jest coś więcej do zrobienia, niż tylko zwiększanie jego tempa. Mahatma Gandhi
W życiu można liczyć tylko na samego siebie. Ale i tego nie radzę. Bernard Tristan, właśc. Paul Bernard (1866-1947)
W życiu najważniejsze jest zrozumienie faktu, że głupcy także mają czasem rację. Winston Churchill
W życiu nigdy nie jest tak jakbyśmy to sobie wymarzyli, dlatego nie warto robić sobie nadziei, najważniejsze to być silnym i nie dać się stłumić. Kamil Ejsymont
W życiu politycznym roi się od strażaków, którzy odwracają wzrok, gdy tylko ujrzą gdzieś pożar. Giovanni Guareschi
W życiu są tylko wierne trzy rzeczy: pieniądze, pies i stara kobieta. Z praw Murphy'ego
Wady wielkich ludzi są pociechą matołów. Valdemar Baldhead (Łysiak), Konkwista
Wahadło: I wahadło idzie z czasem. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Walczę, by przezyciężyć słabość, strach, by odnieść zwycięstwo nad sobą. James Joyce
Walka bez wiary w zwycięstwo jest jedyną walką czystą: bez premii i łapówki. Stefan Kisielewski
Walka jest ojcem wszelkiego stworzenia. Heraklit z Efezu (ok. 540 - 480 p.n.e)
Walka o byt. Charles Darwin (1809 - 1882)
Walkę stworzyła natura, nienawiść jest wynalazkiem człowieka. Karel Čapek (pisarz czeski, 1890-1938)
Wallenrodyczność czyli wallenrodyzm [...] Wprowadził pewny do zdrady metodyzm. Juliusz Słowacki (1809 - 1849)
Wariant: Nawet nawias czasem jest poza nawiasem. Gorzelski Roman
Warto wszystko oddać, by Boga zachować. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Wartość człowieka poznasz po jego języku. Ali Ibn Abi TalibZabijcie ich wszystkich, Bóg zdecyduje, kto jest niewinny. Arnold - Alamryk
Wartość walki twki nie w szansach zwycięstwa sprawy, w imię której się jąpodjęło, ale w wartości tej sprawy. Henryk Elzenberg (1887-1967)
Waszeć nigdy nie możesz być bez zakochania. Juliusz Słowacki (1809 - 1849)
Ważne jest by nigdy nie przestać pytać. Ciekawość nie istnieje bez przyczyny. Wystarczy więc, jeśli spróbujemy zrozumieć choć trochę tej tajemnicy każdego dnia. Nigdy nie trać świętej ciekawości. Kto nie potrafi pytać nie potrafi żyć. Albert Einstein
Ważne jest nie zwycięstwo, lecz właściwe wykorzystanie zwycięstwa. Ajschylos
Ważnym czynnikiem jest właściwe słowo. Ilekroć napotkamy jedno z tych naprawdę właściwych słów... osiągamy rezultaty fizyczne i duchowo- i to z prędkością błyskawicy. Mark Twain
Wąż w trawie - ukryte niebezpieczeństwo.
Wbrew wszystkiemu wierze jeszcze, że ludzie są w głębi serca naprawdę dobrzy. z "Dziennika Anny Frank" 1994
Wciąż jeszcze najskuteczniejszym lekiem na miłość bywa ów radykalny środek - wzajemność.
Wcześniej czy później i tak musi nastąpić najgorszy z możliwych splotów okoliczności. Prawo Sodda
Wczoraj - to jest dziś, tylko trochę dalej.
Wdzięczność bardziej jest cnotą nieszczęśliwych niż szczęśliwych. Giuseppe Tomasi di Lampedusa
Wdzięczność szybko się starzeje. Arystoteles
Wdzięk - to co w innych czyni nas jeszcze bardziej zadowolonych z nas samych. Henri Frederic Amiel
We wszystkich dziedzinach życia wymagana jest obecnie fachowa wiedza. Jedyni dziś amatorzy to politycy. Harold Macmillan
We wszystkim trzeba umieć uchwycić odpowiedni moment. James Joyce
Według nas Bóg istnieje. Lecz jeśli ktoś w Niego nie wierzy, On mimo to nie przestaje istnieć. Paulo Coelho, Pielgrzym
Wenus chce aby jej drobne przestępstwa pozostały w ukryciu. Tybullus
Wesoła myśl jest niczym wiosna. Otwiera pąki natury ludzkiej. Jean Paul Sartre (1905 - 1980)
Wewnętrzne pragnienia są nie do stłumienia. Kamil Ejsymont
Wiadomości są ersatzem prawd. Mikołaj Gomez Davilla
Wiadomość od Boga: Restart wszechświata za 5 sec. Proszę się wylogować
Wiara jest miłością niewidzialnego, ufnością w niemożliwe, nieprawdopodobne. Johann Wolfgang Goethe
Wiara jest światłem, które zapala się od światła. Julien Green
Wiara plus nadzieja to furtka dla możliwości. Zbigniew Różanek
Wiara przenosi góry. Na plecach wiernych
Wiara w człowieka też czyni cuda. Zybura Urszula
Wiatr jest miłosną pocztą kwiatów. Serna Gomez De La
Wiatraki to skamieniali Donkiszoci. Nowak Leopold
Widelec: Widelec jest grzebieniem makaronów. Serna Gomez De La
Widzę w nim [w losie] podobieństwo do rwącej rzeki, która gdy wyleje, zatapia równiny, przewraca drzewa i domy, zabiera grunt w jednym miejscu, układa w innym, każdy przed nią ucieka, każdy ustępuje przed jej wściekłością, nie mogąc jej się oprzeć. Lecz chociaż taką jest rzeka, nie znaczy, że ludzie, gdy spokój powróci nie mogli zabezpieczyć się groblami i tamami w taki sposób, żeby ona, przybierając później, albo popłynęła kanałem, albo żeby jej impet nie był tak nieokiełznany ani tak szkodliwy. Henryk Sienkiewicz
Widział wszystkie te postacie i twarze w tysiącach wzajemnych związków...nowo narodzone. Każda była śmiertelnym, namiętnym i bolesnym przykładem wszystkiego, co jest przemijające. A jednak żadna z nich nie umarła, tylko zmieniała się, nieprzerwanie rodząc się ponownie z nową twarzą. Jedynie czas stał pomiędzy nimi. Hermann Hesse (1877-1962, laureat Nobla) - "Siddhartha"
Widzisz, drzewa, które poddają się rwącym potokom, ratują swoje konary, a zbyt oporne giną z korzeniami. Sofokles
Wieczna przemiana, która się w nas dokonywa, to jest życie. Pola Gojawiczyńska
Wieczność? Jednostka czasu. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Wiedza bez czynu jest jak śnieg w gorącym piecu. [129] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Wiedza jest drugim słońcem dla tych, którzy ja posiadają. Heraklit z Efezu
Wiedza nie ma właściciela. Ludwik Pasteur
Wiedza to potęga. Bacon Francis, baron of Verulam (1561-1626)
Wiedza wbija w pychę, miłość zaś buduje. św. Paweł (l Kor 8,1)
Wiedza: Wiedza jest lekarstwem duszy. Filimon Joannis
Wiedziała, że ludzie tego świata chodzą w zbroi egotyzmu, pijani samouwielbieniem, spragnieni komplementów, mało słysząc z tego, co się do nich mówi, niewzruszeni wypadkami, które spotykają ich najbliższych przyjaciół, w strachu przed wszelkimi apelami, które wymagałyby od nich jakiś ofiar. Tacy byli synowie Adama od Chin do Peru. A gdy jej myśli osiągały ten punkt, napełniał ją wstyd, ponieważ wiedziała, że ona również grzeszy i choć jej miłość do córki jest wystarczająco wielka, by zawierać wszystkie odcienie miłości, ma ona jednak pewien cień tyranii: marquesa kochała swą córkę nie dla niej, lecz dla siebie samej. Thornton Wilder
Wieko trumny od strony użytkownika nie jest ozdobne. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Wielcy ludzie są dumni, mali zarozumiali. George Gordon Byron (1788-1824)
Wiele obrad w sprawie maja w zagajnikach się zagaja. Konopiński Lech
Wielka jest obojętność nieba. Juwenal (Decimus Iunius Iuvenalis, 55 - 130)
Wielka nienawiść łatwo nie ginie. Ezop
Wielką cnotą jest wiara i wielką cnotą jest miłość. ale nadzieja to jakby największa z nich. Do ostatka człowiekowi towarzyszy i podźwignie go i wyprowadzi. Nadzieją weselący się idziemy. Zofia Kossak - Błogosławiona wina
Wielki człowiek jest wielki nawet w dolinie. Mały jest mały nawet na szczycie góry
Wielki poeta jest nadzwyczaj niepoetycznym stworzeniem. Oscar Wilde (1854-1900)
Wielki talent to tylko wielka niecierpliwość. Alfons Allais
Wielkich ludzi od wszelkich spraw jest bardzo dużo, a Chrystus chce, aby wielcy ludzie byli od małych spraw - sam nas tego uczy. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Wielkie drzewa dają więcej cienia niż owocu.
Wielkie myśli pochodzą z serca. Luc de Clapiers de Vauvenargues (1715 - 1747)
Wielkie przyjaźnie zawiązują się w pogoni za jakimś ideałem, w obronie jakiejś sprawy, w trudach poszukiwań... Teilhard de Chardin
Wielkie to szczęście, że zdrowia nie można kupić za pieniądze, bo wszystko wykupiliby bogacze, a dla biednych nic by nie zostało. Karol Juliusz Weber
Wielkim jest ten, który przezwyciężywszy instynkt życia, zmienił go w pragnienie trwania. Ludwik Hirszfeld (1884-1954)
Wielkość człowieka mierzy się nie tylko tym, co w życiu osiągnął, lecz także tym, czego w życiu umiał się wyrzec. Tadeusz Hipolit Czeżowski (1889-1981)
Wielkość człowieka nie polega na poniżaniu innych, lecz na wysławianiu ich zasług.
Wielkość rozsiana jest skąpo w planie świata. (Bruno Schulz). (Bruno Schulz)
Wielu byłoby chętnych, gdyby droga do nieba nie prowadziła przez cmentarz.
Wielu ludzi kupuje honor za pieniądze. Dosso Dossi
Wielu mniema i głosi, że miłość odbiera rozum i ludzi jakoby w głupców zamienia. Zdaje mi się, że to mniemanie jest mylne. Miłość niszczy prawa i nadaje nowe. Boccaccio Giovanni (1313-1375)
Wielu powstało z gliny, z której trudno coś ulepić.
Wielu wynosiłoby swoje żony pod niebiosa, gdyby byli pewni, że one tam pozostaną. Przysłowie francuskie
Wiem tylko, że życia nie można zrozumieć bez miłosiernej wyrozumiałości, nie można go bez niej przeżyć. Oscar Wilde (Fingal O`Flahertie Wills, 1854 - 1900)
Wiem, że jest Ktoś, kto mnie kocha niezależnie od tego, co mi wychodzi, źle.
Wiem, że jestem nieśmiertelny... / Przebrnęliśmy dotąd przez tryliony zim i lat, / Czekają nas jeszcze tryliony, / I jeszcze tryliony przed nimi. Walt Whitman - "Moja piosenka"
Wiem, że zapomnisz lecz dla wspomnienia daję Ci dowód mego istnienia.
Wierny minister nie służy dwóm książętom; wierna kobieta nie miewa dwóch mężów. Mandżurskie
Wierzę w Boga, ale czy wierzę Bogu? Nemer Ibn El Barud
Wierzę w jednego Boga. Sobór w Nicei
Wierzę w przyjaźń od pierwszego spotkania. Anna Mińszczak
Wierzę, że im bardziej się kocha, tym więcej się czyni, gdyż miłości, która nie jest niczym więcej niż uczuciem, nie mógłbym nawet nazwać miłością. Vincent van Gogh (1853-1890)
Wierzę, że nawet gdy znikam ci z pola widzenia, nie znikam z twej duszy. Odległość i cisza są wplecione w tkaninę każdej prawdziwej przyjaźni. Roberta Israeloff
Wierzę, że tam w górze jest coś, co czuwa nad nami. Niestety, jest to rząd. Allen Woody
Wierzyć - to oświetlać to, co ukryte. św. Maksymilian Kolbe
Wierzyć to znaczy ufać kiedy cudów nie ma. ks. Jan Twardowski
Wierzyć! Słuchać! Walczyć! Benito Mussolini (1883 - 1945)
Wierzymy, iż powstaliśmy z miłości i w miłość się obrócimy. Roman Brandtstaetter
Wiesz, gdy jest bardzo smutno, to kocha się zachody słońca. Mały Książe
Więcej bredni powiedzieć może głupiec w pięciu minutach niż mędrzec przez pięć lat odgadnąć. Karol Irzykowski (1873 - 1944)
Więcej jest tych, którzy chodzą do kościoła, niż tych, którzy chcą do niego chodzić.
Więcej mamy lenistwa w umyśle niż w ciele. Francois de la Rochefoucauld
Więcej światła! Johann Wolfgang Goethe
Więcej wśród ludzi krwiopijców niż krwiodawców.
Więcej zyskamy, ukazując się takimi, jakimi jesteśmy, niż usiłując się wydawać takimi, jakimi nie jesteśmy. François Rochefoucauld
Większe szczęście daje nadzieja zawarta w dążeniu - niż świadomość, że oto jesteśmy u mety. Zofia Bystrzycka
Większego trzeba rozumu, aby czyjejś dobrej rady posłuchać, niż aby, jej komuś udzielić. M. Wolska
Większość ludzi jest zbyt tchórzliwa, by czynić coś złego i zbyt słaba, by czynić coś dobrego.
Większość ludzi nie posiada kwalifikacji do życia.
Większość ludzi używa głowy nie do myślenia, lecz do potakiwania. Evelyn Waugh
Większość nieszczęścia spada na nas dlatego, ponieważ aż do połowy drogi sami idziemy na ich spotkanie. Clive Staples Lewis
Większość życiowych problemów rozwiązuje się jak algebraiczne równania: sprowadzaniem do najprostszej postaci. Lew Tołstoj (pisarz rosyjski, 1828 - 1910)
Więź: I trzask bata konie brata. Fangrat Tadeusz
William Shakespeare pisał dla mas. Gdyby żył dzisiaj, robiłby seriale telewizyjne. Rupert Murdoch
Winie depcze po piętach kara.
Wino czyni ubogiego bogatym w fantazje, a bogatego biednym w rzeczywistość. Platon
Wiosła: Wiosła są rzęsami łodzi. Serna Gomez De La
Wiosna ubiera drzewa, szkoda że nas nie przyodziewa. Gicgier Tadeusz
Władcy lubią tylko tych, którzy są im przydatni i tylko tak długo, dopóki ich potrzebują. Napoleon Bonaparte (1769-1821)
Władza ma tendencję do przydzielania pracy tym, którzy najmniej się do niej nadają. Prawo Cornuelle'a
Władza nie jest środkiem, ale celem. Nie wprowadza się dyktatury po to, aby ochronić rewolucję; robi się rewolucję po to, aby ustanowić dyktaturę. George Orwell
Władza to największy afrodyzjak. Henry Kissinger
Władza, która chce zarządzać wszystkim dziwi się, gdy pociągają ją do odpowiedzialności za wszystko. Stefan Kisielewski
Własną głupotę ludzie zwykli nazywać doświadczeniem. Oscar Wilde (1856-1900)
Własne cierpienia uczą, że nikomu nie należy robić żadnej przykrości.
Własny styl to przedzieranie się przez gąszcz własnej banalności.
Właściwą rzeczą głupców jest przyglądanie się wadom innych i zapominanie o własnych. Christian Friedrich Hebbel
Właściwie niewiele się straciło, jeśli jeszcze pozostał honor. James Matthew Barrie
Właściwością człowieka jest błądzić, głupiego - trwać w błędzie. Cyceron (Cicero Marcus Tullius, 106-43 p.n.e)
Właściwy czyn jest skokiem człowieka poza samotność. Yannis Ritsos
Włączone do kontaktu, lepiej działa Z praw Murphy'ego.
Wniosek to punkt, w którym nie masz już siły dalej myśleć. Prawa Murphy'ego
Woda psuje wino, wóz drogę, a kobieta sąsiada. Przysłowie francuskie
Wojna domowa: Hurra! W imię narodu wybijemy samych siebie. Karel Ceper
Wojna jest ojcem wszystkich grzechów. Heraklit z Efezu
Wojny nie wygrywa się ewakuacjami. Churchil W
Wolałbym być pierwszym tutaj, niż drugim w Rzymie. Cezar (Caius Iulius Caesar, ok. 101 - 44 p.n.e)
Wolę błędy entuzjasty od obojętności mędrca. Anatol France (1844-1924), pisarz francuski
Wolę pływać jako oportunista niż utonąć z niezłomnymi zasadami u szyi. Stanley Baldwin
Wolimy rozmawiać z ludźmi przez telefon niż w cztery oczy. Naturalny wybór samotników. Lepsza koncentracja i można skończyć kiedy się chce. s. 46 Zofia Kucówna - Zatrzymać czas
Wolności nie można symulować. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Wolność boryka się z licznymi trudnościami, a demokracja nie jest doskonała, ale my nigdy nie musieliśmy wznosić muru, by zatrzymać naszych ludzi John F. Kennedy
Wolność myśli jest przede wszystkim wolnością błądzenia. Konstantinos Tsatsos
Wolność nie jest ulgą lecz trudem wielkości. Staff Leopold
Wolność sztuki jest dziś zagrożona przez obojętność publiczności. Edward Albee
Wolność to tylko jeszcze jedno słowo dla tych, którzy nie mają już nic do stracenia. Janis Joplin
Wolność wyposaża politykę w moralność.
Wódka pije ludzi do dna. Motas Ryszard
Wpadł. I to na pomysł. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Wpatrując się w Niebo nie warto szukać gwiazd, lecz Drogi - i nie tej Mlecznej a wiecznej. E. Glińska
Wprawdzie nie miał grosza przy duszy, ale miał za to wiarę w przyszłość. Paulo Coelho
Wrażliwy człowiek najpierw czuje, później rozumie. Kołda Eugeniusz
Wróbla dławi ogon pawi. Sztaudynger Jan
Wróćcie, zanim liście opadną z drzew. Wilhelm II (cesarz Niemiec)- rzekł tak do żołnierzy idących na front, sierpień 1914
Wrzuć szczęściarza do wody, a wypłynie z rybą w zębach.
Wskażę Ci środek, który wzbudza miłość bez lęku, bez ziół i bez żadnego czarodziejskiego zaklęcia. Jeśli chcesz być kochany, kochaj
Wspina się, bo pełza. Czarny Jan
Wspinanie się ma granice, upadek nie.
Wspólny jest rodowód bogów i ludzi, z jednej matki pochodzimy. Pindar
Współczesne narody nie są ludami, lecz zwycięskimi oddziałami plebsu. Mikołaj Gomez Davilla
Współczesny laicki świat potrzebuje prawdopodobnie świętości bardziej niż kiedykolwiek dotychczas, lecz podejrzewam, mniej niż kiedykolwiek potrzebuje hagiografii. Jan Józef Szczepański
Współpraca oznacza dwie litery: MY. G.M.Verity
Wstawaj zawsze prawą nogą. Jest to jedna z niewielu prawych rzeczy, na którą w każdych warunkach cię stać. Lech Nawrocki
Wstrząsające wydarzenia życiowe odkrywają w ludziach prawdziwe osobowości, rodzą nowe postawy. Jan Józef Szczepański
Wszak to miłość sprawia, że ziemia się obraca. w. S. Gilbert
Wszechświat jest zwierzęciem, które nas widzi, słucha i zapamiętuje. Karol Irzykowski
Wszelka dobra dusza jest jako ta świeca, sama się wypali, a drugim przyświeca. Bojanowski Edmund, święty (1814-1871)
Wszelka materia jest duchem. sir Arthur Eddington
Wszelka sztuka jest zarazem powierzchnią i symbolem. Oscar Wilde "Przedmowa"
Wszelka władza pochodzi z lufy pistoletu Jean Cocteau Takt polega na tym, by wiedzieć, jak daleko można się posunąć, by nie posunąć się za daleko. Mao Ce-Tung (1893 - 1976)
Wszelki gniew, wszelką nędzę i moc wszelką, złe losy zmoże, kto zbrojny miłością. Michał Anioł
Wszelkie stadne skupiska to azyl dla beztalenci, bez względu na to, czy są zwolennikami Sołowjowa, Kanta czy Marksa. Prawdy szukają tylko samotnicy; zrywają ze wszystkimi, którzy kochają ją niedostatecznie. Czy istnieje na świecie coś, co zasługiwałoby na wierność? Takich rzeczy jest bardzo mało. Ja uważam, że trzeba być wiernym nieśmiertelności, tej drugiej, silniejszej formie życia. Trzeba zachować wierność wobec nieśmiertelności, trzeba być wiernym Chrystusowi! Borys Pasternak
Wszelkie zjawiska niepokoją ludzi, dopóki nie zostaną rozpoznane i zaklasyfikowane. Klasyfikacja pozwala włączyć daną rzecz w normalny tok życia. Zofia Kossak - Dziedzictwo
Wszędzie, gdzie są ludzie, są głupstwa i to te same głupstwa. Bernard Fontenelle
Wszyscy chcą rozumieć malarstwo, dlaczego nie próbują rozumieć śpiewu ptaków. Pablo Picasso (1881 - 1973)
Wszyscy cierpimy z powodu tej samej wady, że posiadamy wady. Stefan Pacek
Wszyscy jesteśmy ulepieni z tej samej gliny. Niektórzy jednak zostali lepiej wypaleni
Wszyscy kłamią, ale to nie ważne ponieważ nikt ich nie słucha. Prawo Liebermana
Wszyscy ludzie byliby sobie równi gdyby nie mieli potrzeb. Voltaire (właśc. Francois-Marie Arouet, 1694 - 1778)
Wszyscy ludzie są o tyle piękni o ile mniej poznani. Świętochowski A
Wszyscy ludzie, którzy naprawdę wierzą w siebie, znajdują się w domach wariatów. G. K. Chesterton
Wszyscy mężowie rządzą kobietami, my wszystkimi mężami, nami zaś kobiety. Katon Starszy (Marcus Porcius Cato Maior Censorius, ok. 234 - 149 p.n.e)
Wszyscy oni przestali wierzyć i chociaż zachowali tajony lęk przed upiorami, pokpiwali sobie jednak z nieba, które stało się dla nich puste. Emile Zola
Wszyscy się zmieniamy, a zmiana przychodzi niczym lekki wietrzyk poruszający zasłonami o brzasku dnia, jak ulotny zapach polnych kwiatów ukrytych w trawie. Zdarza się, że niekiedy odczuwają wtedy niewielki ból - myślą wtedy najczęściej, że złapali katar, albo też czują lekką odrazę na myśl o tym, co wczoraj było jeszcze dla nich najukochańsze. John Steinbeck
Wszyscy w Polsce się męczymy, to nie jest żaden argument... St. Brzozowski, 1905
Wszyscy za jednego, jeden za wszystkich. Alexandre Dumas, ojciec (1802-1870)
Wszyscy, prócz zbrodniarzy i męczenników są grzeszni i święci zarazem Guillaume Appolinaire.
Wszystkie drogi dobra i prawdy, prowadzą do ewangelii. Bergson Henri
Wszystkie kobiety są piękne, tylko wina czasem brak.
Wszystkie książki można podzielić na dwie grupy: książki na chwilę i na każdą chwilę. John Ruskin
Wszystkie łąki i pastwiska, wszystkie góry i pagórki są aptekami. Paracelsus
Wszystkie me myśli mówią o miłości. Dante Alighieri
Wszystkie nasze nieszczęścia biorą się z jednej tyko przyczyny, mianowicie stąd, że człowiek nie umie przebywać w samotności. Pascal Blaise (1623 - 1662)
Wszystkie partie polityczne umierają w końcu zatrute własnymi kłamstwami.
Wszystkie ruiny świata przerażają, tylko greckie budzą podziw. Dimitrios Kamburoglu
Wszystkie sprawy szlag trafia jednocześnie. Prawa Murphy'ego
Wszystkie szczęśliwe rodziny są do siebie podobne, każda nieszczęśliwa rodzina jest nieszczęśliwa na swój sposób. Lew Tołstoj (pisarz rosyjski, 1828 - 1910)
Wszystkie wielkie myśli rodzą się podczas marszu. Friedrich Nietzsche
Wszystkie wielkości świata nie są tyle warte, co dobra przyjaźń. Wolter
Wszystkie zamówienia wojskowe powierza się najtańszym oferentom.
Wszystkie zwierzęta są sobie równe. Ale niektóre zwierzęta są równiejsze od innych. George Orwell
Wszystkim to tyle co nikomu. Regulski Antoni
Wszystko co Bóg stworzył, posiada znamiona świętości. Rabbi Harold Kushner
Wszystko co doskonałe, dojrzewa powoli. Arthur Schopenhauer
Wszystko co istnieje godne jest uwagi. Capek Karel
Wszystko co powiesz, zostanie przez innych ocenione zupełnie sprzecznie z twoimi intencjami. Prawo Chisholma
Wszystko co z Boga zrodzone, zwycięża świat. Św. Jan Ewangelista
Wszystko darować, sobie nic nie zatrzymywać. św. Jan M. Vianey
Wszystko dzieje się zgodnie z przeznaczeniem. Heraklit z Efezu
Wszystko idzie, wszystko powraca; wiecznie toczy się koło bytu. Frederich Nietzsche (1844 - 1900)
Wszystko jest dobre, gdy wychodzi z rąk twórcy {rzeczy;} wszystko wyrodnieje w rękach człowieka. Rousseau
Wszystko jest mgnieniem oka ironicznym. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Wszystko jest środkiem - nawet przeszkoda. Ibn Saud
Wszystko jest trudne zanim stanie się proste. Fuller
Wszystko jest w rękach człowieka. Dlatego należy je często myć. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Wszystko kręci się wokół człowieka - rzekło koło udręki. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy. Mk 9,23
Wszystko nowe jest bezlitosne i bezwzględne, nawet wtedy, gdy staremu nie dorównuje. s.190 Zofia Kucówna - Zatrzymać czas
Wszystko płynie. (Panta rhei). Heraklit z Efezu (ok. 540 - 480 p.n.e)
Wszystko powinno się upraszczać o ile to możliwe, ale nie bardziej. Albert Einstein (1879 - 1955)
Wszystko przychodzi na czas temu, który potrafi czekać. Francois Rabelais
Wszystko się zmienia z wyjątkiem samego prawa zmiany. Heraklit z Efezu (ok. 540-480 p.n.e)
Wszystko to już było. Karl Gutzkow (1811 - 1878)
Wszystko trzeba robić tak prosto, jak to tylko jest możliwe, ale nie prościej. Albert Einstein (1879-1955)
Wszystko we właściwym czasie. Do prawdziwej mądrości należy również odczekanie na właściwy czas. bł. Arnold Janssen
Wszystko zabiera znacznie więcej czasu, niż by się wydawało. Prawa Murphy'ego
Wszystko zostało już powiedziane, ponieważ jednak nikt nie słucha, trzeba wciąż zaczynać od nowa. Andre Gide
Wszystko zrozumieć, to wszystko wybaczyć. Germaine de Stael-Holstein
Wszystko żyje tylko wtedy, jeśli coś innego zginie. Nie ma życia, nie ma śmierci. Nie ma wyjątków, wszystko musi kiedyś przyjść i kiedyś odejść. Ludzie. Lata. Idee. Wszystko. Koło się toczy i stare staje się pożywieniem tego, co nowe
Wszystko, co mogę zrobić dla mojego przyjaciela, to po prostu być jego przyjacielem. Nie mam bogactwa, którym mógłbym go obdarzyć. Jeśli będzie wiedział, że jestem szczęśliwy mogąc go kochać, nie będzie pragnął żadnej innej nagrody. Henry David Thoreau (1817-1862)
Wszystko, co najważniejsze, staje się tylko raz w życiu.
Wszystko, co osiągnął ludzki, tenże sam rozum musi rozwiązać. Edgar Allan Poe - jego kredo
Wszystko, co się teraz dookoła dzieje, robi się w imię człowieka, w obronie słabych, dla dobra kobiet i dzieci. (...). Kiedyś dzięki temu będzie lepiej (...). Borys Pasternak [o roku rewolucji w 1905r]
Wszystko, co żyje, powstaje z jaja. Johann Christian Poggendorff (1796 - 1877)
Wśród narodów europejskich Polacy są zaliczani do histeryków. Antoni Kępiński
Wtedy tylko odczuwamy potrzebę przyjemności, gdy z jej braku doznajemy bólu. Epikur z Samos
Wy zaś, jakkolwiek usiądziecie, Muzykantami nie będziecie. Iwan Kryłow (1769 - 1844)
Wyboru najlepszego żywota w gronie towarzyszy. Bo jeśliby był nawet najcięższy i najbardziej znojny, uczynią go miłym przez współżycie. Pitagoras
Wybuch miłości jest jak wybuch materii palnych. Im dłużej wstrzymywany, tym silniejszy
Wybudowałem tak piękne zamki , że ich ruiny mi wystarczą. Jules Renard
Wychowanie żony winno się zaczynać od chwili, gdy włoży ślubną suknię. Koreańskie
Wychwalamy cnotę, lecz nienawidzimy jej, lecz uciekamy przed nią, lecz ona marznie, a na tym świecie trzeba mieć ciepło w nogi. Diderot
Wydaje mi się, że każde społeczeństwo opiera się na śmierci człowieka Oliver Wenden Holms.
Wydaje się, że szczęście jest po to, by je dzielić. Jean Racine
Wydarzenia przechodzą ze złych w tragiczne, po czym proces ten cyklicznie powtarza się. Prawo Farnsdicka
Wydawało mi się, że dziś wieczorem umrę z rozkoszy; to rozkosz mnie zabija, nie strach. Georges Bataille
Wygłaszaj wzniosłe zasady, łatwiej wtedy popełniać zdrady. Jan Sztaudynger
Wyjątki rozsławiają regułę.
Wyjątkowej odwagi potrzeba, aby nie poddać się przygnębieniu i dalej trwać. Georges Bataille
Wykarczuj krzewy, a cierń cię nie zrani. Elżbieta I
Wykreślić ze świata przyjaźń... to jakby zgasić słońce na niebie, gdyż niczym lepszym ani piękniejszym, nie obdarzyli nas bogowie. Cyceron (Cicero Marcus Tullius, 106-43 p.n.e)
Wykrzyknik który sflaczał, staje się znakiem zapytania. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Wykształcenie nie zastąpi zdrowego rozsądku.
Wykształcenie wcale nie zabija kobiecości: doktorki są takie głupie jak inne kobiety.
Wymagaj od siebie więcej, niż ktokolwiek inny od ciebie wymaga. Henry Ward Beecher
Wymagania i wyrzeczenia, które narzuca praca zawodowa, przeobrażają i wzbogacaja świat. Antoine De Saint-Exuprey
Wymowa: I milczenie ma odcienie. Fangrat Tadeusz
Wynalazki są rzeczą przypadku i nie mogą być podciągnięte pod żadne prawo. John Stuart Mill
Wyobraźnia jest ważniejsza od wiedzy. Uczony jest człowiekiem, który wie o rzeczach nie znanych innym i nie ma pojęcia o tym, co znają wszyscy. Albert Einstein (1879 - 1955)
Wypiłem duszą duszę kałamarza. Jan Nepomucen Kaminski (1777 - 1855)
Wyprzeć się tego, co się ma najlepszego, to podłość. Henri Frederic Amiel
Wyrachowanie na tym polega, aby nie żałować wydatku na to, co warte wydatku. Henryk Sienkiewicz (1846 - 1916)
Wyrok śmierci podpisany przez analfabetę liczy się podwójnie.
Wyrwa po człowieku może być maleńka, np. kalibru 7 mm. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Wyspiarze mórz południowych nie mówią zbyt dobrze po angielsku, ale zasób ich słów wystarczy do podziału filmów amerykańskich na dwa gatunki: pif-paf i cmok-cmok. Marlon Brando
Wystarczą małe rzeczy, aby uszczęśliwić mędrca; głupca natomiast nic nie uraduje. Dlatego jest tak wielu zrozpaczonych. La Rochefoucald
Wystarczy kobiecie trzy razy powiedzieć, że jest ładna, aby za pierwszym razem podziękowała, uwierzyła za drugim, a wynagrodziła za trzecim. Przysłowie francuskie
Wystarczy przestać trzymać się kurczowo naszych problemów, a wtedy nasze życie zacznie płynąć swobodnie. Mędrcy Zen
Wystarczy zwrócić uwagę na człowieka, by stał się na swój sposób piękny. Z. Nałkowska
Wystrzegajcie się pierwszego odruchu, jest zawsze szlachetny. Charles Maurice de Talleyrand-Perigord (1754 - 1838)
Wyścigi nie zawsze wygrywają najszybsi, a bitwy najsilniejsi - ale tak należy obstawiać. Prawa Murphy'ego
Wyzwolić człowieka to od kilku stuleci ułatwić mu plebejski sposób bycia. Mikołaj Gomez Davilla
Wzajemne wiec szkodzenie sobie jest przeciwne naturze, wzajemnym zaś szkodzeniem jest uczucie gniewu i nienawiści. Marek Aurelisz
Wzięli go za kogoś innego, ale oddali lojalnie jego własnego trupa. Stanisław Lec
Z biegiem lat uczymy się rzeczy, których dnie nie znają.
Z braku przeciwnika marnieje odwaga. Seneka Młodszy
Z bronią jest jak z ludźmi, zawsze się psuje kiedy jest najbardziej potrzebna. Paweł Góra
Z chwilą, gdy uczucie przestaje istnieć, staje się pieniądz czymś. H. Balzak
Z czego się śmiejecie? Z siebie samych się śmiejecie! Nikołaj Gogol (1809 - 1852)
Z demokracji należy kpić. Denis de Rougemont
Z dobrych uczuć robi się złą literaturę. Andre Gide
Z dwóch ludzi, patrzących na świat przez więzienne kraty, jeden widzi tylko błoto, a drugi gwiazdy. Z. Hartingh
Z dzieła poznaje się człowieka. Przysłowie ludowe
Z grama korzyści; Z grama korzyści, kilo zawiści. Sztaudynger Jan
Z grzeczności musiałem udawać, że się nie poznaję na jej oszustwie. Karol Irzykowski
Z historią to jak z pasztetem mięsnym: nie należy się przyglądać, jak się go przyrządza. Aldous Huxley
Z każdym dniem nieuchronnie powiększa się grono ludzi którzy... mogą mnie pocałować w dupę
Z kobietami trzeba twardo, A nie cackać się z pilardą. Tadeusz Żeleński-Boy (1874 - 1941)
Z książkami jest tak, jak z ludźmi: bardzo niewielu ma dla nas ogromne znaczenie. Reszta po prostu ginie w tłumie. Wolter
Z lekarzami jest jak z winem: im starsi, tym lepsi. Margaret Fuller
Z ludźmi jest tak jak z winem, z czasem niektórzy stają się lepsi. Jan Xxiii
Z mego życia poemat - dla Boga. Juliusz Słowacki (1809 - 1849)
Z miłości jest tylko jedno wyjście - ucieczka. Napoleon Bonaparte (1769-1821)
Z miłością jest jak z masłem. Od czasu do czasu trochę chłodu utrzymuje je w świeżości. Achard Marcel (1899-1974)
Z możliwego zła nie ma gorszego nad opinię prostaka. Seneka
Z naprawdę wielkich, posiadamy tylko jednego wroga - czas. Joseph Conrad (właść. Teodor Józef Konrad Korzeniowski, 1857 - 1924)
Z natury rzeczy (A natura rei). (A natura rei). (A natura rei)
Z obcowania z kobietami wyniknąć może tylko ogień albo dym. Przysłowie hiszpańskie
Z otwartej książki - bez przygotowania. (Ad aperturam libri)
Z prawdziwą miłością jest jak z pojawieniem się duchów; wszyscy o nich mówią, ale mało kto widział. La Rochefoucauld
Z takich jak my, był Głowacki. Stanisław Wyspiański (1869 - 1907)
Z trwogi narodu rzadko rodzi się tchórz. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Z uśmiechem traktuj siebie, swoje niedociągnięcia, swoją duchową nieporadność. Miej poczucie humoru. Hume G. B
Z władzą nie można flirtować, trzeba ją poślubić. Andre Maleaux
Z wszystkich dóbr tego świata najchętniej zrzeka się mężczyzna dobrodziejstwa własnych myśli. Feliks Chwalibog
Z wszystkiego co kiedykolwiek zostało napisane lubię tylko to co autor napisał własną krwią. Fryderyk Nietzsche
Z wyzwaniem rzucam światu w twarz rękawicę i obserwuję jak upada ten karłowaty olbrzym. Jednak jego upadek nie uciszy mojej nienawiści. Podobny Bogu będę błąkał się wśród obłoków świata... Karol Marks
Z życia najlepiej odchodzić jak z uczty: ani spragniony, ani pijany. Arystoteles (384-322 p.n.e)
Za cierpienie da Bóg zbawienie. Przysłowie polskie
Za doświadczenia trzeba w życiu płacić. Jeżeli mamy szczęście, otrzymujemy rabat. Oskar Kokoschka
Za dużo mówimy o zmianie świata, a za mało świat zmieniamy. Za dużo mówimy o miłości, a za mało kochamy. Ziarnko Janusz
Za dwadzieścia lat będziesz żałować wielu rzeczy, których nie zrobiłeś, bardziej niż tych, które zrobiłeś. [15] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Za każdego trupa zapisujemy śmierci plus. Krzyżykiem na cmentarzu. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Za każdym rogiem czyha kilka nowych kierunków. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Za ołtarze i ogniska domowe walczyć. Cyceron (Marcus Tullius Cicero, 106 - 43 p.n.e)
Za różane miej te blizny, / Coś dla miłej zniósł ojczyzny. Jan Jurkowski (XVI/XVII w)
Za swe pierwsze słowo uznaję to, że swoboda pisarza nie znosi żadego prawa. Fryderyk Schlegel
Za taniochę ludek chętnie drogo płaci. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Za wiele myśli, / Z takimi ludźmi niebezpiecznie. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Za wszystkie głupstwa królów płacą ich narody. Horacy
Zaakceptujcie fakty. Zróbcie to, ponieważ akceptacja tego, co się wydarzyło, jest pierwszym krokiem do sprostania ich konsekwencjom. William James
Zabijajcie ich wszystkich, Bóg rozpozna swoich. Amalric Arnaud (1150? 1226)
Zabijanie jest obojętne, a miłość może obrażać uczucia. Arnie z serialu 13 posterunek
Zabrania się zabraniać! - hasło rewolty młodzieżowej lat 60
Zachowywaliśmy się tak, jakbyśmy mieli żyć wiecznie, tak jak zresztą każdy myślał w czasach Beatlesów. Nieprawdaż? Któż myślał, że przyjdzie nam umrzeć? Paul McCartney
Zacną kobietę poznać po tym, co robi, zacnego mężczyznę po tym, czego nie robi.
Zacznij od własnych Larów. (Od własnego domu - od siebie) ( A tuo Lare incipe)
Zaczynaj od rzeczy małych, jeżeli chcesz być wielkim. Zakładaj głęboki fundament pokory, skoro zamierzasz budować wysoko
Zaczynaj wszelką modlitwę, czy to myślną czy ustną, od stawienia się w obecności Bożej. Od tego prawidła nie odstępuj nigdy, a przekonasz się wkrótce, jak bardzo ci ono pożyteczne. św. Franciszek Salezy
Zadaniem przyjaciela jest być po twojej stronie, kiedy nie masz racji. Prawie wszyscy są po twojej stronie kiedy masz rację. Mark Twain (właśc. Samuel Langhorne Clemens, 1835-1910)
Zadłużenie jest najgorszą formą ubóstwa. Fuller Thomas
Zagłębiłem stopy w pustynię, której miraż mamił jak wróg. Niesyt chwały, chciwy niebezpieczeństw, deptałem horyzonty al-Kulab, kiedy czas góry równał chcąc odnaleźć i pożreć mnie. I ujrzałem wróble w locie chyżym, śmielszym od wilczych kłów. Słyszałem stado w gałęziach a ich szpony rozdarły mnie. Frank Herbert "Diuna"
Zaiste, drżę o swój kraj, gdy pomyślę, że Bóg jest sprawiedliwy. (Jefferson). (Jefferson)
Zając LUBI buraczki - takie jest zdanie kucharza. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Zajrzyj w siebie! W twoim wnętrzu jest źródło, które nigdy nie wyschnie, jeśli potrafisz je odszukać. Marek Aureliusz (Marcus Aurelius Antoninus, 121 - 180)
Zakaz to najlepsza propaganda. Jan Sztaudynger
Zakochaj się, a każdy wszędzie, wszystkie rzeczy, wszystkie słowa oznaczać będą miłość. Jonathan Carroll - Poza ciszą
Zakochani są jak szaleńcy. Titus Maccius Plautus (ok. 250 - 184 p.n.e)
Zakochany jest jak człowiek w lesie - zapatrzył się na jedno drzewo.
Zakuty łeb myśli po łebkach. Stanisław Tym
Zamach na dyktatora mody potępią wszystkie żurnale.
Zamknij drzwi twego a będziesz żył w pokoju. Tomasz a Kempis
Zaniedbasz, to stracisz. Konfucjusz
Zanim coś powiesz - weź głęboki oddech. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Zanim nastąpi poprawa będzie jeszcze gorzej - kto powiedział, że w ogóle nastąpi poprawa? Prawa Ehrmana
Zaobserwowałem, że aby osiągnąć coś na tym świecie, trzeba udawać głupiego. Monteskiusz
Zapamiętaj też to ważne słowo, jedno z pierwszych, jakiego się nauczyłeś: PATRZ. Robert Fulghum
Zapominacie, że owoce należą do wszystkich, a ziemia - nie należy do nikogo. Jean-Jacques Rosseau (1712 - 1778)
Zaprawdę nie ma na całym świecie nic piękniejszego niż widok dwóch przyjaznych dusz, które przebywając stale ze sobą, wciąż poznają swoje potrzeby i coraz większe tajemnice życia drugiej osoby. Phillips Brooks
Zaprowadź mnie do łazienki a powiem ci jak wygląda cały twój dom.
Zarabiając na chleb pamiętaj o podzieleniu się kromka z tymi, którzy maja mniej szczęścia. [155] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Zaraza, choroba i wojna miejsce to nawiedzają./ Nic wiecznie trwać nie może;/ tę prawdę wszyscy znają./ Trawimy czas cenny i siły/ śmierć sobie wzajemnie zadając./ Nikt nie jest nigdzie bezpieczny,/ losu swego nie znając. Dean R. Koontz
Zarozumiałość zasiada do śniadania z obfitością, do obiadu z biedą, a do kolacji z nędzą. Beniamin Franklin
Zarówno najwyższa, jak i najniższa forma krytyki jest pewnego rodzaju autobiografią. Oscar Wilde "Przedmowa"
Zarówno w metropolii, jak w wiosce nadal najbardziej ulubionym widowiskiem jest upadek któregoś z bliźnich. Emil Cioran
Zasadę, na mocy której każda zmiana, jeśli jest korzystna, zostaje zachowana, nazwałem "doborem naturalnym", by wskazać na jej stosunek do doboru przeprowadzonego przez człowieka. Charles Darwin (1809 - 1882)
Zasługi i błędy człowieka ważyć trzeba na dwóch osobnych szalach, nie przekreślając zasług z powodu błędów. maksyma Jerzego Waldorfa
Zastanawiam się, czy inne psy uważają pudle za członków dziwacznej sekty religijnej. Rita Rudner
Zauważając moje istnienie w tym świecie wierzę, że w takiej czy innej postaci będę istniał zawsze. Benjamin Franklin (1706-1790)
Zawieś swoje życie o jakąś gwiazdę, a noc ci nie zaszkodzi. Phil Bosmans
Zawodowcy są przewidywalni - strzeż się amatorów.
Zawrót głowy od sukcesów. Józef Stalin (właśc. Iosif Dżugaszwili, 1879 - 1953)
Zawsze bez wątpienia człowiek będzie rządzony. Józef de Maistre
Zawsze istnieje moment, kiedy ciekawość staje się grzechem. France Anatol
Zawsze jest lepiej, żeby ten, kto wzbudza w nas strach, bał się nas bardziej. Umberto Eco (1932-?)
Zawsze kiedy jedni odzyskują wolność, inni ją tracą.
Zawsze lubimy tych, którzy nas podziwiają, lecz nie zawsze lubimy tych, których my podziwiamy.
Zawsze mamy dość siły, aby znieść cudze nieszczęście. Francois de la Rochefoucauld (1613 - 1680)
Zawsze mi się wydawało, że każde poczęcie jest niepokalane, że w dogmacie dziewictwa Bogarodzicy wyrażona jest cała idea macierzyństwa. Borys Pasternak
Zawsze można być wyżej powieszonym. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Zawsze mów innym co do nich czujesz, będziesz czuć się lepiej wiedząc że oni o tym wiedzą.
Zawsze nazywał w myśli morze la mar, bo tak nazywają je ludzie po hiszpańsku, gdy je kochają. Czasami ci, co je kochają, mówią o nim złe słowa, ale zawsze tak, jakby chodziło o kobietę. Niektórzy młodzi rybacy - ci, co używali bój jako pływaków do linek i mieli motorówki kupione wtedy, gdy wątroby rekinów przyniosły im dużo pieniędzy - mówili o nim el mar, co jest rodzaju męskiego. Mówili o nim jak o przeciwniku bądź miejscu, bądź nawet wrogu. Ale stary zawsze myślał o nim w rodzaju żeńskim, jako o czymś, co udziela lub odmawia wielkich łask, a jeśli robi rzeczy straszne i złe, to dlatego, że nie może inaczej. "Księżyc działa na nią jak na kobietę". Ernest Hemingway
Zawsze opłaca się kochać kogoś bezinteresownie. Karol Kraft
Zawsze pamiętaj komplementy jakie prawią ci inni, zapomnij o docinkach.
Zawsze przebaczaj swoim wrogom: nic nie zdoła bardziej ich rozzłościć. Oscar Wilde
Zawsze się wraca do pierwszych miłości. Theodor Fontane (1819-1898)
Zawsze staram się widzieć w każdym jego najlepsze strony - to mi oszczędza wielu kłopotów. Rudyard Kipling (1865 - 1936)
Zawsze trzeba podejmować ryzyko. Tylko wtedy uda nam się pojąć, jakim wielkim cudem jest życie, gdy będziemy gotowi przyjąć niespodzianki jakie niesie nam los. Borys Pasternak
Zawsze udawaj, że jesteś dobry, a oszukasz nawet Boga.
Zawsze uważałam, że wypływające z przyjaźni korzyści, ulgi i wygody polegają na tym, że nie potrzeba nic wyjaśniać. Katherine Mansfield
Zawsze wymyślamy sobie nasze dzieci.
Zawsze, ilekroć człowiek się śmieje, przedłuża swoje życie. C. Malaparte
Zawsze, jak magnes opiłki żelaza, przyciągałem wariatów. Stanisław Lem
Zawsze, kiedy wydaje ci się, że będzie dobrze - kompletnie się mylisz. Zawsze, kiedy wydaje ci się, że będzie źle też się mylisz - będzie jeszcze gorzej. Prawa Murphy'ego
Zazdrosny kocha więcej, ufny kocha lepiej. Molier
Zazdrość to najważniejszy czynnik miłości. Bałucki Michał, pseud. Elpidon, Załęga (1837-1901)
Zazwyczaj kultura wzbogaca się dzięki tym książkom, na których wydawcy stracili pieniądze. Margaret Fuller
Zazwyczaj wolę przysłuchiwać się dyskusji innych. Uczę się wtedy czegoś nowego, mimo ze i tak wszystko zapominam
Zbliżając się do Światła, dusza staje się światłością. Grzegorz z Nyssy, święty (335-399)
Zbyt często czyste sumienie jest tylko rezultatem marnej pamięci. Św. Ambroży
Zbyt prawdziwe, żeby było dobre. George Bernard Shaw (1856 - 1950)
Zbytkiem słodyczy na ziemi Jesteśmy nieszczęśliwemi. Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Zdanie to największa forma literacka. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Zdarza się, że nasze dłonie są puste, ale serce zawsze pełne i możemy rozdawać z nich hojnie różne wspaniałości: ciepło, dobro, pociechę, radość... F. H. Burnett
Zdechnę ja i pchły moje! Henryk Sienkiewicz (1846 - 1916)
Zdolności oznaczają, że coś potrafimy robić. Robimy zaś to, na czym nam zależy. A nasz stosunek do tego, co robimy, decyduje o tym, czy spisujemy się dobrze, czy źle. Lou Holtz
Zdolność doznawania przyjemności jest dowodem siły. Arystoteles (384 - 322 p.n.e)
Zdrada to cios, którego nie oczekujesz. Jeśli dobrze poznasz swoje serce, to nigdy Ci takiego ciosu nie zada. Będziesz bowiem znał jego najtajniejsze marzenia i jego tęsknoty, i będziesz je szanował. Nikt nie może uciec przed własnym sercem. Dlatego lepiej słuchać, co ono mówi. Aby żaden niespodziewany cios nigdy Cię nie dosięgnął. Paulo Coelho
Zdradzona miłość kobiety jest to zdradzona sprawa ludzkości. (Tomasz) Adolf Dygasiński (1839-1902)
Zdrowie jest najpierwszym darem, uroda drugim a bogactwo trzecim. Platon
Zdrowy rozsądek może zastąpić prawie każdy stopień wykształcenia, lecz żadne wykształcenie zdrowego rozsądku. Arthur Shopenhauer
Zdrowy rozsądek to zbiór uprzedzeń nabytych do osiemnastego roku życia. Albert Einstein (1879 - 1955)
Zdrowy żebrak jest szczęśliwszy niż chory król. Arthur Schopenhauer
Zdziwienie, zaskoczenie to początek zrozumienia. To specyficzny i ekskluzywny sport i luksus intelektualistów. Dlatego też charakterystycznym dla nich gestem jest patrzenie na świat rozszerzonymi ze zdziwienia źrenicami. Cały otaczający nas świat jest dziwny i cudowny, jeśli nań spojrzeć szeroko otwartymi oczami. To właśnie, uleganie radosnemu zdziwieniu, jest rozkoszą dla futbolisty niedostępną, natomiast dzięki niej intelektualista idzie przez życie pogrążony w nie kończącym się, wizjonerskim upojeniu, którego oznaką zewnętrzną jest zdziwienie widoczne w oczach. Dlatego też dla starożytnych symbolem Minerwy była sowa, ptak, którego oczy są zawsze szeroko otwarte, jak gdyby w niemym zdziwieniu. José Ortega y Gasset
Ze strachu, jaki przeżywa ludzkość można całkiem przyjemnie żyć; trzeba tylko o nim pisać. Jean Giono
Ze szczęściem bywa czasami tak jak z okularami, szuka sie ich, a one siedzą na nosie. Tak blisko! Phil Bosmans
Ze świata tego każdy ma tyle, ile sam sobie weźmie. Boccaccio Giovanni
Ze wszystkich darów najoszczędniej należy używać miłości Ninon de Lenclos.
Ze wszystkich dróg prowadzących do osiągnięcia szczęścia w życiu, żadna nie jest tak skuteczna, tak owocna i tak słodka jak przyjażń. Epikur (341-271 p.n.e)
Ze wszystkich płaszczy najbarwniejsza jest jesionka. Włodzimierz Scisłowski
Ze wszystkich ruin świata, bez wątpienia najbardziej smutną jest ruina człowieka. Theophile Gautier
Ze wszystkich stron mrok nas otacza. Bolesław Prus
Ze złem trzeba walczyć, bo zło nie tylko uderzy w prawy i lewy policzek, ale może i głowę razem z policzkami oderwać. ks. Twardowski
Zegar skraca czas. Regulski Antoni
Zegar: Czas w konserwie. Regulski Antoni
Zemsta to marnotrawienie energii. Kąkolewski Krzysztof
Zepsute państwo mnoży ustawy. Tacyt (Publius Cornelius Tacitus, ok. 55 - ok. 120)
Zero nienawidzi innych liczb. Sigmund Freud
Zez to jednak nie to samo co spojrzenie z ukosa. Czarny Jan
Zgińcie, me pieśni - wstańcie, Czyny moje! Zygmunt Krasiński (1812 - 1859)
Zgubiły go błędy. Które zwalczał. Władysław Piekarski - aforysta
Ziemia jest kolebką ludzkości, ale nie można wiecznie żyć w kolebce. Konstanty Ciołkowski
Ziemia wciąż traci grunt pod nogami. Zybura Urszula
Zima jak troska, długo trwa, a lato jak szczęście, mija chwilą. Maria Rodziewiczówna
Złamał sobie życie! I ma teraz dwa oddzielne, bardzo przyjemne życia. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Złe się zwykle mści, ale dobre niekoniecznie się wynagradza. Złe ma silniejsze konsekwencje. Karol Irzykowski
Zło jest niezrozumieniem dobra.
Zło nie jest tym co wchodzi do ust człowieka. Zło jest tym, co z nich wychodzi. Paulo Coelho
Zło płynie niemal zawsze z niewiedzy, dobra wola zaś może wyrządzić tyleż szkód, co niegodziwość, jeśli nie jest oświecona. Ludzie są raczej dobrzy, niż źli, i w gruncie rzeczy nie o to chodzi... Albert Camus (1913-1960)
Zło samo w sobie jest karą. Kołda Eugeniusz
Zło ukrywane rośnie. Wergiliusz
Złość jest chorobą duszy. Eliza Orzeszkowa
Złoto nie śniedzieje. Safona
Złoto potrafi zabałamucić nawet uczciwego człowieka. Safona
Złoto szkodliwsze jest od żelaza. Owidiusz
Złoto: Kiedy przemawia złoto elokwencja jest bezsilna. Erazm z Rotterdamu
Złudzenie to westchnienie wyobraźni. Ramón Gómez de la Serna (1888-1963)
Zły człowiek to taki, który umie przyjąć, ale nie umie oddać. Plautus
Zły mąż bywa niekiedy dobrym ojcem, zła żona nigdy nie będzie dobra matką. Przysłowie chińskie
Złym się nie podobać wielka to jest chwała. Augustyn z Hippony
Zmarli opuszczają nas, ale i my ich opuszczamy. Henryk Sienkiewicz (1846 - 1916)
Zmarszczki: Okopy skóry. Tucholsky Kurt
Zmartwychwstać mogą jedynie trupy. Żywym trudniej. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Zmienna i zawsze niestała kobieta. Wergiliusz
Zna się tylko to, co się oswoi. Antoine de Saint-Exupery (1900-1944)
Znacznie łatwiej zachować przez całe życie wierność sercu niż rozsądkowi. Georges Braque (1882-1963), malarz francuski
Znajdujesz to, czego szukasz, umyka Ci zaś to, co zaniedbujesz. Sokrates
Znajomość Boga bez znajomości własnej nędzy rodzi pychę. Znajomość własnej nędzy bez znajomości Boga rodzi rozpacz. Blaise Pascal
Znakomici lekarze nie leczą się u siebie samych, gdyż zbyt wiele by ich to kosztowało.
Znali się z sobą niedługo, lecz wiele. Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Znam ludzi, którzy wiedzą, ze nic nie wiedzą, ale nie są Sokratesami.
Znam starodawny toast, wart złota dla swej piękności: "Obyś nie spotkał przyjaciela, gdy będziesz wchodził na górę powodzenia". Mark Twain
Znasz hasło do swojego wnętrza? Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Znawca: specjalista, który wie wszystko o czymś i nie wie nic o czymkolwiek innym. Ambrose Bierce (1842 - 1914)
Zniszcz ziarno zła, bo wyrośnie i zniszczy Ciebie. Ezop
Znosiłem jak anioł cierpliwie / Ból wszelki, o ile był... cudzy / A teraz ogromnie się dziwię, / Że mogą mój znosić tak drudzy. Lucjan Rydel
Zobaczyć świat w ziarenku, I niebo w dzikiej lilii, Pomieścić nieskończoność w ręku, I wieczność w jednej chwili. William Blake
Został - mówiła z dumą zimą trzydziestego dziewiątego roku, gdy tylu jego kolegów z harcerstwa ruszyło w Karpaty, dalej przez Rumunię na Zachód. Nie ruszył się nie tylko dlatego, że zostałaby sama; został, bo widział przygodową pozę tych, którzy szli, bo rozumiał, że tu będzie trudniej i "ważniej". Roman Bratny
Zostawić świat nieco lepszym: lepszym o zdrowe dziecko, grządkę w ogrodzie lub lepsze warunki społeczne - to znaczy odnieść sukces. Ralph Waldo Emerson
Zraniona miłość może wywołać takie same skutki co nienawiść. Monteskiusz
Zrozumieć - przebaczyć. Terencjusz (Publius Terentius Afer, ok. 190 - ok. 159 p.n.e)
Zrób coś miłego dla bliźniego... i nie mów o tym nikomu. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Zróbcie, by uczciwość opłacała się bardziej niż kradzież, a nie będzie kradzieży. Konfucjusz
Zrzuć swój ciężar na Pana, a On cię podźwignie. Psalm 55, 23
Zwalnianie jednostek od etycznej odpowiedzialności za własne czyny zabija ich sumienia. George Bernard Show
Zważmy zysk i stratę, zakładając, że Bóg jest [...], jeśli wygrasz, zyskujesz wszystko; jeśli przegrasz, nie tracisz nic. Blaise Pascal (1623 - 1662)
Związek kota z człowiekiem jest o wiele bliższy, niż kiedykolwiek mógłby być między samymi kotami. prof. Paul Leyhausen
Związki zawodowe - mechanizm transmisyjny między partią komunistyczną a masami. Władimir Lenin (właść. Władimir Uljanow, 1870 - 1924)
Zwierze zna umiar swoich potrzeb, ale człowiek nie. Demokryt z Abdery
Zwierzęcy obyczaj / Ciekawy jest nadzwyczaj. Jerzy Jurandot (1911 - 1979)
Zwiększenie ilości nowych praw, powoduje zwiększenie możliwości ich ominięcia. Prawo Coopera
Zwięzłość to siostra talentu. Antoni Pawłowicz Czechow (1860-1904)
Zwlekać sztukę z jej piedestału, włóczyć ją po wszystkich rynkach i ulicach to rzecz świętokradcza. Przybyszewski "Confiteor"
Zwracaj uwagę, jak cudowne jest wszystko, co ciebie otacza, złote rybki i chomiki, i białe myszki, i nawet małe nasionko w styropianowej doniczce - wszystko umiera. I my też. Robert Fulghum
Zwycięstwo jest rzeczą ważną, lecz najważniejszy jest udział w walce. Dave Weinbaum
Zwycięzca ma wielu przyjaciół, zwyciężony ma dobrych przyjaciół. Przysłowie mongolskie
Zwyciężajcie nienawiść miłością, nieprawdę - prawdą, przemoc - cierpieniem. Mohandas Karamchand Gandhi, przydomek Mahatma, czyli Wielki Duchem (1869-1948)
Zwykle niewinny nie sprosta nowej zawiści. Tacyt (Publius Cornelius Tacitus, ok. 55 - ok. 120)
Zwykła fasolka szparagowa może stać się kołem ratunkowym w momencie zwątpienia i przygnębienia. Właśnie takie na pozór mało ważne sprawy. Rzecz w tym tylko, żeby mieć jeszcze siłę na wykreowanie ich do rzędu rzeczy ważnych. Źle jest, gdy się już nie chce tego trudu podjąć. s.216 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne
Źle jest mieć z katem na pieńku.
Źle się dzieje w państwie duńskim. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Źle, gdy kobieta często bywa poza domem, bo nawet najlepsze narzędzie często pożyczane prędko się psuje. przysłowie koreańskie
Źli ludzie lgną do siebie jak zgnite rodzynki. Andreas Laskaratos
Źródłem materializmu jest nędza; syci pozostają idealistami.
Żaba ze studni nie wie co to ocean. L. Konopiński
Żaden ból nie jest dla mnie tak wielki jak wspomnienie szczęśliwych czasów w biedzie. Dante Alighieri (1265 - 1321)
Żaden człowiek, który pragnie dać z siebie jak najwięcej, nie ma czasu na wdawanie się w spory. A już na pewno nie może sobie pozwolić na ich konsekwencje - zdenerwowanie i utratę panowania nad sobą. Ustępuj w przypadku wszelkich sporów, w których możesz rościć co najwyżej równe prawa do posiadania racji. Ustępuj też i w przypadku tych najmniejszych, choćby w oczywisty sposób słuszność była po twojej stronie. Lepiej zejść z drogi psu niż zostać przezeń pogryzionym walcząc o prawo przejścia tamtędy. Nawet zabicie psa nie zmieni bowiem faktu, że zostałeś pokąsany. Abraham Lincoln (1809 - 1865)
Żaden jeszcze mężczyzna nie umarł z miłości. Aleksander Fredro
Żaden klient nie wie czego właściwie chce. Prawa Murphy'ego
Żaden literat nigdy nie wymiślił nic tak niesłychanego, jak prawdziwe ludzkie życie. A. Strug
Żaden mężczyzna nie jest zainteresowany kobietą taką, jaką ona jest, ale taką, jaką ją sobie wyobraża.
Żaden wiatr nie jest dobry dla okrętu, który nie zna portu swego przeznaczenia. Konfucjusz
Żadna kobieta nie oszczędza mężczyzny, którego kocha. Juwenal
Żadna logiczna definicja nie pouczy o tym, czym jest prawda. Kartezjusz
Żadna mądrość, której możemy nauczyć się na ziemi nie da nam tego, co słowo i spojrzenie matki. Raabe Wilhelm
Żadna prasa nie hańbi.
Żadna waluta nie jest już pewna. Może z wyjątkiem srebrników.
Żadne kłamstwo nie doczeka się starości. Sofokles
Żadne miejsce na świecie nie sprawia ludziom radości, jeśli otoczone jest dookoła grubym, wysokim murem. Tadeusz Rittner (Tomasz Czaszka, 1873 - 1921)
Żadne posiadanie dóbr nie jest miłe bez bliskiego przyjaciela. Lucjusz Anneusz Seneka
Żal wystarcza sam sobie, ale aby osiągnąć prawdziwą radość trzeba ją z kimś podzielić. Mark Twain
Żałuje, że pozwoliłem szerokiej rzece przejść miedzy palcami, a nie spróbowałem kropli wody. Giorgos Seferis
Żądza życia nie ma granic prawo do życia też nie ma granic. Panowa W
Że jednak krew nie woda, majtki nie pokrzywy. Antoni Orłowski (1869 - 1921)
Że też myślimy tylko wtedy, kiedy myśląc o czymś nie możemy nic wymyślić. Johann Wolfgang von Goethe (1749 - 1832)
Żeby być sobą, trzeba być kimś! Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Żeby mieć powodzenie w życiu, kobieta winna być na tyle wykształcona, by przyciąga głupich mężczyzn, i na tyle wulgarna, by kusić inteligentnych. Jeane Moreau
Żeby napisać jakąś myśl, potrzebne jest myślenie. Kostis Palamas
Żeby Polska była Polską. Jan Pietrzak (ur. 1937)
Żeby poznać Jezusa trzeba ruszyć się z miejsca i szukać ludzi, w których On mieszka. ks. Jan Twardowski
Żeby to choć była prawda, co mówią księża, że ci, co cierpią biedę na tym świecie, na tamtym będą bogaci! Emile Zola
Żeby z domu zrobić mieszkanie, trzeba w nim przebywać.
Żeglowanie jest koniecznością, życie koniecznością nie jest.
Żegnam pana ozięble. Andrzej Sapkowski (zwany ASem oraz Sapkiem)
Żenić się jedynie ze względu na piękno, to tyle, co kupować ziemię ze względu na róże. To ostatnie byłoby jeszcze rozsądniejsze, ponieważ róże zakwitają co roku. Kotzebue August
Żmija nie zatruje się własnym jadem. Opolski Dominik
Żona dobra, nieszpetna, która mało mówi i mało je, jest prawdziwym skarbem. Perskie
Żona jest prezentem, którym obdarzono męża, by zrekompensować mu utratę raju. Goethe Johann Wolfgang Von
Żona to wampir mężowskiej kieszeni. Konar A
Żona, która nie umie wpływać na męża jest gąską. Żona, która nie chce na niego wpływać jest świętą. Marie Ebner - Eschenbach
Żonie zwykle nie podoba się to, co dostaje ode mnie na Boże Narodzenie, wobec tego stale odgrażałem się, że coś z tym trzeba zrobić, no i wreszcie postanowiłem, że zacznę jej dawać to, na co ja mam ochotę, bo przecież gdybym nawet dostał to z powrotem, byłbym bardzo zadowolony. Ona miałaby dowód pamięci, a ja prezent. (s.97) Robert Fulghum
Żony wtedy są najlepszymi słuchaczami, gdy ich mąż mówi do innej kobiety. Henri Torr‚
Życia nie da się brać garściami. Przecieka przez palce. J. Bester
Życia nie można wybrać, ale można z niego coś zrobić. Peter Lippert
Życia w wolności wart tylko, kto sobie / Wywalczać musi je na każdy dzień. Johann Wolfgang von Goethe (1749 - 1832)
Życie - to wojna i przystanek chwilowy w podroży. Marek Aurelisz
Życie a do tego kot, daje niewiarygodny wynik, przysięgam! Rainer Maria Rike
Życie bez ludzi, których się kocha, jest samotnością. Ali Ibn Albi Talib
Życie bez miłości to czarodziejska latarnia bez światła. J. W. Goethe
Życie bez radości to lampka bez oliwy. Walter Scott
Życie bezmyślne nie jest warte życia. Sokrates
Życie byłoby niemożliwe, gdybyśmy pamiętali. Wszystko polega na tym, aby wiedzieć co należy zapomnieć
Życie człowieka sprowadza się do snu, płodzenia dzieci, wypróżniania się oraz płaszczenia przed innymi, przy jednoczesnym pysznieniu się swoją władzą. Marek Aureliusz (Marcus Aurelius Antoninus, 121 - 180)
Życie jest bardzo niebezpiecznym zajęciem; śmiertelność sięga stu procent.
Życie jest ciągle walką, a pokój jest tylko owocem zwycięstwa. Joseph Conrad (właść. Teodor Józef Konrad Korzeniowski, 1857 - 1924)
Życie jest jak książka: im dłużej ją czytasz, tym lepiej rozumiesz wątek. Pino Pellegrino
Życie jest jak piłka. Gdzie by nie istniało, zawsze zachowuje równowagę. Erich Maria Remarque
Życie jest jak puszka sardynek - wszyscy szukamy klucza. Alan Bennett
Życie jest jedną długą lekcją pokory. James M. Barrie
Życie jest jedyną rzeczą, której warto chcieć. Luise Rinser
Życie jest krótkie, sztuka długa. Hippokrates (ok. 460-377 p.n.e)
Życie jest o wiele za krótkie, aby traktować je ze śmiertelną powagą.
Życie jest podróżą, która prowadzi do domu. Hermann Melville
Życie jest przygodą dla odważnych - albo niczym. Hellen Keller
Życie jest snem, a śmierć przebudzeniem. Pedro Calderon
Życie jest szpitalem, w którym każdy pacjent jest opanowany chęcią zmiany swego łóżka. Baudelaire Charles Pierre (1821-1867)
Życie jest to czas, którego jedną połowę zatruwają nam rodzice, a drugą dzieci. Ilia Erenburg
Życie jest tragedią, gdy widziane z bliska, a komedią, gdy widziane z daleka. sir Charles Spencer Chaplin (1889-1977)
Życie jest tylko przechodnim półcieniem, Nędznym aktorem, który swą rolę Przez parę godzin wygrawszy na scenie W nicość przepada - powieścią idioty, Głośną, wrzaskliwą, a nic nie znaczącą. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Życie jest wspaniałe, należy tylko spoglądać na nie przez właściwe okulary. Dumas Alexandre
Życie jest zbyt ciężkie, żeby przykładać do niego wagę.
Życie każdego człowieka jest baśnią napisaną ręką samego Boga. Andersen Hans Christian (1805-1875)
Życie każdego z nas jest materiałem przynajmniej na jedną książkę. Na dramat, na komedię lub na książkę kucharską. Aleksander Kumor
Życie ludzkie jest jak gra w kości. Jeśli nam się nie dostała do rąk ta kość, którą chcemy, trzeba się starać jak najlepiej wyzyskać tę, która nam była przez los sądzona. Terencjusz (Publius Terentius Afer, ok. 190 - ok. 159 p.n.e)
Życie ludzkie jest wielce podobne do gry w szachy: gdy się skończy życie czy gra, to królów oraz królowe na równi z pionkami szarymi chowają zwykle razem w jednym miejscu.
Życie ma swój ustalony biologiczny rytm. Od czasu do czasu burze przerywają jego bieg, ale wiosna, lato, jesień, zima następują po sobie jak urodzenie, życie, śmierć. Tyle, że przyroda zmartwychwstaje - my nie. s.370 Zofia Kucówna - Zatrzymać czas
Życie można zrozumieć, patrząc nań tylko wstecz. Żyć jednak trzeba naprzód. Soren Kierkegaard
Życie nasze byłoby piękne, gdybyśmy dostrzegali to, co niweczy nasze dobro. Najbardziej zaś dobro niweczy przesąd, że może nam je dać przemoc. Samuel Taylor Coleridge
Życie nie dało niczego śmiertelnym bez wielkiej pracy. Horacy, Quintus Horatius Flaccus (65-8 p.n.e)
Życie nie jest ani tak złe, ani tak dobre, jak to sobie wyobrażamy. H. Guy de Maupassant
Życie nie jest romansem, przedstawieniem w teatrze czy działalnością - lecz trudną sytuacją. George Santayana
Życie nie musi obfitować w wielkie wydarzenia. Codzienny obowiązek, prosty i niepozorny, wystarczy, aby je upiększyć i uszlachetnić. H. Bordeaux
Życie nie składa się tylko z wielkich poświęceń i obowiązków, ale przede wszystkim z drobiazgów. Uśmiechy i życzliwość rozdawane na co dzień są tym, co zdobywa i zatrzymuje serca, i daje pocieszenie. Humphrey Davy
Życie niekontrolowane jest bezwartościowe. Platon
Życie odarte z honoru nie jest życiem.
Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze" Wisława Szymborska (ur. 1923). (ur. 1923)
Życie podobne jest do drogi pełnej zakrętów. Widzimy tylko odcinek do kolejnego zakrętu. Ale wiemy, że Bóg ogarnia wzrokiem całą drogę. Kner Anton
Życie poświęć dla prawdy. Juwenal (Decimus Iunius Iuvenalis, 55 - 130)
Życie samo w sobie nie jest ani dobre ani złe; jest miejscem na dobro i na zło, wedle tego, czym je zapełnicie. A jeśli żyliście jeden dzień, wszystkoście poznali: jeden dzień podobny jest do wszystkich. Michel de Montaigne
Życie składa się z klatek, które można zatrzymać i uwiecznić... Fredrich Nietsche
Życie to błędne koło, z tą jedną różnicą, że z każdym dniem coraz większe. Kamil Ejsymont
Życie to ciągła zmiana, a jeśli nie lubi się zmian, to nie lubi się życia. (Niezawinione Śmierci) William Wharton
Życie to coś więcej niż sentymentalne porównanie. Erich Maria Remrque "Łuk Triumfalny"
Życie to czas, w którym szukamy Boga. Śmierć to czas, w którym Go znajdujemy. Wieczność to czas, w którym Go posiadamy. św. Franciszek Salezy
Życie to jeden długi proces męczenia się. Samuel Butler (1835-1902)
Życie to najgorsza impreza na jakiej byłem.
Życie to nieustanne czuwanie. Aldona Różanek
Życie to raj, do którego klucze są w naszych rękach. Fiodor Dostojewski (1821 - 1881)
Życie to wiara w Boga i w to, że potrafimy poznać jego stworzenie wraz z prawami, które nim rządzą. Michalik Łukasz
Życie to zbyt wielka rzecz, aby mogło się skończyć, zanim wydamy ostatnie tchnienie. Erich Maria Remrque "Łuk Triumfalny"
Życie w obecnych czasach jest trudne, w przyszłości komiczne, a w przeszłości niemożliwe. Mel Tobias
Życie wielu ludzi przebiega w chłodzie cienia czarnej chmury: poprzez okrutną obojętność ich bliźnich. Phil Bosmans
Życie zaczyna się po czterdziestce. Walter Boughton Pitkin (1878 - 1953)
Życie: Dożywotnia kara śmierci. Tuwim Julian (1894 - 1953)
Życiem jak samochodem - kieruje się z wewnątrz. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Życzliwe słowa przyjaciół mogą być krótkie i łatwe do wypowiedzenia, ale ich działanie jest naprawdę wielkie. Matka Teresa z Kalkuty (1910-1997)
Życzliwy i wierny przyjaciel jest balsamem życia. Mercy Otis Warren
Żyć - to myśleć. Cyceron (Cicero Marcus Tullius, 106-43 p.n.e)
Żyć długo chcą wszyscy, ale starym nikt nie chce być.
Żyć jest bardzo niezdrowo. Kto żyje ten umiera. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Żyć to być stronniczym.
Żyć to znaczy okazywać wdzięczność za słoneczny blask i miłość, za ciepło i czułość, których jest tak wiele w ludziach i rzeczach. Bosmans Phil
Żyć to znaczy walczyć. Seneka Młodszy (Lucius Annaeus Seneca, ok. 3 - 65)
Żyć, by cierpieć - to niegodne człowieka. Nie możemy tkwić w bólu. Musimy zanurzyć się w nim, żyć w nim w pełni, aby potem wykuć z niego schody, które przywiodą nas do świątyni radości. Zenta R. Raudive
Żyj chwilą, jakby to była ostatnia chwila Twojego życia. Janis Joplin
Żyj tak, aby twoim znajomym zrobiło się nudno, gdy umrzesz. Julian Tuwim (1894 - 1953)
Żyj teraźniejszością i idź z biegiem wydarzeń.
Żyj według życiorysu, który chciałbyś sobie napisać. Aleksander Kumor
Żyjąc odważnie, narażam się ludziom. s.320 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne
Żyje wrażliwym doświadczeniem, a nie logiczną ekstazą. Georges Bataille
Żyjemy tylko po to, aby odkryć piękno. Wszystko inne jest jedynie sztuką oczekiwania. Khalil Gibran
Żyjemy w epoce fachowców, którzy nie interesują się swoim fachem. Peter Bichsel
Żyjemy w wieku totalnej jawności życia prywatnego. Alberto Moravia
Żyjemy, żeby umrzeć. Antyfanes
Żywa niedoskonałość jest lepsza niż martwe arcydzieła... George Bernard Shaw
Żywy mąż dla kobiety bohaterem, zmarły bohaterem nad bohatery. Gruzińskie
Co pan robi od rana do wieczora? - Doznaję siebie. Emil Cioran
- Serce - możesz je wymienić, ale nie oszukać. Łukasz Rusznica
Będę przy tobie to najlepsza obietnica, jaką może złożyć przyjaciel. Helen Thomson
Legalizacja ze swymi fabrykami lewych papierów była niczym w obliczu "lewych" przekonań, jakie narzucali sobie nieraz ludzie, byle znaleźć formułę siły i nadziei dla ginącego narodu. Roman Bratny
Lepiej - jest wrogiem "dobrego". Voltaire (właśc. Francois-Marie Arouet, 1694 - 1778)
Niech żyje! jest zaledwie okrzykiem tolerancji. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nierządem Polska stoi - nieźle ktoś powiedział, Lecz drugi odpowiedział, że nierządem zginie. Krzysztof Opaliński (1609 - 1655)
Piękno jest prawdą, prawda pięknem - oto co wiesz na ziemi i co wiedzieć trzeba. John Keats (1795 - 1821)
Postrzał w pierś z perforacją płuca - twój organizm mówi ci abyś zwolnił.
Zostań jest wspaniałym słowem w słowniku przyjaźni. Alcott Amos Bronson
(...)Ta ziemia nie przyrzekła mi nieśmiertelności. Cóż mi po życiu duszy, jeśli nie będę miał oczu by widzieć Vicenzę, ani rąk, by dotykać winogron z Vicenzy, ani skóry by czuć dotknięcie nocy w drodze z Monte Berico do Villa Valmarana? Albert Camus (1913-1960)
... Bo miłość nie zna pór dnia, a nadzieja nie ma końca, a wiara nie zna granic, tylko wiedza i niewiedza skrępowane są czasem i granicami (...). Gunter Grass
... czasem, gdy morze bardzo jest rozhukane, woła coś na nich wśród nocy i ciemności po nazwisku. Jeżeli nieskończoność morska może tak wołać, to być może, że gdy się człowiek zestarzeje, woła także na niego i inna nieskończoność, jeszcze ciemniejsza i bardziej tajemnicza, a im jest bardziej zmęczony życiem, tym milsze są mu te nawoływania. Ale, by ich słuchać, trzeba ciszy. Gabriel Garcia Marquez
... doszedłem do potwierdzonego później przekonania: gdy Poczta Polska i cała równinna Polska znajdowały się pod ostrzałem, home Fleet, lepiej czy gorzej ubezpieczona, zaszyła się w jednym z fiordów północnej Szkocji; wielka armia Francji siedziała jeszcze przy obiedzie i uważała, że paru akcjami patroli rozpoznawczych na przedpolu linii Maginota wypełnia polsko-francuski układ gwarancyjny. Gunter Grass
... i oczywiście guzik dla biedaków, bo tym będą zawsze tak dokopywać, że w dniu, kiedy g...no nabierze wartości, biedacy urodzą się bez d. .y. Gabriel Garcia Marquez
... jeśli się na prawdę czegoś pragnie, jeśli się do tego dąży, laur zwycięstwa musi do nas należeć. L. Teliga
... kiedy czegoś gorąco pragniesz cały wszechświat sprzyja potajemnie twojemu pragnieniu. Paulo Coelho
... musisz uważać na znaki. Bóg wyznaczył na świecie dla każdego z nas szlak, którym musimy podążać. Wystarczy odczytać tylko co zapisał dla Ciebie. Paulo Coelho
... Najlepszym strażnikiem dziewictwa dziewczyny jest surowość. Montaigne
... niepodobna przyjąć, aby zanikła nasza wolna wola, więc sądzę, że może być prawdą, iż los w połowie jest panem naszych czynności, lecz jeszcze pozostawia nam kierowanie drugą ich połową lub nie o wiele mniejszą ich częścią. Henryk Sienkiewicz
... nikt nie może stracić z oczu tego, czego pragnie. Nawet kiedy przychodzą chwile, gdy zdaje się, że cały świat i inni są silniejsi. Sekret tkwi w tym, by się nie poddać. Paulo Coelho
... Polska polityka za polskie pieniądze... Wincenty Witos
... przede wszystkim zaciekawienie i pożądanie budzą rzeczy niedostępne, trudno dostępne, czy przed nami ukrywane. Topless po polsku - Wojciech Mann w: Elle VII 97
... roztropność nakazuje nigdy nie ufać w zupełności tym, którzy nas chociaż raz zawiedli. Kartezjusz
... w życiu ludzi zamożnych naprawdę było coś niezdrowego. Mnóstwo rzeczy zbędnych. Nadmiar mebli i nadmiar pokoi, zbytnia delikatność uczuć, przesadne wrażenia. Borys Pasternak
... wszystko co zdarza się raz, może się już nie przydarzyć nigdy więcej, ale to, co zdarza się dwa razy, zdarzy się na pewno po raz trzeci. Paulo Coelho
... żyć to przecież znaczy iść naprzód, piąć się w górę, ku doskonałości, i osiągać ją. Borys Pasternak
... Więc kimże w końcu jesteś? -Jam częścią tej siły, która wiecznie zła pragnąc, wiecznie czyni dobro. Johann Wolfgang von Goethe (1749-1832) - "Faust"
100% kociak: na widok spodni - gotowa do zbrodni. Jan Sztaudynger
90% czegokolwiek nie nadaje się do użytku. Zasada Sturgeona
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (...) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (...) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
A cóż piękniejszego nad niebo, które Przecież ogarnia wszystko co piękne?...A zatem, jeżeli godność nauk mamy oceniać według ich przedmiotu, to bez porównania najprzedniejszą z nich będzie ta, którą... nazywają astronomią... Mikołaj Kopernik
A czymże jest prawdziwa męskość, jeśli nie wymieszanymi w odpowiednich proporcjach klasą i szaleństwem? Andrzej Sapkowski
A gdy pragnienie wolności owładnie tobą, zrzucisz jarzmo z twej szyi. Rdz 27, 40
A ja ufam miłosierdziu Twemu, rozraduje się moje serce wybawieniem przez Ciebie. Ps 13,6
A ja, jak oliwka zielona w domu Boga, zaufałem miłosierdziu Bożemu na wieki wieków. Ps 52,10
A jakoż uczyć mają nie umiejąc sami? Muszą pewnie nadłożyć kazania baśniami. Jan Kochanowski (1530-1584)
A jednak się kręci! Galileusz (Galileo Galilei, 1564-1642)
A jeśli miłość jest największym kultem całej ludzkości to pierwszą jego kapłanką była i zawsze jest kobieta.
A jeśli wiemy, że wysłuchuje wszystkich naszych próśb, pewni jesteśmy również posiadania tego, o cośmy Go prosili. 1 J 5,15
A kiedy cię pocałuję, Trzy dni w gębie cukier czuję. Jan Kochanowski (1530 - 1584)
A kto ma za nic małe rzeczy, wnet podupadnie. Syr 19,1
A lie has no legs - kłamstwo nie ma nóg. (kłamstwo ma krótkie nogi)
A man who knows he is a fool is not a great fool - człowiek, który wie, że jest głupcem, nie jest taki głupi.
A może czyste ręce powinny być dłuższe? Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
A na więcej tego strzeż, abyś na urzędy Łakomych ludzi nigdy nie sadzał, bo kędy Sprawiedliwość przedajna, tam przeklęctwo wielkie, A u Boga niewinnych ważne prośby wszelkie. Jan Kochanowski (1530-1584)
A nic nie jest źle, co jest zgodne z natura. Marek Aureliusz (Marcus Aurelius Antoninus, 121 - 180)
A niebo zostawmy im - Aniołom oraz wróblom. Heinrich Heine (1797-1856)
A o odzienie czemu się zbytnio troszczycie? Przypatrzcie się liliom na polu, jak rosną: nie pracują ani przędą. Mt 6,28
A pewna kobieta od dwunastu lat cierpiała na upływ krwi, całe swe mienie wydała na lekarzy, a żaden nie mógł jej uleczyć. Łk 8,43
A pomnij, że jest prawo, co Bóg postanowił. Że każdy zda mu liczbę z próżnych słów, co mówił. Antoni Edward Odyniec
A sami byli dla siebie większym ciężarem niż ciemność. Mdr 17,20
A słońce Prawdy wschodu nie zna i zachodu. Adam Mickiewicz (1798-1855)
A śmierć weszła na świat przez zawiść diabła i doświadczają jej ci, którzy do niego należą. Mdr 2, 24
A te mrówki, tak wspaniałe, / Pełne żądzy, wiedzy, pychy, / Jakże twór to śmieszny, lichy. Aleksander Fredro (1793-1876)
A ten, który posiada wiedzę, nie będzie narzekał. Syr 10,25
A więc nigdy nie cofa On od nas swojego miłosierdzia, choć wychowuje przez prześladowania, to jednak nie opuszcza swojego ludu. 2 Mch 6,16
A większą mi rozkoszą podróż niż przybycie! Leopold Staff (1878-1957)
A! mówić by o tym wiele; / Ale ja nie lubię plotek. Mikołaj Biernacki
Ab ovo usque ad mala - od początku do końca. (od jaj do jabłek)
Absentem laedit, qui cum ebrio litigat - kto spiera się z pijanym, jakby się kłócił z nieobecnym.
Abstrakcyjnej prawdy nie ma. Prawda jest zawsze konkretna. Włodzimierz Iljicz Lenin (Uljanow, 1870-1924)
Absurd: przekonanie sprzeczne z twoimi poglądami. A. Bierce
Absurdalność daje się wyrazić tylko za pomocą humoru. Alfred Hitchcock (zw. Hitch'em, 1899-1980)
Aby Bóg był wszystkim we wszystkich. 1 Kor 15, 28
Aby być dobrym, nie wystarczy przemilczeć pewnych prawd. Trzeba jeszcze mówić pewne kłamstwa. Wiktor Hugo
Aby być niewierzącym, można być także powierzchownym i wierzyć płytkim hasłom. Aby być wierzącym, trzeba myśleć. Michael kard. Faulhaber
Aby być świętym, trzeba być szalonym. Trzeba stracić głowę. To, co nas powstrzymuje od świętości, to brak refleksji, zastanowienia, modlitwy, zjednoczenia z Bogiem, którego do świętości koniecznie potrzeba. św. Jan Vianney
Aby czuć się wolnym istnieje prosty sposób: nie szarpać i nie napinać smyczy. Hans Krailsheimer
Aby do czegoś dojść, trzeba wyruszyć w drogę. Wiesław Czermak
Aby istnieć, trzeba mieć wokół siebie rzeczywistość, która trwa. Antoine de Saint-Exupery (1900-1944)
Aby mieć właściwe spojrzenie na własną pozycję w życiu, człowiek powinien posiadać psa, który będzie go uwielbiał, i kota, który będzie go ignorował. Derek Bruce
Aby opływać w łaski wystarczy tylko być bezwstydnym.
Aby oszacować czas potrzebny na wykonanie jakiegoś zadania, należy przewidywany czas pomnożyć przez dwa i przyjąć jednostkę o rząd wyższą. Prawo Liebermana
Aby otrzymać pożyczkę, najpierw musisz udowodnić, że jej nie potrzebujesz. Z praw Murphy'ego
Aby Polska rosła w siłę, a ludzie żyli dostatniej. Edward Gierek (ur. 1913)
Aby pozyskać sobie ludzi, należy ich uważać za takich, za jakich oni sami się uważają. William Harrison Faulkner (Falkner, 1897-1962)
Aby sobą być. Prawdzie patrzeć w twarz. Kochać wszystkich ludzi. Pokój z sobą nieść. Riedel Ryszard (Rysiu R)
Aby uwierzyć w siebie, potrzebuję kogoś, kto we mnie uwierzy.
Aby zdobyć wielkość, człowiek musi tworzyć, a nie odtworzyć. Antoine de Saint-Exupery (1900-1944)
Aby zło zatriumfowało, wystarczy, by dobry człowiek niczego nie robił. Edmund Burke (1729-1797)
Aby znaleźć miłość nie pukaj do każdych drzwi. Gdy przyjdzie Twoja godzina sama wejdzie do twojego domu, życia, serca
Aby zrozumieć klowna, trzeba być dobrym człowiekiem. Charlie Rivel
Aby życie było mądre, najważniejsza jest dobrze pojęta troska, po części o naszą teraźniejszość, po części o naszą przyszłość, tak aby jedno nie było przeszkodą dla drugiego. Arthur Schopenhauer
Abyś źle nie umarł, żyj dobrze: jak żołnierz na warcie, bądź zawsze gotów! Michał Kozal
Abyśmy mogli być szczęśliwymi, trzeba, aby naszemu szczęściu zawsze czegoś brakowało. Henri Stendhal
Ach, co za oszczędność czasu zakochać się od pierwszego wejrzenia! Jan Kamyczek
Ach, jakąż dobrą komedią byłby ten świat, gdyby się tu nie grało jakiejś roli. Denis Diderot
Aczkolwiek tylko niewielu jest Cezarami, to jednak każdy staje kiedyś przed swoim Rubikonem. Christian Ernst Bentzel-Sternau
Adoracja jest drogą człowieka do siebie samego. Alfred Delp
Adwokat, lecz nie rozbójnik. (Advocatus sed non latro). (Advocatus sed non latro)
Aforyzm jest małym domkiem z szerokim widokiem. Cossmann P. N
Aforyzm? - Trochę ognia bez płomienia. Zrozumiale, że nikt nie chce się przy nim grzać. Emil Cioran
Aforyzmy są dowcipami filozofii.
AIDS: Przymusowy pas cnoty nie tylko dla kobiet. Hofman M
Aktor - jedyny uczciwy obłudnik. Hazlitt William
Aktualność jest określeniem tego, co najmniej istotne. Mikołaj Gomez Davilla
Ala ma kota. Marian Falski (1881 - 1974)
Albo śmierć albo zwycięstwo. (Aut mors aut victoria)
Albo znajdę drogę, albo ją sobie utoruję. (Aut inveniam viam aut faciam)
Albowiem to Bóg jest w was sprawcą i chcenia, i działania zgodnie z Jego wolą. Flp 2,13
Ale gdy otwieram usta do wyznania, Ciebie już nie ma, tylko słowa gonią, za własnym blaskiem. Zbigniew Jankowski
Ale miłości będzie dosyć. Wszystka miłość zwraca się do miłości, która ją zrodziła. Nawet pamięć nie jest potrzebna dla miłości. Jest kraj żywych i kraj zmarłych, a mostem między nimi jest miłość. I tylko ona przetrwa, tylko ona ma znaczenie. Thornton Wilder
Ale najgorzej jest z głupim zgubić, a to się dzieje najczęściej. Karol Irzykowski
Ale nim doszedł do ostatniego wiersza, zrozumiał już, że nigdy nie wyjdzie z tego pokoju, gdyż powiedziane było, że miasto zwierciadeł (...) zmiecione będzie przez wiatr i wygnane z pamięci ludzi w chwili, gdy Aureliano Babilonia skończy odcyfrowywać pergaminy, i że wszystko, co w nich spisano, niepowtarzalne jest od wieków i na wieki, bo plemiona skazane na sto lat samotności nie mają już drugiej szansy na ziemi. Paulo Coelho
Ale teraz to się staje, że od kury mądrzejsze jaje. hrabia Aleksander Fredro
Ale wy, bracia, nie jesteście w ciemnościach, aby ów dzień miał was zaskoczyć jak złodziej. 1 Tes 5,4
Algeria tatusia już nie istnieje. - po utracie przez Francję kolonii w Algierii, 1959. Charles de Gaulle (1890 - 1970)
Alimenty - tarapaty taty. Jan Izydor Sztaudynger (1904-1970)
Alkohol i namiętność jednakowo zawracają w głowie. Antoni Regulski
Alkohol konserwuje wszystko, z wyjątkiem: tajemnic i honoru. Robert Lembke
Alkohol pity w miarę nie szkodzi nawet w dużych ilościach. Przysłowie polskie
Altruista to człowiek, który myśli o innych nie zapominając o sobie. Albert Camus (1913-1960)
Ambicja to ostatnie schronienie bankruta. Oscar Wilde (Fingal O'Flahertie Wills, 1854-1900)
Ambicje są zawsze wrogiem spokoju. Stefan Pacek
Ambitni zajdą dalej, bo ci bez ambicji nie mają po co gdziekolwiek zachodzić, gdyż nie mając celu, pozostają w punkcie wyjścia.
Amerykanki oczekują od swoich mężów tak doskonałych zalet, jakich Angielki spodziewają się tylko u swych lokajów. William Somerset Maugham
Among the blind one-eyed man is a king. Przysłowie angielskie
Amor vincit omnia- miłość wszystko zwycięża. (Amor vincit omnia)
Analfabeci muszą dyktować. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Anegdoty przychodzą nawet w pochmurny dzień. Podobne do rośliny zwanej dziwaczkiem, po łacinie Mirabilis jalapa. Świetny obiekt do badań genetycznych. Kwitnie nocą, a nawet próbuje kwitnąć kiedy pada deszcz. ks. Jan Twardowski
Anglia oczekuje, że każdy wypełni swój obowiązek. Horatio Nelson (1758-1805)
Anglicy mają sto religii, lecz tylko jeden sos. Heinrich Heine (1797-1856)
Anglicy wychodzą nie żegnając się, a Polacy żegnają się nie wychodząc.
Ani kaszlu, ani miłości nie można ukryć.
Anima vilis - podła dusza.
Anioł Pański zwiastował Pannie Maryi i poczęła z Ducha Świętego. Alessandro Farnese (1545-1592)
Aniołowie chodzą po ziemi zamienieni w ludzi, sami nie wiedząc o tym. Chwila zbudzenia się tej samowiedzy byłaby chwilą ich śmierci. Karol Irzykowski
Annuntio vobis magnum gaudium: papam habemus. Ogłaszam wam wielką radość: mamy papieża. - tradycyjna formuła ogłoszenia ludowi rzymskiemu wyboru papieża
Antropologia poprawna politycznie: prawa osoby przysługują małpom, psom, kotom, tylko nie dziecku nie narodzonemu. ks. Artur Katolo
Antyki to przedwczorajsze kicze. Jacques Tati (Jacques Tatischeff, 1907-1982)
Apetyt najbardziej rośnie w miarę zaciskania pasa. Zybura Urszula
Aplauz to echo banałów. Bierce Ambrose
Apostolstwo nie jest dyplomacją i kuglarstwem, i kabalistyką, ale proroctwem szczerym. Cyprian Kamil Norwid (1821-1883)
Apostołowie byli ubodzy i prości, a Kościół wtedy był wielki. Zofia Kossak - Dziedzictwo
Aquila non capit muscas - Orzeł nie poluje na muchy. Łacińskie
Archeolog to wymarzony mąż - im kobieta starsza, tym bardziej się nią interesuje. Agatha Christie (Dame, 1891-1976)
Argument kija (Argumentum a baculo). (Argumentum a baculo). (Argumentum a baculo)
Armaty czynią nas silnymi, masło tylko tłustymi. Hermann Goering (1893-1946)
Ars amandi - Sztuka kochania. Owidiusz (Publius Ovidius Naso, 43 p.n.e.-17 lub 18 n.e)
Artykuły potrzebne do wczorajszego eksperymentu, trzeba zamówić nie później niż jutro w południe. Zasada Porządku
Artysta jest źródłem dzieła. Dzieło jest źródłem artysty. Martin Heidegger
Artysta musi umieć przekonywać ludzi o szczerości swoich kłamstw. Pablo Picasso
Artysta nie osiąga nic wybitnego, jeśli nie wątpi w siebie i czasem się nie zawaha. Leonardo da Vinci
Artysta, który pragnie poklasku, a skarży się na małe uznanie tłumu, stoi jeszcze w przedsionku sztuki, nie czuje się jej panem, który łask nie żebrze, tylko hojną ręką je na tłum rzuca i nie pragnie podzięki - tej pragnie tylko plebejusz w duchu, jej pragnie tylko dorobkiewicz. Przybyszewski "Confiteor"
Artysta, prawdziwy artysta, a nie przeintelektualizowany młynek mielący automatycznie wszystkie możliwe wariacje i perturbacje, nie powinien bać się cierpienia. Stanisław Ignacy Witkiewicz (Witkacy, 1885-1939)
Arystokrata to demokrata z wypełnionymi kieszeniami. Billings
Arystoteles nie zawsze jest Arystotelesem (każdy się myli) Aristoteles non semper Aristoteles.
Asekurant sprawdza skąd wiatr wieje, zanim kogokolwiek do niego wystawi. Safrin Horacy
Asinus in tegulis-osioł na dachu;zła wróżba.
Ataku należy oczekiwać w następujących sytuacjach: - kiedy jesteś ugotowany - kiedy jesteś nie przygotowany.
Atrament uczonego i krew męczennika mają w niebie tę samą wartość. Koran
Attendite a falsis prophetis-strzeżcie się fałszywych proroków. Jezus Chrystus
Aurea dicta-złote słowa. Lukrecjusz (Titus Lucretius Carus, ok. 95-55 p.n.e)
Aureola oświetla wszystkie skazy urody. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Auri sacra fames! - Przeklęty głodzie złota!
Aut Caesar aut nihil - albo Cezarem, albo niczym.
Autentyczny święty złoży siebie w ofierze z miłości do człowieka. Roman Rogowski
Autobusy są punktualne tylko wtedy, gdy jadą w przeciwną stronę.
Autorytet rządzących spoczywa bezpośrednio lub pośrednio ostatecznie na przemocy. Woodrow Wilson
Autorytet to misterium. Jego powstanie otacza tajemnica, ale upadek jest czymś namacalnym. Jakub Burckhardt
Autorytet to zdolność pozyskiwania przyzwolenia innych. Bertrand de Jouvenel
Ave, Imperator, morituri te salutant! Witaj, Imperatorze, idący na śmierć pozdrawiają cię! - zwrot do cesarza Rzymu
Awaria komputera wyczekuje cierpliwie na najbardziej niedogodny moment, aby bezlitośnie zaatakować. Prawa Murphy'ego
Azylant - zrehabilitowany gastarbeiter. Jokiel E
Aż dziw bierze, że tylu ludzi szuka szczęścia, gdy tak naprawdę to ono ich szuka, gdyż od nich zależy.
Baba w progi cisza w nogi. Przysłowie polskie
Babka: Każda babka mnie zachwyca, nawet gdy to czarownica. Sztaudynger Jan
Badania opinii publicznej opierają się na fałszywej przesłance, że publiczność posiada opinię. Toto
Bajeczne są tylko rzeczy przyziemne, gdy muśnie je ręka geniusza. Borys Pasternak
Balon zależy od wiatrów i boi się szpil. Garczyński Stefan
Bardziej boli od języka niż od miecza.
Bardziej od pieniędzy, potrzebujesz miłości. Miłość to siła nabywcza szczęścia. Bosmans Phil
Bardzo często tylko od nas zależy, czy będziemy rozdmuchiwać jakiś problem, czy też machniemy na niego ręką, uświadomiwszy sobie, że nie ma o co kruszyć kopii. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Bardzo łatwo jest zniszczyć szczęście bliźniego, ale jakże trudno je naprawić. Johann Gottfried Herder (1744-1803)
Bardzo mały człowiek może rzucać bardzo duży cień.
Bardzo niewielu mężczyzn posiada klucz do serca kobiety, pozostali obywają się wytrychem. Julian Tuwim (1894 - 1953)
Bardzo trudno jest mówić dużo i nie powiedzieć za dużo. Ludwik XIV
Barwa jest cierpieniem światła. Johann Wolfgang Goethe
Batuta: Cóż winna batuta, gdy błędy tkwią w nutach. Korkosz E
Bawię się świetnie; szkoda, że was tu nie ma - zamiast mnie. William Wharton - "Ptasiek"
Bądź dla innych słonecznym zegarem - odmierzaj dla nich tylko słoneczne godziny. Małgorzata Stolarska
Bądź gotów znosić chwilowe niewygody w imię trwałej poprawy. H. Jackson Brown
Bądź miłosiernym nim bogactwo uczyni cię skąpym. Charles Farrar Browne
Bądź odważny, gdy rozum zawodzi, bądź odważny. W ostatecznym rachunku jedynie to się liczy. Zbigniew Herbert
Bądź panem siebie, bez siły nie ma ani cnoty, ani szczęścia. Napoleon I (Napoleon Buonaparte, 1769 - 1821)
Bądź silnym i niezłomnym, aby umocnić słabość tych, którzy się chwieją. Z. Hartingh
Bądź uroczy dla swoich wrogów - nic ich bardziej nie złości. Carl Orff
Bądź wierny sobie, a nie będziesz niewierny innym. Francis Bacon
Bądźcie bez litości, bądźcie brutalni... [Dżyngis-Chan] rzucił na śmierć miliony kobiet i dzieci świadomie i z lekkim sercem - historia widzi w nim tylko wielkiego założyciela państw. Obecnie tylko na wschodzie umieściłem oddziały SS Totenkopf, dając im rozkaz nieugiętego i bezlitosnego zabijania kobiet i dzieci polskiego pochodzenia i polskiej mowy, bo tylko tą drogą zdobyć możemy potrzebną nam przestrzeń życiową. - Hitler na odprawie dowódców 22 sierpnia 1939
Bądźcie ostrożni z człowiekiem, który niesprawiedliwie cierpi! Bóg wiele przebacza. Ludzie nigdy. Józef Ignacy Kraszewski
Bądźcie świętymi, ponieważ JA Jestem Święty. Bóg Ojciec /Kpł 11,44/
Bądźmy niewolnikami prawa, abyśmy mogli być wolni. Cyceron (Cicero Marcus Tullius, 106-43 p.n.e)
Bestsellery to świetne urządzenie: wiadomo jakie książki kupować i nie trzeba ich czytać. Danny Kaye
Bez celu i sensu podróżować nie warto. Radgowski Michał
Bez Ciebie, Jezu, rodzimy się tylko, aby umrzeć; z Tobą umieramy po to, aby się narodzić. M. de Unamuno
Bez inteligencji nie ma ogłady. Oscar Wilde
Bez koguta także świta.
Bez pracy nie ma kołaczy. Powiedzenie ludowe
Bez soli smutna biesiada. Przysłowie polskie
Bez wątpienia istnieje świat niewidzialny. Jest tylko problem: jak to daleko od centrum miasta i do której jest u nich w tygodniu otwarte? Allen Woody
Bez znajomości siły słów niemożliwa jest znajomość człowieka. Konfucjusz
Bezinteresowna przyjaźń może istnieć tylko między ludźmi o jednakowych dochodach. Paul Getty
Bezmyślny dzień, to stracony dzień.
Bezpowrotnie stracona jest każda chwila, której nie wypełnia miłość. Tasso
Bezsens: Sens wynalazkiem natury, bezsens odkryciem człowieka. Grzeszczyk Władysław
Bezwzględne zło wywołuje konieczność istnienia bezwzględnego dobra. Aldous Leonard Huxley (pisarz angielski, 1894-1963)
Będzie to stworzenie organizacji klasy robotniczej, możemy stracić możliwość sprawowania władzy. Stanisław Kania, 26 sierpnia 1980
Będziesz mógł degenerować się i staczać do rzędu zwierząt; i będziesz mógł oderwać się i mocą swego ducha wznieść do rzędu istot boskich. Giovani Pico della Mirandela
Biada mężczyźnie, który mógł spać z kobieta, a nie uczynił tego. Nikos Kazantzakis
Biada podrzędnym istotom, gdy wchodzą / Pomiędzy ostrza potężnych szermierzy. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Biada temu, o kim mówią za wiele. Denis Diderot
Bibliofilka; Do zachwytów literackich taka była skora, że nie brała do poduszki książki bez autora. Czarny Jan
Biedna to moralność, która składa się tylko z zakazów. Nemer Ibn El Barud
Biedny boi się krewnych, a bogaty złodziei. Przysłowie chińskie
Biednym się jest dopiero wtedy, kiedy już się się niczego więcej nie chce. Erich Maria Remarque
Biegając za dowcipem łapiemy głupstwo. Monteskiusz
Bierz od świata to, co ci daje, ale nie domagaj się tego, czego ci dać nie chce. Natomiast prosić możesz zawsze. Ali Ibn Abi Talib
Bije zegar godziny, my wtedy mawiamy: "Jak ten czas szybko mija" - a to my mijamy. Stanisław Jachowicz
Biorę moją własność, gdziekolwiek ją znajduję. Moliere (właść. Jean Baptiste Poquelin, 1622 - 1673)
Biskupi są tylko narzędziami, a narzędzia mają to do siebie, że się zużywają. Jan Grzegorczyk, Adieu - przypadki księdza Grosera
Biurokrata to człowiek, który do Brigitte Bardot zwraca się per "pani Sachs". Jean Gabin
Błazen bywa echem zdrowego rozsądku.
Błąd nie inaczej się poznaje, tylko przez porównanie z prawdą. Anioł Dowgird (1776-1835)
Błądzenie - rzecz ludzka, trwanie w błędzie - diabelska. Augustyn, Aurelius Augustianus, święty (354-430)
Błądzić jest rzeczą ludzką - wszystko pogmatwać potrafi tylko komputer. Seneka Starszy
Błędem jest sądzić, że różnica między mądrością i głupotą ma cokolwiek wspólnego z różnicą między wiekiem dojrzałym i młodością. George Bernard Show
Błędy to proste sposoby na zdobycie doświadczenia przez lekarzy.
Błogosławieni jesteście zwłaszcza wy, którzy umiecie rozpoznawać Pana we wszystkich spotykanych ludziach: znaleźliście prawdziwe światło i prawdziwy pokój.
Błogosławieni wy, którzy umiecie doceniać uśmiech i zapominać o doznanej nieuprzejmości: wasza droga będzie zawsze pełna słońca.
Błogosławieni, którzy nic nie robią, jeśli niczego nie umieją wykonać dobrze. Feliks Chwalibóg
Błogosławieni, którzy są wrażliwi na prośby innych: będą krzewicielami radości.
Błogosławieni, którzy umieją słuchać i milczeć: nauczą się wielu rzeczy nowych.
Błogosławieni, którzy wpierw pomyślą, zanim coś zrobią i wpierw się modlą, zanim coś pomyślą: unikną wielu niedorzeczności.
Błogosławiony ten, kto żyje w pokoju. Nie ma na ziemi większego szczęścia. Matthias Claudius
Błoto stwarza czasem pozory głębi. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Bo w Polsce złota wolność pewnych reguł strzeże: Chłopa na pal, panu nic, szlachcica na wieżę. Adam Naruszewicz (1733 - 1796)
Bo właśnie upodlenia ducha / Ugina wolnych szyję do łańcucha. George Gordon Byron (1788 - 1824)
Boga nie ma - jest tylko sumienie. Fjodor Dostojewski
Bogactwo jest produktem pracy. Locke John
Bogactwo przyczynia wielu przyjaciół. Salomon
Bogactwo, wiedza, doświadczenie - to wszystko przychodzi za późno w życiu. Andre Gide
Bogatemu diabeł dzieci kołysze. Przysłowie polskie
Bogaty jest ten, kto dużo posiada; bogatszy, kto mało potrzebuje; najbogatszy, kto wiele daje. Tersteegen
Bogowie są nieśmiertelnymi ludźmi, ludzie - śmiertelnymi bogami. Heraklit z Efezu
Bogowie wiedzą, ze śmierć jest nieszczęściem - inaczej chętnie umieraliby sami.
Bohaterski opór, jaki naród polski stawiał w ostatnich dwóch latach, jest natchnieniem nie tylko dla Ameryki, ale dla wszystkich ludów miłujących wolność. Franklin Delano Roosevelt (1882 - 1945)
Boimy się nieprzyjaciół, kiedy są daleko, aby nie bać się ich, kiedy są blisko. Jacques Beninge Bossuet
Boję się człowieka czerpiącego wiedzę z jednej książki. (Tomasz z Akwinu)
Boję się manifestów z pierwszeństwem przejazdu.
Bolesne problemy swego życia tworzy człowiek najczęściej wewnątrz siebie, tworzy wówczas, gdy szuka kompromisów, gdy usiłuje pogodzić to, czego pogodzić się nie da. Tadeusz Olszański
Bomba atomowa jest papierowym tygrysem, którego reakcyjne Stany Zjednoczone używają do zastraszenia ludzi. Mao Zedong (przywódca komunistycznych Chin, 1893 - 1976)
Boże, coś Polskę przez tak długie wieki otaczał blaskiem potęgi i chwały. Przed Twe ołtarze zanosim błaganie, Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie. Alojzy Feliński (1771 - 1820)
Boże, Ty to widzisz i nie grzmisz? Henryk Sienkiewicz (1846 - 1916)
Bóg chce, aby twoje życie upływało w takim otoczeniu, gdzie będziesz mogła oddychać Bożą atmosferą. bł. Elżbieta
Bóg dał współmałżonkom uszy, aby mogli wysłuchiwać skargi drugiej osoby - wysłuchiwać cierpliwie. Oeser Hermann
Bóg i natura nic nie robi na próżno. Przysłowie łacińskie
Bóg jest bliższy człowiekowi niż człowiek sam sobie. Paul Evdokimov (1901-1970)
Bóg jest dobry, skoro młodym dał urok, wdzięk, zdrowie, przekorę, bunt, nadzieję, optymizm i radość, nam wyrozumiałość, tolerancję i zgodę na ich czasem głupią, lecz konieczną niezależność. s.92 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne
Bóg jest obecny w każdym człowieku, który jest ci przychylny, dla którego jesteś wart trudu, który z tobą idzie i pozostaje, kiedy zapada wieczór. Bosmans Phil
Bóg jest radością, dlatego przed swój dom wystawił słońce. Franciszek z Asyżu, właśc. Giovanni di Bernardone, święty (1181 lub 1182-1226)
Bóg jest zawsze w pobliżu ludzi okazujących sobie miłość. Pestalozzi Johan Heinrich
Bóg jest, nawet jeśli go nie ma. Emil Cioran
Bóg mi powierzył honor Polaków, Bogu go tylko oddam. Ks. Józef Poniatowski (1763 - 1813)
Bóg mieszka wszędzie tam, gdzie się Go wpuści. Menachem Mendel
Bóg mówi często tak cicho, że łatwo można Go nie usłyszeć. Karl Rahner
Bóg nie gra ze światem w kości. Albert Eistein
Bóg nie potrzebuje naszych dzieł, lecz jedynie naszej miłości. Św. Teresa
Bóg nieustannie utrzymuje nas przy sobie - nasze "nic" przy swoim "wszystko". Lepiej i właściwiej jest cierpieć z gorliwości o sprawę Bożą, niż uzyskać pochwałę roztropności od nieprzyjaciół Boga i Kościoła. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Bóg połączył ludzi przedziwnym sprzężeniem zwrotnym. Jesteśmy sobie wzajemnie potrzebni do życia, do szczęścia, nawet do zbawienia. s. Magdalena
Bóg się delektuje... To możliwe, ale to, czym on się delektuje jest, jak mi się wydaje, nienawiścią, która odczuwa do samego siebie, i z która żadna ziemska nienawiść nie może się równać. Georges Bataille
Bóg sprzedaje mądrość za pracę i cierpienie. Przysłowie ukraińskie
Bóg stworzył dziewczęta do miłości! Mahlmann
Bóg ukarał go i oddał w ręce kobiety. Stary Testament - Księga Judyty
Bóg umarł w świadomości Europejczyków, ja tylko te wieść przyniosłem... Friedrich Nietzsche
Bóg włożył swoją miłość w twoje ręce, jak klucz do raju. Phil Bosmans
Bóg wymaga od człowieka nie tylko pokory, ale i odwagi. Bierdiajew Nikołaj Aleksandrowicz (1874-1948)
Bóg zawsze darzy. Obyśmy chociaż chcieli to przyjąć. E. Glińska
Bóg życzył sobie państwa dla wypełnienia swoich zamysłów. Mikołaj Bierdiejew
Bóg, czyli natura. Baruch Spinoza (1632 - 1677)
Bóg... kiedy skończył stwarzać psa, usiadł na chwilkę, by mu się przyjrzeć... żeby stwierdzić, że był doskonały, że nic mu nie brakowało i że nie można go było stworzyć lepiej. Rainer Maria Rilke
Bój się za każdym razem, kiedy nie mówisz prawdy. Lulio
Ból jest świętym aniołem - on to bardziej aniżeli wszystkie inne radości tego świata sprawił, iż wielu osiągnęło dojrzałość. Adalbert Stifter
Ból oczyszcza dusze. Tukidydes
Bóstwa giną wraz ze swoimi wyznawcami.
Brak poczucia humoru nie zawsze jest dowodem powagi. Słonimski Antoni
Brak wstrząsów powoduje niepokój twórczy.
Brakujące ogniwo między zwierzęciem i człowiekiem to właśnie my. Konrad Lorenz
Broda mędrcem nie czyni. Przysłowie polskie
Brud - patyna czystości. Malicki Wiesław
Brudnemu chlew na myśli.
Brzuszek: Warstwa obżarstwa. Fangrat Tadeusz
Brzydki nie dlatego jest brzydki, że ma zły gust.
Budowa zamków na lodzie nic nie kosztuje, lecz ich burzenie jest bardzo drogie. Mauriac
Budujcie mosty od człowieka do człowieka, oczywiście zwodzone. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Budząc się rano, pomyśl jaki to wspaniały skarb żyć, oddychać i móc się radować. Marek Aureliusz (Marcus Aurelius Antoninus, 121 - 180)
Budzik: urządzenie do budzenia domu, w którym nie ma dzieci.
Bunty są językiem nie wysłuchanych. Martin Luther King
Burza i napór. (Sturm und Drang). Maximilian von Klinger (1752 - 1831)
Burząc pomniki, zostawcie cokoły. Zawsze jeszcze się mogą przydać. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
By dostawać więcej od życia, dawaj więcej od siebie [97] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
By flegmatyczne natury ogarnął zapał, trzeba je sfanatyzować. Fryderyk Nietzsche
By zapragnąć przyjaźni nie potrzebujesz wiele czasu, lecz sama przyjaźń jest owocem, który dojrzewa powoli. Arystoteles (384-322 p.n.e)
Być bohaterem przez minutę, godzinę, jest o wiele łatwiej niż znosić trud codzienny w cichym heroizmie. Fiodor Dostojewski
Być człowiekiem to wystarczający powód, żeby być nieszczęśliwym. Menander
Być inteligentnym, to bardzo męczące. Henri Bergson
Być może demokrację należy rozumieć w ten sposób, że wady niektórych są dostępne dla wszystkich. Henry Francois Becque
Być może nic nie jest warte zachodu, aby to lub tamto czynić. Ale wszystko, co czynimy, jest w każdym razie warte, aby to czynić doskonale. Johann Wolfgang von Goethe (1749-1832)
Być może powinienem stworzyć nową religię, która pomogłaby ludziom wyzwolić się z ograniczeń fizycznych i psychicznych i poczuć się bardziej wartościowymi, zamiast wpajać im od dzieciństwa poczucie winy i obarczać brzemieniem grzechu pierworodnego. Religia również nie powinna być narzucana komukolwiek, żadnej grupie ludzi. William Wharton - "Wieści"
Być radosnym, dobrze czynić i wróblom pozwolić ćwierkać - to najlepsza filozofia. Bosco Jan, święty (1815-1888)
Być szczęśliwym - tego trzeba się uczyć. Eurypides (ok. 480-407/406 p.n.e)
Być zwyciężonym i nie ulec to zwycięstwo, zwyciężyć i spocząć na laurach - to klęska. Józef Piłsudski (1867 - 1935)
Był czas, gdy aktorki chciały zostać gwiazdami; teraz mamy coraz więcej gwiazd, które chciałyby zostać aktorkami. Laurence Olivier
Był sobie dziad i baba, Bardzo starzy oboje. Józef Ignacy Kraszewski (1812 - 1887)
Był więc tylko jeden kruczek - paragraf 22 - który stwierdzał, że troska o życie w obliczu realnego i bezpośredniego zagrożenia jest dowodem zdrowia psychicznego. Joseph Heller
Była w tym człowieku tajemnica, tajemnica, którą chciał wyjaśnić. Ale w gruncie rzeczy jest tylko tajemnica biedy, która ludziom odbiera imię i przeszłość. Albert Camus (1913-1960)
Byłbyś wiele szczęśliwszy, gdybyś potrafił akceptować rzeczy takimi, jakie są, i starał się korzystać z nich do maksimum. William Wharton
Byłeś mi bożyszczem, o tłumie! Jan Kasprowicz (1860 - 1926)
Były dwie możliwości: albo stanąć na gruncie ich zasad, albo zawisnąć nad nimi. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Bym wreszcie poznał, czym jest ta potęga, co wnętrzne siły świata w jedno sprzęga. Johann Wolfgang von Goethe - "Faust"
Byt jest, niebytu nie ma. Parmenides z Elei (ok. 540 - ok. 470 p.n.e)
Bytów nie należy mnożyć ponad konieczność. Wilhelm Ockham
Bywa tak, że serce widzi cos, czego oko nie dostrzega [39] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Bywa, że czasem lepiej udawać obrażonego niż być obrażonym.
Bywają marzyciele, którzy obchodzą rocznice pojawienia się ich fantastycznych wizji. Fiodor Dostojewski
Bywają okazje, gdy zwyczajnie nie można się nie napić. Andrzej Sapkowski (zwany ASem oraz Sapkiem)
Bywają specjaliści od pilnowania własnych praw i cudzych obowiązków. Tadeusz Kotarbiński
Bywają wreszcie i tacy, co zwykli głosić o cnocie: cnota jest konieczna; w głębi duszy wierzą jednak tylko w to, iż policja jest niezbędna. Aforyzmy F. Nietsche
Cała nasza cywilizacja jest dziełem lenistwa. Kolakowski
Cała wiedza, suma wszystkich pytań i wszystkich odpowiedzi zawarta jest w psie. Kafka
Całe życie jest szkołą. J. Komenski
Całowanie w rękę nagiej kobiety jest stratą czasu. Jerzy Leszczyński ? Charli Chaplin
Cały kłopot polega na tym, że głupcy są pewni siebie, a mądrzy pełni wątpliwości. Helmut Schmidt
Cały świat i wszystko na nim jest piękne, ale najpiękniejsza jest kochająca kobieta. Mahomet
Cały ten tylko mój, moimi oczami widziany i sercem przeżywany świat - to wspaniałe piękno, które stworzyło się samo? Czy Bóg je stworzył? Czy wymyślił człowiek? Czy szatan, żeby omamić, zauroczyć, rozkochać a potem zabrać, zgasić, kazać opuścić? Ktokolwiek - kocham. s.134 Zofia Kucówna - Zatrzymać czas
Carpe diem (łac). - chwytaj dzień, korzystaj z każdego dnia
Cel wojny może być sprawiedliwy, ale środki nigdy.
Celem człowieka jest rozważny wybór rzeczy, które są zgodne z natura. Zenon z Kition
Celem naszych czynów powinno być czynienie dobra. Platon
Celibat nie jest dziedziczny. Prawo Socjogenetyki
Cenzor to człowiek który czyta uszami. Petan Ż
Ceń słowa. Każde może być twoim ostatnim. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Cerata: Cerata ziębi zupę. Serna Gomez De La
Cham to ktoś, kto mówi, gdy całuje.
Charakter człowieka najlepiej się ujawnia w chwilach podniecenia. C.E. Weigall: Światło w mroku
Charaktery z natury źle nie zmieniają się. Menander
Chcąc odnaleźć siebie, muszę choć trochę z siebie zrezygnować. Duval
Chcąc zmusić ludzi, aby dobrze o nas mówili, jedyny to sposób - czynić dobrze. Voltaire (właśc. Francois-Marie Arouet, 1694 - 1778)
Chcesz mieć wroga, zrób komuś przysługę Z praw Murphy'ego.
Chcesz wiedzieć o nim prawdę? Policz, ile ma krawatów, a ile książek
Chcesz znaleźć szczęśliwych, nie szukaj wśród leniwych.
Chciałem powiedzieć światu tylko jedno słowo. Ponieważ nie potrafiłem tego, stałem się pisarzem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Chciałoby się być bogatym, aby już nie myśleć o pieniądzach, ale większość bogatych i tak nie myśli o niczym innym. Abel Bonnard
Chciwemu zawsze mało. Horacy
Chleb otwiera każde usta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Chleba i igrzysk. Juwenal (Decimus Iunius Iuvenalis, 55 - 130)
Chłop bez kapelusza jest jak koń bez podkowy. Tadeusz Nowak
Chłop strzela, Pan Bóg kule nosi. Przysłowie polskie
Chłopiec staje się mężczyzną, kiedy przestaje prosić ojca o pieniądze, a domaga się pożyczki.
Chociaż wielkie mogą być dobrodziejstwa rozumu, nie mają one jednak żadnego porównania wobec dobrodziejstw nadziei. Samuel Smiles
Choć kobiety są aniołami, małżeństwo jest jednak diabłem. George Byron
Choć są różne grzeczne nacje na świecie, przecie Bóg naszą szczególnie w miłosierdziu swoim przyozdobił. Henryk Sienkiewicz (1846 - 1916)
Choć życie nasze splunięcia niewarte, (Evviva l'arte)! Kazimierz Przerwa-Tetmajer (1865 - 1940)
Choćbyś wszystkie przeszedł drogi, nie dotrzesz do granic duszy; taka w niej głębia. Heraklit z Efezu
Choose your wife rather by your ear than by your eye - żonę wybieraj uchem nie okiem.
Choroba jest to wielki strychulec, który niweluje nierówności społeczne. Władysław Biegański, lekarz i filozof
Choroba ta nie jest na śmierć, ale dla chwały Bożej. J 11,4
Chrystus był to humanista, i gdyby żył w naszych czasach i otrzymał współczesne wykształcenie, bez wątpienia przystałby do rewolucjonistów. Fiodor Dostojewski
Chwalcie łąki umajone, / Góry, doliny zielone, Chwalcie cierniste gaiki, / Żródła i kręte strumyki. Karol Antoniewicz (1807 1852)
Chwała zwyciężonym. (Gloria victis). Eliza Orzeszkowa (1841 - 1910)
Chwilo trwaj, chwilo jesteś tak piękna. J. W. Goethe
Ci co nie potrafią uczyć, zarządzają. Prawo Martina
Ci, co lękają się żartu, niezbyt ufają we własne siły. To, Herkulesy, którzy boją się łaskotek. Valery Paul
Ci, co przerośli epokę, chodzą ze spuszczoną głową. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Ci, co sądzą, że Bóg nie daje niczego za nic, nie znają Go. Ci, którzy mniemają, iż daje On wszystko za nic, wcale nie znają Go lepiej ani też samych siebie. Dary Boga mają swój początek i koniec, a pośrodku są nasze niezwykle skromne dary i w gruncie rzeczy też do Niego należące. bł. Elżbieta
Ci, których wróg chwali, pewnie najmniej warci. Iwan Kryłow (1769 - 1844)
Ci, którzy kochają sami sobie kształtują sny. Wergiliusz
Ci, którzy nie posuwają naprzód żadnego życia poza swoim własnym, żyją nieciekawie. Brecht Bertold
Ci, którzy przemawiają w imieniu Boga, powinni, pokazać listy uwierzytelniające. Julian Tuwim (1894 - 1953)
Ci, którzy zbyt wiele oczekują od miłości, nie umieją kochać. Stefan Napierski
Ci, którzy znają sztorm, umierają z nudów, gdy panuje w wokół spokój Dorothy Parker (1893-1967), pisarka amerykańska.
Ciało jest duszą kobiety. Nikos Kazantzakis
Ciało jest tym najmniejszym, co kobieta może dać mężczyźnie. Romain Rolland
Ciasnota umysłowa się rozszerza! Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Ciągle jeszcze łatwo jest zostać milionerem - pod warunkiem, że było się miliarderem. Bob Hope
Ciągoty: Me ciągoty do podwiki, staropolskie to nawyki. Monastyrski Andrzej
Ciekawe, jak to jest, że ślimaki chodzą tak wolno, a zdążają. Stanisław Tym
Ciemno wszędzie, głucho wszędzie Co to będzie, co to będzie. Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Ciemność pozwala oczom odpocząć od oślepiającego światła. Cisza pozwala umysłowi odpocząć od ogłuszającego hałasu. Tom Wright
Cierpienia moralne przerastają cierpienia fizyczne o całą przepaść, jaka istnieje między duszą i ciałem. Honore de Balzac
Cierpienie jest aktualnym doświadczeniem jedności z własnym ciałem bez możliwości zapomnienia, a ni na chwile, tej ekstremalnej bliskości. Emmanuel Levinas
Cierpienie jest dla duszy rzeczą najmilszą i najbardziej pożyteczną; im bowiem czystsze cierpienie tym czystsze zrozumienie. św. Jan od Krzyża
Cierpienie jest istota życia i wobec tego nie przychodzi do nas z, zewnątrz, lecz jego niewysychające źródło tkwi w każdym. Artur Schopenhauer
Cierpienie jest próbą człowieczeństwa człowieka, próbą jego wewnętrznej prawdy; jego maski opadają, traci sens wszelka gra. Józef Tischner
Cierpienie jest surowym, ale uczonym mistrzem dla tego, kto umie przyjąć od niego niezawodne lekcje. Michel Quoist
Cierpienie jest złem największym tylko dla zwierząt. Henryk Elzenberg (1887-1967)
Cierpienie nie jest dla człowieka większą raną niż bruzda na roli. Caulier
Cierpienie oczyszcza dusze, ułatwia oderwanie od przywiązań, niszczy zło moralne. P. Teilhard de Chardin
Cierpienie uczy nas o własnym istnieniu. M. De Unamuno
Cierpienie zadaje pytania. Paul Ricoeur
Cierpieniem zdobędzie się więcej dusz niż najlepszym kazaniem. św. Teresa z Lisieux
Cierpliwość i opanowanie pozwalają zachować odpowiednią perspektywę. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Cierpliwość jest panią rzeczy. Ludowe
Cierpliwość to grób dla przywar. Ali Ibn Abi Talib
Cierpliwość, cnotę, przyjaciela i żoną można wypróbować tylko w niedoli. Hinduskie
Ciesz się ze swego losu. Horacy
Ciężar upuszczonej części jest wprost proporcjonalny do ceny obszaru uderzonego. Prawa Murphy'ego
Ciężki, ciężki kamień młyński, jeszcze cięższy stan małżeński. Przysłowie
Ciężko jest umierać bez nadziei, ale umierać bez złudzeń - łatwiej. Maryla Wolska
Cisza leczy duszę. Wasilij Rozanow
Cisza pożądana jest jednak nie po to, by ukrywać, lecz wyrażać na wyższym poziomie zerwania. Friedrich Nietzsch
Cmentarz to pokłosie nadziei. Malicki Wiesław
Cnota nie cieszyła się nigdy takim uznaniem jak pieniądz.
Cnota to kopalnia złota. Jan Sztaudynger
Cnota wiarę, a wiara dobrą cnotę rodzi. Potocki Wacław
Cnotę widać wyraźniej w czynach niż w ich braku. Arystoteles (384 - 322 p. n.e)
Cnoty i dziewczęta są najpiękniejsze zanim wiedzą, że są piękne.
Co ci mówi sumienie? Powinieneś stać się tym, kim jesteś. Aforyzmy F. Nietsche
Co czynimy. To, co czynimy, nie jest nigdy rozumiane, tylko chwalone lub ganione. Aforyzmy F. Nietsche
Co dzień godzina ranna odradza mnie "Hosanna", a wieczór - śmierci brat, co noc odbiera mi świat. Sztaudynger Jan
Co innego prostota, a co innego prostactwo.
Co jest dokonane staje się martwe. Bunsch Karol
Co jest za głośne? Tylko cisza, w której człowiek rozpada się jak w próżni. Erich Maria Remrque "Łuk Triumfalny"
Co ma ożyć w pieśni, zginąć powinno w rzeczywistości. Friedrich Schiller (1759 - 1805)
Co minęło, nie wróci; daremne błagania! Lukrecjusz (Titus Lucretius Carus, ok. 95 - 55 p.n.e)
Co nagle, to po diable. Przysłowie polskie
Co nas trzyma na tym globie prócz siły ciążenia? Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Co radzisz drugiemu, życz sobie samemu.
Co się odwlecze, to nie uciecze. Przysłowie polskie
Co to jest miłość ? To spacer podczas bardzo drobniutkiego deszczu. Człowiek idzie, idzie i dopiero po pewnym czasie orientuje się, że przemókł do głebi serca
Co to jest szczęście? Innych uczynić szczęśliwymi. Co to jest radość? Innym sprawić radość. Wilhelm von Keppler
Co to jest wierność kobiety? Jest to obawa przed utratą zdobytej pozycji. Fiodor Dostojewski
Co w szale potrafi niewiasta! Wergiliusz (Publius Vergilius Maro, 70 - 19 p.n.e)
Co wiedzą trzy kobiety - wiedzą wszyscy. Francoise Sagan
Co zrobisz drugiemu, oczekuj od niego; Seneka Młodszy (Filozof, Lucius Annaeus Seneca, ok. 3-65 p.n.e).. (Filozof, Lucius Annaeus Seneca, ok. 3-65 p.n.e)
Coca - cola to jest to! Agnieszka Osiecka (1936 - 1998)
Cokolwiek będzie, cokolwiek się stanie, Jedno wiem tylko: sprawiedliwość będzie, Jedno wiem tylko: Polska zmartwychwstanie. Zygmunt Krasiński (1812 - 1859)
Cokolwiek człowieka spotyka - powinien zawsze się podnieść i dążyć naprzód, wciąż naprzód, przez całe życie. Trygve Gulbranssen - A lasy wiecznie śpiewają
Cokolwiek jest zrobione w miłośći, zawsze przekracza ramy dobra i zła. Friedrich Nietzsche
Cokolwiek robisz, zawsze możesz dostać kulkę. Nawet gdy nie robisz nic
Concordia res parvae crescunt, discordia vel maximae dilabantur - zgodą rosną małe sprawy, niezgodą choćby największe upadają (zgoda buduje, niezgoda rujnuje).
Contra vim mortis non est medicamen in hortis - przeciwko mocy śmierci nie ma ziół w ogrodach.
Coraz więcej samochodów, coraz mniej ludzi.
Corpus delicta - rozkoszne ciało. Julian Tuwim (1894 - 1953)
Coś się psuje w państwie duńskim. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Coś ty ludziom uczynił, Mickiewiczu? Cyprian Norwid (1821 - 1883)
Cóż dziwnego, że Bóg twardo doświadcza szlachetne dusze? Miękkość nie jest nigdy sprawdzianem cnoty. Seneka
Cóż pozostało we mnie, gdy stal się cień... ? Georges Bataille
Cóż z tego, że dobro zwycięża, jeśli zło stać na przegraną. Wojciech Bartoszewski
Cóż za smutna epoka, w której łatwiej jest rozbić atom niż zniszczyć przesąd. Albert Einstein (1879-1955)
Cudowna kobieta to taka, która nie wymaga cudów.
Cudowny jest świat Boży, ale człowiek zasłania go sobie własną ręką. Baal Schem Weiss
Cudze nam, nasze innym się podoba. ( Aliena nobis, nostra plus aliis placent )
Cuius panis est, panis datur - kto ma chleb, temu jeszcze dają.
Culpam poena premit comes - winie depcze po piętach kara.
Cum tacent, clamant - milcząc wołają. (milczenie jest wymowniejsze od mowy)
Cygaro: Mumia z tytoniu. Serna Gomez De La
Cynizm jest to udana próba zobaczenia świata, jakim jest on w rzeczywistości. Jean Genet
Cytat to ryzyko na własną odpowiedzialność. Grzeszczyk Władysław
Cywilizacje albo wychodzą w kosmos, albo giną. Carl Sagan
Czarna śmierć. Mors nigra. Anonimowe (o epidemii dżumy w XIVw)
Czarne myśli mogą też być złote. Nietyksza
Czarownica: Metresa biesa. Monastyrski Andrzej
Czas - lekarz [...] zła. Menander (ok. 342 - ok. 291 p.n.e)
Czas działania człowieka jest ograniczony. Pittakos
Czas jest bezwzględnym rzeźbiarzem ludzi. Odisseas Elitis
Czas jest larwą wieczności. Paul Jean
Czas jest ojcem prawdy. Rabelais Francois
Czas jest: szansą, lekarzem, nadzieją, postępem, myślą, działaniem, pieniądzem, nauczycielem... i czymś, co jest nie do odrobienia.
Czas ma nadzwyczaj coś gorzkiego w sobie! Zygmunt Krasiński (1812 - 1859)
Czas na jakieś małe Conieco. Alan Alexander Milne (1882 - 1956)
Czas nie płynie - czas trwa. Miguel Cervntes
Czas obchodzi się łagodnie z tymi, którzy z nim postępują łagodnie. Anatole France (1844-1924)
Czas omija miejsca, które wspominamy. Stanisława Fleszarowa-Muskat
Czas płynie, jak górski potok, więc nigdy nie można się napić do syta.
Czas przemija, wypowiedziane słowo pozostaje. Lew Tołstoj
Czas przynosi radę. Należy oczekiwać jej cierpliwie. Bywa, że trzeba zawierzyć chwili. Friedrich Schiller (1759 - 1805)
Czas robi swoje. A ty człowieku? Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Czas sprawia, że uroda zwiodczeje, a piękno wyblaknie, ale mając męża, który sprawia, że śmiejesz się każdego dnia, masz na to skuteczne lekarstwo. Joanne Woodward
Czas to ludzie, bo to ludzie tworzą czasy, dobre lub złe. św. Augustyn
Czas to nie droga szybkiego ruchu pomiędzy kołyską a grobem; czas - to miejsce na zaparkowanie pod słońcem. Phil Bosmans
Czas to pieniądz. (Time is money). Benjamin Franklin (1706-1790)
Czas wszystko odkryje, czas złym jest powiernikiem. Juliusz Słowacki (1809 - 1849)
Czas zabiera nam wszystko, nawet nasze myśli. Wergiliusz (w Ekologu IX)
Czas: Jak ten czas tyka nas. Szargan Michał
Czasami ceni się kogoś za bardzo, aby można go było pokochać. Immanuel Kant
Czasami coś w nas umiera i nie chce zmartwychwstać. Kurt Cobain
Czasami kilka łez ma siłę większą od krzyku. Owidiusz
Czasami mnie diabeł kusi, by uwierzyć w Boga. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Czasami posiadasz właściwy klucz, ale nie możesz znaleźć właściwych drzwi. Kamil Ejsymont
Czasami trzeba szukać samotności aż na balu Aldous Huxley.
Czasami warto znosić wszystkie wady małżeństwa, aby mieć jednego przyjaciela w świecie skażonym obojętnością. Erica Jong
Czasem bluźnierstwo bardziej zbliża do Boga niż modlitwa. Aldous Huxley
Czasem człowiek ma dzień powszedni od święta. Wiesław Leon Brudziński
Czasem dzwony kołyszą dzwonnikiem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Czasem i dobry Homer śpi (brak natchnienia)(Aliquando bonus dormitat Homerus).
Czasem lepiej zbłądzić, niż zbyt nachalnie pytać o drogę. Aldous Huxley
Czasem noce są zbyt ciemne, by je ujrzeć. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Czasem pęka ten co nagina. Trocki Sławian
Czasem sztywna postawa jest wynikiem paraliżu. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Czasem w pokoju pełnym prześlicznych zabawek dziecko może czuć się jak w więzieniu.
Czasem wystraczy jeden człowiek, albo jedna myśl, żeby zmienić swoje życie na zawsze.
Czego chcesz od nas, Panie, za Twe hojne dary! - Kościół Cię nie ogarnie, wszędy pełno Ciebie, I w otchłaniach, i w morzu, na ziemi, na niebie. Jan Kochanowski (1530 - 1584)
Czego nie wiem, tego się lękam; czego się lękam, tego nienawidzę; czego nienawidzę, to chcę zniszczyć. Jonathan Caroll
Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. Przysłowie polskie
Czego pragniemy, w to łatwo wierzymy. Choiński Teodor
Czego twój wróg nie powinien wiedzieć, nie mów przyjacielowi. Artur Schopenhauer
Czekam na drugie, poprawione wydanie człowieka. Regulski
Czemu poza sobą szukacie szczęścia, które jest w was? Boecjusz
Czerp z innych, ale nie kopiuj ich. Bądź sobą. Michel Quoist
Często chwalimy odległą przeszłość, a nie doceniamy współczesności. Tacyt (Publius Cornelius Tacitus, ok. 55 - ok. 120)
Często cytuję samego siebie. Dodaje to pieprzu mojej konwersacji. Magdalena Samozwaniec (1894-1972)
Często dar jest niewielki, ale skutek z niego ogromny.
Często język wyprzedza myśli. Sokrates
Często najlepszą drogą do zwycięstwa jest zaprzestanie liczenia punktów. Marianne Espinosa Murphy
Często prawda jest po lewej stronie.
Często przerastamy drugich jedynie o złudzenia.
Często szuka się sensu życia przy pomocy bezsensownych metod. Aldous Huxley
Często uważałem, że ludzie małoduszni są najbardziej aroganccy i pyszni, podobnie jak wielkoduszni są najbardziej skromni i pokorni. Kartezjusz
Często zaprzątają nas w życiu sprawy, które - kiedy przyjrzeć im się bliżej - okazują się wcale nie takie ważne. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Część czegoś, co by go przerastało, jest człowiekowi niezbędna. Henryk Elzenberg (1887-1967)
Człowiek - jest to święta rzecz, której krzywdzić nikomu nie wolno. Stefan Żeromski
Człowiek - produkt uboczny miłości. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Człowiek ambitny może obejść się bez małych sukcesów.
Człowiek celem samym w sobie. Immanuel Kant (1724 - 1804)
Człowiek człowiekowi wilkiem. Titus Maccius Plautus (ok. 250 - 184 p.n.e)
Człowiek dopiero wtedy jest szczęśliwy, gdy może służyć, a nie wtedy, gdy musi władać. Władza imponuje tylko małym ludziom, którzy jej pragną, by nadrobić swoją małość. Człowiek naprawdę wielki, nawet gdy włada, jest sługą. Ks. Kardynał Stefan Wyszyński
Człowiek głody nie interesuje się zupełnie jadłospisem, jaki ma mu być podany za lat dziesięć. Savi de Tove
Człowiek istota nieznana. Carrel Alexis
Człowiek jest delikatną maszyną, łatwo ulega rozregulowaniu. Nikos Kazantzakis
Człowiek jest jak gramofon z paroma płytami. Szybko jesteś nimi znudzony; a jednak musisz siedzieć przy stole, gdy ten odgrywa je dla każdego nowego gościa
Człowiek jest jedynym zwierzęciem, które kładzie się spać, kiedy nie jest śpiące i wstaje kiedy jest senne. Dave Gneiser
Człowiek jest małym światem. Demokryt z Abdery
Człowiek jest mniej nieszczęśliwy, gdy nie jest nieszczęśliwy sam. Balzac Honoré de (1799-1850)
Człowiek jest obywatelem świata. Antyfanes
Człowiek jest poddany temu, co tworzy się "między", i nie ma dla niego innej boskości jak tylko ta, która z ludzi się rodzi. Witold Gombrowicz (1904 - 1969)
Człowiek jest tylko trzciną, najwątlejszą w przyrodzie, ale trzciną myślącą. Blaise Pascal (1623 - 1662)
Człowiek jest tym, czym jest. Ludwig Andreas Feuerbach (1804-1872)
Człowiek jest wielki nie przez to, co ma, nie przez to, kim jest, lecz przez to, czym dzieli się z innymi. Jan Paweł II
Człowiek jest zawsze sam w swoim bólu.
Człowiek jest żyjącą niewystarczalnością. Jose Ortega y Gasset
Człowiek kierujący się tylko rozsądkiem, myli się najczęściej.
Człowiek ma po to uszy, aby się śmiać od ucha do ucha.
Człowiek mądry więcej uczy się od swoich wrogów, niż głupiec od przyjaciół. Benjamin Franklin (1706 - 1790)
Człowiek może był kiedyś dobry, ale z pewnością było to bardzo dawno. Jean Paul Sartre (filozof francuski, 1905 - 1980)
Człowiek może na różne sposoby służyć zbawieniu innych ludzi. Edyta Stein
Człowiek na starość przypomina emerytowanego aktora, który siedzi na widowni i smętnie spogląda jak jego ulubione role gra kto inny. Magdalena Samozwaniec
Człowiek najczęściej traktuje życie jak deszcz; czeka aż do momentu, w którym się skończy.
Człowiek najprawdopodobniej rodzi się z długiem, którego nigdy nie może spłacić, niezależnie od tego, jak bardzo się stara, bo dług ten ciągle rośnie. Człowiek zawsze zawdzięcza coś innym. Jeśli zignoruje ten dług, to powoli zatruwa sobie duszę. Jeśli zaczyna go spłacać, to w rezultacie powoduje tylko zwiększenie zadłużenia. Ale to, co potrafi dać, jest miara jego człowieczeństwa. John Steinbeck
Człowiek niczego tak nie pragnie, jak coraz pełniej żyć i wie, że ta pełnia dostępna jest w miłości. Caretto Carla
Człowiek nie jest ani dobry, ani zły. Honoriusz Balzak
Człowiek nie jest istotą, którą tworzy potrzeba, lecz istotą, którą tworzy pragnienie. Bachelard Gaston
Człowiek nie jest tylko sprawcą swoich czynów, ale przez te czyny jest zarazem w jakiś sposób "twórcą siebie samego". Jan Paweł II (Karol Wojtyła, ur. 1920)
Człowiek nie ma władzy nawet nad własnym życiem. Blaise Pascal (1623 - 1662)
Człowiek nie może pozbyć się cierpienia i nie wie nawet, czy po śmierci będzie od niego wolny. Jan Szczepański
Człowiek nie może uciec przed własnymi osiągnięciami. Nie ma wyboru: musi przyjąć warunki swego własnego życia. Ernest Cassirer
Człowiek nie może żyć, nie wiedząc, po co żyje. Gustaw Herling-Grudziński (1919-2000)
Człowiek nie wytworzył sobie jeszcze ideału, za który by było warto umierać, ale lubi w ogóle za coś umierać. I to jest na razie najlepsze. Karol Irzykowski
Człowiek niesie w sobie zupełnie odmienny świat, niezrozumiały do końca dla kogoś drugiego. Bierdiajew Nikołaj Aleksandrowicz (1874-1948)
Człowiek pada, lecz sztandar powiewa. Brecht Bertold
Człowiek postępuje rozsądnie wtedy i tylko wtedy, gdy wszelkie inne możliwości zostały już wyczerpane. Prawa Murphy'ego
Człowiek pozostaje młody, dopóki jeszcze potrafi się uczyć, przyjmować nowe przyzwyczajenia i znosić sprzeciw. Marie von Ebner-Eschenbach
Człowiek proponuje [...] Bóg dysponuje. William Langland (ok. 1330 - ok. 1400)
Człowiek przeniósł wszystkie cierpienia i męki do piekła, dla nieba nie pozostało już nic poza nudą. Artur Schopenhauer
Człowiek rodzi się wolny, ale potem zewsząd krępują go łańcuchy. Jean Jacques Rousseau
Człowiek się rozmnaża, zaś głupota w nim - namnaża. Stefan Pacek
Człowiek stworzony jest na to, by szukać prawdy, a nie by ją posiadać. Blaise Pascal
Człowiek szlachetny nie szafuje obietnicami, lecz czyni więcej, niż przyrzekł. Konfucjusz
Człowiek to byt, który aspiruje do bycia Bogiem. Być człowiekiem to dążyć do bycia Bogiem, albo jeśli kto woli, człowiek w sposób fundamentalny pragnieniem bycia Bogiem. Jean Paul Sartre (filozof francuski, 1905 - 1980)
Człowiek to jedyne zwierzę które się rumieni. I jedyne, które ma za co. Mark Twain
Człowiek to trzcina myśląca. Blaise Pascal
Człowiek uciążliwy to taki, który mówi, kiedy chce, abyś słuchał. Ambrose Bierce
Człowiek uczy się przez całe życie, z wyjątkiem lat szkolnych.
Człowiek ujawnia swoją osobowość w sposobie traktowania bliźnich. Ks. Kardynał Stefan Wyszyński
Człowiek wchodzi w głąb siebie samego, zwraca się ku sobie, sobą się staje w bólu. Miguel de Unamuno
Człowiek wie, że umiera, nie wie gdy się rodzi, nieprawda, że reszta całość jest milczeniem. Ks. Jan Twardowski
Człowiek woli patrzeć przez dziurkę od klucza niż przez lunetę. Karl Farkas
Człowiek wspaniały - daje nie proszony, przeciętny - gdy go proszą, podły - nie daje nigdy. Przysłowie hinduskie
Człowiek z człowiekiem prowadzi od wieków jeden monolog. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Człowiek z jednym zegarkiem zawsze wie, która jest godzina. Człowiek z dwoma nigdy nie jest pewien. Prawo Segala
Człowiek zaczyna być człowiekiem wtedy, gdy przestaje jęczeć i przeklinać aby zacząć szukać prawdy, która rządzi jego życiem. James Allen
Człowiek zużywa dziś na wszystko mniej czasu i więcej pieniędzy, i właśnie to nazywa się u nas postępem. Frank Sinatra
Człowiek żyje po to, aby kochać. Jeżeli nie kocha - to nie żyje. Vinet
Człowiek, który coś znaczy, żyje w taki sposób, że jego życie jest poświęceniem dla jego idei. Oswald Spengler
Człowiek, który dwa razy w życiu się kaja, jest strasznym obłudnikiem. Honore de Balzac
Człowiek, który nie jest wolny, zawsze idealizuje swoją niewolę. Borys Pasternak
Człowiek, który nie ma nic do stracenia, bywa groźny. Johann Wolfgang Goethe
Człowiek, który nie potrafi kochać, zatracił już swoje człowieczeństwo.
Człowiek, który poddaje się losowi, staje się ludzkim wrakiem. William Goldman: Maratonczyk
Człowiek, który się modli, to ten, który inaczej mówi. Zakwitowski Józef
Człowiek, który się żeni z miłości, jest jak żaba, która wskakuje do studni. Ma obfitość wody, ale nie może się wydostać. Samuel Taylor Coleridge (1772-1834)
Człowiek, który uśmiecha się gdy sprawy idą źle, myśli o człowieku, na którego można zwalić winę. Prawo Jonesa
Człowiek, który zamierza popełnić jakiś nieludzki czyn, usprawiedliwia się, mówiąc "Jestem w końcu tylko człowiekiem".
Człowiek, który żyje jak zboże, staje się słomą historii. Thomas Jefferson
Człowiek, na skutek swej chytrości, przebiegłości, zakłamania i sztuczności, jest gorszym stworzeniem od wszystkich zwierząt. Fryderyk Nietzsche
Człowiek, tak jak wszystko w przyrodzie, potrzebuje światła i ciepła, by się rozwijać. Adolf Kolping
Człowiek, żeby mógł przejść przez życie jakoś możliwie i nie dać się innym poharatać, musi ciągle podpierać się i pocieszać różnymi mądrymi aforyzmami dającymi mu możliwość przeżycia każdego napotkanego świństwa i ścierstwa. Po przeczytaniu mądrości podnosi pokrzepiony głowę, bo utożsamia się z lepszą częścią zdania. A to wszystko nieprawda. Jest odarty ze skóry i krwawi, a przyjemne życie ma ten, co krzywdzi, żyje z hańbą za pan brat, cnotę i uczciwość mając w głębokiej pogardzie. s.25 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne
Człowieka można zniszczyć, lecz nie pokonać. Ernest Hemingway
Człowieka należy oceniać po tym, co w nim najlepsze: jak ciężko pracuje, jak wierny jest swoim poglądom i jak bardzo kocha swoje dzieci. Kirk Douglas, Syn śmieciarza, Autobiografia
Człowieka tak bardzo pochłaniają myśli i plany na przyszłość, że przypomina sobie o życiu dopiero wtedy, gdy jego dni na ziemi są policzone. Ale wówczas na wszystko jest już za późno. Paulo Coelho
Człowiekiem być to znaczy być samym wśród ludzi. Indywidualizm - dzierżawa pewnej idei. Karol Irzykowski
Człowiekowi godzi się starać tylko o taką wiedzę, która jest na miarę jego zdolności. Arystoteles
Człowiekowi mądremu cala ziemia jest dostępną, gdyż ojczyzna szlachetnej duszy jest cały świat. Demokryt z Abdery
Człowieku! gdybyś wiedział, jaka twoja władza! Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Człwiek uczciwy, to ktoś z kim można grać w szachy przez telefon.
Czterem osobom należy schlebiać do końca: władzy, dziecku, choremu i kobiecie. Przysłowie arabskie
Cztery zjawiska blokują postęp ludzkości - ignorancja, głupota, komitety normalizacyjne, oraz ludzie sprzedający komputery. Prawa Murphy'ego
Czujemy tylko ten ząb, który nas boli. Aldous Huxley
Czy [...] my stwarzamy formę, czy ona nas stwarza? Witold Gombrowicz (1904 - 1969)
Czy Bóg istnieje? Powiedziałbym, że Bóg to całość rzeczywistości duchowej, której wszyscy jesteśmy małą cząstką. (Niezawinione Śmierci) William Wharton
Czy chcę zawsze mieć rację, czy też chcę być szczęśliwy? Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Czy dają, czy odmawiają, cieszą się, że się je prosi. Owidiusz
Czy geniusz ma superatę rozumu?
Czy jest ktoś, kogo chciałbyś zmienić, poinstruować, ulepszyć? Świetnie! Jestem za! Ale dlaczego nie zaczniesz od siebie? Dale Carnegie
Czy jeżeli ludożerca je nożem i widelcem - to postęp? Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Czy kto widział, żeby się glista załamywała?
Czy któryś z was zrozumie to, że w tym właśnie sens. / W tym właśnie sens, aby sobą być, prawdzie patrzeć w twarz. / Kochać wszystkich ludzi i pokój sobą nieść. Dżem
Czy miłość nie jest zatem luksusem, który pojawił się w czasie pokoju, jak szycie kołder? Julian Barnes
Czy nauczyć się umierać znaczy to samo co nauczyć się przestać żyć? Jonathan Carroll - Na pastwę aniołów
Czy nie lepiej i piękniej umrzeć podczas radosnego śmiechu z ręką niosącą do ust słodkie ciastko? s.22 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne
Czy pani Marta jest grzechu warta? Marian Hemar (właść. Marian Hescheles, 1901 - 1972)
Czy przyłączasz się do negatywnego środowiska. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Czy słyszałeś kiedyś, żeby człowiek, który przez całe życie dążył wiernie do celu, nie osiągnął w najmniejszym stopniu. Henry David Thoreau
Czy to bajka, czy nie bajka, Myślcie sobie, jak tak chcecie, A ja przecież wam powiadam: Krasnoludki są na świecie. Maria Konopnicka (1842 - 1910)
Czy to nie śmieszne: nawet nasze czasy będą kiedyś nazywali dobrymi dawnymi czasami. Alberto Moravia
Czy warto się czymkolwiek przejmować? Niech świat zginie, jeśli ma na to ochotę. David Herbert Lawrence: Kochanek Lady Chatterley
Czy wielu zna nazwiska tych, którzy potępili Galileusza? Każdy pamięta jednak, w jakiej pracowali instytucji
Czy zdarzyło ci się wejść do jakiegoś pokoju i zapomnieć po co tam poszedłeś? Wydaje mi się, że w ten właśnie sposób upływa całe życie psa. Sue Murphy
Czyje panowanie, tego religia. Joachim Stephani (1544 - 1623)
Czym chata bogata, tym rada. Przysłowie polskie
Czym jest całe ziemskie szczęście wobec obietnicy: Gdzie Ja jestem, tam i wy również będziecie? Dag Hammarskjöld
Czym jest słońce dla ziemi, tym miłość dla duszy. Honoriusz Balzak
Czym sen dla ciała, tym przyjaźń dla ducha - odświeża siły. Cyceron (Cicero Marcus Tullius, 106-43 p.n.e)
Czym skorupka nasiąknie, tym pachnie. Horacy (Quintus Horatius Flaccus, 65 - 8 p.n.e)
Czymże jest nazwa? To, co zowiem różą, pod inną nazwą równie by pachniało. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Czymże jest życie, jeśli nie ustawiczną możliwością popełniania błędów. Jalu Kurek - poeta i krytyk
czynią wszystko to, co jest przeciwne zdrowiu.
Czynnie współczuj w cierpieniu. Chętnie spiesz z pociechą, radą, pomocą, sercem. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Czysta logika jest ruiną ducha. Saint-Exuprey Antoine De
Czysta wariacja ta demokracja. Tadeusz Boy Żeleński
Czysty automatyzm psychiczny, który ma służyć do wyrażania bądź w słowie, bądź w pamięci, bądź innym sposobem rzeczywistego funkcjonowania myśli. Dyktowanie myśli wolne od wszelkiej kontroli umysłu, poza wszelkimi względami etycznymi czy moralnymi. Breton o surrealiźmie
Czytałem, że dawno już temu jezuici pokłócili się z bernardynami o to, kto pisze lepiej wiersze. - My piszemy: jezuita i kwita - powiedział jeden z bernardynów. - My piszemy: głupi bernardyn. - Przecież tu nie ma rymów. - Nie ma rymów, ale jest sens - tłumaczył jezuita. ks. Jan Twardowski
Czytanie gazet należy zaczynać od działu sportowego. Wiadomości sportowe odnotowują sukcesy ludzi, pierwsze stronice - porażki ludzi. Earl Warren
Czytelnicy przyzwyczajeni są do tego, że pisarz to istota, która żyje za grosz, a mówi za milion, a nie odwrotnie.
Czyż należy odrzucać ratujące życie lekarstwo tylko dlatego, że podane zostało w nie całkiem czystym naczyniu? Janusz Zathey
Czyż nie jest dziwne, że ludzie tak chętnie walczą o religię, a tak niechętnie żyją zgodnie z jej zasadami.
Czyżby to miłość zapukała / do mego nieczułego, skutego lodem serca? / Jeszcze nigdy nie czułam tego co teraz / Gdy patrzę na ciebie / Boję się, bo nie wiem co będzie / Moje życie nagle się odmienia / Wiem, że muszę żyć / Dla ciebie. Deville
Dach przecieka nie dlatego, że deszcz pada, ale dlatego, że w dachu dziura.
Daj drugiemu dojść do głosu - przecież wiesz, co chcesz powiedzieć, a nie wiesz co powie ten drugi, więc to powinno być dla ciebie ciekawsze. Magdalena Samozwaniec
Daj mi wytrwanie i sił wiele, Boże, w życiu, co będzie twórcze i szalone. Julian Tuwim (1894 - 1953)
Daj, ać ja pobruszę, a ty poczywaj. Bogwał (koniec XII w)
Dajcie mi wystarczająco długą dźwignię i wystarczająco mocną podporę, a sam jeden poruszę cały glob. Archimedes z Syrakuz (ok. 287 - 212 p.n.e)
Daje się dla samego dawania, a nie po to, by otrzymać coś w zamian. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Daleka woda ognia nie gasi.
Dała mi: Dała mi do zrozumienia że jest ze mnie kawał lenia. Gicgier Tadeusz
Dania jest więzieniem. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Dar uzdrawiania jest łaską. Ale łaską jest również umiejętność godnego życia, miłości bliźniego, poszanowania pracy. Nie trzeba przenosić gór, żeby dać dowody jaj wiary. Paulo Coelho
Daremnie szukać wielkiego szczęścia po niskiej cenie.
Darowanemu koniowi nie zaglądaj w zęby. Przysłowie polskie
Dary, talenty, którymi nas Bóg obdarował, mają służyć tym, którym tych darów poskąpił. Każdy z nas jest w czymś lepszy. Jan Budziszak
Datek: Datek - na niewdzięczność zadatek. Fredro Aleksander
Dawid rzekł - Sybila pieje. Tomasz z Celano (? - 1250)
Dawniej człowiek zaczynał się od porucznika, teraz od Mercedesa. Wilhelm Lenz
Dawniej eksperymentowano w sztuce. Dziś eksperymenty mają być sztuką. Evelyn Waugh
Dawniej młodzi mężczyźni szukali sobie żon. Teraz wyszukują sobie teściów. Diana Webster
Dawniej pacyfista wyglądał na wariata w realnym świecie, dziś jest realistą w zwariowanym świecie. Lord Soper
Dbaj o to, aby twoje życie miało zawsze sens. Józef Maria Bocheński
De gustibus et coloribus non est disputandum - o upodobania i kolory nie należy się spierać.
Deficyt: To co się ma, mając mniej niż gdyby nie miało się nic. Talleyrand Charles Maurice De
Dekretem nie można zmienić obyczajów, ani odwrócić powodzi. Wilhelm Lenz
Delirium: Odsetki od setki. Fangrat Tadeusz
Dementi to potwierdzenie w formie zaprzeczenia. Andr‚ Francois-Poncet
Dementi to tymczasowe zaprzeczenie faktu, który jutro zostanie potwierdzony. Richard Crossman
Demokracja nie powinna iść tak daleko, żeby w rodzinie większością głosów decydować, kto jest ojcem. Willy Brandt
Demokracja stara się realizować ideał mas: Darmową Obfitość Tandety. Obfitość Tandety już mamy - ale Darmowość pozostaje iluzją. Konrad Reszczyk
Demokracja to najgorsza formą rządu, wyjątkiem wszystkich innych form. Winston Leonard Spencer Churchill (1874-1965)
Demokracja to sprawowanie rządów poprzez dyskusje, ale efektywna jest tylko wtedy, kiedy dyskusje udaje się uciszyć. Clement Attlee
Demokracja zastępuje mianowanie zepsutej mniejszości wyborem dokonanym przez niekompetentną większość. George Bernard Shaw
Demokracjom jeszcze trudniej uwolnić się od hipokryzji niż dyktaturom od cynizmu. Georges Bernanos
Deszcz - najstarsza kołysanka świata. Erich Maria Remarque
Determinacja jest wezwaniem budzącym ludzką wolę. Anthony Robbins
Diabeł nie śpi z byle kim. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Diabeł wie wszystko, nie wie tylko gdzie kobiety ostrza swoje noże. przysłowie bułgarskie
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Dla aktywnego człowieka świat jest tym, czym powinien być, to znaczy pełen przeciwności. Luc de Clapiers de Vauvenargues (1715 - 1747)
Dla cierpiących najmniejsza radość jest szczęściem. Sokrates
Dla człowieka podobnie jak dla ptaka, świat ma wiele miejsc, gdzie można odpocząć, ale gniazdo tylko jedno. Oliver Wendel Holmes
Dla dwóch osób siedzących razem przy dzbanku herbaty i świeżych ciasteczkach wszystkie wielkie problemy świata przestają istnieć. W tej chwili przyjaciele znajdują się we własnym "cudownym ogrodzie". Dugdale Pamela
Dla jednych życie zaczyna się po czterdziestce, dla innych dopiero po setce. Wilhelm Lenz
Dla każdej hierarchii prawdziwe jest twierdzenie, że im wyższy szczebel tym większy chaos. Prawo Dowa
Dla kobiety fakty, logika, rozum nic nie znaczą, ona rządzi się uczuciami i kaprysem. Bałucki Michał, pseud. Elpidon, Załęga (1837-1901)
Dla kochanej Ojczyzny w nieszczęście to popadłem i popadam niewinnie przyciśnięty do nieprzyjaciół. Jerzy Lubomirski
Dla konserwatysty refleksja nad podstawami własnego światopoglądu jest rodzajem profanacji tak samo jak konieczność udowadniania egzystencji Boga jest estetycznym zgorszeniem dla każdego prawdziwie wierzącego; jest wyprowadzaniem irracjonalnej wartości na poziom racjonalny, desakralizacją boskości, której odebrany zostaje urok tajemniczości, bez której nie można pewnie stawić czoła lewicowym czcicielom diabła na ich polach bitewnych rozumu. Georg Quabbe
Dla mężczyzny kobiety są tym, czym żagle dla żaglowca - nie popłynie bez nich. Jacques Chardonne
Dla mnie demokracja parlamentarna to pokojowa wojna wszystkich ze wszystkimi. Lech Wałęsa - na spotkaniu z robotnikami w Pucku w maju 1990
Dla mnie to nic. Nowe milenium, nowy wiek czy nowy rok. Dla mnie to jeszcze kolejny dzień, kolejna noc. Słońce, księżyc, gwiazdy pozostaną te same. Dalaj Lama
Dla niego skok to tylko w bok. Malicki Wiesław
Dla nikogo nie jest ani za wcześnie, ani za późno zacząć troszczyć się o zdrowie swej duszy. Epikur z Samos
Dla osiągnięcia celu niejeden staje na głowie. Cudzej.
Dla pijaka bohaterem jest ten kto może wypić więcej.
Dla pokrzepienia serc. Henryk Sienkiewicz (1846 - 1916)
Dla przewagi wielu uciążliwości życia niebo ofiarowało człowiekowi trzy rzeczy: nadzieję, sen i śmiech.
Dla rządu przed wyborami drogi jest wyborca. Po wyborach drożeje wszystko inne. Jean Rigaux
Dla sztuki nie są niebezpieczni podpalacze, ale strażacy. Bernard Buffet
Dla ubóstwa wielu ludzi zgrzeszyło. Eklezjastes
Dla większości mężczyzn poprawić się znaczy zmienić wady. Voltaire
Dla zachowania równowagi nie należy czepiać się na drutach.
Dla zwyciężonych jedyną nadzieją jest zbyć się nadziei. Wergiliusz
Dlaczego ja mam być sprawiedliwy? Pan Bóg jest sprawiedliwy. Jan Stanisławski (1860 - 1907)
Dlaczego ludzie umieją lepiej umierać niż żyć? Dlatego, że żyć trzeba długo, a umrzeć można prędko
Dlaczego nie karać złodziei czasu? Zbigniew Zborowski
Dlaczego płacz słodkim jest dla nieszczęśliwych? św. Augustyn
Dlaczego tak często ludzie, dla których bardzo dużo zrobiłeś, ciężko się na ciebie obrażają? Może dlatego, że przypominasz im o ich słabościach. Kirk Douglas, Syn śmieciarza, Autobiografia
Dlaczego trzeba całego życia, by sobie uświadomić, że złowróżbne znaki pojawiają się równie często jak ptaki na czereśni? Jonathan Carroll - Zaślubiny patyków
Dlatego czas tak powoli mija. K. Kraus
Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak
Długość życia ludzkiego - to punkcik, istota - płynna, spostrzeganie - niejasne, zespól całego ciała - to zgnilizna, dusza - wir, los - to zagadka, sława - rzecz niepewna. Marek Aurelisz
Dno każdej tragedii to głupota. Dołęga-Mostowicz Tadeusz
Do Boga trzeba przychodzić dniem i nocą.
Do domów szlachetnych pieniądze mogą wejść jedynie drzwiami cnoty. Anyot
Do grubego kloca gruby klin. Novalis
Do kochania pora nie tylko z wieczora. Wiekiera E
Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba /Podnoszą z ziemi przez uszanowanie Dla darów Nieba... Tęskno mi , Panie... Do kraju tego, gdzie winą jest duża Popsować gniazdo na gruszy bocanie, Bo wszystkim służą... Tęskno mi, Panie... Cyprian Norwid (1821 - 1883)
Do myślenia potrzebny jest mózg, nie mówiąc już o człowieku. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Do niczego nie przywiązuj się sercem tak mocno, żeby strata tej rzeczy uczyniła cię niepocieszonym. Herder Johann Gottfried
Do odważnych świat należał.
Do podróży przygotuj się tak, jakbym przygotowywała się na śmierć. Jeśli nie wrócę, zostawię przynajmniej wszystko w najmniejszym porządku. Katherine Mansfield (1888-1923), pisarka angielska
Do powyższego: niestety, to samo można powiedzieć o biedzie.
Do skoku w przepaść nie trzeba trampoliny. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Do tańca grają nam / Armaty, stali szczęk, / Śmierć kosi niby łan, / Lecz my nie wiemy, co to lęk. Roman Ślęzak
Do wielkich osiągnięć przez wąskie ścieżki. Victor Marie Hugo (1802-1885)
Do własnych ambicji nigdy się nie dorośnie. Stefan Pacek
Do wyższych rzeczy jestem stworzony. św. Stanisław Kostka
Do zawarcia ślubu potrzeba świadków, tak jak do wypadku albo pojedynku. Sacha Guitry
Do zwycięstwa trzeba nam odwagi, odwagi i jeszcze raz odwagi. Georges Jaques Danton
Dobra dziewczyna robi apetyt siedmiu chłopcom. Armeńskie
Dobra karykatura to prawda wytrawiona kwasem. Lee Marvin
Dobra myśl w nieszczęściu - złego połowa.
Dobra wola jest czymś najbardziej wartościowym w człowieku. François de Salignac de la Mothe Fénelon (1651-1715)
Dobrani: Mamusia dyktator, gdy stary pryk tato. Fangrat Tadeusz
Dobre kobiety są lepsze niż dobrzy mężczyźni. Złe kobiety są gorsze niż źli mężczyźni. Marcel Achard
Dobre słowo leczy smutek. Menander (ok. 342 - ok. 291 p.n.e)
Dobre uczynki odświeżają krew i przynoszą szczęśliwe sny. Panati
Dobre wychowanie polega nie na tym, że nie oblejesz obrusa sosem, lecz na tym, że nie zauważysz, kiedy to zrobi ktoś inny. Antoni Pawłowicz Czechow (1860-1904)
Dobre życie okupuje się często męką i cierpieniem i nie wolno tego nigdy zapomnieć, aby dobro nie spłoszyło się niewdzięcznością. s.115 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne
Dobrego i karczma nie zepsuje, a złego i kościół nie naprawi. Przysłowie polskie
Dobrem jest nie samo zycie, lecz piękne życie. Seneka Starszy (Lucius Annaeus Seneca, ok. 55 p.n.e. - ok. 40 n.e)
Dobro i Zło mają to samo oblicze, wszystko zależy jedynie od momentu, w którym staną na drodze człowieka. P. Coelho
Dobro ludu najwyższym prawem. Cyceron (Cicero Marcus Tullius, 106-43 p.n.e)
Dobro nie walczy ze złem, a leczy je. Eugeniusz Kołda
Dobro to nie jest wiedza, to jest czyn. Romain Rolland
Dobro tylko rzadko wypływa z dobrej rady. George Gordon Byron (1788 - 1824)
Dobroć i pokora są najmilsze Bogu i ludziom. Człowiek dojrzewa w pokorze serca. Św. Antoni
Dobroć jest czymś bardzo prostym: być zawsze do dyspozycji drugich, nigdy nie szukać samego siebie. Dag Hammarskjöld (1905-1961)
Dobroć nie może wypływać ze słabości, tylko z potęgi. Witkacy
Dobroć serca jest tym, czym ciepło słońca: ona daje życie. Henryk Sienkiewicz (1846 - 1916)
Dobrodziejstwo źle skierowane staje się złym uczynkiem. Enniusz (Quintus Ennius, 239 - 169 p.n.e)
Dobry bądź i szlachetny, / Bądź do pomocy gotowy! Johann Wolfgang von Goethe (1749 - 1832)
Dobry człowiek jest jak małe światełko. Wędruje poprzez mroki naszego świata i na swojej drodze zapala zgaszone gwiazdy. Phil Bosmans
Dobry Indianin to tylko martwy Indianin. Philip Henry Sheridan (1831 - 1888)
Dobry los nie jest sprzymierzeńcem bezczynnych. Sofokles
Dobry mówca nie potrzebuje trybuny. Hołodiuk Zbigniew
Dobry sprzedawca właściwie nic nie sprzedaje. Spełnia on rolę doradcy, a przy okazji może dostarczyć pożądany towar. Adam P. Ygnasik
Dobry wojak Szwejk. Jaroslav Hasek (1883 - 1923)
Dobrych ludzi nikt nie zapomina. Safona
Dobrze będzie dla ciebie, synu, ochrzcić się dobrowolnie na swojej ziemi, abyś nie był przymusem ochrzczony na ziemi cudzej. - arcybiskup morawski Metody
Dobrze jest mieć przyjaciela po drugiej stronie linii telefonicznej. Kiedy twoje plany się gmatwają, a nerwy plączą, telefoniczny kontakt z przyjacielem sprawia, że wszystko się rozwikłuje. Pam Brown
Dobrze jest, psiakrew, a kto powie, że nie, to go w mordę! Stanisław I. Witkiewicz - "Pożegnanie jesieni" (1927)
Dobrze ten schował, kto schował w pamięci. Dante Alighieri
Dobrze, że człowiek nie może iść za własnym pogrzebem, bo by mu serce z żalu pękło. Jean Rigaux
Dobrze, że serce naiwne, a rozum nie. France Anatol
Dobrzy ludzie mają moc - mogą żyć jeszcze po śmierci w niejednym wspomnieniu. Trygve Gulbranssen - A lasy wiecznie śpiewają
Dobrzy ludzie są mniej dobrzy, a źli ludzie są mniej źli, niż to się wydaje. Samuel Taylor Coleridge
Dokonać z łatwością czegoś, co jest trudne dla innych - to talent, moc uczynić coś, co dla talentu jest niemożliwe - to geniusz. Henri Frederic Amiel
Dołączenie dodatkowego zespołu programistów do spóźnionego projektu oprogramowania, jeszcze bardziej go opóźni. Prawo Brooka
Dom bez książki jest jak ciało bez ducha.
Dom to nie miejsce w którym mieszkasz, ale miejsce, gdzie ciebie rozumieją. Janusz Morgenstern
Dom to zamieszkujący go ludzie, a nie tylko budynek. Jonathan Caroll - Zaślubiny patyków
Domy mogą płonąć, majątki popadać w ruinę, ojcowie wracać z podróży, cesarstwa walić się, choroby pustoszyć miasto, a miłość młodej dziewczyny nie przerywa swego lotu.
Don't worry, don't cry. Make love and fly
Dopiero po stworzeniu świata powstało mnóstwo niestworzonych rzeczy. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Dopiero w chwili, gdy nadejdzie śmierć będę wiedział niezbicie o co chodzi. Georges Bataille
Dopiero w samym środku zimy przekonałem się, że noszę w sobie niepokonane lato. Albert Camus (1913-1960)
Dopiero żyć zaczniesz, gdy umrzesz kochając. Ks. Jan Twardowski
Dopominając się dla siebie praw człowiek zapomina, ze jest zwierzęciem: jest nim koniecznie, lecz bez praw i czuje się zmuszony to ukrywać. Georges Bataille
Dopóki chory oddycha, jest nadzieja.
Dopóki człowiek się śmieje nie przegrał. Adrew Vachss
Dopóki kobieta wygląda dziesięć lat młodziej niż jej córka, dopóty jest całkowicie zadowolona. Oscar Wilde (Fingal O'Flahertie Wills, 1854-1900)
Dopóty dzban wodę nosi, dopóki mu się ucho nie urwie. Przysłowie polskie
Doprawdy, najpewniejszą drogą do Piekła jest droga stopniowa - łagodna, miękko usłana, bez nagłych zakrętów, bez kamieni milowych, bez drogowskazów. Clive Staples Lewis (ur. 1898) - Listy starego diabła do młodego
Dorastanie to tracenie najlepszej części siebie - dziecka, które ufnie patrzy na świat i spontanicznie je przyjmuje. Kiedy dorastasz ucinają Ci skrzydła a do ręki bierzesz ciężki bagaż własnych, wciąż rosnących doświadczeń. Aby uchronić ten mały płomyk w sobie, gorejący gdzieś na dnie duszy, zaczynamy budować wokół siebie gruby mur... zentsu
Doskonała argumentacja nigdy nie przekona zaślepiającej emocji. Richard Bach
Doskonała przyjaźń rodzi się między dobrymi oraz między tymi, co osiągnęli jednoczący stopień cnoty. Arystoteles (384-322 p.n.e)
Doskonałość absolutna, w czymkolwiek by się pojawiła, jest symptomem śmierci. Doskonałość jest cnotą umarłych. Antoine de Saint-Exupery (1900-1944)
Doskonały gość to taki, przy którym gospodarz czuje się jak u siebie w domu.
Dostawa handlowa, która normalnie trwa jeden dzień, będzie trwać pięć dni, jeśli na nią pilnie czekasz - po dodaniu dwóch tygodni do harmonogramu nieoczekiwanych opóźnień, dodaj jeszcze dwa na nieoczekiwane spóźnienia - ta część wysyłki, którą fabryka zapomniała wysłać, jest właśnie tą, która stanowi 75% wartości całej ekspedycji. Uzupełnienie: fabryka nie tylko zapomniała wysłać brakującej części, ale w 50% przypadków nawet jej nie wykonała. Prawa Chaosu
Doszedłem do przekonania, że wszystko, co powstaje w umyśle mężczyzny czy kobiety, jest fikcją. Tak zwana prawda to udogodnienie i luksus, których wszyscy poszukujemy. To poszukiwanie wydaje się naturalną i konieczną cechą rodzaju ludzkiego. (Niezawinione Śmierci) William Wharton
Doświadczenie - ten dar nieba Masz gdy go ci już nie trzeba. Jan Sztaudynger
Doświadczenie jest dobre, byle tylko nie kosztowało zbyt drogo.
Doświadczenie jest najlepszym nauczycielem. Cyceron (Cicero Marcus Tullius, 106-43 p.n.e)
Doświadczenie jest sumą naszych rozczarowań.
Doświadczenie nas uczy, że zawsze kto inny umiera. Stanisław Słonimski (1853 - 1916)
Doświadczenie płynące z naszych błędów czyni nas lepszymi. Anatole France, właśc. François Anatole Thibault (1844-1924)
Doświadczenie prowadzi szkołę, w której lekcje są bardzo drogie. Przysłowie indyjskie
Doświadczenie to bilet kupiony na loterię po ciągnieniu. Querlin
Doświadczenie to imię, jakie nadajemy naszym pomyłkom.
Doświadczenie zmienia się proporcjonalnie do zrujnowanego sprzętu. Z praw Murphy'ego
Doświadczyłam tyle opieki, ile tylko kobieta może potrzebować. On zawsze jest dla mnie, On jest prawdziwą opoką. Connie Chung (o swoim mężu Maury Povich'u)
Dowcip jest arabeską rozmowy. Leonhard Rudolf
Dowcip jest przechytrzonym bólem. Kessel Martin
Dowcipny i kulturalny jestem sam.
Dowodem odwagi nie jest umrzeć, lecz żyć. Vittono Alfieri Oresta (1749 1803)
Dozgonną miłość trzeba przeżyć kilkakrotnie. Chodzi o to, by można było porównywać. Anita Ekberg, właśc. Karsten Anita Marianne Ekberg (ur. 1931)
Dramatem naszej epoki jest to, że głupota zabrała się do myślenia. Jean Cocteau
Drapacze chmur to gotyk bez Boga. Franco Lombardi
Drobne i nieznane czyny mogą nas uczynić wielkimi, podczas gdy wielkie i sławne mogą nas upodlić, jeśli są złe. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Drodzy są rodzice, dzieci, krewni, domownicy, ale miłość wszystkiego zawarła w sobie ojczyzna. Cyceron (Marcus Tullius Cicero, 106 - 43 p.n.e)
Droga do szczęścia jest ciemna i ciernista, ale rozświetla ją nadzieja. Aldona Różanek
Droga prosta jest najkrótsza, ale na ogół wymaga najwięcej czasu, aby dojść nią do celu. Georg Lichtenberg
Droga urzędowa: Trakt akt. Fangrat Tadeusz
Drogi mi Platon, drogi Sokrates, ale jeszcze droższa prawda. Arystoteles
Druga kolejka jest zawsze szybsza. Prawa Murphy'ego
Drugi ja (Alter ego). (Alter ego). (Alter ego)
Drzewa i kamienie nauczą cię rzeczy, których nie usłyszysz z ust żadnego nauczyciela. Claraval
Drzewa umierają stojąc. Alejandro Casona (właść. Alejandro Rodriguez, 1903 - 1965)
Drżę przed Bogiem, następnie przed człowiekiem, który się Boga nie boi. Saadi z Szirazu
Duch porusza materię. Wergiliusz (Publius Vergilius Maro, 70 - 19 p.n.e)
Duchu Święty, ni z tego, ni z owego, / tchnij na nas, dmuchnij na całego. Amen. ks. Jan Twardowski
Duma to przeszkoda w istnieniu. Kąkolewski Krzysztof
Dura lex, sed lex. Przysłowie rzymskie
Dusza człowieka powinna być twarda jak stal, wykuta z brązu, a nie utkana z wiatru. Nikos Kazantzakis
Dusza kobieca jest bliska miłości; żyje nią jak najodpowiedniejszą dla siebie manną. Daniel Rops
Dusza nie znałaby tęczy, gdyby oczy nie. John V. Cheney
Dusza powinna być wolna. Nie trzeba tez żałować łez i lamentów. Sokrates
Dusza widzi nicość i widzi wszystko, ciało jest uśpione, język odcięty. św. Angela z Foligna
Duża wiedza czyni skromnym, mała zarozumiałym. Puste kłosy dumnie wznoszą się ku niebu, kłosy pełne ziarna w pokorze chylą się ku ziemi. Caldwell Erskine
Dwa czarne charaktery, a jak odmiennej barwy. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Dwa półgłówki to nie to samo, co jeden z głową.
Dwa rodzaje ludzi nigdy nie będą nasyceni: ci, którzy szukają wiedzy i ci, którzy gonią za bogactwem. Przysłowie arabskie
Dwa tylko są rody na świecie [...] tych, co mają, i tych co nie mają. Miguel de Cervantes Saavedera (1547 - 1616)
Dwie dusze, ach! mieszkają w mojem łonie. Johann Wolfgang von Goethe (1749 - 1832)
Dwie najkrótsze odpowiedzi: TAK i NIE, wymagają najdłuższego zastanowienia. Pitagoras
Dwie rzeczy pouczają człowieka o całej jego naturze - instynkt i doświadczenie. Pascal Blaise (1623 - 1662)
Dwóch ludzi wyglądało przez więzienne kraty; Jeden widział błoto, drugi widział gwiazdy. William Bolitho
Dyktatorów prawicowych karze się za ich zbrodnie, lewicowych krytykuje za błędy i wypaczenia. Z kabaretu ZSYP
Dym z papierosa płoszy Erosa.
Dyplomacja to sztuka głaskania psa tak długo, aż gotów będzie kaganiec. Fletcher Knebel
Dyplomata jest ten, kto zna date urodzin kobiety, lecz zapomina ile ma lat. Przysłowie angielskie
Dyplomata potrafi powiedzieć idź do diabła w taki sposób, że właściwie cieszysz się na tę wyprawę. Przysłowie angielskie
Dyplomata to człowiek, który pamięta o urodzinach kobiety, ale zapomina o jej wieku. Anthony Eden
Dyplomata to ktoś, kto mówi ci abyś poszedł do diabła, a ty cieszysz się na podróż. Zasada Robertsona
Dyskrecja to sprawa honoru.
Działacz: On w naszym imieniu klepie po ramieniu. Bułatowicz Józef
Działanie jednostki jest na całym świecie trzeźwo wykalkulowane, działanie masowe - nieświadome, pijane niejako wspólnym, jednoczącym je nurtem życia. Borys Pasternak
Działanie sztuki polega na zdolności ludzi do zarażanie się uczuciami innych ludzi. Lew Tołstoj (pisarz rosyjski, 1828 - 1910)
Dzieci bardziej niż inni potrzebują mieć zupełną pewność, że są kochane przez tych, którzy mówią, że je kochają. Quoist Michel
Dzieci i wojskowi lubią się straszyć.
Dzieci nie liczą czasu, toteż wystarcza im go na gruntowne obserwacje.
Dzieci nie potrafią słuchać starszych, nigdy natomiast nie zawodzi ich naśladownie. Baldwin James
Dzieci potrzebują miłości - szczególnie wtedy gdy na nią nie zasługują. Henry David Thoreau
Dzieci są wiecznie szczere, nie wstydzą się prawdy, a my [dorośli] z obawy, by nie wyglądać na zacofanych, gotowi jesteśmy zaprzedać to, co nam najdroższe, chwalimy to, co nas odpycha i potakujemy temu, czego nie rozumiemy. Borys Pasternak
Dzieci zaczynają w końcu myśleć, że Bóg jest kręgowcem w gazowym stanie skupienia. Albert Einstein (1879-1955)
Dzieciaki i zegarki nie mogą być stale nakręcane. Trzeba im też dać czas na chodzenie. Friedrich Fröbel
Dzieciństwo to sen rozumu. Jean Jaques Rousseau
Dziecko i dzieciństwo to wyjątkowa łaska. Charles Peguy
Dziecko może nauczyć dorosłych trzech rzeczy: cieszyć się bez powodu, być ciągle czymś zajętym i domagać się - ze wszystkich sił - tego, czego pragnie. Paulo Coelho
Dziecko staje się młodzieńcem, gdy przestaje pytać skąd się wzięło i przestaje mówić dokąd idzie.
Dzieje miłości: Nie miałem, bo nie śmiałem. Sztaudynger Jan
Dzielić się radością, to dwa razy tyle radości. Dzielić się smutkiem, to połowa smutku. Autor nieznany
Dzielność nie jest właściwością ciała, lecz duszy; stanowi o niej moc serca, a nie siła ramion i nóg. Charon P
Dzielnych los wspomaga. Terencjusz (Publius Terentius Afer, ok. 190 - ok. 159 p.n.e)
Dziennikarze nie interesują się wiadomościami, które podają, tak jak kelnerzy nie maja apetytu na potrawy, które przynoszą. Hugo Steinhaus
Dziewczyna dla mnie jest tabu, jeżeli nie ma powabu. Konopiński Lech
Dziewczyna jest jak róża - ledwo się rozwinie jej piękny kwiat już więdnie w tej samej godzinie.
Dziewczyna to piec, w którym powoli piecze się baba. Samozwaniec Magdalena
Dziewczyny nie chcą nic prócz męża, a gdy już go mają chcą wszystkiego.
Dziewictwo jest raczej stanem umysłu. Maxwell Anderson
Dziewictwo: Niejedno dziewictwo ciotka uratowała. Jokiel E
Dziewięćdziesiąt procent naszych zmartwień dotyczy spraw, które nigdy się nie zdarzą. Margaret Thatcher
Dzięki przyjacielowi życie jest mocniejsze, pełniejsze, jest w nim więcej piękna, i nieważne, czy jesteście blisko, czy daleko. Jeśli jesteście blisko, to wspaniale. A jeśli dzieli was odległość, to i tak często o nim myślisz: zastanawiasz się, co porabia, czytasz listy, piszesz - dzielisz się życiem i doświadczeniami, służysz, szanujesz, adorujesz i kochasz. Benson Arthur Christopher (1862-1925)
Dzięki zgodzie małe rzeczy rosną, przez niezgodę - wielkie upadają. Salustiusz (Caius Sallustius Crispus, 86 - 35? p.n.e)
Dziękuję ci za to, że "wsuwasz" swoją dłoń do mojego zabałaganionego serca i przesuwasz ją nad tymi wszystkimi głupimi i słabymi rzeczami. Zawsze je dostrzegasz, ale na światło dzienne wyciągasz tylko te piękne, promienne rzeczy, których nikt inny do tej pory nie odnalazł, bo nie szukał dość głęboko. Roy Croft
Dzisiaj jesteś starszy niż wczoraj, czy lepszy ?
Dziś o 11 rano skończyła się wojna, najokrutniejsza, najstraszniejsza z wojen, jakich doświadczyła ludzkość. Mam nadzieję, iż wolno nam powiedzieć, że tego historycznego poranka skończyła się też epoka wojen. George David Loyd
Dziś żądają związków, utworzą siłę, a potem przypuszczą szturm na partię, na rząd, na Sejm. Edward Gierek, 26 sierpnia 1980
Dziwna rzecz: im mniej wielkich ludzi, tym więcej pomników i medali. hrabia Aleksander Fredro
Dziwne, jak wszyscy ukrywamy, że jednym z głównych motorów naszego życia są pieniądze. Lew Tołstoj (pisarz rosyjski, 1828 - 1910)
Dziwny jest niedźwiedzi ród, / Że tak bardzo lubi miód. Alan Alexander Milne (1882 - 1956)
Dzwonek budzika: czas do ciebie telefonuje. Gomez de la Serna
Dżentelmen nigdy nie jest niegrzeczny, chyba że umyślnie.
Dżentelmen to mężczyzna, który potrafi opisać kobietę bez posługiwania się rękami. Alec Guiness
Ech! Grzybobranie z nagonką. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Echo: Oryginalność echa polega na powtarzaniu. Ścisłowski Włodzimierz
Edukacja jest tym, co pozostaje wówczas, gdy to, co wyuczone, zostało zapomniane. Burrhus F. Skinner
Egoista jest obojętny dla ludzi, których nie może wykorzystać do swoich celów.
Ej, ty praco, twarda praco, Zmyślili cię nie wiem na co. Maria Konopnicka (1842 - 1910)
Ekspert to człowiek, który przestał myśleć - on wie.
Ekspertem jest każdy spoza regionu. Zasada Mara
Ekstaza to odkupienie ciała. Bierdiajew Mikołaj
Ekwiwalent: I za wiwaty dostaje się baty. Fangrat Tadeusz
Elitis Daty "I zegarki są wynalazkiem ludzi". William Faulkner
Empty barrels make the most sound - puste beczki wydają najgłośniejsze dźwięki.
Gdy jesteśmy - jej nie ma, gdy ona będzie - nie będzie nas. (o śmierci) Epikurejczycy
Epoka humanitaryzmu to epoka, w której ludzie stali się rzadsi. Ernst Jünger
Esperanto: Nowa mowa. Gorzelski Roman
Eucharystia: Najskuteczniejszy pokarm powołania. Bosko Jan Święty
Eunuch sztuki miewa od czasu do czasu "sny o potencji".
Ewolucja to nie siła, ale proces. Nie przyczyna ale prawo. John Morley
Fakt jest zawsze głupi. Zresztą bierze je diabeł i statystyka. Frederich Nietzsche (1844 - 1900)
Fakty niewygodne szybko tracą pamięć.
Fala: Każda fala mieści nadmiar wody. Wróblewski Sławomir
Fałszywa miłość jest gorsza niż prawdziwa nienawiść. Alfred Musset (1810 - 1857)
Fałszywe argumenty zwalcza się najlepiej nie przeszkadzając w ich wykładaniu. Alec Guiness
Fama: Nazbyt ufamy słowom famy. Fangrat Tadeusz
Fanatyk to mówca jak pień głuchy. Gibran Khalil
Faszyzm jest religią; XX wiek będzie znany w dziejach jako wiek faszyzmu. - wypowiedź po dojściu Hitlera do władzy. Benito Mussolini (1883 - 1945)
Fatum czyni nas niewidzialnymi.Kronika zapowiedzianej śmierci. Warszawa 1997
Figi: Figi są owocem obcinania reform. Leszczyński Jerzy
Film nie jest sztuką uczonych, lecz analfabetów. Werner Herzog
Film to życie, z którego wymazano plamy nudy. Alfred Hitchcock, zwany popularnie Hitch'em (1899-1980)
Filozof sprawdza się w filozofii myśli, poeta w filozofii wzruszenia. Kostis Palamas
Filozofia nie ma bezcennych wyników, lecz studiowanie filozofii daje wyniki bezcenne.
Filozofia zawarta jest w tej wielkiej księdze, którą mamy przed oczami - mam na myśli wszechświat - ale nie uda się nam jej zrozumieć, dopóki nie poznamy właściwego języka i symboli, jakimi ją napisano. Galileusz, Galileo Galilei (1564-1642)
Filozofowie rozmaicie interpretowali świat. Idzie jednak o to, aby go nie zmieniać
Filozofowie żyją na księżycu.
Flirt: Flirt to zabawa serc. Balzac Honoriusz
Forsa: Prawie wszystko można sforsować forsą. Nikolski Artur
Fortuna dominuje nad wszystkim. Pomaga lub przeszkadza nie dlatego, żeby uczynić zadość prawdzie, lecz ze zwykłego kaprysu. Salutio
Fortuna kołem się toczy. Przysłowie polskie
Francja przegrała bitwę, ale Francja nie przegrała wojny. Charles de Gaulle (1890 - 1970)
Fraszki to wszystko, cokolwiek myślemy, Fraszki to wszystko, cokolwiek czyniemy. Jan Kochanowski (1530 - 1584)
Friendship is like money - easier made than kept - przyjaźń jest jak pieniądze - łatwiej ją zdobyć niż utrzymać.
Fusy: Nie wróż z fusów jeśli je można jeszcze zaparzyć. Czarny Jan
Futro: Z lisa nawet futro chytre. Szargan Michał
Gaduła nim coś powie, mówi najpierw przez pięć minut. Stendhal
Ganiąc jednego naprawisz stu. Owidiusz
Garb szpeci człowieka, ale zdobi wielbłąda.
Gdy Anglik pisze rozprawę naukową, to czyta się ją jak humoreskę; w Polsce humoreskę czyta się jak rozprawę.
Gdy bieda wejdzie drzwiami, miłość uleci oknem. C.E. Weigall: Światło w mroku
Gdy brak Twego słońca, dusza jak mgła na jesiennym ściernisku snuje się nisko. Sergiusz Riabinin
Gdy chcesz ponarzekać na to, że nic ci się nie udaje, gdy chcesz pomarudzić na drobne niesprawiedliwości w życiu - przyjaciel z radością wysłucha twoich, pełnych żalu historii. A kiedy je skończysz, razem będziecie się mogli z tego wszystkiego śmiać. Linda Macfarlane
Gdy cię mają wieszać, poproś o szklankę wody. Nigdy nie wiadomo, co się wydarzy, zanim przyniosą. Andrzej Sapkowski (zwany ASem oraz Sapkiem)
Gdy człowiek krytykuje cudze utwory, czuje się jak generał.
Gdy człowiek obrasta w piórka, nie znaczy, że będą z nich skrzydła. Henryk Fiszel
Gdy człowiek rozumny zacznie mówić jakieś zdanie, nie domyślamy się jak je skończy. Gdy zacznie głupi - wiemy na pewno. Antoni Słonimski
Gdy daję biednym chleb, nazywają mnie świętym. Gdy pytam, dlaczego biedni nie mają chleba, nazywają mnie komunistą. Helder Camara, abp (prorok teologii wyzwolenia, lata 60. )
Gdy dwóch Anglików się spotyka, mówią przede wszystkim o pogodzie. Samuel Johnson (1709 - 1784)
Gdy głupi milczy, za mądrego poczytany bywa. Salomon
Gdy jesteś bezpieczny we własnym domu, marzysz o przygodzie, gdy przeżywasz przygody, marzysz, by czuć się bezpiecznie w domu. Thornton Wilder (1897-1975), amerykański powieściopisarz
Gdy jesteś szczęśliwy - nie bądź pyszny, gdy jesteś biedny - nie upokarzaj się. Kleobulos
Gdy już żadnemu słowu zaufać nie można, bo słowa okazały się kłamliwe - pozostaje jeszcze Słowo Ewangelii. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Gdy kobieta już dostatecznie długo była naga, patrzy się znowu na jej twarz. Norman Mailer
Gdy kocham świat takim, jakim jest - już go zmieniam, bo zmieniam jeden jego fragment, którym jest moje serce. John Robinson
Gdy kota nie ma, myszy harcują. Przysłowie polskie
Gdy los się nam uśmiecha, spotykamy przyjaciół, a gdy nam jest przeciwny, ładną kobietę. Przysłowie chińskie
Gdy lud nie ma głosu, poznaje się to nawet przy śpiewaniu hymnów. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Gdy maluję - szemrze ocean. Inni malarze pluskają się w wodzie fryzjerskiej. Salvador Dali
Gdy mężczyzna utrzymuje kilka samochodów, to jest to dla niego uczuciowy odpowiednik haremu. John Hallibarton
Gdy miłość była wielka, starczało nam łoże na szerokość klingi miecza, kiedy zmalała - łoże na sześćdziesiąt łokci nie jest za szerokie. Sanhedryn
Gdy na świętego Prota jest pogoda albo słota, to na świętego Hieronima jest deszcz albo go ni ma. Kornel Makuszyński
Gdy nadejdzie już zima dziewczę wspomni miłego i smutnymi oczyma zacznie szukać drugiego.
Gdy naród nie chce już czytać swych poetów, składa im hołdy. Alec Guiness
Gdy nie wiem co robić, to na wszelki wypadek wolę się zachować przyzwoicie. Antoni Słonimski
Gdy otworzysz oczy wydaje ci się już, że widzisz. Johann Wolfgang Goethe
Gdy patrzymy na wygodnictwo i bezmyślne życia - coraz więcej rozumiemy sens ofiary. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Gdy prawda zapuka do drzwi, kłamstwo ucieka przez okno. Przysłowie tureckie
Gdy przyjdzie twoja godzina, sama wejdzie do twego domu, w twe życie, do twego serca. Bob Dylan
Gdy serce raz zostało zdobyte, rozum wyrzucono za drzwi. George Sand
Gdy się ciągle żyje nad brzegiem przepaści, już się jej nie dostrzega. Negri
Gdy się ktoś zaczyta, zawsze albo się czegoś nauczy, albo zapomni o tym, co mu dolega albo zaśnie - w każdym razie wygra. Henryk Sienkiewicz
Gdy się pomyśli, ile książek jest już na świecie i ile ich codziennie przybywa, to najprawdopodobniej Bóg przy następnym potopie posłuży się nie wodą, lecz papierem. William Faulkner
Gdy słuchasz filozofów oddal się od zmysłów, zamknij się w sobie, we wnętrzu własnej duszy i zakątku umysłu. Giovani Pico della Mirandela
Gdy starzejemy się i nabieramy coraz więcej rozumu, wówczas w każdej chwili życia uprzytamniamy sobie, że musimy umrzeć. Trygve Gulbranssen - A lasy wiecznie śpiewają
Gdy stracisz, co Ci fortuna udzieli, dopiero poznasz czy masz przyjaciół. J. U. Niemcewicz
Gdy tysiąc ludzi mówi to samo, to jest to albo vox Dei, albo wielkie głupstwo. Karol Irzykowski
Gdy uderzył mieczem w pierś przeciwnika, zachwycił się dźwiękiem zbroi. To go zgubiło. Tak giną romantycy. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Gdy ustaje tolerancja dla tolerancji, nastaje tolerancja przemocy. Kotarbiński Tadeusz
Gdy widzimy, co ludzie wyprawiają z Kościołem, z Chrystusem żyjącym w Eucharystii, ze Mszą świętą, Ewangelią, Krzyżem, mówimy, że Bóg był bardzo odważny, powierzając to wszystko ludziom. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Gdy zapraszamy Przyzwyczajenie, Miłość wychodzi. Michel Quoist
Gdy zaufania brak, duszę przeżera rdza. William Wharton
Gdyby Azjata poprosił mnie o opis Europy, zmuszony byłbym odpowiedzieć: Jest to część świata nawiedzona niewiarygodnym złudzeniem, że człowiek został stworzony z niczego i że jego obecne narodziny są jego pierwszym wejściem w życie. Artur Schopenhauer (filozof niemiecki XIX w)
Gdyby budowlani budowali domy w taki sam sposób w jaki programiści piszą programy, to jeden dzięcioł zniszczyłby całą cywilizację. Prawo Weinberga
Gdyby człowiek zdał sobie sprawę z tego jak nędzna jest istota z pewnością popełniłby samobójstwo... Friedrich Nietzsche
Gdyby Ewa nie skosztowała jabłka, cóż ciekawego zdarzyłoby się przez miliony lat? ". "Nic", Paulo Coelho
Gdyby kobieta ubierała się tylko dla jednego mężczyzny, zabierałoby jej to znacznie mniej czasu.
Gdyby ludzie myśleli o tym, co mówią, to nie mówiliby tego, co myślą.
Gdyby ludzie zachowywali się tak, jak zachowują się narody, to ubierano by ich w kaftany bezpieczeństwa. Tennessee Williams (1914-1983)
Gdyby mężczyźni byli tak bezinteresowni jak kobiety, stałyby się one większymi egoistkami niż mężczyźni. Tom Collins
Gdyby mężczyźni zachodzili w ciążę, aborcja byłaby sakramentem. Florynce Kennedy
Gdyby miłość nie była tak ślepa, na niejedno musiałaby przymrużyć oczy.
Gdyby na świecie było więcej hultajów niż głupców, nie mielibyśmy kogo wykorzystywać by żyć. Samuel Bulter
Gdyby nam sprzedano zegarek idący w odwrotnym kierunku, zyskiwalibyśmy lata życia, zamiast je tracić.
Gdyby nawet ze wszystkich wybrzeży rozrzucono po Atlantyku miliony wieńców i gdyby te miliony wieńców, pchane setkami wiatrów, płynęły z tysiącami wartkich prądów morskich - ocean był zbyt wielki, i tylko naiwny mógł wierzyć, że choć jeden, jedyny wieniec przedryfuje akurat nad spoczywającymi w głębinie. Nigdy nie oddadzą im honorów wojskowych. Czy widział ktoś "GRÓB NIEZNANEGO MARYNARZA" gdzieś na poczesnym miejscu w wielkim mieście? Niccolo Machiavelli
Gdyby nie wyjątki, zasady byłyby nie do zniesienia.
Gdyby przyroda przeznaczyła człowieka do szczęścia, nie dałaby mu rozumu. Immanuel Kant
Gdyby psy umiały mówić, być może byłoby nam się tak trudno z nimi dogadać, jak z ludźmi. Karel Čapek (pisarz czeski, 1890-1938)
Gdyby ten świat nie był najlepszy z możliwych, Bóg nie byłby go stworzył. Gottfried Wilhelm Leibniz (1646 - 1716)
Gdyby wszyscy politycy mówili jedynie o sprawach, na których się znają, byłoby o wiele ciszej na świecie. Groucho Marx
Gdyby wszystko na tym padole było doskonałe, nic nie byłoby doskonałe. Denis Diderot
Gdyby za marzenia wytaczano procesy, żaden człowiek nie uszedłby z więzienia.
Gdybym był królem, zakładałbym katedry, żeby nauczyć milczenia. Lope de Vega
Gdybym chciał opowiedzieć słowami wszystko to, co miałem zamiar wyrazić w powieści, to musiałbym napisać tę samą powieść, którą napisałem, od początku. Lew Tołstoj (pisarz rosyjski, 1828 - 1910)
Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący. Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadł wszelką wiedzę, i wiarę miał tak wielką, iżbym góry przenosił, a miłości bym nie miał - byłbym niczym. I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic mi nie pomoże. Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie jest bezwstydna, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Miłość nigdy nie ustaje /... /. św. Paweł (1 Kor 13, 1-8)
Gdybym próbował czytać wszystkie słowa krytyki skierowane przeciwko mnie - mógłbym równie dobrze zamknąć swoje biuro i wziąć się za coś innego. Robię to, co według mnie najlepsze, najlepiej jak potrafię. I mam zamiar robić tak do końca. I jeśli przy końcu okaże się, że mam rację, wszystko, co o mnie powiedziano, przestanie się liczyć. A jeśli koniec pokaże, że się myliłem, nie zmieni tego nawet 10 aniołów, które będą przysięgać, że miałem rację. Abraham Lincoln (1809 - 1865)
Gdybyś postępował dobrze, miałbyś twarz pogodną. Biblia Tysiąclecia, Księga Rodzaju, 4,7
Gdybyś znal cierpienie innych, łatwiej przecierpiałbyś swoje. Ioannis Filimon
Gdybyśmy kochali tych jedynie, którzy nigdy nie upadną, to byłaby sprawiedliwość tylko, a przecież ponad sprawiedliwością góruje miłość. Uznajemy najlepszych, ale indywidualnym uczuciem kochamy tych dopiero, dla których w naszej duszy jest wsparcie na wszelką słabość, uzupełnienie na wszelki niedostatek. N. Żmichowska
Gdybyśmy robili wszystkie rzeczy, które jesteśmy w stanie zrobić, wprawilibyśmy się w ogromne zdumienie. Thomas A Edison
Gdzie - i kiedykolwiek miłość do dwóch kobiet uważa się za usprawiedliwioną, tłumaczy się ją zazwyczaj męskim upodobaniem do kontrastów. Guy de Maupassant
Gdzie było id, tam powinno stać się ego. Sigmund Freud (1856 - 1939)
Gdzie diabeł nie może, tam babę pośle. Przysłowie polskie
Gdzie dochodzi do małżeństwa bez miłości, może dojść do miłości bez małżeństwa.
Gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą. Przysłowie polskie
Gdzie głupia rada tam zwada. Przysłowie polskie
Gdzie jest miód, tam będą i pszczoły, gdzie piękna dziewczyna, tam będą i chłopcy. Przysłowie polskie
Gdzie kobiety są czczone, tam radują się bogowie; tam gdzie nie są czczone, wszystkie praktyki religijne pozostają bez skutku. Przysłowie chińskie
Gdzie kwitnie kwiat - musi być wiosna, a gdzie jest wiosna - wszystko wkrótce rozkwitnie. Friedrich Rückert
Gdzie nie ma sędziów, potrzebni są chociaż świadkowie.
Gdzie ojca nie ma, tam, Pismo mówi: wuja słuchał będziesz. Henryk Sienkiewicz (1846 - 1916)
Gdzie prostota i szczerość, tam kwitnie przyjaźń i radość. Aldona Różanek
Gdzie się oręż odzywa ustaje praw mowa. Szymonowicz Szymon
Gdzie słyszysz śpiew, tam wstąp, / Tam ludzie dobre serca mają. /Bo ludzie źli, ach wierzaj mi, / Ci nigdy nie śpiewają
Gdzie zaczyna się próżność, tam kończy się rozum.
Gdziekolwiek zapragniesz ujrzeć oblicze Boga, tam je zobaczysz. Paulo Coelho, Pielgrzym
Gdzieście, ach gdzieście uleciały / Wy, dni młodości mojej złote? - Przepalaj słowem serca ludzi. Aleksandr Puszkin (1799 - 1837)
Gdzież można czuć się lepiej Jak w kółku swej rodziny? Jean Francois Marmontel (1723 - 1799)
Genialność ma granice, głupota jest bezgraniczna. Hubbard
Geniusz nie chroni od nieszczęścia. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Geniusz to człowiek rozwiązujący problemy, o których nie wiemy, że je mamy. Dean Martin
Geniusze widza świat z innego punktu widzenia niż pozostali ludzie i na tym polega ich tragedia. Ellis
Giną zawsze inni, bo gdy giniemy my, nie ma już innych.
Glista, żmija pozbawiona idei. Jagodziński H
Gładka jest woda tam, gdzie strumień płynie głęboko. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Głęboka cisza. (Altum silencium )
Głęboki szacunek i zaufanie przyjaciela jest przynoszącym najwięcej satysfakcji doświadczeniem życiowym. Walter Macpeek
Głodny nie szuka jadłospisów. Tomenko
Głos przyrodzenia zagłusza głos sumienia. Jan Sztaudynger
Głos wolny, wolność ubezpieczający. Stanisław Leszczyński (1677 - 1766)
Głośniej niźli w rozmowach Bóg przemawia w ciszy, I kto w sercu ucichnie, zaraz go usłyszy. Mickiewicz Adam (1798-1855)
Głód jest wtedy prawdziwy, gdy człowiek patrzy na drugiego człowieka jako na obiekt do zjedzenia.
Głównym powołaniem człowieka jest raczej służyć, niż zmuszać do posłuchu. Albert Einstein (1879-1955)
Głupcom należałoby wymyślić trudniejszy sposób rozmnażania.
Głupcy mają mało głupich pomysłów. W dziejach zawsze było sensowne tylko to, co poza nie wprowadzało. Henryk Elzenberg (1887-1967)
Głupcy są tak pomysłowi, że niemożliwe jest stworzenie czegoś, z czym każdy głupi by sobie nie poradził. Murphy
Głupcy wszędzie się popisują. Przysłowie rzymskie
Głupi i mądrzy ludzie są nieszkodliwi, tylko półgłówki są niebezpieczni. Goethe Johann Wolfgang Von
Głupi potrafi w ciągu godziny zadać tyle pytań, że mądry w ciągu siedmiu lat na nie nie odpowie. Rey
Głupia i prosta kobieta - to dar niebios. Voltaire (właśc. Francois-Marie Arouet, 1694 - 1778)
Głupie myśli ma każdy, ale mądry je przemilcza. Busch Wilhelm
Głupiec nie widzi tego samego drzewa, co mędrzec. Blake William (1757-1827)
Głupiec uważa przypadek za szczęście. Kurczab Jan
Głupiec znajdzie jeszcze większego głupca, który go będzie podziwiał. Nicolas Boileau
Głupota - jest też pewnym sposobem używania umysłu. Karol Irzykowski (1873 - 1944)
Głupota jest najlepszym dowodem na nieskończoność.
Głupota jest też pewnym sposobem używania umysłu.
Głupota nie zawsze czyni złym, złość zawsze czyni głupim. Francoise Sagan
Głupota to czynny brak zrozumienia. Krzysztof Kąkolewski
Głupstwo jest wielkie jak morze, wszystko w sobie pomieści. B. Prus
Gniew jest krótkim szaleństwem. Horacy (Quintus Horatius Flaccus, 65 - 8 p.n.e)
Gniew kochających się nie trwa długo. Menander
Gniew musi tkwić w człowieku, nie można go sobie wypożyczyć. Elias Canetti
Gniew nie oślepia: on rodzi się ze ślepoty. Saint-Exuprey Antoine De
Gniew słabnie z czasem. Owidiusz
Gnom: Za mały na wielkie ideały. Fangrat Tadeusz
Godność i życie są dane tylko na początku. O ich trwanie każdy musi walczyć i narażać się bezustannie
Godzien politowania mężczyzna, o którym wydaje sąd kobieta. Karol Witold Aleksandrowicz
Gorsze od natarcia wroga jest wsparcie swoich. Paweł Góra
Gorszy pieniądz wypiera lepszy. Thomas Gresham (1519 - 1579)
Gorzki to chleb jest Polskość... Cyprian Norwid (1821 - 1883)
Gospodarka nie jest pacjentem, którego można nieustannie operować. Ludwig Erhard
Gościu, siądź pod mym liściem, a odpoczni sobie! Jan Kochanowski (1530 - 1584)
Gość w dom - Bóg w dom. Przysłowie polskie
Goździk: Goździk jest rumieńcem na policzku wiosny. Serna Gomez De La
Gra miłosna jest jak jazda samochodem: kobiety wolą objazdy, mężczyźni skróty. Jeanne Moreau (ur. 1928)
Grabieże będą wrócone, ale łzy ich któż im wrócić może? Jadwiga (1374 - 1399)
Gracz jest zbrodniarzem wobec własnego czasu, wolności i zdrowia. Eugenie Cotton
Granice mego języka oznaczają granice mego świata. Ludwig Wittgenstein (1889 - 1951)
Granie w bilard jest znakiem zmarnowanej młodości. Foote
Gromadzić bogactwa siłą kłamstwa jest wielką, prowadzącą do śmierci iluzją. Księga Przysłów
Grozą jutra: rezerwaty ideałów.
Grunt to rodzinka, grunt to rodzinka, / Bo kto rodzinkę fajną ma, Nie wie, co bieda, bo gdy potrzeba, / To mu rodzinka zawsze da! Jan Chełmicki (1897 - 1971)
Grzech zatruwa rozkosz, namiętność ją niszczy, umiarkowanie zaostrza, niewinność oczyszcza, czułość podwaja. Przysłowie chińskie
Grzechów młodości mojej i nieświadomości moich racz nie pamiętać. Stary Testament
Grzeczność już sama w sobie jest siłą. Ralph Emerson
Grzeczność nie jest nauką łatwą ani małą. Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Grzesznik to człowiek, który nie ma dość woli, aby nie kochać zła. Blaise Pascal
Grzeszyć to nie znaczy czynić zło. Grzeszymy naprawdę, nie czyniąc dobra. Pier Paolo Pasolini
Gubimy w kobiecie człowieka, namawiając ją, by robiła wszystko, żeby przypodobać się mężczyźnie" Krystyna Kofta.
Gwałt jest niemożliwy - kobieta z podniesioną spódnicą biegnie szybciej niż mężczyzna z opuszczonymi spodniami.
Gwiazdka nadziei niknie ostatnia. Henryk Sienkiewicz (1846 - 1916)
Gwiazdy nad tobą i gwiazdy pod tobą I dwa obaczysz księżyce. Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Gwiazdy rządzą głupcami, mędrcy rządzą gwiazdami.
Half a truth is often a great lie - pół prawdy to często wielkie kłamstwo.
hamowały wszelkie wyskoki. Bacon Francis
Handel istnieje tylko dzięki zaufaniu. Napoleon Bonaparte (1769-1821)
Harfa to lira w stroju balowym. Serna Gomez De La
Hipochondryk to osoba, która chce mieć bóle i sama je leczyć.
Historia - zbiór faktów, które nie musiały zajść. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Historia jest nauczycielką życia. (Historia magistra vitae). Cyceron (Marcus Tullius Cicero, 106 - 43 p.n.e)
Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied
Historia nie uczy nas właściwie niczego innego poza tym, na czym polega złe rządzenie. Thomas Jefferson
Historia się powtarza, ale za każdym razem trzeba za nią płacić drożej. Halldor Kiljan Laxness
Historia to tylko legenda, co do której wszyscy się pogodzili.
Historia uczy, że demokracja bez wartości łatwo przemienia się w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm. Jan Paweł II (Karol Wojtyła, ur. 1920)
Historię ludzkości w naszym wieku ukształtowały dwa czynniki - rozwój nauk ścisłych i technologii oraz wielkie burze ideologiczne, które zmieniły losy całej ludzkości: rewolucja rosyjska oraz jej następstwa - prawicowe i lewicowe tyranie totalitarne i wybuch nacjonalizmu, rasizmu i nietolerancji religijnej. Berlin Isaiah
Historycy fałszują przeszłość, ideolodzy przyszłość.
Historyk nie zawsze jest zwróconym w przeszłość prorokiem, ale dziennikarz jest zawsze tym, który później wszystko wpierw wiedział. Karl Kraus (1874 - 1936)
Hołdem dla artysty jest, gdy go okradają. Georges Braque
Homo sum, humani nihil a me alienum esse puto - jestem człowiekiem i nic, co ludzkie, nie jest mi obce.Terencjusz
Honor bez pieniędzy może być tylko chorobą. Jean Baptiste Racine
Honor męski i kobiecy są to dwie rośliny bardzo się różniące: jedna bowiem rośnie w słońcu, druga kwitnie w cieniu. Przysłowie francuskie
Honor, sława i kredyt to rzeczy tak naciągliwe jak guma. P. Siro
Horyzont: Ci co maja szersze horyzonty mają zazwyczaj gorsze perspektywy. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Humor jest cieniem fortuny. Bułatowicz Józef
Humor to jeden ze sposobów samoobrony przed wszechświatem.
I bracia syjamscy mogą być egoistami.
I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
I cap się wyszczególnia, bo bardzo śmierdzi. Fredro Aleksander
I cóż dalej, szary człowieku? Hans Fallada (właść. Rudolf Ditzen, 1893 - 1947)
I czarne włosy posiwieją. Safona
I czworonogi staja na tylnych łapach. Czego się nie robi dla żarcia i ze strachu. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
I droga usłana różami ma swoje kolce.
I dziś wiem jedno - błogosławieństwo, na które się nie godzimy, z czasem obraca się w przekleństwo. Nie oczekuje już niczego od życia. A ty zmuszasz mnie, bym dojrzał bogactwa i horyzonty które przerastają moją wyobraźnie. Teraz kiedy je zobaczyłem i przeczułem ogrom moich możliwości, czuję się gorzej niż kiedykolwiek przedtem. Bo wiem, że mogę zdobyć wszystko, tylko tego nie chcę. Paulo Coelho
I głos sumienia przechodzi mutację. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
I jasnowidze to czarnowidze. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
I kaftan bezpieczeństwa powinien być na miarę szaleństwa. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
I kobieta, i kwiat mają dni swoje. Nie mają lat. Jan Sztaudynger
I książki mają swój los.
I lilie na bagnie drżą przed melioracją. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
I mędrzec morze się pomylić.
I myślałem, że jestem żywy po to jedynie, aby lepiej wiedzieć, że jestem martwy. Georges Bataille
I nie miłować ciężko, i miłować / Nędzna pociecha. Mikołaj Sęp-Szarzyński (ok. 1550 - 1581)
I oto okazało się, że tylko życie podobne do życia innych i tonące w nim bez śladu jest życiem prawdziwym, że szczęście wyobcowane nie jest szczęściem (...). [o życiu w Moskwie podczas dużego głodu] Borys Pasternak
I otrze Bóg z ich oczu wszelką łzę. Apokalipsa wg św. Jana
I rzekł człek do Wszechświata: "Panie, ja istnieję!" . "Jednakże - odparł Wszechświat - ten fakt nie wkłada na mnie żadnych zobowiązań". Stephen Crane
I śmiech niekiedy może być nauką, Kiedy się z przywar, nie z osób natrząsa. Ignacy Krasicki (1735 - 1801)
I tak wszystko co mamy jest w naszych sercach.
I tędzy dyskutanci drżą przed melioracją.
I tylko w jednym różnicie się od Boga - Bóg wie wszystko, a wy wszystko wiecie lepiej.
I w dużym nakładzie autora się kładzie. Fangrat Tadeusz
I w nieszczęściu zachowuj spokój umysłu. Horacy (Quintus Horatius Flaccus, 65-8 p.n.e)
I wolna miłość może z mężczyzny zrobić niewolnika. Tadeusz Gicgier
I zapomnij że jesteś gdy mówisz że kochasz. Ks. Jan Twardowski
I złodzieje chodzą czasem w aureoli. Wcale nie kradzionej. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
I żywy stąd nie wyjdzie nikt.
Idąc po prostej drodze, najczęściej pokonujemy ją zygzakiem. Kamil Ejsymont
Idea polityczna, która nie prowadzi do katastrofy nigdy nie jest popularna. Mikołaj Gomez Davilla
Idealiści to ludzie, którzy się dla jakiejś sprawy zapalają. Ideologowie to ludzie, którzy dla jakiejś sprawy ochłodli. Ignazio Silone
Idealne sprawiedliwość to ta, która trwa wiecznie. Kołda Eugeniusz
Idealny mężczyzna powinien zawsze mówić więcej, niż myśli, i zawsze więcej myśleć, niż mówi. Oscar Wilde (1856 - 1900)
Ideał arystokratyczny wymaga realnego panowania lepszych, demokracja - formalnego panowania wszystkich. Mikołaj Bierdiejew
Ideałem mężczyzny jest kobieta, której nie może znaleźć. Alfred Musset (1810 - 1857)
Idee starzeją się szybciej niż słowa. Bon
Idei należy się obawiać najbardziej, gdy przechodzą w czyny. Frank Herbert
Idol - to ideolog, z którym nie można dyskutować.
Idzie luty, podkuj buty. Przysłowie polskie
Idziesz do kobiet? Nie zapomnij bicza! Fryderyk Nietzsche
Idź przez życie z podniesionym czołem, a nie z zadartym nosem. Magdalena Samozwaniec
If you have many friends you probably have little time. (Jeśli masz dużo przyjaciół, to zapewne masz mało czasu)
Ignorancja ma skrzydła orła i wzrok sowy. Zbigniew Herbert
Ile kto ma cierpliwości, tyle mądrości. G. Knapski
Ilekroć byłem wśród ludzi, wracałem mniejszy. Seneka
Ilość głupstw, które dokonuje się z rozsądku jest jest daleko większa od tych, które się czyni rzeczywiście z głupoty. sir Charles Spencer Chaplin (1889-1977)
Iluzja demokratyczna należy do najcięższych form psychozy społecznej. Szymon Dzierzgowski
Im bardziej chore państwo, tym więcej w nim praw. Tacyt (Publius Cornelius Tacitus, ok. 55 - ok. 120)
Im bardziej radykalna jest lewica, tym bardziej lewe staje się centrum. Sir Keith Joseph
Im bardziej skorumpowane państwo, tym więcej praw.
Im bardziej wątpiłem w Boga, tym bardziej opieszale Go szukałem. Św. Augustyn
Im bardziej zbliżamy się do naszych marzeń, tym bardziej Własna Legenda staje się jedyna, prawdziwą racja bytu. Paulo Coelho
Im człowiek jest bogatszy w osądy, tym uboższy w przesądy. Henry Miller
Im dłużej pozwala się kobiecie tęsknić, tym bardziej rośnie miłość. E. Raupach
Im doskonalej program wykonuje swoje funkcje, tym dotkliwiej cię zawiedzie. Prawa Murphy'ego
Im głupsza trzoda tym trudniej być pasterzem. Sławomir Wróblewski
Im gorzej, tym więcej filozofów.
Im kobieta ma mniejszy biust, tym większy rozum. Nie wiemy jednak jeszcze, dlaczego tak się dzieje. Chris Kleinke
Im ktoś mniej wie, tym ważniejsze mu się wydaje to, co wie. J Drobnik
Im lepszy lekarz, tym więcej zna bezwartościowych lekarstw. Benjamin Franklin
Im mniej ludzie myślą, tym więcej mówią.
Im mniej nienawiści, tym więcej zdrowia. Ali Ibn Abi Talib
Im policja lepsza, tym kryminaliści sprytniejsi.
Im program dłuższy, tym mniej sprawny. Murphy
Im są piękniejsze, tym bardziej chcą być podrywane, żeby moc powiedzieć nie. Al Goldstein
Im więcej dajemy Bogu, tym więcej On sam się daje. bł. Elżbieta
Im więcej kobiet zna mężczyzna, tym bardziej prymitywny pogląd o nich sobie wyrabia. Frannçois Mauriac
Im więcej kucharzy tym gorszy obiad. Prawo Fitza
Im więcej mamy czasu na wykonanie jakiejś pracy, tym więcej czasu ona nam zabiera. Cyril Northcote Parkinson (ur. 1909)
Im więcej się człowiek wstydzi, tym bardziej jest godny szacunku. George Bernard Shaw
Im więcej w tobie cierpliwości, tym łatwiej przychodzi ci zaakceptować życie takie, jakie jest, a nie domagać się, by było takie, jakiego sobie życzysz. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Im większe jest oburzenie, tym mniejszy udział rozsądku. H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Im większy człowiek, tym głebsza jego miłość. Leonardo Da Vinci
Im życie bogatsze, tym więcej w nim pragnień i tym więcej wyrzeczeń. Tadeusz Hipolit Czeżowski (1889-1981)
Imiona głupie na każdym słupie. Przysłowie ludowe
Imperium zbudowane orężem potrzebuje oręża, by się utrzymać przy życiu. Montesquieu
In this age when it is said of a man "he knows to live" it may be implied he is not very honest. (Kiedy w dzisiejszych czasach mówi się o kimś, że "umie żyć", można z tego wnioskować, że nie jest zbyt uczciwy)
Innego końca świata nie będzie. Czesław Miłosz (ur. 1911)
Instrumentologia: Psują się organy, choć ich dźwięk wspaniały, tam gdzie pierwsze skrzypce grają wciąż cymbały. Szulc Jerzy
Instynkt życia przeszkadza nam poczuć jego nieistnienie. Konstantinos Tsatsos
Intelektualista to człowiek wykształcony ponad możliwości swojej inteligencji.
Inteligencja jest to zdolność, przy której pomocy pojmujemy ostatecznie, że wszystko jest niepojęte. Maeterlinck Maurice
Inteligencja nie polega na tym, że się błędów nie robi, lecz na tym, że szybko się je naprawia. Bertol Brecht (1898-1956)
Intelligence is like a river - the deeper it is, the less noise it makes - inteligencja jest jak rzeka - im jest głębsza, tym mniej robi hałasu.
Interes przemawia wszystkimi językami i odgrywa wszystkie role, nawet rolę bezinteresowności. Francois de la Rochefoucauld (1613 - 1680)
Intryga to dyplomacja gburów. Hołodiuk Zbigniew
Intuicja ogłada teraźniejszość. Kartezjusz
Ironia jest potwierdzeniem pustki. Safona
Irytacja: Mała irytacja pobudza apetyt. Prus Bolesław
Istnieją dwa powody, które nie pozwalają ludziom spełnić swoich marzeń. Najczęściej po prostu uważają je za nierealne. A czasem na skutek nagłej zmiany losu pojmują, że spełnienie marzeń staje się możliwe w chwili, gdy się tego najmniej spodziewają. Wtedy jednak budzi się w nich strach przed wejściem na ścieżkę, która prowadzi w nieznane, strach przed życiem rzucającym nowe wyzwania, strach przed utratą na zawsze tego, do czego przywykli. P. Coelho
Istnieją dwie zasady pozwalające człowiekowi żyć w harmonii: 1. Nie zadręczaj się drobiazgami; 2. Wszystko to drobiazgi. Wayne Dyer
Istnieją kraje tak słabo rozwinięte, że darowanie im niezależności miałoby taki sam skutek, jak darowanie dziecku brzytwy. Lord Beaverbrook
Istnieją ludzie, którzy sądzą, że wszystko, co czyni się z poważną miną, jest rozsądne. Georg Christoph Lichtenberg (1742 - 1799)
Istnieją nie tylko prawa człowieka, ale także prawa osła, niezbywalne prawa osła. Naczelnym prawem każdego osła jest np. prawo do zabitego lwa, którego mógłby do woli okładać kopniakami. Karol Schmitt
Istnieją trzy rodzaje kłamstw - kłamstwa odruchowe, powszechne oraz testy komputerowe. Prawa Murphy'ego
Istnieją trzy rodzaje kłamstwa: przepowiadanie pogody, statystyka i komunikat dyplomatyczny. Jean Rigaux
Istnieją tylko dwa rodzaje ludzi: sprawiedliwi uważający się za grzeszników i grzesznicy uważający się za sprawiedliwych. Blaise Pascal
Istnieje paradoks dotyczący niezwykłych przypadków, a mianowicie taki, że się powtarzają. Karel Čapek (pisarz czeski, 1890-1938)
Istnieje pewna teoria, że jeśli pewna określona liczba osobników danego gatunku ewoluuje, to z czasem cały gatunek podlega ewolucji. Paulo Coelho
Istnieje świat niewidzialny, który przenika świat widzialny. Gustav Mayrink
Istnieje tylko jeden luksus prawdziwy - luksus związków ludzkich. Antoine de Saint - Exupery (1900-1944)
Istnieje tylko jedna droga do innych ludzi - droga serca. Phil Bosmans
Istniejesz, wiec i wiesz, ze istniejesz, a o tym wiesz dlatego, ponieważ wątpisz. Kartezjusz
Istota, którą się kocha w pierwszych latach męskiej dojrzałości, nie jest osobą - jest wcieleniem pragnień. Weyssenhoff Józef
Istotną wadą kobiety jest to, że tracimy przez nie zbyt wiele czasu, ale jest to najpiękniej stracony czas.
Iść za marzeniem i znowu iść za marzeniem - i tak - ewig - usque ad finem [wiecznie - aż do końca]. Joseph Conrad (właść. Teodor Józef Konrad Korzeniowski, 1857 - 1924)
Iść zbyt daleko nie jest lepsze niż nie dojść dość daleko. Konfucjusz
It is never too late to mend - nigdy nie jest za późno na poprawę.
Izoluj się od tłumu, pospolitości i nieładu.
Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s.87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne
Ja jestem Kowalski, a to jest pani Kowalska, innej nie chcę. Henryk Sienkiewicz (1846 - 1916)
Ja nie chcę płakać... tylko mi się tak... oczy pocą. Henryk Sienkiewicz (1846 - 1916)
Ja nie szukam, ja znajduję. Pablo Picasso (1881 - 1973)
Ja także uważam, że Rosji sądzone jest stać się pierwszym w dziejach świata krajem socjalizmu. Kiedy to nastąpi, długo będziemy ogłuszeni, a gdy się ockniemy, nie odzyskamy już utraconej pamięci. Zapomnimy część przeszłości i nie będziemy szukać wyjaśnienia spraw niezwykłych. Borys Pasternak
Ja was uczę nadczłowieka. Człowiek jest czymś, co pokonanym być powinno. Frederich Nietzsche (1844 - 1900)
Jabłko spada z drzewa tylko raz. Bunsch Karol
Jak bardzo trzeba być mądrym, by zawsze być dobrym! Marie van Ebner-Eschenbach
Jak długo [...] miłośnicy mądrości nie będą mieli w państwach władzy królewskiej [...], tak długo nie ma sposobu, żeby zło ustało. Platon (właść. Arystokles, ok. 427 - 347 p.n.e)
Jak długo trwa minuta, zależy od tego po której stronie drzwi toalety się znajdujesz. Prawo Balaniego
Jak dziwnie umniejszamy rzecz, gdy staramy się ją wyrazić słowami. Maeterlinck Maurice
Jak można przechodzić koło drzewa i nie być szczęśliwym, że się je widzi? Rozmawiać z człowiekiem i nie być szczęśliwym, że się go kocha? Fiodor Michajłowicz Dostojewski (1821-1881)
Jak niesione wiatrem nasiona dmuchawców ludzie dryfują bez celu, by spocząć w ziemi. William Wharton
Jak pies służył, jak psa ubili. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Jak pięknie, jak wstrętnie jest wiedzieć. A jednak chciałamem. tego, za wszelką cenę, chciałam/em WIEDZIEĆ. Georges Bataille
Jak przyjemnie jest powiedzieć człowiekowi coś miłego. Fiodor Dostojewski
Jak strasznie zmieniony i inny niż tamten Hektor, który powracał w zdobytej zbroi Achilla. Wergiliusz (Publius Vergilius Maro, 70 - 19 p.n.e)
Jak świeże są barwy tych, co byli w cieniu. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Jak to jest, że byle idiota potrafi żyć mając pieniądze, a sztuką wspaniałą i niemalże bohaterską jest żywot bez pieniędzy. Kornel Makuszyński
Jak wielki spokój zyskuje ten, kto nie baczy na to, co bliźni mówi, czyni lub myśli, ale na to tylko, co sam robi, by było sprawiedliwie i zbożnie. Wszystko bowiem, cokolwiek czynię sam, czy z pomocą obcą, powinno jeden tylko cel mieć na oku: pożytek i korzyść społeczną. Marek Aureliusz (Marcus Aurelius Antoninus, 121 - 180)
Jak wszyscy wielcy podróżnicy, widziałem więcej niż pamiętam i pamiętam więcej niż widziałem. Benjamin Disraeli (1804-1881), angielski mąż stanu, pisarz
Jak żyć, co z sobą robić, aby starość uczynić pozytywnym choć dokuczliwym czasem? Uczynić z niego godną pointę? Nie dopuścić do degradacji? I czy jest to w ogóle możliwe? Sądzę - że udaje się tylko wybranym s. 22 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne
Jaka miłość - taki człowiek. Św. Augustyn
Jaka praca, taka płaca.
Jaka to straszna rzecz życie. Borys Pasternak
Jakakolwiek by nie była historia, tylko wielki człowiek może ją napisać. Oskar Wilde
Jakaż różnica pomiędzy sławą, za którą się płaci, a sławą, na której się zarabia! Witold Gombrowicz
Jaką klęską jest być tylko dobrym człowiekiem, kiedy potrzebny jest człowiek wielki. Maistre Pierre Pathelin
Jaki człowiek jest najmniej pożyteczny? Taki, który nie umie ani rządzić, ani być posłusznym.
Jaki możesz dać pokój innym, skoro sam go nie posiadasz?
Jakie jest przeznaczenie człowieka? Być nim. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Jakie słowo wypowiesz, takie usłyszysz. Homer (VIII w. p.n.e)
Jakie to smutne, że skrzywdzona moralność nie zawsze ma do dyspozycji silną pierś, by na poczekaniu zdzielić grzesznika. William Somerset Maugham
Jakież powolne jest życie i jak gwałtowna nadzieja. Apollinaire Guillaume
Jako cesarz jestem pierwszy w Rzymie, jako człowiek jestem równy wszystkim ludziom na świecie. Marek Aureliusz (Marcus Aurelius Antoninus, 121 - 180)
Jako jawna, realna obecność Pana objawia się tylko w oddzieleniu od jego ciała i od jego [krwi]. Pan jest realnie obecny tylko pod postacią swojej śmierci. George Bataille
Jakoby też rok bez wiosny mieć chcieli, którzy chcą, żeby młodzi nie szaleli. Jan Kochanowski (1530-1584)
Jakże byłoby to możliwe, żebyśmy zawsze tylko my mieli słuszność, a inni nigdy nie mieli racji ?
Jakże mało ludzi wydaje sądy niezawisłe.
Jakże ten król nasz bogaty! Skarb jego, serc miliony. Franciszek Karpiński (1741 - 1825)
Jakże wzbogaca kobietę odrobina miłości w połączeniu z dobrym towarzystwem! Jak odrobina miłości i konwersacji upiększa kobietę! G. Farquhar
Jam jest Alfa i Omega, pierwszy i ostatni, początek i koniec. Ap 22,13
Jam tej najmniejszej siły cząstką co zawsze złego pragnie, lecz zawsze czyni dobro. - Mefistofeles, Faust - J. W. Goethe
Jarosz - tygrys zieleni. Wróblewski Sławomir
Jasne i precyzyjne poglądy są najbardziej niebezpieczne, ponieważ nikt nie ma odwagi ich zmieniać.
Jaszczurka jest broszką płotów. Serna Gomez De La
Jeden człowiek wart dla mnie tyle, ile dziesięć tysięcy, jeżeli jest najlepszy. Heraklit z Efezu
Jeden dzień może być perłą, a wiek cały nic nie znaczyć. Gottfried Keller
Jeden ojciec znaczy więcej niż stu nauczycieli. George Herbert (1593-1633)
Jeden przysięga, drugi sięga. Jan Sztaudynger
Jeden z grzechów głównych rządu polega na tym, że nie potrafi opisywać chmur bez rozwodzenia się na temat tęczy. Cecil King
Jeden ze znajomych skarżył się: - Moja żona mówi, mówi i mówi, ale nie mówi tego co mówi. ks. Jan Twardowski
Jedna czysta owca może zatruć życie całej parszywej owczarni.
Jedna jaskółka nie czyni wiosny. Ezop, Aísopos (VI w. p.n.e)
Jedna śmierć to tragedia, milion - to statystyka. Józef Stalin (właśc. Iosif Dżugaszwili, 1879 - 1953)
Jedną z największych pociech tego życia jest przyjaźń, a jedną z największych pociech przyjaźni jest to, że masz kogoś, komu możesz zawierzyć swój sukces. A. Manzoni
Jedno jest w życiu szczęście - kochać i być kochanym. George Sand
Jednocześnie kochać i zachować rozsądek, to nie jest dane nawet Jowiszowi. Owidiusz
Jedność przywrócić i prawdziwość: Niech prawo zawsze prawo znaczy, A sprawiedliwość - sprawiedliwość. Julian Tuwim (1894 - 1953)
Jednym z warunków szczęścia jest zdrowy rozsądek. Voltaire
Jedyna cześć ciebie, która plonie w piekle to twoje pragnienie życia. Erhard
Jedyna różnica między mną a wariatem to fakt, że nie jestem wariatem. Salvador Dali
Jedyną miarą miłości jest miłość bez miary. Franciszek Salezy, Francois de Sales, święty (1567-1622)
Jedyną rzeczą jaką kobieta może zrobić dla zapewnienia sobie przyzwoitego bytu - to być dobrą dla takiego mężczyzny, którego stać na to, żeby był dla niej dobry. George Bernard Show
Jedyną rzeczą, której powinniśmy się bać jest strach Winston Churchill (1874 - 1965). (1874 - 1965). (1874 - 1965)
Jedyne zło, jakie prasa może wyrządzić człowiekowi, to wydrukować wiadomość o jego śmierci. EugŠne Ionesco
Jedynie dwie rzeczy czynią nas szczęśliwymi: wiara i miłość. Charles Nodier
Jedynie miłość rozumie tajemnicę: innych obdarować i samemu przy tym stać się bogatym. von Brentano Clemens (1778-1842)
Jedynie władza uświęca prawo. Jedynie władza daje prawu pozycję uprzywilejowaną, jedynie ona je ucieleśnia. Nagie prawo jest straszliwsze od nagiej władzy. Karol Schmitt
Jedyny człowiek, któremu rzeczywiście potrzebny bywa frak, to człowiek z dziurą w spodniach. John Taylor
Jedyny sposób znalezienia przyjaciela to być kimś, czyli być samym sobą. Ralph Waldo Emerson (1803-1882)
Jedynym całkowicie bezinteresownym przyjacielem, którego można mieć na tym interesownym świecie, takim, który nigdy go nie opuści, nigdy nie okaże się niewdzięcznym lub zdradzieckim, jest pies... Pocałuje rękę, która nie będzie mogła mu dać jeść, wyliże rany odniesione w starciu z brutalnością świata... Kiedy wszyscy inni przyjaciele odejdą, on pozostanie. George G. Vest
Jedynym sposobem pozbycia się pokusy jest uleganie jej. Oscar Wilde (1856 - 1900)
Jedynymi twoimi dobrymi nauczycielami są kochający cię przyjaciele. To oni uważają, że jesteś interesujący i niezastąpiony. Brenda Ueland
Jedzenie, picie, sen, miłość cielesna - wszystko z umiarem. Hipokrates (ok. 460 - 377 p.n.e)
Jej drabina do kariery, ma cztery litery. Jan Sztaudynger
Jest broń straszniejsza niż oszczerstwo: to prawda. Talleyrand
Jest cudem, że ciekawość przeżywa typowe wykształcenie. Albert Einstein (1879 - 1955)
Jest jedna rzecz wspólna mężczyźnie i kobiecie: oboje istnieją wyłącznie dla szczęścia mężczyzny. Przysłowie arabskie
Jest miara we wszystkim, są w końcu pewne granice. Horacy, Quintus Horatius Flaccus (65-8 p.n.e)
Jest na świecie szczęście, ale w poczciwej pracy - nie w obietnicach losu i loterii. Joseph Conrad
Jest niesprawiedliwością wahanie w czynieniu sprawiedliwości. Savage
Jest Pan za demokracją? Tak, jeśli nie mam innego wyboru. Żarko Petan
Jest różnica miedzy otwartym umysłem a dziurą w głowie.
Jest rzeczą obrzydliwą, do jakiego stopnia człowiek potrafi szczerze przymilić się. Karol Irzykowski
Jest się takim, jak miejsce, w którym się jest. Zofia Nałkowska (1884 - 1954)
Jest się właściwie wiernym tylko w miłości nieszczęśliwej, gdyż odbiera ona chęć do rozpoczynania na nowo.
Jest światło i nieustający dzień tam, gdzie panuje miłość. ks. Tadeusz Olszański
Jest taka wdzięczność, kiedy chcesz dziękować, lecz przystajesz jak gapa, bo nie widzisz komu, a przecież sam nie jesteś płacząc po kryjomu. ks. Jan Twardowski
Jest to w naturze ludzkiej nienawidzić tego, kogo się skrzywdziło. Tacyt (Publius Cornelius Tacitus, ok. 55 - ok. 120)
Jest tylko jeden ratunek dla zmęczonej duszy - miłość drugiego człowieka. Jose Ortega y Gasset
Jest tylko jedna droga do szczęścia - przestać się martwić rzeczami, na które nie masz wpływu. Epiktet
Jest tylko jedna rzecz w życiu ludzi, narodów i państw, która jest bezcenna: tą rzeczą jest honor. Józef Beck
Jest w moim Kraju zwyczaj, że w dzień wigilijny, /Przy wejściu pierwszej gwiazdy wieczornej na niebie, /Ludzie gniazda wspólnego łamią chleb biblijny, /Najtkliwsze przekazując uczucia w tym chlebie. Cyprian Kamil Norwid (1821-1883)
Jest wiele kobiet pięknie zbudowanych z elementów prefabrykowanych. Leszczyński Jerzy
Jest wspaniale, kiedy mężczyzna wie, że kobieta jest kobietą. Gina Lolobrygida
Jestem bardzo cierpliwa pod warunkiem, że wyjdzie na moje. Margaret Thatcher (ur. 1925), brytyjski polityk, były premier
Jestem człowiekiem i nic, co ludzkie, nie jest mi obce. (Homo sum; humani nil a me alienum puto). Terencjusz (Publius Terentius Afer, ok. 190 - ok. 159 p.n.e)
Jestem królem waszym, nie wymyślonym ani malowanym. Stefan Batory (1533 - 1586)
Jestem niewolnikiem pracy i tym się szczycę. Nikos Kazantzakis
Jestem pewien, że byłem tutaj, tak jak jestem teraz, tysiące razy przedtem, i mam nadzieję, że wrócę tysiące razy. Johann Wolfgang von Goethe
Jestem Polakiem - a więc mam obowiązki polskie... - "Myśli nowoczesnego Polaka" (1903). Roman Dmowski
Jestem przekonany o jednym. Nie można pokochać nikogo, dopóki nie pokocha się samego siebie. William Wharton
Jestem w opozycji, dałem odpowiedź negatywną. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Jesteś powołaniem, czy inni cię powołali? Jeśli powołali cię inni, to znaczy, że byłeś w jakiś sposób zniewolony
Jesteś utalentowany... A talent to... coś nieprzeciętnego. Borys Pasternak
Jesteście interesujący, bo się interesujecie. Jesteście kochani, ponieważ potraficie kochać i ponieważ w sobie samych i w innych ludziach kochacie życie. Erich Fromm
Jesteśmy coraz bliżsi odkrycia Boga przez naukę. Drżę wtedy o Jego los. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Jesteśmy jak iskry na nieznanym wietrze. Erich Maria Remrque "Łuk Triumfalny"
Jesteśmy jedni dla drugich pielgrzymami, którzy różnymi drogami zdążają w trudzie na to samo spotkanie. Antoine de Saint-Exupery (1900-1944)
Jesteśmy niewolnikami wskazówek zegara, więźniami kalendarzy, gońcami kont bankowych. Jean Anouilh
Jesteśmy podobni do pielgrzymów, których nie męczy wędrówka przez pustynie, ponieważ ich serca zamieszkały już w Świętym Mieście. Antoine de Saint - Exupery (1900-1944)
Jesteśmy sobie nieznani, my poznający, my sobie samym: i nie bez powodu. Nigdy siebie nie szukaliśmy - jakże wiec mięlibyśmy kiedyś znaleźć. Fryderyk Nietzshe
Jesteśmy tym właśnie, czym jesteśmy, ponieważ wcześniej tak to sobie wyobraziliśmy. Donald Curts
Jesteśmy wobec samych siebie, na własnej ziemi jak w nieprzyjacielskim kraju, gdzie postarano się ze wszystkich sił, by każdemu życie uprzykrzyć i utrudzić. Maria Dąbrowska z domu Szumska (1889-1965)
Jesteśmy zamknięci w akwarium; rozbijanie swoich nosów o jego ściany to mowa ludzka. Karol Irzykowski
Jeszcze nic nie stracone. "Więc jak będzie?" - krzyknął kat. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Jeszcze nie widziałem, żeby mężczyzna nie poparł drugiego mężczyzny, byleby to, co chcą zrobić, było dosyć idiotyczne. Faulkner
Jeszcze Polska nie umarła, Kiedy my żyjemy. Co nam obca moc wydarła, / Szablą odbierzemy. Marsz, marsz, Dąbrowski, / Do Polski z ziemi włoski. Za twoim przewodem Złączem się z narodem. Józef Wybicki (1747 - 1822)
Jeśli a oznacza szczęście, to a=x+y+z, gdzie x - praca, y - rozrywki, z - umiejętność trzymania języka za zębami. Albert Einstein
Jeśli będziesz krzyczał, wielu cię usłyszy; jeśli będziesz mówił cicho wielu cię zrozumie. Autor anonimowy
Jeśli boli cię gardło, ciesz się, że nie jesteś żyrafą.
Jeśli brakuje ci wszystkiego z wyjątkiem wrogów, to znaczy, że bitwa trwa.
Jeśli chce się demokracji, trzeba pogodzić się z odrobiną nieudolności. Hugh Cubitt
Jeśli chcesz być bogaty, ucz się nie tylko zarabiać, ale i gospodarować.
Jeśli chcesz być kochanym, bądź wart miłości. Owidiusz
Jeśli chcesz być wielki, zaczynaj od rzeczy małych. Zakładaj głęboki fundament pokory, skoro zamierzasz budować wysoko. św. Augustyn
Jeśli chcesz mieć wrogów, bądź lepszy od swoich przyjaciół. Lecz jeśli chcesz mieć przyjaciół, pozwól, aby przyjaciele byli lepsi od ciebie. Francois de la Rochefoucauld (1613 - 1680)
Jeśli chcesz pokoju, szykuj się na wojnę. Platon (właść. Arystokles, ok. 427 - 347 p.n.e)
Jeśli chcesz ucałować niebo - to lepiej naucz się klękać.
Jeśli chcesz wiedzieć co ma na myśli kobieta, nie słuchaj tego co mówi - patrz na nią. Oscar Wilde
Jeśli chcesz, aby inni byli szczęśliwi, ucz się współczucia. Jeśli sam chcesz być szczęśliwy, także ucz się współczucia. Dalaj Lama
Jeśli chodzi o śmietankę towarzyską, to wolę szumowiny ludzkości.
Jeśli coś jest powszechne, nie oznacza, że to coś jest jednocześnie potrzebne i normalne. Powszechne jest w istocie tylko mniemanie, że jeśli coś jest powszechne, to jest potrzebne i normalne. Stefan Pacek
Jeśli coś wydaje się łatwe, jest trudne. Jeśli coś wydaje się trudne, to jest niewykonalne, a jeśli coś wydaje się niewykonalne to potrafi to wykonać moja teściowa i to bez pomocy komputera. Z praw Murphy'ego
Jeśli czegoś nie można poprawić, lepiej to przecierpieć. Seneka
Jeśli człowiek potrafi odnaleźć samego siebie zapewnia sobie godną siedzibę do końca swoich dni. James A. Michener
Jeśli duch nacjonalizmu przedostaje się do literatury, to przestaje to być literatura. William Faulkner
Jeśli góra nie chce przyjść do Mahometa, Mahomet pójdzie do niej. Bacon Francis, baron of Verulam (1561-1626)
Jeśli jakaś praca została od początku źle zrobiona, wszelkie usiłowania jej poprawienia jeszcze ją pogorszą. Prawo Finaglesa
Jeśli jedna kropla powiedziałaby: "nie jestem potrzebna", nie byłoby oceanu.
Jeśli jest w ogóle jakiś sekret sukcesu leży on w umiejętności przyjęcia punktu widzenia innych i patrzeniu na rzeczy zarówno z pozycji rozmówcy, jak i własnej. Henry Ford
Jeśli jesteś głodny i pokarmu szukasz - On chlebem. św. Ambroży
Jeśli kobieta mówi, że jest zmęczona życiem, znaczy to, że kogoś zamęczyła na śmierć.
Jeśli kot zaśnie na twoich kolanach i sprawia wrażenie bezgranicznie zadowolonego, nagle musisz wstać i iść do łazienki. Zasada Kota
Jeśli kto przeleje krew ludzką, przez ludzi ma być przelana krew jego. Biblia Tysiąclecia, Księga Rodzaju, 9,6
Jeśli ktoś kocha kwiat, który jest jedyny na milionach i milionach planet, to mu wystarcza do szczęścia patrzenie na gwiazdy i mówi sobie "Gdzieś tam jest mój kwiat". Antoine de Saint-Exupery (1900-1944)
Jeśli ktoś nie potrafi sformułować czegoś, to znaczy, że nie wie, jeśli wyraża się mętnie, znaczy to, że myśli ma mętne, jeśli nie znajduje słow, by się wypowiedzieć, znaczy to, e nie myśli w ogóle. Kolakowski
Jeśli ktoś potrafi napisać lepszą książkę, głosić lepsze kazania i zbudować lepszą pułapkę na myszy niż jego sąsiad, to choćby zbudował swój dom w leśnej głuszy, świat i tak wydepcze ścieżkę do jego drzwi. Ralph Waldo Emerson
Jeśli ktoś się nie podoba twojemu psu, najprawdopodobniej tobie też nie powinien się podobać.
Jeśli ludzie nie boją się umierać nie ma sensu straszyć ich śmiercią. Oliver Wenden Holms
Jeśli mamy być razem szczęśliwi, musimy skończyć kurs wybaczania i zapominania. John Drescher
Jeśli masz wspaniałych przyjaciół poświęć czas żeby wiedzieli jacy są wspaniali.
Jeśli mężczyzna robi coś bardzo głupiego, to zawsze z motywów najszlachetniejszych. Oskar Wilde
Jeśli miłość jest dzieckiem, przywiązanie jest dojrzałym człowiekiem. Balzac Honoré de (1799-1850)
Jeśli mój sąsiad codziennie bije swoją żonę, ja zaś nie biję jej nigdy, to w świetle statystyki obaj bijemy je co drugi dzień. George Bernard Shaw (1856 - 1950)
Jeśli myślisz, że świat się do ciebie odwrócił plecami zrób jak on - odwróć się do niego plecami.
Jeśli myślisz, że żyjący bezstresowo ludzie o łagodnym usposobieniu nie są w stanie osiągnąć niczego wielkiego w życiu, jesteś w błędzie. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Jeśli na progu twego domu znajdziesz bukiet ulubionych kwiatów bez bilecika, to wiesz na pewno, że jest on od twojego przyjaciela. Pam Brown
Jeśli natarcie posuwa się bez przeszkód - właśnie wchodzisz w pułapkę.
Jeśli nędza jest bez znaczenia, jak długo nędzarz jest zadowolony, w takim razie i zbrodnia jest bez znaczenia, jak długo zbrodniarz jest pozbawiony skrupułów. George Bernard Show
Jeśli nie chcesz mieć swego udziału w klęskach, nie będziesz go miał również w zwycięstwach. Antoine de Saint-Exupery (1990 - 1944)
Jeśli nie chcesz zadręczać się drobiazgami, bardzo ważne jest, abyś umiał wybierać między tym, o co walczyć warto, i tym, o co walczyć nie należy. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Jeśli nie ma nic, to co można stworzyć z niczego? Tylko władza da się stworzyć z niczego, tylko władza jest choćby niczego nie było. "Tango" Mrożka
Jeśli nie mogę poruszyć bogów, poruszę piekło. Wergiliusz
Jeśli nie możesz kogoś przekonać, wpraw go w zakłopotanie. Prawo Trumana
Jeśli nie pasują szczegóły - należy przewrócić całość. Jerzy Andrzejewski
Jeśli nie uda ci się za pierwszym razem, spróbuj ponownie.
Jeśli nie wiesz, jak smakuje szampon - nigdy nie kąpałeś psa. Franklin P. Jones
Jeśli niebo się zwali i nieulękłego przywalą ruiny. Horacy
Jeśli pies spojrzy na ciebie nie chce podejść, powinieneś dokładnie przyjrzeć się swojemu sumieniu. Thomas Woodrow Wilson (1856 - 1924)
Jeśli piękna kobieta chwali urodę innej kobiety - widać ma ładniejesze to co chwali u innej. Jean de La Bruyere
Jeśli pokonasz wroga, okaż mu litość, jesteś przecież silniejszy od niego. Ali Ibn Abi Talib
Jeśli posadzić przy stole najodważniejszego marynarza, najbardziej nieustraszonego lotnika i najmężniejszego żołnierza cóż ujrzymy? Jak się sumuje ich strach. Winston Churchill (1874 - 1965)
Jeśli potrafisz śmiać się z siebie - to najlepszy dowód, ze masz poczucie humoru. Molier
Jeśli powie się kobiecie, że ma najpiękniejsze oczy świata, zwróci nam uwag, że ma również całkiem niezłe nogi. Alfred Musset (1810 - 1857)
Jeśli pragniesz żyć, nie zatrzymuj swego życia dla siebie - ono musi głaskać inne brzegi i nawadniać inne ziemie. Michel Quoist
Jeśli psu pośliźnie się noga, stoi jeszcze na trzech. Owidiusz
Jeśli rzeczywiście stanowię część Twojej Legendy,to kiedyś tu wrócisz. Paulo Coelho
Jeśli się już skoczyło z mostu wszystko się uspokaja. Dopóki nie uderzy się w wodę Adrew Vachss
Jeśli spotka cię coś dobrego, zatrzymaj się. Ciesz się tym. Rozkoszuj. Kirk Douglas, Syn śmieciarza, Autobiografia
Jeśli stoisz na świeczniku, staraj się nie zasłaniać światłą. Wiesław Leon Brudziński
Jeśli towarzyszy się przyjacielowi, żadna podróż nie jest nużąca. Lew Tołstoj (pisarz rosyjski, 1828 - 1910)
Jeśli trzymasz miłość zbyt słabo, odleci; jeśli ją ściśniesz za mocno, umrze. Oto jedna z zagadek. Tom Hall (ur. 1936)
Jeśli tylko patrzysz pod swoje nogi, widzisz proch, piach, błoto, kamienie, trawę, która i tak zwiędnie. Jeśli spojrzysz ponad siebie, zobaczysz perspektywę. E. Glińska
Jeśli uważacie, że pieniądze szczęścia nie dają, to mi je oddajcie. Jules Renard
Jeśli w ogóle istnieje jakiś plan we wszechświecie, jeśli w życiu ludzkim jest pewien system, to na pewno da się je odszukać w tych żywotach tak niespodziewanie przeciętych. Albo żyjemy z przypadku i umieramy z przypadku, albo żyjemy według planu i umieramy według planu. Thornton Wilder
Jeśli wiesz, że nie wiesz, jesteś na właściwej drodze. Lao-tse
Jeśli wróg jest w zasięgu strzału, ty również.
Jeśli wszystko jest stracone, oprócz miłości - nic nie jest stracone. P. Brown
Jeśli wytniesz z siebie wszystko po kolei to któregoś dnia osiągniesz wolność absolutną, staniesz się niczym huragan El Nino, absolutnie wolny, absolutnie nieosiągalny, absolutnie nieprzewidywalny...- ale przestaniesz być człowiekiem. zentsu
Jeśli zaczniesz coś robić, przekonasz się jak mało jest porządnych i uczciwych ludzi. Antoni Czechow
Jeśli zapomnę o nich, Ty, Boże na niebie, Zapomnij o mnie! Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Jeśli znajdziesz błąd i poprawisz go, to okaże się, że pierwsza wersja była poprawna. Prawo Scotta
Jeśli znajdziesz prawdziwego przyjaciela (co zdarza się naprawdę rzadko!) chroń go, bo to drugi ty. Seneka (Lucius Annaeus Seneca, ok. 3 - 65 n.e)
Jeśli żarliwa, uporczywa walka oznacza szczęście, jestem szczęśliwy. Nikos Kazantzakis
Jeśli Żyd za pomocą swej marksistowskiej wiary podbije narody tego świata, to jego korona stanie się żałobnym wieńcem ludzkości. Hitler
Jeżeli ani twoje radości, ani twoje troski nie staną się wielkie, świat stanie się mały. Gibran Kahil Gibran
Jeżeli będziesz postępować najlepiej jak możesz, nie będziesz miął czasu martwic się, czy Ci się uda [150] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Jeżeli chcesz być ludziom miły, dziel się z nimi radością, zmartwienia zostaw dla siebie. Tadeusz Hipolit Czeżowski (1889-1981)
Jeżeli chcesz narysować ptaka, musisz stać się ptakiem. Hokusai
Jeżeli ciało jest zanurzone w cieczy, telefon dzwoni. Prawo Bella
Jeżeli coś jest tajne, to zostanie zostawione w kopiarce. Prawo Cerhora
Jeżeli coś może się nie udać - nie uda się na pewno. Prawa Murphy'ego
Jeżeli coś poszło źle, to na pewno był ktoś, kto mówił, że tak będzie. Prawo Evansa i Borna
Jeżeli coś znajduje się na twoim biurku przez 15 minut, stałeś się ekspertem w tej dziedzinie. Zasada Wingera
Jeżeli czwartym wymiarem będzie czas, to piątym będzie śmierć. Karol Irzykowski
Jeżeli istnieje prawdopodobieństwo, że coś może pójść źle, to na pewno będzie to właśnie to, co spowoduje największe szkody. Murphy
Jeżeli jesteś na dobrej drodze, to każdy krok, niezależnie od tego jak mały, przybliża Cię do celu [98] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Jeżeli już musisz coś zrobić, rób to na całego. H. Jackson Brown
Jeżeli każdy z was ma siłę przezwyciężania własnych przesądów; jeżeli każdy z was posiada odwagę miłości - to istnieje w świecie wielka nadzieja. Roaul Follereau
Jeżeli kobieta nie ma męża, sama nie ma gospodarza; jeżeli mężczyzna nie ma żony, jego dom nie ma gospodarza. Ordoskie
Jeżeli kocham samego siebie, wszystkich kocham jak siebie. Eckhart z Hochheim (1260-1327)
Jeżeli ktoś żyje według zaleceń lekarza, żyje nędznie. Richard Burton
Jeżeli ludzkość w milionach swoich członków okrutnie cierpi, to dlatego, że wielu ludzi żywi się życiem bliźnich, nie żywiąc ich swoim. Michel Quoist
Jeżeli marzy tylko jeden człowiek, pozostanie to tylko marzeniem. Jeżeli zaś będziemy marzyć wszyscy razem, będzie to już początek nowej rzeczywistości. Camara Helder
Jeżeli masz wątpliwości to tak już pozostanie. Zasada Merhina
Jeżeli moja teoria względności okaże się słuszna, Niemcy powiedzą, że jestem Niemcem, a Francuzi, że obywatelem świata. Jeśliby miała się okazać błędna, Francja oświadczyłaby, że jestem Niemcem, a Niemcy, że jestem Żydem. - przemówienie na Sorbonie, 1929. Albert Einstein (1879-1955)
Jeżeli nie będziesz nic mówił, nie będą wymagali, żebyś powtarzał. Calvin Coolidge
Jeżeli nie masz do powiedzenia nic ciekawego ani nic ważnego, to nie daj się skłonić do mówienia [137] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Jeżeli nie wiesz co czynisz, rób to w sposób elegancki. Prawa Murphy'ego
Jeżeli pamiętamy, że wszyscy jesteśmy pomyleni, to tajemnice znikają, a życie staje się zrozumiałe. Mark Twain
Jeżeli pozwolicie, żeby jakiś człowiek mówił dostatecznie długo, to znajdzie sobie wyznawców. Robert Louis Stevenson
Jeżeli program został skompilowany bezbłędnie za pierwszym razem, to na pewno nie będzie dawał dobrych wyników. Prawo Pierce'a
Jeżeli przewidziałeś cztery możliwe awarie i zabezpieczyłeś się przed nimi, to natychmiast wydarzy się piąta, na którą kompletnie nie byłeś przygotowany. Prawa Murphy'ego
Jeżeli się nie chce, by mężczyzna czy chłopiec podążał danej rzeczy, należy ją jedynie uczynić trudno osiągalną. Mark Twain
Jeżeli słuchacz nie jest głupcem, to od zbyt błyskotliwej wymowy spodziewa się tylko zasadzek. Giovani Pico della Mirandela
Jeżeli sprawa dotyczy kasy, to uczucia nie są warte złamanego grosza. H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Jeżeli twój przyjaciel cię oszukał, bądź obojętny na jego okazywanie przyjaźni; bądź jednak zawsze czuły na jego nieszczęścia. François Rochefoucauld
Jeżeli udało ci się wprowadzić w programie wymagane przez klienta poprawki, wtedy on z nich zrezygnuje. Prawa Murphy'ego
Jeżeli uważasz, że cały świat jest zły, przypomnij, że zawiera on w sobie także ludzi podobnych tobie. Indira Gandhi
Jeżeli wizja ma oddziaływać, nie może być pstrokata. Gaston Bachelard
Jeżeli wydaje ci się, że wszystko działa dobrze, na pewno coś przeoczyłeś. Prawa Murphy'ego
Jeżeli zawsze mówisz prawdę, wtedy nigdy nie musisz o niczym pamiętać. Mark Twain
Jeżeli zmierzasz w złym kierunku, to wiedz, że Bóg pozwala zawracać [48] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Jeżeli żona wie, co się dzieje poza domem, mąż nie wie, co się dzieje w domu. Przysłowie chińskie
Jęczeć nad minionym nieszczęściem to najlepszy sposób, by przyciągnąć inne. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Język jest ojcem, a nie dzieckiem myśli. Wilde Oscar
Język jest systemem znaków, którego istota polega wyłącznie na związku znaczenia i obrazu akustycznego. Ferdinand de Saussure (1857 - 1913)
Język niech będzie różdżką wykrywającą źródła myśli. Karl Kraus
Język przyjaźni to nie słowa, lecz treści. Henry David Thoreau (1817-1862)
Jutro to dziś - tyle że jutro. Sławomir Mrożek
Jutro, jutro! tylko nie dzisiaj,/Mówią ciągle gnuśni ludzie. Christian Felix Weisse (1726 - 1804)
Już dzisiaj, który to raz, pędzi poczta przez las! Cóż, nie dziwota. Przed każdą Gwiazdką pękają banie z manią pisarską... Konstanty Ildefons Gałczyński
Już się ma pod koniec starożytnemu światu - wszystko, co w nim żyło, psuje się, rozprzęga i szaleje - bogi i ludzie szaleją. Zygmunt Krasiński (Irydion)
Kac: Gorzkie żale po gorzale. Gołębiowicz W
Kanibal to też człowiek. Nic, co ludzkie, nie jest mu obce
Kapitalizm bez bankructwa jest jak chrześcijaństwo bez piekła. Frank Borman
Kara jest także rodzajem lekarstwa.
Kara: Niekiedy dopiero kara stwarza poczucie winy. Kumor Leszek
Kariera domowa nie więcej pociąga wszystkie kobiety, niż kariera wojskowa pociąga wszystkich mężczyzn. George Bernard Show
Karłom trzeba się nisko kłaniać. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Kartą wstępu do europejskiej kultury jest metryka chrztu.
Kary służą do odstraszania tych, którzy nie chcą grzeszyć.
Kat ma zawsze złą reputację. Franz Kafka
Katar: Katar wodzi człowieka za nos. Samozwaniec Magdalena
Kawa musi być gorąca jak piekło, czarna jak diabeł, czysta jak anioł, słodka jak miłość. Charles Maurice de Talleyrand-Perigord (1754 - 1838)
Każda chwila sprzyja bohaterstwu. Broniewski Władysław
Każda dobra poezja jest spontanicznym wybuchem głębokich uczuć. William Wordsworth
Każda dusza jest nieśmiertelna, bo to, co znajduje się w ciągłym ruchu, jest nieśmiertelne. Platon
Każda dziewczyna ma prawo być kochaną.
Każda epoka jest bezpośrednia wobec Boga i jej wartość polega nie na tym, co z niej wyrasta, lecz na jej własnej egzystencji, na jej własnej jaźni. Leopold Ranke (1795 - 1886)
Każda epoka ma swoich Judaszów.
Każda formuła i każda stała muszą być traktowane jako zmienne. Prawa Murphy'ego
Każda idea jest wzniosła dla jej apostołów. (Tomasz z Akwinu).
Każda kobieta uważa się za niezastąpioną, choć sądzi, że sama mogłaby zastąpić bez trudu każdą inną. Pitigrilli
Każda krowa była kiedyś bycza. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Każda kucharka powinna nauczyć się rządzić państwem. Władimir Lenin (właść. Władimir Uljanow, 1870 - 1924)
Każda miłość przychodzi w porę. Zofia Bystrzycka
Każda miotła zmiata się powoli sama. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Każda myśl jest wyjątkiem ogólnej reguły, którą jest nie myśleć.
Każda organizacja (jeśli temu nie przeciwdziałać) dąży do pogrążenia się w chaosie. Prawo Careya
Każda prawdziwa miłość musi mieć swój Wielki Piątek. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Każda przeżyta chwila ma swoje znaczenie, bo bez niej nie bylibyśmy tym, czym jesteśmy. Aldona Różanek
Każda rozpacz może zmienić się w radość, płacz w śmiech, niezgoda w zgodę. s.91 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne
Każda rzecz jest dobra w swoim czasie. Sofokles
Każda rzeczywistość jest ślepa i od ludzi domaga się twarzy. Nikos Kazantzakis
Każda sprawa ma dwie strony, z wyjątkiem sytuacji, gdy rozważający jest osobiście zaangażowany, w takim przypadku istnieje tylko jedna strona. Prawo Webstera
Każda trójca jest doskonała.
Każda ziemska istota, cokolwiek by czyniła odgrywa zawsze główną role w dziejach świata. Oczywiście nic o tym nie wiedząc. Paulo Coelho
Każdą pracę wykonuj, jakby miała ona być ostatnią w życiu. Marek Aureliusz (Marcus Aurelius Antoninus, 121 - 180)
Każde bóstwo tworzy na podobieństwo własne. Tak samo jest z malarzami. I tylko fotografowie fabrykują reprodukcje natury. Guillaume Appolinaire
Każde kłamstwo ma kompleks prawdy. Lech Nawrocki
Każde myślenie jest łatwe i wygodne, jeśli nie liczy się z rzeczywistością Marcel Proust (1871-1922). (1871-1922). (1871-1922)
Każde narzędzie gdy upadnie, potoczy się w najtrudniej dostępne miejsce. Uzupełnienie: po drodze do owego miejsca upadające narzędzie najpierw uderzy cię w nogę. Prawo Anthony'ego
Każde piękne ciało musi kiedyś zmienić się w gnój. s.65 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne
Każde pokolenie zajęte niszczeniem pozytywnych wyników poprzedniej epoki jest przekonane, że je poprawia.
Każde twierdzenie filozofa daje się zbić z taką samą łatwością, z jaką można go dowieść, nie wykluczając powyższego twierdzenia. Pitagoras
Każde z nas jest w innej sytuacji, rozumiesz? Tobie [Żywadze] skrzydła dane są po to, byś ulatywał na nich w obłoki, a mnie, kobiecie [Larze], po to, by przypaść do ziemi i skrzydłami osłaniać pisklę przez niebezpieczeństwem. Borys Pasternak
Każdemu człowiekowi Bóg wyznacza jego drogę. Vincent van Gogh (1853-1890)
Każdemu wolno kochać / To miłości słodkie prawo. Emanuel Schlechter (zm. 1943)
Każdemu zdarzają się w życiu sprawy, niczym mur, którego nie można przeskoczyć. Bijemy o ten mur głowa, a potem patrzymy głupio przed siebie. H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Każdemu, co mu się należy. (Suum cuique). Katon Starszy (Marcus Porcius Cato Maior Censorius, ok. 234 - 149 p.n.e)
Każdy akt życzliwości niesie z sobą nagrodę w postaci pozytywnych emocji.
Każdy bez wyjątku Żyd, którego pochwycimy, będzie podlegać eksterminacji. Jeżeli nie uda nam się teraz zniszczyć biologicznych podstaw żydostwa, to pewnego dnia Żydzi zniszczą naród niemiecki. Heinrich Himmler (jeden z przywódców III Rzeszy)- do Rudolfa Hessa, komendanta obozu w Oświęcimiu, 1914
Każdy chce mieć przyjaciela, a nikt nie myśli, co robić, aby nim być. A. Karr
Każdy człowiek dąży sam do miłości, sławy, śmierci. Yannis Ritsos
Każdy człowiek jest skłonny szukać winnego własnych niepowodzeń. Zofia Kossak - Dziedzictwo
Każdy człowiek jest złotym runem dla siebie. Odisseas Elitis
Każdy człowiek kogoś denerwuje. Cervantes
Każdy człowiek ma jakąś rację, tylko nie każda racja wychodzi na zdrowie. Jerzy Andrzejewski
Każdy człowiek ma swoją cenę.
Każdy człowiek ma zdolność poznawania samego siebie i rozumnego myślenia. Heraklit z Efezu
Każdy człowiek może umierać jako bogacz, jeśli zdecyduje się żyć jak biedak. Henry Gould
Każdy człowiek nosi w sobie kontynent nieodkrytych możliwości. Szczęśliwy ten, kto jest Kolumbem własnej duszy. James Stephens
Każdy człowiek potrzebuje stale nawet pewnej ilości trosk, cierpień lub biedy, tak jak okręt potrzebuje balastu, by płynąć prosto i równo. Arthur Schopenhauer
Każdy człowiek wcześniej czy później cierpi.
Każdy człowiek, którego spotykam, jest ode mnie w pewien sposób lepszy. Tak postrzegam ludzi. Ralph Waldo Emerson
Każdy despota musi mieć jednego nielojalnego poddanego, który by go utrzymywał przy zdrowych zmysłach. George Bernard Show
Każdy dostaje swoją własną złotą nić i musi znaleźć własne wyjście z labiryntu. Bede Griffiths
Każdy dzień jest nowym dniem. Ernest Hemingway (1899-1961)
Każdy dzień ma swój aromat. Wańkowicz Melchior
Każdy etap naszego życia ma swoje własne piękno. Willy Kramp (1909-1986)
Każdy grosz własną pracą zarobiony wart więcej niż darowane miliony. Szerniwoi Ali
Każdy jest kowalem swego losu. Apiusz Klaudiusz (Appius Claudius Caecus)
Każdy klient wie dokładnie czego nie chce. Prawa Murphy'ego
Każdy ma jakiś plan, który jest całkowicie niewykonalny. Prawo Howe'a
Każdy ma prawo do szczęścia, ale nie każdy ma szczęście do prawa. Werner Heisenberg
Każdy ma swoją żabę, co przednim ucieka i swojego zająca, którego się boi. Adam Mickiewicz (1798-1855)
Każdy mężczyzna, który przeżył generalne porządki w swoim domu wie i rozumie, dlaczego "burza" jest rodzaju żeńskiego. Maurice Chevalier
Każdy może tworzyć byle co i ma prawo być z tego zadowolonym, byle by nie był w swej pracy szczerym i znalazł kogoś, który równie kłamliwie będzie to podziwiał. Stanisław Ignacy Witkiewicz
Każdy może zostać papieżem, najlepszy dowód, że ja nim zostałem. Jan XXIII
Każdy na ziemi ma takie niebo, czyściec i piekło, na jakie zasługuje. Jerzy Andrzejewski
Każdy nasz gniew, wcześniej czy później jak błyskawica, spłynie na nas. William Penn (1644 - 1718)
Każdy nowy dzień zaczyna się głęboka nocą Nawet jeśli niebo zmęczyło się błękitem, nie gaś nigdy światła nadziei. Bob Dylan
Każdy pochlebca żyje na koszt człowieka, któremu schlebia. Pierre Fancois Fontaine
Każdy postrzega życie na własny sposób, każdy inaczej przeżywa porażki, problemy i triumfy. Paulo Coelho, Pielgrzym
Każdy pragnie żyć długo, ale nikt nie chciałby starości. Jonathan Swift
Każdy program, który się dobrze zaczyna - kończy się źle. Prawa Murphy'ego
Każdy prosty montaż wymaga czterech rąk. Prawa Murphy'ego
Każdy prowokator czy szaleniec, który odważy się podnieść rękę przeciw władzy ludowej, niech będzie pewien, że mu tę rękę władza odrąbie... - podczas buntu robotników w Poznaniu, 1957. Józef Cyrankiewicz (premier PRL)
Każdy przedmiot niezależnie od położenia, może w dowolnej chwili zadziałać w zupełnie nieoczekiwany sposób z przyczyn, które są albo całkowicie niejasne, albo zupełnie tajemnicze. Prawa Murphy'ego
Każdy przewód przycięty na długość, okaże się za krótki. Prawa Murphy'ego
Każdy rodzaj literatury jest dobry z wyjątkiem nudnego.
Każdy rodzi się Faustem, aby wszystko poznać, wszystkiego doświadczyć, wszystko wyrazić. (...). W nauce krok naprzód zaczyna się zgodnie z zasadą negacji, od odrzucenia panujących przesądów; fałszywych teorii. (...). Krok naprzód w sztuce zgodnie z zasadą przyciągania zaczyna się od naśladownictwa i kontynuacji ulubionych poprzedników. Borys Pasternak
Każdy sen, ten czarowny i piękny, zbyt długo śniony zamienia się w koszmar. A z takiego budzimy się z krzykiem. Andrzej Sapkowski (zwany ASem oraz Sapkiem) - "Wieża Jaskółki"
Każdy socjalizm ma tendencję do przejścia w narodowy socjalizm. Lord Acton
Każdy tyle dłużen swojej ojczyźnie, na ile go stać przy jego zdolnościach i siłach. Jan Długosz (1415 - 1480)
Każdy umie współczuć przyjacielowi w nieszczęściu, ale trzeba bardzo szlachetnej natury, żeby cieszyć się z sukcesu przyjaciela.
Każdy umiera w samotności. Hans Fallada (właść. Rudolf Ditzen, 1893 - 1947)
Każdy wie, gdzie go but uciska. Przysłowie niemieckie
Każdy woli potępiać cudze wady niż swoje. (Aliena vitia quisque reprehendi mavult ). (Aliena vitia quisque reprehendi mavult )
Każdy z nas jest odkrywcą. Jak można żyć, patrząc na zamknięte drzwi i nie próbować ich otworzyć?. Robert D. Ballard
Każdy z nas nieustannie wydawany jest na łup innych, na łup ludzkiej opinii, krytyki, sądu; jest nieustannie biczowany, oplwany, w jakiś sposób "wykańczany". Pozostaje tylko nadzieja, że któregoś dnia zmartwychwstanie. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Każdy, do kogo zwrócisz się o pomoc, nie zauważy tego - każdy nieproszony o radę, zauważy to natychmiast. Prawo Finagle'a
Każdy, kto był zakochany, wie, że namiętność jest najsilniejsza, a pożądanie najsłabsze, gdy przedmiot miłości jest nieobecny; i odwrotnie - gdy osoba ukochana jest przy nas. Samuel Taylor Coleridge (1772-1834)
Każdy, kto nie ma poczucia humoru zdany jest na łaskę i niełaskę otoczenia. William Rotsler
Kichanie na wszystko to objaw kataru moralnego. Kraus
Kiedy bogowie chcą nas ukarać, spełniają nasze prośby. Oscar Wilde
Kiedy chcesz, żeby coś było zrobione, zwróć się do osoby bardzo zajętej. H. Jackson Brown
Kiedy coś uparcie gaśnie - zaufaj iskierce nadziei. Wojciech Bartoszewski
Kiedy człowiek odczuwa obrzydzenie do tego, co robi, zaczyna wątpić we wszystko. Przy odrobinie roztropności może to być początkiem dochodzenia do Prawdy
Kiedy człowiek wyzdrowieje, zapomina o swoim lekarzu; kiedy kobieta wyjdzie za mąż, zapomina o swoich rodzicach. Ordoskie
Kiedy człowiek zstępuje w przepaść, jego życie zawsze zyskuje jasno określony kierunek. Terry Pratchett
Kiedy dziewczyna ma piętnaście lat, nienawidzi mężczyzn i wszystkich chętnie by wymordowała. A w dwa lata później rozgląda się, czy któryś przypadkiem nie ocalał. Carlo Ponti
Kiedy filozof odpowiada, przestajemy rozumieć, o co pytaliśmy Andre Gide (1869-1951), pisarz francuski.
Kiedy gaśnie wiara - Bóg umiera i staje się bezużyteczny. Antoine de Saint-Exupery (1900-1944)
Kiedy jest za dużo rzeczy, które śmieszą, wtedy chce się płakać.
Kiedy jesteś w znakomitym nastroju zawiadom o tym swoją twarz.
Kiedy jesteśmy szczęśliwi, jesteśmy zawsze dobrzy, lecz kiedy jesteśmy dobrzy, nie zawsze jesteśmy szczęśliwi. Oscar Wilde
Kiedy kłaniasz się bożkom, nie pomijaj ich kapłanów.
Kiedy kobieta wychodzi za mąż wiele razy, nie jest żoną; jest prawną cudzołożnicą. Marcial
Kiedy kochamy nie potrzebujemy wiele rozumieć, co się dzieje wokół, bo wtedy wszystko dzieje się w nas samych i wtedy nawet człowiek Może zamienić się w wiatr, bo zawsze kiedy kochamy, to pragniemy być lepsi niż jesteśmy. Paulo Coelho
Kiedy ktoś marzy samotnie, to jest to tylko marzenie; kiedy marzymy wszyscy razem, to staje się to rzeczywistością. Dom Helder Camara
Kiedy ludzie są tego samego zdania co ja, mam zawsze wrażenie, że się pomyliłem. Oscar Wilde
Kiedy ma się paskudną gębę, narzekanie na lustro jest zajęciem zupełnie jałowym. św. Jan Maria Vianney (1786 - 1859)
Kiedy mamy Boga w naszym życiu, nabiera ono sensu, wszystko zaś nabiera wartości i staje się owocne. Matka Teresa z Kalkuty
Kiedy moja modlitwa stała się bardziej skupiona i wewnętrzna to miałem coraz mniej do powiedzenia. W końcu zamilkłem. Kierkegaard Sören
Kiedy mówisz "Kocham Cię" - myśl tak.
Kiedy myślę i nic nie wymyślę, to sobie myślę, po co ja tyle myślałem, żeby nic nie wymyślić. Przecież mogłem nic nie myśleć i tyle samo bym wymyślił. ks. Jan Twardowski
Kiedy nie ma potrzeby podejmowania decyzji, jest potrzeba nie podejmowania decyzji. Zasada Falklanda
Kiedy nie można znaleźć nawet śladu rodzinnego domu, kiedy odmienione są drzewa i rzeka, jedynym głosem, jaki spodziewamy się usłyszeć od pielgrzyma, jest głos rozpaczy, lament, gorycz. Julia Hartwig - poetka, o "Dworze" Miłosza
Kiedy nie wiesz, jak się zachować, zachowuj się przyzwoicie. Stanisław Słonimski (1853 - 1916)
Kiedy odnajduję drogę powrotną do serca, dzieją się rzeczy niezwykłe. Widzisz duchy, zakochujesz się, wszystko staje się możliwe. Jonathan Caroll - Zaślubiny patyków
Kiedy on się rodził wszyscy się cieszyli a on płakał. Kiedy on umierał wszyscy płakali a on się cieszył
Kiedy osoba, którą się kocha, żyje gdzieś w świecie i ma się dobrze...to tęsknota za nią jest tylko nowym smakiem, przyprawą dla naszego doświadczenia. Winifred Holtby
Kiedy pies śpi, Żyd przysięga, pijany się modli, a białogłowa płacze, rzadko wierzyć trzeba. Przysłowie polskie
Kiedy podskakujesz z radości, to uważaj, aby ci kto spod nóg ziemi nie usunął.
Kiedy przechodzi ładna dziewczyna, zaraz mi Amor łuk napina. Jan Sztaudynger
Kiedy przyjaciel o coś prosi, jutro dla ciebie nie istnieje. George Herbert (1593-1633)
Kiedy ranne wstają zorze, Tobie ziemia, Tobie morze, Tobie śpiewa żywioł wszelki, / Bądź pochwalon Boże wielki. Franciszek Karpiński (1741 - 1825)
Kiedy rozum śpi, budzą się potwory. Francisco de Goya Y Lucientes (1746 - 1828)
Kiedy się czuje pociąg fizyczny, nieczystą namiętność fizycznych kształtów, to nie jest miłość. Miłość jest pożądaniem czyjejś duszy. Stanisław Dygat (1914-1978)
Kiedy się kocha, wszystko dookoła nabiera coraz głębszego sensu. Paulo Coelho
Kiedy się osiada na dnie, nie trzeba już pływać. Auderska
Kiedy sięgniesz pamięcią wstecz, widzisz, jak wiele z naszego życia zmarnowaliśmy w samotności. Każdemu potrzebni są przyjaciele. Van Gogh
Kiedy spada serwetka i kelner przynosi inną robi nam się przykro, bo zdążyliśmy już tamtą polubić.
Kiedy starzejący się przyjaciele spotykają się, natychmiast odzyskują siły witalne. Pam Brown
Kiedy środki udają cele, wynikają stąd zawsze rzeczy jałowe.
Kiedy trzeba wspiąć się na górę, nie myśl, że jak będziesz stał i czekał, to góra zrobi się mniejsza.
Kiedy ulepszysz teraźniejszość, wszystko co po niej nastąpi również stanie się lepsze. Paulo Coelho
Kiedy w grę wchodzi honor, nierzadko dochodzi do łamania kości. H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Kiedy w twoim kierunku biegnie jakiś pies, zagwizdaj na niego. Henry David Thoreau
Kiedy widzimy ciągle tych samych ludzi, staja sie oni w końcu częścia naszego życia. A skoro są już częścią naszego życia, to chcą je zmieniać. Jesli nie stajemy się tacy, jak tego oczekiwali, sa niezadowoleni. Ponieważ ludziom wydaje się, że wiedzą dokładnie jak powinno wyglądać nasze życie. Natomiast nikt nie wie, w jaki sposób powinien przeżyć własne życie. Paulo Coelho
Kiedy wróg jest spokojny rozdrażnij go. Li Ch'üan
Kiedy wróg koncentruje siły, przygotuj się do ataku, kiedy jest mocny - unikaj go. Tu Mu
Kiedy wszystko inne zawiedzie, przeczytaj instrukcję. Aksjomat Cahna
Kiedy wszystko zaczyna się walić, najlepszą rzeczą jest przetrzymać.
Kiedy zawodzi jakieś urządzenie mechaniczne, to zawsze dzieje się to w możliwie najbardziej nieodpowiednim czasie Z praw Murphy'ego.
Kiedy znajdziesz prawdziwą przyjaźń, dbaj o nią jak o drogocenny klejnot. Poleruj ją, poświęcaj swój czas, aby się nią zajmować i ją chronić. Strzeż jej, ale pozwól, by świeciła własnym blaskiem. Będzie wtedy błyszczeć coraz bardziej. Mary Swaney
Kiedy żegnasz przyjaciela, nie smuć się, ponieważ jego nieobecność pozwoli ci dostrzec to, co najbardziej w nim kochasz. Gibran Kahil Gibran
Kiedy życie wypełnia nam pragnienie, aby dostrzec świętość w zwykłych, codziennych rzeczach, zaczyna dziać się cud. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Kiedyś mnie zabraknie, ale Wy to sobie przypomnicie. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Kiepska to prawda, która nie może dojść do ludzkiej świadomości bez reklamy. Stefan Kisielewski
Kim są przyjaciele? Jedną duszą mieszkającą w dwóch ciałach. Arystoteles (384-322 p.n.e)
Klasę człowieka można zmierzyć tym, co go wyprowadza z równowagi. Aleksander Pope
Klasyk nie zdałby egzaminu ze swych dzieł.
Klasyka to dzieła, które każdy chce znać, ale których nikt nie chce czytać.
Klęska jest potrzebna od czasu do czasu, ponieważ wszystko sprowadza do normalnego ludzkiego wymiaru. s.40 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne
Klient ma zawsze rację, gdy nie zawraca głowy.
Klient żąda największych zmian dokładnie wtedy, kiedy produkt jest już gotowy. Prawa Murphy'ego
Klientowi nigdy nie przyjdzie na myśl ile kosztuje projekt, tylko ile można na tym projekcie zaoszczędzić. Prawa Murphy'ego
Klucze nie są synonimem wolności. Regulski Antoni
Kłam, kłam, zawsze coś z tego zostanie.
Kłamca nie wierzy innym. Inni nie wierzą kłamcy. Gracian
Kłamstwa wynoszą prawdę na piedestał. Bułatowicz Józef
Kłamstwo jest chyba bardziej nagie niż prawda, albowiem stale od niej szat pożycza. Henryk Sienkiewicz (1848-1916)
Kłamstwo jest racjonalniejsze od prawdy - nie każe się domyślać.
Kłamstwo nie różni się niczym od prawdy, prócz tego, że nią nie jest. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Kłopot prasy polega na tym, że nic co normalne, nie jest interesujące. Saul Bellow
Kłopoty to moja specjalność. Raymond Chandler
Kłosy: Jak świetnie zapleciony warkocz mają kłosy. Serna Gomez De La
Kłótnie kochanków umacniają ich miłość. Terencjusz (Publius Terentius Afer, ok. 190-ok. 159 p.n.e)
Koalicja jest to małżeństwo z rozsądku, które spędza miodowy miesiąc w oddzielnych łóżkach. Jean Marivaux
Kobiecie miły jest taki dotyk, który jej nie dotyka. Wiesław Malicki
Kobieta albo kocha albo nienawidzi - trzeciej możliwości nie ma. (Aut odit, aut amat mulier, nihil est tertium). (Aut odit, aut amat mulier, nihil est tertium)
Kobieta bez mężczyzny więdnie, a mężczyzna bez kobiety szaleje.
Kobieta bez zalotności to kwiat bez woni. Powiedzenie ludowe
Kobieta dla jednej perły, która z jej stroju wypadła, zapomina o wszystkich swych klejnotach. Perskie
Kobieta i szkło zawsze w niebezpieczeństwie. J. Bourchier
Kobieta jest arcydziełem wszechświata. Lessing Gothold
Kobieta jest czymś niepojętym. Żadna prawda ani religia nie mają do niej zastosowania. Nikos Kazantzakis
Kobieta jest jak herbata w torebce: z jej mocy można zdać sobie sprawę tylko w gorącej wodzie. Nancy Reagan
Kobieta jest jak kwiat: nie pączkuje, jeśli się go nie podlewa. Przysłowie z Ameryki Łacińskiej
Kobieta jest jak liść mięty: im więcej się go ugniata, tym bardziej pachnie.
Kobieta jest jak świeże źródło. Pochylasz się nad nim, widzisz swoja twarz, pijesz, pijesz, aż ci dech zapiera. Nikos Kazantzakis
Kobieta jest kwiatem, który tylko w cieniu mężczyzny może rosnąć i pachnąć. Pittakos
Kobieta jest najbardziej niebezpiecznym składnikiem każdego związku.
Kobieta jest taką dla swojego męża jaką on ją uczynił.
Kobieta jest wiecznym ogniem. Palladas
Kobieta kochana zawsze odnosi sukces. Baum Vicki (1888-1960)
Kobieta maluje sobie paznokcie żeby mieć dziesięć serc pod ręką. Serna Gomez De La
Kobieta może przebaczyć mężczyźnie krzywdę jaką jej wyrządził, nigdy jednak nie przebaczy ofiar jakie dla niego ponosi. William Somerset Mangham
Kobieta naga szybko uczy się prząść. Przysłowie skandynawskie
Kobieta nie jest taka sama dla wszystkich. Anatol France
Kobieta nigdy nie wie, czego chce, ale nie spocznie, dopóki celu nie osiągnie. Jean Paul Sartre (filozof francuski, 1905 - 1980)
Kobieta oddaje się tylko temu, którego nie kocha. Michał Choromański (1904-1972)
Kobieta piękna jest jak woń dojrzałych poziomek w słońcu. Romain Rolland
Kobieta pisząca popełnia dwie zbrodnie: zwiększa ilość książek i zmniejsza ilość kobiet.
Kobieta podobna jest do cienia. Jeśli ją ścigasz - ucieka, jeśli ty uciekasz - idzie za tobą. Przysłowie arabskie
Kobieta powinna mieć: cnotę w sercu, skromność na czole, łagodność w ustach, a robotę w ręku. Przysłowie polskie
Kobieta przebacz niewierności, ale ich nie zapomina. Mężczyzna zapomina o nich, ale nie przebacza. Św. Katarzyna
Kobieta rozkoszuje się siedząc, mężczyzna - wędrując. Mongolskie
Kobieta sama wydaje na świat swe potomstwo, sama usuwa się z nim na drugi plan egzystencji, tam gdzie jest spokój i gdzie bez obawy można ustawić kołyskę. Sama w milczącej pokorze karmi i wychowuje dziecko. Borys Pasternak
Kobieta tak potrzebuje mężczyzny, jak ryba potrzebuje roweru. Gloria Steinem (założycielka feministycznego magazynu "Ms.")
Kobieta to jedyny i niepodważalny dowód na istnienie Boga. Michał Domin
Kobieta to stworzenie, które trzy razy pomyśli, zanim zamknie usta. Anonim
Kobieta to telefon duszy. Haller J
Kobieta tylko wtedy dochowa wiary mężowi, gdy nikt do złamania wiary jej nie namawia. Hinduskie
Kobieta ujawnia swój wiek przed śniadaniem, mężczyzna po kolacji. Angielskie
Kobieta w bieliźnie to pornografia. Naga kobieta to piękno. Henryk Sienkiewicz (1846 - 1916)
Kobieta winna mieś długie włosy, szaszłyk - dużo soku. Gruzińskie
Kobieta wybaczy Ci wszystko oprócz jednego: tego, że jej nie kochasz. Alfred Musset (1810 - 1857)
Kobieta zawsze dopnie swego. Przysłowie francuskie
Kobieta zmienną jest jak piórko na wietrze. Francesco Maria Piave (1810 - 1876)
Kobieta żyje sercem, głową albo namiętnością. Honoriusz Balzak
Kobieta, kiedy jest młoda, jest wrażliwsza na wzbudzanie namiętności niż na jej odczuwanie.
Kobieta, pieniądze i wino sprawiają przyjemności i trudności niemało.
Kobietę należy tak kształcić, aby każda mogła być i kucharką, i księżną. N.Żmichowska
Kobietę piękną możesz całować bez końca i nigdy nie trafisz po raz drugi w to samo miejsce.
Kobieto! puchu marny! ty wietrzna istoto! Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Kobiety brzydzą się zazdrosnym mężczyzną, którego nie kochają, ale gniewają się bardzo, gdy mężczyzna, którego kochają, nie jest zazdrosny. Feliks Feldheim
Kobiety dlatego mają w polityce tak mało do powiedzenia, że wolą głosować na mężczyzn niż na inne kobiety. Guy Laffargue
Kobiety i muły dają się kierować pieszczotom. Przysłowie hiszpańskie
Kobiety kochają mężczyzn z powodu ich błędów. Oscar Wilde
Kobiety lubią mieć stopę wąziutką, a żyć na szeroką. Julian Tuwim (1894 - 1953)
Kobiety łatwiej niż mężczyźni przyznają się do błędów. Stąd opinia, że popełniają ich więcej. Gina Lollobrigida
Kobiety mają subtelniejszy instynkt - wolą być zawsze ostatnią miłością mężczyzny. Oscar Wilde
Kobiety nadzwyczaj piękne już mniej zadziwiają drugiego dnia. Stendhal
Kobiety nie bij nawet kwiatem. Remigiusz Kwiatkowski (1884 - 1961)
Kobiety nigdy nie zrozumiesz. Nawet jeśli jesteś kobietą
Kobiety pamiętają pierwszy pocałunek wtedy jeszcze, kiedy mężczyźni zapomnieli już o ostatnim. R. de Gourmont
Kobiety rzadko przebaczają temu, kto forsuje okazję, ale nigdy temu, kto pomija sposobność. Molier
Kobiety są do oglądania, a nie do słuchania.
Kobiety są krańcowe: o wiele lepsze albo o wiele gorsze niż mężczyźni. Jean de la Bruyere (1645 - 1696)
Kobiety są stworzone po to by je kochać, nie rozumieć. Oscar Wilde
Kobiety są zdumiewające: albo nie myślą o niczym, albo myślą o czymś innym. Aleksander Dumas
Kobiety serce zanadto jest małe, Aby tak wiele objąć w sobie mogło; Jej miłość można nazwać apetytem Tam serce niczym, wszystkim podniebienie - Miłość tę kończy przesyt i odraza. W. Szekspir
Kobiety trzeba kochać w każdym wieku, szczególnie w dwudziestym. Miguel de Cervantes
Kobiety w miłości idą dalej niż większość mężczyzn, ale mężczyźni górują nad nimi w przyjaźni. Kobieta może niekiedy swoją miłość do mężczyzny całkowicie ukryć; mężczyzna może udawać miłość do kobiety, ale tylko wtedy, kiedy nie kocha innej naprawdę. La Bruyere
Kobiety znajdują motywację i siłę do działania, kiedy są otoczone czułą opieką. John Gray
Kobiety zwyciężają szlachetnych mężów, a podli mężowie zwyciężają kobiety. Przysłowie arabskie
Kobiety, konie i winorośl potrzebują energicznych posiadaczy. Przysłowie tureckie
Kobiety, które pozwalają się zbyt szybko podbić, organizują później swój opór na zasadzie dywersji. Jean-Paul Belmondo
Kocha się tylko te kobiety, które się uszczęśliwia. Achard Marcel (1899-1974)
Kocha się za nic. Nie istnieje żaden powód do miłości. Paulo Coelho
Kochać coś, to pragnąć aby to żyło. Konfucjusz)
Kochać i jednocześnie zachować rozsądek nie jest dane nawet Jowiszowi. (Amare simul et sapere ipsi Iovi non datur)
Kochać i tracić, pragnąć i żałować; Padać boleśnie i znów się podnosić; Krzyczeć tęsknocie "precz" i błagać "prowadź" - Oto jest życie: nic, a jakże dosyć. Staff Leopold
Kochać kogoś - znaczy widzieć w nim cuda dla innych niedostrzegalne. Mauriac Francois
Kochać możemy tylko to czego nie posiadamy w całości.
Kochać nie oznacza dawać coś ze swego bogactwa, ale ukazywać innym ich własne bogactwo. Jean Venier (1928-?)
Kochać to jedyna rzecz, mogąca zapełnić wieczność... Nieskończoność potrzebuje bezkresów. Victor Marie Hugo (1802-1885)
Kochać to odnajdywać własną duszę przez duszę ukochanego. Edgar Lee Masters
Kochać znaczy czynić dobro. Lew Tołstoj
Kochaj głęboko i prawdziwie. Możesz się zranić, ale jest to jedyny sposób, aby przeżyć życie w całości
Kochaj i rób co chcesz. Św. Augustyn
Kochając marność, wstyd zbierzesz jedynie. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Kochająca żona - taka, która dla męża uczyni wszystko, prócz rezygnacji z krytykowania go i z prób ulepszania jego charakteru. J.B. Priestley
Kochający nie mogą umrzeć, bo miłość jest nieśmiertelna. Emily Dickinson
Kochajmy ojczyznę, bądźmy posłuszni prawom. (Amemus patriam, pareamus legibus)
Kocham tego, który ani kropli ducha sobie nie pozostawia, lecz chce być całkowicie duchem swej cnoty... Fryderyk Nietzshe
Kochamy jedynie to, czego nie posiadamy. Marcel Proust (1871-1922)
Kochamy pochlebstwo, choć nie jest ono w stanie nas zwieść. Pochlebstwo wskazuje bowiem, ze jesteśmy na tyle ważni, by na nie zasłużyć. Ralph Waldo Emerson
Kochamy życie nie dlatego, że jesteśmy przyzwyczajeni do życia, lecz dlatego, że jesteśmy przyzwyczajeni do kochania. Nietzsche Friedrich
Kochanka to kobieta podwójnie kochana. Henryk Horosz
Kochasz mnie, czy moją miłość do ciebie? Nemer Ibn El Barud
Kogo Bóg chce zgubić, temu wpierw rozum odbiera. Sofokles (496 - 406 p.n.e)
Kogo kochała kobieta rozsądna, słodka, dowcipna i zmysłowa, ten posmakował tego, co życie może ofiarować najcudowniejszego. S. de Meilham
Kogo Zeus chce zgubić, pozbawia go mądrości. Eurypides (ok. 480-407/406 p.n.e)
Kolekcjonerstwo: Ziarno do ziarna i rozprawa karna. Szyfer Tadeusz
Koła rządzące Polski chełpiły się "trwałością" państwa i "potęgą" armii. Okazało się, że wystarczyło krótkie natarcie wojsk niemieckich, a następnie Armii Czerwonej, by nic nie pozostało po tym bękarcie traktatu wersalskiego, żyjącym z ucisku niepolskich narodowości. Wiaczesław Mołotow (właśc. Wiaczesław Skriabin, 1890 - 1986)
Koło sześćdziesiątki człowiek uczy się cenić dom.
Kombinacja klasyczna: Skoki na boki. Kondraciuk Cz. P
Komik jest największym dobroczyńcą ludzkości. ks. Jan Twardowski
Komisja to zespół, który tylko wtedy jest w stanie coś zdziałać, gdy składa się z trzech osób, z których jedna jest chora, a druga nieobecna.
Kompilator to autor książek z cudzych cytatów. Aforysta to autor cytatów dla cudzych książek
Komplikacja: Komplikacja jest matką prostoty. ks. Władysław Sedlak
Komputer jest logicznym dalszym rozwinięciem człowieka: inteligencją bez moralności.
Komputer służy do tego aby ułatwić ci pracę, której bez niego w ogóle byś nie miał. Prawa Murphy'ego
Komu język posłuszny, ten często milczy. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Koncentruj się bardziej na własnym charakterze niż na własnej reputacji, ponieważ charakter stanowi o tym, kim naprawdę jesteś, a reputacja to jedynie to, kim jesteś w oczach innych ludzi. John Wooden
Konferencja to kłótnia z porządkiem dziennym i protokółem. Louis Terrenoire
Koniec ciekawości - to już jest starość. Andre Zigfried
Koniec i bomba, a kto czytał, ten trąba! Witold Gombrowicz (1904 - 1969)
Koniec wieku ideologii. Raymond Aron
Koniec wieńczy dzieło. (Finis coronatopus). Owidiusz (Publius Ovidius Naso, 43 p.n.e. - 17 lub 18 n.e)
Konieczności życia potrafią obalić każdy dogmat. Stefan Pacek
Koniom i zakochanym inaczej pachnie siano. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Konserwatysta ma swą postawę we krwi. Georg Quabbe
Konserwatyzm ma za sobą wieczność. Arthur Moeller van den Bruck
Konstytucja powinna być ojcowizną narodową, w której lud znajdzie jednocześnie pożywienie dla ducha i pożywienie dla ciała. Frannçois Noel Babeuf
Kontyngenty szczęścia już są, tylko blankietów jeszcze brak. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Koran zakazuje pić wino, a pozwala brać więcej żon, bo wie, że po trzeźwemu nikt więcej żon brać nie będzie.
Koronę mamy nie od kogo innego tylko od Boga. Ludwik XV
Korzeń jest jeden, choć liści tysiące. Przez cały zakłamany młodości dzień kąpałem swoje kwiaty, swoje liście w słońcu, teraz się mogę w prawdy usunąć cień. William Butler Yeats
Korzystaj z czasu; on się wiecznie śpieszy i nigdy nie wraca. Matthias Claudius (1740-1815)
Korzystaj z każdej chwili dnia, abyś go nie zmarnował. Platon, Epikur z Samos
Kosmetyczka: O takim kochanku marzy, z którym jej będzie do twarzy. Sztaudynger Jan
Kostka niech będzie rzucona. Menander (ok. 342 - ok. 291 p.n.e)
Koszty postępu można obliczać w głupcach. Mikołaj Gomez Davilla
Kościół Cię nie ogarnie, wszędy pełno Ciebie,/I w otchłaniach, i w morzu, na ziemi, na niebie. Jan Kochanowski (1530 - 1584)
Kościół jest jedynym miejscem, w którym nie musze odpowiadać, gdy ktoś do mnie mówi. Charles de Gaulle
Kot nie jest ani Bogiem, ani Diabłem, jest gdzieś pomiędzy. Jean-Louis Hue
Kpić z filozofii to filozofować na prawdę. Blaise Pascal
Krajobrazy są stanami duszy Henri Frederic Amiel.
Krew pokonanych zmienia często barwy zwycięzcy. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Kręcimy się wokół stołu z jedzeniem, dolegliwości i wspomnień. Pozostało znów czekanie na wieczorne kładzenie się do snu. Umieramy do następnego dnia, by znów podjąć niechętnie trud bytu bardzo starych ludzi. s.21 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne
Kropla drąży skałę nie siłą, lecz częstym padaniem.
Kropla goryczy psuje beczkę miodu. Włodzimierz Scisłowski
Królem jestem ludzi, nie sumienia. Stefan Batory (1533 - 1586)
Królem zostałeś wybrany przez Polaków, a nie tyranem. Jan Zamojski
Królestwu Jego nie będzie końca. (Credo konstantynopolitańskie)
Krwią i żelazem. Otto von Bismarck (1815 - 1898)
Krytycy to jednonodzy teoretycy skoku w dal. Harold Pinter
Krytyczna postawa wobec bliźnich nie tylko nie rozwiązuje żadnych problemów, ale wręcz przyczynia się do wzrostu wzajemnej nieufności i animozji w świecie. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Krytyk to kwoka, która gdacze, gdy inni znoszą jajka. Giovanni Guareschi
Krytyka jest łatwa a sztuka trudna. Destouches Phillipe
Krytykiem jest ten, kto swe własne wrażenia piękna umie w odmiennej wyrazić formie, nowy im nadać kształt. Oscar Wilde "Przedmowa"
Krytykując podwładnych - najlepiej zacząć jest od pochwały. Pamiętaj, że fryzjer najpierw namydli, zanim użyje brzytwy [76] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Krzyż wbity na Golgocie tego nie wybawi, kto sam na sercu swoim krzyża nie wystawi. Adam Mickiewicz (1798-1855)
Książka jest jak ogród noszony w kieszeni. Przysłowie chińskie
Książka pełna wiedzy jest mniej warta, niż jedno słowo, która potrafi rozweselić. Gerhard Jung
Książki o książkach, napisane na podstawie czytania książek o książkach, zajmują nam tyle czasu, że przestajemy czytać klasyków. T. B. Webster
Księżyc częściej niż słońce rodzi sceny gorące. Posyniak
Kształtuje nas i wypełnia to, co kochamy. Johann Wolfgang von Goethe (1749-1832)
Kto będzie miął dobrą żonę ten będzie szczęśliwy, kto będzie miął złą zostanie filozofem. Sokrates
Kto Boga posiada, szczęśliwy jest. Św. Augustyn (Aurelius Augustianus 354-430)
Kto buduje na ludzkiej głupocie ten buduje pewnie i trwale. Chwalibóg Feliks
Kto by znalazł sposób, by można sądzić wedle sprawiedliwości i wybierać ludzi wedle rozumu, stworzyłby tym jednym najdoskonalsza formę społeczności. Michel de Montaigne
Kto chce ciepło wnosić w świat, sam musi płonąć ogniem. Phil Bosmans
Kto chce poznać największe tajemnice natury, niechaj obserwuje i rozpatruje minima i maksima, przeciwieństwa i przeciwstawności. Giordano Bruno (1548-1600)
Kto chce rozmawiać z Bogiem, nie rozmawiając z człowiekiem - tego słowo błądzi. Martin Buber (1878-1965)
Kto chce się uwolnić od prawdy, najczęściej dusi ją słowami. Tomasz Mann
Kto chce świecić, ten musi się spalać. W. Rzymowski
Kto chce zachować młodość, musi przestać zachowywać się jak człowiek młody.
Kto chce zdobyć ludzi, musi w zastaw dać własne serce. ks. Tadeusz Olszański
Kto cierpi, ma pamięć. Cyceron (Cicero Marcus Tullius, 106-43 p.n.e)
Kto dba o wszystko, o siebie nie musi. Grzeszczyk Władysław
Kto dziś czyni nieprawość, może być pewny, że przyszła nieprawość go usprawiedliwi. Karol Schmitt
Kto gardzi doświadczeniem, jest albo wielkim człowiekiem, albo wielkim głupcem; ale wielkich ludzi na świecie mało. hrabia Aleksander Fredro
Kto grzeszy po pijanemu, niechaj pokutuje, kiedy wytrzeźwieje. Powiedzenie łacińskie
Kto inny sieje, kto inny zbiera. ( Alii sementem, alii metunt). ( Alii sementem, alii metunt)
Kto jest bardziej niemądry: dziecko, które boi się ciemności, czy mężczyzna, który boi się światła? Freehil
Kto jest na dole domaga się równości. Schmidt H
Kto jest przyjacielem ten kocha ale nie każdy kto kocha jest też przyjacielem. Seneka
Kto jest większym głupcem - dziecko, które boi się mroku czy dorosły, który boi się światła? Maurice Freehill
Kto już w grobie jedną nogą, na tym groźby nic nie mogą. hrabia Aleksander Fredro
Kto kocha - małe mu ogromnieje i lada promyk zolbrzymia nadzieję. Cyprian Kamil Norwid (1821-1883)
Kto kocha ludzi, kocha też ich radości. Bez radości nie można żyć. Fiodor Dostojewski
Kto kocha musi umieć zgubić się i odnaleźć. Paulo Coelho
Kto kocha żonę, nie pyta czy kochać ją powinien. Przysłowie chińskie
Kto lubi jeść dobrze, może z głodu umrzeć. Konfucjusz (551-479 p.n.e)
Kto ma chleb, temu jeszcze dają.
Kto ma dużo wrogów, w potrzebie nie znajdzie żadnego przyjaciela. Ezop
Kto ma piękniejszą żoną, zamek na granicy, winnicę przy drodze, ten nigdy wojny nie skończy. Przysłowie francuskie
Kto ma rozum, ma i pieniądze.
Kto ma tego, co kocha, wszystkiego nie stracił.
Kto mi otworzy?... Najgłupszy otwiera natychmiast. Wtedy fortuna uśmiecha się i mówi: "Zostanę z tobą". Zoosman
Kto milczy, ten zdaje się zezwalać. Bonifacy VIII (Benedetto Gaetani, ok. 1235 -1303)
Kto mniema, iż zdoła obejść się bez całego świata, myli się bardzo; ale kto mniema, że świat nie może obejść się bez niego, myli się jeszcze bardziej.
Kto mówi językiem niezrozumiałym dla nikogo poza nim, nie mówi w ogóle. Mówić, to mówić do kogoś. Hans Georg Gadamer
Kto na gorącą kobietę dmucha - ten się na zimnej sparzy.
Kto nie był ni razu człowiekiem, Temu człowiek nic nie pomoże. Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Kto nie chce być bohaterem świętości, ten staje się tchórzem grzechu. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Kto nie dąży do rzeczy niemożliwych, nigdy ich nie osiągnie. Heraklit
Kto nie doznał goryczy ni razu, Ten nie dozna słodyczy w niebie. Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Kto nie ma czytelników, nie jest pisarzem. Marcjalis
Kto nie ma odwagi do marzeń, nie będzie miał siły do walki. Zulehner Paul Michael
Kto nie ma siły, by być uczciwym, nie ma jej też, by wierzyć w uczciwość innych.
Kto nie ma, nie traci.
Kto nie porzuca łapania myszy mimo wynalezienia pułapek? Karol Irzykowski (1873 - 1944)
Kto nie potrafi być szczęśliwy z mężczyzną, wcale nie musi być nieszczęśliwy bez niego. A jeśli jest inaczej, powodem nie jest mężczyzna. Angelika Aliti
Kto nie przeszedł przez szkołę bólu, jest jak analfabeta przed księgą życia. Zenta Maurina Raudive
Kto nie rozumie logiki, ten zwykle nie rozumie i tego, że jej nie rozumie.
Kto nie szanuje swojego czasu, nie szanuje sam siebie. Irina Griekowa
Kto nie umie świecić z wytrwałością słońca, może przynajmniej zabłysnąć jak meteor. Henryk Sienkiewicz (1846 - 1916)
Kto nie wierzy w cuda, ten nie jest realistą - po powstaniu państwa Izrael, 1948. Dawid Ben Gurion
Kto nienawidzi, ten już przegrał. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Kto nigdy nie był dzieckiem, nie może stać się dorosłym. sir Charles Spencer Chaplin (1889-1977)
Kto nikogo nie kocha , sam niczyjej nie zazna miłości. Demokryt
Kto o grosz nie stoi, ten szeląga nie wart. Powiedzenie polskie
Kto ojczyźnie swej służy, sam sobie służy. Ks. Piotr Skarga (właśc. Piotr Powęski, 1536 - 1612)
Kto pierwszy nazwał kobietę różą , był poetą .Kto to powtórzył był tylko komplemenciarzem. Heinrich Heine (1797 - 1856)
Kto pisze dla potomności, ten nigdy nie będzie czytany. William Saroyan
Kto poetę chce zrozumieć, musi pojechać do jego kraju. Johann Wolfgang von Goethe (1749 - 1832)
Kto połyka słodkie słówka, odczuje z czasem ich gorzki smak.
Kto poniża, sam jest niski. Antoine de Saint-Exupery (1900-1944)
Kto posiadł szczęście, ma wszystko, co w ogóle mieć można, kogo zaś szczęście ominęło, ten robi wszystko, by je zdobyć. Epikur z Samos
Kto pragnie pokoju, niech przygotowuje się do wojny. Vegetius
Kto pragnie więcej, traci to, co ma. Ezop
Kto prosi o rękę, prosi o głos.
Kto przestaje być przyjacielem, nigdy nim nie był. Przysłowie chińskie
Kto przewidział przyszłe nieszczęścia, pozbawił siły obecne. Cycero (106-43 p.n.e)
Kto przyjmuje wolność z cudzych rak, uzależnia się. Nikos Kazantzakis
Kto raz górę nad sobą kobiecie wziąć pozwoli, nie zakosztuje już spoczynku. Bogusławski Wojciech
Kto raz skłamał, temu się nie wierzy, nawet, gdy mówi prawdę. Fedrus (ok. 15 p.n.e. - ok. 50 n.e)
Kto rodzi się prostakiem - prostakiem przemija. Katarzyna Nosowska
Kto rozumie problem, jest na drodze do jego rozwiązania Arthur Brühlmeier: Edukacja humanistyczna, "Impuls", Kraków 1993.
Kto sieje zło, zbiera nieszczęście. Salomon
Kto się boi, nie wiedząc właściwie czego, podwójnie się boi. Ivo Andrić
Kto się lęka już przegrał. Bunsch Karol
Kto się spieszy, potyka się. Sofokles
Kto się uważa za zbyt ważnego dla małych spraw, ten przeważnie jest za mały dla spraw ważnych. Jacques Tati (1908-1982), francuski aktor i reżyser
Kto się wyspał, ten jest zdrowy. Przysłowie żydowskie
Kto słowa nie dotrzymuje, ten słowa niewart.
Kto spiera się z pijanym, jakby kłócił się z nieobecnym.
Kto strzela z armaty do wróbla, może go najwyżej ogłuszyć.
Kto szuka dobra, z trudnością je znajdzie, ale zło znajdzie, choć go nie szuka. Demokryt z Abdery
Kto śpi, nie grzeszy, więc miła osobo, nie będzie grzechu, gdy prześpię się z tobą. Jan Sztaudynger
Kto twierdzi o sobie, że szanuje wszystkie idee, ten ogłasza gotowość zdrady swoich przekonań. Mikołaj Gomez Davilla
Kto uczciwy i skromny, każdemu życzliwy. Horacy, Quintus Horatius Flaccus (65-8 p.n.e)
Kto ukochał tylko pojedynczych, a ogół zdeptał, to Neron. Cyprian Kamil Norwid
Kto unika miłości, jest chory. Eurypides
Kto w pięknie odnajduje sens piękny, posiada kulturę. Ma przyszłość przed sobą. Oscar Wilde "Przedmowa"
Kto wad nienawidzi, nienawidzi i ludzi. Pliniusz Młodszy
Kto wiele zaczyna, niczego nie kończy.
Kto wierzy w światłość, ujrzy ją, ciemność istnieje tylko dla niewierzących. Vincent van Gogh (1853-1890)
Kto wolności nadużywa, przeciwko temu ona sama się zwraca. Tadeusz Hipolit Czeżowski (1889-1981)
Kto wzgardzi fałszywą sławą, prawdziwą mieć będzie. Tytus Liwiusz
Kto za młodu nie jest rewolucjonistą, budzi podejrzenie, że jest sklerotykiem. Georg-August Zinn
Kto zatraca się w cierpieniu nie może być człowiekiem wolnym. Pitagoras
Kto zdobywszy pocałunek nie sięgnął po nic więcej, z pewnością jest niegodny i tego, co otrzymał. Owidiusz
Kto znużył się spokojnym życiem, winien się ożenić. Przysłowie hiszpańskie
Kto żyje bez szaleństwa, mniej jest rozsądny niż mniema. Francois Rochefoucauld
Kto żyje uczciwie - będzie ocalony; kto przewrotnie chodzi dwiema drogami, zapewne na jednej z nich zginie. Ks. Przysłów 28, 18
Kto żyje życiem miłości - żyje życiem Boga. ks. Jan Twardowski
Ktokolwiek wymyślił powiedzenie, że pieniądze nie przynoszą szczęścia, zapomniał o słodkich szczeniaczkach. Gene Hill
Ktoś kto zaczyna coś robić, już zrobił połowę.
Ktoś, kto o innych źle mówi, potępia siebie samego. Francesco Petrarka
Ktoś, kto przyjmuje cudze dobro, sprzedaje własną wolę. Seneka
Ktoś, kto wie, jak oddać życzliwość, której doświadczył, musi być przyjacielem ponad wszelką cenę. Sofokles (496 - 406 p.n.e)
Któż by wiódł sowy do Aten? Arystofanes (ok. 446 - 385 p.n.e)
Któż nam powróci te lata stracone bez wiosennego w wiośnie życia nieba. Kazimierz Przerwa-Tetmajer
Któż potrafi wyjaśnić to niezwykłe przeczucie, które mówi nam, nierzadko nawet po pierwszym spotkaniu, że właśnie poznana osoba w jakiś tajemniczy sposób ma dla nas znaczenie? Benson Arthur Christopher (1862-1925)
Któż znałby Hektora, gdyby Troja była szczęśliwa? Owidiusz (Publius Ovidius Naso, 43 p.n.e. - 17 lub 18 n.e)
Ku wojnie wychowany ma być mąż, niewiasta zaś ku wytchnieniu wojownika. Frederich Nietzsche (1844 - 1900)
Kubuś: (...) nie wiedząc, co jest zapisane w górze, człowiek nie wie, ani czego chce, ani co czyni; idzie za swym urojeniem, które mieni rozumem, albo za swym rozumem, który jest często jeno niebezpiecznym urojeniem wychodzącym czasem na dobre, czasem na złe. Denis Diderot "Kubuś Fatalista i jego pan"
Kubuś: To bardzo łatwe. Człowiek szczęśliwy to ten, którego szczęście zapisane jest w górze; ten więc, którego nieszczęście zapisane jest w górze, jest człowiekiem nieszczęśliwym. Denis Diderot "Kubuś Fatalista i jego pan"
Kulawy najdalej zajdzie.
Kultura jest paradą wartości. Henryk Elzenberg (1887-1967)
Kulturalne zero jest zerem dopiero. Rajczak Feliks
Kup sobie psa. To jedyny sposób, abyś mógł nabyć miłość za pieniądze. Św. Augustyn
Kupno psa może być jedyną okazją, kiedy człowiek może wybrać rodzinę. Mordechai Siegal
Kutia: Kutia - nobilitacja pszenicy. Malicki Wiesław
Kwiat przekwita cierń zostaje. Bunsch Karol
Kwiat, który się otwiera, nie czyni przy tym hałasu. Wilhelm Raabe
Kwiaty na grobie wroga pachną upajająco. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Kwiaty: Kwiaty mają pstro w głowie. Regulski Antoni
Las: Szumi las ma czas. Sztaudynger Jan
Latarnik ().. gdy wypadkiem porzuci swoją latarnię i dostanie się między ludzi, chodzi wśród nich jak człowiek zbudzony z głębokiego snu. Na wieży brak wszelkich drobnych wrażeń, które w zwykłym życiu uczą stosować wszystko do siebie. Wszystko, z czym styka się latarnik, jest olbrzymie i pozbawione zwartych, określonych kształtów. Niebo - to jeden ogół, woda - to drugi, a wśród tych nieskończoności samotna dusza ludzka! Gabriel Garcia Marquez
Laur: Innym w laurach nie do twarzy. Kumor Aleksander
Lecz jak każdy w owe dni (...) zapisuję na swoje dobro moją nieświadomość, która wtedy [po wojnie-KK] weszła w modę i z którą jeszcze dziś niejednemu jest do twarzy jak w szykownym kapelusiku. Gunter Grass
Lecz nie zachować powagi, gdy mówią nam [nasi towarzysze] o swoim cierpieniu, jest prawdziwie rażącym brakiem uczuć ludzkich. Adam Smith
Lecz ponad wszystkim błyszczeli Kasjusz i Brutus - właśnie dlatego, że ich wizerunków nie oglądano. Wszystko, co nieznane, uchodzi za wielkie. Tacyt (Publius Cornelius Tacitus, ok. 55 - ok. 120)
Lek przed śmiercią jest nędznym płodem naszej niewiedzy.
Lekarstwem dla chorej duszy jest dobre słowo. Menander
Lekarz leczy chorobę, a zabija pacjenta. Bacon Francis, baron of Verulam (1561-1626)
Lekarz stara się ujrzeć w człowieku jego niedomagania, sędzia jego złe strony, a ksiądz jego głupotę - im głębsza tym lepsza. Arthur Schopenhauer
Lekarze nie leczą już ludzi, lecz ich reperują. Evelyn Waugh
Lekarze zapisują lekarstwa, o których niewiele wiedzą, na choroby, o których wiedzą jeszcze mniej, ludziom, o których nie wiedzą nic. Voltaire
Lekki staje się ciężar, jeśli go dźwigasz ochoczo. Owidiusz
Lektura wyłącznie współczesnych autorów wysusza mózg. Mikołaj Gomez Davilla
Lenistwo i tchórzostwo to dwaj najwięksi nieprzyjaciele życia duchowego. Thomas Merton
Lenistwo jest łagodną formą samobójstwa. Nicolae Iorga
Lenistwo utrudnia, pilność ułatwia. Franklin
Leniwi ożywiają się wieczorem, a najbardziej leniwi w sobotę. Powiedzenie fińskie
Lepie kochać mniej z początku niż wcale przy końcu. Claude Lelouch
Lepiej bez celu iść naprzód niż bez celu stać w miejscu, z pewnością o niebo lepiej, niż bez celu się cofać. Bywają okazje, gdy zwyczajnie nie można się nie napić. Andrzej Sapkowski (zwany ASem oraz Sapkiem)
Lepiej być kanciastym Czymś niż okrągłym Niczym. Christian Friedrich Hebbel
Lepiej być skromnym i pracować na siebie niż udawać wielkiego i nie miec na chleb. Salomon (?-930 lub 929 p. n.e), król izraelski, syn Dawida
Lepiej chyba pójść choćby kawałek dobrą drogą, niż zajść daleko, lecz źle. Platon
Lepiej grać przed pustymi fotelami niż przed pustymi twarzami. Alec Guiness
Lepiej jest kochać i utracić, niż nigdy nie przeżywać miłości. Lord Tennyson
Lepiej jest nie odzywać się wcale i wyydawać się głupim, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości. Mark Twain
Lepiej jest zginąć stojąc, niż żyć na kolanach. Emiliano Zapata
Lepiej kochać i stracić, niż nie kochać nigdy. Riches
Lepiej mieć koszmarny koniec, niż koszmary bez końca. Prawo Matscha
Lepiej narazić się na zarzuty apolityczności i nadmiernego sentymentalizmu, niż pozwolić sobie na ryzyko okrucieństwa. Antoni Czechow
Lepiej nie zaczynać niż zaprzestać. Seneka (Lucius Annaeus Seneca, ok. 3 - 65 n.e)
Lepiej paść z godnością niż żyć w hańbie. Tacyt (Publius Cornelius Tacitus, ok. 55 - ok. 120)
Lepiej poznamy kogoś po godzinie zabawy, niż po roku rozmów. Platon (właść. Arystokles, ok. 427 - 347 p.n.e)
Lepiej rozpoznajemy wartość naszych nieprzyjaciół niż naszych przyjaciół. Chincholle
Lepiej się wrócić, niż nadal iść źle rozpoczętą drogą. Binder
Lepiej ucz się rzeczy nieużytecznych niż nie uczyć się niczego.
Lepiej umrzeć od razu, niż cale życie spędzić w strachu. Ezop
Lepiej z mądrym zgubić niż z głupim znaleźć - mówi przysłowie. Ale najgorzej jest z głupim zgubić, a to się dzieje najczęściej. Karol Irzykowski
Lepiej zbyt wierzyć w ludzi niż nie wierzyć wcale. Autor anonimowy
Lepiej zużywać się, niż rdzewieć. Diderot
Lepsza kłótnia w małżeństwie niźli neutralność. Przysłowie
Lepsza własna łata niż wyżebrana szata.
Lepsza złamana obietnica niż żadna. Better a broken promise than none at all. Mark Twain
Lepsze kłamstwo, którym się co dobrego sprawi, niż prawda, którą się co dobrego zepsuje. Saadi z Szirazu
Lepsze minimum z maksimum niż maksimum z minimum.
Lepszy jeden kusznik w odpowiednim miejscu i o odpowiednim czasie, niż dwa bataliony artylerii - 20 km dalej i pół godziny później.
Lepszy prostak niż niedouczony.
Lew nie śni o potędze. Regulski Antoni
Lew: Lew ma w sobie głośnik. Serna Gomez De La
Leżałem w ubraniu na łóżku i myślałem o tym, że stoją tu rożne meble, leżą książki, wiszą obrazy, ale to wszystko nie ma sensu. Ja też tu leżę i tez nie mam sensu. Tadeusz Rozewicz
Lęk przed śmiercią oznacza, że kocha się życie.
L'homme qui medite est un animal deprave. Rousseau
Liberał to człowiek, który w czasie dyskusji nie może przyłączyć się do swego własnego poglądu. Robert Frost
Licz się z własnym zdaniem. Leszczyński Jerzy
Liczba racjonalnych hipotez, które mogą wyjaśnić jakieś zjawisko jest nieskończona. Prawo Persiga
Lider: As mas. Fangrat Tadeusz
Lis z lisów. Prawdziwy lis nazywa kwaśnymi nie tylko te winogrona, których nie może dosięgnąć, lecz i te, których dosięgnął i które innemu sprzątnął z przed nosa. Aforyzmy F. Nietsche
List ten jest dłuższy jedynie dzięki temu, iż nie miałem czasu napisać go krócej. Blaise Pascal (1623 - 1662)
Listopad to dla Polski niebezpieczna pora. Stanisław Wyspiański
Litera prawa powinna być włączona do alfabetu. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Literatura jest wyrazem społeczeństwa. Louis de Bonald (1754 - 1840)
Literatura rozwija się najlepiej wówczas, gdy jest w połowie rzemiosłem, a w połowie sztuką. William R. Inge
Literaturze nie są potrzebni wielcy pisarze, ale wielkie dzieła. Aleksander Kumor
Littera scripta manet - słowo zapisane pozostaje.
Logika jest absolutnie pewną metodą dochodzenia do niepewnych wniosków. Maksyma Manly'ego
Logika snu jest przejściowym szaleństwem. Geneviere Rodis-Lewis
Logika zabija życie. Antoine de Saint-Exupery (1900-1944)
Los dał ludziom odwagę znoszenia cierpień. Homer
Los jest ślepy, ale trafia bez pudla. Włodzimierz Scisłowski
Los nie może nasz obdarzyć większym szczęściem niż zasianie niezgody między naszymi nieprzyjaciółmi. Tacyt
Los: O losie człowieka decyduje człowiek. Brecht Bertold
Lub robić coś...Kochaj kogoś... Nie bądź gałganem...Żyj poważnie! Tadeusz Kotarbiński
Lubię dobrze wychowanych ludzi, wolałbym jednak lepiej wychowany naród.
Lubię rekonwalescencję. Jest to okres, który sprawia, że warto jest chorować. George Bernard Shaw
Lubię, kiedy kobieta omdlewa w objęciu. Kazimierz Przerwa-Tetmajer (1865 - 1940)
Ludność składa się z dziwnych istot. Połowa potępia to, co sama czyni, druga połowa czyni to, co sama potępia. pozostali zawsze mówią i postępują jak należy. B. Franklin
Ludzi gubi to, że nie umieją powiązać początku z końcem. Alkman z Sardes, Alkmajon, Alkmeon (2. poł. VII w. p.n.e)
Ludzi nie sądzi się na podstawie ich krewnych.
Ludzi poznaje się po ich śmieciach. Oliver Brown
Ludzie błagają Boga o zdrowie. Nikt jednak ze śmiertelników nie myśli, że zachowanie zdrowia leży w jego własnych rękach. Demokryt
Ludzie boją się zmiany. Nawet na lepsze. Kraszewski Józef Ignacy
Ludzie byli sobie kiedyś bliżsi, broń nie niosła tak daleko. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Ludzie czasem myślą, jak zabić czas. A to czas ich zabija
Ludzie dziwią się, że od 27 lat jestem wierny żonie. Ale dlaczego miałbym szukać hamburgera, skoro mam pod ręką befsztyk. Paul Newman
Ludzie kłócą się dlatego, że brakuje im argumentów. Gilbert Keith Chesteron (1874-1936)
Ludzie kupują zwykle to, co chcą kupić, a nie to, czego potrzebują. Potrzeba jest tylko wymówką, żeby kupić, co chcemy i spać spokojnie. Adam P. Ygnasik
Ludzie mają tę wadę, że wszyscy chcą budować, a nikt nie chce zająć się utrzymaniem porządku i remontem. Kurt Vonnegut
Ludzie mali nie cierpią swojej skali. Jan Sztaudynger
Ludzie mówią, że życie to jest to, ale ja wolę sobie poczytać. Cycero
Ludzie myślą czasem jak zabić czas, a to czas ich zabija. Allais Alphonse
Ludzie na naszej planecie nie stoją w szeregu. Tak naprawdę wszyscy stoimy w kręgu trzymając się za ręce. Cokolwiek dasz komuś, kto stoi obok, w końcu do Ciebie powróci [159] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Ludzie nauczają uczą się.
Ludzie nie lubią tych, którym muszą być wdzięczni. z życia
Ludzie nie są gorsi niż dawniej, tylko sprawozdawczość na temat jego poczynań jest obecnie dokładniejsza. John Priestley
Ludzie niechętnie wyzbywają się wad: wolą je równoważyć zaletami.
Ludzie o niezmiennych zasadach są jak samochody jadące po szynach. Roberto Rossellini
Ludzie postanowili, że Boga nie ma. On jednak nie ma obowiązku stosowania się do naszych uchwał. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Ludzie prędzej wybaczają temu, kto ich oszukuje, niż temu, kto im mówi gorzką prawdę.
Ludzie przychodzą i odchodzą, a ty nie przywiązujesz do tego większej wagi. Lecz kiedy przychodzi przyjaciel, w twoim życiu wschodzi słońce, powietrze staje się rześkie, kwiaty zakwitają, niebo się rozjaśnia, a noc staje się głębsza. Cała ziemia się ożywia i nawet ptaki śpiewają radośniej. M. J. Savage
Ludzie ratują wartość pieniądza, ale nie zawsze umieją ratować wartość życia. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Ludzie sami nie wiedzą, czego chcą. Trzeba ich popychać. John Steinbeck
Ludzie są jak kwiaty: stworzeni do tego, aby się rozwijać. Ewa Lewandowska
Ludzie są równi, tylko nierówność ich dzieli. Kazimierz Przerwa-Tetmajer (1865 - 1940)
Ludzie są zaiste dziwaczni: bardziej cenią swoje mniemania niż rzeczywistość.
Ludzie są, jacy są: nie zawsze idzie o to, aby ich zmieniać, lecz o to, aby ich poznawać.
Ludzie się starzeją, ale to nie znaczy, że dojrzewają.
Ludzie stale szukają skróconych dróg do szczęścia. Nie ma skróconych dróg. Ernest Hemingway (1899 - 1961)
Ludzie to zwierzęta, które myślą ze świat należy do nich...
Ludzie ukrywają słów tylko po to, by ukrywać swoje myśli. Voltaire (właśc. Francois-Marie Arouet, 1694 - 1778)
Ludzie używają słów tylko po to, by ukryć swe myśli. Voltaire (właśc. Francois-Marie Arouet, 1694 - 1778)
Ludzie wierzą, że aby zdobyć sukces trzeba wcześnie wstawać. Otóż nie - trzeba wstawać w dobrym humorze. Marcel Achard
Ludzie z miasta są kruchego ciasta. Sajdok Gustaw
Ludzie zbzikowani na punkcie zdrowia muszą poczuć się naprawdę głupio pewnego dnia, leżąc w szpitalu i umierając na nic! Redd Foxx
Ludzie znają cała prawdę i jeszcze coś więcej. I to coś więcej jest najgorsze
Ludzie zwykle mają dwa powody, dla których coś robią: jeden prawdziwy i jeden, który dobrze brzmi. J. Pierpont Morgan
Ludzie, chociaż nie dożyją nawet stu lat, to jednak stwarzają sobie troski na całe tysiąclecia. Przysłowie chińskie
Ludzie, którzy naprawdę przygotowują przyszłość, bywają najczęściej pomijani i zapominani przez współczesnych. Stefan Świeżawski
Ludzie, którzy przemawiają uroczyście jak marmurowe kolumny głęboko Wyciętymi w nich napisami, okazują się często słupami, na których czas nakleja reklamowe afisze. Antoni Słonimski
Ludzie, zauważyłem, lubią takie myśli które nie zmuszają do myślenia. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Ludziom przydałby się czasem dzień wolny od życia. Św. Augustyn
Ludziom zawsze wydaje się, że ich cierpienie jest największym cierpieniem na świecie.
Ludzka głupota nie zna granic. Anakarsis
Ludzkie cierpienia, suma cierpień doznawanych w każdej chwili na całym świecie to przeogromny ocean. Pierre Teilhard de Chardin
Ludzkie przygody, ludzkie noś; jeden jest Pan smutku i nagrody. (Tren XIX) Jan Kochanowski (1530-1584)
Ludzkość nieustannie kroczy do przodu, lecz człowiek ciągle pozostaje taki sam. Johann Wolfgang Goethe
Ludzkość stawia sobie zawsze takie zadania, które jest w stanie rozwiązać. Karol Marks (Karl Marx, 1818 - 1883)
Ludzkość wymyśliła wiele sposobów samobójstwa. Ci, którzy próbują uśmiercić ciało., znieważają Boskie przykazanie na równi z tymi, którzy próbują uśmiercić swoją duszę, choć zbrodnia tych ostatnich jest mej widoczna dla ludzkich oczu. Paulo Coelho
Lwia część nieszczęść przysługuje ludzkości do indywidualnego podziału.
Ładna dziewczyna i wybrakowany towar zawsze znajdą amatora.
Łakniesz krwi - bądź pchłą. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Łapią nas na taki lep, że mucha nie siada. Nikolski Artur
Łatwiej dostrzega się błąd niż prawdę.
Łatwiej jest głosić pokój, niż go zachować. Andre Maurois
Łatwiej jest walczyć o zasady, niż żyć zgodnie z nimi.
Łatwiej na świecie o filozofię, niż o dobrą radę. Henryk Sienkiewicz (1846 - 1916)
Łatwiej o sukces, niż o jego owoce. Grzeszczyk Władysław
Łatwiej poznać dziesięć krajów niż jedną kobietę. Hebrajskie
Łatwiej stworzyć Boga, niż uwolnić się od jego kapłanów.
Łatwiej upaść na głowę niż powstać z miłości. Ks. Jan Twardowski
Łatwiej zmienić ustrój, trudniej - odmienić człowieka. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Łatwizna życiowa jest największym wrogiem współczesnej Polski. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Łatwo dostrzec górną granicę dobra, nikogo jednak nie powstrzyma dolna granica zła, bo jej w ogóle nie ma. Droga schodzi coraz niżej i niżej. Gilbert Keith Chesterton
Łatwo nauczyć się panować, trudno nauczyć się rządzić.
Łatwo się mówi - "trudno powiedzieć". Stanisław Tym
Łotrem ten co z grzędy capnie kurę, mistrzem kto zwędzi złota górę. Jan Kochanowski (1530-1584)
Łzy kobiece mają dziwną własność; potrafią osuszyć męską kieszeń.
Łzy kobiety są źródłem zła.
Łzy są pociechą nieszczęśliwych. Epiktet
Łzy znajdują się na dnie każdego komizmu. Chaplin Charles
Ma pegaza na biegunach. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Ma żelazna zasady. Dla drugich
Mając 40 lat stwierdza, że trzeba mu kogoś, kto wskaże drogę, pochwali go albo zgani: ojca. Autorytetu, nie władzy. Albert Camus (1913-1960)
Mając dwadzieścia lat myślałem tylko o kochaniu. Potem kochałem już tylko myśleć. Albert Einstein (1879 - 1955)
Mając tyle wiary ile mieści się w ziarnie gorczycy można przenosić góry. Danielle Steel: Teraz i na zawsze (New and Forever)
Majątek ruchomy i własność nieruchoma. Jeżeli życie obeszło się z kimś prawdziwie po zbójecku i odjęło mu z czci, przyjaciół, zwolenników, zdrowia, majątku, co tylko odjąć mogło, to w następstwie odkrywa on może, kiedy minie pierwszy wstrząs, iż jest bogatszy niż pierwej. Albowiem dopiero wtedy wie się, co należy do nas tak, iż żadna dłoń zbójecka tknąć tego nie zdoła: a z grabieży i zamętu wyjść można wyniosłością wielkiego obszarnika. Aforyzmy F. Nietsche
Make hay while the sun shines - zbieraj siano, póki słońce świeci (kuj żelazo, póki gorące). (kuj żelazo, póki gorące). (kuj żelazo, póki gorące)
Makijaż: Makijaż - retusz natury. Regulski Antoni
Malarz to człowiek, który maluje to, co sprzedaje. Artysta to człowiek, który sprzedaje to, co maluje. Pablo Picasso (1881 - 1973)
Malowniczość rozprasza siłę marzenia.
Mała dawka filozofii czyni z człowieka ateistą, duża zwraca go ku religii. Francis Bacon
Małe dobro wielkiego złego nie ozdobi ani naprawi; małe zło wielkie dobro zepsuje. Aleksander Fredro (1793 - 1876)
Małe rzeczy są naprawdę małe, ale być wiernym w małych rzeczach - to wielka rzecz. św. Augustyn
Małe złego początki wzrastają z uporu. Krasicki Ignacy
Małe zyski psują wielkie interesy.
Mało jest zalet, których by Polacy nie mieli, i mało błędów, których udałoby im się uniknąć. Winston Leonard Spencer Churchill (1874-1965)
Mało ludzi zasługuje na to, aby ich słuchano uważnie, ale wszyscy zasługują na to, aby ich obserwowano ze współczuciem i wyrozumiałością. Ivo Andrić
Mało warta jest miłość, która ukochanego naraża na niebezpieczeństwo.
Małość człowieka rodzi się w kołysce wielkości.
Małpa nie pracuje. Małpa szuka pożywienia. Nawet jeśli szuka go w sposób przemyślny
Mały człowiek rośnie, gdy zrozumie swoją małość. Wielki człowiek maleje, gdy zapatrzy się w swoją wielkość
Mały komar, a przecież guz po nim.
Małych poznać po koturnach.
Małżeństwo - to morze, dla którego dotychczas nie wynaleziono kompasu. Heinrich Heine (1797-1856)
Małżeństwo bez pieniędzy to wrota do biedy i nędzy. Przysłowie
Małżeństwo jest jak wielkie dzieło i wtenczas najlepiej ułożone, kiedy się można obejść bez rozdziałów. Przysłowie
Małżeństwo jest wiedzą. Honore de Balzac
Małżeństwo przypomina trochę budowanie z klocków Lego bez instrukcji. Ammunni Bala Subramanian
Małżeństwo to loteria, ale jeśli przegrasz, nie możesz wyrzucić losu.
Małżeństwo to wspólnota złożona z władcy, władczyni oraz dwóch niewolników, co czyni razem dwie osoby. Bierce Ambrose Gwinnet (1842-1914)
Małżeństwo, to dzielenie we dwoje problemów, których by się nie miało gdyby się było samemu.
Mam chyba ogromny mózg: czasem podjęcie decyzji zajmuje mi cały tydzień. Twain Mark
Mam nadzwyczaj prosty smak: zawsze zadowala mnie to, co najlepsze.
Mam tę nadzieję, bez niej bowiem nie umiałbym żyć. Herbert George Wells
Mam wrażenie, że to hasło obrony Polski jest jak gdyby potężnym łańcuchem, który jest jednym końcem przytwierdzony do Polski. Chodzi o to, ażeby jak najwięcej dłoni chwyciło za łańcuch, trzeba go sobie przerzucić przez ramię i ciągnąć, ciągnąć, chociażby w krzyżach trzeszczało. Aby Polskę pociągnąć wyżej. Edward Śmigły-Rydz (marszałek Polski, 1886 - 1941)
Mam za dużo energii, żeby pracować. Wojtek Bartoszewski
Mama umiała być bardzo wesoła. Mama umiała być bardzo lękliwa. Mama umiała szybko zapominać. Mama miała jednak dobrą pamięć. Mama wylała mnie razem z kąpielą, a mimo to siedziała ze mną w jednaj wannie. Mama niekiedy mi ginęła, ale szedł z nią jej znalazca. Kiedy ja rozśpiewywałem szyby, mama spieszyła z kitem. Mama czasami błądziła, choć dookoła nie brakowało prostych dróg. Nawet gdy mama zapinała się pod szyję, mogłem ją przejrzeć na wylot. Mama bała się przeciągów, a mimo to robiła ciągle dużo zamieszania. Lubiła dużo wydawać i niechętnie płaciła podatki. Gunter Grass
Mamy coraz lepsze widoki na coraz gorsze perspektywy!
Mamy dwa wyrazy: swoboda i wolność. Swoboda, zda mi się, oznacza posiadanie - rozporządzam swą osobą. W wolności mamy pierwiastek woli, a więc czynu zrodzonego z dążenia... Janusz Korczak
Mamy mapę wszechświata dla mikrobów, mamy mapę mikroba dla wszechświata. Miroslav Holub (1924-1998)
Mania wielkości to choroba karłów. Chyła K
Marne jest życie ludzi, którzy kłamstwo wyżej stawiają od prawdy. Ezop
Marszczymy brwi, bo chcemy złapać szczypczykami jakąś wielką myśl, która się nam wymyka.
Marzenia i lata nie powracają. Puszkin Aleksander
Marzenia to niczym nie zmącona rozkosz, a oczekiwanie aż się spełnią to prawdziwe życie. Victor Hugo
Marzenia zwykle się spełniają, ale nie tak i nie wtedy, kiedy tego pragniemy. Maria Dąbrowska z domu Szumska (1889-1965)
Marzenie o tym, by człowiek wyzwolony z rozmaitych pęt dostąpił szczęścia, jest odwieczne. Stefan Meller (polski historyk)
Marzenie:Marzenie zabiera tyle samo czasu co planowanie. Balzac Honoriusz
Maska chroni lepiej niż przyłbica. Bester J
Masy są zawsze pod wrażeniem siły, jedynie rzadko dobroci. Gustaw Le Bon
Masz słuszność - odparł Kandyd - ale trzeba uprawiać nasz ogródek. Voltaire (właśc. Francois-Marie Arouet, 1694 - 1778)
Masz zawsze o jeden wirus więcej niż sądzisz. Prawa Murphy'ego
Maszyny powinny pracować; ludzie powinni myśleć. Z praw Murphy'ego
Matematyka jest miarą wszystkiego. Arystoteles
Materia nie może zginąć. Antoine Laurent Lavoisier (1743 - 1794)
Matka nigdy nie odchodzi od kołyski, ani od Kalwarii, ani od grobu swojego dziecka. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Mazurowie naszy / Po jagielnej kaszy Słone wąsy mają, / Piwem je zmywają. Jan z Kijan lub Jan z Wychylówki (XVI / XVII w)
Mądrości chodzą bezkarnie na skróty. Sławomir Wróblewski
Mądrością dziecka jest ufność... ks. Twardowski
Mądrość jest córką doświadczenia. Leonardo da Vinci
Mądrość jest zrodzona przed początkiem świata. Salomon
Mądrość polega na tym, aby nie być szalonym, jeśli tylko usprawiedliwiają to okoliczności. Jean Cocteau
Mądrość to jest to, co zostaje, kiedy zapomniało się już wszystko, czego nas uczono.
Mądrość uzależniona jest od trzech rzeczy: osobowości, wiedzy, samokontroli. Antyfanes
Mądry idealizm jest bliższy mądremu materializmowi niż głupi materializm. Władimir Lenin (właść. Władimir Uljanow, 1870 - 1924)
Mądry mężczyzna potrafi zbudować miasto, mądra kobieta jest zdolna doprowadzić je do upadku. Przysłowie chińskie
Mądry, kto błędy swoje dostrzega. S. Mrożek
Mądrzy ludzie nie czytają książek, mądrzy ludzie je piszą. Lech Janerka (tak, ten muzyk:-)
Mądrzysz się zanim posiadłeś owłosienie(Ante pilos sapis). (Ante pilos sapis). (Ante pilos sapis)
Mąż to mężczyzna, któremu niezmiernie trudno przyznać, że coś jest w całości jego winą. Pam Brown
Mąż to mężczyzna, który śpi przed telewizorem w niedzielne popołudnie. Pam Brown
Mąż to taka osoba, która dzwoni do ciebie z biura, aby zapytać, jaki jest numer jego samochodu (zaparkowanego przed biurem), po czym mówi: "Dzięki synu". Patricia Strang
Mech: Mech jest peruką kamienia. Serna Gomez De La
Medycyna i gimnastyka leczą ciało. Lekarstwem dla chorej duszy jest tylko filozofia. Plutarch
Medycyna poprawnie polityczna: lekarz służbie śmierci, a nie życiu. ks. Artur Katolo
Megaloman to kicz własnej produkcji. Sajdok Gustaw
Mesjanizm jest wiarą w rychłe ziemskie zbawienie ludzkości, dokonane za sprawą jednostki lub zbiorowości powołanych przez Boga do tego celu. Stanisław Pieróg - filozof
Metoda jest matką pamięci. Margaret Fuller
Męczennicy religii niszczonych nie bywają kanonizowani.
Mędrcy głoszą, że prawda to powątpiewanie. Daniel Rops
Mędrzec nie będzie twierdzić tego, co mu mu się tylko wydaje, i dzięki temu nigdy nie przytaknie fałszowi. Zenon z Kition
Mędrzec widzi w lustrze głupca, głupiec przeciwnie. H. Steinhaus
Mędrzec, to ktoś, kto nie mając nic do powiedzenia, nie próbuje tego udowadniać.
Męstwo(odwaga)nie polega na noszeniu broni, bo męstwo nie trzyma się żelaza lecz serca. Stefan kard. Wyszyński
Mężatka jest niewolnicą, którą trzeba umieć osadzić na tronie. Honore Balzac
Mężczyzna ambitny chce błyszczeć poprzez swe dzieła lub co najmniej w związku ze swymi dziełami. Kobieta szuka blasku, który mogłaby odbijać. Andre Maurois
Mężczyzna bez kobiety jest jak ryba bez roweru.
Mężczyzna czuje się siedem lat starszy w dzień po ślubie. Francis Bacon
Mężczyzna jest zawsze dzieckiem, nawet gdy jest to duże dziecko, dzieckiem dzierżącym władzę. George Sand
Mężczyzna lubi cudze żony, ale woli własnych synów. Przysłowie gruzińskie
Mężczyzna może być szczęśliwy z każdą kobietą pod warunkiem, że jej nie kocha... Oscar Wilde (1856 - 1900)
Mężczyzna mówi - dzień mija, kobieta - rok. Abisyńskie
Mężczyzna nie znosi u innych przede wszystkim wad własnych. Henryk Sienkiewicz (1846 - 1916)
Mężczyzna poddaje się urokowi przez oczy tzn. przez to, co widzi, kobieta poddaje się urokowi przez uszy tzn. przez to, co słyszy. Aldous Leonard Huxley (pisarz angielski, 1894-1963)
Mężczyzna powinien zacisnąć zęby i dzielić losy ojczystego kraju. Uważam to za oczywiste. Co innego wy. [kobiety, dzieci] Borys Pasternak
Mężczyzna pragnie uznania, kobieta - uwielbienia. Feliks Chwalibóg
Mężczyzna rozpoczyna życie rozpustą, przechodzi przez miłość i kończy małżeństwem, kobieta odwrotnie. Anonim
Mężczyzna śni o sławie , podczas gdy kobieta budzi się do miłości. A. Tennyson
Mężczyzna ucharakteryzowany na kobietę i kobieta przebrana za mężczyznę jest fałszem, a potrzebna jest prawda - rzeczywistość taka, jaką sam Bóg ukształtował. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Mężczyzna uważa, że wie, ale kobieta wie lepiej. Przysłowie chińskie
Mężczyzna wciąż oscyluje między potrzebą bliskości i tęsknotą do niezależności. John Gray
Mężczyzna zakochuje się tak, jakby spadał ze schodów: to po prostu wypadek. Oscar Wilde (1854-1900)
Mężczyzna żonaty traci głos - żona mu go odbiera. Wojciech Bogusławski
Mężczyzna, jak skowronek, śpiewa w blasku słońca. Kobieta, jak słowik, śpiewa w cieniu. Jean Paul
Mężczyzna, który kłamie - nie kocha. Krzysztof Chyła
Mężczyzna, który wchodzi do ubieralni żony, jest albo roztargnionym mędrcem, albo durniem. Van de Velde
Mężczyzna, rozmawiając z piękną kobietą, zwykle nie słyszy, co ona mówi, ale patrzy czym. Magdalena Samozwaniec
Mężczyźni budują domy, ale to kobiety je tworzą. Przysłowie angielskie
Mężczyźni chełpią się tym czym są, kobiety czym nie są. Francoise Sagan
Mężczyźni powinni kobietom jak najczęściej mówić komplementy. Kosztuje o wiele mniej niż kwiaty a sprawiają im tę samą przyjemność. Magdalena Samozwaniec
Mężczyźni są dla kobiet jak miejsca na parkingu. Mężczyzna bez kobiety jest jak dom bez okien. William Wharton
Mężczyźni się nie starzeją to kobiety robią się młodsze.
Mężczyźni to taki rodzaj myśliwych, którzy przygotowywują przynętę, zakładają sidła, a potem sami w nie wpadają. - z kobietami. John Steinbeck
Mężczyźni ustanawiają prawa, kobiety zwyczaje.
Mężczyźni zawsze chcą być pierwszą miłością kobiety, kobiety zaś chcą, żeby mężczyzna był ich ostatnią. Oscar Wilde
Mężczyźnie nie może stać się nic złego, gdy wokół niego są kobiety. Herodot
Miał rację pewien Francuz zauważając: "Jakże słodka jest samotność!" Ale chciałbym mieć przyjaciela, któremu mógłbym to powiedzieć! William Cowper
Miałem go zawsze za lwa, ale gdy go zobaczyłem na czworakach, poznałem że nim nie jest. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Miarą mowy nie jest ten, który mówi, lecz ten, który słucha. Platon
Miarą wartości teatru jest jego repertuar stały. Stanisław Leopold Brzozowski (pseud. Adam Czepiel, 1878-1911)
Mieć odwagę, nie znaczy mieć rację.
Miej lustro i patrz w lustro. Samozwaniec Magdalena
Miej oczy szeroko otwarte przed ślubem i przymykaj je później. Benjamin Franklin (1706-1790)
Miej ty sobie pałace, ja mój domek ciasny. Prawda nie jest wspaniały, szczupły, ale własny. Ignacy Krasicki (1735 - 1801)
Miejcie litość nad nami, nad tymi których udziałem są niekończące się zmagania między Ładem a Przyrodą. Guillaume Appolinaire
Mieli do wyboru wojnę lub hańbę, wybrali hańbę, a wojnę będą mieli także. Wybrali hańbę, a wojnę będą mieli i tak - wypowiedziane po powrocie premiera Chamberlaina z Monachium
Mierz zamiary na domiary. Sztaudynger Jan
Mierząc się z przeszkodą człowiek poznaje siebie. Antoine De Saint-Exuprey
Mieszkaj tak, jakbyś miał odejść. Przysłowie łacińskie
Między dobrymi wszystko dobrze się układa. Cyceron (Cicero Marcus Tullius, 106-43 p.n.e)
Między kobiecym tak i nie, zaledwie koniec igły zmieścić się może. Saavedra Miguel de Cervantes (1547-1616)
Mięso armatnie ma też prawo głosu. Francois Rene de Chateaubriand (1768 - 1848)
Milcz albo mów coś lepszego od milczenia. Eurypides
Milcząc wołają. (Cum tacent, clamant). Cyceron (Marcus Tullius Cicero, 106 - 43 p.n.e)
Milczenia Boga mogą być długie, ale nigdy nie są one milczeniami zapomnienia.
Milczenie jest cnotą głupich. Bacon Francis, baron of Verulam (1561-1626)
Milczenie jest często najmądrzejszą rzeczą jaka możesz powiedzieć.
Milczenie jest wymowniejsze od mowy.
Milczenie stało się jego mową ojczystą. Oliver Goldsmith
Milczenie w obronie własnej jest bardziej wymowne niż słowa. Człowiek nie żałuje tylko tych słów, których nie powiedział. Ks. Kardynał Stefan Wyszyński
Milczenie: Milczek - aptekarz słowa. Regulski Antoni
Milsza śmierć wolna, niż życie w kajdanach. Ignacy Krasicki (1735 - 1801)
Miłe złego początki, lecz koniec żałosny. Ignacy Krasicki (1735 - 1801)
Miło jest spróbować. Francesco Petrarca (1304 - 1374)
Miło poszaleć w porę. Horacy, Quintus Horatius Flaccus (65-8 p.n.e)
Miłosny topielec: Tu nie pomogą koła, wiosła - fala zalała go miłosna. Szargan Michał
Miłości nie udowadnia się słowami. Jean Jacques Rousseau
Miłości z serca nie można wyrwać, tak jak się wyrywa ząb.
Miłość - to dwie dusze w jednym ciele. Przyjaźń - to jedna dusza w dwóch ciałach. A gdy miłość łączy się z przyjaźnią, powstaje wówczas jedność podwójna i zupełna.
Miłość - wieczna wiosna kobiety i wieczna jesień mężczyzny. Helena Rowland
Miłość bardzo przypomina torturę albo zabieg chirurgiczny. (...) Ona albo on będzie wykonawcą, czy katem; drugie pacjentem, albo ofiarą. Charles Baudelaire
Miłość bezinteresowna daje szczęście, a interesowna pieniądze.
Miłość Boga jest najbardziej oszukańcza ze wszystkiego. Należałoby ją potraktować, jak pospolity slogan, który z błyskotliwej myśli przeradza się w głuche milczenie. Georges Bataille
Miłość ci wszystko wybaczy. Julian Tuwim (1894 - 1953)
Miłość daje znacznie mniej, niż się oczekiwało. Antoni Czechow
Miłość dobrej kobiety - brylant w węgla bryle: Daje blask, światło, ciepło i radości tyle. Mieczysław Czerwiński
Miłość i nienawiść są dwoma obliczami tego samego. Witold Gombrowicz (1904-1969)
Miłość istnieje tylko dla tych, którzy o niej myślą. Achard Marcel (1899-1974)
Miłość jako nasionko leśne z wiatrem szybko leci, ale gdy drzewem w sercu wyrośnie, to chyba tylko razem z sercem wyrwać można. Henryk Sienkiewicz (1846 - 1916)
Miłość jest chorobą zaraźliwą: nikt nie wie, kiedy jego też chwyci. Anatole France, właśc. François Anatole Thibault (1844-1924)
Miłość jest czekaniem na szelesty, listy, na pukanie do drzwi. Małgorzata Hillar
Miłość jest dziwną syntezą egoizmu i altruizmu; bywają wypadki, w których z drapieżnym egoizmem jest bardziej do twarzy niż z flegmatycznym zrzeczeniem się praw swoich. Gdy dusze mają się stać wzajemnie swoją własnością, wtedy ustają "zasadnicze prawa człowieczeństwa". Karol Irzykowski
Miłość jest grzechem... jeżeli nie możemy całego życia spędzić z człowiekiem, którego kochamy
Miłość jest jak liść w lesie - czas ją zmienia, tak jak zima zmienia wygląd lasu. Emily Bronte
Miłość jest jak narkotyk. Na początku odczuwasz euforię, poddajesz się całkowicie nowemu uczuciu. A następnego dnia chcesz więcej. I choć jeszcze nie wpadłeś w nałóg, to jednak poczułeś już jej smak i wierzysz, że będziesz mógł nad nią panować. Myślisz o ukochanej osobie przez dwie minuty, a zapominasz o niej na trzy godziny. Ale z wolna przyzwyczajasz się do niej i stajesz się całkowicie zależny. Wtedy myślisz o niej przez trzy godziny, a zapominasz na dwie minuty. Gdy nie ma jej w pobliżu - czujesz to samo co narkomani, kiedy nie mogą zdobyć narkotyku. Oni kradną i poniżają się, by za wszelką cenę dostać to, czego tak bardzo im brak. A ty jesteś gotów na wszystko, by zdobyć miłość. Paulo Coelho
Miłość jest jak róża, co zdobi cały świat. Maleńka czy duża, zostawia w sercu ślad
Miłość jest jak tama. Jeśli pozwolisz, aby przez szczelinę sączyła się strużka wody, to w końcu rozsadza mury i nadchodzi taka chwila, w której nie zdołasz opanować żywiołu. A kiedy miry runą, miłość zawładnie wszystkim. I nie ma wtedy sensu zastanawiać się, co jest możliwe, a co nie, i czy zdołamy zatrzymać przy sobie ukochaną osobę. Kochać, to utracić panowanie nad sobą. Paulo Coelho
Miłość jest jak ziewanie, najczęściej kończy się spaniem. Ludovico (1474-1533)
Miłość jest kombinacją podziwu, szacunku i namiętności. (Niezawinione Śmierci) William Wharton
Miłość jest mgłą, która wytwarza się w głowie. Jeśli owa mgła opada na doł - na serce - następuje pogoda życia; jeśli pozostaje w głowie - pada deszcz łęz
Miłość jest najdoskonalszym dziełem człowieka. Daniel Rops
Miłość jest najwyższą siłą wszechświata, to ona wprawia w ruch gwiazdy. Alighieri Dante (1265-1321)
Miłość jest niczym innym, jak żądzą nieśmiertelności. Michel Montaigne
Miłość jest odwagą kobiet, ich gwiazdą przewodnią, kompasem ich podróży. E. von Dinchlage
Miłość jest pierwszą wśród rzeczy nieśmiertelnych. Alighieri Dante (1265-1321)
Miłość jest poszanowaniem życia we wszystkich przejawach. Erich Fromm (filozof, 1900-1980)
Miłość jest pragnieniem, aby komuś coś dawać - a nie otrzymywać. Bertolt Brecht (1898 - 1956)
Miłość jest rozkosznym kwiatem, ale trzeba mieć odwagę zerwać go na krawędzi przepaści. Stendhal
Miłość jest ślepa i sama sobie nie dowierzając, chwyta się każdego oparcia. Aleksander Puszkin
Miłość jest ślepa, ale małżeństwo przywraca jej wzrok.
Miłość jest ślepa; Właśnie dlatego ma tak wyczulony zmyśl dotyku. Jayne Mansfield
Miłość jest taka, jaki jest świat. Świat jest taki, jaka jest miłość
Miłość jest to barwa na aksamitnym kwiecie. Patrz i używaj z daleka. Gdy go ściśniesz w palcach, zostanie plama i cały wdzięk przepadnie. Joseph Conrad, właśc. Teodor Józef Konrad Korzeniowski (1857-1924)
Miłość jest to wzajemna zależność, która opiera się na wzajemnej niezależności. John Chingsiun Wu
Miłość jest tryumfem wyobraźni nad inteligencją. Henry Louis Mencken
Miłość jest zawodem kobiet. Czemuż więc ukrywać przed nimi tak długo to, czego nigdy nie wiedzą zbyt wcześnie? C. J. Dorad
Miłość jest znalezieniem siebie zewnątrz siebie.
Miłość kobiety jest śmiercią mądrości. Perskie
Miłość kobiety to tylko podmuch i odwraca się jak wiatr. Sir T. Wyatt
Miłość kobiety zmienia ukochanego, aż widzi go takim, o jakim jej serce marzy. Jeffery Farnol
Miłość małżeńska nie jest prostym dodaniem dwóch różnych miłości: miłości męża i żony, ale jest jedną miłością, którą żyją dwie osoby, i która sprawia, że stają się one nie tylko jednym ciałem, ale nade wszystko jednym sercem i jedną duszą.
Miłość mężczyźnie nie jest życiem całym - Dla kobiet miłość - jedyne istnienie (...) On wszystkie dobra ma - kobieta jedno: Kochać i kochać, i być zawsze biedną! Miłości kobiet - o! poznania warte, Piękne a groźne, pełne tajemnicy. Kobieta wszystko stawia na te kartę, Gdy przegra, to jej nic oprócz tęsknicy I żalu życie nie odda rozdarte. Byron
Miłość między cnotami jest tym, czym słońce między gwiazdami: nadaje im blasku i urody. Franciszek Salezy, Francois de Sales, święty (1567-1622)
Miłość najłatwiej złowić w sieć radości. Ali Ibn Abi Talib
Miłość nie jest całkowicie ślepa, ale cierpi na daltonizm. Henryk Sienkiewicz (1846 - 1916)
Miłość nie jest skarbem, który się posiadło, lecz obustronnym zobowiązaniem. Antoine de Saint - Exupéry (1900 - 1944)
Miłość nie ma wieku, wciąż się rodzi.
Miłość nie polega na wzajemnym wpatrywaniu się w siebie, ale na wspólnym patrzeniu w tym samym kierunku. Antoine se Saint-Exupery (1900-1944)
Miłość nie pragnie, aby jej dogadzano, ani nie stara się o własną wygodę; lecz troszczy się o dobro innych i buduje Niebo pośród piekielnej rozpaczy. William Blake
Miłość nie zawsze może pokonać cierpienie, ale może je uczynić znośnym, a nawet radosnym!
Miłość niecierpliwa nie na zawsze za mała (...) skończyć się nie może rodzi się od razu umiera za długo. Ks. Jan Twardowski
Miłość nigdy nie przychodzi po trochu. Paulo Coelho
Miłość nigdy nie ustaje. Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość, te trzy: z nich zaś największa jest miłość. św. Paweł Apostoł
Miłość oddala bo za bardzo zbliża. Ks. Jan Twardowski
Miłość ogarnia całe życie kobiety, jest jej więzieniem i jej niebem. Adalbert von Chamisso
Miłość ojczyzny. (Amor patriae). (Amor patriae)
Miłość oznacza rozprowadzać ciepło, nie dusząc się przy tym wzajemnie. Miłość oznacza być ogniem, ale wzajemnie się nie spalać. Phil Bosmans
Miłość platoniczna jest to udawanie przed samym sobą, że rewolwer jest nie nabity. William Somerset Maugham
Miłość powiększa i upiększa rzeczy, daje im oddech nieprzemijalności. Bertololy Paul
Miłość pozwala widzieć to, czego inni nie widzą. Quoist Michel
Miłość przekształca duszę na podobieństwo osoby ukochanej.
Miłość rozbija okowy samotności. André Maurois
Miłość rzeczy małe umie zamieniać na rzeczy wielkie... św. Faustyna Kowalska
Miłość swoją, a zmysły swoją zwykły chodzić drogą. Jerzy Filip Gąssowski (ur. 1926)
Miłość szczęśliwa. Czy to jest normalne, czy to poważne, czy to pożyteczne - co świat ma z dwojga ludzi, którzy nie widzą śiata. Wisława Szymborska
Miłość to albo pozostałość po czymś, co kiedyś było wielkie, albo cząstka tego, co kiedyś rozwinie się w coś wielkiego, ale w obecnej swej postaci nie daje nam zadowolenia, daje znacznie mniej, niż się oczekuje. Antoni Pawłowicz Czechow (1860-1904)
Miłość to ma szczególnego w sobie, że razem poddaje się jarzmu i panuje; serca nią zajęte dźwiga, pęta i drugiemu nosić je każe. Klementyna Hoffmanowa z Tańskich (1798-1845)
Miłość to największe i jedyne bogactwo na ziemi. Buryla W
Miłość to tylko kwestia czasu. P. Coelho
Miłość to wszystko, a do wszystkiego nie można już nic dodać ani niczego więcej odeń oczekiwać. Aldona Różanek
Miłość uznaje godziny za miesiące i dni za lata, a każda chwila nieobecności jest stuleciem. John Dryden (1631-1700)
Miłość winna się nasilać, z im większym złem się spotyka. Tadeusz Breza
Miłość własna to przeciwieństwo miłości. Antoine de Saint-Exupery (1900-1944)
Miłość wybiera małe miejsca, które rozjaśnia; wszystko pozostałe jest w jej cieniu. Johann Heinrich Pestalozzi
Miłość wystarcza sama sobie. Gdy zawładnie jakimś sercem, skupia w sobie wszystkie inne uczucia. Dusza, która kocha... kocha i nie myśli o niczym innym. Bernard z Clairvaux, święty (1091-1153)
Miłość zaczyna się rozwijać dopiero wówczas, gdy kochamy tych, którzy nie mogą się nam na nic przydać. Erich Fromm (filozof, 1900-1980)
Miłość zmienia oblicze świata, a świat zorganizowany przez miłość, zmienia nas samych. Kamieńska Anna
Miłość, czymkolwiek jest, niech będzie pozbawiona udawania. Marianne Moore
Miłość, którą chce się czuć, nie zastąpi nigdy tej, którą się czuje. Crébillon, właśc. Claude Prosper Jolyot de, zwany Crébillon-syn (1707-1777)
Miłość, to jest jedyna wibracja, która wiąże nas wszystkich i utrzymuje przy życiu. Tomek Popcorn Popowicz
Miłość: chwilowe obłąkanie, na które lekarstwem jest małżeństwo. Bierce Ambrose Gwinnet (1842-1914)
Miłość: pragnął, żeby wszystkie były dziewicze, bez przeszłości i mężczyzn. Jedynej napotkanej istocie, która taka była, oddał swoje życie, ale nigdy nie był jej wierny. Chciał więc, żeby kobiety były takie, jakim on sam nie był. A to, jakim był, przeznaczał dla kobiet sobie podobnych, które kochał i brał z wściekłością i furią. Albert Camus (1913-1960)
Miłować prawdę to znosić pustkę, a także pogodzić się ze śmiercią. Prawda jest po stronie śmierci. Simone Weil
Minister nie powinien żalić się na gazety. Nie powinien ich nawet czytać. Powinien je pisać. Charles de Gaulle
Minuty szczęścia są krótsze niż minuty cierpienia. Kamil Ejsymont
Mistrz walki osiąga zwycięstwo bez gniewu. Sun Tzu
Mistyka sprzyja mistyfikacjom.
Mit jest zawsze symboliczny. Pavese C
Młoda generacja ma także dziś respekt dla starości: dla starego wina, starej whisky i starych mebli. Truman Capote
Młoda osoba nigdy nie kocha tak bardzo aby interes albo ambicja nie mogły spotęgować jej uczuć, iluż to dziewczętom tyle tylko przychodzi z ich wielkiej urody, że łudziły się nadzieją wielkiej kariery.
Młodości! ty nad poziomy / Wylatuj. Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Młodość domaga się nieśmiertelności. Nikos Kazantzakis
Młodość jest wartością samą w sobie czyli niszczycielką wszelkich innych wartości, które nie są jej potrzebne, gdyż ona - samowystarczalna. Witold Gombrowicz (1904-1969)
Młodość mija jak sen. Teokryt
Młodość sądzi - starość rozgrzesza. Carmen Sylva
Młodość uśmiecha się bez powodu. Oscar Wilde (1856 - 1900)
Młody człowieku, w matematyce nie ma nic do zrozumienia, trzeba się po prostu przyzwyczajać. John von Neumann
Młodym ludziom daje się raczej wykształcenie niż wychowanie. Erenburg Ilia
Młodzi ludzie nie wiedzą, czego chcą, ale są absolutnie zdecydowani to osiągnąć. Fellini Federico
Młodzież dzisiejsza nie jest inna niż dawniej. W czasach, kiedy na świecie było tylko dwóch młodych ludzi - Kain i Abel - jeden z nich był przestępcą. Lord Aberdare
Mniejsze rzeczy trzeba poświęcać dla większych. Arystoteles (384 - 322 p.n.e)
Mnóstwa radości daje dostrzeganie małych rzeczy i prostych ludzi. Phil Bosmans
Moc ludzka jest utkana z cierpliwości i czasu.
Mocna jako śmierć jest miłość, twarda jako piekło jest zazdrość. Pieśń nad Pieśniami 8,6
Moda to co wychodzi z mody. Chanel Coco
Modlić się znaczy dać trochę swojego czasu Chrystusowi, zawierzyć Mu, pozostawać w milczącym słuchaniu Jego Słowa, pozwalać mu odbić się echem w sercu. Jan Paweł II, Rzym - 15. 08.2000
Modlitwa to odwaga zbliżenia się do sacrum poprzez szept, słowo, myśl. Rudzka Zyta
Modlitwa wzajemna jest błogosławioną więzią, która nigdy nie słabnie. Stefan Kardynał Wyszyński
Mogę się oprzeć wszystkiemu z wyjątkiem pokusy! Oscar Wilde
Mogę wyraźnie potwierdzić, że w dzisiejszych czasach kluczem do serca mężczyzny nie jest uroda, kuchnia, seks czy dobry charakter, tylko umiejętność sprawienia wrażenia, że nie jesteś nim zainteresowana. Helen Fielding
Moim najlepszym przyjacielem jest ten, który wydobywa ze mnie to, co jest we mnie najlepsze. Henry Ford
Moim sprzymierzeńcem jest Moc. A sprzymierzeńcem jest potężnym. Życie ona tworzy i sprawia, że ono wzrasta. Jej energia otacza nas i łączy. Świetlistymi istotami jesteśmy, nie tą surową materią. - Yoda szerokim gestem wskazał ogrom otaczającego ich wszechświata. - Poczuć ją musisz. Wczuj się w jej przepływ. Wyczuj Moc wokół siebie. Tutaj - powiedział wskazując palcem - pomiędzy tobą i mną, tym drzewem i skałą. George Lucas - Gwiezdne wojny-Imperium kontratakuje
Moją siłą ciążenia jest moja miłość. św. Augustyn
Moje pisma zrozumieją lepiej ci, co nadejdą po mojej śmierci. Nostradamus
Moje poszukiwania tajemnicy życia zakończyłem na atomach i elektronach, które są całkowicie jego pozbawione. Gdzieś po drodze życie przelało mi się przez palce. Albert Szent Györgi (laureat Nagrody Nobla)
Moje słowa lecą w górę, moja myśl pozostaje na ziemi. Niepoparte myślą słowa nigdy nie wznoszą się do nieba. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Money will buy a pretty good dog but it won't buy the wag of his tail - możesz kupić dobrego psa, ale nie kupisz merdania jego ogona.
Moralność musi być ta sama w stosunku do wszystkich, w przeciwnym razie staje się niesprawiedliwa, a więc niemoralna. Witold Gombrowicz
Moralność upada na coraz wygodniejsze posłania. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Morze kłamstwa jest płytkie. Przysłowie afrykańskie
Może Bóg kiedyś skieruje ich umyśl do poznania prawdy i opamiętawszy się, wyzwolą się z sideł diabla, który ich trzyma jak jeńców według swojej woli. 2 Tym 2:25-26
Może nie wierzysz w Boga, ale Bóg wierzy w ciebie.
Może się wydawać, ale dobro jest darem, ale tak naprawdę jest wynikiem ciężkiej i uczciwej pracy.
Może w maju, może w grudniu, / Może jutro popołudniu, / W każdym razie dzisiaj nie. Marian Hemar (właść. Marian Hescheles, 1901 - 1972)
Możemy być starzy i mimo to jeszcze komuś potrzebni. Valdemar Baldhead (Łysiak), Konkwista
Możesz cieszyć się życiem / tylko z pewnej odległości / wolno ci spojrzeć na rzeczy / ale nie możesz ich spróbować. Jim Morrison
Możesz osiągnąć bezgranicznie wiele, jeśli nie będziesz oczekiwał pochwal. [94] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Możesz żyć tylko raz, ale jeśli zrobisz to właściwie, jeden raz wystarczy.
Można czynić zło nie tylko swoim działaniem, ale także zaniechaniem działania.
Można kochać i chodzić samemu po ciemku z przyjaźnią jest inaczej-ta zawsze wzajemna. Ks. Jan Twardowski
Można mieć WSZYSTKO. Po prostu nie można mieć wszystkiego jednocześnie. Oprah Winfrey
Można mieć zupełną rację, nie mając zupełnie racji. Wystarczy uzasadnić bezzasadność. Stefan Pacek
Można nie kochać cię - i żyć, Ale nie można owocować. Wisława Szymborska (ur. 1923)
Można otworzyć usta z zachwytu, by zamknąć je ziewnięciem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909 - 1966)
Można powstrzymać inwazję armii, ale nigdy ideę, dla której nadszedł właśnie czas. Victor Hugo (1802 - 1885)
Można przywyknąć nawet do poważania własnej niegodziwości. Stefan Pacek
Można się znaleźć na dnie nie osiągnąwszy głębi. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Można śmiało powiedzieć, że cywilizacja nasza bez radia byłaby niezupełną. Peiper o radiu
Można wyleczyć chorobę, ale zabić pacjenta. Francis Bacon
Można zmienić wiarę nie zmieniając Boga. I odwrotnie. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909 - 1966)
Módl się i pracuj. św Benedykt z Nursji
Módl się za wszystkich, nawet za nieprzyjaciół. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Mógłbym uczynić o wiele więcej, gdybym miał więcej nadziei. ks. Jan Bosko
Mój mąż i ja mamy zamiar albo kupić psa albo sprawić sobie dziecko. Trudno nam się zdecydować, czy zrujnować sobie dywan czy życie. Rita Rudner
Mów łagodnie i mniej przy sobie gruby kij, a zajdziesz daleko. Teodor Roosevelt (prezydent USA, 1901)
Mów mi: Wuju! Henryk Sienkiewicz (1846 - 1916)
Mów zawsze życzliwie o drugich - nie myśl źle o bliźnich. Napraw krzywdę wyrządzoną słowem. Nie czyń rozdźwięku między ludźmi. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Mówi się, że władza demoralizuje. Ale brak władzy demoralizuje całkowicie. Dean Rusk
Mówią, że miłość umiera między dwojgiem ludzi. To nieprawda, nie umiera. Opuszcza tylko człowieka. Odchodzi, gdy na nią nie zasługuje. William Harrison Faulkner (Falkner) (1897-1962)
Mówić trzeba prosto, a myśleć w sposób skomplikowany - nie na odwrót. Franz Josef Strauss
Mówienie zawsze szkodzi: przed jedzeniem psuje apetyt, po jedzeniu - trawienie. Sandro Pertini
Mózg - aparat za pomocą którego myślimy... że myślimy
Mózg elektronowy nie może być namiastką ludzkiego bezmózgowia. Heinrich Drimmel
Musi mamę kochać tata, małżeństwo to prenumerata. Jan Sztaudynger
Musimy mieć do życia cierpliwość, ponieważ jest wieczne. Karel Capek
Musimy pogodzić się z tym, że czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników. - "The Rotarian" Andresen Roger C
Musimy się uczyć przezwyciężyć zło tak, by nikomu przy tym zła nie wyrządzić. Phil Bosmans
Musimy używać czasu jako narzędzia, nie jako leżanki. John F. Kennedy
Musisz być cały czas w ruchu. Przecież jeszcze żaden pies nie obsikał jadącego samochodu. Tom Waits
Muszą być ludzie, którzy maja odwagę mówić swobodnie Giordano Bruno.
Muszę milczeć, żeby być pewien tak wielkiej wspólnoty dusz. Straciłbym ją bez wątpienia, gdybym najpierw nie zrezygnował ze spotkań z tobą. Georges Bataille
Muzyka budzi w sercu pragnienie dobrych czynów. Pitagoras
Muzyka jest niedyskretną powiernicą: zdradza najtajniejsze myśli. Romain Rolland
Muzyka potrzebą narodów. Beethoven Ludwik Van
Muzyka uspokaja umysł, ułatwia wzlot myśli, a gdy trzeba, pobudza do walki. Agrippa von Nettesheim, właśc. Heinrich Cornelius (1486-1535)
Muzyka współczesna to pustynia, na której gdzieniegdzie można znaleźć wyplute pestki daktyli. Pablo Casals
My bez polityki nie potrafimy się nawet przeżegnać.
My jesteśmy tacy przyjaciele, co się nie lubią. Stanisław Wyspiański (1869 - 1907)
My kobiety posiadamy talent w wynajdywaniu męczarni dla mężczyzn.
My nie tyle potrzebujemy pomocy przyjaciół, co wiary, że taką pomoc możemy uzyskać. Epikur z Samos
My rządzimy światem, a nami kobiety. W. Churchill
My wam jeszcze pokażemy, gdzie raki zimują. - do zachodnich dziennikarzy. Nikita Chruszczow (1894 - 1971, przywódca ZSRR 1958-64)
My, Niemcy, boimy się tylko Boga. Otto von Bismarck (1815 - 1898)
Mydliny wiedzą co w nich prano. Szargan Michał
Myjcie się, dziewczyny, nie znacie dnia ani godziny. Jan Sztaudynger
Mylę się, więc jestem. Augustyn, Aurelius Augustianus, święty (354-430)
Myśl chudnie słowach.
Myśl dziewczyny jest krótsza od włosów, a cierpliwość węższa od jej rękawów. Jakuckie
Myśl ludzka jest jak mucha, siada na wszystkim. Wolska Maryla
Myśl tylko o tym, co należy. Miej w głowie to, co robisz. Ernest Hemingway (1899-1961)
Myślał, że ma dobre serce, a miał tylko słabe nerwy. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Myślenie o śmierci przedłuża życie.
Myślenie to rzecz niezdrowa, zaś prawdziwą mądrością - nie smuć żadnych myśli. Anatole France, właśc. François Anatole Thibault (1844-1924)
Myślę więc jestem i znikł. Kartezjusz
Myślę, że kolektywizacja była krokiem fałszywym, nieudanym, i że do tego błędu nie wolno się było przyznać. Aby ukryć to niepowodzenie, musiano za pomocą wszelkich środków zastraszenia oduczyć ludzi samodzielnego myślenia, zmusić ich, by widzieli rzeczy nie istniejące i udowadniali nieprawdziwe teorie. Stąd bezprzykładne okrucieństwo jeżowszczyzny, ogłoszenie konstytucji, która nigdy nie miała być przestrzegana, wprowadzenie wyborów nie dających możliwości wyboru. Borys Pasternak
Myśli i uczucia zupełnie nagie są, bezbronne jak nadzy ludzie. Trzeba je więc w coś ubrać. Paul Valery
Myśli nieuczesane. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Myśli powinny być lepsze od pragnień. Demostenes
Myśli są najgorszym towarzystwem. Tadeusz Ritter
Myślisz, że sam to popychasz, a to ciebie pchają. Johann Wolfgang von Goethe (1749 - 1832)
Na błędach człowiek uczy się rozumu.
Na cudzą nieczułość jesteśmy szczególnie uczuleni.
Na człowieka sytego pracują setki głodnych, niedożywionych, wyzyskiwanych, żyjących w poczuciu krzywdy społecznej, niesprawiedliwości i doznanego zawodu; są to ludzie, o których nie wolno zapominać, gdy siadamy do stołu. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Na drodze najmniejszego oporu zawodzą najsilniejsze hamulce. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Na dwie rzeczy nie ma lekarstwa: na śmierć i na bezczelność. Przerwa - Tetmajer Kazimierz
Na jawie świat jest dla wszystkich jeden i ten sam, ale we śnie każdy ucieka do własnego świata. Heraklit z Efezu
Na każdym kroku walczyć będziemy o to, aby Polska - Polską była! Aby w Polsce - po polsku się myślało!. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Na lewo paaatrz! Komenda polityczna
Na łące: W kępce traw milion spraw. Fangrat Tadeusz
Na nagrobku: Tu leży N. N., który za życia robił to samo
Na nic się zda niespokojnym duchom żądać od ludzi, żeby chodzili, zanim nauczą się stać. George Bernard Show
Na nic skrzydła, kiedy móżdżek ptasi.
Na niektórych tylko wtedy można liczyć, gdy się już nie liczą.
Na oburzenie moralne składa się 2 procent moralności, 48 procent oburzenia i 50 procent zawiści. Vittorio de Sica
Na początku był chaos. Hezjod
Na pogardę zasługuje tylko ten, kto wie lepiej, a robi gorzej. Stanisław Leopold Brzozowski (pseud. Adam Czepiel, 1878-1911)
Na polecenie "napisz tak lub nie" użytkownik wpisuje "tak lub nie". Prawa Murphy'ego
Na prawo most, na lewo most, a dołem Wisła płynie. Helena Kołaczkowska (ur. 1916)
Na przyjęciu powinno się jeść mądrze, ale niezbyt dużo, i mówić dużo, ale niezbyt mądrze. William Somerset Maugham (1874-1965), pisarz angielski
Na przyszłą rzeczy pamiątkę. (Ad futuram rei memoriam)
Na rynku pracy: Lepsze stoisko niż stanowisko. Szymiec D
Na seksapil składa się w połowie to, co kobieta ma, a w połowie to, co myślą że ma Sophia Loren. (ur. 1934)
Na skrzydłach mojej pieśni, / Luba, unoszę cię w dal. Heinrich Heine (1797 - 1856)
Na starsze dzieci i ich nastawienie do bliźniego wpływa w szczególny sposób miłość rodzeństwa i domowa atmosfera. Bovet Theodor
Na szczęście są idealiści, którzy załatwią wszystko. Albert Camus (1913-1960)
Na ślepym torze historii często panuje największy ruch. Arnold Joseph Toynbee
Na świecie jest coraz mniej dobrych subiektów i rozumnych polityków, bo wszyscy stosują się do mody. Bolesław Prus (właśc. Aleksander Głowacki, 1847 - 1912)
Na świecie jest tak wiele głodujących, że Bóg może dotrzeć do nich jedynie w postaci chleba. Mohandas Karamchand Gandhi, przydomek Mahatma, czyli Wielki Duchem (1869-1948)
Na świecie nie ma nic piękniejszego od pobudzania ludzi do śmiechu. Alfons Allais
Na twoje zdrowie, stary przyjacielu, obyś żył tysiąc lat - a ja przy tobie, by móc te lata policzyć. Robert Smith Surtees
Na tym świecie jest tylko jedna alternatywa: rozkazywać albo słuchać. Napoleon Bonaparte (1769-1821)
Na ustach rozumnych jest mądrość, na grzbiecie głupca kij. Salomon
Na wieczną rzeczy pamiątkę.
Na własne mroki najlepszą pociechą zapalić światło pod ubogich strzechą. Asnyk Adam, pseud. Jan Stożek (1838-1897)
Na wszelkie zło istnieją dwa lekarstwa: czas i cisza. Aleksander Dumas
Na ziemi nie ma końca - jest tylko praca tworzenia. Antoine de Saint-Exupery (1900-1944)
Na złych ludziach można polegać. Ci przynajmniej się nie zmieniają. William Harrison Faulkner (Falkner) (1897-1962)
Na żonę należy wybierać tylko taką kobietę, jaką by się wybrało na przyjaciela, gdyby była mężczyzną. Joseph Joubert
Nacjonalizm to częstokroć wyraz małej wiary w rzeczywiste możliwości swego narodu. Stefan Kisielewski
Nadanie sensu życiu może doprowadzić do szaleństwa, ale życie bez sensu jest torturą niepokoju i próżnych pragnień, jest łodzią pragnącą morza i jednocześnie obawiającą się go. Edgar Lee Master
Nadchodzą znowu epoki, w których przeżyje tylko to, co umie pełzać. Mikołaj Gomez Davilla
Nadlatująca salwa zawsze ma pierwszeństwo przejazdu.
Nadmiar słodyczy zagraża żołądkowi. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Nadmiar zasad wprowadza kwasy. Zybura Urszula
Nadmierna wiara w szczęście i przypadek jest tylko dowodem naszej bezsilności wobec własnego losu. Stefan Pacek
Nadużycie nie wyklucza prawa używania. (Abusus non tollit usum)
Nadzieja - marzenia i oczekiwania zawinięte w jedną paczkę. Ambrose Bierce
Nadzieja jest chlebem biedaka. George Herbert (1593-1633)
Nadzieja jest jak cukier w herbacie. Jeżeli nawet jest jej mało to i tak wszystko osłodzi
Nadzieja jest odwieczną wszystkich ludzi piastunką: kołysze nas bezustannie i smutki nasze usypia. Klementyna Hoffmanowa z Tańskich (1798-1845)
Nadzieja jest ryzykiem, które trzeba podjąć. Bernanos Georges (1888-1948)
Nadzieja ma skrzydła, przysiada w duszy i śpiewa pieśń bez słów, która nigdy nie ustaje, a jej najsłodsze dźwięki słychać nawet podczas wichury. Emily Dickinson
Nadzieja pozwala klęsce przeczyć z uśmiechem. Rogowski R
Nadzieja, to matka tych, którzy nie boją się rzucać myśli w daleką przyszłość. Ludwig Hirszfeld
Nadzieje ludzi mądrych są pewniejsze niż bogactwo nieuków. Demokryt z Abdery (ok. 460 - 370 p.n.e)
Nagość jest kochanką braku wyobraźni.
Najbardziej odczuwamy doskonałość innych ludzi, kiedy przestaną być obecni. Ralph Waldo Emerson
Najbardziej wyślizgany jest pierwszy szczebel kariery.
Najbielszą cnotę zawiść z tyłu kąsa. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Najdłużej kochamy tych, co nas porzucają. Michał Choromański (1904-1972)
Najdowcipniejsi autorzy wywołują ledwie dostrzegalny uśmiech. Aforyzmy F. Nietsche
Najdziwniejsze w miłości od pierwszego wejrzenia jest to, że zdarza się ludziom, którzy widywali się codziennie od lat. Anouilh Jean (1910-1987)
Najgorętsze miejsca w piekle zarezerwowane są dla tych, którzy na ziemi wszystkiemu potakiwali. Robert Kennedy
Najgorsza rzecz, jaką może zrobić kobieta, to być z kimś tylko dlatego, żeby nie być sama. Agnieszka Holland
Najgorszą stroną sławy wielkich ludzi jest fakt, że na ich temat wolno rozprawiać byle idiocie.
Najgorsze, to jak się zorientujemy, że to co ludzie o nas gadają za plecami jest prawdziwe. Oscar Wilde
Najistotniejsze rysy ludzkiej natury nie zmieniły się od wieków. Gustaw Holoubek
Najkrótsze wyrazy "tak" i "nie" wymagają najdłuższego zastanowienia. Pitagoras
Najlepiej człowiek prosi, kiedy dziękuje. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Najlepiej podstawiają nogi karły, to ich strefa. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Najlepsza część życia ludzkiego to małe, bezimienne i zapomniane akty dobroci i miłości. William Wordsworth
Najlepszą i najsłodszą rzeczą, jaka może przytrafić się kobiecie, jest być wybraną i pokochaną przez dobrego mężczyznę. Louisa May Alcott (1832 - 1888)
Najlepszą metodą do zainspirowania odkrywczych myśli, jest zaklejenie koperty. Prawa Murphy'ego
Najlepszą propagandą jest wypiekanie dobrego chleba.
Najlepszą wagą do ważenia przyjaźni jest nieszczęście. Plutarch
Najlepsze jest wrogiem dobrego. Voltaire
Najlepsze są takie filmy na których ludzie albo się śmieją, albo płaczą. T. Schweiger
Najlepsze słowa to słowa najkrótsze. Sand George
Najlepsze wyjście jest zawsze zaminowane.
Najlepszy przyjaciel - moje źródło na pustyni. George Eliot (Mary Ann Evans, 1819-1880)
Najlepszym barometrem ekonomicznym są żebracy: gdy zarabiają trzy razy tyle co profesorowie, to znaczy, że gospodarka jest dobra. Carlo Franchi
Najlepszym mężem jest archeolog - im starsza żona, tym bardziej się nią interesuje. Agatha Christie (1891-1976)
Najlepszym sposobem, aby zmusić mężczyznę do wykonania jakiejś pracy jest sugestia, że być może jest już za stary, aby to zrobić. Anne Bancroft
Najlepszym ze wszystkich przyjaciół jest zadowolenie. Ali Ibn Abi Talib
Najliczniejsza nawet publiczność na koncercie nie jest tłumem, masą. Artysta odczuwa ją bezpośrednio jako zbiór rozmaicie reagujących na jego sztukę indywidualności. Dopiero tajemnicze milczenie aparatu odbiorniczego daje mu owo niesamowite, kosmiczne niemalże wrażenie, iż przemawia bezpośrednio do wielkiego X zwanego ludzkością. Karol Szymański o radiu
Najmilsza chyba taka lektura: Wyczytać z oczu, że cię pragnie która.
Najmniejsza książeczka nasuwająca piękne myśli i szlachetne uczucia, więcej jest warta od wszystkich zakurzonych ksiąg mądrości i traktatów naukowych. France Anatol
Najmniejszy procent męskości posiada stuprocentowy mężczyzna.
Najniebezpieczniejszy dla złego rządu jest zazwyczaj ten moment, kiedy zaczyna się on reformować. Alexis de Tocqueville (1805 - 1859)
Najnowszy model auta też trafi na złom. Kwiatkowski Henryk
Najpełniejsza wdzięku jest nieśmiałość.
Najpewniejszym sposobem, by czuć się szczęśliwym, to sprawić, by ktoś inny był szczęśliwy. [148] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Najpierw minie nasza miłość, potem sto i dwieście lat, potem znów będziemy razem: komediantka i komediant. Wisława Szymborska (ur. 1923)
Najpierw spojrzyj, z kim jesz i pijesz, a dopiero potem, co jesz i pijesz. Epikur (341-270 p.n.e)
Najpierw zaszło słońce, potem zaszedł fakt, a w rezultacie, ona. Julian Tuwim (1894 - 1953)
Najpiękniejsze kobiety mają najmniejsze szanse zdobycia wartościwego mężczyzny. Marlena Dietrich
Najpiękniejsze oczy dają najwięcej łez. Iason Evangelu
Najpiękniejsze życie jest to, które kształtuje się na wzór pospolity i ludzki, z porządkiem, ale bez cudu i bez przekraczania miary. Michel de Montaigne
Najpiękniejszy dar to przebaczenie. Tam, gdzie nie chce się przebaczyć, od razu powstaje mur. Od muru zaś zaczyna się więzienie. Bosmans Phil
Najpiękniejszym, co możemy odkryć, jest tajemniczość. Albert Einstein (1879 - 1955)
Najpraktyczniejsze jest serce dzwonu, bije tylko w uroczystych momentach.
Najprostsze myśli formułowane są w najbardziej skomplikowany sposób. Prawo Maleka
Najsilniejsza wspólnota wszelkiej wiedzy, naukowa republika, to wysoki cel uczonych. Novalis
Najsmutniej nie tam, gdzie śmiech zakazany, lecz tam, gdzie obowiązkowy.
Najstraszliwszy cios zadaje się ułomnościom, wystawiając je na szyderstwa świata. Molier właśc. Jean Baptiste Poquelin
Najstraszniejszy jest głupiec, który ma cokolwiek słuszności.
Najszlachetniejsi ludzie zadają sobie najgłębsze rany. Lew Tołstoj
Najszlachetniejsze serce jest to właśnie, które prędzej da się skaleczyć niż samo zadraśnie. Asnyk Adam, pseud. Jan Stożek (1838-1897)
Najszybszym rumakiem niosącym nas do doskonałości jest cierpienie. Johhanes Eckhart (Mistrz Eckhart ok. 1260 - 1327)
Najtrudniej jest być z Jezusem na codzień. ks. Jan Twardowski
Najtrudniej mieć grubą forsę i odmienne zdanie.
Najtrudniej podpalić piekło. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Najtrudniej zbić argumenty kogoś mówiącego nie na temat. Stefan Kisielewski
Najtrudniejsze zadanie życia kobiety to dowieść mężczyźnie, że ma poważne zamiary. Helena Rowland
Najtrwalszym elementem porozumień międzynarodowych jest papier. Peter Ustinov
Najważniejszą rzeczą jest sprawianie radości bliźnim - to nalepsze, co można uczynić na tym świecie. Peter Rosegger
Najważniejsze dokonuje się w ciszy wewnętrznej. ks. Twardowski
Najważniejsze w życiu jest to, że się nie umarło.
Najważniejsze wyprawy w życiu to wychodzenie ludziom naprzeciw. H. Boye
Najważniejszy ze wszystkich stworzeń na ziemi jest człowiek. Wszystko w Kościele jest dla nas i dla naszego zbawienia. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Najważniejszymi rzeczami w życiu nie są rzeczy. Anonim
Najwięcej dokonamy w tym, do czego będziemy najbardziej uzdolnieni.
Najwięcej radości sprawia błysk szczęścia w oczach kogoś, kto czuje, że mu współczujemy, że go rozumiemy, że się interesujemy jego problemami. W takich chwilach czujemy jakąś delikatną, duchową więź między nami. Dla takich chwil warto żyć. Don Marquis
Najwięcej zielonych świateł jest na drodze do piekła.
Największa krzywda, jaką znają dzieje, gdy krzywdy chcącej krzywda się nie dzieje. Jan Sztaudynger
Największa satysfakcja w życiu to świadomość, że się nikogo nie skrzywdziło. Antyfanes
Największą chlubą nie jest to, aby nigdy się nie potknąć, ale to, aby po każdym upadku dźwignąć się i stanąć na nogi. Przysłowie chińskie
Największą formą miłości jest milczenie.
Największą instancją ludzką jest sumienie, głos Boży człowiekowi za sędziego dany. Jeżeli sumienie cię usprawiedliwia - niewinnyś. Zofia Kossak - Błogosławiona wina
Największą krzywdę wyrządzamy temu, kim zajmujemy się bez reszty. Elias Canetti
Największą mądrością jest umieć jednoczyć, a nie rozbijać. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Największą przyjemnością w posiadaniu psa jest to, że możesz się przed nim wygłupić, a on nie tylko, że się nie będzie śmiał, ale też zrobi z siebie głupka. Samuel Butler (1835-1902)
Największą wadą ludzką jest gadulstwo. Eurypides
Największe odkrycie moich czasów to prawda, że człowiek może zmienić siebie, zmieniając swój stosunek do świata. William James
Największe sukcesy w nauce i sztuce odnieśli ludzie działający w pojedynkę. Nie widuje się w parkach pomników poświeconych komitetom. [25] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Największe zagrożenie na polu walki stanowi oficer z mapą.
Największe zło, śmierć, nie dotyka nas ani trochę, gdyż póki jesteśmy, nie ma śmierci, a odkąd jest śmierć, nie ma nas. Epikur z Samos
Największy leń na świecie - zwątpienie. Michel Quoist
Największy pożytek z historii to entuzjazm, jaki budzi ona w ludziach. Johann Wolfgang Goethe
Największy wysiłek rozumu - to uznać, że istnieje nieskończona mnogość rzeczy, które go przerastają. Pascal Blaise
Największym człowiekiem jest ten, który jest panem samego siebie. Seneka
Największym grzechem jest grzech miłości - jest tak wielki, że trzeba aż dwojga, żeby go popełnić. Tristan Bernard
Największym skarbem człowieka jest powściągliwy język, a największa przyjemność to posługiwanie się nim z umiarem. Hezjod
Największym zagrożeniem naszej pomyślności jest brak wyraźnych zasad moralnych i celu w życiu. Rick Shuman
Największymi lekarzami jest natura, czas i cierpliwość.
Najwspanialszy werset staje się w pełni wspaniały, jedynie dzięki wszystkim wersetom, jakie po nim występują; jeśli do niego wrócisz, stwierdzisz, że jest mniej wspaniały niż myślałeś. Zabijasz go w ten sposób. Mówię, rzecz jasna, o dobrym poemacie. Clive Staples Lewis (ur. 1898) - Z milczącej planety
Najwyższa dobroć podobna jest wodzie. Dobroć wody polega na tym, że przynosi ona korzyści dziesiątkom tysięcy rzeczy, mimo że z nikim nie walczy. Lao-Tsy
Najwyższą zaletą kobiety jest właśnie być kobietą. Karol Libelt (1807 - 1875)
Należy być optymistą na początku pracy, a krytycznym na końcu. Ludwik Hirszfeld (1884-1954)
Należy dążyć do sprawiedliwości słowem i czynem. Pitagoras
Należy odczuć jakiego świata jesteś cząstką. Marek Aureliusz (Marcus Aurelius Antoninus, 121 - 180)
Należy przyznać, że szczęście w tym życiu opiera się na nadziei nowego i zupełnie innego życia; jest się szczęśliwym wtedy, gdy bliskie jest uobecnienie tej nadziei. Blaise Pascal (1623 - 1662)
Należy swe szczęście dzielić, by je pomnożyć.
Należy unikać pośpiechu i uprzedzeń, ponieważ nas zaślepiają. Geneviere Rodis-Lewis
Należy zawsze i stale odświeżać w pamięci młodych ludzi zasadę: wszystko w miarę! - by móc zawsze ochronić siebie przed przesytem i odrazą. Iwan Turgieniew
Naóka to tródna żecz. Anonim
Naprawdę istnieje tylko jedna radość: obcowanie z ludźmi. Antoine de Saint-Exupery (1990 - 1944)
Naprawdę niebezpieczny człowiek nigdy nie grozi.
Naprawdę starym jest się wówczas, kiedy się to powie o sobie w towarzystwie, a nikt się nie śmieje i nie zaprzecza. Magdalene Samozwaniec (1911-1972)
Nareszcie dokonaliśmy wspaniałego odkrycia w Dolinie; cudowny grobowiec z nietkniętymi pieczęciami; zaczekamy z otwarciem do waszego powrotu; gratulacje. Telegram wysłany przez Howarda Cartera do lorda Carnarvona, 5 listopada 1922 o odnalezieniu grobowca Tutenchamona
Narkotyki to zakład z twoim umysłem. Monteskiusz
Narodziny: Minął wspaniały bal sylwestrowy, rok nowy rodzi się z bólem głowy. Konopiński Lech
Naród ma pracować, a nie leżeć na piasku. W. Gomułka
Naród może mieć jedną duszę, jedno serce, jedną pierś, którą nadstawia, ale biada, gdy ma tylko jeden mózg. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Naród to cząstka wieczności i w nim tkwią korzenie artysty, z niego, z ziemi rodzinnej ciągnie artysta najżywotniejszą swą siłę. Przybyszewski "Confiteor"
Naród, który nie wierzy w wielkość i nie chce ludzi wielkich, kończy się. Trzeba wierzyć w swą wielkość i pragnąć jej. Ks. Kardynał Stefan Wyszyński
Narzędzia innych ludzi pracują tylko w ogrodach innych ludzi - najwięcej dostajesz zawsze tego, czego najmniej potrzebujesz. Prawo Ogrodnictwa
Nas nauczono. Trzeba zapomnieć, żeby nie umrzeć rojąc to wszystko. Wstajemy nocą, ciemno jest, ślisko. Szukamy serca - bierzemy w rękę, nasłuchujemy; wygaśnie męka, ale zostanie kamień - tak - głaz. - "Pokolenia" Baczyński Krzysztof Kamil (1921 - 1944)
Następny potop będzie z papieru. Parkinson
Nasz charakter to nasze zachowanie, gdy sądzimy, że nas nikt akurat nie widzi. [126] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Nasza epoka jest parodią wszystkich poprzednich.
Nasza słabość otworzyła nam niebo, bo sprowadziła na nas miłosierdzie Boga i zyskała nam Jego miłość. Thomas Merton
Naszą opinię na temat ludzkich poczynań formułujemy na podstawie przyjemności lub bólu, jakie nam sprawiają. Anatol France
Nasze dni są policzone - przez statystyków. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nasze ideały, jak dawni bogowie, nieustannie domagają się ludzkich ofiar. George Bernard Show
Nasze namiętności często stają się naszymi nieszczęściami. Zygmunt Freud (1856-1939)
Nasze punkty widzenia pokrywają się. Idzie tylko o to, który pokrywa. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nasze zwyczaje i uprzedzenia, zasady i wierzenia, uczucia i temperament, w dalszym ciągu instytucje polityczne i prawne, poglądy moralne i estetyczne, w końcu nasze systemy filozoficzne, wszystko to w rozwoju dziejowym tworzy jedną zwartą kategorię - podłoża historycznego. Ludwik Krzywicki
Nasze życie jest takim, jakim uczyniły je nasze myśli. Marek Aureliusz (Marcus Aurelius Antoninus, 121 - 180)
Nasze życie składa się z kolejnych, koniecznych rezygnacji. Karol Estreicher (1906-1984)
Naszych współczesnych ustawicznie zżerają dwie namiętności: potrzeba by ktoś prowadził ich za rękę , oraz pragnienie zachowania wolności. Alexis de Tocqueville (1805 - 1859)
Naszym głównym celem nie powinno być wypatrywanie tego, co odległe i niewyraźne, lecz czynienie tego, co leży w zasięgu naszej ręki. Thomas Carlyle
Naśladowanie rzeczy starożytnych jest chwalebniejsze niż naśladowanie nowoczesnych. Leonardo da Vinci (1452 - 1519)
Natura dała człowiekowi liczne, bardzo różne zmysły, aby wszystkie rozkosze mogły się stawać jego udziałem. Raimondi
Natura działa tak, że każdy dostaje kolejno to, na co zasługuje, w ten lub inny sposób. A choć łagodni i cisi, nie zawsze są błogosławieni, niektórzy są przygotowani. Robert Fulghum
Natura jest wszędzie taka sama. Pitagoras
Natura ludzka, a szczególnie kobieca, jest ciemna i pełna sprzeczności! Borys Pasternak
Natura nam dała ciało i dusze. Isokrates
Natura nie robi skoków. Leibniz Gottfried Wilhelm
Natura to instynkt sztuki. Novalis
Natura zawsze była silniejsza od wychowania. Voltaire (właśc. Francois-Marie Arouet, 1694 - 1778)
Naturalizm sceny dopuszcza bicie rzeczywistych zegarów. K. Kraus
Naturalni. Zło wywierało zawsze wielkie wrażenie! A natura jest zła! Bądźmy więc naturalni - tak rozumują po cichu wielcy efekciarze ludzkości, których się nazbyt często zaliczało do wielkich ludzi. Aforyzmy F. Nietsche
Naucz się wstydzić o wiele bardziej samego siebie niż innych. Demokryt z Abdery
Nauczając, uczymy się. Seneka
Nauczyciel, który nie ma cierpliwości dla swoich uczniów jest tylko człowiekiem.
Nauczyć się odróżniać to, co ważne, od tego, co pilne. Mann Golo
Nauka jest najlepszą drogą do tego, żeby ducha ludzkiego uczynić heroicznym. Giordano Bruno (1548-1600)
Nauka jest zbiorem wypróbowanych przepisów. Paul Valery
Nauka to pokarm dla rozumu. Lew Tołstoj
Nauki są jak rzeki, których wody nieustannie się odnawiają. Andrea Cesalpino (Caesalpinus) (1519-1603)
Naukowcy usiłują przekształcić to co niemożliwe - w możliwe. Politycy często chcą przekształcić to co możliwe - w niemożliwe. Bertrand Russell
Nawet bohaterstwo nie jest, jak się zwykle mówi, przezwyciężeniem śmierci na rzecz życia; jest ono tylko dlatego piękna, że rzuca cień śmierci na życie i czyni je na nowo tajemniczym. Karol Irzykowski
Nawet cień przyjaciela wystarczy, aby uczynić człowieka szczęśliwym. Menander (ok. 342 - ok. 291 p.n.e)
Nawet delikatna dziewczyna kwiaty ścina. Safona
Nawet flądra nie jest bezstronna. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nawet gdybyś dał człowiekowi wszystkie wspaniałości świata, nic mu to nie pomoże, jeśli nie ma przyjaciela, któremu mógłby o tym powiedzieć. Catharina E. Goethe
Nawet groźnym bogom nieraz łzawią oczy. Safona
Nawet jeśli ktoś mówi dobrze, jeśli mówi za dużo, zawsze powie jakieś głupstwo. Aleksander Dumas
Nawet móżdżek cielęcy wie, jak smakować ludziom. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nawet najdalsza podróż zaczyna się od pierwszego kroku Laotse.
Nawet najlepsza proteza nie zastąpi mózgu. Czarny Jan
Nawet najmniejsza rzecz ma swoje korzenie w nieskończoności, nie da się jej więc całkowicie zgłębić. Wilhelm Busch
Nawet największe pustynie mają swoją wiosnę, choćby najkrótszą i niedostrzegalną. Andrić Ivo (1892-1975)
Nawet siedząc na ławie oskarżonych lubimy słuchać o sobie. Albert Camus (1913-1960)
Nawet ślepy, który nie widzi róży, zauważa jej woń. Mohandas Karamchand Gandhi, przydomek Mahatma, czyli Wielki Duchem (1869-1948)
Nawet święty lubi prezenty.
Nawet w jego milczeniu były błędy językowe. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nawet w zniewolonym ciele myśl jest wolna. Sofokles
Nawet z martwego punktu jedynie po śmierci nie można ruszyć. Władysław Grzeszczyk
Nawet żeby czemuś przyklasnąć, trzeba mieć poczucie taktu. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nawyk: Wsiadł do fiata, szuka brata. Fangrat Tadeusz
Nazywam się Milijon - bo za milijony Kocham i cierpię katusze. Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Negacja bywa bardzo dogodną formą próżniactwa.
Nemo est mortalium, qui sapiat omnibus horis - nie ma człowieka, który byłby o każdej godzinie mądry.
Nemo sapiens nisi patiens - nie jest mądry, kto nie jest cierpliwy.
Next time, don't wait for me... być człowiekiem znaczy podlegać władcy, któremu na imię cierpienie. Albert Schweitzer
Nędza przeczy matematyce: gdy się ją podzieli na więcej ludzi, nie staje się mniejsza.
Nędzarze godzą się przy menażce. Denis Diderot
Nic bardziej nie wpływa na postępki człowieka, jak moc przykładu. Anioł Dowgird (1776-1835)
Nic co ludzkie nie jest wolne od trosk. Simonides
Nic dwa razy się nie zdarza / i nie zdarzy. Z tej przyczyny / zrodziliśmy się bez wprawy / i pomrzemy bez rutyny. Wisława Szymborska (ur. 1923)
Nic lepiej nie uczy nas dystansu do rzeczywistości, niż współczucie okazywane innym. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Nic ludzi tak nie gorszy jak prawda. Czasem nasuwa się myśl, że dla uniknięcia publicznego zgorszenia trzeba unikać prawdy. Stefan Kisielewski (1911-1991), pisarz, publicysta, kompozytor
Nic na świecie nie jest tak sprawiedliwie rozdzielone jak rozum: każdy wierzy, że otrzymał go wystarczającą ilość. Jacques Tati (Jacques Tatischeff, 1907 - 1982)
Nic nas tak bardzo nie okłamuje jak nasz własny osąd. Leonardo Da Vinci
Nic nie daje takiej przewagi nad innymi, jak opanowanie i zimna krew w każdej sytuacji. Thomas Jefferson
Nic nie idzie tak łatwo jak na to wygląda. Murphy
Nic nie jest dane ludziom bez trudów. Horacy
Nic nie jest słodsze od miodu, prócz pieniędzy. Benjamin Franklin
Nic nie jest tak frustrujące, jak spór z kimś, kto wie, co mówi. Sam Ewing
Nic nie jest tak szybkie jak kalumnia: niczego łatwiej nie można rzucić, łatwiej zaakceptować, ani szybciej rozprowadzić. Cyceron (Cicero Marcus Tullius, 106-43 p.n.e)
Nic nie kosztuje serdeczne słowo, jest to jednak najcenniejszy dar. Daphne du Maurier
Nic nie mija bez echa, nawet cisza. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nic nie może być gorszego od złych języków. Terencjusz
Nic nie powinno stanowić przeszkody w dojściu do Boga. bł. Elżbieta
Nic nie przychodzi nikomu za darmo... chyba że nędza lub fortuna. Stefan Pacek
Nic nie robi ten, kto nie robi wszystkiego. Mauriac Francois
Nic nie sprawia człowiekowi większego bólu niż rozpamiętywanie dawno minionych chwil, zwłaszcza jeśli były to chwile szczęśliwe. Danielle Steel: Teraz i na zawsze (New and Forever)
Nic nie tworzy przyszłości tak jak marzenia. Utopia dziś, krew i kości jutro. Victor Hugo
Nic nie wydaje mi się bardziej godne podziwu od człowieka. Abdallah Saracen
Nic nie zwodzi nas bardziej niż sąd własny. Leonardo da Vinci (1452-1519), włoski artysta
Nic nigdy się nie kończy, wszystko się na nowo zaczyna; koniec i początek, oto wieczni kochankowie.
Nic od kobiety człowiek nie wymaga - może być naga. Jan Sztaudynger
Nic po cierniu, kiedy róża spadnie. Kochanowski Jan
Nic się nie dzieje przypadkowo, zawsze jest jakaś przyczyna i konieczność. Platon
Nic się nie spełni, jeśli nie jest wpierw marzeniem. Carl Sandburg
Nic się z niczego nie rodzi. Lukrecjusz (Titus Lucretius Carus, ok. 95 - 55 p.n.e)
Nic tak nie boli jak chwile szczęścia wspominać w niedoli - "Boska Komedia" Alighieri Dante. (1265-1321)
Nic tak nie plami kobiety jak atrament. Dołęga-Mostowicz Tadeusz
Nic tak nie rozpala miłości jak zachęcająca uwaga kogoś postronnego. Puszkin Aleksander
Nic tak nie wzrusza mężczyzny jak łzy kobiety, którą kochać zaczyna, a nic tak nie drażni mężczyzny jak łzy kobiety, którą kochać przestaje. Maryla Wolska
Nic tak nie zadziwia ludzi, jak zdrowy rozsądek i proste działanie. Emerson Ralph Waldo
Nic tak nie zatruwa powietrza jak rozkładająca się przyjaźń.
Nic to. - Ostatnie słowa zastrzelonego 28 czerwca 1914 w Sarajewie. Zamach ten dał początek I wojnie światowej. Ferdynand, Arcyksiążę
Nic w życiu nie jest ważniejsze od szczęścia i wewnętrznego spokoju - twojego i twoich bliskich. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Nic, naprawdę nic nie jest warte życia oprócz miłości. Bonhoeffer Dietrich (1906-1945)
Niczyje mienie, zdrowie ani życie nie jest bezpieczne kiedy obraduje Sejm.
Nić życia jest mieszanym włóknem, dobro i zło przewijają się razem. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Nie bądź mój asie, stale w impasie. Monastyrski Andrzej
Nie bądź taki szybki Bill. Ludwik Jerzy Kern (ur. 1921)
Nie będę spacerował z postępowymi małpami, wyprostowany i mądry po promenadzie, która wprost do przepaści prowadzi. J. R. R. Tolkien, "Mythopoeia"
Nie będzie przyjacielem kobiety, kto może być jej kochankiem. Honore Balzac
Nie będziesz przyjmował podarków, ponieważ podarki zaślepiają dobrze widzących i są zgubą spraw słusznych. Biblia Tysiąclecia , Księga Wyjścia, 23,8
Nie bluźnij, gdy nie wierzysz. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Nie boję się uniknąć zimnego strasznego kielicha, z którego mam wypić odurzenie śmierci. Goethe
Nie bolą mnie te głupstwa, które już zrobiłem, ale te, które mam jeszcze zrobić. Karol Irzykowski
Nie bój się stracić - kochając nic nie tracisz. ks. Twardowski
Nie bój się więc, ani nie przerażaj, gdyż dokądkolwiek pójdziesz, jest z tobą Pan, Bóg twój. Ks. Jozuego 1, 9
Nie bójcie się tajemnicy Boga! Nie bójcie się Jego miłości!
Nie być chciwym to już bogactwo. Cyceron (Cicero Marcus Tullius, 106-43 p.n.e)
Nie być użytecznym dla nikogo świadczy o braku wartości. Kartezjusz
Nie byłoby radości bez smutku.
Nie chcem, ale muszem. Lech Wałęsa
Nie chcę na końcu życia odkryć, że przeżyłam tylko jego długość. Chcę przeżyć także jego wielkość. Diane Ackerman
Nie chodzi o to, by wygrać. Chodzi o to, by iść po trupach. Richard Fish
Nie chodź na rynek, wejdź w siebie, we wnętrzu człowieka mieszka prawda. Św. Augustyn (Aurelius Augustianus 354-430)
Nie chwal nigdy siebie. Menander
Nie cofa się kto się związał z gwiazdami Leonardo da Vinci (1452 - 1519). (1452 - 1519). (1452 - 1519)
Nie czas żałować róż, gdy płoną lasy. Juliusz Słowacki (1809 - 1849)
Nie czynię bowiem dobra, którego chcę, ale czynię to zło, którego nie chcę. Św. Paweł
Nie da sie dwa razy wejść do tej samej rzeki. Heraklit z Efezu
Nie da się zmienić ciemności w światłość, ani apatii w ruch bez udziału emocji. Carl Jung
Nie daj się zwyciężyć złu, lecz sam dobrem zwyciężaj zło. św. Paweł
Nie dawaj ludziom z siebie wszystkiego, bo na pewno nie odwzajemnią twojego poświęcenia. Danielle Steel: Teraz i na zawsze (New and Forever)
Nie dawaj, a nie wymawiaj.
Nie dlatego je kocham, że jest grzeczne, tylko dlatego, że jest moje. Rabindranath Tagore
Nie dojrzy pszczółka wśród kwiecia pyłu, czy nie zapyli ją bączek od tyłu. Stefan Pacek
Nie dość jest na świecie miłości i dobra, żeby wolno było z tego ofiarować coś istotom urojonym.
Nie dowiaduj się nigdy, komu bije dzwon; on bije tobie. John Donne (1572 - 1631)
Nie gardź sobą, że bitwę przegrałeś. Trzeba pewnej siły, by się zapędzić tam, gdzie się bitwy przegrywa. Henryk Elzenberg
Nie grzeszą ci, którzy grzeszą z miłości.
Nie igra się z miłością. Alfred de Musset (1810 - 1857)
Nie istnieją sytuacje, w których miłość nie miałaby jeszcze czegoś do powiedzenia. Ks. Kardynał Stefan Wyszyński
Nie istnieje nic, czego nie mogłoby dokonać ćwiczenie. Mark Twain (właśc. Samuel Langhorne Clemens, 1835 - 1910)
Nie istnieje taki problem - bez względu na to jak by był skomplikowany - który po bliższym zapoznaniu nie okazałby się jeszcze bardziej skomplikowany. Prawa Murphy'ego
Nie jest bardziej zaskakujące narodzić się dwa razy, niż raz. Voltaire (właśc. Francois-Marie Arouet, 1694 - 1778)
Nie jest dobrze, gdy nauczycielami są ludzie uformowani przez epoki będące przedmiotem nauczania.
Nie jest jeszcze za późno, w miłości szukajmy ocalenia. Więc czemu sny nam nienawiść w koszmary wiecznie zmienia? Wiary, co w sercach nam mieszka, tłumić już nie musimy, by wiedzieć, że mury piekła my sami dla siebie wznosimy. To kształt mu my nadajemy; my ogień rozniecamy. I w jego jasny płomień nadzieje nasze ciskamy. Lecz i niebiosa przecie są dziełem naszego tworzenia, to w naszych dłoniach spoczywa łaska wiecznego zbawienia. Czego nam tylko trzeba? - wyobraźni i myślenia. Dean R. Koontz ( Księga Wszelkich Smutków z książki "Zmrok")
Nie jest naprawdę odważny ten, kto boi się, by inni nie pomyśleli o nim, że jest tchórzem. Edgar Allan Poe (1809-1849)
Nie jest ważne to, co robisz, ale to, kim jesteś.
Nie jest zwycięzcą ten, kto zwyciężył, jeżeli zwyciężony nie uznał swej klęski. Quintus Eniusz
Nie jestem demokratą, więc ludem nie pogardzam. G. Sorel
Nie jesteśmy wszystkim, i naprawdę tylko dwie rzeczy są pewne na tym świecie, ta pierwsza właśnie, i druga - że umrzemy. George Bataille
Nie każda kobieta korzysta z prawa weta. Gicgier Tadeusz
Nie każda palma pierwszeństwa rodzi kokosy. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nie każda szara masa ma coś wspólnego z mózgiem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nie każde kopyto anonsuje diabła. Regulski Antoni
Nie każdemu z życiem do twarzy. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nie każdy kto spadł, musi koniecznie wydostać się na górę - większość pozostaje na dole. H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Nie każdy zdobi tytuły, które nosi. Wejroch Jacek
Nie każdy, kto miewa sny, ma je gdzie śnić. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nie kochać w taką noc to grzech. Jerzy Jurandot (1911 - 1979)
Nie kocham człowieka, kocham trawiący go ogień. Nikos Kazantzakis
Nie kończymy się bawić starzejąc, lecz starzejemy się kończąc się bawić...
Nie krzywdź jeśli nie chcesz być krzywdzonym.
Nie lekceważ diabła. Ktoś go po coś stworzył
Nie lęk, lecz powód do leku niechaj cię powstrzymuje od grzechów. Demokryt z Abdery
Nie liczmy na potomnych - na nas także liczyli nasi przodkowie.
Nie lubię nauczycielek. One wszystko wiedzą najlepiej. Nawet o ginekologii (tu można wstawić inną dziedzinę) Zofia Kucówna
Nie ludzie nami rządzą, lecz własne słabości. Aleksander Fredro
Nie łatwo rządzić krajem, który posiada 246 gatunków sera. Charles de Gaulle (1890 - 1970)
Nie ma czegoś takiego jak bezpłatny obiad. Prawo Crane'a
Nie ma człowieka tak obłąkanego, by nie znalazł uczniów i naśladowców. Daniel Rops
Nie ma demokracji bez oficjalnych konfliktów - wyrzekanie się konfliktowości to grób demokratyzmu. Stefan Kisielewski
Nie ma dzieci, są ludzie. Janusz Korczak
Nie ma godniejszej rzeczy od cnoty. Eurypides
Nie ma gorszych wrogów niż doradcy. Sofokles (496-106 r. p.n.e)
Nie ma innej drogi by odnaleźć siebie jak ta, żeby choć raz całkiem się od siebie uwolnić. Eduard Spranger
Nie ma kary bez podstawy prawnej. Ulpian z Tyru (Ulpianus Domitianus, ok. 170 - 224)
Nie ma kobiety, która we śnie chociaż nie zdradziła swego małżonka. Coco Chanel
Nie ma lekarstwa mocniejszego, skuteczniejszego i doskonalszego dla naszych ran we wszystkich sprawach ziemskich, jak mieć kogoś, kto cierpi z nami w każdym nieszczęściu i cieszy się w powodzeniu. Aelredo di Rievaulx
Nie ma lepszego ministra niż przypadek. Saavedra Miguel de Cervantes (1547-1616
Nie ma lepszego sposobu pobudzenia dobroci w ludziach, niż traktować ich tak, jakby byli dobrymi ludźmi. Gustaw Radbruch
Nie ma ludzi niezastąpionych. W razie potrzeby szewcy pieką ciastka, a głupcy uczą filozofii
Nie ma miłości bez nadziei. Anatol France
Nie ma na świecie istot gorszych niż cudzołożne kobiety; są gotowe zabić każdego, kto sprzeciwia się ich zamierzeniom. Św. Jan Chryzostom
Nie ma na świecie nic tak słodkiego jak miłość. Zaraz po miłości najsłodsza jest nienawiść
Nie ma nic bardziej gadatliwego niż kobieta, która cierpi w milczeniu. Paul Geraldy
Nie ma nic gorszego nad udawanie dobroci. Udawanie dobroci odstręcza bardziej niż otwarte zło. Lew Tołstoj (pisarz rosyjski, 1828 - 1910)
Nie ma nic interesującego, jeśli nie jest się zainteresowanym. Helen MacInness
Nie ma nic lepszego niż język, który jest łącznikiem życia społecznego, kluczem do wiedzy, organem prawdy i rozsądku. Ezop, Aísopos (VI w. p.n.e)
Nie ma nic ludzkiego, co by nie mogło posłużyć za pułapkę dla ludzi. Georges Bataille
Nie ma nic piękniejszego niż, pobudzać ludzi do śmiechu. Marcel Achard
Nie ma nic trafniejszego nad umiejętność kochania. Aleksander Dumas
Nie ma odpornych na ciosy. Są tylko źle trafieni
Nie ma osoby tak głupiej ani tak antypatycznej, z którą by nie można obmawiać osoby trzeciej. Karol Irzykowski
Nie ma postępu bez herezji. Hirszfeld Ludwik
Nie ma potrzeby wierzyć w to, co artysta mówi. Trzeba wierzyć w to, co robi. Tylko to się liczy. David Hockney
Nie ma pracy, która nie zawierałaby w sobie radości, tajemnic i zachęty. Wladimir Lindeberg
Nie ma prawdziwej pobożności bez bohaterstwa. Henri Frederic Amiel
Nie ma programów całkowicie idiotoodpornych. Prawa Murphy'ego
Nie ma reguły bez wyjątku.
Nie ma rzeczy niemożliwych dla kogoś, kto nie musi ich zrobić sam. Prawo Wylera
Nie ma służalczych zawodów, są tylko służalcze postawy. Bennett William
Nie ma światła, które świeciłoby dla siebie samego. Każde szczęście rozjaśnia świat
Nie ma tak dobrze bronionej fortecy, której nie można by zdobyć pieniędzmi. Cyceron (Cicero Marcus Tullius, 106-43 p.n.e)
Nie ma tak złej książki, aby nie zawierała niczego pożytecznego. Pliniusz
Nie ma takiego człowieka, który nie kochał, ale cała rzecz w tym, co kocha. Św. Augustyn
Nie ma takiego wielkiego czynu, który by nie powstał z jakiegoś wielkiego marzenia. Georges Duhamel
Nie ma takiej fortecy, która by się oparła osłu z workiem złota na grzbiecie. Aleksander Wielki
Nie ma takiej niegodziwości, do której nie posunie się socjalistyczny rząd, gdy mu zabraknie pieniędzy.
Nie ma usprawiedliwienia dla złych reklam. Pierwszą wymówką są zawsze pieniądze, ale dobre pomysły nie zaczynają się od dużych budżetów. Knut Georg Andersen, przedstawiciel skandynawskiej szkoły reklamy
Nie ma wartości równej wartości czasu. Johann Wolfgang von Goethe
Nie ma we mnie żadnej myśli, w którą nie zostałaby wrzeźbiona śmierć. Michał Anioł
Nie ma wielu rodzajów życia, jest tylko jedno i jedna siła w sercu tego życia. Siła jednocząca: "Duch Boży, który od początku unosił się nad wodami". Michel Quoist
Nie ma większego piękna nad życie. John Ruskin
Nie ma większej radości dla głupiego, jak znaleźć głupszego od siebie. Aleksander Fredro (1793 - 1876)
Nie ma złego bez dobrego. hrabia Aleksander Fredro
Nie ma złej pogody, jest tylko nieodpowiednia odzież. James William
Nie ma znaczenia z kim się ożenisz - nazajutrz i tak stwierdzisz, że to ktoś zupełnie inny. Voltaire (właśc. Francois-Marie Arouet, 1694 - 1778)
Nie mam korzeni w sobie dlatego mam skrzydła. Kostis Palamas
Nie mam żadnego zaufania do wyrazów wspaniałych i przesądnie pięknych, które... nie oddają wiernie rzeczywistości. Mirandella
Nie mamy innego dowodu istnienia świata poza tym, że bez niego nie istnielibyśmy my. S. Napierski
Nie masz kobiety - niech mówi, co chce i będzie nie wiedzieć jak cnotliwa - która, będąc kochaną, czuje się tym urażona. Calderon
Nie masz racji mówiąc, że ktoś nie ma racji. Prawie każdy ma rację - z tym tylko, że racja jednych jest prawdziwa, innych fałszywa. Stefan Pacek
Nie masz żadnej szansy, ale ją wykorzystaj. Schopenhauer Arthur
Nie miej zaufania do trzech rzeczy: do majątku, do konia i do kobiety; majątek przynosi nudę, koń jest zdolny do ucieczki, a kobieta jest zdradliwa. Przysłowie arabskie
Nie mlaskać oczyma! Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nie mogę porównywać się z Szekspirem. Ale mogę napisać własną książkę. sir Walter Raleigh
Nie morderca jest winien, lecz zamordowany. Franz Werfel (1890 - 1945)
Nie możemy powiększyć zasobów ziemi; zwiększamy więc jej odpady. Stefan Pacek
Nie możesz być gwiazdą na niebie, bądź lampą w domu. Przysłowie arabskie
Nie możesz człowieka nauczyć niczego. Możesz mu tylko pomóc odnaleźć to w sobie. Galileusz (Gallieo Gallei, 1564 - 1642)
Nie możesz jeść ponad swój apetyt. Druga połowa bochenka należy do drugiego człowieka, i jeszcze trochę powinno zostać dla przypadkowego gościa. Khalil Gibran
Nie możesz zatrzymać żadnego dnia, ale możesz go nie utracić. Werner Finck
Nie można cierpieć za to, za co by się chciało. Jean Paul Sąrtre
Nie można mieć nadziei na skierowanie świata ku lepszym drogom, o ile się jednostek nie skieruje ku lepszemu. Maria Skłodowska-Curie
Nie można pomóc biednym poprzez niszczenie bogatych. William J. H. Boetcker
Nie można pomóc pracownikom poprzez obciążanie pracodawców. William J. H. Boetcker
Nie można rozmawiać serio z ludźmi nie mającymi poczucia humoru.
Nie można się wściekać na kogoś kto nas rozśmieszy. Jay Leno
Nie można szukać dobra, jeśli nie zapomni się życia i jego warunków. Georges Bataille
Nie można ubiegać się o jakiekolwiek prawa ludzkie, dopóki nie jest się samemu w stanie przemówić do wrogów i dopomóc im; dopóki nie jest się pożytecznym dla innych ludzi. Yehudi Menuhin
Nie można uciec od samego siebie przenosząc się z miejsca na miejsce. Ernest Hemingway
Nie można wprowadzić dobrobytu, zniechęcając do oszczędzania. William J. H. Boetcker
Nie można zjednoczyć narodu, który posiada 365 gatunków sera. Charles de Gaulle (1890 - 1970)
Nie mów mężczyźnie, że łysieje: on to już wie. H. Jackson Brown
Nie mów niedbale o poważnych sprawach, ani uroczyście o marnych. Arystoteles
Nie mówi się nigdy za długo, gdy się mówi to, co powiedzieć trzeba. Delacroix Eugene
Nie mówię że kobiety nie są głupie. Stworzono je na podobieństwo mężczyzn. George Eliot
Nie myśl jak zatrzymać dzień, bo i tak tego nie dokonasz, zastanów się zatem jak go nie stracić!
Nie myśl o szczęściu. Nie przyjdzie- nie zrobi zawodu, przyjdzie- zrobi niespodziankę. Bolesław Prus (1847-1912)
Nie należy ani okrętu przytwierdzać do jednej kotwicy, ani życia opierać na jednej nadziei. Epiktet
Nie należy dolewać octu do tego, co się pisze, natomiast dodać soli. Monteskiusz
Nie należy nigdy myśleć o mądrych materiach; wszystko co mądre a uczone odbiera zawsze apetyt. Antoni Czechow
Nie należy okrętu przytwierdzać do jednej kotwicy, ani życia do jednej nadziei. Epiktet
Nie należy przesadzać z demokracją. Nie chciałbym podróżować statkiem, którego kurs byłby określany głosowaniem załogi, przy czym kucharz i chłopiec okrętowy mieliby takie samo prawo głosu jak kapitan i sternik. William Faulkner
Nie należy się gniewać na bieg wypadków, bo to ich nic nie obchodzi. Marek Aureliusz (Marcus Aurelius Antoninus, 121 - 180)
Nie należy wstydzić się ubóstwa. Istnieje o wiele więcej ludzi, którzy powinni się wstydzić swego bogactwa. Johann Nestrory
Nie należy zanudzać telewidzów bardziej, niż jest to absolutnie konieczne. David Brinkley
Nie narzekaj na śnieg na dachu twojego sąsiada, kiedy twoje własne schody nie są czyste. Konfucjusz
Nie nauczy się pies pływać, póki mu się w uszy wody nie naleje.
Nie o to idzie, abyśmy umieli bronić siebie przed innymi, lecz by każdy z nas myślał, jak ma obronić innych przed sobą. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Nie obiecano nam spokojnej podróży, ale bezpieczne przybycie. H. Dubanville
Nie oczekuj wypełnienia obowiązków od tego, kto jest pozbawoiny talentu. Tu Mu
Nie oczekujcie na sąd ostateczny. On odbywa się co dzień. Albert Camus (1913-1960)
Nie oczyścisz serca łzami. Chevenix
Nie odwracaj się tyłem do przodków.
Nie omieszkaj posłużyć się argumentacją w stylu: "reszka - ja wygrywam, orzeł - ty przegrywasz". Jeśli prośba zawarta w tego rodzaju modlitwie nie ziści się, wówczas jest to jeszcze jeden dowód więcej, że tego rodzaju modlitwy są nieskuteczne; jeśli się ziści, to będzie mógł, oczywiście, znaleźć jakieś fizyczne przyczyny, które do tego doprowadziły i "dlatego byłoby się to tak czy inaczej wydarzyło", a w ten sposób modlitwa wysłuchana staje się takim samym dowodem jak i nie wysłuchana na to, że modlitwy są nieskuteczne. Clive Staples Lewis (ur. 1898)-Listy starego diabła do młodego
Nie otchłań dzieli, lecz różnica poziomu. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nie pali - matka chwaliła się przed znajomymi wyrzekającymi na wydatki u swoich na tytoń. A on nie nauczył się palić, bo widząc śmieszność gimnazjalnych kolegów, szukających w papierosie znamion dojrzałej powagi, próbował znaleźć ją w świadomej decyzji, że on właśnie nie pali. Roman Bratny
Nie pierwszy raz Ci mówię jeśli się nadarzy los chętny pocałunkom, ty nie mądruj wiele, nie badaj skąd przychodzi i jakie ma cele uboczne tylko całuj.
Nie pluj na siebie, oni zrobią to za ciebie. Pam Gems
Nie po to interpretuje się fakty, aby je wyjaśniać, ale aby dowieść swoich racji. Stefan Pacek
Nie po to zostałem premierem, aby przewodniczyć przy likwidacji Imperium Brytyjskiego. Winston Leonard Spencer Churchill (1874-1965)
Nie poddawaj się rozpaczy. Ona nie pozwala rozmawiać z sercem. Paulo Coelho
Nie podnoś głosu - niech go znajdzie biedniejszy od ciebie! Zdzisław Kałędkiewicz
Nie polegaj na uczuciach kobiety, choćbyś z nią miał siedmioro dzieci. Japońskie
Nie pomoże facelifting temu, kto nie ma twarzy Garczyński Stefan.
Nie poruszaj tego co leży w spokoju. Salustiusz (Caius Sallustius Crispus, 86 - 35? p.n.e)
Nie potrafimy robić wielkich rzeczy. Możemy robić rzeczy małe, za to z wielką miłością. Matka Teresa z Kalkuty
Nie powiedziałabym, że biedni stali się biedniejsi, ale że stali się bardziej świadomi swojej biedy. Indira Gandhi
Nie powiem, że kobiety nie mają charakteru, raczej mają codziennie inny. Heinrich Heine (1797-1856)
Nie powinieneś się mądrzyć jeśli nie chcesz się wygłupić. T. Kotarbiński
Nie powinniśmy kochać ludzi na tyle, aby dla nich kochać ich występki. Augustyn, Aurelius Augustianus, święty (354-430)
Nie powinniśmy zbyt szybko wierzyć w to, co nam opowiadają: wielu zmyśla po to, aby oszukiwać, a wielu dlatego, że ich samych oszukano... Seneka
Nie poznamy prawdy, nie znając przyczyny. Arystoteles
Nie pozwól, aby ktokolwiek przyszedł do ciebie i odchodził bez stania się lepszym i bardziej zadowolonym. Matka Teresa z Kalkuty
Nie pozyskuj zbyt szybko przyjaciół, a tych których już pozyskałeś, nie odtrącaj od siebie Solon.
Nie praca jest hańbi, ale próżnowanie. Hejzod
Nie próbuj żyć wiecznie, bo ci się nie uda. George Bernard Shaw
Nie przejmuj się, gdy inni cię nie rozumieją; martw się raczej wtedy, gdy ty nie potrafisz zrozumieć innych. Paul Claudel
Nie przyszliśmy na świat tylko, by umrzeć. Yannis Ritsos
Nie psuj wszystkiego dla samej przyjemności psucia. Bardot
Nie pytajcie, co kraj może zrobić dla was; pytajcie, co wy możecie zrobić dla kraju. John F. Kennedy
Nie rozpaczaj, że ludzie cię nie rozumieją. Martw się tym, że to ty nie rozumiesz ludzi. Konfucjusz
Nie rozpalaj ognia przeciwko twemu nieprzyjacielowi tak bardzo, ze sam mógłbyś się spalić. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Nie rozumiem, po co kobietom tyle pieniędzy. Jedzą mało, piją mało, nie grają, nie palą i nie mają przyjaciółek, które musiałyby utrzymywać. Jacques Tati
Nie rób marmolady z owoców całego życia.
Nie rób rzeczy, na których możesz zostać złapany. Zasada Rockefellera
Nie rzadko czysty zysk pochodzi z brudnej roboty. Hołodiuk Zbigniew
Nie rzeczywistość, ale skala naszych wymagań decyduje o stopniu zadowolenia.
Nie samym chlebem żyje człowiek, lecz każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych. z ewangelii św. Mateusza
Nie sądźcie, że radość polega na śmiechu, radość to rzecz bardzo poważna. Lucjusz Anneusz Seneka
Nie sposób być zbyt ostrożnym w wyborze własnych wrogów. Oscar Wilde
Nie spotkałem dotąd dziewczyny, której urok nie potrzebowałby wspólnej płaszczyzny naukowej. Albert Einstein (1879-1955)
Nie stałem się wegetarianinem dla swojego zdrowia, ale dla zdrowia kur. Isaac B. Singer
Nie staram się przekonać mojego przeciwnika, że jest w błędzie, ale zjednoczyć się z nim w poszukiwaniu prawdy. Jean Baptiste Lacordaire
Nie stawiaj sprawy na ostrzu noża, bo możesz ją zarżnąć.
Nie strach zamyka psu mordę, lecz duża kość. Mieczysław M. Szargan
Nie suknia podnosi kobietę w oczach mężczyzny, ale wprost przeciwnie. Przysłowie francuskie
Nie szarpać się, nie buntować, nie sprzeciwiać losowi - jest postawą słuszną i racjonalną. Krótkie kategoryczne Bóg tak chce" zwalnia człowieka od odpowiedzialności za własne nawet cierpienie. "Bądź wola Twoja" w Ojczenaszu znaczy "twoja", a nie "moja" i nie ma co się z Bogiem wadzić lub działać przeciwko Niemu. s.21 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne
Nie sztuka pokazywać język laryngologom.
Nie sztuka powiedzieć: "Jestem!". Trzeba jeszcze być. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nie szukaj wymówek, gdy masz spełnić swój obowiązek. Mądrość Syracha 10, 26
Nie tak bardzo potrzebna jest pomoc przyjaciół, ile wiara w ich pomoc. Epikur z Samos
Nie ten głupi, kto źle sądzi, ale ten, co go sędzią zrobił. hrabia Aleksander Fredro
Nie tłumacz się - przyjaciele zrozumieją, wrogowie i tak nie uwierzą. Erazm z Rotterdamu
Nie to jest ważne, aby krytykować przeszłość, lecz aby swój własny wysiłek włożyć w lepszą przyszłość. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Nie trzeba czekać, aż zdejmą krzyż z naszych ramion; wystarczy się z nim pogodzić, a już jest lżej. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)Osłaniamy w Polsce dęby tysiącletnie. Ale by mogły żyć, każda gałązka, która rodzi dziś owoc, musi wyrastać z pnia. Podobnie jest z Narodem. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Nie twierdzę, że kobiety są głupie: zostały stworzone na podobieństwo mężczyzn. George Eliot (Mary Ann Evans, 1819-1880)
Nie tylko kobiety przekonują się, że z naszej rycerskości został już prawie sam pancerz.
Nie tylko odpowiedzi stają się przestarzałe, ale nawet same pytania. Ernesr Hemingway (1899-1961)
Nie tylko trądu, czy grzechu trzeba się bać, ale lenistwa w służbie Bożej.
Nie ucz ojca robić dzieci.
Nie uda się nawet wtedy, gdy właściwie nie powinno się nie udać. Prawa Murphy'ego
Nie ufaj kobiecie, nie przeciążaj żołądka ponad jego możliwości, strzeż swego języka i bierz ze wszystkiego tyle, ile ci jest potrzebne. Przysłowie arabskie
Nie ufaj swemu sercu, łaknie twej krwi. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nie ukrywaj łez. - wers "Nie patrz jak ja tańczę" Pefrektu
Nie umrę wogóle dla siebie, lecz tylko dla innych dla tych z którymi strącę łączność. Johann Gottlieb Fichte
Nie uważałeś, jak robisz, rób jak uważasz. Ludwik Puget (1877 - 1942)
Nie w każdej muszli słychać morze.
Nie walczmy o wolność a lepiej od razu o rodzaj i stopień zależności. Lech Nawrocki
Nie ważne, czy jesteś bogaty, czy nie, o ile możesz żyć wygodnie i mieć wszystko, czego chcesz. Z praw Murphy'ego
Nie wie także co chciałby mieć zamiast tego. Prawa Murphy'ego
Nie wielu z nas może zmienić dobrobyt. Inni ludzie rzecz jasna. Mark Twain
Nie wiem kto jest praworządny, ja jestem prawożądny. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nie wiem, co ze mną zrobisz, Panie, ale cokolwiek zrobisz, lepsze będzie od moich teorii. Bolesław Prus
Nie wiemy jeszcze nic o życiu, więc jak możemy wiedzieć coś o śmierci? Konfucjusz
Nie wiemy, co robi się w niebie, ale wiemy, czego się nie robi: nikt się tam nie żeni, ani nie jest do ożenku zmuszany. Jonathan Swift
Nie wierz w cuda - polegaj na nich! Prawa Murphy'ego
Nie wierzcie temu koniowi. Cokolwiek to może być, obawiam się Greków, nawet gdy przynoszą dary. Wergiliusz Eneida, 20 p. n.e
Nie wierzę w astrologię, bo jestem spod znaku Ryb, a Ryby nie wierzą w astrologię.
Nie wkładajmy okularów współczesności, aby oceniać przeszłość. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Nie wolno niczego nie robić tylko dlatego, że nie można zrobić wszystkiego. Nikolaj I. Turgiejew
Nie wolno się gniewać: gniew, jak bumerang, wraca do tego, co go cisnął. Maria Rodziewiczówna (Zmogas, Maro, 1863 - 1944)
Nie wolno zostawiać świata takim, jakim jest. Korczak Janusz
Nie wrzucaj wszystkiego do jednego worka - nie udźwigniesz. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nie wszyscy możemy wszystko. Lucyliusz (Caius Lucilius, ok. 180 - 102 p.n.e)
Nie wszystkie mężatki są żonami. Przysłowie japońskie
Nie wszystko masło co krowa daje.
Nie wszystko w życiu można zdobyć. Trzeba raczej wybierać. Safona
Nie wtedy kocha się ludzi, gdy się zamyka oczy na ich prawdę; kocha się ich wtedy, gdy zmierzywszy ich małość i podłość umie się przejść ponad ta nędzą i odkryć ten łut szczerego złota, jaki jest w nich ukryty, zatopiony nieraz w oceanie błota. Daniel Rops
Nie wydawaj wyroku, zanim nie wysłuchasz przeciwnej strony. Eurypides (ok. 480 - 407/6 p.n.e)
Nie wylewaj, waćpan, wina! Henryk Sienkiewicz (1846 - 1916)
Nie wystarczy mieć dokąd wrócić, trzeba mieć jeszcze kogoś, kto będzie na ciebie czekał. K. Urbański
Nie wystarczy mówić do rzeczy, trzeba mówić do ludzi. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nie wystarczy śmiało myśleć, trzeba to głośno wykrzyczeć.
Nie wystarczy urodzić się człowiekiem. Trzeba jeszcze być człowiekiem. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Nie wystarczy zdobywać mądrości, trzeba jeszcze z niej korzystać. Cyceron (Cicero Marcus Tullius, 106-43 p.n.e)
Nie wyśpiewane [pieśni] są zawsze najpiękniejsze. Henrik Ibsen (1828-1906)
Nie z mądrości, lecz z błazeństw naszych przodków powinniśmy się uczyć. Bentham Jeremy (1748-1832)
Nie z tronu, lecz z krzyża Chrystus wszystko do siebie przyciągał. Reinhold Schneider
Nie zajedzie daleko, kto zamiast koni zmienia woźnicę.
Nie zamieni się kruk w gołębia. Nikos Kazantzakis
Nie zapomnij o tym, że nawet w dniu twojej śmierci i tak pozostaną ci jakieś pilne sprawy do załatwienia. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Nie zawsze dostajemy to, czego pragniemy, ale jednocześnie często omija nas to, czego nie chcemy. [120] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Nie zawsze mów, co wiesz, ale zawsze wiedz, co mówisz. Klaudiusz
Nie zawsze się traci, kiedy się zostaje pozbawionym czegoś. Johann Wolfgang von Goethe (1749-1832)
Nie ze mną ten numer, Brunner! Andrzej Szypulski (ur. 1936)
Nie zgadzam się z tobą, ale zawsze bronił będę twego prawa do posiadania własnego zdania. Voltaire
Nie znalem wnętrza człowieka złego, poznałem wnętrze dobrego i rozczarowało mnie. ks. Twardowski
Nie znam pisarza, który po otrzymaniu nagrody Nobla napisałby coś, co warte jest czytania. Robert Graves
Nie znano by imienia sprawiedliwości, gdyby nie istniała niesprawiedliwość. Heraklit z Efezu
Nie zrozumiemy ruin, dopóki sami nie staniemy się ruiną. Heinrich Heine (1797 - 1856)
Nie zwlekaj. Rób co trzeba, wtedy, kiedy trzeba
Nie życie, lecz zdrowie jest życiem. Marcjalis
Nie żył ten, kto nie kochał i nie znał miłości. Jan Gawiński (ok.1625-ok.1684)
Niebo i miłą bierze się siłą. Sztaudynger Jan
Niebo leży u stóp matek. Przysłowie perskie
Niebo to wielka sypialnia świata. Wolter
Niebo: Niebo jest jednym długim poniedziałkiem. Mansfield K
Niech będzie przeklęty! (Anathema sit! ). (Anathema sit!)
Niech CięBóg błogosławi. Chcę całować i pieścić każde tak bardzo ukochane miejsce i zaglądać w głębię Twoich słodkich oczu, które dawno temu całkowicie podbiły moje serce. Miłość rośnie wraz z upływem czasu. Caryca Aleksandra (1872 - 1918) do cara Rosji Mikołaja II (1868 - 1918)
Niech krzyż, który swoimi ramionami łączy niebo z ziemią i ludzi między sobą, rozrasta się na naszej ziemi w wielkie drzewo przynoszące owoce zbawienia. Jan Paweł II
Niech nienawidzą, byleby się bali. (Oderint, dum metuant) Akcjusz (Lucius Accius, 170 - ok. 80 p.n.e)
Niech powiedziane (słowo) wolne będzie od nienawiści(Absit dicto invidia! ). (Absit dicto invidia!)
Niech ryczy z bólu ranny łoś, / Zwierz zdrów przebiega knieje, Ktoś nie śpi, aby spać mógł ktoś. / To są zwyczajne dzieje. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Niech się dzieje wola Nieba! / Z nią się zawsze zgadzać trzeba. Aleksander Fredro (1793 - 1876)
Niech słońce nie zachodzi nad gniewem waszym. Paweł Z Tarsu
Niech szczęście twojego adresu nie zgubi.
Niech wspaniałe świadectwa miłości Ojczyzny, bezinteresowności i heroizmu, jakich mamy wiele w naszej historii, będą wyzwaniem do zbiorowego poświęcenia wielkim narodowym celom. Jan Paweł II (Warszawa, Parlament 11 czerwca 1999)
Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi! Tej ziemi. - homilia na Placu Zwycięstwa, czerwiec 1979, Jan Paweł II (Karol Wojtyła, ur. 1920)
Niech żyje sztuka. Tetmajer
Niechaj nie należy do innego ten, który może należeć do siebie.
Niechaj twe słowa będą nieustraszone: kto prosi nieśmiało, uczy odmowy. Seneka
Niechże pan nie posługuje się obcym wyrazem "ideały". Przecież na określenie tego mamy piękne rodzime słowo: kłamstwa. Henrik Ibsen (1828 - 1906)
Niedobrze czułby się lekarz, gdyby wszyscy czuli się dobrze. Syrus
Niedobrze wierzyć w człowieka, lepiej być go pewnym. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Niedocenianie klienta nie jest właściwie błędem, lecz głupotą i dowodem tupetu, który jest niepożądany zarówno w tej profesji, jak i w ogóle w życiu codziennym. Adam P. Ygnasik
Niedojrzała miłość mówi: "Kocham cię, ponieważ cię potrzebuję". Dojrzała miłość mówi: "Potrzebuję cię, ponieważ cię kocham". Erich Fromm (filozof, 1900-1980)
Niedola miewa swoje nawiasy. Balzac Honoriusz
Niedostatek to bardzo kosztowna sprawa. Czeszko Bohdan
Niedyskrecją męską wybrukowane jest piekło. Magdalenia Samozwaniec
Niegodziwcy publicznie śmieją się z dobrych ludzi, zaś skrycie respektują ich i nienawidzą. Manuel Tamayo
Niejasność jest wielkością niezmienną. Prawa Murphy'ego
Niejeden by nie zaczynał, gdyby mógł przewidzieć finał. Jan Sztaudynger
Niejeden marnuje czas dany mu do przeżycia, ponieważ martwi się, że ma tego czasu tak mało. Tadeusz Kotarbiński
Niejeden, komu się wydaje, że umie mówić, po prostu nie umie milczeć. Epicharm
Niejedna maska tak się zużyła, że widać przez nią twarz.
Niejednego głupca chroni jego urząd. Cyceron (Cicero Marcus Tullius, 106-43 p.n.e)
Niekiedy kłamstwo tropi prawdę odgórnie.
Niekoniecznie musimy usuwać cudze zbrodnie przy pomocy własnych. George Bernard Show
Niektóre błędy przypominają dziecięce choroby: lepiej przez nie przechodzić w młodości. Henry Huxley (1825-1895)
Niektóre kobiety nazywają dyskrecją powtarzanie sekretów i tajemnic szeptem. Gilbert Cesbron
Niektóre systemy pojęć, wyglądając na poglądy, są w istocie namiętnościami. Błędem jest przemawianiem do nich językiem poglądów: namiętności można zrozumieć, wyperswadować lub zwalczyć z pomocą innej namiętności. Stefan Kisielewski
Niektóre szczyty można zdobyć tylko razem. Thomas Merton
Niektórym ludziom należałoby wytoczyć proces myślenia. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Niektórzy ludzie są uczciwi wtedy, gdy ich to nic nie kosztuje. Ellen G. White
Niektórzy ludzie wydają się wielcy, bo mierzy się także piedestał. Seneka
Niektórzy mówią, że nigdy nie będziemy wiedzieć i że dla bogów jesteśmy jak muchy, które chłopcy zabijają w dzień letni, a inni mówią przeciwnie, że nawet najmniejszy wróbel nie zgubi jednego piórka bez woli Boga. Thornton Wilder
Niektórzy odnajdują miejsce na ziemi dopiero po swoim pogrzebie.
Niektórzy powiedzieli wszystko, zanim jeszcze otworzyli usta. Elias Canetti
Niektórzy swój widnokrąg biorą za koniec świata. Orzeszkowa
Niełatwo iść przez życie kilkoma drogami równocześnie. Pitagoras
Niełatwo jest żyć po śmierci. Czasem trzeba stracić na to całe życie. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Niemal każdy usprawiedliwia taką namiętność, jaką dostrzega w sobie. Seneka
Niemcy, Niemcy ponad wszystko. August Heinrich Hoffmann von Fallersleben (1798 - 1874)
Niemożliwe jest znalezienie pięciu rzeczy: dobrej rady u wroga, poszanowania u głupca, przebaczenia bez skruchy, raju bez dobrych uczynków oraz wierności u kobiet. Przysłowie arabskie
Nienawidzę złego człowieka, który mówi coś dobrego.
Nienawiść jest najsubtelniejsza formą gwałtu. Charles Chaplin
Nienawiść przebrana w szaty miłości i wierząca na dodatek szczerze, że jest miłością - oto czym jest socjalizm. Mirosław Dzielski
Nieobecni nigdy nie mają racji. Philippe Destouches (właść. Philippe Nericault, 1680 - 1754)
Nieobecny sam sobie szkodzi. (Absens carens)
Nieodłączną cechą organizacji takiej bazy ekonomicznej są sprzeczności. Karol Marks
Nieopanowany wzrost prowadzi do szkodliwych przerostów - "System i konstrukcja". Janusz Dietrych
Niepodobieństwem jest, by coś tak naturalnego, tak koniecznego i tak powszechnego jak śmierć miało być zamierzone przez opatrzność jako zło dla człowieka. Jonathan Swift
Niepowodzenia, a w ich wyniku frustracje, powodują poczucie niemocy, obniżają poczucie własnej wartości. Nasilenie niepowodzeń prowadzi zaś do powstania kryzysu egzystencjalnego. Wiąże się ono często z utratą sensu życia, świata wartości. Sens życia to wytyczenie jasnego, praktycznego i możliwego do zaaprobowania kierunku działania na przyszłość, a bez zaspokojenia tej potrzeby człowiek nie może funkcjonować normalnie. K. Obuchowski
Nieraz już dowodzono, że dowodzenie nie wymaga dowodów. Jacek Wejroch
Nierozsądnie jest kierować się zawsze tylko rozsądkiem. Karol Bunsch
Nieróbstwo to łoże szatana. Powiedzenia łacińskie
Nieskończoność i wieczność stanowią największą i jedyną pewność. Sören Kierkegaard
Niesprawiedliwy to ktoś, kto źle używa swoich dóbr, albo uzurpuje sobie cudze dobra, albo do tego co posiada, doszedł w sposób niesprawiedliwy. św Izydor
Niesprzyjający los nigdy nie dotyka tych, których los sprzyjający nie zdołał omamić. Benjamin Franklin
Niestety rzadko koło zdarzeń, obraca siła naszych marzeń. Sztaudynger Jan
Nieszczęścia nigdy jeszcze nie naprawiła bezczynność ani lenistwo. Miguel Cervantes de Saavedra
Nieszczęście ludzi brata. Arystoteles
Nieszczęście odkrywa przed duszą światła, których nie jest zdolne uchwycić szczęście. Babtysta
Nieszczęściem jest zajmowanie się całym światem kosztem własnej Ojczyzny. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Nieszczęśliwi, którym z jednej strony króla, który się na senatory swe do broni porywa, a z drugiej bać trzeba cara. Janusz Radziwiłł
Nieszczęśliwy, kto nigdy nie był nieszczęśliwy. Powiedzenie łacińskie
Nieśmiertelne są tylko rzeczy martwe.
Nietrudno o fantazję, gdy się ma pieniądze, trudniej o pieniądze, gdy się ma fantazję.
Nieudana operacja to połowa udanej sekcji.
Nieustanne starania obliczone na usuniecie cierpienia nie dają nic poza zmianą jego postaci. Artur Schopenhauer
Nieważne jak dobrze wykonasz robotę, twój szef i tak będzie chciał byś ją poprawił. Prawa Murphy'ego
Nieważne, że nie znasz ortografii! Grunt, że wysłowiłeś myśl i wysłałeś ją w Internet... A właściwie nie musi w tym być nawet żadnej myśli - wystarczy, że dobrze ci z tym, żeś napisał... Lucia Mušková
Niewiele byłoby przyjaźni, gdyby każdy wiedział, co przyjaciel o nim mów, kiedy go nie ma. Pascal Blaise (1623 - 1662)
Niewiele wie, kto swojej żonie opowiada wszystko, co wie. Margaret Fuller
Niewielki jest wybór wśród zgniłych jabłek. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Niewielu z nas znieść może dobrobyt. Innych ludzi, oczywiście.
Niewinność jest dla jednych cnotą, dla innych wadą. Colton
Niewinność jest lilią cnót. Franciszek Salezy
Niewykluczone, że Pan Bóg już niedługo będzie mógł liczyć wyłącznie na ateistów.
Niezależnie od tego jak długo chcesz coś kupić, kiedy wreszcie dokonasz zakupu okaże się, że gdzie indziej mogłeś zapłacić o wiele mniej. Prawo Lewisa
Niezawodną oznaką prawdy jest prostota i jasność. Kłamstwo zawsze bywa skomplikowane, wymyślne i wielosłowne. Lew Tołstoj (pisarz rosyjski, 1828 - 1910)
Niezawodnym końcem wszelkiego bólu i wszelkiej wrażliwości na ból jest śmierć. Johann Gottlieb Fichte
Niezdecydowanie jest największą chorobą. Goethe Johann Wolfgang Von
Niezłomność zależy od ducha. Lekkomyślność jest sprawą nieuwagi. Sun Tzu
Nieznajomy wróg jakiś miesza ludzkie rzeczy. Jan Kochanowski (1530 - 1584)
Niezwykłe spotkać można na ścieżkach zwykłych ludzi. Paulo Coelho, Pielgrzym
Nigdy chyba nie było tak pierwszorzędnego pisarza drugorzędnego. Witold Gombrowicz (1904 - 1969)
Nigdy i nigdzie nie ma szczęścia bez goryczy. Wolter (1694-1778)
Nigdy nie chowaj się w leju z odważniejszym od ciebie.
Nigdy nie dostrzegamy skarbów, które mamy przed oczyma.Bo ludzie nie wierzą w skarby. Paulo Coelho
Nigdy nie jest za późno, aby się pojednać, nigdy nie jest za późno, na to, aby pokochać, nigdy także nie jest za późno, aby być szczęśliwym. P. Bosmans
Nigdy nie jesteś tym, kim chciałbyś być. Prawo Edwarsa
Nigdy nie kochała ta, która nie odważy się postawić wszystkiego na jedną kartę. John Dryden (1631-1700)
Nigdy nie mów tego czego inni nie będą mogli zapomnieć.
Nigdy nie należy wydawać sądu na podstawie karykatury, jaką z niej uczyniono. Gogol Mikołaj
Nigdy nie opieram się pokusie, ponieważ przekonałem się, że rzeczy, które mi szkodzą, nie kuszą mnie.
Nigdy nie powinno się liczyć na aprobatę ludzi: dziś wznoszą łuki tryumfalne, a jutro z tych samych powodów skazują człowieka. Gottfried
Nigdy nie pozbawiaj nikogo okazji do zrobienia czegoś miłego dla ciebie. H. Jackson Brown
Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga długiego czasu. Czas i tak upłynie.
Nigdy nie staraj się dociec przyczyny miłości, ponieważ ta utkana jest ze znaków zapytania. Neme Ibn El Barud
Nigdy nie śpij z większym od siebie wariatem. Prawo Hartleya
Nigdy nie trzymaj się wyniośle, coś z mrówki miej, nie pawia, a jeśli kto ma uszy ośle, to z nim się nie umawiaj. Konstanty Ildefons Gałczyński, "Zielona gęś"
Nigdy nie wątpi ten tylko, kto nic nie wie. Cyceron (Cicero Marcus Tullius, 106-43 p.n.e)
Nigdy nie wierz szpiegom, są oni źródłem większych kłopotów niż korzyści. Napoleon Bonaparte (1769-1821)
Nigdy nie wierzyłem, że płaca i tylko sama płaca potrafi przyciągnąć i utrzymać naprawdę dobrych ludzi. Ale wydaje mi się, że może to sprawić chęć sprawdzenia się w działaniu. Harvey S. Firestone
Nigdy nie zapominaj, ile zawdzięczasz tym, którzy żyli przed tobą. H. Jackson Brown
Nigdy nie zapominaj, że wystarczy jeden człowiek, albo jedna myśl, żeby zmienić swoje życie na zawsze. H. Jackson Brown
Nigdy niewolnik pieniądza nie będzie uczciwym człowiekiem. Demokryt z Abdery
Nigdy się nie jest mniej samotnym, niż gdy się jest samotnym. Cyceron (Marcus Tullius Cicero, 106 - 43 p.n.e)
Nigdy się nie zniechęcam, ponieważ każde odrzucenie niewłaściwej próby stanowi kolejny krok naprzód. Thomas A Edison
Nigdy w dziejach wojen tak liczni nie zawdzięczali tak wiele tak nielicznym. Winston Leonard Spencer Churchill (1874-1965)
Nigdy żadnemu z nas nie powiedziała pas. Sztaudynger Jan
Nihil bonum nisi quod honestum, nihil malum nisi quod turpe - dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne.
Nikogo nie interesuje nigdy to, co mówi reakcjonista. Ani wtedy, kiedy to mówi, bo wówczas wydaje się to absurdalne - ani po kilku latach, bo wówczas wydaje się to oczywiste. Mikołaj Gomez Davilla
Nikogo przed śmiercią nie można nazwać człowiekiem szczęśliwym. Owidiusz (Publius Ovidius Naso, 43 p.n.e. - 17 lub 18 n.e)
Nikomu nie wolno drżeć przed nieznanym, gdyż każdy jest w stanie zdobyć to czego pragnie i czego mu potrzeba. Paulo Coelho
Nikt na tym świecie nie może rozwijać się swobodnie i żyć w pełni, nie będąc rozumianym przez przynajmniej jedną osobę. Paul Tournier
Nikt nie dba o powalonego tyrana. Seneka
Nikt nie jest biedny jeśli ma przyjaciół. Albert Jacguard
Nikt nie jest prorokiem we własnej ojczyźnie. Wulgata
Nikt nie jest tak bardzo zniewolony jak ktoś, kto czuje się wolnym, podczas gdy w rzeczywistości nim nie jest. Johann Wolfgang von Goethe (1749 - 1832)
Nikt nie jest tak głupi, żeby od czasu do czasu takiego nie udawać. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nikt nie jest większym przyjacielem niż Bóg, źródło samej przyjaźni. David Maria Turoldo
Nikt nie ma dostępu do tajemnicy człowieka. Jedynym wyjątkiem jest serce. Phil Bosmans
Nikt nie może cię poniżyć bez twojej zgody. E. Roosevelt
Nikt nie może obiecywać sobie czegoś na przyszłość. Seneka
Nikt nie może uciec od swojego przeznaczenia. Demostenes
Nikt nie może wykuć szczęścia swojego życia; można wykuć tylko szczęście chwili. Karl Heinrich Waggerl
Nikt nie otrzymał od natury prawa komenderowania innymi. Denis Diderot
Nikt nie ponosi odpowiedzialności za swoje myśli. Ulpian z Tyru (Ulpianus Domitianus, ok. 170 - 224)
Nikt nie posuwa się za daleko, chyba, że nie wie dokąd chce iść. Dumitriu
Nikt nie powinien wykorzystywać cudzej ignorancji. Cyceron (Cicero Marcus Tullius, 106-43 p.n.e)
Nikt nie rodzi się sobą. Każdy rodzi się z masą marzeń, obciążony masą ideałów innych ludzi i musi się z tym uporać.
Nikt nie wie więcej niż musi wiedzieć. Wszyscy jesteśmy zamknięci w grobach grawitacji. (Ptasiek) William Wharton
Nikt nie wie, jak mu się życie ułoży. O śmierci niechybnej wszyscy wiedzą; jest to jedyne, czego jesteśmy pewni i do czego możemy bez powodu się przygotowywać. Trygve Gulbranssen - A lasy wiecznie śpiewają
Nikt nie żąda od konstytucji, żeby była pisana wierszem. Ale żądają od wierszy, aby były pisane konstytucyjnie.
Nikt niech nie ma o sobie wyższego mniemania niż należy, lecz niech sądzi o sobie trzeźwo - według miary, jaką Bóg każdemu w wierze wyznaczył. Paweł Z Tarsu
Nikt tak nie docenia geniuszu zawartego w twoich słowach jak twój pies. Christopher Morley
Niszczą dobre drzewa, żeby wydawać złe gazety. James Watt
Noc jest przedsionkiem dnia. Tales
Nowa epoka nie chce zeszłego natchnienia. Cyprian Kamil Norwid (1821-1883)
Nową przypowieść Polak sobie kupi, Że i przed szkodą, i po szkodzie głupi. Jan Kochanowski (1530 - 1584)
Nowe rogi: Nowe poroże zyskuje rogacz, kiedy się sarnie powinie noga. Konopiński Lech
Nowego kłamstwa słucha się chętniej aniżeli starej prawdy.
Nowość nie zawsze jest nowatorska. Waydyk Zbigniew
Nowy wspaniały świat. (Brave New World). Aldous Leonard Huxley (1894 - 1963)
Nuda jest siostrą rozpaczy. Ebner-Eschenbach Marie Von
Nudziarz to człowiek, który mówi, kiedy chcesz, żeby słuchał.
O czym nie można mówić, o tym trzeba milczeć. Ludwig Wittgenstein (1889 - 1951)
O ile możności żyć bez zwolenników. Jak niewiele znaczą zwolennicy, pojmuje się dopiero wtedy, kiedy się przestało być zwolennikiem swoich zwolenników. Aforyzmy F. Nietsche
O ile udało mi się zaobserwować, każde wprowadzenie młodej władzy przechodzi przez kilka etapów. Na początku jest to triumf rozumu, duch krytycyzmu, walka z przesądami. Potem następuje drugi okres. Biorą górę mroczne siły "podszywających się", fałszywych sympatyków. Wzrasta podejrzliwość, donosy, intryga, nienawiść. Borys Pasternak
O Leonardo, czemu się tak trudzisz? Leonardo da Vinci (1452 - 1519)
O miłości!Wszelkim chorobom lekarstwo się zdarza, Jedynie miłość nie chce mieć lekarza. Jan Gawiński
O naśladowcy, trzodo niewolników! Horacy (Quintus Horatius Flaccus, 65 - 8 p.n.e)
O obecnych się nie mówi.
O pewnym księdzu mówiono, że śpiewa źle, ale z zamiłowaniem. ks. Jan Twardowski
O piękna nagości, najlepszy stroju! Nie zaciskasz żył, lecz każdemu członkowi ciała z wdziękiem udzielasz radosnej swobody. J. Thomson
O Polsko! póki ty duszę anielską / Będziesz więziła w czerepie rubasznym. Juliusz Słowacki (1809 - 1849)
O radości, iskro bogów. - Obramieńcie się, miliony! / Pocałunek całej ziemi! Bracia, za gwiazdami temi / Ojciec mieszka uwielbiony. Friedrich Schiller (1759 - 1805)
O słońce moje! (O sole mio! ) Giovanni Capurro (1850 - 1920)
O tobie mówi bajka pod zmienionym imieniem. Horacy, Quintus Horatius Flaccus (65-8 p.n.e)
O tym, kim jesteśmy, decyduje jakość naszych związków z innymi. Hryniewicz Wacław
O wiele łatwiej jest zapamiętać sobie o ludziach złe (plastyczne) niż dobre (abstrakcja). Zło jest charakterystyczne, dobre jest banalne. Karol Irzykowski
O większego trudno zucha, Jak był Stefek Burczymucha. Maria Konopnicka (1842 - 1910)
O własnych stój siłach - nie zaś podtrzymywany. Marek Aureliusz (Marcus Aurelius Antoninus, 121 - 180)
O zajęciach nie mówi się w domu, o kobietach nie mówi się poza domem. Przysłowie chińskie
O, cudowna potęgo kopniaka w tyłek. Arystofanes
O, gdyby lud rzymski miał tylko jedną szyję! Kaligula (Caius Iulius Caesar Caligula, 12 - 41)
O, jakie to wspaniałe uczucie trzymać dłoń starego przyjaciela! Henry Wadsworth Longfellow (1807-1882)
O, sen! kochają miękki sen / Na całej ziemskiej kuli! S. T. Coleridge
O, życie moje! Bądź mi święte i olbrzymie! Leopold Staff (1878 - 1957)
Obce wyrazy mogą służyć półinteligentom jako pancerz ochronny. Carl de Vries
Obdarzając uśmiechem - uszczęśliwiasz serce. Stapulensis Jacobus Faber, właśc. Lefčvre d'Étaples Jacques (ok. 1460-1536)
Obecnie kładzie się większy nacisk na wiedzę człowieka niż na jego charakter. Erenburg Ilia
Obelgi są racjami tych, którzy nie mają racji.
Obfitość czyni mnie biedakiem. Owidiusz (Publius Ovidius Naso, 43 p.n.e. - 17 lub 18 n.e)
Obiecanka - cacanka, a głupiemu radość. Powiedzenie ludowe
Obiektywnie socjaldemokracja jest umiarkowanym skrzydłem faszyzmu. Józef Stalin (właśc. Iosif Dżugaszwili, 1879 - 1953)
Objawiać sztukę, ukrywać artystę - oto cel sztuki. Oscar Wilde "Przedmowa"
Obliczyć: Ile nierówności musi rozwiązać życie.
Obłuda i spryt to dwa najważniejsze składniki inteligencji głupców.
Obmowa porusza się na kołach i wszyscy, mniej lub więcej smarują je, podczas gdy się toczy. Quido
Obojętność jest najłagodniejszą formą nietolerancji.
Obojętność to paraliż duszy. Czechow Antoni
Obok nonsensu grzechu istnieje paradoks łaski.
Obowiązkowość jest pożyteczna w pracy, ale przykra w stosunkach międzyludzkich.
Obudzenie narodu rzymskiego, trwającego w odrętwieniu przez wiele wieków niewoli, taki będzie plon waszych zwycięstw. - motywacja dla żołnierzy. Napoleon Bonaparte (1769-1821)
Obywateli nie produkuje się w fabrykach; to w rodzinie, pod sercem matki kryje się naród. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Occasio facit furem - okazja czyni złodzieja.
Oceniamy mądrość człowieka na podstawie jego nadziei. Ralph Waldo Emerson (1803-1882)
Och, Wschód to Wschód i Zachód to Zachód, / I nigdy się nie spotkają. Rudyard Kipling (1865 - 1936)
Oczekiwać przyjemności jest też przyjemnością. Gotthold Lessing
Od bliskich zbrodni bliżej nieraz do pokuty niż od gładkiego, mdłego, a jałowego ugrzecznienia. Jacques Benigne Bossuet
Od dawna już rola mędrca jest niebezpieczna wśród szalonych. Denis Diderot
Od głowy do pięty (Od stóp do głów) ( A capite ad calcem). ( A capite ad calcem). ( A capite ad calcem)
Od jajka do jabłek; od początku do końca. Horacy (Quintus Horatius Flaccus, 65-8 p.n.e)
Od Jowisza niechaj zaczyna się dzieło. Pracujmy z Bogiem. Owidiusz (Publius Ovidius Naso, 43 p.n.e.-17 lub 18 n.e)
Od kwiatu żąda się zapachu, od człowieka uprzejmości. Przysłowie hinduskie
Od móc do być (od możliwości do rzeczywistości) (A posse ad esse). (A posse ad esse). (A posse ad esse)
Od nagłej i niespodziewanej śmierci / zachowaj nas, Panie. Z Litanii do Wszystkich Świętych
Od pięknej kobiety prędko odwykniesz, od dobrej nigdy. Michael de Montaigne
Od porywu ognia gorsza jest napaść kobiety. Abisyńskie
Od samego mieszania herbata nie staje się słodsza. Stefan Kisielewski
Od skargi biednego człeka wszelkie bóstwo ucieka. Eurypides
Od większości z nas wymaga się ciągłej, podniesionej do rangi systemu obłudy. Nie można bez szkody dla zdrowia dzień w dzień udawać co innego, niż się czuje, zachwycać się tym, czego się nie lubi, cieszyć się z tego, co przynosi nieszczęście. (...). Nasza dusza zajmuje miejsce w przestrzeni i tkwi w nas jak zęby w ustach. Nie można jej wiecznie bezkarnie gwałcić. Borys Pasternak
Od wypadku do wypadku. (A casu ad casum). (A casu ad casum)
Od założenia Rzymu; przenośnie: od początku. Tytus Liwiusz
Od zwykłych rzeczy naucz się spokoju. Ks. Jan Twardowski
Odciski palca bożego nie są nigdy identyczne. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Oddajmy siebie w całości nie jako równowartość, ale po prostu dlatego, że nie mamy nic więcej. Augustyn z Hippony
Odjechać to trochę umrzeć. Edmond Haraucourt
Odkrycie charakteru pisma przyjaciela na kopercie listu przyniesionego przez listonosza sprawia, że słońce rozjaśnia najbardziej pochmurny dzień. Charlotte Gray
Odkrył, że jest zbrodniarzem (niedołęgą, głupcem), i postanowił żyć z sobą samym w dobrej komitywie. I życie mu upływa na tolerowaniu siebie. Karol Irzykowski
Odległość między życiem a śmiercią jest nieokreślona. Dlatego nikt nie wie gdzie kończy się jedno a zaczyna drugie. Poe Edgar Alan
Odmień swoje życie nie tylko z wiosną, ale również w środku zimy pomaluj oblodzone szybki. (Werniks) William Wharton
Odnajdziesz swoją drogę, jeśli nie będziesz wpatrywał się za siebie. Michel Quoist
Odpowiedniejszą rzeczą jest śmiać się z życia, a nie lamentować. Lucjusz Anneusz Seneka
Odpowiedzialność jest probierzem wolności.
Odrobina działania warta jest tony abstrakcji. Prawo Bookera
Odrzucanie zasad to także zasada. Jean Paul Sartre (1905 - 1980)
Odwaga jest czasem i skutkiem strachu. Żółkiewski Alojzy
Odwaga jest to brak wyobraźni. Rudyard Kipling
Odwaga staniała, rozum podrożał. Artur Sandauer (ur. 1913)
Odważni są zawsze uparci. Paulo Coelho
Odważny jest nie tylko ten kto zwycięża swych wrogów, ale i ten, kto przezwycięża swe namiętności. Demokryt z Abdery
Ofiarodawca dodaje wartości podarkowi (Auctor pretiosa facit ). (Auctor pretiosa facit ). (Auctor pretiosa facit )
Ogień, morze, kobieta - trzy nieszczęścia.
Oj dana, dana, / nie ma szatana, a świat realny / jest poznawalny. Agnieszka Osiecka (ur. 1936)
Ojczyzna jest to wielki - zbiorowy - Obowiązek. Cyprian Kamil Norwid (1821-1883)
Ojczyzna, albo śmierć. Zwyciężymy! - hasło rzucone dyktaturze Batisty, 1953. Hasło rewolucji kubańskiej
Ojczyzną kobiety jest jej mąż. Abisyńskie
Okazja czyni nie tylko złodzieja, ale także wielkich ludzi.
Okazuje się, że jestem taki jak wszyscy ludzie widzę świat nie takim jaki jest, lecz jakim go chciałbym go widzieć. Paulo Coelho
Okno na świat można zasłonić gazetą. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Okolicznością łagodząca jest fakt, ze sztuka pochodzi z czasów zamierzchłych. Zbigniew Herbert
Okropne jest to, że nie można ani żyć z kobietami, ani bez nich. George Byron
Okrutną zagadką jest życie. Nikos Kazantzakis
Omne nimium nocet - każdy nadmiar szkodzi.
Opieka: Czasem taki jest mecenat, że z pupila wkrótce denat. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Opinia publiczna bywa ostatnią ucieczką polityków, którzy nie mają opinii własnej. M. B. Carter
Opinia publiczna to zdanie ludzi, których normalnie nikt o zdanie nie pyta.
Opowiedz mi twoją przeszłość, a ja powiem ci, jaka będzie twoja przyszłość. Konfucjusz
Oprócz optymistów i pesymistów istnieje jeszcze trzeci gatunek - przewidujący. Magdalena Samozwaniec (1894-1972)
Optymista wierzy, że żyjemy w najlepszym ze światów, pesymista obawia się, że może to być prawdą. Dylemat Główny
Optymizm - karykatura nadziei. Gilbert Cesbron
Optymizm jest najczęściej wynikiem intelektualnej pomyłki. Raymond Aron (1905-1983)
Optymizm to obłęd dowodzenia, że wszystko jest dobrze, kiedy nam się źle dzieje. Wolter (1694-1778)
Orator mówi z patosem nie swoim głosem. Rajczak Feliks
Organizacja społeczeństwa w określonym czasie zależy od środków produkcji czyli sposobu produkcji i organizacji pracy. Karol Marks
Orłem naszych czasów jest bocian. Kąkolewski Krzysztof
Oryginalny pisarz to nie ten , który nikogo nie naśladuje, lecz ten, który nikogo naśladować nie potrafi.
Orzeł nie łapie much. (Aquila non capit muscas). (Aquila non capit muscas)
Osiągnięcia często przesłaniają złe czyny. Demostenes
Osioł przy lirze. (Asinus ad lyram). (Asinus ad lyram)
Osoba kochająca upodabnia się w pewnym stopniu do przedmiotu swej miłośći i tylko dlatego może mu się spodobać. Claude Andrien Helvetius
Ostańcie z Bogiem, ludzie kochane. Władysław Stanisław Reymont (1867 - 1925)
Ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej. Hermann Goering (1893 - 1946)
Ostatecznie wszyscy, prócz mnie, na tej emigracji są szpiclami. Stanisław Cat-Mackiewicz
Ostrożnie z miłością bez granic, a nuż znajdzie się pazerny amator.
Oszukać diabła to nie grzech. Daniel Defoe
Oszustwem jest ukrywanie oszustwa. Przysłowie łacińskie
Ośmiel się być mądrym. Horacy
Oświeceniem nazywamy wyjście człowieka z niepełnoletności, w która popadł z własnej winy. Immanuel Kant
Oto cecha naszych czasów: dużo maszyn, mało manier. John Patrick
Oto jest miłość. Dwoje ludzi spotyka się przypadkiem, a okazuje się, że czekali na siebie całe życie
Oto postęp prawdziwy: od seksu bez dzieci do dzieci bez seksu. ks. Artur Katolo
Otyli żyją krócej. Ale jedzą dłużej. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Owoce zwycięstwa? Gruszki na wierzbie. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Owszem, kocham siebie, ale nie zawsze lubię. Kazimierz Brandys (1916-2000), polski prozaik i eseista
Ożenek: Są mężczyźni, którzy żenią się jedynie dlatego, że się boją sami spać. Jokiel E
Pająk zjadł muchę. lecz że prawo ceni, tłumaczy potomnym: "Byliśmy zmuszeni". Jan Sztaudynger
Pakt jest zawsze głupi. Nietzsche Friedrich
Pamięć jest jedynym rajem, z którego nie możemy być wypędzeni.
Pamiętać należy w małżeństwie, że kobieta żyje uczuciem... Honoriusz Balzak
Pamiętaj, co masz do zrobienia i zapomnij, czego już dokonałeś. Marie von Ebner-Eschenbach
Pamiętaj, nadzieja bliska jest spełnienia. Daab
Pamiętaj, że bogactwo polega nie na tym, żeby mieć tyle pieniędzy, ile się chce, tylko żeby mieć tyle pieniędzy, ile się potrzebuje. H. Jackson Brown
Pamiętaj, że jesteś człowiekiem. Simonides z Keos (556 - 469 p.n.e)
Pamiętaj, że minuta gniewu odbiera ci sześdziesiąt sekunt szczęścia. H. Jackson Brown
Pamiętaj, że najważniejsze jest, aby to, co najważniejsze, pozostało najważniejsze. H. Jackson Brown
Pamiętaj, że prawdziwe szczęście rodzi się z godnego życia. H. Jackson Brown
Pamiętaj, że wszystko jest jednym. Pamiętaj o języku znaków. Ale nade wszystko pamiętaj, że musisz iść do kresu swojej Własnej Legendy. Paulo Coelho
Pamiętaj, żeć śmierć nie omieszka. Syr 14,12
Pamiętajcie, drogie dziatki, Nie żartować z ojca, matki, Bo paraliż postępowy / Najzacniejsze trafia głowy. Tadeusz Żeleński-Boy (1874 - 1941)
Pan Bóg jest wyrafinowany, ale nie jest złośliwy. Albert Einstein (1879 - 1955)
Pan chce być w porządku wobec życia? Ale życie zawsze Pana oszuka, życie jest świnią. Karol Irzykowski
Pan każe, sługa musi. Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Panie Gorbaczow, niech pan zburzy ten mur! Ronald Reagan (prezydent USA)
Panie, daj mi cierpliwość, abym umiał znieść to, czego zmienić nie mogę; daj mi odwagę, abym umiał konsekwentnie i wytrwale dążyć do zmiany tego, co zmienić mogę, i daj mi mądrość, abym umiał odróżnić jedno od drugiego. Marek Aureliusz (Marcus Aurelius)
Panie, nie zasłaniaj mi słońca! - Diogenes z Synopy (ok. 413 - 323 p.n.e). odrzekł Aleksandrowi Wielkiemu, który przybył i zapytał, co może uczynić dla znakomitego filozofa
Panie, spraw, aby moje życie stało się tak skromne i proste, jak gra trzcinowego fletu, który Ty wypełniłeś muzyką. Tagore
Panny są majem gdy są pannami, ale zmienia się niebo gdy zostają żonami.
Państwo to ja. Ludwik XIV
Par premium labori - jaka praca, taka płaca.
Para ud godna ód. Sztaudynger Jan
Paradoksalnym faktem jest, że bardzo często im osobistszą jest liryka autora, tym lepiej trafia do serca czytelnikowi. Karol Irzykowski
Paraliżował go respekt przed sobą. Chodorowski Antoni
Parodia to wyraz intelektualnej bezradności.
Partie polityczne nie stawiają dziś sobie pytania, czy ich program jest rozsądny, lecz czy jest atrakcyjny. Carlo Schmid
Paryż wart mszy! Henryk IV Burbon (1553 - 1610)
Pasja jest przewodnikiem do największych tajemnic.
Patrz na twój widok drżę miłośnie, ach poślij mnie tam gdzie pieprzyk rośnie. Skupiński Zbigniew
Patrząc w przyszłość zwykle bez trudu można ustalić moment narodzin nowej epoki, ale dla tych, którzy wtedy żyli, był to tylko kolejny dzień doczepiony do ogona dnia poprzedniego. John Steinbeck
Pawiem narodów byłaś i papugą. Juliusz Słowacki (1809 - 1849)
Pchła: I pchła nie skacze z radości. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Pecunia non olet - pieniądz nie śmierdzi.
Pegaz nie powinien być kuty na wszystkie cztery nogi. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Pełna wrzasku ziemia polska Od Czikago do Tobolska. Tadeusz Żeleński-Boy (1874 - 1941)
Pełno nas, a jakoby nikogo nie było: Jedną maluczką duszą tak wiele ubyło. Jan Kochanowski (1530 - 1584)
Per aspera ad astra - przez ciernie do gwiazd.
Pereat qui ante nos nostra dixerunt - niech przepadną ci, którzy nasze słowa wypowiedzieli przed nami.
Perhaps one day, sometime in the future, without any reason, without warning you will feel lonely. Then think of me. And I will come in a dream
Pesymista to człowiek, który uważa, że wszyscy są takimi samymi łotrami jak on sam i za to ich nienawidzi. George Bernard Shaw
Pesymista to dobrze poinformowany optymista. Anonim
Pesymista to ktoś, kto postawiony przed wyborem z dwojga złego - wybiera oba. Oscar Wilde (1856-1900)
Pesymista: optymista z praktyką życiową.
Petersburg - to okno, przez które Rosja patrzy na Europę. Francesco Algarotti (1712 - 1764)
Pewna kura zniosła jajko mądrzejsze od kury. Była to głupia kura. Stanisław Tym
Pewnego karła wydalono z kolonii nudystów za to, że stale wtykał swój nos w cudzy interes.
Pewnego wieczoru zacząłem wymieniać wszystkich dobrych ludzi, których spotkałem w moim życiu. Musiałem to jednak przerwać, bo chyba nigdy bym nie skończył. Ks. Jan Twardowski
Pewnik: Nie ma pewnika dla prawnika. Kłosek I
Piekło i raj są na ziemi - nosimy je w sobie.
Piekło jest wybrukowane dobrymi chęciami.
Piekło to jesteśmy my sami. Thomas Stearns Eliot (1888-1965)
Pielęgnować w sobie tej czy innej głupoty nie warto, skoro i tak namnaża się ona chętnie w nas sama. Stefan Pacek
Pieniądz jest bezwonny, ale się ulatnia. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Pieniądz jest dziś Bogiem tego świata. Fryderyk Engels
Pieniądz kręci światem. Liza Minelli
Pieniądz poniża wszystkich bogów człowieka i zamienia ich w towar. Karol Marks
Pieniądze dają chleb, las daje żonę. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Pieniądze nie dają szczęścia, ale pozwalają nam znacznie wygodniej być nieszczęśliwymi. Gallux
Pieniądze są jak szósty zmysł, bez którego nie sposób wykorzystać w pełni pozostałych pięciu. Wiliam Somerset Maugham
Pieniądze są tylko środkiem, by móc przestać myśleć o pieniądzach. Louis Aragon
Pieniądze ułatwiają znoszenie ubóstwa. Alfons Allais
Pieniądze, które mamy, są narzędziem wolności. Pieniądze, za którymi się uganiamy - narzędziem niewoli
Pieniądzom trzeba rozkazywać, a nie służyć imSeneka(Lucius Annaeus Seneca, ok. 3 - 65 n.e).. (Lucius Annaeus Seneca, ok. 3 - 65 n.e)
Pieniądzom wszystko jest posłuszne. Eklezjastes
Pierdel, serdel, burdel. - o Konstytucji i Polsce. Józef Piłsudski (1867 - 1935)
Pierwsza mowa szatana do rodu ludzkiego zaczęła się najskromniej od słowa: dlaczego? Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Pierwsza rzeczą, którą Bóg uczynił jest miłość. Giorgos Seferis
Pierwsze czterdzieści lat dostarczają nam tekstu, reszta jest komentarzem. Schopenhauer
Pierwszego dni jesteś gościem, drugiego kłopotem, trzeciego zarazą- E. Rene de Laboulaye
Pierwszy rezultat przystosowania się do innych - stajemy się nudni. Elias Canetti
Pierwszym i najgorszym z nadużyć jest okłamywanie siebie samego. Bailey
Pierwszym mitem zarządzania jest to, że w ogóle istnieje. Uzupełnienie: nikt naprawdę nie wie co się dzieje na jakimkolwiek szczeblu organizacji. Prawo Hellera
Pierwszym objawem starzenia się jest miłość do życia.
Pies je. Kot jada. Ann Taylor
Pies jest przyjacielem człowieka, ale jego pchły nie.
Pies może nauczyć małego chłopca wierności, wytrwałości oraz tego, żeby przed snem zakręcić się trzy razy w miejscu. Robert Benchley
Pies wyje do księżyca, człowiek do mikrofonu.
Piękna jest tylko prawda, i tylko ona jest godna miłości. Nicolas Boileau-Despreaux (1636 - 1711)
Piękna kobieta jest rzeką, w której toną mędrcy. Perskie
Piękna kobieta podoba się oczom, dobra kobieta-sercu. Pierwsza jest klejnotem, druga-skarbem. Napoleon Bonaparte (1769-1821)
Piękna rzecz to wieczna przyjemność. John Keats
Piękną kobietę wychowuje jedna rodzina, a sto rodzin jej pożąda. Przysłowie chińskie
Piękne kłamstwo? Uwaga! To już twórczość. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Piękno i etyka to jedno i to samo. Powiedzenie japońskie
Piękno jest jedynym miernikiem wolności człowieka. Nikos Kazantzakis
Piękno powinno pozostać czymś na spotkanie czego, źle mówię na poszukiwanie czego - trzeba wyruszyć. Elzenberg Henryk
Piękno zbawi świat. Fiodor Michajłowicz Dostojewski (1821-1881)
Piękność i skromność nie zawsze idą w parze.
Piękność znaczy więcej niż jakikolwiek list polecający. Arystoteles
Pięknym jest to, co wyobrażane jest bez pośrednictwa pojęcia jako przedmiot powszechnego upodobania. Immanuel Kant (1724 - 1804)
Pijani zwycięstwem popadają w nałóg. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Pilny człowiek zawsze ma coś do zrobienia. Łacińskie
Pion z poziomem mają z sobą krzyż. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Piosenka jest dobra na wszystko. Jeremi Przybora (ur. 1915)
Pisać, to znaczy odbywać sąd nad samym sobą. Henrik Ibsen
Pisanie programu komputerowego jest rozkoszą, uruchamianie jest zmorą. Prawa Makarijewa
Pismo i sztuka to jedyni świadkowie czasów. Dąbrowska Maria
Pisz, coś widział: poczciwość prawdy się nie lęka! Ignacy Krasicki (1735 - 1801)
Pitagoras spytany, co to jest przyjaciel, odparł: - Drugi ja.
Piwo jest napojem chłodzącym zapał do pracy.
Plany to tylko dobre chęci, chyba że natychmiast przekształcają się w ciężką pracę. Peter F. Drucker
Plączą się myśli, gdy chcą w swoją sieć złapać jakieś kłamstwo. Wojtek Bartoszewski
Plenus venter non studet libenter - pełny brzuch przeszkadza w pracy.
Plotka jest zawsze smakowita. Fiodor Dostojewski
Plotka to radio szatana. Lucien Guitry
Plotkowanie uatrakcyjnia spotkanie kobiet.
Płakać z płaczącym, to ulga w cierpieniu. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Płynie przez stary, spokojny Egipt, a jego piaski, jak nieprzebrana myśl, snują marzenia... Brytyjski pisarz James Leigh Hunt (l784-1859) w poemacie "The Nile"
Po bitwie widzowie wychodzą z ukrycia i dobijają rannych. Walter Anderson
Po co pytać słowika, co znaczą trele jego? Germaine de Stael-Holstein (1766 - 1817)
Po cóż żyjemy, jeśli nie po to, by życie czynić łatwiejszym dla siebie nawzajem? George Eliot (Mary Ann Evans, 1819-1880)
Po dobrym obiedzie każdy staje się trochę konserwatywny. Ralph Waldo Emerson (1803-1882)
Po ilu dniach kobieta jest rytualnie oczyszczona od męża? - Od własnego zaraz, od cudzego nigdy. Teano (Pitagorejka, filozofka)
Po mowie jest na świecie potęga największa - milczenie. Stefan Żeromski
Po niektórych salwach śmiechu pozostają ranni.
Po opanowaniu obszaru nie zapomnij powiadomić o tym przeciwnika.
Po owocu poznaje się każde drzewo. św. Łukasz 6, 44
Po pierwsze - uczyć się, po drugie - uczyć się i po trzecie - uczyć się. Władimir Lenin (właść. Władimir Uljanow, 1870 - 1924)
Po pracy człowiek musi mieć czas na modlitwę, wypoczynek, rozmowę w gronie rodziny, na swoje zainteresowania, na świadczenie pomocy bliźnim. Ks. Kardynał Stefan Wyszyński
Po stracie zębów podobno większa swoboda języka. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Po szkodzie nawet i głupiec jest mądry.
Po to gromadzimy, abyśmy mieli co rozdawać. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Po to są studenci, żeby się podobać dziewczynom. Borys Pasternak
Po wielu latach przyznaję, że byłem w błędzie na temat Ewy. Lepiej jest bowiem żyć poza rajem z nią, niż w raju bez niej. Mark Twain (właśc. Samuel Langhorne Clemens, 1835-1910)
Pobierając się, mężczyzna i kobieta stają się tylko jednym; główna trudność to ustalić którym. Henry Louis Mencken
Pocałunek jest ostatnim przykładem ludożerstwa. Dimitrios Kamburoglu
Pocałunki po ciemku kradzione i oddawane, jakże uszczęśliwiają duszę, gdy kocha. H. Heine
Pochlebstwa nie hartują, lecz osłabiają. Lope de Vega
Pochlebstwo prawdziwego przyjaciela jest czymś potwornym. Madox Ford
Pochodzenie od małpy jest prywatną sprawą każdego z nas.
Pochylamy się przed inteligencją, klękamy zaś przed dobrocią.
Pocieszyć człowieka znaczy: w jego własnych oczach jego cierpienie podnieść do najwyższej godności. Henryk Elzenberg
Początek drogi krzyżowej zaczyna się od małżeństwa. Peter Hacks
Początki demokracji wyrosły na wierze, że jeśli ludzie w pewnym sensie są równi, to są równi we wszystkim. Arystoteles
Początkujący judasz wkłada w pocałunek wiele szczerego uczucia. Brudziński Wiesław
Poczucie bezcelowości i bezużyteczności jest owocną matką zbrodni. Helen Parkhurst
Poczucie humoru jest poczuciem proporcji. Gibran Khalil
Pod drzewem nie pada, kiedy pada. Ale zaczyna padać, kiedy przestaje padać
Podczas gdy świat idzie naprzód, zwiększa się liczba analfabetów.
Podejmując ryzyko, pamiętaj o złotym środku między maksymą "co nagle to po diable" i "kto się waha, ten przegrywa". (s.74-75) Robert Fulghum
Podejmując walkę z żywiołem, pokonuje słabość swych mięśni, zwycięża w zmaganiach z ogromną rybą i morzem. Ernest Hemingway
Podjąłem się tej pracy [...] by za darmo nie pożywać chleba polskiego. Gall Anonim (XI/XII w)
Podłoga, choćby nie wiem jak deptana - zawsze jest sobą.
Podnoszenie oczek Patrzymy sobie w oczy zuchwale i pilnie, Wszystko w spojrzeniu, jak na niemym filmie, Siedzimy tak daleko, choć tak bardzo blisko, I tylko oczy, oczy mówią sobie wszystko.
Podobnie jak rzeczy pierwszej potrzeby - ognia i wody - przyjaźni potrzebujemy przez cały czas. Cyceron, Marcus Tullius Cicero (106-43 p.n.e)
Podobno przedsiębiorcy pogrzebowi należą do najbardziej oddanych miłośników sztuki lekarskiej.
Podobno szczęściem można zarazić się jak chorobą. Ale jakoś nie widać epidemii. A. Neveux
Podróż kosmiczna jest triumfem rozumu i klęską rozsądku. Max Born
Podróżowanie to najwspanialsza rzecz na świecie. Homer
Podstawą jedności Europy jest idea wspólnoty chrześcijańskiej, kultura i cywilizacja europejska. Konrad Adenauer
Podstawowa reguła telewizji: program, który chociaż częściowo można zrozumieć z zasłoniętymi oczyma lub zakrytymi uszami - jest zły. Eugen Kogon
Podstawową cechą jest oparcie porozumienia i nadawcy na zasadzie istniejących z góry szerokich zespołów wiedzy i wspólnego systemu warości. Kazimierz Bartoszyński o gawędzie
Podstawowymi czynnikami dla wszystkich form miłości są: troska, poczucie odpowiedzialności, poszanowanie i poznanie. Erich Fromm (filozof, 1900-1980)
Podziwiać można starość drugich, własna jest nieprzyzwoita Jerzy Andrzejewski.
Poeta powinien być czytany, a nie oglądany. Cecil Day-Lewis
Poeta, któremu się nie wiedzie w pisaniu, staje się ciętym krytykiem.
Poezja prowadzi od znanego ku nieznanemu. Georges Bataille
Poezja Słowackiego jest to kościół bez Boga. Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Poezja to przemiana krwi w atrament. Thomas S. Eliot
Poezjo, precz!!! Jesteś tyranem!! Stanisław Wyspiański (1869 - 1907)
Pogarda to policzek wymieniony na odległość. Hugo Victor
Pogardzam ludźmi trzymającymi psy. Są to tchórze, którzy nie mają odwagi, by samemu gryźć ludzi. August Strindberg
Pogódź się z tym, że na świecie nie ma sprawiedliwości. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Pogrzeb: Pogrzeb - zabawa w chowanego. Samozwaniec Magdalena
Pojęcie ideologii operuje głównie psychologią interesu. Karol Mannheim
Pokolenie, które ignoruje historię, nie ma przeszłości - ani przyszłości. Robert A. Heinlein
Pokonanie drogi do cnoty wymaga ogromnego samozaparcia. Eurypides
Pokora i spokój wewnętrzny idą z sobą w parze. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Pokora jest pewnym stosunkiem duszy do czasu. To zgoda na czekanie. Weil Simone
Pokora rodzi olbrzymów. Gilbert Keith Chesterton
Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy.
Pokój jest niepodzielny. Wojna również. Harold Wilson
Pokój to nie jest coś, czego pragniemy, lecz coś, co czynimy, co stwarzamy, coś, czym jesteśmy, i coś, co wokół rozdajemy!
Pokusy, w odróżnieniu od okazji, zdarzają się nie tylko raz w życiu. Battista O. A
Polacy mimo męstwa - naród płochy, wytrwałości nie ma, zabawę woli niż pracę. Fantazji dużo, ale gdy się na słowa wyczerpią, do czynu ochoty i siły brak. Batory Stefan (1533 - 1586)
Polacy są poetami w polityce, a politykami w poezji. Otto von Bismarck (1815 - 1898)
Polacy! Godzina zemsty wybiła, dzisiaj zwyciężymy albo polegniem. Piotr Wysocki (1797 - 1874)
Polak - sierota świata. Henryk Sienkiewicz (1846 - 1916)
Pole bitwy to kraina stojących trupów. Wu Chi
Politycy mają skłonność do myślenia o następnych wyborach, a nie o następnym pokoleniu. Ronald Reagan
Politycy, którzy w opozycji zachowywali się jak odrzutowce, stają się w rządzie spokojni jak szybowce. Ignazio Silone
Polityk dzieli ludzkość na dwie klasy: narzędzia i wrogów.
Polityk: On niby wierzy, że stoi co leży. Bułatowicz Józef
Polityka nie jest nauką ścisłą. Otto von Bismarck (1815 - 1898)
Polityka psuje charakter. Eugen Sierke
Polityka to nie jest praca, to są zajęcia, polityka stwarza sytuacje, a nie wartości Jerzy Andrzejewski.
Polityka zagraniczna to turystyka na koszt państwa. Pierre Acon
Poloniusz: Cóż czytasz, mości książę? Hamlet: Słowa, słowa, słowa. William Shakespeare
Polska to obwarzanek: Kresy urodzajne, centrum - nic. Józef Piłsudski (1867 - 1935)
Polska wódka jest najlepsza, lecz polski pijak najgorszy.
Polskie wydało go plemię, / Wstrzymał słońce, ruszył ziemię! Jan Nepomucen Kaminski (1777 - 1855)
Połowa tego, co piszemy jest szkodliwa, druga połowa jest niepotrzebna. Tristan Bernard
Połowę dzieła wykonał, kto zaczął. Horacy (Quintus Horatius Flaccus, 65 - 8 p.n.e)
Pomagaj sobie, a Bóg ci pomoże. Ezop, Aísopos (VI w. p.n.e)
Pomoc: Blaga pomaga. Monastyrski Andrzej
Pomóż sobie, bo tylko jedynie wtedy pomożesz sobie w tym sensie, że będziesz w stanie nie potrzebować pomocy. Stachura
Pomyśl każdego dnia o kimś, komu mógłbyś za coś podziękować. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Pomyślałem sobie kiedyś, że najlepsza dla mnie byłaby japońska żona, chiński kucharz, angielski dom i amerykański dochód. I jeszcze pomyślałem, że najgorszy byłby japoński dom, angielski kucharz,amerykańska żona i chiński dochód. Herbert Achtebusch
Ponad wszystkie wasze uroki, Ty! Poezjo, i ty Wymowo, Jeden - wiecznie będzie wysoki: Odpowiednie dać rzeczy - słowo! Cyprian Kamil Norwid (1821-1883)
Ponieważ nie chcę ginąć sam, chcę, abyś umierał ze mną. Plaut (Titus Maccius Plautus, ok. 250 - 184 p.n.e)
Ponieważ więc książę obowiązany jest umieć używać bestii, powinien sobie wybrać lisa i lwa, lew bowiem nie poradzi przeciw sieciom, lis nie poradzi przeciw wilkom. Należy więc być lisem, aby się poznać na sieciach, i lwem, aby odstraszać wilków. Niccolo Machiavelli (1469 - 1527)
Poprawa wymaga czasu. Montesquie (Monteskiusz)
Porażka jest jedynie szansa na to, aby zacząć jeszcze raz - inteligentniej. Jean Paul
Porządek jest potęgą. Amiel Henri Frederic
Porządek trzeba robić, nieporządek robi się sam.
Posiadanie choćby jednego wypróbowanego przyjaciela ochrania nas przed ciemnością. Pam Brown
Posiadanie talentu nie jest zasługą, mimo to budzi ludzki szacunek. Kisielewski Stefan
Posiadł wiedzę, ale jej nie zapłodnił. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Postanawiam sobie raz na zawsze nie wiedzieć za wiele. Mądrość wytycza rubieże także poznaniu. Aforyzmy F. Nietsche
Postęp to zmiana starych kłopotów na nowe.
Postępowca nikt nie potrafi uzdrowić. Nawet powtarzająca się panika, w jaka wprawia go postęp. Mikołaj Gomez Davilla
Postępuj według takiej tylko zasady, którą mógłbyś chcieć uczynić prawem powszechnym. Immanuel Kant (1724 - 1804)
Postępuj zawsze właściwie. Da to satysfakcję kilku ludziom, a resztę zadziwi. Mark Twain (właśc. Samuel Langhorne Clemens, 1835 - 1910)
Poszukiwaną rzecz znajdziesz dopiero wtedy, gdy już zastąpisz ją inną. Prawo Harpera
Pośpiech jest cechą głupców. Gracian
Poświęcić siebie samego to nie sztuka, trudniej, poświęcić kogoś, kogo się kocha.
Poświęć czas na zastanowienie się. Bez tego życie jest jedynie egzystencją. Linus Mundy
Potem zrezygnuj - po co masz robić z siebie durnia. W. C. Fields
Potęga rzeki w jej dopływach.
Potrafię współczuć cudzym bólom, ale nie przyjemnościom. Jest coś dziwnie nudnego w szczęściu innych ludzi. Aldous Huxley
Potrzeba dwóch lat, aby nauczyć się mówić; pięćdziesiąt, aby nauczyć się milczeć. Ernest Hemingway (1899-1961)
Potrzeba mądrości by pojąć mądrość: na nic muzyka, gdy publiczność głucha. Walter Lippman
Potrzeba światła, by zwątpić, i siły, by w zwątpieniu wytrwać. Bernard le Bovier (Bouvier) Fontenelle (1657-1757)
Potrzebny jest czyjś uśmiech, aby samemu też się uśmiechnąć. Pola Gojawiczyńska
Pouczać innych jest łatwiej niż siebie. Ajschylos
Powiadacie mi, przyjaciele, że o gusty i smaki spierać się niepodobna? Ależ wszelkie życie jest waśnią o gusty i smaki. Aforyzmy F. Nietsche
Powiedz mi z kim sypiasz, powiem ci, o kim śnisz. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Powiedz mi, jakie książki masz w domu, a powiem ci, kim jesteś.
Powiedz, przechodniu, Sparcie, że widziałeś tu nas poległych w imię posłuszeństwa świętym prawom ojczyzny. Simonides z Keos (556 - 469 p.n.e)
Powieść jest to zwierciadło, które obnosi się po gościńcu. Stendhal (właśc. Marie Henri Beyle, 1783 - 1842)
Powinniśmy otwarcie proklamować misję zjednoczonej Europy, której koncepcja moralna zasłuży na respekt i wdzięczność ludzkości i której materialna potęga taka, iż nikt nie ośmieli się zakłócić jej pokojowego kursu.
Powinniśmy zawsze słuchać małego dziecka, którym niegdyś byliśmy - i które wciąż jeszcze w sobie nosimy. Ono dobrze wie, co to są magiczne chwile. I clić często udaje nam się zagłuszyć jego płacz, to jednak nigdy nie zdołamy stłumić jego głosu. Paulo Coelho
Powinno się być dobrym jak chleb. Brat Albert, właśc. Chmielowski Adam Hilary Bernard, święty (1845-1916)
Powinno się chwalić nauczycieli w ich obecności; przyjaciół i krewnych, gdy są nieobecni; służbę, gdy robota skończona; synów - nigdy, a żony - po śmierci. przysłowie hinduskie
Powodzenie u kobiet ma ten, kto umie się bez nich obejść. Ambrose Bierce
Powołanie pomaga człowiekowi wyzwolić się, to pewne, ale trzeba także wyzwolić powołanie. Antoine de Saint - Exupery (1900-1944)
Powołując się na obowiązek, można z drugiego człowieka uczynić niewolnika.
Poza korzyściami doświadczenie ma tę wadę, że bieg wypadków nigdy nie jest taki sam. Winston Leonard Spencer Churchill (1874-1965)
Poza życiem nie istniejemy. Kostis Palamas
Poznać głupiego po śmiechu jego. Powiedzenie ludowe
Poznanie możliwe jest wyłącznie za pośrednictwem miłości. Nienawiść pozwala ujrzeć jedynie wykrzywione twarze. Nikołaj Bierdiajew (1874-1948)
Poznawaj obce języki, zanim cię na nie wezmą. Jacek Wejroch
Pozorowany atak, który tak mądrze zignorowałeś, okaże się głównym uderzeniem.
Pozostaniemy młodymi, dokąd będziemy mogli uczyć się nowych przyzwyczajeń i znosić przeciwności. Marie von Ebner - Eschenbach
Pozostawiamy wychowanie swych dzieci szkołom, ulicy i sądom dla nieletnich.
pozwalać mu odbić się echem w sercu. Jan Paweł II, Rzym - 15. 08.2000
Pozwól mówić sercu, a słowa same się znajdą. Tylko serce trafia do serc, nie zimne rozumowanie. Zofia Kossak - Dziedzictwo
Pożądamy więcej, niż możemy osiągnąć, lecz osiągamy zwykle mniej, niż możemy zdobyć.
Pożycz pieniądze swemu nieprzyjacielowi, a go pozyskasz. Pożycz je przyjacielowi, a go stracisz. Benjamin Franklin
Pożyczając książki tracisz tylko te, które szczególnie chciałbyś zachować. Prawo Atwooda
Pół prawdy to małe kłamstwo. Safrin Horacy
Półprorok jest całym głupcem.
Praca [tych] ludzi musi się stać cięższa, aby się nią zajęli, a nie skłaniali się ku fałszywym wieściom. Biblia Tysiąclecia , Księga Wyjścia, 5,9
Praca jest mniej nudna niż zabawa. Baudelaire Charles Pierre (1821-1867)
Praca najlepiej bawi. Louis Pasteur
Praca potrzebuje męskiej ręki, słowo potrzebuje kobiecych ust. Armeńskie
Praca to konieczność; jej brak jest cierpieniem, nigdy dobrodziejstwem. Lew Mikołajewicz Tołstoj (1828 - 1910)
Praca wzmacnia człowieka, lenistwo go gubi. Przysłowie rumuńskie
Praca: Praca jest mniej nudna niż zabawa. Baudelaire Charles
Pracuj rzetelnie, bo z owoców twej pracy korzystają inni, jak ty korzystasz z pracy innych. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Pracujemy nad wypchaniem naszej pamięci wiadomościami i pozostawiamy w zaniedbaniu wykształcenie sumienia i rozumienia świata. Michele de Montaigne
Pragniemy być kochani brutto, nie netto. Christian Friedrich Hebbel
Pragnienie jest połową życia; obojętność jest połową śmierci. Gibran Khalil Gibran
Praktyczne działania to remedium na duchowe frustracje. s.359 Zofia Kucówna - Zatrzymać czas
Prasa [...] jest to najostrzejsza i najpotężniejsza broń naszej partii. Iosif Stalin (właśc. Iosif Dżugaszwili, 1879 - 1953)
Prasa to sumienie z papieru. Malcolm Muggeridge
Prawa są dobrami, które zasadzają się na władzy, gdy władza upada, upadają także prawa. Rivarol
Prawda do kłamstwa jest podobna z twarzy. Alighieri Dante (1265-1321)
Prawda istnieje. Wymyśla się tylko kłamstwo. Braque
Prawda jest dziwniejsza od fikcji, a to dlatego, że fikcja musi być prawdopodobna. Prawda-nie. Mark Twain (właśc. Samuel Langhorne Clemens, 1835-1910)
Prawda jest najpotężniejszą propagandą. generał J. F.C. Fuller
Prawda jest niczym niebo, a domniemanie jak chmury. Joubert
Prawda jest pośrodku. Solon
Prawda jest zawsze tam, gdzie istnieje wiara. Ilekroć człowiek z czystym sercem podąży drogą wiary, zawsze uda mu się połączyć z Bogiem i czynić cuda. Paulo Coelho
Prawda kosztuje dużo, lecz wyzwala. Popiełuszko Jerzy
Prawda leży zazwyczaj pośrodku, najczęściej bez nagrobka. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Prawda ma tylko jedną twarz, a kłamstwo ma ich wiele. Monteskiusz
Prawda ma w sobie znamię trwania, kłamstwo - kona szybką śmiercią. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Prawda myślenia jest odpowiedzialnością między myśleniem a przedmiotem. Św. Tomasz z Akwinu (1225 lub 1226 - 1274)
Prawda opiera się wszelkiemu słowu. Pierre Klossowski
Prawda rzadko jest czysta, a nigdy prosta. Oscar Wilde (1856 - 1900)
Prawda ubrana w komentarze nie jest już goła.
Prawda wymyka się wszelkim teoriom. Skibińska - Podbielska Jadwiga
Prawda z daleka kłuje nas w oko, kłamstwo nas pieści na każdym kroku. Konopiński Lech
Prawda, że nie ma sensu żyć bez sensu, ale i bezsensem jest chcieć wcześniej śmierci, niż sprawdzenia sensu. Stefan Pacek
Prawdą jest to, co wytrzyma próbę doświadczenia. Albert Einstein (1879-1955)
Prawdę mówiąc, wszystkich bogów ja nienawidzę. Ajschylos (525 - 456 p.n.e)
Prawdę swą należy mówić głośno, nie schlebiając ani rzeczom, ani wypadkom, ani stosunkom, ani ideom. S. Żeromski
Prawdę zwykło się mówić w gniewie. Nikołaj Gogol (1809 - 1852)
Prawdopodobieństwo spotkania osoby znajomej wzrasta, kiedy znajdujemy się w towarzystwie osoby z którą nie chcemy by nas widziano. Prawo Ruby'ego
Prawdopodobieństwo wydarzenia jest odwrotnie proporcjonalne do życzenia. Prawa Murphy'ego
Prawdy nie ma i to jest prawda. Konopiński Lech
Prawdziwa czystość uzdalnia do miłości. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Prawdziwa mądrość nie jest pewna niczego na tym pełnym sprzeczności świecie. Joseph Conrad
Prawdziwa miłość czyni zawsze lepszym, kimkolwiek byłaby kobieta, którą się kocha. Alexandre Dumas, ojciec (1802-1870)
Prawdziwa miłość jest jak duch - każdy o niej mówi, ale niewielu spotkał się z nią twarzą w twarz. Alfred Musset (1810 - 1857)
Prawdziwa miłość to miłość do kogoś, od kogo nie oczekuje się żadnych korzyści. Pearl Sydenstricker Buck (1892-1973)
Prawdziwa miłość w kobiecie nigdy nie oczekuje równej zapłaty za to, co daje, ani szczęścia równego temu, jakie chce sprawić. Klementyna Hoffmanowa z Tańskich (1798-1845)
Prawdziwa miłość zaczyna się tam, gdzie kończy się miłość własna. Tadeusz Breza
Prawdziwa miłość zaczyna się wtedy, gdy niczego w zamian nie oczekujesz. Antoine de Saint - Exupery (1900-1944)
Prawdziwa młodość - to przymiot, który zdobywa się z wiekiem. Jean Cocteau
Prawdziwa przyjaźń to doskonała harmonia tego, co ludzkie, z tym, co boskie. Cyceron, Marcus Tullius Cicero (106-43 p.n.e)
Prawdziwa sensacja obywa się bez prasy. Borowski Tadeusz
Prawdziwa wiedza to znajomość przyczyn. Bacon Francis, baron of Verulam (1561-1626)
Prawdziwą miłość poznaje się nie po jej sile, lecz po czasie jej trwania. Poulet Robert
Prawdziwą rozmową między przyjaciółmi jest milczenie. Oni nie muszą nic mówić, żeby się zrozumieć. Margaret Lee Runbeck
Prawdziwą tragedią dla człowieka najczęściej nie jest niemożność dopięcia celu, ale rozczarowanie, którego doznaje po osiągnięciu tego, czego pragnął. Dlatego być mądrym życiowo to znaczy taki wybór celów, aby nie utraciły one swojej wartości, z chwilą gdy zostały osiągnięte Stanisław Czosnowski
Prawdziwe piękno jest odblaskiem duszy. Michel Quoist
Prawdziwe szczęście jest rzeczą wysiłku, odwagi i pracy. Balzac Honoré de (1799-1850)
Prawdziwi podróżnicy to ci tylko, którzy wyruszają aby wyruszyć. Charles Baudelaire
Prawdziwi przyjaciele... sprawiają, że czujesz się przy nich dobrze... bo nadają na tych samych, co ty, falach. Adelaide Bry
Prawdziwość jakiegokolwiek oświadczenia nie ma nic wspólnego z jego wiarygodnością i odwrotnie. Prawo Polityczne
Prawdziwy dowódca w najgorszych opałach pamięta o skomplikowanej duszy każdego powierzonego mu żołnierza. Aleksy Tołstoj
Prawdziwy nauczyciel powinien być zawsze najpilniejszym uczniem. Maksim Gorki (Aleksiej Maksimowicz Pieszkow, 1868 - 1936)
Prawdziwy poeta musi być stary w momencie, kiedy pisze swój pierwszy wiersz.
Prawdziwy problem życiowy w dzisiejszych czasach: mieć dość czasu na myślenie. Edward Heath
Prawdziwy przyjaciel to nie ten, kto osusza łzy twoje, ale ten, kto nie pozwala ci ich wylewać. E. F. Teixeira
Prawdziwy przyjaciel to ten, kto przychodzi, gdy cały świat odchodzi. Walter Winchell
Prawdziwy spokój umysłu przychodzi po zaakceptowaniu najgorszego. Dla naszego umysłu oznacza to, jak sądzę uwolnienie energii. Lin Yutang
Prawdziwy wybraniec nie ma wyboru. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Prawdziwym błędem jest błąd popełnić i nie naprawić go. Konfucjusz
Prawdziwym panem i królem jest jedynie mędrzec, który uwolnił się od namiętności i niczego nie potrzebuje. Epiktet
Prawidłowo napisany tekst pojawi się tylko wtedy, kiedy napiszesz go ręcznie. Prawa Murphy'ego
Prawie cale nasze nieszczęście bierze się z porównywania siebie do innych. [116] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Uroda x rozum = constans. Prawo Beckhapa
Prawo Greena: Wszystko jest możliwe pod warunkiem, że nie wiesz, o czym mówisz.
Prawo nic nie znaczy przeciwko sile.
Prawo sumienia nie stosuje się do spraw sumienia. Gandhi
Prawoznawstwo jest znajomością spraw boskich i ludzkich, wiedzą o tym, co sprawiedliwe i niesprawiedliwe. Justynian I
Prezenty dostają tylko ci, którzy się mogą zrewanżować.
Prędzej wypijesz wody całego morza, aniżeli poznasz charakter kobiety. Litewskie
Primus inter pares. Pierwszy wśród równych. - tytuł Oktawiana Augusta przed uzyskaniem tytułu Imperatora
Problemy polityczne są jak ser camembert: gdy odkłada się je na dłużej, to zaczynają cuchnąć i rozłażą się. Edgar Faure
Produkcja zbyt wielu użytecznych rzeczy prowadzi do wytworzenia zbyt wielu bezużytecznych ludzi.
Prognozy mają dziś krótki żywot; tak samo politycy. Helmut Schmidt
Program który zaczyna się źle, kończy się przerażająco. Prawa Murphy'ego
Propaganda polityczna to sztuka czynienia innych nielubianymi. Henri Tissot
Proste drzewo nie rzuca garbatego cienia. Czarny Jan
Prostolinijni zwłaszcza, uważajcie na zakrętach. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Proszę pana, proszę pana, Taka jestem zakochana. Krystyna Żywulska (ur. 1918)
Proście, a nie będzie wam dane, Kobiety chcą być zdobywane.
Prowizorka zawsze okazuje się najtrwalsza. Prawa Murphy'ego
Próbujmy przystosować się do życia, bo ono do nas się nie przystosuje. Charles Louis de Secondat Montesquieu (Monteskiusz, 1689 - 1755)
Prócz świata największa zagadką dla człowieka jest drugi człowiek. Karol Irzykowski
Próżniactwo jest zbrodnią tak wielką jak zdrada kraju i tak samo nikczemną Jack London. Jack London
Przebacza się póki się kocha. Rochefoucauld De La Francois
Przebaczaj wszystko wszystkim. Nie chowaj w sercu urazy. Zawsze pierwszy wyciągnij rękę do zgody. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Przebaczenie jest lepsze niż zemsta. Pittakos
Przebiegłość jest rodzajem harmonii, według której społeczeństwo reguluje swoje kroki. Andreas Laskaratos
Przechodzi pociąg dnia i w końcu widzimy na ostatnim wagonie czerwoną latarnię zachodu.
Przeciętny gust to większa klęska niż zupełny brak gustu. Borys Pasternak
Przeciw niejednej obronie. Najbardziej zdradzieckim sposobem szkodzenia jakiejś sprawie jest bronić jej z umysłu błędnymi argumentami. Aforyzmy F. Nietsche
Przeciwieństwem mówienia nie jest słuchanie, przeciwieństwem mówienia jest czekanie.
Przeciwko mocy śmierci nie ma ziół w ogrodach.
Przeciwności losu uczą mądrości, powodzenie ją odbiera. Seneka
Przeczyciele przypadku. Żaden zwycięzca nie wierzy w przypadek. F. Nietsche
Przed snem nie zjadajcie owoców dnia. Opolski Dominik
Przed Twe ołtarze zanosim błaganie, / Ojczyznę wolną racz wrócić, Panie. Alojzy Feliński (1771 - 1820)
Przede wszystkim powinniście wystrzegać się podejrzeń, ponieważ są one trucizną zabijającą przyjaźń. Augustyn (Augustyn Aureliusz, święty 354 - 430)
Przedmioty osiodłały człowieka i jadą na nim. Ralph Waldo Emerson (1803-1882)
Przegrać to nie znaczy nie mieć racji. Lord Hailsham
Przeklęty, kto zasmuca matkę swoją! Ks. Piotr Skarga (właśc. Piotr Powęski, 1536 - 1612)
Przekonania są wrogami prawdy bardziej niebezpiecznymi od kłamstw. Nietzsche
Przekora jest intelektualnym instynktem samozachowawczym. Stefan Kisielewski
Przeludnienie świata doprowadziło do tego, że w jednym człowieku żyje wielu ludzi. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Przemilczenia dzielą bardziej niż nieobecności. Coco Chanel
Przeniósł się z Sodomy do Gomory. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Przepisy o tyle nas obchodzą, o ile my obchodzimy przepisy.
Przerażająca rzecz - życie Paul Cezanne Henri Perruchot "Cezanne".
Przesadny krytycyzm, który jest przykrywką minimalizmu duchowego, a nie wnikliwej inteligencji - jak niektórzy myślą - to wielkie niebezpieczeństwo osobiste i społeczne. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Przestajemy kochać siebie, gdy ktoś nas nie kocha. M. de Stael
Przestrzenią ducha, gdzie może on rozwinąć skrzydła, jest cisza. Saint-Exuprey Antoine De
Przeszedłem straszne rzeczy w życiu, przy czym niektóre z nich zdarzyły się naprawdę. Mark Twain
Przeszkodzić komuś w śmierci wcale nie znaczy wrócić go życiu. Luise Rinser
Przeszłość i teraźniejszość są naszymi środkami. Tylko przyszłość jest celem. Pascal
Przeszłość odkreślamy grubą linią. Tadeusz Mazowiecki
Przez ciernie do gwiazd.
Przez higienę mózgu wystrzegam się przede wszystkim kontaktu z durniami. Stanisław Cat-Mackiewicz
Przez trudy ku gwiazdom. C. Czerny
Przeznaczenie rozdaje karty, a my tylko gramy. Arthur Schopenhauer
Przy dziesięciu priorytetowych sprawach, któraś na pewno będzie wykonana jako pierwsza. Zasada Tsara
Przy okrągłym stole zawsze siada za dużo ludzi.
Przybyli ułani pod okienko, / Pukają, wołają: puść, panienko. Feliks Gwiżdż (1885 - 1952)
Przybyłem, zobaczyłem, zwyciężyłem. (Veni, vidi, vici). Cezar (Caius Iulius Caesar, ok. 101 - 44 p.n.e)
Przychylny los - to przeznaczenie; nieprzychylny - to tylko pech. Stefan Pacek
Przyczyną, dla której rzeki i morza otrzymują hołd tysięcy strumieni górskich, jest fakt, że trzymają się niżej od nich. I dzięki temu mogą rządzić wszystkimi górskimi strumieniami. Podobnie mędrzec, który chce być ponad ludźmi, ustawia się niżej od nich, a chcąc być przed nimi, ustawia się z tyłu. I tak oto, choć miejsce jego nad ludźmi, oni nie czują jego ciężaru, a choć miejsce jego przed nimi, nie odbierają tego jako rany. Lao-tse
Przyjaciel - ktoś, przed kim można głośno myśleć. Ralph Waldo Emerson (1803-1882)
Przyjaciel jest jak my sami. Ten, kto może przyjrzeć się prawdziwemu przyjacielowi, widzi obraz samego siebie. Cyceron, Marcus Tullius Cicero (106-43 p.n.e)
Przyjaciel kładzie odrobinę miodu na chleb z masłem naszej codzienności.
Przyjaciel na pewno zauważy, gdy patrzysz tęsknym wzrokiem na coś, na co nie możesz sobie pozwolić. I daje ci to na urodziny. Charlotte Gray
Przyjaciel to człowiek, który wie o Tobie wszystko i mimo to Cię lubi. [82] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię(właść. Elbert Hubbard)
Przyjaciel to ktoś, kto zna twoje możliwości i pomaga ci rozwinąć je w najwyższym stopniu. Zna on także twoje ograniczenia i ostrzega Cię przed różnymi przedsięwzięciami. John Ching - Hsiung Wu
Przyjaciel to osoba, która, kiedy nie potrafisz uruchomić kosiarki elektrycznej, łagodnie pyta, czy włączyłeś ją do prądu. Pam Brown
Przyjaciel tworzy w nas nową przestrzeń, która prawdopodobnie nie zaistniałaby nigdy, gdybyśmy go nie spotkali. Tylko dzięki niemu rodzi się w nas nowy świat. Anais Nin
Przyjaciel wszystkich nie jest niczyim przyjacielem. Arystoteles (384-322 p.n.e)
Przyjaciela wypróbuj, lecz wypróbowanego kochaj. (Amicum proba, probatum ama). (Amicum proba, probatum ama)
Przyjaciele nie dają ci maskotek ani czekoladek. Przynoszą ciepłe skarpetki, krem, który właśnie ci się skończyły, albo słoiki, kiedy robisz przetwory. Przyjaciele wiedzą, czego ci naprawdę potrzeba. Pam Brown
Przyjaciele nie są zainteresowani burzami, które przeżywasz, ale chętnie korzystają z twego statku. Albert Camus (1913-1960)
Przyjaciele przychodzą i odchodzą, wrogowie się akumulują. Obserwacja Jone'a
Przyjaciele są tą częścią rodzaju ludzkiego, przy której łatwiej być człowiekiem George Santayana.
Przyjaciele są złodziejami czasu. Francis Bacon
Przyjaciele stanowię trwały i niezdobyty bastion przeciwko wszelkiemu złu życia. Sydney Smith
Przyjaciele to złodzieje czasu(Amici fures temporum). (Amici fures temporum). (Amici fures temporum)
Przyjacielem jest ten, kto wie wszystko o tobie i nie przestaje cię kochać. Autor anonimowy
Przyjacielowi chwalącemu i nieprzyjacielowi ganiącemu nie należy we wszystko wierzyć. Św. Augustyn (Aurelius Augustianus 354-430)
Przyjacielu, żeby cię rozweselić, opowiem ci moje nowe zmartwienie. Szablony zawsze zwyciężają. Karol Irzykowski
Przyjaciół nie pozyskuj lekkomyślnie, a tych, których pozyskałeś, lekkomyślnie nie porzucaj. Marcel Achard
Przyjaźni czy taż płynącego z niej spokoju nie należy lekceważyć. Po oddychaniu, jedzeniu i spaniu - przyjaźń jest jednym z warunków koniecznych do życia. Adelaide Bry
Przyjaźnie, które się rozpoczęły na tym świecie, zostaną uniesione w górę i nigdy już nie będą zerwane. Franciszek Salezy, Francois de Sales, święty (1567-1622)
Przyjaźń - to wyróżniająca, do określonej osoby lub określonych osób skierowana życzliwość czynna i wierna. Kotarbiński Tadeusz
Przyjaźń jak pieniądze, łatwiej ją zdobyć niż utrzymać przy sobie. Samuel Butler (1835-1902)
Przyjaźń jest jak dające cień drzewo, pod którym szukam wytchnienia. Samuel Taylor Coleridge (1772-1834)
Przyjaźń jest małżeństwem dusz. Wolter
Przyjaźń jest najlepszym lekarstwem na wszelkie nasze dolegliwości. Ona kruszy bariery, które nas dzielą, rozluźnia wszelkie ograniczające nas więzy, przenika jak stare, dobre wino do wszystkich żył życia. Jest poczuciem, że się nawzajem rozumiemy, ufamy sobie i z całego serca życzymy sobie szczęścia! Henry van Dyke
Przyjaźń jest niewątpliwie najskuteczniejszym lekiem na cierpienia zawiedzionej miłości.
Przyjaźń ma umiejętność i dar obserwacji najlepszego lekarza, pilność i wytrwałość najlepszej pielęgniarki, cierpliwość i czułość najlepszej matki.
Przyjaźń należy do natury ducha, a nie posiadania. Roman Mleczko
Przyjaźń nie znosi oddalenia między ludźmi, gdyż jest długą grogą, którą muszą pokonać razem. Benjamin Walter
Przyjaźń pomnaża to, co w życiu dobre, a dzieli to, co złe. Jest jedynym lekarstwem na nieszczęście i wytchnieniem duszy. Baltasar Morales y Gracián (1601-1658)
Przyjaźń poznają po tym, że nic nie może jej zawieść; a prawdziwą miłość po tym, że nic nie może jej zniszczyć. Antoine de Saint-Exupery (1900-1944)
Przyjaźń rodzi miłość na pustyni samotności. Johann Heinrih Lambert
Przyjaźń to najpiękniejsza rzecz, jaką człowiek może zaproponować drugiemu człowiekowi. Bezinteresownie. Pino Pellegrino
Przyjaźń to nieustanne staranie, pielęgnowanie. s.46 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne
Przyjaźń z całym światem zaczyna się od przyjaźni z najbliższym otoczeniem. Zbigniew Różanek
Przyjaźń zawiązuje się z miłości, zwyczaju, wyglądu, czynu.
Przyjaźń, tak samo jak filozofia czy sztuka, nie jest niezbędna do życia...Nie ma żadnej wartości potrzebnej do przetrwania; jest natomiast jedną z tych rzeczy, dzięki którym samo przetrwania nabiera wartości. Clive Staples Lewis (ur. 1898)
Przyjedź, mamo, na przysięgę. Edward Fiszer (1916 - 1972)
Przyjemnie wspominać ciężkie chwile. Seneka
Przyjemność jest początkiem i celem życia szczęśliwego. Epikur (341-271 p.n.e)
Przyjemność życia jest przyjemnością płynącą z ćwiczenia duszy; to jest bowiem prawdziwe życie. Arystoteles
Przyłączył się do większości [tj. umarł]. Petroniusz Arbiter (Titus petronius,? - 66 n.e)
Przynajmniej raz w życiu zrób coś co podpowiada Ci serce, a nie rozum. Przynajmniej raz zrób spontanicznie coś czego pragniesz z całego serca. Kamil Ejsymont
Przyniosłem ulgę swej duszy (Absolvi animam meam). (Absolvi animam meam). (Absolvi animam meam)
Przypadek jest nie tylko wypadkową nieobliczalnych, ważnych sił żyjących poza człowiekiem, on także ściąga dookoła siebie siły tkwiące w samym człowieku, staje się odczynnikiem natury ludzkiej i demaskuje ją lub apoteozuje. Karol Irzykowski
Przypadek sam nic nie zdziała. Napoleon Bonaparte (1769-1821)
Przypadki są przypadkami tylko dla ignorantów.
Przypadkowy bohater nigdy nie wspomina o przypadku.
Przyprawą potrawy jest głód. Cyceron (Marcus Tullius Cicero, 106 - 43 p.n.e)
Przyroda nie znosi kłamstwa. Carlyle Thomas
Przyrzekamy dużo, aby się uchylić od dania czegokolwiek.
Przysłowia sobie przeczą. I to jest właśnie mądrością ludową. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Przyszliśmy na świat, aby współżyć, a więc przyszliśmy na świat, aby się sobie wzajemnie podobać. Monteskiusz
Przyszłość literatury jest w aforyzmie. Nie można go sfilmować
Przyszłość, zanim wkracza, zawsze przedtem puka. Fransois Mauriac
Przywilej: Sukcesy nie chodzą parami, to przywilej porażek. Chyła K
Przyznanie się do błędu nie poniża, jest aktem odwagi; przeciwnie - postawa wykrętna jest przejawem tchórzostwa. Tadeusz Hipolit Czeżowski (1889-1981)
Przyzwyczajenie staje się poniekąd drugą naturą. Arystoteles (384 - 322 p.n.e)
Psychiatra to facet, który zadaje ci wiele kosztownych pytań, jakie twoja żona zadaje ci za darmo. Samuel Beckett
Psycholog to facet, który obserwuje innych, kiedy piękna dziewczyna wchodzi do pokoju.
Pucu! pucu! chlastu! chlastu! / Nie mam rączek jedenastu. Tylko mam dwie rączki małe, / Lecz do prania doskonałe. Maria Konopnicka (1842 - 1910)
Purytanie powinni nosić dwa listki figowe na oczach. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Pustą głową łatwiej jest potakiwać.
Puste naczynia robią najwięcej hałasu. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Pycha działa jak zamek błyskawiczny: błyskawicznie zamyka na drugiego człowieka. Ewa Lewandowska/
Pycha, która skłania nas do tworzenia raju na ziemi powoduje, że zamieniamy naszą poczciwą planetę w piekło. (Popper). (Popper)
Pytania ukazują geniusza, odpowiedzi człowieka subtelnego. Joubert
Rachunek sumienia - donos na siebie. Kumor Aleksander
Racja mocniejszego zawsze lepszą bywa. Krasicki Ignacy
Raczej koniec z trwogą niż trwoga bez końca! (Liber ein Ende mit Schrecken als ein Schrecken ohne Ende! ). Ferdinand von Schill
Rada: Dobra rada nie głaszcz gada. Szargan Michał
Radosna zabawa w łóżku. Michalina Wisłocka (ur. 1921)
Radości i smutki ludzkie mijają jak fale morza. Pindar
Radością nie jest sam proces życia, lecz przeżywanie nowych rzeczy. Władysław Tatarkiewicz
Radość i miłość są skrzydłami wielkich poczynań. Johann Wolfgang Goethe
Radość i zdrowie przemieniają zimę w lato. Marc Antoine Desaugiers
Radość można osiągnąć tylko wtedy, gdy się drugiemu sprawia radość. Barth Karl (1886-1968)
Radość przeżywa się tylko wtedy, gdy sprawią się ją innym. Karl Barth
Radośnieśmy życie przyjęli I śmierć przyjmiemy radośnie. Jan Kasprowicz (1860 - 1926)
Rady w przygodzie, nie płaczu potrzeba.
Radź się serca własnego, niczyjej powagi. Adam Mickiewicz (1798-1855)
Raj głupców jest piekłem dla roztropnych. Mark Twain
Rak: Rak lubi styl retro. Regulski Antoni
Rano budzimy się w Miłości, cały dzień trwamy w Miłości, to znaczy wypełniamy wolę Boga pod jego wejrzeniem, z Nim, w Nim i dla Niego samego. bł. Elżbieta
Rasowy mężczyzna jest drapieżnikiem, który ściga tylko wielką zwierzynę: władzę lub kobietę. Tadeusz Dołęga-Mostowicz
Rdza niszczy żelazo, a kłamstwo duszę. Antoni Pawłowicz Czechow (1860-1904)
Reakcjonistą jest każdy, kto nie jest gotów płacić każdej ceny za swoje zwycięstwo. Mikołaj Gomez Davilla
Realizm ograniczony końcem własnego nosa jest niebezpieczniejszy od najbardziej szalonej fantazji, ponieważ jest ślepy. Fiodor Dostojewski
Reformatorzy są wyrzutem społeczeństwa, w którym żyją. Alberto Moravia
Reinkarnacja to ostatnia szansa dla osłów.
Reklama to próba oddzielenia człowieka od jego pieniędzy. John Priestley
Religia to opium dla ludu. Karol Marks (Karl Marx, 1818 - 1883)
Religie to choroba i źródło nieopisanej nędzy dla ludzkości. Bertrand Russel
Rewolucja - przewrót, po którym chłopi nie chcą płacić podatków komu innemu.
Rewolucja Francuska zaczyna się wciąż na nowo, bo wciąż mamy do czynienie z jedną i tą samą rewolucją. W miarę jak posuwamy się przed siebie, jej finał oddala się i ginie w mroku (...). Zmęczyło mnie ciągłe branie za port tego, co okazuje się zwodniczą mgłą, i często zapytuję sam siebie, czy rzeczywiście istnieje ów stały ląd, którego tak długo poszukujemy, czy naszym przeznaczeniem nie jest raczej nieskończone żeglowanie po pełnym morzu.- napisane pod wrażeniem Wiosny Ludów. Alexis de Tocqueville (1805 - 1859)
Ręce ludzkie są kruche, żyją krótko, ale zostawiają po sobie ślady, które trwają całe lata, a nawet wieki. s.121 Zofia Kucówna - Zatrzymać czas
Robić z łatwością to, co innym sprawia trudnośc, to talent. Robić to, co jest niemożliwe dla talentu, to geniusz
Robota: Jaka robota taka zapłata. Rej Mikołaj
Rodzynka stroskane winogrono.
Rok poprzedni zawsze lepszy (Annus superior semper melior). (Annus superior semper melior). (Annus superior semper melior)
Romantycy nie wymyślili nieszczęśliwej miłości.
Rosyjski komunizm jest nieślubnym dzieckiem Karola Marksa i Katarzyny Wielkiej. Attlee Clement (polityk brazylijski)
Rozdarcie społeczeństwa rozgrywa się na fortepianie partyjnym. Stanisław Cat-Mackiewicz
Rozgniewany tłum jest potworem o stu głowach. Horacy
Rozłąka osłabia mierne uczucie, a wzmaga wielkie, jak wiatr gasi świecę, a rozpala ogień. Francois de la Rochefoucauld (1613 - 1680)
Rozmawiaj z każdym językiem miłości. Nie podnoś głosu. Nie przeklinaj. Nie rób przykrości. Nie wyciskaj łez. Uspokajaj i okazuj dobroć. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Rozmawiali o tym, kto wygra i kto przegra. Wygrał ludzki rozum. Wygrała ludzkość. Nikita Chruszczow (1894 - 1971)
Rozmów Polaków z Polakami o sprawach Ojczyzny nigdy nikt już nie zakłuci. Edward Gierek (ur. 1913)
Rozmyślanie o śmierci jest rozmyślaniem o wolności: kto się nauczył umierać, oduczył się służyć. Michel de Montaigne
Rozpaczać nad minionym nieszczęściem to najpewniejszy sposób, by przyciągnąć inne. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Rozrywka to apogeum władzy. Jerzy Michał Wąsik
Rozsądek i miłość niedobrze żyją razem: w miarę jak miłość rośnie, rozsądek się kurczy. La Rochefoucauld
Rozsądny człowiek zakochuje się jak wariat, ale nie głupiec. Francois Rochefoucauld
Roztropność u męża i cierpliwość żony wnoszą szczęście do domu. Feliks Feldheim
Rozum błyszczy mocniej niż łysina. A. Czechow
Rozum jest duszą wolności. Leibniz Gottfried Wilhelm
Rozum jest obecny tylko wówczas, gdy ludzie mówią ze sobą. Hans Georg Gadamer
Rozum wznosi wokół siebie mury, serce je burzy.
Rozumiem furię w twoich słowach, ale nie rozumiem słów. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Rozumiemy wszystko, dlatego nie możemy niczego zrozumieć. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Rozumny: Rozumny najczęściej korzysta z prawa milczenia. Szulc L
Rozumowi ludzkiemu nie trzeba dodawać skrzydeł, lecz raczej ołowiu i ciężarów, ażeby.
Rozważ, jak trudno jest zmienić siebie, a zrozumiesz, jak znikome masz szansę zmienić innych.
Rozwód, to "sakrament" cudzołóstwa.
Róg obfitości od czasu do czasu zatyka jakaś szmata.
Również problemy dzielą się na klasy społeczne. Są problemy arystokratyczne, problemy plebejskie i niezliczone problemy klasy średniej. Mikołaj Gomez Davilla
Równość, wolność i własność są najpotrzebniejszym i najprostszym wnioskiem z praw człowieka. Stanisław Staszic
Róże więdną, ale nie kolce.
Różnica między Polakiem a Francuzem polega na tym, że jeden lubi kobietę rozebraną, a drugi nagą. Witold Gombrowicz (1904-1969)
Różnymi drogami biegnie życie ludzkie, ale wszyscy szukają szczęścia i miłości. Jan Paweł II
Rusałka: Chętnie ulega pierwszemu z brzega. Czarny L
Rybom nie można odebrać prawa głosu.
Rycerz Smętnego Oblicza. Miguel de Cervantes Saavedera (1547 - 1616)
Rzadko na moich wargach - Niech dziś to warga ma wyzna - Jawi się krwią przepojony, Najdroższy wyraz: Ojczyzna. Jan Kasprowicz (1860 - 1926)
Rzadko się trafia rozsądek u młodych, a nierozsądek u starych. Demokryt z Abdery
Rząd demokratyczny jest mocny na tyle, na ile czujne jest sumienie narodu. Charles W. Tobey
Rządzenie wymaga wiedzy.
Rzecz dzieje się w Polsce, to znaczy nigdzie. Alfred Jarry (1873 - 1907)
Rzecz piękna jest radością wieczną. John Keats (1795 - 1821)
Rzeczą człowieka jest walczyć, a rzeczą nieba dawać zwycięstwo. Homer
Rzeczą ludzką jest błądzić, rzeczą głupców - trwać w błędzie. starożytna maksyma
Rzeczy piękne są trudne. Platon
Rzeczy się nie zmieniają. Zmieniamy się my. Henry Dawid Thoreau
Rzeczy ulegają zniszczeniu, wprost proporcjonalnie do swej wartości. Prawa Murphy'ego
Rzeczy zmieniają się wokół nas, zmieniają się także i ludzie, którzy zniżają się do poziomu rzeczy, ale nie zmieniają się przyjaciele, co udowadnia, że przyjaźń, to coś boskiego i nieśmiertelnego. Antonio Rosmini
Rzeczywistość dzisiejsza jest bystrym strumieniem, w którym roi się od ludzi nie umiejących pływać. Tennessee Williams (1914-1983)
Rzeczywisty ból wystarcza, aby nas wyleczyć z cierpień urojonych.
Rzeki występują niekiedy z koryta, ludzie nigdy. Czarny Jan
Rzekła lilia do motyla: - nikt nie patrzy, niech pan zapyla! Jan Sztaudynger
Rzuć kamieniem w tłum a zawsze trafisz w głupca. Mark Twain
Rzym przemówił, sprawa rozstrzygnięta. św. Augustyn
Sam cytat bywa echem bez odzewów. Paszkowski Bolesław
Sama wiedza nie wystarczy, trzeba jeszcze umieć ją stosować. J. W. Goethe
Samochód służbowy jest czymś, co każdy uważa za rzecz zbędną dopóty, dopóki sam w nim nie siedzi. Richard Nixon
Samotność - jakaś ty przeludniona. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Samotność jest przyjemnością dla tych, którzy jej pragną i męką dla tych, co są do niej zmuszeni. Władysław Tatarkiewicz
Samotność mędrców mistrzyni. Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Samotność-odwieczny refren życia. Erich Maria Remrque "Łuk Triumfalny"
Satyry, które rozumie cenzor, słusznie są zakazane. Karl Kraus (1874 - 1936)
Satyryk to obrażony idealista. Tucholsky Kurt
Satysfakcja. Przyłapać zimnego drania na gorącym uczynku
Są chwile, kiedy brak ludożerców daje się boleśnie odczuć Alfons Allais.
Są czasy, kiedy ludzie mówiąc przez sen kłamią. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Są dwa gatunki ludzi: ci którzy dzielą ludzi na dwa gatunki i ci, którzy tego nie robią.
Są dwa sposoby osiągnięcia szczęścia: chcieć i mieć wszystko, czego się zapragnie. No i drugie: nie chcieć niczego, bo wtedy można nie mieć niczego. Pierwsza droga jest nierealna, bo nawet najpotężniejszy władca na ziemi wcześniej czy później zapragnie czegoś, co przekracza jego najpotężniejsze nawet możliwości. Jedynie druga droga nadaje się do praktykowania: nie chcieć i nie mieć. Tylko że bardzo trudno nauczyć się ograniczenia potrzeb aż do zera. Ale to jedyna osiągalna droga do szczęścia. Budda
Są dwie drogi życia - wierzyć we wszystko lub wątpić we wszystko. Obie sytuacje zwalniają z myślenia. Alfred Korzybski
Są głowy, które stawiają opór, nawet i wtedy, kiedy spadnie topór. Sztaudynger Jan
Są ideologie, które zniechęcają do pracy.
Są ludzie, których uznano za odważnych, bo strasznie bali się uciec. Thomas Fuller (1608-1661)
Są ludzie, którzy nie zauważają małego szczęścia, ponieważ daremnie czekają na duże. Pearl Buck
Są ludzie, którzy swoim charakterem niszczą to, co zbudowali rozumem. Dimitrios Kamburoglu
Są ludzie, którzy tak bardzo wychwalają swój kraj, jak gdyby chcieli go sprzedać.
Są mężczyźni, którzy mają to, na co zasłużyli. Inni pozostają kawalerami. Sacha Guitry
Są osoby, które mówią, mówią...aż znajdą coś do powiedzenia. Sacha Guitry
Są rzeczy, które trzeba zobaczyć, by wiedzieć, że ich nie warto oglądać.
Są stoły o kulawych nogach, pod które podkłada się - Biblię. Karol Irzykowski
Są sztuki tak słabe, że nie mogą zejść ze sceny. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Są tacy co rządzą miastami, a są niewolnikami kobiet. Demokryt z Abdery
Są tacy, co nie potrzebują nocy. Ciemność promieniuje z nich. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Są trzy rzeczy najpiękniejsze na świecie: okręt pod pełnymi żaglami, koń w galopie i pulchna kobieta. Perskie
Są uczeni sadyści, którzy chętniej wyszukują błędy niż stwierdzają prawdę. Maria Skłodowska-Curie (1867-1934)
Są w ojczyźnie rachunki krzywd, / obca dłoń ich też nie przekreśli. ale krwi nie odmówi nikt: / wysączymy ją z piersi i z pieśni. Władysław Broniewski (1897 - 1962)
Są wartości, dla których warto życie poświęcić. Cudze
Są wzloty, po których nie można się podnieść.
Sąd najwyższy to sąd własnego sumienia. Victor Hugo
Sądzę, że powinienem kochać wolność zawsze, ale w czasach w których żyjemy jestem zdecydowany uwielbiać ją. Alexis De Tocqueville
Sceptycyzm to elegancja strachu. Cioran Emil
Science fiction istniała zawsze: mam na myśli prognozę pogody. Peter Ustinov
Sekret bycia nieszczęśliwym polega na posiadaniu wolnego czasu, który możemy poświęcić na zastanawianie się, czy jesteśmy szczęśliwi, czy też nie. George Bernard Shaw (1856 - 1950)
Seks: Seks-anatomiczny pociąg pod parą. Waydyk Zbigniew
Sen i śmierć to bracia bliźniacy. Homer
Sen pozwala zwykle na wiele rzeczy nieskromnych. Owidiusz
Sen: Sen jest przykuty do łoża. Regulski Antoni
Sens życia polega na tym, aby cieszyć się z niego i czynić go piękniejszym dla każdej ludzkiej osoby. David Ben Gurion
Serca kobiece pragną miłości bardziej niż męskie, ale honor powściąga pożądanie. Miłość pozostaje koroną szlachetnej kobiety. Powiadają, jedna noc rozbroi niechęć kobiety do łoża mężczyzny. Eurypides
Serca potrzebują przyjaciół. Linda Macfarlane
Serce -? -! A to Polska właśnie. Stanisław Wyspiański (1869 - 1907)
Serce człowieka bije drugiego niemiłosiernie. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Serce jest bogactwem, którego się nie sprzedaje ani nie kupuje, ale które się ofiarowuje. Gustave Flaubert (1821 - 1880)
Serce które kocha nie jest już niczyje. Ks. Jan Twardowski
Serce ma swoje racje, których rozum nie zna. Blaise Pascal (1623 - 1662)
Serce matki i kwiaty zawsze uwielbiam. Regulski Antoni
Serce miej otwarte dla wszystkich, zaufaj niewielu. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Serce nigdy nie ma zmarszczek, ono ma blizny. Colette Sidonie Gabrielle
Serce to jeszcze za mało żeby kochać. Ks. Jan Twardowski
Serce to pałac szklany, gdy pęknie nie można go naprawić. Przysłowie perskie
Sezamie otwórz się - ja chcę wyjść! Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Shakespeare - bez końca. (Shakespeare und kein Ende) Johann Wolfgang von Goethe
Siedemnastolatka to już kobieta, siedemnastolatek to jeszcze chłopiec. Theodore Hook
Sięga wysoko kto się czołgać umie. Niemcewicz Julian
Sięgajcie po gwiazdy. Może ich nie zdobędziecie, ale nie będziecie też mieli rak ubabranych błotem. [95] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Silną twierdzą jest nasz Bóg, Dobrą tarczą i bronią. Marcin Luter (Martin Luther, 1483 - 1546)
Silny mężczyzna i bezpieczeństwo za jego sprawą to mit. Angelika Aliti
Silnym los pomaga. Terencjusz
Siła i piękno są darem młodości. Demokryt
Siła kobiet leży w tym, że są w stanie uznać złudzenia za rzeczywistość. Federico Fellini
Siła polityczna wyrasta z lufy karabinu. Mao Zedong (przywódca komunistycznych Chin, 1893 - 1976)
Siłą kobiet są słabostki mężczyzn. Voltaire
Siłę przyjaźni mierz tym, co potrafisz dla niej poświęcić. Tadeusz Hipolit Czeżowski (1889-1981)
Siwizna nie czyni człowieka mądrym. Menander
Skarb męża - żona która go rozumie. Eurypides
Skazaniec nigdy nie dorasta do szubienicy. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Skłonności do próżnowania trzeba przezwyciężyć pracą. Seneka
Skoro raz uwierzymy, że wiemy to naprawdę posiądziemy tę wiedzę. Paulo Coelho
Skromna dziewczyna nigdy nie goni za mężczyznami; tak jak pułapka na myszy nie ściga myszy.
Skrzynką łatwiej w życiu przeciągnąć strunę.
Słaba pociecha: Aplauz echa. Sztaudynger Jan
Słabości - imię twoje Kobieta. Helen Fielding
Słabość ludzi wydaje nam ich dusze, czyni ich potrzebującymi. Bez przywar byliby zamknięci w sobie i nie potrzebujący niczego. Dopiero ich wady nadają im smak i czynią pociągającymi. Brano Schulz
Sława i bogactwo bez rozumu są niepewnym nabytkiem. Demokryt z Abdery
Sława wynosi malarzy ponad książęta. Mann Heinrich
Sławnym jest się wtedy, gdy jest się znanym ludziom, których - dzięki Bogu - nie zna się osobiście. Thornton Wilder
Słodszy wyraz nad wszystko, wyraz miłości, któremu Nie masz równego na ziemi, oprócz wyrazu - ojczyzna. Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Słowa człowieka jasno ukazują, jakie jest jego życie. Lucjusz Anneusz Seneka
Słowa mordercy władne są skłonić cię do tego, czego pragniesz w głębi duszy. Georg von Schlieben
Słowa prawdziwe nie są piękne, piękne słowa nie są prawdziwe. Lao-tse
Słowa są nieraz plotkarkami naszych myśli. Samozwaniec Magdalena
Słowa szkody nie naprawią.
Słowa trzeba ważyć, nie liczyć.
Słowa: I słowa bez pokrycia bywają wysoko notowane. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Słowiki są dziś nieswoje. Bzy są jak chmury krzyżyków. / Chcesz zabić serce moje? Przecież się nie zabija słowików! Maria Pawlikowska-Jasnorzewska
Słowo "naród" jest największą igraszką językową historii. Polivios Dimitrakopulos
Słowo poetyckie zatrzymuje poniekąd przemijalność czasu. Hans Georg Gadamer
Słowo zapisane pozostaje.
Słowo: Słowo może być kneblem. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Słuchaj cudzego zdania ale nie wyrzekaj się własnego.
Słuchaj, patrz, milcz, jeśli chcesz żyć w spokoju.
Sługa sług Bożych. Grzegorz I Wielki Św. (ok. 540 - 604)
Słusznie nazywamy ziemie matka, skoro depczemy ja, a ona nie przestaje rodzic. Dimitrios Kamburoglu
Służenie innym bez uczucia pokory jest jedynie zaspokajaniem egoizmu: zapatrzeniem się wyłącznie we własną osobę. Gandhi
Smak publiczności, jak każdy inny, łaknie tego czym jest najobficiej karmiony. Smak publiczności jest jej nawykiem. Publiczność nie dba o źródło tego czym się żywi, lecz dostosowuje się do tego czego jej się dostarcza. Henry Ford Sr
Smutek jest drzewem, a jego owocami łzy. Ioannis Filimon
Smutek potrafi zatroszczyć się sam o siebie, lecz by naprawdę się cieszyć, trzeba mieć kogoś, z kim się można podzielić radością. Mark Twain (właśc. Samuel Langhorne Clemens, 1835-1910)
Smutne serce gorse niźli chorość - pilniej cłowieka uśmierzci. Jan Krzeptowski z Kościelisk (Sabała)
Sny rodzą rzeczywistość. Monteskiusz
Sny są skarbem nędzarzy. Przysłowie tureckie
Socjalistycznej Polski, bratniej Polski nie opuścimy w biedzie i nie damy jej skrzywdzić! Breżniew Leonid (przywódca ZSRR)
Socjalizm to najdłuższa i najtrudniejsza droga od kapitalizmu do kapitalizmu. Marek Giermasiński
Sojusz to małżeństwo, w którym zazdrość jest większa od miłości.
Spalony polityk; Choć polityk się obnaża, ikt go już nie zauważa. Szymiec D
Spoczywanie na laurach jest niebezpieczne jak spoczywanie zimą na śniegu. Umierasz w czasie snu. Ludwig Wittgenstein (1889 - 1951)
Spokojna odpowiedź przepędza gniew. Przysłowie chińskie
Spokojnie. (Aequo animo). (Aequo animo)
Społeczeństwo nie jest samochodem, lecz mułem, za mocno naciskane wierzgnie i zrzuci jeźdźca. Prawo Issawiego
Społeczeństwo składa się z dwóch wielkich klas: jedni mają więcej posiłków niż apetytu, drudzy więcej apetytu niż posiłków.
Społeczeństwo, które oswaja swoich buntowników, zyskuje spokój, ale traci przyszłość. Anthony de Mello SJ
Spory nie trwałyby tak długo, gdyby brak słuszności był tylko po jednej stronie.
Sposób w jaki patrzymy na innych, uśmiech i drobne gesty, troskliwości mogą wzbudzać uczucie szczęścia.
Spostrzegamy i wytykamy bliźniemu tylko te błędy, z których sami nie możemy wyciągnąć żadnych korzyści. Giovanni Guareschi (1908-1968)
Spośród wszystkich sposobów, jakie ci wskazuje mądrość dla osiągnięcia szczęścia, najskuteczniejszym, najpewniejszym i najsłodszym jest przyjaźń. Epikur (341-271 p.n.e)
Spotkałem człowieka tak nie oczytanego, że musiał cytaty z klasyków wymyślać sam. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Spotyka się człowieka i mija się go obojętnie, a człowiek ten stoi przed tobą jak jakiś mały świat (...). Aleksy Tołstoj
Spódnica maksi jest to próba ponownego uczynienia tajemnicy z czegoś, co przez wiele lat było szeroko reklamowane. Yves Saint-Laurent
Spraw, aby każdy dzień miał szanse stać się najpiękniejszym dniem Twojego życia. Mark Twain
Sprawa nasza jest słuszna. Wróg będzie rozgromiony. Zwycięstwo będzie do nas należeć. Wiaczesław Mołotow (właśc. Wiaczesław Skriabin, 1890 - 1986)
Sprawiedliwości musi się stać zadość, choćby świat miał zginąć. św. Augustyn
Sprawiedliwość jest fundamentem wszystkiej Rzeczypospolitej. Ks. Piotr Skarga (właśc. Piotr Powęski, 1536 - 1612)
Sprawowanie władzy jest tylko wówczas niewinne, gdy jest ona bezwarunkowa. Tylko ręce, które ją dziedziczą to ręce czyste. Mikołaj Gomez Davilla
Sprawy pozostawione same sobie, zmieniają się ze złych na jeszcze gorsze. Prawa Murphy'ego
Spróbuj powiedzieć to nim uwierzysz, że nie warto mówić kocham. Katarzyna Nosowska
Spryt jest zawsze dowodem ubóstwa. Lespinasse Jule
Stabilizacja motylka to szpilka. Sztaudynger Jan
Stała Matka rozbolała / Podle Krzyża, we łzach cała. Jacopone Da Todi (właśc. Jacopone Dei Benedetti, ok. 1230 - 1306)
Stara koza i na wilka ma sposób.
Staraj się nie wyglądać podejrzanie - to przyciąga ogień.
Staraj się wyglądać niepozornie - może przeciwnik ma mało amunicji?.
Starajcie się odważnie dążyć do pełnej miary społeczeństwa. Wymagajcie od siebie, choćby inni od was nie wymagali! Jan Paweł II
Starałem się jedynie, aby ludzkich postępków nie wyśmiewać, nie opłakiwać i nie potępiać, lecz je zrozumieć. Baruch Spinoza (1632 - 1677)
Stare przesądy budzą śmiech, nowe - grozę.
Staremu różaniec, a młodemu dziewczyna.
Starość nie czyni nas zdziecinniałymi, jak ludzie twierdzą, lecz odkrywa w nas ciągle jeszcze prawdziwe dzieci. Johann Wolfgang Goethe
Starość we wszystko wierzy. Wiek średni we wszystko wątpi. Młodość wszystko wie. Oscar Wilde
Starość: Szmat lat. Fangrat Tadeusz
Start: Dobry start tynfa wart. Monastyrski Andrzej
Stary kawaler musi być stary, pan młody nie musi być młody.
Starzec był kiedyś młody, niepewne zaś jest, czy młodzieniec osiągnie wiek starca. Demokryt z Abdery
Starzy głupcy są najgorsi. John Galsworthy
Starzy przyjaciele są najlepsi. Król Jakub miał zwyczaj wołać swoje stare buty - były najwygodniejsze do noszenia. John Seldon
Statystycznie udowodniono, że na każdą nieszczęśliwą starą pannę przypada przynajmniej jeden szczęśliwy mężczyzna.
Statystyka jest jak kostium bikini: pokazuje wiele, ale nie pokazuje najważniejszego.
Stawka większa niż życie. Andrzej Zbych (właśc. Zbigniew Safjan, ur. 1922), Andrzej Szypulski (ur. 1936)
Sto kilogramów waży serce orki, ale pod innym względem lekkie jest. Wisława Szymborska (ur. 1923)
Stopień głupoty twojego postępowania, jest wprost proporcjonalny do liczby przyglądających ci się osób. Prawa Murphy'ego
Stosy - światła pozycyjne epoki.
Stół biesiadny to jedyne miejsce, gdzie człowiek nigdy nie zazna nudy przez pierwszą godzinę. Anthelme Brillat-Savarin (1755-1826)
Strach dodaje nogom skrzydeł. Wergiliusz
Strach przed wyjściem na durnia jest pospolitą wersją poszukiwania Prawdy. Emil Cioran
Straciwszy żonę, można żonę znaleźć, straciwszy rozwagę, jest się zgubionym. Malajskie
Stracony dzień - bez uśmiechu. Voltaire
Straszne są słabostki siły. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Straszny chaos. Nie sposób w takim chaosie umierać. Konwicki
Strata czasu jest podobnie do śmierci nieodwracalna. Piotr I (1672 - 1725)
Streszczajmy się. Świat jest przeludniony słowami
Strofa być winna taktem, nie wędzidłem. Juliusz Słowacki (1809 - 1849)
Strój kobiecy ma znaczenie tylko o tyle, o ile zachęca mężczyznę, by go z niej zdjął. Fransoise Sagan
Strzeż się cichgo psa i spokojnej wody. Przysłowie rzymskie
Strzeż się tych co obiecują klucze do strzeżonego raju.
Strzeżcie się łazienek, gdzie nie piszą na ścianach. Bob Dylan
Stukam do nieba, proszę o wiarę... zawsze świeżą, bo nieskończoną. ks. Jan Twardowski
Styl - przyodziewek myśli. Chesterfield Phillip
Sukces bywa również karany: trzeba spotykać się z ludźmi, których przedtem można było ignorować. John Updike
Sukces jest potrzebny tylko od czasu do czasu, bo pozwala myśleć, że jest się do niego zdolnym. s.40 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne
Sukces odniesiesz tylko wtedy, gdy sam poszukasz okoliczności, jakie ci odpowiadają; Jeśli nie zdołasz ich znaleźć, stwórz je sobie. George Bernard Shaw
Sukces w biznesie jest jak jazda na rowerze. Albo jedziesz naprzód, albo upadasz. [34] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Sukcesy w życiu, jeśli w ogóle stają się naszym udziałem, przychodzą pomimo naszych lęków i obaw, a nie dzięki nim. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Suma inteligencji na planecie jest stała, liczba ludności rośnie. Aksjomat Cole'a
Suma sum. (Summa summarum). Titus Maccius Plautus (ok. 250 - 184 p.n.e)
Sumienie jest zegarem, który chodzi zawsze dobrze. Tylko my czasem chodzimy źle. Erich Kastner
Sumienie nie powstrzymuje od grzechów, przeszkadza tylko cieszyć się nimi. Jean Cocteau
Sumienie sprawuje władzę z równą surowością jak autorytety zewnętrzne. Erich Fromm (filozof, 1900-1980)
Sumienie: Niejedno sumienie martwe ma korzenie. Gorzelski Roman
Swobody obywatelskie są jak kapiszony: czuje się je dopiero wtedy, gdy się na nie nadepnie. Paul Reynaud
Swoje niepowodzenie ludzie elegancko nazywają doświadczeniem życiowym. Oscar Wilde (1856-1900)
Swoje trzy grosze każdy uważa za najlepszą monetę.
Symfonii nie wygrywa się na wierzbowych fujarkach.
Symptomem, który ujawnia, że zabijamy marzenia, jest brak czasu. Paulo Coelho, Pielgrzym
Systemy złożone wykazują skłonność do popełniania kompleksowych błędów. Zaś systemy proste wykazują skłonność do popełniania kompleksowych błędów. Prawa Murphy'ego
Szaleńcowi zdarza się nieraz trafne sformułowanie, na które nie zdobyłby się człowiek rozumny i zdrowy. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Szalona dziewczyna staje się szaloną żoną, potem szaloną gospodynią, a na końcu starą wariatką. Armeńskie
Szansa spotkania interesujących ludzi mniej zależy od tego, gdzie się bywa,a brdziej od tego, kim się jest.
Szanuj zdrowie należycie, bo jak umrzesz - stracisz życie. hrabia Aleksander Fredro
Szarlatan: Tylko szarlatan jest pewny swojej racji. Wolter
Szczegól można zrozumieć jedynie na tle całości, a wyjaśnienie szczegółu z góry zakłada wyjaśnienie całości. Friedrich Schleiermacher (1768 - 1834)
Szczegół nadaje wielkość wszystkiemu co małe. Ks. Jan Twardowski
Szczęsny zaiste ten, kto zdołał przyczyny wszechrzeczy poznać. Wergiliusz (Publius Vergilius Maro, 70 - 19 p.n.e)
Szczęścia pragnie cały świat, każdy, kogo znam, lecz dać sobie szczęścia kwiat, nikt nie może sam. Lothar Zenetti
Szczęście Bóg daje, a szatan przyrzeka. Deotyma
Szczęście dziewczyny jest w jej twarzy. Jakuckie
Szczęście innych ludzi zachwyca dlatego, że w nie wierzymy Marcel Proust (1871-1922). (1871-1922). (1871-1922)
Szczęście jest kobietą. Friedrich Nietzsche (1844 - 1900)
Szczęście jest zawsze tam, gdzie je człowiek widzi. Henryk Sienkiewicz (1846 - 1916)
Szczęście mniej zależy od pracy niż nieszczęście od lenistwa.
Szczęście nie jest stacją, do której przyjeżdżasz, lecz sposobem podróżowania. Anonim
Szczęście nie tylko samo jest chciwe, ale wystawione jest na chciwość cudzą. Seneka Starszy (ok. 55 p.n.e.-40 n.e)
Szczęście to jedyna rzecz, która się mnoży, gdy się ją dzieli. Albert Schweitzer
Szczęście to łza, którą się otarło i uśmiech, który się wywołało. Maxence van der Meersch
Szczęście w małżeństwie przypomina kaprysy pogody.
Szczęście w życiu nie polega na tym, żeby być kochanym, największym szczęściem jest kochać....
Szczęście zamyka się na bardzo mały kluczyk, który łatwo zgubić. Nietyksza
Szczęście: Adam i Ewa i drzewa. Sztaudynger Jan
Szczęściem jest poślubić swego najlepszego przyjaciela. Peggy Welch
Szczęśliwe przypadki zdarzają się, jeśli maja okazje trafienia na przygotowany grunt. [134] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Szczęśliwi godzin nie liczą. S. J. Lec
Szczęśliwi, którzy posiadają. Eurypides (ok. 480 - 407/6 p.n.e)
Szczęśliwy człowiek wznosi światło tam, gdzie panują ciemności. Phil Bosmans
Szczęśliwy jest człowiek, który posiada to, czego chce, a nie chce nic złego. Św. Augustyn (Aurelius Augustianus 354-430)
Szczęśliwy kto kocha Ciebie, przyjaciela w Tobie, a nieprzyjaciela ze względu na Ciebie. Św. Augustyn
Szczęśliwy, komu pośród życia skwaru, bukiet przyjaźni nie zwiędnie u boku. Jan Nepomucen Kamiński
Szczęśliwym czas mija szybko.
Szczęśliwym naprawdę bywa ten, kto swego szczęścia nie zawdzięcza szczęściu. Artur Górski (1870-1959)
Szczyt podobieństwa: móc się ogolić przed własnym portretem. Alfons Allais
Szczyt prawa jest często szczytem zła. Terencjusz
Szczyty pomysłowości graniczą z jej brakiem. Antoine De Saint-Exuprey
Szept pięknej kobiety słyszy się lepiej niż najgłośniejszy zew obowiązku. Pablo Picasso
Szerzenie niewiedzy o wszechświecie musi być także naukowo opracowane. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Szklanki i piękna kobieta zawsze są w niebezpieczeństwie. Saavedra Miguel de Cervantes (1547-1616
Szkoda drzewa które nie wyszumiało całej melodii. Przerwa - Tetmajer Kazimierz
Szkoda, że państwo nie mogą tego widzieć! Wojciech Trojanowski (1904 - 1988)
Szkoła doświadczenia kosztuje, ale żadna inna nie potrafi lepiej wykształcić człowieka. B. Franklin
Szlachetne dusze nie smucą się z uczynionego dobra. Baruch Spinoza
Szlachetny człowiek nie boi się ani ciemności, ani światła. Margaret Fuller
Szlachetny człowiek wymaga od siebie, prostak od innych. Nikos Kazantzakis
Szlachetnym człowiekiem jest nie tylko ten, który nie krzywdzi, ale i ten, może krzywdzić i nie czyni tego. Ioannis Filion
Szliśmy z oddali - cieniem - Spotkaliśmy się - płomieniem -- Czem nasze życie - ? -: miłością - Czem miłość nasza - ? -: wiecznością! Emil Zygadłowicz
Sztorm: Bal fal. Perski Jakub
Sztuka długa, życie krótkie.
Sztuka idzie za chlebem. Lessing Gothold
Sztuka jest budowaniem gotyckiej katedry. Tomek Budzyński
Sztuka jest emanacją naszego wewnętrznego życia i ona jest decydującą wartością tworzenia. s.342 Zofia Kucówna - Zatrzymać czas
Sztuka jest obserwowaniem świata w stanie łaski Herman Hesse.
Sztuka jest wycinkiem rzeczywistości widzianym przez temperament artysty. Emile Zola (1840 - 1902)
Sztuka nie ma wroga, chyba że w ignorancie. (Ars non habet osorem nisi ignorantem). (Ars non habet osorem nisi ignorantem)
Sztuka pisania jest sztuką skreślania. Julian Przyboś
Sztuka pochlebstwa dała początek sztuce dziękowania. Francois Marie Voltaire
Sztuka skończona. (Acta est fabula). Oktawian August (Caius Iulius Caesar Octavianus Augustus, 63 p.n.e. - 14 n.e)
Sztuka to kłamstwo, które pozwala uświadomić sobie prawdę. Picasso
Sztuka trwa długo, życie krótko.
Sztuka wymaga uznania. Cyceron (Cicero Marcus Tullius, 106-43 p.n.e)
Sztuka życia polega na tym, aby cuda zauważyć - we wszystkim tkwi wspomnienie raju. Phil Bosmans
Sztuka życia to sztuka unikania cierpień. Thomas Jefferson
Sztuka żywi twórcę. (Ars alit artificem). (Ars alit artificem)
Sztuką jest ukrycie (wysiłków) sztuki. Owidiusz (Publius Ovidius Naso, 43 p.n.e.-17 lub 18 n.e)
Sztylet rani ciało, słowo - umysł. Menander
Szukaj zadowolenia wewnątrz siebie, a nie w posiadaniu dóbr zależnych od innych.
Szukający Pana znajdą Go, a znalazłszy Go, będą Go chwalić. Św. Augustyn
Szukajcie prawdy jasnego płomienia. Szukajcie nowych, nie odkrytych dróg... Za każdym krokiem w tajniki stworzenia coraz się dusza ludzka rozprzestrzenia i coraz większym staje się Bóg! Adam Asnyk
Ślachetne zdrowie, Nikt się nie dowie, Jako smakujesz, Aż się zepsujesz. Jan Kochanowski (1530 - 1584)
Ślub to zaręczyny rozwodu. Nikos Kazantzakis
Śmiałość prowadzi ludzi albo do nieba, albo do piekła. Kolofon
Śmiałym sprzyja los. (Audaces fortuan iuvat). (Audaces fortuan iuvat)
Śmiech i kpiny to niejednokrotnie płacz mędrca. Samozwaniec Magdalena
Śmiech jest dla duszy tym samym, czym tlen dla płuc. Luis de Funes
Śmiech jest to dobrze samopoczucie całego ciała okazywane w jednym miejscu. Josh Billings
Śmiech to szczere królestwo człowieka. Rabelais Francois
Śmiechem poprawia obyczaje. Jean de Santeul
Śmierci klientela nie wymiera. Kraus
Śmierć - jedyna kobieta, która czeka na mnie z otwartymi ramionami. Tylko jej na mnie zależy
Śmierć - to kres mych poszukiwań.
Śmierć chroni od miłości, a miłość od śmierci. Jan Lechoń
Śmierć jest brama do dalszego świata. ks. Twardowski
Śmierć jest nagroda życia. Jean Giradoux
Śmierć jest niczym, jeżeli jej nie towarzyszy długi orszak wrzodów i apteki. Louis Aragon
Śmierć jest wieczna, a życie trwa tak krótko. Trygve Gulbranssen - A lasy wiecznie śpiewają
Śmierć matula / Jak cebula / Łzy wyciska, / Gdy ściska. Alexander Bain
Śmierć nadaje piękno życiu. Tylko sztuczne kwiaty nie umierają. Małgorzata Musierowicz: Nutria i Nerwus
Śmierć nie istnieje. Jak może istnieć śmierć, skoro wszystko jest częścią Boga? Dusza nigdy nie umiera, a cialo nigdy nie jest naprawdę żywe - "Opowieści zza pieca". Isaac Bashevis Singer (laureat nagrody Nobla)
Śmierć nie odróżnia światła od mroku, bo urodziła się ślepa. Takis Antoniu
Śmierć puka jednako (do drzwi bogatych i biednych). (do drzwi bogatych i biednych). (do drzwi bogatych i biednych)
Śmierć sama w sobie nie jest straszna, lecz tylko mniemanie, ze jest straszna, jest straszne. Epiktet
Śmierć stanowi nowe narodziny i jest przejawem i manifestacją spotęgowanej siły wyższego życia. Johann Gottlieb Fichte
Śmierć żywi się strachem swoich ofiar.
Śmieszność graniczy z wielkością. Jean Francois Marmontel (1723 - 1799)
Śnij w kręgach. Tańcz w ciszy. Wsłuchaj się w wewnętrzny rytm życia. Tonąc w niegaszonym wapnie, łaknij. Nie ustawaj w walce, nie zatrzymuj w tańcu, bo nie usłyszysz muzyki. William Wharton
Śpiesz się powoli! (Festina lente! ) Oktawian August (Caius Iulius Caesar Octavianus Augustus, 63 p.n.e. - 14 n.e)
Śpieszcie się kochać ludzi, bo tak prędko odchodzą... ks. Jan Twardowski
Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą... Ks. Jan Twardowski
Świadomość, istniejąca globalnie w przestrzeni i czasie, jest ukrytą, porządkującą wszystko zmienną. Herbert Nick, fizyk kwantowy
Świat Amerykanina jest tak wielki, jak jego gazeta. Albert Einstein (1879-1955)
Świat bez miłości jest martwym światem i zawsze przychodzi godzina, kiedy człowiek zmęczony błaga o twarz jakiejś istoty i serce olśnione czułością. Camus Albert (1913-1960)
Świat chce być oszukiwany, niechże więc będzie. - "Boska Komedia' Alighieri Dante (1265-1321)
Świat idzie naprzód tylko tym, którzy się temu sprzeciwiają. Johann Wolfgang von Goethe
Świat jest mały tylko dla młodych.
Świat jest pełen obietnic bogactwa, zbawienia i wiecznej miłości. P. Coelho
Świat jest tak mały, że i tak prędzej, czy później wszyscy spotkamy się w łóżku. B. Bardot
Świat jest teatrem, aktorami ludzie, / Którzy kolejno wchodzą i znikają. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Świat ma dla człowieka tyle znaczenia, ile człowiek sam zdoła ze świata wydobyć. S. Brzozowski
Świat nie jest lepszy ani gorszy od naszych marzeń, ale zupełnie inny. Autor anonimowy
Świat nie ma sensu, sens ma sztuka. Wierzyński Kazimierz
Świat obfituje w głupców jak drzewo w liście. George Bernard Shaw
Świat pełen jest wilków, które uskarżają się na rogi owiec. Alberto Moravia
Świat posiada własną duszę i bywa, że owa dusza wywiera wpływ na wszystko i na wszystkich w tym samym czasie. Paulo Coelho
Świat się beze mnie obędzie i tak nic w nim nie zmienię, a może dzięki temu cos się zmieni.
Świat to cyrk, gdzie miłość i szczęście chodzą wysoko po mocno napiętej linie i w każdej chwili grozi im śmierć. s.38 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne
Świat wokół nas rzadko kiedy bywa dokładnie taki, jaki chcielibyśmy, aby był. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Świat zaczął się bez człowieka - skończy się bez niego.
Światełko w tunelu? - To reflektory nadjeżdżającego pociągu. Prawa Murphy'ego
Światem rządzi wyobraźnia. Napoleon Bonaparte (1769-1821)
Światu (...) potrzeba Bożych szaleńców, którzy będą szli przez ziemię, jak Chrystus, jak Chrystus, jak Wojciech, Stanisław czy Maksymilian Maria Kolbe (...), którzy będą mieli odwagę miłować i nie cofną się przed żadną ofiarą. Jan Paweł II (Bydgoszcz, 7 czerwca 1999)
Święci mężowie powiadają, że życie to tajemnica. I wierzą w ten koncept z radosnym obliczem. Lecz są tajemnice co gryzą z wściekłości i pragną cię dopaść wśród nocnej ciemności. Dean R. Koontz ( Księga Wszelkich Smutków z książki "Zmrok")
Świnia świni świni nieświadomie. Człowiek człowiekowi świadomie
Ta łza, co z oczu twoich spływa, / Jak ogień pali moją duszę. Asnyk Adam, pseud. Jan Stożek (1838-1897)
Ta władza naprawdę jest silna, której posłuszni ludzie są weseli. Liwiusz Tytus
Tabu - to leczenie snem.
Tajemnica energii działania polega na tchnieniu nauki. Ludwik Hirszfeld
Tajemnica szczęścia ukryta jest w tym, by widzieć wszystkie cuda świata i nigdy nie zapomnieć o dwóch kroplach oliwy na łyżce. Paulo Coelho
Tajemnice życia uczą sztuki milczenia. Seneka
Tak długo jak jesteśmy kochani, jesteśmy niezastąpieni; i żaden człowiek nie jest bezużyteczny, jeśli ma przyjaciela. Robert Louis Stevenson
Tak jak but zmienia kształt przez nogę, tak też duchowe pragnienia zmieniają życie człowieka. Plutarch
Tak jak nie ma odwrotu od socjalizmu, tak nie ma powrotu do błędnych metod i praktyk sprzed sierpnia 1980 roku. Wojciech Jaruzelski - w dniu wprowadzenie stanu wojennego 13 grudnia 1981
Tak kochamy marzenia, że boimy się je realizować.
Tak łatwo kogoś kochać. Tylko być kochanym jest trudniej. Irnin Stone
Tak naprawdę samotni jesteśmy wtedy, kiedy sami od ludzi odchodzimy. ks. Twardowski
Tak samo jak miłości nie należy powierzać prostytutce, tak religii nie należy powierzać klechom. Karlheinz Deschner
Tak w każdym miejscu i o każdej dobie, Gdziem z tobą płakał, gdziem się z tobą bawił, Wszędzie i zawsze będę ja przy tobie, Bom wszędzie cząstkę mej duszy zostawił. Adam Mickiewicz (1798-1855)
Taką bywa kobieta, jaką ją chce mieć mężczyzna. Józef Maciejewski
Taki już los ludzkich rodów, jak losy nietrwałych liści, Jedne na ziemię wiatr zrzuca liście, a inne wydaje Rozkwitający las, kiedy zbliża się pora wiosenna. Homer (VIII w. p.n.e)
Taki pies, co umiera i wie, że umiera i potrafi powiedzieć, że wie, że umiera jak pies - to właśnie człowiek. Erich Fried
Takt jest muzyką duszy. Daniel Anita
Taktyk - człowiek, który cofając się potrafi przekonująco krzyknąć Hurra! !
Także wśród ludzi jest więcej kopii niż oryginałów. Pablo Picasso
Talent kształtuje się w spokoju życia prywatnego - charakter w wirze życia publicznego. Johann Wolfgang Goethe
Talent polega na połączeniu siły twórczej ze zdolnością wykonawczą. Balzac Honoré de (1799-1850)
Talent rośnie w samotności, charakter wśród ludzi. Johan Wolfgang Goethe
Talent to tylko wielka cierpliwość. France Anatol
Tam dojdę, gdzie graniczą Stwórca i natura. Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Tam gdzie to konieczne, bądź surowy, ale nigdy nie obrażaj. Surowość można wybaczyć, obrażania nigdy. bł. Arnold Janssen
Tam, gdzie jaśnieje nawet najmniejszy płomyk nadziei, dostrzegalne jest światło z nieba. Ladislaus Boros
Tam, gdzie jest wielka miłość, cuda są zawsze możliwe. - "Śmierć przychodzi po arcybiskupa". Willa Cather
Tam, gdzie się kończy dyplomacja, zaczyna się wojna. Polivios Dimitrakopulos
Tam, gdzie za wysokie dla ciebie progi - wejdź po drabinie.
Taniec to nieme wyznanie miłosne. Fiodor Dostojewski
Technicznie żyjemy w epoce atomowej, uczuciowo ciągle w epoce kamiennej. Erich Fromm (filozof, 1900-1980)
Technologiczne podejście do literatury staje się coraz bardziej powszechne. D. Nowacki
Telewizja to tylko zastępcza rozrywka dla mózgu, kto nie czyta, ten właściwie nie potrzebuje już głowy, nie mówiąc oczywiście o wyobraźni i fantazji. Billie Joe
Ten człowiek jest wolny, który żyje dla siebie, a nie dla innych. Arystoteles
Ten jest dobrym przyjacielem, kto mówi dobrze o nas za naszymi plecami. Przysłowie angielskie
Ten jest najszczęśliwszy z ludzi, kto koniec życia umie powiązać z jego początkiem. Johann Wolfgang Goethe
Ten kto krzyczy, ma głos. Zasada Swipple'a
Ten kto więcej grzeszy, i ten, kto mniej grzeszy, są równie dalecy od dobrego postępowania. Zenon z Kition
Ten który nie jest kochany, jest zawsze samotny wśród tłumu. George Sand
Ten może rządzić innymi, kto potrafi kierować sobą. Solon
Ten najszczęśliwszy, czy królem, czy chłopem, kto znajduje spokój w domu swoim. Johann Wolfgang Goethe
Ten się śmieje sam, kto się śmieje ostatni. Gilbert Cesbron
Ten świat jest absurdem. Albert Camus (1913-1960)
Ten zasługuje na miano silnego człowieka, kto umiał z wroga uczynić przyjaciela. Aboth de Nathan
Ten zdobył uznanie wszystkich, kto połączył przyjemne z pożytecznym. Horacy (Quintus Horatius Flaccus, 65 - 8 p.n.e)
Ten, kto kocha, podbija cały świat - bez obawy, że cokolwiek utraci. Prawdziwa miłość to akt całkowitego oddania. Paulo Coelho
Ten, kto ma przyjaciół, jest jak step rozległy, kto ich nie ma, jest jak dłoń mały. Przysłowie mongolskie
Ten, kto nie jest z nami, jest przeciw nam. Kto nie jest przeciw nam, jest z nami. Bacon Francis, baron of Verulam (1561-1626)
Ten, kto nie spodziewa się mieć miliona czytelników, nie powinien zabierać się do pisania. Johan W. Goethe
Ten, kto nigdy nie miał nadziei, nigdy nie zazna rozpaczy. George Bernard Show
Ten, kto się spiera z pijanym, tak jakby kłócił się z nieobecnym. Powiedzenie łacińskie
Ten, kto skacze z radości, powinien uważać, by grunt nie usunął mu się spod nóg. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Ten, kto trzymał się kurczowo życia, może zginąć wraz z nim. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Ten, kto wyciągnie los życia, musi także wyciągnąć los śmierci. Bo przeznaczeniem życia jest śmierć. Jostein Gaarder "Świat Zofii"
Ten, kto zamknął się w nienawiści, już się skończył! A narodził się do nowego życia ten, kto z piekieł nienawiści wyszedł na światło Boże. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Ten, którego twarz nie promienieje światłem, nigdy nie zmieni się w gwiazdę. William Blake
Ten, który walczy z potworami, winien uważać, by samemu nie stać się jednym z nich... kiedy spoglądasz w otchłań, ona również patrzy w ciebie
Teraz budując zacznę / Od dymu z komina. Leopold Staff (1878 - 1957)
TEZA 1: Jeżeli problem wydaje Ci się łatwy, to jest trudny. TEZA 2: Jeżeli problem wydaje się trudny, to jego rozwiązanie jest prawie niemożliwe. Twierdzenie Stockmayera
The world is coming to an end... SAVE YOUR BUFFERS!!! Anonim
Tłum krzyczy jednymi wielkimi ustami, ale je tysiącem małych. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Tłumaczenia są jak kobiety: te wierne nie są piękne, a te piękne nie są wierne. Anonim
To co dozwolone nie jest miłe; co zakazane, pobudza moje pragnienie. Owidiusz
To co jest nam wspólne. To co nas łączy, to co jest wielkie, to co jest nieograniczone - jest Prawdziwe. Natomiast to wszystko co nas różni i nas dzieli, czyli rozmaite sposoby wyrazu, różne style, kolory skóry, charaktery, temperamenty, płeć - to są rzeczy pozorne. Tak naprawdę jesteśmy jednością! Tomek Lipiński
To co kochamy, mówi nam, jakimi jesteśmy. Thomas Merton
To co może się nie udać, nie uda się na pewno. Prawa Murphy'ego
To co nas spotyka przychodzi spoza nas. Ks. Jan Twardowski
To co zdobyliśmy z największym trudem, najbardziej kochamy. Seneka
To czego nie zrobisz, jest zawsze ważniejsze od tego co zrobiłeś. Prawo Pracownika
To czego twórcom brakuje w głębi, zwracają nam w długości. Monteskiusz
To czy człowiek jest inteligentny poznaje się po jego odpowiedziach. To czy jest mądry, po pytaniach. Naguib Mahfouz
To dziwne, ale wyborca nigdy nie czuje się odpowiedzialny za zawód, jaki sprawia rząd przez niego wybrany. Alberto Moravia
To jest czas, w którym trzeba poświęcić wiele, żeby wszystko ocalić. Tadeusz Kościuszko (1746 - 1817)
To każdy powinien robić, do czego go Bóg przeznaczył. Zofia Kossak - Dziedzictwo
To ledwo jeden krok dla człowieka, lecz olbrzymi krok dla ludzkości. - wypowiedziane 21 lipca 1969 na Księżycu Armstrong Neil (ur. 1930)
To miłość każe śpiewać życiu. Chautard
To moi najlepsi parafianie - mówi ksiądz proboszcz oprowadzając po cmentarzu. - Nie obmawiają mnie, nie piszą na mnie anonimów i najwięcej przynoszą dochodów. ks. Jan Twardowski
To mówi Pan: Zamienię ich smutek w radość, pocieszę i rozweselę, po ich troskach. Jeremiasz 31, 13
To nie do wiary, z jak przymkniętymi oczyma, przytępionymi uszami i senne myślą idziemy przez życie. Joseph Conrad
To nie jest kryzys, to rezultat. Stefan Kisielewski
To nie miłość jest ślepa, lecz zazdrość. Laurence Durell
To nie przysięga sprawia, że wierzymy człowiekowi, ale człowiek - że wierzymy przysiędze. Ajschylos
To nie świat stał się gorszy, to serwis informacyjny jest o wiele lepszy. (Chesterton). (Chesterton)
To nie wina rozsądku, że ci go brakuje. Zybura Urszula
To niemożliwe, by kochać i być rozsądnym. Francis Bacon
To nieprawda, że trzeba pielęgnować miłość, ona rośnie jak ziele... Nietyksza
To nieszczęście, że tak mały odstęp dzieli czas, gdy jesteśmy zbyt młodzi, od czasu, gdy jesteśmy zbyt starzy.
To okropne rzucać słowa na wiatr. Homer
To pan, zdaniem moim, Kto przestał na swoim. Jan Kochanowski (1530 - 1584)
To początek końca. (C'est le commencement de la fin). Charles Maurice de Talleyrand-Perigord
To prawda, że żadne drzewa nie sięgną nieba, ale za bardzo się staramy, żeby ich w ogóle nie było.
To smutne, że głupcy są tacy pewni siebie, a ludzie rozsądni tacy pełni wątpliwości. Bertrand Russel
To tak cudownie żyć samej wśród borów i lasów, odłożyć na bok książki i zajęcia i trwać z Panem Bogiem, serce przy sercu, w zapaleniu pełnym miłości. bł. Elżbieta
To wielka sztuka pisać tak jak trzeba, nie wiedząc o tym.
To właśnie skutkiem, klątwą złego czynu, że ze zła biorąc, w zło się rozkorzenia. Friedrich Schiller (1759 - 1805)
To za sprawą teologów nadchodzi upadek Boga. Heinrich Heine
To zupełnie naturalne, że władza robotnicza i chłopska zabija swoich wrogów jak wszy. Maksym Gorki (właść. Aleksiej Pieszkow, 1868 - 1936)
To, co istnieje pomiędzy przyjaciółmi, nigdy się nie kończy. Bryan William
To, co mało kosztuje, mało też jest cenione. Miguel de Cervantes
To, co nadaje sens życiu, nadaje także sens śmierci. Antoine de Saint-Exupéry
To, co wciąż robimy, stanowi o nas. Arystoteles
To, czego potrzebuje i wymaga Kościół, to ślepe posłuszeństwo. To recepta wszystkich dyktatur. Temu służy systematyczne wychowywanie przyszłych wiernych. Karlheinz Deschner
To, jakim jestem człowiekiem, jest nieskończenie ważniejsze od tego, co posiadam. Phil Bosmans
To, kim się stajesz, jest ważniejsze od tego, co osiągasz. [7] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Toalety są środkiem przekonania świata, że nie schodzimy niżej swego poziomu. Louis Aragon
Tolerancja to dążenie do zrozumienia innych Karol Capek (1890-1938). Karel Čapek (pisarz czeski, 1890-1938)
Tołstoj mówi, że im bardziej człowiek oddaje się pięknu, tym bardziej oddala się od dobra." - jest odwrotnie. Borys Pasternak
Tonącego nie wypada pytać o kartę pływacką.
Tracić siebie dla drugich to jest właśnie odnajdywać siebie. Maria Dąbrowska (1889-1965)
Tragedia losu większości ludzi jest to, ze umierają zanim się narodzili.
Tragedia: Nasza tragedia polega na tym, że z politycznej farsy robimy dramat. Nikolski Artur
Tragedią klasycznego liberalizmu, a także utopijnego socjalizmu, była wiara, iż ludzie w każdym pokoleniu i w każdej nowej umowie społecznej mogą odrzucić przeszłość i przebudować od nowa swe instytucje. Ludzie w pewnych granicach mogą zmieniać i siebie samych, i społeczeństwo, ale wiedzy o własnej potędze towarzyszyć musi świadomość jej ograniczeń. Jest to najstarsza i najtrwalsza prawda o kondycji ludzkiej, jeśli ta ma nadal ludzką pozostać. - "Kulturowe sprzeczności kapitalizmu" Bell Daniel (amerykański filozof)
Tragedią współczesnego człowieka jest nie to, że wie on coraz więcej o sensie swego życia, lecz że coraz mniej zajmuje się tym pytaniem. Vaclav Havel (ur. 1936)
Traktuj ludzi tak jak oni Ciebie.
Trema: Zmora aktora. Fangrat Tadeusz
Tron w sercu kobiety jest elekcyjny i zawsze wakujący. Świętochowski A
Trucizna prawdy jest lepsza od miodu kłamstwa. Przysłowie turkmeńskie
Trud pracy i dzieła przeszłych pokoleń stanowią dla nas wyzwanie, aby w dalszym ciągu czynić sobie ziemię poddaną, tę ziemię, którą Stwórca nam dał w posiadanie - dał i zadał równocześnie. Jan Paweł II (Sosnowiec, 14 czerwca 1999)
Trudniej czasem dotrzymać słowa niż kroku.
Trudniej głupiemu udawać mądrego niż mądremu głupiego.
Trudniejsze dopiero przed nami. Wergiliusz
Trudno o harmonie tam, gdzie każdy chce grac pierwsze skrzypce.
Trudno pogodzić ogień i wodę - można jednak stworzyć z nich parę.
Trudno ulżyć obciążonym dziedzicznie.
Trunek mocny, białogłowa grzeczna - z najmędrszego uczynią błazna. Przysłowie polskie
Trwoga razem z potęgą na tronie zasiada. Osiński Ludwik
Trzeba brać pieniądze skąd się da, a więc i od biednych. Biedni mają mało pieniędzy, ale biednych jest dużo. Makaryn
Trzeba być pełnym wyrozumiałości dla człowieka, jeśli się zważy, jak dawno został stworzony. Alfons Allais
Trzeba być powolnym w rozważaniach i szybkim w działaniu. Napoleon I (Napoleon Buonaparte, 1769 - 1821)
Trzeba być trochę podobnym, by się rozumieć, nieco różnym, by się kochać.
Trzeba dobrze oddawać się zajęciom wymagającym powolnych działań, zanim podejmie się ważną życiową decyzję. Paulo Coelho, Pielgrzym
Trzeba kochać uparcie, kiedy się już przestało kochać. Wolter
Trzeba mieć dużo cierpliwości, by się jej nauczyć. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Trzeba mieć wytrwałość i wiarę w siebie. Trzeba wierzyć, że człowiek jest do czegoś zdolny i osiągnąć to za wszelką cenę. Skłodowska-Curie Maria
Trzeba nauczyć się rozróżniania między moralnością a moralizatorstwem. Henry Kissinger
Trzeba oderwać się od szumów świata i wniknąć w samego siebie. Oto jestem: moje ramię, moja dłoń, moje palce, mój paznokieć. Cząstka mojego ciała, które stanowi harmonijną jedność. Ta jedność nie kończy się obrysem kształtu: tworzę wspólnotę z kamieniem, na którym siedzę, z trawą, której dotykam, z powietrzem wypełniającym mi płuca, z pejzażem wokół. Jestem sobą i jednocześnie drzewem, słońcem, ptakiem, ziemią. Ja, składnik nieogarnionej, pulsującej, doskonałej natury. Aleksander Minkowski
Trzeba patrzeć do przodu, nie do tyłu, bo inaczej życie mijałoby na płaczu. s.30 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne
Trzeba pouczać kobiety, że najlepszym kosmetykiem jest wewnętrzne dobro, które tkwi w ich sercu. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Trzeba się uczyć i wprawiać w zapominaniu o sobie. K. Mansfeld
Trzeba się wystawiać na próby. Tylko tak każdy może przekonać się, na co go stać. Seneka
Trzeba tak żyć, żeby można było mieć szacunek dla samego siebie. Maksym Gorki (właść. Aleksiej Pieszkow, 1868 - 1936)
Trzeba umieć iść słoneczną stroną życia. Maria Rodziewiczówna
Trzeba umrzeć mężnie. Ks. Józef Poniatowski (1763 - 1813)
Trzeba wiedzieć, że z mózgu samego płyną nasze przyjemności, radość, śmiech, wesołość, a także nasze smutki, ból, żałość i łzy... Hipokrates, Hippokrates (ok. 460-377 p.n.e)
Trzeba wyzwolić się ze strachu bogów i śmierci. Epikur z Samos
Trzeba żyć ręka w rękę z rzeczywistością. Maria Corti
Trzeba, aby rodzina stanęła zdecydowanie w obronie czystości swoich progów domowych, w obronie godności każdej osoby. Brońcie czystości obyczajów w waszych ogniskach domowych i społeczeństwie. (...) Im czystsza będzie rodzina, tym zdrowszy będzie naród. Jan Paweł II (Sandomierz, 12 czerwca 1999)
Trzech rzeczy nie można powierzyć trzem: pieniędzy - biedakowi, tajemnicy - kobiecie i kobiety - młodzieńcowi. Przysłowie arabskie
Trzech rzeczy pilnie wystrzegać się należy: walącego się muru, wściekłego psa i kłótliwej kobiety. Przysłowie perskie
Trzech wrogich gazet bardziej należy się obawiać niż tysiąca bagnetów. Napoleon
Trzy rzeczy na świecie goją ludzkie rany - dziewecka, kwaterecka, woreczek napchany.
Trzy rzeczy są niebezpieczne: bliskie obcowanie z królem, przyjaźń ze złym i poufałość z kobietami. Perskie
Trzydzieści lat temu nauczyłem się, że głupotą jest zrzędzić. Miałem dość kłopotów i bez gryzienia się faktem, że Bogu nie podobało się równo obdarzyć nas inteligencją. John Wanamaker, założyciel sklepów, które noszą jego imię
Tu jest potrzebna mądrość. Kto ma rozum, niech liczbę Bestii przeliczy: liczba to bowiem człowieka. A liczba jego: sześćset sześćdziesiąt sześć. cyt. Biblia Tysiąclecia
Tu spoczywa, który nigdy nie odpoczął. Łacińskie
Turystyka: Drapanie się tam gdzie swędzi. Makuszyński Kornel
Twarz polska nie ma obłudnej skorupy. Słowacki Juliusz (1809 - 1849)
Twarz wroga przeraża mnie wtedy, gdy widzę, jak bardzo jest podobna do mojej. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Twierdzenie, że wierzący czuje się szczęśliwszy od niewierzącego, nie znaczy nic więcej niż to, że pijany jest szczęśliwszy od trzeźwego. Georg Bernard Shaw
Twoja książka jest dobra i oryginalna z tym, że te części, które są dobre, nie są oryginalne, a te, które są oryginalne, nie są dobre. Samuel Solomon
Twoje serce jest żywe. Słuchaj nadal, co powie. Paulo Coelho
Tworzyć znaczy: sąd odbywać nad własną duszą. Henrik Ibsen (1828 - 1906)
Twój los kształtuje się w momentach podejmowania decyzji. Anthony Robbins
Twój stary, dobry przyjaciel powie ci prawdę o twojej szarlotce. Pam Brown
Ty płaczesz dziewczę łez twoich szkoda, na te łzy gorzkie jesteś za młoda otrzyj swe łzy świat jest uroczy na niebie jasna pogoda.
Ty złemu nie ustępuj, lecz przeciw idź śmiało! Wergiliusz (Publius Vergilius Maro, 70 - 19 p.n.e)
Tyle człowiek wart, ile drugiemu może pomóc. Julian Aleksandrowicz
Tyle rzeczy mignęło przed oczami, a nasze oczy ich nie widziały. Giorgos Seferis
Tyleż jest katastrof co i ludzi. Joseph Conrad
Tylko bezzębny mówi bez ogródek.
Tylko Chrystus ma słowa, które nie ulęgają wytarciu. Karol Wojtyla
Tylko ci, którzy nauczyli się potęgi szczerego i bezinteresownego wkładu w życie innych, doświadczają największej radości życia -prawdziwego poczucia spełnienia. Anthony Robbins
Tylko człowiek, który kochał, umiera jak człowiek. Antoine de Saint-Exupery (1990 - 1944)
Tylko dla miłości nie ma przeszkód. Vincent van Gogh (1853-1890)
Tylko dureń nie pisze dla pieniędzy. Samuel Johnson (1709 - 1784)
Tylko dziecko kochamy za to, że jest, człowieka dorosłego za to, czym jest.
Tylko głupcy szukają krzyżówek w gazetach. Tylko głupcy szukają metafor w poezji
Tylko głupiec ma odpowiedź na wszystko. Anatol France
Tylko jedna rzecz jest gorsza niż gdy o nas mówią, a mianowicie, gdy o nas nie mówią. Oscar Wilde
Tylko jedno, ale za to lew. Ezop (VI w. p.n.e)
Tylko kłamstwo owija się w wielomwóstwo, prawda jest zwięzła. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Tylko krótki rozum gniew pamięta długo. Baranowicz
Tylko kwiaty dzielą się swoim zapachem ze wszystkimi... i z dobrymi, i ze złymi; ludzie nie... mogliby się rozchorować. Stefan Pacek
Tylko ludzie mali, zawsze utrzymują się na swoim poziomie. Somerset Maugham
Tylko ludzie wykształceni są wolni. Epiktet
Tylko miłość potrafi zatrzymać czas. Marcel Proust (1871-1922)
Tylko nasze pojęcie czasu pozwala nam mówić o sądzie ostatecznym. W gruncie rzeczy jest to sąd doraźny. Franz Kafka
Tylko niekochani nienawidzą. sir Charles Spencer Chaplin (1889-1977)
Tylko niewiele dyskusji jest czymś więcej niż debatami między trywialnością i głupotą. Mikołaj Gomez Davilla
Tylko nieznane przeraża człowieka. Ale dla tego kto mu stawia czoło, ono już nie jest nieznane. Antoine de Saint-Exupery (1990 - 1944)
Tylko pesymiści kują żelazo póki gorące. Optymiści wierzą, że nie wystygnie. Peter Hamm
Tylko poeci i kobiety potrafią wydawać pieniądze tak, jak na to zasługują.
Tylko poważny stosunek do cierpienia upoważnia człowieka do żartu.
Tylko praktyczność ma sens. Ernest Hemingway (1899-1961)
Tylko prawdzie od lat do twarzy bez szat. Szyfer Tadeusz
Tylko sercem widzimy dobrze. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu. Antoine de Saint-Exupery (1900-1944)
Tylko straceńcy mówią prawdę. Człowiek, który chce coś osiągnąć powinien prawdę znać, ale broń boże się z nią nie afiszować. Winston Churchil
Tylko szlachetne czyny są trwałe. Sofokles (496 - 406 p.n.e)
Tylko świat przechodzony nogami jest coś wart. Kazimierz Wierzyński (1994 - 1969)
Tylko tam, gdzie jest rozmyślanie, może być zrozumienie. Tylko tam, gdzie jest zrozumienie - jest miłość. Margolius Hans
Tylko ten nie ma przyjaciół kto sam przyjacielem być nie chce.
Tylko to dzieło czegoś jest warte, z którego człowiek może się poprawić i mądrości nauczyć. Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Tylko w miłości kompletne zero może być dla kogoś wszystkim.
Tylko w ubogich możemy coś Bogu podarować. Franciszek z Asyżu, właśc. Giovanni di Bernardone, święty (1181 lub 1182-1226)
Tylko w życiu wszystko się postarza, wiecznie młoda jest tylko fantazja. Friedrich Schiller (1759 - 1805)
Tylko z pomocą silnych można dopomóc słabym. Bertold Brecht
Tylu ludzi marnuje tak ogromne ilości energii na drobiazgi, że stają się nieczuli na piękno i uroki świata. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Tym nowym była rewolucja, nie studencka, wyidealizowana w 1905 roku, ale ta obecna, zrodzona z wojny, krwawa, nie licząca się z niczym żołnierska rewolucja, kierowana przez znawców tego żywiołu, bolszewików. Borys Pasternak
Tym więcej pragniemy, im więcej przypadło nam w udziale. Seneka Młodszy
Tym, co odróżnia człowieka od innych stworzeń, są kłopoty finansowe. Jules Renard
Tym, co we mnie płacze i złorzeczy jest moje pragnienie zaśnięcia w spokoju, wściekłość na myśl, że mi przeszkodzą. Georges Bataille
Tysiąc rzeczy posuwa się do przodu; dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć do tyłu; i to jest postęp. Henri Frederic Amiel
U człowieka język - część najtrwalsza. Ani się zetrze, ani się skurczy, a jednak zawsze w ruchu. hrabia Aleksander Fredro
U kobiet miłość jest równie często córką, jak matką zazdrości. Kobieta żyje wtedy tylko, kiedy kocha: odnajduje siebie, gdy się w jakimś mężczyźnie zagubi. Wzbudzać miłość to nieustanne zajęcie kobiet. L. Boerne
U ludzi marne słowo jest także potęgą. Krasiński Zygmunt
U mężczyzny każdy grzech śmiertelny jest powszednim, u kobiety każdy powszedni jest śmiertelnym. Przysłowie
U podstaw sukcesu leży rezygnacja.
U skąpego zawsze po obiedzie. Miasowicz J
U złego bartnika i miód gorzki. Ludowe
Uboczne cechy charakteru mężczyzny, to zasadnicze cechy charakteru kobiety. Novalis
Ubogi jest nie ten, kto mało posiada, ale ten, kto więcej pragnie. Seneka
Ubóstwo: Kto się ubóstwa boi, nie wart użyć bogactwa. Weber K
Uciekajmy od romantyczności jako od szkoły zdrady i zarazy! Jan Śniadecki (1756 - 1830)
Ucz się czekać, bo albo zmienią się rzeczy, albo twoje serce.
Ucząc uczymy się sami.
Uczciwość jest cnotą, która człowieka dużo kosztuje. Karol Irzykowski
Uczciwy minister pyta, co rekomenduje człowieka, skorumpowany, kto.
Uczę się patrzeć. Nie wiem, dlaczego wszystko głębiej wchodzi we mnie, a nie zatrzymuje się w tym miejscu, gdzie się dawniej zawsze kończyło. Posiadam wnętrze, o którym nie wie-działem. Wszystko tam teraz wchodzi. Nie wiem, co tam się dzieje. Rainer Maria Rilke
Uczony jest człowiekiem, który wie o rzeczach nieznanych innym i nie ma pojęcia o tym, co znają wszyscy. Albert Einstein (1879-1955)
Uczony, który kocha wygodę, nie jest godzien, by go uważano za uczonego.
Uczucie to zjawisko, którego nie można poddać drobiazgowej analizie. przypuśćmy, że ciało człowieka zostałoby poddane sekcji przez jakiś inny gatunek stworzeń. Chociaż o budowie organizmu dowiedziano by się wszystkiego, myśli i uczucia człowieka pozostałyby na zawsze tajemnicą. John Steinbeck
Uczynić kogoś szczęśliwym - to jakby jego życie pomnożyć i pogłębić. Amiel Henri Frédéric (1821-1881)
Uczyniwszy na wieki wybór, w każdej chwili wybierać muszę. J. Liebert
Uczysz orła latać? (Aquilam volare doces). (Aquilam volare doces)
Udać się do ojców; umrzeć.
Udane badanie przyciąga większe dotacje, które uniemożliwiają dalsze badania. Prawo Parkinsona
Uderz w struny, a nożyce się odezwą. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966) (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Udziel, czego nakazujesz, i co chcesz, nakazuj. św. Augustyn
Ukamienowali go pomnikiem. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Układ zabezpieczający zniszczy układ zabezpieczany. Prawa Murphy'ego
Ukłon jak medal ma dwie strony. Szyfer Tadeusz
Ukochajcie życie, a życie ukocha was. Daniel Stern
Ukochanie ideałów rozwija się najbardziej tam, gdzie nie są one jeszcze ucieleśnione.
Ukryte piękno jest lepsze od jawnego. Heraklit z Efezu
Uległość stwarza przyjaciół, prawda nienawiść. Terencjusz
Ulubionym daniem czasu są zęby. Sławomir Wróblewski
Umarłem jako minerał i stałem się rośliną, / Umarłem jako roślina i stałem się zwierzęciem, / Umarłem jako zwierzę i byłem człowiekiem, / Czegóż mam się obawiać? / Czy poniosłem stratę umierając? Jalalu 'D-Din Rumi (sufijski poeta)
Umiarkowana ilość pcheł jest dobra dla psa: nie pozwala mu ponuro rozmyślać o swojej psiej doli.
Umieć kochać - do tego trzeba ukończyć szkole cierpienia.
Umiej być przyjacielem, znajdziesz przyjaciela. Ignacy Krasicki (1735 - 1801)
Umiem w dwunastu językach powiedzieć "nie"; to kobiecie wystarczy. Sophia Loren
Umierać musi, co ma żyć. Stanisław Wyspiański (1869 - 1907)
Umieramy za każdym ruchem słowa. Mieczysław Jastrun
Umiłowanie cnoty jest rzeczą skromną i godną podziwu. Fokilides
Umówiłem się z nią na dziewiątą. Emanuel Schlechter (zm. 1943)
Umrzeć przyjdzie, gdy się kochało wielkie sprawy głupią miłością. Krzysztof Kamil Baczyński (1921 - 1944)
Umyj, uczesz psa, psem jest i psem pozostanie. Przysłowie rzymskie
Umysł kobiety - żywe srebro; ich serca to wosk. Przysłowie chińskie
Umysł porusza się w przedziwnym świecie, złożonym z trwogi i extazy. George Bataille
Unikaj przyjemności, które potem przynoszą zmartwienie. Menander
Unosząc się dumą, oddalamy się od ludzi. Ewa Lewandowska
Upadająca klasa, jak starzec, traci zdolność rozróżniania, co ważne, a co błahe.
Upieranie się w każdej sytuacji przy własnym stanowisku ma swoją cenę, a jest nią nasz wewnętrzny spokój. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Upór- to wielka jest przeszkoda dla mądrości. Piotr Skarga (1536-1612)
Uprzedzenie jest kardynalnym przejawem ignorancji. Christian Friedrich Hebbel
Uprzejmość nic nie kosztuje i pewnie dlatego nie ma jej w sklepach. Rutkowska
Uprzejmość to waluta, co bogaci nie tego, kto ją otrzymuje, lecz tego, kto ją rozdaje. przysł. perskie
Urlop może zmienić tuszę, nie duszę. Cwojdziński Antoni
Uroda i cnota zawsze są z sobą w sporze. Owidiusz
Uroda jest podarunkiem na kilka lat. Oscar Wilde
Usłużny głupiec gorszy jest od wroga. Iwan Kryłow (1769 - 1844)
Usposobienie człowieka jest jego losem. Sofokles
Usta całowane nie tracą uroku, ale odnawiają się jak księżyc. Giovanni Boccaccio (1313 - 1375)
Ustępstwa kończą się tam, gdzie zaczynają się zasady. Harold Macmilian
Uśmiech jest jak słońce, które spędza chłód z ludzkiej twarzy. Victor Marie Hugo (1802-1885)
Uśmiech jest najprostszą drogą do ludzkich serc.
Uśmiech kosztuje mniej od elektryczności i daje więcej światła.
Uśmiech to bodaj najkrótsza droga do drugiego człowieka. Henry Saka
Uśmiech to pół pocałunku. Kornel Makuszyński
Uśmiechnij się, jutro będzie gorzej. Prawa Murphy'ego
Utopia ma głowę wysoko, ale stopę nisko.
Utrapienia czynią religijnymi. (Afflicatio facit religiosos). (Afflicatio facit religiosos)
Uważaj, by się nie dostać pod czyjeś koło szczęścia. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Uważał miłość za rodzaj okrutnej choroby, przez którą wybrani muszą przejść w późnej młodości i z której powstają bladzi i osłabieni, ale przygotowani już do spraw życia. Uważał, że owi ozdrowieńcy po prostu w żaden sposób nie mogą popełnić pewnych błędów. Niestety, nie znaczy to, że nie popełniają błędów innego rodzaju, ale przynajmniej (sądząc z licznych przykładów) już dobrze rozumieją cały bieg życia i nigdy już nie spojrzą na jakąkolwiek istotę ludzką, od księcia do służącego, jak na obiekt czysto mechaniczny. Thornton Wilder
Uważamy, że jeśli zwiększy się liczba ludzi wierzących w to, w co my wierzymy, to wiara ta stanie się rzeczywistością. Paulo Coelho, Pielgrzym
Uwierz, abyś mógł zrozumieć. św. Augustyn
Uzasadnieniem życia dla kundla jest cudza łydka.
Uznaję istnienie materii, lecz nie wiem, czy materia jest materialna.
Używaj dnia, jak najmniej ufając przyszłości. (Carpe diem, quam minimum credula postero). Horacy (Quintus Horatius Flaccus, 65 - 8 p.n.e)
W afekcie radości widzimy wyraźnie czynnik łączący. Radość nie znosi odosobnienia. W jej przejawach... dochodzi do głosu skłonność do współdziałania, do współobcowania i współradowania się. Sama już postawa jest łącząca, jest jakby wyciągnięciem ręki, ciepłem, które promieniuje na innych i podnosi ich na duchu. Wszystkie czynniki łączące zawarte są w tym afekcie. Alfred Adier
W bagnie zawsze zgubi cię zbyteczna szamotanina.
W całym życiu szanuj prawdę tak, by twoje słowa były bardziej wiarygodne od przyrzeczeń innych. Sokrates
W chwili nieszczęścia, kiedy go wszystko zdradziło, jeszcze pozostała mu wierną - ziemia, prosty człowiek i Bóg. Bolesław Prus (właśc. Aleksander Głowacki, 1847 - 1912)
W ciemnocie ludu bezpieczna jest władza książąt, wykształcenie prowadzi do buntu. Francisco de Quevedo
W ciepłym klimacie najłatwiej wyrastają zimni dranie.
W co wierzę? W Boga. Jeżeli jest. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
W czasie dobrobytu nasi przyjaciele poznają nas; w chwilach trudnych my poznajemy naszych przyjaciół. Barrie J. M
W czasie najdłuższego nawet pokoju nie wygłasza się tylu bredni i fałszów, co podczas najkrótszej wojny.
W czasie wojny nikt nie sądzi, że żyć będzie wiecznie. Clive Staples Lewis (ur. 1898) - Listy starego diabła do młodego
W człowieku tylko żołądek bywa i to czasem w pełni zadowolony. John Stuart Mill
W demokracji wolno głupcom głosować; w dyktaturze wolno głupcom rządzić. Bertrand Russell
W dniu, w którym radość innych staje się twoją radością, w dniu, w którym cierpienie innych staje się twoim cierpieniem - masz prawo powiedzieć kocham. Michel Quoist
W dobrym małżeństwie głową jest mężczyzna, a sercem kobieta. Friedrich Ruckert
W domu powieszonego nie mówi się o stryczku. A w domu kata? Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
W dwóch przypadkach lęk jest niedozwolony - na wojnie i w miłości. Polivios Dimitrakopulos
W dzisiejszych czasach poranna utopia staje się rzeczywistością popołudnia. Truman Capote
W epoce potęgi atomowej było by nonsensem uważać wojnę za odpowiedni środek przywrócenia naruszonych praw. Jan XXIII
W grupie nawet bać się raźniej.
W imię naszego jutra - spalimy Rafaela, zniszczymy muzea, rozdepczemy kwiaty sztuki. Władimir Kiriłłów (1890 - 1943)
W jedności siła. Periander (VII/VI w. p.n.e)
W każdej nauce jest tyle prawdy, ile jest w niej matematyki. Immanuel Kant
W każdej religii człowiek religijny jest wyjątkiem. Fryderyk Nietzsche
W każdym kraju i czasie kapłan będzie wrogiem Wolności. Thomas Jefferson
W każdym życiu są rozdziały, do których wraca się rzadko i nigdy nie cytuje się ich na głos. Carol Shields
W kwiaciarni perfumy nie pachną.
W literaturze jest dużo seksu i nie ma dzieci; w życiu - na odwrót. David Lodge
W ludziach więcej rzeczy zasługuje na podziw niż na pogardę. Albert Camus (1913-1960)
W miarę jak wśród ludu zanikają przesądy, rząd musi zwiększyć czujność oraz surowiej dbać o dyscyplinę i autorytet. Rivarol
W miłości dwie wolności łączą się w jedną słodką niewolę. Evangelu
W miłości istnieje zawsze przymieszka nienawiści. Huxley Aldous
W miłości kobiety są profesjonalistami, a mężczyźni amatorami. Francois Truffaut
W miłości nawet zadany ból, chodź jest bólem to leczy i pomaga. ks. Twardowski
W miłości pragniesz, by ci wierzono; w przyjaźni, by cię rozumiano. Achard Marcel (1899-1974)
W miłości wszystkie środki są dobre, prócz tych, które prowadzą prosto do celu. Breza Tadeusz (1905-1970)
W miłości, pomijając wszelkie nastroje duszy, kobieta jest swego rodzaju lirą, która temu tylko zdradza swe tajemnice, kto mistrzowsko umie na niej grać.
W młodości szukamy wierzchołków, na starość - korzeni. Fuchs Marierose
W moim przyjacielu odnajduję moje drugie ja. Isabel Norton
W mroku wszystkie drogi prowadzą w przepaść. Evangelu J
W nas jest raj, piekło i do obu szlaki. Jacek Kaczmarski
W niczym nie jest ci tak do twarzy, jak w niczym. M. Donnay
W niektórych słownikach brak słowa honoru. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
W nieszczęściu największym nieszczęściem jest to, że kiedyś było się szczęśliwym. Boecjusz
W obecnych czasach dzieci wiedzą wprawdzie, skąd przychodzą, za to ich rodzice nie wiedzą, dokąd idą. Robert Lembke
W odczuciu większości ludzi człowiek starszy o dziesięć lat jest starcem, a młodszy o dziesięć lat jest szczeniakiem. Kazimierz Brandys (1916-?)
W ojczyźnie serce me zostało. Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
W Pana Boga wierz, ale Mu nie wierz. Sabała (Jan Krzeptowski, 1809 - 1893)
W paszczy lwa nie czas podziwiać uzębienie. Regulski Antoni
W pewnym sensie każdy człowiek skazany jest na samotność, przynajmniej do jakiegoś stopnia. Mogę być otoczony tłumem przyjaciół, a jednak są we mnie sprawy, których nie rozumie absolutnie nikt. Nikt nie potrafi dotrzeć do rdzenia duszy drugiego człowieka. I każdy człowiek posiada w swej duszy pewne zakątki, pewne rezerwaty, których nie przekroczy nawet najbliższy przyjaciel. Po prostu nie rozumie wszystkich moich spraw, a i ja nie umiem wszystkich spraw wypowiedzieć i wyjaśnić. Tadeusz Olszański
W piekle diabeł jest postacią pozytywną. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
W podróży i w życiu niecierpliwość rośnie w miarę, jak się zbliżamy do celu... Józef Ignacy Kraszewski (1812 - 1887)
W polityce głupota nie stanowi przeszkody. Napoleon Bonaparte (1769-1821)
W polityce liczy się to, co liczy się dla wyborców. Ben J. Wattenberg
W polityce zagranicznej wieczność trwa najwyżej dwa lata. Edgar Faure
W poszukiwaniu rozwiązania problemu, najbardziej pomocna jest znajomość odpowiedzi. Prawa Murphy'ego
W pracy z komputerem, opieranie się na jakichkolwiek zasadach jest błędem. Prawa Murphy'ego
W raju jest dokładnie tak jak tu, gdzie jesteś teraz tylko dużo, dużo lepiej. Laurie Anderson
W razie wątpliwości opróżnij magazynek.
W religiach, które utraciły moc wiary, bogowie staja się tylko figurami retorycznymi, ornamentami dla ludzkiej samotności lub obrazami zdobiącymi ściany. Nikos Kazantzakis
W reumatyzm i prawdziwą miłość wierzy się dopiero wtedy, gdy jest się przez nie nawiedzonym. Marie von Ebner-Eschenbach (1830-1916)
W rozmowie z przełożonymi mężczyźni uczą się wciągać w ramiona głowę, w rozmowie z kobietami - wciągać brzuch. Francis Bacon
W rzeczy samej historia to niewiele więcej niż spis zbrodni, szaleństw i nieszczęść ludzkości. Edward Gibbon
W sakiewce nawet złoto milknie. Grzeszczyk Władysław
W swej skromności uważał się za grafomana, a był donosicielem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
W sytuacji kryzysowej, kiedy trzeba będzie wybierać między różnymi alternatywami, większość ludzi wybierze rozwiązanie najgorsze. Prawo Rudina
W sztuce trzeba zawsze celować trochę wyżej niż się trafia. Giacomo Manzi
W śmierci idzie się ta droga bez powodu - na zawsze. Georges Bataille
W świecie cywilizowanym nienawiść w rodzinie uzewnętrznia się zwykle w wyrażeniach, które napisane wydawałyby się całkiem niewinne (same słowa nie są obraźliwe), lecz wypowiedziane są takim tonem lub w takim momencie, że niewiele różnią się od uderzenia w policzek. Clive Staples Lewis (ur. 1898) - Listy starego diabła do młodego
W świecie komputerów żadna awaria się nie kończy, ponieważ przechodzi zawsze w następną. Prawa Murphy'ego
W tajemnicy każdego człowieka istnieje wewnętrzny krajobraz: z nietkniętymi równinami, z wąwozami milczenia, z niedostępnymi górami, z ukrytymi ogrodami. Antoine de Saint-Exupery (1900-1944)
W trzecim roku wojny w narodzie [rosyjskim] rozpowszechniło się przekonanie, że prędzej czy później zatrze się granica między frontem a tyłami, morze krwi popłynie, zatopi tych, którzy się dekują i tych w okopach. Ten potop to właśnie jest rewolucja. Borys Pasternak
W tym, w czym sami grzeszymy, jesteśmy najbardziej surowi dla innych. Wiesław Leon Brudziński
W walce idei giną ludzie. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
W większości przypadków łatwiej jest się w coś wplątać, niż potem z tego wyplątać. Prawa Murphy'ego
W większości religii kapłana uważa się za ważniejszego od boga. Nicolae Jorga
W wojnach, bez względu na to, która strona będzie się uważała za zwycięzcę, nie ma wygranych, są tylko przegrani. Arthur Neville Chamberlain (1869-1940)
W wolnym kraju każdy może wyrażać własne zdanie... i nikt nie musi tego słuchać. Norman Collie
W zachodzie słońca wypala się cegły na budowę dnia jutrzejszego.
W zbiorowości najczęściej przewodzą jednostki nie najlepsze, tylko najbardziej pozbawione skrupułów. Tadeusz Hipolit Czeżowski (1889-1981)
W zdrowym ciele zdrowy duch. Juwenal (Decimus Iunius Iuvenalis, 55 - 130)
W zimie potrzebne jest ciepłe okrycie, w starości - brak zmartwień. Sokrates
W życiu - czasem jedna rada przyjaciela warta jest więcej niż dziesiątki mądrych ksiąg.
W życiu bywają noce i bywają dni powszednie, a czasem bywają też niedziele. Maria Dąbrowska (1889-1965)
W życiu jak w regule - wszyscy liczą na wyjątki.
W życiu jest coś więcej do zrobienia, niż tylko zwiększyć jego tempo. Mohandas Karamchand Gandhi, przydomek Mahatma, czyli Wielki Duchem (1869-1948)
W życiu najlepiej kiedy jest nam dobrze i źle, bo kiedy jest nam tylko dobrze - to niedobrze. ks. Jan Twardowski
W życiu niewiasty rozróżnić można siedem okresów: niemowlę, dziewczynka, dziewczyna, młoda kobieta, młoda kobieta, młoda kobieta i młoda kobieta. George Bernard Sham
W życiu piękne są tylko chwile. Riedel Ryszard (Rysiu R)
W życiu praktycznym nie ma nic bardziej wrogiego, niż wątpienie, chwiejność, niezdecydowanie. Tadeusz Hipolit Czeżowski (1889-1981)
W życiu trzeba się starać o dwie rzeczy: po pierwsze, aby zdobyć to, czego pragniemy, a po drugie, żeby potem umieć się tym cieszyć. Tylko najmądrzejszym udaje się to ostatnie. Logan Pearsall Smith
Waga jest z natury skłonna do kradzieży. Serna Gomez De La
Walcząc o przyszłość narodu, trzeba się oprzeć o jego groby. Jerzy Waldorf
Walczmy o estetykę wnętrz ludzkich! Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Walka człowieka przeciw władzy jest walką pamięci przeciw zapomnieniu. Milian Kundera
Walka jest wychowawczynią wolności. Fryderyk Nietzsche
Walka o wolność, gdy się raz zaczyna, Z ojca krwią spada dziedzictwem na syna. George Gordon Byron (1788 - 1824)
Walkę stworzyła przyroda, nienawiść wynalazł człowiek.
Wam kury szczać prowadzić, a nie politykę robić. Józef Piłsudski (1867 - 1935)- do współpracowników po przyjeździe z Magdeburga do Warszawy, 11 listopada 1918, o socjalistycznym rządzie powołanym kilka dni wcześniej
Warto być grzecznym nawet wtedy, kiedy się nie ma na to ochoty. Tadeusz Dołęga - Mostowicz
Wartości są abstrakcyjne, ceny są konkretne.
Wartość nagród literackich zależy od ludzi, którzy je otrzymują. Wolfgang Kraus
Wartość życia nie zależy od długości jego trwania. Ważne jest to, ile miłości potrafimy ofiarować w tym czasie, który jest nam dany
Ważą się powszechnie, że w nocy śni się zazwyczaj to, co w dzień, na jawie, wywarło najsilniejsze wrażenie. Moje obserwacje wskazują na coś wręcz odwrotnego. Borys Pasternak
Ważne jest nie to, co możemy zrobić, lecz to, co zrobić musimy. Charles Dickens (1812-1870)
Ważniejsze jest, co ty myślisz o samym sobie, niż to, co o tobie myślą inni. Seneka
Wątpliwości nie rujnują wiary, lecz ją umacniają. Francis Bacon
Wąż w trawie (ukryte niebezpieczeństwo) /Anguis in herba/.
Wchodząc do wody, wychodzisz z powietrza. Stanisław Tym
Wciąż jeszcze przechodzą brodem przez rzekę odważnie, gdy już most jest gdzieś zbudowany. Karol Irzykowski
Wcześniej czy później ujawni się najgorsza możliwość. Prawo Sodda
Wczorajsza róża istnieje tylko z imienia, imiona tylko puste pozostały. Dante Alighieri
Wdzięczność i pokój serca idą z sobą w parze. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Wdzięczność uzasadania nasze lepsze mniemanie o sobie.
Wdzięk jest promieniowaniem wewnętrznej harmonii. M. von Ebner-Eschenbach
We wszystkim musi być umiar. Pitagoras
Według mnie, ten najlepszy, co się najmniej chwali. Ignacy Krasicki (1735 - 1801)
Wejdź w samego siebie, we wnętrzu człowieka mieszka prawda. św. Augustyn
Weseli się serce, gdy daje i sobą się dzieli. Leopold Staff (1878 - 1957)
Wesołe jest życie staruszka. Jeremi Przybora (ur. 1915)
Wiadomo, że nie powstało wiele dobrych rzeczy, dlatego, że czekało się na lepsze. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Wiadomość o mojej śmierci była przesadą. Mark Twain (właśc. Samuel Langhorne Clemens, 1835 - 1910)
Wiara jest koroną godności człowieka. Niesłychanie trudno odzyskać straconą koronę i umieścić ją ponownie na głowie. Jak więc trzeba jej strzec!. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Wiara jest mozaiką złożoną z wątpliwości. Nikos Kazantzakis
Wiara jest to pewność bez dowodu. Amiel Henri Frédéric (1821-1881)
Wiara poszukująca zrozumienia. (Fides quaerens intellectum) Św. Anzelm z Canterbury (1033 1109)
Wiara religijna jest rzeczą, którą należy samemu zdobyć, a nie odziedziczyć.
Wiara zawsze istnieje. Jest tam, gdzie kończy się działalność rozumu. Lew Tołstoj
Wiatr nie sieje, blask nie grzeje. Fredro Aleksander
Wiatry wieją bardzo przeźroczyście. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Widoczne wydaje mi się wyczerpanie i zgroza, jaka wywołuje dotarcie do dna rzeczy - bycie Bogiem. Georges Bataille
Widzi się, że z dwóch ludzi, postępujących umiarkowanie, jeden osiąga cel, a drugi nie, a również, że poszczęściło się jednakowo dwóm innym, używającym różnych sposobów, gdyż jeden jest oględny, a drugi gwałtowny. Zależy to nie od czego innego, jak tylko od ducha czasów, którym odpowiada lub nie odpowiada ich postępowanie. Stąd pochodzi to, co powiedziałem, że dwu ludzi, różnie postępując, osiąga ten sam wynik, a z dwóch postępujących jednakowo, jeden osiąga, a drugi nie osiąga celu. Henryk Sienkiewicz
Widziałem raz u psa taki wyraz oczu, spojrzenie pełne pogardy, które bardzo szybko znikło, i jestem przekonany, że psy w zasadzie uważają ludzi za kretynów. John Steinback
Widzisz, jeśli mężczyzna podrywa jakąś dziewczynę i zakochuje się w niej, to jednocześnie zakochuje się w czymś, co tkwi w nim samym, a z nią ma to bardzo niewiele wspólnego. Przypomina mu matkę albo jest blondynką, a on śmiertelnie boi się brunetek. a może chce po prostu spłacić stare zobowiązania. Bywa i tak, że nie jest całkiem pewny swej męskości i musi to sobie udowodnić. John Steinbeck
Wiecznie niezrozumiałe w przyrodzie jest to, że można ją zrozumieć. Albert Einstein (1879 - 1955)
Wieczny postrach rodzin, syrena, potwór, niewyraźna a groźna istota fantastycznie przebywająca w głębinach miłości. Gustaw Flaubert
Wiedza bez logiki nic nie jest warta. Menander
Wiedza jest obrazem prawdy.
Wiedza sama w sobie nie ma żadnej wartości. Cenną czyni ją jej STOSOWANIE. Innymi słowy, świat nie odpłaca Ci za to, co wiesz. Świat odpłaca Ci za to, co robisz. Les Giblin
Wiedza to władza. Ale niewiedza, niestety, nie oznacza jeszcze braku władzy. Niels Bohr
Wiedza: Prawdziwa wiedza to znajomość przyczyn. Bacon Francis
Wiedzę o świecie można zdobyć tylko w świecie, nie w domu. Lord Chesterfield
Wiek średni: siedzisz w domu w sobotni wieczór, dzwoni telefon, a ty masz nadzieję, że to nie do ciebie. Ogden Nash (1902-1971)
Wielcy ludzie i dobrzy ludzie to rzadko ci sami.
Wiele można zdziałać nienawiścią, ale jeszcze więcej miłością. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Wiele trzeba mocy, by umieć żyć wiedząc, jak bardzo życie i niesprawiedliwość są z sobą złączone. Fryderyk Nietsche
Wielka jest śmierć. / Jesteśmy w jej mocy / z uśmiechem na ustach. Reiner Maria Rilke
Wielka uczoność nie daje rozumu. Heraklit (ok. 544-484 r. p.n.e)
Wielką siłą głupców jest to, że nie boją się mówić głupstw. George Bernard Shaw
Wielki człowiek pokazuje swoją wielkość przez sposób, w jaki traktuje maluczkich. Carlyle
Wielki polityk, tak jak dobry dozorca domu, wie, że czystkę trzeba robić codziennie.
Wielki wybuch. (The Big Bang) George Anthony Gamow (1904 - 1968)
Wielkie czasy mogą zmieścić pokaźną ilość małych ludzi. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Wielkie historyczne fakty i postacie występują za pierwszym razem jako tragedia, za drugim - jako farsa. Karol Marks (Karl Marx, 1818 - 1883)
Wielkie okazje oczekują tych, którzy dają z siebie więcej, niż się od nich wymaga. Możemy nie mieć okazji wykonywania wielkich rzeczy w wielki sposób, ale każdy może wykonywać małe rzeczy w wielki sposób. [91] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Wielkie to nieszczęście, że w naszych czasach nie ma już głupca, który by się trochę nie poduczył.
Wielkim człowiekiem jest ten, kto nie zatracił serca dziecka.
Wielkimi tytułami można zdobywać czytelników, ale utrzymywać ich trzeba informacjami. Lord Northcliffe
Wielkość człowieka mierzymy wielkością wolności. Yannis Ritsos
Wielkość książek rozprasza ducha. Seneka
Wielokropek zastępuje czasami brak myśli. Safrin Horacy
Wielu ludzi czyta, ale tylko niewielu umie czytać. Warenns
Wielu mężczyzn może mówić prawdziwie - ale mówić porządnie, roztropnie i bystrze potrafi tylko niewielu. Michel de Montaigne
Wielu oskarża morze, choć wiatr zawinił. Dimitrios Kamburoglu
Wielu przyłącza się dopiero wtedy, gdy już nie widać czoła pochodu.
Wielu z tych, co wyprzedzili swój czas, musieli nań czekać nie w najwygodniejszych pomieszczeniach. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Wiem, co to samotność i to mi wystarczy. Konstantinos Tsatsos
Wiem, że jest to ciężkie i niepopularne, ale nie należę do tych, którzy twierdzą, że patriotyzm polega na okłamywaniu polskiego społeczeństwa i utrzymywaniu go w stanie ciągłej iluzji. Stanisław Cat-Mackiewicz
Wiem, że nic nie wiem. (Oida ouden eidos). Sokrates (469 - 399 p.n.e)
Wierność jest istotą honoru. Friedrich Schegel (1772 - 1829)
Wierny przyjaciel jest lekarstwem na życie i łaską na wieczność. Franciszek z Asyżu, właśc. Giovanni di Bernardone, święty (1181 lub 1182-1226)
Wierzę w Boga, Mozarta i Beethovena. Ryszard Wagner
Wierzę w poezje, miłość, śmierć, dlatego właśnie wierzę w nieśmiertelność. Yannis Ritsos
Wierzę, aby zrozumieć. Św. Augustyn (Aurelius Augustianus 354-430)
Wierzę, że każde bycie razem jest czasem zyskanym...
Wierzę, że są kwiaty, które się rodzą z spojrzeń ludzkich oczu. Kazimierz Przerwa-Tetmajer (1865 - 1940)
Wierzę, że życie warte jest, aby je przeżyć. Twoja wiara pomoże ci uczynić je pełnym wartości. Wiliam James
Wierzyć nie myśląc jest prawie równie źle, jak myśleć nie wierząc. Maurice Maeterlinck
Wierzyć znaczy nie tylko wznosić oczy do Boga i uwielbiać Go; trzeba jeszcze umieć patrzeć na ziemię ludzkimi oczami Chrystusa. Michel Quoist
Wierzyć, znaczy nie chcieć wiedzieć, gdzie leży prawda. Wolter
Wiesz, dlaczego dzwon głośny? Bo wewnątrz jest próżny. Ignacy Krasicki (1735 - 1801)
Wieża w Pizie nachylona jest pod kątem widzenia turystów. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Więcej jest rzeczy na ziemi i w niebie / Niż ich się śniło waszym filozofom. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Więcej ludzi staje się dobrymi przez ćwiczenie, niż jest ich z natury. Demokryt z Abdery
Więcej osiągniemy cierpliwością niż siłą. Edmund Burke
Więcej warta jest przyjaźń jednego człowieka rozumnego niż wszystkich głupców. Demokryt z Abdery (ok. 460 - 370 p.n.e)
Więcej wysiłku wymaga udawanie, że się wie, niż dowiedzenie się. Agatha Christie (Dame, 1891 - 1976)
Większa mądrość znajduje się w przyrodzie, aniżeli w książkach. Bernard z Clairvaux, święty (1091-1153)
Większe zwycięstwo osiągnie ten, kto sobie wroga zjedna, niż ten, kto go zniszczy. Tadeusz Hipolit Czeżowski (1889-1981)
Większość ludzi chciałaby mieć takich przyjaciół, jakimi sami nie umieją być.
Większość ludzi jest złych, a tylko niewielu jest dobrych. Heraklit z Efezu
Większość ludzi potrzebuje więcej miłości, niż na nią zasługuje. Marie von Ebner-Eschenbach (1830-1916)
Większość naszych błędów jest bardziej wybaczalna niż środki, którymi staramy się je ukryć.
Większość swoich kazań papież przekazuje dziś większej liczbie ludzi niż Chrystus w ciągu całego swojego życia. Billy Graham
Więzienia budowane są z kamienia prawa, burdele z cegieł religii. Wiliam Blake
Wilk: Nie mów o wilku że zbaraniał. Czarny Jan
Wina jest zawsze po stronie partnera. Prawo Brydża
Winien jestem ci wszystko, ponieważ cię kocham. Antoine de Saint-Exupery (1900-1944)
Wino: Wino robi człowieka przezroczystym. Prus Bolesław
Wiosna jest rozpuszczaniem zimy. Kern Ludwik Jerzy
Wktótce będziemy parą starych, pomarszczonych stworzeń. Nie szkodzi - im brzydsi będziemy w oczach innych, tym piękniejsi będziemy dla siebie nawzajem. George Eliot (Mary Ann Evans, 1819-1880)
Władza imponuje tylko małym ludziom. Ks. Kardynał Stefan Wyszyński
Władza materialna znajduje się w ręku ludzi możnych i bogatych; władza intelektualna należy do mędrców lub kapłanów; władzę moralną zaś dzierżą kobiety. August Comte
Władza to możliwość służenia innym, a nie fanfary ku naszej czci. J. Donald Walters - "Secrets of Life"
Władza to nie parasol, który stawia się w kącie, gdy deszcz przestał padać. Antonio Salazar
Władzy raz zdobytej nie oddam nigdy! - wykrzyczane na posiedzeniu rządu lubelskiego w Moskwie, czerwiec 1914. Władysław Gomułka (I sekretarz PPR)
Własną pomoc daj pierwszy; pomoc przyjaciela przyjmij na końcu. Przysłowie mongolskie
Własnego charakteru - jak własnej skóry - zmienić się nie da. Stefan Pacek
Właściwa miara pewniejsza jest od nadmiaru. Demokryt z Abdery
Właściwe stosunki z ludźmi to: gorliwość, ciekawość życia, uczenie się od każdego, kto coś wie i umie. Leopold Schefer
Właściwie wszystkie matki są matkami wielkich ludzi i nie ich to wina, że życie później sprawia im zawód. Borys Pasternak
Właściwy człowiek na właściwym miejscu. (The right man in the right place). Austen Henry Layard (1885 - 1930)
Włącz się w społeczną pomoc bliźnim. Otwórz się ku ubogim i chorym. Użyczaj ze swego. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Włóżmy do ust kamienie, od nowa ćwiczmy wymowę. Nagrodą będą słowa twarde i nieruchome. Słowa jak ludzie - z tętnem bijącym w przegubach szyi. Powróćmy do źródeł życia któreśmy zagubili. Marek Skwarnicki
Woda drąży kamień nie siłą, lecz częstym padaniem.
Woda życia (Aqua vitae). (Aqua vitae). (Aqua vitae)
Wojna jest najgorszym sposobem gromadzenia wiedzy o obcej kulturze.
Wojna jest sztuką wprowadzania wroga w błąd. Sun Tzu
Wolałabym raczej popełnić błędy w imię dobroci i miłości aniżeli czynić cuda żywiąc w sercu nieżyczliwość i surowość. Matka Teresa z Kalkuty (1910-1997)
Wolałem studiować książki niż ludzi. Roger Bacon
Wolę napis: "Wstęp wzbroniony" aniżeli "Wyjścia nie ma". Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Wolę polskie gówno w polu, / Niż fijołki w Neapolu. Kazimierz Przerwa-Tetmajer (1865 - 1940)
Wolnoć Tomku / W swoim domku. Aleksander Fredro (1793 - 1876)
Wolnością ludzi zawładnie ten, kto zapanuje nad ich sumieniami. Fiodor Dostojewski
Wolność jest to prawo czynienia wszystkiego tego, na co ustawy pozwalają. Charles Louis de Secondat Montesquieu (Monteskiusz, 1689 - 1755)
Wolność nauczania i wyrażania opinii w książkach i prasie stanowi podstawę zdrowego i naturalnego rozwoju każdego społeczeństwa. Albert Einstein (1879-1955)
Wolność nie znaczy, że można poruszać się po niewłaściwej stronie ulicy. Indira Gandhi
Wolność to oddech życia. Alfred Delp
Wolność wymaga odpowiedzialności , dlatego budzi lęk w tak wielu ludziach. Jules Renard
Wolnym jest się dopiero wtedy, kiedy nie ma się już po co żyć. Erich Maria Remrque "Łuk Triumfalny"
Wódka, to bardzo niedobry napój. Szczególnie niedobra wódka. Bernard Shaw
Wpatruj się w niebo i śpiewaj z radości, gdy słońce otula cię ciepłem i opromienia światłem - za darmo. Phil Bosmans
Wpierw przestał istnieć las - przeżyli go zbieracze. Ścisłowski Włodzimierz
Wprost nie do wiary, ile rozumu zużywa się w świecie dla udowadniania głupstw.
Wrogów często stwarza nam nasza własna wyobraźnia. ks. Twardowski
Wróć z tarczą albo na tarczy. - pożegnanie syna w starożytnej Sparcie
Wrzodów nie powoduje to, co zjadamy. Powstają one przez to co zjada nas. dr Joseph F. Montague
Wsiąść do pociągu byle jakiego, / nie dbać o bagaż, nie dbać o bilet. Magda Czapińska (ur. 1951)
Wspaniale być skromnym, gdy się jest wielkim. Wolter
Wspinać się tak mozolnie na tę górę, żeby dowiedzieć się, że ta góra nazywa się starość. Oczekiwać wspaniałego widoku ze szczytu, a ten widok - to śmierć. Lęk młodości przed starością to lęk przed szczytem. Anna Kamieńska (1920 - 1986)
Wspomnienia są podporą starości. Polivios Dimitrakopulos
Współczesna młodzież walczy przeciwko wczorajszej frazeologii, w tym celu wynajduje dzisiejsze logany. Arthur Miller
Współczesnego człowieka niszczy pośpiech. Nigdy się nie zatrzymuje. A przecież tajemnicą szczęścia jest umieć czasem przystanąć. Michel Quoist
Współczucie czy kiedykolwiek pierwsze dobiło do mety? Wisława Szymborska (ur. 1923)
Wstałem rano, Jeść mi dano, Chodzę sobie, Nic nie robię; Ludzie inni Bardzo czynni Stanisław Jachowicz (1796 - 1857). (1796 - 1857). (1796 - 1857)
Wstęp jest najważniejszą częścią książki. Nawet krytycy czytają wstęp. Quedalla
Wstyd jest męstwem płci pięknej, milczenie i rumieniec - wymową. Przysłowie chińskie
Wszechpotężna jest miłość, która wszystko tworzy, wszystko ochrania. Goethe Johann Wolfgang Von
Wszechświat składa się z historii, a nie atomów. Muriel Rukeyser
Wszelka kultura pewnego dnia pokazuje swą smutną prawdę - prawdę przeładowanego, a pustego magazynu. Karol Irzykowski
Wszelka przyjemność jest dobra, ale nie każda jest godna wyboru. Epikur z Samos
Wszelka sztuka powinna stać się nauką, wszelka nauka - sztuką. Fryderyk Schlegel
Wszelki ból jest złem, ale nie każdego bólu należy unikać. Epikur z Samos
Wszelkie cierpienie jest tylko doznaniem istnieje o tyle, o ile je odczuwamy. Zygmunt Freud
Wszelkie umieszczanie człowieka w sztywnych ramkach jest niemożliwe, życie nie ma ostrych zarysów, jest procesem, a nie krajobrazem. ks. Władysław Sedlak
Wszędy: Klika i klaka wszędy jednaka. Monastyrski Andrzej
Wszyscy chcą naszego dobra. Nie dajcie go sobie zabrać. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Wszyscy ci, którym powaga życia posiwiła skronie, są zgodni z tym, iż ludzkie życie rozgrywa się nad przepaścią nie dającego się wyrazić cierpienia. Eduard Spranger
Wszyscy dobrzy są już zajęci. Prawo Harrisa
Wszyscy jesteśmy zerem dla robaków. Nikos Kazantzakis
Wszyscy leżymy w rynsztoku. Ale niektórzy z nas sięgają po gwiazdy
Wszyscy ludzie rodzą się równi i całe życie walczą przeciwko temu. Benjamin Franklin (1706 - 1790)
Wszyscy ludzie z natury pragną wiedzy. Arystoteles
Wszyscy mężczyźni są własnością matek. I to jest jedyna prawdziwa definicja, określająca czym właściwie jest własność kobiet zamężnych. Oscar Wilde
Wszyscy nieszczęśliwi ludzie są nimi dlatego, że nie potrafią spokojnie przebywać w domu.
Wszyscy rzecznicy rządowi mają kłopoty. Nie można przecież wziąć kulki końskiego łajna, opakować jej w staniol i sprzedawać jako delikates. Friedrich Nowottny
Wszyscy śmiertelnicy mają skłonność do stawania się tym, pod co się podszywają. Clive Staples Lewis (ur. 1898) - Listy starego diabła do młodego
Wszyscy wiedzą, że coś nie da się zrobić. I wtedy pojawia się ten jeden, który nie wie, że się nie da, i on właśnie to coś robi. Albert Einstein (1879 - 1955)
Wszyscy zmierzamy do tego samego kresu. Horacy
Wszystkie domy stałyby się grobami, gdyby nie były otwarte dla gości. Gibran Khalil Gibran
Wszystkie kobiety dążą tylko do oszukiwania, tyranizowania i okradania mężczyzn, a każde słowo którego nie rozumieją, poczytują jako spisek przeciwko sobie. Giovanni Boccaccio
Wszystkie komputery PC są kompatybilne, ale niektóre są kompatybilniejsze od innych. Twój jest zawsze mniej kompatybilny. Prawa Murphy'ego
Wszystkie lata naszego życia, od dzieciństwa do starości, są bardzo krótkim okresem w porównaniu z wiecznością. Platon (427-347 przed n. e)
Wszystkie marzenia mają w sobie ziarno prawdy, a geniusz polega na poznawaniu marzeń, z których można wydobyć te ziarna. Hans Selye
Wszystkie nasze dzienne sprawy przyjm litośnie Boże prawy! A gdy będziem zasypiali, / Niech Cię nawet sen nasz chwali. Franciszek Karpiński (1741 - 1825)
Wszystkie nasze wysiłki, cierpienia i przyjemności przepadną na zawsze w pustce, nie pozostwiając po sobie żadnych śladów. Kolakowski
Wszystkie prawa Finagle'a można obejść, posiadłszy prostą sztukę działania bez myślenia. Prawo Wingo'a
Wszystkie rzeczy ludzkie są krótkie i nietrwałe; i w czasie, który nie ma granic nic nie znaczą. Lucjusz Anneusz Seneka
Wszystkie systemy filozoficzne mijają jak cienie, a msza po staremu się odprawia. Henryk Sienkiewicz (1846 - 1916)
Wszystkie tęsknoty i ideały ludzkie, wszystkie programy i rewolucje zmierzają do jednego - aby zobaczyć nareszcie człowieka. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Wszystkie wielkie prawdy na początku są bluźnierstwem. Shaw Bernard
Wszystkie wielkości świata nie są warte dobrej przyjaźni. Voltaire (właśc. Francois-Marie Arouet, 1694 - 1778)
Wszystkie znane moje utwory są tylko ułomkami wielkiej spowiedzi. Johann Wolfgang von Goethe (1749 - 1832)
Wszystkim mniej lub bardziej się zdaje, że nadzieja jest zasługą i cnotą. Henryk Elzenberg
Wszystko bowiem , co przeswadzone, przeciwne jest zamiarowi teatru, którego przeznaczeniem, jak dawniej tak i teraz, było i jest służyć niejako za zwierciadło naturze, pokazywać cnocie własne jej ryzy, złości żywy jej obraz, a światu i duchowi wieku postać ich i piętno. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Wszystko co dobre w życiu jest nielegalne, niemoralne, albo powoduje tycie. Prawa Murphy'ego
Wszystko co idzie źle, sprawia wrażenie, że idzie dobrze. Prawo Scotta
Wszystko co nieznane, wydaje się cudowne. Tacyt (Publius Cornelius Tacitus, ok. 55 - ok. 120)
Wszystko co spotyka człowieka, pochodzi od niego samego. Karel Capek
Wszystko co zostało złożone, ulegnie wcześniej czy później rozkładowi. Prawa Murphy'ego
Wszystko dobre, co się dobrze kończy. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Wszystko ginie, wszystko niszczeje, wszystko przemija. Zostaje tylko świat. I czas, który trwa. Denis Diderot
Wszystko jest cierpieniem, a przyczyną cierpienia jest niewiedza. Budda
Wszystko jest lekcją. Eugene Ionesco
Wszystko jest nawzajem powiązane, a węzeł to święty. Marek Aurelisz
Wszystko jest trucizną, decyduje tylko dawka. Paracelsus
Wszystko jest u nas na opak: opodatkowali rozum zamiast głupoty. Żarko Petan
Wszystko jest w stanie całkowitego rozczochrania. Obserwacja Wallace'a
Wszystko mija, nawet najdłuższa żmija. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Wszystko należy poświęcić człowiekowi. Tylko nie innych ludzi. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Wszystko od ziemi pochodzi i do niej powróci. Ksenofont
Wszystko polega na tym, czego się w życiu szuka i co uważa za najważniejsze. David Herbert Lawrence: Kochanek Lady Chatterley
Wszystko przez Ducha i dla Ducha stworzone jest, a nic dla cielesnego celu nie istnieje. Juliusz Słowacki (1809 - 1849)
Wszystko się dziwnie plecie Na tym tu biednym świecie. A kto by chciał rozumem wszystkiego dochodzić, I zginie, a nie będzie umiał w to ugodzić. Jan Kochanowski (1530 - 1584)
Wszystko spieszy się do nicości. Kamil Ejsymont
Wszystko to, co czytelnik wie lepiej niż telewizja - zawdzięcza gazetom. Jan Nouwen
Wszystko ulega rozkładowi w najmniej odpowiednim momencie. Prawa Murphy'ego
Wszystko z czasem powszednieje.
Wszystko zaczyna się od modlitwy, która rodzi się w ciszy naszych serc... Głośmy dobrą nowinę, że nasza siła jest w modlitwie. Matka Teresa z Kalkuty +1997
Wszystko zrozumieć, to wszystko przebaczyć. Germaine de Stael-Holstein (1766 - 1817)
Wszystko zwycięża. Trud uparty i bieda nagląca brakiem dotkliwym. Szczęsny zaiste ten, kto zdołał przyczyny wszechrzeczy poznać. Wergiliusz (Publius Vergilius Maro, 70 - 19 p.n.e)
Wszystko, co jest naprawdę wielkie, nie ma początku jak wszechświat. Nagle ukazuje się w całej pełni, jak gdyby istniało zawsze lub jak gdyby spadło z nieba. Borys Pasternak
Wszystko, co można dostać za pieniądze, jest tanie. Erich Maria Remrque "Łuk Triumfalny"
Wszystko, co napisałem, jest związane jak najściślej z tym, co przeżyłem wewnętrznie. Henrik Ibsen
Wszystko, co się da zrozumieć, jest językiem. Hans Georg Gadamer
Wszystko, co zgadza się z naszymi życzeniami, jest prawdą. Wszystko inne doprowadza nas do wściekłości. Andre Maurois
Wszystkojest bez sensu, / Wszystko pogmatwane, / Jak te winorośle, / Gąszcze cmentarniane. Jarosław Iwaszkiewicz (1894 - 1980)
Wtedy dłoń twą wziąłem w dłonie moje, / w oczach naszych wieczny blask zaświecił / i przez świat obłąkany od wojen / szliśmy razem jak dwoje dzieci. Konstanty Ildefons Gałczyński
Wy jesteście przyszłością świata! Wy jesteście nadzieją Kościoła! Wy jesteście moją nadzieją! Jan Paweł II (Karol Wojtyła, ur. 1920)
Wybieraj, kogo masz kochać. Cyceron (Cicero Marcus Tullius, 106-43 p.n.e)
Wybrani są Ci, dla których piękno posiada wyłącznie znaczenie piękna. Oscar Wilde "Przedmowa"
Wybudowaliśmy dla siebie klatkę - cywilizację - gdyż byliśmy zdolni do myślenia, a teraz musimy myśleć, ponieważ jesteśmy zamknięci w klatce. Wiem, że na zewnątrz jest świat prawdziwy; trzeba tylko wydostać się z klatki. (Ptasiek) William Wharton
Wychowanie to przykład i miłość - nic więcej. abp Stanisław Nowak
Wychowywać to znaczy uczynić niewrażliwym na telewizję. Marshall McLuhan
Wydaje Ci się, że życie kryje tak wiele cudownych niespodzianek, iż możesz sobie pozwolić na niedbałość. Jonathan Caroll - Zaślubiny patyków
Wydaje się, że nie udała się naturze próba ukształtowania na ziemi stworzenia myślącego. Max Born
Wydaję mi się, że lekceważąc sny, większość z nas cenzuruje niejako znaczną część swojego życia. (Niezawinione Śmierci) William Wharton
Wydatki rosną tak, by dorównać dochodom. Prawo Parkinsona
Wygląda na to, że moralność stała się sprawą mody: narkotyki i de Sade jednego roku, kakao i dziewictwo - w roku następnym. W. H. Auden
Wyjątek nie zmienia zasady. Andreas Laskaratos
Wyjątki są liczniejsze od reguł. Prawa Murphy'ego
Wyjcie ! Poczujecie się młodsi o miliony lat. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Wyklęty powstań, ludu ziemi! / Powstańcie, których dręczy głód! Myśl nowa blaski promiennymi / Dziś wiedzie nas na bój, na trud. Eugene Pottier (1816 - 1887)
Wykręcać się od istnienia: to nie umierać, ale już być martwym. Georges Bataille
Wykształcenie dało ludziom umiejętność czytania, ale nie nauczyło ich umiejętności wyboru lektury. To właśnie jest źródłem sukcesu brukowej literatury. G.M. Travelyan
Wykształcenie to umiejętność radzenia sobie z codziennym życiem. dr John G. Hibben, były rektor Princetown University
Wyłączenie telewizora da się porównać jedynie z uczuciem błogości przy gaszeniu lampki nocnej. Norman Mailer
Wymagam od miasta, w którym mam mieszkać: asfaltu, kanalizacji, klucza od bramy, ciepłej wody. Dowcipny i kulturalny jestem sam
Wymiary będą zawsze podane w najmniej użytecznych jednostkach. Prawa Murphy'ego
Wymówka ludożerców: "człowiek to bydlę". Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Wyobraźnia dana jest człowiekowi, by mu wynagrodzić to, czym nie jest, a poczucie humoru, by bo pocieszyć że jest, jaki jest. Saki
Wyobrażać sobie zbyt wiele to ubóstwo wyobraźni.
Wypita czara goryczy często idzie na zdrowie. Nietyksza
Wyrabiamy w sobie obojętność, bezwzględność, nawet pogardę i ostatecznie nienawiść wobec cierpiących, podobnie jak w świecie zwierząt spotykamy liczne wypadki zamęczania na śmierć chorych towarzyszy. Gabriel Marcel
Wyrachowanie nie wymaga zdolności do matematyki.
Wyrozumiałość jest najinteligentniejszą z cnót. Pozwalam sobie uważać tę cnotę za jedną z najrzadziej spotykanych, jeśli nie najrzadszą ze wszystkich. Joseph Conrad, właśc. Teodor Józef Konrad Korzeniowski (1857-1924)
Wysoki to poziom, gdy na głowę ludności przypada pół głowy. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Wyssał z mlekiem matki. Św. Augustyn (Aurelius Augustianus 354-430)
Wystarczy dać komuś nieco więcej swobody, a zaraz zacznie krępować innych.
Wystarczy potrącić jedną strunę w duszy kobiecej, aby zadźwięczały wszystkie inne.
Wystarczy słowo reszta jest gadaniem. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Wystrzegaj się ludzi jednej książki. Św. Tomasz
Wyście sobie, a my sobie. Każden sobie rzepkę skrobie. Stanisław Wyspiański (1869 - 1907)
Wytrwała praca pokona wszystko. Wergiliusz
Wyzysk - wyższa forma miłości. Słomiński Kazimierz
Wzbogacić się można, nie dodając nic do tego, co się ma, ale ujmując dużo z tego, czego się potrzebuje. Epikur (341-271 p.n.e)
Wzmagają się jedne narody, inne marnieją [...] i jak gońcy przekazują pochodnie życia. Lukrecjusz (Titus Lucretius Carus, ok. 95 - 55 p.n.e)
Z bliska życie jest tragedią, ale z daleka to czysta farsa. Charles Chaplin (1889-1977)
Z braku sił i chęć jest chwalebna. Owidiusz
Z cennika: Wtedy słowo w cenie, gdy płatne milczenie. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Z czego powstałeś zależy do genetyki, w co się obrócisz, od polityki. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Z czterdziestu słów kobiety zapamiętaj jedno. Armeńskie
Z deszczu pod rynnę.
Z dowcipów o wariatach można by stworzyć wizerunek niejednego normalnego człowieka.
Z dwóch rodzajów zła nigdy nie wybierze większego ten, kto może wybrać mniejsze. Platon (właść. Arystokles, ok. 427 - 347 p.n.e)
Z elementarza: Ala ma kota na punkcie złota. Szargan Michał
Z grzechu żartują tylko głupcy. Wiesław Leon Brudziński
Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają. Andre Maurois
Z każdej dobrej drogi można zbłądzić. Z każdej złej drogi można zawrócić. Aldona Różanek
Z klasą trzeba się urodzić, albo za ciężkie pieniądze kupić jej pozory. Danielle Steel: Teraz i na zawsze (New and Forever)
Z koniecznością nawet bogowie nie walczą. Simonides
Z księgi przeznaczenia: "A jedni muszą być czopkami". Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Z lenistwa rodzą się dzieła, na jakie nigdy nie zdobyłby się normalnie pracowity człowiek.
Z mądrym człowiekiem to i pogadać ciekawie. Fiodor Michajłowicz Dostojewski (1821-1881)
Z miłości do ojczyzny wypisują rzeczy, z powodu których obcy wyśmiewają nasz kraj.
Z miłością dzieje się obecnie jak z duchami - odkąd przestano w nie wierzyć, nikomu się już nie ukazują.
Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny. Grzegorz J. Gigol
Z nami skończone(Actum est de nobis). (Actum est de nobis). (Actum est de nobis)
Z nastawionymi uszami(Arrectis auribus). (Arrectis auribus). (Arrectis auribus)
Z nieważnymi sprawami czasem dajemy sobie radę, ważne sprawy nigdy nie są rozwiązywane. Prawo Greshama
Z ochotą zrzekamy się własnych korzyści, byleśmy zagwarantowaną mieli szkodę bliźniego. Adolf Nowaczyński (1876-1944)
Z powodu niesprzyjającej pogody niemiecka rewolucja dokonała się w muzyce.
Z szybkim upływem czasu należy walczyć prędkim korzystaniem z niego. Lucjusz Anneusz Seneka
Z tej powiastki morał w tym sposobie / Jak ty komu, tak on tobie. Aleksander Fredro (1793 - 1876)
Z tym największy jest ambaras, Żeby dwoje chciało na raz. Tadeusz Żeleński-Boy (1874 - 1941)
Z wiekiem coraz bardziej jesteśmy doświadczani. Johann Wolfgang von Goethe (1749-1832)
Z własną duszą też trzeba się spotkać.
Z wszystkich ludzkich rzeczy tylko wiedza jest nieśmiertelna. Plutarch
Z wszystkiego można zrobić absurd i barbarzyństwo. Kolakowski
Z żaru powstaje popiół lub dzieło. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Z życiem jak ze sztuką w teatrze: ważne nie jak długo trwa, ale jak zagrana, (filozof rzymski). Seneka Młodszy (4 r. p.n.e.-65 r. n.e)
Za dobrym przyjacielem warto iść nawet w głębiny. Przysłowie koreańskie
Za dukata brat sprzeda brata. Przysłowie polskie
Za duży jest jeden dom na stu mężczyzn, za mały jeden dom na dwie niewiasty. Armeńskie
Za istotę ludzka może uważać się tylko ten, kto chce być wolny. Nikos Kazantzakis
Za każdym razem, gdy znosimy ból, możemy sobie rzetelnie powiedzieć, ze to świat, porządek świata wchodzi nam w krew. Simone Weil
Za odwagę trzeba płacić. Strach jest za darmo
Za pieniądze można kupić wiele rzeczy - dobrych i złych. Ale wszystkie pieniądze świata nie wystarczyłyby, aby kupić przyjaciela lub zrekompensować jego utratę. G. D. Prentice
Za starym przyjacielem jest jak ze starym płaszczem. Jest bardzo wygodny. Przybrał kształt mojego ciała, doskonale dopasował się do moich wypukłości i nie krępuje moich ruchów, a jedyną oznaką jego obecności jest ciepło, które czuję, gdyż on mnie ogrzewa. Victor Marie Hugo (1802-1885)
Za św. Pawłem proszę was, bracia i siostry: zdrowe zasady miejcie za wzorzec w wierze i miłości w Chrystusie Jezusie. Dobrego depozytu strzeżcie z pomocą Ducha Świętego, który w was mieszka. Wnieście go w trzecie tysiąclecie chrześcijaństwa z dumą i pokorą świadków. Jan Paweł II (Kraków, 15 czerwca 1999)
Za to, co kosztuje jeden nałóg można wychować dwoje dzieci. Benjamin Franklin
Za wiele rozrywek i za wiele pracy w jednakowy sposób wyczerpują i wysuszają nasz umysł.
Za złudzenia płaci się rzeczywistością.
Zabicie czasu to także zbrodnia. Wojnar Bogusław
Zabijamy czas, nie wiedząc, że to on nas powoli zabija.
Zabójstwo to ekstremalna forma cenzury. George Bernard Shaw
Zachęcam was, abyście coraz bardziej się doskonalili i starali zachować spokój, spełniać własne obowiązki i pracować własnymi rękami. św. Paweł Apostoł
Zachwyca nas zauważalne piękno, lecz wieczne jest to, co niewidoczne. Marie von Ebner-Eschenbach (1830-1916)
Zacząłbym wierzyć w Boga, ale odstrasza mnie ogromna ilość pośredników.
Zaczyna się od nieostrożności, a kończy na niegodziwości.
Zaczynaj od siebie, zanim będziesz mówił o innych.
Zadaj sobie pytanie, czy to, co robisz dzisiaj, przybliża cię do tego, co chcesz robić jutro. H. Jackson Brown
Zadaniem szkoły ludowej dla niemieckiej ludności Wschodu ma być tylko: proste liczenie najwyżej do 500, pisanie nazwiska... czytania nie uważam za konieczne. Heinrich Himmler (jeden z przywódców III Rzeszy)
Zadowoleni rzadko pociągają tłumy.
Zaiste prawdziwym skarbem Kościoła jest Ewangelia... Marcin Luter
Zaiste, wariat na swobodzie największą klęską jest w przyrodzie. Czesław Miłosz (ur. 1911)
Zajmować się biologią oznacza podglądać Boga przy akcie stworzenia. Walter Nernst
Zakalec: Zawał nie do odratowania. Malicki Wiesław
Zakłada ciemne okulary, żeby go nie rozpoznano. Coco Chanel
Zakochana para jest jak wschód lub zachód słońca, zjawisko codzienne, ale rzadko widywane. Samuel Butler (1835-1902)
Zakochani z rozumu obrani. S. J. Lec
Zakończenie wojny nie przyniosło Polakom wyzwolenia, tam w tej przesmutnej środkowo-wschodniej Europie, stało się ono wymianą jednej nocy na drugą, wymianą zbirów Hitlera na zbirów Stalina. Gdy w kawiarniach paryskich rozmaite szlachetne duchy witały radosnym pieniem "wydobycie się ludu polskiego z feudalnego ucisku", w Polsce po prostu ten sam zapalony papieros przechodził z ręki do ręki, by przypiekać nadal człowieczą skórę. Witold Gombrowicz (1904-1969) - "Testament"
Zaloty - polowanie na panie. Jan Sztaudynger
Zamierzam spotkać się dzisiaj z ludźmi, którzy zbyt wiele mówią, z ludźmi samolubnymi, egoistami i niewdzięcznikami. To mnie jednak nie zaskoczy i nie zdziwi, ponieważ nie umiem wyobrazić sobie świata bez ludzi tego rodzaju. Marek Aureliusz (Marcus Aurelius Antoninus, 121 - 180)
Zamknij oczy. Ale nie umieraj, masz prawo do płaczu. A potem wstań i walcz o następny dzień. Anna Kamińska
Zanika rękodzieło. Nawet w zbrodni. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Zanim kobieta raz się ubierze, to niebo zachmurzy się i wypogodzi się siedem razy. Perskie
Zanim pozna się smak miłości, trzeba zrozumieć jej koncepcję. Brigitte Bardot
Zapadła cisza gęsta jak krew. Jonathan Carroll - Poza ciszą
Zapasy najczęściej gromadzą się za pasem. Lech Nawrocki
Zapominanie o sobie może być objawem cnoty lub sklerozy.
Zaprawdę powiadam wam kłamstwo jest niekiedy pożyteczne. Dostojewski Fiodor
Zapytałam dziecko niosące świeczkę: - Skąd pochodzi to światło? Chłopczyk natychmiast ją zdmuchnął. -Powiedz mi, dokąd teraz odeszło - odparł. -Wtedy ja powiem ci skąd pochodzi. Jonathan Carroll - Poza ciszą
Zaraz donosiciel! Po prostu lubi się spowiadać z cudzych grzechów. Wiesław Leon Brudziński
Zarażeni śmiercią. Kazimierz Wyka
Zarówno dobre i złe nastroje - przychodzą i przemijają. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Zarówno szczęście, jak i nieszczęście ma swoja siedzibę w duszy. Demokryt z Abdery
Zasada twórczej niekompetencji Petera: Zawsze sprawiaj wrażenie, że osiągnąłeś już swój poziom niekompetencji.
Zaskoczenie i zdziwienie są początkiem zrozumienia. Ortega y Gasset
Zasługi i narzeczone szybko się starzeją. Hinduskie
Zaszczytniej jest dla kobiety mieć u swych stóp lwa niż mopsa. Henryk Sienkiewicz (1846 - 1916)
zawierzyć Mu, pozostawać w milczącym słuchaniu Jego Słowa,.
Zawiść jest raną duszy Seneka.
Zawód pedagoga jest jednym z najbardziej niewdzięcznych zawodów na świecie. Uczysz wbrew temu, którego uczysz. (...) I jeśli w tym zawodzie jest coś z powołania, to to, że uczysz pomimo wszystko wytrwale, wiedząc, że zostaniesz doceniona przez ucznia dopiero w przyszłości. s.16 Zofia Kucówna - Zatrzymać czas
Zawsze bądź szlachetny. Bądź do pomocy gotowy. Johann Wolfgang Goethe
Zawsze istnieje człowiek bardziej cierpiący od ciebie. Ezop
Zawsze istnieje niebezpieczeństwo, że zbytnia troska o los mniejszości oderwie nas od myślenia o potrzebach większości. William Hardcastle
Zawsze jestem gotów się uczyć, chociaż nie zawsze chcę, żeby mnie uczono. Winston S. Churchill
Zawsze kochaj sąsiada. Ale zawsze wybieraj sobie dobre sąsiedztwo. Robert Fulghum
Zawsze łatwo pisać rozwlekle: zwięzłość - oto co zabiera czas. Henri Alain
Zawsze mamy w sobie więcej, niż na to wyglądamy. Stefan Pacek
Zawsze mnie dziwi brak wiary u pobożnych i logiki u rozumnych.
Zawsze można zaczynać od nowa; nic dziwnego, że tylu ludzi drepce w kółko.
Zawsze nam się wydaje, żeśmy coś zrobili, ale wstrzymujemy się, kiedy pomoc jest najbardziej potrzebna. Erich Maria Remrque "Łuk Triumfalny"
Zawsze nudzą nas ci, których nudzimy my. Edward Morgan Forster
Zawsze otwarte, zawsze czuwające oczy mojej duszy. Dionisios Solomos
Zawsze piękniejszą odpowiedź dostanie, kto zada piękniejsze pytanie. E. E. Cummings
Zawsze rób notatki, to dowód, że pracujesz - w przypadku jakichkolwiek wątpliwości, staraj się wyglądać przekonywująco. Zasady Finagle'a
Zawsze się znajdzie odpowiednia filozofia do braku odwagi. Albert Camus (1913-1960)
Zawsze takie Rzeczypospolite będą, jakie ich młodzieży chowanie. Jan Zamoyski (1542 - 1605)
Zawsze twierdziłem, że gdy się prawdziwie kogoś kocha, wierność nie jest żadną zasługą. Casanova (1725-1798)
Zawsze ufaj drugiemu człowiekowi. Ale zawsze znacz karty. Robert Fulghum
Zawsze wieczorem doświadczysz radości, jeśli dzień spędzisz owocnie. Tomasz a Kempis
Zawsze! Nigdy! A cmentarze? Nemer Ibn El Barud
Zawsze, ilekroć kieruje nami chęć, by wszystko na siłę poprawiać i ulepszać, niemal z definicji skazani jesteśmy na przegraną. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Zawsze, kiedy masz właśnie coś zrobić, okazuje się, że najpierw musisz zrobić coś innego. Prawa Murphy'ego
Zawżdy znajdzie przyczynę, kto zdobyczy pragnie. - Według mnie ten najlepszy, co się najmniej chwali. Ignacy Krasicki (1735 - 1801)
Zazdrosny sobie samemu szkodzi. Demokryt
Zazdrość to namiętność, Która żarliwie szuka tego, co powoduje cierpienie. Friedrich Schleiermacher (1768 - 1834)
Zazwyczaj spełnianie obowiązków odpędza strach. Baudelaire Charles
Ząb czasu, jedyny ząb, któremu nie zagraża próchnica. Krzysztof Chyła
Zbrodnia nie może mieć uzasadnienia. Liwiusz Tytus
Zbyt dobrze znam ludzi, aby nie dostrzec, że obrażony zawsze przebacza, ale obrażający nigdy. Jean-Jacques Rosseau (1712 - 1778)
Zbyt stary jestem, by tylko się bawić, zbyt młody jeszcze, by nie pragnąć niczego.
Zbytnia stałość w amorach to zgryzot przyczyna.
Zdarza się czasem w życiu wielkie i silne uczucie. I zawsze jest w nim cząstka litości. Przedmiot naszego uwielbienia wydaje nam się skrzywdzoną ofiarą tym bardziej, im bardziej kochamy. Borys Pasternak
Zdarzają się sytuacje, w których być rozsądnym znaczy być tchórzem. Marie van Ebner-Eschenbach
Zdecydowaliśmy się w ciągu nadchodzących dziesięciu lat polecieć na Księżyc i dokonać innych rzeczy nie dlatego, że są łatwe, ale właśnie dlatego, że są trudne, a przez to zmusza nas do lepszej organizacji i wykorzystania wszystkich naszych umiejętności. Jesteśmy gotowi sprostać temu wyzwaniu, nie chcemy odkładać tego na później i zamierzamy odnieść zwycięstwo. John F. Kennedy 1962
Zdolność człowieka do dawania siebie innym ludziom jest poezją w prozie życia. Sigmund Freud (1856 - 1939)
Zdolność myślenia nie zna granic. Albert Jacguard
Zdradę lubię, zdrajców nienawidzę. Cezar Juliusz
Zdrowie chętniej widzi, gdy ciało tańczy, niż gdy pisze. Georg Christoph Lichtenberg (1742 - 1799)
Zdrowie jest tym czynnikiem, który daje poczucie, iż właśnie jesteśmy w najlepszym okresie naszego życia. Franklin Pierce Adams
Zdrowy rozsądek to rzecz, której każdy potrzebuje, mało kto posiada, a nikt nie wie, że mu brakuje. Benjamin Franklin (1706-1790)
Zdrowy rozsądek uratuje cię od nikczemności, ale nie uratuje cię od rozpaczy.
Zdumiewa mnie, jak wielu ludzi czuje się zdanych na łaskę nieznanych mocy i jak pieczołowicie to ukrywa. C.G. Jung
Ze stołu pańskiego spada czasem biesiadnik. S. J. Lec
Ze swoją nienawiścią trzeba się czasem przespać.
Ze śmierci objęć nikt uciec nie zdoła,/ choć cię wciągnęła gonitwa wesoła./ Psów śmierci sfora radośnie bieży./ Pies każdy w uśmiechu swoje zęby szczerzy./ Gonitwa ma kres swój; psy mięsa pragną./ Wszystko się skończy gdy cię dopadną. Dean R. Koontz
Ze wspomnieniem można żyć jak inni, którzy straty nie ponieśli. Można śmiać się i żartować, cieszyć się lub kłopotać tysiącem drobnych, błahych spraw. Z początku rana otwarta doskwiera nieznośnie, lecz życie szybko zadeptuje murawę na grobie, zabliźnia ranę na sercu i toczy się dalej, jak gdyby wszystko tak właśnie być miało. Zofia Kossak - Dziedzictwo
Ze wszystkich domowych środków leczniczych najlepszym jest dobra żona. Frank Hubbard
Ze wszystkich kobiet świata najpiękniejsza jest noc. Konstanty Ildefons Gałczyński
Ze wszystkich poważnych rzeczy małżeństwo jest największym błazeństwem. Pierre Augustin Caron de Beumarchais (1932 - 1799)
Ze wszystkich rzeczy wiecznych - miłość jest tą, która trwa najkrócej. Molier
Ze wszystkich stworzeń na świecie jeden tylko człowiek umie się śmiać, choć właśnie on ma do tego najmniej powodów. Ernest Hemingway
Zegar nie bije dla tych, co szczęśliwi! Friedrich Schiller (1759 - 1805)
Zegar tyka. Wszystkich. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Zemsta koi serce nie bardziej niż słona woda pragnienie. Walter Weckler
Zepsuta kobieta należy do tego rodzaju istot, których mężczyźni nigdy nie mają dosyć. Oscar Wilde (Fingal O'Flahertie Wills, 1854-1900)
Zero do zera, a będzie kariera. Sztaudynger Jan
Zeszyj dziurkę, póki mała - Mama Zosię przestrzegała. Stanisław Jachowicz (1796 - 1857)
Zgasł i to na świeczniku. Piekarski W
Zgoda: Nie ma nic lepszego od zgody. Pittakos
Ziemia dla jednych jest matką, a dla drugich macochą. Ezop, Aísopos (VI w. p.n.e)
Ziemia to kropka pod znakiem zapytania. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Ziemia, planeta ludzi. Jean Paul Sartre (filozof francuski, 1905 - 1980)
Zła to odpłata nauczycielowi, gdy się zawsze jeno uczniem pozostaje. Friedrich Nietzsche (1844 - 1900)
Złe nie śpi, natomiast dobre zasypia bardzo często. Stefan Kisielewski
Złe siodło kaleczy grzbiet konia; zła kobieta niszczy gospodarstwo domowe. Ordoskie
Zło jest-ci to żadna natura, a nazwa ta nie oznacza niczego innego jak tylko brak dobra. Św. Augustyn (Aurelius Augustianus 354-430)
Zło niewątpliwie jest tylko jedno: krzywda bliźniego. Człowiek - jest to rzecz święta, której krzywdzić nikomu nie wolno. Stefan Żeromski (1864 - 1925)
Zło rzuca silniejszy czar niż dobro. Rinser
Zło to jest właśnie to, co popełniają inni. Sidonie Gabrielle Colette
Złorzeczenia to jedyny język rozumiany przez wszystkich programistów. Postulat Troutmana
Złota zasada Murphy'ego - zasady określa ten kto ma złoto. Prawa Murphy'ego
Złoto otwiera wszystkie drzwi. (Auro quaeque ianua panditur).
Złoto równa narody. Teogonis
Złoto znaczy więcej niż dwudziestu mówców. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Złoty cielec jest tylko pewną odmianą bydła.
Zły człowiek nie chce mieć prawdy Ewangelii przed sobą, lecz za sobą. Gdy są te prawdy przed tobą, to cię prowadzą, a gdy za tobą to cię obarczają. Św. Augustyn (Aurelius Augustianus 354-430)
Zły los może ci odebrać bogactwa, ale nie ducha. Lucjusz Anneusz Seneka
Zły początek zły koniec przynosi. Eurypides (ok. 480-407/406 p.n.e)
Złymi świadkami są oczy i uszy dla ludzi, którzy maja dusze barbarzyńców. Heraklit z Efezu
Zmarszczka: Fala na rzece czaru. Bartoszewski Wojciech
Zmartwienie całego dnia zaczyna się od wina wypitego rano, zmartwienie całego roku - od ciasnych butów noworocznych, a nieszczęście całego życia- od wprowadzenia do domu złej żony. Koreańskie
Zmiana osobowości wymaga ciągłej walki z samym sobą, bo w człowieku kłócą się dwa uczucia: determinacja, by zmienić skórę i pragnienie pozostania we własnej. Gabriel Garcia Marquez
Zmysły mają zbyt krótkie skrzydła w stosunku do nieśmiertelnego lotu ducha. Goethe Johann Wolfgang Von
Znaczna część mojego życia byłaby pusta bez mojego męża. Mam uczucie, że wiele rzeczy nie przydarzyłoby mi się tak naprawdę, gdybym mu o nich nie powiedziała. Anna Quindlen
Znają siebie jedynie ludzie płytcy. Oscar Wilde (1856 - 1900)
Znajdź czas na pracę - jest to cena sukcesu. Znajdź czas na zadumę - jest to źródłem siły. Znajdź czas na zabawę - jest to tajemnica wiecznej młodości. Znajdź czas na czytanie - jest to studnia wiedzy. Znajdź czas, aby być wesołym - jest to droga szczęścia. Znajdź czas, aby marzyć - jest to dotknięciem gwiazd. Znajdź czas, aby kochać i być kochanym - jest to przywilejem bogów. Znajdź czas, aby się rozejrzeć - bowiem dzień jest zbyt krótki, aby być zapatrzonym jedynie w siebie. Znajdź czas, aby się śmiać - jest to muzyka duszy. Przysłowie Irlandzkie
Znajomy: ktoś, kogo znamy dostatecznie dobrze, żeby od niego pożyczać, ale niewystarczająco dobrze, żeby jemu pożyczać.
Znaleźliśmy wroga. Jesteśmy nim my sami. Pogo, postać komiksowa
Znam dobrze mężczyzn, ten ród krokodyli. Aleksander Fredro
Znam nawet nieśmiertelne łkania. Alfred Musset (1810 - 1857)
Znane są tysiące sposobów zabijania czasu, ale nikt nie wie, jak go wskrzesić. Albert Einstein (1879 - 1955)
Znawca flirtuje na plaży z najbledszą dziewczyną, gdyż ona ma przed sobą najwięcej urlop Marcello Mastoroianni (1924-1996). (1924-1996). (1924-1996)
Zniknęła gdzieś tajemnica, oczekiwania, pytania i emocje. Nieosiągalne, podane na rozgrzanej patelni, stało się prozą. Topless po polsku - Wojciech Mann w: Elle VII 97
Znosić zło jest sposobem, aby je zniszczyć. Antoine de Saint-Exupery (1900-1944)
Zobaczyć swe nazwisko w druku! Niejeden tylko po to gotów popełnić zbrodnię. Gustaw Flaubert
Zoo to dom wariatów dla zwierząt. Serna Gomez De La
Zostawanie na emigracji dla zarobków jest uzasadnione, lecz zostawanie na emigracji ze względów politycznych jest dziś straszliwym błazeństwem. Stanisław Cat-Mackiewicz
Zostawmy piękne kobiety mężczyznom bez fantazji. Marcel Proust (1871-1922)
Zrobiłem to, powiada moja pamięć. Nie mogłem zrobić tego - powiada moja duma i jest nieubłagana. W końcu - pamięć ulega. Aforyzmy F. Nietsche
Zrozumieć samego siebie to być zdolnym do opowiadania o samym sobie historii zrozumiałych i zarazem możliwych do przyjęcia przez innych. Paul Ricoeur
Zrób coś, a zdobędziesz siłę. Ralph Waldo Emerson
Zrzucił skórę, a krzyczał, jakby go z niej obdzierano. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Zuchwalstwo popłaca. Z mydlenia oczu może wyjść rzeczywistość. Zofia Kossak - Dziedzictwo
Zważcie jegomość - odparł Sanczo Pansa - że to, co tam się ukazuje, to nie żadne olbrzymy, ino wiatraki. Miguel de Cervantes Saavedera (1547 - 1616)
Związek bez seksu to jak wino bez winogron. Adam Neustatter
Związki przyjaźni powinny być nieśmiertelne, nieprzyjaźni śmiertelne. Tytus Liwiusz
Zwierciadełko, powiedz przecie, / Kto jest najpiękniejszy w świecie? Bracia Grimm (Jacob 1785 - 1863, Wilhelm 1786 - 1859)
Zwierzę wypełza w człowieku; Afryka wschodzi zmierzchem nad Europą; Musimy być strażnikami na progu wartości. Arthur Moeller van den Bruck
Zwierzęta istnieją dla siebie samych. Nie stworzono ich dla ludzi, tak samo jak czarnych nie stworzono dla białych, a kobiet dla mężczyzn. Alice Walker
Zwięzłość słowa rodzi szerokość myśli. Jean Paul
Zwięzłość: Zwięzłość jest duszą dowcipu. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Zwłoka jest najgorszą formą odmowy. Prawo Parkinsona
Zwycięstwa odniesione nad cierpieniem są zawsze tylko częściowe i ograniczone. Gabriel Marcel
Zwycięstwo kocha troskę. (Amat victoria curam)
Zwycięzcy nikt nie będzie się pytał, czy mówił prawdę. Adolf Hitler (1889 - 1945)
Zwykle mąż i żona żyją jak dwa ptaszki w tym samym lesie, ale w nieszczęściu rozlatują się, każde w swoją stronę. Przysłowie chińskie
Zwykli ludzie płacą tym, co robią, szlachetni tym czym są. Fredrich Schiller
Zwykły człowiek chętniej przeczyta biografię najokrutniejszego pirata, jaki kiedykolwiek żył na świecie, niż żywot najmędrszego z filozofów.
Źle jest mieć zbyt dobry charakter.
Źle ten przypatrywał się życiu, komu nie zdążyło się widzieć ręki, która w dobrotliwy sposób - zabija. Friedrich Nietzsche
Źle, gdy woźnica nie może zapamiętać, że lejce są ważniejsze od bata.
Źrenica: W każdej źrenicy jest las spojrzeń. Serna Gomez De La
Źródłem wszelkiego grzechu jest pycha. św. Augustyn
Żaby są nurkami stawów. Serna Gomez De La
Żaden człowiek nie chce umrzeć. Ale tak rzadko się zdarza to, co człowiek chce. Stanisław Tym
Żaden dzień się nie powtórzy, nie ma dwóch podobnych nocy, dwóch tych samych pocałunków, dwóch jednakich spojrzeń w oczy. Wisława Szymborska (ur. 1923)
Żaden klient nie chce tego co masz już gotowe. Prawa Murphy'ego
Żaden kraj cudzej potęgi nie zwabił, / Który sam siebie prędzej nie osłabił. Adam Naruszewicz (1733 - 1796)
Żaden mężczyzna nie jest na tyle zły, aby powiedzieć za swego życia prawdę o sobie. George Bernard Shaw (1856 - 1950)
Żaden promień słońca nie ginie, lecz zieleń, którą on budzi, potrzebuje czasu, aby wzrosnąć. Albert Schweitzer
Żaden zawód nie jest tak bezpłodny jak zawód pisarza. Giacomo Leopadrdi
Żadna kobieta nie powiedziała nigdy całej prawdy o swoim życiu. Isadora Duncan
Żadna ludzka istota nie może przeżyć bez ludzkiej wspólnoty. Dalaj Lama
Żadna praca nie hańbi, każda męczy.
Żadna uczta nie smakuje dobrze, jeśli się ją spożywa samemu. Anna Mińszczak
Żadne dzieło człowieka nie przeżyje książki. autor nieznany
Żadne korzyści z wojny nie są tak wielkie, aby mogły jej szkodom dorównać (...). Andrzej Frycz Modrzewski, "O naprawie Rzeczpospolitej" - księga III rozdział II
Żadne miejsce nie powinno być dla ciebie milsze od ojczyzny. Cyceron (Cicero Marcus Tullius, 106-43 p.n.e)
Żagiel, zdając się być posłusznym wiatrom, pokonuje je. Duhamel Georges
Żal, jeśli człowieczeństwo jest tylko cienką powłoką dla bestii.
Żarty bogatych ludzi są zawsze dowcipne. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Że dobrym być potrzeba i któż tego nie wie? Lecz dobry owoc rośnie nie na każdym drzewie. Mikołaj Rej (1505 - 1569)
Że jutro też jest dzień, to może brzmieć pocieszająco dla głupków. Dla zwolenników zdrowej żywności, ale nie dla ludzi poważnych. Dla tych co palą, piją i czuwają po nocach. Czuwają wbrew ogólnemu przekonaniu, że nie ma na co czekać. Bo może i nie ma. Ale nie jest to powód, by nie czuwać... Andrzej Stasiuk
Żeby być miłym gościem, wystarczy się dobrze bawić. Joubert Joseph
Żeby coś znaleźć, trzeba wiedzieć, czego się szuka. ks. Twardowski
Żeby mieć tylu słuchaczy co podsłuchujących. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Żeby odejść od siebie też trzeba się spotkać. Ks. Jan Twardowski
Żeby posmakować soku, trzeba wpierw obrać jabłko. [14] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Żeby śmierć można było na raty odespać! Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Żeby was nie uwiodły zaszczyty. Horacy, Quintus Horatius Flaccus (65-8 p.n.e)
Żebym był jak pielgrzym, co się w drodze trudzi. Przy blaskach gromu. Juliusz Słowacki (1809 - 1849)
Żegnając przyjaciela, nie płacz, ponieważ jego nieobecność ukaże ci to, co najbardziej w nim kochasz. Gibran Kahlila
Żelazna kadra też z czasem rdzewieje. Tadeusz Gicgier
Żenimy się w nagłym porywie desperacji, a potem pokutujemy przez całe życie. Molier (właść. Jean Baptiste Poquelin, 1622 - 1673)
Żołądek jest zdrowym rozsądkiem narodów. Polivios Dimitrakopulos
Żona jest kochanką w młodości, towarzyszem w wieku średnim i pielęgniarką dla starca. Francis Bacon
Żona to ktoś, kogo pragniesz mieć przy sobie, gdy znajdujesz się na sali intensywnej terapii. Może dlatego ludzie się żenią, że nadchodzi w życiu czas, kiedy wiesz, że nie jesteś sam. Kirk Douglas, Syn śmieciarza, Autobiografia
Żona uczciwa ozdoba mężowi I najpierwsza podpora domowi. Jan Kochanowski (1530-1584)
Żonaci wzdychają zawsze głębiej niż kawalerowie.
Żony szukamy dla jej cnoty, a nałożnicy dla jej urody. Przysłowie chińskie
Żółć: Żółć pospolity - wizytówka wątroby. Radgowski Michał
Życia nie można opisać, można je tylko przeżyć. Oscar Wilde
Życia nikt nie otrzymuje na własność, lecz wszyscy do użytku. Lukrecjusz
Życie - to jeszcze raz móc odetchnąć. Reszta nic nie znaczy. Mansfield
Życie ? Ciężki kwadrans złożony z uroczych chwil. Guy de Maupasant
Życie bez celu przytłacza nas./ Spełnijmy więc co los nadarzy/ -lub rogu Śmierci usłuchajmy,/ w mrok wezwani./ Gdy cel nam w życiu nie przyświeca,/ martwe są oczy udręką los albo pierś zbroczy samobójczy cios. Dean R. Koontz
Życie bez marzeń pozbawione jest sensu.
Życie bez radości jest jak długa podróż bez gospody. Demokryt
Życie bez świąt jest jak długa droga bez zajazdów, w których podróżny mógłby się pokrzepić i wypocząć. Demokryt z Abdery (ok. 460 - 370 p.n.e)
Życie biegnie wahadłowym ruchem miedzy bólem i nudą, a są to faktycznie jego ostateczne składniki. Artur Schopenhauer
Życie byłoby nieskończenie szczęśliwsze, gdybyśmy mogli rozpocząć je w wieku lat osiemdziesięciu i stopniowo zbliżać się do osiemnastu. Mark Twain
Życie daje Ci bolesne nauczki. Ale to ze stawiania czoła przeciwieństwom losu bierze się siła. Może przegrałeś jedna rundę, ale wiem, że wygrasz mecz. [18] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Życie jest chwilą wieczności. Plutarch
Życie jest jak krawędź drapacza chmur. Albo podchodzisz zbyt blisko i spadasz. Albo pozostajesz tak daleko, że możesz się tylko nudzić
Życie jest jak ogień, który zżera wszystkie soki i miąższ po kawale. Pali nas, dając nam blask i ciepło przez chwilę przemijającą. Stanisław Wyspiański (1869 - 1907)
Życie jest jak psi zaprzęg. Jeśli nie jesteś na przedzie, widok nigdy się nie zmienia... Lewis Grizzard
Życie jest jak umiejętne wyrwanie zęba. Cały czas myślisz, że to najważniejsze dopiero przyjdzie, gdy nagle spostrzeżesz, że już po wszystkim. Otto von Bismarck (1815 - 1898)
Życie jest jedyna lekcją pokory.
Życie jest komedią dla tych, którzy patrzą, a tragedią dla tych, którzy czują. Jonathan Swift
Życie jest krótkie. Korzystaj z teraźniejszości w sposób rozumny i słuszny. Bądź rozsądny w odpoczynku. Marek Aureliusz (Marcus Aurelius Antoninus, 121 - 180)
Życie jest kwarantanną na drodze do raju. Karol Juliusz Weber
Życie jest podobne do lustra: jeśli się do niego uśmiechasz, jest piękne, gdy spozierasz na nie z ukosa, staje się nie do wytrzymania. Pino Pellegrino
Życie jest prowizorium, lecz powinno być mądrze urządzone. K. Irzykowski
Życie jest rumakiem, który nie znosi tchórzliwego jeźdźca. Iason Evangelu
Życie jest snem, realna jest śmierć. Calderon de la Barca Pedro (1600-1881)
Życie jest tak różne od teorii. Anthony Trollope
Życie jest to opowieść idioty, pełna wrzasku i wściekłości, nic nie znacząca. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Życie jest trudną lekcją, której nie można się nauczyć. Trzeba ją przeżyć. Stefan Żeromski
Życie jest w końcu niczym innym, jak robieniem jednego zamiast drugiego.
Życie jest zawsze takie, / że jest się w nim, moje złoto, / albo zimnym łajdakiem, / albo natchnionym idiotą. Konstanty Ildefons Gałczyński
Życie jest zbyt krótkie, by było małe. Benjamin Disraeli (1804 - 1881)
Życie każdego człowieka jest dziennikiem, w którym chciałoby się napisać jedną historię, a pisze się inną. James Matthew Barrie
Życie kobiety nie wypełnione miłością jest puste. Irving Stone
Życie ludzkie jest ważniejsze niż czyjeś małe interesy. Armia, Inaczej niż zwykle
Życie ludzkie na pozór to zwykły kawał, lecz on nie jest tak prosty, jak by się zdawał. Boy-Żeleński Tadeusz
Życie mężczyzny jest ufarbowane na kolor jego wyobraźni. Marek Aureliusz (Marcus Aurelius Antoninus, 121 - 180)
Życie nabiera sensu dopiero w wyobraźni. Dumitriu
Życie nie daje nam tego co chcemy, tylko to, co ma dla nas. Władysław Reymont
Życie nie jest ani lepsze, ani gorsze od naszych marzeń. Jest tylko zupełnie inne. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Życie nie jest prezentem, który otrzymuje się w dniu urodzin. Z chwilą kiedy zaczynam myśleć, staje się ono zobowiązaniem. Izabela Bielińska
Życie nie jest tak krótkie by nie starczyło czasu na grzeczność.
Życie nie rozpoczyna się przy poczęciu ani przy urodzinach, tylko wtedy, gdy dzieci opuszcza dom, a pies umrze. [49] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Życie nieczynne jest to śmierć przed zgonem. Johann Wolfgang von Goethe (1749-1832)
Życie nikomu nieużyteczne jest zgryzotą. Victor Marie Hugo (1802-1885)
Życie otrzymuje się bez podziękowania, zażywa się go nie wiedząc jak, daje się innym bez świadomości o tym i traci się nie spostrzegając kiedy. Wolter
Życie poczęte w łonie matki nie jest jej częścią, lecz nowym życiem ludzkim - innym, choć okresowo połączonym z życiem matki. Placyd Paweł Ogórek
Życie posiada więcej fantazji niż ludzie. Anatol France
Życie przemija jak błyskawica. Nikos Kazantzakis
Życie składa się z coraz większych nakładów i z coraz mniejszych zysków, kończy się zaś siedzeniem w fotelu z nieruchomo utkwionym wzrokiem. Jonathan Caroll - Zaślubiny patyków
Życie stało się lepsze, towarzysze, życie stało się weselsze. Józef Stalin (właśc. Iosif Dżugaszwili, 1879 - 1953)
Życie to choroba przenoszona drogą płciową.
Życie to ciekawość. Jeśli nie jesteś ciekawy oznacza to, że leżysz w trumnie. Boulez Pierre
Życie to coś, co dzieje się obok nas, gdy jesteśmy zajęci układaniem planów. John Lennon
Życie to dochodzenie różnymi drogami do niczego.
Życie to męka, lepiej by było w ogóle się nie urodzić - jednak takie szczęście ma tylko jeden na tysiąc.
Życie to najkorzystniejszy interes - dostajemy je za darmo. Przysłowie żydowskie
Życie to podróż, nie dom. Feliks Feldheim
Życie to test. Tylko test. Gdyby było inaczej, ktoś powiedziałby nam, co robić i dokąd iść. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Życie to zadanie rachunkowe, nie powieść francuska. Rittner Tadeusz
Życie w cieniu podejrzeń też ma swoje blaski.
Życie w prostocie to jedyne płuca, którymi świat może jeszcze oddychać. Phil Bosmans
Życie zabiera ludziom zbyt wiele czasu. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Życie zawsze wychodzi nam naprzeciw z zaproszeniem: "Chodźcie, zobaczycie jak cudownie jest żyć". A co my robimy? Cofamy się i robimy mu zdjęcie. Baker Russell
Życie bez radości to lampka bez oliwy. Scoyy Walter
Życzę ci odwagi słońca, które, mimo nędzy i ogromu zła tego świata, dzień po dniu wschodzi i obdarza nas blaskiem i ciepłem swych promieni.
Życzliwość jest pragnieniem szczęścia drugich. Tolmann Pesch
Żyć - i tak czynić, aby także inni żyli. Marina Iwanowna Cwietajewa (1892-1941)
Żyć [...] to znaczy walczyć. Seneka (Lucius Annaeus Seneca, ok. 3 - 65 n.e)
Żyć duchem - to otworzyć się na tajemnice Bożą, dać się prowadzić Bogu - widzieć głębiej. Samo ludzkie rozumienie jest bezsilne. ks. Twardowski
Żyć lekko, ale nie lekkomyślnie, mieć odwagę bez pychy, okazywać zaufanie i radosne wyrzeczenie bez fatalizmu - oto sztuka życia. Theodor Fontane (1819-1898)
Żyć to przede wszystkim przyjąć swoje życie. Michel Quoist
Żyć to znaczy pomagać innym. Trzeba się troszczyć o cudze szczęście, by samemu być szczęśliwym. Raol Follerau
Żyć to znaczy: dopiero przygotować się do życia. Umieramy w chwili, kiedy byśmy mogli na dobre zacząć. Ale Najwyższy Sędzia mówi: Nie dam się oszukać, to właśnie było życie. Karol Irzykowski
Żyd to człowiek, którego inni uważają za Żyda. Jean Paul Sartre (filozof francuski, 1905 - 1980)
Żyj nieco skromniej niż możesz. Miej więcej niż pokazujesz. (król Lear u Shakespeare'a) [30] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Żyj tak, jakbyś miał żyć wiecznie, a pracuj tak, jakbyś miał umrzeć jutro. Przysłowie chińskie
Żyj w ukryciu. Epikur z Samos
Żyj z ludźmi, jakbyś był widziany przez Boga; z Bogiem rozmawiaj, jakbyś był słuchany przez ludzi. Seneka
Żyje się tylko raz! Heinrich Waldberg (1861 - 1935)
Żyjemy nie tak, jak chcemy, lecz tak, jak potrafimy. Demokryt z Abdery (ok. 460 - 370 p.n.e)
Żyjemy w czasach spiesznego próżniactwa. Wielu ludzi nie robi nic, ale robi to w pośpiechu. Curtis Baker
Żyjemy w świecie pozorów, pozorujemy więc, że żyjemy.
Żyjemy w zwariowanych czasach. Lot w Kosmos odbywa się coraz szybciej, jazda do biura coraz wolniej. Charles Lindbergh
Żylibyśmy właściwie, prawdziwie i w wolności, gdybyśmy w każdej godzinie, a nawet w każdej chwili żyli przed Bogiem ze świadomością Jego obecności... Świat i wszystkie jego przyjemności przemijają ze swoją zmysłowością i fałszywymi wielkościami, a zostaje tylko to, co jest z Boga. Ludwig Richter (1803-1884)
Żywot grabarza jest wesoły. / Grzebie systemy, wiary, szkoły. Czesław Miłosz (ur. 1911)
Należy dążyć do sprawiedliwości słowem i czynem. Pitagoras
Należy każdego dnia posłuchać krótkiej pieśni, przeczytać dobry wiersz, zobaczyć wspaniały obraz i - jeśli byłoby to możliwe - wypowiedzieć kilka rozsądnych słów. Johann Wolfgang von Goethe (1749-1832)
Należy odczuć jakiego świata jesteś cząstką. Marek Aureliusz (Marcus Aurelius Antoninus, 121 - 180)
Należy ostro odróżniać arytmetyczną i polityczną większość w państwie. Rivarol
Należy przyznać, że szczęście w tym życiu opiera się na nadziei nowego i zupełnie innego życia; jest się szczęśliwym wtedy, gdy bliskie jest uobecnienie tej nadziei. Blaise Pascal (1623 - 1662)
Należy spodziewać się tego co najlepsze; zło przyjdzie samo. Przysłowie austriackie
Należy swe szczęście dzielić, by je pomnożyć.
Należy tak zorganizować życie, aby każda chwila była ważna. Iwan S. Turgieniew
Należy unikać pośpiechu i uprzedzeń, ponieważ nas zaślepiają. Geneviere Rodis-Lewis
Należy w imię wielkiej miłości praktykować drobną życzliwość. Henryk Elzenberg
Należy zawsze i stale odświeżać w pamięci młodych ludzi zasadę: wszystko w miarę! - by móc zawsze ochronić siebie przed przesytem i odrazą. Iwan Turgieniew
Nałożyliśmy sobie dobrowolnie pęta na fantazję. Od chwili, kiedy człowiek sam na prawdę zaczął latać, Pegaz musi orać. Karol Irzykowski
Naóka to tródna żecz. Anonim
Napisał: "Pogłowie bydła wzrasta". Optymista? Pesymista? Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Naprawdę istnieje tylko jedna radość: obcowanie z ludźmi. Antoine de Saint-Exupery (1990 - 1944)
Naprawdę nie mogę pojąć, dlaczego do tej pory nie zamknęli cię w kiciu. To zbrodnia być szczęśliwym i nic nie posiadać. John Steinbeck
Naprawdę niebezpieczny człowiek nigdy nie grozi.
Naprawdę posiadamy tylko to, co mamy w sobie. Albert Jacguard
Naprawdę starym jest się wówczas, kiedy się to powie o sobie w towarzystwie, a nikt się nie śmieje i nie zaprzecza. Magdalene Samozwaniec (1911-1972)
Naprawdę widzimy więcej, niż istnieje w rzeczywistości. Widzimy poprzez nasze uczucia, a nie tylko oczami. William Wharton
Nareszcie dokonaliśmy wspaniałego odkrycia w Dolinie; cudowny grobowiec z nietkniętymi pieczęciami; zaczekamy z otwarciem do waszego powrotu; gratulacje. Telegram wysłany przez Howarda Cartera do lorda Carnarvona, 5 listopada 1922 o odnalezieniu grobowca Tutenchamona
Nareszcie się porozumieli. Doszli do wniosku, że są wrogami. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Narkotyki to zakład z twoim umysłem. Monteskiusz
Narodziliśmy się dla sprawiedliwości. Cyceron (Cicero Marcus Tullius, 106-43 p.n.e)
Narodziny: Minął wspaniały bal sylwestrowy, rok nowy rodzi się z bólem głowy. Konopiński Lech
Naród ma jedynie prawo być jako Państwo.
Naród ma pracować, a nie leżeć na piasku. W. Gomułka
Naród ma taką sztukę, na jaką zasłuży. Zegadłowicz Emil
Naród może mieć jedną duszę, jedno serce, jedną pierś, którą nadstawia, ale biada, gdy ma tylko jeden mózg. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Naród to coś więcej niż klub konsumentów. Charles de Gaulle
Naród to cząstka wieczności i w nim tkwią korzenie artysty, z niego, z ziemi rodzinnej ciągnie artysta najżywotniejszą swą siłę. Przybyszewski "Confiteor"
Naród żyje, dopóki język jego żyje. Karol Libelt (1807 - 1875)
Naród, który nie wierzy w wielkość i nie chce ludzi wielkich, kończy się. Trzeba wierzyć w swą wielkość i pragnąć jej. Ks. Kardynał Stefan Wyszyński
Narzekanie mężczyzny oznacza, że zastanawia się nad spełnieniem kobiecej prośby. John Gray
Narzędzia innych ludzi pracują tylko w ogrodach innych ludzi - najwięcej dostajesz zawsze tego, czego najmniej potrzebujesz. Prawo Ogrodnictwa
Nas jak gdyby nauczono się całować w niebie i jako dzieci zesłano na ziemię w tym samym czasie, byśmy mogli na sobie wypróbować tę umiejętność. Borys Pasternak
Nas nauczono. Trzeba zapomnieć, żeby nie umrzeć rojąc to wszystko. Wstajemy nocą, ciemno jest, ślisko. Szukamy serca - bierzemy w rękę, nasłuchujemy; wygaśnie męka, ale zostanie kamień - tak - głaz. - "Pokolenia" Baczyński Krzysztof Kamil (1921 - 1944)
Nasi politycy: amatorzy z zarobkami zawodowców. Żarko Petan
Następny potop będzie z papieru. Parkinson
Nasz ból przedłuża się i zwiększa nieskończenie na skutek refleksji, jakiej nad nim dokonujemy. Henri Bergson
Nasz charakter to nasze zachowanie, gdy sądzimy, że nas nikt akurat nie widzi. [126] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Nasz naród jak lawa, Z wierzchu zimna i twarda, sucha i plugawa; Lecz wewnętrznego ognia sto lat nie wyziębi, Plwajmy na tę skorupę i zstąpmy do głębi. Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Nasza epoka jest parodią wszystkich poprzednich.
Nasza miłość zaczyna się we własnym domu i niemal zawsze kończy się tam, gdzie się zaczęła. Adam Smith
Nasza słabość otworzyła nam niebo, bo sprowadziła na nas miłosierdzie Boga i zyskała nam Jego miłość. Thomas Merton
Nasza swoboda sięga tak daleko, ten sam ma kres, co i nasze poczucie odpowiedzialności. Stanisław Leopold Brzozowski (pseud. Adam Czepiel, 1878-1911)
Naszą opinię na temat ludzkich poczynań formułujemy na podstawie przyjemności lub bólu, jakie nam sprawiają. Anatol France
Nasze cnoty są bękartami naszych grzechów.
Nasze dni są policzone - przez statystyków. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nasze działanie kształtuje nas lub niszczy. Jesteśmy dziećmi naszych własnych uczynków. Victor Marie Hugo (1802-1885)
Nasze ideały, jak dawni bogowie, nieustannie domagają się ludzkich ofiar. George Bernard Show
Nasze istnienie jest rozpaczliwą próbą dopełnienia bytu. Georges Bataille
Nasze namiętności często stają się naszymi nieszczęściami. Zygmunt Freud (1856-1939)
Nasze narodziny nie są niczym innym niż snem i zapomnieniem. William Wordsworth - "Oznaki nieśmiertelności"
Nasze punkty widzenia pokrywają się. Idzie tylko o to, który pokrywa. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nasze smutki są radościami naszych wrogów. Ajschylos
Nasze zwyczaje i uprzedzenia, zasady i wierzenia, uczucia i temperament, w dalszym ciągu instytucje polityczne i prawne, poglądy moralne i estetyczne, w końcu nasze systemy filozoficzne, wszystko to w rozwoju dziejowym tworzy jedną zwartą kategorię - podłoża historycznego. Ludwik Krzywicki
Nasze życie jest ciągłą walką. Eurypides (ok. 480-407/406 p.n.e)
Nasze życie jest takim, jakim uczyniły je nasze myśli. Marek Aureliusz (Marcus Aurelius Antoninus, 121 - 180)
Nasze życie można też ująć jako niepotrzebny epizod zakłucający błogi spokój nicości. Artur Schopenhauer
Nasze życie składa się z kolejnych, koniecznych rezygnacji. Karol Estreicher (1906-1984)
Nasze życie to wieczny rozbrat marzenia z rzeczywistością. Vincent van Gogh (1853-1890)
Naszych współczesnych ustawicznie zżerają dwie namiętności: potrzeba by ktoś prowadził ich za rękę , oraz pragnienie zachowania wolności. Alexis de Tocqueville (1805 - 1859)
Naszym czasom przypadło odkrycie, że słowo jest rodzajem hałasu. Thornton Wilder
Naszym głównym celem nie powinno być wypatrywanie tego, co odległe i niewyraźne, lecz czynienie tego, co leży w zasięgu naszej ręki. Thomas Carlyle
Naszym obowiązkiem jest kształtowanie charakteru. Godne życie jest naszym wielkim i wspaniałym arcydziełem. Michel de Montaigne
Naśladowanie rzeczy starożytnych jest chwalebniejsze niż naśladowanie nowoczesnych. Leonardo da Vinci (1452 - 1519)
Natura czuje odrazę do bezmyślnych eksperymentów. Prawo Campbella
Natura dała człowiekowi liczne, bardzo różne zmysły, aby wszystkie rozkosze mogły się stawać jego udziałem. Raimondi
Natura dała nam dwoje oczu, dwoje uszu, ale tyko jeden język po to, abyśmy więcej patrzyli i słuchali, niż mówili. Sokrates
Natura działa tak, że każdy dostaje kolejno to, na co zasługuje, w ten lub inny sposób. A choć łagodni i cisi, nie zawsze są błogosławieni, niektórzy są przygotowani. Robert Fulghum
Natura jest napisana w języku matematycznym. Galileusz
Natura jest wszędzie taka sama. Pitagoras
Natura ludzka polega na nieustannym wysiłku przekraczania granic zwierzęcości tkwiącej w człowieku... Roman Ingarden
Natura ludzka, a szczególnie kobieca, jest ciemna i pełna sprzeczności! Borys Pasternak
Natura ma swoje własne i nieodparte przyczyny dla wszystkiego, co czyni. Człowiek może czynić bez nich. Stefan Pacek
Natura nam dała ciało i dusze. Isokrates
Natura nie łamie swych praw. Leonardo da Vinci
Natura nie robi skoków. Leibniz Gottfried Wilhelm
Natura nie znosi dziewictwa - zamrożonego kapitału. Clare Boothe Luce
Natura to instynkt sztuki. Novalis
Natura wydając na świat człowieka była umierającą matką; dawała byt temu, którego narodziny oznaczały jej własna śmierć. Georges Bataille
Natura zawsze była silniejsza od wychowania. Voltaire (właśc. Francois-Marie Arouet, 1694 - 1778)
Natura zawsze stoi po stronie Zła. Prawa Murphy'ego
Naturalizm sceny dopuszcza bicie rzeczywistych zegarów. K. Kraus
Naturalną religią człowieka jest immanentny symbolizm. W kontraście do symbolizmu dogmatycznego, który jest podstawą religii oficjalnych, ten zadowala się materiałem świata rzeczywistego i wypatruje w nim pewne linie, które przedłuża w nieskończoność jako drogi dla myśli, pytając, tęskniąc, zgadując. Karol Irzykowski
Naturalni. Zło wywierało zawsze wielkie wrażenie! A natura jest zła! Bądźmy więc naturalni - tak rozumują po cichu wielcy efekciarze ludzkości, których się nazbyt często zaliczało do wielkich ludzi. Aforyzmy F. Nietsche
Naucz się rezygnować i godzić z nieuniknionym.
Naucz się wstydzić o wiele bardziej samego siebie niż innych. Demokryt z Abdery
Naucz się żyć chwilą obecną. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Nauczając, uczymy się. Seneka
Nauczanie ma miejsce przed faktem, pouczanie po fakcie. Grzeszczyk Władysław
Nauczyciel, który nie ma cierpliwości dla swoich uczniów jest tylko człowiekiem.
Nauczycielem wszystkiego jest praktyka. Powiedzenie łacińskie
Nauczyć się odróżniać to, co ważne, od tego, co pilne. Mann Golo
Nauka jest jak niezmierne morze [...] Im więcej jej pijesz, tym bardziej jesteś spragniony. Stefan Żeromski (1864 - 1925)
Nauka jest najlepszą drogą do tego, żeby ducha ludzkiego uczynić heroicznym. Giordano Bruno (1548-1600)
Nauka jest sprawą wielkich. Maluczkim dostają się nauczki. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nauka jest zbiorem wypróbowanych przepisów. Paul Valery
Nauka nie daje satysfakcji moralnej, albowiem nie udziela odpowiedzi na podstawowe pytania. Fiodor Dostojewski
Nauka to pokarm dla rozumu. Lew Tołstoj
Naukę buduje się z faktów tak jak dom buduje się z cegieł, ale samo nagromadzenie faktów nie jest jeszcze nauką, podobnie jak kupa cegieł nie jest domem. Henri Poincaré
Nauki są jak rzeki, których wody nieustannie się odnawiają. Andrea Cesalpino (Caesalpinus) (1519-1603)
Naukowa nazwa zwierzęcia, które nie ucieka ani nie walczy brzmi - lunch. Michael Friedman
Naukowcy usiłują przekształcić to co niemożliwe - w możliwe. Politycy często chcą przekształcić to co możliwe - w niemożliwe. Bertrand Russell
Navigare necesse est, vivere non est necesse (Plutarch) - żeglowanie jest koniecznością, życie koniecznością nie jest.
Nawet bohaterstwo nie jest, jak się zwykle mówi, przezwyciężeniem śmierci na rzecz życia; jest ono tylko dlatego piękna, że rzuca cień śmierci na życie i czyni je na nowo tajemniczym. Karol Irzykowski
Nawet Bóg nie oprze się pachnącej kobiecie wychodzącej z kąpieli. Nikos Kazantzakis
Nawet cień przyjaciela wystarczy, aby uczynić człowieka szczęśliwym. Menander (ok. 342 - ok. 291 p.n.e)
Nawet człowiek samotny nie mógłby się czuć samotnym bez tła, które tworzą inni ludzie. Karol Irzykowski
Nawet delikatna dziewczyna kwiaty ścina. Safona
Nawet dla zmarłych litość jest ciężka i obraźliwa. Ivo Andrić
Nawet flądra nie jest bezstronna. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nawet gdy uderzy kobieta, zaboli. Koreańskie
Nawet gdybyś dał człowiekowi wszystkie wspaniałości świata, nic mu to nie pomoże, jeśli nie ma przyjaciela, któremu mógłby o tym powiedzieć. Catharina E. Goethe
Nawet głos sumienia ma chrypkę. Kord Karol
Nawet groźnym bogom nieraz łzawią oczy. Safona
Nawet jeśli czasem trochę się skarżę - mówiło serce - to tylko dlatego, że jestem sercem ludzkim, a one są właśnie takie. Obawiają się sięgnąć po swoje najwyższe marzenia, ponieważ wydaje im się że nie są ich godne, albo że nigdy im się to nie uda. My, serca, umieramy na samą myśl o miłościach, które przepadły na zawsze, o chwilach, które mogły być piękne, a nie były, o skarbach, które mogły być odkryte, ale pozostają na zawsze niewidoczne pod piaskiem. Gdy tak się dzieje, zawsze na koniec cierpimy straszliwe męki. Paulo Coelho
Nawet jeśli ktoś mówi dobrze, jeśli mówi za dużo, zawsze powie jakieś głupstwo. Aleksander Dumas
Nawet lis w potrzasku zbaranieje. Mieczysław Miszewski
Nawet móżdżek cielęcy wie, jak smakować ludziom. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nawet na tronie wycierają się spodnie. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nawet najdalsza podróż zaczyna się od pierwszego kroku Laotse.
Nawet najlepsi nie uczą się sami miłości: aby przejść do porządku nad zmiennością ludzi, ich wadami, a zwłaszcza głupotą, trzeba posiąść tajemnicę miłości, której świat dzisiejszy nie zna. I dopóki nie odnajdzie tej tajemnicy, na próżno będziecie usiłowali zmienić ludzkie losy. Francois Mauriac
Nawet najlepsza proteza nie zastąpi mózgu. Czarny Jan
Nawet najmniejsza ilość dobra nie jest zdolna eliminować zła ze świata samym swoim istnieniem. Tak jak aktywne jest zło - musi być aktywne i dobro: musi ono działać przez nasze słowa, czyny i przykład. ks. S. Olszański
Nawet najmniejsza rzecz ma swoje korzenie w nieskończoności, nie da się jej więc całkowicie zgłębić. Wilhelm Busch
Nawet najpiękniejsze nogi gdzieś się kończą.
Nawet największe pustynie mają swoją wiosnę, choćby najkrótszą i niedostrzegalną. Andrić Ivo (1892-1975)
Nawet najwznioślejsze idee, widziane od podszewki, są tylko bawidełkami wypchanymi trocinami za zręcznie ukrytą w środku sprężyną. Nikos Kazantzakis
Nawet siedząc na ławie oskarżonych lubimy słuchać o sobie. Albert Camus (1913-1960)
Nawet statecznych ludzi poglądy mogą się zmienić. Homer
Nawet ślepy, który nie widzi róży, zauważa jej woń. Mohandas Karamchand Gandhi, przydomek Mahatma, czyli Wielki Duchem (1869-1948)
Nawet święta krowa potrzebuje byka. Harold Pinter
Nawet święty lubi prezenty.
Nawet tak znakomity Homer czasem się zdrzemnie. Horacy (Quintus Horatius Flaccus, 65 - 8 p.n.e)
Nawet w jego milczeniu były błędy językowe. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nawet w umysłach najbardziej tępych i pustych widok kobiety budzi niepokój, zamęt, jakąś nieokreśloną aspirację. Gabriele D'Annunzio
Nawet w zniewolonym ciele myśl jest wolna. Sofokles
Nawet z cudzych przykrości można mieć sporo radości. Stefan Pacek
Nawet z martwego punktu jedynie po śmierci nie można ruszyć. Władysław Grzeszczyk
Nawet z tonącego okrętu wysiada się w pewnej kolejności.
Nawet żeby czemuś przyklasnąć, trzeba mieć poczucie taktu. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nawyk jest albo najlepszym sługa, albo najgorszym panem. Nathaniel Emmons
Nawyk: Wsiadł do fiata, szuka brata. Fangrat Tadeusz
Nazwać jakiś przedmiot, znaczy odebrać trzy czwarte przyjemności poetyckiej, która polega na stopniowym odgadywaniu; zasugerować - to dopiero ideał. Stephane Mallarme (1842 - 1898)
Nazywam się Milijon - bo za milijony Kocham i cierpię katusze. Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Nec Hercules contra plures - i Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Negacja bywa bardzo dogodną formą próżniactwa.
Negatywne oczekiwania rodzą negatywne wyniki. Pozytywne oczekiwania rodzą negatywne wyniki. Prawo Oczekiwań
Nemo est mortalium, qui sapiat omnibus horis - nie ma człowieka, który byłby o każdej godzinie mądry.
Nemo propheta in patria sua - nikt nie jest prorokiem we własnej ojczyźnie.
Nemo sapiens nisi patiens - nie jest mądry, kto nie jest cierpliwy.
Nerwowa reakcja na krytykę wcale nie kładzie jej kresu; przeciwnie, rodzi w oceniającym przekonanie, że ma rację w tym, co mówi. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Next time, don't wait for me... być człowiekiem znaczy podlegać władcy, któremu na imię cierpienie. Albert Schweitzer
Nędza łamie ludzkie charaktery- nie sposób sprawić by pusty worek stał prosto. Beniamin Franklin
Nędza przeczy matematyce: gdy się ją podzieli na więcej ludzi, nie staje się mniejsza.
Nędza wynagradza lenistwo. Przysłowie niemieckie
Nędzarze godzą się przy menażce. Denis Diderot
Nic bardziej nie czyni człowieka tchórzliwym i pozbawionym sumienia niż chęć podobania się wszystkim. Marie van Ebner-Eschenbach
Nic bardziej nie wpływa na postępki człowieka, jak moc przykładu. Anioł Dowgird (1776-1835)
Nic bardziej nie wzmacnia człowieka, jak okazane mu zaufanie. Harnacki Adolf
Nic co ludzkie nie jest wolne od trosk. Simonides
Nic człowieka tak nie charakteryzuje jak rodzaj zabawy, jakiej szuka. Przerwa-Tetmajer Kazimierz (1865 - 1940)
Nic dwa razy się nie zdarza / i nie zdarzy. Z tej przyczyny / zrodziliśmy się bez wprawy / i pomrzemy bez rutyny. Wisława Szymborska (ur. 1923)
Nic dziwnego, że po oddaniu głosu nie mamy już nic do powiedzenia.
Nic lepiej nie uczy nas dystansu do rzeczywistości, niż współczucie okazywane innym. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Nic lepszego nad zwyciężenie lenistwa dobrą książką. Villamor
Nic ludzi tak nie gorszy jak prawda. Czasem nasuwa się myśl, że dla uniknięcia publicznego zgorszenia trzeba unikać prawdy. Stefan Kisielewski (1911-1991), pisarz, publicysta, kompozytor
Nic łatwiejszego, niż zmienić kobietę przeciętną w wyjątkową. Wystarczy ją pokochać. M. G. Sarayon
Nic na świecie nie jest tak sprawiedliwie rozdzielone jak rozum: każdy wierzy, że otrzymał go wystarczającą ilość. Jacques Tati (Jacques Tatischeff, 1907 - 1982)
Nic na świecie nie zastąpi wytrwałości. Nie zastąpi jej talent - nie ma nic powszechniejszego niż ludzie utalentowani, którzy nie odnoszą sukcesów. Nie uczyni niczego sam geniusz - nie nagradzany geniusz to już prawie przysłowie. Nie uczyni niczego też samo wykształcenie - świat jest pełen ludzi wykształconych o których zapomniano. Tylko wytrwałość i determinacja są wszechmocne. Calvin Coolidge
Nic nas tak bardzo nie okłamuje jak nasz własny osąd. Leonardo Da Vinci
Nic nie czynić jest to niejako przestać żyć na świecie. W. Marewicz
Nic nie daje takiej przewagi nad innymi, jak opanowanie i zimna krew w każdej sytuacji. Thomas Jefferson
Nic nie dzieje się wbrew naturze, lecz wbrew temu co o niej wiemy. - "Archiwum X" - serial telewizyjny
Nic nie idzie tak łatwo jak na to wygląda. Murphy
Nic nie jest bliższe kobiety zaczarowanej niż kobieta zakochana. Julien Green (1900-1998)
Nic nie jest dane ludziom bez trudów. Horacy
Nic nie jest prawdą, wszystko wolno. Friedrich Nietzsche (1844 - 1900)
Nic nie jest słodsze od miodu, prócz pieniędzy. Benjamin Franklin
Nic nie jest stałe na tym świecie, ale książki zbliżają się do tego ideału. Jonathan Caroll - Zaślubiny patyków
Nic nie jest tak frustrujące, jak spór z kimś, kto wie, co mówi. Sam Ewing
Nic nie jest tak miękkie i tak twarde jak serce. Lichtenberg Georg Christoph
Nic nie jest tak szybkie jak kalumnia: niczego łatwiej nie można rzucić, łatwiej zaakceptować, ani szybciej rozprowadzić. Cyceron (Cicero Marcus Tullius, 106-43 p.n.e)
Nic nie jest złe co zgodne z naturą. Epiktet
Nic nie kosztuje serdeczne słowo, jest to jednak najcenniejszy dar. Daphne du Maurier
Nic nie kwitnie wiecznie. Cyceron (Cicero Marcus Tullius, 106-43 p.n.e)
Nic nie mija bez echa, nawet cisza. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nic nie mija bez śladu, wszystko się odezwie (...). Aleksy Tołstoj
Nic nie może być gorszego od złych języków. Terencjusz
Nic nie może stanąć pomiędzy prawdziwymi przyjaciółmi. Eurypides (ok. 480-407/406 p.n.e)
Nic nie powinno stanowić przeszkody w dojściu do Boga. bł. Elżbieta
Nic nie powstaje z niczego. Lukrecjusz
Nic nie przychodzi nikomu za darmo... chyba że nędza lub fortuna. Stefan Pacek
Nic nie przywiąże tak mocno, jak kobieta. Przysłowie francuskie
Nic nie robi ten, kto nie robi wszystkiego. Mauriac Francois
Nic nie rodzi się równie szybko jak uczucie antypatii. Alfred de Musset (1810 - 1857)
Nic nie sprawia człowiekowi większego bólu niż rozpamiętywanie dawno minionych chwil, zwłaszcza jeśli były to chwile szczęśliwe. Danielle Steel: Teraz i na zawsze (New and Forever)
Nic nie starzeje się tak prędko jak szczęście. Oscar Wilde
Nic nie tworzy przyszłości tak jak marzenia. Utopia dziś, krew i kości jutro. Victor Hugo
Nic nie udaje się równie dobrze jak sukces. Aleksander Dumas
Nic nie wydaje mi się bardziej godne podziwu od człowieka. Abdallah Saracen
Nic nie zdziałasz dla świata, gdy na każdym kroku Ukochanej kobiety brak przy twoim boku. Mieczysław Czerwiński
Nic nie zwodzi nas bardziej niż sąd własny. Leonardo da Vinci (1452-1519), włoski artysta
Nic nigdy nie zostało zbudowane w zaplanowanym czasie, lub zgodnie z kosztorysem. Prawo Cheopa
Nic nigdy się nie kończy, wszystko się na nowo zaczyna; koniec i początek, oto wieczni kochankowie.
Nic nowego pod słońcem. Ecclesiastes
Nic od kobiety człowiek nie wymaga - może być naga. Jan Sztaudynger
Nic piękniejszego ponad życie, w życiu - nic ponad czar miłości. Carpio Lope De Vega
Nic po cierniu, kiedy róża spadnie. Kochanowski Jan
Nic się nie da zmienić: statystycznie wypada jedna śmierć na jednego człowieka. Krzysztof Mętrak
Nic się nie dzieje przypadkowo, zawsze jest jakaś przyczyna i konieczność. Platon
Nic się nie powtarza. To my powtarzamy samych siebie. Erich Maria Remrque "Łuk Triumfalny"
Nic się nie spełni, jeśli nie jest wpierw marzeniem. Carl Sandburg
Nic się tak nie powtarza, jak ekscentryczność i oryginalność. Boy-Żeleński Tadeusz
Nic się z niczego nie rodzi. Lukrecjusz (Titus Lucretius Carus, ok. 95 - 55 p.n.e)
Nic tak mężczyzny nie podnieca, jak niepewność zwycięstwa. Zofia Bystrzycka
Nic tak nie boli jak chwile szczęścia wspominać w niedoli - "Boska Komedia" Alighieri Dante. (1265-1321)
Nic tak nie męczy jak cudzy wypoczynek.
Nic tak nie plami kobiety jak atrament. Dołęga-Mostowicz Tadeusz
Nic tak nie przeraża człowieka nowoczesnego jak perspektywa istnienia Boga. Emanuele Severino
Nic tak nie rozpala miłości jak zachęcająca uwaga kogoś postronnego. Puszkin Aleksander
Nic tak nie wzmacnia autorytetu jak milczenie. Gaulle Charles De
Nic tak nie wzrusza mężczyzny jak łzy kobiety, którą kochać zaczyna, a nic tak nie drażni mężczyzny jak łzy kobiety, którą kochać przestaje. Maryla Wolska
Nic tak nie zabija czasu jak książka. Mieczysław M. Szargan
Nic tak nie zadziwia ludzi, jak zdrowy rozsądek i proste działanie. Emerson Ralph Waldo
Nic tak nie zakwasza potraw jak pesymizm kucharki. Malicki Wiesław
Nic tak nie zatruwa powietrza jak rozkładająca się przyjaźń.
Nic tak nie zdobi kobiety jak wstyd i nic tak jej nie poniża jak bezwstyd.
Nic to. - Ostatnie słowa zastrzelonego 28 czerwca 1914 w Sarajewie. Zamach ten dał początek I wojnie światowej. Ferdynand, Arcyksiążę
Nic w przyrodzie nie ginie, jedynie spełnione nadzieje. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nic w życiu nie jest ważniejsze od szczęścia i wewnętrznego spokoju - twojego i twoich bliskich. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Nic z dziejów narodu, co miało miejsce, wymazać się nie da. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Nic, naprawdę nic nie jest warte życia oprócz miłości. Bonhoeffer Dietrich (1906-1945)
Niczego nie można do końca przemyśleć, wszystko można do końca przetrwać. Karol Irzykowski
Niczyje mienie, zdrowie ani życie nie jest bezpieczne kiedy obraduje Sejm.
Niczym się nie różni śmierć od życia. Tales
Nić życia jest mieszanym włóknem, dobro i zło przewijają się razem. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Nie bądź cieśla swego krzyża.
Nie bądź mój asie, stale w impasie. Monastyrski Andrzej
Nie bądź snobem - mów prawdę kiedy to się bardziej opłaca. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nie bądź taki szybki Bill. Ludwik Jerzy Kern (ur. 1921)
Nie bądź zgorzkniały, nie uważaj, że coś Ci się nie udało. Przecież i tak Pan Bóg zrobiłby to lepiej od nas i na pewno nie liczy na to, że uda nam się Go prześcignąć. Janusz Zathey
Nie będę spacerował z postępowymi małpami, wyprostowany i mądry po promenadzie, która wprost do przepaści prowadzi. J. R. R. Tolkien, "Mythopoeia"
Nie będzie miał nigdy prawdziwych przyjaciół ten, kto nie lęka się robić sobie wrogów. William Hazlitt (1778-1830)
Nie będzie przyjacielem kobiety, kto może być jej kochankiem. Honore Balzac
Nie będzie w Polsce wolności, postępu ani tolerancji, dopóki się nie wytłucze 30 milionów katolików, prawicowców i innych faszystów. M.J. Wiechowski, czerpiący pełnymi garściami z dorobku Andrzeja Szczypiorskiego
Nie będziesz przyjmował podarków, ponieważ podarki zaślepiają dobrze widzących i są zgubą spraw słusznych. Biblia Tysiąclecia , Księga Wyjścia, 23,8
Nie bierz uwielbienia swojego psa za ostateczny dowód na to, że jesteś super. Ann Landers
Nie bluźnij, gdy nie wierzysz. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Nie bogactwa czynią człowieka szczęśliwym, ale dobre ich używanie. Saavedra Miguel de Cervantes (1547-1616
Nie boję się uniknąć zimnego strasznego kielicha, z którego mam wypić odurzenie śmierci. Goethe
Nie boję się wcale tych grubych i długowłosych ludzi. Boję się raczej tych innych, bladych i wysmukłych. Cezar (Caius Iulius Caesar, ok. 101 - 44 p.n.e)
Nie bolą mnie te głupstwa, które już zrobiłem, ale te, które mam jeszcze zrobić. Karol Irzykowski
Nie bój się kochać jeśli tylko wierzysz. Wspomnienia zostają na zawsze
Nie bój się stracić - kochając nic nie tracisz. ks. Twardowski
Nie bój się wielkiego kroku. Nie przeskoczysz przepaści dwoma małymi. George David Loyd
Nie bój się więc, ani nie przerażaj, gdyż dokądkolwiek pójdziesz, jest z tobą Pan, Bóg twój. Ks. Jozuego 1, 9
Nie bój się, wierz tylko. Mk 5,36
Nie bójcie się tajemnicy Boga! Nie bójcie się Jego miłości!
Nie bójcie się, otwórzcie, otwórzcie na oścież drzwi Chrystusowi i Jego zbawczej władzy! Otwórzcie granice państw, systemów ekonomicznych i politycznych, szerokie dziedziny kultury, cywilizacji, rozwoju! Nie bójcie się! Jan Paweł II (Karol Wojtyła, ur. 1920)
Nie być chciwym to już bogactwo. Cyceron (Cicero Marcus Tullius, 106-43 p.n.e)
Nie być kochaną - to nieszczęście; nie być już kochaną - to zniewaga. Monteskiusz
Nie być użytecznym dla nikogo świadczy o braku wartości. Kartezjusz
Nie byłoby wielkiego geniuszu bez przymieszki szaleństwa. Seneka
Nie byłoby radości bez smutku.
Nie całuje się tylko wargami, ale całym ciałem. R. Leonhard
Nie chcem, ale muszem. Lech Wałęsa
Nie chcę chwalić, aby nie wydawać się pochlebcą. Cyceron (Cicero Marcus Tullius, 106-43 p.n.e)
Nie chcę na końcu życia odkryć, że przeżyłam tylko jego długość. Chcę przeżyć także jego wielkość. Diane Ackerman
Nie chodzi o to, by rozum "zdominował" ciało i serce, ale o to, by je zjednoczył. Quoist Michel
Nie chodzi o to, by wygrać. Chodzi o to, by iść po trupach. Richard Fish
Nie chodzi się na żebry w koturnach. Karol Bunsch
Nie chodź na rynek, wejdź w siebie, we wnętrzu człowieka mieszka prawda. Św. Augustyn (Aurelius Augustianus 354-430)
Nie chowaj nienawiści po wieczne czasy, ty, który sam nie jesteś wieczny. Arystoteles (384 - 322 p.n.e)
Nie chwal nigdy siebie. Menander
Nie chwal nikogo przed śmiercią. Solon
Nie cofa się kto się związał z gwiazdami Leonardo da Vinci (1452 - 1519). (1452 - 1519). (1452 - 1519)
Nie czas modlitwie po przegranej bitwie. Safona
Nie czas żałować róż, gdy płoną lasy. Juliusz Słowacki (1809 - 1849)
Nie czuj się nigdy bezpieczny u boku kobiety którą kochasz, ponieważ natura kobieca kryje w sobie więcej niebezpieczeństw niż ci się wydaje.
Nie czynię bowiem dobra, którego chcę, ale czynię to zło, którego nie chcę. Św. Paweł
Nie czyń bliźniemu tego, co chciałbyś, aby on uczynił tobie. Możliwe, że macie zupełnie różne gusty. George Bernard Shaw (1856 - 1950)
Nie da sie dwa razy wejść do tej samej rzeki. Heraklit z Efezu
Nie da się kogoś wyprzedzić, jeśli się chodzi jego śladami.
Nie da się zmienić ciemności w światłość, ani apatii w ruch bez udziału emocji. Carl Jung
Nie daj drzemać sokołom w kapturkach na grzbiecie. / Nie puszczaj pędem konia, co nie zaznał skoku. / Wielbłądom na pustyni nie dawaj obroku, / I nigdy słowa kocham nie powiedz kobiecie. Przysłowie arabskie
Nie daj się zwyciężyć złu, lecz sam dobrem zwyciężaj zło. św. Paweł
Nie daruj głodnemu ryby. Podaruj mu wędkę i naucz go łowić. Powiedzenie indiańskie
Nie dawaj ludziom z siebie wszystkiego, bo na pewno nie odwzajemnią twojego poświęcenia. Danielle Steel: Teraz i na zawsze (New and Forever)
Nie dawaj za dużo, bo zbyt mało cię będą cenić.
Nie dawaj, a nie wymawiaj.
Nie dialoguj z pokusą, bo przegrasz. Zbigniew Herbert
Nie dlatego je kocham, że jest grzeczne, tylko dlatego, że jest moje. Rabindranath Tagore
Nie do wiary jak często trudno jest obrócić czyn w myśl. Kraus
Nie dojrzy pszczółka wśród kwiecia pyłu, czy nie zapyli ją bączek od tyłu. Stefan Pacek
Nie dostaliśmy życia po to, by poznać się na wylot, lecz by sobie nawzajem pomagać. Peter de Vries
Nie dość jest na świecie miłości i dobra, żeby wolno było z tego ofiarować coś istotom urojonym.
Nie dość zapewnić komuś zbawienie; trzeba mu jeszcze dać środki do życia.
Nie dowiaduj się nigdy, komu bije dzwon; on bije tobie. John Donne (1572 - 1631)
Nie dzwoń kluczami do tajemnic. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nie gardź sobą, że bitwę przegrałeś. Trzeba pewnej siły, by się zapędzić tam, gdzie się bitwy przegrywa. Henryk Elzenberg
Nie gniewam się i choć się serce rwie, / Stracone szczęście me - nie gniewam się. Heinrich Heine (1797 - 1856)
Nie grzeszą ci, którzy grzeszą z miłości.
Nie idź za namiętnościami, a znajdziesz pokój. Tomasz a Kempis
Nie igra się z miłością. Alfred de Musset (1810 - 1857)
Nie istnieją kłamstwa, a jedynie kalekie prawdy. Spinoza - Etyka
Nie istnieją sytuacje, w których miłość nie miałaby jeszcze czegoś do powiedzenia. Ks. Kardynał Stefan Wyszyński
Nie istnieje dom, gdy kobieta hula. Abisyńskie
Nie istnieje nic, czego nie mogłoby dokonać ćwiczenie. Mark Twain (właśc. Samuel Langhorne Clemens, 1835 - 1910)
Nie istnieje silniejsze pragnienie od pragnienia miłości. Graham Greene (ur. 1904)
Nie istnieje taki problem - bez względu na to jak by był skomplikowany - który po bliższym zapoznaniu nie okazałby się jeszcze bardziej skomplikowany. Prawa Murphy'ego
Nie jedna mokra robota uchodzi na sucho. Czarny Jan
Nie jest bardziej zaskakujące narodzić się dwa razy, niż raz. Voltaire (właśc. Francois-Marie Arouet, 1694 - 1778)
Nie jest czynem - rzeź dziecinna! Nie jest czynem - wyniszczenie! Zygmunt Krasiński (1812 - 1859)
Nie jest dobrze, gdy nauczycielami są ludzie uformowani przez epoki będące przedmiotem nauczania.
Nie jest inteligentnym ten, kto nie potrafi ukryć braku inteligencji. Stefan Pacek
Nie jest jeszcze za późno, w miłości szukajmy ocalenia. Więc czemu sny nam nienawiść w koszmary wiecznie zmienia? Wiary, co w sercach nam mieszka, tłumić już nie musimy, by wiedzieć, że mury piekła my sami dla siebie wznosimy. To kształt mu my nadajemy; my ogień rozniecamy. I w jego jasny płomień nadzieje nasze ciskamy. Lecz i niebiosa przecie są dziełem naszego tworzenia, to w naszych dłoniach spoczywa łaska wiecznego zbawienia. Czego nam tylko trzeba? - wyobraźni i myślenia. Dean R. Koontz ( Księga Wszelkich Smutków z książki "Zmrok")
Nie jest mądry, kto nie jest cierpliwy.
Nie jest naprawdę odważny ten, kto boi się, by inni nie pomyśleli o nim, że jest tchórzem. Edgar Allan Poe (1809-1849)
Nie jest prawdziwie wolny ten, kto jest niewolnikiem swego ciała.
Nie jest ważne to, co robisz, ale to, kim jesteś.
Nie jest ważne, czy w Polsce będzie kapitalizm, wolność słowa, czy będzie dobrobyt - najważniejsze, aby Polska była katolicka. Henryk Goryszewski
Nie jest zwycięzcą ten, kto zwyciężył, jeżeli zwyciężony nie uznał swej klęski. Quintus Eniusz
Nie jestem Chrystusem, ażeby poświęcać się całej ludzkości. Wokulski z "Lalki" Prusa
Nie jestem demokratą, więc ludem nie pogardzam. G. Sorel
Nie jestem może winien, jeżeli mam wroga, ale jestem winien, jeżeli nie zrobię z niego przyjaciela. Ralph Waldo Trine
Nie jesteśmy wszystkim, i naprawdę tylko dwie rzeczy są pewne na tym świecie, ta pierwsza właśnie, i druga - że umrzemy. George Bataille
Nie każda klatka pozwala na swobodny oddech. Katarzyński Władysław
Nie każda kobieta korzysta z prawa weta. Gicgier Tadeusz
Nie każda noc kończy się świtem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nie każda palma pierwszeństwa rodzi kokosy. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nie każda przewrotka jest od razu upadkiem. Zbigniew Herbert
Nie każda szara masa ma coś wspólnego z mózgiem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nie każde bezprawie można naprawić, lecz każde prawo można zepsuć.
Nie każde kopyto anonsuje diabła. Regulski Antoni
Nie każde stworzenie jest dla siebie stworzone. Samozwaniec Magdalena
Nie każdemu z życiem do twarzy. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nie każdy i nie zawsze zapłakać może. Kraszewski Józef Ignacy
Nie każdy kto spadł, musi koniecznie wydostać się na górę - większość pozostaje na dole. H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Nie każdy Michał jest aniołem. Kumor Aleksander
Nie każdy zdobi tytuły, które nosi. Wejroch Jacek
Nie każdy, kogo złapano w czasie zamieszek, jest buntownikiem. Ali Ibn Abi Talib
Nie każdy, kto miewa sny, ma je gdzie śnić. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nie każdy, kto stracił wiarę w raj, zaczyna wierzyć w piekło.
Nie kochać w taką noc to grzech. Jerzy Jurandot (1911 - 1979)
Nie kochaj nigdy nikogo, gdy Ci nie wyzna miłości, bo najokropniejszym bólem jest miłość bez wzajemności.
Nie kocham człowieka, kocham trawiący go ogień. Nikos Kazantzakis
Nie konieczność, ale przypadek ma w sobie czar. Jeśli miłość ma być miłością niezapomnianą, od pierwszej chwili muszą się ku niej zlatywać przypadki jak ptaki na ramiona. św. Franciszka z Asyżu
Nie kończymy się bawić starzejąc, lecz starzejemy się kończąc się bawić...
Nie Kościół ma się przystosować do świata, tylko świat ma się przystosować do Ewangelii. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Nie krzywdź jeśli nie chcesz być krzywdzonym.
Nie kupuje się róż tym, które są tańsze od kwiatów.
Nie lekceważ diabła. Ktoś go po coś stworzył
Nie lekceważcie nigdy zjawisk, które wydają się wam niezwykłe. Zdarza się, że pozory mylą i że jest to fałszywy alarm, ale może też się zdarzyć, że będzie to odkrycie jakiejś ważnej prawdy. Alexander Fleming (1881-1955)
Nie lęk, lecz powód do leku niechaj cię powstrzymuje od grzechów. Demokryt z Abdery
Nie lękajmy się o Kościół, że gdy za bardzo wejdzie w życie ludzkie, to się trochę przybrudzi. To jest Kościół grzeszników i świętych, Kościół pszenicy i kąkolu, Kościół wprawdzie Boży, ale ludzki. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Nie liczmy na potomnych - na nas także liczyli nasi przodkowie.
Nie lubię czuć się jak u siebie w domu, gdy jestem za granicą. George Bernard Shaw (1856-1950), dramatopisarz angielski.
Nie lubię nauczycielek. One wszystko wiedzą najlepiej. Nawet o ginekologii (tu można wstawić inną dziedzinę) Zofia Kucówna
Nie lubię sprawiedliwych, którzy nie padają, nie potykają się. Ich cnota jest martwa i mało warta. Nie poznali piękna życia. Borys Pasternak
Nie ludzie nami rządzą, lecz własne słabości. Aleksander Fredro
Nie łatwo być zielonym. Kermit Żaba
Nie łatwo rządzić krajem, który posiada 246 gatunków sera. Charles de Gaulle (1890 - 1970)
Nie ma ani jednej kobiety, która chociaż we śnie nie zdradziła swego małżonka. Gruzińskie
Nie ma czegoś takiego jak bezpłatny obiad. Prawo Crane'a
Nie ma człowieka tak małego, żeby jako nieprzyjaciel nie mógł szkodzić. Holl
Nie ma człowieka tak obłąkanego, by nie znalazł uczniów i naśladowców. Daniel Rops
Nie ma człowieka, który umiłowałby innego, uprawiającego ten sam zawód. Przysłowie żydowskie
Nie ma demokracji bez oficjalnych konfliktów - wyrzekanie się konfliktowości to grób demokratyzmu. Stefan Kisielewski
Nie ma dotkliwszej boleści / Niźli dni szczęścia wspominać w niedoli. Dante Alighieri (1265 - 1321)
Nie ma dzieci, są ludzie. Janusz Korczak
Nie ma geniuszu bez ziarna szaleństwa. Arystoteles
Nie ma godniejszej rzeczy od cnoty. Eurypides
Nie ma gorszego zła od pięknych słow, które kłamią. Ajschylos
Nie ma gorszych wrogów niż doradcy. Sofokles (496-106 r. p.n.e)
Nie ma groźniejszego potwora od człowieka. Plutarch
Nie ma innej drogi by odnaleźć siebie jak ta, żeby choć raz całkiem się od siebie uwolnić. Eduard Spranger
Nie ma jak u mamy, ciepły piec, cichy kąt. (Młynarski). (Młynarski)
Nie ma kary bez podstawy prawnej. Ulpian z Tyru (Ulpianus Domitianus, ok. 170 - 224)
Nie ma kobiet niezrozumiałych, są tylko mężczyźni niedomyślni.
Nie ma kobiety, która we śnie chociaż nie zdradziła swego małżonka. Coco Chanel
Nie ma książek moralnych lub niemoralnych. Są książki napisane dobrze lub źle. Oscar Wilde (1856 - 1900)
Nie ma lekarstwa mocniejszego, skuteczniejszego i doskonalszego dla naszych ran we wszystkich sprawach ziemskich, jak mieć kogoś, kto cierpi z nami w każdym nieszczęściu i cieszy się w powodzeniu. Aelredo di Rievaulx
Nie ma lekarstwa na nieznaną chorobę.
Nie ma lepszego ministra niż przypadek. Saavedra Miguel de Cervantes (1547-1616
Nie ma lepszego sosu niż głód. Miguel de Cervantes
Nie ma lepszego sposobu pobudzenia dobroci w ludziach, niż traktować ich tak, jakby byli dobrymi ludźmi. Gustaw Radbruch
Nie ma lepszej zemsty niż zapomnieć o obeldze.
Nie ma ludzi niezastąpionych. W razie potrzeby szewcy pieką ciastka, a głupcy uczą filozofii
Nie ma mężczyzny, który byłby równie uczciwy w każdej sytuacji. George Bernard Shaw (1856 - 1950)
Nie ma miłości bez nadziei. Anatol France
Nie ma miłości, są tylko dowody miłości. Pierre Reverdy
Nie ma na świecie istot gorszych niż cudzołożne kobiety; są gotowe zabić każdego, kto sprzeciwia się ich zamierzeniom. Św. Jan Chryzostom
Nie ma na świecie milszej rzeczy niż miłość kobiety, gdy komu przypadnie w udziale. Gdy mężczyzna kobietę kocha, jest ona dla niego najpiękniejsza i najmilsza Marcin Luter (Martin Luther, 1483 - 1546)
Nie ma na świecie nic tak słodkiego jak miłość. Zaraz po miłości najsłodsza jest nienawiść
Nie ma na świecie nic trudniejszego nad szczerość i nic łatwiejszego nad pochlebstwo. Fiodor Michajłowicz Dostojewski (1821-1881)
Nie ma nic bardziej gadatliwego niż kobieta, która cierpi w milczeniu. Paul Geraldy
Nie ma nic bardziej niebezpiecznego nad złoto, zwłaszcza jeśli nie jest owocem własnej pracy.
Nie ma nic gorszego nad udawanie dobroci. Udawanie dobroci odstręcza bardziej niż otwarte zło. Lew Tołstoj (pisarz rosyjski, 1828 - 1910)
Nie ma nic gorszego niż precyzyjne ujęcie zagmatwanej koncepcji. Ansel Adams
Nie ma nic interesującego, jeśli nie jest się zainteresowanym. Helen MacInness
Nie ma nic lepszego nad wodę. Pindar
Nie ma nic lepszego niż język, który jest łącznikiem życia społecznego, kluczem do wiedzy, organem prawdy i rozsądku. Ezop, Aísopos (VI w. p.n.e)
Nie ma nic lepszego od milczenia. Menander
Nie ma nic ludzkiego, co by nie mogło posłużyć za pułapkę dla ludzi. Georges Bataille
Nie ma nic piękniejszego jak przysłuchiwanie się milczeniu głupca. Helmut Qualtinger
Nie ma nic piękniejszego niż, pobudzać ludzi do śmiechu. Marcel Achard
Nie ma nic straszniejszego niż czynna ignorancja.
Nie ma nic trafniejszego nad umiejętność kochania. Aleksander Dumas
Nie ma nic w umyśle, czego nie byłoby przedtem w zmysłach. Św. Tomasz z Akwinu (1225 lub 1226 - 1274)
Nie ma odpornych na ciosy. Są tylko źle trafieni
Nie ma odwagi i nie ma lęku. Jest tylko świadomość i nieświadomość. Świadomość to lęk, nieświadomość to odwaga. Aberto Moravia (1907-1987)
Nie ma osoby tak głupiej ani tak antypatycznej, z którą by nie można obmawiać osoby trzeciej. Karol Irzykowski
Nie ma panienki tak młodej, żeby nie chciała być proszona.
Nie ma postępu bez herezji. Hirszfeld Ludwik
Nie ma postępu bytu bez jakiejś tajemniczej daniny łez, krwi i grzechu. Pierre Teilhard de Chardin
Nie ma potrzeby wierzyć w to, co artysta mówi. Trzeba wierzyć w to, co robi. Tylko to się liczy. David Hockney
Nie ma powiedzenia, tak w życiu publicznym jak prywatnym, które byłoby wolne od obowiązków. Cyceron (Cicero Marcus Tullius, 106-43 p.n.e)
Nie ma pracy, która nie zawierałaby w sobie radości, tajemnic i zachęty. Wladimir Lindeberg
Nie ma prawdziwej męskości bez deka delikatności.
Nie ma prawdziwej pobożności bez bohaterstwa. Henri Frederic Amiel
Nie ma prawie takiej sprawy, w której nie poruszyłaby sporu kobieta. Juwenal (Decimus Iunius Iuvenalis, 55 - 130)
Nie ma programów całkowicie idiotoodpornych. Prawa Murphy'ego
Nie ma radości bez smutku i goryczy.
Nie ma reguły bez wyjątku.
Nie ma różnych rodzajów życia, jest jedno, a jego źródłem jest Miłość twojego Boga, który bez przerwy rodzi wszechświat i ludzkość. Michel Quoist
Nie ma rzeczy niemożliwych dla kogoś, kto nie musi ich zrobić sam. Prawo Wylera
Nie ma rzeczy straszniejszej od wygranej bitwy z wyjątkiem bitwy przegranej. Wellington
Nie ma służalczych zawodów, są tylko służalcze postawy. Bennett William
Nie ma spraw, o których nie można by rozmawiać. Leszek Miller, premier
Nie ma światła, które świeciłoby dla siebie samego. Każde szczęście rozjaśnia świat
Nie ma tabu bez powabu. Ścisłowski Włodzimierz
Nie ma tak dobrze bronionej fortecy, której nie można by zdobyć pieniędzmi. Cyceron (Cicero Marcus Tullius, 106-43 p.n.e)
Nie ma tak wysokiej góry, na którą nie wspiąłby się osioł obładowany złotem. Miguel Cervantes de Saavedra
Nie ma tak złej książki, aby nie zawierała niczego pożytecznego. Pliniusz
Nie ma takiego cierpienia ciała, które nie mogłoby być wykorzystane przez duszę.
Nie ma takiego człowieka, który nie kochał, ale cała rzecz w tym, co kocha. Św. Augustyn
Nie ma takiego fortelu, do którego nie odwołałby się człowiek, aby uniknąć pracy zwanej myśleniem. Thomas Alva Edison (1847 - 1931)
Nie ma takiego wielkiego czynu, który by nie powstał z jakiegoś wielkiego marzenia. Georges Duhamel
Nie ma takiej absurdalnej rzeczy, której by człowiek nie zrobił, próbując nadać życiu jakiś sens. (Ptasiek) William Wharton
Nie ma takiej fortecy, która by się oparła osłu z workiem złota na grzbiecie. Aleksander Wielki
Nie ma takiej materii, którą by do dna wyczerpać można. Boccaccio Giovanni
Nie ma takiej niegodziwości, do której nie posunie się socjalistyczny rząd, gdy mu zabraknie pieniędzy.
Nie ma usłyszeć Ten, który ucho wszczepił, nie ma widzieć Ten, co stworzył oko!? Ps 94,9
Nie ma usprawiedliwienia dla złych reklam. Pierwszą wymówką są zawsze pieniądze, ale dobre pomysły nie zaczynają się od dużych budżetów. Knut Georg Andersen, przedstawiciel skandynawskiej szkoły reklamy
Nie ma w życiu większej radości niż praca. Tylko pracując czuje się w sobie najwięcej wigoru. Każdy dzień przynosi nowe problemy, a każdy problem stanowi zagadkę, którą należy rozwiązać, nową grę, w której należy zwyciężyć. Sidney Sheldon, Mistrzyni gry
Nie ma wartości równej wartości czasu. Johann Wolfgang von Goethe
Nie ma ważniejszego zadania, jak być miłym i pełnym uroku. Krzewić radość, promieniować szczęściem, rozlewać jasność na ciemnych drogach życia... Czyż nie jest to największa przysługa dla innych? Victor Hugo
Nie ma we mnie żadnej myśli, w którą nie zostałaby wrzeźbiona śmierć. Michał Anioł
Nie ma wielkości gdzie nie ma prawdy. Lessing Gothold
Nie ma wielu rodzajów życia, jest tylko jedno i jedna siła w sercu tego życia. Siła jednocząca: "Duch Boży, który od początku unosił się nad wodami". Michel Quoist
Nie ma większego nieprzyjaciela niż własne pragnienie. Jose Zorrilla y Moral
Nie ma większego piękna nad życie. John Ruskin
Nie ma większego skarbu nad wartość dnia. Johann Wolfgang Goethe
Nie ma większej radości dla głupiego, jak znaleźć głupszego od siebie. Aleksander Fredro (1793 - 1876)
Nie ma wolności dla wrogów wolności. Antoine Louis Leon de Saint-Just (1767 - 1794)
Nie ma złego bez dobrego. hrabia Aleksander Fredro
Nie ma złego tytoniu, tak jak nie ma brzydkich kobiet. Albert Einstein (1879-1955)
Nie ma złej pogody, jest tylko nieodpowiednia odzież. James William
Nie ma znaczenia ile masz pieniędzy ani ile rzeczy, możesz być biedakiem, ale mając psa jesteś bogaty. Louis Sabin
Nie ma znaczenia z kim się ożenisz - nazajutrz i tak stwierdzisz, że to ktoś zupełnie inny. Voltaire (właśc. Francois-Marie Arouet, 1694 - 1778)
Nie ma zwycięstwa, które by trwało. Antoine de Saint-Exupery (1990 - 1944)
Nie mam korzeni w sobie dlatego mam skrzydła. Kostis Palamas
Nie mam prawa robić ani mówić czegokolwiek, co pomniejsza człowieka w jego własnych oczach. Liczy się nie to, co ja myślę o nim, lecz to, co on myśli o sobie samym. Uwłaczanie godności człowieka jest przestępstwem. Antoine de Saint-Exupery (1990 - 1944)
Nie mam żadnego zaufania do wyrazów wspaniałych i przesądnie pięknych, które... nie oddają wiernie rzeczywistości. Mirandella
Nie mamy cierpliwości dla tych, którzy nas kochają, ponieważ większą część cierpliwości przeznaczamy na znoszenie samych siebie.
Nie mamy innego dowodu istnienia świata poza tym, że bez niego nie istnielibyśmy my. S. Napierski
Nie martw się że chociaż kochasz nie piszą do ciebie nie dzwonią. Ks. Jan Twardowski
Nie masz kobiety - niech mówi, co chce i będzie nie wiedzieć jak cnotliwa - która, będąc kochaną, czuje się tym urażona. Calderon
Nie masz kobiety, której by nie skusiło. Linde S. B
Nie masz racji mówiąc, że ktoś nie ma racji. Prawie każdy ma rację - z tym tylko, że racja jednych jest prawdziwa, innych fałszywa. Stefan Pacek
Nie masz zasług: te co my zowiemy zasługi, Są tylko ku Ojczyźnie wypłacone długi. Stanisław Konarski (1700 - 1773)
Nie masz żadnej szansy, ale ją wykorzystaj. Schopenhauer Arthur
Nie miecz, nie tarcz - bronią Języka,/ Lecz arcydzieła. Cyprian Kamil Norwid (1821-1883)
Nie miej zaufania do trzech rzeczy: do majątku, do konia i do kobiety; majątek przynosi nudę, koń jest zdolny do ucieczki, a kobieta jest zdradliwa. Przysłowie arabskie
Nie mieliśmy szczęścia. Trafiliśmy do najstraszniejszego z obozów karnych. Tylko nieliczni przeżyli. Borys Pasternak
Nie mlaskać oczyma! Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nie mniemaj, ale wiedz. Fredro Aleksander
Nie mogę porównywać się z Szekspirem. Ale mogę napisać własną książkę. sir Walter Raleigh
Nie mogę uwierzyć, że Bóg gra w kości z wszechświatem. Albert Einstein (1879 - 1955)
Nie morderca jest winien, lecz zamordowany. Franz Werfel (1890 - 1945)
Nie możecie przeszkodzić, by was nie połknęli - postarajcie się przynajmniej, by was nie mogli strawić. Jean-Jacques Rosseau (1712 - 1778)
Nie możemy powiększyć zasobów ziemi; zwiększamy więc jej odpady. Stefan Pacek
Nie możemy się zgodzić z tak jawnym dowodem nędzy naszej egzystencji, jakim jest powszechność cierpienia. Jan Szczepański
Nie możesz być gwiazdą na niebie, bądź lampą w domu. Przysłowie arabskie
Nie możesz być silniejszy od przeznaczenia. Eurypides
Nie możesz człowieka nauczyć niczego. Możesz mu tylko pomóc odnaleźć to w sobie. Galileusz (Gallieo Gallei, 1564 - 1642)
Nie możesz iść do przodu, patrząc w tył. Kostis Palamas
Nie możesz jeść ponad swój apetyt. Druga połowa bochenka należy do drugiego człowieka, i jeszcze trochę powinno zostać dla przypadkowego gościa. Khalil Gibran
Nie możesz wygrać - nie możesz zremisować - nie możesz nawet wycofać się z gry. Prawa Ginsberga
Nie możesz zatrzymać żadnego dnia, ale możesz go nie utracić. Werner Finck
Nie można być dość wybrednym przy wyborze rodziców. Szczególne - o ile silniej uderzają ludzi słowa niż fakty
Nie można cierpieć za to, za co by się chciało. Jean Paul Sąrtre
Nie można dobrze przeżyć dnia, nie robiąc czegoś dla osoby, która nigdy nie będzie w stanie się odpłacić. John Wooden
Nie można mieć nadziei na skierowanie świata ku lepszym drogom, o ile się jednostek nie skieruje ku lepszemu. Maria Skłodowska-Curie
Nie można mówić o wolności na świecie, dopóki choć jeden kraj będzie jej pozbawiony. John F. Kennedy
Nie można pomóc biednym poprzez niszczenie bogatych. William J. H. Boetcker
Nie można pomóc ludziom poprzez nieustanne robienie za nich tego, co mogliby zrobić sami. William J. H. Boetcker
Nie można pomóc pracownikom poprzez obciążanie pracodawców. William J. H. Boetcker
Nie można powiedzieć nic niedorzecznego, czego by już jaki filozof nie powiedział. Cyceron (Marcus Tullius Cicero, 106 - 43 p.n.e)
Nie można rozmawiać serio z ludźmi nie mającymi poczucia humoru.
Nie można się najeść więcej niż do syta. Georg von Schlieben
Nie można się wściekać na kogoś kto nas rozśmieszy. Jay Leno
Nie można spaść z podłogi. Prawo Paula
Nie można szukać dobra, jeśli nie zapomni się życia i jego warunków. Georges Bataille
Nie można tworzyć dobra brudnymi rękami. Henryk Elzenberg (1887-1967)
Nie można ubiegać się o jakiekolwiek prawa ludzkie, dopóki nie jest się samemu w stanie przemówić do wrogów i dopomóc im; dopóki nie jest się pożytecznym dla innych ludzi. Yehudi Menuhin
Nie można uciec od pracy, która jest powołaniem. Julien Green
Nie można uciec od samego siebie przenosząc się z miejsca na miejsce. Ernest Hemingway
Nie można umocnić ludzkiego charakteru i odwagi poprzez nieustanne odbieranie ludziom inicjatywy i niezależności. William J. H. Boetcker
Nie można wprowadzić dobrobytu, zniechęcając do oszczędzania. William J. H. Boetcker
Nie można wyjść z kłopotów poprzez wydawanie więcej niż się zarabia. William J. H. Boetcker
Nie można zjednoczyć narodu, który posiada 365 gatunków sera. Charles de Gaulle (1890 - 1970)
Nie módlcie się o łatwe życie. Módlcie się, żebyście byli silniejszymi ludźmi. John F. Kennedy
Nie mów mężczyźnie, że łysieje: on to już wie. H. Jackson Brown
Nie mów nic a tylko całuj, całuj dziewczę ukochane i uśmiechnij się gdy jutro zwiędną róże dziś zerwane.
Nie mów niedbale o poważnych sprawach, ani uroczyście o marnych. Arystoteles
Nie mów nikomu co się dzieje w domu. Tales
Nie mówi się nigdy za długo, gdy się mówi to, co powiedzieć trzeba. Delacroix Eugene
Nie mówić źle o umarłych. Chilon (VI w. p.n.e)
Nie mówię że kobiety nie są głupie. Stworzono je na podobieństwo mężczyzn. George Eliot
Nie musisz nic udowadniać komukolwiek. Cała rzecz w tym, czy to, co robiłeś, wykonałeś najlepiej jak umiałeś. [11] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Nie myśl jak zatrzymać dzień, bo i tak tego nie dokonasz, zastanów się zatem jak go nie stracić!
Nie myśl o szczęściu. Nie przyjdzie - nie zrobi zawodu, przyjdzie - zrobi niespodziankę Bolesław Prus (1847-1912), pisarz i publicysta
Nie myśl o szczęściu. Nie przyjdzie- nie zrobi zawodu, przyjdzie- zrobi niespodziankę. Bolesław Prus (1847-1912)
Nie myśl, że wybaczenie jest zawodem Boga.
Nie należy ani okrętu przytwierdzać do jednej kotwicy, ani życia opierać na jednej nadziei. Epiktet
Nie należy chełpić się tym, że ma się słuszność, bo to nie nasza zasługa, lecz prawdy, z pomocą której zyskaliśmy przewagę. Stefan Kisielewski
Nie należy dolewać octu do tego, co się pisze, natomiast dodać soli. Monteskiusz
Nie należy lekceważyć drobnostek, bo od nich zależy doskonałość. Michał Anioł
Nie należy nigdy myśleć o mądrych materiach; wszystko co mądre a uczone odbiera zawsze apetyt. Antoni Czechow
Nie należy nudy rozpraszać siłami policyjnymi. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nie należy okrętu przytwierdzać do jednej kotwicy, ani życia do jednej nadziei. Epiktet
Nie należy przemilczać racji. Eurypides
Nie należy przesadzać z demokracją. Nie chciałbym podróżować statkiem, którego kurs byłby określany głosowaniem załogi, przy czym kucharz i chłopiec okrętowy mieliby takie samo prawo głosu jak kapitan i sternik. William Faulkner
Nie należy sądzić, że diabeł kusi jedynie ludzi genialnych. Gardzi zapewne głupcami, ale nie lekceważy ich pomocy. Przeciwnie, pokłada w nich wielkie nadzieje. Charles Baudelaire
Nie należy się gniewać na bieg wypadków, bo to ich nic nie obchodzi. Marek Aureliusz (Marcus Aurelius Antoninus, 121 - 180)
Nie należy wspinać się na szczyt, jeśli się nie wie, co leży po jego drugiej stronie. Richard Nixon
Nie należy wstydzić się ubóstwa. Istnieje o wiele więcej ludzi, którzy powinni się wstydzić swego bogactwa. Johann Nestrory
Nie należy wynagradzać zabijania. Li Ch'üan
Nie należy zanudzać telewidzów bardziej, niż jest to absolutnie konieczne. David Brinkley
Nie należy zmieniać koni, gdy przejeżdża się przez bród. Abraham Lincoln (1809 - 1865)
Nie narzekaj na śnieg na dachu twojego sąsiada, kiedy twoje własne schody nie są czyste. Konfucjusz
Nie narzekajcie na pogodę. Gdyby co jakiś czas się nie zmieniała, większość ludzi nie wiedziałaby jak zacząć rozmowę. Kin Hubbard
Nie nauczy się pies pływać, póki mu się w uszy wody nie naleje.
Nie nowina, że głupi mądrego przegadał. Ignacy Krasicki
Nie o to idzie, abyśmy umieli bronić siebie przed innymi, lecz by każdy z nas myślał, jak ma obronić innych przed sobą. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Nie obcowanie z pięknymi chłopcami i kobietami czynią życie przyjemnym, ale trzeźwy rozum, dociekający przyczyn wszelkiego wyboru i unikania. Epikur z Samos
Nie obiecano nam spokojnej podróży, ale bezpieczne przybycie. H. Dubanville
Nie obiecujcie sobie zbyt wiele po końcu świata. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966) "Myśli nieuczesane"
Nie oczekuj wypełnienia obowiązków od tego, kto jest pozbawoiny talentu. Tu Mu
Nie oczekuj zbyt wiele od upadłego człowieka. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Nie oczekujcie na sąd ostateczny. On odbywa się co dzień. Albert Camus (1913-1960)
Nie oczekuje niczego, nie boje się niczego, jestem wolny. Nikos Kazantzakis
Nie oczyścisz serca łzami. Chevenix
Nie oddawaj czci tym, którzy ci ją zabrali. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nie odwracaj się tyłem do przodków.
Nie oglądam się za siebie, chyba że po to, aby sprawdzić, czy zamknęłam drzwi na klucz. Jonathan Caroll - Zaślubiny patyków
Nie omieszkaj posłużyć się argumentacją w stylu: "reszka - ja wygrywam, orzeł - ty przegrywasz". Jeśli prośba zawarta w tego rodzaju modlitwie nie ziści się, wówczas jest to jeszcze jeden dowód więcej, że tego rodzaju modlitwy są nieskuteczne; jeśli się ziści, to będzie mógł, oczywiście, znaleźć jakieś fizyczne przyczyny, które do tego doprowadziły i "dlatego byłoby się to tak czy inaczej wydarzyło", a w ten sposób modlitwa wysłuchana staje się takim samym dowodem jak i nie wysłuchana na to, że modlitwy są nieskuteczne. Clive Staples Lewis (ur. 1898)-Listy starego diabła do młodego
Nie opowiadaj swej przyjaciółce o swoim szczęściu, aby nie obudzić w niej zazdrości. Nie opowiadaj też o swoich smutkach, aby nie sprawić jej radości. Madame de Deffaud
Nie otchłań dzieli, lecz różnica poziomu. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nie otrzymujemy krótkiego życia, lecz je takim czynimy. Nie brakuje nam czasu, lecz trwonimy go. Seneka (Lucius Annaeus Seneca, ok. 3 - 65 n.e)
Nie pali - matka chwaliła się przed znajomymi wyrzekającymi na wydatki u swoich na tytoń. A on nie nauczył się palić, bo widząc śmieszność gimnazjalnych kolegów, szukających w papierosie znamion dojrzałej powagi, próbował znaleźć ją w świadomej decyzji, że on właśnie nie pali. Roman Bratny
Nie pchaj się między psa a latarnię. John Peers
Nie pierwszy raz Ci mówię jeśli się nadarzy los chętny pocałunkom, ty nie mądruj wiele, nie badaj skąd przychodzi i jakie ma cele uboczne tylko całuj.
Nie pisz credo na parkanie. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nie pluj na siebie, oni zrobią to za ciebie. Pam Gems
Nie płacz nad czymś, co nie płacze nas tobą. Sławomir Mrożek
Nie po to interpretuje się fakty, aby je wyjaśniać, ale aby dowieść swoich racji. Stefan Pacek
Nie po to się żyje, aby pracować, lecz po to się pracuje, aby żyć.
Nie po to zostałem premierem, aby przewodniczyć przy likwidacji Imperium Brytyjskiego. Winston Leonard Spencer Churchill (1874-1965)
Nie podcinaj gałęzi na której siedzisz, chyba że chcą cię na niej powiesić. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nie poddawaj się rozpaczy. Ona nie pozwala rozmawiać z sercem. Paulo Coelho
Nie poddawaj się rozpaczy. Życie nie jest lepsze ani gorsze od naszych marzeń, jest tylko zupełnie inne. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Nie podnoś głosu - niech go znajdzie biedniejszy od ciebie! Zdzisław Kałędkiewicz
Nie pokazuj zębów, gdy nimi dzwonisz. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nie polegaj na uczuciach kobiety, choćbyś z nią miał siedmioro dzieci. Japońskie
Nie polewaj, nie dmuchaj, gdy miłość się pali. Ks. Jan Twardowski
Nie pomoże facelifting temu, kto nie ma twarzy Garczyński Stefan.
Nie popełnij błędu i nie traktuj swojego psa jak człowieka, albowiem on potraktuje cię jak psa. Martha Scott
Nie poruszaj tego co leży w spokoju. Salustiusz (Caius Sallustius Crispus, 86 - 35? p.n.e)
Nie porzucaj nadzieje, Jakoć się kolwiek dzieje. Jan Kochanowski (1530 - 1584)
Nie potrafimy robić wielkich rzeczy. Możemy robić rzeczy małe, za to z wielką miłością. Matka Teresa z Kalkuty
Nie potykają się tylko ci, co pełzają. V. Butulescu
Nie powiedziałabym, że biedni stali się biedniejsi, ale że stali się bardziej świadomi swojej biedy. Indira Gandhi
Nie powiem źle o nikim, a będę mówił wszystko dobre, co wiem o każdym. Benjamin Franklin (1706 - 1790)
Nie powiem, że kobiety nie mają charakteru, raczej mają codziennie inny. Heinrich Heine (1797-1856)
Nie powinieneś oczekiwać miłości, jeśli nie kochasz. Schleiermacher F
Nie powinieneś się mądrzyć jeśli nie chcesz się wygłupić. T. Kotarbiński
Nie powinniśmy gasić w sobie takich małych iskierek dobroci. To daje siłę na dobre życie. Erich Maria Remrque "Łuk Triumfalny"
Nie powinniśmy kochać ludzi na tyle, aby dla nich kochać ich występki. Augustyn, Aurelius Augustianus, święty (354-430)
Nie powinniśmy zapominać przyczyny nieszczęścia, którego byliśmy już tak blisko. Trygve Gulbranssen - A lasy wiecznie śpiewają
Nie powinniśmy zbyt szybko wierzyć w to, co nam opowiadają: wielu zmyśla po to, aby oszukiwać, a wielu dlatego, że ich samych oszukano... Seneka
Nie powstałem w chwili narodzin ani w momencie poczęcia. Rosnę i rozwijam się przez niezliczone ilości tysiącleci...Wszystkie moje poprzednie jaźnie posiadają swoje głosy i echa, odzywające się we mnie...Och, będę się jeszcze rodził niezliczone razy. Jack London - Gwiezdna włóczęga
Nie poznamy prawdy, nie znając przyczyny. Arystoteles
Nie pozwalaj, by podejrzenie rządziło tobą. Kleobulos
Nie pozwól, aby ktokolwiek przyszedł do ciebie i odchodził bez stania się lepszym i bardziej zadowolonym. Matka Teresa z Kalkuty
Nie pozwól, żeby język wyprzedzał myśl. Antoni Czechow
Nie pozyskuj zbyt szybko przyjaciół, a tych których już pozyskałeś, nie odtrącaj od siebie Solon.
Nie pożądaj żony bliźniego swego na daremno.
Nie praca jest hańbi, ale próżnowanie. Hejzod
Nie pragnij wiedzieć wszystkiego, bo we wszystkim będziesz nieukiem. Demokryt (ok. 460-370 p.n.e)., filozof grecki
Nie próbuj żyć wiecznie, bo ci się nie uda. George Bernard Shaw
Nie przegapiaj drobnych radości życia, goniąc za tymi wielkimi.
Nie przejmuj się, gdy inni cię nie rozumieją; martw się raczej wtedy, gdy ty nie potrafisz zrozumieć innych. Paul Claudel
Nie przynosi wstydu śmiertelnym to, co konieczne. Eurypides (ok. 480-407/406 p.n.e)
Nie przyszliśmy na świat tylko, by umrzeć. Yannis Ritsos
Nie przyzwyczajać się, lecz w tym, co znane, odnajdywać nowe - oto droga wzbogacająca codzienność. Maria Szyszkowska
Nie psuj wszystkiego dla samej przyjemności psucia. Bardot
Nie pytaj próżno, bo nikt się nie dowie, Jaki nam koniec gotują bogowie. Horacy (Quintus Horatius Flaccus, 65 - 8 p.n.e)
Nie pytajcie, co kraj może zrobić dla was; pytajcie, co wy możecie zrobić dla kraju. John F. Kennedy
Nie rodzimy się kobietami, stajemy się nimi. de Beauvoir S
Nie rozpaczaj, że ludzie cię nie rozumieją. Martw się tym, że to ty nie rozumiesz ludzi. Konfucjusz
Nie rozpaczaj, że przegrałeś bitwę - trzeba wiele odwagi, by dojść tam, gdzie się bitwy przegrywa.
Nie rozpalaj ognia przeciwko twemu nieprzyjacielowi tak bardzo, ze sam mógłbyś się spalić. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Nie rozstrzygaj sporów pięścią zostaw to głupszym. Voltaire
Nie rozumiem, po co kobietom tyle pieniędzy. Jedzą mało, piją mało, nie grają, nie palą i nie mają przyjaciółek, które musiałyby utrzymywać. Jacques Tati
Nie rób drugiemu co tobie niemiło - czy to znaczy: rób drugiemu co tobie miło? Karol Irzykowski (1873 - 1944)
Nie rób marmolady z owoców całego życia.
Nie rób nic na siłę, weź większy młotek. Prawo Anthony'ego
Nie rób rzeczy, na których możesz zostać złapany. Zasada Rockefellera
Nie rób tego, co już zostało zrobione!( Actum ne agas! ). ( Actum ne agas!)
Nie rzadko czysty zysk pochodzi z brudnej roboty. Hołodiuk Zbigniew
Nie rzeczywistość sama, ale serce, z jakim ku niej przystępujemy, daje rzeczom kształty i kolory. Henryk Sienkiewicz (1846 - 1916)
Nie rzeczywistość, ale skala naszych wymagań decyduje o stopniu zadowolenia.
Nie rzucim ziemi skąd nasz ród, Nie damy pogrześć mowy! Polski my naród, polski lud, / Królewski szczep Piastowy. Nie damy, by nas zniemczył wróg, / - Tak nam dopomóż Bóg! Maria Konopnicka (1842 - 1910)
Nie samym chlebem żyje człowiek, lecz każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych. z ewangelii św. Mateusza
Nie są godni miłości ci, którzy w niczym nie ryzykują. Teokryt
Nie sądźcie, że radość polega na śmiechu, radość to rzecz bardzo poważna. Lucjusz Anneusz Seneka
Nie spodziewajcie się niczego po człowieku, który pracuje wyłącznie dla potrzeb własnego życia, a nie dla swego trwania w wieczności. Antoine de Saint - Exupéry (1900 - 1944)
Nie sposób być zbyt ostrożnym w wyborze własnych wrogów. Oscar Wilde
Nie sposób ukryć miłości, która istnieje, jak też udawać miłość, której nie ma. Francois de La Rochefoucauld
Nie spotkałem dotąd dziewczyny, której urok nie potrzebowałby wspólnej płaszczyzny naukowej. Albert Einstein (1879-1955)
Nie sprzedawaj skóry niedźwiedzia, zanim go nie upolujesz. Laurentius Abstemius (Lorenzo Bevilacque, XV/XVI w)
Nie stałem się wegetarianinem dla swojego zdrowia, ale dla zdrowia kur. Isaac B. Singer
Nie staraj się zrozumieć wszystkiego, bo wszystko stanie się niezrozumiale. Demokryt z Abdery
Nie staram się przekonać mojego przeciwnika, że jest w błędzie, ale zjednoczyć się z nim w poszukiwaniu prawdy. Jean Baptiste Lacordaire
Nie starzeje się ten, kto nie ma na to czasu. Benjamin Franklin (1706-1790)
Nie stawiaj sprawy na ostrzu noża, bo możesz ją zarżnąć.
Nie stawiam hipotez. Issac Newton (1642 - 1727)
Nie strach zamyka psu mordę, lecz duża kość. Mieczysław M. Szargan
Nie stwierdzisz jak głęboka jest kałuża, dopóki w nią nie wdepniesz. Prawo Millera
Nie suknia podnosi kobietę w oczach mężczyzny, ale wprost przeciwnie. Przysłowie francuskie
Nie szanuje się kodeksów niemożliwych do przestrzegania.
Nie szarpać się, nie buntować, nie sprzeciwiać losowi - jest postawą słuszną i racjonalną. Krótkie kategoryczne Bóg tak chce" zwalnia człowieka od odpowiedzialności za własne nawet cierpienie. "Bądź wola Twoja" w Ojczenaszu znaczy "twoja", a nie "moja" i nie ma co się z Bogiem wadzić lub działać przeciwko Niemu. s.21 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne
Nie szata zdobi męża, lecz mąż szatę.
Nie sztuka pokazywać język laryngologom.
Nie sztuka pokochać, znacznie trudniej wytrwać. Elizabeth Taylor
Nie sztuka powiedzieć: "Jestem!". Trzeba jeszcze być. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nie sztukujcie życia letargiem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nie szukaj wymówek, gdy masz spełnić swój obowiązek. Mądrość Syracha 10, 26
Nie ściągaj na siebie ognia, to denerwuje sąsiadów w okopie.
Nie tak bardzo potrzebna jest pomoc przyjaciół, ile wiara w ich pomoc. Epikur z Samos
Nie taki diabeł straszny, jak ci go malują. Urszula Żybura
Nie ten głupi, kto źle sądzi, ale ten, co go sędzią zrobił. hrabia Aleksander Fredro
Nie ten jest odważny, kto nie czuje strachu, ale ten, kto potrafi go pokonać.
Nie tłumacz się - przyjaciele zrozumieją, wrogowie i tak nie uwierzą. Erazm z Rotterdamu
Nie tłumacz się jeśli nie znasz języków. Józef Kuśmierek
Nie to jest ważne, aby krytykować przeszłość, lecz aby swój własny wysiłek włożyć w lepszą przyszłość. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Nie to samo wszystkim przystoi. Tacyt (Publius Cornelius Tacitus, ok. 55 - ok. 120)
Nie trzeba czekać, aż zdejmą krzyż z naszych ramion; wystarczy się z nim pogodzić, a już jest lżej. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)Osłaniamy w Polsce dęby tysiącletnie. Ale by mogły żyć, każda gałązka, która rodzi dziś owoc, musi wyrastać z pnia. Podobnie jest z Narodem. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Nie trzeba daleko szukać, by zobaczyć cud. Cóż może być bardziej nadprzyrodzonego niż larwa stająca się motylem, żółtko kurczakiem, żołądź potężnym dębem? [23] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Nie twierdzę, że kobiety są głupie: zostały stworzone na podobieństwo mężczyzn. George Eliot (Mary Ann Evans, 1819-1880)
Nie tylko fortuna jest ślepa; czyni ślepymi także tych, których głaszcze. Cyceron (Cicero Marcus Tullius, 106-43 p.n.e)
Nie tylko kobiety przekonują się, że z naszej rycerskości został już prawie sam pancerz.
Nie tylko nie damy całej sukni, ale nawet guzika nie damy. Edward Śmigły-Rydz (marszałek Polski, 1886 - 1941)
Nie tylko odpowiedzi stają się przestarzałe, ale nawet same pytania. Ernesr Hemingway (1899-1961)
Nie tylko przy stole smaczne myli się z dobrym. Grzeszczyk Władysław
Nie tylko trądu, czy grzechu trzeba się bać, ale lenistwa w służbie Bożej.
Nie ucz małpy wspinania się po drzewach. Konfucjusz
Nie ucz ojca robić dzieci.
Nie uczy się ludzi, jak być ludźmi, a uczy się ich wszystkiego {innego;} im zaś nigdy tyle nie zależy na reszcie, co na tym, aby być ludźmi. Blaise Pascal
Nie uda się nawet wtedy, gdy właściwie nie powinno się nie udać. Prawa Murphy'ego
Nie ufaj człowiekowi, który radzi ci nie ufać. Wilcox
Nie ufaj kobiecie, nie przeciążaj żołądka ponad jego możliwości, strzeż swego języka i bierz ze wszystkiego tyle, ile ci jest potrzebne. Przysłowie arabskie
Nie ufaj ludziom, którzy mało jedzą - w ogólności są to zazdrośnicy albo złośnicy.
Nie ufaj swemu sercu, łaknie twej krwi. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nie ufam uczuciom, które za prędko znajdują swój wyraz. Andre Gide
Nie ukrywaj łez. - wers "Nie patrz jak ja tańczę" Pefrektu
Nie umieć - nie ma grzechu. Ale wielki błąd: udawać, że się umie, czego się nie umie. hrabia Aleksander Fredro
Nie umrę wogóle dla siebie, lecz tylko dla innych dla tych z którymi strącę łączność. Johann Gottlieb Fichte
Nie urodzić się, byłoby dla człowieka najlepszym. Teognis (2 poł. VI w. p.n.e)
Nie uważałeś, jak robisz, rób jak uważasz. Ludwik Puget (1877 - 1942)
Nie uznawaj żadnego zdania bez sumiennego przekonania się ojego prawdzie albo przynajmniej o jego prawdopodobieństwie. Józef Maria Bocheński, dominikanin
Nie w każdej muszli słychać morze.
Nie wahaj się! Bywa, że trzeba wierzyć przeczuciom. Nawet eksperci czasem się mylą. Zgodnie z prawami aerodynamiki trzmiel nie może latać. Chyba nikt mu tego nie powiedział. [99] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Nie walczmy o wolność a lepiej od razu o rodzaj i stopień zależności. Lech Nawrocki
Nie warto by żyć, gdyby się nie miało ani jednego dobrego przyjaciela. Demokryt z Abdery
Nie ważne, czy jesteś bogaty, czy nie, o ile możesz żyć wygodnie i mieć wszystko, czego chcesz. Z praw Murphy'ego
Nie wie się nic o życiu, póki się nie zaakceptuje śmierci.
Nie wie także co chciałby mieć zamiast tego. Prawa Murphy'ego
Nie wiedzą, co znaczy pamięć - woda i kobieta. Abisyńskie
Nie wielu z nas może zmienić dobrobyt. Inni ludzie rzecz jasna. Mark Twain
Nie wiem jak mam to zrobić, ona zawstydza mnie, strach ma tak wielkie oczy, wokół ciemno jest! R. Riedel
Nie wiem kto jest praworządny, ja jestem prawożądny. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nie wiem na co będzie trzecia wojna światowa ale czwarta będzie na pewno na maczugi. Albert Einstein (1879 - 1955)
Nie wiem, co ze mną zrobisz, Panie, ale cokolwiek zrobisz, lepsze będzie od moich teorii. Bolesław Prus
Nie wiem, czy Bóg stworzył kobietę, ale jeśli tak, to wiedział po co... Bardot Brigitte
Nie wiemy jeszcze nic o życiu, więc jak możemy wiedzieć coś o śmierci? Konfucjusz
Nie wiemy nic o człowieku, dopóki nie przybrał on formy zdania. Georges Bataille
Nie wiemy, co robi się w niebie, ale wiemy, czego się nie robi: nikt się tam nie żeni, ani nie jest do ożenku zmuszany. Jonathan Swift
Nie wierz uśmiechowi wroga. Przysłowie rosyjskie
Nie wierz w cuda - polegaj na nich! Prawa Murphy'ego
Nie wierz wiadomościom pochodzącym od dziecka, głupiego, pijanego i niewiasty. Armeńskie
Nie wierzcie temu koniowi. Cokolwiek to może być, obawiam się Greków, nawet gdy przynoszą dary. Wergiliusz Eneida, 20 p. n.e
Nie wierzcie zegarom - czas wymyślił je dla zabawy. Wojciech Bartoszewski
Nie wierzę w astrologię, bo jestem spod znaku Ryb, a Ryby nie wierzą w astrologię.
Nie wiesz, dokąd prowadzi Twoja droga? Tego nie musisz wiedzieć. Zrób tylko następny krok. Potem Bóg znów wskaże Ci, gdzie postawić następny. Idź więc krok po kroku, aż w końcu stwierdzisz: "Bóg prowadził mnie według mądrego planu drogą wiodącą do wspaniałego celu". M. Basilea Schlink
Nie wkładajmy okularów współczesności, aby oceniać przeszłość. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Nie władza korumpuje. Korumpuje lęk przed utratą władzy
Nie wolno niczego nie robić tylko dlatego, że nie można zrobić wszystkiego. Nikolaj I. Turgiejew
Nie wolno rozśmieszać bezzębnych tyranów. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nie wolno się gniewać: gniew, jak bumerang, wraca do tego, co go cisnął. Maria Rodziewiczówna (Zmogas, Maro, 1863 - 1944)
Nie wolno tracić nadziei, dopóki człowiek żyje z człowiekiem. Karl Jaspers
Nie wolno zostawiać świata takim, jakim jest. Korczak Janusz
Nie wraca się nigdy na dobre tam, skąd się niegdyś wyszło. Maria Dąbrowska z domu Szumska (1889-1965)
Nie wrzucaj wszystkiego do jednego worka - nie udźwigniesz. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nie wskrzesi racja zguby. Fredro Aleksander
Nie wszyscy możemy wszystko. Lucyliusz (Caius Lucilius, ok. 180 - 102 p.n.e)
Nie wszystek umrę. Horacy (Quintus Horatius Flaccus, 65 - 8 p.n.e)
Nie wszystkie mężatki są żonami. Przysłowie japońskie
Nie wszystko co ludzkie jest wielkie, ale wszystko, co nieludzkie jest małe. Stefan Pacek
Nie wszystko masło co krowa daje.
Nie wszystko można wytłumaczyć. Nie wszystko też można zrozumieć. Niech będzie błogosławiony ten kącik dżungli w każdym z nas. Erich Maria Remarque
Nie wszystko w życiu można zdobyć. Trzeba raczej wybierać. Safona
Nie wściekaj się, tylko się zrewanżuj. Stała Kennedy'ego
Nie wtedy kocha się ludzi, gdy się zamyka oczy na ich prawdę; kocha się ich wtedy, gdy zmierzywszy ich małość i podłość umie się przejść ponad ta nędzą i odkryć ten łut szczerego złota, jaki jest w nich ukryty, zatopiony nieraz w oceanie błota. Daniel Rops
Nie wyciągaj wniosków nie wysłuchawszy obydwu stron. Fokilides
Nie wydawaj wyroku, zanim nie wysłuchasz przeciwnej strony. Eurypides (ok. 480 - 407/6 p.n.e)
Nie wyleczy się chorego, który nie wierzy w swoją chorobę. Henri Frederic Amiel
Nie wylewaj, waćpan, wina! Henryk Sienkiewicz (1846 - 1916)
Nie wystarczy dużo wiedzieć, żeby być mądrym. Heraklit z Efezu
Nie wystarczy mieć dokąd wrócić, trzeba mieć jeszcze kogoś, kto będzie na ciebie czekał. K. Urbański
Nie wystarczy mieć sprawny umysł, trzeba go jeszcze dobrze używać. Kartezjusz (1596-1650)
Nie wystarczy mówić do rzeczy, trzeba mówić do ludzi. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nie wystarczy powiedzieć "kocham cię", aby kochać całe życie. Quoist Michel
Nie wystarczy śmiało myśleć, trzeba to głośno wykrzyczeć.
Nie wystarczy tylko posiadać dobry umysł. Najważniejsze jest, by go dobrze używać. Rene Descartes
Nie wystarczy urodzić się człowiekiem. Trzeba jeszcze być człowiekiem. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Nie wystarczy w Boga wierzyć. Trzeba jeszcze Bogu... zawierzyć. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Nie wystarczy zdobywać mądrości, trzeba jeszcze z niej korzystać. Cyceron (Cicero Marcus Tullius, 106-43 p.n.e)
Nie wystarczy zdobywać zdolności, trzeba jeszcze z nich korzystać. Cycero (106-43 p.n.e)
Nie wyśpiewane [pieśni] są zawsze najpiękniejsze. Henrik Ibsen (1828-1906)
Nie z każdego drzewa zrobisz posąg Minerwy. Erazm z Rotterdamu
Nie z mądrości, lecz z błazeństw naszych przodków powinniśmy się uczyć. Bentham Jeremy (1748-1832)
Nie z obawy przed kara, lecz z poczucia obowiązku należy wystrzegać się złych uczynków. Demokryt z Abdery
Nie z tronu, lecz z krzyża Chrystus wszystko do siebie przyciągał. Reinhold Schneider
Nie za pięćdziesiąt, nie za lat sto, lecz dziś Warszawa broniąca honoru Polski jest u szczytu swej wielkości i sławy. Stefan Starzyński (1893 - 1943)
Nie zajedzie daleko, kto zamiast koni zmienia woźnicę.
Nie załamuj się, bo cię wyprostują! Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nie zamieni się kruk w gołębia. Nikos Kazantzakis
Nie zapomnij jednak, że twoje serce jest tam, gdzie ukryłeś Twój skarb. I musisz ten skarb odnaleźć, by mogło nabrać prawdziwego sensu wszystko, co do tej pory odkryłeś na twej drodze. Paulo Coelho
Nie zapomnij o tym, że nawet w dniu twojej śmierci i tak pozostaną ci jakieś pilne sprawy do załatwienia. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Nie zasłaniaj mi słońca. Diogenes z Synopy (ok. 413 - 323 p.n.e)
Nie zawsze dostajemy to, czego pragniemy, ale jednocześnie często omija nas to, czego nie chcemy. [120] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Nie zawsze można świadczyć dobro całemu światu, ale całemu światu można okazywać dobroć. Charles Rollin
Nie zawsze mów, co wiesz, ale zawsze wiedz, co mówisz. Klaudiusz
Nie zawsze nadchodzi to, czego się spodziewamy. Ważne jest to, co jest teraz. Stanisława Fleszarowa - Muskat: Czterech mężczyzn na brzegu lasu
Nie zawsze się traci, kiedy się zostaje pozbawionym czegoś. Johann Wolfgang von Goethe (1749-1832)
Nie zawsze zwycięstwo przynosi radość. L. Teliga
Nie ze mną ten numer, Brunner! Andrzej Szypulski (ur. 1936)
Nie zgadza się z matematyką. Uważam, że suma zer daje groźną liczbę. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nie zgadzam się z tobą, ale zawsze bronił będę twego prawa do posiadania własnego zdania. Voltaire
Nie zna imienia pana a już randka rozbierana. Sztaudynger Jan
Nie znalem wnętrza człowieka złego, poznałem wnętrze dobrego i rozczarowało mnie. ks. Twardowski
Nie znaliśmy dobrze utopii bądź wyleciały nam z pamięci, zbytnio też opłakiwano niemożliwość ich realizacji. Tymczasem okazały się łatwiejsze do urzeczywistnienia, niż sądzono dawniej. I dziś już co innego nas niepokoi: jak uniknąć ich definitywnej realizacji. Mikołaj Bierdiajew
Nie znam pisarza, który po otrzymaniu nagrody Nobla napisałby coś, co warte jest czytania. Robert Graves
Nie znam większego grzechu niż uciskanie słabszych w imieniu Boga.
Nie znano by imienia sprawiedliwości, gdyby nie istniała niesprawiedliwość. Heraklit z Efezu
Nie zostawiaj mnie, kochany, na pustyni bez Twej dłoni, którą można ścisnąć nocą, Twego głosu, który zbudzi mnie ze snu, Twej miłości, co owinie dzień czułością. Tul mnie, kochany, tul, i powiedz, jaka jestem młoda, i że czas uchroni mnie przed starością. Catherine Cookson
Nie zrozumiemy ruin, dopóki sami nie staniemy się ruiną. Heinrich Heine (1797 - 1856)
Nie zwalaj niczego na okoliczności, lecz zmieniaj je.
Nie zwlekaj. Rób co trzeba, wtedy, kiedy trzeba
Nie żałować niczego - to początek wszelkiej wiedzy. Max Born
Nie życie, lecz zdrowie jest życiem. Marcjalis
Nie żyję, aby jeść, lecz jem, aby żyć.
Nie żył ten, kto nie kochał i nie znał miłości. Jan Gawiński (ok.1625-ok.1684)
Niebezpieczeństwo w zwłoce. Liwiusz Tytus
Niebo i miłą bierze się siłą. Sztaudynger Jan
Niebo leczy, a lekarz bierze honoraria. Benjamin Franklin
Niebo leży u stóp matek. Przysłowie perskie
Niebo spada nam na głowę nie po to, a by się z nami bawić, ale po to, aby nas podziwiać kiedy się podnosimy...
Niebo to wielka sypialnia świata. Wolter
Niebo zaczyna się na ziemi. Tam, gdzie ludzie stają się przyjaciółmi, a dobroć jest przekazywana. Phil Bosmans
Niebo: Niebo jest jednym długim poniedziałkiem. Mansfield K
Niech będzie błogosławiony człowiek, który nie mając nic do powiedzenia powstrzymuje się od ubrania tego faktu w słowa. George Eliot
Niech będzie przeklęty! (Anathema sit! ). (Anathema sit!)
Niech ci ziemia lekką będzie. Eurypides (ok. 480-407/406 p.n.e)
Niech CięBóg błogosławi. Chcę całować i pieścić każde tak bardzo ukochane miejsce i zaglądać w głębię Twoich słodkich oczu, które dawno temu całkowicie podbiły moje serce. Miłość rośnie wraz z upływem czasu. Caryca Aleksandra (1872 - 1918) do cara Rosji Mikołaja II (1868 - 1918)
Niech inni się bawią w hodowanie kwiatów czy socjalizmu, czy czego innego w wychodkowej (nawet nie klozetowej) atmosferze - ja nie mogę! Chcę zwyciężyć, a bez walki, i to walki na ostre, jestem nie zapaśnikiem nawet, ale wprost bydlęciem, okładanym kijem czy nahajką. Ostatnią moją ideą jest konieczność wytworzenia w każdej partii, a tym bardziej naszej [PPS-Frakcja Rewolucyjna], funkcji siły fizycznej, przemocy brutalnej, że użyję tak nieznośnego dla uszu "humanitarystów" określenia (histeryczne panny, nie znoszące drapania po szkle, ale znoszące pranie ich po pysku). Józef Piłsudski (1867 - 1935) - w liście do Feliksa Perla, 1908
Niech krzyż, który swoimi ramionami łączy niebo z ziemią i ludzi między sobą, rozrasta się na naszej ziemi w wielkie drzewo przynoszące owoce zbawienia. Jan Paweł II
Niech mnie bogowie strzegą od przyjaciół. Z nieprzyjaciółmi sam sobie dam radę. Antygon III Doson (263 - 221 p.n.e)
Niech nienawidzą, byleby się bali. (Oderint, dum metuant) Akcjusz (Lucius Accius, 170 - ok. 80 p.n.e)
Niech pociechą dla nas będzie to, iż żaden ból na świecie nie trwa wiecznie. Kończy się cierpienie, pojawia się radość i tak równoważą się nawzajem. Albert Camus (1913-1960)
Niech powiedziane (słowo) wolne będzie od nienawiści(Absit dicto invidia! ). (Absit dicto invidia!)
Niech przepadną ci, którzy nasze uwagi wypowiedzieli już przed nami. Aelius Donatus
Niech ryczy z bólu ranny łoś, / Zwierz zdrów przebiega knieje, Ktoś nie śpi, aby spać mógł ktoś. / To są zwyczajne dzieje. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Niech są tacy, jacy są, albo niech ich nie będzie wcale. Lorenzo Ricci (1703 - 1775)
Niech się dzieje wola Nieba! / Z nią się zawsze zgadzać trzeba. Aleksander Fredro (1793 - 1876)
Niech skórę łoją, byle nie moją. Jan Sztaudynger
Niech słońce nie zachodzi nad gniewem waszym. Paweł Z Tarsu
Niech sobie ten przypis przeczyta elita, że każda śmietanka na deser jest bita. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Niech szczęście twojego adresu nie zgubi.
Niech władca umie powiedzieć: nie. Niech obywatel może powiedzieć: nie. Denis Diderot
Niech wspaniałe świadectwa miłości Ojczyzny, bezinteresowności i heroizmu, jakich mamy wiele w naszej historii, będą wyzwaniem do zbiorowego poświęcenia wielkim narodowym celom. Jan Paweł II (Warszawa, Parlament 11 czerwca 1999)
Niech zobaczą, co zrobili. Jacqueline Kennedy - pokazując krew na sukni po śmierci męża Johna F. Kennedy`ego, 22 listopada 1963
Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi! Tej ziemi. - homilia na Placu Zwycięstwa, czerwiec 1979, Jan Paweł II (Karol Wojtyła, ur. 1920)
Niech żyje Polak, jedyny obrońca Maryi! Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Niech żyje sztuka. Tetmajer
Niech żyje wesołość! Kto wie, czy świat potrwa jeszcze trzy tygodnie? Pierre Augustin Caron de Beumarchais (1932 - 1799)
Niechaj nie należy do innego ten, który może należeć do siebie.
Niechaj sądzone będą czyny ludzkie, nie godność, piastowane stanowisko.
Niechaj twe słowa będą nieustraszone: kto prosi nieśmiało, uczy odmowy. Seneka
Niechże owładnie dusza jakaś święta ambicja, byśmy niezadowoleni tym, co przeciętne, dążyli do tego, co najwyższe, wyteżając w tym celu wszystkie swe siły. Giovani Pico della Mirandela
Niechże pan nie posługuje się obcym wyrazem "ideały". Przecież na określenie tego mamy piękne rodzime słowo: kłamstwa. Henrik Ibsen (1828 - 1906)
Niedaleko pada jabłko od jabłoni.
Niedobrze czułby się lekarz, gdyby wszyscy czuli się dobrze. Syrus
Niedobrze gdy lud jest egoistą. Zola Emile
Niedobrze wierzyć w człowieka, lepiej być go pewnym. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Niedobrze, gdy brudną sprawę ujawnia czysty przypadek.
Niedocenianie klienta nie jest właściwie błędem, lecz głupotą i dowodem tupetu, który jest niepożądany zarówno w tej profesji, jak i w ogóle w życiu codziennym. Adam P. Ygnasik
Niedoceniona: Tyle lat nosi, a nikt nie prosi. Gicgier Tadeusz
Niedojrzała miłość mówi: "Kocham cię, ponieważ cię potrzebuję". Dojrzała miłość mówi: "Potrzebuję cię, ponieważ cię kocham". Erich Fromm (filozof, 1900-1980)
Niedola ludzi jednoczy. Safona
Niedola miewa swoje nawiasy. Balzac Honoriusz
Niedostatek pokazuje, jak mało człek potrzebuje.
Niedostatek to bardzo kosztowna sprawa. Czeszko Bohdan
Niedowiarstwo jest często grzechem głupca, zaś łatwowierność słabością wyższego umysłu. Denis Diderot
Niedyskrecją męską wybrukowane jest piekło. Magdalenia Samozwaniec
Niedziwienie się niczemu to oznaka głupoty, a nie mądrości.
Niegodziwcy publicznie śmieją się z dobrych ludzi, zaś skrycie respektują ich i nienawidzą. Manuel Tamayo
Niegodziwość pije większą część własnej trucizny. Seneka
Niejasność jest wielkością niezmienną. Prawa Murphy'ego
Niejeden bumerang nie wraca. Wybiera wolność. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Niejeden by nie zaczynał, gdyby mógł przewidzieć finał. Jan Sztaudynger
Niejeden co pchał się na świecznik zawisł, na latarni. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Niejeden marnuje czas dany mu do przeżycia, ponieważ martwi się, że ma tego czasu tak mało. Tadeusz Kotarbiński
Niejeden rekin sobie życzy, by dorodna szprotka wiodła go na smyczy. Przysłowie polskie
Niejeden, komu się wydaje, że umie mówić, po prostu nie umie milczeć. Epicharm
Niejedna gwiazda zgasła, kiedy zmieniono hasła. Czernik Cyprian
Niejedna maska tak się zużyła, że widać przez nią twarz.
Niejednego fatalny stan obuwia uchronił przed podjęciem zdecydowanych kroków.
Niejednego głupca chroni jego urząd. Cyceron (Cicero Marcus Tullius, 106-43 p.n.e)
Niejednemu zeru wydaje się, że jest elipsą, po której świat się kręci. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Niekiedy kłamstwo tropi prawdę odgórnie.
Niekiedy słodkie słówka słono kosztują kobietę.
Niekoniecznie musimy usuwać cudze zbrodnie przy pomocy własnych. George Bernard Show
Niekoniecznie trzeba być bogiem, by mieć wyznawców. Witold Gombrowicz
Niektóre błędy przypominają dziecięce choroby: lepiej przez nie przechodzić w młodości. Henry Huxley (1825-1895)
Niektóre kalumnie brzmią dumnie. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Niektóre kobiety nazywają dyskrecją powtarzanie sekretów i tajemnic szeptem. Gilbert Cesbron
Niektóre rany jątrzą się jeszcze bardziej z powodu zastosowanych lekarstw. Lepiej byłoby ich nie dotykać. Owidiusz
Niektóre systemy pojęć, wyglądając na poglądy, są w istocie namiętnościami. Błędem jest przemawianiem do nich językiem poglądów: namiętności można zrozumieć, wyperswadować lub zwalczyć z pomocą innej namiętności. Stefan Kisielewski
Niektóre szczeble kariery wiodą na szubienicę. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Niektóre szczyty można zdobyć tylko razem. Thomas Merton
Niektórym i noc zawsze potrafi zaświtać. Jacek Wejroch
Niektórym ludziom należałoby wytoczyć proces myślenia. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Niektórzy chwalą się, że mówią to, co myślą. Nie rozumieją, że nie umieją myśleć. Noel Coward
Niektórzy ludzie są uczciwi wtedy, gdy ich to nic nie kosztuje. Ellen G. White
Niektórzy ludzie tak bardzo boją się śmierci, że nigdy nie zaczynają naprawdę żyć.
Niektórzy ludzie wydają się wielcy, bo mierzy się także piedestał. Seneka
Niektórzy mężczyźni tak poważnie siebie traktują, iż wcale nie dostrzegają, jacy są komiczni. Harold MacMillan
Niektórzy mówią, że nigdy nie będziemy wiedzieć i że dla bogów jesteśmy jak muchy, które chłopcy zabijają w dzień letni, a inni mówią przeciwnie, że nawet najmniejszy wróbel nie zgubi jednego piórka bez woli Boga. Thornton Wilder
Niektórzy najbardziej pomagają, gdy nie przeszkadzają.
Niektórzy odnajdują miejsce na ziemi dopiero po swoim pogrzebie.
Niektórzy politycy są jak małe dzieci: wierzą, że dostaną wszystko, jeśli tylko będą głośno krzyczeć. Lady Astor
Niektórzy powiedzieli wszystko, zanim jeszcze otworzyli usta. Elias Canetti
Niektórzy są odważni dopiero wtedy, gdy już nie widzą żadnego innego wyjścia. William Harrison Faulkner (Falkner) (1897-1962)
Niektórzy swój widnokrąg biorą za koniec świata. Orzeszkowa
Niektórzy wpadają na pomysł z takim impetem, że rozbijają go w puch.
Niełatwo iść przez życie kilkoma drogami równocześnie. Pitagoras
Niełatwo jest się modlić. Jak się modlić, skoro nie wiemy, czy Bóg tego chce? Mikołaj Gogol
Niełatwo jest żyć po śmierci. Czasem trzeba stracić na to całe życie. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nie ma chyba nic bardziej nieznośnego gdy ludzie, których się nie cierpi, dają tak zwane "dobre rady" i gdy rady te okazują się - naprawdę dobrymi. Andrzej Bobkowski
Niemal każdy usprawiedliwia taką namiętność, jaką dostrzega w sobie. Seneka
Niemądry to wędrowiec, który pociągnięty urokiem ukwieconych łąk zapomina dokąd miał zamiar skierować swe kroki. Grzegorz I Wielki (ok. 540 - 604)
Niemcy, Niemcy ponad wszystko. August Heinrich Hoffmann von Fallersleben (1798 - 1874)
Niemożliwe jest zbudowanie niezawodnego urządzenia - głupcy są zbyt pomysłowi. Prawa Murphy'ego
Niemożliwe jest znalezienie pięciu rzeczy: dobrej rady u wroga, poszanowania u głupca, przebaczenia bez skruchy, raju bez dobrych uczynków oraz wierności u kobiet. Przysłowie arabskie
Nienawidzę demokracji, ponieważ kocham wolność. J.J Bachofen
Nienawidzę złego człowieka, który mówi coś dobrego.
Nienawiścią nie można zajechać daleko. Za daleko można. Kazimierz Przerwa Tetmajer (1865-1940)
Nienawiść jest najsubtelniejsza formą gwałtu. Charles Chaplin
Nienawiść nie potrzebuje instrukcji, wystarczy ją tylko sprowokować. Katherine Anne Porte
Nienawiść przebrana w szaty miłości i wierząca na dodatek szczerze, że jest miłością - oto czym jest socjalizm. Mirosław Dzielski
Nienawiść to jedynie porażka wyobraźni. Graham Greene (ur. 1904)
Nieobecni nigdy nie mają racji. Philippe Destouches (właść. Philippe Nericault, 1680 - 1754)
Nieobecność to najpospolitsze lekarstwo na miłość. Saavedra Miguel de Cervantes (1547-1616
Nieobecny sam sobie szkodzi. (Absens carens)
Nieobecny traci.
Nieodłączną cechą organizacji takiej bazy ekonomicznej są sprzeczności. Karol Marks
Nieodwracalność przypomina nam, że życie jest tylko jedno. Lavelle
Nieopanowany wzrost prowadzi do szkodliwych przerostów - "System i konstrukcja". Janusz Dietrych
Niepochlebny sąd o ludzie, z którym się tak często spotykamy, pochodzi stąd, że o ludzie każdemu wolno mówić otwarcie i bez obawy, nawet w państwie przez niego rządzonym o władcach zaś zawsze mówi się niesłychanie ostrożnie i z wielkim strachem. Nicolô Machiavelli
Niepodobieństwem jest, by coś tak naturalnego, tak koniecznego i tak powszechnego jak śmierć miało być zamierzone przez opatrzność jako zło dla człowieka. Jonathan Swift
Niepokoi nas to czego nie rozumiemy. Anatol France
Niepowodzenia, a w ich wyniku frustracje, powodują poczucie niemocy, obniżają poczucie własnej wartości. Nasilenie niepowodzeń prowadzi zaś do powstania kryzysu egzystencjalnego. Wiąże się ono często z utratą sensu życia, świata wartości. Sens życia to wytyczenie jasnego, praktycznego i możliwego do zaaprobowania kierunku działania na przyszłość, a bez zaspokojenia tej potrzeby człowiek nie może funkcjonować normalnie. K. Obuchowski
Nieprzyjemne prawdy są zawsze lepsze od przyjemnych złudzeń. John F. Kennedy (1917-1963)
Nieraz już dowodzono, że dowodzenie nie wymaga dowodów. Jacek Wejroch
Nieraz zauważyłem, że właśnie rzeczy ledwie dostrzeżone w czasie dnia, nie sformułowane wyraźnie myśli, wypowiedziane mimochodem słowa, które przeszły bez echa, wracają w nocy w namacalnym kształcie, stają się tematem snów, jakby w zadośćuczynieniu za to, że wzgardzono nimi na jawie. Borys Pasternak
Nierozsądnie jest kierować się zawsze tylko rozsądkiem. Karol Bunsch
Nieroztropna dobroć może przemienić się w zło dla dobroczyńcy.
Nieróbstwo to łoże szatana. Powiedzenia łacińskie
Nieskończenie wielu mężczyzn ma wygląd myślicieli, chociaż nigdy nie mieli ani jednej myśli. Christian Friedrich Hebel
Nieskończoność i wieczność stanowią największą i jedyną pewność. Sören Kierkegaard
Nieskończoność można zmierzyć jedynie ludzką głupotą.
Niesprawiedliwy to ktoś, kto źle używa swoich dóbr, albo uzurpuje sobie cudze dobra, albo do tego co posiada, doszedł w sposób niesprawiedliwy. św Izydor
Niesprzeciwianie się złu przemocą. Lew Tołstoj (pisarz rosyjski, 1828 - 1910)
Niesprzyjający los nigdy nie dotyka tych, których los sprzyjający nie zdołał omamić. Benjamin Franklin
Niestety nic co nieludzkie nie jest nam obce. Malicki Wiesław
Niestety rzadko koło zdarzeń, obraca siła naszych marzeń. Sztaudynger Jan
Nieszczerość jest wrogiem każdej przyjaźni. św. Augustyn
Nieszczęścia nigdy jeszcze nie naprawiła bezczynność ani lenistwo. Miguel Cervantes de Saavedra
Nieszczęście jest jak miłość, wiąże ludzi ze sobą. Zygmunt Krasiński
Nieszczęście ludzi brata. Arystoteles
Nieszczęście ma to do siebie, iż stoi, a człowiek, czy chce, czy nie chce, musi iść w przyszłość, więc odchodzi od niego coraz dalej. Henryk Sienkiewicz
Nieszczęście odkrywa przed duszą światła, których nie jest zdolne uchwycić szczęście. Babtysta
Nieszczęście polega na tym, że wszyscy mają rację. Charles de Gaule
Nieszczęściem jest zajmowanie się całym światem kosztem własnej Ojczyzny. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Nieszczęśliwi najbardziej potrzebują ludzi mogących poświęcić im swoją uwagę. Simone Weil (1906-1943)
Nieszczęśliwi, którym z jednej strony króla, który się na senatory swe do broni porywa, a z drugiej bać trzeba cara. Janusz Radziwiłł
Nieszczęśliwy człowiek ratuje się nadzieją. Menander
Nieszczęśliwy, kto nigdy nie był nieszczęśliwy. Powiedzenie łacińskie
Nieśmiałość jest wielkim grzechem przeciwko miłości.
Nieśmiertelne są tylko rzeczy martwe.
Nieśmiertelność nie jest nagrodą ani karą, lecz przeznaczeniem, które musi się dopełnić. J.R.R. Tolkien "Silimarillion"
Nietrudno o fantazję, gdy się ma pieniądze, trudniej o pieniądze, gdy się ma fantazję.
Nieudana komedia też może być niezłą zabawą.
Nieudana operacja to połowa udanej sekcji.
Nieunikniona śmierć jednako wisi nad wszystkimi. Simonides
Nieustanne starania obliczone na usuniecie cierpienia nie dają nic poza zmianą jego postaci. Artur Schopenhauer
Nieważne co myślą o tobie ludzie. Ważne kim jesteś dla samego siebie.
Nieważne jak dobrze wykonasz robotę, twój szef i tak będzie chciał byś ją poprawił. Prawa Murphy'ego
Nieważne, kto głosuje, ważne, kto liczy głosy. Józef Stalin (właśc. Iosif Dżugaszwili, 1879 - 1953)
Nieważne, że nie znasz ortografii! Grunt, że wysłowiłeś myśl i wysłałeś ją w Internet... A właściwie nie musi w tym być nawet żadnej myśli - wystarczy, że dobrze ci z tym, żeś napisał... Lucia Mušková
Niewdzięcznik podobny jest do pękniętego dzbana, z którego nawet najlepszy sok wycieknie. Kleobulos
Niewiele byłoby przyjaźni, gdyby każdy wiedział, co przyjaciel o nim mów, kiedy go nie ma. Pascal Blaise (1623 - 1662)
Niewiele byłoby zła na świecie, gdyby nie można go było popełnić w imię dobra. Marie von Ebner-Eschenbach (1830-1916)
Niewiele wie, kto swojej żonie opowiada wszystko, co wie. Margaret Fuller
Niewielka sztuka mówić głuchym prosto w oczy.
Niewielki jest wybór wśród zgniłych jabłek. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Niewielu jest władców, którzy zaniedbując cnotliwych i lekceważąc uczonych, zdołaliby zachować władzę.
Niewielu z nas znieść może dobrobyt. Innych ludzi, oczywiście.
Niewielu zachowuje wdzięczność po otrzymaniu dobrodziejstwa. Wdzięczność dopóty pamięta o darach, dopóki z nich korzysta. Seneka
Niewinność jest dla jednych cnotą, dla innych wadą. Colton
Niewinność jest instynktem moralnym.
Niewinność jest lilią cnót. Franciszek Salezy
Niewinność serca jest dziedzictwem i ozdobą kobiety. Matthias Claudius
Niewykluczone, że Pan Bóg już niedługo będzie mógł liczyć wyłącznie na ateistów.
Niezależnie od sytuacji pamiętaj, że nikt jeszcze nie stracił na uprzejmości. H. Jackson Brown
Niezależnie od tego jak długo chcesz coś kupić, kiedy wreszcie dokonasz zakupu okaże się, że gdzie indziej mogłeś zapłacić o wiele mniej. Prawo Lewisa
Niezależnie od tego, czy życie jest komedią, czy tragedią, wszyscy i tak dobijają się o role tytułowe.
Niezawodną oznaką prawdy jest prostota i jasność. Kłamstwo zawsze bywa skomplikowane, wymyślne i wielosłowne. Lew Tołstoj (pisarz rosyjski, 1828 - 1910)
Niezawodnie bardzo imponujące, bardzo szanowne i bardzo perspektywiczne jest to słowo: konieczność. A przede wszystkim wygodne. Daje jakąś złudę pewności wśród chaosu. Uspokaja. Zdejmuje odpowiedzialność. Udaje, że wszystko, choćby było najgorszym, jest przynajmniej w porządku. Jest najsubtelniejszym sposobem samobójstwa. A przy tym ma taki dźwięk spiżowy, nieubłagany. Karol Irzykowski
Niezawodnym końcem wszelkiego bólu i wszelkiej wrażliwości na ból jest śmierć. Johann Gottlieb Fichte
Niezbadane są drogi, na których Bóg odnajduje człowieka. Fiodor Michajłowicz Dostojewski (1821-1881)
Niezdecydowanie jest największą chorobą. Goethe Johann Wolfgang Von
Niezliczony jest ród głupców. Simonides
Niezłomność zależy od ducha. Lekkomyślność jest sprawą nieuwagi. Sun Tzu
Nieznajomość zła nie jest cnotą, lecz głupotą; zachwycanie się nią to jakby nagradzanie za uczciwość człowieka, który nie ukradł ci zegarka, bo nie wiedział, że go masz. George Bernard Shaw (1856 - 1950)
Nieznajomy wróg jakiś miesza ludzkie rzeczy. Jan Kochanowski (1530 - 1584)
Niezrównany jest wdzięk dzieci, dopóki nie nauczą się tańczyć! Samuel Taylor Coleridge
Niezwykłe spotkać można na ścieżkach zwykłych ludzi. Paulo Coelho, Pielgrzym
Nieżywy pies nie gryzie. Stefan Batory (1533 - 1586)
Nigdy chyba nie było tak pierwszorzędnego pisarza drugorzędnego. Witold Gombrowicz (1904 - 1969)
Nigdy człowiek nie jest tak wielki jak wtedy, gdy klęczy. Jan XXIII
Nigdy i nigdzie nie ma szczęścia bez goryczy. Wolter (1694-1778)
Nigdy nie będzie szczęśliwy ten, kogo dręczy myśl, że ktoś jest szczęśliwszy od niego. Seneka
Nigdy nie chowaj się w leju z odważniejszym od ciebie.
Nigdy nie czytaj książki, która nie ma przynajmniej roku. Ralph Emerson
Nigdy nie dostrzegamy skarbów, które mamy przed oczyma.Bo ludzie nie wierzą w skarby. Paulo Coelho
Nigdy nie jest za późno na to, by się rozmyślić, odstąpić od decyzji. Borys Pasternak
Nigdy nie jest za późno, aby się pojednać, nigdy nie jest za późno, na to, aby pokochać, nigdy także nie jest za późno, aby być szczęśliwym. P. Bosmans
Nigdy nie jesteś równie daleko od celu, jak wtedy, gdy nie wiesz, dokąd zmierzasz. Charles Maurice de Talleyrand
Nigdy nie jesteś tym, kim chciałbyś być. Prawo Edwarsa
Nigdy nie kłóć się z głupcem, ludzie mogą nie dostrzec różnicy. Prawa Murphy'ego
Nigdy nie kochała ta, która nie odważy się postawić wszystkiego na jedną kartę. John Dryden (1631-1700)
Nigdy nie lubi się "innych". Ludzie dążą do unifikacji. s.163 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne
Nigdy nie mów tego czego inni nie będą mogli zapomnieć.
Nigdy nie należy podlizywać się sobie.
Nigdy nie należy wydawać sądu na podstawie karykatury, jaką z niej uczyniono. Gogol Mikołaj
Nigdy nie napotkasz problemu, który jednocześnie nie eksplodowałby szansą. [142] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Nigdy nie opieram się pokusie, ponieważ przekonałem się, że rzeczy, które mi szkodzą, nie kuszą mnie.
Nigdy nie popełniłem żadnego błędu w życiu w każdym razie żadnego, którego nie mógłbym potem usprawiedliwić. Rudyard Kipling (1865-1936)
Nigdy nie powinno się liczyć na aprobatę ludzi: dziś wznoszą łuki tryumfalne, a jutro z tych samych powodów skazują człowieka. Gottfried
Nigdy nie powtarzaj udanego doświadczenia. Prawo Fetta
Nigdy nie pozbawiaj nikogo okazji do zrobienia czegoś miłego dla ciebie. H. Jackson Brown
Nigdy nie przegap okazji, żeby pomilczeć. Robert Newton Peck
Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga długiego czasu. Czas i tak upłynie.
Nigdy nie rozbieraj płotu, jeśli nie wiesz, po co go postawiono. Robert Lee Frost (1874-1963)
Nigdy nie staraj się dociec przyczyny miłości, ponieważ ta utkana jest ze znaków zapytania. Neme Ibn El Barud
Nigdy nie stosuję się do godzin; godziny są zrobione dla człowieka, a nie człowiek dla godzin. Francois Rabelais (1483 lub 1494 - 1533)
Nigdy nie śpij z większym od siebie wariatem. Prawo Hartleya
Nigdy nie trać cierpliwości - to jest ostatni klucz, który otwiera drzwi. Antoine de Saint-Exupery (1900-1944)
Nigdy nie trzymaj się wyniośle, coś z mrówki miej, nie pawia, a jeśli kto ma uszy ośle, to z nim się nie umawiaj. Konstanty Ildefons Gałczyński, "Zielona gęś"
Nigdy nie ufaj podwładnemu, który nie znajduje wad u swojego przełożonego.
Nigdy nie wątpi ten tylko, kto nic nie wie. Cyceron (Cicero Marcus Tullius, 106-43 p.n.e)
Nigdy nie wiadomo, skąd przyjdzie dobry pomyśl, ani jak daleko Cię zaprowadzi. [29] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Nigdy nie wierz szpiegom, są oni źródłem większych kłopotów niż korzyści. Napoleon Bonaparte (1769-1821)
Nigdy nie wierz temu, kto zawsze mówi prawdę. Elias Canetti
Nigdy nie wierzyłem, że płaca i tylko sama płaca potrafi przyciągnąć i utrzymać naprawdę dobrych ludzi. Ale wydaje mi się, że może to sprawić chęć sprawdzenia się w działaniu. Harvey S. Firestone
Nigdy nie zapominaj najpiękniejszych chwil Twojego życia. Wracaj do nich ilekroć wszystko zaczyna się w nim walić.
Nigdy nie zapominaj, ile zawdzięczasz tym, którzy żyli przed tobą. H. Jackson Brown
Nigdy nie zapominaj, że oferujesz klientowi pomoc, a nie błagasz go o zamówienie. W większości wypadków to ty robisz mu przysługę. Służysz mu radą, której nikt inny nie jest w stanie udzielić. Jeżeli kupujący nie jest w stanie tego docenić, to tylko jego strata. Adam P. Ygnasik
Nigdy nie zapominaj, że wystarczy jeden człowiek, albo jedna myśl, żeby zmienić swoje życie na zawsze. H. Jackson Brown
Nigdy nie zaprzeczaj kobiecie, za chwilę ona sama sobie zaprzeczy. Przysłowie perskie
Nigdy niewolnik pieniądza nie będzie uczciwym człowiekiem. Demokryt z Abdery
Nigdy nikomu, ani na żądanie, ani na prośby niczyje, nie podam trucizny. Hipokrates (ok. 460 - 377 p.n.e)
Nigdy się nie jest mniej samotnym, niż gdy się jest samotnym. Cyceron (Marcus Tullius Cicero, 106 - 43 p.n.e)
Nigdy się nie poddawaj. Walcz i strzeż swojej godności. Tom Clarke
Nigdy się nie zniechęcam, ponieważ każde odrzucenie niewłaściwej próby stanowi kolejny krok naprzód. Thomas A Edison
Nigdy ton nie powraca do struny. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Nigdy w dziejach wojen tak liczni nie zawdzięczali tak wiele tak nielicznym. Winston Leonard Spencer Churchill (1874-1965)
Nigdy z żadnym wypadku nie wolno wpadać w rozpacz. Mieć nadzieję i działać - oto nasz obowiązek w nieszczęściu. Bezczynna rozpacz to rezygnacja i złamanie obowiązku. Borys Pasternak
Nigdy żadnemu z nas nie powiedziała pas. Sztaudynger Jan
Nigdzie dobroć nie mówi do nas piękniej i dobitniej, niż w cichym świecie małych rzeczy. To wydaje się dziwne, ale jest łatwe do zrozumienia. Głos dobra mówi prawie zawsze cicho. I tylko w ciszy można dobrze zrozumieć ciche głosy. Hans Margolius
Nihil bonum nisi quod honestum, nihil malum nisi quod turpe - dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne.
Nikczemne środki upodlają nawet najszlachetniejszy cel.
Nikogo nie interesuje nigdy to, co mówi reakcjonista. Ani wtedy, kiedy to mówi, bo wówczas wydaje się to absurdalne - ani po kilku latach, bo wówczas wydaje się to oczywiste. Mikołaj Gomez Davilla
Nikogo nie przeraża myśl, że Boga nie ma; ludzie boją się raczej, że jest. Denis Diderot
Nikogo przed śmiercią nie można nazwać człowiekiem szczęśliwym. Owidiusz (Publius Ovidius Naso, 43 p.n.e. - 17 lub 18 n.e)
Nikomu nie jest zagwarantowana radość życia. Od życia dostajemy tylko czas i przestrzeń. Do nas należy zapełnienie ich radością. [106] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Nikomu nie wolno drżeć przed nieznanym, gdyż każdy jest w stanie zdobyć to czego pragnie i czego mu potrzeba. Paulo Coelho
Nikt jak aptekarka nie wie co to miarka. Kłosek I
Nikt na tym świecie nie może rozwijać się swobodnie i żyć w pełni, nie będąc rozumianym przez przynajmniej jedną osobę. Paul Tournier
Nikt nic nie czyta; jeśli czyta nie rozumie; jeśli rozumie natychmiast zapomina. Prawo Lema
Nikt nie dba o powalonego tyrana. Seneka
Nikt nie jest bardziej konserwatywny, niż wyznawcy awangardy. George Braque
Nikt nie jest biedny jeśli ma przyjaciół. Albert Jacguard
Nikt nie jest nieszczęśliwy bez winy. Seneka
Nikt nie jest prorokiem we własnej ojczyźnie. Wulgata
Nikt nie jest samotną wyspą. John Donne (1572 - 1631)
Nikt nie jest tak bardzo zniewolony jak ktoś, kto czuje się wolnym, podczas gdy w rzeczywistości nim nie jest. Johann Wolfgang von Goethe (1749 - 1832)
Nikt nie jest tak bogaty, żeby pogardzić uśmiechem, ani tak biedny, żeby nie móc nim darzyć.
Nikt nie jest tak głupi, żeby od czasu do czasu takiego nie udawać. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Nikt nie jest tak stary, aby nie mógł się jeszcze czegoś nowego nauczyć. Ajschylos (525-456 r. p.n.e)
Nikt nie jest większym przyjacielem niż Bóg, źródło samej przyjaźni. David Maria Turoldo
Nikt nie jest zobowiązany do rzeczy niemożliwych. Publius Iuventius Celsus (I w. n.e)
Nikt nie ma dostępu do tajemnicy człowieka. Jedynym wyjątkiem jest serce. Phil Bosmans
Nikt nie miał czystego sumienia. Każdy miał podstawy, by czuć się wszystkiemu winnym, by czuć się nie wykrytym przestępcą, nie zdemaskowanym oszustem. [o ludziach podczas rewolucji] Borys Pasternak
Nikt nie może cię poniżyć bez twojej zgody. E. Roosevelt
Nikt nie może dać więcej od tego, co wszystko stracił.
Nikt nie może obiecywać sobie czegoś na przyszłość. Seneka
Nikt nie może przekazać dzieciom niczego więcej niż to, co sam sobie przyswoił. Arthur Brühlmeier: Edukacja humanistyczna, "Impuls", Kraków 1993
Nikt nie może uciec od swojego przeznaczenia. Demostenes
Nikt nie może walczyć o jakąś sprawę, żeby sobie nie zyskać wrogów. Friedrich Engels (1820-1895)
Nikt nie może wykuć szczęścia swojego życia; można wykuć tylko szczęście chwili. Karl Heinrich Waggerl
Nikt nie może zmierzyć miłości żyjącej w sercu człowieka i jego odpowiedzialności za zmarnowaną miłość. Michel Quoist
Nikt nie otrzymał od natury prawa komenderowania innymi. Denis Diderot
Nikt nie podjąłby się zrobienia najprostszego zegara odmierzającego tylko godziny, a każdy podejmie się tworzenia praw regulujących wszystkie stosunki ludzkie. Antoni Słonimski
Nikt nie ponosi odpowiedzialności za swoje myśli. Ulpian z Tyru (Ulpianus Domitianus, ok. 170 - 224)
Nikt nie posiada Boga tak, aby na Niego nie musiał czekać. A jednak nikt by też na Niego nie czekał, gdyby nie wiedział, że On już od dawna na niego czeka. Dietrich Bonhoeffer (1906 - 1945)
Nikt nie posuwa się za daleko, chyba, że nie wie dokąd chce iść. Dumitriu
Nikt nie potrafi tak solidnie zakopać swoich błędów jak cesarz. Agrypa Marek
Nikt nie powinien wykorzystywać cudzej ignorancji. Cyceron (Cicero Marcus Tullius, 106-43 p.n.e)
Nikt nie powinien żyć bez przyjaciela, a już szczególnie bez niego umierać. Mike Yaconelli
Nikt nie rodzi się sobą. Każdy rodzi się z masą marzeń, obciążony masą ideałów innych ludzi i musi się z tym uporać.
Nikt nie spojrzał prawdzie w oczy, bo ona ma tylko oczodoły. S. J.Lec
Nikt nie wie więcej niż musi wiedzieć. Wszyscy jesteśmy zamknięci w grobach grawitacji. (Ptasiek) William Wharton
Nikt nie wie, jak mi czasem żyć ciężko! A. Mickiewicz (1798-1855)
Nikt nie wie, jak mu się życie ułoży. O śmierci niechybnej wszyscy wiedzą; jest to jedyne, czego jesteśmy pewni i do czego możemy bez powodu się przygotowywać. Trygve Gulbranssen - A lasy wiecznie śpiewają
Nikt nie zwalcza wolności, zwalcza co najwyżej wolność innych. Karol Marks
Nikt nie żąda od konstytucji, żeby była pisana wierszem. Ale żądają od wierszy, aby były pisane konstytucyjnie.
Nikt nie żyje i nie umiera sam. Wszyscy razem wędrujemy drogami Pańskimi. Roland Leonhardt
Nikt niech nie ma o sobie wyższego mniemania niż należy, lecz niech sądzi o sobie trzeźwo - według miary, jaką Bóg każdemu w wierze wyznaczył. Paweł Z Tarsu
Nikt nigdy nie wyrzekł się Boga na łożu śmierci; ten prosty fakt stanowi najlepszy argument w sporach z ateistami. Hannah More
Nikt tak nie docenia geniuszu zawartego w twoich słowach jak twój pies. Christopher Morley
Niszcz zło w zarodku. Owidiusz
Niszczą dobre drzewa, żeby wydawać złe gazety. James Watt
No more Hiroshima - hasło obrońców pokoju po II wojnie światowej.
Noc jest przedsionkiem dnia. Tales
Każdy ma nos, ale nie każdy ma nosa. Bułatowicz Józef
Nowa epoka nie chce zeszłego natchnienia. Cyprian Kamil Norwid (1821-1883)
Nowa znajomość jest jak nowa książka. Wolę ją, nawet gdy jest zła, od starej.
Nową przypowieść Polak sobie kupi, Że i przed szkodą, i po szkodzie głupi. Jan Kochanowski (1530 - 1584)
Nowe bogactwa i stare meble nieodparcie się przyciągają. Edouard Thielin
Nowe rogi: Nowe poroże zyskuje rogacz, kiedy się sarnie powinie noga. Konopiński Lech
Nowe systemy produkują nowe błędy. Stare systemy produkują tak nowe, jak i stare błędy. Prawa Murphy'ego
Nowego kłamstwa słucha się chętniej aniżeli starej prawdy.
Nowi poeci zbyt wiele wody wlewają do atramentu. Johann Wolfgang Goethe
Nowość nie zawsze jest nowatorska. Waydyk Zbigniew
Nowy ład dla narodu amerykańskiego. Franklin Delano Roosevelt (1882 - 1945)
Nowy wspaniały świat. (Brave New World). Aldous Leonard Huxley (1894 - 1963)
Nuda jest czasem szatana.
Nuda jest siostrą rozpaczy. Ebner-Eschenbach Marie Von
Nudziarz pozbawia cię samotności, nie zapewniając towarzystwa.
Nudziarz to człowiek, który mówi, kiedy chcesz, żeby słuchał.
Nutria: Mysz w damskim futrze. Serna Gomez De La
O czym nie można mówić, o tym trzeba milczeć. Ludwig Wittgenstein (1889 - 1951)
O głupcze! dobrze o sobie mów samym. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
O ile możności żyć bez zwolenników. Jak niewiele znaczą zwolennicy, pojmuje się dopiero wtedy, kiedy się przestało być zwolennikiem swoich zwolenników. Aforyzmy F. Nietsche
O ile powiększycie i polepszycie duszę waszą, o tyle polepszycie prawa wasze i powiększycie granice wasze. Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
O ile udało mi się zaobserwować, każde wprowadzenie młodej władzy przechodzi przez kilka etapów. Na początku jest to triumf rozumu, duch krytycyzmu, walka z przesądami. Potem następuje drugi okres. Biorą górę mroczne siły "podszywających się", fałszywych sympatyków. Wzrasta podejrzliwość, donosy, intryga, nienawiść. Borys Pasternak
O kierunku sztuki można powiedzieć, że się wybił, dopiero wtedy, gdy stosują go dekoratorzy wystaw. Pablo Picasso (1881 - 1973)
O Leonardo, czemu się tak trudzisz? Leonardo da Vinci (1452 - 1519)
O łotrze stary, stary łotrze, im młodsza się o ciebie otrze, tym do niej robisz oczy słodsze. Jan Sztaudynger
O miłości!Wszelkim chorobom lekarstwo się zdarza, Jedynie miłość nie chce mieć lekarza. Jan Gawiński
O miłość walczyć - wam, nie nam przystało, Nieść hołdy waszą, naszą zbierać chwałą. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
O naśladowcy, trzodo niewolników! Horacy (Quintus Horatius Flaccus, 65 - 8 p.n.e)
O niektórych mówią, że myślą, a oni się tylko namyślają.
O obecnych się nie mówi.
O pewnych rzeczach się nie mówi, aby nie ranić drugiej osoby. Podstawą dobrego małżeństwa jest szacunek, a czasem przejawia się on właśnie tym, aby przemilczeć to, czego śiadomość niczego nie naprawi. Danielle Steel: Teraz i na zawsze (New and Forever)
O pewnym księdzu mówiono, że śpiewa źle, ale z zamiłowaniem. ks. Jan Twardowski
O pieśni gminna! ty arko przymierza / Między dawnymi i młodszymi laty. Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
O piękna nagości, najlepszy stroju! Nie zaciskasz żył, lecz każdemu członkowi ciała z wdziękiem udzielasz radosnej swobody. J. Thomson
O pisowni: Nie masz morale bez ale. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
O Polsko! póki ty duszę anielską / Będziesz więziła w czerepie rubasznym. Juliusz Słowacki (1809 - 1849)
O radę pytaj tego kto sam sobie radzi. Leonardo da Vinci
O radości, iskro bogów. - Obramieńcie się, miliony! / Pocałunek całej ziemi! Bracia, za gwiazdami temi / Ojciec mieszka uwielbiony. Friedrich Schiller (1759 - 1805)
O seksie: Sprawy seksu to bzdury - rzekł szpetnemu ponury. Konopiński Lech
O słońce moje! (O sole mio! ) Giovanni Capurro (1850 - 1920)
O słowa, jakie zbrodnie popełnia się w imię wasze. (Ionesco). (Ionesco)
O tobie mówi bajka pod zmienionym imieniem. Horacy, Quintus Horatius Flaccus (65-8 p.n.e)
O tyle stajesz się z dnia na dzień piękniejszy, o ile wzrasta w tobie miłość. Bo miłość jest ozdobą duszy, jest jej pięknem. św. Augustyn
O tym, kim jesteśmy, decyduje jakość naszych związków z innymi. Hryniewicz Wacław
O upodobania i kolory nie należy się spierać.
O wiele łatwiej jest zapamiętać sobie o ludziach złe (plastyczne) niż dobre (abstrakcja). Zło jest charakterystyczne, dobre jest banalne. Karol Irzykowski
O wiele łatwiej jest zjednoczyć Europę niż na nowo wprowadzić zgodę między dwie skłócone kobiety. Ludwig XVI
O większego trudno zucha, Jak był Stefek Burczymucha. Maria Konopnicka (1842 - 1910)
O wilku mowa. (Ecce tibi lupum in sermone). Titus Maccius Plautus (ok. 250 - 184 p.n.e)
O własnych stój siłach - nie zaś podtrzymywany. Marek Aureliusz (Marcus Aurelius Antoninus, 121 - 180)
O wolności! O wolności! Jakież zbrodnie popełnia się w twoim imieniu! Jeanne Marie Roland de la Platiere (zw. Manon, 1754 - 1793)
O zajęciach nie mówi się w domu, o kobietach nie mówi się poza domem. Przysłowie chińskie
O zmarłych należy mówić dobrze albo wcale.
O, cudowna potęgo kopniaka w tyłek. Arystofanes
O, czasy! O, obyczaje! Cyceron (Cicero Marcus Tullius, 106-43 p.n.e)
O, gdyby lud rzymski miał tylko jedną szyję! Kaligula (Caius Iulius Caesar Caligula, 12 - 41)
O, gdybyś milczał! Byłbyś nadal filozofem. Boecjusz
O, jakie to wspaniałe uczucie trzymać dłoń starego przyjaciela! Henry Wadsworth Longfellow (1807-1882)
O, luba zginąłem w niebie, Kiedym raz pierwszy pocałował ciebie! Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
O, sen! kochają miękki sen / Na całej ziemskiej kuli! S. T. Coleridge
O, święta naiwności! Jan Hus
O, życie moje! Bądź mi święte i olbrzymie! Leopold Staff (1878 - 1957)
Obaj lepsi! (Ambo meliores! ). (Ambo meliores!)
Obce wyrazy mogą służyć półinteligentom jako pancerz ochronny. Carl de Vries
Obcowanie z karłami deformuje kręgosłup. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Obdarzając uśmiechem - uszczęśliwiasz serce. Stapulensis Jacobus Faber, właśc. Lefčvre d'Étaples Jacques (ok. 1460-1536)
Obdziela i obdziera nas czas. Jan Sztaudynger
Obecnie kładzie się większy nacisk na wiedzę człowieka niż na jego charakter. Erenburg Ilia
Obelgę się zapomina. Pozostaje obraza
Obelgi są racjami tych, którzy nie mają racji.
Obfita lektura i życie bez ruchu czyni ludzi rozczarowanymi i tępymi. George Bernard Show
Obfitość czyni mnie biedakiem. Owidiusz (Publius Ovidius Naso, 43 p.n.e. - 17 lub 18 n.e)
Obfitość zakazanych owoców dowodzi, że nie jesteśmy w raju. Karpacz Robert
Obiecanka - cacanka, a głupiemu radość. Powiedzenie ludowe
Obiecuj tylko tyle, ile możesz dąć. I dawaj więcej, niż obiecałeś. [31] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Obiektywnie socjaldemokracja jest umiarkowanym skrzydłem faszyzmu. Józef Stalin (właśc. Iosif Dżugaszwili, 1879 - 1953)
Obietnica nie nakarmi. Włodzimierz Scisłowski
Objawiać sztukę, ukrywać artystę - oto cel sztuki. Oscar Wilde "Przedmowa"
Obleczcie się w serdeczne miłosierdzie, dobroć, pokorę, cichość, cierpliwość, znosząc jedni drugich i wybaczając sobie nawzajem, jeśliby miał ktoś zarzut przeciw drugiemu: jak Pan wybaczył wam, tak i wy! św. Paweł (Kor 3,12-13)
Obliczyć: Ile nierówności musi rozwiązać życie.
Oblubienica: Przyłóż mię jako pieczęć do serca twego, jako pieczęć do ramienia twego; bo miłość jest mocna jak śmierć, a zazdrość twarda jak otchłań; pochodnie jej są z ognia i płomieni. Wody mnogie nie mogły ugasić miłości i rzeki nie zatopią jej; choćby człowiek dał za miłość wszystką majętność domu swego, wzgardzi nią jako nicością. Odpuszczone jej grzechy, których było wiele, bo wiele kochała. Biblia
Obłuda i spryt to dwa najważniejsze składniki inteligencji głupców.
Obłuda jest hołdem, jaki występek oddaje cnocie. Francois de la Rochefoucauld (1613 - 1680)
Obmowa porusza się na kołach i wszyscy, mniej lub więcej smarują je, podczas gdy się toczy. Quido
Obojętność jest jak lód polarny na biegunach: zabija wszystko. Balzac Honoré de (1799-1850)
Obojętność jest najłagodniejszą formą nietolerancji.
Obojętność moralna to choroba bardzo kulturalnych ludzi. Henri Frederic Amiel
Obojętność to paraliż duszy. Czechow Antoni
Obok bogów narodowych, bożków lokalnych są jeszcze bałwany epokowe. Adolf Nowaczyński (publicysta i pisarz związany z obozem narodowym)
Obok nonsensu grzechu istnieje paradoks łaski.
Obowiązkowa przyjemność jest nieprzyjemnym obowiązkiem.
Obowiązkowość jest pożyteczna w pracy, ale przykra w stosunkach międzyludzkich.
Obserwuj, słuchaj, rzadko osądzaj i nie chciej za dużo Platon.
Obudzenie narodu rzymskiego, trwającego w odrętwieniu przez wiele wieków niewoli, taki będzie plon waszych zwycięstw. - motywacja dla żołnierzy. Napoleon Bonaparte (1769-1821)
Oby to nie było złym znakiem(Absit omen). (Absit omen). (Absit omen)
Obywateli nie produkuje się w fabrykach; to w rodzinie, pod sercem matki kryje się naród. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Ocalałeś nie po to aby żyć / masz mało czasu trzeba dać świadectwo [...] Bądź wierny Idź. Zbigniew Herbert (1924 - 1998)
Occasio facit furem - okazja czyni złodzieja.
Oceniając człwieka pomyśl, co byłby wart, gdyby nie był na stanowisku. Oskar Wilde
Oceniamy mądrość człowieka na podstawie jego nadziei. Ralph Waldo Emerson (1803-1882)
Och, na tym świecie Śmierć wszystko zmiecie, / Robak się lęgnie i w bujnym kwiecie. Antoni Malczewski
Och, Wschód to Wschód i Zachód to Zachód, / I nigdy się nie spotkają. Rudyard Kipling (1865 - 1936)
Ociec, prać? - Prać! Henryk Sienkiewicz (1846 - 1916)
Oczekiwać przyjemności jest też przyjemnością. Gotthold Lessing
Oczekiwanie. Pierwsza lekcja miłości. Dzień dłuższy w nieskończoność, snujemy tysiące planów, prowadzimy sami ze sobą wymyślone dialogi, przyrzekamy się zmienić - i trwamy w niepokoju, aż do nadejścia osoby, którą kochamy. A kiedy jest wreszcie obok, to brak nam słów. Bowiem długie godziny oczekiwania wywołują napięcie, napięcia przekształca się w lęk, a lęk sprawia, że wstydzimy się okazać własne uczucia. Paulo Coelho
Od bliskich zbrodni bliżej nieraz do pokuty niż od gładkiego, mdłego, a jałowego ugrzecznienia. Jacques Benigne Bossuet
Od człowieka nie można wymagać więcej, niż sam jest gotów dąć. Nie można zbierać pszenicy tam, gdzie rośnie trawa. H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Od dawna już rola mędrca jest niebezpieczna wśród szalonych. Denis Diderot
Od fanatyzmu religijnego do barbarzyństwa już tylko jeden krok. Denis Diderot
Od głowy do pięty (Od stóp do głów) ( A capite ad calcem). ( A capite ad calcem). ( A capite ad calcem)
od jaja, od początku.
Od jajka do jabłek; od początku do końca. Horacy (Quintus Horatius Flaccus, 65-8 p.n.e)
Od jednego pocałunku kobieta się nie zepsuje. Gruzińskie
Od Jowisza niechaj zaczyna się dzieło. Pracujmy z Bogiem. Owidiusz (Publius Ovidius Naso, 43 p.n.e.-17 lub 18 n.e)
Od kobiet z płaczem drących szaty i od fal morskich nie wyglądajmy spokoju. Maoryjskie
Od kwiatu żąda się zapachu, od człowieka uprzejmości. Przysłowie hinduskie
Od męża do żony wiedzie most zwodzony. J. Sztaudynger
Od móc do być (od możliwości do rzeczywistości) (A posse ad esse). (A posse ad esse). (A posse ad esse)
Od muzyki piękniejsza jest tylko cisza. Paul Claudel (1868 - 1955)
Od nagłej i niespodziewanej śmierci / zachowaj nas, Panie. Z Litanii do Wszystkich Świętych
Od ostrzału nieprzyjaciela celniejszy jest tylko ostrzał własnej artylerii.
Od pięknej kobiety prędko odwykniesz, od dobrej nigdy. Michael de Montaigne
Od podatków ucieka za granicę co najmniej tylu ludzi, ilu ucieka od dyktatorów. James Newman
Od porywu ognia gorsza jest napaść kobiety. Abisyńskie
Od rangi meczu nie zależy ranga kibica. Kumor Aleksander
Od samego mieszania herbata nie staje się słodsza. Stefan Kisielewski
Od siebie uciekamy zawsze z sobą. Kumor Aleksander
Od skargi biednego człeka wszelkie bóstwo ucieka. Eurypides
Od słowa do słowa idzie człowiek czasem całe życie. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Od większości z nas wymaga się ciągłej, podniesionej do rangi systemu obłudy. Nie można bez szkody dla zdrowia dzień w dzień udawać co innego, niż się czuje, zachwycać się tym, czego się nie lubi, cieszyć się z tego, co przynosi nieszczęście. (...). Nasza dusza zajmuje miejsce w przestrzeni i tkwi w nas jak zęby w ustach. Nie można jej wiecznie bezkarnie gwałcić. Borys Pasternak
Od wszystkich uznanych wyjątków istnieją wyjątki. Prawa Murphy'ego
Od wypadku do wypadku. (A casu ad casum). (A casu ad casum)
Od wzniosłości do śmieszności jest tylko jeden krok. Napoleon I (Napoleon Buonaparte, 1769 - 1821)
Od założenia Rzymu; przenośnie: od początku. Tytus Liwiusz
Od zbrodni nie płaci się podatku. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Od zwykłych rzeczy naucz się spokoju. Ks. Jan Twardowski
Od żartu krok tylko do waśni i gniewu. Horacy
Odciski palca bożego nie są nigdy identyczne. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Oddając się miłości dotykamy nieznanego. Flaubert
Oddajmy siebie w całości nie jako równowartość, ale po prostu dlatego, że nie mamy nic więcej. Augustyn z Hippony
Odejdź szatanie! Diablica jest u mnie. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Odjechać to trochę umrzeć. Edmond Haraucourt
Odkąd egzystencjaliści odkryli, że człowiek umiera, już trudno nas czymkolwiek zaskoczyć.
Odkrycie charakteru pisma przyjaciela na kopercie listu przyniesionego przez listonosza sprawia, że słońce rozjaśnia najbardziej pochmurny dzień. Charlotte Gray
Odkrycie polega na tym, aby zobaczyć to, co wszyscy widzieli, i pomyśleć to, czego nie pomyślał nikt. Albert Szent-Györgyi
Odkrył, że jest zbrodniarzem (niedołęgą, głupcem), i postanowił żyć z sobą samym w dobrej komitywie. I życie mu upływa na tolerowaniu siebie. Karol Irzykowski
Odkrywać nowe światy? A po co? By w nie wnosić stare cierpienia? Henryk Elzenberg
Odległość między życiem a śmiercią jest nieokreślona. Dlatego nikt nie wie gdzie kończy się jedno a zaczyna drugie. Poe Edgar Alan
Odmienny obraz każde widzi oko/ I każde ucho inny słyszy śpiew,/ A każde serce, gdy wejrzeć głęboko,/ Ukaże własną sromotę i grzech./ Diabły ukryte pod ludzkim przebraniem/ Na koniec piekieł zasiedlą podziemia,/ Lecz dobroć, przyjaźń i miłość powstanie/ Z dna serca biednego stworzenia. Dean. R. Koontz
Odmień swoje życie nie tylko z wiosną, ale również w środku zimy pomaluj oblodzone szybki. (Werniks) William Wharton
Odnajdziesz swoją drogę w "Księdze". Są w niej zebrane słowa Boga, by prowadzić ludzi i żywić ich w drodze. Michel Quoist
Odnajdziesz swoją drogę, jeśli nie będziesz wpatrywał się za siebie. Michel Quoist
Odnaleźć swoja jaźń to zrozumieć ze 'ja' i śmierć to jedno...
Odpowiedniejszą rzeczą jest śmiać się z życia, a nie lamentować. Lucjusz Anneusz Seneka
Odpowiedzialni jesteśmy nie tylko za to, co robimy, lecz i za to, czego nie robimy.
Odpowiedzialność jest probierzem wolności.
Odpowiedzialność jest wygodna, spoczywa chętnie na takich, co są nietykalni. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Odrobina działania warta jest tony abstrakcji. Prawo Bookera
Odrzucać pochwałę to zdradzać pragnienie usłyszenia jej ponownie. Francois de la Rochefoucauld (1613 - 1680)
Odrzucanie zasad to także zasada. Jean Paul Sartre (1905 - 1980)
Odrzucenie komunikowania jest sposobem komunikowania mniej przyjaznym, ale najpotężniejszym. Georges Bataille
Odwaga jest czasem i skutkiem strachu. Żółkiewski Alojzy
Odwaga jest dobra, lecz wytrwałość lepsza. Fontane T
Odwaga jest to brak wyobraźni. Rudyard Kipling
Odwaga prowadzi strach pogania. Grzeszczyk Władysław
Odwaga staniała, rozum podrożał. Artur Sandauer (ur. 1913)
Odwaga: Odwaga jest jedna, bohaterstw tysiące. Lechicki J
Odważni są zawsze uparci. Paulo Coelho
Odważnie i szczerze(Audacter et sincere). (Audacter et sincere). (Audacter et sincere)
Odważny jest nie tylko ten kto zwycięża swych wrogów, ale i ten, kto przezwycięża swe namiętności. Demokryt z Abdery
Odwróciła się od lustra plecami, bo nie cierpiała próżności luster. Paul Celan
Ofiarodawca dodaje wartości podarkowi (Auctor pretiosa facit ). (Auctor pretiosa facit ). (Auctor pretiosa facit )
Ogień uczuć i sztuka kobieca / Najtwardsze serca zmiękcza i roznieca; / Lecz raz nagięte, zmianom nie ulegnie / I pierwej pęknie, niźli się odegnie. Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Ogień, morze, kobieta - trzy nieszczęścia.
Ogromnie lubię kobiety, zwłaszcza kiedy są ładne i uległe.
Oj dana, dana, / nie ma szatana, a świat realny / jest poznawalny. Agnieszka Osiecka (ur. 1936)
Ojcowie zdolnych dzieci są gorącymi zwolennikami teorii dziedziczenia. Carlo Manzoni
Ojczyzna jest to wielki - zbiorowy - Obowiązek. Cyprian Kamil Norwid (1821-1883)
Ojczyzna to ludzie, których rozumiemy i którzy nas rozumieją. Max Frisch (1911-1991)
Ojczyzna, albo śmierć. Zwyciężymy! - hasło rzucone dyktaturze Batisty, 1953. Hasło rewolucji kubańskiej
Ojczyzna, nauka, cnota. Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Ojczyzną kobiety jest jej mąż. Abisyńskie
Okazało się, że dla inspiratorów rewolucji cały ten zamęt przemian i przewartościowań to jedyny rodziny żywioł, że niczym się ich bardziej nie udelektuje niż wydarzeniami na miarę całej kuli ziemskiej. Ich cel to budowa światów, etapy przejściowe. Niczego innego się nie nauczyli, niczego nie umieją. (...). Człowiek się rodzi po to, aby żyć, a nie, by się przygotowywać do życia. I same zjawisko życia, dar życia są tak porywająco prawdziwe! [ocena rewolucji i jej przywódców] Borys Pasternak
Okazja czyni nie tylko złodzieja, ale także wielkich ludzi.
Okazja: Okazja to perskie oko losu. Bułatowicz Józef
Okazuje się, że jestem taki jak wszyscy ludzie widzę świat nie takim jaki jest, lecz jakim go chciałbym go widzieć. Paulo Coelho
Okazywany człowiekowi szacunek czyni go lepszym.
Okno na świat można zasłonić gazetą. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Oko: Oko cyklonu nie roni łez. Regulski Antoni
Okolicznością łagodząca jest fakt, ze sztuka pochodzi z czasów zamierzchłych. Zbigniew Herbert
Okrągłe rocznice są nonsensem- wynikają z przypadkowego stosowania systemu dziesiętnego. Stefana Kisielewski (1911-1991)
Okropne jest to, że nie można ani żyć z kobietami, ani bez nich. George Byron
Okropnie przykro jest patrzeć, jak umiera nadzieja. Simone de Beauvoir
Okrutną zagadką jest życie. Nikos Kazantzakis
Ołówek: Ołówek pisze cienie słów. Serna Gomez De La
Omne nimium nocet - każdy nadmiar szkodzi.
Omnia incipides, nihil absolvides - kto wiele zaczyna, niczego nie kończy.
Opieka: Czasem taki jest mecenat, że z pupila wkrótce denat. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Opiewam oręż i męża. Wergiliusz (Publius Vergilius Maro, 70-19 p.n.e)
Opinia publiczna bywa ostatnią ucieczką polityków, którzy nie mają opinii własnej. M. B. Carter
Opinia publiczna powinna być zaalarmowana swoim nieistnieniem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Opinia publiczna to zdanie ludzi, których normalnie nikt o zdanie nie pyta.
Oportunista to człowiek, który nauczył się posiadać zdanie innych. Jean Cau
Opowiedz mi twoją przeszłość, a ja powiem ci, jaka będzie twoja przyszłość. Konfucjusz
Opracowanie budżetu państwa to sztuka równomiernego rozłożenia rozczarowań. Maurice Stan
Oprócz optymistów i pesymistów istnieje jeszcze trzeci gatunek - przewidujący. Magdalena Samozwaniec (1894-1972)
Optymista ogłasza, że żyjemy w najlepszym ze wszystkich możliwych światów, a pesymista obawia się, że to może być prawda.
Optymista wierzy, że żyjemy w najlepszym ze światów, pesymista obawia się, że może to być prawdą. Dylemat Główny
Optymistę spotyka w życiu tyle samo niepowodzeń i tragedii, co pesymistę, ale optymista znosi to lepiej. Martin Seligman
Optymizm - karykatura nadziei. Gilbert Cesbron
Optymizm i pesymizm różnią się jedynie w dacie końca świata. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Optymizm jest najczęściej wynikiem intelektualnej pomyłki. Raymond Aron (1905-1983)
Optymizm jest zawsze wynikiem niedostatecznych informacji. Jacques Tati
Optymizm to obłęd dowodzenia, że wszystko jest dobrze, kiedy nam się źle dzieje. Wolter (1694-1778)
Opuszczona kobieta ma zawsze sobie coś do zarzucenia. Wietnamskie
Orator mówi z patosem nie swoim głosem. Rajczak Feliks
Ordery ułatwiają odróżnianie polityków od kelnerów. Erich Mende
Organizacja społeczeństwa w określonym czasie zależy od środków produkcji czyli sposobu produkcji i organizacji pracy. Karol Marks
Organizowanie chaosu kończy się chaosem organizacji.
Orłem naszych czasów jest bocian. Kąkolewski Krzysztof
Oryginalność jest to sumienność w obliczu źródeł. Cyprian Kamil Norwid (1821-1883)
Oryginalny pisarz to nie ten , który nikogo nie naśladuje, lecz ten, który nikogo naśladować nie potrafi.
Oryginalnym pisarzem nie jest ten, który nikogo nie naśladuje, ale ten, którego nikt nie potrafi naśladować. Francois Rene de Chateaubriand (1768 - 1848)
Orzeł nie łapie much. (Aquila non capit muscas). (Aquila non capit muscas)
Osamotnienie mojego sławnego na całym świecie bohatera powinno przypominać czytelnikom o osamotnieniu duchowym, jakiego wszyscy doświadczamy nawet wówczas, gdy prowadzimy aktywne życie w środku zatłoczonego miasta. Daniel Defoe
Osiągnięcia często przesłaniają złe czyny. Demostenes
Osioł najpiękniejszy wydaje się osłowi. Powiedzenie łacińskie
Osioł przy lirze. (Asinus ad lyram). (Asinus ad lyram)
Osioł przy lirze; pasuje jak wół do karety.
Osoba kochająca upodabnia się w pewnym stopniu do przedmiotu swej miłośći i tylko dlatego może mu się spodobać. Claude Andrien Helvetius
Osobowość kobiety jest zawsze rozdwojona, podczas gdy u mężczyzny ma ona na względzie tylko samego siebie. de Stael
Ostańcie z Bogiem, ludzie kochane. Władysław Stanisław Reymont (1867 - 1925)
Ostateczne dzieje wszechświata zdają się historią porażki Bytu w starciu z Nicością. Kolakowski
Ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej. Hermann Goering (1893 - 1946)
Ostatecznie wszyscy mamy do opowiedzenia tylko jedną historię. Jonathan Caroll - Zaślubiny patyków
Ostatecznie wszyscy, prócz mnie, na tej emigracji są szpiclami. Stanisław Cat-Mackiewicz
Ostatni stopień nieszczęścia jest pierwszym stopniem szczęścia.
Ostrożnie z miłością bez granic, a nuż znajdzie się pazerny amator.
Oszczędny śpi na słomce, którą widzi w swoim oku, a ogrzewa mieszkanie belką, którą widzi w oku bliźniego. Alfons Allais
Oszukać diabła to nie grzech. Daniel Defoe
Oszukujcie oszukujących. Owidiusz
Oszustwem jest ukrywanie oszustwa. Przysłowie łacińskie
Oszustwo: Udana prostota jest delikatnym oszustwem. La Rochefoucald
Ośmiel się być mądrym. Horacy
Ośmieszanie młodości to przywilej starości. Konopiński Lech
Oświeceniem nazywamy wyjście człowieka z niepełnoletności, w która popadł z własnej winy. Immanuel Kant
Otaczaj się towarzyszami broni - przeciwnik będzie miał wybór celów.
Oto cecha naszych czasów: dużo maszyn, mało manier. John Patrick
Oto jak nas, biednych ludzi, Rzeczywistość ze snu budzi. Tadeusz Żeleński-Boy (1874 - 1941)
Oto jest miłość. Dwoje ludzi spotyka się przypadkiem, a okazuje się, że czekali na siebie całe życie
Oto para idealna, on Amor, ona amoralna. Jan Sztaudynger
Oto postęp prawdziwy: od seksu bez dzieci do dzieci bez seksu. ks. Artur Katolo
Otwarte serce jest zaproszeniem do przyjaźni. Aldona Różanek
Otyli żyją krócej. Ale jedzą dłużej. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Owca co miała złote runo nie była bogata. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Owoce zwycięstwa? Gruszki na wierzbie. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Owocem ciszy jest modlitwa. Owocem modlitwy jest wiara. Owocem wiary jest miłość. Owocem miłości jest służba. Owocem służby jest pokój. Matka Teresa z Kalkuty
Owszem, kocham siebie, ale nie zawsze lubię. Kazimierz Brandys (1916-2000), polski prozaik i eseista
Owszem, można sobie wybierać drogę, ale nie ludzi, których się na niej spotyka.
Ożenek: Są mężczyźni, którzy żenią się jedynie dlatego, że się boją sami spać. Jokiel E
Pajac: Każdy człowiek staje się pajacem byle go pociągnąć za odpowiednią nitkę. Boy-Żeleński Tadeusz
Pająk zjadł muchę. lecz że prawo ceni, tłumaczy potomnym: "Byliśmy zmuszeni". Jan Sztaudynger
Pająk: Pająk ceruje powietrze. Serna Gomez De La
Pakt jest zawsze głupi. Nietzsche Friedrich
Palma pierwszeństwa: Nie każda palma pierwszeństwa rodzi kokosy. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Pamięć jest jedynym rajem, z którego nie możemy być wypędzeni.
Pamięć to pokarm dla wyobraźni. Amy Tan
Pamiętać należy w małżeństwie, że kobieta żyje uczuciem... Honoriusz Balzak
Pamiętaj o tym, że twoje swobodne i wolne od zajęć chwile obciążone są największymi zadaniami i odpowiedzialnością. Św. Augustyn (Aurelius Augustianus 354-430)
Pamiętaj, co masz do zrobienia i zapomnij, czego już dokonałeś. Marie von Ebner-Eschenbach
Pamiętaj, nadejdzie czas odkupienia. Daab
Pamiętaj, nadzieja bliska jest spełnienia. Daab
Pamiętaj, nas jest troje, ja, ty i choroba. Ty musisz być po mojej stronie. We dwóch będzie nam łatwiej zwalczyć tę jedną. Ale jeśli ty sprzymierzysz się z nią - wtedy ja jeden nie dam wam obojgu rady... Abul Fardż
Pamiętaj, że bogactwo polega nie na tym, żeby mieć tyle pieniędzy, ile się chce, tylko żeby mieć tyle pieniędzy, ile się potrzebuje. H. Jackson Brown
Pamiętaj, że jedynym głupim pytaniem jest to, które chciałeś zadać, ale nie zadałeś. H. Jackson Brown
Pamiętaj, że jesteś człowiekiem. Simonides z Keos (556 - 469 p.n.e)
Pamiętaj, że każda rzecz warta zrobienia zajmie ci więcej czasu niż myślisz. Michel Quoist
Pamiętaj, że minuta gniewu odbiera ci sześdziesiąt sekunt szczęścia. H. Jackson Brown
Pamiętaj, że najpiękniejsze chwile w życiu często przychodzą niezapowiedziane. H. Jackson Brown
Pamiętaj, że najważniejsze jest, aby to, co najważniejsze, pozostało najważniejsze. H. Jackson Brown
Pamiętaj, że pech, podobnie jak szczęśliwa passa, rzadko trwa długo. H. Jackson Brown
Pamiętaj, że prawdziwe szczęście rodzi się z godnego życia. H. Jackson Brown
Pamiętaj, że szczęśliwa przyszłość zaczyna się od teraz. H. Jackson Brown
Pamiętaj, że wszystko jest jednym. Pamiętaj o języku znaków. Ale nade wszystko pamiętaj, że musisz iść do kresu swojej Własnej Legendy. Paulo Coelho
Pamiętaj, że wszystko, co twórcze i nowatorskie, będzie naśladowane. H. Jackson Brown
Pamiętaj, żeć śmierć nie omieszka. Syr 14,12
Pamiętajcie o tym, że jeśli diabeł chce kogoś kopnąć, nie uczyni tego nigdy swym końskim kopytem, lecz swą ludzką nogą. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Pamiętajcie, drogie dziatki, Nie żartować z ojca, matki, Bo paraliż postępowy / Najzacniejsze trafia głowy. Tadeusz Żeleński-Boy (1874 - 1941)
Pamiętniki są bombą atomową rencistów. Paul Reynaud
Pan Bóg jest wyrafinowany, ale nie jest złośliwy. Albert Einstein (1879 - 1955)
Pan Bóg świat stworzył, a potem zaczął się nim bawić. Karol Irzykowski
Pan chce być w porządku wobec życia? Ale życie zawsze Pana oszuka, życie jest świnią. Karol Irzykowski
Pan jest bliski dla strapionych w sercu. Psalm 34, 18-19
Pan każe, sługa musi. Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Pani Bovary - to ja. Gustave Flaubert (1821 - 1880)
Panie Gorbaczow, niech pan zburzy ten mur! Ronald Reagan (prezydent USA)
Panie! Proszę Cię dzisiaj nie o czas na to, bym mógł w nim uczynić jak najwięcej. Proszę Cię dziś o łaskę w tym czasie który mi dajesz, bym z pewnością i pokojem czynił to, czego Ty chcesz i co czynić powinienem. Michel Quoist
Panie, daj mi cierpliwość, abym umiał znieść to, czego zmienić nie mogę; daj mi odwagę, abym umiał konsekwentnie i wytrwale dążyć do zmiany tego, co zmienić mogę, i daj mi mądrość, abym umiał odróżnić jedno od drugiego. Marek Aureliusz (Marcus Aurelius)
Panie, daj mi siłę, abym zmienił to, co zmienić mogę; daj mi cierpliwość, abym zniósł to, czego zmienić nie mogę; daj mi mądrość, abym odróżnił jedno od drugiego. Friedrich Christoph Oetinger
Panie, nie zasłaniaj mi słońca! - Diogenes z Synopy (ok. 413 - 323 p.n.e). odrzekł Aleksandrowi Wielkiemu, który przybył i zapytał, co może uczynić dla znakomitego filozofa
Panie, spraw bym nie mówił zawsze, wszędzie i na każdy temat Tomasz z Akwinu (1225-1274).
Panie, spraw, aby moje życie stało się tak skromne i proste, jak gra trzcinowego fletu, który Ty wypełniłeś muzyką. Tagore
Panna i wiśnia malowane brzydsze. Przysłowie angielskie
Panny są majem gdy są pannami, ale zmienia się niebo gdy zostają żonami.
Panowie... jesteście oficerami Armii Stanów Zjednoczonych. Oficerowie żadnej innej armii na świecie nie mogą tego o sobie powiedzieć. Zastanówcie się nad tym. Joseph Heller
Państwo to ja. Ludwik XIV
Papież? Ile ma on dywizji? Józef Stalin (właśc. Iosif Dżugaszwili, 1879 - 1953)- na konferencji w Poczdamie, 1945, odpowiedź na słowa Churchilla, że papieżowi nie podoba się przejęcie władzy w Polsce przez komunistów
Par premium labori - jaka praca, taka płaca.
Para - woda w natchnieniu.
Para ud godna ód. Sztaudynger Jan
Paradoks człowieka. Często niewinni czują się winni
Paradoksalnym faktem jest, że bardzo często im osobistszą jest liryka autora, tym lepiej trafia do serca czytelnikowi. Karol Irzykowski
Paragraf jest rozkochany w swojej sprawiedliwości.
Paraliżował go respekt przed sobą. Chodorowski Antoni
Parasol noś i przy pogodzie. Remigiusz Kwiatkowski (1884 - 1961)
Parodia to wyraz intelektualnej bezradności.
Partia kieruje, a rząd rządzi. Edward Gierek (ur. 1913)
Partie polityczne nie stawiają dziś sobie pytania, czy ich program jest rozsądny, lecz czy jest atrakcyjny. Carlo Schmid
Paryż wart jest myszy nad. Henryk IV
Paryż wart mszy! Henryk IV Burbon (1553 - 1610)
Paryżanie nie czerpią nigdy ze swego miasta tyle przyjemności, ile daje ono prowincjuszom. Louis Aragon
Pasja jest przewodnikiem do największych tajemnic.
Pasuje jak wół do karety.
Patrz na twój widok drżę miłośnie, ach poślij mnie tam gdzie pieprzyk rośnie. Skupiński Zbigniew
Patrz w serce bez obawy zeza. Antoni Regulski
Patrząc w przyszłość zwykle bez trudu można ustalić moment narodzin nowej epoki, ale dla tych, którzy wtedy żyli, był to tylko kolejny dzień doczepiony do ogona dnia poprzedniego. John Steinbeck
Paw: Paw ma dumę w ogonie. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Pawiem narodów byłaś i papugą. Juliusz Słowacki (1809 - 1849)
Pchla: Owad co zszedł na psy. Tuwim Julian (1894 - 1953)
Pchła: I pchła nie skacze z radości. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Pechowiec nawet przy kichnięciu może się zakrztusić. Stefan Pacek
Pecunia non olet - pieniądz nie śmierdzi.
Pedant: Niejeden pedant stoi na straży bałaganu. Brudziński Wiesław
Pegaz nie powinien być kuty na wszystkie cztery nogi. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Pekińczyk wcale nie jest psem do towarzystwa. To raczej niewyrośnięty lew. Alan Alexander Milne (1882 - 1956)
Pełna wrzasku ziemia polska Od Czikago do Tobolska. Tadeusz Żeleński-Boy (1874 - 1941)
Pełne kieszenie rąk mają lenie. Stanisław Leszczyński
Pełno nas, a jakoby nikogo nie było: Jedną maluczką duszą tak wiele ubyło. Jan Kochanowski (1530 - 1584)
Pełny brzuch przeszkadza w pracy.
Per aspera ad astra - przez ciernie do gwiazd.
Per risum multum debes cognoscere stultum - po częstym śmiechu poznasz głupca (poznasz głupiego po śmiechu jego). (poznasz głupiego po śmiechu jego). (poznasz głupiego po śmiechu jego)
Pereat qui ante nos nostra dixerunt - niech przepadną ci, którzy nasze słowa wypowiedzieli przed nami.
Perfidia: Przemycać prawicowe poglądy na lewo.
Perhaps one day, sometime in the future, without any reason, without warning you will feel lonely. Then think of me. And I will come in a dream
Perwersja: podpisywać cyrograf cudzą krwią.
Pesymista to człowiek, który uważa, że wszyscy są takimi samymi łotrami jak on sam i za to ich nienawidzi. George Bernard Shaw
Pesymista to człowiek, który z dwojga złego wybiera obydwa. Dorothy Parker
Pesymista to dobrze poinformowany optymista. Anonim
Pesymista to facet, który żyje z optymistką.
Pesymista to ktoś, kto postawiony przed wyborem z dwojga złego - wybiera oba. Oscar Wilde (1856-1900)
Pesymista twierdzi, że wszystkie kobiety to nierządnice. Optymista nie jest tego zdania, ale ma nadzieję. Julian Tuwim (1894 - 1953)
Pesymista: optymista z praktyką życiową.
Pesymizm jest przywilejem młodych. W starszym wieku nie ma na to czasu. Winston Churchill (1874-1965)
Petersburg - to okno, przez które Rosja patrzy na Europę. Francesco Algarotti (1712 - 1764)
Pewna bardzo porządna kobieta poślubiła rogacza. Od tego czasu puszcza się ze wszystkimi. Sacha Guitry
Pewna kura zniosła jajko mądrzejsze od kury. Była to głupia kura. Stanisław Tym
Pewna starsza pani zapytana przez dziecko, czy jest młoda, czy stara, odpowiedziała: "Drogie dziecko, jestem młoda od bardzo dawna". [125] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Pewnego karła wydalono z kolonii nudystów za to, że stale wtykał swój nos w cudzy interes.
Pewnego przyjaciela poznaje się w sytuacji niepewnej. Cyceron (Marcus Tullius Cicero, 106-43 p.n.e)
Pewnego wieczoru zacząłem wymieniać wszystkich dobrych ludzi, których spotkałem w moim życiu. Musiałem to jednak przerwać, bo chyba nigdy bym nie skończył. Ks. Jan Twardowski
Pewnie nie można być nawet starych znajomych. Franz Kafka
Pewnik: Nie ma pewnika dla prawnika. Kłosek I
Pękło cne serce. Dobranoc, mój książę. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Piekło i raj są na ziemi - nosimy je w sobie.
Piekło jest pełne dobrych zamiarów i chęci. George Herbert (1593 - 1633)
Piekło jest wybrukowane dobrymi chęciami.
Piekło kobiet to starość. Rochefoucauld De La Francois
Piekło to jesteśmy my sami. Thomas Stearns Eliot (1888-1965)
Piekło wzywa na pomoc piekła. Przysłowie rzymskie
Pielęgnować w sobie tej czy innej głupoty nie warto, skoro i tak namnaża się ona chętnie w nas sama. Stefan Pacek
Pielęgnuj swoje marzenia. Trzymaj się swoich ideałów. Maszeruj śmiało według muzyki, którą tylko Ty słyszysz. Wielkie biografie powstają z ruchu do przodu, a nie z oglądania się do tyłu. Paulo Coelho
Pieniądz jest bezwonny, ale się ulatnia. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Pieniądz jest dobry, ale w pomyśle, w portfelu, w banku, w handlu, w ruchu, nie w środku mózgu i serca. Pasierb Jasnusz St. - Ksiądz
Pieniądz jest dziś Bogiem tego świata. Fryderyk Engels
Pieniądz jest nerwem wojny. Cyceron (Marcus Tullius Cicero, 106 - 43 p.n.e)
Pieniądz kręci światem. Liza Minelli
Pieniądz nigdy nie przychodzi nie w porę. Francis Drake
Pieniądz poniża wszystkich bogów człowieka i zamienia ich w towar. Karol Marks
Pieniądz, który człowiek posiada to swoboda, ten, za którym goni, to niewola. Jean Jacques Rousseau
Pieniądze dają chleb, las daje żonę. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Pieniądze i książki tylko wtedy pożytek przynoszą, gdy są w obiegu. Friedrich Rűckert
Pieniądze nie dają szczęścia, ale pozwalają nam znacznie wygodniej być nieszczęśliwymi. Gallux
Pieniądze nie śmierdzą. (Pecunia non olet). Cyceron (Marcus Tullius Cicero, 106 - 43 p.n.e)
Pieniądze są jak szósty zmysł, bez którego nie sposób wykorzystać w pełni pozostałych pięciu. Wiliam Somerset Maugham
Pieniądze są po to, aby je wydawać. A zatem oszczędzanie jest marnotractwem. Oskar Wilde
Pieniądze są tylko środkiem, by móc przestać myśleć o pieniądzach. Louis Aragon
Pieniądze szczęścia nie dają dopiero zakupy. Marilyn Monroe
Pieniądze ułatwiają znoszenie ubóstwa. Alfons Allais
Pieniądze zdobywa się pracą, strzeże ze strachem i traci z wielkim bólem. Sacciodor
Pieniądze, które mamy, są narzędziem wolności. Pieniądze, za którymi się uganiamy - narzędziem niewoli
Pieniądze? Jak ćmy się rozlecą. / Sława? Nieraz płakał, kto cię miał. / Przyjaźń? Szukaj jej ze świecą / nocą, na wietrze, wśród skał. Konstanty Ildefons Gałczyński
Pieniądzom trzeba rozkazywać, a nie służyć imSeneka(Lucius Annaeus Seneca, ok. 3 - 65 n.e).. (Lucius Annaeus Seneca, ok. 3 - 65 n.e)
Pieniądzom trzeba rozkazywać, nie służyć im. Seneca
Pieniądzom wszystko jest posłuszne. Eklezjastes
Pieprzyk: Defekt na efekt. Fangrat Tadeusz
Pierdel, serdel, burdel. - o Konstytucji i Polsce. Józef Piłsudski (1867 - 1935)
Pierwsza miłość wyciska tak głęboki ślad w sercu dziewczyny jak pieczęć w wosku. Miguel de Cervantes Saavedera (1547 - 1616)
Pierwsza mowa szatana do rodu ludzkiego zaczęła się najskromniej od słowa: dlaczego? Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Pierwsza rada kobieca - najrozumniejsza; ostatnie ich postanowienie - bardzo niebezpieczne. Przysłowie chińskie
Pierwsza rzeczą, którą Bóg uczynił jest miłość. Giorgos Seferis
Pierwszą cechą ordynarnego mężczyzny jest to, że nie spostrzega własnej ordynarności. Przerwa-Tetmajer Kazimierz (1865 - 1940)
Pierwsze czterdzieści lat dostarczają nam tekstu, reszta jest komentarzem. Schopenhauer
Pierwsze westchnienie miłości, to ostatnie westchnienie rozumu. Kornel Makuszyński
Pierwszego dni jesteś gościem, drugiego kłopotem, trzeciego zarazą- E. Rene de Laboulaye
Pierwszy pocałunek miłosny - kto go nie doznał, godny jest pożałowania. A. Hercen
Pierwszy rezultat przystosowania się do innych - stajemy się nudni. Elias Canetti
Pierwszy rzadko kiedy rozumie ostatniego. Gogol Mikołaj
Pierwszym i najgorszym z nadużyć jest okłamywanie siebie samego. Bailey
Pierwszym i najważniejszym zadaniem człowieka wobec talentów, jakie otrzymuje, jest otworzyć na nie swe ręce i przyjąć je dobrym sercem, a więc z radością i wdzięcznością wobec Dawcy. abp Stanisław Nowak
Pierwszym mitem zarządzania jest to, że w ogóle istnieje. Uzupełnienie: nikt naprawdę nie wie co się dzieje na jakimkolwiek szczeblu organizacji. Prawo Hellera
Pierwszym nauczycielem filozofii jakiego miała ludzkość, był wąż w raju. Baus
Pierwszym objawem starzenia się jest miłość do życia.
Pierwszym warunkiem nieśmiertelności jest śmierć. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Pies je. Kot jada. Ann Taylor
Pies jedynym stworzeniem na ziemi, które kocha cię więcej niż siebie samego. Billings Josh
Pies jest przyjacielem człowieka, ale jego pchły nie.
Pies ma w zwyczaju uważać, że koniecznie musi pojechać z tobą w samochodzie, tak na wypadek, gdyby zaistniała konieczność poujadania ci zupełnie bez powodu do ucha. Barry Dave
Pies może nauczyć małego chłopca wierności, wytrwałości oraz tego, żeby przed snem zakręcić się trzy razy w miejscu. Robert Benchley
Pies poczciwszy od człowieka - nim ukąsi, pierwej szczeka. hrabia Aleksander Fredro
Pies wyje do księżyca, człowiek do mikrofonu.
Pięć minut rozmowy z durniem wystarczy, by zidiocieć na rok. Ben Akiba
Piękna jest tylko prawda, i tylko ona jest godna miłości. Nicolas Boileau-Despreaux (1636 - 1711)
Piękna kobieta - to raj dla oczu, piekło dla duszy, a czyściec dla kieszeni. Helen Fielding
Piękna kobieta jest rzeką, w której toną mędrcy. Perskie
Piękna kobieta musi zająć drugie miejsce; pierwsze należy się kobiecie kochanej. Ona staje się panią naszych serc; nim zdamy sobie z tego sprawę, serce nasze popada w niewolę miłości. Iwan Aleksiejewicz Bunin (1870-1953)
Piękna kobieta podoba się oczom, dobra kobieta-sercu. Pierwsza jest klejnotem, druga-skarbem. Napoleon Bonaparte (1769-1821)
Piękna kobieta zawsze słynie z urody, nie warto jej podkreślać przez nadmiar starań. Wietnamskie
Piękna rzecz to wieczna przyjemność. John Keats
Piękna, chociaż biedna dziewczyna, już ma swój posag. Apulejusz
Piękną kobietę wychowuje jedna rodzina, a sto rodzin jej pożąda. Przysłowie chińskie
Piękne jest to co podoba się całkiem bezinteresownie.
Piękne kłamstwo? Uwaga! To już twórczość. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Piękne rzeczy wypracować można dzięki długiej i uciążliwej nauce, źle natomiast owocują same bez trudu. Demokryt z Abdery
Piękno i etyka to jedno i to samo. Powiedzenie japońskie
Piękno jest formą dobroci. Adams Hellen
Piękno jest jedynym miernikiem wolności człowieka. Nikos Kazantzakis
Piękno jest powierzchowne, ale brzydota przenika aż do kości. Prawo Parkera
Piękno powinno pozostać czymś na spotkanie czego, źle mówię na poszukiwanie czego - trzeba wyruszyć. Elzenberg Henryk
Piękno tej ziemi skłania mnie do wołania o jej zachowanie dla przyszłych pokoleń. Jeśli kochacie tę ojczystą ziemię, niech to wołanie nie pozostanie bez odpowiedzi! Jan Paweł II (Zamość, 12 czerwca 1999)
Piękno zbawi świat. Fiodor Michajłowicz Dostojewski (1821-1881)
Piękność bez wdzięku jest jak haczyk bez przynęty. Ralph Emerson
Piękność i skromność nie zawsze idą w parze.
Piękność jest dla kobiety ważniejsza niż inteligencja, bo mężczyźnie łatwiej przychodzi patrzenie niż myślenie. Malena Bietrich
Piękność znaczy więcej niż jakikolwiek list polecający. Arystoteles
Piękność, gdy najbardziej rozebrana, jest najlepiej ubrana. P. Fletcher
Pięknym jest to, co wyobrażane jest bez pośrednictwa pojęcia jako przedmiot powszechnego upodobania. Immanuel Kant (1724 - 1804)
Pięta Achillesowa ukryta jest często w bucie tyrana. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Pijani zwycięstwem popadają w nałóg. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Pijąc cudze zdrowie, psujemy własne. Jerome
Pilny człowiek zawsze ma coś do zrobienia. Łacińskie
Piłsudski wysiadł z socjalistycznego tramwaju na przystanku "Niepodległość". Adolf Nowaczyński (publicysta i pisarz związany z obozem narodowym)
Pion z poziomem mają z sobą krzyż. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Piorun nigdy nie uderza dwa razy w to samo miejsce.
Piosenka jest dobra na wszystko. Jeremi Przybora (ur. 1915)
Pisać - znaczy to czynić się zrozumiałym. Karol Irzykowski
Pisać, to znaczy odbywać sąd nad samym sobą. Henrik Ibsen
Pisanie mnóstwa książek i artykułów nie jest dowodem mądrości czy energii, lecz tylko przyzwyczajeniem do siedzącego trybu życia. H.G. Wells
Pisanie programu komputerowego jest rozkoszą, uruchamianie jest zmorą. Prawa Makarijewa
Pisarz wie wszystko, chociaż nie zna się na niczym.
Pismo i sztuka to jedyni świadkowie czasów. Dąbrowska Maria
Pisz krwią, a dowiesz się, ze krew jest duchem. Friedrich Nietzsche
Pisz, coś widział: poczciwość prawdy się nie lęka! Ignacy Krasicki (1735 - 1801)
Pisząc nie trzeba tak wyczerpywać przedmiotu, aby nic nie pozostało dla czytelnika. Nie chodzi wszako o to, aby ludzie czytali, ale aby myśleli. Monteskiusz
Pitagoras spytany, co to jest przyjaciel, odparł: - Drugi ja.
Piwo bez chmielu, masło bez soli, koń bez ogona, kobieta bez cnoty mają jednakową wartość. Litewskie
Piwo jest napojem chłodzącym zapał do pracy.
Planuj straty moralne. Czernik Cyprian
Plany to tylko dobre chęci, chyba że natychmiast przekształcają się w ciężką pracę. Peter F. Drucker
Plaża - największe łóżko świata. Osiecka Agnieszka
Plączą się myśli, gdy chcą w swoją sieć złapać jakieś kłamstwo. Wojtek Bartoszewski
Plecy po których cię klepią kończą się tyłkiem, w który możesz dostać kopa. Geri Halliwell
Plenus venter non studet libenter - pełny brzuch przeszkadza w pracy.
Plotka jest jak fałszywe pieniądze: porządni ludzie ich nie produkują, ale bezmyślnie przekazują dalej. Claire Booth Luce
Plotka jest zawsze smakowita. Fiodor Dostojewski
Plotka rośnie w drodze.
Plotka to radio szatana. Lucien Guitry
Plotkarzy słucha się uważnie, ale patrzy się na nich z pogardą.
Plotkowanie uatrakcyjnia spotkanie kobiet.
Płaćmy złotem modlitwy za kamienie nienawiści. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Płakać z płaczącym, to ulga w cierpieniu. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Płonący nie rzuca cienia.
Płynie przez stary, spokojny Egipt, a jego piaski, jak nieprzebrana myśl, snują marzenia... Brytyjski pisarz James Leigh Hunt (l784-1859) w poemacie "The Nile"
Płyń za rekinem trafisz do ludzi. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Po bitwie widzowie wychodzą z ukrycia i dobijają rannych. Walter Anderson
Po co mieszkanie, jeśli tylko jeden człowiek ma się cieszyć jego ciepłem?
Po co pytać słowika, co znaczą trele jego? Germaine de Stael-Holstein (1766 - 1817)
Po co tłuc pięścią w stół skoro ani pięść ani stół nie są winne. Bułatowicz Józef
Po cóż żyjemy, jeśli nie po to, by życie czynić łatwiejszym dla siebie nawzajem? George Eliot (Mary Ann Evans, 1819-1880)
Po czterdziestym roku życia każdy jest już odpowiedzialny za wygląd swojej twarzy. Abraham Lincoln (1809 - 1865)
Po dobrym obiedzie każdy staje się trochę konserwatywny. Ralph Waldo Emerson (1803-1882)
Po dobrym obiedzie nie ma się pretensji do nikogo- nawet do własnej rodziny. Oscar Wilde (1856-1900)
Po ilu dniach kobieta jest rytualnie oczyszczona od męża? - Od własnego zaraz, od cudzego nigdy. Teano (Pitagorejka, filozofka)
Po każdym dniu trzeba odwrócić kartkę i zacząć od nowa.
Po mowie jest na świecie potęga największa - milczenie. Stefan Żeromski
Po możliwe nie warto wyciągać ręki. Pietrzak Włodzimierz
Po niektórych salwach śmiechu pozostają ranni.
Po obiedzie nie stój, lecz przejdź tysiąc kroków.
Po opanowaniu obszaru nie zapomnij powiadomić o tym przeciwnika.
Po opanowaniu sytuacji panuj nad sobą. Paszkowski Bolesław
Po owocu poznaje się każde drzewo. św. Łukasz 6, 44
Po pazurach poznajemy lwa. Alkajos z Mityleny (VII/VI w. p.n.e)
Po pierwsze - uczyć się, po drugie - uczyć się i po trzecie - uczyć się. Władimir Lenin (właść. Władimir Uljanow, 1870 - 1924)
Po płaczu często serce się raduje. Lubomirski Stefan
Po pracy człowiek musi mieć czas na modlitwę, wypoczynek, rozmowę w gronie rodziny, na swoje zainteresowania, na świadczenie pomocy bliźnim. Ks. Kardynał Stefan Wyszyński
Po rozłożeniu i złożeniu skomplikowanego mechanizmu zawsze pozostanie trochę części, a mechanizm prawdopodobnie i tak zadziała. Prawa Murphy'ego
Po stracie zębów podobno większa swoboda języka. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Po szczęście warto bardzo nisko się schylić. Remarque Erich Maria
Po szkodzie nawet i głupiec jest mądry.
Po ślubie: A a a serca dwa jeszcze piszczą obydwa. ks. Jan Twardowski
Po to gromadzimy, abyśmy mieli co rozdawać. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Po to mam oczy, by samodzielnie oglądać świat, nie potrzebuję pomocy innych. John Steinbeck
Po to są studenci, żeby się podobać dziewczynom. Borys Pasternak
Po ukończeniu pracochłonnej i starannej analizy jakiejś próbki, zawsze dowiesz się, że to nie ta próbka i nie ma nic wspólnego z problemem. Prawo Rewizji
Po wielu latach przyznaję, że byłem w błędzie na temat Ewy. Lepiej jest bowiem żyć poza rajem z nią, niż w raju bez niej. Mark Twain (właśc. Samuel Langhorne Clemens, 1835-1910)
Po wyciągnięciu zawleczki granat przestaje być twoim przyjacielem.
Pobierając się, mężczyzna i kobieta stają się tylko jednym; główna trudność to ustalić którym. Henry Louis Mencken
Pobłażliwość, jeśli nie chce pobudzić niesprawiedliwości, nie może być zbyt wielka. Jouvert
Pocałunek jest ostatnim przykładem ludożerstwa. Dimitrios Kamburoglu
Pocałunek wymyślili mężczyźni, aby kobiecie nareszcie zamknąć usta.
Pocałunki po ciemku kradzione i oddawane, jakże uszczęśliwiają duszę, gdy kocha. H. Heine
Pocałunki są tym, co pozostało z języka raju. Joseph Conrad, właśc. Teodor Józef Konrad Korzeniowski (1857-1924)
Pochlebstwa nie hartują, lecz osłabiają. Lope de Vega
Pochlebstwo jest fałszywą monetą istniejącą tylko dzięki naszej próżności. Francois Rochefoucauld
Pochlebstwo prawdziwego przyjaciela jest czymś potwornym. Madox Ford
Pochlebstwo to potrawa, która wszystkim smakuje. Carlo Goldoni
Pochodzenie od małpy jest prywatną sprawą każdego z nas.
Pochwała jest pożyteczniejsza od kary. Plaut (Titus Maccius Plautus, ok. 250 - 184 p.n.e)
Pochylamy się przed inteligencją, klękamy zaś przed dobrocią.
Pocieszaj się jak umiesz. A jak nie umiesz, pocieszaj innych. Gandhi
Pocieszyć człowieka znaczy: w jego własnych oczach jego cierpienie podnieść do najwyższej godności. Henryk Elzenberg
Pociski smugowe - metoda sygnalizowania nieprzyjacielowi własnej pozycji.
Początek drogi krzyżowej zaczyna się od małżeństwa. Peter Hacks
Początek od Jowisza - zaczynać od osoby lub sprawy najważniejszej.
Początki demokracji wyrosły na wierze, że jeśli ludzie w pewnym sensie są równi, to są równi we wszystkim. Arystoteles
Początkiem wszechrzeczy jest woda. Tales z Miletu (VII / VI p.n.e)
Początkujący judasz wkłada w pocałunek wiele szczerego uczucia. Brudziński Wiesław
Poczekaj miesiąc, zanim zaczniesz chwalić konia i rok zanim pochwalisz kobietę. Przysłowie czeskie
Poczucie bezcelowości i bezużyteczności jest owocną matką zbrodni. Helen Parkhurst
Poczucie dobrego i złego zależy w znacznej mierze od naszego o tym mniemania. Michel de Montaigne
Poczucie humoru jest poczuciem proporcji. Gibran Khalil
Poczucie zdrowia zdobywamy tylko przez chorobę. Georg Christoph Lichtenberg (1742 - 1799)
Pod drzewem nie pada, kiedy pada. Ale zaczyna padać, kiedy przestaje padać
Pod wieczór życia będą sądzić cię z miłości. Św. Jan od Krzyża
Podczas gdy świat idzie naprzód, zwiększa się liczba analfabetów.
Podczas wyborów ludzie ekscytują się, męczą, jątrzą. Alexis De Tocqueville
Podejmując ryzyko, pamiętaj o złotym środku między maksymą "co nagle to po diable" i "kto się waha, ten przegrywa". (s.74-75) Robert Fulghum
Podejmując ryzyko, pamiętaj o złotym środku między maksymą o "nastawianiu drugiego policzka" i "jak dosyć, to dosyć". Robert Fulghum
Podejmując walkę z żywiołem, pokonuje słabość swych mięśni, zwycięża w zmaganiach z ogromną rybą i morzem. Ernest Hemingway
Podejrzewam, że w sądach ludzkich niemałą rolę grają złudzenia, moda, kaprys. Voltaire (właśc. Francois-Marie Arouet, 1694 - 1778)
Podjąłem się tej pracy [...] by za darmo nie pożywać chleba polskiego. Gall Anonim (XI/XII w)
Podła dusza, nędzna istota.
Podłoga, choćby nie wiem jak deptana - zawsze jest sobą.
Podnosisz głos, podczas gdy powinieneś wzmocnić swoje argumenty. Samuel Johnson (1709-1784)
Podnoszenie oczek Patrzymy sobie w oczy zuchwale i pilnie, Wszystko w spojrzeniu, jak na niemym filmie, Siedzimy tak daleko, choć tak bardzo blisko, I tylko oczy, oczy mówią sobie wszystko.
Podobnie jak dla rzeźbiarza niezbędny jest kawał marmuru, tak dla duszy niezbędna jest wiedza. Thomas Alva Edison (1847-1931)
Podobnie jak rzeczy pierwszej potrzeby - ognia i wody - przyjaźni potrzebujemy przez cały czas. Cyceron, Marcus Tullius Cicero (106-43 p.n.e)
Podobnie jak twarze ludzi są różne, tak samo różnią się ich myśli i poglądy Majmonides.
Podobno przedsiębiorcy pogrzebowi należą do najbardziej oddanych miłośników sztuki lekarskiej.
Podobno seks jest to maksimum radości bez jednego uśmiechu.
Podobno szczęściem można zarazić się jak chorobą. Ale jakoś nie widać epidemii. A. Neveux
Podróż 100 milowa zaczyna sie od pierwszego kroku.
Podróż kosmiczna jest triumfem rozumu i klęską rozsądku. Max Born
Podróże kształcą wykształconych.
Podróżowanie to najwspanialsza rzecz na świecie. Homer
Podróżowanie wspólnie z PKP to jak odwiedziny po pijanemu wesołego miasteczka. Skiba
Podstawą jedności Europy jest idea wspólnoty chrześcijańskiej, kultura i cywilizacja europejska. Konrad Adenauer
Podstawą sukcesu jest szczerość, jeżeli dasz radę ją podrobić, uda ci się! Prawo Glyme'a
Podstawowa reguła telewizji: program, który chociaż częściowo można zrozumieć z zasłoniętymi oczyma lub zakrytymi uszami - jest zły. Eugen Kogon
Podstawowa zasada naszych czasów mówi, że człowiek sam nie poradzi sobie z tym cholernym światem. John Steinbeck
Podstawową cechą jest oparcie porozumienia i nadawcy na zasadzie istniejących z góry szerokich zespołów wiedzy i wspólnego systemu warości. Kazimierz Bartoszyński o gawędzie
Podstawową siłą pedagogiczną jest dom rodzinny. Fiodor Michajłowicz Dostojewski (1821-1881)
Podstawowymi czynnikami dla wszystkich form miłości są: troska, poczucie odpowiedzialności, poszanowanie i poznanie. Erich Fromm (filozof, 1900-1980)
Podwójne zabezpieczenie sukcesu: dotrzymywanie kroku naszym słowom i słowa naszym krokom. Władysław Grzeszczyk
Podziwiać można starość drugich, własna jest nieprzyzwoita Jerzy Andrzejewski.
Podziwiać należy czyny, a nie słowa. Demokryt z Abdery
Poeta powinien być czytany, a nie oglądany. Cecil Day-Lewis
Poeta zniesie wszystko, oprócz błędu drukarskiego. Oscar Wilde (Fingal O'Flahertie Wills, 1854-1900)
Poeta, któremu się nie wiedzie w pisaniu, staje się ciętym krytykiem.
Poezja jest chorobą niektórych ludzi, podobnie jak perła jest cierpieniem ostrygi. Heinrich Heine
Poezja prowadzi od znanego ku nieznanemu. Georges Bataille
Poezja robi z łez perły. Alfred Musset (1810 - 1857)
Poezja Słowackiego jest to kościół bez Boga. Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Poezja to mówiące malarstwo, a malarstwo - milcząca poezja. Simonides
Poezja to przemiana krwi w atrament. Thomas S. Eliot
Poezja to tworzenie pięknych zdań. Peiper
Poezjo, precz!!! Jesteś tyranem!! Stanisław Wyspiański (1869 - 1907)
Pogarda jest źródłem wszelkich niesprawiedliwości. Herbert George Wells
Pogarda to policzek wymieniony na odległość. Hugo Victor
Pogardza się mężczyzną zazdrosnym o swą żonę, ponieważ jest to dowodem, że ma złe mniemanie o sobie lub o niej. René Descartes, Kartezjusz (1596-1650)
Pogardzam ludźmi trzymającymi psy. Są to tchórze, którzy nie mają odwagi, by samemu gryźć ludzi. August Strindberg
Pogląd, że mężczyzna nie może stale kochać tej samej kobiety, jest tak samo fałszywy jak pogląd, że skrzypek dla odegrania tego samego utworu musi mieć kilka instrumentów. Aleksander Spoerl
Pogódź się z tym, że na świecie nie ma sprawiedliwości. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Pogódź się z tym, że nie jesteś doskonały. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Pogrzeb: Pogrzeb - zabawa w chowanego. Samozwaniec Magdalena
Pojawią się procesy, które zaczną nas niszczyć i partia będzie musiała podjąć walkę. Andrzej Werblan, 30 sierpnia 1980
Pojedyncze dni uważaj za osobne żywoty. Seneka
Pojęcie ideologii operuje głównie psychologią interesu. Karol Mannheim
Pokarm podany z sercem nie stanie w gardle; jeśli jest rzucony człowiekowi w twarz, nikt nie ma z niego pożytku - ani ten kto dostał, ani ten kto rzucił. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Pokolenie, które ignoruje historię, nie ma przeszłości - ani przyszłości. Robert A. Heinlein
Pokonaj błędne przekonanie, że wszystko, na co poświęcasz swój czas i energię, jest szalenie ważne. Najprawdopodobniej za rok będzie to jedynie kolejny, nic nie znaczący szczegół w twoim życiu. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Pokonanie drogi do cnoty wymaga ogromnego samozaparcia. Eurypides
Pokonując innych zyskujesz władze. Pokonując siebie zyskujesz wiedze
Pokora i spokój wewnętrzny idą z sobą w parze. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Pokora i wstyd po uczynionym grzechu daleko są milsze Bogu niż pycha po spełnieniu dobrego uczynku Św. Augustyn (Aurelius Augustianus 354-430)
Pokora jest łatwiejsza dla tego, który w życiu coś zrobił, niż dla tego, który nie zrobił nic. Oskar Graf
Pokora jest pewnym stosunkiem duszy do czasu. To zgoda na czekanie. Weil Simone
Pokora nie jest słabością, ale wielka potęgą człowieka, dlatego, ze miłość jest potęgą. ks. Twardowski
Pokora rodzi olbrzymów. Gilbert Keith Chesterton
Pokój - szczęśliwość, ale wojowanie / Byt nasz podniebny. Mikołaj Sęp-Szarzyński (ok. 1550 - 1581)
Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy.
Pokój jest lepszy od najbardziej sprawiedliwej wojny.
Pokój jest niepodzielny. Wojna również. Harold Wilson
Pokój jest wytchnieniem między dwoma kataklizmami.
Pokój to nie jest coś, czego pragniemy, lecz coś, co czynimy, co stwarzamy, coś, czym jesteśmy, i coś, co wokół rozdajemy!
Pokój wewnętrzny zawsze rodzi się w wyniku wypełnienia woli Bożej, do której mamy pełne zaufanie. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Pokusy, w odróżnieniu od okazji, zdarzają się nie tylko raz w życiu. Battista O. A
Polacy chcą niepodległości, lecz pragneliby, aby ta niepodległość kosztowała dwa grosze i dwie krople krwi - a niepodległość jest dobrem nie tylko cennym, ale i bardzo kosztownym. Józef Piłsudski (1867 - 1935)
Polacy mimo męstwa - naród płochy, wytrwałości nie ma, zabawę woli niż pracę. Fantazji dużo, ale gdy się na słowa wyczerpią, do czynu ochoty i siły brak. Batory Stefan (1533 - 1586)
Polacy są narodem idiotów. Józef Piłsudski (1867 - 1935)
Polacy są poetami w polityce, a politykami w poezji. Otto von Bismarck (1815 - 1898)
Polacy są zbyt inteligentni jak na swe położenie geograficzne. Jarosław Iwaszkiewicz (1894 - 1980)
Polacy! Godzina zemsty wybiła, dzisiaj zwyciężymy albo polegniem. Piotr Wysocki (1797 - 1874)
Polacy! Ośmielcie się, aby raz być narodem, a narodem prawdziwie wolnym. Hugo Kołłątaj (1750 - 1812)
Polak - sierota świata. Henryk Sienkiewicz (1846 - 1916)
Polak, jak mu przyjdzie fantazja do głowy, może być całkiem porządnym człowiekiem. Tadeusz Kotarbiński
Pole bitwy to kraina stojących trupów. Wu Chi
Polemika z głupstwem nobilituje je bez potrzeby. Stefan Kisielewski
Politycy mają skłonność do myślenia o następnych wyborach, a nie o następnym pokoleniu. Ronald Reagan
Politycy wydostają się na szczyty dlatego, że większość z nich nie ma zdolności, dla których chciano by ich zatrzymać trochę niżej. Peter Ustinov
Politycy, którzy w opozycji zachowywali się jak odrzutowce, stają się w rządzie spokojni jak szybowce. Ignazio Silone
Polityczni mówcy są jak automaty: górą wrzuca się pół myśli, a dołem wychodzi całe zdanie. Alberto Moravia
Polityk dzieli ludzkość na dwie klasy: narzędzia i wrogów.
Polityk jest jak pies, który drapie się tam, gdzie go wcale nie swędzi. Ngame Buka
Polityk: On niby wierzy, że stoi co leży. Bułatowicz Józef
Polityka jest sprawą zbyt poważną, aby powierzać ją politykom. - odpowiedź na krytykę, że jest dobrym żołnierzem, a kiepskim politykiem; parafraza powiedzenia: "Wojna jest sprawą zbyt poważną, aby powierzać ją generałom". Charles de Gaulle (1890 - 1970)
Polityka nie jest nauką ścisłą. Otto von Bismarck (1815 - 1898)
Polityka nie jest sztuką tego, co możliwe, lecz tego, co niemożliwe. Vaclav Havel (ur. 1936)
Polityka psuje charakter. Eugen Sierke
Polityka to bezbarwna wojna, a wojna to krwawa polityka. Mao Tse-tung
Polityka to nie jest praca, to są zajęcia, polityka stwarza sytuacje, a nie wartości Jerzy Andrzejewski.
Polityka to scena, z której czasami lepiej słychać suflerów niż aktorów. Ignazio Silone
Polityka zagraniczna to turystyka na koszt państwa. Pierre Acon
Politykowi nigdy nie wolno mówić "nigdy". Lyndon B. Johnson
Poloniusz: Cóż czytasz, mości książę? Hamlet: Słowa, słowa, słowa. William Shakespeare
Polska jeszcze nie zginęła, potem niemal zginęła, wreszcie po słynnych osiemnastu dniach, zginęła: jak i dzisiaj, na przekór śląskim i wschodniopruskim ziemkostwom, Polska jeszcze nie zginęła. Gunter Grass
Polska to obwarzanek: Kresy urodzajne, centrum - nic. Józef Piłsudski (1867 - 1935)
Polska Winkelriedem narodów! Juliusz Słowacki (1809 - 1849)
Polska wódka jest najlepsza, lecz polski pijak najgorszy.
Polskę, którą zastał glinianą, drewnianą i brudną, zostawił murowaną. Jan Długosz (1415 - 1480)
Polskie wydało go plemię, / Wstrzymał słońce, ruszył ziemię! Jan Nepomucen Kaminski (1777 - 1855)
Polub twoją pracę, nawet gdyby była mało znacząca i odpoczywaj przy niej. Marek Aureliusz (Marcus Aurelius Antoninus, 121 - 180)
Połowa tego, co piszemy jest szkodliwa, druga połowa jest niepotrzebna. Tristan Bernard
Połowa zła na tym świecie wynika stąd, że ktoś chce się czuć ważnym. Eliot Thomas Stearns
Połowę dzieła wykonał, kto zaczął. Horacy (Quintus Horatius Flaccus, 65 - 8 p.n.e)
Pomaga nam nie tyle pomoc przyjaciela, ile możność polegania na niej. Epikur (341-271 p.n.e)
Pomagaj sobie, a Bóg ci pomoże. Ezop, Aísopos (VI w. p.n.e)
Pomiędzy biedą a szczęściem istnieje głęboka przepaść. Nadzieja przerzuca przez nią most, ale wisi on w powietrzu. Heinrich Leuthold
Pomoc: Blaga pomaga. Monastyrski Andrzej
Pomożecie? Edward Gierek (ur. 1913)
Pomóż sobie, bo tylko jedynie wtedy pomożesz sobie w tym sensie, że będziesz w stanie nie potrzebować pomocy. Stachura
Pomyłki są nieuchronne między śmiertelnymi. Teognis (2 poł. VI w. p.n.e)
Pomyśl każdego dnia o kimś, komu mógłbyś za coś podziękować. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Pomyśl, zanim pomyślisz! Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Pomyślałem sobie kiedyś, że najlepsza dla mnie byłaby japońska żona, chiński kucharz, angielski dom i amerykański dochód. I jeszcze pomyślałem, że najgorszy byłby japoński dom, angielski kucharz,amerykańska żona i chiński dochód. Herbert Achtebusch
Ponad 3/4 reklam uważa się dziś za dzieła artystyczne. Stają się one scenkami fabularyzowanymi, w których zwrócenie uwagi na reklamowany produkt nie jest dosłowne i najważniejsze. Liczy się zabawa z widzem, humor, efekt artystyczny. Jacek Chłopocki z Wyższej Szkoły Umiejętności Społecznych w Poznaniu
Ponad wszystkie wasze uroki, Ty! Poezjo, i ty Wymowo, Jeden - wiecznie będzie wysoki: Odpowiednie dać rzeczy - słowo! Cyprian Kamil Norwid (1821-1883)
Ponaglenie "postaraj się bardziej" zawsze rozwiązywało i będzie rozwiązywać problemy rasy ludzkiej. Calvin Coolidge
Ponieważ nie chcę ginąć sam, chcę, abyś umierał ze mną. Plaut (Titus Maccius Plautus, ok. 250 - 184 p.n.e)
Ponieważ nie możecie się modlić długo, postarajcie się modlić lepiej. Karol de Foucauld
Ponieważ więc książę obowiązany jest umieć używać bestii, powinien sobie wybrać lisa i lwa, lew bowiem nie poradzi przeciw sieciom, lis nie poradzi przeciw wilkom. Należy więc być lisem, aby się poznać na sieciach, i lwem, aby odstraszać wilków. Niccolo Machiavelli (1469 - 1527)
Popatrz jak nam wiosna ubiera przyrodę i rozbiera panny, a zwłaszcza te młode. Konopiński Lech
Poprawa wymaga czasu. Montesquie (Monteskiusz)
Popularność jest jak księżyc. Jeśli się nie powiększa, to się zmniejsza
Porażka jest jedynie szansa na to, aby zacząć jeszcze raz - inteligentniej. Jean Paul
Pornografia: sztuka toaletowa.
Porządek jest potęgą. Amiel Henri Frederic
Porządek jest rozmieszczeniem równych i nierównych rzeczy z wyznaczeniem odpowiedniego dla każdego z nich miejsca. św. Augustyn
Porządek trzeba robić, nieporządek robi się sam.
Porzućcie wszelką nadzieję wy, którzy tu wstępujecie. Dante Alighieri
Posiadanie choćby jednego wypróbowanego przyjaciela ochrania nas przed ciemnością. Pam Brown
Posiadanie przyjaciela czyni nasze życie naprawdę szczęśliwym. Epikur (341-271 p.n.e)
Posiadanie talentu nie jest zasługą, mimo to budzi ludzki szacunek. Kisielewski Stefan
Posiadasz mało - wygrasz. Posiadasz dużo - przepadniesz. Lao - Tzu
Posiadł wiedzę, ale jej nie zapłodnił. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Post mortem est nulla voluptas - po śmierci nie ma już przyjemności Małgorzata Musierowicz: Nutria i Nerwus.
Postanawiam sobie raz na zawsze nie wiedzieć za wiele. Mądrość wytycza rubieże także poznaniu. Aforyzmy F. Nietsche
Postaraj się, aby każdy dzień stał się najpiękniejszym dniem twojego życia. Mark Twain
Postęp to zmiana starych kłopotów na nowe.
Postęp w rodzinie: najlepiej aby za głupotę rodziców płaciły dzieci nie narodzone. Najlepiej cenę życia. ks. Artur Katolo
Postępowca nikt nie potrafi uzdrowić. Nawet powtarzająca się panika, w jaka wprawia go postęp. Mikołaj Gomez Davilla
Postępowy rozwój sztuki wiąże się z dwoistością żywiołów apollińskiego i dionizyjskiego. Frederich Nietzsche (1844 - 1900)
Postępuj według takiej tylko zasady, którą mógłbyś chcieć uczynić prawem powszechnym. Immanuel Kant (1724 - 1804)
Postępuj zawsze tak, jakby to, co czynisz, miało być twoim ostatnim uczynkiem. Elias Canetti
Postępuj zawsze właściwie. Da to satysfakcję kilku ludziom, a resztę zadziwi. Mark Twain (właśc. Samuel Langhorne Clemens, 1835 - 1910)
Postępująca poprawność polityczna: dzieci rujnują gospodarczo rodziców i społeczeństwa. To przez nie w wielu państwach panuje kryzys i bieda. Lekarstwo: do szczęścia ludzkości po trupach dzieci nie narodzonych. ks. Artur Katolo
Poszukiwaną rzecz znajdziesz dopiero wtedy, gdy już zastąpisz ją inną. Prawo Harpera
Pośpiech bywa ojcem powierzchowności. Jastrun Mieczysław
Pośpiech jest cechą głupców. Gracian
Pośpiech jest ojcem nieszczęścia. Herodot
Poświęcić siebie samego to nie sztuka, trudniej, poświęcić kogoś, kogo się kocha.
Poświęciłam wszystkie marzenia w imię jednego, najważniejszego - spokoju ducha. Paulo Coelho
Poświęć czas na zastanowienie się. Bez tego życie jest jedynie egzystencją. Linus Mundy
Pot to łzy pracy. Mille Piotr
Potem zrezygnuj - po co masz robić z siebie durnia. W. C. Fields
Potencja nie czyni potentata.
Potęga rzeki w jej dopływach.
Potężna jest miłość matki; gdyś uczynił coś złego, nie potrafi cię nienawidzić, bo jesteś owocem jej łona. Sofokles
Potrafię współczuć cudzym bólom, ale nie przyjemnościom. Jest coś dziwnie nudnego w szczęściu innych ludzi. Aldous Huxley
Potrzeba aprobaty otoczenia jest chyba najgłębiej zakorzenionym instynktem człowieka cywilizowanego. William Somerset Maugham
Potrzeba dwóch lat, aby nauczyć się mówić; pięćdziesiąt, aby nauczyć się milczeć. Ernest Hemingway (1899-1961)
Potrzeba matką dziwnych towarzyszy w łóżku. Prawo Farbera
Potrzeba mądrości by pojąć mądrość: na nic muzyka, gdy publiczność głucha. Walter Lippman
Potrzeba mężczyzny na jeden dzień, psa na tydzień, kobiety na zawsze. Przysłowie skandynawskie
Potrzeba światła, by zwątpić, i siły, by w zwątpieniu wytrwać. Bernard le Bovier (Bouvier) Fontenelle (1657-1757)
Potrzeba uchodzi za przyczynę powstawania: w rzeczywistości jest ona często tylko skutkiem tego, co powstało. Aforyzmy F. Nietsche
Potrzebny jest czyjś uśmiech, aby samemu też się uśmiechnąć. Pola Gojawiczyńska
Potykając się można zajść daleko; nie wolno tylko upaść i nie podnieść się. Johann Wolfgang von Goethe (1749 - 1832)
Pouczać innych jest łatwiej niż siebie. Ajschylos
Powaga jest obrządkiem ciała, wymyślonym dla pokrycia braków ducha. Francois de la Rochefoucauld (1613 - 1680)
Powiadacie mi, przyjaciele, że o gusty i smaki spierać się niepodobna? Ależ wszelkie życie jest waśnią o gusty i smaki. Aforyzmy F. Nietsche
Powiedz mi z kim przestajesz, powiem ci z kim zaczniesz. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Powiedz mi z kim sypiasz, powiem ci, o kim śnisz. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Powiedz mi, a zapomnę, pokaż - a zapamiętam, pozwól mi działać, a zrozumiem!
Powiedz mi, jakie książki masz w domu, a powiem ci, kim jesteś.
Powiedz mi, kim są twoi przyjaciele, a powiem ci, kim jesteś. Hemingway Ernest
Powiedz, przechodniu, Sparcie, że widziałeś tu nas poległych w imię posłuszeństwa świętym prawom ojczyzny. Simonides z Keos (556 - 469 p.n.e)
Powiedziały krety: "Ludzie są ciemni, potrzebne im światło". Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Powieść jest to zwierciadło, które obnosi się po gościńcu. Stendhal (właśc. Marie Henri Beyle, 1783 - 1842)
Powietrze, światło, odpoczynek uzdrawiają, lecz największe ukojenie płynie z kochającego serca. Theodor Fontane (1819-1898)
Powinniśmy otwarcie proklamować misję zjednoczonej Europy, której koncepcja moralna zasłuży na respekt i wdzięczność ludzkości i której materialna potęga taka, iż nikt nie ośmieli się zakłócić jej pokojowego kursu.
Powinniśmy również czasem przeciwko samym sobie, aby nie przyjąć od drugiego tego, czego nie powinien dać. Michel Quoist
Powinniśmy zawsze słuchać małego dziecka, którym niegdyś byliśmy - i które wciąż jeszcze w sobie nosimy. Ono dobrze wie, co to są magiczne chwile. I clić często udaje nam się zagłuszyć jego płacz, to jednak nigdy nie zdołamy stłumić jego głosu. Paulo Coelho
Powinno być utworzone niepodległe państwo polskie, które winno obejmować ziemie zamieszkałe przez ludność bezspornie polską, mieć zapewniony wolny i bezpieczny dostęp do morza; jego niezawisłość polityczna, gospodarcza oraz całość terytorialna winna być zagwarantowana układem międzynarodowym. Thomas Woodrow Wilson (1856 - 1924)
Powinno się być dobrym jak chleb. Brat Albert, właśc. Chmielowski Adam Hilary Bernard, święty (1845-1916)
Powinno się być jak chleb, który dla wszystkich leży na stole, z którego każdy może kęs sobie ukroić, nakarmić się, jeżeli jest się głodnym. brat Albert Chmielowski
Powinno się chwalić nauczycieli w ich obecności; przyjaciół i krewnych, gdy są nieobecni; służbę, gdy robota skończona; synów - nigdy, a żony - po śmierci. przysłowie hinduskie
Powodzenie rodzi niedbalstwo. Liwiusz
Powodzenie u kobiet ma ten, kto umie się bez nich obejść. Ambrose Bierce
Powodzenie złych królów jest nieszczęściem dla narodów. Vauvenargues Luca De
Powołanie pomaga człowiekowi wyzwolić się, to pewne, ale trzeba także wyzwolić powołanie. Antoine de Saint - Exupery (1900-1944)
Powołaniem człowieka jest budować świat przeciwko światu.
Powołując się na obowiązek, można z drugiego człowieka uczynić niewolnika.
Powtarzaj ludziom, których kochasz, że ich kochasz. Miłość ludzi żywi się dobrymi słowami. Köhler Ludwig
Poza korzyściami doświadczenie ma tę wadę, że bieg wypadków nigdy nie jest taki sam. Winston Leonard Spencer Churchill (1874-1965)
Poza Kościołem nikt nie będzie zbawiony. Orygenes (ok. 185 - ok. 255)
Poza życiem nie istniejemy. Kostis Palamas
Pozbądź się przyczyny, a zniknie skutek. Miguel De Cervantes
Poznać głupiego po śmiechu jego. Powiedzenie ludowe
Poznaj samego siebie. A co dalej? Sławomir Mrożek (1930-?)
Poznanie możliwe jest wyłącznie za pośrednictwem miłości. Nienawiść pozwala ujrzeć jedynie wykrzywione twarze. Nikołaj Bierdiajew (1874-1948)
Poznasz głupiego po śmiechu jego.
Poznawaj obce języki, zanim cię na nie wezmą. Jacek Wejroch
Pozorom zawsze starcza twarzy. Waydyk Zbigniew
Pozorowany atak, który tak mądrze zignorowałeś, okaże się głównym uderzeniem.
Pozostajesz na zawsze odpowiedzialny za to, co oswoiłeś. Antoine de Saint-Exupery (1900-1944)
Pozostaniemy młodymi, dokąd będziemy mogli uczyć się nowych przyzwyczajeń i znosić przeciwności. Marie von Ebner - Eschenbach
Pozostańcie wierni doświadczeniu pokoleń, które żyły na tej ziemi z Bogiem w sercu i z modlitwą na ustach. (...) Zachowujcie jak skarb największy to, co było źródłem duchowej siły naszych ojców. Jan Paweł II (Gliwice, 15 czerwca 1999
Pozostawiamy wychowanie swych dzieci szkołom, ulicy i sądom dla nieletnich.
Pozostawmy piękne kobiety mężczyznom bez wyobraźni. Marcel Proust (1871-1922)
pozwalać mu odbić się echem w sercu. Jan Paweł II, Rzym - 15. 08.2000
Pozwoliłam, abyś mnie miłował. Nie pozwoliłam, abyś mnie znieważał. Juliusz Słowacki (1809 - 1849)
Pozwól mówić sercu, a słowa same się znajdą. Tylko serce trafia do serc, nie zimne rozumowanie. Zofia Kossak - Dziedzictwo
Pozwólcie sercom od czasu do czasu odpoczywać. Mahomet
Pożądamy więcej, niż możemy osiągnąć, lecz osiągamy zwykle mniej, niż możemy zdobyć.
Pożądanie silnej wiary nie jest dowodem silnej wiary, raczej jej przeciwieństwem. Kto ją posiada, ten może pozwolić sobie na piękny zbytek sceptycyzmu: gdyż jest dość pewny, dość mocny, dostatecznie do niej przywiązany. Aforyzmy F. Nietsche
Pożycz pieniądze swemu nieprzyjacielowi, a go pozyskasz. Pożycz je przyjacielowi, a go stracisz. Benjamin Franklin
Pożyczaj tylko od pesymistów. Oni i tak nie mają nadziei, że im oddasz. Tristan Bernard
Pożyczając książki tracisz tylko te, które szczególnie chciałbyś zachować. Prawo Atwooda
Póki jesteśmy młodzi, wszystko jest przed nami. Juliusz Słowacki (1809 - 1849)
Pół prawdy to małe kłamstwo. Safrin Horacy
Półprawda + półprawda = dwa kłamstwa. Grzegorz J. Gigol
Półprorok jest całym głupcem.
Późno już. Świta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Praca [tych] ludzi musi się stać cięższa, aby się nią zajęli, a nie skłaniali się ku fałszywym wieściom. Biblia Tysiąclecia , Księga Wyjścia, 5,9
Praca jest balsamem życia, praca jest źródłem cnót. Johann Gottfried Herder (1744-1803)
Praca jest mniej nudna niż zabawa. Baudelaire Charles Pierre (1821-1867)
Praca jest źródłem cnót. Johann Gottfried Herder
Praca najlepiej bawi. Louis Pasteur
Praca oddala od nas trzy wielkie niedole - nudę, występek i ubóstwo. Wolter
Praca potrzebuje męskiej ręki, słowo potrzebuje kobiecych ust. Armeńskie
Praca rozumna i wytrwała, która nie myśli o zbieraniu owoców w tydzień po posiewie, nad przepaściami przerzuca mosty. Bolesław Prus
Praca to konieczność; jej brak jest cierpieniem, nigdy dobrodziejstwem. Lew Mikołajewicz Tołstoj (1828 - 1910)
Praca uodparnia na ból. Cyceron (Cicero Marcus Tullius, 106-43 p.n.e)
Praca wzmacnia człowieka, lenistwo go gubi. Przysłowie rumuńskie
Praca, to dobra rzecz dla tych, co nie mają nic do roboty. Jeanson Henri
Praca: Praca jest mniej nudna niż zabawa. Baudelaire Charles
Pracownicy specjalizują się w obszarach swojej najmniejszej wiedzy. Prawo Lipmana
Pracuj rzetelnie, bo z owoców twej pracy korzystają inni, jak ty korzystasz z pracy innych. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Pracując dla samych dóbr materialnych, budujemy sobie więzienie. Zamykamy się w samotni ze złotem rozsypującym się w palcach, które nie daje nam nic, dla czego warto żyć. Antoine de Saint-Exupery (1900-1944)
Pracujemy nad wypchaniem naszej pamięci wiadomościami i pozostawiamy w zaniedbaniu wykształcenie sumienia i rozumienia świata. Michele de Montaigne
Prać swoją brudną bieliznę w rodzinie. Giovanni Giacomo Casanova Di Seingalt (1725 - 1798)
Pragniemy być kochani brutto, nie netto. Christian Friedrich Hebbel
Pragnienia mają tylko początek, nie mają zaś końca. Nie mogą się więc spełniać w całości. Stefan Pacek
Pragnienie jest połową życia; obojętność jest połową śmierci. Gibran Khalil Gibran
Pragnienie śmierci i obawa przed życie mnie jest bynajmniej rzeczą godną - największą chwałą jest natomiast stawić czoło grożącym nieszczęściom. Boccaccio Giovanni (1313-1375)
Praktyczne działania to remedium na duchowe frustracje. s.359 Zofia Kucówna - Zatrzymać czas
Praktyka to najdzielniejsza nauczycielka wszechrzeczy. Pliniusz
Prasa [...] jest to najostrzejsza i najpotężniejsza broń naszej partii. Iosif Stalin (właśc. Iosif Dżugaszwili, 1879 - 1953)
Prasa musi mieć swobodę mówienia wszystkiego, by niektórzy ludzie nie mieli swobody robienia wszystkiego. Louis Terrenoire
Prasa to sumienie z papieru. Malcolm Muggeridge
Praw komplementy każdej kobiecie, jaka spotkasz.
Prawa są dobrami, które zasadzają się na władzy, gdy władza upada, upadają także prawa. Rivarol
Prawa umierają, książki nigdy. Leyton
Prawda do kłamstwa jest podobna z twarzy. Alighieri Dante (1265-1321)
Prawda działa jak gorzkie wino: jest przykra w smaku, lecz dobrze wpływa na trawienie. Przysłowie perskie
Prawda istnieje. Wymyśla się tylko kłamstwo. Braque
Prawda jest dla mędrca, piękno dla wrażliwego serca.
Prawda jest dziwniejsza od fikcji, a to dlatego, że fikcja musi być prawdopodobna. Prawda-nie. Mark Twain (właśc. Samuel Langhorne Clemens, 1835-1910)
Prawda jest jak kobieta: im młodsza, tym głupsza; im starsza, tym pewniejsza.
Prawda jest najpotężniejszą propagandą. generał J. F.C. Fuller
Prawda jest naszym największym skarbem, musimy ją oszczędzać. Mark Twain (1835-1910)
Prawda jest niczym niebo, a domniemanie jak chmury. Joubert
Prawda jest pochodnią olbrzymią: dlatego właśnie usiłujemy wszyscy zbliżyć się do niej tylko na chwilę w obawie, by nie spłonąć. Johann Wolfgang Goethe
Prawda jest pośrodku. Solon
Prawda jest zawsze córką czasu. Powiedzenie łacińskie
Prawda jest zawsze tam, gdzie istnieje wiara. Ilekroć człowiek z czystym sercem podąży drogą wiary, zawsze uda mu się połączyć z Bogiem i czynić cuda. Paulo Coelho
Prawda kole w aureole. Sztaudynger Jan
Prawda kosztuje dużo, lecz wyzwala. Popiełuszko Jerzy
Prawda leży pośrodku - może dlatego wszystkim zawadza.
Prawda leży zazwyczaj pośrodku, najczęściej bez nagrobka. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Prawda ma charakter bezwzględny. Kartezjusz
Prawda ma tylko jedną twarz, a kłamstwo ma ich wiele. Monteskiusz
Prawda ma tylko jedną twarz, ale wiele masek. Powiedzenie japońskie
Prawda ma w sobie znamię trwania, kłamstwo - kona szybką śmiercią. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Prawda musi być uszminkowana, inaczej nikt w nią nie uwierzy. Edgar Faure
Prawda myślenia jest odpowiedzialnością między myśleniem a przedmiotem. Św. Tomasz z Akwinu (1225 lub 1226 - 1274)
Prawda nie jest tym, czego można dowieść, ale tym co upraszcza. Antoine De Saint-Exuprey
Prawda opiera się wszelkiemu słowu. Pierre Klossowski
Prawda podobna jest do bóstwa - nie ukazuje się bezpośrednio, musimy odgadywać ją z przejawów. Johann Wolfgang von Goethe
Prawda rzadko jest czysta, a nigdy prosta. Oscar Wilde (1856 - 1900)
Prawda to przykra, niestety prawdziwa, że i równość, i nierówność nie musi być sprawiedliwa. Stefan Pacek
Prawda ubrana w komentarze nie jest już goła.
Prawda was wyswobodzi. (Ew. wg. św. Jana). (Ew. wg. św. Jana)
Prawda wymyka się wszelkim teoriom. Skibińska - Podbielska Jadwiga
Prawda wypowiadana w słowie - kosztuje. Tylko za plewy się nie placi. Za pszeniczne ziarno prawdy - trzeba płacić. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Prawda z daleka kłuje nas w oko, kłamstwo nas pieści na każdym kroku. Konopiński Lech
Prawda zawsze wychodzi na wierzch, dlatego zaraz musi dawać nura. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Prawda, że nie ma sensu żyć bez sensu, ale i bezsensem jest chcieć wcześniej śmierci, niż sprawdzenia sensu. Stefan Pacek
Prawda: Prawda ubrana w komentarze nie jest już goła. Wróblewski Sławomir
Prawdą jest to, co wytrzyma próbę doświadczenia. Albert Einstein (1879-1955)
Prawdą jest: kochamy życie nie dla tego że do życia, lecz do kochania przywykliśmy. Aforyzmy F. Nietsche
Prawdę mówiąc, wszystkich bogów ja nienawidzę. Ajschylos (525 - 456 p.n.e)
Prawdę się przeżywa, a nie wykłada. Hermann Hesse (1877-1962, laureat Nobla)
Prawdę swą należy mówić głośno, nie schlebiając ani rzeczom, ani wypadkom, ani stosunkom, ani ideom. S. Żeromski
Prawdę trzeba wyrazić prostymi słowami. Ajschylos
Prawdę zwykło się mówić w gniewie. Nikołaj Gogol (1809 - 1852)
Prawdopodobieństwo każdego zdarzenia jest odwrotnie proporcjonalne do stopnia, w jakim jest ono pożądane. Prawo Gumpersona
Prawdopodobieństwo spotkania osoby znajomej wzrasta, kiedy znajdujemy się w towarzystwie osoby z którą nie chcemy by nas widziano. Prawo Ruby'ego
Prawdopodobieństwo wyczerpania się baterii, jest wprost-proporcjonalne do zapotrzebowania na kalkulator. Prawa Murphy'ego
Prawdopodobieństwo wydarzenia jest odwrotnie proporcjonalne do życzenia. Prawa Murphy'ego
Prawdopodobieństwo, że młody mężczyzna spotka pociągającą dziewczynę wzrasta gwałtownie gdy jest on w towarzystwie, swojej dziewczyny, żony, przystojniejszego i bogatszego kolegi. Reguła Beifelda
Prawdy nie ma i to jest prawda. Konopiński Lech
Prawdziwa cnota krytyk się nie boi. Ignacy Krasicki (1735 - 1801)
Prawdziwa czystość uzdalnia do miłości. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Prawdziwa kobieta? posiada ona szczególny dar budzenia i rozwijania w mężczyźnie wszystkiego, co dobre i szlachetne. Tołstoj Lew
Prawdziwa mądrość nie jest pewna niczego na tym pełnym sprzeczności świecie. Joseph Conrad
Prawdziwa mądrość nie opuszcza głowy. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Prawdziwa miłość czyni zawsze lepszym, kimkolwiek byłaby kobieta, którą się kocha. Alexandre Dumas, ojciec (1802-1870)
Prawdziwa miłość jest chorobą, a czas lekarzem, który nie może przyjść, bo ma zajęte wszystkie terminy.
Prawdziwa miłość jest jak duch - każdy o niej mówi, ale niewielu spotkał się z nią twarzą w twarz. Alfred Musset (1810 - 1857)
Prawdziwa miłość to akt całkowitego "zatopienia się" w drugiej osobie. Paulo Coelho
Prawdziwa miłość to miłość do kogoś, od kogo nie oczekuje się żadnych korzyści. Pearl Sydenstricker Buck (1892-1973)
Prawdziwa miłość to nie popęd ciała, lecz poryw serca... John Cleland
Prawdziwa miłość w kobiecie nigdy nie oczekuje równej zapłaty za to, co daje, ani szczęścia równego temu, jakie chce sprawić. Klementyna Hoffmanowa z Tańskich (1798-1845)
Prawdziwa miłość zaczyna się tam, gdzie kochasz człowieka od którego nic nie potrzebujesz.
Prawdziwa miłość zaczyna się tam, gdzie kończy się miłość własna. Tadeusz Breza
Prawdziwa miłość zaczyna się u kobiety tłumaczeniem wszystkiego na korzyść kochanego mężczyzny. Honoriusz Balzak
Prawdziwa miłość zaczyna się wtedy, gdy niczego w zamian nie oczekujesz. Antoine de Saint - Exupery (1900-1944)
Prawdziwa miłość zawsze milczy: wyrazem prawdy są czyny, nie słowa. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Prawdziwa młodość - to przymiot, który zdobywa się z wiekiem. Jean Cocteau
Prawdziwa przyjaźń przychodzi wówczas, gdy cisza między dwojgiem ludzi nie jest męcząca. Dave Tyson Gentry
Prawdziwa przyjaźń to doskonała harmonia tego, co ludzkie, z tym, co boskie. Cyceron, Marcus Tullius Cicero (106-43 p.n.e)
Prawdziwa radość ma dużo głębsze korzenie. Ona wyrasta z ducha miłości. Phil Bosmans
Prawdziwa sensacja obywa się bez prasy. Borowski Tadeusz
Prawdziwa sztuka jest zawsze współczesna. Fiodor Michajłowicz Dostojewski (1821-1881)
Prawdziwa wiedza to znajomość przyczyn. Bacon Francis, baron of Verulam (1561-1626)
Prawdziwa władza stara się o to, by nie wpadać w oczy. Harold Nicholson
Prawdziwą miłość poznaje się nie po jej sile, lecz po czasie jej trwania. Poulet Robert
Prawdziwą radość można tu sobie przygotować, ale uzyskać ją można dopiero w przyszłym życiu. Św. Augustyn (Aurelius Augustianus 354-430)
Prawdziwą rozmową między przyjaciółmi jest milczenie. Oni nie muszą nic mówić, żeby się zrozumieć. Margaret Lee Runbeck
Prawdziwą rządzą człowieka jest nie mieć dobrego wychowania. Kołłątaj Hugo
Prawdziwą tragedią dla człowieka najczęściej nie jest niemożność dopięcia celu, ale rozczarowanie, którego doznaje po osiągnięciu tego, czego pragnął. Dlatego być mądrym życiowo to znaczy taki wybór celów, aby nie utraciły one swojej wartości, z chwilą gdy zostały osiągnięte Stanisław Czosnowski
Prawdziwą, typową formą współżycia duchowego jest poezja. Karol Irzykowski
Prawdziwe piękno jest odblaskiem duszy. Michel Quoist
Prawdziwe serce rozpoznaje się nie po jego biciu, ale po jego miłości. Autor anonimowy
Prawdziwe szczęście jest rzeczą wysiłku, odwagi i pracy. Balzac Honoré de (1799-1850)
Prawdziwe szczęście trwa wiecznie i nie może być zniszczone. Wszystko, co nie posiada tych dwu właściwości, nie jest prawdziwym szczęściem. Epiktet z Hierapolis we Frygii (ok. 50-130)
Prawdziwi podróżnicy to ci tylko, którzy wyruszają aby wyruszyć. Charles Baudelaire
Prawdziwi przyjaciele razem szukają samotności. Bonnard Abel
Prawdziwi przyjaciele... sprawiają, że czujesz się przy nich dobrze... bo nadają na tych samych, co ty, falach. Adelaide Bry
Prawdziwie wielki jest ten, kto posiada wielką miłość. Tomasz a Kempis
Prawdziwość jakiegokolwiek oświadczenia nie ma nic wspólnego z jego wiarygodnością i odwrotnie. Prawo Polityczne
Prawdziwy czyn nie czyni wrzawy. Albert Schweitzer
Prawdziwy dowódca w najgorszych opałach pamięta o skomplikowanej duszy każdego powierzonego mu żołnierza. Aleksy Tołstoj
Prawdziwy mędrzec zawsze jest ze swego losu zadowolony. H. Sienkiewicz (1846 - 1916)
Prawdziwy nauczyciel powinien być zawsze najpilniejszym uczniem. Maksim Gorki (Aleksiej Maksimowicz Pieszkow, 1868 - 1936)
Prawdziwy pechowiec nigdy nie ma pecha. ("Ptasiek") William Wharton
Prawdziwy poeta musi być stary w momencie, kiedy pisze swój pierwszy wiersz.
Prawdziwy postęp (to znaczy moralny) może dokonać się w jednostce i dzięki jednostce. Charles Baudelaire
Prawdziwy problem życiowy w dzisiejszych czasach: mieć dość czasu na myślenie. Edward Heath
Prawdziwy przyjaciel to ktoś, kto jest przy tobie nawet wtedy, gdy powinien być gdzie indziej. Linda Macfarlane
Prawdziwy przyjaciel to nie ten, kto osusza łzy twoje, ale ten, kto nie pozwala ci ich wylewać. E. F. Teixeira
Prawdziwy przyjaciel to rzadki ptak(Amicus verus rara avis est).
Prawdziwy przyjaciel to ten, kto przychodzi, gdy cały świat odchodzi. Walter Winchell
Prawdziwy przyjaciel wnosi więcej w nasze szczęście niż tysiąc wrogów w nasze nieszczęście. Marie von Ebner-Eschenbach (1830-1916)
Prawdziwy spokój umysłu przychodzi po zaakceptowaniu najgorszego. Dla naszego umysłu oznacza to, jak sądzę uwolnienie energii. Lin Yutang
Prawdziwy wróg nigdy cię nie opuści. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Prawdziwy wybraniec nie ma wyboru. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie.
Prawdziwym błędem jest błąd popełnić i nie naprawić go. Konfucjusz
Prawdziwym bogactwem jest to, kim jesteś, nie to, co masz. [56] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Prawdziwym panem i królem jest jedynie mędrzec, który uwolnił się od namiętności i niczego nie potrzebuje. Epiktet
Prawdziwym schronieniem dla człowieka jest drugi człowiek. przysł. irlandzkie
Prawidłowo napisany tekst pojawi się tylko wtedy, kiedy napiszesz go ręcznie. Prawa Murphy'ego
Prawie cala literatura, prawie cala poezja, prawie cala sztuka wyrosły z ludzkiego bólu i {cierpienia;} w niebie chyba sztuki nie ma. Kolakowski
Prawie cale nasze nieszczęście bierze się z porównywania siebie do innych. [116] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Prawie wszystkie światopoglądy opierają się na kombinowaniu jakiś sprzeczności i są zawsze narażone na zarzut niekonsekwencji. Karol Irzykowski
Uroda x rozum = constans. Prawo Beckhapa
Prawo bez przemocy jest bezsilne. Pascal
Prawo Greena: Wszystko jest możliwe pod warunkiem, że nie wiesz, o czym mówisz.
Prawo ludzkie nie może być nigdy przeciwne prawu Bożemu. Gdyby było przeciwne, w sumieniu nie obowiązuje. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Prawo nic nie znaczy przeciwko sile.
Prawo stawia dobro ogółu ponad dobrem jednostki. Cyceron (Marcus Tullius Cicero, 106 - 43 p.n.e)
Prawo sumienia nie stosuje się do spraw sumienia. Gandhi
Prawo, gdy nie ma nic z boskiego daru, jest kamieniem u szyi. Kostis Palamas
Prawoznawstwo jest znajomością spraw boskich i ludzkich, wiedzą o tym, co sprawiedliwe i niesprawiedliwe. Justynian I
Precz szatanie!(Apage satanas! ). (Apage satanas!)
Prezenty dostają tylko ci, którzy się mogą zrewanżować.
Prędzej wybaczy ci ktoś podłość, której się wobec ciebie dopuścił, niż dobrodziejstwo, którego od ciebie doznał. Karl Kraus (1874 - 1936)
Prędzej wypijesz wody całego morza, aniżeli poznasz charakter kobiety. Litewskie
Prędzej złodziej przyzna się, że ukradł, niż profesor, że głupstwo powiedział. Aleksander Fredro (1793 - 1876)
Primus inter pares. Pierwszy wśród równych. - tytuł Oktawiana Augusta przed uzyskaniem tytułu Imperatora
Problem dobrze ujęty to problem w połowie rozwiązany. Charles Kettering
Problemy polityczne są jak ser camembert: gdy odkłada się je na dłużej, to zaczynają cuchnąć i rozłażą się. Edgar Faure
Prochem jesteś i w proch się obrócisz. Biblia Tysiąclecia, Księga Rodzaju, 3,19
Produkcja zbyt wielu użytecznych rzeczy prowadzi do wytworzenia zbyt wielu bezużytecznych ludzi.
Profesja hipokryty przynosi wspaniałe korzyści. Molier
Prognozy mają dziś krótki żywot; tak samo politycy. Helmut Schmidt
Program kalkulacyjny, który daje właściwy i przyjazny wynik - kłamie. Prawa Murphy'ego
Program który zaczyna się źle, kończy się przerażająco. Prawa Murphy'ego
Propaganda jest matką wydarzeń. Albert Schweitzer
Propaganda polityczna to sztuka czynienia innych nielubianymi. Henri Tissot
Prosta droga najlepsza. Demokryt z Abdery
Proste drzewo nie rzuca garbatego cienia. Czarny Jan
Proste potrawy sprawiają nam tyleż przyjemności, co wystawne uczty, gdy tylko bolesne uczucie głodu zostaje usunięte. Epikur z Samos
Prostolinijni zwłaszcza, uważajcie na zakrętach. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Proszę nie strzelać do pianisty. Robi co może. Oscar Wilde (1856 - 1900)
Proszę pana, proszę pana, Taka jestem zakochana. Krystyna Żywulska (ur. 1918)
Prośba o radę to w dziewięciu przypadkach na dziesięć domaganie się pochlebstwa. Joan Collins (1933-?)
Proście, a nie będzie wam dane, Kobiety chcą być zdobywane.
Protokół: Pęta prominenta. Fangrat Tadeusz
Prowizorka zawsze okazuje się najtrwalsza. Prawa Murphy'ego
Prowokacyjny jest każdy pisarz, który pokazuje rzeczywistość taką, jaka jest naprawdę. Siegfried Unseld
Próbujmy przystosować się do życia, bo ono do nas się nie przystosuje. Charles Louis de Secondat Montesquieu (Monteskiusz, 1689 - 1755)
Prócz skrawka natychmiastowej chwili cały świat składa się z tego, co nie istnieje. Karol Irzykowski
Prócz świata największa zagadką dla człowieka jest drugi człowiek. Karol Irzykowski
Prócz tego, co jest możliwe, jest jeszcze to, co konieczne. Maria Dąbrowska z domu Szumska (1889-1965)
Próżniactwo jest zbrodnią tak wielką jak zdrada kraju i tak samo nikczemną Jack London. Jack London
Próżniak zawsze z trudnościami walczy.
Przebacza się póki się kocha. Rochefoucauld De La Francois
Przebaczaj swoim wrogom, ale nigdy nie zapominaj ich nazwisk. John Fitzgerald Kennedy
Przebaczaj wszystko wszystkim. Nie chowaj w sercu urazy. Zawsze pierwszy wyciągnij rękę do zgody. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Przebaczanie jest przywróceniem sobie wolności, jest kluczem w naszym ręku od własnej celi więziennej. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Przebaczenie jest lepsze niż zemsta. Pittakos
Przebaczenie jest najtrudniejszą miłością. Albert Schweitzer
Przebiegłość jest rodzajem harmonii, według której społeczeństwo reguluje swoje kroki. Andreas Laskaratos
Przebywanie w samotności jest przeciwwagą dla zgiełku i zamieszania, które towarzyszą nam przez większą część dnia. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Przechodzi pociąg dnia i w końcu widzimy na ostatnim wagonie czerwoną latarnię zachodu.
Przeciętny Amerykanin nie potrzebuje ani zegara, ani kalendarza. W czasie orientuje się według seriali telewizyjnych. Jerry Lewis
Przeciętny gust to większa klęska niż zupełny brak gustu. Borys Pasternak
Przeciętny pies jest przyjemniejszym człowiekiem od przeciętnego człowieka. Andrew A. Rooney
Przeciw niejednej obronie. Najbardziej zdradzieckim sposobem szkodzenia jakiejś sprawie jest bronić jej z umysłu błędnymi argumentami. Aforyzmy F. Nietsche
Przeciw nieprzyjacielowi. Jakże dobrze brzmi licha muzyka i liche argumenty, gdy wyrusza się na nieprzyjaciela! Aforyzmy F. Nietsche
Przeciwieństwem mówienia nie jest słuchanie, przeciwieństwem mówienia jest czekanie.
Przeciwieństwem prawdy płytkiej jest fałsz, przeciwieństwem prawdy głębokiej może być inna głęboka prawda. Albert Einstein (1879 - 1955)
Przeciwko mocy śmierci nie ma ziół w ogrodach.
Przeciwnicy ludożerstwa pożarli się nawzajem.
Przeciwności losu uczą mądrości, powodzenie ją odbiera. Seneka
Przeciwność uczy rozsądku, dobrobyt go odbiera. Seneka
Przeczyciele przypadku. Żaden zwycięzca nie wierzy w przypadek. F. Nietsche
Przed prawami przyrody nigdzie się nie skryjesz. Menander
Przed snem nie zjadajcie owoców dnia. Opolski Dominik
Przed ślubem mężczyzna oświadcza, że złoży u twych stóp swoje życie, aby ci służyć; po ślubie nie złoży nawet gazety, aby z tobą porozmawiać. Helen Rowland (1876 - 1905)
Przed Twe ołtarze zanosim błaganie, / Ojczyznę wolną racz wrócić, Panie. Alojzy Feliński (1771 - 1820)
Przede wszystkim Kościół musi uczyć się pokory, tej o której sam naucza. Bernard Shaw
Przede wszystkim powinniście wystrzegać się podejrzeń, ponieważ są one trucizną zabijającą przyjaźń. Augustyn (Augustyn Aureliusz, święty 354 - 430)
Przedmiot który miłujemy zda się nam piękniejszy niż jest. Montaigne M. De
Przedmioty osiodłały człowieka i jadą na nim. Ralph Waldo Emerson (1803-1882)
Przedziwną tajemnicą w życiu człowieka jest, że rośnie nieznacznie, w ciszy, jak drzewo - trudno to dostrzec, a jednak wzrasta. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Przegrać to nie znaczy nie mieć racji. Lord Hailsham
Przejrzałem go na wskroś, wiem, kto za nim stoi. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Przeklęty, kto zasmuca matkę swoją! Ks. Piotr Skarga (właśc. Piotr Powęski, 1536 - 1612)
Przekonania każdego człowieka są jego świętą rzeczą i należy je szanować.
Przekonania są wrogami prawdy bardziej niebezpiecznymi od kłamstw. Nietzsche
Przekonanie jest sumieniem umysłu. Nicolas Chanfort
Przekora jest intelektualnym instynktem samozachowawczym. Stefan Kisielewski
Przelana krew może być tak samo symbole bezradności jak wybita szyba. Karol Irzykowski
Przeludnienie świata doprowadziło do tego, że w jednym człowieku żyje wielu ludzi. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Przemija tylko to, co jest kłamliwe i złudne, nieistotne, co właściwie nigdy nie miało rzeczywistego bytu... Dla prawdy śmierć nie istnieje. Aleksander Iwanowicz Hercen, pseud. Iskander (1812-1870)
Przemilczenia dzielą bardziej niż nieobecności. Coco Chanel
Przemoc rodzi przemoc. - tekst piosenki Illusion "Vendeta"
Przeniósł się z Sodomy do Gomory. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Przepaści nie można pokonać dwoma skokami.
Przepisy o tyle nas obchodzą, o ile my obchodzimy przepisy.
Przeprosiny to grzeczność poniewczasie.
Przerażająca rzecz - życie Paul Cezanne Henri Perruchot "Cezanne".
Przerwać palenie? Nic łatwiejszego! Przerywałem już trzydzieści razy! Mark Twain (właśc. Samuel Langhorne Clemens, 1835 - 1910)
Przesadny krytycyzm, który jest przykrywką minimalizmu duchowego, a nie wnikliwej inteligencji - jak niektórzy myślą - to wielkie niebezpieczeństwo osobiste i społeczne. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Przesądy są rozumem głupców.
Przestajemy kochać siebie, gdy ktoś nas nie kocha. M. de Stael
Przestępstwo przeciwko wszystkim nie zagraża nikomu.
Przestrzenią ducha, gdzie może on rozwinąć skrzydła, jest cisza. Saint-Exuprey Antoine De
Przesyt rodzi niedosyt. Kumor Leszek
Przeszedłem straszne rzeczy w życiu, przy czym niektóre z nich zdarzyły się naprawdę. Mark Twain
Przeszedłeś przez życie bez walki. Nikt się nie dowie, ani nawet ty sam, co potrafisz. Seneka
Przeszkodzić komuś w śmierci wcale nie znaczy wrócić go życiu. Luise Rinser
Przeszłość - jest to dziś, tylko cokolwiek dalej. Cyprian Kamil Norwid (1821-1883)
Przeszłość i teraźniejszość są naszymi środkami. Tylko przyszłość jest celem. Pascal
Przeszłość można medytować, przyszłość trzeba tworzyć. Edward Schillebeeck
Przeszłość odkreślamy grubą linią. Tadeusz Mazowiecki
Prześladując pisarza zwiększa się jego prestiż. Tacyt
Przez ciernie do gwiazd.
Przez dziury w butach czuje się grunt pod nogami.
Przez higienę mózgu wystrzegam się przede wszystkim kontaktu z durniami. Stanisław Cat-Mackiewicz
Przez telewizję świat stał się wsią, a spora część programów przypomina wsiowe plotki. Marshall McLuhan
Przez trudy ku gwiazdom. C. Czerny
Przez zdrowie rozumiem możność istnienia pełnym, dojrzałym, żywym, radosnym życiem, w ścisłym związku z tym, co kocham - ziemią i wszystkimi jej cudownościami. Katherine Mansfield
Przeznaczenie rozdaje karty, a my tylko gramy. Arthur Schopenhauer
Przy białym winie myśli się o głupstwach; przy czerwonym winie mówi się głupstwa; przy szampanie robi się głupstwa. Henri Vidal
Przy dziesięciu priorytetowych sprawach, któraś na pewno będzie wykonana jako pierwsza. Zasada Tsara
Przy największym państwa nierządzie najliczniejsze były prawa. Tacyt (Publius Cornelius Tacitus, ok. 55 - ok. 120)
Przy okrągłym stole zawsze siada za dużo ludzi.
Przy świetle łojówki nie należy dobierać sobie diamentów ani kobiet. Hebrajskie
Przybyli ułani pod okienko, / Pukają, wołają: puść, panienko. Feliks Gwiżdż (1885 - 1952)
Przybyłem, zobaczyłem, Bóg zwyciężył. Król Jan III Sobieski pod Wiedniem w czasie odsieczy
Przybyłem, zobaczyłem, zwyciężyłem. (Veni, vidi, vici). Cezar (Caius Iulius Caesar, ok. 101 - 44 p.n.e)
Przychodzimy z głębi mroków, dochodzimy do głębokich mroków, miedzy nimi jasna przestrzeń - życie. Nikos Kazantzakis
Przychylny los - to przeznaczenie; nieprzychylny - to tylko pech. Stefan Pacek
Przyczyną połowy naszych błędów życiowych jest to, że odczuwamy tam, gdzie powinniśmy myśleć, a myślimy tam, gdzie powinniśmy odczuwać. Collins John Churton
Przyczyną, dla której rzeki i morza otrzymują hołd tysięcy strumieni górskich, jest fakt, że trzymają się niżej od nich. I dzięki temu mogą rządzić wszystkimi górskimi strumieniami. Podobnie mędrzec, który chce być ponad ludźmi, ustawia się niżej od nich, a chcąc być przed nimi, ustawia się z tyłu. I tak oto, choć miejsce jego nad ludźmi, oni nie czują jego ciężaru, a choć miejsce jego przed nimi, nie odbierają tego jako rany. Lao-tse
Przygoda jest w nas, a nie na zewnątrz. Michał Choromański (1904-1972)
Przyjaciel - ktoś, przed kim można głośno myśleć. Ralph Waldo Emerson (1803-1882)
Przyjaciel - to prezent, jaki robisz sobie samemu. Robert Louis Stevenson
Przyjaciel jest jak my sami. Ten, kto może przyjrzeć się prawdziwemu przyjacielowi, widzi obraz samego siebie. Cyceron, Marcus Tullius Cicero (106-43 p.n.e)
Przyjaciel jest tą osobą, , którą przyjemnie jest ci zobaczyć w drzwiach, kiedy całą twarz masz w pryszczach, straszny katar i gorączkę. Możesz mówić: "Lepiej nie wchodź", ale masz nadzieję, że powie: "Nonsens. Wracaj do łóżka. Nastawię wodę na herbatę". Pam Brown (ur. W 1928)
Przyjaciel kładzie odrobinę miodu na chleb z masłem naszej codzienności.
Przyjaciel kocha zawsze: jest bratem w niepowodzeniach. Autor anonimowy
Przyjaciel na pewno zauważy, gdy patrzysz tęsknym wzrokiem na coś, na co nie możesz sobie pozwolić. I daje ci to na urodziny. Charlotte Gray
Przyjaciel na świeczniku - to przyjaciel stracony. Adams Henry Brooks
Przyjaciel to człowiek, który wie o Tobie wszystko i mimo to Cię lubi. [82] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię(właść. Elbert Hubbard)
Przyjaciel to ktoś, do kogo możesz zadzwonić o trzeciej w nocy i powiedzieć: "Jestem w więzieniu w Meksyku". A on odpowiada: "Nie przejmuj się. Zaraz tam będę"
Przyjaciel to ktoś, kto zna twoje możliwości i pomaga ci rozwinąć je w najwyższym stopniu. Zna on także twoje ograniczenia i ostrzega Cię przed różnymi przedsięwzięciami. John Ching - Hsiung Wu
Przyjaciel to największy skarb w życiu.
Przyjaciel to osoba, która, kiedy nie potrafisz uruchomić kosiarki elektrycznej, łagodnie pyta, czy włączyłeś ją do prądu. Pam Brown
Przyjaciel to zdumiewający dar, drogocenny klejnot, Ty i ja możemy pomagać słońcu, aby wschodziło każdego dnia. Autor anonimowy
Przyjaciel tworzy w nas nową przestrzeń, która prawdopodobnie nie zaistniałaby nigdy, gdybyśmy go nie spotkali. Tylko dzięki niemu rodzi się w nas nowy świat. Anais Nin
Przyjaciel wie bardzo dobrze, kim naprawdę jesteś - przy nim niczego nie musisz udawać ani niczego się bać. Charlotte Gray
Przyjaciel wszystkich nie jest niczyim przyjacielem. Arystoteles (384-322 p.n.e)
Przyjaciela poznaje się po miłości, obyczajach, obliczu i czynach. (Amicus cognoscitur amore, more, ore, re). (Amicus cognoscitur amore, more, ore, re)
Przyjaciela wypróbuj, lecz wypróbowanego kochaj. (Amicum proba, probatum ama). (Amicum proba, probatum ama)
Przyjaciele na tysiące sposobów potrafią przekształcić moje ograniczenia w atuty i sprawiać, że pogodna i szczęśliwa wychodzę z cienia mojej ułomności. Helen Keller
Przyjaciele nie dają ci maskotek ani czekoladek. Przynoszą ciepłe skarpetki, krem, który właśnie ci się skończyły, albo słoiki, kiedy robisz przetwory. Przyjaciele wiedzą, czego ci naprawdę potrzeba. Pam Brown
Przyjaciele nie oczekują od ciebie, że będziesz idealny. Tak naprawdę, są niezmiernie zaskoczeni, gdy okazuje się, że taki jesteś. Dugdale Pamela
Przyjaciele nie są zainteresowani burzami, które przeżywasz, ale chętnie korzystają z twego statku. Albert Camus (1913-1960)
Przyjaciele nie tylko żyją w harmonii, jak mawiają niektórzy, lecz współtworzą melodię. Henry David Thoreau (1817-1862)
Przyjaciele przychodzą i odchodzą, wrogowie się akumulują. Obserwacja Jone'a
Przyjaciele są jak kwiaty doniczkowe - wymagają regularnej pielęgnacji. [138] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Przyjaciele są tą częścią rodzaju ludzkiego, przy której łatwiej być człowiekiem George Santayana.
Przyjaciele są wspaniałą wymówką, aby rzucić wszystko i biec im na spotkanie. Charlotte Gray
Przyjaciele są złodziejami czasu. Francis Bacon
Przyjaciele spotykają się, aby się lepiej poznać i pokochać. Przyjaciele są szczęśliwi, gdy się spotykają, mówią sobie wszystko, kim są i czym żyją. Luciano Cian
Przyjaciele stanowię trwały i niezdobyty bastion przeciwko wszelkiemu złu życia. Sydney Smith
Przyjaciele to nasi najbliżsi, którzy dobrze wiedzą, co dla nas znaczy życie; którzy czują do nas to, co sami czujemy do siebie; którzy są z nami w tryumfie i klęsce; którzy uwalniają nas od smutku naszej samotności. Henry Alonzo Myers
Przyjaciele to złodzieje czasu(Amici fures temporum). (Amici fures temporum). (Amici fures temporum)
Przyjaciele, towarzysze, małżonkowie są z nami dla nas samych. Henry Alonzo Myers
Przyjacielem jest ten, kto wie wszystko o tobie i nie przestaje cię kochać. Autor anonimowy
Przyjacielem Plato, lecz większą przyjacółką prawda. Arystoteles (384-322 p.n.e)
Przyjacielowi chwalącemu i nieprzyjacielowi ganiącemu nie należy we wszystko wierzyć. Św. Augustyn (Aurelius Augustianus 354-430)
Przyjacielu! Jeśli w odpowiedzi na twoje pytanie kobieta odpowiada - nie wierz jej, jeśli jednak milczy - nie wierz jej tym bardziej. Kornel Makuszynski
Przyjacielu, żeby cię rozweselić, opowiem ci moje nowe zmartwienie. Szablony zawsze zwyciężają. Karol Irzykowski
Przyjaciół można mieć w każdym czasie - pod warunkiem, że się ich nie potrzebuje. Winston Churchill (1874 - 1965)
Przyjaciół nie pozyskuj lekkomyślnie, a tych, których pozyskałeś, lekkomyślnie nie porzucaj. Marcel Achard
Przyjaciół poznajemy w biedzie. Ale tylko biednych przyjaciół
Przyjaźni czy taż płynącego z niej spokoju nie należy lekceważyć. Po oddychaniu, jedzeniu i spaniu - przyjaźń jest jednym z warunków koniecznych do życia. Adelaide Bry
Przyjaźnie łączą się i splatają, aż oplotą cały świat. Pam Brown
Przyjaźnie, które się rozpoczęły na tym świecie, zostaną uniesione w górę i nigdy już nie będą zerwane. Franciszek Salezy, Francois de Sales, święty (1567-1622)
Przyjaźnie, które wytrzymały próbę czasu i zmian, są z pewnością najlepsze. Joseph Parry
Przyjaźń - to wyróżniająca, do określonej osoby lub określonych osób skierowana życzliwość czynna i wierna. Kotarbiński Tadeusz
Przyjaźń jak nieśmiertelnik - to blady kwiatek, ale nie więdnący nigdy. Henryk Sienkiewicz (1846 - 1916)
Przyjaźń jak pieniądze, łatwiej ją zdobyć niż utrzymać przy sobie. Samuel Butler (1835-1902)
Przyjaźń jednego roztropnego człowieka jest bardziej wartościowa niż przyjaźń wszystkich głupców. Demokryt z Abdery
Przyjaźń jest jak dające cień drzewo, pod którym szukam wytchnienia. Samuel Taylor Coleridge (1772-1834)
Przyjaźń jest jedynym cementem, który może spoić świat. Thomas Woodrow Wilson (1856 - 1924)
Przyjaźń jest małżeństwem dusz. Wolter
Przyjaźń jest najdelikatniejszym kwiatem, który rozwija się z wzajemnych kontaktów międzyludzkich. Jeżeli nie dbamy o niego cierpliwie i niestrudzenie, więdnie i usycha, zanim otworzy wszystkie swoje pączki. Zenta Maurina Raudive
Przyjaźń jest najlepszym lekarstwem na wszelkie nasze dolegliwości. Ona kruszy bariery, które nas dzielą, rozluźnia wszelkie ograniczające nas więzy, przenika jak stare, dobre wino do wszystkich żył życia. Jest poczuciem, że się nawzajem rozumiemy, ufamy sobie i z całego serca życzymy sobie szczęścia! Henry van Dyke
Przyjaźń jest największym darem, jaki mądrość może ofiarować, aby uczynić całe życie szczęśliwym.
Przyjaźń jest niewątpliwie najskuteczniejszym lekiem na cierpienia zawiedzionej miłości.
Przyjaźń jest subtelną rozkoszą szlachetnych dusz. Safona
Przyjaźń ma umiejętność i dar obserwacji najlepszego lekarza, pilność i wytrwałość najlepszej pielęgniarki, cierpliwość i czułość najlepszej matki.
Przyjaźń może oznaczać bycie razem, pisanie listów lub rozmowy telefoniczne. Może być wiotka, ulotna, trwała i silna, może trwać całe życie lub tydzień. Może zostawić nas z uczuciem goryczy albo zostać w pamięci jak ciepły, jasny klejnot. Nic nie zastąpi przyjaźni - ani pieniądze, ani władza, uroda, dobrobyt, ani sława. Rita Robinson
Przyjaźń należy do natury ducha, a nie posiadania. Roman Mleczko
Przyjaźń nie jest czymś spontanicznym, automatycznym, jest natomiast owocem obopólnej zgody, decyzji, życiowej postawy, otwartości. Nie staje się, ani nie pozostaje przyjaciółmi przez przypadek. Prawdziwa harmonia jest najpiękniejszym darem wierności prawdzie, uczciwości, sprawiedliwości; jest zawsze zaskoczeniem i zadziwieniem. Tak jak światło gwiazd nie pojawia się jedynie wtedy, kiedy się je dostrzega, i nie znika, gdy zostało dostrzeżone. Dalmazio Mangillo
Przyjaźń nie znosi oddalenia między ludźmi, gdyż jest długą grogą, którą muszą pokonać razem. Benjamin Walter
Przyjaźń podwaja radości, a połowę zmniejsza przykrości. Bacon Francis, baron of Verulam (1561-1626)
Przyjaźń pomnaża to, co w życiu dobre, a dzieli to, co złe. Jest jedynym lekarstwem na nieszczęście i wytchnieniem duszy. Baltasar Morales y Gracián (1601-1658)
Przyjaźń powiększa szczęście i pomniejsza nieszczęście, podwajając naszą radość i dzieląc na pół smutek.
Przyjaźń poznają po tym, że nic nie może jej zawieść; a prawdziwą miłość po tym, że nic nie może jej zniszczyć. Antoine de Saint-Exupery (1900-1944)
Przyjaźń przez współczucie i współudział łagodzi nieszczęście. (Adversas res leviores facit amicitia partiens communicansque). (Adversas res leviores facit amicitia partiens communicansque)
Przyjaźń rodzi miłość na pustyni samotności. Johann Heinrih Lambert
Przyjaźń to bardzo wyrozumiała miłość. Francis Gay
Przyjaźń to najpiękniejsza rzecz, jaką człowiek może zaproponować drugiemu człowiekowi. Bezinteresownie. Pino Pellegrino
Przyjaźń to nie tylko wspaniały prezent, lecz także ustawiczna. Większość przyjaźni nie urywa się, tylko więdnie. Ernst Zacharias
Przyjaźń to nieustanne staranie, pielęgnowanie. s.46 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne
Przyjaźń wymaga sporej cierpliwości. Jonathan Caroll - Zaślubiny patyków
Przyjaźń z całym światem zaczyna się od przyjaźni z najbliższym otoczeniem. Zbigniew Różanek
Przyjaźń zawarta przy kielichu jest nietrwała(Amicitia inter pocula contracta vitrea est). (Amicitia inter pocula contracta vitrea est). (Amicitia inter pocula contracta vitrea est)
Przyjaźń zawiązuje się z miłości, zwyczaju, wyglądu, czynu.
Przyjaźń, drogi balsam...Uśmiech pośród zachmurzonych twarzy; umiłowany promień słońca; uścisk w samotności; schronienie w trudnościach; radość w smutku. Percy Bysshe Shelley
Przyjaźń, tak samo jak filozofia czy sztuka, nie jest niezbędna do życia...Nie ma żadnej wartości potrzebnej do przetrwania; jest natomiast jedną z tych rzeczy, dzięki którym samo przetrwania nabiera wartości. Clive Staples Lewis (ur. 1898)
Przyjaźń-mnożąc radości i dzieląc troski-zwiększa nasze szczęście i zmniejsza cierpienie. Addison Joseph
Przyjedź, mamo, na przysięgę. Edward Fiszer (1916 - 1972)
Przyjemne początki grzechu nigdy nie przypominają następującej po nim katastrofy. Owidiusz
Przyjemnie wspominać ciężkie chwile. Seneka
Przyjemność dojrzewa tylko wtedy, gdy się ją pamięta. Ty, Hman, mówisz tak, jakby przyjemność była jedną rzeczą, a pamięć inną. A to jest jedna rzecz. (...) To, co nazywasz pamiętaniem, jest ostatnią częścią przyjemności (...). Kiedy się spotkaliśmy, ty i ja, spotkanie to było bardzo krótkie, było niczym. Teraz, kiedy je wspominamy, stało się czymś. Ale wciąż niewiele o nim wiemy. To, czym się stanie kiedy będę je wspominał kładąc się, by umrzeć, czym stanie się przez te wszystkie dni od dzisiaj; to jest nasze prawdziwe spotkanie. Tamto jest tylko początkiem. Clive Staples Lewis (ur. 1898) - Z milczącej planety
Przyjemność jest początkiem i celem życia szczęśliwego. Epikur (341-271 p.n.e)
Przyjemność ma się do szczęścia mniej więcej tak, jak drzewo do ogrodu: nie ma ogrody bez drzew, ale drzewa, nawet w wielkiej ilości, nie stanowią jeszcze ogrodu. Władysław Tatarkiewicz (1886-1980)
Przyjemność życia jest przyjemnością płynącą z ćwiczenia duszy; to jest bowiem prawdziwe życie. Arystoteles
Przyjmij każdego takim, jakim jest. Każdy ma wady, nawet najlepszy. Jesteśmy tylko ludźmi - nie aniołami. Casar Flaischeln
Przyłączył się do większości [tj. umarł]. Petroniusz Arbiter (Titus petronius,? - 66 n.e)
Przymiotnik: Przymiotnik jest wrogiem rzeczownika. Wolter
Przynajmniej raz w życiu zrób coś co podpowiada Ci serce, a nie rozum. Przynajmniej raz zrób spontanicznie coś czego pragniesz z całego serca. Kamil Ejsymont
Przynieś mi szklankę mleka - będę ucztował. Epikur z Samos
Przyniosłem ulgę swej duszy (Absolvi animam meam). (Absolvi animam meam). (Absolvi animam meam)
Przypadek jest najlepszym detektywem. Agatha Christie (1891-1976)
Przypadek jest nie tylko wypadkową nieobliczalnych, ważnych sił żyjących poza człowiekiem, on także ściąga dookoła siebie siły tkwiące w samym człowieku, staje się odczynnikiem natury ludzkiej i demaskuje ją lub apoteozuje. Karol Irzykowski
Przypadek jest tym, co losowi wypada z rąk. Grzeszczyk Władysław
Przypadek sam nic nie zdziała. Napoleon Bonaparte (1769-1821)
Przypadek to pseudonim Boga, gdy nie chce się On podpisać. Anatole France, właśc. François Anatole Thibault (1844-1924)
Przypadki są przypadkami tylko dla ignorantów.
Przypadkowe odkrycia zdarzają się tylko umysłom przygotowanym. Blaise Pascal
Przypadkowy bohater nigdy nie wspomina o przypadku.
Przyprawą potrawy jest głód / Głód jest najlepszym kucharzem.
Przyprawą potrawy jest głód. Cyceron (Marcus Tullius Cicero, 106 - 43 p.n.e)
Przyroda jest lekarzem dla wszelkich chorób. Hipokrates
Przyroda nie znosi kłamstwa. Carlyle Thomas
Przyroda zawsze jest piękna nawet we łzach. Klapki Jerome
Przyrzekamy dużo, aby się uchylić od dania czegokolwiek.
Przyrzekamy wedle swych nadziei, dotrzymujemy wedle swych obaw. Francois de la Rochefoucauld
Przysłowia sobie przeczą. I to jest właśnie mądrością ludową. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Przyszedłem do Aten, a nikt mnie nie poznał. Demokryt z Abdery
Przyszliśmy na świat, aby współżyć, a więc przyszliśmy na świat, aby się sobie wzajemnie podobać. Monteskiusz
Przyszłość jest prezentem, jaki robi nam przeszłość. Andre Maleaux
Przyszłość literatury jest w aforyzmie. Nie można go sfilmować
Przyszłość ludzi staje się jasna: będą lokajami robotów. Jules Romains
Przyszłość, zanim wkracza, zawsze przedtem puka. Fransois Mauriac
Przywarli do siebie tak blisko, że nie było już miejsca na żadne uczucia. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Przywilej: Sukcesy nie chodzą parami, to przywilej porażek. Chyła K
Przywożę wam pokój. - po powrocie z konferencji w Monachium 1938 r. Arthur Neville Chamberlain (1869-1940)
Przyznanie się do błędu nie poniża, jest aktem odwagi; przeciwnie - postawa wykrętna jest przejawem tchórzostwa. Tadeusz Hipolit Czeżowski (1889-1981)
Przyzwoita niewiasta jest ukrytym skarbem i ten który go znalazł, lepiej żeby o nim nie mówił.
Przyzwyczajenie staje się poniekąd drugą naturą. Arystoteles (384 - 322 p.n.e)
Psy kochają przyjaciół i gryzą wrogów, w odróżnieniu od ludzi, którzy niezdolni są do czystej miłości i zawsze muszą mieszać miłość z nienawiścią. Zygmunt Freud
Psychiatra to facet, który zadaje ci wiele kosztownych pytań, jakie twoja żona zadaje ci za darmo. Samuel Beckett
Psychika kobiety to wielki, ciemny las. Wielu zbłądziło w nim śmiałków. Irving Stone
Psycholog to facet, który obserwuje innych, kiedy piękna dziewczyna wchodzi do pokoju.
Ptak-gniazdo, pająk-sieć, człowiek-przyjaźń. Blake William (1757-1827)
Pucu! pucu! chlastu! chlastu! / Nie mam rączek jedenastu. Tylko mam dwie rączki małe, / Lecz do prania doskonałe. Maria Konopnicka (1842 - 1910)
Puenta: U impotenta cudem puenta. Fangrat Tadeusz
Purytanie powinni nosić dwa listki figowe na oczach. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Pustą dyskietkę możesz przeszukiwać długo i bezskutecznie. Długo i bezskutecznie możesz przeszukiwać także pełną dyskietkę. Wniosek - każdą dyskietkę możesz przeszukiwać długo i bezskutecznie. Prawa Murphy'ego
Pustą głową łatwiej jest potakiwać.
Puste beczki i głupcy robią dużo hałasu. Plutarch
Puste naczynia robią najwięcej hałasu. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Puste worki nadyma wiatr, bezmyślnych ludzi - próżność. Sokrates
Pycha działa jak zamek błyskawiczny: błyskawicznie zamyka na drugiego człowieka. Ewa Lewandowska/
Pycha to karłów zbuntowanych siła. Krasiński Zygmunt
Pycha, która skłania nas do tworzenia raju na ziemi powoduje, że zamieniamy naszą poczciwą planetę w piekło. (Popper). (Popper)
Pytać pisarza, co sądzi o krytykach, to jak pytać latarnię uliczną, co sądzi o pieskach. Christoper Hampton
Pytania ukazują geniusza, odpowiedzi człowieka subtelnego. Joubert
Pytasz, co w moim życiu z wszystkich rzeczy główną, powiem ci: śmierć i miłość - obydwie zarówno. Jan Lechoń
Rachunek sumienia - donos na siebie. Kumor Aleksander
Rachunek: Na stare lata za młode zapłata. Fangrat Tadeusz
Racja mocniejszego zawsze lepszą bywa. Krasicki Ignacy
Racje niekoniecznie musza być po lewej stronie.
Raczej koniec z trwogą niż trwoga bez końca! (Liber ein Ende mit Schrecken als ein Schrecken ohne Ende! ). Ferdinand von Schill
Rada graniczy z naganą. Aleksander Fredro
Rada: Dobra rada nie głaszcz gada. Szargan Michał
Radio to cudowny wynalazek! Jeden ruch ręki - i nic nie słychać
Radosna zabawa w łóżku. Michalina Wisłocka (ur. 1921)
Radosne usposobienie może przemienić śnieg w ogień. Przysłowie hiszpańskie
Radości i smutki ludzkie mijają jak fale morza. Pindar
Radości życia rodzinnego są najpiękniejsze na świecie, a radość jakiej rodzice doświadczają na widok swych dzieci, jest najświętsza. Johann Heinrich Pestalozzi
Radością nie jest sam proces życia, lecz przeżywanie nowych rzeczy. Władysław Tatarkiewicz
Radość bywa początkiem naszego bólu. Owidiusz
Radość i miłość są skrzydłami wielkich poczynań. Johann Wolfgang Goethe
Radość i uśmiech są jak okno i drzwi, którymi może przedostać się w życie człowieka nieskończone dobro. Christian Morgenstern
Radość i zdrowie przemieniają zimę w lato. Marc Antoine Desaugiers
Radość jest jak kamień, który wrzucony do wody zatacza coraz większe kręgi. Adalbert Balling
Radość można osiągnąć tylko wtedy, gdy się drugiemu sprawia radość. Barth Karl (1886-1968)
Radość negatywna, radość z tego, że przeciwnik nie ma racji, cechuje ludzi małych, niezdolnych do wzięcia odpowiedzialności za całość. Stefan Kisielewski
Radość przeżywa się tylko wtedy, gdy sprawią się ją innym. Karl Barth
Radość wewnętrzna jest najgroźniejszą bronią przeciw szatanowi, który jest smutny z urodzenia. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Radośnieśmy życie przyjęli I śmierć przyjmiemy radośnie. Jan Kasprowicz (1860 - 1926)
Rady i zasady Nie rób samemu, co można we dwoje, Takie są rady i zasady moje.
Rady w przygodzie, nie płaczu potrzeba.
Radykalne hasła łagodzą radykalne nastroje.
Radź się serca własnego, niczyjej powagi. Adam Mickiewicz (1798-1855)
Radź się swe żony, lecz uczyń według własnego rozsądku; radź się swej żony, lecz czyń przeciwnie do jej rad. Przysłowie arabskie
Raj głupców jest piekłem dla roztropnych. Mark Twain
Raj na ziemi jest w księgach miłości, dziełach sztuki i w sercu kobiety. Przysłowie arabskie
Rak: Rak lubi styl retro. Regulski Antoni
Ranę zadałeś, ranę otrzymasz. Ajschylos
Rano budzimy się w Miłości, cały dzień trwamy w Miłości, to znaczy wypełniamy wolę Boga pod jego wejrzeniem, z Nim, w Nim i dla Niego samego. bł. Elżbieta
Rasiści! Nie dopuszczają czarnych myśli. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Rasowy mężczyzna jest drapieżnikiem, który ściga tylko wielką zwierzynę: władzę lub kobietę. Tadeusz Dołęga-Mostowicz
Raz obaliwszy prawdę nie podniesiesz jej własnymi rękami. Jerzy Zawieyski (1902 - 1969)
Rdza niszczy żelazo, a kłamstwo duszę. Antoni Pawłowicz Czechow (1860-1904)
Rdza: Po pewnym czasie warstwa rdzy staje się warstwą ochronną. Butulescu V
Reakcjonistą jest każdy, kto nie jest gotów płacić każdej ceny za swoje zwycięstwo. Mikołaj Gomez Davilla
Realista liczy się z mrzonkami. Garczyński Stefan
Realizm ograniczony końcem własnego nosa jest niebezpieczniejszy od najbardziej szalonej fantazji, ponieważ jest ślepy. Fiodor Dostojewski
Recenzenci to policjanci w literaturze. Novalis
Reformatorzy są wyrzutem społeczeństwa, w którym żyją. Alberto Moravia
Reguła: Na szczęście nie ma jeszcze reguły od wyjątków. Wejroch Jacek
Reinkarnacja to ostatnia szansa dla osłów.
Reklama każe ci myśleć, że przez całe swoje życie marzyłeś o czymś, o czym wcześniej nigdy nawet nie słyszałeś.
Reklama to próba oddzielenia człowieka od jego pieniędzy. John Priestley
Religia jest z konieczności zrzeczeniem się odpowiedzialności za życie. Stanisław Brzozowski
Religia to opium dla ludu. Karol Marks (Karl Marx, 1818 - 1883)
Religia została stworzona tylko po to, by wprowadzać ludzi w błąd, co do rzeczywistych sprawców ich nieszczęść. Paul Holbach
Religie to choroba i źródło nieopisanej nędzy dla ludzkości. Bertrand Russel
Religijny fanatyk to człowiek, który tak ukochał Boga, że zapomniał o bliźnim.
Rewolucja - przewrót, po którym chłopi nie chcą płacić podatków komu innemu.
Rewolucja dokonuje gwałtu na wrogach ludu pracującego i sama dokonuje się prze ten gwałt. Aleksy Tołstoj
Rewolucja Francuska zaczyna się wciąż na nowo, bo wciąż mamy do czynienie z jedną i tą samą rewolucją. W miarę jak posuwamy się przed siebie, jej finał oddala się i ginie w mroku (...). Zmęczyło mnie ciągłe branie za port tego, co okazuje się zwodniczą mgłą, i często zapytuję sam siebie, czy rzeczywiście istnieje ów stały ląd, którego tak długo poszukujemy, czy naszym przeznaczeniem nie jest raczej nieskończone żeglowanie po pełnym morzu.- napisane pod wrażeniem Wiosny Ludów. Alexis de Tocqueville (1805 - 1859)
Rewolucje przeprowadzają ludzie aktywni, jednostronni fanatycy, geniusze samoograniczenia. Oni to w kilka godzin lub dni obalają stary porządek. Borys Pasternak
Ręce ludzkie są kruche, żyją krótko, ale zostawiają po sobie ślady, które trwają całe lata, a nawet wieki. s.121 Zofia Kucówna - Zatrzymać czas
Robić tak żeby się nie narobić. Kipescy
Robić z łatwością to, co innym sprawia trudnośc, to talent. Robić to, co jest niemożliwe dla talentu, to geniusz
Robię to czego by nie robił nikt, gdyby robił to, co ja robię. Karol Makuszyński
Robota: Jaka robota taka zapłata. Rej Mikołaj
Rodzimy się równi, ale żyjemy po to, aby temu zapobiec. Stefan Pacek
Rodzynka stroskane winogrono.
Rogi - aureola ramola.
Rok poprzedni zawsze lepszy (Annus superior semper melior). (Annus superior semper melior). (Annus superior semper melior)
Rokoko. Maurice Quai (1779 - 1804)
Romantycy nie wymyślili nieszczęśliwej miłości.
Romantyzm: Romantyzm to bunt kwiatów przeciwko swym korzeniom. Brzozowski S
Rosyjski komunizm jest nieślubnym dzieckiem Karola Marksa i Katarzyny Wielkiej. Attlee Clement (polityk brazylijski)
Rozczarowanie trzeba palić, a nie balsamować. Mark Twain (właśc. Samuel Langhorne Clemens, 1835 - 1910)
Rozdarcie społeczeństwa rozgrywa się na fortepianie partyjnym. Stanisław Cat-Mackiewicz
Rozdawaj radość, wylewaj ją z siebie... a jutro znów będziesz miał więcej radości. Pino Pellegrino
Rozgniewany tłum jest potworem o stu głowach. Horacy
Rozkosze są niby fale i szczyty gór cierpienia - niby głębie i wąwozy i dopiero wszystkie one razem sprawiają, że życie jest piękne, gdyż rzeźbi się jak poszarpany łańcuch gór wschodnich, na które patrzymy z podziwem. (Faraon) Bolesław Prus
Rozłąka osłabia mierne uczucie, a wzmaga wielkie, jak wiatr gasi świecę, a rozpala ogień. Francois de la Rochefoucauld (1613 - 1680)
Rozłożenie dowolnego urządzenia na części jest proste, ponowne jego złożenie, tak żeby działało, jest niemożliwe. Prawa Murphy'ego
Rozmawiaj z każdym językiem miłości. Nie podnoś głosu. Nie przeklinaj. Nie rób przykrości. Nie wyciskaj łez. Uspokajaj i okazuj dobroć. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Rozmawiaj ze sobą, prowadź wewnętrzny dialog.
Rozmawiali o tym, kto wygra i kto przegra. Wygrał ludzki rozum. Wygrała ludzkość. Nikita Chruszczow (1894 - 1971)
Rozmiary skaleczenia żyletką podczas golenia, są wprost proporcjonalne do doniosłości wydarzenia, które jest tego powodem. Prawa Murphy'ego
Rozmów Polaków z Polakami o sprawach Ojczyzny nigdy nikt już nie zakłuci. Edward Gierek (ur. 1913)
Rozmyślanie każdego ranka o sensie śmierci uczy nas właściwie cenić nowy dzień - nie za nisko, gdyż jest wspaniałym darem i nie za wysoko, gdyż jeszcze dzisiaj przeminie. Peter Rosegoer (1843-1918)
Rozmyślanie o śmierci jest rozmyślaniem o wolności: kto się nauczył umierać, oduczył się służyć. Michel de Montaigne
Rozpacz po stracie ukochanej osoby uświadamia nam, jak bardzo ją kochamy.
Rozpaczać nad minionym nieszczęściem to najpewniejszy sposób, by przyciągnąć inne. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Rozporządzenia wykonawcze to wyjaśnienia do wyjaśnień, które wyjaśniają wyjaśnienie.
Rozrywka to apogeum władzy. Jerzy Michał Wąsik
Rozrzutna miłość nie zna ceny czasu, beztrosko rzuca na wiatr całe lata. Panowa
Rozsądek i miłość niedobrze żyją razem: w miarę jak miłość rośnie, rozsądek się kurczy. La Rochefoucauld
Rozsądny człowiek nigdy niczego nie realizuje. Prawo Bucy'ego
Rozsądny człowiek zakochuje się jak wariat, ale nie głupiec. Francois Rochefoucauld
Rozstrzygnięcia zasadnicze zachodzą często bez współdziałania ze strony zainteresowanych. Decyduje o nich ktoś, co trzyma w ręku nici losów ludzkich. Zofia Kossak - Dziedzictwo
Roztropność u męża i cierpliwość żony wnoszą szczęście do domu. Feliks Feldheim
Roztropność, sprawiedliwość, wstrzemięźliwość, męstwo. Św. Ambroży (Ambrosius Aurelius, 340 - 397)
Rozum błyszczy mocniej niż łysina. A. Czechow
Rozum dziesięciu kobiet zmieści się w jednej skorupie od orzecha i jeszcze wolne miejsce pozostanie. Gruzińskie
Rozum jest duszą wolności. Leibniz Gottfried Wilhelm
Rozum jest naszym przewodnikiem, często jednak pierwszy nas zdradza. Vincent van Gogh (1853-1890)
Rozum jest obecny tylko wówczas, gdy ludzie mówią ze sobą. Hans Georg Gadamer
Rozum mistrzem wszechrzeczy, czas mistrzem rozumu. Wacław Potocki
Rozum wznosi wokół siebie mury, serce je burzy.
Rozumiej, abyś mógł wierzyć, wierz, abyś mógł rozumieć. Augustyn, Aurelius Augustianus, święty (354-430)
Rozumiem furię w twoich słowach, ale nie rozumiem słów. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Rozumiem kościół występujący przeciwko aborcji, ale nie rozumiem jego braku praktycznej odpowiedzialności za przybyłe na świat dzieci. s.99 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne
Rozumiemy wszystko, dlatego nie możemy niczego zrozumieć. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Rozumienie wyklucza nienawiść. Selma Lagerlőf
Rozumny: Rozumny najczęściej korzysta z prawa milczenia. Szulc L
Rozumowe poznanie dobra prowadzi człowieka do zadowolenia i pogody ducha. Demokryt z Abdery
Rozumowi ludzkiemu nie trzeba dodawać skrzydeł, lecz raczej ołowiu i ciężarów, ażeby.
Rozwaga, męstwo, mądrość, sprawiedliwość. Platon (właść. Arystokles, ok. 427 - 347 p.n.e)
Rozważ, jak trudno jest zmienić siebie, a zrozumiesz, jak znikome masz szansę zmienić innych.
Rozważać trzeba wiele razy, postanawiać raz.
Rozwód, to "sakrament" cudzołóstwa.
Rób coś dla innych, nie oczekując wzajemności. Każdy z nas powinien posądzić drzewa, w których cieniu nie będzie siedzieć. [44] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Róg obfitości od czasu do czasu zatyka jakaś szmata.
Również głupiec miewa czasami rozsądną myśl, tylko tego nie zauważa. Danny Kaye
Również problemy dzielą się na klasy społeczne. Są problemy arystokratyczne, problemy plebejskie i niezliczone problemy klasy średniej. Mikołaj Gomez Davilla
Równości nie osiągnie się przez niwelowanie. Opolski Dominik
Równość, wolność i własność są najpotrzebniejszym i najprostszym wnioskiem z praw człowieka. Stanisław Staszic
Róże pachną zawodowo. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Róże więdną, ale nie kolce.
Różnica między Bogiem a historykami, polega głównie na tym, że Bóg nie może zmieniać przeszłości. Butler
Różnica między Polakiem a Francuzem polega na tym, że jeden lubi kobietę rozebraną, a drugi nagą. Witold Gombrowicz (1904-1969)
Różnice mogą się wzajemnie uzupełniać. Jonathan Caroll - Zaślubiny patyków
Różnymi drogami biegnie życie ludzkie, ale wszyscy szukają szczęścia i miłości. Jan Paweł II
Rumieniec i brzydkich robi pięknymi. Lessing Gothold
Rusałka: Chętnie ulega pierwszemu z brzega. Czarny L
Rwie się wątła nitka cnoty w labiryntach ochoty. Jan Sztaudynger
Rybom nie można odebrać prawa głosu.
Rybom woda, ludziom zgoda. Fredro Aleksander
Rycerz Smętnego Oblicza. Miguel de Cervantes Saavedera (1547 - 1616)
Rzadko kiedy czasy są surowsze niż ludzie. Norman Mailer
Rzadko na moich wargach - Niech dziś to warga ma wyzna - Jawi się krwią przepojony, Najdroższy wyraz: Ojczyzna. Jan Kasprowicz (1860 - 1926)
Rzadko nadwaga sercu pomaga. Edo Stanisław
Rzadko się trafia rozsądek u młodych, a nierozsądek u starych. Demokryt z Abdery
Rzadkością jest, aby jakąkolwiek wolność stracono całkowicie od razu. David Hume
Rząd demokratyczny jest mocny na tyle, na ile czujne jest sumienie narodu. Charles W. Tobey
Rządy nie uczą się niczego. Tylko ludzie się uczą. Milton Friedmann
Rządzenie wymaga wiedzy.
Rządzić to znaczy móc na wszystko powiedzieć: nie. Charles de Gaulle
Rzecz dzieje się w Polsce, to znaczy nigdzie. Alfred Jarry (1873 - 1907)
Rzecz nie w tym, aby poznawać swój los, ale w tym, aby samemu go stwarzać. Stefan Pacek
Rzecz piękna jest radością wieczną. John Keats (1795 - 1821)
Rzecz prawdziwa to rzecz niepowątpiewalna. Kartezjusz
Rzeczą człowieka jest walczyć, a rzeczą nieba dawać zwycięstwo. Homer
Rzeczą czujności jest wyrażać protest w obliczu wszelkiego zła. Tadeusz Olszański
Rzeczą ludzką jest błądzić, rzeczą głupców - trwać w błędzie. starożytna maksyma
Rzecznik rządu to człowiek, który kicha, gdy rząd jest zaziębiony. Henri Tissot
Rzeczy piękne są trudne. Platon
Rzeczy proste są najbardziej niezwykłe i tylko mędrcy potrafią je pojąć. Paulo Coelho
Rzeczy się nie zmieniają. Zmieniamy się my. Henry Dawid Thoreau
Rzeczy się stają, idee istnieją. Platon
Rzeczy ulegają zniszczeniu, wprost proporcjonalnie do swej wartości. Prawa Murphy'ego
Rzeczy wielkie tworzy się mimo woli. Napierski Stefan
Rzeczy zmieniają się wokół nas, zmieniają się także i ludzie, którzy zniżają się do poziomu rzeczy, ale nie zmieniają się przyjaciele, co udowadnia, że przyjaźń, to coś boskiego i nieśmiertelnego. Antonio Rosmini
Rzeczy, które denerwują teriera, mogą nic nie znaczyć dla doga niemieckiego. Smiley Blanton
Rzeczywistość dzisiejsza jest bystrym strumieniem, w którym roi się od ludzi nie umiejących pływać. Tennessee Williams (1914-1983)
Rzeczywistość jest z tej samej przędzy co i marzenia. Władysław Stanisław Reymont (Stanisław Władysław Rejment, 1867 - 1925)
Rzeczywisty ból wystarcza, aby nas wyleczyć z cierpień urojonych.
Rzeczywiście dogadaliśmy się tak jak Polak z Polakiem. Bez użycia siły. Lech Wałęsa - przed podpisaniem Porozumień Gdańskich, 31 sierpnia 1980
Rzeki występują niekiedy z koryta, ludzie nigdy. Czarny Jan
Rzekł krytyk tragikowi, że mało śmieszny. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Rzekła lilia do motyla: - nikt nie patrzy, niech pan zapyla! Jan Sztaudynger
Rzucić palenie? To łatwe. Robiłem to ze sto razy. Mark Twain
Rzuć kamieniem w tłum a zawsze trafisz w głupca. Mark Twain
Rzym był targowiskiem zapożyczonych bogów i podbitych narodów (...). Borys Pasternak
Rzym przemówił, sprawa rozstrzygnięta. św. Augustyn
Salto morale jest bardziej niebezpieczne niż salto mortale. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Sam cytat bywa echem bez odzewów. Paszkowski Bolesław
Sama dziewczyna jest najmniejszą częścią siebie samej.
Sama wiedza nie wystarczy, trzeba jeszcze umieć ją stosować. J. W. Goethe
Samica gatunku jest bardziej zawzięta niż samiec. Kipling R
Samochód służbowy jest czymś, co każdy uważa za rzecz zbędną dopóty, dopóki sam w nim nie siedzi. Richard Nixon
Samotność - cóż po ludziach... Adam Mickiewicz (1798-1855)
Samotność - jakaś ty przeludniona. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Samotność jest dla mnie jak kobieta dla walczącego żołnierza. Nikos Kazantzakis
Samotność jest przyjemnością dla tych, którzy jej pragną i męką dla tych, co są do niej zmuszeni. Władysław Tatarkiewicz
Samotność jest złudzeniem. Zofia Nałkowska
Samotność mędrców mistrzyni. Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Samotność na pustkowiu od tej w tłumie różni się ciszą. Stanisław Gołąb
Samotność-odwieczny refren życia. Erich Maria Remrque "Łuk Triumfalny"
Satyra zabija, nie obraża. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Satyry, które rozumie cenzor, słusznie są zakazane. Karl Kraus (1874 - 1936)
Satyrycy winni ostrzyc swój język na kamieniu mądrości. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Satyryk to obrażony idealista. Tucholsky Kurt
Satyryk: facet rzucający się na czołgi nonsensu z butelką atramentu.
Satysfakcja. Przyłapać zimnego drania na gorącym uczynku
Są aniołowie mający szatańskie pomysły, są szatani mający anielską cierpliwość. Lech Nawrocki
Są chwile, kiedy brak ludożerców daje się boleśnie odczuć Alfons Allais.
Są cnoty zastrzeżone wyłącznie dla bogactwa. Rivarol
Są czasy, kiedy ludzie mówiąc przez sen kłamią. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Są cztery gatunki ludzi: tacy którzy siedzą cicho i nic nie robią, tacy którzy mówią żeby siedzieć cicho i nic nie robią, tacy którzy coś robią i tacy którzy wiele mówią o robieniu. Prawo Runamoka
Są dwa gatunki ludzi: ci którzy dzielą ludzi na dwa gatunki i ci, którzy tego nie robią.
Są dwa rodzaje ludzi - tacy, którym wszystko trzeba tłumaczyć i tacy, którzy i tak wszystko rozumieją. Tom Clancy
Są dwa sposoby osiągnięcia szczęścia: chcieć i mieć wszystko, czego się zapragnie. No i drugie: nie chcieć niczego, bo wtedy można nie mieć niczego. Pierwsza droga jest nierealna, bo nawet najpotężniejszy władca na ziemi wcześniej czy później zapragnie czegoś, co przekracza jego najpotężniejsze nawet możliwości. Jedynie druga droga nadaje się do praktykowania: nie chcieć i nie mieć. Tylko że bardzo trudno nauczyć się ograniczenia potrzeb aż do zera. Ale to jedyna osiągalna droga do szczęścia. Budda
Są dwa wygodne sposoby patrzenia: z przymrużeniem oka i spode łba. Dobieski Lech
Są dwie drogi życia - wierzyć we wszystko lub wątpić we wszystko. Obie sytuacje zwalniają z myślenia. Alfred Korzybski
Są dziewczyny na serial i na jeden odcinek. Fornal Stanisław
Są głowy, które stawiają opór, nawet i wtedy, kiedy spadnie topór. Sztaudynger Jan
Są hotele, w których nie ma pcheł tylko dlatego, że pluskwy by im żyć nie dały.
Są ideologie, które zniechęcają do pracy.
Są kobiety - kwiaty i kobiety - owoce, są też kobiety - pestki, trudne do rozgryzienia.
Są ludzie, których uznano za odważnych, bo strasznie bali się uciec. Thomas Fuller (1608-1661)
Są ludzie, którzy mówią, że najnudniejszym dniem tygodnia jest niedziela - tak przywykli do swego codziennego kieratu.
Są ludzie, którzy nie zauważają małego szczęścia, ponieważ daremnie czekają na duże. Pearl Buck
Są ludzie, którzy przez całe życie spoglądają na zegarek, a mimo to zawsze się spóźniają. Antoni Pawłowicz Czechow (1860-1904)
Są ludzie, którzy swoim charakterem niszczą to, co zbudowali rozumem. Dimitrios Kamburoglu
Są ludzie, którzy śpią sami, powołanie lub nieszczęście odcięło ich od innych, i ci śpią co dzień w jednym łóżku ze śmiercią. Albert Camus (1913-1960)
Są ludzie, którzy tak bardzo wychwalają swój kraj, jak gdyby chcieli go sprzedać.
Są ludzie, którzy tyranizują nas samych tylko faktem swego istnienia. Na próżno odgradzamy się od nich setkami kilometrów, nic nie pomoże. Louis Aragon
Są mężczyźni, którzy mają to, na co zasłużyli. Inni pozostają kawalerami. Sacha Guitry
Są mężczyźni, którzy w życiu dostali to, na co sobie zasłużyli. Reszta, to kawalerowie. Sacha Guitry
Są osoby, które mówią, mówią...aż znajdą coś do powiedzenia. Sacha Guitry
Są rzeczy znane i są rzeczy nieznane, a pomiędzy tymi rzeczami znajdują się drzwi. William Blake
Są rzeczy, które trzeba zobaczyć, by wiedzieć, że ich nie warto oglądać.
Są rzeczy, w które trzeba wierzyć, aby je zobaczyć.
Są stoły o kulawych nogach, pod które podkłada się - Biblię. Karol Irzykowski
Są sytuacje, w których zło działa szybko, gwałtownie, z nagłą, miażdżącą siłą. Natomiast dobro z reguły działa wolniej, potrzebuje czasu, aby się objawić i dać świadectwo. Więc dobro często się spóźnia i - przegrywa. Ryszard Kapuściński
Są sztuki tak słabe, że nie mogą zejść ze sceny. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Są tacy co nigdy nie mieli nadziei i tacy, co ciągle ją tracą. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Są tacy co rządzą miastami, a są niewolnikami kobiet. Demokryt z Abdery
Są tacy którzy cię kochają, a ty nawet nie masz pojęcia o ich istnieniu.
Są tacy, co nie potrzebują nocy. Ciemność promieniuje z nich. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Są takie chwile, kiedy potrzebuję powiedzieć komuś o moich obawach; chwile, kiedy potrzebuję kogoś, z kim mogłabym podzielić się sekretem; chwile, kiedy potrzebuję kogoś, kto razem ze mną będzie się cieszyć z moich osiągnięć. W takich chwilach taką osobą jest mój przyjaciel. Pam Brown
Są trzy rzeczy najpiękniejsze na świecie: okręt pod pełnymi żaglami, koń w galopie i pulchna kobieta. Perskie
Są tylko dwie klasy ludzi: ci, którzy stale dzielą ludzi na dwie klasy, i ci, którzy tego nie robią. Robert Benchley
Są uczeni sadyści, którzy chętniej wyszukują błędy niż stwierdzają prawdę. Maria Skłodowska-Curie (1867-1934)
Są urodzeni mężowie stanu - wyjątkowego. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Są w ojczyźnie rachunki krzywd, / obca dłoń ich też nie przekreśli. ale krwi nie odmówi nikt: / wysączymy ją z piersi i z pieśni. Władysław Broniewski (1897 - 1962)
Są w życiu chwile, w których trzeba podjąć ryzyko i dać się ponieś szaleństwu. Paulo Coelho
Są wartości, dla których warto życie poświęcić. Cudze
Są westchnienia, uczucia, myśli święte i tkliwe, słowa i czyny szalone, pieszczoty nie wykonane, pomysły na wpół pomyślane, które wiecznie czekają nad jakimś brzegiem, czy i na nie przyjdzie kiedyś pora? Ale nikt nie próbuje wykrzyczeć się, wypłakać, wygadać, zapomina o tym swoim świecie, ogranicza jego rozrost, skazuje go wreszcie na zaumarcie. Karol Irzykowski
Są wzloty, po których nie można się podnieść.
Sąd da się obalić, przesąd nigdy. Marie von Ebner-Eschenbach (1830-1916)
Sąd najwyższy to sąd własnego sumienia. Victor Hugo
Sąd: grupa ludzi orzekająca, która strona miała lepszego adwokata.
Sądzę, że powinienem kochać wolność zawsze, ale w czasach w których żyjemy jestem zdecydowany uwielbiać ją. Alexis De Tocqueville
Sądzić powinna tylko chłodna głowa, nigdy gorące serce. Bolesław Prus
Sceptycyzm to elegancja strachu. Cioran Emil
Schlebianie przysparza przyjaciół, prawda - wrogów. Terencjusz (Publius Terentius Afer, ok. 190 - ok. 159 p.n.e)
Science fiction istniała zawsze: mam na myśli prognozę pogody. Peter Ustinov
Sekret "podbudowania" mężczyzny leży w tym, by pod żadnym pozorem nie starać się go zmienić. John Gray
Sekret bycia nieszczęśliwym polega na posiadaniu wolnego czasu, który możemy poświęcić na zastanawianie się, czy jesteśmy szczęśliwi, czy też nie. George Bernard Shaw (1856 - 1950)
Sekret bycia nudnym polega na tym, by powiedzieć wszystko.
Seks: Seks-anatomiczny pociąg pod parą. Waydyk Zbigniew
Sekunda jest częścią minuty, minuta częścią godziny, godzina częścią zegara, a zegar częścią życia... Kamil Ejsymont
Sen i śmierć to bracia bliźniacy. Homer
Sen mi rzekę przypomina / Ciągle zmienną w swoim pędzie. / Śnisz, a jesteś jak marynarz / Poddawany jej komendzie. / Doświadczenia łowisz w żagle / Wzorem innych poławiaczy, / Ale nigdy nie odgadniesz, / Co dla ciebie los przeznaczył. / I jak toczą się zapasy, / Trwają boje i zabiegi / Ażeby nie wypaść z trasy, / Lub nie rozbić się o brzegi. Victoria Shaw, Garth Brooks - "Rzeka"
Sen pozwala zwykle na wiele rzeczy nieskromnych. Owidiusz
Sen zadowolonego jak delikates. Biblia
Sen: Sen jest przykuty do łoża. Regulski Antoni
Sen: Sen to furtka duszy. Napierski Stefan
Sens życia polega na tym, aby cieszyć się z niego i czynić go piękniejszym dla każdej ludzkiej osoby. David Ben Gurion
Sensowne działanie nie zastanawia się najpierw nad przyszłością, lecz jest uszczęśliwiającą teraźniejszością, spełnieniem siebie; satysfakcja nie jest umiejscowiona poza działaniem, lecz w nim samym. Arthur Brühlmeier: Edukacja humanistyczna, "Impuls", Kraków 1993
Serca kobiece pragną miłości bardziej niż męskie, ale honor powściąga pożądanie. Miłość pozostaje koroną szlachetnej kobiety. Powiadają, jedna noc rozbroi niechęć kobiety do łoża mężczyzny. Eurypides
Serca kobiet są jak owe sekretarzyki pełne szufladek zamkniętych jedna w drugiej; człowiek się wysila, lamie paznokcie i w końcu znajduje tylko zeschły kwiat, trochę kurzu albo i nic zgoła. Gustave Flaubert (1821-1880)
Serca potrzebują przyjaciół. Linda Macfarlane
Serca, gdy się cieszą, stają otworem. Przysłowie łacińskie
Serce -? -! A to Polska właśnie. Stanisław Wyspiański (1869 - 1907)
Serce co kocha, równe lic ozdobie. Michał Anioł
Serce człowieka bije drugiego niemiłosiernie. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Serce człowieka obmyśla drogę, lecz Pan utwierdza kroki. przysłowie
Serce jest bogactwem, którego się nie sprzedaje ani nie kupuje, ale które się ofiarowuje. Gustave Flaubert (1821 - 1880)
Serce kamieni drży czasem jak serce małych zwierząt. Zbigniew Herbert
Serce które kocha nie jest już niczyje. Ks. Jan Twardowski
Serce ludzkie bywa czasem tak zgłodniałe, że rzuca się nawet na kamienie, nie czując ich martwoty i chłodu. Feliks Chwalibóg
Serce ma swoje racje, których rozum nie zna. Blaise Pascal (1623 - 1662)
Serce ma swój porządek, rozum ma swój, płynące z zasad i dowodów; serce ma inny. Blaise Pascal (1623 - 1662)
Serce matki i kwiaty zawsze uwielbiam. Regulski Antoni
Serce mędrca zwraca się ku prawej stronie, a serce głupca ku lewej. (Koh. 10:2). (Koh. 10:2)
Serce miej otwarte dla wszystkich, zaufaj niewielu. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Serce nie sługa, nie zna, co to pany, / Nie da się okuć przemocą w kajdany. Jan Nepomucen Kaminski (1777 - 1855)
Serce nigdy nie ma zmarszczek, ono ma blizny. Colette Sidonie Gabrielle
Serce nigdy się nie starzeje, ma tylko coraz więcej blizn. Johann Wolfgang von Goethe (1749-1832)
Serce to jeszcze za mało żeby kochać. Ks. Jan Twardowski
Serce to najtwardsza część ciała. Najdelikatniejsze są ręce. Carolyn Forché
Serce to pałac szklany, gdy pęknie nie można go naprawić. Przysłowie perskie
Serce: Serce samo stanowi o sobie. Molier
Sezamie otwórz się - ja chcę wyjść! Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Sęki są siłą drzewa. Goczoł Jan
Shakespeare - bez końca. (Shakespeare und kein Ende) Johann Wolfgang von Goethe
Siebie słuchać nie umiemy, innych - najczęściej nie chcemy. Stefan Pacek
Siedemnastolatka to już kobieta, siedemnastolatek to jeszcze chłopiec. Theodore Hook
Siedliskiem przyjaźni jest serce, ale dochodzimy do niej drogą zrozumienia. John Ching - hsiung Wu
Sięga wysoko kto się czołgać umie. Niemcewicz Julian
Sięgaj po laur, ale nie z cudzej głowy. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Sięgajcie po gwiazdy. Może ich nie zdobędziecie, ale nie będziecie też mieli rak ubabranych błotem. [95] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Signum temporis: nikt nie wie, co to znaczy "signum temporis". Żarko Petan
Silną twierdzą jest nasz Bóg, Dobrą tarczą i bronią. Marcin Luter (Martin Luther, 1483 - 1546)
Silny jest ten, kto potrafi przezwyciężyć swe szkodliwe przyzwyczajenia. Benjamin Franklin (1706-1790)
Silny mężczyzna i bezpieczeństwo za jego sprawą to mit. Angelika Aliti
Silny rząd rządzi krajem, silna opozycja rządzi rządem. Alberto Moravia
Silnym los pomaga. Terencjusz
Siła człowieka nie polega na tym ze nigdy nie upada ale na tym ze potrafi się podnosić. Konfucjusz
Siła i piękno są darem młodości. Demokryt
Siła jest dziwów, lecz przecież człowiek szczytem dziwów w świecie. Sofokles (496 - 406 p.n.e)
Siła kobiet leży w tym, że są w stanie uznać złudzenia za rzeczywistość. Federico Fellini
Siła kobiety - w jej języku. Przysłowie afrykańskie
Siła polityczna wyrasta z lufy karabinu. Mao Zedong (przywódca komunistycznych Chin, 1893 - 1976)
Siła przekonań nie dowodzi ich słuszności.
Siłą kobiet są słabostki mężczyzn. Voltaire
Siłą napędową demokracji nie jest miłość do innych ludzi, ale nienawiść do wszystkiego spoza plemienia, spoza frakcji, partii czy narodu. 'Wola powszechna' głosi wojnę totalną, a nienawiść jest największą siłą rekrutów. generał J. F.C. Fuller
Siłę przyjaźni mierz tym, co potrafisz dla niej poświęcić. Tadeusz Hipolit Czeżowski (1889-1981)
Sitem czerpie wodę, kto chce uczyć się bez książki. Przysłowie łacińskie
Siwizna nie czyni człowieka mądrym. Menander
Skandali w Watykanie nie ma i być nie może. rzecznik prasowy Watykanu prof. Alessandrini, 1970
Skarb męża - żona która go rozumie. Eurypides
Skarb strzeżony przez męża skąpca w bezsenne dlań noce jest jak cnota wiekowej dziewicy. Hinduskie
Skazaniec nigdy nie dorasta do szubienicy. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Skąd przybywamy? Kim jesteśmy? Dokąd idziemy? Paul Gauguin (1848 - 1903)
Skłonności do próżnowania trzeba przezwyciężyć pracą. Seneka
Skoro nie znasz możliwości człowieka, jak możesz ocenić jego czyny? W końcu opinię urabia uczucie a nie rozum. Herbert Spencer
Skoro raz uwierzymy, że wiemy to naprawdę posiądziemy tę wiedzę. Paulo Coelho
Skracać książki to przedłużać czytelnikom życie.
Skromna dziewczyna nigdy nie goni za mężczyznami; tak jak pułapka na myszy nie ściga myszy.
Skrót to najdłuższa droga pomiędzy dwoma punktami. Prawa Murphy'ego
Skrzynką łatwiej w życiu przeciągnąć strunę.
Slogan - środek na wzmocnienie płuc, szkodliwy dla mózgu.
Słaba pociecha: Aplauz echa. Sztaudynger Jan
Słabi tylko giną w objęciach przeciwności - silni karmią się w jej piersi. Z. Hartingh
Słabości - imię twoje Kobieta. Helen Fielding
Słabości, twe imię kobieta. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Słabość ludzi wydaje nam ich dusze, czyni ich potrzebującymi. Bez przywar byliby zamknięci w sobie i nie potrzebujący niczego. Dopiero ich wady nadają im smak i czynią pociągającymi. Brano Schulz
Słabym pozostaje tylko jedna broń: błędy silnych. Georges Bidault
Sława i bogactwo bez rozumu są niepewnym nabytkiem. Demokryt z Abdery
Sława ojców przechodzi na dzieci w postaci wysoko podniesionych głów i zdecydowanych gestów. s.251 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne
Sława wynosi malarzy ponad książęta. Mann Heinrich
Sława za życia i sława po śmierci to czasem za dużo. Trzeba umieć poprzestać na jednej
Sławnym jest się wtedy, gdy jest się znanym ludziom, których - dzięki Bogu - nie zna się osobiście. Thornton Wilder
Słodko i zaszczytnie jest umrzeć za ojczyznę. Horacy (Quintus Horatius Flaccus, 65 - 8 p.n.e)
Słodszy wyraz nad wszystko, wyraz miłości, któremu Nie masz równego na ziemi, oprócz wyrazu - ojczyzna. Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Słońcu i miłości nigdy się w oczy nie patrzy. Przysłowie polskie
Słowa człowieka jasno ukazują, jakie jest jego życie. Lucjusz Anneusz Seneka
Słowa kobiety - wachlarz dziurawy / (tak stare brzmią przypowieści), / Dużo w nich szumu, zgiełku i wrzawy, / a próżno szukałbyś treści.
Słowa mordercy władne są skłonić cię do tego, czego pragniesz w głębi duszy. Georg von Schlieben
Słowa nie powinny być większe od czynów. Henryk Sienkiewicz (1846 - 1916)
Słowa prawdziwe nie są piękne, piękne słowa nie są prawdziwe. Lao-tse
Słowa są kanwą, na której oplatamy nasze słowa. Aldous Huxley
Słowa są nieraz plotkarkami naszych myśli. Samozwaniec Magdalena
Słowa spisane, nieszczęście zasiane. Jan Grzegorczyk, Adieu - przypadki księdza Grosera
Słowa szkody nie naprawią.
Słowa to najpoważniejsza broń. Kipling R
Słowa trzeba ważyć, nie liczyć.
Słowa ulatują, pismo pozostaje.
Słowa: I słowa bez pokrycia bywają wysoko notowane. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Słowami świadczyć miłość, to nie miłość Sofokles (496 - 406 p. n.e).. (496 - 406 p.n.e)
Słowiki są dziś nieswoje. Bzy są jak chmury krzyżyków. / Chcesz zabić serce moje? Przecież się nie zabija słowików! Maria Pawlikowska-Jasnorzewska
Słowo - jest czynu testamentem. Cyprian Norwid (1821 - 1883)
Słowo "naród" jest największą igraszką językową historii. Polivios Dimitrakopulos
Słowo jest cieniem uczynku. Demokryt z Abdery
Słowo poetyckie zatrzymuje poniekąd przemijalność czasu. Hans Georg Gadamer
Słowo raz wypowiedziane nie powraca. Horacy (Quintus Horatius Flaccus, 65 - 8 p.n.e)
Słowo zapisane pozostaje.
Słowo, które jest wspaniałym darem Bożym, ma być słoneczne i lecznicze. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Słowo: Słowo może być kneblem. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Słuchać Słowa - to wystawiać żagle na wiatr Ducha, nie wiedząc, do jakich brzegów człowiek dobije. Hieronim Święty
Słuchaj cudzego zdania ale nie wyrzekaj się własnego.
Słuchaj dużo mów mało (Audi multa loquere pauca). (Audi multa loquere pauca). (Audi multa loquere pauca)
Słuchaj, patrz, milcz, jeśli chcesz żyć w spokoju.
Słuchanie jest jak pieszczota - to przyjęcie dotyku kogoś drugiego. Perrin Xarier
Sługa sług Bożych. Grzegorz I Wielki Św. (ok. 540 - 604)
Słup z napisem <<Gułag 92JN90>> i nic więcej. Na początku w mróz gołymi rękami łamaliśmy gałęzie na szałasy. I nie uwierzysz, ale powoli sami się pobudowaliśmy. Postawiliśmy sobie baraki, ogrodzenie, zbudowaliśmy karcery, wieże strażnicze - wszystko sami. I zaczął się wyrąb, ścinanie drzewa. Po ośmiu wprzęgaliśmy się do sanek, woziliśmy pnie, po pierś zapadając się w śnieg. Długo nie wiedzieliśmy, że wybuchła wojna. Ukrywano to przed nami. I nagle - propozycja. Na ochotnika na front do batalionów karnych, a kto wyjdzie cało ze wszystkich bitew - będzie wolny. A potem ataki i ataki, kilometry kolczastego drutu pod prądem, miny, moździerze, całe miesiące huraganowego ognia. Nie bez powodu nazywano żołnierzy z naszych batalionów skazańcami. Kładło nas pokotem. Jak ja wyżyłem? Ależ wyobraź sobie, że to krwawe piekło było rajem w porównaniu z okropnościami obozu (...). Borys Pasternak
Słusznie nazywamy ziemie matka, skoro depczemy ja, a ona nie przestaje rodzic. Dimitrios Kamburoglu
Służący ołtarzowi winien żyć z ołtarza. (Altari serviens, de altari vivere debet). (Altari serviens, de altari vivere debet)
Służenie innym bez uczucia pokory jest jedynie zaspokajaniem egoizmu: zapatrzeniem się wyłącznie we własną osobę. Gandhi
Słysząc wołanie o pomoc - pomagamy... wołać. Dobke Radomir
Smak publiczności, jak każdy inny, łaknie tego czym jest najobficiej karmiony. Smak publiczności jest jej nawykiem. Publiczność nie dba o źródło tego czym się żywi, lecz dostosowuje się do tego czego jej się dostarcza. Henry Ford Sr
Smoczek: Lek na bek. Fangrat Tadeusz
Smutek jest drzewem, a jego owocami łzy. Ioannis Filimon
Smutek kochanków jest pełen rozkoszy. Montesquieu
Smutek potrafi zatroszczyć się sam o siebie, lecz by naprawdę się cieszyć, trzeba mieć kogoś, z kim się można podzielić radością. Mark Twain (właśc. Samuel Langhorne Clemens, 1835-1910)
Smutek to najgorsza pora dnia. Gojawiczyńska Pola
Smutne serce gorse niźli chorość - pilniej cłowieka uśmierzci. Jan Krzeptowski z Kościelisk (Sabała)
Sny chorego - Rojenia. (Aegri somnia). (Aegri somnia)
Sny rodzą rzeczywistość. Monteskiusz
Sny są językiem Boga. Gdy Bóg przemawia językiem świata, mogę odgadnąć ich znaczenie. Jeśli zaś mówi językiem twojej duszy, to tylko ty jeden możesz je zrozumieć. Paulo Coelho
Sny są skarbem nędzarzy. Przysłowie tureckie
Sobie prawdę rzec - najwspanialsza prawda. hrabia Aleksander Fredro
Socjalistycznej Polski, bratniej Polski nie opuścimy w biedzie i nie damy jej skrzywdzić! Breżniew Leonid (przywódca ZSRR)
Socjalizm albo śmierć! Fidel Castro
Socjalizm to najdłuższa i najtrudniejsza droga od kapitalizmu do kapitalizmu. Marek Giermasiński
Socjalizm, który chwali się swoją młodością, jest starym matkobójcą. To on zawsze zabijał swoja matkę - Republikę, i swoja siostrę - Wolność. Honore de Balzac
Sojusz to małżeństwo, w którym zazdrość jest większa od miłości.
Sonet: Sonet jest aksamitną kamizelką poezji. Serna Gomez De La
Spalony polityk; Choć polityk się obnaża, ikt go już nie zauważa. Szymiec D
Spisałem prawa dla ludzi dobrych i złych nie kierując się niczyim życzeniem. Solon
Spoczywanie na laurach jest niebezpieczne jak spoczywanie zimą na śniegu. Umierasz w czasie snu. Ludwig Wittgenstein (1889 - 1951)
Spokojem można niepokoić. Józef Bułatowicz
Spokojna odpowiedź przepędza gniew. Przysłowie chińskie
Spokojne sumienie to kolebka rozsądku. Kurczab Jan
Spokojnie. (Aequo animo). (Aequo animo)
Spokój zaczyna się właśnie tam, gdzie kończy się ambicja. Young Edward
Społeczeństwo nie jest samochodem, lecz mułem, za mocno naciskane wierzgnie i zrzuci jeźdźca. Prawo Issawiego
Społeczeństwo przygotowuje przestępstwa, przestępcy je popełniają. Henry Thomas Buckl
Społeczeństwo składa się z dwóch wielkich klas: jedni mają więcej posiłków niż apetytu, drudzy więcej apetytu niż posiłków.
Społeczeństwo syte, żyjące w dobrobycie, nie zadowala się kupowaniem książek; chce także kupować poetów. Leslie Fidler
Społeczeństwo, które oswaja swoich buntowników, zyskuje spokój, ale traci przyszłość. Anthony de Mello SJ
Sport: Wentyl erotyzmu. Napierski Stefan
Spory nie trwałyby tak długo, gdyby brak słuszności był tylko po jednej stronie.
Sposobność do wyobrażania sobie, że wszystkie rzeczy (...) wynikają w taki sam sposób wzajemnie ze siebie, a także, że nie mogą istnieć tak odlegle, do których byśmy nie dotarli (...), byleby tylko nie przyjmować za prawdziwa żadnej rzeczy, która by prawdziwa nie była, i zachowywać zawsze należyty porządek przy wyprowadzaniu jednych z drugich. Kartezjusz
Sposób w jaki patrzymy na innych, uśmiech i drobne gesty, troskliwości mogą wzbudzać uczucie szczęścia.
Sposób wręczania ma większa wartość od podarunku. Pittakos
Spostrzegamy i wytykamy bliźniemu tylko te błędy, z których sami nie możemy wyciągnąć żadnych korzyści. Giovanni Guareschi (1908-1968)
Spośród tych, co oddychają i chodzą po ziemi, nie ma nikogo bardziej godnego pożałowania niż człowiek. Homer
Spośród wszystkich sposobów, jakie ci wskazuje mądrość dla osiągnięcia szczęścia, najskuteczniejszym, najpewniejszym i najsłodszym jest przyjaźń. Epikur (341-271 p.n.e)
Spotkać dobrego przyjaciela to jakby znaleźć się w domu, to tak jakby przytulić się do mamy. Przy nim czuję się bezpiecznie i nie muszę się bronić. Przy nim jest mi dobrze, bo wiem, że ktoś mnie kocha. Beisser Arnold R
Spotkałem człowieka tak nie oczytanego, że musiał cytaty z klasyków wymyślać sam. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Spotkania na szczycie nie są widokiem dla mieszkańców nizin. John Gunther
Spotyka się człowieka i mija się go obojętnie, a człowiek ten stoi przed tobą jak jakiś mały świat (...). Aleksy Tołstoj
Spotykam trzy rodzaje ludzi: tych, którzy mnie potrzebują; tych, których ja potrzebuję i przyjaciół, z którymi lubię przebywać. Ewa Lewandowska
Spódnica maksi jest to próba ponownego uczynienia tajemnicy z czegoś, co przez wiele lat było szeroko reklamowane. Yves Saint-Laurent
Spójrzmy na to; w głębi swojego rozumu nikt nie może wyobrazić sobie swojej własnej egzystencji bez przypuszczenia, że zawsze żył i będzie żył w przyszłości. Erik Erikson
Spraw, aby każdy dzień miał szanse stać się najpiękniejszym dniem Twojego życia. Mark Twain
Spraw, abym poznał siebie, spraw abym poznał Ciebie. Św. Augustyn
Sprawa nasza jest słuszna. Wróg będzie rozgromiony. Zwycięstwo będzie do nas należeć. Wiaczesław Mołotow (właśc. Wiaczesław Skriabin, 1890 - 1986)
Sprawdzianem przyjaźni jest pomoc w przeciwnościach, i to bezwarunkowa. Mohandas Karamchand Gandhi, przydomek Mahatma, czyli Wielki Duchem (1869-1948)
Sprawiedliwości musi się stać zadość, choćby świat miał zginąć. św. Augustyn
Sprawiedliwość bez miłosierdzia jest z konieczności okrutna. (Jak miłosierdzie bez sprawiedliwości jest niemoralnym pobłażaniem złu). Zofia Kossak - Błogosławiona wina
Sprawiedliwość jest fundamentem wszystkiej Rzeczypospolitej. Ks. Piotr Skarga (właśc. Piotr Powęski, 1536 - 1612)
Sprawiedliwość podnosi głos, ile może, ale trudno jej o posłuch w zgiełku namiętności. Montesquieu
Sprawowanie władzy jest tylko wówczas niewinne, gdy jest ona bezwarunkowa. Tylko ręce, które ją dziedziczą to ręce czyste. Mikołaj Gomez Davilla
Sprawy nie układają się same. Pomagamy im my lub przypadek. Stefan Pacek
Sprawy pozostawione same sobie, zmieniają się ze złych na jeszcze gorsze. Prawa Murphy'ego
Sprowadzenie do absurdu. (Ad absurdum reductio). (Ad absurdum reductio)
Spróbuj powiedzieć to nim uwierzysz, że nie warto mówić kocham. Katarzyna Nosowska
Spróbuj zapalić maleńką świeczkę zamiast przeklinać ciemność. Konfucjusz
Spryt jest zawsze dowodem ubóstwa. Lespinasse Jule
Spuście kurtynę, farsa skończona. Francois Rabelais (1483 lub 1494 - 1533)
Stabilizacja motylka to szpilka. Sztaudynger Jan
Stagnacja ma tendencję wzrostową. Prawo Wynne'a
Stała Matka rozbolała / Podle Krzyża, we łzach cała. Jacopone Da Todi (właśc. Jacopone Dei Benedetti, ok. 1230 - 1306)
Stało się (przegrałem) Acta haec res est.
Stara koza i na wilka ma sposób.
Staraj się dostrzec potrzebujących wokół ciebie. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Staraj się nie wyglądać podejrzanie - to przyciąga ogień.
Staraj się odnaleźć ziarno prawdy w tym, co inni mówią o tobie. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Staraj się wyglądać niepozornie - może przeciwnik ma mało amunicji?.
Starajcie się dobrze czynić wobec wszystkich ludzi! Księga Przysłów 3, 4
Starajcie się odważnie dążyć do pełnej miary społeczeństwa. Wymagajcie od siebie, choćby inni od was nie wymagali! Jan Paweł II
Starajmy się tak postępować i tak żyć, by nikomu w naszej Ojczyźnie nie brakło dachu nad głową i chleba na stole, by nikt nie czuł się samotny, pozostawiony bez opieki. Jan Paweł II (Ełk, 8 czerwca 1999)
Starałem się jedynie, aby ludzkich postępków nie wyśmiewać, nie opłakiwać i nie potępiać, lecz je zrozumieć. Baruch Spinoza (1632 - 1677)
Stare grzechy mają długie cienie. Agatha Christie (1891-1976)
Stare przesądy budzą śmiech, nowe - grozę.
Stare wino, żona młoda, niejednemu życia doda. Przysłowie polskie
Staremu różaniec, a młodemu dziewczyna.
Starość jest smutna nie dlatego, że się skończyły przyjemności, lecz nadzieje. Jean Richter
Starość nie czyni nas zdziecinniałymi, jak ludzie twierdzą, lecz odkrywa w nas ciągle jeszcze prawdziwe dzieci. Johann Wolfgang Goethe
Starość nie jest niczym innym, jak tylko powtórzeniem wieku dziecięcego. Antyfanes
Starość we wszystko wierzy. Wiek średni we wszystko wątpi. Młodość wszystko wie. Oscar Wilde
Starość zamiast jutra posiada wczoraj. Konar A
Starość: Szmat lat. Fangrat Tadeusz
Starsi panowie, starsi panowie, Starsi panowie dwaj, / Już szron na głowie, Już nie to zdrowie. / A w sercu - ciągle maj! Jeremi Przybora (ur. 1915)
Start: Dobry start tynfa wart. Monastyrski Andrzej
Stary ale jary, lepszy czasem od młokosa. Fredro Aleksander
Stary kawaler musi być stary, pan młody nie musi być młody.
Starym sposobem i obyczajem (Antiquo modo, antoquo more). (Antiquo modo, antoquo more). (Antiquo modo, antoquo more)
Starzec był kiedyś młody, niepewne zaś jest, czy młodzieniec osiągnie wiek starca. Demokryt z Abdery
Starzejący się mężczyzna całą noc zabiera się do tego, co niegdyś robił przez całą noc.
Starzy głupcy są najgorsi. John Galsworthy
Starzy ludzie są niezwykle niebezpieczni. Przyszłość jest im obojętna
Starzy przyjaciele są najlepsi. Król Jakub miał zwyczaj wołać swoje stare buty - były najwygodniejsze do noszenia. John Seldon
Statek: Krzew mew. Gorzelski Roman
Statystycznie udowodniono, że na każdą nieszczęśliwą starą pannę przypada przynajmniej jeden szczęśliwy mężczyzna.
Statystyka informuje, ile przypada wszystkiego na głowę... optymisty
Statystyka jest jak kostium bikini: pokazuje wiele, ale nie pokazuje najważniejszego.
Stawiam kropkę pod znakiem zapytania. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Stawka większa niż życie. Andrzej Zbych (właśc. Zbigniew Safjan, ur. 1922), Andrzej Szypulski (ur. 1936)
Stereotyp zawsze jest płaski, nie stereo. Konopiński Lech
Sto kilogramów waży serce orki, ale pod innym względem lekkie jest. Wisława Szymborska (ur. 1923)
Stoliku, nakryj się Bracia Grimm (Jacob 1785 - 1863, Wilhelm 1786 - 1859). (Jacob 1785 - 1863, Wilhelm 1786 - 1859). (Jacob 1785 - 1863, Wilhelm 1786 - 1859)
Stopień głupoty twojego postępowania, jest wprost proporcjonalny do liczby przyglądających ci się osób. Prawa Murphy'ego
Stosunkowo łatwą rzeczą jest nawracać biednych, kiedy niesie im się Biblię w jednej ręce, a chleb w drugiej. George B. Shaw
Stosy - światła pozycyjne epoki.
Stosy nie rozświetlają ciemności. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Stół biesiadny to jedyne miejsce, gdzie człowiek nigdy nie zazna nudy przez pierwszą godzinę. Anthelme Brillat-Savarin (1755-1826)
Strach bywa różny, ale najgorszy jest strach przed wstydem. Roman Bratny
Strach dodaje nogom skrzydeł. Wergiliusz
Strach jest oczekiwaniem zła. Platon
Strach przed wyjściem na durnia jest pospolitą wersją poszukiwania Prawdy. Emil Cioran
Stracić dobrego przyjaciela, to równoczesne z utratą własnego życia. Sofokles
Straciwszy żonę, można żonę znaleźć, straciwszy rozwagę, jest się zgubionym. Malajskie
Stracony dla człowieka jest dzień, w którym się nie śmiał. Chamfort
Stracony dzień - bez uśmiechu. Voltaire
Straszną jest rzeczą, kiedy dusza szybciej zmęczy się niż ciało.
Straszne są słabostki siły. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Strasznie mi niegdyś imponowali ludzie, którzy mi nie odpisywali na listy; uważałem ich za jakieś wyższe istoty. Karol Irzykowski
Straszny chaos. Nie sposób w takim chaosie umierać. Konwicki
Straszny jest knebel posmarowany miodem. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Strata czasu jest podobnie do śmierci nieodwracalna. Piotr I (1672 - 1725)
Strategia wojny polega na przebiegłości i stwarzaniu złudzeń. Sun Tzu
Streszczajmy się. Świat jest przeludniony słowami
Strip-tease jest to lekcja anatomii przy akompaniamencie muzyki. Frank Sinatra
Strofa być winna taktem, nie wędzidłem. Juliusz Słowacki (1809 - 1849)
Strona zewnętrzna człowieka jest stroną tytułową jego wnętrza. przysłowie perskie
Strój kobiecy ma znaczenie tylko o tyle, o ile zachęca mężczyznę, by go z niej zdjął. Fransoise Sagan
Strumień łaski nie wspina się na wzgórza pychy, lecz spływa w doliny pokory. św. Augustyn
Strzeż się cichgo psa i spokojnej wody. Przysłowie rzymskie
Strzeż się swych pierwszych odruchów, zazwyczaj są szlachetne. Talleyrand
Strzeż się tych co obiecują klucze do strzeżonego raju.
Strzeż się złej kobiety i nie ufaj dobrej. Przysłowie hiszpańskie
Strzeżcie się łazienek, gdzie nie piszą na ścianach. Bob Dylan
Studentka: Zdobywa wiedzę o koledze. Sztaudynger Jan
Stukam do nieba, proszę o wiarę... zawsze świeżą, bo nieskończoną. ks. Jan Twardowski
Stwierdzono, że demokracja jest najgorszą formą rządu, jeśli nie liczyć wszystkich innych form, których próbowano od czasu do czasu. Winston Churchill (1874 - 1965)
Styl - przyodziewek myśli. Chesterfield Phillip
Sufler: ten, który ocala od zapomnienia.
Sukces bywa również karany: trzeba spotykać się z ludźmi, których przedtem można było ignorować. John Updike
Sukces jest najgłośniejszym mówcą świata. Napoleon Bonaparte (1769-1821)
Sukces jest potrzebny tylko od czasu do czasu, bo pozwala myśleć, że jest się do niego zdolnym. s.40 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne
Sukces jest wynikiem właściwej decyzji. Eurypides (ok. 480-407/406 p.n.e)
Sukces odniesiesz tylko wtedy, gdy sam poszukasz okoliczności, jakie ci odpowiadają; Jeśli nie zdołasz ich znaleźć, stwórz je sobie. George Bernard Shaw
Sukces polega na tym, że zdobywa się to co się chciało. Szczęście polega na tym, że podoba się to co się ma. Elbert Hubbard
Sukces w biznesie jest jak jazda na rowerze. Albo jedziesz naprzód, albo upadasz. [34] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Sukces w oczach ludzi jest bogiem. Ajschylos
Sukcesy w życiu, jeśli w ogóle stają się naszym udziałem, przychodzą pomimo naszych lęków i obaw, a nie dzięki nim. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Suma cierpień przewyższa u człowieka znacznie sumę rozkoszy. Arthur Schopenhauer
Suma inteligencji na planecie jest stała, liczba ludności rośnie. Aksjomat Cole'a
Suma kątów za którymi tęsknię, jest na pewno większa od 360. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Suma sum. (Summa summarum). Titus Maccius Plautus (ok. 250 - 184 p.n.e)
Suma zer daje groźną liczbę.
Sumienie jest zegarem, który chodzi zawsze dobrze. Tylko my czasem chodzimy źle. Erich Kastner
Sumienie miał czyste. Nie używane. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Sumienie nie powstrzymuje od grzechów, przeszkadza tylko cieszyć się nimi. Jean Cocteau
Sumienie nie przeszkadza nam w popełnianiu grzechów, ale przeszkadza cieszyć się z ich popełnienia. Salvador de Madariaga
Sumienie sprawuje władzę z równą surowością jak autorytety zewnętrzne. Erich Fromm (filozof, 1900-1980)
Sumienie: Ekranik panik. Sztaudynger Jan
Sumienie: Niejedno sumienie martwe ma korzenie. Gorzelski Roman
Surowość jest wyrazem szacunku, wyrozumiałość - lekceważenia. Henryk Elzenberg
Swobody obywatelskie są jak kapiszony: czuje się je dopiero wtedy, gdy się na nie nadepnie. Paul Reynaud
Swoją radość można znaleźć w radości innych; to właśnie jest tajemnicą szczęścia. Bernanos Georges (1888-1948)
Swoje niepowodzenie ludzie elegancko nazywają doświadczeniem życiowym. Oscar Wilde (1856-1900)
Swoje powstanie zawdzięczają arcydzieła geniuszowi, wykończenie - pracowitość. Joseph Joubert
Swoje trzy grosze każdy uważa za najlepszą monetę.
Syci niewolnicy są największymi wrogami wolności.
Symfonii nie wygrywa się na wierzbowych fujarkach.
Symptomem śmierci naszych marzeń jest spokój: życie staje się niedzielnym popołudniem, nie żąda od nas niczego szczególnego, a i my nie mamy ochoty wiele z siebie dawać. Paulo Coelho, Pielgrzym
Symptomem, który ujawnia, że zabijamy marzenia, jest brak czasu. Paulo Coelho, Pielgrzym
Systemy odporne na idiotów, obsługiwane są właśnie przez nich. Prawa Murphy'ego
Systemy złożone wykazują skłonność do popełniania kompleksowych błędów. Zaś systemy proste wykazują skłonność do popełniania kompleksowych błędów. Prawa Murphy'ego
Systemy złożone wykazują skłonność do zakłócania realizacji własnych funkcji. Prawa Murphy'ego
Szaleńcowi zdarza się nieraz trafne sformułowanie, na które nie zdobyłby się człowiek rozumny i zdrowy. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Szaleństwo znosi granice. Skibińska - Podbielska Jadwiga
Szalona dziewczyna staje się szaloną żoną, potem szaloną gospodynią, a na końcu starą wariatką. Armeńskie
Szalonemu; Tak było od początku świata, że pełza żółw a orzeł lata, że śpiewa słowik, a jaskółka na twoim czole kreśli kółka. Sztaudynger Jan
Szansa spotkania interesujących ludzi mniej zależy od tego, gdzie się bywa,a brdziej od tego, kim się jest.
Szanuj każdego człowieka, bo mieszka w nim Chrystus. Bądź wrażliwy na drugiego człowieka, twojego brata. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Szanuj zdrowie należycie, bo jak umrzesz - stracisz życie. hrabia Aleksander Fredro
Szanuję to, co trwa dłużej niż ludzie. Antoine de Saint-Exupery (1900-1944)
Szarlatan: Tylko szarlatan jest pewny swojej racji. Wolter
Szatan przechytrzył Boga - przebywa częściej na ziemi. Mieczysław Michał Szargan
Szczegól można zrozumieć jedynie na tle całości, a wyjaśnienie szczegółu z góry zakłada wyjaśnienie całości. Friedrich Schleiermacher (1768 - 1834)
Szczególnym znakiem macierzyńskiej obecności Bogurodzicy pośród nas jest Jasna Góra. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Szczegół nadaje wielkość wszystkiemu co małe. Ks. Jan Twardowski
Szczery aż do bólu. Masochista czy sadysta? Stanisław Tym
Szczęsny zaiste ten, kto zdołał przyczyny wszechrzeczy poznać. Wergiliusz (Publius Vergilius Maro, 70 - 19 p.n.e)
Szczęścia nie buduje się na przyjemności; buduje się je na zwycięstwie. Harry Emerson Forsdick
Szczęścia pragnie cały świat, każdy, kogo znam, lecz dać sobie szczęścia kwiat, nikt nie może sam. Lothar Zenetti
Szczęścia szukaj blisko siebie, bo ono jest w drobnych, codziennych radościach. Jozeph Fohat
Szczęście Bóg daje, a szatan przyrzeka. Deotyma
Szczęście człowieka na ziemi zaczyna się dlań wtedy, gdy zapominając o sobie, zacznie żyć dla innych. Vincent van Gogh (1853-1890)
Szczęście dziewczyny jest w jej twarzy. Jakuckie
Szczęście i nieszczęście wchodzą tymi samymi drzwiami. Iason Evangelu
Szczęście innych ludzi zachwyca dlatego, że w nie wierzymy Marcel Proust (1871-1922). (1871-1922). (1871-1922)
Szczęście jest czymś, co przychodzi pod wieloma postaciami, więc któż je może rozpoznać? Ernest Hemingway (1899-1961)
Szczęście jest kobietą. Friedrich Nietzsche (1844 - 1900)
Szczęście jest niepewne i nietrwałe. Obowiązek jest pewny i wieczny
Szczęście jest zawsze tam, gdzie je człowiek widzi. Henryk Sienkiewicz (1846 - 1916)
Szczęście ma szklane nóżki: błyszczą, lecz są kruche. Syrus (Publilius Syrus, I w. p.n.e)
Szczęście mniej zależy od pracy niż nieszczęście od lenistwa.
Szczęście nie jest ani dziełem przypadku, ani darem bogów. Szczęście to coś, co każdy z nas musi wypracować dla samego siebie. Erich Fromm (filozof, 1900-1980)
Szczęście nie jest stacją, do której przyjeżdżasz, lecz sposobem podróżowania. Anonim
Szczęście nie polega na szczęściu, lecz na jego osiągnięciu. Fiodor Dostojewski
Szczęście nie tylko samo jest chciwe, ale wystawione jest na chciwość cudzą. Seneka Starszy (ok. 55 p.n.e.-40 n.e)
Szczęście robi dobrze ciału, ale smutek rozwija siłę umysłu. Proust Marcel (1871-1922)
Szczęście to jedyna rzecz, która się mnoży, gdy się ją dzieli. Albert Schweitzer
Szczęście to jest to, czego prawdopodobnie w życiu nie osiągniemy, ale na szukanie go warto poświęcić życie. Stendhal
Szczęście to łza, którą się otarło i uśmiech, który się wywołało. Maxence van der Meersch
Szczęście to zdolność wykorzystania tego, co zostało ci dane. Milton Erickson
Szczęście w małżeństwie przypomina kaprysy pogody.
Szczęście w nieszczęściu. Josephus Flavius (37 - ok. 100)
Szczęście w życiu nie polega na tym, żeby być kochanym, największym szczęściem jest kochać....
Szczęście wybiera zaradnych, nie bezradnych. [119] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Szczęście zamyka się na bardzo mały kluczyk, który łatwo zgubić. Nietyksza
Szczęście znalazłem, ale jedynie w bzie i koniczynie. Sztaudynger Jan
Szczęście: Adam i Ewa i drzewa. Sztaudynger Jan
Szczęściem jednego człowieka jest drugi człowiek. Jean Paul Sartre
Szczęściem jest poślubić swego najlepszego przyjaciela. Peggy Welch
Szczęśliwe małżeństwo to takie, w którym mąż rozumie każde słowo, którego żona... nie wypowiedziała. Alfred Hitchcock
Szczęśliwe przypadki zdarzają się, jeśli maja okazje trafienia na przygotowany grunt. [134] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Szczęśliwe znalezienie dobrej książki może zmienić przyszłość duszy. Marcel Prevost
Szczęśliwi godzin nie liczą. S. J. Lec
Szczęśliwi, którzy nauczyli swoje dzieci cieszyć się małymi rzeczami. Jeremias Gotthelf, właśc. Albert Bitzius (1797-1854)
Szczęśliwi, którzy posiadają. Eurypides (ok. 480 - 407/6 p.n.e)
Szczęśliwy człek, co go cudze szkody uczą rozumu. W. Potocki
Szczęśliwy człowiek wznosi światło tam, gdzie panują ciemności. Phil Bosmans
Szczęśliwy człowiek, w którego duszy nie kryje się podstęp. Psalm 32, 2
Szczęśliwy jest człowiek, który posiada to, czego chce, a nie chce nic złego. Św. Augustyn (Aurelius Augustianus 354-430)
Szczęśliwy jest naród, którego historia jest nudna. Charles Louis de Secondat Montesquieu (Monteskiusz, 1689 - 1755)
Szczęśliwy kto kocha Ciebie, przyjaciela w Tobie, a nieprzyjaciela ze względu na Ciebie. Św. Augustyn
Szczęśliwy lekarz, który przybywa kiedy choroba ustępuje. Powiedzenie ludowe
Szczęśliwy, komu pośród życia skwaru, bukiet przyjaźni nie zwiędnie u boku. Jan Nepomucen Kamiński
Szczęśliwy, kto nie chodził za radą bezbożnych i na drodze grzeszników nie postał. Z księgi Psalmów
Szczęśliwym czas mija szybko.
Szczęśliwym jest dom, który gości przyjaciela. Ralph Waldo Emerson (1803-1882)
Szczęśliwym naprawdę bywa ten, kto swego szczęścia nie zawdzięcza szczęściu. Artur Górski (1870-1959)
Szczyt głupoty zdobywa się bez wysiłku.
Szczyt podobieństwa: móc się ogolić przed własnym portretem. Alfons Allais
Szczyt prawa - to szczyt bezprawia. Terencjusz (Publius Terentius Afer, ok. 190 - ok. 159 p.n.e)
Szczyt prawa jest często szczytem zła. Terencjusz
Szczyt roztargnienia: zgubić się w tłumie i przekazać policji swój rysopis. Alfons Allais
Szczyty pomysłowości graniczą z jej brakiem. Antoine De Saint-Exuprey
Szept ładnej dziewczyny roznosi się dalej niż ryk lwa.
Szept pięknej kobiety słyszy się lepiej niż najgłośniejszy zew obowiązku. Pablo Picasso
Szerokie masy ludu łatwiej ulegają wielkiemu kłamstwu niż małemu. Hitler
Szerzenie niewiedzy o wszechświecie musi być także naukowo opracowane. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Szklanka, z której piję, nie jest duża, ale przynajmniej moja własna. Alfred Musset (1810 - 1857)
Szklanki i piękna kobieta zawsze są w niebezpieczeństwie. Saavedra Miguel de Cervantes (1547-1616
Szkło i dziewica są zawsze w niebezpieczeństwie. Giovanni Torrian
Szkoda drzewa które nie wyszumiało całej melodii. Przerwa - Tetmajer Kazimierz
Szkoda, że do raju jedzie się karawanem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Szkoda, że państwo nie mogą tego widzieć! Wojciech Trojanowski (1904 - 1988)
Szkoda, że szczęścia nie można znaleźć na drodze do niego. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Szkoła doświadczenia kosztuje, ale żadna inna nie potrafi lepiej wykształcić człowieka. B. Franklin
Szkoła to miejsce, w którym zaczynamy tracić naszą własną osobowość. Michel Tournier
Szlachetne dusze nie smucą się z uczynionego dobra. Baruch Spinoza
Szlachetny człowiek mierzy swoje prawa według swoich obowiązków.
Szlachetny człowiek nie boi się ani ciemności, ani światła. Margaret Fuller
Szlachetny człowiek woli stracić swój honor niż świadomość. Michel Montaigne
Szlachetny człowiek wymaga od siebie, prostak od innych. Nikos Kazantzakis
Szlachetny jest ten, kto nie tylko nie krzywdzi, ale i nie chce krzywdzić. Demokryt z Abdery
Szlachetnym człowiekiem jest nie tylko ten, który nie krzywdzi, ale i ten, może krzywdzić i nie czyni tego. Ioannis Filion
Szli krzycząc: "Polska! Polska" [...] Wtem Bóg z Mojżeszowego pokazał się krzaka, Spojrzał na te krzyczące i zapytał: "Jaka? " Juliusz Słowacki (1809 - 1849)
Szliśmy z oddali - cieniem - Spotkaliśmy się - płomieniem -- Czem nasze życie - ? -: miłością - Czem miłość nasza - ? -: wiecznością! Emil Zygadłowicz
Szopen, gdyby jeszcze żył, to by pił. Stanisław Wyspiański
Sztorm: Bal fal. Perski Jakub
Sztuczna inteligencja jest lepsza od naturalnej głupoty. Prawa Murphy'ego
Sztuka długa, życie krótkie.
Sztuka długotrwała, życie krótkie. Seneka Młodszy (Filozof, Lucius Annaeus Seneca, ok. 3-65 p.n.e)
Sztuka idzie za chlebem. Lessing Gothold
Sztuka jak wiara jednego się tylko boi: letniości Witold Gombrowicz (1904 - 1969). (1904 - 1969). (1904 - 1969)
Sztuka jest budowaniem gotyckiej katedry. Tomek Budzyński
Sztuka jest cudownym zaklęciem... Jak czarodziejska fujarka potrafi nas od złego uwolnić. Nikos Kazantzakis
Sztuka jest emanacją naszego wewnętrznego życia i ona jest decydującą wartością tworzenia. s.342 Zofia Kucówna - Zatrzymać czas
Sztuka jest niezbędna. Gdybym tylko wiedział do czego. Andre Maleaux
Sztuka jest obserwowaniem świata w stanie łaski Herman Hesse.
Sztuka jest samowolą geniusza. Adolf Loss
Sztuka jest wycinkiem rzeczywistości widzianym przez temperament artysty. Emile Zola (1840 - 1902)
Sztuka lekarska leczy choroby ciała, a mądrość uwalnia dusze od namiętności. Demokryt z Abdery
Sztuka nie ma wroga, chyba że w ignorancie. (Ars non habet osorem nisi ignorantem). (Ars non habet osorem nisi ignorantem)
Sztuka nie ma żadnego celu, jest celem sama w sobie, jest absolutem, bo jest odbiciem absolutu - duszy. Stanisław Przybyszewski (1868 - 1927)
Sztuka pisania jest sztuką skreślania. Julian Przyboś
Sztuka pobierania podatków porównywać można do skubania gęsi: należy wyrwać z niej jak najwięcej piór przy jak najmniejszym syczeniu ptaka. Jean Baptiste Colbert
Sztuka pochlebstwa dała początek sztuce dziękowania. Francois Marie Voltaire
Sztuka rządzenia polega na umiejętności przystosowania się do warunków. Iwaszkiewicz Jarosław
Sztuka skończona. (Acta est fabula). Oktawian August (Caius Iulius Caesar Octavianus Augustus, 63 p.n.e. - 14 n.e)
Sztuka stoi ponad życiem, wnika w istotę wszechrzeczy (...) Przybyszewski "Confiteor".
Sztuka to kłamstwo, które pozwala uświadomić sobie prawdę. Picasso
Sztuka to uruchamianie prawdy. Martin Heidegger
Sztuka trwa długo, życie krótko.
Sztuka w naszym pojęciu jest metafizyczną, tworzy nowe syntezy, dociera jądra wszechrzeczy, wnika we wszystkie tajnie i głębie. Przybyszewski "Confiteor"
Sztuka wymaga uznania. Cyceron (Cicero Marcus Tullius, 106-43 p.n.e)
Sztuka życia - to cieszyć się małym szczęściem. Phil Bosmans
Sztuka życia polega na tym, aby cuda zauważyć - we wszystkim tkwi wspomnienie raju. Phil Bosmans
Sztuka życia polega na tym, by cieszyć się małym, a wytrzymywać najgorsze. William Hazlitt (1778-1830)
Sztuka życia to sztuka unikania cierpień. Thomas Jefferson
Sztuka życia: móc zaspokoić głód zachowując apetyt. Anita Daniel
Sztuka żywi twórcę. (Ars alit artificem). (Ars alit artificem)
Sztuką i orężem. (Arte et Marte). (Arte et Marte)
Sztuką jest ukrycie (wysiłków) sztuki. Owidiusz (Publius Ovidius Naso, 43 p.n.e.-17 lub 18 n.e)
Sztuką jest, nie szukając nigdy siebie, wciąż na nowo się odnajdywać. ks. Stanisław Jasionek
Sztylet rani ciało, słowo - umysł. Menander
Szukać prawdy, kochać piękno, chcieć dobra, czynić najlepsze - to zadanie i cel człowieka. M. Mendelssohn
Szukaj zadowolenia wewnątrz siebie, a nie w posiadaniu dóbr zależnych od innych.
Szukając poparcia, łatwo zostać popychadłem.
Szukający Pana znajdą Go, a znalazłszy Go, będą Go chwalić. Św. Augustyn
Szukający szczęścia jest jak pijak, który nie może trafić do domu, ale wie, że ma dom. Wolter
Szukajcie prawdy jasnego płomienia. Szukajcie nowych, nie odkrytych dróg... Za każdym krokiem w tajniki stworzenia coraz się dusza ludzka rozprzestrzenia i coraz większym staje się Bóg! Adam Asnyk
Szukam człowieka. Diogenes z Synopy (ok. 413 - 323 p.n.e)
Ślachetne zdrowie, Nikt się nie dowie, Jako smakujesz, Aż się zepsujesz. Jan Kochanowski (1530 - 1584)
Ślepota nie jest nieszczęściem. Nieszczęściem jest nieumiejętność zniesienia jej. John Milton
Ślub to zaręczyny rozwodu. Nikos Kazantzakis
Śmiać się często i serdecznie, zdobyć szacunek ludzi inteligentnych i sympatię dzieci - to znaczy odnieść sukces. Ralph Waldo Emerson
Śmiałość prowadzi ludzi albo do nieba, albo do piekła. Kolofon
Śmiałym los sprzyja. Simonides z Keos (556 - 469 p.n.e)
Śmiałym sprzyja los. (Audaces fortuan iuvat). (Audaces fortuan iuvat)
Śmiech - to szczere królestwo człowieka. F Rabelais
Śmiech i kpiny to niejednokrotnie płacz mędrca. Samozwaniec Magdalena
Śmiech jest afektem, którego źródłem jest nagła przemiana napiętego oczekiwania w nicość. Immanuel Kant (1724 - 1804)
Śmiech jest dla duszy tym samym, czym tlen dla płuc. Luis de Funes
Śmiech jest lekarstwem, które każdy może sobie przepisać. Boller Reinhold
Śmiech jest to dobrze samopoczucie całego ciała okazywane w jednym miejscu. Josh Billings
Śmiech to najmądrzejsza i najłatwiejsza odpowiedź na wszystko, co dziwaczne. Herman Melville
Śmiech to szczere królestwo człowieka. Rabelais Francois
Śmiech, sen i nadzieja - to trzy rzeczy nam dane po to, aby osłodzić przykrości życia. Maria Dąbrowska z domu Szumska (1889-1965)
Śmiechem poprawia obyczaje. Jean de Santeul
Śmiej się, a świat będzie się śmiał z tobą. Płacz, a będziesz płakał sam. Wilcox
Śmierci klientela nie wymiera. Kraus
Śmierci! Otwórz swe wrota, okaż mi krztę litości. Niech wiatr połamie życia mego filary srebrne
Śmierć - jedyna kobieta, która czeka na mnie z otwartymi ramionami. Tylko jej na mnie zależy
Śmierć - jedyna przyjemność, której nie można odczuć. Karol Irzykowski
Śmierć - to kres mych poszukiwań.
Śmierć albo zwycięstwo! Tadeusz Kościuszko (1746 - 1817)
Śmierć chroni od miłości, a miłość od śmierci. Jan Lechoń
Śmierć jak kot / Wpadnie w lot. Alexander Bain
Śmierć jest brama do dalszego świata. ks. Twardowski
Śmierć jest moim rzemiosłem. Robert Merle
Śmierć jest nagroda życia. Jean Giradoux
Śmierć jest najmniejszym złem z tego wszystkiego, co uważa za zło człowiek. Johann Gottlieb Fichte
Śmierć jest niczym, jeżeli jej nie towarzyszy długi orszak wrzodów i apteki. Louis Aragon
Śmierć jest oddzieleniem duszy od ciała. Platon
Śmierć jest wieczna, a życie trwa tak krótko. Trygve Gulbranssen - A lasy wiecznie śpiewają
Śmierć koi pragnienie nie-wiedzy. Georges Bataille
Śmierć matula / Jak cebula / Łzy wyciska, / Gdy ściska. Alexander Bain
Śmierć mu więcej panować nie będzie. Rz 6,9
Śmierć nadaje piękno życiu. Tylko sztuczne kwiaty nie umierają. Małgorzata Musierowicz: Nutria i Nerwus
Śmierć nas nic nie obchodzi, bo zło i dobro jest tylko tam, gdzie można coś odczuwać zmysłami, śmierć zaś jest końcem zmysłowego odczuwania. Epikur z Samos
Śmierć nie istnieje. Jak może istnieć śmierć, skoro wszystko jest częścią Boga? Dusza nigdy nie umiera, a cialo nigdy nie jest naprawdę żywe - "Opowieści zza pieca". Isaac Bashevis Singer (laureat nagrody Nobla)
Śmierć nie istnieje. Śmierć nas nie dotyczy. (...) talent to inna rzecz, to należy do nas, zostało nam odkryte. A talent w najszerszym pojęciu to dar życia. Borys Pasternak
Śmierć nie odróżnia światła od mroku, bo urodziła się ślepa. Takis Antoniu
Śmierć otwiera drzwi sławy i zamyka drzwi zazdrości. Laurence Sterne
Śmierć puka jednako (do drzwi bogatych i biednych). (do drzwi bogatych i biednych). (do drzwi bogatych i biednych)
Śmierć pyta mnie każdego poranka:"na jaką żyjesz miarę? " Pino Pellegrino
Śmierć sama w sobie nie jest straszna, lecz tylko mniemanie, ze jest straszna, jest straszne. Epiktet
Śmierć się wije u płotu / Szukająca kłopotu.
Śmierć stanowi nowe narodziny i jest przejawem i manifestacją spotęgowanej siły wyższego życia. Johann Gottlieb Fichte
Śmierć to nieprzyjemna formalność, ale za to przyjmuje się wszystkich kandydatów.
Śmierć żywi się strachem swoich ofiar.
Śmierć? Nieważne! / Żyć? Nieważne! / Ważne - zwyciężyć! Jan Brzechwa
Śmieszność graniczy z wielkością. Jean Francois Marmontel (1723 - 1799)
Śniący na jawie starannie ukrywa swoje fantazje przed innymi, ponieważ wyczuwa powody, by się ich wstydzić. Zygmunt Freud
Śnij w kręgach. Tańcz w ciszy. Wsłuchaj się w wewnętrzny rytm życia. Tonąc w niegaszonym wapnie, łaknij. Nie ustawaj w walce, nie zatrzymuj w tańcu, bo nie usłyszysz muzyki. William Wharton
Śnił mi się Freud. Co to znaczy? Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Śpiesz się powoli! (Festina lente! ) Oktawian August (Caius Iulius Caesar Octavianus Augustus, 63 p.n.e. - 14 n.e)
Śpiesz się powoli, a unikniesz błędów. Sofokles
Śpieszcie się kochać ludzi, bo tak prędko odchodzą... ks. Jan Twardowski
Śpieszę się kształtować moją duszę, zanim umrę. Nikos Kazantzakis
Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą... Ks. Jan Twardowski
Świadomość [śmierci] to trucizna, to środek toksyczny dla osobnika, który stosuje go na samym sobie. Świadomość to światło, bijące na zewnątrz, świadomość oświetla nam drogę, abyśmy się nie potknęli. Świadomość to płonące reflektory pędzącego parowozu. Jeśli spróbujemy zwrócić je światłem do wnętrza, nastąpi katastrofa. Borys Pasternak
Świadomość, istniejąca globalnie w przestrzeni i czasie, jest ukrytą, porządkującą wszystko zmienną. Herbert Nick, fizyk kwantowy
Świadomość, że nie dotrzemy do celu wędrówki, nie przeszkadza nam tak bardzo, jak brak towarzysza wędrówki. Frank Moore Colby
Świat Amerykanina jest tak wielki, jak jego gazeta. Albert Einstein (1879-1955)
Świat bez kobiety byłby jak ogród bez kwiatów. Pierre de Brantome
Świat bez miłości jest martwym światem i zawsze przychodzi godzina, kiedy człowiek zmęczony błaga o twarz jakiejś istoty i serce olśnione czułością. Camus Albert (1913-1960)
Świat cały śpi spokojnie i wcale o tym nie wie, że nie jest tak na wojnie, / jak jest w żołnierskim śpiewie. Eugeniusz Małaczewski (1897 - 1922)
Świat chce być oszukiwany, niechże więc będzie. - "Boska Komedia' Alighieri Dante (1265-1321)
Świat dzisiejszy jest tak urządzony, że nawet przy najlepszej woli otoczenia dokonuje się bezimienna zbrodnia na każdej jednostce. Nikt nie winien i winni są wszyscy. Dzieje się wciąż to samo, co w ścisku podczas pożaru. Karol Irzykowski
Świat idzie naprzód tylko tym, którzy się temu sprzeciwiają. Johann Wolfgang von Goethe
Świat jest jakby pomostem: możesz go przejść, ale nie radzę ci na nim budować domu. Przysłowie indyjskie
Świat jest mały tylko dla młodych.
Świat jest namiętnością, jest także wolą, ale nie mądrością. Henri Frederic Amiel
Świat jest pełen obietnic bogactwa, zbawienia i wiecznej miłości. P. Coelho
Świat jest piękny! I to jest właśnie takie smutne. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Świat jest tak mały, że i tak prędzej, czy później wszyscy spotkamy się w łóżku. B. Bardot
Świat jest tak wielki i bogaty, a życie tak pełne różnorodności, że nigdy nie brak okazji do wierszy. Goethe Johann Wolfgang Von
Świat jest teatrem, aktorami ludzie, / Którzy kolejno wchodzą i znikają. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Świat jest zły i jeszcze mu się to ułatwia.
Świat ma dla człowieka tyle znaczenia, ile człowiek sam zdoła ze świata wydobyć. S. Brzozowski
Świat nie jest dla ludzi normalnych. Jest dla znormalizowanych
Świat nie jest lepszy ani gorszy od naszych marzeń, ale zupełnie inny. Autor anonimowy
Świat nie jest. Świat się wiecznie zaczyna. Julian Przyboś
Świat nie ma sensu, sens ma sztuka. Wierzyński Kazimierz
Świat nigdy nie może przebaczyć tym, co nic nie zawinili. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Świat obfituje w głupców jak drzewo w liście. George Bernard Shaw
Świat pełen jest drogich nieobecnych. Fiodor Michajłowicz Dostojewski (1821-1881)
Świat pełen jest wilków, które uskarżają się na rogi owiec. Alberto Moravia
Świat podobny jest do amatorskiego teatru, więc nieprzyzwoicie jest pchać się w nim do ról pierwszych, a odrzucać podrzędne. Wreszcie, każda rola jest dobra, byle grać ją z artyzmem i nie brać jej zbyt poważnie. Bolesław Prus
Świat posiada własną duszę i bywa, że owa dusza wywiera wpływ na wszystko i na wszystkich w tym samym czasie. Paulo Coelho
Świat przedstawiony w mediach to... pełnia możliwych doświadczeń dzisiejszego człowieka. Nie ma nic w umyśle, czego nie byłoby na ekranie... Mirosław Pęczak artykuł " Głos przedostatni - postmoderniści zmodernizowali się "
Świat się beze mnie obędzie i tak nic w nim nie zmienię, a może dzięki temu cos się zmieni.
Świat staje się piękny w wymiarach serca. Elitis Odisseas
Świat to cyrk, gdzie miłość i szczęście chodzą wysoko po mocno napiętej linie i w każdej chwili grozi im śmierć. s.38 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne
Świat wcale nie jest zwariowany, choć nie jest dla ludzi normalnych. Jest dla znormalizowanych. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Świat wokół nas rzadko kiedy bywa dokładnie taki, jaki chcielibyśmy, aby był. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Świat współczesnej reklamy to świat, w którym wydaje się miliardy na to, by ludzie kupowali rzeczy, na które nie mają pieniędzy i których wcale nie potrzebują. Fredenc Beigbeder, autor kultowej książki o świecie reklamy
Świat zaczął się bez człowieka - skończy się bez niego.
Świat zwykł po niebiosa wychwalać ludzi przyzwoitych i hojnych li tylko dlatego, że na ich zgubie żeruje. Ivo Andrić
Światełko w tunelu? - To reflektory nadjeżdżającego pociągu. Prawa Murphy'ego
Światem rządzą młodzi, gdy się podstarzeją. George Bernard Shaw
Światem rządzi wyobraźnia. Napoleon Bonaparte (1769-1821)
Światło w tunelu to reflektory nadjeżdżającego pociągu. Murphy
Światu (...) potrzeba Bożych szaleńców, którzy będą szli przez ziemię, jak Chrystus, jak Chrystus, jak Wojciech, Stanisław czy Maksymilian Maria Kolbe (...), którzy będą mieli odwagę miłować i nie cofną się przed żadną ofiarą. Jan Paweł II (Bydgoszcz, 7 czerwca 1999)
Światu potrzeba więcej wrażliwych serc i mniej zimnej stali. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Święci mężowie powiadają, że życie to tajemnica. I wierzą w ten koncept z radosnym obliczem. Lecz są tajemnice co gryzą z wściekłości i pragną cię dopaść wśród nocnej ciemności. Dean R. Koontz ( Księga Wszelkich Smutków z książki "Zmrok")
Święta miłości kochanej ojczyzny, / Czują cię tylko umysły poczciwe ! Dla ciebie zjadłe smakują trucizny, / Dla ciebie więzy, pęta niezelżywe. Kształcisz kalectwo przez chwalebne blizny, / Gnieździsz w umyśle rozkoszy prawdziwe. Byle cię można wspomóc, byle wspierać, / Nie żal żyć w nędzy, nie żal i umierać. Ignacy Krasicki (1735 - 1801)
Świnia świni świni nieświadomie. Człowiek człowiekowi świadomie
Ta cicha duma w człowieku - śmierć broni się przed nami ale w końcu ulega. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Ta łza, co z oczu twoich spływa, / Jak ogień pali moją duszę. Asnyk Adam, pseud. Jan Stożek (1838-1897)
Ta sama droga prowadzi pod gore i w dol. Heraklit z Efezu
Ta władza naprawdę jest silna, której posłuszni ludzie są weseli. Liwiusz Tytus
Tablica czysta, płaska i gładka. (Tabula rasa et plana et polita) Albert Wielki (1193 - 1280)
Tabu - to leczenie snem.
Tajemną nadzieją robotów było to, że staną się ludźmi, a to ludzie stają się robotami. Dom Helder Camara
Tajemnica energii działania polega na tchnieniu nauki. Ludwik Hirszfeld
Tajemnica jest kurtyną zasłaniającą przed nami przyszłość. Tajemnica towarzyszy wszelkiej refleksji nad sensem życia i nad sensem istnienia w ogóle
Tajemnica szczęścia ukryta jest w tym, by widzieć wszystkie cuda świata i nigdy nie zapomnieć o dwóch kroplach oliwy na łyżce. Paulo Coelho
Tajemnica znudzenia ludźmi polega na mówieniu im wszystkiego. Wolter
Tajemnice życia uczą sztuki milczenia. Seneka
Tak chcę, tak rozkazuję; niech moja wola posłuży za rację. Juwenal (Decimus Iunius Iuvenalis, 55 - 130)
Tak długo jak jesteśmy kochani, jesteśmy niezastąpieni; i żaden człowiek nie jest bezużyteczny, jeśli ma przyjaciela. Robert Louis Stevenson
Tak długo przebaczamy, jak długo kochamy. François de la Rochefoucald (1613 - 1680)
Tak jak but zmienia kształt przez nogę, tak też duchowe pragnienia zmieniają życie człowieka. Plutarch
Tak jak czymś naturalnym jest wierzyć w wiele rzeczy bez dowodów, tak też naturalnym jest wątpić w wiele innych wbrew dowodom.
Tak jak nie ma odwrotu od socjalizmu, tak nie ma powrotu do błędnych metod i praktyk sprzed sierpnia 1980 roku. Wojciech Jaruzelski - w dniu wprowadzenie stanu wojennego 13 grudnia 1981
Tak jak w naszym obecnym życiu miewamy tysiące snów, tak też nasze obecne życie jest jedynie jednym z wielu tysięcy takich istnień, do którego przychodzimy z innego, bardziej rzeczywistego życia...i następnie wracamy po śmierci. Nasze życie jest jedynie jednym ze snów tego bardziej rzeczywistego życia i tak już jest nieskończenie aż do ostatniego, najprawdziwszego życia - życia Boga. Lew Tołstoj (pisarz rosyjski, 1828 - 1910)
Tak kochamy marzenia, że boimy się je realizować.
Tak lepiej Zakochani są ślepi! Ale to może dla nich lepiej
Tak łatwo kogoś kochać. Tylko być kochanym jest trudniej. Irnin Stone
Tak mało wiemy o sobie. Całe szczęście, że inni wiedzą mniej. Bułatowicz Józef
Tak naprawdę samotni jesteśmy wtedy, kiedy sami od ludzi odchodzimy. ks. Twardowski
Tak postępuj z przyjaciółmi, aby nie stali się nieprzyjaciółmi, a z nieprzyjaciółmi tak, żeby jak najprędzej stali się tobie przyjaciółmi. Pitagoras
Tak samo jak miłości nie należy powierzać prostytutce, tak religii nie należy powierzać klechom. Karlheinz Deschner
Tak uderzaj, aby skazaniec czuł, że umiera. Kaligula (Caius Iulius Caesar Caligula, 12 - 41)
Tak w każdym miejscu i o każdej dobie, Gdziem z tobą płakał, gdziem się z tobą bawił, Wszędzie i zawsze będę ja przy tobie, Bom wszędzie cząstkę mej duszy zostawił. Adam Mickiewicz (1798-1855)
Tak zawsze tyranom ! (Sic semper tyrannis ! ). Brutus (Marcus Iunius Brutus, 85 - 42 p.n.e)
Taką bywa kobieta, jaką ją chce mieć mężczyzna. Józef Maciejewski
Taką samą przez się działającą formą, wywołującą estetyczne zadowolenie nazywam Czystą Formą. Nie jest to więc forma pozbawiona treści, bo takiej żaden żywy stwór stworzyć nie potrafi, tylko ta w której życiowe składniki stanowią element drugorzędny. Witkacy
Taki już los ludzkich rodów, jak losy nietrwałych liści, Jedne na ziemię wiatr zrzuca liście, a inne wydaje Rozkwitający las, kiedy zbliża się pora wiosenna. Homer (VIII w. p.n.e)
Taki ma koniec, co piękne na ziemi! (Das ist das Los des Schonen auf der Erde! ). Friedrich Schiller
Taki pies, co umiera i wie, że umiera i potrafi powiedzieć, że wie, że umiera jak pies - to właśnie człowiek. Erich Fried
Takim jestem; takim być chcę; was niech diabli wezmą! Aforyzmy F. Nietsche
Takt jest muzyką duszy. Daniel Anita
Takt jest rozumem serca. Gutzkow
Taktyk - człowiek, który cofając się potrafi przekonująco krzyknąć Hurra! !
Także my, pięćdziesięciolatkowie, mamy swoje szczęście nie za sobą, lecz przed sobą! Joseph Wlttlo (1879-1949)
Także wśród ludzi jest więcej kopii niż oryginałów. Pablo Picasso
Talent dodaje urodzie blasku. Sophia Loren
Talent kształtuje się w spokoju życia prywatnego - charakter w wirze życia publicznego. Johann Wolfgang Goethe
Talent może być czasem przebaczony, geniusz nigdy. Bayron George
Talent polega na połączeniu siły twórczej ze zdolnością wykonawczą. Balzac Honoré de (1799-1850)
Talent pracuje, geniusz tworzy. Schuman Robert
Talent rośnie w samotności, charakter wśród ludzi. Johan Wolfgang Goethe
Talent to strach przed porażką. Andre Gide
Talent to tylko wielka cierpliwość. France Anatol
Talent: Talent dodaje urodzie blasku. Loren Sophia
Tam dojdę, gdzie graniczą Stwórca i natura. Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Tam gdzie chodzi o to co sprawiedliwe, piękne i dobre nie powinniśmy troszczyć się o opinie ogółu. Sokrates
Tam gdzie to konieczne, bądź surowy, ale nigdy nie obrażaj. Surowość można wybaczyć, obrażania nigdy. bł. Arnold Janssen
Tam gdzie uciska but, bez niego chodzi lud. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Tam, gdzie jaśnieje nawet najmniejszy płomyk nadziei, dostrzegalne jest światło z nieba. Ladislaus Boros
Tam, gdzie jest nasza niemoc, tam też jest siła. Tam gdzie jest nasza nędza, tam też jest nasza wielkość. Tam, gdzie jest ciemność, tam także panuje światło... Jednak tylko wiara może nam o tym powiedzieć i jedynie nadzieja pozwala nam to usłyszeć. Jean Ladriere
Tam, gdzie jest wielka miłość, cuda są zawsze możliwe. - "Śmierć przychodzi po arcybiskupa". Willa Cather
Tam, gdzie nie ma wolności, nie ma ani praw, ani obowiązków. Napoleon Bonaparte (1769-1821)
Tam, gdzie się kończy dyplomacja, zaczyna się wojna. Polivios Dimitrakopulos
Tam, gdzie wszyscy myślą to samo, w ogóle niewiele się myśli. Heiner Geissler
Tam, gdzie za wysokie dla ciebie progi - wejdź po drabinie.
Taniec śmierci. Danse macabre. Temat malowideł i poematów
Taniec to nieme wyznanie miłosne. Fiodor Dostojewski
Tchórze zwiększają kryteria odwagi.
Technicznie żyjemy w epoce atomowej, uczuciowo ciągle w epoce kamiennej. Erich Fromm (filozof, 1900-1980)
Technika zdominowana jest przez dwa typy ludzi, tych którzy rozumiej czym się kierują, oraz tych, którzy kierują się tym, czego nie rozumieją. Prawo Putta
Technologiczne podejście do literatury staje się coraz bardziej powszechne. D. Nowacki
Tego samego chcieć i tego samego nie chcieć - oto jest dopiero przyjaźń. Salustiusz
Telewizja to tylko zastępcza rozrywka dla mózgu, kto nie czyta, ten właściwie nie potrzebuje już głowy, nie mówiąc oczywiście o wyobraźni i fantazji. Billie Joe
Ten cię kocha przez kogo płaczesz. Cervantes Miguel De
Ten człowiek jest wolny, który żyje dla siebie, a nie dla innych. Arystoteles
Ten dopiero jest nieszczęśliwy, kto nie potrafi ukryć swojej troski.
Ten jest dobrym przyjacielem, kto mówi dobrze o nas za naszymi plecami. Przysłowie angielskie
Ten jest najmędrszy, kto zna najwięcej głupstw, a najmniej ich popełnia. S. Witwicki
Ten jest najszczęśliwszy z ludzi, kto koniec życia umie powiązać z jego początkiem. Johann Wolfgang Goethe
Ten kto Cię obraził jest albo silniejszy, albo słabszy od ciebie. Jeżeli jest słabszy, oszczędź go. Jeżeli silniejszy, oszczędź siebie
Ten kto krzyczy, ma głos. Zasada Swipple'a
Ten kto ma odwagę sądzić samego siebie, staje się coraz lepszy. Albert Schweitzer
Ten kto więcej grzeszy, i ten, kto mniej grzeszy, są równie dalecy od dobrego postępowania. Zenon z Kition
Ten kto żyje swoją Własną Legendą wie to wszystko, co wiedzieć powinien. I tylko jedno może unicestwić jego marzenie - strach przed porażką. Paulo Coelho
Ten który nie jest kochany, jest zawsze samotny wśród tłumu. George Sand
Ten moment naprawdę istnieje, to chwila, w której spływa na nas cała siła gwiazd i pozwala nam czynić cuda. Paulo Coelho
Ten może rządzić innymi, kto potrafi kierować sobą. Solon
Ten najbardziej olśniewa talentami, kto więcej rozdaje, niż otrzymuje. Nikołaj Ostrowski
Ten najszczęśliwszy, czy królem, czy chłopem, kto znajduje spokój w domu swoim. Johann Wolfgang Goethe
Ten osiągnął sukces, kto pracował dobrze, śmiał się często i kochał bardzo. Elbert Hubbard
Ten się śmieje sam, kto się śmieje ostatni. Gilbert Cesbron
Ten stąpa po różach, co po grządkach depce. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Ten świat jest absurdem. Albert Camus (1913-1960)
Ten tylko jest mężczyzną, kto podoba się kobiecie. Jean de la Fontaine
Ten zasługuje na miano silnego człowieka, kto umiał z wroga uczynić przyjaciela. Aboth de Nathan
Ten zaś, co ni dla siebie mądry, ni drugiego przestróg nie słucha, nie jest zdatny do niczego. Platon
Ten zdobył uznanie wszystkich, kto połączył przyjemne z pożytecznym. Horacy (Quintus Horatius Flaccus, 65 - 8 p.n.e)
Ten zwycięża - choćby był powalony i zdeptany - kto miłuje, a nie ten, który w nienawiści depcze. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Ten, kto kocha, podbija cały świat - bez obawy, że cokolwiek utraci. Prawdziwa miłość to akt całkowitego oddania. Paulo Coelho
Ten, kto lubi uda koni, cieszy się pomyślnością, ten, kto lubi uda kobiet, nie żyje pomyślnie. Przysłowie arabskie
Ten, kto ma przyjaciół, jest jak step rozległy, kto ich nie ma, jest jak dłoń mały. Przysłowie mongolskie
Ten, kto ma sojuszników, nie jest całkiem niezależny. Harold Wilson
Ten, kto nie jest z nami, jest przeciw nam. Kto nie jest przeciw nam, jest z nami. Bacon Francis, baron of Verulam (1561-1626)
Ten, kto nie słucha Boga, nie ma światu nic do powiedzenia. Hans Urs von Balthasar
Ten, kto nie spodziewa się mieć miliona czytelników, nie powinien zabierać się do pisania. Johan W. Goethe
Ten, kto nie zajmuje się literaturą piękną - nie jest humanista, lecz ten, co nie zajmuje się filozofia, nie jest w ogóle człowiekiem. Giovani Pico della Mirandela
Ten, kto nigdy nie miał nadziei, nigdy nie zazna rozpaczy. George Bernard Show
Ten, kto potrafi poskromić swoje serce, potrafi podbić cały świat. Paulo Coelho
Ten, kto się spiera z pijanym, tak jakby kłócił się z nieobecnym. Powiedzenie łacińskie
Ten, kto się śmieje ostatni, przeważnie nie ma jednego zęba na przodzie. Spinoza
Ten, kto skacze z radości, powinien uważać, by grunt nie usunął mu się spod nóg. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Ten, kto traci pieniądze - traci dużo. Ten kto traci przyjaciela - traci więcej. Ten jednak, kto traci ducha - traci wszystko. przysł. hiszpańskie
Ten, kto trzymał się kurczowo życia, może zginąć wraz z nim. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Ten, kto wierzy, pozostaje wierny sobie zarówno w strapieniu, jak i rozpaczy. Hugo von Hofmannsthal
Ten, kto wyciągnie los życia, musi także wyciągnąć los śmierci. Bo przeznaczeniem życia jest śmierć. Jostein Gaarder "Świat Zofii"
Ten, kto występuje w niewłaściwej sprawie, powoduje najwięcej hałasu. Sarah Margaret Fuller (1810-1850)
Ten, kto zamknął się w nienawiści, już się skończył! A narodził się do nowego życia ten, kto z piekieł nienawiści wyszedł na światło Boże. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Ten, kto życzliwie wskazuje drogę błądzącemu, jest jak człowiek, który drugiemu pozwala zapalić pochodnię od swojej: wszak jego własna pochodnia nie będzie przez to świecić mniej jasno. Quintus Eniusz
Ten, którego twarz nie promienieje światłem, nigdy nie zmieni się w gwiazdę. William Blake
Ten, który kocha staje się zaślepiony wobec przedmiotu swojej miłości. Platon (właść. Arystokles, ok. 427 - 347 p.n.e)
Ten, który walczy z potworami, winien uważać, by samemu nie stać się jednym z nich... kiedy spoglądasz w otchłań, ona również patrzy w ciebie
Teologia powoduje w religii mniej więcej to samo, co trucizna w środkach spożywczych. Napoleon I
Teraz budując zacznę / Od dymu z komina. Leopold Staff (1878 - 1957)
Teraźniejszość to stan między dawnymi dobrymi czasami i piękniejszą przyszłością.
TEZA 1: Jeżeli problem wydaje Ci się łatwy, to jest trudny. TEZA 2: Jeżeli problem wydaje się trudny, to jego rozwiązanie jest prawie niemożliwe. Twierdzenie Stockmayera
Tęcza: Tęcza jest szalikiem nieba. Serna Gomez De La
The world is coming to an end... SAVE YOUR BUFFERS!!! Anonim
Tkwi w człowieku pewna mistyczna zaborczość, która "widzieć" utożsamia z "mieć". Karol Irzykowski
Tłum krzyczy jednymi wielkimi ustami, ale je tysiącem małych. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Tłum: Mechanik do panik. Fangrat Tadeusz
Tłumaczenia są jak kobiety: te wierne nie są piękne, a te piękne nie są wierne. Anonim
To co doskonałe, nie mogło mieć początku. Fryderyk Nietzsche
To co dozwolone nie jest miłe; co zakazane, pobudza moje pragnienie. Owidiusz
To co jest łatwe zawsze ktoś zrobi. Ipohorska Janina
To co jest nam wspólne. To co nas łączy, to co jest wielkie, to co jest nieograniczone - jest Prawdziwe. Natomiast to wszystko co nas różni i nas dzieli, czyli rozmaite sposoby wyrazu, różne style, kolory skóry, charaktery, temperamenty, płeć - to są rzeczy pozorne. Tak naprawdę jesteśmy jednością! Tomek Lipiński
To co jest zdrowe, jest najczęściej nudne, a to co jest nudne, jest najczęściej zdrowe. Tennessee Williams (1914-1983)
To co kochamy, mówi nam, jakimi jesteśmy. Thomas Merton
To co ludzie uważają za fantazję, jest często faktem, natomiast fakty bywają uznane za fantazję. Wszystko jest sprawą punktu widzenia. Peter Weir
To co może się nie udać, nie uda się na pewno. Prawa Murphy'ego
To co najtrwalsze łatwo może zmienić się w nietrwałe, jeśli nie będzie pielęgnowane. Kamil Ejsymont
To co nas spotyka przychodzi spoza nas. Ks. Jan Twardowski
To co wygląda łatwo - jest trudne. To co wygląda trudno - jest niemożliwe. To co wygląda na niemożliwe - potrafi rozwiązać moja teściowa i to bez pomocy komputera. Prawa Murphy'ego
To co zdobyliśmy z największym trudem, najbardziej kochamy. Seneka
To cudowna rzecz widzieć, jak mąż i żona razem spostrzegają i czują, że zakochują się od nowa. To jest to, co nazywa się prawdziwym małżeństwem. Paul Tournier (1898 - 1986)
To czego nie zrobisz, jest zawsze ważniejsze od tego co zrobiłeś. Prawo Pracownika
To czego szukasz, znajdziesz w ostatnim spośród możliwych miejsc. Prawa Murphy'ego
To czego twórcom brakuje w głębi, zwracają nam w długości. Monteskiusz
To człowiek jest człowiekowi najbardziej potrzebny do szczęścia. Paul Thiry Holbach
To czy człowiek jest inteligentny poznaje się po jego odpowiedziach. To czy jest mądry, po pytaniach. Naguib Mahfouz
To dobrze, kiedy człowiek zawodzi nasze oczekiwania, kiedy nie odpowiada z góry powziętym wyobrażeniom. Typowość to koniec człowieka, to wyrok na niego. Jeżeli nie da się go podciągnąć pod żaden wzorzec, jeżeli nie jest typowy, to znaczy, że spełnia co najmniej połowę wymagań, jakie się stawia człowiekowi. Jest panem samego siebie, zdobył już szczyptę nieśmiertelności. Borys Pasternak
To dziwne, ale wyborca nigdy nie czuje się odpowiedzialny za zawód, jaki sprawia rząd przez niego wybrany. Alberto Moravia
To dziwne, jak trudno wywołać echo w najbardziej pustych głowach. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
To jest czas, w którym trzeba poświęcić wiele, żeby wszystko ocalić. Tadeusz Kościuszko (1746 - 1817)
To jest ukryta zasada naszego życia: na naszej drodze, we właściwej godzinie właściwy człowiek, właściwe przeżycie, właściwe słowo. Lulu von Strauss
To każdy powinien robić, do czego go Bóg przeznaczył. Zofia Kossak - Dziedzictwo
To kobieta wybiera mężczyznę, który ją wybierze. Paul Geraldy
To ledwo jeden krok dla człowieka, lecz olbrzymi krok dla ludzkości. - wypowiedziane 21 lipca 1969 na Księżycu Armstrong Neil (ur. 1930)
To małe ptaki śpiewają najpiękniej. Autor anonimowy
To miłość każe śpiewać życiu. Chautard
To miłość każe żyć. Bez niej... człowiek umiera, ponieważ umiera z głodu. Michel Quoist
To moi najlepsi parafianie - mówi ksiądz proboszcz oprowadzając po cmentarzu. - Nie obmawiają mnie, nie piszą na mnie anonimów i najwięcej przynoszą dochodów. ks. Jan Twardowski
To możliwość spełniania marzeń sprawia, że życie jest takie fascynujące... Paulo Coelho
To mówi Pan: Zamienię ich smutek w radość, pocieszę i rozweselę, po ich troskach. Jeremiasz 31, 13
To nie bohaterowie, lecz żebracy obnażają swoje rany.
To nie do wiary, z jak przymkniętymi oczyma, przytępionymi uszami i senne myślą idziemy przez życie. Joseph Conrad
To nie jest koniec, to nawet nie jest początek końca, to dopiero koniec początku! Winston S. Churchill
To nie jest kryzys, to rezultat. Stefan Kisielewski
To nie jest traktat pokojowy, to jest zawieszenie broni na 20 lat. - Ferdynand Foch (Marszałek Francji) o traktacie w Wersalu (1919)
To nie miłość jest ślepa, lecz zazdrość. Laurence Durell
To nie nasza biurokracja jest za duża na nasze państwo, tylko nasze państwo jest za małe na naszą biurokrację. Żarko Petan
To nie przysięga sprawia, że wierzymy człowiekowi, ale człowiek - że wierzymy przysiędze. Ajschylos
To nie sprawy niepokoją ludzi, lecz poglądy na te sprawy. Eurypides
To nie świat stał się gorszy, to serwis informacyjny jest o wiele lepszy. (Chesterton). (Chesterton)
To nie w klatce zrodziła się idea latania. Jerzyna Zbigniew
To nie wina rozsądku, że ci go brakuje. Zybura Urszula
To nie z myśli, mój drogi, robi się wiersze. Robi się je ze słów. Stephane Mallarme (1842 - 1898)
To niemożliwe, by kochać i być rozsądnym. Francis Bacon
To nieprawda, że obcowanie z młodzieżą odmładza. Po kilku godzinach patrzenia na młode, gładkie twarze, wydaję się sobie dopiero stara i brzydka. s.299 Zofia Kucówna - Zatrzymać czas
To nieprawda, że trzeba pielęgnować miłość, ona rośnie jak ziele... Nietyksza
To niesamowite, jak garść pieniędzy czyni nędzę znośną. George Bernard Shaw
To nieszczęście, że tak mały odstęp dzieli czas, gdy jesteśmy zbyt młodzi, od czasu, gdy jesteśmy zbyt starzy.
To nieważne, czyje co je, / To je ważne, co je moje. Kazimierz Grześkowiak (ur. 1941)
To okropne rzucać słowa na wiatr. Homer
To okropne, jak im się łatwo udaje przerobić człowieka, żeby był taki sam jak inni. (Ptasiek) William Wharton
To pan, zdaniem moim, Kto przestał na swoim. Jan Kochanowski (1530 - 1584)
To pocieszające wiedzieć, że bardzo stare i bardzo proste sposoby nadal się sprawdzają. (s.22-23) Robert Fulghum
To początek końca. (C'est le commencement de la fin). Charles Maurice de Talleyrand-Perigord
To poligamia - kochać i śnić. Odisseas Elitis
To prawda, że żadne drzewa nie sięgną nieba, ale za bardzo się staramy, żeby ich w ogóle nie było.
To przyjemność słuchać jak ten człowiek milczy. Thomas Hardy
To smutne, że głupcy są tacy pewni siebie, a ludzie rozsądni tacy pełni wątpliwości. Bertrand Russel
To sztuka być lwem mocnym, a schować pazury i owieczce nikczemnej nie potargać skóry. Drużbacka
To tak cudownie żyć samej wśród borów i lasów, odłożyć na bok książki i zajęcia i trwać z Panem Bogiem, serce przy sercu, w zapaleniu pełnym miłości. bł. Elżbieta
To umysł zmienia zło w dobro, umysł czyni szczęśliwych bądź zdesperowanych, bogatych lub biednych. Edmund Spenser
To wielka sztuka pisać tak jak trzeba, nie wiedząc o tym.
To właśnie jest moralność: rzeczy, które później budzą w nas niesmak. Ernest Hemingway
To właśnie skutkiem, klątwą złego czynu, że ze zła biorąc, w zło się rozkorzenia. Friedrich Schiller (1759 - 1805)
To wszystkie dziewczyny umieją nim poznają alfabet. /mowa o miłości pieniądza/
To za sprawą teologów nadchodzi upadek Boga. Heinrich Heine
To zawsze człowiek tworzył bogów, a nie bogowie tworzyli człowieka. Anton Shandor La Vey
To zupełnie naturalne, że władza robotnicza i chłopska zabija swoich wrogów jak wszy. Maksym Gorki (właść. Aleksiej Pieszkow, 1868 - 1936)
To, co dziś stare, kiedyś było nowe (Antiqua, quae nunc sunt, fuerunt olim nova). (Antiqua, quae nunc sunt, fuerunt olim nova). (Antiqua, quae nunc sunt, fuerunt olim nova)
To, co istnieje pomiędzy przyjaciółmi, nigdy się nie kończy. Bryan William
To, co jest prawdą w pewnej epoce, staje się błędem w innej. Wolter
To, co mało kosztuje, mało też jest cenione. Miguel de Cervantes
To, co możesz uczynić jest tylko maleńką kroplą w ogromie oceanu, ale jest właśnie tym, co nadaje znaczenie twojemu życiu. Albert Schweitzer
To, co nadaje sens życiu, nadaje także sens śmierci. Antoine de Saint-Exupéry
To, co się pospolicie nazywa intelektualizmem, powinno się raczej nazywać szablonem. U nas ludzie myślą, że każdy, który myśli, tym samym już dobrze myśli. Karol Irzykowski
To, co wciąż robimy, stanowi o nas. Arystoteles
To, co wiecznie zawodzi, wiecznie też jest przedmiotem nadziei. Maria Dąbrowska z domu Szumska (1889-1965)
To, czego potrzebuje i wymaga Kościół, to ślepe posłuszeństwo. To recepta wszystkich dyktatur. Temu służy systematyczne wychowywanie przyszłych wiernych. Karlheinz Deschner
To, czym jesteśmy dla ludzi, jest ważniejsze niż to, czym jesteśmy we własnych oczach! Zofia Nałkowska
To, jakim jestem człowiekiem, jest nieskończenie ważniejsze od tego, co posiadam. Phil Bosmans
To, kim naprawdę jesteś, ujawnia się wtedy, gdy jesteś zły lub sfrustrowany. [54] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
To, kim się stajesz, jest ważniejsze od tego, co osiągasz. [7] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
To, skąd pochodzi prawda, nie ma dla mnie żadnego znaczenia. John Steinbeck
Toalety są środkiem przekonania świata, że nie schodzimy niżej swego poziomu. Louis Aragon
Tolerancja jest to gotowość przyznania przedstawicielowi innego światopoglądu tej samej dozy inteligencji i dobrej woli, co sobie. Karl Rahner
Tolerancja to dążenie do zrozumienia innych Karol Capek (1890-1938). Karel Čapek (pisarz czeski, 1890-1938)
Tolerować nie znaczy zapomnieć, że to co tolerujemy na nic więcej nie zasługuje. Mikołaj Gomez Davilla
Tołstoj mówi, że im bardziej człowiek oddaje się pięknu, tym bardziej oddala się od dobra." - jest odwrotnie. Borys Pasternak
Ton pytania narzuca ton odpowiedzi. Nikołaj Gogol
Tonącego nie wypada pytać o kartę pływacką.
Tonącym we łzach rzuca się koło ratunkowe. Grabosz
Tracić siebie dla drugich to jest właśnie odnajdywać siebie. Maria Dąbrowska (1889-1965)
Trafiłeś w sedno sprawy. Dotknąłeś igłą rzeczy (Acu rem tetigisti)
Tragedia losu większości ludzi jest to, ze umierają zanim się narodzili.
Tragedia: miejsce, w którym tchórze umierają, a bohaterowie giną.
Tragedia: Nasza tragedia polega na tym, że z politycznej farsy robimy dramat. Nikolski Artur
Tragedia: zakochać się w twarzy, a ożenić się z całą dziewczyną. Julian Tuwim (1894 - 1953)
Tragedią klasycznego liberalizmu, a także utopijnego socjalizmu, była wiara, iż ludzie w każdym pokoleniu i w każdej nowej umowie społecznej mogą odrzucić przeszłość i przebudować od nowa swe instytucje. Ludzie w pewnych granicach mogą zmieniać i siebie samych, i społeczeństwo, ale wiedzy o własnej potędze towarzyszyć musi świadomość jej ograniczeń. Jest to najstarsza i najtrwalsza prawda o kondycji ludzkiej, jeśli ta ma nadal ludzką pozostać. - "Kulturowe sprzeczności kapitalizmu" Bell Daniel (amerykański filozof)
Tragedią miłości nie jest śmierć. Tragedią miłości nie jest rozłąka. Tragedią miłośći jest obojętność. William S. Maugham
Tragedią współczesnego człowieka jest nie to, że wie on coraz więcej o sensie swego życia, lecz że coraz mniej zajmuje się tym pytaniem. Vaclav Havel (ur. 1936)
Traktowanie człowieka jako środka, a nie jako celu znaczy odmówienie mu prawa do życia. George Bernard Show
Traktuj ludzi tak jak oni Ciebie.
Tranzystor zabezpieczony przez szybko działający bezpiecznik, zabezpieczy go - paląc się w pierwszej kolejności. Prawa Murphy'ego
Trema: Zmora aktora. Fangrat Tadeusz
Trochę w tej mowie niegramatycznościów. Juliusz Słowacki (1809 - 1849)
Tron w sercu kobiety jest elekcyjny i zawsze wakujący. Świętochowski A
Troski to połowa drogi do starości. Ali Ibn Abi Talib
Trucizna prawdy jest lepsza od miodu kłamstwa. Przysłowie turkmeńskie
Trud człowieka uczciwego zawsze zaowocuje. Menander
Trud pracy i dzieła przeszłych pokoleń stanowią dla nas wyzwanie, aby w dalszym ciągu czynić sobie ziemię poddaną, tę ziemię, którą Stwórca nam dał w posiadanie - dał i zadał równocześnie. Jan Paweł II (Sosnowiec, 14 czerwca 1999)
Trudne problemy pozostawione same sobie, staną się jeszcze trudniejsze. Prawa Murphy'ego
Trudniej czasem dotrzymać słowa niż kroku.
Trudniej czytać partyturę tym, co prowadzą podwójną grę.
Trudniej głupiemu udawać mądrego niż mądremu głupiego.
Trudniej jest starzeć się, niż umierać, bo jednorazowa ofiara mniej kosztuje od powolnego zrzekania się każdego dobra po szczególe. Henri Frederic Amiel
Trudniejsze dopiero przed nami. Wergiliusz
Trudno jest iść przez życie wieloma drogami jednocześnie. Pitagoras
Trudno o harmonie tam, gdzie każdy chce grac pierwsze skrzypce.
Trudno od ludzi wymagać wdzięczności, skoro wszyscy tacy jesteśmy niewdzięczni wobec Pana Boga. Ciągle utyskujemy, że nas nie dość obdarza, jakby się to nam należało. Zofia Kossak - Dziedzictwo
Trudno pogodzić ogień i wodę - można jednak stworzyć z nich parę.
Trudno uciec od swego przeznaczenia. Menander
Trudno ulżyć obciążonym dziedzicznie.
Trudno, słup telegraficzny nie pojmie idei telegrafu.
Trunek mocny, białogłowa grzeczna - z najmędrszego uczynią błazna. Przysłowie polskie
Trwaj tylko w słońcu, bo nic pięknego nie rośnie w ciemności. Schiller
Trwoga razem z potęgą na tronie zasiada. Osiński Ludwik
Trzeba Boga prosić o dar prostoty, aby każdego dnia otrzymywać go z Jego ręki. Baden
Trzeba brać pieniądze skąd się da, a więc i od biednych. Biedni mają mało pieniędzy, ale biednych jest dużo. Makaryn
Trzeba by stu oczu, by móc je na wszystko przymykać. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Trzeba być pełnym wyrozumiałości dla człowieka, jeśli się zważy, jak dawno został stworzony. Alfons Allais
Trzeba być podobnym, aby się zrozumieć i innym, aby się pokochać. Trzeba być silnym aby wybaczyć. Eliza Orzeszkowa
Trzeba być powolnym w rozważaniach i szybkim w działaniu. Napoleon I (Napoleon Buonaparte, 1769 - 1821)
Trzeba być tak szybkim, jak nadchodząca chwila. Edward Stachura
Trzeba być trochę podobnym, by się rozumieć, nieco różnym, by się kochać.
Trzeba całego życia, by nauczyć się żyć. Seneka
Trzeba dobrze oddawać się zajęciom wymagającym powolnych działań, zanim podejmie się ważną życiową decyzję. Paulo Coelho, Pielgrzym
Trzeba działać jak człowiek myślący, trzeba myśleć jak człowiek czynu. Henri Bergson
Trzeba kochać uparcie, kiedy się już przestało kochać. Wolter
Trzeba ludzi znosić, jeśli nie umie się ich poprawić. Marek Aureliusz (Marcus Aurelius Antoninus, 121 - 180)
Trzeba mieć dużo cierpliwości, by się jej nauczyć. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Trzeba mieć wiele taktu i umiaru, by z miłości jak z mlecza, nie zdmuchnąć czaru. Jan Sztaudynger
Trzeba mieć wytrwałość i wiarę w siebie. Trzeba wierzyć, że człowiek jest do czegoś zdolny i osiągnąć to za wszelką cenę. Skłodowska-Curie Maria
Trzeba milczeć albo mówić rzeczy lepsze od milczenia. Pitagoras
Trzeba nauczyć się rozróżniania między moralnością a moralizatorstwem. Henry Kissinger
Trzeba niekiedy wiedzieć, jak daleko można się posunąć za daleko. Tristan Bernard
Trzeba oderwać się od szumów świata i wniknąć w samego siebie. Oto jestem: moje ramię, moja dłoń, moje palce, mój paznokieć. Cząstka mojego ciała, które stanowi harmonijną jedność. Ta jedność nie kończy się obrysem kształtu: tworzę wspólnotę z kamieniem, na którym siedzę, z trawą, której dotykam, z powietrzem wypełniającym mi płuca, z pejzażem wokół. Jestem sobą i jednocześnie drzewem, słońcem, ptakiem, ziemią. Ja, składnik nieogarnionej, pulsującej, doskonałej natury. Aleksander Minkowski
Trzeba pamiętać o nieustannej wdzięczności za ten dar, jakim dla człowieka jest drugi człowiek. Jan Paweł II
Trzeba patrzeć do przodu, nie do tyłu, bo inaczej życie mijałoby na płaczu. s.30 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne
Trzeba pilnie nauczyć dzieci, aby nienawidziły zła dla jego własnej ohydy i pokazać im naturalna jego szpetotę, izby go nie unikały nie tylko w uczynkach, ale zwłaszcza w sercu... Michel de Montaigne
Trzeba pouczać kobiety, że najlepszym kosmetykiem jest wewnętrzne dobro, które tkwi w ich sercu. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Trzeba rozrywać rany polskie, żeby się nie zabliźniły błoną podłości. Stefan Żeromski (1864 - 1925)
Trzeba się uczyć i wprawiać w zapominaniu o sobie. K. Mansfeld
Trzeba się upierać, że się szuka prawdy, a nie, że się ją znalazło. Denis Diderot
Trzeba się wystawiać na próby. Tylko tak każdy może przekonać się, na co go stać. Seneka
Trzeba śmiać się, nie czekając na szczęście, bo gotowiśmy umrzeć nie uśmiechnąwszy się ani razu. Jean de la Bruyére (1645-1696)
Trzeba tak żyć, żeby można było mieć szacunek dla samego siebie. Maksym Gorki (właść. Aleksiej Pieszkow, 1868 - 1936)
Trzeba udowodnić ponadfizyczną naturę człowieka. Joseph Banks Rhine
Trzeba umieć iść słoneczną stroną życia. Maria Rodziewiczówna
Trzeba umieścić się na zewnątrz siebie, na granicy łez i w orbicie głodowych klęsk jeżeli oczekujemy jakiejś rzeczy niezwykłej, dokonującej się tylko w nas. Char Réné
Trzeba umrzeć mężnie. Ks. Józef Poniatowski (1763 - 1813)
Trzeba uprawiać nasz ogródek. Voltaire (właśc. Francois-Marie Arouet, 1694 - 1778)
Trzeba wiedzieć, że z mózgu samego płyną nasze przyjemności, radość, śmiech, wesołość, a także nasze smutki, ból, żałość i łzy... Hipokrates, Hippokrates (ok. 460-377 p.n.e)
Trzeba wysłuchać i drugiej strony. Seneka Młodszy (Filozof, Lucius Annaeus Seneca, ok. 3-65 p.n.e)
Trzeba wyzwolić się ze strachu bogów i śmierci. Epikur z Samos
Trzeba wziąć kawał marmuru i odrąbać wszystko, co w nim niepotrzebne. Auguste Rodin (1840 - 1917)
Trzeba żyć ręka w rękę z rzeczywistością. Maria Corti
Trzeba żyć, a nie tylko istnieć. Plutarch
Trzeba, aby rodzina stanęła zdecydowanie w obronie czystości swoich progów domowych, w obronie godności każdej osoby. Brońcie czystości obyczajów w waszych ogniskach domowych i społeczeństwie. (...) Im czystsza będzie rodzina, tym zdrowszy będzie naród. Jan Paweł II (Sandomierz, 12 czerwca 1999)
Trzeba, żebyś żył dla innych, jeżeli chcesz żyć dla siebie. Seneka
Trzech rzeczy nie można powierzyć trzem: pieniędzy - biedakowi, tajemnicy - kobiecie i kobiety - młodzieńcowi. Przysłowie arabskie
Trzech rzeczy nie nasycisz trzema innymi: ognia - drzewem, ziemi - wodą, kobiety - mężczyzną. Przysłowie arabskie
Trzech rzeczy pilnie wystrzegać się należy: walącego się muru, wściekłego psa i kłótliwej kobiety. Przysłowie perskie
Trzech stanowi kolegium. Neratius Priscus (ok. 100 n.e)
Trzech wrogich gazet bardziej należy się obawiać niż tysiąca bagnetów. Napoleon
Trzy dni mglistej pogody, a stałbym się panem Londynu. Napoleon Bonaparte (1769-1821)
Trzy rzeczy na świecie goją ludzkie rany - dziewecka, kwaterecka, woreczek napchany.
Trzy rzeczy pozostały z raju: gwiazdy, kwiaty i oczy dziecka. Dante Alighieri
Trzy rzeczy są niebezpieczne: bliskie obcowanie z królem, przyjaźń ze złym i poufałość z kobietami. Perskie
Trzy rzeczy wyczerpują siły człowieka. Oto one: strach, długie chodzenie, lubieżność. Przysłowie z Talmudu
Trzydzieści lat temu nauczyłem się, że głupotą jest zrzędzić. Miałem dość kłopotów i bez gryzienia się faktem, że Bogu nie podobało się równo obdarzyć nas inteligencją. John Wanamaker, założyciel sklepów, które noszą jego imię
Trzymaj się tematu, słowa podążą za nim. Katon Starszy (Marcus Porcius Cato Maior Censorius, ok. 234 - 149 p.n.e)
Tu jest potrzebna mądrość. Kto ma rozum, niech liczbę Bestii przeliczy: liczba to bowiem człowieka. A liczba jego: sześćset sześćdziesiąt sześć. cyt. Biblia Tysiąclecia
Tu leży Bielawski, szanujcie tę ciszę, Bo jak się obudzi, komedią napisze. Tomasz Kajetan Wegierski (1756 - 1787)
Tu spoczywa, który nigdy nie odpoczął. Łacińskie
Tunika bliższa od płaszcza. Plaut Szaut
Turystyka: Drapanie się tam gdzie swędzi. Makuszyński Kornel
Twarde słowa ranią nawet wtedy, gdy są sprawiedliwe. Sofokles
Twarz polska nie ma obłudnej skorupy. Słowacki Juliusz (1809 - 1849)
Twarz to co wyrosło dokoła nosa. Tuwim Julian (1894 - 1953)
Twarz wroga przeraża mnie wtedy, gdy widzę, jak bardzo jest podobna do mojej. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Twierdzenia matematyczne uważane są za prawdziwe, albowiem w niczyim interesie nie leży, by uważać je za fałszywe. Monteskiusz (1689-1755)
Twierdzenie, że wierzący czuje się szczęśliwszy od niewierzącego, nie znaczy nic więcej niż to, że pijany jest szczęśliwszy od trzeźwego. Georg Bernard Shaw
Twoim obowiązkiem jest być dobrym, a nie wytykanie innym zła.
Twoja książka jest dobra i oryginalna z tym, że te części, które są dobre, nie są oryginalne, a te, które są oryginalne, nie są dobre. Samuel Solomon
Twoja ludzka wolność zobowiązuje cię do czynienia dobra.
Twoje serce jest żywe. Słuchaj nadal, co powie. Paulo Coelho
Tworzyć znaczy zabijać śmierć. Romain Rolland
Tworzyć znaczy: sąd odbywać nad własną duszą. Henrik Ibsen (1828 - 1906)
Twój dom może ci zastąpić cały świat. Cały świat nigdy nie zastąpi ci domu
Twój los kształtuje się w momentach podejmowania decyzji. Anthony Robbins
Twój niepokój udziela się innym.
Twój stary, dobry przyjaciel powie ci prawdę o twojej szarlotce. Pam Brown
Ty możesz robić to, czego ja nie potrafię. Ja mogę robić to, co się tobie nie udaje. Wspólnie możemy dla Pana Boga dokonać czegoś zupełnie wspaniałego. Matka Teresa z Kalkuty
Ty płaczesz dziewczę łez twoich szkoda, na te łzy gorzkie jesteś za młoda otrzyj swe łzy świat jest uroczy na niebie jasna pogoda.
Ty sprawiasz, że rośnie trawa dla bydła i ziele dla pracy człowieka, aby z ziemi dobywał chleb. Ps 104,14
Ty złemu nie ustępuj, lecz przeciw idź śmiało! Wergiliusz (Publius Vergilius Maro, 70 - 19 p.n.e)
Ty, który wchodzisz, żegnaj się z nadzieją. Dante Alighieri (1265 - 1321)
Tyle człowiek wart, ile drugiemu może pomóc. Julian Aleksandrowicz
Tyle jest możliwości i dróg do Boga, ile jest ludzi. Bo Bóg ma inną drogę dla każdego człowieka. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Tyle rzeczy mignęło przed oczami, a nasze oczy ich nie widziały. Giorgos Seferis
Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono. Wisława Szymborska
Tyleż jest katastrof co i ludzi. Joseph Conrad
Tylko bardzo małe świeczki gasną od westchnień. Henryk Sienkiewicz (1846 - 1916)
Tylko bezzębny mówi bez ogródek.
Tylko Bóg wie, kim jest, i świadomość tego nie zabija Go. Fiodor Dostojewski
Tylko Chrystus ma słowa, które nie ulęgają wytarciu. Karol Wojtyla
Tylko chwasty sieją się same i rosną w przyśpieszeniu. Wszystko inne, aby mogło rosnąć i żyć wymaga czasu i cierpliwości, mozołu i dbałości. Jak ludzkość istnieje, raz tylko manna spadła z nieba i też nie wiadomo, czy to prawda. s.49 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne
Tylko ci, którzy nauczyli się potęgi szczerego i bezinteresownego wkładu w życie innych, doświadczają największej radości życia -prawdziwego poczucia spełnienia. Anthony Robbins
Tylko ci, którzy niczego nie oczekują od losu, są panami siebie. Matthew Arnold
Tylko człowiek, który kochał, umiera jak człowiek. Antoine de Saint-Exupery (1990 - 1944)
Tylko człowiekowi właściwe jest to, że może rozsądnie ryzykować swoim życiem. Michel Quoist
Tylko dla miłości nie ma przeszkód. Vincent van Gogh (1853-1890)
Tylko Duch, jeśli tchnie na glinę, może stworzyć Człowieka. Antoine De Saint-Exuprey
Tylko dureń nie pisze dla pieniędzy. Samuel Johnson (1709 - 1784)
Tylko dwie rzeczy są nieskończone: wszechświat oraz ludzka głupota. Albert Einstein (1879 - 1955)
Tylko dziecko kochamy za to, że jest, człowieka dorosłego za to, czym jest.
Tylko głupcy się nie zmieniają. Gabriela Zapolska (1857-1921)
Tylko głupcy szukają krzyżówek w gazetach. Tylko głupcy szukają metafor w poezji
Tylko głupiec klęka przed kądzielą. Przysłowie francuskie
Tylko głupiec ma odpowiedź na wszystko. Anatol France
Tylko ja dobrze znam mój własny krzyż i tylko Bóg go rozumie. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Tylko jedna rzecz jest gorsza niż gdy o nas mówią, a mianowicie, gdy o nas nie mówią. Oscar Wilde
Tylko jednego w życiu żałuję: że nie jestem kimś innym. Woody Allen
Tylko jedno, ale za to lew. Ezop (VI w. p.n.e)
Tylko jeszcze jedna niezbędna masakra kapitalistów albo komunistów, lub faszystów, lub chrześcijan, lub heretyków, a już znajdziemy się w złotej przyszłości. Aldous Leonard Huxley (pisarz angielski, 1894-1963)
Tylko kłamstwo owija się w wielomwóstwo, prawda jest zwięzła. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Tylko konkretne czyny pokazują się miłości. Johann Wolfgang von Goethe (1749-1832)
Tylko krótki rozum gniew pamięta długo. Baranowicz
Tylko ktoś, kto jako dziecko doznał tak niewymiernej tęsknoty, potrafi zmierzyć spełnienie tej godziny siłą swych ówczesnych pragnień, przekraczających wszelkie realne porządanie miłosne. Oskar A. H. Schmitz
Tylko kwiaty dzielą się swoim zapachem ze wszystkimi... i z dobrymi, i ze złymi; ludzie nie... mogliby się rozchorować. Stefan Pacek
Tylko ludzie beznamiętni albo niewinni utrzymują, że przyzwyczajenie stępia zmysły... Georges Bataille
Tylko ludzie mali, zawsze utrzymują się na swoim poziomie. Somerset Maugham
Tylko ludzie o wielkich zaletach serca mają przyjaciół. Voltaire (właśc. Francois-Marie Arouet, 1694 - 1778)
Tylko ludzie wykształceni są wolni. Epiktet
Tylko martwi nie mają nadziei. Teokryt
Tylko miłość potrafi zatrzymać czas. Marcel Proust (1871-1922)
Tylko my ponosimy winę za to, co zdarza się w naszym życiu. Wielu ludzi przeszło przez te same trudności, co my, ale zareagowało inaczej. My wybraliśmy prostsze wyjście - własną rzeczywistość. Paulo Coelho
Tylko nasze pojęcie czasu pozwala nam mówić o sądzie ostatecznym. W gruncie rzeczy jest to sąd doraźny. Franz Kafka
Tylko niekiedy szczęście bywa darem, najczęściej trzeba o nie walczyć. Paulo Coelho
Tylko niekochani nienawidzą. sir Charles Spencer Chaplin (1889-1977)
Tylko niepotrzebny nikomu program, działa bez zakłóceń. Prawa Murphy'ego
Tylko niewiele dyskusji jest czymś więcej niż debatami między trywialnością i głupotą. Mikołaj Gomez Davilla
Tylko niewielu ludzi, którzy cierpią na kaszel, idzie do lekarza. Większość idzie do teatru. Alec Guiness
Tylko nieznane przeraża człowieka. Ale dla tego kto mu stawia czoło, ono już nie jest nieznane. Antoine de Saint-Exupery (1990 - 1944)
Tylko ogień pożądania sprawia, że kobieta i mężczyzna tolerują się wzajemnie. David Herbert Lawrence: Kochanek Lady Chatterley
Tylko pesymiści kują żelazo póki gorące. Optymiści wierzą, że nie wystygnie. Peter Hamm
Tylko pieniądz jest władcą całego świata. Syrus (Publilius Syrus, I w. p.n.e)
Tylko poeci i kobiety potrafią wydawać pieniądze tak, jak na to zasługują.
Tylko popełniając głupstwa mamy chwile prawdziwego szczęścia. Marcel Jouhandeau
Tylko poważny stosunek do cierpienia upoważnia człowieka do żartu.
Tylko pożyteczna praca sprawia radość naszej duszy. Nikołaj Gogol
Tylko praktyczność ma sens. Ernest Hemingway (1899-1961)
Tylko prawda obraża. Słabość nigdy na nic się nie zda. Rządzić można tylko siłą i przez siłę. Napoleon I (Napoleon Buonaparte, 1769 - 1821)
Tylko prawdzie od lat do twarzy bez szat. Szyfer Tadeusz
Tylko przyjaciel powie ci, że strzępią ci się nogawki, że masz twarz umazaną pastą do zębów albo że masz na nogach buty nie do pary. Charlotte Gray
Tylko sercem widzimy dobrze. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu. Antoine de Saint-Exupery (1900-1944)
Tylko skąpstwo z wiekiem się wzmaga. Krasicki Ignacy
Tylko straceńcy mówią prawdę. Człowiek, który chce coś osiągnąć powinien prawdę znać, ale broń boże się z nią nie afiszować. Winston Churchil
Tylko szczęśliwy człowiek może innych obdarzyć szczęściem. Phil Bosmans
Tylko szlachetne czyny są trwałe. Sofokles (496 - 406 p.n.e)
Tylko śmiech umie przybliżyć ludzi do ludzi. ks. Twardowski
Tylko świat przechodzony nogami jest coś wart. Kazimierz Wierzyński (1994 - 1969)
Tylko ta praca daje siły, która i sił wymaga. Władysław Grzeszczyk
Tylko tam, gdzie jest rozmyślanie, może być zrozumienie. Tylko tam, gdzie jest zrozumienie - jest miłość. Margolius Hans
Tylko te drzwi pozostaną zamknięte, do których nie pukałeś.
Tylko ten nie ma przyjaciół kto sam przyjacielem być nie chce.
Tylko ten nie popełnia błędów, kto nic nie robi. Władimir Lenin (właść. Władimir Uljanow, 1870 - 1924)
Tylko to dzieło czegoś jest warte, z którego człowiek może się poprawić i mądrości nauczyć. Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Tylko uczciwe życie jest szczęśliwe. Platon
Tylko w miłości kompletne zero może być dla kogoś wszystkim.
Tylko w samotności myśli przyjmują swoje właściwe wymiary, tak jak szepty w ciszy nocy. Konstantinos Tsatsos
Tylko w ubogich możemy coś Bogu podarować. Franciszek z Asyżu, właśc. Giovanni di Bernardone, święty (1181 lub 1182-1226)
Tylko w złych powieściach ludzie są podzieleni na dwa obozy i nie stykają się ze sobą. A w rzeczywistości wszystko się tak przeplata! Jakimż trzeba być niepoprawnym zerem, żeby grać w życiu tylko jedną rolę, znaczyć zawsze jedno i to samo! Borys Pasternak
Tylko w życiu wszystko się postarza, wiecznie młoda jest tylko fantazja. Friedrich Schiller (1759 - 1805)
Tylko wzorowanie się na wielkich i kryształowo czystych charakterach rodzi piękne idee i szlachetne czyny. Albert Einstein (1879-1955)
Tylko z pomocą silnych można dopomóc słabym. Bertold Brecht
Tylko życie poświecone innym warte jest przeżycia. Albert Einstein (1879 - 1955)
Tylu ludzi marnuje tak ogromne ilości energii na drobiazgi, że stają się nieczuli na piękno i uroki świata. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Tym mniej wszelako obawiam się zbłądzenia, ze na nie przystaje. Georges Bataille
Tym nowym była rewolucja, nie studencka, wyidealizowana w 1905 roku, ale ta obecna, zrodzona z wojny, krwawa, nie licząca się z niczym żołnierska rewolucja, kierowana przez znawców tego żywiołu, bolszewików. Borys Pasternak
Tym samym sercem kochamy i nienawidzimy - często te same osoby.
Tym więcej pragniemy, im więcej przypadło nam w udziale. Seneka Młodszy
Tym wściekłość losów na siebie kruszę, że zawsze wolę to - co muszę. Jan Sztaudynger
Tym, co odróżnia człowieka od innych stworzeń, są kłopoty finansowe. Jules Renard
Tym, co psuje powierzchnię ziemi jest ryj świni, tym, co psuje jednomyślność ludzi, są usta kobiety. Ordoskie
Tym, co we mnie płacze i złorzeczy jest moje pragnienie zaśnięcia w spokoju, wściekłość na myśl, że mi przeszkodzą. Georges Bataille
Tyrani ścinali ręce trzymane na pulsie. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Tysiąc rzeczy posuwa się do przodu; dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć do tyłu; i to jest postęp. Henri Frederic Amiel
Tytaniczne rewolty przeciw Bogu kończą się cotygodniowymi wizytami w burdelu za rogiem. Mikołaj Gomez Davilla
U człowieka język - część najtrwalsza. Ani się zetrze, ani się skurczy, a jednak zawsze w ruchu. hrabia Aleksander Fredro
U granic człowieczeństwa przestaje chcieć być wszystkim i chce być wreszcie tym, kim jest, istota niedoskonała, niedokończona, dobra, o ile potrafi, aż po momenty okrucieństwa; i jasnowzroczna... aż po śmierć ślepca. Friedrich Nietzsche
U kobiet miłość jest równie często córką, jak matką zazdrości. Kobieta żyje wtedy tylko, kiedy kocha: odnajduje siebie, gdy się w jakimś mężczyźnie zagubi. Wzbudzać miłość to nieustanne zajęcie kobiet. L. Boerne
U kobiety gniew jest bardziej gwałtowny niż u mężczyzny, ponieważ jest to gniew istoty niższej. Rej
U ludzi marne słowo jest także potęgą. Krasiński Zygmunt
U mężczyzny gdy zaczyna się próżność, kończy się rozum. Marie von Ebner-Eschenbach
U mężczyzny każdy grzech śmiertelny jest powszednim, u kobiety każdy powszedni jest śmiertelnym. Przysłowie
U podstaw ludzkiego życia znajduje się zasada niewystarczalności. Georges Bataille
U podstaw sukcesu leży rezygnacja.
U przyjaciół wszystko jest wspólne. Pitagoras (ok. 572-497 p.n.e)
U skąpego zawsze po obiedzie. Miasowicz J
U starszych mężczyzn na widok pięknej dziewczyny budzą się wspomnienia, ale nie nadzieje.
U złego bartnika i miód gorzki. Ludowe
Ubi tu Caius, ibi ego Caia. Gdzie ty Gajus, tam i ja Gaja. - słowa wypowiadane przez kobietę przy zawieraniu małżeństwa w starożytnym Rzymie
Uboczne cechy charakteru mężczyzny, to zasadnicze cechy charakteru kobiety. Novalis
Ubodzy, cisi, zapłakani, cierpiący, miłosierni, naiwni, opluwani - to najwyższej miary ludzkość. Jezu Chryste, ale gdybyśmy wszyscy tacy byli lub tacy chcieli być jak wyglądałby świat i ludzkość. W świecie liczą się tylko zwycięzcy. Tych się szanuje, ich się chwali, zabiega o ich względy. s.151 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne
Ubogi jest nie ten, kto mało posiada, ale ten, kto więcej pragnie. Seneka
Ubóstwo wzbogaca. Konopiński Lech
Ubóstwo: Kto się ubóstwa boi, nie wart użyć bogactwa. Weber K
Uciecha w starości. Myśliciel, a także artysta, który swoje najlepsze ja ukrył w swoich dziełach, widząc, jak czas powolnie kruszy i rujnuje jego ciało i ducha, odczuwa złośliwą niemal radość, jak gdyby, ukryty w kącie, patrzył na złodzieja dobierającego się do jego skarbca, świadomy, że skarbiec jest próżny i wszystkie skarby wyniesione. Aforyzmy F. Nietsche
Uciekajmy od romantyczności jako od szkoły zdrady i zarazy! Jan Śniadecki (1756 - 1830)
Uciekam przed tym, co mnie goni i gonię tego, co przede mną ucieka. Owidiusz
Ucz się czekać, bo albo zmienią się rzeczy, albo twoje serce.
Ucz swoje dzieci milczeć - mówić nauczą się same. B. Franklin
Ucząc uczymy się sami.
Uczciwośc w życiu narodu gra ważniejszą rolę niż genialny człowiek. Seweryn Goszczyński
Uczciwość jest cnotą, która człowieka dużo kosztuje. Karol Irzykowski
Uczciwy człowiek nigdy się nie bogaci. Menander
Uczciwy minister pyta, co rekomenduje człowieka, skorumpowany, kto.
Uczenie się jest rzeczą szlachetną nawet dla starca. Sofokles
Uczę się patrzeć. Nie wiem, dlaczego wszystko głębiej wchodzi we mnie, a nie zatrzymuje się w tym miejscu, gdzie się dawniej zawsze kończyło. Posiadam wnętrze, o którym nie wie-działem. Wszystko tam teraz wchodzi. Nie wiem, co tam się dzieje. Rainer Maria Rilke
Uczmy się na błędach. Są narody, które uczą się na osiągnięciach. Janina Ipohorska
Uczony jest człowiekiem, który wie o rzeczach nieznanych innym i nie ma pojęcia o tym, co znają wszyscy. Albert Einstein (1879-1955)
Uczony zna dobrze wartość pieniądza, ale bogaty nie zna wartości wiedzy. Voltaire
Uczony, który kocha wygodę, nie jest godzien, by go uważano za uczonego.
Uczucia są to banknoty w stosunkach miedzy ludźmi. Wypuszcza się je, dopóki maszyna ta działa. W końcu reprezentują one już tylko fikcyjny metal. I człowiek żyje dalej za te asygnaty. Louis Aragon
Uczucie to zjawisko, którego nie można poddać drobiazgowej analizie. przypuśćmy, że ciało człowieka zostałoby poddane sekcji przez jakiś inny gatunek stworzeń. Chociaż o budowie organizmu dowiedziano by się wszystkiego, myśli i uczucia człowieka pozostałyby na zawsze tajemnicą. John Steinbeck
Uczymy się nie dla szkoły, lecz dla życia. Seneka Młodszy (Lucius Annaeus Seneca, ok. 3 - 65)
Uczynić kogoś szczęśliwym - to jakby jego życie pomnożyć i pogłębić. Amiel Henri Frédéric (1821-1881)
Uczyniłem moje milczenie nieznośnym, ale to właśnie zwalniało mnie z obowiązku milczenia. Georges Bataille
Uczyniwszy na wieki wybór, w każdej chwili wybierać muszę. J. Liebert
Uczyń dobro i wrzuć je do morza, PAn Bóg pomyśli, jak je wyłowić. Pino Pellegrino
Uczysz orła latać? (Aquilam volare doces). (Aquilam volare doces)
Uda: Czy są większe cuda niż dziewczyny uda? Perski Jakub
Udać się do ojców; umrzeć.
Udaję się na poszukiwanie wielkiego Być Może. Francois Rabelais (1483 lub 1494 - 1533)
Udane badanie przyciąga większe dotacje, które uniemożliwiają dalsze badania. Prawo Parkinsona
Udany związek wymaga wielokrotnego zakochiwania się - ciągle w tej samej osobie. Mignon Mac Laughlin
Uderz w struny, a nożyce się odezwą. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966) (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Uderzony czas oddaje cios za cios. Joyce James
Udziel, czego nakazujesz, i co chcesz, nakazuj. św. Augustyn
Udzielajmy azylu zbiegom... okoliczności. Alfons Allais
Ukamienowali go pomnikiem. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Ukaż mi się Panie, gdyż wszystko staje się ciężkie, kiedy traci się smak Boga. Antoine de Saint - Exupéry (1900 - 1944)
Układ zabezpieczający zniszczy układ zabezpieczany. Prawa Murphy'ego
Układ ze mną zrób dzieweczko z oczywistym swoim zyskiem dam ci piosnkę za piosneczkę ty mi uścisk za uściskiem.
Ukłon jak medal ma dwie strony. Szyfer Tadeusz
Ukłon niski fałszu bliski. Powiedzenie polskie
Ukochajcie życie, a życie ukocha was. Daniel Stern
Ukochani przez bogów umierają młodo. Menander (ok. 342 - ok. 291 p.n.e)
Ukochanie ideałów rozwija się najbardziej tam, gdzie nie są one jeszcze ucieleśnione.
Ukórz się, dumny człowieku, i przede wszystkim złam swoją dumę. Fiodor Dostojewski (1821 - 1881)
Ukryte piękno jest lepsze od jawnego. Heraklit z Efezu
Uległość i łagodność są najpotężniejszą bronią kobiety. Balzac Honoré de (1799-1850)
Uległość stwarza przyjaciół, prawda nienawiść. Terencjusz
Ulubione rośliny militarystów - okopowe, a zwłaszcza ziemniaki w mundurkach. Skirycki I
Ulubionym daniem czasu są zęby. Sławomir Wróblewski
Umarli pozostają młodzi. Anna Seghers (właśc. Netty Radvanyi, 1900 - 1983)
Umarłem jako minerał i stałem się rośliną, / Umarłem jako roślina i stałem się zwierzęciem, / Umarłem jako zwierzę i byłem człowiekiem, / Czegóż mam się obawiać? / Czy poniosłem stratę umierając? Jalalu 'D-Din Rumi (sufijski poeta)
Umiałeś obmyśleć i poprowadzić swoje życie? Dokonałeś tedy największego dzieła ze wszystkich. Michel de Montaigne
Umiarkowana ilość pcheł jest dobra dla psa: nie pozwala mu ponuro rozmyślać o swojej psiej doli.
Umiarkowanie i praca są prawdziwymi lekarzami człowieka: praca wzmaga apetyt, zaś wstrzemięzliwość zabrania nadużywać go. Jean Jacques Rousseau
Umieć kochać - do tego trzeba ukończyć szkole cierpienia.
Umieć żyć to: żyć lekko bez lekkomyślności; być wesołym bez swawoli; mieć odwagę bez brawury, zaufanie i radosną rezygnację. Theodor Fontane
Umiej być przyjacielem, znajdziesz przyjaciela. Ignacy Krasicki (1735 - 1801)
Umiejętność życia polega w 90% na zdolności życia w zgodzie z ludźmi, których nie możemy znieść. Samuel Goldwyn, właśc. Samuel Goldfisz (1884-1974)
Umiem w dwunastu językach powiedzieć "nie"; to kobiecie wystarczy. Sophia Loren
Umiera się nie po to żeby przestać żyć, lecz po to by żyć inaczej.
Umierać musi, co ma żyć. Stanisław Wyspiański (1869 - 1907)
Umieram dlatego, ze nie mogę umrzeć. św. Teresą
Umieramy za każdym ruchem słowa. Mieczysław Jastrun
Umierasz, jeżeli umierają twoi bogowie. Bo żyjesz dzięki nim. A żyć możesz tylko dzięki temu, za co mógłbyć umrzeć. Antoine de Saint-Exupery (1900-1944)
Umiłowanie cnoty jest rzeczą skromną i godną podziwu. Fokilides
Umowa dżentelmeńska to wzajemne zobowiązanie, które łamie się w nadziei, że druga strona go dotrzyma. Harold Pinter
Umówiłem się z nią na dziewiątą. Emanuel Schlechter (zm. 1943)
Umrzeć - zasnąć. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Umrzeć przyjdzie, gdy się kochało wielkie sprawy głupią miłością. Krzysztof Kamil Baczyński (1921 - 1944)
Umrzyj, ale nie całuj bez miłości! N. Czernyszewski
Umyj, uczesz psa, psem jest i psem pozostanie. Przysłowie rzymskie
Umysł bogów mniej ścisły niźli porachunki logiki ludzkiej. Bolesław Leśmian
Umysł kobiety - żywe srebro; ich serca to wosk. Przysłowie chińskie
Umysł ludzki rozwinięty nowym pomysłem, nigdy nie wraca do poprzednich wymiarów. Oliver Wendell Holmes
Umysł porusza się w przedziwnym świecie, złożonym z trwogi i extazy. George Bataille
Umysł także może być sferą erogenną Raquel Welch (ur. 1932), aktorka filmowa
Unikaj przyjemności, które potem przynoszą zmartwienie. Menander
Uniwersytet rozwija wszystkie zdolności, między innymi głupotę.
Unosząc się dumą, oddalamy się od ludzi. Ewa Lewandowska
Uogólnienie to śmierć dla sztuki. Boskie natchnienie żyje w szczegółach. Arthur Miller
Upadająca klasa, jak starzec, traci zdolność rozróżniania, co ważne, a co błahe.
Upartego dopiero bieda nauczy rozumu. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Upieranie się w każdej sytuacji przy własnym stanowisku ma swoją cenę, a jest nią nasz wewnętrzny spokój. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Upiór: Upiór nie ma duszy. Napierski Stefan
Upór- to wielka jest przeszkoda dla mądrości. Piotr Skarga (1536-1612)
Uprawianie nonsensu niweczy zdolność jego rozumienia.
Uprzedzenie jest kardynalnym przejawem ignorancji. Christian Friedrich Hebbel
Uprzejmość męska: najwytworniejsza forma fałszu. Julian Tuwim (1894 - 1953)
Uprzejmość nic nie kosztuje i pewnie dlatego nie ma jej w sklepach. Rutkowska
Uprzejmość tak mało kosztuje, a tak wiele można za nią kupić. Talleyrand
Uprzejmość to waluta, co bogaci nie tego, kto ją otrzymuje, lecz tego, kto ją rozdaje. przysł. perskie
Urazy mierzy się nie intencją kaleczącego, lecz wrażliwością kaleczonego.
Urlop może zmienić tuszę, nie duszę. Cwojdziński Antoni
Uroda cieszy tylko oczy, dobroć jest wartością trwałą. Safona
Uroda i cnota zawsze są z sobą w sporze. Owidiusz
Uroda jest najlepszym listem polecającym. M. de Montagne
Uroda jest podarunkiem na kilka lat. Oscar Wilde
Usiłując poznać i wytłumaczyć przyrodę, zyskujemy najpewniejsze poznanie samych siebie, nawet wtedy, kiedy błądzimy w poznaniu prawdy. (Tomasz) Adolf Dygasiński (1839-1902)
Usłużny głupiec gorszy jest od wroga. Iwan Kryłow (1769 - 1844)
Usposobienia człowieka są zmienne, jak fala nad głębią morską; jednak w tej głębi duszy jest niezmienny Bóg. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Usposobienie człowieka jest jego losem. Sofokles
Usposobienie człowieka jest złe już od młodości. Biblia Tysiąclecia, Księga Rodzaju, 8,21
Usta całowane nie tracą uroku, ale odnawiają się jak księżyc. Giovanni Boccaccio (1313 - 1375)
Ustąp z drogi stadu. Pittakos
Ustępstwa kończą się tam, gdzie zaczynają się zasady. Harold Macmilian
Uśmiech bogaci obdarzonego, nie zubożając dającego. Stapulensis Jacobus Faber, właśc. Lefčvre d'Étaples Jacques (ok. 1460-1536)
Uśmiech jest jak słońce, które spędza chłód z ludzkiej twarzy. Victor Marie Hugo (1802-1885)
Uśmiech jest najprawdziwszym, kiedy jednocześnie uśmiechają się oczy. ks. Twardowski
Uśmiech jest najprostszą drogą do ludzkich serc.
Uśmiech jest połową pocałunku... Podziękuj Bogu za te setki buziaków codziennie otrzymywanych
Uśmiech kosztuje mniej od elektryczności i daje więcej światła.
Uśmiech losu bywa drwiący. Miodrag Bułatowicz
Uśmiech to bodaj najkrótsza droga do drugiego człowieka. Henry Saka
Uśmiech to cała prawda smutku.
Uśmiech to pół pocałunku. Kornel Makuszyński
Uśmiech wędruje daleko. Joyce James
Uśmiechnij się, jutro będzie gorzej. Prawa Murphy'ego
Ut, re, mi, fa, sol, la, si. Guido D'Arezzo (ok. 1000 - ok. 1050)
Utopia ma głowę wysoko, ale stopę nisko.
Utopista widzi raj, realista widzi raj plus węża. Walters Helmut
Utrapienia czynią religijnymi. (Afflicatio facit religiosos). (Afflicatio facit religiosos)
Utrata kogoś kogo kochamy jest jak utrata ręki, albo nogi: czas może zaleczyć ranę, ale strata jest bezpowrotna.
Uważaj, by się nie dostać pod czyjeś koło szczęścia. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Uważajcie na ludzi, którzy się nie śmieją. Są niebezpieczni. Juliusz Cezar
Uważał miłość za rodzaj okrutnej choroby, przez którą wybrani muszą przejść w późnej młodości i z której powstają bladzi i osłabieni, ale przygotowani już do spraw życia. Uważał, że owi ozdrowieńcy po prostu w żaden sposób nie mogą popełnić pewnych błędów. Niestety, nie znaczy to, że nie popełniają błędów innego rodzaju, ale przynajmniej (sądząc z licznych przykładów) już dobrze rozumieją cały bieg życia i nigdy już nie spojrzą na jakąkolwiek istotę ludzką, od księcia do służącego, jak na obiekt czysto mechaniczny. Thornton Wilder
Uważam za szczęśliwego tego, który szczęście swoje zawdzięcza naturze, ale podziwiam i szanuję tego, który szczęście stworzył sobie sam, który stworzył je silną wolą i energią.
Uważamy, że jeśli zwiększy się liczba ludzi wierzących w to, w co my wierzymy, to wiara ta stanie się rzeczywistością. Paulo Coelho, Pielgrzym
Uwierz mi na słowo: najgłupsza kobieta potrafi kierować mądrym mężczyzną, ale trzeba bardzo mądrej kobiety, by kierować głupcem. Rudyard Kipling (1865-1936), pisarz angielski, laureat Nagrody Nobla 1907r
Uwierz, abyś mógł zrozumieć. św. Augustyn
Uwolnij z siebie to co masz cennego. Biblia
Uzasadnieniem życia dla kundla jest cudza łydka.
Uznaj, pojmij, nie jesteś sobą, nigdy nie jesteś sobą, nigdy, z nikim, w żadnej sytuacji; być człowiekiem to znaczy być sztucznym. ("Testament") Witold Gombrowicz
Uznaję istnienie materii, lecz nie wiem, czy materia jest materialna.
Uznanie związku małżeńskiego za nierozerwalny to prowokacja do zbrodni. Napoleon Bonaparte (1769-1821)
Używaj dnia, jak najmniej ufając przyszłości. (Carpe diem, quam minimum credula postero). Horacy (Quintus Horatius Flaccus, 65 - 8 p.n.e)
Verba volant, scripta manent - słowa ulatują, pismo pozostaje.
W afekcie radości widzimy wyraźnie czynnik łączący. Radość nie znosi odosobnienia. W jej przejawach... dochodzi do głosu skłonność do współdziałania, do współobcowania i współradowania się. Sama już postawa jest łącząca, jest jakby wyciągnięciem ręki, ciepłem, które promieniuje na innych i podnosi ich na duchu. Wszystkie czynniki łączące zawarte są w tym afekcie. Alfred Adier
W Ameryce nie chodzi o to co ile kosztuje, ale o to, ile można zaoszczędzić. Prawo Paulga
W bagnie zawsze zgubi cię zbyteczna szamotanina.
W biurokracji awansuje się za działalność, a nie za wyniki. Prawo Robinsona
W całym życiu szanuj prawdę tak, by twoje słowa były bardziej wiarygodne od przyrzeczeń innych. Sokrates
W chaosie różnorodnych przeżyć, w mrocznym labiryncie naszych doznań otrzymujemy niekiedy w darze, niby jałmużnę, przebłysk poznania, którego ludzki rozum nie pojmie, nie uchwyci. Georg von Schlieben
W chwili nieszczęścia, kiedy go wszystko zdradziło, jeszcze pozostała mu wierną - ziemia, prosty człowiek i Bóg. Bolesław Prus (właśc. Aleksander Głowacki, 1847 - 1912)
W chwili, w której umiera w nas dziecko, zaczyna się starość.
W ciemnocie ludu bezpieczna jest władza książąt, wykształcenie prowadzi do buntu. Francisco de Quevedo
W ciemności nie biec, sprawdzać otoczenie rękami, strzec się wybojów, drzew, kamieni, wymijać zygzakiem przedmioty - jest wbrew naturze, wbrew popędom, jak wszelka wiedza. Ciemność, przekreśliwszy oko, wymaga, żeby w niej mknąć, płynąć i rozpływać się. Karol Irzykowski
W ciepłym klimacie najłatwiej wyrastają zimni dranie.
W co łatwo uwierzysz, nie zasługuje na to, by weń wierzyć. Alain
W co wierzę? W Boga. Jeżeli jest. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
W czarnym aksamicie nieskończoności zwycięstwo będzie człowieka. Ajschylos
W czasie dobrobytu nasi przyjaciele poznają nas; w chwilach trudnych my poznajemy naszych przyjaciół. Barrie J. M
W czasie jej trwania będzie się wam wydawać, tak jak nam na wojnie, że życie ustało, że skończyło się wszystko, co osobiste, że na świecie nie dzieje się nic poza zabijaniem i umieraniem (...), przekonamy się, że w ciągu tych pięciu czy dziesięciu lat przeżyliśmy więcej niż inni przez całe stulecia. [na przemówieniu komunistycznym] Borys Pasternak
W czasie najdłuższego nawet pokoju nie wygłasza się tylu bredni i fałszów, co podczas najkrótszej wojny.
W czasie uczty nie opowiadaj, jak należy jeść, ale jedz, jak należy. Epiktet (ok. 50-130)
W czasie wojny nikt nie sądzi, że żyć będzie wiecznie. Clive Staples Lewis (ur. 1898) - Listy starego diabła do młodego
W człowieku spotykają się niebo i ziemia. Jak ziarnko piasku otoczone jest przestrzenią, tak nasza rzeczywistość pogrążona jest w wiecznej nieskończoności, pełnej blasku, mocy i czystości. Johann G. Herder
W człowieku tylko żołądek bywa i to czasem w pełni zadowolony. John Stuart Mill
W demokracji mówisz to, co ci się podoba i płacisz tyle, ile od ciebie żądają. Kenneth Thompson
W demokracji wolno głupcom głosować; w dyktaturze wolno głupcom rządzić. Bertrand Russell
W demokratycznej krainie ślepców jednooki nie zostałby królem. W najlepszym razie byłby politycznym marginesem. Grzegorz J. Gigol
W dniu, w którym radość innych staje się twoją radością, w dniu, w którym cierpienie innych staje się twoim cierpieniem - masz prawo powiedzieć kocham. Michel Quoist
W dobrych czasach, gdy jeszcze nie było socjologów, ani badań opinii publicznej, większość z ochotą przyglądała się zabawnym widowiskom, jak łamanie kołem fałszerzy pieniędzy, grzebanie żywcem cudzołożnic i gotowanie we wrzątku złodziei. Kolakowski
W dobrym małżeństwie głową jest mężczyzna, a sercem kobieta. Friedrich Ruckert
W domu orzeł w szkole gorzej. Fangrat Tadeusz
W domu powieszonego nie mówi się o stryczku. A w domu kata? Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
W dotyku skóry czuć zasłonę gwiazd. Jerzyna Zbigniew
W dwóch przypadkach lęk jest niedozwolony - na wojnie i w miłości. Polivios Dimitrakopulos
W dyplomacji ultimatum to stanowcze żądanie, po którym przechodzi się do ustępstw. Ambrose Bierce
W dzisiejszych czasach poranna utopia staje się rzeczywistością popołudnia. Truman Capote
W elegancji wyraża się gust innych. Schnitzler
W epoce potęgi atomowej było by nonsensem uważać wojnę za odpowiedni środek przywrócenia naruszonych praw. Jan XXIII
W filmie sztuka i kasa muszą się zgadzać; jeśli konieczne są ustępstwa, to na rzecz kasy. Lucchino Visconti
W grupie nawet bać się raźniej.
W imieniu Rządu Rzeczypospolitej polecam Panom odnieśc trumnę Juliusza Słowackiego do krypty królewskiej, bo królom był równy. Józef Piłsudski (1867 - 1935)
W imię naszego jutra - spalimy Rafaela, zniszczymy muzea, rozdepczemy kwiaty sztuki. Władimir Kiriłłów (1890 - 1943)
W jeden dzień siostry z losu się poczęły. Miłość i Śmierć. Giacomo Leopardi (1789 - 1837)
W jedności siła. Periander (VII/VI w. p.n.e)
W języku angielskim słowo "przyjaciel" ("friend") pochodzi od słowa "wolność" ("freedom"). Przyjaciel to ktoś, kto daje nam wolność i przestrzeń życiową. Alicen Debbie
W każdej nauce jest tyle prawdy, ile jest w niej matematyki. Immanuel Kant
W każdej organizacji jest jedna osoba, która wie o co chodzi, należy ją natychmiast wyrzucić. Prawo Conway'a
W każdej religii człowiek religijny jest wyjątkiem. Fryderyk Nietzsche
W każdym człowieku tkwią właściwie trzej ludzie: jeden, który mówi; drugi, który słucha; trzeci, który umie milczeć. Casanova Giovanni Giacomo
W każdym kraju i czasie kapłan będzie wrogiem Wolności. Thomas Jefferson
W każdym programie błędy wykazują skłonność do występowania w tym miejscu, które sprawdzasz jako ostatnie. Prawa Murphy'ego
W każdym życiu są rozdziały, do których wraca się rzadko i nigdy nie cytuje się ich na głos. Carol Shields
W koalicji dzieje się tak jak w przepełnionym autokarze: samo wsiadanie jest już dość uciążliwe, ale wysiadanie jest prawie niemożliwe. Mario Scelba
W kwiaciarni perfumy nie pachną.
W literaturze coś się jednak zmienia. Ludzie, którzy dziś piszą bestsellery, przed dwudziestu laty siedzieliby w więzieniu. Ben Hecht
W literaturze jest dużo seksu i nie ma dzieci; w życiu - na odwrót. David Lodge
W logice tkwi zawsze pierwiastek nudy. Fiodor Dostojewski
W ludziach więcej rzeczy zasługuje na podziw niż na pogardę. Albert Camus (1913-1960)
W małżeństwie powinno się walczyć bezustannie przeciw potworowi, który pożera wszystko: przyzwyczajeniu. Balzac Honoré de (1799-1850)
W miarę jak wśród ludu zanikają przesądy, rząd musi zwiększyć czujność oraz surowiej dbać o dyscyplinę i autorytet. Rivarol
W miłości "wierność" jest tak długo, jak długo w uczuciu jest ów czuły przypływ i odpływ niepewności, podejrzeń... Jak długo człowiek czuje, że nie uwięził do końca w ramionach tego wroga, jakim jest kochanek. Istnieje, jak długo są dla siebie niebezpieczeństwem i niepewnością. Wtedy nie ma zdrady, gdy wszystko jest zdradą... Bratny Roman, właśc. Roman Mularczyk (ur. 1921)
W miłości dwie wolności łączą się w jedną słodką niewolę. Evangelu
W miłości irytujące jest to, że jest ona zbrodnią wymagającą wspólnika. Baudelaire Charles Pierre (1821-1867)
W miłości istnieje zawsze przymieszka nienawiści. Huxley Aldous
W miłości jak w rybołówstwie: jedną siecią wszystkich gatunków ryb łowić nie można.
W miłości kobiety są profesjonalistami, a mężczyźni amatorami. Francois Truffaut
W miłości milczenie lepsze jest niż mowa. Dobrze jest być zmieszanym. Jest wymowa milczenia, która przenika bardziej niż zdołałyby to uczynić słowa
W miłości nawet zadany ból, chodź jest bólem to leczy i pomaga. ks. Twardowski
W miłości nie ma żadnych reguł. Im bardziej kochamy, tym bardziej zbliżamy się od duchowego poznania. Paulo Coelho
W miłości pragniesz, by ci wierzono; w przyjaźni, by cię rozumiano. Achard Marcel (1899-1974)
W miłości to nie jest nieszczęście - raz wojna, raz pokój. Horacy
W miłości wszystkie środki są dobre, prócz tych, które prowadzą prosto do celu. Breza Tadeusz (1905-1970)
W miłości zapewnienia są tym samym, co oznajmianie o czymś wręcz przeciwnym. Elias Canetti
W miłości, pomijając wszelkie nastroje duszy, kobieta jest swego rodzaju lirą, która temu tylko zdradza swe tajemnice, kto mistrzowsko umie na niej grać.
W młodości nasze szczęście jest nadzieją, w starości-rozpamiętywaniem nadziei młodości. Samuel Taylor Coleridge (1772-1834)
W młodości szukamy wierzchołków, na starość - korzeni. Fuchs Marierose
W moich posiadłościach słońce nie zachodzi. Karol V (1500 - 1558)
W moim przyjacielu odnajduję moje drugie ja. Isabel Norton
W mowie pewnych ludzi słychać błędy ortograficzne.
W mroku wszystkie drogi prowadzą w przepaść. Evangelu J
W nas - tłuszcze, nerwy, żyły, śluzy i sekretności. I jest nam odmówiony idiotyzm doskonałości. Wisława Szymborska (ur. 1923)
W nas jest raj, piekło i do obu szlaki. Jacek Kaczmarski
W nic innego nie wierzy się tak mocno jak w to, co nieznane i niezbadane. Francis Jeffrey
W niczym nie jest ci tak do twarzy, jak w niczym. M. Donnay
W niebie czeka na mnie miejsce. I nikt go nie zajmie, bo ono jest tylko dla mnie. Ks. Kardynał Stefan Wyszyński
W niektórych słownikach brak słowa honoru. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
W nienawiści jest strach. Johann Wolfgang von Goethe
W nieszczęściu największym nieszczęściem jest to, że kiedyś było się szczęśliwym. Boecjusz
W nieugiętym proteście przeciw złu kryje się cała sól życia. Antoni Pawłowicz Czechow (1860-1904)
W obecnych czasach dzieci wiedzą wprawdzie, skąd przychodzą, za to ich rodzice nie wiedzą, dokąd idą. Robert Lembke
W oczach naszych chłop urasta / do potęgi króla Piasta! Stanisław Wyspiański (1869 - 1907)
W odczuciu większości ludzi człowiek starszy o dziesięć lat jest starcem, a młodszy o dziesięć lat jest szczeniakiem. Kazimierz Brandys (1916-?)
W ograniczeniu dopiero znać mistrza / I tylko prawo darzy nas swobodą. Johann Wolfgang von Goethe (1749 - 1832)
W ojczyźnie serce me zostało. Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
W olbrzymiej większości wypadków życiem jest właśnie to, że żyć nie można... Karol Irzykowski
W Pana Boga wierz, ale Mu nie wierz. Sabała (Jan Krzeptowski, 1809 - 1893)
W panteonie: Przydała by się kontrola - która prawdziwa aureola. Czernik Cyprian
W paszczy lwa nie czas podziwiać uzębienie. Regulski Antoni
W pełnym sercu jest miejsce na wszystko, a w pustym sercu nie ma miejsca na nic. Antonio Porchia
W pewnym sensie każdy człowiek skazany jest na samotność, przynajmniej do jakiegoś stopnia. Mogę być otoczony tłumem przyjaciół, a jednak są we mnie sprawy, których nie rozumie absolutnie nikt. Nikt nie potrafi dotrzeć do rdzenia duszy drugiego człowieka. I każdy człowiek posiada w swej duszy pewne zakątki, pewne rezerwaty, których nie przekroczy nawet najbliższy przyjaciel. Po prostu nie rozumie wszystkich moich spraw, a i ja nie umiem wszystkich spraw wypowiedzieć i wyjaśnić. Tadeusz Olszański
W piątek pobożni kanibale zjadają rybaków. Żarko Petan
W piekle diabeł jest postacią pozytywną. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
W piekle nie eksponuj skrzydeł. Czarny Jan
W podróży i w życiu niecierpliwość rośnie w miarę, jak się zbliżamy do celu... Józef Ignacy Kraszewski (1812 - 1887)
W pogoni za ideałem, wszystkie świństwa popełniałem. Jan Sztaudynger
W polityce głupota nie stanowi przeszkody. Napoleon Bonaparte (1769-1821)
W polityce jest czasem jak w gramatyce: błąd, który popełniają wszyscy, zostaje w końcu uznany za zasadę. Andre Maleaux
W polityce liczy się to, co liczy się dla wyborców. Ben J. Wattenberg
W polityce nic nie dzieje się bez przyczyny, ale często - bez skutku. John Gunther
W polityce zagranicznej wieczność trwa najwyżej dwa lata. Edgar Faure
W Polsce zetknąłem się z piątym żywiołem: błotem. Napoleon I (Napoleon Buonaparte, 1769 - 1821)
W poszukiwaniu rozwiązania problemu, najbardziej pomocna jest znajomość odpowiedzi. Prawa Murphy'ego
W pracy twórczej pełno niepewności i tachykardii jak w miłości. Nikos Kazantzakis
W pracy z komputerem, opieranie się na jakichkolwiek zasadach jest błędem. Prawa Murphy'ego
W przeciwieństwie do ślepca człowiek widzący jest król Przysłowie angielskie.
W raju jest dokładnie tak jak tu, gdzie jesteś teraz tylko dużo, dużo lepiej. Laurie Anderson
W ramach pomocy krajom słabo rozwiniętym pieniądze biednych ludzi z bogatych krajów trafiają do kieszeni bogatych ludzi w biednych krajach. Alfred Mozer
W razie wątpliwości opróżnij magazynek.
W realnym świecie tak jak w snach,/ wszystko coraz to inną ma twarz.Dean R. Koontz - "Księga Wszelkich Smutków"
W religiach, które utraciły moc wiary, bogowie staja się tylko figurami retorycznymi, ornamentami dla ludzkiej samotności lub obrazami zdobiącymi ściany. Nikos Kazantzakis
W religii człowiek kompensuje sobie to, czego nie potrafi osiągnąć, religia to projekcja doskonałej wizji człowieka (Bóg to ideał człowieka). (Bóg to ideał człowieka). (Bóg to ideał człowieka)
W reumatyzm i prawdziwą miłość wierzy się dopiero wtedy, gdy jest się przez nie nawiedzonym. Marie von Ebner-Eschenbach (1830-1916)
W rękach losu każdy to tylko persona non grata, a wmawia mu się, że w jego - leżą losy świata. Stefan Pacek
W rozmowie z przełożonymi mężczyźni uczą się wciągać w ramiona głowę, w rozmowie z kobietami - wciągać brzuch. Francis Bacon
W rozpaczy też myślę. To trzyma mnie przy życiu i czyni człowiekiem. Ioannis Filimon
W rzeczy samej historia to niewiele więcej niż spis zbrodni, szaleństw i nieszczęść ludzkości. Edward Gibbon
W rzeczywistości nie poznajemy niczego, ponieważ prawda kryje się w głębi. Demokryt z Abdery
W sakiewce nawet złoto milknie. Grzeszczyk Władysław
W sprawie gehenny zwierząt nie wystarczy bić na alarm, trzeba bić po gębie.
W swej skromności uważał się za grafomana, a był donosicielem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
W sytuacji bez wyjścia wyznacz sobie nowy kierunek.
W sytuacji kryzysowej, kiedy trzeba będzie wybierać między różnymi alternatywami, większość ludzi wybierze rozwiązanie najgorsze. Prawo Rudina
W szczęściu zawsze znajdziesz kawałek domowych pantofli Aldous Huxley (1894-1963), pisarka angielska. Aldous Huxley (1894-1963)
W sztuce trzeba zawsze celować trochę wyżej niż się trafia. Giacomo Manzi
W śmiechu jest klucz, którym jesteśmy w stanie rozszyfrować całego człowieka. Thomas Carlyle (1795 -1881)
W śmierci idzie się ta droga bez powodu - na zawsze. Georges Bataille
W śmierci jest niewinne i naturalne piękno.
W świecie cywilizowanym nienawiść w rodzinie uzewnętrznia się zwykle w wyrażeniach, które napisane wydawałyby się całkiem niewinne (same słowa nie są obraźliwe), lecz wypowiedziane są takim tonem lub w takim momencie, że niewiele różnią się od uderzenia w policzek. Clive Staples Lewis (ur. 1898) - Listy starego diabła do młodego
W świecie faktów , najszybciej urządza się abstrakcja. Wojciech Bartoszewski
W świecie komputerów żadna awaria się nie kończy, ponieważ przechodzi zawsze w następną. Prawa Murphy'ego
W świetle prawdziwego znaczenia wszystko, co ważne, staje się trywialne, tak jak całe życie wydaje się niczym wobec śmierci. ("Ptasiek") William Wharton
W tajemnicy każdego człowieka istnieje wewnętrzny krajobraz: z nietkniętymi równinami, z wąwozami milczenia, z niedostępnymi górami, z ukrytymi ogrodami. Antoine de Saint-Exupery (1900-1944)
W trudzie, w bólu, w cierpieniu odnajdujemy na powrót w czystym stanie ostateczność, jaką jest tragedia samotności. Emanuel Levinas
W trzecim roku wojny w narodzie [rosyjskim] rozpowszechniło się przekonanie, że prędzej czy później zatrze się granica między frontem a tyłami, morze krwi popłynie, zatopi tych, którzy się dekują i tych w okopach. Ten potop to właśnie jest rewolucja. Borys Pasternak
W twarzy narodu widnieją twarze wszystkich ludzi. Przerwa - Tetmajer Kazimierz
W tym, w czym sami grzeszymy, jesteśmy najbardziej surowi dla innych. Wiesław Leon Brudziński
W uśmiechu jest coś dziecięcego. ks. Twardowski
W walce idei giną ludzie. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
W walce o serce kobiety nie wolno się spóźnić. Romain Hereux
W większości przypadków łatwiej jest się w coś wplątać, niż potem z tego wyplątać. Prawa Murphy'ego
W większości przypadków trudności ludzkie są córkami lenistwa. Andrew Johnson
W większości religii kapłana uważa się za ważniejszego od boga. Nicolae Jorga
W winie leży prawda. Alkajos z Mityleny (VII/VI w. p.n.e)
W wojnach, bez względu na to, która strona będzie się uważała za zwycięzcę, nie ma wygranych, są tylko przegrani. Arthur Neville Chamberlain (1869-1940)
W wojnie, po którejkolwiek stronie będzie wygrana, nie będzie zwycięzców, ale wszyscy będą pokonani. Arthur Neville Chemberlain (1869 - 1940)
W wolnym kraju każdy może wyrażać własne zdanie... i nikt nie musi tego słuchać. Norman Collie
W zabawie ujawniamy, jakimi jesteśmy ludźmi. Owidiusz
W zachodzie słońca wypala się cegły na budowę dnia jutrzejszego.
W zasadzie nie istnieje nic beznadziejnego z wyjątkiem słow. , z którymi wiąże nas nieuczciwość. Georges Bataille
W zbiorowości najczęściej przewodzą jednostki nie najlepsze, tylko najbardziej pozbawione skrupułów. Tadeusz Hipolit Czeżowski (1889-1981)
W zdrowiu i w chorobie niosą nas dni i noce ku wielkiemu celowi. Pozwólmy się objąć życiem wiecznym w Jezusie Chrystusie. Johann Albrecht Bengel
W zdrowym ciele zdrowy duch. Juwenal (Decimus Iunius Iuvenalis, 55 - 130)
W zespole programistów każdy ma genialny plan rozwiązania problemu. Wszystkie plany się wzajemnie wykluczają i żaden nie prowadzi do poprawnego rozwiązania. Prawa Murphy'ego
W zimie potrzebne jest ciepłe okrycie, w starości - brak zmartwień. Sokrates
W życia wędrówce, na połowie czasu. Dante Alighieri (1265 - 1321)
W życiu - czasem jedna rada przyjaciela warta jest więcej niż dziesiątki mądrych ksiąg.
W życiu (...) istnieją rzeczy, o które warto walczyć do samego końca. Borys Pasternak
W życiu bywają noce i bywają dni powszednie, a czasem bywają też niedziele. Maria Dąbrowska (1889-1965)
W życiu chodzi o to, by być trochę niemożliwym. Oscar Wilde (1856 - 1900)
W życiu jak w regule - wszyscy liczą na wyjątki.
W życiu jest coś więcej do zrobienia, niż tylko zwiększanie jego tempa. Mahatma Gandhi
W życiu jest coś więcej do zrobienia, niż tylko zwiększyć jego tempo. Mohandas Karamchand Gandhi, przydomek Mahatma, czyli Wielki Duchem (1869-1948)
W życiu można liczyć tylko na samego siebie. Ale i tego nie radzę. Bernard Tristan, właśc. Paul Bernard (1866-1947)
W życiu najlepiej kiedy jest nam dobrze i źle, bo kiedy jest nam tylko dobrze - to niedobrze. ks. Jan Twardowski
W życiu najważniejsze jest zrozumienie faktu, że głupcy także mają czasem rację. Winston Churchill
W życiu niewiasty rozróżnić można siedem okresów: niemowlę, dziewczynka, dziewczyna, młoda kobieta, młoda kobieta, młoda kobieta i młoda kobieta. George Bernard Sham
W życiu nigdy nie jest tak jakbyśmy to sobie wymarzyli, dlatego nie warto robić sobie nadziei, najważniejsze to być silnym i nie dać się stłumić. Kamil Ejsymont
W życiu piękne są tylko chwile. Riedel Ryszard (Rysiu R)
W życiu politycznym roi się od strażaków, którzy odwracają wzrok, gdy tylko ujrzą gdzieś pożar. Giovanni Guareschi
W życiu praktycznym nie ma nic bardziej wrogiego, niż wątpienie, chwiejność, niezdecydowanie. Tadeusz Hipolit Czeżowski (1889-1981)
W życiu są tylko wierne trzy rzeczy: pieniądze, pies i stara kobieta. Z praw Murphy'ego
W życiu trzeba się starać o dwie rzeczy: po pierwsze, aby zdobyć to, czego pragniemy, a po drugie, żeby potem umieć się tym cieszyć. Tylko najmądrzejszym udaje się to ostatnie. Logan Pearsall Smith
Wady wielkich ludzi są pociechą matołów. Valdemar Baldhead (Łysiak), Konkwista
Waga jest z natury skłonna do kradzieży. Serna Gomez De La
Wahadło: I wahadło idzie z czasem. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Walcząc o przyszłość narodu, trzeba się oprzeć o jego groby. Jerzy Waldorf
Walczę, by przezyciężyć słabość, strach, by odnieść zwycięstwo nad sobą. James Joyce
Walczmy o estetykę wnętrz ludzkich! Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Walka bez wiary w zwycięstwo jest jedyną walką czystą: bez premii i łapówki. Stefan Kisielewski
Walka człowieka przeciw władzy jest walką pamięci przeciw zapomnieniu. Milian Kundera
Walka jest ojcem wszelkiego stworzenia. Heraklit z Efezu (ok. 540 - 480 p.n.e)
Walka jest wychowawczynią wolności. Fryderyk Nietzsche
Walka o byt. Charles Darwin (1809 - 1882)
Walka o wolność, gdy się raz zaczyna, Z ojca krwią spada dziedzictwem na syna. George Gordon Byron (1788 - 1824)
Walkę stworzyła natura, nienawiść jest wynalazkiem człowieka. Karel Čapek (pisarz czeski, 1890-1938)
Walkę stworzyła przyroda, nienawiść wynalazł człowiek.
Wallenrodyczność czyli wallenrodyzm [...] Wprowadził pewny do zdrady metodyzm. Juliusz Słowacki (1809 - 1849)
Wam kury szczać prowadzić, a nie politykę robić. Józef Piłsudski (1867 - 1935)- do współpracowników po przyjeździe z Magdeburga do Warszawy, 11 listopada 1918, o socjalistycznym rządzie powołanym kilka dni wcześniej
Wariant: Nawet nawias czasem jest poza nawiasem. Gorzelski Roman
Warto być grzecznym nawet wtedy, kiedy się nie ma na to ochoty. Tadeusz Dołęga - Mostowicz
Warto wszystko oddać, by Boga zachować. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Wartości są abstrakcyjne, ceny są konkretne.
Wartość człowieka poznasz po jego języku. Ali Ibn Abi TalibZabijcie ich wszystkich, Bóg zdecyduje, kto jest niewinny. Arnold - Alamryk
Wartość nagród literackich zależy od ludzi, którzy je otrzymują. Wolfgang Kraus
Wartość walki twki nie w szansach zwycięstwa sprawy, w imię której się jąpodjęło, ale w wartości tej sprawy. Henryk Elzenberg (1887-1967)
Wartość życia nie zależy od długości jego trwania. Ważne jest to, ile miłości potrafimy ofiarować w tym czasie, który jest nam dany
Waszeć nigdy nie możesz być bez zakochania. Juliusz Słowacki (1809 - 1849)
Ważą się powszechnie, że w nocy śni się zazwyczaj to, co w dzień, na jawie, wywarło najsilniejsze wrażenie. Moje obserwacje wskazują na coś wręcz odwrotnego. Borys Pasternak
Ważne jest by nigdy nie przestać pytać. Ciekawość nie istnieje bez przyczyny. Wystarczy więc, jeśli spróbujemy zrozumieć choć trochę tej tajemnicy każdego dnia. Nigdy nie trać świętej ciekawości. Kto nie potrafi pytać nie potrafi żyć. Albert Einstein
Ważne jest nie to, co możemy zrobić, lecz to, co zrobić musimy. Charles Dickens (1812-1870)
Ważne jest nie zwycięstwo, lecz właściwe wykorzystanie zwycięstwa. Ajschylos
Ważniejsze jest, co ty myślisz o samym sobie, niż to, co o tobie myślą inni. Seneka
Ważnym czynnikiem jest właściwe słowo. Ilekroć napotkamy jedno z tych naprawdę właściwych słów... osiągamy rezultaty fizyczne i duchowo- i to z prędkością błyskawicy. Mark Twain
Wątpliwości nie rujnują wiary, lecz ją umacniają. Francis Bacon
Wąż w trawie - ukryte niebezpieczeństwo.
Wąż w trawie (ukryte niebezpieczeństwo) /Anguis in herba/.
Wbrew wszystkiemu wierze jeszcze, że ludzie są w głębi serca naprawdę dobrzy. z "Dziennika Anny Frank" 1994
Wchodząc do wody, wychodzisz z powietrza. Stanisław Tym
Wciąż jeszcze najskuteczniejszym lekiem na miłość bywa ów radykalny środek - wzajemność.
Wciąż jeszcze przechodzą brodem przez rzekę odważnie, gdy już most jest gdzieś zbudowany. Karol Irzykowski
Wcześniej czy później i tak musi nastąpić najgorszy z możliwych splotów okoliczności. Prawo Sodda
Wcześniej czy później ujawni się najgorsza możliwość. Prawo Sodda
Wczoraj - to jest dziś, tylko trochę dalej.
Wczorajsza róża istnieje tylko z imienia, imiona tylko puste pozostały. Dante Alighieri
Wdzięczność bardziej jest cnotą nieszczęśliwych niż szczęśliwych. Giuseppe Tomasi di Lampedusa
Wdzięczność i pokój serca idą z sobą w parze. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Wdzięczność szybko się starzeje. Arystoteles
Wdzięczność uzasadania nasze lepsze mniemanie o sobie.
Wdzięk - to co w innych czyni nas jeszcze bardziej zadowolonych z nas samych. Henri Frederic Amiel
Wdzięk jest promieniowaniem wewnętrznej harmonii. M. von Ebner-Eschenbach
We wszystkich dziedzinach życia wymagana jest obecnie fachowa wiedza. Jedyni dziś amatorzy to politycy. Harold Macmillan
We wszystkim musi być umiar. Pitagoras
We wszystkim trzeba umieć uchwycić odpowiedni moment. James Joyce
Według mnie, ten najlepszy, co się najmniej chwali. Ignacy Krasicki (1735 - 1801)
Według nas Bóg istnieje. Lecz jeśli ktoś w Niego nie wierzy, On mimo to nie przestaje istnieć. Paulo Coelho, Pielgrzym
Wejdź w samego siebie, we wnętrzu człowieka mieszka prawda. św. Augustyn
Wenus chce aby jej drobne przestępstwa pozostały w ukryciu. Tybullus
Weseli się serce, gdy daje i sobą się dzieli. Leopold Staff (1878 - 1957)
Wesoła myśl jest niczym wiosna. Otwiera pąki natury ludzkiej. Jean Paul Sartre (1905 - 1980)
Wesołe jest życie staruszka. Jeremi Przybora (ur. 1915)
Wewnętrzne pragnienia są nie do stłumienia. Kamil Ejsymont
Wiadomo, że nie powstało wiele dobrych rzeczy, dlatego, że czekało się na lepsze. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Wiadomości są ersatzem prawd. Mikołaj Gomez Davilla
Wiadomość o mojej śmierci była przesadą. Mark Twain (właśc. Samuel Langhorne Clemens, 1835 - 1910)
Wiadomość od Boga: Restart wszechświata za 5 sec. Proszę się wylogować
Wiara jest koroną godności człowieka. Niesłychanie trudno odzyskać straconą koronę i umieścić ją ponownie na głowie. Jak więc trzeba jej strzec!. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Wiara jest miłością niewidzialnego, ufnością w niemożliwe, nieprawdopodobne. Johann Wolfgang Goethe
Wiara jest mozaiką złożoną z wątpliwości. Nikos Kazantzakis
Wiara jest światłem, które zapala się od światła. Julien Green
Wiara jest to pewność bez dowodu. Amiel Henri Frédéric (1821-1881)
Wiara plus nadzieja to furtka dla możliwości. Zbigniew Różanek
Wiara poszukująca zrozumienia. (Fides quaerens intellectum) Św. Anzelm z Canterbury (1033 1109)
Wiara przenosi góry. Na plecach wiernych
Wiara religijna jest rzeczą, którą należy samemu zdobyć, a nie odziedziczyć.
Wiara w człowieka też czyni cuda. Zybura Urszula
Wiara zawsze istnieje. Jest tam, gdzie kończy się działalność rozumu. Lew Tołstoj
Wiatr jest miłosną pocztą kwiatów. Serna Gomez De La
Wiatr nie sieje, blask nie grzeje. Fredro Aleksander
Wiatraki to skamieniali Donkiszoci. Nowak Leopold
Wiatry wieją bardzo przeźroczyście. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Widelec: Widelec jest grzebieniem makaronów. Serna Gomez De La
Widoczne wydaje mi się wyczerpanie i zgroza, jaka wywołuje dotarcie do dna rzeczy - bycie Bogiem. Georges Bataille
Widzę w nim [w losie] podobieństwo do rwącej rzeki, która gdy wyleje, zatapia równiny, przewraca drzewa i domy, zabiera grunt w jednym miejscu, układa w innym, każdy przed nią ucieka, każdy ustępuje przed jej wściekłością, nie mogąc jej się oprzeć. Lecz chociaż taką jest rzeka, nie znaczy, że ludzie, gdy spokój powróci nie mogli zabezpieczyć się groblami i tamami w taki sposób, żeby ona, przybierając później, albo popłynęła kanałem, albo żeby jej impet nie był tak nieokiełznany ani tak szkodliwy. Henryk Sienkiewicz
Widzi się, że z dwóch ludzi, postępujących umiarkowanie, jeden osiąga cel, a drugi nie, a również, że poszczęściło się jednakowo dwóm innym, używającym różnych sposobów, gdyż jeden jest oględny, a drugi gwałtowny. Zależy to nie od czego innego, jak tylko od ducha czasów, którym odpowiada lub nie odpowiada ich postępowanie. Stąd pochodzi to, co powiedziałem, że dwu ludzi, różnie postępując, osiąga ten sam wynik, a z dwóch postępujących jednakowo, jeden osiąga, a drugi nie osiąga celu. Henryk Sienkiewicz
Widział wszystkie te postacie i twarze w tysiącach wzajemnych związków...nowo narodzone. Każda była śmiertelnym, namiętnym i bolesnym przykładem wszystkiego, co jest przemijające. A jednak żadna z nich nie umarła, tylko zmieniała się, nieprzerwanie rodząc się ponownie z nową twarzą. Jedynie czas stał pomiędzy nimi. Hermann Hesse (1877-1962, laureat Nobla) - "Siddhartha"
Widziałem raz u psa taki wyraz oczu, spojrzenie pełne pogardy, które bardzo szybko znikło, i jestem przekonany, że psy w zasadzie uważają ludzi za kretynów. John Steinback
Widzisz, drzewa, które poddają się rwącym potokom, ratują swoje konary, a zbyt oporne giną z korzeniami. Sofokles
Widzisz, jeśli mężczyzna podrywa jakąś dziewczynę i zakochuje się w niej, to jednocześnie zakochuje się w czymś, co tkwi w nim samym, a z nią ma to bardzo niewiele wspólnego. Przypomina mu matkę albo jest blondynką, a on śmiertelnie boi się brunetek. a może chce po prostu spłacić stare zobowiązania. Bywa i tak, że nie jest całkiem pewny swej męskości i musi to sobie udowodnić. John Steinbeck
Wieczna przemiana, która się w nas dokonywa, to jest życie. Pola Gojawiczyńska
Wiecznie niezrozumiałe w przyrodzie jest to, że można ją zrozumieć. Albert Einstein (1879 - 1955)
Wieczność? Jednostka czasu. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Wieczny postrach rodzin, syrena, potwór, niewyraźna a groźna istota fantastycznie przebywająca w głębinach miłości. Gustaw Flaubert
Wiedza bez czynu jest jak śnieg w gorącym piecu. [129] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Wiedza bez logiki nic nie jest warta. Menander
Wiedza jest drugim słońcem dla tych, którzy ja posiadają. Heraklit z Efezu
Wiedza jest obrazem prawdy.
Wiedza nie ma właściciela. Ludwik Pasteur
Wiedza sama w sobie nie ma żadnej wartości. Cenną czyni ją jej STOSOWANIE. Innymi słowy, świat nie odpłaca Ci za to, co wiesz. Świat odpłaca Ci za to, co robisz. Les Giblin
Wiedza to potęga. Bacon Francis, baron of Verulam (1561-1626)
Wiedza to władza. Ale niewiedza, niestety, nie oznacza jeszcze braku władzy. Niels Bohr
Wiedza wbija w pychę, miłość zaś buduje. św. Paweł (l Kor 8,1)
Wiedza: Prawdziwa wiedza to znajomość przyczyn. Bacon Francis
Wiedza: Wiedza jest lekarstwem duszy. Filimon Joannis
Wiedzę o świecie można zdobyć tylko w świecie, nie w domu. Lord Chesterfield
Wiedziała, że ludzie tego świata chodzą w zbroi egotyzmu, pijani samouwielbieniem, spragnieni komplementów, mało słysząc z tego, co się do nich mówi, niewzruszeni wypadkami, które spotykają ich najbliższych przyjaciół, w strachu przed wszelkimi apelami, które wymagałyby od nich jakiś ofiar. Tacy byli synowie Adama od Chin do Peru. A gdy jej myśli osiągały ten punkt, napełniał ją wstyd, ponieważ wiedziała, że ona również grzeszy i choć jej miłość do córki jest wystarczająco wielka, by zawierać wszystkie odcienie miłości, ma ona jednak pewien cień tyranii: marquesa kochała swą córkę nie dla niej, lecz dla siebie samej. Thornton Wilder
Wiek średni: siedzisz w domu w sobotni wieczór, dzwoni telefon, a ty masz nadzieję, że to nie do ciebie. Ogden Nash (1902-1971)
Wieko trumny od strony użytkownika nie jest ozdobne. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Wielcy ludzie i dobrzy ludzie to rzadko ci sami.
Wielcy ludzie są dumni, mali zarozumiali. George Gordon Byron (1788-1824)
Wiele można zdziałać nienawiścią, ale jeszcze więcej miłością. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Wiele obrad w sprawie maja w zagajnikach się zagaja. Konopiński Lech
Wiele trzeba mocy, by umieć żyć wiedząc, jak bardzo życie i niesprawiedliwość są z sobą złączone. Fryderyk Nietsche
Wielka jest obojętność nieba. Juwenal (Decimus Iunius Iuvenalis, 55 - 130)
Wielka jest śmierć. / Jesteśmy w jej mocy / z uśmiechem na ustach. Reiner Maria Rilke
Wielka nienawiść łatwo nie ginie. Ezop
Wielka uczoność nie daje rozumu. Heraklit (ok. 544-484 r. p.n.e)
Wielką cnotą jest wiara i wielką cnotą jest miłość. ale nadzieja to jakby największa z nich. Do ostatka człowiekowi towarzyszy i podźwignie go i wyprowadzi. Nadzieją weselący się idziemy. Zofia Kossak - Błogosławiona wina
Wielką siłą głupców jest to, że nie boją się mówić głupstw. George Bernard Shaw
Wielki człowiek jest wielki nawet w dolinie. Mały jest mały nawet na szczycie góry
Wielki człowiek pokazuje swoją wielkość przez sposób, w jaki traktuje maluczkich. Carlyle
Wielki poeta jest nadzwyczaj niepoetycznym stworzeniem. Oscar Wilde (1854-1900)
Wielki polityk, tak jak dobry dozorca domu, wie, że czystkę trzeba robić codziennie.
Wielki talent to tylko wielka niecierpliwość. Alfons Allais
Wielki wybuch. (The Big Bang) George Anthony Gamow (1904 - 1968)
Wielkich ludzi od wszelkich spraw jest bardzo dużo, a Chrystus chce, aby wielcy ludzie byli od małych spraw - sam nas tego uczy. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Wielkie czasy mogą zmieścić pokaźną ilość małych ludzi. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Wielkie drzewa dają więcej cienia niż owocu.
Wielkie historyczne fakty i postacie występują za pierwszym razem jako tragedia, za drugim - jako farsa. Karol Marks (Karl Marx, 1818 - 1883)
Wielkie myśli pochodzą z serca. Luc de Clapiers de Vauvenargues (1715 - 1747)
Wielkie okazje oczekują tych, którzy dają z siebie więcej, niż się od nich wymaga. Możemy nie mieć okazji wykonywania wielkich rzeczy w wielki sposób, ale każdy może wykonywać małe rzeczy w wielki sposób. [91] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Wielkie przyjaźnie zawiązują się w pogoni za jakimś ideałem, w obronie jakiejś sprawy, w trudach poszukiwań... Teilhard de Chardin
Wielkie to nieszczęście, że w naszych czasach nie ma już głupca, który by się trochę nie poduczył.
Wielkie to szczęście, że zdrowia nie można kupić za pieniądze, bo wszystko wykupiliby bogacze, a dla biednych nic by nie zostało. Karol Juliusz Weber
Wielkim człowiekiem jest ten, kto nie zatracił serca dziecka.
Wielkim jest ten, który przezwyciężywszy instynkt życia, zmienił go w pragnienie trwania. Ludwik Hirszfeld (1884-1954)
Wielkimi tytułami można zdobywać czytelników, ale utrzymywać ich trzeba informacjami. Lord Northcliffe
Wielkość człowieka mierzy się nie tylko tym, co w życiu osiągnął, lecz także tym, czego w życiu umiał się wyrzec. Tadeusz Hipolit Czeżowski (1889-1981)
Wielkość człowieka mierzymy wielkością wolności. Yannis Ritsos
Wielkość człowieka nie polega na poniżaniu innych, lecz na wysławianiu ich zasług.
Wielkość książek rozprasza ducha. Seneka
Wielkość rozsiana jest skąpo w planie świata. (Bruno Schulz). (Bruno Schulz)
Wielokropek zastępuje czasami brak myśli. Safrin Horacy
Wielu byłoby chętnych, gdyby droga do nieba nie prowadziła przez cmentarz.
Wielu ludzi czyta, ale tylko niewielu umie czytać. Warenns
Wielu ludzi kupuje honor za pieniądze. Dosso Dossi
Wielu mężczyzn może mówić prawdziwie - ale mówić porządnie, roztropnie i bystrze potrafi tylko niewielu. Michel de Montaigne
Wielu mniema i głosi, że miłość odbiera rozum i ludzi jakoby w głupców zamienia. Zdaje mi się, że to mniemanie jest mylne. Miłość niszczy prawa i nadaje nowe. Boccaccio Giovanni (1313-1375)
Wielu oskarża morze, choć wiatr zawinił. Dimitrios Kamburoglu
Wielu powstało z gliny, z której trudno coś ulepić.
Wielu przyłącza się dopiero wtedy, gdy już nie widać czoła pochodu.
Wielu wynosiłoby swoje żony pod niebiosa, gdyby byli pewni, że one tam pozostaną. Przysłowie francuskie
Wielu z tych, co wyprzedzili swój czas, musieli nań czekać nie w najwygodniejszych pomieszczeniach. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Wiem tylko, że życia nie można zrozumieć bez miłosiernej wyrozumiałości, nie można go bez niej przeżyć. Oscar Wilde (Fingal O`Flahertie Wills, 1854 - 1900)
Wiem, co to samotność i to mi wystarczy. Konstantinos Tsatsos
Wiem, że jest Ktoś, kto mnie kocha niezależnie od tego, co mi wychodzi, źle.
Wiem, że jest to ciężkie i niepopularne, ale nie należę do tych, którzy twierdzą, że patriotyzm polega na okłamywaniu polskiego społeczeństwa i utrzymywaniu go w stanie ciągłej iluzji. Stanisław Cat-Mackiewicz
Wiem, że jestem nieśmiertelny... / Przebrnęliśmy dotąd przez tryliony zim i lat, / Czekają nas jeszcze tryliony, / I jeszcze tryliony przed nimi. Walt Whitman - "Moja piosenka"
Wiem, że nic nie wiem. (Oida ouden eidos). Sokrates (469 - 399 p.n.e)
Wiem, że zapomnisz lecz dla wspomnienia daję Ci dowód mego istnienia.
Wierność jest istotą honoru. Friedrich Schegel (1772 - 1829)
Wierny minister nie służy dwóm książętom; wierna kobieta nie miewa dwóch mężów. Mandżurskie
Wierny przyjaciel jest lekarstwem na życie i łaską na wieczność. Franciszek z Asyżu, właśc. Giovanni di Bernardone, święty (1181 lub 1182-1226)
Wierzę w Boga, ale czy wierzę Bogu? Nemer Ibn El Barud
Wierzę w Boga, Mozarta i Beethovena. Ryszard Wagner
Wierzę w jednego Boga. Sobór w Nicei
Wierzę w poezje, miłość, śmierć, dlatego właśnie wierzę w nieśmiertelność. Yannis Ritsos
Wierzę w przyjaźń od pierwszego spotkania. Anna Mińszczak
Wierzę, aby zrozumieć. Św. Augustyn (Aurelius Augustianus 354-430)
Wierzę, że im bardziej się kocha, tym więcej się czyni, gdyż miłości, która nie jest niczym więcej niż uczuciem, nie mógłbym nawet nazwać miłością. Vincent van Gogh (1853-1890)
Wierzę, że każde bycie razem jest czasem zyskanym...
Wierzę, że nawet gdy znikam ci z pola widzenia, nie znikam z twej duszy. Odległość i cisza są wplecione w tkaninę każdej prawdziwej przyjaźni. Roberta Israeloff
Wierzę, że są kwiaty, które się rodzą z spojrzeń ludzkich oczu. Kazimierz Przerwa-Tetmajer (1865 - 1940)
Wierzę, że tam w górze jest coś, co czuwa nad nami. Niestety, jest to rząd. Allen Woody
Wierzę, że życie warte jest, aby je przeżyć. Twoja wiara pomoże ci uczynić je pełnym wartości. Wiliam James
Wierzyć - to oświetlać to, co ukryte. św. Maksymilian Kolbe
Wierzyć nie myśląc jest prawie równie źle, jak myśleć nie wierząc. Maurice Maeterlinck
Wierzyć to znaczy ufać kiedy cudów nie ma. ks. Jan Twardowski
Wierzyć znaczy nie tylko wznosić oczy do Boga i uwielbiać Go; trzeba jeszcze umieć patrzeć na ziemię ludzkimi oczami Chrystusa. Michel Quoist
Wierzyć! Słuchać! Walczyć! Benito Mussolini (1883 - 1945)
Wierzyć, znaczy nie chcieć wiedzieć, gdzie leży prawda. Wolter
Wierzymy, iż powstaliśmy z miłości i w miłość się obrócimy. Roman Brandtstaetter
Wiesz, dlaczego dzwon głośny? Bo wewnątrz jest próżny. Ignacy Krasicki (1735 - 1801)
Wiesz, gdy jest bardzo smutno, to kocha się zachody słońca. Mały Książe
Wieża w Pizie nachylona jest pod kątem widzenia turystów. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Więcej bredni powiedzieć może głupiec w pięciu minutach niż mędrzec przez pięć lat odgadnąć. Karol Irzykowski (1873 - 1944)
Więcej jest rzeczy na ziemi i w niebie / Niż ich się śniło waszym filozofom. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Więcej jest tych, którzy chodzą do kościoła, niż tych, którzy chcą do niego chodzić.
Więcej ludzi staje się dobrymi przez ćwiczenie, niż jest ich z natury. Demokryt z Abdery
Więcej mamy lenistwa w umyśle niż w ciele. Francois de la Rochefoucauld
Więcej osiągniemy cierpliwością niż siłą. Edmund Burke
Więcej światła! Johann Wolfgang Goethe
Więcej warta jest przyjaźń jednego człowieka rozumnego niż wszystkich głupców. Demokryt z Abdery (ok. 460 - 370 p.n.e)
Więcej wśród ludzi krwiopijców niż krwiodawców.
Więcej wysiłku wymaga udawanie, że się wie, niż dowiedzenie się. Agatha Christie (Dame, 1891 - 1976)
Więcej zyskamy, ukazując się takimi, jakimi jesteśmy, niż usiłując się wydawać takimi, jakimi nie jesteśmy. François Rochefoucauld
Większa mądrość znajduje się w przyrodzie, aniżeli w książkach. Bernard z Clairvaux, święty (1091-1153)
Większe szczęście daje nadzieja zawarta w dążeniu - niż świadomość, że oto jesteśmy u mety. Zofia Bystrzycka
Większe zwycięstwo osiągnie ten, kto sobie wroga zjedna, niż ten, kto go zniszczy. Tadeusz Hipolit Czeżowski (1889-1981)
Większego trzeba rozumu, aby czyjejś dobrej rady posłuchać, niż aby, jej komuś udzielić. M. Wolska
Większość ludzi chciałaby mieć takich przyjaciół, jakimi sami nie umieją być.
Większość ludzi jest zbyt tchórzliwa, by czynić coś złego i zbyt słaba, by czynić coś dobrego.
Większość ludzi jest złych, a tylko niewielu jest dobrych. Heraklit z Efezu
Większość ludzi nie posiada kwalifikacji do życia.
Większość ludzi potrzebuje więcej miłości, niż na nią zasługuje. Marie von Ebner-Eschenbach (1830-1916)
Większość ludzi używa głowy nie do myślenia, lecz do potakiwania. Evelyn Waugh
Większość naszych błędów jest bardziej wybaczalna niż środki, którymi staramy się je ukryć.
Większość nieszczęścia spada na nas dlatego, ponieważ aż do połowy drogi sami idziemy na ich spotkanie. Clive Staples Lewis
Większość swoich kazań papież przekazuje dziś większej liczbie ludzi niż Chrystus w ciągu całego swojego życia. Billy Graham
Większość życiowych problemów rozwiązuje się jak algebraiczne równania: sprowadzaniem do najprostszej postaci. Lew Tołstoj (pisarz rosyjski, 1828 - 1910)
Więzienia budowane są z kamienia prawa, burdele z cegieł religii. Wiliam Blake
Więź: I trzask bata konie brata. Fangrat Tadeusz
Wilk: Nie mów o wilku że zbaraniał. Czarny Jan
William Shakespeare pisał dla mas. Gdyby żył dzisiaj, robiłby seriale telewizyjne. Rupert Murdoch
Wina jest zawsze po stronie partnera. Prawo Brydża
Winie depcze po piętach kara.
Winien jestem ci wszystko, ponieważ cię kocham. Antoine de Saint-Exupery (1900-1944)
Wino czyni ubogiego bogatym w fantazje, a bogatego biednym w rzeczywistość. Platon
Wino: Wino robi człowieka przezroczystym. Prus Bolesław
Wiosła: Wiosła są rzęsami łodzi. Serna Gomez De La
Wiosna jest rozpuszczaniem zimy. Kern Ludwik Jerzy
Wiosna ubiera drzewa, szkoda że nas nie przyodziewa. Gicgier Tadeusz
Wktótce będziemy parą starych, pomarszczonych stworzeń. Nie szkodzi - im brzydsi będziemy w oczach innych, tym piękniejsi będziemy dla siebie nawzajem. George Eliot (Mary Ann Evans, 1819-1880)
Władcy lubią tylko tych, którzy są im przydatni i tylko tak długo, dopóki ich potrzebują. Napoleon Bonaparte (1769-1821)
Władza imponuje tylko małym ludziom. Ks. Kardynał Stefan Wyszyński
Władza ma tendencję do przydzielania pracy tym, którzy najmniej się do niej nadają. Prawo Cornuelle'a
Władza materialna znajduje się w ręku ludzi możnych i bogatych; władza intelektualna należy do mędrców lub kapłanów; władzę moralną zaś dzierżą kobiety. August Comte
Władza nie jest środkiem, ale celem. Nie wprowadza się dyktatury po to, aby ochronić rewolucję; robi się rewolucję po to, aby ustanowić dyktaturę. George Orwell
Władza to możliwość służenia innym, a nie fanfary ku naszej czci. J. Donald Walters - "Secrets of Life"
Władza to największy afrodyzjak. Henry Kissinger
Władza to nie parasol, który stawia się w kącie, gdy deszcz przestał padać. Antonio Salazar
Władza, która chce zarządzać wszystkim dziwi się, gdy pociągają ją do odpowiedzialności za wszystko. Stefan Kisielewski
Władzy raz zdobytej nie oddam nigdy! - wykrzyczane na posiedzeniu rządu lubelskiego w Moskwie, czerwiec 1914. Władysław Gomułka (I sekretarz PPR)
Własną głupotę ludzie zwykli nazywać doświadczeniem. Oscar Wilde (1856-1900)
Własną pomoc daj pierwszy; pomoc przyjaciela przyjmij na końcu. Przysłowie mongolskie
Własne cierpienia uczą, że nikomu nie należy robić żadnej przykrości.
Własnego charakteru - jak własnej skóry - zmienić się nie da. Stefan Pacek
Własny styl to przedzieranie się przez gąszcz własnej banalności.
Właściwa miara pewniejsza jest od nadmiaru. Demokryt z Abdery
Właściwą rzeczą głupców jest przyglądanie się wadom innych i zapominanie o własnych. Christian Friedrich Hebbel
Właściwe stosunki z ludźmi to: gorliwość, ciekawość życia, uczenie się od każdego, kto coś wie i umie. Leopold Schefer
Właściwie niewiele się straciło, jeśli jeszcze pozostał honor. James Matthew Barrie
Właściwie wszystkie matki są matkami wielkich ludzi i nie ich to wina, że życie później sprawia im zawód. Borys Pasternak
Właściwością człowieka jest błądzić, głupiego - trwać w błędzie. Cyceron (Cicero Marcus Tullius, 106-43 p.n.e)
Właściwy człowiek na właściwym miejscu. (The right man in the right place). Austen Henry Layard (1885 - 1930)
Właściwy czyn jest skokiem człowieka poza samotność. Yannis Ritsos
Włącz się w społeczną pomoc bliźnim. Otwórz się ku ubogim i chorym. Użyczaj ze swego. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Włączone do kontaktu, lepiej działa Z praw Murphy'ego.
Włóżmy do ust kamienie, od nowa ćwiczmy wymowę. Nagrodą będą słowa twarde i nieruchome. Słowa jak ludzie - z tętnem bijącym w przegubach szyi. Powróćmy do źródeł życia któreśmy zagubili. Marek Skwarnicki
Wniosek to punkt, w którym nie masz już siły dalej myśleć. Prawa Murphy'ego
Woda drąży kamień nie siłą, lecz częstym padaniem.
Woda psuje wino, wóz drogę, a kobieta sąsiada. Przysłowie francuskie
Woda życia (Aqua vitae). (Aqua vitae). (Aqua vitae)
Wojna domowa: Hurra! W imię narodu wybijemy samych siebie. Karel Ceper
Wojna jest najgorszym sposobem gromadzenia wiedzy o obcej kulturze.
Wojna jest ojcem wszystkich grzechów. Heraklit z Efezu
Wojna jest sztuką wprowadzania wroga w błąd. Sun Tzu
Wojny nie wygrywa się ewakuacjami. Churchil W
Wolałabym raczej popełnić błędy w imię dobroci i miłości aniżeli czynić cuda żywiąc w sercu nieżyczliwość i surowość. Matka Teresa z Kalkuty (1910-1997)
Wolałbym być pierwszym tutaj, niż drugim w Rzymie. Cezar (Caius Iulius Caesar, ok. 101 - 44 p.n.e)
Wolałem studiować książki niż ludzi. Roger Bacon
Wolę błędy entuzjasty od obojętności mędrca. Anatol France (1844-1924), pisarz francuski
Wolę napis: "Wstęp wzbroniony" aniżeli "Wyjścia nie ma". Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Wolę pływać jako oportunista niż utonąć z niezłomnymi zasadami u szyi. Stanley Baldwin
Wolę polskie gówno w polu, / Niż fijołki w Neapolu. Kazimierz Przerwa-Tetmajer (1865 - 1940)
Wolimy rozmawiać z ludźmi przez telefon niż w cztery oczy. Naturalny wybór samotników. Lepsza koncentracja i można skończyć kiedy się chce. s. 46 Zofia Kucówna - Zatrzymać czas
Wolnoć Tomku / W swoim domku. Aleksander Fredro (1793 - 1876)
Wolności nie można symulować. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Wolnością ludzi zawładnie ten, kto zapanuje nad ich sumieniami. Fiodor Dostojewski
Wolność boryka się z licznymi trudnościami, a demokracja nie jest doskonała, ale my nigdy nie musieliśmy wznosić muru, by zatrzymać naszych ludzi John F. Kennedy
Wolność jest to prawo czynienia wszystkiego tego, na co ustawy pozwalają. Charles Louis de Secondat Montesquieu (Monteskiusz, 1689 - 1755)
Wolność myśli jest przede wszystkim wolnością błądzenia. Konstantinos Tsatsos
Wolność nauczania i wyrażania opinii w książkach i prasie stanowi podstawę zdrowego i naturalnego rozwoju każdego społeczeństwa. Albert Einstein (1879-1955)
Wolność nie jest ulgą lecz trudem wielkości. Staff Leopold
Wolność nie znaczy, że można poruszać się po niewłaściwej stronie ulicy. Indira Gandhi
Wolność sztuki jest dziś zagrożona przez obojętność publiczności. Edward Albee
Wolność to oddech życia. Alfred Delp
Wolność to tylko jeszcze jedno słowo dla tych, którzy nie mają już nic do stracenia. Janis Joplin
Wolność wymaga odpowiedzialności , dlatego budzi lęk w tak wielu ludziach. Jules Renard
Wolność wyposaża politykę w moralność.
Wolnym jest się dopiero wtedy, kiedy nie ma się już po co żyć. Erich Maria Remrque "Łuk Triumfalny"
Wódka pije ludzi do dna. Motas Ryszard
Wódka, to bardzo niedobry napój. Szczególnie niedobra wódka. Bernard Shaw
Wpadł. I to na pomysł. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Wpatruj się w niebo i śpiewaj z radości, gdy słońce otula cię ciepłem i opromienia światłem - za darmo. Phil Bosmans
Wpatrując się w Niebo nie warto szukać gwiazd, lecz Drogi - i nie tej Mlecznej a wiecznej. E. Glińska
Wpierw przestał istnieć las - przeżyli go zbieracze. Ścisłowski Włodzimierz
Wprawdzie nie miał grosza przy duszy, ale miał za to wiarę w przyszłość. Paulo Coelho
Wprost nie do wiary, ile rozumu zużywa się w świecie dla udowadniania głupstw.
Wrażliwy człowiek najpierw czuje, później rozumie. Kołda Eugeniusz
Wrogów często stwarza nam nasza własna wyobraźnia. ks. Twardowski
Wróbla dławi ogon pawi. Sztaudynger Jan
Wróć z tarczą albo na tarczy. - pożegnanie syna w starożytnej Sparcie
Wróćcie, zanim liście opadną z drzew. Wilhelm II (cesarz Niemiec)- rzekł tak do żołnierzy idących na front, sierpień 1914
Wrzodów nie powoduje to, co zjadamy. Powstają one przez to co zjada nas. dr Joseph F. Montague
Wrzuć szczęściarza do wody, a wypłynie z rybą w zębach.
Wsiąść do pociągu byle jakiego, / nie dbać o bagaż, nie dbać o bilet. Magda Czapińska (ur. 1951)
Wskażę Ci środek, który wzbudza miłość bez lęku, bez ziół i bez żadnego czarodziejskiego zaklęcia. Jeśli chcesz być kochany, kochaj
Wspaniale być skromnym, gdy się jest wielkim. Wolter
Wspina się, bo pełza. Czarny Jan
Wspinać się tak mozolnie na tę górę, żeby dowiedzieć się, że ta góra nazywa się starość. Oczekiwać wspaniałego widoku ze szczytu, a ten widok - to śmierć. Lęk młodości przed starością to lęk przed szczytem. Anna Kamieńska (1920 - 1986)
Wspinanie się ma granice, upadek nie.
Wspomnienia są podporą starości. Polivios Dimitrakopulos
Wspólny jest rodowód bogów i ludzi, z jednej matki pochodzimy. Pindar
Współczesna młodzież walczy przeciwko wczorajszej frazeologii, w tym celu wynajduje dzisiejsze logany. Arthur Miller
Współczesne narody nie są ludami, lecz zwycięskimi oddziałami plebsu. Mikołaj Gomez Davilla
Współczesnego człowieka niszczy pośpiech. Nigdy się nie zatrzymuje. A przecież tajemnicą szczęścia jest umieć czasem przystanąć. Michel Quoist
Współczesny laicki świat potrzebuje prawdopodobnie świętości bardziej niż kiedykolwiek dotychczas, lecz podejrzewam, mniej niż kiedykolwiek potrzebuje hagiografii. Jan Józef Szczepański
Współczucie czy kiedykolwiek pierwsze dobiło do mety? Wisława Szymborska (ur. 1923)
Współpraca oznacza dwie litery: MY. G.M.Verity
Wstałem rano, Jeść mi dano, Chodzę sobie, Nic nie robię; Ludzie inni Bardzo czynni Stanisław Jachowicz (1796 - 1857). (1796 - 1857). (1796 - 1857)
Wstawaj zawsze prawą nogą. Jest to jedna z niewielu prawych rzeczy, na którą w każdych warunkach cię stać. Lech Nawrocki
Wstęp jest najważniejszą częścią książki. Nawet krytycy czytają wstęp. Quedalla
Wstrząsające wydarzenia życiowe odkrywają w ludziach prawdziwe osobowości, rodzą nowe postawy. Jan Józef Szczepański
Wstyd jest męstwem płci pięknej, milczenie i rumieniec - wymową. Przysłowie chińskie
Wszak to miłość sprawia, że ziemia się obraca. w. S. Gilbert
Wszechpotężna jest miłość, która wszystko tworzy, wszystko ochrania. Goethe Johann Wolfgang Von
Wszechświat jest zwierzęciem, które nas widzi, słucha i zapamiętuje. Karol Irzykowski
Wszechświat składa się z historii, a nie atomów. Muriel Rukeyser
Wszelka dobra dusza jest jako ta świeca, sama się wypali, a drugim przyświeca. Bojanowski Edmund, święty (1814-1871)
Wszelka kultura pewnego dnia pokazuje swą smutną prawdę - prawdę przeładowanego, a pustego magazynu. Karol Irzykowski
Wszelka materia jest duchem. sir Arthur Eddington
Wszelka przyjemność jest dobra, ale nie każda jest godna wyboru. Epikur z Samos
Wszelka sztuka jest zarazem powierzchnią i symbolem. Oscar Wilde "Przedmowa"
Wszelka sztuka powinna stać się nauką, wszelka nauka - sztuką. Fryderyk Schlegel
Wszelka władza pochodzi z lufy pistoletu Jean Cocteau Takt polega na tym, by wiedzieć, jak daleko można się posunąć, by nie posunąć się za daleko. Mao Ce-Tung (1893 - 1976)
Wszelki ból jest złem, ale nie każdego bólu należy unikać. Epikur z Samos
Wszelki gniew, wszelką nędzę i moc wszelką, złe losy zmoże, kto zbrojny miłością. Michał Anioł
Wszelkie cierpienie jest tylko doznaniem istnieje o tyle, o ile je odczuwamy. Zygmunt Freud
Wszelkie stadne skupiska to azyl dla beztalenci, bez względu na to, czy są zwolennikami Sołowjowa, Kanta czy Marksa. Prawdy szukają tylko samotnicy; zrywają ze wszystkimi, którzy kochają ją niedostatecznie. Czy istnieje na świecie coś, co zasługiwałoby na wierność? Takich rzeczy jest bardzo mało. Ja uważam, że trzeba być wiernym nieśmiertelności, tej drugiej, silniejszej formie życia. Trzeba zachować wierność wobec nieśmiertelności, trzeba być wiernym Chrystusowi! Borys Pasternak
Wszelkie umieszczanie człowieka w sztywnych ramkach jest niemożliwe, życie nie ma ostrych zarysów, jest procesem, a nie krajobrazem. ks. Władysław Sedlak
Wszelkie zjawiska niepokoją ludzi, dopóki nie zostaną rozpoznane i zaklasyfikowane. Klasyfikacja pozwala włączyć daną rzecz w normalny tok życia. Zofia Kossak - Dziedzictwo
Wszędy: Klika i klaka wszędy jednaka. Monastyrski Andrzej
Wszędzie, gdzie są ludzie, są głupstwa i to te same głupstwa. Bernard Fontenelle
Wszyscy chcą naszego dobra. Nie dajcie go sobie zabrać. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Wszyscy chcą rozumieć malarstwo, dlaczego nie próbują rozumieć śpiewu ptaków. Pablo Picasso (1881 - 1973)
Wszyscy ci, którym powaga życia posiwiła skronie, są zgodni z tym, iż ludzkie życie rozgrywa się nad przepaścią nie dającego się wyrazić cierpienia. Eduard Spranger
Wszyscy cierpimy z powodu tej samej wady, że posiadamy wady. Stefan Pacek
Wszyscy dobrzy są już zajęci. Prawo Harrisa
Wszyscy jesteśmy ulepieni z tej samej gliny. Niektórzy jednak zostali lepiej wypaleni
Wszyscy jesteśmy zerem dla robaków. Nikos Kazantzakis
Wszyscy kłamią, ale to nie ważne ponieważ nikt ich nie słucha. Prawo Liebermana
Wszyscy leżymy w rynsztoku. Ale niektórzy z nas sięgają po gwiazdy
Wszyscy ludzie byliby sobie równi gdyby nie mieli potrzeb. Voltaire (właśc. Francois-Marie Arouet, 1694 - 1778)
Wszyscy ludzie rodzą się równi i całe życie walczą przeciwko temu. Benjamin Franklin (1706 - 1790)
Wszyscy ludzie są o tyle piękni o ile mniej poznani. Świętochowski A
Wszyscy ludzie z natury pragną wiedzy. Arystoteles
Wszyscy ludzie, którzy naprawdę wierzą w siebie, znajdują się w domach wariatów. G. K. Chesterton
Wszyscy mężczyźni są własnością matek. I to jest jedyna prawdziwa definicja, określająca czym właściwie jest własność kobiet zamężnych. Oscar Wilde
Wszyscy mężowie rządzą kobietami, my wszystkimi mężami, nami zaś kobiety. Katon Starszy (Marcus Porcius Cato Maior Censorius, ok. 234 - 149 p.n.e)
Wszyscy nieszczęśliwi ludzie są nimi dlatego, że nie potrafią spokojnie przebywać w domu.
Wszyscy oni przestali wierzyć i chociaż zachowali tajony lęk przed upiorami, pokpiwali sobie jednak z nieba, które stało się dla nich puste. Emile Zola
Wszyscy rzecznicy rządowi mają kłopoty. Nie można przecież wziąć kulki końskiego łajna, opakować jej w staniol i sprzedawać jako delikates. Friedrich Nowottny
Wszyscy się zmieniamy, a zmiana przychodzi niczym lekki wietrzyk poruszający zasłonami o brzasku dnia, jak ulotny zapach polnych kwiatów ukrytych w trawie. Zdarza się, że niekiedy odczuwają wtedy niewielki ból - myślą wtedy najczęściej, że złapali katar, albo też czują lekką odrazę na myśl o tym, co wczoraj było jeszcze dla nich najukochańsze. John Steinbeck
Wszyscy śmiertelnicy mają skłonność do stawania się tym, pod co się podszywają. Clive Staples Lewis (ur. 1898) - Listy starego diabła do młodego
Wszyscy w Polsce się męczymy, to nie jest żaden argument... St. Brzozowski, 1905
Wszyscy wiedzą, że coś nie da się zrobić. I wtedy pojawia się ten jeden, który nie wie, że się nie da, i on właśnie to coś robi. Albert Einstein (1879 - 1955)
Wszyscy za jednego, jeden za wszystkich. Alexandre Dumas, ojciec (1802-1870)
Wszyscy zmierzamy do tego samego kresu. Horacy
Wszyscy, prócz zbrodniarzy i męczenników są grzeszni i święci zarazem Guillaume Appolinaire.
Wszystkie domy stałyby się grobami, gdyby nie były otwarte dla gości. Gibran Khalil Gibran
Wszystkie drogi dobra i prawdy, prowadzą do ewangelii. Bergson Henri
Wszystkie kobiety dążą tylko do oszukiwania, tyranizowania i okradania mężczyzn, a każde słowo którego nie rozumieją, poczytują jako spisek przeciwko sobie. Giovanni Boccaccio
Wszystkie kobiety są piękne, tylko wina czasem brak.
Wszystkie komputery PC są kompatybilne, ale niektóre są kompatybilniejsze od innych. Twój jest zawsze mniej kompatybilny. Prawa Murphy'ego
Wszystkie książki można podzielić na dwie grupy: książki na chwilę i na każdą chwilę. John Ruskin
Wszystkie lata naszego życia, od dzieciństwa do starości, są bardzo krótkim okresem w porównaniu z wiecznością. Platon (427-347 przed n. e)
Wszystkie łąki i pastwiska, wszystkie góry i pagórki są aptekami. Paracelsus
Wszystkie marzenia mają w sobie ziarno prawdy, a geniusz polega na poznawaniu marzeń, z których można wydobyć te ziarna. Hans Selye
Wszystkie me myśli mówią o miłości. Dante Alighieri
Wszystkie nasze dzienne sprawy przyjm litośnie Boże prawy! A gdy będziem zasypiali, / Niech Cię nawet sen nasz chwali. Franciszek Karpiński (1741 - 1825)
Wszystkie nasze nieszczęścia biorą się z jednej tyko przyczyny, mianowicie stąd, że człowiek nie umie przebywać w samotności. Pascal Blaise (1623 - 1662)
Wszystkie nasze wysiłki, cierpienia i przyjemności przepadną na zawsze w pustce, nie pozostwiając po sobie żadnych śladów. Kolakowski
Wszystkie partie polityczne umierają w końcu zatrute własnymi kłamstwami.
Wszystkie prawa Finagle'a można obejść, posiadłszy prostą sztukę działania bez myślenia. Prawo Wingo'a
Wszystkie ruiny świata przerażają, tylko greckie budzą podziw. Dimitrios Kamburoglu
Wszystkie rzeczy ludzkie są krótkie i nietrwałe; i w czasie, który nie ma granic nic nie znaczą. Lucjusz Anneusz Seneka
Wszystkie sprawy szlag trafia jednocześnie. Prawa Murphy'ego
Wszystkie systemy filozoficzne mijają jak cienie, a msza po staremu się odprawia. Henryk Sienkiewicz (1846 - 1916)
Wszystkie szczęśliwe rodziny są do siebie podobne, każda nieszczęśliwa rodzina jest nieszczęśliwa na swój sposób. Lew Tołstoj (pisarz rosyjski, 1828 - 1910)
Wszystkie tęsknoty i ideały ludzkie, wszystkie programy i rewolucje zmierzają do jednego - aby zobaczyć nareszcie człowieka. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Wszystkie wielkie myśli rodzą się podczas marszu. Friedrich Nietzsche
Wszystkie wielkie prawdy na początku są bluźnierstwem. Shaw Bernard
Wszystkie wielkości świata nie są tyle warte, co dobra przyjaźń. Wolter
Wszystkie wielkości świata nie są warte dobrej przyjaźni. Voltaire (właśc. Francois-Marie Arouet, 1694 - 1778)
Wszystkie zamówienia wojskowe powierza się najtańszym oferentom.
Wszystkie znane moje utwory są tylko ułomkami wielkiej spowiedzi. Johann Wolfgang von Goethe (1749 - 1832)
Wszystkie zwierzęta są sobie równe. Ale niektóre zwierzęta są równiejsze od innych. George Orwell
Wszystkim mniej lub bardziej się zdaje, że nadzieja jest zasługą i cnotą. Henryk Elzenberg
Wszystkim to tyle co nikomu. Regulski Antoni
Wszystko bowiem , co przeswadzone, przeciwne jest zamiarowi teatru, którego przeznaczeniem, jak dawniej tak i teraz, było i jest służyć niejako za zwierciadło naturze, pokazywać cnocie własne jej ryzy, złości żywy jej obraz, a światu i duchowi wieku postać ich i piętno. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Wszystko co Bóg stworzył, posiada znamiona świętości. Rabbi Harold Kushner
Wszystko co dobre w życiu jest nielegalne, niemoralne, albo powoduje tycie. Prawa Murphy'ego
Wszystko co doskonałe, dojrzewa powoli. Arthur Schopenhauer
Wszystko co idzie źle, sprawia wrażenie, że idzie dobrze. Prawo Scotta
Wszystko co istnieje godne jest uwagi. Capek Karel
Wszystko co nieznane, wydaje się cudowne. Tacyt (Publius Cornelius Tacitus, ok. 55 - ok. 120)
Wszystko co powiesz, zostanie przez innych ocenione zupełnie sprzecznie z twoimi intencjami. Prawo Chisholma
Wszystko co spotyka człowieka, pochodzi od niego samego. Karel Capek
Wszystko co z Boga zrodzone, zwycięża świat. Św. Jan Ewangelista
Wszystko co zostało złożone, ulegnie wcześniej czy później rozkładowi. Prawa Murphy'ego
Wszystko darować, sobie nic nie zatrzymywać. św. Jan M. Vianey
Wszystko dobre, co się dobrze kończy. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Wszystko dzieje się zgodnie z przeznaczeniem. Heraklit z Efezu
Wszystko ginie, wszystko niszczeje, wszystko przemija. Zostaje tylko świat. I czas, który trwa. Denis Diderot
Wszystko idzie, wszystko powraca; wiecznie toczy się koło bytu. Frederich Nietzsche (1844 - 1900)
Wszystko jest cierpieniem, a przyczyną cierpienia jest niewiedza. Budda
Wszystko jest dobre, gdy wychodzi z rąk twórcy {rzeczy;} wszystko wyrodnieje w rękach człowieka. Rousseau
Wszystko jest lekcją. Eugene Ionesco
Wszystko jest mgnieniem oka ironicznym. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Wszystko jest nawzajem powiązane, a węzeł to święty. Marek Aurelisz
Wszystko jest środkiem - nawet przeszkoda. Ibn Saud
Wszystko jest trucizną, decyduje tylko dawka. Paracelsus
Wszystko jest trudne zanim stanie się proste. Fuller
Wszystko jest u nas na opak: opodatkowali rozum zamiast głupoty. Żarko Petan
Wszystko jest w rękach człowieka. Dlatego należy je często myć. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Wszystko jest w stanie całkowitego rozczochrania. Obserwacja Wallace'a
Wszystko kręci się wokół człowieka - rzekło koło udręki. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Wszystko mija, nawet najdłuższa żmija. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy. Mk 9,23
Wszystko należy poświęcić człowiekowi. Tylko nie innych ludzi. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Wszystko nowe jest bezlitosne i bezwzględne, nawet wtedy, gdy staremu nie dorównuje. s.190 Zofia Kucówna - Zatrzymać czas
Wszystko od ziemi pochodzi i do niej powróci. Ksenofont
Wszystko płynie. (Panta rhei). Heraklit z Efezu (ok. 540 - 480 p.n.e)
Wszystko polega na tym, czego się w życiu szuka i co uważa za najważniejsze. David Herbert Lawrence: Kochanek Lady Chatterley
Wszystko powinno się upraszczać o ile to możliwe, ale nie bardziej. Albert Einstein (1879 - 1955)
Wszystko przez Ducha i dla Ducha stworzone jest, a nic dla cielesnego celu nie istnieje. Juliusz Słowacki (1809 - 1849)
Wszystko przychodzi na czas temu, który potrafi czekać. Francois Rabelais
Wszystko się dziwnie plecie Na tym tu biednym świecie. A kto by chciał rozumem wszystkiego dochodzić, I zginie, a nie będzie umiał w to ugodzić. Jan Kochanowski (1530 - 1584)
Wszystko się zmienia z wyjątkiem samego prawa zmiany. Heraklit z Efezu (ok. 540-480 p.n.e)
Wszystko spieszy się do nicości. Kamil Ejsymont
Wszystko to już było. Karl Gutzkow (1811 - 1878)
Wszystko to, co czytelnik wie lepiej niż telewizja - zawdzięcza gazetom. Jan Nouwen
Wszystko trzeba robić tak prosto, jak to tylko jest możliwe, ale nie prościej. Albert Einstein (1879-1955)
Wszystko ulega rozkładowi w najmniej odpowiednim momencie. Prawa Murphy'ego
Wszystko we właściwym czasie. Do prawdziwej mądrości należy również odczekanie na właściwy czas. bł. Arnold Janssen
Wszystko z czasem powszednieje.
Wszystko zabiera znacznie więcej czasu, niż by się wydawało. Prawa Murphy'ego
Wszystko zaczyna się od modlitwy, która rodzi się w ciszy naszych serc... Głośmy dobrą nowinę, że nasza siła jest w modlitwie. Matka Teresa z Kalkuty +1997
Wszystko zostało już powiedziane, ponieważ jednak nikt nie słucha, trzeba wciąż zaczynać od nowa. Andre Gide
Wszystko zrozumieć, to wszystko przebaczyć. Germaine de Stael-Holstein (1766 - 1817)
Wszystko zrozumieć, to wszystko wybaczyć. Germaine de Stael-Holstein
Wszystko zwycięża. Trud uparty i bieda nagląca brakiem dotkliwym. Szczęsny zaiste ten, kto zdołał przyczyny wszechrzeczy poznać. Wergiliusz (Publius Vergilius Maro, 70 - 19 p.n.e)
Wszystko żyje tylko wtedy, jeśli coś innego zginie. Nie ma życia, nie ma śmierci. Nie ma wyjątków, wszystko musi kiedyś przyjść i kiedyś odejść. Ludzie. Lata. Idee. Wszystko. Koło się toczy i stare staje się pożywieniem tego, co nowe
Wszystko, co jest naprawdę wielkie, nie ma początku jak wszechświat. Nagle ukazuje się w całej pełni, jak gdyby istniało zawsze lub jak gdyby spadło z nieba. Borys Pasternak
Wszystko, co mogę zrobić dla mojego przyjaciela, to po prostu być jego przyjacielem. Nie mam bogactwa, którym mógłbym go obdarzyć. Jeśli będzie wiedział, że jestem szczęśliwy mogąc go kochać, nie będzie pragnął żadnej innej nagrody. Henry David Thoreau (1817-1862)
Wszystko, co można dostać za pieniądze, jest tanie. Erich Maria Remrque "Łuk Triumfalny"
Wszystko, co najważniejsze, staje się tylko raz w życiu.
Wszystko, co napisałem, jest związane jak najściślej z tym, co przeżyłem wewnętrznie. Henrik Ibsen
Wszystko, co osiągnął ludzki, tenże sam rozum musi rozwiązać. Edgar Allan Poe - jego kredo
Wszystko, co się da zrozumieć, jest językiem. Hans Georg Gadamer
Wszystko, co się teraz dookoła dzieje, robi się w imię człowieka, w obronie słabych, dla dobra kobiet i dzieci. (...). Kiedyś dzięki temu będzie lepiej (...). Borys Pasternak [o roku rewolucji w 1905r]
Wszystko, co zgadza się z naszymi życzeniami, jest prawdą. Wszystko inne doprowadza nas do wściekłości. Andre Maurois
Wszystko, co żyje, powstaje z jaja. Johann Christian Poggendorff (1796 - 1877)
Wszystkojest bez sensu, / Wszystko pogmatwane, / Jak te winorośle, / Gąszcze cmentarniane. Jarosław Iwaszkiewicz (1894 - 1980)
Wśród narodów europejskich Polacy są zaliczani do histeryków. Antoni Kępiński
Wtedy dłoń twą wziąłem w dłonie moje, / w oczach naszych wieczny blask zaświecił / i przez świat obłąkany od wojen / szliśmy razem jak dwoje dzieci. Konstanty Ildefons Gałczyński
Wtedy tylko odczuwamy potrzebę przyjemności, gdy z jej braku doznajemy bólu. Epikur z Samos
Wy jesteście przyszłością świata! Wy jesteście nadzieją Kościoła! Wy jesteście moją nadzieją! Jan Paweł II (Karol Wojtyła, ur. 1920)
Wy zaś, jakkolwiek usiądziecie, Muzykantami nie będziecie. Iwan Kryłow (1769 - 1844)
Wybieraj, kogo masz kochać. Cyceron (Cicero Marcus Tullius, 106-43 p.n.e)
Wyboru najlepszego żywota w gronie towarzyszy. Bo jeśliby był nawet najcięższy i najbardziej znojny, uczynią go miłym przez współżycie. Pitagoras
Wybrani są Ci, dla których piękno posiada wyłącznie znaczenie piękna. Oscar Wilde "Przedmowa"
Wybuch miłości jest jak wybuch materii palnych. Im dłużej wstrzymywany, tym silniejszy
Wybudowaliśmy dla siebie klatkę - cywilizację - gdyż byliśmy zdolni do myślenia, a teraz musimy myśleć, ponieważ jesteśmy zamknięci w klatce. Wiem, że na zewnątrz jest świat prawdziwy; trzeba tylko wydostać się z klatki. (Ptasiek) William Wharton
Wybudowałem tak piękne zamki , że ich ruiny mi wystarczą. Jules Renard
Wychowanie to przykład i miłość - nic więcej. abp Stanisław Nowak
Wychowanie żony winno się zaczynać od chwili, gdy włoży ślubną suknię. Koreańskie
Wychowywać to znaczy uczynić niewrażliwym na telewizję. Marshall McLuhan
Wychwalamy cnotę, lecz nienawidzimy jej, lecz uciekamy przed nią, lecz ona marznie, a na tym świecie trzeba mieć ciepło w nogi. Diderot
Wydaje Ci się, że życie kryje tak wiele cudownych niespodzianek, iż możesz sobie pozwolić na niedbałość. Jonathan Caroll - Zaślubiny patyków
Wydaje mi się, że każde społeczeństwo opiera się na śmierci człowieka Oliver Wenden Holms.
Wydaje się, że nie udała się naturze próba ukształtowania na ziemi stworzenia myślącego. Max Born
Wydaje się, że szczęście jest po to, by je dzielić. Jean Racine
Wydaję mi się, że lekceważąc sny, większość z nas cenzuruje niejako znaczną część swojego życia. (Niezawinione Śmierci) William Wharton
Wydarzenia przechodzą ze złych w tragiczne, po czym proces ten cyklicznie powtarza się. Prawo Farnsdicka
Wydatki rosną tak, by dorównać dochodom. Prawo Parkinsona
Wydawało mi się, że dziś wieczorem umrę z rozkoszy; to rozkosz mnie zabija, nie strach. Georges Bataille
Wygląda na to, że moralność stała się sprawą mody: narkotyki i de Sade jednego roku, kakao i dziewictwo - w roku następnym. W. H. Auden
Wygłaszaj wzniosłe zasady, łatwiej wtedy popełniać zdrady. Jan Sztaudynger
Wyjątek nie zmienia zasady. Andreas Laskaratos
Wyjątki rozsławiają regułę.
Wyjątki są liczniejsze od reguł. Prawa Murphy'ego
Wyjątkowej odwagi potrzeba, aby nie poddać się przygnębieniu i dalej trwać. Georges Bataille
Wyjcie ! Poczujecie się młodsi o miliony lat. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Wykarczuj krzewy, a cierń cię nie zrani. Elżbieta I
Wyklęty powstań, ludu ziemi! / Powstańcie, których dręczy głód! Myśl nowa blaski promiennymi / Dziś wiedzie nas na bój, na trud. Eugene Pottier (1816 - 1887)
Wykreślić ze świata przyjaźń... to jakby zgasić słońce na niebie, gdyż niczym lepszym ani piękniejszym, nie obdarzyli nas bogowie. Cyceron (Cicero Marcus Tullius, 106-43 p.n.e)
Wykręcać się od istnienia: to nie umierać, ale już być martwym. Georges Bataille
Wykrzyknik który sflaczał, staje się znakiem zapytania. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Wykształcenie dało ludziom umiejętność czytania, ale nie nauczyło ich umiejętności wyboru lektury. To właśnie jest źródłem sukcesu brukowej literatury. G.M. Travelyan
Wykształcenie nie zastąpi zdrowego rozsądku.
Wykształcenie to umiejętność radzenia sobie z codziennym życiem. dr John G. Hibben, były rektor Princetown University
Wykształcenie wcale nie zabija kobiecości: doktorki są takie głupie jak inne kobiety.
Wyłączenie telewizora da się porównać jedynie z uczuciem błogości przy gaszeniu lampki nocnej. Norman Mailer
Wymagaj od siebie więcej, niż ktokolwiek inny od ciebie wymaga. Henry Ward Beecher
Wymagam od miasta, w którym mam mieszkać: asfaltu, kanalizacji, klucza od bramy, ciepłej wody. Dowcipny i kulturalny jestem sam
Wymagania i wyrzeczenia, które narzuca praca zawodowa, przeobrażają i wzbogacaja świat. Antoine De Saint-Exuprey
Wymiary będą zawsze podane w najmniej użytecznych jednostkach. Prawa Murphy'ego
Wymowa: I milczenie ma odcienie. Fangrat Tadeusz
Wymówka ludożerców: "człowiek to bydlę". Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Wynalazki są rzeczą przypadku i nie mogą być podciągnięte pod żadne prawo. John Stuart Mill
Wyobraźnia dana jest człowiekowi, by mu wynagrodzić to, czym nie jest, a poczucie humoru, by bo pocieszyć że jest, jaki jest. Saki
Wyobraźnia jest ważniejsza od wiedzy. Uczony jest człowiekiem, który wie o rzeczach nie znanych innym i nie ma pojęcia o tym, co znają wszyscy. Albert Einstein (1879 - 1955)
Wyobrażać sobie zbyt wiele to ubóstwo wyobraźni.
Wypiłem duszą duszę kałamarza. Jan Nepomucen Kaminski (1777 - 1855)
Wypita czara goryczy często idzie na zdrowie. Nietyksza
Wyprzeć się tego, co się ma najlepszego, to podłość. Henri Frederic Amiel
Wyrabiamy w sobie obojętność, bezwzględność, nawet pogardę i ostatecznie nienawiść wobec cierpiących, podobnie jak w świecie zwierząt spotykamy liczne wypadki zamęczania na śmierć chorych towarzyszy. Gabriel Marcel
Wyrachowanie na tym polega, aby nie żałować wydatku na to, co warte wydatku. Henryk Sienkiewicz (1846 - 1916)
Wyrachowanie nie wymaga zdolności do matematyki.
Wyrok śmierci podpisany przez analfabetę liczy się podwójnie.
Wyrozumiałość jest najinteligentniejszą z cnót. Pozwalam sobie uważać tę cnotę za jedną z najrzadziej spotykanych, jeśli nie najrzadszą ze wszystkich. Joseph Conrad, właśc. Teodor Józef Konrad Korzeniowski (1857-1924)
Wyrwa po człowieku może być maleńka, np. kalibru 7 mm. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Wysoki to poziom, gdy na głowę ludności przypada pół głowy. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Wyspiarze mórz południowych nie mówią zbyt dobrze po angielsku, ale zasób ich słów wystarczy do podziału filmów amerykańskich na dwa gatunki: pif-paf i cmok-cmok. Marlon Brando
Wyssał z mlekiem matki. Św. Augustyn (Aurelius Augustianus 354-430)
Wystarczą małe rzeczy, aby uszczęśliwić mędrca; głupca natomiast nic nie uraduje. Dlatego jest tak wielu zrozpaczonych. La Rochefoucald
Wystarczy dać komuś nieco więcej swobody, a zaraz zacznie krępować innych.
Wystarczy kobiecie trzy razy powiedzieć, że jest ładna, aby za pierwszym razem podziękowała, uwierzyła za drugim, a wynagrodziła za trzecim. Przysłowie francuskie
Wystarczy potrącić jedną strunę w duszy kobiecej, aby zadźwięczały wszystkie inne.
Wystarczy przestać trzymać się kurczowo naszych problemów, a wtedy nasze życie zacznie płynąć swobodnie. Mędrcy Zen
Wystarczy słowo reszta jest gadaniem. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Wystarczy zwrócić uwagę na człowieka, by stał się na swój sposób piękny. Z. Nałkowska
Wystrzegaj się ludzi jednej książki. Św. Tomasz
Wystrzegajcie się pierwszego odruchu, jest zawsze szlachetny. Charles Maurice de Talleyrand-Perigord (1754 - 1838)
Wyście sobie, a my sobie. Każden sobie rzepkę skrobie. Stanisław Wyspiański (1869 - 1907)
Wyścigi nie zawsze wygrywają najszybsi, a bitwy najsilniejsi - ale tak należy obstawiać. Prawa Murphy'ego
Wytrwała praca pokona wszystko. Wergiliusz
Wyzwolić człowieka to od kilku stuleci ułatwić mu plebejski sposób bycia. Mikołaj Gomez Davilla
Wyzysk - wyższa forma miłości. Słomiński Kazimierz
Wzajemne wiec szkodzenie sobie jest przeciwne naturze, wzajemnym zaś szkodzeniem jest uczucie gniewu i nienawiści. Marek Aurelisz
Wzbogacić się można, nie dodając nic do tego, co się ma, ale ujmując dużo z tego, czego się potrzebuje. Epikur (341-271 p.n.e)
Wzięli go za kogoś innego, ale oddali lojalnie jego własnego trupa. Stanisław Lec
Wzmagają się jedne narody, inne marnieją [...] i jak gońcy przekazują pochodnie życia. Lukrecjusz (Titus Lucretius Carus, ok. 95 - 55 p.n.e)
Z biegiem lat uczymy się rzeczy, których dnie nie znają.
Z bliska życie jest tragedią, ale z daleka to czysta farsa. Charles Chaplin (1889-1977)
Z braku przeciwnika marnieje odwaga. Seneka Młodszy
Z braku sił i chęć jest chwalebna. Owidiusz
Z bronią jest jak z ludźmi, zawsze się psuje kiedy jest najbardziej potrzebna. Paweł Góra
Z cennika: Wtedy słowo w cenie, gdy płatne milczenie. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Z chwilą, gdy uczucie przestaje istnieć, staje się pieniądz czymś. H. Balzak
Z czego powstałeś zależy do genetyki, w co się obrócisz, od polityki. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Z czego się śmiejecie? Z siebie samych się śmiejecie! Nikołaj Gogol (1809 - 1852)
Z czterdziestu słów kobiety zapamiętaj jedno. Armeńskie
Z demokracji należy kpić. Denis de Rougemont
Z deszczu pod rynnę.
Z dobrych uczuć robi się złą literaturę. Andre Gide
Z dowcipów o wariatach można by stworzyć wizerunek niejednego normalnego człowieka.
Z dwóch ludzi, patrzących na świat przez więzienne kraty, jeden widzi tylko błoto, a drugi gwiazdy. Z. Hartingh
Z dwóch rodzajów zła nigdy nie wybierze większego ten, kto może wybrać mniejsze. Platon (właść. Arystokles, ok. 427 - 347 p.n.e)
Z dzieła poznaje się człowieka. Przysłowie ludowe
Z elementarza: Ala ma kota na punkcie złota. Szargan Michał
Z grama korzyści; Z grama korzyści, kilo zawiści. Sztaudynger Jan
Z grzechu żartują tylko głupcy. Wiesław Leon Brudziński
Z grzeczności musiałem udawać, że się nie poznaję na jej oszustwie. Karol Irzykowski
Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają. Andre Maurois
Z historią to jak z pasztetem mięsnym: nie należy się przyglądać, jak się go przyrządza. Aldous Huxley
Z każdej dobrej drogi można zbłądzić. Z każdej złej drogi można zawrócić. Aldona Różanek
Z każdym dniem nieuchronnie powiększa się grono ludzi którzy... mogą mnie pocałować w dupę
Z klasą trzeba się urodzić, albo za ciężkie pieniądze kupić jej pozory. Danielle Steel: Teraz i na zawsze (New and Forever)
Z kobietami trzeba twardo, A nie cackać się z pilardą. Tadeusz Żeleński-Boy (1874 - 1941)
Z koniecznością nawet bogowie nie walczą. Simonides
Z książkami jest tak, jak z ludźmi: bardzo niewielu ma dla nas ogromne znaczenie. Reszta po prostu ginie w tłumie. Wolter
Z księgi przeznaczenia: "A jedni muszą być czopkami". Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Z lekarzami jest jak z winem: im starsi, tym lepsi. Margaret Fuller
Z lenistwa rodzą się dzieła, na jakie nigdy nie zdobyłby się normalnie pracowity człowiek.
Z ludźmi jest tak jak z winem, z czasem niektórzy stają się lepsi. Jan Xxiii
Z mądrym człowiekiem to i pogadać ciekawie. Fiodor Michajłowicz Dostojewski (1821-1881)
Z mego życia poemat - dla Boga. Juliusz Słowacki (1809 - 1849)
Z miłości do ojczyzny wypisują rzeczy, z powodu których obcy wyśmiewają nasz kraj.
Z miłości jest tylko jedno wyjście - ucieczka. Napoleon Bonaparte (1769-1821)
Z miłością dzieje się obecnie jak z duchami - odkąd przestano w nie wierzyć, nikomu się już nie ukazują.
Z miłością jest jak z masłem. Od czasu do czasu trochę chłodu utrzymuje je w świeżości. Achard Marcel (1899-1974)
Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny. Grzegorz J. Gigol
Z możliwego zła nie ma gorszego nad opinię prostaka. Seneka
Z nami skończone(Actum est de nobis). (Actum est de nobis). (Actum est de nobis)
Z naprawdę wielkich, posiadamy tylko jednego wroga - czas. Joseph Conrad (właść. Teodor Józef Konrad Korzeniowski, 1857 - 1924)
Z nastawionymi uszami(Arrectis auribus). (Arrectis auribus). (Arrectis auribus)
Z natury rzeczy (A natura rei). (A natura rei). (A natura rei)
Z nieważnymi sprawami czasem dajemy sobie radę, ważne sprawy nigdy nie są rozwiązywane. Prawo Greshama
Z obcowania z kobietami wyniknąć może tylko ogień albo dym. Przysłowie hiszpańskie
Z ochotą zrzekamy się własnych korzyści, byleśmy zagwarantowaną mieli szkodę bliźniego. Adolf Nowaczyński (1876-1944)
Z otwartej książki - bez przygotowania. (Ad aperturam libri)
Z powodu niesprzyjającej pogody niemiecka rewolucja dokonała się w muzyce.
Z prawdziwą miłością jest jak z pojawieniem się duchów; wszyscy o nich mówią, ale mało kto widział. La Rochefoucauld
Z szybkim upływem czasu należy walczyć prędkim korzystaniem z niego. Lucjusz Anneusz Seneka
Z takich jak my, był Głowacki. Stanisław Wyspiański (1869 - 1907)
Z tej powiastki morał w tym sposobie / Jak ty komu, tak on tobie. Aleksander Fredro (1793 - 1876)
Z trwogi narodu rzadko rodzi się tchórz. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Z tym największy jest ambaras, Żeby dwoje chciało na raz. Tadeusz Żeleński-Boy (1874 - 1941)
Z uśmiechem traktuj siebie, swoje niedociągnięcia, swoją duchową nieporadność. Miej poczucie humoru. Hume G. B
Z wiekiem coraz bardziej jesteśmy doświadczani. Johann Wolfgang von Goethe (1749-1832)
Z władzą nie można flirtować, trzeba ją poślubić. Andre Maleaux
Z własną duszą też trzeba się spotkać.
Z wszystkich dóbr tego świata najchętniej zrzeka się mężczyzna dobrodziejstwa własnych myśli. Feliks Chwalibog
Z wszystkich ludzkich rzeczy tylko wiedza jest nieśmiertelna. Plutarch
Z wszystkiego co kiedykolwiek zostało napisane lubię tylko to co autor napisał własną krwią. Fryderyk Nietzsche
Z wszystkiego można zrobić absurd i barbarzyństwo. Kolakowski
Z wyzwaniem rzucam światu w twarz rękawicę i obserwuję jak upada ten karłowaty olbrzym. Jednak jego upadek nie uciszy mojej nienawiści. Podobny Bogu będę błąkał się wśród obłoków świata... Karol Marks
Z żaru powstaje popiół lub dzieło. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Z życia najlepiej odchodzić jak z uczty: ani spragniony, ani pijany. Arystoteles (384-322 p.n.e)
Z życiem jak ze sztuką w teatrze: ważne nie jak długo trwa, ale jak zagrana, (filozof rzymski). Seneka Młodszy (4 r. p.n.e.-65 r. n.e)
Za cierpienie da Bóg zbawienie. Przysłowie polskie
Za dobrym przyjacielem warto iść nawet w głębiny. Przysłowie koreańskie
Za doświadczenia trzeba w życiu płacić. Jeżeli mamy szczęście, otrzymujemy rabat. Oskar Kokoschka
Za dukata brat sprzeda brata. Przysłowie polskie
Za dużo mówimy o zmianie świata, a za mało świat zmieniamy. Za dużo mówimy o miłości, a za mało kochamy. Ziarnko Janusz
Za duży jest jeden dom na stu mężczyzn, za mały jeden dom na dwie niewiasty. Armeńskie
Za dwadzieścia lat będziesz żałować wielu rzeczy, których nie zrobiłeś, bardziej niż tych, które zrobiłeś. [15] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Za istotę ludzka może uważać się tylko ten, kto chce być wolny. Nikos Kazantzakis
Za każdego trupa zapisujemy śmierci plus. Krzyżykiem na cmentarzu. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Za każdym razem, gdy znosimy ból, możemy sobie rzetelnie powiedzieć, ze to świat, porządek świata wchodzi nam w krew. Simone Weil
Za każdym rogiem czyha kilka nowych kierunków. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Za odwagę trzeba płacić. Strach jest za darmo
Za ołtarze i ogniska domowe walczyć. Cyceron (Marcus Tullius Cicero, 106 - 43 p.n.e)
Za pieniądze można kupić wiele rzeczy - dobrych i złych. Ale wszystkie pieniądze świata nie wystarczyłyby, aby kupić przyjaciela lub zrekompensować jego utratę. G. D. Prentice
Za różane miej te blizny, / Coś dla miłej zniósł ojczyzny. Jan Jurkowski (XVI/XVII w)
Za starym przyjacielem jest jak ze starym płaszczem. Jest bardzo wygodny. Przybrał kształt mojego ciała, doskonale dopasował się do moich wypukłości i nie krępuje moich ruchów, a jedyną oznaką jego obecności jest ciepło, które czuję, gdyż on mnie ogrzewa. Victor Marie Hugo (1802-1885)
Za swe pierwsze słowo uznaję to, że swoboda pisarza nie znosi żadego prawa. Fryderyk Schlegel
Za św. Pawłem proszę was, bracia i siostry: zdrowe zasady miejcie za wzorzec w wierze i miłości w Chrystusie Jezusie. Dobrego depozytu strzeżcie z pomocą Ducha Świętego, który w was mieszka. Wnieście go w trzecie tysiąclecie chrześcijaństwa z dumą i pokorą świadków. Jan Paweł II (Kraków, 15 czerwca 1999)
Za taniochę ludek chętnie drogo płaci. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Za to, co kosztuje jeden nałóg można wychować dwoje dzieci. Benjamin Franklin
Za wiele myśli, / Z takimi ludźmi niebezpiecznie. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Za wiele rozrywek i za wiele pracy w jednakowy sposób wyczerpują i wysuszają nasz umysł.
Za wszystkie głupstwa królów płacą ich narody. Horacy
Za złudzenia płaci się rzeczywistością.
Zaakceptujcie fakty. Zróbcie to, ponieważ akceptacja tego, co się wydarzyło, jest pierwszym krokiem do sprostania ich konsekwencjom. William James
Zabicie czasu to także zbrodnia. Wojnar Bogusław
Zabijajcie ich wszystkich, Bóg rozpozna swoich. Amalric Arnaud (1150? 1226)
Zabijamy czas, nie wiedząc, że to on nas powoli zabija.
Zabijanie jest obojętne, a miłość może obrażać uczucia. Arnie z serialu 13 posterunek
Zabójstwo to ekstremalna forma cenzury. George Bernard Shaw
Zabrania się zabraniać! - hasło rewolty młodzieżowej lat 60
Zachęcam was, abyście coraz bardziej się doskonalili i starali zachować spokój, spełniać własne obowiązki i pracować własnymi rękami. św. Paweł Apostoł
Zachowywaliśmy się tak, jakbyśmy mieli żyć wiecznie, tak jak zresztą każdy myślał w czasach Beatlesów. Nieprawdaż? Któż myślał, że przyjdzie nam umrzeć? Paul McCartney
Zachwyca nas zauważalne piękno, lecz wieczne jest to, co niewidoczne. Marie von Ebner-Eschenbach (1830-1916)
Zacną kobietę poznać po tym, co robi, zacnego mężczyznę po tym, czego nie robi.
Zacząłbym wierzyć w Boga, ale odstrasza mnie ogromna ilość pośredników.
Zacznij od własnych Larów. (Od własnego domu - od siebie) ( A tuo Lare incipe)
Zaczyna się od nieostrożności, a kończy na niegodziwości.
Zaczynaj od rzeczy małych, jeżeli chcesz być wielkim. Zakładaj głęboki fundament pokory, skoro zamierzasz budować wysoko
Zaczynaj od siebie, zanim będziesz mówił o innych.
Zaczynaj wszelką modlitwę, czy to myślną czy ustną, od stawienia się w obecności Bożej. Od tego prawidła nie odstępuj nigdy, a przekonasz się wkrótce, jak bardzo ci ono pożyteczne. św. Franciszek Salezy
Zadaj sobie pytanie, czy to, co robisz dzisiaj, przybliża cię do tego, co chcesz robić jutro. H. Jackson Brown
Zadaniem przyjaciela jest być po twojej stronie, kiedy nie masz racji. Prawie wszyscy są po twojej stronie kiedy masz rację. Mark Twain (właśc. Samuel Langhorne Clemens, 1835-1910)
Zadaniem szkoły ludowej dla niemieckiej ludności Wschodu ma być tylko: proste liczenie najwyżej do 500, pisanie nazwiska... czytania nie uważam za konieczne. Heinrich Himmler (jeden z przywódców III Rzeszy)
Zadłużenie jest najgorszą formą ubóstwa. Fuller Thomas
Zadowoleni rzadko pociągają tłumy.
Zagłębiłem stopy w pustynię, której miraż mamił jak wróg. Niesyt chwały, chciwy niebezpieczeństw, deptałem horyzonty al-Kulab, kiedy czas góry równał chcąc odnaleźć i pożreć mnie. I ujrzałem wróble w locie chyżym, śmielszym od wilczych kłów. Słyszałem stado w gałęziach a ich szpony rozdarły mnie. Frank Herbert "Diuna"
Zaiste prawdziwym skarbem Kościoła jest Ewangelia... Marcin Luter
Zaiste, drżę o swój kraj, gdy pomyślę, że Bóg jest sprawiedliwy. (Jefferson). (Jefferson)
Zaiste, wariat na swobodzie największą klęską jest w przyrodzie. Czesław Miłosz (ur. 1911)
Zając LUBI buraczki - takie jest zdanie kucharza. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Zajmować się biologią oznacza podglądać Boga przy akcie stworzenia. Walter Nernst
Zajrzyj w siebie! W twoim wnętrzu jest źródło, które nigdy nie wyschnie, jeśli potrafisz je odszukać. Marek Aureliusz (Marcus Aurelius Antoninus, 121 - 180)
Zakalec: Zawał nie do odratowania. Malicki Wiesław
Zakaz to najlepsza propaganda. Jan Sztaudynger
Zakłada ciemne okulary, żeby go nie rozpoznano. Coco Chanel
Zakochaj się, a każdy wszędzie, wszystkie rzeczy, wszystkie słowa oznaczać będą miłość. Jonathan Carroll - Poza ciszą
Zakochana para jest jak wschód lub zachód słońca, zjawisko codzienne, ale rzadko widywane. Samuel Butler (1835-1902)
Zakochani są jak szaleńcy. Titus Maccius Plautus (ok. 250 - 184 p.n.e)
Zakochani z rozumu obrani. S. J. Lec
Zakochany jest jak człowiek w lesie - zapatrzył się na jedno drzewo.
Zakończenie wojny nie przyniosło Polakom wyzwolenia, tam w tej przesmutnej środkowo-wschodniej Europie, stało się ono wymianą jednej nocy na drugą, wymianą zbirów Hitlera na zbirów Stalina. Gdy w kawiarniach paryskich rozmaite szlachetne duchy witały radosnym pieniem "wydobycie się ludu polskiego z feudalnego ucisku", w Polsce po prostu ten sam zapalony papieros przechodził z ręki do ręki, by przypiekać nadal człowieczą skórę. Witold Gombrowicz (1904-1969) - "Testament"
Zakuty łeb myśli po łebkach. Stanisław Tym
Zaloty - polowanie na panie. Jan Sztaudynger
Zamach na dyktatora mody potępią wszystkie żurnale.
Zamierzam spotkać się dzisiaj z ludźmi, którzy zbyt wiele mówią, z ludźmi samolubnymi, egoistami i niewdzięcznikami. To mnie jednak nie zaskoczy i nie zdziwi, ponieważ nie umiem wyobrazić sobie świata bez ludzi tego rodzaju. Marek Aureliusz (Marcus Aurelius Antoninus, 121 - 180)
Zamknij drzwi twego a będziesz żył w pokoju. Tomasz a Kempis
Zamknij oczy. Ale nie umieraj, masz prawo do płaczu. A potem wstań i walcz o następny dzień. Anna Kamińska
Zaniedbasz, to stracisz. Konfucjusz
Zanika rękodzieło. Nawet w zbrodni. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Zanim coś powiesz - weź głęboki oddech. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Zanim kobieta raz się ubierze, to niebo zachmurzy się i wypogodzi się siedem razy. Perskie
Zanim nastąpi poprawa będzie jeszcze gorzej - kto powiedział, że w ogóle nastąpi poprawa? Prawa Ehrmana
Zanim pozna się smak miłości, trzeba zrozumieć jej koncepcję. Brigitte Bardot
Zaobserwowałem, że aby osiągnąć coś na tym świecie, trzeba udawać głupiego. Monteskiusz
Zapadła cisza gęsta jak krew. Jonathan Carroll - Poza ciszą
Zapamiętaj też to ważne słowo, jedno z pierwszych, jakiego się nauczyłeś: PATRZ. Robert Fulghum
Zapasy najczęściej gromadzą się za pasem. Lech Nawrocki
Zapominacie, że owoce należą do wszystkich, a ziemia - nie należy do nikogo. Jean-Jacques Rosseau (1712 - 1778)
Zapominanie o sobie może być objawem cnoty lub sklerozy.
Zaprawdę nie ma na całym świecie nic piękniejszego niż widok dwóch przyjaznych dusz, które przebywając stale ze sobą, wciąż poznają swoje potrzeby i coraz większe tajemnice życia drugiej osoby. Phillips Brooks
Zaprawdę powiadam wam kłamstwo jest niekiedy pożyteczne. Dostojewski Fiodor
Zaprowadź mnie do łazienki a powiem ci jak wygląda cały twój dom.
Zapytałam dziecko niosące świeczkę: - Skąd pochodzi to światło? Chłopczyk natychmiast ją zdmuchnął. -Powiedz mi, dokąd teraz odeszło - odparł. -Wtedy ja powiem ci skąd pochodzi. Jonathan Carroll - Poza ciszą
Zarabiając na chleb pamiętaj o podzieleniu się kromka z tymi, którzy maja mniej szczęścia. [155] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Zaraz donosiciel! Po prostu lubi się spowiadać z cudzych grzechów. Wiesław Leon Brudziński
Zaraza, choroba i wojna miejsce to nawiedzają./ Nic wiecznie trwać nie może;/ tę prawdę wszyscy znają./ Trawimy czas cenny i siły/ śmierć sobie wzajemnie zadając./ Nikt nie jest nigdzie bezpieczny,/ losu swego nie znając. Dean R. Koontz
Zarażeni śmiercią. Kazimierz Wyka
Zarozumiałość zasiada do śniadania z obfitością, do obiadu z biedą, a do kolacji z nędzą. Beniamin Franklin
Zarówno dobre i złe nastroje - przychodzą i przemijają. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Zarówno najwyższa, jak i najniższa forma krytyki jest pewnego rodzaju autobiografią. Oscar Wilde "Przedmowa"
Zarówno szczęście, jak i nieszczęście ma swoja siedzibę w duszy. Demokryt z Abdery
Zarówno w metropolii, jak w wiosce nadal najbardziej ulubionym widowiskiem jest upadek któregoś z bliźnich. Emil Cioran
Zasada twórczej niekompetencji Petera: Zawsze sprawiaj wrażenie, że osiągnąłeś już swój poziom niekompetencji.
Zasadę, na mocy której każda zmiana, jeśli jest korzystna, zostaje zachowana, nazwałem "doborem naturalnym", by wskazać na jej stosunek do doboru przeprowadzonego przez człowieka. Charles Darwin (1809 - 1882)
Zaskoczenie i zdziwienie są początkiem zrozumienia. Ortega y Gasset
Zasługi i błędy człowieka ważyć trzeba na dwóch osobnych szalach, nie przekreślając zasług z powodu błędów. maksyma Jerzego Waldorfa
Zasługi i narzeczone szybko się starzeją. Hinduskie
Zastanawiam się, czy inne psy uważają pudle za członków dziwacznej sekty religijnej. Rita Rudner
Zaszczytniej jest dla kobiety mieć u swych stóp lwa niż mopsa. Henryk Sienkiewicz (1846 - 1916)
Zauważając moje istnienie w tym świecie wierzę, że w takiej czy innej postaci będę istniał zawsze. Benjamin Franklin (1706-1790)
zawierzyć Mu, pozostawać w milczącym słuchaniu Jego Słowa,.
Zawieś swoje życie o jakąś gwiazdę, a noc ci nie zaszkodzi. Phil Bosmans
Zawiść jest raną duszy Seneka.
Zawodowcy są przewidywalni - strzeż się amatorów.
Zawód pedagoga jest jednym z najbardziej niewdzięcznych zawodów na świecie. Uczysz wbrew temu, którego uczysz. (...) I jeśli w tym zawodzie jest coś z powołania, to to, że uczysz pomimo wszystko wytrwale, wiedząc, że zostaniesz doceniona przez ucznia dopiero w przyszłości. s.16 Zofia Kucówna - Zatrzymać czas
Zawrót głowy od sukcesów. Józef Stalin (właśc. Iosif Dżugaszwili, 1879 - 1953)
Zawsze bądź szlachetny. Bądź do pomocy gotowy. Johann Wolfgang Goethe
Zawsze bez wątpienia człowiek będzie rządzony. Józef de Maistre
Zawsze istnieje człowiek bardziej cierpiący od ciebie. Ezop
Zawsze istnieje moment, kiedy ciekawość staje się grzechem. France Anatol
Zawsze istnieje niebezpieczeństwo, że zbytnia troska o los mniejszości oderwie nas od myślenia o potrzebach większości. William Hardcastle
Zawsze jest lepiej, żeby ten, kto wzbudza w nas strach, bał się nas bardziej. Umberto Eco (1932-?)
Zawsze jestem gotów się uczyć, chociaż nie zawsze chcę, żeby mnie uczono. Winston S. Churchill
Zawsze kiedy jedni odzyskują wolność, inni ją tracą.
Zawsze kochaj sąsiada. Ale zawsze wybieraj sobie dobre sąsiedztwo. Robert Fulghum
Zawsze lubimy tych, którzy nas podziwiają, lecz nie zawsze lubimy tych, których my podziwiamy.
Zawsze łatwo pisać rozwlekle: zwięzłość - oto co zabiera czas. Henri Alain
Zawsze mamy dość siły, aby znieść cudze nieszczęście. Francois de la Rochefoucauld (1613 - 1680)
Zawsze mamy w sobie więcej, niż na to wyglądamy. Stefan Pacek
Zawsze mi się wydawało, że każde poczęcie jest niepokalane, że w dogmacie dziewictwa Bogarodzicy wyrażona jest cała idea macierzyństwa. Borys Pasternak
Zawsze mnie dziwi brak wiary u pobożnych i logiki u rozumnych.
Zawsze można być wyżej powieszonym. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Zawsze można zaczynać od nowa; nic dziwnego, że tylu ludzi drepce w kółko.
Zawsze mów innym co do nich czujesz, będziesz czuć się lepiej wiedząc że oni o tym wiedzą.
Zawsze nam się wydaje, żeśmy coś zrobili, ale wstrzymujemy się, kiedy pomoc jest najbardziej potrzebna. Erich Maria Remrque "Łuk Triumfalny"
Zawsze nazywał w myśli morze la mar, bo tak nazywają je ludzie po hiszpańsku, gdy je kochają. Czasami ci, co je kochają, mówią o nim złe słowa, ale zawsze tak, jakby chodziło o kobietę. Niektórzy młodzi rybacy - ci, co używali bój jako pływaków do linek i mieli motorówki kupione wtedy, gdy wątroby rekinów przyniosły im dużo pieniędzy - mówili o nim el mar, co jest rodzaju męskiego. Mówili o nim jak o przeciwniku bądź miejscu, bądź nawet wrogu. Ale stary zawsze myślał o nim w rodzaju żeńskim, jako o czymś, co udziela lub odmawia wielkich łask, a jeśli robi rzeczy straszne i złe, to dlatego, że nie może inaczej. "Księżyc działa na nią jak na kobietę". Ernest Hemingway
Zawsze nudzą nas ci, których nudzimy my. Edward Morgan Forster
Zawsze opłaca się kochać kogoś bezinteresownie. Karol Kraft
Zawsze otwarte, zawsze czuwające oczy mojej duszy. Dionisios Solomos
Zawsze pamiętaj komplementy jakie prawią ci inni, zapomnij o docinkach.
Zawsze piękniejszą odpowiedź dostanie, kto zada piękniejsze pytanie. E. E. Cummings
Zawsze przebaczaj swoim wrogom: nic nie zdoła bardziej ich rozzłościć. Oscar Wilde
Zawsze rób notatki, to dowód, że pracujesz - w przypadku jakichkolwiek wątpliwości, staraj się wyglądać przekonywująco. Zasady Finagle'a
Zawsze się wraca do pierwszych miłości. Theodor Fontane (1819-1898)
Zawsze się znajdzie odpowiednia filozofia do braku odwagi. Albert Camus (1913-1960)
Zawsze staram się widzieć w każdym jego najlepsze strony - to mi oszczędza wielu kłopotów. Rudyard Kipling (1865 - 1936)
Zawsze takie Rzeczypospolite będą, jakie ich młodzieży chowanie. Jan Zamoyski (1542 - 1605)
Zawsze trzeba podejmować ryzyko. Tylko wtedy uda nam się pojąć, jakim wielkim cudem jest życie, gdy będziemy gotowi przyjąć niespodzianki jakie niesie nam los. Borys Pasternak
Zawsze twierdziłem, że gdy się prawdziwie kogoś kocha, wierność nie jest żadną zasługą. Casanova (1725-1798)
Zawsze udawaj, że jesteś dobry, a oszukasz nawet Boga.
Zawsze ufaj drugiemu człowiekowi. Ale zawsze znacz karty. Robert Fulghum
Zawsze uważałam, że wypływające z przyjaźni korzyści, ulgi i wygody polegają na tym, że nie potrzeba nic wyjaśniać. Katherine Mansfield
Zawsze wieczorem doświadczysz radości, jeśli dzień spędzisz owocnie. Tomasz a Kempis
Zawsze wymyślamy sobie nasze dzieci.
Zawsze! Nigdy! A cmentarze? Nemer Ibn El Barud
Zawsze, ilekroć człowiek się śmieje, przedłuża swoje życie. C. Malaparte
Zawsze, ilekroć kieruje nami chęć, by wszystko na siłę poprawiać i ulepszać, niemal z definicji skazani jesteśmy na przegraną. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Zawsze, jak magnes opiłki żelaza, przyciągałem wariatów. Stanisław Lem
Zawsze, kiedy masz właśnie coś zrobić, okazuje się, że najpierw musisz zrobić coś innego. Prawa Murphy'ego
Zawsze, kiedy wydaje ci się, że będzie dobrze - kompletnie się mylisz. Zawsze, kiedy wydaje ci się, że będzie źle też się mylisz - będzie jeszcze gorzej. Prawa Murphy'ego
Zawżdy znajdzie przyczynę, kto zdobyczy pragnie. - Według mnie ten najlepszy, co się najmniej chwali. Ignacy Krasicki (1735 - 1801)
Zazdrosny kocha więcej, ufny kocha lepiej. Molier
Zazdrosny sobie samemu szkodzi. Demokryt
Zazdrość to najważniejszy czynnik miłości. Bałucki Michał, pseud. Elpidon, Załęga (1837-1901)
Zazdrość to namiętność, Która żarliwie szuka tego, co powoduje cierpienie. Friedrich Schleiermacher (1768 - 1834)
Zazwyczaj kultura wzbogaca się dzięki tym książkom, na których wydawcy stracili pieniądze. Margaret Fuller
Zazwyczaj spełnianie obowiązków odpędza strach. Baudelaire Charles
Zazwyczaj wolę przysłuchiwać się dyskusji innych. Uczę się wtedy czegoś nowego, mimo ze i tak wszystko zapominam
Ząb czasu, jedyny ząb, któremu nie zagraża próchnica. Krzysztof Chyła
Zbliżając się do Światła, dusza staje się światłością. Grzegorz z Nyssy, święty (335-399)
Zbrodnia nie może mieć uzasadnienia. Liwiusz Tytus
Zbyt często czyste sumienie jest tylko rezultatem marnej pamięci. Św. Ambroży
Zbyt dobrze znam ludzi, aby nie dostrzec, że obrażony zawsze przebacza, ale obrażający nigdy. Jean-Jacques Rosseau (1712 - 1778)
Zbyt prawdziwe, żeby było dobre. George Bernard Shaw (1856 - 1950)
Zbyt stary jestem, by tylko się bawić, zbyt młody jeszcze, by nie pragnąć niczego.
Zbytkiem słodyczy na ziemi Jesteśmy nieszczęśliwemi. Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Zbytnia stałość w amorach to zgryzot przyczyna.
Zdanie to największa forma literacka. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Zdarza się czasem w życiu wielkie i silne uczucie. I zawsze jest w nim cząstka litości. Przedmiot naszego uwielbienia wydaje nam się skrzywdzoną ofiarą tym bardziej, im bardziej kochamy. Borys Pasternak
Zdarza się, że nasze dłonie są puste, ale serce zawsze pełne i możemy rozdawać z nich hojnie różne wspaniałości: ciepło, dobro, pociechę, radość... F. H. Burnett
Zdarzają się sytuacje, w których być rozsądnym znaczy być tchórzem. Marie van Ebner-Eschenbach
Zdechnę ja i pchły moje! Henryk Sienkiewicz (1846 - 1916)
Zdecydowaliśmy się w ciągu nadchodzących dziesięciu lat polecieć na Księżyc i dokonać innych rzeczy nie dlatego, że są łatwe, ale właśnie dlatego, że są trudne, a przez to zmusza nas do lepszej organizacji i wykorzystania wszystkich naszych umiejętności. Jesteśmy gotowi sprostać temu wyzwaniu, nie chcemy odkładać tego na później i zamierzamy odnieść zwycięstwo. John F. Kennedy 1962
Zdolności oznaczają, że coś potrafimy robić. Robimy zaś to, na czym nam zależy. A nasz stosunek do tego, co robimy, decyduje o tym, czy spisujemy się dobrze, czy źle. Lou Holtz
Zdolność człowieka do dawania siebie innym ludziom jest poezją w prozie życia. Sigmund Freud (1856 - 1939)
Zdolność doznawania przyjemności jest dowodem siły. Arystoteles (384 - 322 p.n.e)
Zdolność myślenia nie zna granic. Albert Jacguard
Zdrada to cios, którego nie oczekujesz. Jeśli dobrze poznasz swoje serce, to nigdy Ci takiego ciosu nie zada. Będziesz bowiem znał jego najtajniejsze marzenia i jego tęsknoty, i będziesz je szanował. Nikt nie może uciec przed własnym sercem. Dlatego lepiej słuchać, co ono mówi. Aby żaden niespodziewany cios nigdy Cię nie dosięgnął. Paulo Coelho
Zdradę lubię, zdrajców nienawidzę. Cezar Juliusz
Zdradzona miłość kobiety jest to zdradzona sprawa ludzkości. (Tomasz) Adolf Dygasiński (1839-1902)
Zdrowie chętniej widzi, gdy ciało tańczy, niż gdy pisze. Georg Christoph Lichtenberg (1742 - 1799)
Zdrowie jest najpierwszym darem, uroda drugim a bogactwo trzecim. Platon
Zdrowie jest tym czynnikiem, który daje poczucie, iż właśnie jesteśmy w najlepszym okresie naszego życia. Franklin Pierce Adams
Zdrowy rozsądek może zastąpić prawie każdy stopień wykształcenia, lecz żadne wykształcenie zdrowego rozsądku. Arthur Shopenhauer
Zdrowy rozsądek to rzecz, której każdy potrzebuje, mało kto posiada, a nikt nie wie, że mu brakuje. Benjamin Franklin (1706-1790)
Zdrowy rozsądek to zbiór uprzedzeń nabytych do osiemnastego roku życia. Albert Einstein (1879 - 1955)
Zdrowy rozsądek uratuje cię od nikczemności, ale nie uratuje cię od rozpaczy.
Zdrowy żebrak jest szczęśliwszy niż chory król. Arthur Schopenhauer
Zdumiewa mnie, jak wielu ludzi czuje się zdanych na łaskę nieznanych mocy i jak pieczołowicie to ukrywa. C.G. Jung
Zdziwienie, zaskoczenie to początek zrozumienia. To specyficzny i ekskluzywny sport i luksus intelektualistów. Dlatego też charakterystycznym dla nich gestem jest patrzenie na świat rozszerzonymi ze zdziwienia źrenicami. Cały otaczający nas świat jest dziwny i cudowny, jeśli nań spojrzeć szeroko otwartymi oczami. To właśnie, uleganie radosnemu zdziwieniu, jest rozkoszą dla futbolisty niedostępną, natomiast dzięki niej intelektualista idzie przez życie pogrążony w nie kończącym się, wizjonerskim upojeniu, którego oznaką zewnętrzną jest zdziwienie widoczne w oczach. Dlatego też dla starożytnych symbolem Minerwy była sowa, ptak, którego oczy są zawsze szeroko otwarte, jak gdyby w niemym zdziwieniu. José Ortega y Gasset
Ze stołu pańskiego spada czasem biesiadnik. S. J. Lec
Ze strachu, jaki przeżywa ludzkość można całkiem przyjemnie żyć; trzeba tylko o nim pisać. Jean Giono
Ze swoją nienawiścią trzeba się czasem przespać.
Ze szczęściem bywa czasami tak jak z okularami, szuka sie ich, a one siedzą na nosie. Tak blisko! Phil Bosmans
Ze śmierci objęć nikt uciec nie zdoła,/ choć cię wciągnęła gonitwa wesoła./ Psów śmierci sfora radośnie bieży./ Pies każdy w uśmiechu swoje zęby szczerzy./ Gonitwa ma kres swój; psy mięsa pragną./ Wszystko się skończy gdy cię dopadną. Dean R. Koontz
Ze świata tego każdy ma tyle, ile sam sobie weźmie. Boccaccio Giovanni
Ze wspomnieniem można żyć jak inni, którzy straty nie ponieśli. Można śmiać się i żartować, cieszyć się lub kłopotać tysiącem drobnych, błahych spraw. Z początku rana otwarta doskwiera nieznośnie, lecz życie szybko zadeptuje murawę na grobie, zabliźnia ranę na sercu i toczy się dalej, jak gdyby wszystko tak właśnie być miało. Zofia Kossak - Dziedzictwo
Ze wszystkich darów najoszczędniej należy używać miłości Ninon de Lenclos.
Ze wszystkich domowych środków leczniczych najlepszym jest dobra żona. Frank Hubbard
Ze wszystkich dróg prowadzących do osiągnięcia szczęścia w życiu, żadna nie jest tak skuteczna, tak owocna i tak słodka jak przyjażń. Epikur (341-271 p.n.e)
Ze wszystkich kobiet świata najpiękniejsza jest noc. Konstanty Ildefons Gałczyński
Ze wszystkich płaszczy najbarwniejsza jest jesionka. Włodzimierz Scisłowski
Ze wszystkich poważnych rzeczy małżeństwo jest największym błazeństwem. Pierre Augustin Caron de Beumarchais (1932 - 1799)
Ze wszystkich ruin świata, bez wątpienia najbardziej smutną jest ruina człowieka. Theophile Gautier
Ze wszystkich rzeczy wiecznych - miłość jest tą, która trwa najkrócej. Molier
Ze wszystkich stron mrok nas otacza. Bolesław Prus
Ze wszystkich stworzeń na świecie jeden tylko człowiek umie się śmiać, choć właśnie on ma do tego najmniej powodów. Ernest Hemingway
Ze złem trzeba walczyć, bo zło nie tylko uderzy w prawy i lewy policzek, ale może i głowę razem z policzkami oderwać. ks. Twardowski
Zegar nie bije dla tych, co szczęśliwi! Friedrich Schiller (1759 - 1805)
Zegar skraca czas. Regulski Antoni
Zegar tyka. Wszystkich. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Zegar: Czas w konserwie. Regulski Antoni
Zemsta koi serce nie bardziej niż słona woda pragnienie. Walter Weckler
Zemsta to marnotrawienie energii. Kąkolewski Krzysztof
Zepsuta kobieta należy do tego rodzaju istot, których mężczyźni nigdy nie mają dosyć. Oscar Wilde (Fingal O'Flahertie Wills, 1854-1900)
Zepsute państwo mnoży ustawy. Tacyt (Publius Cornelius Tacitus, ok. 55 - ok. 120)
Zero do zera, a będzie kariera. Sztaudynger Jan
Zero nienawidzi innych liczb. Sigmund Freud
Zeszyj dziurkę, póki mała - Mama Zosię przestrzegała. Stanisław Jachowicz (1796 - 1857)
Zez to jednak nie to samo co spojrzenie z ukosa. Czarny Jan
Zgasł i to na świeczniku. Piekarski W
Zgińcie, me pieśni - wstańcie, Czyny moje! Zygmunt Krasiński (1812 - 1859)
Zgoda: Nie ma nic lepszego od zgody. Pittakos
Zgubiły go błędy. Które zwalczał. Władysław Piekarski - aforysta
Ziemia dla jednych jest matką, a dla drugich macochą. Ezop, Aísopos (VI w. p.n.e)
Ziemia jest kolebką ludzkości, ale nie można wiecznie żyć w kolebce. Konstanty Ciołkowski
Ziemia to kropka pod znakiem zapytania. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Ziemia wciąż traci grunt pod nogami. Zybura Urszula
Ziemia, planeta ludzi. Jean Paul Sartre (filozof francuski, 1905 - 1980)
Zima jak troska, długo trwa, a lato jak szczęście, mija chwilą. Maria Rodziewiczówna
Zła to odpłata nauczycielowi, gdy się zawsze jeno uczniem pozostaje. Friedrich Nietzsche (1844 - 1900)
Złamał sobie życie! I ma teraz dwa oddzielne, bardzo przyjemne życia. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Złe nie śpi, natomiast dobre zasypia bardzo często. Stefan Kisielewski
Złe się zwykle mści, ale dobre niekoniecznie się wynagradza. Złe ma silniejsze konsekwencje. Karol Irzykowski
Złe siodło kaleczy grzbiet konia; zła kobieta niszczy gospodarstwo domowe. Ordoskie
Zło jest niezrozumieniem dobra.
Zło jest-ci to żadna natura, a nazwa ta nie oznacza niczego innego jak tylko brak dobra. Św. Augustyn (Aurelius Augustianus 354-430)
Zło nie jest tym co wchodzi do ust człowieka. Zło jest tym, co z nich wychodzi. Paulo Coelho
Zło niewątpliwie jest tylko jedno: krzywda bliźniego. Człowiek - jest to rzecz święta, której krzywdzić nikomu nie wolno. Stefan Żeromski (1864 - 1925)
Zło płynie niemal zawsze z niewiedzy, dobra wola zaś może wyrządzić tyleż szkód, co niegodziwość, jeśli nie jest oświecona. Ludzie są raczej dobrzy, niż źli, i w gruncie rzeczy nie o to chodzi... Albert Camus (1913-1960)
Zło rzuca silniejszy czar niż dobro. Rinser
Zło samo w sobie jest karą. Kołda Eugeniusz
Zło to jest właśnie to, co popełniają inni. Sidonie Gabrielle Colette
Zło ukrywane rośnie. Wergiliusz
Złorzeczenia to jedyny język rozumiany przez wszystkich programistów. Postulat Troutmana
Złość jest chorobą duszy. Eliza Orzeszkowa
Złota zasada Murphy'ego - zasady określa ten kto ma złoto. Prawa Murphy'ego
Złoto nie śniedzieje. Safona
Złoto otwiera wszystkie drzwi. (Auro quaeque ianua panditur).
Złoto potrafi zabałamucić nawet uczciwego człowieka. Safona
Złoto równa narody. Teogonis
Złoto szkodliwsze jest od żelaza. Owidiusz
Złoto znaczy więcej niż dwudziestu mówców. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Złoto: Kiedy przemawia złoto elokwencja jest bezsilna. Erazm z Rotterdamu
Złoty cielec jest tylko pewną odmianą bydła.
Złudzenie to westchnienie wyobraźni. Ramón Gómez de la Serna (1888-1963)
Zły człowiek nie chce mieć prawdy Ewangelii przed sobą, lecz za sobą. Gdy są te prawdy przed tobą, to cię prowadzą, a gdy za tobą to cię obarczają. Św. Augustyn (Aurelius Augustianus 354-430)
Zły człowiek to taki, który umie przyjąć, ale nie umie oddać. Plautus
Zły los może ci odebrać bogactwa, ale nie ducha. Lucjusz Anneusz Seneka
Zły mąż bywa niekiedy dobrym ojcem, zła żona nigdy nie będzie dobra matką. Przysłowie chińskie
Zły początek zły koniec przynosi. Eurypides (ok. 480-407/406 p.n.e)
Złym się nie podobać wielka to jest chwała. Augustyn z Hippony
Złymi świadkami są oczy i uszy dla ludzi, którzy maja dusze barbarzyńców. Heraklit z Efezu
Zmarli opuszczają nas, ale i my ich opuszczamy. Henryk Sienkiewicz (1846 - 1916)
Zmarszczka: Fala na rzece czaru. Bartoszewski Wojciech
Zmarszczki: Okopy skóry. Tucholsky Kurt
Zmartwienie całego dnia zaczyna się od wina wypitego rano, zmartwienie całego roku - od ciasnych butów noworocznych, a nieszczęście całego życia- od wprowadzenia do domu złej żony. Koreańskie
Zmartwychwstać mogą jedynie trupy. Żywym trudniej. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Zmiana osobowości wymaga ciągłej walki z samym sobą, bo w człowieku kłócą się dwa uczucia: determinacja, by zmienić skórę i pragnienie pozostania we własnej. Gabriel Garcia Marquez
Zmienna i zawsze niestała kobieta. Wergiliusz
Zmysły mają zbyt krótkie skrzydła w stosunku do nieśmiertelnego lotu ducha. Goethe Johann Wolfgang Von
Zna się tylko to, co się oswoi. Antoine de Saint-Exupery (1900-1944)
Znaczna część mojego życia byłaby pusta bez mojego męża. Mam uczucie, że wiele rzeczy nie przydarzyłoby mi się tak naprawdę, gdybym mu o nich nie powiedziała. Anna Quindlen
Znacznie łatwiej zachować przez całe życie wierność sercu niż rozsądkowi. Georges Braque (1882-1963), malarz francuski
Znają siebie jedynie ludzie płytcy. Oscar Wilde (1856 - 1900)
Znajdujesz to, czego szukasz, umyka Ci zaś to, co zaniedbujesz. Sokrates
Znajdź czas na pracę - jest to cena sukcesu. Znajdź czas na zadumę - jest to źródłem siły. Znajdź czas na zabawę - jest to tajemnica wiecznej młodości. Znajdź czas na czytanie - jest to studnia wiedzy. Znajdź czas, aby być wesołym - jest to droga szczęścia. Znajdź czas, aby marzyć - jest to dotknięciem gwiazd. Znajdź czas, aby kochać i być kochanym - jest to przywilejem bogów. Znajdź czas, aby się rozejrzeć - bowiem dzień jest zbyt krótki, aby być zapatrzonym jedynie w siebie. Znajdź czas, aby się śmiać - jest to muzyka duszy. Przysłowie Irlandzkie
Znajomość Boga bez znajomości własnej nędzy rodzi pychę. Znajomość własnej nędzy bez znajomości Boga rodzi rozpacz. Blaise Pascal
Znajomy: ktoś, kogo znamy dostatecznie dobrze, żeby od niego pożyczać, ale niewystarczająco dobrze, żeby jemu pożyczać.
Znakomici lekarze nie leczą się u siebie samych, gdyż zbyt wiele by ich to kosztowało.
Znaleźliśmy wroga. Jesteśmy nim my sami. Pogo, postać komiksowa
Znali się z sobą niedługo, lecz wiele. Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Znam dobrze mężczyzn, ten ród krokodyli. Aleksander Fredro
Znam ludzi, którzy wiedzą, ze nic nie wiedzą, ale nie są Sokratesami.
Znam nawet nieśmiertelne łkania. Alfred Musset (1810 - 1857)
Znam starodawny toast, wart złota dla swej piękności: "Obyś nie spotkał przyjaciela, gdy będziesz wchodził na górę powodzenia". Mark Twain
Znane są tysiące sposobów zabijania czasu, ale nikt nie wie, jak go wskrzesić. Albert Einstein (1879 - 1955)
Znasz hasło do swojego wnętrza? Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Znawca flirtuje na plaży z najbledszą dziewczyną, gdyż ona ma przed sobą najwięcej urlop Marcello Mastoroianni (1924-1996). (1924-1996). (1924-1996)
Znawca: specjalista, który wie wszystko o czymś i nie wie nic o czymkolwiek innym. Ambrose Bierce (1842 - 1914)
Zniknęła gdzieś tajemnica, oczekiwania, pytania i emocje. Nieosiągalne, podane na rozgrzanej patelni, stało się prozą. Topless po polsku - Wojciech Mann w: Elle VII 97
Zniszcz ziarno zła, bo wyrośnie i zniszczy Ciebie. Ezop
Znosić zło jest sposobem, aby je zniszczyć. Antoine de Saint-Exupery (1900-1944)
Znosiłem jak anioł cierpliwie / Ból wszelki, o ile był... cudzy / A teraz ogromnie się dziwię, / Że mogą mój znosić tak drudzy. Lucjan Rydel
Zobaczyć swe nazwisko w druku! Niejeden tylko po to gotów popełnić zbrodnię. Gustaw Flaubert
Zobaczyć świat w ziarenku, I niebo w dzikiej lilii, Pomieścić nieskończoność w ręku, I wieczność w jednej chwili. William Blake
Zoo to dom wariatów dla zwierząt. Serna Gomez De La
Został - mówiła z dumą zimą trzydziestego dziewiątego roku, gdy tylu jego kolegów z harcerstwa ruszyło w Karpaty, dalej przez Rumunię na Zachód. Nie ruszył się nie tylko dlatego, że zostałaby sama; został, bo widział przygodową pozę tych, którzy szli, bo rozumiał, że tu będzie trudniej i "ważniej". Roman Bratny
Zostawanie na emigracji dla zarobków jest uzasadnione, lecz zostawanie na emigracji ze względów politycznych jest dziś straszliwym błazeństwem. Stanisław Cat-Mackiewicz
Zostawić świat nieco lepszym: lepszym o zdrowe dziecko, grządkę w ogrodzie lub lepsze warunki społeczne - to znaczy odnieść sukces. Ralph Waldo Emerson
Zostawmy piękne kobiety mężczyznom bez fantazji. Marcel Proust (1871-1922)
Zraniona miłość może wywołać takie same skutki co nienawiść. Monteskiusz
Zrobiłem to, powiada moja pamięć. Nie mogłem zrobić tego - powiada moja duma i jest nieubłagana. W końcu - pamięć ulega. Aforyzmy F. Nietsche
Zrozumieć - przebaczyć. Terencjusz (Publius Terentius Afer, ok. 190 - ok. 159 p.n.e)
Zrozumieć samego siebie to być zdolnym do opowiadania o samym sobie historii zrozumiałych i zarazem możliwych do przyjęcia przez innych. Paul Ricoeur
Zrób coś miłego dla bliźniego... i nie mów o tym nikomu. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Zrób coś, a zdobędziesz siłę. Ralph Waldo Emerson
Zróbcie, by uczciwość opłacała się bardziej niż kradzież, a nie będzie kradzieży. Konfucjusz
Zrzucił skórę, a krzyczał, jakby go z niej obdzierano. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Zrzuć swój ciężar na Pana, a On cię podźwignie. Psalm 55, 23
Zuchwalstwo popłaca. Z mydlenia oczu może wyjść rzeczywistość. Zofia Kossak - Dziedzictwo
Zwalnianie jednostek od etycznej odpowiedzialności za własne czyny zabija ich sumienia. George Bernard Show
Zważcie jegomość - odparł Sanczo Pansa - że to, co tam się ukazuje, to nie żadne olbrzymy, ino wiatraki. Miguel de Cervantes Saavedera (1547 - 1616)
Zważmy zysk i stratę, zakładając, że Bóg jest [...], jeśli wygrasz, zyskujesz wszystko; jeśli przegrasz, nie tracisz nic. Blaise Pascal (1623 - 1662)
Związek bez seksu to jak wino bez winogron. Adam Neustatter
Związek kota z człowiekiem jest o wiele bliższy, niż kiedykolwiek mógłby być między samymi kotami. prof. Paul Leyhausen
Związki przyjaźni powinny być nieśmiertelne, nieprzyjaźni śmiertelne. Tytus Liwiusz
Związki zawodowe - mechanizm transmisyjny między partią komunistyczną a masami. Władimir Lenin (właść. Władimir Uljanow, 1870 - 1924)
Zwierciadełko, powiedz przecie, / Kto jest najpiękniejszy w świecie? Bracia Grimm (Jacob 1785 - 1863, Wilhelm 1786 - 1859)
Zwierze zna umiar swoich potrzeb, ale człowiek nie. Demokryt z Abdery
Zwierzę wypełza w człowieku; Afryka wschodzi zmierzchem nad Europą; Musimy być strażnikami na progu wartości. Arthur Moeller van den Bruck
Zwierzęcy obyczaj / Ciekawy jest nadzwyczaj. Jerzy Jurandot (1911 - 1979)
Zwierzęta istnieją dla siebie samych. Nie stworzono ich dla ludzi, tak samo jak czarnych nie stworzono dla białych, a kobiet dla mężczyzn. Alice Walker
Zwiększenie ilości nowych praw, powoduje zwiększenie możliwości ich ominięcia. Prawo Coopera
Zwięzłość słowa rodzi szerokość myśli. Jean Paul
Zwięzłość to siostra talentu. Antoni Pawłowicz Czechow (1860-1904)
Zwięzłość: Zwięzłość jest duszą dowcipu. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Zwlekać sztukę z jej piedestału, włóczyć ją po wszystkich rynkach i ulicach to rzecz świętokradcza. Przybyszewski "Confiteor"
Zwłoka jest najgorszą formą odmowy. Prawo Parkinsona
Zwracaj uwagę, jak cudowne jest wszystko, co ciebie otacza, złote rybki i chomiki, i białe myszki, i nawet małe nasionko w styropianowej doniczce - wszystko umiera. I my też. Robert Fulghum
Zwycięstwa odniesione nad cierpieniem są zawsze tylko częściowe i ograniczone. Gabriel Marcel
Zwycięstwo jest rzeczą ważną, lecz najważniejszy jest udział w walce. Dave Weinbaum
Zwycięstwo kocha troskę. (Amat victoria curam)
Zwycięzca ma wielu przyjaciół, zwyciężony ma dobrych przyjaciół. Przysłowie mongolskie
Zwycięzcy nikt nie będzie się pytał, czy mówił prawdę. Adolf Hitler (1889 - 1945)
Zwyciężajcie nienawiść miłością, nieprawdę - prawdą, przemoc - cierpieniem. Mohandas Karamchand Gandhi, przydomek Mahatma, czyli Wielki Duchem (1869-1948)
Zwykle mąż i żona żyją jak dwa ptaszki w tym samym lesie, ale w nieszczęściu rozlatują się, każde w swoją stronę. Przysłowie chińskie
Zwykle niewinny nie sprosta nowej zawiści. Tacyt (Publius Cornelius Tacitus, ok. 55 - ok. 120)
Zwykli ludzie płacą tym, co robią, szlachetni tym czym są. Fredrich Schiller
Zwykła fasolka szparagowa może stać się kołem ratunkowym w momencie zwątpienia i przygnębienia. Właśnie takie na pozór mało ważne sprawy. Rzecz w tym tylko, żeby mieć jeszcze siłę na wykreowanie ich do rzędu rzeczy ważnych. Źle jest, gdy się już nie chce tego trudu podjąć. s.216 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne
Zwykły człowiek chętniej przeczyta biografię najokrutniejszego pirata, jaki kiedykolwiek żył na świecie, niż żywot najmędrszego z filozofów.
Źle jest mieć z katem na pieńku.
Źle jest mieć zbyt dobry charakter.
Źle się dzieje w państwie duńskim. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Źle ten przypatrywał się życiu, komu nie zdążyło się widzieć ręki, która w dobrotliwy sposób - zabija. Friedrich Nietzsche
Źle, gdy kobieta często bywa poza domem, bo nawet najlepsze narzędzie często pożyczane prędko się psuje. przysłowie koreańskie
Źle, gdy woźnica nie może zapamiętać, że lejce są ważniejsze od bata.
Źli ludzie lgną do siebie jak zgnite rodzynki. Andreas Laskaratos
Źrenica: W każdej źrenicy jest las spojrzeń. Serna Gomez De La
Źródłem materializmu jest nędza; syci pozostają idealistami.
Źródłem wszelkiego grzechu jest pycha. św. Augustyn
Żaba ze studni nie wie co to ocean. L. Konopiński
Żaby są nurkami stawów. Serna Gomez De La
Żaden ból nie jest dla mnie tak wielki jak wspomnienie szczęśliwych czasów w biedzie. Dante Alighieri (1265 - 1321)
Żaden człowiek nie chce umrzeć. Ale tak rzadko się zdarza to, co człowiek chce. Stanisław Tym
Żaden człowiek, który pragnie dać z siebie jak najwięcej, nie ma czasu na wdawanie się w spory. A już na pewno nie może sobie pozwolić na ich konsekwencje - zdenerwowanie i utratę panowania nad sobą. Ustępuj w przypadku wszelkich sporów, w których możesz rościć co najwyżej równe prawa do posiadania racji. Ustępuj też i w przypadku tych najmniejszych, choćby w oczywisty sposób słuszność była po twojej stronie. Lepiej zejść z drogi psu niż zostać przezeń pogryzionym walcząc o prawo przejścia tamtędy. Nawet zabicie psa nie zmieni bowiem faktu, że zostałeś pokąsany. Abraham Lincoln (1809 - 1865)
Żaden dzień się nie powtórzy, nie ma dwóch podobnych nocy, dwóch tych samych pocałunków, dwóch jednakich spojrzeń w oczy. Wisława Szymborska (ur. 1923)
Żaden jeszcze mężczyzna nie umarł z miłości. Aleksander Fredro
Żaden klient nie chce tego co masz już gotowe. Prawa Murphy'ego
Żaden klient nie wie czego właściwie chce. Prawa Murphy'ego
Żaden kraj cudzej potęgi nie zwabił, / Który sam siebie prędzej nie osłabił. Adam Naruszewicz (1733 - 1796)
Żaden literat nigdy nie wymiślił nic tak niesłychanego, jak prawdziwe ludzkie życie. A. Strug
Żaden mężczyzna nie jest na tyle zły, aby powiedzieć za swego życia prawdę o sobie. George Bernard Shaw (1856 - 1950)
Żaden mężczyzna nie jest zainteresowany kobietą taką, jaką ona jest, ale taką, jaką ją sobie wyobraża.
Żaden promień słońca nie ginie, lecz zieleń, którą on budzi, potrzebuje czasu, aby wzrosnąć. Albert Schweitzer
Żaden wiatr nie jest dobry dla okrętu, który nie zna portu swego przeznaczenia. Konfucjusz
Żaden zawód nie jest tak bezpłodny jak zawód pisarza. Giacomo Leopadrdi
Żadna kobieta nie oszczędza mężczyzny, którego kocha. Juwenal
Żadna kobieta nie powiedziała nigdy całej prawdy o swoim życiu. Isadora Duncan
Żadna logiczna definicja nie pouczy o tym, czym jest prawda. Kartezjusz
Żadna ludzka istota nie może przeżyć bez ludzkiej wspólnoty. Dalaj Lama
Żadna mądrość, której możemy nauczyć się na ziemi nie da nam tego, co słowo i spojrzenie matki. Raabe Wilhelm
Żadna praca nie hańbi, każda męczy.
Żadna prasa nie hańbi.
Żadna uczta nie smakuje dobrze, jeśli się ją spożywa samemu. Anna Mińszczak
Żadna waluta nie jest już pewna. Może z wyjątkiem srebrników.
Żadne dzieło człowieka nie przeżyje książki. autor nieznany
Żadne kłamstwo nie doczeka się starości. Sofokles
Żadne korzyści z wojny nie są tak wielkie, aby mogły jej szkodom dorównać (...). Andrzej Frycz Modrzewski, "O naprawie Rzeczpospolitej" - księga III rozdział II
Żadne miejsce na świecie nie sprawia ludziom radości, jeśli otoczone jest dookoła grubym, wysokim murem. Tadeusz Rittner (Tomasz Czaszka, 1873 - 1921)
Żadne miejsce nie powinno być dla ciebie milsze od ojczyzny. Cyceron (Cicero Marcus Tullius, 106-43 p.n.e)
Żadne posiadanie dóbr nie jest miłe bez bliskiego przyjaciela. Lucjusz Anneusz Seneka
Żagiel, zdając się być posłusznym wiatrom, pokonuje je. Duhamel Georges
Żal wystarcza sam sobie, ale aby osiągnąć prawdziwą radość trzeba ją z kimś podzielić. Mark Twain
Żal, jeśli człowieczeństwo jest tylko cienką powłoką dla bestii.
Żałuje, że pozwoliłem szerokiej rzece przejść miedzy palcami, a nie spróbowałem kropli wody. Giorgos Seferis
Żarty bogatych ludzi są zawsze dowcipne. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Żądza życia nie ma granic prawo do życia też nie ma granic. Panowa W
Że dobrym być potrzeba i któż tego nie wie? Lecz dobry owoc rośnie nie na każdym drzewie. Mikołaj Rej (1505 - 1569)
Że jednak krew nie woda, majtki nie pokrzywy. Antoni Orłowski (1869 - 1921)
Że jutro też jest dzień, to może brzmieć pocieszająco dla głupków. Dla zwolenników zdrowej żywności, ale nie dla ludzi poważnych. Dla tych co palą, piją i czuwają po nocach. Czuwają wbrew ogólnemu przekonaniu, że nie ma na co czekać. Bo może i nie ma. Ale nie jest to powód, by nie czuwać... Andrzej Stasiuk
Że też myślimy tylko wtedy, kiedy myśląc o czymś nie możemy nic wymyślić. Johann Wolfgang von Goethe (1749 - 1832)
Żeby być miłym gościem, wystarczy się dobrze bawić. Joubert Joseph
Żeby być sobą, trzeba być kimś! Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Żeby coś znaleźć, trzeba wiedzieć, czego się szuka. ks. Twardowski
Żeby mieć powodzenie w życiu, kobieta winna być na tyle wykształcona, by przyciąga głupich mężczyzn, i na tyle wulgarna, by kusić inteligentnych. Jeane Moreau
Żeby mieć tylu słuchaczy co podsłuchujących. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Żeby napisać jakąś myśl, potrzebne jest myślenie. Kostis Palamas
Żeby odejść od siebie też trzeba się spotkać. Ks. Jan Twardowski
Żeby Polska była Polską. Jan Pietrzak (ur. 1937)
Żeby posmakować soku, trzeba wpierw obrać jabłko. [14] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Żeby poznać Jezusa trzeba ruszyć się z miejsca i szukać ludzi, w których On mieszka. ks. Jan Twardowski
Żeby śmierć można było na raty odespać! Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Żeby to choć była prawda, co mówią księża, że ci, co cierpią biedę na tym świecie, na tamtym będą bogaci! Emile Zola
Żeby was nie uwiodły zaszczyty. Horacy, Quintus Horatius Flaccus (65-8 p.n.e)
Żeby z domu zrobić mieszkanie, trzeba w nim przebywać.
Żebym był jak pielgrzym, co się w drodze trudzi. Przy blaskach gromu. Juliusz Słowacki (1809 - 1849)
Żeglowanie jest koniecznością, życie koniecznością nie jest.
Żegnając przyjaciela, nie płacz, ponieważ jego nieobecność ukaże ci to, co najbardziej w nim kochasz. Gibran Kahlila
Żegnam pana ozięble. Andrzej Sapkowski (zwany ASem oraz Sapkiem)
Żelazna kadra też z czasem rdzewieje. Tadeusz Gicgier
Żenić się jedynie ze względu na piękno, to tyle, co kupować ziemię ze względu na róże. To ostatnie byłoby jeszcze rozsądniejsze, ponieważ róże zakwitają co roku. Kotzebue August
Żenimy się w nagłym porywie desperacji, a potem pokutujemy przez całe życie. Molier (właść. Jean Baptiste Poquelin, 1622 - 1673)
Żmija nie zatruje się własnym jadem. Opolski Dominik
Żołądek jest zdrowym rozsądkiem narodów. Polivios Dimitrakopulos
Żona dobra, nieszpetna, która mało mówi i mało je, jest prawdziwym skarbem. Perskie
Żona jest kochanką w młodości, towarzyszem w wieku średnim i pielęgniarką dla starca. Francis Bacon
Żona jest prezentem, którym obdarzono męża, by zrekompensować mu utratę raju. Goethe Johann Wolfgang Von
Żona to ktoś, kogo pragniesz mieć przy sobie, gdy znajdujesz się na sali intensywnej terapii. Może dlatego ludzie się żenią, że nadchodzi w życiu czas, kiedy wiesz, że nie jesteś sam. Kirk Douglas, Syn śmieciarza, Autobiografia
Żona to wampir mężowskiej kieszeni. Konar A
Żona uczciwa ozdoba mężowi I najpierwsza podpora domowi. Jan Kochanowski (1530-1584)
Żona, która nie umie wpływać na męża jest gąską. Żona, która nie chce na niego wpływać jest świętą. Marie Ebner - Eschenbach
Żonaci wzdychają zawsze głębiej niż kawalerowie.
Żonie zwykle nie podoba się to, co dostaje ode mnie na Boże Narodzenie, wobec tego stale odgrażałem się, że coś z tym trzeba zrobić, no i wreszcie postanowiłem, że zacznę jej dawać to, na co ja mam ochotę, bo przecież gdybym nawet dostał to z powrotem, byłbym bardzo zadowolony. Ona miałaby dowód pamięci, a ja prezent. (s.97) Robert Fulghum
Żony szukamy dla jej cnoty, a nałożnicy dla jej urody. Przysłowie chińskie
Żony wtedy są najlepszymi słuchaczami, gdy ich mąż mówi do innej kobiety. Henri Torr‚
Żółć: Żółć pospolity - wizytówka wątroby. Radgowski Michał
Życia nie da się brać garściami. Przecieka przez palce. J. Bester
Życia nie można opisać, można je tylko przeżyć. Oscar Wilde
Życia nie można wybrać, ale można z niego coś zrobić. Peter Lippert
Życia nikt nie otrzymuje na własność, lecz wszyscy do użytku. Lukrecjusz
Życia w wolności wart tylko, kto sobie / Wywalczać musi je na każdy dzień. Johann Wolfgang von Goethe (1749 - 1832)
Życie - to jeszcze raz móc odetchnąć. Reszta nic nie znaczy. Mansfield
Życie - to wojna i przystanek chwilowy w podroży. Marek Aurelisz
Życie ? Ciężki kwadrans złożony z uroczych chwil. Guy de Maupasant
Życie a do tego kot, daje niewiarygodny wynik, przysięgam! Rainer Maria Rike
Życie bez celu przytłacza nas./ Spełnijmy więc co los nadarzy/ -lub rogu Śmierci usłuchajmy,/ w mrok wezwani./ Gdy cel nam w życiu nie przyświeca,/ martwe są oczy udręką los albo pierś zbroczy samobójczy cios. Dean R. Koontz
Życie bez ludzi, których się kocha, jest samotnością. Ali Ibn Albi Talib
Życie bez marzeń pozbawione jest sensu.
Życie bez miłości to czarodziejska latarnia bez światła. J. W. Goethe
Życie bez radości jest jak długa podróż bez gospody. Demokryt
Życie bez radości to lampka bez oliwy. Walter Scott
Życie bez świąt jest jak długa droga bez zajazdów, w których podróżny mógłby się pokrzepić i wypocząć. Demokryt z Abdery (ok. 460 - 370 p.n.e)
Życie bezmyślne nie jest warte życia. Sokrates
Życie biegnie wahadłowym ruchem miedzy bólem i nudą, a są to faktycznie jego ostateczne składniki. Artur Schopenhauer
Życie byłoby niemożliwe, gdybyśmy pamiętali. Wszystko polega na tym, aby wiedzieć co należy zapomnieć
Życie byłoby nieskończenie szczęśliwsze, gdybyśmy mogli rozpocząć je w wieku lat osiemdziesięciu i stopniowo zbliżać się do osiemnastu. Mark Twain
Życie człowieka sprowadza się do snu, płodzenia dzieci, wypróżniania się oraz płaszczenia przed innymi, przy jednoczesnym pysznieniu się swoją władzą. Marek Aureliusz (Marcus Aurelius Antoninus, 121 - 180)
Życie daje Ci bolesne nauczki. Ale to ze stawiania czoła przeciwieństwom losu bierze się siła. Może przegrałeś jedna rundę, ale wiem, że wygrasz mecz. [18] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Życie jest bardzo niebezpiecznym zajęciem; śmiertelność sięga stu procent.
Życie jest chwilą wieczności. Plutarch
Życie jest ciągle walką, a pokój jest tylko owocem zwycięstwa. Joseph Conrad (właść. Teodor Józef Konrad Korzeniowski, 1857 - 1924)
Życie jest jak krawędź drapacza chmur. Albo podchodzisz zbyt blisko i spadasz. Albo pozostajesz tak daleko, że możesz się tylko nudzić
Życie jest jak książka: im dłużej ją czytasz, tym lepiej rozumiesz wątek. Pino Pellegrino
Życie jest jak ogień, który zżera wszystkie soki i miąższ po kawale. Pali nas, dając nam blask i ciepło przez chwilę przemijającą. Stanisław Wyspiański (1869 - 1907)
Życie jest jak piłka. Gdzie by nie istniało, zawsze zachowuje równowagę. Erich Maria Remarque
Życie jest jak psi zaprzęg. Jeśli nie jesteś na przedzie, widok nigdy się nie zmienia... Lewis Grizzard
Życie jest jak puszka sardynek - wszyscy szukamy klucza. Alan Bennett
Życie jest jak umiejętne wyrwanie zęba. Cały czas myślisz, że to najważniejsze dopiero przyjdzie, gdy nagle spostrzeżesz, że już po wszystkim. Otto von Bismarck (1815 - 1898)
Życie jest jedną długą lekcją pokory. James M. Barrie
Życie jest jedyna lekcją pokory.
Życie jest jedyną rzeczą, której warto chcieć. Luise Rinser
Życie jest komedią dla tych, którzy patrzą, a tragedią dla tych, którzy czują. Jonathan Swift
Życie jest krótkie, sztuka długa. Hippokrates (ok. 460-377 p.n.e)
Życie jest krótkie. Korzystaj z teraźniejszości w sposób rozumny i słuszny. Bądź rozsądny w odpoczynku. Marek Aureliusz (Marcus Aurelius Antoninus, 121 - 180)
Życie jest kwarantanną na drodze do raju. Karol Juliusz Weber
Życie jest o wiele za krótkie, aby traktować je ze śmiertelną powagą.
Życie jest podobne do lustra: jeśli się do niego uśmiechasz, jest piękne, gdy spozierasz na nie z ukosa, staje się nie do wytrzymania. Pino Pellegrino
Życie jest podróżą, która prowadzi do domu. Hermann Melville
Życie jest prowizorium, lecz powinno być mądrze urządzone. K. Irzykowski
Życie jest przygodą dla odważnych - albo niczym. Hellen Keller
Życie jest rumakiem, który nie znosi tchórzliwego jeźdźca. Iason Evangelu
Życie jest snem, a śmierć przebudzeniem. Pedro Calderon
Życie jest snem, realna jest śmierć. Calderon de la Barca Pedro (1600-1881)
Życie jest szpitalem, w którym każdy pacjent jest opanowany chęcią zmiany swego łóżka. Baudelaire Charles Pierre (1821-1867)
Życie jest tak różne od teorii. Anthony Trollope
Życie jest to czas, którego jedną połowę zatruwają nam rodzice, a drugą dzieci. Ilia Erenburg
Życie jest to opowieść idioty, pełna wrzasku i wściekłości, nic nie znacząca. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Życie jest tragedią, gdy widziane z bliska, a komedią, gdy widziane z daleka. sir Charles Spencer Chaplin (1889-1977)
Życie jest trudną lekcją, której nie można się nauczyć. Trzeba ją przeżyć. Stefan Żeromski
Życie jest tylko przechodnim półcieniem, Nędznym aktorem, który swą rolę Przez parę godzin wygrawszy na scenie W nicość przepada - powieścią idioty, Głośną, wrzaskliwą, a nic nie znaczącą. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Życie jest w końcu niczym innym, jak robieniem jednego zamiast drugiego.
Życie jest wspaniałe, należy tylko spoglądać na nie przez właściwe okulary. Dumas Alexandre
Życie jest zawsze takie, / że jest się w nim, moje złoto, / albo zimnym łajdakiem, / albo natchnionym idiotą. Konstanty Ildefons Gałczyński
Życie jest zbyt ciężkie, żeby przykładać do niego wagę.
Życie jest zbyt krótkie, by było małe. Benjamin Disraeli (1804 - 1881)
Życie każdego człowieka jest baśnią napisaną ręką samego Boga. Andersen Hans Christian (1805-1875)
Życie każdego człowieka jest dziennikiem, w którym chciałoby się napisać jedną historię, a pisze się inną. James Matthew Barrie
Życie każdego z nas jest materiałem przynajmniej na jedną książkę. Na dramat, na komedię lub na książkę kucharską. Aleksander Kumor
Życie kobiety nie wypełnione miłością jest puste. Irving Stone
Życie ludzkie jest jak gra w kości. Jeśli nam się nie dostała do rąk ta kość, którą chcemy, trzeba się starać jak najlepiej wyzyskać tę, która nam była przez los sądzona. Terencjusz (Publius Terentius Afer, ok. 190 - ok. 159 p.n.e)
Życie ludzkie jest ważniejsze niż czyjeś małe interesy. Armia, Inaczej niż zwykle
Życie ludzkie jest wielce podobne do gry w szachy: gdy się skończy życie czy gra, to królów oraz królowe na równi z pionkami szarymi chowają zwykle razem w jednym miejscu.
Życie ludzkie na pozór to zwykły kawał, lecz on nie jest tak prosty, jak by się zdawał. Boy-Żeleński Tadeusz
Życie ma swój ustalony biologiczny rytm. Od czasu do czasu burze przerywają jego bieg, ale wiosna, lato, jesień, zima następują po sobie jak urodzenie, życie, śmierć. Tyle, że przyroda zmartwychwstaje - my nie. s.370 Zofia Kucówna - Zatrzymać czas
Życie mężczyzny jest ufarbowane na kolor jego wyobraźni. Marek Aureliusz (Marcus Aurelius Antoninus, 121 - 180)
Życie można zrozumieć, patrząc nań tylko wstecz. Żyć jednak trzeba naprzód. Soren Kierkegaard
Życie nabiera sensu dopiero w wyobraźni. Dumitriu
Życie nasze byłoby piękne, gdybyśmy dostrzegali to, co niweczy nasze dobro. Najbardziej zaś dobro niweczy przesąd, że może nam je dać przemoc. Samuel Taylor Coleridge
Życie nie daje nam tego co chcemy, tylko to, co ma dla nas. Władysław Reymont
Życie nie dało niczego śmiertelnym bez wielkiej pracy. Horacy, Quintus Horatius Flaccus (65-8 p.n.e)
Życie nie jest ani lepsze, ani gorsze od naszych marzeń. Jest tylko zupełnie inne. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Życie nie jest ani tak złe, ani tak dobre, jak to sobie wyobrażamy. H. Guy de Maupassant
Życie nie jest prezentem, który otrzymuje się w dniu urodzin. Z chwilą kiedy zaczynam myśleć, staje się ono zobowiązaniem. Izabela Bielińska
Życie nie jest romansem, przedstawieniem w teatrze czy działalnością - lecz trudną sytuacją. George Santayana
Życie nie jest tak krótkie by nie starczyło czasu na grzeczność.
Życie nie musi obfitować w wielkie wydarzenia. Codzienny obowiązek, prosty i niepozorny, wystarczy, aby je upiększyć i uszlachetnić. H. Bordeaux
Życie nie rozpoczyna się przy poczęciu ani przy urodzinach, tylko wtedy, gdy dzieci opuszcza dom, a pies umrze. [49] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Życie nie składa się tylko z wielkich poświęceń i obowiązków, ale przede wszystkim z drobiazgów. Uśmiechy i życzliwość rozdawane na co dzień są tym, co zdobywa i zatrzymuje serca, i daje pocieszenie. Humphrey Davy
Życie nieczynne jest to śmierć przed zgonem. Johann Wolfgang von Goethe (1749-1832)
Życie niekontrolowane jest bezwartościowe. Platon
Życie nikomu nieużyteczne jest zgryzotą. Victor Marie Hugo (1802-1885)
Życie odarte z honoru nie jest życiem.
Życie otrzymuje się bez podziękowania, zażywa się go nie wiedząc jak, daje się innym bez świadomości o tym i traci się nie spostrzegając kiedy. Wolter
Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze" Wisława Szymborska (ur. 1923). (ur. 1923)
Życie poczęte w łonie matki nie jest jej częścią, lecz nowym życiem ludzkim - innym, choć okresowo połączonym z życiem matki. Placyd Paweł Ogórek
Życie podobne jest do drogi pełnej zakrętów. Widzimy tylko odcinek do kolejnego zakrętu. Ale wiemy, że Bóg ogarnia wzrokiem całą drogę. Kner Anton
Życie posiada więcej fantazji niż ludzie. Anatol France
Życie poświęć dla prawdy. Juwenal (Decimus Iunius Iuvenalis, 55 - 130)
Życie przemija jak błyskawica. Nikos Kazantzakis
Życie samo w sobie nie jest ani dobre ani złe; jest miejscem na dobro i na zło, wedle tego, czym je zapełnicie. A jeśli żyliście jeden dzień, wszystkoście poznali: jeden dzień podobny jest do wszystkich. Michel de Montaigne
Życie składa się z coraz większych nakładów i z coraz mniejszych zysków, kończy się zaś siedzeniem w fotelu z nieruchomo utkwionym wzrokiem. Jonathan Caroll - Zaślubiny patyków
Życie składa się z klatek, które można zatrzymać i uwiecznić... Fredrich Nietsche
Życie stało się lepsze, towarzysze, życie stało się weselsze. Józef Stalin (właśc. Iosif Dżugaszwili, 1879 - 1953)
Życie to błędne koło, z tą jedną różnicą, że z każdym dniem coraz większe. Kamil Ejsymont
Życie to choroba przenoszona drogą płciową.
Życie to ciągła zmiana, a jeśli nie lubi się zmian, to nie lubi się życia. (Niezawinione Śmierci) William Wharton
Życie to ciekawość. Jeśli nie jesteś ciekawy oznacza to, że leżysz w trumnie. Boulez Pierre
Życie to coś więcej niż sentymentalne porównanie. Erich Maria Remrque "Łuk Triumfalny"
Życie to coś, co dzieje się obok nas, gdy jesteśmy zajęci układaniem planów. John Lennon
Życie to czas, w którym szukamy Boga. Śmierć to czas, w którym Go znajdujemy. Wieczność to czas, w którym Go posiadamy. św. Franciszek Salezy
Życie to dochodzenie różnymi drogami do niczego.
Życie to jeden długi proces męczenia się. Samuel Butler (1835-1902)
Życie to męka, lepiej by było w ogóle się nie urodzić - jednak takie szczęście ma tylko jeden na tysiąc.
Życie to najgorsza impreza na jakiej byłem.
Życie to najkorzystniejszy interes - dostajemy je za darmo. Przysłowie żydowskie
Życie to nieustanne czuwanie. Aldona Różanek
Życie to podróż, nie dom. Feliks Feldheim
Życie to raj, do którego klucze są w naszych rękach. Fiodor Dostojewski (1821 - 1881)
Życie to test. Tylko test. Gdyby było inaczej, ktoś powiedziałby nam, co robić i dokąd iść. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Życie to wiara w Boga i w to, że potrafimy poznać jego stworzenie wraz z prawami, które nim rządzą. Michalik Łukasz
Życie to zadanie rachunkowe, nie powieść francuska. Rittner Tadeusz
Życie to zbyt wielka rzecz, aby mogło się skończyć, zanim wydamy ostatnie tchnienie. Erich Maria Remrque "Łuk Triumfalny"
Życie w cieniu podejrzeń też ma swoje blaski.
Życie w obecnych czasach jest trudne, w przyszłości komiczne, a w przeszłości niemożliwe. Mel Tobias
Życie w prostocie to jedyne płuca, którymi świat może jeszcze oddychać. Phil Bosmans
Życie wielu ludzi przebiega w chłodzie cienia czarnej chmury: poprzez okrutną obojętność ich bliźnich. Phil Bosmans
Życie zabiera ludziom zbyt wiele czasu. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Życie zaczyna się po czterdziestce. Walter Boughton Pitkin (1878 - 1953)
Życie zawsze wychodzi nam naprzeciw z zaproszeniem: "Chodźcie, zobaczycie jak cudownie jest żyć". A co my robimy? Cofamy się i robimy mu zdjęcie. Baker Russell
Życie: Dożywotnia kara śmierci. Tuwim Julian (1894 - 1953)
Życie bez radości to lampka bez oliwy. Scoyy Walter
Życiem jak samochodem - kieruje się z wewnątrz. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Życzę ci odwagi słońca, które, mimo nędzy i ogromu zła tego świata, dzień po dniu wschodzi i obdarza nas blaskiem i ciepłem swych promieni.
Życzliwe słowa przyjaciół mogą być krótkie i łatwe do wypowiedzenia, ale ich działanie jest naprawdę wielkie. Matka Teresa z Kalkuty (1910-1997)
Życzliwość jest pragnieniem szczęścia drugich. Tolmann Pesch
Życzliwy i wierny przyjaciel jest balsamem życia. Mercy Otis Warren
Żyć - i tak czynić, aby także inni żyli. Marina Iwanowna Cwietajewa (1892-1941)
Żyć - to myśleć. Cyceron (Cicero Marcus Tullius, 106-43 p.n.e)
Żyć [...] to znaczy walczyć. Seneka (Lucius Annaeus Seneca, ok. 3 - 65 n.e)
Żyć długo chcą wszyscy, ale starym nikt nie chce być.
Żyć duchem - to otworzyć się na tajemnice Bożą, dać się prowadzić Bogu - widzieć głębiej. Samo ludzkie rozumienie jest bezsilne. ks. Twardowski
Żyć jest bardzo niezdrowo. Kto żyje ten umiera. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Żyć lekko, ale nie lekkomyślnie, mieć odwagę bez pychy, okazywać zaufanie i radosne wyrzeczenie bez fatalizmu - oto sztuka życia. Theodor Fontane (1819-1898)
Żyć to być stronniczym.
Żyć to przede wszystkim przyjąć swoje życie. Michel Quoist
Żyć to znaczy okazywać wdzięczność za słoneczny blask i miłość, za ciepło i czułość, których jest tak wiele w ludziach i rzeczach. Bosmans Phil
Żyć to znaczy pomagać innym. Trzeba się troszczyć o cudze szczęście, by samemu być szczęśliwym. Raol Follerau
Żyć to znaczy walczyć. Seneka Młodszy (Lucius Annaeus Seneca, ok. 3 - 65)
Żyć to znaczy: dopiero przygotować się do życia. Umieramy w chwili, kiedy byśmy mogli na dobre zacząć. Ale Najwyższy Sędzia mówi: Nie dam się oszukać, to właśnie było życie. Karol Irzykowski
Żyć, by cierpieć - to niegodne człowieka. Nie możemy tkwić w bólu. Musimy zanurzyć się w nim, żyć w nim w pełni, aby potem wykuć z niego schody, które przywiodą nas do świątyni radości. Zenta R. Raudive
Żyd to człowiek, którego inni uważają za Żyda. Jean Paul Sartre (filozof francuski, 1905 - 1980)
Żyj chwilą, jakby to była ostatnia chwila Twojego życia. Janis Joplin
Żyj nieco skromniej niż możesz. Miej więcej niż pokazujesz. (król Lear u Shakespeare'a) [30] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Żyj tak, aby twoim znajomym zrobiło się nudno, gdy umrzesz. Julian Tuwim (1894 - 1953)
Żyj tak, jakbyś miał żyć wiecznie, a pracuj tak, jakbyś miał umrzeć jutro. Przysłowie chińskie
Żyj teraźniejszością i idź z biegiem wydarzeń.
Żyj w ukryciu. Epikur z Samos
Żyj według życiorysu, który chciałbyś sobie napisać. Aleksander Kumor
Żyj z ludźmi, jakbyś był widziany przez Boga; z Bogiem rozmawiaj, jakbyś był słuchany przez ludzi. Seneka
Żyjąc odważnie, narażam się ludziom. s.320 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne
Żyje się tylko raz! Heinrich Waldberg (1861 - 1935)
Żyje wrażliwym doświadczeniem, a nie logiczną ekstazą. Georges Bataille
Żyjemy nie tak, jak chcemy, lecz tak, jak potrafimy. Demokryt z Abdery (ok. 460 - 370 p.n.e)
Żyjemy tylko po to, aby odkryć piękno. Wszystko inne jest jedynie sztuką oczekiwania. Khalil Gibran
Żyjemy w czasach spiesznego próżniactwa. Wielu ludzi nie robi nic, ale robi to w pośpiechu. Curtis Baker
Żyjemy w epoce fachowców, którzy nie interesują się swoim fachem. Peter Bichsel
Żyjemy w świecie pozorów, pozorujemy więc, że żyjemy.
Żyjemy w wieku totalnej jawności życia prywatnego. Alberto Moravia
Żyjemy w zwariowanych czasach. Lot w Kosmos odbywa się coraz szybciej, jazda do biura coraz wolniej. Charles Lindbergh
Żyjemy, żeby umrzeć. Antyfanes
Żylibyśmy właściwie, prawdziwie i w wolności, gdybyśmy w każdej godzinie, a nawet w każdej chwili żyli przed Bogiem ze świadomością Jego obecności... Świat i wszystkie jego przyjemności przemijają ze swoją zmysłowością i fałszywymi wielkościami, a zostaje tylko to, co jest z Boga. Ludwig Richter (1803-1884)
Żywa niedoskonałość jest lepsza niż martwe arcydzieła... George Bernard Shaw
Żywot grabarza jest wesoły. / Grzebie systemy, wiary, szkoły. Czesław Miłosz (ur. 1911)
Żywy mąż dla kobiety bohaterem, zmarły bohaterem nad bohatery. Gruzińskie
- A jakie jest największe kłamstwo świata? - To mianowicie, że nadchodzi taka chwila, kiedy tracimy całkowicie panowanie nad naszym życiem i zaczyna nim rządzić los. W tym tkwi największe kłamstwo świata. Paulo Coelho
- Co pan robi od rana do wieczora? - Doznaję siebie. Emil Cioran
- Miauczy kotek: miau! - Coś ty kotku miał? Julian Tuwim (1894 - 1953)
- Serce - możesz je wymienić, ale nie oszukać. Łukasz Rusznica
- Słabość natury, którą przypisujemy bliźniemu, jest tak samo urojona, jak słabość naszej natury. Marcel Proust (1871-1922)
"Będę przy tobie" to najlepsza obietnica, jaką może złożyć przyjaciel. Helen Thomson
"Istota" bytu ludzkiego zawarta jest w jego egzystencji. Martin Heidegger (1889 - 1976)
"Legalizacja" ze swymi fabrykami lewych papierów była niczym w obliczu "lewych" przekonań, jakie narzucali sobie nieraz ludzie, byle znaleźć formułę siły i nadziei dla ginącego narodu. Roman Bratny
"Lepiej z mądrym zgubić niż z głupim znaleźć" - mówi przysłowie.
"Lepiej" - jest wrogiem "dobrego". Voltaire (właśc. Francois-Marie Arouet, 1694 - 1778)
"Mierz wysoko" - wpajali mu wzniośli nauczyciele. Strzelił im w łeb. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
"Niech żyje!" jest zaledwie okrzykiem tolerancji. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
"Niemożliwe" - to nie jest słowo francuskie. Napoleon I (Napoleon Buonaparte, 1769 - 1821)
"Nierządem Polska stoi" - nieźle ktoś powiedział, Lecz drugi odpowiedział, że nierządem zginie. Krzysztof Opaliński (1609 - 1655)
"Ojcze nasz" składa się z 56 słów, Deklaracja Niepodległości - z 300, a ostatnio ogłoszone rozporządzenie rządu w sprawie cen jarzyn - z 26.911 słów. Bill Widnall
"Piękno jest prawdą, prawda pięknem" - oto co wiesz na ziemi i co wiedzieć trzeba. John Keats (1795 - 1821)
"Pogrożę mu tylko palcem" - rzekł, kładąc go na cynglu. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
"Postrzał w pierś z perforacją płuca" - twój organizm mówi ci abyś zwolnił.
"Uwaga, człowiek!". "Dziękuję, pójdę inną drogą. " Wiesław Leon Brudziński
"Zostań" jest wspaniałym słowem w słowniku przyjaźni. Alcott Amos Bronson
(...) Światło spadało na stoki wzgórz, kładło cały swój żar na cyprysach i oliwkach, na białych domach o czerwonych dachach, potem ginęło w dymiącej słońcem równinie. I za każdym razem to samo poczucie ogołocenia. Albert Camus (1913-1960)
(...)Ta ziemia nie przyrzekła mi nieśmiertelności. Cóż mi po życiu duszy, jeśli nie będę miał oczu by widzieć Vicenzę, ani rąk, by dotykać winogron z Vicenzy, ani skóry by czuć dotknięcie nocy w drodze z Monte Berico do Villa Valmarana? Albert Camus (1913-1960)
... A już najpiękniej mówił o cierpieniu. Że jedyną drogą do Boga jest cierpienie. Cierpienie i pokora. Że cała wielkość człowieka jest w jego pokorze przed Bogiem. I całe szczęście... Zofia Nałkowska
... Bo miłość nie zna pór dnia, a nadzieja nie ma końca, a wiara nie zna granic, tylko wiedza i niewiedza skrępowane są czasem i granicami (...). Gunter Grass
... bo umiem dziś na Naturę patrzeć nie jak w czasach Młodości, co jest bezmyślną, lecz słysząc spokojną, smutną muzykę ludzkości. Samuel Taylor Coleridge (1772-1834)
... czasem, gdy morze bardzo jest rozhukane, woła coś na nich wśród nocy i ciemności po nazwisku. Jeżeli nieskończoność morska może tak wołać, to być może, że gdy się człowiek zestarzeje, woła także na niego i inna nieskończoność, jeszcze ciemniejsza i bardziej tajemnicza, a im jest bardziej zmęczony życiem, tym milsze są mu te nawoływania. Ale, by ich słuchać, trzeba ciszy. Gabriel Garcia Marquez
... czy kiedy się kogoś kocha, to się go poniża? Borys Pasternak
... doszedłem do potwierdzonego później przekonania: gdy Poczta Polska i cała równinna Polska znajdowały się pod ostrzałem, home Fleet, lepiej czy gorzej ubezpieczona, zaszyła się w jednym z fiordów północnej Szkocji; wielka armia Francji siedziała jeszcze przy obiedzie i uważała, że paru akcjami patroli rozpoznawczych na przedpolu linii Maginota wypełnia polsko-francuski układ gwarancyjny. Gunter Grass
... gdybym przestał być "oszołomem", wówczas ojciec wstałby z grobu i dałby mi po pysku. Waldemar Łysiak
... i oczywiście guzik dla biedaków, bo tym będą zawsze tak dokopywać, że w dniu, kiedy g...no nabierze wartości, biedacy urodzą się bez d. .y. Gabriel Garcia Marquez
... jest we mnie miłość... cale mnóstwo... ale jest i gniew... nie uwierzyłbyś, gdybym ci powiedział ile gniewu... daj mi miłość, albo nie będę dłużej tłumił tego gniewu... Frankenstein
... jeśli się na prawdę czegoś pragnie, jeśli się do tego dąży, laur zwycięstwa musi do nas należeć. L. Teliga
... Każdy z nas we wczesnej młodości wie dobrze jaka jest jego Własna Legenda. W tym okresie życia wszystko jest jasne, wszystko jest możliwe, ludzie nie boją się ani pragnień ani marzeń o tym, co chcieliby w życiu osiągnąć. Jednak w miarę upływu czasu jakaś tajemnicza siła stara się dowieść za wszelką cenę, że spełnienie Własnej Legendy jest niemożliwe. Paulo Coelho
... kiedy czegoś gorąco pragniesz cały wszechświat sprzyja potajemnie twojemu pragnieniu. Paulo Coelho
... ludzie w różny sposób zdążają do celu, jaki każdy ma przed sobą, to jest do sławy i bogactwa, jeden oględnie, inny gwałtownie, jeden przemocą, inny podstępem, jeden cierpliwie, inny niecierpliwie - a każdy tymi różnymi sposobami może tam dojść. Henryk Sienkiewicz
... musisz uważać na znaki. Bóg wyznaczył na świecie dla każdego z nas szlak, którym musimy podążać. Wystarczy odczytać tylko co zapisał dla Ciebie. Paulo Coelho
... najlepszą polityką wojny jest zachowanie bez szwanku stanu swojego i wroga; niszczenie jest przeciwne tej zasadzie. Sun Tzu
... Najlepszym strażnikiem dziewictwa dziewczyny jest surowość. Montaigne
... nie ma żadnego Pawła, ten człowiek nazywał się Szaweł i był Szawłem,i jako Szaweł opowiadał ludziom z Koryntu o niezmiernie tanich kiełbasach, które nazywał wiarą, nadzieją i miłością, które chwalił za lekkostrawność, które dziś jeszcze, pod postacią coraz to innego Szawła, potrafi ludziom wmówić. Gunter Grass
... niepodobna przyjąć, aby zanikła nasza wolna wola, więc sądzę, że może być prawdą, iż los w połowie jest panem naszych czynności, lecz jeszcze pozostawia nam kierowanie drugą ich połową lub nie o wiele mniejszą ich częścią. Henryk Sienkiewicz
... niespokojne jest serce nasze, dopóki w Tobie nie spocznie. Św. Augustyn (Aurelius Augustianus 354-430)
... nikt nie może stracić z oczu tego, czego pragnie. Nawet kiedy przychodzą chwile, gdy zdaje się, że cały świat i inni są silniejsi. Sekret tkwi w tym, by się nie poddać. Paulo Coelho
... objawiły się zahartowane klęskami charaktery, ludzie nie zepsuci, bohaterscy, gotowi do czynów wielkich, desperackich, niezwykłych. Są to cechy bajeczne, oszałamiające, i one właśnie stanowią o moralnym obliczy pokolenia. Borys Pasternak
... Polska polityka za polskie pieniądze... Wincenty Witos
... przeczucia są nagłym skokiem duszy w ów kosmiczny nurt życia, w głębi którego dzieje wszystkich ludzi splatają się w jedno. I można tam dojrzeć wszystko, gdyż wszystko jest tam zapisane... Paulo Coelho
... przede wszystkim zaciekawienie i pożądanie budzą rzeczy niedostępne, trudno dostępne, czy przed nami ukrywane. Topless po polsku - Wojciech Mann w: Elle VII 97
... przez całe stulecia wywyższał człowieka nad zwierzę i wznosił go ku wyżynom nie kij, ale muzyka: czar powabnej prawdy, powab jej wzorców. Borys Pasternak
... roztropność nakazuje nigdy nie ufać w zupełności tym, którzy nas chociaż raz zawiedli. Kartezjusz
... Stałem ze zdumieniem w oku, sny śniąc, jakich nikt z śmiertelnych nie śmiał śnić. Edgar Allan Poe - "Kruk"
... w życiu ludzi zamożnych naprawdę było coś niezdrowego. Mnóstwo rzeczy zbędnych. Nadmiar mebli i nadmiar pokoi, zbytnia delikatność uczuć, przesadne wrażenia. Borys Pasternak
... wielu miało i ma to przekonanie, że sprawy świata tak są kierowane przez los i Boga, iż ludzie swym rozumem nie mogą ich poprawić i są wobec nich bezradni; przeto mogliby sądzić, że nie warto zbytnio trudzić się tymi sprawami, lecz spuścić się na los. Henryk Sienkiewicz
... wszystko co zdarza się raz, może się już nie przydarzyć nigdy więcej, ale to, co zdarza się dwa razy, zdarzy się na pewno po raz trzeci. Paulo Coelho
... Z Bogiem i choćby mimo Boga. Adam Mickiewicz (1798-1855)
... żyć to przecież znaczy iść naprzód, piąć się w górę, ku doskonałości, i osiągać ją. Borys Pasternak
... w ostatnich latach wyraźnie zwycięża pogląd o wyższości liberalnej demokracji, która pokonała rywalizujące z nią monarchię dziedziczną, faszyzm i w końcu komunizm. Może ona wyznaczyć "ostatnią fazę ideologicznej ewolucji ludzkości", a tym samym ukonstytuować "ostateczną formę rządu", która stanowić będzie rzeczywisty "koniec historii". Francis Fukuyama, "Koniec historii"
... Więc kimże w końcu jesteś? -Jam częścią tej siły, która wiecznie zła pragnąc, wiecznie czyni dobro. Johann Wolfgang von Goethe (1749-1832) - "Faust"
1.Wszystko, co zaczyna się dobrze, kończy się źle. 2. Wszystko, co zaczyna się źle, kończy się jeszcze gorzej. Prawa Puddera
100% kociak: na widok spodni - gotowa do zbrodni. Jan Sztaudynger
30 lat to końcówka. Już się zaczyna umieranie po kawałku. Witold Gombrowicz (1904-1969)
90% czegokolwiek nie nadaje się do użytku. Zasada Sturgeona
A biada milczącym o Tobie, że mając mowę, stali się niemymi. Augustyn (Augustyn Aureliusz, święty 354-430)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (...) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (...) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
A Bóg odsłania przyszłość niesłychanie rzadko i tylko wtedy, gdy zapisana została po to, by odmienić jej bieg. Paulo Coelho
A cóż piękniejszego nad niebo, które Przecież ogarnia wszystko co piękne?...A zatem, jeżeli godność nauk mamy oceniać według ich przedmiotu, to bez porównania najprzedniejszą z nich będzie ta, którą... nazywają astronomią... Mikołaj Kopernik
A cóż to jest za bajka? Wszystko to być może! Prawda, jednakże ja to między bajki włożę. Ignacy Krasicki 1735-1801
A czymże jest prawdziwa męskość, jeśli nie wymieszanymi w odpowiednich proporcjach klasą i szaleństwem? Andrzej Sapkowski
A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie ja jestem. J 14, 3
A gdy pragnienie wolności owładnie tobą, zrzucisz jarzmo z twej szyi. Rdz 27, 40
A gdy serce twe przytłoczy Myśl, że żyć nie warto, Z łez ocieraj cudze oczy, Chociaż twoich nie otarto. Maria Konopnicka (1842-1910)
A ja ufam miłosierdziu Twemu, rozraduje się moje serce wybawieniem przez Ciebie. Ps 13,6
A ja znam ich czyny i zamysły. Iz 66,18
A ja, jak oliwka zielona w domu Boga, zaufałem miłosierdziu Bożemu na wieki wieków. Ps 52,10
A jakie było pytanie? Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
A jakoż uczyć mają nie umiejąc sami? Muszą pewnie nadłożyć kazania baśniami. Jan Kochanowski (1530-1584)
A jednak istnieje małżeństwo, które sprawia mężczyźnie niekłamaną radość - zaślubiny jego córki. Marcel Achard (1899-1974)
A jednak się kręci! Galileusz (Galileo Galilei, 1564-1642)
A jeśli komu droga otwarta do nieba, Tym co służą ojczyźnie. Jan Kochanowski (1530-1584)
A jeśli miłość jest największym kultem całej ludzkości to pierwszą jego kapłanką była i zawsze jest kobieta.
A jeśli serce jest tylko mięśniem, cóż po urodzie wszechrzeczy. Maria Pawlikowska - Jasnorzewska (1891-1945)
A jeśli wiemy, że wysłuchuje wszystkich naszych próśb, pewni jesteśmy również posiadania tego, o cośmy Go prosili. 1 J 5,15
A Jezus myśli o nas w liter ciemnym stuku jak trudno w niebo wstąpić spod robactwa druku. Jan Twardowski (ur. 1915)
A kiedy cię pocałuję, Trzy dni w gębie cukier czuję. Jan Kochanowski (1530 - 1584)
A kto by chciał mi służyć, niech idzie za mną, a gdzie ja jestem, tam będzie i mój sługa. J 12,26
A kto ma za nic małe rzeczy, wnet podupadnie. Syr 19,1
A kto się Boga boi, ten się nic nie boi. Adam Mickiewicz (1798-1855)
A lie has no legs - kłamstwo nie ma nóg. (kłamstwo ma krótkie nogi)
A ludzie rzekną, że nieba szaleją, a nieba rzekną: że przyszedł dzień Wiary. Cyprian Kamil Norwid (1821-1883)
A man who knows he is a fool is not a great fool - człowiek, który wie, że jest głupcem, nie jest taki głupi.
A miłość daje to czego nie daje więcej niż myślisz bo cała jest Stamtąd a śmierć to ciekawostka że trzeba iść dalej. Ks. Twardowski
A może czyste ręce powinny być dłuższe? Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
A może dopiero w świecie, który nie zna grawitacji, będzie opadanie na dno godne pogardy? Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
A na więcej tego strzeż, abyś na urzędy Łakomych ludzi nigdy nie sadzał, bo kędy Sprawiedliwość przedajna, tam przeklęctwo wielkie, A u Boga niewinnych ważne prośby wszelkie. Jan Kochanowski (1530-1584)
A najdzielniej biją króle, A najgęściej giną chłopy. Maria Konopnicka (1842 - 1910)
A nic nie jest źle, co jest zgodne z natura. Marek Aureliusz (Marcus Aurelius Antoninus, 121 - 180)
A nie bądźcie przygnębieni, gdyż radość w Panu jest waszą ostoją. Księga Nehemiasza 8,10
A niebo zostawmy im - Aniołom oraz wróblom. Heinrich Heine (1797-1856)
A niechaj narodowie wżdy postronni znają Iż Polacy nie gęsi, iż swój język mają! Mikołaj Rej (1505 - 1569)
A o odzienie czemu się zbytnio troszczycie? Przypatrzcie się liliom na polu, jak rosną: nie pracują ani przędą. Mt 6,28
A oni zachowali milczenie i w owym czasie nikomu nic nie oznajmili. Łk 9,36
A pewna kobieta od dwunastu lat cierpiała na upływ krwi, całe swe mienie wydała na lekarzy, a żaden nie mógł jej uleczyć. Łk 8,43
A polski Salomon pełne wylał. Szargan Michał
A pomnij, że jest prawo, co Bóg postanowił. Że każdy zda mu liczbę z próżnych słów, co mówił. Antoni Edward Odyniec
A przecież wtedy [ podczas rewolucji] ton nadawały miernoty, a nie porządni ludzie. Borys Pasternak
A sami byli dla siebie większym ciężarem niż ciemność. Mdr 17,20
A są rzeczy, których nie sposób zdobyć nawet magia. I są dary, których nie wolno przyjąć jeśli nie jest się w stanie odwzajemnić ich... czymś równie cennym. W przeciwnym razie taki dar przecieknie przez palce, stopi się niby okruch lodu, zaciśnięty w dłoni. Zostanie tylko żal, poczucie straty i krzywdy... A. Sapkowski
A słońce Prawdy wschodu nie zna i zachodu. Adam Mickiewicz (1798-1855)
A szczęście tak jak skrzypce im starsze tym młodsze. Ks. Jan Twardowski
A śmierć weszła na świat przez zawiść diabła i doświadczają jej ci, którzy do niego należą. Mdr 2, 24
A tablice były zapisane na obu stronach, zapisane na jednej i na drugiej stronie. Wj 32,15
A te mrówki, tak wspaniałe, / Pełne żądzy, wiedzy, pychy, / Jakże twór to śmieszny, lichy. Aleksander Fredro (1793-1876)
A ten, komu mało się odpuszcza, mało miłuje. Łk 7, 47
A ten, który posiada wiedzę, nie będzie narzekał. Syr 10,25
A to będę się śmiał, gdy nie zdążą ze zniszczeniem świata przed jego końcem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
A więc nigdy nie cofa On od nas swojego miłosierdzia, choć wychowuje przez prześladowania, to jednak nie opuszcza swojego ludu. 2 Mch 6,16
A więc pamiętaj - w trudną porę marzeń masz być ambasadorem... Czesław Miłosz (ur. 1911)
A większą mi rozkoszą podróż niż przybycie! Leopold Staff (1878-1957)
A z wierszy napisanych chyba ten nie umrze, co nie bał się stać prawdą lub stał się muzyką. Jan Twardowski (ur. 1915)
A! mówić by o tym wiele; / Ale ja nie lubię plotek. Mikołaj Biernacki
Ab equis ad asinos - z koni na osły. (z pieca na łeb, z deszczu pod rynnę)
Ab ovo usque ad mala - od początku do końca. (od jaj do jabłek)
Absens carens - nieobecny sam sobie szkodzi.
Absentem laedit, qui cum ebrio litigat - kto spiera się z pijanym, jakby się kłócił z nieobecnym.
Absolutna czystość nie jest z tego świata. Mieczysław Jastrun (1903-1983)
Abstrakcyjnej prawdy nie ma. Prawda jest zawsze konkretna. Włodzimierz Iljicz Lenin (Uljanow, 1870-1924)
Abstynent - człowiek niepociągający. Dusza Karol
Absurd: przekonanie sprzeczne z twoimi poglądami. A. Bierce
Absurd: Twierdzenie lub przekonanie jaskrawo niespójne z nasza opinią. Bierce Ambrose
Absurdalność daje się wyrazić tylko za pomocą humoru. Alfred Hitchcock (zw. Hitch'em, 1899-1980)
Absurdem jest żądać pięciu rzeczy od pięciu osób: szacunku od głupiego, podarunku od biednego, dobra od wroga, dobrej rady od zawistnego i wierności od kobiety. Przysłowie arabskie
Aby Bóg był wszystkim we wszystkich. 1 Kor 15, 28
Aby budować Królestwo Chrystusowe, nie trzeba się oglądać wokół, trzeba zaczynać od razu od siebie, od swego serca.
Aby być dobrym, nie wystarczy przemilczeć pewnych prawd. Trzeba jeszcze mówić pewne kłamstwa. Wiktor Hugo
Aby być kochany, nie rozstawaj się nigdy z ukochaną, nie wycisnąwszy jej trochę łez z oczu. Honoré de Balzac (1799-1850)
Aby być niewierzącym, można być także powierzchownym i wierzyć płytkim hasłom. Aby być wierzącym, trzeba myśleć. Michael kard. Faulhaber
Aby być szczęśliwym z mężczyzną, trzeba go bardzo dobrze zrozumieć i trochę kochać. Aby być szczęśliwym z kobietą, trzeba ją bardzo kochać i w ogóle nie próbować zrozumieć. Witold Zechenter
Aby być świętym, trzeba być szalonym. Trzeba stracić głowę. To, co nas powstrzymuje od świętości, to brak refleksji, zastanowienia, modlitwy, zjednoczenia z Bogiem, którego do świętości koniecznie potrzeba. św. Jan Vianney
Aby być wielkim, trzeba być kiedyś małym. Przysłowie francuskie
Aby czuć się wolnym istnieje prosty sposób: nie szarpać i nie napinać smyczy. Hans Krailsheimer
Aby długo i szczęśliwie żyć, oddychaj przez nos i miej zamknięte usta. Żydowska maksyma
Aby do czegoś dojść, trzeba wyruszyć w drogę. Wiesław Czermak
Aby dzień przedniować, a noc przenocować.
Aby istnieć, trzeba mieć wokół siebie rzeczywistość, która trwa. Antoine de Saint-Exupery (1900-1944)
Aby istnieć, trzeba uczestniczyć. Antoine de Saint-Exupéry (1900-1944)
Aby mieć właściwe spojrzenie na własną pozycję w życiu, człowiek powinien posiadać psa, który będzie go uwielbiał, i kota, który będzie go ignorował. Derek Bruce
Aby nas skłonić do ich przyjęcia głupie idee przytaczają jako dowód olbrzymią publiczność, która je wyznaje. Mikołaj Gomez Davilla
Aby opływać w łaski wystarczy tylko być bezwstydnym.
Aby osiągnąć szczęście, trzeba spełnić trzy warunki: być imbecylem, być egoistą i cieszyć się dobrym zdrowiem. Jeśli jednak nie spełnicie pierwszego warunku, wszystko jest stracone. Gustave Flaubert (1821-1880)
Aby oszacować czas potrzebny na wykonanie jakiegoś zadania, należy przewidywany czas pomnożyć przez dwa i przyjąć jednostkę o rząd wyższą. Prawo Liebermana
Aby oszukać kobietę, potrzebny był wąż, ale aby oszukać mężczyznę, wystarczyła kobieta. Ambroży św. (Ambrosius Aurelius, 340 - 397)
Aby otrzymać pożyczkę, najpierw musisz udowodnić, że jej nie potrzebujesz. Z praw Murphy'ego
Aby pokochać jakąś rzecz, wystarczy sobie powiedzieć, że można ją utracić. Gilbert Keith Chesterton (1874-1936)
Aby Polska rosła w siłę, a ludzie żyli dostatniej. Edward Gierek (ur. 1913)
Aby poznać się z najdalsza rodziną, wystarczy się wzbogacić. Julian Tuwim (1894 - 1953)
Aby pozyskać sobie ludzi, należy ich uważać za takich, za jakich oni sami się uważają. William Harrison Faulkner (Falkner, 1897-1962)
Aby samemu stać się lepszym nie musisz czekać na lepszy świat. Phil Bosman
Aby sobą być. Prawdzie patrzeć w twarz. Kochać wszystkich ludzi. Pokój z sobą nieść. Riedel Ryszard (Rysiu R)
Aby Święta Bożego Narodzenia były Bliskością i Spokojem, a Nowy Rok - Dobrym Czasem. Konstanty Ildefons Gałczyński
Aby uwierzyć w siebie, potrzebuję kogoś, kto we mnie uwierzy.
Aby właściwie nacieszyć się psem, nie wystarczy po prostu nauczyć go być prawie człowiekiem. Chodzi o to, by otworzyć się na możliwość stania się po części psem. Edward Hoagland
Aby zdobyć wielkość, człowiek musi tworzyć, a nie odtworzyć. Antoine de Saint-Exupery (1900-1944)
Aby zdobywać wielkość, człowiek musi tworzyć, a nie odtwarzać. Antoine de Saint-Exupéry (1900-1944)
Aby zło zatriumfowało, wystarczy, by dobry człowiek niczego nie robił. Edmund Burke (1729-1797)
Aby znać człowieka, wystarczy poznać samego siebie; aby poznać ludzi, trzeba żyć pośród nich. Stendhal (Henri Beyle, 1783-1842)
Aby znaleźć miłość nie pukaj do każdych drzwi. Gdy przyjdzie Twoja godzina sama wejdzie do twojego domu, życia, serca
Aby zostać świętym, wystarczy mało teorii, ale potrzeba dużo praktyki. św. Franciszek Salezy
Aby zrozumieć klowna, trzeba być dobrym człowiekiem. Charlie Rivel
Aby zrozumieć ludzi, trzeba starać się usłyszeć to, czego nigdy nie mówią i być może nigdy nie powiedzieliby. Autor nieznany
Aby życie było mądre, najważniejsza jest dobrze pojęta troska, po części o naszą teraźniejszość, po części o naszą przyszłość, tak aby jedno nie było przeszkodą dla drugiego. Arthur Schopenhauer
Abym wydał głos dziękczynienia i opowiadał wszystkie cuda Twoje. Ps 26, 7
Abyś źle nie umarł, żyj dobrze: jak żołnierz na warcie, bądź zawsze gotów! Michał Kozal
Abyście posiedli tę piękną ziemię i przekazali na zawsze w dziedzictwie waszym synom. 1 Krn 28,8
Abyśmy mogli być szczęśliwymi, trzeba, aby naszemu szczęściu zawsze czegoś brakowało. Henri Stendhal
Ach, co to była za męka! Dokoła same nagie kobiety, ubrane aż po szyję
Ach, co za oszczędność czasu zakochać się od pierwszego wejrzenia! Jan Kamyczek
Ach, ileż moli widnieje w dziełach kompozytorów.
Ach, jakąż dobrą komedią byłby ten świat, gdyby się tu nie grało jakiejś roli. Denis Diderot
Aczkolwiek mąż i żona śpią na tej samej poduszce, to mają jednak przecież sny różne. Przysłowie mongolskie
Aczkolwiek tylko niewielu jest Cezarami, to jednak każdy staje kiedyś przed swoim Rubikonem. Christian Ernst Bentzel-Sternau
Ada, to nie wypada, Tak być nie może-trudna rada. Jerzy Jurandot (1911-1979)
Adoracja jest drogą człowieka do siebie samego. Alfred Delp
Adresy się zapisuje, aby je zapomnieć. Stanisław Tym
Adwokat, lecz nie rozbójnik. (Advocatus sed non latro). (Advocatus sed non latro)
Aequo pulsat pede - śmierć puka jednako. (do drzwi bogatych i biednych)
Aforyzm jest małym domkiem z szerokim widokiem. Cossmann P. N
Aforyzm jest ostatnim ogniwem długiego łańcucha myśli.
Aforyzm? - Trochę ognia bez płomienia. Zrozumiale, że nikt nie chce się przy nim grzać. Emil Cioran
Aforyzmem może się najeść tylko nasycony wiedza. Wróblewski
Aforyzmy są dowcipami filozofii.
Agnes Twoim imieniem się pieszczę, Gdyby tak tobą jeszcze?
AIDS: Przymusowy pas cnoty nie tylko dla kobiet. Hofman M
Aj, Mopsik malusi! Skoro szczeka na słonia, jak silny być musi. Karl Kraus (1874-1936)
Aktor - jedyny uczciwy obłudnik. Hazlitt William
Aktorstwo to okresowa przeprowadzka. Miszewski Mieczysław
Aktualność jest określeniem tego, co najmniej istotne. Mikołaj Gomez Davilla
Ala ma kota, ale kot ma dość Ali. Jagodziński H
Ala ma kota. Marian Falski (1881 - 1974)
Albo nie próbuj albo dokonaj. ( Aut ne tentaris aut perfice)
Albo śmierć albo zwycięstwo. (Aut mors aut victoria)
Albo wesz zwycięży rewolucję, albo rewolucja zwycięży wesz. Włodzimierz Iljicz Lenin (Uljanow, 1870-1924)
Albo znajdę drogę, albo ją sobie utoruję. (Aut inveniam viam aut faciam)
Albowiem nie mogę być wolny, jeśli wszyscy nie są wolni. Sartre
Albowiem to Bóg jest w was sprawcą i chcenia, i działania zgodnie z Jego wolą. Flp 2,13
Albowiem według wiary, a nie dzięki widzeniu postępujemy. 2 Kor 5,7
Ale gdy otwieram usta do wyznania, Ciebie już nie ma, tylko słowa gonią, za własnym blaskiem. Zbigniew Jankowski
Ale miejcie nadzieję, bo nadzieja przejdzie z was do przyszłych pokoleń i ożywi je; ale jeśli w was umrze, to przyszłe pokolenia będą z ludzi martwych. Juliusz Słowacki (1809-1849)
Ale miłości będzie dosyć. Wszystka miłość zwraca się do miłości, która ją zrodziła. Nawet pamięć nie jest potrzebna dla miłości. Jest kraj żywych i kraj zmarłych, a mostem między nimi jest miłość. I tylko ona przetrwa, tylko ona ma znaczenie. Thornton Wilder
Ale najbardziej ja lubię Ciekawość, co z oczu ci tryska. Jan Kasprowicz (1860-1926)
Ale najgorzej jest z głupim zgubić, a to się dzieje najczęściej. Karol Irzykowski
Ale nie depczcie przeszłości ołtarzy, / Choć macie nowe, doskonalsze wznieść. Adam Asnyk (Jan Stożek, 1838-1897)
Ale nim doszedł do ostatniego wiersza, zrozumiał już, że nigdy nie wyjdzie z tego pokoju, gdyż powiedziane było, że miasto zwierciadeł (...) zmiecione będzie przez wiatr i wygnane z pamięci ludzi w chwili, gdy Aureliano Babilonia skończy odcyfrowywać pergaminy, i że wszystko, co w nich spisano, niepowtarzalne jest od wieków i na wieki, bo plemiona skazane na sto lat samotności nie mają już drugiej szansy na ziemi. Paulo Coelho
Ale są takie krzyże ogromne, gdy kochając za innych się kona / To z nich spada się, jak grona wyborne w Matki Bożej otwarte ramiona. Jan Twardowski (ur. 1915)
Ale teraz to się staje, że od kury mądrzejsze jaje. hrabia Aleksander Fredro
Ale Ty, o Panie, tarczą moją jesteś i chwałą moją, Ty moją głowę podnosisz. Ps 3,4
Ale wy, bracia, nie jesteście w ciemnościach, aby ów dzień miał was zaskoczyć jak złodziej. 1 Tes 5,4
Alea iacta est - kości zostały rzucone.
Algeria tatusia już nie istnieje. - po utracie przez Francję kolonii w Algierii, 1959. Charles de Gaulle (1890 - 1970)
Aliena nobis, nostra plus aliis placent - cudze bardziej podoba się nam, nasze innym.
Alimenty - tarapaty taty. Jan Izydor Sztaudynger (1904-1970)
Alimenty: podatek konsumpcyjny. Miszewski Mieczysław
Alkohol i namiętność jednakowo zawracają w głowie. Antoni Regulski
Alkohol jest mostem - ale nie drogą. Alexander Sacher-Masoch
Alkohol konserwuje wszystko, z wyjątkiem: tajemnic i honoru. Robert Lembke
Alkohol nic nie stwarza tylko potęguje. Brandys Kazimierz
Alkohol pity w miarę nie szkodzi nawet w dużych ilościach. Przysłowie polskie
Alkoholik moralności: upija się błędami innych. Elias Canetti
Altruista to człowiek, który myśli o innych nie zapominając o sobie. Albert Camus (1913-1960)
Ambicja łatwiej chwyta się małych duszyczek niż dusz wielkich, jak ogień ima się snadniej strzech niż pałaców. Nicolas Sébastien Chamfort, właśc. Sébastien Roch Nicolas, zwany de Chamfort (1741-1794)
Ambicja to ostatnie schronienie bankruta. Oscar Wilde (Fingal O'Flahertie Wills, 1854-1900)
Ambicje łatwo się chwyta małych duszyczek niż dusz wielkich, jak ogień ima się łatwiej strzech niż pałaców. Nicolas de Chamfort
Ambicje są zawsze wrogiem spokoju. Stefan Pacek
Ambicje, to coś takiego, co jedni starają się pokazać, zaś inni ukryć. Stefan Pacek
Ambitni zajdą dalej, bo ci bez ambicji nie mają po co gdziekolwiek zachodzić, gdyż nie mając celu, pozostają w punkcie wyjścia.
Amerykanie są narodem, który zbudzić można jedynie trzykrotnym kopaniem w drzwi; ale potem już nie mogą zasnąć. Aldous Leonard Huxley (1894-1963)
Amerykanki oczekują od swoich mężów tak doskonałych zalet, jakich Angielki spodziewają się tylko u swych lokajów. William Somerset Maugham
Amicus certus in re incerta cernitur - pewnego przyjaciela poznasz w sytuacji niepewnej (prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie). (prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie). (prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie)
Among the blind one-eyed man is a king. Przysłowie angielskie
Amor to jest naturalne lubi czyny amoralne. Sztaudynger Jan
Amor vincit omnia- miłość wszystko zwycięża. (Amor vincit omnia)
Amplituda: Najmilsza amplituda - od uda do uda. Sztaudynger Jan
Analfabeci muszą dyktować. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Analiza uryny może wykryć chorobę jednostki, analiza urny-chorobę całego społeczeństwa.
Anegdoty przychodzą nawet w pochmurny dzień. Podobne do rośliny zwanej dziwaczkiem, po łacinie Mirabilis jalapa. Świetny obiekt do badań genetycznych. Kwitnie nocą, a nawet próbuje kwitnąć kiedy pada deszcz. ks. Jan Twardowski
Anglia jest wyspą. Anglia nie jest temu winna-ale ja też nie. Charles de Gaulle
Anglia oczekuje, że każdy wypełni swój obowiązek. Horatio Nelson (1758-1805)
Anglia przegrywa bitwy, lecz wygrywa wojny. Przysłowie polskie
Anglicy mają sto religii, lecz tylko jeden sos. Heinrich Heine (1797-1856)
Anglicy przegrywają wszystkie wojny, oprócz ostatniej. Eleutherios Venizelos (1864 - 1936)
Anglicy wychodzą nie żegnając się, a Polacy żegnają się nie wychodząc.
Ani głowa do rady, ani tył do krzesła. Przysłowie
Ani kaszlu, ani miłości nie można ukryć.
Ani się woda wróci, która upłynęła, także ani godzina, która już minęła. Przysłowie
Anima vilis - podła dusza.
Anioł nigdy nie upada. Diabeł upada tak nisko, że nigdy się nie podniesie. Człowiek upada i powstaje. Dostojewski
Anioł Pański zwiastował Pannie Maryi i poczęła z Ducha Świętego. Alessandro Farnese (1545-1592)
Aniołom jest łatwo być aniołami; nie jedzą i są bezpłciowi. Gabriel Laub
Aniołowie chodzą po ziemi zamienieni w ludzi, sami nie wiedząc o tym. Chwila zbudzenia się tej samowiedzy byłaby chwilą ich śmierci. Karol Irzykowski
Aniołowie mają język i głosu wydobyć nie mogą. Nikos Kazantzakis
Annuntio vobis magnum gaudium: papam habemus. Ogłaszam wam wielką radość: mamy papieża. - tradycyjna formuła ogłoszenia ludowi rzymskiemu wyboru papieża
Anonim jest tylko wtedy dopuszczalny, gdy piszący go rzeczywiście jest nikim. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Antropologia poprawna politycznie: prawa osoby przysługują małpom, psom, kotom, tylko nie dziecku nie narodzonemu. ks. Artur Katolo
Antropomorfizacja bajek? Przy tym zezwierzęceniu człowieka? Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Antyki to przedwczorajsze kicze. Jacques Tati (Jacques Tatischeff, 1907-1982)
Antyki to stare rzeczy po nowych cenach. Grudgens G
Apetyt najbardziej rośnie w miarę zaciskania pasa. Zybura Urszula
Apetyt przychodzi w miarę jedzenia. Francois Rabelais (1483 lub 1494 - 1533)
Aplauz to echo banałów. Bierce Ambrose
Apologeta, to nie poeta. Gicgier Tadeusz
Apostolstwo nie jest dyplomacją i kuglarstwem, i kabalistyką, ale proroctwem szczerym. Cyprian Kamil Norwid (1821-1883)
Apostoł to ten, który żyje Bogiem i dla Boga. Tadeusz Śmiech
Apostołowie byli ubodzy i prości, a Kościół wtedy był wielki. Zofia Kossak - Dziedzictwo
Apostołowie prosili Pana: Przymnóż nam wiary. Łk 17,5
Aquila non capit muscas - Orzeł nie poluje na muchy. Łacińskie
Arbeit macht frei (Praca czyni wolnym) - napis na bramie obozu zagłady w Oświęcimiu.
Archeolog to wymarzony mąż - im kobieta starsza, tym bardziej się nią interesuje. Agatha Christie (Dame, 1891-1976)
Arcydzieło to partia szachów wygranych matem. Jean Cocteau
Argument kija (Argumentum a baculo). (Argumentum a baculo). (Argumentum a baculo)
Argumentów nie należy liczyć, lecz ważyć. Cyceron (Cicero Marcus Tullius, 106-43 p.n.e)
Armaty czynią nas silnymi, masło tylko tłustymi. Hermann Goering (1893-1946)
Armia szwajcarska bojowo nie została sprawdzona, dlatego nadaje się na materiał do legendy. Max Frisch (1911-1991)
Ars amandi - Sztuka kochania. Owidiusz (Publius Ovidius Naso, 43 p.n.e.-17 lub 18 n.e)
Ars longa, vita brevis - sztuka długa, życie krótkie.
Artykuły potrzebne do wczorajszego eksperymentu, trzeba zamówić nie później niż jutro w południe. Zasada Porządku
Artysta jest twórcą piękna. Oscar Wilde
Artysta jest źródłem dzieła. Dzieło jest źródłem artysty. Martin Heidegger
Artysta może wyrażać wszystko. Oscar Wilde
Artysta musi umieć przekonywać ludzi o szczerości swoich kłamstw. Pablo Picasso
Artysta nie jest sługą ani kierownikiem, nie należy ani do narodu, ani do świata, nie służy żadnej idei ani żadnemu społeczeństwu. Przybyszewski "Confiteor"
Artysta nie osiąga nic wybitnego, jeśli nie wątpi w siebie i czasem się nie zawaha. Leonardo da Vinci
Artysta stoi ponad życiem, jest Panem panów, nie kiełznany żadnym prawem, nie ograniczony żadną siłą. Przybyszewski "Confiteor"
Artysta, który pragnie poklasku, a skarży się na małe uznanie tłumu, stoi jeszcze w przedsionku sztuki, nie czuje się jej panem, który łask nie żebrze, tylko hojną ręką je na tłum rzuca i nie pragnie podzięki - tej pragnie tylko plebejusz w duchu, jej pragnie tylko dorobkiewicz. Przybyszewski "Confiteor"
Artysta, który sprzeniewierza się prawdzie, natychmiast traci talent.
Artysta, prawdziwy artysta, a nie przeintelektualizowany młynek mielący automatycznie wszystkie możliwe wariacje i perturbacje, nie powinien bać się cierpienia. Stanisław Ignacy Witkiewicz (Witkacy, 1885-1939)
Artystyczne są tylko zimne ekstazy. Mann Thomas
Arystokrata to demokrata z wypełnionymi kieszeniami. Billings
Arystokratka: Kawał to arystokratki, ta co w herbie ma pośladki. Gicgier Tadeusz
Arystoteles nie zawsze jest Arystotelesem (każdy się myli) Aristoteles non semper Aristoteles.
Asceta z cnoty czyni utrapienie. Fredrich Nietzsche (1844-1900)
Asekurant sprawdza skąd wiatr wieje, zanim kogokolwiek do niego wystawi. Safrin Horacy
Asinus asinorum - osioł nad osłami.
Asinus in tegulis-osioł na dachu;zła wróżba.
Atak nie musi być pomysłowy, ale musi być niezwykle szybki. Tu Yu
Ataku należy oczekiwać w następujących sytuacjach: - kiedy jesteś ugotowany - kiedy jesteś nie przygotowany.
Ateiści denerwują mnie, bo ciągle mówią o Bogu. Heinrich Böll
Atrament uczonego i krew męczennika mają w niebie tę samą wartość. Koran
Atrament: Atrament jest jak kanapa, kto go raz pokosztuje, ten do niego wraca. Boy-Żeleński Tadeusz
Attendite a falsis prophetis-strzeżcie się fałszywych proroków. Jezus Chrystus
Audaces fortuna iuvat-śmiałym szczęście sprzyja. Wergiliusz (Publius Vergilius Maro, 70-19 p.n.e)
Aurea dicta-złote słowa. Lukrecjusz (Titus Lucretius Carus, ok. 95-55 p.n.e)
Aurea mediocritas - złoty środek. Horacy (Quintus Horatius Flaccus, 65-8 p.n.e)
Aureola oświetla wszystkie skazy urody. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Aureoli nie zostawia się w szatni. Czarny Jan
Auri sacra fames! - Przeklęty głodzie złota!
Aut bibat, aut abeat-niech pije albo niech sobie idzie. Cyceron (Marcus Tullius Cicero, 106-43 p.n.e)
Aut Caesar aut nihil - albo Cezarem, albo niczym.
Autentyczne słuchanie muzyki zakłada ciszę jako stan normalny. Gdzie całymi dniami gra muzyka (obojętnie jakiego rodzaju), nie może być mowy o prawdziwym słuchaniu. Arthur Brühlmeier: Edukacja humanistyczna, "Impuls", Kraków 1993
Autentyczny święty złoży siebie w ofierze z miłości do człowieka. Roman Rogowski
Auto - blaszany frak. Rochus Spieker
Autobusy są punktualne tylko wtedy, gdy jadą w przeciwną stronę.
Autor powinien być w swoim dziele jak Bóg we wszechświecie: obecny we wszystkich jego częściach, ale w żadnej w sposób widzialny. Gustave Flaubert (1821-1880)
Autorytet rządzących spoczywa bezpośrednio lub pośrednio ostatecznie na przemocy. Woodrow Wilson
Autorytet rzecz śliska - trudno go zdobyć, łatwo stracić. Tadeusz Hipolit Czeżowski (1889-1981)
Autorytet to misterium. Jego powstanie otacza tajemnica, ale upadek jest czymś namacalnym. Jakub Burckhardt
Autorytet to więcej niż rada i mniej niż rozkaz. Hans Heinrich Muchow
Autorytet to zdolność pozyskiwania przyzwolenia innych. Bertrand de Jouvenel
Autorytet: Na budowę autorytetu nie ma dokumentacji. Hołodiuk Zbigniew
Ave, Imperator, morituri te salutant! Witaj, Imperatorze, idący na śmierć pozdrawiają cię! - zwrot do cesarza Rzymu
Awans osiąga się sprytem, wytrwałością, zrządzeniem bożym lub przez diabelskie niedopatrzenie. Vonnegut Kurt
Awaria komputera wyczekuje cierpliwie na najbardziej niedogodny moment, aby bezlitośnie zaatakować. Prawa Murphy'ego
Azyl to też niewola. Opolski Dominik
Azylant - zrehabilitowany gastarbeiter. Jokiel E
Aż do dnia śmierci nie możemy być pewni swojej odwagi. Jean Anouilh (1919-1987)
Aż dziw bierze, że tylu ludzi szuka szczęścia, gdy tak naprawdę to ono ich szuka, gdyż od nich zależy.
Ażeby po nas zostały jedynie Ślady na piasku i kręgi na wodzie. Leopold Staff (1878-1957)
Baba w progi cisza w nogi. Przysłowie polskie
Baba z wozu - koniom lżej. Przysłowie polskie
Babka: Każda babka mnie zachwyca, nawet gdy to czarownica. Sztaudynger Jan
Bać się śmierci jest tym samym, co mieć się za mądrego nim nie będąc. Sokrates
Badania opinii publicznej opierają się na fałszywej przesłance, że publiczność posiada opinię. Toto
Badania w dziedzinie medycyny dokonały tak olbrzymiego postępu, że dziś - praktycznie biorąc - nikt już nie jest zdrowy. Bertrand Russell
Bajeczne są tylko rzeczy przyziemne, gdy muśnie je ręka geniusza. Borys Pasternak
Bal: Wszystkie bale są kostiumowe, nawet bal nudystów. Steinhaus Hugon
Balon zależy od wiatrów i boi się szpil. Garczyński Stefan
Bankier bez pieniędzy jest jak lekarz bez pigułek. George Woods
Bardziej boli od języka niż od miecza.
Bardziej interesują mnie prawa człowieka niż prawa kobiet. Madonna
Bardziej od pieniędzy, potrzebujesz miłości. Miłość to siła nabywcza szczęścia. Bosmans Phil
Bardzo często okazuje się, że szczęściem jest nie wiedzieć wszystkiego. H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Bardzo często tylko od nas zależy, czy będziemy rozdmuchiwać jakiś problem, czy też machniemy na niego ręką, uświadomiwszy sobie, że nie ma o co kruszyć kopii. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Bardzo dużo można zauważyć, gdy się patrzy. Prawa Murphy'ego
Bardzo łatwo jest zniszczyć szczęście bliźniego, ale jakże trudno je naprawić. Johann Gottfried Herder (1744-1803)
Bardzo mało modli się ten, co przywykł modlić się tylko wtedy, gdy klęczy. św. Jan Kasjan
Bardzo mały człowiek może rzucać bardzo duży cień.
Bardzo mnie boli, gdy umiera utalentowany człowiek, świat bowiem potrzebuje takich ludzi bardziej niż niebo.
Bardzo niewielu mężczyzn posiada klucz do serca kobiety, pozostali obywają się wytrychem. Julian Tuwim (1894 - 1953)
Bardzo rzadko jakaś rzecz jest długo poważna. Erich Maria Remrque "Łuk Triumfalny"
Bardzo trudno jest mówić dużo i nie powiedzieć za dużo. Ludwik XIV
Barmanka - matka chrzestna gorzałki. Gołębiowicz W
Barwa jest cierpieniem światła. Johann Wolfgang Goethe
Bat: I bat puszcza pędy, gdy natrafi na podatny grunt. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Batuta: Cóż winna batuta, gdy błędy tkwią w nutach. Korkosz E
Bawić się i śmiać z entuzjazmem i śpiewać radośnie, wiedzieć, że choćby jednej istocie żyje się lepiej, ponieważ ty żyjesz - to znaczy odnieść sukces. Ralph Waldo Emerson
Bawię się świetnie; szkoda, że was tu nie ma - zamiast mnie. William Wharton - "Ptasiek"
Bądź altruistą. Szanuj egoizm drugich. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Bądź dla innych słonecznym zegarem - odmierzaj dla nich tylko słoneczne godziny. Małgorzata Stolarska
Bądź dobry - każdy, kogo spotkasz, prowadzi ciężki bój. John Watson
Bądź gotów znosić chwilowe niewygody w imię trwałej poprawy. H. Jackson Brown
Bądź jak ptak, który spocząwszy w locie swym na gałązce, chociaż ona ugina się pod jego ciężarem, nie przestaje śpiewać, bo wie, że ma skrzydła, które go ustrzegą od zagłady. Victor Hugo
Bądź miłosiernym nim bogactwo uczyni cię skąpym. Charles Farrar Browne
Bądź niczym bijące źródło, nie zaś jak staw, w którym zawsze stoi ta sama woda. Paulo Coelho
Bądź odważny, gdy rozum zawodzi, bądź odważny. W ostatecznym rachunku jedynie to się liczy. Zbigniew Herbert
Bądź otwarty i dostępny. Następna spotkana osoba może zostać Twoim najlepszym przyjacielem
Bądź panem siebie, bez siły nie ma ani cnoty, ani szczęścia. Napoleon I (Napoleon Buonaparte, 1769 - 1821)
Bądź przesądny na wszelki wypadek.
Bądź silnym i niezłomnym, aby umocnić słabość tych, którzy się chwieją. Z. Hartingh
Bądź takim, abyś nie musiał czerwienić się sam przed sobą... Victor Hugo (1802 - 1885)
Bądź uroczy dla swoich wrogów - nic ich bardziej nie złości. Carl Orff
Bądź wdzięczny za dobre chwile i z wdziękiem przyjmuj chwile próby. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Bądź wierny sobie, a nie będziesz niewierny innym. Francis Bacon
Bądź zawsze wierny prawdzie, nawet kiedy jest dla ciebie niewygodna, bo stanie się jeszcze bardziej niewygodna, gdy ją spróbujesz ukryć. Bertrand Russel (1872-1970)
Bądźcie bez litości, bądźcie brutalni... [Dżyngis-Chan] rzucił na śmierć miliony kobiet i dzieci świadomie i z lekkim sercem - historia widzi w nim tylko wielkiego założyciela państw. Obecnie tylko na wschodzie umieściłem oddziały SS Totenkopf, dając im rozkaz nieugiętego i bezlitosnego zabijania kobiet i dzieci polskiego pochodzenia i polskiej mowy, bo tylko tą drogą zdobyć możemy potrzebną nam przestrzeń życiową. - Hitler na odprawie dowódców 22 sierpnia 1939
Bądźcie dobrzy, a resztę pozostawcie niebu. Combe
Bądźcie ostrożni z człowiekiem, który niesprawiedliwie cierpi! Bóg wiele przebacza. Ludzie nigdy. Józef Ignacy Kraszewski
Bądźcie realistami. Dokonajcie niemożliwego. - jedno z haseł rewolty młodzieży paryskiej w maju 1968r
Bądźcie świętymi, ponieważ JA Jestem Święty. Bóg Ojciec /Kpł 11,44/
Bądźmy dobrej myśli pamiętając, że najgorsze nieszczęścia nigdy nie przychodzą. James Russel Lowell
Bądźmy niewolnikami prawa, abyśmy mogli być wolni. Cyceron (Cicero Marcus Tullius, 106-43 p.n.e)
Be yourself, no matter what they say! - Sting - "Englishman in New York"
Bestsellery to świetne urządzenie: wiadomo jakie książki kupować i nie trzeba ich czytać. Danny Kaye
Bez bólu i cierpień nie istniejemy. Sofokles
Bez celu i sensu podróżować nie warto. Radgowski Michał
Bez Ciebie przeżycia są tylko martwym naskórkiem przeszłości. Hipolit
Bez Ciebie, Jezu, rodzimy się tylko, aby umrzeć; z Tobą umieramy po to, aby się narodzić. M. de Unamuno
Bez cierpliwości i pilności nie ma nagrody. Niemieckie
Bez inteligencji nie ma ogłady. Oscar Wilde
Bez Judasza nie ma ukrzyżowania, bez ukrzyżowania nie ma zmartwychwstania. Nikos Kazantzakis
Bez koguta także świta.
Bez politycznej kultury suwerenny naród jest dzieckiem, które bawi się ogniem i może w każdej chwili podpalić dom.
Bez pracy nie ma kołaczy. Powiedzenie ludowe
Bez pracy nie ma pełni radości życia. Antoni Pawłowicz Czechow (1860-1904)
Bez soli smutna biesiada. Przysłowie polskie
Bez wątpienia byłbym chrześcijaninem, gdyby chrześcijanie byli nimi przez 24 godziny na dobę. Gandhi Mohandas Karamchand (Mahatma, 1869-1948)
Bez wątpienia istnieje świat niewidzialny. Jest tylko problem: jak to daleko od centrum miasta i do której jest u nich w tygodniu otwarte? Allen Woody
Bez wiary potykamy się o źdźbło słomy, z wiarą przenosimy góry. Sören Kirkegaard
Bez znajomości siły słów niemożliwa jest znajomość człowieka. Konfucjusz
Bezczynność jest matka wszelkiego zła. Solon
Bezinteresowna przyjaźń może istnieć tylko między ludźmi o jednakowych dochodach. Paul Getty
Bezmyślność zabija. Innych. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Bezmyślny dzień, to stracony dzień.
Bezpieczniej jest mieć ptaka w ręku niż nad głową. Prawo Newtona
Bezpowrotnie stracona jest każda chwila, której nie wypełnia miłość. Tasso
Bezsenność: Krach w snach. Monastyrski Andrzej
Bezsens: Sens wynalazkiem natury, bezsens odkryciem człowieka. Grzeszczyk Władysław
Bezużyteczną rzeczą jest uczyć się, lecz nie myśleć, a niebezpieczną myśleć, a nie uczyć się niczego. Przysłowie chińskie
Bezwzględne zło wywołuje konieczność istnienia bezwzględnego dobra. Aldous Leonard Huxley (pisarz angielski, 1894-1963)
Będę dostatecznie bogaty, jeśli zachowam dobre imię. Plautus
Będzie to stworzenie organizacji klasy robotniczej, możemy stracić możliwość sprawowania władzy. Stanisław Kania, 26 sierpnia 1980
Będziecie silniejsze, o ile będziecie żyć w zgodzie. Jeśli zaś rozdzieli was niezgoda, łatwo ulegniecie wrogom. Ezop (VI w. p.n.e)
Będziesz mógł degenerować się i staczać do rzędu zwierząt; i będziesz mógł oderwać się i mocą swego ducha wznieść do rzędu istot boskich. Giovani Pico della Mirandela
Biada krajowi gdzie prostak królem. Kohelet
Biada mężczyźnie, który mógł spać z kobieta, a nie uczynił tego. Nikos Kazantzakis
Biada narodom, które kochają więcej wolność niż ojczyznę! Henryk Sienkiewicz (1846 - 1916)
Biada podrzędnym istotom, gdy wchodzą / Pomiędzy ostrza potężnych szermierzy. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Biada temu, kto zadowolony jest z siebie; taki człowiek nigdy nie nabędzie rozumu. Vincent van Gogh (1853-1890)
Biada temu, o kim mówią za wiele. Denis Diderot
Biada, kto daje ojczyźnie pół duszy, / A drugie pół dla szczęścia zachowa. Juliusz Słowacki (1809 - 1849)
Bibliofilka; Do zachwytów literackich taka była skora, że nie brała do poduszki książki bez autora. Czarny Jan
Bieda to najlepszy nauczyciel. Borys Pasternak
Biedna to moralność, która składa się tylko z zakazów. Nemer Ibn El Barud
Biednemu zawsze wiatr w oczy. Przysłowie polskie
Biedny boi się krewnych, a bogaty złodziei. Przysłowie chińskie
Biedny, kto gwiazd nie widzi bez uderzenia w zęby. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Biednym się jest dopiero wtedy, kiedy już się się niczego więcej nie chce. Erich Maria Remarque
Biega, krzyczy pan Hilary: / - "Gdzie są moje okulary? " Julian Tuwim (1894 - 1953)
Biegając za dowcipem łapiemy głupstwo. Monteskiusz
Bierz ochoczo swój krzyż i ucałuj go. Jak Pan Bóg zobaczy, że niesiesz go ochoczo, to może coś ci jeszcze dołoży. Jan Budziaszek
Bierz od świata to, co ci daje, ale nie domagaj się tego, czego ci dać nie chce. Natomiast prosić możesz zawsze. Ali Ibn Abi Talib
Bigamia polega na tym że ma się o jedną żonę za dużo. Monogamia też. Anonim
Bije zegar godziny, my wtedy mawiamy: "Jak ten czas szybko mija" - a to my mijamy. Stanisław Jachowicz
Bilety powrotne winny być droższe: ostatecznie można nie pojechać, ale musi się wrócić. Alfons Allais
Biorę moją własność, gdziekolwiek ją znajduję. Moliere (właść. Jean Baptiste Poquelin, 1622 - 1673)
Bis dat, qui cito dat - dwa razy daje, kto szybko daje.
Biskupi są tylko narzędziami, a narzędzia mają to do siebie, że się zużywają. Jan Grzegorczyk, Adieu - przypadki księdza Grosera
Biurokracja to dobrze zorganizowana zaraza. Cyryl Parkinson
Biurokrata to człowiek, który do Brigitte Bardot zwraca się per "pani Sachs". Jean Gabin
Bluszcz tuli się do pierwszego drzewa, jakie napotka; oto pokrótce historia miłości. Napoleon Bonaparte (1769-1821)
Błazen bywa echem zdrowego rozsądku.
Błąd jest przywilejem filozofów, tylko głupcy nie mylą się nigdy. Sokrates
Błąd nie inaczej się poznaje, tylko przez porównanie z prawdą. Anioł Dowgird (1776-1835)
Błąd staje się błędem, gdy rodzi się jako prawda. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Błądzenie - rzecz ludzka, trwanie w błędzie - diabelska. Augustyn, Aurelius Augustianus, święty (354-430)
Błądzi człowiek, póki dąży. Johann Wolfgang Goethe
Błądzić jest rzeczą ludzką - wszystko pogmatwać potrafi tylko komputer. Seneka Starszy
Błądzić jest rzeczą ludzką, kłamać demokratyczną. Mikołaj Gomez Davilla
Błędem jest sądzić, że różnica między mądrością i głupotą ma cokolwiek wspólnego z różnicą między wiekiem dojrzałym i młodością. George Bernard Show
Błędy to droga do prawdy. Fiodor Dostojewski
Błędy to proste sposoby na zdobycie doświadczenia przez lekarzy.
Błogosławieni będziecie wy, którzy umiecie strzec z wielką uwagą rzeczy błahych i ze spokojem rzeczy bardzo ważnych: zajdziecie daleko w życiu.
Błogosławieni jesteście zwłaszcza wy, którzy umiecie rozpoznawać Pana we wszystkich spotykanych ludziach: znaleźliście prawdziwe światło i prawdziwy pokój.
Błogosławieni smak posiadający, choćby to był nawet zły smak! Aforyzmy F. Nietsche
Błogosławieni wy, którzy umiecie doceniać uśmiech i zapominać o doznanej nieuprzejmości: wasza droga będzie zawsze pełna słońca.
Błogosławieni wy, którzy umiecie tłumaczyć z wyrozumiałością, nawet wbrew pozorom, postawy innych: będziecie u znani za naiwnych, ale jest to cena miłości.
Błogosławieni, którzy nic nie robią, jeśli niczego nie umieją wykonać dobrze. Feliks Chwalibóg
Błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia, trzymają język za zębami. Oscar Wilde
Błogosławieni, którzy są wrażliwi na prośby innych: będą krzewicielami radości.
Błogosławieni, którzy umieją odróżniać mały kamień od wysokiej góry: unikną wielu przykrości.
Błogosławieni, którzy umieją słuchać i milczeć: nauczą się wielu rzeczy nowych.
Błogosławieni, którzy umieją śmiać się z samych siebie: nie przestaną nigdy się bawić.
Błogosławieni, którzy wpierw pomyślą, zanim coś zrobią i wpierw się modlą, zanim coś pomyślą: unikną wielu niedorzeczności.
Błogosławiony ten, co nie mając nic do powiedzenia, nie obleka tego faktu w słowa. Julian Tuwim (1894 - 1953)
Błogosławiony ten, kto żyje w pokoju. Nie ma na ziemi większego szczęścia. Matthias Claudius
Błogosławiony, który tak innych zachęca do biegu, że sam biec nie przestaje! (Kwiatki św. Franciszka) Brat Idzi
Błoto stwarza czasem pozory głębi. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Bo to co przeszło wzrusza, jak ogonek w śniegu i można potem znaleźć nawet czego nie ma. Ks. Jan Twardowski
Bo w Polsce złota wolność pewnych reguł strzeże: Chłopa na pal, panu nic, szlachcica na wieżę. Adam Naruszewicz (1733 - 1796)
Bo widzisz, tu są tacy, którzy się kochają i muszą się spotkać, żeby się ominąć. ks. Jan Twardowski
Bo właśnie upodlenia ducha / Ugina wolnych szyję do łańcucha. George Gordon Byron (1788 - 1824)
Bo, panowie, myślmy najpierw o tym, ażeby podźwignąć nasz nieszczęśliwy kraj. Bolesław Prus (właśc. Aleksander Głowacki, 1847 - 1912)
Boga nie ma - jest tylko sumienie. Fjodor Dostojewski
Boga nie można oszukać. Ezop
Bogactwo jest produktem pracy. Locke John
Bogactwo może być źródłem przyjemności, ale nie jest godne pożądania samo dla siebie. Arystyp
Bogactwo przyczynia wielu przyjaciół. Salomon
Bogactwo wystroju drzwi frontowych biura, zmienia się odwrotnie proporcjonalnie do wypłacalności firmy. Prawo Instytucji
Bogactwo, wiedza, doświadczenie - to wszystko przychodzi za późno w życiu. Andre Gide
Bogacz rozdziera szaty, ubogi wychodzi ze skóry.
Bogatemu diabeł dzieci kołysze. Przysłowie polskie
Bogaty człowiek nie umie wyobrazić sobie biedy.
Bogaty jest ten, kto dużo posiada; bogatszy, kto mało potrzebuje; najbogatszy, kto wiele daje. Tersteegen
Bogowie łakną krwi. Desmoulins C
Bogowie są nieśmiertelnymi ludźmi, ludzie - śmiertelnymi bogami. Heraklit z Efezu
Bogowie to spełnione pragnienia ludzkie. Feuerbach
Bogowie wiedzą, ze śmierć jest nieszczęściem - inaczej chętnie umieraliby sami.
Bohater: Dawniej mieliśmy zwyczaj kanonizowania naszych bohaterów, obecnie ich trywializujemy. Wilde Oscar
Bohaterski opór, jaki naród polski stawiał w ostatnich dwóch latach, jest natchnieniem nie tylko dla Ameryki, ale dla wszystkich ludów miłujących wolność. Franklin Delano Roosevelt (1882 - 1945)
Boimy się nie śmierci, ale wyobrażenia, jakie mamy o niej. Seneka Młodszy
Boimy się nieprzyjaciół, kiedy są daleko, aby nie bać się ich, kiedy są blisko. Jacques Beninge Bossuet
Boimy się późnego wieku, jakbyśmy mieli pewność, że go osiągniemy. George Sand
Boję się człowieka czerpiącego wiedzę z jednej książki. (Tomasz z Akwinu)
Boję się Greków, nawet gdy niosą dary. Laokoon
Boję się manifestów z pierwszeństwem przejazdu.
Boki: Boki można zrywać, gdy się ma dobre plecy. Leszczyński Jerzy
Bolesne problemy swego życia tworzy człowiek najczęściej wewnątrz siebie, tworzy wówczas, gdy szuka kompromisów, gdy usiłuje pogodzić to, czego pogodzić się nie da. Tadeusz Olszański
Boli brak pieniędzy; ale ich nadmiar stwarza jeszcze większe problemy.
Bomba atomowa jest papierowym tygrysem, którego reakcyjne Stany Zjednoczone używają do zastraszenia ludzi. Mao Zedong (przywódca komunistycznych Chin, 1893 - 1976)
Bonus animus in re mala dimidium est mali - dobra myśl w nieszczęściu - złego połowa.
Boże, coś Polskę przez tak długie wieki otaczał blaskiem potęgi i chwały. Przed Twe ołtarze zanosim błaganie, Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie. Alojzy Feliński (1771 - 1820)
Boże, strzeż mnie od przyjaciół, z wrogami poradzę sobie sam. Valdemar Baldhead (Łysiak), Konkwista
Boże, Ty to widzisz i nie grzmisz? Henryk Sienkiewicz (1846 - 1916)
Bóg bardzo cię miłuje i pragnie mieć dla siebie, niezależnie od rodzaju drogi, którą będziesz musiała iść na ziemi. bł. Elżbieta
Bóg chce, aby twoje życie upływało w takim otoczeniu, gdzie będziesz mogła oddychać Bożą atmosferą. bł. Elżbieta
Bóg chrześcijan niszczy bogów i nie miesza się do ich gromady. Daniel Rops
Bóg dał współmałżonkom uszy, aby mogli wysłuchiwać skargi drugiej osoby - wysłuchiwać cierpliwie. Oeser Hermann
Bóg i diabeł są z jednej gliny. Nikos Kazantzakis
Bóg i natura nic nie robi na próżno. Przysłowie łacińskie
Bóg jest bliżej nas, niż my siebie samych. Św. Augustyn
Bóg jest bliższy człowiekowi niż człowiek sam sobie. Paul Evdokimov (1901-1970)
Bóg jest chlebem, którym Bóg dzieli się z ludźmi. Georges Bernanos
Bóg jest dobry, skoro młodym dał urok, wdzięk, zdrowie, przekorę, bunt, nadzieję, optymizm i radość, nam wyrozumiałość, tolerancję i zgodę na ich czasem głupią, lecz konieczną niezależność. s.92 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne
Bóg jest moją nieskończonością. W nim kocham i jestem kochana. W nim posiadam wszystko. bł. Elżbieta
Bóg jest obecny w każdym człowieku, który jest ci przychylny, dla którego jesteś wart trudu, który z tobą idzie i pozostaje, kiedy zapada wieczór. Bosmans Phil
Bóg jest prawdziwy - ale stworzony być może przez nas. Antoine de Saint-Exupery (1900-1944)
Bóg jest radością, dlatego przed swój dom wystawił słońce. Franciszek z Asyżu, właśc. Giovanni di Bernardone, święty (1181 lub 1182-1226)
Bóg jest zawsze po stronie wielkich batalionów. Henri de Turenne (1611 - 1675)
Bóg jest zawsze w pobliżu ludzi okazujących sobie miłość. Pestalozzi Johan Heinrich
Bóg jest źródłem, Jezus jest rzeką, która wypływa z tego źródła, a Duch Święty jest prądem tej rzeki.
Bóg jest, nawet jeśli go nie ma. Emil Cioran
Bóg ludziom, których chce wychować do kierowania innymi, daje zazwyczaj życie wewnętrzne trudne i ciężkie, bo za tę cenę przygotowuje sobie mądre naczynia swego działania w duszach braci naszych! Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Bóg mi powierzył honor Polaków, Bogu go tylko oddam. Ks. Józef Poniatowski (1763 - 1813)
Bóg mi przebaczy, to jest Jego fach. Heinrich Heine (1797 - 1856)
Bóg mieszka wszędzie tam, gdzie się Go wpuści. Menachem Mendel
Bóg miłuje nas takimi, jakimi będziemy, a nie takimi, jakimi jesteśmy. Św. Augustyn
Bóg mówi często tak cicho, że łatwo można Go nie usłyszeć. Karl Rahner
Bóg nas kocha nie dlatego, że jesteśmy tak wartościowi, lecz jesteśmy tak wartościowi dlatego, że On nas kocha. Helmut Thielecke
Bóg nie gra ze światem w kości. Albert Eistein
Bóg nie ma głupcom za złe, że się nie uczą, lecz ma za złe mądrym, że nie uczą głupców. Ali Ibn Abi Talib
Bóg nie potrzebuje naszych dzieł, lecz jedynie naszej miłości. Św. Teresa
Bóg nie zdejmuje ciężarów, wzmacnia tylko plecy. Franx Grillparzer
Bóg nieustannie utrzymuje nas przy sobie - nasze "nic" przy swoim "wszystko". Lepiej i właściwiej jest cierpieć z gorliwości o sprawę Bożą, niż uzyskać pochwałę roztropności od nieprzyjaciół Boga i Kościoła. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Bóg nigdy nie rezygnuje ze swoich dzieci, nawet takich, które stoją plecami do Niego. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Bóg połączył ludzi przedziwnym sprzężeniem zwrotnym. Jesteśmy sobie wzajemnie potrzebni do życia, do szczęścia, nawet do zbawienia. s. Magdalena
Bóg przyjąwszy naszą naturę, wszystko odtąd czyni, aby uczynić nas "bogami". Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Bóg się delektuje... To możliwe, ale to, czym on się delektuje jest, jak mi się wydaje, nienawiścią, która odczuwa do samego siebie, i z która żadna ziemska nienawiść nie może się równać. Georges Bataille
Bóg się rodzi, moc truchleje; Pan niebiosów - obnażony; Ogień - krzepnie; blask - ciemnieje; / Ma granice - nieskończony. Franciszek Karpiński (1741 - 1825)
Bóg sprzedaje mądrość za pracę i cierpienie. Przysłowie ukraińskie
Bóg stworzył człowieka, ponieważ rozczarował się małpą. Z dalszych eksperymentów zrezygnował. Mark Twain
Bóg stworzył dziewczęta do miłości! Mahlmann
Bóg stworzył kota, żeby człowiek mógł głaskać tygrysa. Victor Marie Hugo (1802-1885)
Bóg ukarał go i oddał w ręce kobiety. Stary Testament - Księga Judyty
Bóg ukrył piękno w samym sercu raju, abyśmy nieustannie pozostali czujni, i w radosnym stanie łaski nie zapomnieli o potrzebie rygoru. Paulo Coelho
Bóg umarł w świadomości Europejczyków, ja tylko te wieść przyniosłem... Friedrich Nietzsche
Bóg umarł. Friedrich Nietzsche (1844 - 1900)
Bóg włożył swoją miłość w twoje ręce, jak klucz do raju. Phil Bosmans
Bóg wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić mędrców, wybrał to, co niemocne, aby mocnych poniżyć. 1 Kor 1:27
Bóg wymaga od człowieka nie tylko pokory, ale i odwagi. Bierdiajew Nikołaj Aleksandrowicz (1874-1948)
Bóg wysłuchuje tych, którzy błagają o łaskę zapomnienia dla nienawiści, lecz głuchy jest na głos tych, którzy pragną uciec przed miłością... Paulo Coelho
Bóg zawsze darzy. Obyśmy chociaż chcieli to przyjąć. E. Glińska
Bóg zesłał ludziom pożywienie, a diabeł kucharzy. Lew Tołstoj (1828-1919)
Bóg życzył sobie państwa dla wypełnienia swoich zamysłów. Mikołaj Bierdiejew
Bóg(...) stworzył pewną liczbę możliwości, w razie gdyby niektóre z prototypów zawiodły-oto znaczenie ewolucji. Graham Henry Green
Bóg, czyli natura. Baruch Spinoza (1632 - 1677)
Bóg, którego można dotknąć, nie jest już bogiem. Antoine de Saint-Exupery (1900-1944)
Bóg... kiedy skończył stwarzać psa, usiadł na chwilkę, by mu się przyjrzeć... żeby stwierdzić, że był doskonały, że nic mu nie brakowało i że nie można go było stworzyć lepiej. Rainer Maria Rilke
Bóg: Jeśli nie byłoby Boga trzeba by go wymyślić. Wolter
Bój się za każdym razem, kiedy nie mówisz prawdy. Lulio
Ból jest ojcem - a miłość matką mądrości. Ludwig Börne
Ból jest świętym aniołem - on to bardziej aniżeli wszystkie inne radości tego świata sprawił, iż wielu osiągnęło dojrzałość. Adalbert Stifter
Ból może być przyczyna cierpienia, ale nie jest cierpieniem. Cierpienie jest bowiem uczuciem i wrażeniem. P. Ricoeur
Ból oczyszcza dusze. Tukidydes
Ból zęba lubi zaczynać się w sobotę wieczorem. Prawo Johnsona
Bóstwa giną wraz ze swoimi wyznawcami.
Brak pieniędzy jest źródłem wszelkiego zła. Lack of money is root of all evil. Mark Twain
Brak poczucia humoru nie zawsze jest dowodem powagi. Słonimski Antoni
Brak to byt ze znakiem minus. Pogonowska Anna
Brak wstrząsów powoduje niepokój twórczy.
Brakorób: I w kata roli wyrok spartoli. Monastyrski Andrzej
Brakujące ogniwo między zwierzęciem i człowiekiem to właśnie my. Konrad Lorenz
Bramy mądrości nigdy nie bywają zamknięte. Benjamin Franklin (1706-1790)
Broda mędrcem nie czyni. Przysłowie polskie
Bronisz się tylko wtedy, kiedy twoja siła nie jest porównywalna z siłą wroga, atakujesz kiedy masz przewagę. Sun Tzu
Brud - patyna czystości. Malicki Wiesław
Brud, ciasnota, bezczeszczenie człowieka pracy, bezczeszczenie kobiety. Była szydercza, bezkarna bezczelność rozpusty, maminych synków, fircykowatych studentów i kupczyków. Żartem albo wybuchem wzgardliwego zniecierpliwienia kwitowano łzy i skargi okradzionych, pokrzywdzonych, oszukanych. Olimpijski spokój pasożytów, wyróżniających się tylko tym, że nic nie robili, niczego nie szukali, niczego nie dali światu! [o czasach przed rewolucją] Borys Pasternak
Brudnemu chlew na myśli.
Brzuch mężczyzny i brzuch kobiety - to dwie różne rzeczy. Mężczyzna lubi, żeby oba były pełne. Przysłowie afrykańskie
Brzuszek: Warstwa obżarstwa. Fangrat Tadeusz
Brzydka kobieta jest skarbem w domu, ale na ustach króluje piękna. Przysłowie chińskie
Brzydki nie dlatego jest brzydki, że ma zły gust.
Buch - jak gorąco! Uch - jak gorąco! Puff - jak gorąco! Uff - jak gorąco! Julian Tuwim (1894 - 1953)
Budowa zamków na lodzie nic nie kosztuje, lecz ich burzenie jest bardzo drogie. Mauriac
Budujcie dom (...) waszego życia osobistego i społecznego na skale! A skałą jest Chrystus (...) żyjący w swym Kościele, Chrystus, który trwa na tych ziemiach od tysiąca lat. Jan Paweł II (Pelplin, 6 czerwca 1999)
Budujcie mosty od człowieka do człowieka, oczywiście zwodzone. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Budujcie przyszłość narodu na miłości Boga i braci, na poszanowaniu przykazań Bożych i na życiu łaski. Szczęśliwy jest bowiem człowiek, szczęśliwy jest naród, który ma upodobanie w Prawie Pana. Jan Paweł II (Gliwice, 15 czerwca 1999)
Budząc się rano, pomyśl jaki to wspaniały skarb żyć, oddychać i móc się radować. Marek Aureliusz (Marcus Aurelius Antoninus, 121 - 180)
Budzić nadzieję w sobie i innych, oznacza: dodawać odwagi, dodawać życia. Phil Bosmans
Budzik: urządzenie do budzenia domu, w którym nie ma dzieci.
Bunt nie przemija, bunt się ustatecznia. Stanisław Grochowiak
Bunty są językiem nie wysłuchanych. Martin Luther King
Burdel: Choćbyś użył haseł wielu, nie umoralnisz burdelu. Monastyrski Andrzej
Burza i napór. (Sturm und Drang). Maximilian von Klinger (1752 - 1831)
Burząc pomniki, oszczędzajcie cokoły. Zawsze mogą się przydać. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Burząc pomniki, zostawcie cokoły. Zawsze jeszcze się mogą przydać. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Burzenie to naturalny etap początkowy zakrojonego na szeroką skalę planu tworzenia. [ poglądy bolszewików i anarchistów] Borys Pasternak
By dostawać więcej od życia, dawaj więcej od siebie [97] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
By dotrzeć do źródła, trzeba płynąć pod prąd. S. J. Lec
By flegmatyczne natury ogarnął zapał, trzeba je sfanatyzować. Fryderyk Nietzsche
By poznać naturę wszechrzeczy należy poznać Stwórcę. Bonawentura
By zapragnąć przyjaźni nie potrzebujesz wiele czasu, lecz sama przyjaźń jest owocem, który dojrzewa powoli. Arystoteles (384-322 p.n.e)
Być albo nie być. Oto jest pytanie. (To be or not to be, that is the question). William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Być bohaterem przez minutę, godzinę, jest o wiele łatwiej niż znosić trud codzienny w cichym heroizmie. Fiodor Dostojewski
Być człowiekiem - to właśnie być odpowiedzialnym. Antoine de Saint-Exupery (1900-1944)
Być człowiekiem to wystarczający powód, żeby być nieszczęśliwym. Menander
Być człowiekiem, to czuć, kładąc swą cegłę, że bierze się udział w budowaniu świata. Antoine de Saint-Exupery (1900-1944)
Być inteligentnym, to bardzo męczące. Henri Bergson
Być kompozytorem i nie być muzykiem to tragedia. Oznacza, że jest się geniuszem bez talentu. Nadia Boulanger
Być może demokrację należy rozumieć w ten sposób, że wady niektórych są dostępne dla wszystkich. Henry Francois Becque
Być może istnieją czasy piękniejsze, ale te są nasze. Sartre Jean Paul
Być może nic nie jest warte zachodu, aby to lub tamto czynić. Ale wszystko, co czynimy, jest w każdym razie warte, aby to czynić doskonale. Johann Wolfgang von Goethe (1749-1832)
Być może nie umiemy dobrze pracować czy handlować, ale bić się umiemy znakomicie. I niech inni o tym pamiętają - w 600-lecie porażki Serbów na Kosowym Polu. Slobodan Miloszewić (prezydent Jugosławii)
Być może powinienem stworzyć nową religię, która pomogłaby ludziom wyzwolić się z ograniczeń fizycznych i psychicznych i poczuć się bardziej wartościowymi, zamiast wpajać im od dzieciństwa poczucie winy i obarczać brzemieniem grzechu pierworodnego. Religia również nie powinna być narzucana komukolwiek, żadnej grupie ludzi. William Wharton - "Wieści"
Być poetą - znaczy mówić światu "nie". Bo tylko to jest poezją: nieustające szukanie. Borowski Tadeusz (1922-1951)
Być radosnym, dobrze czynić i wróblom pozwolić ćwierkać - to najlepsza filozofia. Bosco Jan, święty (1815-1888)
Być rozumnym to największa cnota, a mądrość polega na tym, by mówić prawdę i postępować zgodnie z natura, słuchając jej głosu. Heraklit z Efezu
Być szczęśliwym - tego trzeba się uczyć. Eurypides (ok. 480-407/406 p.n.e)
Być wolnym to móc nie kłamać. Albert Camus (1913-1960)
Być zwyciężonym i nie ulec to zwycięstwo, zwyciężyć i spocząć na laurach - to klęska. Józef Piłsudski (1867 - 1935)
Bydląt wiele, ludzi mało. Fedorowicz
Był czas, gdy aktorki chciały zostać gwiazdami; teraz mamy coraz więcej gwiazd, które chciałyby zostać aktorkami. Laurence Olivier
Był dzień co zmienił obraz świata pięknem wspaniałym. Był dzień co dał mi wreszcie czego nie miałem. Był dzień co mnie nauczył kochać co oczy zasnuł mgłą. Tą mgłą to byłaś Ty, Maleńka! Miłością mą
Był sobie dziad i baba, Bardzo starzy oboje. Józef Ignacy Kraszewski (1812 - 1887)
Był tyranem samego siebie. Całe życie tyrał. Lech Nawrocki
Był więc tylko jeden kruczek - paragraf 22 - który stwierdzał, że troska o życie w obliczu realnego i bezpośredniego zagrożenia jest dowodem zdrowia psychicznego. Joseph Heller
Była w sam raz na jeden raz. Sztaudynger Jan
Była w tym człowieku tajemnica, tajemnica, którą chciał wyjaśnić. Ale w gruncie rzeczy jest tylko tajemnica biedy, która ludziom odbiera imię i przeszłość. Albert Camus (1913-1960)
Byłaby to nawet pewna pociecha, gdyby najgorsi byli odrobinę lepsi. Jerzy Andrzejewski
Byłbyś wiele szczęśliwszy, gdybyś potrafił akceptować rzeczy takimi, jakie są, i starał się korzystać z nich do maksimum. William Wharton
Byłem młody, odważny, był mi świat otwarty. Adam Mickiewicz (1798-1855)
Byłeś mi bożyszczem, o tłumie! Jan Kasprowicz (1860 - 1926)
Byłoby lato dłuższe, żeby nie zima. Przysłowie polskie
Były dwie możliwości: albo stanąć na gruncie ich zasad, albo zawisnąć nad nimi. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Były sobie świnki trzy, świnki trzy, świnki trzy, I był sobie wilk okrutnie zły, okrutnie zły. Ted Sears (1900 - 1958)
Bym wreszcie poznał, czym jest ta potęga, co wnętrzne siły świata w jedno sprzęga. Johann Wolfgang von Goethe - "Faust"
Byt dla siebie [...] jest tym, czym nie jest, nie będąc tym, czym jest. Jean Paul Sartre (filozof francuski, 1905 - 1980)
Byt jest, niebytu nie ma. Parmenides z Elei (ok. 540 - ok. 470 p.n.e)
Byt ku śmierci. Martin Heidegger
Bytów nie należy mnożyć ponad konieczność. Wilhelm Ockham
Bytu nie ma nigdzie. Georges Bataille
Bywa tak, że serce widzi cos, czego oko nie dostrzega [39] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Bywa, iż sobą zdumiewam siebie. Gombrowicz Witold
Bywa, że czasem lepiej udawać obrażonego niż być obrażonym.
Bywają dwa rodzaje ministrów finansów: jedni odchodzą w hańbie, a drudzy - we właściwym czasie. James Callaghan
Bywają marzyciele, którzy obchodzą rocznice pojawienia się ich fantastycznych wizji. Fiodor Dostojewski
Bywają myśli tak głębokie, że pogrążają autora.
Bywają okazje, gdy zwyczajnie nie można się nie napić. Andrzej Sapkowski (zwany ASem oraz Sapkiem)
Bywają rozłąki, które łącza trwale. Włodzimierz Scisłowski
Bywają specjaliści od pilnowania własnych praw i cudzych obowiązków. Tadeusz Kotarbiński
Bywają wędrowcy, którzy mylą kwiaty z gwiazdami. Guillaume Appolinaire
Bywają wreszcie i tacy, co zwykli głosić o cnocie: cnota jest konieczna; w głębi duszy wierzą jednak tylko w to, iż policja jest niezbędna. Aforyzmy F. Nietsche
Cale życie filozofa nie jest niczym innym jak medytacją nad śmiercią. Cyceron (Cicero Marcus Tullius, 106-43 p.n.e)
Cała nasza cywilizacja jest dziełem lenistwa. Kolakowski
Cała nasza działalność zdąża do tego, aby uwolnić się od cierpienia i niepokoju. Epikur z Samos
Cała wiedza, suma wszystkich pytań i wszystkich odpowiedzi zawarta jest w psie. Kafka
Całe życie czekamy na nadzwyczajnego człowieka, zamiast zwyczajnych ludzi przemieniać w niezwyczajnych. Hans Urs von Balthasaz
Całe życie jest szkołą. J. Komenski
Całkowita wolność to zapomnienie o niej w ogóle. Kołda Eugeniusz
Całowanie w rękę nagiej kobiety jest stratą czasu. Jerzy Leszczyński ? Charli Chaplin
Całun - ostatni krzyk przeżytej mody. Łuczko S
Cały kłopot polega na tym, że głupcy są pewni siebie, a mądrzy pełni wątpliwości. Helmut Schmidt
Cały świat gra komedię. Petroniusz Arbiter (Titus Petronius,? - 66 n.e)
Cały świat i wszystko na nim jest piękne, ale najpiękniejsza jest kochająca kobieta. Mahomet
Cały świat zwierzęcy jest pasożytem roślinnego.
Cały ten tylko mój, moimi oczami widziany i sercem przeżywany świat - to wspaniałe piękno, które stworzyło się samo? Czy Bóg je stworzył? Czy wymyślił człowiek? Czy szatan, żeby omamić, zauroczyć, rozkochać a potem zabrać, zgasić, kazać opuścić? Ktokolwiek - kocham. s.134 Zofia Kucówna - Zatrzymać czas
Cały twój. (Totus tuus). Św. Ludwik Maria Grignon de Montfort (1673 - 1716)
Carpe diem (łac). - chwytaj dzień, korzystaj z każdego dnia
Cel to zadanie jakie wyznaczamy naszym marzeniom. Bierce Ambrose
Cel wojny może być sprawiedliwy, ale środki nigdy.
Cel zamierzony a cel osiągnięty nigdy nie jest tym samym. Sofokles
Celem człowieka jest rozważny wybór rzeczy, które są zgodne z natura. Zenon z Kition
Celem każdego zespołu politycznego jest zachowanie przyrodzonych i nie ulęgających przedawnieniu praw człowieka. Tymi prawami są wolność, własność, bezpieczeństwo i opieranie się uciskowi. Deklaracja praw człowieka i obywatela - 26. VIII. 1789r - Francja
Celem naszych czynów powinno być czynienie dobra. Platon
Celem terroryzmu jest szerzenie terroryzmu. Władimir Lenin (właść. Władimir Uljanow, 1870 - 1924)
Celibat nie jest dziedziczny. Prawo Socjogenetyki
Cenimy ideał ale kochamy idealistki. Regulski Antoni
Cenzor to człowiek który czyta uszami. Petan Ż
Cenzura to reklama na koszt państwa. Federico Fellini
Ceń słowa. Każde może być twoim ostatnim. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Cera: Każda cera życiorys zawiera. Fangrat Tadeusz
Cerata: Cerata ziębi zupę. Serna Gomez De La
Cezarów zabijają najczęściej przyjaciele. Bo są wrogami. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Cham to ktoś, kto mówi, gdy całuje.
Charakter - zjawisko rzadziej spotykane niż bohaterstwo. Claudel Paul
Charakter człowieka najlepiej się ujawnia w chwilach podniecenia. C.E. Weigall: Światło w mroku
Charakter partnera - to coś, co poznaje się najczęściej w ciągu dnia; zaś jego temperament - przeważnie w nocy. Stefan Pacek
Charaktery z natury źle nie zmieniają się. Menander
Chcąc być czyimś przyjacielem, trzeba stać się godnym przyjaźni. Mikołaj Gogol
Chcąc odnaleźć siebie, muszę choć trochę z siebie zrezygnować. Duval
Chcąc wielkie dokonać rzeczy, trzeba tak żyć, jakbyśmy nigdy nie mieli umierać. Luc de Clapiers de Vauvenargues (1715 - 1747)
Chcąc zmusić ludzi, aby dobrze o nas mówili, jedyny to sposób - czynić dobrze. Voltaire (właśc. Francois-Marie Arouet, 1694 - 1778)
Chcesz być czymś w życiu, to się ucz, / Abyś nie zginął w tłumie; Nauka to potęgi klucz, / W tym moc, co więcej umie. Ignacy Baliński (1862 - 1951)
Chcesz mieć wroga, zrób komuś przysługę Z praw Murphy'ego.
Chcesz się żenić? Winszuję, ale nie zazdroszczę. Józef Ignacy Kraszewski
Chcesz wiedzieć o nim prawdę? Policz, ile ma krawatów, a ile książek
Chcesz wiedzieć, kim będziesz - zważaj na to, co robisz. Budda
Chcesz znaleźć szczęśliwych, nie szukaj wśród leniwych.
Chciałbym, być kiedyś ucząc swoje dzieci nie mówił im o pacierzu, ale o codziennym spotkaniu z Bogiem. Nie pytaj: czy zmówiłeś pacierz?, ale pytaj czy rozmawiałeś z Bogiem i o czym z Nim rozmawiałeś? Wtedy dziecko od początku łatwiej przejdzie z modlitwy dziecka do modlitwy człowieka dojrzałego. ks. E. Staniek, W trosce o głębszą wiarę
Chciałem powiedzieć światu tylko jedno słowo. Ponieważ nie potrafiłem tego, stałem się pisarzem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Chciałem zmienić świat. Doszedłem jednak do wniosku, że mogę jedynie zmieniać samego siebie. Aldous Huxley
Chciałoby się być bogatym, aby już nie myśleć o pieniądzach, ale większość bogatych i tak nie myśli o niczym innym. Abel Bonnard
Chcieliśmy jak najlepiej, a wyszło tak jak zawsze. Wiktor Czernomyrdin (premier Wspólnoty Niepodległych Państw 1992-98)
Chciwemu zawsze mało. Horacy
Chętnie się dzielę winą - z ładną dziewczyną. Jan Sztaudynger
Chleb otwiera każde usta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Chleb zachowany w komorze na jutro ma większe znaczenie, gdy dziś uratuje głodnego od śmierci. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Chleba i igrzysk. Juwenal (Decimus Iunius Iuvenalis, 55 - 130)
Chleba szukajmy pługiem. Juvennalis
Chłop bez kapelusza jest jak koń bez podkowy. Tadeusz Nowak
Chłop potęgą jest i basta. Stanisław Wyspiański (1869 - 1907)
Chłop strzela, Pan Bóg kule nosi. Przysłowie polskie
Chłop żywemu nie przepuści. Kazimierz Grześkowiak (ur. 1941)
Chłopiec staje się mężczyzną, kiedy przestaje prosić ojca o pieniądze, a domaga się pożyczki.
Chmury nad nami rozpal w łune, / Uderz nam w serca złotym dzwonem, / Otwórz nam Polskę, jak piorunem / Otwierasz niebo zachmurzone. Julian Tuwim (1894 - 1953)
Chociaż wielkie mogą być dobrodziejstwa rozumu, nie mają one jednak żadnego porównania wobec dobrodziejstw nadziei. Samuel Smiles
Chociaż żegnając kocha się najdłużej bliscy co potem wydają się obcy. Ks. Jan Twardowski
Choć kobiety są aniołami, małżeństwo jest jednak diabłem. George Byron
Choć nauka nie ma ojczyzny, uczony ją posiada. Louis Pasteur (1822 - 1895)
Choć są różne grzeczne nacje na świecie, przecie Bóg naszą szczególnie w miłosierdziu swoim przyozdobił. Henryk Sienkiewicz (1846 - 1916)
Choć to szaleństwo, jest w nim przecie metoda. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Choć życie nasze splunięcia niewarte, (Evviva l'arte)! Kazimierz Przerwa-Tetmajer (1865 - 1940)
Choćbyś naturę widłami wypędzał, ona i tak powróci. Horacy
Choćbyś wszystkie przeszedł drogi, nie dotrzesz do granic duszy; taka w niej głębia. Heraklit z Efezu
Chodzi mi o to, aby język giętki / Powiedział wszystko, co pomysli głowa. Juliusz Słowacki (1809 - 1849)
Choose your wife rather by your ear than by your eye - żonę wybieraj uchem nie okiem.
Choremu wychodzi na zdrowie radosna mina odwiedzającego. Francisco de Rojas
Choroba jest to wielki strychulec, który niweluje nierówności społeczne. Władysław Biegański, lekarz i filozof
Choroba pozwala poznać słodycz zdrowia, zło - dobra, głód - sytości, zmęczenie - wypoczynku. Heraklit
Choroba ta nie jest na śmierć, ale dla chwały Bożej. J 11,4
Choroba ugniata człowieka w jedno ciasto. Romain Rolland
Chrystus był to humanista, i gdyby żył w naszych czasach i otrzymał współczesne wykształcenie, bez wątpienia przystałby do rewolucjonistów. Fiodor Dostojewski
Chrystus wypędził handlarzy ze świątyni. Potem handlarze zmądrzeli: przywdziali szaty kapłańskie
Chwalcie łąki umajone, / Góry, doliny zielone, Chwalcie cierniste gaiki, / Żródła i kręte strumyki. Karol Antoniewicz (1807 1852)
Chwali się zazwyczaj tylko po to, aby być chwalonym. Francois de la Rochefoucauld (1613 - 1680)
Chwała zwyciężonym. (Gloria victis). Eliza Orzeszkowa (1841 - 1910)
Chwałą jednych jest, że piszą dobrze, a innych, że się do tego nie zabierają. Jean de La Bruyere
Chwilo trwaj, chwilo jesteś tak piękna. J. W. Goethe
Ci co mają szerokie horyzonty mają znacznie mniejsze perspektywy.
Ci co nie potrafią uczyć, zarządzają. Prawo Martina
Ci co potrafią, robią to. Ci co nie potrafią, uczą innych. Prawo Menckena
Ci, co lękają się żartu, niezbyt ufają we własne siły. To, Herkulesy, którzy boją się łaskotek. Valery Paul
Ci, co poznali mrok, światło kochają;/ Oczekują świtu, nocy się lękając. Dean R. Koontz
Ci, co przerośli epokę, chodzą ze spuszczoną głową. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Ci, co rozśmieszają ludzi, cenniejsi są od tych, co każą im płakać. sir Charles Spencer Chaplin (1889-1977)
Ci, co sądzą, że Bóg nie daje niczego za nic, nie znają Go. Ci, którzy mniemają, iż daje On wszystko za nic, wcale nie znają Go lepiej ani też samych siebie. Dary Boga mają swój początek i koniec, a pośrodku są nasze niezwykle skromne dary i w gruncie rzeczy też do Niego należące. bł. Elżbieta
Ci, co śnią, mają noce bezsenne. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Ci, których wróg chwali, pewnie najmniej warci. Iwan Kryłow (1769 - 1844)
Ci, którzy już mają, dostaną jeszcze więcej. Prawo Matthewsa
Ci, którzy kochają sami sobie kształtują sny. Wergiliusz
Ci, którzy mają ideę wciąż w gębie, mają ją zazwyczaj i w pobliskim nosie. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Ci, którzy nie posuwają naprzód żadnego życia poza swoim własnym, żyją nieciekawie. Brecht Bertold
Ci, którzy po zwycięstwie spoczęli na laurach są już martwi. Antoine de Saint-Exupery (1990 - 1944)
Ci, którzy przemawiają w imieniu Boga, powinni, pokazać listy uwierzytelniające. Julian Tuwim (1894 - 1953)
Ci, którzy sądzą, że pieniądz wszystko może, są zdolni wszystko zrobić, by go mieć. Dante Alighieri
Ci, którzy zbyt wiele oczekują od miłości, nie umieją kochać. Stefan Napierski
Ci, którzy znają miłość w jej bezmiarach, wiedzą, że nie sposób kosztować jej rozkoszy, nie przyswoiwszy sobie jej cnót. Balzac Honoré de (1799-1850)
Ci, którzy znają sztorm, umierają z nudów, gdy panuje w wokół spokój Dorothy Parker (1893-1967), pisarka amerykańska.
Ci, którzy żyją nadzieją, widzą dalej. Ci, co żyją miłością, widzą głębiej. Ci, co żyją wiarą, widzą wszystko w innym świetle
Ciało jest duszą kobiety. Nikos Kazantzakis
Ciało jest narzędziem duszy. Plutarch
Ciało jest tym najmniejszym, co kobieta może dać mężczyźnie. Romain Rolland
Ciało kobiety karmi się pieszczotami jak pszczoła nektarem kwiatów. A. France
Ciasnota umysłowa się rozszerza! Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Ciąg dalszy ja podpowiem. Po grzybobraniu zaś, czy dewastacji raczej! Ścisłowski Włodzimierz
Ciągle jeszcze łatwo jest zostać milionerem - pod warunkiem, że było się miliarderem. Bob Hope
Ciągle to jutro, jutro i znów jutro wije się w ciasnym kółku od dnia do dnia, aż do ostatniej głoski czasokresu. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Ciągoty: Me ciągoty do podwiki, staropolskie to nawyki. Monastyrski Andrzej
Cicha woda brzegi rwie. Przysłowie polskie
Ciekawe, jak to jest, że ślimaki chodzą tak wolno, a zdążają. Stanisław Tym
Ciemne okna są czasem jasnym dowodem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Ciemno wszędzie, głucho wszędzie Co to będzie, co to będzie. Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Ciemność łapczywie dni jasne pożera. Ciemność żąda i wszędzie dociera. Ciemność słucha, patrzy i czeka. Ciemność dniem rządzi, z triumfem nie zwleka. Czasem w milczeniu ciemność nadchodzi. Czasem w radosnych werbli powodzi. Dean R. Koontz ( Księga Wszelkich Smutków z książki "Zmrok")
Ciemność pozwala oczom odpocząć od oślepiającego światła. Cisza pozwala umysłowi odpocząć od ogłuszającego hałasu. Tom Wright
Cienia i wolności nie przydepniesz butem. Regulski Antoni
Cierpienia moralne przerastają cierpienia fizyczne o całą przepaść, jaka istnieje między duszą i ciałem. Honore de Balzac
Cierpienie czyni człowieka przewidującym, a świat przejrzystym. Wiktor Frankl
Cierpienie jest aktualnym doświadczeniem jedności z własnym ciałem bez możliwości zapomnienia, a ni na chwile, tej ekstremalnej bliskości. Emmanuel Levinas
Cierpienie jest czymś duchowym, jest najbardziej bezpośrednim objawem świadomości. Miguel de Unamuno
Cierpienie jest dla duszy rzeczą najmilszą i najbardziej pożyteczną; im bowiem czystsze cierpienie tym czystsze zrozumienie. św. Jan od Krzyża
Cierpienie jest droga świadomości i to przezeń istoty żywe zyskują świadomość samych siebie. Miguel de Unamuno
Cierpienie jest istota życia i wobec tego nie przychodzi do nas z, zewnątrz, lecz jego niewysychające źródło tkwi w każdym. Artur Schopenhauer
Cierpienie jest jednym z bardziej dominujących doznań życiowych.
Cierpienie jest próbą człowieczeństwa człowieka, próbą jego wewnętrznej prawdy; jego maski opadają, traci sens wszelka gra. Józef Tischner
Cierpienie jest rzeczywistością straszną i czymś nieznośnym jest taki optymizm, który zło definiuje a priori jako mniejsze dobro. Henri Bergson
Cierpienie jest surowym, ale uczonym mistrzem dla tego, kto umie przyjąć od niego niezawodne lekcje. Michel Quoist
Cierpienie jest świątynią, w której Bóg chce być z człowiekiem sam na sam. Julius Schieder
Cierpienie jest złem największym tylko dla zwierząt. Henryk Elzenberg (1887-1967)
Cierpienie musi być rozważone, rozpatrzone inaczej się go nie odczuwa. Władysław Tatarkiewicz
Cierpienie nie jest dla człowieka większą raną niż bruzda na roli. Caulier
Cierpienie nie jest naszym celem ostatecznym. Szczęście jest naszym przeznaczeniem. Leon Bloy
Cierpienie oczyszcza dusze, ułatwia oderwanie od przywiązań, niszczy zło moralne. P. Teilhard de Chardin
Cierpienie przybliża się do uciekiniera tym bardziej, im szybciej on ucieka. Max Scheller
Cierpienie uczy nas o własnym istnieniu. M. De Unamuno
Cierpienie uczy odróżniać rzeczy istotne od nieistotnych. Henryk Elzenberg
Cierpienie zadaje pytania. Paul Ricoeur
Cierpienie, które rodzi się i nie zamyka nas w sobie, staje się źródłem życia i światła. Jean Guitton
Cierpieniem zdobędzie się więcej dusz niż najlepszym kazaniem. św. Teresa z Lisieux
Cierpliwości - trawa z czasem zamienia się w mleko.
Cierpliwość i opanowanie pozwalają zachować odpowiednią perspektywę. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Cierpliwość jest gorzka, ale jej owoce są słodkie. Jean Jacques Rousseau
Cierpliwość jest panią rzeczy. Ludowe
Cierpliwość nie jest cnotą rewolucjonistów.
Cierpliwość to grób dla przywar. Ali Ibn Abi Talib
Cierpliwość wnosi w twoje życie pewną beztroskę i zgodę na to, co niesie los. Bez niej nie ma wewnętrznego spokoju. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Cierpliwość, cnotę, przyjaciela i żoną można wypróbować tylko w niedoli. Hinduskie
Ciesz się tym, co masz i nie żądaj wszystkiego, co możliwe - jest to bowiem pozbawiona sensu pogoń za wiatrem.
Ciesz się ze swego losu. Horacy
Cięty język to jedyne ostre narzędzie, które nie tępi się przez ciągłe używanie. Washington Irwing
Ciężar upuszczonej części jest wprost proporcjonalny do ceny obszaru uderzonego. Prawa Murphy'ego
Ciężka sakiewka czyni serce lekkomyślnym. Andrew Johnson
Ciężki, ciężki kamień młyński, jeszcze cięższy stan małżeński. Przysłowie
Ciężko jest być we dwoje. Tylko jedno jest jeszcze trudniejsze - samotność
Ciężko jest umierać bez nadziei, ale umierać bez złudzeń - łatwiej. Maryla Wolska
Cisza jest głosów zbieraniem. Cyprian Kamil Norwid (1821-1883)
Cisza leczy duszę. Wasilij Rozanow
Cisza może być wymowniejsza od słów.
Cisza pożądana jest jednak nie po to, by ukrywać, lecz wyrażać na wyższym poziomie zerwania. Friedrich Nietzsch
Cisza, chwała silnych, schronienie słabych. Charles de Gaulle
Cmentarz to pokłosie nadziei. Malicki Wiesław
Cnota jest w sercu, a nie gdzie indziej. Christian Friedrich Hebbel
Cnota nie cieszyła się nigdy takim uznaniem jak pieniądz.
Cnota skarb wieczny, cnota klejnot drogi. Jan Kochanowski (1530 - 1584)
Cnota to kopalnia złota. Jan Sztaudynger
Cnota to złoty środek między dwoma występkami. Arystoteles
Cnota wiarę, a wiara dobrą cnotę rodzi. Potocki Wacław
Cnota z okazją razem noc przespały, cnoty nie było, kiedy rano wstały. Jan Sztaudynger
Cnotę widać wyraźniej w czynach niż w ich braku. Arystoteles (384 - 322 p. n.e)
Cnotliwa kobieta nie goni za mężem, bo kto widział, by pułapka goniła mysz? Julian Tuwim (1894 - 1953)
Cnoty i dziewczęta są najpiękniejsze zanim wiedzą, że są piękne.
Co będzie? Tylko Bóg na pewno "będzie", a Ty w Nim. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Co ci mówi sumienie? Powinieneś stać się tym, kim jesteś. Aforyzmy F. Nietsche
Co czas daje, z czasem się rujnuje. Stanisław Bielicki
Co czynimy. To, co czynimy, nie jest nigdy rozumiane, tylko chwalone lub ganione. Aforyzmy F. Nietsche
Co do szczęścia to ma ono tylko tę użyteczność, że czyni możliwym nieszczęście. Marcel Proust (1871-1922)
Co dzień godzina ranna odradza mnie "Hosanna", a wieczór - śmierci brat, co noc odbiera mi świat. Sztaudynger Jan
Co innego dotrzymać słowa, co innego obiecać(Aliud est facere aliud est dicere). (Aliud est facere aliud est dicere). (Aliud est facere aliud est dicere)
Co innego prostota, a co innego prostactwo.
Co jednoczyło epokę, co sprawiło, że wiek dziewiętnasty stał się jednym rozdziałem historii? Narodziny myśli socjalistycznej. Wybuchały rewolucje, ofiarni młodzi ludzie walczyli na barykadach. Publicyści łamali sobie głowy, jak okiełznać zwierzęcy bezwstyd pieniądza, podźwignąć i obronić godność ludzką biedaka. Pojawił się marksizm. Wskazał korzenie zła i środki lecznicze. Stał się potężną siłą stulecia. Stolicą (...) z brudem, z blaskami świetności, z rozpustą, z dzielnicami robotniczymi, z proklamacjami i barykadami. Borys Pasternak
Co jest dokonane staje się martwe. Bunsch Karol
Co jest rozumne, jest rzeczywiste; a co jest rzeczywiste, jest rozumne. Georg Hegel
Co jest za głośne? Tylko cisza, w której człowiek rozpada się jak w próżni. Erich Maria Remrque "Łuk Triumfalny"
Co ludzie zwykle nazywają swym losem, jest przeważnie ich własną głupotą. Artur Schopenhauer
Co ma ożyć w pieśni, zginąć powinno w rzeczywistości. Friedrich Schiller (1759 - 1805)
Co masz zrobić dziś, nie odkładaj na jutro. Hezjod
Co minęło, nie wróci; daremne błagania! Lukrecjusz (Titus Lucretius Carus, ok. 95 - 55 p.n.e)
Co mnie obchodziła Polska! Co to było - Polska? Gunter Grass
Co nagle, to po diable. Przysłowie polskie
Co należy zrobić po upadku? To, co robią dzieci: podnieść się. Aldous Huxley
Co nas trzyma na tym globie prócz siły ciążenia? Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Co przystoi kobiecie? - Podobać się własnemu mężowi. Teano (pitagorejka, filozofka)
Co radzisz drugiemu, życz sobie samemu.
Co rozpoczyna się z myślą o korzyściach państwa, kończy się często z niekorzyścią dla świata. Karl Kraus
Co się odwlecze, to nie uciecze. Przysłowie polskie
Co skraca mi czas? - Działanie! Co wydłuża go niemiłosiernie? - Bezczynność! Johann Wolfgang von Goethe (1749-1832)
Co to jest miłość ? To spacer podczas bardzo drobniutkiego deszczu. Człowiek idzie, idzie i dopiero po pewnym czasie orientuje się, że przemókł do głebi serca
Co to jest prawdziwa miłość, wiedzą tylko kobiety brzydkie, piękne - umieją zaledwie uwodzić. Audrey Hepburn, właśc. Edda van Heemstra Hepburn-Ruston (1929-1993)
Co to jest szczęście? Innych uczynić szczęśliwymi. Co to jest radość? Innym sprawić radość. Wilhelm von Keppler
Co to jest wielbłąd? Koń zaprojektowany przez komisję. Hans Friederichs
Co to jest wierność kobiety? Jest to obawa przed utratą zdobytej pozycji. Fiodor Dostojewski
Co uchodzi Bogom, nie uchodzi krowom. Aksjomat Aquinasa
Co w szale potrafi niewiasta! Wergiliusz (Publius Vergilius Maro, 70 - 19 p.n.e)
Co we mnie przeciętne, bardzo się ludziom podoba. Armand Salacrou
Co wiedzą trzy kobiety - wiedzą wszyscy. Francoise Sagan
Co za dużo, to niezdrowo. Przysłowie polskie
Co zrobisz drugiemu, oczekuj od niego; Seneka Młodszy (Filozof, Lucius Annaeus Seneca, ok. 3-65 p.n.e).. (Filozof, Lucius Annaeus Seneca, ok. 3-65 p.n.e)
Co? Nie umiesz całować? Po rozstaniu tak krótkim całować zapomniałeś? Czemuż to na twej piersi tak mi niespokojnie? Wszak dawniej z twych słów i spojrzeń niebo na mnie spływało, a tyś całował tak, jakbyś mnie chciał udusić. Całuj mnie! A jak nie, to ja cię pocałuję! J. W. Goethe
Coca - cola to jest to! Agnieszka Osiecka (1936 - 1998)
Cogito, ergo sum. Kartezjusz (Myślę, wiec jestem). Kartezjusz
Cokolwiek będzie, cokolwiek się stanie, Jedno wiem tylko: sprawiedliwość będzie, Jedno wiem tylko: Polska zmartwychwstanie. Zygmunt Krasiński (1812 - 1859)
Cokolwiek bym podczas pełnienia obowiązków zawodu mojego, a nawet poza obrębem czynności lekarskich, w życiu ludzkim zobaczył lub posłyszał, co rozgłaszanym być nie potrzebuje, przechowam w milczeniu, nigdy, nikomu, nie wypowiadając tego. Hipokrates (ok. 460 - 377 p.n.e)
Cokolwiek człowieka spotyka - powinien zawsze się podnieść i dążyć naprzód, wciąż naprzód, przez całe życie. Trygve Gulbranssen - A lasy wiecznie śpiewają
Cokolwiek czynisz, czyń roztropnie i patrz końca! (Quidquid agis, prudenter agas et respice finem! ).
Cokolwiek jest zrobione w miłośći, zawsze przekracza ramy dobra i zła. Friedrich Nietzsche
Cokolwiek potrafisz lub myślisz, że potrafisz, rozpocznij to. Odwaga ma w sobie geniusz, potęgę i magię. Johann Wolfgang von
Cokolwiek robisz, zawsze możesz dostać kulkę. Nawet gdy nie robisz nic
Cokolwiek zostanie upuszczone na układ elektroniczny, spadnie zawsze tam gdzie wyrządzi najwięcej szkody. Prawa Murphy'ego
Concordia res parvae crescunt, discordia vel maximae dilabantur - zgodą rosną małe sprawy, niezgodą choćby największe upadają (zgoda buduje, niezgoda rujnuje).
Consuetudo est altera natura - przyzwyczajenie jest drugą naturą.
Contra vim mortis non est medicamen in hortis - przeciwko mocy śmierci nie ma ziół w ogrodach.
Coraz więcej rzeczy rozumiem, lecz coraz trudniej mi przychodzi wyrazić to w słowach. Stefan Kisielewski
Coraz więcej samochodów, coraz mniej ludzi.
Cornix cornici nunquam confodit ocellum - kruk krukowi oka nie wykole.
Corpus delicta - rozkoszne ciało. Julian Tuwim (1894 - 1953)
Coś powstałe ze wszystkiego, najczęściej nie zawiera niczego, ale coś stworzone z niczego zawierać może prawie wszystko. Stefan Pacek
Coś się psuje w państwie duńskim. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Coś ty Atenom zrobił, Sokratesie? Cyprian Norwid (1821 - 1883)
Coś ty ludziom uczynił, Mickiewiczu? Cyprian Norwid (1821 - 1883)
Cóż będę czynił w tak straszliwym boju, Wątły, niebaczny, rozdwojony w sobie? Mikołaj Sęp-Szarzyński (ok. 1550 - 1581)
Cóż dziwnego, że Bóg twardo doświadcza szlachetne dusze? Miękkość nie jest nigdy sprawdzianem cnoty. Seneka
Cóż może powiedzieć ktoś opuszczony przez słowa? Anna Kamieńska (1920 - 1986)
Cóż pozostało we mnie, gdy stal się cień... ? Georges Bataille
Cóż tam, panie, w polityce? Chińczyki trzymają się mocno?! Stanisław Wyspiański (1869 - 1907)
Cóż z tego, że dobro zwycięża, jeśli zło stać na przegraną. Wojciech Bartoszewski
Cóż za prawdą świadczy bardziej niż to, ze błąd ma więcej czaru? Leopold Staff (1878-1957)
Cóż za smutna epoka, w której łatwiej jest rozbić atom niż zniszczyć przesąd. Albert Einstein (1879-1955)
Cóż, że otwarta przyłbica, kiedy łeb zakuty.
Cudowna kobieta to taka, która nie wymaga cudów.
Cudowne wonie wymyślamy dla własnej przyjemności i wygody... ale po co smrody? Stefan Pacek
Cudowny jest świat Boży, ale człowiek zasłania go sobie własną ręką. Baal Schem Weiss
Cudze chwalicie, Swego nie znacie, Sami nie wiecie, Co posiadacie. Stanisław Jachowicz (1796 - 1857)
Cudze nam, nasze innym się podoba. ( Aliena nobis, nostra plus aliis placent )
Cudze zmartwienia są nudne.
Cuius panis est, panis datur - kto ma chleb, temu jeszcze dają.
Cuiusvis hominis est errare, nullius nisi insipientis in errore perseverare - każdy człowiek może się mylić, ale tylko głupiec trwa w błędzie.
Culpam poena premit comes - winie depcze po piętach kara.
Cum finis est licitus, etiam media sunt licita - gdy cel godziwy, godziwe i środki. (cel uświęca środki)
Cum tacent, clamant - milcząc wołają. (milczenie jest wymowniejsze od mowy)
Cyfra: Nic nie ma tak zwodnego jak cyfra. Wańkowicz Melchior
Cygaro: Mumia z tytoniu. Serna Gomez De La
Cynicy nie są twórcami. Calvin Coolidge (1872-1933)
Cynizm jest to udana próba zobaczenia świata, jakim jest on w rzeczywistości. Jean Genet
Cynizm to przyjemna forma mówienia prawdy. Lillian Hellman
Cytat to ryzyko na własną odpowiedzialność. Grzeszczyk Władysław
Cywilizacja to niekończący się ciąg potrzeb, których nie potrzebujemy. Mark Twain
Cywilizacje albo wychodzą w kosmos, albo giną. Carl Sagan
Czar poznania byłby niewielki, gdyby na drodze do niego nie trzeba było tyle pokonywać wstydu. Friedrich Nietzsche
Czarna śmierć. Mors nigra. Anonimowe (o epidemii dżumy w XIVw)
Czarne jest piękne. - slogan powtarzany przez Martina L. Kinga. Stokely Carmichael (bojownik o prawa czarnych w USA)
Czarne myśli mogą też być złote. Nietyksza
Czarnoloeskiej ja rzeczy chcę! Cyprian Norwid (1821 - 1883)
Czarownica: Metresa biesa. Monastyrski Andrzej
Czas - doktor każdemu. Jan Kochanowski (1530-1584)
Czas - lekarz [...] zła. Menander (ok. 342 - ok. 291 p.n.e)
Czas chandry nie jest najlepszą porą na to, aby dokonywać analizy naszego życia. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Czas działania człowieka jest ograniczony. Pittakos
Czas goi wszelkie rany. / Czas zawsze prawdę ujawni. / Najlepszym nauczycielem jest czas. Menander (ok. 342 - ok. 291 p.n.e)
Czas jest bezwzględnym rzeźbiarzem ludzi. Odisseas Elitis
Czas jest jak moneta. Tylko ty powinieneś decydować, jak ją wydasz. Bacz,by inni nie zrobili tego za ciebie
Czas jest larwą wieczności. Paul Jean
Czas jest najlepszym nauczycielem, ale nieczęsto ma dobrych uczniów. Francois Mauriac
Czas jest ojcem prawdy. Rabelais Francois
Czas jest po naszej stronie (Time is on our side). Willam Ewart Gladstone (1809 - 1898)
Czas jest: szansą, lekarzem, nadzieją, postępem, myślą, działaniem, pieniądzem, nauczycielem... i czymś, co jest nie do odrobienia.
Czas ludzi łudzi. Jan Sztaudynger
Czas ma nadzwyczaj coś gorzkiego w sobie! Zygmunt Krasiński (1812 - 1859)
Czas męczy i nuży tylko tych, co żyją zajęci jedyni błahymi troskami o swą osobę i swoje rozkosze, ale jest krótki i mija niepostrzeżenie dla tych, co zapominają o sobie, pracują nad czymś, co ich pochłania; mierzony wielkością śmiałego, nie dającego się zrealizować marzenia, prawie nie istnieje.
Czas na jakieś małe Conieco. Alan Alexander Milne (1882 - 1956)
Czas najlepszy sędzia. Nowaczyński Adolf
Czas nie płynie - czas trwa. Miguel Cervntes
Czas nie próżnuje. św. Augustyn
Czas obchodzi się łagodnie z tymi, którzy z nim postępują łagodnie. Anatole France (1844-1924)
Czas oddaje sprawiedliwość bohaterom, ale jest zabójczy dla sław. Boorstin Daniel
Czas omija miejsca, które wspominamy. Stanisława Fleszarowa-Muskat
Czas oznacza jedynie ucieczkę przedmiotów, które wydawały się prawdziwe. Georges Bataille
Czas płynie, jak górski potok, więc nigdy nie można się napić do syta.
Czas pozostanie ludożercą. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Czas przemija, wypowiedziane słowo pozostaje. Lew Tołstoj
Czas przeznaczony na życie jest niczym. Czymś jest dopiero to, co człowiek zrobi z owym czasem. Sami musimy nadać swemu życiu sens, gdyż sens ów nie towarzyszy życiu automatycznie. Chaim Potok: Wybrani
Czas przynosi radę. Należy oczekiwać jej cierpliwie. Bywa, że trzeba zawierzyć chwili. Friedrich Schiller (1759 - 1805)
Czas przyspiesza z biegiem lat w pewnej funkcji stałej. Arthur Schopenhauer
Czas robi swoje. A ty człowieku? Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Czas się nie śpieszy - to my nie nadążamy. Lew Tołstoj (pisarz rosyjski, 1828 - 1910)
Czas sprawia, że uroda zwiodczeje, a piękno wyblaknie, ale mając męża, który sprawia, że śmiejesz się każdego dnia, masz na to skuteczne lekarstwo. Joanne Woodward
Czas to dobry nauczyciel. Szkoda tylko, że uśmierca swoich uczniów. Goetz
Czas to ludzie, bo to ludzie tworzą czasy, dobre lub złe. św. Augustyn
Czas to najlepsza cenzura, a cierpliwość - najdoskonalszy nauczyciel. Fryderyk Chopin
Czas to nie droga szybkiego ruchu pomiędzy kołyską a grobem; czas - to miejsce na zaparkowanie pod słońcem. Phil Bosmans
Czas to pieniądz, a pieniądz to więcej niż czas. Edgar Allan Poe
Czas to pieniądz. (Time is money). Benjamin Franklin (1706-1790)
Czas trwania posiedzenia wzrasta do kwadratu liczby osób na nim obecnych. Prawo Shanahana
Czas wszystko odkryje, czas złym jest powiernikiem. Juliusz Słowacki (1809 - 1849)
Czas wzmaga przyjaźń, lecz osłabia miłość! Jean de la Bruyére (1645-1696)
Czas zabiera nam wszystko, nawet nasze myśli. Wergiliusz (w Ekologu IX)
Czas, pożerca rzeczy. Owidiusz (Publius Ovidius Naso, 43 p.n.e. - 17 lub 18 n.e)
Czas: Jak ten czas tyka nas. Szargan Michał
Czas: Nad czas stracony nic bardziej nie boli. Michał Anioł
Czasami ceni się kogoś za bardzo, aby można go było pokochać. Immanuel Kant
Czasami cierpimy, dlatego, że mamy zbyt wyszukane upodobania i sztuczne potrzeby. H. Bergson
Czasami coś w nas umiera i nie chce zmartwychwstać. Kurt Cobain
Czasami człowiek przytuliłby się nawet do jeża. Jozef Bulatowicz
Czasami kilka łez ma siłę większą od krzyku. Owidiusz
Czasami ludzie potkną się o prawdę. Ale prostują się i idą dalej, jakby nic się nie stało. Winston S. Churchill
Czasami mnie diabeł kusi, by uwierzyć w Boga. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Czasami nawet, gdy przegrywamy, jesteśmy wygrani, czasami, gdy wygrywamy, jesteśmy przegrani. Między piekłem a niebem
Czasami posiadasz właściwy klucz, ale nie możesz znaleźć właściwych drzwi. Kamil Ejsymont
Czasami trzeba jako dobro oceniać mniejsze zło. Niccolo Machiavelli (1469 - 1527)
Czasami trzeba szukać samotności aż na balu Aldous Huxley.
Czasami trzeba usiąść obok i czyjąś dłoń zamknąć w swojej dłoni, wtedy nawet łzy będą smakować jak szczęście. Buryła Wacław
Czasami warto znosić wszystkie wady małżeństwa, aby mieć jednego przyjaciela w świecie skażonym obojętnością. Erica Jong
Czasem aureola ma kształt zera. Ścisłowski Włodzimierz
Czasem bluźnierstwo bardziej zbliża do Boga niż modlitwa. Aldous Huxley
Czasem chciało by się modlić o istnienie Boga! Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Czasem człowiek ma dzień powszedni od święta. Wiesław Leon Brudziński
Czasem dialog zamienia się na nie kończący się monolog, monolog "głuchych ludzi". Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Czasem dzwony kołyszą dzwonnikiem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Czasem gdy wszystko / oddala się w głęboki sen / Przychodzi przebudzenie / a reszta jest prawdą. Jim Morrison
Czasem i dobry Homer śpi (brak natchnienia)(Aliquando bonus dormitat Homerus).
Czasem kilkadziesiąt milionów aspołecznych typów nazywamy społeczeństwem.
Czasem lepiej zbłądzić, niż zbyt nachalnie pytać o drogę. Aldous Huxley
Czasem łatwiej przyznać nagrodę niż rację. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Czasem noce są zbyt ciemne, by je ujrzeć. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Czasem ot tak, mimochodem, Coś czegoś staje się powodem.
Czasem pęka ten co nagina. Trocki Sławian
Czasem przyznanie się do tchórzostwa wymaga największej odwagi!
Czasem sztywna postawa jest wynikiem paraliżu. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Czasem trzeba zamilknąć, żeby zostać wysłuchanym. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Czasem w pokoju pełnym prześlicznych zabawek dziecko może czuć się jak w więzieniu.
Czasem wchodzimy w ciemność, by ujrzeć najsłabsze światełka nadziei.
Czasem wystraczy jeden człowiek, albo jedna myśl, żeby zmienić swoje życie na zawsze.
Czasy się zmieniają i my zmieniamy się z nimi. Lotar I (795 - 855)
Czego chcesz od nas, Panie, za Twe hojne dary! - Kościół Cię nie ogarnie, wszędy pełno Ciebie, I w otchłaniach, i w morzu, na ziemi, na niebie. Jan Kochanowski (1530 - 1584)
Czego nie możesz załatwić głową, załatw sercem. Polivios Dimitrakopulos
Czego nie wiem, tego się lękam; czego się lękam, tego nienawidzę; czego nienawidzę, to chcę zniszczyć. Jonathan Caroll
Czego nie zabrania prawo, zabrania wstyd. Seneka
Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. Przysłowie polskie
Czego oko nie widzi, tego sercu nie żal. Przysłowie ludowe
Czego pragniemy, w to łatwo wierzymy. Choiński Teodor
Czego szuka każdy człowiek? Aby być bezpiecznym, szczęśliwym i bez przymusu robić to, na co ma ochotę. Epitektus
Czego twój wróg nie powinien wiedzieć, nie mów przyjacielowi. Artur Schopenhauer
Czekając na idealny moment, możesz nigdy nie rozpocząć dzieła. Zaczynaj już! Zaczynaj tam, gdzie jesteś i jako ten, kim jesteś [68] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Czekam na drugie, poprawione wydanie człowieka. Regulski
Czekanie sprawia ból. Zapomnienie sprawia ból. Lecz nie móc podjąć żadnej decyzji jest najdotkliwszym cierpieniem. Paulo Coelho
Czemu poza sobą szukacie szczęścia, które jest w was? Boecjusz
Czerp radość z porządnego wykonania drobnych czynności. H. Jackson Brown
Czerp z innych, ale nie kopiuj ich. Bądź sobą. Michel Quoist
Czerwone maki na Monte Cassino Zamiast rosy piły polską krew. I wszystkie maki na Monte Cassino Czerwieńsze będą, bo z polskiej wzrosną krwi. Feliks Konarski (ur. 1907)
Często chwalimy odległą przeszłość, a nie doceniamy współczesności. Tacyt (Publius Cornelius Tacitus, ok. 55 - ok. 120)
Często cierpienia dają ludziom pouczenie. Ezop, Aísopos (VI w. p.n.e)
Często cytuję samego siebie. Dodaje to pieprzu mojej konwersacji. Magdalena Samozwaniec (1894-1972)
Często dajemy naszym dzieciom to, czego nam brakowało. Kirk Douglas, Syn śmieciarza, Autobiografia
Często dar jest niewielki, ale skutek z niego ogromny.
Często jesteśmy twardzi ze słabości i zuchwali z bojaźni. Rochefoucauld De La Francois
Często język wyprzedza myśli. Sokrates
Często ludzie za kierownicami samochodów wyglądają tak, jakby siedzieli za karabinami maszynowymi. Mieczysław M. Szargan
Często najlepszą drogą do zwycięstwa jest zaprzestanie liczenia punktów. Marianne Espinosa Murphy
Często najmądrzejszą odpowiedzią jest milczenie. Lew Tołstoj
Często prawda jest po lewej stronie.
Często przebywam sam ze sobą. Lubię towarzystwo ludzi inteligentnych
Często przerastamy drugich jedynie o złudzenia.
Często smak życia odbiera apetyt. Aldous Huxley
Często szuka się sensu życia przy pomocy bezsensownych metod. Aldous Huxley
Często trzeba powiedzieć "nie", żeby siebie potwierdzić. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Często uważałem, że ludzie małoduszni są najbardziej aroganccy i pyszni, podobnie jak wielkoduszni są najbardziej skromni i pokorni. Kartezjusz
Często wybaczamy tym, którzy nas nudzą, lecz nie wybaczamy tym, których my nudzimy. Franciszek la Rochefoucald
Często zaprzątają nas w życiu sprawy, które - kiedy przyjrzeć im się bliżej - okazują się wcale nie takie ważne. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Części składowe wysyła się osobno do losowych pododdziałów.
Część czegoś, co by go przerastało, jest człowiekowi niezbędna. Henryk Elzenberg (1887-1967)
Część leczenia zależy od woli wyleczenia. Seneka
Człowiek - jest to święta rzecz, której krzywdzić nikomu nie wolno. Stefan Żeromski
Człowiek - persona non grata. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Człowiek - produkt uboczny miłości. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Człowiek [...] stworzenie towarzyskie. Arystoteles (384 322 p.n.e)
Człowiek ambitny może obejść się bez małych sukcesów.
Człowiek bez honoru to gorsze niż śmierć. Miguel Cervantes de Saavedra
Człowiek celem samym w sobie. Immanuel Kant (1724 - 1804)
Człowiek cnotliwy dobre wypowiada słowa, ale nie zawsze ten, kto dobre powiedział słowo, jest cnotliwy. Konfucjusz
Człowiek człowiekowi wilkiem. Titus Maccius Plautus (ok. 250 - 184 p.n.e)
Człowiek czynu zawsze wygląda niestosownie między gadułami.
Człowiek dopiero wtedy jest szczęśliwy, gdy może służyć, a nie wtedy, gdy musi władać. Władza imponuje tylko małym ludziom, którzy jej pragną, by nadrobić swoją małość. Człowiek naprawdę wielki, nawet gdy włada, jest sługą. Ks. Kardynał Stefan Wyszyński
Człowiek genialny nie myli się; jego pomyłki są zamierzone, są bramą prowadzącą do odkryć. James Joyce
Człowiek głody nie interesuje się zupełnie jadłospisem, jaki ma mu być podany za lat dziesięć. Savi de Tove
Człowiek hołduje chętniej dobru niźli złu, ale warunki nie sprzyjają mu. Brecht Bertolt (1898-1956)
Człowiek istota nieznana. Carrel Alexis
Człowiek jest arcydziełem Bożym, w którym miłość i mądrość wypowiedziały się najpełniej. Ks. Kardynał Stefan Wyszyński
Człowiek jest delikatną maszyną, łatwo ulega rozregulowaniu. Nikos Kazantzakis
Człowiek jest istotą kruchą: wystarczy odrąbać mu głowę, żeby przestał żyć.
Człowiek jest jak gramofon z paroma płytami. Szybko jesteś nimi znudzony; a jednak musisz siedzieć przy stole, gdy ten odgrywa je dla każdego nowego gościa
Człowiek jest jedyna istota w przyrodzie zdolna do bezinteresownego świństwa. Andre Gide
Człowiek jest jedynym zwierzęciem, które kładzie się spać, kiedy nie jest śpiące i wstaje kiedy jest senne. Dave Gneiser
Człowiek jest lepszy aniżeli jego własne czyny. Andrzej Szczypiorski
Człowiek jest małym światem. Demokryt z Abdery
Człowiek jest miarą wszechrzeczy. Protagoras z Abdery (ok. 480 - ok. 410)
Człowiek jest mniej nieszczęśliwy, gdy nie jest nieszczęśliwy sam. Balzac Honoré de (1799-1850)
Człowiek jest najbardziej nieudanym zwierzęciem w przyrodzie. Max Scheler
Człowiek jest obywatelem świata. Antyfanes
Człowiek jest odpowiedzialny nie tylko za uczucia, które ma dla innych, ale i za te, które w innych budzi. Ks. Kardynał Stefan Wyszyński
Człowiek jest poddany temu, co tworzy się "między", i nie ma dla niego innej boskości jak tylko ta, która z ludzi się rodzi. Witold Gombrowicz (1904 - 1969)
Człowiek jest tylko tchnieniem i cieniem. Sofokles
Człowiek jest tylko trzciną, najwątlejszą w przyrodzie, ale trzciną myślącą. Blaise Pascal (1623 - 1662)
Człowiek jest tym, co zje. Ludwig Feuerbach (1804 - 1872)
Człowiek jest tym, czym jest. Ludwig Andreas Feuerbach (1804-1872)
Człowiek jest uczniem, cierpienie jego nauczycielem. Alfred Musset (1810 - 1857)
Człowiek jest wielki nie przez to, co ma, nie przez to, kim jest, lecz przez to, czym dzieli się z innymi. Jan Paweł II
Człowiek jest z natury zwierzęciem politycznym. Arystoteles (384 - 322 p.n.e)
Człowiek jest zawsze sam w swoim bólu.
Człowiek jest zdumiewający, ale arcydziełem nie jest. J Conrad
Człowiek jest żyjącą niewystarczalnością. Jose Ortega y Gasset
Człowiek jest: dla przeszłości - historykiem, dla przyszłości - poetą, dla teraźniejszości - komediantem. Polivios Dimitrakopulos
Człowiek kierujący się tylko rozsądkiem, myli się najczęściej.
Człowiek ma jeszcze tą wyższość nad maszyną, że umie się sam sprzedać. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Człowiek ma po to uszy, aby się śmiać od ucha do ucha.
Człowiek ma w sobie milczenie morza, zgiełk ziemi i muzykę powietrza. Tagore Rabindranath
Człowiek mądry więcej uczy się od swoich wrogów, niż głupiec od przyjaciół. Benjamin Franklin (1706 - 1790)
Człowiek miłujący spokój jest bardziej potrzebny niż mędrzec. Tomasz a Kempis
Człowiek może był kiedyś dobry, ale z pewnością było to bardzo dawno. Jean Paul Sartre (filozof francuski, 1905 - 1980)
Człowiek może i powinien całym sercem cieszyć się swoim życiem. Jest ono przecież dobrym, Bożym darem, który stał się jego udziałem. Lecz trzeba pomyśleć także o tym, że nie mamy tutaj stałego miejsca i że wszelka wspaniałość tej ziemi, szczególnie bogactwo i sława, są przemijające. Adolf Kóberle
Człowiek może na różne sposoby służyć zbawieniu innych ludzi. Edyta Stein
Człowiek musi mieszkać jak człowiek, żeby być człowiekiem. Zofia Kossak - Dziedzictwo
Człowiek na starość przypomina emerytowanego aktora, który siedzi na widowni i smętnie spogląda jak jego ulubione role gra kto inny. Magdalena Samozwaniec
Człowiek na ziemi jest celem dla ukrytych strzelców. Antoine de Saint-Exupery (1900-1944)
Człowiek najczęściej traktuje życie jak deszcz; czeka aż do momentu, w którym się skończy.
Człowiek najgłośniej wydziera się w pieluszkach. Potem stopniowo spuszcza z tonu
Człowiek najprawdopodobniej rodzi się z długiem, którego nigdy nie może spłacić, niezależnie od tego, jak bardzo się stara, bo dług ten ciągle rośnie. Człowiek zawsze zawdzięcza coś innym. Jeśli zignoruje ten dług, to powoli zatruwa sobie duszę. Jeśli zaczyna go spłacać, to w rezultacie powoduje tylko zwiększenie zadłużenia. Ale to, co potrafi dać, jest miara jego człowieczeństwa. John Steinbeck
Człowiek naprawdę posiada tylko to, co jest w nim. Oscar Wilde (1856 - 1900)
Człowiek niczego tak nie pragnie, jak coraz pełniej żyć i wie, że ta pełnia dostępna jest w miłości. Caretto Carla
Człowiek nie jest ani aniołem, ani bydlęciem, nieszczęście w tym, iż kto chce być aniołem, bywa bydlęciem. Blaise Pascal
Człowiek nie jest ani dobry, ani zły. Honoriusz Balzak
Człowiek nie jest aniołem ale winien być istotą kulturalną. Adolf Rudnicki
Człowiek nie jest istotą, którą tworzy potrzeba, lecz istotą, którą tworzy pragnienie. Bachelard Gaston
Człowiek nie jest stworzony do klęski. [...] Człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać. Ernest Hemingway (1899 - 1961)
Człowiek nie jest tylko sprawcą swoich czynów, ale przez te czyny jest zarazem w jakiś sposób "twórcą siebie samego". Jan Paweł II (Karol Wojtyła, ur. 1920)
Człowiek nie ma przyjaciół, przyjaciół ma tylko powodzenie. Napoleon I (Napoleon Buonaparte, 1769 - 1821)
Człowiek nie ma władzy nawet nad własnym życiem. Blaise Pascal (1623 - 1662)
Człowiek nie może niczego nauczyć drugiego człowieka. Może mu tylko dopomóc wyszukać prawdę we własnym sercu, jeżeli ją posiada. Św. Augustyn (Aurelius Augustianus 354-430)
Człowiek nie może pozbyć się cierpienia i nie wie nawet, czy po śmierci będzie od niego wolny. Jan Szczepański
Człowiek nie może pracować bez odpoczynku, ale odpoczynek bez pracy nie daje zadowolenia. Abchaskie
Człowiek nie może uciec przed własnymi osiągnięciami. Nie ma wyboru: musi przyjąć warunki swego własnego życia. Ernest Cassirer
Człowiek nie może żyć bez nieustannej ufności w coś niezniszczalnego. Franz Kafka
Człowiek nie może żyć, nie wiedząc, po co żyje. Gustaw Herling-Grudziński (1919-2000)
Człowiek nie rozwinie w pełni swojego człowieczeństwa i swej osobowości, jeśli będzie tylko myślał dobrze i pragnął dobrze, a nie będzie czynił dobrze. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Człowiek nie wytworzył sobie jeszcze ideału, za który by było warto umierać, ale lubi w ogóle za coś umierać. I to jest na razie najlepsze. Karol Irzykowski
Człowiek nie żałuje tylko tych słów, których nie powiedział. Ks. Kardynał Stefan Wyszyński
Człowiek niesie w sobie zupełnie odmienny świat, niezrozumiały do końca dla kogoś drugiego. Bierdiajew Nikołaj Aleksandrowicz (1874-1948)
Człowiek nigdy nie jest uodporniony. Może się tylko do wielu rzeczy przyzwyczaić. Erich Maria Remrque "Łuk Triumfalny"
Człowiek pada, lecz sztandar powiewa. Brecht Bertold
Człowiek planuje, a knajpa plany psuje. Jaroslav Hasek
Człowiek postępuje rozsądnie wtedy i tylko wtedy, gdy wszelkie inne możliwości zostały już wyczerpane. Prawa Murphy'ego
Człowiek pozbawiony złych nawyków może mieć gorsze. Mark Twain
Człowiek pozostaje młody, dopóki jeszcze potrafi się uczyć, przyjmować nowe przyzwyczajenia i znosić sprzeciw. Marie von Ebner-Eschenbach
Człowiek pracujący z komputerem, nie postępuje zgodnie z wymaganiami komputera. Prawa Murphy'ego
Człowiek proponuje [...] Bóg dysponuje. William Langland (ok. 1330 - ok. 1400)
Człowiek przeciętny. Jacques Quetelet (1796 - 1874)
Człowiek przeniósł wszystkie cierpienia i męki do piekła, dla nieba nie pozostało już nic poza nudą. Artur Schopenhauer
Człowiek robi się podobny do swojego losu. Zofia Nałkowska
Człowiek rodzi się wolny, ale potem zewsząd krępują go łańcuchy. Jean Jacques Rousseau
Człowiek rozsądny dostosowuje się do świata. Człowiek nierozsądny usiłuje dostosować świat do siebie. Dlatego wielki postęp dokonuje się dzięki ludziom nierozsądnym. George Bernard Shaw
Człowiek się rozmnaża, zaś głupota w nim - namnaża. Stefan Pacek
Człowiek stosujący przemoc jest większym niewolnikiem od tego, który cierpi z jej powodu. Lew Tołstoj (pisarz rosyjski, 1828 - 1910)
Człowiek stworzony jest na to, by szukać prawdy, a nie by ją posiadać. Blaise Pascal
Człowiek szczęśliwy to taki, który nie chce tego, czego nie ma.
Człowiek szlachetny nie szafuje obietnicami, lecz czyni więcej, niż przyrzekł. Konfucjusz
Człowiek szuka miłości, bo w głębi serca wie, że tylko miłość może uczynić go szczęśliwym. Jan Paweł II
Człowiek to byt, który aspiruje do bycia Bogiem. Być człowiekiem to dążyć do bycia Bogiem, albo jeśli kto woli, człowiek w sposób fundamentalny pragnieniem bycia Bogiem. Jean Paul Sartre (filozof francuski, 1905 - 1980)
Człowiek to istota pełna nadziei i pomysłow, które są zaprzeczeniem tezy, że nic nie możemy zmienić. Tom Clancy
Człowiek to jedyne zwierzę które się rumieni. I jedyne, które ma za co. Mark Twain
Człowiek to psie wyobrażenie boga. Holbrook Jackson
Człowiek to trzcina myśląca. Blaise Pascal
Człowiek tylko wówczas jest szczęśliwy, kiedy interesuje się tym, co tworzy. Erich Fromm
Człowiek uciążliwy to taki, który mówi, kiedy chce, abyś słuchał. Ambrose Bierce
Człowiek uczy się mówić bardzo wcześnie, milczeć - bardzo późno. Przysłowie żydowskie
Człowiek uczy się przez całe życie, z wyjątkiem lat szkolnych.
Człowiek uczyni wiele, aby go kochano. Uczyni wszystko, aby mu zazdroszczono. Balzac Honoré de (1799-1850)
Człowiek ujawnia swoją osobowość w sposobie traktowania bliźnich. Ks. Kardynał Stefan Wyszyński
Człowiek w innych ludziach to właśnie jest dusza ludzka. Borys Pasternak
Człowiek wchodzi w głąb siebie samego, zwraca się ku sobie, sobą się staje w bólu. Miguel de Unamuno
Człowiek we własnym życiu gra zaledwie mały epizod. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Człowiek wie, że umiera, nie wie gdy się rodzi, nieprawda, że reszta całość jest milczeniem. Ks. Jan Twardowski
Człowiek winien tyleż wysiłku dać w upraszczanie swego życia, ile go daje w komplikowanie. Henri Bergson
Człowiek woli patrzeć przez dziurkę od klucza niż przez lunetę. Karl Farkas
Człowiek wolny idzie do nieba taką drogą, jaka mu się podoba. Voltaire (właśc. Francois-Marie Arouet, 1694 - 1778)
Człowiek wspaniały - daje nie proszony, przeciętny - gdy go proszą, podły - nie daje nigdy. Przysłowie hinduskie
Człowiek współczesny jest bardziej wrażliwy na działanie miłości niż siły. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Człowiek z człowiekiem prowadzi od wieków jeden monolog. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Człowiek z człowiekiem się nie zejdzie, ale góra z górą zawsze. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Człowiek z jednym zegarkiem zawsze wie, która jest godzina. Człowiek z dwoma nigdy nie jest pewien. Prawo Segala
Człowiek z talentem jest biedny. Trzeba mu pomóc
Człowiek zaczyna być człowiekiem wtedy, gdy przestaje jęczeć i przeklinać aby zacząć szukać prawdy, która rządzi jego życiem. James Allen
Człowiek znacznie więcej wie, niż rozumie.
Człowiek zużywa dziś na wszystko mniej czasu i więcej pieniędzy, i właśnie to nazywa się u nas postępem. Frank Sinatra
Człowiek zwycięży! Człowieka. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Człowiek żyje po to, aby kochać. Jeżeli nie kocha - to nie żyje. Vinet
Człowiek! [...] to brzmi dumnie! Maksym Gorki (właść. Aleksiej Pieszkow, 1868 - 1936)
Człowiek, który coś znaczy, żyje w taki sposób, że jego życie jest poświęceniem dla jego idei. Oswald Spengler
Człowiek, który dla interesu poświęca swój honor, traci i swój honor, i swój interes. Michel Montaigne
Człowiek, który dwa razy w życiu się kaja, jest strasznym obłudnikiem. Honore de Balzac
Człowiek, który nie boi się prawdy, nie musi wcale lękać się kłamstwa. Jefferson Thomas
Człowiek, który nie jest wolny, zawsze idealizuje swoją niewolę. Borys Pasternak
Człowiek, który nie ma nic do powiedzenia, troszczy się bardzo o to, w jakiej formie to powiedzieć. Guy-de Maupassant (1850-1893)
Człowiek, który nie ma nic do stracenia, bywa groźny. Johann Wolfgang Goethe
Człowiek, który nie poczuł smaku swoich łez - nie jest prawdziwym człowiekiem. Wisława Szymborska. (ur. 1923)
Człowiek, który nie potrafi kochać, zatracił już swoje człowieczeństwo.
Człowiek, który nikogo nie lubi, nieszczęśliwszy jest niż ten, którego nikt nie lubi.
Człowiek, który poddaje się losowi, staje się ludzkim wrakiem. William Goldman: Maratonczyk
Człowiek, który przerywa swój sen, staje się przede wszystkim igraszką swojej pamięci. Breton
Człowiek, który się modli, to ten, który inaczej mówi. Zakwitowski Józef
Człowiek, który się zastanawia jest zwierzęciem wynaturzonym. Rousseau
Człowiek, który się żeni z miłości, jest jak żaba, która wskakuje do studni. Ma obfitość wody, ale nie może się wydostać. Samuel Taylor Coleridge (1772-1834)
Człowiek, który umie żyć w harmonii z samym sobą jest szczęśliwy. Oskar Wilde
Człowiek, który uśmiecha się gdy sprawy idą źle, myśli o człowieku, na którego można zwalić winę. Prawo Jonesa
Człowiek, który wie, że jest głupcem, nie jest taki głupi.
Człowiek, który zamierza popełnić jakiś nieludzki czyn, usprawiedliwia się, mówiąc "Jestem w końcu tylko człowiekiem".
Człowiek, który zgadza się ze wszystkimi, nie zasługuje na to, by ktokolwiek się z nim zgadzał. Winston Churchill
Człowiek, który żyje jak zboże, staje się słomą historii. Thomas Jefferson
Człowiek, na którym pochlebstwo robi wrażenie jest człowiekiem bezbronnym. Oskar Graf
Człowiek, na skutek swej chytrości, przebiegłości, zakłamania i sztuczności, jest gorszym stworzeniem od wszystkich zwierząt. Fryderyk Nietzsche
Człowiek, tak jak nie może sam siebie stworzyć, tak nie może sam siebie uszczęśliwić. Święty Augustyn (354-430)
Człowiek, tak jak wszystko w przyrodzie, potrzebuje światła i ciepła, by się rozwijać. Adolf Kolping
Człowiek, zgodnie ze swoją wewnętrzną naturą, jest stworzeniem, które nie tylko pracuje i myśli, ale także śpiewa, tańczy, modli się, opowiada historie i świętuje. Harvey Cox
Człowiek, żeby mógł przejść przez życie jakoś możliwie i nie dać się innym poharatać, musi ciągle podpierać się i pocieszać różnymi mądrymi aforyzmami dającymi mu możliwość przeżycia każdego napotkanego świństwa i ścierstwa. Po przeczytaniu mądrości podnosi pokrzepiony głowę, bo utożsamia się z lepszą częścią zdania. A to wszystko nieprawda. Jest odarty ze skóry i krwawi, a przyjemne życie ma ten, co krzywdzi, żyje z hańbą za pan brat, cnotę i uczciwość mając w głębokiej pogardzie. s.25 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne
Człowiek: Człowiek - produkt uboczny miłości. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Człowieka można zniszczyć, lecz nie pokonać. Ernest Hemingway
Człowieka należy oceniać nie po słowach, lecz po czynach. Teofrast
Człowieka należy oceniać po tym, co w nim najlepsze: jak ciężko pracuje, jak wierny jest swoim poglądom i jak bardzo kocha swoje dzieci. Kirk Douglas, Syn śmieciarza, Autobiografia
Człowieka sprawiedliwego poznaje się z czasem, przewrotnego w ciągu jednego dnia. Sofokles
Człowieka tak bardzo pochłaniają myśli i plany na przyszłość, że przypomina sobie o życiu dopiero wtedy, gdy jego dni na ziemi są policzone. Ale wówczas na wszystko jest już za późno. Paulo Coelho
Człowieka trzeba mierzyć miarą serca. Jan Paweł II
Człowiekiem być to znaczy być samym wśród ludzi. Indywidualizm - dzierżawa pewnej idei. Karol Irzykowski
Człowiekiem jestem i nic, co ludzkie, nie jest mi obce. Terencjusz
Człowiekowi godzi się starać tylko o taką wiedzę, która jest na miarę jego zdolności. Arystoteles
Człowiekowi konsekwentnemu łatwiej przychodzi zrezygnować z celu niż ze środków.
Człowiekowi mądremu cala ziemia jest dostępną, gdyż ojczyzna szlachetnej duszy jest cały świat. Demokryt z Abdery
Człowiekowi nie jest potrzebne używanie, człowiekowi potrzebna jest świadomość, że gdyby chciał, mógłby używać. Stefan Kisielewski
Człowieku! gdybyś wiedział, jaka twoja władza! Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Człowieku, świat stoi przed tobą otworem, więc uważaj byś zeń nie wyleciał. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Człwiek uczciwy, to ktoś z kim można grać w szachy przez telefon.
Czterdzieści wieków patrzy na was. - do żołnierzy pod piramidami. Napoleon Bonaparte (1769-1821)
Czterem osobom należy schlebiać do końca: władzy, dziecku, choremu i kobiecie. Przysłowie arabskie
Cztery korzenie wszystkich rzeczy: ogień, powietrze, woda i ziemia. Empedokles (ok. 492 - 432 p.n.e)
Cztery zjawiska blokują postęp ludzkości - ignorancja, głupota, komitety normalizacyjne, oraz ludzie sprzedający komputery. Prawa Murphy'ego
Czucie i wiara silniej mówią do mnie Niż mędrca szkiełko i oko. Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Czujemy tylko ten ząb, który nas boli. Aldous Huxley
Czujemy, że nasza działalność to tylko kropla w morzu. Ale bez niej ocean byłby uboższy. Matka Teresa z Kalkuty (1910-1997)
Czy [...] my stwarzamy formę, czy ona nas stwarza? Witold Gombrowicz (1904 - 1969)
Czy biały, czy czarny niewolnik, czy pod przemocą niesprawiedliwego prawa, czy pod łańcuchami jęczy, człowiek jest i w niczym ok. od nas nie różni. Hugo Kołłątaj (1750 - 1812)
Czy Bóg istnieje? Powiedziałbym, że Bóg to całość rzeczywistości duchowej, której wszyscy jesteśmy małą cząstką. (Niezawinione Śmierci) William Wharton
Czy chcesz mieć zawsze racje, czy wolisz być szczęśliwy? [69] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Czy chcę zawsze mieć rację, czy też chcę być szczęśliwy? Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Czy człowiek narodził się po to, aby żyć w konwulsjach niepokoju i w letargu nudy?
Czy dają, czy odmawiają, cieszą się, że się je prosi. Owidiusz
Czy dlatego coś jest piękne, że się podoba, czy się podoba, że jest piękne? Św. Augustyn
Czy geniusz ma superatę rozumu?
Czy gwiazdy świecą tylko po to, aby każdy mógł znaleźć swoją? Antoine de Saint-Exupery (1900-1944)
Czy jest ktoś, kogo chciałbyś zmienić, poinstruować, ulepszyć? Świetnie! Jestem za! Ale dlaczego nie zaczniesz od siebie? Dale Carnegie
Czy jestem wierzący? Bóg jeden raczy wiedzieć. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Czy jeżeli ludożerca je nożem i widelcem - to postęp? Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Czy kobieta, która wiedziała, że jest dobrze ubrana, kiedykolwiek się zaziębiła? Nietzsche
Czy kto widział, żeby się glista załamywała?
Czy ktoś mógłby mi wyjaśnić dla kogo właściwie są wywieszki "Psom wstęp wzbroniony. Nie dotyczy psów przewodników"? Dla psa czy niewidomego? Jerry Seinfeld
Czy któryś z was zrozumie to, że w tym właśnie sens. / W tym właśnie sens, aby sobą być, prawdzie patrzeć w twarz. / Kochać wszystkich ludzi i pokój sobą nieść. Dżem
Czy masz pojęcie, przez ile wcieleń musieliśmy przejść, aby zrozumieć po raz pierwszy, że istnieje coś więcej niż jedzenie, walka, czy władza w stadzie? Tysiące istnień, Jonathanie, dziesięć tysięcy...Wybieramy nasz następny świat przez to, czego nauczymy się w tym...Ale ty, Jonathanie, nauczyłeś się tak wiele jednego razu, że nie musiałeś przechodzić przez tysiąc istnień, aby dotrzeć do tego. - "Mewa" Bach Richard
Czy miłość nie jest zatem luksusem, który pojawił się w czasie pokoju, jak szycie kołder? Julian Barnes
Czy może kochać kogoś ten, kto sam siebie nie cierpi? Czy może żyć w zgodzie z innymi, kto sam ze sobą jest niezgodny? Czy może być komuś miły, kto sam ze sobą jest przykry i uciążliwy? Erazm z Rotterdamu (1467-1536)
Czy nauczyć się umierać znaczy to samo co nauczyć się przestać żyć? Jonathan Carroll - Na pastwę aniołów
Czy nie lepiej byłoby, zamiast tępić zło, szerzyć dobro? Antoine de Saint-Exupery (1900-1944)
Czy nie lepiej i piękniej umrzeć podczas radosnego śmiechu z ręką niosącą do ust słodkie ciastko? s.22 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne
Czy nos dla tabakiery, czy ona dla nosa? Ignacy Krasicki (1735 - 1801)
Czy pani Marta jest grzechu warta? Marian Hemar (właść. Marian Hescheles, 1901 - 1972)
Czy prawo do naprawienia maszyny ma tylko ten, kto ją popsuł? Artur Sandauer (ur. 1913)
Czy przyłączasz się do negatywnego środowiska. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Czy sądzicie, że dobrze odegrałem swoją rolę w tej życiowej farsie? Oktawian August (Caius Iulius Caesar Octavianus Augustus, 63 p.n.e. - 14 n.e)
Czy słyszałeś kiedyś, żeby człowiek, który przez całe życie dążył wiernie do celu, nie osiągnął w najmniejszym stopniu. Henry David Thoreau
Czy świat się wiele zmieni, gdy z młodych gniewnych wyrosną starzy wkurwieni. Jonasz Koffta
Czy to bajka, czy nie bajka, Myślcie sobie, jak tak chcecie, A ja przecież wam powiadam: Krasnoludki są na świecie. Maria Konopnicka (1842 - 1910)
Czy to nie ironia losu, że uliczni żebracy mniej drżą o swój los, niż najbogatsi gwiazdorzy Holywoodu? Stefan Pacek
Czy to nie śmieszne: nawet nasze czasy będą kiedyś nazywali dobrymi dawnymi czasami. Alberto Moravia
Czy trzeba umrzeć, aby zachować czyste ręce? Philpe
Czy warto się czymkolwiek przejmować? Niech świat zginie, jeśli ma na to ochotę. David Herbert Lawrence: Kochanek Lady Chatterley
Czy weźmiesz ślepego przewodnika czy głupiego radcę - efekt ten sam. Isokrates
Czy wielu zna nazwiska tych, którzy potępili Galileusza? Każdy pamięta jednak, w jakiej pracowali instytucji
Czy wśród ludożerców są jarosze? Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Czy zdarzyło ci się wejść do jakiegoś pokoju i zapomnieć po co tam poszedłeś? Wydaje mi się, że w ten właśnie sposób upływa całe życie psa. Sue Murphy
Czyja władza tego religia. Przysłowie niemieckie
Czyje panowanie, tego religia. Joachim Stephani (1544 - 1623)
Czym byłoby życie bez nadziei? Iskrą odrywającą się od rozpalonego węgla i gasnącą natychmiast. Friedrich Holderlin
Czym chata bogata, tym rada. Przysłowie polskie
Czym dla ptaka są skrzydła, tym dla człowieka przyjaźń: wznosi go ponad proch ziemi. Zenta Maurina Raudive
Czym jest całe ziemskie szczęście wobec obietnicy: Gdzie Ja jestem, tam i wy również będziecie? Dag Hammarskjöld
Czym jest miłość, czym jest przyjaźń? Hej, nauczyciele, Dajcie ich określenie zwięzłe, a soczyste.
Czym jest słońce dla ziemi, tym miłość dla duszy. Honoriusz Balzak
Czym jest stan trzeci? - Wszystkim. Czym był on dotąd? - Niczym. Czego żąda? - Być czymś. Emmanuel Sieyes (ksiądz)- z broszurki z 1789
Czym sen dla ciała, tym przyjaźń dla ducha - odświeża siły. Cyceron (Cicero Marcus Tullius, 106-43 p.n.e)
Czym skorupka nasiąknie za młodu, tym na starość trąci.
Czym skorupka nasiąknie, tym pachnie. Horacy (Quintus Horatius Flaccus, 65 - 8 p.n.e)
Czym staje się diabeł, kiedy przestaje Wierzyc w Boga? Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Czymże jest nazwa? To, co zowiem różą, pod inną nazwą równie by pachniało. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Czymże jest życie, jeśli nie szeregiem natchnionych szaleństw? Trzeba tylko umieć je popełniać! A pierwszy warunek: nie pomijać żadnej sposobności, bo nie zdarzają się co dzień. George Bernard Shaw (1856 - 1950)
Czymże jest życie, jeśli nie ustawiczną możliwością popełniania błędów. Jalu Kurek - poeta i krytyk
Czyn jest przedłużeniem modlitwy. Daniel Robs
czynią wszystko to, co jest przeciwne zdrowiu.
Czyniąc dobrze, siejesz niewdzięczność! Agatha Christie (1891-1976)
Czynnie współczuj w cierpieniu. Chętnie spiesz z pociechą, radą, pomocą, sercem. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Czyny są dobre, jeśli przyczyniają się do szczęścia, złe, jeśli przyczyniają się do czegoś przeciwnego. Przez szczęście rozumie się przyjemność i brak cierpienia, przez nieszczęście - cierpienie i brak przyjemności. John Stuart Mill
Czysta logika jest ruiną ducha. Saint-Exuprey Antoine De
Czysta matematyka. A zera?
Czysta wariacja ta demokracja. Tadeusz Boy Żeleński
Czysto logiczne rozumowanie nie da nam żadnej wiedzy o realnym świecie. Albert Einstein (1879-1955)
Czysty automatyzm psychiczny, który ma służyć do wyrażania bądź w słowie, bądź w pamięci, bądź innym sposobem rzeczywistego funkcjonowania myśli. Dyktowanie myśli wolne od wszelkiej kontroli umysłu, poza wszelkimi względami etycznymi czy moralnymi. Breton o surrealiźmie
Czytaj uważnie twoja umowę z wydawca. Pamiętaj, że duży druk daje, a mały zabiera [71] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Czytałem, że dawno już temu jezuici pokłócili się z bernardynami o to, kto pisze lepiej wiersze. - My piszemy: jezuita i kwita - powiedział jeden z bernardynów. - My piszemy: głupi bernardyn. - Przecież tu nie ma rymów. - Nie ma rymów, ale jest sens - tłumaczył jezuita. ks. Jan Twardowski
Czytanie dobrych książek jest niczym rozmowa z najwspanialszymi ludźmi minionych czasów. Kartezjusz
Czytanie gazet należy zaczynać od działu sportowego. Wiadomości sportowe odnotowują sukcesy ludzi, pierwsze stronice - porażki ludzi. Earl Warren
Czytanie to jest odnajdywanie własnych bogactw i własnych możliwości przy pomocy cudzych słów.
Czytelnicy przyzwyczajeni są do tego, że pisarz to istota, która żyje za grosz, a mówi za milion, a nie odwrotnie.
Czyż ból i życie nie są sobie pokrewne? Zenon z Kition
Czyż należy odrzucać ratujące życie lekarstwo tylko dlatego, że podane zostało w nie całkiem czystym naczyniu? Janusz Zathey
Czyż nasza miłość mogłaby istnieć bez ofiary, bez rezygnacji z pragnienia posiadania wszystkiego? Beethoven Ludwig van (1770-1827)
Czyż nie jest dziwne, że ludzie tak chętnie walczą o religię, a tak niechętnie żyją zgodnie z jej zasadami.
Czyż nie wiesz, mój synu, jak mało trzeba rozumu do rządzenia światem? Juliusz III (Giovan Maria De'Ciocchi del Monte, 1487 - 1555)
Czyżby to miłość zapukała / do mego nieczułego, skutego lodem serca? / Jeszcze nigdy nie czułam tego co teraz / Gdy patrzę na ciebie / Boję się, bo nie wiem co będzie / Moje życie nagle się odmienia / Wiem, że muszę żyć / Dla ciebie. Deville
Ćwiczenie batem; Po długich latach ćwiczenia sumienie w echo się zmienia! Sztaudynger Jan
Dach przecieka nie dlatego, że deszcz pada, ale dlatego, że w dachu dziura.
Dać życie to również zgodzić się na cierpienie, przyjmując radość. Michel Quoist
Daj drugiemu dojść do głosu - przecież wiesz, co chcesz powiedzieć, a nie wiesz co powie ten drugi, więc to powinno być dla ciebie ciekawsze. Magdalena Samozwaniec
Daj mi rząd dusz! Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Daj mi wytrwanie i sił wiele, Boże, w życiu, co będzie twórcze i szalone. Julian Tuwim (1894 - 1953)
Daj ujście w słowach: bezgłośny żal będzie drążyć cię szeptem, aż serce ci pęknie. Makbet - William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Daj, ać ja pobruszę, a ty poczywaj. Bogwał (koniec XII w)
Daj, ać ja pobruszę, a ty skocz do piwnicy po piwo. Magik przegiął różdżkę ociupinkę. Andrzej Sapkowski (zwany ASem oraz Sapkiem)
Dajcie mi wystarczająco długą dźwignię i wystarczająco mocną podporę, a sam jeden poruszę cały glob. Archimedes z Syrakuz (ok. 287 - 212 p.n.e)
Daje dobrze, daje dużo, kto wraz z podarkiem daje uśmiech.
Daje się dla samego dawania, a nie po to, by otrzymać coś w zamian. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Daję słowo, zatem ja już przeszło czterdzieści lat mówię prozą, nie mając o tym żywnego pojęcia! Moliere (właść. Jean Baptiste Poquelin, 1622 - 1673)
Daleka woda ognia nie gasi.
Dalsza krewna: Czy śmierć to krewna? - życia pytasz się kochanie, tak krewna, ale dalsza, już na ostatnim planie. Sztaudynger Jan
Dała mi: Dała mi do zrozumienia że jest ze mnie kawał lenia. Gicgier Tadeusz
Dama pikowa: Dama pikowa jak to kobieta ma swego króla, asa i waleta. Konopiński Lech
Dania jest więzieniem. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Dar cierpienia to rozszerzenie horyzontu, bardziej wszechstronne wnikniecie w to, czym jest życie i czym są żyjące istoty. Henryk Elzenberg
Dar uzdrawiania jest łaską. Ale łaską jest również umiejętność godnego życia, miłości bliźniego, poszanowania pracy. Nie trzeba przenosić gór, żeby dać dowody jaj wiary. Paulo Coelho
Daremnie miłość próbuje objąć to, co przestaje istnieć. Georges Bataille
Daremnie szukać wielkiego szczęścia po niskiej cenie.
Daremny trud: Po co krowie mówić "na zdrowie" ? i tak nie odpowie. Sztaudynger Jan
Darowanemu koniowi nie zaglądaj w zęby. Przysłowie polskie
Dary uczynione przez złego człowieka nie przynoszą korzyści. Eurypides
Dary, talenty, którymi nas Bóg obdarował, mają służyć tym, którym tych darów poskąpił. Każdy z nas jest w czymś lepszy. Jan Budziszak
Dat bene, dat multum, qui dat cum munere vultum - daje dobrze, daje dużo, kto wraz z podarkiem daje uśmiech.
Datek: Datek - na niewdzięczność zadatek. Fredro Aleksander
Daty są rodzynkami w historii.
Dawid rzekł - Sybila pieje. Tomasz z Celano (? - 1250)
Dawnej ludzie wiedzieli mało, ale to "mało" poruszało do głębi ich serca. Dzisiaj ludzie wiedzą wiele, ale to "wiele" porusza ich tylko powierzchownie i karykaturalnie. Sören Aabye Kierkegaard (1813 - 1855)
Dawniej człowiek zaczynał się od porucznika, teraz od Mercedesa. Wilhelm Lenz
Dawniej domy przypominały kościoły. Obecnie kościoły robią wrażenie pospolitych domów. św. Jan Chryzostom
Dawniej eksperymentowano w sztuce. Dziś eksperymenty mają być sztuką. Evelyn Waugh
Dawniej kobiety piersiami żywiły niemowlęta - dziś producentów filmowych. Jean Cocteau
Dawniej młodzi mężczyźni szukali sobie żon. Teraz wyszukują sobie teściów. Diana Webster
Dawniej oczekiwano w napięciu na nową książkę lub operę. Dziś ludzie oczekują w napięciu na nowy model samochodu. Sir Laurence Olivier
Dawniej pacyfista wyglądał na wariata w realnym świecie, dziś jest realistą w zwariowanym świecie. Lord Soper
Dawniej podania przekazywano z ust do ust - dziś z biurka na biurko.
Dbaj o to, aby twoje życie miało zawsze sens. Józef Maria Bocheński
Dbałość o męża podkopuje intelekt żony. Agata Christie
De gustibus et coloribus non est disputandum - o upodobania i kolory nie należy się spierać.
De nihilo nihil fit - z niczego nic nie powstaje.
Deficyt: To co się ma, mając mniej niż gdyby nie miało się nic. Talleyrand Charles Maurice De
Deklaracja: Deklaracje są filtrem słów. ks. Władysław Sedlak
Dekretem nie można zmienić obyczajów, ani odwrócić powodzi. Wilhelm Lenz
Deliberandum est saepe, statuendum semel - rozważać trzeba wiele razy, postanawiać raz.
Delirium: Odsetki od setki. Fangrat Tadeusz
Demagog to człowiek, który obiecuje coś, czego inni nie są w stanie spełnić. Paul Henri Spaak
Dementi to potwierdzenie w formie zaprzeczenia. Andr‚ Francois-Poncet
Dementi to próba zastąpienia plotki kłamstwem. Roger Peyreffitte
Dementi to tymczasowe zaprzeczenie faktu, który jutro zostanie potwierdzony. Richard Crossman
Demokracja bywa fantastyczna tylko w żywiole rewolucji. Mikołaj Bierdiejew
Demokracja nie powinna iść tak daleko, żeby w rodzinie większością głosów decydować, kto jest ojcem. Willy Brandt
Demokracja polega na tym, że trzeba innym pozwolić się wygadać. Pietro Nenni
Demokracja stara się realizować ideał mas: Darmową Obfitość Tandety. Obfitość Tandety już mamy - ale Darmowość pozostaje iluzją. Konrad Reszczyk
Demokracja to kult szakali wyznawany przez osły. H.L.Mencken
Demokracja to najgorsza formą rządu, wyjątkiem wszystkich innych form. Winston Leonard Spencer Churchill (1874-1965)
Demokracja to rządy brutali, temperowane przez dziennikarzy. Ralph Waldo Emerson
Demokracja to sprawowanie rządów poprzez dyskusje, ale efektywna jest tylko wtedy, kiedy dyskusje udaje się uciszyć. Clement Attlee
Demokracja wynika z przeświadczenia, że w zwykłych ludziach tkwią niezwykłe możliwości.
Demokracja zastępuje mianowanie zepsutej mniejszości wyborem dokonanym przez niekompetentną większość. George Bernard Shaw
Demokracja: mówisz, co chcesz, robisz, co ci każą. Geoffrey Berry
Demokracjom jeszcze trudniej uwolnić się od hipokryzji niż dyktaturom od cynizmu. Georges Bernanos
Demokratyczne wybory rozstrzygają o tym, kto będzie uciskany w majestacie prawa. Mikołaj Gomez Davilla
Deszcz - najstarsza kołysanka świata. Erich Maria Remarque
Deszcz - zbiorowe samobójstwo milionów kropel skaczących na ziemie z wysokości nieba.
Determinacja jest wezwaniem budzącym ludzką wolę. Anthony Robbins
Diabeł jest buntownikiem Kosmosu, niezależnym w imperium tyrana, sprzeciwem wobec jednolitości, dysonansem w uniwersalnej harmonii, wyjątkiem od reguły, osobliwością, tęsknotą za oryginalnością, która burzy porządek ustanowiony przez Boga; on obala monotonię, jaka by panowała w sferach niebieskich, gdyby każdy atom w nieświadomej prawości i z pobożnym posłuszeństwem niewolniczo trzymał się wyznaczonego sobie kursu. Paul Carus
Diabeł nie śpi z byle kim. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Diabeł nie śpi, ale bogowie też...
Diabeł wie wszystko, nie wie tylko gdzie kobiety ostrza swoje noże. przysłowie bułgarskie
Diabeł: wielki, czarny znak zapytania. Napierski Stefan
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Diamond cuts diamond - trafiła kosa na kamień.
Dla aktywnego człowieka świat jest tym, czym powinien być, to znaczy pełen przeciwności. Luc de Clapiers de Vauvenargues (1715 - 1747)
Dla cierpiącego fizycznie potrzebny jest lekarz, dla cierpiącego psychicznie - przyjaciel. Menander
Dla cierpiących najmniejsza radość jest szczęściem. Sokrates
Dla człowieka nie ma nic pewnego. Owidiusz (Publius Ovidius Naso, 43 p.n.e. - 17 lub 18 n.e)
Dla człowieka podobnie jak dla ptaka, świat ma wiele miejsc, gdzie można odpocząć, ale gniazdo tylko jedno. Oliver Wendel Holmes
Dla człowieka zacnego dług jest gorzka niewolą. Przysłowie łacińskie
Dla dwóch osób siedzących razem przy dzbanku herbaty i świeżych ciasteczkach wszystkie wielkie problemy świata przestają istnieć. W tej chwili przyjaciele znajdują się we własnym "cudownym ogrodzie". Dugdale Pamela
Dla dzieci trzeba pisać tak, jak dla dorosłych, tylko lepiej. Gorki Maksym
Dla jednych życie zaczyna się po czterdziestce, dla innych dopiero po setce. Wilhelm Lenz
Dla katolika nie może istnieć neutralność. Pan Bóg też nie jest neutralny. Richard Jeager
Dla każdej hierarchii prawdziwe jest twierdzenie, że im wyższy szczebel tym większy chaos. Prawo Dowa
Dla kobiet miłość jest odpustem zupełnym; mężczyzna prawdziwie kochający może popełniać zbrodnie, a będzie zawsze jak śnieg biały w oczach tej, którą kocha, jeżeli kocha gorąco.
Dla kobiety fakty, logika, rozum nic nie znaczą, ona rządzi się uczuciami i kaprysem. Bałucki Michał, pseud. Elpidon, Załęga (1837-1901)
Dla kobiety piękno stanowią dzieci, dla mężczyzny - siła. Mongolskie
Dla kochanej Ojczyzny w nieszczęście to popadłem i popadam niewinnie przyciśnięty do nieprzyjaciół. Jerzy Lubomirski
Dla komputera nie ma rzeczy niemożliwych z wyjątkiem tych, których od niego wymagamy. Prawa Murphy'ego
Dla konserwatysty refleksja nad podstawami własnego światopoglądu jest rodzajem profanacji tak samo jak konieczność udowadniania egzystencji Boga jest estetycznym zgorszeniem dla każdego prawdziwie wierzącego; jest wyprowadzaniem irracjonalnej wartości na poziom racjonalny, desakralizacją boskości, której odebrany zostaje urok tajemniczości, bez której nie można pewnie stawić czoła lewicowym czcicielom diabła na ich polach bitewnych rozumu. Georg Quabbe
Dla krótkowidza i strach bywa drogowskazem. Safona
Dla mężczyzny kobiety są tym, czym żagle dla żaglowca - nie popłynie bez nich. Jacques Chardonne
Dla ministra finansów najbardziej miękką pościelą jest twarda waluta. Antoine Pinay
Dla mnie demokracja parlamentarna to pokojowa wojna wszystkich ze wszystkimi. Lech Wałęsa - na spotkaniu z robotnikami w Pucku w maju 1990
Dla mnie samego godzina śmierci będzie godzina narodzin do nowego, wspanialszego życia. Johann Gottlieb Fichte
Dla mnie to nic. Nowe milenium, nowy wiek czy nowy rok. Dla mnie to jeszcze kolejny dzień, kolejna noc. Słońce, księżyc, gwiazdy pozostaną te same. Dalaj Lama
Dla moich Polaków nie ma rzeczy niemożliwych. Napoleon I (Napoleon Buonaparte, 1769 - 1821)
Dla niego skok to tylko w bok. Malicki Wiesław
Dla niejednego człowieka łatwiej jest spełnić przysługę, niż ją przyjąć. Najczęściej wchodzi tu w grę podrażniona ambicja. Człowiek lubi być niezależny i jak najwięcej zawdzięczać sobie. Nie lubi prosić ani okazywać wdzięczności. Jest w tym po prostu brak poczucia rzeczywistości: nawet najbardziej niezależny człowiek na każdym kroku w swym bytowaniu i w swoim działaniu uzależniony jest od drugich. Tadeusz Olszański
Dla nikogo nie jest ani za wcześnie, ani za późno zacząć troszczyć się o zdrowie swej duszy. Epikur z Samos
Dla obrony wiary Kościół poświęci nawet wolność, ale dla zachowania wolności nie poświęci nigdy wiary. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Dla osiągnięcia celu niejeden staje na głowie. Cudzej.
Dla osiągnięcia celu politycznego można poświęcić w ofierze połowę ludzkości. Mao Zedong (przywódca komunistycznych Chin, 1893 - 1976)
Dla pijaka bohaterem jest ten kto może wypić więcej.
Dla pokoju trzeba ryzykować tak samo, jak w trakcie wojny... Jeśli boisz się postawić sprawę na ostrzu noża, już przegrałeś. John Foster Dulles (1888-1959)
Dla pokrzepienia serc. Henryk Sienkiewicz (1846 - 1916)
Dla Polaków można czasem coś dobrego zrobić, ale z Polakami nigdy. Aleksander Wielopolski (1803 - 1877)
Dla przewagi wielu uciążliwości życia niebo ofiarowało człowiekowi trzy rzeczy: nadzieję, sen i śmiech.
Dla psa jego pan jest Napoleonem. Stąd się bierze nieustająca popularność psa. Aldous Leonard Huxley (pisarz angielski, 1894-1963)
Dla rządu przed wyborami drogi jest wyborca. Po wyborach drożeje wszystko inne. Jean Rigaux
Dla serc szlachetnych najwyższą rozkoszą, gdy drugim radość w niedoli przynoszą. Asnyk Adam, pseud. Jan Stożek (1838-1897)
Dla sztuki nie są niebezpieczni podpalacze, ale strażacy. Bernard Buffet
Dla świata jesteś nikim, ale dla kogoś możesz być całym światem.
Dla ubóstwa wielu ludzi zgrzeszyło. Eklezjastes
Dla większej chwały Bożej. św. Ignacy Loyola
Dla większości mężczyzn poprawić się znaczy zmienić wady. Voltaire
Dla wydawców żaden autor nie jest geniuszem. Heinrich Heine
Dla zachowania równowagi nie należy czepiać się na drutach.
Dla zwierzęcia, które nie wpada w pułapkę ja, nie istnieje nic tragicznego. Georges Bataille
Dla zwyciężonych jedyną nadzieją jest zbyć się nadziei. Wergiliusz
Dlaczego człowiek nie ma nic pewnego. Owidiusz
Dlaczego ja mam być sprawiedliwy? Pan Bóg jest sprawiedliwy. Jan Stanisławski (1860 - 1907)
Dlaczego lepiej być bydlęciem, które ma pasożyty, niż pasożytem na grzbiecie bydlęcia? Louis Aragon
Dlaczego ludzie umieją lepiej umierać niż żyć? Dlatego, że żyć trzeba długo, a umrzeć można prędko
Dlaczego milczeć na temat śmierci? Od niej możemy się uczyć żyć spokojnie i w zadowoleniu
Dlaczego nie karać złodziei czasu? Zbigniew Zborowski
Dlaczego nie możemy byś szczęśliwi teraz, przecież jutro możemy już nie żyć... Tennessee Williams (1914-1983)
Dlaczego płacz słodkim jest dla nieszczęśliwych? św. Augustyn
Dlaczego rezygnować? Tyle nieba mamy przecież nad nami. Raol Follerau
Dlaczego tak często ludzie, dla których bardzo dużo zrobiłeś, ciężko się na ciebie obrażają? Może dlatego, że przypominasz im o ich słabościach. Kirk Douglas, Syn śmieciarza, Autobiografia
Dlaczego tak często zwierzę wychodzi z człowieka? Pewnie nie może z nim już dłużej wytrzymać. Lech Nawrocki
Dlaczego trzeba całego życia, by sobie uświadomić, że złowróżbne znaki pojawiają się równie często jak ptaki na czereśni? Jonathan Carroll - Zaślubiny patyków
Dlaczego wszystko, co sprawia nam radość, wszystko, czemu przypisujemy urok piękna, wszystko, co odziewamy w szatę ideału, kończy się czymś brudnym, głupim, nędznym lub śmierdzącym, dlaczego nietrwałość jest cechą absolutu, a wzniosłość i triumf nie są jego finałem? Miłość kona w znudzeniu, upodleniu lub zazdrości, dobroć w spektakularnych filantropiach, książka w składzie makulatury, poezja w ocenach szkolnych belfrów, konie wyścigowe w jatkach rzeźników, demokracja w tłumie, wolność w ZOO, sława w megalomanii, wiedza w pysze, cacka na śmietniku. Valdemar Baldhead (Łysiak), Konkwista
Dlatego czas tak powoli mija. K. Kraus
Długa dysputa oznacza, że obie strony nie mają racji. Wolter (1694-1778)
Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak
Długi sen, krótkie życie. Przysłowie
Długość życia ludzkiego - to punkcik, istota - płynna, spostrzeganie - niejasne, zespól całego ciała - to zgnilizna, dusza - wir, los - to zagadka, sława - rzecz niepewna. Marek Aurelisz
Dniem czcić kobiety - po co? Ja czczę kobiety - nocą! ( Na Dzień Kobiet ) Jan Sztaudynger
Dno każdej tragedii to głupota. Dołęga-Mostowicz Tadeusz
Do all the work you can - pracuj tyle ile możesz.
Do Boga trzeba przychodzić dniem i nocą.
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Do domów szlachetnych pieniądze mogą wejść jedynie drzwiami cnoty. Anyot
Do greckich kalend na czas nieokreślony. Oktawian August (Caius Iulius Caesar Octavianus Augustus, 63 p.n.e.-14 n.e)
Do grubego kloca gruby klin. Novalis
Do każdej: Do każdej Ewy i Ewki, wszyscy smalimy cholewki. Monastyrski Andrzej
Do kochania pora nie tylko z wieczora. Wiekiera E
Do komunizmu nie dotarłem przez Marksa. To Ewangelia doprowadziła mnie do niego. Andre Gide (pisarz francuski)
Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba /Podnoszą z ziemi przez uszanowanie Dla darów Nieba... Tęskno mi , Panie... Do kraju tego, gdzie winą jest duża Popsować gniazdo na gruszy bocanie, Bo wszystkim służą... Tęskno mi, Panie... Cyprian Norwid (1821 - 1883)
Do młodych ludzi przyjaźń przychodzi w glorii wiosny, jako najwspanialszy cud piękna, misterium narodzin;. Ale i dla starszych jest ona równie pięknym kwiatem jesieni Black Hugh
Do myślenia potrzebny jest mózg, nie mówiąc już o człowieku. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Do nas należą tylko godziny. A godzina szczęścia znaczy wiele. Theodor Fontane
Do niczego nie przywiązuj się sercem tak mocno, żeby strata tej rzeczy uczyniła cię niepocieszonym. Herder Johann Gottfried
Do nieba patrzysz w górę, a nie spojrzysz w siebie; Nie znajdzie Boga, kto go szuka tylko w niebie. Adam Mickiewicz (1798-1855)
Do odważnych świat należał.
Do państw wchodzi najpierw zniewieściałość, potem przesyt, potem pycha i wreszcie zguba. Pitagoras
Do podróży przygotuj się tak, jakbym przygotowywała się na śmierć. Jeśli nie wrócę, zostawię przynajmniej wszystko w najmniejszym porządku. Katherine Mansfield (1888-1923), pisarka angielska
Do pomyślnych wiatrów trzeba umieć się ustawić. Katarzyński Władysław
Do powyższego: niestety, to samo można powiedzieć o biedzie.
Do przodka się nie pchać, na tyle nie zostawać, a i w środku za długo nie siedzieć. Jan Krzeptowski z Kościelisk (Sabała)
Do skoku w przepaść nie trzeba trampoliny. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Do smaku(Ad gustum). (Ad gustum). (Ad gustum)
Do tańca grają nam / Armaty, stali szczęk, / Śmierć kosi niby łan, / Lecz my nie wiemy, co to lęk. Roman Ślęzak
Do tego, by mądrze się działo, potrzebne są młode ręce i stare głowy. Jean Rigaux
Do wielkich osiągnięć przez wąskie ścieżki. Victor Marie Hugo (1802-1885)
Do własnego draństwa przywyknąć najłatwiej. Stefan Pacek
Do własnych ambicji nigdy się nie dorośnie. Stefan Pacek
Do wyboru; Albo wianek, albo Janek. Sztaudynger Jan
Do wyższych rzeczy jestem stworzony. św. Stanisław Kostka
Do wzniosłych (rzeczy) poprzez (rzeczy) trudne (ciasne). (Ad augusta per angusta)
Do zawarcia ślubu potrzeba świadków, tak jak do wypadku albo pojedynku. Sacha Guitry
Do zdolnej: Z zamkniętymi oczami, zdawaj ustny egzamin. Konopiński Lech
Do zwycięstwa trzeba nam odwagi, odwagi i jeszcze raz odwagi. Georges Jaques Danton
Do: Samo ciało to za mało. Fangrat Tadeusz
Dobra dziewczyna robi apetyt siedmiu chłopcom. Armeńskie
Dobra karykatura to prawda trawiona kwasem. Marvin
Dobra karykatura to prawda wytrawiona kwasem. Lee Marvin
Dobra książa to rodzaj alkoholu - też idzie do głowy. Magdalena Samozwaniec
Dobra myśl w nieszczęściu - złego połowa.
Dobra wola - to czasem: brak wszelkiej woli. Tristan Bernard
Dobra wola jest czymś najbardziej wartościowym w człowieku. François de Salignac de la Mothe Fénelon (1651-1715)
Dobra żona: Żona mi odpowiada, bo mi nie odpowiada. Sztaudynger Jan
Dobrani: Mamusia dyktator, gdy stary pryk tato. Fangrat Tadeusz
Dobrą stroną życia w biedzie jest to, że nie trzeba się bać złodziei. Alphonse Allais
Dobre kobiety są lepsze niż dobrzy mężczyźni. Złe kobiety są gorsze niż źli mężczyźni. Marcel Achard
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet
Dobre słowo leczy smutek. Menander (ok. 342 - ok. 291 p.n.e)
Dobre ubranie otwiera wszelkie drzwi. Thomas Fuller
Dobre uczynki odświeżają krew i przynoszą szczęśliwe sny. Panati
Dobre wino i ładna kobieta to dwie miłe trucizny. Przysłowie tureckie
Dobre wychowanie polega nie na tym, że nie oblejesz obrusa sosem, lecz na tym, że nie zauważysz, kiedy to zrobi ktoś inny. Antoni Pawłowicz Czechow (1860-1904)
Dobre wzruszenia, podniosłe nastroje nie lubią być samotne. Szukają otwartych ramion bodaj obcego człowieka. s.151 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne
Dobre życie okupuje się często męką i cierpieniem i nie wolno tego nigdy zapomnieć, aby dobro nie spłoszyło się niewdzięcznością. s.115 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne
Dobre, stare czasy, kiedy jazda samochodem była tańsza niż parkowanie. Fritz Hofmann
Dobrego i karczma nie zepsuje, a złego i kościół nie naprawi. Przysłowie polskie
Dobrego nigdy za wiele. Miguel de Cervantes Saavedera (1547 - 1616)
Dobrem jest nie samo zycie, lecz piękne życie. Seneka Starszy (Lucius Annaeus Seneca, ok. 55 p.n.e. - ok. 40 n.e)
Dobro i prawda są dla wszystkich ludzi te same - natomiast przyjemne jest dla jednego to, dla drugiego owo. Demokryt z Abdery (ok. 460 - 370 p.n.e)
Dobro i Zło mają to samo oblicze, wszystko zależy jedynie od momentu, w którym staną na drodze człowieka. P. Coelho
Dobro i zło zawsze z sobą graniczą. Eurypides
Dobro ludu najwyższym prawem. Cyceron (Cicero Marcus Tullius, 106-43 p.n.e)
Dobro ma równie wielką moc czynienia dobra, jak zło zła. Eckhart z Hochheim (1260-1327)
Dobro nie walczy ze złem, a leczy je. Eugeniusz Kołda
Dobro stoi wyżej niż piękno. Żeromski Stefan
Dobro to nie jest wiedza, to jest czyn. Romain Rolland
Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne.
Dobro tylko rzadko wypływa z dobrej rady. George Gordon Byron (1788 - 1824)
Dobroczynność i siła osobista to jedyne właściwe inwestycje. Walt Whitman
Dobroć i pokora są najmilsze Bogu i ludziom. Człowiek dojrzewa w pokorze serca. Św. Antoni
Dobroć jest cichym czynieniem tego, o czym inni głośno mówią. Friedl Beutelrock
Dobroć jest czymś bardzo prostym: być zawsze do dyspozycji drugich, nigdy nie szukać samego siebie. Dag Hammarskjöld (1905-1961)
Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin
Dobroć nie może wypływać ze słabości, tylko z potęgi. Witkacy
Dobroć polega na szanowaniu i kochaniu ludzi bardziej niż na to zasługują. Joubert
Dobroć serca jest tym, czym ciepło słońca: ona daje życie. Henryk Sienkiewicz (1846 - 1916)
Dobroć, która nie jest bezgraniczna, nie zasługuje na to miano. Jak bardzo trzeba być mądrym, by zawsze być dobrym! Marie van Ebner-Eschenbach
Dobrodziejstwo źle skierowane staje się złym uczynkiem. Enniusz (Quintus Ennius, 239 - 169 p.n.e)
Dobrowolna zależność jest najpiękniejszym stanem, a czy byłby on możliwy bez miłości. Johann Wolfgang von Goethe
Dobry bądź i szlachetny, / Bądź do pomocy gotowy! Johann Wolfgang von Goethe (1749 - 1832)
Dobry chrześcijanin gdy otrzyma policzek nastawia drugi. Do pocałunku. Rutkowska
Dobry człowiek jest jak małe światełko. Wędruje poprzez mroki naszego świata i na swojej drodze zapala zgaszone gwiazdy. Phil Bosmans
Dobry człowiek jest wiecznym nowicjuszem. Marcjalis
Dobry Indianin to tylko martwy Indianin. Philip Henry Sheridan (1831 - 1888)
Dobry komplement to nie ten, który słodki, lecz ten, który prawdziwy. Lewandowska Ewa
Dobry los nie jest sprzymierzeńcem bezczynnych. Sofokles
Dobry mąż czyni dobrą żonę. Robert Burton (1577 - 1640)
Dobry mówca nie potrzebuje trybuny. Hołodiuk Zbigniew
Dobry słuchacz ma więcej przyjaciół niż dobry mówca.
Dobry sprzedawca właściwie nic nie sprzedaje. Spełnia on rolę doradcy, a przy okazji może dostarczyć pożądany towar. Adam P. Ygnasik
Dobry stan zdrowia jest lepszy niż największe bogactwo.
Dobry wojak Szwejk. Jaroslav Hasek (1883 - 1923)
Dobry żart tynfa wart. Przysłowie polskie
Dobrych ludzi nikt nie zapomina. Safona
Dobrym krytykiem jest ten, kto opowiada o przygodach swej duszy pośród arcydzieł. Anatole France, właśc. François Anatole Thibault (1844-1924)
Dobrze będzie dla ciebie, synu, ochrzcić się dobrowolnie na swojej ziemi, abyś nie był przymusem ochrzczony na ziemi cudzej. - arcybiskup morawski Metody
Dobrze jest być sławnym, ale pewniejsze jest mieć pieniądze. Seneka
Dobrze jest mieć przyjaciela po drugiej stronie linii telefonicznej. Kiedy twoje plany się gmatwają, a nerwy plączą, telefoniczny kontakt z przyjacielem sprawia, że wszystko się rozwikłuje. Pam Brown
Dobrze jest, gdy cymbał odzywa się tylko od wielkiego dzwonu.
Dobrze jest, psiakrew, a kto powie, że nie, to go w mordę! Stanisław I. Witkiewicz - "Pożegnanie jesieni" (1927)
Dobrze pisać znaczy czynić myśl widzialną. Ambrose Bierce
Dobrze ten schował, kto schował w pamięci. Dante Alighieri
Dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidzialne dla oczu. Antoine de Saint-Exupery (1900-1944)
Dobrze, że człowiek nie może iść za własnym pogrzebem, bo by mu serce z żalu pękło. Jean Rigaux
Dobrze, że nie ma człowieka bez wad, bo taki człowiek nie miałby też przyjaciół. Hazlitt William
Dobrze, że serce naiwne, a rozum nie. France Anatol
Dobrzy chrześcijanie wyobrażają sobie, że Pan Bóg ma największa kartotekę. Karol Irzykowski
Dobrzy ludzie mają moc - mogą żyć jeszcze po śmierci w niejednym wspomnieniu. Trygve Gulbranssen - A lasy wiecznie śpiewają
Dobrzy ludzie nigdy o siebie nie dbają. Tak jakby naprawdę nie byli dla tego świata. Maria Dąbrowska
Dobrzy ludzie są mniej dobrzy, a źli ludzie są mniej źli, niż to się wydaje. Samuel Taylor Coleridge
Dogmat to nic innego jak wyraźny zakaz myślenia.
Dokonać z łatwością czegoś, co jest trudne dla innych - to talent, moc uczynić coś, co dla talentu jest niemożliwe - to geniusz. Henri Frederic Amiel
Dokuczliwość małości; Bardziej potrafi nam psuć krew, pchła niźli lew. Sztaudynger Jan
Dołączenie dodatkowego zespołu programistów do spóźnionego projektu oprogramowania, jeszcze bardziej go opóźni. Prawo Brooka
Dom bez książek to dom bez okien.
Dom bez książki jest jak ciało bez ducha.
Dom jest maszyną do mieszkania. Le Corbusier (właść. Charles-Edouard Jeannert, 1887 - 1965)
Dom to nie miejsce w którym mieszkasz, ale miejsce, gdzie ciebie rozumieją. Janusz Morgenstern
Dom to wynalazek, którego nikomu jeszcze nie udało się ulepszyć. Ann Douglas
Dom to zamieszkujący go ludzie, a nie tylko budynek. Jonathan Caroll - Zaślubiny patyków
Domieszka kilku kropel chrześcijaństwa do lewicowych poglądów zamienia głupca w głupca doskonałego. Mikołaj Gomez Davilla
Domy mogą płonąć, majątki popadać w ruinę, ojcowie wracać z podróży, cesarstwa walić się, choroby pustoszyć miasto, a miłość młodej dziewczyny nie przerywa swego lotu.
Doniosłość teraźniejszości rzadko jest natychmiast rozpoznana; następuje to dopiero o wiele później. Arthur Schopenhauer
Don't worry, don't cry. Make love and fly
Dopiero kiedy człowiek zacznie się zastanawiać nad sobą samym, zrozumie jak bardzo niezdolny jest pojąć inne rzeczy. Blaise Pascal
Dopiero po stworzeniu świata powstało mnóstwo niestworzonych rzeczy. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Dopiero przy końcu roboty można poznać, od czego trzeba było zacząć. B. Pascal
Dopiero w chwili, gdy nadejdzie śmierć będę wiedział niezbicie o co chodzi. Georges Bataille
Dopiero w samotności człowiek jest naprawdę sobą. Jose Ortego Y Gasset
Dopiero w samym środku zimy przekonałem się, że noszę w sobie niepokonane lato. Albert Camus (1913-1960)
Dopiero wtedy, gdy świat będzie na tyle uczciwy, aby nie nauczać dzieci religii, będziemy mogli mieć nadzieję na lepszą przyszłość. Arthur Schopenhauer
Dopiero żyć zaczniesz, gdy umrzesz kochając. Ks. Jan Twardowski
Dopiero, gdy los zabimba sobie z nas lub czeka nas próba sił, których się boimy, czy im sprostamy, zaczynamy temperować swoje wibratory i pocieszać się, że właśnie my, cisi, strwożeni, pokrzywdzeni, ciężko przestraszeni jesteśmy solą życia. s.151 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne
Dopominając się dla siebie praw człowiek zapomina, ze jest zwierzęciem: jest nim koniecznie, lecz bez praw i czuje się zmuszony to ukrywać. Georges Bataille
Dopóki będziesz szczęśliwy, wielu będziesz miał przyjaciół, Gdy los cię opuści, będziesz sam. Owidiusz (Publius Ovidius Naso, 43 p.n.e. - 17 lub 18 n.e)
Dopóki chory oddycha, jest nadzieja.
Dopóki czas macie, dobro czyńcie. Św. Paweł z Tarsu
Dopóki człowiek się śmieje nie przegrał. Adrew Vachss
Dopóki dąży, błądzi człowiek. Johann Wolfgang von Goethe (1749-1832)
Dopóki kobieta wygląda dziesięć lat młodziej niż jej córka, dopóty jest całkowicie zadowolona. Oscar Wilde (Fingal O'Flahertie Wills, 1854-1900)
Dopóki walczysz - jesteś zwycięzcą. Augustyn z Hippony
Dopóty dzban wodę nosi, dopóki mu się ucho nie urwie. Przysłowie polskie
Doprawdy, jak to miło coś umieć. Moliere (właść. Jean Baptiste Poquelin, 1622 - 1673)
Doprawdy, najpewniejszą drogą do Piekła jest droga stopniowa - łagodna, miękko usłana, bez nagłych zakrętów, bez kamieni milowych, bez drogowskazów. Clive Staples Lewis (ur. 1898) - Listy starego diabła do młodego
Doradzając przyjacielowi, staraj się mu pomóc, a nie sprawić przyjemność. Solon
Dorastanie to tracenie najlepszej części siebie - dziecka, które ufnie patrzy na świat i spontanicznie je przyjmuje. Kiedy dorastasz ucinają Ci skrzydła a do ręki bierzesz ciężki bagaż własnych, wciąż rosnących doświadczeń. Aby uchronić ten mały płomyk w sobie, gorejący gdzieś na dnie duszy, zaczynamy budować wokół siebie gruby mur... zentsu
Dorośli to przeterminowane dzieci. Geisel Theodor Seuss
Doskonała argumentacja nigdy nie przekona zaślepiającej emocji. Richard Bach
Doskonała demokracja to uniwersalizacja świńskiego sprytu. Günter Maschke
Doskonała przyjaźń rodzi się między dobrymi oraz między tymi, co osiągnęli jednoczący stopień cnoty. Arystoteles (384-322 p.n.e)
Doskonałe bezpieczeństwo i nietykalność własności i osoby: oto prawdziwa wolność społeczna. Rivarol
Doskonałość absolutna, w czymkolwiek by się pojawiła, jest symptomem śmierci. Doskonałość jest cnotą umarłych. Antoine de Saint-Exupery (1900-1944)
Doskonałość poznamy dopiero "w odległej krainie", w miejscu spotkania i wiecznej młodości. Zatem wszyscy spotkamy się w chwili ponownego połączenia tego, co przedtem było rozdzielone. Friedrich Hölderlin
Doskonały gość to taki, przy którym gospodarz czuje się jak u siebie w domu.
Doskonały i nieomylny inżynier to taki, który unika drobnych błędów na drodze do wielkiej katastrofy. Prawa Murphy'ego
Dostawa handlowa, która normalnie trwa jeden dzień, będzie trwać pięć dni, jeśli na nią pilnie czekasz - po dodaniu dwóch tygodni do harmonogramu nieoczekiwanych opóźnień, dodaj jeszcze dwa na nieoczekiwane spóźnienia - ta część wysyłki, którą fabryka zapomniała wysłać, jest właśnie tą, która stanowi 75% wartości całej ekspedycji. Uzupełnienie: fabryka nie tylko zapomniała wysłać brakującej części, ale w 50% przypadków nawet jej nie wykonała. Prawa Chaosu
Dostosuj się do tempa natury: jej sekretem jest cierpliwość.
Doszedłem do przekonania, że wszystko, co powstaje w umyśle mężczyzny czy kobiety, jest fikcją. Tak zwana prawda to udogodnienie i luksus, których wszyscy poszukujemy. To poszukiwanie wydaje się naturalną i konieczną cechą rodzaju ludzkiego. (Niezawinione Śmierci) William Wharton
Doświadczenie - pożyteczny podarunek, który niczemu nie służy. Renard Jules
Doświadczenie - ten dar nieba Masz gdy go ci już nie trzeba. Jan Sztaudynger
Doświadczenie jest bardzo kosztowną szkoła, niemniej istnieją głupcy, którzy w żadnej innej niczego nie umieją się nauczyć. Benjamin Franklin
Doświadczenie jest dobre, byle tylko nie kosztowało zbyt drogo.
Doświadczenie jest mistrzynią życia. Johann Wolfgang von Goethe (1749-1832)
Doświadczenie jest najlepszym nauczycielem. Cyceron (Cicero Marcus Tullius, 106-43 p.n.e)
Doświadczenie jest nauczycielem ignorantów. Liwiusz
Doświadczenie jest sumą naszych rozczarowań.
Doświadczenie jest wprost proporcjonalne do stopnia zniszczenia sprzętu. Zasada Hornera
Doświadczenie nas uczy, że zawsze kto inny umiera. Stanisław Słonimski (1853 - 1916)
Doświadczenie nieszczęścia uczy pomagać nieszczęśliwym.
Doświadczenie płynące z naszych błędów czyni nas lepszymi. Anatole France, właśc. François Anatole Thibault (1844-1924)
Doświadczenie powiększa naszą mądrość, nie zmniejsza jednak naszej głupoty. Billings J
Doświadczenie prowadzi szkołę, w której lekcje są bardzo drogie. Przysłowie indyjskie
Doświadczenie stworzyło sztukę, brak zaś doświadczenia - przypadek. Arystoteles
Doświadczenie to bilet kupiony na loterię po ciągnieniu. Querlin
Doświadczenie to coś, co zdobywasz tuż po chwili w której go potrzebowałeś. Prawa Murphy'ego
Doświadczenie to imię, jakie nadajemy naszym pomyłkom.
Doświadczenie to nazwa, która każdy określa głupstwa, jakie zrobił w życiu. Oscar Wilde
Doświadczenie zmienia się proporcjonalnie do zrujnowanego sprzętu. Z praw Murphy'ego
Doświadczony żeglarz nie walczy z prądem ani z wiatrem, ale pozwala im się unosić w obranym przez siebie kierunku. Prus Bolesław
Doświadczyłam tyle opieki, ile tylko kobieta może potrzebować. On zawsze jest dla mnie, On jest prawdziwą opoką. Connie Chung (o swoim mężu Maury Povich'u)
Dowcip czasem potrzebny, ale rozum zawsze. Bieniok H
Dowcip jest arabeską rozmowy. Leonhard Rudolf
Dowcip jest jedyną rzeczą, którą tym trudniej znaleźć, im gorliwiej szuka. Christian Friedrich Hebbel
Dowcip jest przechytrzonym bólem. Kessel Martin
Dowcipem nie należy celować tylko trafiać. Steinhaus Hugon
Dowcipny i kulturalny jestem sam.
Dowodem geniuszu jest dwadzieścia lat później dostarczać idei kretynom. Louis Aragon
Dowodem odwagi nie jest umrzeć, lecz żyć. Vittono Alfieri Oresta (1749 1803)
Dowód przestępstwa. (Corpus delicti). Prosper Farinacius (? - 1618)
Dozgonną miłość trzeba przeżyć kilkakrotnie. Chodzi o to, by można było porównywać. Anita Ekberg, właśc. Karsten Anita Marianne Ekberg (ur. 1931)
Dozwolone jest uczenie się od nieprzyjaciela. Owidiusz
Dramatem naszej epoki jest to, że głupota zabrała się do myślenia. Jean Cocteau
Dramatem naszych czasów jest to, że głupota zabrała się do myślenia. Jean Cocteau (1889-1963)
Drapacze chmur to gotyk bez Boga. Franco Lombardi
Drobne awarie nie istnieją, jeżeli miała jednak miejsce drobna awaria, oznacza to, że nie poznałeś jeszcze jej rzeczywistych rozmiarów. Prawa Murphy'ego
Drobne i nieznane czyny mogą nas uczynić wielkimi, podczas gdy wielkie i sławne mogą nas upodlić, jeśli są złe. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Drobne podłości pokrywają dzien. powszedni tak, jak liście okrywaj drzewa. H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Drodzy są rodzice, dzieci, krewni, domownicy, ale miłość wszystkiego zawarła w sobie ojczyzna. Cyceron (Marcus Tullius Cicero, 106 - 43 p.n.e)
Droga do prawdy wybrukowana jest paradoksami.
Droga do szczęścia jest ciemna i ciernista, ale rozświetla ją nadzieja. Aldona Różanek
Droga prawdziwej miłości nigdy nie jest gładka. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Droga prosta jest najkrótsza, ale na ogół wymaga najwięcej czasu, aby dojść nią do celu. Georg Lichtenberg
Droga przebyta po raz drugi nigdy nie jest tak długa, jak za pierwszym razem. Rosalie Graham
Droga urzędowa: Trakt akt. Fangrat Tadeusz
Droga w górę jest drogą w dół. Heraklit z Efezu (ok. 540 - 480 p.n.e)
Drogi mi Platon, drogi Sokrates, ale jeszcze droższa prawda. Arystoteles
Drogi prowadzą zawsze do ludzi. Antoine de Saint-Exupery (1900-1944)
Druga kolejka jest zawsze szybsza. Prawa Murphy'ego
Druga strona( Altera pars). ( Altera pars). ( Altera pars)
Drugi ja (Alter ego). (Alter ego). (Alter ego)
Drugie ja. Cyceron (Marcus Tullius Cicero, 106-43 p.n.e)
Drzewa i kamienie nauczą cię rzeczy, których nie usłyszysz z ust żadnego nauczyciela. Claraval
Drzewa to kolumny ogłoszeń pór roku.
Drzewa umierają stojąc. Alejandro Casona (właść. Alejandro Rodriguez, 1903 - 1965)
Drzwi muz są otwarte - każdy może wejść do krainy sztuki. (Aperte musarum ianuae)
Drżę przed Bogiem, następnie przed człowiekiem, który się Boga nie boi. Saadi z Szirazu
Duch czasu: Duch czasu straszy nawet ateistów. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Duch porusza materię. Wergiliusz (Publius Vergilius Maro, 70 - 19 p.n.e)
Duchowa doskonałość jest lepsza od fizycznej. Ezop
Duchu Święty, ni z tego, ni z owego, / tchnij na nas, dmuchnij na całego. Amen. ks. Jan Twardowski
Duma jest cnotą narodu. Hugo Victor
Duma to przeszkoda w istnieniu. Kąkolewski Krzysztof
Duobus litigantibus tertium gaudet - gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta.
Dura lex, sed lex. Przysłowie rzymskie
Dura sex, sed sex. Julian Tuwim (1894 - 1953)
Dusza człowieka powinna być twarda jak stal, wykuta z brązu, a nie utkana z wiatru. Nikos Kazantzakis
Dusza i ciało są jak małżeństwo. Muszą zestarzeć się jednocześnie. Inaczej dusza zamęczy ciało lub ciało dusze. Konstantinos Tsatsos
Dusza kobieca jest bliska miłości; żyje nią jak najodpowiedniejszą dla siebie manną. Daniel Rops
Dusza kobiety jest jak przejrzysta toń wody, najlżejszy ruch - a kręgi fal, biegnąc jedna za drugą, wprawią w ruch całą powierzchnię. Wilhelm von Humboldt
Dusza nie znałaby tęczy, gdyby oczy nie. John V. Cheney
Dusza potępiona(Anima damnata). (Anima damnata). (Anima damnata)
Dusza powinna być wolna. Nie trzeba tez żałować łez i lamentów. Sokrates
Dusza przychodzi z zewnątrz do ludzkiego ciała jako do tymczasowego miejsca i opuszcza je, przechodząc do innych miejsc, ponieważ ona jest nieśmiertelna. Ralph Waldo Emerson (1803-1882) - Pamiętniki
Dusza widzi nicość i widzi wszystko, ciało jest uśpione, język odcięty. św. Angela z Foligna
Duża część przyjemności z robienia czegoś nowego wypływa z myśli, że będziemy mogli się tym pochwalić przyjacielowi. Linda Macfarlane
Duża wiedza czyni skromnym, mała zarozumiałym. Puste kłosy dumnie wznoszą się ku niebu, kłosy pełne ziarna w pokorze chylą się ku ziemi. Caldwell Erskine
Dużo ludzi nie wie, co z czasem robić. Czas nie ma z ludźmi tego kłopotu. Magdalena Samozwaniec (1894-1972)
Dwa czarne charaktery, a jak odmiennej barwy. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Dwa półgłówki nie tworzą całej głowy. Kotarbiński Tadeusz
Dwa półgłówki to nie to samo, co jeden z głową.
Dwa razy daje, kto prędko daje. Syrus (Publilius Syrus, I w. p.n.e)
Dwa rodzaje ludzi nigdy nie będą nasyceni: ci, którzy szukają wiedzy i ci, którzy gonią za bogactwem. Przysłowie arabskie
Dwa stołki to jeszcze nie fotel.
Dwa tylko są rody na świecie [...] tych, co mają, i tych co nie mają. Miguel de Cervantes Saavedera (1547 - 1616)
Dwadzieścia trzy lata przeżyłem, / I cóż zdziałałem dla nieśmiertelności? Friedrich Schiller (1759 - 1805)
Dwie dusze, ach! mieszkają w mojem łonie. Johann Wolfgang von Goethe (1749 - 1832)
Dwie mapy świata - z pierwszej i drugiej połowy XX wieku; z pierwszej połowy - państwa niepodległe stanowią nieliczną grupę. Poza ich granicami świat jest wielką kolonią..., władztwem kilku mocarstw-posiadaczy. Mapa z końca naszego wieku - to ponad 180 niepodległych (choć często tylko formalnie) państw. Kolonie zniknęły z mapy świata. Dominacja silniejszych nad słabszymi przybrała inne, bardziej subtelne i złożone formy. Ryszard Kapuściński - "Lapidarium II"
Dwie najkrótsze odpowiedzi: TAK i NIE, wymagają najdłuższego zastanowienia. Pitagoras
Dwie rzeczy łatwo się zaczepiają byle gdzie: stare suknie i młode, ładne kobiety. Przysłowie francuskie
Dwie rzeczy pouczają człowieka o całej jego naturze - instynkt i doświadczenie. Pascal Blaise (1623 - 1662)
Dwie są drogi, jedna droga życia, a druga śmierci i wielka jest różnica między nimi. Didache
Dwóch ludzi wyglądało przez więzienne kraty; Jeden widział błoto, drugi widział gwiazdy. William Bolitho
Dwóch świadków trzeba dostać, aby móc bez świadków zostać. Stanisław Jeży Lec
Dyktatorów prawicowych karze się za ich zbrodnie, lewicowych krytykuje za błędy i wypaczenia. Z kabaretu ZSYP
Dyktatura to państwo, w którym wszyscy boją się jednego, a jeden wszystkich.
Dym z papierosa płoszy Erosa.
Dyplomacja jest to sposób na powiedzenia komuś że jest durniem w taki sposób aby wziął to za komplement.
Dyplomacja to sztuka głaskania psa tak długo, aż gotów będzie kaganiec. Fletcher Knebel
Dyplomata - to taki człowiek, który pamięta o urodzinach żony, nie pamiętając jednocześnie jej wieku. sir Anthony Robert Eden (1897-1977)
Dyplomata jest ten, kto zna date urodzin kobiety, lecz zapomina ile ma lat. Przysłowie angielskie
Dyplomata jest zaszczepiony przeciw niedyskrecjom szampana. Ramón Gómez de la Serana
Dyplomata potrafi powiedzieć idź do diabła w taki sposób, że właściwie cieszysz się na tę wyprawę. Przysłowie angielskie
Dyplomata to człowiek, który dwukrotnie się zastanowi zanim nic nie powie. Winston S. Churchill
Dyplomata to człowiek, który pamięta o urodzinach kobiety, ale zapomina o jej wieku. Anthony Eden
Dyplomata to dobrze płatny urzędnik, który szyfrem przekazuje do domu to, co przeczytał trzy dni temu w gazetach. Duncan Cook
Dyplomata to ktoś, kto mówi ci abyś poszedł do diabła, a ty cieszysz się na podróż. Zasada Robertsona
Dyscyplina: Dyscyplina sztuki wymaga wolności. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Dyskrecja to sprawa honoru.
Dyskusja to doskonały sposób, by przekonać samego siebie o słuszności tego, co się mówi. Paulo Coelho, Pielgrzym
Działacz: On w naszym imieniu klepie po ramieniu. Bułatowicz Józef
Działaj zawsze na korzyść bliźniego. Czyń dobrze każdemu, jakbyś pragnął, aby tak tobie czyniono. Nie myśl o tym, co tobie jest kto winien, ale co ty jesteś winien innym. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Działanie jednostki jest na całym świecie trzeźwo wykalkulowane, działanie masowe - nieświadome, pijane niejako wspólnym, jednoczącym je nurtem życia. Borys Pasternak
Działanie jest najlepszym lekarstwem na rozpacz. Joan Baez
Działanie sztuki polega na zdolności ludzi do zarażanie się uczuciami innych ludzi. Lew Tołstoj (pisarz rosyjski, 1828 - 1910)
Działanie ucisku zależy od materiału. Jedni stają się mniejsi, drudzy więksi. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Dzieci bardziej niż inni potrzebują mieć zupełną pewność, że są kochane przez tych, którzy mówią, że je kochają. Quoist Michel
Dzieci często bywają tak okrutne w słowach, jak dorośli jedynie w myślach pozwalają sobie na to. Ivo Andrić
Dzieci i wojskowi lubią się straszyć.
Dzieci najpierw kochają rodziców. Jak podrosną, osadzają ich. Czasami wybaczają. Oscar Wilde
Dzieci nie liczą czasu, toteż wystarcza im go na gruntowne obserwacje.
Dzieci nie myślą ani o tym, co było, ani o tym, co będzie, ale cieszą się chwilą obecną, jak mało kto potrafi. de la Bruyere Jean (Vercors)
Dzieci nie potrafią słuchać starszych, nigdy natomiast nie zawodzi ich naśladownie. Baldwin James
Dzieci nie są głupsze od dorosłych, tylko mają mniej doświadczenia. Janusz Korczak
Dzieci potrzebują miłości - szczególnie wtedy gdy na nią nie zasługują. Henry David Thoreau
Dzieci są naszymi najcenniejszymi zasobami naturalnymi. Herbert Clark Hoover
Dzieci są wiecznie szczere, nie wstydzą się prawdy, a my [dorośli] z obawy, by nie wyglądać na zacofanych, gotowi jesteśmy zaprzedać to, co nam najdroższe, chwalimy to, co nas odpycha i potakujemy temu, czego nie rozumiemy. Borys Pasternak
Dzieci trzeba pouczać publicznie, a żony - prywatnie. Przysłowie chińskie
Dzieci zaczynają w końcu myśleć, że Bóg jest kręgowcem w gazowym stanie skupienia. Albert Einstein (1879-1955)
Dzieci, pochłonięte jakąś fascynującą zabawą, tracą poczucie rzeczywistości. Zdolne są wtedy traktować swoje fantazje z całkowitą powagą. Postępowanie maniaków nacechowane jest zazwyczaj podobnym infantylizmem. J.J. Szczepański
Dzieciaki i zegarki nie mogą być stale nakręcane. Trzeba im też dać czas na chodzenie. Friedrich Fröbel
Dzieciństwo pełne miłości pozwala przeżyć połowę życia w tym zimnym świecie. Paul Jean
Dzieciństwo to sen rozumu. Jean Jaques Rousseau
Dziecko flegmatyka to potomek z niemrawego łoża. Posyniak
Dziecko i dzieciństwo to wyjątkowa łaska. Charles Peguy
Dziecko jest chodzącym cudem, jedynym, wyjątkowym i niezastąpionym. Phil Bosmans
Dziecko może nauczyć dorosłych trzech rzeczy: cieszyć się bez powodu, być ciągle czymś zajętym i domagać się - ze wszystkich sił - tego, czego pragnie. Paulo Coelho
Dziecko poniżej pięciu lat to istota całkowicie szalona. Duras
Dziecko staje się młodzieńcem, gdy przestaje pytać skąd się wzięło i przestaje mówić dokąd idzie.
Dziecko, które dojrzało i odwykło od matki, znajdzie ucieczkę, dopiero znalazłszy kochaną kobietę. Ona jedna da mu znowu wewnętrzną jedność. Antoine de Saint-Exupery (1900-1944)
Dzieje miłości: Nie miałem, bo nie śmiałem. Sztaudynger Jan
Dziel i rządź. Filip II (383 -336 p.n.e)
Dzielić się radością, to dwa razy tyle radości. Dzielić się smutkiem, to połowa smutku. Autor nieznany
Dzielił mieszkańców tego świata na dwie grupy: na tych, którzy kochali, i tych, którzy nie kochali. Był to podział arystokratyczny, bo uważał, że ci, co nie mają serca do miłości (albo raczej do cierpienia z miłości), w ogóle nie żyją i z pewnością nie będą żyli po śmierci. Są rodzajem marionetek, napełniających świat śmiechem, łzami i gadaniną bez znaczenia i znikają próżno we mgle niepamięci. Thornton Wilder
Dzielność nie jest właściwością ciała, lecz duszy; stanowi o niej moc serca, a nie siła ramion i nóg. Charon P
Dzielny nauczyciel umie innych uczyć nawet tego, na czym sam się nie zna. Tadeusz Kotarbiński
Dzielnych los wspomaga. Terencjusz (Publius Terentius Afer, ok. 190 - ok. 159 p.n.e)
Dzieło jest przeważnie lepsze niż twórca. Henryk Elzenberg (1887-1967)
Dziennikarze nie interesują się wiadomościami, które podają, tak jak kelnerzy nie maja apetytu na potrawy, które przynoszą. Hugo Steinhaus
Dziewczęcym udkiem bronię się przed smutkiem. Jan Sztaudynger
Dziewczyna dla mnie jest tabu, jeżeli nie ma powabu. Konopiński Lech
Dziewczyna dojrzała do małżeństwa, jak sól z przemytu - trzeba ją dobrze schować.
Dziewczyna jest jak róża - ledwo się rozwinie jej piękny kwiat już więdnie w tej samej godzinie.
Dziewczyna nic nie wie i wszystko rozumie.
Dziewczyna to piec, w którym powoli piecze się baba. Samozwaniec Magdalena
Dziewczyna, której błyszczy oko, pewnie już nie jest dziewicą. Guillaume Bouchert
Dziewczyny nie chcą nic prócz męża, a gdy już go mają chcą wszystkiego.
Dziewictwo jest najbogatszym skarbem dziewczyny, ale trudno jest długo bronić skarbu, do którego wszyscy mężczyźni mają klucz. Marszałek de Bassompierre
Dziewictwo jest raczej stanem umysłu. Maxwell Anderson
Dziewictwo jest siostrą aniołów, własnością dobra, klęską diabła, władaniem wiary. Udziela łaski i jest niezwyciężoną doskonałością. Emile Zola
Dziewictwo: Niejedno dziewictwo ciotka uratowała. Jokiel E
Dziewięć dziesiątych naszego życia polega na zdrowiu. Arthur Schopenhauer
Dziewięćdziesiąt procent naszych zmartwień dotyczy spraw, które nigdy się nie zdarzą. Margaret Thatcher
Dzięki miłości biedny jest bogaty. Z braku miłości bogaty jest biedny.
Dzięki przyjacielowi życie jest mocniejsze, pełniejsze, jest w nim więcej piękna, i nieważne, czy jesteście blisko, czy daleko. Jeśli jesteście blisko, to wspaniale. A jeśli dzieli was odległość, to i tak często o nim myślisz: zastanawiasz się, co porabia, czytasz listy, piszesz - dzielisz się życiem i doświadczeniami, służysz, szanujesz, adorujesz i kochasz. Benson Arthur Christopher (1862-1925)
Dzięki szatańskiej pysze jednych nie słucham, drugich nie słyszę. Jan Sztaudynger
Dzięki zgodzie małe rzeczy rosną, przez niezgodę - wielkie upadają. Salustiusz (Caius Sallustius Crispus, 86 - 35? p.n.e)
Dziękuj Bogu, że nie spełnia wszystkich twoich próśb. H. Jackson Brown
Dziękuję ci za to, że "wsuwasz" swoją dłoń do mojego zabałaganionego serca i przesuwasz ją nad tymi wszystkimi głupimi i słabymi rzeczami. Zawsze je dostrzegasz, ale na światło dzienne wyciągasz tylko te piękne, promienne rzeczy, których nikt inny do tej pory nie odnalazł, bo nie szukał dość głęboko. Roy Croft
Dzisiaj jest uczniem wczoraj. Fuller Thomas
Dzisiaj jesteś starszy niż wczoraj, czy lepszy ?
Dzisiejsi ludzie chcieliby pojutrzejsze życie kupić za przedwczorajszą cenę. Tennessee Williams (1914-1983)
Dziś o 11 rano skończyła się wojna, najokrutniejsza, najstraszniejsza z wojen, jakich doświadczyła ludzkość. Mam nadzieję, iż wolno nam powiedzieć, że tego historycznego poranka skończyła się też epoka wojen. George David Loyd
Dziś rzeczywistą głową rodziny jest ten, kto decyduje, na jaki program nastawić telewizor. Peter Sellers
Dziś żądają związków, utworzą siłę, a potem przypuszczą szturm na partię, na rząd, na Sejm. Edward Gierek, 26 sierpnia 1980
Dziwactwo: Dziwactwo jest dobroczynnym zmąceniem. Mann Thomas
Dziwna rzecz: im mniej wielkich ludzi, tym więcej pomników i medali. hrabia Aleksander Fredro
Dziwne, jak często ostry język idzie w parze z tępym umysłem. Lech Nawrocki
Dziwne, jak wszyscy ukrywamy, że jednym z głównych motorów naszego życia są pieniądze. Lew Tołstoj (pisarz rosyjski, 1828 - 1910)
Dziwne, że ludzie mogą myśleć o śmierci, kiedy jest tyle do zrobienia w życiu. Peter Sellers
Dziwny jest niedźwiedzi ród, / Że tak bardzo lubi miód. Alan Alexander Milne (1882 - 1956)
Dzwon na trwogę musi mieć odważne serce. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Dzwonek budzika: czas do ciebie telefonuje. Gomez de la Serna
Dźwignąłem pomnik swój, nie trudem rąk ciosany, Wydepcą ścieżki doń miliony ludzkich stóp. Aleksandr Puszkin (1799 - 1837)
Dżentelmen nigdy nie jest niegrzeczny, chyba że umyślnie.
Dżentelmen to człowiek, który ma szacunek dla tych, którzy nie mogą mu oddać żadnej przysługi.
Dżentelmen to mężczyzna, który potrafi opisać kobietę bez posługiwania się rękami. Alec Guiness
Early to bed and early to rise makes a man healthy, wealthy and wise - kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje.
Ech! Grzybobranie z nagonką. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Echo: Ma własne zdanie na zawołanie. Sztaudynger Jan
Echo: Oryginalność echa polega na powtarzaniu. Ścisłowski Włodzimierz
Edukacja - to okres, w którym jesteś nauczany przez kogoś, kogo nie znasz, o czymś, czego nie chcesz wiedzieć. Gilbert Keith Chesterton
Edukacja jest tym, co pozostaje wówczas, gdy to, co wyuczone, zostało zapomniane. Burrhus F. Skinner
Egoista dobry sobie. Bilewicz Jerzy
Egoista jest obojętny dla ludzi, których nie może wykorzystać do swoich celów.
Egzorcyzmy pomagają tylko tym, którzy wierzą w złego ducha.
Ej, ty praco, twarda praco, Zmyślili cię nie wiem na co. Maria Konopnicka (1842 - 1910)
Ekonomista czyta spis potraw od prawej strony. Kawusia
Ekspert to człowiek, który przestał myśleć - on wie.
Ekspert to ktoś, kto ma coraz większą wiedzę w coraz mniejszym zakresie, aż wreszcie wie absolutnie wszystko o niczym. Bloch Augustyn (ur. 1929)
Ekspertem jest każdy spoza regionu. Zasada Mara
Eksperymenty powinny się powtarzać, wszystkie powinny zawodzić w ten sam sposób. Zasada Finagle'a
Ekstaza to odkupienie ciała. Bierdiajew Mikołaj
Ekstremista to facet, który rozbija brudną szybę, zamiast ją umyć. Konserwatysta to ktoś, kto broni istniejącego zła. Liberał to człowiek, który chciałby zastąpić istniejące zło innym złem. Robert Byrd
Ekwiwalent: I za wiwaty dostaje się baty. Fangrat Tadeusz
Element wybrany losowo z grupy o 99-procentowej wiarygodności, będzie należał do pozostałego procenta. Prawa Murphy'ego
Elitis Daty "I zegarki są wynalazkiem ludzi". William Faulkner
Emancypacja jest macochą nowoczesnej kobiety. Szuman - Fikus R
Empty barrels make the most sound - puste beczki wydają najgłośniejsze dźwięki.
Entuzjazm bez rozumu jest niebezpieczny i bezużyteczny. Novalis
Gdy jesteśmy - jej nie ma, gdy ona będzie - nie będzie nas. (o śmierci) Epikurejczycy
Epitafium na grobie Dale Carnegie: Tu spoczywa ten, który wiedział, jak zgromadzić wokół siebie zdolniejszych niż on sam. Dale Carnegie
Epoka humanitaryzmu to epoka, w której ludzie stali się rzadsi. Ernst Jünger
Epoki tworzy archeologia. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Esperanto: Nowa mowa. Gorzelski Roman
Etykieta to sztuka ziewania z zamkniętymi ustami. Ralph Emerson
Eucharystia: Najskuteczniejszy pokarm powołania. Bosko Jan Święty
Euforia jest parodią radości. Anna Jokai
Eunuch sztuki miewa od czasu do czasu "sny o potencji".
Europa była zegarem świata. Ten zegar stoi. Harro Schulze-Boysen
Ewolucja to nie siła, ale proces. Nie przyczyna ale prawo. John Morley
Fajni faceci niefajnie kończą. Prawo Kelly'ego
Fakt jest zawsze głupi. Zresztą bierze je diabeł i statystyka. Frederich Nietzsche (1844 - 1900)
Fakt to neutralna prawda. Gibran Khalil
Fakty niewygodne szybko tracą pamięć.
Fala wynosi i pogrąża. Bunsch Karol
Fala: Każda fala mieści nadmiar wody. Wróblewski Sławomir
Fale: Fale - woda z grzywą. Regulski Antoni
Fałszywa miłość jest gorsza niż prawdziwa nienawiść. Alfred Musset (1810 - 1857)
Fałszywa skromność jest najprzyzwoitszym z kłamstw. Nicolas Sébastien Chamfort, właśc. Sébastien Roch Nicolas, zwany de Chamfort (1741-1794)
Fałszywe argumenty zwalcza się najlepiej nie przeszkadzając w ich wykładaniu. Alec Guiness
Fałszywy krok może zepsuć wszelkie dobro. Bł. Arnold Janssen
Fama: Nazbyt ufamy słowom famy. Fangrat Tadeusz
Fanatycy to ludzie, którzy intensywniej umierają, niż żyją.
Fanatyk to mówca jak pień głuchy. Gibran Khalil
Faszysta, to ktoś z kim się nie zgadzam, ale nie będę z nim polemizował, a to na skutek mojej ignorancji - lepiej wiec go kopnąć... Kolakowski
Faszyzm jest religią; XX wiek będzie znany w dziejach jako wiek faszyzmu. - wypowiedź po dojściu Hitlera do władzy. Benito Mussolini (1883 - 1945)
Fatałaszki - fatum laszki. Jokiel E
Fatum czyni nas niewidzialnymi.Kronika zapowiedzianej śmierci. Warszawa 1997
festina lente (łac). - spiesz się powoli, nie działaj pochopnie (Swetoniusz)
Figi: Figi są owocem obcinania reform. Leszczyński Jerzy
Figura: U figury coś wskóra tylko figura. Gaudyn J
Film nie jest sztuką uczonych, lecz analfabetów. Werner Herzog
Film powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, potem zaś napięcie ma nieprzerwanie rosnąć. Alfred Hitchcock
Film to życie, z którego wymazano plamy nudy. Alfred Hitchcock, zwany popularnie Hitch'em (1899-1980)
Film, który można opowiedzieć, to nie jest udany film. Michelangelo Antonioni
Filozof sprawdza się w filozofii myśli, poeta w filozofii wzruszenia. Kostis Palamas
Filozofia jest zdrowym rozsądkiem w wyjściowym garniturze.
Filozofia nie ma bezcennych wyników, lecz studiowanie filozofii daje wyniki bezcenne.
Filozofia to umiłowanie mądrości i dążenie do niej. Seneka
Filozofia zawarta jest w tej wielkiej księdze, którą mamy przed oczami - mam na myśli wszechświat - ale nie uda się nam jej zrozumieć, dopóki nie poznamy właściwego języka i symboli, jakimi ją napisano. Galileusz, Galileo Galilei (1564-1642)
Filozofować to uczyć się umierać. Michel de Montaigne
Filozofowie rozmaicie interpretowali świat. Idzie jednak o to, aby go nie zmieniać
Filozofowie ustanawiają wymyślone prawa i normy dla utopijnych społeczności. Ich myślenie jest podobne do gwiazd, które mają mało światła, ponieważ są zbyt oddalone od nas. Francis
Filozofowie żyją na księżycu.
Finis coronat opus - koniec wieńczy dzieło.
Flirt: Flirt to zabawa serc. Balzac Honoriusz
Formuła sztuki nowoczesnej stała się bardzo prosta: prowokacja plus reklama. Giorgio di Chirico
Forsa: Prawie wszystko można sforsować forsą. Nikolski Artur
Fortuna boi się odważnych i uciska bojazliwych. Seneka
Fortuna dominuje nad wszystkim. Pomaga lub przeszkadza nie dlatego, żeby uczynić zadość prawdzie, lecz ze zwykłego kaprysu. Salutio
Fortuna jest ślepa i ślepymi czyni swoich wybranych. Cyceron, Marcus Tullius Cicero (106-43 p.n.e)
Fortuna kołem się toczy. Przysłowie polskie
Francja - kraj, w którym strych nazywa się mansardą.
Francja przegrała bitwę, ale Francja nie przegrała wojny. Charles de Gaulle (1890 - 1970)
Francuzka: Zawsze modna i pogodna. Bułatowicz Józef
Fraszki to wszystko, cokolwiek myślemy, Fraszki to wszystko, cokolwiek czyniemy. Jan Kochanowski (1530 - 1584)
Frazes - skrzyżowanie małego człowieka z wielką sprawą.
Friendship is like money - easier made than kept - przyjaźń jest jak pieniądze - łatwiej ją zdobyć niż utrzymać.
Fundamentem gmachu doskonałości jest pokora. św. Teresa
Fusy: Nie wróż z fusów jeśli je można jeszcze zaparzyć. Czarny Jan
Futro: Futro jest cmentarzem. Kobieta nie powinna nosić na sobie cmentarza. Bardot Brigitte
Futro: Z lisa nawet futro chytre. Szargan Michał
Gadał dziad do obrazu, a obraz do niego ani razu. Przysłowie polskie
Gaduła nim coś powie, mówi najpierw przez pięć minut. Stendhal
Galilejczyku, zwyciężyłeś! (Galilaee, vicisti! ) Julian Apostata (Flavius Claudius Iulianus, 331 - 363)
Ganiąc jednego naprawisz stu. Owidiusz
Garb stanowi idealną podstawę idei. Grass G
Garb szpeci człowieka, ale zdobi wielbłąda.
Gardzę ludźmi, których mózg nie jest wstanie napełnić ich żołądka. Bertolt Brecht
Gdy Anglik pisze rozprawę naukową, to czyta się ją jak humoreskę; w Polsce humoreskę czyta się jak rozprawę.
Gdy będzie wam trudno, gdy będziecie w życiu przeżywać jakieś niepowodzenie czy zawód, niech myśl wasza biegnie ku Chrystusowi, który was miłuje, który jest wiernym towarzyszem i który pomaga przetrwać każdą trudność. Jan Paweł II (Łowicz, 14 czerwca 1999)
Gdy bieda wejdzie drzwiami, miłość uleci oknem. C.E. Weigall: Światło w mroku
Gdy brak ci cierpliwości, twoja egzystencja przeradza się w niekończące się pasmo frustracji. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Gdy brak Twego słońca, dusza jak mgła na jesiennym ściernisku snuje się nisko. Sergiusz Riabinin
Gdy chcesz opisać prawdę, elegancję pozostaw krawcom. Albert Einstein (1879-1955)
Gdy chcesz ponarzekać na to, że nic ci się nie udaje, gdy chcesz pomarudzić na drobne niesprawiedliwości w życiu - przyjaciel z radością wysłucha twoich, pełnych żalu historii. A kiedy je skończysz, razem będziecie się mogli z tego wszystkiego śmiać. Linda Macfarlane
Gdy Chrystus przyjdzie sądzić żywych i umarłych, to Jego Matka na progu nowego życia będzie odbierała westchnienie Rodziny ludzkiej: O łaskawa, o litościwa, o słodka Panno Maryjo... Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Gdy cię mają wieszać, poproś o szklankę wody. Nigdy nie wiadomo, co się wydarzy, zanim przyniosą. Andrzej Sapkowski (zwany ASem oraz Sapkiem)
Gdy coś wiesz, wiedzieć, że to wiesz, a gdy nie wiesz, wiedzieć, że nie wiesz - to właśnie jest wiedza.
Gdy człowiek krytykuje cudze utwory, czuje się jak generał.
Gdy człowiek nie ceni czegoś bardziej od życia, to życie to niewiele jest warte.
Gdy człowiek obrasta w piórka, nie znaczy, że będą z nich skrzydła. Henryk Fiszel
Gdy człowiek patrzy za bardzo na siebie - nie dostrzega Boga; gdy zapomni o sobie - widzi Boga, a w Nim innych. Oto tajemnica rozwoju duchowego. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Gdy człowiek rozumny zacznie mówić jakieś zdanie, nie domyślamy się jak je skończy. Gdy zacznie głupi - wiemy na pewno. Antoni Słonimski
Gdy czujemy się osamotnieni, wtedy zamiast obchodzić nie kończący się labirynt drzwi, budynków, korytarzy - w poszukiwaniu przyjaciół, lepiej zwrócić się do Ducha Świętego i zająć się tym "Słodkim Gościem duszy", bo On nas najlepiej zrozumie. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Gdy daję biednym chleb, nazywają mnie świętym. Gdy pytam, dlaczego biedni nie mają chleba, nazywają mnie komunistą. Helder Camara, abp (prorok teologii wyzwolenia, lata 60. )
Gdy dwaj robią to samo, to nie jest to samo. Terencjusz (Publius Terentius Afer, ok. 190 - ok. 159 p.n.e)
Gdy dwóch Anglików się spotyka, mówią przede wszystkim o pogodzie. Samuel Johnson (1709 - 1784)
Gdy dziewczę prosi szczodrzy są jak Bogi, gdy dziewczę klęknie kiedy łzę wyleje każda jej prośba jest tylko rozkazem. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Gdy głupi milczy, za mądrego poczytany bywa. Salomon
Gdy jest bardzo smutno, to kocha się zachody słońca.
Gdy jesteś bezpieczny we własnym domu, marzysz o przygodzie, gdy przeżywasz przygody, marzysz, by czuć się bezpiecznie w domu. Thornton Wilder (1897-1975), amerykański powieściopisarz
Gdy jesteś na kogoś wściekły - napisz do niego list. Wyraz w nim swoje uczucia, opisz gniew i rozczarowanie. Nie hamuj się. Potem schowaj list do szuflady. Po dwóch dniach wyjmij go i przeczytaj. Czy wciąż chcesz go wysłać? [152] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Gdy jesteś szczęśliwy - nie bądź pyszny, gdy jesteś biedny - nie upokarzaj się. Kleobulos
Gdy język potrafi już tylko narzekać i krytykować, oznacza to, że chore jest serce. Weiss A. M
Gdy już żadnemu słowu zaufać nie można, bo słowa okazały się kłamliwe - pozostaje jeszcze Słowo Ewangelii. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Gdy kobieta jest w gniewie, cztery małe pocałunki wystarczą, aby ją pocieszyć. C. Goldoni
Gdy kobieta już dostatecznie długo była naga, patrzy się znowu na jej twarz. Norman Mailer
Gdy kobieta odmawia miłości, a proponuje ci przyjaźń, nie bierz tego za odmowę; znaczy to, że chce postępować według kolejności.
Gdy kocham świat takim, jakim jest - już go zmieniam, bo zmieniam jeden jego fragment, którym jest moje serce. John Robinson
Gdy kogoś kochasz, jesteś jak stworzyciel świata - na cokolwiek spojrzysz, nabiera to kształtu, wypełnia się barwą, światłem. Powietrze przytula się do ciebie, choćby był mróz, a ty masz w sobie tyle radości, że musisz ją rozdawać wokoło, bo się w tobie nie mieści
Gdy kota nie ma, myszy harcują. Przysłowie polskie
Gdy ktoś kogo wielce podziwiasz i szanujesz, zdaje się być pogrążony w głębokich myślach, prawdopodobnie myśli o obiedzie. Zasada Wielkości
Gdy los się nam uśmiecha, spotykamy przyjaciół, a gdy nam jest przeciwny, ładną kobietę. Przysłowie chińskie
Gdy lód rusza bałwany tracą głowę. Regulski Antoni
Gdy lud nie ma głosu, poznaje się to nawet przy śpiewaniu hymnów. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Gdy ludzie mają pełna swobodę postępowania, najczęściej naśladują siebie nawzajem. Hoffer
Gdy maluję - szemrze ocean. Inni malarze pluskają się w wodzie fryzjerskiej. Salvador Dali
Gdy mężczyzna prosi dziś o rękę kobiety, to znaczy, że resztę miał już wcześniej. Alberto Sordi
Gdy mężczyzna utrzymuje kilka samochodów, to jest to dla niego uczuciowy odpowiednik haremu. John Hallibarton
Gdy mężczyźni zejdą się razem, to się słuchają; kobiety zaś nawzajem się oglądają. Przysłowie chińskie
Gdy miłość była wielka, starczało nam łoże na szerokość klingi miecza, kiedy zmalała - łoże na sześćdziesiąt łokci nie jest za szerokie. Sanhedryn
Gdy na dziewczynę zawołają: żono! Już ją żywcem pogrzebiono! Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Gdy na świętego Prota jest pogoda albo słota, to na świętego Hieronima jest deszcz albo go ni ma. Kornel Makuszyński
Gdy nadchodzi świt, trudno walczyć przeciw nocy, która przyjdzie. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Gdy nadejdzie już zima dziewczę wspomni miłego i smutnymi oczyma zacznie szukać drugiego.
Gdy nadejdzie okres twego powodzenia, staraj się nie wykorzystywać go do końca. Konfucjusz
Gdy naród nie chce już czytać swych poetów, składa im hołdy. Alec Guiness
Gdy nie potrafi się atakować myśli, atakujemy jego autora Paul Valery (1871-1945), francuski poeta i eseista.
Gdy nie wiem co robić, to na wszelki wypadek wolę się zachować przyzwoicie. Antoni Słonimski
Gdy odpędzimy Innego, poprzez słuchania swojego serca, stajemy się ludźmi, których zachwyca tajemnica życia, którzy dostrzegają cuda i czerpią radość z tego co robią. Paulo Coelho
Gdy otworzysz oczy wydaje ci się już, że widzisz. Johann Wolfgang Goethe
Gdy pan jest w potrzebie, / to: "Mój Marcinku proszę ciebie". / A gdy potrzeba przeminie, / to: "Odejdź chamie Marcinie"
Gdy patrzymy na wygodnictwo i bezmyślne życia - coraz więcej rozumiemy sens ofiary. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Gdy podchodzi się do drzwi, otwierają się automatycznie; gdy podchodzi się do człowieka, zamyka się automatycznie. Per Halvorsen
Gdy prawda zapuka do drzwi, kłamstwo ucieka przez okno. Przysłowie tureckie
Gdy problemy odchodzą, wraz z nimi giną szanse [154] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Gdy przyjdzie twoja godzina, sama wejdzie do twego domu, w twe życie, do twego serca. Bob Dylan
Gdy przyjmujemy tylko słowa podziwu, a krytyką gardzimy, stajemy się podobni do róży bez kolców. Tak mocno nie pachniemy. Gawda Kamil
Gdy serce raz zostało zdobyte, rozum wyrzucono za drzwi. George Sand
Gdy się całe życie poświęciło na szukanie prawdy, spostrzega się, że lepiej by było użyć je na czynienie dobrze. Henri Bergson
Gdy się ciągle żyje nad brzegiem przepaści, już się jej nie dostrzega. Negri
Gdy się człowiek spieszy, to się diabeł cieszy. Przysłowie polskie
Gdy się ktoś zaczyta, zawsze albo się czegoś nauczy, albo zapomni o tym, co mu dolega albo zaśnie - w każdym razie wygra. Henryk Sienkiewicz
Gdy się milczy, sytuacja staje się jasna. Albert Camus (1913-1960)
Gdy się pomyśli, ile książek jest już na świecie i ile ich codziennie przybywa, to najprawdopodobniej Bóg przy następnym potopie posłuży się nie wodą, lecz papierem. William Faulkner
Gdy się zobaczyło tylko ran piękno szczęścia na twarzy ukochanej osoby, wiadomo już, że dla człowieka nie może być innego powołania, jak wzbudzanie tego światła na twarzach otaczających nas ludzi. Albert Camus (1913-1960)
Gdy słuchasz filozofów oddal się od zmysłów, zamknij się w sobie, we wnętrzu własnej duszy i zakątku umysłu. Giovani Pico della Mirandela
Gdy słyszę słowo "kultura", odbezpieczam rewolwer. Hanns Johst - Słowa grafomańskiej sztuki Johsta, powtórzone przez marszałka III Rzeszy Hermanna Goringa
Gdy starzejemy się i nabieramy coraz więcej rozumu, wówczas w każdej chwili życia uprzytamniamy sobie, że musimy umrzeć. Trygve Gulbranssen - A lasy wiecznie śpiewają
Gdy strach jest blady trzeba mu krwi. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Gdy stracisz, co Ci fortuna udzieli, dopiero poznasz czy masz przyjaciół. J. U. Niemcewicz
Gdy tylko coś się nie udaje, to mówi się, że był to eksperyment. Robert Penn Warren
Gdy tysiąc ludzi mówi to samo, to jest to albo vox Dei, albo wielkie głupstwo. Karol Irzykowski
Gdy uczyć będziemy ludzi, jak powinni myśleć, a nie co powinni myśleć, to unikniemy wielu nieporozumień. Alec Guiness
Gdy uderzył mieczem w pierś przeciwnika, zachwycił się dźwiękiem zbroi. To go zgubiło. Tak giną romantycy. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Gdy umiera wola, umiera i ambicja. Stefan Pacek
Gdy ustaje tolerancja dla tolerancji, nastaje tolerancja przemocy. Kotarbiński Tadeusz
Gdy widzimy już tylko to, co chcemy widzieć, osiągnęliśmy duchową ślepotę. Marie von Ebner-Eschenbach (1830-1916)
Gdy widzimy, co ludzie wyprawiają z Kościołem, z Chrystusem żyjącym w Eucharystii, ze Mszą świętą, Ewangelią, Krzyżem, mówimy, że Bóg był bardzo odważny, powierzając to wszystko ludziom. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Gdy woda sięga ust, głowa do góry! Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Gdy zapraszamy Przyzwyczajenie, Miłość wychodzi. Michel Quoist
Gdy zapraszasz kłopoty, zwykle chętnie przychodzą [26] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Gdy zaufania brak, duszę przeżera rdza. William Wharton
Gdy zrywa się wiatr wątpliwości, przestajemy latać. Lewandowska Ewa
Gdyby Azjata poprosił mnie o opis Europy, zmuszony byłbym odpowiedzieć: Jest to część świata nawiedzona niewiarygodnym złudzeniem, że człowiek został stworzony z niczego i że jego obecne narodziny są jego pierwszym wejściem w życie. Artur Schopenhauer (filozof niemiecki XIX w)
Gdyby bohaterowie mieli czas do umysłu, nie byłoby żadnego bohaterstwa. Ustinow Peter
Gdyby budowlani budowali domy w taki sam sposób w jaki programiści piszą programy, to jeden dzięcioł zniszczyłby całą cywilizację. Prawo Weinberga
Gdyby cierpienie nie było najbliższym i bezpośrednim celem naszego życia, egzystencja nasza byłaby zupełnie bezsensowna. Artur Schopenhauer
Gdyby człowiek zdał sobie sprawę z tego jak nędzna jest istota z pewnością popełniłby samobójstwo... Friedrich Nietzsche
Gdyby dureń zrozumiał, że jest durniem, automatycznie przestałby być durniem. Z tego wniosek, że durnie rekrutują się jedynie spośród ludzi pewnych, że nie są durniami. Stefan Kisielewski
Gdyby Ewa nie skosztowała jabłka, cóż ciekawego zdarzyłoby się przez miliony lat? ". "Nic", Paulo Coelho
Gdyby jajko miało inną formę, życie kury byłoby potworne. Tuwim Julian (1894 - 1953)
Gdyby kobieta ubierała się tylko dla jednego mężczyzny, zabierałoby jej to znacznie mniej czasu.
Gdyby ktoś nad jakąś sprawą stale się zastanawiał, rozstrzygnięcie przeciągnęłoby się w nieskończoność. Arystoteles (384-322 p.n.e)
Gdyby ludzie myśleli o tym, co mówią, to nie mówiliby tego, co myślą.
Gdyby ludzie szczerze wyrażali swoje myśli, większość ich musiałaby się kończyć znakiem zapytania. Jerzy Andrzejewski
Gdyby ludzie zachowywali się tak, jak zachowują się narody, to ubierano by ich w kaftany bezpieczeństwa. Tennessee Williams (1914-1983)
Gdyby Marsjanin czytał nasze gazety, doszedłby do wniosku, że Ziemianie składają się głównie z ministrów i morderców. Hermann Bondi
Gdyby mężczyźni byli tak bezinteresowni jak kobiety, stałyby się one większymi egoistkami niż mężczyźni. Tom Collins
Gdyby mężczyźni wiedzieli, co można uzyskać za jedną łzę, byliby bardzo kochani... Aleksander Dumas - syn
Gdyby mężczyźni zachodzili w ciążę, aborcja byłaby sakramentem. Florynce Kennedy
Gdyby mieszkańcy Ameryki pospieszyli się z postępami nawigacji i pierwsi do Europy zawitali, wolno by było powiedzieć, ze Europę odkryli... Kolakowski
Gdyby miłość nie była tak ślepa, na niejedno musiałaby przymrużyć oczy.
Gdyby można było tolerować u innych to wszystko, co wybacza się sobie, życie stałoby się nie do zniesienia. Georges Courteline (1899-1973)
Gdyby na świecie było więcej hultajów niż głupców, nie mielibyśmy kogo wykorzystywać by żyć. Samuel Bulter
Gdyby na wielkim świecie zabrakło uśmiechu dziecka, byłoby ciemno i mroczno, ciemniej i mroczniej niż podczas nocy bezgwiezdnej i bezksiężycowej - mimo wszystkich słońc, gwiazd i sztucznych reflektorów. Ten jeden mały uśmiech rozwidnia życie. Julian Ejsmond (1892-1930)
Gdyby nam sprzedano zegarek idący w odwrotnym kierunku, zyskiwalibyśmy lata życia, zamiast je tracić.
Gdyby nawet Boga nie było, należało by Go wymyślić. Voltaire (właśc. Francois-Marie Arouet, 1694 - 1778)
Gdyby nawet ze wszystkich wybrzeży rozrzucono po Atlantyku miliony wieńców i gdyby te miliony wieńców, pchane setkami wiatrów, płynęły z tysiącami wartkich prądów morskich - ocean był zbyt wielki, i tylko naiwny mógł wierzyć, że choć jeden, jedyny wieniec przedryfuje akurat nad spoczywającymi w głębinie. Nigdy nie oddadzą im honorów wojskowych. Czy widział ktoś "GRÓB NIEZNANEGO MARYNARZA" gdzieś na poczesnym miejscu w wielkim mieście? Niccolo Machiavelli
Gdyby nie było kobiet całe pieniądze świata nie miałyby znaczenia. Onassis A
Gdyby nie wyjątki, zasady byłyby nie do zniesienia.
Gdyby oddawać oko za oko świat by dawno oślepł. Miłością więcej się zwojuje niż nienawiścią. Mahatma Gandhi
Gdyby przyroda przeznaczyła człowieka do szczęścia, nie dałaby mu rozumu. Immanuel Kant
Gdyby psy potrafiły mówić, posiadanie ich nie byłoby już tak przyjemne. Andy Rooney
Gdyby psy umiały mówić, być może byłoby nam się tak trudno z nimi dogadać, jak z ludźmi. Karel Čapek (pisarz czeski, 1890-1938)
Gdyby śmierci nie było nikt z nas by już nie żył przemijamy jak wszystko by w ten sposób przetrwać. Ks. Jan Twardowski
Gdyby ten świat nie był najlepszy z możliwych, Bóg nie byłby go stworzył. Gottfried Wilhelm Leibniz (1646 - 1716)
Gdyby trójkąty stworzyły sobie boga, zrobiłyby go o trzech bokach. Charles Louis de Secondat Montesquieu (Monteskiusz, 1689 - 1755)
Gdyby wszyscy politycy mówili jedynie o sprawach, na których się znają, byłoby o wiele ciszej na świecie. Groucho Marx
Gdyby wszystkim głupcom zawiesić dzwonki na szyjach, ludzie mądrzy musieliby nosić watę w uszach.
Gdyby wszystko na tym padole było doskonałe, nic nie byłoby doskonałe. Denis Diderot
Gdyby wynik wojny można było przewidzieć, żadnych by nie było. Hermann Bondi
Gdyby za marzenia wytaczano procesy, żaden człowiek nie uszedłby z więzienia.
Gdyby została ci tylko jedna godzina życia i mógłbyś zadzwonić tylko do jednej osoby, do kogo byś zadzwonił, co byś powiedział i dlaczego jeszcze zwlekasz? Stephen Levine
Gdybym był królem, zakładałbym katedry, żeby nauczyć milczenia. Lope de Vega
Gdybym był młodszy, dziewczyno, / Gdybym był młodszy / piłbym ach wtenczas nie wino / lecz spojrzeń twoich najsłodszy / nektar dziewczyno. Adam Asnyk (1838 1897)
Gdybym chciał opowiedzieć słowami wszystko to, co miałem zamiar wyrazić w powieści, to musiałbym napisać tę samą powieść, którą napisałem, od początku. Lew Tołstoj (pisarz rosyjski, 1828 - 1910)
Gdybym miał w tej sprawie coś do powiedzenia, uczyniłbym zaraźliwym zdrowie, a nie chorobę. Robert Gren Ingersoll
Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący. Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadł wszelką wiedzę, i wiarę miał tak wielką, iżbym góry przenosił, a miłości bym nie miał - byłbym niczym. I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic mi nie pomoże. Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie jest bezwstydna, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Miłość nigdy nie ustaje /... /. św. Paweł (1 Kor 13, 1-8)
Gdybym nawet wiedział, że jutro świat przestanie istnieć, to jeszcze dziś zasadziłbym drzewko jabłoni. Marcin Luter (Martin Luther, 1483 - 1546)
Gdybym próbował czytać wszystkie słowa krytyki skierowane przeciwko mnie - mógłbym równie dobrze zamknąć swoje biuro i wziąć się za coś innego. Robię to, co według mnie najlepsze, najlepiej jak potrafię. I mam zamiar robić tak do końca. I jeśli przy końcu okaże się, że mam rację, wszystko, co o mnie powiedziano, przestanie się liczyć. A jeśli koniec pokaże, że się myliłem, nie zmieni tego nawet 10 aniołów, które będą przysięgać, że miałem rację. Abraham Lincoln (1809 - 1865)
Gdybym tylko wiedział, powinienem był zostać zegarmistrzem. - Albert Einstein (1879-1955) komentując swoją rolę w skonstruowaniu bomby atomowej
Gdybyś postępował dobrze, miałbyś twarz pogodną. Biblia Tysiąclecia, Księga Rodzaju, 4,7
Gdybyś prawdziwie oczy swe otworzył i widział, ujrzałbyś swój wizerunek we wszystkich wizerunkach. A gdybyś uszy swe otworzył i słuchał, usłyszałbyś głos swój we wszystkich głosach. Khalil Gibran
Gdybyś znal cierpienie innych, łatwiej przecierpiałbyś swoje. Ioannis Filimon
Gdybyśmy czekali na spotkanie ideału, spędzilibyśmy całe życie w poczekalni. Pitigrilli
Gdybyśmy kochali tych jedynie, którzy nigdy nie upadną, to byłaby sprawiedliwość tylko, a przecież ponad sprawiedliwością góruje miłość. Uznajemy najlepszych, ale indywidualnym uczuciem kochamy tych dopiero, dla których w naszej duszy jest wsparcie na wszelką słabość, uzupełnienie na wszelki niedostatek. N. Żmichowska
Gdybyśmy mieli więcej czasu na dyskusję, prawdopodobnie popełnilibyśmy znacznie więcej błędów. Lew Trocki (1897-1940)
Gdybyśmy robili wszystkie rzeczy, które jesteśmy w stanie zrobić, wprawilibyśmy się w ogromne zdumienie. Thomas A Edison
Gdybyśmy wiedzieli, że wnukowie to taka radość, najpierw postaralibyśmy się o nich [16] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Gdzie - i kiedykolwiek miłość do dwóch kobiet uważa się za usprawiedliwioną, tłumaczy się ją zazwyczaj męskim upodobaniem do kontrastów. Guy de Maupassant
Gdzie Bóg nas posiał, tam mamy kwitnąć. Pastorelli F
Gdzie było id, tam powinno stać się ego. Sigmund Freud (1856 - 1939)
Gdzie ci mężczyźni? Jan Pietrzak (ur. 1937)
Gdzie diabeł nie może, tam babę pośle. Przysłowie polskie
Gdzie dobrze, tam ojczyzna. Arystofanes (ok. 446 - 385 p.n.e)
Gdzie dochodzi do małżeństwa bez miłości, może dojść do miłości bez małżeństwa.
Gdzie dochodzi do miłości przed małżeństwem, tam może i dojść do miłości pozamałżeńskiej, czyli do tragedii.
Gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą. Przysłowie polskie
Gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta. Przysłowie polskie
Gdzie głupia rada tam zwada. Przysłowie polskie
Gdzie ja się z tęsknym sercem obrócę. M. Romanowski
Gdzie jest miód, tam będą i pszczoły, gdzie piękna dziewczyna, tam będą i chłopcy. Przysłowie polskie
Gdzie kłamstwo kipi, tam prawda się przypala. Grzeszczyk Władysław
Gdzie kobiety są czczone, tam radują się bogowie; tam gdzie nie są czczone, wszystkie praktyki religijne pozostają bez skutku. Przysłowie chińskie
Gdzie kucharek sześć, tam nie co jeść. Przysłowie polskie
Gdzie kwitnie kwiat - musi być wiosna, a gdzie jest wiosna - wszystko wkrótce rozkwitnie. Friedrich Rückert
Gdzie mężczyźni są zniewieściali, tam ich rolę odgrywają kobiety.
Gdzie nie ma sędziów, potrzebni są chociaż świadkowie.
Gdzie nie wystarcza wszelkie słowa, tam zbędne jest każde słowo. Wiktor Frankl
Gdzie ojca nie ma, tam, Pismo mówi: wuja słuchał będziesz. Henryk Sienkiewicz (1846 - 1916)
Gdzie początek tego końca, którym kończy się początek? Kuźma Prutkow
Gdzie prostota i szczerość, tam kwitnie przyjaźń i radość. Aldona Różanek
Gdzie rządzi siła, tam prawo bezsilne. Menander
Gdzie się oręż odzywa ustaje praw mowa. Szymonowicz Szymon
Gdzie się pali książki, dojdzie w końcu do palenia ludzi. Heinrich Heine (1797 - 1856)
Gdzie słyszysz śpiew, tam wstąp, / Tam ludzie dobre serca mają. /Bo ludzie źli, ach wierzaj mi, / Ci nigdy nie śpiewają
Gdzie stał posąg Newtona, z pryzmatem, w milczeniu. Marmurowy pomnik umysłu, zawsze samotnie podróżującego przez dziwne morza myśli. William Wordsworth
Gdzie zaczyna się próżność, tam kończy się rozum.
Gdziekolwiek się znajdujesz, twój świat tworzą twoi przyjaciele. William James
Gdziekolwiek zapragniesz ujrzeć oblicze Boga, tam je zobaczysz. Paulo Coelho, Pielgrzym
Gdzieś muszą być granice. Czas i tak każdemu dołoży, pamiętaj o tym. (Ptasiek) William Wharton
Gdzieście, ach gdzieście uleciały / Wy, dni młodości mojej złote? - Przepalaj słowem serca ludzi. Aleksandr Puszkin (1799 - 1837)
Gdzież jest, o śmierci, twoje zwycięstwo? Gdzież jest, o śmierci, twój oścień? 1 Kor 15, 55
Gdzież można czuć się lepiej Jak w kółku swej rodziny? Jean Francois Marmontel (1723 - 1799)
Generał Mladić tu jest. Nikt was nie skrzywdzi. - do muzułmańskich dzieci w zdobytej Srebrenicy, tuż przed wymordowaniem 8 tysięcy ludzi. Radko Mladić (generał, dowódca wojsk bośniackich Serbów)
Genialność ma granice, głupota jest bezgraniczna. Hubbard
Geniusz jest inteligencją entuzjazmu. Hebbel F
Geniusz nie chroni od nieszczęścia. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Geniusz to 1 procent wzlotu i 99 procent potu. Thomas Alva Edison (1847-1931)
Geniusz to człowiek rozwiązujący problemy, o których nie wiemy, że je mamy. Dean Martin
Geniusz usprawiedliwia każdą metodę pracy.
Geniusze widza świat z innego punktu widzenia niż pozostali ludzie i na tym polega ich tragedia. Ellis
Giną dobre prawdy z braku dobrej obrony. Berent Wacław (1873-1940)
Giną zawsze inni, bo gdy giniemy my, nie ma już innych.
Ginę w służbie dla innych. ( Aliis inserviendo consumor). ( Aliis inserviendo consumor)
Glista, żmija pozbawiona idei. Jagodziński H
Gloryfikacja własnego narodu to akt pogardy dla innych. Stefan Kisielewski
Gładka jest woda tam, gdzie strumień płynie głęboko. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Głaszcz chama, to cię kopnie. Kopnij chama, to cię pogłaszcze. Przysłowie ludowe
Głęboka cisza. (Altum silencium )
Głęboka rzeka nie huczy.
Głęboki szacunek i zaufanie przyjaciela jest przynoszącym najwięcej satysfakcji doświadczeniem życiowym. Walter Macpeek
Głęboki upadek prowadzi często do wielkiego szczęścia. Johann Wolfgang von Goethe (1749 - 1832)
Głodny nie szuka jadłospisów. Tomenko
Głos ludu - to głos Boga. (Vox populi, vox Die) Alkuin (ok. 735 - 804)
Głos przyrodzenia zagłusza głos sumienia. Jan Sztaudynger
Głos sumienia i głos honoru brzmią cichutko, gdy kiszki marsza grają. Denis Diderot
Głos wolny, wolność ubezpieczający. Stanisław Leszczyński (1677 - 1766)
Głoszenie miłości bliźniego kojarzy się ludziom przede wszystkim z dwiema ideologiami: chrześcijaństwem i buddyzmem czy hinduizmem. Maria Ossowska
Głośniej niźli w rozmowach Bóg przemawia w ciszy, I kto w sercu ucichnie, zaraz go usłyszy. Mickiewicz Adam (1798-1855)
Głowa do góry! - rzekł kat zarzucając stryczek. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Głód jest wtedy prawdziwy, gdy człowiek patrzy na drugiego człowieka jako na obiekt do zjedzenia.
Głód nie ma ambicji. Seneka Młodszy (Filozof, Lucius Annaeus Seneca, ok. 3-65 p.n.e)
Głównym powołaniem człowieka jest raczej służyć, niż zmuszać do posłuchu. Albert Einstein (1879-1955)
Głuchy mąż i ślepa żona zawsze tworzą szczęśliwą parę. Przysłowie duńskie
Głupcom należałoby wymyślić trudniejszy sposób rozmnażania.
Głupcy dzielą się dyletantów i fachowców.
Głupcy mają mało głupich pomysłów. W dziejach zawsze było sensowne tylko to, co poza nie wprowadzało. Henryk Elzenberg (1887-1967)
Głupcy nigdy nie zauważają, gdzie i kiedy są niepotrzebni. Philip Dormer Stanhope Chestsrfield
Głupcy są tak pomysłowi, że niemożliwe jest stworzenie czegoś, z czym każdy głupi by sobie nie poradził. Murphy
Głupcy wszędzie piszą swoje imię i tytuły.
Głupcy wszędzie się popisują. Przysłowie rzymskie
Głupi dwakroć jest głupszym, gdy głupstw nie pamięta. Franciszek Zabłocki
Głupi i mądrzy ludzie są nieszkodliwi, tylko półgłówki są niebezpieczni. Goethe Johann Wolfgang Von
Głupi niedźwiedziu! gdybyś w mateczniku siedział, Nigdy by się o tobie Wojski nie dowiedział. Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Głupi potrafi w ciągu godziny zadać tyle pytań, że mądry w ciągu siedmiu lat na nie nie odpowie. Rey
Głupi za całe mienie pokłonów nakupi. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Głupia i prosta kobieta - to dar niebios. Voltaire (właśc. Francois-Marie Arouet, 1694 - 1778)
Głupia rozmowa nie warta słowa. J. Sztaudynger
Głupie myśli ma każdy, ale mądry je przemilcza. Busch Wilhelm
Głupiec jest jednak z czegoś zadowolony: zawsze jest zadowolony z siebie. Napoleon Bonaparte (1769-1821)
Głupiec nie widzi tego samego drzewa, co mędrzec. Blake William (1757-1827)
Głupiec tylko może być komentatorem dowcipów. Voltaire (właśc. Francois-Marie Arouet, 1694 - 1778)
Głupiec uważa przypadek za szczęście. Kurczab Jan
Głupiec zawsze znajdzie głupszego od siebie, który będzie go uwielbiał. Nicolas Boileau-Despreaux (1636 - 1711)
Głupiec znajdzie jeszcze większego głupca, który go będzie podziwiał. Nicolas Boileau
Głupio wszędzie, cicho wszędzie Nic nie było, nic nie będzie. Ludwik Osiński (1775 - 1838)
Głupota - jest też pewnym sposobem używania umysłu. Karol Irzykowski (1873 - 1944)
Głupota jest matką zbrodni. Ale ojcowie są częstokroć genialni. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Głupota jest najlepszym dowodem na nieskończoność.
Głupota jest siostrą zbrodni. Sofokles
Głupota jest też pewnym sposobem używania umysłu.
Głupota może istnieć i bez pychy, nie ma jednak pychy bez głupoty. Lew Tołstoj
Głupota nie zawsze czyni złym, złość zawsze czyni głupim. Francoise Sagan
Głupota nie zwalnia od myślenia. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Głupota to czynny brak zrozumienia. Krzysztof Kąkolewski
Głupstwa można mówić, byle nie uroczystym tonem.
Głupstwo jest wielkie jak morze, wszystko w sobie pomieści. B. Prus
Głupszym od nieuka jest głupiec uczony. Moliere (właść. Jean Baptiste Poquelin, 1622 - 1673)
Gniew jest krótkim szaleństwem. Horacy (Quintus Horatius Flaccus, 65 - 8 p.n.e)
Gniew jest zaczynem niedorzeczności. Cyceron (Cicero Marcus Tullius, 106-43 p.n.e)
Gniew kochających się nie trwa długo. Menander
Gniew kochanków - odnowa miłości. (Amantium irae amoris integratio est). (Amantium irae amoris integratio est)
Gniew musi tkwić w człowieku, nie można go sobie wypożyczyć. Elias Canetti
Gniew najbardziej szkodzi temu, kto się gniewa. Lew Tołstoj
Gniew nie oślepia: on rodzi się ze ślepoty. Saint-Exuprey Antoine De
Gniew nigdy nie bywa sprawiedliwy. Gogol Mikołaj
Gniew słabnie z czasem. Owidiusz
Gniewy kochanków są odnową miłości. Powiedzenie łacińskie
Gnom: Za mały na wielkie ideały. Fangrat Tadeusz
Godną litości rzeczą to myślenie, że się jest nauczycielem, jeśli nigdy nie było się uczniem. Francisco de Rojas
Godność i życie są dane tylko na początku. O ich trwanie każdy musi walczyć i narażać się bezustannie
Godzi się i od wroga pobierać naukę. Owidiusz
Godzien politowania mężczyzna, o którym wydaje sąd kobieta. Karol Witold Aleksandrowicz
Goły podróżnik nie boi się rozbójnika Juwenalis (ok. 60-130), satyryk rzymski
Gorsze od natarcia wroga jest wsparcie swoich. Paweł Góra
Gorszy od błędu jest strach przed błędem. Henryk Elzenberg (1887-1967)
Gorszy pieniądz wypiera lepszy. Thomas Gresham (1519 - 1579)
Gorycz wiedzy jest zdrowym napojem. Kamieńska Anna
Gorzki to chleb jest Polskość... Cyprian Norwid (1821 - 1883)
Gorzkie prawdy z trudem się połyka, ale za to później korzystnie się odbijają. Magdalena Samozwaniec
Gospodarka nie jest pacjentem, którego można nieustannie operować. Ludwig Erhard
Goście to mili ludzie: Nie patrzą na zegar, mają apetyt i mówią wszyscy naraz. Seweryn Eugeniusz Barbag
Gościu, siądź pod mym liściem, a odpoczni sobie! Jan Kochanowski (1530 - 1584)
Gość ma zwykle więcej czasu niż gospodarz. Tadeusz Kotarbiński
Gość w dom - Bóg w dom. Przysłowie polskie
Gość: Dewizą jednej białogłowy, gość w dom byle dewizowy. Fangrat Tadeusz
Goździk: Goździk jest rumieńcem na policzku wiosny. Serna Gomez De La
Góralu, czy nie jest ci żal / Odchodzić od stron ojczystych? Michał Bałucki (1837 - 1901)
Gra miłosna jest jak jazda samochodem: kobiety wolą objazdy, mężczyźni skróty. Jeanne Moreau (ur. 1928)
Gra miłosna jest z gier ruchowych stosunkowo najłatwiejsza.
Grabieże będą wrócone, ale łzy ich któż im wrócić może? Jadwiga (1374 - 1399)
Grabieże, strzelaniny, gwałty. Jak przy każdej zmianie władzy. [o rewolucji 1917r] Borys Pasternak
Gracz jest zbrodniarzem wobec własnego czasu, wolności i zdrowia. Eugenie Cotton
Grafoman pisze byle jak o pięknych rzeczach, talent - pięknie o byle czym.
Granice mego języka oznaczają granice mego świata. Ludwig Wittgenstein (1889 - 1951)
Granice naszego słuchu. Słyszy się tylko te pytania, na które jest się w mocy znaleźć odpowiedź. Aforyzmy F. Nietsche
Granie w bilard jest znakiem zmarnowanej młodości. Foote
Gratulacje: najuprzejmiejsza forma zawiści. Julian Tuwim (1894 - 1953)
Gromadzić bogactwa siłą kłamstwa jest wielką, prowadzącą do śmierci iluzją. Księga Przysłów
Grosz do grosza, a będzie kokosza. Przysłowie polskie
Grozą jutra: rezerwaty ideałów.
Gruboskórnych drażni najcieńsza aluzja. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Grunt to rodzinka, grunt to rodzinka, / Bo kto rodzinkę fajną ma, Nie wie, co bieda, bo gdy potrzeba, / To mu rodzinka zawsze da! Jan Chełmicki (1897 - 1971)
Grzech ma tylko początek, nigdy końca. Polivios Dimitrakopulos
Grzech zatruwa rozkosz, namiętność ją niszczy, umiarkowanie zaostrza, niewinność oczyszcza, czułość podwaja. Przysłowie chińskie
Grzech zwalczaj, z grzesznikami się jednaj. (Tołstoj). (Tołstoj)
Grzechów młodości mojej i nieświadomości moich racz nie pamiętać. Stary Testament
Grzeczność jest jak poduszka powietrzna: niby nic w niej nie ma, a jednak z nią wygodnie. Ralph Emerson
Grzeczność już sama w sobie jest siłą. Ralph Emerson
Grzeczność nic nie kosztuje, a wygrywa wszystko. Ralph Emerson
Grzeczność nie jest nauką łatwą ani małą. Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Grzeczność została zdefiniowana trochę cynicznie jako sztuka ludzi inteligentnych mająca na celu utrzymanie głupich na pewien dystans. Ralph Emerson
Grzesznik to człowiek, który nie ma dość woli, aby nie kochać zła. Blaise Pascal
Grzeszność jest dla człowieka tym, czym ciepło dla włosku. Arthur Schopenhauser
Grzeszyć to nie znaczy czynić zło. Grzeszymy naprawdę, nie czyniąc dobra. Pier Paolo Pasolini
Grzybobranie: Na grzybobraniu raz cytował ktoś przysłowie: "Nie było nas - był las". Ścisłowski Włodzimierz
Gubimy w kobiecie człowieka, namawiając ją, by robiła wszystko, żeby przypodobać się mężczyźnie" Krystyna Kofta.
Gustaw umarł [...] narodził się Konrad. Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Gwałt jest niemożliwy - kobieta z podniesioną spódnicą biegnie szybciej niż mężczyzna z opuszczonymi spodniami.
Gwarancja cnoty - to brak ochoty.
Gwiazdka nadziei niknie ostatnia. Henryk Sienkiewicz (1846 - 1916)
Gwiazdor to człowiek, który latami pracuje jak opętany, by zyskać popularność, a potem zakłada ciemne okulary, żeby go nie rozpoznano. Coco Chanel
Gwiazdy nad tobą i gwiazdy pod tobą I dwa obaczysz księżyce. Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Gwiazdy nie zmuszają, ale zachęcają. Tycho de Brache
Gwiazdy rządzą głupcami, mędrcy rządzą gwiazdami.
Habent sua fata libelli - i książki mają swój los.
Half a truth is often a great lie - pół prawdy to często wielkie kłamstwo.
Hamlet: Słowa, słowa, słowa. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
hamowały wszelkie wyskoki. Bacon Francis
Hamulec: Trudno o hamulec, kiedy chce się ulec. Ścisłowski Włodzimierz
Handel istnieje tylko dzięki zaufaniu. Napoleon Bonaparte (1769-1821)
Harem - małżeństwo spółdzielcze. Górski L
Harfa to lira w stroju balowym. Serna Gomez De La
Heureka! (Eureka! ) Archimedes z Syrakuz (ok. 287 - 212 p.n.e)
Hipochondryk to osoba, która chce mieć bóle i sama je leczyć.
Hipoteka: Często teka zadłużeń wielkości hipopotama. Jokiel E
Historia - zbiór faktów, które nie musiały zajść. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Historia jest najlepszym nauczycielem, ale ma najgorszych uczniów. Indira Gandhi
Historia jest nauczycielką życia. (Historia magistra vitae). Cyceron (Marcus Tullius Cicero, 106 - 43 p.n.e)
Historia jest to również suma tego, czego można było uniknąć. Konrad Adenauer
Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied
Historia ma zwyczaj zmieniać ludzi, którzy myślą, że ją zmieniają. Terry Pratchett
Historia nie uczy nas właściwie niczego innego poza tym, na czym polega złe rządzenie. Thomas Jefferson
Historia pełna jest wojen, o których każdy wiedział, że nie wybuchną. Enoch Powell
Historia się powtarza, ale za każdym razem trzeba za nią płacić drożej. Halldor Kiljan Laxness
Historia świata nie jest niczym innym jak biografią wielkich ludzi. Thomas Carlyle
Historia to tylko legenda, co do której wszyscy się pogodzili.
Historia to uzgodniony zestaw kłamstw. Napoleon Bonaparte (1769-1821)
Historia uczy, że demokracja bez wartości łatwo przemienia się w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm. Jan Paweł II (Karol Wojtyła, ur. 1920)
Historia wielkich wydarzeń na tym świecie zaledwie jest historią jego zbrodni. Francoise Marie Voltaire
Historię ludzkości w naszym wieku ukształtowały dwa czynniki - rozwój nauk ścisłych i technologii oraz wielkie burze ideologiczne, które zmieniły losy całej ludzkości: rewolucja rosyjska oraz jej następstwa - prawicowe i lewicowe tyranie totalitarne i wybuch nacjonalizmu, rasizmu i nietolerancji religijnej. Berlin Isaiah
Historii nikt nie tworzy, nie można jej zobaczyć, tak jak nie można zobaczyć, jak rośnie trawa. Borys Pasternak
Historycy fałszują przeszłość, ideolodzy przyszłość.
Historycy to adwokaci, którzy bronią swoich klientów dopiero po ich śmierci. Harold Macmillan
Historyk nie zawsze jest zwróconym w przeszłość prorokiem, ale dziennikarz jest zawsze tym, który później wszystko wpierw wiedział. Karl Kraus (1874 - 1936)
Hitlerzy przychodzą i odchodzą, a naród niemiecki i państwo niemieckie pozostają. Iosif Stalin (właśc. Iosif Dżugaszwili, 1879 - 1953)
Hołdem dla artysty jest, gdy go okradają. Georges Braque
Homo homi lupus est. Przysłowie rzymskie
Homo sum, humani nihil a me alienum esse puto - jestem człowiekiem i nic, co ludzkie, nie jest mi obce.Terencjusz
Honesta mors turpi vita potior - lepsza zaszczytna śmierć niż haniebne życie.
Honor bez pieniędzy może być tylko chorobą. Jean Baptiste Racine
Honor i zysk nie sypiają w tym samym łożu. Miguel de Cervantes
Honor męski i kobiecy są to dwie rośliny bardzo się różniące: jedna bowiem rośnie w słońcu, druga kwitnie w cieniu. Przysłowie francuskie
Honor to stroma wyspa bez brzegów, nie można na nią wrócić, gdy ją już się opuściło. Nicolas Boileau
Honor, sława i kredyt to rzeczy tak naciągliwe jak guma. P. Siro
Hope for the best, prepare for the worst - spodziewaj się najlepszego, przygotuj się na najgorsze.
Horyzont: Ci co maja szersze horyzonty mają zazwyczaj gorsze perspektywy. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Humor i cierpliwość to dwa wielbłądy, na których przemierzyć można wszystkie pustynie. Phil Bosmans
Humor jest cieniem fortuny. Bułatowicz Józef
Humor może być niezwykłą i zdumiewająco skuteczną bronią. Carl Hiaasen
Humor to jeden ze sposobów samoobrony przed wszechświatem.
Humor to najlepszy pas ratunkowy na oceanie życia. Werner Finck
I bracia syjamscy mogą być egoistami.
I brak owoców rodzi fermenty. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
I byłem królem. Lecz sen przepadł rankiem. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
I cap się wyszczególnia, bo bardzo śmierdzi. Fredro Aleksander
I co do wahania się należy podjąć decyzję. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
I cóż dalej, szary człowieku? Hans Fallada (właść. Rudolf Ditzen, 1893 - 1947)
I cudzy analfabetyzm utrudnia pisanie. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
I czarne włosy posiwieją. Safona
I czas Einsteina zależał od zegara miejskiego. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
I czworonogi staja na tylnych łapach. Czego się nie robi dla żarcia i ze strachu. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
I do zakutych łbów dostaje się woda sodowa.
I droga usłana różami ma swoje kolce.
I dziecko jest dla siebie kosmosem. Kępiński Antoni
I dziś wiem jedno - błogosławieństwo, na które się nie godzimy, z czasem obraca się w przekleństwo. Nie oczekuje już niczego od życia. A ty zmuszasz mnie, bym dojrzał bogactwa i horyzonty które przerastają moją wyobraźnie. Teraz kiedy je zobaczyłem i przeczułem ogrom moich możliwości, czuję się gorzej niż kiedykolwiek przedtem. Bo wiem, że mogę zdobyć wszystko, tylko tego nie chcę. Paulo Coelho
I garderoba duszy ma swoje żurnale. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
I głos sumienia przechodzi mutację. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
I głupiec od czasu do czasu musi przez przypadek mieć rację.
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
I jak ten głupiec u mądrości wrót / Stoję - i tyle wiem, com wiedział wprzód. Johann Wolfgang von Goethe (1749 - 1832)
I jasnowidze to czarnowidze. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
I Judasze nauczyli się nosić krzyże. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
I kaftan bezpieczeństwa powinien być na miarę szaleństwa. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
I kiedy się rozpętała wojna, jej rzeczywiste okropności, realne niebezpieczeństwo i groźba realnej śmierci były dobrodziejstwem w porównaniu z nieludzką tyranią fikcji; przynosiły ulgę, albowiem ograniczały czarnoksięską moc martwej litery. Borys Pasternak
I kobieta, i kwiat mają dni swoje. Nie mają lat. Jan Sztaudynger
I kres ma jeszcze margines. Rajczak Feliks
I książki mają swój los.
I kura ma skrzydła jak orzeł , ale cóż z tego? Aleksander Fredro (1793 - 1876)
I lilie na bagnie drżą przed melioracją. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
I masochiści wyznają wszystko na torturach. Z wdzięczności. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
I mędrzec morze się pomylić.
I murzyn bywa oczerniony. Regulski Antoni
I myślałem, że jestem żywy po to jedynie, aby lepiej wiedzieć, że jestem martwy. Georges Bataille
I nie ma nikogo i nic, i jeździ się po świecie z walizką i z pudłem książek i właściwie bez ciekawości. Co to właściwie za życie: bez domu, bez odziedziczonych rzeczy, bez psów. Gdyby się miało przynajmniej wspomnienia. Ale kto je ma? Gdyby dzieciństwo było, ale jest jak pogrzebane... Rainer Maria Rilke
I nie miłować ciężko, i miłować / Nędzna pociecha. Mikołaj Sęp-Szarzyński (ok. 1550 - 1581)
I niepotrzebni są potrzebni. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
I oto okazało się, że tylko życie podobne do życia innych i tonące w nim bez śladu jest życiem prawdziwym, że szczęście wyobcowane nie jest szczęściem (...). [o życiu w Moskwie podczas dużego głodu] Borys Pasternak
I oto, kiedy zaczął się walić ów złoty i marmurowy gmach złego smaku, przyszedł On, lekki, odziany w światłość, ostentacyjnie ludzki, umyślnie prowincjonalny, galilejski, i od tej chwili zniknęły narody i bogi, i ukazał się człowiek, człowiek - cieśla, człowiek - oracz, człowiek - pasterz. Wśród stada owiec o zachodzie słońca, człowiek, który nie brzmiał ani trochę dumnie, człowiek uwieczniony wdzięczną pamięcią we wszystkich matczynych kołyskach i we wszystkich malarskich galeriach świata. Borys Pasternak
I otrze Bóg z ich oczu wszelką łzę. Apokalipsa wg św. Jana
I powiedzmy jeszcze raz. Opinie publiczne - osobiste lenistwo. Aforyzmy F. Nietsche
I rzekł człek do Wszechświata: "Panie, ja istnieję!" . "Jednakże - odparł Wszechświat - ten fakt nie wkłada na mnie żadnych zobowiązań". Stephen Crane
I skorumpowane idee krygują się w zwierciadle czasu.
I śmiech niekiedy może być nauką, Kiedy się z przywar, nie z osób natrząsa. Ignacy Krasicki (1735 - 1801)
I świat ten cały był giełdą bez Boga. Zygmunt Krasiński (1812 - 1859)
I tak wszystko co mamy jest w naszych sercach.
I tę przypowieść daję wam jeszcze: niejeden, co diabła wypędzić pragnął, sam przy tym w świnię wstąpił. Aforyzmy F. Nietsche
I tędzy dyskutanci drżą przed melioracją.
I ty, Brutusie, przeciwko mnie?! (Et tu, Brute, contra me?! ) Cezar (Caius Iulius Caesar, ok. 101 - 44 p.n.e)
I tylko w jednym różnicie się od Boga - Bóg wie wszystko, a wy wszystko wiecie lepiej.
I uboga matka ma złote serce. Regulski Antoni
I w dużym nakładzie autora się kładzie. Fangrat Tadeusz
I w którym momencie sięgnąć po żyletkę, by nie rozśmieszyć samego siebie?
I w nieszczęściu zachowuj spokój umysłu. Horacy (Quintus Horatius Flaccus, 65-8 p.n.e)
I wielkim ludziom historia nie odmawia miłości.
I wolna miłość może z mężczyzny zrobić niewolnika. Tadeusz Gicgier
I wszystkie maki na Monte Cassino / Czerwieńsze będą, bo z polskiej wzrosną krwi. Feliks Konarski (ur. 1907)
I zapomnij że jesteś gdy mówisz że kochasz. Ks. Jan Twardowski
I ziemia naszym kosztem się kręci. Elitis Odisseas
I złodzieje chodzą czasem w aureoli. Wcale nie kradzionej. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
I znowu człowiek wydaje pieniądze, których nie ma, na rzeczy, których nie potrzebuje, by imponować ludziom, których nie lubi. Danny Kaye
I żywy stąd nie wyjdzie nikt.
Idą czasy, których znamieniem będzie wyścig pracy, jak przedtem był wyścig żelaza, jak przedtem był wyścig krwi. Józef Piłsudski (1867 - 1935)
Idąc po prostej drodze, najczęściej pokonujemy ją zygzakiem. Kamil Ejsymont
Idea na krótko przed obumarciem wygląda najzdrowiej. Fransois Mauriac
Idea polityczna, która nie prowadzi do katastrofy nigdy nie jest popularna. Mikołaj Gomez Davilla
Idea rodzi się z formy. Flaubert Gustaw
Idealiści to ludzie, którzy się dla jakiejś sprawy zapalają. Ideologowie to ludzie, którzy dla jakiejś sprawy ochłodli. Ignazio Silone
Idealną żoną jest każda kobieta, która ma idealnego męża.
Idealne sprawiedliwość to ta, która trwa wiecznie. Kołda Eugeniusz
Idealny fachowiec wie absolutnie wszystko o niczym. Prawa Murphy'ego
Idealny mężczyzna powinien zawsze mówić więcej, niż myśli, i zawsze więcej myśleć, niż mówi. Oscar Wilde (1856 - 1900)
Idealnych kobiet jest tak samo mało jak idealnych mężczyzn, ale spotyka się je częściej. Hildegard Klef
Ideał arystokratyczny wymaga realnego panowania lepszych, demokracja - formalnego panowania wszystkich. Mikołaj Bierdiejew
Ideał braku: Brak drak. Fangrat Tadeusz
Ideałem mężczyzny jest kobieta, której nie może znaleźć. Alfred Musset (1810 - 1857)
Idee nie są odpowiedzialne za to, co z nich czynią ludzie. Werner Heisenberg
Idee starzeją się szybciej niż słowa. Bon
Idee, które powstają nagle, na ogół nie są prawdziwe. Herbert Spencer
Idei należy się obawiać najbardziej, gdy przechodzą w czyny. Frank Herbert
Idioci i geniusze są wolni od obowiązku rozumienia dowcipów.
Idol - to ideolog, z którym nie można dyskutować.
Idola tworzy plotka. Irena Dziedzic
Idzie luty, podkuj buty. Przysłowie polskie
Idziemy do Boga nie drogą, lecz miłością. Św. Augustyn
Idziesz do kobiet? Nie zapomnij bicza! Fryderyk Nietzsche
Idziesz przez świat i światu dajesz kształt przez twoje czyny. Spójrz w świat, we świata kształt, a ujrzysz twoje winy. Stanisław Wyspiański (1869 - 1907)
Idź przez życie z podniesionym czołem, a nie z zadartym nosem. Magdalena Samozwaniec
Idź, serdeńko, bo cię trzepnę. hrabia Aleksander Fredro
If you have many friends you probably have little time. (Jeśli masz dużo przyjaciół, to zapewne masz mało czasu)
Ignoranci są wszechstronni.
Ignorancja ma skrzydła orła i wzrok sowy. Zbigniew Herbert
Ignorancja nie jest niewinnością, jest grzechem. Browing R
Ile kto ma cierpliwości, tyle mądrości. G. Knapski
Ile ludzi, tyle zdań. Terencjusz (Publius Terentius Afer, ok. 190 - ok. 159 p.n.e)
Ilekroć byłem wśród ludzi, wracałem mniejszy. Seneka
Ileż to szewców partaczy szyjąc buty historii.
Ilość głupstw, które dokonuje się z rozsądku jest jest daleko większa od tych, które się czyni rzeczywiście z głupoty. sir Charles Spencer Chaplin (1889-1977)
Ilość wykonanej pracy jest odwrotnie-proporcjonalna do czasu spędzonego w biurze. Prawo Corpsa
Iluzja demokratyczna należy do najcięższych form psychozy społecznej. Szymon Dzierzgowski
Iluż mężczyzn nie umie inaczej poruszyć serca kobiety, jak tylko je raniąc. Stendhal
Im bardziej chore państwo, tym więcej w nim praw. Tacyt (Publius Cornelius Tacitus, ok. 55 - ok. 120)
Im bardziej przyjaźnie są poufałe, tym bardziej narażone na rozbicie. Graham Greene (ur. 1904)
Im bardziej radykalna jest lewica, tym bardziej lewe staje się centrum. Sir Keith Joseph
Im bardziej się śpieszę, tym bardziej nikt mi nie chce ustępować z drogi. Plaut
Im bardziej skorumpowane państwo, tym więcej praw.
Im bardziej uszlachetniasz swe serce, tym oblicze twej sztuki bardziej prawe. L. Staff
Im bardziej wątpiłem w Boga, tym bardziej opieszale Go szukałem. Św. Augustyn
Im bardziej wyszukany i delikatny jest kwiat radości, tym czulsza powinna być ręka, która go zrywa. Samuel Taylor Coleridge (1772-1834)
Im bardziej zbliżamy się do naszych marzeń, tym bardziej Własna Legenda staje się jedyna, prawdziwą racja bytu. Paulo Coelho
Im bliżsi są nam ludzie, tym bardziej jesteśmy ślepi. Andre Maleaux
Im człowiek jest bogatszy w osądy, tym uboższy w przesądy. Henry Miller
Im człowiek żyje dłużej, tym krótsze pisze życiorysy.
Im dłużej pozwala się kobiecie tęsknić, tym bardziej rośnie miłość. E. Raupach
Im dłużej się żyje, tym ranek jakby wcześniej przychodzi z każdym rokiem. John Steinbeck
Im doskonalej program wykonuje swoje funkcje, tym dotkliwiej cię zawiedzie. Prawa Murphy'ego
Im doskonalszy jest przejaw woli, tym bardziej jawne staje się też cierpienie. Artur Schopenhauer
Im głupsza trzoda tym trudniej być pasterzem. Sławomir Wróblewski
Im głupszy dowódca, tym trudniejsze zadania mu powierzają.
Im gorzej, tym więcej filozofów.
Im jestem starszy, tym bardziej chce mi się śmiać i tym mniej się śmieję. Zaś dowcipów nie opowiadam prawie nigdy. Sławomir Mrożek (1930-?)
Im kobieta ma mniejszy biust, tym większy rozum. Nie wiemy jednak jeszcze, dlaczego tak się dzieje. Chris Kleinke
Im ktoś mniej myśli o sobie samym, tym mniej jest nieszczęśliwy. Diane
Im ktoś mniej wie, tym ważniejsze mu się wydaje to, co wie. J Drobnik
Im ktoś wyżej jest postawiony przez Boga, w hierarchii społecznej, tym więcej musi wymagać od siebie. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Im lepszy lekarz, tym więcej zna bezwartościowych lekarstw. Benjamin Franklin
Im lżejsza praca, tym cięższy odpoczynek.
Im mniej ludzie myślą, tym więcej mówią.
Im mniej mówisz, tym lepiej się czujesz.
Im mniej nienawiści, tym więcej zdrowia. Ali Ibn Abi Talib
Im mniejszy rozum, tym większa zarozumiałość. Ezop
Im policja lepsza, tym kryminaliści sprytniejsi.
Im prawdziwsza jest prawda, tym bardziej kaleka nam się wydaje. Isaac B. Singer - Miłość i wygnanie
Im program dłuższy, tym mniej sprawny. Murphy
Im prostsze są ustawy podatkowe, tym bardziej są niesprawiedliwe. Franz Josef Strauss
Im są piękniejsze, tym bardziej chcą być podrywane, żeby moc powiedzieć nie. Al Goldstein
Im szybciej przekażesz złe wiadomości, tym lepiej. Twierdzenie White'a
Im więcej dajemy Bogu, tym więcej On sam się daje. bł. Elżbieta
Im więcej jest przepisów tym mniej naród się bogaci. Claudel Paul
Im więcej kobiet zna mężczyzna, tym bardziej prymitywny pogląd o nich sobie wyrabia. Frannçois Mauriac
Im więcej kontrolerów, tym więcej złodziei. hrabia Aleksander Fredro
Im więcej kucharzy tym gorszy obiad. Prawo Fitza
Im więcej ma się pieniędzy, tym więcej poznaje się ludzi, z którymi nie nas nic łączy prócz pieniędzy. Tennesee Williams (1914-1983)
Im więcej mamy czasu na wykonanie jakiejś pracy, tym więcej czasu ona nam zabiera. Cyril Northcote Parkinson (ur. 1909)
Im więcej posiadamy radości, tym doskonalsi jesteśmy. Spinoza Baruch
Im więcej się człowiek wstydzi, tym bardziej jest godny szacunku. George Bernard Shaw
Im więcej się dziś czyta książek, tym bardziej odnosi się wrażenie, że analfabetom nie dzieje się krzywda. Warren Brabrook
Im więcej w tobie cierpliwości, tym łatwiej przychodzi ci zaakceptować życie takie, jakie jest, a nie domagać się, by było takie, jakiego sobie życzysz. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Im większa pomoc, tym większa niewdzięczność. Setanti
Im większe jest oburzenie, tym mniejszy udział rozsądku. H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Im większe zero, tym bardziej nadęte. Zybura Urszula
Im większy człowiek, tym głebsza jego miłość. Leonardo Da Vinci
Im większy rozum w młodości, tym mniejsza głupota na starość.
Im życie bogatsze, tym więcej w nim pragnień i tym więcej wyrzeczeń. Tadeusz Hipolit Czeżowski (1889-1981)
Imam się przedsięwzięcia, które dotychczas nie miało przykładu i nie będzie miało naśladowcy. Jean-Jacques Rosseau (1712 - 1778)
Imiona głupie na każdym słupie. Przysłowie ludowe
Imperare sibi maximum est imperium - panować nad sobą to najwyższa władza. Seneka Młodszy (Filozof, Lucius Annaeus Seneca, ok. 3 - 65 p.n.e)
Imperium zbudowane orężem potrzebuje oręża, by się utrzymać przy życiu. Montesquieu
Impotenci rozpuszczają wieści o kryzysie miłości.
In this age when it is said of a man "he knows to live" it may be implied he is not very honest. (Kiedy w dzisiejszych czasach mówi się o kimś, że "umie żyć", można z tego wnioskować, że nie jest zbyt uczciwy)
Inflacja jest jak ciąża: w legalny sposób nie można jej przerwać. Leon Henderson
Innego końca świata nie będzie. Czesław Miłosz (ur. 1911)
Inny nie może mnie zrozumieć ani nie może mi pomoc oto samotność cierpienia. Paul Ricoeur
Instrumentologia: Psują się organy, choć ich dźwięk wspaniały, tam gdzie pierwsze skrzypce grają wciąż cymbały. Szulc Jerzy
Instynkt samozachowawczy jest czasem motorem samobójstwa. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Instynkt życia przeszkadza nam poczuć jego nieistnienie. Konstantinos Tsatsos
Instytucja Króla, strażnika Praw i Tradycji, naczelnika Hierarchii państwowej ma być wiadomym znakiem solidarności społecznej. Julian Babiński
Intelektualista to człowiek wykształcony ponad możliwości swojej inteligencji.
Intelektualista to człowiek, który patrzy na kiełbasę, a myśli o Picasso.
Inteligencja jest to zdolność, przy której pomocy pojmujemy ostatecznie, że wszystko jest niepojęte. Maeterlinck Maurice
Inteligencja kobiety jest w jej urodzie; uroda mężczyzny jest w jego inteligencji. Przysłowie żydowskie
Inteligencja nie polega na tym, że się błędów nie robi, lecz na tym, że szybko się je naprawia. Bertol Brecht (1898-1956)
Inteligent jest to pasożyt wytwarzający kulturę.
Intelligence is like a river - the deeper it is, the less noise it makes - inteligencja jest jak rzeka - im jest głębsza, tym mniej robi hałasu.
Interaktywne, multimedialne aplikacje DOS'a zwieszają się same, podczas gdy interaktywne, multimedialne aplikacje Windows, zawieszają się natychmiast po dowolnej ingerencji użytkownika. Prawa Murphy'ego
Interes przemawia wszystkimi językami i odgrywa wszystkie role, nawet rolę bezinteresowności. Francois de la Rochefoucauld (1613 - 1680)
Interpretacja zabija fakty.
Intryga to dyplomacja gburów. Hołodiuk Zbigniew
Intryga wyższa jest od talentu; z niczego robi coś. Bałucki Michał, pseud. Elpidon, Załęga (1837-1901)
Intuicja ogłada teraźniejszość. Kartezjusz
Ironia jest ostatnią fazą rozczarowania. Anatol France
Ironia jest potwierdzeniem pustki. Safona
Ironia prawie zawsze jest robieniem z niedostatku oznaki wyższości. Tomasz Mann
Irytacja: Mała irytacja pobudza apetyt. Prus Bolesław
Istnieć, znaczy zmieniać się, zmieniać się to dojrzewać, dojrzewać zaś to nieskończenie zmieniać siebie samego. H. Bergson
Istnieją dwa powody, które nie pozwalają ludziom spełnić swoich marzeń. Najczęściej po prostu uważają je za nierealne. A czasem na skutek nagłej zmiany losu pojmują, że spełnienie marzeń staje się możliwe w chwili, gdy się tego najmniej spodziewają. Wtedy jednak budzi się w nich strach przed wejściem na ścieżkę, która prowadzi w nieznane, strach przed życiem rzucającym nowe wyzwania, strach przed utratą na zawsze tego, do czego przywykli. P. Coelho
Istnieją dwie pokojowe formy przemocy: prawo i przyzwoitość. Johann Wolfgang Goethe
Istnieją dwie zasady pozwalające człowiekowi żyć w harmonii: 1. Nie zadręczaj się drobiazgami; 2. Wszystko to drobiazgi. Wayne Dyer
Istnieją ekonomiczne bodźce seksualne. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Istnieją kraje tak słabo rozwinięte, że darowanie im niezależności miałoby taki sam skutek, jak darowanie dziecku brzytwy. Lord Beaverbrook
Istnieją ludzie, którzy odnajdują swoją młodość dopiero u schyłku życia. Louis Charles de Boncourt (1781-1838)
Istnieją ludzie, którzy sądzą, że wszystko, co czyni się z poważną miną, jest rozsądne. Georg Christoph Lichtenberg (1742 - 1799)
Istnieją na świecie ludzie, którzy niezdolni są unieść się nawet cal wyżej, a chcą budować na ruinach innych. Giuseppe Giusti
Istnieją nie tylko prawa człowieka, ale także prawa osła, niezbywalne prawa osła. Naczelnym prawem każdego osła jest np. prawo do zabitego lwa, którego mógłby do woli okładać kopniakami. Karol Schmitt
Istnieją niewytłumaczone motywy postępków, które człowiek czyni na jawie, tak jakby czynił w niespokojnym śnie. Henryk Mann
Istnieją trzy rodzaje kłamstw - kłamstwa odruchowe, powszechne oraz testy komputerowe. Prawa Murphy'ego
Istnieją trzy rodzaje kłamstw: kłamstwa, okropne kłamstwa, statystyki. Benjamin Disraeli
Istnieją trzy rodzaje kłamstwa: przepowiadanie pogody, statystyka i komunikat dyplomatyczny. Jean Rigaux
Istnieją trzy strony każdej kwestii: twój punkt widzenia, jego punkt widzenia i - do diabła z tym wszystkim. Edward Morgan Forster (1879-1970)
Istnieją tylko dwa rodzaje ludzi: sprawiedliwi uważający się za grzeszników i grzesznicy uważający się za sprawiedliwych. Blaise Pascal
Istnieje na przykład pięćdziesiąt sposobów wypowiedzenia słowa "tak" i pięćset sposobów wypowiedzenia "nie", lecz jest tylko jeden sposób ich zapisania. George Bernard Show
Istnieje paradoks dotyczący niezwykłych przypadków, a mianowicie taki, że się powtarzają. Karel Čapek (pisarz czeski, 1890-1938)
Istnieje pewien gatunek ludzi, wobec których trzeba mieć, jeśli nie poczucie humoru, co jest lepsze, to przynajmniej świętą cierpliwość. s.241 Zofia Kucówna - Zatrzymać czas
Istnieje pewna teoria, że jeśli pewna określona liczba osobników danego gatunku ewoluuje, to z czasem cały gatunek podlega ewolucji. Paulo Coelho
Istnieje potężny język - milczenie. Istnieje pojęcie "niemówienia", które nie jest wcale brakiem informacji. Jest aktem opozycji wobec świata. Negacja przez milczenie zewnętrzne nie jest nieobecnością. Jest alternatywą, czasem zaprzeczeniem. Jest monologiem z kimś. Niekiedy z Bogiem. A więc jest to milczenie znaczące. Zbigniew Trzaskowski (1933 - 1998)
Istnieje świat niewidzialny, który przenika świat widzialny. Gustav Mayrink
Istnieje tyle rodzajów szczęścia, ile miar poszczególnych ludzi. Nikos Kazantzakis
Istnieje tylko jeden luksus prawdziwy - luksus związków ludzkich. Antoine de Saint - Exupery (1900-1944)
Istnieje tylko jeden oryginał miłości, ale tysiąc różnych kopii. Anton Czechow
Istnieje tylko jedna droga do innych ludzi - droga serca. Phil Bosmans
Istnieje tylko jedna grupa ludzi, która myśli o pieniądzach więcej niż bogaci, a mianowicie ubodzy.
Istniejesz, wiec i wiesz, ze istniejesz, a o tym wiesz dlatego, ponieważ wątpisz. Kartezjusz
Istota zmiennej, niespokojnej i wielokształtnej natury jest człowiek. Chaledejczycy
Istota, którą się kocha w pierwszych latach męskiej dojrzałości, nie jest osobą - jest wcieleniem pragnień. Weyssenhoff Józef
Istotną i konieczną cechą wolności jest to, iż jest usytuowana. Jean Paul Sartre (filozof francuski, 1905 - 1980)
Istotną wadą kobiety jest to, że tracimy przez nie zbyt wiele czasu, ale jest to najpiękniej stracony czas.
Iść całe życie konsekwentnie do celu można tylko wtedy, gdy on się stale odsuwa. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Iść za marzeniem i znowu iść za marzeniem - i tak - ewig - usque ad finem [wiecznie - aż do końca]. Joseph Conrad (właść. Teodor Józef Konrad Korzeniowski, 1857 - 1924)
Iść za marzeniem i znowu iść za marzeniem - i tak - wiecznie - aż do końca. Joseph Conrad, właśc. Teodor Józef Konrad Korzeniowski (1857-1924)
Iść zbyt daleko nie jest lepsze niż nie dojść dość daleko. Konfucjusz
It is easy to bear the misfortunes of neighbours - łatwo jest znosić nieszczęścia sąsiadów.
It is never too late to mend - nigdy nie jest za późno na poprawę.
It takes two to make a quarrel - do kłótni trzeba dwojga.
Izoluj się od tłumu, pospolitości i nieładu.
Izraelowi, bratu starszemu, uszanowanie, braterstwo, pomoc. Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s.87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne
Ja i ojczyzna to jedno, / Nazywam się Milijon - bo za milijony Kocham i cierpię katusze. Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Ja jestem Kowalski, a to jest pani Kowalska, innej nie chcę. Henryk Sienkiewicz (1846 - 1916)
Ja jestem Twoja i Ty jesteś mój, i tak trwamy razem. Przecież nie może być inaczej. Johann Wolfgang von Goethe (1749-1832)
Ja nie chcę płakać... tylko mi się tak... oczy pocą. Henryk Sienkiewicz (1846 - 1916)
Ja nie pochwalam ani nie potępiam, ja tylko opowiadam. Charles Maurice de Talleyrand-Perigord (1754 - 1838)
Ja nie szukam, ja znajduję. Pablo Picasso (1881 - 1973)
Ja rozumiem, że Polak może mieć tylko jedną ojczyznę, ale dlaczego to ma być Egipt? Antoni Słonimski - po przemówieniu Gomułki w 1967, w którym ten oskarżył Polaków żydowskiego pochodzenia o sympatyzowanie z Izraelem w wojnie izraelsko-arabskiej.
Ja także uważam, że Rosji sądzone jest stać się pierwszym w dziejach świata krajem socjalizmu. Kiedy to nastąpi, długo będziemy ogłuszeni, a gdy się ockniemy, nie odzyskamy już utraconej pamięci. Zapomnimy część przeszłości i nie będziemy szukać wyjaśnienia spraw niezwykłych. Borys Pasternak
Ja tego, proszę pana, nie nazywam Konstytucją, ja to nazywam konstytutą. I wymyśliłem to słowo, bo ono najbliższe jest do prostituty. Józef Piłsudski (1867 - 1935)
Ja was uczę nadczłowieka. Człowiek jest czymś, co pokonanym być powinno. Frederich Nietzsche (1844 - 1900)
Ja, Tadeusz Kościuszko, przysięgam w obliczu Boga całemu Narodowi Polskiemu, iż powierzonej mi władzy na niczyj prywatny ucisk nie użyję, lecz jedynie dla obrony całości granic, odzyskania samowładności Narodu i ugruntowania powszechnej wolności używać będę. Tadeusz Kościuszko (1746 - 1817)
Jabłko spada z drzewa tylko raz. Bunsch Karol
Jadąc za morze klimat zmieniamy, nie siebie. Horacy (Quintus Horatius Flaccus, 65 - 8 p.n.e)
Jak bardzo trzeba być mądrym, by zawsze być dobrym! Marie van Ebner-Eschenbach
Jak ci idzie? - zapytał ślepy chromego. - Jak widzisz - brzmiała odpowiedź. Georg Christoph Lichtenberg (1742 - 1799)
Jak długo [...] miłośnicy mądrości nie będą mieli w państwach władzy królewskiej [...], tak długo nie ma sposobu, żeby zło ustało. Platon (właść. Arystokles, ok. 427 - 347 p.n.e)
Jak długo istnieje życie, tak długo istnieć będą nadzieje. Teokryt
Jak długo trwa minuta, zależy od tego po której stronie drzwi toalety się znajdujesz. Prawo Balaniego
Jak dobrze zrozumieć wreszcie, że życie nabiera dopiero wtedy sensu i znaczenia, gdy toczy się zgodnie z własnymi potrzebami, rytmem własnego oddechu, a przede wszystkim własnym wyobrażeniem o nim - a nie potrzebami, rytmem wyobrażeniem narzuconym przez otoczenie. Za wszelką cenę być sobą. s.227 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne
Jak dziwnie umniejszamy rzecz, gdy staramy się ją wyrazić słowami. Maeterlinck Maurice
Jak książki owej sławnej wróżki Sybilli, tak są dni życia ludzkiego: im mniej ich zostaje, tym są droższe.
Jak można przechodzić koło drzewa i nie być szczęśliwym, że się je widzi? Rozmawiać z człowiekiem i nie być szczęśliwym, że się go kocha? Fiodor Michajłowicz Dostojewski (1821-1881)
Jak można w tym zalewie wyjącej rąbaniny zdobyć się na czułość, tkliwość, serdeczność, skoro jest się najpierw poirytowanym, rozwibrowany, rozdygotanym, a zaraz potem otępiałym i zobojętniałym? s.207 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne
Jak niesione wiatrem nasiona dmuchawców ludzie dryfują bez celu, by spocząć w ziemi. William Wharton
Jak pchły skaczą myśli z człowieka na człowieka. Ale nie każdego gryzą. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Jak pies służył, jak psa ubili. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Jak piękne pogrzeby urządza czasem społeczeństwo tym, których zabiło. Nikolae Jorga
Jak pięknie, jak wstrętnie jest wiedzieć. A jednak chciałamem. tego, za wszelką cenę, chciałam/em WIEDZIEĆ. Georges Bataille
Jak powiew wiosny, jak kwiat wielobarwny jak...jak wszystko co najpiękniejsze - taką jest kobieta. Henryk Jurand
Jak przyjemnie jest powiedzieć człowiekowi coś miłego. Fiodor Dostojewski
Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. Konrad Tom (właśc. Konrad Runowiecki, 1887 - 1957)
Jak strasznie zmieniony i inny niż tamten Hektor, który powracał w zdobytej zbroi Achilla. Wergiliusz (Publius Vergilius Maro, 70 - 19 p.n.e)
Jak świat światem bat źle współżyje z grzbietem. Jan Sztaudynger
Jak świeże są barwy tych, co byli w cieniu. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Jak tam było, tak tam było, zawsze jakoś było. Jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było. Jaroslav Hasek (1883 - 1923)
Jak to jest, że byle idiota potrafi żyć mając pieniądze, a sztuką wspaniałą i niemalże bohaterską jest żywot bez pieniędzy. Kornel Makuszyński
Jak trudno jest miłować - ale jak warto jest miłować! Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Jak wielki spokój zyskuje ten, kto nie baczy na to, co bliźni mówi, czyni lub myśli, ale na to tylko, co sam robi, by było sprawiedliwie i zbożnie. Wszystko bowiem, cokolwiek czynię sam, czy z pomocą obcą, powinno jeden tylko cel mieć na oku: pożytek i korzyść społeczną. Marek Aureliusz (Marcus Aurelius Antoninus, 121 - 180)
Jak wielu jest niepoczytalnych autorów.
Jak wszyscy wielcy podróżnicy, widziałem więcej niż pamiętam i pamiętam więcej niż widziałem. Benjamin Disraeli (1804-1881), angielski mąż stanu, pisarz
Jak zachować pokój, pozostaje niestety tajemnicą wojskową.
Jak żyć, co z sobą robić, aby starość uczynić pozytywnym choć dokuczliwym czasem? Uczynić z niego godną pointę? Nie dopuścić do degradacji? I czy jest to w ogóle możliwe? Sądzę - że udaje się tylko wybranym s. 22 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne
Jaka głowa taka mowa. Przysłowie łudowe
Jaka miłość - taki człowiek. Św. Augustyn
Jaka myśl, taki czyn. Św. Augustyn
Jaka praca, taka płaca.
Jaka szkoda, że tak krótki jest czas między okresami, gdy jest się za młodym, a gdy jest się za starym.
Jaka to straszna rzecz życie. Borys Pasternak
Jaka wina taka kara. Safona
Jakakolwiek by nie była historia, tylko wielki człowiek może ją napisać. Oskar Wilde
Jakakolwiek byłaby szczęśliwa w małżeństwie, zawsze miłym jej będzie odkrycie, że istnieje jakiś sympatyczny mężczyzna, który życzyłby sobie, żeby była wolna. H. L. Mencken
Jakaż różnica pomiędzy sławą, za którą się płaci, a sławą, na której się zarabia! Witold Gombrowicz
Jakaż to cudowna rzecz, młodość! Ale co to za zbrodnia pozwolić ją marnować młodym! George Bernard Shaw
Jaką klęską jest być tylko dobrym człowiekiem, kiedy potrzebny jest człowiek wielki. Maistre Pierre Pathelin
Jaki by nie był powód do łez, w końcu i tak trzeba wytrzeć nos. Heine Heinrich
Jaki człowiek jest najmniej pożyteczny? Taki, który nie umie ani rządzić, ani być posłusznym.
Jaki kto jest wewnątrz, taki widzi świat zewnętrzny. Kempis Tomasz
Jaki możesz dać pokój innym, skoro sam go nie posiadasz?
Jaki Pan jest dobry! Oddajmy się Mu bez reszty, aby Go miłować i tak pełnić Jego wolę, aby ona była dla nas pokarmem. bł. Elżbieta
Jakie jest przeznaczenie człowieka? Być nim. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Jakie są główne cele małżeństwa? Pierwszy cel to dać obywateli państwu, dzieci Kościołowi, mieszkańców Niebu. Feline
Jakie słowo wypowiesz, takie usłyszysz. Homer (VIII w. p.n.e)
Jakie to ma znaczenie, czy Bóg mówi do nas z krzaków ciernistych, czy z pachnących kwiatów! św. Franciszek Salezy
Jakie to smutne, że skrzywdzona moralność nie zawsze ma do dyspozycji silną pierś, by na poczekaniu zdzielić grzesznika. William Somerset Maugham
Jakiegoś mnie, Panie Boże, stworzył, takiego masz. Sabała (Jan Krzeptowski, 1809 - 1893)
Jakież powolne jest życie i jak gwałtowna nadzieja. Apollinaire Guillaume
Jakiż ten świat jest, gdy za tysiąc funtów najgorsze wady zowią zaletami. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Jako cesarz jestem pierwszy w Rzymie, jako człowiek jestem równy wszystkim ludziom na świecie. Marek Aureliusz (Marcus Aurelius Antoninus, 121 - 180)
Jako człowiek mądry, ukazuj swój rozum ze skromnym umiarem. Babilońska księga mądrości (ok. 700 r. p.n.e)
Jako jawna, realna obecność Pana objawia się tylko w oddzieleniu od jego ciała i od jego [krwi]. Pan jest realnie obecny tylko pod postacią swojej śmierci. George Bataille
Jako katolik dziękuję Bogu za heretyków. Herezja to tylko inne określenie wolności myśli. Graham Greene
Jakoby też rok bez wiosny mieć chcieli, którzy chcą, żeby młodzi nie szaleli. Jan Kochanowski (1530-1584)
Jakże bardzo pochlebstwo przypomina przyjaźń! Seneka
Jakże byłoby to możliwe, żebyśmy zawsze tylko my mieli słuszność, a inni nigdy nie mieli racji ?
Jakże dobrze niebo potrafi z naszych największych przeciwności wyciągać największe pożytki! Miguel Cervantes de Saavedra
Jakże mało ludzi wydaje sądy niezawisłe.
Jakże piękny jest człowiek, gdy jest człowiekiem. Menander
Jakże ten król nasz bogaty! Skarb jego, serc miliony. Franciszek Karpiński (1741 - 1825)
Jakże uroczy jest człowiek, jeśli jest człowiekiem. Autor anonimowy
Jakże wzbogaca kobietę odrobina miłości w połączeniu z dobrym towarzystwem! Jak odrobina miłości i konwersacji upiększa kobietę! G. Farquhar
Jałmużna przynosi ulgę temu, kto ją daje, a wyrządza zło temu, kto ją otrzymuje. Anatol France
Jam jest Alfa i Omega, pierwszy i ostatni, początek i koniec. Ap 22,13
Jam jest posąg człowieka na posągu świata. Juliusz Słowacki (1809 - 1849)
Jam tej najmniejszej siły cząstką co zawsze złego pragnie, lecz zawsze czyni dobro. - Mefistofeles, Faust - J. W. Goethe
Jam ze stopniów ostatnich zrzucony. Jan Kochanowski (1530-1584)
Jarosz - tygrys zieleni. Wróblewski Sławomir
Jasiu, zostaw kobiety, a weź się do matematyki. Zulietta (XVIII w)
Jasne i precyzyjne poglądy są najbardziej niebezpieczne, ponieważ nikt nie ma odwagi ich zmieniać.
Jasne sytuacje czynią przyjaciół.
Jaszczurka jest broszką płotów. Serna Gomez De La
Jąkanie jest bardzo często fizycznym manifestowaniem frustracji, niemożnością podołania czemuś. Sidney Sheldon, Mistrzyni gry
Jeden człowiek wart dla mnie tyle, ile dziesięć tysięcy, jeżeli jest najlepszy. Heraklit z Efezu
Jeden dobry argument więcej jest wart niż kilka lepszych. Tristan Bernard
Jeden dzień może być perłą, a wiek cały nic nie znaczyć. Gottfried Keller
Jeden marzy o nieśmiertelności, drugi o emeryturze.
Jeden ojciec znaczy więcej niż stu nauczycieli. George Herbert (1593-1633)
Jeden pocałunek mężczyzny może złamać całe życie kobiety. Oscar Wilde (1856-1900)
Jeden przysięga, drugi sięga. Jan Sztaudynger
Jeden tam tylko jest porządny człowiek: prokurator; ale i ten, prawdę mówiąc, świnia. Nikołaj Gogol (1809 - 1852)
Jeden z grzechów głównych rządu polega na tym, że nie potrafi opisywać chmur bez rozwodzenia się na temat tęczy. Cecil King
Jeden z moich profesorów powiedział mi kiedyś: - cokolwiek napiszesz - jedni powiedzą, że to, co napisałeś, jest dobre, inni, że takie sobie, jeszcze inni, że do niczego - i wszystkie oceny będą słuszne. ks. Jan Twardowski
Jeden ze znajomych skarżył się: - Moja żona mówi, mówi i mówi, ale nie mówi tego co mówi. ks. Jan Twardowski
Jedenaste przykazanie: Nie cudzosłów! Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Jedna czysta owca może zatruć życie całej parszywej owczarni.
Jedna godzina wystarczy do obalenia potęgi.
Jedna jaskółka nie czyni wiosny. Ezop, Aísopos (VI w. p.n.e)
Jedna kropelka miłości jest więcej warta niż ocean dobrych chęci i rozumu.
Jedna śmierć to tragedia, milion - to statystyka. Józef Stalin (właśc. Iosif Dżugaszwili, 1879 - 1953)
Jedną z najbardziej rozpowszechnionych chorób jest diagnoza.
Jedną z największych pociech tego życia jest przyjaźń, a jedną z największych pociech przyjaźni jest to, że masz kogoś, komu możesz zawierzyć swój sukces. A. Manzoni
Jedni przez grzech się wznoszą, inni przez cnotę upadają. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Jedno jest w życiu szczęście - kochać i być kochanym. George Sand
Jedno z drugiego (Aliud ex aloi). (Aliud ex aloi). (Aliud ex aloi)
Jednocześnie kochać i zachować rozsądek, to nie jest dane nawet Jowiszowi. Owidiusz
Jednostka doskonali się poprzez społeczeństwo, społeczeństwo doskonali się poprzez jednostkę. Blanqui Louis Auguste (1805-1881)
Jedność przywrócić i prawdziwość: Niech prawo zawsze prawo znaczy, A sprawiedliwość - sprawiedliwość. Julian Tuwim (1894 - 1953)
Jednym z największych cudów boskich jest umożliwienie zwykłym ludziom dokonywania niezwykłych rzeczy [149] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Jednym z warunków szczęścia jest zdrowy rozsądek. Voltaire
Jedwab wynaleziono po to, aby kobiety mogły w sukniach chodzić nago. Przysłowie arabskie
Jedyna cześć ciebie, która plonie w piekle to twoje pragnienie życia. Erhard
Jedyna miłość, która nas nigdy nie zdradzi, to miłość własna. Cyprian Kamil Norwid (1821-1883)
Jedyna różnica między mną a wariatem to fakt, że nie jestem wariatem. Salvador Dali
Jedyna władza na jakiej powinno nam zależeć, to panowanie nad samym sobą. Elie Wiezel
Jedyną miarą miłości jest miłość bez miary. Franciszek Salezy, Francois de Sales, święty (1567-1622)
Jedyną prawdziwą cnotą jest rozsądek. Wiktor Hugo
Jedyną rzeczą jaką kobieta może zrobić dla zapewnienia sobie przyzwoitego bytu - to być dobrą dla takiego mężczyzny, którego stać na to, żeby był dla niej dobry. George Bernard Show
Jedyną rzeczą, której powinniśmy się bać jest lęk. Frankin Delano Roosevelt (1882-1945)
Jedyną rzeczą, której powinniśmy się bać jest strach Winston Churchill (1874 - 1965). (1874 - 1965). (1874 - 1965)
Jedyne odpowiednie miejsce dla uczciwego obywatela w państwie, gdzie niewolnictwo jest uprawnione i popierane, to więzienie. Lew Tołstoj
Jedyne zło, jakie prasa może wyrządzić człowiekowi, to wydrukować wiadomość o jego śmierci. EugŠne Ionesco
Jedyne, na czym mi zależy, to być w zgodzie ze sobą. Julia Roberts (ur. 1967), amerykańska aktorka filmowa
Jedynie dwie rzeczy czynią nas szczęśliwymi: wiara i miłość. Charles Nodier
Jedynie miłość nadaje sens życiu. Dlatego im bardziej zdolni będziemy do miłości i dawania siebie innym, tym bardziej sensowne będzie nasze życie. Hermann Hesse (1877-1962, laureat Nobla)
Jedynie miłość rozumie tajemnicę: innych obdarować i samemu przy tym stać się bogatym. von Brentano Clemens (1778-1842)
Jedynie pierwotny strój Ewy nigdy nie wychodzi z mody.
Jedynie władza uświęca prawo. Jedynie władza daje prawu pozycję uprzywilejowaną, jedynie ona je ucieleśnia. Nagie prawo jest straszliwsze od nagiej władzy. Karol Schmitt
Jedynie woda jest w stanie odmienić pustynię. Woda to życie. Miłość jest tą wodą. Phil Bosmans
Jedyny człowiek, któremu rzeczywiście potrzebny bywa frak, to człowiek z dziurą w spodniach. John Taylor
Jedyny przywilej, jakiego domagam się dla mojej płci... to móc kochać jak najdłużej, kiedy egzystencja albo nadzieja się skończy. J. Austen
Jedyny sposób znalezienia przyjaciela to być kimś, czyli być samym sobą. Ralph Waldo Emerson (1803-1882)
Jedyny sposób, by odkryć granice możliwości, to przekroczyć je i sięgnąć po niemożliwe. Arthur C. Clarke
Jedynym całkowicie bezinteresownym przyjacielem, którego można mieć na tym interesownym świecie, takim, który nigdy go nie opuści, nigdy nie okaże się niewdzięcznym lub zdradzieckim, jest pies... Pocałuje rękę, która nie będzie mogła mu dać jeść, wyliże rany odniesione w starciu z brutalnością świata... Kiedy wszyscy inni przyjaciele odejdą, on pozostanie. George G. Vest
Jedynym pięknem w sztuce jest życie ludzkie. Sztuka rośnie, kiedy rosną ludzie, i ginie, gdy oni giną. George Bernard Show
Jedynym sposobem pozbycia się pokusy jest uleganie jej. Oscar Wilde (1856 - 1900)
Jedynym usprawiedliwieniem dla człowieka, który stwarza coś bezużytecznego jest wielki podziw jego dzieła. Oscar Wilde "Przedmowa"
Jedynymi twoimi dobrymi nauczycielami są kochający cię przyjaciele. To oni uważają, że jesteś interesujący i niezastąpiony. Brenda Ueland
Jedz mniej, bramy raju są wąskie. Anonim
Jedzenie, picie, sen, miłość cielesna - wszystko z umiarem. Hipokrates (ok. 460 - 377 p.n.e)
Jego myśl jest czystą rozkoszą. Nikogo nie zapładnia. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Jej drabina do kariery, ma cztery litery. Jan Sztaudynger
Jemy, aby żyć, nie żyjemy, aby jeść. Sokrates (469 - 399 p.n.e)
Jest broń straszniejsza niż oszczerstwo: to prawda. Talleyrand
Jest ciężar do dźwigania i droga do przebycia,/ Jest ciężar do dźwigania i cel, co nam umyka./ Jest ciężar do dźwigania wolno go złożyć nam./ Ten ciężar, to my sami, stąd tam, stąd tu, stąd tam. Dean R. Koontz
Jest cudem, że ciekawość przeżywa typowe wykształcenie. Albert Einstein (1879 - 1955)
Jest jeden aspekt, pod którym zwierzęta przewyższają człowieka - ich łagodne, spokojne cieszenie się chwilą obecną. Arthur Schopenhauer
Jest jedna rzecz wspólna mężczyźnie i kobiecie: oboje istnieją wyłącznie dla szczęścia mężczyzny. Przysłowie arabskie
Jest małe nic i jest wielkie nic. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Jest miara we wszystkim, są w końcu pewne granice. Horacy, Quintus Horatius Flaccus (65-8 p.n.e)
Jest możliwe, że życie jest o wiele większe niż my, jednak równie dobrze my możemy być o wiele więksi niż życie. Ardrey Robert
Jest na świecie szczęście, ale w poczciwej pracy - nie w obietnicach losu i loterii. Joseph Conrad
Jest naturą kobiet nie kochać nas, kiedy je kochamy, a kochać, gdy my ich nie kochamy. Saavedra Miguel de Cervantes (1547-1616
Jest niesprawiedliwością wahanie w czynieniu sprawiedliwości. Savage
Jest niewiele cnót, których Polacy nie posiadają, i niewiele pomyłek, których udało im się uniknąć. (Winsotn Churchill). (Winsotn Churchill)
Jest Pan za demokracją? Tak, jeśli nie mam innego wyboru. Żarko Petan
Jest przeciwne zdrowemu rozumowi używać zdrowego rozumu do kłótni z rozumem absolutnym. Kolakowski
Jest różnica miedzy otwartym umysłem a dziurą w głowie.
Jest rzeczą niemożliwą, żeby człowiekowi wystarczyły rzeczy tego świata. Sadzik J
Jest rzeczą obrzydliwą, do jakiego stopnia człowiek potrafi szczerze przymilić się. Karol Irzykowski
Jest rzeczą zdumiewającą, że istnieją biskupi gotowi błogosławić okręty wojenne, bombowce lub wojska przed bitwą, a którzy potępiają regulację urodzin. Harrison Matthews
Jest się takim, jak miejsce, w którym się jest. Zofia Nałkowska (1884 - 1954)
Jest się wiernym, dopóki trwa miłość, a kochankiem, dopóki przedmiot miłości jest blisko. Carlo Goldoni (1707-1793)
Jest się właściwie wiernym tylko w miłości nieszczęśliwej, gdyż odbiera ona chęć do rozpoczynania na nowo.
Jest się zawsze samotnym i nie jest się nim nigdy. Erich Maria Remrque "Łuk Triumfalny"
Jest światło i nieustający dzień tam, gdzie panuje miłość. ks. Tadeusz Olszański
Jest taka ogromna moc w człowieku, która każde ciało uniesie ku górze - to Miłość. Roman Mleczko
Jest taka wdzięczność, kiedy chcesz dziękować, lecz przystajesz jak gapa, bo nie widzisz komu, a przecież sam nie jesteś płacząc po kryjomu. ks. Jan Twardowski
Jest taki gulasz - taki uniwersalny gulasz "na winie", co się nawinie, to do gara. Nie powiem ci, z czego jest zrobiony. sam zgadniesz. John Steinbeck
Jest to w naturze ludzkiej nienawidzić tego, kogo się skrzywdziło. Tacyt (Publius Cornelius Tacitus, ok. 55 - ok. 120)
Jest to złota zasada w życiu: wymagać mało od świata, a dużo od siebie. Władysław Biegański, lekarz i filozof
Jest tylko jeden ratunek dla zmęczonej duszy - miłość drugiego człowieka. Jose Ortega y Gasset
Jest tylko jeden sposób, aby czuć się dobrze: należy nauczyć się być zadowolonym z tego, co się otrzymało, a nie dąrzyć do tego, czego akurat nie ma. Theodor Fontane
Jest tylko jedna droga do szczęścia - przestać się martwić rzeczami, na które nie masz wpływu. Epiktet
Jest tylko jedna rzecz głupsza od optymizmu - pesymizm. Tristian Bernard
Jest tylko jedna rzecz w życiu ludzi, narodów i państw, która jest bezcenna: tą rzeczą jest honor. Józef Beck
Jest tylko jedno lekarstwo na duże kłopoty - małe radości. Karl H. Waggerl
Jest w moim Kraju zwyczaj, że w dzień wigilijny, /Przy wejściu pierwszej gwiazdy wieczornej na niebie, /Ludzie gniazda wspólnego łamią chleb biblijny, /Najtkliwsze przekazując uczucia w tym chlebie. Cyprian Kamil Norwid (1821-1883)
Jest w nim olbrzymia pustka wypełniona po brzegi erudycją. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Jest wiele kobiet pięknie zbudowanych z elementów prefabrykowanych. Leszczyński Jerzy
Jest wielka zaleta myśleć w nieszczęściu o powinności. Demokryt z Abdery
Jest wspaniale, kiedy mężczyzna wie, że kobieta jest kobietą. Gina Lolobrygida
Jest zawsze trochę szaleństwa w miłości, ale też trochę rozumu w tym szaleństwie. Nietzsche Friedrich
Jestem bardzo cierpliwa pod warunkiem, że wyjdzie na moje. Margaret Thatcher (ur. 1925), brytyjski polityk, były premier
Jestem Berlińczykiem. John F. Kennedy - rzekł w Berlinie Zachodnim w 1963
Jestem człowiekiem i nic, co ludzkie, nie jest mi obce. (Homo sum; humani nil a me alienum puto). Terencjusz (Publius Terentius Afer, ok. 190 - ok. 159 p.n.e)
Jestem duchem wiecznego przeznaczenia. Johann Wolfgang von Goethe (1749-1832) - "Faust"
Jestem królem waszym, nie wymyślonym ani malowanym. Stefan Batory (1533 - 1586)
Jestem Misiem o Bardzo Małym Rozumku i długie słowa sprawiają mi wielką trudność. Alan Alexander Milne (1882 - 1956)
Jestem niewolnikiem pracy i tym się szczycę. Nikos Kazantzakis
Jestem optymistą. Bycie kimkolwiek innym, zapewne nic nie daje. Winston S. Churchill
Jestem pewien, że byłem tutaj, tak jak jestem teraz, tysiące razy przedtem, i mam nadzieję, że wrócę tysiące razy. Johann Wolfgang von Goethe
Jestem podległy błędom równie jak każdy inny, odrzucam jako błędne wszystkie racje, które wziąłem poprzednio za dowody. Kartezjusz
Jestem Polakiem - a więc mam obowiązki polskie... - "Myśli nowoczesnego Polaka" (1903). Roman Dmowski
Jestem Polakiem - to słowo w głębszym rozumieniu wiele znaczy. Roman Dmowski
Jestem przekonany o jednym. Nie można pokochać nikogo, dopóki nie pokocha się samego siebie. William Wharton
Jestem przekonany, że naprawdę istnieje ponowne życie, że życie wyrasta ze śmierci i że istnieją dusze zmarłych. Sokrates (469 - 399 p.n.e)
Jestem w opozycji, dałem odpowiedź negatywną. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Jestem za, a nawet przeciw. Lech Wałęsa
Jesteś powołaniem, czy inni cię powołali? Jeśli powołali cię inni, to znaczy, że byłeś w jakiś sposób zniewolony
Jesteś tutaj przez krótką chwilę. Smakuj moment, który przemija. To twoje "pięć minut"
Jesteś utalentowany... A talent to... coś nieprzeciętnego. Borys Pasternak
Jesteś w średnim wieku wówczas, gdy nadal możesz robić to samo, że wolałbyś tego nie robić. Johann Reinhold Forster (1729-1798)
Jesteście interesujący, bo się interesujecie. Jesteście kochani, ponieważ potraficie kochać i ponieważ w sobie samych i w innych ludziach kochacie życie. Erich Fromm
Jesteśmy ciągle więźniami komunizmu, a przecież dla nas w Rosji komunizm jest zdechłym psem, podczas gdy dla wielu ludzi na Zachodzie jest ciągle żyjącym lwem. Aleksander Sołżenicyn (rosyjski pisarz)
Jesteśmy coraz bliżsi odkrycia Boga przez naukę. Drżę wtedy o Jego los. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Jesteśmy dobrzy dla drugich, aby się sobie więcej podobać. Magdalena Samozwaniec
Jesteśmy jak iskry na nieznanym wietrze. Erich Maria Remrque "Łuk Triumfalny"
Jesteśmy jak mrówki - całe życie harujemy, aby później i tak być zadeptani. Kamil Ejsymont
Jesteśmy jedni dla drugich pielgrzymami, którzy różnymi drogami zdążają w trudzie na to samo spotkanie. Antoine de Saint-Exupery (1900-1944)
Jesteśmy jedynie zagubionymi dziećmi na nieprzewidywalnej karuzeli życia - ale zawsze mamy możliwość przedzierzgnięcia się w dowolną, pełną magii postać i wiatr znów zacznie hulać smagając nas po roześmianej twarzy. zentsu
Jesteśmy niewolnikami wskazówek zegara, więźniami kalendarzy, gońcami kont bankowych. Jean Anouilh
Jesteśmy okłamywani pozorami prawdy. Horacy
Jesteśmy podobni do pielgrzymów, których nie męczy wędrówka przez pustynie, ponieważ ich serca zamieszkały już w Świętym Mieście. Antoine de Saint - Exupery (1900-1944)
Jesteśmy sławniejsi od Chrystusa. John Lennon (lider The Beatles, zastrzelony przez szaleńca w 1980)
Jesteśmy sobie nieznani, my poznający, my sobie samym: i nie bez powodu. Nigdy siebie nie szukaliśmy - jakże wiec mięlibyśmy kiedyś znaleźć. Fryderyk Nietzshe
Jesteśmy tak ślepi, ze nie wiemy, kiedy się martwic, a kiedy cieszyć; oddajemy się prawie zawsze fałszywym radościom i smutkom. Monteskiusz
Jesteśmy tym właśnie, czym jesteśmy, ponieważ wcześniej tak to sobie wyobraziliśmy. Donald Curts
Jesteśmy tym, co o sobie myślimy. Wszystko, czym jesteśmy, wynika z naszych myśli. Naszymi myślami tworzymy świat. Budda
Jesteśmy wobec samych siebie, na własnej ziemi jak w nieprzyjacielskim kraju, gdzie postarano się ze wszystkich sił, by każdemu życie uprzykrzyć i utrudzić. Maria Dąbrowska z domu Szumska (1889-1965)
Jesteśmy z tego samego materiału, co nasze sny. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Jesteśmy zamknięci w akwarium; rozbijanie swoich nosów o jego ściany to mowa ludzka. Karol Irzykowski
Jestże się poetą, czyli raczej tylko bywa się? Cyprian Norwid (1821 - 1883)
Jeszcze nic nie stracone. "Więc jak będzie?" - krzyknął kat. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Jeszcze nie było geniusza bez domieszki szaleństwa.
Jeszcze nie widziałem, żeby mężczyzna nie poparł drugiego mężczyzny, byleby to, co chcą zrobić, było dosyć idiotyczne. Faulkner
Jeszcze nigdy w dziejach tak wielu nie mówiło tak wiele do tak wielu, mając do powiedzenia tak niewiele.
Jeszcze Polska nie umarła, Kiedy my żyjemy. Co nam obca moc wydarła, / Szablą odbierzemy. Marsz, marsz, Dąbrowski, / Do Polski z ziemi włoski. Za twoim przewodem Złączem się z narodem. Józef Wybicki (1747 - 1822)
Jeszcze słychać śpiew i rżenie koni. Krzysztof Kamil Baczyński (1921 - 1944)
Jeśli a oznacza szczęście, to a=x+y+z, gdzie x - praca, y - rozrywki, z - umiejętność trzymania języka za zębami. Albert Einstein
Jeśli będziemy patrzeć daleko w przyszłość sparaliżuje nas strach. William Wharton
Jeśli będziesz krzyczał, wielu cię usłyszy; jeśli będziesz mówił cicho wielu cię zrozumie. Autor anonimowy
Jeśli boisz się śmierci i trzymasz się kurczowo życia, to widzisz jak demony ci je wyrywają, ale jeśli pogodzisz się ze śmiercią, to demony staja się aniołami, które uwolnią cię od życia na ziemi. Erhard
Jeśli boli cię gardło, ciesz się, że nie jesteś żyrafą.
Jeśli ból jest ludzki, nie jesteśmy ludźmi tylko, by cierpieć. Giorgos Seferis
Jeśli brakuje ci wszystkiego z wyjątkiem wrogów, to znaczy, że bitwa trwa.
Jeśli celnie rzucona, kobieta wraca jak bumerang.
Jeśli chce się demokracji, trzeba pogodzić się z odrobiną nieudolności. Hugh Cubitt
Jeśli chcemy ofiarować siebie Bogu, musimy oddać wszystko, co mamy i czym jesteśmy. ks. Twardowski
Jeśli chcesz być bogaty, ucz się nie tylko zarabiać, ale i gospodarować.
Jeśli chcesz być kochany, kochaj sam. Seneka
Jeśli chcesz być kochanym, bądź wart miłości. Owidiusz
Jeśli chcesz być szczęśliwy, musisz nauczyć się cierpieć.
Jeśli chcesz być wielki, zaczynaj od rzeczy małych. Zakładaj głęboki fundament pokory, skoro zamierzasz budować wysoko. św. Augustyn
Jeśli chcesz dostać od rodziców szczeniaka, najlepiej poproś o braciszka - zawsze zgadzają się na psa. Winston Pedleton
Jeśli chcesz mieć wrogów, bądź lepszy od swoich przyjaciół. Lecz jeśli chcesz mieć przyjaciół, pozwól, aby przyjaciele byli lepsi od ciebie. Francois de la Rochefoucauld (1613 - 1680)
Jeśli chcesz naprawdę życia swego z sensem, odkryj pierwej, co w nim jest bezsensem. Stefan Pacek
Jeśli chcesz pokoju, szykuj się na wojnę. Platon (właść. Arystokles, ok. 427 - 347 p.n.e)
Jeśli chcesz rozśmieszyć Pana Boga, to opowiedz Mu o swoich planach.
Jeśli chcesz ucałować niebo - to lepiej naucz się klękać.
Jeśli chcesz widzieć Pana, patrz uważnie na stworzenie. Nie odrzucaj Go; nie rozmyślaj nad Nim. Po prostu patrz. Anthony de Mello SJ
Jeśli chcesz wiedzieć co ma na myśli kobieta, nie słuchaj tego co mówi - patrz na nią. Oscar Wilde
Jeśli chcesz żyć długo musisz żyć, dla innych.
Jeśli chcesz, aby inni byli szczęśliwi, ucz się współczucia. Jeśli sam chcesz być szczęśliwy, także ucz się współczucia. Dalaj Lama
Jeśli chciałoby się być tylko szczęśliwym, cel osiągnie się szybko, jednak chciałoby się być szczęśliwszym niż inni. A to trudne, ponieważ zwykle uważamy ich za szczęśliwszych, niż są w rzeczywistości. Monteskiusz
Jeśli chodzi o śmietankę towarzyską, to wolę szumowiny ludzkości.
Jeśli cokolwiek warto na świecie czynić, to tylko jedno - miłować. Stefan kard. Wyszyński
Jeśli coś jest powszechne, nie oznacza, że to coś jest jednocześnie potrzebne i normalne. Powszechne jest w istocie tylko mniemanie, że jeśli coś jest powszechne, to jest potrzebne i normalne. Stefan Pacek
Jeśli coś się wydarza to znaczy, że jest to możliwe. Zatem w walce między tobą, a światem, stań po stronie świata. Prawa Murphy'ego
Jeśli coś wydaje się łatwe, jest trudne. Jeśli coś wydaje się trudne, to jest niewykonalne, a jeśli coś wydaje się niewykonalne to potrafi to wykonać moja teściowa i to bez pomocy komputera. Z praw Murphy'ego
Jeśli czasem Polka się Panu Bogu uda, to już mówiąc po prostu, klękajcie narody! Henryk Sienkiewicz (1846 - 1916)
Jeśli czegoś nie można poprawić, lepiej to przecierpieć. Seneka
Jeśli człowiek obiecuje ci niebo na ziemi - bądź sceptykiem. Noack
Jeśli człowiek potrafi odnaleźć samego siebie zapewnia sobie godną siedzibę do końca swoich dni. James A. Michener
Jeśli człowiek, idąc przez życie, nie zawiera nowych przyjaźni, wkrótce zostanie zupełnie sam. Przyjaźnie należy stale kultywować. Samuel Johnson (1709 - 1784)
Jeśli duch nacjonalizmu przedostaje się do literatury, to przestaje to być literatura. William Faulkner
Jeśli dysponujesz czasem dla bliźniego, nigdy nie spoglądaj na zegarek. Bosmans Phil
Jeśli góra nie chce przyjść do Mahometa, Mahomet pójdzie do niej. Bacon Francis, baron of Verulam (1561-1626)
Jeśli jakaś dłoń ma miejsce w drugiej dłoni, to właśnie jest przyjaźń. Asnyk Adam, pseud. Jan Stożek (1838-1897)
Jeśli jakaś praca została od początku źle zrobiona, wszelkie usiłowania jej poprawienia jeszcze ją pogorszą. Prawo Finaglesa
Jeśli jakiś problem jest przyczyną wielu posiedzeń, to w końcu posiedzenia te stają się ważniejsze od samego problemu. Prawo Hendricksona
Jeśli jedna kropla powiedziałaby: "nie jestem potrzebna", nie byłoby oceanu.
Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza - uśmiech. ks. Jan Twardowski
Jeśli jest w ogóle jakiś sekret sukcesu leży on w umiejętności przyjęcia punktu widzenia innych i patrzeniu na rzeczy zarówno z pozycji rozmówcy, jak i własnej. Henry Ford
Jeśli jesteś człowiekiem, przypatruj się tym, którzy nauczyli się wielkich rzeczy, nawet jeśli dopadło ich nieszczęście. Seneka
Jeśli jesteś głodny i pokarmu szukasz - On chlebem. św. Ambroży
Jeśli jesteś psem i twój właściciel zaproponuje ci włożenie gustownego sweterka - zasugeruj mu gustowny ogonek. Fran Lebowitz
Jeśli kobieta mówi, że jest zmęczona życiem, znaczy to, że kogoś zamęczyła na śmierć.
Jeśli komuś jest źle to i z nim jest źle. Kotarbiński Tadeusz
Jeśli kot zaśnie na twoich kolanach i sprawia wrażenie bezgranicznie zadowolonego, nagle musisz wstać i iść do łazienki. Zasada Kota
Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Mt 16,24
Jeśli kto przeleje krew ludzką, przez ludzi ma być przelana krew jego. Biblia Tysiąclecia, Księga Rodzaju, 9,6
Jeśli ktoś cierpi tylko, dlatego, żeby cierpieć, jest cierpiętnikiem. Jego cierpienie jest puste. ks. Twardowski
Jeśli ktoś kocha kwiat, który jest jedyny na milionach i milionach planet, to mu wystarcza do szczęścia patrzenie na gwiazdy i mówi sobie "Gdzieś tam jest mój kwiat". Antoine de Saint-Exupery (1900-1944)
Jeśli ktoś nazwał coś sztuką, jest nią. Donald Judd (ur. 1928)
Jeśli ktoś nie potrafi sformułować czegoś, to znaczy, że nie wie, jeśli wyraża się mętnie, znaczy to, że myśli ma mętne, jeśli nie znajduje słow, by się wypowiedzieć, znaczy to, e nie myśli w ogóle. Kolakowski
Jeśli ktoś postawi sobie zadanie zbadania wszystkich prawd, do których poznania rozum ludzki jest zdolny - a wydaje mi się, że to raz w życiu każdy musi uczynić, kto myśli poważnie nad tym, jak dojść do mądrości - ten zaiste za pomocą danych prawideł stwierdzi, że niczego nie można poznać pierwej od intelektu. Kartezjusz
Jeśli ktoś potrafi napisać lepszą książkę, głosić lepsze kazania i zbudować lepszą pułapkę na myszy niż jego sąsiad, to choćby zbudował swój dom w leśnej głuszy, świat i tak wydepcze ścieżkę do jego drzwi. Ralph Waldo Emerson
Jeśli ktoś przed tobą obmawia kogoś, przed innymi obmówi ciebie. Denis Diderot
Jeśli ktoś się nie podoba twojemu psu, najprawdopodobniej tobie też nie powinien się podobać.
Jeśli któregoś dnia masz być szczęśliwy, dlaczego nie zaczniesz od dzisiaj?.
Jeśli ludzie nie boją się umierać nie ma sensu straszyć ich śmiercią. Oliver Wenden Holms
Jeśli mam być potępiony, wolę, by to było za zbytek miłosierdzia niż za nadmiar sprawiedliwości. Św. Odylon
Jeśli mamy być razem szczęśliwi, musimy skończyć kurs wybaczania i zapominania. John Drescher
Jeśli masz wątpliwości- mów prawdę. Mark Twain (1835-1910)
Jeśli masz wspaniałych przyjaciół poświęć czas żeby wiedzieli jacy są wspaniali.
Jeśli mędrcy zawodzą, to nie znaczy, że głupcy zbawią świat.
Jeśli mężczyzna robi coś bardzo głupiego, to zawsze z motywów najszlachetniejszych. Oskar Wilde
Jeśli mieszkasz w szklanym domu, nie rzucaj kamieniami. Przysłowie amerykańskie
Jeśli miłość jest dzieckiem, przywiązanie jest dojrzałym człowiekiem. Balzac Honoré de (1799-1850)
Jeśli miłość jest ożywczym słońcem ludzkiej natury, jakże niełaskawie rozdzieliła ona swe promienie między mnie i tę, którą kocham! Ją ozłociła całym światłem swoim i blaskiem, a moją istotę przenika tylko niewidzialnymi promieniami żaru. Ona jaśnieje, jest chłodna jak tropikalny świetlik. Ja, ciemny, nieurodziwy, podobny jestem świerszczowi w gorącym popiele. Samuel Taylor Coleridge (1772-1834)
Jeśli mój sąsiad codziennie bije swoją żonę, ja zaś nie biję jej nigdy, to w świetle statystyki obaj bijemy je co drugi dzień. George Bernard Shaw (1856 - 1950)
Jeśli myślisz tylko o swoim znaczeniu - nie żyjesz miłością. ks. Twardowski
Jeśli myślisz, że świat się do ciebie odwrócił plecami zrób jak on - odwróć się do niego plecami.
Jeśli myślisz, że wszystko jest łatwe, napotkasz tylko trudności. Lao-tse
Jeśli myślisz, że żyjący bezstresowo ludzie o łagodnym usposobieniu nie są w stanie osiągnąć niczego wielkiego w życiu, jesteś w błędzie. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Jeśli na najciemniejszą nawet chmurę padnie słońce, to i ona się rozświetli. C.E. Weigall: Światło w mroku
Jeśli na progu twego domu znajdziesz bukiet ulubionych kwiatów bez bilecika, to wiesz na pewno, że jest on od twojego przyjaciela. Pam Brown
Jeśli nadarza się sposobność, by ulec pokusie, to niestety jej ulegamy. Każda istota ludzka na ziemi potrafi czynić zło, zależy to tylko od okoliczności. P. Coelho
Jeśli natarcie posuwa się bez przeszkód - właśnie wchodzisz w pułapkę.
Jeśli nauczymy się śmiać z samych siebie, nigdy nie zabraknie nam rozrywki. Jan Budziaszek
Jeśli nędza jest bez znaczenia, jak długo nędzarz jest zadowolony, w takim razie i zbrodnia jest bez znaczenia, jak długo zbrodniarz jest pozbawiony skrupułów. George Bernard Show
Jeśli nie chcesz być zapomnianym szybko, po śmierci albo zaraz pisz rzeczy warte przeczytania, albo czyń rzeczy warte opisania. Benjamin Franklin
Jeśli nie chcesz mieć swego udziału w klęskach, nie będziesz go miał również w zwycięstwach. Antoine de Saint-Exupery (1990 - 1944)
Jeśli nie chcesz mojej zguby, / Krokodyla daj mi, luby. Aleksander Fredro (1793 - 1876)
Jeśli nie chcesz zadręczać się drobiazgami, bardzo ważne jest, abyś umiał wybierać między tym, o co walczyć warto, i tym, o co walczyć nie należy. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Jeśli nie jesteś niewinna, udawaj, że jesteś. Balatasar Gracian
Jeśli nie ma nic, to co można stworzyć z niczego? Tylko władza da się stworzyć z niczego, tylko władza jest choćby niczego nie było. "Tango" Mrożka
Jeśli nie masz nic do stracenia odpręż się. Komentarz Hilla
Jeśli nie mogę poruszyć bogów, poruszę piekło. Wergiliusz
Jeśli nie możesz być z tym kogo kochasz, kochaj tego, z kim jesteś.
Jeśli nie możesz kogoś przekonać, wpraw go w zakłopotanie. Prawo Trumana
Jeśli nie narodzimy się na nowo, jeśli nie uda nam się spojrzeć na nasze życie jeszcze raz, z dziecinna prostotą i entuzjazmem - to gubimy sens życia. Paulo Coelho
Jeśli nie pasują szczegóły - należy przewrócić całość. Jerzy Andrzejewski
Jeśli nie posiadasz psa, przynajmniej jednego, to niekoniecznie coś jest z tobą nie w porządku. Ale może coś jest nie w porządku z twoim życiem. Roger Caras
Jeśli nie uda ci się za pierwszym razem, spróbuj ponownie.
Jeśli nie wiesz dokąd iść Sama cię droga prowadzi. ks. Jan Twardowski
Jeśli nie wiesz, jak smakuje szampon - nigdy nie kąpałeś psa. Franklin P. Jones
Jeśli nie wskażesz żonie jej braków, ona przypisze je tobie. Przysłowie arabskie
Jeśli niebo się zwali i nieulękłego przywalą ruiny. Horacy
Jeśli pierwszy raz mnie oszukasz, wina będzie twoja. Za drugim razem będzie moja
Jeśli pies spojrzy na ciebie nie chce podejść, powinieneś dokładnie przyjrzeć się swojemu sumieniu. Thomas Woodrow Wilson (1856 - 1924)
Jeśli pięćdziesiąt milionów ludzi mówi głupstwa, nie przestają one być głupstwami. Bertrand Russell
Jeśli piękna kobieta chwali urodę innej kobiety - widać ma ładniejesze to co chwali u innej. Jean de La Bruyere
Jeśli podejmujesz się roli ponad siły, nie tylko źle ją odegrasz, lecz również zaniechasz innej, którą mógłbyś dobrze odegrać. Epiktet
Jeśli pokonasz wroga, okaż mu litość, jesteś przecież silniejszy od niego. Ali Ibn Abi Talib
Jeśli pokój jest rzeczą dobrą, to ma swoją cenę. El Zayat
Jeśli posadzić przy stole najodważniejszego marynarza, najbardziej nieustraszonego lotnika i najmężniejszego żołnierza cóż ujrzymy? Jak się sumuje ich strach. Winston Churchill (1874 - 1965)
Jeśli posiadasz coś dostatecznie długo, możesz to wyrzucić - jeśli cokolwiek wyrzucisz, od razu będziesz tego potrzebować. Prawa Richarda
Jeśli potrafisz śmiać się z siebie - to najlepszy dowód, ze masz poczucie humoru. Molier
Jeśli potrafisz zmusić wroga do poddania się, nikt nie zaprzaczy twojej wartości. Cho Yen-hsi
Jeśli powie się kobiecie, że ma najpiękniejsze oczy świata, zwróci nam uwag, że ma również całkiem niezłe nogi. Alfred Musset (1810 - 1857)
Jeśli pozbawicie wasze serca umiłowania piękna, pozbawicie się całego piękna życia. Jean Jacques Rousseau
Jeśli pragniesz żyć, nie zatrzymuj swego życia dla siebie - ono musi głaskać inne brzegi i nawadniać inne ziemie. Michel Quoist
Jeśli przyjmiesz do siebie zabiedzonego psa i sprawisz, że zacznie mu się dobrze powodzić - nie ugryzie cię. Na tym polega zasadnicza różnica między psem a człowiekiem. Mark Twain
Jeśli psu pośliźnie się noga, stoi jeszcze na trzech. Owidiusz
Jeśli reguł moralności nie nosisz w sercu, nie znajdziesz ich w książkach. Monteskiusz
Jeśli rzeczywiście stanowię część Twojej Legendy,to kiedyś tu wrócisz. Paulo Coelho
Jeśli sądzisz, że nie masz szans osiągnąć to czego chcesz, najprawdopodobniej nie osiągniesz tego, ale jeśli wierzysz w siebie najprawdopodobniej, wcześniej czy później, osiągniesz to.
Jeśli się już skoczyło z mostu wszystko się uspokaja. Dopóki nie uderzy się w wodę Adrew Vachss
Jeśli się nie zna historii, Pozostaje zawsze dzieckiem. Cyceron (Cicero Marcus Tullius, 106-43 p.n.e)
Jeśli spotka cię coś dobrego, zatrzymaj się. Ciesz się tym. Rozkoszuj. Kirk Douglas, Syn śmieciarza, Autobiografia
Jeśli sprawimy, aby prawdy ugięły się przed trudnościami, skończymy z rzeczywistością.
Jeśli stoisz na świeczniku, staraj się nie zasłaniać światłą. Wiesław Leon Brudziński
Jeśli studnia jest bez dna to chyba nie ma w niej wody. Czarny Jan
Jeśli towarzyszy się przyjacielowi, żadna podróż nie jest nużąca. Lew Tołstoj (pisarz rosyjski, 1828 - 1910)
Jeśli trzeba, żeby człowiek dotarł do kresu, żeby jego rozum omdlał, żeby Bóg umarł, słowa, ich najbardziej niezdrowe gry, nie mogą wystarczyć. Georges Bataille
Jeśli trzymasz miłość zbyt słabo, odleci; jeśli ją ściśniesz za mocno, umrze. Oto jedna z zagadek. Tom Hall (ur. 1936)
Jeśli twoja przeszłość Cię nie zadowala, zapomnij teraz o niej. Wyobraź sobie nową historię swego życia i uwierz w nią. Skoncentruj się jedynie na chwilach, w których osiągałeś to, czego pragnąłeś - i ta siła pomoże ci zdobyć to, czego chcesz. Paulo Coelho
Jeśli tylko patrzysz pod swoje nogi, widzisz proch, piach, błoto, kamienie, trawę, która i tak zwiędnie. Jeśli spojrzysz ponad siebie, zobaczysz perspektywę. E. Glińska
Jeśli utracimy świadomość, ze jest Bóg - pogubimy się, przerazi nas nasza świadomość. ks. Twardowski
Jeśli uważacie, że pieniądze szczęścia nie dają, to mi je oddajcie. Jules Renard
Jeśli w ciągu kilku miesięcy odbywają się tylko trzy ważne towarzyskie wydarzenia, wszystkie przypadną na jeden wieczór. Prawo Johnsona
Jeśli w ogóle istnieje jakiś plan we wszechświecie, jeśli w życiu ludzkim jest pewien system, to na pewno da się je odszukać w tych żywotach tak niespodziewanie przeciętych. Albo żyjemy z przypadku i umieramy z przypadku, albo żyjemy według planu i umieramy według planu. Thornton Wilder
Jeśli wdajesz się w spory, dyskusje i kłótnie, możesz czasem osiągnąć zwycięstwo. Ale będzie to zwycięstwo próżne, ponieważ nigdy nie pozyskasz dobrej woli swojego oponenta. Benjamin Franklin (1706 - 1790)
Jeśli wiesz, że nie wiesz, jesteś na właściwej drodze. Lao-tse
Jeśli większość jest o czymś przekonana, to wcale nie znaczy, iż ma rację. Valdemar Baldhead (Łysiak), Konkwista
Jeśli wróg jest w zasięgu strzału, ty również.
Jeśli wróg się nie poddaje, to się go unicestwia. Maksym Gorki (właść. Aleksiej Pieszkow, 1868 - 1936)
Jeśli wszystko jest stracone, oprócz miłości - nic nie jest stracone. P. Brown
Jeśli wypowiesz coś dobrego, na tym się skończy. Jeśli wypowiesz coś złego, na pewno się spełni. Prawo Niewypowiadania
Jeśli wytniesz z siebie wszystko po kolei to któregoś dnia osiągniesz wolność absolutną, staniesz się niczym huragan El Nino, absolutnie wolny, absolutnie nieosiągalny, absolutnie nieprzewidywalny...- ale przestaniesz być człowiekiem. zentsu
Jeśli zablokowało się - pchaj na siłę. Jeśli się rozleci, to znaczy, że i tak wymagało wymiany. Z praw Murphy'ego
Jeśli zaczniesz coś robić, przekonasz się jak mało jest porządnych i uczciwych ludzi. Antoni Czechow
Jeśli zapominamy, że być wolnym to poszukać sobie pana, któremu powinniśmy służyć, wówczas wolność nie jest niczym innym jak tylko absolutną szansą, że rozkazywać nam będzie pan najbardziej nikczemny. Mikołaj Gomez Davilla
Jeśli zapomnę o nich, Ty, Boże na niebie, Zapomnij o mnie! Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Jeśli zechcemy zatrzymać piekło (lub choćby ziemię), nie ujrzymy nieba, a jeśli przyjmiemy niebo, nie zabierzemy z piekła nawet najmniejszych i najbardziej osobistych pamiątek. Clive Staples Lewis
Jeśli znajdziesz błąd i poprawisz go, to okaże się, że pierwsza wersja była poprawna. Prawo Scotta
Jeśli znajdziesz dobrą żonę, będziesz szczęśliwy, jeśli złą - zostaniesz filozofem. Sokrates
Jeśli znajdziesz prawdziwego przyjaciela (co zdarza się naprawdę rzadko!) chroń go, bo to drugi ty. Seneka (Lucius Annaeus Seneca, ok. 3 - 65 n.e)
Jeśli zwróci ci się to w 5 procentach, będzie to i tak dobra inwestycja. Arnold Bennett
Jeśli żarliwa, uporczywa walka oznacza szczęście, jestem szczęśliwy. Nikos Kazantzakis
Jeśli żona śmieje się z twojego żartu, to znaczy, że jedno jest dobre - żart albo żona. Bernard Tristan, właśc. Paul Bernard (1866-1947)
Jeśli Żyd za pomocą swej marksistowskiej wiary podbije narody tego świata, to jego korona stanie się żałobnym wieńcem ludzkości. Hitler
Jezus jest Mistrzem rzeczy niemożliwych. Karol de Foucauld
Jeżeli ani twoje radości, ani twoje troski nie staną się wielkie, świat stanie się mały. Gibran Kahil Gibran
Jeżeli będziemy mądrze wybierać między tym, o co warto walczyć, a tym, co nie ma znaczenia, o wiele częściej będziemy wygrywali naprawdę ważne dla nas bitwy. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Jeżeli będziesz postępować najlepiej jak możesz, nie będziesz miął czasu martwic się, czy Ci się uda [150] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Jeżeli Bóg mówi "dzisiaj", to diabeł powiada "jutro". Przysłowie niemieckie
Jeżeli chcesz być ludziom miły, dziel się z nimi radością, zmartwienia zostaw dla siebie. Tadeusz Hipolit Czeżowski (1889-1981)
Jeżeli chcesz kroczyć w wierze, nie oczekuj, że Twoja droga będzie zawsze wygodna. Hudson Taylor (1832-1905)
Jeżeli chcesz narysować ptaka, musisz stać się ptakiem. Hokusai
Jeżeli chodzi o twoje miejsce w życiu, to ważne jest, czy przeznaczasz je pod budowę czy na parking. Anonim
Jeżeli ciało jest zanurzone w cieczy, telefon dzwoni. Prawo Bella
Jeżeli cię przestrasza praca, wspomnij na nagrodę. Św. Augustyn (Aurelius Augustianus 354-430)
Jeżeli coś jest tajne, to zostanie zostawione w kopiarce. Prawo Cerhora
Jeżeli coś jest warte zrobienia, na pewno zostanie przedobrzone. Prawo Rogersa
Jeżeli coś może się nie udać - nie uda się na pewno. Prawa Murphy'ego
Jeżeli coś może się popsuć w wielu miejscach, to pierwsze uszkodzenie wystąpi tam, gdzie wyrządzi największe szkody. Prawa Murphy'ego
Jeżeli coś poszło źle, to na pewno był ktoś, kto mówił, że tak będzie. Prawo Evansa i Borna
Jeżeli coś się może nie udać, to się nie uda. Murphy
Jeżeli coś znajduje się na twoim biurku przez 15 minut, stałeś się ekspertem w tej dziedzinie. Zasada Wingera
Jeżeli czujesz się świetnie, nie martw się, to minie. Prawo Bolingsa
Jeżeli czwartym wymiarem będzie czas, to piątym będzie śmierć. Karol Irzykowski
Jeżeli dasz mi sześć linijek napisanych przez najbardziej uczciwego człowieka i tak znajdę w nich przyczynę do powieszenia go. Armand Jean Du Plessis de Richelieu (1585 - 1642)
Jeżeli istnieje prawdopodobieństwo, że coś może pójść źle, to na pewno będzie to właśnie to, co spowoduje największe szkody. Murphy
Jeżeli jesteś czegoś pewien, to spójrz na to z innej strony.
Jeżeli jesteś na dobrej drodze, to każdy krok, niezależnie od tego jak mały, przybliża Cię do celu [98] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Jeżeli jesteś wierzący módl się jak najczęściej i daj się prowadzić Bogu, zaufaj Mu, On poprowadzi cię najwłaściwszą drogą, także w chwilach, gdy doznajesz cierpień i niepowodzeń.
Jeżeli już musisz coś zrobić, rób to na całego. H. Jackson Brown
Jeżeli już wdepniesz w gówno, to wykorzystaj to jako okazję, żeby się nauczyć dobrze czyścić buty.
Jeżeli każdy z was ma siłę przezwyciężania własnych przesądów; jeżeli każdy z was posiada odwagę miłości - to istnieje w świecie wielka nadzieja. Roaul Follereau
Jeżeli kobieta kocha mężczyznę, odda mu się nawet przez szczelinę w drzwiach. Przysłowie arabskie
Jeżeli kobieta nie ma męża, sama nie ma gospodarza; jeżeli mężczyzna nie ma żony, jego dom nie ma gospodarza. Ordoskie
Jeżeli kobieta nie potrafi popełniać czarujących błedów, jest tylko samicą. Oscar Wilde (1856 - 1900)
Jeżeli kocham samego siebie, wszystkich kocham jak siebie. Eckhart z Hochheim (1260-1327)
Jeżeli ktoś jest niewierzący, nigdy nie wiadomo, w co uwierzy.
Jeżeli ktoś żyje według zaleceń lekarza, żyje nędznie. Richard Burton
Jeżeli ktoś żyje z tego, że zwalcza wroga, jest zainteresowany tym, aby wróg pozostał przy życiu. Frederich Nietzsche (1844 - 1900)
Jeżeli ludzkość w milionach swoich członków okrutnie cierpi, to dlatego, że wielu ludzi żywi się życiem bliźnich, nie żywiąc ich swoim. Michel Quoist
Jeżeli małżeństwo jest szkołą życia, to uczniem w tej szkole jest najczęściej mąż. Bułatowicz Józef
Jeżeli marzy tylko jeden człowiek, pozostanie to tylko marzeniem. Jeżeli zaś będziemy marzyć wszyscy razem, będzie to już początek nowej rzeczywistości. Camara Helder
Jeżeli masz wątpliwości - mów prawdę. Mark Twain
Jeżeli masz wątpliwości to tak już pozostanie. Zasada Merhina
Jeżeli mnie oswoisz staniemy się sobie potrzebni. Antoine de Saint-Exupery (1900-1944)
Jeżeli moja teoria względności okaże się słuszna, Niemcy powiedzą, że jestem Niemcem, a Francuzi, że obywatelem świata. Jeśliby miała się okazać błędna, Francja oświadczyłaby, że jestem Niemcem, a Niemcy, że jestem Żydem. - przemówienie na Sorbonie, 1929. Albert Einstein (1879-1955)
Jeżeli na życie patrzy się jako na zadanie, wtedy zawsze potrafi się je znieść.
Jeżeli nie będziesz nic mówił, nie będą wymagali, żebyś powtarzał. Calvin Coolidge
Jeżeli nie ma Boga, to wszystko jest dozwolone. Fiodor Dostojewski (1821 - 1881)
Jeżeli nie masz do powiedzenia nic ciekawego ani nic ważnego, to nie daj się skłonić do mówienia [137] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Jeżeli nie możesz uczynić nic dobrego, nie czyń przynajmniej nic złego. Lew Mikołajewicz Tołstoj (1828 - 1910)
Jeżeli nie wiesz co czynisz, rób to w sposób elegancki. Prawa Murphy'ego
Jeżeli opanowałeś już wszystkie wyjątki, to nie pamiętasz jakich reguł dotyczyły. Prawa Murphy'ego
Jeżeli pamiętamy, że wszyscy jesteśmy pomyleni, to tajemnice znikają, a życie staje się zrozumiałe. Mark Twain
Jeżeli poranek nie jest piękny, upiększ go swoim nastrojem. H. Jackson Brown
Jeżeli pozwolicie, żeby jakiś człowiek mówił dostatecznie długo, to znajdzie sobie wyznawców. Robert Louis Stevenson
Jeżeli pragniemy, aby nasz kontakt z otoczeniem był owocny i zadawalający, przede wszystkim należy starać się zrozumieć ludzi, z którymi przestajemy. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Jeżeli program został skompilowany bezbłędnie za pierwszym razem, to na pewno nie będzie dawał dobrych wyników. Prawo Pierce'a
Jeżeli przegapisz tylko jedno wydanie jakiegoś magazynu, na pewno będzie to właśnie to wydanie, które zawierało najbardziej interesujące cię rzeczy. Uzupełnienie: wszyscy twoi znajomi też je przegapili, zgubili lub wyrzucili. Prawo Johnsona
Jeżeli przewidziałeś cztery możliwe awarie i zabezpieczyłeś się przed nimi, to natychmiast wydarzy się piąta, na którą kompletnie nie byłeś przygotowany. Prawa Murphy'ego
Jeżeli przy zderzeniu się książki i głowy powstaje pusty dźwięk, czy jest to zawsze winą książki? Georg Christoph Lichtenberg (1742 - 1799)
Jeżeli się nie chce, by mężczyzna czy chłopiec podążał danej rzeczy, należy ją jedynie uczynić trudno osiągalną. Mark Twain
Jeżeli skrzywdzona kobieta się uśmiecha wobec krzywdziciela, to albo nie ma wstydu, albo jest pewna, że się dobrze zemścić potrafi. Przysłowie chińskie
Jeżeli słuchacz nie jest głupcem, to od zbyt błyskotliwej wymowy spodziewa się tylko zasadzek. Giovani Pico della Mirandela
Jeżeli spędzimy wystarczająco dużo czasu na uzasadnianiu potrzeby, to potrzeba ta zniknie. Hipoteza Petersa
Jeżeli sprawa dotyczy kasy, to uczucia nie są warte złamanego grosza. H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Jeżeli to jest możliwe, o ile to od was zależy, żyjcie w zgodzie ze wszystkimi ludźmi! św. Paweł (Rz 12,18)
Jeżeli twój przyjaciel cię oszukał, bądź obojętny na jego okazywanie przyjaźni; bądź jednak zawsze czuły na jego nieszczęścia. François Rochefoucauld
Jeżeli uczynisz komuś przysługę, to jesteś od zaraz trwale za to odpowiedzialny. Prawa Murphy'ego
Jeżeli udało ci się wprowadzić w programie wymagane przez klienta poprawki, wtedy on z nich zrezygnuje. Prawa Murphy'ego
Jeżeli udoskonalasz coś dostatecznie długo, na pewno to zepsujesz. Prawa Murphy'ego
Jeżeli uważasz, że cały świat jest zły, przypomnij, że zawiera on w sobie także ludzi podobnych tobie. Indira Gandhi
Jeżeli widzisz tylko tyle, co objawia światło i słyszysz tylko tyle, co obwieszcza głos - to nigdy nie zobaczysz i nie usłyszysz prawdy. Gibran Khalil Gibran
Jeżeli wizja ma oddziaływać, nie może być pstrokata. Gaston Bachelard
Jeżeli wydaje ci się, że już gorzej być nie może - na pewno będzie. Prawa Murphy'ego
Jeżeli wydaje ci się, że wszystko działa dobrze, na pewno coś przeoczyłeś. Prawa Murphy'ego
Jeżeli z dłoni Narodu wypadnie Ewangelia, nie uratują jego poziomu moralnego, społecznego i kulturalnego żadne manifesty czy programy polityczne. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Jeżeli zawsze mówisz prawdę, wtedy nigdy nie musisz o niczym pamiętać. Mark Twain
Jeżeli zgłosisz jakiś patent zawsze okaże się, że ktoś już złożył podobny tydzień temu - stałość dat dostawy jest odwrotnie proporcjonalna do napiętości planu - silnik zawsze obraca się w złym kierunku - defekt przechodzi niezauważony przez wszystkie kontrole i ujawnia się dopiero w praktyce - po usunięciu ostatniej z 16 śrubek przytrzymujących pokrywę, okaże się, że usunąłeś niewłaściwą pokrywę - po przykręceniu ostatniej z 16 śrubek przytrzymujących pokrywę, okaże się, że zapomniałeś o uszczelce. Prawa Klipsteina
Jeżeli zmierzasz w złym kierunku, to wiedz, że Bóg pozwala zawracać [48] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Jeżeli żona jest rozumna, nie należy się martwić brakiem dostatku w domu. Mandżurskie
Jeżeli żona wie, co się dzieje poza domem, mąż nie wie, co się dzieje w domu. Przysłowie chińskie
Jeżeli, daj Boże, Pan Bóg jest, to chwała Bogu, ale natomiast jeśli, nie daj Bóg, Pana Boga nie ma, to niech was ręka boska broni. Jan Tadeusz
Jęczeć nad minionym nieszczęściem to najlepszy sposób, by przyciągnąć inne. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Języczek u wagi. Chwalą lub ganią zależnie od tego, czy jedno, czy drugie daje lepszą okazję błyśnięcia bystrością sądu. Aforyzmy F. Nietsche
Język jest ojcem, a nie dzieckiem myśli. Wilde Oscar
Język jest potężniejszy od miecza. Eurypides
Język jest systemem znaków, którego istota polega wyłącznie na związku znaczenia i obrazu akustycznego. Ferdinand de Saussure (1857 - 1913)
Język kłamie głosowi, a głos myślom kłamie. Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Język niech będzie różdżką wykrywającą źródła myśli. Karl Kraus
Język prawdy jest z natury prosty. Eurypides
Język przyjaźni to nie słowa, lecz treści. Henry David Thoreau (1817-1862)
Język to wirus z kosmosu. Burroghs William
Jutro to dziś - tyle że jutro. Sławomir Mrożek
Jutro zweryfikuje dziś. Bocheński Tadeusz
Jutro, jutro! tylko nie dzisiaj,/Mówią ciągle gnuśni ludzie. Christian Felix Weisse (1726 - 1804)
Jutrzenka przyjaciółką Muz(Aurora musis amica). (Aurora musis amica). (Aurora musis amica)
Już dzisiaj, który to raz, pędzi poczta przez las! Cóż, nie dziwota. Przed każdą Gwiazdką pękają banie z manią pisarską... Konstanty Ildefons Gałczyński
Już sam znak paragrafu wygląda jak narzędzie tortury. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Już się ma pod koniec starożytnemu światu - wszystko, co w nim żyło, psuje się, rozprzęga i szaleje - bogi i ludzie szaleją. Zygmunt Krasiński (Irydion)
Już taki jestem zimny drań I dobrze mi z tym bez dwóch zdań. Jerzy Nel (właść. Jerzy Zyms, zm. Jerzy Nel (właść. Jerzy Zyms, zm. 1956)
Kac: Gorzkie żale po gorzale. Gołębiowicz W
Kalambur jest żałosną formą dowcipu. Beyle Henri
Kanibal to też człowiek. Nic, co ludzkie, nie jest mu obce
Kanibale wolą tych, co nie mają kośćca. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Kapitalizm bez bankructwa jest jak chrześcijaństwo bez piekła. Frank Borman
Kapłan jest człowiekiem żyjącym samotnie po to, aby inni nie byli samotni. Jan Paweł II
Kara jest także rodzajem lekarstwa.
Kara przychodzi zwykle w ten sposób, że wygląda jak krzywda. Bóg działa incognito, dzięki temu nie zmusza ofiary do milczenia, pozwala jej na złudzenia i skargi. Karol Irzykowski
Kara: Niekiedy dopiero kara stwarza poczucie winy. Kumor Leszek
Karą kłamcy nie jest to, że mu nikt nie wierzy, lecz to, że sam nie potrafi nikomu uwierzyć.
Kariera domowa nie więcej pociąga wszystkie kobiety, niż kariera wojskowa pociąga wszystkich mężczyzn. George Bernard Show
Kariera najchętniej pływa stylem zmiennym.
Karłom trzeba się nisko kłaniać. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Karmieni nadzieją nigdy nie są syci.
Kartą wstępu do europejskiej kultury jest metryka chrztu.
Karty i kości są książkami diabła. Nie próbuj "grać" z przyjaciółmi. Lulio
Kary służą do odstraszania tych, którzy nie chcą grzeszyć.
Karykatura: Karykatura to panegiryk wykonany ręką satyryka. Podlewski R
Kat ma zawsze złą reputację. Franz Kafka
Katar wodzi człowieka za nos. Magdalena Samozwaniec
Katar: Katar wodzi człowieka za nos. Samozwaniec Magdalena
Katusze: Sprzedał diabłu duszę, więc cierpi katusze. Wiekiera E
Kawa musi być gorąca jak piekło, czarna jak diabeł, czysta jak anioł, słodka jak miłość. Charles Maurice de Talleyrand-Perigord (1754 - 1838)
Każda akcja wywołuje równy i skierowany przeciw niej krytycyzm. Reguła Harrisona
Każda chwila sprzyja bohaterstwu. Broniewski Władysław
Każda chwila, która mogłaby być wykorzystana lepiej, jest stracona. Jean Jacques Rousseau (1712-1778)
Każda dobra poezja jest spontanicznym wybuchem głębokich uczuć. William Wordsworth
Każda dostatecznie zaawansowana technologia niczym nie różni się od magii. Zasada Clarke'a
Każda dusza jest nieśmiertelna, bo to, co znajduje się w ciągłym ruchu, jest nieśmiertelne. Platon
Każda dyktatura ma tylko jeden cel: utrwalanie swej władzy.
Każda dziewczyna ma prawo być kochaną.
Każda egzystencja jest klęską. Gombrowicz Witold
Każda epoka jest bezpośrednia wobec Boga i jej wartość polega nie na tym, co z niej wyrasta, lecz na jej własnej egzystencji, na jej własnej jaźni. Leopold Ranke (1795 - 1886)
Każda epoka ma swe własne cele i zapomina o wczorajszych snach. Asnyk Adam (1838 - 1897)
Każda epoka ma swoich Judaszów.
Każda epoka ma własny obraz perwersji.
Każda formuła i każda stała muszą być traktowane jako zmienne. Prawa Murphy'ego
Każda gwiazdka jest łakoma Na bystrego astronoma.
Każda idea jest wzniosła dla jej apostołów. (Tomasz z Akwinu).
Każda jej pozycja, to już propozycja. Jan Sztaudynger
Każda kobieta uważa się za niezastąpioną, choć sądzi, że sama mogłaby zastąpić bez trudu każdą inną. Pitigrilli
Każda kochana kobieta jest księżniczką w oczach tego, kto się o nią ubiega, i w swoich własnych. Karel Čapek (pisarz czeski, 1890-1938)
Każda krowa była kiedyś bycza. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Każda książka, jak głos podany przez radio, dociera tylko do tych, którzy mają tę samą długość fali.
Każda kucharka powinna nauczyć się rządzić państwem. Władimir Lenin (właść. Władimir Uljanow, 1870 - 1924)
Każda łza uczy nas jakiejś prawdy. Ugo Foscolo, właśc. Ugo Niccolň (1778-1827)
Każda miłość przychodzi w porę. Zofia Bystrzycka
Każda miłość trwa tak długo, na ile zasługuje.
Każda miotła zmiata się powoli sama. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Każda młodość śpiewa, nie zajmując się analizą słów. s.306 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne
Każda myśl jest wyjątkiem ogólnej reguły, którą jest nie myśleć.
Każda nieuchronna zmiana jest tak głęboka, jak rana w duszy. Jonathan Caroll - Zaślubiny patyków
Każda organizacja (jeśli temu nie przeciwdziałać) dąży do pogrążenia się w chaosie. Prawo Careya
Każda prawda ma dwie strony: moją i twoją. Iason Evangelu
Każda prawdziwa miłość musi mieć swój Wielki Piątek. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Każda propozycja jest niezręczna. Novalis
Każda przeżyta chwila ma swoje znaczenie, bo bez niej nie bylibyśmy tym, czym jesteśmy. Aldona Różanek
Każda radość, którą niesiemy zawsze do nas powróci Z. M. Raudive
Każda rozpacz może zmienić się w radość, płacz w śmiech, niezgoda w zgodę. s.91 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne
Każda różnica w rzeczach i w ludziach wzbogaca życie. Karel Čapek (pisarz czeski, 1890-1938)
Każda rzecz jest dobra w swoim czasie. Sofokles
Każda rzecz ma dwie strony i tylko o to chodzi, po której jest się samemu. David Herbert Lawrence: Kochanek Lady Chatterley
Każda rzeczywistość jest ślepa i od ludzi domaga się twarzy. Nikos Kazantzakis
Każda sowa głupia w dzień. Aleksander Fredro (1793 - 1876)
Każda sprawa ma dwie strony, z wyjątkiem sytuacji, gdy rozważający jest osobiście zaangażowany, w takim przypadku istnieje tylko jedna strona. Prawo Webstera
Każda sztuka jest bezużyteczna. Oscar Wilde (1856 - 1900)
Każda trójca jest doskonała.
Każda wojna jest ostatnią. Jean Giraudoux (1882-1944)
Każda ziemska istota, cokolwiek by czyniła odgrywa zawsze główną role w dziejach świata. Oczywiście nic o tym nie wiedząc. Paulo Coelho
Każdą chwilę życia, pomyślną jak i niepomyślną, uczynić czymś jak najlepszym - oto sztuka życia i właściwy przywilej rozumnej istoty. Georg Christoph Lichtenbero (1742-1799)
Każdą pracę wykonuj, jakby miała ona być ostatnią w życiu. Marek Aureliusz (Marcus Aurelius Antoninus, 121 - 180)
Każdą rewolucyjną ideę można podsumować trzema fazami - to niemożliwe, nie będę marnować czasu - to możliwe ale nie warte zachodu - mówiłem przez cały czas, że to był dobry pomysł. Prawo Clarke'a
Każde bóstwo tworzy na podobieństwo własne. Tak samo jest z malarzami. I tylko fotografowie fabrykują reprodukcje natury. Guillaume Appolinaire
Każde doświadczenie może w życiu okazać się pożyteczne, że wszystkich wydarzeń - nawet tych bolesnych - można odnieść jakąś korzyść. William Goldman: Maratonczyk
Każde kłamstwo ma kompleks prawdy. Lech Nawrocki
Każde marzenie jest proroctwem, każdy żart jest zarodkiem myśli w łonie czasu. George Bernard Show
Każde myślenie jest łatwe i wygodne, jeśli nie liczy się z rzeczywistością Marcel Proust (1871-1922). (1871-1922). (1871-1922)
Każde narodziny są kolejnym dowodem nadziei. Eugeniusz Kołda
Każde narzędzie gdy upadnie, potoczy się w najtrudniej dostępne miejsce. Uzupełnienie: po drodze do owego miejsca upadające narzędzie najpierw uderzy cię w nogę. Prawo Anthony'ego
Każde określenie jest negacją. Baruch Spinoza (1632 - 1677)
Każde piękne ciało musi kiedyś zmienić się w gnój. s.65 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne
Każde pokolenie powinno zdawać sobie sprawę, iż wolność nie polega na tym, żeby robić, co nam się żywnie podoba, ale na prawie do robienia tego, co należy. Jan Paweł II (Karol Wojtyła, ur. 1920)
Każde pokolenie zajęte niszczeniem pozytywnych wyników poprzedniej epoki jest przekonane, że je poprawia.
Każde rozwiązanie rodzi nowe problemy. Prawa Murphy'ego
Każde twierdzenie filozofa daje się zbić z taką samą łatwością, z jaką można go dowieść, nie wykluczając powyższego twierdzenia. Pitagoras
Każde urządzenie będzie działać lepiej, kiedy włożysz wtyczkę do gniazdka. Prawo Sattingera
Każde z nas jest w innej sytuacji, rozumiesz? Tobie [Żywadze] skrzydła dane są po to, byś ulatywał na nich w obłoki, a mnie, kobiecie [Larze], po to, by przypaść do ziemi i skrzydłami osłaniać pisklę przez niebezpieczeństwem. Borys Pasternak
Każdego dnia przeżywaj tylko jeden dzień. William Osler
Każdemu człowiekowi Bóg wyznacza jego drogę. Vincent van Gogh (1853-1890)
Każdemu człowiekowi wydaje się, że jest dla kogoś bohaterem i wyrocznią.
Każdemu wolno kochać / To miłości słodkie prawo. Emanuel Schlechter (zm. 1943)
Każdemu wydaje się, że na miejscu swego bliźniego mógłby przysporzyć światu wiele dobra, a nie przyjdzie mu do głowy, że mógłby to równie dobrze zrobić na swoim. Nikołaj Gogol (1809 - 1852)
Każdemu zdarzają się w życiu sprawy, niczym mur, którego nie można przeskoczyć. Bijemy o ten mur głowa, a potem patrzymy głupio przed siebie. H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Każdemu zostało powierzone zadanie czuwania nad samotnością drugiego. Autor anonimowy
Każdemu, co mu się należy. (Suum cuique). Katon Starszy (Marcus Porcius Cato Maior Censorius, ok. 234 - 149 p.n.e)
Każdy absurd ma także swoja logikę. Kraus
Każdy akt życzliwości niesie z sobą nagrodę w postaci pozytywnych emocji.
Każdy autor sztuk komicznych wie, że większość widowni śmieje się, gdy kilku widzów zacznie rechotać... Cały problem sprowadza się zatem do tego, jak tych kilka osób zmusić do śmiechu
Każdy bez wyjątku Żyd, którego pochwycimy, będzie podlegać eksterminacji. Jeżeli nie uda nam się teraz zniszczyć biologicznych podstaw żydostwa, to pewnego dnia Żydzi zniszczą naród niemiecki. Heinrich Himmler (jeden z przywódców III Rzeszy)- do Rudolfa Hessa, komendanta obozu w Oświęcimiu, 1914
Każdy bohater staje się w końcu nudziarzem. Ralph Waldo Emerson
Każdy chce mieć przyjaciela, a nikt nie myśli, co robić, aby nim być. A. Karr
Każdy chłopak ma jakieś zalety. Trzeba mu je tylko nakazać. Erich Maria Remarque
Każdy człowiek dąży sam do miłości, sławy, śmierci. Yannis Ritsos
Każdy człowiek jest innym kwiatem w ogrodzie wszechświata. Dlatego emanuje sobie tylko właściwym pięknem. Aldona Różanek
Każdy człowiek jest skłonny szukać winnego własnych niepowodzeń. Zofia Kossak - Dziedzictwo
Każdy człowiek jest wart o połowę mniej, niż mu się samemu wydaje i wart dwa razy tyle, ile przyznaje mu ogół.
Każdy człowiek jest złotym runem dla siebie. Odisseas Elitis
Każdy człowiek jest zobowiązany do tego, aby przyczynić się, ile w jego mocy do dobra drugich i zaiste nic nie wart ten, kto nikomu do niczego się nie przydaje. René Descartes, Kartezjusz (1596-1650)
Każdy człowiek kogoś denerwuje. Cervantes
Każdy człowiek ma do uiszczenia niezwykły dług, a mianowicie - za życie odpłacić musi życiem. Schweitzer Albert
Każdy człowiek ma jakąś rację, tylko nie każda racja wychodzi na zdrowie. Jerzy Andrzejewski
Każdy człowiek ma jakieś dobre strony. Trzeba tylko przekartkować złe. Ernst Junger
Każdy człowiek ma swoją cenę.
Każdy człowiek ma trzy charaktery: ten, który ukazuje, ten, który ma i ten, w który wierzy, że ma. Karr
Każdy człowiek ma zdolność poznawania samego siebie i rozumnego myślenia. Heraklit z Efezu
Każdy człowiek może się mylić, ale tylko głupiec trwa przy błędzie. Przysłowie łacińskie
Każdy człowiek może umierać jako bogacz, jeśli zdecyduje się żyć jak biedak. Henry Gould
Każdy człowiek może zbłądzić, uparcie trwać w błędzie - tylko głupi. Cyceron (Cicero Marcus Tullius, 106-43 p.n.e)
Każdy człowiek nosi w sobie kontynent nieodkrytych możliwości. Szczęśliwy ten, kto jest Kolumbem własnej duszy. James Stephens
Każdy człowiek posiada własne poglądy na życie, które nie zawsze muszą się zgadzać z poglądami innych ludzi. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Każdy człowiek potrzebuje stale nawet pewnej ilości trosk, cierpień lub biedy, tak jak okręt potrzebuje balastu, by płynąć prosto i równo. Arthur Schopenhauer
Każdy człowiek powienien mieć sporego rozmiaru cmentarz, na którym grzebałby wady swoich przyjaciół. Mark Twain (właśc. Samuel Langhorne Clemens, 1835-1910)
Każdy człowiek wcześniej czy później cierpi.
Każdy człowiek wie dokąd zmierza, tylko większość z nich o tym zapomina. Kamil Ejsymont
Każdy człowiek, którego spotykam, jest ode mnie w pewien sposób lepszy. Tak postrzegam ludzi. Ralph Waldo Emerson
Każdy despota czujnie dźwiga swą władzę.
Każdy despota musi mieć jednego nielojalnego poddanego, który by go utrzymywał przy zdrowych zmysłach. George Bernard Show
Każdy dobry film można opowiedzieć w jednym zdaniu.
Każdy dostaje swoją własną złotą nić i musi znaleźć własne wyjście z labiryntu. Bede Griffiths
Każdy działający program jest przestarzały - każdy program po każdym uruchomieniu drożej kosztuje i zabiera więcej czasu - jeżeli program jest użyteczny, to będzie musiał być zmieniany - pełną dokumentacje mają tylko programy bezużyteczne - każdy program rozszerzy się tak, aby zająć całą dostępną pamięć - wartość programu jest odwrotnie-proporcjonalna do jakości wyników jego pracy - duży, monolityczny program jest jak talerz makaronu, pociągnij za jedną nitkę, a z drugiej strony będzie się sypać - autor programu nigdy nie przetestuje go wiarygodnie - nie ma programów bezbłędnie działających, są najwyżej niedostatecznie przetestowane - dodanie urządzenia przyspieszającego do starego oprogramowania, spowolni działanie tego oprogramowania. Prawa Weilera
Każdy dzień jest nowym dniem. Ernest Hemingway (1899-1961)
Każdy dzień jest pierwszy, każdy wieczór ostatni.
Każdy dzień ma swój aromat. Wańkowicz Melchior
Każdy dzień mojego życia strzeżony jest w Twym sercu, mój Boże. Cały spoczywam w Twoich rękach. John H. Newman
Każdy etap naszego życia ma swoje własne piękno. Willy Kramp (1909-1986)
Każdy gromadzi blizny w sercu. Paulo Coelho
Każdy grosz własną pracą zarobiony wart więcej niż darowane miliony. Szerniwoi Ali
Każdy inny program zawodzi tak samo dotkliwie. Prawa Murphy'ego
Każdy jest kowalem swego losu. Apiusz Klaudiusz (Appius Claudius Caecus)
Każdy jest kowalem swego szczęścia. Apiusz Klaudiusz (Appius Claudius Caecus)
Każdy klient wie dokładnie czego nie chce. Prawa Murphy'ego
Każdy kompromis jest zgniły Władimir Lenin (właść. Władimir Uljanow, 1870 - 1924). (właść. Władimir Uljanow, 1870 - 1924)
Każdy ma jakiś plan, który jest całkowicie niewykonalny. Prawo Howe'a
Każdy ma prawo być szczęśliwym na swoich własnych warunkach. Frank Zappa (1940-1993), amerykański gitarzysta, kompozytor rockowy
Każdy ma prawo do szczęścia, ale nie każdy ma szczęście do prawa. Werner Heisenberg
Każdy ma prawo marzyć inaczej. Paulo Coelho
Każdy ma swoją żabę, co przednim ucieka i swojego zająca, którego się boi. Adam Mickiewicz (1798-1855)
Każdy mężczyzna ma jakieś zalety. Trzeba mu je tylko wskazać. Erich Maria Remarque
Każdy mężczyzna, który przeżył generalne porządki w swoim domu wie i rozumie, dlaczego "burza" jest rodzaju żeńskiego. Maurice Chevalier
Każdy mężczyzna, skoro tylko się zakocha, jest słaby, podatny, niedołężny, śmieszny, oddaje się w ręce kobiecie z pokorą, na klęczkach.
Każdy może tworzyć byle co i ma prawo być z tego zadowolonym, byle by nie był w swej pracy szczerym i znalazł kogoś, który równie kłamliwie będzie to podziwiał. Stanisław Ignacy Witkiewicz
Każdy może ustalać nową regułę. Prawa Murphy'ego
Każdy może zostać papieżem, najlepszy dowód, że ja nim zostałem. Jan XXIII
Każdy na nas nosi dwie sakwy: jedną z przodu, drugą z tyłu. Do tej z przodu. składamy błędy innych, do tej z tyłu nasze własne i dlatego ich nie zauważamy. Ezop
Każdy na ziemi ma takie niebo, czyściec i piekło, na jakie zasługuje. Jerzy Andrzejewski
Każdy nadmiar szkodzi. Przysłowie rzymskie
Każdy nasz gniew, wcześniej czy później jak błyskawica, spłynie na nas. William Penn (1644 - 1718)
Każdy nosi w sobie i zawiłość dziejów, i możliwą, a nie spełnioną odmianę swego losu. Jan Parandowski (1895-1978)
Każdy nowy dzień zaczyna się głęboka nocą Nawet jeśli niebo zmęczyło się błękitem, nie gaś nigdy światła nadziei. Bob Dylan
Każdy obywatel ma obowiązek umrzeć za ojczyznę, nikt nie ma obowiązku kłamać dla niej. Charles Louis de Secondat Montesquieu (Monteskiusz, 1689 - 1755)
Każdy pochlebca żyje na koszt człowieka, któremu schlebia. Pierre Fancois Fontaine
Każdy początek jest trudny. Przysłowie rzymskie
Każdy postrzega życie na własny sposób, każdy inaczej przeżywa porażki, problemy i triumfy. Paulo Coelho, Pielgrzym
Każdy powinien złożyć w całość to, co w nim najlepsze, i rozdać innym. I zebrać się razem z tymi, których kocha, żeby odnowić radość. (s.99) Robert Fulghum
Każdy pragnie żyć długo, ale nikt nie chciałby starości. Jonathan Swift
Każdy program w systemie Windows pracuje poprawnie do momentu niczym nieuzasadnionej utraty danych. Prawa Murphy'ego
Każdy program, który się dobrze zaczyna - kończy się źle. Prawa Murphy'ego
Każdy programista przybywający z innego miasta jest fachowcem. Prawa Murphy'ego
Każdy prosty montaż wymaga czterech rąk. Prawa Murphy'ego
Każdy prowadzi jakąś kalkulację, którą nazywamy nadzieją. Platon (właść. Arystokles, ok. 427 - 347 p.n.e)
Każdy prowokator czy szaleniec, który odważy się podnieść rękę przeciw władzy ludowej, niech będzie pewien, że mu tę rękę władza odrąbie... - podczas buntu robotników w Poznaniu, 1957. Józef Cyrankiewicz (premier PRL)
Każdy przecież początek to tylko ciąg dalszy, a księga zdarzeń zawsze otwarta w połowie. Wisława Szymborska (ur. 1923)
Każdy przedmiot niezależnie od położenia, może w dowolnej chwili zadziałać w zupełnie nieoczekiwany sposób z przyczyn, które są albo całkowicie niejasne, albo zupełnie tajemnicze. Prawa Murphy'ego
Każdy przedmiot spada tak, aby spowodować jak największe szkody. Z praw Murphy'ego
Każdy przewód przycięty na długość, okaże się za krótki. Prawa Murphy'ego
Każdy rewolucjonista kończy jako ciemięzca lub heretyk - "Człowiek zbuntowany", 1951. Albert Camus (1913-1960)
Każdy rodzaj literatury jest dobry z wyjątkiem nudnego.
Każdy rodzaj pokoju z naszymi współobywatelami wydaje mi się lepszy niż wojna domowa.
Każdy rodzi się Faustem, aby wszystko poznać, wszystkiego doświadczyć, wszystko wyrazić. (...). W nauce krok naprzód zaczyna się zgodnie z zasadą negacji, od odrzucenia panujących przesądów; fałszywych teorii. (...). Krok naprzód w sztuce zgodnie z zasadą przyciągania zaczyna się od naśladownictwa i kontynuacji ulubionych poprzedników. Borys Pasternak
Każdy rozkaz, który może zostać źle zrozumiany, zostanie źle zrozumiany. Aksjomat Wojskowy
Każdy sen, ten czarowny i piękny, zbyt długo śniony zamienia się w koszmar. A z takiego budzimy się z krzykiem. Andrzej Sapkowski (zwany ASem oraz Sapkiem) - "Wieża Jaskółki"
Każdy skomplikowany montaż wymaga trzech rąk. Prawa Murphy'ego
Każdy socjalizm ma tendencję do przejścia w narodowy socjalizm. Lord Acton
Każdy twój dzień stanie się lepszym dniem, jeśli spróbujesz swym życiem cieszyć się.
Każdy tyle dłużen swojej ojczyźnie, na ile go stać przy jego zdolnościach i siłach. Jan Długosz (1415 - 1480)
Każdy umarły odbierze swoje kości od ducha ziemi, swoją krew od wody, włosy od roślin, a życie od ognia. Andrzej Czcibor - Piotrowski
Każdy umie współczuć przyjacielowi w nieszczęściu, ale trzeba bardzo szlachetnej natury, żeby cieszyć się z sukcesu przyjaciela.
Każdy umiera bez kaskadera. Maksymkin
Każdy umiera w samotności. Hans Fallada (właść. Rudolf Ditzen, 1893 - 1947)
Każdy według swych zdolności, każdemu według jego potrzeb. Karol Marks (Karl Marx, 1818 - 1883)
Każdy wie, gdzie go but uciska. Przysłowie niemieckie
Każdy wojownik światła bał się kiedyś podjąć walkę. Każdy wojownik światła zdradził i skłamał w przeszłości. Każdy wojownik światła utracił choć raz wiarę w przyszłość. Każdy wojownik światła cierpiał z powodu spraw, które nie były tego warte. Każdy wojownik światła wątpił w to, że jest wojownikiem światła. Każdy wojownik światła zaniedbywał swoje duchowe zobowiązania. Każdy wojownik światła mówił "tak", kiedy chciał powiedzieć "nie". Każdy wojownik światła zranił kogoś, kogo kochał . I dlatego jest wojownikiem światła. Bowiem doświadczył tego wszystkiego i nie utracił nadziei, że stanie się lepszym człowiekiem. Paulo Coelho
Każdy woli potępiać cudze wady niż swoje. (Aliena vitia quisque reprehendi mavult ). (Aliena vitia quisque reprehendi mavult )
Każdy z nas jest jedyny i niezastąpiony jak unikatowy okaz w muzeum. Ernesto Cardenal
Każdy z nas jest odkrywcą. Jak można żyć, patrząc na zamknięte drzwi i nie próbować ich otworzyć?. Robert D. Ballard
Każdy z nas mówi czasami głupstwa. Nieznośne są tylko głupstwa wygłaszane uroczyście. Michel de Montaigne
Każdy z nas nieustannie wydawany jest na łup innych, na łup ludzkiej opinii, krytyki, sądu; jest nieustannie biczowany, oplwany, w jakiś sposób "wykańczany". Pozostaje tylko nadzieja, że któregoś dnia zmartwychwstanie. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Każdy znajduje w swoim życiu jakiś porządek praw i wartości, które trzeba utrzymać i obronić. Obronić dla siebie i innych. Jan Paweł II
Każdy, do kogo zwrócisz się o pomoc, nie zauważy tego - każdy nieproszony o radę, zauważy to natychmiast. Prawo Finagle'a
Każdy, kogo poznasz, wie cos, czego Ty nie wiesz, a powinieneś. Ucz się od innych [78] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Każdy, kto był zakochany, wie, że namiętność jest najsilniejsza, a pożądanie najsłabsze, gdy przedmiot miłości jest nieobecny; i odwrotnie - gdy osoba ukochana jest przy nas. Samuel Taylor Coleridge (1772-1834)
Każdy, kto kiedykolwiek zbudował jakieś nowe niebo, znajdował moc do tego dopiero we własnym piekle. F. Nietsche
Każdy, kto nie ma poczucia humoru zdany jest na łaskę i niełaskę otoczenia. William Rotsler
Każe nasz ksiądz z ambony, przyznać mu, że ładnie, ale cóż po tym, kiedy nie żyje przykładnie. Przysłowie
Kichanie na wszystko to objaw kataru moralnego. Kraus
Kichanie powstrzymuje czkawkę. Hipokrates
Kiedy bogowie chcą nas ukarać, spełniają nasze prośby. Oscar Wilde
Kiedy Bóg drzwi zamyka to otwiera okno. Ks. Jan Twardowski
Kiedy chcesz, żeby coś było zrobione, zwróć się do osoby bardzo zajętej. H. Jackson Brown
Kiedy ciało słabnie, silniej czuje się duszę. Lew Tołstoj (1828 - 1910)
Kiedy coś uparcie gaśnie - zaufaj iskierce nadziei. Wojciech Bartoszewski
Kiedy człowiek chciał naśladować chód, wymyślił koło, które nie przypomina w niczym nogi. W ten sposób stworzył surrealizm, sam o tym nie wiedząc. Guillaume Appolinaire
Kiedy człowiek odczuwa obrzydzenie do tego, co robi, zaczyna wątpić we wszystko. Przy odrobinie roztropności może to być początkiem dochodzenia do Prawdy
Kiedy człowiek pokona przestrzeń międzyludzką? Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Kiedy człowiek wyzdrowieje, zapomina o swoim lekarzu; kiedy kobieta wyjdzie za mąż, zapomina o swoich rodzicach. Ordoskie
Kiedy człowiek zabije tygrysa, nazywa to sportem, ale jeśli tygrys zabija człowieka, nazywa się to okrucieństwem. George Bernard Shaw
Kiedy człowiek zstępuje w przepaść, jego życie zawsze zyskuje jasno określony kierunek. Terry Pratchett
Kiedy dyplomata mówi "tak", oznacza to "może"; kiedy mówi "może", ma na myśli "nie"; kiedy mówi "nie", nie jest dyplomatą. Henry Louis Mencken
Kiedy dziewczyna ma piętnaście lat, nienawidzi mężczyzn i wszystkich chętnie by wymordowała. A w dwa lata później rozgląda się, czy któryś przypadkiem nie ocalał. Carlo Ponti
Kiedy film zdobywa sukces, wówczas jest to interes, kiedy nie ma sukcesu - jest sztuką. Carlo Ponti
Kiedy filozof odpowiada, przestajemy rozumieć, o co pytaliśmy Andre Gide (1869-1951), pisarz francuski.
Kiedy gasną stosy, zaraz robi się jaśniej.
Kiedy gaśnie wiara - Bóg umiera i staje się bezużyteczny. Antoine de Saint-Exupery (1900-1944)
Kiedy Gniewu Dzień zadnieje, / w popiół runie czas i dzieje / Dawid rzekł - Sibilia pieje. Tomasz z Celano (? - 1250)
Kiedy jest za dużo rzeczy, które śmieszą, wtedy chce się płakać.
Kiedy jesteś kochany, stajesz się silny. Kiedy ty sam kochasz, stajesz się odważny. Laodzi
Kiedy jesteś w znakomitym nastroju zawiadom o tym swoją twarz.
Kiedy jesteście szczęśliwi, spójrzcie w głąb waszych serc, a odkryjecie, że to, co sprawiło wam ból, teraz sprawia wam radość.
Kiedy jesteśmy szczęśliwi, jesteśmy zawsze dobrzy, lecz kiedy jesteśmy dobrzy, nie zawsze jesteśmy szczęśliwi. Oscar Wilde
Kiedy już ponosisz sukienkę przez jakieś dwa lata, mąż wtedy powie: "O, jaka ładna, skarbie, to nowa? " Elizabeth Simms
Kiedy kłaniasz się bożkom, nie pomijaj ich kapłanów.
Kiedy kobieta kocha, przebacza wszystko, nawet zbrodnie; kiedy nie kocha, nie przebacza niczego, nawet cnót. Balzac Honoré de (1799-1850)
Kiedy kobieta wychodzi za mąż wiele razy, nie jest żoną; jest prawną cudzołożnicą. Marcial
Kiedy kochamy lub głęboko w coś wierzymy, czujemy się silniejsi od całego świata. Paulo Coelho, Pielgrzym
Kiedy kochamy nie potrzebujemy wiele rozumieć, co się dzieje wokół, bo wtedy wszystko dzieje się w nas samych i wtedy nawet człowiek Może zamienić się w wiatr, bo zawsze kiedy kochamy, to pragniemy być lepsi niż jesteśmy. Paulo Coelho
Kiedy krzyczysz, wszyscy cię słyszą. Kiedy szepczesz, tylko ci najbliżsi cię słyszą. Kiedy milczysz, słyszy cię twój najlepszy przyjaciel. Linda Macfarlane
Kiedy ktoś marzy samotnie, to jest to tylko marzenie; kiedy marzymy wszyscy razem, to staje się to rzeczywistością. Dom Helder Camara
Kiedy ludzie przestają narzekać, przestaję myśleć. Napoleon Bonaparte (1769-1821)
Kiedy ludzie są tego samego zdania co ja, mam zawsze wrażenie, że się pomyliłem. Oscar Wilde
Kiedy ludzie stają się naprawdę źli, jedynym uczuciem, jakie im pozostaje, jest radość z cudzej krzywdy. Johann Wolfgang von Goethe (1749 - 1832)
Kiedy ma się paskudną gębę, narzekanie na lustro jest zajęciem zupełnie jałowym. św. Jan Maria Vianney (1786 - 1859)
Kiedy ma się wroga w środku, ma on nad nami przewagę. Przed samym sobą nie można uciec, a ja boję się nawet próbować. William Wharton
Kiedy mamy Boga w naszym życiu, nabiera ono sensu, wszystko zaś nabiera wartości i staje się owocne. Matka Teresa z Kalkuty
Kiedy mężczyzna mówi, że wyczerpał życie, to można zawsze być pewnym, iż życie go wyczerpało. Oscar Wilde (1856 - 1900)
Kiedy moja modlitwa stała się bardziej skupiona i wewnętrzna to miałem coraz mniej do powiedzenia. W końcu zamilkłem. Kierkegaard Sören
Kiedy mówi się, że pieniądze szczęścia nie dają, z pewnością ma się na myśli pieniądze innych Sacha Guitry.
Kiedy mówisz "Kocham Cię" - myśl tak.
Kiedy mówisz kocham to kłamiesz. Miłość nie zna słów, jest grą oczu, duszy i ciała.
Kiedy myślę i nic nie wymyślę, to sobie myślę, po co ja tyle myślałem, żeby nic nie wymyślić. Przecież mogłem nic nie myśleć i tyle samo bym wymyślił. ks. Jan Twardowski
Kiedy nic się nie wiedzie, złoto zamienia się w żelazo; kiedy się powodzi żelazo zamienia się w złoto. Mądrość Wschodu
Kiedy nie ma potrzeby podejmowania decyzji, jest potrzeba nie podejmowania decyzji. Zasada Falklanda
Kiedy nie można mieć, co się chce, warto spróbować chcieć tego, co się ma. Kathleen A. Sutton
Kiedy nie można znaleźć nawet śladu rodzinnego domu, kiedy odmienione są drzewa i rzeka, jedynym głosem, jaki spodziewamy się usłyszeć od pielgrzyma, jest głos rozpaczy, lament, gorycz. Julia Hartwig - poetka, o "Dworze" Miłosza
Kiedy nie wiesz co zrobić - uśmiechnij się. H. Jackson Brown
Kiedy nie wiesz, jak się zachować, zachowuj się przyzwoicie. Stanisław Słonimski (1853 - 1916)
Kiedy nieśmiały wchodzi do restauracji, sądzi, że wszystkie stoliki są zarezerwowane. G. de La Serna
Kiedy odnajduję drogę powrotną do serca, dzieją się rzeczy niezwykłe. Widzisz duchy, zakochujesz się, wszystko staje się możliwe. Jonathan Caroll - Zaślubiny patyków
Kiedy ofiarujemy innym swe serce, wtedy zawsze zdarza się cud Ernest Wiechert.
Kiedy on się rodził wszyscy się cieszyli a on płakał. Kiedy on umierał wszyscy płakali a on się cieszył
Kiedy osiągnie się pewien określony wiek, trzeba przestać się śpieszyć. Ze wszystkim. W przeciwnym razie traci się miarę i proporcje własnej godności i zaczynamy być śmieszni. Sami wystawiamy się na urągowisko. I zamiast na stare lata zbierać plony, trwonimy cały dorobek życia, a w dłoniach pozostają jedynie plewy i chwasty. Rzecz w tym, że tak trudno podjąć decyzję na ten pewien określony wiek. s.39 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne
Kiedy osoba, którą się kocha, żyje gdzieś w świecie i ma się dobrze...to tęsknota za nią jest tylko nowym smakiem, przyprawą dla naszego doświadczenia. Winifred Holtby
Kiedy patrzysz na kobietę, myśl, że to Szatan. Kobieta jest jak przepaść piekielna. Papież Pius II
Kiedy pies śpi, Żyd przysięga, pijany się modli, a białogłowa płacze, rzadko wierzyć trzeba. Przysłowie polskie
Kiedy pies zwróci się przeciw swojemu panu, jego żona powinna spakować walizki i wrócić do mamy. Mark Twain
Kiedy podskakujesz z radości, to uważaj, aby ci kto spod nóg ziemi nie usunął.
Kiedy popełniasz pomyłkę zawsze wynika z tego cos dobrego.
Kiedy przechodzi ładna dziewczyna, zaraz mi Amor łuk napina. Jan Sztaudynger
Kiedy przestaje się kochać, to się nie płacze. Płacze się, kiedy ktoś przestaje nas kochać. Carla Lane
Kiedy przyjaciel o coś prosi, jutro dla ciebie nie istnieje. George Herbert (1593-1633)
Kiedy przyjaciel znajduje coś ciekawego na targu i okazuje się, że może to okazyjnie - dwa w cenie jednego - nabyć, kupuje myśląc, że tobie pewnie też się przyda. I, o dziwo, przydaje się. Pam Brown
Kiedy ranne wstają zorze, Tobie ziemia, Tobie morze, Tobie śpiewa żywioł wszelki, / Bądź pochwalon Boże wielki. Franciszek Karpiński (1741 - 1825)
Kiedy reakcjonista mówi o 'nieuchronnej restauracji', to nie należy zapominać, że reakcjonista liczy w tysiącleciach. Mikołaj Gomez Davilla
Kiedy rozum śpi, budzą się potwory. Francisco de Goya Y Lucientes (1746 - 1828)
Kiedy się chce robić omlety, trzeba stłuc jajka. Piotr Pahlen (1745 - 1826)
Kiedy się czuje pociąg fizyczny, nieczystą namiętność fizycznych kształtów, to nie jest miłość. Miłość jest pożądaniem czyjejś duszy. Stanisław Dygat (1914-1978)
Kiedy się już uczyniło wszystko, by posiąść kobietę, a skutku to nie odniosło, pozostaje jeszcze jeden środek - oto trzeba zaprzestać zabiegów; wtedy właśnie sama się o ciebie upomni. Jean de la Bruyére (1645-1696)
Kiedy się kocha, wszystko dookoła nabiera coraz głębszego sensu. Paulo Coelho
Kiedy się modlisz - musisz zaczekać wszystko ma swój czas (...) trzeba wciąż prosząc przestać się spodziewać niewysłuchane w przyszłości dojrzewa to niespełnione dopiero się staje (...) miłość uwierzy przyjaźń zrozumie nie módl się skoro czekać nie umiesz. Ks. Jan Twardowski
Kiedy się osiada na dnie, nie trzeba już pływać. Auderska
Kiedy się żyje jak zwierzę, z nosem przy ziemi, trzeba mieć swój kącik kłamstwa, w którym można nasycić się tym wszystkim, czego nigdy nie posiądzie się naprawdę. Emile Zola
Kiedy sięgniesz pamięcią wstecz, widzisz, jak wiele z naszego życia zmarnowaliśmy w samotności. Każdemu potrzebni są przyjaciele. Van Gogh
Kiedy skreślamy z naszej listy spraw do załatwienia kolejne pozycje, na ich miejsce pojawiają się inne. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Kiedy spada serwetka i kelner przynosi inną robi nam się przykro, bo zdążyliśmy już tamtą polubić.
Kiedy sprawy zbytnio się komplikują, ubarwiam życie fikcją, łagodzę linię pomiędzy rzeczywistością i fantazją. Kirk Douglas, Syn śmieciarza, Autobiografia
Kiedy starzejący się przyjaciele spotykają się, natychmiast odzyskują siły witalne. Pam Brown
Kiedy starzy przyjaciele chodzą razem na zakupy, w tym samym momencie nogi odmawiają im posłuszeństwa. Wtedy zgodnym krokiem zmierzają do najbliższej kawiarni. Pam Brown
Kiedy środki udają cele, wynikają stąd zawsze rzeczy jałowe.
Kiedy świat zacieśnia się do rozmiaru pułapki, śmierć zdaje się być jedynym ratunkiem, ostatnią kartą, na którą stawia się własne życie. Paulo Coelho
Kiedy trzeba wspiąć się na górę, nie myśl, że jak będziesz stał i czekał, to góra zrobi się mniejsza.
Kiedy trzymamy się kurczowo zapiekłych urazów, wyolbrzymiamy równocześnie to, co w istocie jest drobiazgiem. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Kiedy ulepszysz teraźniejszość, wszystko co po niej nastąpi również stanie się lepsze. Paulo Coelho
Kiedy umiera mężczyzna, ostatnie co przestaje się ruszać to serce. Kiedy umiera kobieta - język. Champan
Kiedy w grę wchodzi honor, nierzadko dochodzi do łamania kości. H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Kiedy w polityce mądrzejszy ustępuje, popełnia nie tylko głupstwo, lecz i zbrodnię.
Kiedy w twoim kierunku biegnie jakiś pies, zagwizdaj na niego. Henry David Thoreau
Kiedy wejrzysz w otchłań wejrzy również w głąb ciebie. Stephen King
Kiedy widzimy ciągle tych samych ludzi, staja sie oni w końcu częścia naszego życia. A skoro są już częścią naszego życia, to chcą je zmieniać. Jesli nie stajemy się tacy, jak tego oczekiwali, sa niezadowoleni. Ponieważ ludziom wydaje się, że wiedzą dokładnie jak powinno wyglądać nasze życie. Natomiast nikt nie wie, w jaki sposób powinien przeżyć własne życie. Paulo Coelho
Kiedy więc dajesz jałmużnę, nie trąb przed sobą. Mt 6,2
Kiedy wróg jest spokojny rozdrażnij go. Li Ch'üan
Kiedy wróg jest zjednoczony spróbuj go rozdzielić. Tu Mu
Kiedy wróg koncentruje siły, przygotuj się do ataku, kiedy jest mocny - unikaj go. Tu Mu
Kiedy wszyscy wokół są przerażeni twoim niewłaściwym zachowaniem, przyjaciele mają niesamowitą zdolność dostrzegania dobrych stron twojej osobowości. Charlotte Gray
Kiedy wszystko inne zawiedzie, przeczytaj instrukcję. Aksjomat Cahna
Kiedy wszystko ogranicza ciemność, Bóg zapala gwiazdy, aby nas bezpiecznie przeprowadzić przez noc. Phil Bosmans
Kiedy wszystko zaczyna się walić, najlepszą rzeczą jest przetrzymać.
Kiedy zastanawiamy się nad swoim życiem, to właściwie sam fakt, że żyjemy, powinien nas najbardziej zadziwić. Reinhold Schneider
Kiedy zawodzi jakieś urządzenie mechaniczne, to zawsze dzieje się to w możliwie najbardziej nieodpowiednim czasie Z praw Murphy'ego.
Kiedy zgasi się świece, wszystkie kobiety pięknieją. Plutarch
Kiedy znajdziesz prawdziwą przyjaźń, dbaj o nią jak o drogocenny klejnot. Poleruj ją, poświęcaj swój czas, aby się nią zajmować i ją chronić. Strzeż jej, ale pozwól, by świeciła własnym blaskiem. Będzie wtedy błyszczeć coraz bardziej. Mary Swaney
Kiedy znalazłem się na dnie, usłyszałem pukanie od spodu. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Kiedy żegnasz przyjaciela, nie smuć się, ponieważ jego nieobecność pozwoli ci dostrzec to, co najbardziej w nim kochasz. Gibran Kahil Gibran
Kiedy żona chce mieć tyle płaszczy, ile ma ich cebula, mężowi płynie więcej łez niż od cebuli. Perskie
Kiedy życie wypełnia nam pragnienie, aby dostrzec świętość w zwykłych, codziennych rzeczach, zaczyna dziać się cud. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Kiedyś antysemitą był ten, kto nienawidził Żydów. Dzisiaj antysemitą jest ten, kogo nienawidzą Żydzi. Joseph Sorban
Kiedyś mnie zabraknie, ale Wy to sobie przypomnicie. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Kiepscy intelektualiści lubią być irracjonalni.
Kiepska to prawda, która nie może dojść do ludzkiej świadomości bez reklamy. Stefan Kisielewski
Kim jest przyjaciel? Powiem ci. Przyjaciel jest osobą, przy której masz śmiałość być sobą. Frank Crane
Kim są przyjaciele? Jedną duszą mieszkającą w dwóch ciałach. Arystoteles (384-322 p.n.e)
Kimkolwiek jesteś, możesz być tylko sobą. Aldona Różanek
Klasę człowieka można zmierzyć tym, co go wyprowadza z równowagi. Aleksander Pope
Klasy to takie grupy ludzi, z których jedna może sobie przywłaszczać pracę innej z powodu różnicy miejsca zajmowanego przez nią w okraślonym systemie gospodarki społecznej. Władimir Lenin (właść. Władimir Uljanow, 1870 - 1924)
Klasyk nie zdałby egzaminu ze swych dzieł.
Klasyk to autor, którego się cytuje, ale nie czytuje. Sir Laurence Olivier
Klasyka to dzieła, które każdy chce znać, ale których nikt nie chce czytać.
Klasyka, to to, co wszyscy chcieliby przeczytać i czego nikt nie czyta. Mark Twain
Klęska jest potrzebna od czasu do czasu, ponieważ wszystko sprowadza do normalnego ludzkiego wymiaru. s.40 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne
Klęska Twój uśmiech zwycięski, Był powodem mej klęski.
Klient ma zawsze rację, gdy nie zawraca głowy.
Klient nie kupuje dlatego, że coś jest w ogóle dobre, tylko dlatego, że jest to dobre właśnie dla niego. Adam P. Ygnasik
Klient żąda największych zmian dokładnie wtedy, kiedy produkt jest już gotowy. Prawa Murphy'ego
Klient, który najmniej płaci, marudzi najwięcej. Prawa Murphy'ego
Klientowi nigdy nie przyjdzie na myśl ile kosztuje projekt, tylko ile można na tym projekcie zaoszczędzić. Prawa Murphy'ego
Klucz sytuacji często tkwi w zamku sąsiada. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Klucze nie są synonimem wolności. Regulski Antoni
Kluczem do ludzkich serc nie jest nigdy nasza mądrość, lecz miłość. Bezzel Perman
Kłam, kłam, zawsze coś z tego zostanie.
Kłamca jest synem marnotrawnym w przysięganiu. Pierre Corneille
Kłamca nie wierzy innym. Inni nie wierzą kłamcy. Gracian
Kłamcy nie wierzy się nawet wtedy, gdy mówi prawdę. Przysłowie łacińskie
Kłamstwa wynoszą prawdę na piedestał. Bułatowicz Józef
Kłamstwo głoszone jako prawda doprowadza do wściekłości. Mikołaj Gogol
Kłamstwo jest chyba bardziej nagie niż prawda, albowiem stale od niej szat pożycza. Henryk Sienkiewicz (1848-1916)
Kłamstwo jest grzechem wtórnym, najczęściej popełnianym za strachu albo dla wątpliwej korzyści.
Kłamstwo jest racjonalniejsze od prawdy - nie każe się domyślać.
Kłamstwo nie ma nóg, kłamstwo ma krótkie nogi.
Kłamstwo nie różni się niczym od prawdy, prócz tego, że nią nie jest. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Kłamstwo zdąży obiec pół świata, zanim prawda włoży buty. James Callaghan
Kłopot prasy polega na tym, że nic co normalne, nie jest interesujące. Saul Bellow
Kłopoty są sitem, przez które przesiewamy naszych znajomych. Ci, którzy są za duzi, żeby przejść przez to sito, są naszymi przyjaciółmi. Arlene Francis
Kłopoty to moja specjalność. Raymond Chandler
Kłos: Kolebka chlebka. Fangrat Tadeusz
Kłosy: Jak świetnie zapleciony warkocz mają kłosy. Serna Gomez De La
Kłótnie i sprzeczki nie trwałyby nigdy długo, gdyby wina leżała tylko po jednej stronie. Rochefoucauld De La Francois
Kłótnie kochanków umacniają ich miłość. Terencjusz (Publius Terentius Afer, ok. 190-ok. 159 p.n.e)
Knajpa: miejsce, dokąd się co wieczór chodzi po raz ostatni w życiu.
Koalicja jest to małżeństwo z rozsądku, które spędza miodowy miesiąc w oddzielnych łóżkach. Jean Marivaux
Kobieca dusza łzami się karmi. Rozanow Wasilij
Kobiecie miły jest taki dotyk, który jej nie dotyka. Wiesław Malicki
Kobiecość nie jest bynajmniej obroną kobiety naprawdę fascynującej, a raczej prowokacją do napaści. Oscar Wilde
Kobieta albo kocha albo nienawidzi - trzeciej możliwości nie ma. (Aut odit, aut amat mulier, nihil est tertium). (Aut odit, aut amat mulier, nihil est tertium)
Kobieta bez kokieterii, to jak kwiat bez woni. Zapolska Gabriela
Kobieta bez mężczyzny więdnie, a mężczyzna bez kobiety szaleje.
Kobieta bez wstydu jest jak potrawa bez soli. Przysłowie arabskie
Kobieta bez zalotności to kwiat bez woni. Powiedzenie ludowe
Kobieta chłodna to kobieta, która jeszcze nie spotkała mężczyzny, którego musi pokochać. Alfred Musset (1810 - 1857)
Kobieta dla jednej perły, która z jej stroju wypadła, zapomina o wszystkich swych klejnotach. Perskie
Kobieta i kraj gubią mężczyznę. Maoryjskie
Kobieta i szkło zawsze w niebezpieczeństwie. J. Bourchier
Kobieta inspiruje mężczyznę do wielkich czynów, których spełnienie potem mu uniemożliwia. Aleksander Dumas, syn
Kobieta jest arcydziełem wszechświata. Lessing Gothold
Kobieta jest często natchnieniem do rzeczy wielkich, których spełnieniu przeszkadza. Alexandre Dumas, ojciec (1802-1870)
Kobieta jest czymś niepojętym. Żadna prawda ani religia nie mają do niej zastosowania. Nikos Kazantzakis
Kobieta jest czyśćcem dla sakiewki, rajem dla ciała i piekłem dla duszy. Włoskie
Kobieta jest jak herbata w torebce: z jej mocy można zdać sobie sprawę tylko w gorącej wodzie. Nancy Reagan
Kobieta jest jak książka. Przeglądając, zawsze się na coś natrafi. Anatole France, właśc. François Anatole Thibault (1844-1924)
Kobieta jest jak kwiat: nie pączkuje, jeśli się go nie podlewa. Przysłowie z Ameryki Łacińskiej
Kobieta jest jak lilia: subtelny nie ośmieli się jej dotknąć - ale przyjdzie osioł i ją zeżre.
Kobieta jest jak liść mięty: im więcej się go ugniata, tym bardziej pachnie.
Kobieta jest jak róża-na to ma kolce, by je owijać płatkami. Julian Tuwim (1894 - 1953)
Kobieta jest jak świeże źródło. Pochylasz się nad nim, widzisz swoja twarz, pijesz, pijesz, aż ci dech zapiera. Nikos Kazantzakis
Kobieta jest jak zły mandaryn: im bardziej odstępuje od dobrych zasad, tym gorliwsza jest w słowach. Przysłowie chińskie
Kobieta jest kwiatem, który tylko w cieniu mężczyzny może rosnąć i pachnąć. Pittakos
Kobieta jest mądrzejsza od mężczyzny, ale najwięcej rozumu musi zużyć na to, by ukryć ten fakt. Mary McCarthy
Kobieta jest najbardziej niebezpiecznym składnikiem każdego związku.
Kobieta jest przyszłością mężczyzny. Argon L
Kobieta jest taką dla swojego męża jaką on ją uczynił.
Kobieta jest twierdzą. Mężczyzna - jej więźniem. Przysłowie kurdyjskie
Kobieta jest wiecznym ogniem. Palladas
Kobieta jest wielbłądem, który ułatwia mężczyźnie przejście przez pustynię życia. Przysłowie arabskie
Kobieta kochana zawsze odnosi sukces. Baum Vicki (1888-1960)
Kobieta która stara się upodobnić do mężczyzny, jest pozbawiona ambicji.
Kobieta maluje sobie paznokcie żeby mieć dziesięć serc pod ręką. Serna Gomez De La
Kobieta może być przyjaciółką mężczyzny, lecz by uczucie to trwało, niezbędne jest wesprzeć je odrobiną fizycznej antypatii. Fryderyk Nietzsche
Kobieta może przebaczyć mężczyźnie krzywdę jaką jej wyrządził, nigdy jednak nie przebaczy ofiar jakie dla niego ponosi. William Somerset Mangham
Kobieta naga jest zbrojna. Hugo Victor
Kobieta naga szybko uczy się prząść. Przysłowie skandynawskie
Kobieta nie goni za mężczyzną, bo kto kiedy widział, żeby pułapka goniła mysz. Julian Tuwim (1894 - 1953)
Kobieta nie jest taka sama dla wszystkich. Anatol France
Kobieta nie powinna być gorsza od anioła, mężczyzna zaś trochę lepszy od diabła. Mikołaj Gogol
Kobieta nigdy nie wie, czego chce, ale nie spocznie, dopóki celu nie osiągnie. Jean Paul Sartre (filozof francuski, 1905 - 1980)
Kobieta nigdy nie zauważa tego, co się dla niej robi; ona widzi tylko to, czego się nie robi.
Kobieta oddaje się tylko temu, którego nie kocha. Michał Choromański (1904-1972)
Kobieta piękna jest co dzień taka sama, natomiast w ładnej kobiecie odkrywamy co dzień jakiś wdzięk, którego w przeddzień nie znaliśmy. Francois de la Rochefoucauld (1613 - 1680)
Kobieta piękna jest jak woń dojrzałych poziomek w słońcu. Romain Rolland
Kobieta piękna, lecz pozbawiona bystrości umysłu, nie daje kochankowi nic poza fizycznym delektowaniem się jej urodą. Brzydka, ale mądra może do tego stopnia rozkochać mężczyznę w swojej inteligencji, że nie pragnie niczego ponadto. Cóż może powiedzieć mężczyzna, któremu trafiła się kobieta piękna, inteligentna i wykształcona? Giovanni Ciacorno di Singalt
Kobieta pisząca popełnia dwie zbrodnie: zwiększa ilość książek i zmniejsza ilość kobiet.
Kobieta pocałunkiem przezwyciężyć może nawet śmierć. Nikos Kazantzakis
Kobieta podobna jest do cienia. Jeśli ją ścigasz - ucieka, jeśli ty uciekasz - idzie za tobą. Przysłowie arabskie
Kobieta poskromiona kocha głębiej, niż kobieta zjednana wcześniej westchnieniami. Alfred Musset (1810 - 1857)
Kobieta powinna mieć: cnotę w sercu, skromność na czole, łagodność w ustach, a robotę w ręku. Przysłowie polskie
Kobieta powinna wydawać się bardziej pokorną i bardziej kobiecą, kiedy staje się małżonką. Miguel Cervantes de Saavedra
Kobieta przebacz niewierności, ale ich nie zapomina. Mężczyzna zapomina o nich, ale nie przebacza. Św. Katarzyna
Kobieta rodzi się gwiazdom podległa i kwiatom. Juliusz Słowacki (1809 - 1849)
Kobieta rozkoszuje się siedząc, mężczyzna - wędrując. Mongolskie
Kobieta rządzi się uczuciem i kaprysem. Bałucki Michał
Kobieta sama wydaje na świat swe potomstwo, sama usuwa się z nim na drugi plan egzystencji, tam gdzie jest spokój i gdzie bez obawy można ustawić kołyskę. Sama w milczącej pokorze karmi i wychowuje dziecko. Borys Pasternak
Kobieta seksualizuje świat. Napierski Stefan
Kobieta tak potrzebuje mężczyzny, jak ryba potrzebuje roweru. Gloria Steinem (założycielka feministycznego magazynu "Ms.")
Kobieta to coctail zalet i wad. Kobra De Maurycy
Kobieta to jedyny i niepodważalny dowód na istnienie Boga. Michał Domin
Kobieta to jest coś, co się absolutnie nie da ogarnąć naszymi marnymi pięciu zmysłami. Adolf Nowaczyński (publicysta i pisarz związany z obozem narodowym)
Kobieta to stworzenie, które trzy razy pomyśli, zanim zamknie usta. Anonim
Kobieta to taka rzecz, że w jakikolwiek sposób będziesz ją badał, zawsze będzie dla Ciebie nowością. Lew Tołstoj (pisarz rosyjski, 1828 - 1910)
Kobieta to telefon duszy. Haller J
Kobieta tworzy, kobieta niszczy. Przysłowie żydowskie
Kobieta tylko wtedy dochowa wiary mężowi, gdy nikt do złamania wiary jej nie namawia. Hinduskie
Kobieta udźwignie, każdy ciężar jeśli objuczył nim ją mężczyzna. Arystofanes
Kobieta ujawnia swój wiek przed śniadaniem, mężczyzna po kolacji. Angielskie
Kobieta ukryje miłość przez czterdzieści lat, ale nie potrafi ukryć złości i gniewu. Przysłowie arabskie
Kobieta w bieliźnie to pornografia. Naga kobieta to piękno. Henryk Sienkiewicz (1846 - 1916)
Kobieta wierzy, że 2 i 2 zmieni się w 5, jeśli będzie długo płakać i zrobi awanturę. George Eliot (Mary Ann Evans, 1819-1880)
Kobieta winna mieś długie włosy, szaszłyk - dużo soku. Gruzińskie
Kobieta woli mężczyznę bez pieniędzy, niż pieniądze bez mężczyzny. Greckie
Kobieta wybaczy Ci wszystko oprócz jednego: tego, że jej nie kochasz. Alfred Musset (1810 - 1857)
Kobieta zadowolona jest tylko w mogile. Jakuckie
Kobieta zawsze dopnie swego. Przysłowie francuskie
Kobieta ze swym instynktem dręczenia jest i będzie zawsze zgubą mężczyzny. Balzac Honoré de (1799-1850)
Kobieta zmienną jest jak piórko na wietrze. Francesco Maria Piave (1810 - 1876)
Kobieta zrobi z niczego kapelusz, sałatkę i scenę małżeńską. Przysłowie francuskie
Kobieta żyje sercem, głową albo namiętnością. Honoriusz Balzak
Kobieta, jak Księżyc, świeci światłem pożyczonym. Przysłowie niemieckie
Kobieta, kiedy jest młoda, jest wrażliwsza na wzbudzanie namiętności niż na jej odczuwanie.
Kobieta, która nie może być brzydka, nie jest piękna. Karl Kraus (1874 - 1936)
Kobieta, pieniądze i wino sprawiają przyjemności i trudności niemało.
Kobieta: Kobieta-nienasycona stokrotka. Steinhaus Hugon
Kobietę należy tak kształcić, aby każda mogła być i kucharką, i księżną. N.Żmichowska
Kobietę naprzód trzyma się w ramionach, potem one trzymają nas pod rękę, a wreszcie włażą nam na głowę. Sacha Guitry
Kobietę piękną możesz całować bez końca i nigdy nie trafisz po raz drugi w to samo miejsce.
Kobietę trzeba kochać w każdym wieku - zwłaszcza dwudziestym. Maurice Chevalier, właśc. Maurice Edouard Saint-Léon Chevalier (1888-1972)
Kobieto! puchu marny! ty wietrzna istoto! Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Kobiety bez towarzystwa mężczyzn więdną, a mężczyźni bez kobiet głupieją. Antoni Pawłowicz Czechow (1860-1904)
Kobiety brzydzą się zazdrosnym mężczyzną, którego nie kochają, ale gniewają się bardzo, gdy mężczyzna, którego kochają, nie jest zazdrosny. Feliks Feldheim
Kobiety czci, kto sam jest czci godzien; ten nimi gardzi, kto sam godzien wzgardy. Przysłowie arabskie
Kobiety dlatego mają w polityce tak mało do powiedzenia, że wolą głosować na mężczyzn niż na inne kobiety. Guy Laffargue
Kobiety i koty zawsze będą robić to, co chcą, a mężczyźni i psy powinni się zrelaksować i powoli oswajać z tą myślą. Robert A. Heinlein
Kobiety i muły dają się kierować pieszczotom. Przysłowie hiszpańskie
Kobiety i słonie nigdy nie zapominają krzywdy. Munro H. H
Kobiety kochają mężczyzn z powodu ich błędów. Oscar Wilde
Kobiety kochają z kaprysu, mężczyźni z porady. S. Marmion
Kobiety lubią mieć stopę wąziutką, a żyć na szeroką. Julian Tuwim (1894 - 1953)
Kobiety lubią, gdy się prosi. Propercjusz
Kobiety łatwiej niż mężczyźni przyznają się do błędów. Stąd opinia, że popełniają ich więcej. Gina Lollobrigida
Kobiety maja mnóstwo wad, Mężczyźni tylko dwie: Wszystko co mówią i robią, Mówią i robią źle. Leonard Strumpfenburg
Kobiety mają subtelniejszy instynkt - wolą być zawsze ostatnią miłością mężczyzny. Oscar Wilde
Kobiety mogą uczynić milionerem tylko takiego mężczyznę, który jest miliarderem. Charlie Chaplin
Kobiety nadzwyczaj piękne już mniej zadziwiają drugiego dnia. Stendhal
Kobiety niczego by nie żądały, gdyby kochano je tak, jak pragną. Andre Maurois
Kobiety nie bij nawet kwiatem. Remigiusz Kwiatkowski (1884 - 1961)
Kobiety nie kłamią, ale szminkują trochę prawdę. David Kaye
Kobiety nigdy nie zrozumiesz. Nawet jeśli jesteś kobietą
Kobiety nikt nie zmoże.
Kobiety pamiętają pierwszy pocałunek wtedy jeszcze, kiedy mężczyźni zapomnieli już o ostatnim. R. de Gourmont
Kobiety reprezentują tryumf materii nad myślą, tak jak mężczyźni reprezentują tryumf myśli nad moralnością. Oscar Wilde
Kobiety rzadko przebaczają temu, kto forsuje okazję, ale nigdy temu, kto pomija sposobność. Molier
Kobiety są bezlitosne wobec ludzi, których nie lubią. Alexander Dumas syn
Kobiety są do oglądania, a nie do słuchania.
Kobiety są jak przekład: piękne nie są wierne, wierne nie są piękne.
Kobiety są krańcowe: o wiele lepsze albo o wiele gorsze niż mężczyźni. Jean de la Bruyere (1645 - 1696)
Kobiety są mądrzejsze od mężczyzn, ale większość rozumu zużywają na ukrycie tego faktu.
Kobiety są stworzone po to by je kochać, nie rozumieć. Oscar Wilde
Kobiety są tak trudne do przejrzenia, ponieważ każda z nich stanowi wyjątek od reguły. Vittorio de Sica
Kobiety są zdumiewające: albo nie myślą o niczym, albo myślą o czymś innym. Aleksander Dumas
Kobiety sądzą, że dwa razy dwa da pięć, jeśli wystarczająco długo będą płakać i dąsać się. George Eliot
Kobiety serce zanadto jest małe, Aby tak wiele objąć w sobie mogło; Jej miłość można nazwać apetytem Tam serce niczym, wszystkim podniebienie - Miłość tę kończy przesyt i odraza. W. Szekspir
Kobiety śmieją się, kiedy mogą i płaczą, kiedy chcą. Zbigniew Herbert
Kobiety trzeba kochać w każdym wieku, szczególnie w dwudziestym. Miguel de Cervantes
Kobiety umieją szaleć jedynie dla głupców. Honoriusz Balzak
Kobiety w miłości idą dalej niż większość mężczyzn, ale mężczyźni górują nad nimi w przyjaźni. Kobieta może niekiedy swoją miłość do mężczyzny całkowicie ukryć; mężczyzna może udawać miłość do kobiety, ale tylko wtedy, kiedy nie kocha innej naprawdę. La Bruyere
Kobiety z reguły starają się sprawić, by mężczyzna się zmienił; Przerobiony zaś przestaje im się podobać. Marlena Dietrich
Kobiety znajdują motywację i siłę do działania, kiedy są otoczone czułą opieką. John Gray
Kobiety zostały przez naturę obdarzone wszystkim, co potrzebne do szczęśliwego życia. Muszą się tylko nauczać jednego: nie sprzedawać się poniżej swej wartości. Susanna Kubelka
Kobiety zwyciężają szlachetnych mężów, a podli mężowie zwyciężają kobiety. Przysłowie arabskie
Kobiety żyją w przekonaniu, że mężczyźni, którzy umieją obchodzić się z pieniędzmi, umieją także obchodzić się z kobietami. Jean Paul Sartre (filozof francuski, 1905 - 1980)
Kobiety, konie i winorośl potrzebują energicznych posiadaczy. Przysłowie tureckie
Kobiety, które nie są sprzedajne, kosztują najwięcej. Francois Mauriac
Kobiety, które pozwalają się zbyt szybko podbić, organizują później swój opór na zasadzie dywersji. Jean-Paul Belmondo
Kocha się dopiero wtedy naprawdę, gdy między obojgiem nie stoi ani Bóg, ani moralność. Karol Irzykowski
Kocha się tylko te kobiety, które się uszczęśliwia. Achard Marcel (1899-1974)
Kocha się tylko to, od czego się cierpi. Gustave Flaubert (1821-1880)
Kocha się za nic. Nie istnieje żaden powód do miłości. Paulo Coelho
Kochać bez reszty to zatracić siebie, żeby odnaleźć się bogatszym. Bogumił Buczyński
Kochać coś, to pragnąć aby to żyło. Konfucjusz)
Kochać człowieka, to znaczy mieć czas, nie śpieszyć się, być obecnym dla niego. Bürki Hans
Kochać i jednocześnie zachować rozsądek nie jest dane nawet Jowiszowi. (Amare simul et sapere ipsi Iovi non datur)
Kochać i kochanym być to wielkie szczęście, dla którego warto żyć.
Kochać i tracić, pragnąć i żałować; Padać boleśnie i znów się podnosić; Krzyczeć tęsknocie "precz" i błagać "prowadź" - Oto jest życie: nic, a jakże dosyć. Staff Leopold
Kochać jednego jest barbarzyństwem: gdyż dzieje się to ze szkoda dla wszystkich innych. Friedrich Nietzsche
Kochać kogoś - znaczy widzieć w nim cuda dla innych niedostrzegalne. Mauriac Francois
Kochać kogoś, to przede wszystkim pozwalać komuś na to, żeby był, jaki jest. William Wharton
Kochać możemy tylko to czego nie posiadamy w całości.
Kochać można nawet rzeczy martwe. Nienawidzić tylko człowieka
Kochać nie oznacza dawać coś ze swego bogactwa, ale ukazywać innym ich własne bogactwo. Jean Venier (1928-?)
Kochać nie warto - lubić nie warto [...] / Jedno co warto - to upić się warto! Marian Hemar (właść. Marian Hescheles, 1901 - 1972)
Kochać to jedyna rzecz, mogąca zapełnić wieczność... Nieskończoność potrzebuje bezkresów. Victor Marie Hugo (1802-1885)
Kochać to nie znaczy patrzeć na siebie, lecz patrzeć razem w tym samym kierunku. Saint-Exuprey Antoine De
Kochać to odnajdywać własną duszę przez duszę ukochanego. Edgar Lee Masters
Kochać - to znaczy narodzić się. Antoine de Saint - Exupery (1900-1944)
Kochać znaczy czynić dobro. Lew Tołstoj
Kochaj bliźniego swego, Gdy rodzaju odmiennego.
Kochaj głęboko i prawdziwie. Możesz się zranić, ale jest to jedyny sposób, aby przeżyć życie w całości
Kochaj i baw się i łap życia ster, bo każdy, jak myszka, ma szanse na ser.
Kochaj i rób co chcesz. Św. Augustyn
Kochaj żeby żyć i żyj, żeby kochać. Henrik Ibsen
Kochając marność, wstyd zbierzesz jedynie. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Kochając nie myśli się, by coś zachować dla siebie. Romain Rolland
Kochająca żona - taka, która dla męża uczyni wszystko, prócz rezygnacji z krytykowania go i z prób ulepszania jego charakteru. J.B. Priestley
Kochająca żona to najcenniejsze, co mężczyzna posiadać może. Robert Burton
Kochający nie mogą umrzeć, bo miłość jest nieśmiertelna. Emily Dickinson
Kochajmy Boga - ale niech to będzie poprzez trud naszych rąk i w pocie czoła. św. Wincenty a Paulo
Kochajmy ojczyznę, bądźmy posłuszni prawom. (Amemus patriam, pareamus legibus)
Kocham tego, co Boga swego gromi, ponieważ Boga swego kocha: gdyż on od gniewu swego Boga zginąć musi. Friedrich Nietzsche
Kocham tego, który ani kropli ducha sobie nie pozostawia, lecz chce być całkowicie duchem swej cnoty... Fryderyk Nietzshe
Kochamy często drugich podług ich pozornej wartości. Bóg tylko według ich wartości rzeczywistej. Św. Tomasz z Akwinu
Kochamy jedynie to, czego nie posiadamy. Marcel Proust (1871-1922)
Kochamy nazbyt często, gdy kochać już nie można miłość im głupsza tym bardziej ostrożna. Ks. Jan Twardowski
Kochamy pochlebstwo, choć nie jest ono w stanie nas zwieść. Pochlebstwo wskazuje bowiem, ze jesteśmy na tyle ważni, by na nie zasłużyć. Ralph Waldo Emerson
Kochamy wciąż za mało i na próżno. Ks. Jan Twardowski
Kochamy życie nie dlatego, że jesteśmy przyzwyczajeni do życia, lecz dlatego, że jesteśmy przyzwyczajeni do kochania. Nietzsche Friedrich
Kochanek to udoskonalony mąż.
Kochanka to kobieta podwójnie kochana. Henryk Horosz
Kochanka to królowa, żona to niewolnica. Przysłowie portugalskie
Kochasz mnie, czy moją miłość do ciebie? Nemer Ibn El Barud
Kogo Bóg chce ukarać, temu najpierw odbiera rozum. Sofokles
Kogo Bóg chce zgubić, temu wpierw rozum odbiera. Sofokles (496 - 406 p.n.e)
Kogo byle co martwi, tego byle co pociesza. Chwalibóg Feliks
Kogo kochała kobieta rozsądna, słodka, dowcipna i zmysłowa, ten posmakował tego, co życie może ofiarować najcudowniejszego. S. de Meilham
Kogo udajesz takim się stajesz. Garczyński Stefan
Kogo Zeus chce zgubić, pozbawia go mądrości. Eurypides (ok. 480-407/406 p.n.e)
Kolejka: Najpierw boski czar kielicha, potem trosk i skarg do licha. Fangrat Tadeusz
Kolekcjonerstwo: Ziarno do ziarna i rozprawa karna. Szyfer Tadeusz
Kolonie są jak banany: gdy tylko dojrzeją - odpadają. Michael Foot
Koła rządzące Polski chełpiły się "trwałością" państwa i "potęgą" armii. Okazało się, że wystarczyło krótkie natarcie wojsk niemieckich, a następnie Armii Czerwonej, by nic nie pozostało po tym bękarcie traktatu wersalskiego, żyjącym z ucisku niepolskich narodowości. Wiaczesław Mołotow (właśc. Wiaczesław Skriabin, 1890 - 1986)
Koło fortuny może się odwrócić, mimo to należy pozostać tym, kim się jest. Bez względu na okoliczności zawsze trzeba być sobą. Danielle Steel: Teraz i na zawsze (New and Forever)
Koło sześćdziesiątki człowiek uczy się cenić dom.
Kołując coraz to szerszą spiralą, sokół przestaje słyszeć sokolnika; Wszystko w rozpadzie, w odśrodkowym wirze; czysta anarchia szaleje nad światem. Wzdyma się fala mętna od krwi, wszędzie wokół zatapiając obrzędy dawnej niewinności. William Butler Yeats
Kombinacja klasyczna: Skoki na boki. Kondraciuk Cz. P
Komentatorzy to ludzie, którzy drapią innych, kiedy ich samych coś zaswędzi. Robert McNamara
Komik jest największym dobroczyńcą ludzkości. ks. Jan Twardowski
Komisja to grupa ludzi nieprzygotowanych, powołana przez niekompetentnych, do wykonania zadań niepotrzebnych.
Komisja to zespół, który tylko wtedy jest w stanie coś zdziałać, gdy składa się z trzech osób, z których jedna jest chora, a druga nieobecna.
Komitet to stworzenie o trzech lub więcej nogach i bez mózgu. Robert Heinlein
Kompilator to autor książek z cudzych cytatów. Aforysta to autor cytatów dla cudzych książek
Kompleks Edypa. Sigmund Freud (1856 - 1939)
Komplikacja: Komplikacja jest matką prostoty. ks. Władysław Sedlak
Kompromis to sztuka podzielenia jednego ciasta tak, by każdy myślał, że dostał największy kawałek. Amintore Fantani
Komputer jest logicznym dalszym rozwinięciem człowieka: inteligencją bez moralności.
Komputer przewyższy człowieka, kiedy sam ułoży dowcip!
Komputer służy do tego aby ułatwić ci pracę, której bez niego w ogóle byś nie miał. Prawa Murphy'ego
Komputery to najmądrzejsze kretyni. Norman Mailer
Komu język posłuszny, ten często milczy. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Komunikaty są jak stroje bikini: to, co ukazują, jest podniecające, ale to, co ukrywają, jest najważniejsze. Karl-Guenther von Hase
Koncentruj się bardziej na własnym charakterze niż na własnej reputacji, ponieważ charakter stanowi o tym, kim naprawdę jesteś, a reputacja to jedynie to, kim jesteś w oczach innych ludzi. John Wooden
Koncert miał dziwnie nieskładne brzmienie: wpierw grały zmysły, potem sumienie. Jan Sztaudynger
Konferencja to kłótnia z porządkiem dziennym i protokółem. Louis Terrenoire
Konia! konia! królestwo za konia! William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Koniec ciekawości - to już jest starość. Andre Zigfried
Koniec dowodzi czynów. Owidiusz
Koniec i bomba, a kto czytał, ten trąba! Witold Gombrowicz (1904 - 1969)
Koniec okresu sztuki. (Das Ende der Kunstperiode). Heinrich Heine
Koniec wieku ideologii. Raymond Aron
Koniec wieku. Fin de siecle. F. De Jouvenot i H. Micard
Koniec wieńczy dzieło. (Finis coronatopus). Owidiusz (Publius Ovidius Naso, 43 p.n.e. - 17 lub 18 n.e)
Koniec żartów, panowie, zaczynają się schody. Antoine Charles Louis de Lasalle (1775 - 1809)
Konieczności życia potrafią obalić każdy dogmat. Stefan Pacek
Konieczność uwalnia od męki wyboru. Saul Bellow
Koniom i zakochanym inaczej pachnie siano. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Konsekwencje naszych czynów biegną szybciej, niż my przed nimi uciekamy. Jacques Deval
Konserwatysta ma swą postawę we krwi. Georg Quabbe
Konserwatysta winien być tym, który potrafi przetrwać wieki w oczekiwaniu nagłych narodu zmartwychwstań i lata tęsknić do górnej pobudki zwycięstwa; stać przy na pół zdeptanych już sztandarach i prężyć drzewca ich w niebo z ostatecznego zdawałoby się upadku, umieć jednodniowym zwycięzcom rzucić się dla światła. dr KM Morawski
Konserwatyzm ma za sobą wieczność. Arthur Moeller van den Bruck
Konserwatyzm nie jest przywracaniem tego, co było, ani trzymaniem się tego, co jest, lecz życiem z tego, co obowiązuje zawsze. A. E. Gunther
Konstytucja powinna być ojcowizną narodową, w której lud znajdzie jednocześnie pożywienie dla ducha i pożywienie dla ciała. Frannçois Noel Babeuf
Kontroluj siebie i pozwól innym robić to, co chcą - nie oznacza to, że jesteś słaby. Kontroluj swoje serce i przestrzegaj zasad życia - nie oznacza to, że inni są silniejsi. Motto Kung Fu Stylu Smoka
Kontyngenty szczęścia już są, tylko blankietów jeszcze brak. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Kończ... waść!... wstydu... oszczędź! Henryk Sienkiewicz (1846 - 1916)
Koran zakazuje pić wino, a pozwala brać więcej żon, bo wie, że po trzeźwemu nikt więcej żon brać nie będzie.
Korona: Nie pomoże zeru korona z papieru. Czarny Jan
Koronę mamy nie od kogo innego tylko od Boga. Ludwik XV
Korytarz - swoisty rytuał znaczący koniec jakiejś epoki, stracony czas, stanąć w miejscu, w którym nie mogło nic wyrosnąć. Paulo Coelho
Korzeń jest jeden, choć liści tysiące. Przez cały zakłamany młodości dzień kąpałem swoje kwiaty, swoje liście w słońcu, teraz się mogę w prawdy usunąć cień. William Butler Yeats
Korzystaj z czasu, póki czas.
Korzystaj z czasu; on się wiecznie śpieszy i nigdy nie wraca. Matthias Claudius (1740-1815)
Korzystaj z dnia. Jutro jeszcze dniem nie jest. Horacy, Quintus Horatius Flaccus (65-8 p.n.e)
Korzystaj z każdej chwili dnia, abyś go nie zmarnował. Platon, Epikur z Samos
Korzystając z doświadczenia ornitologów. Żeby pisarze mogli rozwinąć skrzydła, muszą mieć swobodę korzystania z piór. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Kosmetyczka: O takim kochanku marzy, z którym jej będzie do twarzy. Sztaudynger Jan
Kosmetyka - filozofia kobiet.
Kostka niech będzie rzucona. Menander (ok. 342 - ok. 291 p.n.e)
Kosz życia obfituje we wspaniałe dary. Roland Leonhardt
Koszty postępu można obliczać w głupcach. Mikołaj Gomez Davilla
Kości zostały rzucone. Menander, a za nim Cezar (Caius Iulius Caesar, ok. 101 - 44 p.n.e)
Kościół Cię nie ogarnie, wszędy pełno Ciebie,/I w otchłaniach, i w morzu, na ziemi, na niebie. Jan Kochanowski (1530 - 1584)
Kościół jest jedyną dyktaturą, która z powodzeniem utrzymuje się przez stulecia. Erich Maria Remarque
Kościół jest jedynym miejscem, w którym nie musze odpowiadać, gdy ktoś do mnie mówi. Charles de Gaulle
Kościół jest w drodze. Choć idzie utartymi szlakami, to jednak zawsze do nowych czasów. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Kot nie jest ani Bogiem, ani Diabłem, jest gdzieś pomiędzy. Jean-Louis Hue
Kot nie porzuca łapania myszy mimo wynalezienia łapek. Irzykowski K
Kpić z filozofii to filozofować na prawdę. Blaise Pascal
Kpimy z kiczów naszych rodziców, wyśmiewamy kicze naszych dziadków i podziwiamy kicze naszych pradziadków. Harold Nicholson
Krajobrazy są stanami duszy Henri Frederic Amiel.
Krańcowa wolność prowadzi narody i jednostki do skrajnego niewolnictwa. Cyceron (Cicero Marcus Tullius, 106-43 p.n.e)
Krew pokonanych zmienia często barwy zwycięzcy. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Krew to osobliwy płyn. Johann Wolfgang von Goethe (1749 - 1832)
Kręcimy się wokół stołu z jedzeniem, dolegliwości i wspomnień. Pozostało znów czekanie na wieczorne kładzenie się do snu. Umieramy do następnego dnia, by znów podjąć niechętnie trud bytu bardzo starych ludzi. s.21 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne
Kropka: I kropka może być punktem widzenia. Katarzyński Władysław
Kropla drąży skałę nie siłą, lecz częstym padaniem.
Kropla drąży skałę, nie siłą lecz ciągłym kapaniem.
Kropla goryczy psuje beczkę miodu. Włodzimierz Scisłowski
Król z narodem, naród z królem. Immanuel Kant
Królem jestem ludzi, nie sumienia. Stefan Batory (1533 - 1586)
Królem jestem polskim i nie mam ochoty ani nie mogę dzielić z kimkolwiek władzy królewskiej. Zygmunt III Waza
Królem zostałeś wybrany przez Polaków, a nie tyranem. Jan Zamojski
Królestwo roślin tak łatwo sobie wyobrazić jako najbliższe sąsiedztwo królestwa śmierci. Tutaj, w zieleni ziemi, wśród cmentarnych drzew, wśród kiełkującego kwiecia, tkwi być może tajemnica przeobrażenia i zagadka życia, nad którymi się głowimy
Królestwu Jego nie będzie końca. (Credo konstantynopolitańskie)
Kruk krukowi oka nie wykole. Makrobiusz (Theodosius Macrobius, ok. 400 n.e)
Krwią i żelazem. Otto von Bismarck (1815 - 1898)
Krytycy filmowi mają dziś ważną misję wyjaśnienia publiczności, dlaczego nigdy nie będzie ona w stanie zrozumieć żadnego filmu. Ren‚ Clair
Krytycy to jednonodzy teoretycy skoku w dal. Harold Pinter
Krytyczna faza w życiu młodego człowieka zaczyna się wtedy, gdy zrozumie, że nie stoi w centrum świata. Robert Lembke
Krytyczna postawa wobec bliźnich nie tylko nie rozwiązuje żadnych problemów, ale wręcz przyczynia się do wzrostu wzajemnej nieufności i animozji w świecie. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Krytyk jest jak samochód: im gorszy, tym więcej robi szumu.
Krytyk to kwoka, która gdacze, gdy inni znoszą jajka. Giovanni Guareschi
Krytyka jest czymś pośrednim pomiędzy plotką, denuncjacją a reklamą.
Krytyka jest łatwa a sztuka trudna. Destouches Phillipe
Krytyka to nic innego jak opinia drugiej osoby o nas i naszym postępowaniu, odmienna od naszego wyobrażenia o nas samych. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Krytykiem jest ten, kto swe własne wrażenia piękna umie w odmiennej wyrazić formie, nowy im nadać kształt. Oscar Wilde "Przedmowa"
Krytykować łatwo, tworzyć trudno. Philippe Destouches (właść. Philippe Nericault, 1680 - 1754)
Krytykując podwładnych - najlepiej zacząć jest od pochwały. Pamiętaj, że fryzjer najpierw namydli, zanim użyje brzytwy [76] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Krzyż jest odpowiedzią świata na miłość chrześcijańską. Ernst Bloch
Krzyż wbity na Golgocie tego nie wybawi, kto sam na sercu swoim krzyża nie wystawi. Adam Mickiewicz (1798-1855)
Książek i muzyki nie można usunąć, gdyż tylko one pozwalają jako tako znieść obrzydliwą nudę domowego ogniska. George Bernard Show
Książka jest jak ogród noszony w kieszeni. Przysłowie chińskie
Książka jest niczym ogród, który można włożyć do kieszeni. Przysłowie chińskie
Książka pełna wiedzy jest mniej warta, niż jedno słowo, która potrafi rozweselić. Gerhard Jung
Książka to przyjaciel, który nigdy nie zdradzi. Jacques Vallee des Barreaux (1599 - 1673)
Książki o książkach, napisane na podstawie czytania książek o książkach, zajmują nam tyle czasu, że przestajemy czytać klasyków. T. B. Webster
Książki są jak towarzystwo, które sobie człowiek dobiera. Monteskiusz
Księżyc częściej niż słońce rodzi sceny gorące. Posyniak
Księżyc pożycza światło od słońca. Tales
Kształtuje nas i wypełnia to, co kochamy. Johann Wolfgang von Goethe (1749-1832)
Kto bardzo cierpi, milczy.
Kto będzie miął dobrą żonę ten będzie szczęśliwy, kto będzie miął złą zostanie filozofem. Sokrates
Kto bierze rzeczy zbyt cienko, gubi wątek. Francesco Petrarca (1304 - 1374)
Kto Boga posiada, szczęśliwy jest. Św. Augustyn (Aurelius Augustianus 354-430)
Kto boi się zrobić błąd, ten nigdy nie będzie robić historii. Andre Maleaux
Kto buduje na ludzkiej głupocie ten buduje pewnie i trwale. Chwalibóg Feliks
Kto by tam się wilka bał! Ted Sears (1900 - 1958)
Kto by znalazł sposób, by można sądzić wedle sprawiedliwości i wybierać ludzi wedle rozumu, stworzyłby tym jednym najdoskonalsza formę społeczności. Michel de Montaigne
Kto chce całować, niech całuje w usta; inaczej otrzyma tylko połowę przyjemności; nie twarz, nie szyję, rękę, pierś - tylko usta umieją oddać pocałunek. F. von Logau
Kto chce ciepło wnosić w świat, sam musi płonąć ogniem. Phil Bosmans
Kto chce jednym spojrzeniem ująć wiele równocześnie przedmiotów, ten żadnego z nich nie widzi wyraźnie. Kartezjusz
Kto chce poznać największe tajemnice natury, niechaj obserwuje i rozpatruje minima i maksima, przeciwieństwa i przeciwstawności. Giordano Bruno (1548-1600)
Kto chce rozkoszować się radością - musi ją dzielić. Szczęście narodziło się bowiem jako jedno z bliźniąt. Lord Byron
Kto chce rozmawiać z Bogiem, nie rozmawiając z człowiekiem - tego słowo błądzi. Martin Buber (1878-1965)
Kto chce rozpoznać mędrca sam musi być mądry. Ksenofanes z Kolofontu
Kto chce się uwolnić od prawdy, najczęściej dusi ją słowami. Tomasz Mann
Kto chce się wzbogacić w ciągu jednego dnia, zostanie w ciągu roku powieszony.
Kto chce świecić, ten musi się spalać. W. Rzymowski
Kto chce wiele dobrego uczynić dla swej Ojczyzny, nie może zasłaniać sobą Boga, ale musi współdziałąć z Bogiem, Ojcem Narodów. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Kto chce zachować młodość, musi przestać zachowywać się jak człowiek młody.
Kto chce zatroszczyć się o przyszłość, ten przeszłość z pokorą, teraźniejszość zaś z nieufnością przyjmować musi. Joubert
Kto chce zdobyć ludzi, musi w zastaw dać własne serce. ks. Tadeusz Olszański
Kto chce żyć spokojnie w małżeństwie, niech się nie żeni. Przysłowie
Kto cierpi, ma pamięć. Cyceron (Cicero Marcus Tullius, 106-43 p.n.e)
Kto czyta książki, żyje podwójnie. Umberto Eco
Kto dba o wszystko, o siebie nie musi. Grzeszczyk Władysław
Kto dusze swą stracił - odnajdzie ją. ks. Twardowski
Kto dziś czyni nieprawość, może być pewny, że przyszła nieprawość go usprawiedliwi. Karol Schmitt
Kto flirtuje z inflacją, zostanie przez nią poślubiony. Otmar Emminger
Kto gardzi doświadczeniem, jest albo wielkim człowiekiem, albo wielkim głupcem; ale wielkich ludzi na świecie mało. hrabia Aleksander Fredro
Kto goni wiatr zostaje przez niego porwany.
Kto grzeszy po pijanemu, niechaj pokutuje, kiedy wytrzeźwieje. Powiedzenie łacińskie
kto ich nie ma jest jak dłoń mały.
Kto inny sieje, kto inny zbiera. ( Alii sementem, alii metunt). ( Alii sementem, alii metunt)
Kto innych pomniejsza, nigdy nie będzie wielki.
Kto jest bardziej niemądry: dziecko, które boi się ciemności, czy mężczyzna, który boi się światła? Freehil
Kto jest kochany przez bogów, młodo umiera. Menander
Kto jest na dole domaga się równości. Schmidt H
Kto jest najbiedniejszy na ziemi? Ten, który nie ma nic oprócz pieniędzy. John Rockefeller
Kto jest przyjacielem ten kocha ale nie każdy kto kocha jest też przyjacielem. Seneka
Kto jest wdzięczny za dary, wyda bujne plony. W. Blake
Kto jest większym głupcem - dziecko, które boi się mroku czy dorosły, który boi się światła? Maurice Freehill
Kto już nie kocha i nie błądzi, ten niech się da pogrzebać.
Kto już w grobie jedną nogą, na tym groźby nic nie mogą. hrabia Aleksander Fredro
Kto kłopocze się tym co było, traci teraźniejszość i ryzykuje przyszłość. Francisco Quevedo
Kto kocha - małe mu ogromnieje i lada promyk zolbrzymia nadzieję. Cyprian Kamil Norwid (1821-1883)
Kto kocha bardziej, jest zawsze podległy i musi cierpieć. Tadeusz Mann
Kto kocha ludzi, kocha też ich radości. Bez radości nie można żyć. Fiodor Dostojewski
Kto kocha mity, jest w jakimś stopniu filozofem. Antyfanes
Kto kocha musi umieć zgubić się i odnaleźć. Paulo Coelho
Kto kocha ten surowo karze. Dumas Alexandre
Kto kocha żonę, nie pyta czy kochać ją powinien. Przysłowie chińskie
Kto kogo miłuje wad jego nie czuje. Ernesti Jan
Kto lubi jeść dobrze, może z głodu umrzeć. Konfucjusz (551-479 p.n.e)
Kto ludźmi gardzi, ten też musi być przez ludzi wzgardzony.
Kto ma chleb, temu jeszcze dają.
Kto ma dobrą pamięć, temu łatwiej o wielu rzeczach zapomnieć. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Kto ma dużo wrogów, w potrzebie nie znajdzie żadnego przyjaciela. Ezop
Kto ma mieć kiedy serce, ma je zaraz z młodu. Pierre Corneille
Kto ma piękniejszą żoną, zamek na granicy, winnicę przy drodze, ten nigdy wojny nie skończy. Przysłowie francuskie
Kto ma przeciwko sobie głupców, zasługuje na zaufanie. Jean Paul Sartre
Kto ma rozum, ma i pieniądze.
Kto ma siłę, ma i prawo. Johann Wolfgang von Goethe (1749 - 1832)
Kto ma tego, co kocha, wszystkiego nie stracił.
Kto mało myśli - błądzi wiele. Leonardo da Vinci
Kto mi otworzy?... Najgłupszy otwiera natychmiast. Wtedy fortuna uśmiecha się i mówi: "Zostanę z tobą". Zoosman
Kto milczy - nie będzie zrozumiany.
Kto milczy, ten zdaje się zezwalać. Bonifacy VIII (Benedetto Gaetani, ok. 1235 -1303)
Kto miłości żadnej nie zostawia po sobie, ten nie zostawił żadnego dziedzictwa i z niemiłowania umrze tak, jak z głodu. Juliusz Słowacki (1809 - 1849)
Kto mniema, iż zdoła obejść się bez całego świata, myli się bardzo; ale kto mniema, że świat nie może obejść się bez niego, myli się jeszcze bardziej.
Kto może żyć bez życia i kto może kochać nie mając nic do dania? Michel Quoist
Kto mówi językiem niezrozumiałym dla nikogo poza nim, nie mówi w ogóle. Mówić, to mówić do kogoś. Hans Georg Gadamer
Kto mówi wszystko, co wie, wygada także to, czego nie wie. Bacon Francois
Kto na gorącą kobietę dmucha - ten się na zimnej sparzy.
Kto nic nie wie, musi wierzyć we wszystko.
Kto nie był ni razu człowiekiem, Temu człowiek nic nie pomoże. Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Kto nie ceni sam siebie, nie będzie ceniony przez innych. Zofia Kossak - Dziedzictwo
Kto nie chce być bohaterem świętości, ten staje się tchórzem grzechu. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Kto nie czyni zła, jest z natury bogiem. Menander
Kto nie dąży do rzeczy niemożliwych, nigdy ich nie osiągnie. Heraklit
Kto nie dba o konie, ten musi zabiegać o dobry bat.
Kto nie doznał goryczy ni razu, Ten nie dozna słodyczy w niebie. Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Kto nie jest w stanie kochać i twierdzi, że nigdy się nie myli, ten pozwolił się już pogrzebać. Johann Wolfgang von Goethe (1749-1832)
Kto nie ma czytelników, nie jest pisarzem. Marcjalis
Kto nie ma kobiety - nie ma duszy. Armeńskie
Kto nie ma odwagi do marzeń, nie będzie miał siły do walki. Zulehner Paul Michael
Kto nie ma odwagi starać się o swoje szczęście, tym samym udowadnia, że tego szczęścia nie jest wart. Carlo Goldoni (1707-1793)
Kto nie ma siły, by być uczciwym, nie ma jej też, by wierzyć w uczciwość innych.
Kto nie ma w głowie to ma w nogach.
Kto nie ma, nie traci.
Kto nie może mieć nadziei na nic, niech na nic nie traci nadziei. Seneka
Kto nie porzuca łapania myszy mimo wynalezienia pułapek? Karol Irzykowski (1873 - 1944)
Kto nie posiada pięknej żony, ten nie posiada cnoty męstwa; kto nie posiada dzieci, ten nie ma chwały na świecie; kto nie ma ich obu, ten nie ma trosk. Przysłowie arabskie
Kto nie potrafi być szczęśliwy z mężczyzną, wcale nie musi być nieszczęśliwy bez niego. A jeśli jest inaczej, powodem nie jest mężczyzna. Angelika Aliti
Kto nie potrafi się uczyć - naucza. George Bernard Shaw
Kto nie przeszedł przez szkołę bólu, jest jak analfabeta przed księgą życia. Zenta Maurina Raudive
Kto nie przeżył tego co ja, niechaj rad mi nie udziela. Sofokles
Kto nie rozumie logiki, ten zwykle nie rozumie i tego, że jej nie rozumie.
Kto nie spodziewa się niespodziewanego, ten nie odkryje go. Heraklit z Efezu (ok. 540-480 p.n.e)
Kto nie szanuje swojego czasu, nie szanuje sam siebie. Irina Griekowa
Kto nie umie kochać, musi się uczyć pochlebstwa, inaczej nic nie zwojuje. Johann Wolfgang von Goethe (1749-1832)
Kto nie umie świecić z wytrwałością słońca, może przynajmniej zabłysnąć jak meteor. Henryk Sienkiewicz (1846 - 1916)
Kto nie umie udawać, nie umie rządzić. Ludwig XI (1423 - 1483)
Kto nie wierzy w cuda, ten nie jest realistą - po powstaniu państwa Izrael, 1948. Dawid Ben Gurion
Kto nie zignoruje czynu, nie zignoruje jego autora. Seneka
Kto nienawidzi, ten już przegrał. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Kto niewiasty obronić nie zdoła, niewart jej serca. Friedrich Schiller
Kto nigdy nie był dzieckiem, nie może stać się dorosłym. sir Charles Spencer Chaplin (1889-1977)
Kto nigdy nie dotknął ziemi ni razu, ten nigdy nie może być w niebie. Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Kto nikogo nie kocha , sam niczyjej nie zazna miłości. Demokryt
Kto nikogo nie kocha, ten przez nikogo nie jest kochany. Demokryt z Abdery
Kto o grosz nie stoi, ten szeląga nie wart. Powiedzenie polskie
Kto obmawia przyjaciela, kto go nie broni wobec oskarżeń innych, kto cieszy się z wyśmiewań ludzkich i łowi plotki gadułów, kto potrafi zmyślać rzeczy nie widziane, a nie potrafi zmilczeć zawierzonej tajemnicy, jest czarnym charakterem, tego wystrzegaj się Rzymianinie! Horacy (Quintus Horatius Flaccus, 65-8 p.n.e)
Kto ojczyźnie swej służy, sam sobie służy. Ks. Piotr Skarga (właśc. Piotr Powęski, 1536 - 1612)
Kto patriotę obcego kraju uważa za drania, jest zwykle głupcem własnego.
Kto pierwszy nazwał kobietę różą , był poetą .Kto to powtórzył był tylko komplemenciarzem. Heinrich Heine (1797 - 1856)
Kto pierwszy, ten lepszy. (Potior est, qui prior est). Terencjusz (Publius Terentius Afer, ok. 190 - ok. 159 p.n.e)
Kto pisze dla potomności, ten nigdy nie będzie czytany. William Saroyan
Kto po morzu pływa, temu kałuża nie straszna.
Kto poetę chce zrozumieć, musi pojechać do jego kraju. Johann Wolfgang von Goethe (1749 - 1832)
Kto pogodził się z własnym losem, nie może niczego więcej odeń chcieć. Stefan Pacek
Kto połyka słodkie słówka, odczuje z czasem ich gorzki smak.
Kto pomyślał tę przepaść i odrzucił w górę! Julian Przyboś (1901 - 1970)
Kto poniża, sam jest niski. Antoine de Saint-Exupery (1900-1944)
Kto posiada kota, nie musi się obawiać samotności. Daniel Defoe
Kto posiadł szczęście, ma wszystko, co w ogóle mieć można, kogo zaś szczęście ominęło, ten robi wszystko, by je zdobyć. Epikur z Samos
Kto pragnie oszukać, zawsze spotka takiego, który oszukać w żaden sposób nie pozwoli. Niccolo Machiavelli
Kto pragnie pokoju, niech przygotowuje się do wojny. Vegetius
Kto pragnie ujrzeć twarzą w twarz żywego Boga, niech nie szuka go na pustym fundamencie własnych myśli, lecz w miłości braterskiej. Fiodor Michajłowicz Dostojewski (1821-1881)
Kto pragnie więcej, traci to, co ma. Ezop
Kto prawdę mówi, ten niepokój wszczyna. Cyprian Kamil Norwid (1821-1883)
Kto prosi o rękę, prosi o głos.
Kto przekazuje komuś dar, często go sam otrzymuje: ofiarowywanie bowiem przynosi radość; nauczmy się dawać! Roland Leonhardt
Kto przestaje być przyjacielem, nigdy nim nie był. Przysłowie chińskie
Kto przesypia okazje, ten się niczego nie dochrapie.
Kto przewidział przyszłe nieszczęścia, pozbawił siły obecne. Cycero (106-43 p.n.e)
Kto przeżył tragedię, nie był jej bohaterem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909 - 1966)
Kto przyjmuje wolność z cudzych rak, uzależnia się. Nikos Kazantzakis
Kto rano wstaje temu się źle zdaje. Joyce James
Kto raz górę nad sobą kobiecie wziąć pozwoli, nie zakosztuje już spoczynku. Bogusławski Wojciech
Kto raz okłamie, powinien przyzwyczaić się kłamać wiele razy, ponieważ aby ukryć jedno kłamstwo, potrzeba siedem innych. Ruckert
Kto raz skłamał, temu się nie wierzy, nawet, gdy mówi prawdę. Fedrus (ok. 15 p.n.e. - ok. 50 n.e)
Kto robi z kogoś boga, niech się nie dziwi, gdy spostrzeże, że miał do czynienia tylko z człowiekiem. Michel Quoist
Kto rodzi się prostakiem - prostakiem przemija. Katarzyna Nosowska
Kto rozprawia, powołując się na autorytet, nie posluguje się rozumem, lecz raczej pamięcią. Leonardo da Vinci (1452 - 1519)
Kto rozumie problem, jest na drodze do jego rozwiązania Arthur Brühlmeier: Edukacja humanistyczna, "Impuls", Kraków 1993.
Kto sam nie zarobił, nie zna ceny pieniądza. Powiedzenie azerbejdżańskie
Kto sieje zło, zbiera nieszczęście. Salomon
Kto sieje żal, będzie zbierał gniew. Seneka
Kto się boi, nie wiedząc właściwie czego, podwójnie się boi. Ivo Andrić
Kto się cieszy szacunkiem, ten może sobie pozwolić na wielkoduszność. H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Kto się lęka już przegrał. Bunsch Karol
Kto się obraca wśród hołoty, musi się liczyć z tym, że pewnego dnia zacznie śmierdzieć. H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Kto się spieszy, potyka się. Sofokles
Kto się śmieje, zawsze płaczących zwycięża. Juliusz Słowacki (1809-1849)
Kto się uważa za zbyt ważnego dla małych spraw, ten przeważnie jest za mały dla spraw ważnych. Jacques Tati (1908-1982), francuski aktor i reżyser
Kto się w opieke poda Panu swemu A całym prawie sercem ufa Jemu, Śmiele rzec może: "Mam obrońcę Boga, / Nie będzie u mnie strafszna żadna trwoga. " Jan Kochanowski (1530 - 1584)
Kto się wyspał, ten jest zdrowy. Przysłowie żydowskie
Kto sięga głęboko, zawsze musi dojść do mętnej wody.
Kto słowa nie dotrzymuje, ten słowa niewart.
Kto służy Ojczyźnie, służy sobie. Skarga Piotr
Kto spiera się z pijanym, jakby kłócił się z nieobecnym.
Kto straci swój honor, już niczego więcej stracić nie może. P. Siro
Kto strzela z armaty do wróbla, może go najwyżej ogłuszyć.
Kto swój ideał osiąga, ten wyrasta już tym samym ponad niego. Friedrich Nietzsche
Kto szuka dobra, z trudnością je znajdzie, ale zło znajdzie, choć go nie szuka. Demokryt z Abdery
Kto szuka przyjaciela bez wad, pozostanie bez przyjaciela. Przysłowie wschodnie
Kto śpi, nie grzeszy, więc miła osobo, nie będzie grzechu, gdy prześpię się z tobą. Jan Sztaudynger
Kto trzyma się kurczowo własnych ograniczeń, ten się nigdy od nich nie wyzwoli. Richard Carlson: Nie zadręczaj się drobiazgami
Kto twierdzi o sobie, że szanuje wszystkie idee, ten ogłasza gotowość zdrady swoich przekonań. Mikołaj Gomez Davilla
Kto ty jesteś? Polak mały. / Jaki znak twój? Orzeł biały. Władysław Bełza (1847 - 1913)
Kto uczciwy i skromny, każdemu życzliwy. Horacy, Quintus Horatius Flaccus (65-8 p.n.e)
Kto ukochał ogół, a nie ukochał pojedynczo - to Robespierre.
Kto ukochał tylko pojedynczych, a ogół zdeptał, to Neron. Cyprian Kamil Norwid
Kto umiera, płaci swoje długi. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Kto unika miłości, jest chory. Eurypides
Kto upił się winem, otrzeźwieje, ale kto upił się bogactwem, trzeźwy nie będzie nigdy. Przysłowie afrykańskie
Kto w pięknie odnajduje sens piękny, posiada kulturę. Ma przyszłość przed sobą. Oscar Wilde "Przedmowa"
Kto w polityce rąbie pięścią w stół, powinien najpierw upewnić się, że nie leżą na nim pinezki. Harry Truman
Kto wad nienawidzi, nienawidzi i ludzi. Pliniusz Młodszy
Kto wiele przebywa z dziećmi, odkryje, że żaden nasz czyn nie pozostaje u nich bez oddźwięku. Johann Wolfgang Goethe
Kto wiele zaczyna, niczego nie kończy.
Kto wierzy w obecność dobra w drugim człowieku, rozbudza je w nim. Jean Paul Sartre (1905 - 1980)
Kto wierzy w światłość, ujrzy ją, ciemność istnieje tylko dla niewierzących. Vincent van Gogh (1853-1890)
Kto wierzy w wolność woli, ten nigdy nie kochał i nigdy nie nienawidził. Marie von Ebner-Eschenbach (1830-1916)
Kto wolności nadużywa, przeciwko temu ona sama się zwraca. Tadeusz Hipolit Czeżowski (1889-1981)
Kto wszystko chce, nie ma nic. Przysłowie włoskie
Kto wzgardzi fałszywą sławą, prawdziwą mieć będzie. Tytus Liwiusz
Kto za dużo obejmuje, słabo ściska.
Kto za młodu nie jest rewolucjonistą, budzi podejrzenie, że jest sklerotykiem. Georg-August Zinn
Kto zacznie z dziadami pójdzie z torbami.
Kto zatraca się w cierpieniu nie może być człowiekiem wolnym. Pitagoras
Kto zbyt długo walczy z głupotą, może na zawsze stracić z oczu prawdę. Ali Ibn Abi Talib
Kto zdobywszy pocałunek nie sięgnął po nic więcej, z pewnością jest niegodny i tego, co otrzymał. Owidiusz
Kto znalazł echo, ten się powtarza. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Kto znużył się spokojnym życiem, winien się ożenić. Przysłowie hiszpańskie
Kto życia nie ceni, nie wart go. Leonardo da Vinci (1452 - 1519)
Kto żyje bez szaleństwa, mniej jest rozsądny niż mniema. Francois Rochefoucauld
Kto żyje nadzieją, umrze głodny. Benjamin Franklin (1706-1790)
Kto żyje uczciwie - będzie ocalony; kto przewrotnie chodzi dwiema drogami, zapewne na jednej z nich zginie. Ks. Przysłów 28, 18
Kto żyje ze zwalczania wroga, zainteresowany jest tym, by wróg istniał jak najdłużej.
Kto żyje życiem miłości - żyje życiem Boga. ks. Jan Twardowski
Ktokolwiek wierzy w sprawiedliwość na świecie ten jest fałszywie poinformowany. John F. Kennedy
Ktokolwiek wymyślił powiedzenie, że pieniądze nie przynoszą szczęścia, zapomniał o słodkich szczeniaczkach. Gene Hill
Ktoś kto czuje się nikim używa pięści.
Ktoś kto zaczyna coś robić, już zrobił połowę.
Ktoś nie śpi, aby spać mógł ktoś. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Ktoś, kto o innych źle mówi, potępia siebie samego. Francesco Petrarka
Ktoś, kto przekroczył 90 lat życia, jest już tylko Bożym darem, pożyczonym tym, co jeszcze muszą żyć i dar ten trzeba w końcu zwrócić. s.70 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne
Ktoś, kto przyjmuje cudze dobro, sprzedaje własną wolę. Seneka
Ktoś, kto tego co posiada nie uważa za największe bogactwo, będzie nieszczęśliwy nawet gdyby posiadł cały świat. Epikur
Ktoś, kto wie, jak oddać życzliwość, której doświadczył, musi być przyjacielem ponad wszelką cenę. Sofokles (496 - 406 p.n.e)
Któż by kiedykolwiek w tym życiu mógł żyć, mieć nadzieję i dążności, gdyby przestrzeń nie była napełniona miłością. Tagore Rabindanath
Któż by wiódł sowy do Aten? Arystofanes (ok. 446 - 385 p.n.e)
Któż gwoli swej dobrej opinii nie poświęcił już kiedyś - siebie samego? Friedrich Nietzsche
Któż nam powróci te lata stracone bez wiosennego w wiośnie życia nieba. Kazimierz Przerwa-Tetmajer
Któż nie chciałby stać się przez szczęście głupszy, zamiast być mądrzejszym przez szkodę? Cyprian Kamil Norwid (1821-1883)
Któż potrafi wyjaśnić to niezwykłe przeczucie, które mówi nam, nierzadko nawet po pierwszym spotkaniu, że właśnie poznana osoba w jakiś tajemniczy sposób ma dla nas znaczenie? Benson Arthur Christopher (1862-1925)
Któż zmusi wiersze do milczenia. Vega Lopego Da
Któż znałby Hektora, gdyby Troja była szczęśliwa? Owidiusz (Publius Ovidius Naso, 43 p.n.e. - 17 lub 18 n.e)
Ku celom pożądanym wiodą drogi trudne. Orzeszkowa Eliza
Ku wojnie wychowany ma być mąż, niewiasta zaś ku wytchnieniu wojownika. Frederich Nietzsche (1844 - 1900)
Kubuś zaś, iż jego kapitan mawiał, że wszystko co nas spotyka na świecie, dobrego i złego, zapisane jest w górze. Denis Diderot "Kubuś Fatalista i jego pan"
Kubuś: (...) nie wiedząc, co jest zapisane w górze, człowiek nie wie, ani czego chce, ani co czyni; idzie za swym urojeniem, które mieni rozumem, albo za swym rozumem, który jest często jeno niebezpiecznym urojeniem wychodzącym czasem na dobre, czasem na złe. Denis Diderot "Kubuś Fatalista i jego pan"
Kubuś: Czemu nie?... Wariat... to człowiek nieszczęśliwy; z czego wynika, iż człowiek szczęśliwy jest rozumny. Denis Diderot "Kubuś Fatalista i jego pan"
Kubuś: To bardzo łatwe. Człowiek szczęśliwy to ten, którego szczęście zapisane jest w górze; ten więc, którego nieszczęście zapisane jest w górze, jest człowiekiem nieszczęśliwym. Denis Diderot "Kubuś Fatalista i jego pan"
Kula u nogi - ziemia. Hugo Steinhaus (1887 - 1972)
Kulawy najdalej zajdzie.
Kulisy: Czasem kulisy działają dwustronnie. Kumor Aleksander
Kultura jest paradą wartości. Henryk Elzenberg (1887-1967)
Kultura serca zaczyna się od wdzięczności. Meves Christa
Kulturalne zero jest zerem dopiero. Rajczak Feliks
Kulturę narodu mierzy się spożyciem mydła. Justus von Liebig (1803 - 1878)
Kup sobie psa. To jedyny sposób, abyś mógł nabyć miłość za pieniądze. Św. Augustyn
Kupą tu, waszmościowie, kupą! Henryk Sienkiewicz (1846 - 1916)
Kupno psa może być jedyną okazją, kiedy człowiek może wybrać rodzinę. Mordechai Siegal
Kupujesz zaocznie (kota w worku). /Aleam emis/
Kutia: Kutia - nobilitacja pszenicy. Malicki Wiesław
Kwiat jest uśmiechem rośliny. Peter Hille
Kwiat przekwita cierń zostaje. Bunsch Karol
Kwiat szczęścia najpiękniej rozkwita, gdy opromienia go światło miłości. A. Różanek
Kwiat, który się otwiera, nie czyni przy tym hałasu. Wilhelm Raabe
Kwiaty łagodzą kobiety. Szczepaniak Czesław
Kwiaty na grobie wroga pachną upajająco. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Kwiaty nie potrafią się wąchać. My - nie mamy z tym problemu. Stefan Pacek
Kwiaty: Kwiaty mają pstro w głowie. Regulski Antoni
Lakier: Gdzie sam lakier tam nie ma co rdzewieć. Szargan Michał
Las: Szumi las ma czas. Sztaudynger Jan
Latarnia morska: Latarnia morska ma wymowne tiki. Regulski Antoni
Latarnik ().. gdy wypadkiem porzuci swoją latarnię i dostanie się między ludzi, chodzi wśród nich jak człowiek zbudzony z głębokiego snu. Na wieży brak wszelkich drobnych wrażeń, które w zwykłym życiu uczą stosować wszystko do siebie. Wszystko, z czym styka się latarnik, jest olbrzymie i pozbawione zwartych, określonych kształtów. Niebo - to jeden ogół, woda - to drugi, a wśród tych nieskończoności samotna dusza ludzka! Gabriel Garcia Marquez
Lato, lato, lato czeka, / razem z latem czeka rzeka, / razem z rzeką czeka las, / a tam ciągle nia ma nas. Ludwik Jerzy Kern (ur. 1921)
Laur: Innym w laurach nie do twarzy. Kumor Aleksander
Lawina bieg od tego zmienia, po jakich toczy się kamieniach... Czesław Miłosz (ur. 1911) - " Traktat moralny"
Lecz jak każdy w owe dni (...) zapisuję na swoje dobro moją nieświadomość, która wtedy [po wojnie-KK] weszła w modę i z którą jeszcze dziś niejednemu jest do twarzy jak w szykownym kapelusiku. Gunter Grass
Lecz jeśli nie mamy narkotyku, pojawia się pustka, w której się dusimy. George Bataille
Lecz nie zachować powagi, gdy mówią nam [nasi towarzysze] o swoim cierpieniu, jest prawdziwie rażącym brakiem uczuć ludzkich. Adam Smith
Lecz początki, potem i leki nie pomogą. Owidiusz
Lecz ponad wszystkim błyszczeli Kasjusz i Brutus - właśnie dlatego, że ich wizerunków nie oglądano. Wszystko, co nieznane, uchodzi za wielkie. Tacyt (Publius Cornelius Tacitus, ok. 55 - ok. 120)
Lecz zaklinam - niech żywi nie tracą nadziei I przed narodem niosą oświaty kaganiec; A kiedy trzeba, na śmierć idą po kolei, Jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec! Juliusz Słowacki (1809 - 1849)
Lek przed śmiercią jest nędznym płodem naszej niewiedzy.
Lekarstwa nie zawsze są konieczne, ale wiara w wyzdrowienia jest niezbędna. Norman Cousins
Lekarstwem dla chorej duszy jest dobre słowo. Menander
Lekarstwo bywa gorsze od choroby. Francis Bacon
Lekarz leczy chorobę, a zabija pacjenta. Bacon Francis, baron of Verulam (1561-1626)
Lekarz leczy, natura uzdrawia.
Lekarz stara się ujrzeć w człowieku jego niedomagania, sędzia jego złe strony, a ksiądz jego głupotę - im głębsza tym lepsza. Arthur Schopenhauer
Lekarz zna choroby człowieka, adwokat jego złe działania, a kapłan jego potrzeby. Arthur Schopenhauer
Lekarze nie leczą już ludzi, lecz ich reperują. Evelyn Waugh
Lekarze wszczepiają narkotyki, których nie znają, w ciała, które znają jeszcze mniej. Francois Maria Voltaire
Lekarze zapisują lekarstwa, o których niewiele wiedzą, na choroby, o których wiedzą jeszcze mniej, ludziom, o których nie wiedzą nic. Voltaire
Lekarzu ulecz samego siebie. Wulgata
Lekki staje się ciężar, jeśli go dźwigasz ochoczo. Owidiusz
Lekko i bez wysiłku, jednym pchnięciem, otwierają się tylko drzwi do zguby. Lew Tołstoj
Lektura wyłącznie współczesnych autorów wysusza mózg. Mikołaj Gomez Davilla
Lenie zawsze mają ochotę coś robić. Vauvenargues Luca De
Lenistwo i tchórzostwo to dwaj najwięksi nieprzyjaciele życia duchowego. Thomas Merton
Lenistwo idzie tak wolno, że nędza je dogania. Benjamin Franklin
Lenistwo jest łagodną formą samobójstwa. Nicolae Iorga
Lenistwo przerasta nasze siły. Bułatowicz Józef
Lenistwo utrudnia, pilność ułatwia. Franklin
Leniwemu baranowi ciąży jego wełna. Przysłowie angielskie
Leniwi ożywiają się wieczorem, a najbardziej leniwi w sobotę. Powiedzenie fińskie
Leniwy: człowiek, który nie udaje, że pracuje Alfons Allais.
Lepie kochać mniej z początku niż wcale przy końcu. Claude Lelouch
Lepiej aby twoi krewni rządzili twoim domem, niż krewni twojej żony.
Lepiej bez celu iść naprzód niż bez celu stać w miejscu, z pewnością o niebo lepiej, niż bez celu się cofać. Bywają okazje, gdy zwyczajnie nie można się nie napić. Andrzej Sapkowski (zwany ASem oraz Sapkiem)
Lepiej by było, gdyby wszystkie arcydzieła sztuki przepadały, niż gdyby ptaki przestały się gnieździć na gałęziach. John Ruskin
Lepiej być kanciastym Czymś niż okrągłym Niczym. Christian Friedrich Hebbel
Lepiej być mądrym przed szkodą, niż po szkodzie. Przysłowie
Lepiej być skromnym i pracować na siebie niż udawać wielkiego i nie miec na chleb. Salomon (?-930 lub 929 p. n.e), król izraelski, syn Dawida
Lepiej być starą niż martwą. Brigitte Bardot
Lepiej chyba pójść choćby kawałek dobrą drogą, niż zajść daleko, lecz źle. Platon
Lepiej dobrze nastraszyć niż udzielać dobrych rad.
Lepiej grać przed pustymi fotelami niż przed pustymi twarzami. Alec Guiness
Lepiej jest doznawać krzywd niż je wyrządzać( Accipere praestat quam inferre iniuriam). ( Accipere praestat quam inferre iniuriam). ( Accipere praestat quam inferre iniuriam)
Lepiej jest kochać i utracić, niż nigdy nie przeżywać miłości. Lord Tennyson
Lepiej jest mieć częściowo rację, niż być całkowicie w błędzie. Warren Buffet
Lepiej jest nie odzywać się wcale i wyydawać się głupim, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości. Mark Twain
Lepiej jest w ostateczności uniewinnić zbrodniarza, niż skazać niewinnego. Voltaire (właśc. Francois-Marie Arouet, 1694 - 1778)
Lepiej jest zginąć stojąc, niż żyć na kolanach. Emiliano Zapata
Lepiej kobietę oburzać niż nudzić. George Bernard Shaw
Lepiej kochać i stracić, niż nie kochać nigdy. Riches
Lepiej kontrolować błędy swoje niż cudze. Demokryt
Lepiej mieć koszmarny koniec, niż koszmary bez końca. Prawo Matscha
Lepiej mniej, ale lepiej. Władimir Lenin (właść. Władimir Uljanow, 1870 - 1924)
Lepiej narazić się na zarzuty apolityczności i nadmiernego sentymentalizmu, niż pozwolić sobie na ryzyko okrucieństwa. Antoni Czechow
Lepiej nic nie mówić, niż głupio milczeć.
Lepiej nie zaczynać niż zaprzestać. Seneka (Lucius Annaeus Seneca, ok. 3 - 65 n.e)
Lepiej od razu spłonąć niż tlić się powoli. Kurt Cobain
Lepiej paść z godnością niż żyć w hańbie. Tacyt (Publius Cornelius Tacitus, ok. 55 - ok. 120)
Lepiej pisać bez namysłu, niż namyślając się za mało. Tristan Bernard
Lepiej poznamy kogoś po godzinie zabawy, niż po roku rozmów. Platon (właść. Arystokles, ok. 427 - 347 p.n.e)
Lepiej przemilczeć obelgi niż zwyciężać je odpowiadając na nie.
Lepiej rozpoznajemy wartość naszych nieprzyjaciół niż naszych przyjaciół. Chincholle
Lepiej rządzić w piekle, niż być pokojowym w niebie. Henry Fielding
Lepiej się wrócić, niż nadal iść źle rozpoczętą drogą. Binder
Lepiej stracić minutę w życiu, niż życie w ciągu minuty.
Lepiej ucz się rzeczy nieużytecznych niż nie uczyć się niczego.
Lepiej ucz się rzeczy pożytecznych niż podziwianych. św. Augustyn
Lepiej umrzeć od razu, niż cale życie spędzić w strachu. Ezop
Lepiej umrzeć stojąc niż żyć na kolanach. Dolores Ibarruri (pseud. La Pasionaria, ur. 1895)
Lepiej z mądrym zgubić niż z głupim znaleźć - mówi przysłowie. Ale najgorzej jest z głupim zgubić, a to się dzieje najczęściej. Karol Irzykowski
Lepiej zapalić świeczkę niż przeklinać ciemności. Przysłowie chińskie
Lepiej zbyt wierzyć w ludzi niż nie wierzyć wcale. Autor anonimowy
Lepiej zrozumieć mało niż zrozumieć źle. Anatole France, właśc. François Anatole Thibault (1844-1924)
Lepiej zużywać się, niż rdzewieć. Diderot
Lepsza cnota w błocie niż niecnota w złocie. (Z programu TV "Życiowa szansa"). (Z programu TV "Życiowa szansa")
Lepsza kłótnia w małżeństwie niźli neutralność. Przysłowie
Lepsza śmierć w boju niż życie niewolnika. Emiliano Zapata
Lepsza własna łata niż wyżebrana szata.
Lepsza zaszczytna śmierć niż haniebne życie.
Lepsza złamana obietnica niż żadna. Better a broken promise than none at all. Mark Twain
Lepsze jest trochę jarzyn z miłością, niż tłusty wół z nieniawiścią. Księga Przysłów 15, 17
Lepsze kłamstwo, którym się co dobrego sprawi, niż prawda, którą się co dobrego zepsuje. Saadi z Szirazu
Lepsze kobietki niż tabletki.
Lepsze minimum z maksimum niż maksimum z minimum.
Lepsze: Lepsze jest wrogiem dobrego. Wolter
Lepszy jeden kusznik w odpowiednim miejscu i o odpowiednim czasie, niż dwa bataliony artylerii - 20 km dalej i pół godziny później.
Lepszy łut szczęścia, niż funt rozumu. Przysłowie
Lepszy prostak niż niedouczony.
Lepszy własny jamnik niż wspólna żyrafa. Gandhi
Lew nie śni o potędze. Regulski Antoni
Lew polując nie ryczy.
Lew: Lew ma w sobie głośnik. Serna Gomez De La
Lex retro non agit. (Ustawa nie działa wstecz) - zasada prawa rzymskiego
Leżałem w ubraniu na łóżku i myślałem o tym, że stoją tu rożne meble, leżą książki, wiszą obrazy, ale to wszystko nie ma sensu. Ja też tu leżę i tez nie mam sensu. Tadeusz Rozewicz
Lęk nie może istnieć bez nadziei, ani nadzieja bez lęku. Baruch Spinoza (1632-1677)
Lęk przed śmiercią oznacza, że kocha się życie.
Lękliwy stokroć umiera przed śmiercią; / Mężny kosztuje jej tylko raz jeden. Cowards die many tiems before their deaths; / The valiant never taste of death but once. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
L'homme qui medite est un animal deprave. Rousseau
Liberalna demokracja to reżim, w którym demokracja poniża wolność zanim ją zdławi. Mikołaj Gomez Davilla
Liberał to człowiek, który w czasie dyskusji nie może przyłączyć się do swego własnego poglądu. Robert Frost
Liberte, egalite, fraternite. Wolność, równość, braterstwo. - hasło Wielkiej Rewolucji Francuskiej, także umieszczone w konstytucji 1848r., figuruje na francuskich budynkach publicznych
Licz się z własnym zdaniem. Leszczyński Jerzy
Liczba osób w zespole programistycznym ma tendencje wzrastające, niezależnie od ilości pracy. Prawa Murphy'ego
Liczba racjonalnych hipotez, które mogą wyjaśnić jakieś zjawisko jest nieskończona. Prawo Persiga
Liczę się z tym, kto potrafi liczyć czas. Sławomir Wróblewski
Lider: As mas. Fangrat Tadeusz
Liga moich prześladowców ma zasięg światowy. Rousseau
Lis z lisów. Prawdziwy lis nazywa kwaśnymi nie tylko te winogrona, których nie może dosięgnąć, lecz i te, których dosięgnął i które innemu sprzątnął z przed nosa. Aforyzmy F. Nietsche
Lis: Nawet lis w potrzasku zbaranieje. Miszewski Mieczysław
List ten jest dłuższy jedynie dzięki temu, iż nie miałem czasu napisać go krócej. Blaise Pascal (1623 - 1662)
Listek figowy: Zasłona łona.
Listopad to dla Polski niebezpieczna pora. Stanisław Wyspiański
Liście laurowe to marne posłanie dla strudzonej głowy. Dorothy Rubinowicz
Litera prawa powinna być włączona do alfabetu. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Literaci polscy nie czytają mnie - a ja nie czytam ich, moja zemsta jest w każdym razie ilościowo większa. Karol Irzykowski
Literatura jest wyrazem społeczeństwa. Louis de Bonald (1754 - 1840)
Literatura polska jest jedna. Gdziekolwiek powstanie piękny wiersz w języku Norwida, należy do jej obszaru. Julian Przyboś (1901 - 1970)
Literatura rozwija się najlepiej wówczas, gdy jest w połowie rzemiosłem, a w połowie sztuką. William R. Inge
Literatura to sumienie naszego świata. Iwanicki Eugeniusz
Literaturze nie są potrzebni wielcy pisarze, ale wielkie dzieła. Aleksander Kumor
Litr to nie jest jeszcze ilość dla prawdziwego mężczyzny. Komar Władysław
Littera scripta manet - słowo zapisane pozostaje.
Litwo! Ojczyzno moja! Ty jesteś jak zdrowie; Ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie, Kto cię stracił. Dziś piękność twą w całej ozdobie Widzę i opisuję, bo tęsknię po tobie. Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Logika jest absolutnie pewną metodą dochodzenia do niepewnych wniosków. Maksyma Manly'ego
Logika serca jest niedorzeczna. Lespinasse Jule
Logika snu jest przejściowym szaleństwem. Geneviere Rodis-Lewis
Logika wstępuje do nieba po drabinie, fantazja sfruwa z góry na skrzydłach. Hans Kasper
Logika zabija życie. Antoine de Saint-Exupery (1900-1944)
Logiką tylko udowadniamy, odkrywamy intuicja. Henri Poincare
Los dał ludziom odwagę znoszenia cierpień. Homer
Los jest jak kameleon. Daj mu trochę czasu, a odmieni się [52] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Los jest ślepy, ale trafia bez pudla. Włodzimierz Scisłowski
Los ludzkości, jako całości będzie taki, na jaki ona zasługuje. Albert Einstein (1879-1955)
Los nie może nasz obdarzyć większym szczęściem niż zasianie niezgody między naszymi nieprzyjaciółmi. Tacyt
Los pożycza nie daje. Orzeszkowa Eliza
Los: O losie człowieka decyduje człowiek. Brecht Bertold
Losem ludzi wolnych jest świadoma uległość. Georges Bataille
Lub robić coś...Kochaj kogoś... Nie bądź gałganem...Żyj poważnie! Tadeusz Kotarbiński
Lubczyk: Napar dla par. Fangrat Tadeusz
Lubię dobrze wychowanych ludzi, wolałbym jednak lepiej wychowany naród.
Lubię mówić o niczym. Jest to jedyna rzecz, na której trochę się znam. Oscar Wilde
Lubię rekonwalescencję. Jest to okres, który sprawia, że warto jest chorować. George Bernard Shaw
Lubię znać prawdę, nawet jeśli jest bolesna. sama przyznasz, że lepiej wiedzieć o sobie całą prawdę. John Steinbeck
Lubię, kiedy kobieta omdlewa w objęciu. Kazimierz Przerwa-Tetmajer (1865 - 1940)
Lud potrzebuje prawd naocznych, nie pojęciowych. Rivarol
Ludność składa się z dziwnych istot. Połowa potępia to, co sama czyni, druga połowa czyni to, co sama potępia. pozostali zawsze mówią i postępują jak należy. B. Franklin
Ludożerca nie gardzi człowiekiem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Ludzi gubi to, że nie umieją powiązać początku z końcem. Alkman z Sardes, Alkmajon, Alkmeon (2. poł. VII w. p.n.e)
Ludzi nie obchodzi to, co ty wiesz, dopóki nie są przekonani, że ciebie obchodzi to, co oni wiedzą. Adam P. Ygnasik
Ludzi nie sądzi się na podstawie ich krewnych.
Ludzi ocenia się nie według tego kim są, ale na kogo wyglądają. Money
Ludzi poznaje się po ich śmieciach. Oliver Brown
Ludzi uczyć potrzeba tak, by nie wiedzieli; O nowych rzeczach mówić, że tylko zapomnieli. Aleksander Pope
Ludzie błagają Boga o zdrowie. Nikt jednak ze śmiertelników nie myśli, że zachowanie zdrowia leży w jego własnych rękach. Demokryt
Ludzie boją się tego, czego nie rozumieją.
Ludzie boją się zmiany. Nawet na lepsze. Kraszewski Józef Ignacy
Ludzie budują za dużo murów, a za mało mostów. Newton Izaak
Ludzie byli sobie kiedyś bliżsi, broń nie niosła tak daleko. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Ludzie chcą być oszczędni - za wszelką cenę. Iacocca Lee
Ludzie czasem myślą, jak zabić czas. A to czas ich zabija
Ludzie dobrze wychowani unikają mówienia oczywistości. Slawomir Mrozek
Ludzie dziwią się, że od 27 lat jestem wierny żonie. Ale dlaczego miałbym szukać hamburgera, skoro mam pod ręką befsztyk. Paul Newman
Ludzie i narody będą działać racjonalnie wtedy i tylko wtedy, gdy wyczerpią już wszystkie inne możliwości. Prawo Katza
Ludzie kłócą się dlatego, że brakuje im argumentów. Gilbert Keith Chesteron (1874-1936)
Ludzie którzy nigdy się nie śmieją, nie są poważnymi ludźmi. Allais Alphonse
Ludzie kupują zwykle to, co chcą kupić, a nie to, czego potrzebują. Potrzeba jest tylko wymówką, żeby kupić, co chcemy i spać spokojnie. Adam P. Ygnasik
Ludzie ludziom zgotowali ten los. Zofia Nałkowska (1884 - 1954)
Ludzie mają tę wadę, że wszyscy chcą budować, a nikt nie chce zająć się utrzymaniem porządku i remontem. Kurt Vonnegut
Ludzie mali biorą zwykle swój duży cień za miarę swojej wielkości. Antoni Słonimski
Ludzie mali nie cierpią swojej skali. Jan Sztaudynger
Ludzie mali popełniają głupstwa. Ludzie wielcy popełniają błędy
Ludzie mówią, że życie to jest to, ale ja wolę sobie poczytać. Cycero
Ludzie mówią: "Czas to pieniądz". A ja wam mówię: "Czas to miłość". Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Ludzie myślą czasem jak zabić czas, a to czas ich zabija. Allais Alphonse
Ludzie myślą, że wyrażają swoje myśli. Nie wiedzą, jak mało siebie maja w sobie. Konstantinos Tsatsos
Ludzie na naszej planecie nie stoją w szeregu. Tak naprawdę wszyscy stoimy w kręgu trzymając się za ręce. Cokolwiek dasz komuś, kto stoi obok, w końcu do Ciebie powróci [159] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Ludzie najczęściej uciekają przed swymi zmartwieniami w przyszłość. Wyobrażają sobie na drodze czasu linię, poza którą ich dzisiejsze zmartwienie przestaje istnieć
Ludzie nauczają uczą się.
Ludzie nie dlatego przestają się bawić, że się starzeją, lecz starzeją się, bo przestają się bawić. Mark Twain
Ludzie nie lubią tych, którym muszą być wdzięczni. z życia
Ludzie nie robią tego, co chcą. Na szczęście! Jules Renard
Ludzie nie są gorsi niż dawniej, tylko sprawozdawczość na temat jego poczynań jest obecnie dokładniejsza. John Priestley
Ludzie nie wiedzą, kim są i co czynią. Karol Marks
Ludzie niechętnie wyzbywają się wad: wolą je równoważyć zaletami.
Ludzie nigdy nie są tak dobrzy ani tak źli jak ich opinie.
Ludzie o niezmiennych zasadach są jak samochody jadące po szynach. Roberto Rossellini
Ludzie odpłacają ci tym, czego mogą spodziewać się po tobie.
Ludzie postanowili, że Boga nie ma. On jednak nie ma obowiązku stosowania się do naszych uchwał. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Ludzie potykają się nio o góry, lecz o kretowiska. Konfucjusz
Ludzie prędzej wybaczają temu, kto ich oszukuje, niż temu, kto im mówi gorzką prawdę.
Ludzie przestają myśleć, gdy przestają czytać. Denis Diderot (1713-1784)
Ludzie przychodzą i odchodzą, a ty nie przywiązujesz do tego większej wagi. Lecz kiedy przychodzi przyjaciel, w twoim życiu wschodzi słońce, powietrze staje się rześkie, kwiaty zakwitają, niebo się rozjaśnia, a noc staje się głębsza. Cała ziemia się ożywia i nawet ptaki śpiewają radośniej. M. J. Savage
Ludzie przypominają skarbonki - im mniej są napełnione, tym więcej robią hałasu. Achard Marcel (1899-1974)
Ludzie ratują wartość pieniądza, ale nie zawsze umieją ratować wartość życia. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Ludzie rozsądni nie bywają bohaterami. Bunsch Karol
Ludzie sami nie wiedzą, czego chcą. Trzeba ich popychać. John Steinbeck
Ludzie samolubni nie są zdolni kochać innych, ale tak na prawdę nie są tez zdolni kochać siebie. Erich Fromm
Ludzie są jak kwiaty: stworzeni do tego, aby się rozwijać. Ewa Lewandowska
Ludzie są przewrotni nie tyle z powodu bogactwa, ile w powodu chęci posiadania go. Louis de Bonald
Ludzie są równi, tylko nierówność ich dzieli. Kazimierz Przerwa-Tetmajer (1865 - 1940)
Ludzie są sobie bliżsi, świat się przeludnia. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Ludzie są zaiste dziwaczni: bardziej cenią swoje mniemania niż rzeczywistość.
Ludzie są zawsze chętni do pracy w czasie przeszłym. Prawo Zymurgyego
Ludzie są, jacy są: nie zawsze idzie o to, aby ich zmieniać, lecz o to, aby ich poznawać.
Ludzie się dziwią, jak im się ofiarowuje jaką rzecz, a nigdy jeśli daruje się - czas. Anna Kowalska
Ludzie się starzeją, ale to nie znaczy, że dojrzewają.
Ludzie stają się konserwatystami po obiedzie. Emerson Ralph Waldo
Ludzie stale szukają skróconych dróg do szczęścia. Nie ma skróconych dróg. Ernest Hemingway (1899 - 1961)
Ludzie tęsknią za całkowitą odmianą, a jednocześnie pragną, by wszystko pozostało takie jak dawniej. P. Coelho
Ludzie to zwierzęta, które myślą ze świat należy do nich...
Ludzie uczą się mówić bardzo wcześnie, milczeć - bardzo późno. Przysłowie żydowskie
Ludzie ukrywają słów tylko po to, by ukrywać swoje myśli. Voltaire (właśc. Francois-Marie Arouet, 1694 - 1778)
Ludzie umierają i nie są szczęśliwi. Albert Camus (1913-1960)
Ludzie używają słów tylko po to, by ukryć swe myśli. Voltaire (właśc. Francois-Marie Arouet, 1694 - 1778)
Ludzie wiedzą, że są nieszczęśliwi, ale mało kto wie, że mógłby być szczęśliwy. Albert Schweitzer
Ludzie wierzą, że aby zdobyć sukces trzeba wcześnie wstawać. Otóż nie - trzeba wstawać w dobrym humorze. Marcel Achard
Ludzie wstydzą się dziś, że ciągle jeszcze wstydzą się tego, czego wstydzili się dawniej. Jacques Tati
Ludzie z miasta są kruchego ciasta. Sajdok Gustaw
Ludzie zabijają czas, żeby czas ich nie zabił.
Ludzie zbzikowani na punkcie zdrowia muszą poczuć się naprawdę głupio pewnego dnia, leżąc w szpitalu i umierając na nic! Redd Foxx
Ludzie złotego serca! Sprzedawajcie je drogo. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Ludzie znają cała prawdę i jeszcze coś więcej. I to coś więcej jest najgorsze
Ludzie zwani świętymi, im bardziej są porwani przez Boga, tym bliżsi są ludziom i ich sprawom. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Ludzie zwykle mają dwa powody, dla których coś robią: jeden prawdziwy i jeden, który dobrze brzmi. J. Pierpont Morgan
Ludzie żyjący nadzieją widzą dalej, ludzie żyjący miłością widzą głębiej, ludzie żyjący wiarą widzą wszystko w nowym świetle. Zanetti Lothar
Ludzie, chociaż nie dożyją nawet stu lat, to jednak stwarzają sobie troski na całe tysiąclecia. Przysłowie chińskie
Ludzie, których kocha się z całego serca, nigdy się nie starzeją. Penzoldt Ernst
Ludzie, którzy naprawdę przygotowują przyszłość, bywają najczęściej pomijani i zapominani przez współczesnych. Stefan Świeżawski
Ludzie, którzy nigdy nie mają czasu, najmniej pracują.
Ludzie, którzy przemawiają uroczyście jak marmurowe kolumny głęboko Wyciętymi w nich napisami, okazują się często słupami, na których czas nakleja reklamowe afisze. Antoni Słonimski
Ludzie, nie tylko ci, którzy jak ja byli na katordze, ale absolutnie wszyscy, na tyłach i na froncie, odetchnęli swobodniej, pełną piersią, i w upojeniu, z uczuciem prawdziwego szczęścia rzucili się w wir groźnej walki, śmiertelnej i zbawiennej. Borys Pasternak
Ludzie, zauważyłem, lubią takie myśli które nie zmuszają do myślenia. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Ludziom często wydaje się, że większa prawda musi leżeć w pobliżu większej nieprzyjemności. Karol Irzykowski
Ludziom przydałby się czasem dzień wolny od życia. Św. Augustyn
Ludziom wydaje się, że są lepsi, kiedy jest im lepiej.
Ludziom zawsze wydaje się, że ich cierpienie jest największym cierpieniem na świecie.
Ludziom, którzy cierpią niesprawiedliwie, nie wystarczy sama sprawiedliwość. Chcą, żeby winowajcy też ucierpieli niesprawiedliwie. To odczują jako sprawiedliwość
Ludzka głupota nie zna granic. Anakarsis
Ludzką jest słabością, że nikt nie chce zadowolić się częścią a tylko całością. Stefan Pacek
Ludzkie cierpienia, suma cierpień doznawanych w każdej chwili na całym świecie to przeogromny ocean. Pierre Teilhard de Chardin
Ludzkie oczy mówią czasem gorsze rzeczy niż usta. Brecht Bertolt (1898-1956)
Ludzkie przygody, ludzkie noś; jeden jest Pan smutku i nagrody. (Tren XIX) Jan Kochanowski (1530-1584)
Ludzkie umiłowanie fantazji bywa dziś zaspokajane zazwyczaj przez statystyków i buchalterów. George Hancock
Ludzkość nieustannie kroczy do przodu, lecz człowiek ciągle pozostaje taki sam. Johann Wolfgang Goethe
Ludzkość stale kroczy naprzód, ale człowiek pozostaje ten sam. Johann Wofgang Goethe
Ludzkość stawia sobie zawsze takie zadania, które jest w stanie rozwiązać. Karol Marks (Karl Marx, 1818 - 1883)
Ludzkość to my, czy nam się to podoba czy nie. Samuel Beckett
Ludzkość wymyśliła wiele sposobów samobójstwa. Ci, którzy próbują uśmiercić ciało., znieważają Boskie przykazanie na równi z tymi, którzy próbują uśmiercić swoją duszę, choć zbrodnia tych ostatnich jest mej widoczna dla ludzkich oczu. Paulo Coelho
Lustro ma zgagę, wszystko mu się odbija. Jan Sztaudynger
Lwia część nieszczęść przysługuje ludzkości do indywidualnego podziału.
Lwica: Lwica jest lwem, który poszedł do fryzjera. Serna Gomez De La
Ładna dziewczyna i wybrakowany towar zawsze znajdą amatora.
Ładne czasy nastąpiły! Najpiękniejszym prezentem jest już, kiedy człowiekowi nic nie zabiorą. Żarko Petan
Łakniesz krwi - bądź pchłą. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Łap za czuprynę gdy cos wisi na włosku. S. Trocki
Łapią nas na taki lep, że mucha nie siada. Nikolski Artur
Łatwe jest zejście do piekieł. Wergiliusz
Łatwiej dostrzega się błąd niż prawdę.
Łatwiej jest być dobrym dla wszystkich niż dla kogoś. Alexandre Dumas, syn
Łatwiej jest głosić pokój, niż go zachować. Andre Maurois
Łatwiej jest kochać innych niż siebie samego, ponieważ znamy to, co jest w nich lepsze.
Łatwiej jest walczyć o zasady, niż żyć zgodnie z nimi.
Łatwiej kochać wspomnienia niż żywego człowieka. Pierre la Mure
Łatwiej na świecie o filozofię, niż o dobrą radę. Henryk Sienkiewicz (1846 - 1916)
Łatwiej niektórym książkę napisać, niż drugim ją przeczytać. Alojzy Żółkiewski
Łatwiej o sukces, niż o jego owoce. Grzeszczyk Władysław
Łatwiej powstrzymasz deszcz niż kobietę, która pragnie mężczyzny. Gruzińskie
Łatwiej poznać dziesięć krajów niż jedną kobietę. Hebrajskie
Łatwiej się w kłótnie wdawać, niż się później z niej wycofywać. Francis Bacon
Łatwiej stworzyć Boga, niż uwolnić się od jego kapłanów.
Łatwiej uciąć cudzą głowę, niż zmienić w niej chociażby najdrobniejszą myśl.
Łatwiej upaść na głowę niż powstać z miłości. Ks. Jan Twardowski
Łatwiej złamać nogę niż serce. Ale noga mniej boli
Łatwiej zmienić ustrój, trudniej - odmienić człowieka. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Łatwiej zniewagę przełknąć, niż ją strawić.
Łatwizna życiowa jest największym wrogiem współczesnej Polski. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Łatwo ci zachować twarz, gdy kilka na zmianę masz. Jan Sztaudynger
Łatwo dostrzec górną granicę dobra, nikogo jednak nie powstrzyma dolna granica zła, bo jej w ogóle nie ma. Droga schodzi coraz niżej i niżej. Gilbert Keith Chesterton
Łatwo jest bezkrytycznie krytykować.
Łatwo nauczyć się panować, trudno nauczyć się rządzić.
Łatwo obrócić się lepszym profilem do zwierciadła historii. Jonathan Caroll - Zaślubiny patyków
Łatwo się mówi - "trudno powiedzieć". Stanisław Tym
Łatwo wytrzymać próbę czasu, jeżeli nie jest to czas próby.
Łotrem ten co z grzędy capnie kurę, mistrzem kto zwędzi złota górę. Jan Kochanowski (1530-1584)
Łuk zbytnio naciągnięty pęka.
Łzy kobiece mają dziwną własność; potrafią osuszyć męską kieszeń.
Łzy kobiety są jak perły, chyba dlatego, że nigdy nie wiadomo, czy są prawdziwe. Perskie
Łzy kobiety są źródłem zła.
Łzy są kroplami krwi duszy. Św. Augustyn (Aurelius Augustianus 354-430)
Łzy są pociechą nieszczęśliwych. Epiktet
Łzy słabej kobiety najsilniejszego mężczyznę zwyciężyć potrafią. Jean de la Bruyére (1645-1696)
Łzy znajdują się na dnie każdego komizmu. Chaplin Charles
M-3: Chata na lata. Fangrat Tadeusz
Ma pegaza na biegunach. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Ma własne zdanie na zawołanie. Jan Sztaudynger
Ma żelazna zasady. Dla drugich
Magik przegiął różdżkę ociupinkę. Andrzej Sapkowski (zwany ASem oraz Sapkiem)
Mając 40 lat stwierdza, że trzeba mu kogoś, kto wskaże drogę, pochwali go albo zgani: ojca. Autorytetu, nie władzy. Albert Camus (1913-1960)
Mając duszę szlachetną i dobrą, powinieneś być szczęśliwy. Henryk Sienkiewicz (1846 - 1916)
Mając dwadzieścia lat myślałem tylko o kochaniu. Potem kochałem już tylko myśleć. Albert Einstein (1879 - 1955)
Mając takich przyjaciół, nie potrzebujemy już wrogów Obiecuje wam tylko krew, pot i łzy. Winston Churchill (1874 - 1965)
Mając tyle wiary ile mieści się w ziarnie gorczycy można przenosić góry. Danielle Steel: Teraz i na zawsze (New and Forever)
Majątek jest nieodzownym warunkiem szczęścia. C.E. Weigall: Światło w mroku
Majątek ruchomy i własność nieruchoma. Jeżeli życie obeszło się z kimś prawdziwie po zbójecku i odjęło mu z czci, przyjaciół, zwolenników, zdrowia, majątku, co tylko odjąć mogło, to w następstwie odkrywa on może, kiedy minie pierwszy wstrząs, iż jest bogatszy niż pierwej. Albowiem dopiero wtedy wie się, co należy do nas tak, iż żadna dłoń zbójecka tknąć tego nie zdoła: a z grabieży i zamętu wyjść można wyniosłością wielkiego obszarnika. Aforyzmy F. Nietsche
Majówka: Bas raz i las. Gorzelski Roman
Make hay while the sun shines - zbieraj siano, póki słońce świeci (kuj żelazo, póki gorące). (kuj żelazo, póki gorące). (kuj żelazo, póki gorące)
Make love, not war. (Czyń miłość, nie wojnę) - hasło ruchów pokojowych z czasów interwencji USA w Wietnamie
Makijaż: Makijaż - retusz natury. Regulski Antoni
Maksyma Macha: Głupiec na wysokim jest jak człowiek na szczycie wysokiej góry; wszystko wydaje mu się małe i on wszystkim wydaje się mały.
Malarz to człowiek, który maluje to, co sprzedaje. Artysta to człowiek, który sprzedaje to, co maluje. Pablo Picasso (1881 - 1973)
Malowidła nie powinny być zbyt malownicze. Ralph Waldo Emerson
Malowniczość rozprasza siłę marzenia.
Maluje się tylko po to, aby oszukać oczy. Michał Anioł
Mała dawka filozofii czyni z człowieka ateistą, duża zwraca go ku religii. Francis Bacon
Mała odwaga walczy z przeciwnymi zamiarami, wielka odwaga walczy z faktami dokonanymi, z którymi większość ludzi się godzi. Antoni Słonimski
Małe dobro wielkiego złego nie ozdobi ani naprawi; małe zło wielkie dobro zepsuje. Aleksander Fredro (1793 - 1876)
Małe jest piękne. Ernst Friedrich Schumacher (1911 - 1977)
Małe rzeczy są naprawdę małe, ale być wiernym w małych rzeczach - to wielka rzecz. św. Augustyn
Małe wielkie nieszczęścia potrzebne do szczęścia. Ks. Jan Twardowski
Małe złego początki wzrastają z uporu. Krasicki Ignacy
Małe złodziejaszki wieszacie, wielkim - nisko się kłaniacie. Mikołaj Rej
Małe zyski psują wielkie interesy.
Mało co bywa staranniej zorganizowane niż tzw. spontaniczny bunt
Mało jest zalet, których by Polacy nie mieli, i mało błędów, których udałoby im się uniknąć. Winston Leonard Spencer Churchill (1874-1965)
Mało ludzi myśli, ale każdy chce mieć swoje zdanie. Jerzy Berkeley
Mało ludzi zasługuje na to, aby ich słuchano uważnie, ale wszyscy zasługują na to, aby ich obserwowano ze współczuciem i wyrozumiałością. Ivo Andrić
Mało słów, dużo treści. Sofokles
Mało warta jest miłość, która ukochanego naraża na niebezpieczeństwo.
Małość człowieka polega na jego pospolitości. Arystoteles
Małość człowieka rodzi się w kołysce wielkości.
Małpa bez ogona to i tak tylko małpa. Przysłowie chińskie
Małpa nie pracuje. Małpa szuka pożywienia. Nawet jeśli szuka go w sposób przemyślny
Mały człowiek może mieć wielką duszę. Przysłowie
Mały człowiek rośnie, gdy zrozumie swoją małość. Wielki człowiek maleje, gdy zapatrzy się w swoją wielkość
Mały dług stwarza dłużnika, duży wroga. Publiliusz Syrus (I wiek p.n.e)
Mały komar, a przecież guz po nim.
Mały krok dla człowieka jest wielkim krokiem dla ludzkości. Irving Amstrong
Małych poznać po koturnach.
Małżeństwa kojarzą się w niebie. Przysłowie
Małżeństwo - to morze, dla którego dotychczas nie wynaleziono kompasu. Heinrich Heine (1797-1856)
Małżeństwo bez miłości to czarna kawa bez cukru. Przysłowie
Małżeństwo bez pieniędzy to wrota do biedy i nędzy. Przysłowie
Małżeństwo jako długa rozmowa. Wstępując w związki małżeńskie należy postawić sobie pytanie: czy sądzisz, że będziesz mógł z tą kobietą do późnego wieku z przyjemnością prowadzić rozmowy? Wszystko inne jest w małżeństwie przejściowe, ale przeważna część obcowania przypada na rozmowę. Aforyzmy F. Nietsche
Małżeństwo jest jak wielkie dzieło i wtenczas najlepiej ułożone, kiedy się można obejść bez rozdziałów. Przysłowie
Małżeństwo jest szkołą średnią przyjemności i uniwersytetem rezygnacji. Tennessee Williams (1914-1983)
Małżeństwo jest wiedzą. Honore de Balzac
Małżeństwo można nazwać świętym, ponieważ wydało niezliczonych męczenników. Blatter
Małżeństwo przypomina trochę budowanie z klocków Lego bez instrukcji. Ammunni Bala Subramanian
Małżeństwo to bardzo sprawiedliwe urządzenie: żona musi codziennie gotować, mąż musi codziennie jeść. Alberto Sordi
Małżeństwo to loteria, ale jeśli przegrasz, nie możesz wyrzucić losu.
Małżeństwo to ostatni etap przed śmiercią. s. 5 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne
Małżeństwo to wspólnota złożona z władcy, władczyni oraz dwóch niewolników, co czyni razem dwie osoby. Bierce Ambrose Gwinnet (1842-1914)
Małżeństwo, gdy się go miłość wyrzekła, jest największym nieszczęściem, jest obrazem piekła. Przysłowie
Małżeństwo, to dzielenie we dwoje problemów, których by się nie miało gdyby się było samemu.
Małżeństwo: Ten pan, ta pani byli na siebie skazani. Monastyrski Andrzej
Mam chyba ogromny mózg: czasem podjęcie decyzji zajmuje mi cały tydzień. Twain Mark
Mam ciebie, byś troszczył się o mnie, a ty masz mnie, bym troszczył się o ciebie... John Steinbeck
Mam nadzwyczaj prosty smak: zawsze zadowala mnie to, co najlepsze.
Mam takie uczucie, jakbyśmy w ogóle nie mieli nic do gadania we własnym życiu: jesteśmy po prosu modelami tego, czym powinniśmy być. (Ptasiek) William Wharton
Mam tę nadzieję, bez niej bowiem nie umiałbym żyć. Herbert George Wells
Mam wielu przyjaciół i tysiące dobrych znajomych; są ludzie, których lubię bardzo i są ludzie, których lubię mniej: ale ponad wszystkimi jest tylko On. Catherine Cookson
Mam wrażenie, że to hasło obrony Polski jest jak gdyby potężnym łańcuchem, który jest jednym końcem przytwierdzony do Polski. Chodzi o to, ażeby jak najwięcej dłoni chwyciło za łańcuch, trzeba go sobie przerzucić przez ramię i ciągnąć, ciągnąć, chociażby w krzyżach trzeszczało. Aby Polskę pociągnąć wyżej. Edward Śmigły-Rydz (marszałek Polski, 1886 - 1941)
Mam wszystkie przywary innych ludzi, a jednak wszystko to, co oni robią, wydaje mi się niepojęte. Emil Cioran
Mam za dużo energii, żeby pracować. Wojtek Bartoszewski
Mam zamiar przenieść się do Szwajcarii. Zawsze marzyłem o kraju, w którym góry są wyższe od podatków. Blaise Cendrars
Mama umiała być bardzo wesoła. Mama umiała być bardzo lękliwa. Mama umiała szybko zapominać. Mama miała jednak dobrą pamięć. Mama wylała mnie razem z kąpielą, a mimo to siedziała ze mną w jednaj wannie. Mama niekiedy mi ginęła, ale szedł z nią jej znalazca. Kiedy ja rozśpiewywałem szyby, mama spieszyła z kitem. Mama czasami błądziła, choć dookoła nie brakowało prostych dróg. Nawet gdy mama zapinała się pod szyję, mogłem ją przejrzeć na wylot. Mama bała się przeciągów, a mimo to robiła ciągle dużo zamieszania. Lubiła dużo wydawać i niechętnie płaciła podatki. Gunter Grass
Mama. Prawda jest taka, że przy całej mojej miłości nie mogłem żyć z tą cierpliwością ślepą, bez słów, bez projektów. Nie mogłem żyć jej nieświadomym życiem. I przebiegłem świat, budowałem, tworzyłem, spalałem istnienia. Moje dni były wypełnione po brzegi - ale nic nie wypełniło mi serca, jak... Albert Camus (1913-1960)
Mamy coraz lepsze widoki na coraz gorsze perspektywy!
Mamy dość czasu, jeśli wykorzystujemy go właściwie. Johann Wolfgang Von goethe
Mamy dwa wyrazy: swoboda i wolność. Swoboda, zda mi się, oznacza posiadanie - rozporządzam swą osobą. W wolności mamy pierwiastek woli, a więc czynu zrodzonego z dążenia... Janusz Korczak
Mamy głowę, aby zarabiać pieniądze i serce, aby je tracić.
Mamy mapę wszechświata dla mikrobów, mamy mapę mikroba dla wszechświata. Miroslav Holub (1924-1998)
Mania prześladowcza, Ludzie, rzucając bliźniemu kłady pod nogi, dodają: to nie kłady, to tylko twoja bujna wyobraźnia,. Karol Irzykowski
Mania wielkości to choroba karłów. Chyła K
Mapa i kraj to nie to samo. Alfred Korzybski, hrabia
Marne jest życie ludzi, którzy kłamstwo wyżej stawiają od prawdy. Ezop
Marsz, marsz, Polacy, odpoczniecie po pracy. Stanisław Jachowicz (1796 - 1857)
Marszczymy brwi, bo chcemy złapać szczypczykami jakąś wielką myśl, która się nam wymyka.
Marz o rzeczach wielkich, to ci przynajmniej pozwoli zrobić kilka małych. Renard Jules
Marzenia i lata nie powracają. Puszkin Aleksander
Marzenia o pieniądzach wzmagają przyciąganie ziemskie. Lewandowska Ewa
Marzenia to niczym nie zmącona rozkosz, a oczekiwanie aż się spełnią to prawdziwe życie. Victor Hugo
Marzenia to odpoczynek od słów. Hugo Victor
Marzenia zwykle się spełniają, ale nie tak i nie wtedy, kiedy tego pragniemy. Maria Dąbrowska z domu Szumska (1889-1965)
Marzenia, które trwają nazbyt długo, nigdy nie doprowadzą do celu. Ali Ibn Abi Talib
Marzenie o tym, by człowiek wyzwolony z rozmaitych pęt dostąpił szczęścia, jest odwieczne. Stefan Meller (polski historyk)
Marzenie to niedziela myśli.
Marzenie:Marzenie zabiera tyle samo czasu co planowanie. Balzac Honoriusz
Marzeniem współczesnego człowieka jest przenieść się ze wsi do miasta po to, by później móc przesiedlić się z miasta na wieś. Alec Guiness
Maska chroni lepiej niż przyłbica. Bester J
Masochistyczne skłonności nie są wprawdzie warunkiem koniecznym do pracy w systemie Windows 95, są jednak bardzo pomocne. Prawa Murphy'ego
Masy są zawsze pod wrażeniem siły, jedynie rzadko dobroci. Gustaw Le Bon
Masy szanują rząd tylko dlatego, że nie jest ich dziełem. Józef de Maistre
Masz słuszność - odparł Kandyd - ale trzeba uprawiać nasz ogródek. Voltaire (właśc. Francois-Marie Arouet, 1694 - 1778)
Masz szczęście - jesteś człowiekiem. Róża jest piękna, ale nie wie dlaczego i dla kogo jest piękna
Masz zawsze o jeden wirus więcej niż sądzisz. Prawa Murphy'ego
Masz zmartwienie ? Załóż ciasne buty
Maszyny powinny pracować; ludzie powinni myśleć. Z praw Murphy'ego
Matematyka jest alfabetem, za pomocą którego Bóg opisał wszechświat. Galileusz
Matematyka jest miarą wszystkiego. Arystoteles
Matematyka zawiera w sobie nie tylko prawdę, ale i najwyższe piękno - piękno chłodne i surowe, podobne do piękna rzeźby. Bertrand Russell (1872 - 1970)
Materia nie może zginąć. Antoine Laurent Lavoisier (1743 - 1794)
Matka jest geniuszem dziecka. Hegel Fryderyk
Matka nigdy nie odchodzi od kołyski, ani od Kalwarii, ani od grobu swojego dziecka. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Matka, jak Pan Bóg, może kochać wszystkie swe dzieci, każde z osobna i każde najwięcej. Zofia Kossak - Dziedzictwo
Mazurowie naszy / Po jagielnej kaszy Słone wąsy mają, / Piwem je zmywają. Jan z Kijan lub Jan z Wychylówki (XVI / XVII w)
Mądra krytyka oświeca, głupia gasi. Fredro Aleksander
Mądrości chodzą bezkarnie na skróty. Sławomir Wróblewski
Mądrości należy oczekiwać od tego, kto wydaje rozkazy, a nie od tego kto je wykonuje. św. Ignacy Loyola
Mądrością dziecka jest ufność... ks. Twardowski
Mądrość człowieka jest wprost proporcjonalna nie do jego doświadczenia, ale do umiejętności doświadczenia. George Bernard Shaw
Mądrość jest córką doświadczenia. Leonardo da Vinci
Mądrość jest jedyna wartością, która nie dewaluuje się. Isokrates
Mądrość jest zrodzona przed początkiem świata. Salomon
Mądrość ludzi jest szaleństwem w oczach Boga. Jeśli posłuchamy głosu dziecka, które mieszka w naszej duszy, oczy nasze znowu nabiorą blasku. A jeśli nie utracimy więzi z tym dzieckiem, to nigdy nie utracimy więzi z życiem. Paulo Coelho
Mądrość polega na tym, aby nie być szalonym, jeśli tylko usprawiedliwiają to okoliczności. Jean Cocteau
Mądrość sama sobie nie ufa, głupota sama sobie udziela kredytu bez granic. Tadeusz Kotarbiński (1886-1981)
Mądrość to jest to, co zostaje, kiedy zapomniało się już wszystko, czego nas uczono.
Mądrość to najwyższa doskonałość duszy ludzkiej. Lucjusz Anneusz Seneka
Mądrość uzależniona jest od trzech rzeczy: osobowości, wiedzy, samokontroli. Antyfanes
Mądrość, która kieruje się despotyzmem wobec jednostki, jest głupotą. Fiodor Dostojewski
Mądry idealizm jest bliższy mądremu materializmowi niż głupi materializm. Władimir Lenin (właść. Władimir Uljanow, 1870 - 1924)
Mądry jest nie ten, który martwi się z powodu niedostatku, lecz ten, który cieszy się z tego, co ma. Demokryt z Abdery
Mądry mężczyzna potrafi zbudować miasto, mądra kobieta jest zdolna doprowadzić je do upadku. Przysłowie chińskie
Mądry zawsze więcej się uczy od głupiego, niż głupiec od mądrego.
Mądry, kto błędy swoje dostrzega. S. Mrożek
Mądrym jest ten, który wie, kiedy zachować spokój.
Mądrzy ludzie nie czytają książek, mądrzy ludzie je piszą. Lech Janerka (tak, ten muzyk:-)
Mądrzy zastanawiają się, głupcy decydują. Anakarsis
Mądrzysz się zanim posiadłeś owłosienie(Ante pilos sapis). (Ante pilos sapis). (Ante pilos sapis)
Mąż jest typowym facetem, który ma na wszystko logiczne wytłumaczenie, facetem, który nigdy nie okazuje swoich uczuć i tym, który płakał słysząc twoją odmowę, gdy po raz pierwszy poprosił się o rękę. Jenny Clemens
Mąż to mężczyzna, któremu niezmiernie trudno przyznać, że coś jest w całości jego winą. Pam Brown
Mąż to mężczyzna, któremu wzrok psuje się akurat wtedy, gdy powinien widzieć torby i inne ciężary. Pam Brown
Mąż to mężczyzna, który śpi przed telewizorem w niedzielne popołudnie. Pam Brown
Mąż to mężczyzna, który w drugim dniu twojej grypy mówi, że wyglądasz już dużo lepiej (bo rośnie sterta naczyń do zmywania). Pam Brown
Mąż to taka osoba, która dzwoni do ciebie z biura, aby zapytać, jaki jest numer jego samochodu (zaparkowanego przed biurem), po czym mówi: "Dzięki synu". Patricia Strang
Mąż, to taki człowiek, który być może zapomni o twoich urodzinach, czy waszych rocznicach, ale zapomni także o twoich siwych włosach i zmarszczkach. Betty Morris
Mech: Mech jest peruką kamienia. Serna Gomez De La
Mechanizm: Bez pomocy sznurka ani rusz figurka. Fangrat Tadeusz
Medycyna i gimnastyka leczą ciało. Lekarstwem dla chorej duszy jest tylko filozofia. Plutarch
Medycyna nie zna tajemnicy wyleczenia, ale zapewnia sobie umiejętność przedłużania choroby. Marcel Proust (1871-1922)
Medycyna poprawnie polityczna: lekarz służbie śmierci, a nie życiu. ks. Artur Katolo
Medycyna składa się z trzech rzeczy: przesądów, empirii i nauki. Simon Flexner
Megaloman to kicz własnej produkcji. Sajdok Gustaw
Menedżerowie mają rozwiązanie dla każdego problemu. Urzędnik ma problem z każdym rozwiązaniem. Guenter Hartkopf
Mesjanizm jest wiarą w rychłe ziemskie zbawienie ludzkości, dokonane za sprawą jednostki lub zbiorowości powołanych przez Boga do tego celu. Stanisław Pieróg - filozof
Meta: Meta nie start, mówi co kto wart. Fangrat Tadeusz
Metoda jest matką pamięci. Margaret Fuller
Mewy: Mewy-bielizna oddana do pralni morza. Serna Gomez De La
Męczennicy religii niszczonych nie bywają kanonizowani.
Mędrcami są ci, którzy dochodzą do prawdy przez błędy; ci, którzy upierają się przy błędach - są głupcami. Friedrich Rückert
Mędrcy głoszą, że prawda to powątpiewanie. Daniel Rops
Mędrzec jest mędrcem tylko dlatego, że kocha. Zaś głupiec jest głupcem, bo wydaje mu się, że miłość zrozumiał. Paulo Coelho
Mędrzec nie będzie twierdzić tego, co mu mu się tylko wydaje, i dzięki temu nigdy nie przytaknie fałszowi. Zenon z Kition
Mędrzec nie mówi tego co wie, głupiec nie wie co mówi. (przysłowie). (przysłowie)
Mędrzec widzi w lustrze głupca, głupiec przeciwnie. H. Steinhaus
Mędrzec zwyczajnych ludzi z rozmowy ocenia, A nadzwyczajnych mężów poznaje z milczenia.
Mędrzec, to ktoś, kto nie mając nic do powiedzenia, nie próbuje tego udowadniać.
Męstwo i radość to obowiązki życia. Selma Lagerlof
Męstwo(odwaga)nie polega na noszeniu broni, bo męstwo nie trzyma się żelaza lecz serca. Stefan kard. Wyszyński
Mętnej wody i głupca lepiej nie ruszać. Isokrates
Mężatka jest niewolnicą, którą trzeba umieć osadzić na tronie. Honore Balzac
Mężczyzn możesz analizować, kobiety tylko podziwiać. Oscar Wilde
Mężczyzna ambitny chce błyszczeć poprzez swe dzieła lub co najmniej w związku ze swymi dziełami. Kobieta szuka blasku, który mogłaby odbijać. Andre Maurois
Mężczyzna ani w połowie nie potrafi tak kłamać i przysięgać jak kobieta. Geoffrey Chaucer
Mężczyzna bez kobiety jest jak ryba bez roweru.
Mężczyzna bez kobiety jest jak tama bez wody. Fiodor Gładkow
Mężczyzna czuje się siedem lat starszy w dzień po ślubie. Francis Bacon
Mężczyzna jest jak pieprz: gdy go rozgryziesz, poczujesz jak piecze. Przysłowie afrykańskie
Mężczyzna jest zawsze dzieckiem, nawet gdy jest to duże dziecko, dzieckiem dzierżącym władzę. George Sand
Mężczyzna kieruje się w życiu zasadami, kobieta tylko uczuciem, jakie ją w danej chwili ogarnia.
Mężczyzna lubi cudze żony, ale woli własnych synów. Przysłowie gruzińskie
Mężczyzna ma tyle lat, na ile się czuje, kobieta tyle, na ile wygląda. Joseph Unger (1828 - 1913)
Mężczyzna może być szczęśliwy z każdą kobietą pod warunkiem, że jej nie kocha... Oscar Wilde (1856 - 1900)
Mężczyzna może dotąd kochać dwie kobiety, dokąd jedna z nich się nie zorientuje. Samuel Taylor Coleridge
Mężczyzna mówi - dzień mija, kobieta - rok. Abisyńskie
Mężczyzna nie lubi, aby w domu był ktoś nudniejszy od niego. Trzeba na to bardzo uważać. Magdalena Samozwaniec
Mężczyzna nie znosi u innych przede wszystkim wad własnych. Henryk Sienkiewicz (1846 - 1916)
Mężczyzna patrzy daleko, kobieta głęboko. Grabbe Christian
Mężczyzna poddaje się urokowi przez oczy tzn. przez to, co widzi, kobieta poddaje się urokowi przez uszy tzn. przez to, co słyszy. Aldous Leonard Huxley (pisarz angielski, 1894-1963)
Mężczyzna powinien być tylko troszkę ładniejszy od diabła, a panna tylko trochę brzydsza od anioła. Przysłowie
Mężczyzna powinien zacisnąć zęby i dzielić losy ojczystego kraju. Uważam to za oczywiste. Co innego wy. [kobiety, dzieci] Borys Pasternak
Mężczyzna pozostaje zazwyczaj bardzo długo pod wrażeniem, jakie zrobił na kobiecie. Julian Tuwim (1894 - 1953)
Mężczyzna pragnie uznania, kobieta - uwielbienia. Feliks Chwalibóg
Mężczyzna rodzi się z chlebem w ręku; kobieta - z pustymi rękami. Przysłowie żydowskie
Mężczyzna rozpoczyna życie rozpustą, przechodzi przez miłość i kończy małżeństwem, kobieta odwrotnie. Anonim
Mężczyzna szuka szczęścia, kobieta go oczekuje.
Mężczyzna śni o sławie , podczas gdy kobieta budzi się do miłości. A. Tennyson
Mężczyzna to czyn, kobieta to istnienie. Kobieta jest niedzielą, mężczyzna - dniem powszednim. Peter Hille
Mężczyzna ucharakteryzowany na kobietę i kobieta przebrana za mężczyznę jest fałszem, a potrzebna jest prawda - rzeczywistość taka, jaką sam Bóg ukształtował. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Mężczyzna uczyni wszystko dla kobiety, którą niegdyś kochał, nigdy jednak nie zakocha się w niej powtórnie. Oscar Wilde (1856 - 1900)
Mężczyzna uważa, że wie, ale kobieta wie lepiej. Przysłowie chińskie
Mężczyzna w swojej żonie wielbi siebie. Soren Aabye Kierkegaard
Mężczyzna wciąż oscyluje między potrzebą bliskości i tęsknotą do niezależności. John Gray
Mężczyzna wymyślił ogień, ale to kobieta wymyśliła wzniosłą sztukę gotowania. Allegrucci I
Mężczyzna zakochuje się tak, jakby spadał ze schodów: to po prostu wypadek. Oscar Wilde (1854-1900)
Mężczyzna zawsze musi rozczulać się nad sobą i odmalować siebie takim, jakim by chciał być. Andre Maurois
Mężczyzna żonaty traci głos - żona mu go odbiera. Wojciech Bogusławski
Mężczyzna żyje, aby osłodzić życie kobiecie, a umiera, aby jej było do twarzy w żałobie. Piotr Altenberg
Mężczyzna, jak skowronek, śpiewa w blasku słońca. Kobieta, jak słowik, śpiewa w cieniu. Jean Paul
Mężczyzna, któremu się wiedzie, to taki, który zarabia więcej, niż jego żona jest w stanie wydać.
Mężczyzna, który kłamie - nie kocha. Krzysztof Chyła
Mężczyzna, który nigdy nie kłamie kobiecie, ma bardzo mało względów dla jej uczuć.
Mężczyzna, który wchodzi do ubieralni żony, jest albo roztargnionym mędrcem, albo durniem. Van de Velde
Mężczyzna, który żeni się z kobieta mądrzejszą od siebie, ogranicza swoja wolność. Pittakos
Mężczyzna, rozmawiając z piękną kobietą, zwykle nie słyszy, co ona mówi, ale patrzy czym. Magdalena Samozwaniec
Mężczyzno! Puchy marny! Ty wietrzna istoto! Eliza Orzeszkowa
Mężczyźni budują domy, ale to kobiety je tworzą. Przysłowie angielskie
Mężczyźni chcą być zawsze pierwszą miłością kobiety, kobiety pragną być ostatnią namiętnością mężczyzny. Oskar Wilde
Mężczyźni chełpią się tym czym są, kobiety czym nie są. Francoise Sagan
Mężczyźni mają takie głupie życie, ciągle bronią swej bezcennej nietykalności, śmiesznego terytorium. Najczęściej obawiają się, że ktoś mógłby odkryć pustkę panującą w środku. Żyją jak gdyby w dekoracjach filmowych, które zwiedzać można w studiach filmowych wytwórni Universal, budują piękne fasady, za którymi rozpościera się pustka, istnieje jedynie front dla turystów. William Wharton
Mężczyźni powinni kobietom jak najczęściej mówić komplementy. Kosztuje o wiele mniej niż kwiaty a sprawiają im tę samą przyjemność. Magdalena Samozwaniec
Mężczyźni pragną być zawsze pierwszą miłością kobiety; kobiety mają subtelniejszy instynkt i wolą być zawsze ostatnią miłością mężczyzny. Oscar Wilde (1856 - 1900)
Mężczyźni są dla kobiet jak miejsca na parkingu. Mężczyzna bez kobiety jest jak dom bez okien. William Wharton
Mężczyźni są straszni - gdy kochają, nie można im nic wytłumaczyć. Anatol France
Mężczyźni się nie starzeją to kobiety robią się młodsze.
Mężczyźni starzeją się, lecz nigdy nie stają się lepszymi. Oscar Wilde (1856 - 1900)
Mężczyźni to taki rodzaj myśliwych, którzy przygotowywują przynętę, zakładają sidła, a potem sami w nie wpadają. - z kobietami. John Steinbeck
Mężczyźni tylko czasami bywają panami swoich losów. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Mężczyźni ustanawiają prawa, kobiety zwyczaje.
Mężczyźni uwielbiają czuć swoją przewagę, nie zdając sobie sprawy, iż w większości przypadków zachowują się w sposób całkowicie przewidywalny. P. Coelho
Mężczyźni zawsze chcą być pierwszą miłością kobiety, kobiety zaś chcą, żeby mężczyzna był ich ostatnią. Oscar Wilde
Mężczyźni zazdrośni są o tych, którzy ich poprzedzili, a kobiety o te, które przyjdą po nich. Achard Marcel (1899-1974)
Mężczyźnie nie może stać się nic złego, gdy wokół niego są kobiety. Herodot
Mężczyźnie trzeba przemawiać do rozumu, kobiecie do serca.
Miał rację pewien Francuz zauważając: "Jakże słodka jest samotność!" Ale chciałbym mieć przyjaciela, któremu mógłbym to powiedzieć! William Cowper
Miałem "nieszczęście" poznać człowieka tak mądrego, którego zastępcą - podczas jego nieobecności - mógł być tylko Pan Bóg.
Miałem go zawsze za lwa, ale gdy go zobaczyłem na czworakach, poznałem że nim nie jest. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Miałem sen, że pewnego dnia czworo moich małych dzieci będzie żyło w społeczeństwie, które nie będzie ich osądzało wedle koloru skóry, lecz wedle ich charakterów. Martin Luther King (zastrzelony w 1968)- podczas marszu na Waszyngton przeciw segregacji rasowej, 1963;
Miarą mowy nie jest ten, który mówi, lecz ten, który słucha. Platon
Miarą prawdy jest uczucie. Epikur z Samos
Miarą wartości teatru jest jego repertuar stały. Stanisław Leopold Brzozowski (pseud. Adam Czepiel, 1878-1911)
Mieć czas - znaczy być ze śmiercią na "ty". Frank Thiess (1890 - 1977)
Mieć odwagę, nie znaczy mieć rację.
Mieć wielu przyjaciół, to nie mieć żadnego. Arystoteles (384 322 p.n.e)
Miej lustro i patrz w lustro. Samozwaniec Magdalena
Miej nawet mały rozum, ale swój. J. W. Goethe
Miej oczy szeroko otwarte przed ślubem i przymykaj je później. Benjamin Franklin (1706-1790)
Miej serce i patrzaj w serce! Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Miej ty sobie pałace, ja mój domek ciasny. Prawda nie jest wspaniały, szczupły, ale własny. Ignacy Krasicki (1735 - 1801)
Miej zawsze przed oczami koniec swego życia. Solon
Miejcie litość nad nami, nad tymi których udziałem są niekończące się zmagania między Ładem a Przyrodą. Guillaume Appolinaire
Miejcie odwagę posługiwać się rozumem. Immanuel Kant (1724 - 1804)
Mieli do wyboru wojnę lub hańbę, wybrali hańbę, a wojnę będą mieli także. Wybrali hańbę, a wojnę będą mieli i tak - wypowiedziane po powrocie premiera Chamberlaina z Monachium
Mierz siły na zamiary, Nie zamiar podług sił. Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Mierz zamiary na domiary. Sztaudynger Jan
Mierząc się z przeszkoda, człowiek poznaje siebie. Antoine de Saint-Exupery (1900-1944)
Mierząc się z przeszkodą człowiek poznaje siebie. Antoine De Saint-Exuprey
Mierzy się ponad cel, żeby trafić do celu.
Mieszkaj tak, jakbyś miał odejść. Przysłowie łacińskie
Mieszkanie jest więzieniem panny i warsztatem mężatki.
Między dobrymi wszystko dobrze się układa. Cyceron (Cicero Marcus Tullius, 106-43 p.n.e)
Między domem a pracą są małe zakamarki szczęścia: ptak, ogród, powitanie sąsiada, uśmiech dziecka, kot wygrzewający się na słońcu... Pam Brown
Między kobiecym tak i nie, zaledwie koniec igły zmieścić się może. Saavedra Miguel de Cervantes (1547-1616)
Między umiejętnością, a działaniem leży całe morze, a na jego dnie często rozbita siła woli. Ebner-Eschenbach Marie Von
Mięso armatnie ma też prawo głosu. Francois Rene de Chateaubriand (1768 - 1848)
Mija szklanka nie jest duża, ale piję z mojej szklanki. Alfred de Musset (1810 - 1857)
Milcz albo mów coś lepszego od milczenia. Eurypides
Milcz albo powiedz coś takiego co jest lepsze od milczenia. Pitagoras
Milcząc wołają. (Cum tacent, clamant). Cyceron (Marcus Tullius Cicero, 106 - 43 p.n.e)
Milczący głupiec czyni korzystniejsze wrażenie niż gadający mędrzec. L. Konopiński
Milczenia Boga mogą być długie, ale nigdy nie są one milczeniami zapomnienia.
Milczenie dodaje kobiecie uroku. Sofokles
Milczenie jest cnotą głupich. Bacon Francis, baron of Verulam (1561-1626)
Milczenie jest czasem najlepszą odpowiedzią.
Milczenie jest często najmądrzejszą rzeczą jaka możesz powiedzieć.
Milczenie jest skarbem polityki. Fredro Aleksander
Milczenie jest wymowniejsze od mowy.
Milczenie pokrywa zarówno wiedzę jak i niewiedzę. Fredro Aleksander
Milczenie stało się jego mową ojczystą. Oliver Goldsmith
Milczenie stroi kobietę. Sofokles
Milczenie w obronie własnej jest bardziej wymowne niż słowa. Człowiek nie żałuje tylko tych słów, których nie powiedział. Ks. Kardynał Stefan Wyszyński
Milczenie w odpowiednim momencie jest ważniejsze i lepsze od wszelkich słow. Plutarch
Milczenie: Milczek - aptekarz słowa. Regulski Antoni
Milczeniem nigdy sobie kobieta sprawy nie popsuła. Przysłowie chińskie
Milsza śmierć wolna, niż życie w kajdanach. Ignacy Krasicki (1735 - 1801)
Miłe cudze kraje, lecz milsza ojczyzna. Fredro Aleksander
Miłe złego początki, lecz koniec żałosny. Ignacy Krasicki (1735 - 1801)
Miło jest mieć pracę skończoną. (Acti labores iucundi). (Acti labores iucundi)
Miło jest spróbować. Francesco Petrarca (1304 - 1374)
Miło jest szaleć, kiedy czas po temu. Jan Kochanowski (1530 - 1584)
Miło poszaleć w porę. Horacy, Quintus Horatius Flaccus (65-8 p.n.e)
Miłosierdzie zaczynamy od nas samych, sprawiedliwość - od innych. Dickens Karol
Miłosny topielec: Tu nie pomogą koła, wiosła - fala zalała go miłosna. Szargan Michał
Miłośc jest źródłem nieporozumień i źródłem tego co w życiu najpiękniejsze. Kamil Ejsymont
Miłości nie udowadnia się słowami. Jean Jacques Rousseau
Miłości trzeba się uczyć i jeszcze raz uczyć; ten proces nie ma końca.
Miłości z serca nie można wyrwać, tak jak się wyrywa ząb.
Miłość - pożywienie zgłodniałego, woda czysta spragnionego... Michel Quoist
Miłość - to dwie dusze w jednym ciele. Przyjaźń - to jedna dusza w dwóch ciałach. A gdy miłość łączy się z przyjaźnią, powstaje wówczas jedność podwójna i zupełna.
Miłość - to niekończąca się tajemnica, bo nie ma żadnej rozsądnej przyczyny, która mogłaby ją wytłumaczyć. Rabindranath Tagore
Miłość - wieczna wiosna kobiety i wieczna jesień mężczyzny. Helena Rowland
Miłość - wszędzie jej pełno, a każdemu jej brak. W. Bartoszewski
Miłość bardzo przypomina torturę albo zabieg chirurgiczny. (...) Ona albo on będzie wykonawcą, czy katem; drugie pacjentem, albo ofiarą. Charles Baudelaire
Miłość bez wzajemności jest zawsze najsilniejsza.
Miłość bezinteresowna daje szczęście, a interesowna pieniądze.
Miłość bliźniego nie byłaby tak utrudniona, gdyby ten bliźni nie był tak blisko. Norman Mailer
Miłość Boga jest najbardziej oszukańcza ze wszystkiego. Należałoby ją potraktować, jak pospolity slogan, który z błyskotliwej myśli przeradza się w głuche milczenie. Georges Bataille
Miłość Boga jest wtedy czysta, kiedy równą wdzięczność budzi w nas radość i cierpienie. Simone Weil
Miłość ci wszystko wybaczy. Julian Tuwim (1894 - 1953)
Miłość czyni mężczyznę ślepym, a zaostrza wzrok kobiety. Erich Maria Remarque
Miłość daje znacznie mniej, niż się oczekiwało. Antoni Czechow
Miłość dla wszystkich jednaka. Wergiliusz (Publius Vergilius Maro, 70-19 p.n.e)
Miłość dobrej kobiety - brylant w węgla bryle: Daje blask, światło, ciepło i radości tyle. Mieczysław Czerwiński
Miłość duchowa jest wyższa od miłości cielesnej. Ksenofont
Miłość i nienawiść są dwoma obliczami tego samego. Witold Gombrowicz (1904-1969)
Miłość istniała przedtem i istnieć będzie zawsze. Miłość trwa wiecznie, to tylko ludzie się zmieniają. Paulo Coelho
Miłość istnieje tylko dla tych, którzy o niej myślą. Achard Marcel (1899-1974)
Miłość jak i szczęście nie jest to coś, co przychodzi z zewnątrz, one są w nas, one tkwią w nas i tylko od nas zależy, czy w sprzyjających momentach wyzwalają się. s.65 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne
Miłość jako nasionko leśne z wiatrem szybko leci, ale gdy drzewem w sercu wyrośnie, to chyba tylko razem z sercem wyrwać można. Henryk Sienkiewicz (1846 - 1916)
Miłość jednostronna jest tragedią, odwzajemniona komedią.
Miłość jest chorobą zaraźliwą: nikt nie wie, kiedy jego też chwyci. Anatole France, właśc. François Anatole Thibault (1844-1924)
Miłość jest cnotą serca a nie rąk. Joseph Addison
Miłość jest czekaniem na szelesty, listy, na pukanie do drzwi. Małgorzata Hillar
Miłość jest czymś najmocniejszym na świecie, a jednak nie można wyobrazić sobie nic bardziej skromnego. Mohandas Karamchand Gandhi, przydomek Mahatma, czyli Wielki Duchem (1869-1948)
Miłość jest dziwną syntezą egoizmu i altruizmu; bywają wypadki, w których z drapieżnym egoizmem jest bardziej do twarzy niż z flegmatycznym zrzeczeniem się praw swoich. Gdy dusze mają się stać wzajemnie swoją własnością, wtedy ustają "zasadnicze prawa człowieczeństwa". Karol Irzykowski
Miłość jest egoizmem we dwoje. Germaine de Stael-Holstein (1766 - 1817)
Miłość jest grzechem... jeżeli nie możemy całego życia spędzić z człowiekiem, którego kochamy
Miłość jest jak cień człowieka. Szkoda, kto dla niej wiek trwoni, Kiedy ja gonisz, ucieka, kiedy uciekasz, to goni. J. Niemcewicz
Miłość jest jak liść w lesie - czas ją zmienia, tak jak zima zmienia wygląd lasu. Emily Bronte
Miłość jest jak mydło, ubywa jej przy używaniu. Andrzejewski Jerzy (1909-1983)
Miłość jest jak narkotyk. Na początku odczuwasz euforię, poddajesz się całkowicie nowemu uczuciu. A następnego dnia chcesz więcej. I choć jeszcze nie wpadłeś w nałóg, to jednak poczułeś już jej smak i wierzysz, że będziesz mógł nad nią panować. Myślisz o ukochanej osobie przez dwie minuty, a zapominasz o niej na trzy godziny. Ale z wolna przyzwyczajasz się do niej i stajesz się całkowicie zależny. Wtedy myślisz o niej przez trzy godziny, a zapominasz na dwie minuty. Gdy nie ma jej w pobliżu - czujesz to samo co narkomani, kiedy nie mogą zdobyć narkotyku. Oni kradną i poniżają się, by za wszelką cenę dostać to, czego tak bardzo im brak. A ty jesteś gotów na wszystko, by zdobyć miłość. Paulo Coelho
Miłość jest jak polna mysz, trzeba dobrego kota, by ją złapać. Wojtek Bartoszewski
Miłość jest jak róża, co zdobi cały świat. Maleńka czy duża, zostawia w sercu ślad
Miłość jest jak słońce. Ten, którym zawładnęła, może zrezygnować z wielu spraw. Komu jej brakuje, temu brakuje wszystkiego. Phil Bosmans
Miłość jest jak tama. Jeśli pozwolisz, aby przez szczelinę sączyła się strużka wody, to w końcu rozsadza mury i nadchodzi taka chwila, w której nie zdołasz opanować żywiołu. A kiedy miry runą, miłość zawładnie wszystkim. I nie ma wtedy sensu zastanawiać się, co jest możliwe, a co nie, i czy zdołamy zatrzymać przy sobie ukochaną osobę. Kochać, to utracić panowanie nad sobą. Paulo Coelho
Miłość jest jak węgiel - kiedy płonie, parzy, kiedy zgaśnie, plami. Bolesław Szczęsny
Miłość jest jak ziewanie, najczęściej kończy się spaniem. Ludovico (1474-1533)
Miłość jest jako nasionko leśne z wiatrem, szybko leci, ale gdy drzewem w sercu wyrośnie, to chyba tylko razem z sercem wyrwać je można.
Miłość jest kombinacją podziwu, szacunku i namiętności. (Niezawinione Śmierci) William Wharton
Miłość jest męką, brak miłości śmiercią. Marie von Ebner-Eschenbach (1830-1916)
Miłość jest mgłą, która wytwarza się w głowie. Jeśli owa mgła opada na doł - na serce - następuje pogoda życia; jeśli pozostaje w głowie - pada deszcz łęz
Miłość jest najbardziej dźwięczną ze wszystkich harmonii. H. Balzak
Miłość jest najdoskonalszym dziełem człowieka. Daniel Rops
Miłość jest największą słodyczą i największą goryczą na Ziemi. Eurypides (ok. 480-407/406 p.n.e)
Miłość jest najwyższą siłą wszechświata, to ona wprawia w ruch gwiazdy. Alighieri Dante (1265-1321)
Miłość jest naszym osobistym dziełem. Marcel Proust (1871-1922)
Miłość jest niczym innym, jak żądzą nieśmiertelności. Michel Montaigne
Miłość jest niepojęta dla tych, co jej nie dzielą. François-René de Chateaubriand (1768-1848)
Miłość jest odwagą kobiet, ich gwiazdą przewodnią, kompasem ich podróży. E. von Dinchlage
Miłość jest pełna pułapek. Kiedy chce dać znać o sobie - oślepia światłem i nie pozwala dojrzeć cieni, które to światło tworzy. Paulo Coelho
Miłość jest pierwszą wśród rzeczy nieśmiertelnych. Alighieri Dante (1265-1321)
Miłość jest piękna lecz skuta w kajdany, bo człowiek kocha, a nie wie czy jest kochany.
Miłość jest poszanowaniem życia we wszystkich przejawach. Erich Fromm (filozof, 1900-1980)
Miłość jest pożądaniem fizycznym; miłość jest wtedy czysta, kiedy pożądanie czyichś kształtów kojarzy się z zapachem koniczyny i rozgrzanej ziemi, te rzeczy z duszą przychodzą dopiero później albo wcale. Stanisław Dygat (1914-1978)
Miłość jest pragnieniem, aby komuś coś dawać - a nie otrzymywać. Bertolt Brecht (1898 - 1956)
Miłość jest radością świata, słońcem życia, wesołą melodią na pustyni. Prus Bolesław
Miłość jest rozkosznym kwiatem, ale trzeba mieć odwagę zerwać go na krawędzi przepaści. Stendhal
Miłość jest skrzydłem, które Bóg dał człowiekowi, aby ten mógł wzlecieć do Niego. Michał Anioł
Miłość jest ślepa i sama sobie nie dowierzając, chwyta się każdego oparcia. Aleksander Puszkin
Miłość jest ślepa, a małżeństwo najlepszym okulistą.
Miłość jest ślepa, ale małżeństwo przywraca jej wzrok.
Miłość jest ślepa, dlatego lubi ciemności.
Miłość jest ślepa; Właśnie dlatego ma tak wyczulony zmyśl dotyku. Jayne Mansfield
Miłość jest tajemniczą drogą i rozkoszną potęgą, która nas porywa, gdzie sama chce.
Miłość jest taka, jaki jest świat. Świat jest taki, jaka jest miłość
Miłość jest tchnieniem nieskończonym, które przychodzi skądinąd i zmierza gdzie indziej. Michel Quoist
Miłość jest to barwa na aksamitnym kwiecie. Patrz i używaj z daleka. Gdy go ściśniesz w palcach, zostanie plama i cały wdzięk przepadnie. Joseph Conrad, właśc. Teodor Józef Konrad Korzeniowski (1857-1924)
Miłość jest to jakieś nie wiadomo co, przychodzące nie wiadomo skąd i nie wiadomo jak, i sprawiające ból nie wiadomo dlaczego. Luís Vaz de Camőes (1525?-1580)
Miłość jest to wzajemna zależność, która opiera się na wzajemnej niezależności. John Chingsiun Wu
Miłość jest treścią naszego istnienia. Jeśli się jej wyrzekniemy, umrzemy z głodu pod drzewem życia, nie mając śmiałości, by zerwać jego owoce. Kiedy wyruszamy na poszukiwanie Miłości - ona zawsze wyjdzie nam naprzeciw. I nas wybawi. Paulo Coelho
Miłość jest tryumfem wyobraźni nad inteligencją. Henry Louis Mencken
Miłość jest tylko wymianą dwóch fantazji i zetknięciem dwóch naskórków. Nicolas de Chamfort
Miłość jest zawodem kobiet. Czemuż więc ukrywać przed nimi tak długo to, czego nigdy nie wiedzą zbyt wcześnie? C. J. Dorad
Miłość jest zawsze nowa. I bez względu na to, czy w życiu kochamy raz, dwa, czy dziesięć razy, zawsze stajemy w obliczu nieznanego. Paulo Coelho
Miłość jest znalezieniem siebie zewnątrz siebie.
Miłość jest życiem, jego największą wartością. To właśnie w niej rozkwitają wiersze, czyny i wszystko inne. Miłość jest sercem całości. Kiedy serce stanie, umiera wszystko inne, wszystko staje się zbędne, bezużyteczne... Włodzimierz Majakowski
Miłość kobiety jest śmiercią mądrości. Perskie
Miłość kobiety polega na braniu. Strinberg Augustyn
Miłość kobiety to tylko podmuch i odwraca się jak wiatr. Sir T. Wyatt
Miłość kobiety uczyni z mężczyzny anioła, miłość zaś mężczyzny - uczyni z niej męczennicę. Oscar Wilde (1856 - 1900)
Miłość kobiety zmienia ukochanego, aż widzi go takim, o jakim jej serce marzy. Jeffery Farnol
Miłość łączy serca, a przyjaźń umysły. Aldona Różanek
Miłość małżeńska nie jest prostym dodaniem dwóch różnych miłości: miłości męża i żony, ale jest jedną miłością, którą żyją dwie osoby, i która sprawia, że stają się one nie tylko jednym ciałem, ale nade wszystko jednym sercem i jedną duszą.
Miłość mężczyzny? Egzotyczny kwiat, złamany, skruszony w ciągu godziny. Miłość kobiety? Burzliwe morze falujące ku wieczności. E. M. Carroll
Miłość mężczyźnie nie jest życiem całym - Dla kobiet miłość - jedyne istnienie (...) On wszystkie dobra ma - kobieta jedno: Kochać i kochać, i być zawsze biedną! Miłości kobiet - o! poznania warte, Piękne a groźne, pełne tajemnicy. Kobieta wszystko stawia na te kartę, Gdy przegra, to jej nic oprócz tęsknicy I żalu życie nie odda rozdarte. Byron
Miłość mierzy się termometrem cierpień. św. Faustyna Kowalska
Miłość między cnotami jest tym, czym słońce między gwiazdami: nadaje im blasku i urody. Franciszek Salezy, Francois de Sales, święty (1567-1622)
Miłość może wiele, ale pieniądz wszystko. Przynajmniej pozornie
Miłość najłatwiej złowić w sieć radości. Ali Ibn Abi Talib
Miłość nie daje rozumu głupcom, ale najmędrszych otumania. Balzac Honoré de (1799-1850)
Miłość nie jest całkowicie ślepa, ale cierpi na daltonizm. Henryk Sienkiewicz (1846 - 1916)
Miłość nie jest kochana. Franciszek z Asyżu, właśc. Giovanni di Bernardone, święty (1181 lub 1182-1226)
Miłość nie jest skarbem, który się posiadło, lecz obustronnym zobowiązaniem. Antoine de Saint - Exupéry (1900 - 1944)
Miłość nie jest wynalazkiem ludzi. To wynalazek Boga. Phil Bosmans
Miłość nie ma wieku, wciąż się rodzi.
Miłość nie polega na stałym patrzeniu na siebie, lecz na stałym patrzeniu we wspólnym kierunku. Antoine de Saint-Exupery (1900-1944)
Miłość nie polega na wzajemnym wpatrywaniu się w siebie, ale na wspólnym patrzeniu w tym samym kierunku. Antoine se Saint-Exupery (1900-1944)
Miłość nie potępia, miłość oczyszcza i dźwiga. Alfons Daudet
Miłość nie pragnie, aby jej dogadzano, ani nie stara się o własną wygodę; lecz troszczy się o dobro innych i buduje Niebo pośród piekielnej rozpaczy. William Blake
Miłość nie wyraża się w myślach. Miłość jest. Antoine De Saint-Exupery (1900-1944)
Miłość nie zawsze może pokonać cierpienie, ale może je uczynić znośnym, a nawet radosnym!
Miłość nie zna cnoty ni zasług. Ona znosi, przebacza i uświęca wszystko, bo takie jej przeznaczenie, taka rola w życiu ludzkim
Miłość niecierpliwa nie na zawsze za mała (...) skończyć się nie może rodzi się od razu umiera za długo. Ks. Jan Twardowski
Miłość niejedno ma imię. Pierre la Mure (1909 - 1976)
Miłość nigdy nie przychodzi po trochu. Paulo Coelho
Miłość nigdy nie staje na przeszkodzie temu, kto pragnie żyć Własną Legendą. Jeśli się tak dzieje, znaczy to, że nie była to miłość prawdziwa, miłość, która przemawia Językiem Wszechświata. Paulo Coelho
Miłość nigdy nie ustaje. Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość, te trzy: z nich zaś największa jest miłość. św. Paweł Apostoł
Miłość od pierwszego wejrzenia należy traktować z przymrużeniem oka.
Miłość oddala bo za bardzo zbliża. Ks. Jan Twardowski
Miłość odkrywa się kochając. Paulo Coelho
Miłość ogarnia całe życie kobiety, jest jej więzieniem i jej niebem. Adalbert von Chamisso
Miłość ogranicza naturalną wrogość między kobietą i mężczyzną. Ch. Hebbel
Miłość ojczyzny. (Amor patriae). (Amor patriae)
Miłość oznacza być zupełnie blisko siebie, jednak bez chęci zawładnięcia drugim. Phil Bosmans
Miłość oznacza rozprowadzać ciepło, nie dusząc się przy tym wzajemnie. Miłość oznacza być ogniem, ale wzajemnie się nie spalać. Phil Bosmans
Miłość oznacza wzajemny stosunek dwojga ludzi, kobiety i mężczyzny, oparty znów na jakimś stosunku do dobra. Karol Wojtyla
Miłość platoniczna jest to udawanie przed samym sobą, że rewolwer jest nie nabity. William Somerset Maugham
Miłość podobna jest do wiary. Człowiek kocha, bo kocha, bez głębszej tego przyczyny
Miłość powiększa i upiększa rzeczy, daje im oddech nieprzemijalności. Bertololy Paul
Miłość poznaje się tylko po cierpieniu. Zofia Nałkowska
Miłość pozwala widzieć to, czego inni nie widzą. Quoist Michel
Miłość przedstawia sobą zawsze coś idealnego, a małżeństwo coś realnego, i nigdy bezkarnie nie można pomieszać ze sobą obu tych składników. Jonann Wolfgang von Goethe
Miłość przekształca duszę na podobieństwo osoby ukochanej.
Miłość przemija. Tak, ale woda chrztu wysycha także. Czy mamy wobec tego lekceważyć świętość chrztu? Johann Wolfgang von Goethe (1749-1832)
Miłość rozbija okowy samotności. André Maurois
Miłość równa się poświęceniu i zatraceniu sobie. Tadeusz Dołęga-Mostowicz
Miłość rzeczy małe umie zamieniać na rzeczy wielkie... św. Faustyna Kowalska
Miłość silniejsza jest od śmierci, ale zdarza się, że mizerny nałóg silniejszy jest od miłośći. Marie von Ebner-Eschenbach
Miłość swoją, a zmysły swoją zwykły chodzić drogą. Jerzy Filip Gąssowski (ur. 1926)
Miłość sycić trzeba słodkimi słowy. Owidiusz
Miłość szczęśliwa. Czy to jest normalne, czy to poważne, czy to pożyteczne - co świat ma z dwojga ludzi, którzy nie widzą śiata. Wisława Szymborska
Miłość światło zapala nadzieja uczy czekać pomaleńku. Ks. Jan Twardowski
Miłość to albo pozostałość po czymś, co kiedyś było wielkie, albo cząstka tego, co kiedyś rozwinie się w coś wielkiego, ale w obecnej swej postaci nie daje nam zadowolenia, daje znacznie mniej, niż się oczekuje. Antoni Pawłowicz Czechow (1860-1904)
Miłość to dwie samotności, które spotykają się i wspierają. Rainer Maria Rilke
Miłość to ma szczególnego w sobie, że razem poddaje się jarzmu i panuje; serca nią zajęte dźwiga, pęta i drugiemu nosić je każe. Klementyna Hoffmanowa z Tańskich (1798-1845)
Miłość to morze, którego wybrzeżem jest kobieta. Victor Hugo
Miłość to największe i jedyne bogactwo na ziemi. Buryla W
Miłość to przestrzeń i czas udostępnione dla serca. Dionisios Salomos
Miłość to tylko kwestia czasu. P. Coelho
Miłość to tylko poetyczne określenie pożądania, ale pożądanie nie mające w sobie nic z poezji nie jest godne zwać się miłością. Akutagawa Ryunosuke
Miłość to wszystko, a do wszystkiego nie można już nic dodać ani niczego więcej odeń oczekiwać. Aldona Różanek
Miłość to znaczy, że nigdy nie trzeba mówić "przepraszam". Dimitros Kazandzakis
Miłość uznaje godziny za miesiące i dni za lata, a każda chwila nieobecności jest stuleciem. John Dryden (1631-1700)
Miłość w każdym sercu kobiecym pragnie mieć wszystko, a nie cząstkę; to, według planu Natury, jest dla niej ważniejsze niż ambicja dla mężczyzny, to jej światło, jej życie, jej powietrze, których alternatywą jest tylko śmierć. H. W. Longfellow
Miłość winna się nasilać, z im większym złem się spotyka. Tadeusz Breza
Miłość własna jest najniebezpieczniejszym doradcą. Karl Kraus
Miłość własna to przeciwieństwo miłości. Antoine de Saint-Exupery (1900-1944)
Miłość wszystko zwycięża. I my ulegamy miłości. Wergiliusz (Publius Vergilius Maro, 70 - 19 p.n.e)
Miłość wybiera małe miejsca, które rozjaśnia; wszystko pozostałe jest w jej cieniu. Johann Heinrich Pestalozzi
Miłość wybiera sobie małe miejsce, które rozjaśnia; wszystko pozostałe jest w cieniu. Pestalozzi Johan Heinrich
Miłość wystarcza sama sobie. Gdy zawładnie jakimś sercem, skupia w sobie wszystkie inne uczucia. Dusza, która kocha... kocha i nie myśli o niczym innym. Bernard z Clairvaux, święty (1091-1153)
Miłość zaczyna się od wielkich uczuć, a kończy się na drobnych kłótniach. Andre Maurois
Miłość zaczyna się rozwijać dopiero wówczas, gdy kochamy tych, którzy nie mogą się nam na nic przydać. Erich Fromm (filozof, 1900-1980)
Miłość zależy od przypadku. Jednych Amor rani strzałą, innych łowi siecią. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Miłość zmienia oblicze świata, a świat zorganizowany przez miłość, zmienia nas samych. Kamieńska Anna
Miłość, co wprawia w ruch słońce i gwiazdy. Dante Alighieri
Miłość, czymkolwiek jest, niech będzie pozbawiona udawania. Marianne Moore
Miłość, która znajduje swój wyraz w przyjaźni, jest szczególnie silna i trwała. Laurens van der Post
Miłość, którą chce się czuć, nie zastąpi nigdy tej, którą się czuje. Crébillon, właśc. Claude Prosper Jolyot de, zwany Crébillon-syn (1707-1777)
Miłość, na oko łagodna, w istocie bywa jak pantera głodna! I chociaż ślepa, drogi przyjacielu, najkrótszą drogą podąża do celu. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Miłość, to jest jedyna wibracja, która wiąże nas wszystkich i utrzymuje przy życiu. Tomek Popcorn Popowicz
Miłość... proste słowo. Ale w nim ukryty jest cały romans życia. Amedea Villa
Miłość: chwilowe obłąkanie, na które lekarstwem jest małżeństwo. Bierce Ambrose Gwinnet (1842-1914)
Miłość: Miłość sama stanowi o sobie. Molier
Miłość: pragnął, żeby wszystkie były dziewicze, bez przeszłości i mężczyzn. Jedynej napotkanej istocie, która taka była, oddał swoje życie, ale nigdy nie był jej wierny. Chciał więc, żeby kobiety były takie, jakim on sam nie był. A to, jakim był, przeznaczał dla kobiet sobie podobnych, które kochał i brał z wściekłością i furią. Albert Camus (1913-1960)
Miłość: rzeczywistość w krainie fantazji. Charles Maurice
Miłować prawdę to znosić pustkę, a także pogodzić się ze śmiercią. Prawda jest po stronie śmierci. Simone Weil
Mimo wszystko życie jest dobre. Hendrik van Loon
Minister nie powinien żalić się na gazety. Nie powinien ich nawet czytać. Powinien je pisać. Charles de Gaulle
Minister: Nie ma lepszego ministra niż przypadek. Cervantes Miguel De
Minuty szczęścia są krótsze niż minuty cierpienia. Kamil Ejsymont
Miód, chociaż słodki, nadmiarem słodyczy tłumi apetyt i sprowadza mdłości; kochaj z umiarem. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Mistrz walki osiąga zwycięstwo bez gniewu. Sun Tzu
Mistrzostwo często uchodzi za egoizm. Goethe Johann Wolfgang Von
Mistyka sprzyja mistyfikacjom.
Mit choroby jest czasem gorszy od samej choroby. Susan Sontag
Mit jest zawsze symboliczny. Pavese C
Mity są tym bardziej nieśmiertelne, im mniej sensowne.
Młoda generacja ma także dziś respekt dla starości: dla starego wina, starej whisky i starych mebli. Truman Capote
Młoda osoba nie może uczciwemu mężczyźnie zabronić jej szanować. Beaumarchais Pierre Augustin Caron De
Młoda osoba nigdy nie kocha tak bardzo aby interes albo ambicja nie mogły spotęgować jej uczuć, iluż to dziewczętom tyle tylko przychodzi z ich wielkiej urody, że łudziły się nadzieją wielkiej kariery.
Młodości Bóg folguje, błędy starych karze zaraz, bo mieli czas nauczyć się. Jan Fedorowicz (1811-1870)
Młodości! ty nad poziomy / Wylatuj. Adam Mickiewicz (1798 - 1855)
Młodość byłaby doskonała, gdyby przytrafiała się pod koniec życia. Herbert Henry Asquith
Młodość domaga się nieśmiertelności. Nikos Kazantzakis
Młodość jest jak przedmowa do książki: czasem książka co innego zawiera, nie to, co obiecywała przedmowa. Alojzy Żółkowski
Młodość jest wartością samą w sobie czyli niszczycielką wszelkich innych wartości, które nie są jej potrzebne, gdyż ona - samowystarczalna. Witold Gombrowicz (1904-1969)
Młodość ma swoje prawa. hrabia Aleksander Fredro
Młodość mija jak sen. Teokryt
Młodość połączona z łagodnością - to jak słoneczny dzień bez wiatru. Victor Hugo
Młodość sądzi - starość rozgrzesza. Carmen Sylva
Młodość to piękna rzecz. Nie dlatego, że pozwala robić głupstwa, lecz dlatego, że daje czas, by je naprawić. Jean Bernard
Młodość uśmiecha się bez powodu. Oscar Wilde (1856 - 1900)
Młodość: Czas ludzi łudzi. Sztaudynger Jan
Młody człowieku, w matematyce nie ma nic do zrozumienia, trzeba się po prostu przyzwyczajać. John von Neumann
Młodym jest się tak długo, jak długo można się uczyć, nabywać nowych przyzwyczajeń i znosić sprzeciwy. Marie von Ebner-Eschenbach
Młodym ludziom daje się raczej wykształcenie niż wychowanie. Erenburg Ilia
Młodzi ludzie chcieliby być wierni, a nie są, starzy, chcieliby być niewierni, ale nie mogą. Oscar Wilde
Młodzi ludzie nie wiedzą, czego chcą, ale są absolutnie zdecydowani to osiągnąć. Fellini Federico
Młodzi mężczyźni najwięcej popełniają szaleństw, udając dorosłych. Feliks Chwalibóg
Młodzież dzisiejsza nie jest inna niż dawniej. W czasach, kiedy na świecie było tylko dwóch młodych ludzi - Kain i Abel - jeden z nich był przestępcą. Lord Aberdare
Mniej należy obawiać się głodu niż złych myśli. Henryk Mann
Mniejsze rzeczy trzeba poświęcać dla większych. Arystoteles (384 - 322 p.n.e)
Mniejsze zło jest zwykle trwalsze. Brudziński Wiesław
Mnóstwa radości daje dostrzeganie małych rzeczy i prostych ludzi. Phil Bosmans
Moc i chęć działania mężczyzn płynie z przekonania, że są potrzebni.
Moc ludzka jest utkana z cierpliwości i czasu.
Moc: Wiele jest mocy lecz nie ma większej nad człowieka. Sofokles
Mocna jako śmierć jest miłość, twarda jako piekło jest zazdrość. Pieśń nad Pieśniami 8,6
Moda damska była zawsze najdroższą sztuką opakowania. Ambrose Bierce
Moda to co wychodzi z mody. Chanel Coco
Modlić się to iść ku Bogu, który idzie ku nam. Michel Quoist
Modlić się znaczy dać trochę swojego czasu Chrystusowi, zawierzyć Mu, pozostawać w milczącym słuchaniu Jego Słowa, pozwalać mu odbić się echem w sercu. Jan Paweł II, Rzym - 15. 08.2000
Modlitwa jest przyjacielskim spotkanie z Bogiem, o którym wiem, że mnie kocha. Nie polega ona na wielkim myśleniu, lecz na wielkiej miłości. św. Teresa z Avila
Modlitwa to odwaga zbliżenia się do sacrum poprzez szept, słowo, myśl. Rudzka Zyta
Modlitwa to podróż do własnego wnętrza.
Modlitwa wzajemna jest błogosławioną więzią, która nigdy nie słabnie. Stefan Kardynał Wyszyński
Mogę podsumować wszystko, czego dowiedziałem się o życiu, w paru słowach: ono toczy się dalej. Robert Frost
Mogę się oprzeć wszystkiemu z wyjątkiem pokusy! Oscar Wilde
Mogę wam powiedzieć, jak zarabiać pieniądze w gazetach: trzeba być ich właścicielem. Roy Thomson
Mogę wyraźnie potwierdzić, że w dzisiejszych czasach kluczem do serca mężczyzny nie jest uroda, kuchnia, seks czy dobry charakter, tylko umiejętność sprawienia wrażenia, że nie jesteś nim zainteresowana. Helen Fielding
Mogło być gorzej. Twój wróg mógł być twoim przyjacielem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Moim najlepszym przyjacielem jest ten, który wydobywa ze mnie to, co jest we mnie najlepsze. Henry Ford
Moim przyjacielem jest ten, kto lubi mnie za to, jaki jestem. Henry David Thoreau (1817-1862)
Moim sprzymierzeńcem jest Moc. A sprzymierzeńcem jest potężnym. Życie ona tworzy i sprawia, że ono wzrasta. Jej energia otacza nas i łączy. Świetlistymi istotami jesteśmy, nie tą surową materią. - Yoda szerokim gestem wskazał ogrom otaczającego ich wszechświata. - Poczuć ją musisz. Wczuj się w jej przepływ. Wyczuj Moc wokół siebie. Tutaj - powiedział wskazując palcem - pomiędzy tobą i mną, tym drzewem i skałą. George Lucas - Gwiezdne wojny-Imperium kontratakuje
Moja sztuka jest łąką chaotycznych kwieci. Kazimiera Zawistowska
Moją siłą ciążenia jest moja miłość. św. Augustyn
Moje doznania były tak wyjątkowe, ze trudno by zastosować do nich zwykłą miarę. Oskar A. H. Schmitz
Moje pisma zrozumieją lepiej ci, co nadejdą po mojej śmierci. Nostradamus
Moje plany Moje życiowe plany? Kochać i być kochany
Moje poszukiwania tajemnicy życia zakończyłem na atomach i elektronach, które są całkowicie jego pozbawione. Gdzieś po drodze życie przelało mi się przez palce. Albert Szent Györgi (laureat Nagrody Nobla)
Moje serce obawia się cierpień... - Powiedz mu, że strach przed cierpieniem jest straszniejszy niż samo cierpienie, I że żadne serce nie cierpiało nigdy, gdy sięgało po swoje marzenia, bo każda chwila poszukiwań jest chwilą spotkania z Bogiem i Wiecznością. Paulo Coelho
Moje słowa lecą w górę, moja myśl pozostaje na ziemi. Niepoparte myślą słowa nigdy nie wznoszą się do nieba. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Moje życie. Kotlet z białka i kosmicznego pyłu. Tadeusz Konwicki
Money will buy a pretty good dog but it won't buy the wag of his tail - możesz kupić dobrego psa, ale nie kupisz merdania jego ogona.
Moralność jest niczym innym, jak zewnętrzną formą chytrości.
Moralność musi być ta sama w stosunku do wszystkich, w przeciwnym razie staje się niesprawiedliwa, a więc niemoralna. Witold Gombrowicz
Moralność panów, moralność niewolników. Frederich Nietzsche (1844 - 1900)
Moralność upada na coraz wygodniejsze posłania. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Moralność w uczuciu? To wynalazek słabych. Erich Maria Remarque
Morze kłamstwa jest płytkie. Przysłowie afrykańskie
Mowa słodsza niż miód. Homer (VIII w. p.n.e)
Może Bóg kiedyś skieruje ich umyśl do poznania prawdy i opamiętawszy się, wyzwolą się z sideł diabla, który ich trzyma jak jeńców według swojej woli. 2 Tym 2:25-26
Może kiedyś znowu zaczną wydawać książki. [o rewolucji] Borys Pasternak
Może nie wierzysz w Boga, ale Bóg wierzy w ciebie.
Może pomyłka jest przewidzianym z góry wynikiem pewnego mechanizmu. Karol Irzykowski
Może się wydawać, ale dobro jest darem, ale tak naprawdę jest wynikiem ciężkiej i uczciwej pracy.
Może w każdym życiorysie obok działających w nim osób musi uczestniczyć nieznana tajemnicza siła, postać niemal symboliczna, która przybywa na pomoc nie wzywana (...). Borys Pasternak
Może w maju, może w grudniu, / Może jutro popołudniu, / W każdym razie dzisiaj nie. Marian Hemar (właść. Marian Hescheles, 1901 - 1972)
Może z czasem zobaczymy rzeczy, których jak dotąd, nie możemy sobie wyobrazić. Galileusz
Możemy być starzy i mimo to jeszcze komuś potrzebni. Valdemar Baldhead (Łysiak), Konkwista
Możemy powiedzieć o człowieku, że bywa częściej dobry niż zły, częściej mądry niż głupi, częściej energiczny niż apatyczny, i na odwrót; ale będzie nieprawdą, jeśli powiemy o jakimś człowieku, że jest dobry albo mądry, a o innym, że jest zły albo głupi. A my zawsze w ten sposób dzielimy ludzi. I to jest niesłuszne. Ludzie są jak rzeki: woda jest we wszystkich jednakowa, wszędzie ta sama, ale rzeka bywa wąska, szeroka, spokojna, czysta, zimna, mętna, ciepła. Tak samo bywa z ludźmi. Każdy człowiek ma w sobie zalążki wszystkich ludzkich cech; czasami ujawnia te, czasami znów inne; bywa nieraz zupełnie do siebie niepodobny, pozostając jednakże wciąż sobą. Lew Tołstoj
Możesz cieszyć się życiem / tylko z pewnej odległości / wolno ci spojrzeć na rzeczy / ale nie możesz ich spróbować. Jim Morrison
Możesz mnie nienawidzić, byle byś mnie kochał. Cyceron (Cicero Marcus Tullius, 106-43 p.n.e)
Możesz osiągnąć bezgranicznie wiele, jeśli nie będziesz oczekiwał pochwal. [94] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Możesz zacząć życie nowe. Jeszcze raz przyjrzyj się sprawom tak, jak zwykłeś to czynić. Na tym bowiem polega odrodzenie życia. Marek Aureliusz (Marcus Aurelius Antoninus, 121 - 180)
Możesz żyć tylko raz, ale jeśli zrobisz to właściwie, jeden raz wystarczy.
Możliwości: Miłość to szachy jakbyś zgadł, raz dobra partia a raz mat. Ścisłowski Włodzimierz
Można czynić zło nie tylko swoim działaniem, ale także zaniechaniem działania.
Można kamień rzucić w powietrze. Przez to jednak nie urosną mu skrzydła
Można kochać i chodzić samemu po ciemku z przyjaźnią jest inaczej-ta zawsze wzajemna. Ks. Jan Twardowski
Można mieć różne zapatrywania [np. polityczne], a mimo to szanować się nawzajem. Emile Zola
Można mieć WSZYSTKO. Po prostu nie można mieć wszystkiego jednocześnie. Oprah Winfrey
Można mieć złoto księcia, można mieć władzę księcia, ale mając samego księcia, ma się wszystko. z baśni indyjskiej
Można mieć zupełną rację, nie mając zupełnie racji. Wystarczy uzasadnić bezzasadność. Stefan Pacek
Można naprawić głupstwa, które popełniamy, ale te, które mówimy nie są do naprawienia.
Można nie kochać cię - i żyć, Ale nie można owocować. Wisława Szymborska (ur. 1923)
Można odejść od swoich bliskich, zaakceptować koniec istnienia, można pożegnać się z życiem, ale najciężej jest pożegnać się z muzyką. Coroner
Można otworzyć usta z zachwytu, by zamknąć je ziewnięciem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909 - 1966)
Można popełnić podłość, nie będąc łajdakiem. Fiodor Dostojewski
Można powstrzymać inwazję armii, ale nigdy ideę, dla której nadszedł właśnie czas. Victor Hugo (1802 - 1885)
Można przeżyć życie w sposób tak pełny, iż pod koniec jesteś gotów na śmierć, gdyż nie zostaje ci nic innego do roboty. Jonathan Caroll - Zaślubiny patyków
Można przywyknąć nawet do poważania własnej niegodziwości. Stefan Pacek
Można psu tylko pozazdrościć jego umysłu: pamięta miłe rzeczy, a wymazuje te nieprzyjemne. Barbara Woodehouse
Można się znaleźć na dnie nie osiągnąwszy głębi. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Można sobie wyobrazić, że rzeka popłynie w górę, ale nie że w poprzek.
Można śmiało powiedzieć, że cywilizacja nasza bez radia byłaby niezupełną. Peiper o radiu
Można wybaczyć zasługi, nie wolno przebaczać intryg. Napoleon Bonaparte (1769-1821)
Można wyleczyć chorobę, ale zabić pacjenta. Francis Bacon
Można zgrzeszyć i nosem, kiedy się go wtyka w sprawy innych ludzi. Św. Filip Nereusz
Można zmienić wiarę nie zmieniając Boga. I odwrotnie. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909 - 1966)
Można żałować lepszych czasów, ale nie umykać przed dzisiejszymi. Michel de Montaigne
Módl się i pracuj. św Benedykt z Nursji
Módl się o to, abyś umiał się modlić. Vincent van Gogh (1853-1890)
Módl się za wszystkich, nawet za nieprzyjaciół. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Módl się. Jest w tym niezmierzona siła
Mógłbym uczynić o wiele więcej, gdybym miał więcej nadziei. ks. Jan Bosko
Mój Bóg jest to Bóg wątpliwości... Karol Irzykowski
Mój mąż i ja mamy zamiar albo kupić psa albo sprawić sobie dziecko. Trudno nam się zdecydować, czy zrujnować sobie dywan czy życie. Rita Rudner
Mój środek się cofa, prawe skrzydło w odwrocie, sytuacja jest doskonałą. Będę atakował. - z telegramu w czasie bitwy nad Marną we wrześniu 1914. Ferdynand Foch (Marszałek Francji)
Mów łagodnie i mniej przy sobie gruby kij, a zajdziesz daleko. Teodor Roosevelt (prezydent USA, 1901)
Mów mądrze - wróg podsłuchuje. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Mów mi: Wuju! Henryk Sienkiewicz (1846 - 1916)
Mów szybko, czytaj powoli.
Mów zawsze życzliwie o drugich - nie myśl źle o bliźnich. Napraw krzywdę wyrządzoną słowem. Nie czyń rozdźwięku między ludźmi. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Mówca: Największym mówcą świata jest sukces. Napoleon Bonaparte (1769-1821)
Mówi się, że władza demoralizuje. Ale brak władzy demoralizuje całkowicie. Dean Rusk
Mówią, że miłość to zaślepienie serca... a ja powiadam, że nie kochać to jest jego ślepota.
Mówią, że miłość umiera między dwojgiem ludzi. To nieprawda, nie umiera. Opuszcza tylko człowieka. Odchodzi, gdy na nią nie zasługuje. William Harrison Faulkner (Falkner) (1897-1962)
Mówią, że się zgadzają. Nie lubię przeciwników, których nigdy nie ma w domu. Karol Irzykowski
Mówić trzeba prosto, a myśleć w sposób skomplikowany - nie na odwrót. Franz Josef Strauss
Mówić, nie myśląc - to strzelać, nie celując. Cervantes Miguel De
Mówienie zawsze szkodzi: przed jedzeniem psuje apetyt, po jedzeniu - trawienie. Sandro Pertini
Mówię ci, żeby spróbować kochać, trzeba być człowiekiem wyprostowanym, bogatym, panem samego siebie. Michel Quoist
Mózg - aparat za pomocą którego myślimy... że myślimy
Mózg człowieka to unerwiony wszechświat.
Mózg elektronowy nie może być namiastką ludzkiego bezmózgowia. Heinrich Drimmel
Mózg nie ma wstydu. Renard Jules
Musi mamę kochać tata, małżeństwo to prenumerata. Jan Sztaudynger
Musical to sztuka mówiona dla tych, co nie umieją śpiewać, a sztuka śpiewana dla tych, co nie umieją mówić. Charles Aznavour
Musimy mieć do życia cierpliwość, ponieważ jest wieczne. Karel Capek
Musimy nauczyć się żyć razem jak bracia, jeśli nie chcemy zginąć razem jak szaleńcy. Martin Luther King (zastrzelony w 1968)
Musimy pogodzić się z tym, że czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników. - "The Rotarian" Andresen Roger C
Musimy się nauczyć tak znienawidzić wszelką złą pracę jak grzech.
Musimy się uczyć przezwyciężyć zło tak, by nikomu przy tym zła nie wyrządzić. Phil Bosmans
Musimy sobie pomagać, przecież jedziemy na tym samym wózku - powiedział skazaniec do kata w drodze na szafot.
Musimy używać czasu jako narzędzia, nie jako leżanki. John F. Kennedy
Musimy wierzyć w Boga bez względu na to co mówią kapłani. Banjamin Jowett
Musisz być cały czas w ruchu. Przecież jeszcze żaden pies nie obsikał jadącego samochodu. Tom Waits
Musisz żyć dla innych, jeśli chcesz żyć z pożytkiem dla siebie. Seneka Młodszy (Filozof, Lucius Annaeus Seneca, ok. 3-65 p.n.e)
Muszą być ludzie, którzy maja odwagę mówić swobodnie Giordano Bruno.
Muszę ich słuchać; jestem ich przywódcą. Andrew Bonar Law
Muszę milczeć, żeby być pewien tak wielkiej wspólnoty dusz. Straciłbym ją bez wątpienia, gdybym najpierw nie zrezygnował ze spotkań z tobą. Georges Bataille
Muszę pracować, aby istnieć. s.49 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne
Muzyka budzi w sercu pragnienie dobrych czynów. Pitagoras
Muzyka dziurawi niebo. Baudelaire Charles Pierre (1821-1867)
Muzyka jest niedyskretną powiernicą: zdradza najtajniejsze myśli. Romain Rolland
Muzyka łagodzi obyczaje. Arystoteles (384-322 p.n.e)
Muzyka potrzebą narodów. Beethoven Ludwik Van
Muzyka powinna zapalać płomień w sercu mężczyzny, i napełniać łzami oczy kobiety. Beethoven Ludwig van (1770-1827)
Muzyka uspokaja umysł, ułatwia wzlot myśli, a gdy trzeba, pobudza do walki. Agrippa von Nettesheim, właśc. Heinrich Cornelius (1486-1535)
Muzyka wpływa na uszlachetnienie obyczajów. Arystoteles (384 322 p.n.e)
Muzyka współczesna to pustynia, na której gdzieniegdzie można znaleźć wyplute pestki daktyli. Pablo Casals
Muzyka wyrasta z uczuć, ale nie może ich zastąpić. Z. Lewandowska
My bez polityki nie potrafimy się nawet przeżegnać.
My house is my castle - mój dom jest moją twierdzą.
My jesteśmy tacy przyjaciele, co się nie lubią. Stanisław Wyspiański (1869 - 1907)
My jesteśmy tanie dranie. Dranie tanie niesłychanie. Jeremi Przybora (ur. 1915)
My kobiety posiadamy talent w wynajdywaniu męczarni dla mężczyzn.
My ludzie umieramy na samą myśl o miłościach, które przepadły na zawsze, o chwilach które mogłyby być piękne a nie były, o skarbach, które mogłyby być odkryte, ale pozostały na zawsze niewidoczne pod piaskami. Obawiamy się sięgać po swoje największe marzenia, ponieważ wydaje nam się, że nie jesteśmy ich godni, lub że nigdy nam się to nie uda... Paulo Coelho
My nie tyle potrzebujemy pomocy przyjaciół, co wiary, że taką pomoc możemy uzyskać. Epikur z Samos
My pokażemy światu, że Polski jesteśmy warci, byleby but był mocny, byleby karabin był w garści. Broniewski Władysław (1897 - 1962)
My rządzimy światem, a nami kobiety. W. Churchill
My w Polsce nie znamy pojęcia pokoju za wszelką cenę. Jest jedyna tylko rzecz w życiu ludzi, narodów i państw, która jest bezcenna: tą rzeczą jest honor. Beck Józef (1894 - 1944, minister spraw zagr. II RP,)
My wam jeszcze pokażemy, gdzie raki zimują. - do zachodnich dziennikarzy. Nikita Chruszczow (1894 - 1971, przywódca ZSRR 1958-64)
My, którzy mamy przyjaciół , jesteśmy otuleni życzliwością, bezpieczni wobec zimnego ogromu przestrzeni. Pam Brown
My, Niemcy, boimy się tylko Boga. Otto von Bismarck (1815 - 1898)
My, ze spalonych wsi, My, z głodujących miast. Za głód, za krew, Za lata łez Już zemsty nadszedł czas. Wanda Zieleńczyk (1920 - 1943)
Mydliny wiedzą co w nich prano. Szargan Michał
Myj ręce przed podaniem łapówki. Słomiński Kazimierz
Myjcie się, dziewczyny, nie znacie dnia ani godziny. Jan Sztaudynger
Myl się zbiorowo. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Mylę się, więc jestem. Augustyn, Aurelius Augustianus, święty (354-430)
Mylić się jest rzeczą ludzką. (Humanum est errare). Seneka Starszy (Lucius annaeus Seneca, ok. 55 p.n.e. - ok. 40 n.e)
Myśl chudnie słowach.
Myśl dobrze o wszystkich - nie myśl źle o nikim. Staraj się nawet w najgorszym znaleźć coś dobrego. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Myśl dziewczyny jest krótsza od włosów, a cierpliwość węższa od jej rękawów. Jakuckie
Myśl i język są dla artysty tworzywem sztuki. Oscar Wilde "Przedmowa"
Myśl ludzka jest jak mucha, siada na wszystkim. Wolska Maryla
Myśl o przemijaniu wszelkich ziemskich spraw jest źródłem nieskończonych cierpień i nieskończonych pocieszeń. Marie von Ebner-Eschenbach
Myśl tylko o tym, co należy. Miej w głowie to, co robisz. Ernest Hemingway (1899-1961)
Myśl, że twoja własna egzystencja, twoje zdrowie i zdolności otrzymałeś w prezencie, przywiedzie cię do tego, że i ty kiedyś bez odpłaty coś dla innych uczynisz. Phil Bosmans
Myślał, że ma dobre serce, a miał tylko słabe nerwy. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Myśleć to co prawdziwe, czuć to co piękne i kochać co dobre - w tym cel rozumnego życia. Platon
Myślenie o śmierci przedłuża życie.
Myślenie to najcięższa praca i dlatego pewnie nie cieszy się zbytnią popularnością.
Myślenie to rzecz niezdrowa, zaś prawdziwą mądrością - nie smuć żadnych myśli. Anatole France, właśc. François Anatole Thibault (1844-1924)
Myślenie: proces przetwarzania poznania w wiedzę. William Wharton
Myślę więc jestem i znikł. Kartezjusz
Myślę, więc jestem. Kartezjusz
Myślę, że kolektywizacja była krokiem fałszywym, nieudanym, i że do tego błędu nie wolno się było przyznać. Aby ukryć to niepowodzenie, musiano za pomocą wszelkich środków zastraszenia oduczyć ludzi samodzielnego myślenia, zmusić ich, by widzieli rzeczy nie istniejące i udowadniali nieprawdziwe teorie. Stąd bezprzykładne okrucieństwo jeżowszczyzny, ogłoszenie konstytucji, która nigdy nie miała być przestrzegana, wprowadzenie wyborów nie dających możliwości wyboru. Borys Pasternak
Myślę, że prawdziwym "dziedzictwem" po śmierci ukochanej osoby jest większa odpowiedzialność. Czy odchodzący, nie zostawia swoich rzeczy, by mogli je kontynuować ci, którzy byli mu bliscy? Rainer M. Rilke
Myśli i uczucia zupełnie nagie są, bezbronne jak nadzy ludzie. Trzeba je więc w coś ubrać. Paul Valery
Myśli niektórych ludzi są tak płytkie, że nie sięgają nawet ich głowy. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Myśli nieuczesane. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Myśli oświetlają drogi czynów ale chodzą własnymi Karol Bunch (1898-1987). (1898-1987). (1898-1987)
Myśli powinny być lepsze od pragnień. Demostenes
Myśli pozostają mniej więcej w tym samym stosunku do mózgu, co żółć do wątroby lub mocz do nerek. Karl Vogt (1817 - 1895)
Myśli są najgorszym towarzystwem. Tadeusz Ritter
Myśli, że jest pomnikiem, bo zwapniał. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Myślisz, że sam to popychasz, a to ciebie pchają. Johann Wolfgang von Goethe (1749 - 1832)
Myśmy tak odbiegli od innych narodów, że święcimy klęski, gdy tamte święcą zwycięstwa. Roman Dmowski
Na błędach człowiek uczy się rozumu.
Na brzegu rzeki Piedry usiadłam i płakałam... Paulo Coelho
Na cudzą nieczułość jesteśmy szczególnie uczuleni.
Na cudze błędy patrzymy jak na cudze żony. Mamy z nich dużo więcej radości niż z własnych. Charles Chaplin (1889-1977)
Na człowieka sytego pracują setki głodnych, niedożywionych, wyzyskiwanych, żyjących w poczuciu krzywdy społecznej, niesprawiedliwości i doznanego zawodu; są to ludzie, o których nie wolno zapominać, gdy siadamy do stołu. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Na czym właściwie polega niezadowolenie? Jest ciepło, a mimo to trzęsie cię. Jesteś najedzony, a mimo to głód ci doskwiera. Jesteś kochany, a mimo to szukasz nowych wrażeń. A wszystko to wynika z prostego faktu, że istnieje czas, ten cholerny Czas. Koniec życia nie wydaje się taki odległy, widzisz go wyraźnie niczym linię namalowaną na mecie. Bez przerwy zadajesz sobie pytania: "Czy wszystko już zrobiłem?", "Czy wystarczająco kochałem?", "Czy zjadłem to, co było do zjedzenia?". Wszystko to mówi o największym przekleństwie człowieka, a może też stanowi jego nieprzemijającą chwałę. "Jakie znaczenie miało moje dotychczasowe życie i co jeszcze może ono znaczyć w czasie, który mi pozostał?". Dochodzimy tu do zatrutego przewrotnością sedna pytania: "Czy zapisałem się w Wielkiej Księdze Losu? Co jestem wart?". I nie jest to próżność ani ambicja. John Steinbeck
Na drodze najmniejszego oporu zawodzą najsilniejsze hamulce. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Na drzewie dobrych intencji jest wiele kwiatów, lecz mało owoców. Konfucjusz
Na dwie rzeczy nie ma lekarstwa: na śmierć i na bezczelność. Przerwa - Tetmajer Kazimierz
Na dziesięć kobiet - dziewięć jest zazdrosnych. Przysłowie chińskie
Na jawie świat jest dla wszystkich jeden i ten sam, ale we śnie każdy ucieka do własnego świata. Heraklit z Efezu
Na każdą kobietę, która robi z mężczyzny durnia, przypada kobieta, która z durnia zrobi mężczyznę. Hezjod
Na każdym kroku walczyć będziemy o to, aby Polska - Polską była! Aby w Polsce - po polsku się myślało!. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Na końcu zawsze jest żniwo. Edith Sitwell
Na lewo paaatrz! Komenda polityczna
Na ludzką pamięć nie można liczyć. Niestety również na niepamięć. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Na łące: W kępce traw milion spraw. Fangrat Tadeusz
Na modlitwie serce ma iść zawsze na przedzie, za nim usta. Nigdy nie uruchamiajcie ust, dopóki nie rozruszaliście serca. Adam Faudenom
Na nagrobku: Tu leży N. N., który za życia robił to samo
Na najważniejszych skrzyżowaniach życiowych nie stoją żadne drogowskazy. Charles Chaplin
Na nic się zda niespokojnym duchom żądać od ludzi, żeby chodzili, zanim nauczą się stać. George Bernard Show
Na nic się zda twierdzić, że wszyscy ludzie rodzą się wolni, jeśli się zaprzecza, że rodzą się dobrzy. Zagwarantujcie dobroć człowieka, a wolność przyjdzie sama. George Bernard Show
Na nic skrzydła, kiedy móżdżek ptasi.
Na nic zda się nasza wiedza teoretyczna, jeśli nie potrafimy przekształcić jej w czyn. Nikołaj Gogol (1809 - 1852)
Na niektórych tylko wtedy można liczyć, gdy się już nie liczą.
Na obczyźnie tyle rzeczy mi się nie podoba, że czuję się prawie jak w domu.
Na oburzenie moralne składa się 2 procent moralności, 48 procent oburzenia i 50 procent zawiści. Vittorio de Sica
Na ogół gorszy obmawia lepszego. Rose Kopiec
Na początku był chaos. Hezjod
Na początku było Słowo - a na końcu Frazes. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
Na pogardę zasługuje tylko ten, kto wie lepiej, a robi gorzej. Stanisław Leopold Brzozowski (pseud. Adam Czepiel, 1878-1911)
Na polecenie "naciśnij dowolny klawisz", użytkownik naciska na klawisz "reset". Prawa Murphy'ego
Na polecenie "napisz tak lub nie" użytkownik wpisuje "tak lub nie". Prawa Murphy'ego
Na polecenie "wciśnij Enter" użytkownik wpisuje "Enter". Prawa Murphy'ego
Na prawo most, na lewo most, a dołem Wisła płynie. Helena Kołaczkowska (ur. 1916)
Na progu nowych czasów, które nadchodzą, pragnę wraz z moimi rodakami rozważyć wielką tajemnicę Bożej miłości i uwielbić Boga, który jest miłością. Jan Paweł II (Sopot, 5 czerwca 1999)
Na przyjęciu powinno się jeść mądrze, ale niezbyt dużo, i mówić dużo, ale niezbyt mądrze. William Somerset Maugham (1874-1965), pisarz angielski
Na przynętę kłamstwa łowi się rybę prawdy. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Na przyszłą rzeczy pamiątkę. (Ad futuram rei memoriam)
Na rozpacz nie ma czasu. Dygasiński Adolf
Na rynku pracy: Lepsze stoisko niż stanowisko. Szymiec D
Na sam widok muzeum nogi są już zmęczone. Nicolae Iorga
Na seksapil składa się w połowie to, co kobieta ma, a w połowie to, co myślą że ma Sophia Loren. (ur. 1934)
Na skąpym dworze komikiem jest sam król. Wróblewski Sławomir
Na skrzydłach mojej pieśni, / Luba, unoszę cię w dal. Heinrich Heine (1797 - 1856)
Na starość diabeł zamienia się w mnicha. Nikos Kazantzakis
Na starsze dzieci i ich nastawienie do bliźniego wpływa w szczególny sposób miłość rodzeństwa i domowa atmosfera. Bovet Theodor
Na swoją dobrą opinię musimy pracować 20 lat. Wystarczy pięć minut, by ją utracić. Warren Buffet
Na szczęście są idealiści, którzy załatwią wszystko. Albert Camus (1913-1960)
Na szukanie lepszego świata nie jest jeszcze za późno. Alfred Tennyson
Na ślepym torze historii często panuje największy ruch. Arnold Joseph Toynbee
Na świecie istnieją tylko dwie piękne rzeczy: miłość i śmierć. Giacomo Leopardi
Na świecie jest coraz mniej dobrych subiektów i rozumnych polityków, bo wszyscy stosują się do mody. Bolesław Prus (właśc. Aleksander Głowacki, 1847 - 1912)
Na świecie jest dojść miejsca na wszystko, byle nie na ludzi. Erich Maria Remrque "Łuk Triumfalny"
Na świecie jest tak wiele głodujących, że Bóg może dotrzeć do nich jedynie w postaci chleba. Mohandas Karamchand Gandhi, przydomek Mahatma, czyli Wielki Duchem (1869-1948)
Na świecie nie ma lepszego psychiatry od szczeniaka liżącego cię po twarzy. Edward Abbey
Na świecie nie ma nic piękniejszego od pobudzania ludzi do śmiechu. Alfons Allais
Na świecie nigdy nie zapanuje trwały i niewzruszony pokój, jeśli ludzie będą się bić, żeby mieć co jeść. ?
Na twoje zdrowie, stary przyjacielu, obyś żył tysiąc lat - a ja przy tobie, by móc te lata policzyć. Robert Smith Surtees
Na tym polega wartość życia, że płaci się za nie nawet życiem. Karel Čapek (pisarz czeski, 1890-1938)
Na tym świecie jest tylko jedna alternatywa: rozkazywać albo słuchać. Napoleon Bonaparte (1769-1821)
Na tym świecie wszystko skazane jest na krótki żywot. Paulo Coelho, Pielgrzym
Na ustach rozumnych jest mądrość, na grzbiecie głupca kij. Salomon
Na widok kapłana zgina kolana. Wiekiera E
Na wieczną rzeczy pamiątkę.
Na większą chwałę Bożą. Grzegorz I Wielki Św. (ok. 540 - 604)
Na własne mroki najlepszą pociechą zapalić światło pod ubogich strzechą. Asnyk Adam, pseud. Jan Stożek (1838-1897)
Na wojnie ten wygrywa, kto najmniej błędów popełnia. Napoleon Bonaparte (1769-1821)
Na wszelkie zło istnieją dwa lekarstwa: czas i cisza. Aleksander Dumas
Na wulkanie: Miłość jak wulkan w tobie tkwi kochanie, więc żyję z tobą tak jak na wulkanie. Monastyrski Andrzej
Na ziemi nie ma końca - jest tylko praca tworzenia. Antoine de Saint-Exupery (1900-1944)
Na ziemi nie ma słabszego stworzenia niż człowiek. Homer
Na złych ludziach można polegać. Ci przynajmniej się nie zmieniają. William Harrison Faulkner (Falkner) (1897-1962)
Na żadnym zegarze nie znajdziesz wskazówek do życia. S. J. Lec
Na żonę należy wybierać tylko taką kobietę, jaką by się wybrało na przyjaciela, gdyby była mężczyzną. Joseph Joubert
Nabożny szacunek, zdumienie i radość kryją się gdzieś na strychu umysłu każdego człowieka i nie trzeba wiele wysiłku, żeby je odkryć. I często Boże Narodzenie zaskakuje nas, czy przychodzi do nas w grudniu, czy pod koniec sierpnia. (s.88-89) Robert Fulghum
Nacjonalizm to częstokroć wyraz małej wiary w rzeczywiste możliwości swego narodu. Stefan Kisielewski
Nad stracony czas nic bardziej nie boli. Michał Anioł
Nadanie sensu życiu może doprowadzić do szaleństwa, ale życie bez sensu jest torturą niepokoju i próżnych pragnień, jest łodzią pragnącą morza i jednocześnie obawiającą się go. Edgar Lee Master
Nadaremnie traci czas, kto chce pouczyć człowieka rojącego sobie, że już jest mądry. Demokryt
Nadchodzą znowu epoki, w których przeżyje tylko to, co umie pełzać. Mikołaj Gomez Davilla
Nadchodzi taki czas, kiedy problem jest dość duży, by go zauważyć, i dość mały, by można go było rozwiązać. Mike Leavitt
Nadlatująca salwa zawsze ma pierwszeństwo przejazdu.
Nadmiar ambicji to choroba pychy i samouwielbienia, jej niedomiar to choroba lęku i niepełnej wartości. Stefan Pacek
Nadmiar słodyczy zagraża żołądkowi. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Nadmiar zalet to duża wada.
Nadmiar zasad wprowadza kwasy. Zybura Urszula
Nadmiar zaufania jest głupotą, nadmiar nieufności nieszczęściem.
Nadmierna wiara w szczęście i przypadek jest tylko dowodem naszej bezsilności wobec własnego losu. Stefan Pacek
Nadszedł czas, aby zrozumieć, że przyroda bez człowieka będzie istniała, ale człowiek bez przyrody nie.
Nadużycie nie wyklucza prawa używania. (Abusus non tollit usum)
Nadziei każdy musi szukać sam dla siebie. Nie ma żadnej powszechnej recepty. Czesław Miłosz
Nadzieja - marzenia i oczekiwania zawinięte w jedną paczkę. Ambrose Bierce
Nadzieja - pożyczka, której udziela nam szczęście. Antoine Rivarol
Nadzieja jest chlebem biedaka. George Herbert (1593-1633)
Nadzieja jest dobrym śniadaniem, lecz kiepską wieczerzą. Bacon Francis, baron of Verulam (1561-1626)
Nadzieja jest jak cukier w herbacie. Jeżeli nawet jest jej mało to i tak wszystko osłodzi
Nadzieja jest nieodłącznym elementem życia. Aldona Różanek
Nadzieja jest odwieczną wszystkich ludzi piastunką: kołysze nas bezustannie i smutki nasze usypia. Klementyna Hoffmanowa z Tańskich (1798-1845)
Nadzieja jest rośliną trudną do wyplenienia. Można nie wiem ile odrąbać gałęzi i zniszczyć, a zawsze będzie wypuszczać nowe pędy. Isadora Duncan
Nadzieja jest ryzykiem, które trzeba podjąć. Bernanos Georges (1888-1948)
Nadzieja jeszcze nie utracona. (At spes non fracta)
Nadzieja ma skrzydła, przysiada w duszy i śpiewa pieśń bez słów, która nigdy nie ustaje, a jej najsłodsze dźwięki słychać nawet podczas wichury. Emily Dickinson
Nadzieja nie przywiązuje się do teraźniejszości, wybiega naprzód, by dotrzeć do celu. Pino Pellegrino
Nadzieja pozwala klęsce przeczyć z uśmiechem. Rogowski R
Nadzieja przychodzi do człowieka wraz z drugim człowiekiem. Dante Alighieri (1265 - 1321)
Nadzieja, to matka tych, którzy nie boją się rzucać myśli w daleką przyszłość. Ludwig Hirszfeld
Nadzieja: Najmilsza ludziom nadzieja. Bias Z Prieny
Nadzieje ludzi mądrych są pewniejsze niż bogactwo nieuków. Demokryt z Abdery (ok. 460 - 370 p.n.e)
Naga to ona nie była wcale, miała pończochy i korale. Sztaudynger Jan
Nagość jest kochanką braku wyobraźni.
Najbardziej ci do twarzy z uśmiechem. Leonardo da Vinci
Najbardziej odczuwamy doskonałość innych ludzi, kiedy przestaną być obecni. Ralph Waldo Emerson
Najbardziej straconym dla człowieka jest dzień, w którym się nie śmiał. Nicolas Sébastien Chamfort, właśc. Sébastien Roch Nicolas, zwany de Chamfort (1741-1794)
Najbardziej wyślizgany jest pierwszy szczebel kariery.
Najbardziej zawsze nadęci: kastraci i impotenci. Sztaudynger Jan
Najbielszą cnotę zawiść z tyłu kąsa. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Najciężej w życiu ma ten, kto usiłuje unikać trudności. Bolesław Prus
Najdłużej kochamy tych, co nas porzucają. Michał Choromański (1904-1972)
Najdotkliwiej bywamy karani za nasze cnoty. Aforyzmy F. Nietsche
Najdowcipniejsi autorzy wywołują ledwie dostrzegalny uśmiech. Aforyzmy F. Nietsche
Najdroższą dla człowieka rzeczą jest życie. Dane jest raz człowiekowi i trzeba przeżyć je tak, aby nie płonąć ze wstydu za lata przeżyte bez celu. Mikołaj Ostrowski
Najdziwniejsze w miłości od pierwszego wejrzenia jest to, że zdarza się ludziom, którzy widywali się codziennie od lat. Anouilh Jean (1910-1987)
Najgłębszym pragnieniem w sercu każdego człowieka, przed pragnieniem życia, jest pragnienie kochania i poczucie, że jest się kochanym. Michel Quoist
Najgorętsze miejsca w piekle zarezerwowane są dla tych, którzy na ziemi wszystkiemu potakiwali. Robert Kennedy
Najgorętsze miejsce w piekle szykowane jest nie tym, którzy zabijają, ale tym, którzy się bezczynnie temu przyglądają. Dante Alighieri
Najgorsza rzecz, jaką może zrobić kobieta, to być z kimś tylko dlatego, żeby nie być sama. Agnieszka Holland
Najgorszą rzeczą jest głupota.
Najgorszą stroną sławy wielkich ludzi jest fakt, że na ich temat wolno rozprawiać byle idiocie.
Najgorsze dla nas jest właśnie to, że wykazujemy starczą powagę, a dziecięce wady. Seneka Młodszy (4 r. p.n.e.-65 r. n.e)
Najgorsze, to jak się zorientujemy, że to co ludzie o nas gadają za plecami jest prawdziwe. Oscar Wilde
Najgorszym naszym grzechem wobec bliźnich nie jest nienawiść, ale obojętność, bo jest nieludzka. George Bernard Show
Najistotniejsze rysy ludzkiej natury nie zmieniły się od wieków. Gustaw Holoubek
Najjaśniejszy Panie, do prowadzenia wojny potrzebne są trzy rzeczy: pieniądze, pieniądze i jeszcze raz pieniądze. Gian-Jacopo Trivulzio (1448 - 1518)
Najkrótsze wyrazy "tak" i "nie" wymagają najdłuższego zastanowienia. Pitagoras
Najkrwawsza to tragedia, gdy krew zalewa widzów. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Najlepiej człowiek prosi, kiedy dziękuje. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Najlepiej nie urodzić się, lub też najprędzej przekroczyć wrota Hadesu. Homer
Najlepiej podstawiają nogi karły, to ich strefa. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Najlepiej słyszy dłoń położona na sercu. J. Fik
Najlepsza część życia ludzkiego to małe, bezimienne i zapomniane akty dobroci i miłości. William Wordsworth
Najlepsza literatura nie mówi o najlepszych momentach ludzkości.
Najlepszą i najsłodszą rzeczą, jaka może przytrafić się kobiecie, jest być wybraną i pokochaną przez dobrego mężczyznę. Louisa May Alcott (1832 - 1888)
Najlepszą kobietą jest ta, o której na zewnątrz domu nie słyszy się nic złego, ani dobrego... Tukidydes
Najlepszą metodą do zainspirowania odkrywczych myśli, jest zaklejenie koperty. Prawa Murphy'ego
Najlepszą odpowiedzią na kalumnię jest wykonywanie swoich obowiązków oraz zachowanie milczenia. George Washington
Najlepszą propagandą jest wypiekanie dobrego chleba.
Najlepszą rzeczą jaką mogą zrobić rodzice, to dobrze wychować dzieci i pozwolić im wybrać własną drogę.
Najlepszą wagą do ważenia przyjaźni jest nieszczęście. Plutarch
Najlepsze co może człowiek ofiarować po krwi, to łza. Alphonse de Lamartine
Najlepsze jest wrogiem dobrego. Voltaire
Najlepsze mienie - czyste sumienie. Przysłowie polskie
Najlepsze są takie filmy na których ludzie albo się śmieją, albo płaczą. T. Schweiger
Najlepsze są wizyty krótkie. Isokrates
Najlepsze słowa to słowa najkrótsze. Sand George
Najlepsze to życie, które łączy troskę z beztroską. Platon
Najlepsze wyjście jest zawsze zaminowane.
Najlepszy jest ten, co zdrowe zdanie sam posiada. Hezjod
Najlepszy przyjaciel - moje źródło na pustyni. George Eliot (Mary Ann Evans, 1819-1880)
Najlepszy sposób zachowania zdrowia nie jeść, gdy się nie chce i przestać jeść, gdy jeszcze jest chęć do jedzenia. Saadi z Szirazu
Najlepszym barometrem ekonomicznym są żebracy: gdy zarabiają trzy razy tyle co profesorowie, to znaczy, że gospodarka jest dobra. Carlo Franchi
Najlepszym lekarstwem na gniew jest zwłoka. Wrogość natychmiast znika, jeśli się jej wyrzeknie jedna ze stron. Seneka Młodszy (Lucius Annaeus Seneca, ok. 3 - 65)
Najlepszym mężem jest archeolog - im starsza żona, tym bardziej się nią interesuje. Agatha Christie (1891-1976)
Najlepszym przyjacielem jest ten, kto nie pytając o powód twego smutku, potrafi sprawić, że znów wraca radość. Bosco Jan, święty (1815-1888)
Najlepszym sposobem, aby zmusić mężczyznę do wykonania jakiejś pracy jest sugestia, że być może jest już za stary, aby to zrobić. Anne Bancroft
Najlepszym środkiem antykoncepcyjnym jest szklanka wody. Ani przed, ani po, tylko zamiast!
Najlepszym ze wszystkich przyjaciół jest zadowolenie. Ali Ibn Abi Talib
Najlepszymi lekarzami na świecie są: doktor dieta, doktor spokój i doktor dobry humor. Jonathan Swift
Najliczniejsza nawet publiczność na koncercie nie jest tłumem, masą. Artysta odczuwa ją bezpośrednio jako zbiór rozmaicie reagujących na jego sztukę indywidualności. Dopiero tajemnicze milczenie aparatu odbiorniczego daje mu owo niesamowite, kosmiczne niemalże wrażenie, iż przemawia bezpośrednio do wielkiego X zwanego ludzkością. Karol Szymański o radiu
Najmądrzejszy człowiek w porównaniu z bogiem wydaje się małpą pod względem mądrości, piękna i pod innymi względami. Heraklit z Efezu
Najmilsza chyba taka lektura: Wyczytać z oczu, że cię pragnie która.
Najmniej chluby przynosi państwom sława wojenna. Tomasz Morus
Najmniejsza książeczka nasuwająca piękne myśli i szlachetne uczucia, więcej jest warta od wszystkich zakurzonych ksiąg mądrości i traktatów naukowych. France Anatol
Najmniejszą rzecz zrobić dobrze jest trudno. (Tomasz) Adolf Dygasiński (1839-1902)
Najmniejszy procent męskości posiada stuprocentowy mężczyzna.
Najniebezpieczniejsze kłamstwo to prawda nieco zniekształcona. Lichtenberg Georg Christoph
Najniebezpieczniejszy dla złego rządu jest zazwyczaj ten moment, kiedy zaczyna się on reformować. Alexis de Tocqueville (1805 - 1859)
Najniebezpieczniejszy światopogląd mają ludzie, którzy nigdy nie przyglądali się światu. Hubmoldt
Najnowszy model auta też trafi na złom. Kwiatkowski Henryk
Najpamiętliwszą chwilą w życiu kobiety jest chwila zapomnienia. Przysłowie francuskie
Najpełniejsza wdzięku jest nieśmiałość.
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większość ludzi taki śmiech sprawia ból. Friedrich Nietzsche
Najpewniejszym sposobem, by czuć się szczęśliwym, to sprawić, by ktoś inny był szczęśliwy. [148] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Najpierw będą po mnie płakać, potem wspominać, a potem zapomną. Nemer Ibn El Barud
Najpierw minie nasza miłość, potem sto i dwieście lat, potem znów będziemy razem: komediantka i komediant. Wisława Szymborska (ur. 1923)
Najpierw powstała dusza, potem ciało. Platon
Najpierw spojrzyj, z kim jesz i pijesz, a dopiero potem, co jesz i pijesz. Epikur (341-270 p.n.e)
Najpierw tworzymy sami własne nawyki, potem nawyki tworzą nas. John Dryden
Najpierw zaszło słońce, potem zaszedł fakt, a w rezultacie, ona. Julian Tuwim (1894 - 1953)
Najpiękniejsza przyjaźń istnieje między ludźmi, którzy wiele od drugich oczekują, ale nigdy nie żądają. Schweitzer Albert
Najpiękniejsze kobiety mają najmniejsze szanse zdobycia wartościwego mężczyzny. Marlena Dietrich
Najpiękniejsze kwiaty kiełkują i więdną w ukryciu. Stefan Pacek
Najpiękniejsze oczy dają najwięcej łez. Iason Evangelu
Najpiękniejsze są wspomnienia, które ma się jeszcze przed sobą. Moreau
Najpiękniejsze życie jest to, które kształtuje się na wzór pospolity i ludzki, z porządkiem, ale bez cudu i bez przekraczania miary. Michel de Montaigne
Najpiękniejsze, co jest na świecie, to pogodne oblicze. Albert Einstein (1879 - 1955)
Najpiękniejszy dar to przebaczenie. Tam, gdzie nie chce się przebaczyć, od razu powstaje mur. Od muru zaś zaczyna się więzienie. Bosmans Phil
Najpiękniejszy uśmiech ma ten, kto wiele wycierpiał.
Najpiękniejszym, co możemy odkryć, jest tajemniczość. Albert Einstein (1879 - 1955)
Najpiękniejszymi w pieśni są cierpień wyznania. Znam nawet nieśmiertelne łkania. Alfred de Musset (1810 - 1857)
Najpraktyczniejsze jest serce dzwonu, bije tylko w uroczystych momentach.
Najprędzej starzeje się kobieta, która poślubiła przeciętnego mężczyznę. Oscar Wilde (1856 - 1900)
Najprostsze myśli formułowane są w najbardziej skomplikowany sposób. Prawo Maleka
Najprzykrzejsza z manii prześladowczych - prześladowanie innych.
Najsilniejsza wspólnota wszelkiej wiedzy, naukowa republika, to wysoki cel uczonych. Novalis
Najsilniejszym człowiekiem w świecie jest ten, kto jest zupełnie sam. Henrik Ibsen (1828 - 1906)
Najsmutniej nie tam, gdzie śmiech zakazany, lecz tam, gdzie obowiązkowy.
Najsprawiedliwsza opinia o większości kobiet jest obrazą dla ich wyjątków. Aleksander Świętochowski
Najstraszliwszy cios zadaje się ułomnościom, wystawiając je na szyderstwa świata. Molier właśc. Jean Baptiste Poquelin
Najstraszniejsze jest nienawidzić siebie, wstydzić się siebie, a jednak nie móc od siebie uciec, wciąż do siebie wracać i dlatego siebie przeklinać. Karol Irzykowski
Najstraszniejszy jest głupiec, który ma cokolwiek słuszności.
Najszczęśliwsi są ci, których stworzono w jednym egzemplarzu.
Najszlachetniejsi ludzie zadają sobie najgłębsze rany. Lew Tołstoj
Najszlachetniejsze dzieło Boga - człowiek. Kto to wymyślił? Mark Twain (właśc. Samuel Langhorne Clemens, 1835-1910)
Najszlachetniejsze serce jest to właśnie, które prędzej da się skaleczyć niż samo zadraśnie. Asnyk Adam, pseud. Jan Stożek (1838-1897)
Najszybszy sposób na zakończenie wojny to ją przegrać. George Orwell
Najszybszym rumakiem niosącym nas do doskonałości jest cierpienie. Johhanes Eckhart (Mistrz Eckhart ok. 1260 - 1327)
Najtrudniej być posłusznym Bogu do końca. ks. Twardowski
Najtrudniej jest być z Jezusem na codzień. ks. Jan Twardowski
Najtrudniej jest zadowolić wszystkich. Demostenes
Najtrudniej mieć grubą forsę i odmienne zdanie.
Najtrudniej nauczyć się tego, że nawet głupcy mają czasami rację. Winston S. Churchill
Najtrudniej podpalić piekło. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Najtrudniej poznać samego siebie. Tales
Najtrudniej zbić argumenty kogoś mówiącego nie na temat. Stefan Kisielewski
Najtrudniejsze w poezji jest połączenie rzeczowości i natchnienia. Napierski Stefan
Najtrudniejsze zadanie życia kobiety to dowieść mężczyźnie, że ma poważne zamiary. Helena Rowland
Najtrudniejszy jest koniec miesiąca. Zwłaszcza trzydzieści ostatnich dni. Alfons Allais
Najtrwalszym elementem porozumień międzynarodowych jest papier. Peter Ustinov
Najważniejszą częścią bagażu podróżnego jest i pozostanie radosne serce. Herman Lons
Najważniejszą rzeczą jest sprawianie radości bliźnim - to nalepsze, co można uczynić na tym świecie. Peter Rosegger
Najważniejsze - to być gotowym. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Najważniejsze dokonuje się w ciszy wewnętrznej. ks. Twardowski
Najważniejsze w medycynie nie jest uratowanie od śmierci, lecz wyleczenie z choroby.
Najważniejsze w życiu jest to, że się nie umarło.
Najważniejsze w życiu nie jest kapitalizowanie naszych osiągnięć. To potrafi nawet głupiec. Najważniejsze jest w życiu czerpanie korzyści z porażek. Umiejętność ta wymaga inteligencji i odróżnia głupca od mędrca. William Bolitho
Najważniejsze wyprawy w życiu to wychodzenie ludziom naprzeciw. H. Boye
Najważniejszy w każdym działaniu jest początek. Platon
Najważniejszy ze wszystkich stworzeń na ziemi jest człowiek. Wszystko w Kościele jest dla nas i dla naszego zbawienia. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Najważniejszym obowiązkiem sztuki jest rozwijanie emocjonalnej strony psychiki człowieka. Ona tylko bowiem, sztuka, posiada zdolność nastrajania umysłu, przygotowania go do percepcji najbardziej skomplikowanych treści. Któż nie zna czarodziejskiej łatwości pojmowania, rodzącej się z wrażeń estetycznych, jakich dostarcza muzyka, barwy, kształty? Iwan Jefremow - "Mgławica Andromedy"
Najważniejszymi rzeczami w życiu nie są rzeczy. Anonim
Najwięcej czasu ma człowiek, który niczego na później nie odkłada. Przysłowie chińskie
Najwięcej dokonamy w tym, do czego będziemy najbardziej uzdolnieni.
Najwięcej dostajesz zawsze tego, czego najmniej potrzebujesz. Z praw Murphy'ego
Najwięcej radości sprawia błysk szczęścia w oczach kogoś, kto czuje, że mu współczujemy, że go rozumiemy, że się interesujemy jego problemami. W takich chwilach czujemy jakąś delikatną, duchową więź między nami. Dla takich chwil warto żyć. Don Marquis
Najwięcej się szumi w zaciszu domowym. Karpacz Robert
Najwięcej zielonych świateł jest na drodze do piekła.
Najwięksi wrogowie wywodzą się ze złych przyjaciół. Gracian
Największa krzywda, jaką znają dzieje, gdy krzywdy chcącej krzywda się nie dzieje. Jan Sztaudynger
Największa rzecz na świecie, to umieć należeć do siebie. Michel de Montaigne
Największa satysfakcja w życiu to świadomość, że się nikogo nie skrzywdziło. Antyfanes
Największa wina jest w tym, kto nie chce słuchać prawdy. Cyceron (Cicero Marcus Tullius, 106-43 p.n.e)
Największą chlubą nie jest to, aby nigdy się nie potknąć, ale to, aby po każdym upadku dźwignąć się i stanąć na nogi. Przysłowie chińskie
Największą chorobą duszy jest jej chłód. Alexis de Tocqueville (1805 - 1859)
Największą formą miłości jest milczenie.
Największą głupotą jest uczenie się tego, co potem trzeba zapomnieć. Aleksander Dumas
Największą instancją ludzką jest sumienie, głos Boży człowiekowi za sędziego dany. Jeżeli sumienie cię usprawiedliwia - niewinnyś. Zofia Kossak - Błogosławiona wina
Największą kobietą jest ta, o której najmniej mówią. Tucydydes
Największą krzywdę wyrządzamy temu, kim zajmujemy się bez reszty. Elias Canetti
Największą mądrością jest czas, wszystko ujawni. Tales
Największą mądrością jest umieć jednoczyć, a nie rozbijać. Stefan kard. Wyszyński (1901 - 1981)
Największą niewolą jest przywiązanie do zła.
Największą przyjemnością w posiadaniu psa jest to, że możesz się przed nim wygłupić, a on nie tylko, że się nie będzie śmiał, ale też zrobi z siebie głupka. Samuel Butler (1835-1902)
Największą umiejętnością życia - i najrzadszą - jest uznanie tego, kim jesteśmy, robienie tego, co umiemy, i tylko tego - i znalezienie w tym szczęścia. Leclercq Jacques
Największą wadą ludzką jest gadulstwo. Eurypides
Największe cierpienie w życiu powodują zgniecione płatki róż, a nie kolce. Jack Higgins
Największe odkrycie moich czasów to prawda, że człowiek może zmienić siebie, zmieniając swój stosunek do świata. William James
Największe powodzenie mają banały inaczej powiedziane.
Największe sukcesy w nauce i sztuce odnieśli ludzie działający w pojedynkę. Nie widuje się w parkach pomników poświeconych komitetom. [25] H. Jackson Brown, - P S Kocham Cię
Największe świnie wymagają zazwyczaj od ludzi, żeby byli aniołami.
Największe zagrożenie na polu walki stanowi oficer z mapą.
Największe zło to tolerować krzywdę. Każdy prowadzi jakąś kalkulację, którą nazywamy nadzieją. Platon (właść. Arystokles, ok. 427 - 347 p.n.e)
Największe zło, śmierć, nie dotyka nas ani trochę, gdyż póki jesteśmy, nie ma śmierci, a odkąd jest śmierć, nie ma nas. Epikur z Samos
Największy jest ból, gdy rany zadają najbliżsi. Ezop
Największy leń na świecie - zwątpienie. Michel Quoist
Największy mędrzec zgłupieje, kiedy ze dwa dni nic nie je. Wojeciech Bogusławski
Największy pożytek z historii to entuzjazm, jaki budzi ona w ludziach. Johann Wolfgang Goethe
Największy rozum - do czasu milczeć i do czasu mówić. Maria Rodziewiczówna
Największy wysiłek rozumu - to uznać, że istnieje nieskończona mnogość rzeczy, które go przerastają. Pascal Blaise
Największym błędem człowieka jest udowodnić drugiemu jego głupotę.
Największym człowiekiem jest ten, który jest panem samego siebie. Seneka
Największym głupcem jest ten, kto sądzi, że poza nim wszyscy są głupcami. Baltasar Morales y Gracián (1601-1658)
Największym grzechem jest grzech miłości - jest tak wielki, że trzeba aż dwojga, żeby go popełnić. Tristan Bernard
Największym nieszczęściem porządnych ludzi jest tchórzostwo.
Największym skarbem człowieka jest powściągliwy język, a największa przyjemność to posługiwanie się nim z umiarem. Hezjod
Największym wrogiem prawa jest przywilej.
Największym zagrożeniem naszej pomyślności jest brak wyraźnych zasad moralnych i celu w życiu. Rick Shuman
Największym złem, na które cierpi świat, to nie siła złych, lecz słabość dobrych. Montesquieu
Największymi lekarzami jest natura, czas i cierpliwość.
Najwspanialsze jest to, że w obecności starych przyjaciół możemy sobie pozwolić na głupie zachowanie. Ralph Waldo Emerson (1803-1882)
Najwspanialszy werset staje się w pełni wspaniały, jedynie dzięki wszystkim wersetom, jakie po nim występują; jeśli do niego wrócisz, stwierdzisz, że jest mniej wspaniały niż myślałeś. Zabijasz go w ten sposób. Mówię, rzecz jasna, o dobrym poemacie. Clive Staples Lewis (ur. 1898) - Z milczącej planety
Najwstrętniejsza to rzecz, kiedy ktoś mówi za wiele o sobie. Giacomo Leopardi (1789 - 1837)
Najwyższa dobroć podobna jest wodzie. Dobroć wody polega na tym, że przynosi ona korzyści dziesiątkom tysięcy rzeczy, mimo że z nikim nie walczy. Lao-Tsy
Najwyższą sztuką jest poezja cierpienia. Korycka
Najwyższą zaletą kobiety jest właśnie być kobietą. Karol Libelt (1807 - 1875)
Najwyższym osiągnięciem jest pokonać wroga bez walki. Sun Tzu
Należy być optymistą na początku pracy, a krytycznym na końcu. Ludwik Hirszfeld (1884-1954)
Należy czynić wszystko najlepiej, jak to możliwe; kochać wolność nade wszystko i nigdy nie zdradzać prawdy. Beethoven Ludwig van (1770-1827)
STEFAN ŻEROMSKI
ZŁE SPOJRZENIE
Przeżycie wewnętrzne, które ma być tutaj uprzytomnione, zdarzyło się w półtora roku mniej więcej po śmierci dziewiętnastoletniego młodzieńca, syna dok która Zenona Ł., prowincjonalnego lekarza w środkowej „Galicji". Zmarły był jedynakiem. Zgasł w ciągu krótkiego czasu na galopujące suchoty. Na nic się nie zdała wiedza ojca, jego znakomitych kolegów i przyjaciół, wszelkie ich wysiłki, zabiegi i środki zaradcze. Po śmierci syna doktór Ł. pozostał w tym samym miejscu i w tym samym domu. Po dawnemu leczył pacjentów i przykładał się wśród swego otoczenia do spełniania różnych obowiązków społecznych. Sąsiedzi wzdychali przelotnie, patrząc na niego, i mrużyli oczy z tak zwanym współczuciem, którego, po prawdzie, nikt nie czuł i czuć nie mógł. Potem i to ustało. Zapomnieli. Któż bowiem i jakim sposobem może mieć wiadomość o istocie niedoli cudzej, zwłaszcza wewnętrznej?
Ludzie, nowi, przyjezdni, którym zdarzyło się zawierać znajomość z najbardziej wziętym z lekarzy tej środkowogalicyjskiej Abdery, „nadzwyczajnym diagnostą", nie domyślali się wcale, że ów tęgi, spokojny, przenikliwy, przyjemny i wykwintny człowiek — jak mówiono „gentleman w każdym calu" — miał niedawno tak ciężkie przejście. Sam doktór Zenon mocował się ze swoją klęską, jak na mądrego mężczyznę i świadomego lekarza przystało. Wiedział, że jego przebita dusza nie może na ziemi znaleźć przyjaciela. Można by powiedzieć, że pierwszy okres po śmierci syna zniósł lepiej niż okresy późniejsze. W miarę oddalenia od tamtych wyraźnych chwil coś psuło się coraz bardziej w zegarze wytrwania. Przede wszystkim co do pracy lekarskiej.
Tuż po katastrofie doktór Zenon za pomocą tej właśnie praktyki „ubijał" swą boleść, przydeptywał ją szybkimi, dalekimi marszami do chorych. Znieczulał się pracą jak chloroformem. Nie zostawiał sobie wolnego czasu na obcowanie oko w oko z nagim uczuciem. Mówiąc w najgłębszym już sekrecie, obrazami srogich ludzkich cierpień opijał się jakoby winem tęgim i uodporniał jak spirytusem. Patrzał dzień w dzień, a częstokroć w ciągu długich nocy, na udowodnienia i unaocznienia, że nie on jeden jest skazańcem. Przesiadywał u wezgłowia chorych dzieci ponad wszelką normę i miarę, już nie jako lekarz, lecz jak pielęgniarz. Wydobywał z objęć śmierci głowiny płonące od ogniów gorączki i powracał uśmiechy na twarze udręczone. Gdy ojcowie i matki witali jego zjawienie się łzami radości, a żegnali je błogosławieństwem, on sam szedł wśród tych objawów gnuśny w sobie, zaledwie postrzegając, czego w istocie dokonał.
Ten szczególny nastrój uczynił zeń znakomitego lekarza. Nie żywych ludzi leczył ten pielęgniarz, filantrop i dobroczyńca, lecz mocował się z samymi chorobami. Ścigał je w kryjówkach i niedosięgłych pieczarach bytowania, zupełnie jak gdyby polował na tajemnicze potwory, byty okrutne i straszliwe w swej strukturze sekretnej, wymykającej się spod objęcia przenikliwości ludzkiego rozumu.
Zagadkowe stwory przyrody: tyfus plamisty, szkarlatyna, ospa, nosacizna, gruźlica i tak nieskończony szereg innych — pociągały go teraz nie tak jak dawniej. W głuchoniemej pasji swej mścił się teraz na nich, wyrywał je z dziupli i skrytek, chwytał w pół drogi, umiał w lot poznać się na ich planach, wybiegach, narowach i zdradzieckich przyczajeniach, na ich podspodnim życiu, splecionym z krwią, kośćmi i mięśniami człowieka, a tak nieubłaganie wrogim tej krwi, kościom i mięśniom.
Tak to wytrwale i niemal bez chwili przerwy pracując z wytężeniem wszystkiego rozumu, pamięci, czujności, zdobytej i wciąż przez studia pomnażanej wiedzy, operując myślą ćwiczoną i nieomylnie dokładną — doktór Zenon, sam na sam zostając ze sobą, ocknąwszy się ze snu w nocy, idąc w dal i powracając do punktu wyjścia, nie mógł znaleźć przedmiotu czy tematu, o którym by mógł myśleć. Jego własna, istotna, niejako wewnętrzna myśl ześlizgiwała się ze wszystkich rzeczy tego świata i ze wszelkich pojęć napełniających świat wewnętrzny. Zaprawdę — ten tak rozumny człowiek — nie mógł o niczym myśleć. Wszystkie myśli zlatywały w otchłań czasu i niosły się w przestrzeń. Miesiąc jest taki a taki, dzień taki a taki w miesiącu, upłynęło tyle a tyle miesięcy, tyle dni — oto były istotne, wewnętrzne myśli. Trzeba dziś lub nazajutrz iść w takim a takim kierunku, do takich oto ludzi, a raczej do nazwisk wypisywanych w lekarskim karnecie — oto była wszystka wewnętrzna wola. 1 tak oto — jako wspólnicy drogi życia — stowarzyszył się z osierociałym jedyny towarzysz — pusty czas — i jedyna towarzyszka — jałowa przestrzeń.
Wszystko zaś inne było obojętną i obcą miazgą przydarzeń.
Przeczytawszy w pewnej książce, iż Perykles ateński zniósł bez żałoby śmierć dwu swych świetnych synów, doktór Zenon doświadczył wzburzenia wewnętrznego, jak gdyby osobistej insultacji, a nawet zniewagi. „Cóżem ja jest za człowiek?" — z pogardą zapytywał siebie. Wnet jednak zjawiła się usłużna refleksja:
„Ba! Gdzież jest pewność, że ów Perykles czuł śmierć swych synów, skoro ją zniósł bez żałoby? Może dlatego śmierć synów bez żałoby, ponieważ wcale ich nie żałował. Może był człowiekiem-drewnem, twardym pniakiem bukowym, którego żadnym sposobem nie ima się zgniłość uczucia, gdyż jego cały skład wewnętrzny aż do rdzenia jest bukowy. Toż według świadectwa Shelleya, stary „ojciec" Cenci modlił się żarliwie, szczerze i z uniesieniem, ażeby Bóg poraził śmiercią dwu jego synów. Nie jest jednolity, jak u zwierząt, lecz jest wieloraki, złożony i zagadkowy gatunek ojca w rodzaju ludzkim."
O pewnej później nocy, gdy zbudzony ze snu szedł do chorego dziecka z nieszczęśliwym ojcem, który obok niego dreptał, pogadując, wdzięcząc się, a po tysiąckroć przepraszając, akomodując się i zalecając, żeby „znakomitego diagnostę" dobrze usposobić, doktór Zenon poczuł w sobie ostre nadpęknięcie. Ziąb i dreszcz nie w ciele, lecz w głębi duszy. Śmiech gruby w głębi. Szli na dalekie przedmieście przez puste pola, śniegiem zasłane, przez pagór garbaty i przykry. Buty doktora przemokły, zmaczane w śniegu zakończenia spodni wilgotną masą chlapały dookoła zziębniętych kostek. Brnąc w ciemności z zagona na zagon doktór zagadnął współtowarzysza:
— Jak się też panu wydaje, czy czas naprawdę istnieje? Bo ja... Albo przestrzeń? Jak pan sądzi?
Stroskany ojciec, zajęty jedyną myślą, żeby jak najprędzej i jak najpomyślniej dostawić lekarza do łóżka swej chorej dzieciny, coś tam wymiamlał. Nie o odpowiedź chodziło...
— Mnie się wydaje — perorował doktór — że mają słuszność Indusi nauczając, a teraz w tej ciemności szczególnie wyraźnie to zobaczyłem, iż czas jest to w gruncie rzeczy tylko porządek następstwa w naszym poznawaniu rzeczy na świecie. A znowu sławiona przestrzeń — to nie co innego, tylko kierunek ustawienia przedmiotów tej ziemi. Jedno i drugie nie są to wcale jakoweś zewnętrzne trwania, lecz dwa sposoby ujęcia tego, co my, biedne kretyny, wiemy o otoczeniu.
Towarzysz drogi potakiwał z zapałem, wiarą i entuzjazmem:
— Skoro pan doktór przyszedł do takiego przekonania, a, w takim razie...
— Przeszłość, teraźniejszość, przyszłość — to przywykliśmy nazywać wyrazem ,,czas", a potem powiedzieliśmy sobie, że on trwa jako byt samoistny. Jest to po prostu pusta idea, nazwa bez rzeczy. Tu, tam, w tamtym kierunku — to znowu przestrzeń. A wszakże to, co nazywamy czasem, w naszym odczuwaniu rozszerza się albo kurczy, staje się nieskończonością albo się unicestwia, jeżeli je mierzyć miarą radości albo miarą boleści. Przeszłość, teraźniejszość, przyszłość — a jedno w drugie wchodzi jak linia zwinięta w punkt geometryczny, staje się nicością jak mgnienie oka.
— Pan doktór doskonale to przedstawia...
— I wielki myśliciel niemiecki, po swojemu rozumując, powiada, iż sam w sobie, poza przedmiotami czas jest niczym. Jest to, według niego, podmiotowy warunek naszego zmysłowego rzutu myśli. A przestrzeń? To, co nazywamy przestrzenią, jest jedynie formą wyobrażeń naszej zmysłowości, w których mieszczą się przedmioty zewnętrzne. Lecz ta forma przedmiotów, jako istota, poznać się nie daje i poznaną być nie może. Czy człowiek ślepy ma wyobrażenie przestrzeni? Czy głusi, ślepi, daltoniści, neurastenicy, a także nieszczęśliwi, przyswajają sobie zjawiska w sposób przyrodzony każdemu przedmiotowi, w postrzeganiu powszechnym ludzi zdrowych i normalnie obojętnych?
Zeszli parowem ku przedmieściu i mijali chałupę, gdzie o tej tak późnej nocy rznęła siarczyście muzyka i rozlegały się wściekłe tupania, śpiewy i wrzaski. Zdawało się mijającym, że te weselne wyrwasy wysiepią belki (Z węgłów, a hołubce wyrzucą ciężki dach z wiązania.
— O, Boże mój! Ci ludzie teraz tańczą i tak się weselą... — szepnął ojciec chorego dziecka mijając tę budę radości.
„Jakże jesteś szczęśliwy... — odpowiedział mu doktór w myśli. — Na progu dopiero stoisz, skoro cię takie przeciwieństwo dotyka i uraża. Nie wiesz ty, bracie, co znaczy za życia, chodząc po ziemi, leżeć w grobie, gdzie już wszystko jest tożsamością, gdzie już nie ma przestrzeni i gdzie już czasu wcale nie ma."
W czasie operacyj, które prowincjonalnemu lekarzowi wypadało dokonywać w najtrudniejszych zazwyczaj warunkach, samemu, kędyś w domostwach odległych, bez narzędzi i środków pomocniczych — w ciężkich wypadkach, gdy trzeba było zwalczać chorobę, wyrastającą z brudu, nędzy, wszy i zaduchu — przy barłogach na poły zgniłych wśród szmat zetlałych od lepkiego potu — dobie najtrudniejszych rokowań i decyzyj, skoro przyszło ważyć się na środki i przedsięwzięcia ostateczne, doktór Zenon odwoływał się do pomocy swego „asystenta", niewidzialnego współpracownika, zgasłego syna.
W owych ostatecznych chwilach — na wezwanie modlitewne, na westchnienie z samej głębi trzewiów i jestestwa, jakby na skutek rozpęknięcia się serca — zawsze przybywał niewidzialny.
Samego nie było ani widać, ani słychać, ani czuć, ani nie można dotknąć, ani niczym zewnętrznym czy wewnętrznym objąć — a przecie objawiał się w czynnej pomocy, w tajemnicy współdziałania. Utwierdzał lub osłabiał powziętą myśl, mocno i nieodwołalnie rozstrzygał decyzję, niemal podsuwał i prawie kierował narzędzie. A wówczas nigdy nie chybiła ręka i nie wzięło złego skutku zarządzenie. Niewidzialne synowskie dłonie odganiały wszy, gdy wypadło w mroku ludzkiej jaskini, rozświetlonej płomyczkiem naftowej lampki, siadać na tapczanie nędzarza z tyfusem plamistym, a rozpalonego ciała i pościeli z gałganów dotykać rękoma, ubraniem i włosami. Niewidzialna synowska twarz zasłaniała od zarażonych plwocin, od jadu pryszczów i krost, charknięć i kałów. Coś, jakoby święta rękawiczka, okrywało rękę, badającą zaraźliwe choroby.
Doktór Zenon bardzo rzadko odwoływał się do swego anioła. Ilekroć miał to uczynić w ostatecznej rozterce, wśród trwogi człowieczej przed wyratowaniem życia lub porzuceniem nędzarza w konaniu, serce w nim zdawało się umierać. Wiedział, że odrywa swego syna od jakichś prac innych, niedosięgłych i niepojętych dla ziemskiego rozumu, że go przymusza do powrotu na ten padół, gdzie młodociane jego ciało tyle przecierpiało, a dusza przeżyła smutek tak straszliwy. Poczytywał te swoje modlitwy przywołujące za grzeszny egoizm, za nadużycie świętości, prawdziwie za świętokradztwo. Lecz w ciągu owych przelotnych chwil, tak niewymownie krótkich jak złożenie i rozłożenie skrzydeł motyla, czuł w sobie dawne swe szczęście. Śniło mu się na jawie, że znowu są razem, że dokądś idą ramię w ramię i radzą o swych własnych zagadnieniach, o sprawach powszechnych lub domowych. Uczucie miłości stawało znowu w piersi pustej, jak wówczas jakiegoś w zimie dnia, gdy szli szeroką drogą podczas srogiej zamieci i zasłaniali się nawzajem od wichru i śniegu, bijącego w oczy, a ogrzewała ich ta sama, we dwu ciałach pałająca miłość. Gdy było rozewrzeć oczy — pustka znowu była i cisza. Świadomość znowu była opleciona zwątpieniem. I głęboka, głęboka wewnątrz rana.
Z okna doktorskiego mieszkania, z okna tego „gabinetu", gdzie przyjmował chorych w godzinach popołudniowych, widać było na rozległości widnokręgu dwa łagodne wzgórza, zstępujące niepostrzeżenie zboczami w rozległą dolinę. Na jednej z tych pochyłości stała kępa wyniosłych drzew. Podczas „ordynacji", między jedną poradą a drugą, doktór Zenon spędzał zazwyczaj nieco czasu przy oknie niby to zażywając chwili wytchnienia. Wpatrywał się wówczas w swój widok, tak mu znany. Nie była to martwa ziemia, lecz kształt widomy wszystkich bez wyjątku przeżyć. Ów skrawek gruntu wszystko wiedział. Nasycony był spojrzeniami boleści od samego początku strasznej choroby, poprzez agonię i śmierć aż do ostatnich, pustych chwil. Gdyby jakowaś niepojęta siła zdołała ścisnąć owe dwa wzgórza, rzeka łez popłynęłaby z nich w cichą dolinę. W tę to dolinę zniżało się o zachodzie słońce. Kępa drzew rzucała wówczas długi cień. Między dwie pochylnie pagórków zdawał się iść w ślad za słońcem ostatni wygon ziemski, żłobowina jedynej drogi z tego na tamten świat. I wciąż to samo, zawsze jednakie a nigdy nie rostrzygnione pytanie szło w tę drogę pod cieniem samotnych drzew, z tego na tamten świat:
„Gdzie jesteś? Kto cię teraz przyciska do serca? Czyli twój tam pobyt jest tylko snem tak nieskończonym, iż spłynął w małość nieskończoną, jak linia w punkt geometrów, leżący w sobie samym, bez miejsca bytu i wymiaru wzdłuż i wszerz? A przecie do mnie przychodzisz! Jakimże sposobem dowiadujesz się, że cię wołam? Skąd przychodzisz? Czyli twój tam pobyt jest służbą niewiadomą, niepojętą i na wieki tajemną? Komu służysz? Co przedsiębierzesz? Jakie masz do wykonania prace? Czyli mnie jednemu nie możesz powierzyć tej tajemnicy jakimś znakiem, snem, objawieniem? Ja sekretu nie zdradzę! Będę go strzegł jak źrenicy oka! Umrę z nim! Przeczysty skaucie, przeczysty duchem i ciałem, nie skalany brudem ziemi, czyli tam jesteś także skautem w zastępach Boga? Czy ci tam ziemi i tutejszych prac — żal? Czy ci tam lepiej niż tu?"
Myśli bezsłowne na podobieństwo łez, wypływających samowolnie z oka, wypływały z człowieczej nędzy, zanosiły się w daleki ów widok na horyzoncie i spływały samochcąc w przedwieczne słowa psalmu: „Oświeć oczy moje"...
Tuż przed domem, po drugiej stronie drogi, rozciągała się uprawna łączka, prostokąt starannie przez właściciela ogrodzony — a nieco dalej, w głębi, stał dom parterowy, drewniany, z gankiem, typowy dworek na przedmieściu prowincjonalnego miasta. W dworku tym mieszkała rodzina nie znana doktorowi osobiście, gdyż nikt z tej rodziny nie zasięgał jego porady lekarskiej, lecz od dawien dawna znana mu z mimowolnego sąsiedzkiego podpatrzenia. Ojciec w tej familii, jakiś ongi urzędnik, stracił był wzrok i jako zupełny inwalida pozostawał na opiece żony, kobiety niezmiernej pracy, zapobiegliwości i nieustającego poświęcenia. Trzecią w tej rodzinie osobą był syn, jedynak, wyrostek lat siedemnastu czy osiemnastu, uczeń gimnazjalny, prymus w szkole ,i „pociecha tudzież cała nadzieja". Czwartą istotą żyjącą w niskim domku za drogą był pies Dunaj, taks długi, niski, na typowo koślawych nogach, do którego nazwa wspaniałej rzeki pasowała jak pięść do nosa.
Prymus Antoś i niski Dunaj żyli w stałej kompanii i nieustającym dotrzymywaniu sobie towarzystwa. Doktór Zenon Ł. nie spoglądając na zegar mógł oznaczyć godzinę, skoro zobaczył Dunaja wystającego na drodze, węszącego z przejęciem powierzę, z niecierpliwym ziewaniem, przestępywaniem z nogi na nogę, a nie bez zawziętego drapania ziemi, pazurami. Znaczyło to, że Antoś już w podskokach nadciąga na obiad, że tam już gdzieś w oddali, na kamieniach podmiejskiej drogi, zgrzytają jego buty grubo podkute gwoździami.
Rodzina niewidomego sąsiada nie mogła sobie pozwolić na luksus utrzymywania służącej. Całą pracę domową w kuchni i mieszkalnych pokoikach spełniała matka Antosia, przy czynnej i wydatnej jego pomocy. Ten duży, tęgi, muskularny, doskonale zbudowany i znakomicie wygimnastykowany młokos nosił wodę do kuchni, rąbał drwa, zamiatał pokoje, odgarniał w zimie śnieg, czyścił ubrania i buty, skrobał kartofle i biegał z koszem po sprawunki do sklepów.
Nieraz przyszło mu przełknąć gorzką drwinę z ust młodych pokojówek i kucharek, wśród śmiechu za nim rzuconą, gdy gnał do magla ze stosem bielizny albo pchał na wózeczku worek z kartoflami. Puszczał to jednak mimo uszu, jak zresztą wiele innych ludzkich opinii. Był to Antoś śpiewający. Wszystko robił śpiewając i podskakując. Można by powiedzieć, że ten młody człowiek pędził życie wprysiudy, a wszelkie czynności życiowe traktował jako nieuniknione przerwy między jedną piosenką a drugą. Te rozmaite śpiewanki zdawały się nosić go po świecie, jak skrzydła noszą ptaka. Wszystko załatwiał z wiatrem w przegony. Gdy z wiadrami pełnymi wody ze studni sąsia
da pędził poprzez łączkę, zdawać by się mogło, że w kuchni jego rodziców wynikł groźny pożar i że on go właśnie dzielnie tłumi. Gdy szedł do szkoły, przestrzeń znikała mu spod podkutych obcasów i podeszew nabitych gwoździami — tak raptownie, iż szybkości jego kroków sam Dunaj żadną miarą nadążyć nie mógł. Nieraz doktór Zenon słyszał okrzyk matki Antosia, witający powracającego ze sprawunkami:
— Już jesteś! Dopiero wyszedł, już jest z powrotem! Moje dziecko, nie łachaj tak, przecież buty...
Następowały wymowne apostrofy co do butów, strasznych cen zelówek, zestawienia cen dawnych i nowych i tym podobne litanie mizerii ludzkiej. Mało to wszakże skutkowało. Buty w istocie łachały się na mniemanych brukach podmiejskich w sposób złowieszczy.
Sprawność i sprężystość Antosia nade wszystko ujawniała się podczas zbiórek zastępu skautowskich „wilków", do których należała niemal cała jego klasa.
W jesieni, w zimie, wczesną wiosną, nim właściciel łąki obwieścił, że nie wolno deptać wiosennej murawy, na tej małej przestrzeni odbywały się harce, manewry, parady, rewie, defilady tudzież zwyczajne pozafrontowe skoki, tańce, łamańce, gonitwy i igrzyska tego grona młodzieży. Mogło się wówczas zdawać, że jesienna gruda albo miazga jałowa w przedwiośnie spłachetka gruntu z łona swego wyrzuciła nagle zastęp szczególnych kwiatów. Kapelusze z dużymi rondami, zielone chustki na szyjach, wielobarwne wstążki u ramion, brązowe ubrania i jasne laski migały w oczach widza jak wielobarwna kwietna rabata.
Oczy widza cofały się pod powieki, albowiem w tym zespole nie mógł dopatrzyć się swojego kwiatu. Niegdyś hasał tu jako najpiękniejsza latorośl. Nadmierne „czuwania" po nocach, zbyt gorliwe pochody ze zbyt wielkimi ciężarami na ramionach, spoczynki w polach na mokrej ziemi, czatowanie w wilgotnych rowach przyczyniły się w niemałej mierze... Toteż oczy doktora uciekały pod powieki od widoku skautów i ich manewrów. Lecz krzyk ich komendy, trąbki, śpiewy docierały wszędzie, gdziekolwiek się skrył przed ich bolesnym — niestety! — widokiem.
Na wiosnę już właściciel łączki nie pozwalał nikomu nogą stąpić na rozkwitający kobierzec kwiatów żywych. Uprawiał starannie swoją murawę tomasyną, bronował ją pilnie i polewał czasu suszy. Toteż rodziła mu trawy przebujne i kwiaty nieznane, nie widziane w tych stronach. Soczyste, wielkie kule koniczyny nasycały wszystek przestwór jasnej zieleni swoim radosnym kolorem, wyniosłe miodowniki przywabiały do koron swych tysiące pszczół, a smugi błękitnych i białych kwiatów nadawały temu zagajnikowi traw czarujące odcienie. Wówczas nikt już nie maścił stopą wonnej łączki. Szanowali ją wszyscy i tylko oczyma dopuszczali się wypasania bujnych kwietników sąsiada.
Z wyjątkiem jednej jedynej niekulturalnej istoty — z wyjątkiem krótkonogiego i obwisłouchego Dunaja. Ten komunista brodził samowolnie wśród najpiękniejszych roślin, zadzierając łeb do góry, gdyż zupełnie ginął w gajach miodowników. Coś tam wywąchiwał, żuł, podgryzał, próbował i wypluwał, ćwicząc się widocznie w znajomości psiej wiedzy lekarskiej czy aptekarskiej, na własny jedynie stosowanej użytek.
Jedna tylko istota nie czerpała ani jednego kształtu, nie piła oczyma ani jednej barwy z różnobarwnej łączki gospodarza, uboższa w tym względzie od psa Dunaja, uboższa niż wszystkie pszczoły, trzmiele, muchy i osy. Był to ojciec Antosia. Na ciasnym ganku niskiego domu siedział godzinami, z twarzą zwróconą w stronę łąki, nieruchomy i niemy, jak gdyby właśnie pogrążony we wzrokową kontemplację cudnego kwiatów i traw ogrojca. Któż wie? Może słyszał, jak barwy wysmukłych dzwonków powstają? Może rodzenie się i kształtowanie cudokrzewów, których kielichy pisane są barwami niebios i zorzy porannej, rozpoznawał i uczuwał nozdrzami! Może niewiadomym zmysłem, który po ciemku w ciele swym wyszukał, urobił i wydoskonalił — zdołał docierać z odległości do zapachów, w dzieciństwie swym za szczęśliwych dni jasnowidzenia, na łonie duszy wypiastowanych?
Pod małą wystawą dachu zawsze obok ojca kręcił się Antoś w nieodstępnym towarzystwie Dunaja. Doktór Zenon nie słyszał z odległości rozmów ojca i syna. Dolatywały do niego tylko szczątki wyrazów i niewyraźne dźwięki. Antoś ojcu coś tam opisywał w trawach, wskazywał miejsce, ostrożnie i delikatnie stąpając, by ani jednej trawy nie zmaścić. Dotykał w gąszczach centurii, w smugach smółek jakowychś łodyg i liści.
Gdy mżył majowy, ciepły deszczyk, przepuszczony jakoby przez gęste na wyżynach sito, Antoś w krótkiej pelerynie i Dunaj z wysoko podkręconym ogonem brodzili miedzą w dalekich okolicach łąki. Skaut poprawiał brzozowe witki kołków podtrzymujące prostackie żerdzie płotka. Przepuszczał zassane wody w pewnych rowkach odprowadzających wilgoć do głównego rowu. Komuś tam z plemienia kaczeńców czy niezapominajek dopomagał w trudach żywota przy czynnej asyście Dunaja, życzliwie usposobionego dla wszelkich poczynań swego dużego przyjaciela.
W pogodne dni letnie ojciec Antosia wychodził do miasta. Miał wówczas na sobie kapelusz z szerokimi skrzydłami, archaicznego nieco kształtu, lecz świeży, jakby go wczoraj nabyto w modnym magazynie, paltot wyczyszczony, buty „wyglancowane” <ze skautowską dokładnością i finezją, spodnie zaprasowane według ostatniego przepisu elegancji. Przechodzień, nieświadomy istoty rzeczy, mógłby był poczytywać wyprostowanego starszego pana za dandysa z przedmieścia, który o swą powierzchowność dba aż do przesady. Antoś zawsze prowadził ojca pod ramię. Byli obadwaj już niemal jednego wzrostu. Szli zawżdy krokiem miarowym, o czymś własnym z cicha rozmawiając — być może o tych kamieniach, których liczba niepoślednia leżała na drodze — ażeby snadź który z nich nie obraził nogi niewidomego.
Gdy tak pewnego dnia ci dwaj powracali z miasta do domu, doktór Zenon przypatrywał im się ze swego okna. Wzrok jego wszczepił się w tę parę i przez spojrzenie wysunęło się z serca, straszliwe żądło zazdrości. Głowa, jakby głaz lity, odwaliła się na futrynę okienną, a wargi szeptały do niewidomego starca:
— I cóż z tego, że jesteś ślepy? I cóż? Idziesz z nim, jakby ze swymi własnymi oczami. Widzisz przez niego. Twoje strupieszałe serce ma w sobie zasadzone drugie serce żywe, młode, niewinne, twórcze i święte. Ręka potężna i tkliwa podtrzymuje każdy twój krok. Ramienia twego dotyka ramię cudze a zarazem własne, jakby wieczność potęgi. I cóż, że jesteś ślepy! Przestrzeń dla ciebie znikła i przeistoczyła się na czas, to prawda. Ale gdy idziesz ramię w ramię z dorastającym synem, przez to jego ramię wraca w ciebie na nowo przestrzeń. Jesteście dwiema istnościami w jednej. Jesteście cudem natury. Tak oto, ty ślepy, jesteś panem nad pany, królem nad króle. A ja? Ze mnie wydarte jest wszystko — przestrzeń i czas, światło i zmrok, sen i czuwanie. Jestem kamień, który noga wszechmocna kopnęła i odrzuciła z drogi, żebym wam nie zawadzał w przechadzkach pod słońcem. Cóżem jest? Nawet nie nicość!
Gdy nadeszła pierwsza rocznica śmierci syna, doktór Zenon zamówił w parafii żałobne nabożeństwo. Ale proboszcz był chory i terminu nabożeństwa nie można było na razie ustalić. Koledzy zmarłego chcieli uczestniczyć w tym nabożnym wspomnieniu, toteż zajmowali się szczegółowo kwestią daty. Pewnego dnia doktór Zenon posłyszawszy, iż ktoś stuka do drzwi wejściowych mieszkania, poszedł otworzyć. Zobaczył na progu Antosia, syna niewidomego sąsiada. W swym skautowskim ubraniu wyprostowany młodzieniec ów trzymał w ręku list od proboszcza. Uśmiech nieopisanej piękności, w którym zawarte było wszystko, stał na wargach gońca, kiedy ów list podawał. Gdyby ten uśmiech można było cudownym sposobem zdjąć z warg jego ludzkich i utrwalić w zewnętrzności, byłby to najwyraźniejszy dokument bytowania ducha wiecznego.
W liście było zaproszenie na nabożeństwo.
Wkrótce potem nadeszła pierwsza po zgonie rocznica urodzin zgasłego. I oto znowu starsi i młodsi koledzy, odwdzięczając się za pierwsze nabożeństwo, które nie z ich inicjatywy zostało odprawione, zamówili „swoją" mszę żałobną.
Pewnego dnia ktoś znowu rano .zastukał do drzwi doktora Zenona, a gdy on sam je otworzył, zastał na progu znowu Antosia, syna ślepego sąsiada. Jak za pierwszym razem, tak samo teraz skaut z tym samym cudnym uśmiechem podał doktorowi list z zaproszeniem na nabożeństwo.
Małowiele upłynęło czasu od tych nic nie znaczących i nic nie mówiących wypadków — od brzmienia tonu organów i ponurego w nich śpiewu, w którym się słowo Boga straszliwego objawia.
Pewnego dnia, brnąc swymi codziennymi ścieżkami od chorego do chorego, doktór Zenon zaskoczony został w pół drogi przez młodzieńca w skautowskim przyodziewku, poszarpanym i poplamionym. Drżąc, szlochając, plącząc jedne rzeczy z drugimi, zdrożony i blady ów chłopiec zawiadamiał, iż wiezie na wozie, wynajętym w górach, zwłoki kolegi, który spadł ze szczytu w Tatrach podczas wycieczki paru skautów. Kolega zabitego nie miał odwagi zawiadomić rodziców. Pytał doktora, jak to zrobić? Tym bardziej że ojciec ofiary jest ślepy...
Doktór Zenon zachwiał się na nogach. Pobiegł drogą wskazaną mu przez młokosa. Szli szosą co tchu, parę wiorst w górę za miasto. Ukazał się wreszcie wóz drabiniasty zaprzężony w jedną szkapinę, która przez pół dnia i całą noc ciągnęła od gór w małopolskie niziny smutny ów ciężar. Doktór odrzucił płachtę okrywającą skrwawione zwłoki. Zobaczył Antosia, a raczej potargane, zmiażdżone i roztrzepane jego zwłoki. Zdziwił go jedynie uśmiech niebiański, ocalały na resztce twarzy.
— Gończe mój, gończe!... — szeptał lekarz z załamanymi rękoma, z oczyma zaszłymi łzami. — Któż to ciebie dwukrotnie do mnie przysyłał? Kto cię przysyłał?
Ale święty uśmiech młodzieńczy, do tamtego należący świata, na pytanie to nie dał odpowiedzi. Na wieki został sobą, zawarłszy tajemnicę.
W wysokich górach, które przed niezliczonymi secinami lat moc, niepojęta dla ludzkiego umysłu, z dala przyniosła i osadziła na glebach wyłonionych z morza — w górach, które stały kilkanaście tysiącleci w wichrach szalonych i w cichej niebios pogodzie — czekał tajemniczy sprawca na lekkomyślne ręce Antosia. Czatował przez nieprzejrzany ów ocean czasu, aż junak samotny, gnany przez pasję i męstwo młodości, wedrze się na szczyt strzelisty i potężnymi rękoma chwyci za skrzyżal najwyższego cypla. Tam właśnie czekał nieśmiertelny wróg. Z wieku na wiek podkruszał granit od spodu, zlewał go potopem deszczu i mroził szronami zimy, aż go skruszył i w podatną, ruchomą bryłę zamienił. Gdy jej się uchwyciły ręce Antosia, wraz z nim runęła z wysokości stu metrów. Zabiła go, lecąc poprzez powietrze, rozszarpała go, rozgniotła po stokroć i napoiła się jego krwią, wylaną aż do kropli ostatniej ze wszystkich jego żył. Połamała mu raz, drugi, trzeci i dziesiąty sprężyste golenie i silne przedramiona, rozdarła gardziel, wyrwała z niej i przepłoszyła piękne, bujne piosenki, którymi chwalił rozkosz bytowania...
Doktór Zenon, jak wiadomo, mieszkał w tej samej części miasta, co rodzice zabitego Antosia. Niezależnie od prośby skauta, jemu to, jako lekarzowi, wypadało właściwie iść z zawiadomieniem o wypadku do domostwa tych ludzi. Ale doktór zatrwożył się w sobie. Nie miał siły być posłańcem do tych dwojga od ich Antosia. Tchórzowsko tedy, nie parząc w stronę małego domu niewidomego sąsiada, wrócił do swego mieszkania i zajął się swymi sprawami. Tego dnia i następnych dni nie spoglądał w tamtą stronę. Nie patrzał nawet na zachód słońca, gdy zorza rozpościerała się z wolna między dwoma wzgórzami.
Ale na trzeci czy na czwarty dzień, przypadkowo wyjrzawszy oknem, zobaczył jednak ślepego człowieka i jego żonę. W tych samych ubraniach, tylko czarnymi paskami krepy przybranych, szli skądsiś do do mu. Zona prowadziła pod ramię niewidomego. On szedł jak zawsze, wyprostowany, sztywny, uroczysty, zimny. Jej twarzy I— na szczęście — nie było widać pod gęstym, czarnym z krepy woalem. Patrząc na nich doktór myślał:
„Dowiadujecie się sieroty, prawdy o rzeczach zewnętrznych i rzeczach wewnętrznych, o Bogu i swojej własnej istocie. Tak, tak! Takie oto są kamienie naszej drogi..."
Dwoje tych ludzi skręciło z gościńca na ścieżkę prowadzącą do ich siedziby. Kobieta znikła w głębi domostwa, a niewidomy, jak przyszedł z miasta, tak usiadł na ławce ganku, w kapeluszu i paltocie, z laską w ręku. Patrzał niewidzącymi źrenicami na tę łączkę, skąd przed kilkoma jeszcze dniami słychać było jego chłopca albo zdrowy jego głos. Stary człowiek siedział tak długo w milczeniu i nieruchomości, jakby zastygł czy skamieniał. Nie wiedział, iż podpatrują go czyjeś oczy, że czyjeś spojrzenia mierzą i ważą jego uczucia. Doktór, jak zazwyczaj, oparty o futrynę okna, nie mógł odejść z tego miejsca. Kilkakroć wyciągał rękę do nieruchomego starca, ale ta ręka opadała wzdłuż ciała. Kilkakroć czuł w piersiach podnoszący się krzyk, ale nie mógł go wydać. Czymże miał przerwać ciszę przepaści, w której przebywała tamta dusza? I cóż z tego, gdyby u kolan mu wyznał:
„Najadłem się i napiłem się widokiem twoim w głodzie moim, i straszliwą stała mi się ulga moja..."
Miałże mu opowiadać historię swego złego spojrzenia?
Mały pies Dunaj wybiegł ścieżką z niemego domu na drogę i ze łbem zwróconym w stronę miasta, ku drodze kamienistej, wąchał powietrze, przestępował niecierpliwie z nogi na nogę i drapał ziemię pazurami. Pobiegł do domu i znowu wrócił za chwilę, żeby czynić to samo. Tak z dziesięć razy... Wreszcie uczuł snadż zwierzęcą swą wiedzą tajemną istotę rzeczy. Wydało się, iż jego łeb chwycił paraliż, szyja mu się wyciągnęła w górę i pies z nagła zawył przejmująco, żałośnie,
Posłyszawszy ten głos, ślepy człowiek ruszył się, zatrząsł, zakołysał, zatrzepotał. Ręce jego rzuciły się w przestrzeń, szarpać poczęły zarost i raz w raz plaskać w pustej próżni. Głos straszliwy, niepodobny do żadnego z głosów zwierzęcych ziemi, głos niepodobny do żadnego z krzyków ludzkich, wybiegł z jego piersi. Nikt wokół nie poruszył się od tego głosu, nikt nie przyszedł z pomocą lub pytaniem — ani żona, ani lekarz, ukrywający pod powiekami spojrzenie swoje. Tylko pies, przejęty tęsknotą, zawył do wtóru.
kONIEC
STEFAN ŻEROMSKI
PAONCELLO
IN ie można powiedzieć, ażeby życie Ernesta Fosca od czasu pamiętnej przygody w filharmonii rzymskiej upływało w sposób bardziej od poprzedniego urozmaicony. Kawiarnia przy ulicy Caour stała się miejscem bytowania nie tylko porannego, popołudniowego i póź nonocnego aż do chwili zamknięcia, lecz terenem działalności i, poniekąd, domem rodzinnym.
Pewnego dżdżystego wieczora Ernesto w sekrecie przeniósł do kawiarni przy ulicy Caour swą walizkę niezbyt wielkich rozmiarów i dość umiarkowanej wagi, powierzył ją opiece starszego garsona Ubaldo, człowieka wyjątkowej dobroci, a skłonnego do kredytu w sposób prawie nieograniczony — z zaznaczeniem wszakże wagi moralnej depozytu. Niepokaźna walizka wsunięta została w pewien róg sionki, prowadzącej z ostatniego zakamarka, jeszcze ściśle kawiarnianego, pełnego stałych gości, lecz stanowiącej już bezpośrednie przejście do piekieł ścisłej kuchni. Słońce nie oglądało jeszcze nigdy tego zakątka od zamierzchłego prabytu kawiarni. Przy blasku wiekuistego płomyka gazu indywiduum zwane piccolo zgrywało się tam sekretnie W „morę" z osobistością zmywającą filiżanki, między jednym a drugim pohukiwaniem starszego garsona oraz między jedną a drugą błyskawicą furii w oku, zgrzytaniem zębów i gromem w słowie samego „dyrektora".
James R ollins
Burza piask owa
Z angielskiego przełożył Grzegorz Sitek
Tytuł oryginału: Sandstorm
Cykl: SIGMA Force – Tom 1Dla Katherine, Adrienne i R.J., następnego pokoleniaPOD ZIĘK OWANIA
Należą się wielu ludziom. Najpierw Carolyn McCray za nieustanną przyjaźń i przewodnictwo od pierwszego słowa do ostatniego… i jeszcze dalej. I Steve’owi Preyowi, za jego staranną i szczegółową pomoc przy schematach, logistyce, rzemiośle artystycznym i dźwiękowy wkład o kluczowej naturze. I jego żonie, Judy Prey, za trzymanie się nas ze Steve’em i za mnóstwo próśb „z ostatniej chwili”, które do niej miałem. Takie same „wyżej i niżej wymienione” wysiłki podejmowała, akceptowała i przekraczała Penny Hill (z pomocą Berniego i Kurta, oczywiście). Za pomoc przy szczegółach w tej powieści muszę podziękować Jasonowi R. Manciniemu, starszemu researcherowi w Mashantucket Pequot Museum. I za pomoc językową Dianę Daigle i Davidowi Evansowi. Ta książka nie byłaby tym, czym jest, bez moich głównych doradców, którzy na bieżąco zapewniali mi wszelkie potrzebne informacje bez szczególnej kolejności: Chrisa Crowe’a, Michaela Gallowglasa, Lee Garretta, Davida Murraya, Dennisa Graysona, Dave’a Meeka, Royale Adams, Jane O’Rivy, Kathy Duarte, Steve’a Coopera, Susan Tunis i Caroline Williams. Za mapy wykorzystane tutaj muszę podziękować u źródła: „The CIA World Factbook 2000”. Wreszcie, czworo ludzi, którzy stale są mym najbardziej lojalnym wsparciem: mój wydawca, Lyssa Keusch; moi agenci, Russ Galen i Danny Baror; oraz mój publicysta, Jim Davis. I, jak zawsze, muszę podkreślić, że za wszystkie błędy odpowiadam ja.Teczk a z m apam i
KOD MINISTER STWA OB RONY
ALPHA42-PCR
SIGMA FORCECZĘŚĆ P IER WSZA: BURZA
1. OGIEŃ I DESZ CZ
14 LISTOPADA, 1.33
B R ITISH MUSE UM LONDYN, ANGLIA
Harry Masterson miał umrzeć za trzynaście minut.
Gdyby o tym wiedział, wypaliłby ostatniego papierosa do samego filtra. Zamiast tego zgasił go po zaledwie trzech pociągnięciach i machając ręką, odpędził dym sprzed twarzy. Jeśli zostałby przyłapany na paleniu poza pokojem socjalnym ochrony, Fleming, szef ochrony muzeum, wywaliłby go z roboty. Harry już i tak miał warunek za dwugodzinne spóźnienie w zeszłym tygodniu.
Zaklął pod nosem i schował niedopalonego papierosa do kieszeni. Skończy na następnej przerwie - o ile tej nocy w ogóle będzie jakaś przerwa.
Wśród kamiennych ścian rozległo się echo grzmotu. Zimowa burza uderzyła tuż po północy salwami gradu, po których runęła ulewa grożąca zmyciem Londynu do Tamizy. Błyskawice tańczyły po niebie, widlastymi krechami przebiegając przez horyzont. Według meteorologa z BBC była to jedna z najintensywniejszych burz dziesięciolecia. Pół miasta w ciemnościach, zasypywane efektownym ogniem zaporowym błyskawic.
Zrządzeniem losu było to jego pół miasta, łącznie z British Museum przy Great Russell Street. Mimo awaryjnych agregatów wezwany został cały zespół ochrony, by pilnować zbiorów. Powinni być w ciągu pół godziny. Jednak pracujący na nocnej zmianie Harry kiedy zgasły światła, robił obchód. I chociaż dzięki awaryjnemu zasilaniu nadzór wideo działał, Fleming polecił ochroniarzom natychmiastowe sprawdzenie czterech kilometrów korytarzy muzeum.
Co oznaczało rozdzielenie się.Włączywszy latarkę, Harry oświetlił korytarz. Nie cierpiał nocnych obchodów, kiedy muzeum było pogrążone w mroku. Jedyne światło pochodziło z ulicznych lamp za oknami. Teraz jednak zabrakło nawet tego. Muzeum tonęło w makabrycznych cieniach przełamywanych karmazynowymi plamami niskonapięciowych lampek awaryjnych.
Przydałaby mu się porcja nikotyny dla uspokojenia nerwów, ale nie mógł dłużej odkładać wykonywania obowiązków. Jako stojącemu najniżej w hierarchii nocnej zmiany polecono mu obejście korytarzy północnego skrzydła, najbardziej oddalonego od pomieszczenia ochrony. Nie oznaczało to jednak, że nie mógł pójść na skróty. Odwróciwszy się, ruszył ku drzwiom prowadzącym na Wielki Dziedziniec królowej Elżbiety II.
Dwuakrowy dziedziniec otaczały cztery skrzydła British Museum. W środku wznosił się kryty miedzianą kopułą Round Reading Room, jedna z najpiękniejszych na świecie bibliotek. Wyżej całą powierzchnię zamykał zaprojektowany przez Fostera i jego współpracowników gigantyczny kopulasty dach, tworząc największy w Europie kryty plac.
Harry otworzył drzwi kluczem uniwersalnym i zanurzył się w mroku. Jak i właściwe muzeum, dziedziniec tonął w ciemnościach. Wysoko nad głową deszcz bił niczym w werbel o szklany dach, mimo to słychać było, jak kroki Harry’ego odbijają się echem od ścian. Kolejna błyskawica rozdarła niebo. Podzielony na tysiąc trójkątnych tafli dach rozświetlił się na oślepiającą chwilę, po czym szumiąca deszczem ciemność ponownie zalała muzeum.
Grzmot był tak głośny, że Harry’emu zadudniło w piersiach. Dach zagrzechotał. Strażnik schylił się w obawie, że cała konstrukcja się zawali.
Oświetlając drogę przed sobą, przeciął dziedziniec, idąc w stronę północnego skrzydła. Obszedł Round Reading Room. Znów rozbłysła błyskawica, na kilka uderzeń serca rozjaśniając dziedziniec. Zagubione w mroku gigantyczne posągi pojawiły się jakby znikąd. Lew z Knidos stał za masywną głową z Wyspy Wielkanocnej. Gdy błyskawica zgasła, wszystko pochłonęła ciemność.
Harry poczuł, że ma gęsią skórkę.
Przyspieszył. Przy każdym kroku klął pod nosem.
– Jasny, cholerny, pieprzony szlag by to… - Ta litania pomagała mu się uspokoić.Doszedł do drzwi wiodących do północnego skrzydła i wszedł do środka, witany znajomymi zapachami stęchlizny i amoniaku. Ucieszył się, że jest za solidnymi murami. Oświetlił korytarz. Wyglądało na to, że wszystko jest w porządku, ale musiał sprawdzić każdą galerię w tym skrzydle. Szybko policzył: jeśli się pospieszy, skończy obchód, mając dość czasu na szybkiego dymka. Wiedziony tą obietnicą ruszył korytarzem poprzedzany światłem latarki.
Północne skrzydło gościło rocznicową wystawę, zbiory etnograficzne obejmujące wszystkie kultury i ukazujące ludzkie osiągnięcia na przestrzeni wieków. Jak galeria egipska, z tymi wszystkimi mumiami i sarkofagami. Szedł szybko, odhaczając ekspozycje różnych kultur: celtycką, bizantyjską, rosyjską, chińską. Każdą galerię zamykała krata bezpieczeństwa, która w przypadku przerwy w zasilaniu opadała automatycznie.
Wreszcie korytarz się skończył.
Większość zbiorów znajdowała się w muzeum tymczasowo, przeniesiona z Muzeum Człowieka na czas uroczystości rocznicowych. O ile jednak Harry pamiętał, galeria na końcu holu od zawsze mieściła bezcenny zbiór antyków z całego Półwyspu Arabskiego. Nadzorowała ją i finansowała rodzina, która wzbogaciła się na przedsięwzięciach związanych z ropą w tym regionie. Donacje mające utrzymać tę wystawę w British Museum - jak mówiono - sięgały pięciu milionów funtów rocznie.
Należało szanować takie poświęcenie.
Albo i nie.
Parskając na takie tracenie kasy, Harry przesunął promieniem latarki po napisie na mosiężnej tabliczce głoszącej GALERIA KENSINGTON. Znana także jako „Suczy Strych”.
Mimo że Harry nigdy nie spotkał osobiście lady Kensington, wiedział z rozmów między pracownikami, że najdrobniejsze uchybienie w jej wystawie - czy to kurz na gablocie, smuga na tabliczce informacyjnej lub jakiś niedokładnie ustawiony przedmiot - spotykało się z najsurowszą reprymendą. Wystawa była jej oczkiem w głowie i każdy bał się ataków gniewu lady Kensington. Ciągnął się za nią sznur straconych etatów, podobno nawet poprzedni dyrektor pożegnał się z posadą przez nią.
Właśnie wiedza o tym zatrzymała Harry’ego kilka chwil dłużej przed kratą. Przesunął światłem latarki po sali wejściowej. Wszystko było wporządku.
Kiedy się odwracał, jego uwagę przyciągnął jakiś ruch.
Zamarł z latarką wycelowaną w podłogę.
Głęboko w Galerii Kensington, w jednej z dalszych sal, wędrował powoli niebieskawy poblask.
Inna latarka… ktoś tam jest…
Harry czuł w gardle bijące serce. Włamanie. Oparł się o ścianę i wyciągnął radiotelefon. Rozległo się echo grzmotu, dźwięczne i głębokie.
Włączył radio.
– W północnym skrzydle prawdopodobnie jest intruz. Zgłoś się. Czekał na odpowiedź szefa zmiany. Gene Johnson mógł być łajdakiem,
ale był też byłym oficerem RAF-u. Znał się na swojej robocie. Odpowiedział męski głos, ale z powodu burzy trudno było cokolwiek
usłyszeć.
– …możliwe… jesteś pewny?… zaczekaj, aż… kraty na miejscu?
Harry spojrzał na opuszczone kraty. Jasne, powinien sprawdzić, czy ich nie otwierano. Każda wystawa miała tylko jedno wejście od strony korytarza. No i były jeszcze wysokie okna, ale te miały zabezpieczenie antywłamaniowe. I mimo braku prądu zapasowe generatory utrzymywały sieć zabezpieczeń w stanie gotowości. W centrum dowodzenia nie odezwał się żaden alarm.
Harry wyobraził sobie, jak Johnson przełącza kamery i sprawdza całe skrzydło, zbliżając się do Galerii Kensington. Zaryzykował rzut oka na pięciosalową galerię. W głębi wystawy wciąż widać było odblask światła. Jego ruch wydawał się bezcelowy, przypadkowy, nie przypominał zdecydowanego działania złodzieja. Szybko sprawdził kratę bezpieczeństwa. Wskaźnik jarzył się zielenią. Nie było włamania.
Znów spojrzał na odblask. Może to tylko światła przejeżdżającego samochodu za oknami galerii?
Urywany głos Johnsona zaskoczył Harry’ego.
– Na wideo niczego nie łapiemy… Kamera piąta nie działa. Zostań tam, gdzie jesteś… zaraz będą inni…
Dalsze słowa zagłuszyła interferencja.
Harry stał przy kracie. Spieszyli mu na pomoc inni strażnicy. A co, jeśli nie ma żadnego intruza? Jeśli to tylko światła przejeżdżającego auta? ZFlemingiem miał już na pieńku. Brakowało tylko, żeby zrobił z siebie durnia.
Zaryzykował i podniósł latarkę.
– Hej, ty tam! - zawołał.
Myślał, że zabrzmi to rozkazująco, ale wyszło raczej drżąco i jękliwie. Jednak wzór ruchu odblasku nie uległ zmianie. Zdawało się, że zmierza
w głąb wystawy - nie w panicznym odwrocie, lecz powolnym, spokojnym krokiem. Żaden złodziej nie ma aż tak zimnej krwi.
Harry otworzył kratę kluczem uniwersalnym. Magnetyczne zamki puściły. Podniósł kratę na tyle, by się pod nią przeczołgać, i wszedł do pierwszej sali. Wyprostował się i podniósł latarkę. Stłumił panikę. Powinien dokładnie sprawdzić, co się stało, zanim podniesie alarm.
Szkoda jednak została uczyniona. Najlepsze, co mógł zrobić, żeby zachować twarz, to wyjaśnić zagadkę samemu.
– Ochrona! Nie ruszaj się! - krzyknął na wszelki wypadek.
Nie dało to żadnego efektu. Odblask nie przerwał chwiejnego, powolnego ruchu w głąb wystawy.
Rzucił okiem za siebie, na kratę. Strażnicy będą za niecałą minutę.
– Chrzanić to - wymamrotał pod nosem. Pospieszył za odblaskiem, zdeterminowany odnaleźć jego źródło, zanim dotrą pozostali.
Nie zerknąwszy nawet na gablotki, mijał bezcenne skarby: gliniane tabliczki asyryjskiego króla Assurbanipala, pękate statuetki datowane na czasy przedperskie, miecze i inną broń z wszystkich wieków, fenickie tabliczki z kości słoniowej, opisujące starożytnych królów i królowe, a nawet pierwsze wydanie Baśni z tysiąca i jednej nocy, jeszcze pod tytułem Moralista Wschodni.
Harry szedł przez sale, mijając dynastię za dynastią - od krucjat do narodzin Chrystusa, od chwały Aleksandra Wielkiego do czasów króla Salomona i królowej Saby.
Wreszcie doszedł do ostatniej sali, jednej z największych. Wyeksponowano tu przedmioty będące raczej w kręgu zainteresowań naturalisty niż etnografa, wszystkie z tego samego regionu: rzadkie kamienie i klejnoty, skamieliny, narzędzia z okresu neolitu.
Źródło blasku stało się widoczne. Niemal w centrum kopulasto sklepionej sali leniwie płynęła kula niebieskiego światła półmetrowejśrednicy. Jej powierzchnia mieniła się, jakby przebiegał po niej błękitny płomień widmowo płonącego oleju.
Na oczach Harry’ego kula przepłynęła przez szklaną gablotkę jak przez powietrze. Stał oszołomiony. Do jego nozdrzy doleciał wydzielany przez kulę zapach siarki.
Kula przepłynęła przez jedną z karmazynowych lampek, zwierając ją na krótko z cichym skwierczeniem. Dźwięk wystraszył Harry’ego, który cofnął się o krok. Taki sam los ‘musiał spotkać kamerę numer pięć w poprzedniej komnacie. Spojrzał na tutejszą kamerę. Dioda świeciła na czerwono. Działała.
Jakby nic się nie działo, przez radio znów odezwał się Johnson. Z jakiegoś powodu nie pojawiły się żadne zakłócenia.
– Harry, może lepiej’ się stamtąd zabieraj!
Harry stał jak wryty, na pół ze strachu, na pół ze zdumienia. Zjawisko oddalało się od niego ku mrocznemu kątowi sali.
Łuna kuli oświetliła kawał metalu w szklanym sześcianie. Była to bryła czerwonego żelaza wielkości klęczącego cielaka. Plakietka informacyjna określała ją jako wielbłąda. Podobieństwo było odległe, ale Harry przypuszczał, że przedmiot został odkryty na pustyni.
Łuna unosiła się właśnie nad tym żelaznym wielbłądem.
Harry ostrożnie cofnął się jeszcze o krok i podniósł radio do ust.
– Chryste!
Kula mieniącego się światła opadła przez szkło i wylądowała na wielbłądzie. Łuna znikła, jak zdmuchnięta świeca.
Na sekundę ciemność oślepiła Harry’ego. Podniósł latarkę. Żelazny wielbłąd stał nienaruszony w szklanym sześcianie.
– Zniknęło…
– Jesteś bezpieczny?
– Taa. Co to, u diabła, było?
– Chyba cholerny piorun kulisty! - odpowiedział Johnson. - Słyszałem opowieści kumpli, którzy na maszynach bojowych przelatywali przez chmury burzowe. Pewnie burza toto wypluła. Ale niech mnie szlag, jeśli to nie było kapitalne!
Na szczęście już przestało być kapitalne, pomyślał Harry z westchnieniem i pokręcił głową. Cokolwiek to było, oszczędziło mu zażenowania i drwin kolegów.Opuścił latarkę, kiedy jednak jej światło przestało padać na wielbłąda, on nadal jarzył się w mroku głęboko czerwoną barwą.
– A teraz co znowu? - mruknął i chwycił radio. Kopnęło go ostro. Zaklął, strzepnął palcami i podniósł radio do ust.
– Dzieje się coś dziwnego. Nie wiem…
Łuna w żelazie rozjarzyła się jaśniej. Harry upadł na plecy. Żelazo płynęło po powierzchni wielbłąda, topniało, jakby poddane kwasowej kąpieli. Nie tylko Harry zauważył tę zmianę.
Radio w jego ręku warknęło:
– Harry, wiej stamtąd!
Nie dyskutował. Zaczął się podnosić, ale było już za późno.
Szklane zamknięcie wybuchło. Igły odłamków wbiły się w jego lewy bok, jeden z nich czysto przeciął policzek. Nie czuł jednak tych cięć, gdyż wybuch fali gorąca, jak z paleniska, uderzył go i spalił.
Krzyk nigdy nie opuścił jego ust.
Następny wybuch cisnął ciało Harry’ego przez galerię. Jego płonące kości uderzyły w stalowe kraty.
1.53
Safia al-Maaz obudziła się spanikowana. Syreny wyły ze wszystkich stron. Błyski czerwonych świateł alarmowych pełgały na ścianach sypialni. Była sparaliżowana ze strachu. Nie mogła oddychać, jej czoło pokrył zimny pot. Zaciskając kurczowo palce, podciągnęła prześcieradło pod brodę. Niezdolna nawet mrugnąć, tkwiła w pułapce chwili między przeszłością i teraźniejszością.
Ryczące syreny. Echa dalekich wybuchów… i coraz bliżej krzyki rannych, umierających, jej własny głos dołączający do chóru bólu…
Na ulicy zawyły megafony:
– Droga dla wozów! Cofnąć się, wszyscy!!
Angielski… nie arabski… nie hebrajski…
Ciche dudnienie przetoczyło się przez jej apartamentowiec i ucichło w oddali.
Głosy ludzi z brygad ratunkowych ściągnęły ją na powrót do łóżka i teraźniejszości. Była w Londynie, nie w Tel Awiwie. Długo wstrzymywanyoddech wydostał się na zewnątrz. W jej oczach błysnęły łzy. Wycierała je drżącymi palcami.
Atak paniki.
Przez kilka następnych oddechów siedziała owinięta wełnianą’ kołdrą. Nadal chciało jej się płakać. Zawsze tak jest, powtarzała sobie, ale słowa nie pomagały. Otuliła się szczelniej kołdrą, oczy zamknięte, serce bijące w uszach. Zastosowała uspokajające ćwiczenia oddechowe zalecane przez terapeutę. Wdech na dwa, wydech na cztery. Pozwalała napięciu ulatywać z każdym oddechem. Zmarznięta skóra powoli się ogrzewała.
Na łóżku wylądowało coś ciężkiego. Towarzyszył temu cichy dźwięk, jakby skrzypiących zawiasów.
Wyciągnęła rękę, rozległo się powitalne mruczenie.
– No, chodź, Billie - wyszeptała do grubego czarnego kota.
Oparłszy się o jej dłoń, ocierał się brodą o palce, po czym nagle opadł na uda Safii, jakby ktoś przeciął sznurki, które go podtrzymywały. Syreny musiały kotu przeszkodzić w zwyczajowym nocnym wędrowaniu po domu.
Ciche zadowolone mruczenie trwało w jej objęciach.
To, bardziej niż ćwiczenia oddechowe, rozluźniło napięte mięśnie barków. Dopiero wtedy zauważyła, że garbi się nieufnie, jakby bała się ciosu. Z wysiłkiem rozprostowała ramiona i szyję.
Zgiełk i syreny trwały nadal przecznicę dalej. Powinna wstać i sprawdzić, co się dzieje. Coś prostego, żeby się rozruszać. Panika przekształciła się w nerwową energię.
Przesunęła nogi, delikatnie, żeby Billie ześlizgnął się na kołdrę. Mruczenie na chwilę ucichło, ale kiedy kot przekonał się, że to nie eksmisja, znowu zamruczał. Urodził się na londyńskiej ulicy, niewychowany dachowiec, dziki kłąb sparszywiałego futra. Safia znalazła go przed wejściem do domu, miał złamaną nogę, był umazany olejem, bo potrącił go samochód. Mimo że mu pomagała, wbił zęby w opuszkę jej kciuka. Przyjaciele radzili, żeby oddała go do schroniska, ale Safia dobrze wiedziała, że to nic lepszego od sierocińca. Owinęła go więc w płócienną poszewkę i zaniosła do najbliższej kliniki weterynaryjnej.
Łatwo byłoby tamtego wieczoru zrobić krok i pójść do domu, ale ona sama była kiedyś porzucona jak ten kociak. Wtedy też ktoś się nią zajął. I, podobnie jak Billiego, ją również ktoś udomowił - ale też żadne z nich niezostało udomowione do końca, nadal lubili dzikie miejsca i penetrowanie odludnych zakątków świata.
Wszystko jednak zakończył pewnego jasnego, wiosennego dnia jeden wybuch.
To moja wina… Płacz i wrzaski ponownie wypełniły jej głowę, zmieszały się z syrenami na ulicy.
Oddychając ciężko, Safia sięgnęła do lampy przy łóżku, małej repliki Tiffany’ego w witrażowe ważki. Kilkakrotnie pstrykała przełącznikiem, ale nie było prądu. Burza musiała uszkodzić trakcję.
Może to tylko to.
Niech to będzie takie proste.
Wyślizgnęła się z łóżka na bosaka, ale w ciepłej flanelowej koszuli nocnej sięgającej za kolana. Podeszła do okna i odsunęła żaluzje, żeby wyjrzeć na ulicę. Mieszkała na trzecim piętrze.
Ulica, zwykle dostojna, z żelaznymi lampami i szerokimi chodnikami, teraz stała się surrealistycznym polem bitwy. Wozy strażackie i policyjne zakorkowały przejazd. Mimo deszczu buchał dym, przynajmniej jednak burza przycichła do zwyczajnej londyńskiej mżawki. Wskutek braku zasilania nie paliły się latarnie, więc jedynym źródłem światła były migające koguty pojazdów służb ratowniczych. Mimo to gdzieś dalej, poprzez dym i mrok, prześwitywał głęboki karmazyn.
Pożar.
Serce Safii zabiło mocniej, oddech zamarł - nie z powodu zgrozy z przeszłości, ale ze współczesnego strachu. Muzeum! Otworzyła okno i wychyliła się na deszcz. Prawie nie zauważała lodowatych kropli.
British Museum znajdowało się zaledwie kilka kroków od jej mieszkania. Północno-wschodni róg muzeum leżał w ognistych gruzach. Płomienie błyskały między potrzaskanymi oknami górnych pięter, dym buchał konwulsyjnie ciężkimi kłębami. Ludzie w maskach ciągnęli węże. Strumienie wody leciały wysoko. Drabiny wyrastały w ciemność z platform na strażackich wozach.
I jeszcze, co najgorsze, na pierwszym piętrze północno-wschodniego rogu zionęła dymem wielka dziura. Gruz i okopcone bloki cementu leżały porozrzucane na ulicy. Najpewniej nie usłyszała wybuchu albo przypisała go burzy. Ale to nie był skutek uderzenia pioruna.
Raczej wybuch bomby… atak terrorystyczny. Nie, znowu…Poczuła, że miękną jej kolana. Północne skrzydło… jej skrzydło. Wiedziała, że dymiąca dziura prowadzi do galerii na końcu holu. Cała jej praca, trwające całe życie badania, zbiory, tysiące antyków z jej ojczyzny… Nie do pojęcia. Niedowierzanie czyniło ten widok jeszcze bardziej nierealnym koszmarem, z którego za chwilę się obudzi.
Cofnęła się ku bezpieczeństwu i normalności pokoju. Odwróciła się od krzyków i błyskających świateł. W ciemności witrażowe ważki zakwitły życiem. Patrzyła, nie potrafiąc zrozumieć. Wreszcie przywrócono zasilanie.
W tej samej chwili zadzwonił stojący na nocnym stoliku telefon. Drgnęła przestraszona.
Billie podniósł głowę i postawił czujnie uszy.
Pospieszyła do aparatu i podniosła słuchawkę.
– Halo?
Odezwał się surowy, profesjonalny głos:
– Doktor al-Maaz?
– Tak?
– Tu kapitan Hogan. W muzeum doszło do wypadku.
– Wypadek? - Cokolwiek zdarzyło się w muzeum, na pewno było to więcej niż tylko wypadek.
– Tak. Dyrektor muzeum zażądał, żebym po panią zadzwonił. Odbędzie się narada. Czy może pani przyjechać w ciągu godziny?
– Tak, kapitanie, zaraz będę.
– Świetnie, zostawię pani nazwisko w punktach kontrolnych. - W słuchawce szczęknęło, kapitan przerwał połączenie.
Safia rozejrzała się po sypialni. Billie uderzał ogonem o kołdrę w kocim wyrazie niezadowolenia z powodu niekończących się nocnych zakłóceń.
– Niedługo wrócę - wymamrotała Safia, niepewna, czy to prawda.
Za oknem syreny nadal wyły.
Panika, która ją obudziła, nie zniknęła do końca. Poczucie bezpieczeństwa, jakiego doznawała w muzealnych wnętrzach, zostało zagrożone. Cztery lata temu uciekła ze świata, w którym kobiety przypinają sobie na piersiach bomby. Uciekła do bezpieczeństwa i uporządkowania akademickiego życia, porzuciła pracę w terenie na rzecz papierkowej roboty, cisnęła kilof i łopatę dla komputerów i wydruków. Stworzyła sobie w muzeum niewielką niszę, w której czuła się bezpieczna. To był jej dom.
Katastrofa jednak znalazła ją i tutaj.Ręce jej się trzęsły. Musiała złapać jedną rękę drugą, żeby zwalczyć kolejny atak. Chciała tylko jednego - wczołgać się z powrotem do łóżka i naciągnąć kołdrę na głowę.
Billie wpatrywał się w nią, a w jego oczach odbijało się światło lampy. – Nic mi nie będzie. Wszystko w porządku - powiedziała spokojnie,
bardziej do siebie niż do kota.
Żadne z nich nie było o tym przekonane.
GODZ. 2.13 GMT (GODZ. 9.13 EST)
FORT MEADE, MARYLAND, USA
Thomas Hardey nie cierpiał, gdy mu przerywano rozwiązywanie krzyżówki w „New York Timesie”. Kultywował rytuał: należała też do niego szklaneczka czterdziestoletniej szkockiej i dobre cygaro. W kominku trzaskał ogień.
Rozparł się w wielkim skórzanym fotelu, popatrzył na do połowy rozwiązaną krzyżówkę, dziurawiąc środek czubkiem montblanca.
Zmarszczył brwi nad dziewiętnaście pionowo. „Suma wszystkich ludzi”. Kiedy zastanawiał się nad odpowiedzią, zadzwonił telefon. Wzdychając,
przesunął okulary do czytania z nosa na czoło ku linii rzedniejących włosów. Zapewne to kolejna koleżanka córki dzwoni z pytaniem, jak się udała weekendowa randka.
Pochylił się i zauważył, że błyska lampka piątej linii - jego prywatnej. Ten numer miały tylko trzy osoby: prezydent, szef połączonych sztabów, i jego zastępca w NSA.
Położył złożoną gazetę na kolanach i stuknął w czerwony guzik. Jednym dotknięciem uruchomił zmienny kod algorytmiczny zagłuszający połączenie.
Podniósł słuchawkę.
– Tu Hardey.
– Dyrektor.
Wyprostował się zaniepokojony. Nie rozpoznał tego głosu, a przecież znał głosy wszystkich trzech osób mających ten numer, tak samo, jak znał głosy członków swojej rodziny.
– Kto mówi?– Tony Rector. Przykro mi, że przeszkadzam o tak późnej porze. Przebiegł w myślach wizytówki. Wiceadmirał Anthony Rector. Związany
z pięcioliterowym skrótem: DARPA. Defense Advanced Research Project Agency. Departament, który nadzorował dział badawczo-rozwojowy Ministerstwa Obrony. Ich motto brzmiało: „Być pierwszymi”. Kiedy chodziło o postęp technologiczny, Stany Zjednoczone nie mogły znaleźć się na drugim miejscu.
Nigdy.
Narastało w nim uczucie grozy.
– W czym mogę panu pomóc, admirale?
– W British Museum w Londynie doszło do wybuchu - zaczął admirał, po czym podał szczegóły. Thomas sprawdził czas. Od eksplozji minęło mniej niż czterdzieści pięć minut. Zebranie tak dobrego wywiadu w tak krótkim czasie zrobiło na nim wrażenie.
Kiedy Rector skończył, Thomas zadał najbardziej oczywiste pytanie:
– Więc DARPA interesuje się tym wybuchem?
Rector odpowiedział.
Thomasowi wydało się, że w pokoju temperatura spadła o dziesięć stopni.
– Na pewno?
– Jest już tam mój zespół powołany do zbadania tej sprawy. Będę jednak musiał współpracować z brytyjskim MI5… albo może…
Alternatywa zawisła w powietrzu, niewypowiedziana nawet na bezpiecznej linii.
MI5 było brytyjskim odpowiednikiem organizacji Thomasa. Rector chciał, żeby Hardey zrobił zasłonę dymną, by zespół DARPA mógł wejść i wyjść, zanim ktokolwiek zacznie podejrzewać, co się stało. Wraz z pracownikami brytyjskiego wywiadu.
– Rozumiem - odpowiedział wreszcie Thomas. „Być pierwszymi”. Miał nadzieję, że dożyje końca tej misji. - Czy zespół jest gotowy?
– Będą gotowi na rano.
Ponieważ dalszych wyjaśnień nie było, Thomas wiedział, kto się tym zajmie. Na marginesie gazety narysował grecki znak sigma.Σ
– Otworzę im drogę - powiedział.
– Świetnie. - Linia zamilkła.
Thomas odłożył słuchawkę na widełki, już planując kolejne posunięcia. Musi działać szybko. Popatrzył na nierozwiązaną krzyżówkę. Dziewiętnaście pionowo.
Pięcioliterowe słowo na określenie sumy wszystkich ludzi.
Jakże stosownie.
Podniósł pióro i wpisał dużymi literami.
SIGMA.
2.22 GMT
LONDYN, ANGLIA
Safia stała przed czarno-żółtą taśmą. Obejmowała się ramionami, zdenerwowana i zmarznięta. W powietrzu wisiał dym. Co tu się stało? Policjant stojący za taśmą trzymał jej portfel i porównywał zdjęcie z osobą, którą miał przed oczami.
Safia zdawała sobie sprawę, że policjant może mieć problemy. W ręku trzymał kartę identyfikacyjną muzeum przedstawiającą inteligentną trzydziestolatkę o cerze koloru kawy z mlekiem, hebanowych włosach zaplecionych w ciasny warkocz i o zielonych oczach ukrytych za okularami do czytania. Przed młodym strażnikiem stała natomiast przemoczona, potargana kobieta, której włosy luźnymi kosmykami przyklejały się do twarzy. Jej oczy były zagubione, skupione na czymś za taśmą, niedostrzegające gorączkowej bieganiny dookoła.
Ekipy telewizyjne pracowały otoczone poświatą kamer. Kilka wozów transmisyjnych parkowało w bocznych przejściach. Safia zauważyła także dwa wozy wojskowe i ich załogi uzbrojone w karabiny.
Nie można było odrzucić hipotezy ataku terrorystycznego. Już słyszała takie pogłoski, gdy przepychała się przez tłum i od jakiegoś reportera. Kierowano w jej stronę podejrzliwe spojrzenia, była jedyną Arabką na ulicy. Zawarła znajomość z terroryzmem, ale nie taką, o jaką podejrzewali ją ciludzie. A może źle interpretowała te reakcje? Forma paranoi zwanej przeczuleniem, była naturalnym następstwem ataku paniki.
Safia przepychała się przez tłum, oddychając głęboko, skupiając się na swoim celu. Żałowała, że nie wzięła parasolki. Wyszła z mieszkania natychmiast po telefonie, tracąc czas tylko na włożenie spodni khaki i białej bluzki w kwiaty. Na wierzch włożyła długi do kolan prochowiec burberry, ale parasolka została na stojaku przy drzwiach. Że jej nie zabrała, Safia zorientowała się dopiero, kiedy już wyszła na deszcz. Niepokój nie pozwolił jej po nią wrócić.
Musiała się dowiedzieć, co się stało w muzeum. Ostatnie dziesięć lat spędziła, tworząc kolekcję, a przez ostatnie cztery prowadziła własne projekty badawcze poza muzeum. Co zostało zniszczone? Co da się uratować?
Deszcz znów się rozpadał, ale niebo przynajmniej nie było już takie wściekłe. Zanim dotarła do prowizorycznego przejścia w kordonie otaczającym teren, przemokła do suchej nitki.
Trzęsła się, kiedy strażnik poczuł się usatysfakcjonowany identyfikacją. – Może pani przejść. Inspektor Samuelson czeka na panią.
Inny policjant zaprowadził ją do południowego wejścia do muzeum. Popatrzyła na kolumnową fasadę. Była solidna jak bankowy skarbiec, trwała.
Do dzisiaj…
Wprowadzono ją przez wejście, potem w dół kilkoma ciągami schodów. Minęli drzwi z napisem: TYLKO DLA PERSONELU MUZEUM. Wiedziała, dokąd idą - do podziemnego centrum ochrony.
Przed drzwiami stał uzbrojony strażnik. Skinął głową, kiedy się zbliżyli; oczekiwano ich. Otworzył drzwi.
Teraz asystował jej inny człowiek: ciemnoskóry, w niewyróżniającym się granatowym garniturze. Był o kilka centymetrów wyższy od Safii, miał siwe włosy, a jego twarz była jak zużyta skóra. Zauważyła szary cień na jego policzkach. Nie zdążył się ogolić. Zapewne wyrwano go z łóżka.
Wyciągnął twardą dłoń.
– Inspektor Geoffrey Samuelson - powiedział pewnie, mocno ściskając dłoń Safii. - Dziękuję, że przyszła pani tak szybko.
Skinęła głową, zbyt zdenerwowana, by się odezwać.– Może pójdzie pani ze mną, potrzebujemy pani pomocy przy badaniu przyczyny wybuchu.
– Ja? - wykrztusiła wreszcie. Przeszła przez pokój socjalny wypełniony ochroniarzami. Wyglądało na to, że wezwano wszystkich, z każdej zmiany. Rozpoznała kilkoro mężczyzn i kobiet, ale ci patrzyli na nią, jakby była obca. Na jej widok ucichł pomruk rozmów. Musieli wiedzieć, że została wezwana, lecz nie znali powodu. Tak jak ona. Za tą ciszą wyraźnie czuło się podejrzenia.
Wyprostowała się, irytacja wzięła górę nad niepokojem. To byli koledzy, współpracownicy. No, ale znali jej przeszłość.
Inspektor poprowadził ją korytarzem do pomieszczenia w głębi korytarza. Wiedziała, że mieści się tam „gniazdo”, owalny pokój, którego ściany całkowicie pokrywały monitory.
Dostrzegła szefa ochrony, Ryana Fleminga, niskiego, krępego mężczyznę w średnim wieku. Łatwo było go poznać po łysej głowie i zakrzywionym nosie, co zapewniło mu przezwisko „Łysy Orzeł”. Stał obok szczupłego, wysokiego, trochę niezgrabnego mężczyzny w mundurze, który miał broń. Obaj pochylali się nad technikiem siedzącym przed monitorami. Kiedy weszła, odwrócili głowy w jej stronę.
– Doktor Safia al-Maaz, kustosz Galerii Kensington - przedstawił ją Fleming. Prostując się, skinął, żeby podeszła.
Fleming pracował w muzeum, jeszcze zanim Safia objęła swoje dzisiejsze stanowisko. Wtedy był tylko strażnikiem, przeszedł kolejne szczeble i został szefem ochrony. Cztery lata temu udaremnił kradzież preislamskiej rzeźby z jej galerii. Temu właśnie czynowi zawdzięczał funkcję, jaką pełnił obecnie. Kensingtonowie wiedzieli, jak odwdzięczać się tym, którzy się dla nich zasłużyli. Od tamtej pory szczególnie dbał o Safię i jej galerię.
Dołączyła do grupki przy ekranach, inspektor Samuelson stanął za nią. Fleming dotknął jej ramienia, w oczach miał ból.
– Tak mi przykro. Twoja galeria, twoja praca…
– Jak dużo straciliśmy?
Fleming wyglądał, jakby był chory. Wskazał jeden z ekranów. Przekaz na żywo. Biało-czarny, przedstawiał widok głównego korytarza północnego skrzydła. Kłębił się w nim dym. Ludzie w ochronnych kombinezonach pracowali w całym skrzydle. Kilkoro z nich zebrało się przed bramkąprowadzącą do. Galerii Kensington. Zdawało się, że patrzą na postać przywiązaną do kraty, chudy, szkieletowały kształt, jakby wyniszczony strach na wróble.
Fleming pokręcił głową.
– Niedługo będzie koroner, żeby zidentyfikować te szczątki, ale my jesteśmy pewni, że to Harry Masterson, jeden z moich.
Kości nadal dymiły. To kiedyś był człowiek? Safii zmiękły nogi, cofnęła się o krok. Fleming ją podtrzymał. Płomienie o sile zdolnej wypalić ciało z kości - to przekraczało jej granice pojmowania.
– Nie rozumiem - wymamrotała. - Co tu się stało?
Człowiek w mundurze odpowiedział:
– Mamy nadzieję, że pani rzuci na to nieco światła. - Odwrócił się do technika. - Przewiń z powrotem do pierwszej zero zero.
Technik skinął głową.
Kiedy wykonywano polecenie, wojskowy odwrócił się do Safii. Jego twarz była twarda, nieprzyjazna.
– Jestem komandor Randolph, przedstawiciel wydziału antyterrorystycznego Ministerstwa Obrony.
– Antyterrorystycznego? - Safia popatrzyła na obecnych. - Była bomba? – To trzeba sprawdzić, proszę pani - rzekł komandor.
Technik poruszył się.
– Gotowe, sir.
Randolph wskazał Safii monitor.
– Chcielibyśmy, żeby pani to obejrzała, ale to jest tajne, rozumie pani? Nie rozumiała, ale skinęła głową.
– Puść to - rozkazał Randolph.
Kamera pokazywała tylną salę Galerii Kensington. Było ciemno, paliły się tylko lampy awaryjne.
– Tak było tuż po pierwszej w nocy - powiedział komandor.
Safia patrzyła na światło płynące z sąsiedniego pomieszczenia. Z początku wyglądało na to, że ktoś wszedł z latarnią. Wkrótce jednak okazało się, że światło porusza się samodzielnie.
– Co to jest? - spytała.
– Studiowaliśmy taśmę przy użyciu szeregu filtrów - odpowiedział technik. - Wydaje się, że to zjawisko zwane piorunem kulistym. Swobodnakula plazmy wyrzucona przez burzę. Po raz pierwszy udało się to paskudztwo sfilmować.
Safia słyszała o takich zjawiskach. Kule naelektryzowanego powietrza, świecące, poruszające się horyzontalnie nad ziemią. Pojawiały się na otwartych przestrzeniach, wewnątrz domów, na pokładach samolotów, a nawet w łodziach podwodnych. Tyle że zjawiska te nie powodowały żadnych szkód. Popatrzyła znowu na monitor pokazujący dymiące zgliszcza. To na pewno nie była przyczyna wybuchu.
Kiedy się nad tym zastanawiała, na ekranie pojawiła się postać - strażnik.
– Harry Masterson - wyjaśnił Fleming.
Safia wzięła głęboki wdech. Jeśli Fleming miał rację, to był ten sam człowiek, którego kości dymiły na innym monitorze. Chciała zamknąć oczy, ale nie mogła.
Strażnik podążał za poświatą. Wydawał się tak samo zdezorientowany jak obecni w pokoju. Podniósł krótkofalówkę do ust i meldował, ale nagranie nie zawierało dźwięku.
Potem kula zatrzymała się nad podestem z jednym z eksponatów, 2 jakąś żelazną figurą. Zniżyła się, przeniknęła przez szkło i znikła. Safia skrzywiła się, ale nic się nie stało.
Strażnik nadal mówił do krótkofalówki… aż nagle coś go zaniepokoiło. Odwrócił się, kiedy gablota zawierająca eksponat eksplodowała. Chwilę później następny wybuch pojawił się jako biały błysk, potem ekran ściemniał.
– Zatrzymaj i cofnij o cztery sekundy - rozkazał komandor Randolph. Obraz zamarł i zaczął się cofać, migały klatki. Znów pojawił się pokój, a
potem gablota z żelaznym eksponatem.
– Zatrzymaj.
Obraz lekko drżał. Żelazny artefakt był teraz dobrze widoczny. Właściwie za dobrze. Zdawało się, że świeci własnym światłem.
– Co to, do cholery, jest? - warknął komandor.
Safia wpatrywała się w eksponat. Teraz pojęła, dlaczego została wezwana. Nikt nie rozumiał, co się stało. Nic nie miało sensu.
– Czy to rzeźba? - dopytywał się komandor. - Od kiedy jest w muzeum? Safia wyczytała ledwie skrywane oskarżenie. Może ktoś umieścił bombę
w eksponacie? A skoro tak, to ktoś najprawdopodobniej przy tymwspółpracował. Kto, jeśli nie wtyczka? Ktoś, kto w przeszłości miał do czynienia z materiałami wybuchowymi.
Pokręciła głową..
– To… to nie jest rzeźba.
– No to co to jest?
– Ta żelazna figura to kawałek meteorytu… odkrytego na pustyni w Omanie pod koniec dziewiętnastego wieku.
Safia wiedziała, że historia tej figury sięga o wiele głębiej w przeszłość. Przez całe wieki arabskie mity mówiły o zaginionym mieście, którego wejścia strzegł żelazny wielbłąd. Bogactwo tego miasta najprawdopodobniej przekraczało granice pojmowania. Było tak wielkie, że czarne perły leżały w stosach pod bramami, jak śmiecie. W dziewiętnastym wieku pewien beduiński tropiciel zawiódł brytyjskiego badacza w to miejsce, ale ten nie odnalazł zaginionego miasta. Znalazł jedynie kawał meteorytu na pół zagrzebany w piasku, z grubsza podobny do klęczącego wielbłąda. Czarne perły okazały się jedynie kawałkami piasku zeszklonego wskutek uderzenia meteorytu.
– Ten meteoryt przypominający wielbłąda - ciągnęła Safia - znajduje się w zbiorach British Museum od jego założenia… chociaż leżał w magazynie, aż wreszcie znalazłam go w katalogu i dołączyłam do kolekcji.
– Kiedy to nastąpiło? - spytał detektyw Samuelson.
– Dwa lata temu.
– A więc jest tutaj dość długo - stwierdził, spoglądając na komandora, jakby to było rozwiązanie jakiegoś dawnego sporu.
– Meteoryt? - wymamrotał komandor, kręcąc głową, wyraźnie zdegustowany, że jego spiskowa teoria nie ma racji bytu. - To bez sensu.
Zamieszanie przy drzwiach sprawiło, że wszyscy odwrócili głowy. Safia zobaczyła dyrektora muzeum, Edgara Tysona, przechodzącego przez pomieszczenie ochrony. Zwykle elegancki i zadbany, teraz miał na sobie pomięty garnitur pasujący do zatroskanego wyrazu twarzy. Szarpał nerwowo białą kozią bródkę. Dopiero teraz Safia zastanowiła się nad jego podejrzaną nieobecnością. Muzeum było przecież całym jego życiem.
Jednak powód nieobecności wyjaśnił się niebawem. Właściwie to deptał dyrektorowi po piętach. Do pomieszczenia wparowała kobieta, osobowość niemal wyprzedzała osobę, jak podmuch wiatru poprzedza burzę. Wysoka, miała na sobie długi płaszcz ociekający wodą, ale sięgające ramionpiaskowoblond włosy były suche i ułożone w łagodne fale poruszające się jak za sprawą podmuchów. Najwidoczniej nie zapomniała parasolki.
Komandor Randolf wyprostował się i zrobił krok do przodu. W jego głosie zabrzmiał szacunek.
– Lady Kensington.
Kobieta zignorowała go i zaczęła rozglądać się po pokoju. Zatrzymała wzrok na Safii. W jej oczach błysnęła ulga.
– Safio, dzięki Bogu! - Rzuciła się do przodu, objęła Safię i wyszeptała jej do ucha: - Kiedy usłyszałam… Tak często pracujesz do późna. No i nie mogłam cię złapać telefonicznie…
Safia odwzajemniła uścisk, czuła drżenie ramion kobiety. Znały się od dzieciństwa, były sobie bliższe niż siostry.
– Nic mi nie jest, Karo.
Była zaskoczona autentycznym lękiem w głosie tej skądinąd silnej kobiety. Nie widziała, by była tak poruszona, od czasu śmierci jej ojca.
Kara drżała.
– Nie wiem, co bym zrobiła, gdyby cię zabrakło. - Uścisk stał się mocniejszy.
Oczy Safii wypełniły się łzami. Przypomniała sobie inny uścisk, podobne słowa: „Nie chcę cię stracić”.
Kiedy miała cztery lata, Safia straciła matkę w wypadku autobusowym. Ponieważ jej ojca dawno już nie było, została umieszczona w sierocińcu - straszliwym miejscu dla kogoś o mieszanym pochodzeniu. Rok później Kensingtonowie zabrali Safię jako towarzyszkę zabaw dla Kary, dając jej własny pokój. Safia słabo pamiętała tamten dzień. Przyszedł wysoki pan i ją zabrał.
Był to Reginald Kensington, ojciec Kary.
Z racji zbliżonego wieku i dzikiej natury Kara i Safia stały się serdecznymi przyjaciółkami. Dzieliły się w nocy sekretami, bawiły wśród palm i daktylowców, wymykały do kina, pod kołdrą szeptały o marzeniach. To był cudowny czas, słodkie lato bez końca.
Kiedy Safia miała dziesięć lat, przyszła dramatyczna wiadomość: lord Kensington postanowił, że Kara wyjedzie na dwa lata do Anglii, żeby się uczyć. Załamana Safia nie potrafiła nawet przeprosić, pobiegła do swojego pokoju ze złamanym sercem, zrozpaczona, że będzie musiała wrócić do sierocińca. Czuła się jak zabawka odłożona do pudelka. Kara jednak jąodszukała. „Nie chcę cię stracić - mówiła wśród uścisków i łez. - Przekonam ojca, żebyś pojechała ze mną”.
I dotrzymała słowa.
Safia pojechała z Karą. Uczyły się razem, jak siostry, jak najlepsze przyjaciółki. Kiedy wróciły do Omanu, nadal były nierozłączne. Razem ukończyły szkołę w Maskacie. Wszystko układało się wspaniale, aż Kara wróciła z urodzinowego polowania spalona słońcem i zrozpaczona.
Ojciec z nią nie wrócił.
„Zginął w ruchomych piaskach”, brzmiała oficjalna wersja, ale ciała Reginalda Kensingtona nigdy nie odnaleziono.
Od tej pory Kara nie była sobą. Nadal trzymała Safię przy sobie, ale bardziej z potrzeby bliskości niż z prawdziwej przyjaźni. Pochłonęła ją konieczność ukończenia studiów i proces przejmowania ojcowskich firm. W wieku dziewiętnastu otrzymała dyplom Oksfordu.
Młoda kobieta okazała się finansowym mędrcem, potrajając wartość ojcowskiej fortuny na uniwersytecie. Firma Kensington Wells, Inc. kontynuowała wzrost, wchodząc w kolejne dziedziny: platformy technologii komputerowych, patenty dotyczące odsalania, telewizja. Jednak Kara nigdy nie zapominała o podstawowym źródle dobrobytu rodziny, ropie naftowej. Nie dalej jak w zeszłym roku Kensington przewyższył korporację Halliburton w najbardziej zyskownych kontraktach naftowych.
I - podobnie jak naftowe przedsięwzięcia Kensingtona - Safia także nie została zostawiona samej sobie. Kara nadal opłacała jej studia, łącznie z sześcioletnim pobytem w Oksfordzie, gdzie Safia zdobiła doktorat z archeologii. Zaczęła pracować w Kensington Wells, Inc. W końcu przyszło jej nadzorować ulubiony projekt Kary tutaj, w muzeum - zbiór starożytności z Półwyspu Arabskiego zapoczątkowany przez Reginalda Kensingtona. Znów, podobnie jak jego firmy - i ten projekt prosperował pod opieką Kary, stając się największą kolekcją na świecie. Dwa miesiące temu rodzina władająca Arabią Saudyjską próbowała odkupić kolekcję, by wróciła na arabską ziemię. O transakcji plotkowano, że opiewa na setki milionów.
Kara odmówiła. Kolekcja znaczyła dla niej więcej niż pieniądze. Była hołdem złożonym ojcu. Mimo że ciała nigdy nie odnaleziono, jego grób znajdował się tutaj, w samotnym skrzydle British Museum, pośród bogactw i historii Arabii.Ponad ramieniem przyjaciółki Safia wpatrywała się w monitor pokazujący dymiące zgliszcza. Potrafiła sobie wyobrazić, co ta strata oznacza dla Kary. Jakby ktoś zbezcześcił grób jej ojca.
– Karo… - zaczęła Safia, starając się złagodzić nadchodzący cios słowami pochodzącymi od kogoś, z kim dzieliła pasję - galeria… nie istnieje.
– Wiem. Edgar już mi powiedział. - W głosie Kary nie było wahania. Wysunęła się z uścisku Safii, jakby nagle zrobiło jej się głupio. Popatrzyła na zebranych. Wrócił znajomy władczy ton: - Co się stało? Kto to zrobił?
Strata kolekcji tak szybko po odrzuceniu saudyjskiej oferty najwyraźniej wzbudziła i jej podejrzenia.
Ponownie odtworzono nagranie. Safia przypomniała sobie, że była poproszona o zachowanie tajemnicy. Pod adresem Kary nie skierowano takiej prośby. Bogactwo daje przywileje.
Safia nie patrzyła na monitor. Spoglądała na przyjaciółkę w obawie, że nagranie może ją zranić. Kątem oka dostrzegła ostatni błysk wybuchu i ekran pociemniał. Wyraz twarzy Kary nie zmienił się, była marmurowym obrazem skupienia - Atena zamyślona.
Jednak pod koniec jej oczy zamknęły się powoli. Nie z powodu wstrząsu czy zgrozy - Safia znała aż za dobrze nastroje przyjaciółki - ale z powodu ulgi. Jej usta poruszyły się w bezgłośnym szepcie, wydobyło się z nich jedno słowo, które usłyszała tylko Safia.
– Nareszcie…2. POL OWANIE NA LISA
14 LISTOPADA, 7.04
EST LEDYAR D, CONNECTICUT, USA
Cierpliwość to klucz do sukcesu w każdym polowaniu.
Painter Crowe patrzył z góry na swój rodzinny kraj, ziemię, którą plemię jego ojca zwało Mashantucket - „bardzo zalesiona kraina”. Tam jednak, gdzie stał Painter, nie było drzew, śpiewu ptaków, powiewu wiatru na policzku. Rozlegały się za to dzwonki automatów do gry, brzęk monet, unosił się intensywny zapach dymu z cygar, klimatyzatory chłodziły martwe powietrze.
Foxwoods Resort and Casino był największym kompleksem kasyn na świecie, większym od Las Vegas i Monte Carlo. Ulokowany nieopodal bezpretensjonalnej wioski Ledyard w stanie Connecticut, wyrastał dramatycznie ponad gęste lasy rezerwatu Mashantucket. Jako dodatek do kasyna z sześcioma tysiącami automatów i setkami stołów wybudowano trzy światowej klasy hotele. Całość należała do plemienia Pequot, Ludu Lisa, które polowało na tej ziemi od dziesięciu tysięcy lat.
Teraz jednak to nie jeleń ani lis był przedmiotem polowania.
Painter czaił się na zdobycz, którą miał być Xin Zhang, chiński informatyk.
Zhang zaś, lepiej znany pod pseudonimem Kaos, był hakerem i łamaczem kodów o niezwykłym talencie, jednym z najlepszych w Chinach. Po lekturze jego dossier Painter nabrał szacunku do szczupłego mężczyzny w garniturze od Ralpha Laurena. W ciągu ostatnich trzech lat zorganizował on z powodzeniem na terenie USA siatkę szpiegostwa komputerowego. Ostatni nabytek - technologia broni plazmowej prosto z Los Alamos.
Cel Paintera wreszcie wstał od stołu do gry w pokera Pai Gow.
– Doktorze Zhang, życzy pan sobie policzyć? - zapytał szef boksu, stając nad stołem niczym kapitan na dziobie swej łodzi. O siódmej rano był tu tylko jeden gracz… i jego goryle.
Painter śledził zdobycz z bezpiecznej odległości. Nie wolno wzbudzić podejrzeń. Szczególnie nie na tak późnym etapie łowów.Zhang przesunął stos czarnych sztonów w stronę krupierki, kobiety o znudzonym spojrzeniu. Kiedy ustawiała wygraną, Painter obserwował cel.
Zhang był przykładem stereotypu nieodgadnionego Chińczyka. Miał pokerową twarz, z której nie dawało się niczego wyczytać, żadnego idiosynkratycznego tiku wskazującego na dobrą lub złą passę. Po prostu robił swoje.
Patrząc na tego człowieka, nikt by nie zgadł, że ma do czynienia z mistrzem zbrodni poszukiwanym w piętnastu krajach. Nosił się jak typowy zachodni biznesmen: szyty na miarę garnitur w niemal niewidoczne prążki, jedwabny krawat, platynowy rolex. Otaczała go aura sztywnej elegancji. Czarne włosy miał wygolone nad uszami i z tyłu, na czubku głowy tworzące błyszczącą koronę, nie całkiem niepodobną do mniszej. Okulary w cienkiej oprawce z okrągłymi szkłami lekko zabarwionymi na niebiesko nadawały mu wygląd naukowca.
Krupierka w końcu pomachała rękami nad stosem sztonów, pokazując puste dłonie i palce kamerom ochrony ukrytym na suficie w kopułkach z czarnych luster.
– Równo pięćdziesiąt tysięcy - zakończyła.
Szef boksu skinął głową. Krupierka wyliczyła kwotę w sztonach tysiącdolarowych.
– Życzymy więcej szczęścia, sir - rzekł szef i się ukłonił.
Zhang odszedł wraz ze swymi gorylami, nie skinąwszy nawet na pożegnanie. Grał przez całą noc. Świt zaczynał rozjaśniać niebo. Za trzy godziny znów ruszy konferencja CyberCrime dotycząca kradzieży tożsamości, ochrony infrastruktury i miriadów innych tematów związanych z bezpieczeństwem i ochroną.
Za dwie godziny rozpocznie się śniadaniowe sympozjum Hewletta Packarda. Podczas tego spotkania Zhang dokona transferu. Jego amerykański kontakt pozostawał nieznany. To był jeden z głównych celów tej operacji. Oprócz zabezpieczenia danych na temat broni poszukiwali kontaktów Zhanga w kraju, kogoś związanego z mroczną siecią handlującą militarnymi sekretami i technologiami.
Ta misja nie może się nie powieść.
Painter ruszył za grupą. Jego zwierzchnicy w DARPA wyznaczyli go osobiście do tego zadania po części z racji jego wiedzy i umiejętnościdokonywania mikropomiarów i znajomości inżynierii komputerowej, ale bardziej dla jego zdolności wtopienia się w środowisko w Foxwoods.
Crowe, choć tylko półkrwi, ale odziedziczył dość rysów swego ojca, żeby uchodzić za Indianina z plemienia Pequot. Wystarczyło kilka wizyt w solarium, by pogłębić brąz cery, i brązowe szkła kontaktowe, by ukryć błękit oczu po matce. Kruczoczarne, sięgające do ramion włosy związał w koński ogon i wyglądał zupełnie jak ojciec. Przebrania dopełniał garnitur z symbolem plemienia na kieszeni - drzewem na wzgórzu na tle czystego nieba. Poza tym, kto zwraca uwagę na co innego niż garnitur?
Painter bardzo uważał, idąc za Zhangiem. Nie skupiał wzroku na tych, których śledził. Rozglądał się i wykorzystywał naturalne osłony. Tropił zdobycz w neonowym lesie błyskających automatów do gry, kroczył przez polany zielonego filcu stołów. Zachowywał dystans i zmieniał tempo oraz kierunki.
Słuchawka w jego uchu przemówiła po mandaryńsku - głos Zhanga wychwycony przez mikroprzekaźnik. Zhang zmierzał do swojego apartamentu.
Painter dotknął mikrofonu na gardle.
– Sanchez, jak odbierasz? - zapytał.
– Głośno i wyraźnie, dowódco.
Cassandra Sanchez, jego zastępczyni podczas tej misji, siedziała w apartamencie naprzeciwko apartamentu Zhanga i obsługiwała aparaturę.
– Jak z tym podskórnym? - zapytał.
– Lepiej niech szybko loguje się do komputera. Pluskwa ma mało soku. Painter zmarszczył czoło. Pluskwa została umieszczona na Zhangu
wczoraj, podczas masażu. Latynoskie rysy Sanchez mogły ujść za indiańskie. Wszczepiła przekaźnik podskórny poprzedniego wieczoru podczas głębokiego masażu, kiedy silne uciski kciukami zamaskowały wniknięcie przedmiotu pod skórę. Niewielką rankę pokryła anestetyczną maścią chirurgiczną. Pod koniec masażu ranka zagoiła się i zaschła. Cyfrowy przekaźnik miał czas nadawania zaledwie dwanaście godzin.
– Ile czasu zostało?
– W najlepszym razie… osiemnaście minut.
– Cholera.
Painter znów skupił uwagę na tym, co mówi Zhang.Chińczyk mówił cicho do ochroniarzy. Painter, doskonale znający mandaryński, słuchał uważnie. Miał nadzieję, że Zhang poda jakieś wskazówki, kiedy przekaże pliki dotyczące broni plazmowej. Rozczarował się.
– Niech dziewczyna będzie gotowa, kiedy wezmę prysznic.
Painter zacisnął pięść. „Dziewczyna” miała trzynaście lat - kontraktowa niewolnica z Korei Północnej. „Moja córka”, wyjaśniał zapytany. Gdyby to była prawda, to do długiej listy przestępstw Zhanga należałoby dodać kazirodztwo.
Painter okrążył budkę wymiany i ruszył wzdłuż długiego ciągu automatów, równolegle do celów. Dolarowy automat zadzwonił, obwieszczając główną wygraną. Zwycięzca, mężczyzna w średnim wieku ubrany w strój do joggingu, uśmiechnął się i rozejrzał za kimś, z kim mógłby się podzielić radością. Był tylko Painter.
– Wygrałem! - wrzasnął. Jego oczy podkreślały czerwone obwódki - skutek całonocnej gry.
Painter skinął głową.
– Życzę jeszcze więcej szczęścia, sir. - Posłużył się słowami, które usłyszał wcześniej od szefa boksu, i pomaszerował dalej. Prawdziwych wygranych, poza kasynem, nie było. Same automaty w zeszłym roku przyniosły osiemset milionów dolarów netto. Najwyraźniej plemię Pequot przeszło daleką drogę od interesów typu „kup pan cegłę” z lat osiemdziesiątych.
Na nieszczęście ojca Paintera ominął ten boom, ponieważ opuścił rezerwat na początku lat osiemdziesiątych, kiedy wyjechał szukać fortuny w Nowym Jorku. Tam właśnie poznał matkę Paintera, ognistą Włoszkę, która w końcu zasztyletowała męża po siedmiu latach małżeństwa i urodzeniu dziecka. Mając matkę w celi śmierci, Painter dorastał w rodzinach zastępczych, gdzie szybko nauczył się, że najlepiej być cichym i niewidocznym.
Był to jego pierwszy trening podchodów… ale nie ostatni.
Grupa Zhanga dotarła do wind w Grand Pequot Tower, pokazując ochronie przy wejściu klucz do apartamentu.
Painter ominął bramkę. W kaburze pod pachą miał dziewięciomilimetrowego glocka. Musiał stłumić chęć wyciągnięcia pistoletu i strzelenia Zhangowi w tył głowy.To jednak nie pozwoliłoby osiągnąć celu: odzyskać planów i analiz dotyczących działa plazmowego. Zhangowi udało się ściągnąć te dane z zabezpieczonego serwera federalnego, po zostawieniu wirusa. Następnego ranka w Los Alamos technik nazwiskiem Harry Klein otworzył plik, nieodwracalnie uruchamiając wirusa, który zaczął zjadać wszystkie odniesienia do broni, tworząc jednocześnie ślad prowadzący do Kleina. Podążanie tym fałszywym tropem zajęło śledczym dwa tygodnie.
Potrzeba było dwóch tuzinów agentów DARPA, żeby przesiać mierzwę zostawioną przez wirusa i odkryć prawdziwego złodzieja, Xina Zhanga, szpiega ulokowanego na etacie technologa w Changnecie, szybko rozwijającej się firmie telekomunikacyjnej z Szanghaju. Według wywiadu CIA dane znajdowały się w laptopie Zhanga w jego apartamencie. Twardy dysk jego komputera został zabezpieczony pułapkami i innymi zakodowanymi środkami obrony. Jeden błąd przy próbie wejścia starłby wszystkie dane.
Nie wolno ryzykować. Wirus nie zostawił w Los Alamos niczego. Szacowano, że ta strata cofnęłaby program o całe dziesięć miesięcy. Najgorszą konsekwencją było jednak to, że skradzione wyniki popchną chińskie badania do przodu o całe pięć lat. Pliki zawierały szereg fenomenalnych, przełomowych osiągnięć i wynalazków. Zadaniem DARPA było je odzyskać. Cel akcji: poznać hasło Zhanga i odzyskać laptop.
Czas uciekał.
W odbiciu automatu „Koło fortuny” Painter obserwował Zhanga wchodzącego z ochroniarzami do ekspresowej windy jadącej do prywatnych apartamentów na szczycie wieżowca. –
Dotknąwszy mikrofonu na gardle, Painter wyszeptał:
– Jadą na górę.
– Przyjęte. Gotowi na rozkaz.
Gdy tylko drzwi się zasunęły, Painter pospieszył do windy obok. Zasłaniały ją skrzyżowane jasnożółte taśmy z czarnym napisem: WINDA NIECZYNNA. Painter zerwał je i nacisnął guzik. Drzwi się otworzyły, wskoczył i znów dotknął mikrofonu:
– Czysto! Ruszać! Sanchez odrzekła: – Trzymaj się.Kiedy drzwi windy zamykały się z sykiem, Painter oparł się o mahoniową boazerię, rozstawiwszy szeroko nogi.
Winda skoczyła do góry, cisnąć go w dół. Napiął mięśnie. Spoglądał na coraz szybciej rosnące liczby. Sanchez przestawiła tę windę na maksymalne przyspieszenie, jednocześnie spowolniła windę Zhanga o niezauważalne dwadzieścia cztery procent.
Kiedy winda Paintera dotarła do trzydziestego drugiego piętra, wyhamowała z szarpnięciem. Jego nogi oderwały się od wykładziny, zawisł na jeden oddech i opadł z powrotem. Wyskoczył, gdy tylko drzwi się otworzyły, ostrożnie, żeby nie naruszyć taśm. Sprawdził sąsiednią windę - trzy piętra niżej, ale zbliżała się.
Musi się pospieszyć.
Pobiegł wzdłuż korytarza i znalazł apartament Zhanga.
– Jak stoimy? - wyszeptał.
– Dziewczynka przykuta kajdankami do łóżka. Dwaj strażnicy grają w karty w głównym salonie.
– Zrozumiano. - Sanchez umieściła ołówkowe kamery w kaloryferach. Painter przeciął korytarz i wszedł do apartamentu naprzeciwko.
Cassandra Sanchez usadowiła się pośród aparatury elektronicznej śledzącej i monitorów niczym pająk w sieci. Ubierała się na czarno, od butów po bluzę. Pasowało to do sytuacji.
Pod pachą miała kaburę z automatycznym sigiem czterdziestkąpiątką. Dostosowała go do swoich potrzeb gumowanym uchwytem Hogue’a i zamontowała przycisk zwalniający magazynek po prawej stronie, żeby mogła zmieniać go kciukiem lewej ręki. Była śmiertelnie dokładnym snajperem, podobnie jak Painter szkoliła się w siłach specjalnych, zanim wstąpiła do Sigmy.
Powitała go błyskiem w oczach, zbliżał się finisz.
Na jej widok Painter zaczął szybciej oddychać. Jej piersi opychały cienki materiał jedwabnej bluzki. Z wysiłkiem odwrócił oczy. Współpracowali od pięciu lat i dopiero ostatnio jego uczucia wobec niej się zmieniły. Służbowe obiady przeszły w drinki po pracy i wreszcie w długie kolacje. Jednak pewne granice były jeszcze do przekroczenia, a dystans zachowany.
Cassandra jakby czytała w jego myślach i odwróciła wzrok.
– Skurczybyk, powinien już być - mruknęła i spojrzała na monitory. - Lepiej, żeby włączył te pliki w ciągu najbliższego kwadransa albo… cholera!– Co się stało? - Painter podszedł do monitora.
Widział na nim trójwymiarowy przekrój wyższych poziomów Grand Pequot Tower. Wśród linii jarzyło się małe „x”.
– Zjeżdża na dół!
Owo „x” pokazywało znacznik położenia wbudowany w mikroprzekaźnik.
Painter zacisnął pięść.
– Coś go spłoszyło. Czy od jego wejścia do windy miał łączność z apartamentem?
– Ani dudu.
– Laptop nadal tam jest?
Cassandra wskazała inny monitor z biało-czarnym obrazem apartamentu Zhanga. Laptop nadal leżał na stoliku. Gdyby nie był zakodowany, można byłoby się włamać i go ukraść. Ale musieli mieć kody Zhanga. Umieszczony w urządzeniu wirus nagrałby każde uderzenie w klawisze i już by je mieli. A wtedy mogliby zamknąć Zhanga i jego ludzi.
– Muszę wrócić na dół - stwierdził Painter. Znacznik miał zasięg zaledwie dwustu metrów. - Nie możemy go zgubić.
– Jeśli nas przechytrzy…
– Wiem. - Skierował się do drzwi. Trzeba będzie zlikwidować Zhanga. Stracą pliki, ale przynajmniej dane nie dotrą do Chin. Taki był plan B. Mieli zabezpieczenia zabezpieczeń. Był nawet niewielki granat EM umieszczony w jednej z kratek wentylacyjnych apartamentu. W ułamku sekundy mogli go aktywować, uruchamiając impuls elektromagnetyczny, który z kolei uruchamiał zabezpieczenia komputera, a te wymazywały dane. Nie wolno, żeby Chiny dostały te wyniki.
Painter ruszył korytarzem i wślizgnął się do windy.
– Możesz mnie sprowadzić na dół przed nim? - odezwał się do mikrofonu.
– Lepiej trzymaj jaja - odrzekła Cassandra.
Zanim mógł skorzystać z jej rady, winda umknęła mu spod nóg. Przez długą chwilę nic nie ważył, żołądek podjechał mu do gardła. Winda spadała swobodnie. Painter stłumił napad paniki i przełknął żółć. Nagle podłoga windy podskoczyła. Nie było sposobu, żeby utrzymać się w pozycji stojącej. Opadł na kolana. Wreszcie tempo hamowania zmalało i winda stanęła.
Syknęły otwierane drzwi.Painter wstał. Trzydzieści pięter w mniej niż pięć sekund. To chyba rekord. Przepchnął się przez drzwi i ruszył korytarzem. Zerknął na wskaźnik nad windą Zhanga.
Jeszcze jedno piętro.
Cofnął się kilka kroków, stając wystarczająco blisko, by kryć drzwi, ale nie na tyle, by wzbudzić podejrzenia. Znowu był ochroniarzem w kasynie.
Drzwi windy Zhanga otworzyły się na głównym poziomie.
Painter widział je, odbijające się w polerowanych mosiężnych drzwiach windy znajdującej się naprzeciwko. No nie… Odwrócił się i spojrzał do środka. Nikogo.
Czy Zhang wysiadł na innym piętrze? Painter wszedł do pustej windy. Niemożliwe, to winda ekspresowa, nie zatrzymuje się - jedzie prosto do apartamentów na górze. Chyba że Chińczyk pociągnął hamulec bezpieczeństwa i uciekł, sforsowawszy drzwi.
Nagle zobaczył. Do ściany przyklejony był połyskujący kawałek plastiku. Pluskwa.
Painter czuł, jak serce wali mu o żebra, kiedy wchodził do windy. Wzrok skupił na mikroprzekaźniku. Oderwał go i przyjrzał mu się uważnie. Zhang wyprowadził go w pole.
Boże…
Dotknął mikrofonu.
– Sanchez!
Jego serce nadal biło głośno. Żadnej odpowiedzi.
Odwrócił się i nacisnął guzik z napisem: APARTAMENTY. Drzwi zamykały się za nim wolno. Chodził po windzie jak lew po klatce. Ponownie wezwał Cassandrę. Znów cisza.
– Cholera… - Ekspresowa winda zaczęła się wznosić. Painter uderzył pięścią w ściankę i mahoniowy panel trzasnął pod knykciami. - Ruszaj się, skurwielu!
Ale wiedział, że jest już za późno. 14.38 GMT
LONDYN, ANGLIAStojąc w holu kilka kroków od Galerii Kensington, Safia z trudem oddychała. Nie z powodu odoru spalonego drewna i izolacji, ale dlatego, że musiała czekać. Przez cały ranek obserwowała śledczych i inspektorów z wszelakich brytyjskich biur, jak znużeni wchodzą i wychodzą. Ona nie mogła nigdzie wejść.
Cywilom nie wolno było przekraczać żółtych taśm. Nie pozwalały na to czujne oczy wojskowych strażników.
Dopiero po południu pozwolono jej wreszcie wejść do środka i na własne oczy zobaczyć zniszczenia. Miała wrażenie, jakby jej klatkę piersiową ścisnął w pięści olbrzym. Serce stało się spanikowanym gołębiem bijącym o pręty żeber.
Co znajdzie? Co da się uratować?
Cierpiała, zdruzgotana jak galeria.
Jej praca była czymś więcej niż tylko życiem akademickim. Po Tel Awiwie właśnie tu uleczyła swoje serce. I chociaż opuściła Arabię, nie porzuciła jej. Nadal była córką swojej matki. Tak więc odbudowała Arabię w Londynie - Arabię sprzed czasu terrorystów, namacalne świadectwo historii jej kraju, jego cudów, czasów starożytnych i tajemnic. Otoczona antykami, idąc przez galerię, słyszała skrzyp piasku pod stopami, czuła na twarzy ciepło słońca i smakowała słodycz świeżo zerwanych daktyli. To był dom, bezpieczne miejsce.
I o wiele więcej. Jej żal jeszcze się pogłębił.
W swoim sercu zbudowała dom nie tylko dla siebie, ale i dla Watki, której nie znała. Czasami, kiedy pracowała do późna, czuła w powietrzu subtelną woń jaśminu, wspomnienie z dzieciństwa, wspomnienie matki. Mimo że nie dzieliły życia, mogły dzielić to miejsce, kawałek domu.
A teraz to odeszło.
– Wpuszczają nas.
Safia zadrżała. Zerknęła na Ryana Fleminga. Szef ochrony czuwał wraz z nią, choć wyglądało na to, że z braku snu ledwo trzyma się na nogach.
– Będę przy tobie - szepnął.
Zmusiła się do wdechu i skinęła głową. Tylko tak mogła teraz podziękować za jego uprzejmość i towarzystwo. Ruszyła za ekipą muzeum. Wszyscy zgodzili się pomóc w katalogowaniu i dokumentowaniu zawartości galerii. To zajmie całe tygodnie.Safia szła, jednocześnie ciekawa i pełna obaw, co znajdzie. Okrążyła ostatnią barierę. Krata bezpieczeństwa została usunięta przez biuro koronera. Poczuła ulgę. Wcale nie chciała oglądać szczątków Harry’ego Mastersona.
Podeszła do wejścia i zajrzała.
Mimo że widziała salę na monitorze, nie była przygotowana na to, co zobaczyła.
Jasna galeria stała się mrocznym labiryntem jaskiń, pięcioma salami pełnymi potrzaskanych kamieni.
Wstrzymała oddech. Ktoś za nią aż się zachłysnął.
Ognista burza na wszystkim zostawiła ślady zniszczenia. Ściana została spopielona do cegieł u podstawy. Nic nie stało prosto poza babilońską wazą na samym środku. Wysoka na pół metra - choć okopcona - stała. Safia czytała, że tornada, siejąc wokół zniszczenie, zostawiają nietknięty rower stojący w samym środku zamieszania.
Wciąż cuchnęło dymem, a podłogę pokrywała kilkucentymetrowa warstwa mokrej sadzy.
– Będziesz potrzebowała gumiaków - stwierdził Fleming, kładąc rękę na ramieniu Safii i kierując ją ku rzędowi butów. - I kasku.
– A skąd w ogóle mamy zacząć? - mruknął ktoś.
Stosownie ubrana Safia wkroczyła do galerii. Poruszała się jak we śnie, mechanicznie, nawet nie mrugała. Mijała kolejne sale. Kiedy doszła do ostatniej, coś chrupnęło pod butem. Schyliła się, pogmerała w sadzy i podniosła jakiś kamień. Na jego powierzchni rysowało się kilka linijek pisma klinowego. Był to kawałek asyryjskiej tabliczki datowanej na czas starożytnej Mezopotamii. Wyprostowała się i spojrzała na ruiny Galerii Kensington.
Tyle że teraz zauważyła innych ludzi. Obcych w jej domu.
Pracowali w grupkach, rozmawiali przyciszonymi głosami, jak na cmentarzu. Inspektorzy budowlani badali strukturę ścian, podczas gdy śledczy ze straży pożarnej analizowali odczyty z urządzeń. Grupka inżynierów spierała się w kącie na temat budżetów i ofert, a kilku policjantów stało na straży przy zniszczonej ścianie zewnętrznej. Robotnicy już montowali płyty mające zakryć otwór.
Przez szparę Safia dostrzegła stojących za taśmami gapiów po przeciwnej stronie ulicy. Byli zaskakująco wytrwali, choć poranna mżawkapo południu przeszła w ulewę. Migały flesze. Turyści.
Przez jej otępienie przebił się gniew. Chciała wyrzucić wszystkich tych ludzi. To jej skrzydło, jej dom. Gniew pomógł jej się skupić, sprowadził ją na ziemię. Musi wypełnić zobowiązanie.
Skierowała uwagę na innych uczonych i studentów z muzeum. Zaczęli już przesiewać zniszczenia. To, że teraz codzienne niesnaski odsunięto na bok, podnosiło na duchu.
Skierowała się do wejścia, gotowa skrzyknąć ochotników. Kiedy jednak doszła do pierwszej galerii, pojawiła się spora ich grupa. Na czele kroczyła Kara w roboczym kombinezonie i czerwonym kasku z logo Kensington Wells. Prowadziła dwadzieścioro mężczyzn i kobiet. Byli ubrani tak samo jak ona i mieli takie same czerwone kaski.
Safia zastąpiła jej drogę.
– Kara?
Nie widziała jej przez cały dzień. Zniknęła wraz z dyrektorem muzeum, przypuszczalnie po to, żeby koordynować pracę rozmaitych zespołów śledczych ze straży i policji. Wyglądało na to, że kilka miliardów funtów daje władzę.
Kara machnięciem skierowała grupę w głąb galerii.
– Do roboty!
Odwróciła się do Safii.
– Wynajęłam własny zespół specjalistów.
Safia patrzyła na grupę maszerującą niczym mała armia. Zamiast broni nieśli różnego rodzaju aparaty i przyrządy.
– Co się dzieje? Dlaczego to robisz?
– Żeby się dowiedzieć, co się stało. - Kara patrzyła, jak zespól zabiera się do pracy. W oczach miała gorączkowy błysk, ognistą determinację.
Safia już dawno nie widziała jej w takim stanie. Coś wyzwoliło w Karze napięcie, którego brakowało jej od lat. Tylko jedno mogło ją tak rozpalić.
Ojciec.
Przypomniała sobie wyraz oczu Kary, gdy oglądała nagrania z eksplozji. Ta dziwna ulga. I jedno słowo: „Nareszcie…”.
Kara weszła do galerii. Jej zespół już zaczął pobierać próbki z plastiku, szkła, drewna, kamienia. Podeszła do dwóch ludzi z wykrywaczami metalu, które przesuwali nad podłogą. Jeden z nich podniósł z kupki gruzu kawałek stopionego brązu i odłożył na bok.– Chcę, żebyście znaleźli każdy kawałek meteorytu - rozkazała. Mężczyźni skinęli głowami.
Safia dołączyła do Kary.
– Czego tak naprawdę szukasz? - spytała.
Kara odwróciła się do niej, w jej oczach jarzyła się determinacja.
– Odpowiedzi.
Poza zaciśniętymi ustami przyjaciółki Safia ujrzała na jej twarzy nadzieję.
– Na temat ojca?
– Na temat jego śmierci.
16.20
Kara siedziała w korytarzu na składanym krześle. W galeriach wrzała praca. Wentylatory kręciły się z warkotem. Nie docierały do niej pogaduszki pracowników. Wyszła na papierosa. Palenie rzuciła dawno temu, ale teraz musiała zająć czymś ręce. Jej palce drżały.
Czy ma dość siły? Siły, by mieć nadzieję.
W wejściu pojawiła się Safia, dostrzegła ją i skierowała się w jej stronę. Kara wskazała papierosa.
– Tylko chwilę.
Safia zatrzymała się, skinęła głową i wróciła do galerii.
Kara zaciągnęła się kolejny raz, wypełniła płuca dymem, ale to jej nie uspokoiło. Była zbyt rozdygotana, nocna adrenalina powoli się wypalała. Patrzyła na brązową płytę obok wejścia. Była na niej podobizna ojca, założyciela galerii.
Wydmuchnęła dym, zacierając widok. Papa…
Gdzieś w głębi galerii coś upadło z głośnym „bang”, dźwięczącym jak wystrzał, wspomnienie przeszłości, polowania wśród piasków.
Kara podryfowała w przeszłość.
Jej szesnaste urodziny.
Polowanie było prezentem od ojca.
Arabski oryks uciekał w górę wydmy. Biała sierść antylopy odbijała się od czerwieni piasku. Tylko dwie plamy kaziły śnieżneumaszczenie: czarny koniec ogona i obwódki wokół oczu i nosa. Wilgotna karmazynowa krew kapała ze zranionego brzucha.
Im rozpaczliwiej zwierzę próbowało uciec przed myśliwymi, tym jego kopyta coraz głębiej wbijały się w piasek. Im bliżej grzbietu, tym większym strumieniem ciekła krew. Stożkowate rogi cięły powietrze, gdy mięśnie karku skręcały się z wysiłku podczas bolesnego pokonywania kolejnych metrów.
Będąca ćwierć kilometra dalej Kara słyszała odbijający się echem płacz oryksa ponad warkotem silnika quada, na grubych oponach. Sfrustrowana ściskała kierownicę, kiedy pojazd wyskoczył na wierzchołek ogromnej wydmy. Przez zapierającą dech w piersi chwilę była w powietrzu, uniesiona nad siodełkiem.
Gniewnie zaciśnięte wargi pozostawały ukryte pod chustą pasującą do stroju safari koloru khaki. Sięgający do połowy pleców warkocz powiewał za nią jak ogon dzikiej klaczy.
Ojciec jechał za nią, ze strzelbą przewieszoną przez plecy. Twarz miał opaloną na kolor skóry siodła, a włosy piaskowoszare. Podchwycił jej spojrzenie.
– Już blisko! - starał się przekrzyczeć ryk silników. Dodał gazu i zjechał po nawietrznej stronie wydmy.
Kara pognała, pochylona nad kierownicą, a beduiński przewodnik tuż za nią. To właśnie Habib doprowadził ich do zdobyczy. I to jego celny strzał zranił oryksa. Choć była pod wrażeniem jego celności - trafił antylopę podczas skoku - wściekła się, że strzał oddano, by zranić, a nie zabić.
– Żeby spowolnić… dla dziewczyny - wyjaśnił Habib. Zirytowało ją to okrucieństwo… I obraziło. Polowała z ojcem od
czasu, gdy miała sześć lat. Potrafiła całkiem sporo i wolała czyste zabijanie. Celowe ranienie zwierzęcia uważała za barbarzyństwo.
Niektórzy, szczególnie w Anglii, unosili brwi na widok jej zachowania, uważając ją za chłopczycę, tym bardziej że dorastała bez matki. Kara jednak wiedziała swoje. Podróżując przez pół świata, wychowywała się, nie znając linii oddzielającej mężczyzn i kobiety. Wiedziała, jak się bronić, jak walczyć pięścią lub nożem.
Dotarłszy do końca zbocza, Kara i jej przewodnik dogonili ojca, bo jego pojazd zabuksował w łacie piasku. Minęli go w chmurzepyłu.
Ojciec wypchnął quada i popędził w górę następnej wydmy, wielkiej góry czerwonego piachu.
Kara z Habibem wjechali na grzbiet pierwsi, zwalniając, żeby dziewczyna mogła zobaczyć, co jest dalej. Druga strona wydmy opadała stromo jak urwisko, kończąc się rozległą równiną. Z łatwością można się było z niej stoczyć i połamać.
Habib machnął ręką, żeby się zatrzymała. Posłuchała, wiedząc, że tak będzie lepiej. Zgasiła motor. Poczuła skwar kładący się ciężarem na jej ramionach, ale nie zwracała na to uwagi. Oszołomiona widokiem powoli wypuściła powietrze.
To było wspaniałe. Słońce, chylące się ku zachodowi, zmieniło połacie piasku w czyste szkło. Upalne miraże błyszczały, dając złudzenie jezior pełnych wody - kłamliwe obietnice bezwzględnego krajobrazu.
Wzrok Kary przyciągnął stożkowy słup piasku wirujący z dołu do góry, ginący wysoko w chmurze pyłu.
Piaskowy diabeł.
Kara już widywała takie rzeczy, łącznie z burzami piaskowymi, które potrafiły uderzyć znikąd i donikąd uciec. Jednak ten widok głęboko ją poruszył: samotna natura tego wiru, jego doskonała nieruchomość na równinie… Była w tym tajemnica i obcość.
Słyszała, jak Habib mamrocze coś z opuszczoną głową, jakby się modlił.
Po chwili dołączył do nich ojciec.
– Tam jest! - powiedział zdyszany wskazując w dół stromego zbocza.
Oryks wlókł się przez równinę, kulejąc.
Habib podniósł rękę, przerywając modlitwę.
– Nie, dalej nie idziemy.
Ojciec zmarszczył brwi.
– O czym ty mówisz?
Przewodnik nadal patrzył przed siebie. Jego myśli kryły się za ciemnymi goglami Afrika Korps i wełnianym omańskim nakryciem głowy zwanym shamag.– Dalej nie idziemy - powtórzył grubym głosem. - To kraj nisnasów, zakazanych piasków. Musimy zawrócić.
Ojciec się roześmiał.
– Bzdura, Habibie.
– Papo? - odezwała się Kara.
Pokręcił głową i wyjaśnił:
– Nisnasy to upiory głębokiej pustyni. Czarne dżiny, duchy nawiedzające piaski.
Kara spojrzała na twarde rysy przewodnika. Część Arabii zwana Rub’ al-Khali stanowiła największą na świecie masę piachu, była większa od Sahary, a fantastycznych opowieści dotyczących tego regionu było mnóstwo i jedna bardziej dziwaczna od drugiej. Zdarzali się jednak tacy, którzy w nie wierzyli.
Najwyraźniej przewodnik do nich należał.
Ojciec zmniejszył gaz.
– Przyrzekłem ci polowanie, Karo, nie chcę cię rozczarować. Jeśli jednak chcesz wracać…
Kara zawahała się, popatrywała to na ojca, to na Habiba, zawieszona między lękiem i determinacją, między mitologią i rzeczywistością. Tutaj, w dziczy pustyni, wszystko wydawało się możliwe.
Wpatrzyła się w uciekające zwierzę, kulejące na gorącym piasku, walczące o każdy krok, podążające ścieżką bólu. Wiedziała, co musi zrobić. Cała ta krew, cały ten ból były z jej powodu. Musi to zakończyć.
Poprawiła chustę i zapaliła silnik.
– Tam jest łatwiejszy zjazd. Bardziej w lewo.
Ruszyła wzdłuż grzbietu, kierując się ku łagodniejszemu spadkowi.
Nie musiała się odwracać, żeby widzieć ojcowski szeroki uśmiech dumy i zadowolenia. Oświetlał ją jak słońce. No, ale w tym momencie nie dawał ciepła.
Patrzyła na równinę, daleko, poza samotnego oryksa, na pojedynczą spiralę piasku. Piaskowe diabły były czymś zwyczajnym, lecz widok tego jednego ją dziwił. Nie poruszał się.Osiągnąwszy łagodniejszy stok, dziewczyna skierowała cztero- kołowca w dół, ku równinie. Było stromo, pojazdem rzucało w prawo i w lewo, ale trzymała się na luźnym piachu. Kiedy dojechała do równiny, koła złapały lepszą przyczepność i przyspieszyła.
Słyszała za sobą pojazd ojca. Dźwięk doleciał także do uszu oryksa. Boleśnie potrząsnął głową i przyspieszył kroku.
Dystans wynosił mniej niż ćwierć kilometra. Już niedługo. Po równym quad dogoni zwierzę i szybki, czysty strzał zakończy jego nieszczęście i polowanie.
– Chce się ukryć! - krzyknął ojciec. - Idzie na ten wir!
Pojazd ojca wystrzelił przed nią. Kara ruszyła w pościg, nisko pochylona nad kierownicą. Ścigali zranione stworzenie, ale desperacja sprawiała, że było bardzo szybkie.
Oryks kłusował ku skrajowi trąby.
Ojciec zaklął paskudnie, ale nie zwolnił.
Kara podążała za nim, jakby wciągnięta w jego kilwater. Zbliżywszy się do pylistej burzy, odkryli w piasku głęboką
dziurę. Oba pojazdy zatrzymały się na jej krawędzi. Pylny diabeł wyrastał ze środka dziury, jakby wkopywał się w pustynię, wyrzucając piasek wysoko w górę. Kolumna pyłu miała dobre pięćdziesiąt metrów średnicy, a piaskowa niecka z pięćset metrów.
Wulkan dymiący wśród piasków.
Błękitne kreski wyładowań przeszywały diabła z denerwująco cichymi trzaskami. Kara czuła zapach ozonu. Było to zjawisko charakterystyczne dla burz piaskowych na suchych pustyniach - elektryczność statyczna.
Ignorując widok, ojciec wskazał środek niecki.
– Tam jest!
Kara spojrzała w dół. Kulejąc, oryks zmierzał do twardszego piasku, cyklonu wirującego w pobliżu środka.
– Przygotuj strzelbę! - krzyknął ojciec.
Dziewczyna nie drgnęła, nie była w stanie się poruszyć.
Oryks na drżących nogach dotarł do skraju diabła, chciał się ukryć za zasłoną wirującego piasku.
Ojciec zaklął pod nosem i zanurkował quadem w dół zbocza.Kara, pełna lęku, przygryzła dolną wargę, przepchnęła pojazd przez krawędź i ruszyła za ojcem. Gdy tylko wjechała w nieckę, poczuła wyładowania elektryczne wewnątrz dziury. Wioski na jej skórze stawały dęba, dolewając oliwy do ognia jej lęku. Zwolniła, tylne opony zagłębiały się w piachu zbocza.
Ojciec dojechał do dna niecki i ostro zahamował. Utrzymał się jednak na siodełku, ze strzelbą przy ramieniu.
Kara usłyszała głośny trzask wystrzału marlina, strzelby ojca. Wypatrywała oryksa, ale był już wewnątrz pyłowej burzy. Odchylił się na bok, upadł.
Ojciec dobił go jednym strzałem.
Karze nagle zrobiło się głupio. Pozwoliła, żeby zapanował nad nią strach, i straciła polowanie.
– Tato! - krzyknęła, gotowa do pochwał, dumna z jego pragmatyczności w tym pościgu.
Jednak nagły krzyk zdusił wszelkie słowa. Dobiegł z piaskowego diabła i brzmiał, jakby dochodził z piekła -przerażający krzyk agonii. Mroczny cień oryksa wpadł w sam środek diabła, zamazany wirującym piaskiem. Z jego gardła wyrywał się jęk konania. To była rzeźnia.
Ojciec, nadal podpierając nogą pojazd, walczył, by zawrócić. – Karo! Wynoś się stąd! - krzyknął.
Nie była w stanie nawet drgnąć. Co się dzieje?
Potem jęk zwierzęcia zamarł jak zdmuchnięta świeczka. Rozszedł się smród palonego ciała i sierści. Płynął w górę i w dół niecki, unosił się nad Karą, dławił ją. Widziała, jak ojciec wciąż walczy z quadem, ale koła ugrzęzły w piasku.
Jego oczy odszukały ją, zamarłą w miejscu.
– Karo! Uciekaj! - Machnął ręką. Jego opalona twarz śmiertelnie pobladła. - Uciekaj, kochanie!
Wtedy to poczuła. Zawirowanie piasku. Z początku zaledwie delikatne pociągnięcie, jakby nagle wzrosła grawitacja. Ziarnka piasku podrywały się do tańca i spadały, szybko stając się strumykami, które spływały, kierując się ku piaskowemu diabłowi.
Ojciec też to wyczuł. Zapalił silnik, lecz koła buksowały w piachu, wzbijając całe jego fontanny.– Wiej, cholera! - wrzasnął znów.
Kara była wstrząśnięta. Ojciec rzadko krzyczał - a już nigdy, gdy był spanikowany.
Kopnęła starter, wdusiła sprzęgło. Ku swemu przerażeniu spostrzegła, ze piaskowa kolumna rozszerza się, karmiona niewytłumaczalnymi prądami krążącymi po pustyni. Ciągnęła w stronę jej ojca uwięzionego w piasku.
– Tatusiu! - krzyknęła ostrzegawczo.
– Uciekaj, dziecko! - Wreszcie uwolnił pojazd, bodaj samą siłą woli. Kara skręciła, dodała gazu i zaczęła zjeżdżać w dół zbocza. Piach pod kołami wsysał pojazd, jakby to był wir wodny, ściągając Karę z siodełka. Walczyła z piachem jak umiała.
Dotarłszy wreszcie na skraj niecki, obejrzała się. Ojciec nadal był blisko jej dna, miał twarz pokrytą piaskiem i potem, oczy zmrużone w skupieniu. Zbliżał się do niego wirujący piach, błyskając pasmami wyładowań elektrycznych.
Kara nie potrafiła odwrócić wzroku. W sercu pylnego diabła gęstniał mrok, rósł i ciemniał coraz bardziej, stawał się też coraz bardziej masywny. Rozjaśniały go błyski wyładowań. Smród spalonego mięsa nadal unosił się w powietrzu. Kara przypomniała sobie ostrzeżenia przewodnika i ogarnęła ją groza.
Czarne duchy… nisnasy.
– Tatusiu!
Ojciec jednak tonął w nurtach wiru, niezdolny do ucieczki. Jego oczy napotkały jej spojrzenie, malował się w nich strach nie tylko o siebie, lecz i o nią.
Uciekaj - wypowiedział samymi wargami i zniknął w mroku wypełniającym diabła.
– Tatusiu…!
Rozległ się przerażający krzyk.
Zanim była w stanie zareagować, piaskowa kolumna eksplodowała z nieprawdopodobną siłą. Karę wyrwało z siodełka i cisnęło wysoko. Obracała się w locie. Trwało to długo, aż nagle ziemia urosła i uderzyła ją. Coś trzasnęło w ramieniu, poczuła ledwo zauważalny błysk bólu. Toczyła się po piasku, wreszcie zatrzymała twarzą w dół.Leżała przez kilka oddechów, niezdolna do ruchu. Jednak lęk o ojca sprawił, że przekręciła się na bok. Spojrzała za siebie na wulkan dymiący wśród piasków.
Diabeł zniknął jak zdmuchnięty. Została po nim chmura pyłu wisząca w powietrzu. Kara zmusiła się, żeby usiąść, rozkasłała się, przyciskając do brzucha zranioną rękę. To nie miało sensu. Rozejrzała się.
Zobaczyła piaski nieskalane koleinami czy śladami. Wszystko znikło: żadnej dziury, żadnego krwawiącego oryksa, żadnego pojazdu.
Wpatrzyła się w piaszczysty bezmiar.
– Tatusiu…
Okrzyk dobiegający z galerii sprawił, że Kara powróciła do teraźniejszości. Zapomniany papieros wyżarzył się do filtra. Wstała i ruszyła ciężkim krokiem.
– Tutaj! - zawołano ponownie. To jeden z jej techników. - Znalazłem coś!
8.02
ESTLEDYAR D, CONNECTICUT, USA
Painter Crowe kucał na podłodze windy, kiedy drzwi otwierały się na najwyższym piętrze Grand Pequot Tower. Przygotowany na zasadzkę trzymał gotowego do strzału glocka - pocisk w komorze, palec na spuście.
Ta część korytarza, w której znajdowały się windy, była pusta. Nasłuchiwał, wstrzymując oddech. Żadnych głosów, żadnych kroków. Gdzieś daleko grał telewizor, ryczący muzyczny temat z Dzień dobry Ameryko. Dla niego nie był to szczególnie dobry dzień.
Wstając, zaryzykował rzut oka na zewnątrz, a broń podążyła za wzrokiem. Nic. Zrzucił buty i jednym zablokował drzwi windy na wypadek, gdyby potrzebował drogi szybkiego odwrotu. Zrobił w skarpetkach trzy szybkie kroki ku przeciwległej ścianie i sprawdził korytarz.
Czysto.
Przeklął brak ludzi. Mimo wsparcia w postaci ochrony hotelowej i lokalnej policji, które już obstawiły wszystkie wyjścia, żaden dodatkowyagent federalny nie miał tu prawa wstępu ze względu na szacunek dla indiańskiej suwerenności.
Poza tym to miała być prosta akcja typu „złap-i-zamknij”. Najgorszy scenariusz przewidywał, że będą musieli raczej zniszczyć dane, niż pozwolić, by wpadły w ręce Chińczyków.
A teraz to wszystko poszło w diabły. Własny sprzęt zrobił go na szaro. W tej chwili jednak miał poważniejszy problem.
Cassandra…
Modlił się, żeby to była pomyłka, ale tak naprawdę nie miał nadziei. Prześlizgnął się pod ścianą korytarza z windami. Wyszedł na środek
głównego korytarza, po obu stronach którego znajdował się szereg drzwi do apartamentów. Pochylony spojrzał w prawo i w lewo. Pusto. Ani śladu Zhanga i jego obstawy.
Zmysły wyostrzyły mu się jak żyletka. Na dźwięk otwieranych z tyłu drzwi błyskawicznie odwrócił się, opadł na kolano z bronią gotową do strzału. Na końcu korytarza pojawiła się starsza pani w szlafroku. Podniosła z progu egzemplarz „USA Today” i wróciła do pokoju, nie zauważywszy Paintera.
Znów się odwrócił. Szybko pokonał odległość dzielącą go od jego apartamentu. Nacisnął klamkę. Zamknięte. Sięgnął do kieszeni po kartę, jednocześnie mierząc z pistoletu w drzwi Zhanga. Przesunął kartę przez szczelinę czytnika i zabłysła zielona lampka.
Otworzył drzwi pchnięciem, opierając się o ścianę na zewnątrz. Żadnych strzałów. Żadnych krzyków.
Wpadł do pomieszczenia i zatrzymał się po pięciu krokach - nogi szeroko rozstawione, uniesiona broń. Z tego miejsca dobrze widział i salon, i sypialnię.
Nikogo.
Sprawdził sypialnię i łazienkę. Żadnych wrogów… i ani śladu Cassandry. Wrócił do pokoju ze sprzętem. Spojrzał na monitory. Nadal pokazywały różne ujęcia apartamentu Zhanga. Zmyli się. Komputer zniknął. W apartamencie Chińczyka była tylko jedna osoba.
– Boże… nie…
Zapomniawszy o ostrożności, dopadł drzwi. Przeciął korytarz i zaczął szukać w kieszeniach klucza uniwersalnego, otwierającego wszystkie hotelowe drzwi. Przebiegł przez główny salon do sypialni.Wisiała naga na linie umocowanej do sufitu. Jej twarz była sina. Nogi, które na monitorze jeszcze kopały, teraz zwisały bezwładnie.
Schowawszy pistolet do kabury, Painter przeskoczył nad fotelem. Wyciągnął nóż z pochwy na przedramieniu i jednym cięciem odciął linę i złapał spadające ciało.
Położył ją na łóżku i opadł na kolana, próbując przeciąć sznur.
– Jasssna cholera!
Linka głęboko werżnęła się w jej cienką szyję, ale pętla wreszcie puściła swą ofiarę. Rozciął linkę. Palcami delikatnie sprawdził kark. Nie był złamany.
Czy jeszcze żyje?
Odpowiedzią było zachłyśnięcie się i gwałtowne drżenie, które wstrząsnęło całym jej ciałem.
Jej oczy się otworzyły, spanikowane i zagubione. Wstrząsały nią kolejne ataki kaszlu. Ramiona walczyły z niewidzialnym wrogiem.
Próbował ją uspokoić, mówiąc po mandaryńsku:
– Jesteś bezpieczna. Leż spokojnie. Jesteś bezpieczna.
Dziewczynka wyglądała na mniej nawet niż trzynaście lat. Na jej nagim ciele widniały siniaki w miejscach, gdzie dziecko siniaków mieć nie powinno. Zhang dręczył ją okrutnie, a potem zostawił, wiszącą na linie, żeby powstrzymać Paintera przed dalszym pościgiem.
Usiadł na piętach. Dziewczynka skuliła się i zaczęła szlochać. Nie dotknął jej, wiedział, że lepiej tego nie robić.
W jego uchu zabrzęczał komunikator LASH.
– Komandorze Crowe - zabrzmiał głos szefa hotelowej ochrony - strzelanina przy wyjściu z północnej wieży.
– Zhang? - Wstał i podszedł do okna balkonowego.
– Tak. Raportuję, że twojej partnerki używa jako żywej tarczy. Może zostać trafiona. Posłałem tam więcej ludzi.
Otworzył okno. Miało zabezpieczenie, więc mógł tylko wystawić głowę. – Musimy zablokować drogi.
– Poczekaj.
Dobiegł go pisk opon. Z parkingu wyprysnął lincoln town i skierował się ku wieży. Samochód Zhanga, jadący, żeby go zabrać.
Ochrona zgłosiła się przez radio:
– Przebił się przez wyjście północne. Nadal ma pańską partnerkę.Lincoln dojeżdżał do rogu wieży.
Painter wrócił do środka.
– Zablokujcie te cholerne drogi!
Brakowało jednak czasu. Wszczął alarm niecałe cztery minuty temu. Tutejsze siły porządkowe miały do czynienia jedynie z pijackimi bójkami, jazdą „pod wpływem”, drobnymi kradzieżami, a nie ze sprawami dotyczącymi bezpieczeństwa narodowego.
Schylił się po nóż.
– Zostań tutaj - powiedział miękko po mandaryńsku, pospieszył do salonu i zabrał się do podważania nożem kratki przewodu wentylacyjnego. Otworzyła się z trzaskiem wyskakujących śrub. Sięgnął do środka i zabrał granat EM. Miał on z grubsza rozmiar i kształt piłki do futbolu amerykańskiego. Z urządzeniem w dłoni wybiegł z apartamentu na korytarz. Nadal bez butów, puścił się sprintem po dywanie holu. Analizował w myśli plan pomieszczeń, ustalając, gdzie jest wyjście północne.
Ośmioro drzwi dalej zatrzymał się i ponownie wyjął kartę uniwersalną. Przesunął ją przez szczelinę elektronicznego zamka i skoro tylko zabłysło zielone światełko, pchnął drzwi.
– Ochrona! - ryknął i wbiegł do pokoju.
Starsza pani, ta sama, którą już dzisiaj widział, siedziała w fotelu i czytała „USA Today”. Upuściła gazetę i zacisnęła szlafrok pod szyją.
– Was ist los? - spytała po niemiecku.
Minął ją, spiesząc do okna i zapewniając, że nie stało się nic złego.
– Nichts, sich ungefahr zu sorgen, Fraulein - rzucił. Otworzył okno i spojrzał w dół.
Lincoln stał na jałowym biegu. Trzasnęły zamykane tylne drzwi. Trwała strzelanina. Pociski uderzały w bok samochodu, którego opony piszczały i dymiły, ale wóz był kuloodporny, czołg produkcji amerykańskiej.
Painter wystawił za okno granat EM, nacisnął guzik aktywujący i rzucił go, mając nadzieję, że trafi jak na mistrzostwach. Koła lincolna przestały piszczeć, kiedy złapały przyczepność. Pomodlił się do przodków. Zasięg impulsu generowanego przez granat wynosił tylko dwadzieścia metrów. Wstrzymał oddech. Jak brzmiało to stare powiedzenie? „Blisko liczy się tylko w rzucie podkową i granatem”.
Wstrzymywał oddech, gdy wreszcie rozległ się głuchy odgłos wybuchu. Czy był dość blisko?Wyjrzał przez okno. Lincoln jechał nieopodal rogu wieży, ale zamiast wejść w zakręt, nagle skręcił w sposób niekontrolowany i czołowo uderzył w szereg zaparkowanych samochodów. Przód lincolna wjechał na maskę volkswagena passata i tam się zatrzymał.
Painter westchnął.
To, co było dobre w impulsach EM, to to, że nie dyskryminowały żadnych systemów komputerowych, tylko smażyły wszystkie. Nawet te działające w lincolnach.
W dole umundurowani ochroniarze wylewali się z wejścia i szybko otaczali samochód.
– Was ist los? - powtórzyła za jego plecami stara Niemka.
Odwrócił się i ruszył przez pokój.
– Etwas Abfall gerade entleeren. - Po prostu wymiatanie śmieci. Szybko przeciął korytarz i znalazł się przy windach. Wyjmując buty
blokujące drzwi, nacisnął guzik głównego piętra.
Jego wyczyn zapobiegł ucieczce Zhanga, ale także wymazał wszystkie dane z jego komputera. Nie tym jednak Painter przejmował się teraz najbardziej.
Cassandra.
Musi do niej dotrzeć.
Gdy tylko drzwi windy się otworzyły, pognał przez kasyno, w którym rozpętało się pandemonium, choć kilkoro ludzi nadal spokojnie siedziało przed automatami, naciskając guziki z zaciekłą determinacją.
Poszedł do północnego wyjścia i musiał przebiec przez szereg blokad, błyskając legitymacją, sfrustrowany, że go zatrzymują, wreszcie dostrzegł Johna Fentona, szefa ochrony, i zawołał go, ten Zaś przeprowadził Paintera przez potrzaskane wejście. Szkło trzeszczało pod stopami, a w powietrzu wisiał zdradzający wszystko 1 zanieczyszczający atmosferę zapach prochu.
– Nie rozumiem, dlaczego ten samochód tak się zachował - powiedział Fenton. - Na szczęście dla nas.
– To nie tylko szczęście - rzekł Painter, po czym powiedział o impulsie EM i dwudziestometrowym zasięgu. - Kilku gości może mieć dzisiaj spore kłopoty z zapaleniem samochodu. No i zapewne będzie kilka usmażonych telewizorów na niższych piętrach.
Na zewnątrz Painter zobaczył, że lokalna ochrona ma wszystko pod kontrolą. Na dodatek przez parking przejeżdżał rząd szarych jak węgieldrzewny policyjnych wozów z błyskającymi kogutami, okrążając miejsce zdarzenia. Policja Plemienna Mashantucket Pequot.
Painter przeszukiwał teren. Obstawa Zhanga klęczała, z rękami na głowach. Na ziemi leżały dwa ciała, z twarzami przykrytymi marynarkami ochrony. Painter podszedł i odchylił jedną z marynarek. Ochroniarz - brakowało mu polowy twarzy. Tego drugiego nie musiał oglądać. Rozpoznał wyglansowane skórzane buty Zhanga.
– Sam się zastrzelił - powiedział znajomy głos kogoś stojącego w grupie hotelowych ochroniarzy i policji. - Wolał to od zatrzymania.
Painter odwrócił się i zobaczył Cassandrę. Była blada, uśmiechała się powściągliwie. Miała na sobie tylko biustonosz. Lewe ramię zniknęło pod bandażem.
Skinęła głową w stronę czarnej walizeczki leżącej kilka metrów dalej. Komputer Zhanga.
– No to straciliśmy dane - westchnął Crowe. - Impuls EM je starł.
– Może jednak nie. Walizka jest chroniona miedzianą klatką Faradaya, która powinna izolować ją od impulsu.
Odetchnął z ulgą. Więc dane są bezpieczne. Jeszcze… nie wszystko stracone, to znaczy, o ile uda im się odzyskać kod dostępu. Zrobił krok w stronę Cassandry. Uśmiechnęła się do niego, jej oczy błyszczały. Wyjął glocka i przystawił jej do czoła.
– Painter, co ty… - Cofnęła się o krok.
Nie opuścił broni.
– Jaki jest kod?
– Komandorze? - zagadnął Fenton, który właśnie podszedł.
– Trzymaj się z daleka. - warknął Painter i skupił uwagę na Sanchez. - Czterej goryle i Zhang. Wszyscy są tutaj. Jeśli Zhang wiedział, że za nim chodzimy, to miał dobrą okazję ostrzec swój kontakt podczas konferencji. Mogli uciec razem i dokończyć transakcję.
Kobieta spróbowała zerknąć na ciała, ale Painter jej nie pozwolił.
– Myślisz, że to ja? - powiedziała z lekkim uśmiechem.
– Poznaję robótkę czterdziestkipiątki, takiej, jak ten sig sauer, który nosisz.
– Zhang mi go zabrał. Painter, wpadasz w paranoję. Ja…
Sięgnął do kieszeni i wyjął pluskwę, którą znalazł przyczepioną do ściany windy. Podetknął ją pod oczy Cassandry.Zesztywniała, ale nie chciała spojrzeć.
– Ani śladu krwi, Cassandro. Ani śladu. Co znaczy, że wcale jej mu nie wszczepiłaś, choć takie było twoje zadanie.
Wyglądała, jakby jej rysy wyrzeźbił ostry nóż.
– Kod dostępu? - powtórzył Painter.
Patrzyła na niego chłodno i beznamiętnie.
– Wiesz, że nie mogę.
Szukał w tej obcej twarzy partnerki, którą znał, ale jej tam już dawno nie było. Nie było żalu, winy, tylko determinacja. Nie miał czasu ani ochoty, żeby ją teraz złamać. Skinął głową Fentonowi.
– Niech twoi ludzie ją skują. Nie wolno spuścić jej z oczu.
Kiedy ją zakuwali, odezwała się do niego, wyraźnie wymawiając każde słowo:
– Painter, pilnuj się najlepiej, jak umiesz. Nie masz pojęcia, w jakie gówno właśnie wdepnąłeś.
Painter podniósł z ziemi walizkę z komputerem i odszedł.
– Pływasz na głębinie, Painter, a rekiny wokół ciebie krążą i krążą, są tuż-tuż - dodała.
Zignorował ją i poszedł do północnego wejścia. Musiał przyznać sam przed sobą: nie rozumiał kobiet.
Zanim wszedł do środka, drogę zastąpiła mu wysoka postać w kapeluszu szeryfa. Był to człowiek z policji plemiennej.
– Komandor Crowe?
– Tak?
– Jest pilny telefon do pana. Proszę do naszej centralki. Painter zmarszczył brwi.
– Od kogo?
– Od admirała Rectora, sir. Może pan rozmawiać przez jeden z naszych radiotelefonów.
Painter zachmurzył się. Admirał Tony „Tygrys” Rector był dyrektorem DARPA. Painter nigdy z nim nie rozmawiał, widywał jedynie jego nazwisko na notatkach i listach. Czyżby wiadomość o bałaganie tutaj już dotarła do Waszyngtonu?
Pozwolił się zaprowadzić do jednego z zaparkowanych szarych samochodów, na którego dachu ciągle błyskał kogut. Wziął podane radio.
– Tu komandor Crowe. Czym mogę służyć, sir?– Komandorze, musimy pana mieć tu, w Arlington, i to natychmiast. Już leci po pana helikopter.
Jak na zawołanie w oddali dał się słyszeć terkot nadlatującego śmigłowca.
Admirał Rector ciągnął:
– Zastąpi pana komandor Giles. Proszę go poinformować, na jakim etapie jest pańska operacja, a potem proszę się zameldować tutaj, gdy tylko wyląduje pan na lotnisku Dullesa. Będzie tam na pana czekał samochód.
– Tak jest, sir - odpowiedział Painter, ale połączenie zostało przerwane. Wysiadł z samochodu i popatrzył na szarozielony helikopter lecący nad
lasami, ziemią jego przodków. Ogarnęło go poczucie straty, jakie jego ojciec zwał „niewiarą białych oczu”. Dlaczego admirał Rector wezwał go tak nagle? Wciąż słyszał słowa Cassandry.
„Pływasz na głębokiej wodzie, Painter. A rekiny wokół ciebie krążą i krążą, są tuż-tuż”.3. SP RAWY SERCOWE
14 LISTOPADA, 17.05 GMT
LONDYN, ANGLIA
– Tutaj! Znalazłem coś!
Safia odwróciła się i zobaczyła mężczyznę wyposażonego w wykrywacz metalu. Co teraz? Pracownicy odwracali kawałki brązowych statuetek, żelaznych podstawek pod kadzidełka i miedziane monety. Safia poczłapała po mokrej podłodze sprawdzić, co też odkryli.
Usłyszawszy krzyk, z przeciwnej strony galerii nadeszła Kara.
– Co pan znalazł? - spytała z chłodną władczością.
– Nie jestem pewien - odrzekł mężczyzna, wskazując głową detektor. - Ale mam bardzo silny odczyt.
– Kawałek meteorytu?
– Nie jestem pewny. Jest pod tym kamiennym blokiem.
Safia widziała, że blok kiedyś był tułowiem i górną częścią nóg posągu z piaskowca, teraz leżącego na plecach. Mimo że głowę i górne kończyny zniszczył wybuch, Safia poznała statuę - stała kiedyś na straży grobu w Salalah. Datowana na 200 rok p.n.e. przedstawiała mężczyznę z długim przedmiotem uniesionym na wysokości ramienia. Niektórzy uważali, że wygląda to jak karabin, ale w rzeczywistości była to pogrzebowa kadzielnica niesiona na ramieniu.
Zniszczenie posągu było tragiczną stratą. Został jedynie tułów i roztrzaskane nogi. A nawet i to było poddane takiemu uderzeniu ciepła, że piaskowiec stopił się i stwardniał, tworząc szklistą polewę.
Kara już zdążyła zebrać resztę swoich ludzi w czerwonych kaskach. Człowiek, który wykrył meteoryt, wskazał detektorem zniszczony
posąg.
– Musimy to odtoczyć, żeby zobaczyć, co jest pod spodem.
– Więc zróbcie to - rzekła Kara, kiwając głową. - Będziemy potrzebowali łomów.
Dwóch mężczyzn ruszyło do stosu narzędzi. Safia zastąpiła im drogę.– Karo, poczekaj. Nie poznajesz tego posągu?
– O co ci chodzi?
– Przyjrzyj się. To posąg odkryty przez twego ojca. Ten znaleziony przy grobie w Salalah. Musimy zachować, ile się da.
– Nie dbam o to. - Kara łokciem odsunęła przyjaciółkę. - Ważne jest to, że coś, co może pomóc mi wyjaśnić, co się stało z moim ojcem, jest pod spodem.
Safia spróbowała odciągnąć Karę na stronę.
– Karo… tak naprawdę nie myślisz, że to, co się tu stało, może mieć związek ze śmiercią twojego ojca?
Kara machnięciem ręki przywołała jednego z ludzi z łomem.
– Niech mi pan to da.
Safia spojrzała na pozostałe pomieszczenia galerii, teraz widząc wszystko w innym świetle. Cała jej praca, lata spędzone w pracowni… czy było to coś więcej niż tylko hołd składany przez Karę pamięci Reginalda Kensingtona? Czy może także zebranie materiałów w jednym miejscu, żeby określić, co właściwie przytrafiło się jej ojcu tam, na pustyni, tak dawno temu?
Safia pamiętała tę historię, usłyszała ją, gdy były jeszcze nastolatkami, opowiedzianą wśród łkań. Kara była przekonana, że jej ojca zabiło coś nadnaturalnego.
Nisnasy… Duchy głębokiej pustyni.
Ona i Kara starały się dowiedzieć wszystkiego o mitologii nisnasów. Według legendy były one tym, co zostało z ludzi, którzy niegdyś zamieszkiwali wielkie miasto na pustyni. Nosiło ono wiele nazw: Iram, Wabar, Ubar, Miasto o Tysiącu Kolumn. Wzmianki o jego upadku można było znaleźć w Koranie, w Baśniach z tysiąca i jednej nocy i w Księgach Aleksandra. Założony przez praprawnuki biblijnego Noego Ubar był bogaty i dekadencki, zamieszkany przez ludzi niemoralnych, parających się mrocznymi praktykami. Król tego miasta zbagatelizował ostrzeżenia proroka imieniem Hud, więc Bóg pokarał miasto, przenosząc je między piaski, by nikt nigdy więcej go nie widział, i stało się ono prawdziwą Atlantydą pustyni. Legenda głosiła, że miasto nadal trwa pod piaskami, nawiedzane przez zmarłych, jego mieszkańcy skamieniali, a na obrzeżach krążyły złe dżiny i jeszcze podlejsze nisnasy, dzikie stwory mogące rzucić urok.Safia uważała, że Kara uznała te mity za bzdury. Szczególnie wtedy, gdy śledczy przypisali śmierć Kensingtona nagłemu otwarciu dziury z ruchomymi piaskami. Takie śmiertelne pułapki w tym rejonie nie były niczym niezwykłym, pochłaniały samotne ciężarówki lub nieuważnych wędrowców. Skalne podłoże pod pustynią tworzył głównie wapień - porowata skała podziurawiona jaskiniami wypłukanymi przez opadające lustro wody. Zapadnięcia tych jaskiń zdarzały się regularnie, często też towarzyszyły im zjawiska opisane przez Karę: kolumna pyłu nad wirem piasku.
Kara także wzięła łom z zamiarem dołączenia do mężczyzn. Najwyraźniej nie czuła się usatysfakcjonowana wyjaśnieniami geologów.
Safia mogła się tego domyślić, szczególnie widząc zaciekły upór przyjaciółki i jej zainteresowanie starożytną Arabią, wydawanie miliardów na badanie przeszłości, zbieranie artefaktów z różnych epok, wynajmowanie najlepszych ludzi, łącznie z Safią.
Zamknęła oczy, zastanawiając się, ile czasu zmarnowała na te bezowocne poszukiwania. Na ile Kara wpłynęła na jej wybór kierunku studiów? Na jej projekty badawcze już tutaj? Pokręciła głową. Za dużo tego. Przemyśli to później.
Otworzyła oczy i podeszła do posągu.
– Nie mogę na to pozwolić - rzekła stanowczo.
Kara odezwała się na to spokojnym głosem:
– Jeśli pod tym znajduje się kawałek meteorytu, to jego odzyskanie jest ważniejsze od kilku zadrapań na rozbitym posągu.
– Ważniejsze dla kogo? - Safia starała się być tak samo niewzruszona jak przyjaciółka, ale jej pytanie zabrzmiało bardziej Jak oskarżenie. - Ten posąg jest jednym z niewielu z tego okresu w Arabii. Nawet potrzaskany jest bezcenny.
– Meteoryt… - zaczęła Kara.
– …może poczekać - wpadła jej w słowo Safia. - Przynajmniej do czasu, gdy posąg będzie można bezpiecznie przenieść.
Kara wbiła w nią stalowe spojrzenie, którym łamała większość mężczyzn. Safia je wytrzymała, bo znała dziewczynkę, którą była kiedyś ta kobieta.
Safia podeszła do Kary i wzięła z jej rąk łom, zaskoczona, że palce przyjaciółki drżą.– Wiem, na co liczysz - wyszeptała. Obie usłyszały historię wielbłądokształtnego meteorytu od brytyjskiego odkrywcy. Podobno ów meteoryt miał strzec wejścia do zagrzebanego w piaskach zaginionego miasta.
Miasta zwanego Ubar.
A teraz ta historia wypłynęła w tak dziwnych okolicznościach.
– Musi być jakiś związek - wymamrotała Kara.
– Wiesz, że Ubar już został odnaleziony - przypomniała Safia.
W 1992 roku legendarne miasto zostało odkryte przez Nicolasa Clappa, archeologa amatora, przy wykorzystaniu GPRS[1]. Założone około 900 roku p.n.e. przy jednym z niewielu zbiorników wodnych w tamtych okolicach, to starożytne miasto stanowiło ważny punkt handlowy na Szlaku Kadzidlanym, łączący żywiczne gaje nadbrzeżnych Gór Omańskich z bogatymi miastami północy. Przez stulecia Ubar świetnie prosperował i rozwijał się, aż pewnego dnia został pochłonięty przez wielkie zapadlisko i przesądni mieszkańcy porzucili go na pastwę piasku.
– To był tylko zwykły punkt handlowy - dodała Safia.
Kara pokręciła głową, ale Safia nie miała pewności, czy odnosiło się to do ostatniego zdania, czy oznaczało powrót do rzeczywistości. Safia pamiętała podniecenie Kary po wiadomości o odkryciu Clappa. Głosiły je wielkie tytuły w gazetach na całym świecie: BAJECZNE ZAGINIONE MIASTO ARABII ODNALEZIONE! Wyruszyła, by osobiście zobaczyć to miejsce i pomóc we wstępnych odkrywkach. Jednak po dwóch latach znajdowania skorup i kilku artefaktów Safia stwierdziła, że stanowisko archeologiczne nie okazało się bardziej ekscytujące niż zwykły punkt handlowy.
Żadnych skarbów, żadnego tysiąca kolumn, żadnych czarnych duchów… jedyne, co tam pozostało, to bolesne wspomnienia nawiedzające żyjących.
– Lady Kensington! - zawołał mężczyzna z detektorem. - Może doktor al-Maaz ma rację? Nie ruszajmy tego cholernego czegoś.
Kobiety popatrzyły na przewrócony posąg. Stali obok niego dwaj członkowie zespołu Kary, którzy mieli wykrywacze metalu. Trzymali urządzenia po obu stronach torsu, oba piszczały.
– Myliłem się - powiedział pierwszy. - Cokolwiek wykryłem, nie jest pod kamieniem.
– No to gdzie? - zapytała zirytowana Kara.– Jest w środku tego - odpowiedział drugi.
Zapadła pełna oczekiwania cisza, wreszcie przerwała ją Kara:
– Wewnątrz?
– Tak jest. Przepraszam, powinienem wcześniej pomyśleć o triangulacji. Ale nigdy bym nie przypuszczał, że coś może być wewnątrz kamienia.
Safia zrobiła krok do przodu.
– To pewnie jakaś domieszka żelaza.
– Nie. To silny sygnał.
– Będziemy musieli to rozbić - orzekła Kara.
Safia ściągnęła brwi. Jasna cholera. Uklękła obok rzeźby, jej spodnie natychmiast przemokły.
– Potrzebuję latarki.
Ktoś z zespołu podał jej latarkę.
– Co masz zamiar zrobić? - chciała wiedzieć Kara.
– Zajrzeć do środka. - Safia przesunęła ręką nad powierzchnią posągu, która teraz była stopionym szkłem. Umieściła latarkę reflektorem na korpusie i włączyła.
Cała szklista powierzchnia rzeźby rozświetliła się. Szczegóły niewyraźnie rysowały się pod ciemnym szkliwem. Nie widziała niczego szczególnego, ale szkliwo miało grubość zaledwie pięciu centymetrów. Czegokolwiek szukali, zapewne było głębiej.
Kara prychnęła, patrząc nad ramieniem Safii.
– Co? - Safia zaczęła odsuwać latarkę.
– Nie - ostrzegła Kara - bardziej na środek.
Safia przeniosła snop światła na środek posągu.
Pojawił się cień, jakiś odłamek, głęboko, w miejscu, gdzie szkliwo stawało się kamieniem. Oświetlony jaśniał głębokim karmazynem. Kształt nie dawał się pomylić z niczym.
– To serce - wyszeptała Kara. Safia cofnęła się oszołomiona. – Ludzkie serce.
20.05Kilka godzin później Kara stała w prywatnej łazience poza działem starożytnego Bliskiego Wschodu.
Jeszcze tylko jedną…
Wytrząsnęła pomarańczową tabletkę na dłoń. Adderal, amfetamina na receptę, dwadzieścia miligramów. Zważyła pigułkę w dłoni. Taki kop w takim maleństwie. Może jednak okazać się za mało. Dołożyła jeszcze jedną. Nie spała poprzedniej nocy, a było jeszcze tyle do zrobienia.
Wrzuciła tabletki do ust, przełknęła je bez popijania, i popatrzyła na swoje odbicie w lustrze. Cera zarumieniona, oczy nieco zbyt szeroko otwarte. Przesunęła ręką po włosach, chcąc uczynić je bardziej puszystymi. Nie udało się.
Odkręciła zimną wodę, zmoczyła ręce i przycisnęła je do policzków. Oddychała głęboko. Wydawało się, że minęły dni, a nie godziny, od kiedy obudzono ją w rodzinnej posiadłości we wsi Blackheath. Wieść o wybuchu w muzeum spowodowała, że jej kierowca gnał nieprzytomnie limuzyną przez smagane deszczem ulice do muzeum.
A teraz co?
W ciągu całego długiego dnia rozmaite zespoły badawcze pobrały w galerii wszystkie niezbędne próbki: zwęglone drewno, plastik, metale, nawet kości. Odnaleziono też w gruzach kilka stopionych fragmentów meteorytu. Wstępne analizy sugerowały, że to wyładowanie elektryczne spowodowało zapalenie się jakichś łatwopalnych elementów znajdujących się głęboko w żelazie meteorytu. Nikt nie miał ochoty zastanawiać się, jakie to miałyby być elementy. Od tej pory badania przeniesiono do laboratoriów tak brytyjskich, jak i zagranicznych.
Kara nie potrafiła ukryć rozczarowania. Jarząca się kula pioruna na filmie wideo przeniosła ją do dnia, kiedy jej ojciec zniknął we wnętrzu chmury pyłu, spirale piasku iskrzyły podobnymi strzępami niebieskawej elektryczności. Potem eksplozja… kolejna śmierć. Musi być związek między przeszłością i teraźniejszością.
Ale jaki? Czy to znów ślepy zaułek, jak tyle razy do tej pory?
– Karo, jesteśmy gotowi do badania. - To była Safia. Kara słyszała przejęcie w jej głosie. Tylko ona rozumiała, jak wielki ciężar leży na sercu Kary.
– Już idę.Wrzuciła plastikową fiolkę do torebki i zatrzasnęła ją. Narkotyk już brał górę nad rozpaczą. Ostatni raz na próżno przejechała ręką po włosach, podeszła do drzwi, odblokowała je, otworzyła pchnięciem i weszła do jednego z najbardziej reprezentacyjnych pomieszczeń British Museum - słynnej sali Arched Room.
Zbudowana w 1839 roku dwukondygnacyjna, łukowo sklepiona, ulokowana w zachodniej części budynku, była zaprojektowana w stylu wczesnowiktoriańskim: podwójne galerie bibliotecznych regałów, ażurowe żelazne kładki i schody, łukowate mostki wiodące do wewnętrznych nisz. Historia tego miejsca sięgała czasów Karola Darwina, Stanleya i Livingstona, Królewskiego Towarzystwa Naukowców, gdy badacze nosili długopołe marynarki i zbierali się w skupieniu wśród stosów ksiąg i pulpitów do czytania. Dział starożytnego Bliskiego Wschodu wykorzystywał to nigdy nie otwierane dla publiczności pomieszczenie jako ośrodek studencki i rezerwowe archiwum.
Dziś jednak służyło za prowizoryczną kostnicę. Kara patrzyła na pozbawioną głowy i ramion kamienną postać spoczywającą na noszach na kółkach. To było wszystko, co zostało ze starożytnej rzeźby znalezionej w północnym skrzydle. Safia uparła się, żeby wynieść to z gruzu i przynieść tutaj.
Dwie lampy halogenowe oświetlały korpus, narzędzia poukładano na ławie bibliotecznej - chirurgiczne skalpele, szczypce i zaciski, a także różnych rozmiarów młotki i szczotki.
Brakowało tylko chirurga.
Safia naciągnęła lateksowe rękawiczki. Miała ochronne okulary 1 fartuch.
– Gotowa?
Kara skinęła głową.
– Otwórzmy klatę temu staruszkowi! - zawołał młodzieniec z głupawym amerykańskim entuzjazmem. Kara, znająca dobrze wszystkich pracowników galerii, wiedziała, że to Clay Bishop, który ukończył Uniwersytet Northwestern. Majstrował przy kamerze cyfrowej umieszczonej na trójnogu, pełnił funkcję dokumentalisty.
– Trochę szacunku, panie Bishop - upomniała go Safia.
– Przepraszam - wykrzywił się w uśmiechu, bynajmniej niezażenowany. Nie był brzydki, jak na kościstą wersję przedstawiciela Generation X. Nosiłdżinsy, T-shirt reklamujący koncert zespołu Clash i reeboki, które kiedyś były białe, ale bardzo dawno temu. Wyprostował się, przeciągnął, pokazując pasek gołego brzucha i przesunął ręką po rudych włosach. Jedyną wskazówką że jest oddany nauce, były okulary w grubych czarnych oprawkach, na tyle nieluzackie, że mogły być modne.
– Wszystko ustawione, doktor al-Maaz”.
– Bardzo dobrze. - Safia przeszła pod halogenami i stanęła obok ławy z narzędziami.
Kara obeszła stół dookoła i dołączyła do jedynego świadka tej autopsji - Ryana Fleminga, szefa ochrony. Musiał przybyć, kiedy była w łazience. Skinął głową, ale zesztywniał, kiedy się zbliżyła, zdenerwowany jej bliskością, jak większość pracowników muzeum.
Odchrząknął, kiedy Safia wykonywała pomiary.
– Zszedłem, gdy tylko usłyszałem o odkryciu - powiedział.
– Czemuż to? - spytała Kara. - Czy to sprawa ochrony?
– Nie, po prostu ciekawość. - Kiwnął głową w stronę rzeźby. - Niecodziennie znajdujemy posąg z sercem w środku.
Niewątpliwie była to prawda, chociaż Kara podejrzewała, że była też jakaś inna, sercowa sprawa, która ściągnęła Fleminga. Jego oczy częściej spoglądały na Safię niż na rzeźbę.
Kara skierowała uwagę na leżącą rzeźbę. Pod skorupą szkliwa głębszy odcień karmazynu jarzył się w świetle halogenów.
Serce, ludzkie serce.
Safia pochyliła się nad posągiem z narzędziem zakończonym diamentem. Uważnie obrysowała miejsce pogrzebanego serca.
– Chcę zachować tak dużo, jak się da - wyjaśniła.
Umieściła przyssawkę na wierzchu zaznaczonego kwadratu i ujęła uchwyt.
– Spodziewam się, że warstwa między szkłem i piaskowcem będzie cienka.
Wzięła gumowy młotek i zaczęła uderzać nim pewnie po wewnętrznej stronie wzdłuż zaznaczonych linii. Pojawiły się niewielkie pęknięcia. Każde uderzenie wywoływało nerwowe grymasy na twarzach zebranych. Nawet Kara stwierdziła, że zaciska palce.
Spokojna pozostawała tylko Safia. Kara znała łatwość, z jaką przyjaciółka wpadała w panikę w sytuacjach stresowych, ale kiedypracowała, stawała się twarda jak diament w końcówce jej narzędzia… i równie ostra, była w swoim żywiole. Pracowała ze spokojem mistrza zen. Kara zauważyła jednak błysk podniecenia w jej oczach. Dużo czasu minęło, od kiedy widziała taki błysk. Może jeszcze jest dla niej nadzieja…
– To powinno wystarczyć - mruknęła Safia. Odłożyła młotek i wzięła szczoteczkę, żeby usunąć odłamki, następnie złapała uchwyt przyssawki i lekko pociągnęła, najpierw w jedną, potem w drugą stronę. Wreszcie pociągnęła w górę, unosząc szklany blok.
Kara podeszła, wpatrując się w otwartą pierś posągu. Serce wykonano bardziej precyzyjnie, niż sobie wyobrażała. Widać było wyraźnie obie komory, arterie i żyły. Spoczywało w piaskowcowym łożu, jakby rzeźba uformowała się w naturalny sposób wokół niego, jak ostryga wokół perły.
Safia ostrożnie uwolniła szkło ze ssawki i obróciła. Na powierzchni dotykającej serca był jego odcisk. Zwróciła się do kamery:
– Clay, masz dobre ujęcia?
Skulony za kamerą Clay kołysał się na piętach.
– O rany, to fantastyczne.
– Przyjmuję, że to znaczy „tak”. - Safia położyła szkło na stoliku.
– A co z sercem? - zapytał Fleming.
Safia odwróciła się i wpatrzyła w otwartą pierś posągu. Postukała rączką szczotki w serce. Wszyscy usłyszeli brzęk.
– Z pewnością metal. Z koloru wnoszę, że to brąz.
– Brzmiało, jakby w środku było puste - zauważył Clay, poprawiając kamerę na trójnogu, żeby lepiej ująć wnętrze otworu w piersi. - Pani stuknie jeszcze raz.
Safia pokręciła głową.
– Lepiej nie. Popatrz, jak piaskowcowe wypustki trzymają je na miejscu. Całkiem porządnieje mocują. Musimy zostawić serce tam, gdzie jest. Inni badacze powinni obejrzeć je in situ, zanim je wyjmiemy.
Przez ostatnią minutę Kara nie odważyła się odetchnąć. Czuła pulsowanie krwi w uszach, i to nie z powodu amfetaminy. Nikt tego nie zauważył?
Zanim zdążyła zapytać, na końcu Arched Room trzasnęły drzwi. Wszyscy lekko podskoczyli. Nadchodziło dwóch mężczyzn.
Safia przesunęła halogen, żeby oświetlić hol. – Dyrektorze Tyson?– Edgarze. - Kara wyszła im naprzeciw. - Co ty tutaj robisz?
Dyrektor muzeum odsunął się, by zrobić miejsce towarzyszącej mu osobie. Był to inspektor z wydziału zabójstw z komendy London Central.
– Inspektor Samuelson był u mnie, kiedy usłyszałem o waszym wspaniałym odkryciu. Właśnie skończyliśmy, więc zapytał mnie, czy może na własne oczy zobaczyć to zdumiewające znalezisko. Jak mógłbym odmówić, skoro tak bardzo nam pomógł?
– Z pewnością - rzekła Kara swym najbardziej dyplomatycznym tonem, kryjąc ukłucie irytacji. - Przyszliście w samą porę. - Zaprosiła ich skinieniem ręki do prowizorycznej kostnicy. Jej własne odkrycie będzie musiało poczekać.
Fleming skinął głową, pozdrawiając szefa.
– Ja chyba już dosyć zobaczyłem. Powinienem sprawdzić nocną zmianę - rzekł, po czym zwrócił się do Safii: - Dziękuję, że pozwoliłaś mi popatrzeć.
– Proszę bardzo - powiedziała z roztargnieniem, wpatrując się w serce. Kara zauważyła, że szef ochrony nie może oderwać wzroku od Safii,
wreszcie odwrócił się urażony i odszedł. Safia zawsze była ślepa na wszystko poza pracą. Pozwoliła wymknąć się ze swego życia ciekawszym ludziom niż Fleming.
Inspektor Samuelson zajął miejsce szefa ochrony. Marynarkę miał przewieszoną przez ramię, podwinął rękawy koszuli.
– Mam nadzieję, że nie przeszkadzam.
– Skądże - odrzekła Safia. - To wspaniałe odkrycie.
– W istocie.
Inspektor pochylił się nad posągiem. Kara miała pewność, że przywiodła go tutaj nie tylko zwykła ciekawość. Zbiegi okoliczności to sprawy wymagające śledztwa.
Edgar stanął obok inspektora.
– Wspaniałe, prawda? To odkrycie przyciągnie uwagę całego świata. Samuelson się wyprostował.
– Skąd się wzięła ta statua?
– Została znaleziona przez mojego ojca - odpowiedziała Kara. Samuelson zerknął na nią, unosząc brew.
Kara zauważyła, że Edgar się cofa i zaczyna podziwiać czubki swoich butów.Safia uniosła okulary ochronne i kontynuowała wyjaśnienia, uwalniając Karę od tego obowiązku:
– Reginald Kensington sfinansował pracę zespołu archeologów nadzorujących odkrywki na terenie przeznaczonym pod budowę nowego mauzoleum przy grobowcu w mieście Salalah na omańskim wybrzeżu. Odkrył posąg datowany na dwusetny rok przed nasze erą, był w świetnym stanie. Grobowiec był czczony przez dwa tysiąclecia, dzięki temu to stanowisko nie zostało zadeptane ani zbezczeszczone. To prawdziwa tragedia, że tak świetnie zachowane znalezisko uległo zniszczeniu.
Samuelsona to nie wzruszyło.
– Zniszczenie jednak pozwoliło na to odkrycie. Jest w tym jakaś równowaga. Nie można tego samego powiedzieć o nieszczęsnym Harrym Mastersonie.
– Oczywiście - szybko odrzekła Safia. - Nie chciałam implikować… jego śmierć była prawdziwą tragedią. Ma pan najświętszą rację.
Samuelson spojrzał na zebranych. Jego wzrok spoczął na dłużej na studencie Clayu Bishopie, po czym powędrował z powrotem ku rzeźbie.
– Wspomniała pani o grobowcu, obok którego znaleziono tę statuę.
– Tak. Grobowiec Nabi Imrana.
– Jakiś faraon?
Safia się uśmiechnęła.
– To nie był egipski grobowiec. - Podobnie jak Kara wiedziała, że inspektor tylko udaje tępego. - W Arabii najsławniejsze grobowce to te, w których pochowane są osoby z Biblii lub Koranu. W tym przypadku to postać z obydwu.
– Nabi Imran? Nie przypominam sobie tego imienia z Biblii.
– A naprawdę był bardzo ważny. Słyszał pan o Maryi Dziewicy?
– Coś niecoś. - Powiedział to tak szczerze, że znów przywołał uśmiech na twarz Safii.
Drażniła się z nim, opóźniając wypowiedzenie tej rewelacji, ale w końcu ją ujawniła:
– Nabi Imran był ojcem Maryi.
13.54
AR LINGTON, WIR GINIAPainter Crowe siedział na tylnym siedzeniu srebrnego mercedesa sedana S500, sunącego gładko międzystanową 66 z lotniska Dulles International, prowadzącą na wschód do Waszyngtonu, ale aż tak daleko nie jechali. Kierowca, milczący gość zbudowany jak skrzydłowy drużyny futbolowej, skręcił do Arlington w zjazd Glebę. Dojeżdżali do kwatery głównej DARPA, mieli jeszcze mniej niż kilometr.
Painter popatrzył na zegarek. Zaledwie parę godzin temu był w Connecticut, ostro konfrontując się z partnerką, której ufał przez ostatnie pięć lat. Choć starał się tego unikać, jego myśli wciąż krążyły wokół tego bolesnego tematu.
Zostali rekrutowani z sil specjalnych w tym samym czasie: on z Navy SEALS, ona z Rangersów. DARPA wybrała ich do nowego, w najwyższym stopniu utajnionego zespołu, działającego w ramach organizacji o kryptonimie Sigma Force. Większość pracowników DARPA nie wiedziało nawet o jej istnieniu. Był to tajny zmilitaryzowany zespół wyszkolonych technicznie agentów, wysyłanych na akcje wysokiego ryzyka w celu pozyskania lub ochrony nowych badań lub technologii. Tam gdzie Delta Force ustabilizowała się jako oddział antyterrorystyczny, Sigmę stworzono, by chronić i utrzymać technologiczną przewagę Stanów Zjednoczonych.
Nieważne jakim kosztem.
A teraz wezwano go z powrotem do Waszyngtonu.
To na pewno nowa misja. Ale skąd ten pośpiech?
Sedan przemknął przez North Fairfax Drive i wjechał na parking. Przejechali „ścieżkę zdrowia” środków bezpieczeństwa i wkrótce mogli zaparkować. Kolejny człowiek, o klatce piersiowej jak beczka i twarzy bez wyrazu, podszedł i otworzył drzwi auta.
– Zechce pan pójść za mną, komandorze Crowe.
Painter został zaprowadzony do głównego budynku, odeskortowany do biur dyrektora i poproszony, by zaczekał, podczas gdy jego przewodnik poszedł dalej, by zaanonsować jego przybycie. Painter patrzył na zamknięte drzwi.
Wiceadmirał Tony Rector był szefem DARPA przez cały czas służby Paintera. Wcześniej Tygrys szefował Biuru Czujności Informacyjnej, działowi DARPA, zajmującemu się zbieraniem informacji wywiadowczych, kluczowym po jedenastym września dla monitorowania płynących przez sieci komputerowe danych w poszukiwaniu terrorystycznych spisków,działalności terrorystów i podejrzanych transakcji finansowych. Inteligencja, erudycja i sprawiedliwy sposób zarządzania załatwiły mu w końcu stanowisko dyrektora DARPA.
Drzwi się otworzyły. Przewodnik przywołał Paintera skinieniem ręki i odsunął się, żeby go przepuścić.
Ściany pokoju pokrywała mahoniowa boazeria, pachniało tytoniem fajkowym. Na środku stało mahoniowe biurko. Tony „Tygrys” Rector wstał, żeby uścisnąć mu rękę. Admirał był wielkim mężczyzną - jak ktoś, kto kiedyś był dobrze umięśniony, a po sześćdziesiątce nieco zwiotczał. Tyle że ciało było jedynym, co mogło być w nim miękkie. Oczy miał jak niebieskie diamenty, włosy przylizane i srebrne. Kiedy potrząsał ręką Paintera, jego uścisk okazał się żelazny. Skinął głową, wskazując jeden ze skórzanych foteli.
– Proszę spocząć. Wezwałem doktora McKnighta. Zaraz do nas dołączy. Doktor Sean McKnight był założycielem i dyrektorem Sigmy,
bezpośrednim przełożonym Paintera, kiedyś służył w jednostce SEAL, po czym odszedł, by zrobić doktorat z fizyki i z technologii informatycznych. Skoro wzywano McKnighta, znaczyło, że sprawa jest poważna.
– Mogę spytać, o co chodzi, sir? - odezwał się Crowe.
Admirał usadowił się w fotelu.
– Słyszałem o małych nieprzyjemnościach w Connecticut - powiedział, uchylając się od odpowiedzi. - Chłopaki z Biura Zaawansowanych Technologii czekają na dostarczenie szpiegowskiej walizeczki. Miejmy nadzieję, że uda nam się odzyskać te dane o broni plazmowej.
– Przepraszam, że nam… nie udało mi się pozyskać hasła.
Admirał Rector wzruszył ramionami.
– Przynajmniej Chińczycy nie położyli na nich swoich łap. A zważywszy, na co pan się tam natknął, wykonał pan dobrą robotę.
Painter powstrzymał się od zapytania o Cassandrę. Najprawdopodobniej prowadzono ją na przesłuchanie. A stamtąd, kto wie? Guantanamo, Fort Leavenworth, może jakieś więzienie wojskowe? To już nie jego problem. Niemniej ból w piersi pulsował. Miał nadzieję, że to tylko niestrawność. Z pewnością nie było powodu, żeby zamartwiał się jej losem.
– Co do pańskiego pytania - ciągnął admirał, przywracając Paintera do teraźniejszości - coś przyciągnęło naszą uwagę za pośrednictwem Biura Badań Obronnych. Zeszłej nocy w British Museum miała miejsce eksplozja.Painter skinął głową, po drodze słuchał wiadomości w CNN.
– Uderzenie pioruna.
– Tak to ujęto.
Painter wyprostował się. Zanim mógł zapytać o więcej, otworzyły się drzwi. Do gabinetu wkroczył doktor Sean McKnight - czerwona twarz, wilgotne brwi, jakby całą drogę biegł.
– Potwierdzono - powiedział szybko do admirała.
Rector skinął głową.
– No to siadaj. Nie mamy za dużo czasu.
Kiedy szef siadał, Painter spojrzał na niego. McKnight pracował dla DARPA od dwudziestu dwóch lat, łącznie z oddelegowaniem jako dyrektora jego Biura Projektów Specjalnych. Jednym z pierwszych „specjalnych projektów” było sformowanie Sigma Force. Miał wizję zespołu agentów operacyjnych będących zarówno oblatanymi w najnowszych technologiach, jak i wyszkolonymi wojskowo - „mózgi i męstwo”, jak mawiał - potrafiących działać z chirurgiczną precyzją, by zabezpieczać i chronić tajne technologie.
Wynikiem była Sigma Force.
Painter był jednym z pierwszych rekrutów, osobiście wyszukanym przez McKnighta, gdy leczył złamaną podczas misji w Iraku nogę. Kiedy odzyskiwał siły, McKnight nauczył go, że o umysł trzeba dbać tak samo jak o ciało. Wysłał Paintera na obóz naukowy, który okazał się cięższy niż wstępne odsiewowe szkolenie do Navy SEAL. Na tej planecie nie było nikogo, kogo Painter darzyłby większym szacunkiem.
A teraz widział go wstrząśniętego…
McKnight usiadł na brzegu fotela sztywno wyprostowany. Wyglądało na to, że spal w garniturze, wyglądał na swoje pięćdziesiąt lat - przekrwione oczy, zaciśnięte usta, nieuczesane piaskowoszare włosy.
Ewidentnie coś było nie tak.
Admirał Rector odwrócił plazmowy ekran w stronę Paintera.
– Komandorze Crowe, najpierw powinien pan obejrzeć to nagranie. Painter przysunął się bliżej. Na ekranie ukazał się czarno-biały obraz.
– To nagranie z nadzoru w British Museum.
Painter patrzył w milczeniu. Najpierw pojawił się strażnik wchodzący do jakiejś galerii w muzeum. Nie trwało to długo - eksplozja zakończyłanagranie, rozbielając ekran. Painter odchylił się w fotelu. Zwierzchnicy spojrzeli na niego.
– Ta jaśniejąca sfera - powiedział powoli - to piorun kulisty, jeśli się nie mylę.
– Istotnie - potwierdził admirał Rector. - Właśnie ta koncepcja przyciągnęła uwagę pary przebywających w Londynie naukowców z Biura Badań Obronnych. Nigdy dotąd nie sfilmowano pioruna kulistego.
– Ani żaden nie dokonał takich zniszczeń - dodał doktor McKnight. Painter przypomniał sobie wykład z inżynierii elektryczności podczas
szkolenia dla Sigma Force. O piorunach kulistych wspominano już od czasów starożytnych Greków, były widywane przez wielu ludzi w wielu miejscach. Rzadkość tego zjawiska potęgowała jego tajemniczość. Teorie na temat jego pochodzenia sięgały od swobodnej plazmy wywołanej jonizacją powietrza w czasie burzy po parowanie dwutlenku krzemu z gleby po uderzeniu błyskawicy.
– Co więc stało się w British Museum? - zapytał.
– To. - Admirał Rector wyjął coś z szuflady biurka. To coś wyglądało jak poczerniały kawałek skały o rozmiarach piłeczki do softballu. - Dostarczono nam to dziś rano samolotem wojskowym.
– Co to jest?
Admirał skinięciem głowy kazał Painterowi wziąć to coś do ręki. Okazało się nadspodziewanie ciężkie. Nie skała. Czuło się gęstość porównywalną z ołowiem.
– Żelazo meteorytowe - wyjaśnił McKnight. - Próbka z artefaktu, który widział pan, jak wybuchał.
Painter odłożył odłamek na biurko.
– Nie rozumiem. Chcecie powiedzieć, że meteoryt spowodował wybuch? Nie piorun kulisty?
– Tak i nie - odrzekł tajemniczo McKnight.
– Co pan wie o meteorycie tunguskim w Rosji? - spytał Rector.
Ta nagła zmiana tematu zaskoczyła Paintera. Zmarszczył brwi i szukał w pamięci.
– Nie za wiele. Coś w związku ze spadnięciem meteorytu około tysiąc dziewięćset ósmego roku, gdzieś na Syberii, spowodowało to wielki wybuch.
Rector odchylił się w fotelu.– „Wielki” to za mało powiedziane. Eksplozja wyrwała z korzeniami las w promieniu sześćdziesięciu paru kilometrów na powierzchni równej połowie Rhode Island. Wybuch uwolnił energię równoważną wybuchowi dwóch tysięcy bomb atomowych. Konie były zwalane z nóg sześćset kilometrów dalej. „Wielki” po prostu niedokładnie oddaje rozmiar tego wybuchu.
– Były przy tym inne efekty - włączył się McKnight. - Burza magnetyczna stworzyła wir rozciągający się na dziewięćset kilometrów. W następnych dniach nocne niebo od wielkich ilości pyłu świeciło tak jasno, że można było czytać gazetę. Drgania elektromagnetyczne objęły połowę kuli ziemskiej.
– Chryste… - wymamrotał Painter.
– Świadkowie, którzy obserwowali wybuch z odległości setek kilometrów, widzieli na niebie porażająco jasne światło, jaśniejące jak słońce, rozpościerała się tęcza jaskrawych kolorów.
– Meteor - wymamrotał Painter. Admirał Rector pokręcił głową.
– Taka była jedna z teorii. Kamienna asteroida albo kometa. Tyle że z tą teorią wiążą się pewne problemy. Po pierwsze, nie znaleziono żadnych fragmentów. Nawet żadnego wartego wzmianki irydowego pyłu.
– Meteoryty węglowe zwykle pozostawiają irydowe „odciski palców” - wyjaśnił McKnight. - W Tungusce jednak nie znaleziono niczego takiego.
– I nie było krateru - dodał admirał.
McKnight potwierdził skinieniem głowy.
– Siła uderzenia wynosiła czterdzieści megaton. Wcześniej ostatni meteor, który spadł z podobną siłą, uderzył tam, gdzie teraz jest Arizona, jakieś pięćdziesiąt tysięcy lat temu. Miał tylko trzy megatony, ułamek tunguskiego, a zostawił ogromny krater szeroki na półtora kilometra i głęboki na sto pięćdziesiąt metrów. Czemu więc nie ma krateru, tym bardziej że wnioskując z tego, iż drzewa rosnące wokół punktu zerowego upadły promieniście, wiemy, gdzie było epicentrum.
Painter nie miał na to gotowej odpowiedzi. W jego umyśle natychmiast pojawiło się pytanie: co to, u licha, ma wspólnego 2 wybuchem w British Museum?
McKnight ciągnął:
– Po eksplozji zanotowano w okolicy interesujące biologiczne następstwa: przyspieszony wzrost niektórych nagozalążkowych,zwiększoną ilość mutacji łącznie z genetycznymi zmianami w ziarnach i igłach sosnowych, a nawet w populacjach mrówek. Ludzie też nie uniknęli zmian. Lokalne plemiona Ewenków w tym rejonie wykazywały nienormalne zmiany w czynniku Rh. Wszystko to jasno dokumentuje wystawienie na promieniowanie, najprawdopodobniej gamma.
Painter starał się objąć umysłem eksplozję bez krateru, niezwykłe zjawiska atmosferyczne i szkodliwe promieniowanie.
– Cóż więc spowodowało te wszystkie zjawiska?
– Coś bardzo małego - odpowiedział admirał. - Jakieś trzy kilogramy.
– Niemożliwe!
Admirał wzruszył ramionami.
– Gdyby to była zwykła materia…
Tajemnica na długą chwilę zawisła w powietrzu.
Wreszcie odezwał się dr McKnight:
– Najnowsze badania z tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego piątego roku sugerują, że to, co uderzyło w rejonie rzeki Podkamienna Tunguska, istotnie było meteorem, ale zbudowanym z antymaterii.
Painter otworzył oczy jeszcze szerzej.
– Antymateria?
Teraz zrozumiał, dlaczego został wezwany na to spotkanie. Podczas gdy większość ludzi uważała antymaterię za coś z dziedziny science fiction, w minionej dekadzie stała się ona rzeczywistością, ponieważ wytworzono cząstki antymaterii w laboratoriach. Wiodącą rolę w tych badaniach odgrywało laboratorium CERN w Genewie. W podziemnym cyklotronie wolnych antyprotonów wytwarzano antymaterię od prawie dwóch dziesięcioleci. Tyle że do dzisiaj cała antymateria tam wyprodukowana mogłaby najwyżej spowodować, że na kilka chwil zapaliłaby się żarówka.
Antymateria jest niezwykle intrygująca. Jej gram daje energię równą energii bomby atomowej. Oczywiście najpierw ktoś musi wynaleźć tanie, łatwo dostępne źródło antymaterii. A to niemożliwe.
Painter stwierdził, że jego wzrok wbity jest w kawałek meteorytowego żelaza spoczywającego na biurku admirała. Wiedział, że górne skrawki ziemskiej atmosfery są nieustannie bombardowane przez cząstki antymaterii w promieniowaniu kosmicznym, ale też są natychmiast anihilowane przy kontakcie z materią tejże atmosfery. Postulowano, żegdzieś w pustce kosmosu istnieją całe asteroidy złożone z antymaterii, pozostałe po Wielkim Wybuchu.
Zaczął łączyć poszczególne wątki.
– Więc wybuch w British Museum…
– Sprawdziliśmy kilka próbek szczątków ze zniszczonej galerii - rzekł McKnight. - Metal i drewno.
Painter przypomniał sobie stwierdzenie szefa, kiedy tu wszedł: „Zostało potwierdzone”. Poczuł ucisk w żołądku.
McKnight dodał:
– Pozostałości po wybuchu wykazują podobne, jak w przypadku meteorytu tunguskiego, niskie promieniowanie.
– Mówi pan, że wybuch w British Museum został spowodowany przez anihilację antymaterii? Że ten meteor to właśnie antymateria?
Admirał Rector toczył palcem próbkę po blacie tam i z powrotem.
– Oczywiście, że nie. To zwykłe żelazo meteorytowe. Nic więcej.
– No to nie rozumiem.
– Nie można zignorować promieniowania - włączył się McKnight. - Jedyne wyjaśnienie jest takie, że meteor miał antymaterię wewnątrz, w jakiejś nieznanej, stabilnej formie. Wyładowanie elektryczne pioruna kulistego tę formę zdestabilizowało i spowodowało efekt kaskadowy, który zaskutkował eksplozją. Ile antymaterii tam było, całą pochłonął wybuch.
– Pozostawiając tylko tę skorupę. - Admirał wskazał kamyk.
Zapadła cisza.
Admirał Rector podniósł kawałek żelaza.
– Może pan sobie wyobrazić, jakie to miałoby znaczenie, gdyby się okazało, że mamy rację? Źródło niemal nieograniczonej mocy. Jeśli istnieje jakakolwiek koncepcja, jak to się stało, albo, jeszcze lepiej, jakaś próbka, nie może pod żadnym pozorem wpaść w obce ręce.
Painter kiwał głową.
– To co teraz?
Admirał Rector spojrzał mu twardo w oczy.
– Nie możemy pozwolić na najmniejszy przeciek. Zbyt wiele uszu jest powiązanych ze zbyt wieloma ustami. - Skinieniem nakazał McKnightowi, by kontynuował.
Ten wziął głęboki wdech.– Komandorze, chcemy, żeby poprowadził pan niewielki zespół, który będzie pracował w muzeum. Przykrywka dla pana już jest gotowa: jest pan amerykańskim specjalistą w dziedzinie badań błyskawic. Ma pan się kontaktować, kiedy tylko będzie to możliwe. Na miejscu ma pan po prostu trzymać ucho przy ziemi i obserwować wszystko, co się tam dzieje. My będziemy kontynuowali badania, mobilizując wszystkie działy. Jeżeli pojawi się potrzeba przeprowadzenia dodatkowych analiz na miejscu, będziecie naszym przedłużonym ramieniem.
– Tak jest, sir.
Spojrzenia admirała i doktora spotkały się na chwilę, a było w nich niewypowiedziane pytanie.
Painterowi przebiegł po plecach lodowaty dreszcz.
Admirał skinął głową.
McKnight zwrócił się do Paintera:
– Jest jeszcze jeden czynnik. Możemy nie być jedyni, którzy będą tam pracowali z takim nastawieniem.
– Co pan ma na myśli?
– Jeśli pan pamięta, dyrektor wspomniał o parze badaczy z Biura Badań Obronnych, którzy już są w Londynie.
– Ci, którzy badali piorun kulisty?
– Właśnie. - Znów błyskawiczny kontakt wzrokowy między zwierzchnikami Paintera. McKnight wbił twarde spojrzenie w komandora. - Cztery godziny temu znaleziono ich zastrzelonych w pokoju hotelowym, ewidentna egzekucja. Lokal został splądrowany. Skradziono kilka przedmiotów. Policja uważa, że to zabójstwo na tle rabunkowym.
Admirał Rector zaczął wiercić się za biurkiem.
– Ja jednak nie znoszę zbiegów okoliczności. Dostaję od tego ataku serca.
McKnight skinął głową.
– Nie wiemy, czy te morderstwa mają związek z naszą linią śledztwa, ale chcemy, żeby pan i pański zespół działał, jakby miały. Pilnujcie jeden drugiego i bądźcie czujni.
Painter potwierdził skinieniem głowy.
– Tymczasem - rzekł admirał - miejmy nadzieję, że jak na razie nie odkryli tam niczego znaczącego.21.48
LONDYN
– Musisz wyjąć serce.
Safia podniosła wzrok. Arched Room tonął w mroku. Zostało ich tylko troje: Kara, Clay i ona. Edgar i inspektor wyszli dwadzieścia minut temu. Najwyraźniej dokonywanie pomiarów i notowanie wyników ich nie interesowało, jakby pomniejszało fakt, że oto okazało się, iż posąg stał na straży grobu Maryi Panny.
Safia wróciła do pomiarów.
– W końcu je wyjmę.
– Nie, dzisiaj.
Safia spojrzała na przyjaciółkę. Twarz Kary w świetle halogenów wyglądała jak narysowana. Ostry blask zmył kolory, ale Safia zauważyła srebrzysty połysk cery, rozszerzone źrenice. Znów amfetamina. Trzy lata temu Safia była jedną z nielicznych osób, które wiedziały, że miesięczne „zagraniczne wakacje” Kary były tak naprawdę wyjazdem na odwyk do ekskluzywnej prywatnej kliniki w hrabstwie Kent. Od kiedy znów bierze? Zerknęła na Claya. To niewłaściwy moment na konfrontację.
– Skąd ten pośpiech? - spytała.
Kara przebiegła wzrokiem pomieszczenie. Ściszyła głos.
– Zauważyłam coś, zanim wszedł inspektor. Ciekawe, czy ty też to zauważyłaś.
– Co?
Kara nachyliła się i wskazała prawy przedsionek serca.
– Popatrz tutaj, na tę wznoszącą się linię. - Prześledziła jej bieg czubkiem suwmiarki.
– To jedna z arterii lub żył - powiedziała Safia, pełna podziwu dla artyzmu wykonawcy.
– Doprawdy? Widzisz, jak idealnie pozioma jest część górna, potem opada pionowo w dół po obu stronach, pod kątem dziewięćdziesięciu stopni. - Pociągnęła dłonią nad biegiem linii Jej palce drżały charakterystycznym amfetaminowym drżeniem.– Wszystko w tym sercu jest zgodne z naturą. Nawet Leonardowi da Vinci byłoby trudno tak dokładnie oddać anatomię. - Wpatrzyła się w Safię. - Natura nie lubi dziewięćdziesięciostopniowych kątów.
Safia pochyliła się niżej i też przesunęła palcami po liniach, jakby czytając alfabet Braille’a. Wątpliwość stopniowo przekształciła się we wstrząs.
– Końce… one po prostu nagle się urywają. Nie łączą się z niczym.
– To litera - powiedziała Kara.
– Pismo południowoarabskie - zgodziła się Safia, nazywając starożytne pismo poprzedzające hebrajski i aramejski. - To litera „b”.
– I patrz, co widzimy na górnej komorze serca.
– Prawym przedsionku - poprawił Clay.
Spojrzały na niego.
– Byłem sanitariuszem, zanim zrozumiałem, że widok krwi ma taki… no, negatywny wpływ na to, co jadłem na lunch.
Kara wróciła do rzeźby i suwmiarką ponownie wskazała serce.
– Duża część tego górnego przedsionka nadal kryje się pod piaskowcem, ale uważam, że pod spodem jest kolejna litera.
Safia pomacała serce. Widoczne naczynia krwionośne urywały się raptownie, jak w pierwszym przypadku.
– Muszę pracować ostrożnie - mruknęła.
Sięgnęła do zestawu szpikulców, dłutek i malutkich młotków. Mając w dłoniach właściwe narzędzia, zabrała się do pracy z chirurgiczną precyzją. Młoteczek i dłutko, żeby usunąć większe kawałki stopionego piaskowca, potem szpikulec i szczoteczka, by oczyścić prawy przedsionek.
Safia patrzyła na plątaninę czegoś, co wydawało się naczyniami krwionośnymi, lecz układały się one w literę.Zbyt skomplikowane, jak na przypadek.
– Co to za litera? - zapytał Clay.
– W angielskim nie ma precyzyjnego odpowiednika - odrzekła Safia. - Tę literę wymawia się mniej więcej jak wa… więc w tłumaczeniach występuje często jako WA albo nawet U, bo tak właśnie brzmi, gdy się ją wymawia. Chociaż tak naprawdę w inskrypcjach południowoarabskich nie ma samogłosek.
Spojrzenia Kary i Safii spotkały się.
– Musimy wyjąć serce - powtórzyła Kara. - Jeśli jest więcej liter, będą na drugiej stronie.
Safia skinęła głową. Lewa strona serca nadal tkwiła w kamiennej piersi. Safia bardzo nie chciała naruszyć posągu, ale ciekawość zmusiła ją do wzięcia do ręki narzędzi. Usunięcie piaskowca wokół serca zajęło jej pół godziny. Wreszcie umocowała przyssawkę i złapała uchwyt obiema rękami. Modląc się do dawnych bogów Arabii, pociągnęła z całej siły.
Z początku wydawało się, że serce utknęło, ale było po prostu cięższe, niż się spodziewała. Z twarzą wykrzywioną z wysiłku i determinacji wyjęła serce z piersi. Posypały się okruchy piaskowca. W wyciągniętych rękach przeniosła serce nad stół.
Kara pospieszyła do niej. Safia umieściła serce na kawałku zamszu, po czym odczepiła przyssawkę. Serce zakołysało się lekko i zamarło w bezruchu. Towarzyszył temu cichy plusk.
Safia popatrzyła na zebranych. Czy oni też to słyszeli?
– Mówiłem wam, że to coś jest chyba wydrążone - wyszeptał Clay.
Safia zakołysała sercem. Środek ciężkości się przesuwał. W dziwmy sposób przypomniało jej to jedną ze starych zabawek, „Osiem Magicznych Kul”.W środku jest jakaś ciecz.
Clay cofnął się o krok.
– Świetnie, byle to nie była krew. Wolę moje trupy wysuszone i owinięte jak mumie.
– Jest dobrze zamknięte - zapewniła go Safia, badając serce. - Nie umiem nawet wymyślić, jak je otworzyć. Wygląda tak, jakby zawartość okuto brązem.
– Zagadki otaczające zagadki - westchnęła Kara i teraz ona oglądała dokładnie serce. - A gdzie są inne litery?
Safia dołączyła do niej. Po chwili znalazły pozostałe dwie komory. Safia przesunęła palcami po największej, lewej. Była idealnie gładka.
– Nic - powiedziała zaskoczona Kara. - Może się starło?
Safia sprawdziła dokładniej, przecierając serce alkoholem izopropylowym.
– Nie widzę ani zadrapań, ani śladów. Gładko.
– A co z lewym przedsionkiem? - zapytał Clay.
Safia skinęła głową i odwróciła serce. Od razu zauważyła linię biegnącą łukiem na powierzchni przedsionka.
– To litera „r” - szepnęła Kara, nieco przestraszona. Opadła na krzesło. - Niemożliwe.
Clay ściągnął brwi.
– Nie rozumiem. Litery B, WA lub U, i R. Co to znaczy?
– Te trzy litery w piśmie południowoarabskim, panie Bishop, powinny być panu znane - powiedziała Safia. - Choć może nie w tej kolejności. - Wzięła ołówek i zapisała je odpowiednio.Twarz Claya wydłużyła się.
– Te inskrypcje czyta się tak samo jak hebrajski czy arabski, czyli od lewej do prawej, odwrotnie niż w angielskim. WABR… UBR. Ale między spółgłoskami nie ma samogłosek. - Oczy młodego człowieka rozszerzyły się. - U-B-A-R to cholerne zaginione miasto w Arabii, Atlantyda piasków.
Kara pokręciła głową.
– Najpierw wybucha kawałek meteorytu, który przypuszczalnie miał strzec Ubaru… a teraz znajdujemy tę nazwę wyrytą na sercu z brązu.
– O ile to jest brąz - mruknęła Safia, wciąż pochylona nad sercem.
– Co masz na myśli? - spytała zaszokowana Kara.
Safia wzięła serce do rąk i je uniosła.
– Kiedy wyjęłam je z posągu, wydawało się zbyt ciężkie, tym bardziej że jest wydrążone i wypełnione jakimś płynem. Widzicie miejsce, gdzie przetarłam lewą komorę alkoholem? Jest bardziej czerwone, niż powinno.
W oczach Kary błysnęło zrozumienie.
– Myślisz, że to żelazo? Jak ten fragment meteorytu? Safia skinęła głową.
– Może nawet to samo żelazo meteorytowe. Muszę zrobić testy, ale w żadnym razie nie ma to sensu. Kiedy wykonano tę rzeźbę, ludy Arabii nie potrafiły wytapiać i obrabiać żelaza takiej jakości. Jest tyle tajemnic, że nie wiem, od czego zacząć.
– Jeśli się nie mylisz - rzekła z zapałem Kara - to ten nudny punkt handlowy odkopany w tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątym drugim to tylko odległy zwiastun całej historii. Czegoś jeszcze nie odkryto. - Wskazała artefakt. - Na przykład prawdziwego serca Ubaru.
– Co jednak wiemy teraz? Jaki ma być nasz następny krok? Nie jesteśmy ani o krok bliżej wiedzy o Ubarze.Clay oglądał serce.
– Trochę dziwne, że na lewej komorze nie ma liter - stwierdził.
– Słowo Ubar ma tylko trzy litery - wyjaśniła Safia.
– To po co używać czteroczęściowego serca i pisać w kierunku Przepływu krwi?
Safia odwróciła się do niego.
– Wytłumacz to jaśniej.
– Krew wpływa do serca żyłą główną, do prawego przedsionka. Litera U. - Wcisnął palec do otworu wielkiego naczynia krwionośnego wiodącego do prawego przedsionka i ciągnął wykład anatomii, pokazując drogę, jaką przebywa krew. - Potem płynie przez zastawkę do prawej komory. Litera B. Stąd krew dostaje się do płuc przez arterię płucną, potem utleniona wraca żyłą płucną do lewego przedsionka. Litera R. „Ubar”. To dlaczego tu następuje koniec?
– Faktycznie, dlaczego? - wymamrotała Safia ze ściągniętymi brwiami. Nazwa „Ubar” została napisana zgodnie z obiegiem krwi. To
implikowało kierunek, płynięcie dokądś. Coś zaświtało jej w głowie.
– Dokąd płynie krew po opuszczeniu serca?
Clay wskazał grube, wygięte naczynie krwionośne, sterczące z samego szczytu.
– Aortą do mózgu i reszty ciała.
Safia przetoczyła serce, podążyła za aortą aż do jej końca i zajrzała do środka. Utkwił tam okruch piaskowca. Nie usunęła go, zbyt zajęta oglądaniem komór.
– I co myślisz? - zapytała Kara.
– Jest tak, jakby pismo wskazywało jakiś kierunek.
Położyła serce na zamszu i zabrała się do usuwania piaskowca z końcówki aorty. Okruch łatwo wypadł. Gdy zobaczyła to, co zasłaniał, musiała usiąść.
– Co to jest? - spytał Clay, zaglądając jej przez ramię.
– Coś, co starożytne ludy Arabii ceniły bardziej od złota. - Szpikulcem wyjęła kilka kawałków wyschniętej żywicy. Czuła ich słodki zapach, zachowany przez długie stulecia. Zapach z czasów przed Chrystusem.
– Kadzidło - powiedziała Kara z zachwytem w głosie. - Co to znaczy?
– To symbol - odrzekła Safia. - Jak płynie krew, tak płyną bogactwa Ubaru. - Odwróciła się do przyjaciółki. - Ten znak musi wskazywać Ubar, tokolejny krok na drodze do jego bram.
– Ale gdzie jest ten symbol?
Safia pokręciła głową.
– Nie jestem pewna, ale miasto Salalah jest początkiem sławnego Szlaku Kadzidlanego. - Dotknęła szpikulcem żywicy. - A grobowiec Nabi Imrana leży w tymże mieście.
Kara wyprostowała się.
– Więc tam właśnie musimy rozpocząć poszukiwania.
– Poszukiwania?
– Musimy niezwłocznie zorganizować ekspedycję. - Mówiła szybko, z szeroko otwartymi oczami. Jednak to nie amfetamina była paliwem jej podniecenia. Była nim nadzieja. - Najwyżej tydzień, nie dłużej. Moi ludzie w Omanie poczynią wszystkie niezbędne przygotowania. Będziemy potrzebowali najlepszych specjalistów. Pojedziesz oczywiście ty i każdy, kogo uznasz za odpowiedniego.
– Ja? - Serce Safii zamarło na jedno uderzenie. - Ja… ja nie… Ja lata całe nie pracowałam przy wykopaliskach.
– Jedziesz - twardo powiedziała Kara. - Nadszedł czas, żebyś wreszcie przestała się chować w tych zakurzonych korytarzach. Wracasz do świata.
– Mogę koordynować prace stąd. Nie jestem niezbędna w terenie.
Kara wpatrywała się w nią, a jej głos opadł do szorstkiego szeptu.
– Saff, ja cię potrzebuję. Jeśli tam jest coś naprawdę… jakaś odpowiedź… - Pokręciła głową, bliska łez. - Potrzebuję cię. Sama nie dam rady.
Safia przełknęła ślinę. Jak mogłaby odmówić przyjaciółce? Patrzyła w pełne strachu i nadziei oczy Kary. W głowie Safii jednak nadal odbijały się echem krzyki z przeszłości. Nie potrafiła ich uciszyć. Krew dzieci nadal plamiła jej ręce.
– Ja… nie mogę…
Coś musiało być w wyrazie jej twarzy, bo Kara w końcu pokręciła głową i powiedziała:
– Rozumiem. - Sądząc jednak po załamującym się głosie, nie rozumiała. Nikt nie rozumiał. Kara ciągnęła: - Ale masz rację co do jednego: potrzebujemy doświadczonego archeologa. A skoro ty nie jedziesz, to ja znam doskonałego kandydata.
Safia uświadomiła sobie, o kim myśli przyjaciółka. No, nie… Kara wyczuła jej rozterkę.Wiesz, że on ma największe doświadczenie w pracy w tym regionie. - Wyjęła z torebki telefon komórkowy. - Jeśli ma nam się udać, potrzebujemy Indiany Jonesa.4. BIAŁ A WODA
15 LISTOPADA, 7.02
R ZEK A JANGCY, CHIN Y
– Nie jestem Indianą Jonesem! - wrzeszczał do słuchawki telefonu satelitarnego umieszczonej na głowie, żeby przekrzyczeć ryk silnika motorówki. - Nazywam się Omaha… Doktor Omaha Dunn! Karo, dobrze o tym wiesz!
Odpowiedziało mu przesadne westchnienie.
– Omaha, Indiana, a co to za różnica? Wasze amerykańskie imiona brzmią zawsze tak samo.
Trzymał mocno koło sterowe, pędząc ku zdradzieckiemu urwisku. Urwiska opadały także po obu stronach błotnistej Jangcy. Za kilka lat Tama Trzech Urwisk spowoduje zatopienie całego tego regionu na głębokość ponad stu metrów, ale teraz podwodne skały i bystrza stanowiły nieustające zagrożenie, gdy wartka rzeka dławiła się w przewężeniu.
Skały i bystrza nie były jedynym zagrożeniem.
Nagle od kadłuba łodzi odbił się pocisk. Strzał ostrzegawczy. Goniący
raptownie zmniejszyli dystans, mieli dwie motorówki Scimitar 170. Cholernie szybkie.
– Karo, czego ty chcesz? - Jego łódka trafiła na wypiętrzenie i przez sekundę leciała w powietrzu. Omaha mocniej ścisnął ster. - Chwileczkę! - wrzasnął do słuchawki.
Łódź uderzyła w wodę.
Zaraz potem rozległ się jęk.
– Mów.
Rzut oka za siebie potwierdził, że jego młodszemu bratu, Danny’emu, nic się nie stało. Kulił się pod sterem, głowę schował w szafce na zapasy pod tylnym siedzeniem. Za rufą scimitary kontynuowały pościg.
Omaha zasłonił dłonią słuchawkę.
– Weź strzelbę! - rzucił do brata.
Brat wysunął głowę z szafki
Marcin z Frysztaka
i
Osioł prawi
08. #10 Słowo wstępne.
Osioł myśli, że już jest na mecie. A jaka prawda, się dowiecie. Jest inaczej, głębiej, pewniej. Nostalgicznie, w noce we dnie. I tak spina, się zawczasu. I nagina, drzewo z lasu. Przypomina, co tu woli. Śmiech, wiadomość, nie pozwoli. I się streszcza, osioł cały. I jak wieszcza, dyrdymały. Jak w tym ośle, pochowane. Będzie dalej otwierane. No to spór, i immunitet. Jak ten bór, dobrze zeszyte. Jak ta sprawa, i płodności. Wymiar dalszy, pewnych kości. No więc odwyk, i zdarzenie. Jaki człon, i przyłożenie. Jaki ton, i wierne życie. Poznasz, zrozumiesz, znakomicie. I ten opór, co się zdaje. Osioł kłopotów sobie przydaje. I wątpliwość, taka sroga. Jest to osła piąta noga. No więc gracja, i dostanie. Jak narracja, przekonanie. I się spina, tak dowodzi. Jawna kpina, nie przywodzi. Ale streszcza się bokami. Mania wieszcza, z pomysłami. Nie w tych deszczach, i konkluzji. Wartość wieszcza widać w fuzji. Ale spryt, i mania osła. Koordynacja daleko zaniosła. I ten wytłok, Boże drogi. Kategorie, i te nogi. No więc dalej, z wartościami. Jak te żale, między nami. I ta spójność, cała zmięta. Pamiętliwie tu wycięta. No to daj, komu zbawienie. Jaki raj, i upodlenie. Swoje znaj, ośle uszy. Jak ten kraj, pośrodku głuszy. I ten wytłok, co się rodzi. Jak wiadomość wyswobodzi. I pozycję, całą miłą. Kompozycję, tak wykpiłą. No i spód, co się rości, jak ten powód do zazdrości. Jak na nogach, same ości. I wiadomość, dla tych gości. Można dalej, no i trzeba. Jak te żale, ta potrzeba. Doskonale, i z przytupem. Jak wspaniale, znaleźć zupę. I te macki, co odstają. Jakie formy się nadają. Kiedy ruszyć tutaj z miejsca. Jak przemienić, mania miejska. No i styk, tych alegorii. Kompozycja, tych teorii. Koalicja, i wydane. Będzie dobrze pokazane. Ale dalej, chwila droga. Jak te żale, tu w nałogach. Doskonale, i się rości. Oto koniec wiadomości. A tu teraz, chill świadomy. Nie tak bardzo, opóźniony. Nie na darmo, i te złości. Powód, opcja, tych zaszłości. No więc dalej, i tak wspólnie. Moje żale, wszystko u mnie. I te słowa, osła mówią. Jak po słowach, i z zasuwą. Trzyma pion, a poziom pada. Osioł, oto moja rada. Jak wygarnąć, stąd marzenia. Oto ośle przyłożenia. Ale dalej, i tak wspólnie. Jakie żale, wszystko u mnie. Doskonale, i w wytłoku. Pozostaniesz w zdatnym szoku. I ten, wartość, i kryminał. I ta, zaszłość, się zaczyna. Jak zagadki i te wpadki. Nie poszukuj dalej matki. Masz tu wszystko z nieba dane. Masz odpowiedź, i dobrane. Jak ta spowiedź, same susy. Podlej w końcu te kaktusy. Bo to nie jest tak, że susza. Bo to oddech Twój osusza. I zostaje, wszystko zdjęte. Jak te żale, tu wyjęte. I ta mądrość, pozostanie. Wiarygodność, tak się stanie. I dobytki, wszystkie piękne. Będzie mądrze tu ujęte. No to spór, i założenie. Jak ten otwór, i życzenie. Jak ten potwór, można srogo. Byleby nie żegnać się nogą. Ale dalej i w stworzeniu. Jak te żale, w przyłożeniu. I zadanie, co tu czeka. To wybranie, miska mleka. Ale wartość, się unosi. Jak służalczość, o coś prosi. I wyniki, się wydają. Jak początki, zaczynają. I tak spornie, można wiele. I dostojnie, przyjaciele. Się uniosło, i zostało. A dla osła pochowało. I ten spór, co wydaje. Jak wiadomość, się przydaje. I nęcenie, opcja droga. Masz spuszczenie, w tych nałogach. Ile spójnie, i z kontaktem. Jak ogólnie, będzie faktem. I te wszystkie, założenia. I wątpliwość tu patrzenia. Ale dalej, i się spina. Jak te żale, się zaczyna. Doskonale, i z wytłokiem. Okazale, dalszym szokiem. Powtórzenia są potrzebne. Jak te noce, całkiem zwiewne. Jak po nodze, i do głowy. System jest to wyjątkowy. I tak dalej, się dodaje. I nęcenie, te zwyczaje. Jak stracenie, dalsze szyki. A dla Ciebie to uniki. I tak spójnie, z zaszłościami. I ogólnie, między nami. Się przydaje, w dalszym sosie. I wynosi, muchy w nosie. No więc zajść, i się przydać. No więc napaść, może mi dać. I wytłoki, tak ogólne. Jak te szoki,
można wspólnie. I się rości, może nie da. W rytm zazdrości, więcej chleba. I się przyda z wynikami. Tak odrębnie, z przykładami. Ale wartość, lubi opór. Jak wiadomość, w zdatnym szoku. Jak opowieść z źrenicami. Masz tu spowiedź, między nami. I tak dobrze, oby dalej. I swobodnie, dalsze żale. Tak pogodnie, i się sprawia. Mundur tego tu żurawia. I do skutku, dalej można. I powody, chwila trwożna. Jak zawody, i zeznanie. Te powody, grzybobranie. Było, będzie, przyłożenie. Jak w urzędzie, to spełnienie. Jak na grzędzie, wynik, jajo. Przynajmniej mnie się to przydało.
Ooo.. JUŻ NIE
I się przydaje
Ta ośla zabawa
I tak zostaje
Znowu ważna sprawa
Jedno spocenie
I przyłożenie
Osła już nie ma
Takie zbawienie
Osioł prawi
Właściwe wybory, to nie tylko pozory. I zaznaczenie, kolejne upodlenie. W jakim spornym wyniku, w znacznym dalszym uniku. Tak zaprezentowane, by godnie było uznane. I płyniesz, i nie wiesz o co chodzi. W dziewczynie, to nie szkodzi. W przyczynie, albo zależności. Masz odpór i pomalowane kości. Sam barwisz je na siłę. Po co, czy to zabiegi miłe. Po co, i ten sentyment srogi. Wrogi, i dalsze te załogi. W przeciągnięciu, i zaznaczeniu. W pociągnięciu, i tu spolszczeniu. Jaka zasada Tobą przewodzi. Gdzie ten wybór, i komu nie szkodzi. Właściwy, poznać można po oczach. Sercem, a nie w przeróbka w roztoczach. Głowa tutaj całkiem zbędna. Wybór to nie żaden przybłęda. Nie wtóruje, i nie przekracza. Tak nie szczuje, taka praca. Nie tłumaczy się na papierosie. Nie dwuznaczy, z przesolonym sosie. I te zbytki, co się moszczą. I dobytki, co zazdroszczą. Jaki finał tej arterii. I ten znak, tu na prerii. Cisza wokół, jaka spina. To protokół, się dopina. W zajadłości, ktoś zaczyna. W zależności, czy to kpina. No i sprawa, ponowiona. Jak ustawa, tak sprawiona. I zabawa, co się mieni. Pewnie cały stos kamieni. Do przerzucenia, myślisz sobie. Do zarzucenia, tym co już w grobie. Że nam taki świat zostawili. Że tak to parszywie wszystko ułożyli. Ale nie do końca, tak to wygląda. Wszystko wina słońca, na nas spogląda. I to przebieranie, komu uznanie. I to dokonanie, wynik na planie. Tak tu zostaje, i wytwór wnętrzności. Tak się zadaje, bez kolorowych kości. Marne zwyczaje, i stronnictwo drogie. Ja się poddaję, tak dalej żyć nie mogę. A tu wybory, mnie przekonują. Może i Ciebie, razem wtórują. Na duszy pogrzebie, tylko czy naszej. Mojej, Twojej, słonecznik, czy kaszę. To nie problemy, nie Twórz idei. Z tego, co nijak się z życiem nie sklei. Z tego co znaczenia nie ma konkretnego. Lepiej odwracać się w stronę dobrego. I tak rości, dalej próbuje. Nie zazdrości, zmiana, się czuje. W wynikach ości, i dalsza zależność. Wszystko dla złości, wiadoma szybkobieżność. I tak się unosi, dalej próbuje. I tak meble wynosi, jak tutaj się czuje. W jednej zazdrości, co się znów rodzi. Narodziny i śmierć, tej to się powodzi. No to znaczenie, dalsze wytworzenie. I ten minerał, co przez dziurkę spozierał. Dalsze wytworzenie, co się nie zmienia, tylko zadaje się, i ma nas za lenia. A wybór czeka, taki rozczochrany. Jak tu z daleka, i wiadome plany. Jak porcja mleka, i te przeciągłości. Tylko po co tyle tu tych wszystkich ości. No więc się daje, co raz, zadaje. No więc się sprawia, i uśmiech żurawia. To tu sprawienie, i dalsze przetoczenie. Tak wystawienie, wiadome zjednoczenie. I się nanosi, wytwór wciąż prosi. I się zadaje, kolejność zwyczajem. W dalszym przyłożeniu, decyzyjnym zjednoczeniu. I w dalszej konkluzji. Furiat w czasie fuzji. No i zapomnienie, czy dobrze nam robi. Jak to przytoczenie, się w szarfę ozdobi. Ujednolicenie, i pływać potrzeba. Jak zapomniane zbawienie, nie mów że się nie da. I tak się sprawia, znowu rokuje. Decyzja młoda, a już oszukuje. W dalszych nałogach, i promieniach sprawczych. Jak to wypada, w zakładach poprawczych. Ale należytość, i wiadome skutki. Jak ta tu przeżytość, w narodzinach smutki. Ale po co, i dlaczego wtóruje. Ktoś podgląda, ktoś oszukuje. Tutaj. Wartość i doznania. Z buta, efekt przekonania. Z trupa, nie oderwiesz kości. Żeby sprawdzić, ile w nim zostało radości. No więc zadanie, i dalsze splamianie. No i trzymanie, potoczne doznanie. W tych tu kategoriach wspólnych. Tak jak w monotoniach ogólnych. I do brzegu, co go namalowali. I z rumieńcem, co się nim zachód chwali. Na, w podzięce. I wymogi srogie. Decyzyjność, a ktoś podstawia nogę. I zostaje, tak tutaj udaje. I się nosi, ten zapach rozkoszy.
W przekonaniu, i dalszym dokonaniu. Jak w uznaniu, i wiadomym zadaniu. No więc spokój, i co dalej będzie. Nie prowokuj, jak na stawie łabędzie. W zdatnym szoku, i wiadome treści. Są przewiny, i pytanie czy się zmieści. Czy wystarczy, tego gadania. Czy nastroszy, melodię spania. Jakie sprawy, i minerały. Dlaczego tak ważne, dla mnie te skały. I tak pobożnie, byle do inności. Tej co nie trwożnie, w zapachu porządności. Tej co zostaje, i miernie się nadaje. Tej co dodaje, i warunkiem sukcesu się staje. Przedobrzenie, mętlik mówisz. Przeznaczenie, je polubisz. I ten wykład, w należności. I ten zakład, samych kości. W tym wyborze, dokonane. W tym pozorze, i uznane. Jak na dworze, i w secesji. Było prędko, bez tej presji. I się rości, tak dodaje, bez litości, tu zostaje. Co wybierzesz, którą stronę. Wszystko ma dwie, pokropione. I ten sygnał, do ataku. Już ktoś przyznał, wina ptaków. Już mielizna, dokonanie. I kolejne twe zadanie. No więc próżno, z kokosami. Ale dłużno, z wymogami. Co odstaje, i się zgrywa. Co dodaje, jak obrywa. I się traci, mości znowu. I zatraci, w rytm nałogów. Więcej pracy, i dostatek. Dokąd płynie ten Twój statek. I czy bilet, opłacony. Jak zawody, czyjeś żony. Jak powody, i przekręty. Marne zwody, i zanęty. A się staje, i tu darzy. A zadaje, rytm żurawi. I przestaje, w tej pozycji. Nie udaje kontradycji. No więc zgranie, donoszenie. To doznanie, i spolszczenie. To uznanie, co się sprawia. Jak wymogi, tu poprawia. W jakim rytmie, odgadnieni. Co zakwitnie, w wiecznym cieniu. Co oddane, i zostanie. Takie marne tutaj panie. I się rości, nie zazdrości. Znowu umarła, powód litości. I te sygnał, do ataku. Jak się zbiera, klucz ten ptaków. No i dobrze, a wybory. I odpowiednie dla nich pory. Znowu, znów tu, zawracają. Powód, głód tu, i uznają. Że wypada, się należy. Że w tych spadach, wśród młodzieży. Ale przykład instytucji. Jak ten wykład, bez ablucji. Nic nie daje, wieczna szkoda. Jak zwyczaje i podłoga. Jak się staje, dalej sprawia. I zwyczaje, tu doprawia. Swym, sentyment pogrzebany. Tym, otwarte wszystkie bramy. I zażyłość, co sprawiła. I otyłość, miłą była. W tych wynikach, i stronieniu. Jak w uznaniu, i zburzeniu. Jak w zadaniu, i straceniu. Okazja, woli w przyłożeniu. No to spójność, tej narracji. Obopólność, wynik spacji. I ten zbór, co tu wykrada. Jak ten bór i neostrada. Na ten przykład, poskładane. Kolejny problem, i naddane. Kolejny żłobień, droga czysta. A Ty liczysz na igrzyska. I się sprawia, znów dodaje. I poprawa, bokiem staje. W tych tu nawach, zostawione. I odwroty, pokaż żonę. Na te przykład, i te sprawy. Marność, kiepskie tu zabawy. Zdarność, i ludy co wędrują. Jak te zdania, oszukują. Wszystko wynikiem jest decyzji. Jak tu unikiem, w hipokryzji. Jak tu przekwitem z wymogami. I się sprawia, tak bokami. No to temat, i zdarzenie. Jak ta sprawa, przyłożenie. I poprawa, co się rości. Wszystko wątpi, smak nicości. Ale zgoda, i szacunek. Traktowanie, podarunek. I wymogi, coś spawają. Jak ten odwrót, się nadają. I tak wszędzie, przekroczenie. Jak w urzędzie, stempel w cenie. I zdradliwe, błogostany. Jak wątpliwe te kurhany. Jak, dla kogo, i czy w zgodzie. Lewą nogą, tak w powodzie. I te zmiany, odgarnianie. Jak wymogi, tu uznane. Po co zaszłość, i przyczynek. Jak wydatnie, w kolor zginie. Jak przydatnie, z dobrobytem. Wszystko będzie tanim chwytem. Jeśli nie zrozumiesz puenty. Tej tu strony, tak zachęty. Jeśli nie ugościsz Boga. Kto zdecyduje, która to kłoda. I wariacje, poskładane. I narracje, tak uznane. W jednym zbiegu, i konkluzji. Dobra decyzja, oczekuje fuzji. Autorytetów, i przekonanie. Tak jak biletów, własnego zdania. Tak jak kompletów, i sława droga. Masz te odbiory, i skinienie na Boga. To Twój czas, życie czeka. Jak ten las, nie kaleka. Wszystko w nas, każda odpowiedź. Otacza nas, wiekuista spowiedź. Bez czystości, nie da rady. Jak w skromności tej, roszady. W zależności, i uznaniu. Portret, w dalszym nakładaniu. I ta porcja, tu zostanie. I na końcach, to wyznanie. Sprawa tląca, i poddanie. Nie
męcząca, jedno danie. Po co więcej, wszystko trzeba. Jest goręcej, szkoda chleba. Nie kombinuj, na co Ci to. Jedno danie, to nie żyto. Tylko karma jest dla duszy. Znowu słuchają tylko uszy. A ma serce, tu wtórować, i się daniem poczęstować. A później decyduj. A później graj. Życzę Ci przygód. Wszystko z siebie w życiu daj.
***POCZĄTEK***
#1
Co życie ma nam do powiedzenia
I czy jego słowo serce odmienia
#2
I się zbiera, i kotłuje
Łut miłości, odnajduje
#3
Takie to są losy
Co zbierają miłości kokosy
#4
Bardzo to piękne, że się unosi
Nie raz zaklęte, o nic nie prosi
#5
Chrystus się zbawił, ale zasmucił
Nas nie zabawił, lecz życia nauczył
#6
Muzyka gra, i nie przestaje
A nam się tylko inaczej wydaje
#7
Wspaniale jest widzieć
Choć każdemu zdarza się prze-wiedzieć
#8
I tak się składa, miłością włada
To przytępienie, na drobne rozpada
#9
Młodość doskwiera
Bo poniewiera
#10
I się styka, to wyznanie
I potyka, mości Damie
#11
Uśmiech dziecka jest bezcenny
Jak wymiary, drogocenny
#12
No to się dzieje, pewnie musi
Albo nadzieję, że się udusi
#13
Wzrastać, można, ale trzeba
Taka to jest ducha potrzeba
#14
Wspaniale jest kochać
Wzniośle, a nie szlochać
#15
Słowo i jego narodziny
Prawda to, a dla niektórych kpiny
#16
I tak się czasem oburza
Wyjątek Anioła Stróża
#17
Pierwsza gwiazdka, już wschód rodzi
Jak zachęta, wyswobodzi
Tak objęta, boską mocą
Nie myl „dzisiaj”, z Wielkanocą
(Życzenia Bożonarodzeniowe)
#18
Dobrze, że się nowe rozpoczyna
Tylko dlaczego po staremu przegina
#19
Czarny, też kolor
(odnośnie humoru)
#20
Blask nas postarza
Dusza się bez błyskotek wyraża
#21
Dotyk, spraw i przejrzystość
Nawiedziła spontaniczność
Uczy żeby się stosować
I co żywe tu szanować
#22
Doświadczenie, poznawanie
A nie wiedzą, zasłanianie
#23
Motyle żywią się uniesieniami
#24
Szczęśliwy poranek
Nie jest za sprawą skakanek
#25
Za darmo można dostać
Ale wyrzut sumienia musi odpłatny pozostać
#26
Weto nadane
Parodią zwane
(o wecie na pokaz, dla własnego zysku)
#27
Bo po co się przejmować szumem
Ja i Ty, żyć bez szumu umiem
#28
I o to dosięganie chodzi
Żeby móc, łapanie nie wyswobodzi
#29
Iść można pięknie, albo z rozsądku
Oby nie zgubić, serca porządku
#30
Fałszywi potrafią
Jednak do celu nie trafią
#31
Ostatnie spotkanie
To o więcej błaganie
#32
Jestem zagadką, co się gwiazdą mieni
Albo tą kładką, do przejścia dla jeleni
#33
Matka powie, i odpowie
Jedyna taka, prawdą się zowie
#34
Świetnie się sprawdza stara zasada
Że przedobrzenie, to znaczy zwada
#35
Szczęścia nie szuka się na półkach sklepowych
Wnosisz je do życia, w uśmiechach wciąż nowych
#36
Zacząć to skończyć bez patrzenia
#37
Pięknie, bo taniec odchylony
Zadanie, wywód już skończony
#38
Miłość nie pije przecież mleka
To skąd lekarstwo, jak podnieta
#39
No to już niewiele zostało
Czas, niektórzy zawsze mają go mało
(o tym że kończy się rok)
#40
Bez twierdzenia
Nie ma zaprzeczenia
#41
Bajerka naprędce już sklecona
A żona w kolejce rozeźlona
#42
Nie ma, że się nie da
Czasami odrobinkę ochoty trzeba
#43
Żeby zaczep działał
Musi być solidnie przytwierdzony
#44
I tak toczymy ten kamień, tylko nie wiemy gdzie i po co
#45
Kop ten pewny
A mina królewny
#46
Ciemność lubi błysk i blichtr
Szybko się zamienisz w skisł
#47
Za zasłoną niewiele widać
Zajrzeć bokiem, może się przydać
#48
Motyl powiedział mi kiedyś że
Nie wykorzystać latania to źle
#49
Gryzipiórka wynaturzyć
Jak podwórze to odkurzyć
#50
Trzeba odnajdywać w tym zgiełku siebie
#51
Pod kocem lepiej, ciepła Ci trzeba
A może to tylko otulenia potrzeba
#52
Wiara w sens, się przydaje
Bo bez sensu się nie udaje
#53
Prędkość zabija
Także w prędkości uderzenia kija
#54
Czas jest wiarygodny
Tylko wtedy, kiedy nie dokazuje
#55
I się nadaje, i się przydaje
Ryba z kieszeni zepsuta wystaje
#56
Czasami ktoś słucha
Czasami szkoda czyjegoś ucha
#57
Cień jak wierna kostucha linieje
Tylko dlaczego się z niego śmieje
#58
A kanary chodzą zdrowo
I sprawdzają, kolorowo
#59
Opieka nad kwiatem to wielkie wyzwanie
Nie ma tak, że kwitnie na zawołanie
#60
Zmiany, fany i intencje
Zarobione chciwe ręce
#61
Zaufanie, się powodzi
Odegranie, nie, nie szkodzi?
#62
Łzy te odwykłe od błogostanu
Chwile przywykłe, do tego rabanu
#63
Poszukiwania się przedłużają
Urok osobisty zatem odkrywają
#64
Mleko to nabytek drogi
O ile smarujesz nim tyko nogi
#65
Tak, na tyle się tylko zdało
Że się życie poruszało
#66
Drzewo ma duszę marną
Może ją ludzkie serca przygarną
#67
Nieświadomość dopatruje
Sensu, a sens tutaj psuje
#68
Kolorowo się zrobiło
Kolor z kwiatem pomyliło
#69
Bezpieczeństwo, komu go trzeba
To szaleństwo, diabla potrzeba
#70
Wytrwałość, czasem procentuje
Albo się między promieniami snuje
#71
Czasem się przydaje
Jak się człowiek pasji oddaje
#72
Odpoczynek się przydaje
Szczególnie, gdy nic innego nie zostaje
#73
To marzenie, to pragnienie
Lepsze chwile, albo chcenie
#74
Gubić drogę, odnajdywać
Skryte marzenia, górę zdobywać
#75
Patrzy, nie wierzy, o co tu chodzi
Może następny mnie wyswobodzi
#76
Bo nie jest wegetariański, tylko taki bardziej... pogański
(o bulionie)
#77
A iskierka płomień rodzi. A ten płomień, nie wychodzi
(o sercu)
#78
Wiatr co nie studzi
To tylko marudzi
#79
Przybity do ściany
Sprawdzasz co jest między nami
(miłosne wyznanie)
#80
Mieni się słowo
Gdy jest już na gotowo
(o gotowaniu słów)
#81
Dół zakopać kiedyś trzeba
Bo wyrównać, to ludzka potrzeba
#82
Nadzieja sprawdza jakie ma nadzienie
Moce wszelakie, kokosowe podniebienie
#83
Było, prawdą się zdarzyło
Trwało, i w legendę się zmieniło
(O starych czasach bogów i bogiń)
#84
Przepraszam się napatoczyło
Ale czy w całej wypowiedzi coś zmieniło?
#85
Krótko, znaczy że zostaje
Bo od długości się mnożą rozstaje
(w głowie)
#86
Czapka może i uszy zakrywa
Ale co z tego, jak pod nią głowa ledwie żywa
#87
Za dużo kolorów nie pomaga
W szarości ukryta rozwaga
#88
Poezja z rękodziełem ma wiele wspólnego
Jedno i drugie dążą do jednego
#89
Taka już natura ludzka
Że się bunt przechadza w onuckach
#90
Szkoła ma wiele wad
Ale jaki by bez niej był świat
#91
Na humory cierpiała kiedyś moja żona
Do teraz na mnie obrażona
#92
Ja tam nikogo w dupę nie całowałem
Bo sentyment, do innych pocałunków, taktycznie, miałem
#93
Dar, każdemu się przydarza
Czar, ten dar tutaj rozmnaża
#94
A zegarek godzinę wskazuje
Niewielu jednak się stratą przejmuje
#95
Trwa istnienie, przekroczenie
Jakie będzie nasze brzmienie
#96
Tłok się robi, czy przeszkodzi
Co miłości naszej szkodzi
#97
Owoc pestkę zawsze posiada
Gdy się zadławisz, mówisz- przesada
#98
Walec walca gra dostojnie
Rozjechany, taniec wspomnień
#99
Karmić głodnych kulami
To pomysł, który mądry zgani
#100
Serce nie jest łatwo stopić
Chyba łatwiej zamęt utopić
#101
Po co Ci dziecko, komputer stoi
Dziecko tylko niepotrzebnie biadoli
#102
Bez nieba się człowiek postarza
Bo dobre, się tylko zdarza
#103
Wszyscy jesteśmy rewolucjonistami
O ile nie mamy życia za nic
#104
Czy się nadaje to otwieranie
Jak kapsel bezpański w świecie zostanie
#105
Zdrowie wyłamuje schody
Bo pyta człowieka o jego rozchody
#106
Czasy się nie zmieniają, zmieniają się tylko wiersze
#107
Czasami z nielubienia wychodzi coś konstruktywnego
#108
Dobrze pamiętać jest zdrowe
A wyrzucać zepsutą połowę
#109
Od słów, dla słów, i po słowa
Prosta powinna być człowieka mowa
#110
Daleko a blisko, jedno skinienie
Było ognisko, dla niektórych potępienie
#111
Wybory, podejmujemy
Przeznaczenie, nie to które chcemy
#112
Piękne słowa są dodatkiem
Co życzymy duszą, statkiem
#113
Po co podziały, kobieta, mężczyzna
Skoro jest prosto, głębia, albo mielizna
#114
Dziecioróbstwo bez zachcenia
Brak pamięci perspektywę zmienia
#115
Zaufanie ważnym celem
Jak bieganie... za Przyjacielem
#116
Nagie fakty, i zdarzenia
Często powód... oparzenia
#117
Każdy świat jest do stworzenia
I wart, tego nowego istnienia
#118
Uroda, oponuje
Kiedy na żaby poluje
#119
I tak pięknie powiedziane
Tylko czy do życia będzie dodane
#120
Serce z kamienia niewiele czuje
Efekt pragnienia, go nie odnajduje
#121
Parkiet może być ażurowy
Ale problem kto tańczy, zawsze gotowy
#122
Przestrzeń potrafi wynikać z niechęci
Ale kto kogo przestrzenią nęci
#123
Nie da się być szczęśliwym przy 14 stopniach w domu
(o zepsutym grzejniku)
#124
Wietrzne przyśpiewki tak ciągle śpiewa
Byłyby deski z tego rosnącego drzewa
#125
Nająć, zapłacić, co zostaje
Miłość za drobne, oddychać przestaje
#126
A mnie się podoba, że żona walczy
O atencję, na jak długo jej starczy
#127
Pochwycone, rozochocone
Szczęście macha, niby-ogonem
#128
To się narodziło
Kiedy jako reklama w wyszukiwarce wyskoczyło
(o potrzebach)
#129
Sprawdziła, czy nie przepłaciłaś
(o kochance, do żony)
#130
Tak się to zbiera i streszcza zarazem
Nie zapychaj sobie życia, negatywnym przekazem
#131
Z pułapkami tak się zdarza
Że w okazję się przepoczwarza
#132
Dobrze, jest się z miarą schować
Jeśli chce się twarz zachować
#133
Wspomnienie o nocnej marze
To granie roli w koszmarze
#134
Oświetlony boskim blaskiem
A ognisko gada z trzaskiem
#135
Dzieje się pomiędzy ptakami
Jak tu z nami, wariatami
#136
Jest kategoria, i jest stracenie
Wybudowany to most, czy tylko marzenie
#137
Siedem przecznic, i Przyrynek
Każdy priorytet lubi inny rodzaj dziewczynek
#138
Bo przemiana, tak się skrada
A tu czasem, szybsza niż neostrada
#139
Zamieszanie, co się darzy
Co ciekawego tu się jeszcze wydarzy
#140
Lęk, co pozostaje w zwyczaju
To jak pozostać na życia skraju
#141
Zamyślone ideały
Nie chciały, ale myśleć przestały
#142
Czy tak huczy, czy tak składa
Generał się z generałem zakłada
#143
Wymóg, odpór, sprostowanie
To świadome jest działanie
#144
Ile wartościuje prawda
Jaka cena, ta pogarda
#145
I ta tu cisza, już zostanie
Takie to marne, obdarowanie
#146
Ważne żeby życzyć szczerze
A nie jak wrogowi, uzbrojeni żołnierze
#147
Wolność nas nie sponiewiera
O ile kolejne drzwi nam otwiera
#148
I z milczenia się zostaje
Ktoś na drugą rękę daje
#149
Wyzerowanie, czasem się przydaje
A czasem tylko cyferką zostaje
#150
Łatwo utonąć, jak się nie pływa
Łatwo zapomnieć, jak się co nazywa
#151
No i tak się serce stara
Ale jak to zrobić, gdy nie para
#152
Gdy człowiek młody
Potrzebuje czasem ochłody
#153
Spać tak można, do cholery
Bo upominać sen, to złe maniery
(o spaniu do południa)
#154
Czy deszcz sprawi nam nadzieję
Znowu pada, co się dzieje
#155
Cząstka boga w tej energii
Śmieje się z oczywistej synergii
#156
Harmonia się po głowie drapie
Sama nie wie, po co człapie
#157
Ja do Paryża wracać nie zamierzam
Chyba że zawali się ta jego wieża
#158
Dobro dobru nie zaszkodzi
Co najwyżej, dobro urodzi
#159
Trochę się dzieje
Że dobrze mam nadzieję
#160
Motyl mi raz powiedział na ucho
Że w tym natłoku, lepiej wychodzi głucho
#161
Marzenia jak gacie
Tylko że w innym formacie
#162
Od tego błękitu, aż się w oczach mieni
Tylko kto zaplanował, tyle w błękicie zieleni
#163
Tylko „teraz”, ma znaczenie
Wszystko inne, podzielenie
#164
Świat ten nie znosi kontaktu
O ile nie dotyczy giełdowego spadku
#165
Ślepy nic nie musi
Ale jednak kusi
(o tym że ślepcy wskazują drogę)
#166
(ofiara spełniona)
Jest ofiara
Miejscem naznaczona
#167
Trumna to jest ważna sprawa
Bo przecież dla ludzi, liczy się zabawa
#168
Dusza, i jej wyjątkowość
To nie zwykła, bananowość
#169
Ile razy, powtórzenie
Ale musi być natchnienie
#170
Filmy grozy, i przystanki
Takie to są, dobieranki
#171
Woda, co przebrać się nie chciała
Woda, co zwykłością oszukała
#172
Jabłko, opowieść swą zaczyna
Że nie wie, dlaczego nie jest – koniczyna
#173
Komu głodu, irygacji
Taki wynik jest, frustracji
#174
Bez pszenicy nie ma ziarna
Bez różnicy, słota czarna
#175
Budowanie trwa, znienacka
Kokietowanie, tacka
I tak do stołu już podane
Wywar z kobiety, dokładane
#176
Ze słowa, dla słów, i po słowie
Tylko ten który słucha, się dowie
#177
Zapach budzi zmysły
Orient, nie zawsze czysty
To co obudzone
Różnie oznaczone
#178
Ile tak bez końca
W tej jednej podróży
Ile potrzeba słońca
Jemu się nie dłuży
#179
Pustynny klimat, i sprzymierzenia
Takie to w życiu są wyrzeczenia
#180
Wola jak szkatułka, raz tylko otwarta
Czasem to wystarczy, albo zależy od farta
#181
Jak to tabletkowo stroni
Od wyroku się nie obroni
//opieszałość
#182
Wstyd co bardzo się opierał
Ale żniwo swoje zbierał
#183
Dystans łączy a nie dzieli
By wypełnić, przy niedzieli
#184
Kurz, co fakty przysporzył
Element, ciągle się mnożył
#185
Co ta ziemia, co nam daje
Drobne rozmienia, niewiele zostaje
#186
Pożarowy zawrót głowy
Był wiecznie, na pożogę gotowy
#187
Siostry, szwindel pospolity
W genach akt łaski ukryty
#188
Szczęście tak już przekazane
Przez palestrę będzie uznane
#189
Wyjść tu z siebie, i nie zmądrzeć
Byle kolejną ustawę podrzeć
#190
Transmutacji Ci tu dostatek
Tylko gdzie płynie wybrany statek
#191
Dobry podatek, miłości nie szkodzi
A oprocentowanie, bokiem wychodzi
#192
Jedno spojrzenie i jedno westchnienie
A dla niektórych, tylko podniecenie
#193
Los wędrowca trudny
A plecak pusty złudny
#194
Jak z księżycem, już zostanie
Nasze błędne, przekonanie
#195
Z myślami to się zapowiada
Że różnie się w życiu układa
#196
I w różanym sosie dana
Okazja będzie, wyprzedana
#197
Takie to sklecanie babek
Wiarygodne, jak ten spadek
#198
Wena jak szkorbut, ślady zostawia
A człowiek się nad sensem, zastanawia
#199
Wzlatywanie, opadanie
Takie to człowieka.. gadanie
#200
Tak, żyć trzeba sobą
A fantazjować, zmyśloną osobą
#201
Wody potrzebują
Więc powodami się snują
(odnośnie „odeszły wody”)
#202
I się składa, przyznawanie
A miało być, fory dawanie
#203
Serce trzeba trzymać prosto
Żeby jego mowę daleko niosło
#204
Walka, na osły, i ta przegrana
Emocje, poniosły, skowyt od rana
#205
A przyjdzie, i pozwoli
A wyjdzie, w swej niedoli
#206
Spojrzeć można, i przegapić
Chwila trwożna, po co się gapić
#207
Od, do muszli, to zbawienie
I kolejne, przyłożenie
#208
Na umierać, musi być pora
Nie rozbierać, kolejna sprawdzona nora
#209
Poza czasem, poza legendą
A nazywają go psem-przybłędą
#210
Na kolory jest metoda
Jeden strumień, drugi woda
#211
Na darowane, darowanemu
Na przekazane, będzie bez celu
#212
Zaufanie chce, ale nie może
Czasami mowa duszy mu w tym pomoże
#213
A ona wędruje, i co ma z tego
Może choć kawałek, poznanego
#214
Droga i chwasty, na niej zostały
Jak ten ambaras, człowieka zmieniały
#215
Odszukanie, i poznanie
Takie jest to, dokowanie
#216
Kierunki, i strofy niedopowiedziane
Podarunki, i koty rozjechane
#217
Uśmiech w oczach, już zostaje
Energii drugiemu, do życia dodaje
#218
Mity opowiadają, i się czasem przydają
To nie jest tak, że nowe czasy je zjadają
#219
Prawda zbierana, i prawda oddana
Czy będzie z chęcią dalej przegryzana
#220
Z Tobą mogę więcej, hymn, tak zostanie
Czasem pocą się ręce, zjawisko, na poczekanie
#221
Pomyłki, i zgony, towar rozłożony
Elementy, wygody, będzie rachunek spełniony
#222
Objawienie, i powstanie
Takie to wiosenne granie
#223
Odpowiedzi, co się mnożą
A pytania, ulicą Hożą
#224
Kto spojrzy, i zobaczy
Kto sens spojrzenia straci
#225
Bo w klatkach, życie pochowane
A my myślimy, fajne, bo znane
#226
Na co, tak zostaje
Podbite serce, nie udaje
#227
I badanie, przeprowadzone
Serce na nowo, jest odgadnione
#228
Ogień swoje ma sumienie
A nam zostaje.. pocieszenie
#229
Na wygnaniu, i w poznaniu
Będzie w dalszym, dokonaniu
#230
Cudów świata, naznaczono
Umysłów kobiety, nie przerobiono
#231
I słowa się zaplątały
Więcej już nie powiedziały
#232
Taka melodia ta,
Która składa się, na dwa
#233
Tak, zawisłe pilnowanie
Kiedy Bóg jest na pierwszym planie
#234
Te momenty, i te pragnienia
Chwile, i ich ponowienia
#235
Kruk krukowi oka nie wydziobie
Bo na almanach, trzyma sęka w dziobie
#236
I w tym byciu człowiekiem
Trzeba polubić się ze zwykłym mlekiem
A nie szukać kokosów na palmie
Bo szukanie całe życie zajmie
#237
Gwiazdy błyszczą, przekonanie
Im dorównać, me zadanie
#238
Demon krewną ma nadzieję
Izolacja, i się śmieje
#239
Bo tylko dziś, w istnieniu tworzy
Bo to co jutro, się dziś rozłoży
#240
Na pożegnanie, jak na staranie
Tylko co nam po życiu tutaj zostanie...
#241
Bo nie ma co się sklejać ze światem
Sklejony zawsze zostanie wariatem
#242
I ta kobieta, wiele potrafi
Choć czasami, coś się przytrafi
#243
Niesłychany dar, w tej cegle stoi
Bo się samą sobą, tutaj być nie boi
#244
Tak, zmiany, zmiany
A świat wciąż zastany
#245
Bratnia dusza, to spełnienie
Takie nasze, pocieszenie
#246
I czujności każdemu potrzeba
Prosta droga, krok do nieba
#247
Takie to wiatru doradzanie
Słuchasz, nie, jedno skaranie
#248
Czasem tak jest, że serce nie stoi
Tylko się każdej kolejki wciąż boi
#249
Ważne, żeby w życie uwierzyć
A nie tylko, dać się uderzyć
#250
Pobudka czasem to spełnienie
Albo trwałe, niepocieszenie
#251
Dobre słowo, się przydaje
Kiedy element, nie udaje
#252
Z królami już tak bywa
Że się tylko pamięta, jak się nazywa
#253
Na pomniki srają ptaki
Taki wymóg, czas pstrokaty
#254
Z czasem wieczne problemy
Lepszy byłby bez czasu przemyt
#255
Znowu ten wiatr, co słowa kosi
Może ktoś go o radę poprosi
#256
Jest to ciągłe, przyciąganie
A dla niektórych, tylko gadanie
#257
Łza jednak czasami gada,
I nie przejmuje się, tym co wypada
#258
Wiemy, jak świat wygląda
Pytanie, czy jak na padlinę na nas spogląda
#259
Niejeden manekin kobietę zasłania
#260
Ciężko czasami bywa
Ale tylko ten kto się poddaje, przegrywa
#261
Utracona miłość, też może być piękna
#262
Rozmowa z kawą, lub przed nią uciekanie
Kawa i tak, ma zawsze swoje zdanie
#263
Tak to już jest z aniołami
Że się wymieniają, spostrzeżeniami
#264
O zapomnieniu, niedokonany
W jednym straceniu, będzie sprawdzany
#265
Smak życia, tak z człowiekiem zostaje
Dopóki oddech ten nie ustaje
#266
Bo dobro kwitnie, i nie przesadza
Nawet jeśli się ktoś na nie zasadza
#267
Co historia, to zdarzenie
Takie to.. upokorzenie
#268
Boskie sprawy, i zabawy
Są zdarzenia, i poprawy
#269
Ale i zasuwa końca
Tak rozbiegła, w stronę słońca
#270
Przy wolności spocząć trzeba
I zasmakować, jak tego chleba
#271
Taniec przegnania, zeszłych kontaktów
Jak pojednania, tych artefaktów
#272
By wierzyć, nie potrzeba skrzydeł
Chociaż je mamy, w zbiegu prawideł
#273
Ja bym prognozie tak do końca nie ufał
Ja mówię pass, ona mówi lufa
#274
Diagnoza już tak, zostawiona
Obrzęk dzyndzla, może skona
#275
Smutek zgiełku, i przydatek
Już odpływa, ostatni statek
#276
Przysięgi, jak ciało, zobowiązują
Ciągle im mało, i znów się mocują
#277
Z wihajstrami tak już bywa
Jeśli krzywo się używa
(o tym, że nie działa)
#278
Co ta noc, my zbieramy
I na nowo, zasiewamy
#279
Natarczywość, i doznanie
Takie to oczekiwanie
#280
Trudne chwile nie udają
Choć na próbę nas wystawiają
#281
Gwiazdy moc nam dodają
I o dowód nie pytają
#282
Dzieje się, i mroźna zima
Tylko myśl się słabo trzyma
#283
Takie zwodzenie, zranić potrafi
Choć zależy, na co człowiek trafi
#284
Krzywić się czasem potrzeba
Gdy nie ma wystarczająco chleba
#285
Na choroby najlepszy sokół
Znaczy się, nie krew w oku
#286
Wojenne sznyty, i zapoznania
Takie tu, na froncie działania
#287
Wieczne życie, co za strata
Napisała ciemna dezyderata
#288
Ważne że sprząta, tylko po co
Egzamin sporządza, każdą nocą
#289
Jaki cierń, takie przeznaczenie
Jaki dół, takie zbawienie
#290
Skrzydła tutaj, rozwinięte
Jak historie, stare, zmięte
#291
Prawda jak widzi to znaczenie
To popada w oniemienie
#292
Bez wschodu, nie ma zachodu
A bez najedzenia, głodu
#293
Na kochanka, darowanie
Takie piękne, to uznanie
#294
W uśmiechu prawda ta schowana
Że jest sprawa już wygrana
#295
Na balu tańczyć to zasada
A nie tańcząc, to jest zdrada
#296
Myśli, sprawozdanie prostują
Jak żałości, które nie ujmują
#297
I na tych narodzinach
Już tak zostaje
I taka ta przyczyna
Że się życie udaje
#298
Nie ma granic, pozostaną
Nie ma źrenic, się przydają
#299
I kolejne, uderzenia
I mozolne, te spełnienia
#300
Się przyzwyczaić, niewiele trzeba
Ziemię rozwalić, taka potrzeba
#301
Z rymowaniem, się udaje
Jak wiadome, te rozstaje
#302
Co Sokrates ma do powiedzenia?
Że każdy nasz gest, jest wykładnią sumienia
#303
Ciało ludzkie, się naciąga
Tylko po co, w tych przeciągach
#304
Wiarowanie, i przywary
Takie są to, te koszmary
#305
Na wymowie, się przydaje
Jak ten pejzaż, co zostaje
#306
Pomyłka stadna, i zatracenie
Historia banalna, to ponowienie
#307
Na mnożeniu, rozłożony
Takie były, obie strony
#308
I bezbronność, przyodziewa
Tylko kogo była, tamta macewa
#309
Odpowiedzi, się, zew, mnożą
Szybko, tu, się nie rozłożą
#310
Ze słowami tak się zaczyna
Oby nie, tylko, jedna popelina
#311
Na wywody, i rozstania
Takie są, me, przekonania
#312
Olbrzymy z oczu przemawiają
Bo ten mały świat, tak dobrze znają
#313
Polony
to nie
Zabobony
#314
Z lękiem, dalej nie przysporzy
Spytaj widmo, po co mnoży
#315
Na dogadanie, wspólne zostanie
Takie moje, połamane przekonanie
#316
Nastawienie, jak ta płoza
Tylko gdzie to koło od woza
#317
Sz. umowiny wnet zostają
Pewnie się tu nie nadają
#318
Czas co się sprawdza, i nie zostaje
Tylko co w tym życiu, nam się przydaje
#319
Z płomieniami różnie bywa
O niektórych lepiej zapomnieć
A niektóre warto wzniecać
#320
Od dociskania głowa boli
Kiedy człowiek ma za dużo swawoli
#321
Przytulanie jeszcze nikomu nie wyrządziło krzywdy
#322
Co drzwi, to przygoda
Albo kolejna kłoda
#323
Niewidzialne, nie znaczy że nie ma
Nierealne, to znaczy że ściema
#324
Między tym co się gniewa
Uśmiech nadzieję rozsiewa
#325
Na zatracenie, tak się wypada
I pogłębienie, to jedna zwada
#326
Spotykanie, przechodzenie
Tylko gdzie w tym, odrodzenie
#327
Z tymi szumami, to różnie bywa
Szczególnie, jeśli ktoś, za często ich przyzywa
#328
Czasem trzeba wskazać drogę
Nie zwracając uwagi na pogodę
#329
Zamieszanie, co się zdaje
I efekty, to zwyczaje
#330
Czasami warto posłuchać przypowieści
Nawet jeśli jest niewygodnej treści
#331
I się wnosi, i zanosi
Podstawiona noga, o nic nie prosi
#332
I miłością, nie wynagrodzisz
Jeśli bez niej, tylko słodzisz
#333
Bez ekstazy, nie ma zdarzeń
Estetycznych przeobrażeń
#334
Powrót do ustawień z fabryki
Czy pokrzyżuje przyszłości szyki
#335
I się sprawdza, te zwyczaje
Zamieszkałe, więc zostaje
#336
Tak to z tym klikaniem jest
Że pod skórę, wchodzi fest
#337
Z ogniem kłócić się nie warto
Z czasem książka, nią, podparto
#338
Płaczu trzeba, nam dostatek
Już odpływa, słony statek
#339
Czasem warto posłuchać, starego człowieka
Czasem na wysłuchanie, młodość tylko czeka
#340
I rozjaśnienie, co pogody dodaje
I naniesienie, człowiek się z nim nie rozstaje
#341
Śmierć co widzi, nie przestrasza
Negocjacje, się uprasza
#342
Być na czasie, i w ubraniu
W dzieci masie, poczekaniu
#343
Na spotkania, i rozmowy
Kategoria, cichej mowy
#344
Na wyznania, i dowody
Takie tu są wzięcia wzwody
#345
No i żuraw, rzut, zrobione
Tylko plecy, wyoblone
#346
Kto przewidzi, jakie troski
A może przemiana, to tylko pogłoski
#347
Kiedyś było, się darzyło
A my chcemy, niby miło
#348
Każdy dzień, nowa zasada
Swe życie zmień, początek- nie zdrada
#349
Jak wyrwany, z objęć motyla
Tylko dlaczego, przedwiośnie spyla
#350
Wykarmiony, i zostanie
Takie to oczekiwanie
#351
Ze świata, dla świata, i po świata końce
Zlicza kolejne lata, to wszechwiedzące słońce
#352
Pod prądem, kabel rozerwany
I z prądem przeznaczenia porwany
#353
Po co kończyć, jak zaczynać
Nie ma co, się dwa razy zginać
#354
Dla marzenia, warto tyć
Ale po co, od razu bić
#355
Bez obwiniania, co się wydarzy
Chwila wytchnienia, uśmiechem obdarzy
#356
Światło, co sprawia i uznaje
Znajomość z duszą, się czasem przydaje
#357
Co celu strzelać, i cel ten bronić
Jak z sensem rzeczy się można gonić
#358
I kolorowo, tak wypatrzone
I patrzę, co mówią moje dłonie
#359
Na głodzie, się życie poznaje
A przynajmniej głodnemu się tak wydaje
#360
Dla miłości, i jej sprawy
W okazałości, te zabawy
#361
Bo po co dbać, skoro zostaje
Ze wzajemnością się człowiek rozstaje
#362
Z całusami, już tak biega
Znowu widzi, przebiśniega
#363
Załatana, i dodana
Przyszłość będzie, obeznana
#364
Złoto boli
Albo się stroi
#365
Z kolorami, nie dojdziesz skutku
Z marzeniami, lepiej się żyje, ludku
#366
Wieczność jest w chwili
Niech nikogo nie zmyli
#367
Pan obdarzył nas życiem
Nie po to, by zapełniać go wyciem
#368
Deszcz czy piasek, zatracenie
A może chodzi o jedno tchnienie
#369
Wymiar dostrzegania jest najważniejszy
(tego który czyta)
#370
Od miłości, ucho puchnie
Czeka na znak, który truchnie
#371
Za-ciszeni, tak w dostatku
Uniżeni, w parostatku
#372
Żeby przewidzieć następny krok
Trzeba prześwietlić ten cały mrok
#373
Tajemnicą jest nasze spełnienie
A czasem wystarczy, pocieszenie
#374
Palma, znaczy margaryna
Liści palmowych się nie ima
#375
Słońce ma inne zadania
Może niektórym, miłość zasłania
#376
W podróżniczej, to drobnostce
Nie ma się co przykryć, słabostce
#377
Bo to życie pisze wiersze
#378
Wyjałowienia, i ścisłe wazony
Jak przejawienia, i dobrane tony
#379
W prze-nagleniu moc dosadna
Była i będzie, na wieki ładna
#380
Podróż, co swoje ma zwyczaje
Eminencja, ale dlaczego się nią staje
#381
Tak, trzeba swoje odpowiadać
I bez wątpienia, na swoim miejscu siadać
#382
Na znaczenia, i wyznania
Oto termin, dokonania
#383
W więźniu tym wyzamykany
Bo gdzieś zgubił, klucz do bramy
#384
Od gorąca, głowy trzeba
Nie, nie chcąca, ta potrzeba
#385
Szkot w kratę ma koszulę
Bo spódnicę wkłada z bólem
#386
Widzieć to chcieć,
A nie tylko mieć
#387
Na dmuchanie, i chuchanie
Tylko, czy się krzywda stanie
#388
Na wyczekanie, i co się stanie
Takie to do lotu składanie
#389
I obchody, dnia motyla
Tylko dlaczego, solenizant spyla
#390
Co na ziemi, to na ziemi
A co w niebie, w miłość się zmieni
#391
Na wybory, i decyzje
Łatwo potknąć się o hipokryzję
#392
Na wybory, i stagnacje
Lepiej polubić nowe atrakcje
#393
Na kroczenie, długa droga
I się zawsze wita trwoga
Ale jest, i to ważne
Że ten sens, kroki odważne
#394
Na wybory, i te racje
Masz pozory, albo armaty atrakcje
#395
Z tymi sądami, te rozprawy
Jakby życie było tylko dla zabawy
#396
Z sercem czasem nie pogada
Jak się mu, za dużo uskłada
#397
Komu trwoga, się nadaje
Ten z uśmiechem się rozstaje
#398
Zrozumienie, i poznanie
Takie to.. oszukiwanie
#399
Na dodatek, tej histerii
Zabraknie życia, i energii
#400
Na kłopoty, tą i trwogę
Masz, tą, zamarzniętą wodę
#401
Dla społeczeństwa, to naznaczono
Znaczy się, mur nowy postawiono
#402
Śpiewać wiatr, tak zostanie
A wiatr ma zawsze inne zdanie
#403
Moczy się deszcz, tak nad ranem
Ale nazywa się, dorosłym panem
#404
Kolejki, i ich losy szerokie
To chwiejki, i potwory jednookie
#405
Wymarzone, piedestały
Stały, ale się malarzowi nie udały
#406
Na dostawie, już stracone
Tylko kogo, są te dłonie
#407
I zachwycony, koniec zostaje
Że mu się skończyć, w końcu udaje
#408
Wieczny cokół, odpoczynek
To nie miejsce, dla miłych dziewczynek
#409
Serce czuje, zostawione
To poczuje, gdy spełnione
#410
Jak z niewiedzy, utkać sidła
Wiedział, ale mu niewiedza zbrzydła
#411
W tych sprzecznościach, świat powolny
I odpowiedź, stan mimowolny
#412
Dla miłości, odnowione
To spojrzenie, już spełnione
#413
Na zgubienia, i rozstaje
Czasem się drogowskaz przydaje
#414
Serce, żyje i donosi
O uwagę, ciągle prosi
#415
Tak, ta dusza, cała w błękicie
Uczy nas, jak wygląda życie
#416
Strachy, łachy i te pachy
Sugerują nowe gachy
#417
Na strapienie, i rządzenie
Takie to, to upodlenie
#418
Jedna miłość, i zdarzenie
Takie to, uwypuklenie
#419
Czasem płomienie poprawiają samopoczucie
Ale jak płomień, ulotne to uczucie
#420
Każdy dzień, to dzień stracony
Jeśli nie wiemy, które dobre tony
#421
Oswojone, te marzenia
Same więdną, od zachcenia
#422
Na pobudkę, i strapienia
A może sen, to urojenia
#423
Na medytacje, i przedobrzenia
Bogate wakacje, i rachunek z przejedzenia
#424
Miłość nie przechodzi
O ile ją ktoś na nowo płodzi
#425
Każdy dzień jest piękny
Bo kolejny, jest formą zachęty
#426
Kościół się smuci, gdy prawdę słyszy
Że tylko bez włosów, są tutaj łysi
#427
W miłości, pewne zapewnienie
Że ma sens ludzkie istnienie
#428
Na żonkile, sprawozdanie
Dlaczego żółte ich gadanie
#429
Na powiedzenie, niedopowiedzenie
Żeby wytykać ludzkie istnienie
#430
Krzywa strona, i bariery
Takie życie ma maniery
#431
Metale sprawią, że świat wiruje
O ile metalem się człowiek czuje
#432
Sen na strapienie, niewiele pomoże
Trzeba spotkać duszę na polu, jak orze
#433
Coś się rodzi, coś rozdziera
Coś po świecie, poniewiera
#434
Dla świata, i wspólnych emocji
Nie trzeba szukać innych opcji
#435
Na wezbranie, dalsze wody
Nie jest to poziom, dla ochłody
#436
Na rozmowę, zawsze jest czas
Nawet kiedy nie ma już jednego z nas
#437
Pora na umieranie, to nie pora dostatku
Mamy swoje skaranie, i wykupione miejsce na statku
#438
Jawa, sen, i poskładanie
Do taktu, nie musi być tylko gadanie
#439
Na wskrzeszenia, ideały
Punkty oclenia, znaczy, banały
#440
Na ochoty, i strapienia
Są nie psoty, lecz pocieszenia
#441
Dla wilka, noc to zmora
Bo gubią się, która pora
#442
W piachu jeno na stracenie
A to życie, jest tu w cenie
#443
Z wiatrem tutaj rozzłoszczonym
Dalej można być spełnionym
#444
Na to słów tych umieranie
Czasem dobre jest.. wyznanie
#445
A za bramą, dwa przypadki
Jeden wolny, drugi wartki
#446
Poznaj siebie, mój przyjacielu
Nie bądź jak leń, jeden z wielu
#447
I kolejne, to odkrycie
Jak wspaniałe, jest to życie
#448
Bo to serce, dyryguje
O ile słyszymy, że czuje
#449
Dni co znikają
Za nic się mają
#450
Na ucieczce się wzbogacił
Bo tak bez niej, tylko tracił
Spis obrazów:
Grafika ze strony tytułowej: Grafika Marcina z Frysztaka, Duszek na wybiegu 10.
Wiersz ze wstępu. Marcin z Frysztaka, Ooo.. już nie.
Obraz końcowy: Marcin z Frysztaka,i.
Marcin z Frysztaka
ur. 2 grudnia 1986 – obecnie
Pości słowem aby móc dawać słowo. Ma wymowę, aby było kolorowo. Autor ośmiu 14-częściowych cyki. Ósmy nosi tytuł „Wierność która tworzy nadzieję”. Książki Marcina można przeczytać za darmo w internecie. Są dostępne na stronie internetowej: wilusz.org
Ósmy cykl to trzy opowieści mistyczne: „Jak wyprostować osła”, „Herbatka na poronienie” i „Terapia szokowa”. Niezwykle ciekawie prezentują się też cztery sztuki teatralne: miłosna „Odpowiednia perspektywa”, mądra „Gdy wschód spotyka zachód”, zabawna
„Spowiedź Boga” i kontrowersyjna „Diabeł oskarżony”. Mamy tu też uśmiechnięte „Dialogi więzienne”, trzeci wspólny tomik z Zieloną „JAK, który lubił powiedzenia” i wiele więcej. Odkryj to co wartościowego. Bo zły pyta, co Ci do tego.
Kontakt z Marcinem z Frysztaka: szulif@gmail.com
Szanowny Wydawco,
Jeśli masz chęć wydać „Osioł prawi” w wersji papierowej – drukuj śmiało!
Jako autor zachęcam do powielania, kopiowania i wydawania „Prawi” na wszystkie możliwe sposoby. Proszę tylko o zachowanie zgodności z oryginałem.
„Prawi” każdy może wydrukować i rozpowszechniać – dzieląc się wolnością.
Nie oczekuje wynagrodzenia, czy procentów od sprzedanych egzemplarzy. Będę się cieszył jeśli część zysków, które uzyskasz ze sprzedaży „Prawi”, przekażesz na cele charytatywne.
Nie potrzebujesz dodatkowych zgód, pozwoleń, czy umów.
Chcesz wydać „Osioł prawi”? To do dzieła!
Przyjaciele,
Niezwykle istotnym jest, aby „Osioł prawi” było w całości dostępne za darmo w internecie. Kopiujcie go z jednego serwisu z ebookami na kolejne. Ułatwiajcie dostęp do „Osioł prawi”. Udostępniajcie go bez pobierania opłat. Niech zyska nowe, elektroniczne życie. Niech karmi otwarte umysły tych, którzy porzucili papierowe wydania na rzecz cyfrowego świata.
„TWOJE ZDJĘCIE MUSI OPOWIEDZIEĆ JAKĄŚ HISTORIĘ
Fotografuję prawie całe życie. Pierwsze zdjęcie wykonałem, i to zupełnie samodzielnie, pudełkowym aparatem Kodaka, wspaniałym podarunkiem imieninowym.
Miałem wtedy siedem lat i byłem z tej fotografii niesłychanie dum¬ny. Pamiętam jq doskonale. Grupa chłopców, z którymi bawiłem się w Indian, stoi sztywno, z martwymi minami na tle zieleni poznańskiego Sołacza. Po wywołaniu negatywu każdy z nich otrzymał odbitkę, bo i te sam wykonałem, naświetlając je w słońcu w specjalnych, drew¬nianych ramkach. Liczyło się sekundy głośno, a zdjęcia były piękne w brązowym kolorze.
» » *
Po wojnie i demobilizacji w Szkocji znalazłem się w Stanach Zjed¬noczonych, gdzie normalną koleją losów emigranta chwytałem się wielu zawodów i prac. Ubrany w czapkę z galonami i piękny mundur z na¬pisem na plecach „Shell Oil Co.", myłem szyby samochodów na stacji benzynowej. Jako nie najlepszy malarz pokojowy malowałem pałacyki gwiazd filmowych w Hollywood. Byłem tragarzem w wielkim domu towarowym, sprzedawcą, zegarmistrzem, właścicielem sklepu.
Ale ciągle interesowałem się fotografią, łakomie przeglądałem ma¬gazyny ilustrowane: „Look" i „Life", wchodzące wówczas w swój naj-bujniejszy okres.
Czytałem pisma fotograficzne, z podziwem oglądając pięknie wy¬drukowane zdjęcia zachodów słońca i modelek ułożonych w dziwne, a zapewne i niewygodne pozy.
Aż wreszcie zdecydowałem się. Sprzedałem sklep i wyjechałem do Nowego Jorku. Z wielkim przejęciem zapisałem się do szkoły fotogra¬ficznej Nowojorskiego Instytutu Fotograficznego.
Rozpoczął się długi okres wykładów, pracy w laboratoriach i w stu¬diach fotograficznych. Szkoła nie była chyba zła. Olbrzymie hale stu¬dyjne z pełnym zestawem najnowocześniejszego sprzętu oświetlenio¬wego, laboratoria wykładane płytami ze stali nierdzewnej, aparaty wszystkich typów i marek, wielu dobrych wykładowców, ale co naj¬ważniejsze — rozsądny program.
-Pierwszego dnia oświadczono nam z powagą, że po paru minutach instrukcji dziecko, najtańszym aparatem fotograficznym trzymanym w ręku, ma szanse zrobienia lepszego zdjęcia niż zawodowy fotografa Różnica między nimi polega na tym, że zawodowy fotograf zawsze wykona przynajmniej dobre zdjęcie, a u dziecka jest to przypadek./ Fotografia zawodowa mówi jasno, klarownie i czytelnie o tym co fotografujący chciał w danym momencie powiedzieć. — Będziesz stu¬diował u nas — mówił dalej wykładowca — nie sposób robienia zdjęcia, a sposób wykonania dobrego zdjęcia — zawsze, wszędzie i w każ¬dych warunkach.
Następnie oświadczył spokojnie, że nie gwarantuje nam po zakoń¬czeniu szkoły pracy w magazynie „Life", ani tego, że staniemy się fotograficznymi geniuszami. [Jeszcze nikt nie żył tak długo, aby stać się absolutnym mistrzem sztuki fotograficznej. Z tego też powodu — powiedział zachęcająco — zdjęcie, które zrobicie jutro, będzie może lepsze od wczorajszego. Przynajmniej będziecie mieli tę nadzieję]
Instruktor teorii fotograficznej, olbrzymi, jowialny Szwed, odniósł się do swego przedmiotu i wykładów dość pogardliwie.
— Często widzicie artykuły fotograficzne pełne cyfr, wykresów i nic nie rozumiecie. Wydaje się wam to strasznie tajemnicze. Ale zaręczam, że tak naprawdę, nie jest to wszystko aż tak potrzebne. Zresztą — ci, co zajmują się fotografią, dzielą się na dwie odrębne grupy: na tych, którzy studiują technikę i przeprowadzają badania, i na tych, którzy wykonują zdjęcia- Nie trzeba być inżynierem, aby dobrze prowadzić samochód. Fotografia nie jest nauką ścisłą, ponieważ warunki i sy¬tuacje, w których robicie zdjęcia, za każdym razem są inne, a i rezul¬taty też będą w każdym przypadku inne.
[ — Nauczę was teorii — mówił dalej — i wskażę ogólne zasady, abyście w czasie nauki wybrali właściwą drogę. Potem, gdy zdobę¬dziecie doświadczenie, możecie od teorii odstępować i dzięki temu będziecie robili lepsze zdjęcia-]
— A zresztą — oświadczył na zakończenie — poza prześwietle¬niem filmu w silnym świetle słonecznym nie ma w fotografii zasad, których nie można łamać.
To powiedziawszy rozpoczął wykłady z optyki, chemii i sam Bóg wie czego...
Jeszcze nikt nigdy w bardzo krótkim czasie i z takim uporem nie wbił mi do głowy tak ogromnej ilości wiedzy teoretycznej. Dowiedzia¬łem się niebawem od czego mogę odstępować.
Nasza klasa składała się z czternastu osób. Przeważali młodzi lu¬dzie, tak jak i ja szukający interesującego zawodu. Wielu z nich było amerykańskimi weteranami drugiej wojny, wykorzystującymi prawo do darmowych studiów. Przywilej, który nadała im specjalna ustawa uchwalona przez Kongres.
Wszyscy płacący i nie płacący zabrali się do nauki poważnie. Nie była to zabawa, ale „biznes" kosztujący wiele dolarów i mający w przyszłości dać nam ciekawe zajęcie, a może i szansę zdobycia fortuny lub kariery.
Niektórzy przyszli do szkoły ze sprecyzowanymi planami: otwarcie zakładu fotograficznego, specjalizacja w portrecie, zdjęcia przemysło¬we, reklamowe, moda. Ja wybrałem kierunek: fotografia prasowa.
Wśród nas była jedna kobieta. Miała trzydzieści lat i ślady urody na twarzy. Była cicha, studiowała zawzięcie. Podczas ćwiczeń foto¬graficznych robiła najwięcej zdjęć, najdłużej pracowała w laborato¬riach. Jednego tylko nie mogliśmy jej darować. Co kilka tygodni przy¬nosiła do szkoły jakiś nowy coraz droższy i coraz wspanialszy sprzęt fotograficzny. Kupowała wszystko, co ukazywało się w sklepach. Apa¬raty niemieckie, amerykańskie, japońskie, światłomierze, statywy. Przynosiła to wszystko do szkoły prosząc skromnie instruktora, aby ją pouczył, jak się tym posługiwać.
Kiedyś w czasie wspólnego wywoływania filmów, w kompletnej ciemności, powiedziała mi parę słów o sobie. Rozwiodła się z mężem, szuka teraz celu życia, chce zostać fotografem, planuje podróż dookoła świata, będzie robiła zdjęcia.
Sądząc po sprzęcie, który tak nas złościł, alimenty męża nie były małe. Mam nadzieję, że znalazła swój cel i sens życia. Pewnie błąka się teraz gdzieś po świecie, obwieszona aparatami, fotografując palmy na wyspach Pacyfiku, lodowce Grenlandii, piaski Sahary. Fotograficzny „wieczny tułacz", zdjęciowy „latający Holender".
Drugiego dnia nauki przerwano wykłady: zdjęcia do legitymacji szkolnej. Będzie nas ona uprawniała do korzystania ze wszystkich udo¬godnień szkoły, ale — co ważniejsze — będzie respektowana przez policję, gdy znajdziemy się z aparatem fotograficznym w czasie napa¬dów bandyckich, rozruchów, wypadków samochodowych itp.
Sadzano nas, dla oszczędności, po dwóch przed kamerą. Każdy trzymał oburącz, pod brodą, tabliczkę z wypisanym kredą numerem. Mój był S-421, sąsiad Joe, czarny jak sadza Murzyn, miał numer S-422. Zabrałem tę fotografię na pamiątkę. Gdy dzisiaj na nią patrzę, przy¬pominają mi raczej zdjęcia więźniów z Sing-Sing, niż uczniów poważnej szkoły fotograficznej.
Z Joe był kłopot. I to duży. Nie przykładał się do nauki. Sypiał na wykładach, instruktorzy kiwali nad nim głowami. Nic w nim nie zo¬stało z żołnierskiej dyscypliny, którą zdobył w walkach w Afryce i na półwyspie włoskim.
Po kilku miesiącach nauki rozpoczęliśmy nowy etap — kolor. Nie było to łatwe. Zdjęcia studyjne martwej natury, zdjęcia reklamowe z tłem wyświetlanym z rzutnika, zdjęcia plenerowe. Specjalne aparaty fotograficzne, robiące trzy negatywy naraz, każdy przez inny barwny filtr. A potem wykonanie odbitki specjalną metodą łączenia barw po¬przez wyciągi, wykresy. Obliczenia przy każdym zdjęciu. Długie go¬dziny żmudnej i precyzyjnej pracy.
Joe nagle rozkwitł. Przynosił najwięcej diapozytywów. Najdłużej z nas wszystkich pracował w laboratoriach. Jego barwne odbitki były niezrównane. Instruktor oglądając zdjęcia mówił: — Technicznie świet¬ne, ale Joe, może spróbujesz sfotografować martwą naturę?...
Otóż Joe miał jedną słabość. Fotografował wyłącznie dziewczyny. Widziałem dziesiątki jego fotografii. Na każdej sztywno stojąca, na tle białego tła czarna piękność z napięciem patrząca wprost w obiektyw, kompletnie naga i we wspaniałych barwach.
Skończyły się dobre czasy dla Joego. Przeszliśmy do innych tech¬nik. I znowu Joe sypiał na wykładach, nie zjawiał się w laboratoriach. Instruktorzy kiwali nad nim głowami.
Lata jednak płyną, a czasy się zmieniają. Inne mody, Inne zwyczaje. Gdybym dzisiaj pojechał do Stanów Zjednoczonych i spotkał się z Joem, na pewno przewiózłby mnie swoim lśniącym Cadillakiem, za¬prosił do willi z krytą pływalnią i ofiarował najnowsze zdjęcia, które i tak polscy celnicy odebraliby mi chyba na granicy.
Uczono nas w szkole wielu rzeczy. W świetle olbrzymich reflekto¬rów, w studiu przypominającym scenę teatru, wśród rekwizytów, które braliśmy z magazynu, męczyły się dla nas modelki-uczennice. Gdy stawały niewłaściwie, pani instruktor pokrzykiwała na nie okropnie. Ale i tak sprawiały wrażenie, że gdyby zwinąć je w kulkę, mocno cisnąć o ziemię, to odbiwszy się jak piłka gumowa stanęłyby na ziemi w nieruchomej, pełnej wdzięku pozie.
Wiele godzin spędziłem ustawiając światła, zasłony, parawany, napełniając naczynia wodą z lodem, smarując powierzchnię kitem, aby uzyskać, na przykład, pełnię detali na kryształach.
Nigdy mi to za dobrze nie wychodziło. Dotąd mam pewien uraz do fotografowania kryształów i dodałbym do przysłowia: „Abyś cudze dzieci uczył" — inne: „Abyś kryształy fotografował".
Uczono nas też spraw podstawowych. Kiedyś, po zakończeniu pra¬cy w ciemni, zawołano mnie do szefa instruktorów. — John — powie¬dział poważnie instruktor — dzisiaj w laboratorium przenosząc kuwetę wylałeś wywoływacz. Pamiętaj, że jeżeli zrobisz to w pracy, to szef zwolni ciebie natychmiast. Takie marnowanie chemikaliów...
Fotografowałem dużo. Poza licznymi ćwiczeniami szkolnymi, robi¬łem setki odbitek, nie tylko we wspaniałych laboratoriach szkolnych, ale i u siebie, w prowizorycznym laboratorium urządzonym we własnej łazience.
Hołdowałem stylowi, który można nazwać — „zdjęcia śliczne". Nowy Jork w nocy. Nowy Jork w dzień. Drapacze chmur na tle prze¬pięknego nieba pełnego malowniczych cumulusów, światła wielkiego miasta, błyszczące bruki. Parki z bawiącymi się dziećmi, każdy listek na drzewie ostro i wyraźnie zarysowany. Fotografie robione pod świa¬tło, zachody słońca.
Te ostatnie były moją słabością. W czasie porządkowania archi¬wum, tuż przed wyjazdem ze Stanów Zjednoczonych, znalazłem po¬kaźne pudło wypełnione szczelnie negatywami i kolorowymi przezro¬czami. Słońce dobrze się dla mnie wtedy napracowało. Czerwona poświata na rzece Hudson — dziesiątki przezroczy. Kula zachodzącego słońca pomiędzy kolosami wieżowców — niemały stos. Odblaski pro¬mieni na szklanej ścianie gmachu Organizacji Narodów Zjednoczo-nych — lepiej nie mówić.
Miałem i sukcesy. Związek Przyjaciół Dzielnicy Greenwich Vil., jed¬nej z najstarszych części miasta, dzielnicy malarzy i artystów, ogłosił konkurs fotograficzny.
Cały tydzień, dzień po dniu, włóczyłem się po malowniczych ulicz¬kach z aparatem w ręku. Dużego rozmiaru powiększenie, po głębokich rozważaniach, wykonałem w odcieniu pięknej sepii.
Było na nim wszystko. W cieniu kwitnącego drzewa kasztanowego dziewczyna pochylała się nad obrazami ulicznych malarzy.
Z tyłu zarys starych, zabytkowych kamieniczek, odblask słońca na nierównych płytach chodnika i — naturalnie — wszystko sfotografo¬wane pod słońce.
Zatelefonowano do mnie wieczorem: trzecia nagroda, ale co waż¬niejsze — wydrukują na okładce okolicznościowego wydawnictwa z okazji dorocznego święta dzielnicy.
Obnosiłem się pełen dumy z egzemplarzem „Głosu Greenwich". Pierwsze zdjęcie w druku i jak pięknie wygląda, i też w sepii! Moje nazwisko w całej prasie Nowego Jorku nie wyłączając statecznego „New York Times". Nic już potem tak nie smakuje, jak pierwszy suk¬ces.
W szkole z wolna zaczęliśmy specjalizację. Rozpoczęły się wykłady wygłaszane przez fachowców z prasy nowojorskiej. Różne typy foto¬grafii prasowej. Kto potrzebuje, kiedy i jakiego zdjęcia. Rodzaje foto¬reportaży i jakiego typu pisma je drukują. Jak się je wykonuje. Analiza zdjęć zrobionych w czasie pożarów, wypadków, pogrzebów, ślubów. Do kogo zwrócić się o pozwolenie, co można, a czego nie można. Przepisy prawne i za co mogą wytoczyć proces.
Organizacja redakcji, agencji, analiza rynku fotograficznego, współ¬praca z reporterem piszącym, redaktorem odpowiedzialnym za dobór ilustracji. Przykłady, przykłady, przykłady.
Potem wykłady specjalistów: rodzaje laboratoriów prasowych, ja¬kich materiałów używa się i dlaczego, sprzęt fotografa prasowego i je¬go obsługa.
I bez końca, aż do znudzenia powtarzane: „Twoje zdjęcie musi opowiedzieć jakąś historię, twoje zdjęcie musi opowiedzieć jakąś hi¬storię". Potem, pod opieką doświadczonych fotoreporterów, po trzech, czterech zaczęto nas zabierać na tematy zdjęciowe. Fotografowaliśmy ruch na dworcach, otwarcie wystaw, budowę domów, a następnie wspólnie omawialiśmy odbitki.
I ciągle bez końca: „Dlaczego tak sfotografowałeś, co chciałeś powiedzieć, twoje zdjęcie musi opowiedzieć jakąś historię".
Chodziliśmy po mieście z olbrzymimi aparatami fotograficznymi Speed Graphic z wmontowaną błyszczącą lampą magnezjową i wielką torbą skórzaną zawieszoną na ramieniu.
Był to sprzęt tak charakterystyczny dla fotografa prasowego, że policja rozpędzała tłum i stawała dumnie przy rozbitym po wypadku samochodzie, gdy znalazłem się w pobliżu. Nowojorski policjant z przyjemnością widzi swoje zdjęcie w prasie. Wykaże się gorliwością, przypomni przełożonym, może to przyspieszy awans...
Z wolna zacząłem patrzeć inaczej na Nowy Jork, dostrzegać nie tylko piękną i ciekawą architekturę, ale olbrzymią metropolię, zamiesz¬kałą przez mrowie ludzkie siedemdziesięciu narodowości i wielu ras.
Zacząłem fotograficznie widzieć zmęczenie tłumów w godzinie szczytu, rozbawione twarze obserwujących małpki na wystawie sklepu, w którym sprzedaje się zwierzęta, typy ludzkie, scenki uliczne.
Odkryłem Bovery, dzielnicę wyrzutków i alkoholików, dzielnicę z potrzaskanymi tynkami i ludzkim złomem, powalonym bezwładnie na chodnikach.
Ludzie przestali być figurkami, potrzebnymi tylko wówczas, gdy uzupełniały piękno kompozycji obrazu. Jakość techniczna, piękno zdję¬cia, ciągle ważne, stawały się drugoplanową sprawą. Gry światła i cieni coraz mniej mnie zachwycały i bawiły.
Po prostu z wolna przestałem być fotografem, a wykluwał się we mnie z wahaniami i wewnętrznymi oporami — fotoreporter.
Skończyła się szkoła, przyjęto z uznaniem egzaminacyjny zestaw zdjęć, który musiałem przedstawić komisji. Przyszedł czas, aby zasta¬nowić się nad przyszłością.
Nie czułem się jeszcze mocny w laboratorium, a chciałem poznać fotografię zawodową od początku, od podstaw. Znalazłem wielki za¬kład fotograficzny, omówiłem warunki z kierownikiem i rozpocząłem pracę. Miałem przejść kolejno cały proces produkcyjny, wszystkie sta¬nowiska, związane z wykonaniem zdjęcia — od fotografowania do wywoływania odbitek.
Następnego dnia, punkt siódma (odliczano od zarobków jedną go¬dzinę za spóźnienie powyżej trzech minut) stawiłem się do pracy i za¬jąłem miejsce na wysokim stołku przy taśmie produkcyjnej.
Byłem zupełnie sam w dużej, ciemnej sali. Przede mną, rozświetlo¬ne małą plamą żółtego reflektora, rozciągało się długie koryto, pełne wałków i przekładni, ginące gdzieś w oddali po obu stronach czarnej czeluści. Przed sobą miałem tablicę rozdzielczą z gałkami regulujący¬mi szybkość przesuwania się taśmy, nade mną zwisała czerwona, alar¬mowa rączka.
W zupełnych ciemnościach, przez cichy szmer maszynerii ledwo przebijała się kojąca muzyka nadawana kablem telefonicznym przez firmę, specjalizującą się w tego rodzaju usługach. Pomiędzy gumowymi wałkami przesuwała się, jak papierowy wąż, szeroka taśma papieru fotograficznego, początkowo czysto biała, zwolna, w miarę przedłuża¬nia się procesu chemicznego, ukazywały się na niej słabe kontury obrazu.
Moja praca polegała na ocenie nie jednego, ale kilkunastu naraz zdjęć, zwolnienie lub przyspieszenie biegu taśmy i doprowadzenie od¬bitki do idealnego stanu wywołania.
Nie zawsze było to możliwe. Błąd naświetlania popełniony gdzieś tam za czarną czeluścią przez innego pracownika, przy innej maszynie, również wsłuchującego się w kojącą muzykę, był zbyt duży. Musia¬łem wtedy, po szybkiej ocenie, zrezygnować z niektórych odbitek i przyspieszyć poruszanie się taśmy. Wracały one po kilku godzinach, nowo i lepiej naświetlone.
Taśma przesuwała się szybko. Odbitki były różne: małe i duże, portrety, zdjęcia reklamowe wnętrz hal fabrycznych, części maszyn. Niektóre były pojedyncze, inne powtarzały się kilka, kilkanaście, kil¬kadziesiąt razy.
Czasami następowała awaria. Była to wielka rozrywka i radość.
Pękała taśma papieru, skręcała się, wiła. Pociągałem rączkę alarmową, gdzieś w oddali rozlegał się ryk syreny, wszystko stawało, z hukiem wpadała ekipa naprawcza. Rwali, cięli, szarpali, dokręcali mechanizm, zakładali pas zastępczy. Parę minut — i znowu cichy szmer maszy¬nerii i kojąca muzyka.
Mieliśmy trzy przerwy w ciągu dnia. Dwie po piętnaście minut i jed¬ną godzinną na obiad, wszystkie odliczane od naszych zarobków. Przed każdą przerwą odbijaliśmy karty pracy na zegarach i wolni, w pełnym świetle jedliśmy, rozmawialiśmy, cieszyliśmy się życiem...
Zbliżały się święta Bożego Narodzenia. Zwolna, zwolna zmieniała się tematyka zdjęć. Zrazu pojedynczo, jak skowronek zwiastujący wio¬snę, później częściej, coraz częściej, aż opanowali taśmę kompletnie... święci Mikołaje.
Z całych Stanów Zjednoczonych, znad Pacyfiku, z Gór Skalistych, z gorącej Florydy spływały do nas negatywy, zakontraktowane przez wielkie magazyny towarowe. Święci Mikołaje z dziećmi klientów na kolanach. Zdjęcia wykonane przez zakładowych fotografów.
Dzieci były różne: białe, żółte, czarne, ładne i brzydkie. Niektóre uśmiechały się głupkowato lub wyrywały rozpaczliwie z ramion świę¬tego. Jedno było niezmienne: długa biała broda, wysoka czapa, pas¬torał. Nawet w nosach wystających z białych bród nie było żadnych różnic. Wszystkie opuchłe, zsiniałe, obrzękłe. Nie wiem, skąd bierze się ludzi do tej ciężkiej pracy, ale niezwykle przypominali moje foto¬graficzne modele z dzielnicy Bovery.
Piątego dnia poszedłem do szefa:
— Zwalniam się, jutro nie przychodzę — powiedziałem.
— Co się stało? Dlaczego? — zdziwił się — miałeś przejść cały proces produkcji?
— Nie mogę, wykończyli mnie święci Mikołaje.
MAGNEZJA, BŁYSK I SOLSKI
Nie lubię błysku elektronicznego. Zalewa potokami ostrego światła, sprowadza oświetlenie każdego obrazu do wspólnego mianownika. Spłaszcza, fałszuje, nie modeluje i nie cieniuje jak światło naturalne.
Odbiera fotografii atmosferę i nastrój. Zdjęcia wykonane przy pomocy błysku są do siebie podobne: kontrastowo czarno-białe i bez wyrazu. Jeśli „photos" po grecku oznacza światło, a „grapho" rysowanie, to używanie lampy błyskowej można porównać do malowania grubą szczotką białej ściany.
Posługiwanie się błyskiem daje jeszcze inne ujemne skutki, tym razem dla samego fotografującego. Ostre błyskawice światła ostrze¬gają wszystkich: uwaga, tu pracuje fotoreporter, miej się na bacznoś¬ci!... Pewność sprzętu rozleniwia, nie zmusza do myślenia i robienia prób, często ryzykownych, ale w końcu dających prawdziwie dobre zdjęcie. Fotoreporter staje się na pół automatem, mechanicznie na¬ciskającym spust migawki, pewnym, że ma prawie gotowe, ostre zdję¬cie, które może nie zachwyci, ale będzie zawsze do przyjęcia.
Błysk elektroniczny jest jednak w pewnych przypadkach nieodzow¬ny, zwłaszcza przy wykonywaniu zdjęć w bardzo złych warunkach świetlnych, gdy musimy mieć stuprocentową pewność wyników.
Dobrze, że technika zdziałała tak wiele dla fotoreportera. Dzisiejszy sprzęt jest lekki, półautomatyczny, prawie mieści się w kieszeni. Ale co ważniejsze, nie ma już lamp magnezjowych, dużych, nieporęcznych, parzących ręce przy wymianie, ani magnezji w proszku, która była ogólnie używana jeszcze nie tak dawno w fotografii prasowej.
Zacytuję w tym miejscu amerykański skrypt dla przyszłych adeptów sztuki fotograficznej z lat czterdziestych: „...wielu fotoreporterów stra¬ciło palce, rękę czy oczy w czasie wykonywania zdjęć z magnezją. Nie ma fotoreportera, który nie miałby smutnych doświadczeń i nie ma dnia bez poważnych wypadków"...
Wygląda to raczej na opis zabawy z odbezpieczonym granatem niż wykonywania zdjęć prasowych.
Najdziwniejsze, że fotoreporterzy długo jeszcze sypali z buteleczek proszek magnezjowy na talerz aparatu odpalającego, gdy w sklepach sprzedawano bezpieczne żarówki magnezjowe. Koszt, konserwatyzm, czy po prostu przyzwyczajenie?
Przyszedł wreszcie moment przełomowy. William Randolph Hearst, właściciel wielkiego koncernu prasowego, człowiek nie najlepszej zresztą pamięci, przyjechał z grupą zaproszonych gości do Chicago. Miejscowe pismo wysłało jednego ze swoich fotoreporterów, aby wykonał pamiątkowe zdjęcia. Wszyscy pięknie się ustawili, aparat został zamontowany na statywie, magnezja przygotowana i odpalona. Aby dostojni goście nie byli narażeni na długie czekanie (szef to szef — lepiej go nie irytować), fotoreporter wsypał na gorący jeszcze aparat nową porcję magnezji.
Magnezja się zapaliła, butelka, z której sypał, wybuchła, odłamki szkła poraniły Hearsta i paru gości.
Natychmiast wydano ostry zakaz dla wszystkich pism będących własnością Hearsta używania proszku magnezjowego. Wkrótce inne koncerny prasowe poszły w ślad Hearsta i nastała epoka lamp magnezowych.
Opis tego wypadku często spotyka się w książkach historii foto¬grafii, natomiast nigdzie nie znalazłem żadnej wzmianki o dalszych losach fotoreportera.
Lampy magnezjowe były nieprzyjemne dla otoczenia, a czasem wręcz niebezpieczne.
Przed laty poszedłem do Domu Księgarza na Rynek Starego Mia¬sta w Warszawie. Na wieczorze autorskim deklamował swoje wiersze Władysław Broniewski. Duża, ciemna sala szczelnie wypełniona słu¬chaczami. Broniewski recytował wolno, trzymając otwartą księgę w rę¬ku. Miałem zrobić nie fotoreportaż, lecz parę zdjęć przeznaczonych na kolumnę aktualności. Założyłem dużą lampę magnezjową, zrobiłem zdjęcie sali, a następnie ustawiłem się z aparatem parę kroków przed poetą. Chciałem go uchwycić w czasie deklamacji, w zbliżeniu. Mia¬łem ze sobą aparat bez teleobiektywu. Wyczekałem na odpowiedni moment i nacisnąłem spust migawki. Potworny huk. Brzęk rozsypują¬cego się szkła. Uszkodzona lampa. Zamarliśmy wszyscy. Ja z apara¬tem w ręku i tłum słuchaczy. Broniewski z niedopowiedzianym słowem i otwartymi ustami. Trwało to długo. Nerwowo sprawdziłem wzrokiem, czy rozsypujące się szkło nie wyrządziło mu krzywdy. Wreszcie zaczął dalej deklamować dopowiadając słowo, które przerwałem mu eks¬plozją, ale mówił zdecydowanie wolniej. Wycofałem się chyłkiem i od tego czasu nigdy już nie używałem lampy magnezjowej do zdjęć wy-konywanych z bliskich odległości.
W niedługim zresztą czasie otrzymaliśmy sprowadzoną do Polski nowość fotograficzną: pierwsze stacje błysków elektronicznych. Była to wielka radość dla całego działu fotograficznego tygodnika „Świat”.
Miały wielkość średniej walizki. Zasilane były mokrym akumulatorem. Ważyły jednak piekielnie dużo. Nosiło się je zawieszone na lewym ramieniu, na którym zwykle po parogodzinnej pracy wyskakiwała sina pręga. Z akumulatorem były też wieczne kłopoty. Albo rozładowywał się, a ładowanie trwało całą dobę, albo przy najmniejszej nieuwadze płyn wysychał lub wylewał się. Dawał niedużą liczbę błysków średniej mocy, ale i tak co za ulga! Mogliśmy wreszcie zarzucić lampy magnezjowe.
Chodziliśmy od tego czasu na zdjęcia obładowani jak wielbłądy, ale dumni zabierając nasz nowy sprzęt nawet tam, gdzie właściwie nie był koniecznie potrzebny.
* * *
Zimą 1952 roku stawiłem się na otwartym peronie Dworca głównego w Warszawie na godzinę przed planowanym odjazdem pociągu, aby mieć szansę wywalczenia miejsca wśród takich samych jak ja przezornych podróżnych. Przytupując z zimna i uginając się pod ciężarem torby fotoreporterskiej i stacji błysku elektronicznego, czekałem na podstawienie wagonów. Mogło to nastąpić zaraz, albo za godzinę. W tym okresie koleje nie rozpieszczały podróżnych.
Jechałem do Krakowa. Miałem tam wykonać fotoreportaż o Solskim, który parę dni temu został odznaczony orderem „Polonia Restituta”. Byłem niespokojny. Solski miał 97 lat. Jak można wymagać od człowieka w tym wieku, aby naraził się na wysiłek pozowania do zdjęć w domu, teatrze, plenerze. A redakcja zaplanowała na ten temat okładkę i dwie kolumny. Kilkanaście zdjęć w druku. Kilkanaście zdjęć to niedużo, ale każde z nich musi być inne, pokazać Solskiego w różnych sytuacjach, nastroju, akcji. A wszystko to powinno się złożyć na logiczną całość, pokazującą wielkiego aktora jako zwykłego człowieka. Będę musiał zrobić 100 – 120 zdjęć, aby mieć do wyboru dostateczną liczbę dobrych negatywów. Wytrzyma czy nie wytrzyma? Albo po prostu usiądzie, pozwoli się raz sfotografować, a potem grzecznie wyprosi.
Ale moje obawy były zupełnie bezpodstawne. Następnego dnia, gdy wstawiłem się punktualnie o godzinie trzynastej na ulicy Tomasza 23, Solski czekał już w bramie domu. Szybkim truchtem wbiegł po schodach (schodów było 52, następnego dnia dokładnie je policzyłem), pozostawiając mnie daleko, zadyszanego, pod ciężarem dźwiganego sprzętu fotograficznego.
W jadalni, która była zarazem sypialnią Solskiego, zastaliśmy stół pięknie zastawiony do obiadu, a za chwilę zjawiła się pani Solska. Szybko rozglądałem się po pokoju, tu miałem bowiem zrobić większość zdjęć. Ściany gęsto zawieszone obrazami, fotografiami, karykaturami: Solski w rolach Wiarusa, Chudogęby, Fryderyka Wielkiego. Na całym biurku, honorowe miejsca zajmował duży srebrny wieniec laurowy a na komódkach i półkach stały puchary, skrzyneczki, pamiątki. Tło do zdjęć dobre, ale ciężkie firanki niewiele wpuszczały światła, będę musiał użyć błysku elektronicznego.
W czasie obiadu Solski z ożywieniem snuł opowieści, sypał anegdotami, krytykował i wychwalał sztuki teatralne, powoływał się cytował sławnych ludzi, których nazwiska znałem tylko z podręczników historii. Wyspiański, Modrzejewska, przyjęcie w Sukiennicach: - Przyjechała ze Stanów Zjednoczonych, głucha i stara już była, a grać chciała w Warszawie ‘Anielkę’… - Pamięta Pan?... – Pamięta? – mówił co chwila nie zwracając kompletnie uwagi na moje nieśmiałe protesty, że pamiętać nie mogę, nie było mnie wtedy na świecie…
Przy końcu obiadu pani Solska uroczyście wniosła piękną, porcelanową filiżankę, nalała lekarstwo i podała mężowi. Była to ostatnia pamiątka z posagu, z w wielkim trudem wyniesiona w plecaku w roku 1944 z płonącej Warszawy.
- Z niej tylko lekarstwo i kawę pije - powiedziała – i wierzy, że dodaje zdrowia. Ale kiedyś zezłościł się. Lekarstwo było bardzo gorzkie. Cisnął nią ziemię. Nic się jednak nie stało, nie stłukła się… Solski śmiał się: - Wiara czyni cuda.
Zabraliśmy się do pracy. Przygotowałem błysk, podłączyłem do aparatu, sprawdziłem. Solski z mahoniowej skrzynki wyciągnął srebrne berła, takie same jakie kiedyś wręczono Matejce i Wyspiańskiemu. Chciał, abym wykonał pierwsze zdjęcie z tym berłem, a nie z orderami. Trzymając je oburącz, usiadł na otomanie, uniósł podbródek i patrząc przed siebie, zwrócony lekko prawym profilem do aparatu — zamarł.
Jeden z najciekawszych, ale może najtrudniejszych fotoreportaży to taki, w którym w kilku lub kilkunastu zdjęciach chcemy kogoś po¬kazać: jego charakter, uwypuklić sposób poruszania się, mówienia. Trzeba wpatrzeć się w tę osobę, wyłowić ruch jej ręki, skrzywienie ust, pochylenie głowy, „zapolować" moment najbardziej charakterystyczny, który nada zdjęciu cechę indywidualną. Jak ognia należy wystrzegać się przejaskrawienia, taniości. I wszystko musi być naturalne, luźne, żadnego napięcia, sztuczności...
Jak to osiągnąć? Nie jest to proste. Jesteśmy zamknięci w trójkę we własnym, prywatnym świecie: fotografujący, fotografowany i apa¬rat. Nie ma człowieka, który patrząc w obiektyw i wiedząc, że oglą¬dać go będzie na zdjęciu setki tysięcy ludzi nie spręży się wewnętrz¬nie, nie chce wypaść fotograficznie trochę „lepiej", nie zastanowi się nad zwykłym ruchem ręki, przekrzywieniem głowy. Zaczyna grać.
Może najtrudniej jest fotografować aktorów. Tam, gdzie ktoś inny stanie się nienaturalny, sztuczny, o ruchach nie przemyślanych, kan¬ciastych, aktor przybiera odpowiednią pozę i gra. Może gra i dobrze, ale w rezultacie na zdjęciach mamy rolę, a nie człowieka.
Dlatego najbardziej lubię zdjęcia robione z ukrycia, gdy fotografo¬wany jest rozluźniony, naturalny, gdy jest kompletnie sobą.
Jeśli nie możemy tego osiągnąć i zamknięci jesteśmy z naszym modelem sam na sam, całkowicie widoczni, z olbrzymim, błyszczącym aparatem fotograficznym w ręku, próbujemy stosować chwyty i spo-sobiki. Pierwsza rzecz, spoufalić naszą ofiarę, zmęczyć ją trochę, znu¬dzić, stworzyć atmosferę naturalności, odwrócić uwagę. Czasami, na początku nie zakładamy nawet filmu; udajemy, że robimy zdjęcia. Potem z powagą zakładamy rolkę. Najgorsze już przeszło, to co teraz będziemy robili — to powtórka. Możemy się teraz rozluźnić, prawdziwe zdjęcia robiliśmy przedtem...
Albo zabawiamy naszą „ofiarę" rozmową. O pogodzie, o sztuce, polityce, próbujemy wciągnąć fotografowanego w dyskusję, mówimy o wszystkim i o niczym, gdy spięci czekamy z uwagą, aby nie prze¬puścić tego ułamka sekundy, który stworzy dobre zdjęcie...
Najchętniej mówię o fotografii. Opisuję aparat, krytykuję filmy, na¬rzekam na chemikalia, zasięgam opinii o zdjęciach. To jest najbardziej naturalne. Robię w tym momencie zdjęcia, aparat trzymam w ręku i jeśli o tym mówię, widocznie nie jest to aż tak groźne. Zupełnie jak dentysta trzymający ofiarę na fotelu.
Stojąc przed Solskim z przygotowanym aparatem, zacząłem mó¬wić. O berle trzymanym w ręku, komentowałem anegdotki opowiadane przy obiedzie, opisałem reprodukcję obrazu „Wiarus", który wisiał w moim pokoju przed wojną... Solski nic.
Z entuzjazmem opisałem działanie błysku elektronicznego, zasięg¬nąłem jego opinii o tej nowości technicznej. Solski profilem lekko zwró¬cony do aparatu, wpatrzony bez ruchu w ścianę, nie odpowiadał, mil¬czał. Co się stało? Może szok spowodowany zmęczeniem? Przeraziłem się nie na żarty. — Proszę pana, co się stało, dlaczego pan nic nie mówi? — Jak ja mogę mówić — fuknął na mnie ostro — gdy Pan robi zdjęcia...
Od tego momentu mocowaliśmy się z sobą straszliwie przez pełne dwa dni. Gdy Solski zauważał, że podnoszę aparat — zamierał. Nie¬liczne moje zwycięstwa, zdjęcia niespodziewane, witał gromkim okrzy¬kiem: — Co pan fotografuje! — Nie, nie jestem przygotowany!
Szybko wykombinował czas potrzebny do ładowania błysku elek¬tronicznego, rozmawiał z ożywieniem, ale dokładnie, w momencie gdy miałem aparat gotowy do strzału, przybierał godną pozę i nieruchomiał. Nic nie pomagało, nawet moje błagalne prośby. A fotografować lubił się bardzo. Gdy drugiego dnia nie zjawiłem się na czas, rezultat nie¬ścisłego umówienia, postawił na nogi hotel, w którym mieszkałem, cały Teatr Słowackiego, prawie że milicję. Ale zdjęcia miały być takie, jak on chciał.
W czasie wojny, w roku 1941, podczas kilkudniowego pobytu Chur¬chilla w Kanadzie, poproszono sławnego fotografa Jousufa Karsha o zrobienie paru zdjęć portretowych Churchilla dla celów propagando¬wych. Czasu było mało. Zaledwie kilka minut wykrojonych między ważnymi konferencjami. Do prowizorycznego studia, urządzonego w gmachu Parlamentu, wprowadzono Churchilla niecierpliwie palącego długie cygaro. Karsh poprosił o odłożenie cygara, które było niezapla¬nowanym przedmiotem na zdjęciu. Nie otrzymał, poza głuchym po-mrukiem, żadnej odpowiedzi. Co robić? Adiutanci nerwowo spoglądali na zegar... Jeszcze tylko dwie minuty! Karsh podskoczył do Churchilla, wyrwał mu cygaro z ust, zwalniając jednocześnie spust migawki. Tak powstało najlepsze zdjęcie Churchilla, bez końca reprodukowane w al¬bumach i książkach, na którym ten mąż stanu z twarzą zaciętego bul¬doga wpatruje się groźnie wprost w widza. Trzeba przyznać, że po pierwszej chwili osłupienia Churchill roześmiał się, uścisnął Karshowi rękę i powiedział: — Potrafisz nawet ryczące Iwy zmusić, aby spokoj¬nie pozowały do fotografii.
Nie, tego sposobu do Solskiego nie zastosowałem. Lepiej nie my¬śleć, co by się działo, gdybym mu wyrwał nagle z ręki berło mistrza sceny polskiej.
Ale ten sam Karsh w czasie fotografowania Roosevelta, znanego z zamierania przed obiektywem, zastosował chwyt, o którym gdzieś, kiedyś słyszałem lub czytałem. Zamontował na aparacie specjalną klekotkę, która miała pozorować wykonanie zdjęcia. Roosevelt dał się złapać. Zesztywniały, na miły stuk zwiastujący koniec znienawi¬dzonej czynności fotografowania — odprężył się. W tym właśnie mo¬mencie wykonano zdjęcie.
Tego sposobu próbowałem, ale Solski szybko zorientował się, że samo stukanie w aparacie nic nie znaczy. Używałem Rolleiflexa i wkrótce zaczął reagować wyłącznie na pokręcenia korbki przesuwa¬jącej błonę filmową. 1 tę batalię przegrałem.
Przywiozłem z tego wyjazdu dużo zdjęć, była okładka i dwie ko¬lumny, ale zadowolony nie byłem. Miałem zaledwie kilka żywych, na¬turalnych zdjęć: Solski zdejmujący swój portret ze ściany (robiony z tyłu, nie zauważył) i sceny teatralnej. Pozostałe — to fotografie upo-zowane, sztywne, a do tego te przeklęte, potwornie ostre oświetlenie spowodowane elektronicznym błyskiem.
Wkrótce też zacząłem używać aparatu małoobrazkowego z czułą błoną, lampę błyskową oddałem i przez następnych kilkanaście lat robiłem szczęśliwie wszystkie zdjęcia przy oświetleniu naturalnym, choćby najgorszym.
* * *
Nie była to moja ostatnia wizyta u Solskiego. Dwa lata później zjawiłem się znowu w Teatrze Słowackiego w Krakowie. Tym razem, by sfotografować Mistrza w „Grubych rybach" Bałuckiego z okazji jubileuszu osiemdziesięciolecia pracy scenicznej. Najstarszy aktor świa¬ta — krzyczały nagłówki gazet!
Solski nic się nie zmienił. Jak dawniej, dyrygował mnq, wyrywał dekoracje z rqk pracowników i ustawiał po swojemu. Na scenie zmie¬niał się nie do poznania. Wydawało się,, że ubywa mu 50 lat.
Po powrocie do redakcji dostałem nowe zadanie. Potrzebna była do mojego fotoreportażu reprodukcja starego plakatu sprzed pierwszej wojny światowej: „Grube ryby" na scenie Teatru Słowackiego z Sol¬skim w roli tytułowej.
Zapakowałem duży aparat, błony, światła. Na drugi dzień wsko¬czyłem do samolotu i wkrótce znalazłem się w Krakowie. Ale pech! Cały sprzęt fotograficzny nadany na bagaż, przez pomyłkę znalazł się we Wrocławiu. Minął dzień nim po wielu telefonach i kłopotach mogłem rozłożyć się z aparatem w starych murach Teatru Słowackiego nad olbrzymią księgą zszytych, pożółkłych afiszy teatralnych. Tego samego dnia późną nocą, już w Warszawie, wyciągnąłem filmy z utrwalacza. Zdjęcia były pilne. Ale co to? Na negatywie mam zupeł¬nie inny afisz. Pomyłka! Pewnie w pośpiechu zreprodukowałem coś innego. Rano znowu znalazłem się w samolocie w drodze do Krakowa.
Tym razem byłem uważny. Dziesięć razy sprawdzałem, nim zapa¬liłem ostre światła i zrobiłem zdjęcie.
I znowu laboratorium i wywoływanie. Nie chciałem wierzyć włas¬nym oczom! Znowu zupełnie inny, obcy plakat. To chyba jakieś ciążące na mnie przekleństwo!
Po nocnych telefonach, w których usłyszałem coś niecoś o mojej nieuwadze i o grafikach, którzy bezskutecznie czekają, znalazłem się rano po raz trzeci w samolocie.
Tym razem poprosiłem kogoś z teatru o pomoc. Wybrał plakat sprawdził i stał przy mnie, gdy zapaliłem światła i pochyliłem się nad matówką aparatu.
Kątem oka zauważyłem jakiś ruch, mój pomocnik przewracał karty księgi z afiszami.
— Co się stało? — zapytałem.
— Przeciąg, strasznie ciągnie na tych korytarzach — usłyszałem. Zdjęcie nie poszło do druku. Brak miejsca w numerze.
CARTIER-BRESSON I REWOLUCJA FOTOGRAFICZNA
Zastanawiałem się niedawno, na ilu i na jakich aparatach fotogra¬ficznych robiłem zdjęcia w ciągu swego życia, nie tylko fotoreporterskiego.
Wcale nie na tak wielu. Rozpocząłem od małego aparatu pudełko¬wego, a następnie fotografowałem na paru przygodnych, przeważnie pożyczonych, różnego rodzaju i produkcji.
W czasie wojny kupiłem w Kanadzie dziwny aparat Kodaka z roz¬kładanym mieszkiem, który dawał nietypowy negatyw, o rozmiarze 6X3 cm. Mam wiele zdjęć robionych na nim w obozach ćwiczebnych Wojska Polskiego w Windsorze i Owen Sound.
Aparat ten zginął, można powiedzieć, śmiercią żołnierza, utopiony wraz z naświetloną błoną w jednym z kanałów Holandii.
Następnym moim aparatem fotograficznym był wielki, zawodowy amerykański Speed Graphic, kupiony za niemałą sumę w Nowym Jor¬ku. To już było coś! Kasety do negatywów ciętych 4X5 cali, adapter na film 6X9 cm, matówka, celownik optyczny i sportowy, dalmierz, dwie synchronizacje do lamp magnezjowych i błysku elektronicznego, ruchoma czołówka do zdjęć architektonicznych, potrójny wyciąg mie¬cha do zdjęć małych przedmiotów. Właściwie można by znaleźć się z tym aparatem na bezludnej wyspie i od razu otworzyć duży, wspa¬niały zakład fotograficzny...
Nie mogę się powstrzymać w tym momencie, aby nie zacytować instrukcji dla fotoreporterów amerykańskich z roku 1948.
„...Nowoczesny fotograf prasowy uważa, że jest dostatecznie wy¬posażony do wykonania zdjęć z przeciętnego tematu, gdy posiada przy sobie aparat fotograficzny, dający negatywy rpzmiaru 4X5 cali, z dwoma wziernikami i trzema wymiennymi obiektywami. Powinien posiadać przy sobie 12 sztuk kaset podwójnych na negatywy cięte, standardową lampę magnezjową i około trzydziestu różnych żarówek magnezjowych. Wielu fotoreporterów zabiera dodatkowo lampę i ka¬ble odpowiedniej długości. Osłona przeciwsłoneczna i trzy filtry do¬pełniają ekwipunku. Duża, sztywna torba powinna pomieścić cały ten sprzęt. Nie powinna natomiast być na tyle duża, aby uniemożliwiała jazdę w kolejce podziemnej czy w tramwaju. Mocny pas skórzany przymocowany do torby uwalnia obydwie ręce w czasie wykonywania zdjęć. Statyw metalowy lub drewniany nosi się osobno..."
I to wszystko nosiło się naprawdę! Nie dziwię się, że w niewiele lat później lekkie aparaty małoobrazkowe tak spontanicznie opanowały świat reporterski. Po prostu wszyscy byli bardzo zmęczeni.
Ale rekord, ciągle jeszcze nie pobity, należy do amerykańskiego fotografa Williama Henry Jacksona. Do wykonania serii zdjęć użył on bardzo dużego i ciężkiego sprzętu fotograficznego. W roku 1875 wy¬ruszył z wyprawą badawczą na daleki Zachód w rejon Yellowstone. Zabrał wiele aparatów fotograficznych, a wśród nich prawdziwego ko¬losa ze szklanymi płytami wielkości 51X62 cm. Niósł go na swoim grzbiecie wierny muł zwany Hypo. Za nim ciągnęły inne muły ze sprzę¬tem, chemikaliami, namiotem-ciemnią, a zwłaszcza z czterystoma pły¬tami szklanymi (każda z nich ważyła więcej niż dzisiaj używany aparat fotoreporterski).
Wyprawa szła przez nieznany teren, góry, pustynie, śniegi. Muły nie wszędzie mogły dotrzeć i wtedy nosiło się te ciężary na własnych plecach.
Zdjęcia, które Jackson wykonał tym sprzętem, są dotąd uważane za doskonałe, mimo olbrzymiego postępu, jaki fotografia uczyniła w ostatnich stu latach. Przyczyniły się one do uratowania jednego z najpiękniejszych zakątków świata przed zniszczeniem i barbarzyńską eksploatacją. Oprawione w złoconą skórę i wręczone senatorom i kon-gresmenom pomogły przekonać ich, aby uznali ten rejon za Park Na¬rodowy.
Jacksonowi trudy fotografowania, a zwłaszcza noszenia tego sprzę¬tu, jakoś nie zaszkodziły. Umarł w roku 1942 w wieku 99 lat, co raczej nie zdarza się dzisiejszym fotoreporterom, uzbrojonym w lekkie, prawie kieszonkowe aparaty.
Speed Graphic wydaje nam się dzisiaj aparatem nieporęcznym, a wielka lampa magnezjowa — niezwykle prymitywnym sposobem oświetlenia. Ale, jak nas uczy historia, i na nim uzyskiwano świetne wyniki.
Może najbardziej typowym przedstawicielem starej szkoły fotogra¬fów prasowych „uzbrojonych" w ten sprzęt był Artur Felling, zwany Weegee.
Weegee była to ptytka drewniana, używana do wróżenia w pewnej popularnej grze, a koledzy nazywali tak Fellinga z powodu jego nie¬słychanego „nosa" fotoreporterskiego. Zjawiał się na miejscu wypadku, pożaru, morderstwa — zdawałoby się — przed czasem, zawsze ze Speed Graphikiem i lampą magnezjową gotową do strzału.
Sam nazywał się nadwornym fotografem morderców i gangsterów. Krążył po ulicach Nowego Jorku w latach trzydziestych i czterdziestych starym samochodem, z aparatem zawsze gotowym do pracy umiesz¬czonym w specjalnych ramkach na przednim siedzeniu.
Wolne chwile spędzał w podrzędnych barach dzielnicy emigrantów i nędzy, w dzielnicy, w której się wychował — ciągle robiąc zdjęcia.
Wreszcie wydał te fotografie w albumie zatytułowanym „Nagie Miasto", który od razu stał się sensacją, nie tylko fotograficzną.
Dziwne są te zdjęcia. Twarde, ostre, z czarnymi cieniami, z twa¬rzami ludzi jakby płaskimi, patrzącymi wprost w obiektyw. Jakieś knaj¬py, obskurne lokale, typy niesłychane, trampy, prostytutki, barmani, a z tego wszystkiego bije jakaś moc realizmu, prawdy. Ktoś powiedział, że nie są to zdjęcia, lecz społeczne komentarze.
Po aparacie Speed Graphic nastąpił u mnie długi, trwający wiele lat proces miniaturyzacji. Z aparatu o negatywie 4X5 cali i 6X9 cm przeszedłem na rozmiar 6X6 cm i taśmę 35 mm. Zarzuciłem lampy magnezjowe, a potem elektroniczne. Wyzbywałem się stopniowo fil¬trów, światłomierza, osłony przeciwsłonecznej, dodatków, ułatwień. Coraz mniej dźwigałem używając sprzętu prostszego i mniej rzucają¬cego się w oczy. Przyznam się teraz, że w chwili słabości, po cichu, próbowałem aparatu 16 mm, ale była to już duża przesada.
Proces ten nie był nigdy ani ciągły, ani przemyślany. Zmieniałem sprzęt skokami pod wpływem wygody i różnych doświadczeń.
Próbowałem aparatu Makina z wyciąganym mieszkiem. Zdałem go do magazynu „Prasy" po paru tygodniach, nie odpowiadał mi zupeł¬nie. Zresztą w latach pięćdziesiątych nie mieliśmy w Polsce dużego wyboru. Zdjęcia robiło się aparatami takimi, jakie się miało, a nie tymi, które chciałoby się mieć.
Wreszcie przez pięć lat pracowałem lustrzanką dwuobiektywową Roileiflex. Moim zdaniem, dotąd jest to wspaniały prasowy aparat fo¬tograficzny, niezawodny, szybki i lekki, o świetnej optyce. Prawdziwy, uniwersalny aparat, choć nie pozbawiony wielkiej wady, jakq jest brak wymiennych obiektywów. Zdjęcia, które się nim robi, sq jednostajne, zmuszajq do kadrowania negatywów, co jednak nie zawsze zastępuje teleobiektyw. Ile to razy podnosiłem powiększalnik prawie pod sufit i leżqc na podłodze starałem się uzyskać znośnq odbitkę z wyrazistq twarzq człowieka zagubionego w tłumie. Ale na Rolleiflex nie narze¬kałem i nie narzekam. Dotqd mam ten aparat i ciqgle go używam.
W tym samym czasie, nawet nie wiem kiedy, zgubiłem światło¬mierz. Związane to było przypuszczalnie z otrzymywaniem określonego, ciggle tego samego rodzaju błon filmowych i wywoływacza w labo¬ratorium redakcji tyg. „Świat". Zwłaszcza wywoływacza. Był nim uni¬wersalny wywoływacz D-76, taki sam jakiego używano w wielu labo¬ratoriach magazynów ilustrowanych na świecie, między innymi np. w „Life'ie". Przez następne kilkanaście lat robiłem zdjęcia automatycz¬nie w różnych, czasami zupełnie skrajnych warunkach świetlnych, kompletnie nie zastanawiając się nad przysłong i czasem naświetlania. Wiedziałem, jak pracuje wywoływacz i że zawsze będę mógł uratować negatyw stosujgc odpowiedni czas wywoływania. Zautomatyzowałem się zupełnie. Czasem, gdy zapytał mnie ktoś, jak naświetlać, miałem chwilę wahania. Jak ja naświetlałem? Szybko sprawdzałem. Wystawia¬łem palec do wiatru i z powagg odpowiadałem: „Wiatr północno--wschodni, czas — 1/100 s, przysłona — F/11". Przeważnie nie myli¬łem się... Zabawne, że gdy zacząłem fotografować na filmach barw¬nych ORWO, a potem Kodaka i dostałem świetny światłomierz pro¬dukcji zachodnioniemieckiej Lunasix, zupełnie zatraciłem tę pewność siebie w ocenie oświetlenia. Miałem zawsze w torbie fotoreporterskiej światłomierz, coraz częściej nań zerkałem, a dzisiaj, nawet w słonecz¬ny dzień, przed wykonaniem zdjęć na dobrze znanej mi błonie z powa¬gą go wyciągam i mierzę światło.
Ale prawdziwa rewolucja sprzętowa nastąpiła u mnie pod koniec roku 1956, gdy wróciłem z wielomiesięcznej podróży morskiej do kra¬jów Ameryki Południowej, pełen wrażeń, z olbrzymią torbą naświetlo¬nych błon.
W redakcji zastałem dużo zmian, a wśród kolegów fotoreporterów wyraźne podniecenie. Do Polski na zlecenie pism „Life" i „Match" przyjechał Henri Cartier-Bresson pracujący w agencji fotograficznej „Magnum".
Naturalnie świetnie wiedziałem, kto to jest Cartier-Bresson i „Mag¬num". Po prostu — olimp fotoreporterski. Jego zdjęcia, a zwłaszcza świetne i odkrywcze fotoreportaże ze Związku Radzieckiego i Chin, niejednokrotnie podziwialiśmy na łamach prasy całego świata.
Cartier-Bresson, jak wielu innych fotoreporterów zaczął fotografo¬wać właściwie przez przypadek.
W roku 1932 wracając do zdrowia po ciężkiej chorobie kupił w Pa¬ryżu aparat Leica. Dotąd nie myślał poważnie o fotografii, studiował bowiem malarstwo. Lecz nagle ten właśnie aparat fotograficzny opa¬nował jego wyobraźnię. Lejka stała się przedłużeniem mego oka — powiedział po latach.
W roku 1933 pierwsze sławne zdjęcie: rozbawione dzieci gonią ka¬lekiego, roześmianego chłopca po ruinach zbombardowanej Sewilli.
Coraz więcej zdjęć, coraz liczniejsze podróże po całym świecie. Staje się najbardziej sławnym i uznanym fotoreporterem, jego zdjęcia ukazują się w najpoważniejszych pismach, jest poszukiwany i fetowa¬ny. Albumy, artykuły i książki o nim ukazują się w wielu krajach. Na¬grody i wyróżnienia sypią się coraz liczniej.
W roku 1947 wraz z dwoma przyjaciółmi, Robertem Capa i Dawi¬dem Seymourem, zakłada agencję fotograficzną, spółdzielnię fotogra¬fów „Magnum", która miała w następnych latach skupić najlepsze kamery świata.
Wreszcie w roku 1957 otwarto uroczyście wielką indywidualną wy¬stawę Cartier-Bressona w Luwrze. Przełamanie wieloletnich oporów, pierwsza fotograficzna wystawa w tych szacownych murach, fotogra¬fia uznana oficjalnie za sztukę.
Jakie właściwie są zdjęcia Cartier-Bressona, które zdobyły takie uznanie na całym świecie?
Po pierwsze są proste. Proste i czytelne. Nie ma w nich nic z dzi¬wactwa, cudów i technicznych igraszek. Są wspaniale skomponowane, nie ma tu żadnej ingerencji, reżyserowania, po prostu bezbłędne oko i błyskawiczna reakcja wychwytuje ten ułamek sekundy, w której wszystkie elementy obrazu układają się w naturalny rytmj
Tematyką jego są raczej sceny typowe, wydawałoby się, nawet nudne, z których wykrzesuje zdjęcia pełne wizualnej poetyki i głębo¬kiego znaczenia.
Powiedział kiedyś: „...dla mnie fotografia jest jednoczesnym zro¬zumieniem w ułamku sekundy sensu wydarzenia, jak i precyzyjnym uszeregowaniem form, które dadzą wydarzeniu właściwg ekspresję..."
W roku 1938, w czasie koronacji króla Jerzego VI, gdy wspaniały pochód przeciągał ulicami Londynu, dostrzegł i sfotografował nie stro¬je, karoce, sławne postaci lecz człowieka, który zemdlał ze zmęczenia i leżał nieprzytomny na stercie starych gazet. Tłum nie zwracał na niego uwagi, zafascynowany czymś wspaniałym, co dzieje się w od¬dali. W oczach, twarzach tych ludzi czytamy więcej o wspaniałościach tej uroczystości niż z wielu dokładnych, dokumentalnych zdjęć publi¬kowanych setkami w prasie całego świata.
Nie od razu zdjęcia Cartier-Bressona zdobyły uznanie. Recenzje z pierwszej jego wystawy, która odbyła się w roku 1933 w Nowym Jorku, wyrażają raczej niedowierzanie i wątpliwości.
„Fotografia antygraficzna, antyplastyczna, czysty przypadek, wynik automatycznego naciskania migawki, ich piękno — wynikiem szcz꬜cia" — takie zdania przewijały się w wielu artykułach zdumionych sprawozdawców.
Nikt nie wyobrażał sobie, aby ktoś mógł celowo zaplanować i wy¬konać zdjęcia, pokazujące nie wyreżyserowane sceny wprost z życia, w których wszystkie elementy układały się tak harmonijnie tworząc jednocześnie znaczącą całość.
Lejka była idealnym aparatem dla Cartier-Bressona. Mógł ją wpro¬wadzić do akcji w ułamku sekundy, wejść z nią wszędzie, nie zwra¬cając uwagi. Jest człowiekiem, który nigdy nie ingeruje, nie przeszka¬dza, nie wpadłoby mu do głowy poprosić kogoś o przesunięcie się, pozowanie, dodanie czy usunięcie jakiegoś przedmiotu z pola widze¬nia aparatu. Gdy zwrócono na niego uwagę, mówił: „Och! Jestem tyl¬ko zwykłym amatorem"...
(^Zacytuję w tym miejscu dwie wypowiedzi Cartier-Bressona:
„Podchodź do tematu fotografowanego miękko, na czubkach pal¬ców. Ręka w aksamitnej rękawiczce, oko jastrzębia..."
„...Gdy osoba fotografowana spostrzeże nas I jest niespokojna, charakter, osobowość ucieka i kamera jej nie znajdzie. To tak, jakbyś rzucił kamień w wodę. Musimy poczekać aż fale się uspokojq'\J7
* * *
Mojp torba, pełna naświetlonych w dalekich, egzotycznych krajach filmów, wymagała wielu godzin pracy w laboratorium, zwłaszcza, że pierwsze materiały miały być opublikowane — jak to zwykle bywa w prasie — natychmiast.
Aby mieć wolną ciemnię i spokój pracowałem nocami. Gdy po paru dniach zjawiłem się w ciągu dnia w piwnicy, która służyła za laboratorium tygodnika „Świat", zastałem naszego ówczesnego kierow¬nika działu fotograficznego, Władysława Sławnego, w ożywionej roz¬mowie ze szczupłym, niewysokim blondynem.
— Cartier-Bresson — przedstawił się nieznajomy.
Z lekkim przerażeniem spostrzegłem, że na wielkim, drewnianym stole rozrzucone są sterty zdjęć i jeszcze nie zszyte kolumny najnow¬szego numeru „Świata" z moim fotoreportażem o Brazylii.
Cartier-Bresson przerzucał szybkim ruchem ręki szare, źle wydru¬kowane, jak mi się nagle wydało, strony pisma, wskazywał na te czy inne zdjęcia i mówił: — Dobre, świetnie uchwycone.
Nie wiem, czy moje fotografie były na tyle dobre, aby mogły za¬służyć sobie na pochwałę z ust takiego autorytetu, ale widać było, że lubi zdjęcia innych fotoreporterów i że cieszy go, gdy może je po¬chwalić.
Przez wiele następnych dni gościliśmy Cartier-Bressona w naszej redakcji, przeprowadzając długie rozmowy, pomagając mu organizo¬wać fotoreportaże i co najważniejsze — podpatrując jego metody pra¬cy i sprzęt, którym pracował.
Był człowiekiem prostym i skromnym, odpowiadał chętnie na py¬tania, demonstrował specjalny aparat Leica, cały oksydowany na czar¬no, otrzymany w podarunku od producenta, obiektywy, błony...
Opowiadał o swoich planach fotograficznych, warunkach pracy w różnych częściach świata, przygodach wojennych, gdy jako jeniec, po dwukrotnej nieudanej próbie ucieczki za trzecim razem wreszcie dotarł do Francji, aby zorganizować tu podziemną służbę fotograficzną dokumentującą okupację i wyzwolenie.
Ale głównie interesowały nas jego metody pracy. Po prostu, służąc za przewodników podpatrywaliśmy go bez skrupułów.
Ze swoją czarną lejką przesuwał się ulicami wolno i bezszelestnie robiąc zdjęcia wyłącznie z poziomu oka. Uważał, że inna perspektywa jest nienaturalna i dziwaczna.
Aparat wydawał się częścią jego ręki, operował nim automatycznie bez zastanawiania się nad problemami technicznymi. Całą uwagę sku¬piał na obserwacji otaczającej go rzeczywistości.
Używał głównie obiektywu 50 mm, który daje obraz najbardziej zbliżony do tego, jaki widzi nasze oko. Dwa inne obiektywy, 35 mm i 90 mm, mniej używane, trzymał opakowane starannie w irchowych woreczkach. — Uszyła mi je moja żona — powiedział z dumą.
Podziwiałem jego zdolność stawania się częścią otoczenia. Ma ulicy, w sklepie, sali sądowej przesuwając się z miejsca na miejsce i bły¬skawicznymi ruchami wykonując zdjęcia stawał się wprost niewidzialny.
Wiele lat potem czytałem opis uroczystego wręczenia Cartier-Bres-sonowi wielkiej nagrody w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Nowym Jorku. Po wielu pochwalnych przemówieniach wniesiono złoty medal, aby udekorować laureata. Nagłe poruszenie, gdzie jest Cartier-Bresson? Przed chwilą stał na podium! — Tu jestem! — odezwał się głos z tłu¬mu widzów i na końcu"sali wysunęła się w górę ręka z lejką...
Najwięcej mówiliśmy o sprzęcie. Cartier-Bresson chwalił różne apa¬raty, ale ciągle wracał do lejki. Wysuwał nieodparte argumenty: szyb¬kość, łatwość manewrowania, liczba klatek na błonie...
Patrząc na jego mały, czarny aparat i przypominając sobie sławne zdjęcia wykonane nim, zapadaliśmy w głęboką zadumę...
Wreszcie zdecydowałem się. Wbiegłem do komisu na Nowym Świecie i kupiłem aparat Zorki IV z dodatkowymi obiektywami 35 mm i 80 mm.
Przyniosłem ten nowy sprzęt do kawiarni, gdzie zwykle o tej porze zbieraliśmy się przy małej czarnej, i pokazałem go Cartier-Bressonowi. Obejrzał z ciekawością, pochwalił, zainteresował się zwłaszcza obiek¬tywem 80 mm i w końcu poprosił o pomoc przy zakupie takiego sa¬mego.
Naładowałem aparat i w drodze powrotnej do redakcji zrobiłem, przy akompaniamencie gwałtownych protestów mojej ofiary, pierwsze zdjęcie: Cartier-Bresson na ulicy. Jak wielu innych fotoreporterów strasznie nie lubił się fotografować.
Nie minęło parę dni, a cały dział fotograficzny tygodnika „Świat" „przezbroił się" pospiesznie w nowy sprzęt — aparaty małoobrazkowe.
Cartier-Bresson zmienił jeszcze jedno w naszej pracy. W czasie kolejnej rozmowy rzucił od niechcenia uwagę, że zdjęcia mody często robiq homoseksualiści. Użyliśmy to natychmiast jako argumentu w re¬dakcji.
Bardzo przepraszam wszystkich kolegów, którzy uprawiają tę trudnq i specjalistycznq sztukę, ale po prostu nie lubiliśmy tego rodzaju pracy. Na modzie nie znaliśmy się i niezbyt nam tego typu zdjęcia wycho¬dziły. Skorzystaliśmy ze świetnej okazji i od tego czasu na wszystkie pokazy wysyłaliśmy naszq laborantkę.
Z Cartier-Bressonem spotkałem się jeszcze raz przelotnie, po wielu latach. Wyszedłem właśnie z „Teatru cieni" w Pekinie i stojqc z apa¬ratem małoobrazkowym w ręku, wśród ruchliwego, granatowego tłumu starałem się wyłowić jakqś scenę, aby jq utrwalić na negatywie. Cofa-jqc się poczułem nagle, że na kogoś wpadam. Odwróciłem się: Car¬tier-Bresson, również z aparatem w dłoni — swoją nieodłączną lejkq.
Zamieniliśmy zaledwie parę słów, każdy z nas spieszył się do włas¬nej pracy. Cartier-Bresson opuszczał następnego dnia Chiny, a ja wy¬bierałem się w podróż pociqgiem i samolotem do Kantonu, gdzie mia¬łem fotografować wielkq cukrownię budowanq przez Polaków.
OD CZTERDZIESTU MINUT DO JEDNEJ TYSIĘCZNEJ SEKUNDY
Redakcja tygodnika „Świat" zajmowała stylowq kamieniczkę przy ulicy Nowy Świat.
Fama redakcyjna głosiła, a znawcy starej Warszawy podobno przy¬sięgali, że w okresie międzywojennym był tu jeden z najelegantszych domów schadzek stolicy, z swietnq obsługg i pięknymi dziewczętami.
Ponoć tam, gdzie mieściły się laboratoria fotograficzne, była kuch¬nia serwujqca najwykwintniejsze potrawy. Na drugim piętrze miały znajdować się gabinety i zaciszne buduary, a na pierwszym piętrze, gdzie był sekretariat, archiwum i duży, jasny gabinet redaktora naczel¬nego — sala jadalna i bar.
Nie wiem, czy opowieść o domu schadzek była prawdziwa, ale jest dziwne, że przez redakcję przeszły pokolenia dociekliwych dzien¬nikarzy, gotowych poświęcić dni i tygodnie na analizę i wnikliwe studia najbardziej zagmatwanej sytuacji w świecie, a jakoś nikt nie zaintere¬sował się i nie sprawdził tej domowej legendy. Widocznie dobrze nam się z niq żyło...
Tuż za rogiem, na ulicy Ordynackiej, znajdował się duży, ciemny lokal „Mazowii".
Gdy mam trochę czasu i jestem w pobliżu, wpadam i dzisiaj na „małq czarnq". Kawiarnia wypiękniała, pełno tu młodzieży z pobliskie¬go Uniwersytetu. Dawne to czasy, kiedy czarna ciecz, która nazywała się kawq, kosztowała 2 złote i 40 groszy.
„Mazowia" była „nadworną kawiarnią, klubem, salą posiedzeń" działu fotograficznego redakcji tyg. „Świat". Chodziliśmy tam dzień w dzień, czasem parę razy dziennie, przez blisko dwadzieścia lat, zasiadając na kanapkach ciągnących się wzdłuż ścian, omawiając zdję¬cia i sprzęt fotograficzny, planując fotoreportaże lub po prostu — plotkując.
Uciekaliśmy trochę z laboratorium, zimnej i ciemnej sutereny z kamienną podłogą i zawsze szumiqcq wodą w wielkich, kaflowych wan¬nach pełnych płuczqcych się odbitek.
Dostqpiliśmy nawet zaszczytu, z którego nie bardzo wiedzieliśmy, czy się cieszyć, a mianowicie — z wymienienia nas w jednym z „Bae-dekerów Warszawskich" Budrewicza: „...na ulicy Ordynackiej znajduje się kawiarnia „Mazowia", spotkać tam można zawsze fotoreporterów tygodnika „Świat": Jarochowskiego, Prażucha, Kosidowskiego..."
Było to już w czasach, gdy zostałem kierownikiem działu fotogra¬ficznego, a liczba fotoreporterów zmniejszyła się z sześciu do tych trzech nazwisk.
Pewnego dnia, jak zwykle siedzieliśmy w „Mazowii", przed nami stały filiżanki z kawq, a na widocznym miejscu leżał duży zegar labo¬ratoryjny. Któryś z nas wywoływał filmy i wyskoczył z ciemni na parę minut.
Niedawno zmieniliśmy sprzęt i dyskutowaliśmy o nowym aparacie
Praktina NA, który leżał na stole. Z tymi aparatami mieliśmy wieczne kłopoty i urwanie głowy. Kupiliśmy z Prażuchem dwa aparaty i dwa komplety obiektywów, a że suma była znaczna, wystawiliśmy weksle, żyrujgc sobie nawzajem i spłacając miesięcznymi ratami.
Kłopot był właśnie z tymi spłatami. Co jakiś czas któryś z nas zapomniał wpłacić kolejną ratę. Przychodziły natychmiast monity do żyranta, ale jakoś w końcu wyplątaliśmy się z tej całej gmatwaniny. Jarochowski zgryźliwie twierdził, że w końcu nas po prostu zamkną, a najlepiej będzie jeśli od razu umówimy się, że jeden będzie płacić z góry długi drugiego. Będzie to o wiele prościej.
Przy sąsiednim stoliku od kilku już dni zajmował miejsce starszy, wysoki i zażywny pan z kompletnie łysą głową. Nagle wstał, cisnął pieniądze na stół i poirytowanym głosem krzyknął do nas: „...aparaty małoobrazkowe! Ciągle mówicie o tych aparatach! Na szkle! Negatywy na szkle! To jest fotografia!"
Wydaje mi się czasami, że gdy chwalę bez końca mały obrazek i błonę czarno-białą, postępuję jak ów zażywny jegomość: „Mały obra¬zek, tylko mały obrazek. Na szkle! Na szkle!" Ale trudno... Do dzisiaj uważam, że zestawienie: rozmiar 35 mm i błona czarno-biała stanowią najlepszą kombinację dającą olbrzymie możliwości manewrowania aparatem prasowym.
£jNie ma zresztą aparatu fotograficznego nie nadającego się dla fotoreportera w tygodnikach ilustrowanych, są tylko aparaty bardziej lub mniej przydatne dla określonych osób, a więc kwestia gustu, przy¬zwyczajenia, charakteru zdjęć, które wykonujemy. W końcu nie jest ważne jak, ale same zdjęcia-
W tygodniku „Świat" od 1956 roku wszystkie, i to dosłownie wszy¬stkie fotografie robione były na zorkach, praktinach, lejkach. Kraje egzotyczne podzwrotnikowe i mroźne — północne, wielkie huty i mu¬zealne figurki z porcelany, portrety pisarzy i górników w kopalniach (bez błysku, przy świetle naturalnym), zdjęcia ziemi, z samolotu i ma¬newry floty wojennej, detale monet zabytkowych, operacje mózgu i serca, oficjalne uroczystości, architektura, sztuka. Wszystko to utrwa¬laliśmy na negatywach 35 mm męcząc się okrutnie w laboratoriach, bo rozmiar to niewielki, wymaga uwagi i precyzji przy wykonywaniu zdjęcia, a wystarczy jeden błąd i — klapa...
Doszło do tego, że gdy z Prażuchem zostaliśmy wysłani do wiel¬kiego magazynu mody „Sybille" w Berlinie na praktykę w zakresie właściwego obchodzenia się z błoną barwną „ORWO", uparliśmy się i zażądaliśmy błon barwnych małoobrazkowych wywołując niemałą panikę wśród instruktorów.
Minęło dwa dni nim ściągnięto nam takie błony i od tego dnia dumnie fotografowaliśmy modelki praktinami, w otoczeniu linhofów 9X12 i innego wspaniałego sprzętu, w który było wyposażone ber¬lińskie studio.
W jednej z bardziej szczegółowych, dorocznych analiz pisma prze-prowadzonych przez władze „Prasy" specjaliści określili naszą technikę małoobrazkową jako „grubą przesadę". Może. Z drugiej strony dawało to zdjęciom zamieszczanym w tygodniku „Świat" jeden wspólny cha¬rakter, jeden styl. A nam chodziło głównie o fotografie autentyczne, szczere, w żadnym przypadku nie wyreżyserowane. Aparaty 35 mm najlepiej nadawały się do tego typu pracy.
Zresztą mieliśmy za sobą nie tylko autorytet Cartier-Bressona, ale liczącą już grubo ponad sto lat tradycję. ^Szczera, ludzka chęć podglądania bliźniego w psychicznym negliżu, utrwalenie jego wizerunku i sposobu zachowania Istniała już chyba od momentu, gdy pierwszy negatyw przedstawiający domek dla ptasz¬ków przeszedł przez ręce pierwszego fotografa świata, Josepha Nicé-phore'a Niepce'a, w maju 1916 roku.^J
Muszę się przyznać, że my fotoreporterzy, jesteśmy podglądaczami, tylko zamiast dziurki od klucza używamy precyzyjnego i skompliko¬wanego obiektywu. Podglądamy raczej ludzi niż człowieka, a jest w tym duża różnica, nawet gdy fotografujemy jedną osobę.
I znowu aparat małoobrazkowy pozwalał nam realizować ten pro¬gram najlepiej.
W historii fotografii, za pierwsze zdjęcie człowieka w naturalnej pozie nie zdającego sobie sprawy, że jest fotografowany, uważany jest sławny dagerotyp, wykonany w 1839 roku I przedstawiający mężczyznę na paryskich bulwarach.
Louis Mandé Daguerre musiał być niesłychanie dumny ze swego dzieła. Posłał go bowiem w podarunku królowi Bawarii. Dzisiaj już ten dagerotyp nie istnieje. Spalił się w Monachium, w latach drugiej wojny światowej, lecz nie ma książki mówiącej o początkach fotografii, w któ¬rej nie byłby umieszczony na honorowym miejscu.
Technika wykonania dagerotypu była skomplikowana, a i sam czas naświetlania niesłychanie długi, od pięciu do nawet czterdziestu mi¬nut, w zależności od warunków świetlnych.
Na ówczesnych zdjęciach widzimy ulice, place, parki bez jednego człowieka. Wszystko co się poruszało i żyło przesuwało się przed obiektywem jak niewidzialne duchy, nie rejestrujące się na obrazie.
Gdy przyszła moda kupowania widoków świata i wynaleziono spe¬cjalną technikę powielania (sam dagerotyp był niepowtarzalny: jedno naświetlenie, jedno zdjęcie), sprytni kupcy dorysowywali na pustych ulicach powozy, eleganckie domy, panów w cylindrach — wszystko w pięknym, romantycznym nastroju, bo brak ludzi bardzo nie podobał się klientom.
Jak wyglądała technika fotografowania, wiemy z opisów powstania pierwszego w historii portretu w tym samym 1839 roku. W pełni lata, 20 sierpnia wynalazca telegrafu Samuel Morse z żoną i córką wdra¬pali się na dach domu, gdzie zasiedli przed aparaturą i bez ruchu, z otwartymi oczami, z których spływały łzy zmęczenia, w pełnym słoń¬cu przesiedzieli prawie dwadzieścia minut. Była to już nie fotografia, lecz wymyślna tortura.
Ale w drugim portrecie wykonanym metodą dagerotypu w 1840 roku, młoda dziewczyna przesiedziała przed obiektywem już tylko pięć minut. Nie ma bowiem granic pomysłowość ludzka. J. W. Draper z No¬wego Jorku po prostu posmarował swoją cierpliwą i wyrozumiałą sio¬strę tłuszczem i posypał białym proszkiem. W ten sposób lepiej od¬bijało światło słoneczne...
Pierwsze zdjęcie „migawkowe" bulwarów paryskich przedstawiało zwykły widok ulicy wykonany metodą dagerotypu. Jasny, duży gmach na pierwszym planie, bulwary otoczone drzewami, ulica wybrukowana chyba kostką granitową i — pustka. Nie było ludzi, nie było powozów, nie było nic...
Nagle w dolnym lewym rogu majaczy się nam jakaś czarna, drobna sylwetka. Normalnie w albumach dagerotyp ten reprodukowany jest dwukrotnie: widok ogólny i powiększenie tego skrawka, na którym jest człowiek.
światowej, lecz nie ma książki mówiącej o początkach fotografii, w któ¬rej nie byłby umieszczony na honorowym miejscu.
Technika wykonania dagerotypu była skomplikowana, a i sam czas naświetlania niesłychanie długi, od pięciu do nawet czterdziestu mi¬nut, w zależności od warunków świetlnych.
Na ówczesnych zdjęciach widzimy ulice, place, parki bez jednego człowieka. Wszystko co się poruszało i żyło przesuwało się przed obiektywem jak niewidzialne duchy, nie rejestrujące się na obrazie.
Gdy przyszła moda kupowania widoków świata i wynaleziono spe¬cjalną technikę powielania (sam dagerotyp był niepowtarzalny: jedno naświetlenie, jedno zdjęcie), sprytni kupcy dorysowywali na pustych ulicach powozy, eleganckie domy, panów w cylindrach — wszystko w pięknym, romantycznym nastroju, bo brak ludzi bardzo nie podobał się klientom.
Jak wyglądała technika fotografowania, wiemy z opisów powstania pierwszego w historii portretu w tym samym 1839 roku. W pełni lata, 20 sierpnia wynalazca telegrafu Samuel Morse z żoną i córką wdra¬pali się na dach domu, gdzie zasiedli przed aparaturą i bez ruchu, z otwartymi oczami, z których spływały łzy zmęczenia, w pełnym słoń¬cu przesiedzieli prawie dwadzieścia minut. Była to już nie fotografia, lecz wymyślna tortura.
Ale w drugim portrecie wykonanym metodą dagerotypu w 1840 roku, młoda dziewczyna przesiedziała przed obiektywem już tylko pięć minut. Nie ma bowiem granic pomysłowość ludzka. J. W. Draper z No¬wego Jorku po prostu posmarował swoją cierpliwą i wyrozumiałą sio¬strę tłuszczem i posypał białym proszkiem. W ten sposób lepiej od¬bijało światło słoneczne...
Pierwsze zdjęcie „migawkowe" bulwarów paryskich przedstawiało zwykły widok ulicy wykonany metodą dagerotypu. Jasny, duży gmach na pierwszym planie, bulwary otoczone drzewami, ulica wybrukowana chyba kostką granitową i — pustka. Nie było ludzi, nie było powozów, nie było nic...
Nagle w dolnym lewym rogu majaczy się nam jakaś czarna, drobna sylwetka. Normalnie w albumach dagerotyp ten reprodukowany jest dwukrotnie: widok ogólny i powiększenie tego skrawka, na którym jest człowiek.
Przy dużym powiększeniu widzimy lepiej czarne kontury czegoś co może być długą, dużą studnią, a za studnią — niewyraźną, poruszoną plamę. Z lewej strony lekko zamazane kontury człowieka z wysoko podniesioną lewą nogą opartą na postumencie.
,,Czyścibut i jego klient" — taki opis podają pod zdjęciem. Prawą rękę trzyma uniesioną wysoko, dłoń spoczywa na klapie surduta. Mo¬żna nawet rozpoznać but na nodze.
I to wszystko w pięć, dziesięć i dwadzieścia minut? Nawet jeśli słońce było niezwykle ostre i przyjmiemy, że czas naświetlania wyno¬sił pięć minut — któż wytrzyma w tej pozycji bez ruchu, wpatrując się z uporem z pochyloną głową w czyszczony but?
Im dłużej patrzę na ten dagerotyp, tym więcej mam wątpliwości. A może Louis Daguerre prosił znajomego o pozowanie przy studni, zaplanował widok bulwaru tak, aby znalazła się tam postać człowieka?
Mielibyśmy wtedy nie pierwsze zdjęcie fotoreporterskie z kimś za¬chowującym się jak najbardziej naturalnie na ulicy, lecz samym sza¬cownym pra-pradziadkiem wielkiej rodziny fotografii reżyserowanej. Jest to wielka rodzina, nie ma nikogo z nas, fotoreporterów, któryby nie podrzucił do niej swojego własnego, choćby najmniejszego ka¬myczka. Stąd może wywodzi się mój sceptycyzm.
Wśród zdjęć sięgających początków fotografii jest jedno, które lubię najbardziej. Przedstawia nagiego człowieka z zamkniętymi ocza¬mi i złożonymi dłońmi, na pół leżącego i przykrytego do pasa wzo¬rzystą tkaniną. Jest to zdjęcie Hippolita Bayarda, wynalazcy oryginal¬nej techniki fotograficznej, którego wystawa, składająca się z trzy¬dziestu zdjęć wykonanych jako pozytywy bezpośrednio na papierze, została otwarta w Paryżu 24 czerwca 1839 roku. Zapomniany, wśród wielu fotograficznych wydarzeń, których autorem był Louis Daguerre, wykonał ten autoportret jako komentarz do swego losu. Na odwrocie zdjęcia widniał podpis, data wykonania 1840 rok i napis: „Ciało, które widzisz jest ciałem Monsieur Bayarda". Akademia, król, wszyscy któ¬rzy oglądali jego zdjęcia, byli pełni podziwu. Ale podziw nie przyniósł mu złamanego grosza. Rząd, który dał Daguerrowi za dużo oświadczył, że nie może nic zrobić dla Monsieur Bayarda. Biedak utopił się z roz¬paczy.
Podziwiam odwagę i szczerość autora zdjęcia, głęboko się zasta¬nawiam, nie wiem, dlaczego mój wzrok kieruję ku aparatowi fotogra¬ficznemu... Hm, może i ja?
Dalekq jeszcze mamy drogę do aparatu fotograficznego, który na¬zwać można prawdziwie fotoreporterskim. Ciągle jesteśmy w latach trzydziestych, czterdziestych i pięćdziesiątych ubiegłego wieku, latach może najbardziej twórczych dla fotografii. .
Rok 1839. Sir John Herschel w liście skierowanym do Fox Talbota jednego z wielkich pionierów fotografii, proponuje nazwę „fotografia" przyjętą błyskawicznie przez wszystkie języki świata.
Rok 1840. Nowe, podwójne szkła obiektywów przepuszczają 16 ra¬zy więcej światła niż te, których używał Dageurre i... lepsze zestawy chemikalii. Można już wykonać portret w czasie krótszym od jednej minuty.
Rok 1844. Pierwsza ilustrowana zdjęciami książka. Autor — Fox Tal¬bot. Dwadzieścia cztery autentyczne fotografie martwej natury, dziel sztuki, architektury. A autor na pierwszej stronie zamieścił cytat z Wer-giliusza: „Radosną jest rzeczą być pierwszym, który zdobył górę..."
Rok 1857. Pierwszy powiększalnik, zwany „kamerą słoneczną". Wymagał wielu godzin naświetlania i przesuwało się go w ciągu dnia tak, aby był zsynchronizowany ze słońcem, jedynym znanym ówcześ¬nie, źródłem światła o dostatecznej mocy.
Mamy już pierwsze zdjęcia katastrofy, pożar Hamburga w 1842 roku. Fotografie zaludniają się z wolna ludźmi, powozami, pełnym, autentycznym życiem. Nie ma już pustych bulwarów i ulic.
Wiemy już, jak wyglądali ze zmarszczonymi, pogniecionymi spod¬niami i brakującymi guzikami: Abraham Lincoln — sfotografowany w 1860 roku, malarz Eugčne Delacroix w 1855 roku, patriota węgierski Lójos Kossuth w 1851 roku, osiemdziesięciodwuletni wódz Indian Shabbona w 1857 roku, Karol Darwin w 1869 roku, królowa Wiktoria w 1861 roku, Adam Mickiewicz, Fryderyk Chopin.
Mamy już ludzi w pełnym ruchu, galopujące konie, twarze, tysiące, tysiące ludzi. Nie zdajemy sobie sprawy, jak nasz wzrok jest już przy¬stosowany i nasycony od dzieciństwa obrazami fotograficznymi. To, co wydaje się nam naturalnym ruchem, widzianym tysiące razy na zdjęciach, unikanym przez fotografujących i uważanych za banał, nie tak dawno zadziwiało widzów.
W 1863 roku Oliver Wendell Holmes, lekarz amerykański i autor wspaniałych, pełnych treści i przemyśleń prac wciąż drukowanych w coraz pełniejszych wydaniach, napisał esej i zilustrował go drzewo¬rytami postaci ludzkich, odrysowanymi bezpośrednio z fotografii ulic Paryża i Nowego Jorku. Z głębokim zdumieniem opisał w nim różnice między tym co artyści malowali od stuleci, a co przedstawiało zdjęcie: długość kroku, układ stopy, noga w dziwny sposób zawieszona w po¬wietrzu. „Nie ma artysty, który odważyłby się narysować człowieka w takim ruchu" — napisał.
W 1887 roku Edward James Muybridge wydał jedenaście tomów plansz, przedstawiających zwierzęta i postaci ludzkie w ruchu — rezul¬tat wieloletniej pracy fotograficznej. W wykonaniu tych żmudnych i skomplikowanych zdjęć nie przeszkadzała mu nawet trzyletnia przer¬wa, spowodowana zamordowaniem kochanka żony. Ława przysięgłych, może składająca się z zapalonych fotoamatorów, nie uznała jednak jego winy i uwolniła od kary.
Muybridge w stu tysiącach zdjęć ułożonych w serie, pokazał ruchy postaci ludzkich w marszu, biegu, w czasie wchodzenia po schodach, wykonywania najdziwniejszych czynności. Była tam nawet matka bi¬jąca dziecko. Naturalnie, wszystko to wywoływało protesty. Oburzeni wołali: „Rolą fotografa-artysty jest rejestrowanie tylko tego, co widzą wszyscy i nic poza tym".
Doszliśmy wreszcie do drugiej połowy XIX wieku, do fotografii mniej więcej takiej, jaką znamy dzisiaj.
W 1878 roku wyprodukowano płyty fotograficzne oparte na nowych zasadach. Żelatynowa emulsja nie tylko nie wymagała kłopotliwego, mokrego procesu przed i natychmiast po wykonaniu zdjęcia, lecz da¬wała możliwość naświetlania migawką 1/25 sekundy, a wkrótce nawet 1/50 sekundy.
Zdumiony świat fotografów otrzymał prawdziwe zdjęcie migawko¬we. Koniec z przenośną ciemnią, koniec z ciężkimi statywami, można fotografować trzymając aparat w ręku.
Ale czy można?
Peter Pollack w swojej monumentalnej historii fotografii, wydanej w Nowym Jorku, twierdzi, że w latach osiemdziesiątych ubiegłego wie¬ku nie można było sfotografować nieznajomego, nawet z jego pozwo¬leniem, bez uprzedniej oficjalnej ceremonii przedstawienia się, nie mó¬wiąc już o nagłym, migawkowym zdjęciu.
Znaleziono jednak i na to sposób: „Kamera dedektywistyczna".
Sprzedawane za niewielką sumę, krzykliwie reklamowane jako „nie do wykrycia", stały się nagle modą tysięcy ludzi. Zamaskowane jako lornetka, paczka, laska, książka, krawat z wpiętą ozdobną szpilą, która była obiektywem, czy nawet rewolwer, wykonywały z nienajlepszym rezultatem zdjęcia na ulicach wszystkich miast Europy i Ameryki. Cie¬kawy jestem, jaką reakcję wywoływał aparat w kształcie pistoletu, gdy nagle ktoś wyciągał go z kieszeni, celował i pociągał za spust?
Nie zawsze powodem posługiwania się ukrytym aparatem była kłopotliwa etykieta. Pewien ekscentryczny londyńczyk wbudował ka¬merę w melonik, fotografując zresztą starą metodą mokrych płyt. W le¬wej kieszeni surduta miał zbiornik płynu uczulającego, a w prawej wywołującego, zabezpieczone przed słońcem kolorowymi, szklanymi filtrami.
Wyjaśnił w ten sposób powód używania tak oryginalnej aparatury: „Jest w Londynie wiele gmachów i widoków, które chciałbym sfoto¬grafować, lecz nie mogę, bo boję się dzieci, bez przerwy za mną bie¬gających".
Sądzę, że miano „ekscentryk" odnosi się wyłącznie do dziwnego laboratorium, bo jego stosunek do dzieci świetnie rozumiem. I chyba rozumie to każdy, kto próbował wykonać fotoreportaż z przerwy szkol¬nej, gdy dzieci pchają się przed obiektyw z okrzykami: „1 mnie!, i mnie!", gdy szarpią za aparat, gdy mili chłopcy wystawiają języki i wykonują dziwne miny, a urocze dziewczęta nagle zaczynają chodzić na rękach...
Najsławniejszym aparatem „dedektywistycznym", tym razem już nie ukrytym w różnych przedmiotach, był Kodak Nr 1, skonstruowany w 1888 roku przez urzędnika bankowego George'a Eastmana.
Reklamowany sloganem firmowym: „Naciskasz guzik — my robi¬my resztę", zrewolucjonizował szybko fotografię i stał się modną roz¬rywką dla milionów. Fabrycznie ładowana rolka negatywu, za cenę dziesięciu dolarów, pozwalała wykonać sto zdjęć. Amator tego rodzaju fotografii posiadał praktycznie możliwość wykonania zdjęcia bez naj¬mniejszej znajomości techniki.
W 1914 roku Oskar Barnack, konstruktor mikroskopów w niemiec¬kim mieście Wetzlar, a w wolnych chwilach amator-filmowiec, zbudo¬wał dla własnych celów przyrząd do przeprowadzania prób naświetla¬nia filmów kinematograficznych 35 mm.
Wynalazek, nie wywołując sensacji przeleżał spokojnie wiele lat, aż wreszcie firma Ernest Leitz, której Barnack był pracownikiem, skrom¬nie wystawiła go na targach w Lipsku w 1925 roku. Narodziła się lejka!
Ta mała zabaweczka świetnie nadawała się dla amatorów. Niewiel¬kich rozmiarów, ładowana tanim filmem 35 mm, normalnie używanym w kinematografii, była aparatem idealnym dla tych, którzy chcieli oka¬zjonalnie wykonać parę zdjęć rodzinnych bez dźwigania dużej i nie¬poręcznej kamery.
Lejka miała i złe strony. Brak obiektywów wymiennych, a zwłasz¬cza, na ówczesne czasy „mikroskopijny" negatyw, który dawał zbyt małą odbitkę stykową. Firma E. Leitz musiała nawet skonstruować specjalny powiększalnik, aby temu zaradzić.
Kto pierwszy używał lejki do celów fotografii zawodowej? Podobno Paul Wolff, który zakupił jeden z pierwszych wyprodukowanych apa¬ratów i w 1934 roku wydał książkę pod tytułem: „Moje pierwsze dzie¬sięć lat z lejką".
Ale tym, który naprawdę wstrząsnął fotografią prasową, małym obrazkiem, był doktor Erich Salomon.
Dr Erich Salomon był niesłychanie barwną postacią. Studiował na politechnice, ukończył wydział prawa Uniwersytetu Monachijskiego, zajmował się zoologią, stolarstwem i motocyklami. Przesiedział cztery lata w niewoli francuskiej, do której dostał się po bitwie nad Marną. Po wojnie chwytał się różnych zawodów, między innymi był urzędni¬kiem do spraw reklamy w wielkiej firmie wydawniczej. Dzięki tej pracy zainteresował się fotografią. Kupił bowiem duży aparat, aby dokumen¬tować usytuowane w plenerze afisze swojej firmy.
Następnym jego aparatem był Ermanox, z niesłychanie jasnym jak na ówczesne czasy obiektywem f/2, który umożliwił mu fotografowa¬nie przy świetle dziennym bez użycia magnezji. Zmienił go jednak wkrótce na lejkę.
Był dobrym mechanikiem. Umieścił kamerę w teczce, skonstruo¬wał urządzenie, które pozwalało uruchomić migawkę bez zwrócenia uwagi na fotografującego i udał się na sensacyjny proces o morder¬stwo. Zdjęcia z tego procesu sprzedał za tak dużq sumę, że porzucił swoją dotychczasową pracę i zajął się tylko fotografią prasową.
Ten sam chwyt powtórzył w Anglii. Mimo oficjalnych ostrzeżeń i gróźb ukarania wysokimi grzywnami, wykonał zdjęcia z posiedzenia najwyższego sądu apelacyjnego. Udał się z plikiem fotografii do lorda--przewodniczącego. Zdjęcia się podobały, lecz Anglię musiał opuścić.
W Berlinie nie chciano mu zezwolić na fotografowanie oficjalnych uroczystości, ciągle bowiem były obawy przed nagłymi błyskami ma¬gnezji i kłębami gryzących dymów. Wykonywał zatem zdjęcia małą kamerą i — po zademonstrowaniu rezultatów — miał już wszędzie wstęp wolny.
Fotografował Ligę Narodów, sale konferencyjne ministerstw, sław¬nych ludzi w pozach naturalnych, w czasie rozmów, zmęczonych, w sy¬tuacjach komicznych, ale nigdy nie reżyserowanych, zawsze uchwy¬conych niepostrzeżenie. Benito Mussolini, Albert Einstein, Pierre Laval, David Lloyd George, Sir Joseph Austen Chamberlain i wielu, wielu innych...
Dr Erich Salomon założył się kiedyś, że wejdzie na tajną naradę ministerialną w Paryżu i zakład wygrał. Mamy to zdjęcie w muzeach. Pięciu rozbawionych panów we frakach i sztywnych gorsach, a w środ¬ku Aristide Briand z palcem wskazującym wprost w obiektyw. Wyraź¬nie mówi: „Znów ten Salomon!".
Briand powiedział potem, że dla odbycia konferencji niezbędne są trzy warunki: musi być paru ministrów, stół i... Salomon. Nie będzie Salomona — nikt na świecie nie uwierzy w konferencję...
JJBalomon twierdził, że praca fotoreportera jest wieczną bitwą, bitwą o zdjęcie i — tak jak na polowaniu: ten w końcu upoluje zwierzynę,
kto lubi polować, j
Fotografował zawsze lejką na statywie z czasem naświetlania od 1/2 do 1 sekundy. Brak było wówczas jeszcze dostatecznie czułych filmów, aby aparat mógł być trzymany w ręku.
Dzisiaj te zdjęcia nie wywierają na nas takiego wrażenia, jak w la¬tach, gdy Salomon wdzierał się ze swoją lejką na sale konferencyjne. Po prostu jesteśmy przyzwyczajeni do żywej, naturalnej fotografii, na¬wet jeśli jest to poprawna fotografia prasowa i oglądaliśmy już tysiące podobnych. Ale dla ludzi sprzed kilkudziesięciu lat, przyzwyczajonych do podziwiania możnych tego świata wyłącznie w pozach i sytuacjach pełnych godności i powagi — były objawieniem.
W Niemczech po dojściu do władzy Hitlera zaczęły się ciężkie czasy dla fotografii artystycznej i prasowej. Skończyły się ekspery¬menty, zamykano jedno po drugim świetne magazyny ilustrowane, roz¬poczęła się wielka emigracja najlepszych fotografów.
Erich Salomon pozostał w kraju, a po wybuchu wojny skrył się w Holandii. Wydany w ręce gestapo przez holenderskiego faszystę, zginął w komorze gazowej Oświęcimia w 1944 roku.
Małoobrazkowe negatywy Salomona ocalały. Zabrał je z sobą do Holandii i tuż przed aresztowaniem zakopał w kurniku, gdzie po wojnie zostały odnalezione przez jego syna. Zdjęcia te mają dużą wartość historyczną i często pokazywane są na wystawach w Ameryce i Eu¬ropie.
Erich Salomon byt pierwszy, który udowodnił, że można robić ży¬we, naturalne zdjęcia aparatem małoobrazkowym, w trudnych warun¬kach świetlnych bez użycia magnezji.
Tym, który wprowadził lejkę „w plener" i jednocześnie na arenę wielkich wydarzeń politycznych, był Alfred Eisenstaedt. Udowodnił jed¬nocześnie sceptycznym fotografom, że praca na negatywie 35 mm nie tylko nie obniża technicznej wartości odbitki, ale że łatwość manewru tym aparatem i łatwość jego obsługi pozwala wykonać zdjęcia, które sięgają szczytów sztuki fotograficznej.
Eisenstaedt, sprzedawca guzików I jednocześnie zapalony fotoama-tor, który wszystkie zarobione pieniądze zamieniał na sprzęt fotogra¬ficzny, zaczął pod wpływem Salomona fotografować lejką. Zaintere¬sowała go fotografia prasowa. Jego wielki fotoreportaż z wojny abi-syńskiej przyniósł mu sławę i pozwolił pokazać, jak fotografować, aby widz stał się współobecnym świadkiem tego wydarzenia.
KŁAMSTWO W FOTOGRAFII
Czy fotografia potrafi kłamać? Tak — i jeszcze jak! Są też tacy, którzy twierdzą inaczej. Autorzy amerykańskiej książki „Fotografia pra¬sowa" Rhode i McCall napisali: „...aparat fotograficzny nie kłamie, ale fotoreporter może — i czasem to robi..."
Moim zdaniem, jest to zbyt jednostronne obarczanie odpowiedzial¬nością fotoreportera, bo jak wiemy aparat potrafi być szalenie złośli¬wym przedmiotem, choć fałszującym rzeczywistość nieświadomie, a czasami wbrew woli fotografującego. Wystarczy chwila nieuwagi, mały błąd — i mamy już inny rezultat niż zamierzony. Nie rozdzie¬lajmy więc tej spółki i powiedzmy, że ponoszą zbiorową odpowiedzial¬ność.
A więc, czy fotografia potrafi kłamać? Tak, potrafi kłamać bardziej przekonywająco od słowa mówionego czy pisanego. Posługuje się bowiem dowodem nie do odparcia: zdjęciem.
Oto przykład. Wydarzenie, osoby jak na dłoni, słońce świeci, duży dom, z tyłu rosną drzewa, brudna ulica, dwie eleganckie panie wy¬raźnie się kłócą, jedna podniosła pięść, za chwilę na pewno ude¬rzy... Wszystko zostało uchwycone z jak największą „szczerością" i realizmem. Nie ma oszustwa, nie ma fałszu, nie ma przeinaczenia — musimy uwierzyć temu, co widzimy.
Czy naprawdę?
Każdy z fotografujących zdaje sobie świetnie sprawę, że jest to tylko kwestia uchwycenia szczególnie dramatycznego momentu, skrzy¬wienia perspektywy, wyolbrzymienia szczegółu, sposobu naświetlenia, a zwłaszcza w fotoreportażu — doboru zdjęć.
Szczególnie aparat małoobrazkowy nadaje się do fałszowania rze¬czywistości. Stwarza bowiem przez swoją operatywność olbrzymią możliwość błyskawicznego utrwalenia ułamka zatrzymanego czasu i pokazania go jako rzeczywistości całej, jedynej prawdziwej — igno¬rując resztę.
Każdy człowiek może być ośmieszony przez fotografującego, któ¬ry czatuje na przypadkowy ruch, gest, wyraz twarzy.
Kłamstwa fotograficzne są różnego kalibru: małe, śmieszne, nie¬szkodliwe i — ordynarne, obraźliwe, krzywdzące. Do najcięższych i niewybaczalnych zaliczyć należy świadome i złośliwe fałszowanie zdjęć przez retusz i fotomontaż w celu wyrządzenia komuś krzywdy.
Do najgłośniejszych i najczęściej opisywanych oszustw tego typu należy niewątpliwie zdjęcie spreparowane w 1951 roku w stanie Ma¬ryland w Stanach Zjednoczonych przez politycznych przeciwników kon-gresmena Myllarda Tydingsa.
Było to w okresie „zimnej wojny" i szalejącej nagonki na osoby nie podporządkowujące się twardej, prawicowej doktrynie politycznej, panującej wówczas w Ameryce. Był to okres, który sami Amerykanie nazwali „polowaniem na czarownice'". Tuż przed wyborami do Kon¬gresu, rozesłano do dzienników zdjęcie przedstawiające Tydingsa w przyjacielskiej rozmowie z sekretarzem Amerykańskiej Partii Komu¬nistycznej Earlem Browderem z komentarzem sugerującym tajne po¬rozumienie z przeciwnikiem toczącej się wtedy wojny koreańskiej.
Zdjęcie zostało skomponowane z dwu osobnych fotografii i mimo wyraźnego fałszerstwa — retuszu i poprawek tła — Tydings wybory przegrał, a Komisja Kongresowa badająca kulisy tego oszustwa jakoś nie wyciągnęła należytych konsekwencji w stosunku do winnych.
Nie wiem zresztą, czy przykład ten należy włączyć do listy kłamstw w fotografii. Porównać go raczej można do fałszowania czeków czy testamentów.
Retusz czy fotomontaż sam w sobie nie jest zresztą zbrodnią, a w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych ubiegłego stulecia istniał na¬wet popularny kierunek artystyczny, który polegał na łączeniu frag¬mentów wielu negatywów w jedną całość. Pionierem i czołowym przed¬stawicielem tego kierunku był Szwed, Oskar Rejlander, którego foto¬grafia, skomponowana z trzydziestu retuszowanych negatywów, wy¬wołała olbrzymi podziw i została nawet zakupiona przez królową Wiktorię. Przedstawił na niej symboliczną scenę złożoną z 26 postaci ludzkich i dziesiątków rekwizytów: mędrzec wskazuje pięknym mło¬dzieńcom dwie drogi życia: wiarę, skromność, pracowitość i drugą, bu¬dzącą odrazę: rozwiązłość, hazard, alkoholizm.
Rejlander założył własne, zawodowe atelier, w którym komponował bezbłędnie fotomontaże. Nauczył się tej sztuki na pięciu wykładach, poświęconych technicznym zagadnieniom fotografii, a wszystkie wy¬słuchał jednego popołudnia.
Patrząc na źle sfałszowane zdjęcia Tydingsa zaczynam mieć wąt¬pliwości, czy naprawdę nastąpił duży postęp w fotografii.
Zetknąłem się tylko raz z poprawianiem mojego zdjęcia przez retusz, ale I tego przypadku nie można zaliczyć do kategorii małego na¬wet kłamstwa, a raczej do „samarytańskiej pomocy".
W dniu oddania materiałów do drukarni, gdy jak zwykle zjawiłem się w redakcji planując pracę w laboratorium i spokojną kawę w „Ma-zowii", od progu przywitał mnie alarm: „Nie ma okładki!"
Dziwne, ale nie widziałem jeszcze tygodnika ilustrowanego, w któ¬rym raz po raz nie wybuchałaby panika z powodu braku okładki. Nie pomagają zupełnie planowania, archiwa, telefony do różnych, uchwyt¬nych w tym momencie fotoreporterów. Po prostu nie ma zdjęcia na¬dającego się i basta. Widocznie leży to już w naturze zawodu.
W tym przypadku nie pozostaje nic innego, jak szybko wymyślić temat, brać aparat i próbować pospiesznie coś sfotografować.
Było lato, postanowiłem więc wykonać zdjęcie z cyklu: dziewczyna i kwiaty. Pojechałem na bazar kwiatowo-owocowy na ulicę Polną i z aparatem w ręku czatowałem na scenę nie tylko przyjemną, ale i komponującą się w pionie — wiadomo: okładka.
Spostrzegłem nagle dziewczynę z olbrzymim naręczem słoneczni¬ków, pochyloną nad koszem pełnym jabłek. Trzy szybkie zdjęcia nim zdążyła zmienić pozę i byłem już w drodze do laboratorium, będąc prawie pewien, że mam okładkę.
Zdjęcie, owszem, wyszło nieźle, ładna dziewczyna w pozie pełnej gracji, owoce, słoneczniki, niemal symbol lata.
Był tylko jeden dylemat. Dziewczyna stała mocno, może zbyt moc¬no, na nogach solidnych i — powiedzmy po prostu — trochę zbyt grubych. Zdjęcie naturalne, nieupozowane, wyraźnie reporterskie i ten drobny szczegół nie psuł ogólnego nastroju.
Okładkę przyjęto, odetchnąłem z ulgą i zająłem się Innymi pracami. Gdy po tygodniu przywieziono numery próbne, oglądałem pierwszą stronę z lekkim niedowierzaniem. Zdjęcie to samo, coś się jednak zmieniło. Nagle spostrzegłem: nogi! Były zgrabne, wprost idealnie ukształtowane.
Poszedłem ze śmiechem do naszych pań graficzek.
— Coście tak przemalowały nogi?
— Taka ładna dziewczyna, aż wstyd pokazać, że nie ma ładnych nóg... — usłyszałem.
Po paru dniach, moja modelka ze słonecznikami zadzwoniła do re¬dakcji — z podziękowaniem...
Wykonując zdjęcia w różnych mieszkaniach, napotykamy często przedmioty, które przeszkadzają albo stanowią nieprzyjemny zgrzyt w odczycie obrazu. Szklanka z niedopitą herbatą, gazeta rozłożona i rzucona niestarannie na krześle, wazon z kwiatami, który przesłania obiektyw.
Przez lata wygładzałem dziesiątki mieszkań naukowców, chłopów, pisarzy, robotników i przesunąłem w swoim życiu chyba tysiące dro¬biazgów. Nabawiłem się prawie odruchu warunkowego. Gdy przycho¬dzę do kogoś, nawet bez aparatu fotograficznego i widzę skrzywiony obraz lub zawiniętą serwetę na stole, mam zawsze nieodpartą chęć zrobienia szybko porządków. Wolny od tych ciągot jestem tylko we własnym domu.
Czy jest to fałszowanie rzeczywistości? Nie sądzę. Przywracamy mieszkanie do stanu naturalnego, usuwamy z planu przedmioty, które przeszkadzają lub odwracają uwagę od tego, co chcemy w tym przy¬padku pokazać — człowieka.
Są jednak mieszkania, które — mimo nieładu i porozrzucanych dziesiątków drobiazgów — mają swój własny, specyficzny charakter. Od progu widzimy, że przesunięcie najdrobniejszej nawet rzeczy po¬psuje nastrój wnętrza, bo mieszkanie i właściciel stanowią jedność. W tym wypadku jakakolwiek ingerencja fotografującego byłaby dużym błędem.
Odnosi się to zwłaszcza do pracowni artystów. W cichości ducha podejrzewam jednak, że artystyczny nieład panujący zwykle w miejscu pracy malarzy i rzeźbiarzy jest głęboko przemyślany i wypracowany. Jest za ładny, aby mógł być prawdziwy..:
[^Gorzej, gdy zaczynamy przesuwać ludzi jak przedmiotyTtae mó¬wię tu o zdjęciach wyraźnie ustawianych, które ukazują się później w prasie z podpisami w rodzaju: „pan X wita się uroczyście z pa¬nem Y", choć i tu mogą powstać problemy.
Robiłem kiedyś fotoreportaż ze spotkania grupy kombatantów, a po powrocie do redakcji okazało się, że z różnych względów potrzebne jest zdjęcie zbiorowe z kilkoma osobami, których właśnie nie sfoto¬grafowałem.
Co robić?
Telefonicznie ściągnąłem czterech panów do redakcji, wyprowa¬dziłem na najbliższy skwerek, usadziłem na trawie, poprosiłem aby rozmawiali, a jeśli nie mogą, aby głośno liczyli, i zrobiłem zdjęcie.
Fotografia ukazała się z odpowiednim podpisem wraz z innymi wy¬konanymi kilkaset kilometrów od Warszawy. Było to typowe zdjęcie reżyserowane i sfałszowane.
Przy zdjęciach zbiorowych powstaje jeszcze inny poważny pro¬blem: gdzie ustawić i jak podkreślić osobę najważniejszą.
Tradycyjnie umieszcza się ją w środku grupy, przypuszczalnie dla¬tego, że od niepamiętnych czasów uważane jest to miejsce za naj¬bardziej honorowe, a w fotografii — może dlatego, by ważną osobę dodatkowo uchronić przed nożyczkami grafika, gdyby zdjęcie nie mieś¬ciło się na kolumnie pisma i zaszła potrzeba przycięcia go po bokach.
Z zazdrością patrzę na obrazy mistrzów bizantyjskich. Jak oni świet¬nie potrafili ten problem rozwiązać! Po prostu osoba ważna ma nad głową piękną, złotą aureolę, a gdy obok jest druga ważniejsza, jej aureola jest jeszcze wspanialsza. Do tego osoby zmarłe mają aureolę okrągłą, a żywe kwadratową. Gdyby nam, fotoreporterom, pozwolono zastosować podobny system oznakowania, jakby to ułatwiło wykony¬wanie zdjęć grupowych! * -y
Bardzo często dorabia się sztucznie zdjęcia do fotoreportażu, zwłaszcza o konkretnych osobach. Mamy pokazać niby to ich zwykły dzień, a czasu mamy niewiele, najwyżej godzinę czy dwie. Z koniecz¬ności więc pytamy: „Gdzie pan pracuje? Tu, przy tym biurku? To pro¬szę usiąść i wkręcić papier w maszynę. Może pan weźmie coś do ręki. O, choćby tę książkę..." I tak dalej i dalej.
Jeśli dobrze pójdzie, rezultaty będą jakie takie, tzn. reżyseria nie krzyczy o pomstę do nieba, choć zawsze jest widoczna.
Ale jeśli nam się improwizacja nie uda, jeśli nie spostrzeżemy nie¬dokładności lub przeoczymy jakiś szczegół, okrutna zemsta widza zwali się nam na głowę całym ciężarem. Czytelnik pisma ma bowiem niezwykle wyostrzony wzrok i dostrzeże to, czego nie zobaczy nikt w redakcji, choćby godzinami wpatrywał się w zdjęcie. I lubi pisać listy, gdy uda mu się złapać pracownika redakcji na najmniejszym błędzie.
Robiłem kiedyś fotoreportaż o Tadeuszu Brezie, w związku z roz¬poczęciem pracy nad nową jego książką. Mieszkał na trzecim piętrze domu Związku Literatów w pięknie umeblowanym antykami mieszka¬niu z wspaniałym widokiem na Wisłę i Pragę. Naturalnie, wszystko to wykorzystałem w serii zdjęć.
Z rozmowy z Brezą dowiedziałem się, że często przechadza się na stoku skarpy za kościołem św. Anny i czyta tam gazety siedząc na ulubionej ławce. Udaliśmy się więc do parku, zabierając ze sobą jakieś naprędce chwycone pismo, chyba francuskie, aby upozorować czytanie. Niestety, ławka stała w bardzo niewygodnym miejscu, na wąskiej ścieżce, przysunięta ciasno do stoku. Poprosiłem Brezę o pomoc, prze¬sunęliśmy ławkę i zrobiłem mu zdjęcie na tle malowniczego widoku Mariensztatu.
Po kilku tygodniach fotoreportaż ukazał się w piśmie, a moje ma¬riensztackie zdjęcie zostało zaopatrzone w podpis, który cytuję: „Ko¬rzystając z pięknej pogody studiuje fachowe dzieła marynistyczne w parku na Mariensztacie. W tej chwili czyta sprawozdanie z rozpraw, które toczyły się w Sądzie Morskim w Gdyni".
Wydawało by się, że na tym koniec, ale gdzie tam! Zaczęły przy¬chodzić ironiczne i złośliwe listy. Przesuwając ławkę nie zauważyliśmy, że ustawiliśmy nogi na trawniku i oskarżono nas o niszczenie przyrody, dawanie złego przykładu i wiele, wiele innych rzeczy.
A wszystko to miało miejsce kilkadziesiąt metrów od pięknej ta¬blicy z brązu, upamiętniającej legendarną walkę małp z Zagłobą. Sien¬kiewiczowi to dobrze!
Są to zresztą przykłady drobnych fałszów fotograficznych, raczej niezgrabnej reżyserii i gwałtownego łatania braków. Co jednak można powiedzieć o pewnym amerykańskim fotoreporterze, który spóźniwszy się do miasteczka zniszczonego przez huragan, z braku ofiar, ułożył we „wdzięcznych pozach" na ruinach domów zupełnie zdrowych mieszkańców, a zdjęcie wysłał do agencji jako autentyczną fotografię zabitych?
Albo o chińskim fotografie prasowym Wangu, którego zdjęcie dwor¬ca w Szanghaju zburzonego w latach trzydziestych przez bomby japoń¬skie, obiegło cały świat? Dworzec był naprawdę zburzony, ruiny auten¬tyczne, ale opuszczone dziecko — brudne, płaczące i siedzące malowniczo wśród zgliszcz — było po prostu wypożyczone za niewielką opłatą od przypadkowej matki.
Takich przykładów można cytować bez liku, bo gdy jesteśmy w miejscu, gdzie coś się wydarzyło, a los nie podsuwa ciekawej sce¬ny,— aż korci, aby mu trochę pomóc.
f Gdzie jest granica, między tym co wolno, a czego nie wolno? Nie zawsze ją dostrzegamy^ Czasami wyreżyserowanie całej dramatycznej sceny przebiega bez^ećna, a są przypadki, gdy nawet mała ingerencja fotografującego wywołuje burzę.
Wydarzyło się to świetnemu fotografowi Arturowi Rothsteinowi, au¬torowi wnikliwej, wstrząsającej serii zdjęć, w której pokazał nędzę farmerów amerykańskich w okresie wielkiego kryzysu i katastrofalnej suszy w latach trzydziestych. Pracował wtedy w rządowej agencji foto¬graficznej, która została założona, aby pokazać los zbankrutowanych i eksmitowanych przez banki dziesiątków tysięcy drobnych rolników. Wykonywanie zdjęć emigrujących ludzi i ukazujących ich losy, wywo¬łało gwałtowny sprzeciw i ostrą walkę polityczną. Nazwano fotogra¬fów dokumentujących te wydarzenia „grupą kubła od śmieci", zarzu¬cano im fałszowanie zdjęć i tendencyjność.
Rothstein napotkał kiedyś w rejonie nawiedzonym przez suszę, w kępie zeschłej trawy, czaszkę padłej z pragnienia krowy. Po sfo¬tografowaniu tej sceny przeniósł czaszkę parę metrów i zdjęcie powtó¬rzył na tle spękanej, wysuszonej ziemi. Oba zdjęcia rozesłano do prasy.
Bystrooki redaktor jednego z prowincjonalnych pism dostrzegł, że ta sama czaszka pokazana jest na dwu fotografiach na różnym tle i w rezultacie zorganizowano nagonkę, oskarżając agencję o insceni¬zowanie zdjęć i fałszowanie rzeczywistości.
— Do diabła — powiedział w czasie przesłuchań szef agencji, Roy Stryker, czy Rothstein wyszedł ze sfery suszy, gdy przeniósł czaszkę o parę metrów?!
Ale okazuje się, że czasami parę metrów stanowi istotną różnicę... Przykład ten jest mi o tyle bliski, że sam kiedyś „meblowałem pusty¬nię", aby uzyskać lepszy efekt fotograficzny.
Było to w Mongolii. Wraz z towarzyszami wyprawy jechaliśmy już drugi tydzień terenowym łazikiem przez bezkresne stepy i pustynie.
Nie było dróg, tylko szlaki wygniecione kołami samochodów, czasami zwężające się, a czasami rozszerzające na kilkaset metrów i wtedy słabo widoczne. Co kilkanaście kilometrów któryś z kierowców jadą¬cych tą trasą tydzień przed nami, a może i rok — na pustyni ślady utrzymują się długo — z kaprysu, nudy czy wygody skręcał nagle w bok, torował nową drogę. Jego śladami jechali następni. Nowy szlak rozwidlał się, aby po kilometrach wrócić z powrotem do starego, mocno już wyjeżdżonego.
Pustynia była płaska jak stół, bez źdźbła trawy, pokryta drobnym żwirem. Przed paru godzinami dostrzegliśmy żywą istotę — antylopę i ruszyliśmy za nią w pościg na przełaj, wyciskając z silnika wszystko co mógł dać, lecz mimo że osiągnęliśmy szybkość prawie stu kilo¬metrów na godzinę, wyprzedziła nas z łatwością.
Udało mi się jednak sfotografować ją w pełnym galopie, z czte¬rema nogami zwiniętymi i grzbietem wygiętym od wysiłku i wielkich skoków.
Teraz jednak nic się nie działo, kiwałem się sennie w takt koły¬sania samochodu, trzymając się metalowych podpórek od brezento¬wego dachu dłońmi okręconymi szmatami. Nie miałem rękawiczek i trzymając się uchwytów w samochodzie na wyboistych drogach zdar¬łem skórę, a bandaży i plastrów już zabrakło.
Spostrzegłem nagle kilkanaście metrów od szlaku porzuconą obręcz koła samochodu ciężarowego. Wyskoczyłem z aparatem i rozpoczą¬łem fotografowanie, lecz niestety, obręcz leżała w zagłębieniu. Bez namysłu chwyciłem ją oburącz, przeniosłem na wyjeżdżony szlak i ustawiłem. Miałem teraz idealny obraz: płaska pustynia, na dalekim horyzoncie lekko zamglone góry i na pierwszym planie — jako symbol ciężkiej, morderczej podróży — porzuconą część samochodu.
Czy przenosząc obręcz koła kilkanaście metrów opuściłem teren pustyni Gobi?
(^Najłatwiej jest jednak kłamać fotoreportażem. Stosunkowo duża liczba zdjęć daje prawie nieograniczone możliwości manipulowania ich doborem, wielkościami i układem graficznymi/Musimy tu powiedzieć, że nie zawsze jest winny fotoreporter, często ostateczna decyzja, jakie zdjęcia pójdą do druku, zależy od sekretariatu redakcji, a jak będą na kolumnie złamane — od grafika.
Nieraz fotoreportaż, wykonany z wyraźną i jasną myślą przewod¬nią, mówi zupełnie coś innego niż chciał fotografujący.
Aie są to już sprawy „domowe", a my mówimy o fotoreportażu takim, jaki wykonał autor. Czy chciał i umiał powiedzieć całą prawdę, czy też podpierał się, dla ułatwienia, sensacji lub upiększenia swego dzieła drobnymi czy większymi fałszerstwami?
W zasadzie jest kilka możliwości kłamania w fotoreportażu: dobór odpowiedniej chwili i wykonania jednego zdjęcia, pokazanie peryfe¬ryjnych lub nie związanych z tematem scen jako głównego wydarzenia, zmiana nastroju fotografii, zastosowanie specjalnego oświetlenia lub perspektywy, czy wreszcie — dodanie zdjęcia z zupełnie innego cyklu.
Przykładów można tu cytować wiele, przytoczę jednak tylko dwa: może są nie najjaskrawsze, ale mają za to tę dobrą stronę, że znam je świetnie, kłamczuchem bowiem byłem ja sam.
Robiłem kiedyś fotoreportaż o procesie zbrodniarza wojennego, Eri¬cha Kocha. Duża sala wypełniona ludźmi i zalana promieniami poran¬nego słońca, oskarżony między dwoma milicjantami, sędziowie... Czy¬tano monotonnie akt oskarżenia.
Nawet przy najbardziej sensacyjnych procesach na salach rozpraw panuje nastrój spokoju, prawie nudy — przynajmniej dla fotografują¬cego. Rzadko zdarza się, aby wybuch emocji, gniewu przerwał mono¬tonny przebieg procesu. Oskarżony świetnie zna akt oskarżenia, siedzi bez ruchu, robi wrażenie nieobecnego. Zmienia się to czasami przy składaniu zeznań czy czytaniu wyroku, ale nie zawsze.
Przesuwając się wzdłuż ścian i wymieniając obiektywy zrobiłem serię zdjęć: oskarżony, widzowie, sędziowie, widok ogólny, ale ciągle brakowało mi emocji, napięcia. Nagle na jednej z pierwszych ław dla widzów spostrzegłem zasłuchanego Wańkowicza. Wyszedłem na śro¬dek sali i odwracając się tyłem do sędziów skierowałem na niego obiektyw. Zaczął gniewnie wymachiwać ręką i prawie krzyczeć: „Nie mnie, a jego, nie mnie — jego fotografować!" i wskazywał na oskar¬żonego.
Zdjęcie Wańkowicza wyrażającego oburzenie na to co usłyszał lub zobaczył w czasie procesu Ericha Kocha zostało włączone do foto¬reportażu, który ukazał się na łamach tygodnika „Świat". Gdybyśmy chcieli być w stu procentach prawdomówni, należałoby opatrzyć je podpisem: „Melchior Wańkowicz gniewa się na fotoreportera". Ale takiego podpisu nie było.
Drugi przykład — to typowe wsparcie się zdjęciem, wykonanym w innym czasie i w innym miejscu, aby załatać dziurę, powstałą wsku¬tek nie uchwycenia potrzebnej sceny.
Dia jednego z pism kobiecych wykonywałem serię fotografii, ma¬jących zilustrować powroty z wakacji. Założenie: fotoreportaż będzie składał się z jednego dużego zdjęcia barwnego i szeregu innych czar¬no-białych.
Z kolorem nie miałem kłopotu. Długa kolejka ludzi czekających na taksówki przed dworcem Wschodnim w Warszawie. Walizki, dzieci, wędki, gumowe piłki — aż prosiły się o fotografowanie. Gorzej było ze zdjęciami czarno-białymi, których wykonanie zaplanowałem na pe¬ronie i w wagonach kolejowych. Wszyscy podróżni opuszczali prze¬działy prawie w panicznym pośpiechu i w końcu czułem, że brakuje mi sceny wyrażającej jakąś tęsknotę za opuszczonym morzem, lasa¬mi, górami, smutek z zakończonych wakacji.
Przypomniałem sobie nagle, że przed kilku laty, jeszcze dla „Świa¬ta", robiłem fotoreportaż o wyjazdach na wakacje i że wśród dziesiąt¬ków negatywów znajduje się jeden idealnie nadający się do tematu, nad którym teraz się męczyłem.
Reportaż o powrotach ukazał się wkrótce, a w prawym górnym rogu kolumny widoczne było zdjęcie dziewczyny stojącej samotnie w oknie wagonu kolejowego i w zamyśleniu patrzącej smutno w dal...
Tym razem nie uszło mi to bezkarnie. Zbyt dobrze znaliśmy w „Świecie" swoje zdjęcia i po ukazaniu się pisma z moim fotoreporta¬żem, zadzwonił mój kolega Jarochowski: „Znowu z niczego chcesz zrobić coś dobrego? To zdjęcie z dziewczyną ja znam..."
Przyznałem się pokornie do winy, choć do dzisiaj męczy mnie py¬tanie, jak on tę fotografię poznał? Nigdy i nigdzie nie była publiko¬wana. Może nocami zakradał się do laboratorium i przeglądał nega¬tywy?
Albo fotografia wojenna. Czy i tu nie zdarzają się dziwne rzeczy?
W 1944 roku, w Holandii, kompania wojska polskiego, po sforso¬waniu na gumowych łodziach jednego z licznych kanałów, okopała się głęboko za wałem przeciwpowodziowym. Ciężki obstrzał artylerii trwał wiele godzin. Ale jak to na froncie, działa obu stron w pewnej chwili niespodziewanie umilkły, słońce pojaśniało, zapanowała głucha, dzwoniąca w uszach cisza. Szosą prowadzącą od tyłów przyjechał łazik. Samochód zjechał z drogi i zatrzymał się przy naszych stano¬wiskach. Wyskoczyła z niego roześmiana gromadka ludzi uzbrojonych w wielkie, błyszczące aparaty fotograficzne. Biegali, krzątali się, a my wystawiając ostrożnie głowy z głęboko wykopanych dołków, przyglą¬daliśmy się im ze zdumieniem. Wyciągnęli prawie siłą jednego z nas i ułożywszy z karabinem maszynowym w ruinach zburzonej farmy, foto¬grafowali ze wszystkich stron.
Gwizdnął nagle pocisk. Rozpoczęła się od nowa nawała artyleryj¬ska. Fotografów jakby zdmuchnęło. Pozostał tylko kłąb kurzu po szyb¬ko znikającym w oddali łaziku.
Widziałem potem, przypadkowo w jednym z pism to zdjęcie. Wy¬glądało naprawdę imponująco. Prawdziwe ruiny, prawdziwy karabin maszynowy, prawdziwy, zmęczony, brudny frontowy żołnierz. Minę miał tylko dziwną. Ale cóż się dziwić? W czasie fotografowania wysłu¬chiwał przecież wiele różnych, niestosownych przycinków, wykrzyki¬wanych przez kolegów, którym wystawały z okopów tylko głowy. Ze względu na słońce ułożono go w ruinach, plecami do nieprzyjaciela z lufą karabinu maszynowego skierowanego ku dalekim tyłom.
Czy to jest autentyczne zdjęcie wojenne? Sam nie wiem. Niby wszystko się zgadza, ale czegoś mu brakuje.
[^Napisać o kłamstwie w fotografii można wiele. Jak z jednego ne¬gatywu zrobić dwa i więcej zupełnie różnych zdjęć, jakie stosować obiektywy, aby ten sam obraz nie był podobny do siebie, jak kadro¬wać, przyciemniać, rozjaśniać. Jak tę samą kobietę pokazać jako pięk¬ną lub brzydką, zmieniać charakter ludzi, upiększać, wybrzydzać, chwa¬lić, ganić — i wszystko to z tego samego tematu-wydarzenia^J
Wystarczy niewiele środków technicznych, trochę umiejętności i sprzętu, a świat złudy stoi przed nami otworem. W tej plątaninie prawd i półprawd, deformacji i fałszów sam fotografujący nie zawsze jest w stanie się rozeznać.
Gdy kiedyś stanę przed GKFSO (Główną Komisją Fotograficzną Sądu Ostatecznego) i wyciągną moje rejestry win i grzechów sądzę, że nie zostanę skazany na karę fotografowania w nieskończoność bez taśmy (negatywu) w aparacie. W końcu moje grzechy fotograficzne nie były aż tak groźne i nikomu wąsów retuszem nie domalowałem.
SPRAWA BAUGHMANNA
Nie tak dawno temu, ktoś nazwał fotografię reportażową „lustrem rzeczywistości". Ładne to określenie choć niezbyt prawdziwe. Fotogra¬fia reportażowa bywa czasami dokumentem, częściej jednak jest bardzo osobistą impresją, przypadkową sceną nierzadko reżyserowaną. Pa¬trząc na zdjęcie z fotoreportażu możemy wyczytać charakter jego au¬tora...
Nie dziwmy się więc, że w ciągu lat fotografia fotoreportażowa wy¬wołała tyle nieporozumień i sporów. Nikt z fotografujących nie jest wolny od oskarżeń o fałszowanie rzeczywistości, nie na każdym prze¬cież zdjęciu można łatwo wyczytać, czy było pozowane i gdzie, kiedy,
jak i dlaczego zostało wykonane.
Parę lat temu ukazała się w Nowym Jorku książka, w której cyto¬wano głosy poddające w wątpliwość autentyczność jednego z najsław¬niejszych zdjęć wojennych świata. Są ponoć podejrzenia, że autor fotografii pokazującej śmierć republikańskiego milicjanta na froncie w Hiszpanii, wyreżyserował tę scenę na tyłach w czasie manewrów. A autorem zdjęcia jest nie byle kto, bo sam Robert Capa, fotoreporter znany ze wspaniałych zdjęć wojennych wykonanych w Hiszpanii, w czasie drugiej wojny światowej i w Wietnamie, gdzie zginął od wy-buchu miny.
Na pewno nie jest to jedyny przypadek braku zaufania do auten¬tyczności publikowanych zdjęć. Ten jednak jest o tyle ciekawy, że nazwisko Capa uczestniczy w sporze o wyraźnym już posmaku skan¬dalu, który wybuchł w Ameryce w 1979 roku.
W Stanach Zjednoczonych są dwie naprawdę liczące się nagrody fotograficzne przyznawane za zdjęcia prasowe. O wadze tych nagród świadczy choćby to, że nawet po wielu latach zawsze wymienia się je przy nazwisku odznaczonego. Być laureatem nagrody imienia Roberta Capy czy Pulitzera znaczy niemało i to nie tylko w Stanach Zjedno¬czonych. Otrzymanie jednej z tych dwóch nagród jest po prostu do¬żywotnim awansem i prawdziwą nobilitacją fotograficzną.
Nagroda Pulitzera przyznawana jest corocznie za najlepsze zdjęcie opublikowane w codziennej prasie amerykańskiej, a złoty medal im. Roberta Capy otrzymuje autor fotografii wojennej wykonanej z nara¬żeniem życia. Medal Capy przyznaje jury wyznaczane przez Klub Ko¬respondentów Zagranicznych i składające się zwykle z najbardziej doświadczonych fotoreporterów i redaktorów ilustrowanych pism ame¬rykańskich.
Nagrodę Pulitzera w 1978 roku otrzymał młody, dwudziestopięcio¬letni fotoreporter I. Ross Baughmann za serię trzech zdjęć pokazują¬cych torturowanie murzyńskiej ludności w Rodezji przez oddział białych komandosów. Zdjęcia przedstawiały katowanie Murzyna drewnianą pał¬ką, młodego człowieka z grubym sznurem na szyi i komandosa z pisto¬letem w ręku, zmuszającego grupę mężczyzn do utrzymania się przez długi czas w pozycji będącej torturą.
Parę miesięcy przed uroczystym przyznaniem nagrody Pulitzera Baughmannowi te same trzy zdjęcia były głównyfn kandydatem do nagrody im. Roberta Capy. Nagrody jednak nie otrzymały. Więcej, wywieszono je w lokalu Klubu Korespondentów Zagranicznych w Wa¬szyngtonie z podpisem: „Zbyt wiele nie wyjaśnionych pytań związa¬nych jest z tymi fotografiami".
Przyznanie Baughmannowi nagrody Pulitzera, a nie przyznanie złotego medalu im. Roberta Capy i to w takich okolicznościach, wy¬wołało naturalnie dużą sensację. Pisała o tym prasa amerykańska, zabierali głos znani fotoreporterzy, sam Baughmann i członkowie jury. Rozwinęła się ożywiona dyskusja wykazująca zaskakujące wręcz róż¬nice zdań.
Wszystkie zarzuty stawiane Baughmannowi przez jury nagrody Im. Roberta Capy zebrano w trzech punktach, ale w indywidualnych wy¬powiedziach jej członkowie znacznie się między sobą różnili. Oto te trzy punkty:
1. Istnieją wątpliwości co do autentyczności fotografii. Mogły być
upozowane, wyreżyserowane, a wydarzenia, które pokazywały — ma-
nipulowane.
2. Jego obecność z aparatem fotograficznym mogła mieć wpływ 56
na wydarzenia, a nawet spowodować nadgorliwość w postępowaniu żołnierzy.
3. Baughmann w czasie fotografowania nosił broń (pistolet maszy¬nowy). Ubrany był w mundur komandosa i tym samym złamał zawo¬dowe prawa etyki dziennikarskiej.
Indywidualne wypowiedzi, pokrótce, tak można byłoby streścić: Dirck Haltead — fotoreporter wojenny, były kierownik biura fotograficz¬nego w Sajgonie w czasie wojny wietnamskiej: „Konwencja genewsko wyraźnie zakazuje noszenia broni przez korespondentów wojennych. Uzbrojony fotoreporter naraża zresztg życie kolegów. Nie można w tym samym czasie strzelać do ludzi i fotografować".
Cornell Capa — znany fotoreporter, brat Roberta Capy: „Moim zda¬niem, broń nie miała wpływu na zdjęcia. Zresztg aparat fotograficzny jest groźniejszą bronią od pistoletu maszynowego. Zmieniły się prawa wojny, konwencja genewska jest bezsilna w wojnie partyzanckiej". John M. Morris — członek jury nagrody im. Roberta Capy, były redak¬tor działu ilustracyjnego „Life, Washington Post" i innych pism: „Zdję¬cia są zapewne autentyczne, ale jestem stanowczo przeciwny nosze¬niu broni przez fotoreportera".
Hank Bennan — członek jury nagrody im. Roberta Capy, kierownik artystyczny „Fortune" i „Newsweek": „Broń mi nie przeszkadza, każdy ją dzisiaj nosi w Rodezji".
John Durniak — członek jury nagrody im. Roberta Capy, redaktor ilu¬stracyjny tygodnika „Time": „Człowiek noszący jednocześnie broń i aparat fotograficzny nic nie jest wart jako fotoreporter. W tej sprawie nie podoba mi się łamanie etyki fotoreporterskiej. Mam duże wątpli¬wości co do autentyczności tych zdjęć, a zwłaszcza do okoliczności, w których zostały wykonane".
Artur Rothstein — członek jury nagrody im. Roberta Capy, wybitny fotoreporter, autor historycznej fotografii „Czaszka krowy", która wy¬wołała tyle zamieszania w czasie wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych: „Broń nie przeszkadza, ale mam duże wątpliwości, czy wierzyć Baughmannowi. Niepokoi mnie też pytanie, jaki wpływ wywarł aparat fotograficzny w jego ręku na wydarzenia..." Howard Chapnick — fotoreporter piszący w „Popular Photography": „...w jakim momencie pracy fotoreporterskiej następuje „zgadzanie się" ze sprawami, które dokumentujemy? Kiedy fotoreporter przekracza do¬zwoloną granicę i przestaje być obiektywny? Tylko sam Baughmann i jego sumienie znają całą prawdę o tych zdjęciach". Hal Buel — redaktor działu ilustracyjnego agencji Associated Press, dla której Baughmann wykonał zdjęcia z Rodezji: „Jest skandalem, że Baughmann nie dostał nagrody Roberta Capy".
Dodajmy do tego dwa głosy z Afryki: Gazeta południowo-afrykańska „Johannesburg Star":
„Jak donoszą z Rodezji, oficer i kilku podoficerów zostało surowo ukaranych i zdegradowanych do niższych stopni".
Korespondenci zagraniczni w Rodezji: „Od czasu afery Baughman-na dziennikarze zagraniczni napotykają na duże trudności w pracy, coraz trudniej jest się poruszać po kraju, pisać i fotografować..."
A co na to sam Baughmann? Zacznijmy od krótkiego opisu jego samego. I. Ross Baughmann należy do nowego, młodego pokolenia prężnych, dynamicznych amerykańskich fotoreporterów bezwzględnych w pogoni za zdjęciami. Nie chcą oni już być tylko obserwatorami i re¬jestratorami wydarzeń — wychodzą im naprzeciw, chcą je fotografo¬wać „od wewnątrz", jako ich uczestnicy. Baughmann na pewno jest świetnym i utalentowanym fachowcem, świadczą o tym jego zdjęcia. Ale do niego samego, jako człowieka, można mieć chyba niejakie za¬strzeżenia.
W 1977 roku wykonał głośny fotoreportaż o amerykańskiej partii hitlerowskiej. Aby zdobyć zdjęcia, przez wiele tygodni paradował w brązowym mundurze ze swastyką na ramieniu i bronią u pasa foto¬grafując uroczystości i tajne zebrania jako partyjny, oficjalny fotograf. Gdy zapytano go niedawno, jak spogląda teraz w oczy dawnym, hit¬lerowskim przyjacielom, odpowiedział: „Czy fotografiami kłamałem? Wszystko tak było..."
Potem, w celu zdobycia fotografii organizował w Libanie wraz z ugrupowaniem palestyńskich partyzantów zbrojne wyprawy. W Ro¬dezji udało mu się z niemałym trudem, wykorzystując protekcje i pry¬watne znajomości, wziąć udział w wielodniowym patrolu oddziału ro-dezyjskich komandosów. Władze rodazyjskie, po powrocie z patrolu, skonfiskowały mu większość błon filmowych a zdjęcia, które przedsta¬wił do nagrody im. Roberta Capy, a potem Pulitzera, zostały wykonane na dwu różnych błonach, które udało mu się ukryć. Do zdjęć dołączył tekst z objaśnieniem, co fotografował na klatkach błon skonfiskowa-nych, z opisem już wprost makabrycznych tortur, których był świad¬kiem.
A oto, co on sam mówił o swoich zdjęciach rodezyjskich i stawia¬nych mu zarzutach: „Pozwolono mi wziąć udział w patrolu pod warun¬kiem, że — uzbrojony — sam będę się bronić. Oświadczono mi, że nikt nie ma czasu na opiekowanie się mną.
Nigdy nie wywierałem wpływu na wydarzenia, raz tylko brałem udział w akcji i to nieświadomie. Proszono mnie, abym pomógł prze¬nieść z chaty do ogniska metalowy, sprężynowy materac. Myśiałem, że chcą spalić wnętrze chaty, tymczasem materac rozgrzano w ogniu i rozłożono na nim kobietę, aby wymusić z niej zeznania. Przynosząc materac nie wiedziałem o tym. Jest nonsensem twierdzić, że żołnierze bili i torturowali ludzi oraz palili wsie, aby dać mi okazję do wykony¬wania zdjęć. Nie wydaje mi się, aby do obowiązków fotoreportera należało zwracanie im uwagi, że czynią źle. Znajdowałem się tam po prostu, aby fotografować zdarzenia, które miały miejsce w polu widze¬nia mego obiektywu".
Po przeczytaniu wypowiedzi Baughmanna byłem zdumiony i wstrzą¬śnięty. Nie dziwię się teraz rozbieżnym głosom członków jury nagrody im. Capy. Nie jest to przecież zawodowy spór o prawdziwość fotore¬portażu mówiącego o człowieku, ale ...spór o sprężynowy materac. Najgorsze jest to, że — mimo wszystko — wierzę w prawdomówność fotografii I. Ross Baughmanna.
DŁUGI REJS
Było to w latach wojny. W kanadyjskim porcie Halifax polski od¬dział wojskowy zaokrętowano na pasażerski statek francuski, którego nazwy nigdy nie dowiedziałem się.
My, żołnierze, stanowiliśmy dziwną zbieraninę: ochotnicy polonijni z Ameryki, Kanady, Brazylii, i uchodźcy, którzy przedostali się do woj¬ska przez Japonię i Portugalię, ochotnicy francuskiej Legii Cudzoziem¬skiej, paru rodowitych Amerykanów i pulchny Indianin, były pułkownik armii chińskiej, uczestnik wielu rewolucji tak często toczących się w Ameryce Południowej.
Ścisk był potworny. Parę tysięcy żołnierzy kanadyjskich i nieliczna garstka Polaków tłoczyła się na pokładach w kilku kondygnacjach. Spaliśmy w hamakach, przymocowanych pod sufitem, na stołach i sien¬nikach ułożonych na podłodze. Hamaki wisiały gęsto, bujając się ryt¬micznie. Aby wstać z hamaku w nocy,' z wysiłkiem odsuwało się kil¬kunastu kolegów, deptało leżących na stołach, aby z kolei zeskoczyć na zalegających podłogę.
Całą dobę musieliśmy chodzić w pękatych i niewygodnych kami¬zelkach korkowych. Dlaczego? Nie wiem.
Podczas pierwszego próbnego alarmu, gdy patrzyliśmy podejrzliwie na wystające z morza maszty statków zatopionych przez niemieckie łodzie podwodne u wybrzeży Kanady, przydzielono nam miejsca na tratwach i łodziach ratunkowych. Mnie i kilku kolegom przypadły miej¬sca w... wodzie z uchwytami na jedną rękę, przymocowanymi na kra¬wędziach drewnianej tratwy. Wiał lodowaty wiatr, zimno było okrutne, a i woda nie wiele była chyba cieplejsza.
Dyscyplina na statku panowała sroga. Nie wolno było palić na po¬kładzie, cokolwiek wrzucać do morza, na noc zamykano nas pod po¬kładem. Wszystkie czynności wykonywaliśmy na komendy, nadawane przez megafony tubalnym głosem angielskiego pułkownika. Nigdy nie widziałem go na oczy, ale głos pamiętam do dzisiaj.
Płynęliśmy zygzakami, co kilkanaście minut zmieniając ostro kurs. Eskortowały nas dwa kontrtorpedowce, które co jakiś czas bucząc przeraźliwie syrenami odpływały gdzieś w bok, aby za chwilę zawrócić i zająć miejsca przy naszych burtach.
Piątego dnia podróży wybuchło piekło. Ktoś, nie wiadomo kto, zabrudził i to podobno w bardzo nieładny sposób jedną z ubikacji.
Wyrok nadany tubalnym głosem przez megafon brzmiał: wszystkie łazienki na statku zostaną zamknięte na sześć godzin i znajdą się pod zbrojną strażą.
Nie wiem, czy było to skutkiem tych wspomnień, ale gdy po wielu latach w roku 1956 znalazłem się na statku polskiej marynarki han¬dlowej, który płynął do portów Ameryki Południowej, pierwsze kroki skierowałem do łazienki. Była wspaniała i zupełnie „prywatna" — z prysznicem, porcelanową umywalnią i osobnym wejściem do ka¬biny.
Po otrzymaniu książeczek młodszych oficerów, zameldowaliśmy się wraz z kolegą redakcyjnym „Świata" na statku.
Mimo naszej niefachowości w służbie morskiej, mieliśmy stanowić skład załogi, a zadaniem było fotografowanie i opisanie życia na mo¬rzu, a przy sposobności poznanie egzotycznych krajów. Rozpoczęliśmy wielomiesięczny rejs i życie marynarza na statku, który nie był ani du¬ży ani nowy, ale za to wygodny, zwłaszcza dla nas, świeżo upieczonych matrosów nie mających obowiązków, za to — wszystkie przywileje.
Przez pierwsze dni rejsu szalałem z aparatem. Fotografowałem mo¬stek kapitański, marynarzy, maszyny, kuchnię, całą skomplikowaną pracę na statku.
Ale w końcu, po przeliczeniu zabranych filmów, zmniejszyłem liczbę wykonywanych zdjęć. Podróż będzie trwała długo, opublikują mi naj¬wyżej trzy, cztery fotoreportaże z życia statku, dlaczego się spieszyć...
Prowadziłem wygodny, jednostajny tryb życia bezrobotnego mary¬narza. Śniadanie, obiad, podwieczorek, kolacja. Przechadzki po pokła¬dzie, długie rozmowy w salonie okrętowym. Mostek kapitański, obser¬wowanie przez lornetkę przepływających statków, odwiedziny w gorą¬cej i huczącej od pracy silnika maszynowni.
Po kolacji, regularnie o tej samej porze pukał do drzwi naszej ka¬juty steward: „Pan kapitan prosi"...
Kapitan, wspaniały gawędziarz, zapełniał nam całe wieczory. Snuł opowieści o portach, marynarzach, torpedach, statkach i wielu jeszcze innych dziwnych rzeczach, nie zawsze nadających się dla uszu nie¬winnych panienek.
Czas upływał wolno, lecz klimat z dnia na dzień zmieniał się wy¬raźnie. Zrzuciliśmy warstwy swetrów i kurtki, w które otulaliśmy się na pokładzie. Pojawiły się kolorowe koszule i sandały na nogach. Pewne¬go poranka kapitan rozkwitł we wspaniałym, białym mundurze ze zło¬tymi galonami i krótkimi, do kolan, spodenkami.
Minęliśmy wyspy Zielonego Przylądka, pojawiły się delfiny i latające ryby.
Na stole, do obiadu, przed każdym z nas postawiono szklankę świetnego, węgierskiego wina. Jakaś wysoka, a błogosławiona korni¬sja, zajmująca się higieną życia na statku, zdecydowała, że marynarz w ten sposób lepiej będzie trawił kotlety schabowe i kapuśniaki z bocz¬kiem w gorącym klimacie.
Wpłynęliśmy w tropiki. Życie na pokładzie ożywiło się, wyciągną¬łem znowu aparat fotograficzny.
Mecze bokserskie, malowanie pokładu na tle wspaniale roziskrzo¬nego morza, wielkie zawody ping-ponga, w których liczba utopionych za burtą piłeczek ciężko musiała obciążyć naszego armatora.
Nie uniknąłem prac laboratoryjnych. Przez radio z Gdyni nadano pilną wiadomość. Przy wyjściu na ląd w Argentynie potrzebne będą specjalne zezwolenia z fotografiami paszportowymi; jakieś nowe obo¬strzenie po którejś z kolejnej rewolucji.
Cała załoga, od kapitana przez oficerów, mechaników, bosmana, marynarzy do stewarda i załogi z kuchni, siadała z poważnymi mi¬nami na pokładzie przed specjalnie wybieloną ścianą mostku kapitań¬skiego. Fotografowałem ich po kolei, a następnie wraz z mechanikiem, który był szczęśliwym i przypadkowym posiadaczem paczki wywoły¬wacza i papieru fotograficznego, robiliśmy w ciemnej maszynowni od¬bitki stykowe. Czarno-białe plamy, które uzyskaliśmy po całodziennej, ciężkiej pracy nalepialiśmy na blankiety dokumentów. Nikt z załogi nie został zatrzymany w żadnym z portów Ameryki Południowej, wszyscy wróciliśmy szczęśliwie do Polski i był to jeden z największych trium¬fów sztuki fotograficznej w moim życiu.
Płynęliśmy dalej. Dzień po dniu, każdy podobny do poprzedniego, upływał spokojnie, ubarwiony jedynie komunikatami z kabiny radiow¬ców. Komuś urodziło się dziecko, któraś żona nie nadała żadnej wia¬domości już od tygodnia, ktoś dostał depeszę z podpisem „trzynaście pocałunków". Wiadomo, zwyżka walut w jednym z krajów, do którego płyniemy, gorące dyskusje, które z wolna zamierały w ogólnej nudzie dalekiego rejsu.
Pewnego dnia statek się zmienił. Tajemnicze rozmowy, dziwne przy¬gotowania i stuki w magazynku bosmana, uśmiechy, szepty. Wyraź¬nie zostaliśmy podzieleni na dwie odrębne i jakby obce grupy. Nawet kapitan przy cowieczornym spotkaniu nie chciał nam udzielić żadnych informacji. „Za moich czasów — mówił — gdy chrzciliśmy się na mo¬rzu..." Zbliżaliśmy się bowiem do równika i czekała nas wielka uro¬czystość.
Po paru dniach, gdy wyszedłem na pokład, nie poznałem statku. Mostek i burty ustrojone były banderami sygnalizacyjnymi, a na pod¬wyższeniu stał stół zachęcająco zastawiony kieliszkami i szeregiem butelek wypełnionych jakimś żółtym płynem. Na honorowym miejscu widoczna była duża, metalowa beczka z czarną mazią maszynową i prycza zbita z nie heblowanych desek, a przy niej walały się różno¬rakie i dziwne przedmioty. Drewniana piła, pędzle normalnie używane do malowania pokładu, wiadra z czerwoną farbą, szarym mydłem i skrzynki z pierzem. Na osobnym stoliku, wyraźnie oznakowanym czer¬wonym krzyżem, leżały pędzle, duże pompki i pojemniki z jakimiś po¬dejrzanymi miksturami.
Punkt dwunasta steward wprowadził bardzo uroczyście i z powagą Neptuna ustrojonego w olbrzymią brodę wykonaną ze sznurków, pulch¬ną syrenkę z wspaniałym puklem blond włosów i potężnym biustem co chwila zsuwającym się na brzuch. Ledwo poznałem w niej trzeciego oficera pokładowego.
Przed nimi pojawiły się butelki z płynami o innych nieco kolorach, niż te które stały na stole od rana.
Przeraźliwy wrzask czarnych, wysmarowanych mazią diabłów. I oto zaciągnięto sznur na szyi pierwszej ofiary postawionej przed oblicze Neptuna.
Nie będę dokładnie opisywał skomplikowanego i długiego obrzędu chrztu. Są to wspomnienia może i ciekawe, ale nie najprzyjemniejsze. Popełniłem przy tym duży błąd. Poprzedniego dnia załatwiłem oficjal¬nie z samym Neptunem pewną sprawę. Wysokie Morskie Władze zgo¬dziły się, że będę chrzczony ostatni, abym mógł spokojnie utrwalać uroczystość na błonie filmowej.
Naprawdę chciałem fotografować, ale po cichu liczyłem, że diabły, lekarz, fryzjer oraz wszystkie osoby towarzyszące zmęczą się po paru godzinach tak ciężkiej pracy w palącym, tropikalnym słońcu. Niestety, nie wziąłem pod uwagę orzeźwiających płynów, które były zgromadzo¬ne w ilościach chyba nie małych w pobliskim magazynku bosmana.
Co chwila któryś z dostojnych pomocników Neptuna znikał, aby wrócić w pełni sił i z coraz żywszym błyskiem w oczach. Gdy lista ofiar wyczerpała się i na placu boju pozostałem sam, czy można się dziwić, że szkoda było przerwać tak sympatyczną uroczystość? W każ¬dym razie serdecznie radzę wszystkim, którzy będą poddawani zwy¬czajowi chrzczenia na polskim statku handlowym, aby postarali się o pierwszeństwo w kolejce.
Sama techniczna strona chrztu wyglądała mniej więcej tak: po¬korne powitanie na klęczkach i toast na cześć Neptuna oraz jego do¬stojnej małżonki, wychylony pucharem napełnionym olejem silnikowym. W razie trudności (mdłości, wymioty — niektórzy mają dziwnie słabe żołądki) szybka wizyta u lekarza, gdzie szare mydło wtłoczone pompą do gardła zaradzi złu.
Wizyta u fryzjera sprawiła, że włosy nasycono piękną, czerwoną farbą i posypane białym pierzem. Lecznicza kąpiel borowinowa w becz¬ce (maź maszynowa) z trzykrotnym zanurzeniem głowy. Zdrowotny masaż na pryczy połączony z ożywczą1 chłostą, wykonaną diabelski¬mi ogonami i upiększenie ciała nową porcją farby.
Przejście przez „rekina", długą rurę brezentową, normalnie służącą do zsypu śmieci. Rura miała tylko pół metra średnicy, a do tego hyd¬rant przeciwpożarowy wsunięty w przeciwległy otwór i wyrzucający strumień wody utrudniał czołganie. Bardzo pomocne w tym momencie były ogony diabelskie grzmocące ciało z góry, całe szczęście — przez gruby brezent.
Ponowna wizyta u Neptuna, uroczyste otrzymanie imienia mor¬skiego i toast. Piłem go już ze strachem, ale tym razem litościwy bóg morza, mrugnąwszy na mnie porozumiewawczo, nalał mi do pucharu płyn z własnej, prywatnej butelki.
Wiele godzin po chrzcie spędziłem w łazience, zużywając olbrzy¬mie ilości benzyny, nafty, mydła i ręczników. Nie najczystszy poszed¬łem spać tego dnia i jeszcze po tygodniu byłem cały w plamach czer¬wonych i czarnych.
Fotoreportaż o chrzcie morskim ukazał się na dwu kolumnach i na okładce. Parę spotkanych osób oświadczyło mi, że był zabawny. Hm, czy naprawdę?
Po długiej podróży morskiej widok dalekich brzegów wywołuje po¬dziw i zdumienie. Oko przywykło w ciągu tygodni do sinoniebieskich barw morza i pierwsza dostrzeżona nitka zieleni na dalekim horyzoncie jest prawie szokiem. Zapomniało się w czasie rejsu, że istniejq inne soczyste kolory.
Było tak i tym razem, Ameryka Południowa przedstawiła się nam pięknie. Wczesnym rankiem dostrzegliśmy dalekie brzegi, a po zmianie kursu płynęliśmy wzdłuż nich przez wiele godzin.
Stałem na pokładzie i obserwowałem przez silnq lornetkę intensyw¬ną zieleń, przedzielonq od morza pasmem białej, iskrzqcej się plaży, na której przełamywały się i pieniły długie grzbiety fal Atlantyku. Z ja-kq przyjemnością przybiłbym szalupq na tę plażę! Wyglgdała nie¬zwykle zachęcająco.
Znudziła mnie trochę podróż. Przestrzenie morskie, mimo swego piękna i zmienności, są dla mnie fotograficznie monotonne i nie będę chyba fotografem-marynistą. A praca na statku, choć chwilami pełna napięcia i dramatyczna, jest zbyt uregulowana, systematyczna, bym mógł z niej wykrzesać zdjęcia pełne prawdziwej dynamiki. Może zresz¬tą nie potrafię...
Z tematów fotograficznych wolę uliczne kłębowiska ludzkie, pełne ruchu i wrzawy, tła domów, drzew, sklepów, fabryk. Lepiej czuję się w tym otoczeniu, lepiej tam mi się fotografuje niż na morzu w bez¬brzeżnej pustce.
Nie jest to zresztą kwestia pustki, bo stepy i pustynie bardzo mnie pociągają, rozumiem je i „leżą" mi fotograficznie. Choć, jak na ironię, topiłem się z aparatem w ręku tylko raz, i to nie na morzu, a na — zdawałoby się — bezwodnym stepie mongolskim.
Egzotycznych kłębowisk ludzkich miałem mieć zresztą przez na¬stępne miesiące wiele... Nasz statek krążył bowiem między portami Santos, Rio de Janeiro, Montevideo, Buenos Aires, Rio Grande do Sul, llheus i znowu Santos, przez długie tygodnie wyładowując i ładując różnorakie towary.
Postoje v/ portach wykorzystywałem na wędrówki z aparatem po ulicach i zaułkach miasta, fotografując wszystko, co zwróciło moją uwagę: ludzie, architektura, przyroda, ruch uliczny, sklepy. Fotografo¬wałem z zapałem Rio de Janeiro, jedno z najpiękniejszych miast świa¬ta, Sao Paulo do złudzenia przypominające Chicago, egzotyczny llheus, prawie europejskie Buenos Aires.
Całe to bogactwo tematyki stwarzało jednak niebezpieczeństwo
zagubienia się i rozproszenia. Mogłem wrócić do kraju z dużą liczbą zdjęć nie związanych ze sobą tematycznie, nadających się jedynie do łączenia w serie pod tytułem: „Santos", „Gwarne ulice w Buenos Aires" itp.
Tego typu niebezpieczeństwo powstaje zresztą zawsze, nie tylko za granicą ale i w rodzinnym, dobrze znanym mieście, gdy wychodzimy z aparatem fotograficznym w ręku z postanowieniem: zrobię trochę zdjęć.Fotoreportaż nie jest bowiem zbiorem nawet najlepszych foto¬grafii, a serią zdjęć połączonych wspólną myślą, które wyraźnie i czy¬telnie pokazują, co fotografujący widział i co sądzi o danym temacie.
Zawsze lepiej ograniczyć się do ułożenia nawet małego tematu, zaplanować sobie zdjęcia choćby w bardzo luźno i szeroko zakrojo¬nych ramach, niż błąkać się bez celu i tylko mieć nadzieję.
Starałem się więc postępować tak i tym razem.
Czasami jedna zaobserwowana scena, jedno wykonane zdjęcie podsuwało pomysł na ciekawy fotoreportaż. Gorzej było z opracowa¬niem tematu do końca. Brak czasu, brak znajomości terenu, brak szczęścia fotograficznego nie pozwalał na solidne i pełne rozwinięcie wymyślonej fabuły.
Wiele tematów wykończyłem lepiej lub gorzej, ale wiele pozostało tylko w sferze projektów. Do wielu z nich przywiązałem się już jak do pomysłów, ale cóż, wielu nie ukończyłem — pozostawiając w spadku pojedyncze fotografie, jak kikuty kalekiego ciała. Paru tych niedokoń¬czonych fotoreportaży naprawdę szczerze żałuję.
Siedziałem pewnego dnia przy stoliku w eleganckiej, ulicznej ka¬wiarni w Rio de Janeiro, popijając z małej filiżanki mocną, wspaniałą kawę brazylijską, napój, moim zdaniem, najlepiej gaszący pragnienie w tropikalnych upałach. Podał mi ją potężnej budowy, wyfraczony kel¬ner. Nagle, nie wiadomo skąd, pojawiła się banda rozwrzeszczanych, półnagich uliczników.
Trzeba powiedzieć, że Rio de Janeiro dzieli się na dwa odrębne, obce sobie miasta. W dolinach — drapacze chmur, wspaniałe aleje, bogate domy i hotele, a na stromych wzgórzach, porosłych zżółkła trawą miasto ruder i lepianek z dachami pokrytymi blachą z wyklepa¬nych puszek od konserw.
Właśnie z takich wzgórz zeszła ta czereda siedmio- i ośmioletnich 66 oberwańców. Kontrast między nimi a eleganckim otoczeniem, boga¬tymi wystawami sklepowymi i błyszczącymi samochodami był ude¬rzający.
Zachowywali się okropnie. Wywracali krzesła, krzyczeli i gwizdali, ciągnęli za poły fraka i wskakiwali na plecy kelnerowi. Przeszli jak burza i zniknęli nim zdążyłem wyciągnąć aparat z torby fotoreporter-skiej.1 Jeszcze jedno ostrzeżenie, abym był zawsze gotowy do akcji, nawet w chwili wytchnienia i rozkoszowania się aromatyczną kawą.
Najbardziej zastanawiało mnie zachowanie kelnera. Nie reagował, stał bez ruchu nawet wówczas gdy mały, brunatny chłopiec wspiął się po nim jak po drabinie i ciągnął za wypomadowane włosy. Wy¬raźnie bał się malców.
W tym momencie postanowiłem zrobić fotoreportaż o brazylijskich ulicznikach, ale niestety, poza jednym zdjęciem, które wykonałem po paru dniach, nie spotkałem więcej niesfornych chłopaków.
Udało mi się natomiast zebrać bogaty materiał do fotoreportażu
0 gauchos, kowbojach brazylijskich. Po prostu miałem szczęście, trafi¬łem na ich doroczne święto w południowej Brazylii, gdzie są już stepy
1 hoduje się wiele krów. Zdjęcie, które wykonałem w mieście i w czasie wycieczki samochodem, prowadzonym przez uczynnego, miejscowego Polaka, wystarczyły nie na jeden, a dwa duże, żywe fotoreportaże.
Udał mi się również temat o egzotycznym porcie i mieście llheus, położonym najbardziej na północ, a więc najbliżej równika, dokąd do¬tarł nasz statek.
Zawdzięczam to srogiemu celnikowi, który po sprawdzeniu papie¬rów statku zasiadł w mesie do obfitego obiadu, mocno zakrapianego wódką wyborową i zakończonego dwugodzinnym recitalem śpiewa¬czym, wykonanym przez gościa pełnym, donośnym głosem. Celnik byl wielkim miłośnikiem oper włoskich.
Rankiem, następnego dnia, zjawił się znowu, tym razem z samo¬chodem i zaprosił nas na wycieczkę po mieście i okolicach, które znał świetnie. Urodził się bowiem i mieszkał tutaj całe życie.
Zrobiłem setki luźnych zdjęć w Ameryce Południowej ale tylko kil¬kanaście zwartych, logicznie skonstruowanych fotoreportaży; widać więc, jak dużą rolę odgrywa w naszej pracy przypadek i szczęście.
Tak jest zawsze, gdy wyjazd zagraniczny nie zostanie solidnie przy-
gotowany, albo gdy ma się na miejscu mato czasu. Dawała mi rów¬nież znać o sobie nieznajomość języka. Po angielsku trudno się w tych krajach porozumieć, a moja znajomość portugalskiego, mimo prawie rocznego pobytu w Lizbonie w czasie wojny, była raczej znikoma.
Na długi rejs zabrałem ze sobq dwie lustrzanki jednoobiektywowe. Rolleiflex — jako aparat główny — i lkoflex — jako zapasowy, w razie wypadku lub uszkodzenia. Nic się jednak nie wydarzyło, aparatu nie zgubiłem ani nie utopiłem, a Rolleiflex, jak zwykle, okazał się nieza¬wodny i wszystkie zdjęcia wykonałem właśnie nim.
A miał prawo uszkodzić się. Używałem go w wilgotnym, tropikal¬nym klimacie. Pewnego dnia, gdy schodziłem po drabinie sznurowej ze statku, na redzie portu llheus, zsungł mi się z ramienia i spadł z wysokości trzech metrów na pokład przycumowanej barki (nie mó¬wiąc już o tym, że kiedyś, w czasie sztormu, zalała go słona woda morska). Stąd wniosek, że jest to mocny aparat i trzeba się bardzo „starać", aby go uszkodzić. Ale znałem kiedyś kobietę-fotoreportera, która potrafiła zniszczyć w ciągu zaledwie kilku tygodni każdy aparat typu Rolleiflex.j Po prostu — ukręcała korbki służące do przesuwania błony i naciągania migawki. Jak to robiła — nie wiem. Nie była ani wysoka, ani silna. Ale ręce miała widocznie z żelaza...J t
Na ulicach miast Ameryki Południowej fotografowałem nim stale i wydaje się, że — poza szybkim, bo łatwym w obsłudze, aparatem małoobrazkowym — jest najlepszy do wykonywania zdjęć niepostrze¬żenie. Gdy zawiesimy Rolleiflexa na lewym ramieniu i fotografujemy do przodu i w bok — zupełnie nie zwraca uwagi przechodniów. Nikt nie łączy człowieka z pochyloną głową i patrzącego w dół — z czynnością fotografowania. Można aparat, dla pewności, zakryć jeszcze ramieniem. A gdy z zainteresowaniem manipulujemy nim udając, że mamy pro-blemy z mechanizmem, możemy już bezkarnie zrobić zdjęcie każdemu.
Tylko raz nie udał mi się ten trick. W Dakarze, na miejskim rynku, pełnym budek z owocami i straganami ze starzyzną, zobaczyłem na¬gle wśród radosnych, roześmianych Murzynów, szczerzących białe zę¬by na widok aparatu fotograficznego, dziwną postać. Był nią brunatny człowiek z przepaską na biodrach w niebieskiej niby koszuli bez rę¬kawów i z długimi włosami splecionymi w dziesiątki warkoczyków.
Wyglądał obco wśród czarnych kobiet i mężczyzn ubranych w powłó¬czyste i wzorzyste szaty.
Gdy go spostrzegłem, natychmiast podbiegłem i zacząłem mani¬pulować przy aparacie, nie patrząc na niego bezpośrednio, lecz wy¬łącznie przez matówkę Rolleiflexa. W następnym momencie, prawie jednocześnie wykonaliśmy dwa ruchy: on wyciągnął długi, zakrzy¬wiony kindżał, a ja schowałem aparat. Powiedziano mi później, że przypuszczalnie był to mieszkaniec dalekiej pustyni Sahary, egzotyczny gość zabłąkany w tym wielkim, nowoczesnym mieście — porcie.
Jedyną słabą stroną Rolleiflexa, sprawiającą wiele kłopotów, zwłaszcza przy fotografowaniu zmieniających się szybko wydarzeń — jest mała liczba klatek negatywu. Dwanaście — to niewiele i przy ósmej, dziewiątej zaczynamy się już niepokoić, czy nie zabraknie nam tej trzynastej właśnie w momencie, gdy spostrzeżemy scenę najlepszą albo, że zdarzy się coś sensacyjnego w momencie, gdy zmieniamy film...
W rezultacie wstrzymujemy się z wykonywaniem zdjęć, aby za¬oszczędzić negatyw na tę scenę najlepszą, która może nigdy się nie wydarzyć, no i nie mamy pełnej dokumentacji tematu.
Naturalnie można zabierać ze sobą dwa aparaty, ale to już nie najprzyjemniejszy ciężar do dźwigania, zwłaszcza w czasie tropikal¬nych upałów.
Innym problemem ostro występującym u nas, ludzi Północy, w cza¬sie fotografowania w tropikach — jest słońce. Mamy go w kraju mało; nawet gdy świeci w lecie, jest łagodne i przyjacielskie, ale gdy spoty¬kamy się z nim na Południu nie bardzo wiemy, jak postępować.
Całe szczęście, że przywykłem w ciągu kilkuletniego pobytu w Ka¬lifornii do jego blasku. Zapłaciłem wtedy „frycowe" i w Ameryce Po¬łudniowej nie miałem specjalnych kłopotów/ Jest prawie zasadą, że każdy kto po raz pierwszy wyciąga aparat fotograficzny w tropikach, bywa zaskoczony ostrymi promieniami, kontrastem czarnych cieni: na¬wet przecenia słońce. Nie dowierza się światłomierzowi i w rezultacie — nie doświetla negatywów.!
Jest na to jeden tylko sposób: wierzyć światłomierzowi, negatyw nawet trochę prześwietlić, cienie ignorować, a gdy chcemy je mieć na detalach — ignorować to, co jest w słońcu. Zawsze tak postępowałem i nie miałem złych technicznie zdjęć. Najwyżej doświetlałem dłużej pewne części negatywu pod powiększalnikiem.
Wprawdzie można ograniczyć się do fotografowania rankiem i pod wieczór, blask słoneczny jest wtedy łagodniejszy, a cienie mniej kon¬trastowe, ale czy nie szkoda straconego czasu? I tak nigdy nie mamy go za dużo.
Można w pewnych przypadkach nawet wykorzystać ostre kontrasty między cieniami a partiami oświetlonymi słońcem. Pewną liczbę zdjęć tak właśnie zrobiłem i osiągnąłem wrażenie piekielnego, ostrego słoń¬ca, jak w rzeczywistości. Wszystko zresztą zależy od tematu, a w fo¬toreportażu musimy z góry zaplanować efekt końcowy i konsekwent¬nie wszystkie zdjęcia w zamierzony sposób wykonywać.
Pojedyncze zdjęcia pełne mocnych kontrastów, gdy na przykład część twarzy jest intensywnie oświetlona, a druga stanowi czarną pla¬mę wśród pozostałych o normalnej tonacji, robi wrażenie błędu foto¬graficznego.
W Ameryce Południowej fotografowałem przeważnie w miastach, na przedmieściach i w portach. Niestety, niewiele miałem możliwości zapuszczenia się w głąb tego olbrzymiego kontynentu i pokazania (fotograficznie) życia w dżunglach, wsiach i miasteczkach. Właściwie poznałem tylko wąski skrawek lądu, ciągnący się wzdłuż Atlantyku i to głównie portowe miasta.
Miałem tylko kilka okazji wyrwania się z miejskiej cywilizacji. W re¬jonie llheus wybraliśmy się kiedyś z częścią załogi na całodzienny marsz wśród lasów i pagórków, zabierając ze sobą na wszelki wypa¬dek rację żywnościową w postaci puszek z polskim śledziem w oleju.
Miałem przy sobie wiele błon — i słusznie, bo ciekawych tematów spotkałem bardzo wiele. W bagnistych gąszczach natknęliśmy się na gromadę pięknych, czarnych dziewcząt, zajętych poławianiem krabów. Wyglądało to nawet zabawnie: długa wędka, na końcu sznurka za¬miast haczyka kawałek zgniłego mięsa. Co chwila któryś z uwijają¬cych się wśród zarośli i niezbyt apetycznie wyglądających krabów chwytał kurczowo i łapczywie mięso nie puszczając go nawet w czasie powietrznej wędrówki do wiadra. Kilka dziewcząt zajętych takim węd¬kowaniem na suchym gruncie znalazło się na okładkach polskich tygodników.
Po paru godzinach marszu dotarliśmy do malej osady rybackiej rozłożonej nad morskim zalewem. Ubogie chatki, sklecone z kawałków drzewa i przykryte dachem z liści palmowych, zamieszkane były przez dziwnych ludzi. Wszyscy biali, choć wyraźna była domieszka krwi murzyńskiej i wszyscy ze strasznymi śladami syfilisu. Brak nosów, wrzody na twarzy, kalekie ciała.
Do brzegu dobiła właśnie niewielka rybacka tratwa z małym ża¬glem, zbudowana z kilku powiązanych pni. Miała najwyżej cztery me¬try długości, a całe wyposażenie stanowiły maszt i ławeczka. Kilku rybaków wynosiło z niej kosz z mizernym połowem kilkunastu ryb.
Gdy wypływaliśmy statkiem z portu llheus, spotykaliśmy podobne tratwy daleko od niewidocznego już lądu. Niemałej trzeba odwagi albo determinacji, aby odważyć się i wypłynąć tak daleko na paru powią¬zanych pniach.
Sceny i krajobrazy, które widziałem i fotografowałem w czasie całodziennego marszu, były niezwykle fotogeniczne, choć w tak egzotycz-nym otoczeniu trzeba być trochę ostrożnym. Aż korci, aby fotografować każdy dziwny krzak, każdą samotną palmę. Pierwsze zdjęcie z palmą może być ciekawe, setne już nudzi, a w fotoreportażu nie jest ważna palma, ale to co się pod nią dzieje.
Moja druga wyprawa była już zorganizowana z wyraźnym celem i zupełnie inna. W jednym z miast brazylijskich zostaliśmy zaproszeni wraz z kapitanem na otwarcie wystawy storczyków. Wystawa była wielka i bogata, nigdy nie widziałem zgromadzonych w jednym miejscu tak różnorodnych i wspaniałych kwiatów.
Kapitan zapałał do nich wielką miłością i całe wieczory snuł pro¬jekty i marzenia o urządzeniu w swojej willi, w Gdyni, wielkiej ich ho¬dowli. Miał dokładnie obmyśloną przebudowę domu, z pokaźną, ogrze¬waną cieplarnią w ogrodzie.
Brakowało tylko storczyków, ale byliśmy przecież w Brazylii! Z po¬mocą miejscowego Polaka zorganizowaliśmy więc wyprawę, której celem było zdobycie rosnących w dżungli rzadkich okazów.
Ekipa składająca się z ośmiu osób, żegnana przez zgromadzoną na burcie załogę, odjechała dwoma samochodami.
Po kilkugodzinnej podróży dotarliśmy do celu. Dżungla nie wyglądała zachęcająco. Skłębione i połamane drzewa, krzaki z ostrymi kol¬cami, a wszystko to rosło na ziemi podmokłej i cuchnącej zgnilizną.
Ruszyliśmy gęsiego. Pierwszy dzierżył okrętową maczetę, którą zabraliśmy, aby torować sobie drogę w gąszczach. Drugi niósł starą dubeltówkę, własność brazylijskiego Polaka.
Mam zdjęcie z tej wyprawy. Widać mnie z dubeltówką przewie¬szoną przez ramię, z maczetą w dłoni i z długim kijem w drugiej ręce, przedzieram się z wielkim wysiłkiem przez brazylijskie bagna. Zdjęcie zostało wykonane moim aparatem przez jednego z towarzyszy, jako pamiątka na przyszłość.
Po pewnym czasie dotarliśmy do celu naszej wędrówki. Na małej polanie, na starym drzewie, rosła wielka kolonia różowych storczyków. Kapitan nie prosząc nawet o pomoc, natychmiast zaczął się wspinać, ale drzewo było zmurszałe, nie wytrzymało ciężaru dość pokaźnej osoby i z trzaskiem się złamało.
Nie zawiódł mnie tym razem refleks fotoreporterski i udało mi się zrobić zdjęcie kapitana w powietrzu i następnie już na ziemi. Boczył się jednak na mnie przez następną godzinę, aż go zapewniłem, że zdjęcie nigdy i nigdzie nie będzie publikowane. Przyrzeczenie to mam zamiar dotrzymać.
Złamane drzewo pocięliśmy na kawałki (na każdym rosła rodzina pięknych kwiatów) i ruszyliśmy dalej, zagłębiając się coraz dalej w dżunglę.
Nie wiem, dokąd byśmy dotarli, gdyby nie to, że zagrodził nam drogę płot z siatki, za płotem krowa, a za nią — wielka asfaltowa autostrada ze śmigającymi na niej samochodami. Najbardziej nas za¬bolało to, że przy autostradzie stały drewniane słupy telegraficzne, a na każdym rosły takie same storczyki jak te, które kosztowały nas tyle trudu.
Z kawałkiem zmurszałego drzewa, który przypadł mi z podziału i na którym rosła rodzina kilkunastu różowych kwiatów, dotarłem, pod¬lewając go wodą z karafki, aż do Gdyni. Wisiał w mojej kabinie na dwóch sznurkach umocowanych u sufitu bujając się od ściany do ścia¬ny w czasie sztormów.
Po przycumowaniu statku w porcie gdyńskim, ogródek zaniosłem jednak w podarunku kapitanowi. Nie uśmiechała mi się podróż nocnym pociągiem do Warszawy z kłodą drzewa, porosłą egzotycznymi kwia¬tami.
APARAT W RĘKU FOTOGRAFA
O fotografii reportażowej można mówić w różny sposób. Można snuć rozważania tak skomplikowane, że sam autor nie jest w stanie podążyć za myślami krytyka i patrzy z niedowierzaniem na zdjęcia — czy rzeczywiście tyle wymyśliłem, gdy naciskałem migawkę?
A fotoreporter chce właściwie osiągnąć tak mało: wyrwać z ota¬czającego nas świata fragment przedstawiający ból, radość, komizm, specjalny nastrój, pokazać go w sposób piękny, a jednocześnie jasny, czytelny dla wszystkich.
Gdy jednak przyciśniemy do muru przeciętnego fotoreportera i gdy ten zechce być naprawdę szczery i zwierzyć się ze swoich triumfów i klęsk zawodowych, ze zdumieniem stwierdzimy, jak mało zadowolony jest z własnych zdjęć.
Tak naprawdę, to podoba mu się zaledwie kilka czy kilkanaście z tych wszystkich, które wykonał podczas wielu lat pracy z kamerą w ręku. Jeśli jest inaczej, to albo udaje, albo jest złym fotoreporterem. Każde zdjęcie, nawet gdy zdobyło najwyższą nagrodę na międzyna¬rodowej wystawie, mogło być, w jego mniemaniu, odrobinę lepsze: migawka naciśnięta o ułamek sekundy wcześniej, aparat trzymany trochę wyżej, grymas na jakiejś twarzy — przeszkadza. Gdy dalej pociągniemy za język naszego rozmówcę, roztoczy przed nami długie opowieści o scenach, które widział, lecz nie zdążył ich sfotografować, o dramatycznych sytuacjach, które wymknęły mi się sprzed obiektywu i na których powtórzenie czeka teraz całe lata. O zdjęciach wymarzonych, które się nigdy nie zdarzają, gdy ma apa¬rat w ręku. Bez aparatu — owszem... Bo w pracy fotoreporterskiej przypadek i szczęście odgrywają olbrzymią rolę.
Słusznie powiedział Cartier-Bresson: Szczęście daje dużo, ale każdy ma takie szczęście, na jakie zasłużył Każdy więc fotoreporter stara się ciężko wypracować swoje własne szczęście".
Krąży, czatuje, stara się być w odpowiednim czasie w odpowiednim miejscu, by nie zmarnować okazji, robić zdjęcia wszędzie i zawsze.
Przed laty rozwinęła się w prasie gorąca dyskusja. Do gazet przy¬syłano listy pełne oburzenia, gromy padały na głowę nieszczęsnego amatora, który sfotografował na wybiegu dla niedźwiedzi dziecko szarpane przez rozszalałe zwierzę. Zarzuty były dwojakie. Po pierwsze, że nie rzucił się na ratunek chłopczykowi (zrobił to ktoś inny), po dru¬gie, że w tak tragicznym momencie robił zdjęcia.
Pierwszy zarzut nie mieści się w ramach problemów fotograficz¬nych, w drugim — jestem po stronie fotografującego. Było to wyda¬rzenie, mówiło o nieostrożności rodziców, braku zabezpieczenia ogro¬dów zoologicznych, reakcji widzów, bohaterskiej pomocy dziecku.
Ale zdaję sobie sprawę, że granica między tematami, które można i należy fotografować a takimi - wobec których obiektyw fotoreportera powinien pozostać ślepy, jest niezwykle cienka, często ledwo dostrzegalna.
Nie ma fotoreportera bez winy. Ja sam nie jestem bezgrzeszny. Wiele zdjęć zrobiłem w ferworze, pośpiesznie, zafascynowany sceną, która przesuwała mi się przed aparatem — gorzej: dałem ją potem do opublikowania. Los podsunął mi wspaniałą scenę, zdążyłem zrobić zdjęcie i to wszystko miałbym zmarnować, wrzucić do kosza, zakopać w archiwum?
Ale należy pamiętać, że aparat w ręku fotografa prasowego jest nie mniej groźnym narzędziem niż samochód kierowany przez bezwzględ¬nego kierowcę. Tak samo jak samochód, kamera może zranić, oka¬leczyć, doprowadzić do tragedii. (
Ostatecznym sędzią orzekającym co można, a czego nie, kiedy i gdzie fotografować — jest sam fotoreporter, tak jak jest nim czło¬wiek trzymający kierownicę samochodu.
Nie zapomnę lekcji, jaką otrzymałem prawie na samym początku pracy w redakcji „Świat". Wysłano mnie do Poznania na pierwsze powojenne Targi. Cały dzień fotografowałem eksponaty, tłumy cisnące się do pawilonów, gdzie można było kupić towary nieosiągalne na rynku, kolejki przed kasami — cały ten wielki, zgiełkliwy jarmark.
Spostrzegłem nagle dwoje staruszków na ławce. Byli zmęczeni, wygnieceni, zdejmowali przepocone skarpetki, cerowane i pełne dziur.
Co za okazja! Idealne zdjęcie, aby zilustrować zmęczenie zwiedzają¬cych. Trzask! — i poszło do druku... Nigdy nie zapomnę żałosnego listu starego małżeństwa, skarżącego się, że są ubodzy i nie stać ich na lepszy ubiór, że teraz wstydzą się znajomych bo zrobiono z nich pośmiewisko.
A przecież nie chciałem im zrobić krzywdy, byli dla mnie wyłącznie anonimową, niezbędną częścią fotoreportażu, byli mi kompletnie obo¬jętni — do momentu aż przemówili. Wtedy dopiero stali się żywymi, zbolałymi ludźmi. To była sprawa jasna. Nie miałem racji. Ale są sy¬tuacje nie tak prostej
Śmierć Leopolda Staffa. Wyjechałem samochodem służbowym wczesnym rankiem, zaraz po otrzymaniu wiadomości o zgonie poety na plebanii, gdzie spędzał ostatnie wakacje. Jasny, duży pokój roz¬świetlony promieniami słońca. Na olbrzymim, staromodnym, mosi꿬nym łożu mała czarno ubrana postać z skrzyżowanymi rękoma. Świeże kwiaty, zerwane z wiejskiego ogródka. U stóp łoża grupa skupionych przyjaciół i członków rodziny.
Zrobiłem zdjęcie od tyłu, nie było widać twarzy zmarłego, pano¬wał nastrój spokoju, powagi...
W redakcji wybuchł spór. Dać czy nie dać? Wypada czy nie wy¬pada. Niektórzy twierdzili, że zdjęcie jest zbyt drastyczne, aby nada¬wało się do druku. Broniłem się zajadle. Przyznam się teraz 'szczerze, że brak tego zdjęcia rozbijał mi cały fotoreportaż.
Przeważył w końcu argument: gdybyśmy mieli zdjęcie Chopina na łożu śmierci, czy byśmy je opublikowali? Naturalnie.
Ale w plebanii spędziłem długie godziny i wielu scen nie sfotogra¬fowałem. Nie mam na negatywie zdjęć nieudanej próby wykonania maski pośmiertnej i czynności związanych z przygotowaniem zmarłego na wieczny spoczynek.
Moim zadaniem było wykonanie fotoreportażu pokazującego god¬nie tragedię śmierci człowieka, a nie robienie taniej sensacji. Są to sprawy, mam nadzieję, zrozumiałe dla każdego zawodowego fotore¬portera.
Ale chciałbym opisać kilka przypadków łamania „etyki fotorepor-terskiej" i robienia zdjęć, zdaniem niektórych, niedozwolonych, choć te przykłady, przynajmniej dla mnie, są komiczne.
Muszę się zresztą przyznać, że niezbyt rozumiem polskie prawo o tak zwanej „ochronie twarzy". W Stanach Zjednoczonych, gdzie jakiś czas uprawiałem zawód fotoreportera, sprawa była prosta. Jeśli zdjęcie wykonano w miejscu publicznym, jeśli ilustrowało wydarzenie, jeśli nikogo specjalnie nie ośmieszało i było przeznaczone wyłącznie dla prasy, a nie wydawnictw reklamowych — jego publikacja była dozwolona. W innych przypadkach potrzebny był podpis fotografowa¬nych, zezwalający na publikację.
A teraz przykłady:
Robiłem fotoreportaż w jednym z klubów studenckich podczas za¬bawy tanecznej. Pomiędzy zamieszczonymi zdjęciami znalazł się ogól¬ny plan kilkudziesięciu tańczących par. Po paru tygodniach nadszedł list do redakcji grożący procesem i żądający wysokiej sumy odszko¬dowania za wyrządzenie krzywdy moralnej. Okazało się bowiem, że jedna z tańczących dziewczyn przyjechała z prowincjonalnego miasta, aby opiekować się chorą ciotką. Zdjęcie spostrzegł w piśmie jej na¬rzeczony, co według niej naraziło ją na „krzywdę moralną", zerwane narzeczeństwo i w ogóle na pośmiewisko.
Ale dlaczego, do diabła, nie pilnowała chorej ciotki!
Rezultat jej pertraktacji z prawnikami pozostawiam domysłowi czy¬telników.
Przykład drugi. W jednym z tygodników opublikowano moją okład¬kę z okazji święta kobiet. Ot, zwykłe zdjęcie fotoreporterskie wyko¬nane przed uniwersytetem, gdzie zawsze kręci się dużo młodzieży. Młody człowiek kłania się nisko futrzaną czapką dziewczynie. Dziew¬czyna nawet na niego nie patrzy. Rezultat — piekło! Narzeczony ma pretensję, że ona znowu „zadaje się" z tym ze zdjęcia. Wizyty w re-dakcji, żądanie dużego odszkodowania. Ale dlaczego ja osobiście mu¬szę odpowiadać za skomplikowane stosunki romansowe wśród mło¬dzieży!
Gdyby brać poważnie tego typu przykłady, ulegać naciskom, i bać się konsekwencji — moglibyśmy my, fotoreporterzy, zapakować do szaf nasze aparaty, wywiesić w działach fotograficznych redakcji kart¬ki z napisem „koniec" i zabrać się z zapałem do fotografowania... kryształów.
Bo fotoreporterka wyrywa kawałki życia z otaczającego nas świata, a życie to — głównie człowiek w dniu powszednim, w chwilach smut¬ku, rozpaczy, a także w komicznych sytuacjach, w które się wplątuje. Sądzę jednak, że wolno nam pokazać każdą sytuację, choćby naj¬bardziej drastyczną, o Ne nie wyrządza to wyraźnej osobistej krzywdy fotografowanemu i jeśli pokazujemy nie tylko człowieka, lecz ludzi — nas wszystkich.
Gdy sami rozpoznamy się choć trochę na zdjęciu z naszymi przy¬warami, śmiesznostkami, czy bólem — jest to dobra robota fotoreporterska.
Zdaję sobie jednak sprawę, że jest trochę niebezpiecznie dostać się przed obiektyw szybkiego fotoreportera...
Dobra fotografia prasowa mówi prawdę, prawie całą prawdę, tak jak lustro, w które codziennie rano patrzymy.
Każdy z nas woli portret wygładzony, wyretuszowany, wykonany w momencie, gdy jesteśmy odpowiednio przygotowani — strojem, za¬chowaniem, wyrazem twarzy, gdy godnie pozujemy w pięknym oto¬czeniu. V,
Bezpieczne przed obiektywem fotoreporterskim są tylko nasze żony, które sądząc z rozmów z kolegami, wszystkie skarżą się na brak włas¬nych zdjęć. • ^
WYPRAWA DO INDII
Pod troskliwą opieką przedstawiciela linii lotniczej zajęliśmy miejsca w pierwszej klasie wielkiego samolotu Boenig 707, przygotowanego do startu na lotnisku w Pradze.
Rozsiedliśmy się w wygodnych fotelach pierwszej klasy, nie tak stłoczonych jak te, w których cisnął się pozostały tłum podróżnych. Ofiarowano nam ciepłe bambosze, poduszkę pod głowę, koce. Ste¬ward bezszelestnie przetoczył wielopiętrowy wózek wyładowany trun¬kami. Mój sąsiad podniósł palec i otrzymał w kryształowej szklance lodowato zimną whisky z wodą sodową.
Mogłem wreszcie spokojnie, po emocjach na lotnisku, przyjrzeć się grupie współtowarzyszy zaproszonych przez „Air India" na sześ¬ciodniowy pobyt w Bombaju.
Gruby, o purpurowej twarzy angielski generał milcząco zasiadł przy kościstym dziennikarzu z londyńskiego „Times'a". Ubranie dziennikarza od razu zwróciło moją uwagę. Miał na sobie szary, wymięty garnitur
0 niezwykle szerokich spodniach, takich, jakie były u nas modne w la¬tach pięćdziesiątych.
Uważam się trochę za speca od problemu szerokości nogawek. Jeden z pierwszych fotoreportaży, na który mnie wysłano po powrocie do kraju, był tematem „krytycznym". Miałem wyłapać w nocnych loka¬lach tak zwanych bikiniarzy, którzy hołdowali wówczas modzie obci¬słych spodni.
Zostałem naturalnie wzmocniony, dla mego własnego bezpieczeń¬stwa, oficjalną obstawą. Pech chciał, że pierwsza ofiara mego zdjęcia okazała się inwalidą wojennym w ubraniu jeszcze z UNRA, a drugi fotografowany był osobą oficjalną, kolegą mojej obstawy, więc jak niepyszny zakończyłem na tym pracę.
Reszta współtowarzyszy samolotu składała się z kilkunastu prze¬mysłowców i dwuosobowej ekipy telewizji austriackiej.
Mój sąsiad nacisnął guzik ukryty w poręczy fotela; śnieżno-biały steward podał mu whisky.
Lot Boeingiem 707 przy pięknej pogodzie, wykwintnym jedzeniu
1 wspaniałych widokach był prawdziwą przyjemnością. Półwysep Grecji widziany jak na plastycznej mapie, nierealna niebieskość Morza Śród¬ziemnego, żółte piaski pustyni, Morze Czerwone, a właściwie nie czer¬wone ale jakieś sino-szare.
Mój sąsiad nacisnął guzik... Robił to z precyzyjną dokładnością co kilkanaście minut. Przez pięć minut pił trunek wolno, pobrzękując kost¬kami lodu, potem drzemka i znowu guzik. Jugosławia, Grecja, Morze Śródziemne, Liban, Morze Czerwone, Arabskie aż do samego Bombaju. Nie dał ani chwili wytchnienia zawsze uśmiechniętemu stewardowi i jego wózkowi.
Kiedyś, dawno temu, opowiadano mi o polskim dziennikarzu zapro¬szonym na otwarcie linii lotniczej. Po lądowaniu samolotu kapitan-pilot obejrzał go z zainteresowaniem. „Ach. to pan, jest to pierwszy wypa¬dek, że zabrakło nam alkoholu na pokładzie"... Mój Boeing był wi¬docznie lepiej zaopatrzony.
Z natury jestem kolekcjonerem. Gdybym miał czas, upór I więcej pieniędzy, byłbym dzisiaj posiadaczem kolekcji sztychów, porcelany czy choćby kaktusów/ A tak, zbieram wszystko i nic. Jestem obrośnięty rzeczami przypadkowymi i zupełnie niepotrzebnymi. Pęknięta śruba przegubu wału głównego, która o mało nie spowodowała poważnego wypadku, medalik z nigdy nie odczytanym mongolskim napisem — dar mnicha buddyjskiego, stos instrukcji obsługi aparatów fotograficz¬nych, które dawno już poszły na złom.
W zakurzonym pudle przechowuję stertę starych notesów i kalen¬darzy. Większość notatek jest już niezrozumiała. „3 maja 1953 roku — powiadomić Stefana" (kto był Stefanem?). „27 X 3, zgadzajg się..." Dlaczego 27 X 3 i na co zgadzajg się — na zawsze już pozostanie tajemnicą.
Ale czasem zabawnie jest poczytać stare rozliczenia z podróży, ledwie zapamiętane nazwiska, uwagi o zdjęciach zaplanowanych i nigdy nie wykonanych...
Mam przed sobą kalendarz z notatkami indyjskimi. Precyzyjnie za¬pisane godziny i minuty: wizyty, przyjęcia, spotkania, zabytki...
Są i wolne godziny: 3 października od 9,30 do 13,00. 4 października: cały dzień wolny. Grubo podkreślony. Jadąc na parę dni do Indii zda¬wałem sobie sprawę, że fotografie, które przywiozę, będą w najlep¬szym przypadku luźnymi impresjami. Zbyt duży był to kraj, zbyt skom¬plikowana mieszanina ras, kultur, obyczajów, abym mógł pokusić się o coś bardziej ambitnego. Przysłowie, podobno chińskie mówi: „Jeden obraz wart jest dziesięciu tysięcy słów".
Ale jak pokazać na kilku zdjęciach kontrasty bogactw i nędzy, pięk¬no i brzydotę, zgiełk targowisk, cały ten dziwny, bogaty świat. Chcia¬łem więc podpatrzyć ludzi. Pokazać nie martwe, egzotyczne figury, lecz twarz zwykłego człowieka ukrytą dla nas, Europejczyków, za ciemną, obcą skórą. Człowieka o innych gestach, stroju, ale w rezul¬tacie takiego samego jak ten, którego spotykamy w dzień powszedni na Marszałkowskiej.
Wśród fotoreporterów krąży powiedzonko: „Nie wiadomo czym pra¬cujemy: głową, palcem czy nogami". ]
Moim zdaniem wszystkim naraz, ale dodałbym jeszcze jedno: czasem.
Moja praktyka fotoreporterska wykazała, że nie ma ucieczki i uni¬ków od twardej reguły? ,,Jakość fotoreportażu jest proporcjonalna do włożonego weń czasu...'^
A tego czasu nie będę miał.
* * *
Nasi gospodarze wystąpili w Bombaju godnie. Luksusowy hotel, otwarty rachunek w restauracji i ozdobiony licznymi pieczęciami doku¬ment uprawniający posiadacza do przekroczenia drzwi hotelowego baru.
Był to wielki przywilej, gdyż w tej części Indii wprowadzono bez¬względną prohibicję, obowiązującą również przyjezdnych i obcokra¬jowców.
Po załatwieniu formalności w recepcji hotelu, dwóch portierów uro¬czyście wniosło moją walizkę i torbę fotoreporterska do wielkiego, kli¬matyzowanego apartamentu. Po skwarze bombajskiego, wczesnego popołudnia panował tu miły chłód, a mimo to oblał mnie pot i opano¬wała zgroza.
Pod ścianą, wyprostowani, stali rzędem trzej moi osobiści służący. Niski, ciemny na końcu szeregu był od mycia łazienki, środkowy, w białym kubraku, słał łóżko i sprzątał pokój. Wielkie chłopisko salu¬tujące sprężyście do ogromnego turbanu miało przywilej podawania białemu sahibowi jadła i napojów.
Co teraz zrobię?
Powiadomiono mnie o wyjeździe w ostatniej chwili. Wydział Za¬graniczny ,,Prasy" odmówił wypłacenia dewiz, gdyż miałem być na pełnym utrzymaniu i zakwaterowaniu towarzystwa „Air India". Nie zdą¬żyłem pobrać pięciu dolarów przysługujących w ówczesnych czasach wyjeżdżającemu. Byłem bez grosza.
Jak się z tego wywinę przy wyjeździe? Nie miałem pieniędzy na napiwki dla mojego wyprężonego oddziału służby. Nie mogłem sprze¬dać aparatu, gdyż był własnością państwową, nie miałem nawet wy¬cinanek łowickich, aby im podarować przy odjeździe.
Pierwsze zetknięcie z rozżarzonymi od piekielnego słońca ulicami Bombaju wprowadziło mnie w prawdziwy „fotograficzny" zawrót głowy. Biało ubrane tłumy, zgiełk, jakieś inne, szybkie ruchy ciał, twarze
0 przedziwnych zabarwieniach i — nędza. Pod ścianami domów, w cie¬niu drzew, na chodnikach leżeli ludzie — na pół nadzy, wychudzone kościotrupy. Dzieci biegały za mną błagając o jałmużnę. Pokręcone, kalekie postaci przesuwały się dziesiątkami przed moim obiektywem. Wydało mi się, że świat cały zmienił się w jedną wielką tragedię czło¬wieka.
Jak tego nie sfotografować?
Bo wbrew pozorom, nędza i nieszczęście są wstrząsającymi, ale
1 fotogenicznymi tematami.
Zwolna jednak zacząłem dostrzegać inne postaci, inne sceny.
Czerwony turban brodatego tragarza, przepychającego załadowany wózek między jaskrawo pomalowanymi autobusami. Złocisty błysk miedzi w czarnej, otwartej czeluści warsztatu kotlarza i roześmiana twarz pulchnego dziecka w ramionach matki. Grupę kupców zażarcie dyskutujących, a ubranych dystyngowanie w krawaty i marynarki, spod których zamiast spodni spływały białe prześcieradła.
Zdałem sobie sprawę, że nędza jest częścią życia, które mnie ota¬cza, ale tylko jego drobną częścią.
W Indiach miałem mało czasu. Już nie godziny, a minuty wyrwane z ciasno zaplanowanego programu wizyt, bankietów, turystycznych wycieczek.
Chciałem w moim fotoreportażu pokazać Indie, nie całe i komplet¬ne, to było niemożliwe, ale w jakiejś części zbliżone do rzeczywistości.
Fotoreporterskie doświadczenie wykazało, że jeśli polowałem z apa¬ratem na kobiety stare, to obojętnie przechodziłem koło grupy roze¬śmianych dziewcząt.
Mogło zdarzyć się to i w Indiach. Sensacyjne sceny nieszczęść ludzkich, mogą przesłonić zwykłe obrazy życia codziennego i w rezul¬tacie przywiozę materiał fotograficzny, który będzie złośliwą karyka¬turą tego kraju. Przywiozę zdjęcia krzykliwe, niezawodne w budzeniu tanich efektów, a ostatecznie nic nie mówiące.
Postanowiłem nie wyciągać aparatu, nie fotografować obrazów nę¬dzy, ale zwracać na nie uwagę w tym stopniu, w jakim czynił to tłum przechodniów zajętych własnymi sprawami. Ten tłum bowiem i jego sprawy codzienne powinny być głównym tematem moich zdjęć.
* * *
Dzień po dniu upływał szybko, pełen luksusu, ukłonów służby, nocnych lokali, przyjęć i — kompletnego braku pieniędzy.
Kolejową salonką przewieziono naszą grupę na wyścigi do poblis¬kiej miejscowości Poona, gdzie wytłumaczyłem gospodarzom, że je¬stem zagorzałym wrogiem hazardu i nigdy nie stawiam nawet na naj¬pewniejszego konia...
W ekskluzywnym klubie, przy obiedzie podanym na stole wykona¬nym z olbrzymiej płyty hebanu, gdzie za krzesłem każdego z gości stał ze skrzyżowanymi rękoma biało ubrany, dostojny sługa, z powagą zapisałem adres jubilera podany przez sąsiadkę, piękną maharani z olbrzymim brylantem w nozdrzu. Zatroskało ją, że nie kupiłem jesz¬cze podarunków dla rodziny, a właśnie wczoraj widziała piękny na¬szyjnik z opali...
Z wielkim niesmakiem, chowając aparat fotograficzny, odwracałem się od kosza zaklinacza wężów. Obejrzenie tej sceny kosztowało jedną rupię...
To wszystko było komiczne, często setnie mnie bawiło. Darować sobie jednak nie mogę i nie daruję do końca życia, że nie wypiłem jednej, skromnej butelki coca-coli.
Pięknym stateczkiem, wyściełanym perskimi dywanami, przewie¬ziono nas na wyspę Elofanta, położoną w Zatoce Bombajskiej.
Po zgiełku i wrzawie wielkich miast znalazłem się w prawdziwym, malowniczym tropiku. Brzegi daleko w morze zarosłe krzewami, stro¬me ściany wzgórz pokryte egzotyczną roślinnością, brązowi rybacy na kolorowych łodziach, kupcy zachwalający towar rozłożony pod pal¬mami.
Ale najbardziej zafascynowały mnie rozległe, ciemne świątynie, wykute przed wielu setkami lat w litej skale.
Biegając po grotach i rozżarzonych słońcem podwórcach fotogra¬fowałem olbrzymie posągi trójgłowego Siwy, płaskorzeźby z roztań¬czonymi figurami, plątaninę wpółrozpoznawalnych postaci potrzaska¬nych kulami portugalskich marynarzy, którzy przed wiekami brali je za cel dla swych dział.
Fotografowałem śmieszne figurki amerykańskich turystów, w krót¬kich spodenkach, z brzuszkami wystającymi spod kolorowych koszul, zmieszanych z tłumem kamiennych bóstw hinduskich. Szalałem z apa¬ratem, a gorąco było potwornie...
Pot spływał strugami, torba operatorska ciążyła coraz bardziej, pić się chciało okropnie.
Jak na złość, biało ubrany przekupień biegał za mną ofiarowując z uśmiechem na srebrnej tacy zimne, zroszone butelki coca-coli. Z do¬brze wyćwiczonym już gestem, pogardliwie odrzucałem ofiarowywany, a tak pożądany napój. Ale odczepić się nie chciał.
Przyszła wreszcie godzina powrotu. Dowlokłem się na stateczek, prawie bez sił opadłem na fotel rozłożony pod rozpiętym baldachimem i — zmartwiałem...
Ten sam, z tym samym uśmiechem, z tą samą coca-colą na srebr¬nej tacy. To był nasz, za darmo, cały czas...
* * *
Skończyła się podróż do gorących Indii.
Wylądowałem na lotnisku warszawskim, trzęsąc się w październi¬kowym chłodzie, z torbą fotoreporterską wyładowaną filmami mało¬obrazkowymi. Prawie 700 zdjęć. Ale jakże przypadkowych!
Rozpoczęła się praca w laboratorium, wywoływanie, dobór zdjęć, aby oddać w redakcji fotoreportaż o Indiach, które widziałem i tak jak je zdołałem uchwycić na błonie mojego aparatu.
Wyjechałem fotografować inny, krajowy już temat, a gdy wróciłem i zobaczyłem wydrukowane kolumny — osłupiałem!
Poszły tylko zdjęcia ładne, gładkie, ani śladu nędzy, którą tak oszczędnie fotografowałem, ani śladu nastroju ulicy. Indie były wylakierowane, nieprawdziwe.
„Dlaczego?" — zapytałem koleżankę, która zastępowała chorego sekretarza redakcji.
„Wiesz, niektóre takie nieładne, a zresztą koło mnie mieszka stu¬dent z Indii, z którym się przyjaźnię, jeszcze się na mnie obrazi..."
Kolegom oraz wszystkim zainteresowanym ofiarowuję swoją skrom¬ną receptę wydostania się z luksusowego hotelu nie płacąc napiwków.
Pakujemy się wcześnie i czekamy. Telefon — samochód na lotni¬sko zajechał przed hotel. Brak naszej reakcji...
Telefon drugi, już bardziej nerwowy, czas jechać. Twardo tkwimy w apartamencie w pełnym pogotowiu.
Telefon trzeci — już pełen paniki! Spóźnimy się na samolot, ostat¬nia chwila!!
Chwytamy walizkę w prawą rękę, z trzaskiem otwieramy drzwi i wpatrując się w zegarek na wysoko podniesionej lewej ręce, biegiem, mijając wyczekującą na napiwek służbę, mijając starannie windę zbie¬gamy jak oszaleli przez hall do samochodu. Uf! Jesteśmy bezpieczni.
Nie, wcale nie byliśmy skąpi, tylko jak się to zdarza spóźnialscy, bałaganiarze, a w ogóle trochę zwariowani...
ŁOWCZYNIE GŁÓW
Fotografia, a zwłaszcza fotoreportaż, wydaje się nam, mężczyznom uprawiającym ten zawód, za naszą wyłączną domenę. Jeden z nie¬licznych zawodów, które obroniliśmy przed huraganowym naporem kobiet.
Jednak parę nazwisk psuło nam od lat poczucie pewności siebie: Irena Jarosińska z miesięcznika „Polska", autorka wielu świetnych zdjęć, Danuta Rago wieloletni fotoreporter, a teraz kierowniczka działu fotograficznego „Perspektyw", Zofia Nasierowska, na zdjęciach której każda kobieta jest piękna — i parę jeszcze innych koleżanek, niezwy¬kle uroczych i zdolnych.
Były to jednak wyjątki, które tłumaczyliśmy sobie prosto: zawód fotoreportera i fotografa jest zawodem czysto męskim, ciężkim i wy¬czerpującym, tak jak zawód górnika, i każda kobieta, która go upra¬wia, musi się w nim czuć trochę nieswojo.
Upewnił nas w tym przekonaniu fakt, że w zawodowych spotka¬niach narzekały tak samo, jak my mężczyźni, na stosunki, płace i wa¬runki pracy. Acha! Narzekają i cierpią, więc pracują w zawodzie nie¬odpowiednim i niestosownym! Fotografia to zawód męski, a kobieta w najlepszym razie może być tylko pięknym modelem naszych zdjęć!
Bo też od samego zarania fotografia jest nierozerwalnie związana z kobietą. Tematem pierwszych portretów, tak pracowicie i męcząco wykonywanych metodą dagerotypu, były właśnie piękne panie. A trud¬niej wtedy było zostać modelem niż fotografującym. Długie pozowanie w palącym słońcu, w gorsetach z fiszbinami, z uchwytami podtrzymu¬jącymi tułów i głowę, oczy otwarte, każdy najmniejszy ruch grożący zniszczeniem zdjęcia. A jednak wyglądały pięknie, były uśmiechnięte.
Podziwiam ich cierpliwość w stosunku do fotografujących mężów, braci, ojców, kochanków. Któż poza nimi odważyłby się żądać takiej ofiary — chyba, że same chciały wyglądać ładnie...
Czasami, i to już od samych początków fotografii, rozbieraliśmy kobiety. Przed paru laty, w czasie remontu starej willi położonej na przedmieściu Paryża, w skomplikowanej skrytce odnaleziono dobrze ukryty skarb. Było to zdjęcie wykonane w 1850 roku, a przedstawiające piękność o obfitych kształtach w stylu i guście epoki z odsłoniętą i wysuniętą w kierunku widza dolną częścią tułowia. Któryś z naszych przodków wstydząc się bardzo, ukrył ją tak starannie, wyciągając i po¬dziwiając z rzadka w chwilach skupionej samotności.
Kto ten dagerotyp wykonał, nie wiadomo, ale szczęśliwy znalazca wzbogacił się o wiele tysięcy dolarów, jest to bowiem chyba pierwsza fotografia aktu kobiecego w ogóle. Kobieta jako modelka — kobieta jako piękny akt. Wydaje się, że możemy na tym skończyć, a jednak fakty są przekorne. Cóż bowiem zrobić z pierwszym fotografem w hi¬storii, który zajmował się zawodowo i wyłącznie fotografowaniem wojska, a byta nim pani Alberta Broom, Angielka, urodzona w 1863 roku?
Gdzieś na przełomie XIX i XX wieku kupiła duży aparat kliszowy z ciężkim statywem, wdarła się na defiladę Gwardii Szkockiej, a zdję¬cia jej wywołały taki zachwyt, że od tej chwili miała wyłączność foto¬grafowania wszystkich uroczystości najlepszych pułków królewskich.
Wysoka, chuda, koścista, ubrana w powłóczystą, atłasową suknię, w olbrzymim kapeluszu przystrojonym sztucznymi kwiatami, z ciężkim aparatem na ramieniu, energicznie przepychała się przez tłumy wi¬dzów, rozstawiała statyw przed prężącymi się szeregami i fotografo¬wała... Odbitki, własnoręcznie wykonane, dostarczała dowództwom i sprzedawała jako popularne pocztówki.
Żyła długo, umarła w 1939 roku, fotografując do końca defilady, pokazy i manewry. Pozowali jej do portretów generałowie, admirało¬wie i marszałkowie z pierwszej wojny światowej. Fotografowała kon¬dukty żałobne królów: Edwarda VII i Jerzego V. Po prostu — taka jednoosobowa damska Wojskowa Agencja Fotograficzna.
Pani Broom fotografowała wojsko w garnizonach, ale znamy inną kobietę, która osiągnęła duży sukces w zawodzie tak męskim, jak fo¬tografowanie działań frontowych w powietrzu, na lądzie i na morzu. Jest nią Margaret Bourke-White ,— pierwsza kobieta, która była peł¬noprawnym, akredytowanym fotoreporterem wojennym w czasie dru¬giej wojny światowej.
Tak jak wielu innych, doszła do fotografii przypadkowo. Studiowała paleontologię na Uniwersytecie Michigan w Stanach Zjednoczonych. Nieudane studenckie małżeństwo, a potem przez lata zmiany kierun¬ków studiów i uniwersytetów. Ostatni uniwersytet, już siódmy z kolei, i studia filozofii wybrała wyłącznie dlatego, że na jego terenach znaj¬dował się piękny wodospad.
Pozostała jednak bez środków do życia, a w zdobyciu wymarzonej pracy kelnerki wyprzedziła ją przyjaciółka. Przepłakała całą bezsenną noc, lecz nad ranem przypomniała sobie o podarunku matki — starym aparacie fotograficznym z pękniętym obiektywem. Od tej chwili za¬częła zarabiać nieźle, fotografując kolegów z koleżankami na tle wspa¬niałej kaskady wodospadu parku uniwersyteckiego.
Po skończeniu studiów postanowiła rozpocząć karierę fotografa przemysłowego i przygotowała się do tego niezwykle starannie. Ku¬piła stary aparat kliszowy, wydrukowała wizytówki z napisem: „Studio Fotograficzne Bourke-White" i uszyła trzy aksamitne płachty, służące do przykrywania aparatu w czasie komponowania obrazu na matówce. Do jedwabnej, purpurowej sukni dopasowała zasłonę koloru purpuro¬wego, do fiołkowej — niebieską, a do pięknego, czerwonego kostiu¬mu — po głębokim zastanowieniu — czarną.
Długo czekała na pierwszy sukces. Wydała wszystkie pieniądze na błony, głodna i w dziurawych butach fotografowała fabryki, a tekę zdjęć bezskutecznie obnosiła po różnych instytucjach i agencjach re¬klamowych.
Wreszcie ktoś zaproponował jej wykonanie serii zdjęć nowo wy¬budowanej szkoły. Po obejrzeniu obiektu zrozumiała, dlaczego żaden fotoreporter nie chciał przyjąć tego zamówienia. Szkoła była ładna, ale teren otaczający ją stanowił istne rumowisko gruzów, błota i śmieci.
Wiele razy wstawała przed świtem, aby fotografować w łagodnych promieniach wschodzącego słońca, ale rezultaty ciągle były opłakane. Wreszcie kupiła naręcze kwiatów, wetknęła je malowniczo w błoto, a rezultat tej pracy ogrodniczo-fotograficznej sprzedała za 50 dolców.
Wkrótce stała się jednym z najbardziej wziętych fotografów prze¬mysłowej Ameryki. Pracowała w najlepszych pismach ilustrowanych, była jedną z twórczyń fotoreportażu, fotografowała powodzie, wielkie budowy, dżungle, sławnych ludzi. Po wypadku samolotowym spędziła jakiś czas na bezludnej wyspie arktycznej w towarzystwie biskupa anglikańskiego. Wydała siedem świetnych albumów fotograficznych, wyszła za mąż i rozwiodła się ze słynnym pisarzem, Erskinem Presto¬nem Caldwellem.
Z chwilą przystąpienia Ameryki do wojny została natychmiast akre¬dytowana jako korespondent wojenny. Była pierwszą kobietą wystę¬pującą w tej roli i upłynęło trochę czasu nim najlepsze salony mody zdołały zaprojektować odpowiednio gustowny i modny mundur, aby ją zadowolić.
Otrzymała przydział do lotnictwa w Anglii, lecz spędziła wiele mie¬sięcy prawie bezczynnie, fotografując odlatujące eskadry samolotów, bez możliwości wzięcia udziału w bombardowaniu przemysłu i miast niemieckich. Zbyt niebezpieczne dla kobiety! Uporu dowództwa sił po¬wietrznych nie złamały naciski, argumenty, protekcje, łzy.
Pocieszała się wykonując inne tematy. Król angielski zachwycał się jej włosami, Churchill pomrukując gniewnie pozował jej do zdjęcia, cesarz Hajle Sellasje I nosił za nią aparaty fotograficzne. * i)
Zbliżała się inwazja w Afryce Północnej i szansa wzięcia udziału w prawdziwej akcji wojennej. Ale znowu ten sam problem: dowództwo poleci ciężkimi bombowcami, a ona, kobieta — uda się bezpieczną drogą morską.
Statek, na którym płynęła, przewoził sześć tysięcy żołnierzy ame¬rykańskich i czterysta angielskich pielęgniarek, wśród których jej pięk¬ne, koloru beż spodnie od munduru wzbudzały prawdziwą zazdrość. W czasie próbnych alarmów musiały one bowiem występować w spód¬nicach, a regulamin pozwalał im włożyć spodnie wyłącznie w przy¬padku storpedowania.
Na Morzu Śródziemnym zgrupowanie łodzi podwodnych zaatako¬wało konwój. Nagle statek został śmiertelnie trafiony niemiecką tor¬pedą, a Margaret Bourke-White ledwie zdążyła wyrzucić przepisowe racje żywnościowe, zapakować aparat fotograficzny i wskoczyć do szalupy przepełnionej już ubranymi w spodnie pielęgniarkami.
Najbardziej bolało ją to, że atak nastąpił nocą i nie mogła wykonać zdjęć tonącego statku, wybuchów bomb głębinowych, ludzi ratujących się na tratwach i szalupach.
Wylądowała w Afryce przemoczona, wynędzniała, w spodniach i porwanej koszuli. Pierwszą jej czynnością była wysyłka do redakcji zdjęć, zrobionych na szalupie i kupno u przygodnego Araba pięknej, złotej bransoletki z ametystami. „Czy dziewczyna, która została stor¬pedowana i straciła wszystko, nie ma prawa do jednej skromnej bran¬soletki?..." — powiedziała.
Skruszone dowództwo, które dotarło do Afryki bezpiecznie, nie za¬moczywszy nawet nóg, jako rekompensatę zezwoliło jej wreszcie na branie udziału w lotach bojowych.
Od tej chwili jej świetne fotoreportaże wykonywane w czasie bom¬bardowań, na pokładach latających fortec, w okopach pierwszej linii, wśród obstrzału karabinów maszynowych i nawału ognia artyleryjskie¬go ukazywały się coraz częściej w prasie amerykańskiej i światowej.
Brała bezpośredni udział w bitwie o Monte Cassino, latajqc nisko w małym samolociku obserwacyjnym i fotografując pozycje niemieckie, wybuchy pocisków itp. Kiedyś o mało nie została zestrzelona przez niemieckie samoloty Focke-Wulf i tylko cudem pilotowi udało się wy¬lądować za własnymi liniami.
Spędziła dwa lata na froncie jako fotoreporter wojenny, a po za¬jęciu Niemiec zdjęcia jej z wyzwalanych obozów koncentracyjnych wstrząsnęły sumieniem świata.
Margaret Bourke-White fotografowała jeszcze długo po wojnie. Nie wyszła ponownie za mąż: — „Przeszkadzałoby mi to w tym, co uwa¬żam za najważniejsze w życiu" — napisała w swoich pamiętnikach.
Ale znamy kobietę żyjącą w innej, wcześniejszej epoce, w innych warunkach, która była opętana fotografią nie mniej niż Margaret Bour¬ke-White. Była to pani Cameron, bogata dama z wyższych sfer wik¬toriańskiej Anglii.
Julia Margaret Cameron urodziła się w roku bitwy pod Waterloo, 11 czerwca 1815 roku, w kolonialnych Indiach. Była córką wysokiego urzędnika angielskiego, wielkiego fantasty i gawędziarza, który w koń¬cu zapił się na śmierć dobrą, szkocką whisky. Matka jej wywodziła się z arystokracji francuskiej.
Kawaler Ambroise Pierre Antoine de L'Etang, dziadek pani Came¬ron, oficer gwardii króla Ludwika XVI i honorowy paź Marii Antoniny, został zesłany do Indii za zbyt obcesowe umizgi do królowej. W ten sposób uniknął gilotyny w czasie rewolucji.
Matka pani Cameron podobno zmarła na widok ciała męża, które rozsadziło trumnę — wypadek spowodowany gorącym, wilgotnym kli¬matem Indii.
Dzieciństwo, młodość i wiek dojrzały Julii Margaret Cameron pły¬nęły spokojnym nurtem, tak jak wjelu zamożnych panien z rodzin ko¬lonialnych. Szkoły we Francji i Anglii, bale, służba, małżeństwo z bo¬gatym plantatorem, którego poznała w czasie kuracyjnego wyjazdu do Afryki Południowej, i w końcu powrót na ojczystą wyspę.
W 1863 roku, gdy miała 48 lat dostała niespodziewanie w poda¬runku od córki aparat fotograficzny, a choć nie miała pojęcia jak się wykonuje zdjęcia, zapałała do fotografii wprost szaleńczym entuzjaz¬mem.
Wiele lat potem napisała w swoich wspomnieniach, w słowach pełnych egzaltacji, tak modnej w tej epoce: „...od pierwszej chwili brałam do ręki aparat z uczuciem czułej i wzniosłej miłości — był dla mnie żywą istotą z pamięcią pełną geniuszu twórczego..."
Najbardziej, i to natychmiast, odczuli na własnej skórze nowe zain-teresowanie pani Cameron domownicy. Szopa na węgiel została za¬mieniona na laboratorium, kury musiały opuścić oszklony kurnik, który stał się atelier fotograficznym. Zapach chemikali przepełnił cały dom, na trawnikach suszyły się odbitki. Obiady były spóźnione, goście błą¬kali się bezradnie po pokojach, nikt nie otwierał drzwi wejściowych, a służba pełniła role laborantów i modeli.
Pani Cameron tak opisała te czasy wiele lat później: „...było moim zwyczajem biec do męża z każdym nowym, ociekającym jeszcze che¬mikaliami zdjęciem, aby usłyszeć słowa podziwu i cieszyć się jego entuzjazmem..."
Chyba nie zawsze tak było, wiemy bowiem skądinąd, że pan Ca¬meron, nazywany przez swych przyjaciół „filozofem z brodą zanurzoną w promieniach księżyca", chronił się często w swej sypialni, gdzie dla pociechy deklamował po grecku Homera.
Nie zawsze go to ratowało. Kiedyś, gdy leżał już w łóżku, otwo¬rzyły się drzwi, pani Cameron wprowadziła paru nieznajomych, których w tym dniu fotografowała, i powiedziała: „Spójrzcie, tu leży najpięk¬niejszy mężczyzna na świecie".
Pan Cameron znosił jednak tolerancyjnie i ze spokojem nowe hob¬by swojej żony, czasami tylko, gdy pozował do zdjęć w stroju pustel¬nika, proroka czy króla, opadały go nagłe chichoty, trząsł się cały i w ten sposób ku jej rozpaczy niszczył naświetlany negatyw.
A pani Cameron nic tylko fotografowała. Tysiące nieudanych prób, zamazanych i rozpływających się negatywów. Nosiła setki wiader wo¬dy, aby przepłukać zdjęcia, stała się postrachem przyjaciół i znajo¬mych, nazywano ją „łowczynią głów". Prośbą i groźbą zmuszała wszy¬stkich do pozowania, powtarzając zdjęcia bez końca.
Wielki poeta Browning, przystrojony w aksamitny czarny szal, w niewygodnej pozie, pozował jej przeszło godzinę i nie odważył się poruszyć nawet wtedy, gdy pani Cameron zniknęła w ciemni na trzy godziny, aby przygotować nowe płyty negatywów.
Córka sąsiadów zapytana, dlaczego wróciła z przechadzki tak zmę¬czona, odpowiedziała: „To nie przechadzka, to pani Cameron. Dwie godziny przeleżałam na zimnej podłodze, trzymając się łydki lokaja przebranego w zbroję..."
Giuseppe Garibaldi, wielki bohater Włoch, przestraszony widokiem jej poplamionej sukni i sczerniałych rąk, odmówił pozowania nawet wtedy, gdy rzuciła się przed nim na kolana w czasie oficjalnego przy¬jęcia. Było to jedno z nielicznych niepowodzeń pani Cameron.
Poeta i dramaturg epoki wiktoriańskiej, Alfred Tennyson, fotografo¬wany przez nią bez końca zbuntował się, gdy stwierdził, że dzięki wielu jego wizerunkom krążącym po świecie jest tak znany, że musi płacić podwójne ceny w hotelach.
Bo też pani Cameron była niezwykle szczodra i swoje zdjęcia roz¬dawała znajomym i nieznajomym, w każdą podróż zabierała ich mnó¬stwo i zdarzało się, że dawała jako napiwki kelnerom i portierom.
Pani Cameron wykonywała nie tylko portrety, które były proste i naturalne, lecz także sceny rodzajowe ociekające wprost sztucznością i sentymentalizmem.
Oczarowana epickim poematem Tennysona o królu Arturze, posta¬nowiła go zilustrować fotografiami. Ściągnęła z teatru zbroje, miecze, szaty, zatrudniła rodzinę, znajomych, służbę, czatowała w oknie swego domu, wypadając i porywając przechodniów, którzy za chwilę stawali przed obiektywem, przebrani za Lancelota czy Guinevere.
Rezultaty były okropne. Na jednym ze zdjęć, w łódce spełniającej rolę wspaniałej barki królewskiej leżał miejscowy ogrodnik z koroną na głowie i z wyrazem przerażenia w oczach. Trzy zrozpaczone kró¬lowe, które nie zmieściły się w łodzi, stały obok, a z tyłu pan Cameron w mnisim habicie trzymał wielkie wiosło, zanurzone w udraperowanym muślinie przedstawiającym wzburzone fale morskie.
Pani Cameron była zrozpaczona, gdy Tennyson użył tylko dwuna¬stu jej zdjęć do nowego wydania swego poematu.
„Tyle wysiłku, pieniędzy, czasu..." — napisała w liście. — „Mam 245 tak pięknych i tak dużych zdjęć, a tak mizerny rezultat..."
Pani Cameron nie byłaby jednak sobą, gdyby poddała się rozpaczy. Wkrótce poemat Tennysona ukazał się w nowym, dwutomowym wy¬daniu, ilustrowany wieloma jej zdjęciami.
W swoich portretach łamała jednak wszelkie konwencje epoki i była wprost rewolucyjna. Gdy wszyscy fotografowali pełne, pięknie upozo-wane postacie, ona komponowała brutalnie głowy w zbliżeniu. Za¬miast balustrad, ozdobnych foteli, malowanego tła, stosowała tło na¬turalne, zasłaniała nawet czarnym szalem białe gorsy i kołnierze ko¬szul, aby nie odwracały uwagi od twarzy. Gdy wszyscy retuszowali zdjęcia przesadnie i widocznie, ona dumnie podpisywała na zdjęciu: „bez retuszu", a nawet pozostawiała rysy, plamy, ślady palców. Gdy wszyscy stosowali rozproszone, mocne i płaskie światło, podpórki pod głowę i naświetlali negatywy 20 sekund, ona nie zważając na męki fotografowanych nie stosowała podpórek, używała światła słabego i modelującego, naświetlała zdjęcia do siedmiu minut, a w oświetleniu była prawdziwym mistrzem!
Nie obchodziło ją, czy fotografowany będzie zadowolony ze swego portretu, nie obchodziło ją, czy zdjęcie jest poruszone, nieostre, zadra¬pane, zaplamione. Pani Cameron w technice fotograficznej była bez¬ceremonialna: potrafiła złożyć rozbity, szklany negatyw, wykonać od¬bitkę i wysłać na którąś z wystaw.
Interesowało ją tylko jedno: wydobycie i pokazanie charakteru człowieka na zdjęciu. Napisała kiedyś swoim egzaltowanym stylem: „Gdy mam kogoś przed obiektywem, moja dusza wysila się, aby speł¬nić obowiązek wobec niego i przekazać wiernie nie tylko rysy twarzy, ale i wielkość jego osobowości wewnętrznej!".
Ta artystka z prawdziwego zdarzenia była pierwszym nowoczesnym portrecistą fotograficznego świata.
Naturalnie, jej zdjęcia wywoływały protesty, oburzenie i zgorszenie. W recenzji z jednej z wystaw napisano: „...Nawet szlachetne głowy modeli nie potrafią uchronić te prawie zbrodniczo złe fotografie przed uczuciem obrzydzenia. Zwłaszcza portret Tennysona; przedstawia go w taki sposób, że każdy sąd Królestwa na podstawie zdjęcia nie za¬wahałby się skazać go jako pospolitego zbrodniarza..."
Ale były i inne głosy. W recenzji z tej samej wystawy zamieszczonej w innym piśmie czytamy: „...Wiele fotografii mogło być uznane za dzieła dawnej sztuki: przypominają obrazy Caravaggio, Tintoretta, Velŕzqueza i innych książąt sztuki. Niektóre głowy, jak na przykład poety Tennysona, są po prostu wspaniałe".
Victor Hugo po obejrzeniu jej fotografii napisał do autorki: „Zdjęcia sq przepiękne. Nikt nie zdołał uchwycić promieni słonecznych i użyć ich tak jak Pani to zrobiła. Rzucam się w podziwie do Pani stóp..."
Ale w czasopiśmie Królewskiego Towarzystwa Fotograficznego ktoś inny napisał ponuro: „...w tych zdjęciach wszystkie dobre strony foto¬grafii zostały zaprzepaszczone, a wszystkie złe pokazane i uwypu¬klone..."
Pani Cameron nie przejmowała się ani krytyką, ani pochwałami, bo po prostu była przekonana, że wie najlepiej, jak dobra fotografia po¬winna wyglądać.
Któregoś dnia pan Cameron, który od dłuższego czasu był ciężko chory i nie opuszczał domu, włożył płaszcz syna, udał się nad brzeg morza, a po powrocie oświadczył, że chciałby przenieść się na swoją ukochaną wyspę Cejlon i tam umrzeć.
Pani Cameron natychmiast zlikwidowała dom, laboratorium, atelier i wraz z mężem wsiadła na statek płacąc portierom za przeniesienie bagażu — jak zwykle — zdjęciami. Zmarła wkrótce po śmierci męża, 26 stycznia 1879 roku.
Jej niestaranna technika laboratoryjna dała znać o sobie po nie¬wielu już latach. Zdjęcia bladły, kontury zanikały. Gdyby nie wykonane reprodukcje, nie mielibyśmy dzisiaj wspaniałych portretów Darwina, Longfellowa, Tennysona, Trollope'a i wielu, wielu innych.
Istnieje chyba coś, co można nazwać „literaturą kobiecą" z jej własnymi zainteresowaniami i specyficznym spojrzeniem na świat i jego sprawy. Ale czy istnieje „fotografia kobieca"?
Po latach oglądania i podziwiania zdjęć wykonanych przez kobiety, zaczynam mieć niejakie wątpliwości. Czy inna jest tematyka tych foto¬grafii? Nie ma tu najmniejszej różnicy. Najlepsze zdjęcia mody zawsze i wszędzie wykonywali mężczyźni. Ostre, brutalne, fotoreporterskie spojrzenie na świat? Ile kobiet wsławiło się w tej dziedzinie! Macierzyń¬stwo, dzieci? Wydaje się, że najlepsze zdjęcia tego typu są dziełem mężczyzn. Wojna, katastrofy, praca, przemysł? Nie brak i tu kobiet. Czyżby wzrokowe, fotograficzne uchwycenie i przekazanie obrazu życia nie zależało od płci? A może po prostu typ pracy, ograniczenia narzu¬cane przez sam aparat i film, nerwowe próby uchwycenia ułamka świata, który nas otacza, stawiały nas wszystkich przed „męską decyzją" błyskawicznego reagowania, bez możliwości zastanawiania się nad sprawami drugoplanowymi?
Różne na ten temat możemy mieć zdania, ale jest faktem bezspor¬nym, że w historii fotografii spotykamy i będziemy spotykać zdjęcia wykonane przez kobiety. Zdjęcia ważne, pionierskie, zdjęcia, które wywarły olbrzymi wpływ na styl fotografii, zdjęcia odkrywcze. Jedno jest pewne: wszystkie te fotografie wykonały kobiety ciekawe i nie¬tuzinkowe jako osobowości.
Może jedną z najdziwniejszych wśród nich była Dianę Arbus — mroczna dama fotografii. Dianę Arbus urodziła się w 1923 roku w bo¬gatej, prawie milionerskiej rodzinie kupców, właścicieli sklepu w ele¬ganckiej dzielnicy Nowego Jorku. Poznała swego przyszłego męża, wziętego fotografa mody, gdy miała 13 lat, a wyszła za niego za mąż, pomimo oporów rodziny, gdy skończyła lat 18.
Zaraz po ślubie zabrała się do nauki zawodu swego męża — wkrótce stała się świetną laborantką i jego asystentką. Z wolna zaczęła robić własne zdjęcia, coraz chętniej drukowane w najlepszych pismach Ameryki i całego świata. Specjalizowała się w portretach i zdjęciach mody.
Nagle, po 20 latach, coś się stało, coś się zmieniło. Jej córka napi¬sała we wspomnieniach: „Ojciec robił zdjęcia mody, matka była w niego wpatrzona. Była pierwsza, która to wszystko rzuciła". Młod¬sza córka powiedziała niedawno: „Matce jako kobiecie, wydawało się, że nie ma prawa do własnego stylu, do własnej pracy, że wszystko czego może oczekiwać od życia, to móc pomagać ojcu".
Dianę Arbus poszła własną drogą. Zamiast pięknych modelek i zna¬nych postaci, uzbrojona w aparat i błysk elektroniczny zaczęła fotogra¬fować kalekie pokraki, cyrkowe dziwadła. Ludzi nieszczęsnych i nie¬normalnych, karłów, rodzinę wychowującą z trwogą dwumetrowego, niedorozwiniętego syna — prawdziwe życie, tak jak je widziała, a foto¬grafowała to wszystko prosto i naturalnie. Powiedziała o swoich mo¬delach: „Każdy z nas żyje w obawie, że stanie się z nim coś okrop¬nego. Tym ludziom już się to przydarzyło i z tym się pogodzili. To są prawdziwi arystokraci wśród nas".
Potem zaczęła fotografować zwykłych ludzi, ale w taki sposób, że do normalnego, wydawać by się mogło zdjęcia wprowadzała często nastrój niepokoju i niesamowitości.
Król i królowa balu emerytów. Stare, zmęczone twarze, oczy za¬kryte grubymi szkłami okularów dla krótkowidzów, a głowy wspaniale przystrojone papierowymi koronami.
Gwiazdka. Pusty prawie pokój, dywan od ściany do ściany, w kącie pięknie przybrana choinka. Bogactwo i nuda.
Zwyczajne sceny wydają się na jej zdjęciach zaskakujące i dziw¬ne, natomiast przerażające i niezwykłe — zwyczajne i normalne.
Pracowała jako portrecista, rozmawiając z modelem i szybko na¬wiązując osobisty kontakt, ale trochę także jak myśliwy, który każde zdjęcie uważa za drogocenne trofeum. Nad swoim łóżkiem zawiesiła dużą czarną tablicę i kredą na niej wypisywała nazwiska, wymyślone tematy, a wymazywała je tylko wtedy, gdy zdjęcie już wykonała.
-Powiedziała kiedyś: „Pewnych rzeczy unikamy, staramy się ich nie widzieć. Trzeba je wyrzucić z siebie, a nie odwracać się od okrutnych faktów. Są sprawy, których nikt nie zauważy, o ile ich nie sfotografuję".
W 1963 roku odniosła olbrzymi sukces wystawą urządzoną w Nowojorskim Muzeum Sztuki Nowoczesnej, choć nie często pokazywała swoje zdjęcia nawet przyjaciołom i własnym dzieciom. Była skryta, wręcz tajemnicza, o fotografii powiedziała kiedyś: „Zdjęcie jest tajem¬nicą pokazującą tajemnicę, im więcej ci mówi, tym mniej wiesz".
Była jednak dumna z tego co zrobiła. W ciągu niewielu przecież lat wypracowała własny sposób widzenia świata.
Ci, którzy ją znali, stanowczo zaprzeczają, iż powodem jej samo¬bójstwa w 1971 roku było to, że nie mogła dłużej znieść widoku brzy¬doty i nastroju beznadziejności dziwnego świata, który fotografowała.
STARA FOTOGRAFIA
Po proszonym obiedzie, przejedzony pysznościami i ciastami, roz¬łożony z nie mniej niż ja ospałym psem-jamnikiem na wygodnej kanap¬ce, sięgnąłem leniwie do starego sekretarzyka mych przyjaciół i wy¬ciągnąłem duży album fotograficzny, oprawiony w tłoczoną skórę.
Zacząłem go wolno przeglądać.
Zżółkła nieduża fotografia: „Dziadek Stanisław, 1878 rok" — ktoś prawie nieczytelnie napisał pod zdjęciem. Sumiaste wąsy, stara, chłop¬ska, pełna wyrazu twarz, świąteczne ubranie.
„Ciotka Karola i Mama, 1863 rok". Dwie panie pełne powagi wpa¬trują się wprost w aparat fotograficzny. Czarne suknie żałoby narodo¬wej, wąskie, białe kołnierzyki.
Młody mężczyzna w czarnej czamarze i wysokich butach, duża broszka spinająca koszulę, z szyi do pasa zwisa srebrny sznur zwią¬zany węzłem. Drukowany napis na dole fotografii głosi: „Rok 1868, fotografował E. Edger, fotograf we Lwowie, obok CK. Namiestnika, tu¬zin biletów kosztuje..." Cena zamazana, nieczytelna.
„Kapitan Toser, 1884 rok". Hełm z pióropuszem, wąsy, szabla, ozdobny pas, mundurowa kurtka niedbale, z gracją zarzucona na ra¬mię...
Albumem byłem zachwycony: „Gdybym był pracownikiem muzeum starej fotografii — powiedziałem — na kolanach wyżebrałbym od was te zdjęcia".
Wiele takich albumów można znaleźć w polskich domach. Królo¬wały one dawniej wśród ciężkich mebli i atłasowych kotar, ale dzi¬siaj, z rzadka wyjmowane z zakamarków, są pamiątkami przechowy¬wanymi tylko przez sentyment do wizerunków osób prawie zapomnia¬nych.
Ale ile z tych starych zdjęć można wyczytać! Nawet z ubrań. Srebr¬ne sznury, czarne surduty, sztywne gorsy — to rzecz zrozumiała, ale dlaczego wszyscy są tak wymięci, nie doprasowani? Spodnie w har¬monijkę, klapy marynarek wyginają się w dziwne strony, suknie po¬mięte...
Do fotografii ubierali się chyba odświętnie, wkładali najlepsze co posiadali, wyczyszczeni i wygładzeni. Nie była to sprawa mody, bo w rysowanych, kolorowych żurnalach z tej epoki widzimy panie i pa¬nów w strojach wymuskanych i bez skazy. A więc gatunek materia¬łów? Trudności z żelazkami do prasowania? Czy po prostu wszyscy tak wyglądali i nikt nie zdawał sobie sprawy, że dziwne zostawiają po so¬bie wrażenie.
Jestem ciekaw, co o nas będą mówili nasi potomkowie, czy i nasze spodnie, krawaty i nie wyczyszczone buty nie wywołają u nich głębo¬kiej zadumy. Muzea i biblioteki kupują, i to często, zdjęcia osób sław¬nych i znanych, ale kto interesuje się obrazem twarzy zwykłych, prze¬ciętnych ludzi?
Ze zbiorami starych fotografii zawsze były kłopoty i my nie jesteś¬my pod tym względem wyjątkiem. Już w 1859 roku mąż królowej Wiktorii, książę Albert, swoją wielką kolekcję zdjęć, gromadzoną sta¬rannie przez lata, ofiarował Towarzystwu Fotograficznemu w Londynie. Stworzono specjalną komisję, która miała zdecydować o dalszych lo¬sach wspaniałego podarunku. Normalną koleją losu komisja obradowała długo, fotografie gdzieś się zapodziały, wreszcie zniknęły bez śladu. Wiele by dzisiaj dano, aby je odnaleźć.
W ostatnich latach stare, zżółkłe zdjęcia nabierają wartości, budzą olbrzymie zainteresowanie i nie bez powodu wielu zagranicznych gości przyjeżdżających do Polski szpera po antykwariatach, wypytuje się znajomych i wykupuje co im wpadnie do rąk.
Na światowym rynku trwa zażarta walka. Ostatnio dwóch zapa¬leńców pobiło się na sali najelegantszej firmy aukcyjnej w Nowym Jorku. Przyczyną sprzeczki było zdjęcie z końca XIX wieku, a w walce na pięści dopingowała ich sala, przepełniona entuzjastycznymi zbiera¬czami. Pierwsza na świecie książka ilustrowana zdjęciami „Ołówek Natury" Williama Fox Talbot'a wyceniona została na 50 tysięcy dola¬rów. A pięć lat temu zaledwie — na 6 tysięcy! Kolekcja starych foto¬grafii Uniwersytetu w Texasie oceniana kiedyś na 360 000 dolarów warta jest dzisiaj, jak twierdzą fachowcy, pięć milionów. Rosną ceny zdjęć nie tylko uznanych mistrzów — i nie jest to wcale kaprys, czy chwilowa koniunktura wśród zbieraczy. W pokoleniu, wychowanym na filmie, telewizji i fotoreportażach, umiejącym od dziecka czytać i rozu¬mieć fotograficzny obraz świata, budzi się głód poznania autentycznej twarzy naszych przodków. A cóż lepiej zaspokoi ten głód niż nie sfał¬szowany i nie upiększony obraz ludzi żyjących dziesiątki lat temu?
Polska nie słynie liczbą i oryginalnością wydawanych albumów fo-tograficznych, ale chwilami marzy mi się, że w zaprzyjaźnionej księ¬garni, jak zwykle spod lady, kupuję gruby, pięknie wydany album zaty¬tułowany „Polska, wiek XIX". Chłopi, mieszczanie, rzemieślnicy, ary¬stokraci, pałace, rudery i — twarze. Zwłaszcza twarze.
Stare zdjęcia jednak płowieją i niszczeją. W albumie moich przyjaciół wielu fotografiom grozi nieodwracalna zagłada, a jedno ze zdjęć jest już ledwo czytelne. Słabe, blade kontury pokazują na nim młodego człowieka opartego o trójnóg jakiegoś aparatu mierniczego. Podpis pod zdjęciem głosi: „Józef Bayer, zginął w wyprawie Miechowskiej w 1863 roku. Zakopany wraz z towarzyszami w studni na rynku".
Nim jakaś wysoka komisja wyda ważkie decyzje w sprawie zbio¬rów starych zdjęć, ofiarowuję swoją skromną radę: Pogrzebmy na stry¬chach, w szufladach naszych babć, wyszukajmy i zabezpieczmy stare fotografie i uznajmy je za godne szacunku.
KTO LUBI FOTOREPORTERA?
Wśród tysięcy zawodów uprawianych w Polsce, niekiedy bardzo dziwacznych, fotoreporterzy stanowią skromną i nieliczną grupę. Ofi¬cjalnie zrzeszonych jest ich w Stowarzyszeniu Dziennikarzy dwustu pięćdziesięciu, w tym zaledwie dziesięć kobiet...
Ta nieliczna grupa mężczyzn i kobiet z kamerami w ręku obsługuje fotograficznie setki dzienników, miesięczników, periodyków i albumów wydawanych w Polsce. Obsługuje agencje fotograficzne wysyłające zdjęcia do prasy krajowej i zagranicznej, wykonuje zdjęcia przemysło¬we, reklamowe, turystyczne i wiele, wiele innych.
Ale właściwie jaki jest ten zawód fotoreporterski? Sądzę, że w du¬żej mierze normalny, tak jak wszystkie inne zawody, z ich kłopotami, radościami, ciemnymi i jasnymi stronami. Każdego miesiąca, jak więk¬szość Polaków, stajemy przed biurkiem lub okienkiem administracji, podpisujemy listę, otrzymujemy większe lub mniejsze wynagrodzenie zależnie od naszej pracowitości i gustów redakcji — wierszówkę.
Mamy szefów i kierowników, którzy mniej lub bardziej na nas na¬rzekają, a na których znowu, jak każdy przeciętny obywatel, wyga¬dujemy różne, często dziwne rzeczy.
Mamy zawodowe kompleksy: jak ci dziennikarze piszący potwornie się panoszą! Zapełniają kolumny szarymi znaczkami alfabetu, a ile pięknych i znaczących zdjęć można by było umieścić na tym miejscu! Jak tym piszącym jest dobrze i wygodnie! Nie noszą ciężkiego sprzętu tylko mały i lekki notes, zapominając nawet o długopisie, który mu¬simy im czasem pożyczać. Nam ramię opada pod ciężarem torby wy¬pełnionej sprzętem fotograficznym i jeśli nie uchwycimy odpowiedniego ułamka sekundy, nie zrobimy zdjęcia, nic nam już nie pomoże! A oni? Najwyżej zadzwonią po paru dniach i z łatwością otrzymają brakującą informację.
My fotoreporterzy nie jesteśmy popularni na świecie. Na ten temat wypowiadają się najszczerzej głowy koronowane, nie nękane ciągłym niepokojem o posady, a wiecznie męczone przez aparaty fotograficzne i fotografów.
Królowa holenderska Julianna zapytana kiedyś co sądzi o fotore¬porterach, odpowiedziała krótko i dobitnie: „Fotoreporterzy? To po pro¬stu banda małp..."
Książę Filip, mąż królowej Anglii, nigdy nie wypowiedział się na ten temat szczerze i jasno, ale kiedyś, gdy fotografowie prasowi zgroma¬dzili się w parku pałacu królewskiego w Londynie, aby uchwycić jakąś oficjalną uroczystość, wysunął się chyłkiem, odkręcił kurek automa¬tycznego zraszacza trawy i zalał ich szpetnie wodą. Bardzo się potem tłumaczył i przepraszał, ale fakt jest faktem niezbitym: nie lubi foto¬reporterów.
Mój dawny kolega redakcyjny, Władysław Sławny zawsze z dumą wspominał manifestację fotoreporterów francuskich, urządzoną tuż po wojnie przed de Gaulle'em, w której brał udział.
W czasie jakichś zamieszek policja francuska, zapewne przez okrop¬ną pomyłkę, zbiła pałkami gumowymi paru fotografów prasowych. Kilka tygodni później, w czasie defilady, tuż za ostatnimi oddziałami wojska przemaszerowała przed trybuną zwarta grupa fotoreporterów z aparatami w ręku, ubrana w stalowe ochronne hełmy i z twarzami zalepionymi plastrami lub zabandażowanymi. Mam nadzieję, że de Gaulle zrozumiał tę cichą aluzję i poczuł się choć trochę głupio.
Niestety. Liczba pretensji, rozbitych kamer i głów fotoreporterów jest pokaźna. Można zestawić długą listę osób, zwłaszcza ze świata artystycznego i kultury, którzy naruszyli godność osobistą i proste ludz¬kie prawo do nietykalności ludzi pracujących z aparatem fotograficz¬nym w ręku. Dlaczego te wieczne pretensje? Może dlatego, że fotoreporterzy robią nie takie zdjęcia jakich spodziewają się od nich ich modele i mo¬delki?
Możliwe, ale nie wszyscy sq przecież włoskimi „paparazzo", tymi wolnymi strzelcami i prawdziwymi piratami świata fotoreporterskiego.
Bo i któż z przeciętnych fotoreporterów ma szansę sfotografować angielską księżniczkę kąpiącą się bez kostiumu — na plaży na grec¬kiej wyspie, uchwycić Gretę Garbo zasłaniającą się rozpaczliwie kape¬luszem przed obiektywem, złapać na gorąco Sinatrę bijącego kelnera.
Ilu fotoreporterów otrzymuje delegację do Australii, aby tam sfoto¬grafować zbyt rozwianą przez wiatr suknię jednej z dam nielicznych już dziś, panujących rodzin królewskich, lub wyjechać na Lazurowe Wybrzeże, aby uchwycić zupełnie prywatne spotkanie sławnej aktorki z panem, z którym spotkać się raczej nie powinna? Niewielu.
Błędy i grzechy nas, przeciętnych fotoreporterów są raczej małe i prawie nie liczące się, choć wywołują często wiele irytacji. Jakieś tam zdjęcie pani, wykonane w dniu, w którym nie miała czasu pójść do fryzjera. Skrzywiona mina fotografowanego, który przybrał ją właś¬nie w momencie, gdy naciskaliśmy migawkę. Nie sprzątnięte mieszka¬nie, tak ostro i przeraźliwie wyraźnie widoczne na fotografii...
Krążymy z aparatem fotograficznym w ręku, czatujemy, obserwu¬jemy, staramy się uchwycić ruch, gest, wyraz twarzy, pokazać to co prawdziwe.
W celowniku optycznym naszego aparatu przesuwają się kolorowe plamy, kompozycje, ruchy, zabrudzone podłogi, nastroje, cienie i świa¬tła.
Nie zawsze to co wybierzemy i uchwycimy na negatywie podoba się fotografowanemu, bo każdy wolałby na zdjęciu wypaść jak najle¬piej, chciałby, aby pewne rzeczy i sprawy były nie zauważone.
No i wzajemne konflikty. Czasami fotografowani mają rację, cza¬sami fotografujący — różnie bywa...
Mimo to, ostatnio są pewne oznaki wskazujące, że zawód fotore¬portera cieszy się jakąś cichą, prawie „podziemną" popularnością.
Nie tak dawno temu żona premiera Kanady porzuciła męża i dzieci, zabrała wspaniały i drogi sprzęt fotograficzny, wyjechała do Nowego Jorku i tam oświadczyła licznie zebranym dziennikarzom, że znudziły ją przyjęcia i reprezentacja, że chce po prostu zostać fotoreporterem.
Ranni, karabiny maszynowe na stanowiskach. Jedna fotografia wyszła mi dobrze: róg ulicy Książęcej, wojsko za barykadą. Ale na Nowym Świecie, gdy w otwartym samochodzie przejeżdżał generał Dreszer wśród wiwatujących ludzi — klapa. Była siódma wieczorem, raczej ciemno, zrobiłem dużo zdjęć, filmy za mało czułe, nic się do druku nie nadawało, mimo że „ciągnąłem" długo w wywoływaczu.
— Wiesz jak się nosiło sprzęt przed wojną? To nie była zwykła torba fotoreporterska, tylko ciężki kufer. Kiedyś „na wyjeździe" udźwig¬nąć tego nie mogłem, wydałem 10 przedwojennych złotych na traga¬rzy, a redakcja „Kuriera Porannego" nie chciała mi zwrócić tych pie¬niędzy — oświadczył z wyraźną goryczą.
— Czy wiesz, jak was ze „Świata" nazywaliśmy, gdy w latach pięćdziesiątych przeszliście na „mały obrazek"? Leniwcy, po prostu leniwcy. Nosić sprzętu wam się nie chciało.
— Może masz rację — odburknąłem.
— Z tą magnezją w proszku też były kłopoty — roześmiał się. — Niebezpieczne. Ja ją rzadko używałem, ale przed wojną Fuks spalił piękne, antyczne krzesło na Zamku w Warszawie i od tego czasu miał tam zakaz fotografowania.
— A może teraz coś innego, jakiś proces sądowy?
— Tak, to pamiętam. Z zezwoleniem na fotografowanie nie było wtedy tak łatwo jak dzisiaj. Sekretariat załatwi, papierek przyniosą i jeszcze pilnują, aby fotoreporter nie spóźnił się albo nie zapomniał.
— No, nie jest aż tak dobrze — odpowiedziałem krótko.
— Proces Czechowicza, rok 1928 — ciągnął dalej. — Minister skarbu, sprawa przekroczenia budżetu, miał zeznawać Piłsudski, pra¬cowałem wtedy dla I.K.C. — „Ilustrowany Kurier Codzienny. Kra¬ków" — wysylabizował dokładnie.
— Dostałem kartę wstępu zezwalającą na fotografowanie. Ale, gdy szykowałem aparat, przyszedł zmartwiony redaktor polityczny, Ludwik Rubel, który zezwolenia nie otrzymał. Po chwili rozmowy wziął moje mówiąc, że ja i tak się dostanę na salę rozpraw — i uciekł. Poszedłem do Pałacu Rzeczpospolitej bez zezwolenia. Całe szczęście, że na scho¬dach spotkałem naczelnika, Mieczysława Lisowskiego, który zresztą odmówił mi załatwienia sprawy. Wziąłem go jednak pod ramię i go¬rąco przekonując i błagając na salę się dostałem.
Cicho i skromnie siadam w ostatniej ławce i tylko czekam, kiedy mnie wyrzucą. Wchodzi Piłsudski, który miał zeznawać, i staje na miejscu dla świadków. Podskakuję i wysoko podniesionym aparatem na ślepo robię zdjęcie.
Nagle widzę, że sędziowie poprawiają się na siedzeniach, porząd¬kują togi i wyraźnie ustawiają się do zdjęcia. To mnie ośmieliło. Wy¬szedłem z ławki, wlazłem nawet na okno i zacząłem szybko fotogra¬fować lekko drżącymi rękoma.
Czasy były niespokojne, więc tylko czekam, kiedy ochrona zacznie strzelać. Magnezji naturalnie nie używałem, to by było za dużo. Zdję¬cia wyszły dobrze. Piłsudski z profilu, sala, widzowie i tak dalej. Tech¬nicznie fotografie nie były najlepsze, ale w tych warunkach to wiesz...
— No i co dalej? — zapytałem.
— No i nic — odpowiedział. — Poszło do I.K.C. i — przedruki zagranicą.
— Dużo? — zaciekawiłem się.
— W całej prasie światowej — odpowiedział z wyraźnym zado¬woleniem.
— A Czechowicz? — pytam.
— W przerwie procesu widzę, że siedzi nadal na ławie oskarżo¬nych, nikt do niego nie podchodzi, głowa opuszczona, podparta ręką. Idę do niego i pytam, czy można zrobić zdjęcie.
— A proszę bardzo i tak mi wszystko jedno — i znowu opuścił głowę.
— Może mi opowiesz o innym temacie fotograficznym. Najlepiej o takim, jakiego my dzisiaj już nie robimy?
Smogorzewski zamyślił się.
— Kryminał? Morderstwo dyrektora PKO Lindego w roku 1926. Zawarłem właśnie niepisaną umowę z właścicielem „Biuletynów Kry¬minalnych", Kwiatkowskim. Biuletyny były to powielane zeszyty, pre¬numerowane przez kilkanaście pism, a donosiły o najnowszych mor¬derstwach, kradzieżach i napadach bandyckich. Kwiatkowski obiecał zadzwonić, gdy zdarzy się coś ciekawego. Siedzę pewnego dnia spo¬kojnie przy obiedzie, gdy tu nagle telefon: dyrektor Linde, który zezna¬wał jako oskarżony w sensacyjnym procesie o nadużycia budowla¬ne — zamordowany! Chwytam aparat fotograficzny, jak wariat zbie~ gam na ulicę, wskakuję do taksówki, która właśnie nadjechała, i za chwilę jestem na ulicy Brzozowej, gdzie na parterze mieszkał Linde. Przed bramą ciała już nie było, zobaczyłem tylko dużą kałużę krwi. Dwa zdjęcia i biegiem do mieszkania. Zastrzelony Linde leżał na łóżku w bardzo skromnie urządzonym pokoju i poza starą gosposią, która głośno zawodziła w kącie — nikogo nie było. Pokój był jasny, więc bez magnezji zrobiłem parę zdjęć i spokojnie pakuję aparat do torby. Nagle wchodzą: komendant policji, sędzia śledczy, lekarz, prokurator... Zmartwiałem: odbiorą filmy, ale prokurator mówi do mnie ze zdziwie¬niem: „Co, wszystko już zrobione?". Wyraźnie wziął mnie za fotografa sądowego. Nie odpowiadam, tylko chyłkiem wycofuję się w kierunku drzwi — a tu nagle wchodzi prawdziwy fotograf.
Sędzia do niego: „Jest pan już niepotrzebny, zdjęcia zrobione". — „Jak to?" — zdziwił się fotograf sądowy i wyciąga legitymację. Nie czekałem co będzie dalej, tylko w nogi i biegiem do redakcji „Kuriera Porannego". Gdy wpadłem do bramy, właśnie wynoszono egzemplarze dodatku nadzwyczajnego o morderstwie. Po dwu godzinach redakcja wydała następny dodatek — już z moimi fotografiami.
— A kto właściwie zabił dyrektora Lindego? — zapytałem z cieka¬wością.
— Emerytowany sierżant — odpowiedział Smogorzewski wstając z fotela. — Chodził na proces i ubzdurał sobie, że Linde jest winny, i pewnie wykręci się od kary. Ale proces sierżanta to już inna historia, a ja muszę teraz wyprowadzić pieska, zobacz jak kręci się koło drzwi.
Smogorzewski rozpoczął pracę fotografa prasowego w roku 1921 i to przypadkowo, tak jak prawie wszyscy w tym pionierskim okresie. Nowa technika, jaką jeszcze w tym czasie były zdjęcia powielane w dziesiątkach, setkach tysięcy egzemplarzy na łamach pism, wcią¬gała do tego zawodu ludzi rzutkich i ciekawych.
Tak było zresztą na całym świecie.
Zawód nie miał prestiżu i zrozumienia — na pół dziennikarski, ciągle tkwiący korzeniami w solidnych warsztatach fotograficzno-cechowych, ale przez cechy pogardzany i określany jako zajęcie „par¬taczy" bez przydziału rzemieślniczego, bez własnej kamienicy i szyldu nad sklepem.
Toteż przychodzili do tego zawodu: wachmistrz legionowy, student, niedokończony archeolog-komunista, inżynier, który zakochał się w laborantce fotograficznej, rzemieślnicy, bezrobotni, zubożały arystokrata („...panie, co ja tam będę siedział na tych marnych, wileńskich pias¬kach..."), zapaleńcy, zdolni i niezdolni. Istny fotograficzny Dziki Za¬chód.
Pierwsze zdjęcie Smogorzewski opublikował w „Wiadomościach Sportowych". Ktoś z redakcji zobaczył go z aparatem fotograficznym w ręku na meczu piłki nożnej i poprosił o odbitkę. Potem coraz więcej jego zdjęć ukazywało się w pismach, bo młody student — Smogo¬rzewski był zapalonym kibicem sportowym. Założył nawet wraz z pa¬roma kolegami „Akademicką Agencję Fotograficzną", ale interesy nie szły najlepiej, bo pisma sportowe niechętnie rozstawały się z gotówką.
Kiedyś wracając z zawodów spostrzegł przed dworcem Wiedeń¬skim paradnie ustawiony szwadron kawalerii, sztandary, tłumy... Za chwilę ukazał się Piłsudski z marszałkiem Fochem. Na pozostałych dwóch kliszach błyskawicznie zrobił zdjęcia, szybka praca w labora¬torium i po półtorej godzinie fotografie były już w redakcji tygodnika „Świat". Wyprzedził znaną agencję Mariana Fuksa.
— Szybkość, szybkość i jeszcze raz szybkość — mówił Smogo¬rzewski. — Do tego zawodu należało się twardo wdzierać.
A wdzierało się wielu, bo był to okres „fotograficznych złotych jabłek". Pisma publikowały wiele zdjęć. Płaciły wtedy do 50 zł od sztuki (prawie 10 przedwojennych dolarów, suma nie mała). Jak grzyby po deszczu powstawały więc agencje, pojawiali się „fotograficzni wol¬ni strzelcy", a stare firmy, jak Marian Fuks, Sergiusz Wolski na Kra¬kowskim Przedmieściu i inne coraz żywiej interesowały się fotografią prasową.
Powstała agencja „Fotoplast", a „Akademicka Agencja Fotogra¬ficzna" zmieniła nazwę na „Machowski, Złakowski i S-ka", (S-ka to był właśnie Janusz Smogorzewski, bo rodzina nie zgodziła się, aby jej nazwisko figurowało w tak dziwnym fachu). Na motocyklu szalał z aparatem, o niezwykle jasnym jak na owe czasy obiektywem Tessar 2,7 — inżynier Ryszard Walter, a wachmistrz Witold Pikiel, jeszcze wtedy w mundurze, fotografował Zamek i Belweder. 105 Ale szybko skończyły się dobre czasy. Stare, solidne firmy foto¬graficzne z zapleczem sklepu i studia portretowego, zawiązały cichą umowę i opuściły cenę za zdjęcia do trzech złotych. Fotografia pra¬sowa stała się nieopłacalna dla tych, którzy nie byli właścicielami za¬kładów fotograficznych.
Z wolna fotoreporterzy przechodzili na stałe posady do dzienników i tygodników lub do agencji zakładanych przez koncerny prasowe. Ce¬na zdjęcia prasowego wkrótce zresztą podskoczyła, ale już tylko do ośmiu złotych.
Smogorzewski przeszedł do „Kuriera Porannego", Wacław Ma¬chowski do „Światowida", Władysław Złakowski obsługiwał pisma po¬licyjne (miał tam „chody", jego brat był komisarzem). Leon Jarumski i Wiktor Sękowski dostarczali zdjęcia do „Ekspresu", Jan Ryś do „Ku¬riera Warszawskiego". W Katowicach fotografował Czesław Datka, w Wilnie — Leonard Siemaszko. Bolesław Cichorz był koresponden¬tem I.K.C. w Poznaniu, a Jan Szwedo — w Krakowie.
W pismach płacono fotoreporterom dobrze (600—900 zł miesięcz¬nie), ale praca była mordercza. Czas nieograniczony, żadnych wierszó¬wek, warunki laboratoryjne podłe. Wykonanie 17 tematów w różnych punktach miasta jednego dnia, zwłaszcza do numeru niedzielnego, nie należało do rzadkości, a wszystkie odbitki trzeba było dostarczyć do redakcji przed wieczorem.
Jakich zdjęć żądały redakcje? Przede wszystkim oficjalne przyję¬cia, bale, rocznice powstań, pogrzeby, sport, aktualności, zdjęcia kry¬minalne, trochę folkloru miejskiego i wiejskiego. Bardzo popularne były sceny zbiorowe ze zjazdów i zebrań. Im więcej twarzy na zdjęciu tym większa liczba potencjalnych klientów, którzy kupią gazetę.
Styl narzucała niedoskonała technika, panował niezwykły pośpiech, ale zdjęcia musiały być ostre, kontrastowe, jasne. Tego żądały i re¬dakcje, i drukarnie.
Czy wykonywano to, co dzisiaj nazywamy „fotoreportażem"? W pis¬mach codziennych nieczęsto. W tygodnikach natomiast spotykało się serie zdjęć z polowań, procesów, trochę z wydarzeń aktualnych, choć coraz częściej, w miarę upływu lat, tematy te były wypierane przez modę, piękne kobiety, aktorów i aktorki. Możliwości techniczne popra¬wiały się zresztą dość szybko i już w połowie lat trzydziestych można było fotografować mecz hokejowy stosując czas 1/500 sekundy.
— Jak fotografowało się wtedy, na przykład raut? — pytam Smo-gorzewskiego.
— Raut, raut? — zaczyna się śmiać. — Pamiętam jeden, na któ¬rym okropnie się nabiegałem. Wydany był na cześć Horthy'ego na Wawelu. Kontusze, ordery, wstęgi, panie we wspaniałych sukniach, ale chyba sprzed wielu lat, bo wszystkie były opięte i wydawało się, że za chwilę z trzaskiem z nich opadną...
Przychodzimy z kilkoma kolegami, aby wykonać zdjęcia, a tu nas nie wpuszczają. Bez fraka nie ma wstępu. Byłem jedynym szczęśliwym posiadaczem tego stroju, więc co miałem robić? Brałem od kolegów aparaty i biegiem na górę, parę zdjęć i znowu po schodach w dół po nowy, następny — i tak długo to powtarzałem, aż obsłużyłem całą prasę.
— Ale może przynajmniej jedzenie było dobre? — zapytałem.
— Jedzenie? — zdziwił się Smogorzewski. — W czasie całej mojej przedwojennej pracy nie tknąłem nic ze stołu. Nie było czasu i nie wypadało. Choć nie — poprawia się — w Białowieży, gdy polował Goering, zjadłem kiedyś świetny bigos.
— Jak zachowywał się Goering?
— Jak pajac. Fotografowałem wtedy dla PAT-a i „Gazety Pol¬skiej". Za Goeringiem szło dwóch strzelców, pewnie przebrani gesta¬powcy, ze strzelbami i olbrzymimi workami na plecach. Goering stawał na stanowisku, dokładnie się rozglądał, a strzelcy wysypywali z wor¬ków ubrania myśliwskie różnego rodzaju i kolorów. Długo je dobierał, aby pasowały do otoczenia, przebierał się i wtedy dopiero brał fuzję lub sztucer. Bardzo lubił się fotografować. Gdy zobaczył, że podchodzę z aparatem, przyczajał się, składał broń, robił marsowe miny i gry-masy. Zawsze dopytywał się, gdzie zdjęcia się ukażą i kiedy można je dostać.
Fotoreporterzy przedwojenni długo nie byli zorganizowani. Istniał wprawdzie Syndykat Dziennikarzy Polskich, ale w statucie wyraźnie było napisane: „Dziennikarzem może być ten, kto zamieści tyle a tyle artykułów lub wzmianek w prasie". Czy fotografia prasowa była arty¬kułem lub wzmianką? Nie była, odmówiono więc przyjęcia ich do Syn¬dykatu.
Postanowili wobec tego w roku 1931 założyć własny związek. Ko¬mitet w składzie: Pikiel, Ryś, Smogorzewski i Plater-Zyberk, opracował statut. Jeden z punktów tego statutu mówił, że: „Członkiem może być fotoreporter, którego jedynym źródłem dochodu jest fotografia pra¬sowa". Złożono go uroczyście w Komisariacie Rzgdu, celem zatwier¬dzenia.
Długo, bo dwa lata, przeleżał tam wśród innych zakurzonych pa¬pierów, aż 11 listopada 1933 roku, w czasie uroczystej defilady wyda¬rzyło się coś, co sprawie nadało wreszcie urzędowy i to pospieszny „bieg". Policja usunęła kilkunastu fotoreporterów sprzed trybun, a gdy odpowiedzią było demonstracyjne opuszczenie przez nich Pól Moko¬towskich, zainteresowało to ówczesnego premiera Sławoja-Składkow-skiego. W ciągu kilku dni statut został zatwierdzony i powstał Syndy¬kat Fotoreporterów Polskich z dwunastoma członkami założycielami i prezesem Januszem Smogorzewskim. (Następnym, do wybuchu woj¬ny, był Witold Pikiel). Do roku 1939 liczba członków wzrosła do dwu¬dziestu trzech — byli to właściwie wszyscy fotoreporterzy zatrudnieni w prasie i publikujący tam swe zdjęcia.
Jaka była polska przedwojenna fotografia prasowa? Na pewno mło¬da i pionierska. Odznaczała się niezwykłą sprawnością techniczną. Fotoreporterzy byli rzutcy, ogromnie pracowici i mieli wielkie poczucie piękna. Ale zdjęcia ukazujące się w prasie były w większości przypad¬ków gładkie, pokazywały kraj, uroczystości, konkursy elegancji lub kryminalne sensacje. Rzadko ukazywały się fotografie mówiące o praw¬dziwej i pełnej kontrastów rzeczywistości.
Czy można się temu dziwić? Fotografia nieupiększonej prawdy,
0 cechach osobistego komentarza, publicystyki, powstała dużo póź¬niej. Wydaje się, że w tym okresie ani redakcje, ani fotoreporterzy nie wyobrażali sobie, aby mogli być kimś więcej niż rejestratorami faktów
1 to tylko efektownych. Zresztą innych zdjęć redakcje nie chciały za¬mieszczać. Uważały bowiem, że tylko takie podobają się czytelnikom i pomogą kolportować gazety i czasopisma.
Powstawały wprawdzie fotografie pokazujące autentyzm, ale wy¬konywane były do innych niż prasowe celów lub powstawały jakby na marginesie, jako własna, prywatna notatka. Aleksander Minorski przejmująco fotografował nędzne mieszkania robotnicze i pokazywał niedolę dzieci z przedmieść Warszawy. Służyły te zdjęcia jako załącz¬niki do podań o przydział mieszkań w Towarzystwie Osiedli Robotni¬czych, a Benedykt Dorys, w czasie wakacji, na negatywach małoobraz¬kowych rejestrował życie Żydów w prowincjonalnym miasteczku. Zdję¬cia te zresztg opublikował dopiero w końcu lat pięćdziesiątych w ty¬godniku „Świat". Sądzę, że takich fotografii było więcej.
Fotoreporterzy przedwojenni w dużej mierze stworzyli historię pol¬skiej fotografii prasowej nie tylko przed rokiem 1939, odegrali też dużą rolę w jej losach powojennych, pełnych spięć, sprzecznych dążeń, upadków i wzlotów.
Ale to już zupełnie inna historia.
BŁĘDY I POMYŁKI
Wszyscy znamy błędy fotograficzne popełniane przez amatorów, zwłaszcza tych początkujących. Na ich zżółkłych i nieostrych zdję¬ciach majaczą poruszone sylwetki, domy „walą się" niebezpiecznie, cioci Zuzi sfotografowanej na tle gór brakuje głowy obciętej tuż przy szyi.
Jest to wybaczalne i zrozumiałe, ale czy zawodowi fotoreporterzy nie popełniają błędów? Nie powinni — ale, ale...
Niestety, ich błędy i pomyłki są czasem wynikiem zwykłego ga¬piostwa lub braku dokładności tak potrzebnej w fotografii, choć są i groźniejsze przyczyny, które nieraz niszczą wynik wielogodzinnego trudu.
Nie wszyscy są tytanami czystej, dokładnej, zorganizowanej pracy.
Do dziś pamiętam artykuł, który ukazał się przed laty w amerykań¬skim piśmie fotograficznym, a w którym zaszokowany dziennikarz sło¬wami pełnymi grozy opisał pracę jednego ze sławnych fotoreporterów.
Wybrał się z nim na próbę do teatru, aby poznać i opisać tajniki jego warsztatu fotograficznego. Gdy znaleźli się na oświetlonej scenie, fotoreporter otworzył torbę, spośród różnych rupieci, kanapek z serem i jajkiem, wyciągnął aparat fotograficzny, spojrzał nań z obrzydzeniem, chustką starł plamy masła, przeczyścił krawatem obiektyw i zabrał się do pracy...
Można i tak, ale nawet czystość nie zawsze pomaga.
Jeden z moich kolegów miał kiedyś wykonać duży fotoreportaż
0 kibicach sportowych i do tej pracy przygotował się niezwykle staran¬nie. Przeczyścił dokładnie aparat, filmy małoobrazkowe wyciągnął z tekturowych pudełek, aby szybciej móc je wymieniać, zamontował teleobiektyw i wyruszył na zdjęcia.
Z ciemni, gdzie wywoływał negatyw, wyszedł jakiś blady i milczą¬cy. Co się stało? Po prostu w pośpiechu nie wkręcał w kasety naświe¬tlonych taśm do końca, wrzucał je do torby niedbale, nowe brał za¬wsze z wierzchu i w rezultacie cały temat wykonał na paru filmach, naświetlając je wielokrotnie.
I mnie przydarzył się kiedyś podobny, głupi błąd. Kupiłem właśnie nowy aparat małoobrazkowy bez wizjera pryzmatycznego i z nim uda¬łem się na otwarcie wystawy obrazów, urządzonej w Klubie Krzywe Koło na Starym Mieście w Warszawie. Na sali wpadłem w wir pracy. Wśród zaproszonych gości — malarze, ciekawe, toczące się dyskusje
1 rozmowy. Przeciskając się przez skłębiony tłum szybko robiłem zdję¬cia z dołu, z góry, zbliżeń twarzy... Po jakimś czasie zauważyłem, że krok w krok chodzi za mną starszy pan, przypatrując mi się z zadumą, co chwila zachodzi mi drogę i uważnie zagląda w obiektyw aparatu fotograficznego.
Pewnie jakiś zwariowany amator — pomyślałem i przestałem zwra¬cać na niego uwagę.
Wernisaż się skończył, sala była już prawie pusta, gdy starszy pan podszedł do mnie nieśmiało.
— Przepraszam — powiedział — ja bardzo lubię robić zdjęcia, a widzę, że ma pan jakiś dziwny filtr optyczny.
— Filtr, filtr, co za filtr? — zdziwiłem się, nigdy nie używałem fil¬trów, a tym bardziej robiąc zdjęcia w słabo oświetlonym pomieszcze¬niu, na czułym filmie... Spojrzałem na obiektyw. I wtedy zdębiałem. Na obiektywie błyszczał aluminiowy kapturek, chroniący w czasie transportu obiektyw przed zarysowaniem.
— Tak, proszę pana, to jest nowy filtr polaryzujący firmy Kodak — odpowiedziałem i szybko wycofałem się z sali i Klubu Krzywe Koło. Co miałem robić, przyznać się?
Różne są błędy i pomyłki fotograficzne, dzielić je można prawie 110 tak jak owady, na duże i małe, kąśliwe i łagodne, na grupy, rodzaje i rodziny.
Czasami szczęśliwie wymykamy się z ich objęć, innym razem nic już nam pomóc nie może — zdjęć nie przynosimy. Często winny jest sprzęt. Akumulatory błysków elektronicznych wyładowują się w naj¬mniej oczekiwanym momencie, drobiazgi gubią się na dnie torb foto¬graficznych właśnie wtedy, gdy się piekielnie spieszymy, aparaty psują się i zacinają z niepojętych przyczyn. Złośliwość martwych przedmio¬tów, może zbyt „szarpanych" w pośpiechu.
Wyjechałem kiedyś, aby wykonać kilka tematów fotograficznych, a między innymi fotoreportaż o hucie aluminium w Koninie. Miałem być w szeregu miejscowości, czekała mnie podróż koleją, autobusem, dużo chodzenia, zabrałem więc ze sobą, trochę z lenistwa, tylko jeden apa¬rat, ale za to dobry, wypróbowany.
Zjawiłem się w końcu, w konińskiej hucie. Fotografowałem wielkie piece elektryczne, wytop aluminium, robotników i maszyny, aż nagle, gdy chciałem uchwycić widok ogólny wielkiej hali — w aparacie coś zazgrzytało i — koniec.
Byłem wściekły. Wykonałem dopiero połowę zaplanowanych zdjęć. No, ale cóż miałem robić? Zapakowałem swoje rzeczy i wróciłem do Warszawy. Na szczęście, w czasie pracy w laboratorium okazało się, że mam dostateczną liczbę zdjęć, aby zapełnić zaplanowane kolumny.
Z ostatniego negatywu — okropnie „poruszony" widok hali koniń¬skiej huty — zrobiłem staranną odbitkę. — Pokażę im, na jakim sprzę¬cie zmuszony jestem pracować — pomyślałem ze złością, odnosząc ją do sekretariatu.
Sekretarz redakcji wziął do ręki ten niemy wyrzut, spojrzał i pod¬skoczył. Świetne! — wykrzyknął. — Wreszcie zrobiłeś coś oryginal¬nego z przemysłu!
Spojrzałem na zdjęcie: słabe zarysy pieca hutniczego, jakieś mgieł¬ki i smugi poplątanych błyskawic. Dziwne zdjęcie...
— No cóż — powiedziałem skromnie — bywa się czasami twórcą--eksperymentatorem...
Mógłbym jeszcze wiele opowiedzieć na temat błędów i pomyłek. Jak zmobilizowany pilnym telefonem przyniosłem do redakcji piękne zdjęcie pałacu Łazienkowskiego zamiast fotografii nowoczesnej łazien¬ki z wannq, muszlą i umywalnią, jak sfotografowałem sam siebie na szybie reprodukowanego w Zachęcie obrazu, a mój wizerunek przez nikogo nie zauważony, został rozprowadzony w setkach tysięcy egzem¬plarzy po całej Polsce, jak...
Ale dlaczego mam być jedyny, który to mówi? Nikt specjalnie nie chce chwalić się pomyłkami, które zrobił z tej czy innej przyczyny w swoim własnym, dobrze znanym zawodzie. Nie ma też za wiele opi¬sów wpadek i błędów we wspomnieniach fotoreporterów z różnych krajów.
Wyjątek stanowi tu pamiętnik świetnej fotoreporterki Margaret Bourke-White. Miała kiedyś wykonać serię zdjęć z sal nowo otwartego wielkiego, wspaniałego banku. Aby nikt jej nie przeszkadzał w pracy, rozłożyła się w holu z aparatami, światłami i długimi wężami kabli elektrycznych w późnych godzinach nocnych.
Ledwo jednak zdołała zrobić pierwsze zdjęcie, rozpoczął się dziwny ruch i zgiełk. Przybiegł zdyszany dyrektor, potem jego zastępca, wpa¬dali z naręczami papierów urzędnicy, co chwila ktoś przebiegał przed jej obiektywem.
Bourke-White była zrozpaczona. Wydawało się, że cała praca pój¬dzie na marne... Przestawiała aparaty, polowała na chwilę spokoju, stosowała coraz dłuższe czasy naświetlania, aby biegające sylwetki nie rejestrowały się na kliszach.
Wreszcie, nad ranem, zmęczona, ale i zadowolona, bo udało jej się pokonać trudności, zdawałoby się, nie do pokonania, złożyła sprzęt i poszła do domu.
Był to rok 1929, a tej właśnie nocy załamały się giełdy i rynki pie¬niężne całego świata. Rozpoczął się długi kryzys, bezrobocie, nędza. Gdy Bourke-White opuszczała nad ranem paradną bramę banku, pierwsi zrujnowani finansiści wyskakiwali z okien nowojorskich drapa¬czy chmur.
„I pomyśleć — napisała smutno w swoich pamiętnikach — byłam jedynym fotoreporterem na całej kuli ziemskiej, który znajdował się tej nocy we wnętrzu banku z aparatem fotograficznym w ręku".
Wygląda na to, że nie ma fotografujących, którzy nie popełniają błędów i omyłek. Ale czy tylko oni?
Nie tak dawno temu największe angielskie pismo fotograficzne 112
,,Amateur Photographer" podało nowq, świetng recepturę wywoływa¬cza. Wkrótce potem całg pracę obiegły ostrzegawcze artykuły i ogło¬szenia. Naczelny redaktor tłumaczył się trochę niepewnie: „Popełniono bfqd v/ czasie przepisywania na maszynie. Pomyliliśmy chemikalia i każdy kto oędzie próbował je zmieszać spowoduje groźny wybuch".
Nie mogrem oprzeć się dziwnemu wrażeniu, że błqd, pomyłka i przypadek odgrywajq dużo wiekszq rolę w fotografii niż gotowi je¬steśmy to przyznać.
Ale czy tylko w fotografii?
■
ŻYCIE „NA DELEGACJI"
Przeglgdałem kiedyś album o dziwnych wynalazkach XIX wieku, skfadajqcy się z oryginalnych opisów i rysunków zgłoszonych w amery¬kańskim urzędzie patentowym.
Wśród wielu nonsensów, często niezwykle zabawnych i swiadczq-cych o całkowitym braku poczucia rzeczywistości autorów, nad jednym zatrzymałem się dłużej. Hm, jak to działa? Może ten pomysł nie jest aż taki głupi?
Wynalazek był niezwykle prosty. System pasów podtrzymujqcych ramiona i głowę, zawieszony na bagażniku przedziału kolejowego, po¬zwalał podróżnemu wygodnie spać na siedzqco w przepełnionym wa¬gonie.
Był to okres, w którym kilka razy miesięcznie wyruszałem w po¬dróż służbowq, tłukqc się pociqgami, autobusami, samolotami i samo¬chodami po całej Polsce. Najczęściej zaszczycałem swojq osobq koleje państwowe, które nie narzekały w tym okresie na brak frekwencji, i noce w zatłoczonych przedziałach były mojq zmorq. W zawodzie fo¬toreportera sama czynność wykonywania zdjęć stanowi nikłq część jego pracy. Więcej czasu spędza się w ciemnych laboratoriach, w podróżach wszystkimi możliwymi środkami transportu, no i na czekaniu... Czeka-niu na temat w redakcji, czekaniu w hotelach na poprawę pogody, w poczekalniach dworcowych na upragnionq godzinę podstawienia po-ciqgu.
8 — 2aw6ri fotoreporterzy
Gdy wyciągamy wreszcie aparat fotograficzny, pracujemy inten¬sywnie kilka minut czy godzin, aby znowu potem czekać.
Najnudniejsze sq dla mnie długie godziny spędzane w klekocą¬cych pociągach. Migajg przed oknami dobrze zapamiętane widoki, jest za gorąco lub za zimno, czytać zwykle nie można, przysłuchuję się więc rozmowom, a przedziałowe rozmowy są giełdą wszelakich wia¬domości i typów ludzkich.
Włosi w pociągach rozmawiają jeden przez drugiego, nawzajem się przekrzykując. Anglicy utrzymują sztywną i pełną zażenowania ciszę. Amerykanie przechodzą natychmiast na imiona własne i informują się dokładnie o żonach i dzieciach, a zwłaszcza o posiadanych samo¬chodach i zarobkach. Gdy nie udzielisz im tych informacji natychmiast, zostaniesz zasypany huraganem dodatkowych pytań.
Z Polakami jest inaczej. Albo milczą, albo dyskutują „dogłębnie", lecz nigdy o sprawach osobistych. Podobno na świecie każdy jest świetnym znawcą medycyny, zna się na tym i lubi udzielać porad, lecz w Polsce najwięcej mamy wysoko wykwalifikowanych speców od skomplikowanych praw ekonomiki.
Podróże koleją są podobne do siebie, zwolna zlewają się i zacie¬rają. Jedną pamiętam dobrze i dokładnie, ale nie dlatego, że odby¬wałem ją za granicą, lecz że w czasie jej trwania byłem kompletnie ogłuszony, nie słyszałem ani jednego słowa. Wsiadłem do pociągu w Pekinie trochę podniecony. Przecież jest to sławny ekspres szang-hajski! Ile filmów na jego temat oglądałem! Eleganckie damy uwo¬dzące tajemniczych szpiegów lub odwrotnie, rozprute sztyletami wa-lizki, z których wysypują się drogocenne klejnoty. Bandyci i zbunto¬wani generałowie...
Sprawdzono bilety, pociąg ruszył, włączono gigantofony i zaczęło się! Gongi, cymbałki, śpiewy, zawodzenia i znowu gongi. Nie jestem wrogiem wschodniej muzyki, lecz któż by jg wytrzymał na całej trasie Pekin—Szanghaj! Szukałem wyłącznika, ale go nie było.
Za oknem przetaczał się nieznany krajobraz i egzotyczne sceny. Zakładano nowy tor kolejowy i godzina za godziną podróży dziesiątki, a może setki tysięcy kobiet i mężczyzn, wszyscy ubrani jednakowo, na niebiesko, krzątając się jak mrówki, przekopywały wzgórza, pozo- 114 stawiając nietknięte wielometrowe stożki ziemi ze starym grobem na szczycie — świętość nietykalną.
I cały czas gongi, cymbały i zawodzenie. Poznałem chyba całą ówcześnie odtwarzaną przez radio muzykę chińską.
Nie tylko muzyka chińska potrafi doprowadzić Europejczyka do białej gorączki. Przed laty płynąłem statkiem rzeką Leną do Jakucka. Dzień po dniu przesuwały się przed obiektywem mego aparatu wspa¬niałe widoki nietkniętych ręką ludzką lasów, rzeka to rozlewała się szeroko, to znów zwężała i przewalała wśród groźnych skat. Zatrzy¬mywaliśmy się w portach i małych wioskach zagubionych na wyrą¬banych polanach, wchodzili i schodzili z pokładu ludzie, rodziny że¬gnały i witały podróżnych. Ładowano i rozładowywano bagaże.
Na pokładzie mieliśmy własne życie. Podróżni spacerowali, czytali, grali w szachy, bawili się i jedli. Na rufie zainstalował swój zakład fryzjer, strzygł i golił chętnych.
Nad tym wszystkim falowała, roznosiła i odbijała się echem od lasów i skał, powtarzana przez megafony bez końca, ukochana pio¬senka kapitana: „Złoty pierścionek, złoty pierścionek na szczęście..." Rano, w południe i wieczorem: „Złoty pierścionek, złoty pierścionek na szczęście, z niebieskim oczkiem, z błękitnym oczkiem na szczęście"...
Nie wszystkie jednak podróże dłużą się niemiłosiernie, w niektórych traci się po prostu poczucie czasu.
Miałem kiedyś lecieć samolotem polskich linii lotniczych i dyrekcja przed odlotem przyjęła nas, podróżnych w oficjalnej sali lotniska na Okęciu francuskim koniakiem, smakowitymi kanapkami i czarną kawą, życząc miłego lotu i lądowania.
Ledwo wylecieliśmy poza granicę Warszawy w samolocie rozpo¬częło się istne piekło. Był to lot egzaminacyjny dla nowych stewardes i pilot z całym okrucieństwem trząsł, skręcał samolotem, dawał nurka.
Biedne kandydatki na stewardesy przewracały i rozrzucały pomię¬dzy fotelami siebie i naczynia, bohatersko próbując udowodnić, że nadają się do tego zawodu. Wśród towarzyszących im dziennikarzy też różnie bywało...
Aby zrobić zdjęcia, musiałem odpiąć pas i fruwałem teraz żółty ze ściśniętym żołądkiem między sufitem i podłogą, rozpaczliwie wyma-1'5 chując aparatem fotograficznym.
Temat do redakcji przyniosłem, choć przy końcu lotu zdecydowa¬łem, że gdyby zażądano, abym wykonał fotoreportaż z podróży mię¬dzyplanetarnej — to odmówię. Niech leci kolega.
W czasie każdego wyjazdu dzieje się coś ciekawego, niektóre z nich są szare i nudne, ale i wtedy coś jednak zaobserwujemy i sfotografu¬jemy. Obracamy się przecież wśród różnych ludzi, spraw i rzeczy, pa¬trzymy na świat trochę jak na scenę pełną żywych obrazów, choć nie zawsze udaje się nam uchwycić je na taśmie negatywu.
Ot, choćby taki mój wyjazd do Lublina. Ktoś napisał artykuł o za¬kładzie produkującym płaszcze, potrzebne było jedno zdjęcie, więc polecono mi je dostarczyć. Czy może być coś bardziej rozpaczliwie nudnego? Tłuc się do Lublina i z powrotem, aby w ciągu kilku minut wykonać jedno i to nieciekawe zdjęcie.
Sprawdziłem rozkład jazdy, miałem paskudne połączenie, zapako¬wałem więc do samochodu aparaty fotograficzne, do towarzystwa mego psa — jamnika i ruszyłem.
Ledwo dotarliśmy do pierwszych lasów, tuż przed maską samo¬chodu przeskoczyła szosę sarna. Mój pies z tylnego siedzenia warcząc jednym susem skoczył do przodu, wyrżnął łbem o szybę i opadł ledwo przytomny na podłogę samochodu. Zatrzymałem się przy naj¬bliższym strumyku, stał długo w wodzie ze zwisającym jęzorem, a ja przemawiałem mu do rozsądku.
Ruszyliśmy dalej i po kilku minutach lasy się skończyły. Mijaliśmy właśnie grupę pięcio-, sześcioletnich chłopców, gdy tuż przed przednią szybą świsnął rzucony kamień. Gwałtownie zahamowałem, wyskoczy¬łem z samochodu i w celach pedagogicznych wykrzykiwałem za ucie¬kającymi w popłochu chłopcami, co z nimi zrobię, jak ich złapię.
Poderwało to pracującego w polu rolnika, rzucił się w pościg, zła¬pał jodnego, przełożył przez kolano i zaczął wlepiać w tylną część ciała mocne ciosy, wywołując istną burzę wrzasków.
— To nie ten — krzyknąłem — to ten w czerwonym!
— Nie szkodzi — odkrzyknął nie przerywając operacji — oni wszyscy tacy sarni!
Odpowiedzialność może nie zbiorowa, raczej wyrywkowa. W lubelskim zakładzie uprzedzona dyrekcja oczekiwała mnie z peł¬ną kolekcją płaszczy, modelkami i samochodami. To wszystko dla jed- u* nego zdjęcia? Nie wypadało przyznać się, że cały ten wysiłek był niepotrzebny, więc zorganizowałem wyprawę do nowych dzielnic trak¬tując je jako tło fotograficzne.
(^Każdy fotoreporter powinien zawsze posiadać dużą dozę taktu z niezłą domieszką tupetu.^)
Ledwo ustawiłem pierwszą modelkę w malowniczej pozie, zaczął padać deszcz. Padał i padał bez końca, było ciemno i ponuro, a my wszyscy trzęsąc się z zimna kuliliśmy się w bramie.
Wróciłem do Warszawy późno w nocy z nie najlepszymi technicznie z powodu pogody zdjęciami, ale udało mi się w końcu wepchnąć do numeru więcej niż było zaplanowane.
Nie jest to przykład zbyt sensacyjny, raczej obraz zwykłej, co¬dziennej pracy fotoreportera i gdzie tam mu porównywać się do tego co przeżył Bob Moore, fotograf amerykańskiego miesięcznika „Natio¬nal Geographic".
Ten, w czasie swoich wyjazdów służbowych, spadł ze skały w prze¬paść, zagubił się na pustyni półwyspu arabskiego, z trudem uniknął stratowania przez szarżującego słonia, w czasie wykonywania zdjęć w małej łodzi na rzece południowych Chin zupełnie niechcący poko¬nał pięćdziesiąt groźnych wodospadów, zdemolowano i spalono mu sa¬mochód w Ugandzie, chorował na wszystkie możliwe choroby tropi¬kalne tracąc i znowu przybierając na wadze dziesiątki kilogramów ciała. i To, że się nie załamał i dalej fotografował na całym świecie przez trzydzieści jeden lat świadczy o jego harcie, uporze i trochę o braku wyobraźni. Człowiek z takim pechem! i[
Nie spotkało mnie też nigdy to, co musiał przeżyć Wayne Homan, gdy wraz z kolegą wykonywali serię zdjęć historycznych miejsc stanu Pensylwania dla magazynu „Today", wychodzącego w Filadelfii.
W czasie fotograficznych wędrówek usłyszeli o głazie położonym jeszcze w XVIII wieku przez kartografów wykonujących jedną z pierw¬szych map Ameryki Pn., aby zaznaczyć miejsce, w którym przecinały się jakieś linie geograficzne. Po długich poszukiwaniach znaleźli tę pa¬miątkę na polach, niedaleko małej miejscowości Ccatesville, komplet¬nie zarośniętą i otoczoną wysokim kamiennym murem. Głaz próbowali 117 sfotografować z wszystkich stron lecz bezskutecznie. Zdecydowali, że aby wykonać dobre zdjęcie, potrzebna jest drabina i jakieś dziecko, by pokazać proporcje kamienia.
Homan pozostawił sprzęt i kolegę na miejscu i udał się na przełaj przez pola do paru domów, znajdujących się kilkaset metrów dalej. Drabinę dostał, a gdy usłyszał, że jest pięcioletni chłopiec, który teraz śpi, odpowiedział, że drabinę zaniesie, a po dziecko wróci później.
Gdy po godzinie znalazł się znowu przy domach, aby zabrać ze sobg obiecanego chłopca, spotkał wrogi i milczący tłum, który otoczył go groźnym kołem. Długo trwało, nim pokazując wszystkie możliwe legi¬tymacje przekonał ich, że naprawdę jest tym, za kogo się podaje.
Zapytał w końcu, co to wszystko znaczy i otrzymał odpowiedź: „Widzi pan tę wieżę na horyzoncie? To szpital dla psychicznie chorych. Gdy pan odszedł z drabiną, dostaliśmy stamtąd telefon, że dwóch pensjonariuszy uciekło; pytano czy widzieliśmy kogoś obcego. Odpo¬wiedzieliśmy, że owszem, był fotograf, aby pożyczyć dziecko i drabinę. Zapytali więc czy miał ze sobą aparat fotograficzny, a gdy odpowie¬dzieliśmy, że nie, to powiedzieli, aby pana za wszelką cenę przytrzy-mać, a oni już wysyłają sanitariuszy z kaftanem bezpieczeństwa..."
Niech przypowieść ta będzie nauką i ostrzeżeniem dla wszystkich fotografujących.
Każdy fotoreporter, choćby z racji swego zawodu, może znaleźć się w najbardziej dziwnych miejscach i cudacznych sytuacjach.
Rozmawiałem kiedyś z młodym dziennikarzem piszącym artykuły o fotografii, który w pewnej chwili oświadczył: — Chcę obalić mit o „latajgcych fotoreporterach".
— Co to znaczy? — zapytałem ze zdumieniem.
— Nieustanne podróże po egzotycznych krajach, fotografowanie sensacyjnych wydarzeń, przygody...
— Niech pan obala — powiedziałem z rezygnacją.
Tego dnia leżało mi na sercu zupełnie coś innego, niż sensacyjne przygody. Wykonałem serię reprodukcji w jednym z muzeów warszaw¬skich, a główny konserwator stawiał, moim zdaniem, zbyt wygórowa¬ne żądania odnośnie oświetlenia. Bałem się, czy reprodukcje dobrze mi wyszły, a jak zwykle były bardzo pilne. Nie powiedziałem też mło¬demu dziennikarzowi, że obalanie mitu o pojawiającym się w różnych miejscach fotoreporterze, to tak, jakby się miało pretensję do inka¬senta gazu, że zna tyle mieszkań. Po prostu należy to do ich zawodu. Czasami, gdy znajdę się w dziwnym miejscu i sytuacji, to naprawdę w wielu przypadkach wolałbym tam nie być.
Nie lubię występować oficjalnie na deskach wielkich scen opero¬wych. Jest to słabość, której nabawiłem się dawno temu, gdy wysłano kompanię Wojska Polskiego na objazd miast w Stanach Zjednoczo¬nych. Było to tuż po przystąpieniu Ameryki do wojny, temperatura uczuć do aliantów była duża i niezbyt mogliśmy podołać zadaniu. Po¬dejrzewam, że było nas zbyt mało, a nie jestem pewny, czy i dywizja by wystarczyła. Przerzucano nas dzień po dniu z bankietu na bankiet, z przyjęcia na przyjęcie od rannych godzin do późnej nocy. Szef kom¬panii biegał wśród nas, jak zatroskana kwoka, i chyba nigdy nie prze¬bolał defiladowego przemarszu główng ulicą Chicago przed trybung, na której znajdował się prezydent miasta. Krok defiladowy niezbyt nam wtedy wyszedł.
Któregoś wieczoru oderwano moją drużynę od stołu bankietowego i załadowano do autobusu. Przyjęliśmy to spokojnie, nic już nas nie dziwiło, pewnie znowu na innym bankiecie zabrakło żołnierza polskiego.
Wprowadzono nas krętymi schodami na scenę, ustawiono rzędem, kurtyna się podniosła i znaleźliśmy się oko w oko z olbrzymim tłumem, wiwatującym na naszą cześć. Zaczęły się przemówienia, a my staliśmy na pustej scenie w świetle reflektorów, sami i opuszczeni. Na końcu usłyszeliśmy: „A teraz piosenka wojskowa w wykonaniu żołnierzy pol¬skich". Co było robić? Śpiewaliśmy.
Długo jeszcze po tym wydarzeniu był to temat naszych gorących dyskusji i sporów w czasie przerw w ćwiczeniach. Niektórzy twierdzili, że źle nie śpiewaliśmy, czyż nie świadczą o tym gorące oklaski, które otrzymaliśmy? Inni wyrażali wątpliwości, czy w takiej sytuacji oklaski cokolwiek znaczą, zwłaszcza, że nie zgadzaliśmy się z sobą, jaką pio¬senkę wtedy zaśpiewamy. A może śpiewaliśmy kilka jednocześnie?
Niestety, nie był to jedyny raz, gdy nie z własnej woli znalazłem się na deskach scenicznych. Zaczęło się wszystko od zaplanowanej dla mnie i kolegi dziennikarza wizyty w zakładzie przemysłowym w Szanghaju. Pokazano nam fabrykę, zrobiłem szereg zdjęć, a w końcu znaleźliśmy się wraz z dyrekcją zakładu przy długim stole konferencyj-119 nym. Uśmiechając się do siebie grzecznie i popijajgc niezliczone mi¬sęczki zielonej herbaty, prowadziliśmy rozmowy za pośrednictwem bar¬dzo złej tłumaczki. Gdy mówiło się do niej po polsku, uznawała to za język rosyjski i tłumaczyła jeśli nie gorzej, to na pewno nie lepiej. W pewnym momencie kolega wzigł mój notes i wpisał mi taki oto poemat:
Kosidowskiego opętała mania Chińczykom zadaje pytania
To nudziarstwo nie ma celu
Chodźmy lepiej spać do hotelu.
Przyznaję, zadawałem zbyt wiele pytań, ale w żaden sposób nie mogłem się zorientować, co zakład produkuje, nawet wtedy, gdy wnie¬siono na tacy próbkę ich wyrobu: mały, czarny i tłusty kwadracik. Lu¬bię wiedzieć, co mam na fotografii i w końcu cel osiągnąłem. Była to fabryka papy dachowej.
Widocznie zmęczyła mego kolegę ta wizyta w fabryce, bo wieczo¬rem stanowczo odmówił opuszczenia hotelu i w rezultacie samotnie musiałem się udać do opery. Nie dziwiłem się mu specjalnie, bardzo skrócona opera chińska trwa do pięciu godzin i nie na jednym przed¬stawieniu już byliśmy w innych miastach.
Opera, którą tym razem mi pokazano wyglądała normalnie: piękne stroje, symboliczne i niezrozumiałe ruchy, śpiewy, gongi, cymbały. Ro¬biłem zdjęcia teleobiektywem, ale bez specjalnego entuzjazmu, miałem już trzy inne opery zarejestrowane na błonie.
Gdy skończyło się przedstawienie, zjawiło się przy mnie paru nie¬biesko ubranych Chińczyków, którzy z ukłonami, prawie siłą wciągnęli mnie na scenę. Stanąłem przed kilkudziesięcioosobowym zespołem aktorów, wszyscy we wspaniałych, paradnych szatach i z dziwnie po¬malowanymi twarzami. Wystąpił do przodu jeden z nich i rozpoczął długie przemówienie po chińsku.
Przyjrzałem mu się dokładniej. To była kobieta, cały zespół akto¬rów był kobiecy!
Przyszła kolej i na mnie. Wygłosiłem płomienną mowę, choć zbijał mnie trochę z tropu widok kilkudziesięciu twarzy kobiecych z przykle¬jonymi brodami. Dodawała mi jednak odwagi świadomość, że w pro¬mieniu wielu kilometrów nie ma nikogo ze znajomością języka pol¬skiego. Przemówienie moje zostało nagrodzone bardzo gorącymi okla¬skami, mam nadzieję, że zasłużonymi.
Aby nie oddalać się zbytnio od egzotycznych krajów, muszę się pochwalić, że wygłosiłem kiedyś na bankiecie w ciągu niecałej godziny kilkanaście przemówień do nic nie rozumiejącej publiczności.
Było to w czasie kilkutygodniowej wyprawy samochodowej w Mon¬golii do miasta Kobdo, sławnego ze skarbu barona Ungerta. Po prze¬szło 1000 km podróży po szlakach, których nie można nazwać droga¬mi, dotarliśmy do dziwnego i pięknego miejsca. Żwirowa, płaska jak stół pustynia, rozciągała się z trzech stron. Z lewej — wyrastało po¬tężne, strome i czarne pasmo gór, roziskrzone błyskiem śniegu i lodow¬ców na szczycie.
U jego stóp przycupnęła mała wioska, składająca się z kilkudzie¬sięciu filcowych jurt-namiotów i paru murowanych domków.
Dotarliśmy w końcu do miejscowości, ale przywitała nas tam głu¬cha pustka i cisza. Nie było ludzi, nie było dzieci, szczekających psów czy zawsze licznych w Mongolii stad koni.
Zatrzymaliśmy się przed najokazalszym domem, a za chwilę wy¬szedł z niego jakiś człowiek z krótkim kijem w ręku z umocowanym na końcu gęstym ogonem końskim. Wymachiwał nim Ha wszystkie strony energicznie i rozpaczliwie, a wkrótce sami przekonaliśmy się, dlaczego to robił. Pierwsze ukąszenia dużych much z szmaragdowymi główkami, które uwijały się setkami w powietrzu, zmusiły nas do gwał¬townych skoków i jęków — jakby ktoś rozżarzone do czerwoności* szpilki wbijał w nasze ciało.
Miejscowość nazywała się Munch-Cast-Ut, „Ośnieżona Góra", a latem cała ludność ze stadami i dziećmi przenosiła się wysoko w gó¬ry, aby uniknąć plagi robactwa, pozostawiając na miejscu nielicznych tylko mężczyzn. Przenocowaliśmy jakoś z głowami zakrytymi kocami w szczelnie zamkniętym pokoju, a rano zostaliśmy zaproszeni na uro¬czysty bankiet, urządzony z okazji naszego przybycia. Liczne były prze¬mówienia, często zwłaszcza zabierał głos naczelnik miejscowości, który był kiedyś z wizytą w Polsce i mieszkał w pokoju na samym szczyci© hotelu „Warszawa". I ja często wstawałem i przemawiałem, ale cały czas z okropną zczdrością patrzałem na trzymane w rękach naszych gospodarzy końskie ogony. Muchy z szmaragdowymi główkami bzy¬kały gęsto nawet nad stołem biesiadnym, a ja końskiego ogona nie miałem!
Różne dziwne potrawy jada się na bankietach i przyjęciach. Wspa¬niałe lody przekładane ciepłym ciastem, czarny kawior czerpany łyż¬kami ze srebrnych beczułek, miniaturowe parówki podane plastyko¬wymi widelczykami i inne wytworne zakgski, piersi kurczgt posypane szafranem, surowa ryba w sosie sojowym, kożuchy z mleka suszone na dachu, jurty, przyprawy ostre jak piekło i,/dania mdłe jak niesz¬częście.
Nawet po wielu próbach, nie wszystko co jemy i pijemy na szero¬kim świecie łatwo przechodzi nam przez gardło. W Mongolii jadłem i piłem prawie wszystko, ale do mdłości doprowadzał mnie smak her¬baty Sute Caj, przyprawianej łojem i mocno posolonej. Nie mogłem jej pić — do momentu, gdy w niej się rozsmakowałem po mokrym i zimnym dniu podróży i przeżytym szoku.
Tego dnia, gdy się to stało, wiele już godzin jechaliśmy przez gór¬skie stepy, ale w naszym łaziku panowała ponura, nienaturalna cisza.
Na poprzednim noclegu nasz kierowca spotkał kolegę z wojska. Dużo w nocy było śpiewów, biegania i pisków między jurtami, a rano kierowca oświadczył, że jest zaziębiony, i naprawdę wyglądał, jakby złapał paskudną grypę.
Pod wieczór dojechaliśmy do brzegu szeroko i rwąco rozlanego
strumienia. Widocznie gdzieś w górach spadły obfite deszcze i wąski,
górski potok zamienił się w ciągu paru godzin w rozlewisko dziko to-
czącej się wody. Nie pomogły nasze namowy i rady, aby przeczekać
po tej stronie rzeki, kierowcy spieszyło się do ciepłej jurty, dodał gazu
i z całym rozpędem wjechał w głęboki nurt. Ledwo zdążyłem zapako-
wać naświetlone filmy do plastykowego worka i przywiązać go do szyi.
Działał jakiś nabyty instynkt, znany wszystkim fotoreporterom, naka-
zujący, aby cokolwiek się stanie, ratować wynik pracy wielu godzin,
dni, może tygodni. W szczelnie zawiązanym worku miałem negatywy
z naświetlonymi setkami klatek, dokumentującymi wiele tysięcy kilo-
metrów, które przebyłem przez stepy, pustynie, góry. Co się stanie, gdy
filmy przemokną? Strata nie do odrobienia, mógłbym najwyżej popró-
bować opisać, co widziałem i przeżyłem, ale nie po to redakcja wy-
słała mnie w tak dalekg podróż. 122
Nasz łazik wbił się w wodę, sunął podskakując na nierównym dnie, nagle coś zabulgotało, wóz kołysząc się płynął jakiś czas do przodu, a potem cicho zaczął tonąć. Po chwili z rwącej wody wystawał tylko szczyt brezentowego dachu i my kurczowo do niego uczepieni. Było piekielnie zimno, zgrabiałymi dłońmi ledwo trzymaliśmy się samochodu, a kamienie toczone przez rozszalałą wodę z dudnieniem uderzały o bla¬chę samochodu, łazik chwiał się i podskakiwał, wydawało się, że wkrótce wszyscy popłyniemy w dół spienionym korytem rzeki.
Wdrapałem się na szczyt dachu i szybko fotografowałem twarze moich towarzyszy. Nie wywołało to ich specjalnego entuzjazmu, ale trudno, od dawna byłem przyzwyczajony, że normalna czynność zawo¬dowa fotoreportera wywołuje niekiedy sprzeciw fotografowanych.
Po obu stronach rzeki rozciągały się puste, porosłe niską trawą stepy. Na horyzoncie majaczyły wysokie góry, woda groźnie szumiała, nie było nikogo.
Nagle na małym, zwinnym koniku przygalopował nasz wybawca. Nazywał się Urżin; gdy stał w strzemionach, wydawał się wysoki, miał spaloną wiatrami twarz i kompletnie łysą czaszkę. Był pasterzem z „Płowej Pustyni", już od sześciu miesięcy pędził stado owiec do rzeźni w Ułan Bator i właśnie tego dnia szczęśliwie dotarł do naszej rzeki.
Zręcznie zarzucony arkan i znaleźliśmy się na suchej ziemi, a po¬tem w malutkim namiocie, gdzie nas uraczono kubkami Sute Caj. Pra¬wie z obrzydzeniem wziąłem naczynie do ręki i pierwszy łyk białosinej herbaty przełknąłem tylko dlatego, że była ciepła, a ja przemarznięty. I nagle objawienie! Smakuje prawie jak nasza swojska polewka! Do¬dać trochę kminku, parę kartofelków, podać na talerzu — jaka to świetna zupa!
Pochłonąłem cały kubek i od tego dnia Sute Caj stała się w Mon¬golii moim ulubionym napojem.
Byłem zachwycony i przez tłumacza nawiązałem z pasterzem Urżi-nem długą rozmowę kulinarną. Pragnąłem dowiedzieć się, jak on przy¬prawia prawdziwy befsztyk po tatarsku. Opisałem nasz, polski sposób: dobrze posiekane mięso, surowe żółtko jajka, parę kropli przyprawy, szczypta soli i pieprzu. Niezbyt rozumiał, więc przypomniałem mu stary zwyczaj tatarski: kawał mięsa pod siodłem w czasie długiej wyprawy wojennej. Na jego twarzy pojawił się wyraz przerażenia: „Koń by się odparzył!" — wykrzyknął.
O, potomkowie groźnych hord tatarskich, czy już wszystko zapom¬nieliście? A może to nasi przodkowie tak fantazjowali?
Paskudny, niezrozumiały przepis na befsztyk po tatarsku! Ten sam wyraz obrzydzenia, który zaobserwowałem u mongolskiego pasterza, widziałem na twarzach argentyńskich gości zaproszonych na kolację i posadzonych przy stole kapitańskim polskiego statku w porcie Buenos Aires. Z przerażeniem odsuwali od siebie talerze z potężng, iście ma¬rynarską porcją tego przysmaku. Nie wykonali najmniejszej próby przy¬stosowania się do miejscowych zwyczajów. A ja, obudzony kiedyś
0 ciemnej godzinie wczesnego poranka, musiałem na bankiecie jeść z uśmiechem pałeczkami czarne, wyślizgujące się nogi ośmiornicy. Po¬pijałem to, spełniając liczne toasty, likierem mandarynkowym. Gdy opuszczałem przyjęcie, z zazdrością patrzyłem na gromadę chłopów chińskich siedzących w kucki i pałaszujących z apetytem smaczny, suchy ryż.
Nie tak, na moje szczęście, wygląda normalne pożywienie fotore¬portera w delegacji. Ostatnio, delektuję się kuchnią wyjazdową naszego doświadczonego kierowcy redakcyjnego. Owija papierem kiełbaski
1 umieszcza je pod klapą grzejnika samochodowego. Po kilkunastu minutach nagrzewają się nie zatłuszczając samochodu i są bardzo smaczne, zwłaszcza po dłuższej podróży. Kiełbaski a la „Polski Fiat".
DZIEJE FOTOREPORTAŻU
Jak się zaczął fotoreportaż, kto wpadł na pomysł łączenia obrazów w logiczng całość? Niektórzy uczeni doszukują się w malowidłach ja¬skiniowych sprzed wielu tysięcy lat, wspaniałych wizerunkach zwierząt i scenach polowań pewnych cykli świadczących o tym, że i nasi da-Jecy przodkowie chcieli opisać w ten sposób wydarzenia, w których brali udział.
W Gdańsku, w kościele Panny Marii możemy podziwiać ołtarz ce¬chu piwowarów z XV wieku, pokazujący w osiemnastu scenach, pięk- 124 nie malowanych, życie św. Mikołaja. Nazwano go „starodawnym ko¬miksem, któremu brak tylko napisów objaśniających"...
Ale kto wpadł na pomysł łączenia zdjęć w serie? Dziwne, ale upły¬nęło wiele lat od powstania fotografii nim zastosowano ten prosty sposób, aby wzbogacić to, co chcemy pokazać i opowiedzieć. Wydaje się, że fotografia, sztuka bez prestiżu artystycznego, wszystkimi siłami chciała naśladować malarstwo, a w malarstwie XIX wieku bez reszty panował ideał obrazu pojedynczego, przeznaczonego do zawieszania na ścianach mieszkań i pałaców. Większość fotografów różnymi ma¬nipulacjami i z dużym wysiłkiem przekształcała więc swoje zdjęcia, aby jak najbardziej przypominały malowane obrazy. Marzeniem ich było, aby te fotografie oprawione w piękne ramy znalazły się na ścia¬nach bogatych salonów. Jeszcze jako dziecko szperając po zakamar¬kach babcinych strychów, nieraz wyciągałem takie oprawione w „złoto i orzech", a wtedy już zakurzone i z pogardą odrzucone fotografie.
Jedyną szansą pokazania zdjęcia i zdobycia uznania był salon wy¬stawowy, bo i gdzie fotograf mógł swoje dzieło pokazać? Nie istniały jeszcze technologie i procesy drukarskie umożliwiające zaprezentowa¬nie tych fotografii milionom czytelników na łamach prasy.
Czy nikt wówczas nie próbował robić tego co dzisiaj nazywamy „fotoreportażem"? Owszem, a jednym z pierwszych był Gespard Felix Tournachon zwany „Nadarem". Ciekawy był to człowiek: rzutki i wy¬nalazczy. Pisał sztuki teatralne, był dziennikarzem, dobrym malarzem i karykaturzystą. Wpadł na pomysł użycia kamery fotograficznej do tego, aby ze zdjęć przerysowywać karykatury. Fotografował Wagnera, Corota, Dumasa, Baudelaira i wielu, wielu innych, a jakie to były por¬trety świadczy ówczesna krytyka, dotąd niezbyt przychylna zdjęciom — nazwała go „Tycjanem fotografii".
Był pierwszym fotografem lotniczym i w 1863 roku wykonał serię zdjęć Paryża z powietrza. Zbudował największy balon świata i założył pierwszą powietrzną linię przewozu pasażerów. Niezbyt mu się po¬szczęściło, balon spadł daleko od swego celu, a podróżni popychani wiatrem kilometrami tłukli się w koszu po nierównym gruncie nim udało się ich uratować. W czasie oblężenia Paryża w 1870 roku zorganizował pierwszą powietrzną służbę pocztową. Był wynalazcą mikrofilmów i pierwszy użył światła elektrycznego do wykonania fotografii.
W 1866 roku wraz z synem i stenografem udał się z wizytą do wy¬bitnego chemika — organika i wynalazcy margaryny, Marie Eugene Chevreul'a, z okazji ukończenia przez uczonego sto pierwszego roku życia. Nadar zadawał pytania, Chevreul mówił o sztuce życia, steno¬graf rejestrował tę rozmowę, a syn fotografował. Prawdziwa, nowo¬czesna ekipa dziennikarska. Zdjęcia i podpisy pod zdjęciami ukazały się w paryskim piśmie „Le Journal lllustre" i tak powstał pierwszy foto¬reportaż.
Ale byli i inni, którzy wprawdzie nie planowali zdjęć, aby je następ¬nie ułożyć w jedną całość, lecz z uporem, nieraz latami fotografowali jeden temat, chcieli coś pokazać, coś zmienić... i powstawały z tych zdjęć wielkie, bogate fotoreportaże.
W połowie XIX wieku zaczęła się era podróży i odkryć geograficz¬nych. Pisano książki o dalekich krajach, interesowano się Afryką i Da¬lekim Wschodem. W roku 1862 Szkot John Thomson wyjechał na wiele lat do mało znanych Chin, a po powrocie w roku 1873 wydał cztero¬tomowy zbiór zdjęć pod tytułem „Obraz Chin i jego ludu". Thomson nie sądził, że jest artystą, a jego zdjęcia sztuką. Uważał fotografię za najlepszą z możliwych dróg przekazania informacji. W przedmowie na¬pisał: „Zdjęcie jest dobrym sposobem postawienia widza przed sceną, którą ono przedstawia". Fotografie są świetne i tworzą to, co dzisiaj nazywamy wielkim fotoreportażem dokumentalnym.
Największą hańbą dziewiętnastowiecznego kapitalizmu amerykań¬skiego była niszczgca i wyczerpująca praca dzieci. Przeszło dwa mi¬liony dziewcząt i chłopców w wieku od dziesięciu do piętnastu lat zatrudniano w strasznych warunkach, często nocą, po dwanaście go¬dzin na dobę w fabrykach i kopalniach. Pracowały wśród trujących wyziewów i pyłu węglowego, narażone na choroby i kalectwa, a nędz¬ne zarobki im wypłacane były na granicy głodu i przetrwania dla nich i ich rodziców.
W roku 1908 powstał „Narodowy Komitet Pracy Dzieci", który za¬trudnił Levis Hine, nauczyciela prywatnej szkoły, aby przedstawił spo¬łeczeństwu prawdę o warunkach, w jakich dzieci pracujg w przemyśle. Hine nie był zawodowym fotografem, lecz uznał, że zdjęcia najlepiej nadają się, aby przedstawić sceny z ciasnych chodników kopalń, z za¬dymionych hal fabrycznych, aby pokazać dziecięcych sprzedawców 126 snujqcych się nocq po ulicach wielkich miast i widoki małych, kale¬kich robotników bez rqk. Powiedział kiedyś: „Gdybym to wszystko mógł opowiedzieć słowami, napewno nie nosiłbym ciężkiego aparatu fotograficznego".
Hine rok po roku wdzierał się do kopalń i fabryk udajqc agenta ubezpieczeń, zaprzyjaźnił się z dziećmi, oceniał ich wzrost, a tym sa¬mym wiek używajgc do tego celu guzików swego surduta — i fotogra¬fował. Szykanowany i często brutalnie wyrzucany, ustawiał aparat na ciężkim statywie, zapalał proszek magnezji, którego wybuchy zawsze wywoływały panikę wśród dzieci. Zdjęcia, które robił, uznane sq dzi¬siaj za mistrzowskie w nastroju i kompozycji. Kilkanaście lat pracy i wiele tysięcy zdjęć przyczyniło się do ustanowienia praw zakazują¬cych zatrudniania dzieci w przemyśle. To co wówczas robił Levis Hine nazywamy dzisiaj „fotoreportażem publicystycznym".
W roku 1898 na ulicach Paryża pojawił się mały, pokurczony i nie ogolony człowiek, z nie strzyżonymi od dawna włosami, w długim, poplamionym płaszczu. Poczerniałe od chemikaliów ręce podtrzymy¬wały ciężki statyw z przymocowanym na stałe staromodnym aparatem fotograficznym, a wypchane kieszenie płaszcza pękały od ciężaru kli-szowych kaset. Był to Eugene Atget — przodek wszystkich dzisiejszych fotoreporterów.
Atget od wczesnego, sierocego dzieciństwa wiele lat tułał się po świecie i niejednego zawodu próbował. Jako trzynastoletni chłopiec uciekł na morze, przez piętnaście lat pływał na statkach, długie lata grał małe rólki w podrzędnych, prowincjonalnych teatrzykach, próbo¬wał malować, choć nigdy nie sprzedawał swoich obrazów.
Teraz w wieku 48 lat, milczqcy i zamknięty w sobie pojawił się w Paryżu. Wynajqt na poddaszu mały pokoik, za grosze kupił starq, zniszczonq kamerę fotograficznq, a na drzwiach ciemnej klitki na par¬terze, która służyła mu za laboratorium, wywiesił kartkę z napisem: „Atget. Dokumenty dla artystów". Będzie w tym domu mieszkał aż do śmierci, żywiąc się mlekiem, chlebem i kostkami cukru.
Co dnia rano, przed świtem wyruszał objuczony ciężkim sprzętem, aby fotografować opustoszałe parki, ulice, pałace, rudery. Rozstawia¬jąc swój nieporęczny statyw prosił ulicznych przechodniów, aby mu 127 pozowali do zdjęć, które potem sprzedawał malarzom jako wzrokową notatkę, „pomoc pamięci" przy rysowaniu szkiców. Kupowali u niego zdjęcia Maurice Utrillo, Georges Braque, Theodore Rousseau, Pablo Picasso i Marcel Duchamp. Częstymi bywalcami klitki na parterze była plejada awangardowych surrealistów.
Był skromny i o nic nie dbał, cieszył się, że jego zdjęcia sq po¬mocne innym, a chciał robić tylko jedno: fotografować i pokazać Pa¬ryż takim, jaki jest naprawdę. Był jednym z pierwszych autorów w tej epoce modnych, zamglonych zdjęć, naśladujgcych malarstwo. Fotogra¬fował miasto i pokazywał w sposób piękny i prawdziwy nie tylko proste fakty, lecz i ich skomplikowane bogactwo. Zdjęcia te nie przyniosły mu sławy za życia, lecz dla nas są wspaniałym, odkrywczym fotore-portażem.
Czy wszystkie te wielkie serie zdjęć latami i w trudzie robione przez Johna Thomsona, Levisa Hine i Eugene Atget'a można nazwać foto¬reportażem? Czy raczej fotoreportażem jest tylko to co w ciągu niecałej godziny wykonał Nadar? Nie jest to sprawa tylko czasu, sprzętu i stylu pracy. I dzisiaj są fotoreporterzy, którzy miesiącami i latami fotogra¬fują, aby z wielu zdjęć złożyć małą, lecz dużo mówiącą całość. Levis Hine w ciągu czternastu lat wykonał pięć tysięcy zdjęć pracujących dzieci, a Eugene Atget pozostawił po dwudziestu dziewięciu latach fotografowania osiem tysięcy szklanych negatywów, teraz starannie przechowywanych. Obydwaj używali do pracy starych, ciężkich i po¬wolnych aparatów fotograficznych. Czy czas wykonania i liczba zdjęć naprawdę jest ważna? Ważny jest ostateczny obraz, a zwłaszcza umie¬jętność przyglgdania się światu i życiu ze świeżym, prawie dziecin¬nym, ale i przenikliwym zdziwieniem.
Dlaczego niespodziewanie zjawił się w końcu lat trzydziestych no¬woczesny fotoreportaż, zamieszczany masowo na kolumnach nowo powstałych magazynów? Niektórzy przypisują to nogłemu głodowi wi¬zualnej informacji, potrzebą uczestniczenia w gorących, historycznych chwilach. Dotąd pisma zamieszczały zbiory luźnych zdjęć informacyj¬nych, teraz serie zdjęć opowiadały o ludzkich losach, starając się nie tylko pokazać wiele, ale zastanowić się, jak dotrzeć do głębi spraw. Nie wystarczała już sucha informacja.
Początek fotoreportażu tego typu wiąże się z powstaniem amery¬kańskiego pisma „Life". 23 listopada 1936 roku ukazał się pierwszy 128 numer tego pisma z fotoreportażem Margaret Bourke-White. Wystano jq, aby sfotografowała budowę największej na świecie tamy ziemnej na rzece Columbia, w miasteczku Fort Peck. Bourke-White co dzień rano fotografowała przemysłowe sceny, a wieczorem krążyła z apa¬ratem między prowizorycznymi barakami. Zaglądała do zatłoczonych barów, gdzie mężczyźni i kobiety krzycząc i śpiewając spędzali noce, do bud tańca i jadłodajni. Atmosfera miasteczka przypominała huczne życie osiedla dawnego Dzikiego Zachodu.
/Pewnego dnia otrzymała depeszę od redakcji z zapytaniem, jakie ma~"już zdjęcia. Odpowiedziała depeszą: „Co mam? Wszystko — od tamy do prostytutki i dziecka w barze". Jej fotoreportaż ukazał się z przedmową redakcji: „Wysłaliśmy Bourke-White, aby sfotografowała tamę, a przywiozła wnikliwy dokument życia ludzkiego"... Od tego czasu przyglądanie się i rejestrowanie człowieczej doli stało się celem i pragnieniem fotoreporterów.^
Wkrótce wybuchła wojna ogarniająca milionowe rzesze ludzkie zniszczeniem, tragedią i śmiercią. „Człowiek, który stworzył i wyniósł na szczyty esej fotograficzny" — tak napisano niedawno o W. Eugene Smith, cudownym dziecku fotografii, postrachowi redaktorów wielu pism, kolegów i amerykańskiej marynarki wojennej. Był to jeden z naj¬lepszych fotoreporterów świata i do tego człowiek zupełnie nieznośny.
Smith publikował swoje świetne zdjęcia w prasie, gdy miał czter¬naście lat, namawiany, popychany i zmuszany do tego przez swoją matkę, zwariowaną fotoamatorkę. Gdy skończył osiemnaście lat, stwo¬rzono dla niego stypendium fotograficzne w sławnym uniwersytecie „Notre Dame", ale studiował tam tylko rok. Wykłady profesorów uwa¬żał za nieciekawe, a ich poziom za zbyt niski.
Zaangażowano go natychmiast jako fotoreportera w tygodniku „Newsweek" w Nowym Jorku, ale po paru miesiącach rzucił pracę i fotografował na własną rękę. W roku 1939, gdy miał 19 lat, przyjęto go z honorami w tygodniku „Life" jako etatowego, stałego fotorepor¬tera. Wytrzymał tam nawet długo, ale po dwu latach wybuchły gorące spory i nieporozumienia. Pracę rzucił i pojechał jako korespondent wo¬jenny kilku pism na wyspy Pacyfiku. Dwadzieścia sześć bitew mor¬skich, trzynaście krwawych inwazji, niezliczone liczby zdjęć z pierwszej 129 linii frontu, jedna ciężka rana nękająca go nieustannie. Zwierzył się
Jego lekarz: „Gdyby mnie tak bolało to bym nie fotografował, lecz biegał naokoło wyjgc z bólu". Natomiast kolega wspomina zabawną historię, jak Smith sterroryzował dowództwo i w końcu pozwolono mu fotografować zanurzającą się łódź podwodną. Stał spokojnie na dzio¬bie i robił zdjęcia do momentu, gdy okręt usunął mu się spod nóg i zanurzył w głębinach. Stało się to na pełnym morzu i ledwie urato¬wano go wraz z aparatami i filmami. Inny przypomina sobie incydent bardziej poważny: „Smith kończył właśnie fotoreportaż o dniu piechura na polu walki, gdy kula przeszyła mu aparat fotograficzny, rękę i twarz poniżej oka". Temat ten zresztą podjął wkrótce na nowo, bo zdjęcia nie wyszły mu tak, jak tego pragnqł(_Sam Smith zapytany o zdjęcia wojenne odpowiedział z goryczą, że są kompletnym fiaskiem i niepo¬wodzeniem, gdyż mimo tych fotografii wojny dalej się toczq/7 <
W roku 1942 pismo „Life" angażuje go znowu, ale SmTtfi wyraźnie łagodnieje i to na niesłychanie długo. Dopiero po trzynastu latach, po piekielnej awanturze, której powód obie strony skrzętnie okrywały milczeniem i otaczały mrokiem tajemnicy, przenosi się do sławnej agencji „Magnum", gdzie pracuje z najlepszymi fotoreporterami świata.
Smith nie był człowiekiem łatwym. Niezmordowany i uparty w po¬goni za zdjęciami myślał, źe jest najlepszym sędzig własnych foto¬grafii, ale pewny ich nie był. Każda fotografia była rzuconym wyzwa¬niem, a niepomyślny na nią wyrok — klęską pracy całego życia. Nie najszczęśliwszy to stan umysłu w zawodzie, którego zadaniem jest dostarczanie obrazów fotograficznych punktualnie, szybko i w dużych ilościach. Ale był pracowity do granic okrucieństwa wobec siebie i choć niewielu było takich, którzy go naprawdę lubili, nie często znalazł się taki, któryby nie podziwiał jego zdjęć.
W. Eugene Smith sławny jest jednak nie ze zdjęć wojennych, lecz z serii fotoreportaży, które własnym talentem i gorącym zrozumieniem tematu podniósł do rangi prawdziwego „eseju fotograficznego". Nie sposób opisać tych esejów nie mogąc ich pokazać w całości, nie są to bowiem artystyczne obrazy, każdy osobno godny podziwu, lecz myśli wyrażone wizualnie, w której ukazaniu niemałą rolę odgrywa i drukarz i grafik. „Wiejski doktor", „Chaplin podczas pracy", „Hiszpańska wio¬ska", „Schweitzer w Afryce" — oto tytuły niektórych z nich.
swego życia. Odpowiedział: „W fotografiach tych było dużo głębi ostrości, a mało głębi zrozumienia"^
Oby tylko nasi fotoreporterzy nie poszli za jego przykładem i nie niszczyli własnych negatywów. Nie ma zresztą potrzeby, załatwią to za nich nasze archiwa. . O
■
ZAKOŃCZENIE
Minęło już dobrych parę dziesiątków lat od dnia gdy obładowany ciężkim sprzętem wyruszyłem po raz pierwszy w moją długą fotogra¬ficzną drogę. Wykonałem na niej tysiące i tysiące zdjęć. Fotografie udane i mniej udane te, na które i dziś patrzę z sentymentem, ale i inne, które nigdy nie powinny ujrzeć światła dziennego.
Któż zresztą jest dobrym sędzią własnych zdjęć? Świetny fotorepor¬ter Arthur Rothstein oświadczył wprost, że nie potrafi ocenić swoich fotografii, a Alfred Eisenstaed, klasyk fotoreportażu wierzy, że każdy oceni lepiej jego zdjęcia niż on sam. Jego osąd bowiem jest zbyt za¬barwiony emocjami, które odczuwał w czasie naciskania migawki.
Moja droga fotograficzna była ciekawa choć samotna,£tak jak sa¬motna jest praca fotoreportera/] Jesteśmy i nie jesteśmy częścią foto¬grafowanego wydarzenia. Stoimy z aparatem w ręku za grubą płytą szklaną, filtrującą burzę ruchów, gestów i nastrojów. W napięciu, ze scen szybko^ się przesuwających, wybieramy rzeczy potrzebne, odrzu¬camy innej Fotografia fotoreporterska jest bowiem sprawą błyskawicz¬nego wyboru i wizualnego utrwalania elementów, z których jak z kloc¬ków próbujemy zorganizować znaczącą całość. O pomyłkę nie trudno, a gdy przeminie ten ułamek sekundy, nikt i nic nam nie pomoże. Obsłu-gujemy lustro z pamięcią i tylko te sprawy i rzeczy możemy uchwycić i pokazać, które na krótki moment niejasno się w nim odbiły.
Co chcemy uchwycić i pokazać? Najlepiej oddaje pragnienia foto¬reportera zdanie kiedyś napisane: „Każdy fotoreportaż mówi nam o świecie, ale tylko te najlepsze zmuszają nas do myślenia o nim w nowy sposób".
Mówić, ale tak, aby być zrozumiałym. Bo cóż z tego, że zdjęcia są pięknie skomponowane, gdy nic nie wyrażają, są fotograficznym bet¬kotem. Zdarza się, zwłaszcza w reportażu, że od lśniących odbitek wieje straszliwą pustką. Inny, składający się z poruszonych i złych technicznie zdjęć, pamiętamy latami. Odwracamy się od wymyślnych i zagmatwanych fotografii, w których autor sam się zagubił, a zdjęcia zwyczajne, nie silące się na dziwaczność długo będą przyciągać na¬szą uwagę. Można tu zacytować słowa filozofa chińskiego, który powie¬dział: „Uboga myśl kryje się za kwiecistą mową". Zdjęcia proste i czy¬telne są często najtrudniejsze.
Czy więc sprawy techniczne są mniej ważne? Są bardzo ważne, na
Z fotografią fotoreporterską to trochę tak jak ze słowem pisanym. Ważna jest ortografia, sprawność techniczna, gramatyka, czystość i jasność wyrażania myśli, piękny styl, artystyczne wartości ujęcia te-matuQile najważniejsze — to, co chcemy i umiemy powiedziećj/Połą-czenie tych wszystkich elementów w harmonijną całość tworzy zdjęcia wielkieJCzy liczne są takie fotografie na świecie? Nie. I szczęśliwy jest fotoreporter, który choć kilka ma ich w swoim dorobku.
tłtch bowiem jak na fundamencie możemy dopiero zbudować coś war-tościowego. Ale słusznie powiedział Alfred Stieglitz, jeden z najciekaw¬szych ludzi w historii fotografii: „Wielu początkujących fotografów jest zdumionych, gdy uświadomią sobie, w jak małym stopniu fotografia jest technicznym środkiem porozumiewania się. Następnym szokiem jest pozorna łatwość fotografii. Miliony ludzi wpada w tę przepaść i nie potrafi się w niej wydobyć^/Prawdziwe to ostrzeżenie i to nie tylko dla początkujących.; Brassai, "znany fotograf i fotoreporter poruszył inny bolący problem,"dotyczący dzień po dniu, masowo i w pośpiechu wy¬konywanych zdjęć. Powstaje wtedy niebezpieczeństwo automatycznego i często nieświadomego powtarzania i naśladowania już nie innych, lecz samego siebie. „Jeśli jakieś zdjęcie uda mi się — powiedział — jest prawie pewne, że w podobnej sytuacji, podobnych okolicznościach mój obiektyw będzie starał się powtórzyć i uchwycić ten sam ruch, ten sam układ postaci, tę samą kompozycję. Łatwiejsze to i bezpiecz¬niejsze niż szukać i nie znaleźć czegoś nowego i lepszego'\l
Brassai powiedział dalej: „Aby nie zastygnąć, nie zardzewieć mu¬simy porzucić nasze zawodowe spojrzenie, na nowo odkryć świeże oko amatora. Nie możemy pozwolić, aby oryginalność pierwszego spojrze¬nia stała się zawodowym „trickiem", formułą tysiące razy powtarzaną. 132
Wielcy artyści japońscy w wiecznych próbach odnowy wielokrotnie zmieniali styl, zmieniali nazwiska, próbowali zmieniać swoją osobo-
wosc
ŚĆ»:7
Zawód fotoreportera jest bogaty również i w inne problemy i nie zawsze wyjaśnione zagadki. Dlaczego zdjęcia grupy fotoreporterów fo¬tografujących ten sam temat, im dłużej ze sobą przebywają są bardziej i coraz bardziej od siebie podobne? Zapatrzenie, naśladownictwo czy też instynkt stadny, wyrażający się w jednoczesnym naciskaniu mi¬gawki? A może fotoreporterzy wspólnie wytwarzają dziwny i tajemni¬czy fluid, który powoduje, że czują i widzą temat podobnie? Na wszelki wypadek lepiej fotografować samotnie.
Albo pytanie, czy i które z tak licznie wykonywanych zdjęć fotore-porterskich pozostanie jako trwała wartość? Większość fotografii z ostat¬nich stu lat, dziś z pietyzmem pokazywanych jako przykład prawdzi¬wego artyzmu, są zdjęciami tego typu. Ale które z dnia dzisiejszego pozostaną dla potomności. Czy będą to fotografie, które nam się dzi¬siaj podobają, czy jakieś inne, skromne i nie znane, a w przyszłości z triumfem odkryte? Nikt nie jest w stanie przewidzieć.
A nasze zdjęcia? Agata Christie, autorka świetnych powieści kry¬minalnych, napisała w swojej autobiografii, że nie umie tak dobrze pi¬sać jak Graham Greene. Nauczyła się jednak skromności i pamięta o tabliczce, która przed laty wisiała w jej dziecinnym pokoju. Napis na tabliczce brzmiał: (Oeśli nie możesz prowadzić lokomotywy, zostań przynajmniej smarowaczem kó\".J) ///
Spis treści
„Twoje zdjęcie musi opowiedzieć jakąś historię" 7
Magnezja, btysk i Solski 15
Cartier-Bresson i rewolucja fotograficzna 24
Od czterdziestu minut do jednej tysięcznej sekundy 32
Kłamstwo w fotografii 43
Sprawa Baughmanna 55
Długi rejs 59
Aparat w ręku fotografa 73
Wyprawa do Indii 77
Łowczynie głów 84
Stara fotografia °5
Kto lubi fotoreportera? 98
Rozmowa z kolegą 101
Błędy i pomyłki 109
Życie „na delegacji" 113
Dzieje fotoreportażu 124
Zakończenie 131
Bibliografia 134
Czasopisma 135
Spis ilustracji ■ 138
Okładkę, stronę tytułową
projektował:
Krzysztof Płuciennik
Redaktor:
Zofia Dubiszewska
Redaktor techniczny:
Ewa Walendzik
Anna Kożurno-Królikowska
Zdjęcia:
Jan Kosidowski
Na okładce zdjęcie wykonane przez W. Prażucha © Copyright by Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe
Wszystkie zamieszczone zdjęcia zostały wykonane następującymi aparatami. Amerykańskim aparatem prasowym SpeedGraphic rozmiar negatywu 4X5 cali. Lustrzanką lkofiex 6X6 Lustrzanką Rolleiflex 6X6 Zorkij 3-5 z obiektywami:
Jupiter 12 — 1:2,8/35 mm
Jupiter 3 — 1:1,5/50 mm
Jupiter 9 — 1:2,8/85 mm
Jupiter 11—1:4/135 mm Praktiną I! A z obiektywami:
Flektogon — 1:2,8/35 mm
Flexon — 1:2/50 mm
Biometar — 1:2,8/120 mm
Fernobjektiv — 1:8/500 mm Lejką M3 z obiektywem Sumicron 1:2/50 mm
ISBN 83-221-0290-9
Strony: 1